background image

 

Agnieszka Kruszyńska, Urszula Lip 

 

MAGIA I RZECZYWISTOŚĆ - FENOMEN HARRY'EGO POTTERA 

 
 
Przeznaczeniem dziecka jest dorosnąć, a nie przemienić się w Piotrusia Pana. Nie chodzi tu o 
to, by utracić niewinność i dziwienie światem, ale żeby kontynuować wyznaczoną wędrówkę 
- ową wędrówkę, którą na pewno lepiej byłoby  ukończyć, niż odbywać z nadzieją, ale którą 
trzeba odbywać z nadzieją, by ją kiedykolwiek ukończyć. A to właśnie jest jedna z lekcji [...], 
jakiej udzielić nam mogą baśnie - że zagrożenie, smutek i cień śmierci mogą niekiedy nadać 
nieopierzonemu, niezgrabnemu i samolubnemu wyrostkowi godność, a nawet i mądrość.  
J.R.R. Tolkien[1]  
 
Zauważmy  od  razu,  że  niezwykłość  wyraźnie  spełnia  funkcje  kompensacyjne.  Stanowi 
przeciwwagę  banalności  i  codziennej  rutyny.  Przeciwwaga  ta  kształtuje  się  i  funkcjonuje  w 
różny sposób, zależnie od społeczeństwa i epoki.  
Jacques LeGoff[2]  
 
Hekatomba wydawnicza  
 
   To,  co  się  ostatnio  dzieje  na  rynku  księgarskim  w  dziale  literatury  dziecięcej  lub 
fantastycznej,  przypomina  wybuch  bomby  atomowej.  Książki  o  przygodach  małego 
czarodzieja  Harry'ego  Pottera  można  nabyć  wszędzie,  począwszy  od  księgarń  i 
hipermarketów, na straganach z kosmetykami (tak, tak!) skończywszy i fenomen ten dotyczy 
wszystkich  krajów  Zachodnich.  Czemu  przypisać  tę  niezwykłą  popularność?  Ile  z  tej 
popularności  przypada  na  zwykłą  modę,  a  ile  na  prawdziwą  fascynację  światem  Harry'ego 
Pottera? Dlaczego czytają tę książkę zarówno dzieci, jak i dorośli? Jaki wpływ na odbiorcę tej 
książki  ma  magia,  magia  jako  kategoria  organizująca  czasoprzestrzeń  oraz  magia  jako 
naczelne prawo świata? I wreszcie: czy rację mają socjologowie i psychologowie, ostrzegając 
przed zgubnym wpływem tej literatury na słabe umysły?  
   Odpowiedzi na te pytania wcale nie są proste i jeśli w ogóle odważyłyśmy się spróbować na 
nie  odpowiedzieć,  to  dlatego,  że  nikt  inny  -  jak  na  razie  -  nie  podjął  się  tego  zadania.  A 
wydaje  się,  że  warto.  Harry  Potter  jest  książką  niezwykłą  w  pozytywnym  tego  słowa 
znaczeniu  i  choć  niesie  za  sobą  pewne  niebezpieczeństwo,  to  jego  skala  jest  znaczenie 
mniejsza niż sądzą przeciwnicy tego typu literatury, natomiast korzyści, jakie może przynieść 
lektura, są niewątpliwie ogromne.  
 
Ucieczka i powrót  
 
   Nie jest tematem niniejszego referatu kwestia przynależności gatunkowej Harry'ego Pottera. 
Na nasze potrzeby wystarczy informacja, iż książka jest połączeniem fantasy, baśni, literatury 
młodzieżowo-przygodowej,  lekturą  o  silnych  treściach  parabolicznych  i  dydaktycznych,  ale 
tak  wyeksponowanych,  że  w  bezpośrednim  czytaniu  prawie  niezauważalnych.  W  związku  z 
tym  w  trakcie  badań  nad  tekstem  nasunęło  nam  się  w  pewnej  chwili  pytanie:  Czy  J.  K. 
Rowling  tworząc  pierwszą  książkę  o  Harry'm  Potterze  wiedziała,  dla  kogo  ją  pisze?  Czy 
implikowanym  odbiorcą  tej  książki  miało  być  dziecko  w  wieku  ok.  lat  dwunastu,  dorosły 
człowiek czy też czytelnik wirtualny? W pierwszej chwili odpowiedź nasuwa się oczywista: 
Harry Potter jest książką o dziecku i dla dziecka. Najprawdopodobniej taka też była intencja 
autorki. I dzieci tę książkę czytają. Ale czytają ją także dorośli w różnym wieku. Czy zatem 
nie  jest  tak, że  autorce  nieświadomie  (?)  udało  się  uruchomić  pewien  mechanizm,  który  jest 

background image

 

właściwy mitom i baśniom, a także - w pewnej mierze - fantasy? Mówię tu o tym, co dobrych 
kilkadziesiąt lat wcześniej zauważyli J.R.R. Tolkien i C.S. Lewis: "Magia Królestwa Czarów 
nie  jest  celem  samym  w  sobie,  jej  moc  przejawia  się  w  działaniu;  między  innymi  w 
zaspakajaniu  pierwotnych  ludzkich  potrzeb.  Jedną  z  takich  potrzeb  jest  pragnienie  zbadania 
głębin  czasu  i  przestrzeni.  Inną  [...]  jest  poczucie  wspólnoty  z  pozostałymi  żyjącymi 
stworzeniami"[3].  Jeżeli  dodamy  do  tego  zupełnie  naturalne  pragnienie  każdego  z  nas  do 
powrotu  w  czasy  dzieciństwa,  to  łatwo  możemy  zauważyć,  iż  Harry  Potter,  podobnie  jak 
baśń, mit czy fantasy, zaspokaja owe irracjonalne i atawistyczne instynkty ludzkiego umysłu.  
   Mamy więc trzy zasadnicze elementy, które przyciągają czytelnika do tej książki: potrzeba 
powrotu  do  "korzeni  czasu",  chęć  integracji  z  otaczającym  nas  światem  oraz  kategoria 
dzieciństwa.  Wydaje  się,  że  u  dzieci  problem  ten  wygląda  podobnie:  oprócz  wspaniałej 
przygody  i  emocji,  jakie  może  dostarczyć  książka,  oprócz  tkwiącego  w  każdym  człowieku 
pragnienia  stania  się  kimś  wyjątkowym,  oprócz  przyciągającego  uroku  dawnego, 
nieskażonego  techniką  świata  magii  (zamki,  puszcze,  jeziora,  centaury,  gnomy  itd.),  istnieje 
jeszcze  naturalne  u  dziecka  dążenie  do  kategoryzacji  świata  poprzez  weryfikację  wartości  i 
klasyfikację  informacji.  Bo,  jak  pisze  J.R.R.  Tolkien,  "Dziecięca  wiedza  o  świecie  jest  z 
reguły zbyt uboga, by mogła pozwolić na samodzielne i natychmiastowe odróżnienie tego, co 
fantastyczne, od tego, co tylko dziwne (a więc rzadkie bądź odległe) lub nonsensowne albo po 
prostu  "dorosłe"  (chodzi  tu  o  zwykłe  sprawy  ze  świata  rodziców,  który  w  swej  znakomitej 
części  pozostaje  dla  dziecka  niezbadany).  Jednak  dzieci  są  świadome  istnienia  różnych  klas 
opowieści  i  mogłyby  polubić  je  wszystkie  [...].  [...]  Teoretycznie  wszyscy  znamy  różnice,  a 
mimo to nie zawsze potrafimy określić rodzaj słyszanej opowieści. Dziecko może uwierzyć, 
ż

