background image

 

Urszula Lip 

 

MAGIA SŁOWA, CZYLI DLACZEGO WYCZAROWANE ŚWIATY SĄ 

PRAWDZIWE 

 
 
Każda rzecz ma swoje źródło  
Salman Rushdie  
 
Ż

ycie jak powieść  

 
   W  filmowym  hicie  pt.  Bridget  Jones  jest  taka  scena:  tytułowa  bohaterka  na 
przyjęciu  z  okazji  prezentacji  nowej  książki  w  jej  wydawnictwie  staje  obok 
grupki żywo rozprawiających panów. Udając, że rozumie, o co w tej rozmowie 
chodzi,  uśmiecha  się  promiennie  i  co  jakiś  czas  kiwa  głową  z  mądrą  miną.  W 
pewnym momencie niewysoki, łysiejący Hindus w okularach, który nienaganną 
angielszczyzną opowiada o teorii opowiadań i nowel Martina, zwraca się do niej 
z  pytaniem:  "Co  pani  o  tym  sądzi?"  Zmieszana  bohaterka  odpowiada 
niezręcznie: "Czy wie pan może, gdzie jest toaleta?". W kilka minut później to 
samo pytanie zadaje Hindusowi przystojny szef Bridget, a Salman Rushdie, bo 
to  on  jest  owym  łysiejącym  Hindusem  w  okularach,  pokazuje  mu  drogę  do 
toalety takim ruchem, jakby przez ostatnie pół godziny nie robił nic innego.  
   I tak, z grubsza rzecz biorąc, wygląda fenomen Salmana Rushdie'ego: świat o 
nim mówi jako o jednym z największych pisarzy XX wieku, podziwiają go elity 
i  hołubią  masmedia  jako  kandydata  -  w  odległej  przyszłości  -  do  literackiej 
Nagrody Nobla, a w rzeczywistości, jak sądzę, wśród tych pełnych zachwytów 
ludzi  niewielu  znalazłoby  się  czytelników,  którzy  mogliby  się  pochwalić,  że 
rozumieją,  o  co  tak  naprawdę  chodzi  w  jego  książkach.  Sam  Rushdie  to,  jak 
widać na powyższym przykładzie, rozumie, i potrafi do swojej osoby podejść z 
dystansem  i  umie  zaprezentować  swoje  słynne  poczucie  humoru.  Doskonale 
zdaje sobie sprawę, co daje wyraz w licznych wywiadach, że jego twórczość nie 
jest  lekka,  i  wymaga  od  czytelnika  pewnej  erudycji  oraz  wykształcenia  w 
zakresie historii Europy i Azji, kultury, sztuki, a czasami nawet filozofii i teorii 
literatury, ale nie spędza mu to snu z powiek. Motywuje to tak w internetowym 
wywiadzie SALONU, odpowiadając na pytanie:  
-  Czy  nie  jest  Panu  przykro,  że  używanie  tak  wielu  specyficznych  odwołań 
kulturowych  powoduje,  że  wielu  czytelników  nie  jest  w  stanie  zrozumieć,  co 
Pan próbuje powiedzieć?  
- Nie. Używam ich jak przypraw. Mogę czytać książki z Ameryki i nie zawsze 
znać  slang.  Amerykańscy  pisarze  zawsze  zakładają,  że  cały  świat  mówi  po 
amerykańsku,  ale  faktycznie  cały  świat  nie  mówi  po  amerykańsku. 
Amerykańscy  pisarze  pochodzenia  żydowskiego  używają  często  jidysz  w 
swoich  książkach  i  czasem  nie  wiem,  co  chcą  powiedzieć.  Czytam  książki 

background image

 

takich  pisarzy,  jak  Philip  Roth,  gdzie  ludzi  się  uderza  w  kishkes,  i  myślę:  "w 
co?!".  To  zabawne  czytać  rzeczy,  kiedy  nie  znasz  wszystkich  słów.  Każde 
dziecko to kocha.  
   W  tym  kontekście  Harun  i  Morze  Opowieści  jest  książką  szczególną,  i  to  z 
wielu względów. Z pozoru wydaje się być opowieścią przeznaczoną dla dzieci, 
ale tak wiele w niej odwołań, aluzji czy zabaw z konwencją, że biegłość autora 
w  posługiwaniu  się  słowem  przypomina  żonglerkę.  Z  tego  względu  książka  ta 
może  być  odczytywana  na  wielu  płaszczyznach:  (1)  jako  powieść-alegoria  - 
ilustruje  pewne  ogólne  prawidła  ludzkiego  losu,  (2)  jako  obraz  niemocy 
literackiej  i  próby  jej  przezwyciężenia,  (3)  jako  wielka  alegoria  Literatury,  jej 
ź

