background image

  Rano,  po  śniadaniu  w  planie  była  jej  pierwsza  lekcja  w  Hogwarcie  -  eliksiry.  Z  opowiadao 
taty,  Lilly  pamiętała,  że  dawniej  w  Hogwarcie  tej  lekcji  uczył  profesor  Snape,  który  dawno 
zmarł. 

    Sala  była  w  lochach  .  Gdy  Lilly  weszła  do  sali  zobaczyła  wysokiego  mężczyznę  o  smukłej 
sylwetce, w ciemno- niebieskiej  pelerynie.  Na głowie miał nowiuteoką granatową tiarę. Stał 
przy  biurku  i  stukał  palcami  o  jego  blat.  Gdy  uczniowie  zaczęli  wchodzid  do  środka, 
natychmiast przestał i zajął miejsce przy biurku. Potem zabrał głos: 

    - Witam Was na pierwszej w tym roku lekcji eliksirów. Nazywam się John Greek. Dla Was 
profesor Greek.  

    Rozejrzał się po klasie a potem ciągnął dalej: 

    - No to zaczynamy.  Najpierw sprawdzimy waszą wiedzę początkową z eliksirów. Ja zadaje 
pytanie,  a  kto  zna  odpowiedź  niech  podniesie  rękę.  Proszę,  kto  mi  powie  jak  nazywa  się  
eliksir, po którym można zamienid swój wygląd na wygląd innej osoby? Na pewno ktoś o tym 
czytał. 

    W  sali  na  chwilę  zapadła  cisza,  ale  potem  rękę  podniosła  ciemnowłosa  dziewczyna 
siedząca dwie ławki przed Lilly. 

    - No. Proszę. Śmiało! Twoje nazwisko.- zapytał profesor Greek. 

    - Zoey. Lucy Zoey. 

    - Więc ,słuchamy, panno Zoey. 

    - To eliksir wielosokowy. Sporządza się go bardzo długo- około miesiąca. Aby zamienid się 
w konkretną osobę należy do niego dodad włos tej osoby. - wytłumaczyła spokojnie Lucy. 

    -  Świetnie.  Slitherin,  tak?  To  w  takim  razie  pięd  punktów  dla  Slitherinu.  Panna  Zoey 
doskonale nam to wyjaśniła. Dobrze, to następna szansa. Jak nazywa się eliksir, który zmusza 
człowieka do mówienia prawdy? 

    Tym razem rękę podniósł Nick. 

background image

    - Proszę. A ty kolego jak się nazywasz? 

    -  Nicolas  Desert.  Więc  ten  eliksir  nazywa  się  veritaserum.  Używanie  tego  w  stosunku  do 
uczniów jest zabronione. 

    - Panie, Desert  pan jest z Gryffindoru? 

    - Owszem. 

    - No to pięd punktów dla Gryffindoru. Moi drodzy… Jest jeszcze jedno pytane, które Wam 
zadam, a  brzmi ono tak: Jak nazywa się  eliksir, który  sprawia, że człowiek przez 24 godziny 
obdarzony jest niezmiernym szczęściem? 

    Lilly odruchowo podniosła rękę. Wiedziała jaki to eliksir. Jej tata dużo jej o nim opowiadał. 
To bardzo cenny wywar. 

    - Ty się nazywasz… 

    - Lilly Potter. 

    - Jaki to eliksir, panno Potter? 

    -  To  Felix  Felicis.  Jest  trudny  do  sporządzenia.  Rzadko  spotykany.  Nie  możnego  pid  przed 
egzaminami, zawodami czy konkursami. 

    - Bardzo dobrze. Następne pięd punktów dla Gryffindoru. 

    Gdy po lekcji Lilly i Hanna wychodziły z lochów natknęły się na Jamesa. 

    -  Cześd,  James.  Nie  wiesz  czasem  kto  nas  będzie  uczył  obrony  przed  czarną  magią?  - 
zapytała chytrze Lilly. 

