background image

Zderzenie cywilizacji?  

Czy da si

ę

 obja

ś

ni

ć

 zamachy w Ameryce hipotez

ą

 zderzenia dwóch 

cywilizacji? Czy te

Ŝ

 mo

Ŝ

e mamy do czynienia tylko z incydentem?  

- Zbiegło si

ę

 kilka rzeczy naraz. Mo

Ŝ

na powiedzie

ć

Ŝ

ś

wiat 

zmarginalizowany próbował wywa

Ŝ

y

ć

 drzwi. Ale zarazem nie sprowadzałbym 

zamachów w Ameryce do jednego tylko wymiaru. Nie umiemy jeszcze do 
ko

ń

ca tego zinterpretowa

ć

. I my

ś

l

ę

Ŝ

e wielkie niebezpiecze

ń

stwo tkwi 

w tym, 

Ŝ

e wydarzenia 11 wrze

ś

nia interpretuje si

ę

 bł

ę

dnie, traktuje 

si

ę

 jako incydent, wrzód na zdrowym organizmie, który trzeba wyci

ąć

 i 

wszystko b

ę

dzie dalej dobrze. Ale nie wiem, czy to si

ę

 uda. Na dramat 

11 wrze

ś

nia zapracowało du

Ŝ

o elementów, które ponakładały si

ę

 na 

siebie i które w dalszym ci

ą

gu istniej

ą

.  

Pozostaj

ą

c przy Huntingtonie - zderzenie 

ś

wiata islamu ze 

ś

wiatem 

Zachodu? 

- Nie wykluczam tego w

ą

tku, ale uwa

Ŝ

am za niebezpieczne kierowanie 

naszego my

ś

lenia tylko w t

ę

 stron

ę

. Obawiam si

ę

, aby w tym wła

ś

nie 

kierunku nie poszło my

ś

lenie wielkich mediów, koncernów - 

Ŝ

eby 

zredukowa

ć

 problem do zderzenia Zachodu z "fanatycznym islamem". 

Dlaczego? Bo poszukiwanie gł

ę

bszych przyczyn wymagałoby podj

ę

cia 

autokrytyki całej dzisiejszej filozofii praktycznej Zachodu, a ona z 
kolei wymuszałaby inne spojrzenie na funkcjonowanie gospodarki, 
mediów, na podej

ś

cie Zachodu do Trzeciego 

Ś

wiata, do problemu biedy i 

wykluczenia.  
 
Tu nadziej

ę

 pokładam w Europie. Sił

ą

 my

ś

li europejskiej była zawsze 

zdolno

ść

 do samokrytyki. Tylko Europa wydała reformacj

ę

, odrodzenie, 

o

ś

wiecenie. W tradycji europejskiej ka

Ŝ

dy wielki kryzys wyzwalał 

ę

bok

ą

 refleksj

ę

 samokrytyczn

ą

. Je

Ŝ

eli na tak

ą

 my

ś

l nie zdob

ę

dzie si

ę

 

ona dzisiaj, współczesny kryzys b

ę

dzie miał długotrwałe i fatalne 

nast

ę

pstwa.  

Antyglobali

ś

ci, czyli kto?  

W

ś

ród sygnałów psuj

ą

cej si

ę

 aury wokół USA wymienił Pan protesty 

antyglobalistów. Jak je Pan sytuuje na mapie ostatnich wydarze

ń

 

- Problem z antyglobalizmem polega na tym, 

Ŝ

e jest to młody ruch, 

trudny do rozpoznania w tak krótkim czasie. Mamy tam do czynienia ze 
zbitk

ą

 ró

Ŝ

nych tendencji, postaw, programów, ró

Ŝ

nych ludzi, którzy 

chc

ą

 załatwi

ć

 swoje sprawy. To nie jest na pewno ruch jednolity; on 

zreszt

ą

 nie posiada 

Ŝ

adnej organizacji ani wyra

ź

nego programu.  

To nie tyle ruch, co odruch.  

- Dla mnie jest on zwiastunem jakiego

ś

 wielkiego niezadowolenia, które 

istnieje w tej chwili na 

ś

wiecie. I tylko w tym sensie jest on dla 

mnie wa

Ŝ

ny. Traktuj

ę

 go jako sygnał zmiany tej pogodnej i radosnej 

atmosfery w 

ś

wiecie Zachodu, i jako pierwszy sygnał od zako

ń

czenia 

zimnej wojny, 

Ŝ

e co

ś

 si

ę

 w tej atmosferze psuje. W tym sensie ruch ten 

wart jest obserwowania.  
 
Gdy mówimy jednak o antyglobalistach, warto, by

ś

my przyjrzeli si

ę

 

samej globalizacji. Ona bowiem stwarza kontekst tego, co si

ę

 wydarzyło 

11 wrze

ś

nia.  

Trzy globalizacje  

Zjawisko globalizacji nie funkcjonuje na jednym poziomie, jak si

ę

 

cz

ę

sto mówi, lecz na dwóch, a nawet trzech. Pierwszy z nich to ten 

oficjalny, czyli swobodny przepływ kapitału, dost

ę

p do wolnych rynków, 

background image

komunikacja, ponadnarodowe firmy i korporacje, masowa kultura, masowe 
towary, masowa konsumpcja. To jest ta globalizacja, o której du

Ŝ

o si

ę

 

mówi i pisze. Ale jest te

Ŝ

 globalizacja druga - moim zdaniem - bardzo 

silna, negatywna, dezintegruj

ą

ca. Jest to globalizacja 

ś

wiata 

podziemnego, przest

ę

pczego, mafii, narkotyków, masowego handlu broni

ą

prania brudnych pieni

ę

dzy, unikania płacenia podatków, oszustw 

finansowych. To te

Ŝ

 si

ę

 dzieje w skali globalnej. Spójrzmy tylko, 

jakie rozmiary ma dzisiaj nielegalny handel broni

ą

, lud

ź

mi, jak si

ę

 

prywatyzuje przemoc, jak powstaj

ą

 prywatne armie, które mo

Ŝ

na wynaj

ąć

 

do prowadzenia wojen w Trzecim 

Ś

wiecie. Istniej

ą

 one nielegalnie, a 

nawet legalnie.  
 
Ta druga globalizacja równie

Ŝ

 korzysta ze swobody i 

ś

rodków 

komunikacji elektronicznej. I coraz trudniej j

ą

 kontrolowa

ć

 ze wzgl

ę

du 

na coraz wi

ę

ksze osłabienie pa

ń

stwa. Kiedy

ś

 monopol na przemoc miało 

pa

ń

stwo - tylko ono mogło mie

ć

 armi

ę

, policj

ę

, słu

Ŝ

by itd. To si

ę

 

sko

ń

czyło. Teraz wszystko zaczyna si

ę

 prywatyzowa

ć

 i pod przykrywk

ą

 

oficjalnej globalizacji mamy te

Ŝ

 t

ę

 drug

ą

 - globalizacj

ę

 

ś

wiatowego 

podziemia.  
 
I jest jeszcze trzecia globalizacja, która obejmuje formy 

Ŝ

ycia 

społecznego: mi

ę

dzynarodowe organizacje pozarz

ą

dowe, ruchy, sekty. Ona 

ś

wiadczy o tym, 

Ŝ

e w starych, tradycyjnych strukturach - takich jak 

pa

ń

stwo, naród, ko

ś

ciół - ludzie nie znajduj

ą

 ju

Ŝ

 odpowiedzi na swoje 

potrzeby i szukaj

ą

 czego

ś

 nowego. O ile wi

ę

c pocz

ą

tek XX wieku 

cechowało istnienie silnych pa

ń

stw i silnych instytucji, o tyle 

pocz

ą

tek XXI wieku cechuje osłabienie pa

ń

stwa i wielki rozwój ró

Ŝ

nego 

typu małych, pozapa

ń

stwowych, pozarz

ą

dowych form - i cywilnych, i 

religijnych. Zmienia si

ę

 kontekst i struktura, w jakiej 

Ŝ

ył człowiek. 

Warto

ś

ci zaczyna nabiera

ć

 to, co po angielsku nazywa si

ę

 community, 

czyli wspólnota. Ludzie organizuj

ą

 si

ę

 według prywatnych potrzeb i 

zainteresowa

ń

, rozwija si

ę

 patriotyzm nie w skali narodu czy pa

ń

stwa, 

ale wła

ś

nie w skali małej community. Co charakterystyczne, tego typu 

działa

ń

 nie sposób kontrolowa

ć

.  

