background image

 

Rebecca Brandewyne 

 

Wiem, że jesteś lwem 

 

background image

PROLOG  

 

Wymarzony dom w Chicago, stan Illinois; 

współcześnie. 

 
–  Nie  rozumiem!  Co  zamierzasz?  –  Sophia  Westcott  przyglądała  się  ze 

zdumieniem swemu diabelnie przystojnemu synowi. Nie wierzyła własnym uszom. 
Po chwili przyszło jej do głowy, że sobie z niej zażartował. Wybuchnęła śmiechem, 
ale  pod  jej  bacznym  spojrzeniem  w  oczach  młodego  mężczyzny  nie  pojawiły  się 
wcale  radosne  iskierki,  a  na  wyrazistych  ustach  brakowało  uśmiechu.  Sophia 
przestała  chichotać  i  nerwowym  gestem  splotła  dłonie  na  kolanach.  –  Jordanie, 
chyba nie mówisz serio – dodała z obawą. 

–  Mamo,  zapewniam,  że  nigdy  w  życiu  nie  byłem  równie  poważny.  –  Jordan 

Westcott stał przez chwilę bez ruchu, a potem strzepnął niewidoczny pyłek z klapy 
szytego  na  miarę  garnituru.  Z  uwagą  przyglądał  się  starannie  wypielęgnowanym 
paznokciom, jakby całkiem zapomniał o zmieszaniu matki i wuja, spowodowanym 
jego oświadczeniem  sprzed kilku  chwil.  Jego  najbliżsi krewni siedzieli na  cennej, 
dziewiętnastowiecznej kanapie obitej tkaniną koloru czerwonego wina, stanowiącej 
element  wyposażenia  luksusowego  gabinetu  w  pomieszczeniach  firmy  Westcott 
International. – Postanowiłem zwiać do cyrku. 

–  To  największa  niedorzeczność,  jaką  w  życiu  słyszałem  –  wysapał  z 

oburzeniem Charles Westcott, próbując ukryć zakłopotanie i poczucie winy. – Coś 
ci  powiem,  Jordanie.  Miałeś  ostatnio  zbyt  wiele  pracy.  Przedwczesna  śmierć  ojca 
sprawiła, że musiałeś zarządzać rodzinną firmą, co zapewne było ponad twoje siły. 
Presja okazała się zbyt silna. To moja wina. Powinienem więcej ci pomagać. 

Niepotrzebnie  się  łudziłem,  że  wszystko  pójdzie  jak  z  płatka.  Zbyt  często 

wymykałem się wcześniej z pracy, by pograć w golfa. 

– Nie wiń siebie, wujku Charlesie – odparł Jordan cicho, lecz zdecydowanie. – 

Postępowałeś zgodnie ze wskazówkami lekarza, co ci się chwali. Wykazałeś sporo 
rozsądku.  Poza  tym  wcale  nie  oczekuję,  że  przejdziesz  na  emeryturę,  bym  mógł 
sam  o  wszystkim  decydować.  Dobrze  wiesz,  że  nie  ma  takiej  potrzeby. 
Tworzyliście z ojcem najlepszy zarząd naszego przedsiębiorstwa, jaki można sobie 
wymarzyć.  Szczerze  mówiąc,  wszystko  układa  się  tak  wspaniale,  że  na  co  dzień 
czuję  się  jak  zwykły  figurant.  –  W  głosie  Jordana  dało  się  słyszeć 
zniecierpliwienie. 

background image

Gdy  Richard  A.  Westcott  przed  pięciu  laty  zginął  w  wypadku  podczas  lotu 

balonem,  syn  Jordan  starał  się  przejąć  jego  obowiązki.  Szybko  się  jednak 
przekonał,  że  codzienne  sprawy  przedsiębiorstwa  idą  gładko,  a  w  biurowej  pracy 
brak  elementu  ryzyka  oraz  mocnych  wrażeń.  W  trakcie  szybkiej  wspinaczki  po 
szczeblach  dyrektorskiej  kariery  zrozumiał,  czemu  ojciec  tak  chętnie  kupował 
podupadłe  firmy,  by  przekształcić  je  w  zyskowne  przedsiębiorstwa,  i  dlaczego 
podejmował  niebezpieczne  wyprawy.  Udział  w  wyścigu  balonów  napełnionych 
gorącym powietrzem kosztował go życie. 

Jordan, podobnie jak ojciec, pragnął się czymś odznaczyć, pozostawić wyraźny 

ś

lad swego istnienia. Rodzinna firma Westcott International z siedzibą w Chicago 

miała  własny  biurowiec  z  widokiem  na  jezioro  Michigan.  Była  obecnie  tak 
potężna,  zasobna  i  rozgałęziona,  że  tylko  ogólnoświatowy  kryzys  ekonomiczny 
mógłby  jej  naprawdę  zagrozić.  Co  więcej,  Jordan  rzadko  kontaktował  się 
bezpośrednio  z  poszczególnymi  oddziałami  przedsiębiorstwa.  Kierował  nimi  za 
pośrednictwem telefonu, a dane czerpał ze sprawozdań regularnie spływających na 
jego biurko ustawione w luksusowym gabinecie. 

Miał całkowitą pewność, że trzymiesięczne wakacje, które sobie planował, nie 

wpłyną  na  stan  rodzinnej  firmy.  Poza  tym  nie  przepadnie  bez  wieści.  W  razie 
potrzeby będzie się można z nim skontaktować przez telefon lub za pośrednictwem 
przenośnego komputera. 

–  Nie  jesteś  żadnym  figurantem,  synku  –  stwierdziła  z  naciskiem  Sophia, 

oburzona takim posądzeniem, a zarazem nieco wystraszona, bo podobne słowa nie 
raz  i  nie  dwa  słyszała  od  świętej  pamięci  męża.  Z  jego  oczu  wyzierała  wtedy 
tęsknota za przygodą. Ten sam blask rozświetlał dziś twarz syna. – Jesteś w firmie 
niezbędny,  rodzina  cię  potrzebuje.  Nie  zachowuj  się  jak  mały  chłopiec.  Jesteś 
dorosłym  mężczyzną.  Ciąży  na  tobie  wielka  odpowiedzialność.  Moim  zdaniem 
tylko żartowałeś, mówiąc o pobycie w cyrku. 

–  Nie,  mamo.  Gdybyś  częściej  kontaktowała  się  z  dziadkiem,  wiedziałabyś,  o 

co  mi  chodzi  –  rzucił  Jordan  oskarżycielskim  tonem.  Na  policzkach  Sophii 
pojawiły się ciemne rumieńce. 

– To nieuczciwe, synu – broniła się żarliwie. – Wiesz, jak dumny i uparty jest 

dziadek.  Wciąż  powtarza,  że  nie  zamierza  kompromitować  mnie  i  klanu 
Westcottów. Obsesyjnie pragnął dla mnie życia w dostatku, a gdy to marzenie się 
spełniło,  usiłuje  zatrzeć  wspomnienie  o  moim  niskim  rzekomo  pochodzeniu. 
Przecież  ja  w  ogóle  się  tym  nie  przejmuję!  Nie  ukrywałam  nigdy,  że  w  moich 
ż

yłach  płynie  cygańska  krew,  a  przyszłego  męża  poznałam,  występując  w  cyrku, 

background image

skąd  zabrał  mnie  po  krótkim  i  szalonym  okresie  narzeczeństwa.  –  Twarz  Sophii 
nagle złagodniała. 

Pani  Westcott  z  uśmiechem  na  ustach  wspominała  piękne  chwile.  –  Dla 

Richarda  byłam  najbardziej  niezwykłą  i  najodważniejszą  ze  wszystkich  kobiet, 
jakie  znał.  Chyba  spodobałam  mu  się  właśnie  dlatego,  że  występowałam  na 
trapezie. Wcale nie byłam podobna do bezbarwnych panien z dobrych domów. 

–  Święte  słowa,  moja  droga.  –  Charles  uśmiechnął  się  szeroko.  –  Wszystkich 

mężczyzn z naszej rodziny pociągały dziewczyny szalone, piękne i wyjątkowe. Nie 
szukamy żon wśród królowych salonów. Kierujemy się tylko głosem serca. Moim 
zdaniem  te  szaleństwa  stanowią  przeciwwagę  dla  wyjątkowej  ostrożności  w 
interesach. U Jordana doszła zapewne do głosu romantyczna cząstka jego natury i 
dlatego postanowił spędzić trochę czasu w cyrku twego ojca. 

– Nic z tych rzeczy, wujku. – Zirytowany Jordan zmarszczył gęste brwi. – Brak 

mi tej waszej skłonności do romantyzmu. Może to, co powiem, zabrzmi chełpliwie, 
ale faktem jest, że uganiają się za mną piękne kobiety, z czasem okazuje się jednak, 
ż

e  prawdziwym  wabikiem  są  dla  nich  moje  pieniądze.  Dlatego  nie  oszaleję  na 

punkcie żadnej zwariowanej ślicznotki. 

Skrzywił  się  na  wspomnienie  dziewczyny,  z  którą  właśnie  zerwał.  Była 

modelką. Wyznała niedawno Jordanowi, że pragnie zostać aktorką. Miała nadzieję, 
ż

e dzięki wpływom i funduszom narzeczonego zagra w kasowym filmie. 

– Mam tylko jeden cel: chcę, żeby cyrk dziadka zaczął znów przynosić dochód 

–  ciągnął  młody  mężczyzna.  –  Gdybym  zaproponował  dziadkowi  finansowe 
wsparcie,  odmówiłby  nawet  wówczas,  gdybym  twierdził,  że  inwestuję  kapitał, 
licząc na zyski. Odrzuciłby taką propozycję, twierdząc, że zrobiłem mu ją z litości. 
Ten  uparciuch  wzgardziłby  moją  krwawicą.  Mama  słusznie  powiedziała,  że  jest 
dumny  i  zawzięty.  Poza  tym  lepiej  od  innych  zdaje  sobie  sprawę,  jak  trudno  jest 
dziś  przetrwać  małemu  cyrkowi.  Nawet  te  duże  muszą  tworzyć  spółki,  by  nie 
pozwolić się wyeliminować z rynku. Konkurencja jest ogromna. 

Namnożyło się tych rozrywek: koncerty, występy zespołów i grup teatralnych, 

rewie na lodzie. Wszyscy chcą zarobić. Chętnych do oglądania cyrkowych popisów 
jest  znacznie  mniej  niż  kiedyś  i  tak  już  pozostanie.  Przedsiębiorstwo  dziadka  nie 
jest konkurencyjne. 

–  A  po  co  mu  teraz  walka  z  konkurencją?  –  wypytywał  zniecierpliwiony 

Charles.  –  Powinien  był  dawno  temu  sprzedać  Cyrk  Mistrzów,  przejść  na 
emeryturę  i  przez  resztę  życia  cieszyć  się  rodzinnym  szczęściem,  zamiast  stale 
wędrować  po  kraju.  W  jego  wieku!  Tylko  nie  myślcie  sobie,  że  opieka  nad  nim 

background image

byłaby dla rodziny ciężarem. To sama radość gościć go tutaj. 

– Och, Charles, dzięki za te słowa. Miło, że o tym wspomniałeś. – Wzruszona 

Sophia  pogłaskała  szwagra  po  ramieniu.  –  Niestety,  obawiam  się,  że  Jordan  ma 
rację. Cyrk to życiowa pasja mojego ojca, artyści są dla niego jak rodzina. 

Dobrowolnie z tego nie zrezygnuje. Bóg mi świadkiem, że kontaktuję się z tatą 

znacznie częściej, niż twierdzi Jordan. 

Wiele razy usiłowałam przekonać go, by sprzedał cyrk i zamieszkał z nami. Nie 

chciał mnie nawet wysłuchać. A szkoda. Gdyby rozważył wszystkie za i przeciw, 
chyba  zgodziłby  się  na  tę  propozycję.  Moim  zdaniem...  za  bardzo  się  przejmuje 
losem  pracowników,  którym  rzeczywiście  trudno  będzie  znaleźć  zatrudnienie  w 
innych zespołach. Cyrk jest dla nich całym  światem. Niektórzy przejęli zawód po 
rodzicach,  a  nawet  dziadkach.  Jordan  miał  rację,  gdy  mówił,  że  przedstawienia 
cyrkowe cieszą się teraz mniejszym zainteresowaniem niż przed laty. 

–  To  prawda  –  dodał  rzeczowo  Charles.  –  I  dlatego  powinieneś  wziąć  pod 

uwagę doświadczenie zdobyte w interesach. Trudno sprzedać produkt, na który nie 
ma  popytu.  Szanuję  cię  wprawdzie  za  dobre  intencje,  ale  nie  pojmuję,  jak 
zamierzasz pomóc dziadkowi. 

–  Znalazłem  sposób  –  odparł  natychmiast  Jordan.  –  W  rozmowie  z  nim 

powiedziałem,  że,  zdaniem  lekarza, jestem  przepracowany  i dlatego potrzebny  mi 
dłuższy urlop, bo mój układ nerwowy nie wytrzymuje ciągłej presji. 

–  Szczerze  mówiąc,  to  prawda  –  mruknął  Charles  i  dodał  nie  bez  poczucia 

winy:  –  Kiedy  się  nad  tym  zastanawiam,  nie  mogę  sobie  przypomnieć,  kiedy 
ostatnio miałeś wakacje, Jordanie. Zasłużyłeś na odpoczynek i odrobinę rozrywki. 
Nie  wiem,  czemu  Sophia  i  ja  tak  na  ciebie  napadliśmy,  kiedy  oznajmiłeś,  że 
bierzesz urlop. Masz rację. 

Firma nie upadnie, jeśli wyjedziesz na parę tygodni, byłeś tylko odzywał się od 

czasu do czasu. Nie ma obawy, że serce pęknie mi z rozpaczy, jeśli opuszczę kilka 
golfowych rozgrywek. Jak zamierzasz ratować Cyrk Mistrzów? 

–  Przez  jakiś  czas  będę  pracować  dla  dziadka  jako  pogromca  lwów.  –  Jordan 

mrugnął  do  krewnych  porozumiewawczo  i  uśmiechnął  się  radośnie,  najwyraźniej 
uradowany takim obrotem spraw. 

– W cyrku taty nie ma lwów, mój drogi. – Sophia nie kryła rozbawienia. 
– Już są. Dokładnie mówiąc: szesnaście lwów i lwic. 
Przed kilkoma tygodniami kupiłem je w Europie od właściciela likwidowanego 

właśnie  cyrku.  Przypłynęły  już  statkiem  do  Stanów  –  wyjaśnił  Jordan.  – 
Umieściłem  zwierzęta  w  jednym  z  opuszczonych  magazynów  firmy.  W  przerwie 

background image

obiadowej regularnie z nimi pracuję. Muszę powiedzieć nieskromnie, że doskonale 
sobie radzę. 

–  Co  tata  na  to  powiedział?  –  dopytywała  się  zaniepokojona  Sophia.  –  Nie 

obawiasz  się,  że dziennikarze będą  pisać  wierutne  bzdury, gdy  odkryją,  że prezes 
dochodowego  przedsiębiorstwa  porzucił  swoje  obowiązki,  by  występować  w 
ubogim cyrku? Jordanie, oni uznają... 

Dojdą do wniosku, że straciłeś rozum! Twój ojciec był wprawdzie szalony, ale 

nie  do  tego  stopnia.  Poważny  człowiek  interesu  tak  nie  postępuje!  Będziesz  się 
musiał tłumaczyć przed akcjonariuszami. Mają prawo do wyjaśnień. 

– Mamo, nikogo nie powinno obchodzić, jak spędzam urlop. To moja sprawa. 

Poza  tym  milionerom  wybacza  się  wszelkie  ekstrawagancje.  Mam  prawo  do 
kaprysów.  Sama  dobrze  wiesz,  że  między  Westcottami  nigdy  nie  brakło 
oryginałów.  Przypomnij  sobie  tylko,  jak  dziwaczne  eskapady  podejmował  tata. 
Poza  tym  wcale  nie  zamierzam  występować  pod  własnym  nazwiskiem.  Artysta 
cyrkowy  powinien  mieć  efektowny  pseudonim  artystyczny.  Pojawię  się  jako 
tajemniczy  Kalif  Khan,  dzielny  poszukiwacz  przygód  z  afrykańskiej  dżungli  i 
pustyń. Obiecuję tak dobrze grać swoją rolę, by nikt się nie domyślił, że w gruncie 
rzeczy jestem nudnym urzędasem wielkiej firmy. 

–  Trudno  cię  uznać  za  nudnego  urzędasa  –  odparła  z  irytacją  Sophia.  Nie 

wiedziała,  czy  się  złościć,  czy  cieszyć,  że  syn  jest  tak  pewny  siebie.  –  Nie 
zapominaj, że tresura lwów to bardzo niebezpieczne zajęcie. 

– Zdaję sobie z tego sprawę, mamo, i obiecuję zachować ostrożność, ale muszę 

pomóc dziadkowi. 

Sophia miała łzy w oczach. 
– Wiem, że wydaję się samolubna. Pamiętajcie jednak, że... straciłam Richarda 

i dlatego boję się o Jordana. 

– Nic mi nie grozi, mamo – rzucił uspokajająco Jordan. Podszedł do siedzącej 

na kanapie starszej pani i objął ją mocno. 

–  Zapewne,  ale  wypadki  chodzą  po  ludziach.  Ojciec  starał  się  wszystko 

przewidzieć. Nie muszę ci przypominać, jak się to skończyło. 

– To prawda, mamo, ale pamiętaj, że w każdej chwili cegła może człowiekowi 

spaść na głowę. Nic na to nie poradzisz. 

Stryj pospieszył bratankowi w sukurs. 
– Głowa do góry, Sophio. Chciałbym cię rozweselić. 
Chodź  ze  mną  na  obiad.  Potem  zapraszam  cię  na  pola  golfowe.  Możesz 

prowadzić wózek i podawać mi kijki. 

background image

Dziś kończy się sezon. Po raz ostatni uporam się z osiemnastoma dołkami. 
– Mówisz serio, braciszku? – Sophia z niedowierzaniem popatrzyła na szwagra. 

Uśmiechała  się  lekko.  –  Chyba  pamiętasz,  że  gdy  byłam  tam  poprzednio,  wózek 
stoczył się po zboczu i wylądował w strumyku obok trzynastego dołka. 

– To nie była twoja wina. Akumulator nawalił. Nie ma na to siły! 
 

background image

Rozdział 1 

 

Cyrk Mistrzów Miasteczko na Środkowym Zachodzie 

Współcześnie  

 
Mistral St. Michel z westchnieniem popatrzyła na swoje odbicie w zniszczonym 

lustrze stojącym na toaletce w jej przyczepie mieszkalnej. Żadne kosmetyki tu nie 
pomogą,  myślała  ponuro.  Żaden  cudowny  specyfik  nie  zrobi  z  niej  olśniewającej 
piękności. Blada  cera, dość  regularne  rysy,  ale  pyszczek jak u kota, oczy  wielkie, 
zielone i skośne, zadarty nos, twarz w kształcie serca, nieproporcjonalnie duże usta, 
płowe włosy koloru lwiej sierści. Dziewczyna nie miała pojęcia, gdzie się podzieje, 
jeśli Nicabar Danior będzie zmuszony zlikwidować swój cyrk. 

Mistral  z  niepokojem  zastanawiała  się  nad  przyszłością.  Artystka  cyrkowa  o 

wybitnej  urodzie  wszędzie  znajdzie  pracę.  Mistral  nie  myślałaby  z  obawą  o 
kontrakcie  w  innym  cyrku,  gdyby  mogła  uchodzić  za  królową  piękności. 
Woltyżerki i akrobatki nie miały już takiego wzięcia jak dawniej. Nowe, znacznie 
bardziej  widowiskowe  i  niebezpieczne  pokazy  stanowiły  dla  jej  cyrkowych 
popisów  groźną  konkurencję,  bo  przynosiły  większe  dochody.  Żadna  z  dwu 
uprawianych dyscyplin nie gwarantowała dziewczynie zatrudnienia. 

Mistral z ponurą miną pomyślała o pracy za kulisami, przy szyciu kostiumów i 

sprzątaniu  areny.  Zawsze  istniała  taka  możliwość,  ale  życie  straciłoby  wówczas 
prawdziwy  urok  i  zabrakłoby  w  nim  elementu  ryzyka.  Z  drugiej  strony  jednak 
potrzebowała  stałego  dochodu.  To  nie  mogła  być  mała  sumka,  skoro  miała 
wystarczyć  na  opiekę  nad  biednym  Nicabarem,  właścicielem  Cyrku  Mistrzów. 
Stary dyrektor był dla dziewczyny jak członek rodziny. 

Rodziców, którzy byli trzecim pokoleniem cyrkowców, straciła w dzieciństwie. 

Zdarzył im się wypadek podczas występu na trapezie. Występowali tego wieczoru 
bez  ochronnej  siatki.  Nie  miała  krewnych,  więc  od  tamtej  pory  wychowywał  ją 
Nicabar,  choć  nie  ciążyła  na  nim  żadna  odpowiedzialność  za  córkę  tragicznie 
zmarłych  pracowników.  Choćby  z  tego  powodu  Mistral  nie  mogła  teraz  zostawić 
starzejącego się opiekuna, w gruncie rzeczy jednak chodziło o to, że nawet gdyby 
Nicabar był jej rodzonym dziadkiem, nie mogłaby go bardziej kochać. 

Mistral zdawała sobie sprawę, że starszy pan stara się oszczędzić jej zmartwień 

i dlatego ukrywa, że mają kłopoty finansowe. Nie była wścibska z natury, ale gdy 
poprzedniego dnia jak zwykle przyszła do cyrkowej przyczepy swego przybranego 

background image

dziadka na skromne śniadanie, od razu spostrzegła na biurku intrygujący, oficjalny 
list. Spojrzenie przyciągał znak firmowy odcinający się wyraźnie od bieli dobrego 
papieru. Ukradkiem przeczytała kilka wersów i zorientowała się, że to oferta kupna 
złożona  przez  dyrekcję  dużego  cyrku,  który  był  znany  z  tego,  że  wykupił  paru 
liczących się konkurentów. 

Poważnie  zaniepokojona,  od  razu  zapytała  starszego  pana,  w  czym  rzecz. 

Nicabar pospiesznie rzucił list do szuflady, mamrocząc, że to sprawa bez znaczenia 
i nie ma się czym przejmować. 

–  Nieprawda,  dziadku.  Doskonale  o  tym  wiesz!  –  zirytowała  się  Mistral.  – 

Bruno  Grivaldi  to  pozbawiony  skrupułów  podły  łajdak.  Wiadomo,  że  starannie 
kalkuluje  każde  posunięcie.  Wszystkim  w  naszej  branży  wiadomo,  w  jaki  sposób 
zdołał  wywindować  tak  wysoko  swój  Cyrk  Tropików.  Bez  najmniejszych 
wyrzutów  sumienia  postępuje  wedle  swego  widzimisię.  Niszczy  konkurencję,  nie 
cofając  się  przed  bezprawiem.  Dziadku,  musimy  zadzwonić  na  policję  i  złożyć 
doniesienie. 

–  Czego  miałoby  dotyczyć?  –  zapytał  starszy  pan,  kiwając  głową.  Skwitował 

pobłażliwym  uśmiechem  tę  zapalczywą  chęć  obrony  jego  interesów  i  osoby.  – 
Korzystnej oferty kupna złożonej mi przez pana Grivaldiego? 

– Nie w tym rzecz, dziadku. Przecież on cię próbuje... 
zastraszyć! 
– Jak, Mistral, dziecinko ty moja? Czyżby zagroził wprost, że mnie zamorduje, 

pobije, spali mi przyczepy? 

Nic  z  tych  rzeczy.  Jest  na  to  zbyt  sprytny.  Pisze  tylko,  że  dla  małych  cyrków 

walczących o przetrwanie nastały ciężkie czasy. Czy można się w tym dopatrywać 
groźby? Stwierdza fakt, nic więcej. 

–  Tak,  dziadku,  ale  wiesz,  że  to  zawoalowane  ostrzeżenie.  Jeśli  nie  sprzedasz 

cyrku, będziesz miał przez tego człowieka poważne kłopoty – oznajmiła Mistral. 

–  Może  tak. –  Nicabar  wzruszył  ramionami.  –  Może nie. Trudno  przewidzieć, 

co chodzi po głowie Bninowi Grivaldiemu. Zresztą, wbrew opinii wielu ludzi, nie 
uważam  go  wcale  za  wielkiego  spryciarza.  Gdyby  rzeczywiście  nim  był,  nie 
zajmowałby się moim skromnym cyrkiem. Ma ogromny zespół. 

–  Ale  brak  w  nim  mistrzów!  Nikt  w  branży  nie  może  się  równać  z  naszymi 

artystami! Ten twój pan Grivaldi na pewno jest tego świadomy, bo w przeciwnym 
razie w ogóle by się nami nie zajmował. Moim zdaniem ludzie słusznie mówią, że 
to drań. Dziadku, posłuchaj mojej rady i zawiadom policję! 

–  To  nic  nie  da.  Mam  inny  pomysł.  Zwołam  zebranie  i  powiem  wszystkim 

background image

pracownikom o naszych podejrzeniach. Niech mają oczy i uszy otwarte. Będziesz 
spokojniejsza, moje dziecko? 

–  Trochę.  Lepsze  to  niż  nic.  –  Mistral  westchnęła.  Była  wściekła  na  tego 

uroczego,  ale  upartego  człowieka.  Nicabar  zawsze  robił,  co  chciał,  a  gdy  podjął 
decyzję,  nie  było  sposobu,  żeby  go  skłonić  do  jej  zmiany.  Rzadko  myślał  źle  o 
innych.  Policję  z  kolei  cechowała  nadmierna  ostrożność.  Mistral  zdawała  sobie 
sprawę, że dopiero gdy Bruno Grivaldi podpali dziadkowi przyczepy, zawoalowane 
groźby zostaną wzięte pod uwagę. 

Wkrótce  okazało  się,  że  upór  Nicabara  w  sprawie  oferty  konkurenta  to  nie 

wszystko. Przybrany dziadek miał dla Mistral niespodziankę. 

–  Jeszcze  jedno  –  rzucił  po  chwili  milczenia.  –  Pan  Grivaldi  nie  postawi  na 

swoim, bo akcje Cyrku Mistrzów szybko pójdą w górę. Podpisałem umowę, która 
otwiera przed nami wspaniałe perspektywy. 

–  Słucham?  –  wykrzyknęła  zdumiona  Mistral  i  spojrzała  na  dziadka 

podejrzliwie.  –  Cóż  to  za  umowa?  Przecież  ledwie  wiążemy  koniec  z  końcem. 
Angażujesz nowych artystów, choć wiesz, że nas na to nie stać? 

–  Nie  ma  powodu do  obaw, kochanie.  Wszystko  jest  załatwione.  Kalif Khan i 

jego pokaz tresury lwów znacznie zwiększą nasze wpływy. 

– O Boże! Dziadku, czy ty jesteś przy zdrowych zmysłach? Nie mamy gotówki 

na zakup klatek. Nasza sytuacja finansowa nie pozwala na zaciągnięcie kredytu. Za 
co kupimy kratę ochronną, by oddzielić arenę od widowni? 

Nawet gdyby się udało znaleźć na to pieniądze, jak wykarmimy wielkie koty? 

Za co wynająć dla nich opiekunów? Kim jest ten... Kalif Khan? Pierwszy raz o nim 
słyszę!  Dziadku  drogi,  co  ty  knujesz?  Mam  nadzieję,  że  nie  zrobiłeś  żadnego 
głupstwa  i  nie  podpisałeś  z  tym  pogromcą  finalnego  kontraktu.  W  przeciwnym 
razie utonąłbyś w długach. Nie stać cię na utrzymywanie stada dzikich zwierząt. 

– Dość tego, Mistral – rzucił surowo starszy pan. Nadrabiał miną. – Wierz mi, 

nie  ma  powodu  do  obaw.  Mam  swoje  lata,  ale  nie  jestem  zdziecinniałym 
staruszkiem... 

przynajmniej na razie. Kalif Khan przyjechał... z Europy. 
Dlatego  o  nim  nie  słyszałaś.  Pracował  w  cyrku,  który  został  wykupiony  przez 

większego konkurenta. Tamci mieli swego pogromcę lwów i dlatego nie podpisali 
umowy  z  Kalifem,  który  przysłał  mi  depeszę  z  ofertą  stałej  współpracy.  Chciał 
przyjechać  do  Stanów  i  pracować  w  Cyrku  Mistrzów.  Znam  go...  od  dziecka, 
Mistral.  Nie  mogłem  odmówić.  Tylko  nie  myśl,  że  Kalif  wykorzystuje  naszą 
długoletnią przyjaźń, żeby sobie załatwić posadę. Latami pracował wytrwale, sporo 

background image

odłożył,  mądrze  inwestował  i  teraz  na  tym  korzysta.  Dorobił  się  własnego  stada 
lwów  i  lwic.  Zobowiązał  się  zapewnić  im  paszę  i  opiekę.  W  zamian  za  to oprócz 
pensji  będzie  otrzymywał  procent  od  wpływów  za  bilety.  Moim  zdaniem  to 
uczciwa propozycja. 

– Z drugiej strony jeśli widownia się nie zapełni, twój znajomy niewiele zarobi, 

lwy będą głodne, a więc groźne i nieprzewidywalne. 

– Kalif zna naszą sytuację i potrafi znaleźć wyjście. 
Mistral,  nie  będziemy  więcej  o  tym  dyskutować.  Skoro  mi  ufasz,  powinnaś 

wierzyć Kalifowi. 

Łatwo  ci  mówić,  pomyślała  ze  złością  Mistral.  Prędzej  zaufałaby  jadowitemu 

wężowi.  Szósty  zmysł  podpowiadał  jej,  że  Kalif  Khan  nie  jest  tym,  za  kogo  się 
podaje, a jej biedny, stary dziadunio pozwala się wodzić za nos, choć twierdzi, że 
panuje  nad  sytuacją.  Nagle  przemknęła  jej  przez  głowę  pewna  myśl.  A  jeśli  ten 
pogromca  lwów  to  człowiek  nasłany  przez  Bruna  Grivaldiego!  To  całkiem 
prawdopodobne.  Jaki  inny powód  mógł  skłonić dobrze  prosperującego  artystę, by 
przyłączył się do małego, nieco podupadłego cyrku? 

Wkrótce dziadek się przekona, że popełnił błąd, stwierdziła zirytowana Mistral. 

Postanowiła obserwować tajemniczego Kalifa Khana. Gdy jego matactwa wyjdą na 
jaw, będzie ich gorzko żałował. 

 

background image

Rozdział 2 

 

Lwy, tygrysy i niedźwiedzie 

 
Gdy na  parkingu  otaczającym  namiot  Cyrku  Mistrzów  zrobił  się  ruch,  Mistral 

siedziała właśnie przy toaletce w swojej przyczepie. Zaniepokojona dobiegającym 
z  zewnątrz  hałasem,  zerwała  się  na  równe  nogi,  skoczyła  do  drzwi  i  otworzyła  je 
szeroko. Wcale by się nie zdziwiła na widok ludzi wynajętych przez Grivaldiego. 
W każdej chwili jacyś dranie mogli zrobić ich cyrkowi paskudną niespodziankę. 

Spodziewała  się  zobaczyć  szarżę  zawziętych  najemników,  a  tymczasem  jej 

oczom  ukazała  się  ogromna  ciężarówka  na  szesnastu  kołach,  hamująca 
majestatycznie  przy  wjeździe  na  parking.  Na  bocznej  ścianie  kontenera  tuż  pod 
znakiem  i  nazwą  Cyrku  Mistrzów  widniał  napis  wykonany  nieco  mniejszymi 
literami: Niezrównany Kalif Khan, mistrzowski pogromca lwów. 

Mistral nie wierzyła własnym oczom, ale to nie wielkość nowiutkiej ciężarówki 

wprawiła  ją  w  osłupienie,  choć  tego  rodzaju  pojazd  nie  pasował  do  skromnych 
rozmiarów  Cyrku  Mistrzów.  Piorunujące  wrażenie  zrobił  na  dziewczynie 
przystojny kierowca ciężarówki, który wyłączył silnik, otworzył drzwi i wyskoczył 
z szoferki. 

W  innym  czasie  i  miejscu  można  by  uznać  tego  mężczyznę  za  władcę 

pustynnych  Beduinów,  za  przywykłego  do  posłuchu  arabskiego  szejka.  Takie 
skojarzenia  pojawiły  się  w  umyśle  zbitej  z  tropu  Mistral  na  widok  urodziwego 
przybysza. Miał prawie metr dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Muskulatury z 
pewnością  mogłyby  mu  pozazdrościć  lwy,  które  poskramiał.  Czuło  się  drzemiącą 
w nim moc. Męska uroda od razu rzucała się w oczy, a ciemna, potargana czupryna 
łudząco  przypominała  lwią  grzywę.  Zaczesane  do  tyłu  włosy  odsłaniały  twarz  o 
regularnych  rysach  i  mocno  zaznaczonych  kościach  policzkowych;  szare  oczy 
patrzyły spod krzaczastych brwi; do tego wąski nos, zmysłowe usta i lśniące, białe 
zęby. 

Mężczyzna  poruszał  się  jak  polujący  drapieżnik  –  pewnie,  ale  z  gracją.  Pod 

cienkim, bawełnianym podkoszulkiem prężyły się mięśnie. Mistral ze zdumieniem 
stwierdziła,  że  na  widok  nieznajomego  ogarnęło  ją  dziwne  i  nie  znane  dotąd 
uczucie. Nogi się pod nią ugięły, a zarazem ogarnęła ją dziwna błogość. 

Spojrzenie  zdumionych  zielonych  oczu  prześliznęło  się  po  muskularnej 

sylwetce.  Mężczyzna  miał  na  sobie  niebieskie  dżinsy  podkreślające  wąską  talię  i 

background image

biodra,  a  także  mocne  uda  i  łydki.  Kalif  Khan  był  tajemniczą  postacią,  ale  nie 
ulegało  wątpliwości,  że  nie  stroni  od  wysiłku  fizycznego.  Pewnie  nie  miał  pod 
skórą ani grama tłuszczu. Mógłby się zmierzyć z każdym spośród wielkich kotów i 
byłby niebezpiecznym przeciwnikiem. 

Mistral  zmrużyła  oczy,  gdy  przypomniała  sobie,  że  niedawno  podejrzewała 

nowego  pogromcę  lwów  o  konszachty  z  Brunem  Grivaldim  i  świadome  działanie 
na  szkodę  Cyrku  Mistrzów.  Natychmiast  opuściła  swoją  przyczepę  i  ruszyła  w 
stronę ogromnej ciężarówki, obok której stał jej dziadek, witający Kalifa Khana tak 
serdecznie,  jakby  rzeczywiście  przyjaźnili  się  od  lat.  Tak  przynajmniej  twierdził 
starszy pan. 

Roześmiani  mężczyźni  głośno  dyskutowali,  przekrzykując  się  nawzajem.  Gdy 

Mistral  podeszła  bliżej,  dostrzegła  w  oczach  Nicabara  łzy  radości.  Ten  widok 
sprawił,  że  serce  zamarło  jej  w  piersi.  Do  tej  pory  była  przekonana,  że  ma 
wyłączność  na  jego  ciepłe  uczucia.  Teraz  odkryła,  że  pogromca  lwów  z  wielu 
powodów stanowi dla niej zagrożenie. 