ródeł,  mechanizmów  powstawania  konwencji,  prądów,  nowych  gatunków 

literackich,  (4)  a  także  próba  dotarcia  do  istoty  techniki  pisarskiej  i  geniuszu 
pisarza. (5) Przede wszystkim jednak jest to wielka debata nad wolnością słowa 
i  granicami  wolności  słowa  -  swoisty  manifest  Salmana  Rushdie'go,  który  z 
powodu  tego,  co  napisał,  został  napiętnowany  i  skazany  na  śmierć.  Debata  o 
tym,  jak  słowo  kształtuje  rzeczywistość  i  ile  z  tej  literackiej  rzeczywistości 
przenika do naszego życia.  
   Nie  jestem  zwolenniczką  biografizmu  w  badaniach  literackich,  ale  w  tym 
wypadku  uważam,  że  nie  można  rozpatrywać  Haruna  i  Morza  Opowieści  i 
zwartej w tej książce teorii na temat wielości światów i ich autotelicznego bytu, 
bez  sięgnięcia  do  życiorysu  samego  pisarza.  Harun  był  bowiem  pierwszym 
utworem, który powstał po wydaniu Szatańskich wersetów. Jak wszyscy wiemy, 
Szatańskie  wersety  zostały  w  1989  r.  uznane  przez  świat  islamu  za  utwór 
bluźnierczy, godzący w dogmaty religii, i za jego napisanie ajatollah Chomeini 
wydał na Rushdie'go klątwę fatwy, czyli wyrok śmierci. Od tej pory pisarz żyje 
w  ukryciu  pod  stałą  ochroną  brytyjskich  służb  specjalnych,  chociaż  ostatnio 
irański  rząd  -  zapewne  pod  naciskiem  międzynarodowej  opinii  publicznej  - 
wycofał  swoje  groźby.  Fatwa  nie  została  jednak  cofnięta,  ponieważ  cofnąć  ją 
mógł  jedynie  ten,  kto  ją  wydał,  czyli  nieżyjący  już  Chomeini.  Harun  i  Morze 
Opowieści,  książka  dla  dzieci  napisana  w  1990  r.,  stała  się  więc  w  pewnym 
sensie reakcją na to, co przydarzyło się jej twórcy, a także - przede wszystkim - 
próbą  odpowiedzi  na  pytanie,  w  czym  przejawia  się  moc  słowa  i  dlaczego 
niektórzy ludzie tak się jej obawiają.  
   O  problemie  szkodliwości  fikcyjnych  opowieści  słyszeliśmy  ostatnio  dość 
dużo  w  masmediach  przy  okazji  wydania  kolejnych  książek  I.  K.  Rowling  o 
Harry'm  Potterze.  Uderzyła  mnie  tutaj  dziwna  zbieżność  argumentacji 
przeciwników  zarówno  Szatańskich  wersetów  Rushdiego,  jak  i  Harry'ego 
Pottera: i jedni, i drudzy starali się udowodnić, że fikcyjna rzeczywistość może 
stanowić  niebezpieczeństwo  dla  czytelnika,  że  w  jakiś  sposób  może  wypaczyć 
ś

wiatopogląd  jednostki,  zmusić  ją  do  zmiany  przekonań,  do  zanegowania 

takiego  świata,  w  jakim  dotychczas  żył.  Harun  i  Morze  Opowieści  może  nam 
przybliżyć ten problem.  
 

background image

 

Wielość światów  
 
   Rozważania  na  ten  temat  należy  rozpocząć  stwierdzeniem,  że  słowo  w 
Harunie  i  Morzu  Opowieści  ma  moc  sprawczą,  a  rzeczywistość  przez  nie 
stwarzana staje się bytem autonomicznym. To zresztą jest od samego początku 
bardzo mocno podkreślane w Harunie:  
   Nikt  nigdy  nie  wierzył  ani  jednemu  słowu  polityków,  chociaż  ze  wszystkich 
sił  starali  się  udawać,  że  mówią  prawdę.  (I  właśnie  po  tym  poznawano,  jak 
bardzo  kłamią).  Ale  Raszidowi  wierzono  bez  zastrzeżeń,  bo  zawsze  z  góry 
przyznawał,  że  wszystko,  co  powie,  będzie  kompletną  nieprawdą,  wziętą  z 
głowy, czyli znikąd. [16]  
   Z  tego  wniosek,  że  powieści  snute  przez  Raszida  Khalifę  stają  się 
rzeczywistością,  np.  Dolina  K,  do  której  przybywają  ojciec  i  syn,  okazuje  się 
wymyśloną przez Mistrza Wodolejstwa Kapryśną Krainą, gdzie nastrój Raszida 
natychmiast  obrazuje  pogoda.  Przygody  Haruna  na  Kahani  również  są 
wymyślone  przez  Raszida,  ale  sam  fakt  opowiedzenia  ich  sprawił,  że  stały  się 
rzeczywistością.  
   Czy zresztą sama kraina Alifbaj, w której mieszka Harun i w której wszystkie 
miejscowości  i  punkty  geograficzne  są  nazwane  według  alfabetu,  jest  krainą 
baśniową  i  magiczną?  Być  może,  ponieważ  ludzie  nie  zachowują  się  tam 
całkiem normalnie: kierowcy karetek pocztowych jeżdżą jak szaleni, w mieście 
Haruna produkuje się w fabrykach smutek, domy biedaków są zamiast zaprawy 
spojone rozpaczą. Nic nie jest takie, jak się wydaje. Kiedy Raszid zachęca syna 
do  wyjazdu  do  Doliny  K,  opowiada  Harnowi,  że  są  tam  złote  pola  i  srebrne 
góry. Potem okazuje się, że  
   kiedy wyjechali z Tunelu I, pan Alle zatrzymał Karetkę, żeby wszyscy mogli 
się  napatrzeć  do  syta,  jak  nad  Doliną  K  zachodzi  słońce,  zalewając  swym 
ś

wiatłem  złote  pola  (w  rzeczywistości  porośnięte  szafranem),  srebrne  góry 

(pokryte  po  prostu  lśniącym,  nieskazitelnym  śniegiem)  i  Jezioro  Nudne  (do 
którego ta nazwa wcale nie pasowała). [35]  
   Jest  więc  to  świat,  w  którym  wszystko  zależy  od  tego,  w  jaki  sposób  się  na 
niego  patrzy,  czy  może  w  jaki  sposób  Raszid  o  nim  opowiada.  Może  to  być 
wszędzie i nigdzie, co potwierdza fakt, że w Krainie Alifbaj wszystkie miejsca i 
punkty  geograficzne są  nazwane literami  alfabetu i  w  związku  z  tym  dochodzi 
do licznych pomyłek w adresach. Zatem kraina, w której mieszka Harun i ojcem 
i  matką,  jest  niedookreślona.  Ta  niedookreśloność  sprawia,  że  świat  Krainy 
Alifbaj  staje  się  nierzeczywisty,  nierealny,  a  jednocześnie  nabiera  wymiaru 
bardzo  uniwersalnego.  Jest  to  świat  nudny,  nieciekawy,  w  którym  neguje  się 
zdarzenia,  które  wymagają  choćby  odrobiny  wyobraźni.  Dopiero  nadanie 
imienia  wszystkiemu  na  nowo  sprawia,  że  rzeczywistość  nabiera  barw  i 
kolorów, a wszystko zyskuje urok nowości. Jak mówi dżinn Jeśli:  

background image

 

