background image

Wielkie pojednanie - narodowy pakt o 
nieagresji

Tadeusz Bartoś* 2011-11-25, ostatnia aktualizacja 2011-11-25 12:58:54.0

Państwo polskie nie zdało egzaminu z ochrony własnej bezstronności wobec silnej grupy lobbingowej, jaką jest 
Kościół katolicki

Skoro usuwanie krzyża byłoby dziś niepotrzebną eskalacją absurdalnego konfliktu ideowego w duchu pisowskiej i 
radiomaryjnej propagandy (jak w walkach sumo - kto kogo zepchnie z maty), to może pójść w kierunku przeciwnym i 
dorzucić znaki wielkich religii, które na ziemiach polskich funkcjonowały od wieków: judaizmu, prawosławia, islamu. 
Byłoby to plastyczne przedstawienie naszej frapującej historii, gdzie przez setki lat żyły w jakimś tam względnym pokoju 
rozmaite kultury (choć nie było bynajmniej idealnie). Byłby to dobry, edukacyjny znak, że akceptujemy różnorodność 
religijną, a nie monolityczną dominację symboliczną jednej konfesji. Byłoby to w duchu katolickim (sic!), który u nas 
zapomniał wyraźnie o swojej niezwykle istotnej ekumenicznej doktrynie. Ekumenizm głosi dialog z innymi konfesjami, 
uznaje ich prawo do istnienia, wyrazu publicznego, uznaje ich wartości, pokazuje to, co wspólne. Ekumenizm jest w 
katolicyzmie nowością od czasu Soboru Watykańskiego II. Zapomina się o nim u nas, bo rzecz stosunkowo świeża, 
sprzeczna z dotychczasową głęboko osadzoną w nawykach wierzących praktyką. Trzeba więc ciągłego przypominania 
katolikom, jaka jest ich odnowiona katolicka doktryna. Nawet jeśli zaniedbują to zadanie biskupi i inni duchowni.

Dzięki proponowanej tutaj zmianie mielibyśmy kolejny symbol zróżnicowania ideowego w parlamencie, które tak cieszy 
oko. Zgoda na podobne rozwiązanie odbierana byłaby jako wyraz szacunku większych dla mniejszych. Byłaby jakimś 
pojednaniem w naszym kraju tych religii, które na świecie w wielu miejscach tkwią w tragicznych konfliktach. Byłaby 
także wyrazem wielkoduszności, że oto Polacy zgadzają się na wspólne przebywanie na ścianie symboli odmiennych 
konfesji. Budziłaby zapewne sympatię wyznawców islamu i judaizmu, stanowiąc niewątpliwy atut polityczny w wymiarze 
międzynarodowym. Dla przykładu: minister spraw zagranicznych, negocjując rozmaite kwestie z państwami islamu, 
byłby przedstawicielem państwa, w którego parlamencie wisi w pokoju symbol ich religii, itd.

Nie ma dziś w Polsce ducha, chęci, klimatu do wprowadzania idei rozdziału Kościoła od państwa w duchu francuskim, 
gdzie przestrzeń państwowa jest pozbawiona wszelkich oznak religijnych. Nie ma tego w naszej konstytucji, która mówi 
o przyjaznym rozdziale Kościoła od państwa. Raczej więc powinniśmy adaptować jeden z modeli rozdziału krajów 
północnej Europy, takich jak Wielka Brytania czy Niemcy, gdzie świeckość państwa gwarantowana jest przez pełną 
autonomię władzy, a nie przez wyczyszczenie z krzyży ścian państwowych budynków. Zwłaszcza że radykalna idea 
czystości świeckiej też ma charakter quasi-religijny - jest absolutna, nieznosząca sprzeciwu, jest przedmiotem wiary i 
bardzo silnego całościowego zaangażowania. Tak silne przekonania trzeba zawiesić na kołku, jeśli chcemy budować 
wspólny dom dla Polaków, jeśli chcemy pokazać zdolność jednoczącą państwa, ponad partykularnymi religijnymi 
zaangażowaniami. Nie jest to wyparcie się wiary (religijnej czy świeckiej, humanistycznej), ale jej pełniejszy wyraz.

Wszystko to nie zmienia faktu, iż państwo polskie nie zdało egzaminu z ochrony własnej bezstronności wobec silnej 
grupy lobbingowej, jaką jest Kościół katolicki. Nadmiar przywilejów podatkowych, nieuzasadniona pozycja religii w 
szkole, która ma pełną egzempcję w stosunku do władz oświatowych zmuszonych do płacenia za coś, na co nie ma się 
żadnego wpływu (program i kadra nauczycielska religii są poza wpływem państwa). Nieznośna jest nadmierna uległość 
władz na wszystkich szczeblach, począwszy od rządu (Komisja Wspólna, wcześniej Komisja Majątkowa), przez 
prezydentów miast, aż do wójtów, wobec Kościoła - każde życzenie duchownych jest dla władz jakby rozkazem, 
zadaniem, które starają się pilnie wypełnić niezdolne powiedzieć "nie". Tych problemów nie rozwiąże się jednak 
ściąganiem krzyży. Trzeba podjąć refleksję nad przyczynami niesprawiedliwego uprzywilejowania jednego wyznania i 
poczynić stosowne zmiany w systemie prawnym (zlikwidować także Komisję Wspólną Rządu i Episkopatu - która jest 
niewłaściwym uprzywilejowaniem jednej grupy interesu), a nie zabawiać się w wieszanie i odwieszanie religijnych 
symboli.

W ten sposób może uda nam się na przyszłość uchronić przed wyniszczającym konfliktem ideowym, w którym jedna 
grupa Polaków mówi drugiej grupie Polaków, że nie mają prawa być sobą u siebie. Polska jagiellońska zamiast Polski 
ksenofobicznej. Wielokulturowa Polska Józefa Piłsudskiego, Polska przedwojennego ruchu Odrodzenie Stefana 
Swieżawskiego, zamiast Polski Romana Dmowskiego i Młodzieży Wszechpolskiej, która niekatolików czyniła nie-
Polakami.

*Tadeusz Bartoś, filozof, profesor Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Opublikował m.in. 
"Ścieżki wolności", "Wolność, równość, katolicyzm", "Jan Paweł II. Analiza krytyczna", "W poszukiwaniu mistrzów życia", 
"Koniec prawdy absolutnej". Prowadzi blog "Z punktu widzenia" - www.tadeuszbartos.blog.onet.pl.

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -

http://wyborcza.pl/0,0.html

© Agora SA

Strona 1 z 1

Wielkie pojednanie - narodowy pakt o nieagresji

2011-11-27

http://wyborcza.pl/2029020,75515,10704877.html?sms_code=