background image

Rebecca Brandewyne 

Wiem, że jesteś lwem

background image

PROLOG 

Wymarzony dom w Chicago, stan Illinois;

współcześnie.

–   Nie   rozumiem!   Co   zamierzasz?   –   Sophia   Westcott   przyglądała   się   ze 

zdumieniem swemu diabelnie przystojnemu synowi. Nie wierzyła własnym uszom. 

Po chwili przyszło jej do głowy, że sobie z niej zażartował. Wybuchnęła śmiechem, 

ale pod jej bacznym spojrzeniem w oczach młodego mężczyzny nie pojawiły się 

wcale   radosne   iskierki,   a   na   wyrazistych   ustach   brakowało   uśmiechu.   Sophia 

przestała chichotać i nerwowym gestem splotła dłonie na kolanach. – Jordanie, 

chyba nie mówisz serio – dodała z obawą.

– Mamo, zapewniam, że nigdy w życiu nie byłem równie poważny. – Jordan 

Westcott stał przez chwilę bez ruchu, a potem strzepnął niewidoczny pyłek z klapy 

szytego na miarę garnituru. Z uwagą przyglądał się starannie wypielęgnowanym 

paznokciom, jakby całkiem zapomniał o zmieszaniu matki i wuja, spowodowanym 

jego oświadczeniem sprzed kilku chwil. Jego najbliżsi krewni siedzieli na cennej, 

dziewiętnastowiecznej kanapie obitej tkaniną koloru czerwonego wina, stanowiącej 

element   wyposażenia   luksusowego   gabinetu   w   pomieszczeniach   firmy  Westcott 

International. – Postanowiłem zwiać do cyrku.

–   To   największa   niedorzeczność,   jaką   w   życiu   słyszałem   –   wysapał   z 

oburzeniem Charles Westcott, próbując ukryć zakłopotanie i poczucie winy. – Coś 

ci powiem, Jordanie. Miałeś ostatnio zbyt wiele pracy. Przedwczesna śmierć ojca 

sprawiła, że musiałeś zarządzać rodzinną firmą, co zapewne było ponad twoje siły. 

Presja okazała się zbyt silna. To moja wina. Powinienem więcej ci pomagać.

Niepotrzebnie   się   łudziłem,   że   wszystko   pójdzie   jak   z   płatka.   Zbyt   często 

background image

wymykałem się wcześniej z pracy, by pograć w golfa.

– Nie wiń siebie, wujku Charlesie – odparł Jordan cicho, lecz zdecydowanie. – 

Postępowałeś zgodnie ze wskazówkami lekarza, co ci się chwali. Wykazałeś sporo 

rozsądku. Poza tym wcale nie oczekuję, że przejdziesz na emeryturę, bym mógł 

sam   o   wszystkim   decydować.   Dobrze   wiesz,   że   nie   ma   takiej   potrzeby. 

Tworzyliście z ojcem najlepszy zarząd naszego przedsiębiorstwa, jaki można sobie 

wymarzyć. Szczerze mówiąc, wszystko układa się tak wspaniale, że na co dzień 

czuję się jak zwykły figurant. – W głosie Jordana dało się słyszeć zniecierpliwienie.

Gdy Richard A. Westcott przed pięciu laty zginął w wypadku podczas  lotu 

balonem,   syn   Jordan   starał   się   przejąć   jego   obowiązki.   Szybko   się   jednak 

przekonał, że codzienne sprawy przedsiębiorstwa idą gładko, a w biurowej pracy 

brak elementu ryzyka oraz mocnych wrażeń. W trakcie szybkiej wspinaczki po 

szczeblach   dyrektorskiej   kariery   zrozumiał,   czemu   ojciec   tak   chętnie   kupował 

podupadłe   firmy,   by   przekształcić   je   w   zyskowne   przedsiębiorstwa,   i   dlaczego 

podejmował   niebezpieczne   wyprawy.   Udział   w   wyścigu   balonów   napełnionych 

gorącym powietrzem kosztował go życie.

Jordan, podobnie jak ojciec, pragnął się czymś odznaczyć, pozostawić wyraźny 

ślad swego istnienia. Rodzinna firma Westcott International z siedzibą w Chicago 

miała   własny   biurowiec   z   widokiem   na   jezioro   Michigan.   Była   obecnie   tak 

potężna,  zasobna  i  rozgałęziona, że tylko  ogólnoświatowy  kryzys  ekonomiczny 

mógłby   jej   naprawdę   zagrozić.   Co   więcej,   Jordan   rzadko   kontaktował   się 

bezpośrednio   z   poszczególnymi   oddziałami   przedsiębiorstwa.   Kierował   nimi   za 

pośrednictwem telefonu, a dane czerpał ze sprawozdań regularnie spływających na 

jego biurko ustawione w luksusowym gabinecie.

Miał całkowitą pewność, że trzymiesięczne wakacje, które sobie planował, nie 

wpłyną   na   stan   rodzinnej  firmy.   Poza   tym   nie   przepadnie   bez   wieści.  W  razie 

potrzeby będzie się można z nim skontaktować przez telefon lub za pośrednictwem 

background image

przenośnego komputera.

–   Nie   jesteś   żadnym   figurantem,   synku   –   stwierdziła   z   naciskiem   Sophia, 

oburzona takim posądzeniem, a zarazem nieco wystraszona, bo podobne słowa nie 

raz  i  nie  dwa  słyszała  od  świętej  pamięci  męża.  Z  jego  oczu  wyzierała  wtedy 

tęsknota za przygodą. Ten sam blask rozświetlał dziś twarz syna. – Jesteś w firmie 

niezbędny,   rodzina   cię   potrzebuje.   Nie   zachowuj   się   jak   mały   chłopiec.   Jesteś 

dorosłym   mężczyzną.   Ciąży   na   tobie   wielka   odpowiedzialność.   Moim   zdaniem 

tylko żartowałeś, mówiąc o pobycie w cyrku.

– Nie, mamo. Gdybyś częściej kontaktowała się z dziadkiem, wiedziałabyś, o 

co   mi   chodzi   –   rzucił   Jordan   oskarżycielskim   tonem.   Na   policzkach   Sophii 

pojawiły się ciemne rumieńce.

– To nieuczciwe, synu – broniła się żarliwie. – Wiesz, jak dumny i uparty jest 

dziadek.   Wciąż   powtarza,   że   nie   zamierza   kompromitować   mnie   i   klanu 

Westcottów. Obsesyjnie pragnął dla mnie życia w dostatku, a gdy to marzenie się 

spełniło,   usiłuje   zatrzeć   wspomnienie   o   moim   niskim   rzekomo   pochodzeniu. 

Przecież ja w ogóle się tym nie przejmuję! Nie ukrywałam nigdy, że w moich 

żyłach płynie cygańska krew, a przyszłego męża poznałam, występując w cyrku, 

skąd zabrał mnie po krótkim i szalonym okresie narzeczeństwa. – Twarz Sophii 

nagle złagodniała.

Pani   Westcott   z   uśmiechem   na   ustach   wspominała   piękne   chwile.   –   Dla 

Richarda   byłam   najbardziej   niezwykłą   i   najodważniejszą   ze   wszystkich   kobiet, 

jakie   znał.   Chyba   spodobałam   mu   się   właśnie   dlatego,   że   występowałam   na 

trapezie. Wcale nie byłam podobna do bezbarwnych panien z dobrych domów.

– Święte słowa, moja droga. – Charles uśmiechnął się szeroko. – Wszystkich 

mężczyzn z naszej rodziny pociągały dziewczyny szalone, piękne i wyjątkowe. Nie 

szukamy żon wśród królowych salonów. Kierujemy się tylko głosem serca. Moim 

zdaniem   te   szaleństwa   stanowią   przeciwwagę   dla   wyjątkowej   ostrożności   w 

background image

interesach. U Jordana doszła zapewne do głosu romantyczna cząstka jego natury i 

dlatego postanowił spędzić trochę czasu w cyrku twego ojca.

– Nic z tych rzeczy, wujku. – Zirytowany Jordan zmarszczył gęste brwi. – Brak 

mi tej waszej skłonności do romantyzmu. Może to, co powiem, zabrzmi chełpliwie, 

ale faktem jest, że uganiają się za mną piękne kobiety, z czasem okazuje się jednak, 

że prawdziwym wabikiem są  dla nich moje pieniądze. Dlatego nie oszaleję na 

punkcie żadnej zwariowanej ślicznotki.

Skrzywił   się   na   wspomnienie   dziewczyny,   z   którą   właśnie   zerwał.   Była 

modelką. Wyznała niedawno Jordanowi, że pragnie zostać aktorką. Miała nadzieję, 

że dzięki wpływom i funduszom narzeczonego zagra w kasowym filmie.

– Mam tylko jeden cel: chcę, żeby cyrk dziadka zaczął znów przynosić dochód 

–   ciągnął   młody   mężczyzna.   –   Gdybym   zaproponował   dziadkowi   finansowe 

wsparcie,   odmówiłby   nawet   wówczas,   gdybym   twierdził,   że   inwestuję   kapitał, 

licząc na zyski. Odrzuciłby taką propozycję, twierdząc, że zrobiłem mu ją z litości. 

Ten uparciuch wzgardziłby moją krwawicą. Mama słusznie powiedziała, że jest 

dumny i zawzięty. Poza tym lepiej od innych zdaje sobie sprawę, jak trudno jest 

dziś   przetrwać   małemu   cyrkowi.   Nawet   te   duże   muszą   tworzyć   spółki,   by   nie 

pozwolić się wyeliminować z rynku. Konkurencja jest ogromna.

Namnożyło się tych rozrywek: koncerty, występy zespołów i grup teatralnych, 

rewie na lodzie. Wszyscy chcą zarobić. Chętnych do oglądania cyrkowych popisów 

jest znacznie mniej niż kiedyś i tak już pozostanie. Przedsiębiorstwo dziadka nie 

jest konkurencyjne.

–  A  po   co   mu   teraz   walka   z   konkurencją?   –   wypytywał   zniecierpliwiony 

Charles.   –   Powinien   był   dawno   temu   sprzedać   Cyrk   Mistrzów,   przejść   na 

emeryturę i przez resztę życia cieszyć się rodzinnym szczęściem, zamiast stale 

wędrować po kraju. W jego wieku! Tylko nie myślcie sobie, że opieka nad nim 

byłaby dla rodziny ciężarem. To sama radość gościć go tutaj.

background image

– Och, Charles, dzięki za te słowa. Miło, że o tym wspomniałeś. – Wzruszona 

Sophia pogłaskała szwagra po ramieniu. – Niestety, obawiam się, że Jordan ma 

rację. Cyrk to życiowa pasja mojego ojca, artyści są dla niego jak rodzina.

Dobrowolnie z tego nie zrezygnuje. Bóg mi świadkiem, że kontaktuję się z tatą 

znacznie częściej, niż twierdzi Jordan.

Wiele razy usiłowałam przekonać go, by sprzedał cyrk i zamieszkał z nami. Nie 

chciał mnie nawet wysłuchać. A szkoda. Gdyby rozważył wszystkie za i przeciw, 

chyba zgodziłby się na tę propozycję. Moim zdaniem... za bardzo się przejmuje 

losem pracowników, którym rzeczywiście trudno będzie znaleźć zatrudnienie w 

innych zespołach. Cyrk jest dla nich całym światem. Niektórzy przejęli zawód po 

rodzicach, a nawet dziadkach. Jordan miał rację, gdy mówił, że przedstawienia 

cyrkowe cieszą się teraz mniejszym zainteresowaniem niż przed laty.

–  To  prawda   –  dodał  rzeczowo  Charles.   –  I dlatego  powinieneś  wziąć  pod 

uwagę doświadczenie zdobyte w interesach. Trudno sprzedać produkt, na który nie 

ma   popytu.   Szanuję   cię   wprawdzie   za   dobre   intencje,   ale   nie   pojmuję,   jak 

zamierzasz pomóc dziadkowi.

–   Znalazłem   sposób   –   odparł   natychmiast   Jordan.   –   W   rozmowie   z   nim 

powiedziałem, że, zdaniem lekarza, jestem przepracowany i dlatego potrzebny mi 

dłuższy urlop, bo mój układ nerwowy nie wytrzymuje ciągłej presji.

– Szczerze mówiąc, to prawda – mruknął Charles i dodał nie bez poczucia 

winy:   –   Kiedy   się   nad   tym   zastanawiam,   nie   mogę   sobie   przypomnieć,   kiedy 

ostatnio miałeś wakacje, Jordanie. Zasłużyłeś na odpoczynek i odrobinę rozrywki. 

Nie   wiem,   czemu   Sophia   i   ja   tak   na   ciebie   napadliśmy,   kiedy   oznajmiłeś,   że 

bierzesz urlop. Masz rację.

Firma nie upadnie, jeśli wyjedziesz na parę tygodni, byłeś tylko odzywał się od 

czasu do czasu. Nie ma obawy, że serce pęknie mi z rozpaczy, jeśli opuszczę kilka 

golfowych rozgrywek. Jak zamierzasz ratować Cyrk Mistrzów?

background image

– Przez jakiś czas będę pracować dla dziadka jako pogromca lwów. – Jordan 

mrugnął do krewnych porozumiewawczo i uśmiechnął się radośnie, najwyraźniej 

uradowany takim obrotem spraw.

– W cyrku taty nie ma lwów, mój drogi. – Sophia nie kryła rozbawienia.

– Już są. Dokładnie mówiąc: szesnaście lwów i lwic.

Przed kilkoma tygodniami kupiłem je w Europie od właściciela likwidowanego 

właśnie   cyrku.   Przypłynęły   już   statkiem   do   Stanów   –   wyjaśnił   Jordan.   – 

Umieściłem zwierzęta w jednym z opuszczonych magazynów firmy. W przerwie 

obiadowej regularnie z nimi pracuję. Muszę powiedzieć nieskromnie, że doskonale 

sobie radzę.

– Co tata na to powiedział? – dopytywała się zaniepokojona Sophia. – Nie 

obawiasz się, że dziennikarze będą pisać wierutne bzdury, gdy odkryją, że prezes 

dochodowego   przedsiębiorstwa   porzucił   swoje   obowiązki,   by   występować   w 

ubogim cyrku? Jordanie, oni uznają...

Dojdą do wniosku, że straciłeś rozum! Twój ojciec był wprawdzie szalony, ale 

nie do tego stopnia. Poważny człowiek interesu tak nie postępuje! Będziesz się 

musiał tłumaczyć przed akcjonariuszami. Mają prawo do wyjaśnień.

– Mamo, nikogo nie powinno obchodzić, jak spędzam urlop. To moja sprawa. 

Poza   tym   milionerom   wybacza   się   wszelkie   ekstrawagancje.   Mam   prawo   do 

kaprysów.   Sama   dobrze   wiesz,   że   między   Westcottami   nigdy   nie   brakło 

oryginałów.   Przypomnij   sobie   tylko,   jak   dziwaczne   eskapady   podejmował   tata. 

Poza tym wcale nie zamierzam występować  pod własnym nazwiskiem. Artysta 

cyrkowy   powinien   mieć   efektowny   pseudonim   artystyczny.   Pojawię   się   jako 

tajemniczy   Kalif   Khan,   dzielny   poszukiwacz   przygód   z   afrykańskiej   dżungli   i 

pustyń. Obiecuję tak dobrze grać swoją rolę, by nikt się nie domyślił, że w gruncie 

rzeczy jestem nudnym urzędasem wielkiej firmy.

–  Trudno   cię   uznać   za   nudnego   urzędasa   –   odparła   z   irytacją   Sophia.   Nie 

background image

wiedziała,   czy   się   złościć,   czy   cieszyć,   że   syn   jest   tak   pewny   siebie.   –   Nie 

zapominaj, że tresura lwów to bardzo niebezpieczne zajęcie.

– Zdaję sobie z tego sprawę, mamo, i obiecuję zachować ostrożność, ale muszę 

pomóc dziadkowi.

Sophia miała łzy w oczach.

– Wiem, że wydaję się samolubna. Pamiętajcie jednak, że... straciłam Richarda i 

dlatego boję się o Jordana.

– Nic mi nie grozi, mamo – rzucił uspokajająco Jordan. Podszedł do siedzącej 

na kanapie starszej pani i objął ją mocno.

–   Zapewne,   ale   wypadki   chodzą   po   ludziach.   Ojciec   starał   się   wszystko 

przewidzieć. Nie muszę ci przypominać, jak się to skończyło.

– To prawda, mamo, ale pamiętaj, że w każdej chwili cegła może człowiekowi 

spaść na głowę. Nic na to nie poradzisz.

Stryj pospieszył bratankowi w sukurs.

– Głowa do góry, Sophio. Chciałbym cię rozweselić.

Chodź   ze   mną   na   obiad.   Potem   zapraszam   cię   na   pola   golfowe.   Możesz 

prowadzić wózek i podawać mi kijki.

Dziś kończy się sezon. Po raz ostatni uporam się z osiemnastoma dołkami.

– Mówisz serio, braciszku? – Sophia z niedowierzaniem popatrzyła na szwagra. 

Uśmiechała się lekko. – Chyba pamiętasz, że gdy byłam tam poprzednio, wózek 

stoczył się po zboczu i wylądował w strumyku obok trzynastego dołka.

– To nie była twoja wina. Akumulator nawalił. Nie ma na to siły!

background image

Rozdział 1

Cyrk Mistrzów Miasteczko na Środkowym Zachodzie

Współcześnie 

Mistral St. Michel z westchnieniem popatrzyła na swoje odbicie w zniszczonym 

lustrze stojącym na toaletce w jej przyczepie mieszkalnej. Żadne kosmetyki tu nie 

pomogą, myślała ponuro. Żaden cudowny specyfik nie zrobi z niej olśniewającej 

piękności. Blada cera, dość regularne rysy, ale pyszczek jak u kota, oczy wielkie, 

zielone i skośne, zadarty nos, twarz w kształcie serca, nieproporcjonalnie duże usta, 

płowe włosy koloru lwiej sierści. Dziewczyna nie miała pojęcia, gdzie się podzieje, 

jeśli Nicabar Danior będzie zmuszony zlikwidować swój cyrk.

Mistral z niepokojem zastanawiała się nad przyszłością. Artystka cyrkowa o 

wybitnej   urodzie   wszędzie   znajdzie   pracę.   Mistral   nie   myślałaby   z   obawą   o 

kontrakcie   w   innym   cyrku,   gdyby   mogła   uchodzić   za   królową   piękności. 

Woltyżerki i akrobatki nie miały już takiego wzięcia jak dawniej. Nowe, znacznie 

bardziej   widowiskowe   i   niebezpieczne   pokazy   stanowiły   dla   jej   cyrkowych 

popisów   groźną   konkurencję,   bo   przynosiły   większe   dochody.   Żadna   z   dwu 

uprawianych dyscyplin nie gwarantowała dziewczynie zatrudnienia.

Mistral z ponurą miną pomyślała o pracy za kulisami, przy szyciu kostiumów i 

sprzątaniu areny. Zawsze istniała taka możliwość, ale życie straciłoby wówczas 

prawdziwy urok i zabrakłoby w nim elementu ryzyka. Z drugiej strony jednak 

potrzebowała   stałego   dochodu.   To   nie   mogła   być   mała   sumka,   skoro   miała 

wystarczyć   na   opiekę   nad   biednym   Nicabarem,   właścicielem   Cyrku   Mistrzów. 

Stary dyrektor był dla dziewczyny jak członek rodziny.

Rodziców, którzy byli trzecim pokoleniem cyrkowców, straciła w dzieciństwie. 

background image

Zdarzył im się wypadek podczas występu na trapezie. Występowali tego wieczoru 

bez ochronnej siatki. Nie miała krewnych, więc od tamtej pory wychowywał ją 

Nicabar,   choć   nie   ciążyła   na   nim   żadna   odpowiedzialność   za   córkę   tragicznie 

zmarłych pracowników. Choćby z tego powodu Mistral nie mogła teraz zostawić 

starzejącego się opiekuna, w gruncie rzeczy jednak chodziło o to, że nawet gdyby 

Nicabar był jej rodzonym dziadkiem, nie mogłaby go bardziej kochać.

Mistral zdawała sobie sprawę, że starszy pan stara się oszczędzić jej zmartwień 

i dlatego ukrywa, że mają kłopoty finansowe. Nie była wścibska z natury, ale gdy 

poprzedniego dnia jak zwykle przyszła do cyrkowej przyczepy swego przybranego 

dziadka na skromne śniadanie, od razu spostrzegła na biurku intrygujący, oficjalny 

list. Spojrzenie przyciągał znak firmowy odcinający się wyraźnie od bieli dobrego 

papieru. Ukradkiem przeczytała kilka wersów i zorientowała się, że to oferta kupna 

złożona przez dyrekcję dużego cyrku, który był znany z tego, że wykupił paru 

liczących się konkurentów.

Poważnie   zaniepokojona,   od   razu   zapytała   starszego   pana,   w   czym   rzecz. 

Nicabar pospiesznie rzucił list do szuflady, mamrocząc, że to sprawa bez znaczenia 

i nie ma się czym przejmować.

–  Nieprawda,  dziadku.  Doskonale   o  tym  wiesz!  –  zirytowała  się  Mistral.  – 

Bruno  Grivaldi  to  pozbawiony  skrupułów  podły  łajdak. Wiadomo,  że  starannie 

kalkuluje każde posunięcie. Wszystkim w naszej branży wiadomo, w jaki sposób 

zdołał   wywindować   tak   wysoko   swój   Cyrk   Tropików.   Bez   najmniejszych 

wyrzutów sumienia postępuje wedle swego widzimisię. Niszczy konkurencję, nie 

cofając się przed bezprawiem. Dziadku, musimy zadzwonić na policję i złożyć 

doniesienie.

– Czego miałoby dotyczyć? – zapytał starszy pan, kiwając głową. Skwitował 

pobłażliwym   uśmiechem   tę   zapalczywą   chęć   obrony   jego   interesów  i   osoby.   – 

Korzystnej oferty kupna złożonej mi przez pana Grivaldiego?

background image

– Nie w tym rzecz, dziadku. Przecież on cię próbuje...

zastraszyć!

– Jak, Mistral, dziecinko ty moja? Czyżby zagroził wprost, że mnie zamorduje, 

pobije, spali mi przyczepy?

Nic z tych rzeczy. Jest na to zbyt sprytny. Pisze tylko, że dla małych cyrków 

walczących o przetrwanie nastały ciężkie czasy. Czy można się w tym dopatrywać 

groźby? Stwierdza fakt, nic więcej.

– Tak, dziadku, ale wiesz, że to zawoalowane ostrzeżenie. Jeśli nie sprzedasz 

cyrku, będziesz miał przez tego człowieka poważne kłopoty – oznajmiła Mistral.

– Może tak. – Nicabar wzruszył ramionami. – Może nie. Trudno przewidzieć, 

co chodzi po głowie Bninowi Grivaldiemu. Zresztą, wbrew opinii wielu ludzi, nie 

uważam   go   wcale   za   wielkiego   spryciarza.   Gdyby   rzeczywiście   nim   był,   nie 

zajmowałby się moim skromnym cyrkiem. Ma ogromny zespół.

– Ale brak w nim mistrzów! Nikt w branży nie może się równać z naszymi 

artystami! Ten twój pan Grivaldi na pewno jest tego świadomy, bo w przeciwnym 

razie w ogóle by się nami nie zajmował. Moim zdaniem ludzie słusznie mówią, że 

to drań. Dziadku, posłuchaj mojej rady i zawiadom policję!

– To nic nie da. Mam inny pomysł. Zwołam zebranie i powiem wszystkim 

pracownikom o naszych podejrzeniach. Niech mają oczy i uszy otwarte. Będziesz 

spokojniejsza, moje dziecko?

–   Trochę.   Lepsze   to   niż   nic.   –   Mistral   westchnęła.   Była   wściekła   na   tego 

uroczego, ale upartego człowieka. Nicabar zawsze robił, co chciał, a gdy podjął 

decyzję, nie było sposobu, żeby go skłonić do jej zmiany. Rzadko myślał źle o 

innych. Policję z kolei cechowała nadmierna ostrożność. Mistral zdawała sobie 

sprawę, że dopiero gdy Bruno Grivaldi podpali dziadkowi przyczepy, zawoalowane 

groźby zostaną wzięte pod uwagę.

Wkrótce  okazało  się,  że   upór Nicabara  w   sprawie  oferty  konkurenta  to  nie 

background image

wszystko. Przybrany dziadek miał dla Mistral niespodziankę.

– Jeszcze jedno – rzucił po chwili milczenia. – Pan Grivaldi nie postawi na 

swoim, bo akcje Cyrku Mistrzów szybko pójdą w górę. Podpisałem umowę, która 

otwiera przed nami wspaniałe perspektywy.

–   Słucham?   –   wykrzyknęła   zdumiona   Mistral   i   spojrzała   na   dziadka 

podejrzliwie. – Cóż to za umowa? Przecież ledwie wiążemy koniec z końcem. 

Angażujesz nowych artystów, choć wiesz, że nas na to nie stać?

– Nie ma powodu do obaw, kochanie. Wszystko jest załatwione. Kalif Khan i 

jego pokaz tresury lwów znacznie zwiększą nasze wpływy.

– O Boże! Dziadku, czy ty jesteś przy zdrowych zmysłach? Nie mamy gotówki 

na zakup klatek. Nasza sytuacja finansowa nie pozwala na zaciągnięcie kredytu. Za 

co kupimy kratę ochronną, by oddzielić arenę od widowni?

Nawet gdyby się udało znaleźć na to pieniądze, jak wykarmimy wielkie koty? 

Za co wynająć dla nich opiekunów? Kim jest ten... Kalif Khan? Pierwszy raz o nim 

słyszę!   Dziadku   drogi,   co   ty   knujesz?   Mam   nadzieję,   że   nie   zrobiłeś   żadnego 

głupstwa i nie podpisałeś z tym pogromcą finalnego kontraktu. W przeciwnym 

razie utonąłbyś w długach. Nie stać cię na utrzymywanie stada dzikich zwierząt.

– Dość tego, Mistral – rzucił surowo starszy pan. Nadrabiał miną. – Wierz mi, 

nie   ma   powodu   do   obaw.   Mam   swoje   lata,   ale   nie   jestem   zdziecinniałym 

staruszkiem...

przynajmniej na razie. Kalif Khan przyjechał... z Europy.

Dlatego o nim nie słyszałaś. Pracował w cyrku, który został wykupiony przez 

większego konkurenta. Tamci mieli swego pogromcę lwów i dlatego nie podpisali 

umowy z Kalifem, który przysłał mi depeszę z ofertą stałej współpracy. Chciał 

przyjechać   do   Stanów   i   pracować   w   Cyrku   Mistrzów.   Znam   go...   od   dziecka, 

Mistral.   Nie   mogłem   odmówić.   Tylko   nie   myśl,   że   Kalif   wykorzystuje   naszą 

długoletnią przyjaźń, żeby sobie załatwić posadę. Latami pracował wytrwale, sporo 

background image

odłożył, mądrze inwestował i teraz na tym korzysta. Dorobił się własnego stada 

lwów i lwic. Zobowiązał się zapewnić im paszę i opiekę. W zamian za to oprócz 

pensji   będzie   otrzymywał   procent   od   wpływów   za   bilety.   Moim   zdaniem   to 

uczciwa propozycja.

– Z drugiej strony jeśli widownia się nie zapełni, twój znajomy niewiele zarobi, 

lwy będą głodne, a więc groźne i nieprzewidywalne.

– Kalif zna naszą sytuację i potrafi znaleźć wyjście.

Mistral, nie będziemy więcej o tym dyskutować. Skoro mi ufasz, powinnaś 

wierzyć Kalifowi.

Łatwo ci mówić, pomyślała ze złością Mistral. Prędzej zaufałaby jadowitemu 

wężowi. Szósty zmysł podpowiadał jej, że Kalif Khan nie jest tym, za kogo się 

podaje, a jej biedny, stary dziadunio pozwala się wodzić za nos, choć twierdzi, że 

panuje nad sytuacją. Nagle przemknęła jej przez głowę pewna myśl. A jeśli ten 

pogromca   lwów   to   człowiek   nasłany   przez   Bruna   Grivaldiego!   To   całkiem 

prawdopodobne. Jaki inny powód mógł skłonić dobrze prosperującego artystę, by 

przyłączył się do małego, nieco podupadłego cyrku?

Wkrótce dziadek się przekona, że popełnił błąd, stwierdziła zirytowana Mistral. 

Postanowiła obserwować tajemniczego Kalifa Khana. Gdy jego matactwa wyjdą na 

jaw, będzie ich gorzko żałował.

background image

Rozdział 2

Lwy, tygrysy i niedźwiedzie

Gdy na parkingu otaczającym namiot Cyrku Mistrzów zrobił się ruch, Mistral 

siedziała właśnie przy toaletce w swojej przyczepie. Zaniepokojona dobiegającym 

z zewnątrz hałasem, zerwała się na równe nogi, skoczyła do drzwi i otworzyła je 

szeroko. Wcale by się nie zdziwiła na widok ludzi wynajętych przez Grivaldiego. 

W każdej chwili jacyś dranie mogli zrobić ich cyrkowi paskudną niespodziankę.

Spodziewała   się   zobaczyć   szarżę   zawziętych   najemników,   a   tymczasem   jej 

oczom   ukazała   się   ogromna   ciężarówka   na   szesnastu   kołach,   hamująca 

majestatycznie przy wjeździe na parking. Na bocznej ścianie kontenera tuż pod 

znakiem   i   nazwą   Cyrku   Mistrzów   widniał   napis   wykonany   nieco   mniejszymi 

literami: Niezrównany Kalif Khan, mistrzowski pogromca lwów.

Mistral nie wierzyła własnym oczom, ale to nie wielkość nowiutkiej ciężarówki 

wprawiła ją w osłupienie, choć tego rodzaju pojazd nie pasował do skromnych 

rozmiarów   Cyrku   Mistrzów.   Piorunujące   wrażenie   zrobił   na   dziewczynie 

przystojny kierowca ciężarówki, który wyłączył silnik, otworzył drzwi i wyskoczył 

z szoferki.

W   innym   czasie   i   miejscu   można   by   uznać   tego   mężczyznę   za   władcę 

pustynnych   Beduinów,   za   przywykłego   do   posłuchu   arabskiego   szejka.   Takie 

skojarzenia pojawiły się w umyśle zbitej z tropu Mistral na widok urodziwego 

przybysza. Miał prawie metr dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Muskulatury z 

pewnością mogłyby mu pozazdrościć lwy, które poskramiał. Czuło się drzemiącą w 

nim moc. Męska uroda od razu rzucała się w oczy, a ciemna, potargana czupryna 

łudząco przypominała lwią grzywę. Zaczesane do tyłu włosy odsłaniały twarz o 

background image

regularnych   rysach   i   mocno   zaznaczonych   kościach   policzkowych;   szare   oczy 

patrzyły spod krzaczastych brwi; do tego wąski nos, zmysłowe usta i lśniące, białe 

zęby.

Mężczyzna poruszał się jak polujący drapieżnik – pewnie, ale z gracją. Pod 

cienkim, bawełnianym podkoszulkiem prężyły się mięśnie. Mistral ze zdumieniem 

stwierdziła,   że   na   widok   nieznajomego   ogarnęło   ją   dziwne   i   nie   znane   dotąd 

uczucie. Nogi się pod nią ugięły, a zarazem ogarnęła ją dziwna błogość.

Spojrzenie   zdumionych   zielonych   oczu   prześliznęło   się   po   muskularnej 

sylwetce. Mężczyzna miał na sobie niebieskie dżinsy podkreślające wąską talię i 

biodra, a także mocne uda i łydki. Kalif Khan był tajemniczą postacią, ale nie 

ulegało wątpliwości, że nie stroni od wysiłku fizycznego. Pewnie nie miał pod 

skórą ani grama tłuszczu. Mógłby się zmierzyć z każdym spośród wielkich kotów i 

byłby niebezpiecznym przeciwnikiem.

Mistral   zmrużyła   oczy,   gdy   przypomniała   sobie,   że   niedawno   podejrzewała 

nowego pogromcę lwów o konszachty z Brunem Grivaldim i świadome działanie 

na szkodę  Cyrku Mistrzów. Natychmiast  opuściła  swoją  przyczepę  i ruszyła  w 

stronę ogromnej ciężarówki, obok której stał jej dziadek, witający Kalifa Khana tak 

serdecznie, jakby rzeczywiście przyjaźnili się od lat. Tak przynajmniej twierdził 

starszy pan.

Roześmiani mężczyźni głośno dyskutowali, przekrzykując się nawzajem. Gdy 

Mistral   podeszła   bliżej,   dostrzegła   w   oczach   Nicabara   łzy   radości.   Ten   widok 

sprawił,   że   serce   zamarło   jej   w   piersi.   Do   tej   pory   była   przekonana,   że   ma 

wyłączność   na   jego   ciepłe   uczucia.  Teraz   odkryła,   że   pogromca   lwów   z   wielu 

powodów stanowi dla niej zagrożenie.

