Aleksander Teisseyre nowe spojrzenie na stres 2

Aleksander Teisseyre

Nowe spojrzenie na stres


Odkrycia ostatnich 20 lat dostarczają nam nowych narzędzi do radzenia sobie ze stresem


Wprowadzenie


Rosnące zainteresowanie psychoneuroimmunologią podyktowane jest między innymi tym, że dostarcza nam ona nowych narzędzi do radzenia sobie z chorobami i stresem. Odkrycia ostatnich 20 lat są bardzo obiecujące. Mówią nam, że w sprawie odporności na stres i choroby mamy więcej do powiedzenia, niż nam się wydawało. Nasza psychika to potężny sojusznik, który może nam umożliwić zdrowe, godne życie, – jeżeli potrafimy skorzystać z pomocy, którą oferuje.

Psychoneuroimmunologia to nauka, która zajmuje się badaniem związków pomiędzy umysłem, mózgiem i odpornością organizmu. Psychoimmunologia bada zależności pomiędzy naszą psychiką – postawami, przekonaniami, zachowaniami – a odpornością na stres i choroby. Te nowe nauki mają charakter interdyscyplinarny i leżą na pograniczu neurologii, immunologii i psychologii. Nowe podejście do stresu, jakie nam sugerują oznacza większą skuteczność w zapobieganiu i leczeniu jego skutków.

Pojęcie stresu liczy sobie około 50 lat. Nasz wiedza o stresie szybko się wzbogaca. Wraz z nią zmienia się podejście do zapobiegania i leczenia skutków stresu. Ostatnie 20 lat przyniosło możliwość zrewidowania poglądów na stres i wypróbowania nowych, efektywniejszych metod. Dzięki temu podejściu możemy na zjawisko stresu i na naszą rolę w kształtowaniu własnej odporności patrzeć bardziej optymistycznie.

Dawniejsze poglądy na stres


Pojęcie stresu wprowadził Hans Selye, genialny naukowiec, który poświęcił 50 lat życia badaniu tego zjawiska. Selye (1907-1982), lekarz i endokrynolog, opublikował ponad 1400 artykułów i był 10 razy nominowany do Nagrody Nobla, której jednak nie dostał (co musiało być dla niego bardzo stresujące!).

Selye postawił hipotezę, że choroby są skutkiem niezdolności do radzenia sobie z ciągłym stresem (czyli niewydolnością tzw. syndromu ogólnej adaptacji), co udokumentował w pierwszej książce na temat stresu
The Stress of Life (1956).

Co to jest stres?


Hans Selye zdefiniował stres w następujący sposób:

Stres to nieswoista reakcja organizmu na wymagającą sytuację.”

Jednocześnie dodał:

Bez stresu nie byłoby życia.”


W takim ujęciu stres jest zjawiskiem normalnym, nie musi szkodzić; wiadomo także, że pewien poziom stresu sprzyja uczeniu się. A oto pełniejsza definicja:

Stres to reakcja organizmu w postaci mobilizacji energii do pokonywania różnorodnych przeszkód, barier, wymagań, bez względu na to, czy towarzyszą jej przyjemne czy przykre odczucia. Jest to reakcja niespecyficzna, tzn. jej rodzaj nie zależy od rodzaju czynnika, jaki ją wywołuje.


Badania Holmesa i Rahe


Kolejny rozdział badań nad stresem napisali Thomas Holmes i Richard Rahe, psychiatrzy z Washington University w Seattle (badania opublikowane w roku 1967). Alternatywna koncepcja stresu Holmes i Rahe bazuje na pojęciu stresorów. Holmes i Rahe opracowali skalę 43 wydarzeń życiowych, którą wolontariusze uszeregowali według tego, jak wielkiego przystosowania wymaga każde wydarzenie. Zgodnie z tą kolejnością każdemu wydarzeniu przypisano pewną ilość punktów. Tak powstały słynny kwestionariusz
Social Readjustment Rating Scale (SRRS).

Kwestionariusz aplikowano ludziom przywiezionym na ostry dyżur, a także osobom towarzyszącym. Okazało się, że osoby chore doświadczyły znacznie więcej stresujących wydarzeń w przeciągu roku poprzedzającego chorobę niż osoby towarzyszące. Udowodniono statystyczny związek pomiędzy stresorami a chorobą.

Skala stresu Holmesa i Rahe - Social Readjustment Rating Scale (SRSS)


Różnym wydarzeniom wymagający przystosowania przypisano wartości punktowe. Śmierci współmałżonka, jednemu z najsilniejszych stresów, przypisano wartość 100 punktów.

Oto niektóre stresory wyrażone w punktach:



Statystyczny efekt stresorów


Z badań Holmesa i Rahe wynika interesująca zależność statystyczna pomiędzy stresorami a prawdopodobieństwem zapadnięcia na poważną chorobę.

150 - 199 jednostek stresu

=

37% szansa choroby w ciągu kolejnych 2 lat

200 - 299 jednostek stresu

=

51% szansa choroby

ponad 300 jednostek stresu

=

79% szansa choroby


Epidemia stresu


Życie w nowoczesnym społeczeństwie oznacza dla przeciętnego człowieka coraz więcej stresu. Statystyki dotyczące chorób powodowanych przez stres są alarmujące. Z badań opinii pracowników wynika, że 40% uważa, że ich praca jest bardzo stresująca, 25% uważa pracę za najbardziej stresujący czynnik w ich życiu; 75% pracowników uważa, że doświadczają więcej stresu związanego z pracą niż poprzednia generacja; pomiędzy 25% a 40% pracowników doświadcza symptomów wypalenia związanego z pracą, którego przyczyną jest stres.

Możemy mówić o „epidemii” stresu. Przewiduje się m.in., że depresja, której przyczyną jest często chroniczny stres, stanie się główną chorobą zawodową 21-go stulecia, odpowiedzialną za więcej straconych dni pracy niż inne czynniki. W USA wydaje się rocznie 300 miliardów dolarów (7500 dolarów na pracownika) w związku ze stresem.

Współczesne miejsce pracy a stres


Zmiany w środowisku pracy spowodowały przeciążenie naszego tradycyjnego mechanizmu radzenia sobie z sytuacją. Rośnie nacisk na coraz większą produktywność i dłuższe godziny pracy. Istnieje potrzeba przyswajania i stosowania coraz większej ilości informacji. Niskie jest poczucie bezpieczeństwa pracy (groźba zwolnienia). Zmiany demograficzne oraz potrzeba zarówno mężczyzn jak i kobiet, aby pogodzić pracę z życiem rodzinnym (kobiety na całym świecie coraz częściej podejmują pracę) to dodatkowe czynniki pogarszające sytuację.

Efekty stresu


Wpływ chronicznego stresu na serce jest dobrze zbadany. Choroba wieńcowa serca jest jedną z chorób związanych ze stresem. Statystyki mówią, że choroba wieńcowa serca jest najczęstszym powodem śmierci w krajach wysoko rozwiniętych, tak u mężczyzna jak i u kobiet. Choroba wieńcowa powoduje atak serca i dusznicę bolesną. U kobiet obniżenie poziomu estrogenu, spowodowane stresem, zwiększa prawdopodobieństwo ataku serca.

Układ krążenia jest tylko jednym z układów wrażliwych na chroniczny stres. Stres atakuje również układ trawienny, system hormonalny, układ nerwowy (powodując m.in. osłabienie pamięci i depresję).

Psychika a odporność na stres


O wpływie psychiki na podatność na stres i choroby wiemy już od dawna. Osobowość typu A opisana przez Friedmana i Rosemana (1974) cechuje niecierpliwość, perfekcjonizm, pośpiech, chroniczny gniew, irytacja i wrogie nastawienie do ludzi. Takie osoby zdecydowanie częściej zapadają na chorobę wieńcową serca. Jest to przykład, jak stres powoduje chorobę atakując system hormonalny.

W miarę rozwoju psychoimmunologii stało się jasne, że stres obniża odporność na choroby przez osłabienie systemu immunologicznego. Może to przynieść zarówno częstsze infekcje (przeziębienia, grypy) jak i zwiększyć prawdopodobieństwo zachorowania na chorobę nowotworową. Współczesne podejście do stresu bazuje na powiązaniach pomiędzy psychiką a systemem immunologicznym.

Pułapki starej koncepcji stresu


Dawniejszy, przestarzały model mówi, że stres jest szkodliwy. Często spotyka się zalecenie: „Unikaj stresu, utrzymuj pozytywne nastawienie, a będziesz zdrowy". Dlaczego ten model nie zdaje egzaminu? Ponieważ nie można uniknąć stresu. Ludzie nie są stworzeni do unikania stresu.

Poza tym stres dostarcza nam sposobności do rozwoju. Kiedy natrafiamy na trudności, stajemy przed wyborem: regresja i załamanie, czy też rozwój. Jeśli potraktujemy stres jako wyzwanie i świadomie stawimy mu czoła, możemy się wzmocnić i nauczyć czegoś wartościowego.

A zatem niebezpieczeństwo czy sposobność? I jedno i drugie. Jeżeli potrafimy efektywnie „nawigować” przez wyzwania, jakie nam rzuca życie, stres nie musi być naszym wrogiem. Psychoimmunologia właśnie tego nas uczy – jak nawigować.

Jednostronne, niedoskonałe spojrzenie na stres zawdzięczamy modelowi zaproponowanemu przez Holmesa i Rahe. Skoro stresory korelują z chorobą, to należy ich unikać, i nic więcej nie możemy zrobić – tak by się wydawało. Jednakże model Holmesa i Rahe działa tylko statystycznie. Jeśli spojrzymy na pojedynczego człowieka, zależność pomiędzy stresującymi wydarzeniami życiowymi a chorobą rozmywa się. Suzanne Ouellette, zasłużona pionierka psychoimmunologii, która bada efekty stresu od wielu lat stwierdziła na podstawie obszernych opublikowanych danych:

Jeśli mielibyśmy przewidywać chorobę na podstawie wiedzy o stresujących wydarzeniach, to mielibyśmy rację tylko w 15% przypadków.”


Współczesne poglądy na stres


Z nowszych badań wynika, że to, czy zachorujemy z powodu stresu zależy od tego, jak będziemy reagować: co będziemy czuć, co myśleć, jak się zachowamy. Współcześni badacze stresu zorientowani na jedność ciała i umysłu porzucili prosty model stresu ponieważ stwierdzili, że redukcja stresu i „pozytywne nastawienie" nie wystarcza. Kluczowym czynnikiem jest siła naszej psychiki przejawiająca się m.in. tym, że potrafimy korzystać z własnych zasobów psychofizycznych.

Osobowość immunologicznie silna


Henry Dreher zebrał wyniki badań naukowych z pogranicza immunologii i psychologii, wykonanych przez uznanych psychologów amerykańskich. Badania te dotyczą siedmiu aspektów osobowości, które sprzyjają odporności na stres. Aspekty te wyrażają się w konkretnych postawach i zachowaniach. Ich krótki opis z podaniem źródeł przytoczono poniżej. Ósma cecha pochodzi od Johna Kabat-Zina, który od ponad dwudziestu lat metodą autorską pomaga ludziom uleczyć skutki stresu. Dreher nazywa sumę tych konstruktywnych cech i postaw „osobowością silną immunologicznie” (
Immune Power Personalisty).

Osiem cech decydujących o zdrowiu


Cecha 1. Wrażliwość na sygnały wewnętrzne


Dr Gary E. Schwartz, psycholog z Arizona University odkrył, że ludzie, którzy rozpoznają sygnały ciała/umysłu, takie jak dyskomfort, ból, zmęczenie, złe samopoczucie, smutek, gniew i przyjemność lepiej sobie radzą psychiczne, mają lepszy profil immunologiczny i zdrowszy układ krążenia.

Schwarz opisał trzy aspekty tej cechy nadając jej zbiorczą nazwę „czynnik ACE”. Tak więc czynnik ACE posiada trzy fazy: uświadomić sobie, połączyć, wyrazić (
Attend, Connect, Express). Naszym atutem (ACE czyli as) jest zdolność do słuchania własnego organizmu (Attend), zrozumienia sygnałów w kontekście naszego życia (Connect) i dokonanie koniecznych zmian (Express).

Cecha 2. Zdolność do zwierzeń


Dr James W. Pennebaker, psycholog z Southern Methodist University w Dallas, Texas wykazał, zwierzanie się jest zdrowe. Ludzie, którzy ujawniają swoje sekrety, urazy i uczucia względem samych siebie i innych mają żywsze reakcje immunologiczne, zdrowsze profile psychologiczne i znacznie rzadziej chorują.

Cecha 3. Siła charakteru


Dr Suzanne Ouellette, psycholog z City University, New York skoncentrowała się na sile charakteru (
hardiness). Wyróżniła w niej 3 elementy (3C). Nazwała je zaangażowanie, kontrola, wyzwanie (Commitment, Control, Challenge).

Przez zaangażowanie Quelette rozumie aktywne włączanie się w pracę, twórcze działanie oraz żywe związki z ludźmi. Kontrola oznacza tu poczucie, że możemy wpływać na jakość własnego życia, zdrowia i sytuację społeczną. Wyzwanie to postawa, która traktuje sytuacje stresujące nie jako zagrożenie, lecz jako sposobność do korzystnych zmian, do rozwoju. Ludzie obdarzeni tymi cechami rzadziej chorują i mają silniejszy układ immunologiczny.

Cecha 4. Asertywność


Lekarz Dr G. F. Solomon, jeden z pionierów Psychoneuroimmunologia, udowodnił w serii badań spełniających wysokie naukowe standardy, że ludzie, którzy wyrażają swoje potrzeby i uczucia mają silniejszy i bardziej zrównoważony układ immunologiczny, oraz łatwiej opierają się chorobom immunologicznym, takim jak reumatoidalne zapalenie stawów, czy też AIDS.

Zauważono także powiązanie między siłą immunologiczną a zdolnością odnalezienia sensu życia w stresujących okolicznościach.

Cecha 5. Tworzenie związków opartych na miłości


Dr David Mc Clelland, światowej sławy psycholog z Boston University wykazał, że ludzie o silnej motywacji do tworzenia związków opartych na miłości i zaufaniu mają bardziej żywotne systemy immunologiczne i mniej chorują.

Cecha 6. Zdrowe pomaganie


Allan Luks z Institute of Advanced Health badał uzdrawiającą moc altruizmu. Pokazał on, że osoby zaangażowane w pomaganie innym zyskują korzyści nie tylko w sferze psychicznej czy duchowej, lecz także w sferze fizycznej. Ci ludzie mniej chorują.

Cecha 7. Wszechstronność i integracja


Patricia Linville, psycholog z Duke University wykazała, że ludzie, których osobowość posiada różnorodne aspekty lepiej znoszą trudne sytuacje życiowe. Są odporniejsi na stres, depresję, fizyczne symptomy, grypę i inne choroby w obliczu stresujących wydarzeń życiowych. Mają także większe poczucie własnej wartości.

Tę cechę można nazwać aspektem „zdrowej Hydry”. Kluczem do dobrego funkcjonowania jest integracja różnych aspektów osobowości.

Cecha 8. Uważność – skupiony umysł


Dr. Jon Kabat-Zin, lekarz z University of Massachusetts Medical Centre od ponad 20 lat pomaga ludziom uleczyć symptomy stresu przy pomocy programu
Stress Reduction and Relaxation Program (SR&RP czyli „stress clinic”).

Jak zademonstrował Kabat-Zin na tysiącach pacjentów, trening skupionego umysłu wydatnie pomaga w radzeniu sobie ze stresem, bólem i chorobą. Zwiększa szanse na uleczenie i sprzyja rozwojowi człowieka.

Czego nas uczy psychoimmunologia?


Spróbujmy podsumować te odkrycia. O naszym zdrowiu i tolerancji na stres decydują nasze postawy psychiczne. Świadomie je kształtując możemy wydatnie poprawiać jakość naszego życia. Psychoimmunologia dostarcza konkretnych wskazówek, którymi aspektami naszego życia warto się zająć.

Model zdrowego życia, który wyłania się z powyższych badań można dla wygody podzielić na cztery obszary, „cztery filary zdrowia”. Moc tych czterech obszarów przekłada się na silny system immunologiczny, a więc dobrą tolerancję stresu i odporność na choroby.

Uważność


Uważność to zdolność do skupiania uwagi na „tu i teraz”, na tym, w co jesteśmy aktualnie zaangażowani – na pracy, kontakcie z drugim człowiekiem, na każdej czynności, na realiach życia. Przeciwieństwem uważności jest nieobecność, gubienie się w myślach dotyczących przeszłości i przyszłości. Uważność to także pamiętanie o różnych aspektach naszego życia, o potrzebach naszych i potrzebach innych ludzi, dbanie o nasze relacje.

Asertywność


Asertywność to moc wynikająca z poczucia własnej wartości i własnych praw, gotowość domagania się ich i walczenia o nie. Jednocześnie jest to traktowanie innych ludzi w sposób partnerski, jako równych sobie, i respektowanie ich praw. Człowiek asertywny nie rezygnuje z zaspokojenia własnych potrzeb, nie usuwa się w cień, nie oddaje innym swojego miejsca w świecie.

Zdrowe związki


Jest to łatwość nawiązywania głębszych relacji (partnerstwo, przyjaźń, rodzicielstwo) bazujących na bezwarunkowej miłości. Związki te są oparte na ufności i są bezinteresowne. Nie bazują na sfrustrowanej potrzebie dominacji czy też niezaspokojonej potrzebie bezpieczeństwa i opieki. Naturalnym wyrazem miłości jest zdrowe pomaganie innym (ale nie własnym kosztem) i altruizm.

Wszechstronność i integracja


Jest to posiadanie różnorodnych aspektów osobowości, często na pozór niezgadzających się ze sobą. Są one wyrażane przez różnorakie zainteresowania i role w różnych dziedzinach życia – jako zainteresowania zawodowe, pozazawodowe, zamiłowania, hobby, praca charytatywna, twórczość artystyczna, podróże etc. Można o nich mówić jako o podosobowościach. Bardzo istotna jest tutaj integracja tych rozmaitych aspektów, zapewniająca nie tylko różnorodność ale i ciągłość, spójność osobowości.

Jak można wzmocnić cztery filary zdrowia?
Cztery filary zdrowia można świadomie wzmacniać. Wzmacnianie zdrowych cech wymaga pracy nad sobą i regularnej praktyki. Nie przychodzi to samo, ale nagroda jest wielka w postaci poprawy zdrowia, większej energii i głębszej satysfakcji w życiu.

Trening pod kierunkiem psychologa może przyspieszyć ten proces. Dobrą metodą jest rozpoczynanie od prostych podstawowych kompetencji, możliwych do nauczenia w jeden weekend. Przykładem może tu być umiejętność koncentracji umysłu przez dłuższy czas, często ułatwiona przez kontakt z własnym ciałem, przez ugruntowanie i prawidłowy oddech. Od tego rozpoczyna się trening uważności.

Podstawowe kompetencje należy wzmacniać przez regularną praktykę. Praktyka prowadzi do konstruktywnych przyzwyczajeń. Z czasem prowadzi to do głębokiej zmiany postaw na bardziej konstruktywne. Na tej zasadzie działa trening prowadzony przez Instytut Psychoimmunologii - od prostych kompetencji do trwałych, konstruktywnych postaw, przynoszących siłę i zdrowie

Bassam Aouil

Strategie i style radzenia sobie ze stresem w sytuacji kryzysowej


Wstęp


Naturalnym pragnieniem każdego człowieka jest życie w dobrym zdrowiu i samopoczuciu. Tymczasem często jesteśmy poddawani różnego rodzaju stresom. Stresujemy się prawie wszystkim: wydarzeniami na świecie, bezrobociem, korkiem na ulicy, spojrzeniem przełożonego, chorobą, rozwodem, etc. W rzeczywistości stres towarzyszy człowiekowi od narodzin życia na Ziemi. Zapewne źródła stresu były wówczas inne niż te, które zna współczesny człowiek, niemniej istniały.

Poziom stresu zwiększa się w szczególnie trudnych sytuacjach, gdzie jesteśmy zagrożeni lub mamy poczucie zagrożenia fizycznego, społecznego lub psychicznego.

Zjawisko jest tak powszechne, że aż trudne do ogarnięcia. Wielu z nas uważa, że jest ono typowe dla naszych czasów, naszego stulecia. I wówczas stres podobnie tak jak i dziś, był i jest przede wszystkim powodem depresji, frustracji, znacznie rzadziej jest sojusznikiem w osiąganiu sukcesów i wytyczonych celów.

W pracy próbuję przybliżyć, w oparciu o literaturę z dziedziny psychologii, medycyny, socjologii, część wiedzy na temat stresu, jego następstw oraz możliwości radzenia sobie z nim.

Stres i skutki przewlekłego stresu


Pojęcie stresu jest znane każdemu i potocznie kojarzone w znaczeniu ujemnym z przeciążeniem, wywołanym sytuacją trudną, konfliktową, chorobą, przykrym przeżyciem, zmartwieniem, ale też wpływem bodźców fizycznych, np. hałasu. Stres (ang.
stress) – zespół powiązanych procesów w organizmie i systemie nerwowym, stanowiących ogólną reakcje osobnika na działanie bodźców lub sytuacji niezwykłych, trudnych, zakłócających, zagrażających, przykrych lub szkodliwych, zwanych stresorami (Kocowski T, 1997).

Popularny Słownik Języka Polskiego PWN definiuje stres jako „stan mobilizacji sił organizmu będący reakcją na negatywne bodźce fizyczne i psychiczne, mogący doprowadzić do zaburzeń czynnościowych” [1]. Natomiast Słownik Psychologiczny rozróżnia dwa rodzaje stresu:


  1. stres psychiczny – wywołany przez silny bodziec zewnętrzny i wewnętrzny (stresor), wzrost napięcia emocjonalnego prowadzący do ogólnej mobilizacji sił organizmu, mogący przy długotrwałym działaniu doprowadzić do zaburzeń w funkcjonowaniu organizmu, wyczerpania i chorób psychosomatycznych;

  2. stres fizjologiczny – całokształt zmian, którymi organizm odpowiada na różnorakie czynniki uszkadzające, jak zranienie, oziębienie, przegrzanie itp. [2].


W nauce stres kojarzony jest z twórcą pierwszej (w 1936r.) teorii stresu, lekarzem H. Selye. Użył on słowa stres, który zdefiniował z punktu widzenia biologii i fizjologii jako „nieswoistą reakcję organizmu na wszelkie stawiane mu żądanie” [3]. Koncepcja Selye wzbudziła zainteresowanie i zaowocowała powstaniem kilku teorii stresu psychologicznego. Istnieją trzy nurty w określeniu stresu psychologicznego. I. Heszen-Niejodek przedstawia stres jako:


  1. bodziec, sytuację lub wydarzenie zewnętrzne o określonych właściwościach;

  2. reakcje wewnętrzne człowieka, zwłaszcza reakcje emocjonalne, doświadczane wewnętrznie w postaci określonego przeżycia;

  3. relację między czynnikami zewnętrznymi, a właściwościami człowieka [4].


Istnieje wiele medycznych jak i psychologicznych koncepcji stresu. Dla potrzeb tej pracy kilka z nich zostanie omówionych.

Psychologiczne koncepcje stresu


Omówienie różnych koncepcji stresu warto rozpocząć od przybliżenia fizjologicznej teorii stresu H. Seylego, której istotą według J. Terelaka [5] jest pojęcie Ogólnego Zespołu Adaptacyjnego. Jest to zespół wszelkich niespecyficznych zmian fizjologicznych (nie związanych bezpośrednio z działaniem i naturą bodźca szkodliwego) będących odpowiedzią na stres. Odpowiedź ta rozwija się przez trzy stadia:


  1. Reakcja alarmowa (faza szoku, faza przeciwdziałania szokowi)

  2. Stadium odporności

  3. Stadium wyczerpania


Reakcja alarmowa powstaje pod wpływem szkodliwego bodźca, ma na celu dwustopniową mobilizację sił obronnych organizmu: najpierw przez fazę szoku obejmującą bezpośrednią reakcję organizmu na czynnik szkodliwy i charakteryzującą się silnym pobudzeniem organizmu do obrony. Następną fazą jest przeciwdziałanie szokowi, które obejmuje reakcje obronne i którym towarzysza zmiany w funkcjach fizjologicznych organizmu (np. wzrost ciśnienia krwi). Drugie stadium stanowi stadium odporności, w którym organizm mobilizuje swoje zasoby energetyczne i mechanizmy obronne - następuje względna adaptacja organizmu na działanie szkodliwego bodźca. Trzecie, stanowi stadium wyczerpania, które charakteryzuje się obniżeniem możliwości energetycznych i obronnych organizmu, czego wskaźnikiem może być rozregulowanie funkcji fizjologicznych organizmu.

Selye rozróżnia dwa aspekty stresu: fizjologiczny i psychologiczny. Fizjologiczny odnosi się do relacji pomiędzy siłą i intensywnością bodźca a poziomem pobudzenia fizjologicznego. Natomiast, jak dalej pisze J. Terelak, psychologiczny aspekt stresu łączy się z treściową charakterystyką bodźca stresowego będącą odzwierciedleniem jego znaczenia dla życia i rozwoju człowieka. Selye rozróżnia stres dobry i zły.


  1. Dystres (stres zły) - kiedy stres jest tak ciężki lub trwa tak długo, że wywołuje dezorganizację działania;

  2. Eustres (stres dobry) - działanie mimo chwilowego dyskomfortu prowadzi do rozwoju osobowości.



W sensie fizjologicznym stres dobry i zły nie różnią się od siebie, jeśli chodzi o pobudzenie (aktywację) organizmu do walki z nim. Natomiast w sensie psychologicznym pojawia się zróżnicowanie: stres zły (dystres) rozumiany jest jako niosący cierpienie i dezintegrację, natomiast stres dobry (eustres) rozumiany jest przez Selyego jako czynnik motywujący do wysiłku mimo trudności i prowadzący do rozwoju własnej osobowości i osiągnięć życiowych. Wszystko zależy od oceny poznawczej, od tego, jaki sens nadajemy stresowi.

Termin „stres psychologiczny” został po raz pierwszy użyty przez klasyka, twórcy teorii napięcia emocjonalnego I.L.Janisa. Jego definicję stresu psychologicznego przytacza Terelak jako „taką zmianę w otoczeniu, która typowo, tzn. u przeciętnej osoby wywołuje wysoki stopień napięcia emocjonalnego, które przeszkadza w normalnym sposobie reagowania” [1]. Definicja ta obejmuje dwa aspekty stresu:



Zdaniem cytowanego autora, w stresie można wyróżnić trzy fazy:


  1. faza zagrożenia, podczas której człowiek dostrzega oznaki niebezpieczeństwa wywołujące strach,

  2. faza działania niebezpieczeństwa - człowiek spostrzega niebezpieczeństwo, którego unikniecie zależy od własnych działań obronnych lub innych ludzi,

  3. faza skutków - człowiek spostrzega mniej lub bardziej długotrwałe negatywne skutki stresu.


