background image

 

 

ROZDZIAŁ 19  

 
Nikt nie będzie kłamać Elenie Gilbert i uciekać od niej. Elena maszerowała wzdłuż ścieżki do 
biblioteki, oburzona, trzymając wysoko głowę. Więc James myślał, że może udawać, że nie 
pamięta niczego na temat tych odznak w kształcie litery V? Sposób w jaki unikał jej wzroku, 
to, jak jego pulchne policzki zbladły, wszystko w jego zachowaniu krzyczało, że było coś, coś 
tajemniczego  w życiu jego i jej rodziców, o czym nie chciał jej powiedzieć. Jeśli on  
nie zamierza jej powiedzieć, ona dowie się tego sama. 
Biblioteka wydawało się logicznym miejscem do rozpoczęcia poszukiwań.  
- Elena- zawołał jakiś głos i przystanęła. Była tak skupiona na swojej misji, że przeszła 
prawie obok Damona, opierającego się o drzewo koło biblioteki.  
Uśmiechnął się do niej niewinnie, wyciągając swoje długie nogi przed siebie.  
- Co Ty tu robisz?- powiedziała nagle.  
To było tak dziwne, widzieć go tak po prostu w ciągu dnia na terenie kampusu, jakby był 
częścią jednego obrazu nałożonego na inny. Nie należał do tej części jej życia, nie, chyba że 
nosiła go sobie.  
- Cieszę się promieniami słońca- powiedział oschle Damon- I scenerią. 
Szerokim gestem pokazał drzewa, budynki kampusu i stadko ładnych dziewczyn 
chichoczących po drugiej stronie drogi. 
- Co Ty tu robisz? 
- Chodzę do tej szkoły- powiedziała Elena- więc to chyba nie dziwne, że to ja przebywała 
koło biblioteki. Nie sądzisz? 
Damon roześmiał się. 
- Odkryłaś mój sekret, Eleno- powiedział wstając- Miałem nadzieję, że Cię zobaczę. Albo 
kogoś z Twoich małych przyjaciół. Jestem taki samotny, wiesz, nawet Twój Mutt byłby mile 
widziany. 
- Naprawdę?- spytała. 
Rzucił jej spojrzenie swoimi ciemnymi, rozbawionymi oczami. 
- Oczywiście, zawsze chcę cię widzieć, księżniczko. Ale jestem tutaj z innego powodu. 
Miałem przyjrzeć się zaginięciom, pamiętasz? Więc, spędziłem trochę czasu w kampusie. 
- Och, Dobrze-  oficjalnie nie powinna przebywać w towarzystwie Damona w ogóle. Warunki 
jakie postawiła po to, aby podjąć decyzję, co do bycia lub zerwania ze Stefanem były takie, że 
nie zamierzała spotykać się z żadnym z braci  Salvatore, dopóki nie rozwiążą własnych 
problemów i po to, żeby mieć czas ochłonąć z całej tej sytuacji, która była między ich trójką. 
Ale ona już złamała te warunki, pozwalając Damonowi spać na podłodze jej pokoju i było to 
coś o wiele większego, niż pójście z nim do biblioteki. 
- Po co tam idziesz?- spytał Damon- Mogę z Tobą pójść? 
Naprawdę, pójście razem do biblioteki powinno być dość niewinne. Elena myślała 
gorączkowo. Po tym wszystkim, Ona i Damon mieli być przyjaciółmi.  
- Próbuję się dowiedzieć czegoś o moich rodzicach- powiedziała- Chcesz pomóc? 
- Oczywiście, moja kochana- powiedział Damon, i wziął ją za rękę. 
Elena poczuła lekki niepokój. Ale jego palce działały na nią uspokajająco i odrzuciła swoje 
wahanie.  
Bibliotekarka w archiwum wyjaśniła, jak przeszukiwać bazę danych ewidencji szkoły 
i skierowała Elenę i Damona do komputera ustawionego w rogu.  
- Uch- powiedział Damon, szturchając pogardliwie klawisz- Nie jestem umysłem 
komputerowym, a książki i zdjęcia powinny być prawdziwe, a nie w jakiejś maszynie. 
- Ale w ten sposób każdy może je zobaczyć- Elena powiedziała cierpliwie.  
Miała taką rozmowę ze Stefanem wcześniej. braciaSalvatore może wyglądali na studentów, 
ale było kilka rzeczy we współczesnym świecie, których ich umysły nie ogarniały.  

