tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Prolog – część druga
Jaxon, pięć lat
Florida, USA
- Patrz na mnie, wujku Tyler - zawołała dumnie Jaxon Montgomery machając dłonią
ze szczytu wysokiej drewnianej wieŜy, na którą się właśnie wspięła.
- Jesteś szalony, Matt - Russel Andrews potrząsnął głową marszcząc od słońca oczy
kiedy patrzył na replikę wysokiej platformy uŜywanej dla treningu rekrutów jednostek
SEALS - Gdyby Jaxx spadła, mogłaby złamać kark - Odwrócił wzrok w kierunku drobnej
kobiety leŜącej na szezlongu i pieszczącej jej nowonarodzonego synka - Co ty na to,
Rebecca? Jaxx nie ma nawet pięciu lat a Matt urządza jej trening dla sił specjalnych -
powiedział Russell.
Rebecca Montgomery uśmiechnęła się nieobecnie i spojrzała na męŜa, tak jakby
pytając o jego zdanie.
- Jaxon jest świetna - odparł natychmiast Matt, sięgając aby chwycić rękę Ŝony i
podnieść jej kłykcie do ust - Kocha te rzeczy. Robiła je praktycznie zanim zaczęła chodzić.
Tyler Drake pomachał do wołającej go małej dziewczynki.
- No nie wiem, Matt. MoŜe Russel ma rację. Jest taka malutka. Odziedziczyła po
Rebecce wygląd i budowę ciała - Wyszczerzył zęby - Oczywiście jeśli o to chodzi, to
mieliśmy wielkie szczęście. Poza tym jest podobna do ciebie. Jest bardzo odwaŜna, to mały
wojownik, zupełnie jak jej tatuś.
- Nie jestem pewien czy to takie dobre - powiedział Russel marszcząc brwi. Nie mógł
oderwać wzroku od dziecka. Serce powędrowało mu do gardła. Jego własna malutka
dziewczynka miała siedem lat ale nigdy nie pozwoliłby jej zbliŜyć się do wieŜy którą jego
współpracownicy, Matt Montgomery i Tyler Drake, wznieśli na podwórzu u Matta - Wiesz
Matt, dziecko moŜe być zmuszone dorosnąć zbyt szybko. Jaxon to nadal maleństwo.
Matt roześmiał się.
- To maleństwo potrafi ugotować śniadanie dla matki, podać je do łóŜka i zmieniać
pieluchy dla małego. Zaczęła czytać w wieku trzech lat. Mam na myśli prawdziwe czytanie.
Kocha wyzwania fizyczne. Niewiele jest w treningu rzeczy, których nie jest w stanie zrobić.
Uczę jej sztuk walki, a Tyler pracuje z nią przy treningu przetrwania. Ona to uwielbia.
Russel wykrzywił się.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
- Nie wierzę Ŝe zachęcasz Matta, Tyler. On słucha tylko ciebie. To dziecko uwielbia
was obu, a Ŝadne z was nie wykazuje szczypty rozsądku kiedy o nią idzie. - MęŜnie
powstrzymał się od dodania, Ŝe Rebecca nie sprawdza się jako matka - Mam nadzieję Ŝe nie
kaŜecie jej pływać w oceanie.
- MoŜe Russel ma rację, Matt - Tyler wydawał się nieco zmartwiony - Jaxon jest
naprawdę świetna i ma serce lwa, ale moŜe za bardzo na nią naciskamy. I nie miałem pojęcia
Ŝ
e pozwalasz jej gotować dla Rebekki. To moŜe być niebezpieczne.
- Ktoś musi to robić - Matt wzruszył szerokimi ramionami - Jaxon wie co robi. Kiedy
nie ma mnie w domu dobrze wie, Ŝe jest odpowiedzialna za opiekę nad Rebeccą. A teraz
mamy małego Mathew Juniora. A dla twojej informacji, Jaxx juŜ jest dobrą pływaczką.
- Czy ty słyszysz co mówisz, Matt? - zapytał Russel - Jaxon jest dzieckiem,
pięcioletnim dzieciakiem. Rebecco! Na miłość boską, jesteś jej matką.
Ja zwykle Ŝadne z rodziców nie odpowiedziało na to, czego nie chcieli słuchać. Matt
traktował Rebeccę jak porcelanową laleczkę. śadne z nich nie przywiązywało uwagi do córki.
RozdraŜniony Russel zaapelował do najlepszego przyjaciela Matta - Tyler, powiedz im.
Tyler pokiwał powoli głową.
- Nie powinieneś wywierać na niej takiej presji, Matt. Jaxon jest wyjątkowym
dzieckiem, ale jest tylko dzieckiem - Jego oczy spoczywały na małej, machającej ręką i
uśmiechającej się dziewczynce. Bez dalszych słów wstał i zaczął iść w kierunku wieŜy gdzie
mała dziewczynka uparcie go nawoływała.
