background image

M O W A   29  ( T E O L O G I C Z N A   III)

O  SYNU  BOŻYM   I

[PG  36,  73— 104]

D a t a .  

Podczas  W ielkiego  Postu  380  r.  w   Konstantynopolu,  prawdopodobnie 

jako  druga.  W  każdym  razie  je j  początek  nawiązuje  bezpośrednio  do  M ow y  teol.  I.

T r e ś ć .  

Po  krótkim  w stępie  na  temat  aktualności  problemu,  Grzegorz  w y ­

kłada  ogólną  naukę  o  Bogu  jedynym   w   Trójcy  (2),  podkreślając  ponadczasowość 
nurtu  żywego,  jaki  istnieje  między  Osobami  T rójcy  Świętej  (3).  Stawia  potem  istot­
ny  problem  zrodzenia  Syna  przez  O jca  (4),  snując  refleksję  na  temat  Osoby  O jca 
(5)  i  uwydatniając  różnicę  istniejącą  między  pojęciem   natury  a  pojęciem   osoby 

(6— 11).  M ówca  wykłada  trudną  naukę,  nigdy  przed  nim  nie  podaną  z  taką  dokład­

nością  o  odnośniach,  czyli  „relacjach ” ,  zachodzących  w   łonie  Trójcy  Świętej  (12). 
Na  razie  wysuwa  tylko  twierdzenie,  że  relacje  nie  są  przymiotami  istoty  Boga,  i  że 

każda  Osoba  w   Bogu  —   szczególnie  Syn  Boży,  o  którym  mowa  w   niniejszym  w y ­
kładzie  —   jest  Bogiem  (14).  Po  udowodnieniu,  że  on  także  umie  posługiwać  się  deli­
katnym  narzędziem  dialektyki  arystotelesowskiej,  m ów ca  określa  z  wielką  precy­

zyjnością  pojęcie  relacji  (15— 16).

Druga  część  mowy,  ściśle  oparta  na  Piśmie  św.,  w ykłada  dowody  boskości  Syna 

(17)  i  wylicza  paradoksy,  zawarte  w   tajem nicy  W cielenia  (18—20).

Zakończenie  jest  zachętą  do  nawrócenia,  skierowaną  do  arian  (21).  Mamy  tu  do 

czynienia  z  jedną  spośród  najtrudniejszych  m ów   Teologa,  ale  wzniosłości  i  pre­
cyzyjności  jego  w yw odów   nie  dorównał  żaden  z  pisarzy  kościelnych,  nawet  św.  A u ­
gustyn  w   swoim  mistrzowskim  opracowaniu  tajem nicy  Trójcy  Świętej  (De  Trinitate

tłum.  M.  Stokowska,  POK  25,  Poznań  1963).

1. 

Takie  ^ są  więc  zarzuty,  które  można  postawić  ich 

n a w i ą z a n i e

 

skłonności  i  pochopności  do  przemawiania  oraz  słabości, 

d o

 

m o w y

  i  

polegającej  na  ich  pośpiechu  we  wszystkim,  co  robią, 

a  szczególnie  gdy  mówią  o  Bogu.  Ponieważ  zaś  stawiać 

zarzuty  nie  jest  niczym  nadzwyczajnym,  bo  to  bardzo  łatwo,  i  zrobi  to 

każdy,  kto  zechce,  obowiązkiem  człowieka  uczciwego  i  mającego  swój 

rozum,  jest  wystąpić  ze  swoim  zdaniem.  Może  wówczas  ufać  opiece  Du­
cha  Świętego,  któremu  oni  czci  odmawiają,  m y  zaś  pokłon  składamy. 
Przedstawię  więc  dokładnie  nasze pojęcia  o  Bóstwie.  Zagadnienie  jest  jak 
najbardziej  aktualne  i  nie  powstydzę  się  m ojej  pracy.  Już  nieraz  przery­

wałem  milczenie,  przynajmniej  w   tym  dając  dowód  młodzieńczego  zapa­

łu  i  odwagi.  Teraz  z  tym  większą  ufnością  głoszę  prawdę,  by  przez  mało­
duszność,  jak  napisano ł,  nie  narazić  się  na  utratę  błogosławieństwa  FBo- 1

1  Hbr  10,  38,  n;  Hab  2,  3  n.

background image

O   S Y N U   B O Ż Y M

313

żego].  A  ponieważ  każda  mowa  ma  podwójny  cel,  mianowicie  najpierw 
umocnić  własne poglądy,  a potem  obalić przeciwne,  tak i  ja  najpierw  w y­
łożę  naszą  naukę,  następnie  spróbuję  zwalczyć  poglądy  przeciwników; 

a  postaram  się  wszystko  ująć  w  niewielu  słowach,  by  to,  co  powiem,  było 
przejrzyste  (76)  —· podobnie  jak  oni  ze  swej  strony  wymyślili  „rozprawę 
wstępną”  pragnąc  zwieść  ludzi  bardziej  naiwnych  czy  dobrodusznych. 

Nie  chcę, by  myśli rozpraszały  się  w  długich mowach tak  jak  woda,  która 
nie  mieści  się  w  kanale,  lecz  występuje  z  brzegów  i  rozlewa  się  po  rów­

ninie.

2. 

Trzy  są  najstarsze  opinie  o  Bogu:  politeizm  bez hie- 

oGOLNA 

rarchii,  politeizm  hierarchiczny  i  monoteizm.  Pierwsze 

n a u k a

b o g u

 

dwie  zajmowały  synów  G re cji2  —   i  niech  nadal  ich 
zajmują!  —   bo  i  to,  co  nie  jest  ujęte  w  jakąś  hierar­

chię,  jest  nieuporządkowane,  i  to,  co  podlega  wielu  rządcom,  jest  okazją 
do  buntu  i  zamieszek;  czy  tak,  czy  owak  nie  ma  tu  władzy  ani  porządku. 

I  jedno,  i  drugie  bowiem  dąży  do  tego  samego,  mianowicie  dó  dezorgani­
zacji,  ta  zaś  —   do  rozkładu,  bo  dezorganizacja  jest  pierwszym  stopniem 

rozkładu.

My  z  kolei  wyznajemy  monoteizm,  lecz  nie  taki  monoteizm,  gdzie 

władza  zamyka  się  w   jednej  osobie  —  bo  może  się  zdarzyć,  że  nawet  jed­
no,  jeśli  ze  sobą  jest  w  niezgodzie,  przechodzi  w   wielość.  U  podstaw  na­

szego  monoteizmu  leży  równa  zgodność  natury,  zgodność  woli,  tożsamość 

działania  i  całkowita  zgoda  na  jedno  u  Tych,  którzy  w   jednej  naturze 
mają  udział3  —  co  jest  niemożliwością  w   naturze  powstałej  z  urodze­
nia  —   tak  że  chociaż  Bóstwo  wyraża  się  liczbą,  to  w   istocie  swej  nie  da 

się  podzielić.  Dlatego  od  samego  początku  Jedność  przeszła  w  Podw ój­
ność  i  ustaliła  się  w  Trójcy.  Stanowi  Ją  dla  nas  Ojciec,  i  Syn,  i  Duch 

Święty;  Ojciec  Rodziciel  i  Stwórca,  ale  podkreślam,  że  nie  ma  tu  m owy 
o  zmienności,  czasowości  lub  aspekcie  cielesnym;  następnie  jeden  jest 
zrodzonym,  drugi  zaś  pochodzącym,  chociaż  nie  wiem,  jak  by  można  Go 
nazwać,  nie  kojarząc  Go  z  żadną  z  istot  widzialnych.  Bo  nie  mam  odwagi 
wyrazić  w   słowach  nawet  nadmiaru  Dobra  —   chociaż  jeden  z  filozofów 

greckich  nie  wahał  się  powiedzieć:  podobnie  jakby  kielich  jakiś  się  prze­
lewał.
  A wyraźnie zastosował to  określenie w rozprawie  o pierwszej  i dru­

giej  przyczynie4.  Wcale  nie  myślę  wprowadzać  tutaj  pojęcia  o  jakimś 
przymusowym  rodzeniu,  pojęcia  jakby  naturalnego  jakiegoś  i  niepo­
wstrzymanego  nadmiaru,  bo  to  zupełnie  się  nie  zgadza  z  pojęciami  o  Bó­
stwie 5.  Wobec  tego  trzymając  się  granic  naszego  dogmatu  mówię  o  Tym, 
który  jest  niezrodzony,  o  Tym,  który  jest  zrodzony,  i  o  Tym,  który  od 

Ojca pochodzi, jak gdzieś powiada sam Bóg i Słowo 6.

2  Tzn.  pogan,  określonych  tak  w   stylu  biblijnym,  przez  analogię  do  „synów  

Izraela” .

3  Zob.  Mowa  31  (teol.  V),  rozdz.  14.

4  Jest  to  wyrażenie  występujące  w   tekstach  neoplatońskich  w   oparciu,  jak  się 

wydaje,  o  Platona  (Tim.  41  d).  Por.  Plotyn,  Enneady  V  1,  6;  2,  1.

5  W  duchu  platońskim  św.  Augustyn  m ówi  o  Najwyższym  Dobru,  które  z  samej 

sw ojej  natury  udziela  się  innym  istotom  (Bonum  diffusivum  sui).

6  J  15,  26.  Grzegorz  przygotowuje  teren  do  sw ojej  nauki  o  Duchu  Świętym,  któ­

ry   musi być  Bogiem,  skoro  od  Ojca  pochodzi.

background image

314

S W .  G R Z E G O R Z   Z   N A Z J A N Z U   —   M O W Y   W Y B R A N E

3. 