background image

 

 

Elena kliknęła w dział zdjęć w bazie danych i wpisała imię i nazwisko matki, Elizabeth 
Morrow.  
- Spójrz, jest kilka zdjęć- przeglądała je, szukając tego, które widziała na korytarzu. Znalazła 
kilka zdjęć obsad z różnych przedstawień teatralnych. James powiedział, że jej matka była 
gwiazdą, jeśli chodzi o projekty, ale wyglądało na to, że brała też udział w niektórych 
produkcjach. Na jednym zdjęciu, matka Eleny tańczyła z głową odrzuconą do tyłu,  
z rozrzuconymi włosami. 
- Ona wygląda, jak Ty- Damon powiedział, przyglądając się zdjęciu z przechyloną głową, 
ciemnymi oczami-  chociaż bardziej miękka tutaj, wokół ust- wskazał długim palcem- A jej 
twarz jest bardziej niewinna niż Twoja.  
Jego usta wygięły się złośliwie i rzucił jej spojrzenie z ukosa. 
- Milsza dziewczyna od Ciebie, myślę. 
- Ja jestem miła- powiedziała Elena zraniona i szybko klikała, by znaleźć zdjęcie, którego 
szukała.  
- Jesteś zbyt sprytna, aby być miła, Eleno- powiedział Damon, ale Elena ledwie go słuchała.  
- Jest- powiedziała.  
Zdjęcie było takie, jak je zapamiętała: James i jej rodzice pod drzewem, rozochoceni  
i nieprawdopodobnie młodzi. Elena powiększyła zdjęcie, najeżdżając na odznakę na koszuli 
ojca.  
Zdecydowanie V. Było niebieskie, głęboko  ciemnoniebieskie, teraz mogła zobaczyć, że 
miało ten sam odcień, co lapis lazuli pierścieni Damona i Stefana, które chroniły ich przed 
słońcem. 
- Widziałem jedną z tych odznak wcześniej- powiedział nagle Damon. Skrzywił się. 
- Nie pamiętam gdzie. Przepraszam. 
- Widziałeś ją niedawno?- zapytała, ale Damon tylko wzruszył ramionami. 
- James powiedział, że moja mama zrobiła te odznaki dla nich- powiedziała powiększając tak, 
ż

e widać było tylko ziarnisty obraz odznaki- Nie wierzę mu. Ona nie robiła biżuterii, nie 

zajmowała się takimi rzeczami. I nie wygląda to na ręczną robotę, chyba, że było zrobione  
w jakiejś pracowni jubilerskiej. To jakiś rodzaj emalii na tym V, tak myślę. 
Wpisała w wyszukiwarkę V, ale nic nie znalazła. 
- Chciałabym wiedzieć, skąd to mają. 
Z wdziękiem wzruszając ramionami, Damon sięgnął po myszkę i powiększał i pomniejszał 
różne fragmenty obrazu.  
Za nimi, bibliotekarka z głuchym dźwiękiem odłożyła książkę, a Elena obróciła się i spojrzała 
na nią, aby zobaczyć wzrok kobiety wpatrującej się w nich z niepokojącym natężeniem. Jej 
usta zaostrzyły się, kiedy spotkała wzrok Eleny, a potem odwróciła wzrok, idąc nieco dalej 
wzdłuż korytarza. Ale Elena miała jakieś dziwne wrażenie, że bibliotekarka wciąż na nich 
patrzy i słucha.  
Odwróciła się, żeby szepnąć o tym Damonowi, ale znów uderzyła ją jego bliskość.  
On po prostu nie pasował do szarej i zwyczajnej komputerowej biblioteki- to było, jak kazać 
dzikiemu zwierzęciu turlać się po biurku. Jakby czarny anioł przygotowywał płatki owsiane w 
kuchni.  Czyżby nigdy wcześniej nie widziała go pod światło jarzeniówki? To oświetlenie 
wydobyło  czystą bladość jego skóry, rzucając długie cienie wzdłuż jego kości policzkowych 
i wydobywało głębię z czarnych aksamitnych włosów i oczu. Kilka guzików jego koszuli 
było rozpiętych, a Elena była niemal zahipnotyzowana  przez subtelne zmiany w mięśniach 
jego szyi i ramion.  
- Co to może być Towarzystwo Vital?- zapytał nagle wyrywając ją z zadumy. 
- Co?- spytała zdezorientowana- O czym Ty mówisz? 
Damon kliknął myszką i przesunął zoom, koncentrując się tym razem na notesie na kolanach 
jej matki.  