Jaxon, Siedem lat
Florida, USA
Krzyki dochodzące z pokoju jej matki były straszne. Rebecca była niepocieszona.
Bernice, Ŝona Russella Andrewsa zawołała doktora, aby przypisał jej leki uspokajające. Jaxx
połoŜyła ręce na uszach usiłując stłumić potworne dźwięki rozpaczy. Matthew Junior płakał o
pewnego czasu w swoim pokoju, a było oczywiste Ŝe matka nie miała zamiaru iść do syna.
Jaxon wytarła równomierny potok łez spadających z jej własnych oczu, podniosła brodę i
przeszła przez korytarz do pokoju brata.
- Nie płacz. Mattie - zanuciła miękko, z miłością - O nic się nie martw. Jestem tu
teraz. Mama jest bardzo smutna z powodu taty, ale przejdziemy przez to jeśli będziemy się
trzymać razem. Ty i ja. Mama teŜ przez to przejdzie.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Wujek Tyler przybył do ich domu z dwoma innymi oficerami i poinformował Rebeccę
Ŝ
e jej mąŜ nigdy juŜ nie przyjdzie do domu. Podczas ostatniej misji coś poszło nie tak. Od
tego momentu Rebecca nie przestała krzyczeć.
Jaxon, osiem lat
- Co z nią dzisiaj, złotko? - zapytał cicho Tyler, zatrzymując się Ŝeby pocałować Jaxon
z policzek. PołoŜył bukiet kwiatów na stole i zajął się małą dziewczynką którą kochał od dnia
jej narodzin.
- Nie ma dzisiaj dobrego dnia - przyznała Jaxon niechętnie. Zawsze mówiła "wujkowi
Tylerowi" prawdę o matce, ale nikomu innemu, nawet nie "wujkowi Russelowi".
- Myślę Ŝe znowu wzięła za duŜo tych tabletek. Nie wychodzi z łóŜka, a kiedy próbuję
powiedzieć jej coś o Matthew tylko się na mnie patrzy. Wreszcie przestał potrzebować
pieluch i jestem z niego dumna, ale ona w ogóle o niego nie mówi. Jeśli go podnosi, ściska go
tak mocno Ŝe płacze.
- Muszę cię o coś zapytać, Jaxx - powiedział wujek Tyler - To bardzo waŜne, Ŝebyś
powiedziała mi prawdę. Twoja mama przez większość czasu jest chora, a ty musisz zajmować
się Mathew, prowadzić dom i chodzić do szkoły. Pomyślałem, Ŝe moŜe powinienem
wprowadzić się do was i troszkę wam pomóc.
Oczy Jaxon rozświetliły się.
- Wprowadzić się do nas? Jak?
- Mógłbym poślubić twoją mamę i być twoim tatą. Oczywiście nie tak jak Matt, ale
twoim ojczymem. Sądzę Ŝe pomogłoby to twojej mamie i jestem pewien Ŝe chciałbym tu być
dla ciebie i małego Matthew. Ale tylko jeśli tego chcesz, skarbie. W innym przypadku nie
będę nawet rozmawiał o tym z Rebeccą.
Jaxon uśmiechnęła się do niego.
- To dlatego przyniosłeś kwiatki, prawda? Myślisz, Ŝe naprawdę to zrobi? śe jest
szansa?
- Sądzę, Ŝe zdołam ją przekonać. Jedyna chwila kiedy moŜesz się stąd wyrwać jest
wtedy kiedy mam cię na swoim treningu. Robi się z ciebie niezły strzelec.
- Niezła strzelczyni, wujku Tyler - poprawiła go Jaxon z nagłym draŜniącym
uśmieszkiem - A jednej nocy na lekcji karate skopałam tyłek Dona Jacobsona. - Potrafiła się
ś
miać tylko wtedy kiedy wujek Tyler zabierał ją na teren treningowy Sił Specjalnych i bawili
się w Ŝołnierzy. Kobieta czy nie, Jaxon stawała się kimś z kim trzeba się było liczyć i to
czyniło ją dumną.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Jaxon, trzynaście lat
KsiąŜka kryła w sobie tajemnicę i nadawała się na tą burzliwą noc. Trzy gałęzie
drapały o okno, a deszcz cięŜko bębnił o dach. Pierwszy raz kiedy usłyszała hałas, Jaxon
myślała Ŝe to tylko jej to jej wybraźnia, bo ksiąŜka była straszna. Potem zamarła, a jej serce
zaczęło dziko uderzać. Znowu to robił. Wiedziała o tym. Tak szybko jak to moŜliwe
wyskoczyła z łóŜka i otworzyła drzwi. Dźwięki dochodzące z sypialni matki były
przytłumione, ale mimo to dobrze je słyszała. Jej matka łkała, prosiła. I był tam wyróŜniający
się dźwięk który Jaxon tak dobrze znała. Chodziła na lekcje karate tak długo, jak pamiętała.