– Ach, otóż i Mistral! Doskonale, że się zjawiłaś, kochanie. Chodź do nas – 

ponaglał z uśmiechem Nicabar, radośnie machając ręką do przybranej wnuczki, 

jakby   nie   zwrócił   uwagi   na   jej   spojrzenie   pełne   niepokoju   i   podejrzliwości.   – 

background image

Chciałbym ci przedstawić Kalifa Khana, mego drogiego... przyjaciela. Szczerze 

mówiąc,   jest   dla   mnie   niczym   wnuk.   –   Ciemne   oczy   spojrzały   na   Jordana 

porozumiewawczo.   Obu   mężczyznom   najwyraźniej   sprawiało   przyjemność,   że 

wiedzą, kim jest w istocie tajemniczy Kalif Khan.

– Czyżby? – rzuciła wrogo Mistral. Nie ukrywała, że przyjmuje te wyjaśnienia 

z niechęcią i lekceważeniem. – W takim razie zrobiłby dobry uczynek, gdyby zadał 

sobie nieco trudu i odezwał się czasem do ciebie, dziadku. Kartka z Europy byłaby 

dowodem,   że   wasza   przyjaźń   mimo   oddalenia   i   rozmaitych   trudności   przeszła 

jednak zwycięsko próbę czasu!

Słowa i zachowanie Mistral szybko uświadomiły Jordanowi, co ta dziewczyna 

o nim myśli.

–   W   dwudziestym   wieku   korespondencja   jest   tylko   jedną   z   wielu   metod 

utrzymywania kontaktu. Mamy na przykład telefony, faksy i pocztę elektroniczną – 

odparł chłodno. Przestał się uśmiechać i z powagą obserwował dziewczynę, która 

spoglądała na niego pogardliwie, jakby miała do czynienia z odrażającym typem, 

którego trzeba się natychmiast pozbyć z cyrku.

Za kogo ta pannica się uważa? Zaciekawiony Jordan patrzył na nią ze złością i 

zainteresowaniem.   Ledwie   się   znali.   Czemu   nie   zdobyła   się   na   odrobinę 

uprzejmości? Zachowywała się wręcz opryskliwie. To było dla Jordana całkiem 

nowe doświadczenie. Zwykle kobiety odnosiły się do niego całkiem inaczej. Nie 

mógł   się   przed   nimi   opędzić.   Fortuna   i   władza   prezesa   finansowego   imperium 

przyciągały je niczym magnes.

Zaniepokojona Mistral zaborczym gestem chwyciła ramię dziadka, jakby się 

obawiała,   że   Jordan   zrobi   staruszkowi   krzywdę   albo   go   jej   odbierze.   Nicabar 

machinalnie gładził jej dłoń.

– Kalifie, poznaj Mistral. To moja wnuczka – stwierdził z dumą. – Obawiam 

się, że jej maniery pozostawiają wiele do życzenia. Zwykle jest bardziej uprzejma. 

background image

Szczerze   mówiąc...   ma   powody   do   niepokoju,   bo   Cyrkowi   Mistrzów   nie   brak 

ostatnio   kłopotów,   a   Mistral   ogromnie   się   tym   przejmuje.   Chce   oszczędzić   mi 

zmartwień.

– Tak sądziłem. – Jordan popatrzył z uwagą na dziewczynę, która zadrżała pod 

jego   spojrzeniem.   Była   zakłopotana,   ale   to   nie   wszystko.   Ogarnęło   ją   dziwne 

uczucie; czuła suchość w ustach, a jej strwożone serce kołatało jak oszalałe.

Jordan przyglądał się ukradkiem swojej rozmówczyni. Nagle zdał sobie sprawę, 

że dziewczyna jest bardzo urodziwa, choć nie przypomina klasycznych piękności z 

okładek pism kobiecych. Długie, płowe włosy o złocistym połysku, skośne zielone 

oczy   i   twarz   w   kształcie   serca   upodabniały   ją   raczej   do   lwic,   które   przywiózł 

ogromną ciężarówką. Podobnie jak wielkie kocury potrzebowała żelaznej ręki.

Jordan poczuł dziwny dreszcz. Uświadomił sobie nagle, że ta młoda kobieta nie 

ma pojęcia, kim jest w istocie gość jej dziadka. Skąd miała wiedzieć, że rozmawia 

z milionerem i prezesem ogromnego przedsiębiorstwa? Wierzyła święcie, że stoi 

przed   nią   Kalif   Khan,   znakomity   pogromca   lwów.   Takiej   okazji   nie   można 

zmarnować!

Mistral z niedowierzaniem i zdumieniem patrzyła, jak na zmysłowych ustach 

Jordana   pojawia   się   złośliwy   uśmiech.   Czarne   oczy   rozjaśnił   dziwny   blask. 

Badawcze   spojrzenie   gościa   sprawiło,   że   Mistral   zadrżała   po   raz   drugi.   Ten 

mężczyzna wyraźnie uznał jej aroganckie uwagi za zachętę do współzawodnictwa.

W   milczeniu   przygryzła   wargę   i   skarciła   się   za   głupotę.   Cóż   osiągnęła, 

zachowując   się   opryskliwie?   Niepotrzebnie   zaintrygowała   Kalifa,   a   ponadto 

wzbudziła jego czujność. Zachowała się jak idiotka! Jeśli naprawdę został wynajęty 

przez Bruna Grivaldiego, od tej chwili będzie się miał przed nią na baczności. Co 

gorsza,   kiedy   na   nią   patrzył,   odnosiła   wrażenie,   że   jest   naga.   Rozbierał   ją 

wzrokiem!

Jordan   nadal   uśmiechał   się   złośliwie,   jakby   wiedział,   że   Mistral   czuje   się 

background image

urażona i zakłopotana. Był tak bezczelny, że niespodziewanie wyciągnął do niej 

rękę.

– Miło cię znów widzieć, Mistral. Chyba powinniśmy mówić sobie po imieniu 

– oznajmił śmiało. – Poznałem cię przed laty. Potem ciągle słyszałem o przybranej 

wnuczce Nicabara. Wyobrażałem ją sobie jako małą sierotkę o smutnych oczach. 

Dopiero dziś odkryłem, że to dorosła dziewczyna, której nie brak tupetu i pewności 

siebie.

Można by pomyśleć, że Jordan, zamiast wyciągnąć dłoń na powitanie, rzucił 

Mistral   rękawicę.   Instynktownie   uniosła   ramię,   jakby   chciała   spoliczkować 

ironicznie uśmiechniętego przystojniaka. Opanowała się jednak I uścisnęła podaną 

dłoń. Nie była przygotowana na wstrząs, który nastąpił, kiedy ich ręce się zetknęły.

Na litość, boską, co się z nią dzieje? Ze złością karciła się za głupotę. Całkiem 

możliwe, że ten facet zjawił się u nich, by doprowadzić do upadku Cyrk Mistrzów, 

a ona stoi jak słup, wydana na pastwę nie znanej jej dotąd burzy zmysłów.

Daremnie   próbowała   cofnąć   rękę.   Czuła   się   tak,   jakby   wsunęła   dłoń   w 

płomienie. Skóra paliła ją żywym ogniem, który ogarniał ramię, bark, całe ciało.

– Dziadek chyba panu wyjaśnił, wedle jakich zasad funkcjonuje Cyrk Mistrzów 

–   powiedziała   rzeczowo   i   chłodno.   –   Na   wypadek   gdyby   pozostały   jakieś 

wątpliwości,   chciałabym   uprzedzić,   że   na   co   dzień   to   ja   zarządzam   cyrkiem, 

natomiast dziadek zajmuje się całością finansów, inwestycjami i tak dalej.

– Tak, jestem tego świadomy. – Jordan uśmiechnął się tajemniczo. Wyobraził 

sobie Mistral St. Michel ubraną w garnitur od Versace’a, z elegancką skórzaną 

teczką. Był przekonany, że ta dziewczyna z pewnością czułaby się wśród rekinów 

finansjery jak u siebie w domu.

Gotów był postawić ostatniego dolara, że mimo przejściowych trudności jego 

obecna  szefowa  zarządza   małym przedsiębiorstwem  bez  zarzutu.  Była  piękna  i 

dumna jak lwica, a wszystkie swoje obowiązki wypełniała nienagannie, chociaż nie 

background image

było   to   łatwe.   Z   pewnością   żadne   potknięcie   ani   przewinienie   nie   uszłoby   jej 

uwagi. Poza tym kochała Nicabara równie mocno jak on i postanowiła borykać się 

z codziennymi kłopotami, byle uchronić przed nimi przybranego dziadka.

Przez moment kusiło Jordana, by wyznać Mistral, kim naprawdę jest, ale po 

namyśle dosyć niechętnie zrezygnował z tego zamiaru. Za mało wiedział o pannie 

St. Michel.

Do niedawna w ogóle nie pamiętał o jej istnieniu. Była jeszcze dzieckiem, gdy 

jako nastolatek spędzał letnie wakacje w dziadkowym Cyrku Mistrzów. Uczył się 

wówczas   z   powodzeniem   niemal   wszystkich   dziedzin   sztuki   cyrkowej.   Miał 

rzetelne podstawy i dlatego bez trudu wszedł w rolę pogromcy lwów. Kiedy po raz 

pierwszy stanął oko w oko z wielkimi kotami, nogi trzęsły mu się ze strachu, ale 

szybko przywykł do wielkiej klatki na arenie i płowych drapieżników. Niedawno 

zaczął trenować z dzikimi kotami w pustym magazynie swojej firmy i sytuacja się 

powtórzyła, ale człowiek i zwierzęta szybko doszli do porozumienia.

– Gdzie nas zakwaterujesz. Mistral? – zapytał przyjaźnie, mimochodem dając 

do   zrozumienia,   że   uważa   dziewczynę   za   swoją   szefową   i   nie   zamierza 

kwestionować jej decyzji, o ile, rzecz jasna, ona zechce go o nich powiadomić.

– Proszę samemu wybrać odpowiednie miejsce, panie Khan. – Mistral wskazała 

pustawy   parking   wokół   cyrkowego   namiotu.   Powiedziała   to   z   wyszukaną 

uprzejmością,   jakby   chciała   dać   przybyszowi   do   zrozumienia,   że   zdaje   sobie 

sprawę, jakie trudności może spowodować jego obecność, i nie da się oczarować 

pięknymi słówkami. Chętnie rzuciłaby kilka złośliwości, ale na szczęście ugryzła 

się w język. Bez pożegnania odeszła do swojej przyczepy, zostawiając Jordana sam 

na sam z dziadkiem.

– Nie zwracaj na nią uwagi – rzucił pobłażliwie Nicabar, szczerze ubawiony 

pełną emocji wymianą zdań między dwojgiem młodych ludzi. – Mistral lęka się o 

mnie i o Cyrk Mistrzów. Uważa, że firmy nie stać na twoje honoraria i utrzymanie 

background image

stada   wielkich   kotów.   Co   gorsza,   dziewczyna   podejrzewa,   że   jesteś   szpiegiem 

nasłanym przez Bruna Grivaldiego.

– O kim mówisz, dziadku? – zainteresował się Jordan.

Miał wrażenie, że słyszał już to nazwisko.

Nicabar przedstawił krótko sytuację i wspomniał o przestrogach Mistral.

– Dziadku, czemu wcześniej mi o tym nie powiedziałeś? – zawołał Jordan, 

marszcząc czoło.

–   Ponieważ   ty   i   Sophia   zaczęlibyście   się   wtrącać,   czego   wolałem   uniknąć. 

Mimo podeszłego wieku potrafię  sam dbać o swoje sprawy. Znasz  Sophię. Na 

pewno od razu wynajęłaby ochroniarzy, by pilnowali mnie i cyrku!

Okropna perspektywa! To byłoby dla nas upokarzające, Jordanie. My, ludzie 

cyrku, przywykliśmy dbać o siebie nawzajem. Zawsze tak było. Z tego powodu 

przygarnąłem   Mistral,   gdy   jej   rodzice   zginęli   w   wypadku,   a   teraz   moja 

wychowanka troszczy się o mnie i o firmę. Obawiam się, że mimo dobrych chęci 

nie   zdołasz   uwolnić   jej   od   brzemienia   odpowiedzialności,   którą   dobrowolnie 

wzięła   na   swoje   barki.   Młoda   dziewczyna   powinna   używać   życia,   zamiast 

opiekować się starym człowiekiem i realizować jego marzenia. Teraz, gdy się do 

nas przyłączyłeś, jestem spokojniejszy o byt i bezpieczeństwo mojej przybranej 

wnuczki.

– Nie dopuszczę, żeby coś złego spotkało tę dziewczynę... i cyrk. Masz na to 

moje   słowo,   dziadku.   –   Jordana   ogarnęła   wściekłość,   kiedy   się   dowiedział,   że 

Bruno Grivaldi próbował zastraszyć jego dziadka, by skłonić starszego pana do 

sprzedania   Cyrku   Mistrzów.   Istniało   realne   niebezpieczeństwo,   że   pozbawiony 

skrupułów właściciel Cyrku Tropików może zrobić krzywdę Nicabarowi, Mistral i 

całemu zespołowi.

W obecności matki i wuja Jordan nadrabiał miną, ale sam miał wątpliwości, czy 

pomysł   spędzenia   paru   letnich   miesięcy   w   cyrku   dziadka   nie   jest   nadmierną 

background image

ekstrawagancją, teraz jednak był zadowolony, że się na to zdecydował.

Na szczęście znał wielu drani pokroju Grivaldiego oraz jego zauszników. Umiał 

przewidzieć kolejne posunięcia tych krętaczy i udaremnić ich knowania!

background image

Rozdział 3

Pod obserwacją

Mistral wróciła do przyczepy, zatrzasnęła drzwi i przekręciła klucz w zamku. 

Po raz pierwszy w życiu była tak zbita z tropu. Odczuwała złość i wstyd. Jak się 

okazało, wybiegła na parking tylko po to, by zrobić z siebie kompletną idiotkę. Nie 

dała   Kalifowi   żadnych   szans.   Nim   się   odezwał,   wystawiła   mu   cenzurkę. 

Rozmawiała   z   gościem,   jakby   stał   przed   nią   złodziej   podkradający   zapasy   z 

cyrkowego   magazynu.   Nie   miała   pojęcia,   co   ją   napadło.   Jedynym 

usprawiedliwieniem mogła być ciągła nerwowość wywołana lękiem o przyszłe losy 

Cyrku Mistrzów. Zawoalowane groźby Bruna Grivaldiego sprawiły, że w każdym 

ciemnym kącie spodziewała się ujrzeć jego popleczników.

A jeśli myliła się co do  Kalifa?  Może błędnie  oceniła  jego  intencje? Przez 

koronkowe firanki zawieszone w oknie przyczepy obserwowała pogromcę lwów, 

krzątającego się wokół ogromnej ciężarówki. Kalif przemawiał czule do zwierząt, 

wołał je po imieniu, szturchał przyjaźnie odważniejsze, uspokajał płochliwe. Raz 

po raz wsuwał rękę między żelazne pręty klatek i głaskał wielkie koty po miękkich 

uszach. Wśród zwierząt przeważały lwice, wyraźnie przywiązane do opiekuna.

Mistral   zastanawiała   się   mimo   woli,   czy   Kalif   jest   żonaty.   Nic   na   to   nie 

wskazywało. Gdyby miał żonę, Nicabar pewnie by o niej wspomniał. Poza tym 

Kalif przyjechał sam. Nie można, rzecz jasna, wykluczyć, że gdzieś w Europie 

czekała na niego pani Khan oraz gromada dzieciaków. Być może postanowił zjawić 

się   w   Ameryce   bez   rodziny,   chociaż   Mistral   nie   uważała   tej   wersji   za 

prawdopodobną.

– A cóż ci do tego, moja droga, czy Kalif Khan jest żonaty? – mruknęła do 

background image

siebie zirytowana dziewczyna.

Racja,   pomyślała.   To   jej   nie   powinno   interesować.   Nie   potrzebowała 

mężczyzny, który narobiłby bałaganu w jej przyczepie, roztrwonił oszczędności, 

odarł ją z marzeń, a w najgorszym razie posunął się nawet do rękoczynów. Nicabar 

miał   rację.   Powinna   skupić   się   na   zdobywaniu   wykształcenia,   by   coś   w   życiu 

osiągnąć.

Kariera cyrkowca trwa krótko. Mistral zdawała sobie sprawę, że wkrótce miną 

jej   najlepsze   lata.   Jak   długo   jeszcze   będzie   mogła   bez   szkody   dla   zdrowia 

podskakiwać na końskim grzbiecie albo pod kopułą namiotu wykonywać ewolucje 

na trapezie? Z czasem zrobi się za stara na akrobatkę i woltyżerkę – o ile wcześniej 

nie skręci karku.

Mogła   rzecz   jasna   przejąć   z   czasem   obowiązki   Nicabara,   prowadzić 

konferansjerkę w czasie występów i kierować zespołem, lecz perspektywy Cyrku 

Mistrzów nie były najlepsze. Wpływy ledwie wystarczały na spłatę długów. Jedno 

większe niepowodzenie finansowe groziło całkowitą katastrofą.

Poza tym Mistral wiedziała, że Nicabar ma córkę i wnuka. Zapewne nie byliby 

zadowoleni,   gdyby   obca   kobieta   przejęła   Cyrk   Mistrzów,   który   mieli   po   nim 

odziedziczyć. Gdy starszy pan zdecyduje się w końcu przejść na emeryturę, rodzina 

prawdopodobnie sprzeda cyrk.

Mistral od dawna zdawała sobie z tego sprawę i dlatego starała się uzupełnić 

chaotyczną   edukację   zdobytą   w   trakcie   nieustannych   wędrówek.   W   tym   celu 

czytała wszystko, co jej wpadło w ręce. Choć oficjalnie skończyła tylko szkołę 

średnią, była wykształcona lepiej niż wielu absolwentów uniwersytetu.

Od   Nicabara   uczyła   się   tajników   zarządzania   małym   przedsiębiorstwem. 

Jeszcze   kilka   lat   praktyki   i   będzie   mogła   wykonywać   taką   pracę   całkiem 

samodzielnie. Gdyby przyszło jej wówczas pożegnać się z cyrkiem, z pewnością 

znalazłaby dobrą pracę na kierowniczym stanowisku.

background image

Na   razie   jednak   było   na   to   za   wcześnie,   a   poślubienie   kolegi   z   areny 

utrudniłoby   realizację   ambitnych   planów   na   przyszłość.   Mistral   potrafiła   sama 

zadbać o własne sprawy. Teraz jednak mimo woli zerkała przez okno na Kalifa.

Przyszło jej nagle do głowy, że to niesprawiedliwe, by zwykły śmiertelnik był 

tak urodziwy. Nie spotkała dotąd równie przystojnego mężczyzny. Co gorsza, ten 

facet emanował osobliwym urokiem. Przyciągał uwagę, jak na dorodnego samca 

przystało. Tajemniczy magnetyzm sprawił, że gdy wymienili uścisk dłoni, Mistral 

stanęła   w   pąsach.   Czuła,   że   płonie.   Machinalnie   dotknęła   palcami   ust,   jakby 

oczekiwała, że dłoń nadal pulsuje tamtym żarem, ale skóra była chłodna niczym 

tchnienie   wiatru   poruszającego   koronkową   firanką.   Zapamiętała   pieszczotę 

gładkiej, męskiej dłoni o starannie wypielęgnowanych paznokciach.

To nie były ręce cyrkowca.

Mistral   zawsze   miała   szorstką   skórę   i   sporo   odcisków.   Ściskała   wodze   lub 

drążki trapezu, pomagała w rozciąganiu ochronnej siatki, czyściła końskie boksy; 

dziesiątki codziennych powinności ciążących na artystach zatrudnionych w małym 

cyrku. Przykładali ręki do wszystkiego, co się działo na arenie i w jej pobliżu 

zgodnie z zasadą: żadna praca nie hańbi.

Mistral zacisnęła pięści.

Kalif Khan nie miał zniszczonych dłoni. Z pewnością nie pracował fizycznie. 

Jak to możliwe? Zdumiona Mistral raz po raz zadawała sobie jedno pytanie. Tylko 

dwie   odpowiedzi   brzmiały   prawdopodobnie:   albo   Kalif   naprawdę   oszukał 

Nicabara, albo ten ostatni celowo zataił przed Mistral ważne informacje dotyczące 

gościa.   Nie,   to   wykluczone.   Mistral   stanowczo   odrzuciła   drugie   wyjaśnienie. 

Dziadek ukrywał czasami nie zapłacone rachunki, bo nie chciał jej martwić, ale z 

pewnością   nie   zataiłby   przed   nią   istotnych   faktów...   chyba   że   miałby   po   temu 

szczególne powody.

Pozostawała   zatem   pierwsza   odpowiedź:   pogromca   lwów   wodził   za   nos 

background image

dziadka   panny   St.   Michel.   Kalif   Khan...   Dziwne   imię   i   nazwisko,   pomyślała 

zirytowana dziewczyna. Z pewnością nie jest prawdziwe. Mistral używała dwu 

artystycznych pseudonimów; jednym posługiwała się jako akrobatka, drugi należał 

do woltyżerki. Zmiana fryzury i kostiumu pozwalała stworzyć cyrkową iluzję.

Problem w tym, że mężczyzna postawny i wysoki jak Kalif Khan nie mógł 

zmieniać  wyglądu  niczym  kameleon.  Rzadko  spotykało  się  cyrkowców  takiego 

wzrostu   i   postury.   Pogromca   lwów   z   takimi   warunkami   fizycznymi   zwracał 

powszechną uwagę. Tym dziwniejsze było, że Mistral nie słyszała dotąd o tym 

artyście,   chociaż   potrafiła   wymienić   co   najmniej   tuzin   innych,   uchodzących   w 

swojej dziedzinie za mistrzów.

–   Ten   cały   Kalif   Khan   to   zwykły   oszust.   Nie   będzie   nam   mydlił   oczu!   – 

stwierdziła głośno Mistral, znów kipiąc z wściekłości. – Może jest podpalaczem, 

albo... płatnym mordercą. Ten łobuz Bruno Grivaldi wynajął Khana, żeby puścił z 

dymem nasz cyrk albo nawet ukatrupił dziadka!

O nie, przysięgła sobie w duchu, starając się opanować wzburzenie. Należy 

zachować spokój i uważnie wszystko obserwować. Tak jest bezpieczniej. To jedyny 

sposób, by się po cichu zorientować, co knuje ten Grivaldi i jak może zagrozić 

Cyrkowi Mistrzów.

Stary drań dowiódł wcześniej, że nie ma żadnych skrupułów. Tym razem na 

wykonawcę ohydnego planu wybrał człowieka, o którym wiedział, że od lat cieszy 

się   sympatią   i   zaufaniem   jej   dziadka.   To   jedyne   logiczne   wyjaśnienie,   które 

tłumaczy, dlaczego kochany, stary Nicabar dał się tak łatwo oszukać.

Będzie niepocieszony, gdy prawda wyjdzie na jaw! Serce Mistral ściskało się z 

żalu na samą myśl o zawodzie, jaki przeżyje dziadek. Zawsze był nazbyt przyjazny 

i ufny, na czym rzadko wychodził dobrze. Mimo to niechętnie podejrzewał bliźnich 

o złe zamiary. Dlatego przybrana wnuczka postanowiła nad nim czuwać.

Mistral   zaklęła   szpetnie   i   zmusiła   się,   by   odejść   od   okna.  To   naturalne,   że 

background image

pogromca lwów bardzo się jej podoba. Niewiele wiedziała o mężczyznach, a takich 

przystojniaków w ogóle dotąd nie spotykała. Trudno się dziwić, że straciła głowę. 

Facet był tak uwodzicielski i pociągający, że każda salonowa lwica by na niego 

poleciała; co dopiero mówić o prowincjonalnej gąsce takiej jak Mistral.

Teraz,   kiedy   podejrzenie,   że   Kalif   Khan   jest   oszustem,   stawało   się   coraz 

bardziej   uzasadnione,   łatwiej   będzie   o   powściągliwość   w   okazywaniu   emocji. 

Mistral postanowiła uważnie obserwować nowego kolegę... i poprosić o to samo 

resztę   zespołu.   Prędzej   czy   później   Kalif   spróbuje   coś   zmalować,   a   wówczas 

zostanie   przyłapany   na   gorącym   uczynku.   Dziadek   będzie   musiał   zawiadomić 

policję, choćby się przed tym wzbraniał.

Mistral   czuła,   że   roznosi   ją   energia.   Zabrała   się   z   zapałem   do   sprzątania 

maleńkiego mieszkanka. Od czasu do czasu z uśmiechem na ustach wyobrażała 

sobie Kalifa Khana zamkniętego w klatce – niczym jego lwy.

background image

Rozdział 4

Prażona kukurydza, fistaszki, cukrowa wata

Na   mocy   zawartej   przed   wielu   laty,   niepisanej   umowy   Mistral   gotowała 

codziennie   obiad   dla   dziadka,   a   ten   każdego   ranka   szykował   dla   nich   dwojga 

śniadanie. Tamto popołudnie niczym się właściwie nie różniło od innych – poza 

jednym: gdy Nicabar zjawił się u wnuczki, towarzyszył mu Kalif Khan.

– Chyba nie masz nic przeciwko temu, kochanie, że poprosiłem Kalifa, by się 

do nas przyłączył? Zwykła uprzejmość tego wymagała, skoro biedak jest tu sam jak 

palec i nie zdążył się jeszcze z nikim zaprzyjaźnić. Gdybym go nie zaprosił, sam 

usiadłby do stołu, a to byłoby niewłaściwe, zwłaszcza że to jego pierwszy wieczór 

w naszej cyrkowej rodzince – wyjaśnił Nicabar.

Cóż mogła zrobić Mistral, by uniknąć towarzystwa pogromcy lwów? Mogła 

oczywiście zatrzasnąć mu przed nosem drzwi swojej przyczepy. Wprawdzie do tej 

pory nie miała zastrzeżeń do gościnności swego dziadka i chętnie gotowała dla 

kolegów z zespołu, tym razem jednak przeklinała w duchu Nicabara, któremu nie 

przyszło do głowy zapytać, czy przybysz będzie u niej mile widziany.

– Jeśli moja niespodziewana wizyta jest kłopotliwa, wrócę do siebie, żeby coś 

przekąsić. – Jordan natychmiast spostrzegł, że Mistral nie jest zachwycona jego 

odwiedzinami.   Ze   zdumieniem   stwierdził,   że   smutno   mu   się   robi   na   myśl   o 

wyraźnej niechęci, jaką żywi dla niego ta dziewczyna. Uznała pewnie, że przez 

niego przybranemu dziadkowi stanie się krzywda.

– Muszę tylko postawić dodatkowe nakrycie – odparła Mistral, zmuszając się 

do powitalnego uśmiechu. Powtarzała sobie, że uśpienie czujności Kalifa to jedyny 

sposób, by się dowiedzieć, co ten facet knuje. Dla dobra sprawy trzeba robić dobrą 

background image

minę do złej gry. – Zapraszam do środka – powiedziała, otwierając szeroko drzwi.

Gdy goście weszli do przyczepy, niewielkie pomieszczenie od razu wydało się 

mniejsze. Mistral odniosła wrażenie, że temperatura w jej mieszkaniu podniosła się 

nagle   o   kilka   stopni.   Nawet   Otto  Wetzler,   cyrkowy   siłacz,   nie   dominował   nad 

otoczeniem   tak   bardzo   jak   pogromca   lwów.   Kalif   Khan   przypominał   Mistral 

zamkniętego w klatce drapieżnego kota, odpoczywającego po codziennych trudach.

– Proszę... siadajcie – wykrztusiła, ruchem ręki wskazując stół przymocowany 

do ściany i dwa krzesła. – Zaraz przyniosę dodatkowy talerz. Muszę wyłączyć 

kuchenkę.

Wkrótce   podam   obiad.   –   Pobiegła   do   aneksu   kuchennego,   ale   ukradkiem 

obserwowała Kalifa.

Wiele wskazywało na to, że ten mężczyzna jest poplecznikiem Grivaldiego w 

niecnych zamiarach doprowadzenia Cyrku Mistrzów do upadku. Mistral powinna 

się jednak domyślić, że nieświadomy zagrożenia Nicabar w odruchu życzliwości 

zaprosi   nowego   kolegę   na   domowy   obiad.   Gdyby,   zamiast   kierować   się 

uprzedzeniami,   słuchała   głosu   rozsądku,   przewidziałaby,   że   przyjdą   goście. 

Zamiast gulaszu z wołowiny oraz surówki i francuskiego pieczywa przygotowałaby 

coś wykwintniejszego. Wiadomo, przez żołądek do...

Dlaczego właściwie miałaby zadawać sobie tyle trudu? Była wściekła. Mniejsza 

z tym, co Kalif myśli ojej talencie kulinarnym. Jeśli przygotowane potrawy nie 

będą mu smakowały, może zjeść tłustego hamburgera w brudnej knajpie. Nie ma 

obawy, by jej życiową misją stało się zadowalanie aroganckiego pogromcy lwów.

Wyciągnęła z szuflady grube rękawice, podniosła stojący na kuchence garnek i 

przelała jego zawartość do pięknej, ręcznie malowanej wazy. Kupiła ją w jednym z 

niezliczonych   miasteczek,   poznanych   w   czasie   trwających   latami   cyrkowych 

wędrówek. Gdy na kolację przychodził dziadek albo ktoś z kolegów, po prostu 

stawiała   garnek   na   stole,   żeby   mniej   było   potem   naczyń   do   zmywania.   Tego 

background image

popołudnia zależało jej na odrobinie wytworności, czym zaskoczyła samą siebie. 

Nie miała pojęcia, czemu tak się stara.

Pani domu przyglądała się ukradkiem nieproszonemu gościowi. Czyste ubranie; 

żadnych plam ani smug. Chyba się przebrał. Ciuchy niby zwyczajne, a jednak 

wydały   się   Mistral   kosztowne.   Kalif   w   zwykłej   koszuli   wyglądał   jak   model   z 

katalogu   wytwornej   konfekcji.   Dżinsy   gościa   zostały   przed   włożeniem 

uprasowane. Buty z wężowej skóry lśniły jak lustro. Wyglądały na całkiem nowe; 

żadnych rys, fason idealny.

Nicabar najwyraźniej wiedział, co mówi, kiedy zdradził, że Kalif przez wiele lat 

mądrze   inwestował   swoje   oszczędności.   A   może   to   Bruno   Grivaldi   hojnie 

wynagrodził pogromcę lwów za pomoc w swoich machinacjach?

Mistral   wyjęła   z   lodówki   plastikową   miskę   pełną   sałatki.   Przełożyła   jej 

zawartość   do   ceramicznej   salaterki   pasującej   do   wazy.   Żałowała,   że   nie   ma 

srebrnych łyżek do nakładania potraw. Goście musieli zadowolić się plastikowymi. 

Włożyła bagietkę do koszyka i przed podaniem na stół odkroiła kilka kawałków, 

jak   na   ilustracji   w   czasopiśmie   poświęconym   domom,   ogrodom   i   wytwornej 

kuchni. Przelała zaparzoną wcześniej herbatę do szklanego dzbanka, przygotowała 

cukier i pokroiła cytrynę.

– Wszystko gotowe – oznajmiła, siadając z gośćmi do stołu.

– Pachnie wspaniale – stwierdził Jordan, gdy uniosła pokrywę wazy. Z lubością 

wdychał aromat przypraw.

Jordan nie ukrywał, że mieszkanko panny St. Michel bardzo mu się podoba. 

Stół również był pięknie nakryty. Właścicielka domu na kółkach robiła wprawdzie 

zakupy na wyprzedażach i targach staroci, ale miała dobry gust.

Ciągła tułaczka, napięcie psychiczne oraz ciężka praca fizyczna powodowała 

często   u   cyrkowców   skłonność   do   nieładu,   a   nawet   do   pewnego   niechlujstwa. 

Mistral   nie   stosowała   wobec   siebie   taryfy   ulgowej.   Ładnie,   choć   skromnie 

background image

umeblowane   mieszkanko   w   przyczepie   było   wymuskane   jak   przysłowiowa 

bombonierka. Stół nakryty czerwonym obrusem sięgającym podłogi, na wierzchu 

dopasowana kolorystycznie serweta wielkości dziecięcego kocyka; pośrodku stołu 

szklany wazon z bukietem różnokolorowych kwiatów. Gustowne talerze, sztućce z 

nierdzewnej stali, kolorowe szklanki, serwetki z czerwonej tkaniny. Zważywszy na 

ograniczone fundusze, Mistral dokonała cudów. Jordan od razu się zorientował, że 

ta   dziewczyna   ma   świetne   wyczucie   stylu.   To   wnętrze   cechowała   szlachetna 

prostota. Nie było tu zbędnych elementów ani ozdóbek. Jordan zastanawiał się 

mimo woli, czego mogłaby dokonać jasnowłosa piękność, gdyby miała na koncie 

bankowym tyle samo pieniędzy co on.