Inne ujęcie przedstawia I. Heszen-Niejodek, omawiając transakcyjną teorię stresu R. Lazarusa, który definiuje pojęcie stresu: „jako określoną relację między osobą a otoczeniem, która oceniana jest przez osobę jako obciążająca lub przekraczająca jej zasoby i zagrażające jej dobrostanowi” [7]. Jest to chyba najczęściej cytowana definicja i wynika z niej, że to podmiot decyduje czy relacja jest stresowa, czy nie. Kontrowersją jest tu problem, czyj punkt widzenia ma rozstrzygać o uznaniu relacji za stresową (subiektywny, czy obiektywny)?

Lazarus wyróżnia dwie funkcje radzenia sobie ze stresem: instrumentalną, polegająca na kształtowaniu relacji stanowiącej sytuacje stresową i radzenie sobie z własnymi emocjami. Ratajczak pisząc o radzeniu sobie ze stresem precyzuje określenie procesu zaradczego jako: „świadomy lub nieświadomy wysiłek, związany z zapobieganiem, eliminowaniem bądź osłabianiem stresorów albo z tolerowaniem stresorów w sposób najmniej szkodliwy” [8]. Autorka przytacza też powszechnie przyjmowaną definicję radzenia sobie Lazarusa, która mówi, że radzenie sobie to wciąż zmieniający się wysiłek poznawczy i behawioralny, skupiony na specyficznych zmaganiach zewnętrznych i wewnętrznych, ocenianych jako obciążające lub przekraczające możliwości człowieka. Wspomniany R. Lazarus proponuje cztery strategie zaradcze: szukanie informacji, bezpośrednie działanie, powstrzymanie się od działania oraz procesy intrapsychiczne.

Natomiast zdaniem J. Terelaka alternatywną do stanowiska R. Lazarusa jest koncepcja zachowania zasobów S.E. Hobfoll, która opiera się na założeniu, że ludzie nastawieni są głownie na zachowanie, ochronę i ciągłe odtwarzanie zasobów swojej energii. Według tej koncepcji „stresem jest reakcja na otoczenie, w którym występuje groźba czystej utraty sił, rzeczywista ich utrata lub brak sił spowodowany wyeksploatowaniem” [9]. Zdanie autora zmiany, stany przejściowe lub wymagania same w sobie nie są stresujące, jeśli nie prowadza do straty zasobów, ale, jeśli uda się im sprostać, pomnażają zasoby na zasadzie „szczepionki stresowej”.

Kolejną, interesującą koncepcją, jaką przedstawia J. Terelak jest koncepcja salutogenetyczna A. Antonovsky’ego [10], która zakłada, że brak homeostazy i uporządkowania jest stanem normalnym dla ludzkiego organizmu. Twórca tej koncepcji proponuje kontinuum zdrowia-choroby, odnoszące się zarówno do sfery fizycznej, jaki i psychicznej. A. Antonovsky duże znaczenie przywiązuje do tzw. zasobów odpornościowych człowieka, które definiuje jako wszelkie, fizyczne (odporność), materialne (pieniądze), poznawcze i emocjonalne (wiedza, intelekt, osobowość), postawy i relacje interpersonalne, które umożliwiają skuteczne przezwyciężanie lub unikanie różnych stresorów. Wspólnym czynnikiem ułatwiającym utrzymanie zdrowia jest poczucie koherencji, rozumiane jako określony sposób postrzegania świata. Poczucie koherencji jest tym silniejsze, im większe są ogólne zasoby odpornościowe wpływające na spójne i korzystne doświadczenie życiowe. Podstawowe twierdzenia opisujące model salutogenetyczny można przedstawić w poniższych punktach:



Na wspomniane wyżej poczucie koherencji składa się:



Trzeci wymiar, poczucie sensowności, uważany jest przez autora koncepcji za najważniejszy, bo przyczyniający się do trwałości dwóch poprzednich wymiarów.

Polski psycholog T. Tomaszewki stworzył koncepcję sytuacji trudnej, za którą uważa „taką sytuację, w której zachodzi rozbieżność między potrzebami lub zadaniami człowieka, a możliwością, zaspokojenia tych potrzeb lub wykonania zadań” [11].Tak rozumianą sytuację trudną autor dostrzega w zadaniach ponad siły, przeszkodach, konfliktach, naciskach i zadaniach o zmiennej i niezrozumiałej strukturze, nadając im status stresu psychologicznego.

J. Reykowski [12], będący twórcą regulacyjnej teorii osobowości, uważa, że czynnikami odpowiedzialnymi za stres psychologiczny są docierające do podmiotu informacje typu: zadanie (informacje wytwarzające dążenie do określonej aktywności), trudność (informacje o przeszkodzie w dążeniu do określonego celu) i porażka (informacje o tym, że cel nie jest możliwy do osiągnięcia), które obciążają system regulacji. Zakłócenia, zagrożenia i porażki obciążają system regulacji i zmuszają go do dodatkowej aktywności oraz reorganizacji wcześniej utworzonego porządku, przez co zapowiadają możliwość deprywacji lub straty. To w pewnym stopniu przyczynia się do dezorganizacji utrwalonych struktur (np. potrzeb, wartości, obrazu własne osoby).

Jak podaje J. Terelak elementy zaczerpnięte z teorii stresu R. Lazarusa i koncepcji wypalenia zawodowego Bryanta zostały użyte przez H. Sęk do skonstruowania pomostowego modelu poznawczo-kompetencyjnego. Zgodnie z tym modelem wypalenie zawodowe nie jest bezpośrednia konsekwencja stresu chronicznego, ale stresu, któremu podmiot nie przeciwstawił się skutecznie.
Kolejną omawianą przez J. Terelaka [13] koncepcją jest koncepcja stresu organizacyjnego R.L. Kahna i Ph. Byosiere, przedstawiająca stres jako proces odbywający się na pięciu poziomach:


  1. przedorganizacyjne zdarzenia stresowe: sygnały zapowiadające stres,

  2. stresory związane z organizacją: środowisko fizyczne (np. hałas), środowisko psychospołeczne (konflikty),

  3. percepcja stresu i jego ocena (np. stan zagrożenia),

  4. bezpośrednie skutki stresu: somatyczne (np. sercowo-naczyniowe), psychologiczne (np. depresja), behawioralne (np. nieprzystosowanie się),

  5. długoterminowe konsekwencje stresu organizacyjnego: zdrowotne (np. choroby psychosomatyczne), psychologiczne (np. nerwica), społeczne (np. zmiana pracy).


Według przedstawionej koncepcji źródła stresu można zidentyfikować na dwóch poziomach:



Radzenie sobie ze stresem


Marek Aureliusz, panujący w II w. cesarz rzymski i filozof, doradzał, by rzucić wyzwanie „sędziemu”, którego nosimy w sobie : „Odrzuć jego wyroki, a wszystko stanie się proste... Rzeczy są takie, jakimi czyni je Twoja opinia, a ta opinia mieszka w Tobie. Możesz ją odmienić, kiedy tylko zechcesz, a wówczas granice same się wygładzą i wszystko się uciszy: morze spokojne, niebo bezchmurne”.

Według Marka Aureliusza, zmieniając własną ocenę sytuacji, możemy stać się spokojniejsi i mniej zestresowani. W ciągu ostatnich czterdziestu lat podejście takie zyskało aprobatę psychologów, a przeprowadzane przez nich badania potwierdziły skuteczność tej metody w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem.

Wielu wydarzeń i sytuacji życiowych nie jesteśmy w stanie przewidzieć, a tym samym uniknąć, bo są nagłe, nieoczekiwane. Nie możemy również całkowicie odizolować się od innych ludzi, od wpływu czynników biologicznych i fizycznych na nasz organizm. Ale do wielu z tych wydarzeń możemy próbować nie dopuszczać, a tym samym ochronić nasz organizm przed ich wpływem.

Zgodnie z hipotezą M. Reuchlina, każdy człowiek dysponuje wieloma sposobami adaptacji, z których jedne są łatwiej, a inne trudniej uruchamiane u tego samego osobnika. A zatem istnieje wiele dostępnych człowiekowi sposobów przystosowania się do określonych warunków, przy czym ich skuteczność jest różna. Jedni ludzie stale unikają trudnych sytuacji, inni aktywnie próbują poradzić sobie, co może skutkować utrwaleniem się takiego a nie innego sposobu adaptacji.

W zakresie wykorzystywanych strategii radzenia sobie ze stresem istnieje pomiędzy ludźmi duże zróżnicowanie. Jedni podejmują działania służące zwalczeniu stresu, uporaniu się z trudnościami, inni ograniczają się do „obrony” tzn. do poprawienia swojego samopoczucia, opanowania objawów stresu. Pierwszą z postaw można nazwać walczącą, drugą obronną. W każdej z tych strategii pojawia się dalsze zróżnicowanie pomiędzy ludźmi. Wybierając bezpośrednie działanie skierowane na stresory ludzie mogą reagować unikaniem lub ucieczką, mogą także atakować fizycznie. Mogą również zastosować mechanizmy obronne: racjonalizację, intelektualizację, techniki tłumienia, wypierania ze świadomości, zaprzeczania lękowi itp.

Nie ma jednej uniwersalnej recepty, skutecznego sposobu, przepisu na poradzenie sobie, pokonanie stresu. Efektywność tych sposobów zależy od wielu czynników. Wynikają one z tego, jaki jest człowiek w sensie biologicznym, jak i psychicznym – jakie ma cechy, jak funkcjonuje jego organizm, a zwłaszcza układ nerwowy.

Nie bez znaczenia jest także osobowość, inteligencja, „obycie” ze stresem oraz to, w jakich warunkach stresowych trzeba funkcjonować (jak bardzo są one złożone i jak silne wpływają ). Ludzie szukają, uczą się rozmaitych sposobów radzenia sobie ze stresem, naśladując innych, albo metodą „prób i błędów” ale są i tacy, którzy pozostają bierni.

Sposób, który zastosujemy, wykorzystamy na uporanie się ze stresem, zależy od rodzaju sytuacji stresowej, od intensywności stresu oraz od indywidualnych właściwości człowieka.

Z. Ratajczak zakłada istnienie czterech strategii zaradczych tworzących określoną sekwencję działań, podyktowaną przez tzw. rozwój sytuacji zagrożenia (takie sytuacje to rozwód, utrata pracy, egzamin... ):



Radzenie sobie ze stresem wg Lazarusa


R. Lazarus określa stres jako szczególny rodzaj relacji człowiek – środowisko, który wynika ze sposobu oceny sytuacji, w której się znaleźliśmy oraz własnych możliwości radzenia sobie z sytuacją. Gdy sytuacja zostanie określona jako stresowa, w konsekwencji pojawią się negatywne emocje, które pobudzają człowieka do działania celem zmiany warunków (sytuacji), albo do „złagodzenia” emocji.

Radzenie sobie jest zbiorem czynności ukierunkowanych na walkę z zagrożeniem (Lazarus, Folkman, 1984). W zależności od natury owego zagrożenia proces ten może być bardzo złożony i ostatecznie mieć twórczy charakter.

Aktywność zaradcza tym się różni od tej normalnej aktywności, nastawionej na osiągniecie celu, że przebiega w warunkach zakłócenia równowagi, że jest aktywnością utrudnioną, zagrożona i potencjalnie zagrażającą). Formy tej aktywności mogą służyć zarówno rozwiązaniu problemu, jak i opanowaniu emocji.

Najpowszechniej przyjmowana definicja radzenia sobie R. S .Lazarusa i S. Folkmana (1984, s.141) brzmi następująco: „jest to ciągle zmieniający się wysiłek poznawczy i behawioralny, skierowany na specyficzne wymagania zewnętrzne i/lub wewnętrzne, które oceniane są jako obciążające bądź przekraczające możliwości człowieka”. Ich zdaniem różne sposoby radzenia sobie ze stresem pełnią dwie zasadnicze funkcje. Po pierwsze, służą one zmianie sytuacji na lepsze, albo poprzez zmianę własnego zachowania, albo poprzez zmianę otoczenia. Druga funkcja polega na opanowywaniu emocji w taki sposób, aby nie wymknęły się spod kontroli i nie załamały odporności psychicznej ani też nie utrudniły relacji, kontaktów z innymi ludźmi.

Radzenie sobie uważane jest ponadto za podstawowy proces adaptacyjny. Jeżeli osoba w pierwotnej ocenie uzna sytuację za stresową, to uruchomiony zostanie proces zaradczy. Jego przebieg zależy głównie od oceny wtórnej zagrożenia, kiedy to osoba dokonuje oszacowania, co może uczynić, by sprostać wymaganiom sytuacji. Radzenie sobie obejmuje czynności poznawcze i behawioralne, ukierunkowane na zmianę własnej sytuacji na lepszą. Uzyskuje to w wyniku zmiany własnego zaburzonego wskutek stresu działania (skoncentrowanie się na sobie) albo poprzez zmianę zagrażającego otoczenia bądź na regulację emocji (samouspokojenie). Funkcje te mogą się uzupełniać (jeżeli człowiek ma jeszcze siły) albo wchodzić w konflikt – unikając przykrych myśli, można zaniechać działań usuwających zagrożenie.

R.S Lazarus (1984) rozróżnia cztery strategie zaradcze:



Kiedy znajdziemy się w sytuacji stresowej możemy poszukiwać informacji po to, aby dowiedzieć się czegoś o samej sytuacji, co będzie można wykorzystać przy podejmowaniu decyzji o tym, w jaki sposób zachować się lub co zrobić, aby zmienić sytuację. Często informacje pozwalają przewartościować szkody, straty czy zagrożenia, a tym samym zmienić pierwotną ocenę sytuacji. Informacje mogą także służyć potwierdzeniu słuszności wcześniejszej decyzji, czy wreszcie samouspokojeniu. Zdarza się jednak i tak, że unikamy informacji, wolimy czegoś nie wiedzieć, z czegoś nie zdawać sobie sprawy. Takiego podejścia wymaga osiągnięcie samouspokojenia.

Bywa, że pozostawanie w niepewności, nie dochodzenie szczegółów jest właściwą strategią, gdyż pełna informacja mogłaby spowodować nasilenie, zamiast osłabienia stresu. Zwłaszcza w sytuacjach „beznadziejnych”, „bez wyjścia”, kiedy niewiele można zrobić, aby je zmienić – pozostawanie w niepewności może podtrzymać nadzieję i odporność psychiczną. Wiele osób woli nie wiedzieć wszystkiego, bo cała prawda mogłaby ich załamać. Niepewność rodzi często nadzieję, że zło przeminie, że wszystko jeszcze się ułoży. Tak bywa w przypadku chorych, przed którymi ukrywane są szczegóły rozpoznania i rokowania w przebiegu choroby.

Jest też grupa ludzi, którzy zawsze i w każdych okolicznościach wolą znać prawdę, nawet jeżeli jest okrutna, wolą mieć pełną świadomość tego co ich czeka. Pozwala im to na przystosowanie się do sytuacji, pomaga przetrwać bądź pogodzić się z losem. Ważne jest, aby inni ludzie z otoczenia takiego człowieka potrafili rozszyfrować, czego się od nich oczekuje: prawdy, która może załamać czy też zatajenia szczegółów, dając tym samym nieprawdziwy obraz sytuacji, ale jednocześnie i nadzieję.

Innym sposobem radzenia sobie w sytuacjach stresowych jest podejmowanie bezpośrednich działań, czynności, służących zmianie tej sytuacji. Mogą one być bardzo zróżnicowane i mogą służyć zarówno przezwyciężeniu skutków zdarzenia jak również „odsunięciu” od siebie problemów, z którymi nie potrafi sobie poradzić. Stąd ucieczki w alkohol, narkotyki. Zapobieganie przyszłym zagrożeniom, niedopuszczanie do ich powstawania dokonywane zarówno w otoczeniu jak i w samym sobie mogą zmienić sytuacje na lepszą, znacznie korzystniejszą.

Zdaniem Lazarusa bywa i tak, że niereagowanie, brak działania mogą przynieść więcej korzyści i okazać się skuteczniejszym sposobem poradzenia sobie z sytuacją stresową niż to, co mielibyśmy ochotę zrobić. Niewłaściwie wybrany w określonej sytuacji sposób zachowania może okazać się szkodliwy i spowodować poważne następstwa. Czasem to sytuacja nie pozwala na wybór sposobu zachowania.

R. Lazarus wyłączył z grupy bezpośrednich działań służących opanowaniu stresu wyłączył procesy poznawcze tworzące odrębną grupę tzw. wewnątrzpsychicznych metod zaradczych. Obejmuje ona bardzo zróżnicowane sposoby służące zarówno samooszukiwaniu się poprzez zaprzeczanie („to nieprawdą”, „nie wierzę”, „to nie może być prawda”) czy pozorowanie reakcji, udawanie, „nadrabianie miną”. Są to zachowania przeciwne do rzeczywiście przeżywanych uczuć a służą unikaniu zagrożenia, oddzieleniu się od niego. Temu ma służyć także wycofywanie się, racjonalizacja (przyjmowanie pozornie rozsądnego wytłumaczenia własnego działania) czy intelektualizacja (nadmiernie logiczne analizowanie, rozważanie tego, co zagraża).

Wszystkie te działania mają znaczenie przede wszystkim uspokajające, poprawiające samopoczucie poprzez redukcję przykrych emocji. Nie zmienia to jednak obiektywnej relacji człowiek – środowisko, czyli nie zmienia samej sytuacji stresowej.

Typowe sposoby radzenia sobie ze stresem


Jest wiele psychologicznych sposobów postępowania, wykorzystywanych przez ludzi dla opanowania stresu w różnych sytuacjach. Maja one niejednakowa skuteczność, co zależy nie tylko od samej sytuacji, w której są wytwarzane i stosowane, ale także od cech jednostki np. wiedzy, inteligencji, życiowego doświadczenia itp. oraz czasu jaki jest do dyspozycji.

Jest rzeczą naturalną, normalną, że człowiek unika sytuacji trudnych, stresotwórczych. Stara się nie dopuścić do ich powstania, albo, jeśli już zaistniały, próbuje się z nich wycofać, uciec. Osoby nieśmiałe (często tak bywa) konsekwentnie odmawiają udziału w spotkaniach towarzyskich lub pod jakimkolwiek pretekstem usiłują z nich wyjść. Jeśli nie jest to możliwe np. ze względu na obawę przed ośmieszeniem lub skompromitowaniem się we własnych lub innych oczach, to mimo przeżywania silnego strachu i typowej dla tych emocji reakcji ucieczki – pozostają. Z takich właśnie powodów rzadko kiedy pacjenci uciekają z fotela dentystycznego. Typowo ludzkim zachowaniem jest odkładanie, odsuwanie w czasie tego, co może stanowić źródło potencjalnego stresu: egzaminu, ważnego spotkania, rozmowy.

Innymi technikami opanowania, kontroli stresu jest nabywanie doświadczenia i wprawy w wykonywaniu zadania, co pośrednio zmniejsza jego trudność, stopniowe „oswajanie się” z zadaniem, poszerzanie własnych kompetencji, poszukiwanie informacji o zdarzeniu lub sytuacji np. o przebiegu egzaminu, o osobie, z którą mamy się spotkać itp.

Czasami ludzie próbują przewidywać zdarzenia i usiłują je przeżyć emocjonalnie znacznie wcześniej, niż mają one miejsce w rzeczywistości. Tak można się przygotować do ważnej rozmowy, publicznego występu. Podobnie rzecz ma się z przewidywaniem własnych reakcji na stres. W chwili, gdy pojawią się wraz ze stresem nie będą zaskoczeniem i to pozwoli na kontrolę nad sytuacją, nad tym, co się dzieje.

Bywają sytuacje kiedy ludzie próbują odwracać uwagę od źródła stresu, próbować obracać w żart, lekceważyć, deprecjonować niebezpieczeństwo lub pomniejszać znaczenie straty, porażki.

Sposobem na przeżycie stresu dla pewnej grupy osób jest intensywny wysiłek fizyczny lub skoncentrowanie uwagi na jakiejś czynności, co wyraża się w szczególnie dokładnym jej wykonaniu. Wizualnym przykładem takiego zachowania może być także silna koncentracja uwagi na jakimś punkcie np. uważne przyglądanie się paznokciom, czubkom butów, „skubanie” garderoby.

W stresie może ujawnić się i nasilić tendencja do korzystania z pomocy innych ludzi, bo wynika to ze związku potrzeby kontaktu emocjonalnego z potrzebą bezpieczeństwa. Czasami jednak ludzie w trudnych chwilach wolą pozostać przez pewien czas sami, w odosobnieniu by ich cierpień nie widzieli inni, by nie być postrzeganymi inaczej niżby chcieli. W dużym stopniu dotyczy to mężczyzn obawiających się uznania ich za „mięczaków”.

Są przypadki, kiedy ważną rolę w zwalczaniu stresu odgrywa identyfikacja z grupą, do której człowiek należy. W poczuciu silnej więzi emocjonalnej z drugą osobą lub grupą osób łatwiej jest znieść stres. Podobnie rzecz ma się, gdy źródło stresu jest wyraźnie określone i przeciwko niemu kierowana jest np. agresja.

Sposoby radzenia sobie z przewlekłym i stresem


W codziennym życiu ludzi „dotykają” różne przykre wydarzenia, o niektórych mówi się, że wisi nad nimi „fatum”, a mimo to potrafią wiele znieść, poradzić sobie z trudnościami. Nie wszyscy potrafią robić to jednakowo skutecznie ale wielu to się udaje i to samodzielnie.

Szczególnie stresotwórcza jest choroba. Choroby uznawane powszechnie za nieuleczalne i niedające rzekomo choremu szans na wyleczenie, mają istotny wpływ na powstawanie lęku, będącego reakcją na zagrożenie. Na ten lęk wpływa również to, w jaki sposób chorzy sami postrzegają i oceniają swoją sytuację, a także sposób zachowania się wobec chorego rodziny, lekarzy. Przyczyną lęku jest nie informowanie chorego o niepomyślnych rokowaniach, podczas gdy chory jest świadom swej choroby.

Z badań H. Wrońskiej – Polańskiej dotyczących sposobów radzenia sobie ze stresem pacjentów z rozpoznaniem białaczki, którzy byli świadomi swej choroby wynika, że dla obrony przed lękiem (ok. 2/3 z 60 osób) jako sposób stosowało zaprzeczanie, negowanie, tłumienie, wypieranie niepokoju, lęku. Ten rodzaj technik określa się jako represywne. Mimo utrzymującego się wysokiego napięcia wewnętrznego chorzy ci starali się poprzez kontrolowanie siebie dzielnie i godnie znosić swoje nieszczęście. Chorzy realistycznie oceniający sytuację, w jakiej się znaleźli mieli znacznie większe trudności w przystosowaniu się do choroby i w uznaniu siebie jako chorego.

Autorka badań stwierdziła, iż tłumienie lęku pozwoliło pacjentom w dużej mierze przystosować się do choroby, pogodzić się z rolą pacjenta, a tym samym lepiej znosić ciężką chorobę i trudy leczenia.

Powrót do normalnego funkcjonowania osób po przejściach połączonych z silnym stresem zależy od znalezienia sensu tego, co się wydarzyło, możliwości zapanowania nad tym i nad swoim dalszym życiem. Koniecznym jest także odzyskanie poczucia własnej wartości mimo przekonania, że się ją utraciło (np. osoby po amputacji często czują się niepotrzebne, mniej wartościowe, uważają, że są ciężarem dla rodziny, społeczeństwa).

Shelley.E.Taylor po przeprowadzeniu zakrojonych na szeroką skale badań kobiet chorych na raka piersi stwierdziła, że wiele pacjentek starało się walczyć z chorobą poprzez wysiłek psychiczny. Sporo pacjentek próbowało opanować chorobę poprzez stosowanie specyficznych technik psychologicznych takich jak medytacja, autosugestia, pozytywne myślenie, albo kombinację tych technik. Inną metodą było podejmowanie bezpośrednich działań w postaci zmiany sposobu życia, zmiany diety. Sposobem na opanowanie stresu było również zdobywanie informacji na temat choroby, tak by zrozumieć jej przebieg i leczenie.

Ważnym mechanizmem ułatwiającym uporanie się ze stresem są złudzenia. Złudzenia, iluzje to specyficzny sposób spostrzegania faktów pozwalający zobaczyć je korzystniejszymi niż są naprawdę. Iluzje mogą chronić i przyczyniać się do pozytywnego myślenia i działania, ale powinny mieć oparcie w rzeczywistości. Uważa się, że to, czy i jak skutecznie poradzimy sobie ze stresem zależy od umiejętności tworzenia i podtrzymywania pewnej ilości złudzeń. Bywa jednak i tak, że złudzenia zostają zburzone i wówczas może pojawić się agresja skierowana na otoczenie lub siebie samego oraz próby odzyskania kontroli nad sytuacją. Po nieudanych próbach odzyskania wpływu na sytuację człowiek zniechęca się, wykazuje bezradność.

„Pogodna beztroska” jest także sposobem reagowania na stres. Zapewnia ją umiejętność i łatwość tworzenia iluzji, która w jakimś stopniu uodparniana ludzi na kolejne niepowodzenia.

Radzenie sobie z ostrym stresem


Silne stresy manifestują się najczęściej silnymi emocjami, takimi jak wściekłość, gniew, poczucie bezradności, poczucie winy itp.; ich wyraz zależy od indywidualnych dyspozycji osobowościowych człowieka.

Napad jest przykładem krytycznej sytuacji, w której możliwości radzenia sobie, zdolności przystosowawcze ofiary zostają niespodziewanie, nagle skonfrontowane z wymaganiami ekstremalnej sytuacji zewnętrznej, w której nieoczekiwanie znalazła się napadnięta osoba. Towarzyszy temu przeżycie silnego strachu związanego z bezpośrednim zagrożeniem życia.

Z. Ratajczak (2000,str.75) zakłada istnienie czterech strategii zaradczych, tworzących określoną sekwencję działań, podyktowaną przez tzw. rozwój sytuacji zagrożenia:



Drastycznym przykładem sposobów radzenia sobie z ostrym stresem jest opis reakcji psychologicznych i fizjologicznych na ostry stres u ofiar gwałtu. Opublikowane w latach siedemdziesiątych wyniki badań A.W. Bergessa i L.L. Holmstroma dostarczyły danych na temat reakcji na zagrożenie napadem, podczas gwałtu oraz zachowań w czasie odległym od napadu u kobiet będących ofiarami gwałtu. Radzenie sobie z sytuacją w pierwszej fazie napadu polegało na różnych próbach uniknięcia zdarzenia. Większość kobiet stosując słowne formy usiłowało bronić się poprzez przeciąganie czasu, błagania, przekonywanie, żarty lub groźby. Nieliczne próbowały bronić się, atakując fizycznie napastnika lub uciekając. Jednakże znaczna część kobiet (1/3 z 92 badanych), jak to określiły, była „sparaliżowana”, „złamana”. Miało to taki skutek, że nie były w stanie zareagować na napad, owładnęło nimi uczucie krańcowego wyczerpania.