e w sąsiednim hrabstwie żyją ludożercze potwory; wielu dorosłych bez trudu uwierzyłoby w 

ich  istnienie  w  innym  kraju;  a  niemal  każdy,  kto  wierzy  w  życie  w  kosmosie,  zaludnia  inne 
planety  niegodziwymi  poczwarami"[4].  Zauważmy,  że  przynajmniej  w  dwóch  pierwszych 
książkach mamy do czynienia z silnie wyeksponowanym, typowym dla baśni determinizmem 
moralnym: wiemy, kto jest dobry, a kto jest zły. Począwszy od części trzeciej ta równowaga 
zostaje zachwiana, a wybory bohaterów stają się trudniejsze i niejednoznaczne. Czarno-białe 
elementy  baśni  znikają  więc  powoli,  ustępując  miejsca  dwuznacznej  szarości.  Harry  Potter 
oraz jego przyjaciele zaczynają dojrzewać, powoli przestają być dziećmi.  
   Fascynacja  innymi  światami  i  chęć  ucieczki  do  innego  świata  prowadzi  do  eskapizmu: 
podwójnego, bo i czytelnika, i głównego bohatera. Dopóki mieszka w Londynie z wujostwem 
Dursleyów,  Harry  Potter  jest  dzieckiem  nieszczęśliwym,  bez  przyjaciół  i  perspektyw  na 
lepsze  jutro.  W  chwili,  gdy  przybywa  do  świata  Hogwartu,  jego  życie  zmienia  się 
diametralnie:  może  czarować  oraz  zyskuje  nie  tylko  przyjaciół,  ale  także  szacunek,  gdyż 
okazuje  się,  że  w  świecie  magii  wszyscy  znają  go  jako  pogromcę  złego  czarownika 
Voldermorta.  I  choć  przeżywa  świecie  magii  przygody  nie  zawsze  bezpieczne  i  nie  zawsze 
jest  nagradzany  za  swoje  poświęcenie,  urok  takiego  życia  działa  na  niejednego  czytelnika, 
który  ucieka  w  świat  fantazji  przed  własną  smutną  egzystencją.  Jest  bowiem 
charakterystyczne  dla  literatury,  iż  odsyła  czytelnika  w  nieprawdziwy,  wymyślony  świat, 
czasem lepszy od naszego, czasem gorszy, czasem ani lepszy, ani gorszy, ale na pewno inny.  
   Ten  podwójny  eskapizm  jest  związany  z  mechanizmem  identyfikacji,  co  potwierdziły 
pytania  zadawane  dzieciom  (wiek:  ok.  11-12  lat):  chłopcy  wyrazili  chęć  bycia  takim 
czarodziejem  jak  Harry,  a  dziewczynki  raczej  utożsamiały  się  z  Hermioną;  wszystkie  dzieci 
wzruszały się losem Harry'ego, który musiał spać w komórce pod schodami, nosić ubrania po 
swoim  okropnym  kuzynie  i  pożywiać  się  zimną  owsianką  (wyraźny  topos  Kopciuszka). 
Mechanizmowi  identyfikacji  sprzyja  fakt,  iż  w  książce  J.  K.  Rowling  każdy  może  być 
czarodziejem.  Każde  dziecko  może  w  pewnej  chwili  dostać  wiadomość,  iż  właśnie  zostało 
przyjęte  na  pierwszy  rok  do  Hogwartu,  gdzie  odtąd  będzie  zgłębiać  tajniki  magii  i  profesji 
maga.  

background image

 

 
Język i postać  
 
   Zarzucano  książce,  że  jej  fabuła,  a  także  budowa  zdań  są  zbyt  skomplikowane.  Dziś  na 
podstawie  książek  J.  K.  Rowling  przygotowywane  są  ćwiczenia  gramatyczne  w  angielskich 
szkołach,  "przypisuje  się  też  [...]  charakterystycznemu  stylowi  [autorki  -  przyp.  U.L.]  moc 
zwalczania  dysleksji  i  dysgrafii"[5].  Prawdą  jest,  iż  styl  J.  K.  Rowling  jest  bardzo  prosty, 
nawet  potoczny  -  zarówno  w  angielskiej  oryginalnej  wersji,  jak  i  w  polskim  tłumaczeniu. 
Młodsze  dzieci  nie  mają  trudności  ze  zrozumieniem  tego,  co  jest  napisane,  podobnie  jak 
osoby mniej wykształcone. Również język postaci jest silnie zindywidualizowany. Przykłady 
można mnożyć. Gajowy Hagrid posługuje się bardzo kolokwialnym, wręcz prowincjonalnym 
stylem,  z  charakterystycznym  "cholibka";  Sposób  wysławiania  się  prof.  Lockharta  jest 
wyszukany,  język  bogaty  w  figury  retoryczne,  a  tym  samym  napuszony  i  pełen  frazesów  - 
doskonale określa charakter osoby ("Harry, Harry, Harry - zaśpiewał Lockhart chwytając go 
za  ramię.  -  Ja  wszystko  rozumiem.  Przecież  to  naturalne,  ugryźć  więcej,  kiedy  się  poczuło 
pierwszy  smak...  To  moja  wina,  przecież  musiało  ci  to  uderzyć  do  głowy...  Ale,  zrozum, 
młody  człowieku,  nie  można  latać  samochodami,  żeby  zwrócić  na  siebie  uwagę.").  Z  kolei 
dzieci i młodzież używają stylu właściwego dla ich przedziału wiekowego, z wyrazami typu: 
"super", "ekstra", "OK." itp. Wszystkie te zabiegi autorskie mają na celu m.in. określenie cech 
fizycznych  i  psychicznych  bohaterów,  które  trudno  wyłowić  w  toku  działania  tych  postaci. 
Jak  łatwo  zauważyć,  Harry  Potter  odbiega  pod  tym  względem  od  baśni,  której  warstwa 
językowa jest schematyczna, nawet w dialogach (zazwyczaj szablonowych i sprowadzających 
się  do  określonych  formuł).  Ale  tym  samym  zbliża  się  do  powieści  młodzieżowo-
przygodowej,  której  styl  jest  nasycony  żargonem  środowiskowym  i  tym  samym  ułatwia 
identyfikację.  
   Jeszcze  inna  sprawa  dotyczy  tworzenia  przez  autorkę  neologizmów.  Są  to  nowe  słowa, 
oznaczające  przedmioty,  profesje  albo  czynności,  które  nie  istnieją  w  świecie  Mugoli.  J.  K. 
Rowling  wykazała  się  w  tej  dziedzinie  dużym  i  plastycznym  talentem.  Wystarczy  tu 
wspomnieć wyjca, czyli czerwoną kopertę, którą Ron dostał od matki po tym, jak "pożyczył" 
zaczarowany  samochód  ojca,  a  która  wybuchała  straszliwym  wrzaskiem,  aby  ukarać  i 
zawstydzić  winowajcę,  lub  zapominajkę  -  prezent  od  babci  Neville'a.  Prawdziwą  inwencją 
twórczą  popisała  się  autorka  w  wymyślaniu  nazw  istot  baśniowych  i  duchów:  zgredek, 
animagus,  druzgotek  (gryndilow),  gumochłony  (flobberworms),  twardodziób  (buckbeak), 
ponurak  (Grim),  zwodnik  (hynkypunk),  patronus  czy  charłak  oraz  oczywiście  straszliwe 
istoty zwane dementorami, strażnicy Azkabanu.  
   Ważne  językowej  organizacji  tekstu  jest  również  zastosowanie  przez  autorkę  języka 
łacińskiego  -  mianowicie  w  Harry'm  Potterze  czarodzieje  używają  języka  łacińskiego  do 
zaklęć.  Żeby  unieszkodliwić  Neville'a,  Ron  wypowiada  formułę:  Petrificus  totalus  (totalne 
skamienienie) - i biedny Neville zostaje unieruchomiony, dosłownie jak kamień. Kiedy Snape 
rzuca Lockhartem o ścianę, mówi: "expelliarmus" - i Lockhart przelatuje przez pół sali. Kiedy 
Harry  pragnie  zablokować  moc  dementorów  poprzez  przywołanie  swojego  patronusa, 
wypowiada formułę: expecto patronum, co oznacza po prostu: "przybądź, obrońco".  
   Dlaczego właśnie łacina? Być może dlatego, że jest to język średniowiecza, a Harry Potter 
w dużej mierze nawiązującą do średniowiecznego systemu widzenia świata (magia, kategoria 
dawności, ornamentyka). Łacina w ustach współczesnych, bądź co bądź,  bohaterów, nabiera 
sekretnego,  doniosłego  charakteru,  przenosi  w  odległe  czasy,  podsycając  klimat  grozy  i 
tajemnicy. Nie wolno również zapominać i o tym, iż język łaciński jest językiem martwym od 
stuleci,  ale  jednocześnie  znany  każdemu  humaniście,  czy  jest  on  Europejczykiem,  Azjatą, 
Afrykaninem  czy  mieszkańcem  Ameryki.  Jest  zatem  zrozumiały  wszędzie  i  potencjalny 