_{77)  Kiedy  więc  to  się  stało?  Poza  wszelkim  po- 

p o n a d c z a s o w o s c

 

jęciem  czasu.  A  jeśli  trzeba  coś  trochę  śmielszego 

t r ó j c y

 

powiedzieć,  to wtedy,  odkąd  Ojciec był.  A  odkąd  był

Ojciec?  Nie  było  chwili,  kiedy  nie  był.  Tak  samo 

więc  i  Syn,  i  Duch  Święty.  Znowu  mnie  pytaj,  a  znowu  ci  odpowiem. 
Kiedy  został  zrodzony  Syn?  Razem  z  niezrodzonym  Ojcem.  Kiedy  zaś 
nastąpiło  „pochodzenie”  Ducha  Świętego?  Wtedy,  kiedy  „nie  pochodzą­
cy”  Syn  został  zrodzony  poza  czasem  i  ponad  rozum,  jakkolwiek  nie  mo­

żemy  uzmysłowić  tego,  co  jest  ponad  czasem,  jeśli  zechcemy  uniknąć 
posługiwania  się  wyobrażeniami  związanymi  z  czasowością.  Wyrażenia 
bowiem  takie  jak  „kiedy”,  „przedtem”,  „potem”  i  „od  początku” ,  nie  są 
pozaczasowe,  chociażbyśmy  jak  najwięcej  mieli  zmniejszyć  ich  zakres po­
jęciowy,  chyba  że  przyjęlibyśmy  przeciąg  czasu  rozciągający  się na miarę 
rzeczy  wiecznych,  tj.  wieczność,  która  ani  ruchem  żadnym,  ani  biegiem 
słońca  nie  da  się  podzielić  ani  zmierzyć —   tak  jak  właśnie  dzielimy  czas. 
Dlaczegóż  więc  nie  są  pozbawieni  początku  tak  jak  pozbawiony  początku 
jest  On,  jeśli  tak  jak  i  On  są  wiecznie?  Dlatego,  że  są  z  Ojca,  chociaż  nie 
po  Nim.  To  bowiem,  co  jest  bez  początku,  jest  także  wieczne.  To  zaś,  co 
wieczne,  nie  jest  bynajmniej  bez  początku,  jak  długo  odnosi  się  do  Ojca 
jako  do  początku.  Więc  nie  jest  bez  początku,  o  ile  chodzi  o  Przyczynę. 
Jasną  zaś  jest  rzeczą,  że przyczyna  niekoniecznie  jest  dawniejszą  od  tych 
rzeczy,  których  jest przyczyną  — skoro  na przykład  słońce  wcale  nie  jest 
dawniejsze  od  światła.  A  jednocześnie  [to,  co  wieczne]  jest  poniekąd  bez 

początku, o ile  chodzi o czas, i na próżno straszysz łatwowiernych prostacz­
ków.  Nie  podlegają  bowiem  czasowi  te  rzeczy,  z  których  czas  bierze  po­

czątek. 4

 *

 *

4. 

W  jaki  więc  sposób  mogło  się  dokonać  to  nie  podlega- 

z r o d z e n ie

 

jące  zmienności  ani  cierpieniu  zrodzenie?  Bo  nie  jest  to

s y n a

 

zrodzenie  cielesne.  Jeśli  bowiem  cielesny  poród  jest  po­
łączony  z  cierpieniem,  zrodzenie bezcielesne  jest  wolne  od 

cierpienia.  Teraz  ja  cię  z  kolei  zapytam:  w  jaki  sposób  [Syn]  może  być 
Bogiem,  jeśli  jest  stworzeniem?  Przecież  nie  jest  Bogiem  to,  co  powstaje 

przez  stwarzanie —  nie  mówiąc  już  o  tym,  że  gdybyśmy pojmowali  Boga 

na  sposób  cielesny,  musielibyśmy  Mu  na  tej  podstawie  przypisać  również 
i  cierpienie,  i  łączyć  z  Nim  takie  pojęcia  jak  czas,  pragnienie,  przemiana, 
troska,  nadzieja,  smutek,  niebezpieczeństwo,  utratą  nadziei,  powodzenie. 
To  wszystko  i  więcej  jeszcze  spraw towarzyszy  stworzeniu,  jak  to  wszys­
cy  dobrze wiedzą.  Dziwię  się  natomiast,  że  nie  masz  dość  odwagi,  by  wy­
myślić  jeszcze  jakieś zbliżenia  cielesne i  czasy  brzemienności,  i  niebezpie­
czeństwa  poronienia,  skoro  wykluczasz  inne  sposoby  rodzenia  poza  two­
im.  A  może  zaczniesz  wymieniać  sposoby  rodzenia  niektórych  ptaków 
i  płazów  lądowych  i  wodnych,  i  odważysz  się  podciągnąć  do  któregoś 
z  tych  sposobów  rodzenia  to  Boskie  i  niewypowiedzialne  urodzenie?  Ina­

czej  musisz  w  ogóle  wykluczyć  Syna  z  tej  twojej  nowej  hipotezy.  Czy 

nie  możesz  pojąć  nawet  tego,  że  kto  ma  odrębny  sposób  rodzenia  cieles­
nego  (80)  —  jakie  bowiem  miejsce  zajmuje  w  twoich  wywodach  Dzie­
wica,  Boga rodząca?  — ten  i  duchowe  urodzenie  ma  zupełnie  inne?  A ra­
czej  powiedziałbym:  kto  ma  istnienie  inne,  ten  ma  i  sposób  rodzenia  od­

mienny.

background image

O   S Y N U   B O Ż Y M

315

5. 

Kim więc  jest ten Ojciec,  który  jako  Ojciec  nie rna  po- 

o s o B A  

o j c a

 

czątku?  Tym,  którego  byt  nie  ma  początku.  Tym,  który 
rozpoczynając  swój  byt,  rozpoczął  zarazem  być  Ojcem. 

Nie  mógł  więc  zostać  Ojcem  później,  bo  nie  miał  początku.  I  rzeczywiś­
cie  jest  Ojcem,  bo  nie  jest  jednocześnie  Synem.  Podobnie  jak  i  Syn  rze­
czywiście  jest  Synem,  bo  nie  jest  jednocześnie  Ojcem.  Nasze  obydwie  te 
nazwy  mają  sens  inny,  ponieważ  w  innym  także  sensie  jesteśmy  jed­
nocześnie  tak  jednym  jak  i  drugim;  żadna  bowiem  z  tych  osobowości 
w  świecie  ludzkim  nie  przeważa,  składamy  się  zarówno  z  jednej  katego­
rii,  jak  i  z  drugiej,  a  nie  z  jednej  tylko,  i  nie  sposób  oddzielić  kategorii 
ojców  od  kategorii  synów  i  być  w  jakimś  tylko  stopniu  ludźmi,  a  może 
nawet  i  nie  ludźmi,  istotami  dalekimi  od  naszych  chęci,  rodzącymi  i  ro­
dzącymi  się,  tak,  by  pozostały  same  tylko  te  atrybuty,  oderwane  od  po­
dłoża  rzeczywistości.  Ale  —  powiesz  na  to  —  samo  wyrażenie  „zrodził” 
i  „został  zrodzony”  czyż  nie  wprowadza  pojęcia  jakiegoś  początku?  A  co 
będzie  dalej,  jeśli  nawet  tego  mówić  nie  będziemy?  Mówimy  po  prostu: 
był  od  początku  zrodzony.  Taki  jest  nasz  wybieg  przed  twoimi  czczymi 
trudnościami  związanymi  z  czasem.  A może  podasz  jakiś  tekst  Pisma  św. 
przeciwko  nam,  na  dowód,  że  fałszujemy  jakoś  Pismo  św.  i  prawdę?

Jest  jednak  faktem  dla  wszystkich  oczywistym,  że  nieraz  wydarzenia 

historyczne  podajemy  bez  właściwego  określenia  czasu.  Można  to  na 
pierwszym  miejscu  stwierdzić  w  Piśmie  św.;  i  to  nie  tylko  w  odniesie­

niu  do  spraw,  które  należą  do  czasu  przeszłego  albo  teraźniejszego,  ale 
także  w  odniesieniu  do  faktów,  które  dotyczą  przyszłości.  Jak  na  przy­
kład:  Czemu  wzburzyli  się  poganie? 1  Jeszcze  bowiem  nie  wzburzyli  się. 
Albo  znów:  Przez  rzekę  przejdą  nogą 7

 8  —  co  w  istocie  oznacza:  przeszli. 

I  za  długo  by  trwało  wyliczać  tego  rodzaju  wyrażenia,  które  pilnie  po­

zbierali uczeni.

6. 

Tak  więc  wygląda  pierwsza  trudność.  A   jaka  jest  ich 

n a t u r a

 

druga  trudność  postawiona  tak  niesłychanie  wyzywająco 

i  

o s o b a

 

i  w  tonie  tak  bezczelnym?  Czy  aktem  woli  —  powiadają  — 

[Ojciec]  zrodził  Syna,  czy  wbrew  swej  woli.  Następnie  —  

w  swoim  mniemaniu  —  ściskają  nas  z  obydwu  stron  więzami  [argumen­
tacji],  wszakże  bynajmniej  nie  silnymi,  ale  aż  nadto  zbutwiałymi.  Jeśli 
bowiem  nie  dobrowolnie  —   powiadają  —  to  uległ  przymusowi.  Ale  kim 

jest  ten,  kto  zastosował  ten  przymus?  I  w  jaki  sposób  ten,  który  uległ 

przemocy,  może być Bogiem?  Jeśli  zaś  [zrodził  Syna]  dobrowolnie,  to  Syn 

jest  Synem  woli.  W  jaki  więc  sposób  [Syn]  rodzi  się  z  Ojca?  I  (81) 

w  miejsce  Ojca wymyślają  nową  jakąś  matkę  —  wolę!  To  jedno  wpraw­

dzie  z  ich  strony  jest  miłe,  gdy  to  mówią,  a  mianowicie  że  odrzucają 
aspekt bierności, uciekając się do woli.  Bo wola nie  jest bierna.

Zastanówmy  się  z  kolei  nad  siłą  całej  ich  argumentacji.  Najlepiej  zaś 

będzie  od  razu  stoczyć  z  nimi  walkę  wręcz.  A  zatem  ty  sam,  co  tak  mó­
wisz bez namysłu,  co  ci przychodzi  do  głowy,  czy istniejesz  zgodnie  z wo­
lą  twego  ojca,  czy  wbrew  jego  woli?  Bo  jeśli  istniejesz  bez  jego  woli,  to

7  Ps  2,  1.  Właściwie  wg  tekstu  hebrajskiego  (Biblia  Tysiąclecia):  Dlaczego  się 

burzą  narody.  Grzegorz  opiera  się  na  Septuagincie,  która  nie  uwzględnia  faktu,  że 
język  hebrajski  nie  zna  form  czasu  przeszłego  i  przyszłego.

8  Ps  65,  6  (LXX).

background image

316

S W .  G R Z E G O R Z   2   N A Z J A N Z V   —   M O W Y   W Y B R A N E

[ojciec  twój]  uległ  przymusowi.  O,  przemocy!  A  kim  jest  ten,  który  twe­

mu  ojcu  zadał  przymus?  Bo  chyba  nie  będziesz  mówił  o  naturze?  Ta  bo­
wiem  zna  również  i  powściągliwość.  Jeśli  natomiast  [istniejesz]  zgodnie 
z  jego  wolą,  toś  stracił  ojca przez  te  kilka  zgłosek,  boś  zjawił  się  na  świę­

cie  jako  syn woli,  a nie ojca.