–   Gdyby   dziadek   mnie   uprzedził,   że   będę   miała   gościa   na   obiedzie, 

przygotowałabym   bardziej   wyszukane   potrawy   –   tłumaczyła   się   Mistral, 

napełniając talerze parującym gulaszem. – Na co dzień jadamy niezbyt wykwintne 

dania.

– Darowała sobie uwagę, że na wymyślniejsze jedzenie po prostu ich nie stać.

–   To,   co   jest   na   stole,   zupełnie   wystarczy.   –   Jordan   sięgnął   po   sałatkę   i 

pieczywo. Nagle zdał sobie sprawę, że po całodniowej pracy fizycznej po prostu 

umiera z głodu.

Wcześniej mu się to nie zdarzało.

– Słuszna uwaga. Mistral doskonale gotuje – perorował Nicabar, dumny jak 

paw z przybranej wnuczki. – Ślicznie nakryłaś do stołu, kochanie. Jakby to był 

świąteczny obiad. Czy warto było zadawać sobie dla nas tyle trudu?

Mistral  musiała  ugryźć   się   w  język,  bo   w  przeciwnym   razie  powiedziałaby 

dziadkowi kilka przykrych słów. Kochała staruszka, ale teraz miała ochotę kopnąć 

go pod stołem. Na policzkach miała ciemne rumieńce. Nie chciała, by Kalif Khan 

pomyślał, że przez wzgląd na niego starała się bardziej niż zwykle.

– To żaden kłopot, dziadku. Jestem dziś trochę zmęczona, więc pomyślałam, że 

background image

lepiej od razu postawię wszystko na stole, zamiast raz po raz biegać do kuchni. 

Dlatego jest trochę inaczej niż zwykle – kłamała jak z nut.

– Doskonały pomysł. A gulasz jest znakomity. – Jordan spostrzegł wzburzenie 

dziewczyny wywołane słowami Nicabara. Zarumieniła się, jakby jej było wstyd. 

Albo nie lubiła, by robiono wokół jej osoby  zbyt wiele zamieszania, lub, jako 

osoba z natury nieśmiała, wolała, żeby jej oszczędzono komplementów.

– Panie Khan, chciałam przeprosić, że potraktowałam dziś pana tak... szorstko – 

oznajmiła   Mistral.   –   Obawiam   się,   że   to   nie   było   właściwe   powitanie   kolegi 

wchodzącego do zespołu Cyrku Mistrzów. Byłam... zdumiona, że się pan do nas 

przyłączył. Dziadek z pewnością wspomniał, że nasza gromadka z trudem walczy o 

przetrwanie...

– A ty się niepokoiłaś, czy podołacie wydatkom związanym z utrzymaniem 

stada   lwów   oraz   honorarium   pogromcy   –   wpadł   jej   w   słowo   Jordan.   – 

Niepotrzebnie.

Sam się zawsze troszczę o moje zwierzęta, sam kupuję dla nich karmę. Nie 

potrafię inaczej. To moje stado. Nie jest własnością cyrku. Jestem odpowiedzialny 

za te stworzenia.

– Doskonale to rozumiem. Z drugiej strony jednak przywykł pan do licznej 

widowni. W Europie cyrk od wieków jest popularną rozrywką i wciąż przyciąga 

tłumy widzów. Mimo wszystko zespół, z którym pan występował, rozpadł się na 

skutek   marnej   koniunktury.   Jak   nazywał   się   tamten   cyrk?   Nie   mogę   sobie 

przypomnieć. Chyba... Gwiazdozbiór?

– Zodiak – poprawił Jordan. Kłamał wprawdzie z kamienną twarzą, ale wolałby 

rozmawiać o czymś innym.

Nie lubił być przesłuchiwany. Też sobie ta Mistral znalazła temat do rozmowy!

Z drugiej strony jednak nie ona jedna w zespole Cyrku Mistrzów będzie wobec 

nowego kolegi tak podejrzliwa. Lepiej się przygotować na szczegółowe indagacje 

background image

dotyczące   jego   zawodowej   przeszłości.   Jordan   miał   tylko   nadzieję,   że   go   nie 

rozszyfrują zbyt szybko, choć wcale nie był tego pewny, zwłaszcza gdy chodziło o 

Mistral. Skośne, zielone oczy lśniły blaskiem wrodzonej inteligencji. Niełatwo mu 

będzie wodzić za nos tę dziewczynę.

Wyszedł   na   bufona   i   aroganta,   zakładając,   że   absolwent   renomowanego 

uniwersytetu i doświadczony pracownik dochodowego przedsiębiorstwa bez trudu 

wmówi poczciwym cyrkowcom wszystko, co zechce. Szybko się przekonał, że los 

nie zawsze obchodził się z nimi łaskawie, ale to wcale nie znaczy, że można ich 

uznać za głupców i nieudaczników.

– Tamten cyrk bardzo przypominał wasz – mówił dalej Jordan, trzymając się 

historii   wymyślonej   wspólnie   z   dziadkiem.   –   Właściciel   skorzystał   z   oferty 

przyłączenia   się   do   większego   zespołu.   Z   mojego   punktu   widzenia   była   to 

niefortunna decyzja. Nowi decydenci mieli własnego pogromcę lwów. Zostałem 

bez pracy. Skontaktowałem się wówczas z Nicabarem i postanowiłem spróbować 

szczęścia   w   Stanach   Zjednoczonych.   Moim   zdaniem   włączenie   do   programu 

tresury   zwierząt   naprawdę   wyjdzie   Cyrkowi   Mistrzów   na   dobre,   Mistral.   W 

przeciwnym razie by mnie tu nie było.

– Panie Khan, wcale nie podaję w wątpliwość pańskich słów...

– Bardzo proszę, mówmy sobie po imieniu. Jestem Kalif. Chciałbym, żebyś 

mnie tak nazywała – nalegał Jordan uprzejmie, lecz stanowczo.

– To chyba nie jest twoje prawdziwe imię – powiedziała z naciskiem Mistral.

–   Zgadłaś,   ale   używam   tego   pseudonimu   od   dawna   i   bardzo   się   do   niego 

przywiązałem.

– Zgoda, Kalifie. Jak wcześniej powiedziałam, wcale nie podaję w wątpliwość 

twoich   słów.   Chcę   się   tylko   upewnić,   czy   wiesz,   jaka   sytuacja   panuje   na 

amerykańskim rynku rozrywki. Cyrki często przegrywają batalię o pieniądze ludzi 

spragnionych   zabawy.   Przykro   mi,   że   przebyłeś   taki   szmat   drogi   z   Europy   do 

background image

Stanów jedynie po to, żeby się znaleźć w takim samym jak uprzednio położeniu.

–   W   życiu   trzeba   czasem   postawić   wszystko   na   jedną   kartę,   jak   mówi 

przysłowie.   Nie   wygrasz,   jeśli   nie   zaryzykujesz.   Lubię   zajęcie,   z   którego   się 

utrzymuję, i dlatego tu przyjechałem.

– W takim razie mam nadzieję, że wszystko obróci się na dobre. Powinieneś 

jednak   wiedzieć,   że   Cyrk   Mistrzów   dostał   ofertę   kupna   od   szefa   znacznie 

większego zespołu.

Chodzi o Cyrk Tropików. Chyba o nim słyszałeś. Dziadek na pewno opowiadał 

ci o tym zespole.

– Tak. Wieść o Cyrku Tropików dotarła do Europy – rzucił cierpko Jordan. – 

Źle mówiono o jego właścicielu. Podobno używał dziwnych metod, by przejąć 

mniejsze zespoły.

Po   rozmowie   z   Nicabarem,   w   czasie   której   wyszły   na   jaw   podejrzane 

machinacje Grivaldiego, Jordan za pomocą przenośnego komputera połączył się z 

siedzibą rodzinnej firmy i zlecił kilku specjalistom przeprowadzenie dochodzenia. 

Mieli zdobyć szybko jak najwięcej informacji o Cyrku Tropików i jego właścicielu.

– Owszem. Do mnie również dotarły niepokojące wieści. – Serce Mistral biło 

mocniej   niż   zwykle.   Była   zaskoczona,   gdy   Kalif   przyznał,   że   sporo   wie   o 

konkurencyjnym zespole i jego bezwzględnym dyrektorze. Uznała, że pogromca 

lwów jest albo bardzo sprytny, albo wyjątkowo bezczelny. Żywił chyba niezłomne 

przekonanie,   że   pokona   wszelkie   przeszkody   i   osiągnie   cel.   Pewnie   dlatego 

przyznał, że wie o zakusach konkurencji na Cyrk Mistrzów.

Mistral  spojrzała  prosto   w  ciemne,  lśniące  oczy  rozmówcy.   Kiedy  czuła  na 

sobie jego spojrzenie, odnosiła wrażenie, że ten mężczyzna czyta w jej myślach jak 

w otwartej księdze i stara się odkryć wszelkie sekrety...

Dość   tego,   Mistral,   przestań   natychmiast,   skarciła   się   w   duchu.   Ponosi   cię 

wyobraźnia. Z tego, co wiesz, jasno wynika, że Kalif mówi prawdę i rzeczywiście 

background image

jest tym, za kogo się podaje. Trudno uwierzyć, że to podpalacz lub, uchowaj Boże, 

płatny  zabójca.  Pora  się   opamiętać!  Po  co  Grivaldi  miałby   zadawać   sobie   tyle 

trudu, przysyłając konkurencji nie tylko pogromcę, lecz i pokaźne stado lwów. To 

przecież nie ma sensu. Skórka za wyprawkę! Zamiast takich kombinacji prościej 

byłoby zaproponować szefowi Cyrku Mistrzów wyższą cenę.

W głębi  ducha  Mistral  była przekonana, że  taka  jest  prawda, ale  wrodzona 

podejrzliwość sprawiła, że trudno jej było pozbyć się uprzedzeń.

–   Gdy   przeczytałam   list   Grivaldiego   w   sprawie   przejęcia   naszego   cyrku, 

poprosiłam dziadka, żeby poszedł na policję i złożył zeznanie – powiedziała. W ten 

sposób chciała na wszelki wypadek ostrzec Kalifa, że nic jej nie powstrzyma od 

zawiadomienia władz, jeśli go na czymś przyłapie. – Dziadek uznał, że na razie 

wystarczy uprzedzić zespół, by wszyscy zdwoili czujność i mieli się na baczności. 

Pan Grivaldi sformułował swoje groźby w sposób bardzo zawoalowany, ale można 

się domyślić, o co mu naprawdę chodzi.

– Słuszna uwaga – odrzekł Jordan. Zmarszczył brwi i rzucił Nicabarowi karcące 

spojrzenie.  Relacja  Mistral  uświadomiła  mu  wyraźnie,  że   starszy  pan  umyślnie 

bagatelizował niebezpieczeństwo grożące Cyrkowi Mistrzów.

–   Dziadku,   twój   upór   jest   nierozsądny,   zważywszy   na   to,   co   mówią   o 

Grivaldim.

Nicabar lekceważąco wzruszył ramionami. Unikał wzroku Jordana.

–   Co   miałem   robić?   Nie   mam   żadnych   dowodów,   które   by   świadczyły,   że 

Grivaldi   wcale   nie   jest   zdolnym,   chociaż   dosyć   bezwzględnym   przedsiębiorcą, 

tylko zwykłym draniem i szantażystą – mruknął. – Niech Mistral narzeka do woli, a 

ja   i   tak   nie   zrobię   z   siebie   idioty.  Wiecie,   jak   by   to   wyglądało?   Sklerotyczny 

dziadyga kierujący podupadłym cyrkiem w każdym człowieku widzi śmiertelnego 

wroga!

Wykluczone.   Najlepiej   będzie,   jeśli   wszyscy   posłuchają   mojej   rady. 

background image

Zaproponowałem najlepsze z możliwych rozwiązań.

– Mimo to, dziadku... Nikabarze....

– Bardzo proszę, Kalifie – wtrącił starszy pan – nazywaj mnie dziadkiem, jak za 

dawnych dobrych czasów.

Zgoda?   Przyjaźnimy   się   tak   długo,   że   możemy   się   uważać   za   bliskich 

krewnych.

–   Jasne.   –   Jordan   skinął   głową.   Był   na   siebie   wściekły   z   powodu 

niespodziewanej pomyłki. Bardzo się starał, ale trudno zwracać się po imieniu do 

rodzonego   dziadka.   Po   namyśle   dodał:   –  A  jeśli   chodzi   o   zgłoszenie   sprawy 

policjantom, to chyba masz rację.

Mistral miała ochotę udusić Kalifa. Była niemal pewna, że ją poprze i przekona 

dziadka. Początkowo nie zgadzał się przecież z Nicabarem i krytykował go za 

bagatelizowanie   gróźb   nieuczciwej   konkurencji.   Doszła   do   wniosku,   że 

przedwcześnie   uznała   pogromcę   lwów   za   sprzymierzeńca.   Ten   łobuz   ją 

przechytrzył. Będzie wodził Nicabara po manowcach, by mu wbić nóż w plecy.

Mistral z ponurą miną spojrzała na obu mężczyzn. Niezależnie od okoliczności 

była urażona i zazdrosna, że Nicabar zaopiekował się Kalifem równie ochoczo, jak 

przed laty wziął ją pod swoje skrzydła. Co gorsza, dziadkiem miał nazywać go 

człowiek, którego podejrzewała o złe zamiary wobec Cyrku Mistrzów. Czuła się 

bezsilna. Odwróciła wzrok, by ukryć łzy, które stanęły jej w oczach, gdy usłyszała 

propozycję Nicabara.

Na szczęście nikt nie spostrzegł, że omal się nie rozpłakała. Goście z apetytem 

pochłaniali   gulasz,   sałatkę   i   pieczywo.   Dzielili   uwagę   między   pyszne   dania   i 

zajmującą rozmowę. Mistral jadła i mówiła niewiele. Kęsy i słowa nie chciały jej 

przejść przez zaciśnięte gardło. Wymamrotała przepraszająco kilka słów i schroniła 

się w ciasnej kuchence. Resztki jedzenia ze swego talerza wyrzuciła do kosza.

– Macie ochotę na deser? – zapytała, zdobywając się na promienny uśmiech. – 

background image

Dziadku,   upiekłam   dla   ciebie   szarlotkę.   To   przecież   twoje   ulubione   ciasto.   – 

Mistral nawet sama przed sobą nie odważyła się przyznać, że za wszelką cenę 

próbuje się znów wkraść w łaski Nicabara, bo podejrzewa, że Kalif Khan został już 

jego faworytem.

– Z przyjemnością zjem kawałek, Mistral – odparł z uśmiechem starszy pan, 

mrugając   do   wnuczki   porozumiewawczo.   –   Nie   masz   przypadkiem   lodów 

waniliowych? Nie odmówię, jeśli podasz je z ciastem.

–   Zawsze   byłeś   łasuchem   i   lubiłeś   słodycze,   prawda,   dziadku?   –   stwierdził 

Jordan.   –   Kiedy   mi   kupowałeś   cukierki,   sam   je   najpierw   próbowałeś,   żeby 

sprawdzić, czy mi nie zaszkodzą!

–   Jak   mogłabym   zapomnieć   o   twoich   ulubionych   lodach,   dziadku?   – 

powiedziała   Mistral,   puszczając   mimo   uszu   żartobliwą   uwagę   gościa.   Mimo 

wszystko   było   jej   wstyd,   że   próbuje   zwrócić   na   siebie   uwagę   i   jak   mała 

dziewczynka współzawodniczy z pogromcą lwów o względy Nicabara.

Gdy   nieco   zbity   z   tropu   Kalif   rzucił   jej   pytające   spojrzenie,   skupiła   się   na 

krojeniu   ciasta   i   nakładaniu   lodów.   Zaparzyła   kawę   w   ekspresie   stojącym   na 

kuchennym blacie.

Była zaskoczona, gdy zorientowała się, że w czasie gdy zaaferowana krzątała 

się w kuchni, gość sprzątnął brudne naczynia i włożył je do zlewu.

– Niepotrzebnie się trudziłeś – stwierdziła cierpko, zakłopotana jego bliskością. 

Nie przywykła do przebywania w towarzystwie wysokich, mocno zbudowanych i 

zabójczo   przystojnych   facetów.   Kuchenka   w   jej   przyczepie   mieszkalnej   była 

wyjątkowo ciasna. Muskularny pogromca lwów zajmował tyle miejsca, że gdyby 

Mistral chciała z niej wyjść, z trudem by się przecisnęła. Pomyślała, że równie 

dobrze   mogłaby   stanąć   przed   grubym,   ceglanym   murem.   Mięśnie   Kalifa   były 

twarde jak kamień.

–   Napracowałaś   się,   przygotowując   obiad.   Poza   tym   nie   należę   do   osób 

background image

wymagających, by po nich sprzątano – wyjaśnił Jordan. Widząc, że Mistral ma 

trudności z nakładaniem mocno zmrożonych lodów, dodał: – Pozwól...

Zaraz ci pomogę.

Nim Mistral zdążyła zaprotestować, stanął tuż za nią i objął ręką dłoń, w której 

trzymała łyżkę do lodów. Tak samo jak poprzedniego dnia jego dotknięcie było dla 

niej   wstrząsem;   zbiło   ją   z   tropu   i   wprawiło   w   drżenie.   Czuła   na   karku   ciepły 

oddech, od którego falowały zaczesane do tyłu jasne włosy. Jordan sięgnął wolną 

ręką do pojemnika z lodami i dotknął spracowanej dłoni, by mocniej przytrzymać 

schłodzony pojemnik. Stał tak blisko, że Mistral niemal czuła, jak prężą się mięśnie 

jej uprzejmego pomocnika.

–   Naprawdę   sama   dam   sobie   radę   –   przekonywała   Jordana.   Zdziwiło   ją 

brzmienie własnego głosu, który niespodziewanie stał się niski i zmysłowy.

– Nie sądzę – odparł Jordan. – Lody są twarde jak skała. – Zorientował się 

nagle,   że   odruchowo   napina   mięśnie   i   z   wolna   traci   panowanie   nad   własnym 

ciałem. Zacisnął zęby i w milczeniu kierował ręką dziewczyny. Wspólnymi siłami 

przygotowywali deser.

Mistral pachniała wanilią równie słodko jak lody. Jordan chętnie wtuliłby twarz 

w  jasne   włosy  albo  dotknął  policzkiem  gładkiej skóry.  Marzył,  by  poczuć,  jak 

płowe kosmyki przesypują się między jego palcami. Miał wielką ochotę musnąć 

opuszkami palców ciepłą szyję. Pragnął tej dziewczyny. Żadna z kochanek nie 

obudziła w nim dotąd tak wielkiej tęsknoty. Od dawna był niemal obojętny na ich 

wdzięki, co uświadomił sobie z niekłamanym zdumieniem. Mistral pociągała go i 

zarazem   okropnie   złościła.   Najwyraźniej   zainteresowanie   przeważyło,   choć 

dziewczyna nadal zachowywała się wyniośle i opryskliwie.

Jordan   musiał   jednak   przyznać,   że   z   trudem   maskowana   niechęć   dodawała 

uroku pannie St. Michel. Nie przywykł, by kobiety tak się do niego odnosiły. Cóż 

za miła odmiana po wytwornych damach, uganiających się za nim... a raczej za 

background image

jego pieniędzmi!

Mistral   nie   wiedziała,   z   kim   ma   do   czynienia.   Powierzchowność   zabójczo 

przystojnego   kolegi   także   nie   robiła   na   niej   wrażenia.   Jordan   z   wolna   sobie 

uświadamiał, że rodzinna firma przynosząca ogromne dochody w dużym stopniu 

stanowiła dotąd o jego uroku. Z wisielczym humorem stwierdził w duchu, że to 

odkrycie stanowi dla niego przysłowiowy kubeł zimnej wody. Zdał sobie sprawę, 

ile naprawdę jest wart.

Z   żalem   stwierdził,   że   miseczki   na   lody   zostały   już   napełnione.   Nie   miał 

pretekstu, by dłużej stać za Mistral i dotykać jej rąk. Cofnął się niechętnie, wziął 

dwa talerzyki z szarlotką, zaniósł je na stół i usiadł obok Nicabara.

Targana mieszanymi uczuciami Mistral zamknęła pojemnik z lodami i wstawiła 

go do zamrażalnika. Nalała kawy i podała ją gościom. Potem wzięła swój deser 

oraz filiżankę pełną wonnego napoju i usiadła przy stole. Unikała wzroku Kalifa, 

by ukryć przed nim wzburzenie i zakłopotanie. Jaka szkoda, że się w ogóle pojawił 

w Cyrku Mistrzów. Byłoby najlepiej, gdyby wyjechał, zostawiając w spokoju ją i 

Nicabara.

Daremne nadzieje! Popołudnie było właściwie stracone, bo, zamiast wyjść po 

deserze, goście długo u niej siedzieli, sącząc poobiednią kawę. Nicabar palił fajkę, 

a Jordan smukłe cygara. Mistral zostawiła ich w końcu i wzięła się do zmywania. 

Potem ustawiła naczynia na suszarce. Panowie nadal rozmawiali z ożywieniem, 

przeskakując z tematu na temat. Mistral ze zdziwieniem stwierdziła, że pogromca 

lwów to człowiek wyjątkowo inteligentny, oczytany i dobrze zorientowany w wielu 

dziedzinach wiedzy.

Pomyślała   z   irytacją,   że   o   wiele   łatwiej   byłoby   jej   stłumić   niebezpieczną 

skłonność do tego drania, a także dowiedzieć się, jak chce zaszkodzić Cyrkowi 

Mistrzów,   gdyby   miała   do   czynienia   z   głupim   osiłkiem.   Im   mądrzejszy   i 

sprytniejszy był Kalif, tym trudniej będzie go zdemaskować, zwłaszcza że cieszy 

background image

się szczerą sympatią dziadka.

Goście w końcu pożegnali się i wyszli. Mistral długo leżała na wąskim łóżku, 

przewracając   się   z   boku   na   bok.   Rozmyślała   o   wydarzeniach   mijającego   dnia. 

Miała wrażenie, jakby świat, w którym do tej pory żyła, znalazł się w obliczu 

nieuchronnej katastrofy.

background image

Rozdział 5

Pora zacząć przedstawienie

Następnego dnia artyści Cyrku Mistrzów grali popołudniówkę. Mistral stała za 

kotarą, odgradzającą kulisy od areny. Nogi się pod nią uginały ze strachu. Bez 

znaczenia   był   fakt,   że   od   dzieciństwa   uczestniczyła   w   przedstawieniach. 

Skromniejsza niż dawniej liczba widzów także nie zmniejszała jej obaw. Biedna 

Mistral przed każdym przedstawieniem miała okropną tremę. Dziadek twierdził, że 

to ją utrzymuje w dobrej formie, ale dziewczyna uważała kłopotliwy dar losu za 

prawdziwe przekleństwo. Nim wyszła na arenę, przeżywała katusze z obawy, że 

spadnie z konia, puści linę albo trapez.

– I dobrze – oznajmił surowo Nicabar, gdy raz jeden przyszła mu się wyżalić. – 

Właśnie   trema   sprawia,   że   bardziej   koncentrujesz   się   na   występie,   nie 

bagatelizujesz niebezpieczeństwa i starasz się uniknąć błędów.

Mistral była w kropce. Nie mogła się zdecydować, czy trafia jej do przekonania 

takie wyjaśnienie. Można by pomyśleć, że osoba będąca kłębkiem nerwów jest 

bardziej   narażona   na   niebezpieczeństwo.   Z   drugiej   strony   jednak   argumenty 

dziadka brzmiały rozsądnie. Mistral występowała od lat, a nigdy się nawet nie 

potknęła.

Na widok pustawej widowni ogarnęło ją rozczarowanie. Mniej więcej połowa 

foteli była wolna. Cyrkowcom nie starczyło czasu, by przed spektaklem wywiesić 

ogłoszenia z informacją o nowym punkcie programu. Byli już od paru dni w tym 

miasteczku i część mieszkańców widziała ich popisy.

Mistral westchnęła. Trudno dzisiaj zdobyć widzów. Wszyscy szukają mocnych 

wrażeń.

background image

– Nie ma tłumów, prawda? – mruknął Jordan, zerkając na widownię ponad 

ramieniem   Mistral.   Dziewczyna   drgnęła   gwałtownie   na   dźwięk   jego   głosu.   – 

Przepraszam.

Nie chciałem cię przestraszyć.

–   Nie   słyszałam   twoich   kroków.   Czemu   się   skradasz,   Kalifie?   Lubisz 

zaskakiwać ludzi?

– Nie, Mistral. Noszę tenisówki, a publiczność hałasuje, więc nie słyszałaś, jak 

nadchodzę. Czy zwykle mamy taką widownię?

–   Niestety,   tak.   Uprzedzałam   cię,   że   Cyrk   Mistrzów   to   niewielka   firma 

walcząca o przetrwanie. Bardzo rzadko udaje nam się sprzedać wszystkie bilety. 

Publiczność czeka na ciekawsze i bardziej ekscytujące występy.

– W małych miasteczkach jest chyba lepiej. Duże cyrki zwykle je omijają.

– To prawda – odrzekła po namyśle Mistral. – Z drugiej strony jednak ten sam 

program jest grany przez kilka sezonów, więc nie można za często wracać do tych 

samych miejsc. Publiczność oczekuje nowości.

– Dziś widzów czeka przyjemna niespodzianka, prawda?

– Masz na myśli swój pokaz tresury lwów?

– Oczywiście!

– Pożyjemy, zobaczymy – odparła z roztargnieniem Mistral. Nagle zdała sobie 

sprawę,   że   mimo   woli   sugeruje,   jakoby   występ   Kalifa   mógł   się   okazać 

niewypałem.   Zaczęła   się   nerwowo   tłumaczyć.   –   Oczywiście,   że   tresura   lwów 

będzie   miłą   niespodzianką.   Zastanawiałam   się   tylko,   czy   masz   też   drugą 

specjalność. W naszym cyrku każdy artysta opanował dwie dyscypliny.

– Pewnie uważasz mnie za darmozjada, bo oprócz honorarium dostaję także 

procent od wpływów za bilety, a występuję tylko raz, zgadza się? – zapytał Jordan 

z ironicznym uśmiechem.

–   Taka   myśl   przemknęła   mi   przez   głowę   –   odparła   wymijająco   Mistral, 

background image

wdzięczna   Kalifowi,   że   nieświadomie   pomógł   jej   znaleźć   wyjście   z   trudnej 

sytuacji. Nie chciała, by się domyślił, że chodziło o podejrzenia dotyczące jego 

rzekomych   działań   przeciwko   Cyrkowi   Mistrzów   dokonywanych   na   zlecenie 

Bruna Grivaldiego.

–   Przed   laty   próbowałem   niemal   wszystkich   dziedzin   sztuki   cyrkowej   – 

stwierdził   Jordan   zgodnie   z   prawdą.   –   Od   rzucania   nożami   po   akrobacje   na 

trapezie. Problem w tym, że, jak zapewne spostrzegłaś, wyrosłem na postawnego 

osiłka. Jestem za wysoki i zbyt ciężki, by uprawiać większość dyscyplin. Za to 

mogę obiecać, że nie będę się oszczędzał w czasie przenoszenia sprzętu. Sprzątanie 

klatek i boksów to również moja działka.

– Miło mi to słyszeć, bo już myślałam, że... zamierzasz coś osiągnąć kosztem 

dziadka.   –   Mistral   postanowiła   dać   wyraz   swoim   obawom,   choć   poprzednio 

sądziła, że nie powinna tego robić, bo gdyby Kalif miał coś na sumieniu, uważałby 

bardziej   niż   przedtem,   żeby   się   nie   zdradzić.   –   To   wspaniały   człowiek.   Cyrk 

Mistrzów zawsze stanowił treść jego życia. Nie pozwolę skrzywdzić Nicabara.

– Mogę cię tylko zapewnić, że z mojej strony na pewno nic mu nie grozi. – 

Jordan   mówił   z   takim   przekonaniem,   że   Mistral   zwątpiła   w   zasadność   swoich 

podejrzeń.

Mimo woli zaczęła się poważnie zastanawiać, czy słusznie uważała Kalifa za 

poplecznika Grivaldiego. Nieświadomy jej rozterek Jordan dodał:

–   Zapewniam,   że   Nicabarowi...   to   znaczy   dziadkowi   nieba   bym   przychylił, 

gdyby to okazało się możliwe.

Był   dla   mnie   bardzo   dobry.   Spędzałem   u   niego   wiele   czasu.   Tego   się   nie 

zapomina.   Dlatego   postanowiłem   mu   pomóc,   żeby   mógł   wyprowadzić   Cyrk 

Mistrzów na szerokie wody. Przed laty to był doskonały i rozchwytywany zespół.

Jordan zerknął na Mistral i nagle zdał sobie sprawę, że jest na co popatrzeć. 

Miała na sobie elastyczny różowy kostium woltyżerki, który podkreślał figurę i 

background image

niewiele pozostawiał wyobraźni. Jordan podziwiał stromy, kształtny biust, smukłą 

talię, przyjemnie zaokrąglone biodra i piękne, długie nogi. Chętnie poczułby, jak w 

czasie miłosnego aktu splatają się za jego plecami. Ta dziewczyna miała doskonałą 

figurę. Natura nie poskąpiła jej wdzięku, a długoletnia praca w cyrku wzmocniła 

mięśnie.

Mistral   zrobiła   już   sceniczny   makijaż,   wyraźniejszy   od   tego,   który   Jordan 

widywał na twarzach znajomych pań, ale nałożony tak zręcznie, że nie raził, tylko 

podkreślał najważniejsze atuty urodziwej artystki: skośne kocie oczy, długie rzęsy, 

pełne zmysłowe usta... Jordan wyobraził sobie, jak pełne wargi się rozchylają, by 

go   pocałować,   musnąć   ucho   partnera   albo   wydać   jęk   rozkoszy,   gdy   będą   się 

kochać.

–   Musisz   chyba   znać   dziadka   od   dawna,   skoro   pamiętasz   czasy   świetności 

Cyrku Mistrzów.

– Poznaliśmy się, gdy byłem dzieckiem – odparł Jordan zgodnie z prawdą. – 

Dopiero później wyjechałem...

za ocean. – To również nie było kłamstwem, ponieważ kilkakrotnie przebywał 

w   Europie.   Gdy   wcielił   się   w   rolę   pogromcy   lwów   Kalifa   Khana,   postanowił 

mówić prawdę, póki to będzie możliwe, i kłamać tylko wówczas, gdy znajdzie się 

w sytuacji bez wyjścia. Wiedział z doświadczenia, że kłamstwa stają się bardziej 

wiarygodne, jeśli zostały osadzone w konkretnych realiach.

Korytarzem   szli   pracownicy   ekipy   technicznej,   niosący   na   arenę   elementy 

scenografii.   By   zrobić   im   przejście,   Mistral   stanęła   tuż   obok   Kalifa,   który 

przysunął   się   tak   blisko,   że   niemal   jej   dotknął.   Poczuła   ciepło   jego   ciała   oraz 

charakterystyczny zapach. Zrobiło jej się nagle gorąco i duszno.

– Muszę... przygotować się do występu – szepnęła zdławionym głosem.

Przez chwilę miała wrażenie, że Kalif jej nie przepuści. Bała się, że przyciśnie 

ją do ściany i zasypie gradem namiętnych pocałunków. Najwyraźniej z trudem nad 

background image

sobą   panował.   Widziała   to   w   czarnych   oczach   gorejących   ogniem   pożądania. 

Szybko jednak wziął się w garść, zrobił krok do tyłu i pozwolił jej przejść. Był tak 

spokojny   i   opanowany,   że   Mistral   uznała   swoje   niedawne   przypuszczenia   za 

bezsensowne mrzonki.

Podniosła   dumnie   głowę   i   wolno   ruszyła   ku   przyczepie,   choć   najchętniej 

pobiegłaby co sił w nogach do bezpiecznego schronienia.

– Missy? Co się stało? Słabo ci? Chyba mi nie zemdlejesz... Missy? – Takim 

zdrobnieniem nazywali Mistral koledzy i przyjaciele.

Pogrążona w zadumie dziewczyna początkowo nie zdawała sobie sprawy, że 

ktoś ją woła. Gdy nieco ochłonęła, zorientowała się, że stoi przed nią zmieszana i 

wystraszona Deirdre OHalloran.

– DeeDee? Przepraszam... Byłam zamyślona. W ogóle cię nie słyszałam.

– Dobrze się czujesz?

– Słucham? Tak... oczywiście. To przez ten upał. Idę do przyczepy, żeby przed 

występem poprawić makijaż.

Dotrzymasz mi towarzystwa?

– Jasne. Widziałam, że rozmawiałaś z pogromcą lwów.

Przystojny facet, prawda?

–   Owszem   –   przyznała   niechętnie   Mistral,   muskając   puszkiem   do   pudru 

nienagannie umalowaną twarz. Poprawiła fryzurę, choć i to nie było konieczne.

