Opowieść o Obitanie, rycerzu nie całkiem bez skazy,
czyli o tym, Ŝe rycerskie średniowiecze wcale nie było
takie piękne
Obitan zaczaił się w krzakach. Za nim gęsty las, przed nim mury
szkockiego zamku i sad, z którego woda spływa do komnat niewieścich.
Królową, tak porwie królową! Na razie jednak trzeba mu czekać na
zmrok.
Obitan nie znał swojej biologicznej rodziny. Gdy miał dwa lata morze
wyrzuciło go u brzegów Kornwalii. Znalazł go podstarzały rycerz, nie
mający Ŝony ani dzieci. Postanowił on wychować chłopca na prawego i
honorowego rycerza. Właściwie, nawet jeśli mu się to udało, to tylko
połowicznie. Obitan bowiem, rzeczywiście był rycerzem, na pewno
jednak nie-honorowym (to jest, na tyle prawym, aby czerpać z tego
jakieś korzyści).
Słońce juŜ zaszło, ale księŜyc w pełni dawał duŜo światła. Zimno nękało
kaŜdego, kto nie był na tyle mądry, by schować się do domu i ogrzać
przy kominku. Obitan marzł na wietrze. Pośpiesznie rozpalone przez
niego ognisko okazało się nie tyle nieskuteczne, co zbyt dymiące i rycerz
musiał je zgasić. Teraz marzł.
Właściwie Obitan miał juŜ Ŝonę, poślubioną bardziej z chęci zysku, niŜ
miłości. Za to królową Szkocji kochał od dawien dawna (była ona
bowiem córką kornwalijskiego pastucha). Nieszczęśliwie dla rycerza,
kiedy szkocki król ją zobaczył, zakochał się natychmiast. Czy z
wzajemnością - tego nasz bohater nie wiedział i, szczerze mówiąc,
niewiele go to obchodziło.
Obitan ostatni raz sprawdził zbroję i wszystkie rzemyki, oczyścił miecz,
poczym uśmiechnął się szeroko. Była to jego pierwsza wyprawa
rycerska, a juŜ wyglądał znakomicie. Nasz rycerz poprzyglądał się
jeszcze chwilę swojemu odbiciu w mieczu, a następnie, tak, jak we
wszystkich rycerskich opowieściach, które słyszał od przybranego ojca -
skoczył na konia. To jest - spróbował skoczyć, bo czynność ta,
wykonywana z osiemdziesięciokilowym cięŜarem na barkach, dobrym
pomysłem raczej nie jest, nie była i nie będzie po wsze czasy. Nasz
dzielny rycerz jednak wcale się tym nie przejął. Skoczył jeszcze raz.
Nawet na centymetr nie odbił się od ziemi. Obitan jednak nie zraŜał się
niepowodzeniami. Wsadził prawą stopę w strzemię z zamiarem odbicia
się lewą od ziemi i wskoczenie na konia. I rzeczywiście - odbił się.
Niestety, jego zbroja była trochę za szeroka, więc odbijał się wewnątrz
niej - a ona nadal stała w miejscu. Przypadkowy przechodzień mógłby
stwierdzić, Ŝe w lesie stoi zbroja z jedną nogą w strzemieniu konia -
przodem do niego. Co najdziwniejsze, hełm w tej zbroi co chwilę
podnosi się i prawie natychmiast opada. Na szczęście dla Obitana
Ŝadnych przypadkowych (lub nie) przechodniów tam nie było.
Po około dziesięciu podskokach wewnątrz zbroi, nasz dzielny rycerz
stwierdził, Ŝe tym sposobem na swego konia, Który Wyrazem Pyska
Bardziej Przypominał Muła, nie wsiądzie. Do głowy jednak przyszedł
mu kolejny tego dnia pomysł. Podstawił konia bliŜej drzewa, z
zamiarem zeskoczenia na niego. Niestety, nie wziął pod uwagę tego, Ŝe
gałąź moŜe nie utrzymać przez dłuŜszy czas cięŜaru rycerza w pełnym
rynsztunku. Tak teŜ się stało. Obitan spadł na ziemię, poczym został
kopnięty przez swojego przestraszonego konia, Który Wyrazem Pyska
Bardziej Przypominał Muła. Jedyną rozsądną rzeczą, jaką rycerz mógł
teraz zrobić było podniesienie się. Mimo jego wielkich chęci nie mógł
tego zrobić. Nie z cięŜarem osiemdziesięciu kilogramów na sobie.