W chwili gdy miały świadomość, że nie unikną zgwałcenia, zaczynały działać różnie, ale szczególne znaczenie miały w tym momencie strategie poznawcze. Niemal wszystkie kobiety mówiły, że starały się z całej siły koncentrować na jakiejkolwiek innej myśli, nie myśleć o tym co się dzieje. Aby nie prowokować dalszej agresji próbowały zachować spokój, nie stawiać oporu, modliły się o pomoc i oto, aby koszmar się skończył. Usiłowały zapamiętać cechy napastnika. Dla rozładowania napięcia, zwrócenia uwagi otoczenia, licząc na nadejście pomocy, co uchroni je od gwałtu, zastosowane (typowe dla wszystkich kobiet) strategie miały formę przeraźliwego krzyku, płaczu, albo też była to forma przekonywania napastnika do zaprzestania agresji. Miało to na celu uniknięcie dalszego okrucieństwa.

Były też próby obrony przed napastnikiem, ale takie zachowania mogą pogorszyć sytuację, ponieważ są czynnikiem wzmacniającym negatywne zachowania napastnika. Reakcją na tak ostry stres było występowanie niekontrolowanych reakcji fizjologicznych: mdłości, torsje, kłopoty z oddychaniem, utrata przytomności lub pełne zahamowanie reakcji.

Reakcje emocjonalne w pierwszych godzinach po zdarzeniu były wręcz skrajne. W przypadku silnej ekspresji wyrażały się w formie płaczu, szlochania, niepokoju i napięcia. W przypadku zahamowania, przeżycia były tłumione, ukrywane sprawiając wrażenie powściągliwego spokoju lub przygnębienia. Ostre zaburzenia somatyczne objawiające się poczuciem zmęczenia, znużenia, silnymi bólami głowy, zaburzeniami snu, brakiem apetytu, występowały u ofiar przez kilka pierwszych tygodni po napadzie. Zaburzeniom somatycznym towarzyszyły reakcje psychologiczne: od strachu, upokorzenia, poniżenia, poprzez wściekłość, żądzę zemsty, po samoobwinianie się. U wszystkich postępowała dezorganizacja życia, które później ulegało reorganizacji. Wiele z tych kobiet zmieniało miejsce zamieszkania, wyjeżdżało na dłuższy czas, większość zmieniała numer telefonu.

Po tak drastycznych przejściach kobiety te potrzebowały bliskości rodziny, przyjaciół. Miało to im dać poczucie bezpieczeństwa, zaspokajać potrzebę bliskiego kontaktu emocjonalnego. Ponad ¾ z nich poszukiwało pomocy w organizacjach społecznych. Niemal wszystkie miały koszmary nocne związane z tym, co je spotkało, u wielu rozwijała się nerwica. Wszystkie bały się powtórnego napadu, współżycia, tłumu, w ogóle ludzi a w każdym mężczyźnie widziały gwałciciela.

Techniki psychorelaksacyjne


Mądrość zawarta w dziełach filozofów, której istotą było ludzkie życie, nie zaprzedane w niewolę sukcesu i osiągnięć materialnych, a nakierowane na pełny rozwój umysłowy i duchowy człowieka, zyskuje wśród naukowców coraz większe uznanie i jest wykorzystywana w tworzeniu wartościowych strategii w walce ze stresem. Elementy filozofii, religii, psychologii z dawnych, lecz do dzisiaj istniejących systemów leczniczych Dalekiego Wschodu przenikają do kultury Zachodu i pomagają w praktyce terapeutycznej.

Techniki relaksu, z których korzysta się w walce ze stresem, wywodzą się głównie z systemów filozoficzno-religijnych ludów Indii, Chin i Japonii. Wśród wielu sposobów przeciwdziałania psychosomatycznym skutkom stresów bardzo skuteczne są treningi relaksacyjne. Badacze zajmujący się zjawiskiem stresu różnie określają istotę tych treningów. Stanisław Siek (1989) nazywa je zabiegami, mającymi na celu wprowadzenie organizmu w stan odprężenia.

Można zatem stwierdzić, że zjawisko relaksu jest opozycyjną reakcją do zjawiska stresu, zarówno na poziomie fizjologicznym, jak i psychicznym. Oprócz zmniejszenia syndromów mobilizacyjnych organizmu (wyciszenie nadmiernej aktywności wegetatywnego układu nerwowego, spadek napięcia mięśniowego) dochodzi do pogłębienia samoświadomości. Relaks jest skutecznym sposobem obniżania napięcia lękowego i symptomów choroby somatycznej. Lęk powoduje wzrost aktywności nerwowego układu sympatycznego. Natomiast wzrost aktywności pogarsza samopoczucie, wzmaga bóle, które z kolei nasilają lęk.

Relaks wpływa zarówno na zmniejszenie aktywności sympatycznej, jak i bezpośrednio na objawy lęku. W konsekwencji osłabia dolegliwości bólowe chorego. W czasie kilkunastominutowego relaksu z pomocą różnych technik (m.in. zen i joga, medytacja transcendentalna, trening autogenny i inne) w organizmie człowieka pojawiają się takie pozytywne reakcje, jak: zmniejszenie zużycia tlenu o około 10-20%, co jest wskaźnikiem, że organizm wówczas pracuje oszczędnie; wzrost częstotliwości i intensywności fal alfa w mózgu, co poprawia jego biologiczną i psychiczną sprawność; obniżenie poziomu kwasu mlekowego jako konsekwencja rozluźnienia grup mięśni (rąk, nóg, tułowia); zmniejszenie liczby uderzeń serca na minutę; zwolnienie rytmu oddychania.

Mimo, że potrzeba relaksu należy do wrodzonych skłonności organizmu, to konieczność stałej mobilizacji w codziennym życiu nie pozwala jej realizować. Dlatego relaksu, z którym wiążę się odprężenie, trzeba się nauczyć. Wstępny etap ćwiczeń relaksacyjnych to nauka przyjmowania biernej postawy, „wyłączania” możliwie wszystkich obszarów aktywności (myślowej, uczuciowej, mięśniowej).

Drugi etap to uczenie koncentrowania się na reakcjach własnego organizmu (oddech, napięcie mięśniowe), co połączone jest z etapem trzecim – uczeniem się umiejętności sterowania pracą swojego organizmu. Ćwiczenia w tych etapach dotyczą: koncentracji uwagi na wrażeniach mięśniowych płynących z organizmu i wywoływaniu wrażenia ciężkości we wszystkich jego częściach (głównie dotyczy to rąk, nóg, tułowia); uczenia się koncentracji na wrażeniach płynących z poszczególnych narządów, na przykład pracy serca itp. Ćwiczenia te odgrywają wielką rolę podczas przestrajania pracy organizmu i oddziałują również na życie psychiczne – tonizują reakcje emocjonalne i nastawienie wobec siebie. Relaks w postaci ćwiczeń ma niewątpliwie korzystny wpływ na łagodzenie objawów stresu i jego skutków, może odegrać ważną rolę w profilaktyce naszego zdrowia i samopoczucia.

Ćwiczenia relaksacyjne uprawiane systematycznie można z pożytkiem wykorzystać do formowania wielu cech własnej osobowości (życzliwość, stanowczość, odwaga, pracowitość, wytrwałość, odporność psychiczna itp.), a także po to, by dotrzeć do zapomnianych czy tłumionych emocji. Z całą pewnością jest to dobry sposób radzenia sobie z cywilizacyjnym stresem, co może ochronić nasze zdrowie.

Pozytywne zmiany fizjologiczne będące następstwem różnych technik relaksu (m.in. zen i joga, medytacja transcendentalna, trening autogenny i inne) to wyraźny wzrost lub spadek istotnych życiowo funkcji organizmu. I tak, w czasie medytacji transcendentalnej, treningu autogennego, ćwiczeń jogi i zen obniża się zużycie tlenu, zwalnia się rytm oddechu, spada ciśnienie tętnicze i tętno, a wyraźnie wzrastają fale alfa w mózgu.

Przypisy


  1. Popularny Słownik Języka Polskiego PWN, (opr.)E.Sobol, PWN, Warszawa 2001, s.966.

  2. Słownik Psychologiczny, (red.)W.Szewczuk, WP, Warszawa 1985, s.297.

  3. H.Selye, Stres okiełznany, PIW, Warszawa 1979, s.25.

  4. I.Heszen-Niejodek, Teoria stresu psychologicznego i radzenia sobie, w: Psychologia t.3, (red.)J. Strelau, GWP 1999, s.467.

  5. J.F.Terelak, Psychologia menedżera, Difin, Warszawa 1999, s.200.

  6. J.F.Terelak, Psychologia stresu, Oficyna Wydawnicza Branta, Bydgoszcz 2001, s.66.

  7. I.Heszen-Niejodek, Stres i radzenie sobie – główne kontrowersje. w: Człowiek w sytuacji stresu (red.I.Heszen-Niejodek i Z.Ratajczak), Wydawnictwo UŚ, Katowice 2000, s.14.

  8. Z.Ratajczak, Stres-radzenie sobie-koszty psychologicze, w: Człowiek w sytuacji stresu (red. I.Heszen-Niejodek i Z.Ratajczak), Wydawnictwo UŚ, Katowice 2000, s.14.

  9. J.F.Terelak, Psychologia stresu, Oficyna Wydawnicza Branta, Bydgoszcz 2001, s.77.

  10. J.F.Terelak, tamże, s.48.

  11. J.F.Terelak, tamże, s.80.

  12. J.F.Terelak, tamże, s.82.

  13. J.F.Terelak,, Psychologia menedżera, Defin, Warszawa 1999, s. 212.



Andrzej Lipczyński

Rola czynników psychicznych w powstaniu i przebiegu schorzeń dermatologicznych


Nie ulega wątpliwości, że istnieje związek pomiędzy schorzeniami dermatologicznymi a psychika człowieka. Związek ten polega na wzajemnym oddziaływaniu. Skóra odzwierciedla stan psychiczny człowieka i odwrotnie. Zjawisko wzajemnego oddziaływania nakazuje współczesnej medycynie holistyczne traktowanie człowieka. Dla psychologów, psychiatrów i dermatologów zjawisko to jest wyzwaniem do dalszych poszukiwań najbardziej optymalnych sposobów terapii.

Holistyczne podejście do człowieka wyklucza wąskie, ”specjalistyczne” podejście do chorego. Wymaga zazwyczaj wiedzy, a zawsze zrozumienia, że nie jesteśmy federacją narządów. Jednym z aspektów tego podejścia, stosunkowo nieźle ze względu na wagę rozeznanym, jest relacja między zaburzeniami w obrębie skóry, a psychiką. Celem artykułu jest próba ukazania tych zależności (bez ambicji wyczerpania tematu).

Niektóre objawy, mimo, że dotyczą skóry, są w istocie zaburzeniami psychicznymi (obłęd pasożytniczy, omamy i urojenia dotyczące skóry, trichotillomania, dermatozy arteficjalne). Inne natomiast, są wprawdzie schorzeniami dermatologicznymi, ale decydującą rolę w ich powstawaniu odgrywają czynniki psychiczne (świąd samoistny, nadmierne pocenie się i przewlekła pokrzywka). Jeszcze inną grupę stanowią choroby uwarunkowane zdecydowanie biologicznie, o przebiegu modyfikowanym przez czynniki psychiczne (atopowe zapalenie skóry, łysienie plackowate, łuszczyca).

Poniższa prezentacja schorzeń psychodermatologicznych może, mam nadzieję, spowodować uwrażliwienie dermatologów, psychiatrów oraz lekarzy pierwszego kontaktu, a także psychologów na zaburzenia psychiczne, pojawiające się w chorobach skóry oraz odwrotnie.

Przez schorzenie psychodermatologiczne należy rozumieć wszelkie zaburzenia, w których występuje komponenta dermatologiczna i psychiczna. Ze względu na przewagę jednej z nich można wyodrębnić trzy główne kategorie schorzeń:


  1. Pierwotne zaburzenia psychiczne ujawniające się schorzeniami skóry i jej uszkodzeniami.

  2. Schorzenia dermatologiczne o psychogennej etiologii (stres, konflikty emocjonalne, frustracja, cechy osobowości).

  3. Choroby skóry uwarunkowane czynnikami biologicznymi o przebiegu modyfikowanym przez szeroko rozumiane czynniki psychiczne .


Zaburzenia psychiczne z objawami dermatologicznymi


Omamy dotykowe (OD)


Omamy dotykowe (OD) jako przejaw zaburzeń spostrzegania zmysłowego są doznaniami czuciowymi przy braku oddziaływania czynnika zewnętrznego na receptory. OD towarzyszy przekonanie o ich realności. Najczęściej jest to uczucie poruszania się insektów pod powierzchnią skóry, drążenia kanałów w skórze, drażnienia skóry prądem, podpalania powierzchni ciała. OD zazwyczaj występują w psychozach z zaburzeniami świadomości (majaczenia), psychozach schizofrenicznych oraz halucynozach, często wywoływane są nadużywaniem alkoholu, narkotyków (kokainy, amfetaminy) fenicyklidyny . W przypadkach, w których dochodzi do zaburzenia świadomości (samookaleczenia) niezbędna jest hospitalizacja [6].

Zaburzenia obrazu ciała (ZOC)


Skóra jest największym narządem człowieka, a we wczesnym okresie rozwojowym stanowi bardzo istotny element własnego obrazu ciała. Jeśli dziecko nie doznaje właściwej opieki (brak kontaktu cielesnego), to powstaje u niego zaburzony, niestabilny obraz ciała.

W sytuacjach stresu może pojawić się obsesyjne lub urojeniowe zainteresowanie skórą, któremu nie zawsze muszą towarzyszyć jakiekolwiek wykwity [10, 15].

Znane są dysmorfofobie, których podstawowym objawem jest subiektywne poczucie własnej brzydoty, zdeformowania ciała [54]. Skargi dotyczą wyglądu twarzy (zmarszczki, blizny, zaczerwienienia, zblednięcia, inne mankamenty urody). ZOC może dotyczyć każdego obszaru. Efektem jest nastrój depresyjny, powodujący pogorszenie funkcjonowania w życiu codziennym [12, 43]. Nasilenie depresji może być różne, do prób samobójczych włącznie. Dotyczy to szczególnie osób z ZOC w obrębie skóry twarzy [8]. Jeśli zaburzenia dysmorfofobiczne nie mają charakteru urojeniowego, to zazwyczaj zalicza się je do zaburzeń hipochondrycznych lub obsesyjno-kompulsywnych. Kiedy jednak przybierają formę urojeń, traktuje się je jako jedną z form monosymptomatycznych psychoz hipochondrycznych. Dysmorfofobia może być pierwszym symptomem rozpoczynającego się procesu schizofrenicznego [43, 55, 15, 19].

Dermatozy sztucznie wywołane (DSW)


Są to głownie samookaleczenia w przebiegu różnych zaburzeń psychicznych.

Urojenia pasożytniczej choroby skóry


Obłęd pasożytniczy skóry nie jest postacią fobii, czyli zaburzeniem lękowym charakteryzującym się unikaniem określonych sytuacji czy przedmiotów. Ma on charakter zaburzenia urojeniowego, w którym osoba wypowiada fałszywy sąd w przekonaniu o jego prawdziwości i nie koryguje go mimo oczywistych dowodów jego niedorzeczności. Tego typu zaburzenia składają się z pojedynczego sądu urojeniowego natury somatycznej.

Rozpoznaje się je wówczas, gdy głównym tematem urojenia jest wrażenie zakłócenia funkcji organizmu. Urojenia somatyczne mogą mieć charakter sądu o wydzielaniu przez ciało lub jego część przykrego zapachu, przekonania, że skóra opanowana jest przez pasożyty. Munro określa to terminem monosymptomatycznej psychozy hipochondrycznej. Zdarza się, że obłęd pasożytniczy może być jednym z objawów innych zaburzeń psychicznych i bywa niekiedy spotykany w przebiegu schizofrenii czy zaburzeń depresyjnych . Może występować również w przebiegu ciężkiego zatrucia alkoholowego, u osób uzależnionych od alkoholu, kokainy, amfetaminy a także w chorobie Parkinsona, pląsawicy Huntingtona, chorobach infekcyjnych, niedoborach witaminy z grupy B, gruźlicy i AIDS .

Do klasycznych objawów należą omamy dotykowe odbierane jako pełzanie robaków, insektów . W celu ich wydobycia pacjenci używają nie tylko palców, ale niekiedy igieł czy innych instrumentów. Obłęd pasożytniczy może przebiegać bez zmian na skórze. W większości jednak stwierdza się uszkodzenia, od łagodnego zadrapania do zmian głębszych, nawet o charakterze owrzodzeń. Cechą charakterystyczną jest ich asymetria wynikająca z faktu lateralizacji (dominacja prawej lub lewej ręki) . Pacjenci z obłędem pasożytniczym są tak niewzruszeni w swoich przekonaniach, że na ich ciele bądź pod skórą zagnieździły się pasożyty, że przynoszą na dowód skrawki skóry, zwałkowany naskórek, czasami jakieś paprochy. Psychologicznie są to przeważnie ludzie inteligentni, często ekscentryczni i zazwyczaj wyizolowani społecznie.

W tym miejscu warto przypomnieć, że postawa akceptacji, jakiej oczekuje się od lekarza nie może oznaczać akceptacji patologicznych przekonań chorego .

Dermatoza arteficjalna (DA, dermatitis artefacta)


DA to zmiany powstające w efekcie działania na skórę samego pacjenta. Jest to taki typ samouszkodzeń, do których chory nie przyznaje się. Na ogół, ale niekoniecznie, zmiany zlokalizowane są w okolicach ciała dostępnych dla rąk. Ich charakter i postać mogą być bardzo wymyślne. U wielu pacjentów z DA stwierdza się zaburzenia osobowości typu borderline. Osoby takie charakteryzują się niemożnością tworzenia dojrzałych relacji interpersonalnych, niestałością obrazu siebie, brakiem stabilności afektywnej. Nierzadko pojawiają się próby samobójcze. DA to często działanie w celu pozyskiwania troskliwej opieki, „wołanie o pomoc”, zwłaszcza w sytuacjach stresu psychicznego. Niektórzy uważają, że samouszkodzenia są formą radzenia sobie z gniewem i pustką . U pacjenta z bardzo zaburzoną osobowością kontakt z lekarzem trwa póty, póki są realizowane jego oczekiwania i zaspokajane jego potrzeby; w przeciwnym razie zmienia on lekarza . Van Moffaert M. donosi, że dla prognozy terapeutycznej ma znaczenie lokalizacja DA. Najchętniej pomoc psychologiczną przyjmują pacjenci ze zmianami na twarzy i w okolicach genitalnych. Pacjenci ze zmianami w innych częściach ciała, pomocy psychologicznej nie przyjmują ani jej nie poszukują. Autorka podkreśla skuteczność placebo u osób z dermatozą arteficjalną.

Samouszkodzenia o podłożu nerwicowym (neurotic excoriations)


Schorzenie to powstaje na skutek drapania zainicjowanego swędzeniem skóry. Pacjent zwykle przyznaje się do tego i tym się różni od osoby przejawiającej
dermatitis artefacta. Zaburzenie to pojawia się stosunkowo często w okresie dojrzewania i może przybierać postać przymusu. Cechy charakterystyczne dla osobowości tego typu pacjentów to perfekcjonizm, kompulsywność. Objaw ten może towarzyszyć zaburzeniom obsesyjno-kompulsywnym oraz depresji [16].

Trichotillomania


Czynnikiem odpowiedzialnym za powstanie choroby jest nadaktywność układu serotoninergicznego, a konkretnie podwyższony poziom 5HIAA (produkt rozpadu serotoniny – kwas 5-hydroksyindolooctowy) . Początek może nastąpić w każdym wieku. U małych dzieci z reguły ma łagodny przebieg, którym mogą towarzyszyć inne objawy, takie jak zachowania regresywne, moczenie nocne, koszmarne sny. Do piątego roku życia zaburzenia te pojawiają się znacznie częściej u chłopców, w późniejszym u dziewcząt i kobiet . U dzieci trichotillomania opisywana jest jako objaw lęku, podobny do ssania kciuka, obgryzania paznokci, dłubania w nosie . Czynnikiem wyzwalającym jest aktualna bądź zagrażająca separacja od osób znaczących, do których dziecko się przywiązało. Matki tych dzieci były często charakteryzowane jako ambiwalentne, krytyczne, wrogo usposobione, agresywne, nietolerancyjne, nadopiekuńcze . Ojcowie natomiast postrzegani są jako osoby trzymające się na uboczu, wycofujące oraz bierno-agresywne .

Miejsca, z którego pacjenci usuwają włosy, dotyczą dowolnego owłosionego obszaru skóry. Najczęściej jednak do wyrywania, łamania włosów dochodzi z okolic skóry głowy, brwi, rzęs, przedramienia, owłosienia łonowego, okołoodbytniczego . Wyrywanie włosów może pojawiać się w formie krótkotrwałych epizodów lub w formie wielogodzinnych okresów. Często wyrywanie włosów łączy się ze skręcaniem, łamaniem, a nawet żuciem czy jedzeniem wyrywanych włosów. Nasilenie trichotillomanii wzmaga sytuacja stresowa, chociaż pojawia się także w okresie odprężenia (czytanie książki, oglądania tv.) Wyrywaniu włosów towarzyszy uczucie ulgi lub przyjemności, natomiast przerwanie wyrywania włosów łączy się z uczuciem rosnącego napięcia . Trichotillomania ma charakter zaburzenia psychicznego i jako taka wymaga leczenia psychiatrycznego i psychologicznego.

Badania psychologiczne wykazały, że u podłożem tej jednostki nozologicznej leżeć konflikt między dążeniem, aktywnością i niezależnością, a poczuciem konieczności podporządkowania się sytuacji domowej lub szkolnej. Osoby cierpiące na to zaburzenie postrzegane są jako nerwowe, zbuntowane, konfliktowe, agresywne z ukierunkowaniem agresji na zewnątrz lub ku sobie. W postępowaniu terapeutycznym przyjmuje się postawę wspierającą, a unika się wzbudzania lub powiększania poczucia winy i wstydu.

Dermatozy o etiologii psychogennej


Świąd samoistny


Świąd samoistny pojawia się przy braku przyczyn metabolicznych i systemowych i ma ogromne znaczenie w dermatologii . Objawy są dla pacjenta bardzo uciążliwe. W percepcji świądu istotna rolę odgrywają czynniki psychologiczne. Osoby drażliwe, podatne na lęk i wzruszenia w sytuacji stresu, częściej uskarżają się na świąd i nie ulega wątpliwości, że czynniki emocjonalne mogą go nasilać także w innych chorobach skóry . Z psychologicznego punktu widzenia świąd może być wyrazem głębszego zaburzenia psychicznego, konfliktu emocjonalnego, głęboko wypartego nerwicowego załamania, tłumionej agresywności i depresji .

Nadmierne pocenie


Powszechnie przyjmuje się, że ta dolegliwość związana jest ze stresem . Stres bywa, nadmierną w stosunku do potrzeby, odpowiedzią organizmu na określone czynniki środowiskowe. Czynniki te określa się jako stresory - niekontrolowane bodźce - oceniane jako zagrożenie fizyczne lub psychiczne dla homeostazy organizmu .

Nadmierne pocenie się występuje przy braku widocznych nieprawidłowości anatomicznych i czynnościowych gruczołów potowych. Jest wynikiem zaburzenia równowagi układu cholinergicznego i adrenenergicznego, za co mogą być odpowiedzialne ośrodki płatów czołowych. Nadmierne pocenie predysponuje do wtórnych infekcji, ale przede wszystkim utrudnionego funkcjonowanie w społeczeństwie i rodzinie .

Pokrzywka przewlekła


Wielu lekarzy uważa, że pokrzywka nie ma biologicznego podłoża, a jedynie emocjonalne, Silny stres może nasilać zmiany chorobowe. Whitock uważa, że czynnikami psychicznymi wywołującymi pokrzywkę mogą napięcia, zamartwianie się, niekiedy wstrząs psychiczny, problemy rodzinne i finansowe. Jeśli chodzi o cechy osobowości, to bierność w kontaktach z innymi, skłonności do lęku przy niskiej tolerancji, wrażliwość w związkach uczuciowych i brak pewności siebie są przyczynami pojawienia się pokrzywki przewlekłej .

Choroby dermatologiczne modyfikowane przez czynniki psychiczne


Większość tych schorzeń ma komponentę immunologiczną i dlatego mogą też odgrywać istotna rolę mechanizmy psychoneuroimmunologiczne. Szczególną rolę odgrywają tu neuropeptydy i naczynioaktywny peptyd jelitowy. Na działanie tych neuropeptydów ma wpływ stres psychiczny. Przykładowe schorzenia to atopowe zapalenie skóry, łysienie plackowate i łuszczyca .

Atopowe zapalenie skóry


Etiopatogeneza atopowego zapalenia skóry od dawna była łączona z czynnikami neuropsychologicznymi, mającymi znaczenie w powstaniu i utrzymaniu się schorzenia. Szczególnie elementy emocjonalne wywierają wpływ na powstanie błędnego koła: swędzenie i drapanie . Wielu autorów uważa, że choroba ta ma swoje podłoże w nieprawidłowych relacjach relacjach rodzinnych, szczególnie pomiędzy matką a dzieckiem. Wskazuje się na niewłaściwą postawę matki wobec dziecka, jawne lub ukryte odrzucenie, wrogość w stosunku do dziecka oraz zbyt szybkie odstawienie od piersi . Atopowe zapalenie skóry u jednego z członków rodziny, szczególnie u dziecka, ma znaczenie dla wszystkich jej członków. Zmiany chorobowe dostarczają rodzinie dodatkowych stresów. Szczególnie rodzice dziecka z atopowym zapaleniem skóry przeżywają napięcie psychiczne, poczucie winy, wyczerpanie, frustrację i bezradność. U dziecka pojawiają się trudności wychowawcze, problemy z utrzymaniem dyscypliny. Dość szybko dziecko uczy się wykorzystywania swojego schorzenia do manipulacji rodzicami .