 
To niezwykle istotna okoliczno

ść

 dla zrozumienia takich wydarze

ń

 jak 

11 wrze

ś

nia, bo ona ukazuje, 

Ŝ

e mo

Ŝ

emy mie

ć

 do czynienia z siłami, nad 

którymi nikt nie panuje, i które b

ę

d

ą

 trudne do opanowania w 

przyszło

ś

ci. 

Problem, który pojawił si

ę

 po zamachach w Ameryce, to zidentyfikowanie 

i nazwanie wroga. Nie w tym sensie, 

Ŝ

e to Osama ben Laden, ale w tym, 

Ŝ

e szukano jakiej

ś

 nazwy ogólnej: "

ś

wiatowy terroryzm", "islamscy 

fundamentali

ś

ci", "bezmy

ś

lni fanatycy". Ten wróg nie jest chyba do 

ko

ń

ca widoczny.  

- W XX wieku wróg był zdefiniowany. Był nim faszyzm, komunizm, 
istniały konkretne pa

ń

stwa prowadz

ą

ce ekspansj

ę

 w imi

ę

 tych ideologii. 

Łatwo było wskaza

ć

 liderów, ideologów - Hitler, Stalin... Potem 

mieli

ś

my zimn

ą

 wojn

ę

 i wróg równie

Ŝ

 był jasny. W jej trakcie 

obserwowali

ś

my proces dekolonizacji - i wówczas te

Ŝ

 wiadomo było, kto 

walczy przeciwko komu.  
 
Teraz, gdy zimna wojna sko

ń

czyła si

ę

 i rozpocz

ę

ły si

ę

 konflikty innego 

typu, jeste

ś

my intelektualnie bezradni, na sił

ę

 próbujemy wynale

źć

 

wroga, zdefiniowa

ć

 go, napr

ę

dce szkicujemy jaki

ś

 portret pami

ę

ciowy, 

Ŝ

eby było w kogo uderzy

ć

. Ale poruszamy si

ę

 na o

ś

lep, bo nie 

dostrzegamy tej drugiej i trzeciej globalizacji, o której mówiłem - 
wielkiego rozproszenia sił, 

ś

rodków, celów, interesów, jakie 

charakteryzuje współczesny 

ś

wiat. Wydaje mi si

ę

Ŝ

e ten próbny szkic 

trzech globalizacji mo

Ŝ

e nam pomóc w oswojeniu i zrozumieniu 

ś

wiata 

dzisiaj. On si

ę

 naprawd

ę

 robi trudny - i do poj

ę

cia, i do sterowania. 

Globalizacji nie towarzyszy 

Ŝ

adna hierarchizacja, 

Ŝ

aden ład, 

Ŝ

adna 

ś

wiatowa władza. Stajemy w obliczu ogromnych, rozp

ę

tanych 

Ŝ

ywiołów, z 

których nie wiadomo jeszcze, co si

ę

 narodzi.  

background image

A ju

Ŝ

 było tak pi

ę

knie. 

ś

yli

ś

my sobie w 

ś

wiecie "jednobiegunowym", 

gdzie jest jedno 

ś

wiatowe mocarstwo, które - jakby co - rozwi

ąŜ

wszystkie kłopoty.  

- To był sen. Ten obraz miał niewiele wspólnego z rzeczywisto

ś

ci

ą

.  

Mo

Ŝ

e nadal b

ę

dziemy 

Ŝ

yli w 

ś

wiecie, w którym jest jedno supermocarstwo 

- i militarne, i gospodarcze. Tyle 

Ŝ

e to supermocarstwo b

ę

dzie 

ustawicznie n

ę

kane przez takie zamachy jak 11 wrze

ś

nia?  

- Mo

Ŝ

e tak by

ć

. Pierwsz

ą

 moj

ą

 my

ś

l

ą

 po tym, jak obejrzałem 11 wrze

ś

nia 

sceny nowojorskie, było to, 

Ŝ

e musimy na nowo przemy

ś

le

ć

 

ś

wiat. A jest 

to trudne, bo nie dysponujemy narz

ę

dziami i poj

ę

ciami, które by nam 

umo

Ŝ

liwiły przemy

ś

lenie go w nowy sposób. Wszystkie nasze nawyki 

my

ś

lowe i słownictwo s

ą

 zwi

ą

zane ze starym 

ś

wiatem. I teraz za pomoc

ą

 

tych starych narz

ę

dzi próbujemy ten nowy, zupełnie inny mechanizm i 

inn

ą

 struktur

ę

 pozna

ć

, opisa

ć

.  

 
Jeste

ś

my w trakcie przechodzenia od społecze

ń

stwa masowego do 

społecze

ń

stwa planetarnego; i o ile jeszcze społecze

ń

stwo masowe 

mie

ś

ciło si

ę

 w ramach pa

ń

stwa, o ile jeszcze te pa

ń

stwa były w stanie 

jako

ś

 kontrolowa

ć

 swoje społeczno

ś

ci, to społecze

ń

stwo planetarne nie 

ma i mie

ć

 nie mo

Ŝ

Ŝ

adnej nadrz

ę

dnej siły. To jest sze

ść

 miliardów 

ludzi, którym nikt nie mo

Ŝ

e niczego poleci

ć

 ani rozkaza

ć

. Takiej 

sytuacji nigdy w dziejach nie było; to zupełnie nowa jako

ść

, z któr

ą

 

b

ę

dziemy musieli si

ę

 oswaja

ć

 i szuka

ć

 sposobów jej zrozumienia, 

Ŝ

ycia 

z ni

ą

 i w niej.  

A oprócz satysfakcji z ewentualnego zrozumienia, czym jest dzisiejszy 

ś

wiat, czy mo

Ŝ

e wynikn

ąć

 jaka

ś

 umiej

ę

tno

ść

 radzenia sobie z jego 

Ŝ

ywiołami?  

- Najwa

Ŝ

niejsze w zrozumieniu współczesnego 

ś

wiata jest to, 

Ŝ

e nic nie 

mo

Ŝ

na definitywnie raz na zawsze rozwi

ą

za

ć

. Stuprocentowe 

zabezpieczenie przed konfliktami czy stuprocentowe ich rozwi

ą

zanie 

jest po prostu nierealne. Tak

Ŝ

e zinterpretowanie 

ś

wiata oczywi

ś

cie 

samo niczego nie rozwi

ą

zuje, ale pozwala nam porusza

ć

 si

ę

 w bardziej 

przejrzystym 

ś

wietle. A to ju

Ŝ

 jest niesłychanie wa

Ŝ

ne, bo 

Ŝ

yjemy i 

b

ę

dziemy 

Ŝ

y

ć

 w 

ś

wiecie niezwykle zło

Ŝ

onym. Mówi si

ę

 np. o 

globalizacji, rozmywaniu granic mi

ę

dzy pa

ń

stwami. Takie procesy 

istotnie zachodz

ą

, ale równocze

ś

nie, gdzie

ś

 pod powierzchni

ą

 tego 

procesu, ludzie zachowuj

ą

 silne przywi

ą

zanie do swoich kultur, 

to

Ŝ

samo

ś

ci, tradycji. Przez ponad 40 lat podró

Ŝ

uj

ę

 po 

ś

wiecie i to, co 

zauwa

Ŝ

yłem w ostatnich latach, kiedy koniec zimnej wojny odmroził 

niezauwa

Ŝ

ane wcze

ś

niej postawy, to przekonanie ludzi w Trzecim 

Ś

wiecie, 

Ŝ

e s

ą

 zmarginalizowani, odsuni

ę

ci od stołu. A równocze

ś

nie 

narasta w nich poczucie swojej godno

ś

ci i doniosło

ś

ci ich własnej 

kultury. 

Duma trzeciego 

ś

wiata  

To poczucie dało o sobie zna

ć

 ju

Ŝ

 chyba w czasie procesu 

dekolonizacji?  