   Nic  nie  bierze  się  z  niczego,  złodziejaszku,  żadna  opowieść  nie  wypływa 
znikąd;  nowe  rodzą  się  ze  starych  i  tylko  świeże  kombinacje  nadają  im  urok 
nowości. [84]  
   Do  tego  generowania  światów  jeszcze  wrócimy,  tymczasem  przyjrzymy  się 
odbiciu krainy Alifbaj - Kahani, Krainie Morza Strug Opowieści, stąd biorą się 
wszystkie historie.  
   Jedna strona Kahani jest zawsze słoneczna (Kraina Gup), a druga zawsze tonie 
w  mroku  (Kraina  Chup);  te  dwie  krainy  dzieli  Pasmo  Zmierzchu.  Sprawcami 
podziału są Jajogłowcy na czele z Sumem, a taki stan rzeczy jest możliwy przez 
Działanie  Przez  Swą  Zawiłość  Niewytłumaczalne  -  czyli,  krótko  mówiąc, 
magię.  Kahani  nie  widać  z  Ziemi,  gdyż  porusza  się  po  orbicie  niewiarygodnie 
szybko.  Kiedy  Harun  próbuje  racjonalnie  wyjaśnić  niemożliwość  istnienia 
takiego księżyca, mówiąc, że  
   Skoro Kahani obiega Ziemię, to nawet jeśli krąży z nadzwyczajną prędkością, 
Ziemia musi go chwilami odgradzać od Słońca. Nie może więc być prawdą, że 
na  jednej  połowie  księżyca  wiecznie  trwa  dzień;  znowu  bajki  opowiadasz  - 
Dudek Alle odpowiada z rozbrajającą szczerością: - Jasne, że opowiadam bajki 
[...] Jeśli masz jakieś zastrzeżenia, zwróć się z nim do Suma. [78]  
   W  wielu  miejscach  opowieści  różne  postaci  podkreślają  niemożliwości  faktu 
istnienia  księżyca  Kahani  w  tej  rzeczywistości,  jaka  jest  nam  dana,  ale 
jednocześnie ustawicznie zapewnia się nas, że to nie przeszkadza nam uwierzyć, 
ż

e istnieje:  

 
-  Wodnego  Dżina  też  zresztą  nigdy  w  życiu  nie  widziałem  -  powiedział 
naburmuszony Harun.  
Raszid wzruszył ramionami.  
-  Nigdy  nie  widziałeś  mleczarza,  bo  za  długo  sypiasz.  -  odparł.  -  Ale  mleko 
pijesz bez oporów. [14]  
To samo mówi Wodny Dżin Jesli:  
-  Ile  ty  właściwie  zdążyłeś  w  życiu  zobaczyć?  [...]  Widziałeś  może  Afrykę? 
Nie?  No,  to  czy  ona  naprawdę  istnieje?  [...]  A  czy  jesteś  pewien,  że  wszystkie 
wydarzenia  z  przeszłości  rzeczywiście  miały  miejsce?  I  że  nadejdzie  w  ogóle 
jakaś  przyszłość?  Kto  wierzy  własnym  oczom,  wpadnie  w  niezłe  tarapaty  i 
będzie miał się z pyszna jak śliwka w kompocie. [61-62]  
I Papla:  
[...]  tym  facetom  z  miasta  smutasów zawsze się  wydaje,  że wszędzie  musi być 
nędznie i szaro jak w wiadrze z pomyjami, bo inaczej to nie jest rzeczywistość. 
[112] 
 
   Jeśli zestawić to, co mówią bajkowe postaci z Kahani z tym, co narrator mówi 
o sile opowieści Rushdie'ego, po raz kolejny  możemy powtórzyć, że słowo ma 
moc  sprawczą.  Świat  otaczający  nas  jest  zawsze  ten  sam,  ale  to  my  sami 
czynimy  go  albo  kolorowym,  albo  szarym.  Jest  to  bardzo  spójne  z  tym,  co 

background image

 

mówiła  dziś  rano  pani  magister  Agnieszka  Kruszyńska,  a  także  z  tym,  o  czym 
J.R.R. Tolkien pisał w eseju O baśniach.  
   Gwoli  ciekawostki  możemy  zadać  sobie  pytanie,  dlaczego  Morze  Opowieści 
Salman Rushdie umieścił właśnie na drugim księżycu Ziemi. Być może chodzi 
tu  o  stworzenie  dystansu  przestrzennego,  co  może  zrekompensować  brak 
dystansu  czasowego.  Kahani leży  właśnie  poza  czasem.  Choć Harun  przebywa 
na  niej  kilka  dni  (chodzi  ciągle  ubrany  w  tę  samą  koszulę  nocną,  fioletową  w 
czerwone łaty), na Ziemi mija tylko jedna noc. Nie ma to wielkiego znaczenia, 
gdyż tak naprawdę na Ziemi czas także nie płynie, zatrzymał  się w miejscu na 
godzinie  jedenastej,  odkąd  odeszła  Soraja,  żona  Raszida,  a  matka  Haruna.  Być 
może  w  tym  miejscu  następuje  rozdzielenie  światów,  które  tak  naprawdę 
stanowią  jedność,  a czas  zaczyna  płynąć dla  Haruna  subiektywnie.  Nie istnieje 
także  zależność  między  czasem  a  przestrzenią,  co  czyni  rzeczywistość  Kahani 
jeszcze bardziej podobną do baśni. W pewnej chwili czytelnik ma wrażenie, że 
pobyt  Raszida  i  Haruna  na  Kahani  jest  tylko  snem  -  ale  potem  te  wrażenie  się 
rozwiewa.  Nie  może  tu  być  mowy  o  śnie,  ponieważ  przez  cały  czas  narrator 
sugeruje  nam  prawdziwość  tej  opowieści.  Gdyby  przygoda  Haruna  okazała  się 
tylko snem, słowo w opowieści nie zyskałoby mocy sprawczej.  
 