–  Ach,  otóż  i  Mistral!  Doskonale,  że  się  zjawiłaś,  kochanie.  Chodź  do  nas  – 

ponaglał  z  uśmiechem  Nicabar,  radośnie  machając  ręką  do  przybranej  wnuczki, 
jakby  nie  zwrócił  uwagi  na  jej  spojrzenie  pełne  niepokoju  i  podejrzliwości.  – 
Chciałbym  ci  przedstawić  Kalifa  Khana,  mego  drogiego...  przyjaciela.  Szczerze 
mówiąc,  jest  dla  mnie  niczym  wnuk.  –  Ciemne  oczy  spojrzały  na  Jordana 
porozumiewawczo.  Obu  mężczyznom  najwyraźniej  sprawiało  przyjemność,  że 
wiedzą, kim jest w istocie tajemniczy Kalif Khan. 

– Czyżby? – rzuciła wrogo Mistral. Nie ukrywała, że przyjmuje te wyjaśnienia 

z niechęcią i lekceważeniem. – W takim razie zrobiłby dobry uczynek, gdyby zadał 
sobie nieco trudu i odezwał się czasem do ciebie, dziadku. Kartka z Europy byłaby 
dowodem,  że  wasza  przyjaźń  mimo  oddalenia  i  rozmaitych  trudności  przeszła 
jednak zwycięsko próbę czasu! 

Słowa i zachowanie Mistral szybko uświadomiły Jordanowi, co ta dziewczyna 

o nim myśli. 

–  W  dwudziestym  wieku  korespondencja  jest  tylko  jedną  z  wielu  metod 

utrzymywania kontaktu. Mamy na przykład telefony, faksy i pocztę elektroniczną – 
odparł chłodno. Przestał się uśmiechać i z powagą obserwował dziewczynę, która 
spoglądała  na  niego  pogardliwie,  jakby  miała  do  czynienia  z  odrażającym  typem, 
którego trzeba się natychmiast pozbyć z cyrku. 

Za kogo ta pannica się uważa? Zaciekawiony Jordan patrzył na nią ze złością i 

zainteresowaniem.  Ledwie  się  znali.  Czemu  nie  zdobyła  się  na  odrobinę 

background image

uprzejmości?  Zachowywała  się  wręcz  opryskliwie.  To  było  dla  Jordana  całkiem 
nowe  doświadczenie.  Zwykle  kobiety  odnosiły  się  do  niego  całkiem  inaczej.  Nie 
mógł  się  przed  nimi  opędzić.  Fortuna  i  władza  prezesa  finansowego  imperium 
przyciągały je niczym magnes. 

Zaniepokojona  Mistral  zaborczym  gestem  chwyciła  ramię  dziadka,  jakby  się 

obawiała,  że  Jordan  zrobi  staruszkowi  krzywdę  albo  go  jej  odbierze.  Nicabar 
machinalnie gładził jej dłoń. 

–  Kalifie,  poznaj  Mistral.  To  moja  wnuczka  –  stwierdził  z  dumą.  –  Obawiam 

się, że jej maniery pozostawiają wiele do życzenia. Zwykle jest bardziej uprzejma. 
Szczerze  mówiąc...  ma  powody  do  niepokoju,  bo  Cyrkowi  Mistrzów  nie  brak 
ostatnio  kłopotów,  a  Mistral  ogromnie  się  tym  przejmuje.  Chce  oszczędzić  mi 
zmartwień. 

– Tak sądziłem. – Jordan popatrzył z uwagą na dziewczynę, która zadrżała pod 

jego  spojrzeniem.  Była  zakłopotana,  ale  to  nie  wszystko.  Ogarnęło  ją  dziwne 
uczucie; czuła suchość w ustach, a jej strwożone serce kołatało jak oszalałe. 

Jordan przyglądał się ukradkiem swojej rozmówczyni. Nagle zdał sobie sprawę, 

ż

e dziewczyna jest bardzo urodziwa, choć nie przypomina klasycznych piękności z 

okładek pism kobiecych. Długie, płowe włosy o złocistym połysku, skośne zielone 
oczy  i  twarz  w  kształcie  serca  upodabniały  ją  raczej  do  lwic,  które  przywiózł 
ogromną ciężarówką. Podobnie jak wielkie kocury potrzebowała żelaznej ręki. 

Jordan poczuł dziwny dreszcz. Uświadomił sobie nagle, że ta młoda kobieta nie 

ma pojęcia, kim jest w istocie gość jej dziadka. Skąd miała wiedzieć, że rozmawia 
z  milionerem  i  prezesem  ogromnego  przedsiębiorstwa?  Wierzyła  święcie,  że  stoi 
przed  nią  Kalif  Khan,  znakomity  pogromca  lwów.  Takiej  okazji  nie  można 
zmarnować! 

Mistral  z  niedowierzaniem  i  zdumieniem  patrzyła,  jak  na  zmysłowych  ustach 

Jordana  pojawia  się  złośliwy  uśmiech.  Czarne  oczy  rozjaśnił  dziwny  blask. 
Badawcze  spojrzenie  gościa  sprawiło,  że  Mistral  zadrżała  po  raz  drugi.  Ten 
mężczyzna wyraźnie uznał jej aroganckie uwagi za zachętę do współzawodnictwa. 

W  milczeniu  przygryzła  wargę  i  skarciła  się  za  głupotę.  Cóż  osiągnęła, 

zachowując  się  opryskliwie?  Niepotrzebnie  zaintrygowała  Kalifa,  a  ponadto 
wzbudziła jego czujność. Zachowała się jak idiotka! Jeśli naprawdę został wynajęty 
przez Bruna Grivaldiego, od tej chwili będzie się miał przed nią na baczności. Co 
gorsza,  kiedy  na  nią  patrzył,  odnosiła  wrażenie,  że  jest  naga.  Rozbierał  ją 
wzrokiem! 

Jordan  nadal  uśmiechał  się  złośliwie,  jakby  wiedział,  że  Mistral  czuje  się 

background image

urażona  i  zakłopotana.  Był  tak  bezczelny,  że  niespodziewanie  wyciągnął  do  niej 
rękę. 

– Miło cię znów widzieć, Mistral. Chyba powinniśmy mówić sobie po imieniu 

– oznajmił śmiało. – Poznałem cię przed laty. Potem ciągle słyszałem o przybranej 
wnuczce  Nicabara.  Wyobrażałem  ją  sobie  jako  małą  sierotkę  o  smutnych  oczach. 
Dopiero dziś odkryłem, że to dorosła dziewczyna, której nie brak tupetu i pewności 
siebie. 

Można  by  pomyśleć,  że  Jordan,  zamiast  wyciągnąć  dłoń  na  powitanie,  rzucił 

Mistral  rękawicę.  Instynktownie  uniosła  ramię,  jakby  chciała  spoliczkować 
ironicznie uśmiechniętego przystojniaka. Opanowała się jednak I uścisnęła podaną 
dłoń. Nie była przygotowana na wstrząs, który nastąpił, kiedy ich ręce się zetknęły. 

Na litość, boską, co się z nią dzieje? Ze złością karciła się za głupotę. Całkiem 

możliwe, że ten facet zjawił się u nich, by doprowadzić do upadku Cyrk Mistrzów, 
a ona stoi jak słup, wydana na pastwę nie znanej jej dotąd burzy zmysłów. 

Daremnie  próbowała  cofnąć  rękę.  Czuła  się  tak,  jakby  wsunęła  dłoń  w 

płomienie. Skóra paliła ją żywym ogniem, który ogarniał ramię, bark, całe ciało. 

– Dziadek chyba panu wyjaśnił, wedle jakich zasad funkcjonuje Cyrk Mistrzów 

–  powiedziała  rzeczowo  i  chłodno.  –  Na  wypadek  gdyby  pozostały  jakieś 
wątpliwości,  chciałabym  uprzedzić,  że  na  co  dzień  to  ja  zarządzam  cyrkiem, 
natomiast dziadek zajmuje się całością finansów, inwestycjami i tak dalej. 

–  Tak,  jestem  tego  świadomy.  –  Jordan  uśmiechnął  się tajemniczo.  Wyobraził 

sobie  Mistral  St.  Michel  ubraną  w  garnitur  od  Versace’a,  z  elegancką  skórzaną 
teczką. Był przekonany, że ta dziewczyna z pewnością czułaby się wśród rekinów 
finansjery jak u siebie w domu. 

Gotów  był  postawić  ostatniego  dolara,  że  mimo  przejściowych  trudności  jego 

obecna  szefowa  zarządza  małym  przedsiębiorstwem  bez  zarzutu.  Była  piękna  i 
dumna jak lwica, a wszystkie swoje obowiązki wypełniała nienagannie, chociaż nie 
było  to  łatwe.  Z  pewnością  żadne  potknięcie  ani  przewinienie  nie  uszłoby  jej 
uwagi. Poza tym kochała Nicabara równie mocno jak on i postanowiła borykać się 
z codziennymi kłopotami, byle uchronić przed nimi przybranego dziadka. 

Przez  moment  kusiło  Jordana,  by  wyznać  Mistral,  kim  naprawdę  jest,  ale  po 

namyśle dosyć niechętnie zrezygnował z tego zamiaru. Za mało wiedział o pannie 
St. Michel. 

Do niedawna w ogóle nie pamiętał o jej istnieniu. Była jeszcze dzieckiem, gdy 

jako nastolatek spędzał letnie wakacje w dziadkowym Cyrku Mistrzów. Uczył się 
wówczas  z  powodzeniem  niemal  wszystkich  dziedzin  sztuki  cyrkowej.  Miał 

background image

rzetelne podstawy i dlatego bez trudu wszedł w rolę pogromcy lwów. Kiedy po raz 
pierwszy  stanął  oko  w  oko  z  wielkimi  kotami,  nogi  trzęsły  mu  się  ze  strachu,  ale 
szybko  przywykł  do  wielkiej  klatki  na  arenie  i  płowych  drapieżników.  Niedawno 
zaczął trenować z dzikimi kotami w pustym magazynie swojej firmy i sytuacja się 
powtórzyła, ale człowiek i zwierzęta szybko doszli do porozumienia. 

–  Gdzie  nas  zakwaterujesz.  Mistral?  –  zapytał  przyjaźnie,  mimochodem  dając 

do  zrozumienia,  że  uważa  dziewczynę  za  swoją  szefową  i  nie  zamierza 
kwestionować jej decyzji, o ile, rzecz jasna, ona zechce go o nich powiadomić. 

– Proszę samemu wybrać odpowiednie miejsce, panie Khan. – Mistral wskazała 

pustawy  parking  wokół  cyrkowego  namiotu.  Powiedziała  to  z  wyszukaną 
uprzejmością,  jakby  chciała  dać  przybyszowi  do  zrozumienia,  że  zdaje  sobie 
sprawę,  jakie  trudności  może  spowodować  jego  obecność,  i  nie  da  się  oczarować 
pięknymi  słówkami.  Chętnie  rzuciłaby  kilka  złośliwości,  ale  na  szczęście  ugryzła 
się w język. Bez pożegnania odeszła do swojej przyczepy, zostawiając Jordana sam 
na sam z dziadkiem. 

–  Nie  zwracaj  na  nią  uwagi  –  rzucił  pobłażliwie  Nicabar,  szczerze  ubawiony 

pełną emocji wymianą zdań między dwojgiem młodych ludzi. – Mistral lęka się o 
mnie i o Cyrk Mistrzów. Uważa, że firmy nie stać na twoje honoraria i utrzymanie 
stada  wielkich  kotów.  Co  gorsza,  dziewczyna  podejrzewa,  że  jesteś  szpiegiem 
nasłanym przez Bruna Grivaldiego. 

– O kim mówisz, dziadku? – zainteresował się Jordan. 
Miał wrażenie, że słyszał już to nazwisko. 
Nicabar przedstawił krótko sytuację i wspomniał o przestrogach Mistral. 
–  Dziadku,  czemu  wcześniej  mi  o  tym  nie  powiedziałeś?  –  zawołał  Jordan, 

marszcząc czoło. 

–  Ponieważ  ty  i  Sophia  zaczęlibyście  się  wtrącać,  czego  wolałem  uniknąć. 

Mimo  podeszłego  wieku  potrafię  sam  dbać  o  swoje  sprawy.  Znasz  Sophię.  Na 
pewno od razu wynajęłaby ochroniarzy, by pilnowali mnie i cyrku! 

Okropna  perspektywa!  To  byłoby  dla  nas  upokarzające,  Jordanie.  My,  ludzie 

cyrku,  przywykliśmy  dbać  o  siebie  nawzajem.  Zawsze  tak  było.  Z  tego  powodu 
przygarnąłem  Mistral,  gdy  jej  rodzice  zginęli  w  wypadku,  a  teraz  moja 
wychowanka troszczy się o mnie i o firmę. Obawiam się, że mimo dobrych chęci 
nie  zdołasz  uwolnić  jej  od  brzemienia  odpowiedzialności,  którą  dobrowolnie 
wzięła  na  swoje  barki.  Młoda  dziewczyna  powinna  używać  życia,  zamiast 
opiekować  się  starym  człowiekiem  i  realizować  jego  marzenia.  Teraz,  gdy  się  do 
nas  przyłączyłeś,  jestem  spokojniejszy  o  byt  i  bezpieczeństwo  mojej  przybranej 

background image

wnuczki. 

–  Nie  dopuszczę,  żeby  coś  złego  spotkało  tę  dziewczynę...  i  cyrk.  Masz  na  to 

moje  słowo,  dziadku.  –  Jordana  ogarnęła  wściekłość,  kiedy  się  dowiedział,  że 
Bruno  Grivaldi  próbował  zastraszyć  jego  dziadka,  by  skłonić  starszego  pana  do 
sprzedania  Cyrku  Mistrzów.  Istniało  realne  niebezpieczeństwo,  że  pozbawiony 
skrupułów właściciel Cyrku Tropików może zrobić krzywdę Nicabarowi, Mistral i 
całemu zespołowi. 

W obecności matki i wuja Jordan nadrabiał miną, ale sam miał wątpliwości, czy 

pomysł  spędzenia  paru  letnich  miesięcy  w  cyrku  dziadka  nie  jest  nadmierną 
ekstrawagancją, teraz jednak był zadowolony, że się na to zdecydował. 

Na szczęście znał wielu drani pokroju Grivaldiego oraz jego zauszników. Umiał 

przewidzieć kolejne posunięcia tych krętaczy i udaremnić ich knowania! 

 

background image

Rozdział 3 

 

Pod obserwacją 

 
Mistral  wróciła  do  przyczepy,  zatrzasnęła  drzwi  i  przekręciła  klucz  w  zamku. 

Po  raz  pierwszy  w  życiu  była  tak  zbita  z  tropu.  Odczuwała  złość  i  wstyd.  Jak  się 
okazało, wybiegła na parking tylko po to, by zrobić z siebie kompletną idiotkę. Nie 
dała  Kalifowi  żadnych  szans.  Nim  się  odezwał,  wystawiła  mu  cenzurkę. 
Rozmawiała  z  gościem,  jakby  stał  przed  nią  złodziej  podkradający  zapasy  z 
cyrkowego 

magazynu. 

Nie 

miała 

pojęcia, 

co 

ją 

napadło. 

Jedynym 

usprawiedliwieniem mogła być ciągła nerwowość wywołana lękiem o przyszłe losy 
Cyrku Mistrzów. Zawoalowane groźby Bruna Grivaldiego sprawiły, że w każdym 
ciemnym kącie spodziewała się ujrzeć jego popleczników. 

A  jeśli  myliła  się  co  do  Kalifa?  Może  błędnie  oceniła  jego  intencje?  Przez 

koronkowe  firanki  zawieszone  w  oknie  przyczepy  obserwowała  pogromcę  lwów, 
krzątającego się wokół ogromnej ciężarówki. Kalif przemawiał czule do zwierząt, 
wołał  je  po  imieniu,  szturchał  przyjaźnie  odważniejsze,  uspokajał  płochliwe.  Raz 
po raz wsuwał rękę między żelazne pręty klatek i głaskał wielkie koty po miękkich 
uszach. Wśród zwierząt przeważały lwice, wyraźnie przywiązane do opiekuna. 

Mistral  zastanawiała  się  mimo  woli,  czy  Kalif  jest  żonaty.  Nic  na  to  nie 

wskazywało.  Gdyby  miał  żonę,  Nicabar  pewnie  by  o  niej  wspomniał.  Poza  tym 
Kalif  przyjechał  sam.  Nie  można,  rzecz  jasna,  wykluczyć,  że  gdzieś  w  Europie 
czekała  na  niego  pani  Khan  oraz  gromada  dzieciaków.  Być  może  postanowił 
zjawić  się  w  Ameryce  bez  rodziny,  chociaż  Mistral  nie  uważała  tej  wersji  za 
prawdopodobną. 

–  A  cóż  ci  do  tego,  moja  droga,  czy  Kalif  Khan  jest  żonaty?  –  mruknęła  do 

siebie zirytowana dziewczyna. 

Racja,  pomyślała.  To  jej  nie  powinno  interesować.  Nie  potrzebowała 

mężczyzny,  który  narobiłby  bałaganu  w  jej  przyczepie,  roztrwonił  oszczędności, 
odarł ją z marzeń, a w najgorszym razie posunął się nawet do rękoczynów. Nicabar 
miał  rację.  Powinna  skupić  się  na  zdobywaniu  wykształcenia,  by  coś  w  życiu 
osiągnąć. 

Kariera cyrkowca trwa krótko. Mistral zdawała sobie sprawę, że wkrótce miną 

jej  najlepsze  lata.  Jak  długo  jeszcze  będzie  mogła  bez  szkody  dla  zdrowia 
podskakiwać na końskim grzbiecie albo pod kopułą namiotu wykonywać ewolucje 

background image

na trapezie? Z czasem zrobi się za stara na akrobatkę i woltyżerkę – o ile wcześniej 
nie skręci karku. 

Mogła  rzecz  jasna  przejąć  z  czasem  obowiązki  Nicabara,  prowadzić 

konferansjerkę  w  czasie  występów  i  kierować  zespołem,  lecz  perspektywy  Cyrku 
Mistrzów nie były najlepsze. Wpływy ledwie wystarczały na spłatę długów. Jedno 
większe niepowodzenie finansowe groziło całkowitą katastrofą. 

Poza tym Mistral wiedziała, że Nicabar ma córkę i wnuka. Zapewne nie byliby 

zadowoleni,  gdyby  obca  kobieta  przejęła  Cyrk  Mistrzów,  który  mieli  po  nim 
odziedziczyć. Gdy starszy pan zdecyduje się w końcu przejść na emeryturę, rodzina 
prawdopodobnie sprzeda cyrk. 

Mistral  od  dawna  zdawała  sobie  z  tego  sprawę  i  dlatego  starała  się  uzupełnić 

chaotyczną  edukację  zdobytą  w  trakcie  nieustannych  wędrówek.  W  tym  celu 
czytała  wszystko,  co  jej  wpadło  w  ręce.  Choć  oficjalnie  skończyła  tylko  szkołę 
ś

rednią, była wykształcona lepiej niż wielu absolwentów uniwersytetu. 

Od  Nicabara  uczyła  się  tajników  zarządzania  małym  przedsiębiorstwem. 

Jeszcze  kilka  lat  praktyki  i  będzie  mogła  wykonywać  taką  pracę  całkiem 
samodzielnie.  Gdyby  przyszło  jej  wówczas  pożegnać  się  z  cyrkiem,  z  pewnością 
znalazłaby dobrą pracę na kierowniczym stanowisku. 

Na  razie  jednak  było  na  to  za  wcześnie,  a  poślubienie  kolegi  z  areny 

utrudniłoby  realizację  ambitnych  planów  na  przyszłość.  Mistral  potrafiła  sama 
zadbać o własne sprawy. Teraz jednak mimo woli zerkała przez okno na Kalifa. 

Przyszło jej nagle do głowy, że to niesprawiedliwe, by zwykły śmiertelnik był 

tak  urodziwy.  Nie  spotkała dotąd  równie przystojnego  mężczyzny.  Co gorsza, ten 
facet  emanował  osobliwym  urokiem.  Przyciągał  uwagę,  jak  na  dorodnego  samca 
przystało. Tajemniczy magnetyzm sprawił, że gdy wymienili uścisk dłoni, Mistral 
stanęła  w  pąsach.  Czuła,  że  płonie.  Machinalnie  dotknęła  palcami  ust,  jakby 
oczekiwała,  że  dłoń  nadal  pulsuje  tamtym  żarem,  ale  skóra  była  chłodna  niczym 
tchnienie  wiatru  poruszającego  koronkową  firanką.  Zapamiętała  pieszczotę 
gładkiej, męskiej dłoni o starannie wypielęgnowanych paznokciach. 

To nie były ręce cyrkowca. 
Mistral  zawsze  miała  szorstką  skórę  i  sporo  odcisków.  Ściskała  wodze  lub 

drążki  trapezu,  pomagała  w  rozciąganiu  ochronnej  siatki,  czyściła  końskie  boksy; 
dziesiątki codziennych powinności ciążących na artystach zatrudnionych w małym 
cyrku.  Przykładali  ręki  do  wszystkiego,  co  się  działo  na  arenie  i  w  jej  pobliżu 
zgodnie z zasadą: żadna praca nie hańbi. 

Mistral zacisnęła pięści. 

background image

Kalif  Khan  nie  miał  zniszczonych  dłoni.  Z  pewnością  nie  pracował  fizycznie. 

Jak to możliwe? Zdumiona Mistral raz po raz zadawała sobie jedno pytanie. Tylko 
dwie  odpowiedzi  brzmiały  prawdopodobnie:  albo  Kalif  naprawdę  oszukał 
Nicabara, albo ten ostatni celowo zataił przed Mistral ważne informacje dotyczące 
gościa.  Nie,  to  wykluczone.  Mistral  stanowczo  odrzuciła  drugie  wyjaśnienie. 
Dziadek ukrywał czasami nie zapłacone rachunki, bo nie chciał jej  martwić, ale z 
pewnością  nie  zataiłby  przed  nią  istotnych  faktów...  chyba  że  miałby  po  temu 
szczególne powody. 

Pozostawała  zatem  pierwsza  odpowiedź:  pogromca  lwów  wodził  za  nos 

dziadka  panny  St.  Michel.  Kalif  Khan...  Dziwne  imię  i  nazwisko,  pomyślała 
zirytowana  dziewczyna.  Z  pewnością  nie  jest  prawdziwe.  Mistral  używała  dwu 
artystycznych pseudonimów; jednym posługiwała się jako akrobatka, drugi należał 
do woltyżerki. Zmiana fryzury i kostiumu pozwalała stworzyć cyrkową iluzję. 

Problem  w  tym,  że  mężczyzna  postawny  i  wysoki  jak  Kalif  Khan  nie  mógł 

zmieniać  wyglądu  niczym  kameleon.  Rzadko  spotykało  się  cyrkowców  takiego 
wzrostu  i  postury.  Pogromca  lwów  z  takimi  warunkami  fizycznymi  zwracał 
powszechną  uwagę.  Tym  dziwniejsze  było,  że  Mistral  nie  słyszała  dotąd  o  tym 
artyście,  chociaż  potrafiła  wymienić  co  najmniej  tuzin  innych,  uchodzących  w 
swojej dziedzinie za mistrzów. 

–  Ten  cały  Kalif  Khan  to  zwykły  oszust.  Nie  będzie  nam  mydlił  oczu!  – 

stwierdziła  głośno  Mistral,  znów  kipiąc  z  wściekłości.  –  Może  jest  podpalaczem, 
albo... płatnym mordercą. Ten łobuz Bruno Grivaldi wynajął Khana, żeby puścił z 
dymem nasz cyrk albo nawet ukatrupił dziadka! 

O  nie,  przysięgła  sobie  w  duchu,  starając  się  opanować  wzburzenie.  Należy 

zachować  spokój  i  uważnie  wszystko  obserwować.  Tak  jest  bezpieczniej.  To 
jedyny  sposób,  by  się  po  cichu  zorientować,  co  knuje  ten  Grivaldi  i  jak  może 
zagrozić Cyrkowi Mistrzów. 

Stary  drań  dowiódł  wcześniej,  że  nie  ma  żadnych  skrupułów.  Tym  razem  na 

wykonawcę ohydnego planu wybrał człowieka, o którym wiedział, że od lat cieszy 
się  sympatią  i  zaufaniem  jej  dziadka.  To  jedyne  logiczne  wyjaśnienie,  które 
tłumaczy, dlaczego kochany, stary Nicabar dał się tak łatwo oszukać. 

Będzie niepocieszony, gdy prawda wyjdzie na jaw! Serce Mistral ściskało się z 

ż

alu na samą myśl o zawodzie, jaki przeżyje dziadek. Zawsze był nazbyt przyjazny 

i ufny, na czym rzadko wychodził dobrze. Mimo to niechętnie podejrzewał bliźnich 
o złe zamiary. Dlatego przybrana wnuczka postanowiła nad nim czuwać. 

Mistral  zaklęła  szpetnie  i  zmusiła  się,  by  odejść  od  okna.  To  naturalne,  że 

background image

pogromca lwów bardzo się jej podoba. Niewiele wiedziała o mężczyznach, a takich 
przystojniaków w ogóle dotąd nie spotykała. Trudno się dziwić, że straciła głowę. 
Facet  był  tak  uwodzicielski  i  pociągający,  że  każda  salonowa  lwica  by  na  niego 
poleciała; co dopiero mówić o prowincjonalnej gąsce takiej jak Mistral. 

Teraz,  kiedy  podejrzenie,  że  Kalif  Khan  jest  oszustem,  stawało  się  coraz 

bardziej  uzasadnione,  łatwiej  będzie  o  powściągliwość  w  okazywaniu  emocji. 
Mistral  postanowiła  uważnie  obserwować  nowego  kolegę...  i  poprosić  o  to  samo 
resztę  zespołu.  Prędzej  czy  później  Kalif  spróbuje  coś  zmalować,  a  wówczas 
zostanie  przyłapany  na  gorącym  uczynku.  Dziadek  będzie  musiał  zawiadomić 
policję, choćby się przed tym wzbraniał. 

Mistral  czuła,  że  roznosi  ją  energia.  Zabrała  się  z  zapałem  do  sprzątania 

maleńkiego  mieszkanka.  Od  czasu  do  czasu  z  uśmiechem  na  ustach  wyobrażała 
sobie Kalifa Khana zamkniętego w klatce – niczym jego lwy. 

 

background image

Rozdział 4 

 

Prażona kukurydza, fistaszki, cukrowa wata 

 
Na  mocy  zawartej  przed  wielu  laty,  niepisanej  umowy  Mistral  gotowała 

codziennie  obiad  dla  dziadka,  a  ten  każdego  ranka  szykował  dla  nich  dwojga 
ś

niadanie.  Tamto  popołudnie  niczym  się  właściwie  nie  różniło  od  innych  –  poza 

jednym: gdy Nicabar zjawił się u wnuczki, towarzyszył mu Kalif Khan. 

– Chyba nie masz nic przeciwko temu, kochanie, że poprosiłem Kalifa, by się 

do nas przyłączył? Zwykła uprzejmość tego wymagała, skoro biedak jest tu sam jak 
palec  i  nie  zdążył  się  jeszcze  z  nikim  zaprzyjaźnić.  Gdybym  go  nie zaprosił,  sam 
usiadłby do stołu, a to byłoby niewłaściwe, zwłaszcza że to jego pierwszy wieczór 
w naszej cyrkowej rodzince – wyjaśnił Nicabar. 

Cóż  mogła  zrobić  Mistral,  by  uniknąć  towarzystwa  pogromcy  lwów?  Mogła 

oczywiście zatrzasnąć mu przed nosem drzwi swojej przyczepy. Wprawdzie do tej 
pory  nie  miała  zastrzeżeń  do  gościnności  swego  dziadka  i  chętnie  gotowała  dla 
kolegów z zespołu, tym razem jednak przeklinała w duchu Nicabara, któremu nie 
przyszło do głowy zapytać, czy przybysz będzie u niej mile widziany. 

– Jeśli moja niespodziewana wizyta jest kłopotliwa, wrócę do siebie, żeby coś 

przekąsić.  –  Jordan  natychmiast  spostrzegł,  że  Mistral  nie  jest  zachwycona  jego 
odwiedzinami.  Ze  zdumieniem  stwierdził,  że  smutno  mu  się  robi  na  myśl  o 
wyraźnej  niechęci,  jaką  żywi  dla  niego  ta  dziewczyna.  Uznała  pewnie,  że  przez 
niego przybranemu dziadkowi stanie się krzywda. 

–  Muszę  tylko  postawić  dodatkowe  nakrycie  –  odparła  Mistral,  zmuszając  się 

do powitalnego uśmiechu. Powtarzała sobie, że uśpienie czujności Kalifa to jedyny 
sposób, by się dowiedzieć, co ten facet knuje. Dla dobra sprawy trzeba robić dobrą 
minę do złej gry. – Zapraszam do środka – powiedziała, otwierając szeroko drzwi. 

Gdy goście weszli do przyczepy, niewielkie pomieszczenie od razu wydało się 

mniejsze. Mistral odniosła wrażenie, że temperatura w jej mieszkaniu podniosła się 
nagle  o  kilka  stopni.  Nawet  Otto  Wetzler,  cyrkowy  siłacz,  nie  dominował  nad 
otoczeniem  tak  bardzo  jak  pogromca  lwów.  Kalif  Khan  przypominał  Mistral 
zamkniętego w klatce drapieżnego kota, odpoczywającego po codziennych trudach. 

– Proszę... siadajcie – wykrztusiła, ruchem ręki wskazując stół przymocowany 

do  ściany  i  dwa  krzesła.  –  Zaraz  przyniosę  dodatkowy  talerz.  Muszę  wyłączyć 
kuchenkę. 

background image

Wkrótce  podam  obiad.  –  Pobiegła  do  aneksu  kuchennego,  ale  ukradkiem 

obserwowała Kalifa. 

Wiele  wskazywało  na  to,  że  ten  mężczyzna  jest poplecznikiem  Grivaldiego  w 

niecnych  zamiarach  doprowadzenia  Cyrku  Mistrzów  do  upadku.  Mistral  powinna 
się  jednak  domyślić,  że  nieświadomy  zagrożenia  Nicabar  w  odruchu  życzliwości 
zaprosi  nowego  kolegę  na  domowy  obiad.  Gdyby,  zamiast  kierować  się 
uprzedzeniami,  słuchała  głosu  rozsądku,  przewidziałaby,  że  przyjdą  goście. 
Zamiast gulaszu z wołowiny oraz surówki i francuskiego pieczywa przygotowałaby 
coś wykwintniejszego. Wiadomo, przez żołądek do... 

Dlaczego właściwie miałaby zadawać sobie tyle trudu? Była wściekła. Mniejsza 

z  tym,  co  Kalif  myśli  ojej  talencie  kulinarnym.  Jeśli  przygotowane  potrawy  nie 
będą  mu  smakowały,  może  zjeść  tłustego  hamburgera  w  brudnej  knajpie.  Nie  ma 
obawy, by jej życiową misją stało się zadowalanie aroganckiego pogromcy lwów. 

Wyciągnęła z szuflady grube rękawice, podniosła stojący na kuchence garnek i 

przelała jego zawartość do pięknej, ręcznie malowanej wazy. Kupiła ją w jednym z 
niezliczonych  miasteczek,  poznanych  w  czasie  trwających  latami  cyrkowych 
wędrówek.  Gdy  na  kolację  przychodził  dziadek  albo  ktoś  z  kolegów,  po  prostu 
stawiała  garnek  na  stole,  żeby  mniej  było  potem  naczyń  do  zmywania.  Tego 
popołudnia  zależało  jej  na  odrobinie  wytworności,  czym  zaskoczyła  samą  siebie. 
Nie miała pojęcia, czemu tak się stara. 

Pani domu przyglądała się ukradkiem nieproszonemu gościowi. Czyste ubranie; 

ż

adnych  plam  ani  smug.  Chyba  się  przebrał.  Ciuchy  niby  zwyczajne,  a  jednak 

wydały  się  Mistral  kosztowne.  Kalif  w  zwykłej  koszuli  wyglądał  jak  model  z 
katalogu  wytwornej  konfekcji.  Dżinsy  gościa  zostały  przed  włożeniem 
uprasowane. Buty z wężowej skóry lśniły jak lustro. Wyglądały na całkiem nowe; 
ż

adnych rys, fason idealny. 

Nicabar najwyraźniej wiedział, co mówi, kiedy zdradził, że Kalif przez wiele lat 

mądrze  inwestował  swoje  oszczędności.  A  może  to  Bruno  Grivaldi  hojnie 
wynagrodził pogromcę lwów za pomoc w swoich machinacjach? 

Mistral  wyjęła  z  lodówki  plastikową  miskę  pełną  sałatki.  Przełożyła  jej 

zawartość  do  ceramicznej  salaterki  pasującej  do  wazy.  Żałowała,  że  nie  ma 
srebrnych łyżek do nakładania potraw. Goście musieli zadowolić się plastikowymi. 
Włożyła  bagietkę  do  koszyka  i  przed  podaniem  na  stół  odkroiła  kilka  kawałków, 
jak  na  ilustracji  w  czasopiśmie  poświęconym  domom,  ogrodom  i  wytwornej 
kuchni. Przelała zaparzoną wcześniej herbatę do szklanego dzbanka, przygotowała 
cukier i pokroiła cytrynę. 

background image

– Wszystko gotowe – oznajmiła, siadając z gośćmi do stołu. 
– Pachnie wspaniale – stwierdził Jordan, gdy uniosła pokrywę wazy. Z lubością 

wdychał aromat przypraw. 

Jordan  nie  ukrywał,  że  mieszkanko  panny  St.  Michel  bardzo  mu  się  podoba. 

Stół również był pięknie nakryty. Właścicielka domu na kółkach robiła wprawdzie 
zakupy na wyprzedażach i targach staroci, ale miała dobry gust. 

Ciągła  tułaczka,  napięcie  psychiczne  oraz  ciężka  praca  fizyczna  powodowała 

często  u  cyrkowców  skłonność  do  nieładu,  a  nawet  do  pewnego  niechlujstwa. 
Mistral  nie  stosowała  wobec  siebie  taryfy  ulgowej.  Ładnie,  choć  skromnie 
umeblowane  mieszkanko  w  przyczepie  było  wymuskane  jak  przysłowiowa 
bombonierka.  Stół  nakryty  czerwonym  obrusem  sięgającym  podłogi,  na  wierzchu 
dopasowana kolorystycznie serweta wielkości dziecięcego kocyka; pośrodku stołu 
szklany wazon z bukietem różnokolorowych kwiatów. Gustowne talerze, sztućce z 
nierdzewnej stali, kolorowe szklanki, serwetki z czerwonej tkaniny. Zważywszy na 
ograniczone fundusze, Mistral dokonała cudów. Jordan od razu się zorientował, że 
ta  dziewczyna  ma  świetne  wyczucie  stylu.  To  wnętrze  cechowała  szlachetna 
prostota.  Nie  było  tu  zbędnych  elementów  ani  ozdóbek.  Jordan  zastanawiał  się 
mimo  woli,  czego  mogłaby dokonać jasnowłosa  piękność, gdyby  miała  na  koncie 
bankowym tyle samo pieniędzy co on. 

–  Gdyby  dziadek  mnie  uprzedził,  że  będę  miała  gościa  na  obiedzie, 

przygotowałabym  bardziej  wyszukane  potrawy  –  tłumaczyła  się  Mistral, 
napełniając talerze parującym gulaszem. – Na co dzień jadamy niezbyt wykwintne 
dania. 