- Tak, ale dawniej nie odczuwałem tego w takim stopniu jak dzisiaj. 
Gdy byłem ostatnio w Afryce i w Azji, wsz

ę

dzie dawano mi odczu

ć

Ŝ

jestem tu tylko go

ś

ciem z Europy, i to go

ś

ciem akceptowanym jedynie 

wtedy, kiedy uznaj

ę

 ich zwyczaje, ich warto

ś

ci. Inaczej nie byłbym 

mile widziany. To zupełnie nowa postawa - pełna godno

ś

ci, 

podkre

ś

laj

ą

ca warto

ść

 własnej kultury, j

ę

zyka, sposobu 

Ŝ

ycia. Zacz

ą

łem 

si

ę

 czu

ć

 w ostatnich latach ju

Ŝ

 tylko jako przybysz, przypadkowy 

człowiek, który chwil

ę

 pob

ę

dzie, ale musi st

ą

d wyjecha

ć

, bo to jest 

ju

Ŝ

 ICH 

ś

wiat. 

background image

S

ą

dzi Pan, 

Ŝ

e to "odmro

Ŝ

enie" postaw i kultur nast

ą

piło z powodu ko

ń

ca 

zimnej wojny, czy te

Ŝ

 raczej jest to jakie

ś

 nowe przebudzenie 

Trzeciego 

Ś

wiata, podobne do tego sprzed kilku dekad?  

- I jedno, i drugie. Przebudzenie narastało w trakcie całego procesu 
dekolonizacji, a koniec zimnej wojny przyspieszył postawy 
emancypacyjne. 

W dłu

Ŝ

szej perspektywie mo

Ŝ

e to zmieni

ć

 zupełnie "usytuowanie" 

człowieka Zachodu, który uwa

Ŝ

ał si

ę

 za p

ę

pek 

ś

wiata. A

Ŝ

 tu nagle...  

- Ju

Ŝ

 to wida

ć

. Przez 500 lat Europejczyk dominował, narzucał, ustalał 

prawa, był panem 

ś

wiata. I to si

ę

 raptem sko

ń

czyło. To wielka 

rewolucja w skali 

ś

wiatowej.  

 
W 1912 roku Bronisław Malinowski napisał, 

Ŝ

e nie ma kultur wy

Ŝ

szych i 

ni

Ŝ

szych, s

ą

 tylko kultury inne, lecz równorz

ę

dne; tzn. 

Ŝ

e ka

Ŝ

da 

kultura w ramach swojej struktury w pełni zaspokaja potrzeby człowieka 
- duchowe, społeczne itd. W 1912 r. brzmiało to jak wystrzał armatni w 
ciszy, było to uderzenie w cał

ą

 koncepcj

ę

 kolonializmu, która głosiła, 

Ŝ

e niesie o

ś

wiat

ę

, religi

ę

, technik

ę

. A Malinowski powiedział, 

Ŝ

e nie 

mamy prawa mówi

ć

Ŝ

e jeste

ś

my wy

Ŝ

sz

ą

 kultur

ą

. Jeste

ś

my tak

ą

 jak ka

Ŝ

da 

inna.  

A dlaczego muzułmanie, zwłaszcza ci, którzy wywodz

ą

 si

ę

 z kr

ę

gu 

kultury arabskiej, w tak "spektakularny" sposób daj

ą

 pokaz własnej 

dumy?  

- Po pierwsze ci

ą

gle nie znamy szczegółów dotycz

ą

cych sprawców 11 

wrze

ś

nia. Przecie

Ŝ

 to mogła zrobi

ć

 równie

Ŝ

 mi

ę

dzynarodówka terrorystów 

- niekoniecznie wył

ą

cznie islamskich. Dotykamy tu czego

ś

, o czym 

mówiłem wcze

ś

niej: 

Ŝ

e bez uwzgl

ę

dnienia kontekstu tej innej 

globalizacji - podziemnej - ostatnie wydarzenia w USA byłyby 
niemo

Ŝ

liwe. Spójrzmy: dzisiaj po niebie bezkarnie lataj

ą

 samoloty z 

narkotykami, broni

ą

, przewo

Ŝ

one s

ą

 miliardy dolarów i diamentów, które 

oficjalnie sprzedaje si

ę

 na giełdach Amsterdamu, Nowego Jorku, 

Londynu, a wcze

ś

niej były zrabowane przez jakie

ś

 prywatne armie w 

Sierra Leone czy Kongu. Istnieje kilkaset banków na ró

Ŝ

nych wyspach, 

gdzie mo

Ŝ

na pra

ć

 dowolne ilo

ś

ci pieni

ę

dzy i wszyscy o tym wiedz

ą

. Bez 

istnienia całej tej "legalnej nielegalno

ś

ci", bez poczucia, 

Ŝ

e mo

Ŝ

na 

funkcjonowa

ć

 poza wszelk

ą

 kontrol

ą

 - bez tego wszystkiego zamachy w 

Ameryce nie wydarzyłyby si

ę

. Bez istnienia globalnego bezimiennego 

podziemia, które nie ma narodowo

ś

ci, rasy, wyznania, co

ś

 takiego nigdy 

by si

ę

 nie stało. Ludzie poczuli, 

Ŝ

e wszystko jest mo

Ŝ

liwe.  

 
Gdy zobaczyłem płon

ą

ce wie

Ŝ

owce World Trade Center, od razu 

przypomniały mi si

ę

 obrazy z podró

Ŝ

y po Kolumbii czy Afganistanie - 

niewyobra

Ŝ

alne rozmiary nielegalnego handlu wszystkim. My

ś

l

ę

Ŝ

zamachowcy byli rybami, które poruszały si

ę

 w tej wła

ś

nie brudnej i 

m

ę

tnej wodzie. W wielu miejscach 

ś

wiata nikt ju

Ŝ

 niczego nie 

kontroluje albo półlegalnie czerpie zyski z przest

ę

pczo

ś

ci. Dlatego o 

11 wrze

ś

nia nie nale

Ŝ

y my

ś

le

ć

 jak o wydarzeniu z kategorii deus ex 

machina, 

Ŝ

e to spadło raptem z nieba.  

Kryzys pa

ń

stwa  

Pełna swoboda przest

ę

pczego podziemia, globalizacja nr 2 i nr 3 - jak 

je Pan nazywa - to chyba zwiastuny w ogóle jakiego

ś

 globalnego kryzysu 

pa

ń

stwa?  

- Pa

ń

stwo jako organizacja społecze

ń

stwa dzisiaj jest atakowane z 

Ŝ

nych stron. Z jednej strony znajduje si

ę

 pod naciskiem wielkich 

korporacji i banków, które chc

ą

 funkcjonowa

ć

 ponad granicami i nie 

licz

ą

 si

ę

 z istnieniem ani interesem pa

ń

stwa. Te korporacje s

ą

 zreszt

ą

 

czasem o wiele silniejsze ni

Ŝ

 niewielkie organizmy pa

ń

stwowe. Z 

background image

drugiej strony pa

ń

stwo jest osłabiane od wewn

ą

trz przez 

etnonacjonalizmy, regionalizmy. Moj

ą

 zasadnicz

ą

 tez

ą

 od lat jest to, 

Ŝ

e nie da si

ę

 demokratyzowa

ć

 wielonarodowego pa

ń

stwa, bo w 

wielonarodowym pa

ń

stwie mniejsze narody i grupy etniczne zawsze 

traktuj

ą

 hasło demokratyzacji jako hasło odł

ą

czenia i separacji.  

 
Tak np. załamała si

ę

 rewolucja ira

ń

ska, która zacz

ę

ła si

ę

 jako 

demokratyczna. Jej liderami - z wyj

ą

tkiem Chomeiniego - byli 

wychowankowie Sorbony, otwarci na 

ś

wiat adwokaci, humani

ś

ci itd. Ale 

co si

ę

 okazało? Wszyscy Kurdowie, Arabowie i inne ludy od razu 

zapragn

ę

ły odł

ą

czy

ć

 si

ę

 od Iranu. Powstało zagro

Ŝ

enie całkowitego 

rozpadu pa

ń

stwa. Wielkomocarstwowy nacjonalizm Persów zrodził si

ę

 jako 

reakcja na tamte separatyzmy. Rewolucja zboczyła z demokratycznego 
kursu i przemieniła si

ę

 w rze

ź

 Kurdów i Belud

Ŝ

ów.  

Rozpadem sko

ń

czyła si

ę

 te

Ŝ

 demokratyzacja innego pa

ń

stwa: pierestrojka 

w ZSRR.  