background image

 

czarodziej z każdego kraju świata będzie ten język wykorzystywał do uprawiania magii, tak 
jako to robili średniowieczni alchemicy i znachorzy.  
 
Funkcja magii  
 
   Elementem,  który  silnie  oddziałuje  na  czytelnika,  jest  niewątpliwie  magia.  Funkcje,  jakie 
pełni  ona  w  powieści  Joanne  Rowling,  są  wbrew  pozorom  bardzo  złożone  i  różnorodne. 
Specyfika utworu łączącego właściwości literatury fantasy, baśni i powieści dla młodzieży z - 
miejscami  -  parabolicznym  charakterem  obrazowania  komplikuje  tę  strukturę  w  znacznym 
stopniu. Wydaje się zasadne wskazanie sześciu głównych funkcji magii w Harry'm Potterze:  
a. organizacja czasoprzestrzeni,  
b. funkcja ornamentacyjna,  
c. porządkowanie świata,  
d. mitologizacja rzeczywistości zawartej w tekście,  
e. nasycenie przestrzeni życiem,  
f. mówienie paraboliczne.  
 
Organizacja czasoprzestrzeni  
 
   Kategoria  magii  organizuje  czasoprzestrzeń  powieści  J.  K.  Rowling;  świat  Harry'ego 
Pottera zyskuje dzięki magii większe rozmiary, rozszerza swe granice, zarówno przestrzenne 
jak i czasowe. W zasadzie nie jest łatwo precyzyjnie określić, gdzie się te granice zasadzają. Z 
całą  pewnością  bowiem  nie  ma  u  Rowling  wyraźnej  kompozycji  wielu  światów,  wielu 
odrębnych  rzeczywistości,  jak  to  się  dzieje  np.  w  Opowieściach  z  Narni  C.S.  Lewisa.  W 
Harrry'm  Potterze  świat  Mugoli  i  świat  czarodziejów  istnieją  na  jednej  płaszczyźnie  i  nie  są 
przed sobą zamknięte. Oto ulica Pokątna czy bank Gringotta znajdują się nie w nieokreślonej 
krainie,  lecz  ciągle  w  Londynie,  zaś  Weasleyowie  wyjeżdżają  na  wycieczkę  do  Egiptu.  Co 
więcej  -  między  Mugolami  a  czarodziejami  istnieje  możliwość  komunikacji.  I  tak  pani 
Weasley wysyła do Dursleyów list mugolską pocztą, przy czym w swej nieznajomości zasad 
jej funkcjonowania okleja znaczkami całą kopertę, martwiąc się , czy  aby znaczków nie jest 
za  mało.  Prosi  o  odpowiedź  w  zwykły  sposób  (czyli  przez  sowę!),  gdyż  mugolska  poczta 
niezbyt  dobrze  dociera  do  jej  domu.  Co  więcej  -  pan  Weasley  dzwoni  do  wuja  Vernona. 
Zauważmy,  że  za  każdym  razem  zwykłymi  sposobami  porozumiewania  się  nazywane  są 
metody  magiczne.  Artur  Weasley  dziwi  się,  jak  wiele  trudu  gotowi  są  podjąć  Mugole,  aby 
tylko uniknąć używania  magii. A zatem w całej  przestrzeni wykreowanej w powieści magia 
jest  naturalna,  pierwotna;  wszelkie  inne  sposoby,  wynalazki  to  wytwór  wtórny,  sztuczny  i  - 
dalece niedoskonały.  
   Także  inne  niż  Hogwart  szkoły  magii  związane  są  z  określonym  kręgiem  kulturowym 
zwykłej  współczesnej  rzeczywistości;  i  tak  np.  Beauxbatons  mieści  się  we  Francji,  a  jej 
studenci  i  profesorowie  operują  językiem  francuskim,  który  też  zniekształca  w  pewnym 
stopniu  ich  angielszczyznę.  Widzimy  zatem,  że  przestrzeń  magiczna  nie  jest  wyizolowana  z 
całej  realnej  przestrzeni  tekstu.  Mamy  raczej  do  czynienia  z  innym  zjawiskiem  - 
rzeczywistość  zorganizowana  przez  magię  wydaje  się  poszerzać  swoje  granice,  jest  jakby 
głębsza.  Oto  peron  9  i  3/4  znajduje  się  ciągle  na  londyńskim  dworcu,  jest  jednak  miejscem 
nieosiągalnym  i  niezauważalnym  dla  Mugoli,  którzy  nie  wiedzą,  jak  się  tam  dostać.  O  tym, 
jak  mocno  magiczna  i  mugolska  sfera  świata  są  ze  sobą  związane,  świadczy  konspiracyjne 
podejście  czarodziejów  do  wyjazdu  na  puchar  quidditcha;  czarodzieje  mianowicie  nie  chcą 
swymi tłumnymi wyjazdami wywołać podejrzeń Mugoli.  
   Rozsądne jest chyba stwierdzenie, iż Mugole widzą o wiele mniej niż czarodzieje. Podczas 
gdy  dla  Mugoli  czasoprzestrzeń  jest  ściśle  ograniczona  do  znanych  im  tylko  miejsc  i 