Ale  przechodzę  do  Boga  i  do  stworzeń,  i  to  zagadnienie  twoje  przed­

kładam  twej  subtelności.  Czy Bóg  dobrowolnie  dał  istnienie  temu wszyst­
kiemu,  czy  też  z  musu?  Jeśli  zmuszony,  to  i  tu  jest  przemoc,  i  ktoś,  kto 
przemocy  użył.  A  jeśli  dobrowolnie,  to  [przy  twoim  rozumowaniu]  stwo­
rzenia  także  zostały  pozbawione  Boga,  a  przed  innymi  ty  sam,  który  wy­
najdujesz  takie  argumenty i  wysilasz  się  na  tego  rodzaju  sofistyczne  wy­
wody.  Stwórca  zostaje  [w  ten  sposób]  oddzielony  od  stworzenia  prze­

grodą  w  postaci  woli.  Ale  co  innego  jest,  sądzę,  „mający  wolę” ,  a  co  in­

nego  „wola”,  co  innego  „rodzący”,  a  co  innego  „rodzenie” ,  co  innego 
„mówiący” ,  a  co  innego  „mowa” ,  jeśli  nie  jesteśmy  pijani.  Te  imiesłowy 
oznaczają  tego,  który działa i jest w ruchu,  te  drugie zaś  wyrażenia ozna­

czają  coś w rodzaju  samego ruchu.  Nie  jest więc  częścią woli to,  co  stano­

wi  jej  przedmiot,  bo  jedno  od  drugiego  można  oddzielić;  podobnie  to,  co 
zrodzone,  nie  jest  częścią  rodzenia,  ani  też  częścią  mówienia  nie  jest  to, 

co  kto  usłyszy,  lecz  są  to  rzeczy  pochodzące  od  chcącego,  rodzącego,  czy 
mówiącego.  A  sprawy  Boże  przewyższają  nawet  i  to  wszystko,  jako  że 
dla Boga  zrodzeniem  jest  może  sama  wola  zrodzenia,  ale  wola  nie  w  cha­

rakterze  czegoś  pośredniczącego,  jeśli  i  to  w  ogóle  przyjmiemy,  zamiast 

wierzyć,  że  zrodzenie  byłoby  równie  doskonałym  [aktem  Boga],  jak  i  [tak 
pojęta]  wola.

7.  Czy  chcesz,  abym  sobie pozwolił urządzić  taką małą  rozrywkę  rów­

nież  w  odniesieniu  do  osoby  Ojca? 9  Ty  bowiem  dajesz  mi  powód,  abym 
ważył  się  na podobne  rzeczy.  Oto  więc,  czy  Ojciec  jest  Bogiem  dobrowol­

nie, czy wbrew swej woli?  I  abyś mógł się wymknąć z chwytów twego  by­
strego  i  chytrego  twierdzenia:  jeżeli  zgodnie  ze  swą  wolą  jest  Bogiem,  to 
kiedy  wzbudził  pierwszą  wolę?  Bo  nie  wcześniej,  niż  zaistniał,  gdyż 
wcześniej  od  Boga  nic  w  ogóle  nie  istniało.  Albo:  czy  jedna  Jego  część 
chciała  [być  Bogiem],  a  druga  była  wynikiem  tej  woli?  Więc  [Bóg  byłby] 
podzielony!  Jakże  zaś  i  tak  pojęty,  według  ciebie,  nie  jest  wytworem 
woli?  A  jeśli  jest  Bogiem  wbrew  swej  woli,  cóż  to  za  siła  zmusiła  Go,  by 

był  Bogiem?  I  w  jaki  sposób  jest  Bogiem,  jeśli  został  zmuszony,  i  to  nie 
do  czego  innego,  jak  właśnie  do  tego,  by był Bogiem?  W  jaki  więc  sposób 
został  zrodzony  [Syn]?  W  jaki  sposób  został  stworzony,  jeśli  podług  cie­
bie  został  stworzony?  Przecież  również  i  to  przedstawia  tę  samą  trud­
ność!  Mógłbyś  może  powiedzieć,  (84)  że  przez  wolę  i  rozum,  ale  jeszcze 
nie  mówisz  wszystkiego.  W  jaki  bowiem  sposób  wola  i  rozum  posiadły 

siłę  sprawczą?  Na  to  brak  na  razie  odpowiedzi.  Bo  człowiek  nie  tworzy 
w ten  sposób.

8.  Jak  więc  został  zrodzony?  Nie  byłoby  to  wielkie  urodzenie,  gdy­

byś  ty  je  mógł  pojąć,  który  nawet  własnego  urodzenia  nie  znasz,  albo 
znasz  tylko małą  jego  cząstkę, i  to  tyle,  że wstydzisz  się powiedzieć,  a  na­
stępnie  sądzisz,  że  wiesz  wszystko!  Wiele  musiałbyś  się  przed  tym  namo-

Grzegorz  celowo  używa  rażącego  w   tym  kontekście  wyrazu  „rozrywka” ,  by 

skłonić  dysputantów  do  zastanowienia  się  nad  tym,  co  robią.

background image

O   S Y N U   B O Ż Y M

317

zolić,  zanimbyś odkrył prawa budowy,  kształtowania w  łonie matki, przy­
chodzenia  na  świat,  zanimbyś  poznał  więzy  łączące  dusze  z  ciałem,  myśl 
z  duszą,  rozum  z  myślą,  zanimbyś  pojął  prawidła  ruchu,  wzrostu,  przy­
swajania  pokarmów,  zasady  funkcjonowania  zmysłów,  pamięci,  przypom­
nienia,  i  te  inne  rzeczy,  z  których  się  składasz;  zanimbyś  pojął,  co  należy 

do obydwu  części razem, to  jest  do duszy i  do  ciała,  co występuje  oddziel­
nie,  a  co  jest  przedmiotem  ich  wzajemnej  wymiany.  Te  bowiem  rzeczy, 
które  później  dochodzą  do  doskonałości,  otrzymują  prawa  rozwoju  już 
w  momencie  urodzenia.  Powiedz,  które,  i  nawet  wtedy  nie  filozofuj

0  rodzeniu  Boga!  Bo  to  rzecz  niebezpieczna.  Jeśli  bowiem  znasz  swoje 
urodzenie,  to  niekoniecznie  także  i  urodzenie  Boga.  A  jeśli  nawet  swego 
nie  znasz,  to  jakże  możesz  znać  urodzenie  Boga?  O  ile  bowiem  trudniej­
szym  do  poznania  jest  Bóg  aniżeli  człowiek,  o  tyle  trudniejsze  do  poję­
cia  jest  także  to  zrodzenie,  które  dokonało  się  w  niebie,  aniżeli  to  twoje. 
A  jeśli  [Bóg]  z  tego powodu,  żeś  Go  nie pojął,  miałby  jednocześnie  nie  zo­

stać  zrodzony,  to  czas,  byś  z  listy  swej  całkiem  skreślił  wiele  istnieją­
cych  rzeczy,  których  nie  pojąłeś,  a  przede  wszystkim  Boga  samego;  bo 
nie  potrafisz  powiedzieć,  czym  w  ogóle  jest  [Bóg],  chociaż  śmiały  jesteś 
aż  nadto  i  wielkoduszny  w  rzeczach  zbytecznych.  Porzuć  te  twoje  „od­
pływy” ,  „odłączenia” ,  „podziały natury” ,  i przestań  rozmyślać  o bezcieles­
nej  naturze  jakby  o  jakimś  ciele!  Wtedy  może  potrafisz  wymyślić  jakieś 

określenie,  godne  zrodzenia Boga.

W  jaki  więc  sposób  został  zrodzony?  Znowu  to  samo  zawołam  z  obu­

rzeniem:  Zrodzenie  Boga  milczeniem  czcić  trzeba!  Wielką  już  rzeczą  dla 
ciebie niech będzie wiedzieć, że został zrodzony.  A zrozumienia tego, w ja­
ki  sposób,  nawet  aniołom  nie  przypiszemy,  a  cóż  dopiero  tobie!  Jeśli  jed­

nak  chcesz,  to  ci  wyjaśnię  ten  sposób.  Otóż  dzieje  się  to  tak,  jak  wie  Oj­
ciec,  który  zrodził,  i  Syn,  który  został  zrodzony.  A  to,  co  ponad  tym,  jest 
zasłonięte  obłokiem  i  ucieka przed przytępionymi  twymi  oczyma.

9. 

Czy  zaś  zrodził  istniejącego,  czy  nie  istniejącego?  Co  za  brednie! 

Takie  pytanie  może  dotyczyć  mnie  i  ciebie,  którzy  po  części  już  istnie­
liśmy,  jak  ten  Lewi  w  lędźwiach  Abrahama 10 1

1

,  po  części  zaś  zaczęliśmy 

być,  tak  że  w  rezultacie  składamy  się  poniekąd  z  istniejących  elementów
1  (85)  z  nie  istniejących;  wprost  przeciwnie  się  to  dzieje  w  pierwotnej 
materii,  która  bez  wątpienia  powstała  z  nicości,  jakkolwiek  są  niektórzy, 

co  przedstawiają  ją  jako  niezrodzoną u .  Tu  zaś  zrodzenie  jest  równoczes­
ne  z  istnieniem,  i  to  od  początku.  Wobec  tego,  gdzie  postawisz  to  twoje 
podstępne  pytanie?  Cóż  bowiem  może  być  starsze  od  tego,  co  jest  od  po­
czątku?  Gdzie  będzie  ten  czas,  w  którym  zjawił  się  Syn,  albo  ten,  w  któ­
rym  Go  nie  było?  Cokolwiek byś nie  powiedział,  rozpada  się  pojęcie  „po­

czątku” ,  chyba  że  i  Ojciec  —  znów  to  pytanie  stawiamy:  z  istniejących 
rzeczy  czy  z  nie  istniejących  pochodzi  —  narażony  będzie  na  ewentual­
ność,  że  albo  istnieje  w  podwójny  sposób,  najpierw  jako  nie-Ojciec,  po­
tem  już jako  Ojciec, albo dzieli los Syna,  czyli powstał z rzeczy  nie  istnie­

jących.