– Chyba wpadłaś mu w oko, Missy.

– Nie gadaj głupstw, DeeDee – mruknęła Mistral. – Czemu miałby się mną 

zainteresować?

Przyjaciółka z rezygnacją pokiwała głową i stwierdziła:

– Jesteś śliczną dziewczyną, Missy.

– Miło, że tak mówisz, kochanie, ale wiem, że chcesz mnie podnieść na duchu. 

Nie przypominam modelek z pism kobiecych. One są naprawdę piękne. Na mój 

background image

widok nikt nie pada na kolana.

– Pewnie, ale masz swoje atuty, na przykład: oryginalną twarz – upierała się 

Deirdre.

– Jesteś kochana... Lepiej powiedz od razu, że moja śliczna buzia przypomina 

kocią mordkę – odparła Mistral z ponurym uśmiechem. – Wszystkiemu winne są 

oczy.

Zielone i skośne. I te płowe włosy. Wyglądam jak pospolity dachowiec.

Mistral z zazdrością popatrzyła na przyjaciółkę. Deirdre była rudą Irlandką o 

niebieskich oczach. Skórę miała jasną i delikatną niczym porcelana, lekko opaloną 

promieniami letniego słońca. Mistral zdawała sobie sprawę, że choćby się bardzo 

starała, nie dorówna urodziwej koleżance.

– Ty masz szczęście, DeeDee – westchnęła. – Spotkałaś Liama. Prawdziwa 

miłość   przypomina   cud.  Twój   mąż   to   prawdziwy   skarb.   Mnie   się   trafiali   sami 

nicponie.   Chcieli   się   ze   mną   przespać   bez   żadnych   zobowiązań,   a   gdy 

odmawiałam, szybko znikali z horyzontu. Brakowało im rozumu i siły charakteru.

– Pamiętaj, Missy, że nie wszyscy mężczyźni są tacy.

Sama powiedziałaś, że Liam bardzo się od nich różni.

Chce   coś   w   życiu   osiągnąć.   Może   pewnego   dnia   będzie   kierował   dużym 

cyrkiem. Wiem, że takie pragnienie trudno urzeczywistnić, ale do odważnych świat 

należy. Sądzę, że we dwoje świetnie dalibyśmy sobie radę. Potrafimy kierować 

ludźmi. Pewnego dnia ktoś doceni nasze talenty i umiejętności.

– Już zostaliście docenieni. Naprawdę! Bez waszej pomocy nie dałabym sobie 

rady z codziennymi obowiązkami. Na dobrą sprawę we trójkę zarządzamy Cyrkiem 

Mistrzów.

–  Trzeba   sobie   nawzajem   pomagać.   Poza   tym   wspaniale   dajesz   sobie   radę. 

Byłoby jednak znacznie lepiej, gdybyś postarała się o męża. Powinnaś myśleć o 

przyszłości. Nicabar się starzeje. Nie będzie żył wiecznie, a do zarządzania choćby 

background image

niewielkim cyrkiem potrzeba co najmniej dwóch osób. Musisz znaleźć męża, który 

by się tobą opiekował. Liam nie raz mi opowiadał, że musi od czasu do czasu 

przemówić do rozumu paru naszym kolegom zirytowanym, że kobieta wydaje im 

polecenia. Wiesz, że faceci żywią rozmaite uprzedzenia. Nie zauważyli, że świat 

się zmienił. Wciąż powtarzają, że baba nie będzie im rozkazywać!

– Z przykrością muszę przyznać ci rację, DeeDee – odparła ponuro Mistral. – 

Najgorszy jest Otto. Nie ma złych intencji, ale jego siła fizyczna i choleryczne 

usposobienie to mieszanka piorunująca. Trudno znaleźć na niego sposób. Pracuje w 

Cyrku Mistrzów od wielu lat i jest nam potrzebny. Nie mogę go zwolnić. Ten 

człowiek przenosi największe ciężary.

–   Moim   zdaniem   nowy   pogromca   lwów   jest   równie   silny   jak   Otto.   Chyba 

mógłby go zastąpić. Jak się nazywa ten przystojniak? Kalif Khan albo coś w tym 

rodzaju. Wygląda na takiego, który każdemu dałby radę.

Chyba nie ma pod skórą ani grama tłuszczu. Mięśnie jak z żelaza! Sprawdź, czy 

jest samotny, a jeśli tak, wydaj się za niego!

– Deirdre!

– Ja na twoim miejscu tak bym właśnie zrobiła. Wyjdziesz na idiotkę, jeśli 

przepuścisz taką okazję. Powiem ci z ręką na sercu, że to najprzystojniejszy facet, 

jakiego w życiu spotkałam.

– Chyba masz rację – przyznała niechętnie Mistral.

Opowiedziała   przyjaciółce   o   swoich   podejrzeniach   dotyczących   powiązań 

Kalifa oraz jego zawodowych osiągnięć. Na koniec dodała: – Tak czy inaczej jest 

wyjątkowo tajemniczy. Żadnych konkretnych informacji. Wierz mi, DeeDee, że coś 

z nim jest nie tak. Czemu zatrudnił się u nas? Jeśli naprawdę jest tak dobry, jak 

twierdzi,  wszędzie   przyjęliby   go  z   otwartymi  ramionami. W  naszym  cyrku  nie 

rozwinie skrzydeł.

– Przesadzasz, Mistral. Twoim argumentom brak logiki – uspokajała ją Deirdre. 

background image

– Przede wszystkim Nicabar zna Kalifa od lat. Nie przyjąłby do pracy człowieka 

spoza branży, choć nie można wykluczyć, że nasz nowy kolega ma także inny 

zawód,   który   wykonuje,  gdy   kończy   się   sezon  cyrkowych   wędrówek. A  co   do 

knowań Grivaldiego... Pomyśl tylko, czy mu się opłaca dawać nam w prezencie 

speca od tresury. Po pierwsze: utrzymanie stada lwów oraz ich pogromcy to spory 

wydatek,   a   kto   miałby   na   to   łożyć,   jak   nie   on.   Poza   tym   w   ten   sposób   sam 

wzbogaciłby program naszych spektakli. To oznacza pełną widownię i zwiększenie 

wpływów za bilety. Jedno i drugie jest Grivaldiemu nie na rękę.

– Chyba masz rację – mruknęła z ociąganiem Mistral.

Przekonały ją argumenty Deirdre. – Sama doszłam do takich wniosków. Mimo 

wszystko sądzę, że Kalif coś ukrywa. Nie ma... rąk cyrkowca. – Mistral nie chciała 

przyznać, że przyglądała się uważnie dłoniom pogromcy lwów.

Gdyby Deirdre zwróciła uwagę na ten drobiazg, domyśliłaby się, co ukrywa jej 

przyjaciółka, i natychmiast zabawiłaby się w swatkę.

– O co ci właściwie chodzi?

– Jego ręce są gładkie i zadbane. DeeDee, powiedz szczerze, czy widziałaś 

kiedykolwiek cyrkowca  z  wypielęgnowanymi  dłońmi?  Wszyscy  mamy szorstką 

skórę i odciski. Popatrz na swoje ręce, obejrzyj moje. Obie próbowałyśmy zapuścić 

i malować paznokcie. Jak długo je nosiłyśmy? Od ściskania drążków trapezu i prac 

porządkowych dostaje się bąbli. Nawet Tanisha nosi sztuczne paznokcie.

Tanisha Ladi, kobieta-wąż, wykonywała akrobacje w towarzystwie ulubionego 

boa dusiciela. Od filigranowej kobietki nie wymagano, żeby pracowała fizycznie, 

lecz i tak zawsze była chętna do pomocy.

– Nie przyszło ci do głowy, że Kalif dba o ręce, ponieważ bardzo mu zależy, 

aby   ładnie   wyglądały?   –   zapytała   Deirdre.   –   Na   pewno   zawsze   pracuje   w 

rękawiczkach.

Podczas   treningu   i   występów   trzyma   jedynie   bat,   a   to   nie   wymaga   dużego 

background image

wysiłku.   Wiesz,   co   myślę?   Moim   zdaniem   zmartwienia   spowodowane   dziwną 

ofertą Grivaldiego wywołały u ciebie manię prześladowczą. W każdym zakamarku 

widzisz czającego się wroga.

– Dzięki, kochanie. Przemawia przez ciebie zdrowy rozsądek. Muszę przyznać 

ci   rację.   Jestem   chyba   przewrażliwiona   i   dlatego   wyolbrzymiam   trudności. 

Zapewne Kalif jest równie próżny jak arogancki. Siedzi wieczorami u siebie i z 

braku lepszego zajęcia poleruje paznokcie.

Gotowa jestem w to uwierzyć.

– Dobrze się zastanów, nim zaczniesz kogoś podejrzewać, Missy – poradziła 

przyjaciółce Deirdre. – Moim zdaniem szczęście się do nas uśmiechnęło, gdy Kalif 

zaczął   pracować   w   Cyrku   Mistrzów.   Wpływy   z   biletów   będą   teraz   znacznie 

wyższe, a nasze dochody wzrosną.

Mistral nie brała dotąd pod uwagę tego aspektu sprawy.

Teraz wiedziała, czemu większość kolegów tak się ucieszyła się, że ich cyrk ma 

znów w programie tresurę lwów. To oznaczało dla nich wyższe dochody.

–   Otworzyłaś   mi   oczy   –   wyznała   cicho   zawstydzona   Mistral.   –   Nie 

zastanawiałam się, jakie konsekwencje ma dla was przyjęcie Kalifa do zespołu. 

Zdaję sobie sprawę, że Nicabar i ja płacimy wam niewiele, więc ledwie wiążecie 

koniec z końcem. Tresura lwów przyciąga widzów. Zaczynam się szczerze cieszyć, 

że Kalif jest z nami. – Mistral zerknęła na budzik stojący przy lustrze, zrobiła 

wielkie   oczy   i   zawołała:   –   O   Boże!   Jest   okropnie   późno!   Musimy   pędzić,   bo 

spóźnimy się na paradę. Dziadek nam tego nie daruje!

Ruszyły biegiem w stronę cyrkowego namiotu. Gdy mijały rozgrzany letnim 

słońcem parking, Mistral przypomniała sobie gorejące pożądaniem ciemne oczy 

Kalifa. Wzdrygnęła się mimo upału. Miała wrażenie, że jej ciało ogarnia płomień.

background image

Rozdział 6

Na arenie

Mistral i Deirdre w ostatniej chwili wpadły za kulisy, ale zdążyły jeszcze zająć 

miejsce   w   formującym   się   orszaku   cyrkowców.   Taki   pochód   otwierał   każde 

przedstawienie.   Mistral   odczuwała   pewne   zakłopotanie,   gdy   nieduża   grupa 

artystów okrążała arenę. Kilkakrotnie dawała nawet dziadkowi do zrozumienia, że 

powinni zrezygnować z tego punktu programu.

Zespół   nie   był   liczny   i   dlatego   niemal   każdy   z   artystów   z   konieczności 

opanował   po   dwie   cyrkowe   dyscypliny.  W  czasie   parady   nie   mogli   się   jednak 

rozdwoić.   Mistral   zastanawiała   się   czasem,   czy   widzowie   naprawdę   są   tak 

łatwowierni,   by   dać   się   przekonać,   że   cyrkowców   jest   dwa   razy   więcej   niż 

uczestników   parady.   Nicabar   upierał   się,   by   nadal   w   ten   sposób   rozpoczynać 

przedstawienia. Wierzył w siłę tradycji.

Tego   dnia   odczucia   Mistral   były   inne   niż   zwykle.   Dziewczyna   sięgnęła   po 

efektowną   pelerynę   z   fioletowego   jedwabiu,   która   leżała   na   składanym   krześle 

gotowa   do   włożenia,   i   drżącymi   rękami   narzuciła   ją   na   ramiona.   Teraz   miała 

widomy   dowód,   że   racja   jest   po   stronie   Deirdre.   Obecność   Kalifa   Khana 

rzeczywiście wyszła Cyrkowi Mistrzów na dobre. Dzisiejsza parada zapowiadała 

się imponująco.

Pogromca   lwów   zamykał   orszak.   Miał   na   sobie   biały,   fałdzisty   burnus 

haftowany w zawiłe arabeski, który musiał kosztować fortunę. Na głowie arabski 

turban, na nogach lśniące, czarne oficerki; w ręku skórzany bicz. Za nim ciągnął się 

rząd   szesnastu   barwnych   klatek,   w   których   trzymano   lwice   oraz   lwy.   Mistral 

przyznała w duchu, że to imponujący widok.

background image

Zabrzmiał   marsz   i   przedstawienie   się   zaczęło.   Blask   reflektora   wydobył   z 

półmroku   postać   Nicabara.   Mistral   z   rozrzewnieniem   popatrzyła   na   dziadka 

ubranego   w   czarny   cylinder,   frak,   jedwabną   pelerynę   z   czerwoną   podszewką   i 

staroświeckie białe rękawiczki. Starszy pan opierał się na czarnej lasce ze srebrną 

gałką. Mistral odniosła wrażenie, że jest tego popołudnia jakby wyższy i bardziej 

pewny siebie.

Wytworny konferansjer przywitał widzów i dał hasło do rozpoczęcia parady. 

Artyści zmierzali w stronę areny. Mistral otarła łzy wzruszenia, ozdobiła twarz 

profesjonalnym   uśmiechem,   wskoczyła   na   grzbiet   ulubionego   konia   imieniem 

Złotnik i ruszyła stępa. Koń był równie stremowany jak woltyżerka. Zatańczył w 

miejscu, ale dziewczyna ściągnęła wodze i bez trudu go uspokoiła. Potem uniosła 

w górę ramiona i ruszyła wzdłuż areny, machając radośnie do widzów.

Jordan czekał na swoją kolej, obserwując Mistral z daleka. Wyglądała ślicznie 

w ciemnej pelerynie, z rozpuszczonymi płowymi włosami. Sierść jej wierzchowca 

miała   podobny   odcień.   Ta   dziewczyna   była   urodzoną   amazonką.   Jordan 

porównywał ją do pogańskich bogiń wiodących do bitwy armie wojowników.

Mistral nie przestawała się uśmiechać, ale w czasie parady ogarnęło ją dziwne 

uczucie. Zupełnie jakby dreszcz przebiegł jej po plecach. Szybko odkryła, w czym 

rzecz. Nie musiała odwracać głowy, by nabrać pewności, że Kalif gapi się na nią 

zza   kulis.   Czuła   na   sobie   natarczywe   spojrzenie   ciemnych   oczu   gorejących 

piekielnym ogniem.

Niech diabli porwą tego drania!

Mistral z radością wyszła na arenę, ale pod czujnym wzrokiem pogromcy lwów 

po kilku okrążeniach popadła w irytację i z ulgą przyjęła hasło do opuszczenia 

rozświetlonego   kręgu.  Teraz   chciała   tylko   zejść   z   oczu   Kalifowi.   Rzecz   jasna, 

bywała już obiektem męskiego zainteresowania, do tej pory jednak przyjmowała 

takie umizgi z wyniosłą obojętnością. Po raz pierwszy było inaczej. Tym razem 

background image

czuła, że jej ciało płonie. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje.

Kiedy   dorastała,   Nicabar   trzymał   ją   krótko   i   wielokrotnie   ostrzegał   przed 

zagrożeniami   wynikającymi   z   przedwczesnych   kontaktów   seksualnych.   Nie 

ukrywał, że lekkomyślność może każdą dziewczynę wiele kosztować. Płaci się za 

nią   zdrowiem.   Nie   planowana   ciąża   przerwałaby   cyrkową   karierę   zdolnej 

akrobatki. Dziadek uświadomił Mistral, że mężczyzna próbujący zaciągnąć ją do 

łóżka nie staje się automatycznie kandydatem na męża. Większość z adoratorów 

wcale nie ma ochoty na założenie rodziny, a zresztą w małżeństwie też rozmaicie 

się układa. Przemoc i zdrada bywają na porządku dziennym.

Podczas   cyrkowej   tułaczki   Mistral   uważnie   obserwowała   ludzi   oraz   ich 

postępowanie. Wokół artystów zawsze kręciło się sporo rozmaitych drani. Mistral 

uznała, że dziadek ma rację, i wzięła sobie do serca jego rady. Nicabar zapewniał 

wprawdzie, że cierpliwość dziewczyny zostanie nagrodzona i pewnego dnia pojawi 

się właściwy mężczyzna, ale lata mijały, a właściwego kandydata do jej ręki jak nie 

było, tak nie było. Błędni rycerze wymarli przed wiekami. Współcześnie spotykało 

się głównie drani.

Kalif sprawiał wrażenie człowieka, który myśli i postępuje inaczej. Składał się 

z samych sprzeczności: raz wydawało się, że to pyszałek i arogant, innym razem 

natomiast   okazywało   się,   że   to   wykształcony   mężczyzna   z   poczuciem 

odpowiedzialności, zatroskany o innych i pracujący w pocie czoła. Mistral żywiła 

wobec   niego   mieszane   uczucia   i   złościła   się,   nie   mogąc   przewidzieć,   które 

zwyciężą.

Po zakończeniu parady pobiegła do garderoby, żeby zmienić kostium. Włożyła 

zielone   trykoty   naszywane   cekinami   i   dopasowaną   kolorystycznie   jedwabną 

pelerynę. Usiadła na chwilę, by poprawić makijaż, i zamyśliła się tak głęboko, że 

dopiero dobiegający z megafonu głos dziadka wyrwał ją z zadumy na krótko przed 

występem.

background image

Publiczność   miała   wkrótce   oglądać   podniebny   balet   w   jej   wykonaniu.   W 

pokazie tym brała udział także Deirdre oraz kilka innych akrobatek wykonujących 

ewolucje   na   linie.   Występowały   wspólnie   jako   siostry   Selinka.   Gdy   wraz   z 

koleżankami   wybiegła   na   arenę,   ze   zdumieniem   stwierdziła,   że   jej   linę   trzyma 

skromnie ubrany Kalif.

– Gdzie Paolo? – szepnęła z niepokojem. – Co ty tutaj robisz?

Paolo   Zambini   był   jednym   z   klaunów.   Zwykle   asystował   Mistral   podczas 

wykonywania ewolucji na linie.

–   Sam   nie   wiem,   co   się   dzieje   –   odparł   cicho   Jordan   i   pokręcił   głową.   – 

Przyszedł do mnie Nicabar i powiedział, że mam trzymać linę, więc trzymam.

– A potrafisz?

– Jasne. Uspokój się, Mistral. Obiecuję, że będę uważał. Nie wylądujesz wśród 

publiczności.

Mistral z wściekłością stwierdziła, że bezczelny pogromca uśmiecha się do niej 

promiennie.   Złościła   się   coraz   bardziej,   bo   przemknęło   jej   przez   głowę,   że 

przyjemnie byłoby scałować ten łobuzerski uśmiech z jego zmysłowych warg.

– W moim dobrze pojętym interesie wolałabym, żebyś miał rację – mruknęła, 

zdejmując   pelerynę   i   buty   na   wysokich   obcasach.   Natarła   talkiem   dłonie   i 

obnażone stopy.

– Nie mam ochoty wylądować na arenie z przetrąconym karkiem.

– Bez obaw. Wierz mi, potrafię utrzymać linę. Nie jestem nowicjuszem.

Jordan   nie   kłamał.   Gdy   wraz   z   matką   odwiedzał   cyrk   dziadka,   zawsze 

asystował   Sophii;   była   akrobatka   nieodmiennie   ulegała   pokusie,   by,   jak   za 

dawnych lat, wykonać kilka powietrznych ewolucji wysoko pod cyrkową kopułą. 

Wspinała się po linie trzymanej przez syna. Na swój sposób uwielbiała ryzyko tak 

samo jak ojciec Jordana.

Mistral nie miała innego wyjścia; musiała zaufać przygodnemu asystentowi. 

background image

Dziadek   byłby   wściekły,   gdyby   przerwała   występ   z   tak   błahego   powodu   jak 

nieobecność stałego współpracownika. Cokolwiek się dzieje, spektakl musi trwać. 

Widywała   cyrkowców,  którzy  występowali,  nie  bacząc  na  drobne  dolegliwości. 

Gorączka czy ból nie stanowiły usprawiedliwienia.

Mistral rzuciła Kalifowi wymowne spojrzenie i zaczęła się wspinać po grubej 

linie.   Nie   mogła   zwlekać.   Koleżanki   się   niecierpliwiły.   Podniebne   ewolucje 

wymagały idealnej synchronizacji ruchów wszystkich akrobatek. Nie mogła się 

dłużej spierać na arenie z pogromcą lwów, podczas gdy pozostałe dziewczyny były 

gotowe do występu.

Jej obawy okazały się płonne. Kalif był znakomitym asystentem. Trzymał linę 

jak należy. Potrafił być równie uważny jak Paolo. Nie popełnił żadnego błędu, a 

Mistral ani przez moment nie czuła się zagrożona.

Jordan   bardzo   przeżywał   jej   występ.   Mimo   ochronnej   warstwy   talku   miał 

spocone dłonie, ale nie puścił liny. Wpatrywał się jak urzeczony w swoją partnerkę. 

Jej życie było, dosłownie i w przenośni, w jego rękach. Śmiało wspięła się pod 

kopułę, bo wiedziała, że on czuwa. Od niego zależało, czy uda jej się poprawnie 

wykonać   akrobatyczne   ewolucje.   Była   wprawdzie   opryskliwa   i   arogancka,   ale 

Jordan za nic w świecie nie szukałby teraz odwetu za sposób, w jaki się do niego 

odnosiła.

Pokaz   dobiegł   końca,   a   ubrana   w   zieleń   artystka   zsunęła   się   po   linie.   Gdy 

wkładała   pantofle   na   wysokich   obcasach,   Kalif   –   jak   przystało   na   dobrego 

pomocnika – otulił ją peleryną.

Kiedy   poczuł   ciepło   rozgrzanego   wysiłkiem   ciała,   ogarnęła   go   nieprzeparta 

pokusa, by wziąć dziewczynę w ramiona i całować rozchylone, zmysłowe usta. 

Dobiegł go znajomy zapach wanilii pomieszany z naturalną wonią skóry. Mistral 

zadrżała,   jakby   świadoma   jego   pragnień.   Zrobiła   szybko   krok   do   przodu, 

uśmiechnęła się i skłoniła głowę przed publicznością. Nastrój prysł. Niezwykła 

background image

chwila minęła.

Jordan był wściekły. Oto dowód, że Mistral St. Michel jest całkowicie odporna 

na   jego   urok.   To   odkrycie   boleśnie   zraniło   męską   dumę   i   próżność   Jordana, 

ponieważ dowodziło, że przystojny brunet o zniewalającej urodzie niewiele może 

zdziałać bez wielkich pieniędzy Westcottów.

Mistral ukłoniła się widzom i pobiegła za kulisy. Nie podziękowała asystentowi 

i   ani   razu   na   niego   nie   spojrzała.   Jordan   się   nie   domyślił,   że   jego   łagodne 

dotknięcie zbiło dziewczynę z tropu. Uciekła, bo lękała się spojrzeć mu w oczy.

Dopiero   wówczas,   gdy   zamknęła   drzwi   garderoby,   uświadomiła   sobie,   że 

opuściła   arenę,   nie   powiedziawszy   ani   jednego   ciepłego   słowa   wytrwałemu 

asystentowi. Po raz kolejny zachowała się jak nieokrzesana prostaczka. Kalif uznał 

ją pewnie za pozbawioną wszelkiej ogłady, rozwydrzoną pannicę. Skąd pewność, 

że   istotnie   jej   pragnął?   Na   pewno   wyobraziła   sobie   tylko,   że   widzi   diabelskie 

ogniki w ciemnych oczach. Kalif nie miał powodów, żeby się nią interesować. 

Nabiła sobie głowę bezsensownymi mrzonkami.

Na razie nie mogła naprawić błędu, ale obiecała sobie, że zrobi to później. Nic 

prostszego; trzeba odnaleźć Kalifa i podziękować mu za pomoc. Niedawny występ 

dał   jej   do   myślenia.   Zaufała   nowemu   koledze   i   przestała   być   wobec   niego 

podejrzliwa.   Sam   przyznał,   że   polecenie   Nicabara   całkiem   go   zaskoczyło,   ale 

sprostał wyzwaniu i dał sobie radę. Nie zawiódł jej zaufania, a wypielęgnowane 

dłonie okazały się nad podziw sprawne i silne. Poza tym dowiódł, że zna się na 

cyrkowej robocie.

Wkrótce   Mistral   wyszła   na   scenę   po   raz   drugi   –   tym   razem   w   kostiumie 

woltyżerki.   Po   zakończonym   występie   ukryła   się   za   kulisami,   by   obserwować 

popisy kolegów. Szczególnie zależało jej na obejrzeniu tresury lwów, zamykającej 

pierwszą część spektaklu.

Pracownicy   Cyrku   Mistrzów   z   wielkim   zapałem   i   radością   montowali   w 

background image

półmroku   obszerną   klatkę,   wewnątrz   której   miał   wystąpić   Kalif   Khan.   Mistral 

doskonale   wiedziała,   że   wśród   publiczności   wielu   jest   widzów   święcie 

przekonanych, że cienkie, stalowe pręty nie stanowią dostatecznej ochrony przed 

wielkimi kotami. Przecież wątła przegroda cała drży, ilekroć zwierzę nie wyhamuje 

i wpadnie na nią podczas skoków i obrotów. To najlepszy dowód, że ochronna 

bariera to jedynie pozór. Ta odrobina ryzyka stanowiła zawsze o nieodpartym uroku 

cyrkowych widowisk. Zawsze mogło się wydarzyć coś nieprzewidzianego.

–   A   teraz,   panie   i   panowie,   chłopcy   i   dziewczęta,   przed   wami   gość   z 

tropikalnych   lasów   i   rozległych   pustyń   upalnej   Afryki   –   Nicabar   uroczyście 

zapowiedział występ Kalifa. – Po raz pierwszy w Cyrku Mistrzów nieposkromiony, 

odważny do szaleństwa, nadzwyczajny Kalif Khan i jego pokaz tresury lwów! – 

Głos konferansjera huczał jak grom w cyrkowym namiocie.

Mistral podeszła do kurtyny, by lepiej widzieć Kalifa wchodzącego do wielkiej 

klatki. Treser miał na głowie turban. Barczyste ramiona okrywał haftowany arabski 

burnus.   Pogromcy   towarzyszyła   śliczna   Tanisha,   która   chętnie   zgodziła   się 

wystąpić   jako   jego   asystentka.   Kalif   zdjął   turban   i   pelerynę,   ukazując   czarną 

koszulę z bogatym haftem, dopasowane spodnie i ciemne, lśniące oficerki.

Mistral   westchnęła   mimo   woli   na   widok   urodziwego   pogromcy   lwów. 

Wszystkie kobiety były teraz pod jego urokiem. Przyszło jej na myśl, że cudownie 

byłoby kochać się z nim do utraty tchu, a potem zasnąć w silnych ramionach z 

głową przytuloną do muskularnego torsu.

– Na miłość boską – mruknęła do siebie. – Co za pomysł, Mistral! Weź się w 

garść, głupia dziewczyno.

Tanisha   zabrała   wierzchni   strój   i   nakrycie   głowy   Kalifa,   skłoniła   się   z 

wdziękiem   i   wyszła   ze   stalowego   ogrodzenia.   W   chwilę   potem   otworzyły   się 

niewielkie drzwiczki prowadzące do korytarza, który łączył poszczególne klatki z 

areną. Lwy i lwice wychodziły kolejno do rzęsiście oświetlonego kręgu, zajmując 

background image

wyznaczone miejsca. Tylko jedna z samic – ostatnia w długim rzędzie – miała w tej 

kwestii inne zdanie.

Nazywała się Husejna. Wyjątkowo mądra i podatna na tresurę, była jedną z 

dwóch gwiazd tego stada. Kalif wyznaczył jej rolę buntowniczki, dzięki której 

widowisko nabierało tempa i dramatyzmu. Widzowie drżeli ze strachu, przekonani, 

że lwica jest dzika i niebezpieczna; lada chwila mogła się rzucić na pogromcę. W 

gruncie   rzeczy   Husejna   była   szczerze   przywiązana   do   swego   opiekuna   i 

skwapliwie wypełniała jego polecenia.

Teraz jednak przekonująco grała swoją rolę. Biegała wzdłuż stalowych prętów 

klatki, a jej ogon poruszał się nerwowo, zamiatając arenę. Kalif ostro skarcił lwicę, 

ostentacyjnie strzelił z bata, i władczym gestem wskazał siedzisko, na które miała 

wskoczyć.

Husejna nie zwracała na niego uwagi.

Kalif skarcił ją po raz wtóry. Lwica podbiegła do pogromcy, wyciągnęła ku 

niemu   potężną   łapę   i   pokazała   ostre   pazury.   Kalif   w   milczeniu   odsunął   łapę 

rękojeścią bata. Zwierzę otworzyło szeroko paszczę i ryknęło. Kalif zachwiał się na 

nogach   i   pomachał   ręką,   jakby   poczuł   nieprzyjemną,   niemal   trującą   woń. 

Publiczność  chichotała  nerwowo.  Nawet  ukryta  w  ciemnym  zakamarku  Mistral 

uśmiechnęła się mimo woli.

Gdy   Kalif   doszedł   do   siebie   po   nagłym   zaczadzeniu,   raz   jeszcze   skarcił 

Husejnę. Odpowiedzią był kolejny ryk i agresywne machanie łapami. W końcu 

jednak   lwica   z   ociąganiem   wdrapała   się   na   podwyższenie;   słysząc   komendę 

pogromcy, uniosła do góry przednie łapy. Reszta zwierząt poszła w jej ślady. Gdy 

całe   stado   przysiadło   na   zadach,   widownia   nagrodziła   popis   entuzjastycznymi 

oklaskami.

Mistral   przyznała   w   duchu,   że   niesprawiedliwie   oceniła   Kalifa.   Potrafił 

znacznie więcej, niż sądziła. Poza tym prezentował się znakomicie, co stanowiło 

background image

dodatkowy atut. Do złudzenia przypominał księcia pustynnych Beduinów. Można 

by   pomyśleć,   że   jeszcze   niedawno   siedział   w   namiocie   rozstawionym   wśród 

piaszczystych wydm. Publiczność od razu go pokochała.

Przedstawienie trwało. Kalif prezentował umiejętności swoich podopiecznych. 

Rolę faworyta grał z powodzeniem znakomicie wyszkolony lew imieniem Fendil. 

Zachowywał się jak łagodny koteczek. Wykonał mnóstwo zabawnych sztuczek: 

toczył się niczym piłka, mruczał rozkosznie, a w końcu przysiadł na ogonie i z 

radością przytknął nos do nosa opiekuna. Publiczność była zachwycona.

Występ dobiegał końca. Zwierzęta jedno po drugim zeskakiwały z siedzisk i 

znikały   w   niskim   korytarzu   ze   stalowych   prętów.   Na   arenie   pozostała   tylko 

Husejna. Nadal udawała, że celowo utrudnia życie pogromcy, który pokrzykiwał na 

nią i strzelał z bata, biegając po wielkiej klatce. Daremnie, bo lwica nie chciała 

wrócić do swego boksu.

W końcu ryknęła groźnie, obróciła się i sprężyła do skoku. Sytuacja wyglądała 

bardzo groźnie. Zarówno widzowie, jak i Mistral wstrzymali oddech, spodziewając 

się najgorszego.

Pogromca był szybszy od lwicy. Błyskawicznie wyciągnął zza paska niewielki 

pistolet i wycelował go w agresywne zwierzę. Huk wystrzału poraził oniemiałą 

publiczność. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy rozwścieczona kocica stanęła nagle 

jak wryta, a następnie upadła na arenę i znieruchomiała.

Kalif po mistrzowsku wykorzystał ten efekt. Niemal przez minutę stał jak posąg 

z dymiącym pistoletem wycelowanym w Husejnę, jakby nie miał pewności, czy 

niebezpieczeństwo minęło. Husejna grała wyśmienicie. Nie drgnął nawet koniuszek 

długiego  ogona.  Nic  nie  wskazywało  na  to,  że  utalentowana  lwica  tylko  udaje 

martwą.

Kalif schował w końcu pistolet i podszedł do swej rzekomej ofiary. Pochylił się, 

jakby   chciał   sprawdzić,   czy   wielka   kocica   naprawdę   nie   żyje.   Potem   napiął 

background image

mięśnie,   stęknął   i   zarzucił   ją   sobie   na   ramię.   Mistral   spojrzała   na   niego   z 

podziwem.   Cóż   za   siłacz!   Dorosła   lwica   ważyła   niemal   ćwierć   tony.   Husejna 

zwisała bezwładnie z barków pogromcy. Nie wychodziła z roli.