Obitan począł zdejmować z siebie zbroję, jednocześnie leŜąc na ziemi.
Gdy w końcu mu się to udało, cudem się z niej wytoczył, wstał i załoŜył
ją na siebie jeszcze raz. Wiedział, a przynajmniej wydawało mu się, Ŝe
wiedział, co robił źle. Kiedy się ubrał, podstawił konia bliŜej
największego i najgrubszego drzewa w okolicy. Drzewo to miało
bardzo grube gałęzie. Obitan cudem wszedł na jedną, lekko trzeszczącą
gałąź i, wysilając wszystkie swoje mięśnie, skoczył. Przestraszony koń,
Który Wyrazem Pyska Bardziej Przypominał Muła, odsunął się.
Gdy po około pięciu minutach nasz dzielny i jakŜe tępy rycerz odzyskał
przytomność, wiedział juŜ, co zrobić. Do głowy przyszedł mu
podpatrzony, w czasach bycia giermkiem u Arabów, sposób (oni to co
prawda robili z wielbłądami, ale dla Obitana była to niewielka róŜnica).
Oto co wymyślił: najpierw pociągnął konia w dół tak, Ŝe ten przysiadł
na zadzie. Potem zaś, podciął mu przednie nogi. Biedne zwierzę
połoŜyło się na nich (tak, jak czasami czynią to domowe koty). W ten
sposób grzbiet zwierzęcia był na wysokości ud rycerza. Obitan więc, po
prostu przełoŜył nogę przez konia, usiadł i nakazał mu wstać. Zwierzę
jednak stwierdziło, Ŝe ta pozycja, w jakiej zostało siłą ułoŜone, wcale nie
jest taka zła. Nie musi przesadnie zginać szyi po świeŜą trawę,
wygodnie leŜy, moŜe zasnąć, a jego głupi pan i tak go nie podniesie.
TakŜe, nie miało najmniejszej ochoty wstawać. Obitan tak się tym
zezłościł, Ŝe jego hełm począł wznosić się i opadać, mimo Ŝe rycerz
siedział. Po chwili, gdy się uspokoił przypomniał mu się kolejny
szczegół podpatrzony u Arabów. Rozejrzał się, dojrzał to, co chciał,
poczym wstał i ruszył w stronę kępy krzaków. Po chwili wrócił, niosąc
w ręku gałązkę paproci. Usiadł na koniu, Który Wyrazem Pyska
Bardziej Przypominał Muła i jął trzepać go po zadzie przyniesioną
gałęzią krzycząc "Wio, wio!". Zwierzę leŜało nadal. Obitan zaś bił i bił,
aŜ wszystkie liście opadły ze świeŜo przyniesionej witki. Rycerz wstał i
wpadł w szał. Jego hełm podnosił się i opadał szybciej niŜ wcześniej. W
tym momencie w umyśle konia zrodziła się perfidna i bardzo brzydka
myśl. OtóŜ, koń wstał. Obitan oszalał. Gdy się wreszcie uspokoił,
stwierdził, Ŝe skoro tak, to trudno, ale on będzie musiał przejść pieszo te
pięćdziesiąt metrów.