- To znakomity przykład pa

ń

stwa wielonarodowego, które zacz

ę

ło si

ę

 

demokratyzowa

ć

, i które nie wytrzymało ci

ś

nienia mikronacjonalizmów. 

Okazały si

ę

 one silniejsze od militarnej i politycznej pot

ę

gi Moskwy. 

Nawet w Europie, w której wci

ąŜ

 króluje pa

ń

stwo narodowe, nasilaj

ą

 si

ę

 

tendencje od

ś

rodkowe, zaczyna si

ę

 mówi

ć

 powa

Ŝ

nie o przyszłej Europie 

jako Europie regionów. Pa

ń

stwo znalazło si

ę

 na trudnym zakr

ę

cie, w 

chwili szukania nowej to

Ŝ

samo

ś

ci. To z tego płynie słabo

ść

 elit 

rz

ą

dz

ą

cych, które nie maj

ą

 dzi

ś

 

Ŝ

adnego ideału, 

Ŝ

adnej wyra

ź

nej wizji 

nowego pa

ń

stwa - ani jakie jest jego miejsce, ani jak

ą

 rol

ę

 ma 

odegra

ć

.  

Sko

ń

czył si

ę

 czas przywódców wizjonerów.  

- Ale to jest wła

ś

nie pochodna kryzysu pa

ń

stwa w ogóle. Nie upatruj

ę

 w 

tym winy personalnej poszczególnych ludzi czy konkretnego pokolenia 
polityków. To te

Ŝ

 kontekst wydarze

ń

 11 wrze

ś

nia. Wszelkie jego 

bagatelizowanie jest ucieczk

ą

 przed krytycznym spojrzeniem i 

zrozumieniem, 

Ŝ

e mieli

ś

my do czynienia z wydarzeniem b

ę

d

ą

cym sygnałem 

skomplikowanych i dramatycznych zjawisk we współczesnym 

ś

wiecie.  

Najmłodsza religia 

ś

wiata  

A czy w cywilizacji islamu istnieje co

ś

 specyficznego, co sprawiło, 

Ŝ

uderzenie przyszło prawdopodobnie z tamtej strony?  

- Znowu musimy pami

ę

ta

ć

, z jakim zjawiskiem mamy do czynienia. Islam 

dzisiaj to 1 miliard 300 milionów wyznawców. To najbardziej 
dynamicznie rozwijaj

ą

ca si

ę

 religia 

ś

wiata, która ma wyznawców na 

wszystkich kontynentach, ł

ą

cznie z Ameryk

ą

 Północn

ą

, i której obecno

ść

 

w Europie jest coraz bardziej wyra

ź

na. Obszar najsilniejszego 

oddziaływania to tradycyjnie Bliski Wschód, ale i du

Ŝ

a cz

ęść

 Azji, 

Afryka Północna i 

Ś

rodkowa, przyczółki w Ameryce Łaci

ń

skiej, no i 

obszar Pacyfiku, przede wszystkim Indonezja.  
 
To jedyna spo

ś

ród wielkich religii 

ś

wiata, która rozwija si

ę

 aktywnie; 

i o ile inne wielkie religie cierpi

ą

 na ró

Ŝ

nego typu kryzysy, islam 

nie. Jest to te

Ŝ

 najmłodsza z wielkich religii, ma dopiero 1400 lat, i 

znajduje si

ę

 w okresie pełnego rozkwitu. Ma te

Ŝ

 wiele cech łatwych do 

przyj

ę

cia przez biedne masy. Jej istot

ą

 jest "umma", to znaczy 

wspólnota, która ma obowi

ą

zki wobec swoich członków - pomocy, ratunku, 

wsparcia. Daje człowiekowi to

Ŝ

samo

ść

. Nie bez znaczenia jest te

Ŝ

 to, 

Ŝ

e niezwykle łatwo opanowa

ć

 reguły islamu. Ka

Ŝ

dy mo

Ŝ

e zosta

ć

 

muzułmaninem poprzez samo ogłoszenie, 

Ŝ

e staje si

ę

 muzułmaninem.  

 
Niezwykła jest dynamika wzrostu wyznawców islamu. Co roku przybywa nas 
na planecie 80 milionów, z czego 73 miliony ludzi rodzi si

ę

 w Trzecim 

Ś

wiecie, wielu z nich staje si

ę

 muzułmanami, bo islam daje milionom 

biednych poczucie przynale

Ŝ

no

ś

ci i warto

ś

ci. Oni postrzegaj

ą

 

ś

wiat 

background image

zamo

Ŝ

ny jako nie nale

Ŝą

cy do 

ś

wiata islamu i przez ten kontrast 

nast

ę

puje sprz

ę

gni

ę

cie czynnika społecznego (bieda) i religijnego 

(islam).  
 
W ogóle islam jest religi

ą

 pokojow

ą

, cho

ć

 ma cech

ę

 powoduj

ą

c

ą

 - jak 

gdyby - "nadwy

Ŝ

k

ę

" fanatyczno-emocjonaln

ą

, której produktem jest 

terroryzm. Otó

Ŝ

 islam, cho

ć

 jest religi

ą

 jednolit

ą

, funkcjonuje w 

Ŝ

nych kr

ę

gach kulturowych. Nasi

ą

ka zatem lokalnymi wierzeniami, 

wpływami, interpretacjami. Wtedy pojawiaj

ą

 si

ę

 grupy wyznawców, które 

d

ąŜą

 do oczyszczenia islamu z naleciało

ś

ci i do powrotu do 

ź

ródeł, 

czyli Koranu. Troch

ę

 jak niegdy

ś

 kontrreformatorzy w Ko

ś

ciele. S

ą

 to 

grupy sprzeciwiaj

ą

ce si

ę

 wszelkim próbom liberalizuj

ą

cych 

interpretacji. I dopiero w tych 

ś

rodowiskach rodz

ą

 si

ę

 niewielkie 

podgrupy, które si

ę

gaj

ą

 po terroryzm.  

Dlaczego?  

- Grupy te maj

ą

 dwa cele: oczy

ś

ci

ć

 islam z wrogów wewn

ę

trznych i 

oczy

ś

ci

ć

 

ś

wiat z niewiernych. Ostrze terroryzmu islamskiego jest 

skierowane przede wszystkim przeciwko innym islamskim siłom i 
instytucjom. Wrogiem terrorystów był a to Mubarak, a to Sadat, a to 
partie rz

ą

dz

ą

ce, a to banki arabskie itd. Walk

ę

 z terrorystami tocz

ą

 

przede wszystkim same siły polityczne odwołuj

ą

ce si

ę

 do islamu, to one 

czuj

ą

 si

ę

 najbardziej zagro

Ŝ

one. Przecie

Ŝ

 procesy Braci Muzułma

ń

skich, 

jednej z organizacji uznaj

ą

cych terror jako instrument walki, toczyły 

si

ę

 w ostatnich latach przed s

ą

dami wojskowymi w Kairze, a nie w 

Hadze. I tam s

ą

dzili ich i skazywali sami muzułmanie.  

 

ś

eby zrozumie

ć

 fenomen tego, co nazywamy "fanatyzmem islamskim", 

trzeba wiedzie

ć

Ŝ

e na przestrzeni 1400 lat historii islamu istniało 

wiele ró

Ŝ

nych szkół my

ś

lenia - mistycznych, sufickich i innych - które 

miały własne interpretacje Ksi

ę

gi.  

Troch

ę

 tak jak charyzmatycy wewn

ą

trz katolicyzmu?  

- No, powiedzmy. Poniewa

Ŝ

 ruchy te chciały jako

ś

 przetrwa

ć

 i rozwija

ć

 

si

ę

, ich cech

ą

 była zawsze sekretno

ść

. To ona była spoiwem grupy. Nikt 

poza kr

ę

giem jej uczestników niczego o niej nie wiedział. Ta tajno

ść

 

do dzi

ś

 pozostała typowa dla funkcjonuj

ą

cych w obr

ę

bie islamu grup 

skrajnych. Jest to sekretno

ść

 na 

ś

mier

ć

 i 

Ŝ

ycie - zdrad

ę

 tajemnicy 

karze si

ę

 obci

ę

ciem głowy. Historia islamu niemal

Ŝ

e nie zna przypadków 

zdrady, taka grupa jest po prostu nie do przenikni

ę

cia. Gdy wi

ę

c dzi

ś

 

kto

ś

 mówi, 

Ŝ

e CIA nie rozpoznało zamachowców, a przecie

Ŝ

 mogło, to nie 

wie, o czym mówi. W tak

ą

 grup

ę

 nikt nie jest w stanie wnikn

ąć

, ł

ą

cznie 

z najtajniejsz

ą

 policj

ą

 islamsk

ą

. Poza tym trudno

ść

 zwalczania grup 

fundamentalistycznych czy terrorystycznych le

Ŝ

y w tym, 

Ŝ

e s

ą

 one 

wtopione w szersze struktury społeczno

ś

ci islamskiej i niesłychanie 

trudno je z tej społeczno

ś

ci jednoznacznie wyizolowa

ć

.  