Przez kilka chwil publiczność naprawdę wierzyła, że Kalif opuszcza klatkę, 

niosąc trupa lwicy. Nim zniknął za kulisami, wyciągnął rękę i pogłaskał Husejnę za 

uchem. To był dla niej znak, który pojęła w lot. Uniosła głowę i szorstkim językiem 

polizała opiekuna po policzku na znak, że tylko udawali wrogów.

Publiczność   oszalała   z   zachwytu.   Oklaskom   nie   było   końca.   Oczarowani 

widzowie tupali w podłogę tak mocno, że drżały metalowe słupy podtrzymujące 

dach   cyrkowego  namiotu.   Kalif  machał   ręką   do  wielbicieli  jego   talentu.  Nadal 

dźwigał  zadowoloną   z  siebie  Husejnę,  która  mruczała  mu  do  ucha  jak  kotka  i 

rytmicznie  poruszała  długim ogonem.  Żegnany owacyjnie  pogromca zniknął za 

kulisami.

Na  jego widok Mistral cofnęła się w cień, ale lwica  wyczuła jej obecność. 

Prychnęła i wydała charakterystyczne syknięcie.

– Spokojnie – szepnął Jordan, gdy wystraszona Mistral otworzyła szeroko oczy 

i uniosła ramię obronnym gestem.

– Husejna próbuje dać do zrozumienia, że od razu cię polubiła.

– Polubiła? – z niedowierzaniem powtórzyła dziewczyna. – A co robi, gdy uzna 

kogoś za intruza?

–   Bez   ostrzeżenia   skacze   mu   do   gardła.   Dlatego   właśnie   lubię   istoty   płci 

żeńskiej, które prychają i syczą ze złości. – Jak ty, chciał dodać, ale ugryzł się w 

język.

Był  jednak   pewny,   że  Mistral  się  domyśliła,  co   zamierzał   powiedzieć.   Gdy 

przylgnęła   do   ściany,   żeby   jej   nie   dotknął,   przechodząc   obok,   uległ   pokusie   i 

mrugnął do niej porozumiewawczo. Husejna uznała, że pogromca zbyt długo ją 

ignoruje.   Polizała   ucho   opiekuna,   uniosła   głowę   i   warknęła   na   Mistral.   Każda 

background image

zazdrosna samica na jej miejscu zachowałaby się podobnie.

background image

Rozdział 7

Po spektaklu

Udany występ pogromcy lwów dodał animuszu pozostałym artystom. Mistral 

doszła do takiego wniosku, gdy wychodziła bez pośpiechu z opustoszałego namiotu 

cyrkowego.   Ruszyła   przez   cichy   parking   do   swojej   przyczepy.   Druga   część 

spektaklu była jeszcze bardziej udana niż pierwsza, choć z pozoru wydawało się to 

niemożliwe. Wielki finał, czyli zespołowe akrobacje na trapezie, wywołały owację 

zachwyconej publiczności. Uzdolnieni artyści, którzy nie zawsze przykładali się 

należycie   do   występów,   tym   razem   fruwali   pod   kopułą   namiotu   niczym   ptaki. 

Wszystkie ewolucje zostały wykonane po mistrzowsku i nikomu się nie zdarzyło 

spaść na siatkę ochronną, co dotychczas wcale nie było rzadkością.

Tego popołudnia Mistral nabrała pewności, że zespół Cyrku Mistrzów wiele 

umie i przy odrobinie wysiłku może osiągnąć wszystko, co jest do zdobycia. W 

akrobacjach na trapezie z pewnością nie mieli sobie równych.

Nicabar   promieniał   szczęściem,   gdy   po   zakończeniu   spektaklu   żegnał 

zachwyconych widzów. Na widok roześmianej twarzy starszego pana przybranej 

wnuczce łzy zakręciły się w oczach. Dawno nie widziała go tak uradowanym. Głos 

mu drżał z przejęcia, gdy dziękował publiczności.

Kiedy spotkali się za kulisami, dziadek serdecznie uściskał Mistral.

–   Dziś   było   jak   za   dawnych   dobrych   czasów,   kochanie   –   oznajmił.   – 

Świadczyły   o   tym   twarze   dzieciaków,   które   odkryły   nagle   czarodziejski   urok 

cyrku.   Dorośli   także   zdawali   sobie   sprawę,   że   są   świadkami   niezwykłego 

wydarzenia.

– Masz rację, dziadku. Ja również tak sądzę – odrzekła Mistral.

background image

Wróciła   do   swego   mieszkanka   w   przyczepie,   zdjęła   błękitną   pelerynę   i 

połyskliwe, niebieskie trykoty, które miała na sobie podczas finałowego pokazu 

akrobacji na trapezie. Wyjęła z torby pozostałe kostiumy. Wszystkie trzy umieściła 

na   wieszakach,   zapakowała   do   foliowych   toreb   i   schowała   do   szafy.   Pantofle 

umieściła w plastikowych pudełkach.

Chętnie wzięłaby odprężającą kąpiel i odpoczęła w pachnącej pianie, ale jej 

przyczepa   była   tak   ciasna,   że   miejsca   starczyło   tylko   na   niewielką   kabinę 

prysznicową. Dziewczyna weszła do środka, odkręciła kurek i stanęła pod cienkim 

strumyczkiem.   Marzyła,   żeby   choć   raz   mieć   w   łazience   ciśnienie   wody,   które 

zmieniłoby prysznic w istny bicz wodny.

Była zdecydowana, że kiedyś zerwie z tułaczym życiem cyrkówki, zatrudni się 

w renomowanej firmie i będzie miała duże mieszkanie. Dość tułaczki w domku na 

kółkach. Woda popłynie wtedy pod właściwym ciśnieniem, a pani domu będzie 

mogła stać pod prysznicem godzinami, jeśli przyjdzie jej na to ochota. Urządzi 

kuchnię   wygodnie   i   funkcjonalnie.   Żadnych   wnęk   kuchennych!   A   do   owych 

wszystkich luksusów dojdzie jeszcze łoże z baldachimem.

Nie   będzie   musiała   zabiegać   o   względy   publiczności   i   występować   za 

pieniądze. Najmilszą jej rozrywką staną się kolacje w gronie przyjaciół. Nie miała 

wątpliwości,   że   umie   wydawać   przyjęcia.   Potrafiła   ładnie   nakryć   do   stołu   i 

przygotować wyśmienite potrawy. W przyszłości jej dom i przyjęcia godne będą 

opisania w renomowanych czasopismach. Może z czasem sama zacznie wydawać 

magazyn   poświęcony   ulubionej   tematyce.   Była   w   tej   dziedzinie   bardzo 

utalentowana.   Dekoracja   wnętrz   oraz   projektowanie   zawsze   przychodziły   jej   z 

łatwością.  Wszyscy   zwracali   na   to   uwagę,   a   Mistral  była   świadoma,   że   zbiera 

zasłużone   komplementy.   Doszła   nawet   do   wniosku,   że   ma   dostatecznie   dużo 

twórczej inwencji, by wydawać czasopismo poświęcone domom i ogrodom.

–   Opamiętaj   się,   dziewczyno   –   mruknęła   wreszcie,   kpiąc   ze   swoich   rojeń. 

background image

Sięgnęła po mydło pachnące wanilią i starannie wymasowała ciało wonną pianą. 

Spłukała ją, sięgnęła po ręcznik, zakręciła wodę i wyszła z kabiny prysznicowej. – 

Niewiele potrafisz. Jako tako wychodzi ci kierowanie cyrkiem. Kto cię zatrudni w 

renomowanym czasopiśmie? Szczere chęci i twoje przekonanie, że masz  dobry 

gust, nie wystarczą. W tej dziedzinie panuje ostra konkurencja. Nie masz szans. 

Jesteś marzycielką, moja droga! Śnisz na jawie. A gdzie studia? Obsługę komputera 

opanowałaś w minimalnym stopniu. Jeśli ci szczęście dopisze, może dostaniesz 

pracę w recepcji i będziesz przez cały dzień przyjmować telefony!

Była na  siebie  wściekła.  Puściła  wodze fantazji,  ot co! Energicznie  wytarła 

rozgrzaną skórę. Rzuciła ręcznik na wąskie łóżko... i zaraz chwyciła go ponownie, 

okrywając się nerwowo. Ktoś zapukał do drzwi.

– Kto... Kto tam? – zawołała.

– To ja, Kalif.

Litości! Pogromca lwów czekał za drzwiami, a ona stała pośrodku mieszkania 

naga   jak   ją   Pan   Bóg   stworzył,   okryta   jedynie   mokrym   kawałkiem  bawełnianej 

tkaniny.

– Chwileczkę... Gdybyś mógł trochę poczekać... – wykrztusiła. – Jestem... nie 

ubrana.

– Mnie to nie przeszkadza. – Nonszalancka uwaga doprowadziła Mistral do 

furii.

– Ale mnie tak. Czekaj cierpliwie albo wynoś się stąd, natręcie.

Kalif wybuchnął śmiechem, co jeszcze bardziej ją rozwścieczyło.

– Co cię tak śmieszy, draniu?

– To dobre! Zaufałaś mi bez wahania, gdy podczas spektaklu ubezpieczałem 

cię, trzymając linę. Można śmiało powiedzieć, że oddałaś swoje życie w moje ręce. 

Teraz nie chcesz wpuścić do środka wiernego asystenta, bo niewiele masz na sobie.

Mistral zagryzła wargi. Kalif odwrócił kota ogonem, ale w jego rozumowaniu 

background image

była jakaś pokrętna logika. Nadmierne poczucie przyzwoitości wydało się nagle 

Mistral dość dziwaczne i śmieszne.

–   Czekaj   cierpliwie   –   odparła   po   namyśle.   –  Włożę   przynajmniej   szlafrok. 

Właśnie wyszłam spod prysznica.

Mam na sobie tylko ręcznik.

– Chętnie bym cię ujrzał w takim stroju.

– Nie masz na to żadnych szans, więc lepiej pozbądź się złudzeń.

Podbiegła do szafy. Sięgnęła pospiesznie do szuflady z bielizną i naciągnęła 

koronkowe majteczki. Wkładała je w pośpiechu i dlatego omal się nie przewróciła, 

bo   ubieranie   szło   jej   bardzo   opornie.   Na   haczyku   umieszczonym   od   wewnątrz 

wisiał szlafrok. Narzuciła go błyskawicznie. Jej serce kołatało niespokojnie, a ręce 

drżały, gdy zawiązywała pasek.

Sama   nie   wiedziała,   czemu   tak   się   denerwuje.   Kostiumy,   w   których 

występowała na arenie, były znacznie bardziej zdradliwe niż wielki ręcznik albo 

obszerny, choć przykrótki szlafrok. Mimo to na samą myśl, że stanie wnet przed 

Kalifem, zabrakło jej tchu. Z trudem wzięła się w garść i uchyliła drzwi.

Kalif   czekał   na   schodkach.   Zdążył   się   już   umyć   i   przebrać.   Miał   na   sobie 

niebieskie   dżinsy   i   czarną   bawełnianą   koszulkę   z   czerwonym   napisem 

„Niepoprawny marzyciel”. Bez słowa zmierzył Mistral taksującym spojrzeniem.

– Warto było czekać – stwierdził krótko, a w niej krew zawrzała z wściekłości.

– Jestem zajęta – rzuciła oschle. – Mów, o co ci chodzi.

–   Dziadek   zaproponował,   żebym   stale   jadał   z   wami   obiady,   ale   kiedy 

zapytałem, czy ci o tym powiedział, okazało się, że nie. Chyba uznał za oczywiste, 

że będę tu mile widziany. Nie mam pewności, czy rzeczywiście tak jest, więc nie 

chcę   się   narzucać.   Postanowiłem   przyjść   i   zapytać,   czy   zechcesz   mnie   gościć. 

Fajnie byłoby spotykać się z wami przy obiedzie. Nie zamierzam jednak uchodzić 

za   natręta   i   darmozjada.   –   Wskazał   dwie   brązowe   torby   stojące   na   schodach, 

background image

których   Mistral   dotąd   nie   zauważyła.   –   Chciałem   się   jakoś   zrewanżować   za 

poprzednie spotkanie. Zrobiłem zakupy.

Przez moment Mistral była zła na dziadka, który podjął decyzję, nie pytając jej 

o zdanie. Potem jednak przypomniała sobie, jak wiele dzisiejszy występ Kalifa 

znaczył dla Cyrku Mistrzów i natychmiast ochłonęła ze złości.

– Brak mi słów. Zaskoczyłeś mnie. Sama nie wiem, co odpowiedzieć.

– Mam kilka pomysłów. Mogłabyś stwierdzić, że gotowanie dla trzech osób 

wcale nie jest bardziej kłopotliwe niż pichcenie dla dwójki. I każ mi częściej robić 

zakupy.

Powiedz, że dwie torby produktów to za mało, żebym mógł stale z wami jadać.

– Chwileczkę. Najpierw muszę sprawdzić, co przyniosłeś. Może... Wejdź do 

środka, Kalifie.

– To najmilsza propozycja, jaką dzisiaj słyszałem.

Podniósł obie torby i wszedł do przyczepy. Umieścił zakupy na kuchennym 

blacie i zaczął wyjmować produkty. Mistral nie wierzyła własnym oczom. Zawsze 

musiała   oszczędzać   i   dlatego   jadała   skromnie.  W  codziennym   menu   królowały 

zapiekanki, pożywne zupy, spaghetti, gulasze, kluski, sery, tanie wędliny, fasola, 

proste sałatki  i  pieczywo.  Na  widok góry smakołyków po  prostu zaniemówiła. 

Kalif z pewnością miał bardzo wyrafinowane podniebienie.

Ślinka ciekła Mistral do ust na sam widok kupionych przez gościa pyszności: 

mięso na pieczeń, doskonała szynka, kotlety grube na palec, kurczaki, baranina na 

szaszłyki. Oprócz mięsa  mnóstwo warzyw: szparagi, młode ziemniaki, brokuły, 

marchewka, pomidory, pieczarki i szpinak, a także trzy rodzaje sałaty – zielona, 

krucha oraz endywia; do tego dwa gatunki pieczywa.

– Nie wiedziałem, co lubisz, więc kupiłem wszystkiego po trochu – wyjaśnił 

Jordan.   –   Po   występie   poszedłem   na   spacer   i   odkryłem   w   pobliżu   bardzo 

przyjemny sklepik.

background image

Mam nadzieję, że jesteś zadowolona.

–   Zadowolona?   To   mało   powiedziane   –   przyznała   z   ociąganiem   Mistral.   – 

Zapowiada się prawdziwa uczta.

Kiedy my to wszystko zjemy? Naprawdę stać cię na taki wydatek?

– Miałem nadzieję, że dziadek wspomniał ci o moich inwestycjach. Od wielu 

lat, kiedy nie pracuję w cyrku, imam się rozmaitych zajęć. Wszystkie zarobione 

pieniądze inwestuję w akcje i papiery wartościowe. Początkowo były to skromne 

sumy, ale z czasem zebrałem pokaźny kapitalik. Nie jestem milionerem – skłamał 

Jordan – ale żyję dostatnio. Od czasu do czasu mogę sobie nawet pozwolić na 

odrobinę luksusu.

– Rozumiem. – Mózg Mistral pracował szybko i skutecznie. Nagle odkryła 

sposób uratowania Nicabara i Cyrku Mistrzów przed bankructwem! – Kalifie, mam 

skromne   oszczędności.  Trochę   grosza   odłożyłam   na   czarną   godzinę.   Niewielka 

suma, ale gdybyś mnie nauczył, jak korzystnie inwestować, może przyniosłaby 

dochód. To byłoby dla nas wyjście. Szybko się uczę. Dużo czytałam i śmiało mogę 

powiedzieć,   że   sporo   umiem,   ale   nie   potrafię   sama   rozszyfrować,   na   jakich 

zasadach gra się na giełdzie. Operacje finansowe na dużą skalę to chwilowo dla 

mnie   zbyt   trudne   zadanie.   Gdybym   się   nauczyła   zasad   i   reguł   postępowania, 

mogłabym   trochę   zarobić   i   pomóc   dziadkowi.   Problem   w   tym...   Z   pewnością 

wiesz, że nasza sytuacja finansowa jest niepewna. Wystarczy jeden niespodziewany 

wydatek i będzie po nas.

– Chyba nie mówisz... nie zdawałem sobie sprawy, że jest aż tak źle – odparł 

cicho zaniepokojony Jordan. – Dziadek wspominał, że nie jest dobrze. Domyśliłem 

się   od   razu,   że   wiele   przede   mną   ukrył.   Byłem   jednak   przekonany,   że 

najważniejszy problem to zakusy Bruna Grivaldiego i jego Cyrku Tropików.

– Grivaldi jest sępem szukającym ofiary. Z przykrością muszę przyznać, że 

stanowimy   teraz   łatwą   zdobycz   –   stwierdziła   Mistral   z   ponurą   miną.   Usta   jej 

background image

drżały,   gdy   mówiła   te   słowa.   –   Gdyby   wpływy   były   większe,   a   publiczność 

dopisała, nie bylibyśmy wobec niego tacy bezbronni. Nie mogę spokojnie patrzeć, 

jak dziadek traci ukochany cyrk. To jego świat, sens życia. Zresztą sama nie wiem, 

czemu   zawracam   ci   głowę.   Nie   musisz   się   tym   przejmować.   Po   dzisiejszym 

spektaklu jestem pewna, że wszędzie przyjmą cię z otwartymi ramionami. Twój 

występ   był   znakomity.   Gdyby   Cyrk   Mistrzów   zbankrutował,   nie   grozi   ci 

bezrobocie. Właściwie nie wiem, co cię skłoniło, by do nas przystać.

– Już ci tłumaczyłem. Mam wobec dziadka dług wdzięczności. Chciałem mu 

pomóc.

Rozmowy   z   Mistral   przekonały   Jordana,   że   dziewczyna   nie   jest   wcale   tak 

opryskliwa   i   arogancka,   jak   mu   się   wcześniej   zdawało.   Sprawiała   wrażenie 

nieprzystępnej, bo otoczyła się murem, który chronił ją przed okrucieństwem ludzi 

i świata. Trzymała wszystkich na dystans i nie ufała obcym.

– Z największą przyjemnością nauczę cię zasad gry na giełdzie – oznajmił po 

namyśle – ale nie rób sobie wielkich nadziei. Obawiam się, że to nie jest sposób na 

szybkie   i   bezpieczne   wzbogacenie.   Tego   rodzaju   operacje   finansowe   zawierają 

element ryzyka. Poza tym dysponujesz niewielkim kapitałem, więc musisz długo 

czekać na zyski.

Miną lata, nim zgromadzisz naprawdę wartościowy pakiet akcji.

Przykro mu było odbierać Mistral złudzenia. Śliczna twarzyczka, rozjaśniona 

przed chwilą blaskiem radości, znowu spochmurniała, zielone oczy przygasły, a 

pełne usta wygięły się w podkówkę.

– Rozumiem. Masz rację. Powinnam była się domyślić... – Mistral umilkła. Nie 

mogła przeboleć tego, że zrobiła z siebie idiotkę. Kalif dojdzie teraz do wniosku, że 

jest nie tylko arogancka, lecz także głupia. – Przepraszam.

Nie chciałam zawracać ci głowy trudnościami naszego cyrku. To przecież nie 

twoja sprawa. Mniejsza z tym...

background image

Dziękuję,   że   chcesz   mnie   uczyć.   Chętnie   zacznę   od   drobnych   inwestycji. 

Pozostaje mi przekonująco oszukiwać naszych wierzycieli, póki stan finansów się 

nie polepszy.

– Milczała przez chwilę, a potem zaczęła z innej beczki.

– Dzięki za te pyszności. Jestem ci także winna podziękowanie za pomoc w 

czasie występu.

– Drobiazg. Jedno i drugie zrobiłem z przyjemnością.

A wracając do głównego powodu mojej wizyty... O której będzie obiad?

– Zaraz biorę się do pracy. Jutro mamy kolejną popołudniówkę w odległym 

miasteczku – tłumaczyła Mistral.

– Będziemy jechać przez całą noc, żeby mieć potem dość czasu na rozstawienie 

namiotu i przygotowania do występu.

– Słusznie. Czy mogę ci pomóc? Nieźle radzę sobie w kuchni – zaproponował 

uprzejmie Jordan.

– Właściwie... – Chciała powiedzieć, że to nie jest konieczne, ale zaskoczyła 

samą siebie, mówiąc: – Miło, że o tym pomyślałeś, Kalifie. Dzięki. Przyda mi się 

zdolny pomocnik.

Serce zabiło jej mocniej, gdy promienny uśmiech rozjaśnił twarz Kalifa. Nie 

wiedzieć czemu nagle zrobiło się jej lekko na sercu. Przestała się zamartwiać i 

uwierzyła, że wcale nie jest tak źle. Naprawdę poweselała, chociaż zarazem ta 

nagła zmiana nastroju sprawiała wrażenie dziwnej i niewytłumaczalnej. Wcale się 

tym nie przejęła.

background image

Rozdział 8

W trasie

Podczas letniego tournee Mistral stwierdziła pewnego dnia ze zdumieniem, że 

coraz więcej czasu spędza w towarzystwie Kalifa. Początkowo niemal codziennie 

spotykali się na obiedzie. Khan przychodził zawsze z Nicabarem, toteż dziewczyna 

wmawiała sobie, że robi przyjemność dziadkowi, któremu młody mężczyzna stał 

się bliski niczym rodzony wnuk.

Mistral   uznała,   że   wszystko   jest   w   porządku.   Przestała   się   czuć   zagrożona. 

Widoczne   przywiązanie   Nicabara   do   Kalifa   nie   musiało   wcale   oznaczać 

rozluźnienia   długoletniej   więzi   łączącej   ją   z   dziadkiem.   Pozbyła   się   wszelkich 

obaw, gdy pewnego dnia starszy pan został nieco dłużej niż Kalif. Odbyli poważną 

rozmowę   o   przeszłości   i   teraźniejszości.   Nicabar   spokojnie   palił   fajkę, 

wspominając dawne, dobre czasy oraz wielkie dni Cyrku Mistrzów.

Potem długo milczał.

– Mistral – odezwał się w końcu – wiesz, że odkąd po śmierci twoich rodziców 

wziąłem cię na wychowanie, jesteś dla mnie najprawdziwszą wnuczką. Zapamiętaj 

sobie raz na zawsze, że to się nigdy nie zmieni. Nie obawiaj się, że Kalif będzie 

teraz moim faworytem. Tak się dobrze składa, że ludzkie serce jest pojemne. Może 

kochać wiele osób. Każdą inaczej.

–   Wiem   o   tym,   dziadku.   Tłumaczyłeś   mi   takie   sprawy,   kiedy   byłam   małą 

dziewczynką. Widziałam, jak dbałeś o kolegów z cyrku. Byli dla ciebie jak rodzina 

–  odparła   Mistral.   Ciężar   spadł   jej  z   serca.   Uspokoiło   ją  zapewnienie   dziadka. 

Czuła się zarazem trochę winna, że zwątpiła w stałość jego uczuć.

Wszystko układałoby się doskonale, gdyby nie seria drobnych awarii, takich jak 

background image

przebicie opony czy kłopoty z silnikiem. Z magazynu zginęło trochę karmy dla 

zwierząt. Częściej niż zwykle pruły się kostiumy i psuło wyposażenie.

Początkowo Mistral sądziła, że to niefortunny zbieg okoliczności. Samochody 

Cyrku Mistrzów były wysłużone; nic dziwnego, że się psuły. Brakujące worki z 

paszą pewnie zostały gdzieś przełożone i potem zapomniane. Sprzęt i kostiumy 

także nie były najnowsze, a rzeczy mocno zużyte szybko się niszczą.

W głębi ducha Mistral podejrzewała jednak, że Bruno Grivaldi maczał w tym 

palce. Mimo woli nadal kojarzyła nieprzyjemne zdarzenia z obecnością pogromcy 

lwów, najmłodszego stażem kolegi z zespołu. Seria drobnych katastrof zaczęła się 

tuż po jego przybyciu. Z drugiej strony jednak nie potrafiła zgadnąć, co mogłoby 

łączyć Kalifa I Grivaldiego.

Podawana z ust do ust wieść o znakomitym pokazie tresury lwów w każdym 

miasteczku   ściągała   do   cyrku   mnóstwo   widzów.   To   z   pewnością   nie   służyło 

interesom   szefa   Cyrku  Tropików.   Ciągłe   awarie   sporo   kosztowały,   ale   wydatki 

zwracały się z nawiązką dzięki wpływom ze sprzedanych biletów. Z tego wniosek, 

że pogromca lwów nie zawinił, a drobne katastrofy należy przypisać niefortunnemu 

zbiegowi okoliczności. Istniała również trzecia możliwość: to nie Kalif, tylko ktoś 

inny działał na szkodę cyrku.

To ostatnie spostrzeżenie bardzo zasmuciło Mistral. Prócz Khana nikt do nich 

ostatnio nie dołączył. Z drugiej strony rodzaj szkód wykluczał działania ludzi z 

zewnątrz.   To   oznaczało,   że   mieli   wroga   wśród   swoich.   Był   nim   jeden   ze 

współpracowników, którym Nicabar ufał od lat. Teraz jej dziadek został haniebnie 

zdradzony.   Na   samą   myśl   o   tym   Mistral   spochmurniała.   Co   gorsza,   zaczynała 

podejrzewać   o   zdradę   najbliższych   przyjaciół.   Na   przykład:   Deirdre   i   Liam 

O’Halloran.   Rudowłosa   Irlandka   wspomniała   niedawno,   że   mają   widoki,   by   w 

przyszłości kierować dużym cyrkiem. Może Grivaldi obiecał ich zatrudnić u siebie, 

jeśli mu pomogą załatwić Nicabara?

background image

– Nie jestem w stanie przyjąć tego do wiadomości – mruknęła do siebie Mistral. 

Uzbrojona w szpadel i widły usuwała nawóz z przyczep, w których przewożono 

konie.

Zabrała się do tej roboty z samego rana. – To nie do wiary!

– W co nie możesz uwierzyć? – zapytał Jordan, stając za Mistral, która drgnęła 

ze strachu. – Znowu to samo.

Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć. Czym się martwisz?

– Ostatnio prześladuje nas pech. Za dużo złego się dzieje, żeby to był zwykły 

przypadek.

–   Chyba   masz   rację.   Przytrzymaj   worek.   –   Jordan   wyjął   szpadel   z   rąk 

dziewczyny   i   zaczął   wrzucać   nawóz   do   plastikowej   torby.   –   Masz   jakieś 

przypuszczenia na temat winowajcy? A może jestem nadal jedynym podejrzanym?

–   Powinnam   cię   podejrzewać?   –   wypytywała   żartobliwie   Mistral.   Jordan 

wzruszył ramionami.

– To naturalne. Tylko ja jestem tu nowy. Te wszystkie szkody wyglądają mi na 

robotę członka naszego zespołu.

– Zgadza się. Wiele o tym myślałam. Jest niemal pewne, że to nie twoja sprawa. 

To oczywiste, że najbardziej zaszkodziłbyś teraz Cyrkowi Mistrzów, gdybyś zerwał 

kontrakt, zabrał swoje lwy i przeniósł się do innego zespołu.

–   Cieszę   się,   że   ten   argument   cię   przekonał.   Mniejsza   z   tym,   że   istotnie 

podejrzewałaś mnie o sabotaż. Kogo jeszcze masz na swojej liście?

– Szczerze mówiąc, nikogo. – Mistral zarumieniła się, widząc na ustach Kalifa 

ironiczny uśmiech.

–   Chyba   zdajesz   sobie   sprawę,   że   gdy   kłamiesz,   zdradza   cię   rumieniec   – 

stwierdził bezlitosny pogromca.

–   Owszem.  To   bardzo   niegrzecznie   z   twojej   strony,   że   o   tym   wspominasz. 

Powinieneś zachować dla siebie tę uwagę, pożegnać się i odejść.

background image

–   Nigdy   nie   twierdziłem,   że   znam   się   na   dobrych   manierach,   prawda?   – 

stwierdził Jordan z łobuzerskim uśmiechem. Pod taksującym spojrzeniem czarnych 

oczu Mistral zarumieniła się jeszcze bardziej.

Miała na sobie zieloną bawełnianą koszulkę zawiązaną na supeł pod biustem. 

Kalif   zerkał   ukradkiem   na   odsłonięty,   płaski   brzuch   dziewczyny.   Dopasowane, 

wąskie dżinsy i stare oficerki dopełniały całości.

Rumieniła się, czując na sobie uporczywy wzrok pogromcy lwów. Miała tak 

jasną   i   delikatną   skórę,   że   zapewne   całe   ciało   poróżowiało   ze   wstydu.   Jordan 

wyobraził sobie, że stoi przed nim naga. W wyobraźni ujmował już w dłonie jej 

piersi, całował je, pieścił i rozkoszował się słodyczą jędrnego ciała. Z trudem nad 

sobą panował. Narastało w nim pożądanie. Mistral od razu spostrzegła, co się z nim 

dzieje.

– Mam coś... do zrobienia – wykrztusiła, ruszając w stronę wyjścia. Drzwi 

przyczepy były otwarte.

Jordan odruchowo wyciągnął ramię i oparł się o ścianę.

– Skąd ten pośpiech? – zapytał cicho. – Jeszcze nie skończyliśmy.

Mistral czuła się bezradna. Nie wiedziała, co odpowiedzieć, co robić. Jej serce 

kołatało jak oszalałe. Brakło jej tchu.

Była przerażona. W przyczepie nagle zrobiło się ciasno. Kalif górował nad nią 

jak   barbarzyński   wojownik,   zdecydowany   wziąć   siłą   wszystko,   czego   pragnie. 

Mistral wyobraziła sobie, jak rzuca ją na zasłaną sianem podłogę, zrywa ubranie, 

rozsuwa jej uda, by zaspokoić żądzę.

Na domiar złego wcale nie była pewna, czy będzie się broniła. Podświadomie 

czekała na tę chwilę od dawna. Odwróciła wzrok, by Kalif nie wyczytał z jej oczu 

przyzwolenia. Jordan delikatnym ruchem dłoni uniósł twarz dziewczyny i dotknął 

wargami jej pełnych ust.

Całował zachłannie, z pasją, aż Mistral zabrakło tchu. Wiedział, jak zawrócić w 

background image

głowie słabej kobiecie. Był zachłanny. Domagał się całkowitego oddania. Nogi 

ugięły się pod oszołomioną dziewczyną. Upadłaby, gdyby jej mocno nie trzymał. 

Wtuliła się w jego objęcia i przywarła do potężnego torsu. Czuła żar rozpalonego 

pożądaniem ciała. Jęczała cicho, oszołomiona pocałunkami.

Mimo to jakiś wewnętrzny głos podpowiadał jej, że wszystko dzieje się zbyt 

szybko. Próbowała zebrać myśli.

– Nie... przestań – mruknęła, odrywając wilgotne usta od jego warg.

Jordan   nie   dawał   za   wygraną.   Obsypywał   pocałunkami   jej   szyję,   przez 

bawełnianą   koszulkę   całował   piersi.   Mistral   nagle   otrzeźwiała   i   zaczęła   go 

odpychać.

–   Przestań!   Nie   wolno!   Sama   nie   wiem,   co   mnie   napadło.   Skąd   mogłam 

wiedzieć, jak to się skończy? Zaskoczyłeś mnie. Wybacz – powtarzała raz po raz 

płaczliwym głosem. Była zdyszana jak po długim biegu. Brakowało jej powietrza. 

– Nie mogę! Wybacz.

Jordan oddychał ciężko i patrzył na nią błędnym wzrokiem, jakby nie rozumiał, 

o co jej chodzi. Z wolna docierało do niego, że Mistral go nie chce. Od wielu lat 

nie spotkał się z odmową. Jordan Anthony Westcott był zawsze miłe widzianym 

adoratorem. Początkowo zaślepiony namiętnością miał jeszcze nadzieję, że dopnie 

swego.   Po   dłuższej   chwili   zrozumiał,   że   to   daremna   nadzieja.   Niespodziewana 

klęska tak go rozbawiła, że roześmiał się na całe gardło.

Taka reakcja na odmowę sprawiła, że Mistral poczuła się kompletnie zbita z 

tropu. Najpierw żarliwe pocałunki, potem śmiech?

Co za szczęście, że się nie oddała temu draniowi! W przeciwnym razie leżałaby 

teraz na zasłanej sianem podłodze przyczepy. Kalif pozbawiłby ją dziewictwa i 

pyszniłby się w rozmowach z innymi cyrkowcami, że ją miał. Wszyscy przecież 

wiedzieli, że Mistral chłodno traktuje adoratorów. Ależ by plotkowali! Żartom nie 

byłoby   końca.   Gadaliby   za   jej   plecami.  Autorytet   długoletniej   administratorki 

background image

Cyrku Mistrzów ległby w gruzach!

Mistral   gotowała   się   ze   złości.   Odruchowo   uniosła   rękę,   by   spoliczkować 

roześmianego pyszałka.