Magia imienia  
 
   Słowo  jest  narzędziem  pracy  pisarza.  Salman  Rushdie  w  swoich  książkach 
zawsze używa słów nieznanych przeciętnemu czytelnikowi: fraz zaczerpniętych 
z  dialektów  indyjskich,  z  hindustani,  z  języka  hiszpańskiego,  włoskiego, 
francuskiego,  używa  aluzji  pozaliterackich,  nawiązań,  cytatów  z  dzieł  kultury 
Wschodu  i  Zachodu,  zawiłych  metafor.  Bawi  się  słowami,  żongluje  słowami, 
używa języka jako materii podlegającej ciągłej transformacji.  
   W  Harunie  i  Morzu  Opowieści  także  spotykamy  się  z  grą  słowami,  z 
wieloznacznością nazw. Przykładem może być Raszid Khalifa, zwany Mistrzem 
Wodolejstwa - Shah of Blah; angielska nazwa oddaje wieloznaczność zarówno 
jednego,  jak  i  drugiego  określenia:  Szach  Bla  (po  angielsku  bla  bla  nie  musi 
mieć znaczenia tylko pejoratywnego). Mamy tu pierwsze odwołanie do Baśni z 
tysiąca  i  jednej  nocy,  a  tych  odwołań  będzie  więcej,  chociażby  w  szeregu 
bajkowych  postaci,  np.  dżinów,  rajskich  ryb,  pływających  ogrodów  itd.,  jak 
również  ustawicznie  wykorzystywany  motyw  liczby  1001  -  przewija  się  on 
przez  całą  opowieść.  Innym  przykładem  aluzji  i  nawiązań  pozaliterackich  jest 
użycie  nazwy  autentycznego  kaszmirskiego  jeziora  Dull  jako  nazwy  własnej 
(Dull  Lake,  czyli  Jezioro  Nudne).  Ponadto  imiona  Ryb  Mnóstych  (Goophy  i 
Bagha) są imionami postaci z pewnego popularnego filmu indyjskiego reżysera 
Satyajita  Raya.  Jako  zabawną  ciekawostkę  dodam,  że  w  jednym  z  artykułów 
poświęconych  Harunowi  przeczytałam  informację,  że  postać  księżniczki 
Beatchet  (której  imię  oznacza  "trajkotać")  jest  swoistą  autokarykataurą,  gdyż 
opis tej postaci odpowiada opisowi autora (ten wielki nochal, i te zębiska...).  

background image

 

   Imiona  postaci  stanowią  w  Harunie  ciekawy  przykład  aluzji  literackich  i 
pozaliterackich, ponieważ są zapożyczeniami z różnych źródeł: z Baśni z tysiąca 
i  jednej nocy,  np.  imiona  Haruna  i  Raszida,  jak też  z  języka  hindustani, i  mają 
określone  znaczenie:  Bolo  -  mów!  (tryb  rozkazujący  od  czasownika  "mówić"), 
Mudra  -  to  każdy  z  gestów  składających  się  na  mowę  gestów  (Abhinaja)  w 
indyjskim  tańcu  klasycznym,  Gup:  plotka,  bzdura,  kłamstewko,  Chup  -  cichy. 
Ciekawym zabiegiem są imiona będące partykułami w języku angielskim: Butt 
[double -t-], w polskim tłumaczeniu Jeśli [bez zmiękczonego -ś-], Iff [dobule -f-
],  tłumaczone  jako  Alle  [z  podwójnym  -l-].  Nadanie  imienia  jest  tutaj  bowiem 
równoznaczne  ze  stwarzaniem.  W  momencie,  gdy  miasto  Haruna  odzyskuje 
nazwę  -  Kahani  (opowieść)  -  następuje  szczęśliwe  zakończenie  dla  jego 
mieszkańców,  gdyż  jest  to  stworzenie  tego  miasta  na  nowo.  Kiedy  Wodny 
Dżinn Jesli prosi Haruna, żeby wybrał sobie ptaka, który poniesie go na Kahani, 
mówi:  
   Nadać istocie miano, przydomek, ksywkę, uratować ją przed anonimowością, 
wyrwać z przestrzeni Bezimienności, krótko mówiąc, ustalić jej tożsamość... no 
cóż, to poniekąd to samo, co stworzyć rzeczoną istotę [...]. [61]  
   Dopiero  pod  koniec  książki  dowiadujemy  się,  iż  historia,  którą  czytamy,  jest 
opowieścią  snutą  przez  Raszida  Khalifę  podczas  spotkania  wyborczego  w 
Dolinie K. Nie mamy tu jednak do czynienia z typową pętlą narracyjną (Raszid 
opowiada  o  sobie  w  trzeciej  o  sobie,  żeby  opowieść  wydawała  się  bardziej 
prawdziwa),  gdyż  na  ostatnich  stronach  pojawia  się  narrator  auktorialny 
wszystkowiedzący.  Związek  tego  narratora  z  autorem  Haruna...,  Rushdie'em, 
jest  bardzo  silny  -  poczynając  od  dedykacji  dla  synka  Zafara  (sugerującą,  iż 
mamy do czynienia z pewnym typem oralności) poprzez zadziwiającą zbieżność 
imienia  Raszida  z  nazwiskiem  Rushdie'ego,  na  sytuacji  samego  Raszida 
(cudowna  umiejętność  snucia  opowieści  i  żonglowania  słowami,  brak 
natchnienia, odejście żony, zagrożenie życia itd.) kończąc.  
   Zatrzymajmy się na chwilę przy owej dedykacji: 
 
Zembla, Xanadu, Bergamoty, Zenda  
Abrakadabra! Każdy ziścić się sen da.  
Fajnie jest bać się przy baśniach, legendach,  
Ale gdy to czytasz, ojciec twój zgłębia  
Rzeki, morza, noce bez dna 
 
   Dedykacje 

książkowe 

są 

zazwyczaj 

jednozdaniowe, 

wyrażające 

podziękowania  czy  wyrazy  miłości.  Tutaj  mamy  wierszyk-zaklęcie,  którego 
zakończenie zestawione z pierwszymi dwoma wierszami jest dość zaskakujące: 
brzmi  niezwykle  poważnie,  nawet  "mrocznie".  Wydaje  się,  że  tkwi  w  nim 
pewna sugestia: choć jest to książka dla o dziecku i pisana dla dziecka, zawiera 
o wiele więcej treści, niż się z pozoru wydaje. Być może Rushdie chciał także w 
ten sposób stworzyć opowieść o sobie samym, o swojej sytuacji, o tym, jak się 

background image

 

czuje  "w  niewoli";  napisać  ją  w  taki  sposób,  aby  mogło  to  zrozumieć  dziecko. 
Tę  tezę  potwierdzają  w  niejako  słowa  samego  Rushdie'go  w  wywiadzie  dla 
magazynu internetowego SALON. Rushdie mówi:  
   [...] kiedy ktoś dołącza do rodziny - rodzi się dziecko, ktoś się żeni - wtedy te 
nowe  osoby  stopniowo  są  wtajemniczane  w  sekrety  rodzinnych  opowieści.  A 
gdy w końcu znasz je wszystkie, należysz do rodziny.  
   Zgodnie z tą koncepcją, Harun byłby jeszcze jedną opowieścią rodzinną. Stąd 
mamy  w  dedykacji  złowrogie  słowa:  Ale  gdy  to  czytasz,  ojciec  twój  zgłębia 
rzeki, morza, noce bez dna.  
 