background image

 

oczywistej dla nich historii świata, czarodzieje mają jakby podwójny punkt widzenia - wiedzą 
zarówno  o  zwykłych  miejscach,  nieprzesyconych  magią  (mogą  w  nich  bywać),  jak  i  o 
Hogwarcie  czy  ulicy  Pokątnej.  Za  pomocą  magicznego  proszku  Fiuu  przenoszą  się 
Weasleyowie  do  domu  przy  Privet  Street,  choć  nie  wiadomo,  czy  mogliby  Dursleyowie 
jakimś mugolskim środkiem transportu dostać się do Hogwartu... Dysponowanie magią - albo 
przynajmniej jej akceptowanie, jak to czynią rodzice Hermiony - pozwala widzieć więcej.  
   Także  panorama  czasowa  jest  szersza  i  bogatsza  z  punktu  widzenia  czarodziejów.  Czas 
bywa  bowiem  -  co  nie  oznacza,  że  jest  zawsze  -  jakby  dwutorowy,  stanowi  konstrukcję  na 
kształt pudełka z drugim dnem, przy czym to ukryte dno dostępne jest czarodziejom, którzy, 
znając  zwykłą  historię  dziejów  ludzkości  i  stosując  daty  roczne  na  określenie  zdarzeń,  mają 
też  własną  historię,  która  nieraz  zdaje  się  odkrywać  prawdę  o  pewnych  faktach.  Oto  np. 
podczas  gdy  dla  Mugoli  czarownice  płonęły  na  stosach,  w  rzeczywistości  doznawały 
wiedźmy przyjemnych łaskotek, a udawały cierpienie, aby dać się łaskotać ogniem...  
   Obserwujemy  zatem  dwa  punkty  widzenia:  -  powierzchowny,  mugolski  i  głęboki, 
prawdziwy  -  magiczny,  dwa  różne  spojrzenia  na  ten  sam  linearny  czas,  który  biegnie  tak 
samo: dziesięć miesięcy w Hogwarcie odpowiada dziesięciu miesiącom w szkole Dudleya; z 
podziałem,  tak  jak  w  całej  Wielkiej  Brytanii,  na  trzy  semestry  (od  początku  roku  szkolnego 
do  Bożego  Narodzenia,  od  Bożego  Narodzenia  do  Wielkanocy  i  od  Wielkanocy  do  końca 
roku szkolnego). Magia w organizacji czasoprzestrzeni utworu staje się kategorią nadrzędną: 
listy do Harry'ego gonią  bohatera,  gdziekolwiek się uda w panicznej ucieczce zabrany przez 
Dursleyów,  zaś  upomnienie  ze  szkoły  za  użycie  czarów  w  czasie  wakacji  dostają  wujostwo 
natychmiast.  
   Ten  sposób  zorganizowania  czasoprzestrzeni  jest  oczywiście  niezwykle  istotny  dla 
zakreślenia  możliwości  interpretacji  tekstu,  w  którym  to  cała  sfera  czarodziejskości  ściśle 
wiąże  się  z  nakreśleniem  pewnych  uwag  dotyczących  postaw  człowieka:  Mugol,  który 
zakłada  prawdziwość  wyłącznie  tej  znanej  mu  strony  rzeczywistości,  nie  jest  w  stanie 
dostrzec  jej  prawdziwego  bogactwa,  jest  zamknięty  na  prawdę;  wymyśla  wszystko,  by  nie 
dostrzec  magii  i  nie  przyznać,  że  w  ogóle  istnieje,  a  zatem  -  nie  jest  zdolny  widzieć  więcej. 
Zauważyć  trzeba  bowiem  koniecznie,  iż  magia  działa  wszędzie  i  zawsze,  jednak  w 
mugolskiej  części  rzeczywistości  czarodzieje  dyskretnie  te  działania  starają  się  ukryć  i 
zminimalizować.  Możemy  łatwo  zauważyć,  że  kategoria  magii  w  świecie  Harry'ego  Pottera 
łączy  się  z  pełnym  rozumieniem  rzeczywistości,  zaś  bycie  Mugolem  -  z  postrzeganiem 
zewnętrznej  tylko  powłoki  zdarzeń,  ze  zubażaniem  świata.  Nie  jest  to  właściwość  nowa  w 
literaturze;  taka  sama  relacja  rzeczywistości  nie  znającej  magii  do  światów  magicznych  jest 
wpisana w cykl narnijski. Pozostanie jednak przy tym tylko stwierdzeniu i przy odwołaniu się 
wyłącznie  do  kręgu  baśni  jest  zbyt  wąskim  spojrzeniem  na  funkcję  magii  -  niezwykłości. 
Rozważania  nasze  wymagają  koniecznie  choćby  krótkiego  tylko  wspomnienia  o  tym,  iż  od 
najdawniejszych czasów celem niezwykłości w tekstach literackich było - jak zauważa Pierre 
Mabille w pracy Le Miroir du merveilleux - "[...] poza rozrywką, [...] poza potrzebą zabawy, 
zapomnienia 

[...] 

pragnienie 

jak 

najpełniejszej 

eksploracji 

wszechogarniającej 

rzeczywistości"[6].  
 
Funkcja ornamentacyjna  
 
   Niejednokrotnie  magia  w  świecie  Harry'ego  Pottera  jest  ornamentem,  ozdobnikiem 
powieściowej  rzeczywistości.  Gdy  rondel  w  kuchni  pani  Weasley  łapie  samoczynnie 
wyskakujące z łupinek ziemniaki lub gdy starsi bracia Rona bawią się, unosząc w powietrzu 
ogrodowe  stoły,  mamy  przed  sobą  przykłady  tak  właśnie  użytej  magii  -  jako  atrybutu 
zewnętrznego  świata.  Nie  jest  w  takich  przypadkach  magia  realizacją  prawdy,  przesłania, 
misji. Nie obrazuje praw. Nie znaczy to oczywiście, że te użycia są nieistotne. Przeciwnie - z 

background image

 

niezwykłą konsekwencję tworzą wizję przesyconego czarami świata, dla którego niezwykłość 
jest  cechą  immanentną.  Nie  jest  to  pomysł  nowatorski,  ale  autorka  wykazała  się  w  tej 
dziedzinie  prawdziwym  mistrzostwem.  Nie  zadowoliła  się  przetwarzaniem  znanych  już 
motywów (np. latający samochód, czapka-niewidka czy samonakrywające się stoły w jadalni 
Hogwartu),  ale  zajęła  się  wymyślaniem  nowych  (przypominajka,  wyjec,  woźny-charłak). 
Sprawdza  się  tutaj  teza  S.  T.  Coleridge'a,  który  wprowadził  podział  na  fantazję  -  siłę 
odtwórczą,  i  wyobraźnię  -  siłę  kreacyjną.  J.  K.  Rowling  posiada  właśnie  to,  co  Coleridge 
nazywa wyobraźnią.  
 