Dłoń dziewczyny nie dotknęła jednak twarzy Jordana, który chwycił szczupły 

nadgarstek ruchem tak szybkim, że Mistral w ogóle nie zauważyła, jak to się stało. 

Nie sprawił jej bólu, ale mocno trzymał rękę. Mistral próbowała się wyrwać i 

uderzyć Kalifa wolną dłonią zaciśniętą w pięść, ale i tym razem pogromca był 

szybszy. Przycisnął ją do ściany, uniósł w górę trzymane mocno szczupłe ramiona. 

Mistral nie dawała za wygraną, ale jej wysiłki były daremne.

– Przestań mnie odpychać, Mistral – mruknął Jordan. Wpatrywał się w twarz 

rozwścieczonej dziewczyny. Jej oczy lśniły jak zielone płomienie, ale wyzierała z 

nich   rozpacz.   Usta   wilgotne   od   jego   pocałunków   drżały   rozpaczliwie.   Ciałem 

wstrząsały dreszcze. – Chociaż bardzo bym chciał, nie mogę cię mieć, jeśli sama 

mi się nie oddasz. Wybacz, że się roześmiałem. Chyba źle to zrozumiałaś. Nie 

kpiłem z ciebie. Ubawiła mnie własna pycha. – Uśmiechnął się ponuro. – Problem 

w   tym,   że...   no   wiesz,   od   dawna   nie   spotkałem   się   z   odmową.   Śmiało   mogę 

powiedzieć, że dla mnie to zupełnie nowe doświadczenie.

– Zastanawiam się w takim razie, cóż za kobiety cię otaczają – odcięła się 

urażona Mistral.

– Dobre pytanie! Sam je sobie czasami zadaję. Jesteś zupełnie inna i dlatego tak 

bardzo mi się podobasz. Marzyłem, by cię pocałować, a potem... Chyba jeszcze na 

to   za   wcześnie.   Zrozum...   Nie   spotkałem   dotąd   kobiety   takiej   jak   ty.   Jesteś 

wyjątkowa, Mistral. Pod wieloma względami przypominasz moją matkę.

– Naprawdę?

– Tak. Jesteście bardzo podobne.

– Gdzie mieszka twoja mama?

– W Chicago. Była kiedyś artystką cyrkową. Po ślubie przerwała występy. – 

background image

Jordan uznał, że nie ma powodu, by to przed Mistral zatajać.

– Czym się zajmuje twój ojciec?

– Już niczym. Zginął tragicznie pięć lat temu.

– Och, bardzo mi przykro. Nie chciałam być wścibska.

–   Nie   jesteś.   Ojciec   miewał...   dziwne   pomysły.   Pociągały   go   ryzykowne 

przygody. Zginął podczas lotu balonem.

– Moi rodzice także mieli wypadek – powiedziała Mistral. Ochłonęła już ze 

złości.   Nie   bała   się,   choć   Jordan   nadal   trzymał   jej   ręce.   –   Pewnego   wieczoru 

zawiódł drążek trapezu i oboje spadli na arenę. Zabili się na miejscu.

Od tamtego dnia Nicabar zawsze każe rozpinać siatkę ochronną. Zaopiekował 

się mną po śmierci rodziców. Nie jest moim rodzonym dziadkiem. Nie łączą nas 

więzy krwi, ale czujemy się sobie bliscy niczym krewni. Nie mam nikogo prócz 

dziadka. Gdybym go straciła, żyłabym w pustce. Jordanie... puść mnie. Jeśli nie 

masz nic przeciwko temu, chętnie wróciłabym do pracy.

– Szczerze mówiąc, ten pomysł wcale mi się nie podoba – wyznał otwarcie 

Jordan. – Ale nie chcę, żebyś się do mnie zraziła. Mam nadzieję, że mi wierzysz, 

Mistral.

– Sama nie wiem, w co wierzyć. Mam zamęt w głowie. Teraz jestem pewna 

tylko  jednego:   ktoś   próbuje   zaszkodzić   naszemu  cyrkowi,  żeby  dziadek  musiał 

tanio sprzedać firmę Grivaldiemu.

– W takim razie musimy jak najszybciej znaleźć winnego, prawda? – stwierdził 

Jordan, puszczając dłonie dziewczyny. Odsunął się i ujął szpadel.

Mistral poczuła dziwne rozczarowanie. W głębi ducha gotowa była przyznać, 

że pocałunki Jordana były cudowne.

– Obawiam się, że to bardzo trudne zadanie – odparła z rezygnacją. – Dziadek 

uprzedził   wszystkich,   by   mieli   oczy   szeroko   otwarte,   ale   na   razie   brak   nam 

informacji.

background image

– Tak czy inaczej, źle się u nas dzieje – stwierdził zdecydowanie Jordan. – 

Trzeba zwracać uwagę na drobiazgi.

Każdy   szczegół   może   być   istotny.   Wystarczy,   na   przykład,   że   zauważymy 

drobną zmianę w zachowaniu czy codziennych zwyczajach. Wiesz, kto ma kłopoty 

finansowe? Taką osobę łatwo skusić obietnicą szybkiego zarobku. Komu Grivaldi 

mógłby zaproponować pieniądze?

–   Cały   zespół   przeżywa   trudności   finansowe.   Zresztą   od   dawna   tak   jest. 

Spłacamy długi, więc niewiele zostaje dla artystów. To bardzo przykra sytuacja. Jak 

tak   dalej   pójdzie,   zacznę   wszystkich   podejrzewać   i   nabawię   się   manii 

prześladowczej.

– Przesadzasz. – Jordan energicznie pokręcił głową.

– Jedno ci powiem. Znakomicie dajesz sobie radę z administrowaniem naszą 

małą firmą. Jesteś mądrą dziewczyną.

Z pewnością rozumiesz, że obecne kłopoty w żadnym wypadku nie wynikają z 

rzekomych błędów w zarządzaniu.

Nie można ich także przypisywać kaprysom losu. Ktoś za tym stoi.

– Mimo to czuję się okropnie, podejrzewając osoby, które znam od lat.

– Trudne chwile zmieniają czasem ludzi na gorsze.

Ktoś z pracowników naszego cyrku nie wyszedł zwycięsko z tej próby.

Mistral popatrzyła na Kalifa i zamyśliła się głęboko.

Pogromca lwów był od niej znacznie silniejszy. Gdyby chciał, mógł wziąć ją 

siłą na podłodze niewielkiej przyczepy. Zapewne nie byłaby w stanie obronić się 

przed nim.

A   jednak   wypuścił   ją   z   objęć,   kiedy   tego   zażądała.   Bywał   natarczywy   i 

arogancki, ale nie posunął się za daleko. To ważne. Postanowiła zaufać mu bez 

zastrzeżeń.

– Dzięki, Kalifie. Bardzo mi pomogłeś – szepnęła. Decyzja została podjęta. 

background image

Mistral miała nadzieję, że nie będzie tego żałować.

background image

Rozdział 9

Gwiazdozbiory i znaki zodiaku

Wbrew   zadawnionym   uprzedzeniom   Mistral   postanowiła   ufać   Kalifowi   i 

konsekwentnie się tego trzymała. W czasie letniego tournee bardzo się do siebie 

zbliżyli. Tylko pogromca lwów mógł pomóc zdesperowanej administratorce Cyrku 

Mistrzów w śledztwie dotyczącym powtarzających się coraz częściej przypadków 

sabotażu. Szkody nie były wielkie, ale narastały lawinowo.

Wszelkie próby schwytania ich sprawcy okazały się daremne. Starania Mistral i 

Kalifa spełzły na niczym. Para domorosłych detektywów nie mogła być wszędzie. 

Ustawiczne patrolowanie każdego zakamarka Cyrku Mistrzów przez dwadzieścia 

cztery godziny na dobę było ponad ich siły i możliwości. Złoczyńca był zresztą 

bardzo ostrożny i starannie zacierał ślady. Pesymistycznie nastawiona do sprawy 

Mistral twierdziła, że nigdy go nie znajdą. Straciła także nadzieję, że zarobi dość 

pieniędzy, by wyciągnąć cyrk z finansowego dołka.

Sytuacja jest beznadziejna, powiedziała sobie w duchu, rzucając ołówek na stos 

zapisanych kartek. Zestawiła właśnie dane na temat notowań giełdowych. Kalif, jej 

nauczyciel,   twierdził,   że   szybko   poznaje   tajniki   inwestowania   na   giełdzie. 

Podejrzliwa dziewczyna sądziła, rzecz jasna, że Kalif mówi tak, bo chce jej zrobić 

przyjemność. Z drugiej strony jednak na papierze wykazywała zyski, chociaż w 

prawdziwe   akcje   nie   zainwestowała   jeszcze   ani   grosza.   Kalif   wyjaśnił,   że   jej 

skromny fundusz na czarną godzinę nie wystarczy na zakup pakietu akcji.

W   takim   razie   po   co   siedzieć   nad   wykazami   cen   i   planować   nierealne   z 

założenia   operacje   finansowe?   Mistral   raz   po   raz   zadawała   sobie   to   pytanie. 

Powinna raczej krążyć wśród przyczep i szukać przestępcy! Mimo to nie wstała od 

background image

stołu. Wyjrzała jedynie przez okno, wdzięczna losowi za lekki wietrzyk, łagodzący 

letnie   upały.   Na   zewnątrz   było   okropnie   gorąco.   Wentylator   znajdujący   się   w 

przyczepie dawał złudzenie chłodu.

Mistral popracowała jeszcze chwilę i poszła do łazienki, by skropić twarz zimną 

wodą. Spojrzała w lustro. Dotknęła warg i z uśmiechem wspominała, jak Kalif ją 

całował. Spędzał w jej przyczepie niemal wszystkie popołudnia, więc mieli sporo 

okazji do pocałunków. Kalif był pod tym względem nieprzewidywalny. Brał ją 

niespodziewanie   w   ramiona   i   całował   do   utraty   tchu.   Nie   szczędził   jej   także 

czułych   pieszczot.   Mistral   ogarniał   wówczas   płomień   pożądania.   Tuliła   się   do 

swego   nauczyciela   i   wzdychała   rozkosznie,   czując,   jak   pod   jego   dotknięciem 

nabrzmiewają   jej   sutki.   Rozkosz   graniczyła   z   bólem,   a   wówczas   ciało   Mistral 

domagało się mocniejszych doznań.

Sama   nie   wiedziała,   co   o   tym   myśleć.   Targały   nią   sprzeczne   uczucia.   Nie 

potrafiła   się   z   nimi   uporać.   Żyła   w   ogromnym   napięciu.   Powtarzała   sobie,   że 

powinna unikać Kalifa. Za bardzo mu ufała, zbytnio polegała na jego opinii. Wciąż 

powracały dawne uprzedzenia dotyczące jego roli w machinacjach Grivaldiego. 

Mimo   to   nie   była   w   stanie   niczego   przed   nim   ukryć.   Potrzeba   zwierzeń   była 

silniejsza od wątpliwości. Mistral uwielbiała na niego patrzeć; był taki przystojny. 

Znał się na sprawach, o których nie miała pojęcia. Coraz trudniej było jej opierać 

się temu wspaniałemu mężczyźnie.

Nadal jednak nie była zdecydowana, czy ulegnie Kalifowi, który zdawał sobie 

sprawę z jej niezdecydowania. Czasami nawet sobie z niej żartował. Czuła się 

wtedy   jak   uparta   dziewczynka,   a   nie   jak   dorosła   kobieta,   świadoma   swoich 

pragnień   i   potrzeb,   które   ostatnio   bardzo   wyraźnie   dawały   o   sobie   znać. 

Wystarczyło,   by   pomyślała   o   Kalifie,   i   już   czuła,   jak   nabrzmiewają   jej   piersi. 

Zarumieniła   się   i   zakręciła   kurek   z   zimną   wodą.   Wytarła   twarz   ręcznikiem   i 

włożyła świeżą bawełnianą koszulkę. Biustonosz uznała za niepotrzebny.

background image

Zimna   woda   i   luźny   strój   przyniosły   ulgę,   lecz   nie   na   długo.   Gdy   Mistral 

usiadła przy stole, znowu poczuła gorąco. Nie chciała przyjąć do wiadomości, że 

popołudniowy upał niewiele ma z tym wspólnego. Ten sam powód sprawił, że nie 

mogła się skupić na zestawieniach cen akcji. Mimo woli nasłuchiwała, czy nie 

nadchodzi Kalif.

Zwykle zjawiał się u niej o tej porze. Studiowali razem notowania giełdowe. 

Potem wspólnie szykowali kolację. Przy każdej okazji Kalif ją całował, dotykał, 

pieścił.   Miała   wówczas   kłopoty   z   oddychaniem,   przyspieszony   puls   i   zamęt   w 

głowie. Wystarczyło, by usłyszała kroki na schodkach wiodących do przyczepy, a 

już ogarniało ją radosne podniecenie. Właśnie nadchodził. Usłyszała pukanie do 

drzwi. Kalif wszedł, nie czekając na zaproszenie.

Mistral natychmiast pochyliła głowę nad gazetą i notesem; chwyciła ołówek, by 

Kalif sobie nie pomyślał, że wyczekuje jego odwiedzin.

– Widzę, że ciężko pracujesz – rzucił Jordan na powitanie, gdy nie podniosła 

wzroku. – Jak ci idzie?

– Chyba nieźle – odparła Mistral. Z zadowoleniem stwierdziła, że jej długie, 

jasne włosy zakrywają pół twarzy. Kalif się nie domyśli, że, zamiast pracować, 

siedziała tu i śniła o nim na jawie. – Okropnie dziś gorąco. Mam pewne trudności z 

koncentracją – przyznała niechętnie, kiedy się zorientowała, jak niewiele ma dziś 

do pokazania, choć spędziła nad wykresami i notatkami sporo czasu.

– Owszem. Ten żar mocno daje się we znaki – odparł Jordan, świadomy, że jego 

słowa brzmią dwuznacznie.

Zamiast usiąść naprzeciwko Mistral, zajął miejsce obok niej na przymocowanej 

do podłogi ławce. Położył rękę na oparciu, żeby móc bezkarnie dotykać ramienia 

dziewczyny. Przysunął się, by poczuć jej udo. – Ja również byłem dziś bardzo 

rozkojarzony.

Jordan nie kłamał. Miał wrażenie, że lada chwila oszaleje. Wciąż rozmyślał o 

background image

Mistral. Trzymała go w niepewności. Całowali się, a w chwilę później znów mu się 

wymykała.  W innych  okolicznościach  uznałby  ją  za  obrzydliwą  kokietkę.  Miał 

jednak   dość   czasu,   by   poznać   tę   dziewczynę   i   nabrać   dla   niej   szacunku.   Był 

świadomy,   że   uczucia,   które   dla   niego   żywi,   są   bardzo   pogmatwane.   Mimo 

wszystko   zależało   jej   na   nim,   ale   nie   był   pewny,   czy   ufa   mu   całkowicie.   Co 

ważniejsze,   tak   długo   była   sama,   że   nabrała   poważnych   wątpliwości,   czy 

mężczyzna w ogóle będzie jej w życiu potrzebny – zwłaszcza taki facet jak on.

Mimo wszystko Jordan był przekonany, że z czasem przezwycięży wszelkie 

przeszkody utrudniające na razie ich związek, a wytrwałością przekona Mistral, że 

nie ma się czego bać.

– Czy osiągnęłaś dzisiaj zyski, rzecz jasna na papierze?

– zapytał, wskazując gazetę.

– Tak.

– Pokaż.

Mistral   opowiadała   o   hipotetycznych   inwestycjach   w   akcje   rozmaitych 

przedsiębiorstw, boleśnie świadoma cudownej bliskości Kalifa. Mówiła o zakupie 

pakietu   i   spodziewanych   przychodach,   a   zarazem   podziwiała   wspaniałą 

muskulaturę nauczyciela. Przypominał młodego lwa. Był silny, wysportowany i 

niesłychanie   pociągający.   Ich   uda   się   dotykały.   Mistral   czuła   na   całym   ciele 

rozkoszne   dreszcze.   Dopiero   teraz   przypomniała   sobie,   że   nie   włożyła   stanika. 

Delikatna bawełna muskała jej piersi, które prężyły się pod tkaniną.

Kalif zerkał ukradkiem na biust swojej uczennicy. Nie uszło jej uwagi, że oczy 

mu pociemniały, a źrenice się rozszerzyły, gdy pojął, że sąsiadka nic nie ma pod 

cienką   bluzeczką.   Najwyraźniej   zamierzał   pocałować   Mistral,   która   od   razu   to 

wyczuła. Serce biło jej coraz mocniej. Machinalnie oblizała usta. Kalif to zauważył 

i westchnął głęboko. Poczuła jego zachłanne wargi i ciepły, natarczywy język.

W pierwszej chwili próbowała się bronić. Daremnie, bo wola oporu szybko 

background image

osłabła, a myśli zmąciły się pod wpływem śmiałych pocałunków i pieszczot. Mimo 

woli objęła ramionami szyję Kalifa i przytuliła się do niego mocno. Wsunęła palce 

w jedwabiste, bujne włosy swojego nauczyciela i chłonęła jego zaborcze pocałunki.

Jordan jęknął i władczym gestem objął drżącą dziewczynę. Pieścił ją tak, by 

obudzić   pożądanie.   Znał   mapę   jej   ciała.   Muskał   piersi   okryte   cienką   bawełną, 

której   dotknięcie   pobudzało   wrażliwe   sutki.   Nagrodą   był   dla   niego   cichy   jęk 

rozkoszy.   Uniósł   koszulkę,   by   nacieszyć   oczy   widokiem   obnażonego   biustu, 

pochylił głowę i zaczął całować wrażliwą skórę. Przygryzł delikatnie sutki.

Mistral westchnęła spazmatycznie, gdy dotknął ich językiem. Poczuła, że dłoń 

Jordana wślizguje się za pasek jej szortów. Natychmiast się opamiętała.

– Nie – szepnęła i chwyciła jego dłoń. – Nie, Kalifie.

Nie możemy. Zaraz będzie kolacja. Dziadek przyjdzie lada chwila.

Jordan westchnął żałośnie, lecz po chwili się uśmiechnął.

–  Wybacz,   Mistral.   Oczywiście   masz   rację.   –   Pochylił   głowę   i   raz   jeszcze 

musnął   wargami   usta   dziewczyny,   a   potem   obciągnął   jej   koszulkę.   –   Nie 

chciałbym, żeby dziadek zaskoczył nas w takiej sytuacji. Pomyślałby, że się z tobą 

zabawiam, a to nieprawda. Traktuję cię serio. Żadna kobieta nie była dla mnie tak 

ważna. Mistral zarumieniła się z radości i zakłopotania.

–  Chciałabym  ci  wierzyć,  Kalifie,  ale  prawda  jest   taka,  że  jesteś  bardziej... 

bardziej ode mnie doświadczony.

Wiem,   że   mężczyźni   mówią   niekiedy   kobietom   takie   słowa,   które   one 

chciałyby usłyszeć, chociaż sami myślą inaczej. Dziadek mi to uświadomił.

– I miał rację – odparł Jordan. – Możesz mi wierzyć lub nie, Mistral, ale nie 

kłamię, kiedy z tobą rozmawiam.

Jesteś   piękna   i   bardzo   mi   na   tobie   zależy.   Będę   cierpliwie   czekać,   aż 

podejmiesz decyzję. Nie jest mi łatwo. Mogę cię dotknąć, poczuć twój zapach i 

smak, a tak bardzo cię pragnę. Ale wytrzymam. Domyślam się, że niewiele wiesz o 

background image

tych sprawach, a poza tym masz teraz inne sprawy na głowie. Nie wiń mnie tylko, 

że tak bardzo za tobą tęsknię, że chcę cię mieć i troszczyć się o ciebie.

Pocałował ją czule. Mistral pragnęła spełnić jego marzenie, ale głos rozsądku 

doradzał,   żeby   tego   nie   robiła.   Zapewne   Kalif   na   swój   sposób   był   nią 

zainteresowany, ale słowem nie wspomniał o miłości i małżeństwie. Mistral zaś nie 

interesowała się namiastkami.

background image

Rozdział 10

Wysoki lot

Jordan podobnie jak Mistral był przekonany, że ktoś działa na szkodę Cyrku 

Mistrzów. Ta pewność nie skłaniała go jednak do ponurych rozmyślań. Szczerze 

mówiąc, nigdy jeszcze nie był w tak cudownym nastroju. Czuł, że to najpiękniejsze 

dni jego życia. Beztroska i szczęście – tak w skrócie określał swój stan ducha.

Gdy pracował jako prezes rodzinnej firmy, regularnie uprawiał sport, ale rzadko 

miał okazję pracować fizycznie i czuć spowodowany wysiłkiem ból mięśni. Niemal 

każde   stojące   przed   nim   zadanie   wymagało   przede   wszystkim   intensywnego 

myślenia, a to, zdaniem Jordana, stanowiło o wiele cięższe brzemię niż wysiłek 

fizyczny.

Jordan   był   nie   tyle   zdziwiony,   co   ubawiony,   kiedy   odkrył,   że   ogromną 

przyjemność sprawia mu prowadzenie ciężarówki, codzienne występy na arenie, 

sprzątanie   lwich   klatek,   dźwiganie   ciężarów   w   czasie   załadunku   i   wyładunku, 

ustawianie cyrkowego namiotu, naprawa i konserwacja sprzętu.

Co   kilka   dni   dzwonił   do   osobistej   sekretarki   albo   do   wuja   Charlesa,   by 

sprawdzić, co się dzieje w firmie. Nie poświęcał sprawom zawodowym większej 

uwagi. Znacznie bardziej interesował go poznawany stopniowo mały świat cyrku.

Jego obecne mieszkanie urządzone w przyczepie było mniejsze niż garderoba 

przylegająca   do   sypialni   wytwornego   apartamentu   na   szczycie   chicagowskiego 

wieżowca. Sam musiał sprzątać – co zresztą nie stanowiło problemu, bo na co 

dzień także nie lubił wyręczać się służbą. Nie odkładał niczego na później. Kiedy 

jadał w domu, a nie u dziadka i Mistral, od razu zmywał naczynia.

Najmilsze były jednak wspólne obiady i kolacje. Mistral stała się dla Jordana 

background image

najważniejszą osobą na świecie. Nie sądził do tej pory, że kiedykolwiek tak mu 

będzie zależeć na jakiejkolwiek kobiecie. Być może sekret tkwił w tym, że nie 

próbowała go zachęcić czy uwieść. To on ją zdobywał, ale musiał być ostrożny.

Niby   przypadkiem   wypytywał   dziadka   o   jej   przeszłość.   Nie   miał   złudzeń; 

starszy pan nie dał się zwieść pozornym brakiem zainteresowania. Tak czy inaczej 

Jordan dowiedział się od Nicabara, że Mistral rzadko chodziła na randki, a o stałym 

chłopaku lepiej nie mówić.

– Dziewczyna nie ma łatwego życia – oznajmił starszy pan. – W dzieciństwie 

straciła   rodziców.   Nie   miała   żadnych   krewnych.   Musiałem   ją   wychować. 

Przekazałem Mistral całą swoją wiedzę o życiu i świecie, wpoiłem zasady moralne, 

żeby   jacyś   dranie   nie   sprowadzili   jej   na   manowce.   Sam   wiesz,   Jordanie,   jacy 

mężczyźni kręcą  się wokół cyrku: dranie, nieudacznicy, pijacy, wydrwigrosze i 

nieuki. W soboty zawsze piją, a pięść uważają za najważniejszy argument. Mistral 

wyrosła na ładną pannę o dobrym sercu. Nie chcę, żeby przyplątał się do niej jakiś 

lekkoduch. Ta dziewczyna zasługuje na lepszy los.

– Całkowicie się z tobą zgadzam – odparł z roztargnieniem Jordan. Uświadomił 

sobie   w   tej   chwili,   że   dla   niego   pobyt   w   Cyrku   Mistrzów   jest   tylko   krótkim 

epizodem.  Wkrótce   nadejdzie   pora,   by   wrócić   na   stanowisko   prezesa   Westcott 

International i do należnych mu przywilejów.

Co   dziwne,   wcale   nie   cieszył   się   na   myśl   o   powrocie.   Niespodziewanie 

ogarnęło go poczucie zagubienia i pustki. Już przywykł do stałej obecności Mistral. 

Lubił   z   nią   pracować,   słuchać   jej   uwag,   obserwować,   jak   sprawny   umysł 

dziewczyny chwyta w lot każde nowe zagadnienie, rozważa je, zmaga się z oporną 

materią, by w końcu wysnuć wnioski – często zupełnie inne od jego własnych.

Z   podziwem   obserwował,   jak   szybko   uczy   się   zasad   gry   na   giełdzie,   które 

niedawno zaczął jej wykładać. Cieszyła się jak dziecko, gdy zaglądali do tabel 

drukowanych w prasie i widzieli czarno na białym, że akcje, w które teoretycznie 

background image

Mistral zamierzała inwestować, właśnie zwyżkują.

Była uparta i konsekwentnie dążyła do celu z głębokim przekonaniem, że jeśli 

będzie pracowała ze wszystkich sił, zdoła w końcu pomnożyć niewielką sumkę, 

którą jakimś cudem odłożyła, i tak zdobędzie fundusze na uratowanie cyrku ich 

dziadka. Nie myślała o swoich potrzebach. Niewiele ją obchodziło, że nie ma ani 

jednej porządnej sukienki. Gdy należało pilnie wykonać jakieś zadanie, nie liczyła 

godzin   pracy.  Wolny   czas   rzadko   poświęcała   sobie.   Nie   mogła   się   pogodzić   z 

myślą, że Nicabar traci ukochany cyrk; gotowa była walczyć zębami i pazurami, by 

do tego nie dopuścić.

Jordan wiedział – i to z pewnego źródła, jako że miał w świecie rozrywki spore 

wpływy – że wkrótce zostaną podjęte oficjalne działania prawne, które sprawią, że 

pan Bruno Grivaldi zostanie raz na zawsze wyeliminowany z cyrkowej branży. 

Najlepsi   prywatni   detektywi,   jakich   można   było   wynająć,   pracowali   przez 

dwadzieścia cztery godziny na dobę, by wydobyć na światło dzienne wszystkie 

jego brudne machinacje. Jordan dowiedział się przy okazji, że właścicielowi Cyrku 

Tropików wyjątkowa pazerność nie wyszła na dobre, bo nakłady poniesione na 

wykończenie konkurencji doprowadziły go na skraj bankructwa.

I   cóż   się   okazało?   Pan   Grivaldi   i   jego   słynny   zespół   jest   obecnie   w   dużo 

trudniejszym położeniu niż Cyrk Mistrzów kierowany przez Nicabara i Mistral!

Jordan   omal   nie   parsknął   śmiechem,   kiedy   to   sobie   uświadomił.   Odczuwał 

wielkie zadowolenie; jeśli wszystko poszło zgodnie z planem, zapewne był już 

właścicielem Cyrku Tropików.

Istniało pewne ryzyko, ponieważ Bruno Grivaldi – jak każdy rekin złowiony na 

wędkę – będzie walczył wszelkimi metodami, aż całkiem opadnie z sił. Wkrótce się 

domyśli, że jego przeciwnikiem jest człowiek wpływowy i wysoko postawiony. 

Świadczyły o tym energiczne działania banku. Wówczas uczyni wszystko, by się 

dowiedzieć,   kim   jest   ów   tajemniczy   prześladowca.   Odkryje,   co   łączy   Jordana 

background image

Westcotta i Nicabara Daniora, jako że Sophia nigdy nie taiła, z jakiej rodziny się 

wywodzi.   Jordan   nie   miał   wątpliwości,   że   Grivaldi   zaalarmuje   wszystkich 

dziennikarzy w nadziei, że przedstawią Jordana jako szaleńca i głupka bez piątej 

klepki. Wkrótce należy się spodziewać najazdu żądnych sensacji żurnalistów na 

Cyrk Mistrzów.

Nim   do   tego   dojdzie,   Jordan   musiał   znaleźć   drogę   do   serca   Mistral.   Przez 

ostatnich kilka tygodni upewniał się z dnia na dzień coraz bardziej, że nie może bez 

niej żyć. Dręczyła go jednak poważna obawa: gdy wyjdzie na jaw to, że nie jest 

Kalifem, pogromcą lwów, tylko prezesem wielkiej firmy, Mistral nie będzie chciała 

mieć z nim do czynienia.

Uśmiechnął się ironicznie, kiedy przyszło mu do głowy, że wuj Charles kpiłby z 

niego   bez   litości,   gdyby   wiedział,   że   bratanek   wcale   się   nie   różni   od   innych 

Westcottów i jak oni wszyscy jest podatny na „romantyczną zarazę”, zbierającą od 

dawna swoje żniwo w ich rodzinie.

Radosny nastrój pogromcy lwów rozwiał się nagle jak bańka mydlana. Gdy 

Jordan   omijał   jedną   z   ciężarówek   zaparkowanych   koło   cyrkowego   namiotu, 

zobaczył ukochaną stojącą twarzą w twarz z Otto Wetzlerem.

Siłacz z groźną miną pochylał się nad Mistral i krzyczał, wygrażając pięścią, 

jakby chciał uderzyć szefową.

Jordan poczuł, że ogarnia go wściekłość.

Kipiał gniewem i umierał ze strachu o dziewczynę. Biegł ku niej jak wicher.

– Do jasnej cholery, co ty wyrabiasz, Otto? – rzucił lodowatym tonem, którego 

tak   się   obawiali   jego   podwładni   z   firmy.   –   Cofnij   się!   Rób,   co   mówię,   albo 

pożałujesz.

– Odwal się, Kalif! – wrzeszczał Otto. – To nie twoja sprawa! Nie pozwolę, 

żeby   mi   rozkazywała   ta   cholerna   baba,   która   na   dodatek   mnie   obraża.   Od 

dwudziestu   pięciu   lat   pracuję   w   Cyrku   Mistrzów   i   nie   pozwolę,   żeby   Missy 

background image

oskarżała mnie o niszczenie sprzętu, zwłaszcza że nie zepsułem tego cholernego 

podnośnika, tylko próbuję go naprawić! – Przekrwionymi z wściekłości oczyma 

popatrzył   na   Mistral.   Dyszał   ciężko,   ale   przestał   wygrażać   pięściami   Mistral   i 

Kalifowi, jakby zamierzał ich znokautować.

Mistral zerknęła na pogromcę lwów, który nadal miał groźny wyraz twarzy. Do 

tej pory nie było sposobności, by zobaczyć, jak wygląda, gdy go coś rozwścieczy. 

Przestraszył ją bardziej niż siłacz Otto, szarżujący na nią jak rozsierdzony byk. 

Twarz   Kalifa   przypominała   kamienną   maskę.   Zimne   szare   oczy   spoglądały 

wyzywająco na osiłka, jakby nie było się czego bać.

Otto   przywykł,   że   jego   postura   onieśmiela   innych   ludzi,   którzy   potulnie 

schodzą   mu   z   drogi.   Spotkanie   z   aroganckim  przeciwnikiem   stanowiło   w   jego 

życiu całkiem nowe doświadczenie. Ku zdziwieniu Mistral, wcale nie zamierzał 

atakować.

– Nie zniszczyłem podnośnika – powtórzył opryskliwie. – Znalazłem go tutaj. 

Był uszkodzony, więc sprawdzałem, czy się da naprawić, kiedy nadeszła Missy. 

Powiedziała, że jestem zdrajcą, bo działam na zlecenie Grivaldiego. Już mówiłem, 

że nie pozwolę się obrażać. To kłamstwo. Nie lubię, jak mi baba rozkazuje, ale 

zatrudniłem się w Cyrku Mistrzów i tu jest moje miejsce.

– Dobrze. Przyjmijmy, że mówisz prawdę – odparł chłodno Jordan. – Czy ktoś 

był w pobliżu, gdy znalazłeś podnośnik?

– Nie. – Otto pokręcił głową. – Przynajmniej ja nikogo nie widziałem. Patrzę, 

leży maszyna, to podszedłem. Wygląda na to, że podnośnik spadł z ciężarówki. 

Wiem,   że   jest   bardzo   potrzebny,   na   przykład   do   naciągania   lin,   więc   od   razu 

wziąłem się do roboty. Okropne, że przez jakiegoś niedbalucha taka dobra maszyna 

została uszkodzona. Głupi był, że na to pozwolił. Na pewno się zląkł, że narobił 

szkody, i zwiał, bo nie chciał, żeby go złapali. Przecież naprawa kosztuje. Mogą 

potrącić z wypłaty.

background image

– Nigdy bym się do tego nie posunęła – wtrąciła urażona Mistral. – Na awarię 

nic się nie poradzi.

– No – mruknął Otto – ale jest ich u nas sporo, a cyrk teraz cienko przędzie. Ty 

jesteś twarda, Missy. Nicabara łatwiej urobić. Kto cię tam wie! Może potrącisz z 

wypłaty, co nie? – Osiłek wzruszył ramionami.