    - Wiem. Tata. Jak przyjechał… 

    Nie zdążył dokooczyd bo dostał książką w ramie. 

    -  Ignorujecie  mnie  bo  jestem  najmłodsza,  czy  dlatego,  że  uważacie  mnie  za  idiotkę?  - 
spytała prawie krzycząc, obkładając go książką. 

    - Po prostu chcieliśmy zrobid Ci niespodziankę… - tłumaczył się brat. 

    Lilly  bez  słowa  odwróciła  się  plecami  do  niego  i  odeszła.  Po  chwili  zszokowana  Hanna  
ruszyła za nią krzycząc: 

    - Lilly! Poczekaj! 

    Nadal.  Zdenerwowana  Lilly  nie  oddzyskała  się  przez  całą  drogę  do  następnej  klasy. 
Następną lekcją była historia magii... 

background image

 

      Po  historii  magii  były  zaklęcia,  potem  lekcja  latania  z  profesor  Hooch,  a  następnie 
najbardziej oczekiwana przez Lilly lekcja- obrona przeciw czarnej magii. 

   Gdy  weszła  do  Sali  zesztywniała.  Przeszedł  ją  dreszcz.  Klasa  ta  była  bardzo  dziwna.  Na 
ścianach wisiały obrazy przedstawiające postacie w kapturach i maskach, a na samym środku 
jednej  ze  ścian  wisiał  ogromny  portret  z  bladym  człowiekiem,  przypominającym  bardziej 
trupa  niż  istotę  żywą.  Człowiek  ten  nie  miał  nosa,  był  całkowicie  pozbawiony  włosów  na 
głowie. Miał bardzo mściwy wyraz twarzy. Lilly zauważyła, że wszyscy przyglądają się właśnie 
temu portretowi. 

    -Przerażająco wygląda, prawda? 

    Nagle  za  plecami  Lilly  pojawił  się  jej  ojciec.  Uśmiechając  się  do  wszystkich  wskazał  im 
ławki. Uczniowie wedle rozkazu usiedli nadal. Przypatrując się postaci bladego typa. 

    -  Mam  na  nazwisko  Potter.  Ten  mężczyzna-  wskazał  na  największy  obraz  -  to  Lord 
Voldemort. Dawniej ludzie bali się nawet jego nazwiska wymawiad. Po prostu bali się JEGO. 
Potem strach ustał. Pewien chłopak w wieku 17 lat pokonał Lorda Voldemorta. Był uznawany 
za bohatera. Ten chłopak od urodzenia  - jakby to powiedzied… "miał wypisane na czole", że 
musi go zniszczyd. Ale jednak po zabicia Czarnego Pana - Voldemorta, pozostało jeszcze wielu 
jego  sprzymierzeoców,  którzy  są  gotowi  go  pomścid.  A  tym  samym  jest  jeszcze  wielu 
czarodzieji, którzy interesują się czarną magią i chcą by ona zapanowała  w naszym świecie. 
Jeszcze  oni  istniej.  To  śmierciożercy  -  pokazał  na  wszystkie  pozostałe  obrazy-  słudzy  Lorda 
Voldemorta. W tych czasach także czai się zło. I właśnie dlatego tu jestem: żeby pomóc Wam 
nauczyd się jak to zło przezwyciężad (...) 

 

     Po zakooczeniu lekcji Lilly, Hanna oraz grono koleżanek zeszły na obiad do Wielkiej Sali. 

    - I jak Wam się podobała lekcja taty? - spytała Lilly siadając przy stole Gryfonów. 

    - Było super! Ale o kogo chodziło? Kto pokonał tego Lorda? - chciała wiedzied Lauren. 

    - Tata jest skromny, ale to on pokonał najpotężniejszego czarnoksiężnika tamtych czasów. 

    - No, tak. Mogłam się domyślid. Lekcja była super!- powtórzyła Lauren. 

~Silver94~