Zwierciadło i projekcja  
 
   Wróćmy teraz do kwestii budowy świata Haruna i świata Kahani. Są to dwie 
paralelne  rzeczywistości,  w  których  rzeczy  wzajemnie  się  odbijają,  bardzo 
często w sposób karykaturalny czy nawet groteskowy. Przykłady: (1) Miasto, w 
którym  mieszka  Harun,  zapomniało  własnej  nazwy.  Drugi  księżyc  Ziemi  to 
Kahani  (opowieść). Okazuje  się,  że  nazwa  księżyca  jest  również  nazwą  miasta 
Haruna.  (2)  Matka  Haruna,  urodziwa  Soraja,  która  zawsze  pięknie  śpiewała, 
znika  wraz  z  panem  Senguptą.  Księżniczka  Beatchet  o  wielkim  nochalu  i 
zębiskach,  która  śpiewać  nie  umie,  zostaje  porwana  przez  Khattam-Shuda  (lub 
jego  Cień,  nie  jest  to  do  końca  jasne),  który  wyglądem  przypomina  pana 
Senguptę.  (3)  Podobny  do  ptaka  kierowca  karetki  pocztowej  o  imieniu  Alle 
przywozi  Haruna  do  Doliny  K.  Stworzony  przez  Haruna  Dudek  Alle  zawozi 
Haruna do Miasta Gup. (4) W Jeziorze Nudnym żyją Ryby Mnóste i Pływający 
Ogród, w Morzu Opowieści również żyją Ryby Mnóste i Pływający Ogrodnik o 
imieniu Mali, etc. Jak widać, elementy ze świata Haruna nakładają się na siebie 
w  jakiś sposób, światy  -  mimo  że  od siebie  odległe  - przenikają  się nawzajem. 
Wynika  z  tego,  że  rzeczywistość  Kahani  jest  w  jakiś  sposób  zdeterminowana 
poprzez  świat  Haruna,  a  w  świetle  mocy  sprawczej  słowa  wręcz  projektowana 
przez Raszida do naszej rzeczywistości.  
   Przestrzeń  w  obu  światach  jest  także  odpowiednio  waloryzowana  -  dopóki 
miasto  nie  odzyskało  nazwy,  jego  ulice  były  szare  i  smutne,  domy  ponure  i 
sklejone  rozpaczą,  fabryki  produkowały  smutek.  Na  Kahani,  dopóki  istniał 
podział  na  Ciemną  i  Jasną  stronę,  Ocean  był  ustawicznie  zatruwany,  i  to  nie 
tylko  za  sprawą  Khattam-Shuda  i  jego  niecnych  praktyk,  ale  także  z  powodu 
zaniedbania Starej Strefy. Kiedy Harun wraz z Dudkiem Alle, dżinem Jesli oraz 
ogrodnikiem  Malim  przybywaj  w  to  miejsce  w  poszukiwaniu  Najwyższego 
Herezjarchy,  okazuje  się,  że  Stara  Strefa,  czyli  prastare  opowieści,  potwornie 
zarosła  chwastami.  Baśniowe  postaci  z  Kahani  doskonale  zdają  sobie  z  tego 
sprawę:  
-  To  wszystko  nasza  wina  -  szlochał  [Jesli].  -  Jesteśmy  przecież  Strażnikami 
Oceanu,  aleśmy  go  nie  ustrzegli.  Patrzcie,  jak  wygląda,  no  sami  spójrzcie! 
Patrzcie,  jak  wyglądają  najstarsze  z  ludzkich  opowieści.  Pozwoliliśmy  im 

background image

 

zapleśnieć,  poniechaliśmy  ich  na  długo  przedtem,  nim  zatruto  Ocean. 
Straciliśmy  wszelką  styczność  z  tym,  co  było  naszym  początkiem,  z  własnymi 
korzeniami,  ze  Źródłem,  z  Krynicą.  Niechodliwe  nudziarstwo,  mówiliśmy. 
Podaż  większa  niż  popyt.  No  i  sami  widzicie!  Ani  barw,  ani  życia,  ani  nic. 
Wszędzie tylko zniszczenie! [144]  
   Gdy  Khattam-Shud  zostaje  zniszczony,  a  równowaga  świata  Kahani 
przywrócona  za  sprawą  Jajogłowców,  Suma  i  Działań  Przez  Swą  Zawiłość 
Niewytłumaczalnych,  Ocean  Strug  Opowieści  stał  się  znowu  czysty,  a  Raszid 
odzyskuje  natchnienie  -  które  tak  naprawdę  nigdy  go  nie  opuściło.  I  w  końcu, 
kiedy  wraca  Beatchet,  a  Harun  prosi  w  nagrodę  za  bohaterskie  czyny  o 
szczęśliwe  zakończenie  swoich  przygód  i  historii  swojego  smutnego  miasta, 
wraca także Soraja.  
   Najbardziej przekonywającym dowodem na kreacyjną moc słowa jest właśnie 
szczęśliwe  zakończenie  całej  opowieści  dla  Haruna  i  jego  ojca.  Sum,  nie  bez 
racji, przyznaje, że:  
   Szczęśliwe  zakończenia  w  opowieściach,  a  także  w  życiu,  zdarzają  się  dużo 
rzadziej,  niż  się  ludziom  wydaje.  Można  by  właściwie  powiedzieć,  że 
szczęśliwe zakończenie to wyjątek, a nie reguła. [198]  
   Mamy tu dalekie echa słów samego Salmana Rushdie'go, którego przygoda z 
magią  słowa  wcale  nie  zakończyła  się  szczęśliwie.  Tym  niemniej  w  tym 
wypadku narrator zastosował receptę Bilba Bagginsa: Książki powinny kończyć 
się dobrze i Sum opracował dla Haruna w Gmachu D/SZ(n)W metodę sztucznej 
syntezy  takich  zakończeń,  czyli  po  prostu  je  sfabrykował.  To  sfabrykowanie 
ś

wiadczy  o  sile  słowa,  które  powołuje  do  życia  rzeczywistość  i  nieustannie  ją 

kształtuje.  W  każdej  opowieści  kryje  się  potencjalny  byt  niezależny,  wolność  i 
tego właśnie obawia się Khattam-Shud.  
 