Wielu badaczy starało się ustalić profil psychologiczny charakterystyczny dla osób dorosłych obarczonych tym schorzeniem. Okazało się, że te wykazują oni znaczny poziom neurotyczności, mają tendencje do tłumienia uczuć, szczególnie agresji, zaprzeczaniu uczuciom niechęci i gniewu . Grupę tę charakteryzuje też znacznie większy poziom lęku i niższy poziom oceny jakości życia i ekspresji emocji . Okazało się też, że pojawienie się choroby związane było z traumatycznymi wydarzeniami w życiu . Lubban-Plozza i współpracownicy uważają , że lokalizacja zmian na skórze związane jest z charakterem konfliktu z osoba znaczącą. Zmiany umiejscowione na klatce piersiowej wskazują na jawny przebieg konfliktu, natomiast na biodrach, ramionach i udach na jego skrywanie. Zmiany chorobowe, niezależnie od przyczyn, wywołują poczucie stygmatyzacji, prowadzą do wycofania, lęku, braku pewności siebie . Dla poprawy jakości życia pacjenta właściwa psychoterapia ma niemniejsze znaczenie niż farmakoterapia.

Łuszczyca


Łuszczyca jest najlepszym przykładem potwierdzającym udział układu nerwowego w chorobach skóry. Należy do grupy schorzeń
high stres reactors . Przebiega z okresowymi zaostrzeniami i remisjami. Do ważnych czynników mających znaczenie w etiopatogenezie łuszczycy należą cechy osobowości i występujący stres . Badania struktury osobowości wskazują, że inicjacja i przebiegu choroby związane są z odpornością na stres oraz zdolnością radzenia sobie w sytuacjach psychologicznie trudnych. Takimi sytuacjami mogą być stany deprywacji potrzeb, niezaspokojona potrzeba akceptacji, lęk przed oceną społeczną .Badając osoby z łuszczycą zauważono również wysoki poziom lęku, depresji, które wysoko korelują z czasem trwania choroby . Do cech charakterystycznych dla osób z łuszczycą należą: wypieranie konfliktów emocjonalnych i mała akceptacja siebie. Okazuje się także, że im większy obszar ciała obejmuje schorzenie, tym silniejsze są tendencje do reakcji konwersyjnych i silniejszej koncentracji na stanie zdrowia. Zauważono także, że osoby z tym schorzeniem mają podwyższony poziom lęku, który utrzymuje się nie tylko w czasie choroby, ale także podczas remisji. Podobnie też sprawa ma się z poczuciem wewnętrznego konfliktu emocjonalnego . Różne doniesienia pozwalają sądzić, że pomoc psychologiczna może przynieść pozytywy wpływ na przebieg łuszczycy . Najbardziej efektywną będzie tu psychoterapia grupowa przy udziale farmakoterapii .

Łysienie plackowate


Z wielu doniesień naukowych dotyczących tego schorzenia (nagła utrata włosów) wynika, że etiologia jest złożona. Schorzenie to może mieć podłoże autoimmunologiczne, hormonalne, genetyczne oraz emocjonalne . Jeśli chodzi o czynniki psychiczne, to wielu autorów uważa, że udział stresu w patogenezie tej choroby jest bardzo znaczący. Silnym traumatycznym doświadczeniom przypisuje się szczególne znaczenie. Koblenzer mówi o nieuświadomionym gniewie jako ważnym czynniku pojawiania się tego schorzenia. Z kolei Grupta i Grupta uważają, że w etiologii łysienia plackowatego są czynniki psychosomatyczne. Nasilenie objawów nie koreluje z nasileniem stresu emocjonalnego. Podsumowując, wydaje się, że sam fakt pojawienia się defektu kosmetycznego może powodować niekorzystne zmiany w funkcjonowaniu psychicznym pacjenta i stać się źródłem silnego stresu, uruchamiając sprzężenie zwrotne.

Na zakończenie, jak sądzę, uprawnione są następujące wnioski:


  1. Niektóre zaburzenia psychiczne, dysfunkcje psychologiczne i zaburzenia zachowania mają wpływ na schorzenia dermatologiczne zwane psychodermatologicznymi.

  2. Diagnozowanie pacjentów dermatologicznych powinna być holistyczne i obejmować rozpoznanie nie tylko roli biologicznej, ale także psychologicznej, społecznej.

  3. Podobnie jak wiele dyscyplin medycznych, również dermatologia powinna korzystać z pomocy psychologa.


Bibliografia


  1. Absolon C.M., Cortrell D., Eldridge S.M.: Psychological disturbance in atopic eczema: the extent of the problem in school-aged children. Br J Dermatol 1997, 137, 241-245.

  2. Aktan S., Ózmcn E., Sanli B.: Psychiatric disorders in patients at-tending a dermatology outpatient clinic. Dermatology 1998, 197, 230-234.

  3. American Psychiatric Association. Diagnostic and statistical manual of mental disorders, IV wyd. Washington DC,1995

  4. Bilikiewicz A.: Słownik terminologiczny, [w:] Psychiatria. A. Bilikiewicz, W. Strzyżewski (red.). PZWL, Warszawa, 1992,481-524.

  5. Boguszyńska-Górnicka H., Górnicki A., Borkowska A. :Profil osobowości kobiet chorych na łuszczycą. Przegl Dermatol 1999, 84,433-439. ,

  6. Cotterill J.A.: Psychiatry and the skin. Br J Hosp Med 1989,42,

  7. Czubalski K.: Psychologiczne i psychosomatyczne aspekty chorób skóry a postępowanie lekarza dermatologa, [w:] Psychologia lekarska. .M. Jarosz (red.), PZWL, Warszawa, 1988, 452-459. ,

  8. Dricoll M.S., Rothe M.J.: Delusional parasitosis a dermatologic, psychiatric and pharmacologic approach. J. Am Aced Dermatol 1993,29,1023-133.

  9. Duran V.,Jovnovic M.: The effect of psoriasis. Med Pregl. 1993,46,120-126. ,

  10. Elmer K.B., Gcorge R.M., Petcrson K.: Therapeutic update: use of risperidone for the treatment of monosymptomatic hypochondriacal psychosis J Am Acad Dermatol 2000, 43, 683-686. ,

  11. Fried R.G., Friedeman S., Paradis C.: Trivial or terrible? The psychosocial impact of psoriasis. Int J Dermatol 1995, 34, 101-105. 11a. Freinhar J.P.: Delusions of parasitosis. Psychosomatics 1984,25,47-53. ,

  12. Fritzsche K., Ott J., Zschocke I.: Psychosomatic liaison service in dermatology. Dermatology 2001, 203, 27-31. ,

  13. Greenberg H.R., Sarner C.A.: Trichotillomania .Symptom and syndrome. Arch.Gen.Psychiat.,1965,12,482-487.

  14. Gupta M.A.,Gupta A.K.: Suspect psychosomatic aspect of psoriasis. Adv. Dermatol. 1990,5,21-25 ,

  15. Gupta M.A., Gupta A.K.: Psychodermatology: An update. J Am Acad Dermatol 1996,34, 1030-1046. ,

  16. Gupta M.A., Voorhees J.J.: Psychosomatic dermatology. Is it relevant? Arch Dermatol 1990, 126, 90-93.

  17. Gupta M.A., Schork N.J., Gupta A.K.: Alcohol intake and treatment responsiveness of psoriasis. J Am Acad Dcrmatol 1993, 28, 730-732. , 18. Grupta M.A.: Suspect psychosomatic aspect of psoriasis. Adv. Dermatol 1990,5,21-25.

  18. Gupta M.A., Gupta A.K., Schork N.J.: Depression modulates pruritus perception: A study of pruritus in psoriasis, atopic dermatitis, and chronic idiopathic urticaria. Psychosom Med 1994, 56, 36-40. , 20. Grupta M.A.: Depression and ideation in dermatology patiens with acne, alopecia areata, atopic dermatitis and psoriasis. Br J Dermatol 1998,139, 846-850. ,

  19. Goldsmith L.A., Fisher M., Wacks J.: Psychological characteristics of psoriatics. Arch Dermatol 1969, 100, 674-676. , 22.Hadman-Allen G.: Trichotillomania in childhood. Acta Psychiat. Scand., 1991,83,241- 246. ,

  20. Hardy G.E., Cotterill J.A.: A study of depression and obsessionality in dysmorphophobic and psoriatic patients. Br J Psychiatry 1982, 140, 19-22. ,

  21. Harvima T. Viinamaki H., I in.: Association of cutaneous mast cells and sensory nerves with psychic stress in psoriasis. Psychother. Psychosom., 1993,60, 168-175. ,

  22. Hughes J.E., Barraclough B.M., Hamblin L.G.: Psychiatric symptoms in dermatology patients. Br J Psychiatry 1983, 143, 51-54 ,

  23. Hewlett S.: Emotional dysfunction, child-family relationships and childhood atopic dermatitis. Br J Dermatol 1999, 140, 381-384 ,

  24. Juszkicwicz-Borowiec M.: Udział stresu w etiopatogenezie wybranych chorób skóry. Przegl Dermatol 1999, 86, 61-65.

  25. Koblenzer C.S.: Psychosomatic concepts in dermatology. Arch "Dermatol. 1983, 119,501-512. ,

  26. Koo J.Y.M.,Pham Ch.T.: Psychodermatology, practical guidelines on pharmacotherapy. Arch. Dermatol 1992,128,381-388.

  27. Kielar-Turska M.: Rozwój człowieka w pełnym cyklu życia, [w:]Psychologia. Podręcznik akademicki. J. Strelau (red.), GWP, Gdańsk, 2000, T. l,285-332. ,

  28. Lubban-Plozza B., Poeldinger W., Kreoger F. i inni: Zaburzenia psychosomatyczne w praktyce lekarskiej. PZWL, Warszawa, 1995.

  29. Linnct J., Jeniec G.B.E.: Ań assessment of anxiety and dermatology life quality in patients with atopic dermatatitis. Br J Dermatol 1999, 140,268-272. 33.Lyell A.: Delusions of parasitosis. Br J Dermatol 1983, 108, 485-499.

  30. Mazzetti M.,Mozzetii A.: Psoriasis stress and psychiatry: psychodynamic characteristic of stressors. Acta. Derm. Venerol.1994,suppl. 186,62- 70. ,

  31. Mills C.M., Srivastava E.D., Harvey I.M.: Smoking habits in psoriasis: a case control study. Br J Dermatol 1992, 127, 18-21 , 36. Monk B.E., Royo Y.J.: Delusion of parasitosis with fatal outcome. Clin Exp Dermatol 1994,19,341-342. ,

  32. McGraph J.E.: Setting, measures and themes: an integrative review of research on social-psychological factors in stress. W: Social and psychological factors in stress. McGraph J.E (red) Holt, Reinhart and Winston. New York 1970. ,

  33. Nyfors A., Lemholt K.: Psoriasis in children. Br J Dermatol 1975, 92,437-442.

  34. Oguchi T.: Trichotillomania: its psychopathological aspect. Comprehensive Psychiatry,1977,18,177-180. ,

  35. Opalińska M., Prystupa K., Stąpór V.: Dermatologia praktyczna. PZWL, Warszawa, 1997. ,

  36. O'Sullivan R.L., Lipper G., Lerner A.: The neuro-immu-no-cutaneous-endocrine network: Relationship of mind and skin. Arch Dcrmatol 1998, 134, 1431-1435.

  37. Pacan P., Szepietowski J.: Obłęd pasożytniczy. Przegl Dermatol 2001,88,381-384.

  38. Pacan P., Szepietowski J.: Dysmorfofobia , zaburzenie psychiczne, z którym pacjenci zgłaszają się do dermatologa. Przegl Dcrmatol 1999,86, 171-175. ,

  39. Poikolainen K., Reunala T., Karvonen J.: Alcohol intake: a risk factor for psoriasis in young and middle aged men? BMJ 1990, 300, 780-783. ,

  40. Poikolainen K., Reunala T., K.: Smoking, alcohol and life events related to psoriasis among women. Br J Dermatol 1994, 130, ,

  41. Price M.L., Mottahedin L, Mayo P.R.: Can psychotherapy help patients with psoriasis? Clin Exp Dermatol 1991, 16, 114-117. ,

  42. Reilly T.,M.: Delusional infestation. Br j Psychiatr 1988,153(supl.14) 44-46. ,

  43. Schnur R.G.,Davidson S.: Trichotillomania in ten year old boy: gender identity issues formulated in terms of individual and family factors. Can.J.Psychiat. 1989,34,721-730. ,

  44. Seneczko F.: Fizjologiczno-biochemiczne parametry składu krwi u chorych na łuszczycę leczonych metodą PUVA i cygnoliną. Praca habilitacyjna, WAM, Łódź, 1993

  45. Steuden S.,Janowski K.: Choroby dermatologiczne a zaburzenia psychiczne. Przegl Dermatol 2000, 87,257-261.

  46. Seville R.H.: Psoriasis and stress. Br J Dermatol 1977, 97, 297-302.

  47. Shanon J.: Psoriasis: Psychosomatic aspects. Psychother Psychosom 1979,31,218-222.

  48. Van der Schaar W.W.: Psychometric investigation in 48 Dutch patiens suffering from psoriasis. Psychoter.Psychosom.,1976,27,159-165.

  49. Van Moffaert M.: Psychodermatology: An overview. Psychother Psychosom 1992, 58, 125-136.

  50. Van Moffaert M.: The psychological and behavioral management of psychosomatic dermatoses. [w:] Behavioral medicine. International perspectives. Vol. l. Developments in clinical psychology. D.G. Bynic, R.C. Glenn (red.), Ablex Publishing Corporation, Norwood, New Jersey, 1992, 259-289.

  51. Wessely S.C., Lewis G.H.: The classification of psychiatric morbidity in attainders at a dermatology clinic. Br J Psychiatry 1989, 155, 686-691.

  52. Winchel R.M.,Jones J.S.: Rating the severity of trichotollomania: methods and problems. Psychopharm.Bulletin, 1992,28. 457-460

  53. Whitlock F.A.: The psychophysiology of skin disorders. [w:] Behavioral medicine. International perspectives. Vol. l. Developments in clinical psychology. D.G. Byrne, R.C. Glenn (red.), Ablex Publishing Corporation, Norwood, New Jersey, 1992, 217-241.

Tomasz Trzciński

Emocje, a nasze serce


Choroby serca, a wzór zachowania A


Nauka nie odkryła jak dotąd głównego mechanizmu odpowiedzialnego za współzależność procesów psychologicznych i fizycznych. W XVII wieku Kartezjusz wprowadził do filozofii pojęcie tak zwanego paralelizmu psychofizycznego, rozumianego jako równoległość względnie niezależnych procesów zachodzących w duszy i ciele. Pogląd ten utrzymuje się do dziś, co sprawia, że zależność pomiędzy psychologicznym, a fizyczno-somatycznym obszarem naszej osoby wydaje się niejasna lub wątpliwa. Jednak pomimo pewnego braku wiedzy w tym obszarze, psychologowie, często współdziałając z lekarzami, poczynili duży postęp na polu poszukiwania tzw. psychologicznych czynników ryzyka dla rozwoju niektórych chorób. Czynniki te stanowią najczęściej zbiór określonych cech osobowości, lub wzorców zachowań predysponujących do rozwoju danego schorzenia.

Najwięcej badań poczyniono jak dotąd na polu poszukiwania psychologicznych przyczyn chorób serca. Pionierami tychże poszukiwań byli kardiolodzy Meyer Friedman i Samuel Rosenman, których badania koncentrowały się wokół choroby wieńcowej. Otóż badacze ci zauważyli, że osoby cierpiące na chorobę wieńcowa wykazują pewien specyficzny styl zachowania i podobne wzorce motoryczne. Charakteryzuje ich ciągłe napięcie szczeki, zaciskanie zębów, gwałtowne ruchy i nawyk zaciskania pięści nawet w trakcie zwykłej rozmowy. Okazało się również, iż ludzie ci mają bardzo silne tendencje rywalizacyjne, wysoką potrzebę osiągnięć, podlegają ciągłej presji czasu, wreszcie mają niskie poczucie własnej wartości, co pcha ich w kierunku nieustannej walki o swój prestiż i coraz większe osiągnięcia. Charakteryzuje ich również wyższy poziom hormonu walki, czyli noradrenaliny. Friedman i Rosenman nazwali opisany wyżej styl zachowania mianem wzoru zachowania A, predysponującego do rozwoju choroby wieńcowej.

Pierwsze badania przeprowadzone przez Friedmana i Rosenmana dotyczyły jedynie męskiej populacji, ponieważ w momencie ich realizacji na chorobę serca zapadali głownie mężczyźni. Jednak przeprowadzone później kolejne badania nad wzorem zachowania A potwierdziły istnienie tego zjawiska także u kobiet. W innych z kolei badaniach zauważono, iż czynnikiem sprzyjającym rozwojowi choroby serca może być tłumiona wrogość. Tak wiec na pewnym etapie rozwoju psychologii oraz tzw. medycyny psychosomatycznej stało się jasne, iż czynniki emocjonalne pozostają w bezpośrednim związku z procesami chorobowymi dotykającymi serce i układ krwionośny. Początkowo sądzono, iż coraz częstsze zachorowania na chorobę wieńcową i coraz liczniejsze zawały serca są następstwem rozwijającej się cywilizacji i konsumpcyjnej kultury. Stanowią jeszcze jedno zjawisko socjologiczne powiązane z ekspansją ekonomii i rosnącymi wymaganiami wobec obywatela. I niewątpliwie tak jest.

Jednak przyczyny rozwoju chorób serca mogą być znacznie głębsze i mogą sięgać wczesnych etapów naszego życia. Za pioniera badań na tym polu uważa się na całym świecie Alexandra Lowena, amerykańskiego psychoterapeutę, który w swej pracy połączył osiągnięcia psychoanalizy z nurtem zwanym
body work. Alexander Lowen rozwinął też genialną metodę terapii skierowaną głownie (ale nie tylko) do osób cierpiących na zaburzenia pracy serca, a także założył, wraz z kardiologiem Stephenem Sinatrą, The New England Heart Centre - instytut niosący pomoc psychologiczną osobą chorym na serce. Zdaniem Lowena, choroba wieńcowa ma swoja genezę we wczesnych doświadczeniach emocjonalnych. Gdy przychodzimy na świat, jedną z naszych głównych potrzeb stanowi potrzeba bezinteresownej miłości i uwagi ze strony otoczenia, a przede wszystkim matki. Istnieją jednak rodziny, gdzie matki mają wobec swoich dzieci bardzo duże oczekiwania i wymagania już we wczesnym okresie ich życia. Stwarza to u rozwijających się dzieci przekonanie o konieczności dokonywania szczególnych rzeczy w celu uzyskania miłości i uwagi, czyli tego, co przecież należy się każdej ludzkiej istocie już w momencie narodzin. Sytuacja taka stwarza ogromna ilość cierpienia w postaci uczuć rozpaczy, żalu i złości. Tworzy się również coś w postaci schematu myślowego: "Muszę być doskonały/a, aby istnieć na tym świecie". Schemat ten zostaje niestety zaniesiony w dorosłe życie. Kolejnym nieprzeciętnym sukcesom zawodowym towarzyszy nieustanne poczucie niskiej wartości i stłumiona, ogromna agresja. Znajdują one ujście w chorobie serca.

Opisany wyżej schemat nie dotyczy oczywiście bezwzględnie wszystkich osób chorych na serce, więc śpieszę uspokoić mających problemy sercowe Czytelników, iż nie muszą doszukiwać się w swojej historii tak dramatycznych doświadczeń. Jednak z drugiej strony jestem głęboko przekonany, iż naszą kulturę charakteryzuje ogromny deficyt miłości i ciągły upadek instytucji zwanej rodziną, co dotyka już wielu z nas. Wszystko to ma niemały wpływ na zdrowy rytm naszych serc. Wróćmy jednak do Alexandra Lowena i jego dzieła. Lowen był studentem Wilhelma Reicha, ucznia Freuda i ten fakt pomógł mu ujrzeć wczesnodziecięce przyczyny dorosłych problemów. Lowen jednak zmodyfikował metodę Freuda i w ślad za Reichem włączył do swej pracy element analizy napięć w ciele. Metoda Lowena zwana
bioenergetyką (nie mylić z bioenergoterapią) polega na uwalnianiu zalegających w ciele trudnych emocji (pamiętajmy o tym, iż emocje mają swoje siedlisko w naszym ciele!). Te nie wyrażone stany emocjonalne stanowią, bowiem często źródło ludzkich ograniczeń, życiowych napięć, nie mówiąc już o poważnych chorobach. Lowen wypracował specjalne techniki służące na przykład wyrażeniu płaczu, który zablokowany (dotyczy to wielu mężczyzn, którym kultura nakazuje być twardymi) prowadzi do usztywnienia twarzy i mięsni całego ciała, a w końcu do zaburzeń pracy serca, czy wyrażeniu agresji, która zablokowana przeradza się we wrogość i nienawiść (należy pamiętać, iż agresja jako taka nie jest negatywnym zjawiskiem, lecz zdrowym mechanizmem przystosowawczym). Te nie wyrażone emocje stanowią coś w rodzaju silnych bloków energetycznych, zatrzymujących przepływ zdrowych emocji i uniemożliwiających nawiązanie w pełni satysfakcjonujących kontaktów z innymi ludźmi. Celem terapii lowenowskiej jest odzyskanie stanu radości (a nie bólu) z kontaktu ze swym ciałem oraz zdolności do przeżywania i akceptowania szerokiej gamy uczuć, od smutku i złości do miłości i współczucia. Taką zdolność nazwalibyśmy poczuciem własnej tożsamości.

Lowen zwrócił też uwagę na ogromne znaczenie głębokiego i swobodnego oddychania dla normalnego funkcjonowania człowieka i stworzył techniki poprawiające oddychanie. Wprowadził także pojecie ugruntowania (ang.
grounding) i opracował tzw. pozycje gruntujące. Ugruntowanie jest pojęciem, które opisuje nasz kontakt z rzeczywistością i poziom poczucia bezpieczeństwa. Osoba ugruntowana to według Lowena człowiek, który potrafi w sposób dojrzały i adekwatny do sytuacji reagować na zewnętrzne sytuacje. W kategoriach fizycznych Lowen opisuje ugruntowanie jako zdolność do stania na własnych nogach i doświadczania kontaktu stóp z podłożem. Okazuje się, (co dla wielu osób może się wydać szokujące), iż intensywność, z jaka dotykamy podłoża oddaje nasz kontakt z rzeczywistością.

Ćwiczenia opracowane przez Lowena zyskały bardzo dużą popularność wśród wielu psychologów praktyków i wykorzystywane są przez przedstawicieli rożnych nurtów w psychologii. Ćwiczenia te charakteryzuje duża uniwersalność - mogą być one adresowane nie tylko do osób przeżywających poważne problemy osobiste, czy zdrowotne, ale również do osób chcących polepszyć swoje samopoczucie, czy zredukować codzienny stres. Główny cel lowenowskich ćwiczeń to zwiększenie oddychania, odprężenie, rozluźnienie mięsni i polepszenie kontaktu sensorycznego z otoczeniem.

Oto przykładowy zestaw ćwiczeń inspirowanych bioenergetyką Alexandra Lowena:

Przerwij czytanie tego artykułu na chwilę. Powoli odchyl głowę do tyłu. Wykonaj kilka wolnych obrotów wokół szyi. Staraj się poczuć mięsnie szyi. Czy są mocno napięte? Sprawdź czy masz mocno zaciśnięte usta. Uwolnij szczękę i wypuść powietrze. Teraz rozejrzyj się po pokoju, w którym jesteś. Czy odczuwasz zmęczenie oczu? Przenieś swoja uwagę na czoło i spróbuj zmarszczyć kilkakrotnie brwi, aby rozluźnić napięte czoło.

W trakcie tego ćwiczenia możemy sobie uświadomić, iż na co dzień w ogóle nie jesteśmy świadomi napiętych mięsni. Uzmysłowienie sobie tych napięć stanowi pierwszy krok.

Przenieś swoja uwagę na klatkę piersiowa i brzuch. Czy jesteś w ogóle świadomy/a swojego oddechu? Jaki jest twój oddech? Czy oddychasz klatką piersiową, czy brzuchem? Oddychasz szybko, czy powoli. Jak doświadczasz swojej klatki piersiowej? Czy jest zablokowana, czy tez odnajdujesz w niej naturalną przestrzeń? Usiądź na krześle i wymów naturalnym głosem dźwięk "aa".Jeśli twój głos urywa się szybko i nagle, oznacza to, iż masz jakiś problem z oddychaniem. Możesz poprawić swój oddech powtarzając to ćwiczenie regularnie i starając się wydłużyć trwanie dźwięku.

Organizm zareaguje na to ćwiczenie intensywnym oddychaniem w celu uzupełnienia ilości tlenu we krwi. Technika nie jest niebezpieczna, ale może pojawić się lekka zadyszka. W wyniku powtarzania ćwiczenia rozluźniają się mięsnie klatki piersiowej.

Wstań i zrób kilka kroków. Zatrzymaj się następnie i stań na lekko ugiętych nogach. Obiema dłońmi złap za tył głowy i zacznij nimi mocno napierać tak, aby zmusić głowę do pochylenia się do przodu. Jednocześnie oporuj bardzo silnie głową, tak, aby stworzyć rodzaj konfliktu pomiędzy ruchem dłoni i ruchem głowy. Powtórz to ćwiczenie kilka razy wkładając w nie dużo siły (ale nie przesadzaj). Ćwiczenie to pozwoli ci na prawdę rozluźnić napięte plecy.

Celem tego ćwiczenia jest wzmożenie napięcia i tak już napiętych mięsni pleców. Reakcją organizmu jest następnie ich rozluźnienie.

Stres


Pojęcie stresu szybko zadomowiło się w potocznym, codziennym języku. Pomimo, iż istnieje jego wiele definicji, zarówno stricte naukowych, jak i popularnonaukowych, stres postrzegany jest najczesciej jako zjawisko negatywne, będące wręcz wyrazem patologii, czy osłabionej funkcji adaptacyjnej jednostki. Zdecydowanie zaznaczyć więc należy, że stres powodowany jest zarówno przez zdarzenia negatywne, jak i pozytywne, stanowiąc mechanizm psychologiczny towarzyszący nieodłącznie naszemu życiu na wielu jego poziomach.

Amerykański psycholog T.H. Holmes skonstruował skalę określającą wielkość stresu w "jednostkach zmian życiowych" (LCU-
Life Change Units). Skala ta umożliwia zorientowanie się, jakie jest znaczenie rozmaitych wydarzeń życiowych dla rozwoju stresu oraz jego potencjalnych konsekwencji. Według Holmesa istnieje ryzyko rozwinięcia się poważnej choroby u ludzi, którzy uzyskali w sumie ponad 300 punktów w skali LCU. Wśród wydarzeń najbardziej predysponujących do powstania schorzeń autor wymienił zarówno zdarzenia negatywne (np. śmierć bardzo bliskiej osoby - 100 LCU, rozwód - 73 LCU, kara wiezienia - 63 LCU), jak pozytywne (małżeństwo - 50 LCU, ciąża - 40 LCU).