Znała odgłos jaki następuje, kiedy ktoś dostaje pięścią. Pobiegła wdzłuŜ korytarza do pokoju
jej brata i sprawdziła co z nim. Była zadowolona, Ŝe spał. Kiedy Tyler był w takim stanie
ukrywała przed nim Mathew. Wydawał się go wtedy nienawidzić. Jego oczy stawały się
zimne i brzydkie kiedy spoczywały na małym chłopcu, zwłaszcza jeśli Mathew właśnie
płakał. Tyler nie lubił kiedy ktoś płakał, a Matthew był jeszcze mały i płakał z powodu
kaŜdego małego zadrapania czy wymyślonej rany. I zawsze kiedy Tyler na niego spoglądał.
Jaxon wzięła głęboki oddech i stanęła przed sypialnią matki. Trudno jej było uwierzyć
Ŝ
e Tyler zachowywał się w ten sposób w stosunku do jej matki i Mathewa. Kochała Tylera.
Zawsze go kochała. Spędzał godziny trenując Jaxon jak Ŝołnierza i wszystko w jej wnętrzu
odpowiadało na ten fizyczny trening. Kochała kursy które tworzył, by były dla niej
wyzwaniem. Potrafiła wspinać się na niemal niedostępne klify i prześlizgiwać się przez ciasne
tunele w bardzo krótkim czasie. Była w swoim Ŝywiole strzelając i walcząc wręcz. Jaxon była
nawet w stanie namierzyć Tylera, co było czynem którego nie była w stanie dokonać
większość ludzi z jego oddziału. Była z tego szczególnie dumna. Tyler zawsze wydawał się
być z niej dumny i był wobec niej ciepły i kochający. Wierzyła Ŝe Tyler kochał jej rodzinę z
taką samą dziką, opiekuńczą lojalnością z jaką czyniła to ona. Teraz była zagubiona, marząc o
tym Ŝeby jej matka była osobą z którą mogła porozmawiać i wyjaśnić parę spraw. Jaxxon
zaczynała rozumieć Ŝe spokojny urok jej ojczyma ukrywał jego nieustanną potrzebę kontroli
jego świata i tych, którzy się w nim znajdowali. Rebecca i Matthew nie spełniali jego
standardów i musieli za to płacić.
Jaxon wzięła głęboki oddech i pchnęła drzwi, tak Ŝe utworzyły szczelinę. Stała
zupełnie nieruchomo, tak jak nakazał jej Tyler w razie niebezpieczeństwa. Tyler przycisnął jej
matkę do ściany, ściskając jedną ręką jej gardło. Oczy Rebekki były wytrzeszczone i szerokie
ze strachu.
- Tak łatwo mi poszło, Rebecco. Zawsze sądził Ŝe jest taki dobry, Ŝe nikt go nie
załatwi, ale ja to zrobiłem. A teraz mam ciebie i jego dzieci, tak jak mu powiedziałem. Stałem
nad nim, patrzyłem jak uchodzi z niego Ŝycie i się śmiałem. Wiedział co mam zamiar zrobić -
co do tego się upewniłem. Zawsze byłaś taka bezuŜyteczna. Powiedziałem mu, Ŝe dam ci
szansę, ale nie wykorzystałaś jej, prawda? Zepsuł cię tak samo jak twój tatuś. Rebecca, mała
księŜniczka. Zawsze patrzyłaś na nas z góry. Zawsze uwaŜałaś się za lepszą bo miałaś tyle
pieniędzy - pochylił się blisko, tak Ŝe jego czoło zderzyło się z czołem Rebekki a kropelki
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
ś
liny obmywały ją kiedy wymawiał kaŜde słowo - Wszystkie twoje cenne pieniądze trafią do
mnie jeśli coś ci się stanie, prawda? - potrząsnął nią jak szmacianą lalką, co było łatwe, bo
Rebecca była drobną kobietą.
W tym momencie Jaxon zrozumiała, Ŝe Tyler miał zamiar zabić Rebecę. Nienawidził
jej i nienawidził Mathew. Jaxon była dość bystra, by nawet po usłyszeniu czegoś wyrwanego
z kontekstu zrozumieć, Ŝe Tylor prawdopodobnie zabił jej ojca. Obydwaj byli agentami
SEALs i trudno było ich zabić, ale jej ojciec nie spodziewałby się zdrady ze strony
najlepszego przyjaciela.
Widziała oczy matki które próbowały desperacko ją ostrzec. Rebbeca bała się o Jaxon
- obawiała się Ŝe jeśli ta będzie interweniować, Tyler zwróci się przeciw niej.