– Darowała sobie uwagę, że na wymyślniejsze jedzenie po prostu ich nie stać. 
–  To,  co  jest  na  stole,  zupełnie  wystarczy.  –  Jordan  sięgnął  po  sałatkę  i 

pieczywo.  Nagle  zdał  sobie  sprawę,  że  po  całodniowej  pracy  fizycznej  po  prostu 
umiera z głodu. 

Wcześniej mu się to nie zdarzało. 
–  Słuszna  uwaga.  Mistral  doskonale  gotuje  –  perorował  Nicabar,  dumny  jak 

paw  z  przybranej  wnuczki.  –  Ślicznie  nakryłaś  do  stołu,  kochanie.  Jakby  to  był 
ś

wiąteczny obiad. Czy warto było zadawać sobie dla nas tyle trudu? 

Mistral  musiała  ugryźć  się  w  język,  bo  w  przeciwnym  razie  powiedziałaby 

dziadkowi kilka przykrych słów. Kochała staruszka, ale teraz miała ochotę kopnąć 
go pod stołem. Na policzkach miała ciemne rumieńce. Nie chciała, by Kalif Khan 
pomyślał, że przez wzgląd na niego starała się bardziej niż zwykle. 

– To żaden kłopot, dziadku. Jestem dziś trochę zmęczona, więc pomyślałam, że 

background image

lepiej  od  razu  postawię  wszystko  na  stole,  zamiast  raz  po  raz  biegać  do  kuchni. 
Dlatego jest trochę inaczej niż zwykle – kłamała jak z nut. 

– Doskonały pomysł. A gulasz jest znakomity. – Jordan spostrzegł wzburzenie 

dziewczyny  wywołane  słowami  Nicabara.  Zarumieniła  się,  jakby  jej  było  wstyd. 
Albo  nie  lubiła,  by  robiono  wokół  jej  osoby  zbyt  wiele  zamieszania,  lub,  jako 
osoba z natury nieśmiała, wolała, żeby jej oszczędzono komplementów. 

– Panie Khan, chciałam przeprosić, że potraktowałam dziś pana tak... szorstko – 

oznajmiła  Mistral.  –  Obawiam  się,  że  to  nie  było  właściwe  powitanie  kolegi 
wchodzącego  do  zespołu  Cyrku  Mistrzów.  Byłam...  zdumiona,  że  się  pan  do  nas 
przyłączył. Dziadek z pewnością wspomniał, że nasza gromadka z trudem walczy o 
przetrwanie... 

–  A  ty  się  niepokoiłaś,  czy  podołacie  wydatkom  związanym  z  utrzymaniem 

stada  lwów  oraz  honorarium  pogromcy  –  wpadł  jej  w  słowo  Jordan.  – 
Niepotrzebnie. 

Sam  się  zawsze  troszczę  o  moje  zwierzęta,  sam  kupuję  dla  nich  karmę.  Nie 

potrafię inaczej. To moje stado. Nie jest własnością cyrku. Jestem odpowiedzialny 
za te stworzenia. 

–  Doskonale  to  rozumiem.  Z  drugiej  strony  jednak  przywykł  pan  do  licznej 

widowni.  W  Europie  cyrk  od  wieków  jest  popularną  rozrywką  i  wciąż  przyciąga 
tłumy  widzów.  Mimo  wszystko  zespół,  z  którym  pan  występował,  rozpadł  się  na 
skutek  marnej  koniunktury.  Jak  nazywał  się  tamten  cyrk?  Nie  mogę  sobie 
przypomnieć. Chyba... Gwiazdozbiór? 

– Zodiak – poprawił Jordan. Kłamał wprawdzie z kamienną twarzą, ale wolałby 

rozmawiać o czymś innym. 

Nie lubił być przesłuchiwany. Też sobie ta Mistral znalazła temat do rozmowy! 
Z drugiej strony jednak nie ona jedna w zespole Cyrku Mistrzów będzie wobec 

nowego kolegi tak podejrzliwa. Lepiej się przygotować na szczegółowe indagacje 
dotyczące  jego  zawodowej  przeszłości.  Jordan  miał  tylko  nadzieję,  że  go  nie 
rozszyfrują zbyt szybko, choć wcale nie był tego pewny, zwłaszcza gdy chodziło o 
Mistral. Skośne, zielone oczy lśniły blaskiem wrodzonej inteligencji. Niełatwo mu 
będzie wodzić za nos tę dziewczynę. 

Wyszedł  na  bufona  i  aroganta,  zakładając,  że  absolwent  renomowanego 

uniwersytetu i doświadczony pracownik dochodowego przedsiębiorstwa bez trudu 
wmówi poczciwym cyrkowcom wszystko, co zechce. Szybko się przekonał, że los 
nie  zawsze  obchodził  się  z  nimi  łaskawie,  ale  to  wcale  nie  znaczy,  że  można  ich 
uznać za głupców i nieudaczników. 

background image

–  Tamten  cyrk  bardzo  przypominał  wasz  –  mówił  dalej  Jordan,  trzymając  się 

historii  wymyślonej  wspólnie  z  dziadkiem.  –  Właściciel  skorzystał  z  oferty 
przyłączenia  się  do  większego  zespołu.  Z  mojego  punktu  widzenia  była  to 
niefortunna  decyzja.  Nowi  decydenci  mieli  własnego  pogromcę  lwów.  Zostałem 
bez  pracy.  Skontaktowałem  się  wówczas  z  Nicabarem  i  postanowiłem  spróbować 
szczęścia  w  Stanach  Zjednoczonych.  Moim  zdaniem  włączenie  do  programu 
tresury  zwierząt  naprawdę  wyjdzie  Cyrkowi  Mistrzów  na  dobre,  Mistral.  W 
przeciwnym razie by mnie tu nie było. 

– Panie Khan, wcale nie podaję w wątpliwość pańskich słów... 
–  Bardzo  proszę,  mówmy  sobie  po  imieniu.  Jestem  Kalif.  Chciałbym,  żebyś 

mnie tak nazywała – nalegał Jordan uprzejmie, lecz stanowczo. 

– To chyba nie jest twoje prawdziwe imię – powiedziała z naciskiem Mistral. 
–  Zgadłaś,  ale  używam  tego  pseudonimu  od  dawna  i  bardzo  się  do  niego 

przywiązałem. 

– Zgoda, Kalifie. Jak wcześniej powiedziałam, wcale nie podaję w wątpliwość 

twoich  słów.  Chcę  się  tylko  upewnić,  czy  wiesz,  jaka  sytuacja  panuje  na 
amerykańskim rynku rozrywki. Cyrki często przegrywają batalię o pieniądze ludzi 
spragnionych  zabawy.  Przykro  mi,  że  przebyłeś  taki  szmat  drogi  z  Europy  do 
Stanów jedynie po to, żeby się znaleźć w takim samym jak uprzednio położeniu. 

–  W  życiu  trzeba  czasem  postawić  wszystko  na  jedną  kartę,  jak  mówi 

przysłowie.  Nie  wygrasz,  jeśli  nie  zaryzykujesz.  Lubię  zajęcie,  z  którego  się 
utrzymuję, i dlatego tu przyjechałem. 

–  W  takim  razie  mam  nadzieję,  że  wszystko  obróci  się  na  dobre.  Powinieneś 

jednak  wiedzieć,  że  Cyrk  Mistrzów  dostał  ofertę  kupna  od  szefa  znacznie 
większego zespołu. 

Chodzi o Cyrk Tropików. Chyba o nim słyszałeś. Dziadek na pewno opowiadał 

ci o tym zespole. 

–  Tak.  Wieść  o  Cyrku  Tropików  dotarła  do  Europy  –  rzucił  cierpko  Jordan.  – 

Ź

le  mówiono  o  jego  właścicielu.  Podobno  używał  dziwnych  metod,  by  przejąć 

mniejsze zespoły. 

Po  rozmowie  z  Nicabarem,  w  czasie  której  wyszły  na  jaw  podejrzane 

machinacje Grivaldiego, Jordan za pomocą przenośnego komputera połączył się z 
siedzibą rodzinnej firmy i zlecił kilku specjalistom przeprowadzenie dochodzenia. 
Mieli zdobyć szybko jak najwięcej informacji o Cyrku Tropików i jego właścicielu. 

–  Owszem.  Do  mnie  również  dotarły  niepokojące  wieści.  –  Serce  Mistral  biło 

mocniej  niż  zwykle.  Była  zaskoczona,  gdy  Kalif  przyznał,  że  sporo  wie  o 

background image

konkurencyjnym  zespole  i  jego  bezwzględnym  dyrektorze.  Uznała,  że  pogromca 
lwów jest albo bardzo sprytny, albo wyjątkowo bezczelny. Żywił chyba niezłomne 
przekonanie,  że  pokona  wszelkie  przeszkody  i  osiągnie  cel.  Pewnie  dlatego 
przyznał, że wie o zakusach konkurencji na Cyrk Mistrzów. 

Mistral  spojrzała  prosto  w  ciemne,  lśniące  oczy  rozmówcy.  Kiedy  czuła  na 

sobie jego spojrzenie, odnosiła wrażenie, że ten mężczyzna czyta w jej myślach jak 
w otwartej księdze i stara się odkryć wszelkie sekrety... 

Dość  tego,  Mistral,  przestań  natychmiast,  skarciła  się  w  duchu.  Ponosi  cię 

wyobraźnia. Z tego, co wiesz, jasno wynika, że Kalif mówi prawdę i rzeczywiście 
jest tym, za kogo się podaje. Trudno uwierzyć, że to podpalacz lub, uchowaj Boże, 
płatny  zabójca.  Pora  się  opamiętać!  Po  co  Grivaldi  miałby  zadawać  sobie  tyle 
trudu, przysyłając konkurencji nie tylko pogromcę, lecz i pokaźne stado lwów. To 
przecież  nie  ma  sensu.  Skórka  za  wyprawkę!  Zamiast  takich  kombinacji  prościej 
byłoby zaproponować szefowi Cyrku Mistrzów wyższą cenę. 

W  głębi  ducha  Mistral  była  przekonana,  że  taka  jest  prawda,  ale  wrodzona 

podejrzliwość sprawiła, że trudno jej było pozbyć się uprzedzeń. 

–  Gdy  przeczytałam  list  Grivaldiego  w  sprawie  przejęcia  naszego  cyrku, 

poprosiłam dziadka, żeby poszedł na policję i złożył zeznanie – powiedziała. W ten 
sposób  chciała  na  wszelki  wypadek  ostrzec  Kalifa,  że  nic  jej  nie  powstrzyma  od 
zawiadomienia  władz,  jeśli  go  na  czymś  przyłapie.  –  Dziadek  uznał,  że  na  razie 
wystarczy uprzedzić zespół, by wszyscy zdwoili czujność i mieli się na baczności. 
Pan Grivaldi sformułował swoje groźby w sposób bardzo zawoalowany, ale można 
się domyślić, o co mu naprawdę chodzi. 

– Słuszna uwaga – odrzekł Jordan. Zmarszczył brwi i rzucił Nicabarowi karcące 

spojrzenie.  Relacja  Mistral  uświadomiła  mu  wyraźnie,  że  starszy  pan  umyślnie 
bagatelizował niebezpieczeństwo grożące Cyrkowi Mistrzów. 

–  Dziadku,  twój  upór  jest  nierozsądny,  zważywszy  na  to,  co  mówią  o 

Grivaldim. 

Nicabar lekceważąco wzruszył ramionami. Unikał wzroku Jordana. 
–  Co  miałem  robić?  Nie  mam  żadnych  dowodów,  które  by  świadczyły,  że 

Grivaldi  wcale  nie  jest  zdolnym,  chociaż  dosyć  bezwzględnym  przedsiębiorcą, 
tylko zwykłym draniem i szantażystą – mruknął. – Niech Mistral narzeka do woli, a 
ja  i  tak  nie  zrobię  z  siebie  idioty.  Wiecie,  jak  by  to  wyglądało?  Sklerotyczny 
dziadyga kierujący podupadłym cyrkiem w każdym człowieku widzi śmiertelnego 
wroga! 

Wykluczone.  Najlepiej  będzie,  jeśli  wszyscy  posłuchają  mojej  rady. 

background image

Zaproponowałem najlepsze z możliwych rozwiązań. 

– Mimo to, dziadku... Nikabarze.... 
– Bardzo proszę, Kalifie – wtrącił starszy pan – nazywaj mnie dziadkiem, jak za 

dawnych dobrych czasów. 

Zgoda?  Przyjaźnimy  się  tak  długo,  że  możemy  się  uważać  za  bliskich 

krewnych. 

–  Jasne.  –  Jordan  skinął  głową.  Był  na  siebie  wściekły  z  powodu 

niespodziewanej pomyłki. Bardzo się starał, ale trudno zwracać się po imieniu do 
rodzonego  dziadka.  Po  namyśle  dodał:  –  A  jeśli  chodzi  o  zgłoszenie  sprawy 
policjantom, to chyba masz rację. 

Mistral miała ochotę udusić Kalifa. Była niemal pewna, że ją poprze i przekona 

dziadka.  Początkowo  nie  zgadzał  się  przecież  z  Nicabarem  i  krytykował  go  za 
bagatelizowanie  gróźb  nieuczciwej  konkurencji.  Doszła  do  wniosku,  że 
przedwcześnie  uznała  pogromcę  lwów  za  sprzymierzeńca.  Ten  łobuz  ją 
przechytrzył. Będzie wodził Nicabara po manowcach, by mu wbić nóż w plecy. 

Mistral z ponurą miną spojrzała na obu mężczyzn. Niezależnie od okoliczności 

była urażona i zazdrosna, że Nicabar zaopiekował się Kalifem równie ochoczo, jak 
przed  laty  wziął  ją  pod  swoje  skrzydła.  Co  gorsza,  dziadkiem  miał  nazywać  go 
człowiek,  którego  podejrzewała  o  złe  zamiary  wobec  Cyrku  Mistrzów.  Czuła  się 
bezsilna. Odwróciła wzrok, by ukryć łzy, które stanęły jej w oczach, gdy usłyszała 
propozycję Nicabara. 

Na szczęście nikt nie spostrzegł, że omal się nie rozpłakała. Goście z apetytem 

pochłaniali  gulasz,  sałatkę  i  pieczywo.  Dzielili  uwagę  między  pyszne  dania  i 
zajmującą rozmowę. Mistral jadła i mówiła niewiele. Kęsy i słowa nie chciały jej 
przejść przez zaciśnięte gardło. Wymamrotała przepraszająco kilka słów i schroniła 
się w ciasnej kuchence. Resztki jedzenia ze swego talerza wyrzuciła do kosza. 

– Macie ochotę na deser? – zapytała, zdobywając się na promienny uśmiech. – 

Dziadku,  upiekłam  dla  ciebie  szarlotkę.  To  przecież  twoje  ulubione  ciasto.  – 
Mistral  nawet  sama  przed  sobą  nie  odważyła  się  przyznać,  że  za  wszelką  cenę 
próbuje się znów wkraść w łaski Nicabara, bo podejrzewa, że Kalif Khan został już 
jego faworytem. 

–  Z  przyjemnością  zjem  kawałek,  Mistral  –  odparł  z  uśmiechem  starszy  pan, 

mrugając  do  wnuczki  porozumiewawczo.  –  Nie  masz  przypadkiem  lodów 
waniliowych? Nie odmówię, jeśli podasz je z ciastem. 

–  Zawsze  byłeś  łasuchem  i  lubiłeś  słodycze,  prawda,  dziadku?  –  stwierdził 

Jordan.  –  Kiedy  mi  kupowałeś  cukierki,  sam  je  najpierw  próbowałeś,  żeby 

background image

sprawdzić, czy mi nie zaszkodzą! 

–  Jak  mogłabym  zapomnieć  o  twoich  ulubionych  lodach,  dziadku?  – 

powiedziała  Mistral,  puszczając  mimo  uszu  żartobliwą  uwagę  gościa.  Mimo 
wszystko  było  jej  wstyd,  że  próbuje  zwrócić  na  siebie  uwagę  i  jak  mała 
dziewczynka współzawodniczy z pogromcą lwów o względy Nicabara. 

Gdy  nieco  zbity  z  tropu  Kalif  rzucił  jej  pytające  spojrzenie,  skupiła  się  na 

krojeniu  ciasta  i  nakładaniu  lodów.  Zaparzyła  kawę  w  ekspresie  stojącym  na 
kuchennym blacie. 

Była  zaskoczona,  gdy  zorientowała  się,  że  w  czasie  gdy  zaaferowana  krzątała 

się w kuchni, gość sprzątnął brudne naczynia i włożył je do zlewu. 

– Niepotrzebnie się trudziłeś – stwierdziła cierpko, zakłopotana jego bliskością. 

Nie  przywykła do  przebywania  w  towarzystwie  wysokich,  mocno  zbudowanych  i 
zabójczo  przystojnych  facetów.  Kuchenka  w  jej  przyczepie  mieszkalnej  była 
wyjątkowo  ciasna.  Muskularny  pogromca  lwów  zajmował  tyle  miejsca,  że  gdyby 
Mistral  chciała  z  niej  wyjść,  z  trudem  by  się  przecisnęła.  Pomyślała,  że  równie 
dobrze  mogłaby  stanąć  przed  grubym,  ceglanym  murem.  Mięśnie  Kalifa  były 
twarde jak kamień. 

–  Napracowałaś  się,  przygotowując  obiad.  Poza  tym  nie  należę  do  osób 

wymagających,  by  po  nich  sprzątano  –  wyjaśnił  Jordan.  Widząc,  że  Mistral  ma 
trudności z nakładaniem mocno zmrożonych lodów, dodał: – Pozwól... 

Zaraz ci pomogę. 
Nim Mistral zdążyła zaprotestować, stanął tuż za nią i objął ręką dłoń, w której 

trzymała łyżkę do lodów. Tak samo jak poprzedniego dnia jego dotknięcie było dla 
niej  wstrząsem;  zbiło  ją  z  tropu  i  wprawiło  w  drżenie.  Czuła  na  karku  ciepły 
oddech, od którego falowały zaczesane do tyłu jasne włosy. Jordan sięgnął wolną 
ręką do pojemnika z lodami i dotknął spracowanej dłoni, by mocniej przytrzymać 
schłodzony pojemnik. Stał tak blisko, że Mistral niemal czuła, jak prężą się mięśnie 
jej uprzejmego pomocnika. 

–  Naprawdę  sama  dam  sobie  radę  –  przekonywała  Jordana.  Zdziwiło  ją 

brzmienie własnego głosu, który niespodziewanie stał się niski i zmysłowy. 

–  Nie  sądzę  –  odparł  Jordan.  –  Lody  są  twarde  jak  skała.  –  Zorientował  się 

nagle,  że  odruchowo  napina  mięśnie  i  z  wolna  traci  panowanie  nad  własnym 
ciałem. Zacisnął zęby i w milczeniu kierował ręką dziewczyny. Wspólnymi siłami 
przygotowywali deser. 

Mistral pachniała wanilią równie słodko jak lody. Jordan chętnie wtuliłby twarz 

w  jasne  włosy  albo  dotknął  policzkiem  gładkiej  skóry.  Marzył,  by  poczuć,  jak 

background image

płowe  kosmyki  przesypują  się  między  jego  palcami.  Miał  wielką  ochotę  musnąć 
opuszkami  palców  ciepłą  szyję.  Pragnął  tej  dziewczyny.  Żadna  z  kochanek  nie 
obudziła w nim dotąd tak wielkiej tęsknoty. Od dawna był niemal obojętny na ich 
wdzięki, co uświadomił sobie z niekłamanym zdumieniem. Mistral pociągała go i 
zarazem  okropnie  złościła.  Najwyraźniej  zainteresowanie  przeważyło,  choć 
dziewczyna nadal zachowywała się wyniośle i opryskliwie. 

Jordan  musiał  jednak  przyznać,  że  z  trudem  maskowana  niechęć  dodawała 

uroku pannie St. Michel. Nie przywykł, by kobiety tak się do niego odnosiły. Cóż 
za  miła  odmiana  po  wytwornych  damach,  uganiających  się  za  nim...  a  raczej  za 
jego pieniędzmi! 

Mistral  nie  wiedziała,  z  kim  ma  do  czynienia.  Powierzchowność  zabójczo 

przystojnego  kolegi  także  nie  robiła  na  niej  wrażenia.  Jordan  z  wolna  sobie 
uświadamiał,  że  rodzinna  firma  przynosząca  ogromne  dochody  w  dużym  stopniu 
stanowiła  dotąd  o  jego  uroku.  Z  wisielczym  humorem  stwierdził  w  duchu,  że  to 
odkrycie  stanowi  dla  niego  przysłowiowy  kubeł  zimnej wody.  Zdał  sobie  sprawę, 
ile naprawdę jest wart. 

Z  żalem  stwierdził,  że  miseczki  na  lody  zostały  już  napełnione.  Nie  miał 

pretekstu,  by  dłużej  stać  za  Mistral  i  dotykać  jej  rąk.  Cofnął  się  niechętnie,  wziął 
dwa talerzyki z szarlotką, zaniósł je na stół i usiadł obok Nicabara. 

Targana mieszanymi uczuciami Mistral zamknęła pojemnik z lodami i wstawiła 

go  do  zamrażalnika.  Nalała  kawy  i  podała  ją  gościom.  Potem  wzięła  swój  deser 
oraz  filiżankę  pełną  wonnego  napoju  i  usiadła  przy  stole.  Unikała  wzroku  Kalifa, 
by ukryć przed nim wzburzenie i zakłopotanie. Jaka szkoda, że się w ogóle pojawił 
w  Cyrku  Mistrzów. Byłoby  najlepiej, gdyby  wyjechał, zostawiając  w  spokoju  ją i 
Nicabara. 

Daremne  nadzieje!  Popołudnie  było  właściwie  stracone,  bo,  zamiast  wyjść  po 

deserze, goście długo u niej siedzieli, sącząc poobiednią kawę. Nicabar palił fajkę, 
a Jordan smukłe cygara. Mistral zostawiła ich w końcu i wzięła się do zmywania. 
Potem  ustawiła  naczynia  na  suszarce.  Panowie  nadal  rozmawiali  z  ożywieniem, 
przeskakując z tematu na temat. Mistral ze zdziwieniem stwierdziła, że pogromca 
lwów to człowiek wyjątkowo inteligentny, oczytany i dobrze zorientowany w wielu 
dziedzinach wiedzy. 

Pomyślała  z  irytacją,  że  o  wiele  łatwiej  byłoby  jej  stłumić  niebezpieczną 

skłonność  do  tego  drania,  a  także  dowiedzieć  się,  jak  chce  zaszkodzić  Cyrkowi 
Mistrzów,  gdyby  miała  do  czynienia  z  głupim  osiłkiem.  Im  mądrzejszy  i 
sprytniejszy  był  Kalif,  tym  trudniej  będzie  go  zdemaskować,  zwłaszcza  że  cieszy 

background image

się szczerą sympatią dziadka. 

Goście  w  końcu pożegnali  się i  wyszli. Mistral długo leżała na  wąskim łóżku, 

przewracając  się  z  boku  na  bok.  Rozmyślała  o  wydarzeniach  mijającego  dnia. 
Miała  wrażenie,  jakby  świat,  w  którym  do  tej  pory  żyła,  znalazł  się  w  obliczu 
nieuchronnej katastrofy. 

 

background image

Rozdział 5 

 

Pora zacząć przedstawienie 

 
Następnego dnia artyści Cyrku Mistrzów grali popołudniówkę. Mistral stała za 

kotarą,  odgradzającą  kulisy  od  areny.  Nogi  się  pod  nią  uginały  ze  strachu.  Bez 
znaczenia  był  fakt,  że  od  dzieciństwa  uczestniczyła  w  przedstawieniach. 
Skromniejsza  niż  dawniej  liczba  widzów  także  nie  zmniejszała  jej  obaw.  Biedna 
Mistral przed każdym przedstawieniem miała okropną tremę. Dziadek twierdził, że 
to  ją  utrzymuje  w  dobrej  formie,  ale  dziewczyna  uważała  kłopotliwy  dar  losu  za 
prawdziwe  przekleństwo.  Nim  wyszła  na  arenę,  przeżywała  katusze  z  obawy,  że 
spadnie z konia, puści linę albo trapez. 

– I dobrze – oznajmił surowo Nicabar, gdy raz jeden przyszła mu się wyżalić. – 

Właśnie  trema  sprawia,  że  bardziej  koncentrujesz  się  na  występie,  nie 
bagatelizujesz niebezpieczeństwa i starasz się uniknąć błędów. 

Mistral była w kropce. Nie mogła się zdecydować, czy trafia jej do przekonania 

takie  wyjaśnienie.  Można  by  pomyśleć,  że  osoba  będąca  kłębkiem  nerwów  jest 
bardziej  narażona  na  niebezpieczeństwo.  Z  drugiej  strony  jednak  argumenty 
dziadka  brzmiały  rozsądnie.  Mistral  występowała  od  lat,  a  nigdy  się  nawet  nie 
potknęła. 

Na  widok  pustawej  widowni  ogarnęło  ją  rozczarowanie.  Mniej  więcej  połowa 

foteli była wolna. Cyrkowcom nie starczyło czasu, by przed spektaklem wywiesić 
ogłoszenia  z informacją o  nowym  punkcie  programu.  Byli już  od paru dni  w  tym 
miasteczku i część mieszkańców widziała ich popisy. 

Mistral westchnęła. Trudno dzisiaj zdobyć widzów. Wszyscy szukają mocnych 

wrażeń. 

–  Nie  ma  tłumów,  prawda?  –  mruknął  Jordan,  zerkając  na  widownię  ponad 

ramieniem  Mistral.  Dziewczyna  drgnęła  gwałtownie  na  dźwięk  jego  głosu.  – 
Przepraszam. 

Nie chciałem cię przestraszyć. 
–  Nie  słyszałam  twoich  kroków.  Czemu  się  skradasz,  Kalifie?  Lubisz 

zaskakiwać ludzi? 

– Nie, Mistral. Noszę tenisówki, a publiczność hałasuje, więc nie słyszałaś, jak 

nadchodzę. Czy zwykle mamy taką widownię? 

–  Niestety,  tak.  Uprzedzałam  cię,  że  Cyrk  Mistrzów  to  niewielka  firma 

background image

walcząca  o  przetrwanie.  Bardzo  rzadko  udaje  nam  się  sprzedać  wszystkie  bilety. 
Publiczność czeka na ciekawsze i bardziej ekscytujące występy. 

– W małych miasteczkach jest chyba lepiej. Duże cyrki zwykle je omijają. 
– To prawda – odrzekła po namyśle Mistral. – Z drugiej strony jednak ten sam 

program jest grany przez kilka sezonów, więc nie można za często wracać do tych 
samych miejsc. Publiczność oczekuje nowości. 

– Dziś widzów czeka przyjemna niespodzianka, prawda? 
– Masz na myśli swój pokaz tresury lwów? 
– Oczywiście! 
– Pożyjemy, zobaczymy – odparła z roztargnieniem Mistral. Nagle zdała sobie 

sprawę,  że  mimo  woli  sugeruje,  jakoby  występ  Kalifa  mógł  się  okazać 
niewypałem.  Zaczęła  się  nerwowo  tłumaczyć.  –  Oczywiście,  że  tresura  lwów 
będzie  miłą  niespodzianką.  Zastanawiałam  się  tylko,  czy  masz  też  drugą 
specjalność. W naszym cyrku każdy artysta opanował dwie dyscypliny. 

–  Pewnie  uważasz  mnie  za  darmozjada,  bo  oprócz  honorarium  dostaję  także 

procent od wpływów za bilety, a występuję tylko raz, zgadza się? – zapytał Jordan 
z ironicznym uśmiechem. 

–  Taka  myśl  przemknęła  mi  przez  głowę  –  odparła  wymijająco  Mistral, 

wdzięczna  Kalifowi,  że  nieświadomie  pomógł  jej  znaleźć  wyjście  z  trudnej 
sytuacji.  Nie  chciała,  by  się  domyślił,  że  chodziło  o  podejrzenia  dotyczące  jego 
rzekomych  działań  przeciwko  Cyrkowi  Mistrzów  dokonywanych  na  zlecenie 
Bruna Grivaldiego. 

–  Przed  laty  próbowałem  niemal  wszystkich  dziedzin  sztuki  cyrkowej  – 

stwierdził  Jordan  zgodnie  z  prawdą.  –  Od  rzucania  nożami  po  akrobacje  na 
trapezie.  Problem  w  tym,  że,  jak  zapewne  spostrzegłaś,  wyrosłem  na  postawnego 
osiłka.  Jestem  za  wysoki  i  zbyt  ciężki,  by  uprawiać  większość  dyscyplin.  Za  to 
mogę obiecać, że nie będę się oszczędzał w czasie przenoszenia sprzętu. Sprzątanie 
klatek i boksów to również moja działka. 

–  Miło  mi  to  słyszeć,  bo  już  myślałam,  że...  zamierzasz  coś  osiągnąć  kosztem 

dziadka.  –  Mistral  postanowiła  dać  wyraz  swoim  obawom,  choć  poprzednio 
sądziła, że nie powinna tego robić, bo gdyby Kalif miał coś na sumieniu, uważałby 
bardziej  niż  przedtem,  żeby  się  nie  zdradzić.  –  To  wspaniały  człowiek.  Cyrk 
Mistrzów zawsze stanowił treść jego życia. Nie pozwolę skrzywdzić Nicabara. 

–  Mogę  cię  tylko  zapewnić,  że  z  mojej  strony  na  pewno  nic  mu  nie  grozi.  – 

Jordan  mówił  z  takim  przekonaniem,  że  Mistral  zwątpiła  w  zasadność  swoich 
podejrzeń. 

background image

Mimo  woli  zaczęła  się  poważnie  zastanawiać,  czy  słusznie  uważała  Kalifa  za 

poplecznika Grivaldiego. Nieświadomy jej rozterek Jordan dodał: 

–  Zapewniam,  że  Nicabarowi...  to  znaczy  dziadkowi  nieba  bym  przychylił, 

gdyby to okazało się możliwe. 

Był  dla  mnie  bardzo  dobry.  Spędzałem  u  niego  wiele  czasu.  Tego  się  nie 

zapomina.  Dlatego  postanowiłem  mu  pomóc,  żeby  mógł  wyprowadzić  Cyrk 
Mistrzów na szerokie wody. Przed laty to był doskonały i rozchwytywany zespół. 

Jordan  zerknął  na  Mistral  i  nagle  zdał  sobie  sprawę,  że  jest  na  co  popatrzeć. 

Miała  na  sobie  elastyczny  różowy  kostium  woltyżerki,  który  podkreślał  figurę  i 
niewiele pozostawiał wyobraźni. Jordan podziwiał stromy, kształtny biust, smukłą 
talię, przyjemnie zaokrąglone biodra i piękne, długie nogi. Chętnie poczułby, jak w 
czasie miłosnego aktu splatają się za jego plecami. Ta dziewczyna miała doskonałą 
figurę.  Natura  nie  poskąpiła  jej  wdzięku,  a  długoletnia  praca  w  cyrku  wzmocniła 
mięśnie. 

Mistral  zrobiła  już  sceniczny  makijaż,  wyraźniejszy  od  tego,  który  Jordan 

widywał na twarzach znajomych pań, ale nałożony tak zręcznie, że nie raził, tylko 
podkreślał najważniejsze atuty urodziwej artystki: skośne kocie oczy, długie rzęsy, 
pełne zmysłowe  usta...  Jordan  wyobraził sobie,  jak pełne  wargi  się  rozchylają,  by 
go  pocałować,  musnąć  ucho  partnera  albo  wydać  jęk  rozkoszy,  gdy  będą  się 
kochać. 

–  Musisz  chyba  znać  dziadka  od  dawna,  skoro  pamiętasz  czasy  świetności 

Cyrku Mistrzów. 

–  Poznaliśmy  się,  gdy  byłem  dzieckiem  –  odparł  Jordan  zgodnie  z  prawdą.  – 

Dopiero później wyjechałem... 

za ocean. – To również nie było kłamstwem, ponieważ kilkakrotnie przebywał 

w  Europie.  Gdy  wcielił  się  w  rolę  pogromcy  lwów  Kalifa  Khana,  postanowił 
mówić prawdę, póki to będzie możliwe, i kłamać tylko wówczas, gdy znajdzie się 
w  sytuacji  bez  wyjścia.  Wiedział  z  doświadczenia,  że  kłamstwa  stają  się  bardziej 
wiarygodne, jeśli zostały osadzone w konkretnych realiach. 

Korytarzem  szli  pracownicy  ekipy  technicznej,  niosący  na  arenę  elementy 

scenografii.  By  zrobić  im  przejście,  Mistral  stanęła  tuż  obok  Kalifa,  który 
przysunął  się  tak  blisko,  że  niemal  jej  dotknął.  Poczuła  ciepło  jego  ciała  oraz 
charakterystyczny zapach. Zrobiło jej się nagle gorąco i duszno. 

– Muszę... przygotować się do występu – szepnęła zdławionym głosem. 
Przez chwilę miała wrażenie, że Kalif jej nie przepuści. Bała się, że przyciśnie 

ją do ściany i zasypie gradem namiętnych pocałunków. Najwyraźniej z trudem nad 

background image

sobą  panował.  Widziała  to  w  czarnych  oczach  gorejących  ogniem  pożądania. 
Szybko jednak wziął się w garść, zrobił krok do tyłu i pozwolił jej przejść. Był tak 
spokojny  i  opanowany,  że  Mistral  uznała  swoje  niedawne  przypuszczenia  za 
bezsensowne mrzonki. 

Podniosła  dumnie  głowę  i  wolno  ruszyła  ku  przyczepie,  choć  najchętniej 

pobiegłaby co sił w nogach do bezpiecznego schronienia. 

–  Missy?  Co  się  stało?  Słabo  ci?  Chyba  mi  nie  zemdlejesz...  Missy?  –  Takim 

zdrobnieniem nazywali Mistral koledzy i przyjaciele. 

Pogrążona  w  zadumie  dziewczyna  początkowo  nie  zdawała  sobie  sprawy,  że 

ktoś ją woła. Gdy nieco ochłonęła, zorientowała się, że stoi przed nią zmieszana i 
wystraszona Deirdre OHalloran. 

– DeeDee? Przepraszam... Byłam zamyślona. W ogóle cię nie słyszałam. 
– Dobrze się czujesz? 
– Słucham? Tak... oczywiście. To przez ten upał. Idę do przyczepy, żeby przed 

występem poprawić makijaż. 

Dotrzymasz mi towarzystwa? 
– Jasne. Widziałam, że rozmawiałaś z pogromcą lwów. 
Przystojny facet, prawda? 
–  Owszem  –  przyznała  niechętnie  Mistral,  muskając  puszkiem  do  pudru 

nienagannie umalowaną twarz. Poprawiła fryzurę, choć i to nie było konieczne. 

– Chyba wpadłaś mu w oko, Missy. 
–  Nie  gadaj  głupstw,  DeeDee  –  mruknęła  Mistral.  –  Czemu  miałby  się  mną 

zainteresować? 

Przyjaciółka z rezygnacją pokiwała głową i stwierdziła: 
– Jesteś śliczną dziewczyną, Missy. 
– Miło, że tak mówisz, kochanie, ale wiem, że chcesz mnie podnieść na duchu. 