Mistral   była   oburzona   i   wstrząśnięta.   Ludzie,   których   miała   za   przyjaciół, 

niemal za rodzinę, uznali, że Nicabar i ona bez wahania obciążą pracowników 

kosztami, byle ratować firmę. Przecież cyrk to ludzie, którzy go tworzą! Bez nich 

nie istnieje!

– Nigdy bym się do tego nie posunęła – powtórzyła zdecydowanie Mistral. – 

Przepraszam...   Wybacz   mi,   Otto,   że   niesłusznie   oskarżyłam   cię   o   zniszczenie 

podnośnika. Rzecz w tym... Sam mówiłeś, że ostatnio awaria goni awarię. To mi 

wygląda   na   celowe   działanie.   Ktoś   chyba   źle   życzy   naszemu   cyrkowi.   Kiedy 

zobaczyłam cię nad tym podnośnikiem...

– Od razu uznałaś, że celowo go zniszczyłem – wtrącił Otto. W jego głosie 

brzmiała gorycz. – Jest mi bardzo przykro, Missy. Najwyraźniej wszystkie te lata 

przepracowane w naszym cyrku po prostu się nie liczą!

– Nieprawda, Otto! Doskonale o tym wiesz. W Cyrku Mistrzów wszyscy cię 

bardzo szanują. Zrozum, jestem u kresu wytrzymałości, a ty ciągle się sprzeciwiasz 

i marudzisz, że baba ci rozkazuje. Przecież wiesz, że nawet jeśli decyduję sama, 

zawsze   postępuję   stosownie   do   wskazówek   Nicabara.   Identyczne   polecenia 

usłyszelibyście od niego. Uraziłeś mnie tą swoją gadaniną, Otto. Pamiętaj, że nie 

jestem dzieckiem.

– Racja. Wyrosłaś. – Na twarzy osiłka pojawił się złośliwy uśmieszek. – Daj mi 

wreszcie spokój. Naprawię ten cholerny podnośnik. I zabierz swojego kochasia, 

żeby mnie nie poturbował!

–   Ko...   kochasia?   –   wykrztusiła   Mistral.   Popatrzyła   na   Kalifa   i   spłonęła 

background image

rumieńcem.   Jordan   uśmiechnął   się   porozumiewawczo,   a   ciemne   oczy   zalśniły 

pożądliwym blaskiem. – To nieporozumienie, Otto.

– Mów, co chcesz. Ja swoje wiem – burknął opryskliwy siłacz.

Mistral nie miała pojęcia, jak zareagować na tę insynuację. Machnęła ręką, 

odwróciła się w milczeniu i poszła do swojej przyczepy. Czy tak samo myśli cały 

zespół? Uważają Kalifa za jej... kochasia? Czyżby spostrzegli, że często do niej 

przychodzi – zresztą głównie po to, by tłumaczyć zasady funkcjonowania giełdy? 

W takim razie czemu nie zauważają jej starań o uratowanie Cyrku Mistrzów?

Nie miała czasu na romanse – nawet gdyby chciała, a przecież wcale jej na tym 

nie   zależy!   Powtórzyła   to   sobie   kilkakrotnie.   Towarzystwo   pogromcy   lwów 

okazało się... przyjemne, ale to epizod bez przyszłości. Była wdzięczna Kalifowi za 

to, co zrobił dla Nicabara. Nic więcej.

Mistral zdawała sobie sprawę, że kłamie jak z nut, ale sama przed sobą nie była 

w   stanie   się   do   tego   przyznać.  Wcale   nie   chciała   zakochać   się   w   Kalifie.   Był 

przystojny i pociągający, ale pogromca lwów w małym, podupadającym cyrku to 

żadna kariera. Zadowolił się taką marną posadą, choć pracował w cyrkowej branży 

od lat, miał wielkie zdolności i mógł osiągnąć znacznie więcej. Gdyby za niego 

wyszła, być może całkiem zrezygnowałby z pracy i żył z jej zarobków.

W   ogóle   się   nie   przejęła   brakiem   wewnętrznej   logiki   swego   rozumowania. 

Długo obserwowała Kalifa i wiedziała, że nie ma zadatków na pasożyta, ale w tej 

chwili taki wniosek był jej nie na rękę, więc go odrzuciła. Nie trafiła jej także do 

przekonania wizja emerytowanego Nicabara oraz dwojga młodych – jej i Kalifa – 

zarządzających Cyrkiem Mistrzów.

Nie przypominała sobie zresztą, by Kalif kiedykolwiek dał do zrozumienia, że 

chce się z nią związać na stałe. Luźna znajomość najwyraźniej mu wystarczała. 

Mistral wiedziała, że mu się podoba, czuła na sobie pożądliwe spojrzenie czarnych 

oczu, ale nie przywiązywała do tego większej wagi.

background image

– Mistral! – Jordan chwycił ją za rękę i zmusił, by się zatrzymała. – Musimy 

porozmawiać.

– O czym?

– O tym, co się przed chwilą wydarzyło. Czemu podejrzewałaś naszego siłacza 

o umyślne zniszczenie podnośnika?

– Już mówiłam. Stał nad przewróconą maszyną. W pobliżu nie było nikogo. Co 

miałam pomyśleć?

– Nie przyszło ci do głowy, że najpierw należało sprawę wyjaśnić, a dopiero 

potem rzucać oskarżenia?

– Chcesz powiedzieć, że popełniłam błąd?

– Owszem.

– Jeśli będę potrzebowała twojej rady, sama o nią poproszę – burknęła Mistral. 

Spłonęła rumieńcem, bo czuła się winna. To oczywiste, że słuszność jest po stronie 

Kalifa, który zarzucił jej pochopną ocenę faktów.

– Często mnie pytasz o zdanie. Dowiem się, o co chodzi? Nie mieści mi się w 

głowie, że oskarżyłaś kolegę, nie mając żadnego dowodu.

Mistral przygryzła wargę i długo milczała. Było jej wstyd. Przecież na początku 

znajomości źle myślała o samym Kalifie. Zmieniła zdanie dopiero wówczas, gdy 

zyskała   przekonujący   dowód   jego   niewinności.   Gdyby   była   zupełnie   szczera, 

musiałaby przyznać, że w gruncie rzeczy podejrzewa cały zespół.

– Wszystko idzie ostatnio jak po grudzie – powiedziała ze łzami w oczach. – 

Bruno Grivaldi ściga nas jak pies gończy. Awarie następują jedna po drugiej. Sam 

mówiłeś, że z moim kapitalikiem niewiele zarobię na giełdzie. Nawet gdyby stał 

się cud i moje modlitwy zostały wysłuchane, i tak nie zdobędę dość pieniędzy, żeby 

uratować nasz cyrk. Nigdy nie wiadomo... Przed występem nie mam pewności, kto 

będzie mi asystował podczas akrobacji na linie. Paolo ma inne zajęcia i wciąż 

znika. Dawniej tak nie było. Każdy dostawał swoje zadanie i robił to, co do niego 

background image

należało. Mam wrażenie, że teraz wszystko rozłazi się w szwach.

Mistral nie była w stanie nad sobą panować. Wybuchnęła płaczem. Szlochała, 

jakby serce miało jej pęknąć. Była tak przygnębiona, że nie zdawała sobie sprawy, 

co się dzieje. Kalif zaklął cicho, objął ją ramieniem, przytulił i zaprowadził do 

przyczepy, żeby pracownicy nie widzieli łkającej szefowej.

Gdy   weszli   do   przytulnego   mieszkanka,   posadził   zapłakaną   dziewczynę   na 

łóżku.

– Mistral, nie jesteś ideałem. Masz swoje słabości i wady. Nie musisz walczyć 

ze   wszystkimi   trudnościami   –   przekonywał   ją   łagodnie.   –   Nie   możesz   sama 

uratować cyrku przed bankructwem, kierować nim na co dzień, występować na 

arenie i ferować jedynie słusznych ocen.

Takiemu zadaniu żaden człowiek nie podoła. W ciągu ostatnich kilku tygodni za 

dużo od siebie wymagałaś. Czuję się winny, bo ci na to pozwoliłem. Co gorsza, nie 

spostrzegłem, że tracisz siły i odporność psychiczną.

– To nie jest twój problem – szlochała żałośnie dziewczyna z głową na jego 

ramieniu. – Zresztą nie ma powodu, żebyś się o mnie martwił.

–   O   tym   również   musimy   porozmawiać   –   odparł   Jordan,   głaszcząc   ją   po 

włosach   i   próbując   uspokoić.   –   Martwię   się.   Zależy   mi   na   tobie.   I   to   bardzo. 

Zresztą myślę, że nie jestem ci obojętny. Co ty na to, Mistral? – zapytał niskim, 

pełnym napięcia głosem.

W pierwszej chwili nie miał pewności, czy dobrze zrozumiał jej odpowiedź. 

Nadal płakała rozpaczliwie, więc nie wiedział, czy pokiwała głową, czy to łkanie 

sprawiło, że drży. Potem usłyszał stłumiony głos przerywany szlochem:

– Tak. Zależy mi na tobie. Nie powinno, ale zależy.

– Dlaczego nie powinno?

– Dlatego.

– Dlaczego, kochanie?

background image

–   Bo   chcę   coś   w   życiu   osiągnąć.   Kariera   cyrkowca   nie   trwa   wiecznie. 

Doskonale   o   tym   wiesz.   Muszę   zaplanować   swoją   przyszłość.   Nie   chcę 

zobowiązań, obietnic. Najpierw muszę coś w życiu osiągnąć.

– Nie sądzisz, że mógłbym ci w tym pomóc? – zapytał Jordan. Musiał ugryźć 

się w język, by nie zdradzić, że jest milionerem i prezesem ogromnej firmy. Z jego 

pomocą Mistral St. Michel mogłaby osiągnąć wszystko, o czym marzy.

– W jaki sposób? Przepraszam. Fakt, uczysz mnie zasad gry na giełdzie. Jestem 

ci za to bardzo wdzięczna.

Może kiedyś będę miała dość pieniędzy, by zainwestować w akcje. Naprawdę, 

nie na papierze. Ty z kolei musisz żyć według własnych zasad i realizować ambitne 

plany zawodowe. Może pewnego dnia wystąpisz z najlepszymi artystami w Las 

Vegas.

– Wątpię. – Jordan uśmiechnął się kpiąco. – Z drugiej strony jednak, gdyby się 

udało, nie chciałabyś pojechać tam ze mną? Moglibyśmy razem pracować. Tego 

lata stworzyliśmy zgrany duet, prawda? Od dawna troszczysz się tylko o innych, 

Mistral. A może byś dla odmiany pozwoliła, żeby ktoś się tobą zaopiekował?

– Potrafię sama zadbać o swoje sprawy – upierała się dziewczyna.

– Wiem, skarbie. Ale jaki byłbym ze mnie mąż, gdybym nie dbał o moją panią?

W pierwszej chwili Mistral nie była pewna, czy dobrze słyszy.

– Wspomniałeś o... małżeństwie? – wykrztusiła, ocierając łzy.

– Tak. Pewnie nie uwierzysz, jeśli powiem, że w tych sprawach jestem dość 

staroświecki.   Moim   zdaniem   ludzie,   którzy   się   kochają,   powinni   wziąć   ślub. 

Zgadzasz się?

– Naprawdę mówisz o miłości, o ślubie?

– Mistral, jedno z nas ma chyba kłopoty ze słuchem.

Dodam, że słyszę znakomicie. Chyba za szybko wziąłem się do rzeczy, nie 

sądzisz, kochanie? W końskiej przyczepie byłem zbyt natarczywy. Zdaję sobie z 

background image

tego sprawę.

Potem zwolniłem tempo. Nie chciałem cię popędzać, ale prawda jest taka, że 

oszalałem na twoim punkcie. Widzę cię w snach, spotykam na jawie. Spędzamy 

razem całe dnie, ale nie mogę cię dotknąć. Pragnę cię pieścić, całować, kochać się 

z tobą. I chcę mieć do tego prawo. Zawsze i wszędzie. Proszę, żebyś została moją 

żoną...

Zaskoczona Mistral otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale nie była w stanie tego 

uczynić. Zabrakło jej tchu. Spojrzała w oczy Kalifa, które pociemniały od żądzy. 

To było pierwsze i jedyne ostrzeżenie, nim wziął ukochaną w ramiona i zamknął jej 

usta namiętnym pocałunkiem.

Całował ją bez pośpiechu, mocno. Zmysłowe usta kusiły, zachęcały, poznawały 

zapach   i   smak.   Mistral   się   nie   broniła,   a   Jordan   nabrał   odwagi.   Przesunął 

koniuszkiem   języka   po   wargach   ukochanej.   Obrysował   ich   kontur   i   naparł 

delikatnie, zachęcając, by je rozchyliła.

Mistral wydała gardłowy pomruk, który rozpalił w nim namiętność. Całował 

ukochaną   coraz   zachłanniej.   Stał   się   zaborczy   i   władczy.   Mistral   objęła   go, 

przylgnęła do muskularnego torsu i oddała pocałunek.

Nadal nie wierzyła, że to się dzieje naprawdę. Wyznanie Kalifa dźwięczało jej 

w uszach. Całował tak, jakby nie mógł się nią nasycić. Dręczyła ją obawa, że to 

sen. Lada chwila nastąpi przebudzenie, a Mistral odkryje z rozpaczą, że dała się 

zwieść sennym marzeniom i bujnej wyobraźni.

Dręczona tłumioną długo namiętnością drżała w objęciach Kalifa. Czuła, że 

lada chwila straci nad sobą panowanie, zapomni o zdrowym rozsądku, przestanie 

myśleć i zacznie tylko odczuwać. Każdą komórką ciała chłonęła nowe wrażenia. 

Drżała i prężyła się, bo silne męskie  dłonie  błądziły po wrażliwej skórze, gdy 

ukochany zdejmował jej koszulkę i stanik.

Pełne, jędrne piersi o ciemniejących brodawkach aż prosiły się o pieszczotę.

background image

– Jesteś piękna, Mistral – szeptał schrypniętym głosem Jordan, układając ją na 

wąskim   łóżku.   –   Pragnąłem   cię   od   pierwszego   spotkania.   Tego   dnia,   gdy 

przyłączyłem   się   do   Cyrku   Mistrzów,   ujrzałem   cię   niespodziewanie   na 

opustoszałym parkingu. W blasku słońca twoje włosy lśniły niczym płynne złoto, a 

oczy błyszczały jak szmaragdy. Wtedy zapragnąłem ujrzeć cię nagą i przystroić 

klejnotami, a potem kochać się z tobą do szaleństwa.

Musnął dłonią wrażliwe sutki. Pod wpływem nagłej rozkoszy Mistral drgnęła, 

jakby poraził ją prąd. Wzdychała cicho z rozkoszy i żądzy. Jordan wolno pochylił 

głowę i błądził ustami po smukłej dziewczęcej szyi. Zachłanne wargi sunęły w dół, 

ku piersiom, by objąć nabrzmiałe sutki i pieścić je namiętnie.

Mistral nie doznała nigdy tak szalonej i wszechogarniającej przyjemności, która 

była właśnie jej udziałem. Kręciło jej się w głowie jak po dobrym winie. Wygięła 

się w łuk i przylgnęła do kochanka. Gorące wargi mocniej objęły jej pierś. Czuła 

ich żar. To płomień lizał jej skórę, rozpalając w niej taki sam ogień. Rozpływała się 

w nim jak wosk, spływający tam, gdzie narastał cudowny ból. Mogła go ukoić 

tylko zmysłowa pieszczota.

Ogarnięta burzą namiętności, nie czuła rąk Kalifa sunących w dół po klatce 

piersiowej i brzuchu do zapięcia błękitnych dżinsów. Zręczne palce szybko sobie z 

nim   poradziły.   Śmiała   dłoń   zsunęła   się   jeszcze   niżej,   do   sekretnego   zakątka, 

którego   nie   dotykał   jeszcze   żaden   mężczyzna.   Mistral   jęknęła   cicho.   Była 

zaskoczona   i   wystraszona,   a   zarazem   owładnięta   rozkoszą   ponad   wszelkie 

wyobrażenie, która narastała z każdym dotknięciem zuchwałej dłoni, wędrującej w 

poszukiwaniu źródła najwyższej rozkoszy.

– Cicho. – Jordan szeptem uspokajał krzyczącą głośno ukochaną. Przysunął się 

bliżej, przykrywając ją niemal własnym ciałem. – Jesteś gotowa, skarbie. Pragniesz 

mnie równie mocno, jak ja pragnę ciebie. Udowodnię ci, że tak właśnie jest.

Przedłużał w nieskończoność miłosną torturę, nie zważając na to, że Mistral 

background image

umiera   z   niecierpliwości.   Zwinne   palce   złagodziły   nieco   jej   cierpienia.   Gdy 

odnalazły   tajemny   punkt,   do   którego   od   początku   zmierzały,   oszołomiona 

dziewczyna   wstrzymała   oddech.   Kalif   pocałował   ją   namiętnie,   a   ciepły   język, 

ośmielony   zuchwałością   dłoni,   wsuwał   się   coraz   głębiej   w   ciemną   czeluść 

zamkniętą   wargami.   Mistral   odruchowo   rozsunęła   uda,   zachęcając   Kalifa,   by 

poznał wszystkie jej sekrety.

Gdzieś w głowie kołatała się jeszcze niepokojąca myśl, że chyba oszaleje z 

nadmiaru   nie   znanej   dotąd   rozkoszy.   Po   raz   pierwszy   doznawała   przyjemności 

równie   gwałtownej   i   zniewalającej.   Nigdy   jeszcze   nie   odczuła   tak   cudownie   i 

boleśnie   owego   miejsca,   którego   dotykał   Kalif.   Narastało   w   niej   podniecenie. 

Wiedziała, że lada chwila jej ciało eksploduje.

Kiedy nadeszła ta chwila, Mistral przywarła do kochanka z całej siły, krzyczała 

raz po raz jego imię. Wstrząsały nią gwałtowne dreszcze.

Gdy znieruchomiała, Kalif zasypał ją gradem czułych pocałunków i pieszczot, a 

następnie bez pośpiechu uwolnił od ubrania. Zdejmował wolno sandałki, błękitne 

dżinsy,   bieliznę,   aż   Mistral   była   całkiem   naga.   Rozebrał   się   i   położył   obok 

dziewczyny,   która   ledwie   zdawała   sobie   sprawę,   że   spoczywa   w   ramionach 

obnażonego   mężczyzny.   Oddychała   z   trudem.   Leżała   nieruchomo,   oszołomiona 

intensywnością odczuć, dogasających w niej powoli.

– Nie zdawałam sobie sprawy, że o to właśnie chodzi – szepnęła z trudem po 

długim milczeniu.

– To dopiero początek, kochanie.

Jordan wziął ją w ramiona i całował namiętnie, aż zaczęło jej się mącić w 

głowie. Zapragnęła przyjąć od niego wszystko, co zechce jej ofiarować. Kiedy 

wszedł w nią ostrożnie, mimo woli lekko napięła mięśnie. Od razu to spostrzegł i 

pojął, w czym rzecz.

– Zaufaj mi – szepnął. – Nie sprawię ci bólu. To twój pierwszy raz, prawda? 

background image

Będę uważał.

– Czym się zdradziłam? – spytała cicho, zaniepokojona jego uwagą. – Pewnie 

od razu widać, że brak mi doświadczenia. Popełniłam błąd? Uraziłam cię? Jesteś 

zniechęcony?

– Ależ nie. Nicabar wspomniał, że właściwie z nikim się dotąd nie spotykałaś. 

Poza  tym   zrobiłaś   wielkie  oczy  i  spłonęłaś   rumieńcem,  gdy   Otto  nazwał  mnie 

twoim kochasiem.

Wszedł w nią głębiej. Przez moment czuła lekki ból, który minął, gdy naprawdę 

stali   się   jednością.   Jordan   znieruchomiał   na   moment.   Dał   Mistral   czas,   by 

przywykła do jego obecności w swoim ciele, by mogła się do niego dopasować. Z 

wolna zaczął się rytmicznie kołysać, z każdym pchnięciem wchodząc mocniej i 

głębiej. Płomień namiętności rozgorzał na nowo w ciele dziewczyny. Jej kochanek 

zapłonął tego popołudnia po raz pierwszy.

Wiedziona pierwotnym instynktem, Mistral przesunęła ku górze długie, smukłe 

nogi i splotła je za plecami kochanka. Uniosła biodra, by czuć mocniej wszelkie 

jego poruszenia. Miała wrażenie, że Kalif i ona stanowią tak doskonałą jedność, że 

nie sposób zgadnąć, gdzie się jedno kończy, a drugie zaczyna. Kochanek uniósł ją 

do krainy, gdzie królują pierwotne odczucia, gdzie rozum zasypia, wzrok gaśnie, a 

uszy głuchną, gdzie pozostaje tylko dotyk i zrodzone z niego odczucia, którymi 

mężczyzna obdarza kobietę. Znów poczuła, że za chwilę zatraci się w paroksyzmie 

rozkoszy.

Kalif   nadal   całował   jej   wargi   i   dotykał   ich   językiem.   Prowadził   ją   ku 

najwyższemu spełnieniu. Kiedy je osiągnęła i zaczęła krzyczeć, zamknął jej usta 

pocałunkiem.   Dreszcz   rozkoszy   wstrząsnął   smukłym   ciałem,   przenikając   każdą 

jego komórkę. Całkiem wyczerpana, Mistral osunęła się bezwładnie na posłanie. 

Kręciła   głową,   nie   mogąc   się   uspokoić.   Jordan   wpatrywał   się   w   nią,   aż   sam 

zapomniał o całym świecie i, drżąc, przytulił się mocno do ukochanej.

background image

Gdy   przyszedł   do   siebie,   odsunął   się   niechętnie.   Położył   się   na   plecach   i 

przytulił Mistral, kołysząc ją czule w ramionach. Głowa dziewczyny spoczywała 

na jego piersi. Łagodnie głaskał długie, jasne włosy. Mistral wsłuchiwała się w 

głośne i szybkie bicie jego serca, które uspokajało się z wolna. Błądziła palcami po 

muskularnym   torsie,   bawiąc   się   kosmykami   jedwabistych   ciemnych   włosów. 

Kreśliła opuszkami palców małe kółka, podziwiając wspaniale umięśniony tors.

Przekonała   się,   że   Kalif   jest   nie   tylko   najbardziej   urodziwym   mężczyzną, 

jakiego   kiedykolwiek   spotkała.   Miał   także   piękne   ciało.   Przypominał   posągi 

antycznych bogów. Jeszcze nie potrafiła uwierzyć, że ten cudowny człowiek należy 

do niej, kochają nad życie i pragnie poślubić. Cieszyła się nim z głębi serca. Kiedy 

usłyszała czułe wyznanie, zdała sobie sprawę, że kocha go równie mocno. Miłość 

spadła   na   nią   jak   grom   z   jasnego   nieba,   ale   na   długo   przedtem   drzemała   w 

zakamarkach serca i umysłu, czekając, aż nadejdzie odpowiednia chwila, żeby się 

ujawnić.

Mistral   nie   miała   żadnych   wątpliwości.   Była   pewna,   że   kocha   szczerze.  W 

przeciwnym razie nie oddałaby się Kalifowi, zapominając o wszelkich skrupułach.

– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – przypomniał cicho Jordan, gdy leżeli 

przytuleni,   rozkoszując   się   promieniami   słońca,   wpadającymi   do   pokoju   przez 

koronkowe firanki. – Wydaje mi się, że chciałaś powiedzieć: tak.

Nie może być inaczej, choćby zważywszy na to, co razem przeżyliśmy.

– Tak. Oczywiście że tak – odparła z czułym uśmiechem. – Nie wiem, jaka 

będzie nasza wspólna przyszłość, ale kocham cię, chociaż długo broniłam się przed 

tą miłością. Nicabar był od lat jedynym bliskim mi człowiekiem.

Przywykłam sama troszczyć się o swoje sprawy. Z czasem pojawiła się obawa, 

że   ta   samodzielność   może   zostać   mi   odebrana.   Odczuwałam   lęk   na   myśl,   że 

mogłabym stać się od kogoś zależna, ufać mu i liczyć się z jego zdaniem.

Nadal nie wiem, Kalifie, w jakim stopniu mogę się zdobyć na kompromis. Czy 

background image

nadal jesteś pewny, że chcesz się ze mną ożenić?

– Tak. Nie mam w tej kwestii żadnych wątpliwości.

Zapewniam cię, Mistral, że z czasem nabierzesz do mnie zaufania i pozwolisz, 

abym się o ciebie troszczył. Na moim sercu możesz zawsze polegać. Przysięgam, 

że tak jest i będzie.

Jordan był przekonany, że gdy narzeczona dowie się, jak wielkim majątkiem 

dysponuje   przyszły   mąż,   zapomni   raz   na   zawsze   o   wszelkich   troskach   i 

niepokojach, które do tej pory spędzały jej sen z powiek.

Zdawał sobie sprawę, że najwyższa pora ujawnić prawdziwą tożsamość, ale 

wolał  odłożyć   wyznanie   na   później.  Uznał,  że   to   nie   jest   odpowiednia   chwila. 

Mimo wszystko czuł się winny, że coś ukrywa, chociaż nie miał złych intencji i nie 

próbował zwodzić ukochanej.

– Myślisz, Kalifie, że dziadek będzie zadowolony, kiedy powiemy, że chcemy 

się   pobrać?   –   Głos   Mistral   wyrwał   Jordana   z   zamyślenia.   –   Da   nam   swoje 

błogosławieństwo?

– Nie ma chyba nowiny, która by go bardziej ucieszyła – odparł z uśmiechem 

Jordan. Podejrzewał, że Nicabar pierwszy wpadł na pomysł, by wyswatać swoje 

wnuki.

Zapewne dawno temu doszedł do wniosku,  że pokochali się od pierwszego 

wejrzenia. – Dręczy mnie tylko obawa, czy będzie zadowolony, że kochaliśmy się 

przed ślubem.

– Chyba... Chyba jednak należało poczekać. – Mistral zagryzła wargi. Byłoby 

jej przykro, gdyby zawiodła przybranego dziadka.

– Nie musimy rozgłaszać tego, co się tutaj stało. Zresztą, najdroższa, nawet 

gdyby się Nicabar dowiedział, nie będzie robił problemu. To mądry człowiek. Jest 

trochę   staroświecki,   ale   zrozumie   i   wybaczy.   Co   więcej,   od   razu   pomyśli   o 

prawnukach   i   będzie   miał   kolejny   powód   do   radości   z   tego,   że   doszliśmy   do 

background image

porozumienia.   Przypuszczam,   że   już   się   niepokoił,   bo   zbyt   długo   żyłem   w 

kawalerskim   stanie.   Wiem   na   pewno,   że   bał   się,   czy   kiedykolwiek   spotkasz 

kandydata na męża, który by sprostał twoim wymaganiom.

– Gdybym została starą panną, on byłby temu winien.

Przez wiele lat powtarzał mi, że nie powinnam obniżać wymagań. Sam widzisz, 

że oboje wysoko ustawiliśmy poprzeczkę. – Mistral zachichotała na wspomnienie 

szczerych rozmów o życiu, które prowadziła z dziadkiem.

– I proszę! Zamiast księcia z bajki znalazłaś sobie zwykłego pogromcę lwów. – 

Jordan   uśmiechnął   się   tajemniczo.   Dzisiejsza   rozmowa   to   znakomity   dowcip, 

chociaż jego przyszła żona nie była tego świadoma. Miał nadzieję, że gdy wyzna 

jej całą prawdę, oboje będą się z owego żartu zaśmiewać do łez.

– Zdobyłam pogromcę lwów. To się zgadza. Nie zgodzę się tylko, że jesteś 

zwyczajny – stwierdziła z oburzeniem Mistral.

– Może i nie. W końcu udało mi się ciebie poskromić.

– Proszę? Czyżbyś mnie uważał za lwicę?

–   Na   początku   rzeczywiście   tak   było.   Porównywałem   cię   z   Husejna.   Obie 

macie   własne   zdanie   i   chętnie   wysuwacie   pazury,   ale   w   głębi   serca   jesteście 

łagodnymi kotkami. Poza tym mruczysz tak samo jak lwice. To piękny dźwięk. 

Chciałbym go znów usłyszeć.

–   Ciekawe,   jak   mnie   namówisz,   żebym   mruczała.   –   Mistral   nie   kryła 

ciekawości.

– Mam swoje sposoby – szepnął. Ciemne oczy rozjaśnił blask radości. Jordan 

pieścił i całował ukochaną, by obudzić uśpione pożądanie, które tylko on potrafił 

zaspokoić.

background image

Rozdział 11

Antrakt

Mistral dostała od swego Kalifa pierścionek zaręczynowy. Nie mógł jej obsypać 

brylantami.   Pogromcy   lwów   nie   stać   na   takie   luksusy.   Wybrał   staromodny 

pierścionek z grawerowaną obrączką i dużym, zielonym oczkiem wykonanym z 

artystycznie   szlifowanego   szkła.   Ładna   robota;   można   by   pomyśleć,   że   to 

szmaragd.

–   Wybrałem   kamień   mający   kolor   twoich   oczu   –   tłumaczył,   wkładając 

pierścionek   na   serdeczny   palec   narzeczonej.   Zauroczył   ją   ten   pomysł.   Była 

wdzięczna Kalifowi, że zadał sobie tyle trudu i w ogóle pomyślał o pierścionku.

Wielu   mężczyzn   decydujących   się   na   ślub   nie   zawraca   sobie   głowy   takimi 

błahostkami. Kalifowi powodziło się lepiej niż innym cyrkowcom, ale miał też 

większe wydatki. Utrzymanie stada lwów, a ponadto sprzęt do tresury, ciężarówka 

oraz ich konserwacja pochłaniały krocie. Kalif w ogóle o tym nie wspominał, ale 

Mistral zdawała sobie sprawę, że tego lata wykłada z własnej kieszeni spore kwoty. 

Należał mu się zwrot kosztów, ale chyba na to nie liczył.

Nie mieściło jej się w głowie, że dawniej podejrzewała narzeczonego o wrogie 

zamiary   i   konszachty   z   Grivaldim.   Tajemnica   sabotażu   wkrótce   się   zresztą 

wyjaśniła. Nie mięło wiele czasu i trafili wreszcie na ślad winowajcy.

Otto schwytał drania na gorącym uczynku. Zdrajca ogłuszył Liama O’Hallorana 

i podpiłował drążek trapezu. Mistral była wstrząśnięta, gdy okazało się, że był nim 

Paolo   Zambini!  Wyszło   na   jaw,   czemu   tak   często   znikał   podczas   jej   występu. 

Wykorzystywał   czas,   by   działać   na   szkodę   Cyrku   Mistrzów   i   służyć   swemu 

mocodawcy, którym okazał się Grivaldi.

background image

Mistral była początkowo całkiem wytrącona z równowagi. Nie wiedziała, co 

robić.  Trudno   jej   było   pojąć,   czemu   Paolo   posunął   się   do   tak   ohydnej   zdrady. 

Nicabar   był   w   szoku.  Tylko   Kalif   nie   wahał   się   ani   przez   moment.   Zachował 

rozsądek i wziął sprawę w swoje ręce. Na jego prośbę Otto pilnował złoczyńcy. 

Kalif   wezwał   pogotowie   do   nieprzytomnego   Liama,   a   następnie   policję,   by 

aresztowała złapanego na gorącym uczynku przestępcę.

– To mi się nie mieści w głowie – stwierdziła Mistral, rozkładając bezradnie 

ręce.   –   Nigdy   bym   nie   pomyślała,   że   Paolo   Zambini   okaże   się   łajdakiem.   I 

pomyśleć tylko, że biedny Otto figurował na mojej liście podejrzanych.

– Pomyłka. Zdarza się – rzuciła krótko Deirdre, popijając świeżo zaparzoną 

herbatę. – Dzięki Bogu, że to nie był nasz osiłek. Jakby się taki zamachnął, Liam 

leżałby teraz w kostnicy z pogruchotaną czaszką. 

Skończyło się na opatrunku w szpitalnej izbie przyjęć. Potem odesłali mego 

chłopa karetką do domu.

– Tak, wiem. Tak się cieszę, że szybko wydobrzeje.

Omal   nie   dostałam   ataku   serca,   gdy   zobaczyłam,   jak   leży   nieruchomo   na 

podłodze.

– Zawracanie głowy! – krzyknęła Deirdre i wzruszyła ramionami. – Boże mój... 

Wiesz, Missy, w pierwszej chwili myślałam, że Liam umarł. To okropne uczucie.

Będzie mnie kosztowało dwadzieścia lat życia.

–  Przestań  to rozpamiętywać.  – Mistral poklepała  najlepszą  przyjaciółkę  po 

ramieniu.  – Lepiej  zacznij  się  zastanawiać,  co będzie z  dzisiejszym  występem, 

skoro nie mamy Liama. Kto nas złapie po skoku? Można zrezygnować z akrobacji 

na trapezie i dać na finał inny punkt programu. Nie zapominajmy jednak, że gramy 

na   przedmieściach   Chicago.   Jest   szansa   na   pełną   widownię.   Szkoda   byłoby   ją 

zmarnować,   bo   od   roku   nie   trafiła   nam   się   taka   gratka.   Przez   wzgląd   na   taką 

publiczność musi być wielki finał!

background image

– Dawno temu należało wyszkolić dublera, który w razie czego mógłby zastąpić 

Liama – stwierdziła z westchnieniem Deirdre.