Wolność słowa  
 
   O  wolność  słowa  trzeba  walczyć.  Od  samego  początku  w  Harunie  jest 
eksponowany  silnie  wątek  mowy  i  milczenia,  niewoli  i  wolności,  od  samego 
początku  bohaterowie  starają  się  uciec  od  przymusu  i  przyziemnego,  nudnego 
ż

ycia. Bardzo ładnie jest to pokazane, kiedy Harun i jego ojciec jadą pocztową 

karetką do Dolina K, a Alle mówi:  
   O,  mus to naprawdę ptaszka-dziwaczka: pod jego naciskiem  ludzie posuwają 
się  do  kłamstwa.  Wszystkich  on  gnębi,  ale  ale  ale  nie  zawsze  się  do  tego 
przyznają. [32]  
   To,  że  Chupwalowie  milczą,  nie  jest  najpotworniejsze,  ponieważ  w  gruncie 
rzeczy  nie  oznacza  to  braku  komunikacji  -  mają  przecież  swój  język  gestów, 
Abhinaję,  którymi  się  porozumiewają,  maje  swoje  cienie,  coś  w  rodzaju 
Pullmanowskich  dajmonów  (o  których  jutro  będzie  mówiła  pani  magister 
Katarzyna  Woźniak),  które  są  w  pewnym  sensie  wyrazem  ich  uczuć.  Zresztą 

background image

 

sam  Harun  w  pewnym  momencie,  snując  rozważania  na  temat  wojny  Mowy  z 
Milczeniem, dochodzi do wniosku, że:  
   [...]  cisza  też  nie  jest pozbawiona  wdzięku i  piękna  (tak  jak  mowa  może  być 
nieskładna  i  brzydka);  że  Czyny  bywają  równie  szlachetne  jak  Słowa,  a  istoty 
ż

yjące  w  mroku  okazują  się  nie  mniej  urodziwe  od  dzieci  światła.  "Gdyby 

Gupcy i Chupwalowie nie pałali do siebie taką nienawiścią - myślał dalej - "to 
może  nawet  wydaliby  się  sobie  nawzajem  dość  interesujący.  Podobno 
przeciwieństwa się przyciągają". [123]  
   Najgorsze  jest  to,  że  Chupwalowie  nie  mogą  być  wolni  w  swoim  milczeniu, 
ponieważ  nie  ich  potworny  przywódca  zakazuje  w  ogóle  używania 
jakichkolwiek  słów,  nawet  w  formie  gestów,  gdyż  każde  słowo  kryje  w  sobie 
potencjalną  groźbę  stworzenia  osobnego  bytu.  Dlatego  właśnie  Khattam-Shud 
zatruwa  Ocean  Strug  Opowieści  -  żeby  najpierw  spowodować  chaos  w 
strukturach  historii,  by  potem  je  całkiem  zniszczyć.  Jednocześnie  jednak  jest 
ś

wiadomy, że aby całkowicie zniszczyć Kahani, musi zatkać Źródło Opowieści, 

ponieważ jeśli zostanie ono otwarte, ocean z czasem sam się oczywiści.  
   Widzimy  tutaj  oczywistą  analogię:  Khattam-Shud,  Najwyższy  Herezjarcha 
Sekty Bezabana, którą postać niektórzy badacze twórczości Rushdie'ego kojarzą 
z  ajatollahem  Chomeinim,  jest  cherlawym,  szmatławym,  zasmarkanym, 
zaplutym,  nędznym,  zrzędnym,  wątłym,  skąpym,  lepkim  i  śliskim  urzędasem, 
Wielkim  Cenzorem,  Chwalupowie  zaś  są  początkowo  jego  zwolennikami. 
Gupcy  natomiast  to  zwolennicy  nieograniczonej  wolności  słowa.  Oto  obraz 
wojska Gupców ruszającego do bitwy:  
   Harun  zauważył,  że  sam  Generał  Kitab  przemyka  wśród  ptasiej  floty  na 
skrzydlatym  koniu  mechanicznym,  podobnym  do  rumaka,  na  którym  jechał 
Bolo  i  przysłuchuje  się  kilku  dyskusjom  równocześnie.  Stronnicy  oraz  inni 
obywatele  Państwa  Gup  cieszyli  się  najwidoczniej  taką  swobodą,  że  stary 
Generał  bez  mrugnięcia  okiem  znosił  obelżywe,  buntownicze  tyrady. 
Haurunowi  wręcz  się  zdawało,  że  dowódca  sam  często  prowokuje  dysputy,  a 
potem  z  entuzjazmem  i  rozkoszą  się  do  nich  włącza,  prezentując  już  to  jeden 
pogląd, już to (dla czystej rozrywki) zdanie całkiem przeciwne.  
- To mi dopiero armia! - zdumiał się chłopiec. - Gdyby na Ziemi żołnierze tak 
się zachowywali, w okamgnieniu oddano by ich pod sąd wojskowy.  
- Ale ale ale po co przyznawać obywatelom Wolność Słowa - zakrzyknął Dudek 
Alle - jeśli potem zabrania im się z niej korzystać? A czyż Moc Słowa nie jest 
najpotężniejszą  z  wszystkich  Mocy?  Trzeba  jej  dać  jak  najszersze  pole  do 
popisu, prawda? [117]  
I w końcu to właśnie zjednoczeni słowem Gupcy zwyciężają w bitnie, odbijając 
nieszczęsną  Beatchet,  której  śpiewu  nota  bene  Chwalupowie  mają  serdecznie 
dosyć.  
Okazuje  się  więc,  że  wszelkie  próby  ograniczenia  wolności  słowa  są  z  góry 
skazane  na  niepowodzenie,  gdyż  nikt  nie  ma  władzy  nad  ludzkim  umysłem, 
który  wciąż  produkuje  nowe  opowieści,  tworzy  nowe  teksty.  Trzeba  by  było 

background image

 