Porządkowanie rzeczywistości  
 
   Magia jako funkcja porządkująca rzeczywistość, jako gwarancja ładu jest kategorią bardzo 
dawną  i  zakorzenioną  głęboko  w  tradycji  literackiej.  Klasyczna  baśń,  legenda  czy 
ś

redniowieczny żywot świętego męczennika - wszystkie te utwory operujące kategorią magii 

czy  niezwykłości  o  różnej  genezie  dają  obraz  świata  idealnego,  niezmąconego  porządku, 
sprawiedliwości  i  prawa.  Oczywiście  kwestia  ta  jest  niezwykle  szeroka,  niejednorodna  i 
wymagałaby odrębnego obszernego opracowania. Pozostając przy rozważaniach dotyczących 
funkcji  magii  w  świecie  Harry'ego  Pottera,  zauważyć  trzeba  koniecznie,  iż  to,  co  w 
odniesieniu do klasycznych baśni, takich jak ,,Śnieżka" czy ,,Piękna i  Bestia" w  eseju G.  K. 
Chestertona  Etyka  w  krainie  elfów,  jest  proste  i  jasne,  w  powieści  J.  K.  Rowling  już  tak 
bardzo  jednoznaczne  nie  jest.  Gwarancja  porządku  świata  i  zachowania  jego  niezmiennych, 
nie ludzkich, lecz boskich czyli "wyższych" praw, w baśni jest niezachwiana. Niezachwiana 
jest w Kronikach narnijskich. Ale w Harry'm Potterze, w którym magii jak rzemiosła trzeba 
się  uczyć  i  w  którym  -  przynajmniej  jak  dotąd  przy  nieukończonym  przez  autorkę  cyklu  - 
ź

ródeł  magii  nie  jesteśmy  w  stanie  określić,  sprawa  ma  się  nie  do  końca  tak  prosto.  Z 

pewnością  magia  jako  prawo  rzeczywistości  jest  kategorią  silnie  zaakcentowaną  od 
pierwszych  już  stron  utworu.  Mały  Harry,  nie  wiedząc  nawet,  kim  jest  i  nie  znając  zupełnie 
losów  swej  rodziny,  przeżywa  zdarzenia  magiczne,  takie  jak  rozmowa  z  wężem  czy  wciąż 
odrastające  włosy,  w  sposób  od  siebie  niezależny.  Jest  przeznaczony  do  magii  -  od  tego 
przeznaczenia  nie  ma  ucieczki.  Listy  z  zaproszeniem  do  Hogwartu  docierają  za  chłopcem 
wszędzie,  gdziekolwiek  się  zatrzyma  z  Dursleyami.  Prawo  magii  sięga  dalej  -  dzieci,  które 
urodziły  się  w  rodzinach  Mugoli  także  docierają  do  szkoły  czarodziejów.  Jest  to  kwestią 
przeznaczenia, które nie może być cofnięte. Przykładem jasnego, niezachwianego prawa jest 
też  potężne  zaklęcie,  jakim  staje  się  oddanie  życie  za  dziecko,  co  chroni  Harry'ego  nawet 
przed niepowstrzymaną dotąd mocą Voldermorta.  
   Takich  dowodów  baśniowej  organizacji  rzeczywistości  w  powieści  J.  K.  Rowling 
znajdziemy  wiele.  Jednakże  z  każdą  częścią  cyklu  schemat  ten  charakterystyczny  dla  baśni 
zdaje się od tych właściwości odchodzić. Brakuje przede wszystkim siły (czy może postaci), 
która  byłaby  gwarancją  zwycięstwa  dobra,  ideą  nagrody  i  kary.  Bohaterowie  sami  muszą 
walczyć  o  ład  świata;  część  trzecia  Harry  Potter  i  więzień  z  Azkabanu  pokazuje  zachwianie 
porządku  -  prawda  o  Syriuszu  Blacku  nie  jest  przyjęta  i  ogłoszona,  nie  tryumfuje 
sprawiedliwość. Właściwego rozwiązania zadania trzeba dochodzić podstępem i w ukryciu. O 
złożoności  tego  problemu  w  odniesieniu  do  rzeczywistości  utworu  najlepiej  świadczą 
argumenty przeciwne: w czasie zmagań Harry'ego o kamień filozoficzny czy w scenie walki z 
Voldermotem  w  części  drugiej  cyklu  magiczna  pomoc  Dumbledore'a  staje  się  tym  właśnie 
baśniowym  pewnikiem,  gwarantem  zwycięstwa  pozytywnego  bohatera.  Nie  można  jednak 
oczekiwać  w  świecie  powieści  takiej  jednoznaczności  i  pewności,  jaką  mamy  czytając  np. 
"Śpiącą  Królewnę".  Powód  wyrasta  z  pewnej  właściwości  sfery  magicznej.  Otóż  w  Harry'm 
Potterze  magia  jako  kunszt  jest  w  rękach  czarodziejów  narzędziem,  a  przynajmniej  na  tym 
etapie powstawania powieści możemy tak sądzić. Jest wiedzą, którą  człowiek wykorzystuje, 

background image

 

ale źródła której i pochodzenia nikt nie zna, i - podkreślmy raz jeszcze - jak na razie nie widać 
siły, która zdolna byłaby zło w ludziach powstrzymać. Harry dzieli tak wiele umiejętności z 
Voldermortem,  iż  zdaje  się,  że  wyrastają  z  tego  samego  źródła,  i  tylko  ich  osobowości 
decydują  o  sposobie  wykorzystania  magii.  Nie  ma  istot  przypisanych  do  czarnej  czy  białej 
magii, jest tylko wola, decyzja, taki, czy inny wybór.  
 
Postać i narrator  
 
   Taka  konstrukcja  magicznego  świata  poważnie  determinuje  typ  postaci,  jakie  zaludniają 
utwór:  nie  są  to  zwykle  czarno-biali,  lecz  silnie  zindywidualizowani  bohaterowie,  o  czym 
była  już  mowa  przy  omawianiu  organizacji  językowej  tekstu.  I  tak  np.  profesor  Snape, 
którego od początku gotowi jesteśmy posądzać o różne przewinienia jest na tyle tajemniczy, 
iż  kolejne  odsłony  w  zasadzie  więcej  komplikują,  niż  wyjaśniają.  Wydaje  się  zasadne 
stwierdzenie,  iż  ten  typ  złamania  baśniowego  schematu  idealnego  prawa,  czy  może  tylko 
odejścia od niego, umożliwił pogłębienie rysów psychologicznych postaci; nawet Voldermort 
w rozmowie z Ginny za pośrednictwem dzienniczka okazuje się realistyczną, skomplikowaną 
osobowością.  Jak  się  wydaje,  taka  rozbudowa  psychologii  postaci  jest  związana  może  być 
związana  z  typem  narracji;  narrator  snuje  opowieść  widzianą  oczyma  Harry'ego.  Z 
perspektywy  Harry'ego  świat  Hogwartu  początkowo  baśniowy,  niemal  idylliczny,  z  biegiem 
czasu  staje  się  coraz  bardziej  skomplikowany,  coraz  bardziej  niebezpieczny;  wybór  drogi  i 
decyzje  bohaterów  już  nie  są  proste  i  łatwe.  Być  może  to  właśnie  emocjonalny  rozwój 
Harry'ego wpływa na przedstawianie postaci przez narratora, które w oczach dojrzewającego 
chłopca przestają być jednowymiarowe i czarno-białe, a stają się szare - jak w rzeczywistym 
ż

yciu.  