- Tatusiu? - Jaxon celowo wypowiedziała to słowo miękko pośród wypełnionej grozą
nocy - Coś mnie obudziło. Miałam zły sen. Posiedzisz przy mnie? Nie pogniewasz się,
prawda mamo?
Upłynęło parę chwil zanim napięcie spłynęło ze sztywnych niczym kij od miotły
ramion Tylera. Palce powoli rozluźniły się wokół gardła Rebekki. Powietrze znów napłynęło
jej do płuc, ale pozostała skulona obok ściany, nieruchoma z przeraŜenia, usiłując stłumić
kaszel wzbierający się w jej pokaleczonym gardle. Jej wzrok nadal spoczywał na twarzy
Jaxon, niemo i desperacko usiłując ostrzec córkę o niebezpieczeństwie. Tyler był kompletnie
szalony, był zabójcą, nie było przed nim ucieczki. Ostrzegł ją co się stanie jeśli spróbuje go
opuścić a Rebecca wiedziała, Ŝe nie jest w stanie ich ocalić. Nawet Mathewa Jyniora.
Jaxon uśmiechnęła się do Tylera z dziecięcym zaufaniem.
- Przepraszam Ŝe ci przeszkadzam, ale naprawdę coś usłyszalam, a sen był taki
prawdziwy. Kiedy jesteś ze mną zawsze czuję się bezpieczna.
Jej Ŝołądek skurczył się protestując przeciw okropnemu kłamstwu. Dłonie były
spocone, ale utrzymała obraz perfekcyjnej niewinności o szeroko rozwartych oczach.
Tyler posłał Rebece twarde spojrzenie przez ramię i wziął Jaxon za rękę.
- Idź do łóŜka Rebecca. Posiedzę z Jaxon. Bóg wie Ŝe nigdy tego nie robiłaś, nawet
gdy była chora - Jego ręka była silna i mogła nadal wyczuć w nim napięcie, ale Jaxon
wyczuła teŜ ciepło które zawsze wydzielał kiedy byli razem. Cokolwiek opętało jej ojczyma
wcześniej wydawało się zniknąć z chwilą, kiedy fizycznie złączył się z Jaxon.
Przez następne dwa lata Jaxon i Rebecca usiłowali ukryć przez Matthewem Juniorem
ich rosnące zaniepokojenie stanem psychicznym Tylera. Trzymali dziecko tak daleko od
Tylera jak to było moŜliwe. Chłopiec wydawał się być rodzajem katalizatora, zmieniającego
człowieka który kiedyś był kochającym męŜczyzną. Tyler często się skarŜył Ŝe Mathew się na
niego gapi. Mathew nauczył się unikać jego spojrzenia kiedy Tyler był w pokoju.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Tyler patrzył na chłopca zimno, bez emocji lub z absolutną nienawiścią. Na Rebeccę
spoglądał oczami obcego. Tylko Jaxon wydawała się w stanie dostrzec do niego, skupić jego
uwagę. Ta potworna odpowiedzialność przeraŜała ją. Wiedziała Ŝe zło w wujku Tylerze
stawało się za kaŜdym razem silniejsze, a po pewnym czasie matka pozostawiała radzenie
sobie z nim na głowie Jaxon. Zostawała w pokoju biorąc tabletki które dostarczał Tyler i
ignorowała dwójkę dzieci. Kiedy Jaxon usiłowała jej powiedzieć Ŝe boi się o bezpieczeństwo
Mathew, Rebecca zakładała okrycie na głowę i kiwała się do przodu i do tyłu wydając niski
dźwięk. W desperacji Jaxon usiłowała powiedzieć wujowi Russelowi i innym członkom
zespołu Tylera Ŝe coś moŜe być z nim nie tak. MęŜczyźni tylko się roześmieli i przekazali to
co powiedziała Tylerowi. Wpadł w taką furię, Ŝe Jaxon była pewna Ŝe zabije całą rodzinę.
ChociaŜ to ona naskarŜyła, zwalił winę na Rebeccę mówiąc raz za razem Ŝe zmusiła Jaxon do
kłamstwa na jego temat. Pobił Rebeccę tak mocno, Ŝe Jaxon chciała zabrać ją do szpitala, ale
Tyler odmówił. Rebecca przez tygodnie pozostawała w łóŜku i była ograniczona do obszaru
domu.
Jaxon spędzała duŜo czasu kreując dla Tylera wyobraŜony świat, udając Ŝe wierzy Ŝe
wszystko jest dobrze. Trzymała brata daleko od niego i odciągała wybuchy złości od matki
tak jak to było moŜliwe. Coraz więcej czasu spędzała z Tylerem na poligonie, ucząc się tyle
ile mogła o obronie własnej, broniach, ukrywaniu się i śledzeniu. Tylko wtedy wiedziała, Ŝe
jej matka i brat są naprawdę bezpieczni. Inni z SEALs ochoczo uczestniczyli w jej treningu, a
Tyler wydawał się wtedy normalny. Rebecca tak oddaliła się od realnego świata, Ŝe Jaxon nie
odwaŜyła się wziąć Mathewa i uciec, bo gdyby zostawiła matkę za sobą była pewna, Ŝe Tyler
by ją zabił. Mały Mathew i Jaxon mieli swój własny sekretny świat którego nie odwaŜyli się
nikomu wyjawić. śyli w ciągłym strachu.