1»  Hbr  7,  10  nn.
11  Tj.  wieczną.  Tak  myślą  Platon  (w  Timaiosie),  Arystoteles  i  pitagorejczycy 

(De  mundo).  Stwórca  w  ich  oczach  jest  tylko  tym,  który  wprowadza  ład  i  harmonię 

w  poprzednio  już  istniejącej  materii  (Demiurgos  dla  Platona).

background image

318

£w. 

G R Z E G O R Z   Z   N A Z J A N Z U   —   M O W Y   W Y B R A N E

Tyle  dały  twoje  niepoważne pytania,  podobne  do  domów  z  piasku sta­

wianych,  które  przed  lada  podmuchem  wiatru  ostać  się  nie  mogą.  A  za­
tem  nie  przyjmuję  żadnego  z  tych  dwóch  twierdzeń  i  powiadam,  że  py­
tanie  to  jest  nie  na  miejscu,  odpowiedź  natomiast  nie  nastręcza  żadnych 
trudności.  A  jeśli  tobie  wydaje  się  rzeczą  logicznie  konieczną,  że  tylko 
jedna  z  tych  dwóch  kwestii  jest  prawdziwa  pod  każdym  względem,  we­
dług twoich dialektycznych przedstawień,  to pozwól mi,  że  ci  zadam pew­

ne  małe  pytanie:  Czy  czas  jest  w  czasie,  czy  też  nie  w  czasie?  Jeśli  więc 
w  czasie,  to  w  jakim?  I  czy  w  istniejącym  poza  tym  czasem?  I  jak  go 
obejmującym?  A  jeśli nie w czasie,  to  cóż  to za zbyteczna finezja —  wpro­

wadzać  czas  pozaczasowy?  Do  takiego  powiedzenia:  „W  tej  chwili  ja  kła­
mię” 12,  dodaj  to  uzupełnienie  mianowicie,  że  [kłamię],  twierdząc,  że  mó- 
wię  prawdę,  albo  [kłamię]  twierdząc  że  kłamię.  Jednego  i  drugiego  nie 
dodamy.  To  jest  nie  do  przyjęcia,  bo  albo  kłamiąc  będzie  mówił  prawdę 
albo  mówiąc  prawdę  skłamie.  To  jest  całkiem  logiczne.  Cóż  więc  dziw- 
n o go,  że  jak  tu  schodzą  się  przeciwności,  tak  tam  obydwie  tezy  odchodzą 
od prawdy  i  tak  to  twoje  mądre rozumowanie  okaże  się  niedorzecznością? 

Rozwiąż mi  jeszcze  jedną  zagadkę:  czyś  był  wtedy  przy  sobie  obecny,  jak 

się  rodziłeś?  A  czy  jesteś  obecny  teraz  przy  sobie?  Czy  też  nie  wchodzi 

w grę  ani  jedno,  ani  drugie?  Jeśli  bowiem  i  byłeś  obecny,  i  jesteś  obecny, 
to  jako  kto  i  przy  kim?  I  w  jaki  sposób  będąc  jednym,  „staliście  się” 
i  jednym,  i  drugim?  Jeśli  zaś  nie  jesteś  ani  jednym,  ani  drugim  z  tego,  co 
powiedzieliśmy,  to  w  jaki  sposób  odłączasz  się  od  siebie?  I  co  jest  przy­
czyną tego  rozłączenia?  Ależ  niedorzecznością  jest  gorliwie  dochodzić,  czy 
jeden  jest  obecny przy  sobie,  czy nie.  Takie  bowiem pytanie  może  się  od­

nosić  do  innych,  nie  do  nas  samych.  Większą  niedorzecznością  jest  — 
dobrze  to  sobie  zapamiętaj  —  próbować  wyjaśnić,  czy  to,  co  od  początku 
było  zrodzone,  było przed  zrodzeniem,  czy  nie  było.  To  bowiem  rozważa­
nie może się odnosić tylko  do  tych rzeczy,  które można  oddzielić w czasie.

10. 

Ale  to  nie  jest  to  samo  —  powiadają  —  niezrodzony  i  zrodzony. 

Jeśli  zaś  tak,  to  Syn i  Ojciec nie  jest to  samo.  Czyż potrzeba  dodać,  że ta­
kie  rozumowanie  wyraźnie  odsuwa  Syna,  albo  Ojca,  od  Bóstwa?  Jeśli  bo­
wiem  niezrodzoność  jest  istotą  Boga,  to  zrodzoność  nie  jest  [Jego]  istotą. 
Jedno  z  dwojga!  Któż  temu  zaprzeczy?  Wybieraj  więc  (88)  z  tych  dwu 

rodzajów  bezbożności,  który  chcesz,  lichy  teologu,  bo  wszechstronnie 
i  gorliwie  się  starałeś  być  bezbożnym.  Następnie,  jak  możesz  tak  mówić, 
że  nie  to  samo  jest  niezrodzone  i  zrodzone?  Jeślibyś  mówił,  że  nie  jest 
tym  samym  to,  co  niestworzone,  i  to,  co  stworzone,  na  to  i  ja  się  zgodzę. 

Bo  nie  jest  tym  samym  z  natury  to,  co  nie  ma  początku,  i  to,  co  jest 
stworzone.  Jeżeli  zaś  mówisz,  że  nie  jest  tym  samym  to,  co  zrodziło,  i  to, 
co  zostało  zrodzone,  to  niesłuszne  jest  takie  twierdzenie,  bo  z  nieodpartą 

koniecznością  musi  być  tym  samym.  Taka  bowiem  jest  natura  płodu,  że 

jest  co  do natury tym samym,  co rodzic.  Albo  znów  w ten  sposób:  jak  ro­

zumiesz  niezrodzone  i  zrodzone?  Jeśli  bowiem  rozumiesz  to  jako  samo 
niezrodzenie  i  zrodzenie,  to  chodzi  tu  przecież  o  rzeczy  różne.  A  jeśli  ja­

ko  istoty,  które  posiadają  te  cechy  [zrodzoności  i  niezrodzoności],  td  cze­

12  Paradoks.  Jeśli  kłamię  rzeczywiście,  to  mówię  prawdę  twierdząc,  że  kłamię, 

jeśli  zaś  mówię  prawdę,  to  kłamię,  twierdząc,  że  kłamię.  Nie  można  uznać  jednego 

członu  alternatywy  z  wykluczeniem  drugiego.

background image

O   S Y N U   B O Ż Y M

319

mu  nie  mają  być  tym  samym?  Przecież  i  to,  co  niemądre,  i  to,  co  mądre, 
między  sobą  nawzajem  nie  są  tym  samym,  a  mimo  to  odnoszą  się  do  tego 
samego,  tj.  do  człowieka,  i  nie  dzielą  go  na  istoty,  ale  wprowadzają  po­

dział  w  obrębie  tej  samej  istoty.  Albo:  także  nieśmiertelność,  i  niewin­
ność,  i niezmienność  są  istotą Boga. A   jeśli  tak,  to istot  Boga  byłoby wie­
le,  a  nie  jedna.  Albo Bóg byłby  czymś  złożonym  z  tych  istot.  Bo  rzeczy  te 

łatwo dałyby 'się połączyć, gdyby były istotami.

11. 

Tego  nie  mówią,  bo  te  rzeczy  są  wspólne  i  innym 13.  Co  zaś  jest 

wyłączną  cechą  jednego  Boga  i  Jemu  tylko  właściwą,  to  stanowi  Jego 
istotę.  Na  to,  że  niezrodzoność  jest  właściwością  jednego  tylko  Boga,  nie 
mogli  się  jednak  zdecydować  ci,  co  i  materię,  i  idee 14  wprowadzają  jako 
rzeczy  niezrodzone.  Bo  ciemności  manichejczyków  odrzućmy  możliwie 

daleko.  Ale  niech  ta  [niezrodzoność]  będzie  właściwością  jednego  Boga. 
Co  zaś  z  Adamem?  Czyż  nie  on  jeden  utworzony  przez  Boga?  Całkiem 

słusznie,  powiesz.  Czyż  więc  tylko  on  jeden  jest  człowiekiem?  Bynaj­
mniej.  Wobec tego,  dlaczego  [nie  on  jeden]?  Ponieważ  utworzenie  nie  jest 
istotą  człowieka.  Bo  i  to,  co  zrodzone,  jest  także  człowiekiem.  W  podob­
ny  sposób  także  i  to,  co  niezrodzone,  nie  jest  samo  jedno  Bogiem, 
chociaż  jest  cechą  jedynego  tylko  Ojca,  musisz  natomiast  przyjąć,  że  i  to, 

co  zrodzone,  także  jest  Bogiem.  Od  Boga  bowiem  pochodzi,  chociaż  ty 
jesteś  aż  nadto  zwolennikiem  niezrodzonego.  Następnie,  na  jakiej  pod­
stawie  twierdzisz,  że  istoty  Boga  nie  określa  to,  co  [w  Nim]  jest,  ale 
zaprzeczenie  dotyczące  tego,  czego  [w  Nim]  nie  ma?  Bo  twoje  rozumo­
wanie  podkreśla,  że  On  nie  ma  urodzenia,  nie  mówi  zaś  nic  na  ten  temat, 

czym  jest  z  natury,  ani  też,  jaką  podstawę  do  bytu  ma  to,  co  nie  ma 

urodzenia.  Jaka  jest  więc  istota  Boga?  Twoje  szaleństwo  niech  to  powie, 
bo  ty  z  ciekawości  badasz  także  i  urodzenie;  dla  nas  zaś  będzie  czymś 
wielkim,  nawet  jeśli  kiedyś  i  w  przyszłości  to  pojmiemy,  kiedy  wyjdzie­

my  z  tego  mroku  i  przyziemności,  jak  obiecuje  nam  Ten,  który  nie  kła­
mie 15.  O  tym  więc  niech  myślą  i  tego  niech  się  spodziewają  ci,  którzy 

w  nadziei  na  to  (89)  się  oczyszczają.  My  zaś  miejmy  odwagę  powie­
dzieć,  że  jeżeli  jest  to  wielką  rzeczą  dla  Ojca,  że  znikąd  nie  pochodzi,  to 
nie  mniejszą  jest rzeczą  dla  Syna,  że  takiego  ma  Ojca.  Bo  może  uczestni­

czyć  i  w  sławie  Tego,  który  od  nikogo  nie  pochodzi,  gdyż  od  takiego  się 
wywodzi,  który  nie  ma  żadnej  przyczyny,  i  do  tego  dochodzi  jeszcze 
zaszczyt  urodzenia  niezmiernie  wielki  i  czcigodny  dla  tych,  którzy  nie 

całkiem  ku  ziemi  się  chylą  i  których  myśl  nie  jest  zajęta  wyłącznie 

ziemskimi  sprawami.