 
Magia słowa  
 
   Skoro magia determinuje typ postaci, determinuje także ich działanie. Sama magia, jak już 
było  powiedziane,  jest  niewiadomego  źródła  i  choć  stanowi  pewien  constans,  nie  ma  tu 
nadrzędnej  siły  porządkującej,  charakterystycznej  dla  mitu  -  sfery  sacrum.  Wynika  to  być 
może  z  naszej,  czyli  czytelników,  niewiedzy  -  dysponujemy  jedynie  czterema  książkami  z 
cyklu,  a  cykl  ma  składać  się  z  siedmiu  części,  odzwierciedlających  zapewne  kolejne  lata 
nauki  Harry'ego  w  Hogwarcie.  W  dwóch  wypadkach  sfera  sacrum,  a  przynajmniej  jej 
namiastka, pojawia się w powieści. Pierwszy dotyczy tiary przydziału, a drugi dementorów i 
tajemniczej materii zwanej patronusem.  
   Jeśli chodzi o tiarę przydziału, to sprawa wydaje się oczywista: magia jest w niej silna, gdyż 
tiara skupia w sobie wszelki czas, jaki był i będzie. Stąd jest zdolna przewidywać przyszłość i 
przydzielać  uczniów  do  odpowiednich  dla  nich  domów.  W  walce  Harry'ego  z  wężem 
wywabionym  przez  Voldermorta  pomaga  Harry'egmu  zwyciężyć,  przyzywając  mityczny 
Miecz  Gryffindoru.  Tutaj  ważnym  "rekwizytem"  będzie  feniks  -  mityczny  ptak,  który 
ustawicznie odradza się z własnych popiołów.  
   Sprawa się komplikuje, gdy chodzi o dementorów i patronusa. Dementorzy, istoty żerujące 
na  wszelkich  dobrych  uczuciach  w  człowieku,  żywiący  się  radością,  nadzieją  i  wiarą  w 
przyszłość,  mają  również  zdolność  przywoływania  najgorszych  wspomnień  w  życiu.  Tutaj 
sfera  sacrum  ogranicza  się  jedynie  do  Harry'ego:  w  momencie  ataku  dementorów  Harry 
słyszy  głosy  swoich  rodziców  w  ich  ostatecznej  walce  z  Voldermortem,  w  czasie  której 
zginęli.  Czy  jest  to  jedynie  sztuczka  okropnych  stworów,  czerpiących  przyjemność  z 
zadawania  bólu  i  rozpaczy,  czy  też  powrót  do  czasu  mitycznego?  Czy  jest  to  jedynie 
wspomnienie, czy też stan trwania? Za każdym razem, kiedy dementorzy przypuszczają atak, 
Harry słyszy coraz więcej okropnych szczegółów, tak jakby uchylała się zasłona czasu.  

background image

 

   Kwestia  patronusa  jest  jeszcze  bardziej  zagadkowa.  Siła,  która  jest  odwrotnością 
dementorów,  bezosobową  kwintesencją  pozytywnych  uczuć  wyższych,  przybiera  postać 
srebrzystego  jelenia  -  a  w  jelenia  zwykł  się  zamieniać  ojciec  Harry'ego,  jeden  z  nielicznych 
animagów.  Czyżby  była  to  istota  mityczna,  przybywająca  spoza  czasu  i  przestrzeni, 
przywołująca,  tak  jak  dementorzy,  tylko  w  innym  celu,  czas  mityczny?  Nie  wiadomo,  czy 
dowiemy  się  tego  z  dalszych  części  cyklu.  Miejmy  nadzieję,  gdyż  wyjaśnienie  natury  tego 
zjawiska określiło by choć w części źródła pochodzenia magii Hogwartu.  
   Widzimy więc, iż czas w powieści J. K. Rowling zyskuje niekiedy cechy czasu mitycznego. 
Także część trzecia, w której czas zostaje cofnięty (czy też może to bohaterowie cofają się w 
przeszłość) i tworzy swoistą pętlę przeznaczenia (Harry widzi patronusa, którym okazuje się 
on sam), przywodzi na myśl właściwości czasu mitycznego.  
   Nie  tylko  występujące  w  powieści  czas  i  przestrzeń  mityczna  oraz  magia  pozwalają 
wykazać  związki  z  mitem.  W  Harry'm  Potterze  występuje  bardzo  silna  tendencja  do 
mitologizacji rzeczywistości zawartej w tekście, głównie za sprawą kreatywnej funkcji słowa. 
Częściowo była już mowa przy okazji omawiania leksykalnej warstwy powieści. Dodajmy, iż 
w  Harry  Potterze  o  mocy  słowa  mówi  się  wiele:  dokładne  wypowiedzenie  formuły  jest  tak 
samo ważne jak nieuszkodzona różdżka (patrz popis Rona, który przez popsutą różdżkę został 
zmuszony  do  wymiotowania  ślimakami).  Nazwać  coś  -  to  znaczy  ożywić.  Dlatego 
mieszkańcy  świata  Hogwartu  nie  wymawiają  imienia  Voldermorta  używając  w  zamian 
parafrazy:  Ten,  Którego  Imienia  się  Nie  Wymawia.  Te  przemilczenie  zbliża  Harry'ego  do 
Władcy  Pierścieni  J.R.R.  Tolkiena:  sąsiadujący  z  Mordorem  Gondorczycy  także  nie 
wymieniają  imienia  swego  największego  wroga,  być  może  w  nadziei,  że  to,  o  czym  się  nie 
mówi,  nie  istnieje,  albo  może  nie  zaistnieje.  Jednak  "strach  przed  imieniem  wzmaga  strach 
przed  samą  rzeczą"  jak  powiada  w  pewnej  chwili  Dumbledore  do  Harry'ego.  Jest  w  tym 
poważnym traktowaniu słowa jako narzędzia kreacji i zarazem potężnego środka nawiązanie 
do mitycznego stwarzania.  
 