Jaxon, jej piętnaste urodziny
Siedząc w klasie chemii nagle wiedziała. Poczuła przytłaczającą zapowiedź
zagroŜenia. Zachłysnęła się powietrzem, a jej płuca odmawiały pracy. Jaxon wybiegła z klasy
zrzucając ksiąŜki i papiery z biurka tak Ŝe rozproszyły się za nią po podłodze. Nauczyciel ją
wołał, ale Jaxon zignorowała go i kontynuowała bieg. Wiatr zdawał się spieszyć razem z nią
kiedy pędziła po ulicach, korzystając z kaŜdego skrótu jaki znała.
Kiedy była blisko domu, zwolniła nagle, a jej serce waliło. Frontowe drzwi były
otwarte niczym zaproszenie do wejścia. Natychmiast jej umysłem zawładnęła ciemność.
Poczuła silne Ŝądanie Ŝeby się zatrzymać, zawrócić, przeczucie tak silne Ŝe na moment
zamarła. Mathew został w domu z powodu choroby. Mały Mathew, który tak przypominał jej
ojca, który mógł tak łatwo przyprawić Tylera o atak morderczej furii. Jej Mathew.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Miała sucho w ustach a smak strachu był tak silny Ŝe myślała, Ŝe zwymiotuje. Jej
Ŝ
ołądek zacisnął się a walenie w jej głowie się nasiliło, pochłaniając niemal przytłaczającą
chęć poddania się instynktowi samozachowawczemu. Jaxon zmusiła się Ŝeby zrobić krok do
przodu prawą nogą. Jeden krok. Było to trudne, tak jak chodzenie po ruchomych piaskach.
Musiała rozejrzeć się po wnętrzu domu. Musiała to zrobić. Przymus ten był silniejszy niŜ
instynkt przetrwania. Napłynął do niej zapach, obcy jej odór, jednak kaŜda jej myśl
podpowiadała co to jest.
- Mamo? - wypowiedziała to słowo głośno, jak talizman który miał sprawić Ŝe świat
znów będzie normalny, oddalić prawdę i wiedzę która waliła w jej głowie.
Mogła zmusić swoje ciało do ruchu tylko trzymając się ściany domu i powoli
posuwając się do przodu. Walczyła z własnymi instynktami, z niechęcią do zmierzenia się z
tym, co było w środku. Trzymając dłoń przy ustach aby powstrzymać się od krzyku powoli
odwróciła głowę i pozwoliła oczom na spojrzenie w głąb domu.
Salon wyglądał tak samo jak zwykle. Znajomo. Komfortowo. Ale nie powstrzymało to
strachu. Zamiast tego poczuła się przeraŜona. Jaxon zmusiła się do skierowania się w stronę
korytarza. Dostrzegła smugę jaskrawo czerwonej krwi w drzwiach do pokoju Mathew. Jej
serce zaczęło walić tak mocno, Ŝe bała się Ŝe moŜe rozsadzić jej klatkę piersiową. Jaxon
posuwała się wzdłuŜ ściany aŜ była przy pokoju Mathewa. Modliła się gorączkowo kiedy
jednym palcem otwierała jego drzwi.
Groza tego co zobaczyła miała utkwić w jej mózgu na zawsze. Ściany były zbryzgane
krwią, a przykrycia nią nasączone. Mathew leŜał rozciągnięty na łóŜku, jego głowa zwisała z
materaca pod kątem, w prawą stronę. Oczodoły miał puste, a jego uśmiechnięte kiedyś oczy
znikły na zawsze. Nie mogła policzyć kłutych ran na jego ciele. Jaxon nie weszła do pokoju.
Nie mogła. Coś o wiele bardziej potęŜnego niŜ jej wola ją powstrzymywało. Przez moment
nie mogła stać, niespodziewanie zsuwając się na ziemię, a jej ciało rozrywał niemy krzyk
absolutnego zaprzeczenia.
Nie było jej tutaj, Ŝeby go bronić. śeby go ocalić. Była za to odpowiedzialna. To ona
była silna, ale jednak zawiodła, a Mathew, z jego błyszczącymi lokami i umiłowaniem Ŝycia
zapłacił za to ostateczną cenę. Jaxon nie chciała się ruszyć, nie sądziła Ŝe jest w stanie. Ale
potem jej umysł stał się na szczęście pusty i była w stanie podciągnąć się po ścianie i
skierować z powrotem do korytarza, w kierunku sypialni matki. Wiedziała juŜ co tam
znajdzie. Powiedziała sobie Ŝe jest przygotowana.