background image

 

 

Ręce jej matki- piękne ręce, zauważyła Elena, ładniejsze niż jej własne, które miały lekko 
krzywe małe palce- były rozstawione na otwartej książce, ale między palcami, Elena mogła 
przeczytać: Tow  stwo Vit le.  
- Zakładam, że to coś tłumaczy- Damon powiedział, wzruszając ramionami- Szukasz czegoś 
na literę V. To może być coś innego, oczywiście. Może to Vital Towarzysz? Czy Twoja 
matka była  społeczną królową pszczół jak Ty?- Elena zignorowała pytanie. 
- Towarzystwo Vitale- powiedziała powoli- Zawsze myślałam, że to mit. 
- Zostaw Towarzystwo Vitale w spokoju- syk pochodził zza ich pleców i Elena rozejrzała się 
dookoła. 
Bibliotekarka wydawała się osobliwie, imponująco wygięta z drugiej strony regału, pomimo 
jej tenisówek i pastelowego swetra. Jej jastrzębia twarz była napięta i wpatrywała się w Elenę, 
jej ciało było wysokie i Elena czuła instynktownie, że była groźna.  
- Co masz na myśli?- Elena zapytała.- Czy wiesz coś o nich?  
W obliczu bezpośredniego pytania, kobieta zdawała się kurczyć z groźnej postaci, jaką była 
jeszcze chwilę wczesniej, do zwykłej, starszej pani. 
- Ja nic nie wiem- mruknęła, marszcząc brwi- Wszystko co mogę powiedzieć to to, że nie jest 
bezpiecznie zadzierać z Vitale. Różne rzeczy dzieją się wokół nich. Nawet jeśli jesteś 
ostrożny.  
Zaczęła pchać swój wózek z książkami. 
- Czekaj!- Elena powiedziała, unosząc się- Jakie rzeczy? 
W co jej rodzice byli zamieszani? Oni nie zrobiliby nic złego, prawda? Nie Eleny rodzice.  
Ale bibliotekarka tylko przyspieszyła, koła jej wózka piszczały, kiedy znikała za rogiem, 
przechodząc do innego przejścia.  
Damon uśmiechnął się niskim głosem. 
- Ona nie powie niczego- powiedział, a Elena spojrzała na niego- Ona nic nie wie albo jest 
zbyt przerażona, aby powiedzieć, co wie. 
- To nie jest pomocne, Damon- Elena powiedziała mocno. Zacisnęła palce na skroniach. 
- Co teraz zrobimy? 
- Przyjrzymy się Towarzystwu Vitale, oczywiście- powiedział Damon. 
Elena otworzyła usta, aby zaprotestować, ale Damon uciszył ją, kładąc palec na jej ustach.  
Dotyk jego palca na jej ustach był miękki, a ona uniosła rękę w ich kierunku.  
- Nie martw się o to, co głupia stara kobieta ma do powiedzenia- powiedział- Jeśli jednak 
naprawdę chcesz się dowiedzieć coś o tych tajemnicach Towarzystwa, prawdopodobnie 
musimy szukać gdzie indziej, niż w bibliotece. 
Wstał i wyciągnął rękę. 
- Idziemy?- zapytał.  
Elena skinęła głową i wzięła jego dłoń w swoje.  
Jeśli chodziło o rozwiązywanie jakichkolwiek tajemnic, o wydobywanie z ludzi tego, co 
chcieli ukryć, wiedziała, że na Damona zawsze można liczyć.  
 
