Rozmowa dwudziesta trzecia:
ŚMIERĆ
J.T.: Pochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą, Śmierć cielesną . To, Jacku, św. Franciszek z AsyŜu w Hymnie do Słońca pisze, Ŝe Śmierć jest naszą siostrą.
Co się stało w kulturze europejskiej, Ŝe śmierć, która jest przecieŜ
największym nieszczęściem człowieka, u św. Franciszka staje się siostrą naszą, przez którą chwali się Boga? Dokonała się jakaś przemiana wartości, jakaś wielka rewizja.
Śmierć to jedna z ostatecznych spraw kaŜdego człowieka. KaŜdy katechizm mówił o ludzkiej śmierci i o postawie chrześcijanina wobec śmierci. W postawie wobec śmierci w pewnym stopniu sprawdza się nasza chrześcijańska wiara. W
zasadzie, jak się tak głębiej podrąŜy, to śmierć okazuje się wymysłem diabła.
Nie Pan Bóg stworzył śmierć, nie Pan Bóg ją wymyślił, lecz diabeł, by zepsuć dzieło stworzenia.
Mówi o śmierci Księga Genesis, Ŝe przychodzi na świat jako kara za grzech pierworodny. Lecz kara nie jest zemstą. Jest zasadnicza róŜnica między zemstą a karą. RóŜnica jest taka, Ŝe gdzie zemsta, tam nie ma nadziei. A gdzie kara, tam jest jakaś nadzieja na uwolnienie od kary, nadzieja na wyzwolenie.
J.ś.: Ale kara czy zemsta, to ziemska śmierć jest dla wierzącego tylko kolejną próbą, przejściem przez jakąś kotarę. Więc moŜe teŜ być nie karą, nie zemstą, a raczej wyzwoleniem od konieczności, od róŜnych cięŜarów tego łez padołu. A jednak nawet kiedy św. Franciszek mówi, Ŝe to siostra, nigdy nie powie, Ŝe śmierć jest dla nas darem. Choć tam, po drugiej stronie, czeka nas obietnica świata nieporównanie lepszego, duŜo wspanialszego.
Nie widzisz paradoksu w tym chrześcijańskim rozdarciu? Z jednej strony obietnica, nadzieja wiecznego Ŝycia, z drugiej strony lęk umierających i smutek tych, co zostają.
J.T.: Widzę to rozdarcie nawet w postawie Chrystusa. Gdy czyta się Ewangelię, widzi się ten paradoks, jakieś przeciwieństwo. Z jednej strony wizja wniebowstąpienia, a z drugiej ogromne przywiązanie Chrystusa do Ŝycia. Słowo Ŝycie w Jego ustach pojawia się najczęściej. Przyniósł nam słowa Ŝywota, dał
nam pokarm Ŝywota...
J.ś.: ChociaŜ to Ŝycie dotyczy tego Ŝycia doczesnego, Ŝycia tu.
J.T.: Jakby się nie rozróŜniało, czy to tam, czy tu. Mówi po prostu: Ŝycie .
Potem św. Piotr powie: Panie, do kogóŜ pójdziemy. Słowa Ŝycia Ty masz .
Nie wiadomo, czy Chrystus często spotykał pogrzeby, czy często widywał
zmarłych. Wiadomo z Ewangelii, Ŝe było tak trzy razy. I za kaŜdym razem reagował, robiąc cud wskrzeszenia.
J.ś.: Jakby obecność na ziemi była jakąś wartością, której trzeba nawet cudownym sposobem bronić?
J.T.: Jakby Chrystus fizycznie nie znosił widoku śmierci. A z drugiej strony myśl o śmierci stale mu towarzyszy. Są nawet takie domysły, Ŝe Chrystus wiedział, iŜ Ŝyje w pewnym sensie na koszt niewinnych dzieci, które Herod wymordował przy jego urodzeniu. A więc wizja śmierci niewiniątek wciąŜ mu towarzyszyła. Gdybyś tak czuł...
J.ś.: ... Ŝe Ŝyjesz za cenę tylu istnień...
J.T.: To musi formować świadomość człowieka.
J.ś.: Przy załoŜeniu, Ŝe istnienie tu jest wielką wartością, większą niŜ dalsze istnienie.
J.T.: Czy większą tego nie wiem ale Ŝe jest istotną wartością, to pewne.
Strona 1
J.ś.: Bo pewnie nawet Chrystus nie pomyśli, Ŝe te niewiniątka zostały wybawione od znoju Ŝycia ziemskiego, Ŝe mogły pójść do wieczności, nie cierpiąc cięŜkiej próby. Pomyśli, Ŝe zapłaciły cenę za Jego przyjście na świat, Ŝe coś im zabrano.
J.T.: Tak Ŝe szkoda tego, co im zostało zabrane.
J.ś.: Choć tamto ma być wspanialsze?
J.T.: Właśnie. A potem kiedy sam się zbliŜa do śmierci, daje o sobie znać trwoga, ludzki lęk przed śmiercią. To jest szczególnie mocne w Ogrójcu. Myśl, Ŝe jeŜeli moŜna, to zabierz ode mnie ten kielich , choć nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie . Znowu mamy hierarchię wartości. Twoja wola i śmierć. Jeśli to jest moŜliwe, niech śmierci nie będzie.