Jak długa jest historia takich grup? 

- Ma kilkusetletni

ą

 tradycj

ę

. Zaczyna si

ę

 w VIII-IX wieku, a nabiera 

szczególnej siły w okresie krucjat, wraz z powstaniem tzw. sekty 
asasynów. To wtedy dochodzi do wielkiego konfliktu mi

ę

dzy europejsk

ą

 

kultur

ą

 a grupami, które dzi

ś

 by

ś

my nazwali terrorystycznymi. Ten 

konflikt ci

ą

gnie si

ę

 wi

ę

c 900 lat i ilekro

ć

 Europa próbowała 

penetrowa

ć

 

ś

wiat islamu, podbija

ć

 go - czy to w okresie krucjat, czy 

Napoleona, czy w czasie kryzysu sueskiego w 1956 roku - odpowiedzi

ą

 

było rodzenie si

ę

 terrorystyczno-religijno-mistycznych ruchów 

islamskich. 

Portret fanatyka  

Czy da si

ę

 naszkicowa

ć

 portret społeczny uczestnika takiej islamskiej 

grupy terrorystycznej?  

background image

- To młody m

ęŜ

czyzna, z miasta, na ogół z klasy 

ś

redniej, cz

ę

sto 

dobrze wykształcony, inteligentny. Zarazem szalenie emocjonalny i 
zdeterminowany. Nie cofnie si

ę

 przed niczym, nie ma waha

ń

, jest 

zdecydowany na wszystko. Ł

ą

czy w sobie na ogół spor

ą

 klas

ę

 umysłow

ą

 z 

Ŝ

arliw

ą

, fanatyczn

ą

 wiar

ą

 i absolutn

ą

 pewno

ś

ci

ą

Ŝ

e racja jest po jego 

stronie.  
 
Młodych oficerów, którzy zastrzelili w czasie defilady przywódc

ę

 

Egiptu Anwara Sadata, nie powstrzymało to, 

Ŝ

e mog

ą

 zosta

ć

 natychmiast 

zabici. Akurat ich nie zastrzelono na miejscu. Schwytano i postawiono 
przed s

ą

dem. W czasie procesu w ogóle nie rozumieli, o co si

ę

 ich 

oskar

Ŝ

a. Przyzna

ć

 si

ę

 do winy? Jakiej winy? Przecie

Ŝ

 wypełnili wol

ę

 

Allaha.  

Czyli motyw religijny dominuje nad politycznym?  

- Te motywy si

ę

 przeplataj

ą

. W islamie nie da si

ę

 odró

Ŝ

ni

ć

 tego, co 

ś

wi

ę

te, od tego, co 

ś

wieckie. A trzeba pami

ę

ta

ć

Ŝ

e wewn

ą

trz islamu 

istnieje jeszcze co

ś

, co si

ę

 nazywa "islamem politycznym", czyli nurt, 

który d

ąŜ

y do tego, 

Ŝ

eby islam zdobył władz

ę

 w pa

ń

stwie i na 

ś

wiecie. 

Wewn

ą

trz "islamu politycznego" istnieje kolejny nurt, który po 

angielsku nazywa si

ę

 militant islam - i to s

ą

 osławieni islami

ś

ci, 

którzy nie musz

ą

 by

ć

 zreszt

ą

 terrorystami. To cz

ę

sto bojownicy, 

Ŝ

ołnierze 

ś

wi

ę

tej wojny, których widzimy na ekranach telewizorów z 

karabinami. I dopiero wewn

ą

trz grup militant islam pojawiaj

ą

 si

ę

 

okresowo tajne organizacje zamachowców, które stawiaj

ą

 sobie za cel 

likwidacj

ę

 wrogów islamu. I to oni zabijaj

ą

ś

eby ich zrozumie

ć

trzeba pami

ę

ta

ć

 o niezwykle wa

Ŝ

nej dla fanatycznych islamistów 

koncepcji m

ę

czennika.  

Który gin

ą

c w 

ś

wi

ę

tej wojnie, uzyskuje nagrod

ę

 po 

ś

mierci.  

- To nawet nie musi by

ć

 

ś

wi

ę

ta wojna. Wystarczy, 

Ŝ

e zginie w imi

ę

 

islamu, z imieniem Allaha na ustach. Wówczas idzie od razu do raju, 
nie musz

ą

c oczekiwa

ć

 jak pozostali na S

ą

d Ostateczny i jego niepewny 

wyrok. A raj w Koranie to cudowne miejsce, gdzie zawsze jest 

ś

wie

Ŝ

woda, wieczny cie

ń

, daktyle, kobiety i bezpo

ś

rednia blisko

ść

 Allaha. 

Marzenie całego 

Ŝ

ycia zostaje spełnione.  

Jak Pan s

ą

dzi, kim jest Osama ben Laden?  

- Cała społeczno

ść

 muzułma

ń

ska jest zorganizowana wokół szejków - 

lokalnych liderów. Ka

Ŝ

dy muzułmanin ma swojego szejka. Nie wiem tego 

na pewno, ale my

ś

l

ę

Ŝ

e Osama ben Laden to po prostu szejk. Zwi

ą

zek z 

szejkiem jest dla jego wyznawców zwi

ą

zkiem na 

ś

mier

ć

 i 

Ŝ

ycie. Je

Ŝ

eli 

szejk powie: "Zabij si

ę

", muzułmanin zrobi to.  

Religijny trzeci 

ś

wiat  

Chyba w ogóle Trzeci 

Ś

wiat jest znacznie bardziej religijny od nas. 

Idea sekularyzacji to produkt kultury Zachodu.  

- Trzeci 

Ś

wiat to oczywi

ś

cie wiele ró

Ŝ

nych 

ś

wiatów, cywilizacji, 

religii. Ale istotnie, "człowiek Trzeciego 

Ś

wiata" - gdyby u

Ŝ

y

ć

 tak 

uproszczonego terminu - jest du

Ŝ

o bardziej religijny ni

Ŝ

 człowiek 

Zachodu. On niekoniecznie musi mie

ć

 jednego Boga, np. w hinduizmie 

jest wielu bogów, albo mo

Ŝ

e w ogóle nie mie

ć

 boga, mo

Ŝ

e wierzy

ć

 w siły 

przyrody, duchy d

Ŝ

ungli etc. Jest człowiekiem religijnym wewn

ę

trznie. 

W rozmowie zawsze zapyta, czy wierzysz w boga. Dalej mo

Ŝ

e go nie 

interesowa

ć

, w jakiego boga wierzysz, ale jedyn

ą

 odpowiedzi

ą

, jakiej 

mo

Ŝ

na wtedy udzieli

ć

, jest "tak" - inaczej wywoła si

ę

 zamieszanie, 

niezrozumienie, pot

ę

pienie.  

 
Muzułmanie traktuj

ą

 cał

ą

 egzystencj

ę

 człowieka na sposób gł

ę

boko 

religijny. Modlitwa pi

ęć

 razy dziennie, pielgrzymka do Mekki, posty... 

background image

Modlitwa jest czym

ś

 absolutnie naturalnym. Gdy przychodzi jej pora, 

wszyscy kl

ę

kaj

ą

 i zaczynaj

ą

 si

ę

 modli

ć

, wszystko jedno gdzie. 