- Odbierz, Zander- Bonnie mruczała do telefonu. 
Sygnał w słuchawce się urwał i precyzyjny, mechaniczny głos poinformował ją, że była 
proszona o zostawienie wiadomości na poczcie głosowej.  
Bonnie odłożyła słuchawkę. Opuściła już kilka wiadomości głosowych i nie chciała, żeby 
Zander pomyślał, że była szalona albo na tyle bezrozumna, że nie wie, że on i tak może 
sprawdzić listę nieodebranych połączeń.  
Bonnie była pewna, że przechodzi przez Pięć Etapów Porzucania. Prawie skończyła etap 
Wyparcia, kiedy to była przekonana, ze coś mu się przydarzyło i szybko przeszła do Gniewu. 
Później, wiedziała, przejdzie do Rokowań, Depresji i ostatecznie (miała taką nadzieję), do 
Akceptacji. 

background image

 

 

Najwyraźniej jej zajęcia z psychologii już się na coś przydają. Minął dzień, odkąd nagle 
uciekł, zostawiając ją samą przed drzwiami budynku muzycznego.  Kiedy okazało się, że 
dziewczyna zniknęła tej samej nocy, Bonnie najpierw była przerażona i wściekła na siebie. 
Zander zostawił ją samą. Co, jeśli Bonnie byłaby jedną z zaginionych?  
Potem zaczęła się martwić o Zandera, bać się, że był w tarapatach. Wyglądał tak słodko, że to 
prawie niemożliwe do uwierzenia, że będzie jej tak nagle unikał.  
Czy chociaż jego przyjaciele podnieśli alarm, że Zander zaginął? I kiedy o tym pomyślała, 
Bonnie zdała sobie sprawę, że nie wiedziała, jak skontaktować się z żadnym z tych facetów, 
nie widziała żadnego z nich na terenie kampusu od tamtej nocy.  
Bonnie patrzyła na telefon, a nowe zmartwienia, jak wąsy rosły i skręcały się wewnątrz niej. 
Naprawdę wybrała sobie nieodpowiedni czas, żeby przejść do etapu Gniewu, kiedy nie była 
całkiem pewna, czy Zander jest bezpieczny.  
Zadzwonił telefon. 
Zander. To był Zander. 
Bonnie chwyciła swój telefon. 
- Gdzie byłeś?- spytała trzęsącym się głosem. 
Nastąpiła długa pauza na drugim końcu linii. Bonnie była prawie gotowa, aby się rozłączyć, 
kiedy Zander wreszcie się odezwał. 
- Tak bardzo Cię przepraszam- powiedział- Nie chciałem Cię wystawić. Miałem problemy 
rodzinne i musiałem się skontaktować z rodziną. Już jestem z powrotem. 
Bonnie wiedziała, że Elena i Meredith powiedziałyby teraz coś głębokiego i ciętego, coś, po 
czym Zander popamiętałby, że jej się tak nie traktuje, ale nie mogła się do tego zmusić. 
Głos Zandera brzmiał szorstko i tak, jakby był zmęczony, no i głos mu się urwał, kiedy 
powiedział, że przeprasza. To sprawiło, że miała ochotę mu wybaczyć. 
-  Zostawiłeś mnie tam samą- powiedziała cicho- Tamtej nocy zaginęła dziewczyna. 
Zander smutno i długo westchnął. 
- Przykro mi- powiedział jeszcze raz- To było straszne, co zrobiłem. Ale ja wiedziałem, że 
będzie dobrze. Musisz w to uwierzyć. Nie zostawiłbym Cię w niebezpieczeństwie. 
- Jak?- Bonnie zapytała- Jak mogłeś to wiedzieć? 
- Po prostu zaufaj mi, Bonnie- powiedział Zander- Nie mogę teraz tego wytłumaczyć, ale nie 
byłaś tej nocy z niebezpieczeństwie. Opowiem Ci o tym, kiedy tylko będę mógł, dobrze? 
Bonnie zamknęła oczy i przygryzła wargę. Elena i Meredith nigdy nie przyjęłyby tak 
pokrętnych wyjaśnień, wiedziała to. Już nawet nie chodzi o wyjaśnienia, tylko o przeprosiny  
i oszustwo. Ale nie była taka, jak one, a Zander brzmiał szczere, więc rozpaczliwie uwierzyła 
mu. Miała do wyboru: zaufać mu albo go rzucić.  
-  Dobrze- powiedziała- W porządku, wierzę ci. 
Zander po raz kolejny westchnął, ale brzmiało to tym razem jak ulga.  
- Pozwól mi coś dla Ciebie zrobić- powiedział- Proszę? Może zabiorę Cię w ten weekend 
gdziekolwiek zechcesz? 
Bonnie zawahała się, ale po chwili uśmiechnęła się sama do siebie. 
- Jest impreza w akademiku Samanthy w sobotę- powiedziała- Spotkamy się tam  
o dziewiątej? 
 