12. 

Ale  jeśli  Syn  —  powiadają  —  co  do  istoty 

o d n o ś n ie

  (

r e l a c j e

jest  tym  samym  co  Ojciec,  a  Ojciec  jest  nie-

NiE 

n a l e ż ą

 

zrodzony,  to  i  Syn  będzie  taki.  Jeśli  niezrodzo-

D o  

is t o t y

 

ność  stanowi  istotę  Boga,  to  słuszne  jest,  by

była  jakaś  nowa  mieszanina:  zrodzono-niezro- 

dzoność.  Jeśli  zaś  ta  różnica nie  dotyczy  istoty,  czemu mówisz  o  tym,  jak 
o  czymś  pewnym?  Czy  i  ty  jesteś  ojcem  swego  ojca,  byś  w  niczym  nie

u  Na  przykład  aniołom.
14  Chodzi  o  znaną  naukę  Platona  o  ideach  i  ich  odwiecznym  bycie.
15  1  Kor.  13,  12;  J  3,  2;  Tt  1,  2.

background image

r

G R Z E G O R Z   Z   N A Z J A N Z U

  —  

M O W Y   W Y B R A N E

ustępował  ojcu  swemu,  jako  że  co  do  istoty  jesteś  tym  samym?  Czyż  nie 
jesi  rzeczą  jasną,  że  zostawiając  na  boku  właściwość  i  nie  poruszając  jej 
wcale,  badać  będziemy  istotę  Boga,  czym  ona  jest,  jeśli  w  ogóle  badać 
możemy?  A  to,  że  nie  tym  samym  jest  niezrodzony  i  Bóg,  możesz  poznać 

w  ten  sposob:  Gdyby  te  pojęcia  można  było  utożsamić,  wtedy  bezwzględ­
nie,  ponieważ  Bóg  jest  Bogiem  czyimś,  musiałby  i  niezrodzony  być 
czyimś  [Bogiem],  Albo,  jeżeli  niezrodzony  nie  jest  czyimś  [Bogiem]  to 
i  Bóg  nie  jest  czyimś  [Bogiem],  Bo  rzeczy,  które  są  całkiem  te  same 

w  podobny  sposób  także  występują  na  zewnątrz.  Ale  przecież  nie  jest 
czyimś  [Bogiem]  niezrodzony,  bo  czyim  [Bogiem  mógłby  być]?  A  Bóg 
jest  czyimś  Bogiem,  bo  wszystkich.  W  jaki  więc  sposób  może  być  tym 

samym  Bog  i  niezrodzony?  I  znowu,  ponieważ  pojęcia  niezrodzony  i  zro­
dzony  są  sobie przeciwstawne,  jak posiadanie i brak,  trzeba by tedy wpro­
wadzić  i  istoty  sobie  przeciwstawne,  co  nie  jest  dopuszczalne.  Albo 
znowu  ponieważ  posiadanie  jest  przed  brakiem,  a  brak  wyklucza  po­
siadanie  to  me  tylko  starszą  musiałaby  być  istota  Syna  od  istoty  Ojca, 

ale  podług  twoich  założeń,  musiałaby  także  zostać  unicestwiona  przez 

istotę  Ojca.

13. 

Jaką  jeszcze  wysuwają  niezbitą  trudność?  Może  uciekną 

o s t a t n i

 

się  do  ostatniej  trudności,  a  mianowicie:  jeśli  Bóg  nie  za- 

soFizMAT 

przestał  rodzenia,  to  urodzenie  jest  nie  dokończone  i  kiedyś 

,  nastąpi  jego  kres.  Jeśli  zaś  przestał,  to  w  każdym  razie  mu­

siał  i  zacząc.  Oto  znowu  ludzie  do  ciała  przywiązani  przytaczają  argu- 
menty  cielesne.  Ja  zaś  nie  odpowiem  na  to  pytanie,  czy  wiecznie  trwa 
u  Niego  zrodzenie  czy  nie,  dopóki  dokładnie  nie  rozważę  słów:  Przed 
wszystkimi  pagórkami  rodzi  mnie ls.  A  nie  widzę  powodu,  który  by  nas 
zmuszał  do  podobnych  rozważań.  Bo  jeżeli  —  według  nich  —  zaczął  to, 
co  będzie  miało  koniec,  to  nie  zaczął  w  każdym  razie  tego,  co  nie  będzie 

miało  końca.  Co  więc  powiedzą  o  duszy,  albo  o  naturze  aniołów?  Jeśli 
miała  początek,  mieć  będzie  i  koniec,  jeśli  zaś  końca  mieć  nie  będzie,  to 
jasne,  ze  —  według  nich  —  także  początku  nie  miała.  Ale  przecież  i  po- 
czątek  miała,  (92)  i  końca  mieć  nie  będzie!  Czyli  nie  miało  początku  —- 
według  nich  —  to,  co  końca  mieć  nie  będzie.  Więc  rozumowanie  nasze 
jest  takie,  podobnie  jak  dla konia  i wołu,  i  człowieka,  i  dla  każdej  rzeczy 
należącej  do  tego  samego  gatunku,  jest  jedno  prawo,  i  cokolwiek  pod  to 

prawo  da  się  podciągnąć,  to  także  słusznie  nosi  tę  samą  nazwę,  a  co  nie 

da  się  podciągnąć,  to  albo  nie  nosi  tej  nazwy,  albo  bywa  nazywane  nie­

właściwie.^ Tak  samo  i  Bóg  ma  jedną  istotę,  i  naturę,  i  nazwę,  chociaż 
w zależności  od pewnych  cech różnych,  różnią  się  także  Jego  imiona.  I  co 
właściwie  bywa  nazywane  Bogiem,  to  także  jest  Bogiem.  Czym  zaś  jest 
co  do  natury,  tym  także  i  określany  jest  zgodnie  z  prawdą;  bo  właśnie 

nie  w  imionach^ ale  w^ podłożu  rzeczywistości  spoczywa  w  naszym  poję- 
ciu  prawda.  Oni  zaś  jak  gdyby  obawą  zdjęci,  że  nie  wszystko  jeszcze 
przeciwko  prawdzie  w  ruch  wprawili,  wyznają,  że  Syn  jest  Bogiem,  bo 
zmusza  ich  do  tego  rozum  i  jasne  dowody  z  Pisma  św.,  ale  —  mówią  — 
jest  On  Bogiem  tylko  w  sensie  analogicznym  i  uczestniczy  jedynie  w  tej 

nazwie  [nie  w  istocie]. 1

6

16  Prz  8,  25.

background image

O   S Y N U   B O Ż Y M

321

14. 

Kiedy  zaś  nalegamy,  by  się  wytłumaczyli,  odpowia- 

SYN 

j e s t

 

dają:  Syn  nie  jest  Bogiem  we  właściwym  sensie,  zupełnie 

b o g ie m

 

t a ij 

4aij· 

n i e   i

est  zwierzęciem  zwierzę  namalowane.  Jakżeż 

p r a w d z i w y m

 

wi^c 

m ó w ic ie ;  że  j est 

Bogiem,  jeśli  nie  jest  Bogiem  we

właściwym  sensie?  Oni  na  to  odpowiadają:  Cóż  Stoi  na  przeszkodzie,  by 
te  istoty  i  tę  samą  nazwę  miały,  i  tak  jedna,  jak  i  druga  nazywały  się 
właściwie?  I  jako  przykład  przytaczają  nam  psa,  lądowego  i  morskiego, 

oba  mające  tę  samą  nazwę  i  nazywane  właściwie.  Jest  bowiem  jakaś 

i  tego  rodzaju  klasa  między  istotami  tej  samej  nazwy 17  —  czy  to _ [po 
prostu  zdarza  się,  że]  coś  innego  używa  tej  samej  nazwy  i  uczestniczy 

w  niej  na  równi  [z  inną  nazwą],  aczkolwiek  w  naturze  od  niej  się  różni. 

Ale  też,  mój  drogi,  umieszczając  tam  dwa  rodzaje  zwierząt  pod  tą  samą 
nazwą,  nie  wprowadzasz  bynajmniej  jednej  natury  lepszej  od  drugiej, 
ani  też  jednej  wcześniejszej,  a drugiej  późniejszej,  ani też  jednej  w więk­

szym  stopniu,  a  drugiej  w mniejszym,  równej  temu,  o  czym mówi  nazwa. 

Nic  bowiem  nie  wiąże  się  z  imieniem,  co  by  zmuszało  do  takich  wy­
różnień  w  związku  z  nimi.  Nie  jest  bowiem  ten  pies  więcej  psem,  a  ten 
mniej  psem  od  tego  drugiego,  mianowicie  pies  morski  od  lądowego,  albo 

znów  lądowy  od  morskiego  —  bo  i  dla  jakiej  przyczyny,^  albo  według 
jakiej  zasady  [miałoby  być  inaczej]?  A  więc  w  rzeczach  równych  co  do 
znaczenia,  aczkolwiek  różnych,  [możliwa]  jest  wspólnota  nazwy.  iu   zas, 
ponieważ  przywiązujesz  do  tego  Boga  cześć  i  wiarę,  że  jest  On  ponad 
wszelki  byt  i  ponad  naturę,  co  jest  właściwością  jedynego  Boga  tylko, 

i  jakby  naturą  Bóstwa,  a  następnie  przyznajesz  to  Ojcu,  Syna  natomiast 
pozbawiasz  tego  i  poniżasz  Go,  przydzielając  Mu  drugorzędne  zaszczyty 
i  wyrazy  czci,  to  choćbyś  w  słowach  darzył  Go  równorzędnością,  w  rze­

czywistości  jednak  obalasz  Bóstwo  i  w  niegodziwy  sposób  od  równo- 
imienności  wyrażającej  równość  przechodzisz  do  takiej,  co  wiąże  ze  sobą 
rzeczy  bynajmniej  nie  równe.  Tak  więc  przy  twoim  założeniu  porówna­

nie  obrazu  człowieka  i  człowieka  żywego  daje  wierniejszą  analogię 
bóstwa,  aniżeli  wspólna  nazwa  zwierząt,  które  przytoczyłeś  jako  przy­
kład,  albo musisz dać  jednej  i drugiej  (93)  analogii wspólne unię, i  równą 

godność  natur,  chociaż  wprowadzasz  je  jako  różne  natury.  I  zniszczyłeś 
te  swoje  psy,  których  przykład  wysunąłeś  przeciwko  nierówności.  Bo 

cóż  to  za  pożytek  z  równości  nazwy,  jeśli  godnością  me  są  rowm  ci, 
których  ty  dzielisz?  Bo  nie  po  to  uciekłeś  się  do  równości  nazwy  i  do 
psów  by  wskazać  rzeczy  równe  godnością,  ale  by  unaocznię  rzeczy  god­
nością  nierówne.  Czy  można  by  lepiej  komuś  udowodnić  ze  walczy 

zarówno  przeciwko  sobie  samemu,  jak  i  przeciwko  Boskosci.