Zaszokowało mnie to, gdy mieszkałem w Iranie - ludzie załatwiaj

ą

 

codzienne sprawy, 

Ŝ

ycie toczy si

ę

 swoim torem, a w pewnym momencie 

kto

ś

 rozkłada dywanik, kl

ę

ka, obok niego kl

ę

ka drugi, trzeci, czwarty, 

pi

ą

ty; zaczynaj

ą

 tworzy

ć

 si

ę

 rz

ę

dy - niczym kolumny wojska. I robi

ą

 to 

zupełnie przypadkowi ludzie. Zaczyna si

ę

 modlitwa. Dzieje si

ę

 to na 

przypadkowej ulicy, w gronie przypadkowych ludzi, którzy si

ę

 nie 

znaj

ą

. Widziałem tak

ą

 modlitw

ę

 w Kairze na głównej alei - takiej jak 

nasza Marszałkowska. Wspólna modlitwa daje muzułmanom niezwykle silne 
poczucie to

Ŝ

samo

ś

ci, wspólnoty, jedno

ś

ci.  

A jak oni godz

ą

 takie tradycyjne formy religijno

ś

ci z nowoczesno

ś

ci

ą

 

- Ch

ę

tnie akceptuj

ą

 techniczne zdobycze naszej cywilizacji - 

telewizj

ę

, samochód, telefon komórkowy. Ale adaptacja nowinek ze 

ś

wiata ma granice. Pami

ę

tam, jak kiedy

ś

 w Zjednoczonych Emiratach 

Arabskich zobaczyłem młod

ą

 dziewczyn

ę

. Widok niesamowity - była 

Arabk

ą

, miała mo

Ŝ

e 16-17 lat, zgrabna, w obcisłych d

Ŝ

insach, bluzeczce 

i... z czadorem na głowie! Muzułma

ń

ska kobieta musi nosi

ć

 chust

ę

, bo 

Koran mówi, 

Ŝ

e włosy stanowi

ą

 

ź

ródło podniety, wi

ę

c kobieta nie mo

Ŝ

pokazywa

ć

 włosów. Obyczajów religijnych, które współistniej

ą

 z 

nowoczesno

ś

ci

ą

, jest znacznie wi

ę

cej. Kobieta nie mo

Ŝ

e by

ć

 sam na sam 

z m

ęŜ

czyzn

ą

, bo Koran mówi, 

Ŝ

e tam, gdzie pojawia si

ę

 kobieta i 

m

ęŜ

czyzna, tam zaraz pojawia si

ę

 te

Ŝ

 diabeł. Oni s

ą

 dumni ze swej 

religii, kultury i wyobra

Ŝ

am sobie, 

Ŝ

e gdy słysz

ą

 teraz, co si

ę

 o nich 

mówi i pisze w naszej cz

ęś

ci 

ś

wiata, strasznie ich to denerwuje. 

A czy w kategoriach rywalizacji z cywilizacj

ą

 Zachodu oni maj

ą

 

poczucie przegranej? Bo przecie

Ŝ

 widz

ą

 w telewizorach ten bogaty 

ś

wiat 

- wspaniał

ą

 nowoczesn

ą

 architektur

ę

, samochody, nowinki techniczne.  

- My

ś

l

ę

Ŝ

e z tym jest ró

Ŝ

nie. Trzeba pami

ę

ta

ć

Ŝ

e mówimy o 1,3 mld 

wyznawców. Inna jest perspektywa muzułmanina z Afganistanu, inna z 
Arabii Saudyjskiej, inna z Nowego Jorku. Na pewno muzułmanie z 
biednych krajów, ci którzy poko

ń

czyli uniwersytety i maj

ą

 zarazem 

poczucie zmarginalizowania w 

ś

wiecie, mog

ą

 czu

ć

 si

ę

 przegranymi w 

kategoriach cywilizacyjnych. To wywołuje w nich agresj

ę

. Zarazem maj

ą

 

ś

wiadomo

ść

Ŝ

e w ich r

ę

kach jest wielkie bogactwo 

ś

wiata, czyli ropa 

naftowa. Wiedz

ą

Ŝ

e gdyby zamkn

ąć

 kurek z rop

ą

, to cały 

ś

wiat by 

stan

ą

ł. To daje z drugiej strony poczucie wa

Ŝ

no

ś

ci i siły.  

A sk

ą

d w 

ś

wiecie islamu bierze si

ę

 tak wielka niech

ęć

, wr

ę

cz nienawi

ść

 

do Ameryki? 

- My

ś

l

ę

Ŝ

e niech

ęć

 do USA wynika z trzech powodów. Po pierwsze, z 

dosy

ć

 powszechnego odruchu ludzkiego: bogaty budzi niech

ęć

. Po drugie, 

Stany Zjednoczone stały si

ę

 w dzisiejszym 

ś

wiecie jedynym 

supermocarstwem, a supermocarstwa nigdy nie cieszyły si

ę

 w historii 

miło

ś

ci

ą

 ludów. Wreszcie - po trzecie - niech

ęć

 powoduje równie

Ŝ

 

jednoznaczne uto

Ŝ

samianie si

ę

 Ameryki z Izraelem i jego polityk

ą

 na 

Bliskim Wschodzie.  

Nietolerancyjny islam?  

Czy zaprotestowałby Pan przeciwko opinii, jak

ą

 mo

Ŝ

na czasem usłysze

ć

Ŝ

e islam ze swej istoty jest religi

ą

 nietolerancji? Jako przykład 

podaje si

ę

 w tym kontek

ś

cie koraniczne prawo szarijatu.  

- To jakie

ś

 pomieszanie z popl

ą

taniem. Trzeba przede wszystkim 

zrozumie

ć

Ŝ

e islam to religia, polityka, prawo, kultura. Nie mo

Ŝ

na 

tego rozdzieli

ć

. Nie ma w islamie poj

ę

cia: "Oddajcie cesarzowi, co 

cesarskie, a Bogu, co boskie". Prawo stanowi wa

Ŝ

n

ą

 cz

ęść

 islamu i 

mówi, jak rz

ą

dzi

ć

 społecze

ń

stwem muzułma

ń

skim.  

 

background image

Istotnie w szarijacie istniej

ą

 te

Ŝ

 nakazy, które s

ą

 stosowane tylko w 

wypadku zwyci

ę

stwa skrajnego odłamu w islamie i jego nieludzkiej, 

barbarzy

ń

skiej interpretacji. Np. w Afganistanie wykonuje si

ę

 

publicznie kar

ę

 okaleczania za złodziejstwo - obci

ę

cie prawej r

ę

ki i 

lewej stopy. To jest napi

ę

tnowanie człowieka na całe 

Ŝ

ycie, nie mówi

ą

o okrutnym bólu i cierpieniu. Szarijat w takiej formie stosuje si

ę

 

niezwykle rzadko - u afga

ń

skich talibów, w latach 80. w Sudanie, 

równie

Ŝ

 w Arabii Saudyjskiej.  

Jest to jednak kultura straszliwie represywna.  

- To s

ą

 ró

Ŝ

ne rzeczy. Stosowanie wymienionych kar jest - z punktu 

widzenia naszej kultury - zbrodnicze, nieludzkie, nie do 
zaakceptowania. W tej sprawie nigdy si

ę

 z muzułmanami nie zgodzimy. 

Wyro

ś

li

ś

my w innej kulturze, w innej wierze. Nie ma co idealizowa

ć

 

islamu, bo on posiada cechy dla nas nie do przyj

ę

cia.  

 
Natomiast zupełnie inn

ą

 spraw

ą

 jest tolerancyjno

ść

 islamu wobec innych 

wyzna

ń

. Na terenach, na których rozprzestrzeniał si

ę

 islam, 

obowi

ą

zywała zasada, 

Ŝ

e ka

Ŝ

dy mógł wierzy

ć

, w jakiego Boga chciał, 

byle tylko płacił za to podatek. Gdy muzułmanie podbijali jakie

ś

 

terytorium, pytali autochtonów, czy przechodz

ą

 na islam. Je

ś

li nie, 

musieli płaci

ć

 podatek i dalej mogli wierzy

ć

, w jakiego Boga chcieli.  