Oczywiście stres nie musi być konsekwencja tak radykalnych zdarzeń. Zjawisko to dotyka każdego człowieka uwikłanego w pracę zawodową i skomplikowane stosunki międzyludzkie. Dla psychologów i innych badaczy stresu oczywiste jest, stres ma zarówno wymiar psychologiczny, jak i fizjologiczny. Okazuje się bowiem, ze wszelkie napięcia emocjonalne wywołują natychmiast reakcje na poziomie fizjologicznym. Już w latach trzydziestych E. Jacobson - kierownik laboratorium fizjologii klinicznej Uniwersytetu w Chicago stwierdził, że nadmiar przeżywanych emocji powoduje ciągłe napięcie mięśni poszczególnych części ciała, bądź całego organizmu. Co więcej, Jacobson zauważył, iż u osób szczególnie narażonych na napięcia psychologiczne powstaje cos w rodzaju fizjologicznego nawyku naprężania mięsni nawet w sytuacji odpoczynku, na przykład drzemki w fotelu. Odkrycia Jacobsona zostały potwierdzone w latach sześćdziesiątych minionego wieku przez twórców tak zwanej psychologii humanistycznej oraz psychosomatyki ujmujących procesy psychologiczne i fizyczne jako w pełni zależne i nierozerwalne. Okazało się, że istnieje bezpośrednia współzależność pomiędzy zdrowym, przystosowanym do rzeczywistości funkcjonowaniem psychologiczno-emocjonalnym, a prawidłowym funkcjonowaniem określonych procesów fizycznych. Zwrócono miedzy innymi uwagę na związek stresu psychologicznego z napięciem mięsni pleców i szyi, spłyceniem oddechu oraz pogorszeniem koncentracji.

Psychologowie odkryli tez bezpośredni związek pomiędzy utrwalonymi nawykami motoryczno-ruchowymi, oraz postawą ciała, a określoną strukturą osobowości. Ciało to według wspomnianego podejścia wehikuł naszej duszy, niemożliwa jest jakakolwiek harmonia psychiczna, jeśli nasze ciało stanowi kontener dla życiowych frustracji i napięć. Niestety wielu ludzi żyjących w dużym stresie ma tendencje do osłabiania swego oddechu i chronicznego napinania mięsni. Tworzy się w ten sposób fizjologiczna blokada dla nie rozładowanych napięć psychicznych. Konsekwencją spłyconego oddechu jest niedotlenienie ciała i co za tym idzie mniejszy poziom energetyczny organizmu. Należy tutaj zaznaczyć, iż opisane wyżej podejście do problematyki stresu nie oznacza sprowadzenia naszych przeżyć do poziomu fizjologii. Chodzi tu raczej o nadanie procesom somatycznym, to jest związanych z ciałem, szerszego wymiaru związanego z funkcjonowaniem psychologicznym.

W latach sześćdziesiątych minionego wypracowano również liczne techniki i procedury pracy z napięciami mięśniowymi, fizycznymi blokami w określonych częściach ciała, oraz techniki polepszające proces oddychania. Jak grzyby po deszczu, głownie w USA, zaczęły powstawać tak zwane grupy pracy z ciałem. Warsztaty tego typu mają charakter intensywnego doświadczenia, w trakcie, którego uczestnicy uczą się rozluźniać napięte mięsnie, stosuje się tutaj specjalny sposób masażu, oraz tak zwane pozycje stresowe pozwalające zidentyfikować i rozluźnić napięte obszary ciała. Ważna część zajęć stanowią ćwiczenia oddechowe pozwalające odblokować stłumiony, czy nieregularny oddech, oraz ćwiczenia ruchowo - motoryczne i ćwiczenia rozciągające. Stosuje się również techniki relaksacyjne służące głębokiemu odprężeniu oraz tak zwany psychologiczny trening autogenny rozluźniający mięsnie szkieletowe. Dla wielu uczestników grupa warsztatowa szybko staje się miejscem, gdzie możliwe jest to, na co nie ma miejsca we współczesnym świecie, pełnym rywalizacji, pogoni za sukcesem i karierą, pełnym napięć i frustracji.

Należy wspomnieć, ze dwadzieścia pięć lat temu wspomniane techniki dotarły także do Polski za sprawą Tanny Jakubowicz i Wojciecha Eichelbergera - dwojga psychologów, którzy przebywali w Los Angeles na stypendium jednego z tutejszych instytutów psychologicznych. Zajęcia tego typu stały się szybko popularne również w Polsce. W ostatnich latach nastąpił prawdziwy boom zajęć typu stress-management na całym świecie. Warsztaty tego typu cieszą się dużą popularnością głownie w środowisku biznesmenów, handlowców, lekarzy, studentów i artystów, to jest ludzi najbardziej narażonych w swej pracy na znaczne napięcia. Zdecydowana większość uczestników wyraża zadowolenie z zajęć deklarując poprawę samopoczucia. Warsztaty tego typu mają również charakter profilaktyczny - stosowane regularnie pozwalając uniknąć rozwoju chorób spowodowanych przez nagromadzenie się stresu. Z całą pewnością służą jednak polepszeniu codziennego funkcjonowania i dobrostanu psychicznego.



Andrzej Augustynek

Hipnoza w walce z bólem


Ból to jeden z podstawowych mechanizmów obronnych sygnalizujący różnorodne zagrożenia i choroby, przede wszystkim oddziaływania uszkadzające nasze tkanki. Może mieć swe źródło w bodźcach zewnętrznych, wewnętrznych w tym również psychicznych. Może być efektem zaburzeń funkcji lub struktury poszczególnych narządów. Rozróżnia się bóle ostre, tępe, kłujące, palące a ponadto umiejscowione, rozlane i wędrujące. Jego subiektywne natężenie zmienia się w bardzo szerokim zakresie pod wpływem wielu czynników, także psychologicznych, socjologicznych i kulturowych. Doznanie bólu potęguje się u osób znerwicowanych. Oczekiwanie na jego nadejście (chociażby u dentysty) wywołać może silny lęk. Z drugiej jednak strony emocje wywołane aktualnymi przeżyciami mogą stłumić odczuwanie bólu. Natomiast koncentracja na bólu wzmaga jego siłę. Tak na ten temat pisze L. Wolberg: „...Ból może zostać na pewien czas wyłączony ze świadomości, kiedy uwaga jest odeń odwrócona. Udręka fizyczna powodowana rozległym obrażeniem narządów ciała może pozostać niezauważona w chwilach wielkiego podniecenia, aby pojawić się później po przeminięciu doraźnej sytuacji. Żołnierze w czasie walki są często świadomi tego, że utracili kończyny, chociaż początkowo nie odczuwają bólu. Istnieje wiele wzmianek o sportowcach, którzy ze zwichniętą nogą, a nawet złamaniem kości kontynuują rozgrywki w gorączce współzawodnictwa (np. polski bokser Kasprzyk w olimpijskim finale zwycięsko walczył z Tamulisem mając złamany kciuk prawej ręki - przypis A.A.). Z drugiej strony ból może nasilać się na przykład wskutek skupienia uwagi na dotkniętej nią okolicy”.

Istnieje wiele sposobów redukcji (analgezji, znieczulania) bólu. Przede wszystkim są to środki przeciwbólowe (od łagodnie działających i powszechnie dostępnych chociażby jak paracetamol, aż do narkotycznych jak morfina). Podczas zabiegów chirurgicznych stosuje się znieczulenie ogólne (anestezja, narkoza). Popularnością cieszy się akupunktura igłowa i laserowa. Od ponad stu pięćdziesięciu lat jest wykorzystywana do tego celu także hipnoza.

Pierwsze doniesienia na temat hipnotycznej analgezji pochodzą ze źródeł nienaukowych. W latach trzydziestych XIX wieku wielu magnetyzerów twierdziło, że „magnetyzm zwierzęcy” jest skutecznym sposobem anestezji i analgezji. Jak podaje L. Chertok pierwszym opisanym w literaturze naukowej eksperymentem ze znieczuleniem hipnotycznym (nazywanym wtedy znieczuleniem magnetycznym) była próba w dniu 7 listopada 1820 roku przeprowadzona przez Du Poteta z 18-letnią dziewczyną, która w transie nie reagowała na bodźce bólowe.

Natomiast pierwsze udokumentowane badania naukowe nad wpływem hipnozy na doznania bólowe w roku 1843 przeprowadził lekarz okulista a równocześnie prekursor naukowych badań nad tym zagadnieniem J. Braid. Pacjentką była 24-letnia kobieta mająca bolesny ropień, bojąca się jednak interwencji chirurgicznej. Braid zahipnotyzował chorą, a następnie operację wykonali R. Follin i P. Broca. Jedyną reakcją pacjentki podczas trwania operacji był lekki krzyk trwający niecałą sekundę. Kobieta była rozluźniona i nie przejawiała żadnych obronnych reakcji. Po obudzeniu nic nie pamiętała i dziwiła się, że ją zoperowano.

W tym samym czasie J. Esdaile (1808-1859), szkocki chirurg pracujący w Indiach stosował z wielkim powodzeniem znieczulenie hipnotyczne. Wykonał ponad tysiąc mniejszych i trzysta większych zabiegów chirurgicznych w sposób całkowicie bezbolesny.

Jednak zainteresowanie hipnotyczną analgezją szybko wygasło, bowiem w roku 1848 wynaleziono anestezję chemiczną chloroformem. Po kilku latach zastosowano do tego celu eter. W latach późniejszych anestezjologia przeżyła bujny rozwój. A metody przez nią stosowane okazały się skuteczniejsze, szybsze i bezwzględnie pewniejsze. Wykorzystanie hipnozy ograniczyło się więc tylko do stosunkowo nielicznych przypadków.

Współcześnie uważa się, że uzasadnione jest użycie hipnozy w wielu sytuacjach. Przede wszystkim jako formę przygotowania psychicznego pacjenta do operacji. Chodzi głównie o zmniejszenie napięcia emocjonalnego towarzyszącego oczekiwaniu na zabieg. W małym odsetku przypadków u osób mogących zapaść w bardzo głęboki trans hipnotyczny można ją stosować także przy dużych operacjach. Jednak jest to ryzykowne, gdyż nie możemy być pewni, czy osoba operowana niespodziewanie się nie rozbudzi z zasugerowanego snu. Nietrudno sobie wyobrazić, czym mogłoby to się skończyć przy operacji narządów wewnętrznych. Są jednak chirurdzy podejmujący takie ryzyko. Ich zestawienia dokonał L. Chertok w roku 1989. Z ciekawszych przypadków można przytoczyć następujące zabiegi wykonane pod hipnozą bez zastosowania środków chemicznych: cięcie cesarskie, amputacja piersi (A. Mason - w roku 1955), chirurgia serca (M. Marmer - 1959), przeszczep skóry (M. Tinterow - 1960), wycięcie prostaty (B. Schwarcz - 1965), usunięcie tarczycy (W. Kroger - 1959), operacja zaćmy (Ruiz 1960), zszycie nerwu (Crasilneck 1958).

Chociaż chemiczne środki znieczulające są znacznie skuteczniejsze i bardziej niezawodne, nie zawsze można je bezpiecznie zastosować. Przy poważnych zaburzeniach pracy serca, nerek, płuc, nawet ich niewielkie dawki są szkodliwe. Ponadto mogą istnieć szczególne przypadki uzasadniające zastosowanie hipnozy. Przykładowo można przytoczyć wypadek pewnego młodego robotnika, któremu wbiło się w przedramię kilka stalowych igieł, konieczna była natychmiastowa operacja, jednak znieczulenie ogólne było przeciwwskazane, ponieważ niedawno zjadł on obfite śniadanie. Środków znieczulenia miejscowego nie było pod ręką, ale na szczęście robotnik okazał się bardzo podatny na sugestie hipnotyczne a operujący go chirurg znał metodę hipnotycznej anestezji. Podczas dwugodzinnej operacji ranny leżał spokojnie, a po obudzeniu twierdził, że w czasie zabiegu nie odczuwał żadnego bólu.

Są i inne zastosowania hipnozy w walce z bólem. Na przykład I. Ecker używa jej przy operacjach plastycznych. Uważa, że hipnoza w przypadku rozległych zabiegów odtwórczych po zranieniu twarzy bądź w przypadku drutowania kości szczęki powoduje, że pacjenci nie mają trudności w oddychaniu pojawiających się przy narkozie.

Hipnoza znalazła także zastosowanie w bezbolesnych porodach. I tak położnik R. August w ciągu 3 lat przyjął 850 porodów stosując hipnozę. Tylko 36 kobiet z tej grupy wymagało dodatkowych środków chemicznych, a pięć z nich zastosowania cesarskiego cięcia. Z kolei W. Werner, ginekolog i położnik, stwierdził, że w 175 porodach prowadzonych przez niego przy zastosowaniu hipnozy ani razu nie zaszła konieczność zastosowania chemicznych środków znieczulających, a ponadto żadne dziecko nie urodziło się w zamartwicy. Dzieje się tak, gdyż zahipnotyzowana matka oddycha swobodnie, a ruchy parte wykonuje spokojnie i w sposób skoordynowany.

Nie trudno się także dziwić popularności tzw. hipnodontozy, stosowanej zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Dla większości ludzi przerażonych perspektywą zabiegów dentystycznych jest ona niezwykle pożądana. Ma jednak jedną wadę. O ile zwykły zabieg kosztuje tam przeciętnie 100 dolarów, to pod hipnozą jego cena waha się od 500 do 800 dolarów. Kilkanaście lat temu na publicznym pokazie, w obecności dużej liczby dentystów, zademonstrowano bezpośrednio po sobie następujące u jednego pacjenta usuwanie dwóch górnych i jednego dolnego zęba. Nie użyto chemicznych środków znieczulających, a jedynie hipnozę. Nie wystąpiły objawy bólu, nie było też krwawienia. Po przebudzeniu się pacjent nie pamiętał zabiegu.

Skuteczność hipnozy zaobserwowano także przy zwalczaniu bólu odczuwanego w tzw. „kończynie fantomowej”. Niektóre osoby po amputacji uskarżają się na uporczywe bóle w nieistniejącej już kończynie (dotyczy to około 60% ludzi po amputacjach). Bóle te często nie ustępują pod działaniem najsilniejszych nawet leków znieczulających. Najskuteczniejsze są wtedy zabiegi chirurgicznego przecięcia odpowiednich dróg nerwowych. Ale gdy w około 30% takich przypadków chirurgia nie pomaga, zostają akupunktura i hipnoza (przykładowo na 37 opisanych w literaturze naukowej przypadkach bólu w fantomowej nodze dzięki hipnozie 20 pacjentów pozbyło się bólu całkowicie a 10 osób doznało ulgi pozwalającej odstawić leki).

Inne pole zastosowań hipnozy to walka z migrenami i naczyniowymi bólami głowy. Na 90 pacjentów poddanych podczas pięciu sesji hipnoterapii 38% z nich uzyskało pełne uwolnienie od bólu na okres, co najmniej 9 lat. W ostatnich latach opublikowano nadto szereg doniesień o hipnotycznym łagodzeniu cierpień u chorych na raka.

Badania wykazały, że najczęściej dzięki hipnotycznej analgezji, ból wprawdzie jest odczuwany, ale spostrzeżeniu temu nie towarzyszy cierpienie. Hipnoza w tym przypadku okazuje się zmienionym stanem świadomości, dzięki któremu lekarz może manipulować percepcją bólu u pacjenta.

Sugestywne działanie na percepcję człowieka będącego pod hipnozą jest skuteczne także w drugą stronę. Jeżeli przyłożymy komuś do skóry chłodną monetę, sugerując pod hipnozą, że jest to rozpalony kawałek metalu, w miejscu tym powstanie pęcherz oparzeniowy, któremu towarzyszyć będzie uczucie silnego bólu.

Wyniki przytoczonych doświadczeń wskazują, że znieczulenie hipnotyczne powstaje pod wpływem sugestii werbalnych, które otwierając kanał komunikacji między słowem hipnotyzera a organizmem zahipnotyzowanego z częściowym przynajmniej pominięciem świadomości. W eksperymentach z 1986 roku, J. Barber zaobserwował zaskakujący fakt: nie ma dodatniej korelacji (czyli wprost proporcjonalnego związku) pomiędzy stopniem analgezji, a podatnością na hipnozę lub uzyskaną głębokością zahipnotyzowania. Wskazywałoby to, że samo wprowadzenie w hipnozę, niezależnie od jej stopnia, umożliwia osiągnięcie analgezji.
Autor ten analizując różne techniki uzyskiwania analgezji hipnotycznej wyróżnił cztery podstawowe w tym zakresie sposoby:

  1. Odprężenie: badanemu sugeruje się, że ból jest coraz mniejszy, że jest odprężony, łatwo i równomiernie oddycha, przestaje przejmować się swoimi kłopotami, itd.

  2. Zastąpienie: sugeruje się, że to, co pacjent odczuwa jako ból zmienia się w obojętne doznanie, np. swędzenie lub mrowienie.

  3. Przemieszczenie: sugeruje się, że ból przemieszcza się do innego obszaru ciała np. do kończyn a następnie stopniowo opuszcza ciało.

  4. Rozdzielenie: sugeruje się, że ból oddziela się od świadomości pacjenta, że przestaje go interesować, staje się obojętny i daleki a on równocześnie wspomina sobie jakieś przyjemne doznania ze swojej przeszłości.


Istnieje ponadto technika
anestezji, czyli znieczulenia ogólnego w głębokim śnie hipnotycznym. Choremu sugeruje się sen podczas, którego nic nie będzie odczuwał. Możliwe jest wtedy prowadzenie nawet dużych zabiegów chirurgicznych.

Barber poszukując mechanizmu analgezji hipnotycznej stwierdził, że dominują tutaj dwie teorie:

  1. Psychologiczna, reprezentowana np. przez R. Shora, w której analgezja hipnotyczna polega na redukcji lęku przed bólem. Jednak teoria ta nie tłumaczy, zdaniem J. Barbera, faktów bezbolesnych zabiegów chirurgicznych. Zwolennikiem teorii psychologicznej jest natomiast L. Chertok. Uważa, że pod hipnozą są wykonalne nawet najpoważniejsze zabiegi operacyjne bez użycia środków chemicznych przy zastosowaniu samej hipnotycznej analgezji lub anestezji. Jest to możliwe, jego zdaniem, gdyż, mimo iż zahipnotyzowany odczuwa ból to nie dochodzi on do jego świadomości jako przykre doznanie. Zachodzi, więc wtedy dysocjacja w obrębie psychiki podmiotu. I nie jest to cecha znieczulenia, ale cecha charakteryzująca stan hipnozy jako taki. Pod hipnozą transformacji, bowiem ulega percepcja bólu.

  2. Fizjologiczna, w której analgezja hipnotyczna jest efektem wydzielania endomorfin ustrojowych pod wpływem sugestii.


W celu zweryfikowania tych teorii J. Barber podawał badanym zastrzyk substancji neutralizujących endomorfiny. Nie wpłynęło to jednak na osłabienie hipnotycznej analgezji bólu zęba.

Innym odkryciem z tych badań było to, że nawet całkowicie niepodatni na hipnozę pacjenci mogli uzyskać pełną analgezję pod wpływem samej tylko sugestii. Wyniki te wskazywałyby jednoznacznie, że analgezja hipnotyczna ma psychologiczne podłoże.

Mimo bezspornych sukcesów praktycznego zastosowania analgezji hipnotycznej w chirurgii badania eksperymentalne nie dają w tym zakresie jednoznacznych rezultatów. Jest to skutkiem przede wszystkim tego, że w warunkach laboratoryjnych nie można stosować takich bodźców bólowych, na które reakcja byłaby niemożliwa do świadomego zahamowania. Tym samym nie można stwierdzić czy brak reakcji na bodziec bólowy jest efektem hipnozy czy też odpowiednio umotywowanego świadomego działania.

Kto, kiedy i kogo może hipnotyzować?


Podejmując zagadnienie prawno-etycznych aspektów stosowania hipnozy należy odpowiedzieć na kilka pytań:

  1. Kto może hipnotyzować?

  2. Kogo i w jakich warunkach można hipnotyzować?

  3. Jakie są niebezpieczeństwa hipnozy?
        a) związane z jej specyfiką,
        b) związane z nieumiejętnym lub nieetycznym jej użyciem.

  4. Jakie są ograniczenia jej stosowania w badaniu naukowym i leczeniu?


Przechodząc do pierwszego pytania należy stwierdzić, że wszelkie czynności o charakterze medycznym mogą wykonywać jedynie ludzie o udokumentowanych w tym zakresie kwalifikacjach. Hipnozę mogą stosować tylko lekarze i psycholodzy w ramach swoich kompetencji (specjalizacji) zawodowych, którzy przeszli nie tylko odpowiednie przeszkolenie w zakresie stosowania technik hipnotycznych, ale mają też przynajmniej podstawową wiedzę o psychoterapii krótkoterminowej (np. metoda Ericksona) i jej stosowaniu u chorego. Oznacza to, iż przykładowo anestezjolog może wykorzystać hipnozę do znieczulania, a alergolog do terapii astmy, nigdy odwrotnie.

Istotne znaczenie wiedzy psychologicznej i psychopatologicznej powoduje, że najlepiej przygotowani do stosowania hipnozy są psychiatrzy i psycholodzy kliniczni. Sprzyjają temu możliwości doskonalenia się tych specjalistów w zakresie psychoterapii. Jednak, jeśli lekarze innych specjalności opanują niezbędną wiedzę do stosowania hipnozy to mogą także tą metodą nieść pomoc swoim pacjentom.

Jeżeli chodzi o praktyczne stosowanie hipnozy, trafnie ujął to zagadnienie krakowski psychiatra Prof. Jerzy Aleksandrowicz: „Abstrahując od sprawy uczciwości, istotnej wobec możliwości wprowadzenia hipnotyzowanego w błąd, bardzo kontrowersyjna jest sprawa wymagań w zakresie kwalifikacji hipnotyzującego. Wydaje się, że tak samo jak w przypadku przepisywania leków, również, gdy idzie o hipnozę, uprawnienia powinny zostać ograniczone do tych grup zawodowych, które dysponują odpowiednią wiedzą o człowieku. Stosowanie hipnozy przez niefachowców, dziennikarzy, chemików, itp. nawet, jeśli przeszli oni najwyższe przeszkolenie w tym zakresie, budzi ogromne wątpliwości. Same techniczne umiejętności hipnotyzowania nie stanowią o kompetencji, ponieważ nawet przy najlepszej woli i rzetelności hipnotyzerzy amatorzy nie mają wystarczającej wiedzy o tym, kiedy ich oddziaływanie może pomóc, a kiedy zaszkodzić. I wszystko jedno, czy przedmiotem ich zabiegów są osoby zdrowe, czy chore, mogą oni wyrządzić niepowetowane szkody”.

Odnośnie drugiego problemu należy stwierdzić, że najważniejsze jest to, aby schorzenie, na które cierpi pacjent, nie było przeciwwskazaniem do stosowania hipnozy (zaawansowana miażdżyca, niewydolność krążeniowo - oddechowa, psychozy, bardzo niskie ciśnienie krwi). Natomiast terapeuta powinien ze swej strony już na wstępie przedstawić sposób leczenia przy pomocy hipnozy, planowany jego przebieg i spodziewane efekty, które zamierza uzyskać.

Przejdę teraz do trzeciego pytania. Od razu należy stwierdzić: stan hipnotyczny w swojej naturze jest obojętny dla zdrowia. Istotne jest tylko to, w jakim celu hipnozę wywołano i w jaki sposób ją przeprowadzono. Nie ma wątpliwości, co do tego, że nieumiejętne prowadzenie hipnozy może zaszkodzić zdrowiu osoby zahipnotyzowanej. Jednak niebezpieczeństwo to nie wynika, podkreślam jeszcze raz, ze specyfiki tej metody, a tylko z niekompetencji lub nierzetelności hipnotyzera. Nadrzędnym celem i warunkiem hipnotyzowania jest zapewnienie bezpieczeństwa i szeroko rozumianego dobra osobie badanej czy leczonej.

Prowadząc terapię, szkolenie oraz badania naukowe pod hipnozą bezwzględnie musimy stosować się do kilku zasad:

  1. Ochotnicy biorący udział w badaniach naukowych nie mogą być wykorzystani do eksperymentów ujawniających ich tajemnice osobiste, zagrażające ich zdrowiu bądź pozycji społecznej.

  2. Hipnotyzerowi nie wolno poprzez rozmowę, wykład, publikację ujawniać sposobów hipnotyzowania osobom bez odpowiedniego przygotowania zawodowego.

  3. Hipnozę prowadzić można tylko w warunkach do tego przystosowanych (laboratorium, gabinet lekarski).

  4. Niedopuszczalne jest towarzyskie lub estradowe demonstrowanie hipnozy.

  5. Podczas szkoleń z zakresu hipnozy nie może być widzów. Uczestnikami szkolenia mogą być tylko przyszli hipnotyzerzy, aktywnie uczestniczący w zajęciach.

Decyzję, co do możliwości użycia hipnozy należy każdorazowo pozostawić hipnotyzerowi. Jakiekolwiek wątpliwości w tym zakresie powinny być równoznaczne z odstąpieniem od jej zastosowania.

Wskaźniki transu hipnotycznego


Fakt zahipnotyzowania określa się na podstawie trzech wskaźników:

  1. Obserwowanych zmian w zachowaniu hipnotyzowanego.

  2. Wypowiedzi badanego relacjonującego swoje przeżycia w trakcie i po hipnozie.

  3. Rejestracji reakcji fizjologicznych występujących podczas badania.

Uwzględniając ograniczoną użyteczność subiektywnej samooceny faktu bycia zahipnotyzowanym, wielu eksperymentatorów poleca swoim badanym, aby pod hipnozą, jeżeli tylko mogą, próbowali przeciwstawić się sugestiom. Np. przy sugestii: „nie możesz otworzyć oczu” zadanie hipnotyzowanego polega na próbie ich otwarcia. Oczywiście, eksperymentator zakłada, że badany nie kłamie, ma pozytywny stosunek do badania, a w czasie jego trwania nie symuluje. Podobne założenie stosuje się zresztą w większości badań psychologicznych.

Takie zasady oceny przyjęcia przez badanego sugestii powodują, że w dużym stopniu ma ona charakter subiektywny. Próbą jej obiektywizacji jest pomiar niektórych wskaźników procesów fizjologicznych. Najczęściej dotyczy to reakcji skórno-galwanicznej (RSG) i aktywności bioelektrycznej mózgu (EEG).

Badając reakcję skórno-galwaniczną, mierzymy przy pomocy psychogalwanometru opór, jaki stawia skóra przepływającemu słabemu prądowi elektrycznemu. Opór ten zmienia się w dość szerokim zakresie. Jest to efekt zróżnicowanego zwilżenia skóry potem. Pocenie się całego ciała służy utrzymywaniu równowagi termicznej organizmu. Tylko dłonie w pewnym stopniu są wyłączone z tego procesu. Gruczoły potowe znajdujące się w dłoniach reagują głównie na zmieniające się napięcie emocjonalne. Dlatego też mierząc opór skóry na palcach możemy wnioskować o poziomie napięcia emocjonalnego. Szybkie zmiany w wielkości oporu są reakcją na konkretne bodźce emocjonalne. Natomiast powolne zmiany wynikają ze stopnia aktywności psychicznej.