15. 

Jeśli  teraz  na  nasze  twierdzenie,  że  Ojciec  jako 

z a s t o s o w a n ie

 

Przyczyna  ma  pierwszeństwo  nad  Synem,  oni  wysu- 

LOGiKi 

wają  zaraz  nową  przesłankę:  Przyczyna  co  do  natury, 
i  następnie  wyciągają  wniosek:  Większy  co  do  na­

tury  —.  to  nie  wiem,  czy  raczej  siebie  oszukują,  czy  też  tych,  do  ktoryc ^ 
przemawiają.  Bo  co  się  jednoznacznie  mówi  w  odniesieniu  do  jakiejś

Chodzi  o  tzw. ό[ΐώνο[ΐα (homonyma),  właściwie  różne  rzeczy  o  tej  samej  na-

21  — Mowy  wybrane

background image

322

S W .  G R Z E G O R Z   Z   N A Z J A N Z V   —   M O W Y   W Y B R A N E

rzeczy,  to  nie  wszystko  będzie  się  odnosić  zarazem  do  jej  substancjils, 
ale  każdy  rozumie,  o  czym  jest  mowa  i  co  się  mówi.  Zresztą,  co  stoi  na 
przeszkodzie,  bym  i  ja  tę  samą  wysunął  przesłankę.—   mianowicie,  że: 

Ojciec  jest  większy  z  natury  —  ale  dodam:  z  natury  zaś  w  ogóle  żaden, 
nawet  Ojciec,  nie  jest  większy  —  i  wyciągnę  z  tego  wniosek:  większy 

w  ogóle  nie  jest  większy,  albo:  Ojciec  w  ogóle  nie  jest  Ojcem.

Mogę  jeszcze powiedzieć,  jeśli chcesz:  Bóg  jest istotą,  ale istota w ogóle 

nie  jest  Bogięm.  Wniosek  z  tego  sam  wyprowadź:  Bóg  w  ogóle  nie  jest 
Bogiem.  Sądzę  jednak,  że  z  samych  przesłanek:  „w  jaki  sposób”  i  „jedno­
znacznie”  wychodzi  ten  paralogizm,  jak  to  zgodnie  z  terminologią  logiki 
mają  zwyczaj  wyrażać  się  ci,  którzy  zajmują  się  tymi  rzeczami.  Bo  kiedy 
my  pojęcie  „większe”  przydzielamy  samej  naturze  przyczyny,  oni  wpro­
wadzają  pojęcie  „większy  z  natury”  —  podobnie  jak  gdybyśmy  powie­
dzieli,  że  taki  a  taki  człowiek  umarł,  a  oni  jednoznacznie  wprowadzali 
konkluzję:  człowiek  ogólnie pojęty umarł.

16. 

Jakże  moglibyśmy  pominąć  to,  co  nie  mniej  godne 

p o j ę c ie

 

jest  podziwu,  aniżeli  rzeczy  omówione?  Czy  Ojciec,  po-

RELACJi 

wiadają,  jest  nazwą  oznaczającą  istotę,  czy  działanie?

Jak  z  jednej  i  drugiej  strony  nas  zwiążą  i  my  powie­

my,  że  jest  imieniem  oznaczającym istotę, przyznamy, że Syn  jest różnym 

co  do  istoty,  ponieważ  jedna  jest  istota  Boga,  a  tę,  jak  oni  sądzą,  wziął 

przedtem  Ojciec.  Jeśli  zaś  powiemy,  że  jest  imieniem  oznaczającym 
działanie,  wyznamy  oczywiście,  że  jest  stworzony  —  nie  zrodzony.  Gdzie 
bowiem  występuje  działający,  tam  koniecznie  musi  być  i  wynik  dzia­

łania.  I  mówić  będą,  że  się  dziwią,  w  jaki  sposób  wynik  działania  może 
być  tym  samym,  co  działający.  {96}  Głębokim  szacunkiem  przejąłby 
i  mnie  samego  ten  wasz  podział,  gdyby  konieczną  było  rzeczą  z  tych 
dwóch  jedno  przyjąć,  a  nie  raczej  te  dwa  ominąwszy  powiedzieć  coś 
trzeciego,  więcej  zbliżonego  do  prawdy,  a  mianowicie,  że  Ojciec  nie  jest 
ani  imieniem  istoty  —  o  wy przemądrzali!  —   ani  działania,  ale  stosunku, 

w  jakim  pozostaje  Ojciec  do  Syna,  albo  Syn  do  Ojca.  Jak  bowiem  u  nas 
imiona  te  oznaczają  czyste  pochodzenie  rodzinne,  tak  i  u  Boga  wskazują 
na  wspólną  naturę  urodzonego  w  stosunku  do  rodzącego.  Ale  niech  bę­
dzie,  gwoli  waszemu  upodobaniu,  i  jakimś  Ojcem  istoty.  Wprowadza 
bezzwłocznie  ze  sobą  Syna,  nie wyprze  się  Go.  W  zgodzie  z powszechnym 
przekonaniem  i  odpowiednio  do  znaczenia  tych  wyrazów.  Niech  [imię 

Ojciec]  będzie  także  imieniem działania,  jeśli  to  się  komu  podoba.  I  w ten 
sposób  nas  nie  weźmiecie,  gdyż  w  takim  razie  działanie  byłoby  sprawcą 
tego,  co  jest  współistotne  [z  działającym],  bo  zresztą  byłoby  bez  sensu 
przypuszczenie  działania  w  innym  niż  ten  kierunku.  Widzisz,  jak  my 

wymykamy  się  przed  waszymi  krętackimi  sofizmatami,  choć  wy  zdo­
bywacie  się  nawet  na  podstęp  w  walce?  Kiedy  zaś  poznaliśmy  twoją 

słabość  w  dowodach  i  wykrętach,  zobaczymy  i  tę  twoją  moc  opartą  na 
boskich  słowach,  jeśli  naturalnie  i  na  tej  podstawie  podejmiesz  się  nas 
przekonać. 1

8

 *

 *

 *

18  Jeden  ze  scholiastów  zanotował  (PG  36,  94,  uw.  15):  „Bo  nie  wszystko,  co

mówi  się  o  Przyczynie,  da  się  powiedzieć  o  naturze” .  Co  my  mówimy  o  Ojcu,  nie
należy  przypisywać  Boskiej  naturze,  która  do  Niego  przynależy.  Niektóre  rzeczy  sto­
suje  się  do  Niego  jako  do  Ojca,  nie  zaś  jako  do  natury  Bożej.

background image

O   S Y N U   B O Ż Y M

323

17. 

My  bowiem  zrozumieliśmy  i  głosimy  boskość  Syna  na 

im io n a

 

podstawie  wielkich  i  wzniosłych  słów.  Jakich  to  słów?  Takich

s y n a

 

jak:  Bóg,  Słowo,  będący  na  początku,  będący  razem  z  po­
czątkiem,  początek;  Na  początku  było  Słowo,  i  Słowo  było 

u  Boga  i  Bogiem  było  Słowo 1β.  I:  Z  tobą  początek 20.  I:  Nazywający  ją 
[sprawiedliwość]  od  pokoleń  początkiem 21.  Ponieważ  jest  Synem  Jedno- 
rodzonym  [czytamy  tedy]:  Jednorodzony  Syn,  będący  na  łonie  Ojca,  On 
odpowiedział 22.  Droga,  Prawda, Życie,  Światło:  Ja  jestem  droga  i prawda, 
i  życie 23.  I:  Ja  jestem  światło  świata 24.  Mądrość  i  Potęga:  Chrystus  po­
tęga  Boga  i  mądrość  Boga
 25.  Odblask,  odbicie,  Obraz,  Pieczęć:  On  będąc 
odblaskiem  sławy  i  odbiciem  istoty  J ego26 *

.  I:  Obraz  dobroci22.  I:  Jego 

bowiem  Ojciec  Bóg  zapieczętował2S.  Pan,  Król,  Który  jest,  Wszechmo­
gący:  Dżdżył  Pan  ogniem  od  Pana 29.  I:  Berło  prawości,  berto  prawości, 
berło  królestwa  twego 30.  I:  On, który  jest,  i który  był,  i  który  przychodzi, 
i  Wszechmogący 31 3

2

.  Jasno  mówią  o  Synu  te  cytaty  i  jeszcze  inne,  (97) 

które  mają  to  samo  znaczenie,  a  nic w  nich  nie  ma  przybranego,  ani  też 
dodanego  później  Synowi,  albo  Duchowi,  albo  także  i  samemu  Ojcu.  Bo 
nie  z  dodatku  ich  doskonałości.  Nie  było  bowiem  chwili,  kiedy  był  bez 
Słowa,  i  nie  było  chwili,  kiedy  nie  był  Ojcem.  I  nie  było  chwili,  kiedy 
nie  był  Prawdziwy,  albo  Mądry,  albo  Potężny,  albo  nie  posiadał  życia, 

albo jasności,  albo dobroci.

18.  Ty  mi  na  to  wyliczaj  te  zwroty,  na  których  opierasz

t a j e m n i c a

 

swoje  twierdzenia  o  niższości  Syna,  jak  na  przykład:

w cielen ia

 

Bóg  mój  i  Bóg  wasz 3Z,  Większy 33,  stworzył 34,  uczynił 35 *

uświęcił3S.  A  jeśli  chcesz,  to  i  takie,  jak:  Sługa  i  podda­

ny 37,  dałS8,  nauczył  się 39,  polecono 40,  został  posłany 41.  Nie  może  sam  od 
siebie  niczego  czynić 42,  albo mówić 43,  albo  sądzić44,  albo  darów  czynić 45, 
albo  chcieć 4e.  A  jeszcze  i  te:  Nieświadomość 47,  poddanie 48,  prośba48,  py­
tanie
 50,  wyruszenie 51,  dokonanie ®2.  Dodaj,  jeśli  chcesz,  i  te  określenia 
pośledniejsze,  na  przykład  spać,  łaknąć,  być  znużonym,  łzy  wylewać, 
lękać  się,  wymykać  się S3.  A  może  jako  wyraz  hańby  postawisz  nawet 
krzyż  i  śmierć.  Bo  Zmartwychwstanie  i  Wniebowstąpienie,  zdaje  mi  się,

19  J  1,  1 .20  Ps  109,  3.

21  Iz  1,  4  (cytat  nie  pokrywający  się  dokładnie  ani  z  L X X   ani  z  tekstem  he­

brajskim).