J.ś.: ChociaŜ kto jak kto, ale On tę pewność miał, Ŝe tam, za tą kotarą, coś naprawdę istnieje.
J.T.: Więc właśnie... Mimo wszystko widać u Chrystusa problem zrobienia czegoś z ludzką śmiercią. Problem zamiany tego, co jest przekleństwem człowieka, na coś, co byłoby wyzwoleniem. Zmienić naturę śmierci najbardziej ambitne w dziejach ludzkości przedsięwzięcie Jezusa z Nazaretu.
Oczywiście, istnieją tomy na temat śmierci. Filozofowie im mniej wiedzą, tym więcej piszą. Spędziłem kiedyś rok w archiwum Husserla w Belgii. Husserl to znakomity myśliciel, bardzo wiele mu zawdzięczam. W tym archiwum natrafiłem na jego analizę śmierci. Sens tych analiz, w skrócie, był taki, Ŝe śmierć to tylko fenomen, zjawisko śmierci. To znaczy...
J.ś.: ... fragment continuum...
J.T.: Nieee, więcej. Bo zmienić rzecz w zjawisko, to jest naprawdę coś. Zamienić chleb w zjawisko chleba, zamienić ksiąŜkę w zjawisko ksiąŜki, to zdystansować się w stosunku do jej rzeczywistości. OtóŜ Husserl powiada, Ŝe w nas jest coś takiego, co potrafi zamienić śmierć w zjawisko śmierci. Ha, śmierć to tylko zjawisko . A my jesteśmy tak mocni, Ŝe moŜemy się śmiercią pobawić, tak jak się bawimy innymi zjawiskami.
J.ś.: Ale przecieŜ nie wtedy, kiedy umieramy...
J.T.: Wygląda, Ŝe kiedy Husserl umierał, wciąŜ jeszcze w to wierzył. Natrafiłem na pamiętnik siostry Jegerschmitt, która opiekowała się nim w ostatniej chorobie. Do ostatniej chwili Husserl bez przerwy pisał, wciąŜ analizował swoje doświadczenia. Notował na czym się dało: na kopertach, na kwitach, na strzępkach papieru. Z tych zapisków wzięło się potem archiwum Husserla. W pewnej chwili juŜ
nie miał siły pisać, więc mówi: Siostro, widzę wielkie światło, proszę notować
. Siostra poszła po papier, a kiedy wróciła, juŜ nie Ŝył.
Do ostatniej chwili czuł się filozofem, który swoich doświadczeń nie przeŜywa tylko sam dla siebie, który wciąŜ musi analizować i zgłębiać zjawiska wciąŜ musi być badaczem i nauczycielem.
J.ś.: Do ostatniej chwili.
J.T.: Tak, do ostatniej chwili. Ale to jest fenomen. JuŜ jego uczeń, Heidegger, miał inną wizję śmierci, bo całe Ŝycie człowieka widział jako muzykę. UwaŜał, Ŝe w sensie muzycznym wciąŜ gramy to nasze Ŝycie. Jesteśmy teraz w czasie teraźniejszym, za nami ciągnie się przeszłość i jest jakaś przyszłość jak w muzyce. Gramy to nasze Ŝycie. I tak jak w muzyce, zawsze mamy wizję ostatniego akordu. Jeszcze go nie zagrano ani nie napisano, ale wiesz, Ŝe nastąpi i tak się obracasz, tak prowadzisz melodię, by ten akord zabrzmiał. W muzyce naszego Ŝycia ostatnim akordem jest śmierć i tu widać wielki paradoks. Bo właśnie wtedy nasze Ŝycie dobiega swojej pełni tak jak muzyka spełniamy się, kiedy juŜ nas nie ma, gdy nasze dźwięki wybrzmią. A przecieŜ ten ostatni akord siedzi w nas przez całe Ŝycie. Tkwi w nas, choć wciąŜ jest niemy. Heidegger nazywa to byciem w stronę śmierci. Śmierć jest owocem Ŝycia, który w nas dojrzewa i daje znać o sobie w kaŜdej naszej chwili, w kaŜdym momencie naszej teraźniejszości. Ten owoc nas buduje. Śmierć nas buduje i my się budujemy dzięki świadomości ostatniego akordu.
Strona 2
J.ś.: Mówisz tak, jakbyśmy Ŝyli pogodzeni ze śmiercią. I coś w tym jest, bo kaŜdy ma świadomość, Ŝe kiedyś w końcu umrze. Ale od banalnej świadomości końca silniejszy jest lęk. Nie moŜesz myśleć o śmierci ot tak, jak filozof myśli o naturze kamienia. Ty teŜ, myśląc teraz o śmierci, musisz przecieŜ czuć trwogę, jakiś lęk, niepokój.