Psychogalwanometr pozwala śledzić zarówno krótkotrwałe (szybkie), jak i wolne zmiany w przewodnictwie skórnym. Powolny wzrost oporu skórnego przy sugestii relaksacji czy zapadania w sen świadczy o przyjęciu tych sugestii. Także krótkotrwałe i szybkie zmiany w poziomie przewodnictwa skórnego przy sugestiach wywołujących emocje świadczą o zrealizowaniu sugestii. Natomiast brak reakcji na sugestie lub reakcje odmienne od oczekiwanych świadczy o odrzuceniu podanych przez hipnotyzera sugestii. Takie zmiany u osób, które nie przeszły treningu w świadomym kierowaniu zmianami przewodnictwa, są trudne do wykonania bez rzeczywistego przyjęcia sugestii.

A. Barabasz porównując zahipnotyzowanych i symulujących hipnozę stwierdził, że zahipnotyzowani mają znacznie wyższy opór skóry od symulujących hipnozę, a fluktuacje oporności podstawowej podczas transu u zahipnotyzowanych były znacznie mniejsze. Również reakcja na sugestie wywołujące emocje u zahipnotyzowanych była zdecydowanie słabsza.

Badanie elektroencefalograficzne służy w praktyce klinicznej do wykrywania uszkodzeń mózgu. Zdrowy mózg czuwającego dorosłego człowieka ma charakterystyczny dla siebie zapis. Składa się on prawie wyłącznie z dwu typu fal niskonapięciowych: alfa (o częstotliwości około 8 na sekundę) i beta (o częstotliwości około 12 na sekundę). Pojawienie się innych fal wysokonapięciowych: delta i theta świadczy o patologii badanego mózgu. Każdy zdrowy człowiek w stanie relaksacji i przy zamkniętych oczach ma indywidualną dla siebie proporcję fal alfa i beta. Otwarcie oczu lub intensywne myślenie powoduje blokadę rytmu alfa i w zapisie występuje wyłącznie rytm beta .

T. Barber skorelował podatność na hipnozę z cechami zapisu EEG. Stwierdził, że bardzo podatni na hipnozę mają dłuższy czas trwania fal alfa w stanie czuwania. Natomiast samo wprowadzenie w stan hipnotyczny nie wywołuje zmian w zapisie EEG. Rytm alfa, obecny w stanie czuwania, pozostaje także pod hipnozą. Podobnie zostaje zachowana reaktywność na bodźce, chyba że podana zostanie sugestia o nie reagowaniu na doznania zmysłowe. Przy sugestii ślepoty można uzyskać brak blokady rytmu alfa po otwarciu oczu pod hipnozą. Przyjęta sugestia zapalenia się nieistniejącego źródła światła wywołuje natomiast blokadę tego rytmu. Z kolei sugestia relaksacji powoduje stopniowe narastanie czynności wolnej (rytm alfa) a sugestia zapadania w sen może wywołać pojawienie się wrzecion fal sigma, typowych dla snu fizjologicznego.

Pomiar stopnia zahipnotyzowania


Podstawową trudnością w obiektywnym i jednoznacznym pomiarze stopnia zahipnotyzowania jest brak ogólnie przyjętej charakterystyki hipnozy, co może prowadzić w efekcie do tego, że hipnotyzer i hipnotyzowany różne zjawiska utożsamiają z wystąpieniem hipnozy, lub przeciwnie brak objawów przez nich oczekiwanych uważają za dowód nie wejścia przez badanego w stan hipnozy.

Jedni oczekują, że pod hipnozą będą spać, a więc słowa hipnotyzera nie będą do nich docierać. Inni, że po hipnozie nic nie będą pamiętać. Bardzo dobrą ilustracją tego zagadnienia jest eksperyment M. Reisera z 1984 roku. Hipnotyzował on grupę bardzo podatnych na hipnozę osób. Podczas badania pytał ich czy są zahipnotyzowane. Kiedy badany odpowiadał, że tak, Reiser pytał: „Skąd o tym wiesz?”. Zahipnotyzowany mógł na przykład odpowiedzieć: „Bo jestem odprężony i czuję coś niezwykłego”. Wtedy Reiser sugerował: „Pozostaniesz w głębokiej hipnozie, ale odprężenie zniknie. Usiądziesz i będziesz się czuł jak przed zahipnotyzowaniem.” Następnie ponownie pytał osobę czy jest zahipnotyzowana, a otrzymawszy odpowiedź twierdzącą znów pytał: „Skąd o tym wiesz?”. Mógł otrzymać odpowiedzieć: „Czuję mrowienia w palcach i jakieś oszołomienie”. Reiser sugerował zniknięcie mrowienia i oszołomienia, itd. Badanie polegało więc na systematycznym de- sugerowaniu każdego symptomu, który zahipnotyzowany podawał jako wskaźnik faktu, że jest zahipnotyzowany. W końcu osoba nie była w stanie stwierdzić, na jakiej podstawie sądzi, że jest zahipnotyzowana, a nawet nie była pewna czy w ogóle jest zahipnotyzowana. A mimo to nadal znajdowała się w głębokiej hipnozie, o czym świadczy fakt reagowania nawet na trudne do realizacji sugestie, których nie przyjęłaby w normalnym stanie.

W sytuacji braku specyficznego wskaźnika hipnozy jej pomiar oparto na prostym założeniu: stopień zahipnotyzowania (głębokości hipnozy) jest wprost proporcjonalny do ilości sugestii przyjętych przez badanego podczas seansu hipnotycznego. A różnice w tym zakresie są olbrzymie. Identyczna procedura hipnotyczna prowadzi u różnych osób do zgoła odmiennych rezultatów. Różnice te cechuje jednak pewna prawidłowość zaobserwowana przez większość autorów począwszy od tych z XIX wieku aż do współczesnych. Dotyczy ona zbliżonego rozkładu wyników w populacji badanych pod względem osiąganego stopnia zahipnotyzowania (w przybliżeniu 15% osób jest niepodatnych na hipnozę, a 10% bardzo podatnych).

Istnieje także i inna zbieżność wyników. Dotyczy procentu badanych przyjmujących konkretną sugestię. W praktyce oznacza to, że sugestie różnią się „stopniem trudności” ich realizacji pod hipnozą. Stopień ten określany jest empirycznie. Sugestię podaje się grupie badanych. Następnie oblicza się procent badanych, którzy daną sugestię zrealizowali. I tak, jeżeli przykładowo sugestię zmęczenia oczu przyjęło 80 % badanych, to jej „stopień trudności” jest niższy od sugestii niemożności otwarcia oczu, realizowanej przez 50 % badanych. Pozwala to na uszeregowanie sugestii według wzrastającego stopnia trudności. Należy jednak pamiętać, że kolejność ta została ustalona w oparciu o wyniki badania całej grupy. Natomiast w indywidualnych przypadkach mogą występować znaczne różnice. Są przykładowo osoby wykonujące sugestie pohipnotyczne i przeżywające zasugerowane halucynacje, a równocześnie nie realizujące sugestii katalepsji ręki.

Mimo tego zastrzeżenia odpowiednio uszeregowane sugestie stały się podstawą konstrukcji skal mierzących stopień zahipnotyzowania osiągnięty podczas badania lub oceniających podatność hipnotyczną osoby w stanie czuwania, a tym samym prognozujący możliwy do osiągnięcia u danej osoby stopień zahipnotyzowania. Hipnotyzer posługując się skalą, podaje hipnotyzowanemu sugestie w niej zawarte. Po podaniu sugestii ocenia czy została przyjęta. Jeżeli tak, przechodzi do następnej. Tak działa, aż hipnotyzowany przestanie realizować kolejne polecenia.



Andrzej Augustynek

Medyczne zastosowania hipnozy


Zarówno historia naukowego poznania hipnozy jak i jej medycznych zastosowań liczy już ponad sto pięćdziesiąt lat. Pierwszy okres rozkwitu badań nad hipnozą to koniec XIX wieku. Lata międzywojenne był okresem względnej stagnacji w tym zakresie. Natomiast niebywały rozwój zainteresowania możliwymi aplikacjami hipnozy nastąpił podczas drugiej wojny światowej. Przyczyna tego był prozaiczna. Działaniom frontowym towarzyszy zawsze poczucie krańcowego zagrożenia. Słabsi psychicznie żołnierze często zapadają na tzw. nerwice frontowe. Cierpią na bolesne skurcze mięśniowe, porażenia i amnezje. Psychologiczny mechanizm tych nerwic, w większości nieświadomy, polega na ucieczce od zagrożenia w chorobę. Nerwice tego typu występują oczywiście i w czasie pokoju. Służą ucieczce od stresów dnia codziennego, problemów zawodowych czy rodzinnych. Zastosowanie hipnozy w leczeniu tych nerwic jest uzasadnione. Stosunkowo łatwo jest też wydobyć z chorego pod hipnozą przypomnienie sobie prawdziwych przyczyn choroby, czy też zmniejszyć dzięki niej poziom lęku. W toku działań wojennych, przy niedoborze lekarzy i miejsc szpitalnych, niezbędne było poszukiwanie przyspieszonych form leczenia. Hipnozę stosowano jako doraźną terapię. Powodzenie tej metody w leczeniu nerwic wojennych wywołało falę entuzjazmu. Jednak na drodze do jej upowszechnienia stał brak wyszkolonych w tym zakresie specjalistów.

W latach powojennych specjaliści posługujący się hipnozą zaczęli się organizować. Tak np. w Stanach Zjednoczonych działają dwa stowarzyszenia naukowe: Towarzystwo Hipnozy Klinicznej oraz Towarzystwo Hipnozy Klinicznej i Doświadczalnej. W latach pięćdziesiątych naszego stulecia w wielu krajach powołano specjalne komisje do zbadania przydatności hipnozy w leczeniu. Właściwie we wszystkich raportach stwierdzono, że ona jest wartościową metodą pomocniczą w psychiatrii, a także jako metoda anestezji i analgezji przy zabiegach chirurgicznych, stomatologicznych i przy porodach. W raportach tych najczęściej zaleca się ujęcie nauczania hipnozy w programie studiów medycznych oraz w podyplomowym szkoleniu lekarzy.

Badaniem hipnozy zajmuje się obecnie wiele zespołów psychologów i lekarzy. W Europie powstało Międzynarodowe Towarzystwo Hipnozy (International Society of Hypnosis), w skład którego wchodzą towarzystwa krajowe. Co trzy lata odbywają się kongresy międzynarodowe, podczas których prezentowane są najnowsze osiągnięcia w tej dziedzinie.

Umiejętności w zakresie stosowania hipnozy polscy specjaliści najczęściej zdobywali w Bratysławie u prof. S. Kratochvila. Organizuje on na terenie ILF (odpowiednik naszego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego) dwustopniowe kursy hipnozy i hipnoterapii. Kurs stopnia pierwszego ukończyło około stu dwudziestu, a stopnia drugiego około trzydziestu polskich lekarzy i psychologów. Pozostali hipnotyzerzy wiedzę w tym zakresie zdobywali na stażach w Polsce (na przykład u Prof. Jerzego Aleksandrowicza z Katedry Psychiatrii UJ, lub podczas codziennej pracy naukowej czy terapeutycznej w wielu placówkach naukowych czy medycznych.

Niestety, hipnotyzerzy działający w Polsce nie są zrzeszeni, często wręcz o swoim istnieniu nic nie wiedzą. Nie dopracowaliśmy się w naszym kraju jakiegoś skoordynowanego programu badawczego, a każdy z nas realizuje w badaniach tylko swoje zainteresowania. A przecież możliwości leczenia hipnozą są stosunkowo duże. Nie jest ona niewątpliwie panaceum, jednak w wielu przypadkach skutecznie łagodzi objawy niejednokrotnie bardzo uciążliwe dla chorego.

Najbardziej spektakularne sukcesy zanotowano w terapii hipnozą zespołu uzależnienia od alkoholu. Pierwsze naukowe doniesienia na ten temat przedstawił A. Voisin (psychiatra z Salpetriére) na Kongresie w Grenoble ( rok 1884). Natomiast w Polsce temat ten podjęli pod koniec XIX wieku N. Cybulski (1887) i W. Abramowicz (1989).

Współcześnie istnieje kilka technik hipnoterapii choroby alkoholowej. Niektórzy terapeuci, (np. L. Wolberg) są zwolennikami jednorazowego działania hipnozą w celu przełamania negatywnego nastawienia do prowadzonego tradycyjnymi metodami leczenia. Warunkiem zastosowania tej techniki jest zahipnotyzowanie pacjenta do stopnia głębokiego. Do diagnostyki przyczyn nałogu wykorzystać można tzw. regresję wieku - czyli zasugerowany powrót do minionych, często zapomnianych przeżyć, będących podstawą później ukształtowanego nałogu.

Hipnozę łączy się też z podawaniem anticolu lub wszywaniem esperalu. Najczęściej jednak hipnozę stosuje się jako element psychoterapii, sugerując pod hipnozą uczucie wstrętu do alkoholu, a także redukuje się przy jej pomocy przymus picia. Niestety wielu uzależnionych zapomina, że nawet po wielu latach abstynencji pierwsze upicie się najczęściej prowadzi do odnowienia objawów nałogu. Dlatego nie można mówić o wyleczeniu, a jedynie o uzyskaniu mniej lub bardziej trwałej abstynencji, której długość może być bardzo różna. Przykładem mogą być wyniki moich badań. Terapią objęto 530 mężczyzn w wieku od 24 do 57 lat uzależnionych od alkoholu, dobrowolnie zgłaszających się na leczenie do prowadzonego przeze mnie Krakowskiego Ośrodka Psychologiczno-Psychiatrycznego w okresie od 1 X 1982 do 30 XII 1994 roku. Wyniki obejmują okres od początku badań do 1 IX 1996 r. Oczywiście, leczenie pacjentów pozostających w kontakcie z Ośrodkiem jest kontynuowane, niezależnie od rezultatów omawianych badań.

Objęci badaniami pacjenci o różnym stopniu uzależnienia, w różnym stanie zdrowia, rekrutowali się ze wszystkich grup społecznych, wykształcenia i zawodów. 121 osób miało wyższe wykształcenie, 189 średnie z maturą, 42 średnie bez matury, 101 zawodowe, 77 podstawowe. 94 pacjentów pracowało na stanowiskach kierowniczych lub było właścicielami firm. Wśród pozostałych między innymi byli lekarze (3), weterynarze(2), aktorzy (4), plastycy(4), rolnicy(37) i nie pracujący (182) - żyjący z zasiłku lub będący na utrzymaniu rodziny.

Leczenie składało się z czterech etapów:


I. Diagnostycznego - na pierwszym posiedzeniu przeprowadzono wywiad kliniczny. Zlecano także wykonanie badań biochemicznych krwi i moczu, a także w miarę potrzeb innych badań, diagnostycznych np. EEG, EKG, USG, RTG.

II. Terapii farmakologicznej - podczas drugiej wizyty u psychiatry zlecano odpowiednie leki. W zależności od stanu pacjenta okres przyjmowania leków był indywidualnie dobierany. Na trzecim posiedzeniu pacjent wypełniał zestaw testów psychologicznych również indywidualnie dobieranych.

III. Zasadniczej terapii - zróżnicowanej w zależności od grupy badanych.

IV. Kontrolnego - po zakończeniu trzeciego etapu leczenia utrzymywano kontakt z pacjentem, który co 4 - 6 tygodni miał się zgłaszać do Ośrodka na wizytę kontrolną.


Pełny cykl terapeutyczny przeszło 280 osób. 96 pacjentów nie zgłosiło się po pierwszym lub drugim posiedzeniu. 154 osoby przerwały leczenie przed jego zakończeniem.

Pacjentów podzielono na trzy grupy:


  1. Leczonych farmakologicznie - nie wyrażających zgody na leczenie hipnozą (70 osób).

  2. Niepodatnych na hipnozę - leczonych farmakologicznie oraz na trzech posiedzeniach poddanych relaksacji według zmodyfikowanej przeze mnie metody treningu autogennego Schultza z wyobrażeniem sobie sytuacji awersyjnych związanych z piciem alkoholu (50 osób).

  3. Podatnych na hipnozę - leczonych farmakologicznie oraz hipnotycznie na 10 kolejnych posiedzeniach terapeutycznych odbywanych 2 razy w tygodniu (160 osób).


Wśród zgłaszających się na leczenie pod hipnozą 24% osób okazało się niepodatnych na hipnozę (zaliczono ich do grupy 2-giej), 11% było podatnych w stopniu niskim, 34% umiarkowanym, 21% wysokim i 10% bardzo wysokim).

Uzyskane wyniki były następujące:

Grupa

Okres abstynencji
(w dniach)

1
2
3

86
130
222



Różnice pomiędzy grupami były istotne. Leczeni hipnozą mieli najdłuższą abstynencję.

Liczne doniesienia o skutecznym zastosowaniu hipnozy przy leczeniu alkoholizmu budziły nadzieje na analogiczny sukces hipnotycznej terapii narkomanii. W jej przypadku jest jednak inaczej. Procedura terapeutyczna polega na kontrolowanym ograniczaniu dawek narkotyku podawanego pod hipnozą. Zahipnotyzowanym sugeruje się duży efekt malejącej dawki narkotyku oraz wstręt i lęk przed nim. Przy stosowaniu tej metody leczenie musi składać się z wielokrotnego hipnotyzowania. Przeważnie potrzebnych jest co najmniej kilkanaście posiedzeń, następujących dzień po dniu. Następnie można stopniowo zmniejszać ich częstotliwość. Czas trwania pojedynczego zahipnotyzowania mieści się zwykle w granicach od 30 do 60 min. Wyniki stosowania tej metody F. Völgyesi określa jako kontrowersyjne. Po zakończeniu farmakoterapii połączonej z hipnotyzowaniem 25% pacjentów nie wróciło do nałogu przez 12 miesięcy, a przy zastosowaniu samej farmakoterapii 15%. Natomiast 15% pacjentów hipnotyzowanych wracało do nałogu już w pierwszym miesiącu po zakończonej terapii, przy 45% nie leczonych hipnozą.

Także w przypadku nałogu nikotynowego wyniki terapii nie są zbyt zachęcające. Wynika to z faktu, iż wielu palaczy oczekuje, że terapeuta bez ich współpracy i wysiłku skutecznie zasugeruje im pod hipnozą odrzucenie papierosów. A gdy to nie następuje palą dalej sami przed sobą „rozgrzeszeni”, skoro nawet hipnoza im nie pomogła...

Niestety podobne oczekiwania mają na przykład osoby jąkające się. Dzięki hipnozie chcą bez żmudnych ćwiczeń pozbyć się nawyku kształtowanego nieraz przez wiele lat.

Hipnoza jest skuteczna w walce z fobiami. Umożliwia stopniowe wygaszanie niemiłych odczuć (np. lęku) i wzmacnianie emocji pozytywnych. W hipnozie głębokiej poprzez regresję aż do okresu życia poprzedzającego uformowanie się fobii i odpowiednie sugestie kształtuje się odmienne reakcje na bodźce wyzwalające lęk. Natomiast płytka hipnoza działa w sposób zbliżony do relaksacji. Przy pomocy odpowiedniej sugestii uzyskuje się korzystne zmiany fizjologiczne u człowieka przeżywającego lęk (doraźne obniżenie ciśnienia krwi, uspokojenie akcji serca i oddechu, poprawę perystaltyki jelit). Towarzyszy temu na zasadzie odruchu uspokojenie psychiczne.

Hipnoza może być skutecznie zastosowana w walce z bólem. Pierwszym opisanym w literaturze naukowej eksperymentem ze znieczuleniem hipnotycznym (nazywanym wtedy znieczuleniem magnetycznym) była próba w dniu 7 listopada 1820 roku przeprowadzona przez Du Poteta z 18-letnią dziewczyną, która w transie nie reagowała na bodźce bólowe.

Natomiast pierwsze udokumentowane badania naukowe nad wpływem hipnozy na doznania bólowe przeprowadził w roku 1843 J. Braid. Pacjentką była 24-letnia kobieta mająca bolesny ropień, bojąca się jednak interwencji chirurgicznej. Braid zahipnotyzował chorą, a następnie operację wykonali Follin i Broc. Jedyną reakcją pacjentki podczas trwania operacji był lekki krzyk trwający niecałą sekundę. Kobieta była rozluźniona i nie przejawiała żadnych obronnych reakcji. Po obudzeniu nic nie pamiętała i dziwiła się, że ją zoperowano.

W tym samym czasie J. Esdaile (1808-1859), szkocki chirurg pracujący w Indiach stosował z wielkim powodzeniem znieczulenie hipnotyczne. Wykonał ponad tysiąc mniejszych i trzysta większych zabiegów chirurgicznych w sposób całkowicie bezbolesny.

Jednak zainteresowanie hipnotyczną analgezją szybko wygasło, bowiem w roku 1848 wynaleziono anestezję chemiczną chloroformem. Po kilku latach zastosowano do tego celu eter. W latach późniejszych anestezjologia przeżyła bujny rozwój. A metody przez nią stosowane okazały się skuteczniejsze, szybsze i bezwzględnie pewniejsze. Wykorzystanie hipnozy ograniczyło się więc tylko do stosunkowo nielicznych przypadków.

Współcześnie według wielu lekarzy uzasadnione jest użycie hipnozy jako formy przygotowania psychicznego pacjenta do operacji. Chodzi głównie o zmniejszenie napięcia emocjonalnego towarzyszącego oczekiwaniu na zabieg. W małym odsetku przypadków u osób mogących zapaść w bardzo głęboki trans hipnotyczny można ją stosować także przy dużych operacjach. Jednak jest to bardzo ryzykowne, gdyż nigdy nie możemy być pewni, czy osoba niespodziewanie się nie rozbudzi z zasugerowanego snu. Nietrudno sobie wyobrazić, czym mogłoby to się skończyć przy operacji narządów wewnętrznych. Są jednak chirurdzy podejmujący takie ryzyko. Ich zestawienia dokonał L. Chertok w roku 1989. Z ciekawszych przypadków można przytoczyć następujące zabiegi wykonane pod hipnozą bez zastosowania środków chemicznych: cięcie cesarskie, amputacja piersi (Mason - 1955), chirurgia serca (Marmer - 1959, Tanterow - 1960), wycięcie prostaty (Schwarez - 1965), usunięcie tarczycy (Kroger - 1959). Z kolei H. Ecker używa jej przy operacjach plastycznych. Uważa, że hipnoza w przypadku rozległych zabiegów odtwórczych po zranieniu twarzy bądź w przypadku drutowania kości szczęki powoduje, że pacjenci nie mają trudności w oddychaniu pojawiających się przy narkozie.

Hipnoza znalazła także zastosowanie w bezbolesnych porodach. I tak W. Werner, ginekolog i położnik, stwierdził, że w 175 porodach prowadzonych przez niego przy zastosowaniu hipnozy ani razu nie zaszła konieczność zastosowania chemicznych środków znieczulających, a ponadto żadne dziecko nie urodziło się w zamartwicy. Dzieje się tak, gdyż zahipnotyzowana matka oddycha swobodnie, a ruchy parte wykonuje spokojnie i w sposób skoordynowany.

Nie trudno się także dziwić popularności tzw. hipnodontozy, stosowanej zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Dla większości ludzi przerażonych perspektywą zabiegów dentystycznych jest ona niezwykle pożądana. Ma jednak jedną wadę. O ile zwykły zabieg kosztuje tam przeciętnie 50 dolarów, to pod hipnozą jego cena waha się od 500 do 800 dolarów.

Skuteczność hipnozy zaobserwowano także przy zwalczaniu bólu odczuwanego w kończynie fantomowej. Niektóre osoby po amputacji uskarżają się na uporczywe bóle w nieistniejącej już kończynie. Nie ustępują one pod działaniem leków. Skuteczne są tylko akupunktura, hipnoza i niekiedy zabiegi chirurgiczne polegające na przecięciu dróg nerwowych. z kikuta do mózgu.

Opublikowano także szereg doniesień o hipnotycznym łagodzeniu cierpień u chorych na raka, a także o stosowaniu hipnoterapii w migrenach nieustępujących pod wpływem żadnych środków chemicznych, a nawet akupunktury. Niektórzy lekarze uzyskali w przypadkach migren do 40 % wyleczeń, a złagodzenie bólu i zmniejszenie jego częstotliwości u dalszych 30 % pacjentów.

Są i inne zastosowania hipnozy. Niektórymi z nich są leczenie bezsenności, nadciśnienia, zaburzeń układu trawiennego (wymiotów, biegunek, skurczów przełyku owrzodzeń, itd.). Należy stwierdzić, że hipnoza jest efektywna tam, gdzie można działać sugestią lub relaksacją. Dotyczy to przede wszystkim schorzeń o psychosomatycznym podłożu (np. moczenie nocne, alergia, łuszczyca, wędrujące bóle, przemęczenie).

Jednak nie zawsze użycie hipnozy prowadzi do sukcesu terapeutycznego. Istnieje szereg tego przyczyn. Po pierwsze niepodatność pacjenta na hipnozę, po drugie przecenianie możliwości tej metody często zarówno przez hipnotyzera jak i pacjenta, wreszcie po trzecie błędy popełnione w procesie leczenia. Aby zminimalizować ilość niepowodzeń należy przestrzegać kilku zasad równoznacznych z odpowiedzią na następujące pytania:


  1. Kto może hipnotyzować?

  2. Kogo i w jakich warunkach można hipnotyzować?

  3. Jakie są niebezpieczeństwa hipnozy:

    1. związane z jej specyfiką,

    2. związane z nieumiejętnym lub nieetycznym jej użyciem.



  1. Jakie są ograniczenia jej stosowania w leczeniu?


Odpowiadając na te pytania przede wszystkim należy stwierdzić, że wszelkie czynności o charakterze medycznym mogą wykonywać jedynie ludzie o udokumentowanych w tym zakresie kwalifikacjach. Jeżeli chodzi o stosowanie hipnozy, trafnie ujął to zagadnienie krakowski psychiatra prof. Jerzy Aleksandrowicz. Pisze on: „Abstrahując od sprawy uczciwości, istotnej wobec możliwości wprowadzenia hipnotyzowanego w błąd, bardzo kontrowersyjna jest sprawa wymagań w zakresie kwalifikacji hipnotyzującego. Wydaje się, że tak samo jak w przypadku przepisywania leków, również, gdy idzie o hipnozę, uprawnienia powinny zostać ograniczone do tych grup zawodowych, które dysponują odpowiednią wiedzą o człowieku. Stosowanie hipnozy przez niefachowców, dziennikarzy, chemików, itp., nawet, jeśli przeszli oni najwyższe przeszkolenie w tym zakresie, budzi ogromne wątpliwości. Same techniczne umiejętności hipnotyzowania nie stanowią o kompetencji, ponieważ nawet przy najlepszej woli i rzetelności hipnotyzerzy amatorzy nie mają wystarczającej wiedzy o tym, kiedy ich oddziaływanie może pomóc, a kiedy zaszkodzić. I wszystko jedno, czy przedmiotem ich zabiegów są osoby zdrowe, czy chore, mogą oni wyrządzić niepowetowane szkody”.