Nie  przypominam  modelek  z  pism  kobiecych.  One  są  naprawdę  piękne.  Na  mój 
widok nikt nie pada na kolana. 

–  Pewnie,  ale  masz  swoje  atuty,  na  przykład:  oryginalną  twarz  –  upierała  się 

Deirdre. 

–  Jesteś kochana... Lepiej  powiedz  od  razu,  że  moja  śliczna buzia przypomina 

kocią  mordkę  –  odparła  Mistral  z  ponurym  uśmiechem.  –  Wszystkiemu  winne  są 
oczy. 

Zielone i skośne. I te płowe włosy. Wyglądam jak pospolity dachowiec. 
Mistral  z  zazdrością  popatrzyła  na  przyjaciółkę.  Deirdre  była  rudą  Irlandką  o 

niebieskich oczach. Skórę miała jasną i delikatną niczym porcelana, lekko opaloną 

background image

promieniami  letniego  słońca.  Mistral  zdawała  sobie  sprawę,  że  choćby  się  bardzo 
starała, nie dorówna urodziwej koleżance. 

–  Ty  masz  szczęście,  DeeDee  –  westchnęła.  –  Spotkałaś  Liama.  Prawdziwa 

miłość  przypomina  cud.  Twój  mąż  to  prawdziwy  skarb.  Mnie  się  trafiali  sami 
nicponie.  Chcieli  się  ze  mną  przespać  bez  żadnych  zobowiązań,  a  gdy 
odmawiałam, szybko znikali z horyzontu. Brakowało im rozumu i siły charakteru. 

– Pamiętaj, Missy, że nie wszyscy mężczyźni są tacy. 
Sama powiedziałaś, że Liam bardzo się od nich różni. 
Chce  coś  w  życiu  osiągnąć.  Może  pewnego  dnia  będzie  kierował  dużym 

cyrkiem. Wiem, że takie pragnienie trudno urzeczywistnić, ale do odważnych świat 
należy.  Sądzę,  że  we  dwoje  świetnie  dalibyśmy  sobie  radę.  Potrafimy  kierować 
ludźmi. Pewnego dnia ktoś doceni nasze talenty i umiejętności. 

– Już zostaliście docenieni. Naprawdę! Bez waszej pomocy nie dałabym sobie 

rady z codziennymi obowiązkami. Na dobrą sprawę we trójkę zarządzamy Cyrkiem 
Mistrzów. 

–  Trzeba  sobie  nawzajem  pomagać.  Poza  tym  wspaniale  dajesz  sobie  radę. 

Byłoby  jednak  znacznie  lepiej,  gdybyś  postarała  się  o  męża.  Powinnaś  myśleć  o 
przyszłości. Nicabar się starzeje. Nie będzie żył wiecznie, a do zarządzania choćby 
niewielkim cyrkiem potrzeba co najmniej dwóch osób. Musisz znaleźć męża, który 
by  się  tobą  opiekował.  Liam  nie  raz  mi  opowiadał,  że  musi  od  czasu  do  czasu 
przemówić  do  rozumu  paru  naszym kolegom zirytowanym,  że  kobieta  wydaje  im 
polecenia.  Wiesz,  że  faceci  żywią  rozmaite  uprzedzenia.  Nie  zauważyli,  że  świat 
się zmienił. Wciąż powtarzają, że baba nie będzie im rozkazywać! 

–  Z przykrością  muszę  przyznać  ci  rację,  DeeDee  – odparła  ponuro  Mistral. – 

Najgorszy  jest  Otto.  Nie  ma  złych  intencji,  ale  jego  siła  fizyczna  i  choleryczne 
usposobienie to mieszanka piorunująca. Trudno znaleźć na niego sposób. Pracuje w 
Cyrku  Mistrzów  od  wielu  lat  i  jest  nam  potrzebny.  Nie  mogę  go  zwolnić.  Ten 
człowiek przenosi największe ciężary. 

–  Moim  zdaniem  nowy  pogromca  lwów  jest  równie  silny  jak  Otto.  Chyba 

mógłby go  zastąpić. Jak się  nazywa  ten  przystojniak?  Kalif  Khan albo  coś  w  tym 
rodzaju. Wygląda na takiego, który każdemu dałby radę. 

Chyba nie ma pod skórą ani grama tłuszczu. Mięśnie jak z żelaza! Sprawdź, czy 

jest samotny, a jeśli tak, wydaj się za niego! 

– Deirdre! 
–  Ja  na  twoim  miejscu  tak  bym  właśnie  zrobiła.  Wyjdziesz  na  idiotkę,  jeśli 

przepuścisz taką okazję. Powiem ci z ręką na sercu, że to najprzystojniejszy facet, 

background image

jakiego w życiu spotkałam. 

– Chyba masz rację – przyznała niechętnie Mistral. 
Opowiedziała  przyjaciółce  o  swoich  podejrzeniach  dotyczących  powiązań 

Kalifa oraz jego zawodowych osiągnięć. Na koniec dodała: – Tak czy inaczej jest 
wyjątkowo  tajemniczy.  Żadnych  konkretnych  informacji.  Wierz  mi,  DeeDee,  że 
coś z nim jest nie tak. Czemu zatrudnił się u nas? Jeśli naprawdę jest tak dobry, jak 
twierdzi,  wszędzie  przyjęliby  go  z  otwartymi  ramionami.  W  naszym  cyrku  nie 
rozwinie skrzydeł. 

– Przesadzasz, Mistral. Twoim argumentom brak logiki – uspokajała ją Deirdre. 

–  Przede  wszystkim  Nicabar  zna  Kalifa  od  lat.  Nie  przyjąłby  do  pracy  człowieka 
spoza  branży,  choć  nie  można  wykluczyć,  że  nasz  nowy  kolega  ma  także  inny 
zawód,  który  wykonuje,  gdy  kończy  się  sezon  cyrkowych  wędrówek.  A  co  do 
knowań  Grivaldiego...  Pomyśl  tylko,  czy  mu  się  opłaca  dawać  nam  w  prezencie 
speca od tresury. Po pierwsze: utrzymanie stada lwów oraz ich pogromcy to spory 
wydatek,  a  kto  miałby  na  to  łożyć,  jak  nie  on.  Poza  tym  w  ten  sposób  sam 
wzbogaciłby program naszych spektakli. To oznacza pełną widownię i zwiększenie 
wpływów za bilety. Jedno i drugie jest Grivaldiemu nie na rękę. 

– Chyba masz rację – mruknęła z ociąganiem Mistral. 
Przekonały ją argumenty Deirdre. – Sama doszłam do takich wniosków. Mimo 

wszystko sądzę, że Kalif coś ukrywa. Nie ma... rąk cyrkowca. – Mistral nie chciała 
przyznać, że przyglądała się uważnie dłoniom pogromcy lwów. 

Gdyby Deirdre zwróciła uwagę na ten drobiazg, domyśliłaby się, co ukrywa jej 

przyjaciółka, i natychmiast zabawiłaby się w swatkę. 

– O co ci właściwie chodzi? 
–  Jego  ręce  są  gładkie  i  zadbane.  DeeDee,  powiedz  szczerze,  czy  widziałaś 

kiedykolwiek  cyrkowca  z  wypielęgnowanymi  dłońmi?  Wszyscy  mamy  szorstką 
skórę i odciski. Popatrz na swoje ręce, obejrzyj moje. Obie próbowałyśmy zapuścić 
i malować paznokcie. Jak długo je nosiłyśmy? Od ściskania drążków trapezu i prac 
porządkowych dostaje się bąbli. Nawet Tanisha nosi sztuczne paznokcie. 

Tanisha Ladi, kobieta-wąż, wykonywała akrobacje w towarzystwie ulubionego 

boa  dusiciela.  Od  filigranowej  kobietki  nie  wymagano,  żeby  pracowała  fizycznie, 
lecz i tak zawsze była chętna do pomocy. 

–  Nie  przyszło  ci  do  głowy,  że  Kalif  dba  o  ręce,  ponieważ  bardzo  mu  zależy, 

aby  ładnie  wyglądały?  –  zapytała  Deirdre.  –  Na  pewno  zawsze  pracuje  w 
rękawiczkach. 

Podczas  treningu  i  występów  trzyma  jedynie  bat,  a  to  nie  wymaga  dużego 

background image

wysiłku.  Wiesz,  co  myślę?  Moim  zdaniem  zmartwienia  spowodowane  dziwną 
ofertą Grivaldiego wywołały u ciebie manię prześladowczą. W każdym zakamarku 
widzisz czającego się wroga. 

– Dzięki, kochanie. Przemawia przez ciebie zdrowy rozsądek. Muszę przyznać 

ci  rację.  Jestem  chyba  przewrażliwiona  i  dlatego  wyolbrzymiam  trudności. 
Zapewne  Kalif  jest  równie  próżny  jak  arogancki.  Siedzi  wieczorami  u  siebie  i  z 
braku lepszego zajęcia poleruje paznokcie. 

Gotowa jestem w to uwierzyć. 
–  Dobrze  się  zastanów,  nim  zaczniesz  kogoś  podejrzewać,  Missy  –  poradziła 

przyjaciółce Deirdre. – Moim zdaniem szczęście się do nas uśmiechnęło, gdy Kalif 
zaczął  pracować  w  Cyrku  Mistrzów.  Wpływy  z  biletów  będą  teraz  znacznie 
wyższe, a nasze dochody wzrosną. 

Mistral nie brała dotąd pod uwagę tego aspektu sprawy. 
Teraz wiedziała, czemu większość kolegów tak się ucieszyła się, że ich cyrk ma 

znów w programie tresurę lwów. To oznaczało dla nich wyższe dochody. 

–  Otworzyłaś  mi  oczy  –  wyznała  cicho  zawstydzona  Mistral.  –  Nie 

zastanawiałam  się,  jakie  konsekwencje  ma  dla  was  przyjęcie  Kalifa  do  zespołu. 
Zdaję  sobie  sprawę,  że  Nicabar  i  ja  płacimy  wam  niewiele,  więc  ledwie  wiążecie 
koniec z końcem. Tresura lwów przyciąga widzów. Zaczynam się szczerze cieszyć, 
ż

e  Kalif  jest  z  nami.  –  Mistral  zerknęła  na  budzik  stojący  przy  lustrze,  zrobiła 

wielkie  oczy  i  zawołała:  –  O  Boże!  Jest  okropnie  późno!  Musimy  pędzić,  bo 
spóźnimy się na paradę. Dziadek nam tego nie daruje! 

Ruszyły  biegiem  w  stronę  cyrkowego  namiotu.  Gdy  mijały  rozgrzany  letnim 

słońcem  parking,  Mistral  przypomniała  sobie  gorejące  pożądaniem  ciemne  oczy 
Kalifa. Wzdrygnęła się mimo upału. Miała wrażenie, że jej ciało ogarnia płomień. 

 

background image

Rozdział 6 

 

Na arenie 

 
Mistral i Deirdre w ostatniej chwili wpadły za kulisy, ale zdążyły jeszcze zająć 

miejsce  w  formującym  się  orszaku  cyrkowców.  Taki  pochód  otwierał  każde 
przedstawienie.  Mistral  odczuwała  pewne  zakłopotanie,  gdy  nieduża  grupa 
artystów okrążała arenę. Kilkakrotnie dawała nawet dziadkowi do zrozumienia, że 
powinni zrezygnować z tego punktu programu. 

Zespół  nie  był  liczny  i  dlatego  niemal  każdy  z  artystów  z  konieczności 

opanował  po  dwie  cyrkowe  dyscypliny.  W  czasie  parady  nie  mogli  się  jednak 
rozdwoić.  Mistral  zastanawiała  się  czasem,  czy  widzowie  naprawdę  są  tak 
łatwowierni,  by  dać  się  przekonać,  że  cyrkowców  jest  dwa  razy  więcej  niż 
uczestników  parady.  Nicabar  upierał  się,  by  nadal  w  ten  sposób  rozpoczynać 
przedstawienia. Wierzył w siłę tradycji. 

Tego  dnia  odczucia  Mistral  były  inne  niż  zwykle.  Dziewczyna  sięgnęła  po 

efektowną  pelerynę  z  fioletowego  jedwabiu,  która  leżała  na  składanym  krześle 
gotowa  do  włożenia,  i  drżącymi  rękami  narzuciła  ją  na  ramiona.  Teraz  miała 
widomy  dowód,  że  racja  jest  po  stronie  Deirdre.  Obecność  Kalifa  Khana 
rzeczywiście  wyszła  Cyrkowi  Mistrzów  na  dobre.  Dzisiejsza  parada  zapowiadała 
się imponująco. 

Pogromca  lwów  zamykał  orszak.  Miał  na  sobie  biały,  fałdzisty  burnus 

haftowany  w  zawiłe arabeski,  który  musiał  kosztować  fortunę.  Na  głowie  arabski 
turban, na nogach lśniące, czarne oficerki; w ręku skórzany bicz. Za nim ciągnął się 
rząd  szesnastu  barwnych  klatek,  w  których  trzymano  lwice  oraz  lwy.  Mistral 
przyznała w duchu, że to imponujący widok. 

Zabrzmiał  marsz  i  przedstawienie  się  zaczęło.  Blask  reflektora  wydobył  z 

półmroku  postać  Nicabara.  Mistral  z  rozrzewnieniem  popatrzyła  na  dziadka 
ubranego  w  czarny  cylinder,  frak,  jedwabną  pelerynę  z  czerwoną  podszewką  i 
staroświeckie białe rękawiczki. Starszy pan opierał się na czarnej lasce ze srebrną 
gałką.  Mistral  odniosła  wrażenie,  że  jest  tego  popołudnia  jakby  wyższy  i  bardziej 
pewny siebie. 

Wytworny  konferansjer  przywitał  widzów  i  dał  hasło  do  rozpoczęcia  parady. 

Artyści  zmierzali  w  stronę  areny.  Mistral  otarła  łzy  wzruszenia,  ozdobiła  twarz 
profesjonalnym  uśmiechem,  wskoczyła  na  grzbiet  ulubionego  konia  imieniem 

background image

Złotnik  i  ruszyła  stępa.  Koń  był  równie  stremowany  jak  woltyżerka.  Zatańczył  w 
miejscu, ale dziewczyna ściągnęła wodze i bez trudu go uspokoiła. Potem uniosła 
w górę ramiona i ruszyła wzdłuż areny, machając radośnie do widzów. 

Jordan czekał na swoją kolej, obserwując Mistral z daleka. Wyglądała ślicznie 

w ciemnej pelerynie, z rozpuszczonymi płowymi włosami. Sierść jej wierzchowca 
miała  podobny  odcień.  Ta  dziewczyna  była  urodzoną  amazonką.  Jordan 
porównywał ją do pogańskich bogiń wiodących do bitwy armie wojowników. 

Mistral nie przestawała się uśmiechać, ale w czasie parady ogarnęło ją dziwne 

uczucie. Zupełnie jakby dreszcz przebiegł jej po plecach. Szybko odkryła, w czym 
rzecz.  Nie  musiała odwracać głowy, by  nabrać pewności,  że Kalif  gapi  się  na nią 
zza  kulis.  Czuła  na  sobie  natarczywe  spojrzenie  ciemnych  oczu  gorejących 
piekielnym ogniem. 

Niech diabli porwą tego drania! 
Mistral z radością wyszła na arenę, ale pod czujnym wzrokiem pogromcy lwów 

po  kilku  okrążeniach  popadła  w  irytację  i  z  ulgą  przyjęła  hasło  do  opuszczenia 
rozświetlonego  kręgu.  Teraz  chciała  tylko  zejść  z  oczu  Kalifowi.  Rzecz  jasna, 
bywała  już  obiektem  męskiego  zainteresowania,  do  tej  pory  jednak  przyjmowała 
takie  umizgi  z  wyniosłą  obojętnością.  Po  raz  pierwszy  było  inaczej.  Tym  razem 
czuła, że jej ciało płonie. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. 

Kiedy  dorastała,  Nicabar  trzymał  ją  krótko  i  wielokrotnie  ostrzegał  przed 

zagrożeniami  wynikającymi  z  przedwczesnych  kontaktów  seksualnych.  Nie 
ukrywał, że lekkomyślność może każdą dziewczynę wiele kosztować. Płaci się za 
nią  zdrowiem.  Nie  planowana  ciąża  przerwałaby  cyrkową  karierę  zdolnej 
akrobatki.  Dziadek  uświadomił  Mistral,  że  mężczyzna  próbujący  zaciągnąć  ją  do 
łóżka  nie  staje  się  automatycznie  kandydatem  na  męża.  Większość  z  adoratorów 
wcale nie ma ochoty na założenie rodziny, a zresztą w  małżeństwie też rozmaicie 
się układa. Przemoc i zdrada bywają na porządku dziennym. 

Podczas  cyrkowej  tułaczki  Mistral  uważnie  obserwowała  ludzi  oraz  ich 

postępowanie. Wokół artystów zawsze kręciło się sporo rozmaitych drani. Mistral 
uznała, że dziadek ma rację, i wzięła sobie do serca jego rady. Nicabar zapewniał 
wprawdzie, że cierpliwość dziewczyny zostanie nagrodzona i pewnego dnia pojawi 
się właściwy mężczyzna, ale lata mijały, a właściwego kandydata do jej ręki jak nie 
było, tak nie było. Błędni rycerze wymarli przed wiekami. Współcześnie spotykało 
się głównie drani. 

Kalif sprawiał wrażenie człowieka, który myśli i postępuje inaczej. Składał się 

z  samych  sprzeczności:  raz  wydawało  się,  że  to  pyszałek  i  arogant,  innym  razem 

background image

natomiast  okazywało  się,  że  to  wykształcony  mężczyzna  z  poczuciem 
odpowiedzialności, zatroskany o innych i pracujący w pocie czoła. Mistral żywiła 
wobec  niego  mieszane  uczucia  i  złościła  się,  nie  mogąc  przewidzieć,  które 
zwyciężą. 

Po zakończeniu parady pobiegła do garderoby, żeby zmienić kostium. Włożyła 

zielone  trykoty  naszywane  cekinami  i  dopasowaną  kolorystycznie  jedwabną 
pelerynę. Usiadła na chwilę, by poprawić makijaż, i zamyśliła się tak głęboko, że 
dopiero dobiegający z megafonu głos dziadka wyrwał ją z zadumy na krótko przed 
występem. 

Publiczność  miała  wkrótce  oglądać  podniebny  balet  w  jej  wykonaniu.  W 

pokazie tym brała udział także Deirdre oraz kilka innych akrobatek wykonujących 
ewolucje  na  linie.  Występowały  wspólnie  jako  siostry  Selinka.  Gdy  wraz  z 
koleżankami  wybiegła  na  arenę,  ze  zdumieniem  stwierdziła,  że  jej  linę  trzyma 
skromnie ubrany Kalif. 

– Gdzie Paolo? – szepnęła z niepokojem. – Co ty tutaj robisz? 
Paolo  Zambini  był  jednym  z  klaunów.  Zwykle  asystował  Mistral  podczas 

wykonywania ewolucji na linie. 

–  Sam  nie  wiem,  co  się  dzieje  –  odparł  cicho  Jordan  i  pokręcił  głową.  – 

Przyszedł do mnie Nicabar i powiedział, że mam trzymać linę, więc trzymam. 

– A potrafisz? 
– Jasne. Uspokój się, Mistral. Obiecuję, że będę uważał. Nie wylądujesz wśród 

publiczności. 

Mistral z wściekłością stwierdziła, że bezczelny pogromca uśmiecha się do niej 

promiennie.  Złościła  się  coraz  bardziej,  bo  przemknęło  jej  przez  głowę,  że 
przyjemnie byłoby scałować ten łobuzerski uśmiech z jego zmysłowych warg. 

–  W  moim  dobrze  pojętym  interesie wolałabym,  żebyś  miał  rację –  mruknęła, 

zdejmując  pelerynę  i  buty  na  wysokich  obcasach.  Natarła  talkiem  dłonie  i 
obnażone stopy. 

– Nie mam ochoty wylądować na arenie z przetrąconym karkiem. 
– Bez obaw. Wierz mi, potrafię utrzymać linę. Nie jestem nowicjuszem. 
Jordan  nie  kłamał.  Gdy  wraz  z  matką  odwiedzał  cyrk  dziadka,  zawsze 

asystował  Sophii;  była  akrobatka  nieodmiennie  ulegała  pokusie,  by,  jak  za 
dawnych  lat,  wykonać  kilka  powietrznych  ewolucji  wysoko  pod  cyrkową  kopułą. 
Wspinała się po linie trzymanej przez syna. Na swój sposób uwielbiała ryzyko tak 
samo jak ojciec Jordana. 

Mistral  nie  miała  innego  wyjścia;  musiała  zaufać  przygodnemu  asystentowi. 

background image

Dziadek  byłby  wściekły,  gdyby  przerwała  występ  z  tak  błahego  powodu  jak 
nieobecność stałego współpracownika. Cokolwiek się dzieje, spektakl musi trwać. 
Widywała  cyrkowców,  którzy  występowali,  nie  bacząc  na  drobne  dolegliwości. 
Gorączka czy ból nie stanowiły usprawiedliwienia. 

Mistral  rzuciła  Kalifowi  wymowne  spojrzenie  i  zaczęła  się  wspinać  po  grubej 

linie.  Nie  mogła  zwlekać.  Koleżanki  się  niecierpliwiły.  Podniebne  ewolucje 
wymagały  idealnej  synchronizacji  ruchów  wszystkich  akrobatek.  Nie  mogła  się 
dłużej spierać na arenie z pogromcą lwów, podczas gdy pozostałe dziewczyny były 
gotowe do występu. 

Jej obawy okazały się płonne. Kalif był znakomitym asystentem. Trzymał linę 

jak  należy.  Potrafił  być  równie  uważny  jak  Paolo.  Nie  popełnił  żadnego  błędu,  a 
Mistral ani przez moment nie czuła się zagrożona. 

Jordan  bardzo  przeżywał  jej  występ.  Mimo  ochronnej  warstwy  talku  miał 

spocone dłonie, ale nie puścił liny. Wpatrywał się jak urzeczony w swoją partnerkę. 
Jej  życie  było,  dosłownie  i  w  przenośni,  w  jego  rękach.  Śmiało  wspięła  się  pod 
kopułę,  bo  wiedziała,  że  on  czuwa.  Od  niego  zależało,  czy  uda  jej  się  poprawnie 
wykonać  akrobatyczne  ewolucje.  Była  wprawdzie  opryskliwa  i  arogancka,  ale 
Jordan za nic w świecie nie szukałby teraz odwetu za sposób, w jaki się do niego 
odnosiła. 

Pokaz  dobiegł  końca,  a  ubrana  w  zieleń  artystka  zsunęła  się  po  linie.  Gdy 

wkładała  pantofle  na  wysokich  obcasach,  Kalif  –  jak  przystało  na  dobrego 
pomocnika – otulił ją peleryną. 

Kiedy  poczuł  ciepło  rozgrzanego  wysiłkiem  ciała,  ogarnęła  go  nieprzeparta 

pokusa,  by  wziąć  dziewczynę  w  ramiona  i  całować  rozchylone,  zmysłowe  usta. 
Dobiegł  go  znajomy  zapach  wanilii  pomieszany  z  naturalną  wonią  skóry.  Mistral 
zadrżała,  jakby  świadoma  jego  pragnień.  Zrobiła  szybko  krok  do  przodu, 
uśmiechnęła  się  i  skłoniła  głowę  przed  publicznością.  Nastrój  prysł.  Niezwykła 
chwila minęła. 

Jordan był wściekły. Oto dowód, że Mistral St. Michel jest całkowicie odporna 

na  jego  urok.  To  odkrycie  boleśnie  zraniło  męską  dumę  i  próżność  Jordana, 
ponieważ  dowodziło,  że przystojny  brunet  o  zniewalającej  urodzie  niewiele  może 
zdziałać bez wielkich pieniędzy Westcottów. 

Mistral ukłoniła się widzom i pobiegła za kulisy. Nie podziękowała asystentowi 

i  ani  razu  na  niego  nie  spojrzała.  Jordan  się  nie  domyślił,  że  jego  łagodne 
dotknięcie zbiło dziewczynę z tropu. Uciekła, bo lękała się spojrzeć mu w oczy. 

Dopiero  wówczas,  gdy  zamknęła  drzwi  garderoby,  uświadomiła  sobie,  że 

background image

opuściła  arenę,  nie  powiedziawszy  ani  jednego  ciepłego  słowa  wytrwałemu 
asystentowi. Po raz kolejny zachowała się jak nieokrzesana prostaczka. Kalif uznał 
ją  pewnie  za  pozbawioną  wszelkiej  ogłady,  rozwydrzoną  pannicę.  Skąd  pewność, 
ż

e  istotnie  jej  pragnął?  Na  pewno  wyobraziła  sobie  tylko,  że  widzi  diabelskie 

ogniki  w  ciemnych  oczach.  Kalif  nie  miał  powodów,  żeby  się  nią  interesować. 
Nabiła sobie głowę bezsensownymi mrzonkami. 

Na razie nie mogła naprawić błędu, ale obiecała sobie, że zrobi to później. Nic 

prostszego; trzeba odnaleźć Kalifa i podziękować mu za pomoc. Niedawny występ 
dał  jej  do  myślenia.  Zaufała  nowemu  koledze  i  przestała  być  wobec  niego 
podejrzliwa.  Sam  przyznał,  że  polecenie  Nicabara  całkiem  go  zaskoczyło,  ale 
sprostał  wyzwaniu  i  dał  sobie  radę.  Nie  zawiódł  jej  zaufania,  a  wypielęgnowane 
dłonie  okazały  się  nad  podziw  sprawne  i  silne.  Poza  tym  dowiódł,  że  zna  się  na 
cyrkowej robocie. 

Wkrótce  Mistral  wyszła  na  scenę  po  raz  drugi  –  tym  razem  w  kostiumie 

woltyżerki.  Po  zakończonym  występie  ukryła  się  za  kulisami,  by  obserwować 
popisy kolegów. Szczególnie zależało jej na obejrzeniu tresury lwów, zamykającej 
pierwszą część spektaklu. 

Pracownicy  Cyrku  Mistrzów  z  wielkim  zapałem  i  radością  montowali  w 

półmroku  obszerną  klatkę,  wewnątrz  której  miał  wystąpić  Kalif  Khan.  Mistral 
doskonale  wiedziała,  że  wśród  publiczności  wielu  jest  widzów  święcie 
przekonanych,  że  cienkie,  stalowe  pręty  nie  stanowią  dostatecznej  ochrony  przed 
wielkimi kotami. Przecież wątła przegroda cała drży, ilekroć zwierzę nie wyhamuje 
i  wpadnie  na  nią  podczas  skoków  i  obrotów.  To  najlepszy  dowód,  że  ochronna 
bariera  to  jedynie  pozór.  Ta  odrobina  ryzyka  stanowiła  zawsze  o  nieodpartym 
uroku cyrkowych widowisk. Zawsze mogło się wydarzyć coś nieprzewidzianego. 

–  A  teraz,  panie  i  panowie,  chłopcy  i  dziewczęta,  przed  wami  gość  z 

tropikalnych  lasów  i  rozległych  pustyń  upalnej  Afryki  –  Nicabar  uroczyście 
zapowiedział występ Kalifa. – Po raz pierwszy w Cyrku Mistrzów nieposkromiony, 
odważny  do  szaleństwa,  nadzwyczajny  Kalif  Khan  i  jego  pokaz  tresury  lwów!  – 
Głos konferansjera huczał jak grom w cyrkowym namiocie. 

Mistral podeszła do kurtyny, by lepiej widzieć Kalifa wchodzącego do wielkiej 

klatki. Treser miał na głowie turban. Barczyste ramiona okrywał haftowany arabski 
burnus.  Pogromcy  towarzyszyła  śliczna  Tanisha,  która  chętnie  zgodziła  się 
wystąpić  jako  jego  asystentka.  Kalif  zdjął  turban  i  pelerynę,  ukazując  czarną 
koszulę z bogatym haftem, dopasowane spodnie i ciemne, lśniące oficerki. 

Mistral  westchnęła  mimo  woli  na  widok  urodziwego  pogromcy  lwów. 

background image

Wszystkie kobiety były teraz pod jego urokiem. Przyszło jej na myśl, że cudownie 
byłoby  kochać  się  z  nim  do  utraty  tchu,  a  potem  zasnąć  w  silnych  ramionach  z 
głową przytuloną do muskularnego torsu. 

– Na miłość boską –  mruknęła do siebie. – Co za pomysł, Mistral! Weź się w 

garść, głupia dziewczyno. 

Tanisha  zabrała  wierzchni  strój  i  nakrycie  głowy  Kalifa,  skłoniła  się  z 

wdziękiem  i  wyszła  ze  stalowego  ogrodzenia.  W  chwilę  potem  otworzyły  się 
niewielkie drzwiczki  prowadzące do korytarza, który łączył  poszczególne klatki  z 
areną. Lwy i lwice wychodziły kolejno do rzęsiście oświetlonego kręgu, zajmując 
wyznaczone miejsca. Tylko jedna z samic – ostatnia w długim rzędzie – miała w tej 
kwestii inne zdanie. 

Nazywała  się  Husejna.  Wyjątkowo  mądra  i  podatna  na  tresurę,  była  jedną  z 

dwóch  gwiazd  tego  stada.  Kalif  wyznaczył  jej  rolę  buntowniczki,  dzięki  której 
widowisko nabierało tempa i dramatyzmu. Widzowie drżeli ze strachu, przekonani, 
ż

e lwica jest dzika i niebezpieczna; lada chwila mogła się rzucić na pogromcę. W 

gruncie  rzeczy  Husejna  była  szczerze  przywiązana  do  swego  opiekuna  i 
skwapliwie wypełniała jego polecenia. 

Teraz jednak przekonująco grała swoją rolę. Biegała wzdłuż stalowych prętów 

klatki, a jej ogon poruszał się nerwowo, zamiatając arenę. Kalif ostro skarcił lwicę, 
ostentacyjnie strzelił z bata, i władczym gestem wskazał siedzisko, na które miała 
wskoczyć. 

Husejna nie zwracała na niego uwagi. 
Kalif  skarcił  ją  po  raz  wtóry.  Lwica  podbiegła  do  pogromcy,  wyciągnęła  ku 

niemu  potężną  łapę  i  pokazała  ostre  pazury.  Kalif  w  milczeniu  odsunął  łapę 
rękojeścią bata. Zwierzę otworzyło szeroko paszczę i ryknęło. Kalif zachwiał się na 
nogach  i  pomachał  ręką,  jakby  poczuł  nieprzyjemną,  niemal  trującą  woń. 
Publiczność  chichotała  nerwowo.  Nawet  ukryta  w  ciemnym  zakamarku  Mistral 
uśmiechnęła się mimo woli. 

Gdy  Kalif  doszedł  do  siebie  po  nagłym  zaczadzeniu,  raz  jeszcze  skarcił 

Husejnę.  Odpowiedzią  był  kolejny  ryk  i  agresywne  machanie  łapami.  W  końcu 
jednak  lwica  z  ociąganiem  wdrapała  się  na  podwyższenie;  słysząc  komendę 
pogromcy, uniosła do góry przednie łapy. Reszta zwierząt poszła w jej ślady. Gdy 
całe  stado  przysiadło  na  zadach,  widownia  nagrodziła  popis  entuzjastycznymi 
oklaskami. 

Mistral  przyznała  w  duchu,  że  niesprawiedliwie  oceniła  Kalifa.  Potrafił 

znacznie  więcej,  niż  sądziła.  Poza  tym  prezentował  się  znakomicie,  co  stanowiło 

background image

dodatkowy  atut.  Do złudzenia  przypominał  księcia pustynnych  Beduinów.  Można 
by  pomyśleć,  że  jeszcze  niedawno  siedział  w  namiocie  rozstawionym  wśród 
piaszczystych wydm. Publiczność od razu go pokochała. 

Przedstawienie  trwało.  Kalif  prezentował  umiejętności  swoich  podopiecznych. 

Rolę  faworyta grał  z  powodzeniem  znakomicie  wyszkolony lew  imieniem Fendil. 
Zachowywał  się  jak  łagodny  koteczek.  Wykonał  mnóstwo  zabawnych  sztuczek: 
toczył  się  niczym  piłka,  mruczał  rozkosznie,  a  w  końcu  przysiadł  na  ogonie  i  z 
radością przytknął nos do nosa opiekuna. Publiczność była zachwycona. 

Występ  dobiegał  końca.  Zwierzęta  jedno  po  drugim  zeskakiwały  z  siedzisk  i 

znikały  w  niskim  korytarzu  ze  stalowych  prętów.  Na  arenie  pozostała  tylko 
Husejna. Nadal udawała, że celowo utrudnia życie pogromcy, który pokrzykiwał na 
nią  i  strzelał  z  bata,  biegając  po  wielkiej  klatce.  Daremnie,  bo  lwica  nie  chciała 
wrócić do swego boksu. 

W końcu ryknęła groźnie, obróciła się i sprężyła do skoku. Sytuacja wyglądała 

bardzo groźnie. Zarówno widzowie, jak i Mistral wstrzymali oddech, spodziewając 
się najgorszego. 

Pogromca był szybszy od lwicy. Błyskawicznie wyciągnął zza paska niewielki 

pistolet  i  wycelował  go  w  agresywne  zwierzę.  Huk  wystrzału  poraził  oniemiałą 
publiczność.  Wszyscy  odetchnęli  z  ulgą,  gdy  rozwścieczona  kocica  stanęła  nagle 
jak wryta, a następnie upadła na arenę i znieruchomiała. 

Kalif po mistrzowsku wykorzystał ten efekt. Niemal przez minutę stał jak posąg 

z  dymiącym  pistoletem  wycelowanym  w  Husejnę,  jakby  nie  miał  pewności,  czy 
niebezpieczeństwo  minęło.  Husejna  grała  wyśmienicie.  Nie  drgnął  nawet 
koniuszek długiego ogona. Nic nie wskazywało na to, że utalentowana lwica tylko 
udaje martwą. 

Kalif schował w końcu pistolet i podszedł do swej rzekomej ofiary. Pochylił się, 

jakby  chciał  sprawdzić,  czy  wielka  kocica  naprawdę  nie  żyje.  Potem  napiął 
mięśnie,  stęknął  i  zarzucił  ją  sobie  na  ramię.  Mistral  spojrzała  na  niego  z 
podziwem.  Cóż  za  siłacz!  Dorosła  lwica  ważyła  niemal  ćwierć  tony.  Husejna 
zwisała bezwładnie z barków pogromcy. Nie wychodziła z roli. 

Przez  kilka  chwil  publiczność  naprawdę  wierzyła,  że  Kalif  opuszcza  klatkę, 

niosąc trupa lwicy. Nim zniknął za kulisami, wyciągnął rękę i pogłaskał Husejnę za 
uchem.  To  był  dla  niej  znak,  który  pojęła  w  lot.  Uniosła  głowę  i  szorstkim 
językiem polizała opiekuna po policzku na znak, że tylko udawali wrogów. 

Publiczność  oszalała  z  zachwytu.  Oklaskom  nie  było  końca.  Oczarowani 

widzowie  tupali  w  podłogę  tak  mocno,  że  drżały  metalowe  słupy  podtrzymujące 

background image

dach  cyrkowego  namiotu.  Kalif  machał  ręką  do  wielbicieli  jego  talentu.  Nadal 
dźwigał  zadowoloną  z  siebie  Husejnę,  która  mruczała  mu  do  ucha  jak  kotka  i 
rytmicznie  poruszała  długim  ogonem.  Żegnany  owacyjnie  pogromca  zniknął  za 
kulisami. 