22  J  1,  18  23  J  14,  6.  24  J  8,  12.
25  1  Kor  1,  24.  28  Hbr  1,  3.  27  Mdr  7,  26.
28  J  6,  27.  29  Rdz  19,  24.  38  Ps  44,  7;  Hbr  1,  8.
31  Ap  1,  4.  8;  11,  17;  16,  5.
32  J  20,  17.  33  J  14,  28.  34  Prz 8,  22.

25  Hbr  3,  2;  Dz  2,  36.  38  J  10,  36.  37  Flp  2,  8.
33  J  3,  35;  18,  9.  11.  39  Hbr  5,  8;  J  6,  45.  40  J  15,  10; 1  Kor 15,  28.
41  J  5,  36;  9,  4;  20,  21.  42  J  5,  19.  « J e ,   28;  12,  49.
44  J  8,  15;  12,  47.  45  Mt  20,  23.  Por.  Mk'  10,  40.

48  J  5,  30;  Mt  26,  39.  47  Mk  13,  32.  48  Łk  11,  51;  1  Kor 15,  28.
49  Łk  3,  21  nn.  58  J  11,  34.  51  Łk  2,  52.
52  Łk  13,  32;  Hbr  2,  10.
33  Mt  4,  2;  8,  24;  21,  18;  Mk  14,  33;  Łk  22,  44;  J  4,  6;  J  10,  39;  Hbr  2,  10;

J  11,  35.

Jfe

background image

324

S W .  G R Z E G O R Z   Z   N A Z J A N Z U

M O W Y   W Y B R A N E

że  pominiesz,  ponieważ  w  nich  znajduje  się  raczej  argument  na  po­

parcie  naszej  sprawy.  Wiele  innych  ziarenek  mógłbyś  jeszcze  do  tego 
uzbierać54,  gdybyś  chciał  złożyć  tego  twojego  równoimiennego  Boga 
i  podstępnie  na  listę, wciągniętego,  dla  nas  zaś  prawdziwego  i  równego 

we  czci  Ojcu.  Nie  jest  bowiem  niczym  trudnym  przejść  dokładnie  każdy 
z  osobna  z  tych  szczegółów 55  i  dać  całkiem  rzetelne  z  punktu  widzenia 
naszej  wiary  wytłumaczenie,  tak  samo  jak  usunąć  i  naprawić  to  potknię­

cie  się,  jakie  ty  wyczytujesz  w  Piśmie  św.,  jeśli  rzeczywiście  masz 
wątpliwości,  a  nie  grzeszysz  dobrowolnie.  Pragnąc  ująć  wszystko  w  jed­
nym  zdaniu,  powiadam:  do  Bóstwa  i  do  natury  szlachetniejszej  niż  na­

miętności  i  ciało  stosuj  określenia  bardziej  wzniosłe.  Określeń  zaś  mniej 
wzniosłych  używaj  na  oznaczenie  natury  złożonej  Tego,  który  dla  ciebie 

się  poniżył  i  przyjął  ciało,  żeby  już  nie  wymieniać  nic  niższego,  i  stał  się 
człowiekiem,  a  następnie  został  wywyższony,  byś  ty  zniszczywszy  to,  co 
cielesne  w  twoich  naukach  i  przyziemne,  nauczył  się  być  wyższym 

i  razem  z  Bóstwem  wstępować  do  góry,  i  abyś  nie  zatrzymywał  się 
w  świecie  rzeczy  widzialnych,  ale  podniósł  do  poziomu  rzeczy  ducho­
wych  i  poznał,  jaka  jest  [prawowierna]  nauka  na  temat  jego  Boskiej 
natury,  a  jaka  mówi  o  porządku  naszego  zbawienia.

19. 

(100)  Ten  bowiem,  którym  ty  dzisiaj  gardzisz,  istniał  od  dawna 

i  był  ponad  tobą.  On,  teraz  Człowiek,  był  Bytem  niezłożonym.  Czym  był, 
pozostał;  czym  zaś  nie  był,  tym  się  stał  dobrowolnie.  Na  początku  był 

bez  przyczyny.  Cóż  bowiem  mogłoby  być  przyczyną  Boga!  Ale  później 
narodził  się  dla  określonej  przyczyny  —  a  było  nią  zbawienie  ciebie, 
zuchwalca,  który  dlatego  gardzisz  Bóstwem,  że  przyjęło  twoją  cielesną 
postać  —  za  pośrednictwem  duszy  zbliżył  się  do  ciała  i  stał  się  człowie­
kiem,  Bogiem  na  ziemi.  Kiedy  zaś  potem  wrócił  do  Boga,  na  nowo  połą­

czył  się  z  Nim  w  jedno  po  odniesieniu  zwycięstwa  przez  to,  co  lepsze, 
bym  ja  stał  się  o tyle  Bogiem,  o  ile  On  człowiekiem.  Urodził  się,  ale  i  był 

przedtem  zrodzony.  Z  niewiasty,  ale  i  z  Dziewicy.  Tamto  sprawa  ludzka, 

to  —  Boska.  Tu  bez  ojca,  ale  i  bez  matki  tam.  Cała  ta  sprawa  jest  dzie­
łem  Bóstwa.  Był  noszony  w  żywocie  matki,  ale  poznany  został  przez 
proroka  i  to  kiedy  ten  jeszcze  przebywał  w  łonie  matki  i  poruszył  się 

w  obecności  Słowa,  przez  które  został  stworzony56.  Owinięty  został 
w  pieluszki,  ale  wstając  z  grobu  uwalnia  się  od  prześcieradeł  grobo­
wych 57.  W  żłobie  złożony,  ale  przez  aniołów  został  uczczony58  i  oznaj­
miony  przez  gwiazdę,  a  Magowie  na  twarz  przed  Nim  upadli 59.  Czemuż 

ty  utykasz  na  tym,  co  jest  widoczne,  nie  patrząc  na  to,  co  tylko  duchem 
da  się  pojąć?  Uciekać  musiał  do  Egiptu,  ale  do  ucieczki  zmusił  zabobon­
nych Egipcjan 60.  Nie  miał krasy  ani  piękności61  u  Żydów,  ale  dla  Dawida 5

8

 *

 6

0

 6

1

58  Dz  17,  18.

53  Por.  św.  Leon,  Mowa  46  (Na  Wielki  Post,  rozdz.  8,  1—2)  tłum.  Tomczak,  POK 

24.  Por.  List  do  Flawiana,  rozdz.  4  (BF  VI.  7).

58  Łk  1,  41.  Cały  ten  rozdział  —  por.  Grzegorza  Mowę  38,  13  (na  Boże  Narodze­

nie),  niżej,  s.  421.

57  Łk  24,  12;  J  20,  6  n.  58  Łk  2,  9  nn.  59  Mt  2,  2  nn.

60  Zob.  ewangelie  apokryficzne  na  podstawie  Iz  19,  16  n.;  Jer  46,  25.  (J:  Amiot, 

Apokryfy,  tłum.  Z.  Romanowiczowa,  Londyn  1956.

61  Iz  53,  2.

background image

S Y N U   B O Ż Y M

325

piękny  był  urodą  nad  syny  człowiecze 62,  a  na  górze  świeci  jak  błyska­

wica  i  staje  się  jaśniejszy  od  słońca63,  odsłaniając  tajemnicę  przy­

szłości e4.

20. 

Ochrzczony  został65  jako  człowiek,  ale  grzechy  odpuścił66  jako 

Bóg;  sam  oczyszczenia  nie  potrzebował,  ale  [dał  się  ochrzcić]  by  uświęcił 
wody.  Kuszony  był  jako  człowiek,  ale  zwycięstwo  odniósł  jako  Bóg;  roz­
kazuje  zaś  mieć  ufność  jako  ten,  który  świat  zwyciężył67.  Łaknął68,  ale 

żywił  tysiące69,  sam  będąc  chlebem  żywym  z  nieba70.  Pragnął71,  ale 
wołał:  Jeśli ktoś pragnie,  niech przyjdzie  do  mnie  i  niech pije 72,  i obiecał, 
że  napoi  wodą  źródlaną  tych,  którzy  uwierzą.  Był  znużony73,  ale  dla 
tych,  co  są  znużeni  i  dźwigają  ciężar,  jest  wytchnieniem 74  Ulegał  zmę­
czeniu  i  spał75,  ale  po  morzu  bez  trudności  chodzi 76,  strofuje  wiatry 77, 
a  Piotra  tonącego  wyciąga.  (101)  Płaci  podatek,  ale  z  ry b y 78;  a  królem 
jest  poborców  podatkowych.  Nazywany  jest  Samarytaninem  i  opętanym 
przez  czarta 79,  a przecież  ratuje 80  tego,  który wracał  z Jeruzalem  i wpadł 

w  ręce  rozbójników81;  a  przecież  duchy  nieczyste  go  poznają82,  a  on 
rozpędza  duchy  nieczyste  i  legiony  duchów  topi83,  i  widzi  wodza  du­
chów  nieczystych  padającego  jak  błyskawica 84.  Jest  kamienowany,  lecz 
nie  da  się  ująć 85.  Modli  się,  ale  sam  wysłuchuje  [modłów  innych] 86.  Łzy 
leje,  ale  wstrzymuje  innych  od  płaczu87.  Pyta  się,  gdzie  złożony  Ła­

zarz 88  —  był  bowiem  człowiekiem  —  ale  wskrzesza  Łazarza 89,  bo  jest 

Bogiem.  Jest  sprzedany,  i  to  zbyt  tanio,  bo  za  trzydzieści  srebrników 90, 

ale  odkupuje  świat91  za  wielką  cenę,  bo  za  cenę  własnej  krwi.  Jak  owca 
na rzeź  jest prowadzony92,  ale pasie  Izraela93,  a  teraz nawet  cały  świat94. 
Milczy  jak  baranek 95,  ale  jest  Słowem 96,  zapowiadanym  przez  głos  wo­
łającego  na  puszczy97.  Wziął  na  siebie  utrudzenie  i  rany98,  ale  leczy 
wszelaką  chorobę  i  wszelkie  udręczenie " ,  Na  drzewo  jest  podniesiony, 
przybity,  ale  do  drzewa  życia  nas  przywraca 10°,  zbawia  nawet  łotra  ra­
zem  z  nim  ukrzyżowanego 101,  zaciemnia  wszystko,  co  widoczne 102.  Ocet 

do  picia mu  dają,  żółć  na  pokarm 103.  Komu?  Temu,  który  wodę  na  wino 
przemienił104,  który  gorzki  smak  usunął105,  który  jest  słodyczą  i  samym 
pragnieniem 106.  Życie  oddaje,  ale  ma  moc  znowu  je  odzyskać 107,  zasłona 
rozdziera  się 108  —  górne  bowiem  rzeczy  stają  się  widoczne  —  skały  pę­