Tym razem drzwi były szeroko otwarte. Jaxon zmusiła się Ŝeby spojrzeć do środka.
Rebecca leŜała skulona na podłodze. Wiedziała Ŝe to jej matka dzięki szopie blond włosów
rozsypanych niczym aureola wokół jej zmiaŜdŜonej głowy. Reszta jej ciała była zbyt
poszarpana i zakrwawiona by ją rozpoznać. Jaxon nie mogła odwrócić wzroku. Jej gardło się
zamykało, dusiła się. Nie mogła oddychać.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Usłyszała dźwięk. Tak naprawdę był to zaledwie cień dźwięku, ale wystarczył Ŝeby
uruchomić jej lata szkolenia. Skoczyła na jedną stronę, obracając się aby spojrzeć na twarz
ojczyma. Jego dłonie i ramiona były całe we krwi, koszulka zbryzgana i poplamiona.
Uśmiechał się z pogodną twarzą i ciepłymi, witającymi oczami.
- Teraz juŜ ich nie ma, skarbie. Nie będziemy musieli więcej słuchać ich marudzenia -
Tyler wyciągnął ku niej rękę oczekując wyraźnie, Ŝe ją weźmie.
Jaxon zrobiła ostroŜny krok w tył, w kierunku korytarza. Nie chciała alarmować
Tylera. Zdawał się nie zauwaŜać, Ŝe ma na sobie krew.
- Powinnam być w szkole, wujku Tyler - jej głos nie brzmiał naturalnie nawet w jej
własnych uszach.
Po jego twarzy przemknął nagły skurcz.
- Nie nazywałaś mnie wujkiem Tylerem odkąd miałaś osiem lat. Co stało się z
Tatusiem? Twoja matka nastawiła cię przeciw mnie, prawda? - Poruszał się w jej kierunku.
Jaxon była bardzo cicho, stała nieruchomo, a na jej twarzy malowała się niewinność
- Nikt nie mógłby nigdy nastawić mnie przeciwko tobie. To niemoŜliwe. I wiesz Ŝe
mama nie chce mieć ze mną nic do czynienia.
Tyler widocznie się rozluźnił. Był wystarczająco blisko, Ŝeby jej dotknąć. Jaxon nie
mogła na to pozwolić. Nawet jej niezwykła samodyscyplina nie pozwalała na to, by dotknął ją
mając na rękach krew jej rodziny. Uderzyła bez ostrzeŜenia dźgając go pięścią w gardło i
mocno kopiąc jego rzepkę. Następnie Jaxon odwróciła się i zaczęła uciekać. Nie odwróciła się
ani razu. Nie odwaŜyła się. Tyler był trenowany Ŝe odpowiedzieć na atak mimo ran. Jakby nie
patrzeć była bardzo mała w porównaniu z ojczymem. Jej uderzenie mogło go zaskoczyć, ale
nie obezwładnić. Przy duŜym szczęściu jej wykop mógł złamać mu kolano, ale w to wątpiła.
Jaxon przebiegła cały dom prosto do wyjścia. Rebecca zawsze lubiła ochronę jaką dawało
Ŝ
ycie w bazie marynarki wojennej i Jaxon była teraz za to wdzięczna. Krzyknęła z całą silą
swoich płuc, biegnąć prosto przez ulice do domu Russella Andrewsa.
ś
ona Russela, Bernice wybiegła Ŝeby ją spotkać z niepokojem na twarzy.
- Co się stało skarbie? Jesteś ranna?
Russel dołączył do nich otaczając szczupłe ramiona Jaxon jednym ramieniem.
- Twoja matka jest chora? - wiedział lepiej, znał Jaxon. Była zawsze dzieckiem
sprawującym absolutną kontrolę, spokojem pośród ognia, zawsze myślącym. Jeśli Rebeca
byłaby chora, Jaxon zadzwoniłaby po pomoc medyczną. Teraz jej twarz była tak biała, Ŝe
wyglądała niemal jak duch. W jej oczach, w wyrazie jej twarzy czaił się terror. Russel
spojrzał na przeciwną stronę ulicy na dom z szeroko otwartymi drzwiami. Wiatr dmuchał,
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
powietrze było rześkie i zimne. Z jakiegoś nieznanego powodu dom wywoływał w nim
dreszcze.
Russel chciał przejść przez ulicę. Jaxon złapała go za ramię.
- Nie, wuju Russellu, nie idź tam sam. Nie moŜesz ich ocalić. JuŜ nie Ŝyją. Wezwij
MP.
- Kto nie Ŝyje, Jaxon? - spytał Russel cicho, wiedząc Ŝe Jaxon nie kłamie.