Nasycenie życiem  
 
   Magia  w  Harry'm  Potterze  jest  wszechobecna.  Dzięki  temu  przestrzeń  jest  nasycona 
ż

yciem; może przesadą byłoby tu odniesienie do słów C.S. Lewisa z Odrzuconego obrazu, iż 

"przestrzeń  średniowieczna  nie  milczy",  ale  z  całą  pewnością  u  Rowling  przestrzeń  tętni 
ż

yciem  w  sposób  niezwykle  wyrazisty.  Poruszają  się  postacie  na  zdjęciach  w  albumach  i  w 

gazetach,  żyją  obrazy  w  Hogwarcie,  a  samochód  Artura  Weasleya  zamieszkuje  w  lesie  i  w 
stosownym  momencie  przychodzi  z  pomocą.  Mamy  mówiące  pająki,  rozumne  sowy,  bijącą 
wierzbę  i  ghula,  mieszkającego  u  Rona.  Tętniący  życiem  świat  utworu  jako  konsekwencja 
magiczności tekstu ma też swą zwrotną funkcję: rzeczywistość jest żywa, ale trzeba nie być 
Mugolem,  by  to  dostrzec.  Warto  zauważyć  też,  iż  częstokroć  to  magiczne  ożywienie 
elementów  przestrzeni  pozwala  budować  obrazy  paralelne  do  odczuć  bohaterów.  I  tak  np. 
kiedy  pani  Weasley  jest  wściekła  na  swoich  synów,  wszystkie  sprzęty  w  kuchni  podczas 
przygotowywania  obiadu  fruwają  i  spadają  z  niebywałą  malowniczością  i  dynamiką.  Także 
sufit w sali głównej Hogwartu przybiera wygląd związany nie tylko z aurą na zewnątrz, ale i z 
nastrojem biesiadników.  
 
Parabola  
 
   Powieść J. K. Rowling jest tekstem bardzo nierównym: miejscami to bardzo mało ambitna 
powieść  dla  młodzieży,  miejscami  treści  przywodzące  na  myśl  rozprawę  filozoficzną.  Są  to 
zwykle  sceny,  krótkie  historie,  które  odnoszą  się  do  życia  w  sposób  uniwersalny,  stanowią 
swoiste  parabole  wkomponowane  w  utwór.  Są  to  oczywiście  partie  utworu,  którym 

background image

 

przypowieściowy  charakter  nadaje  magia.  Opowieść  związana  z  dementorami  i 
przywoływaniem patronusa jest wszak parabolicznym mówieniem o destruktywnym wpływie 
na  człowieka  złych  wspomnień,  braku  nadziei  i  o  duchowej  walce  z  samym  sobą.  Jest  to 
historia  o  psychomachii,  jaka  wcześniej  czy  później  staje  się  udziałem  każdego  człowieka. 
Także postać feniksa i opowieść o jego odradzaniu się, jego obecność przy Harry'm w czasie 
walki z Voldermortem stanowi przypowieściową ilustrację praw życia, w którym spopielanie 
się  i  odradzanie  następują  po  sobie,  są  nieodzowne  i  nieuniknione.  Bardzo  skomplikowane 
treści  odwołujące  się  zarówno  do  teologicznego  rozumienia  zła,  jak  i  do  wiedzy 
psychologicznej niesie w części drugiej związana z dzienniczkiem znalezionym przez Ginny 
historia  powrotu  Voldermorta,  który  żywił  się  i  wzmacniał  duszą  dziewczynki.  Jak  widać 
funkcja  magii  w  świecie  Harry'ego  Pottera  nie  ogranicza  się  do  sporządzenia  obrazu,  czy 
nawet  do  organizacji  czasoprzestrzeni;  w  pewnych  miejscach  tekstu  staje  się  sposobem 
mówienia  o  trudnych  prawdach,  które  stanowią  swego  rodzaju  uniwersum,  a  których 
wyrażenie  w  realistycznej  konwencji  byłoby  o  wiele  bardziej  ryzykowne.  Magia  umożliwia 
mówienie paraboliczne w sposób maksymalnie doprecyzowany.  
 
Niebezpieczeństwo?  
 
   Na  zakończenie  tego  krótkiego  szkicu  słów  kilka  należy  się  kwestii,  jaka  poruszana  jest 
ostatnio  w  środkach  masowego  przekazu  (a  także,  jak  się  okazuje,  na  Mszach  Świętych). 
Chodzi  tu  o  kontrowersyjny  problem  szkodliwości  społecznej  Harry'ego  Pottera  i  jego  zły 
wpływ  na  dzieci.  Rozmaici  psychologowie  społeczni,  socjologowie  i  krytycy  literaccy 
ostrzegają,  że  oderwanie  od  rzeczywistości  i  od  spraw  przyziemnych  może  spowodować  u 
dzieci  spaczenie  psychiczne:  albo  do  tego  stopnia  mogą  utożsamić  się  z  książkowymi 
postaciami,  że  nie  zdołają  wrócić  do  świata  realnego,  albo  też  będą  uważały,  że  magia  jest 
sposobem na wszystko i wszystko załatwi[7]. Znane są wszakże przypadki, grzmią autorytety, 
iż  niewinne  dziecko  po  obejrzeniu  amerykańskiej  kreskówki  o  mało  nie  zabiło  babci, 
strzelając do z rewolweru ojca, gdyż myślało, że babcia zaraz wstanie - tak jak myszka Jerry; 
gdzieś  tam  podobno  mała  dziewczynka  wyskoczyła  z  dziesiątego  piętra  wierząc,  że  potrafi 
latać.  
   Neverland. Kraj nigdy. Kraina marzeń. Każdy do niej tęskni, ale niektórzy są jej spragnieni 
tak bardzo, że dokonują projekcji tego, co zobaczyli bądź przeczytali, do świata realnego. Jest 
to  na  pewno  rodzaj  eskapizmu,  zwłaszcza  dla  tych,  których  życie,  w  ich  mniemaniu,  nie 
przedstawia żadnej wartości, jest monotonne, nudne i smutne, i - co gorsza - nie ma nadziei na 
poprawę tego życia. Ale nie zapominajmy, że takie widzenie świata jest właściwe dorosłym, a 
nie  dzieciom.  Nie  można  lekceważyć  niebezpieczeństwa  eskapizmu,  to  prawda.  Nie  można 
też  jednak  zapominać,  że  dzieci,  choć  są  istotami  młodymi  i  niedoświadczonymi,  są  jednak 
ludźmi.  Zobaczmy,  co  mówił  na  ten  temat  J.R.R.  Tolkien,  dogłębny  znawca  dziecięcej 
psychiki,  nie  będący  na  szczęście  psychologiem  ani  socjologiem,  ale  podchodzący  do  tych 
spraw praktycznie: "Można się spierać o to, czy czar opowieści łatwiej działa na dzieci. Kto 
wie, czy tak nie jest, choć ja osobiście nie jestem tego taki pewien. Sądzę, że źródłem takiego 
przekonania  czy  raczej  złudzenia  może  być  często  pokora  dzieci,  ich  brak  doświadczenia  i 
słownictwa  krytycznego  i  niespożyty  apetyt  -  proporcjonalny  do  tempa  wzrostu  i  rozwoju. 
Dzieci  lubią  albo  usiłują  polubić  wszystko,  co  im  się  podaje;  a  jeśli  im  się  to  nawet  nie 
podoba,  nie  potrafią  wyrazić  ani  uzasadnić  swojej  opinii  (a  więc  ją  ukrywają);  nadto  lubią 
mnóstwo  innych  rzeczy  bez  wyboru  i  hierarchii,  bez  zadania  sobie  trudu,  by  zanalizować 
poziomy  swojej  wiary"[8].  Dzieci  wierzą  w  krasnoludki,  albo  nie.  Mogą  one  istnieć,  albo 
mogą nie istnieć. W odróżnieniu od dorosłych, dzieci nie pragną wierzyć, one chcą wiedzieć. 
A to nie jest tożsame z wiarą, że wszystko, co zdarzyło się w książce czy filmie, zdarzyło się 

background image

 