62  Ps  44,  3.  63  Mt  17,  1  n.
84  Łk  9,  28  nn.  95  Mt  3,  16.  98  Mt  9,  2  nn.

97  J  16,  33.  88  Mt  4,  2;  21,  18.  88  Mt  14,  21.
70  J  6,  51.  71  J  4,  6.  72  J  7,  37—38.  73  J  4,  6.
74  Mt  11,  28.  79  Mt  8,  24.  78  Mt  14,  25  n.
77  Mt  8,  26;  14,  30  n.  78  Mt  17,  27.
79  J  8,  48.  89  Mt  10,  33.  81  Łk  10,  33.
82  Mk  1,  24.  34  nn.  83  Mk  5,  9  nn.  84  Łk  10,  18.
85  J  8,  59.  88  Mt  8,  3  n.  87  Łk  7,  13.
88  J  11,  34.  89  J  11,  43.  98  Mt  26,  15.
94  1  Kor  6,  20;  7,  23;  1  P  1,  19.  92  Iz  53,  7.  93  Ps  79,  2.

94  Ap  12,  5.  95  Iz 53,  7;  Ps  77,  71.  98  J  1,  1.
97  J  1,  23.  98  Iz  53,  5.  99  Mt  9,  35.

199  Ap  22,  2;  Rdz  2,  9.  494  Łk  23, 43.  492  Mt  27,  45.
493  Mt  27,  34.  494  J  2,  9.  495  Wj  15,  25.
499  Pnp  5,  16.  497  J  10,  18.  498  Mt  27,  51.

background image

326

S W .  G R Z E G O R Z   Z   N A Z J A N Z U   —   M O W Y   W Y B R A N E

kają,  ale  umarli  z  grobów  pow stają109.  Umiera,  lecz  życie  d a je 110 

i  niszczy  śmierć  śmierciąm .  Jest  pogrzebany,  lecz  zmartwychwstaje. 
Zstępuje  do  piekieł,  ale  wyprowadza  dusze,  wstępuje  do  nieba,  przyjdzie 
sądzić  żywych  i  umarłych,  i  zbadać  tego  rodzaju  wywody.  Jeśli  jedne 
z  tych  rzeczy  dają  ci powód  do  błędu,  to  te  inne niech  rozwieją twój  błąd.

21. 

Powiedziałem  to  wszystko  dla  tych,  którzy  knują 

w e z w a n i e

 

d o

 

intrygi.  Nie  z  ochotą  jednak  —   bo  dla  wierzących  ludzi 

n a w r ó c e n i a

 

nie  jest  przyjemnością  próżna  gadanina  i  gra  słów,  w y- 

' starczy  bowiem  nawet  jeden  wróg 112 1

1

3

  —  ale  raczej  z  ko­

nieczności  ze  względu  na  tych,  którzy  nas  atakują  —   ponieważ  z  powodu 

chorób  robi  się  lekarstwa  —   by  wiedzieli,  że  nie  we  wszystkim  są 

mądrzy,  ani  też  niezwyciężeni  w   nadmiernych  i  próżnych  dysputach  na 
zniszczenie  Ewangelii.  Kiedy  bowiem  odrzuciwszy  wiarę,  siłą  wymowy 
się  zasłaniamy  (104)  i  dysputami  osłabiamy  wiarogodność  Ducha,  a  na­
stępnie  rozum  ulega  przed  wielkością  zagadnień  —   a  ulegać  będzie  na 
pewno,  wychodząc  od  słabego  rozeznania  naszego  —   jakie  są  tego  na­
stępstwa?  Słabość  dowodów  uchodzi  za  słabość  naszej  wiary.  I  tak 
w  sztukę  dialektyczną  ubrane  mowy  okazują  się  kruszeniem  krzyża,  jak 
poucza  nas Paweł Ils.  Bo  tylko  wiara  jest  dopełnieniem  naszych  dowodów. 
Ten  zaś,  który  publicznie  ogłasza  zawiłe  kwestie  i  sam  je  rozwiązuje 

samowolnie,  który  i  nam  dał  sposobność  rozplątywania  ich  pogmatwa­

nych i naciąganych  dogmatów 114,  oby teraz —  pragniemy tego  sercem  ca­
łym —  i tych  zmienił,  robiąc ich wierzącymi  z  retorów  zręcznych  i  chrze­
ścijanami  z  ich  stronników,  jak  tam  się  teraz  nazywają.  O  to  wołamy 115, 
o  to  imieniem  Chrystusa  błagamy:  Pojednajcie  się  z  Bogiem 116  i  Ducha 
nie  gaście 111.  A   raczej:  oby  Chrystus  mógł  z  wami  się  pojednać  i  do  ła­
ski  was  przyjąć,  a  Duch,  chociaż  późno,  mógł  wam  zaświecić.  Jeśli  zaś 

bardzo  pragniecie  się  spierać,  to  obyśmy  my  sami  dla  siebie  zachowali 

Trójcę  i  byli  przez  Trójcę  zachowani,  zostając  bez  skazy  i  niewinnymi118 
aż do pełniejszego  objawienia  rzeczy,  których  pragniemy,  w   samym Chry­

stusie, Panu naszym,  któremu  chwała na wieki.  Amen.

109  Mt  27,  52  n.  119  J  5,  21.  111  Hbr  2,  14;  2  Tym  1,  10.

“ 2  1  P  5,  8.
113  1  Kor  1,  17.

114  Dn  5,  16;  2,  11  nn.  115  2  Kor  5,  20.
119  2  Kor  5,  21.    1  Tes  5,  19.  118  Flp  1,  10.

background image

M O W A   30  ( T E O L O G I C Z N A   IV)

O  SYNU  BOŻYM  II

IPG  36,  104—133]

D a t a .  

Jest  to  ostatnia  mowa  teologiczna,  jaką  Grzegorz  wygłosił  w   ciągu 

Wielkiego  Postu  380  r.  w  Konstantynopolu.  Następną  wygłosi  dopiero  w  uroczystość 

Zesłania  Ducha  Świętego  (31  maja).

T r e ś ć .  

Sam  mówca  przedstawia  tę  rozprawę  o  Synu  Bożym  jako  dalszy 

ciąg  poprzedniej  m owy  teologicznej  i  jej  uzupełnienie  dzięki  egzegezie  tekstów  b i­
blijnych,  jakie  arianie  wysuwają  przeciw  nauce  prawowiernej  (1).  Po  przedstawie­
niu  tych  tekstów,  podzielonych  na  dziesięć  grup  (2—15),  mówca  podaje  jeszcze  inne 
argumenty  oraz  wskazówki  do  dalszego  zgłębiania  tematu  (16— 17).  Potem  sporzą­
dza  listę  imion  Bożych  (18—19),  wyszczególnia  imiona  Syna,  rozwijając  elementy 
podane  w   poprzedniej  mowie  (17)  i  przypomina  określenia  człowieczeństwa  Chry­
stusa,  jakie  znajdujemy  w   Piśmie  św.  (20—21).  Kończy  zachętą  do  duchowego  współ­

życia  z  Chrystusem  i  krótką  doksologią.

U w a g i .  

Sama  metoda  egzegetyczna  Grzegorza  jest  zastanawiająca.  Polega 

ona  przede  wszystkim  na  zestawieniu  tekstów  paralelnych,  które  się  wzajemnie 

wyjaśniają,  ale  wymaga  ona  gruntownej  znajomości  tekstu  Pisma  św.  oraz  opano­

wania  sztuki  dialektycznej,  aby  zapobiec  sofizmatom,  jakie  można  snuć  na  pod­
stawie  sprytnie  dopasowanych  tekstów.

W  obu  mowach  traktujących  temat  Syna  Bożego  znajdują  się  odpowiedzi  na 

wszelkie  trudności  teologiczne,  związane  z  osobą  Jezusa  Chrystusa.  Grzegorz  zebrał 
je  systematycznie  w   listach  do  Kledoniosa  i  do  Nektariosa  (Listy  101,  102,  202; 
zob.  POK  15),  toteż  nic  dziwnego,  że  zdobył  sobie  uznanie  dalszych  pokoleń;  czter­

dzieści  łat  po  jego  śmierci,  gdy  jest  mowa  o  Teologu,  wiadomo,  że  ma  się  na  myśli 

Grzegorza  z  Nazjanzu  (zob.  J. M.  Szymusiak,  dz.  cyt.,  s.  212—225).

1.  Wsparci  mocą  Ducha  Świętego  dostatecznie  już 

d a l s z y

 

c i ą g

 

zbadaliśmy  zawile  sploty  twego 1  rozumowania.  Co 

m o w y

 

p o p r z e d n i e j

 

zaś  dotyczy  wyłaniających  się  z  pism  świętych  trud­

ności  i  sprzeczności,  którymi  bezbożni  grabieżcy 

tego,  co  zostało  napisane,  i  złodzieje  myśli  przekazanej  w  Piśmie  prze­
ciągają  na  swą  stronę  wielu  ludzi  i  zagradzają  drogę  prawdzie,  już  roz-

1  Grzegorz  przemawia  jak  gdyby  do  przedstawiciela  grupy  arian,  szczególnie 

eunomian.  Por.  niżej,  rozdz.  4:  „Jakże  śmiały  z  ciebie  tłumacz...  słyszysz...  jesteś», 
nie  wiesz...  jakże  byś  rozumiał” ;  przede  wszystkim  zakończenie  mowy,  rozdz.  21: 

„Masz  nazwy Syna” ...  itd.