background image

Dekalog IX: Mówił, że kocha tylko 
mnie

Arek ma romans, ale ostatecznie zostaje u boku żony, odnawiają nawet śluby małżeńskie. Wtedy 
jednak ona poznaje wirtualnie pewnego mężczyznę. Nawet nie podejrzewa, kim on tak naprawdę jest. 
I że skończy porzucona w lesie, z poderżniętym gardłem i 20 ranami kłutymi w ciele. Brzmi jak 
scenariusz kiepskiego filmu? Ale to się zdarzyło naprawdę – w leśniczówce nieopodal Wyszkowa. 

Pierwszy do domu wrócił Bartosz. Od progu zaskoczyło go najbardziej, że drzwi były zamknięte, a w 
domu paliło się światło. W przedpokoju wisiała kurtka matki, na szafce stała jej torebka, ale Bożeny 
nie było w domu. Zabrała ze sobą tylko telefon komórkowy.

Bartosz zadzwonił do matki, ale ta nie odbierała. Wysłał SMS. Nie odpisała. Jej telefon milczał jak 
zaklęty, później włączała się poczta głosowa. Dzwoniła i pisała już cała rodzina – oprócz Bartosza 
córka, mąż, znajomi, do których Bożena z mężem mieli wpaść wieczorem. Ale po Bożenie nie było ani 
śladu.

Nie miała w zwyczaju wieczorami wychodzić sama z domu, była 
ostrożna, bała się, że zostanie napadnięta, choć dobrze znała 
okoliczne wsie i ludzi tu mieszkających. Wyglądało, że wyszła 
gdzieś na chwilę i zaraz miała wrócić – zostawiła przecież torebkę, 
nie zgasiła światła, kurtka wisiała w przedpokoju, mimo że to 
listopad. Nie mogła odejść gdzieś daleko - pomyśleli - i zaczęli 

przeczesywać lasy wokół leśniczówki, w której mieszkali.

***

Ten tekst jest częścią cyklu Dekalog 2011. 

Premiery następnych przykazań w poniedziałki na stronie głównej Onetu. A już w następny poniedziałek 
przeczytacie, gdzie w Polsce można zostać zakatowanym na śmierć za to, że się nie miało papierosa

25 lis, 10:41 
Źródło: Onet 

Fot. Karen Moskowitz/Getty Images/FPM (zdjęcie ilustracyjne)

Nie pożądaj żony 
bliźniego swego 

Strona 1 z 4

Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości

2011-11-28

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/dekalog-2011/4933157,wiadomosc-drukuj.html

background image

Przeczytaj także:

Dekalog I: Zawieszeni na szatańskich hakach 

Dekalog II: Jak Polki sprzedawały się Nigeryjczykom

Dekalog III: W sobotę wyrwij mnie w Milano

Dekalog IV: Tylko nie mów nic nikomu

Dekalog V: O 500 metrów za daleko

Dekalog VI: Mała Kotka sprzeda cnotę

Dekalog VII: Nie kradnij gówniarzu

Dekalog VIII: Niewinny. 18 miesięcy w piekle

Arkadiusz, mąż: - Bożena leżała między drzewami, niedaleko drogi. Na początku myślałem, że 
zemdlała, zacząłem ją reanimować. Dopiero kiedy zaświeciliśmy latarką, zobaczyłem, że żona jest 
cała we krwi i ma poderżnięte gardło.

Bożena już nie żyła. Oprócz poderżniętego gardła miała jeszcze 20 ran od noża na całym ciele i 
zsunięte spodnie z majtkami.

Arek i Bożena

Małżeństwem byli od kilkunastu lat, dochowali się dwójki nastoletnich już dzieci. Mieszkali w 
leśniczówce nieopodal Wyszkowa. Dla ludzi to była normalna, wręcz modelowa rodzina. Wszyscy ich 
tu dobrze znali – on był leśniczym, ona nauczycielką w miejscowej podstawówce. Nieźle im się 
powodziło, planowali budowę nowego domu. Sąsiedzi dobrze o nich mówili, choć plotkowali, że 
małżeństwo miało też swoje problemy.

Rzeczywiście w związku Arka i Bożeny pojawił się kryzys. Powód prozaiczny – zdrada. Zdradził on, a 
ona, kiedy odkryła romans męża, zabrała dzieci i na jakiś czas wyprowadziła się do swoich rodziców. 
Nie trwało to jednak długo. Bożena z dziećmi w końcu wrócili do leśniczówki. Arek zerwał wszelkie 
kontakty z kochanką. Małżonkowie dali sobie jeszcze jedną szansę, w kościele odnowili przysięgę 
małżeńską.

Wydawało się, że wszystko wraca do normy, ale jak powiedział później śledczym Arkadiusz, żona od 
jakiegoś czasu miała złe przeczucia – wydawało jej się, że jest przez kogoś obserwowana. 
Zbagatelizował to.

Tego dnia był umówiony z kumplami na grę w piłkę. Wieczorem razem z żoną mieli pojechać do 
znajomych. Dzieci też nie było w domu. Bożena została w leśniczówce sama. Dziś wiadomo, że na jej 
telefon przyszedł SMS.