Po około dwóch minutach wytęŜonego marszu w swojej, waŜącej
osiemdziesiąt kilo zbroi, którą Obitan zdąŜył znienawidzić bardziej niŜ
konia, dotarł do źródełka. Na całe szczęście, rzeczka prowadząca do
komnat niewiast sięgała rycerzowi tylko do pasa. Nasz dzielny bohater
chyba spał na lekcjach swego przybranego ojca, bowiem zupełnie nie
zdawał sobie sprawy z tego, Ŝe zbroja moŜe zardzewieć. Tak więc,
wszedł do rzeczki i ruszył przed siebie. Po około pół godziny marszu
dotarł do rzeczonych komnat. Gdy wyszedł na brzeg, ze zdziwieniem
stwierdził, Ŝe z jakiegoś bliŜej nieokreślonego powodu wszystkie
zawiasy jego rynsztunku od pasa w dół skrzypią niemiłosiernie. Jako Ŝe
było to zagroŜenie dla powodzenia misji, Obitan zdjął dolną część zbroi
i tylko w samej górnej oraz płóciennych spodniach - ruszył przed siebie.
Znalezienie drogi do królewskiej komnaty (samego króla i jego świty nie
było, bowiem wyjechali na polowanie, a królowa nie cierpiała zabijania
biednych zwierzątek) trudne nie było.
Obitan poznał swą ukochaną w kilka chwil. Kiedyś, kiedy był młody,
kochał ją. OŜeniłby się z nią, gdyby nie Jakub, szkocki król.
Nasz dzielny i jakŜe troskliwy rycerz wziął królową Helenę na ręce i
ruszył w drogę powrotną. Na wszelki wypadek zatkał jej usta kneblem.
I rzeczywiście, kiedy ukochana Obitana się obudziła (a stało się to
wtedy, gdy nieuwaŜny rycerz zmoczył jej nogi) zaczęła próbować
krzyczeć. Gdy poznała, kto ją niesie, poczęła krzyczeć głośniej. Knebel
jednak, przeszkadzał jej w tym skutecznie, takŜe Ŝaden ratunek nie
przybył.
Obitan wyszedł na brzeg rzeczki w sadzie w pełnej zbroi (dolną część
załoŜył szybko w zamku) i ruszył do lasu. KaŜdy jego krok powodował
coraz większy ból uszu królowej, zawiasy bowiem skrzypiały gorzej niŜ
poprzednio. Po dotarciu do konia, Który Wyrazem Pyska Bardziej
Przypominał Muła, nasz dzielny rycerz ułoŜył Helenę na ziemi i zdjął jej
knebel. Szybko jednak załoŜył go powtórnie. Ryku królowej nie mógł
wytrzymać nawet koń. Lekko speszony Obitan wziął się za kładzenie
konia w pozycji wielbłądziej. Kiedy juŜ tego dokonał, usadził królową w
siodle, poczym zrobił to sam. Oczywiście trzepanie konia po zadzie
gałązką paproci niewiele dało. Na szczęście dla rycerza zaczął padać
deszcz. Mądre zwierzę stwierdziło, Ŝe nie ma sensu moknąć na deszczu
na polanie, jeśli w głębi lasu jego głupi pan przygotował przytulny
szałas. Wstało więc i ruszyło stępa przed siebie.
Po jakimś czasie szczęśliwy koń, Który Wyrazem Pyska Bardziej
Przypominał Muła, ulokował się pod suchymi drzewami. Obitan zsiadł
z niego, zdjął zbroję, wziął królową na ręce i wszedł do wcześniej
przygotowanego lokum. UłoŜył Helenę na posłaniu z mchu oraz liści i
zdjął jej knebel. Ona zaś zaczęła wyrzucać z siebie takie słowa pod
adresem rycerza, Ŝe on czym prędzej zakneblował ją powtórnie. Teraz
miał powaŜny problem. Jego ukochana nie kochała go juŜ (prawdę
mówiąc to nigdy nie Ŝywiła do niego Ŝadnego uczucia). W pewnym
momencie do głowy Obitana przyszedł kolejny tego dnia "genialny"
pomysł. Napój miłosny! Napój miłosny jest zdolny do zauroczenia
Heleny. Jedynym problemem w tym momencie było to, Ŝe nasz dzielny
rycerz zupełnie nie wiedział jak coś takiego przyrządzić. Postanowił
więc oprzeć się na rycerskich opowieściach. Po pierwsze: musiał mieć
wino. Na całe szczęście miał trochę czerwonego w jukach. Po drugie:
kielich. Tego nie miał, wykorzystał więc starą, znalezioną w sakwie
glinianą miskę. Po trzecie: czarodziejskie zioła. W tym juŜ nasz
pomysłowy rycerz zupełnie się nie orientował. Wziął więc co popadło:
lubczyk, parę innych afrodyzjaków (na tych Obitan się znał) oraz kilka
ziół, które widział pierwszy raz w Ŝyciu. Wymieszał to wszystko
porządnie i stwierdził, Ŝe jego wspaniałe wino w glinianej skorupie i z
pływającymi na wierzchu ziołami wygląda zupełnie jak tani barszcz.