Słowa, które zabijaj

ą

  

Wygl

ą

da na to, 

Ŝ

e za spraw

ą

 globalizacji wszystkiego człowiek b

ę

dzie 

Ŝ

ył w kr

ę

gu swojej kultury, ale zarazem kontaktował si

ę

 z innymi 

cywilizacjami, kompletnie nieprzystawalnymi do jego do

ś

wiadcze

ń

"niepojmowalnymi". Na ten podział nało

Ŝ

y si

ę

 rozwarstwienie mi

ę

dzy 

biednymi i bogatymi. Ono z kolei b

ę

dzie pogł

ę

biało si

ę

 zarówno w 

wymiarze geograficznym - tzn. pewne połacie planety b

ę

d

ą

 skazane na 

n

ę

dz

ę

 - jak i społecznym. Tym procesom b

ę

d

ą

, jak wida

ć

, towarzyszyły 

wielkie iskrzenia, zamachy, gwałtowne protesty etc. Gdyby opisywa

ć

 to 

poprzez analogie, b

ę

dzie troch

ę

 tak, jak gdyby sytuacj

ę

 izraelsko-

palesty

ń

sk

ą

 przenie

ść

 na skal

ę

 globaln

ą

 

- Nasz 

ś

wiat znajduje si

ę

 na rozdro

Ŝ

u. Pewna tendencja wydaje si

ę

 

nieuchronna - b

ę

dziemy 

Ŝ

y

ć

 w 

ś

wiecie wielokulturowym. W pewnym sensie 

zawsze 

Ŝ

yli

ś

my w 

ś

wiecie wielokulturowym, ale nie mieli

ś

my tego 

ś

wiadomo

ś

ci, bo nigdy nie było tak doskonałej komunikacji - przez 

telewizj

ę

, telefon, Internet. Kto

ś

 mógł prze

Ŝ

y

ć

 

Ŝ

ycie w Chinach, nie 

wiedz

ą

c, 

Ŝ

e istniej

ą

 Indie. Dzisiaj jest to niemo

Ŝ

liwe. I musimy 

zastanowi

ć

 si

ę

, co zrobi

ć

 w tej sytuacji? Proces globalizacji i 

tworzenia si

ę

 społecze

ń

stwa planetarnego jest nieodwracalny. Wi

ę

c albo 

zaczniemy si

ę

 nienawidzi

ć

, zwalcza

ć

, t

ę

pi

ć

, postrzega

ć

 innego jako 

wroga swojej kultury czy religii, albo zaczniemy szuka

ć

 zrozumienia i 

wzajemnego poznania. Przecie

Ŝ

 99 proc. konfliktów na 

ś

wiecie bierze 

si

ę

 z wzajemnej nieznajomo

ś

ci!  

 
Zastanówmy si

ę

, czy 

Ŝ

yj

ą

c w ró

Ŝ

nych kulturach, cywilizacjach, 

religiach, chcemy szuka

ć

 w innych kulturach rzeczy najgorszych, 

Ŝ

eby 

umacnia

ć

 własne stereotypy, czy raczej b

ę

dziemy starali si

ę

 znajdowa

ć

 

punkty styczne. Huntington mówi o zderzeniu cywilizacji, ale istniej

ą

 

przecie

Ŝ

 inne teorie mówi

ą

ce o tym, 

Ŝ

e kultury i cywilizacje mog

ą

 si

ę

 

wzajemnie zapładnia

ć

, wzbogaca

ć

. To kwestia wyboru, jak

ą

 obierzemy 

drog

ę

. Ten wybór jest zupełnie decyduj

ą

cy dla przyszło

ś

ci naszej 

planety. Bo je

ś

li wprowadzimy do naszego my

ś

lenia j

ę

zyk regulaminów 

wojskowych, gdzie mówi si

ę

 o anonimowym "nieprzyjacielu", "wrogu", 

dojdzie do strasznej katastrofy. Przy dzisiejszym nasyceniu broni

ą

 

wszelkiego typu - atomow

ą

, chemiczn

ą

, biologiczn

ą

 - bardzo łatwo 

wysadzi

ć

 

ś

wiat w powietrze. Wczoraj uderzono w ameryka

ń

skie wie

Ŝ

owce, 

a jutro mo

Ŝ

na zakazi

ć

 wod

ę

 i wytru

ć

 wielkie miasto.  

Albo rozpyli

ć

 zarazki w

ą

glika.  

background image

- To mo

Ŝ

e wywoła

ć

 nieobliczalne procesy, nad którymi nikt nie 

zapanuje, i nad którymi mało kto - póki jeszcze czas - zastanawia si

ę

 

dzisiaj. Wi

ę

c je

ś

li b

ę

dziemy dalej wytwarza

ć

 atmosfer

ę

 odwetu i 

zemsty, to b

ę

dzie 

ź

le. Bo dzisiaj u

Ŝ

ycie ka

Ŝ

dego słowa wrogo

ś

ci mo

Ŝ

spowodowa

ć

 nieobliczalne skutki. Ka

Ŝ

dy, zanim wypowie słowa 

nienawi

ś

ci, powinien si

ę

 sto razy zastanowi

ć

. Stanowimy sze

ść

 

miliardów ludzi 

Ŝ

yj

ą

cych w dziesi

ą

tkach kultur, religii, j

ę

zyków, 

ludzi maj

ą

cych tysi

ą

ce rozbie

Ŝ

nych interesów, celów, pragnie

ń

potrzeb. Ta planetarna społeczno

ść

 nie ma wspólnej skali warto

ś

ci ani 

Ŝ

adnego wspólnego autorytetu. Nikt nie ma nad ni

ą

 władzy. A jest ona 

tak naładowana sprzecznymi emocjami, 

Ŝ

e u

Ŝ

ywanie dzisiaj j

ę

zyka 

terroru i nienawi

ś

ci to po prostu zabawa z lontem przy beczce prochu. 

I politycy, którzy nie zastanawiaj

ą

 si

ę

 nad kontekstem ostatnich 

zamachów, podejmuj

ą

 niezwykle ryzykown

ą

 gr

ę

. Niepokoi mnie, 

Ŝ

e w 

sytuacji, w jakiej znalazł si

ę

 

ś

wiat, tak mało słycha

ć

 głosów rozwagi, 

troski, poczucia tragedii. A przecie

Ŝ

 tak łatwo nakr

ę

ci

ć

 koniunktur

ę

 

wojny i zniszczenia, po której si

ę

 nie pozbieramy.  

I je

Ŝ

d

Ŝą

c w ostatnich latach po 

ś

wiecie, nie zauwa

Ŝ

ył Pan nigdzie tego 

rodzaju refleksji?  

- Jaki

ś

 czas temu król Szwecji zaprosił mnie na seminarium po

ś

wi

ę

cone 

przyszło

ś

ci 

ś

wiata. Mówiłem tam m.in. o rosn

ą

cych nierówno

ś

ciach, o 

tym, 

Ŝ

e obecny rozwój generuje nierówno

ś

ci. I wła

ś

nie tam natkn

ą

łem 

si

ę

 na niezwykle interesuj

ą

c

ą

 wzmiank

ę

 w jakim

ś

 raporcie o stanie 

ś

wiata. Otó

Ŝ

 na zjawisko rosn

ą

cych w 

ś

wiecie nierówno

ś

ci zwróciły 

uwag

ę

... wojskowe sztaby generalne, w tym ameryka

ń

ski! Nie politycy, 

nie przywódcy Ko

ś

cioła, nie filozofowie, nie pisarze, ale wojskowi! 

Otó

Ŝ

 zauwa

Ŝ

yli oni, 

Ŝ

e dzisiejszy stan 

ś

wiata mo

Ŝ

e - ze wzgl

ę

du na 

niezno

ś

ne nierówno

ś

ci i n

ę

dz

ę

 - doprowadzi

ć

 do jakiego

ś

 wybuchu.  

Bombardowanie? Ale co potem?  

Albo do masowych migracji, które zalej

ą

 nasz bogaty lub wzgl

ę

dnie 

bogaty 

ś

wiat.  

- Tak, bo człowiek nie jest w stanie 

Ŝ

y

ć

 w atmosferze 

marginalizowania, pogardy, poczucia ni

Ŝ

szo

ś

ci. A ma potrzeb

ę

 

to

Ŝ

samo

ś

ci, identyfikacji, co z kolei jest trudne w 

ś

wiecie, który na 

skutek nierówno

ś

ci wymusza migracje. Ka

Ŝ

da migracja jest 

wykorzenieniem, nawet je

ś

li przynosi człowiekowi lepsze warunki 

Ŝ

ycia. 

Człowiek jest urodzony w jakim

ś

 miejscu, do jakiego

ś

 miejsca 

przywi

ą

zany. Migracje niszcz

ą

 poczucie przynale

Ŝ

no

ś

ci.  

Zreszt

ą

 ludzie, którzy przybywaj

ą

 z biednych krajów, s

ą

 w swoich 

nowych ojczyznach te

Ŝ

 na marginesie.  