10 

naprawdę.  Jak  pisze  J.R.R.  Tolkien:  "Baśnie  wyrażały  nie  możliwości,  ale  pragnienia.  Były 
udane, jeśli wzbudzały tęsknotę, zaspakajając ją, ale i często nieznośnie ją zaostrzając"[9].  
   Tak  więc  pragnienie  bycia  czarodziejem  nie  oznacza,  że  spełnienie  tego  pragnienia  jest 
celem dziecka i że zacznie ono robić rzeczy nieodpowiedzialne, np. skakać z dachu udając, że 
fruwa.  Większość  małych  ludzi,  wbrew  pozorom,  odróżnia  ostro  świat  wyimaginowany  od 
rzeczywistego, ale potrafi żyć w obu tych światach naraz - i tego wielu dorosłych nie potrafi 
zrozumieć, ponieważ żeby to zrozumieć, trzeba zachować - jak Tolkien i na pewno wielu z tu 
obecnych na sali - zdolność emocjonalnego i intuicyjnego odczuwania Krainy Czarów i - co 
za tym idzie - dobrowolnego zawieszenia niewiary na czas trwania opowieści. Ze względu na 
okoliczności,  w  jakich  żyjemy,  my,  dorośli,  czynimy  to  tylko  na  czas  obcowania  z  lekturą, 
która nas "wciąga". Dzieci potrafią ten stan utrzymywać długi czas, ale to wcale nie oznacza 
stanu  "wypaczenia"  umysłu.  Czytanie  książek  nikomu  jeszcze  nie  wypaczyło  charakteru, 
wręcz  przeciwnie:  niejednemu  dziecku  pomogło  przetrwać  trudne  chwile,  jeśli  jego 
dzieciństwo  było  nieszczęśliwe  i  smutne;  zresztą  to  samo  można  mówić  o  wielu  dorosłych 
ludziach.  Słowa  K.  Quinna  są  tu  bardzo  dobrym  uzasadnieniem:  "Są  chwile,  kiedy  życie 
wokół  nas  staje  się  zbyt  trywialne,  zbyt  nudne,  zbyt  brutalne,  zbyt  pozbawione  nadziei,  aby 
przetrwać;  może  wtedy  najlepszą  rzeczą  jest  uciec.  Nie  musi  dziać  się  nic  złego  z 
człowiekiem,  który  czuje  czasem  wszechmocny  przymus  ucieczki;  ucieczka  w  literaturę  na 
chwilę może pomóc nam wrócić odświeżonymi, gotowymi do konfrontacji z rzeczywistością. 
Problemem  jest  niekończąca  się  ucieczka  ludzi,  których  myśli  nigdy  nie  mogą  stanąć 
naprzeciw  realności,  z  wyjątkiem  może  kontaktu  z  rzeczywistością  na  poziomie  mało 
znaczącej  rutyny  zajęć.  To  właśnie  ludziom,  którzy  czytają  tylko  po  to,  aby  uciekać,  którzy 
nigdy  nie  łączą  tego,  co  czytają,  z  ich  własnym  doświadczeniem,  powinniśmy  współczuć:  z 
powodu tego, co opuszczają zarówno w życiu jak i w literaturze"[10].  
   Ostatnie  dwa  zdania  odzwierciedlają  kwintesencję  niebezpieczeństwa:  o  szkodliwości 
ucieczki  od  rzeczywistości  można  mówić  jedynie  wtedy,  gdy  ktoś  zaczyna  wierzyć,  że 
rzeczywistość książkowa czy filmowa jest prawdziwym światem. Fakt, że coraz częściej takie 
wypadki mają miejsce, ale raczej w odniesieniu do mas-mediów. Atrakcyjność obrazu jest o 
wiele większa niż słowa ze względu na łatwość, z jaką obraz jest odbierany. Zaś eskapizm w 
wypadku  nieuświadomionego  i  nierozróżniającego  świata  fikcyjnego  od  prawdy  odbiorcy 
idzie  w  parze  z  nieumiejętnością  weryfikacji  informacji  i  -  co  za  tym  idzie  -  bezkrytyczną 
wiarą w to, co się zobaczy na ekranie lub przeczyta w gazecie.  
   Ale  problem  ten  dotyczy  Harry'ego  Pottera  w  sposób  marginalny.  Jest  to  książka,  która 
niesie  za  sobą  możliwość  zaspakajania  podstawowych  ludzkich  potrzeb,  takich  jak  emocje, 
tęsknota  za  dawnością  i  dzieciństwem,  chęć  przeżycia  przygody,  także  pozytywne  wartości: 
wiarę w człowieka, w przyjaźń, solidarność, w to, że świat mógłby być lepszy, gdybyśmy się 
tylko bardziej starali, że można i trzeba poświęcać się dla drugiej osoby. To prawda, że życie 
nie  bywa  cukierkowe  i  słodkie  -  nigdy  takie  nie  jest,  a  im  człowiek  robi  się  starszy,  z  tym 
większym okrucieństwem ta prawda do niego dociera. Ale to nie znaczy, że należy zaprzestać 
poszukiwań.  
   Takie jest przesłanie Harry'ego Pottera. Jeśli zaś chodzi o zarzut, że książka ta przestaje być 
ciepła  i  radosna,  a  staje  się  coraz  bardziej  ponura,  można  odpowiedzieć  ustami  Raszida 
Khalify,  alter  ego  wielkiego  pisarza  brytyjskiego  Salmana  Rushdiego:  "Nie  każda  dobra 
gawęda  musi  zaraz  być  słodka.  Ludzie  potrafią  się  zachwycać  najbardziej  łzawymi 
opowieściami, jeśli tylko widzą w nich piękno"[11].  
 
© Urszula Lip & Agnieszka Kruszyńska  
 
 

[1] J.R.R. Tolkien, O baśniach, [w:] tegoż, Potwory i krytycy, tłum. T.A. Olszański, Poznań 2000, s. 178.  
[2] J. LeGoff, Świat średniowiecznej wyobraźni, .................  

background image

 

11 

[3] J.R.R. Tolkien, op. cit., s. 154.  
[4] J.R.R. Tolkien, op. cit., s. 173-174.  
[5] patrz: www.harrypotter.com.pl  
[6] P. Mabille, Le Miroir... za: Jecques Le Goff: Świat średniowiecznej wyobraźni, Warszawa 1997, s. 48.  
[7] Luźny cytat z wypowiedzi pewnego biskupa.  
[8] J.R.R. Tolkien, op. cit., s. 173  
[9] J.R.R. Tolkien, op. cit., s. 174-175.  
[10] K. Quinn, How Literature Works, Londyn 1992, tłum. A. Kruszyńska, s. 2.  
[11] S. Rushdie, Harun i Morze Opowieści, tłum. M. Kłobukowski, Warszawa 1993, s. 45.  
 

Tekst został wygłoszony jako referat na konferencji poświęconej literaturze fantastycznej w Warszawie w maju 

2001 roku.