Istotne znaczenie wiedzy psychologicznej i psychopatologicznej powoduje, że najbardziej predestynowani do stosowania hipnozy są psychiatrzy i psycholodzy kliniczni. Sprzyjają temu możliwości doskonalenia się tych specjalistów w zakresie psychoterapii. Jednak, jeśli lekarze innych specjalności opanują niezbędną wiedzę do stosowania hipnozy, to mogą także tą metodą nieść pomoc swoim pacjentom
jednak wyłącznie w ramach swoich kompetencji zawodowych wynikających z posiadanej specjalizacji i wiedzy. Oznacza to, że chirurg stosuje ją przy swoich zabiegach, psycholog podczas psychoterapii, alergolog przy leczeniu astmy. Nigdy zaś odwrotnie. Istnieje także możliwość pracy zespołowej. Wyszkolony hipnotyzer może współpracować z lekarzem podczas jego działań terapeutycznych wprowadzając pacjenta w stan hipnozy i podając mu sugestie uzgodnione z lekarzem prowadzącym terapię.

Używając hipnozy należy bezwzględnie przestrzegać zasady, aby schorzenie, na które cierpi pacjent, nie było przeciwwskazaniem do jej stosowania (np. bardzo niskie ciśnienie krwi, psychozy, zespoły organiczne). Nie ma wątpliwości także co do tego, że nieumiejętne prowadzenie leczenia pod hipnozą może zaszkodzić zdrowiu zahipnotyzowanego. Jednak niebezpieczeństwo to nie wynika ze specyfiki tej metody, a tylko z niekompetencji lub nierzetelności hipnotyzera.

Zjawiska występujące pod hipnozą


Pod hipnozą możemy wywołać u zahipnotyzowanego szereg ciekawych zjawisk. Często stosowanym, a przy tym efektownym sposobem pogłębiania stopnia zahipnotyzowania jest wywoływanie u badanego halucynacji. Zahipnotyzowany widzi, słyszy lub czuje osoby, przedmioty, zjawiska, których obiektywnie nie ma. Są to tak zwane halucynacje pozytywne. Ich przeciwieństwem są halucynacje negatywne. Osoba badana nie widzi, nie słyszy i nie czuje bodźców obiektywnie na nią działających. Wywołując halucynacje najczęściej sugeruje się nadwrażliwość jednej ręki, zapalenie się lampy niewłączonej do sieci elektrycznej, złudny dźwięk dzwonka. Halucynacje można oczywiście także wywołać podczas hipnozy zbiorowej. Jest sprawą dyskusyjną, czy są nią niektóre praktyki Azjatów. I tak fakirzy indyjscy potrafią zasugerować widzom, że wdrapują się do nieba po linie rzuconej przez siebie w górę, a następnie schodzą, tylko że w kawałkach, tzn. ręce, nogi, tułów, głowa, niezależnie od siebie. Włączona przez jednego z turystów kamera zarejestrowała w tym samym czasie obraz nieruchomo siedzącego fakira, wpatrującego się w widzów. Przypuszczalnie halucynacją są także wszelkie zjawiska typu materializacji. Chociaż z drugiej strony najsławniejszy przypadek materializacji kilkunastu arbuzów przed premierem Indii J. Nehru do dziś nie znalazł zadowalającego wyjaśnienia.

Sugestie wpływają także na funkcje motoryczne. Estradowi hipnotyzerzy demonstrowali często tzw. most kataleptyczny. Polega on na tym, że zahipnotyzowany karkiem wspiera się o oparcie jednego krzesła, a piętami o oparcie drugiego. Osoba ta jest tak usztywniona, że można stanąć na jej klatce piersiowej, nie powodując ugięcia zawieszonego ciała. Jednak, jak wskazuje praktyka, most kataleptyczny potrafi wykonać wielu ludzi w normalnym stanie. Zahipnotyzowanemu można sugerować katalepsję sztywną lub woskowatą. W pierwszym typie katalepsji sugerujemy sztywność ciała lub pewnej jego części. W woskowatej natomiast pozostanie bez ruchu w nadanej przez hipnotyzera pozycji (zahipnotyzowany może przez wiele godzin stać na przykład z uniesionymi do góry rękami, nie zdradzając objawów zmęczenia).

Często bywa skuteczna sugestia większej sprawności i wydolności. Dowodzi tego następujący eksperyment. Osobę badaną prosi się o ściskanie z całej siły rączki dynamometru w takt uderzeń metronomu. Siła nacisku jest rejestrowana. Normalnie wyniki pogarszają się bardzo szybko. Pod hipnozą, po odpowiedniej sugestii, zmęczenie pojawia się o wiele później. Sugestia hipnotyczna może oczywiście dotyczyć nie tylko prostych ruchów. Może także wpływać na wykonanie skomplikowanych czynności.

Natomiast nawet w najgłębszej hipnozie nie istnieje możliwość podniesienia poziomu intelektualnego badanego. Nie można również spotęgować jego indywidualnych uzdolnień.

W pewnym zakresie można wpływać na zachowanie się zahipnotyzowanego po wyjściu z transu hipnotycznego. Umożliwia to zastosowanie tzw. sugestii pohipnotycznej, czyli podanie polecenia, aby po pewnym czasie od zakończenia hipnozy lub na określony sygnał pacjent wykonał określone sugestią czynności. Jeśli zasugeruje się dodatkowo amnezję pohipnotyczną (niepamięć zdarzeń z okresu hipnozy), reakcja zwykle jest niemal automatyczna, przy czym, jeżeli nawet jest irracjonalna, osoba ją realizuje i następnie racjonalizuje motywy wykonania tej czynności. Wykonanie sugestii pohipnotycznej można nakazać nawet w długi czas po hipnozie (stosuje się takie sugestie w terapii chociażby alkoholizmu). Znany psycholog G. Estrabroocks wspomina przypadek człowieka, dla którego sugestia pohipnotyczna nie straciła siły po upływie dwudziestu lat.

Zasugerowane zmiany biochemiczne


L. Wolberg sugerował pod hipnozą pacjentowi, że je miód. Badanie biochemiczne wykazało wzrost poziomu cukru we krwi. Z drugiej strony, jeżeli sugerował, że w spożywanym miodzie nie ma cukru, jego poziom we krwi nie zmieniał się. Podobny efekt dała sugestia: „Jesz masło i popijasz go bulionem”. Treść dwunastnicza badanych zawierała duże ilości enzymów trawiących tłuszcze. W grupie kontrolnej (nie hipnotyzowanych) ta sama sugestia nie wpłynęła na zmianę zawartości dwunastnicy. W czasie podobnego badania pod hipnozą jednym sugerowano spożycie smacznego posiłku, drugim niesmacznego. Analiza treści żołądkowej ujawniła większą niż normalnie kwasowość w grupie pierwszej, natomiast w grupie drugiej znacznie obniżoną. Także, gdy pacjentowi powiedziano, że wypił dużą ilość wody z naczynia, które w rzeczywistości było puste, stwierdzono u niego wzrost ilości wydalanego moczu z równoczesną utratą płynów ustrojowych.

Jak hipnotyzujemy?


Niezbędnym warunkiem wprowadzania w trans hipnotyczny jest znieruchomienie i skoncentrowanie się na sugestiach wypowiadanych przez hipnotyzera. Najczęściej stosowana procedura wygląda następująco. Przede wszystkim hipnotyzer w czasie rozmowy wstępnej przedstawia cel badania i efekty, jakie zamierza osiągnąć. Następnie prosi, aby badany położył się na leżance lub usiadł w fotelu i skoncentrował wzrok na jakimś konkretnym punkcie (plamka na ścianie, kryształowa kula, palce hipnotyzera, itp.). Z kolei hipnotyzer, zgodnie z przyjętą wcześniej procedurą, rozpoczyna podawanie odpowiednich sugestii Wyprowadzając badanego z transu hipnotycznego - mówiąc w uproszczeniu - podajemy mu sugestie dezaktywujące podane i przyjęte wcześniej. Poza tym sugerujemy, że będzie się czuł dobrze i będzie wypoczęty.

W hipnozie opartej na sugestiach snu aktywność pacjenta jest ograniczona. Nie podejmuje on własnych działań. Na polecenia reaguje niemal automatycznie, wykonuje je z charakterystyczną powolnością i opóźnieniem. Jeżeli nie zostanie pobudzony sugestią, pozostaje nieruchomy. Hipnoza trwa dotąd, dopóki hipnotyzer nie wyprowadzi badanego ze snu hipnotycznego. Czas trwania hipnozy jest uzależniony od celu seansu. Przy hipnozie terapeutycznej nie przekracza zwykle pół godziny.

Istnieje ponadto metoda stopniowania sugestii na jawie. Przy tej metodzie nie stosuje się sugestii snu, nie wprowadza się atmosfery odprężenia, wygody i monotonii. Hipnotyzer występuje w bardziej aktywnej i autorytatywnej roli.

W hipnozie na jawie pacjent jest normalnie aktywny i ruchliwy. Żywo i szybko reaguje na sugestie. Często nie ma poczucia znajdowania się w zmienionym sugestią stanie świadomości. Toteż zdumiewają go wywoływane przez hipnotyzera halucynacje czy też sugestie, którym nie jest w stanie się oprzeć.

Wszystkie techniki hipnotyzowania po odpowiedniej adaptacji nadają się do hipnozy zbiorowej.



Tomasz Trzciński

Możesz pokonać stres

Stres towarzyszy nam wszystkim. Każda osoba indywidualnie reaguje i na swój własny sposób radzi sobie z tym zjawiskiem. Jednak skutki nadmiernego stresu dotykają nas w różnym stopniu. Są ludzie, którzy potrafią radzić sobie z trudnymi sytuacjami w sposób naturalny i spontaniczny. Jednak dla wielu osób nadmiar stresu staje się niezwykle groźnym przeciwnikiem, a potyczka z nim może mieć bardzo negatywne i długofalowe skutki.

Często nie zdajemy sobie sprawy z faktu, ze to sposób postrzegania trudnych sytuacji, nie zaś same sytuacje, decydują w dużym stopniu o naszym potencjale do efektywnego radzenia sobie ze stresem. W naszej psychice i jej zdolności do pozytywnego postrzegania i interpretowania zdarzeń (nawet tych trudnych) tkwi ogromny potencjał. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat przeprowadzono wiele badań na polu medycyny i psychologii, wskazujących na rolę psychiki jako czynnika warunkującego naszą zdolność do pokonania stresu, a nawet przezwyciężenia groźnych chorób. Udowodniono, że osoby o optymistycznym i racjonalo-konstruktywnym podejściu do życia rzadziej zapadają na różnorodne choroby, dłużej żyją, a jeśli zachorują, to dużo szybciej dochodzą do zdrowia. To, w jaki sposób oceniamy otaczający nas świat, i jak widzimy przyszłość, decyduje o jakości naszego życia i stanie zdrowia. Można spokojnie założyć ze obraz świata, w jakim funkcjonujemy, powstaje w naszych głowach, w naszych poglądach, wyobrażeniach, ustosunkowaniach do innych ludzi i nas samych. W gruncie rzeczy to dobra wiadomość. Aby zmienić styl życia i nauczyć się radzić z zewnętrznymi trudnościami, możemy tego skutecznie dokonać modyfikując własne negatywne przekonania i sięgając do zasobów, które tkwią w każdym z nas. Duże znaczenie ma tu troska o siebie samego. Rodzaj szacunku dla własnej osoby, organizmu, dla własnego ciała.

Niestety wiele osób traktuje swoje ciało jak rodzaj kontenera, służącego do magazynowania bądź absorbowania frustracji czy negatywnych stanów emocjonalnych. Objadanie się, palenie, alkoholizm - to przykłady tej patologicznej tendencji. Często nie zdajemy sobie sprawy z tego, ze możemy o 180 stopni zmienić podejście do naszego organizmu, na swój sposób zaprzyjaźnić się z nim. Nie zawsze wiemy też o tym, że może nas czekać za to cenna nagroda. Osoba, którą charakteryzuje zdrowa równowaga pomiędzy ciałem i psychiką, to człowiek zdolny do efektywnego funkcjonowania w otaczającej rzeczywistości i skutecznego stawiania czoła zewnętrznym trudnościom. Istnieje wiele przejawów opisanej wyżej równowagi. Zdolność do obecności, funkcjonowania
teraz i tutaj to jeden z fundamentów efektywnego ustosunkowania do rzeczywistości. Człowiek uważny i obecny jest zdolny do podejmowania wyborów i decyzji adekwatnych do zewnętrznych zdarzeń. Ze zdolnością tą związany jest fenomen opisany w psychologii (a zwłaszcza tzw. bioenergetyce Lowena) jako ugruntowanie. Ugruntowanie to zdolność do pełnego bycia w realnym świecie, głębszego postrzegania zdarzeń, na poziomie psychologicznym - zdolność do wchodzenia w satysfakcjonujące i autentyczne relacje z drugim człowiekiem. Ugruntowanie ma tez swój komponent fizyczny. To zdolność do mocnego stąpania po ziemi, bycia na tym świecie całym sobą. Ugruntowanie to wspaniały dowód na to ze nasze ciało i nasza psychika potrafią wspólnie tańczyć ten sam taniec, nie depcząc sobie po palcach.

Mówiąc o uważności i ugruntowaniu nie sposób nie wspomnieć o roli świadomego i głębokiego oddychania. Oddech jest pomostem pomiędzy naszą psychiką i naszym ciałem, rodzajem spoiwa, które łączy nasz umysł z ciałem. Świadome oddychanie jest wynikiem naszej uważności, albo patrząc na to z innej perspektywy - kotwicą do funkcjonowania w tym momencie. Osoby potrafiące świadomie i głęboko oddychać, są w mniejszym stopniu narażone na skutki negatywnego myślenia i interpretowania zdarzeń czy przyszłości, są zdolne adekwatnie postrzegać rzeczywistość, nie ulegając negatywnym wizjom swojego umysłu. Właściwy oddech ma tez ogromny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu. Wpływa pozytywnie na system odpornościowy i mięśniowy (redukuje napięcia mięśniowe). Zwiększa wydolność układu krwionośnego i nerwowego, pozytywnie wpływa na nasze myślenie i stan emocjonalny.

Zdumiewający jest fakt, ze niewielu ludzi korzysta z tego dobrodziejstwa, jakim jest głęboki i świadomy oddech. W zachodnim świecie wiele osób już w trakcie dzieciństwa uczy się powstrzymywać oddychanie. Ma to niestety również wymiar kulturowy. W Stanach Zjednoczonych istnieje stereotyp tzw.
beautyful people, ludzi niezwykle atrakcyjnych, wysportowanych, wiecznie uśmiechniętych. Niepokojący jest jednak fakt, iż osoby te ukrywają swój brzuch i wszelkie przejawy oddychania, często kompletnie (i wstydliwie!) blokując swe przepony. Swoją drogą zastanawiam się, czy ilość depresji w USA i gigantyczne liczba klinik psychoterapeutycznych nie pozostają w jakiejś korelacji z tym trendem kulturowym. Przedziwny natomiast jest fakt, iż tak wiele osób (również w Polsce) odmawia sobie kontaktu z tak zdrowym procesem, jakim jest oddychanie. Oddychanie jest w istocie doskonałym i skutecznym antystresorem. Tak na prawdę (pomijając przypadki ciężkich chorób i głębokiego wypalenia) nie musimy sięgać do skomplikowanych wielopoziomowych terapii, aby poradzić sobie ze stresem. Oddychanie jest niezwykle efektywnym i najbardziej naturalnym mechanizmem zdrowotnym, jakim dysponujemy. Stąd też warto zaprzyjaźnić się ze swoim oddechem, lepiej go poznać i zachęcić go do większej (a może głębszej) obecności w naszym codziennym życiu.

W metodologii IPSI nauka oddychania, ugruntowanie, pogłębianie obecności i pozytywne postrzeganie otaczającej rzeczywistości zajmują centralne miejsce. Wierzymy w to, iż każdy człowiek może odblokować istniejący w nim potencjał i uruchomić procesy samoregulacji, służące lepszemu zdrowiu i efektywniejszemu radzeniu sobie z nadmiernym stresem. Nasza psychika, nasze ciało posiadają nieprzeciętne zdolności radzenia sobie w trudnych czy patologicznych sytuacjach i chcemy pomoc Państwu sięgać do tychże głębokich zasobów. A zacząć można od małych kroków, prostych ćwiczeń wykonywanych w wolnych chwilach, np. przed snem. Oto jedno z takich ćwiczeń, łączące pozytywne wyobrażeniowe wizualizacje z głębokim oddychanie i odprężeniem mięśniowym. Powodzenia!

Ćwiczenie


Usiądź, lub połóż się wygodnie. Zamknij oczy i zacznij powoli i swobodnie oddychać. Z każdym oddechem poczuj, jak Twoje mięsnie stają się coraz cięższe. Wyobraź sobie, że napięcie zmniejsza się z każdym wydechem. Wyobraź sobie wspaniała lagunę otoczoną przez wysokie palmy i piękne kwiaty. Woda jest przejrzysta, zaś niebo bezchmurne i błękitne. Wokół panuje spokój i cisza. Czujesz jedynie powiew powietrza, który przenika Twoje ciało i dotyka Twojej twarzy lekka niewidzialnym dotknięciem. Wyobraź siebie unoszącego się na spokojnej, delikatnej wodzie. Gdy tak unosisz się na powierzchni gorąca woda rozluźnia Twoje mięsnie. Poczuj jak woda masuje Twoje stopy, Twoje ramiona, i w końcu całe Twoje ciało. Woda staje się coraz gorętsza, podczas gdy Ty odczuwasz coraz głębszy relaks, zaś całe napięcie odpływa od Ciebie. Wyobraź sobie, że nic nie ważysz unosisz się na powierzchni wody. Czujesz kompletny spokój. Dryfujesz delikatnie, swobodnie i powoli. Jesteś jednym/ą z wodą, która całkowicie Cię otacza i rozluźnia każdy miesień w Twoim ciele. Z każdym oddechem, gorąca woda lekko Cię unosi, i za każdym razem, gdy zapadasz się lekko w wodzie, Twoje napięcie się obniża. Powoli zaczynasz odczuwać, że stajesz się częścią akwenu. Kontynuuj ćwiczenie przez ok. 20 minut. W myślach powtarzaj „czuję się wypoczęty/a i zrelaksowany”.

Instrukcje do wizualizacji i relaksacji



Andrzej Augustynek

Nie tylko hipnoza

Amerykański kosmonauta Cooper ujawnił, że w czasie lotu orbitalnego, z wysokości 330 km, zobaczył gołym okiem domy i inne zabudowania. Nie jest to jednak możliwe z takiej wysokości. Potraktowano to więc jako halucynacje wywołane izolacją sensoryczną.

Do wiejskiego, bieszczadzkiego ośrodka zdrowia przywieziono ugryzionego przez węża człowieka. Jego stan był ciężki. Zaznaczały się wyraźnie typowe objawy zatrucia jadem: zaburzenia krążenia i oddychania. Na szczęście dla niego przywieziono również zabitego węża. Okazał się niejadowitym zaskrońcem - “gniewoszem”. Lekarz podał pacjentowi potężną dawkę środków uspokajających i ten zasnął po kilku minutach. W czasie snu wszelkie objawy cofnęły się, gdyby jednak ukąszonemu nie udzielono pomocy lekarskiej, zmarłby po kilku godzinach. Byłaby to tak zwana “zasugerowana śmierć”.

W pewnym mieszkaniu znaleziono zwłoki związanego mężczyzny. Sekcja nie wykryła przyczyny śmierci. Jedynym obrażeniem było płytkie nakłucie skóry ramienia. Tajemnica tego przypadku przez wiele lat nie została wyjaśniona. Dopiero jej sprawca przed śmiercią wyznał, jak to się wydarzyło. Obezwładnił ofiarę, zawiązał jej oczy, następnie ukłuł silnie mężczyznę w ramię mówiąc, że podcina mu żyły i poczeka, aż się zupełnie wykrwawi. W efekcie pojawiło się kilka kropel krwi. Morderca zaczął polewać to miejsce ciepłą wodą. Ofiara sądziła, że to jej własna krew tak spływa i po upływie około 40 minut zmarła.

Przytoczone wyżej trzy zdarzenia są przykładem zjawisk pokrewnych hipnozie, a wywołanych sugestią. Nie jest to jedyna droga uzyskania stanów pokrewnych hipnozie. Służyć do tego mogą też pewne środki chemiczne bądź izolacja, względnie deprywacja sensoryczna. Pokrewieństwo z hipnozą wynika z analogicznych “fenomenów” występujących podczas ich trwania, a także z faktu, że techniki hipnozy zmierzają również w kierunku izolowania hipnotyzowanego od bodźców płynących z zewnątrz. Sugeruje mu się, że nie zwraca uwagi, a nawet nie słyszy niczego poza głosem hipnotyzera. Badany ma oczy zamknięte, mięśnie rozluźnione. Leży lub siedzi bez ruchu. W tej sytuacji dopływ bodźców zmysłowych zostaje w znacznym stopniu ograniczony.

Powróćmy jednak do pierwszej grupy zjawisk. Z działaniem sugestii najczęściej spotykamy się w medycynie. Zasugerowana wiara w skuteczność leczenia jest doniosłym czynnikiem warunkującym uzyskanie poprawy stanu zdrowia. Zjawisko to zostało nazwane “efektem placebo”. Definiuje się je jako podanie obojętnej farmakologicznie substancji lub zastosowanie obiektywnie nieskutecznej metody leczenia dla osiągnięcia efektu psychologicznego.

Działanie placebo jest od dawna znane jako potężna siła uzdrawiająca. Przepisywanie substancji nieaktywnych, stosowanie dziwnych metod diagnostycznych lub terapeutycznych jest od wielu lat nieodłączną częścią wykonywania praktyki lekarskiej, a typowym tego przykładem jest tradycja podawania różowych pigułek cukru bądź wstrzykiwanie destylowanej wody.

Jeden z moich kolegów opowiadał następującą historię. Przed paru laty w lekospisie pojawił się nowy farmaceutyk. Z informacji o nim wynikało, że jest to prawdziwa rewelacja, z ochotą, więc przepisywano go pacjentom. Rzeczywiście - działanie leku było znakomite. Tak działo się do czasu, gdy mój kolega przeczytał pracę naukową na temat tego specyfiku. Wynikało z niej, że działanie leku jest bardzo słabe. Zaskoczyło to lekarza, gdyż jego doświadczenia w tym zakresie były inne. Dlatego też stosował ten lek dalej. Niemniej jego skuteczność gwałtownie zmalała. Zastanawialiśmy się wspólnie nad przyczynami tego faktu i doszliśmy do wniosku, że istotna była tu wiara terapeuty w lek. Przepisując go pacjentom i informując o jego działaniu robił to inaczej przed i po przeczytaniu doniesienia.

Prace badawcze poświęcone nowym środkom farmakologicznym od dawna uwzględniają efekt placebo. Jego wielkość bada się metodą podwójnej ślepej próbki. Nowy lek i substancja obojętna wyglądają tak samo i mają ten sam smak. Farmaceuta prowadzący próby dzieli lek i substancję obojętną na numerowane porcje. Tylko on wie, pod którym numerem kryje się lekarstwo. Następnie lekarz nadzorujący stosowanie farmaceutyku rozdziela porcje dla poszczególnych pacjentów. Wie oczywiście, co komu zleca. Na koniec lekarze prowadzący leczenie zespołowo oceniają uzyskany efekt. Jeżeli pigułki placebo dały analogiczny lub zbliżony efekt, co testowany lek, to znaczy, że jest on bezwartościowy.

Metody oceny medykamentów są stale doskonalone. Uwzględnia się w nich coraz to nowe zmienne (wiek, płeć, zaawansowanie choroby). Bada się, pod jaką postacią działa on najskuteczniej (tabletki, czopki, zastrzyki, krople). Ostatnio w prasie amerykańskiej znalazłem komunikat o wpływie telepatii na wielkość efektu placebo. Autor artykułu sformułował wniosek, aby rozdział porcji leku i substancji obojętnej dokonywał się losowo. Informacja o tym powinna znajdować się wyłącznie w pamięci komputera. Umożliwi to wyeliminowanie wpływu telepatycznego farmaceuty, znającego numery próbek z substancją aktywną, na postępowanie lekarzy podających preparat poszczególnym pacjentom. Natomiast przed kilkunastu laty w
Journal of the American Medical Association opisano doświadczenie, w którym przebadano osiemdziesięciu chorych cierpiących na depresję. Pacjentów podzielono na trzy grupy. Jednej z nich podawano silne środki uspokajające, drugiej środki o charakterze placebo, zaś trzeciej nic nie podawano. W ostatniej grupie chorzy wykazywali nasilenie lęku i objawów depresyjnych. Najlepsze wyniki uzyskano w grupie drugiej, gdyż chorzy obok (zasugerowanego) złagodzenia objawów chorobowych nie doznawali, tak jak pacjenci z grupy pierwszej, stanów oszołomienia i otępienia wynikających ze specyfiki działania neuroleptyków. W tym samym piśmie kilka lat później ukazało się doniesienie o wynikach programu badawczego, prowadzonego na Uniwersytecie Michigan. Tamtejsi uczeni doszli do wniosku, że skuteczność wielu współczesnych leków co najmniej w jednej trzeciej zależy od osobowości lekarza.

Prowadząc terapię obserwuje się, że pacjenci uważają lek zagraniczny za skuteczniejszy, mimo, że ma on takie same składniki, jak produkowany w kraju. Sugestywne działanie tego leku jest tym większe, im jest on droższy, trudniej dostępny i mniej znany.

Na silnej sugestii oparta jest również metoda maski tymolowej, stosowana w Leningradzkim Instytucie Psychoneurologicznym. Pacjent zostaje powiadomiony o niezwykle skutecznym działaniu tego kosztownego leku, którego podanie odkłada się kilkakrotnie wyjaśniając, że trzeba składać specjalne podanie do Ministerstwa Zdrowia o jego przydział i że jest go w ogóle bardzo mało i nie dotarł jeszcze do Instytutu. Ustala się w końcu termin zabiegu. Lekarze ubierają się jak do operacji. Pacjent kładzie się na stole. Stojący obok lekarze, niby mimochodem, rozmawiają o doskonałym wyniku tego zabiegu w jakimś ciężkim przypadku. Następnie maską używaną do narkozy pompuje się strumień aromatycznego, farmakologicznie obojętnego gazu. Zabieg ten jest czasami skuteczny w przypadkach nerwic histerycznych, zwłaszcza przy niedowładach i mutyzmie.