Na  jego  widok  Mistral  cofnęła  się  w  cień,  ale  lwica  wyczuła  jej  obecność. 

Prychnęła i wydała charakterystyczne syknięcie. 

– Spokojnie – szepnął Jordan, gdy wystraszona Mistral otworzyła szeroko oczy 

i uniosła ramię obronnym gestem. 

– Husejna próbuje dać do zrozumienia, że od razu cię polubiła. 
– Polubiła? – z niedowierzaniem powtórzyła dziewczyna. – A co robi, gdy uzna 

kogoś za intruza? 

–  Bez  ostrzeżenia  skacze  mu  do  gardła.  Dlatego  właśnie  lubię  istoty  płci 

ż

eńskiej,  które  prychają  i  syczą  ze złości.  –  Jak  ty,  chciał dodać,  ale ugryzł  się  w 

język. 

Był  jednak  pewny,  że  Mistral  się  domyśliła,  co  zamierzał  powiedzieć.  Gdy 

przylgnęła  do  ściany,  żeby  jej  nie  dotknął,  przechodząc  obok,  uległ  pokusie  i 
mrugnął  do  niej  porozumiewawczo.  Husejna  uznała,  że  pogromca  zbyt  długo  ją 
ignoruje.  Polizała  ucho  opiekuna,  uniosła  głowę  i  warknęła  na  Mistral.  Każda 
zazdrosna samica na jej miejscu zachowałaby się podobnie. 

 

background image

Rozdział 7 

 

Po spektaklu 

 
Udany  występ  pogromcy  lwów  dodał  animuszu  pozostałym  artystom.  Mistral 

doszła do takiego wniosku, gdy wychodziła bez pośpiechu z opustoszałego namiotu 
cyrkowego.  Ruszyła  przez  cichy  parking  do  swojej  przyczepy.  Druga  część 
spektaklu była jeszcze bardziej udana niż pierwsza, choć z pozoru wydawało się to 
niemożliwe. Wielki finał, czyli zespołowe akrobacje na trapezie, wywołały owację 
zachwyconej  publiczności.  Uzdolnieni  artyści,  którzy  nie  zawsze  przykładali  się 
należycie  do  występów,  tym  razem  fruwali  pod  kopułą  namiotu  niczym  ptaki. 
Wszystkie  ewolucje  zostały  wykonane  po  mistrzowsku  i  nikomu  się  nie  zdarzyło 
spaść na siatkę ochronną, co dotychczas wcale nie było rzadkością. 

Tego  popołudnia  Mistral  nabrała  pewności,  że  zespół  Cyrku  Mistrzów  wiele 

umie  i  przy  odrobinie  wysiłku  może  osiągnąć  wszystko,  co  jest  do  zdobycia.  W 
akrobacjach na trapezie z pewnością nie mieli sobie równych. 

Nicabar  promieniał  szczęściem,  gdy  po  zakończeniu  spektaklu  żegnał 

zachwyconych  widzów.  Na  widok  roześmianej  twarzy  starszego  pana  przybranej 
wnuczce łzy zakręciły się w oczach. Dawno nie widziała go tak uradowanym. Głos 
mu drżał z przejęcia, gdy dziękował publiczności. 

Kiedy spotkali się za kulisami, dziadek serdecznie uściskał Mistral. 
–  Dziś  było  jak  za  dawnych  dobrych  czasów,  kochanie  –  oznajmił.  – 

Ś

wiadczyły  o  tym  twarze  dzieciaków,  które  odkryły  nagle  czarodziejski  urok 

cyrku.  Dorośli  także  zdawali  sobie  sprawę,  że  są  świadkami  niezwykłego 
wydarzenia. 

– Masz rację, dziadku. Ja również tak sądzę – odrzekła Mistral. 
Wróciła  do  swego  mieszkanka  w  przyczepie,  zdjęła  błękitną  pelerynę  i 

połyskliwe,  niebieskie  trykoty,  które  miała  na  sobie  podczas  finałowego  pokazu 
akrobacji na trapezie. Wyjęła z torby pozostałe kostiumy. Wszystkie trzy umieściła 
na  wieszakach,  zapakowała  do  foliowych  toreb  i  schowała  do  szafy.  Pantofle 
umieściła w plastikowych pudełkach. 

Chętnie  wzięłaby  odprężającą  kąpiel  i  odpoczęła  w  pachnącej  pianie,  ale  jej 

przyczepa  była  tak  ciasna,  że  miejsca  starczyło  tylko  na  niewielką  kabinę 
prysznicową. Dziewczyna weszła do środka, odkręciła kurek i stanęła pod cienkim 
strumyczkiem.  Marzyła,  żeby  choć  raz  mieć  w  łazience  ciśnienie  wody,  które 

background image

zmieniłoby prysznic w istny bicz wodny. 

Była zdecydowana, że kiedyś zerwie z tułaczym życiem cyrkówki, zatrudni się 

w renomowanej firmie i będzie miała duże mieszkanie. Dość tułaczki w domku na 
kółkach.  Woda  popłynie  wtedy  pod  właściwym  ciśnieniem,  a  pani  domu  będzie 
mogła  stać  pod  prysznicem  godzinami,  jeśli  przyjdzie  jej  na  to  ochota.  Urządzi 
kuchnię  wygodnie  i  funkcjonalnie.  Żadnych  wnęk  kuchennych!  A  do  owych 
wszystkich luksusów dojdzie jeszcze łoże z baldachimem. 

Nie  będzie  musiała  zabiegać  o  względy  publiczności  i  występować  za 

pieniądze. Najmilszą jej rozrywką staną się kolacje w gronie przyjaciół. Nie miała 
wątpliwości,  że  umie  wydawać  przyjęcia.  Potrafiła  ładnie  nakryć  do  stołu  i 
przygotować  wyśmienite  potrawy.  W  przyszłości  jej  dom  i  przyjęcia  godne  będą 
opisania  w  renomowanych czasopismach.  Może z  czasem  sama  zacznie wydawać 
magazyn  poświęcony  ulubionej  tematyce.  Była  w  tej  dziedzinie  bardzo 
utalentowana.  Dekoracja  wnętrz  oraz  projektowanie  zawsze  przychodziły  jej  z 
łatwością.  Wszyscy  zwracali  na  to  uwagę,  a  Mistral  była  świadoma,  że  zbiera 
zasłużone  komplementy.  Doszła  nawet  do  wniosku,  że  ma  dostatecznie  dużo 
twórczej inwencji, by wydawać czasopismo poświęcone domom i ogrodom. 

–  Opamiętaj  się,  dziewczyno  –  mruknęła  wreszcie,  kpiąc  ze  swoich  rojeń. 

Sięgnęła  po  mydło  pachnące  wanilią  i  starannie  wymasowała  ciało  wonną  pianą. 
Spłukała ją, sięgnęła po ręcznik, zakręciła wodę i wyszła z kabiny prysznicowej. – 
Niewiele potrafisz. Jako tako wychodzi ci kierowanie cyrkiem. Kto cię zatrudni w 
renomowanym  czasopiśmie?  Szczere  chęci  i  twoje  przekonanie,  że  masz  dobry 
gust,  nie  wystarczą.  W  tej  dziedzinie  panuje  ostra  konkurencja.  Nie  masz  szans. 
Jesteś  marzycielką,  moja  droga!  Śnisz  na  jawie.  A  gdzie  studia?  Obsługę 
komputera  opanowałaś  w  minimalnym  stopniu.  Jeśli  ci  szczęście  dopisze,  może 
dostaniesz pracę w recepcji i będziesz przez cały dzień przyjmować telefony! 

Była  na  siebie  wściekła.  Puściła  wodze  fantazji,  ot  co!  Energicznie  wytarła 

rozgrzaną skórę. Rzuciła ręcznik na wąskie łóżko... i zaraz chwyciła go ponownie, 
okrywając się nerwowo. Ktoś zapukał do drzwi. 

– Kto... Kto tam? – zawołała. 
– To ja, Kalif. 
Litości! Pogromca lwów czekał za drzwiami, a ona stała pośrodku  mieszkania 

naga  jak  ją  Pan  Bóg  stworzył,  okryta  jedynie  mokrym  kawałkiem  bawełnianej 
tkaniny. 

–  Chwileczkę...  Gdybyś  mógł  trochę  poczekać...  – wykrztusiła.  – Jestem...  nie 

ubrana. 

background image

–  Mnie  to  nie  przeszkadza.  –  Nonszalancka  uwaga  doprowadziła  Mistral  do 

furii. 

– Ale mnie tak. Czekaj cierpliwie albo wynoś się stąd, natręcie. 
Kalif wybuchnął śmiechem, co jeszcze bardziej ją rozwścieczyło. 
– Co cię tak śmieszy, draniu? 
–  To  dobre!  Zaufałaś  mi  bez  wahania,  gdy  podczas  spektaklu  ubezpieczałem 

cię, trzymając linę. Można śmiało powiedzieć, że oddałaś swoje życie w moje ręce. 
Teraz nie chcesz wpuścić do środka wiernego asystenta, bo niewiele masz na sobie. 

Mistral  zagryzła  wargi.  Kalif  odwrócił  kota  ogonem,  ale  w  jego  rozumowaniu 

była  jakaś  pokrętna  logika.  Nadmierne  poczucie  przyzwoitości  wydało  się  nagle 
Mistral dość dziwaczne i śmieszne. 

–  Czekaj  cierpliwie  –  odparła  po  namyśle.  –  Włożę  przynajmniej  szlafrok. 

Właśnie wyszłam spod prysznica. 

Mam na sobie tylko ręcznik. 
– Chętnie bym cię ujrzał w takim stroju. 
– Nie masz na to żadnych szans, więc lepiej pozbądź się złudzeń. 
Podbiegła  do  szafy.  Sięgnęła  pospiesznie  do  szuflady  z  bielizną  i  naciągnęła 

koronkowe majteczki. Wkładała je w pośpiechu i dlatego omal się nie przewróciła, 
bo  ubieranie  szło  jej  bardzo  opornie.  Na  haczyku  umieszczonym  od  wewnątrz 
wisiał szlafrok. Narzuciła go błyskawicznie. Jej serce kołatało niespokojnie, a ręce 
drżały, gdy zawiązywała pasek. 

Sama  nie  wiedziała,  czemu  tak  się  denerwuje.  Kostiumy,  w  których 

występowała  na  arenie,  były  znacznie  bardziej  zdradliwe  niż  wielki  ręcznik  albo 
obszerny,  choć  przykrótki  szlafrok.  Mimo  to  na  samą  myśl,  że  stanie  wnet  przed 
Kalifem, zabrakło jej tchu. Z trudem wzięła się w garść i uchyliła drzwi. 

Kalif  czekał  na  schodkach.  Zdążył  się  już  umyć  i  przebrać.  Miał  na  sobie 

niebieskie  dżinsy  i  czarną  bawełnianą  koszulkę  z  czerwonym  napisem 
„Niepoprawny marzyciel”. Bez słowa zmierzył Mistral taksującym spojrzeniem. 

– Warto było czekać – stwierdził krótko, a w niej krew zawrzała z wściekłości. 
– Jestem zajęta – rzuciła oschle. – Mów, o co ci chodzi. 
–  Dziadek  zaproponował,  żebym  stale  jadał  z  wami  obiady,  ale  kiedy 

zapytałem, czy ci o tym powiedział, okazało się, że nie. Chyba uznał za oczywiste, 
ż

e będę tu mile widziany. Nie mam pewności, czy rzeczywiście tak jest, więc nie 

chcę  się  narzucać.  Postanowiłem  przyjść  i  zapytać,  czy  zechcesz  mnie  gościć. 
Fajnie byłoby spotykać się z wami przy obiedzie. Nie zamierzam jednak uchodzić 
za  natręta  i  darmozjada.  –  Wskazał  dwie  brązowe  torby  stojące  na  schodach, 

background image

których  Mistral  dotąd  nie  zauważyła.  –  Chciałem  się  jakoś  zrewanżować  za 
poprzednie spotkanie. Zrobiłem zakupy. 

Przez moment Mistral była zła na dziadka, który podjął decyzję, nie pytając jej 

o  zdanie.  Potem  jednak  przypomniała  sobie,  jak  wiele  dzisiejszy  występ  Kalifa 
znaczył dla Cyrku Mistrzów i natychmiast ochłonęła ze złości. 

– Brak mi słów. Zaskoczyłeś mnie. Sama nie wiem, co odpowiedzieć. 
–  Mam  kilka  pomysłów.  Mogłabyś  stwierdzić,  że  gotowanie  dla  trzech  osób 

wcale nie jest bardziej kłopotliwe niż pichcenie dla dwójki. I każ mi częściej robić 
zakupy. 

Powiedz, że dwie torby produktów to za mało, żebym mógł stale z wami jadać. 
–  Chwileczkę.  Najpierw  muszę  sprawdzić,  co  przyniosłeś.  Może...  Wejdź  do 

ś

rodka, Kalifie. 

– To najmilsza propozycja, jaką dzisiaj słyszałem. 
Podniósł  obie  torby  i  wszedł  do  przyczepy.  Umieścił  zakupy  na  kuchennym 

blacie i zaczął wyjmować produkty. Mistral nie wierzyła własnym oczom. Zawsze 
musiała  oszczędzać  i  dlatego  jadała  skromnie.  W  codziennym  menu  królowały 
zapiekanki,  pożywne  zupy,  spaghetti,  gulasze,  kluski,  sery,  tanie  wędliny,  fasola, 
proste  sałatki  i  pieczywo.  Na  widok  góry  smakołyków  po  prostu  zaniemówiła. 
Kalif z pewnością miał bardzo wyrafinowane podniebienie. 

Ś

linka  ciekła  Mistral  do  ust  na  sam  widok  kupionych  przez  gościa  pyszności: 

mięso na pieczeń, doskonała szynka, kotlety grube na palec, kurczaki, baranina na 
szaszłyki.  Oprócz  mięsa  mnóstwo  warzyw:  szparagi,  młode  ziemniaki,  brokuły, 
marchewka,  pomidory,  pieczarki  i  szpinak,  a  także  trzy  rodzaje  sałaty  –  zielona, 
krucha oraz endywia; do tego dwa gatunki pieczywa. 

–  Nie  wiedziałem,  co  lubisz,  więc  kupiłem  wszystkiego  po  trochu  –  wyjaśnił 

Jordan.  –  Po  występie  poszedłem  na  spacer  i  odkryłem  w  pobliżu  bardzo 
przyjemny sklepik. 

Mam nadzieję, że jesteś zadowolona. 
–  Zadowolona?  To  mało  powiedziane  –  przyznała  z  ociąganiem  Mistral.  – 

Zapowiada się prawdziwa uczta. 

Kiedy my to wszystko zjemy? Naprawdę stać cię na taki wydatek? 
–  Miałem  nadzieję,  że  dziadek  wspomniał  ci  o  moich  inwestycjach.  Od  wielu 

lat,  kiedy  nie  pracuję  w  cyrku,  imam  się  rozmaitych  zajęć.  Wszystkie  zarobione 
pieniądze  inwestuję  w  akcje  i  papiery  wartościowe.  Początkowo  były  to  skromne 
sumy, ale z czasem zebrałem pokaźny kapitalik. Nie jestem milionerem – skłamał 
Jordan  –  ale  żyję  dostatnio.  Od  czasu  do  czasu  mogę  sobie  nawet  pozwolić  na 

background image

odrobinę luksusu. 

–  Rozumiem.  –  Mózg  Mistral  pracował  szybko  i  skutecznie.  Nagle  odkryła 

sposób uratowania Nicabara i Cyrku Mistrzów przed bankructwem! – Kalifie, mam 
skromne  oszczędności.  Trochę  grosza  odłożyłam  na  czarną  godzinę.  Niewielka 
suma,  ale  gdybyś  mnie  nauczył,  jak  korzystnie  inwestować,  może  przyniosłaby 
dochód. To byłoby dla nas wyjście. Szybko się uczę. Dużo czytałam i śmiało mogę 
powiedzieć,  że  sporo  umiem,  ale  nie  potrafię  sama  rozszyfrować,  na  jakich 
zasadach  gra  się  na  giełdzie.  Operacje  finansowe  na  dużą  skalę  to  chwilowo  dla 
mnie  zbyt  trudne  zadanie.  Gdybym  się  nauczyła  zasad  i  reguł  postępowania, 
mogłabym  trochę  zarobić  i  pomóc  dziadkowi.  Problem  w  tym...  Z  pewnością 
wiesz,  że  nasza  sytuacja  finansowa  jest  niepewna.  Wystarczy  jeden 
niespodziewany wydatek i będzie po nas. 

–  Chyba  nie  mówisz...  nie  zdawałem  sobie  sprawy,  że  jest  aż  tak  źle –  odparł 

cicho zaniepokojony Jordan. – Dziadek wspominał, że nie jest dobrze. Domyśliłem 
się  od  razu,  że  wiele  przede  mną  ukrył.  Byłem  jednak  przekonany,  że 
najważniejszy problem to zakusy Bruna Grivaldiego i jego Cyrku Tropików. 

–  Grivaldi  jest  sępem  szukającym  ofiary.  Z  przykrością  muszę  przyznać,  że 

stanowimy  teraz  łatwą  zdobycz  –  stwierdziła  Mistral  z  ponurą  miną.  Usta  jej 
drżały,  gdy  mówiła  te  słowa.  –  Gdyby  wpływy  były  większe,  a  publiczność 
dopisała, nie bylibyśmy wobec niego tacy bezbronni. Nie mogę spokojnie patrzeć, 
jak dziadek traci ukochany cyrk. To jego świat, sens życia. Zresztą sama nie wiem, 
czemu  zawracam  ci  głowę.  Nie  musisz  się  tym  przejmować.  Po  dzisiejszym 
spektaklu  jestem  pewna,  że  wszędzie  przyjmą  cię  z  otwartymi  ramionami.  Twój 
występ  był  znakomity.  Gdyby  Cyrk  Mistrzów  zbankrutował,  nie  grozi  ci 
bezrobocie. Właściwie nie wiem, co cię skłoniło, by do nas przystać. 

–  Już  ci  tłumaczyłem.  Mam  wobec  dziadka  dług  wdzięczności.  Chciałem  mu 

pomóc. 

Rozmowy  z  Mistral  przekonały  Jordana,  że  dziewczyna  nie  jest  wcale  tak 

opryskliwa  i  arogancka,  jak  mu  się  wcześniej  zdawało.  Sprawiała  wrażenie 
nieprzystępnej, bo otoczyła się murem, który chronił ją przed okrucieństwem ludzi 
i świata. Trzymała wszystkich na dystans i nie ufała obcym. 

–  Z  największą  przyjemnością  nauczę  cię  zasad  gry na giełdzie  –  oznajmił  po 

namyśle – ale nie rób sobie wielkich nadziei. Obawiam się, że to nie jest sposób na 
szybkie  i  bezpieczne  wzbogacenie.  Tego  rodzaju  operacje  finansowe  zawierają 
element  ryzyka.  Poza  tym  dysponujesz  niewielkim  kapitałem,  więc  musisz  długo 
czekać na zyski. 

background image

Miną lata, nim zgromadzisz naprawdę wartościowy pakiet akcji. 
Przykro  mu  było  odbierać  Mistral  złudzenia.  Śliczna  twarzyczka,  rozjaśniona 

przed  chwilą  blaskiem  radości,  znowu  spochmurniała,  zielone  oczy  przygasły,  a 
pełne usta wygięły się w podkówkę. 

– Rozumiem. Masz rację. Powinnam była się domyślić... – Mistral umilkła. Nie 

mogła przeboleć tego, że zrobiła z siebie idiotkę. Kalif dojdzie teraz do wniosku, że 
jest nie tylko arogancka, lecz także głupia. – Przepraszam. 

Nie  chciałam  zawracać  ci  głowy  trudnościami  naszego  cyrku.  To  przecież  nie 

twoja sprawa. Mniejsza z tym... 

Dziękuję,  że  chcesz  mnie  uczyć.  Chętnie  zacznę  od  drobnych  inwestycji. 

Pozostaje mi przekonująco oszukiwać naszych wierzycieli, póki stan finansów się 
nie polepszy. 

– Milczała przez chwilę, a potem zaczęła z innej beczki. 
–  Dzięki  za  te  pyszności.  Jestem  ci  także  winna  podziękowanie  za  pomoc  w 

czasie występu. 

– Drobiazg. Jedno i drugie zrobiłem z przyjemnością. 
A wracając do głównego powodu mojej wizyty... O której będzie obiad? 
–  Zaraz  biorę  się  do  pracy.  Jutro  mamy  kolejną  popołudniówkę  w  odległym 

miasteczku – tłumaczyła Mistral. 

– Będziemy jechać przez całą noc, żeby mieć potem dość czasu na rozstawienie 

namiotu i przygotowania do występu. 

– Słusznie. Czy mogę ci pomóc? Nieźle radzę sobie w kuchni – zaproponował 

uprzejmie Jordan. 

–  Właściwie...  –  Chciała  powiedzieć,  że  to  nie  jest  konieczne,  ale  zaskoczyła 

samą siebie, mówiąc: – Miło, że o tym pomyślałeś, Kalifie. Dzięki. Przyda mi się 
zdolny pomocnik. 

Serce  zabiło  jej  mocniej,  gdy  promienny  uśmiech  rozjaśnił  twarz  Kalifa.  Nie 

wiedzieć  czemu  nagle  zrobiło  się  jej  lekko  na  sercu.  Przestała  się  zamartwiać  i 
uwierzyła,  że  wcale  nie  jest  tak  źle.  Naprawdę  poweselała,  chociaż  zarazem  ta 
nagła zmiana nastroju sprawiała wrażenie dziwnej i niewytłumaczalnej. Wcale się 
tym nie przejęła. 

 

background image

Rozdział 8 

 

W trasie 

 
Podczas  letniego  tournee  Mistral  stwierdziła pewnego  dnia  ze zdumieniem,  że 

coraz  więcej  czasu  spędza  w  towarzystwie  Kalifa.  Początkowo  niemal  codziennie 
spotykali się na obiedzie. Khan przychodził zawsze z Nicabarem, toteż dziewczyna 
wmawiała  sobie,  że  robi  przyjemność  dziadkowi,  któremu  młody  mężczyzna  stał 
się bliski niczym rodzony wnuk. 

Mistral  uznała,  że  wszystko  jest  w  porządku.  Przestała  się  czuć  zagrożona. 

Widoczne  przywiązanie  Nicabara  do  Kalifa  nie  musiało  wcale  oznaczać 
rozluźnienia  długoletniej  więzi  łączącej  ją  z  dziadkiem.  Pozbyła  się  wszelkich 
obaw, gdy pewnego dnia starszy pan został nieco dłużej niż Kalif. Odbyli poważną 
rozmowę  o  przeszłości  i  teraźniejszości.  Nicabar  spokojnie  palił  fajkę, 
wspominając dawne, dobre czasy oraz wielkie dni Cyrku Mistrzów. 

Potem długo milczał. 
– Mistral – odezwał się w końcu – wiesz, że odkąd po śmierci twoich rodziców 

wziąłem cię na wychowanie, jesteś dla mnie najprawdziwszą wnuczką. Zapamiętaj 
sobie  raz  na  zawsze,  że  to  się  nigdy  nie  zmieni.  Nie  obawiaj  się,  że  Kalif  będzie 
teraz moim faworytem. Tak się dobrze składa, że ludzkie serce jest pojemne. Może 
kochać wiele osób. Każdą inaczej. 

–  Wiem  o  tym,  dziadku.  Tłumaczyłeś  mi  takie  sprawy,  kiedy  byłam  małą 

dziewczynką. Widziałam, jak dbałeś o kolegów z cyrku. Byli dla ciebie jak rodzina 
–  odparła  Mistral.  Ciężar  spadł  jej  z  serca.  Uspokoiło  ją  zapewnienie  dziadka. 
Czuła się zarazem trochę winna, że zwątpiła w stałość jego uczuć. 

Wszystko układałoby się doskonale, gdyby nie seria drobnych awarii, takich jak 

przebicie  opony  czy  kłopoty  z  silnikiem.  Z  magazynu  zginęło  trochę  karmy  dla 
zwierząt. Częściej niż zwykle pruły się kostiumy i psuło wyposażenie. 

Początkowo  Mistral  sądziła,  że  to  niefortunny  zbieg  okoliczności.  Samochody 

Cyrku  Mistrzów  były  wysłużone;  nic  dziwnego,  że  się  psuły.  Brakujące  worki  z 
paszą  pewnie  zostały  gdzieś  przełożone  i  potem  zapomniane.  Sprzęt  i  kostiumy 
także nie były najnowsze, a rzeczy mocno zużyte szybko się niszczą. 

W  głębi  ducha  Mistral  podejrzewała  jednak,  że  Bruno  Grivaldi  maczał  w  tym 

palce. Mimo woli nadal kojarzyła nieprzyjemne zdarzenia z obecnością pogromcy 
lwów, najmłodszego stażem kolegi z zespołu. Seria drobnych katastrof zaczęła się 

background image

tuż po jego  przybyciu. Z drugiej  strony  jednak nie potrafiła  zgadnąć,  co  mogłoby 
łączyć Kalifa I Grivaldiego. 

Podawana  z  ust  do  ust  wieść  o  znakomitym  pokazie  tresury  lwów  w  każdym 

miasteczku  ściągała  do  cyrku  mnóstwo  widzów.  To  z  pewnością  nie  służyło 
interesom  szefa  Cyrku  Tropików.  Ciągłe  awarie  sporo  kosztowały,  ale  wydatki 
zwracały się z nawiązką dzięki wpływom ze sprzedanych biletów. Z tego wniosek, 
ż

e pogromca lwów nie zawinił, a drobne katastrofy należy przypisać niefortunnemu 

zbiegowi okoliczności. Istniała również trzecia możliwość: to nie Kalif, tylko ktoś 
inny działał na szkodę cyrku. 

To  ostatnie  spostrzeżenie  bardzo  zasmuciło  Mistral.  Prócz  Khana  nikt  do  nich 

ostatnio  nie  dołączył.  Z  drugiej  strony  rodzaj  szkód  wykluczał  działania  ludzi  z 
zewnątrz.  To  oznaczało,  że  mieli  wroga  wśród  swoich.  Był  nim  jeden  ze 
współpracowników, którym Nicabar ufał od lat. Teraz jej dziadek został haniebnie 
zdradzony.  Na  samą  myśl  o  tym  Mistral  spochmurniała.  Co  gorsza,  zaczynała 
podejrzewać  o  zdradę  najbliższych  przyjaciół.  Na  przykład:  Deirdre  i  Liam 
O’Halloran.  Rudowłosa  Irlandka  wspomniała  niedawno,  że  mają  widoki,  by  w 
przyszłości kierować dużym cyrkiem. Może Grivaldi obiecał ich zatrudnić u siebie, 
jeśli mu pomogą załatwić Nicabara? 

– Nie jestem w stanie przyjąć tego do wiadomości – mruknęła do siebie Mistral. 

Uzbrojona  w  szpadel  i  widły  usuwała  nawóz  z  przyczep,  w  których  przewożono 
konie. 

Zabrała się do tej roboty z samego rana. – To nie do wiary! 
– W co nie możesz uwierzyć? – zapytał Jordan, stając za Mistral, która drgnęła 

ze strachu. – Znowu to samo. 

Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć. Czym się martwisz? 
–  Ostatnio prześladuje nas  pech. Za dużo złego  się  dzieje,  żeby to  był  zwykły 

przypadek. 

–  Chyba  masz  rację.  Przytrzymaj  worek.  –  Jordan  wyjął  szpadel  z  rąk 

dziewczyny  i  zaczął  wrzucać  nawóz  do  plastikowej  torby.  –  Masz  jakieś 
przypuszczenia na temat winowajcy? A może jestem nadal jedynym podejrzanym? 

–  Powinnam  cię  podejrzewać?  –  wypytywała  żartobliwie  Mistral.  Jordan 

wzruszył ramionami. 

– To naturalne. Tylko ja jestem tu nowy. Te wszystkie szkody wyglądają mi na 

robotę członka naszego zespołu. 

– Zgadza się. Wiele o tym myślałam. Jest niemal pewne, że to nie twoja sprawa. 

To  oczywiste,  że  najbardziej  zaszkodziłbyś  teraz  Cyrkowi  Mistrzów,  gdybyś 

background image

zerwał kontrakt, zabrał swoje lwy i przeniósł się do innego zespołu. 

–  Cieszę  się,  że  ten  argument  cię  przekonał.  Mniejsza  z  tym,  że  istotnie 

podejrzewałaś mnie o sabotaż. Kogo jeszcze masz na swojej liście? 

– Szczerze mówiąc, nikogo. – Mistral zarumieniła się, widząc na ustach Kalifa 

ironiczny uśmiech. 

–  Chyba  zdajesz  sobie  sprawę,  że  gdy  kłamiesz,  zdradza  cię  rumieniec  – 

stwierdził bezlitosny pogromca. 

–  Owszem.  To  bardzo  niegrzecznie  z  twojej  strony,  że  o  tym  wspominasz. 

Powinieneś zachować dla siebie tę uwagę, pożegnać się i odejść. 

–  Nigdy  nie  twierdziłem,  że  znam  się  na  dobrych  manierach,  prawda?  – 

stwierdził Jordan z łobuzerskim uśmiechem. Pod taksującym spojrzeniem czarnych 
oczu Mistral zarumieniła się jeszcze bardziej. 

Miała  na  sobie  zieloną  bawełnianą  koszulkę  zawiązaną  na  supeł  pod  biustem. 

Kalif  zerkał  ukradkiem  na  odsłonięty,  płaski  brzuch  dziewczyny.  Dopasowane, 
wąskie dżinsy i stare oficerki dopełniały całości. 

Rumieniła  się,  czując  na  sobie  uporczywy  wzrok  pogromcy  lwów.  Miała  tak 

jasną  i  delikatną  skórę,  że  zapewne  całe  ciało  poróżowiało  ze  wstydu.  Jordan 
wyobraził  sobie,  że  stoi  przed  nim  naga.  W  wyobraźni  ujmował  już  w  dłonie  jej 
piersi, całował je, pieścił i rozkoszował się słodyczą jędrnego ciała. Z trudem nad 
sobą panował. Narastało w nim pożądanie. Mistral od razu spostrzegła, co się z nim 
dzieje. 

–  Mam  coś...  do  zrobienia  –  wykrztusiła,  ruszając  w  stronę  wyjścia.  Drzwi 

przyczepy były otwarte. 

Jordan odruchowo wyciągnął ramię i oparł się o ścianę. 
– Skąd ten pośpiech? – zapytał cicho. – Jeszcze nie skończyliśmy. 
Mistral czuła się bezradna. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, co robić. Jej serce 

kołatało jak oszalałe. Brakło jej tchu. 

Była przerażona. W przyczepie nagle zrobiło się ciasno. Kalif górował nad nią 

jak  barbarzyński  wojownik,  zdecydowany  wziąć  siłą  wszystko,  czego  pragnie. 
Mistral  wyobraziła  sobie,  jak  rzuca  ją  na  zasłaną  sianem  podłogę,  zrywa  ubranie, 
rozsuwa jej uda, by zaspokoić żądzę. 

Na  domiar  złego wcale  nie była  pewna, czy będzie  się broniła.  Podświadomie 

czekała na tę chwilę od dawna. Odwróciła wzrok, by Kalif nie wyczytał z jej oczu 
przyzwolenia. Jordan delikatnym ruchem  dłoni uniósł twarz dziewczyny i dotknął 
wargami jej pełnych ust. 

Całował zachłannie, z pasją, aż Mistral zabrakło tchu. Wiedział, jak zawrócić w 

background image

głowie  słabej  kobiecie.  Był  zachłanny.  Domagał  się  całkowitego  oddania.  Nogi 
ugięły  się  pod  oszołomioną  dziewczyną.  Upadłaby,  gdyby  jej mocno  nie  trzymał. 
Wtuliła się w jego objęcia i przywarła do potężnego torsu. Czuła żar rozpalonego 
pożądaniem ciała. Jęczała cicho, oszołomiona pocałunkami. 

Mimo  to  jakiś  wewnętrzny  głos  podpowiadał  jej,  że  wszystko  dzieje  się  zbyt 

szybko. Próbowała zebrać myśli. 

– Nie... przestań – mruknęła, odrywając wilgotne usta od jego warg. 
Jordan  nie  dawał  za  wygraną.  Obsypywał  pocałunkami  jej  szyję,  przez 

bawełnianą  koszulkę  całował  piersi.  Mistral  nagle  otrzeźwiała  i  zaczęła  go 
odpychać. 

–  Przestań!  Nie  wolno!  Sama  nie  wiem,  co  mnie  napadło.  Skąd  mogłam 

wiedzieć,  jak to  się skończy? Zaskoczyłeś  mnie.  Wybacz –  powtarzała  raz  po  raz 
płaczliwym głosem. Była zdyszana jak po długim biegu. Brakowało jej powietrza. 
– Nie mogę! Wybacz. 

Jordan oddychał ciężko i patrzył na nią błędnym wzrokiem, jakby nie rozumiał, 

o  co  jej chodzi. Z  wolna docierało do niego, że  Mistral go nie  chce.  Od  wielu lat 
nie  spotkał  się  z  odmową.  Jordan  Anthony  Westcott  był  zawsze  miłe  widzianym 
adoratorem. Początkowo zaślepiony namiętnością miał jeszcze nadzieję, że dopnie 
swego.  Po  dłuższej  chwili  zrozumiał,  że  to  daremna  nadzieja.  Niespodziewana 
klęska tak go rozbawiła, że roześmiał się na całe gardło. 

Taka  reakcja  na  odmowę  sprawiła,  że  Mistral  poczuła  się  kompletnie  zbita  z 

tropu. Najpierw żarliwe pocałunki, potem śmiech? 

Co za szczęście, że się nie oddała temu draniowi! W przeciwnym razie leżałaby 

teraz  na  zasłanej  sianem  podłodze  przyczepy.  Kalif  pozbawiłby  ją  dziewictwa  i 
pyszniłby  się  w  rozmowach  z  innymi  cyrkowcami,  że  ją  miał.  Wszyscy  przecież 
wiedzieli, że Mistral chłodno traktuje adoratorów. Ależ by plotkowali! Żartom nie 
byłoby  końca.  Gadaliby  za  jej  plecami.  Autorytet  długoletniej  administratorki 
Cyrku Mistrzów ległby w gruzach! 

Mistral  gotowała  się  ze  złości.  Odruchowo  uniosła  rękę,  by  spoliczkować 

roześmianego pyszałka. 