10 

najpierw  zniszczyć  źródła,  czyli  mity  i  baśnie,  głęboko  zakorzenione  w 
ś

wiadomości społeczeństw, a i tak, gdyby jakimś cudem taka rzecz by się udała 

- dopóki istnieją ludzie, którzy mają wyobraźnie, dopóty będą powstawać nowe 
ś

wiaty,  czy  to  się  cenzorom  podoba,  czy  nie.  Khattam-Shud  rozumie  to 

niebezpieczeństwo  i  dlatego,  zapytany  przez  Haruna,  dlaczego  nienawidzi 
opowieści, których tak przyjemnie się słucha, odpowiada:  
- Świat nie istnieje dla niczyjej przyjemności [...] Świat istnieje po to, żeby nim 
Władać.  
- Który świat? - zdołał spytać Harun.  
-  Twój,  mój  i  każdy  inny  -  padła  odpowiedź.  -  Wszystkie  istnieją  po  to,  żeby 
nimi  Władano.  Tymczasem  w  każdej  opowiastce,  w  każdej  Strudze  Oceanu 
kryje  się  osobny  świat,  baśniowa  rzeczywistość,  a  ja  nie  mam  nad  nią  żadnej 
Władzy. [159]  
   Brak  przymusu  i  nieograniczoną  możliwość  wypowiedzenia  się  możemy 
porównać ze słowami Khattam-Shuda:  
   Trzeba było stąpać obiema nogami po ziemi, ale ty wolałeś chodzić z głową w 
chmurach.  Trzeba  było  trzymać  się  faktów,  ale  ty  się  nałykałeś  opowieści. 
Trzeba było siedzieć w domu, ale ty się wybrałeś na księżyc. Opowieści czynią 
zamęt.  Ocean  Opowieści  to  Ocean  Zamętu.  Wytłumacz  mi,  co  komu  po 
opowieściach, które nawet nie są prawdziwe? [153]  
   To ostatnie pytanie jest zasadnicze w tej książce, to pytanie o sens pisania w 
ogóle.  Zadaje  je  pan  Sengupta,  zadaje  je  Harun,  zadaje  je  wreszcie  Khattam-
Shud. Wydaje się, że odpowiedzi należy szukać w Strugach Oceanu Opowieści.  
 
Czym jest Ocean?  
 
   Ocean  (czy  Morze)  Opowieści  to  alegoria  Literatury  złożonej  z  niezliczonej 
ilości słów i struktur językowych, a Stara Strefa symbolizuje źródło wszystkich 
opowieści - mity i baśnie. Jest to skądinąd pogląd bliski Jungowskiej koncepcji 
archetypu,  a  sam  Rushdie  dość  często  w  książkach  do  tej  właśnie  koncepcji 
nawiązuje,  stwarzając  przy  okazji  własną  teorię  językowego  poznania  świata, 
zbieżną  w  pewnym  punktach  z  kognitywistyczną.  Język  determinuje  sposób 
myślenia  człowieka,  a  nie  odwrotnie  (teza  Sapira-Whorfa).  Właśnie  w 
strukturach  językowych,  na  poziomie  elocutio,  uzewnętrznia  się  cała  historia 
ś

wiata, mity, myśli wielu pokoleń, przetworzone niezliczoną ilość razy, toposy i 

figury 

retoryczne, 

schematy 

fabularne. 

Najważniejszą 

cechą 

tego 

niezgłębionego  obszaru  ludzkiej  egzystencji  jest  to,  że  język  ciągle  ewoluuje, 
zmienia  się,  mutuje,  tworząc  ze  starych  tekstów  nowe,  diametralnie  różne  od 
tych,  z  których  powstały.  Z  tej  nieskończenie  pojemnej  skarbnicy  człowiek, 
obdarzony umiejętnością żonglowania słowami, czerpie jak ze studni i poprzez 
odpowiedni ich dobór może powoływać do życia opowieści. A każda opowieść, 
jak  to  już  było  wcześniej  powiedziane,  kryje  w  sobie  autonomiczny  świat,  nad 
którym nie ma zewnętrznej władzy - i nikt nie jest w stanie tego zmienić.  

background image

 

11 

   Oceanem  Strug  Opowieści  nie  można  rządzić  -  Gupcy  są  strażnikami  i 
opiekunami  Oceanu,  ale  nie  pretendują  do  władzy  nad  nim  -  nie  można  go  też 
zniszczyć.  Khattam-Shud,  zatruwając  ocean,  przyczynia  się  do  mutacji,  które 
nie są powszechnie akceptowane, ale które dzisiejsi krytycy uznaliby, być może, 
za  groteskę  lub  postmodernizm,  w  ostateczności  zaś  za  literaturę  niskiego  lotu 
(np. opowieści o gadających helikopterach). Gorzej, gdy tworzy anty-opowieści:  
   Musimy  wytworzyć  wiele  rozmaitych  trucizn,  bo  każdą  opowieść  z  Oceanu 
niszczy  się  inaczej.  Żeby  zniszczyć  opowieść  radosną,  należy  ją  zatruć 
smutkiem. Żeby zniszczyć utwór sceniczny, trzeba nadmiernie spowolnić akcję. 
Ż

eby  zniszczyć  kryminał,  należy  sprawić,  że  nawet  najgłupsza  publiczność  z 

góry odgadnie, kto popełnił przestępstwo. Chcąc zniszczyć opowieść o miłości, 
trzeba  ją  przerobić  na  historię  narodzin  nienawiści.  Chcąc  zniszczyć  tragedię, 
należy  doprowadzić  do  tego,  żeby  budziła  w  odbiorcach  przemożny  śmiech. 
[158]  
   Ale mimo tych niszczycielskich zabiegów, i tak jest to wciąż Literatura.  
   Jak więc widać, teoria Salmana Rushdie'go dotycząca kreacji nowych światów 
jest w wielu miejscach zbieżna z tym, co mówili moi poprzednicy.  
 