- Mathew i moja matka. Tyler ich zabił. Powiedział mamie Ŝe zabił teŜ mojego ojca.
Ostatnio był taki dziwny i pełen przemocy. Nienawidził matki i Mathewa. Próbowałam wam
powiedzieć, ale nikt z was nie chciał mi wierzyć - Jaxon pchała z twarzą w dłoniach - Nie
słuchaliście mnie. Nikt z was nie by nie słuchał. - Poczuła się chora, jej Ŝołądek szalał, a
umysł od nowa odtwarzał sceny które widziała aŜ pomyślała, Ŝe oszaleje - Było tam tyle krwi.
Wydłubał oczy Mathew. Czemu to zrobił? Mathew był tylko małym chłopcem.
Russel popchnął ją w kierunku Bernice.
- Zajmij się nią, skarbie. Zaczyna wpadać w szok.
- Zabił wszystkich, całą moją rodzinę. Wszystkich mi zabrał. Nie ocaliłam ich -
powiedziała cicho Jaxon. Bernice mocno ją objęła.
- Nie martw się Jaxon. Jesteś z nami.
Jaxon, siedemnaście lat
- Hej, śliczna - Don Jacobson pochylił się aby zmierzwić czuprynę dzikich blond
włosów. Starał się nie zachowywać zbyt zaborczo. Jaxon zawsze krzyczała na kaŜdego kto
próbował się do niej zbliŜyć. Zbudowała wokół siebie taką ścianę, Ŝe zdawało się Ŝe nikt nie
zdoła wedrzeć się do jej świata. Od czasu śmierci jej rodziny Don widział jej śmiech tylko w
towarzystwie Bernice i Russella Andrews i ich córki, Sabriny. Sabrina była dwa lata starsza
niŜ Jaxon i była w domu na przerwę wiosenną.
- Czemu się tak spieszysz? Kapitan powiedział mi Ŝe miałaś lepsze czasy niŜ jego
nowi rekruci.
Jaxon uśmiechnęła się nieobecnie.
- Moje czasy są lepsze niŜ nowych rekrutów za kaŜdym razem kiedy ma nową grupę.
Trenuję całe moje Ŝycie. Muszę być dobra, bo inaczej kapitan wywaliłby mnie dawno temu.
Kiepskie kobiety nie mogą słuŜyć w SEAL. A tylko do tego się nadaję. Dostałam tyle
stypendiów do koledŜu, a teraz nie mam pojęcia co chce robić. - Przejechała ręką po włosach
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
mierzwiąc je jeszcze bardziej - Jestem młodsza niŜ większość studentów, ale szczerze mówiąc
czuję się od nich tyle starsza, Ŝe czasem chcę krzyczeć.
Don czuł palące pragnienie by trzymać ją blisko i ją pocieszyć.
- Zawsze byłaś mądra, Jaxx. Nie pozwalałaś nikomu do ciebie dotrzeć. - Wiedział Ŝe
jej niepokój wynikał tak naprawdę z faktu, Ŝe nie mogła otrząsnąć się po tym co spotkało jej
rodzinę. JakŜe by mogła? Wątpił, by ktokolwiek mógł.
- Więc gdzie uciekasz?
- Sabrina jest w domu i będziemy oglądać dziś wieczorem filmy. Obiecałam jej Ŝe tym
razem się nie spóźnię. - Jaxon zrobiła minę - Zawsze jestem spóźniona kiedy przychodzę do
centrum treningów. Nigdy nie umiem wyjść stąd na czas. - Kurs treningowy był jedynym
miejscem gdzie tak zajmowała umysł, Ŝe nie myślała o innych rzeczach i nie pamiętała o
niczym innym. CięŜko fizycznie pracowała, chociaŜ na chwilę trzymając demony z daleka.
Jaxon nie czuła się bezpieczna tak długo, Ŝe nie pamiętała jak to jest dobrze spać w
nocy. Tyler Drake nadal gdzieś tam był, przyczajony. Wiedziała Ŝe jest blisko, czuła jak
czasem ją obserwuje. Tylko Russell wierzył jej kiedy mu to powiedziała. Znał ją dobrze.
Jaxon nie poddawała się wyobraźni. Nie była skłonna do histerii. Miała coś w rodzaju bardzo
silnego szóstego zmysłu który ostrzegał ją o bliskim niebezpieczeństwie. Trenowała przy
Tylerze od lat. Jeśli identyfikowała jakąś oznakę jego bliskości, Russel całkowicie jej wierzył.
- Jaki film? - zapytał Don - Nie byłem na dobrym filmie przez długi czas. Oczywiste
było, Ŝe szukał zaproszenia Ŝeby się przyłączyć.