Dłoń  dziewczyny  nie  dotknęła  jednak  twarzy  Jordana,  który  chwycił  szczupły 

nadgarstek ruchem tak szybkim, że Mistral w ogóle nie zauważyła, jak to się stało. 
Nie  sprawił  jej  bólu,  ale  mocno  trzymał  rękę.  Mistral  próbowała  się  wyrwać  i 
uderzyć  Kalifa  wolną  dłonią  zaciśniętą  w  pięść,  ale  i  tym  razem  pogromca  był 
szybszy. Przycisnął ją do ściany, uniósł w górę trzymane mocno szczupłe ramiona. 
Mistral nie dawała za wygraną, ale jej wysiłki były daremne. 

background image

–  Przestań  mnie  odpychać,  Mistral  –  mruknął  Jordan.  Wpatrywał  się  w  twarz 

rozwścieczonej dziewczyny. Jej oczy lśniły jak zielone płomienie, ale wyzierała z 
nich  rozpacz.  Usta  wilgotne  od  jego  pocałunków  drżały  rozpaczliwie.  Ciałem 
wstrząsały  dreszcze.  –  Chociaż  bardzo  bym  chciał,  nie  mogę  cię  mieć,  jeśli  sama 
mi  się  nie  oddasz.  Wybacz,  że  się  roześmiałem.  Chyba  źle  to  zrozumiałaś.  Nie 
kpiłem z ciebie. Ubawiła mnie własna pycha. – Uśmiechnął się ponuro. – Problem 
w  tym,  że...  no  wiesz,  od  dawna  nie  spotkałem  się  z  odmową.  Śmiało  mogę 
powiedzieć, że dla mnie to zupełnie nowe doświadczenie. 

–  Zastanawiam  się  w  takim  razie,  cóż  za  kobiety  cię  otaczają  –  odcięła  się 

urażona Mistral. 

– Dobre pytanie! Sam je sobie czasami zadaję. Jesteś zupełnie inna i dlatego tak 

bardzo mi się podobasz. Marzyłem, by cię pocałować, a potem... Chyba jeszcze na 
to  za  wcześnie.  Zrozum...  Nie  spotkałem  dotąd  kobiety  takiej  jak  ty.  Jesteś 
wyjątkowa, Mistral. Pod wieloma względami przypominasz moją matkę. 

– Naprawdę? 
– Tak. Jesteście bardzo podobne. 
– Gdzie mieszka twoja mama? 
–  W  Chicago.  Była  kiedyś  artystką  cyrkową.  Po  ślubie  przerwała  występy.  – 

Jordan uznał, że nie ma powodu, by to przed Mistral zatajać. 

– Czym się zajmuje twój ojciec? 
– Już niczym. Zginął tragicznie pięć lat temu. 
– Och, bardzo mi przykro. Nie chciałam być wścibska. 
–  Nie  jesteś.  Ojciec  miewał...  dziwne  pomysły.  Pociągały  go  ryzykowne 

przygody. Zginął podczas lotu balonem. 

–  Moi  rodzice  także  mieli  wypadek  –  powiedziała  Mistral.  Ochłonęła  już  ze 

złości.  Nie  bała  się,  choć  Jordan  nadal  trzymał  jej  ręce.  –  Pewnego  wieczoru 
zawiódł drążek trapezu i oboje spadli na arenę. Zabili się na miejscu. 

Od  tamtego  dnia  Nicabar  zawsze  każe  rozpinać  siatkę ochronną.  Zaopiekował 

się  mną  po  śmierci  rodziców.  Nie  jest  moim  rodzonym  dziadkiem.  Nie  łączą  nas 
więzy  krwi,  ale  czujemy  się  sobie  bliscy  niczym  krewni.  Nie  mam  nikogo  prócz 
dziadka.  Gdybym  go  straciła,  żyłabym  w  pustce.  Jordanie...  puść  mnie.  Jeśli  nie 
masz nic przeciwko temu, chętnie wróciłabym do pracy. 

–  Szczerze  mówiąc,  ten  pomysł  wcale  mi  się  nie  podoba  –  wyznał  otwarcie 

Jordan. – Ale nie chcę, żebyś się do mnie zraziła. Mam nadzieję, że mi wierzysz, 
Mistral. 

–  Sama  nie  wiem,  w  co  wierzyć.  Mam  zamęt  w  głowie.  Teraz  jestem  pewna 

background image

tylko  jednego:  ktoś  próbuje  zaszkodzić  naszemu  cyrkowi,  żeby  dziadek  musiał 
tanio sprzedać firmę Grivaldiemu. 

– W takim razie musimy jak najszybciej znaleźć winnego, prawda? – stwierdził 

Jordan, puszczając dłonie dziewczyny. Odsunął się i ujął szpadel. 

Mistral  poczuła  dziwne  rozczarowanie.  W  głębi  ducha  gotowa  była  przyznać, 

ż

e pocałunki Jordana były cudowne. 

– Obawiam się, że to bardzo trudne zadanie – odparła z rezygnacją. – Dziadek 

uprzedził  wszystkich,  by  mieli  oczy  szeroko  otwarte,  ale  na  razie  brak  nam 
informacji. 

–  Tak  czy  inaczej,  źle  się  u  nas  dzieje  –  stwierdził  zdecydowanie  Jordan.  – 

Trzeba zwracać uwagę na drobiazgi. 

Każdy  szczegół  może  być  istotny.  Wystarczy,  na  przykład,  że  zauważymy 

drobną zmianę w zachowaniu czy codziennych zwyczajach. Wiesz, kto ma kłopoty 
finansowe? Taką osobę łatwo skusić obietnicą szybkiego zarobku. Komu Grivaldi 
mógłby zaproponować pieniądze? 

–  Cały  zespół  przeżywa  trudności  finansowe.  Zresztą  od  dawna  tak  jest. 

Spłacamy  długi,  więc  niewiele  zostaje  dla  artystów.  To  bardzo  przykra  sytuacja. 
Jak  tak  dalej  pójdzie,  zacznę  wszystkich  podejrzewać  i  nabawię  się  manii 
prześladowczej. 

– Przesadzasz. – Jordan energicznie pokręcił głową. 
–  Jedno  ci  powiem.  Znakomicie  dajesz  sobie  radę  z  administrowaniem  naszą 

małą firmą. Jesteś mądrą dziewczyną. 

Z pewnością rozumiesz, że obecne kłopoty w żadnym wypadku nie wynikają z 

rzekomych błędów w zarządzaniu. 

Nie można ich także przypisywać kaprysom losu. Ktoś za tym stoi. 
– Mimo to czuję się okropnie, podejrzewając osoby, które znam od lat. 
– Trudne chwile zmieniają czasem ludzi na gorsze. 
Ktoś z pracowników naszego cyrku nie wyszedł zwycięsko z tej próby. 
Mistral popatrzyła na Kalifa i zamyśliła się głęboko. 
Pogromca  lwów  był  od  niej  znacznie  silniejszy.  Gdyby  chciał,  mógł  wziąć  ją 

siłą  na  podłodze  niewielkiej  przyczepy.  Zapewne  nie  byłaby  w  stanie  obronić  się 
przed nim. 

A  jednak  wypuścił  ją  z  objęć,  kiedy  tego  zażądała.  Bywał  natarczywy  i 

arogancki,  ale  nie  posunął  się  za  daleko.  To  ważne.  Postanowiła  zaufać  mu  bez 
zastrzeżeń. 

–  Dzięki,  Kalifie.  Bardzo  mi  pomogłeś  –  szepnęła.  Decyzja  została  podjęta. 

background image

Mistral miała nadzieję, że nie będzie tego żałować. 

 

background image

Rozdział 9 

 

Gwiazdozbiory i znaki zodiaku 

 
Wbrew  zadawnionym  uprzedzeniom  Mistral  postanowiła  ufać  Kalifowi  i 

konsekwentnie  się  tego  trzymała.  W  czasie  letniego  tournee  bardzo  się  do  siebie 
zbliżyli. Tylko pogromca lwów mógł pomóc zdesperowanej administratorce Cyrku 
Mistrzów  w  śledztwie  dotyczącym  powtarzających  się  coraz  częściej przypadków 
sabotażu. Szkody nie były wielkie, ale narastały lawinowo. 

Wszelkie próby schwytania ich sprawcy okazały się daremne. Starania Mistral i 

Kalifa spełzły na niczym. Para domorosłych detektywów nie mogła być wszędzie. 
Ustawiczne  patrolowanie  każdego  zakamarka  Cyrku  Mistrzów  przez  dwadzieścia 
cztery  godziny  na  dobę  było  ponad  ich  siły  i  możliwości.  Złoczyńca  był  zresztą 
bardzo  ostrożny  i  starannie  zacierał  ślady.  Pesymistycznie  nastawiona  do  sprawy 
Mistral  twierdziła,  że  nigdy  go  nie  znajdą.  Straciła  także  nadzieję,  że  zarobi dość 
pieniędzy, by wyciągnąć cyrk z finansowego dołka. 

Sytuacja jest beznadziejna, powiedziała sobie w duchu, rzucając ołówek na stos 

zapisanych kartek. Zestawiła właśnie dane na temat notowań giełdowych. Kalif, jej 
nauczyciel,  twierdził,  że  szybko  poznaje  tajniki  inwestowania  na  giełdzie. 
Podejrzliwa dziewczyna sądziła, rzecz jasna, że Kalif mówi tak, bo chce jej zrobić 
przyjemność.  Z  drugiej  strony  jednak  na  papierze  wykazywała  zyski,  chociaż  w 
prawdziwe  akcje  nie  zainwestowała  jeszcze  ani  grosza.  Kalif  wyjaśnił,  że  jej 
skromny fundusz na czarną godzinę nie wystarczy na zakup pakietu akcji. 

W  takim  razie  po  co  siedzieć  nad  wykazami  cen  i  planować  nierealne  z 

założenia  operacje  finansowe?  Mistral  raz  po  raz  zadawała  sobie  to  pytanie. 
Powinna raczej krążyć wśród przyczep i szukać przestępcy! Mimo to nie wstała od 
stołu. Wyjrzała jedynie przez okno, wdzięczna losowi za lekki wietrzyk, łagodzący 
letnie  upały.  Na  zewnątrz  było  okropnie  gorąco.  Wentylator  znajdujący  się  w 
przyczepie dawał złudzenie chłodu. 

Mistral popracowała jeszcze chwilę i poszła do łazienki, by skropić twarz zimną 

wodą.  Spojrzała  w  lustro.  Dotknęła  warg  i  z uśmiechem  wspominała, jak Kalif  ją 
całował.  Spędzał  w  jej  przyczepie niemal  wszystkie  popołudnia,  więc  mieli  sporo 
okazji  do  pocałunków.  Kalif  był  pod  tym  względem  nieprzewidywalny.  Brał  ją 
niespodziewanie  w  ramiona  i  całował  do  utraty  tchu.  Nie  szczędził  jej  także 
czułych  pieszczot.  Mistral  ogarniał  wówczas  płomień  pożądania.  Tuliła  się  do 

background image

swego  nauczyciela  i  wzdychała  rozkosznie,  czując,  jak  pod  jego  dotknięciem 
nabrzmiewają  jej  sutki.  Rozkosz  graniczyła  z  bólem,  a  wówczas  ciało  Mistral 
domagało się mocniejszych doznań. 

Sama  nie  wiedziała,  co  o  tym  myśleć.  Targały  nią  sprzeczne  uczucia.  Nie 

potrafiła  się  z  nimi  uporać.  Żyła  w  ogromnym  napięciu.  Powtarzała  sobie,  że 
powinna unikać Kalifa. Za bardzo mu ufała, zbytnio polegała na jego opinii. Wciąż 
powracały  dawne  uprzedzenia  dotyczące  jego  roli  w  machinacjach  Grivaldiego. 
Mimo  to  nie  była  w  stanie  niczego  przed  nim  ukryć.  Potrzeba  zwierzeń  była 
silniejsza od wątpliwości. Mistral uwielbiała na niego patrzeć; był taki przystojny. 
Znał się na sprawach, o których nie miała pojęcia. Coraz trudniej było jej opierać 
się temu wspaniałemu mężczyźnie. 

Nadal jednak nie była zdecydowana, czy ulegnie Kalifowi, który zdawał sobie 

sprawę  z  jej  niezdecydowania.  Czasami  nawet  sobie  z  niej  żartował.  Czuła  się 
wtedy  jak  uparta  dziewczynka,  a  nie  jak  dorosła  kobieta,  świadoma  swoich 
pragnień  i  potrzeb,  które  ostatnio  bardzo  wyraźnie  dawały  o  sobie  znać. 
Wystarczyło,  by  pomyślała  o  Kalifie,  i  już  czuła,  jak  nabrzmiewają  jej  piersi. 
Zarumieniła  się  i  zakręciła  kurek  z  zimną  wodą.  Wytarła  twarz  ręcznikiem  i 
włożyła świeżą bawełnianą koszulkę. Biustonosz uznała za niepotrzebny. 

Zimna  woda  i  luźny  strój  przyniosły  ulgę,  lecz  nie  na  długo.  Gdy  Mistral 

usiadła  przy  stole,  znowu  poczuła  gorąco.  Nie  chciała  przyjąć  do  wiadomości,  że 
popołudniowy upał niewiele ma z tym wspólnego. Ten sam powód sprawił, że nie 
mogła  się  skupić  na  zestawieniach  cen  akcji.  Mimo  woli  nasłuchiwała,  czy  nie 
nadchodzi Kalif. 

Zwykle  zjawiał  się  u  niej  o  tej  porze.  Studiowali  razem  notowania  giełdowe. 

Potem  wspólnie  szykowali  kolację.  Przy  każdej  okazji  Kalif  ją  całował,  dotykał, 
pieścił.  Miała  wówczas  kłopoty  z  oddychaniem,  przyspieszony  puls  i  zamęt  w 
głowie. Wystarczyło, by usłyszała kroki na schodkach wiodących do przyczepy, a 
już  ogarniało  ją  radosne  podniecenie.  Właśnie  nadchodził.  Usłyszała  pukanie  do 
drzwi. Kalif wszedł, nie czekając na zaproszenie. 

Mistral natychmiast pochyliła głowę nad gazetą i notesem; chwyciła ołówek, by 

Kalif sobie nie pomyślał, że wyczekuje jego odwiedzin. 

–  Widzę,  że  ciężko  pracujesz  –  rzucił  Jordan  na  powitanie,  gdy  nie  podniosła 

wzroku. – Jak ci idzie? 

–  Chyba  nieźle  –  odparła  Mistral.  Z  zadowoleniem  stwierdziła,  że  jej  długie, 

jasne  włosy  zakrywają  pół  twarzy.  Kalif  się  nie  domyśli,  że,  zamiast  pracować, 
siedziała tu i śniła o nim na jawie. – Okropnie dziś gorąco. Mam pewne trudności z 

background image

koncentracją  –  przyznała  niechętnie,  kiedy  się  zorientowała,  jak  niewiele  ma  dziś 
do pokazania, choć spędziła nad wykresami i notatkami sporo czasu. 

–  Owszem.  Ten  żar  mocno  daje  się  we  znaki  –  odparł  Jordan,  świadomy,  że 

jego słowa brzmią dwuznacznie. 

Zamiast usiąść naprzeciwko Mistral, zajął miejsce obok niej na przymocowanej 

do  podłogi  ławce.  Położył  rękę  na  oparciu,  żeby  móc  bezkarnie  dotykać  ramienia 
dziewczyny.  Przysunął  się,  by  poczuć  jej  udo.  –  Ja  również  byłem  dziś  bardzo 
rozkojarzony. 

Jordan  nie  kłamał.  Miał  wrażenie,  że  lada  chwila  oszaleje.  Wciąż  rozmyślał  o 

Mistral. Trzymała go w niepewności. Całowali się, a w chwilę później znów mu się 
wymykała.  W  innych  okolicznościach  uznałby  ją  za  obrzydliwą  kokietkę.  Miał 
jednak  dość  czasu,  by  poznać  tę  dziewczynę  i  nabrać  dla  niej  szacunku.  Był 
ś

wiadomy,  że  uczucia,  które  dla  niego  żywi,  są  bardzo  pogmatwane.  Mimo 

wszystko  zależało  jej  na  nim,  ale  nie  był  pewny,  czy  ufa  mu  całkowicie.  Co 
ważniejsze,  tak  długo  była  sama,  że  nabrała  poważnych  wątpliwości,  czy 
mężczyzna w ogóle będzie jej w życiu potrzebny – zwłaszcza taki facet jak on. 

Mimo  wszystko  Jordan  był  przekonany,  że  z  czasem  przezwycięży  wszelkie 

przeszkody utrudniające na razie ich związek, a wytrwałością przekona Mistral, że 
nie ma się czego bać. 

– Czy osiągnęłaś dzisiaj zyski, rzecz jasna na papierze? 
– zapytał, wskazując gazetę. 
– Tak. 
– Pokaż. 
Mistral  opowiadała  o  hipotetycznych  inwestycjach  w  akcje  rozmaitych 

przedsiębiorstw,  boleśnie  świadoma  cudownej bliskości  Kalifa. Mówiła  o  zakupie 
pakietu  i  spodziewanych  przychodach,  a  zarazem  podziwiała  wspaniałą 
muskulaturę  nauczyciela.  Przypominał  młodego  lwa.  Był  silny,  wysportowany  i 
niesłychanie  pociągający.  Ich  uda  się  dotykały.  Mistral  czuła  na  całym  ciele 
rozkoszne  dreszcze.  Dopiero  teraz  przypomniała  sobie,  że  nie  włożyła  stanika. 
Delikatna bawełna muskała jej piersi, które prężyły się pod tkaniną. 

Kalif zerkał ukradkiem na biust swojej uczennicy. Nie uszło jej uwagi, że oczy 

mu  pociemniały,  a  źrenice  się  rozszerzyły,  gdy  pojął,  że  sąsiadka  nic  nie  ma  pod 
cienką  bluzeczką.  Najwyraźniej  zamierzał  pocałować  Mistral,  która  od  razu  to 
wyczuła. Serce biło jej coraz mocniej. Machinalnie oblizała usta. Kalif to zauważył 
i westchnął głęboko. Poczuła jego zachłanne wargi i ciepły, natarczywy język. 

W  pierwszej  chwili  próbowała  się  bronić.  Daremnie,  bo  wola  oporu  szybko 

background image

osłabła, a myśli zmąciły się pod wpływem śmiałych pocałunków i pieszczot. Mimo 
woli objęła ramionami szyję Kalifa i przytuliła się do niego mocno. Wsunęła palce 
w jedwabiste, bujne włosy swojego nauczyciela i chłonęła jego zaborcze pocałunki. 

Jordan  jęknął  i  władczym  gestem  objął  drżącą  dziewczynę.  Pieścił  ją  tak,  by 

obudzić  pożądanie.  Znał  mapę  jej  ciała.  Muskał  piersi  okryte  cienką  bawełną, 
której  dotknięcie  pobudzało  wrażliwe  sutki.  Nagrodą  był  dla  niego  cichy  jęk 
rozkoszy.  Uniósł  koszulkę,  by  nacieszyć  oczy  widokiem  obnażonego  biustu, 
pochylił głowę i zaczął całować wrażliwą skórę. Przygryzł delikatnie sutki. 

Mistral westchnęła spazmatycznie, gdy dotknął ich językiem. Poczuła, że dłoń 

Jordana wślizguje się za pasek jej szortów. Natychmiast się opamiętała. 

– Nie – szepnęła i chwyciła jego dłoń. – Nie, Kalifie. 
Nie możemy. Zaraz będzie kolacja. Dziadek przyjdzie lada chwila. 
Jordan westchnął żałośnie, lecz po chwili się uśmiechnął. 
–  Wybacz,  Mistral.  Oczywiście  masz  rację.  –  Pochylił  głowę  i  raz  jeszcze 

musnął  wargami  usta  dziewczyny,  a  potem  obciągnął  jej  koszulkę.  –  Nie 
chciałbym, żeby dziadek zaskoczył nas w takiej sytuacji. Pomyślałby, że się z tobą 
zabawiam, a to nieprawda. Traktuję cię serio. Żadna kobieta nie była dla mnie tak 
ważna. Mistral zarumieniła się z radości i zakłopotania. 

–  Chciałabym  ci  wierzyć,  Kalifie,  ale  prawda  jest  taka,  że  jesteś  bardziej... 

bardziej ode mnie doświadczony. 

Wiem,  że  mężczyźni  mówią  niekiedy  kobietom  takie  słowa,  które  one 

chciałyby usłyszeć, chociaż sami myślą inaczej. Dziadek mi to uświadomił. 

–  I  miał  rację  –  odparł  Jordan.  –  Możesz  mi  wierzyć  lub  nie,  Mistral,  ale  nie 

kłamię, kiedy z tobą rozmawiam. 

Jesteś  piękna  i  bardzo  mi  na  tobie  zależy.  Będę  cierpliwie  czekać,  aż 

podejmiesz  decyzję.  Nie  jest  mi  łatwo.  Mogę  cię  dotknąć,  poczuć  twój  zapach  i 
smak, a tak bardzo cię pragnę. Ale wytrzymam. Domyślam się, że niewiele wiesz o 
tych sprawach, a poza tym masz teraz inne sprawy na głowie. Nie wiń mnie tylko, 
ż

e tak bardzo za tobą tęsknię, że chcę cię mieć i troszczyć się o ciebie. 

Pocałował  ją  czule.  Mistral  pragnęła  spełnić  jego  marzenie,  ale  głos  rozsądku 

doradzał,  żeby  tego  nie  robiła.  Zapewne  Kalif  na  swój  sposób  był  nią 
zainteresowany, ale słowem nie wspomniał o miłości i małżeństwie. Mistral zaś nie 
interesowała się namiastkami. 

 

background image

Rozdział 10 

 

Wysoki lot 

 
Jordan  podobnie  jak  Mistral  był  przekonany,  że  ktoś  działa  na  szkodę  Cyrku 

Mistrzów.  Ta  pewność  nie  skłaniała  go  jednak  do  ponurych  rozmyślań.  Szczerze 
mówiąc, nigdy jeszcze nie był w tak cudownym nastroju. Czuł, że to najpiękniejsze 
dni jego życia. Beztroska i szczęście – tak w skrócie określał swój stan ducha. 

Gdy pracował jako prezes rodzinnej firmy, regularnie uprawiał sport, ale rzadko 

miał okazję pracować fizycznie i czuć spowodowany wysiłkiem ból mięśni. Niemal 
każde  stojące  przed  nim  zadanie  wymagało  przede  wszystkim  intensywnego 
myślenia,  a  to,  zdaniem  Jordana,  stanowiło  o  wiele  cięższe  brzemię  niż  wysiłek 
fizyczny. 

Jordan  był  nie  tyle  zdziwiony,  co  ubawiony,  kiedy  odkrył,  że  ogromną 

przyjemność  sprawia  mu  prowadzenie  ciężarówki,  codzienne  występy  na  arenie, 
sprzątanie  lwich  klatek,  dźwiganie  ciężarów  w  czasie  załadunku  i  wyładunku, 
ustawianie cyrkowego namiotu, naprawa i konserwacja sprzętu. 

Co  kilka  dni  dzwonił  do  osobistej  sekretarki  albo  do  wuja  Charlesa,  by 

sprawdzić,  co  się  dzieje  w  firmie.  Nie  poświęcał  sprawom  zawodowym  większej 
uwagi. Znacznie bardziej interesował go poznawany stopniowo mały świat cyrku. 

Jego  obecne  mieszkanie  urządzone  w  przyczepie  było  mniejsze  niż  garderoba 

przylegająca  do  sypialni  wytwornego  apartamentu  na  szczycie  chicagowskiego 
wieżowca.  Sam  musiał  sprzątać  –  co  zresztą  nie  stanowiło  problemu,  bo  na  co 
dzień także nie lubił wyręczać się służbą. Nie odkładał niczego na później. Kiedy 
jadał w domu, a nie u dziadka i Mistral, od razu zmywał naczynia. 

Najmilsze  były  jednak  wspólne  obiady  i  kolacje.  Mistral  stała  się  dla  Jordana 

najważniejszą  osobą  na  świecie.  Nie  sądził  do  tej  pory,  że  kiedykolwiek  tak  mu 
będzie  zależeć  na  jakiejkolwiek  kobiecie.  Być  może  sekret  tkwił  w  tym,  że  nie 
próbowała go zachęcić czy uwieść. To on ją zdobywał, ale musiał być ostrożny. 

Niby  przypadkiem  wypytywał  dziadka  o  jej  przeszłość.  Nie  miał  złudzeń; 

starszy pan nie dał się zwieść pozornym brakiem zainteresowania. Tak czy inaczej 
Jordan dowiedział się od Nicabara, że Mistral rzadko chodziła na randki, a o stałym 
chłopaku lepiej nie mówić. 

–  Dziewczyna nie  ma  łatwego  życia –  oznajmił  starszy pan.  –  W  dzieciństwie 

straciła  rodziców.  Nie  miała  żadnych  krewnych.  Musiałem  ją  wychować. 

background image

Przekazałem Mistral całą swoją wiedzę o życiu i świecie, wpoiłem zasady moralne, 
ż

eby  jacyś  dranie  nie  sprowadzili  jej  na  manowce.  Sam  wiesz,  Jordanie,  jacy 

mężczyźni  kręcą  się  wokół  cyrku:  dranie,  nieudacznicy,  pijacy,  wydrwigrosze  i 
nieuki. W soboty zawsze piją, a pięść uważają za najważniejszy argument. Mistral 
wyrosła na ładną pannę o dobrym sercu. Nie chcę, żeby przyplątał się do niej jakiś 
lekkoduch. Ta dziewczyna zasługuje na lepszy los. 

– Całkowicie się z tobą zgadzam – odparł z roztargnieniem Jordan. Uświadomił 

sobie  w  tej  chwili,  że  dla  niego  pobyt  w  Cyrku  Mistrzów  jest  tylko  krótkim 
epizodem.  Wkrótce  nadejdzie  pora,  by  wrócić  na  stanowisko  prezesa  Westcott 
International i do należnych mu przywilejów. 

Co  dziwne,  wcale  nie  cieszył  się  na  myśl  o  powrocie.  Niespodziewanie 

ogarnęło go poczucie zagubienia i pustki. Już przywykł do stałej obecności Mistral. 
Lubił  z  nią  pracować,  słuchać  jej  uwag,  obserwować,  jak  sprawny  umysł 
dziewczyny chwyta w lot każde nowe zagadnienie, rozważa je, zmaga się z oporną 
materią, by w końcu wysnuć wnioski – często zupełnie inne od jego własnych. 

Z  podziwem  obserwował,  jak  szybko  uczy  się  zasad  gry  na  giełdzie,  które 

niedawno  zaczął  jej  wykładać.  Cieszyła  się  jak  dziecko,  gdy  zaglądali  do  tabel 
drukowanych w prasie i widzieli czarno na białym, że akcje, w które teoretycznie 
Mistral zamierzała inwestować, właśnie zwyżkują. 

Była uparta i konsekwentnie dążyła do celu z głębokim przekonaniem, że jeśli 

będzie  pracowała  ze  wszystkich  sił,  zdoła  w  końcu  pomnożyć  niewielką  sumkę, 
którą  jakimś  cudem  odłożyła,  i  tak  zdobędzie  fundusze  na  uratowanie  cyrku  ich 
dziadka.  Nie  myślała o  swoich  potrzebach. Niewiele  ją obchodziło,  że nie  ma  ani 
jednej porządnej sukienki. Gdy należało pilnie wykonać jakieś zadanie, nie liczyła 
godzin  pracy.  Wolny  czas  rzadko  poświęcała  sobie.  Nie  mogła  się  pogodzić  z 
myślą, że Nicabar traci ukochany cyrk; gotowa była walczyć zębami i pazurami, by 
do tego nie dopuścić. 

Jordan wiedział – i to z pewnego źródła, jako że miał w świecie rozrywki spore 

wpływy – że wkrótce zostaną podjęte oficjalne działania prawne, które sprawią, że 
pan  Bruno  Grivaldi  zostanie  raz  na  zawsze  wyeliminowany  z  cyrkowej  branży. 
Najlepsi  prywatni  detektywi,  jakich  można  było  wynająć,  pracowali  przez 
dwadzieścia  cztery  godziny  na  dobę,  by  wydobyć  na  światło  dzienne  wszystkie 
jego brudne machinacje. Jordan dowiedział się przy okazji, że właścicielowi Cyrku 
Tropików  wyjątkowa  pazerność  nie  wyszła  na  dobre,  bo  nakłady  poniesione  na 
wykończenie konkurencji doprowadziły go na skraj bankructwa. 

I  cóż  się  okazało?  Pan  Grivaldi  i  jego  słynny  zespół  jest  obecnie  w  dużo 

background image

trudniejszym położeniu niż Cyrk Mistrzów kierowany przez Nicabara i Mistral! 

Jordan  omal  nie  parsknął  śmiechem,  kiedy  to  sobie  uświadomił.  Odczuwał 

wielkie  zadowolenie;  jeśli  wszystko  poszło  zgodnie  z  planem,  zapewne  był  już 
właścicielem Cyrku Tropików. 

Istniało pewne ryzyko, ponieważ Bruno Grivaldi – jak każdy rekin złowiony na 

wędkę  –  będzie  walczył  wszelkimi  metodami,  aż  całkiem  opadnie  z  sił.  Wkrótce 
się domyśli, że jego przeciwnikiem jest człowiek wpływowy i wysoko postawiony. 
Ś

wiadczyły  o  tym  energiczne  działania  banku.  Wówczas  uczyni  wszystko,  by  się 

dowiedzieć,  kim  jest  ów  tajemniczy  prześladowca.  Odkryje,  co  łączy  Jordana 
Westcotta  i  Nicabara  Daniora,  jako  że  Sophia  nigdy  nie taiła,  z  jakiej  rodziny  się 
wywodzi.  Jordan  nie  miał  wątpliwości,  że  Grivaldi  zaalarmuje  wszystkich 
dziennikarzy  w  nadziei,  że  przedstawią  Jordana  jako  szaleńca  i  głupka  bez  piątej 
klepki.  Wkrótce  należy  się  spodziewać  najazdu  żądnych  sensacji  żurnalistów  na 
Cyrk Mistrzów. 

Nim  do  tego  dojdzie,  Jordan  musiał  znaleźć  drogę  do  serca  Mistral.  Przez 

ostatnich kilka tygodni upewniał się z dnia na dzień coraz bardziej, że nie może bez 
niej  żyć.  Dręczyła  go  jednak  poważna  obawa:  gdy  wyjdzie  na  jaw  to,  że  nie  jest 
Kalifem, pogromcą lwów, tylko prezesem wielkiej firmy, Mistral nie będzie chciała 
mieć z nim do czynienia. 

Uśmiechnął się ironicznie, kiedy przyszło mu do głowy, że wuj Charles kpiłby 

z  niego  bez  litości,  gdyby  wiedział,  że  bratanek  wcale  się  nie  różni  od  innych 
Westcottów i jak oni wszyscy jest podatny na „romantyczną zarazę”, zbierającą od 
dawna swoje żniwo w ich rodzinie. 

Radosny  nastrój  pogromcy  lwów  rozwiał  się  nagle  jak  bańka  mydlana.  Gdy 

Jordan  omijał  jedną  z  ciężarówek  zaparkowanych  koło  cyrkowego  namiotu, 
zobaczył ukochaną stojącą twarzą w twarz z Otto Wetzlerem. 

Siłacz  z  groźną  miną  pochylał  się  nad  Mistral  i  krzyczał,  wygrażając  pięścią, 

jakby chciał uderzyć szefową. 

Jordan poczuł, że ogarnia go wściekłość. 
Kipiał gniewem i umierał ze strachu o dziewczynę. Biegł ku niej jak wicher. 
– Do jasnej cholery, co ty wyrabiasz, Otto? – rzucił lodowatym tonem, którego 

tak  się  obawiali  jego  podwładni  z  firmy.  –  Cofnij  się!  Rób,  co  mówię,  albo 
pożałujesz. 

–  Odwal  się,  Kalif!  –  wrzeszczał  Otto.  –  To  nie  twoja  sprawa!  Nie  pozwolę, 

ż

eby  mi  rozkazywała  ta  cholerna  baba,  która  na  dodatek  mnie  obraża.  Od 

dwudziestu  pięciu  lat  pracuję  w  Cyrku  Mistrzów  i  nie  pozwolę,  żeby  Missy 

background image

oskarżała  mnie  o  niszczenie  sprzętu,  zwłaszcza  że  nie  zepsułem  tego  cholernego 
podnośnika,  tylko  próbuję  go  naprawić!  –  Przekrwionymi  z  wściekłości  oczyma 
popatrzył  na  Mistral.  Dyszał  ciężko,  ale  przestał  wygrażać  pięściami  Mistral  i 
Kalifowi, jakby zamierzał ich znokautować. 

Mistral zerknęła na pogromcę lwów, który nadal miał groźny wyraz twarzy. Do 

tej pory nie było sposobności, by zobaczyć, jak wygląda, gdy go coś rozwścieczy. 
Przestraszył  ją  bardziej  niż  siłacz  Otto,  szarżujący  na  nią  jak  rozsierdzony  byk. 
Twarz  Kalifa  przypominała  kamienną  maskę.  Zimne  szare  oczy  spoglądały 
wyzywająco na osiłka, jakby nie było się czego bać. 

Otto  przywykł,  że  jego  postura  onieśmiela  innych  ludzi,  którzy  potulnie 

schodzą  mu  z  drogi.  Spotkanie  z  aroganckim  przeciwnikiem  stanowiło  w  jego 
ż

yciu  całkiem  nowe  doświadczenie.  Ku  zdziwieniu  Mistral,  wcale  nie  zamierzał 

atakować. 

–  Nie  zniszczyłem  podnośnika  –  powtórzył  opryskliwie.  –  Znalazłem  go tutaj. 

Był  uszkodzony,  więc  sprawdzałem,  czy  się  da  naprawić,  kiedy  nadeszła  Missy. 
Powiedziała, że jestem zdrajcą, bo działam na zlecenie Grivaldiego. Już mówiłem, 
ż

e  nie  pozwolę  się  obrażać.  To  kłamstwo.  Nie  lubię,  jak  mi  baba  rozkazuje,  ale 

zatrudniłem się w Cyrku Mistrzów i tu jest moje miejsce. 

– Dobrze. Przyjmijmy, że mówisz prawdę – odparł chłodno Jordan. – Czy ktoś 

był w pobliżu, gdy znalazłeś podnośnik? 

– Nie. – Otto pokręcił głową. – Przynajmniej ja nikogo nie widziałem. Patrzę, 

leży  maszyna,  to  podszedłem.  Wygląda  na  to,  że  podnośnik  spadł  z  ciężarówki. 
Wiem,  że  jest  bardzo  potrzebny,  na  przykład  do  naciągania  lin,  więc  od  razu 
wziąłem się do roboty. Okropne, że przez jakiegoś niedbalucha taka dobra maszyna 
została  uszkodzona.  Głupi  był,  że  na  to  pozwolił.  Na  pewno  się  zląkł,  że  narobił 
szkody,  i  zwiał,  bo  nie  chciał,  żeby  go  złapali.  Przecież  naprawa  kosztuje.  Mogą 
potrącić z wypłaty. 

– Nigdy bym się do tego nie posunęła – wtrąciła urażona Mistral. – Na awarię 

nic się nie poradzi. 

– No – mruknął Otto – ale jest ich u nas sporo, a cyrk teraz cienko przędzie. Ty 

jesteś  twarda,  Missy.  Nicabara  łatwiej  urobić.  Kto  cię  tam  wie!  Może  potrącisz  z 
wypłaty, co nie? – Osiłek wzruszył ramionami. 