Bożena i Darek

SMS przysłał Darek. Dokładnie 48 sekund po godzinie 19 Darek napisał Bożenie krótką wiadomość, 
którą zakończył czule – „buziaczek perełko”. Bożenie to się podobało. Choć nigdy nie widziała Darka, 
przyznała mu, że jeszcze nikt do niej tak czule się nie zwracał, nikt do niej tak mile nie mówił. 
Łechtało to jej kobiecą próżność.

O wiadomościach od nieznajomego mężczyzny Bożena zwierzyła się swojej przyjaciółce.  Widać było, 
że jest nim zaaferowana, zauroczona, że taka korespondencja sprawia jej przyjemność. Miała ochotę 
poznać Darka.

Pierwszy SMS od nieznajomego mężczyzny przyszedł kilka miesięcy temu. Darek przedstawił się jako 
anonimowy przyjaciel, który wie o małżeńskich problemach Bożeny i o romansie Arka. Znał sprawę, 
oferował pomoc i z dnia na dzień zdobywał coraz większe zaufanie kobiety. Bożena przesyłała mu 
swoje zdjęcia – fotografie z wakacji w górach, na których była z dziećmi i coraz bardziej dawała się 
uwodzić.

Darek wiedział, jak zdobyć kobietę. Któregoś razu syn Bożeny znalazł przy bramie duży bukiet róż z 
dołączonym liścikiem – "dla najukochańszej, najpiękniejszej kobiety". Liścik nie był podpisany, ale 
Bożenie sprawił wielką radość. Była przekonana, że bukiet róż przysłał jej Darek.

Strona 2 z 4

Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości

2011-11-28

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/dekalog-2011/4933157,wiadomosc-drukuj.html

background image

Chciała go poznać. On unikał spotkania, mówił, że jest bardzo zajętym człowiekiem, którego 
pochłaniają rozliczne biznesy. Był samotnym mężczyzną – wdowcem, którego żona i syn zginęli w 
wypadku samochodowym. Prowadził prężną firmę, był w ciągłych rozjazdach, ale niemal każdego dnia 
znalazł czas, żeby wysłać Bożenie wiadomość. Prokuratorzy policzyli, że przez pięć miesięcy para 
wymieniła między sobą tysiąc SMS-ów.

Stawali się sobie coraz bliżsi. Bożena zwierzała się Darkowi. Czuła, że popełniła błąd, wracając do 
męża. Skarżyła się, że Arek nie interesuje się dziećmi, że oni nawet ze sobą nie sypiają, że coraz 
częściej się kłócą, bo on zagląda do kieliszka. Myślała o rozwodzie. Gdzieś w podświadomości wciąż 
podejrzewała męża o kontakty z kochanką.

Arek i Agnieszka

Arek jednak naprawdę zerwał kontakty z Agnieszką, swoją byłą już kochanką. Wcześniej jednak 
często mówił jej o rozwodzie, o tym, że z Bożeną jest tylko ze względu na dzieci, że jak podrosną, to 
sytuacja sama właściwie się rozwiąże. Ale Bożena dowiedziała się o romansie męża i zabrała dzieci do 
swoich rodziców.

Arek i Agnieszka byli kochankami przez cztery lata. Poznali się w pracy, przy sadzeniu choinek, i 
szybko wpadli sobie w oko. Ona, o pięć lat od niego młodsza, właśnie była na zakręcie swojego życia 
– rozwodziła się z mężem, potrzebowała kogoś, kto ją wesprze. Zwierzała się Arkowi – że mąż pije, a 
jak jest pod wpływem alkoholu, to staje się agresywny i wtedy ją bije. Była nieszczęśliwa, ale musiała 
myśleć nie tylko o sobie, ale też o dzieciach – dorastających już bliźniaczkach.

Arek był dobrym słuchaczem. Zabiegał o kolejne spotkania z Agnieszką. Na któreś z kolei przyniósł 
wino i zaproponował przejście "na ty".

Arek: - Na początku traktowałem to jako przelotną wiadomość, ale później zadurzyłem się.

Agnieszka: - Mówił, że mnie kocha, że w jego małżeństwo wkradła się rutyna, że czuje się, jakby miał 
już 50 lat.

Przez cztery lata spotykali się po kilka razy w tygodniu, czasami nawet codziennie. Agnieszka była 
naprawdę szczęśliwa. Sama powiedziała córkom o swoim romansie. Mówiła, że z Arkiem się kochają, 
że są bardzo ze sobą szczęśliwi, że on w końcu odejdzie od swojej żony i zbuduje im nowy dom, w 
którym razem zamieszkają. Naprawdę w to wierzyła.

Jej marzenia prysnęły, kiedy Bożena nakryła ich na gorącym uczynku. Arek zaprosił Agnieszkę do 
leśniczówki, kiedy żona wyprowadziła się z dziećmi do rodziców. Ale nieoczekiwanie Bożena 
przyjechała do leśniczówki, bo ktoś wysłał jej wiadomość, że "mąż w domu zabawia się ze swoją 
lalunią". 