Wolność w niewoli  
 
   Pytanie,  jakie  zadaje  Harun  w  chwili  wielkiego  gniewu:  Co  komu  po 
opowieściach,  które  nawet  nie  są  prawdziwe?  odebrało  natchnienie  jego  ojcu  i 
zamknęło  mu  drogę  do  Wody  ze  Źródła  Opowieści.  Bardzo  podobne  pytanie 
zadaje sobie wielu z nas w momentach zwątpienia: Jaki jest sens tego, co robię? 
Zarówno Salman Rushdie, jak i Raszid znaleźli w końcu odpowiedź. Jeśli snucie 
opowieści komuś, kto ich słucha (lub czyta), przynosi radość i sprawia, że choć 
na chwilę osoba ta może przenieść się w inny świat - cel został osiągnięty. Moc 
słowa  bowiem  sprawia,  że  ludzie  zaczynają  żyć  zarówno  w  naszym,  realnym 
ś

wiecie,  jak  też  jednocześnie  w  wielu  światach  naraz,  i  tam  są  wolni  od 

wszelkich nakazów, które nakłada na nich życie w społeczeństwie. Siła tej mocy 
zależy od tego, kto opowiada historię oraz w jaki sposób ją opowiada. Jak mówi 
dżinn  Jeśli,  każdy  umie  snuć,  ale  nie  każdy  umie  opowiedzieć  ją  w  sposób 
kreacyjny.  Salman  Rushdie  to  potrafi.  Potrafi  także  śmiać  się  z  samego  siebie, 
czego dowodem jest występ w Bridget Jones, romantycznej i zabawnej komedii 
o miłości.  
   W  czym  zatem  tkwi  niebezpieczeństwo?  Jakieś  niebezpieczeństwo  musi 
bowiem  istnieć,  skoro  tak  wielu  ludzi  uważa  książki  takie  jak  Szatańskie 
wersety  czy  Harry  Potter  za  niebezpieczne  dla  młodych  i  słabych  umysłów. 
Wydaje  mi  się,  że  chodzi  tutaj  o  totalne  pomieszanie  fikcji  z  realnością. 
Przeprowadziłam kiedyś z koleżanką, z wykształcenia historykiem, dyskusję na 
ten  właśnie  temat.  Powiedziała  mi,  że  według  niej  książki  mogą  nieść  ze  sobą 
pewne  niebezpieczeństwo,  z  racji  tego,  że  ludziom  o  słabym  charakterze  mogą 
podsunąć  pewne  szkodliwe  pomysły,  o  których  ci  ludzie  nawet  by  nie 

background image

 

12 

pomyśleli, nie przeczytawszy książki. Wcześniej ta sama koleżanka mówiła mi 
o  szkodliwości  takich  książek  jak  Imię  róży  Umberto  Eco,  która  to  książka 
wypacza  obraz  średniowiecza,  wprowadzając  duży  element  fikcji,  którego 
zwykły,  niewykształcony  czytelnik  nie  jest  w  stanie  odróżnić  od  prawdy 
historycznej.  Przez  to  średniowiecze  w  umysłach  ludzi  czytających  Imię  róży 
jawi się zupełnie inaczej niż było w rzeczywistości.  
   Te  argumenty  opierają  się  zatem  na  założeniu,  że  słowo  tworzące  nową 
rzeczywistość  jest  w  stanie  tak  na  nas  oddziaływać,  że  będziemy  na  wszystko 
patrzeć  poprzez  pryzmat  właśnie  tej  fikcji.  To  założenie  jest  z  gruntu  błędne. 
Czytelnik  sięgający  po  Imię  róży  nie  czyta  tej  książki  po  to,  żeby  zasięgnąć 
informacji, tak samo jak dziecko, które czyta Harry'ego Pottera nie czyta książek 
z  tego  cyklu,  zwłaszcza  ostatniego  tomu,  jako  podręcznika  do  czarnej  mszy, 
choć na pewno jakieś wiadomości uzyskuje. Wierzący głęboko muzułmanin po 
przeczytaniu  Szatańskich  wersetów  będzie  zgorszony  i  obrażony  w  swoich 
uczuciach  religijnych,  tak  samo  jak  żarliwy  katolik  może  dostać  zawału  serca 
czytając Ostatnie kuszenie Chrystusa Kavanzackisa czy oglądając Żywot Briana 
Monthy  Pythona,  ale  to  nie  znaczy,  że  obaj  zaczną  się  zastanawiać  nad 
porzuceniem wiary i faktem, czy Mahomet czy Jezus istnieli naprawdę. Równie 
dobrze  można  powiedzieć,  że  Mistrz  i  Małgorzata  M.  Bułhakowa  jest 
kłamliwym oszustwem. Wydaje mi się, że większą szkodę i chaos informacyjny 
wyrządzają masmedia, podając komentarze i opinie jako fakty, albo, co gorsza, 
fakty  te  przeinaczając,  usiłując  wykreować  w  naszym  realnym  świecie 
nieprawdziwy obraz rzeczywistości.  
   Salman  Rushdie  uważa,  że  jesteśmy  wolni  w  niewoli  poprzez  dwie  rzeczy: 
literaturę i miłość. Jesteśmy stworzeni po to, żeby szukać, odkrywać i stwarzać - 
i w tej mocy kreacji podobni jesteśmy do Boga. Narrator Szatańskich wersetów 
w pewnym momencie mówi:  
   Anioły  łatwo  da  się  uciszyć,  zmienić  ich  w  instrumenty  [...].  Ludzie  są 
twardszym  orzechem  do  zgryzienia,  potrafią  wątpić  we  wszystko,  nawet  w 
ś

wiadectwo swoich oczu. Tego, co za-ich-własnymi oczami. Tego, co przenika 

spoza  zamkniętych  ślepiów,  kiedy  ludzie  z  ociężałymi  powiekami  zapadają  w 
sen...  aniołowie,  nie  dano  im  dużo,  jeśli  chodzi  o  posiadanie  woli.  Chcieć 
oznacza nie zgadzać się; nie podporządkowywać się; mieć inne zdanie.  
   Na początku było słowo. A Galaktyka Gutenberga nie ma końca.  
 
© Urszula Lip