Nie przejął się tym zbytnio. Zaniósł eliksir królowej i polecił wypić.
Helena odrzekła, Ŝe nie ma zamiaru i na pewno nie będzie pić
podejrzanie wyglądającego barszczu przygotowanego przez kucharza
od siedmiu boleści. Obitan nie przejął się tym w ogóle. Stwierdził, Ŝe
jego ukochana i tak wypije wino, nawet jeśli będzie musiała zrobić to
pod przymusem. Na szczęście królowa wypiła miłosny napój nie
kaprysząc więcej. Kiedy to zrobiła, miskę wziął od niej Obitan z
zamiarem wypicia eliksiru tuŜ po ukochanej, tak jak w opowieściach.
Niestety stwierdził, Ŝe Helena wypiła wszystko. "Trudno." - pomyślał -
"Ja i tak juŜ ją kocham".
Królowa po chwili milczenia spojrzała rozanielonym wzrokiem prosto
w oczy rycerza i powiedziała:
- Kocham cię.
- Udało się, udało się, udało się! - wykrzyknął Obitan. - A jednak się
udało!
- Kocham cię - powtórzyła Helena.
- Tak, tak, wiem. - powiedział rycerz. - A teraz poczekaj chwilę - nakazał
i ruszył w stronę konia, Który Wyrazem Pyska Bardziej Przypominał
Muła. Wrócił po chwili, niosąc w ręku zimną dziczyznę. Podał królowej
kawałek i rozkazał jeść. Ta przełknęła kęs, poczym powiedziała:
- Kocham cię.
- Wiem, teraz jedz.
Kolejny kęs.
- Kocham cię.
- Dobrze! Zrozumiałem! Jeść!
Helena zjadła jeszcze trochę.
- Kocham cię.
- Oczywiście!!! Jedz!!!
Jedno ugryzienie mięsa.
- Kocham cię.
- Niech to wszystko piekło pochłonie! Zrozumiałem! - wykrzyknął
Obitan i pomyślał: "Co zrobiłem źle? MoŜe nie trzeba było dodawać
tego niebieskiego kwiatka?" Helena zaś zjadła kolejny kawałek
dziczyzny i z całą pewnością stwierdziła:
- Kocham cię.
- Dob - rze!!! Zro - zu - mia - łem!!! Teraz, bardzo proszę, zamknij się!!!
Obitan wykrzyczał to tak głośno, Ŝe królowa, aŜ się przestraszyła.
- Kocham cię?
Nasz wybuchowy rycerz wpadł w szał. Kiedy się trochę uspokoił,
zauwaŜył, Ŝe jego ukochana naprawdę się go boi. Resztki ludzkich
uczuć, stracone przed chwilą, odezwały się w Obitanie. Podszedł do
królowej, pogłaskał ją po włoskach i uspokoił (siebie teŜ). Ona zaś, z
wyrzutem w głosie stwierdziła:
- Kocham cię!
Resztki ludzkich uczuć momentalnie uleciały z rycerza. Zakneblował
królową, ułoŜył na posłaniu, sam połoŜył się obok i nakazał spać.
Helena najpierw rzucała się trochę, wydając przy tym bliŜej
nieokreślone dźwięki, po chwili jednak zasnęła. Obitan, z uczuciem ulgi,
oraz przeczuciem, Ŝe to jeszcze nie koniec, zrobił to samo.