Agnieszka: - To ja wysłałam jej wiadomość. Chciałam doprowadzić do konfrontacji naszej trójki, 
chciałam, żeby Arek wreszcie dokonał wyboru.

Arek wybrał życie u boku swojej żony. Z Agnieszką zerwał kontakty.

Agnieszka: - Poczułam się oszukana, zagrożona i zazdrosna. Postanowiłam dać Bożenie nauczkę.

Bożena i Agnieszka

To właśnie wtedy Agnieszka wymyśliła Darka – zamożnego wdowca, który bliskich stracił w wypadku 
drogowym. Kobieta z nieznanego numeru zaczęła pisać SMS-y od anonimowego przyjaciela i wciągać 
Bożenę w swoją grę.

To Agnieszka (jako Darek) wysłała Bożenie bukiet czerwonych róż z liścikiem "dla najukochańszej, 
najpiękniejszej kobiety", który wcześniej napisała na domowym komputerze. To ona pisała jej 
"buziaczek perełko" i to ona wysłuchiwała, jak Bożena skarży się na swoje małżeństwo, utyskuje na 
Arka.

Agnieszka: - Chciałam jej wtedy powiedzieć, że on jest całkiem inny miły i czuły. Pisałam do niej tak, 
jak Arek zwracał się do mnie.

Ale Bożena chciała więcej. Zaproponowała wreszcie spotkanie, przy leśniczówce. Tego dnia, kiedy 
mąż poszedł grać w piłkę i kiedy wieczorem mieli iść do znajomych. Agnieszka przyjęła zaproszenie. 
Wychodząc na spotkanie z Bożeną, zabrała ze sobą nóż.

Agnieszka: - Weszłam do lasu po przeciwnej stronie i przycupnęłam za drzewem. Widziałam, jak 
Bożena wychodzi z domu, zatrzaskuje drzwi, nie gasi światła w mieszkaniu. Widziałam, jak podchodzi 

Strona 3 z 4

Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości

2011-11-28

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/dekalog-2011/4933157,wiadomosc-drukuj.html

background image

Copyright 1996-2011 Grupa Onet.pl SA

do bramy. Rozglądała się za Darkiem. Kiedy mnie wypatrzyła, krzyknęła "zabiję cię ty kurwo" i rzuciła 
się na mnie. Wyjęłam nóż dla swojej ochrony. Machałam nim przed sobą.

Sekcja zwłok wykazała, że na ciele Bożeny było 20 ran od noża. Kobieta miała też poderżnięte gardło. 
Nie miała szans na przeżycie. Wykrwawiła się na śmierć. Miała też spuszczone do kolan spodnie i 
majtki, jakby chciano upozorować próbę gwałtu. Agnieszka powiedziała prokuratorom, że wokół ciała 
szukała telefonu Bożeny i widocznie wtedy musiała zsunąć jej spodnie i bieliznę.

Uciekła przez las do swojego domu oddalonego o kilka kilometrów od leśniczówki. Nóż wyrzuciła po 
drodze, w piwnicy spaliła ubranie i… napisała do Bożeny ostatni SMS. Potem poszła spać.

Agnieszka, prokuratorzy, lekarze i sąd

Śledztwo w sprawie zabójstwa Bożeny trafiło do prokuratorów z Ostrowii Mazowieckiej. Żeby znaleźć 
mordercę, śledczy sprawdzili bilingi telefoniczne, kilkukrotnie korzystali z pomocy psów tropiących, 
pobrali materiał genetyczny do porównania. I wpadli na trop Agnieszki.

Kobieta szybko przyznała się do winy, choć twierdzi, że nie chciała zabić rywalki. Chciała dać jej tylko 
nauczkę, a nóż wzięła dla swojej ochrony. Czuła się zraniona i oszukana przez swego kochanka – tak 
powtarzała prokuratorom. Mówiła dużo i ze szczegółami. Płakała.

Śledczy skierowali kobietę na obserwację psychiatryczną, ale biegli lekarze orzekli, że kobieta może 
odpowiadać za swoje czyny.

"Nie przejawia objawów choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego, a także zaburzeń 
psychicznych uwarunkowanych ograniczonym uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego" –
czytamy w opinii biegłych lekarzy.

Agnieszka stanęła w końcu przed sądem w Ostrołęce. Ten orzekł, że kobieta działała w zamiarze 
dokonania zabójstwa i skazał ją na 15 lat bezwzględnego więzienia.

Agnieszka przez cały proces nie wypowiedziała ani słowa. Po ogłoszeniu wyroku poprosiła o 
przebaczenie.

Szczegóły zdarzenia i cytaty pochodzą z akt sprawy Agnieszki S. znajdujących się w Sądzie 
Okręgowym w Ostrołęce. 

Strona 4 z 4

Aktualność - drukowanie - Onet Wiadomości

2011-11-28

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/dekalog-2011/4933157,wiadomosc-drukuj.html