J.T.: Ten lęk sprawia, Ŝe człowiek chciałby nadać swej śmierci jakieś szczególne znaczenie. Śmierć jest chwilą, momentem, a jej znaczenie ma trwać. Dlatego ludzie marzą, by umrzeć za ojczyznę bo kaŜdy umiera, ale nie kaŜdy umiera za ojczyznę. Taka śmierć znacząca zyskuje nową rangę czy moŜe nową wartość. Mnisi buddyjscy, którzy w czasie wojny wietnamskiej dokonywali samospalenia, pokonywali lęk przed śmiercią i trwogę przed cierpieniem po to, by wstrząsnąć światem...
J.ś.: By dać najwyŜsze świadectwo...
J.T.: Tak, aby jak najgłośniej krzyknąć, Ŝe jakaś wielka wartość została zagroŜona, ale takŜe by nadając sens śmierci, ukazać sens swego Ŝycia. Jest wobec śmierci lęk, jest trwoga, niepewność, jest najgłębsza samotność bo tę partię rozgrywasz juŜ tylko sam ze sobą a jednocześnie są próby nadawania jej znaczeń, pokazania, Ŝe w epizodzie odejścia jest coś więcej, niŜ się na ogół
wydaje.
Niektórzy mówią umieraj w porę , czyli nie przeciągaj swojego istnienia. Zrobiłeś w Ŝyciu, co było do zrobienia, więc przyjmij śmierć jako dopełnienie. Hemingway czuł, Ŝe wyczerpują się jego twórcze moce odszedł. To teŜ jest w jakimś sensie śmierć niezwyczajna, odejście niezwyczajne znaczące, waŜne dla ludzkości, dla innych. ZauwaŜ, Ŝe kiedy nadajesz śmierci jakieś szczególne znaczenie, to przede wszystkim przeznaczasz je dla innych. Bo juŜ nie dla siebie.
J.ś.: O Hemingwayu się mówi, Ŝe to ze strachu, by nie zostać pogrzebanym za Ŝycia, bezczynnym, bezowocnym...
J.T.: Tak.
J.ś.: ... czy bezuŜytecznym.
J.T.: Wiesz, Jacku, człowiek ma trwogę przed śmiercią, ale juŜ kilka razy w Ŝyciu spotykałem ludzi, którzy mówili: chcę umrzeć . śycie stało się dla nich tak cięŜkie, Ŝe tylko w śmierci widzieli wyzwolenie z ciała, z cięŜarów Ŝycia, choroby, nieznośnego bólu.
J.ś.: Nie bali się juŜ tej bezcielesności, która nawet najgłębiej wierzących napawa lękiem przed śmiercią? Bo przecieŜ człowiek nie jest w stanie wyobrazić sobie siebie niecielesnego, istniejącego dalej, ale przecieŜ nie wiadomo jak ani nie wiadomo gdzie.
J.T.: Myślę, Ŝe to nawet jest trochę poza wyobraźnią. Kierkegaard mówi: bojaźń i drŜenie . Wiesz, co w człowieku drga? No, przecieŜ drga ciało.
To był teŜ problem Chrystusa. I tak mi się wydaje, Ŝe ten problem był
rozwiązywany na krzyŜu. Katechizm mówi, Ŝe objawienie dokonuje się nie tylko przez słowa, ale i przez czyny. A więc to, co Chrystus robi, takŜe jest dla nas księgą objawienia.
J.ś.: A co takiego robił Chrystus na krzyŜu?
J.T.: Słuchaj pierwsza sprawa jest taka, Ŝe śmierć na krzyŜu nie była byle jaką śmiercią. Rzymianie wymyślili tę śmierć dla zbuntowanych niewolników. Dla tych ludzi, którzy przez chwilę poczuli się wolni. Przybijali wolnych ludzi do krzyŜa i kazali im powoli umierać w sposób tak okrutny, by wszyscy inni widzieli, jak ci, co poczuli się wolni, podle tracą twarz, jak twarz zbuntowanego przemienia się w twarz pokonanego.
Z Chrystusem było inaczej. Stało się coś niezwykłego. Jest moŜe załamanie: BoŜe mój, BoŜe mój, czemuś mnie opuścił? Ale potem przychodzi akt Strona 3
niezłomnej wiary: w ręce Twoje oddaję ducha mojego . Słowa: BoŜe mój, czemuś mnie opuścił to chyba akt narodzin człowieczeństwa Chrystusa. Dopiero wtedy do końca doszło Boskie wcielenie. Oto człowiek wtedy się staje człowiekiem, kiedy w samotności umiera. Dopiero potem ten człowiek juŜ gotowy, skończenie samodzielny mówi: w ręce Twoje oddaję ducha mojego . I ta śmierć zbawia.
Zbawia ludzkość.
Potem św. Paweł powie: wszyscy umieramy w Chrystusie. Kto wie, jak się to dzieje? Mnie się wydaje, Ŝe przemianie ulega natura śmierci. Z tego, co miało być przekleństwem człowieka, powstaje brama Ŝycia. Od czemuś mnie opuścił do w ręce Twoje oddaję ducha mojego . Nadzieja przezwycięŜa śmierć. Na drugą stronę Ŝycia przechodzimy jako dzieci nadziei.
Strona 4