Rano naszego dzielnego rycerza obudziła jego ukochana. Siedziała na
ziemi, wpatrywała się w Obitana i co chwila powtarzała: "Kocham cię".
Nasz bohater pokręcił głową ze zrezygnowaniem. W pewnym
momencie zauwaŜył, Ŝe jego koń, Który Wyrazem Pyska Bardziej
Przypominał Muła, wpatruje się w niego z jeszcze większym wyrzutem
niŜ królowa. Rycerz zrozumiał, Ŝe ona siedzi tak od dawna, powtarzając
dwa fatalne słowa i Ŝe najwyraźniej obudziło to konia. "Biedne
zwierzę" - pomyślał Obitan.
Mimo wszystkich nieprzyjemności doświadczonych ze strony królowej,
Obitan ciągle ją kochał. Po przyrządzeniu śniadania składającego się z
zimnej dziczyzny i owsa (w przypadku konia) rycerz załoŜył zbroję i
oznajmił:
- Wyruszamy.
Odpowiedź królowej była tak oczywista jak reakcja Obitana na nią.
Nasz zatroskany rycerz wsiadł na konia (sposobem wielbłądzim),
poczym ruszył w drogę (dlaczego zwierzę ruszyło przed siebie bez
ponaglenia, tego Obitan zrozumieć nie mógł). Rycerz plan ucieczki miał
juŜ zaplanowany. Z lasu w dwa dni dotrze do wybrzeŜa Szkocji. Tam
juŜ czeka na niego statek, który dowiezie go wraz z ukochaną do
Kornwalii. Planem Obitan się nie przejmował. Wiedział, Ŝe się uda (a
przynajmniej miał takie przeczucie). Teraz miał inny problem. Jak
odczarować królową? Na szczęście w jego zamku w charakterze
medyka mieszkała pewna wiedźma, która mogła w tym pomóc.
PodróŜ do wybrzeŜa minęła tak jak spodziewał się Obitan - spokojnie.
Kilka razy rycerzowi wydawało się, Ŝe słyszy jakieś nawoływania, ale
niczego nie zobaczył. Królowa oczywiście umilała Obitanowi podróŜ
uwagami: "Kocham cię", intonowanymi na róŜne sposoby.
Na statku, na którym czekali na naszego bohatera zaufani przyjaciele (to
jest, kilka najgorszych mend z okolicy) panowało poruszenie. Jakiś
dziadek z miną konia rycerza demonstrował sztuczki. Zapalił malutkie
ognisko, poczym wrzucał do niego dziwny, czarny proszek, który
natychmiast wybuchał. Ludzie wydawali przy tym okrzyki zdumienia,
a Helena z większą determinacją niŜ zwykle krzyczała: "Kocham cię!".
Obitan wszedł na statek, podszedł do starca i spytał:
- Co to?
- To proch. - zadziamgał dziadek. - Wynalazłem go. W umyśle rycerza
zaświtała pewna myśl.
- Świetnie. - powiedział. - Kupuję cały zapas.
Starzec wyglądał na niezwykle szczęśliwego.
- Mam coś jeszcze. - stwierdził. - Coś duŜo lepszego i... silniejszego.
- Co?
- Laski z prochem. Wrzucone w ogień wybuchają z ogromną mocą.
- Biorę. - powiedział pewny swego pomysłu Obitan i krzyknął - Koniec
przedstawienia dupki Ŝołędne! Odbijamy od brzegu! Szybciej, szybciej!
Jeśli dotrzemy do Kornwalii za trzy dni otrzymacie premię!
Słowa te oŜywiły załogę, choć statek dotarł na miejsce dopiero po
czterech dniach. PodróŜ mimo to minęła bez Ŝadnych nieprzyjemnych
(przyjemnych teŜ) niespodzianek. Królowa nadal powtarzała swoją
mantrę, co doprowadzało Obitana do szaleństwa. Rycerz miał gotowe
dwa plany: jeden na wypadek, gdyby królowej nie dało się odczarować
i drugi, zakładający taką moŜliwość.