- Tak. Zwró

ć

my uwag

ę

, jak ludzie Trzeciego 

Ś

wiata zmienili w ostatnich 

latach taktyk

ę

. Jeszcze 20 lat temu istniał ruch tzw. pa

ń

stw 

niezaanga

Ŝ

owanych. Próbował wysuwa

ć

 jakie

ś

 globalne postulaty. To si

ę

 

ko

ń

czyło z reguły niczym. Wobec tego Trzeci 

Ś

wiat zacz

ą

ł penetrowa

ć

 

ś

wiat rozwini

ę

ty, przenika

ć

 do niego i wewn

ą

trz budowa

ć

 swoje 

przyczółki.  

Ale nie jest to chyba przemy

ś

lana strategia? To si

ę

 dzieje bezwiednie.  

- Naturalnie, to instynkt, do

ś

wiadczenie nauczyło ich, 

Ŝ

e je

ś

li b

ę

d

ą

 

wyst

ę

powa

ć

 z postulatami na forum mi

ę

dzynarodowym, nic nie osi

ą

gn

ą

. A 

tak, kto

ś

 wyjedzie do Francji, Anglii czy Ameryki, potem 

ś

ci

ą

gnie 

jednego, drugiego krewnego. Ich dzieci zaczn

ą

 chodzi

ć

 do szkoły, tam 

przyjdzie na 

ś

wiat ich potomstwo... Trzeba pami

ę

ta

ć

Ŝ

e społeczno

ś

ci 

Trzeciego 

Ś

wiata s

ą

 młode i dynamiczne, a zamo

Ŝ

ny 

ś

wiat bardzo si

ę

 

starzeje. Mo

Ŝ

e niedługo sami b

ę

dziemy szuka

ć

 młodej, pr

ęŜ

nej siły 

roboczej? Dlatego tak wa

Ŝ

ne jest, 

Ŝ

eby dzi

ś

 nie zaostrza

ć

 stereotypów 

na temat ludzi z biednych krajów, lecz budowa

ć

 

ś

wiat zrozumienia 

background image

mo

Ŝ

liwy do 

Ŝ

ycia nie tylko dla nas, ale dla wszystkich. Po prostu nie 

ma innego wyj

ś

cia. 

Wszyscy jednak nie wyemigruj

ą

 i wi

ę

kszo

ść

 zostanie w biednych krajach. 

Mówił Pan kiedy

ś

 o cywilizacjach rozwoju i cywilizacjach przetrwania, 

mi

ę

dzy którymi nie ma przenikania wzorców kulturowych i postaw 

umo

Ŝ

liwiaj

ą

cych biednym doł

ą

czenie do 

ś

wiata rozwoju. Co wła

ś

ciwie 

mo

Ŝ

na zrobi

ć

? Wzi

ąć

 na utrzymanie wi

ę

kszo

ść

 ludzko

ś

ci? To chyba 

niemo

Ŝ

liwe. A mo

Ŝ

e - by u

Ŝ

y

ć

 metafory Lecha Wał

ę

sy - zamiast ryby 

spróbowa

ć

 da

ć

 im w

ę

dk

ę

 

- Tu nie chodzi o dora

ź

n

ą

 pomoc - tak

ą

, jak

ą

 si

ę

 daje w przypadku 

powodzi, trz

ę

sienia ziemi, głodu czy innego kataklizmu. Tu chodzi o 

cało

ś

ciow

ą

 koncepcj

ę

 dobrej woli ze strony 

ś

wiata rozwini

ę

tego. Taka 

nigdy dot

ą

d nie powstała. Owszem, 30 lat temu kraje rozwini

ę

te 

zadeklarowały przekazywanie jednego procentu swojego PKB na pomoc na 
krajów najbiedniejszych. Pieni

ę

dzy tych nigdy nie przekazano. 

 
I ów brak my

ś

lenia w kategoriach globalnej solidarno

ś

ci trwa 

niezmiennie do dzi

ś

. Na wspomnianym seminarium u króla Szwecji 

przedstawiciel Lekarzy bez Granic podał nast

ę

puj

ą

ce dane - w latach 

80. i 90. firmy farmaceutyczne wprowadziły na rynek około 14 tys. 
nowych leków. W tej liczbie znalazło si

ę

 tylko 14 leków na choroby 

tropikalne. A przecie

Ŝ

 dwie trzecie ludzi 

Ŝ

yje w strefie tropikalnej i 

umiera na malari

ę

Ŝ

ółt

ą

 febr

ę

, choler

ę

.  

Je

ś

li do mo

Ŝ

nych 

ś

wiata nie przemawiaj

ą

 argumenty etyczno-humanitarne, 

mo

Ŝ

e z czasem przemówi pragmatyzm, zagro

Ŝ

one bezpiecze

ń

stwo?  

- To wła

ś

nie mówi

ą

 ci wojskowi we wspomnianym raporcie. Je

ś

li nie 

pomo

Ŝ

emy biednym, nie zasypiemy cho

ć

 w minimalnym stopniu nierówno

ś

ci 

na 

ś

wiecie, to si

ę

 pozabijamy. Mam wra

Ŝ

enie, 

Ŝ

e przechodzimy 

dramatyczny kryzys my

ś

li humanitarnej. 

Czy mówi

ą

c na pocz

ą

tku naszej rozmowy o dawnej zdolno

ś

ci Zachodu do 

krytycznej autorefleksji i potrzebie samokrytyki dzi

ś

, miał Pan na 

my

ś

li taki wła

ś

nie kierunek refleksji?  

- Przede wszystkim. Nie jestem w stanie słucha

ć

 kolejnych wypowiedzi o 

islamie czy cywilizacji arabskiej, na których - nagle si

ę

 okazało - 

wszyscy 

ś

wietnie si

ę

 znaj

ą

. Albo snucia planów, kogo by tutaj zabi

ć

na kim si

ę

 zem

ś

ci

ć

, kogo zbombardowa

ć

. Sprawców zamachów w Ameryce 

trzeba oczywi

ś

cie odnale

źć

 i ukara

ć

. Ale nie taki powinien by

ć

 

horyzont my

ś

lenia o obecnym kryzysie. Je

ś

li b

ę

dziemy my

ś

le

ć

 jedynie o 

militarnym odwecie, daleko nie zajedziemy. Je

ś

li po zbrojnej 

odpowiedzi wrócimy do błogostanu, w jakim tkwili

ś

my przez ostatni

ą

 

dekad

ę

, za chwil

ę

 znów co

ś

 wprawi nas w przera

Ŝ

enie. 

Dziesi

ęć

 lat temu po upadku Zwi

ą

zku Radzieckiego wahadło globalnych 

nastrojów wskazywało stuprocentowy optymizm. I nagle jednego dnia 
odwróciło si

ę

 ono w stron

ę

 przera

Ŝ

enia, trwogi. Jak to mo

Ŝ

liwe?  

- Sygnały zapowiadaj

ą

ce katastrof

ę

 były - jak powiadam - znacznie 

wcze

ś

niej, lecz je ignorowano. Zabawiali

ś

my si

ę

 - wracam do formuły 

Neila Postmana - na 

ś

mier

ć

.  

Jak Pana zdaniem ów kryzys zadziała na ameryka

ń

skie społecze

ń

stwo?  

- To było zawsze społecze

ń

stwo oparte na wielkiej mobilno

ś

ci, 

ruchliwo

ś

ci. I my

ś

l

ę

Ŝ

e jak teraz wsz

ę

dzie poustawia si

ę

 bramki, 

kontrole, ochroniarzy, agentów, a ludzie b

ę

d

ą

 sparali

Ŝ

owani strachem, 

Ameryka mo

Ŝ

e zmieni

ć

 si

ę

 nie do poznania. Do tej pory była "wrz

ą

cym 

tyglem" kultur, ras, religii, stylów 

Ŝ

ycia. Mam nadziej

ę

Ŝ

e zachowa 

te cechy.  

background image

 
11 wrze

ś

nia unaocznił, jak strasznie kruchy jest ten nasz 

ś

wiat. 

Ś

wiadomo

ść

 tej krucho

ś

ci wydaje mi si

ę

 niesłychanie wa

Ŝ

na - dla 

dalszej refleksji o 

ś

wiecie, a przede wszystkim dalszego w nim 

działania.