Mistral  była  oburzona  i  wstrząśnięta.  Ludzie,  których  miała  za  przyjaciół, 

niemal  za  rodzinę,  uznali,  że  Nicabar  i  ona  bez  wahania  obciążą  pracowników 
kosztami, byle ratować firmę. Przecież cyrk to ludzie, którzy go tworzą! Bez nich 
nie istnieje! 

background image

–  Nigdy  bym  się  do  tego  nie  posunęła  –  powtórzyła  zdecydowanie  Mistral.  – 

Przepraszam...  Wybacz  mi,  Otto,  że  niesłusznie  oskarżyłam  cię  o  zniszczenie 
podnośnika.  Rzecz  w  tym...  Sam  mówiłeś,  że  ostatnio  awaria goni  awarię.  To  mi 
wygląda  na  celowe  działanie.  Ktoś  chyba  źle  życzy  naszemu  cyrkowi.  Kiedy 
zobaczyłam cię nad tym podnośnikiem... 

–  Od  razu  uznałaś,  że  celowo  go  zniszczyłem  –  wtrącił  Otto.  W  jego  głosie 

brzmiała  gorycz.  –  Jest  mi  bardzo przykro,  Missy.  Najwyraźniej  wszystkie  te lata 
przepracowane w naszym cyrku po prostu się nie liczą! 

–  Nieprawda,  Otto!  Doskonale  o  tym  wiesz.  W  Cyrku  Mistrzów  wszyscy  cię 

bardzo szanują. Zrozum, jestem u kresu wytrzymałości, a ty ciągle się sprzeciwiasz 
i  marudzisz,  że  baba  ci  rozkazuje.  Przecież  wiesz,  że  nawet  jeśli  decyduję  sama, 
zawsze  postępuję  stosownie  do  wskazówek  Nicabara.  Identyczne  polecenia 
usłyszelibyście  od  niego.  Uraziłeś  mnie  tą  swoją  gadaniną,  Otto.  Pamiętaj,  że  nie 
jestem dzieckiem. 

– Racja. Wyrosłaś. – Na twarzy osiłka pojawił się złośliwy uśmieszek. – Daj mi 

wreszcie  spokój.  Naprawię  ten  cholerny  podnośnik.  I  zabierz  swojego  kochasia, 
ż

eby mnie nie poturbował! 

–  Ko...  kochasia?  –  wykrztusiła  Mistral.  Popatrzyła  na  Kalifa  i  spłonęła 

rumieńcem.  Jordan  uśmiechnął  się  porozumiewawczo,  a  ciemne  oczy  zalśniły 
pożądliwym blaskiem. – To nieporozumienie, Otto. 

– Mów, co chcesz. Ja swoje wiem – burknął opryskliwy siłacz. 
Mistral  nie  miała  pojęcia,  jak  zareagować  na  tę  insynuację.  Machnęła  ręką, 

odwróciła się w milczeniu i poszła do swojej przyczepy. Czy tak samo myśli cały 
zespół?  Uważają  Kalifa  za  jej...  kochasia?  Czyżby  spostrzegli,  że  często  do  niej 
przychodzi –  zresztą głównie po  to, by  tłumaczyć  zasady  funkcjonowania giełdy? 
W takim razie czemu nie zauważają jej starań o uratowanie Cyrku Mistrzów? 

Nie miała czasu na romanse – nawet gdyby chciała, a przecież wcale jej na tym 

nie  zależy!  Powtórzyła  to  sobie  kilkakrotnie.  Towarzystwo  pogromcy  lwów 
okazało się... przyjemne, ale to epizod bez przyszłości. Była wdzięczna Kalifowi za 
to, co zrobił dla Nicabara. Nic więcej. 

Mistral zdawała sobie sprawę, że kłamie jak z nut, ale sama przed sobą nie była 

w  stanie  się  do  tego  przyznać.  Wcale  nie  chciała  zakochać  się  w  Kalifie.  Był 
przystojny  i  pociągający,  ale  pogromca  lwów  w  małym,  podupadającym  cyrku  to 
ż

adna kariera. Zadowolił się taką marną posadą, choć pracował w cyrkowej branży 

od  lat,  miał  wielkie  zdolności  i  mógł  osiągnąć  znacznie  więcej.  Gdyby  za  niego 
wyszła, być może całkiem zrezygnowałby z pracy i żył z jej zarobków. 

background image

W  ogóle  się  nie  przejęła  brakiem  wewnętrznej  logiki  swego  rozumowania. 

Długo obserwowała Kalifa i wiedziała, że nie ma zadatków na pasożyta, ale w tej 
chwili taki wniosek był jej nie na rękę, więc go odrzuciła. Nie trafiła jej także do 
przekonania wizja emerytowanego Nicabara oraz dwojga młodych – jej i Kalifa – 
zarządzających Cyrkiem Mistrzów. 

Nie przypominała sobie zresztą, by Kalif kiedykolwiek dał do zrozumienia, że 

chce  się  z  nią  związać  na  stałe.  Luźna  znajomość  najwyraźniej  mu  wystarczała. 
Mistral wiedziała, że mu się podoba, czuła na sobie pożądliwe spojrzenie czarnych 
oczu, ale nie przywiązywała do tego większej wagi. 

–  Mistral!  –  Jordan  chwycił  ją  za  rękę  i  zmusił,  by  się  zatrzymała.  –  Musimy 

porozmawiać. 

– O czym? 
– O tym, co się przed chwilą wydarzyło. Czemu podejrzewałaś naszego siłacza 

o umyślne zniszczenie podnośnika? 

– Już mówiłam. Stał nad przewróconą maszyną. W pobliżu nie było nikogo. Co 

miałam pomyśleć? 

–  Nie  przyszło  ci  do  głowy,  że  najpierw  należało  sprawę  wyjaśnić,  a  dopiero 

potem rzucać oskarżenia? 

– Chcesz powiedzieć, że popełniłam błąd? 
– Owszem. 
– Jeśli będę potrzebowała twojej rady, sama o nią poproszę – burknęła Mistral. 

Spłonęła rumieńcem, bo czuła się winna. To oczywiste, że słuszność jest po stronie 
Kalifa, który zarzucił jej pochopną ocenę faktów. 

– Często mnie pytasz o zdanie. Dowiem się, o co chodzi? Nie mieści mi się w 

głowie, że oskarżyłaś kolegę, nie mając żadnego dowodu. 

Mistral przygryzła wargę i długo milczała. Było jej wstyd. Przecież na początku 

znajomości  źle  myślała  o  samym  Kalifie.  Zmieniła  zdanie  dopiero  wówczas,  gdy 
zyskała  przekonujący  dowód  jego  niewinności.  Gdyby  była  zupełnie  szczera, 
musiałaby przyznać, że w gruncie rzeczy podejrzewa cały zespół. 

–  Wszystko  idzie  ostatnio  jak  po  grudzie  –  powiedziała  ze  łzami  w  oczach.  – 

Bruno Grivaldi ściga nas jak pies gończy. Awarie następują jedna po drugiej. Sam 
mówiłeś,  że  z  moim  kapitalikiem  niewiele  zarobię  na  giełdzie.  Nawet  gdyby  stał 
się  cud  i  moje  modlitwy  zostały  wysłuchane,  i  tak  nie  zdobędę  dość  pieniędzy, 
ż

eby  uratować  nasz  cyrk.  Nigdy  nie  wiadomo...  Przed  występem  nie  mam 

pewności,  kto  będzie  mi  asystował  podczas  akrobacji  na  linie.  Paolo  ma  inne 
zajęcia i wciąż znika. Dawniej tak nie było. Każdy dostawał swoje zadanie i robił 

background image

to, co do niego należało. Mam wrażenie, że teraz wszystko rozłazi się w szwach. 

Mistral nie była  w  stanie  nad  sobą panować.  Wybuchnęła  płaczem.  Szlochała, 

jakby serce miało jej pęknąć. Była tak przygnębiona, że nie zdawała sobie sprawy, 
co  się  dzieje.  Kalif  zaklął  cicho,  objął  ją  ramieniem,  przytulił  i  zaprowadził  do 
przyczepy, żeby pracownicy nie widzieli łkającej szefowej. 

Gdy  weszli  do  przytulnego  mieszkanka,  posadził  zapłakaną  dziewczynę  na 

łóżku. 

– Mistral, nie jesteś ideałem. Masz swoje słabości i wady. Nie musisz walczyć 

ze  wszystkimi  trudnościami  –  przekonywał  ją  łagodnie.  –  Nie  możesz  sama 
uratować  cyrku  przed  bankructwem,  kierować  nim  na  co  dzień,  występować  na 
arenie i ferować jedynie słusznych ocen. 

Takiemu  zadaniu  żaden  człowiek  nie  podoła.  W  ciągu  ostatnich  kilku  tygodni 

za dużo od siebie wymagałaś. Czuję się winny, bo ci na to pozwoliłem. Co gorsza, 
nie spostrzegłem, że tracisz siły i odporność psychiczną. 

–  To  nie  jest  twój  problem  –  szlochała  żałośnie  dziewczyna  z  głową  na  jego 

ramieniu. – Zresztą nie ma powodu, żebyś się o mnie martwił. 

–  O  tym  również  musimy  porozmawiać  –  odparł  Jordan,  głaszcząc  ją  po 

włosach  i  próbując  uspokoić.  –  Martwię  się.  Zależy  mi  na  tobie.  I  to  bardzo. 
Zresztą  myślę,  że  nie  jestem  ci  obojętny.  Co  ty  na  to,  Mistral?  –  zapytał  niskim, 
pełnym napięcia głosem. 

W  pierwszej  chwili  nie  miał  pewności,  czy  dobrze  zrozumiał  jej  odpowiedź. 

Nadal  płakała  rozpaczliwie,  więc  nie  wiedział,  czy  pokiwała  głową,  czy  to  łkanie 
sprawiło, że drży. Potem usłyszał stłumiony głos przerywany szlochem: 

– Tak. Zależy mi na tobie. Nie powinno, ale zależy. 
– Dlaczego nie powinno? 
– Dlatego. 
– Dlaczego, kochanie? 
–  Bo  chcę  coś  w  życiu  osiągnąć.  Kariera  cyrkowca  nie  trwa  wiecznie. 

Doskonale  o  tym  wiesz.  Muszę  zaplanować  swoją  przyszłość.  Nie  chcę 
zobowiązań, obietnic. Najpierw muszę coś w życiu osiągnąć. 

–  Nie  sądzisz, że  mógłbym  ci  w  tym  pomóc?  –  zapytał  Jordan.  Musiał  ugryźć 

się w język, by nie zdradzić, że jest milionerem i prezesem ogromnej firmy. Z jego 
pomocą Mistral St. Michel mogłaby osiągnąć wszystko, o czym marzy. 

– W jaki sposób? Przepraszam. Fakt, uczysz mnie zasad gry na giełdzie. Jestem 

ci za to bardzo wdzięczna. 

Może kiedyś będę miała dość pieniędzy, by zainwestować w akcje. Naprawdę, 

background image

nie na papierze. Ty z kolei musisz żyć według własnych zasad i realizować ambitne 
plany  zawodowe.  Może  pewnego  dnia  wystąpisz  z  najlepszymi  artystami  w  Las 
Vegas. 

– Wątpię. – Jordan uśmiechnął się kpiąco. – Z drugiej strony jednak, gdyby się 

udało,  nie  chciałabyś  pojechać  tam  ze  mną?  Moglibyśmy  razem  pracować.  Tego 
lata  stworzyliśmy  zgrany  duet,  prawda?  Od  dawna  troszczysz  się  tylko  o  innych, 
Mistral. A może byś dla odmiany pozwoliła, żeby ktoś się tobą zaopiekował? 

– Potrafię sama zadbać o swoje sprawy – upierała się dziewczyna. 
– Wiem, skarbie. Ale jaki byłbym ze mnie mąż, gdybym nie dbał o moją panią? 
W pierwszej chwili Mistral nie była pewna, czy dobrze słyszy. 
– Wspomniałeś o... małżeństwie? – wykrztusiła, ocierając łzy. 
–  Tak.  Pewnie  nie  uwierzysz,  jeśli  powiem,  że  w  tych  sprawach  jestem  dość 

staroświecki.  Moim  zdaniem  ludzie,  którzy  się  kochają,  powinni  wziąć  ślub. 
Zgadzasz się? 

– Naprawdę mówisz o miłości, o ślubie? 
– Mistral, jedno z nas ma chyba kłopoty ze słuchem. 
Dodam,  że  słyszę  znakomicie.  Chyba  za  szybko  wziąłem  się  do  rzeczy,  nie 

sądzisz,  kochanie?  W  końskiej  przyczepie  byłem  zbyt  natarczywy.  Zdaję  sobie  z 
tego sprawę. 

Potem  zwolniłem  tempo.  Nie  chciałem  cię  popędzać,  ale  prawda  jest  taka,  że 

oszalałem  na  twoim  punkcie.  Widzę  cię  w  snach,  spotykam  na  jawie.  Spędzamy 
razem całe dnie, ale nie mogę cię dotknąć. Pragnę cię pieścić, całować, kochać się 
z tobą. I chcę mieć do tego prawo. Zawsze i wszędzie. Proszę, żebyś została moją 
ż

oną... 

Zaskoczona Mistral otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale nie była w stanie tego 

uczynić.  Zabrakło  jej  tchu.  Spojrzała  w  oczy  Kalifa,  które  pociemniały  od  żądzy. 
To  było  pierwsze  i  jedyne  ostrzeżenie,  nim  wziął  ukochaną  w  ramiona  i  zamknął 
jej usta namiętnym pocałunkiem. 

Całował ją bez pośpiechu, mocno. Zmysłowe usta kusiły, zachęcały, poznawały 

zapach  i  smak.  Mistral  się  nie  broniła,  a  Jordan  nabrał  odwagi.  Przesunął 
koniuszkiem  języka  po  wargach  ukochanej.  Obrysował  ich  kontur  i  naparł 
delikatnie, zachęcając, by je rozchyliła. 

Mistral  wydała  gardłowy  pomruk,  który  rozpalił  w  nim  namiętność.  Całował 

ukochaną  coraz  zachłanniej.  Stał  się  zaborczy  i  władczy.  Mistral  objęła  go, 
przylgnęła do muskularnego torsu i oddała pocałunek. 

Nadal nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Wyznanie Kalifa dźwięczało jej 

background image

w  uszach.  Całował  tak,  jakby  nie  mógł  się  nią  nasycić.  Dręczyła  ją  obawa,  że  to 
sen.  Lada  chwila  nastąpi  przebudzenie,  a  Mistral  odkryje  z  rozpaczą,  że  dała  się 
zwieść sennym marzeniom i bujnej wyobraźni. 

Dręczona  tłumioną  długo  namiętnością  drżała  w  objęciach  Kalifa.  Czuła,  że 

lada  chwila  straci  nad  sobą  panowanie,  zapomni  o  zdrowym  rozsądku,  przestanie 
myśleć  i  zacznie  tylko  odczuwać.  Każdą  komórką  ciała  chłonęła  nowe  wrażenia. 
Drżała  i  prężyła  się,  bo  silne  męskie  dłonie  błądziły  po  wrażliwej  skórze,  gdy 
ukochany zdejmował jej koszulkę i stanik. 

Pełne, jędrne piersi o ciemniejących brodawkach aż prosiły się o pieszczotę. 
– Jesteś piękna, Mistral – szeptał schrypniętym głosem Jordan, układając ją na 

wąskim  łóżku.  –  Pragnąłem  cię  od  pierwszego  spotkania.  Tego  dnia,  gdy 
przyłączyłem  się  do  Cyrku  Mistrzów,  ujrzałem  cię  niespodziewanie  na 
opustoszałym parkingu. W blasku słońca twoje włosy lśniły niczym płynne złoto, a 
oczy  błyszczały  jak  szmaragdy.  Wtedy  zapragnąłem  ujrzeć  cię  nagą  i  przystroić 
klejnotami, a potem kochać się z tobą do szaleństwa. 

Musnął dłonią  wrażliwe  sutki.  Pod  wpływem  nagłej  rozkoszy  Mistral  drgnęła, 

jakby poraził ją prąd. Wzdychała cicho z rozkoszy i żądzy. Jordan wolno pochylił 
głowę i błądził ustami po smukłej dziewczęcej szyi. Zachłanne wargi sunęły w dół, 
ku piersiom, by objąć nabrzmiałe sutki i pieścić je namiętnie. 

Mistral nie doznała nigdy tak szalonej i wszechogarniającej przyjemności, która 

była właśnie jej udziałem. Kręciło jej się w głowie jak po dobrym winie. Wygięła 
się  w łuk i  przylgnęła  do kochanka.  Gorące  wargi  mocniej objęły jej  pierś.  Czuła 
ich żar. To płomień lizał jej skórę, rozpalając w niej taki sam ogień. Rozpływała się 
w  nim  jak  wosk,  spływający  tam,  gdzie  narastał  cudowny  ból.  Mogła  go  ukoić 
tylko zmysłowa pieszczota. 

Ogarnięta  burzą  namiętności,  nie  czuła  rąk  Kalifa  sunących  w  dół  po  klatce 

piersiowej i brzuchu do zapięcia błękitnych dżinsów. Zręczne palce szybko sobie z 
nim  poradziły.  Śmiała  dłoń  zsunęła  się  jeszcze  niżej,  do  sekretnego  zakątka, 
którego  nie  dotykał  jeszcze  żaden  mężczyzna.  Mistral  jęknęła  cicho.  Była 
zaskoczona  i  wystraszona,  a  zarazem  owładnięta  rozkoszą  ponad  wszelkie 
wyobrażenie, która narastała z każdym dotknięciem zuchwałej dłoni, wędrującej w 
poszukiwaniu źródła najwyższej rozkoszy. 

– Cicho. – Jordan szeptem uspokajał krzyczącą głośno ukochaną. Przysunął się 

bliżej, przykrywając ją niemal własnym ciałem. – Jesteś gotowa, skarbie. Pragniesz 
mnie równie mocno, jak ja pragnę ciebie. Udowodnię ci, że tak właśnie jest. 

Przedłużał  w  nieskończoność  miłosną  torturę,  nie  zważając  na  to,  że  Mistral 

background image

umiera  z  niecierpliwości.  Zwinne  palce  złagodziły  nieco  jej  cierpienia.  Gdy 
odnalazły  tajemny  punkt,  do  którego  od  początku  zmierzały,  oszołomiona 
dziewczyna  wstrzymała  oddech.  Kalif  pocałował  ją  namiętnie,  a  ciepły  język, 
ośmielony  zuchwałością  dłoni,  wsuwał  się  coraz  głębiej  w  ciemną  czeluść 
zamkniętą  wargami.  Mistral  odruchowo  rozsunęła  uda,  zachęcając  Kalifa,  by 
poznał wszystkie jej sekrety. 

Gdzieś  w  głowie  kołatała  się  jeszcze  niepokojąca  myśl,  że  chyba  oszaleje  z 

nadmiaru  nie  znanej  dotąd  rozkoszy.  Po  raz  pierwszy  doznawała  przyjemności 
równie  gwałtownej  i  zniewalającej.  Nigdy  jeszcze  nie  odczuła  tak  cudownie  i 
boleśnie  owego  miejsca,  którego  dotykał  Kalif.  Narastało  w  niej  podniecenie. 
Wiedziała, że lada chwila jej ciało eksploduje. 

Kiedy nadeszła ta chwila, Mistral przywarła do kochanka z całej siły, krzyczała 

raz po raz jego imię. Wstrząsały nią gwałtowne dreszcze. 

Gdy znieruchomiała, Kalif zasypał ją gradem czułych pocałunków i pieszczot, a 

następnie  bez  pośpiechu  uwolnił  od  ubrania.  Zdejmował  wolno  sandałki,  błękitne 
dżinsy,  bieliznę,  aż  Mistral  była  całkiem  naga.  Rozebrał  się  i  położył  obok 
dziewczyny,  która  ledwie  zdawała  sobie  sprawę,  że  spoczywa  w  ramionach 
obnażonego  mężczyzny.  Oddychała  z  trudem.  Leżała  nieruchomo,  oszołomiona 
intensywnością odczuć, dogasających w niej powoli. 

–  Nie  zdawałam  sobie  sprawy,  że o  to  właśnie  chodzi –  szepnęła  z  trudem  po 

długim milczeniu. 

– To dopiero początek, kochanie. 
Jordan  wziął  ją  w  ramiona  i  całował  namiętnie,  aż  zaczęło  jej  się  mącić  w 

głowie.  Zapragnęła  przyjąć  od  niego  wszystko,  co  zechce  jej  ofiarować.  Kiedy 
wszedł w nią ostrożnie, mimo woli lekko napięła mięśnie. Od razu to spostrzegł i 
pojął, w czym rzecz. 

–  Zaufaj  mi  –  szepnął.  –  Nie  sprawię  ci  bólu.  To  twój  pierwszy  raz,  prawda? 

Będę uważał. 

– Czym  się zdradziłam? – spytała cicho, zaniepokojona jego uwagą. – Pewnie 

od  razu  widać,  że  brak  mi  doświadczenia.  Popełniłam  błąd?  Uraziłam  cię?  Jesteś 
zniechęcony? 

– Ależ nie. Nicabar wspomniał, że właściwie z nikim się dotąd nie spotykałaś. 

Poza  tym  zrobiłaś  wielkie  oczy  i  spłonęłaś  rumieńcem,  gdy  Otto  nazwał  mnie 
twoim kochasiem. 

Wszedł w nią głębiej. Przez moment czuła lekki ból, który minął, gdy naprawdę 

stali  się  jednością.  Jordan  znieruchomiał  na  moment.  Dał  Mistral  czas,  by 

background image

przywykła do jego obecności w swoim ciele, by mogła się do niego dopasować. Z 
wolna  zaczął  się  rytmicznie  kołysać,  z  każdym  pchnięciem  wchodząc  mocniej  i 
głębiej. Płomień namiętności rozgorzał na nowo w ciele dziewczyny. Jej kochanek 
zapłonął tego popołudnia po raz pierwszy. 

Wiedziona pierwotnym instynktem, Mistral przesunęła ku górze długie, smukłe 

nogi  i  splotła  je  za  plecami  kochanka.  Uniosła  biodra,  by  czuć  mocniej  wszelkie 
jego poruszenia. Miała wrażenie, że Kalif i ona stanowią tak doskonałą jedność, że 
nie sposób zgadnąć, gdzie się jedno kończy, a drugie zaczyna. Kochanek uniósł ją 
do krainy, gdzie królują pierwotne odczucia, gdzie rozum zasypia, wzrok gaśnie, a 
uszy  głuchną,  gdzie  pozostaje  tylko  dotyk  i  zrodzone  z  niego  odczucia,  którymi 
mężczyzna obdarza kobietę. Znów poczuła, że za chwilę zatraci się w paroksyzmie 
rozkoszy. 

Kalif  nadal  całował  jej  wargi  i  dotykał  ich  językiem.  Prowadził  ją  ku 

najwyższemu  spełnieniu.  Kiedy  je  osiągnęła  i  zaczęła  krzyczeć,  zamknął  jej  usta 
pocałunkiem.  Dreszcz  rozkoszy  wstrząsnął  smukłym  ciałem,  przenikając  każdą 
jego  komórkę.  Całkiem  wyczerpana,  Mistral  osunęła  się  bezwładnie  na  posłanie. 
Kręciła  głową,  nie  mogąc  się  uspokoić.  Jordan  wpatrywał  się  w  nią,  aż  sam 
zapomniał o całym świecie i, drżąc, przytulił się mocno do ukochanej. 

Gdy  przyszedł  do  siebie,  odsunął  się  niechętnie.  Położył  się  na  plecach  i 

przytulił  Mistral,  kołysząc  ją  czule  w  ramionach.  Głowa  dziewczyny  spoczywała 
na  jego  piersi.  Łagodnie  głaskał  długie,  jasne  włosy.  Mistral  wsłuchiwała  się  w 
głośne i szybkie bicie jego serca, które uspokajało się z wolna. Błądziła palcami po 
muskularnym  torsie,  bawiąc  się  kosmykami  jedwabistych  ciemnych  włosów. 
Kreśliła opuszkami palców małe kółka, podziwiając wspaniale umięśniony tors. 

Przekonała  się,  że  Kalif  jest  nie  tylko  najbardziej  urodziwym  mężczyzną, 

jakiego  kiedykolwiek  spotkała.  Miał  także  piękne  ciało.  Przypominał  posągi 
antycznych bogów. Jeszcze nie potrafiła uwierzyć, że ten cudowny człowiek należy 
do niej, kochają nad życie i pragnie poślubić. Cieszyła się nim z głębi serca. Kiedy 
usłyszała czułe wyznanie, zdała sobie sprawę, że kocha go równie mocno. Miłość 
spadła  na  nią  jak  grom  z  jasnego  nieba,  ale  na  długo  przedtem  drzemała  w 
zakamarkach serca i umysłu, czekając, aż nadejdzie odpowiednia chwila, żeby się 
ujawnić. 

Mistral  nie  miała  żadnych  wątpliwości.  Była  pewna,  że  kocha  szczerze.  W 

przeciwnym razie nie oddałaby się Kalifowi, zapominając o wszelkich skrupułach. 

–  Nie  odpowiedziałaś  na  moje  pytanie  –  przypomniał  cicho  Jordan,  gdy  leżeli 

przytuleni,  rozkoszując  się  promieniami  słońca,  wpadającymi  do  pokoju  przez 

background image

koronkowe firanki. – Wydaje mi się, że chciałaś powiedzieć: tak. 

Nie może być inaczej, choćby zważywszy na to, co razem przeżyliśmy. 
–  Tak.  Oczywiście  że  tak  –  odparła  z  czułym  uśmiechem.  –  Nie  wiem,  jaka 

będzie nasza wspólna przyszłość, ale kocham cię, chociaż długo broniłam się przed 
tą miłością. Nicabar był od lat jedynym bliskim mi człowiekiem. 

Przywykłam sama troszczyć się o swoje sprawy. Z czasem pojawiła się obawa, 

ż

e  ta  samodzielność  może  zostać  mi  odebrana.  Odczuwałam  lęk  na  myśl,  że 

mogłabym stać się od kogoś zależna, ufać mu i liczyć się z jego zdaniem. 

Nadal nie wiem, Kalifie, w jakim stopniu mogę się zdobyć na kompromis. Czy 

nadal jesteś pewny, że chcesz się ze mną ożenić? 

– Tak. Nie mam w tej kwestii żadnych wątpliwości. 
Zapewniam cię, Mistral, że z czasem nabierzesz do mnie zaufania i pozwolisz, 

abym  się  o  ciebie troszczył.  Na  moim  sercu  możesz  zawsze polegać.  Przysięgam, 
ż

e tak jest i będzie. 

Jordan  był  przekonany,  że  gdy  narzeczona  dowie  się,  jak  wielkim  majątkiem 

dysponuje  przyszły  mąż,  zapomni  raz  na  zawsze  o  wszelkich  troskach  i 
niepokojach, które do tej pory spędzały jej sen z powiek. 

Zdawał  sobie  sprawę,  że  najwyższa  pora  ujawnić  prawdziwą  tożsamość,  ale 

wolał  odłożyć  wyznanie  na  później.  Uznał,  że  to  nie  jest  odpowiednia  chwila. 
Mimo wszystko czuł się winny, że coś ukrywa, chociaż nie miał złych intencji i nie 
próbował zwodzić ukochanej. 

– Myślisz, Kalifie, że dziadek będzie zadowolony, kiedy powiemy, że chcemy 

się  pobrać?  –  Głos  Mistral  wyrwał  Jordana  z  zamyślenia.  –  Da  nam  swoje 
błogosławieństwo? 

– Nie ma chyba nowiny, która by go bardziej ucieszyła – odparł z uśmiechem 

Jordan.  Podejrzewał,  że  Nicabar  pierwszy  wpadł  na  pomysł,  by  wyswatać  swoje 
wnuki. 

Zapewne  dawno  temu  doszedł  do  wniosku,  że  pokochali  się  od  pierwszego 

wejrzenia. – Dręczy mnie tylko obawa, czy będzie zadowolony, że kochaliśmy się 
przed ślubem. 

–  Chyba...  Chyba  jednak  należało  poczekać.  –  Mistral  zagryzła  wargi.  Byłoby 

jej przykro, gdyby zawiodła przybranego dziadka. 

–  Nie  musimy  rozgłaszać  tego,  co  się  tutaj  stało.  Zresztą,  najdroższa,  nawet 

gdyby się Nicabar dowiedział, nie będzie robił problemu. To mądry człowiek. Jest 
trochę  staroświecki,  ale  zrozumie  i  wybaczy.  Co  więcej,  od  razu  pomyśli  o 
prawnukach  i  będzie  miał  kolejny  powód  do  radości  z  tego,  że  doszliśmy  do 

background image

porozumienia.  Przypuszczam,  że  już  się  niepokoił,  bo  zbyt  długo  żyłem  w 
kawalerskim  stanie.  Wiem  na  pewno,  że  bał  się,  czy  kiedykolwiek  spotkasz 
kandydata na męża, który by sprostał twoim wymaganiom. 

– Gdybym została starą panną, on byłby temu winien. 
Przez wiele lat powtarzał mi, że nie powinnam obniżać wymagań. Sam widzisz, 

ż

e oboje wysoko  ustawiliśmy  poprzeczkę. –  Mistral  zachichotała na  wspomnienie 

szczerych rozmów o życiu, które prowadziła z dziadkiem. 

– I proszę! Zamiast księcia z bajki znalazłaś sobie zwykłego pogromcę lwów. – 

Jordan  uśmiechnął  się  tajemniczo.  Dzisiejsza  rozmowa  to  znakomity  dowcip, 
chociaż  jego przyszła  żona  nie była  tego  świadoma.  Miał  nadzieję, że  gdy  wyzna 
jej całą prawdę, oboje będą się z owego żartu zaśmiewać do łez. 

–  Zdobyłam  pogromcę  lwów.  To  się  zgadza.  Nie  zgodzę  się  tylko,  że  jesteś 

zwyczajny – stwierdziła z oburzeniem Mistral. 

– Może i nie. W końcu udało mi się ciebie poskromić. 
– Proszę? Czyżbyś mnie uważał za lwicę? 
–  Na  początku  rzeczywiście  tak  było.  Porównywałem  cię  z  Husejna.  Obie 

macie  własne  zdanie  i  chętnie  wysuwacie  pazury,  ale  w  głębi  serca  jesteście 
łagodnymi  kotkami.  Poza  tym  mruczysz  tak  samo  jak  lwice.  To  piękny  dźwięk. 
Chciałbym go znów usłyszeć. 

–  Ciekawe,  jak  mnie  namówisz,  żebym  mruczała.  –  Mistral  nie  kryła 

ciekawości. 

–  Mam  swoje  sposoby  –  szepnął.  Ciemne  oczy  rozjaśnił  blask  radości.  Jordan 

pieścił  i  całował  ukochaną,  by  obudzić  uśpione  pożądanie,  które  tylko  on  potrafił 
zaspokoić. 

 

background image

Rozdział 11 

 

Antrakt 

 
Mistral  dostała  od  swego  Kalifa  pierścionek  zaręczynowy.  Nie  mógł  jej 

obsypać brylantami. Pogromcy lwów nie stać na takie luksusy. Wybrał staromodny 
pierścionek  z  grawerowaną  obrączką  i  dużym,  zielonym  oczkiem  wykonanym  z 
artystycznie  szlifowanego  szkła.  Ładna  robota;  można  by  pomyśleć,  że  to 
szmaragd. 

–  Wybrałem  kamień  mający  kolor  twoich  oczu  –  tłumaczył,  wkładając 

pierścionek  na  serdeczny  palec  narzeczonej.  Zauroczył  ją  ten  pomysł.  Była 
wdzięczna Kalifowi, że zadał sobie tyle trudu i w ogóle pomyślał o pierścionku. 

Wielu  mężczyzn  decydujących  się  na  ślub  nie  zawraca  sobie  głowy  takimi 

błahostkami.  Kalifowi  powodziło  się  lepiej  niż  innym  cyrkowcom,  ale  miał  też 
większe wydatki. Utrzymanie stada lwów, a ponadto sprzęt do tresury, ciężarówka 
oraz  ich  konserwacja  pochłaniały  krocie. Kalif  w  ogóle  o  tym  nie  wspominał,  ale 
Mistral zdawała sobie sprawę, że tego lata wykłada z własnej kieszeni spore kwoty. 
Należał mu się zwrot kosztów, ale chyba na to nie liczył. 

Nie mieściło jej się w głowie, że dawniej podejrzewała narzeczonego o wrogie 

zamiary  i  konszachty  z  Grivaldim.  Tajemnica  sabotażu  wkrótce  się  zresztą 
wyjaśniła. Nie mięło wiele czasu i trafili wreszcie na ślad winowajcy. 

Otto schwytał drania na gorącym uczynku. Zdrajca ogłuszył Liama O’Hallorana 

i podpiłował drążek trapezu. Mistral była wstrząśnięta, gdy okazało się, że był nim 
Paolo  Zambini!  Wyszło  na  jaw,  czemu  tak  często  znikał  podczas  jej  występu. 
Wykorzystywał  czas,  by  działać  na  szkodę  Cyrku  Mistrzów  i  służyć  swemu 
mocodawcy, którym okazał się Grivaldi. 

Mistral  była  początkowo  całkiem  wytrącona  z  równowagi.  Nie  wiedziała,  co 

robić.  Trudno  jej  było  pojąć,  czemu  Paolo  posunął  się  do  tak  ohydnej  zdrady. 
Nicabar  był  w  szoku.  Tylko  Kalif  nie  wahał  się  ani  przez  moment.  Zachował 
rozsądek  i  wziął  sprawę  w  swoje  ręce.  Na  jego  prośbę  Otto  pilnował  złoczyńcy. 
Kalif  wezwał  pogotowie  do  nieprzytomnego  Liama,  a  następnie  policję,  by 
aresztowała złapanego na gorącym uczynku przestępcę. 

–  To  mi  się  nie  mieści  w  głowie  –  stwierdziła  Mistral,  rozkładając  bezradnie 

ręce.  –  Nigdy  bym  nie  pomyślała,  że  Paolo  Zambini  okaże  się  łajdakiem.  I 
pomyśleć tylko, że biedny Otto figurował na mojej liście podejrzanych. 

background image

–  Pomyłka.  Zdarza  się  –  rzuciła  krótko  Deirdre,  popijając  świeżo  zaparzoną 

herbatę. – Dzięki Bogu, że to nie był nasz osiłek. Jakby się taki zamachnął, Liam 
leżałby teraz w kostnicy z pogruchotaną czaszką.  

Skończyło  się  na  opatrunku  w  szpitalnej  izbie  przyjęć.  Potem  odesłali  mego 

chłopa karetką do domu. 

– Tak, wiem. Tak się cieszę, że szybko wydobrzeje. 
Omal  nie  dostałam  ataku  serca,  gdy  zobaczyłam,  jak  leży  nieruchomo  na 

podłodze. 

– Zawracanie głowy! – krzyknęła Deirdre i wzruszyła ramionami. – Boże mój... 

Wiesz, Missy, w pierwszej chwili myślałam, że Liam umarł. To okropne uczucie. 

Będzie mnie kosztowało dwadzieścia lat życia. 
–  Przestań  to  rozpamiętywać.  –  Mistral  poklepała  najlepszą  przyjaciółkę  po 

ramieniu.  –  Lepiej  zacznij  się  zastanawiać,  co  będzie  z  dzisiejszym  występem, 
skoro nie mamy Liama. Kto nas złapie po skoku? Można zrezygnować z akrobacji 
na trapezie i dać na finał inny punkt programu. Nie zapominajmy jednak, że gramy 
na  przedmieściach  Chicago.  Jest  szansa  na  pełną  widownię.  Szkoda  byłoby  ją 
zmarnować,  bo  od  roku  nie  trafiła  nam  się  taka  gratka.  Przez  wzgląd  na  taką 
publiczność musi być wielki finał! 