Nocą drugiego dnia od przybycia do Kornwalii nasz dzielny rycerz
wraz z ukochaną dotarł do swojego zameczku. Swoją Ŝonę Obitan zastał
w niedwuznacznej sytuacji ze sługą. Oboje powieszono następnego
dnia.
Niestety, okazało się, Ŝe Heleny nijak nie da się odczarować, a
przynajmniej nie jest w stanie dokonać tego wiedźma z fortecy rycerza.
"Trudno." - pomyślał Obitan - "Czas na plan B". Oto jak przedstawiał się
ten plan.
Nasz pomysłowy bohater kazał wykopać przed zameczkiem rów i
napełnić go chrustem. Tak teŜ się stało. Następnie Obitan obdarował
całą słuŜbę i wszystkich obecnych na zamku wybuchowymi laskami.
Reszty moŜna się łatwo domyślić.
Mijały dni, a króla Szkocji nie było. W końcu jednak przybył - wraz z
niewielką armią. Poselstwo przybyło do rycerza w dzień po rozłoŜeniu
się wojska pod twierdzą. Rycerz kazał powtórzyć Jakubowi, Ŝe jeŜeli
zostawi go w spokoju, to on odda mu Helenę po dobroci. Monarcha
jednak odpowiedział, Ŝe będą walczyć. "Trudno, sam tego chciałeś." -
odpowiedział przez posłów Obitan.
Bitwa rozpoczęła się. Konie rycerzy króla Jakuba ruszyły przed siebie.
To jest - ruszyły raczej powoli, bo kłusować, a galopować tym bardziej,
z około stusześćdziesięciokilowym cięŜarem na sobie nie mogły. Król
był niezwykle zdziwiony, Ŝe z zamku nie leci na jego wojsko grad strzał.
Ale nasz dzielny (?) bohater głupi teŜ nie był.
- Zapalać! - krzyknął w odpowiednim momencie.
W tej chwili chrust w rowie został zapalony. Rycerze zobaczywszy
ogień zaczęli się powoli i niepewnie wycofywać. Bardzo powoli.
- Rzucać!!!!
Setki wybuchowych lasek poszybowały w dół, prosto na rów. Eksplozje
ogarnęły całą równinę. Wojsko króla Jakuba padało. Gdy deszcz lasek
ustał, nasz jakŜe przebiegły rycerz zawołał z murów do szkockiego
monarchy.
- Królu! Czy zgadzasz się na moje warunki?!
- Tak jest sługo szatana! - odkrzyknął ranny Jakub.
Tak więc, szczęśliwy Obitan pozbył się gadającej królowej-marionetki
na rzecz naiwnego męŜa tejŜe.
Koniec?
Miesiąc po oddaniu Heleny do naszego wrednego rycerza przybył
posłaniec z wiadomością. Nadawcą był król Jakub, piszący, Ŝe moŜe
oddać Obitanowi królową, jeśli on przymknie oko na honor, tak jak
rzeczony monarcha. Nic dziwnego - pomyślał rycerz - jego teŜ z
pewnością do szały doprowadza "kocham cię". ChociaŜ nie, ona pewnie
mówi teraz "kocham Obitana".
Nasz, powiedzmy, nie najuczciwszy rycerz długo myślał co odpisać
królowi. W końcu zdecydował się na taką odpowiedź: "Ha, ha, ha, ha,
ha, ha...". Dał odpowiedź posłańcowi i poszedł przygotowywać się do
kolejnej wyprawy. Znów będzie musiał uŜerać się ze swoim koniem,
Który Wyrazem Pyska Bardziej Przypominał Muła - ale co tam! Tym
razem odnajdzie swoją miłość. JeŜeli ona go nie pokocha, przyrządzi
napój miłosny. Tylko nie doda tego niebieskiego kwiatka. A jak nie...
Mówi się trudno, szuka się dalej. W końcu w opowieściach...