Jaxon zdawała się nie zwracać uwagi. Wzruszyła ramionami, nagle rozkojarzona - Nie
jestem pewna. Sabrina miała go wybrać - Jej serce zaczęło walić. To szaleństwo. Stała na
otwartej przestrzeni z chłopcem którego znała całe Ŝycie, a jednak czuła się oderwana, daleka,
osobliwie samotna. Rosła w niej ciemność, a razem z nią potworny strach.
Don znowu jej wtedy dotknął. Stała się tak nieruchoma i blada, Ŝe się o nią bał -
Jaxon? Jest ci niedobrze? Co się stało?
- Coś jest nie tak - wyszeptała te słowa ta cicho, Ŝe niemal je przegapił.
Jaxon minęła Dona odsuwając go na bok. Biegł obok niej, nie chcąc zostawić jej w
takim stanie. Jaxon była zawsze tak chłodna i wycofana, Ŝe Don nie mógł uwierzyć Ŝe widzi
ją taką. Nie spojrzała na niego, biegnąc w kierunku jej zastępczego domu. Po śmierci jej
matki, brata i tajemniczym zniknięciu ojczyma Russell i Bernice Andrews wzięli do siebie
Jaxx i dali jej kochający dom. Russell i inni członkowie druŜyny SEALs kontynuowali jej
trening, pojmując Ŝe potrzebuje ćwiczeń fizycznych Ŝeby złagodzić wspomnienie
traumatycznej przeszłości. Ojciec Dona był członkiem ekipy i często rozmawiał z synem o
tragedii. Nikt nie był absolutnie pewny czy Tyler Drake naprawdę zabił Mathewa
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Montgomery tak jak chwalił się Rebece, ale nie było wątpliwości Ŝe zamordował Rebeccę i
Mathewa Juniora.
Don miał złe przeczucia kiedy biegł obok Jaxon. Nie było trudno dotrzymać jej kroku
- był w dobrej formie i był duŜo wyŜszy niŜ ona, a jednak się pocił. Wyraz twarzy Jaxon
upewnił go, Ŝe wie ona o czymś, o czym o nie wie. O czymś strasznym. śałował, Ŝe nie ma
komórki. Kiedy skręcił na rogu, zlokalizował członków policji wojskowej.
- Hej, chodźcie za nami. Chodźcie, coś jest nie tak - wykrzyknął z przekonaniem, nie
bojąc się zrobić z siebie głupka. Tym razem to wiedział. Wiedział tak samo jak Jaxon, kiedy
biegli w kierunku jej zastępczego domu.
Jaxon zatrzymała się nagle na podjeździe, gapiąc się na drzwi. Były częściowo
otwarte, jakby w zaproszeniu. Don ruszył obok niej, ale złapała go za ramię. Trzęsła się.
- Nie wchodź. Nadal moŜe tam być.
Don próbował objął ją ramieniem. Nigdy nie widział Jaxon tak roztrzęsionej.
Wyglądała na kruchą i dotkniętą bólem. Odsunęła się od niego, przebiegając spojrzeniem po
podwórzu, przeszukując teren.
- Nie dotykaj mnie, Don. Nie podchodź do mnie. Jeśli choćby pomyśli Ŝe mi na tobie
zaleŜy, znajdzie sposób Ŝeby cię zabić.
- Nie wiesz co jest w tym domu, Jaxx - zaprotestował. Ale jakaś jego część nie chciała
pójść i sprawdzić czy miała rację. Dom zdawał się być przesiąknięty złem.
Członkowie MP zagrodzili im drogę na podjeździe.
- Lepiej Ŝebyście nie marnowali naszego czasu, dzieciaki. Co tu się dzieje? Wiecie
czyj to dom?
Jaxon potaknęła.
- Mój. Adrewsów. UwaŜajcie. Sądzę Ŝe Tyler Deake tutaj był. Sądzę, Ŝe znowu zabił -
Usiadła nagle na trawniku, jej nogi poddały się.
Dwóch policjantów spojrzało na siebie
- Czy to prawda? - Wszyscy słyszeli o Tylerze Drake'u, byłym agencie SEAL który
rzekomo zamordował swoją rodzinę, uniknął schwytania i nadal gdzieś się ukrywał -
Dlaczego miałby tutaj wrócić?
Jaxon nie odpowiedziała. Odpowiedzią była ciemność w jej oczach. Tyler zabił
rodzinę Andrewsów, bo ją przygarnęli. Była jego, a w jego chorym umyśle uzurpowali sobie
jego pozycję. Powinna wiedzieć Ŝe zrobi coś takiego. Zamordował jej ojca, sądząc Ŝe ten nie
miał do niej prawa. Tam samo zrobił z matką i bratem. Oczywiście Ŝe zamordował
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Andrewsów. Było to dla niego absolutnie sensowne. Podciągnęła nogi i zaczęła huśtać się w
przód i w tył. Podniosła tylko wzrok kiedy dwóch policjantów wybiegło z domu i zaczęło
wymiotować na niepokalany trawnik.