– To musi być kawał chłopa, DeeDee. Ważna jest siła i panowanie nad lękiem 

wysokości. Kto zechce wisieć na trapezie głową w dół? Żaden z kolegów się nie 

zgłosi.

– W takim razie co proponujesz?

–   Ja   mam   propozycję.   Jeżeli   się   zgodzicie,   będę   was   łapał   po   skoku   – 

zaproponował   Jordan,   wchodząc   do   przyczepy   narzeczonej.   Zamknął   za   sobą 

drzwi. – Przyznam, że dawno tego nie robiłem, ale takich umiejętności się nie 

zapomina. Podobnie jest z jazdą na rowerze. Naprawiłem trapez, który Paolo chciał 

podpiłować.   Kazałem   przygotować   wszystko   jak   do   występu.   Potrenowałem 

trochę. Nieźle mi szło. Mogę zastąpić Liama, ale to wy musicie zdecydować, czy 

będziecie   miały   do   mnie   zaufanie.   Akrobatki   wymieniły   porozumiewawcze 

spojrzenia.

–   Kalifie   –   zaczęła   Mistral   –   naprawdę   uważasz,   że   potrafisz?   To   nie   jest 

kwestia zaufania. Chodzi o inną sprawę. Widzisz, siatka ochronna jest mocno... 

wysłużona.

Nie daje już stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa.

Wolałam   nie   mówić   o   tym   dziadkowi,   bo   zaraz   poleciłby   kupić   nową.   Ze 

względu   na   wypadek   moich   rodziców   jest   przewrażliwiony   na   tym   punkcie. 

Niestety, w obecnej chwili nie możemy sobie pozwolić na taki wydatek...

– Czy to oznacza, że cały wasz zespół wykonywał akrobacje na trapezie bez 

należytego zabezpieczenia? – zapytał Jordan takim tonem, że Mistral aż skuliła się 

ze strachu.

Kalif był wściekły; bardziej niż tego dnia, gdy Otto wygrażał jej pięściami; 

bardziej niż dzisiaj, gdy odkryli, że Paolo od dawna pracuje dla Grivaldiego. Był 

po prostu chory z wściekłości. Zmrużył czarne oczy i zacisnął usta.

background image

– Tak, ale... – próbowała tłumaczyć, ale przerwał jej w pół słowa.

– Nie ma żadnego ale, Mistral. Zespół akrobatów nie wystąpi. Bez porządnej 

siatki ochronnej ryzykujecie życie. Nie pozwolę na to.

– Nie pozwolisz? – powtórzyła z niedowierzaniem Mistral. Nagle ogarnął ją 

gniew, a policzki zabarwił ciemny rumieniec. – Proszę bardzo, oto prawdziwie 

męska   logika!   Facet   chce   o   wszystkim   decydować!   Tego   się   po   tobie   nie 

spodziewałam, Kalifie. Sądziłam, że jesteś inny!

Teraz widzę, że niczym się nie różnisz od zwykłych pyszałków. Ustalasz własne 

zasady,   jakbyś   mówił   do   głuptasów   z   przedszkola.   DeeDee   i   ja   mamy   sporo 

rozumu, potrafimy ocenić ryzyko i podjąć decyzję. Taka sytuacja nie może się 

powtórzyć, rozumiesz? Nie pozwolę sobą pomiatać. Jeśli zamierzasz tu rządzić 

niczym przywódca stada, to zabieraj swój pierścionek i droga wolna.

Drżąc z przejęcia, zdjęła pierścionek zaręczynowy i podała go Kalifowi, choć 

miała łzy w oczach.

– Po co mi to? – burknął Jordan po chwili milczenia.

– Włóż pierścionek. Dopilnuję, żeby z siatką wszystko było jak należy. Jeśli 

DeeDee   i   ty   chcecie   wystąpić   ze   mną   dziś   wieczorem,   jestem   do   waszej 

dyspozycji.

– Zgoda – odrzekła oschle Mistral, unosząc dumnie głowę. Jordan był wściekły 

na ukochaną. Jak mogła ryzykować życie dla dobra cyrku? Zdawał sobie sprawę, 

że gdyby dziadek dowiedział się, w jakim stanie jest siatka ochronna, zabroniłby 

akrobatom występować. Niestety, Jordan miał związane ręce. Nie mógł powiedzieć 

o wszystkim Nicabarowi, bo Mistral uznałaby to za zdradę i znów próbowałaby 

zwrócić mu zaręczynowy pierścionek.

– Muszę zadzwonić – oznajmił krótko. – Zobaczymy się później.

– No, no! – Deirdre odetchnęła z ulgą, gdy pogromca lwów opuścił przyczepę. 

– Ale mu się postawiłaś, Missy. Ja bym chyba umarła, gdybym miała wypuścić z 

background image

rąk   takiego   przystojniaka.   Zrozum,   dziewczyno,   on   naprawdę   jest   w   tobie 

zakochany i dlatego próbuje cię chronić.

– Wiem. To dla mnie oczywiste. Ale miłość to nie wszystko. Niezależnie od 

tego,   jak   silne   jest   uczucie   Kalifa   i   jak   bardzo   kocham   tego   drania,   muszę 

zachować odrobinę niezależności. Nie chcę skończyć jako potulna kura domowa 

pokroju Grety, żony naszego siłacza.

– Nie sądzę, by Kalif odnosił się do ciebie w ten sposób, Missy. Jest wprawdzie 

pogromcą   lwów,  ale  to  facet  z  klasą.  Niewiele  o  nim  wiem,  ale  czuję,  że  jest 

wyjątkowy.

– W głębi serca gotowa jestem przyznać ci rację, DeeDee. – Mistral westchnęła. 

– Problem w tym, że kiedy zaczynam się zastanawiać i kojarzyć fakty, dostrzegam 

mnóstwo sprzeczności i trochę się gubię. Od chwili gdy poznałam Kalifa, żyję w 

dziwnym oszołomieniu.

– To by się zgadzało, Missy. – Deirdre wybuchnęła śmiechem. – Straciłaś dla 

niego   głowę.   Podstawowy   objaw   miłosnego   zauroczenia.   Burza   uczuć,   ciągłe 

wzloty i upadki, karuzela wrażeń: oszołomienie, zachwyt, podniecenie, czasami 

nawet wściekłość. Jedno z pewnością ci nie grozi. Mam na myśli nudę i monotonię.

– Czy można się do tego przyzwyczaić, oswoić się z tym dziwnym stanem?

– Z czasem tak. Powiem ci szczerze. Po tylu wspólnych latach na widok Liama 

serce nadal kołacze mi z radości.

Mistral zarumieniła się, a Deirdre popatrzyła bystro na przyjaciółkę i dodała:

– Chyba już wiesz, o czym mówię. Zdradź mi sekret.... Czy Kalif jest tak dobry 

w łóżku, jak na to wygląda?

– Deirdre!

Rudowłosa Irlandka wzruszyła ramionami.

– Przecież ci go nie ubędzie, jeśli zwierzysz się przyjaciółce, ile jest wart. Nie 

ma się czego wstydzić. I tak za niego wyjdziesz, więc po co te ceregiele? O Boże, 

background image

cóż za wspaniała nowina! Od wieków się tak nie cieszyłam! Ach, Missy, jestem 

szczęśliwa, że ci się powiodło.

Deirdre odstawiła pustą filiżankę na kuchenny blat, objęła mocno przyjaciółkę i 

uścisnęła ją z całych sił. Potem zerwała się na równe nogi i oznajmiła:

–   Muszę   lecieć.   Lekarze   twierdzą,   że   Liamowi   nic   nie   grozi,   ale   boję   się 

zostawiać go samego na dłużej. Do zobaczenia.

– Masz rację. Życz mu zdrowia.

Po wyjściu przyjaciółki Mistral wstała bez pośpiechu i zabrała się do zmywania 

naczyń. To był męczący dzień. Wiele się wydarzyło. Z niepokojem myślała, co 

jeszcze   może   nastąpić.   Kalif   wspomniał,   że   postara   się,   by   z   siatką   ochronną 

wszystko było w porządku. Jak zamierza tego dokonać? Oto jest pytanie! I kiedy 

chce   ją   naprawić?   Do   wieczornego   przedstawienia   zostało   przecież   tylko   kilka 

godzin.

background image

Rozdział 12

Wielki finał

Dopiero   po   spektaklu   Mistral   zrozumiała,   jak   Kalif   rozwiązał   problem 

zabezpieczenia   areny   podczas   występu   akrobatów.   Wybrał   śmiesznie   proste 

wyjście z trudnej sytuacji: kupił nową siatkę ochronną, która została dostarczona i 

zamontowana, nim Mistral przyszła ze swojej przyczepy do cyrkowego namiotu.

Zespół akrobatów z Kalifem odpowiedzialnym za chwytanie cyrkowców po 

skokach i lotach zakończył występ serią zapierających dech w piersiach ewolucji, 

po   których   Deirdre   i   Mistral   wylądowały   na   jednym   trapezie,   pozdrawiając 

rozentuzjazmowaną widownię. Owacjom nie było końca. Nim brawa przycichły, 

artystki zniknęły za kulisami.

Mistral   ze   zdumieniem   stwierdziła,   że   roi   się   tam   od   dziennikarzy   i 

fotoreporterów.   Błyskały   lampy   aparatów   fotograficznych.   Artystów   otoczyły 

reporterskie mikrofony i wścibscy żurnaliści. Jeden przez drugiego wykrzykiwali 

pytania. Akrobaci w pierwszej chwili nie rozumieli, kto ma na nie odpowiadać.

– Panie Westcott, czy to prawda, że przed kilkoma miesiącami zrezygnował pan 

z kierowania firmą?

– Proszę pana, mówią, że pod zmienionym nazwiskiem występuje pan teraz w 

cyrku.

– Panie Westcott, pański zmarły tragicznie ojciec szukał ryzyka, ale nie zdobył 

się nigdy na podobną ekstrawagancję. Czy pomimo wszystko można uznać, że 

idzie pan w jego ślady?

– Proszę pana, kto rządzi firmą w czasie pańskiej nieobecności?

–   Panie   Westcott,   czy   akcjonariusze   Westcott   International   zostali 

poinformowani, że przed trzema miesiącami odszedł pan z firmy, by występować w 

background image

podrzędnym cyrku jako pogromca lwów?

–   Proszę   pana,   jak   pan   skomentuje   oświadczenie   Bruna   Grivaldiego,   który 

oskarża pana o bezprawne przejęcie jego Cyrku Tropików?

– Panie Westcott, czy pan jest umysłowo chory?

– Z pewnością nie – odparł stanowczo Jordan, łokciami torując sobie drogę 

wśród   reporterskiej   ciżby   i   osłaniając   Mistral   przed   naporem   dziennikarzy. 

Daremnie próbował im umknąć. Zrezygnowany, postanowił złożyć oświadczenie.

– Panie i panowie, wyjaśnię krótko, o co chodzi.

Później   mój   rzecznik   prasowy   przygotuje   obszerniejszy   materiał.   Jesteście 

państwo w Cyrku Mistrzów, należącym do mego dziadka, Nicabara Daniora. Długo 

się  nie widzieliśmy i  dlatego  postanowiłem  go odwiedzić. Wziąłem z  Westcott 

International kilka tygodni zaległego urlopu i pojechałem na wakacje. Dla rozrywki 

zabrałem   się   do   tresowania   lwów.   Świat   cyrku   jest   mi   bliski   i   dobrze   znany, 

ponieważ   moja   matka,   Sophia   Danior-Westcott,   w   młodości   była   akrobatką. 

Przerwała występy, gdy poślubiła mego ojca. W dzieciństwie i młodości często 

spędzałem wakacje w Cyrku Mistrzów, z którym wiążą się piękne wspomnienia. 

Poza tym chciałem pomóc dziadkowi. To wszystko. Proszę mnie przepuścić...

– Panie Westcott, kim jest towarzysząca panu młoda osoba? Jest chyba panu 

bardzo bliska.

– Owszem. Chciałbym przedstawić państwu moją narzeczoną, pannę Mistral St. 

Michel. Nie mam nic więcej do powiedzenia.

To   niemożliwe!   To   przekracza   wszelkie   wyobrażenie,   myślała   gorączkowo 

Mistral.   Kręciło   jej   się   w   głowie,   ale   cudem   zachowała   jasność   myśli.   Tłum 

reporterów ścigał Kalifa jak ogólnie znaną i popularną osobistość. Byli napastliwi i 

żądni   informacji,   ale   traktowali   rozmówcę   z   respektem   należnym   wysokiemu 

urzędnikowi   państwowemu.   Padło   nazwisko:   Westcott.   Jeden   z   dziennikarzy 

wspomniał o firmie Westcott International. Pan Westcott był jej prezesem.

background image

O Boże, jęknęła w duchu Mistral. Była wstrząśnięta, zaskoczona, oszołomiona. 

Mało   wiedziała   o   świecie   wielkiej   finansjery,   ale   z   tabel   giełdowych 

publikowanych   w   prasie   wynikało,   że   Westcott   International   jest 

przedsiębiorstwem znanym na całym świecie. Jeśli dobrze pamiętała, mieli udziały 

w   przemyśle   lekkim   i   ciężkim,   towarzystwach   okrętowych,   w   handlu 

nieruchomościami i przemyśle naftowym. Splecione litery WI widywała często na 

imponujących   biurowcach   w   całym   kraju.   Do   firmy   należała   także   sieć 

rozrzuconych po całym świecie luksusowych hoteli, kasyno w Atlantic City oraz 

kilka renomowanych czasopism. O Boże!

Mistral miała wrażenie, że została uwięziona w sennym koszmarze. Za wszelką 

cenę   pragnęła   się   obudzić.   Szła   chwiejnym   krokiem,   próbując   nadążyć   za 

Kalifem... czyli za panem Westcottem. Tajemniczy pogromca lwów pędził wielkimi 

krokami ku drzwiom prowadzącym na parking. Wybiegł z namiotu i pociągnął ją w 

stronę   przyczepy,   w   której   mieszkała.   Gdy   znaleźli   się   w   środku,   posadził   ją 

wygodnie   na   łóżku.   Zerknął   współczująco   na   poszarzałą   ze   zmartwienia   twarz 

ukochanej. Zaklął cicho i szpetnie. Pobiegł do kuchni i zaczął przeszukiwać szafki. 

Znalazł butelkę szampana, którą poprzedniego wieczoru przyniósł dla uświetnienia 

wspólnej kolacji. Mistral nie chciała jej otworzyć. Gdy rzuciła okiem na etykietkę, 

uznała, że tak wykwintny trunek należy zachować na uroczystą okazję.

Jordan zręcznie otworzył butelkę. Zaklął ponownie, gdy Mistral drgnęła. To 

korek   wyskoczył   z   wąskiej   szyjki.   Nie   było   kieliszków   do   szampana.   Jordan 

napełnił złocistym winem zwykłe szklanki. Usiadł obok Mistral.

– Wypij. Obawiam się, że przeżyłaś szok. Pij do dna. Szkoda, że nie mam 

koniaku.  To   najlepsze   lekarstwo   na   stres,   ale   szampan   też   się   nadaje.   –   Podał 

narzeczonej kieliszek.

Mistral wpatrywała się długo w złocisty, musujący płyn, ale nie wypiła ani 

odrobiny, choć Jordan bardzo ją do tego namawiał. Gdy się w końcu odezwała, 

background image

głos miała spokojny, ale bezbarwny.

– Kiedy powiedziałam wczoraj, że to drogie wino, oceniałam jego wartość na 

dziesięć... może piętnaście dolarów. Teraz doszłam do wniosku, że na jedną butelkę 

musiałabym pracować przez cały tydzień czy nawet miesiąc.

– Jakie to ma znaczenie, Mistral? – dopytywał się Jordan.

– Moim zdaniem ogromne. Oszukał mnie pan.... panie Westcott. Wyszłam na 

idiotkę. Teraz widzę, że nasza znajomość była dla pana... wakacyjną przygodą. 

Przyjemny epizod, nic więcej. – Mistral zamilkła. Zagryzła wargi jak zawsze, gdy 

była   zdenerwowana   albo   przejęta.   Jordan   doskonale   o   tym   wiedział.   Czułość 

przepełniła mu serce.

Zmarszczył brwi, gdy Mistral zwróciła się do niego per „panie Westcott”.

– Mam na imię Jordan – powiedział cicho. – Zapewniam cię, kochanie, że 

przygodnej   znajomej   nie   przedstawiłbym   dziennikarzom   z   całego   świata   jako 

swojej narzeczonej. Nie nosiłaby także na serdecznym palcu słynnego szmaragdu 

Westcottów. Kazałem go wyjąć z bankowego sejfu i przysłać tutaj. To nie jest 

prezent dla wakacyjnej kochanki.

Mistral otworzyła szeroko zielone oczy. Wstrzymała oddech.

–   Chcesz   powiedzieć...   że   jest...   prawdziwy?   –   zawołała,   wskazując   oczko 

zaręczynowego pierścionka, które uważała dotąd za ładny kamień półszlachetny 

albo pięknie oszlifowane szkło.

– Jak słusznie zauważyłaś, to prawdziwy szmaragd.

Mistral   długo   wpatrywała   się   w   klejnot   z   nabożnym   podziwem.   W   końcu 

westchnęła ciężko, drżącą z przejęcia dłonią zsunęła go z palca i podała Jordanowi. 

Głos jej się łamał, gdy powiedziała cicho:

– Panie Westcott, to bardzo szlachetnie z pańskiej strony, że zaproponował mi 

pan   małżeństwo   i   ofiarował   tak   piękny   klejnot,   ale...   nie   mogę   przyjąć   tej 

propozycji.

background image

Dopóki uchodził pan za znakomitego pogromcę lwów, byliśmy sobie równi, 

chociaż   pańskie   występy  wydawały  się  znacznie   bardziej  efektowne   od  moich. 

Teraz wszystko nas dzieli. Wstydziłby się pan takiej żony. Pochodzę z ubogiej 

rodziny, nie mam odpowiedniego wykształcenia.

Krótko mówiąc, nie nadaję się na panią Westcott. W pańskim świecie brak dla 

mnie miejsca.

– Będziesz do niego idealnie pasowała, skarbie – oznajmił stanowczo Jordan. 

Wziął   pierścionek   podany  na   otwartej  dłoni  i   wsunął  go   z  powrotem  na   palec 

narzeczonej. – Popatrz na mnie. Wiem, że przeżyłaś szok, kiedy się okazało, że 

twój   przyszły   mąż   nie   jest   pogromcą   lwów,   tylko   prezesem   znanej   firmy   o 

międzynarodowych koneksjach. Przyznaję, że nie powiedziałem ci prawdy. Mam 

nadzieję, że mi wybaczysz, kiedy wyjaśnię, czemu tak postąpiłem. Ukrywałem się 

pod zmienionym nazwiskiem, by umknąć przed dziennikarzami i uniknąć takich 

nieprzyjemności, jakie spotkały nas dziś po spektaklu. Pomysł okazał się dobry, ale 

nic nie trwa wiecznie. Bruno Grivaldi odkrył, jak się nazywam i kim jestem. Dał 

cynk dziennikarzom. Miał nadzieję, że mnie skompromituje.

– Jeden z reporterów wspomniał o kupnie Cyrku Tropików – wtrąciła Mistral. 

Przypomniała sobie, co dziennikarze krzyczeli do Jordana.

– Właśnie. Bruno Grivaldi był zbyt pazerny. Siedzi już pewnie w tym samym 

więzieniu,   co   Paolo   Zambini,   albo   wkrótce   się   tam   znajdzie.   Wynająłem 

prywatnych detektywów, którzy ujawnili jego ciemne sprawki. Nie sądzę, żeby 

szybko   wyszedł   na   wolność.   Cyrk  Tropików   zostanie   wystawiony   na   licytację. 

Zamierzam go kupić. Nie musisz się już martwić o dziadka i ani o przyszłość 

Cyrku Mistrzów. Będę potrzebował fachowego kierownictwa. Myślę, że Nicabar 

zgodzi się dokonać fuzji obu zespołów, rzecz jasna, z zachowaniem naszej nazwy i 

znaku   firmowego.   Ma   na   to   moją   zgodę.   Chciałbym   także   zatrudnić   personel 

średniego szczebla, który będzie mu pomagał.

background image

Rozważałem kandydaturę Liama. DeeDee również powinna być zainteresowana 

taką posadą.

– Och, Kalifie... to znaczy Jordanie! Mówisz serio?

Jasne!   O   wszystkim   pomyślałeś!   Dzięki   tobie   każdy   spełni   najskrytsze 

marzenia. Mnie to nie dotyczy.

– Skarbie, kiedy zostaniesz moją żoną, będziesz mogła urzeczywistnić wszelkie 

plany.   Możesz   redagować   czasopismo   albo   dekorować   hotele.   Wiem,   że   mnie 

kochasz, Mistral. Właśnie mnie. Tego człowieka, którego ukrywam przed całym 

światem. Nie interesuje cię Jordan Anthony Westcott, prezes Westcott International, 

milioner, inwestor, rekin finansjery. Liczę się tylko ja, normalny mężczyzna z krwi 

i kości, bez tej całej otoczki, bo zdobyłem twoje serce. Zawsze się zastanawiałem, 

co   ludzi   we   mnie   interesuje:   moja   prawdziwa   natura   czy   majątek   i   pozycja. 

Unikałem   trwałych   więzi   z   kobietami,   bo   zależało   im   głównie   na   moich 

pieniądzach.  Ty   nie   wiedziałaś,   kim   jestem,   Mistral.   Nie   miałaś   pojęcia,   czym 

dysponuję i jakie mam wpływy. Co tu dużo mówić! Na początku w ogóle mnie nie 

lubiłaś. A poza tym niczego ode mnie nic chciałaś.

– To prawda. Zakładałam nawet, że pracujesz dla Grivaldiego. Potem byłam 

pewna, że chcesz wkraść się w łaski dziadka i zająć przy nim moje miejsce. – 

Mistral uśmiechnęła się smutno, wspominając dawne czasy. – Teraz wyszło na jaw, 

że jesteś jego rodzonym wnukiem.

Masz pierwszeństwo przed wychowanką.

–   Dziadek   bardzo   cię   kocha   –   zapewnił   Jordan.   –   Więzy   krwi   nie   są 

najważniejsze. Tak wiele was łączy. Bardzo się ucieszył, że chcemy się pobrać. 

Byłby   niepocieszony,   gdybyś   zerwała   zaręczyny.   Pomyśl   o   mnie.   To   byłaby 

katastrofa. Kocham cię. Chcę, żebyś została moją żoną.

Ostrzegam, że jestem uparty i nieustępliwy. Muszę postawić na swoim.

–   Nie   wątpię,   że   to   prawda,   ale   zastanów   się   raz   jeszcze,   Jordanie.   Czy 

background image

rzeczywiście tego chcesz? – spytała zatroskana Mistral. Nadal nie mogła uwierzyć, 

że   jej   ukochany   jak   za   dotknięciem   czarodziejskiej   różdżki   z   pogromcy   lwów 

zmienił się w poważnego finansistę.

– Jestem pewny... najpewniejszy – odparł z westchnieniem ulgi i spojrzał na 

Mistral tak czule, że przytuliła się i podała mu usta do pocałunku.

– Mimo wszystko będę musiała cię poślubić – oznajmiła drżącym głosem. W 

tych kilku słowach zawarła bezmiar miłości do narzeczonego. – Mam nadzieję, że 

Husejna nie będzie o mnie zazdrosna – dodała żartobliwie.

– Gdyby okazała się nazbyt zaborcza, zamkną ją w klatce – stwierdził Jordan. – 

Ty jesteś moją ukochaną lwicą. Husejna musi się z tym pogodzić.

Pocałował ją i położył na wąskim łóżku. Sprawiał wrażenie człowieka, który 

nie   potrafi   uwierzyć,   że   jego   marzenia   się   spełniły.   Namiętne   pocałunki   miały 

stanowić dowód, że ukochana naprawdę zgodziła się za niego wyjść. Rozkoszne 

westchnienia   Mistral   podniecały   go   coraz   bardziej.   Z   każdą   chwilą   całował   ją 

zachłanniej i więcej żądał w zamian. Wkrótce osiągnął cel. Mistral przywarła do 

niego z całej siły i namiętnie oddawała mu pocałunki. Niecierpliwość sprawiła, że 

pospiesznie zdarli z siebie ubrania, rozrzucając je bezładnie na wszystkie strony, 

byle   tylko   usunąć   wszelkie   przeszkody   dla   niecierpliwych   rąk,   ust   i   języków. 

Wkrótce nadzy legli na posłaniu.

Mistral   drżała   z   pożądania,   rozkoszując   się   pocałunkami   i   zmysłowymi 

pieszczotami Jordana. Gorące wargi dotykały jej szyi, piersi, brzucha; podniecały i 

doprowadzały do szaleństwa. Przysunęła się bliżej, by zachęcić kochanka. Drżała z 

niecierpliwości. Jej dłonie i usta nie próżnowały, odkrywając sekrety muskularnego 

ciała.

Nim pojęła, na co się zanosi, Jordan rozsunął jej uda i pochylił głowę. Odkryła 

kolejny sposób zaspokojenia szalonej namiętności. Niezwykły pocałunek dał jej 

rozkosz, której dotąd nie zaznała. Po chwili Jordan znów przytulił ukochaną, a jego 

background image

palce odnalazły sekretny punkt. Mistral zapomniała o całym świecie i poddała się 

wszechobecnym   odczuciom.   Przylgnęła   do   ukochanego   i   głaskała   ciemną 

czuprynę. Po chwili Jordan wszedł w nią głęboko, aż poczuła w sobie rytmiczne 

pulsowanie. Ciasno splotła długie nogi za jego plecami i uniosła biodra. Pierwsza 

osiągnęła roziskrzone gwiazdami niebo. Po chwili także Jordan zapomniał w jej 

ramionach o całym świecie.

Gdy   ochłonęli   po   szalonej   podróży,   odsunął   się   nieco,   objął   ukochaną 

ramieniem, przytulił do piersi i pogłaskał po włosach.

– Mistral – szepnął czule. – Pobierzmy się jak najszybciej. Kocham ciebie, 

uwielbiam cyrk, ale to wąskie łóżko doprowadza mnie rozpaczy.

– Przypuszczam, że w twojej sypialni jest wspaniałe łoże – odparła, zerkając na 

niego z nie ukrywaną ciekawością, jakby nadal nie mogła uwierzyć, że trzyma ją w 

ramionach słynny Jordan Anthony Westcott, który udawał pogromcę lwów.

– Oczywiście. Można się tam kochać do utraty tchu i...

płodzić dzieci.

– Ciekawe, jak by to skomentowała Husejna.

– Miau? – podpowiedział z uśmiechem.

– To nie kotka, tylko lwica. Ciche warknięcie byłoby chyba bardziej na miejscu.

Mistral eksperymentowała przez chwilę, miaucząc, mrucząc i warcząc cicho. 

Spojrzała czule na ukochanego.

– Co wybierasz, moja piękna lwico? – zapytał Jordan.

– Mruczenie najbardziej mi odpowiada – szepnęła.

– Dobry wybór. Jestem tego samego zdania.

background image

EPILOG 

Na bis

Dla   honorowych   gości   zarezerwowano   najlepsze   miejsca   –   w   pierwszym 

rzędzie,   naprzeciwko   wejścia   na   arenę.   Wiedzieli,   że   przedstawienie   będzie 

znakomite. Cyrk Mistrzów nie miał sobie równych. Niewiele zespołów osiągnęło 

równie   wysoki   poziom.   Sophia   i   wuj   Charles   siedzieli   obok   siebie.   Pozostałe 

miejsca   zajmowali   Mistral   i   Jordan   Westcottowie,   oraz   dwójka   ich   dzieci   – 

czteroletnia Katie i sześcioletni Rick. Dzieci po raz pierwszy były w cyrku. Z 

radości nie mogły usiedzieć w miejscu. Nie można ich było spuścić z oka.

Tata jak zwykle je rozpieszczał. Dostały od niego bawełniane koszulki z nazwą 

i   znakiem   Cyrku   Mistrzów,   plastikowe   małpki   tańczące   na   drążku,   pluszowe 

wizerunki lwicy Husejny oraz mnóstwo prażonej kukurydzy, orzeszków i cukrowej 

waty. Mistral ze stoickim spokojem czekała, aż maluchy zaczną narzekać, że bolą 

je   brzuszki.   Kiedy   wcześniej   usiłowała   przywołać   ich   niesfornego   ojca   do 

porządku, Jordan wybuchnął śmiechem.

– Trudno. Do cyrku chodzi się po to, żeby poszaleć.

Przedstawienie zaczęło się popisami klaunów, którzy wśród figlów i wygłupów 

nadmuchali baloniki w kształcie zwierzaków i maszkaronów, a potem rzucali nimi 

w publiczność. Liam O’Halloran w kudłatej rudej peruce, z wielkim, czerwonym 

nosem,   puścił   oko   do   znajomych   i   dopilnował,   żeby   Katie   i   Rick   dostali   po 

baloniku.

– Mamusiu, czy to był wujcio Liam? – zapytała dziewczynka.

–   Tak,   kochanie.  A  ta   pani   z   włosami   koloru   marchewki,   ta   w   śmiesznej 

sukience to ciocia DeeDee.

background image

– A mówiłaś, że oni pomagają pradziadkowi rządzić cyrkiem.

– Tak, ale bardzo lubią występować. Popatrz, dziadzio też jest na arenie.

Reflektory   przygasły,   a   białe   punktowe   światło   wydobyło   z   mroku   postać 

Nicabara   odzianego   w   białą   koszulę,   frak,   jedwabną   pelerynę   z   czerwoną 

podszewką i białe rękawiczki. Konferansjer wyszedł na środek areny i rozłożył 

szeroko ramiona.

– Panie i panowie, dziewczynki i chłopcy, witamy w Cyrku Mistrzów!

– Mistral, chciałabyś wystąpić? Żałujesz cyrkowego życia? – zapytał szeptem 

Jordan, obejmując żonę ramieniem. Przytulił ją, choć dzieliła ich poręcz fotela.

–   Czasami   trochę   mi   tęskno   –   odparła   z   uśmiechem   –   ale   nie   oddałabym 

naszego wspólnego życia za tamto tułacze i pełne wrażeń. Poza tym mam tyle 

powodów do radości. Nowa kolekcja dziecięcych mebli i zabawek znakomicie się 

sprzedaje. Tobie to zawdzięczam. Pomysł z motywami cyrkowymi był znakomity. 

Każde dziecko chętnie zaśnie w takim łóżeczku. Konik na biegunach ozdobiony 

jak koń woltyżerki to sama radość.

– Racja. Dzieciaki to uwielbiają. Nasze również. Popatrz na ich buzie. Oboje są 

zachwyceni. Pokochali Cyrk Mistrzów od pierwszego wejrzenia.

– Ja też się w tobie zakochałam, ledwie do nas przybyłeś, chociaż wolałam się 

do   tego   nie   przyznawać   –   szepnęła   Mistral.   Uniosła   głowę   spoczywającą   na 

ramieniu zabójczo przystojnego męża i czule spojrzała mu w oczy.

– Właśnie chciałem powiedzieć to samo. – Jordan mocniej przytulił żonę.

– Hej wy, papużki nierozlączki. – Wuj Charles pochylił się ku dzieciom oraz ich 

rodzicom. – Mamy z Sophią pomysł na fajny numer dla klaunów. Ekwilibrystyka 

na samobieżnym wózku golfowym. Jak sądzicie? Nicabar to kupi?

– Zamknij się, Charles! – skarciła go szeptem Sophia.

Z   pobłażliwym   uśmiechem  poklepała   szwagra   po   ramieniu,   dając   mu  znak, 

żeby przestał błaznować. Potem zwróciła się do synowej i syna: – Zachowajcie 

background image

powagę. Jeśli wybuchniecie śmiechem, on rzeczywiście gotów zostać klaunem. W 

naszej rodzinie i tak jest za dużo cyrkowców.

Jordan z komiczną powagą zwrócił się do żony:

– Jak sądzisz, najdroższa? Czy powiemy naszej drogiej matce, że Katie chce 

dostać na urodziny mały trapez, a Rick zażądał bacika pogromcy lwów?

– Nie, kochany. – Mistral energicznie pokręciła głową i zachichotała. – Po co 

denerwować mateczkę? Zresztą prędzej czy później i tak się o tym dowie. Mam 

kolejną   nowinę.   To   małe   okropnie   się   wierci.   –   Pogłaskała   wydany   brzuch.   – 

Chyba przyjdzie na świat kolejny akrobata.


Document Outline