– Dawno temu należało wyszkolić dublera, który w razie czego mógłby zastąpić 

Liama – stwierdziła z westchnieniem Deirdre. 

– To musi być kawał chłopa, DeeDee. Ważna jest siła i panowanie nad lękiem 

wysokości.  Kto  zechce  wisieć  na  trapezie  głową  w  dół?  Żaden  z  kolegów  się  nie 
zgłosi. 

– W takim razie co proponujesz? 
–  Ja  mam  propozycję.  Jeżeli  się  zgodzicie,  będę  was  łapał  po  skoku  – 

zaproponował  Jordan,  wchodząc  do  przyczepy  narzeczonej.  Zamknął  za  sobą 
drzwi.  –  Przyznam,  że  dawno  tego  nie  robiłem,  ale  takich  umiejętności  się  nie 
zapomina. Podobnie jest z jazdą na rowerze. Naprawiłem trapez, który Paolo chciał 
podpiłować.  Kazałem  przygotować  wszystko  jak  do  występu.  Potrenowałem 
trochę.  Nieźle mi  szło.  Mogę zastąpić Liama,  ale to  wy  musicie  zdecydować,  czy 
będziecie  miały  do  mnie  zaufanie.  Akrobatki  wymieniły  porozumiewawcze 
spojrzenia. 

–  Kalifie  –  zaczęła  Mistral  –  naprawdę  uważasz,  że  potrafisz?  To  nie  jest 

kwestia  zaufania.  Chodzi  o  inną  sprawę.  Widzisz,  siatka  ochronna  jest  mocno... 
wysłużona. 

Nie daje już stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa. 

background image

Wolałam  nie  mówić  o  tym  dziadkowi,  bo  zaraz  poleciłby  kupić  nową.  Ze 

względu  na  wypadek  moich  rodziców  jest  przewrażliwiony  na  tym  punkcie. 
Niestety, w obecnej chwili nie możemy sobie pozwolić na taki wydatek... 

–  Czy  to  oznacza,  że  cały  wasz  zespół  wykonywał  akrobacje  na  trapezie  bez 

należytego zabezpieczenia? – zapytał Jordan takim tonem, że Mistral aż skuliła się 
ze strachu. 

Kalif  był  wściekły;  bardziej  niż  tego  dnia,  gdy  Otto  wygrażał  jej  pięściami; 

bardziej  niż  dzisiaj,  gdy  odkryli,  że  Paolo  od  dawna  pracuje  dla  Grivaldiego.  Był 
po prostu chory z wściekłości. Zmrużył czarne oczy i zacisnął usta. 

– Tak, ale... – próbowała tłumaczyć, ale przerwał jej w pół słowa. 
–  Nie  ma  żadnego  ale,  Mistral.  Zespół  akrobatów  nie  wystąpi.  Bez  porządnej 

siatki ochronnej ryzykujecie życie. Nie pozwolę na to. 

–  Nie  pozwolisz?  –  powtórzyła  z  niedowierzaniem  Mistral.  Nagle  ogarnął  ją 

gniew,  a  policzki  zabarwił  ciemny  rumieniec.  –  Proszę  bardzo,  oto  prawdziwie 
męska  logika!  Facet  chce  o  wszystkim  decydować!  Tego  się  po  tobie  nie 
spodziewałam, Kalifie. Sądziłam, że jesteś inny! 

Teraz  widzę,  że  niczym  się  nie  różnisz  od  zwykłych  pyszałków.  Ustalasz 

własne zasady, jakbyś mówił do głuptasów z przedszkola. DeeDee i ja mamy sporo 
rozumu,  potrafimy  ocenić  ryzyko  i  podjąć  decyzję.  Taka  sytuacja  nie  może  się 
powtórzyć,  rozumiesz?  Nie  pozwolę  sobą  pomiatać.  Jeśli  zamierzasz  tu  rządzić 
niczym przywódca stada, to zabieraj swój pierścionek i droga wolna. 

Drżąc  z  przejęcia,  zdjęła  pierścionek  zaręczynowy  i  podała  go  Kalifowi,  choć 

miała łzy w oczach. 

– Po co mi to? – burknął Jordan po chwili milczenia. 
–  Włóż  pierścionek.  Dopilnuję,  żeby  z  siatką  wszystko  było  jak  należy.  Jeśli 

DeeDee  i  ty  chcecie  wystąpić  ze  mną  dziś  wieczorem,  jestem  do  waszej 
dyspozycji. 

– Zgoda – odrzekła oschle Mistral, unosząc dumnie głowę. Jordan był wściekły 

na  ukochaną.  Jak  mogła  ryzykować  życie  dla  dobra  cyrku?  Zdawał  sobie  sprawę, 
ż

e  gdyby  dziadek  dowiedział  się,  w  jakim  stanie  jest  siatka  ochronna,  zabroniłby 

akrobatom występować. Niestety, Jordan miał związane ręce. Nie mógł powiedzieć 
o  wszystkim  Nicabarowi,  bo  Mistral  uznałaby  to  za  zdradę  i  znów  próbowałaby 
zwrócić mu zaręczynowy pierścionek. 

– Muszę zadzwonić – oznajmił krótko. – Zobaczymy się później. 
– No, no! – Deirdre odetchnęła z ulgą, gdy pogromca lwów opuścił przyczepę. 

– Ale mu się postawiłaś, Missy. Ja bym chyba umarła, gdybym  miała wypuścić z 

background image

rąk  takiego  przystojniaka.  Zrozum,  dziewczyno,  on  naprawdę  jest  w  tobie 
zakochany i dlatego próbuje cię chronić. 

–  Wiem.  To  dla  mnie  oczywiste.  Ale  miłość  to  nie  wszystko.  Niezależnie  od 

tego,  jak  silne  jest  uczucie  Kalifa  i  jak  bardzo  kocham  tego  drania,  muszę 
zachować  odrobinę  niezależności.  Nie  chcę  skończyć  jako  potulna  kura  domowa 
pokroju Grety, żony naszego siłacza. 

– Nie sądzę, by Kalif odnosił się do ciebie w ten sposób, Missy. Jest wprawdzie 

pogromcą  lwów,  ale  to  facet  z  klasą.  Niewiele  o  nim  wiem,  ale  czuję,  że  jest 
wyjątkowy. 

– W głębi serca gotowa jestem przyznać ci rację, DeeDee. – Mistral westchnęła. 

– Problem w tym, że kiedy zaczynam się zastanawiać i kojarzyć fakty, dostrzegam 
mnóstwo  sprzeczności  i  trochę  się  gubię.  Od  chwili  gdy  poznałam  Kalifa,  żyję  w 
dziwnym oszołomieniu. 

– To by  się zgadzało,  Missy.  –  Deirdre  wybuchnęła śmiechem.  –  Straciłaś  dla 

niego  głowę.  Podstawowy  objaw  miłosnego  zauroczenia.  Burza  uczuć,  ciągłe 
wzloty  i  upadki,  karuzela  wrażeń:  oszołomienie,  zachwyt,  podniecenie,  czasami 
nawet wściekłość. Jedno z pewnością ci nie grozi. Mam na myśli nudę i monotonię. 

– Czy można się do tego przyzwyczaić, oswoić się z tym dziwnym stanem? 
– Z czasem tak. Powiem ci szczerze. Po tylu wspólnych latach na widok Liama 

serce nadal kołacze mi z radości. 

Mistral zarumieniła się, a Deirdre popatrzyła bystro na przyjaciółkę i dodała: 
– Chyba już wiesz, o czym mówię. Zdradź mi sekret.... Czy Kalif jest tak dobry 

w łóżku, jak na to wygląda? 

– Deirdre! 
Rudowłosa Irlandka wzruszyła ramionami. 
– Przecież ci go nie ubędzie, jeśli zwierzysz się przyjaciółce, ile jest wart. Nie 

ma się czego wstydzić. I tak za niego wyjdziesz, więc po co te ceregiele? O Boże, 
cóż  za  wspaniała  nowina!  Od  wieków  się  tak  nie  cieszyłam!  Ach,  Missy,  jestem 
szczęśliwa, że ci się powiodło. 

Deirdre odstawiła pustą filiżankę na kuchenny blat, objęła mocno przyjaciółkę i 

uścisnęła ją z całych sił. Potem zerwała się na równe nogi i oznajmiła: 

–  Muszę  lecieć.  Lekarze  twierdzą,  że  Liamowi  nic  nie  grozi,  ale  boję  się 

zostawiać go samego na dłużej. Do zobaczenia. 

– Masz rację. Życz mu zdrowia. 
Po wyjściu przyjaciółki Mistral wstała bez pośpiechu i zabrała się do zmywania 

naczyń.  To  był  męczący  dzień.  Wiele  się  wydarzyło.  Z  niepokojem  myślała,  co 

background image

jeszcze  może  nastąpić.  Kalif  wspomniał,  że  postara  się,  by  z  siatką  ochronną 
wszystko  było  w  porządku.  Jak  zamierza  tego  dokonać?  Oto jest  pytanie!  I  kiedy 
chce  ją  naprawić?  Do  wieczornego  przedstawienia  zostało  przecież  tylko  kilka 
godzin. 

 

background image

Rozdział 12 

Wielki finał 

 
Dopiero  po  spektaklu  Mistral  zrozumiała,  jak  Kalif  rozwiązał  problem 

zabezpieczenia  areny  podczas  występu  akrobatów.  Wybrał  śmiesznie  proste 
wyjście z trudnej sytuacji: kupił nową siatkę ochronną, która została dostarczona i 
zamontowana, nim Mistral przyszła ze swojej przyczepy do cyrkowego namiotu. 

Zespół  akrobatów  z  Kalifem  odpowiedzialnym  za  chwytanie  cyrkowców  po 

skokach  i  lotach zakończył  występ  serią zapierających dech w  piersiach  ewolucji, 
po  których  Deirdre  i  Mistral  wylądowały  na  jednym  trapezie,  pozdrawiając 
rozentuzjazmowaną  widownię.  Owacjom  nie  było  końca.  Nim  brawa  przycichły, 
artystki zniknęły za kulisami. 

Mistral  ze  zdumieniem  stwierdziła,  że  roi  się  tam  od  dziennikarzy  i 

fotoreporterów.  Błyskały  lampy  aparatów  fotograficznych.  Artystów  otoczyły 
reporterskie  mikrofony  i  wścibscy  żurnaliści.  Jeden  przez  drugiego  wykrzykiwali 
pytania. Akrobaci w pierwszej chwili nie rozumieli, kto ma na nie odpowiadać. 

– Panie Westcott, czy to prawda, że przed kilkoma miesiącami zrezygnował pan 

z kierowania firmą? 

– Proszę pana, mówią, że pod zmienionym nazwiskiem występuje pan teraz w 

cyrku. 

– Panie Westcott, pański zmarły tragicznie ojciec szukał ryzyka, ale nie zdobył 

się  nigdy  na  podobną  ekstrawagancję.  Czy  pomimo  wszystko  można  uznać,  że 
idzie pan w jego ślady? 

– Proszę pana, kto rządzi firmą w czasie pańskiej nieobecności? 
–  Panie  Westcott,  czy  akcjonariusze  Westcott  International  zostali 

poinformowani, że  przed trzema  miesiącami  odszedł pan z  firmy,  by  występować 
w podrzędnym cyrku jako pogromca lwów? 

–  Proszę  pana,  jak  pan  skomentuje  oświadczenie  Bruna  Grivaldiego,  który 

oskarża pana o bezprawne przejęcie jego Cyrku Tropików? 

– Panie Westcott, czy pan jest umysłowo chory? 
–  Z  pewnością  nie  –  odparł  stanowczo  Jordan,  łokciami  torując  sobie  drogę 

wśród  reporterskiej  ciżby  i  osłaniając  Mistral  przed  naporem  dziennikarzy. 
Daremnie próbował im umknąć. Zrezygnowany, postanowił złożyć oświadczenie. 

– Panie i panowie, wyjaśnię krótko, o co chodzi. 
Później  mój  rzecznik  prasowy  przygotuje  obszerniejszy  materiał.  Jesteście 

background image

państwo w Cyrku Mistrzów, należącym do mego dziadka, Nicabara Daniora. Długo 
się  nie  widzieliśmy  i  dlatego  postanowiłem  go  odwiedzić.  Wziąłem  z  Westcott 
International kilka tygodni zaległego urlopu i pojechałem na wakacje. Dla rozrywki 
zabrałem  się  do  tresowania  lwów.  Świat  cyrku  jest  mi  bliski  i  dobrze  znany, 
ponieważ  moja  matka,  Sophia  Danior-Westcott,  w  młodości  była  akrobatką. 
Przerwała  występy,  gdy  poślubiła  mego  ojca.  W  dzieciństwie  i  młodości  często 
spędzałem  wakacje  w  Cyrku  Mistrzów,  z  którym  wiążą  się  piękne  wspomnienia. 
Poza tym chciałem pomóc dziadkowi. To wszystko. Proszę mnie przepuścić... 

–  Panie  Westcott,  kim  jest  towarzysząca  panu  młoda  osoba?  Jest  chyba  panu 

bardzo bliska. 

– Owszem. Chciałbym przedstawić państwu moją narzeczoną, pannę Mistral St. 

Michel. Nie mam nic więcej do powiedzenia. 

To  niemożliwe!  To  przekracza  wszelkie  wyobrażenie,  myślała  gorączkowo 

Mistral.  Kręciło  jej  się  w  głowie,  ale  cudem  zachowała  jasność  myśli.  Tłum 
reporterów ścigał Kalifa jak ogólnie znaną i popularną osobistość. Byli napastliwi i 
żą

dni  informacji,  ale  traktowali  rozmówcę  z  respektem  należnym  wysokiemu 

urzędnikowi  państwowemu.  Padło  nazwisko:  Westcott.  Jeden  z  dziennikarzy 
wspomniał o firmie Westcott International. Pan Westcott był jej prezesem. 

O Boże, jęknęła w duchu Mistral. Była wstrząśnięta, zaskoczona, oszołomiona. 

Mało  wiedziała  o  świecie  wielkiej  finansjery,  ale  z  tabel  giełdowych 
publikowanych 

prasie 

wynikało, 

ż

Westcott 

International 

jest 

przedsiębiorstwem znanym na całym świecie. Jeśli dobrze pamiętała, mieli udziały 
w  przemyśle  lekkim  i  ciężkim,  towarzystwach  okrętowych,  w  handlu 
nieruchomościami i przemyśle naftowym. Splecione litery WI widywała często na 
imponujących  biurowcach  w  całym  kraju.  Do  firmy  należała  także  sieć 
rozrzuconych  po  całym  świecie  luksusowych  hoteli,  kasyno  w  Atlantic  City  oraz 
kilka renomowanych czasopism. O Boże! 

Mistral miała wrażenie, że została uwięziona w sennym koszmarze. Za wszelką 

cenę  pragnęła  się  obudzić.  Szła  chwiejnym  krokiem,  próbując  nadążyć  za 
Kalifem...  czyli  za  panem  Westcottem.  Tajemniczy  pogromca  lwów  pędził 
wielkimi  krokami  ku  drzwiom  prowadzącym  na  parking.  Wybiegł  z  namiotu  i 
pociągnął  ją  w  stronę  przyczepy,  w  której  mieszkała.  Gdy  znaleźli  się  w  środku, 
posadził ją wygodnie na łóżku. Zerknął współczująco na poszarzałą ze zmartwienia 
twarz ukochanej. Zaklął cicho i szpetnie. Pobiegł do kuchni i zaczął przeszukiwać 
szafki.  Znalazł  butelkę  szampana,  którą  poprzedniego  wieczoru  przyniósł  dla 
uświetnienia wspólnej kolacji. Mistral nie chciała jej otworzyć. Gdy rzuciła okiem 

background image

na  etykietkę,  uznała,  że  tak  wykwintny  trunek  należy  zachować  na  uroczystą 
okazję. 

Jordan  zręcznie  otworzył  butelkę.  Zaklął  ponownie,  gdy  Mistral  drgnęła.  To 

korek  wyskoczył  z  wąskiej  szyjki.  Nie  było  kieliszków  do  szampana.  Jordan 
napełnił złocistym winem zwykłe szklanki. Usiadł obok Mistral. 

–  Wypij.  Obawiam  się,  że  przeżyłaś  szok.  Pij  do  dna.  Szkoda,  że  nie  mam 

koniaku.  To  najlepsze  lekarstwo  na  stres,  ale  szampan  też  się  nadaje.  –  Podał 
narzeczonej kieliszek. 

Mistral  wpatrywała  się  długo  w  złocisty,  musujący  płyn,  ale  nie  wypiła  ani 

odrobiny,  choć  Jordan  bardzo  ją  do  tego  namawiał.  Gdy  się  w  końcu  odezwała, 
głos miała spokojny, ale bezbarwny. 

–  Kiedy  powiedziałam  wczoraj,  że  to  drogie  wino,  oceniałam  jego  wartość  na 

dziesięć...  może  piętnaście  dolarów.  Teraz  doszłam  do  wniosku,  że  na  jedną 
butelkę musiałabym pracować przez cały tydzień czy nawet miesiąc. 

– Jakie to ma znaczenie, Mistral? – dopytywał się Jordan. 
–  Moim  zdaniem  ogromne.  Oszukał  mnie  pan....  panie  Westcott.  Wyszłam  na 

idiotkę.  Teraz  widzę,  że  nasza  znajomość  była  dla  pana...  wakacyjną  przygodą. 
Przyjemny epizod, nic więcej. – Mistral zamilkła. Zagryzła wargi jak zawsze, gdy 
była  zdenerwowana  albo  przejęta.  Jordan  doskonale  o  tym  wiedział.  Czułość 
przepełniła mu serce. 

Zmarszczył brwi, gdy Mistral zwróciła się do niego per „panie Westcott”. 
–  Mam  na  imię  Jordan  –  powiedział  cicho.  –  Zapewniam  cię,  kochanie,  że 

przygodnej  znajomej  nie  przedstawiłbym  dziennikarzom  z  całego  świata  jako 
swojej  narzeczonej.  Nie  nosiłaby  także  na  serdecznym  palcu  słynnego  szmaragdu 
Westcottów.  Kazałem  go  wyjąć  z  bankowego  sejfu  i  przysłać  tutaj.  To  nie  jest 
prezent dla wakacyjnej kochanki. 

Mistral otworzyła szeroko zielone oczy. Wstrzymała oddech. 
–  Chcesz  powiedzieć...  że  jest...  prawdziwy?  –  zawołała,  wskazując  oczko 

zaręczynowego  pierścionka,  które  uważała  dotąd  za  ładny  kamień  półszlachetny 
albo pięknie oszlifowane szkło. 

– Jak słusznie zauważyłaś, to prawdziwy szmaragd. 
Mistral  długo  wpatrywała  się  w  klejnot  z  nabożnym  podziwem.  W  końcu 

westchnęła ciężko, drżącą z przejęcia dłonią zsunęła go z palca i podała Jordanowi. 
Głos jej się łamał, gdy powiedziała cicho: 

– Panie Westcott, to bardzo szlachetnie z pańskiej strony, że zaproponował mi 

pan  małżeństwo  i  ofiarował  tak  piękny  klejnot,  ale...  nie  mogę  przyjąć  tej 

background image

propozycji. 

Dopóki  uchodził  pan  za  znakomitego  pogromcę  lwów,  byliśmy  sobie  równi, 

chociaż  pańskie  występy  wydawały  się  znacznie  bardziej  efektowne  od  moich. 
Teraz  wszystko  nas  dzieli.  Wstydziłby  się  pan  takiej  żony.  Pochodzę  z  ubogiej 
rodziny, nie mam odpowiedniego wykształcenia. 

Krótko mówiąc, nie nadaję się na panią Westcott. W pańskim świecie brak dla 

mnie miejsca. 

–  Będziesz  do  niego  idealnie  pasowała,  skarbie  –  oznajmił  stanowczo  Jordan. 

Wziął  pierścionek  podany  na  otwartej  dłoni  i  wsunął  go  z  powrotem  na  palec 
narzeczonej.  –  Popatrz  na  mnie.  Wiem,  że  przeżyłaś  szok,  kiedy  się  okazało,  że 
twój  przyszły  mąż  nie  jest  pogromcą  lwów,  tylko  prezesem  znanej  firmy  o 
międzynarodowych  koneksjach.  Przyznaję,  że  nie  powiedziałem  ci  prawdy.  Mam 
nadzieję, że mi wybaczysz, kiedy wyjaśnię, czemu tak postąpiłem. Ukrywałem się 
pod  zmienionym  nazwiskiem,  by  umknąć  przed  dziennikarzami  i  uniknąć  takich 
nieprzyjemności, jakie spotkały nas dziś po spektaklu. Pomysł okazał się dobry, ale 
nic  nie  trwa  wiecznie.  Bruno  Grivaldi  odkrył,  jak  się  nazywam  i  kim  jestem.  Dał 
cynk dziennikarzom. Miał nadzieję, że mnie skompromituje. 

– Jeden z reporterów wspomniał o kupnie Cyrku Tropików – wtrąciła Mistral. 

Przypomniała sobie, co dziennikarze krzyczeli do Jordana. 

–  Właśnie.  Bruno  Grivaldi był  zbyt pazerny.  Siedzi już  pewnie  w  tym  samym 

więzieniu,  co  Paolo  Zambini,  albo  wkrótce  się  tam  znajdzie.  Wynająłem 
prywatnych  detektywów,  którzy  ujawnili  jego  ciemne  sprawki.  Nie  sądzę,  żeby 
szybko  wyszedł  na  wolność.  Cyrk  Tropików  zostanie  wystawiony  na  licytację. 
Zamierzam  go  kupić.  Nie  musisz  się  już  martwić  o  dziadka  i  ani  o  przyszłość 
Cyrku  Mistrzów.  Będę  potrzebował  fachowego  kierownictwa.  Myślę,  że  Nicabar 
zgodzi się dokonać fuzji obu zespołów, rzecz jasna, z zachowaniem naszej nazwy i 
znaku  firmowego.  Ma  na  to  moją  zgodę.  Chciałbym  także  zatrudnić  personel 
ś

redniego szczebla, który będzie mu pomagał. 

Rozważałem kandydaturę Liama. DeeDee również powinna być zainteresowana 

taką posadą. 

– Och, Kalifie... to znaczy Jordanie! Mówisz serio? 
Jasne!  O  wszystkim  pomyślałeś!  Dzięki  tobie  każdy  spełni  najskrytsze 

marzenia. Mnie to nie dotyczy. 

– Skarbie, kiedy zostaniesz moją żoną, będziesz mogła urzeczywistnić wszelkie 

plany.  Możesz  redagować  czasopismo  albo  dekorować  hotele.  Wiem,  że  mnie 
kochasz,  Mistral.  Właśnie  mnie.  Tego  człowieka,  którego  ukrywam  przed  całym 

background image

ś

wiatem.  Nie  interesuje  cię  Jordan  Anthony  Westcott,  prezes  Westcott 

International,  milioner,  inwestor,  rekin  finansjery.  Liczę  się  tylko  ja,  normalny 
mężczyzna z krwi i kości, bez tej całej otoczki, bo zdobyłem twoje serce. Zawsze 
się  zastanawiałem,  co  ludzi  we  mnie  interesuje:  moja  prawdziwa  natura  czy 
majątek  i  pozycja.  Unikałem  trwałych  więzi  z  kobietami,  bo  zależało  im  głównie 
na moich pieniądzach. Ty nie wiedziałaś, kim jestem, Mistral. Nie miałaś pojęcia, 
czym  dysponuję  i  jakie  mam  wpływy.  Co  tu  dużo  mówić!  Na  początku  w  ogóle 
mnie nie lubiłaś. A poza tym niczego ode mnie nic chciałaś. 

–  To  prawda.  Zakładałam  nawet,  że  pracujesz  dla  Grivaldiego.  Potem  byłam 

pewna,  że  chcesz  wkraść  się  w  łaski  dziadka  i  zająć  przy  nim  moje  miejsce.  – 
Mistral uśmiechnęła się smutno, wspominając dawne czasy. – Teraz wyszło na jaw, 
ż

e jesteś jego rodzonym wnukiem. 

Masz pierwszeństwo przed wychowanką. 
–  Dziadek  bardzo  cię  kocha  –  zapewnił  Jordan.  –  Więzy  krwi  nie  są 

najważniejsze.  Tak  wiele  was  łączy.  Bardzo  się  ucieszył,  że  chcemy  się  pobrać. 
Byłby  niepocieszony,  gdybyś  zerwała  zaręczyny.  Pomyśl  o  mnie.  To  byłaby 
katastrofa. Kocham cię. Chcę, żebyś została moją żoną. 

Ostrzegam, że jestem uparty i nieustępliwy. Muszę postawić na swoim. 
–  Nie  wątpię,  że  to  prawda,  ale  zastanów  się  raz  jeszcze,  Jordanie.  Czy 

rzeczywiście tego chcesz? – spytała zatroskana Mistral. Nadal nie mogła uwierzyć, 
ż

e  jej  ukochany  jak  za  dotknięciem  czarodziejskiej  różdżki  z  pogromcy  lwów 

zmienił się w poważnego finansistę. 

–  Jestem  pewny...  najpewniejszy  –  odparł  z  westchnieniem  ulgi  i  spojrzał  na 

Mistral tak czule, że przytuliła się i podała mu usta do pocałunku. 

–  Mimo  wszystko  będę  musiała  cię  poślubić  –  oznajmiła  drżącym  głosem.  W 

tych kilku słowach zawarła bezmiar miłości do narzeczonego. – Mam nadzieję, że 
Husejna nie będzie o mnie zazdrosna – dodała żartobliwie. 

– Gdyby okazała się nazbyt zaborcza, zamkną ją w klatce – stwierdził Jordan. – 

Ty jesteś moją ukochaną lwicą. Husejna musi się z tym pogodzić. 

Pocałował  ją  i  położył  na  wąskim  łóżku.  Sprawiał  wrażenie  człowieka,  który 

nie  potrafi  uwierzyć,  że  jego  marzenia  się  spełniły.  Namiętne  pocałunki  miały 
stanowić  dowód,  że  ukochana  naprawdę  zgodziła  się  za  niego  wyjść.  Rozkoszne 
westchnienia  Mistral  podniecały  go  coraz  bardziej.  Z  każdą  chwilą  całował  ją 
zachłanniej  i  więcej  żądał  w  zamian.  Wkrótce  osiągnął  cel.  Mistral  przywarła  do 
niego z całej siły i namiętnie oddawała mu pocałunki. Niecierpliwość sprawiła, że 
pospiesznie  zdarli  z  siebie  ubrania,  rozrzucając  je  bezładnie  na  wszystkie  strony, 

background image

byle  tylko  usunąć  wszelkie  przeszkody  dla  niecierpliwych  rąk,  ust  i  języków. 
Wkrótce nadzy legli na posłaniu. 

Mistral  drżała  z  pożądania,  rozkoszując  się  pocałunkami  i  zmysłowymi 

pieszczotami Jordana. Gorące wargi dotykały jej szyi, piersi, brzucha; podniecały i 
doprowadzały do szaleństwa. Przysunęła się bliżej, by zachęcić kochanka. Drżała z 
niecierpliwości. Jej dłonie i usta nie próżnowały, odkrywając sekrety muskularnego 
ciała. 

Nim pojęła, na co się zanosi, Jordan rozsunął jej uda i pochylił głowę. Odkryła 

kolejny  sposób  zaspokojenia  szalonej  namiętności.  Niezwykły  pocałunek  dał  jej 
rozkosz, której dotąd nie zaznała. Po chwili Jordan znów przytulił ukochaną, a jego 
palce odnalazły sekretny punkt. Mistral zapomniała o całym świecie i poddała się 
wszechobecnym  odczuciom.  Przylgnęła  do  ukochanego  i  głaskała  ciemną 
czuprynę.  Po  chwili  Jordan  wszedł  w  nią  głęboko,  aż  poczuła  w  sobie  rytmiczne 
pulsowanie. Ciasno splotła długie nogi za jego plecami i uniosła biodra. Pierwsza 
osiągnęła  roziskrzone  gwiazdami  niebo.  Po  chwili  także  Jordan  zapomniał  w  jej 
ramionach o całym świecie. 

Gdy  ochłonęli  po  szalonej  podróży,  odsunął  się  nieco,  objął  ukochaną 

ramieniem, przytulił do piersi i pogłaskał po włosach. 

–  Mistral  –  szepnął  czule.  –  Pobierzmy  się  jak  najszybciej.  Kocham  ciebie, 

uwielbiam cyrk, ale to wąskie łóżko doprowadza mnie rozpaczy. 

– Przypuszczam, że w twojej sypialni jest wspaniałe łoże – odparła, zerkając na 

niego z nie ukrywaną ciekawością, jakby nadal nie mogła uwierzyć, że trzyma ją w 
ramionach słynny Jordan Anthony Westcott, który udawał pogromcę lwów. 

– Oczywiście. Można się tam kochać do utraty tchu i... 
płodzić dzieci. 
– Ciekawe, jak by to skomentowała Husejna. 
– Miau? – podpowiedział z uśmiechem. 
–  To  nie  kotka,  tylko  lwica.  Ciche  warknięcie  byłoby  chyba  bardziej  na 

miejscu. 

Mistral  eksperymentowała  przez  chwilę,  miaucząc,  mrucząc  i  warcząc  cicho. 

Spojrzała czule na ukochanego. 

– Co wybierasz, moja piękna lwico? – zapytał Jordan. 
– Mruczenie najbardziej mi odpowiada – szepnęła. 
– Dobry wybór. Jestem tego samego zdania. 
 

background image

EPILOG  

 

Na bis 

 
Dla  honorowych  gości  zarezerwowano  najlepsze  miejsca  –  w  pierwszym 

rzędzie,  naprzeciwko  wejścia  na  arenę.  Wiedzieli,  że  przedstawienie  będzie 
znakomite.  Cyrk  Mistrzów  nie  miał  sobie  równych.  Niewiele  zespołów  osiągnęło 
równie  wysoki  poziom.  Sophia  i  wuj  Charles  siedzieli  obok  siebie.  Pozostałe 
miejsca  zajmowali  Mistral  i  Jordan  Westcottowie,  oraz  dwójka  ich  dzieci  – 
czteroletnia  Katie  i  sześcioletni  Rick.  Dzieci  po  raz  pierwszy  były  w  cyrku.  Z 
radości nie mogły usiedzieć w miejscu. Nie można ich było spuścić z oka. 

Tata jak zwykle je rozpieszczał. Dostały od niego bawełniane koszulki z nazwą 

i  znakiem  Cyrku  Mistrzów,  plastikowe  małpki  tańczące  na  drążku,  pluszowe 
wizerunki lwicy Husejny oraz mnóstwo prażonej kukurydzy, orzeszków i cukrowej 
waty. Mistral ze stoickim spokojem czekała, aż maluchy zaczną narzekać, że bolą 
je  brzuszki.  Kiedy  wcześniej  usiłowała  przywołać  ich  niesfornego  ojca  do 
porządku, Jordan wybuchnął śmiechem. 

– Trudno. Do cyrku chodzi się po to, żeby poszaleć. 
Przedstawienie zaczęło się popisami klaunów, którzy wśród figlów i wygłupów 

nadmuchali baloniki w kształcie zwierzaków i maszkaronów, a potem rzucali nimi 
w  publiczność.  Liam  O’Halloran  w  kudłatej  rudej  peruce,  z  wielkim,  czerwonym 
nosem,  puścił  oko  do  znajomych  i  dopilnował,  żeby  Katie  i  Rick  dostali  po 
baloniku. 

– Mamusiu, czy to był wujcio Liam? – zapytała dziewczynka. 
–  Tak,  kochanie.  A  ta  pani  z  włosami  koloru  marchewki,  ta  w  śmiesznej 

sukience to ciocia DeeDee. 

– A mówiłaś, że oni pomagają pradziadkowi rządzić cyrkiem. 
– Tak, ale bardzo lubią występować. Popatrz, dziadzio też jest na arenie. 
Reflektory  przygasły,  a  białe  punktowe  światło  wydobyło  z  mroku  postać 

Nicabara  odzianego  w  białą  koszulę,  frak,  jedwabną  pelerynę  z  czerwoną 
podszewką  i  białe  rękawiczki.  Konferansjer  wyszedł  na  środek  areny  i  rozłożył 
szeroko ramiona. 

– Panie i panowie, dziewczynki i chłopcy, witamy w Cyrku Mistrzów! 
–  Mistral,  chciałabyś  wystąpić?  Żałujesz  cyrkowego  życia?  –  zapytał  szeptem 

Jordan, obejmując żonę ramieniem. Przytulił ją, choć dzieliła ich poręcz fotela. 

background image

–  Czasami  trochę  mi  tęskno  –  odparła  z  uśmiechem  –  ale  nie  oddałabym 

naszego  wspólnego  życia  za  tamto  tułacze  i  pełne  wrażeń.  Poza  tym  mam  tyle 
powodów do radości. Nowa kolekcja dziecięcych mebli i zabawek znakomicie się 
sprzedaje. Tobie to zawdzięczam. Pomysł z motywami cyrkowymi był znakomity. 
Każde  dziecko  chętnie  zaśnie  w  takim  łóżeczku.  Konik  na  biegunach  ozdobiony 
jak koń woltyżerki to sama radość. 

– Racja. Dzieciaki to uwielbiają. Nasze również. Popatrz na ich buzie. Oboje są 

zachwyceni. Pokochali Cyrk Mistrzów od pierwszego wejrzenia. 

– Ja też się w tobie zakochałam, ledwie do nas przybyłeś, chociaż wolałam się 

do  tego  nie  przyznawać  –  szepnęła  Mistral.  Uniosła  głowę  spoczywającą  na 
ramieniu zabójczo przystojnego męża i czule spojrzała mu w oczy. 

– Właśnie chciałem powiedzieć to samo. – Jordan mocniej przytulił żonę. 
–  Hej  wy,  papużki  nierozlączki.  –  Wuj  Charles  pochylił  się  ku  dzieciom  oraz 

ich  rodzicom.  –  Mamy  z  Sophią  pomysł  na  fajny  numer  dla  klaunów. 
Ekwilibrystyka na samobieżnym wózku golfowym. Jak sądzicie? Nicabar to kupi? 

– Zamknij się, Charles! – skarciła go szeptem Sophia. 
Z  pobłażliwym  uśmiechem  poklepała  szwagra  po  ramieniu,  dając  mu  znak, 

ż

eby  przestał  błaznować.  Potem  zwróciła  się  do  synowej  i  syna:  –  Zachowajcie 

powagę. Jeśli wybuchniecie śmiechem, on rzeczywiście gotów zostać klaunem. W 
naszej rodzinie i tak jest za dużo cyrkowców. 

Jordan z komiczną powagą zwrócił się do żony: 
–  Jak  sądzisz,  najdroższa?  Czy  powiemy  naszej  drogiej  matce,  że  Katie  chce 

dostać na urodziny mały trapez, a Rick zażądał bacika pogromcy lwów? 

–  Nie,  kochany.  –  Mistral  energicznie  pokręciła  głową  i  zachichotała.  –  Po  co 

denerwować  mateczkę?  Zresztą  prędzej  czy  później  i  tak  się  o  tym  dowie.  Mam 
kolejną  nowinę.  To  małe  okropnie  się  wierci.  –  Pogłaskała  wydany  brzuch.  – 
Chyba przyjdzie na świat kolejny akrobata.