- Coś dziwnego dzieje się w bibliotece- powiedział Damon i Stefan drgnął ze zdziwienia jego 
nagłym pojawieniem się. 
- Nie widziałem Cię tam- powiedział łagodnie, patrząc na swój ciemny balkon, gdzie Damon 
opierał się o balustradę. 
- Po prostu wylądowałem- Damon powiedział i uśmiechnął się- Dosłownie. Latałem wokół 
kampusu, sprawdzając go. To wspaniałe uczucie, jak jazda na bryzie w zachodzie słońca. 
Powinieneś kiedyś spróbować.  

background image

 

 

Stefan pokiwał głową z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Obaj wiedzieli, że jedną  
z niewielu rzeczy, których zazdrościł Damonowi, była jego zdolność przemiany w ptaka. Ale 
za dużą cenę trzeba było za to zapłacić- musiałby regularnie pić ludzką krew, żeby mieć tak 
silną moc jak Damon. Twarz Eleny pojawiła się w jego wyobraźni i odepchnął jej wizerunek. 
Była jego zbawieniem, które łączyło go ze światem ludzi, które powstrzymywało go od 
zatonięcia w ciemności. Wiara, że ich rozstanie było tylko chwilowe, pozwalała mu się 
trzymać obranej drogi.  
- Nie tęsknisz za Eleną?- spytał Stefan, a twarz Damona natychmiast zrobiła się zamknięta, 
twarda i pusta. 
Stefan westchnął w duchu. Oczywiście Damon nie tęskni za Eleną, bo niewątpliwie cały czas 
ją obserwował. Wiedział, że Damon nie będzie przestrzegał zasad. 
- Co się stało?- zapytał Damon. Jego głos był niemal zatroskany i Stefan zastanawiał się, jak 
jego własna twarz wygląda, skoro Damon tak zareagował. Damon, który pewnie przed chwilą 
widział Elenę. 
- Czasami jestem głupi- Stefan powiedział mu oschle- Czego chcesz Damon? 
Damon uśmiechnął się. 
- Chciałbym, żebyś stał się detektywem i pracował ze mną, braciszku. Naprawdę, wszystko 
jest lepsze, niż widzieć to dąsanie się i zmarszczone czoło na Twojej pełnej refleksji twarzy.  
Stefan wzruszył ramionami. 
- Dlaczego nie?- Stefan skoczył w dół z balkonu z gracją, a Damon podążył szybko za nim. 
Kiedy Damon prowadził ich do miejsca przeznaczenia, zapoznał Stefana ze szczegółami. 
Albo raczej, z niejasnym scenariuszem, który stworzył.  Damon nigdy nie był kimś, kto  
w pełni ujawniał wszystko co wie. Wszystko, co Stefan wiedział to to ,że jakieś poszukiwania 
w bibliotece skłoniły starą bibliotekarkę do ostrzeżenia go. Stefan zaśmiał się w duchu na 
myśl o słabej starej kobiecie, grożącej Damonowi biblioteczną grzywną.  
- Czego szukałeś?- Stefan zapytał, starając się uzyskać więcej informacji- Od czego kazała Ci 
się trzymać z daleka? 
Poprawił się na nierównej gałęzi dębu, starając się usiąść wygodniej.  
Damon miał zwyczaj siedzieć na drzewach, pomyślał Stefan. Musiał to być efekt uboczny 
spędzania mnóstwa czasu pod postacią ptaka. Siedzieli w pobliżu biblioteki, ale czego 
dokładnie szukali, Stefan nie był pewien.  
- Tylko kilku starych zdjęć ze szkolnej historii- powiedział Damon- To nie ma znaczenia. 
Chcę tylko się upewnić, że ona jest człowiekiem. 
Spojrzał przez okno najbliżej ich drzewa, gdzie stara kobieta popijała herbatę i oglądała 
telewizję.  
Stefan zauważył z irytacją, że Damon czuł się dużo bardziej swobodnie na drzewie niż on. 
Był pochylony do przodu, opierając się wdzięcznie na jednym kolanie, a Stefan wyczuwał 
kierowanie nici jego mocy na kobietę, starając dowiedzieć się, czy było w niej coś 
niezwykłego. Wydawało się, że wynik jego szpiegowania był strasznie niepewny i był 
całkowicie skupiony na starej kobiecie. Stefan podniósł się na gałęzi wyciągnął rękę i nagle 
odepchnął Damona. To było niezwykle satysfakcjonujące. Damon otrząsnął się ze skupienia, 
wydał stłumiony skowyt i spadł z drzewa. W powietrzu zmienił się w kruka i poleciał  
z powrotem do góry, przysiadł na gałęzi nad Stefanem i rzucił mu złowrogie spojrzenie. 
Damon głośno wykrakał swoją irytację. Stefan spojrzał przez okno ponownie. Wydawało się, 
ż

e kobieta nie usłyszała krakania Damona- przerzucała kanały.  

Kiedy spojrzał na Damona, jego brat odzyskał zwykłą formę. 
- Myślałem, że takie podstępne sztuczki są sprzeczne z Twoim cennym kompasem moralnym- 
powiedział Damon, skrupulatnie wygładzając włosy. 
- Nie bardzo- Stefan powiedział, uśmiechając się- Nie mogłem się oprzeć. 

background image

 

 

Damon wzruszył ramionami, jakby akceptując dobroduszne zabawy Stefana i spojrzał 
ponownie na bibliotekarkę przez okno. Właśnie wstawała zrobić sobie kolejną filiżankę 
herbaty. 
- Czujesz coś?- zapytał Stefan. Damon pokręcił głową. 
- Albo ona znakomicie ukrywa przed nami swoją prawdziwą naturę, albo po prostu jest 
osobliwą bibliotekarką. 
Odepchnął się od gałęzi i skoczył, lądując lekko na trawie poniżej.  
- Tak czy inaczej, mam dość- dodał cicho. 
Stefan ruszył za nim, lądując obok Damona pod drzewem.  
- "Nie potrzebujesz mnie do żadnej z tych rzeczy, Damon- powiedział- Dlaczego prosiłeś 
mnie, żebym przyszedł tu z Tobą? 
Uśmiech Damona błysnął w ciemności. 
- Po prostu pomyślałem, że trzeba Cię trochę ponieść na duchu- powiedział.  
Oczywiście nie specyficznymi działaniami bibliotekarki Stefan powinien się martwić.