Wykorzystując sugestywność badanego nawet osoba niewykwalifikowana może uzyskać sukcesy w leczeniu. Załóżmy, że uzdrowiciel pomógł jednej dziesiątej pacjentów. Naturalnie będzie podkreślał swoje osiągnięcia nie wspominając o porażkach. W ten sposób tworzy wokół siebie mit cudownej, nadnaturalnej mocy. Ułatwia to mu dalsze działanie. Wywołana odpowiednią sugestią atmosfera obcowania z mocami nadprzyrodzonymi towarzyszy nie tylko praktykom medycznym. Jest ona podstawą spirytyzmu i okultyzmu. Także wiele religii opiera na tym swoje obrzędy.

Wśród prymitywnych plemion, praktykujących obrzędy magiczne, znany jest efekt złamania tabu, czyli sprzeniewierzenia się zakazowi wykonania pewnych czynności. Plemienny szaman rzuca na winowajcę czary lub przekleństwo. Nie stosuje żadnej przemocy fizycznej, mimo to ukarany popada w depresję i popełnia samobójstwo lub umiera na skutek potężnego stresu. W takim przypadku działa niezwykle silna sugestia. Jeżeli się ją przyjmie, nie ma przed nią obrony ani ucieczki. Bezlitośnie dosięga swojej ofiary. Obserwują to inni członkowie plemienia i wiara w moc zaklęć czarownika rośnie, wzmaga się też strach przed złamaniem tabu.

Podobne zjawiska, w mniejszym może zakresie i ze słabszym natężeniem, pojawiają się również współcześnie. Opisy ich budzą powszechne zainteresowanie. W dużych nakładach rozchodzą się książki o horoskopach, życiu po śmierci i reinkarnacji. Prawie bezkrytycznie czytelnicy przyjmują opisy zjawisk telekinetycznych (np. łamanie łyżeczek na odległość) i telepatycznych. Tworzy to podatny grunt pod działalność wielu szarlatanów. Przy krytyce współczesnej odhumanizowanej medycyny wzrasta popularność uzdrowicieli, bioenergoterapeutów, a nawet klasycznych znachorów. Moim zdaniem, skuteczność ich metod w przeważającej mierze jest wynikiem umiejętnego stosowania sugestii. Składa się na to wytworzenie wiary w wyleczenie, poczucie bezpośredniego kontaktu z terapeutą oraz zapewnienie samej metodzie odpowiedniej oprawy. Niezwykle ważne jest też, czy prowadzący leczenie wierzy w swoją metodę. Są ludzie ogarnięci ideą bezinteresownej pomocy innym. Poświęcają swoje życie propagowaniu, a często nawet naukowemu wyjaśnianiu stosowanej przez siebie metody, która rzeczywiście niesie ulgę w cierpieniach wielu chorych. Ideałem w tej sytuacji jest połączenie profesjonalnej wiedzy medycznej z umiejętnością kształtowania opinii na temat skuteczności używanych środków.

Efekt zastosowania sugestii występuje także i w innych metodach leczenia. Techniki sugestywne stanowią najstarszą chyba formę psychoterapii, stosowaną od niepamiętnych czasów. Pod ich wpływem człowiek pozytywnie reaguje na metody leczenia, pozbawione - obiektywnie - waloru terapeutycznego. Przykładem może tu być terapia orgonowa. Stworzona została przez znanego psychoanalityka amerykańskiego, Wilhelma Reicha.

W. Reich początkowo był psychoterapeutą. Praktykował w Austrii. Następnie w 1931 roku założył własne wydawnictwo w Niemczech. Odciął się też od trwającej kilka lat współpracy z Austriacką Partią Komunistyczną. W 1936 roku otworzył w Oslo Instytut Psychoterapeutyczny. Spotkał się tam jednak z zawziętym oporem miejscowych specjalistów. W 1939 roku na zaproszenie profesora psychiatrii Uniwersytetu w Colombii T.P. Wolfa przybył do Stanów Zjednoczonych. Przez dwa lata był wykładowcą Nowojorskiej Szkoły Badań Społecznych. Następnie kierował wydawnictwem w Green Village oraz laboratoriami badawczymi w Forest Hill i Organon.

Twierdził, że wykrył ogniwo łączące materię żywą i nieożywioną. Nazwał je
bionem i uważał, że jest ono nosicielem orgonu, czyli energii promienistej kosmosu. Według jego projektu skonstruowano na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych naszego wieku skrzynie orgonowe, które zawierały naprzemiennie ułożone warstwy materiału organicznego i nieorganicznego. Miały one być akumulatorami orgonu, wzbogacającymi w energię ludzi z nich korzystających.

Reich uważał swe odkrycie za porównywalne z przewrotem Kopernikańskim. Odmowa uznania jego metody przez przedstawicieli oficjalnej medycyny była oczywiście “oporem przeciw nowej idei”. Reich interpretował Freudowskie “Id” jako działanie
energii orgonalnej w ciele. Energia orgonalna, zdaniem Reicha, jest odpowiedzialna za powstanie zorzy polarnej, piorunów, błękitu nieba (?!), zakłóceń elektrycznych w czasie podwyższonej aktywności plam słonecznych, a także niebieskiego zabarwienia ropuch podnieconych seksualnie. Powstawanie chmur uzależnione było, jego zdaniem, od koncentracji orgonu. W 1947 roku Reich zmierzył tę energię licznikiem Geigera i sfotografował na filmie Kodaka - miała niebieski kolor. Również migotanie gwiazd to, jego zdaniem, fluktuacje orgonu. Najbardziej zdumiewające odkrycie Reich opisał w swoim artykule pt.: “Naturalne powstawanie pierwotniaków z pęcherzyków orgonu”, zamieszczonym w wydanym przez niego czasopiśmie International Journal of Sex and Orgone Research w listopadzie 1942 roku. Opisuje tam (co dokumentuje mikrofotografiami) spontaniczne formowanie się pierwotniaków z agregatów bionu.

Uważał on, że biony formują się nieustannie jako rezultat przemian materii ożywionej i nieożywionej. Jego zdaniem, komórki nowotworowe to pierwotniaki rozwinięte z bionów tkankowych. Na zarzuty krytyków, że pierwotniaki pod postacią cyst dostały się do próbki z powietrza, Reich odpowiedział po prostu, że tak nie jest, choć nie stosował żadnych zabezpieczeń materiału przed takim zanieczyszczeniem.

Wielu inteligentnych ludzi spędzało swój wolny czas w skrzyniach orgonowych. Lewis Wolberg opisuje pacjenta, który twierdził, że trzy miesiące codziennego, kilkugodzinnego dreptania w skrzyni dały mu więcej niż trzy lata intensywnej psychoterapii prowadzonej przez znanego i doświadczonego terapeutę. Pacjent ten zakupił dla siebie i swojej żony osobne skrzynie, zbudował również małą skrzynkę dla kota. Jego zdaniem, skrzynie zredukowały do minimum wydatki na leczenie internistyczne, psychiatryczne, a także weterynaryjne. Jak pisze L. Wolberg, nie trzeba większej wyobraźni i wprawy w logicznym myśleniu, aby efekty te odnieść wyłącznie do wpływu sugestii.

Koncepcje W. Reicha, będące w prostej linii kontynuacją teorii magnetyzmu zwierzęcego Mesmera, spotkały się z bardzo ostrą krytyką oficjalnych instytucji naukowych, co spowodowało, że stosowanie metody orgonowej zostało zabronione.

Jedną z cech charakterystycznych transu hipnotycznego jest zrelaksowanie się badanego. Hipnotyzer podaje w tym celu odpowiednie sugestie. Podobne efekty uzyskuje się stosując różnorodne metody relaksacyjne, opierające się na założeniu, że istnieje wzajemny związek między trzema czynnikami: napięciem psychicznym, stanem narządów wewnętrznych i tonusem mięśni. Ponieważ napięcie mięśni szkieletowych można dowolnie zmieniać, to metoda likwidacji tego napięcia stanowi jeden ze sposobów zmniejszenia skutków stresu psychicznego, a tym samym osiągnięcia relaksacji psychicznej i poprawy funkcjonowania narządów wewnętrznych kierowanych przez ośrodkowy układ nerwowy.

Znaczenie umiejętności odprężania się odkryto na przełomie XIX i XX wielu. W. James zwrócił wtedy uwagę na stałe pobudzenie nerwowe Europejczyków i przeciwstawił mu spokój i kontemplację Hindusów. Wywołało to trwające do dziś zainteresowanie kulturami Azji, powstały liczne systemy leczenia wypoczynkiem, które dały podstawę do stworzenia dwóch najbardziej znanych metod: relaksacji progresywnej Jacobsona i treningu autogennego J. Schultza.

Edmund Jacobson opracował metodę systematycznych ćwiczeń, polegających na rozluźnieniu mięśni wszystkich części ciała. Ćwiczenia podzielił na sześć lekcji:


  1. Pacjent uczy się rozróżniać uczucie napięcia i rozluźnienia mięśni rąk. Nauka trwa tak długo, dopóki nie potrafi on rozluźniać jednocześnie wszystkich mięśni przedramienia i ramienia.

  2. Ćwiczenia relaksacyjne mięśni głowy. W pierwszej kolejności mięśni twarzy, a szczególnie czoła, następnie ust i skroni. Ułożenie warg jest jednym z istotnych czynników osiągania relaksacji. Prawidłowo powinny być na kilka milimetrów rozchylone.

  3. Uwaga jest skierowana na mięśnie języka, których napięcie można wyczuć przez przyciskanie końca języka do przednich zębów.

  4. Pacjent rozluźnia mięśnie barkowe.

  5. Ćwiczy się rozluźnianie mięśni pleców, klatki piersiowej i brzucha.

  6. Na ostatniej lekcji wykonuje się relaksację palców rąk i nóg.


Przy wszystkich ćwiczeniach bardzo pomagają równomierne i głębokie wdechy i wydechy. Po zakończeniu lekcji pacjent codziennie przez pół godziny prowadzi relaksację samodzielnie.

Spośród wszystkich technik relaksacyjnych najbardziej i najdokładniej opracowana jest metoda “treningu autogennego”, stworzona przez niemieckiego lekarza J. Schultza, a oparta na niektórych ćwiczeniach hinduskiej jogi. Trening autogenny podzielony jest na kilka stopni. Niższy obejmuje wykonanie standardowych zadań, które polegają na rozluźnieniu mięśni, powolnym i równomiernym oddychaniu, wytwarzaniu poczucia “pustki myślowej”. Trening rozpoczyna się od mięśni nóg, następnie obejmuje ręce, kark i czoło. W ten sposób uzyskuje się odprężenie psychiczne, zwiotczenie ciała, a ponadto zwolnienie akcji serca.

Stopień wyższy polega na podnoszeniu - w drodze autosugestii - temperatury rąk i nóg oraz wytwarzaniu uczucia chłodu na czole. Doszedłszy do tego etapu, człowiek zapada w pewnego rodzaju “błogostan”, który jest właśnie istotą treningu autogennego. Jeszcze wyższy stopień treningu nazywa się medytacją autogenną. Przejściem do niego jest ćwiczenie polegające na utrzymaniu przez dłuższy czas gałek ocznych w pozycji do góry i do wewnątrz - (spojrzenie w kierunku środka czoła). Następnie ćwiczący uczy się wywoływać wyobrażenia bezkształtnej kolorowej plamy, dalej - wizję określonych przedmiotów: najpierw konkretnych, później abstrakcyjnych, a wreszcie nawet symbolicznych. Dalszym etapem jest wspominanie minionych przeżyć silnie zabarwionych emocjonalnie. Potem ćwiczący wywołuje w pamięci obrazy określonych osób, przy czym powinien uświadamiać sobie swój stosunek do nich oraz uzyskać zdolność pełnej z nimi empatii. Końcowym etapem treningu autogennego jest formułowanie podczas medytacji planów życiowych, wynikłych z przemyślenia swoich wad i zalet, sensu życia oraz własnych pragnień. Trening w postaci nadanej przez Schultza jest właściwie stanem lekkiej autohipnozy. Może być stosowany w leczeniu zaburzeń nerwicowych, bezsenności i depresji. [1]

Joga, trening autogenny i szereg innych metod medytacyjnych pozwalają na osiągnięcie znacznej kontroli nad funkcjami własnego organizmu. W skrajnych przypadkach kontrola taka jest wręcz nieprawdopodobna. W latach pięćdziesiątych 35-letni mężczyzna objeżdżał polskie uniwersytety i kliniki, demonstrując umiejętności osiągnięte w wyniku wieloletnich ćwiczeń. Potrafił wykonywać niezależne ruchy każdym mięśniem. Co więcej, przy mięśniach wieloprzyczepowych, każdym przyczepem osobno. Wywoływał u siebie wywichnięcie stawu biodrowego, skracając kończynę o 12 cm Mógł dowolnie rozszerzać lub zwężać każdą źrenicę z osobna. Zwalniał tętno do 8 uderzeń na minutę. I co najdziwniejsze, mógł pocić się jedną stroną ciała, gdy druga pokryta była “gęsią skórką”.

Jeszcze bardziej zdumiewające są możliwości jogów. Poddano ich ścisłym badaniom naukowym. Wśród wielu zadziwiających zjawisk, sprawiających wrażenie niemal nadprzyrodzonych, warto wskazać na dowolne wstrzymanie czynności serca przez 30 sekund (potwierdzone badaniem elektrokardiograficznym). Wraz z ustaniem akcji serca zanikała również reakcja źrenic na światło. Jogowie mogą także wprowadzać się w stan letargu, zbliżony do snu zimowego zwierząt. W stanie tym ich serce uderza raz na minutę, temperatura ciała ulega znacznemu obniżeniu, a oddech staje się praktycznie niewyczuwalny. Może to trwać, bez późniejszego uszczerbku dla zdrowia, nawet kilka tygodni.

Sugestia wpływa także na postawy, poglądy i zainteresowania. Badania nad tymi zagadnieniami pozwoliły na rozwinięcie propagandy i reklamy. Często nie uświadamiamy sobie mechanizmów naszych zachowań. Wydaje się, że działania podejmujemy świadomie, a w praktyce są one efektem zastosowania odpowiednich metod indoktrynacji.

W Stanach Zjednoczonych istnieje wiele szkół kształcących specjalistów od reklamy. Wypracowano w nich wiele technik wpływania sugestywnego na potencjalnych klientów reklamowanych firm. Przede wszystkim - reklama powinna działać na emocje, a nie na intelekt. Wykorzystuje się więc zdjęcia nagich dziewcząt. Ponadto najważniejsza (najlepiej opłacona) reklama powinna być skontrastowana z pozostałymi. Jeżeli w czasopiśmie są kolorowe zdjęcia reklamujące określone wyroby, to jedna reklama może być czarno - biała. Natomiast, gdy wszystkie posługują się zdjęciami kobiet, to jedna może przedstawiać młodego psa lub kota. W koncepcji okastycznej reklamy uwzględnia się prawa spostrzegania (np. to gdzie najpierw kieruje się wzrok czytelnika lub obserwatora. Jest to przeważnie centralna część, następnie wzrok zmierza do lewego górnego rogu i dalej porusza się tak, jak przy czytaniu tekstu. Zależność ta determinuje sposób rozmieszczania poszczególnych elementów reklamy).

Teraz chciałbym przejść do następnego zagadnienia. Jak wynika z wielu doniesień, pod hipnozą zdolność uczenia się rośnie. To stwierdzenie stało się punktem wyjścia poszukiwań Bułgara Georgi Lozanowa. Zainteresowało go, w jakim stopniu sama sugestia może przyspieszyć nauczanie. G. Lozanow na bazie własnych doświadczeń opracował metodę nazwaną sugestopedią, przy użyciu której można nauczyć dowolnych przedmiotów pod warunkiem zaadaptowania programu do potrzeb sugestologii. Stosując ją otrzymał wyniki porównywalne z najlepszymi osiągnięciami uzyskanymi pod hipnozą, a w wielu przypadkach wyraźnie ją przewyższające. Lozanow powołuje się też na prastarą tradycję kształtowania pamięci. Wśród ludów Wschodu jako przykład mogą posłużyć tzw. stotrays, najlepsi spośród kandydatów na braminów, których od najwcześniejszych lat życia poddawano intensywnemu treningowi pamięci. Po okresie zdobywania wiedzy mogli odtworzyć potrzebne wersety w dowolnym momencie i sprawnie posługiwać się nimi. Ilość zapamiętanego przez nich materiału była ogromna, można ją porównać jedynie z zawartością wielotomowej encyklopedii. Świadczy to, że nasza pamięć posiada ogromne, niewykorzystane możliwości.

G. Lozanow od 1964 roku kieruje nowatorskim w skali światowej Sofijskim Instytutem Sugestologii. Ponadto koordynuje działanie ośrodków sugestologicznych w świecie, organizuje międzynarodowe badania i sympozja, szkoli dydaktyków oraz specjalistów, opracowuje programy nauczania.

Sugestologią zainteresowało się UNESCO, czego wyrazem jest fakt zorganizowania pod auspicjami tej organizacji Międzynarodowego Sympozjum Sugestologicznego w Sofii (grudzień 1978).

Jakkolwiek sugestologia istnieje już od dwudziestu lat, dopiero ostatnio pojawiły się publikacje na ten temat. Według samego Lozanowa informacje należy publikować nader ostrożnie, sugestologia bowiem doprowadza do uwolnienia nie zbadanych jeszcze w pełni rezerw psychiki człowieka. W pewnych przypadkach może stać się straszliwą bronią, której działanie trudno sobie nawet wyobrazić. Podstawowe zasady sugestologii wykorzystywane są w wielu dziedzinach życia (medycynie, wychowaniu, sztuce, handlu, sporcie i wojsku).

Najbardziej spektakularne rezultaty sugestologii związane są z nauką języków obcych. Osiągnięto je, stosując w praktyce podstawowe kanony sugestologii. Towarzyszące nauczaniu “rytuały”, skomplikowana aparatura, klimat i organizacja procesu dydaktycznego, a wreszcie - co najważniejsze - niesłychanie silna wiara uczniów i nauczycieli spowodowały w efekcie faktyczne zwiększanie skuteczności nauczania w stopniu przekraczającym najśmielsze oczekiwania organizatorów kursu. W czasie jednego czterogodzinnego seansu było możliwe nauczenie się całego podstawowego słownictwa (około 3000 jednostek leksykalnych).

Podobno istnieje, przy zastosowaniu tej metody nauczania, możliwość przyswojenia sobie prawie całego zasobu leksykalnego danego języka, nauczenia się gramatyki i sprawnego posługiwania się językiem obcym w ciągu zaledwie 8 - 10 dni. Jest to znajomość odpowiadająca 8 latom intensywnego nauczania, wzbogaconego dodatkowo pobytem w kraju, gdzie używa się tego języka. [2]

Jakby nie dość było tych sukcesów, okazało się, że uczestnik kursu w czasie seansu odpoczywa, a nawet leczy z zaburzeń emocjonalnych. Eksperymenty prowadzone w latach 1971 - 1973 wykazały, że z 87 neurotyków poddanych nauczaniu sugestywnemu u 67 uzyskano całkowite wyleczenie lub znaczną poprawę, a tylko u 4 przejściowe pogorszenie. Osiągnięte efekty terapeutyczne były trwałe, jak to stwierdzono w badaniach kontrolnych po upływie trzech lat.

Omówione wyniki badań są tak rewelacyjne, że aż budzą wątpliwości. Przede wszystkim byłaby to najskuteczniejsza ze wszystkich znanych form psychoterapii zaburzeń nerwicowych. Ponadto sugestologia całkowicie zrewolucjonizowałaby całą dotychczasową dydaktykę. Nie spotkałem się jeszcze z krytycznymi opracowaniami na ten temat. Mimo że w swoich badaniach podejmowałem zagadnienie funkcjonowania pamięci pod hipnozą, w tym zakresie nie mam żadnych doświadczeń. Dlatego też wyniki te przytaczam bez szerszego komentarza i przechodzę do omówienia następnego problemu.

Jedną z cech transu hipnotycznego jest zwiększona sugestywność zahipnotyzowanego na sugestie hipnotyzera. Analogiczny efekt można uzyskać na drodze chemicznej, podając pacjentowi szybko działające barbiturany. W 1882 r. M. Griesinger stosując amytal stwierdził, że pacjenci wpadają w dziwny trans przejawiający się zupełnym zniesieniem hamulców, a nawet mówią o największych osobistych tajemnicach. Jednak dopiero w 1932 roku Anglik A. Horsley opracował zasady stosowania metody, którą nazwał narkoanalizą. Służyła mu ona do wyzwalania oraz analizy wspomnień i stłumionych emocji u jego pacjentów.

Sam zabieg polega na powolnym, dożylnym wstrzykiwaniu barbituranu (pentotal, evipan, scopolamina, narkosan, amytal i inne). Iniekcja wywołuje u pacjenta stan na pograniczu snu i jawy. Jego objawami są pasywność, obojętność i zawężenie pola świadomości. Stan ten łączy się także z uczuciem błogości, ogólnym psychicznym odprężeniem i znacznym zwiększeniem podatności na sugestie prowadzącego zabieg.

Ponieważ podczas narkoanalizy nie działają w mózgu badanego ośrodki kontroli wolicjonalnej, mówi on to, co myśli. Tym samym ma tendencję do zwierzeń i łatwiej mu wydobyć z nieświadomości stłumione i wyparte tam wspomnienia.

Ze względów prawno-etycznych zainteresowanie narkoanalizą w medycynie prawie zupełnie zanikło. Sporadycznie używa się jej w pierwszym etapie leczenia narkomanów. Natomiast prawdziwy rozkwit metoda ta przeżywała w okresie drugiej wojny światowej. Stosowano ją, by skłonić pacjenta do przypomnienia sobie wydarzeń, które spowodowały u niego powstanie nerwicy frontowej. Po wojnie próbowano zastosować narkoanalizę w leczeniu różnych schorzeń. Przy zahamowaniu melancholicznym w czasie narkoanalizy można nawiązać kontakt z pacjentem. Natomiast nie powiodły się próby narkoanalitycznego przełamania osłupienia katatonicznego ani uchylenia niepamięci z okresu zamroczenia padaczkowego. Udaje się natomiast odtworzyć przeżycia z czasu rzekomej niepamięci pochodzenia histerycznego.

Na I Kongresie Neuro- Psycho- Farmakologicznym w Rzymie (wrzesień 1958), doniesiono o odkryciu substancji samoistnie wywołującej stan analogiczny do hipnozy. Otrzymuje się ją z grzyba
psilicybe mexicana, którego meksykańscy Indianie używają do wprawiania się w stan odurzenia. Doświadczalnie stwierdzono, że człowiek po użyciu tej substancji przeżywa halucynacje i iluzje, pojawiają się u niego zaburzenia poczucia czasu i schematu własnego ciała oraz stosunku jaźni do otoczenia. W stanie podobnym do snu wyłaniają się z pamięci dawne przeżycia. Badany nie jest w stanie odróżnić ich od otaczającej rzeczywistości. Na motywach stosowania tej substancji, w połączeniu z deprywacją sensoryczną, oparty jest wyświetlany u nas przed laty film pod tytułem “Odmienne stany świadomości”.

W ostatnich latach wymyślono nową technikę narkoanalizy. Najpierw podaje się diazepam, który wywołuje szybki sen. Następnie pacjent otrzymuje silne amfetaminy, budzące go ze snu. Efekt działania takiej mieszanki jest piorunujący, przypomina stan ciężkiej toksykacji mózgu u chronicznych narkomanów. Stwarza duże zagrożenie dla życia, nie zraża to jednak chętnych przeżycia nowych doznań.

W Polsce stosowanie narkoanalizy jest zabronione i karane z art. 157 k.k. z uwagi na wyłączenie swobody decydowania poddanego zabiegowi człowieka.

Narkoanaliza, zwana też “serum prawdy”, wykorzystywana bywa dla potrzeb wywiadu i kryminalistyki. Ma zmusić podejrzanego do przyznania się albo do zdradzenia ukrywanych informacji. Oczywiście, takie przyznanie nie może być dowodem, co zupełnie nie przeszkadza służbom specjalnym w jej stosowaniu, gdyż im nie o dowody, a o informacje właśnie chodzi. Ze szczególnym upodobaniem narkoanalizę stosowali agenci gestapo w okresie II wojny światowej. Po okrutnych torturach zastosowanie narkoanalizy prowadziło często do zdradzenia tajemnic, ukrywanych przez partyzantów lub konspiratorów.

Współcześnie brak jest oficjalnych danych na temat zastosowań narkoanalizy. Nie muszę dodawać, że jej stosowanie ze względów etycznych jest godne potępienia.

Przejdę teraz do omówienia kwestii wpływu na naszą psychikę deprywacji sensorycznej. Pierwszy zwrócił uwagę na to zjawisko w latach dwudziestych naszego wieku znany badacz hipnozy S. Ferenczi. W czasie swojego pobytu na Grenlandii uczestniczył w polowaniu na foki. Tak wspomina tamten epizod:

Tuż przed południem myśliwi wypływają na swoich łódkach po foki. Następnie zamierają bez ruchu, aby ich nie płoszyć. Oślepia ich wtedy ostry blask słońca odbitego od lustra nieruchomej wody. Wokół panuje niczym nie zmącona cisza. Podczas gdy cierpliwie oczekują na wypłynięcie fok, chwyta ich paraliż, uniemożliwiający poruszanie mięśniami. Siedzą jak skamieniali i doznają uczucia, że woda podnosi się, zatapia ich, a oni nie mogą poruszyć nawet ręką. Stopniowo ogarniają ich barwne wizje. (...) Ja sam doznałem transu lub choroby łódkowej. Siedziałem w mojej łódce już od paru godzin. Ostre słońce, bezchmurne niebo, zupełna cisza i bezruch spowodowały, że mój umysł jakby zwariował. Śniłem bez spania, zmartwychwstały, zapomniane epizody z mojego dzieciństwa. Nagle wielkie tajemnice stały się na moment jasne dla mnie. Później uświadomiłem sobie, że znajdowałem się w nienormalnym stanie, zbliżonym do hipnozy. Nie mogę opisać dokładnie uczucia, które wtedy przeżywałem. Wyglądało na to, jakby moja dusza została uwolniona z ciała, życia, obowiązków i wzbiła się w górę. Mogłem oglądać samego siebie siedzącego nieruchomo w łódce. Zbliżyłem się wtedy do zrozumienia tajemnic niedostępnych dla mnie w normalnym życiu...


Każdemu z nas podobne doznania są dostępne, a nawet wielokrotnie je przeżywamy, często pozostają jednak niezauważone. Na przykład, gdy wędkarz łowi ryby, koncentruje się tylko na spławiku. Inne bodźce wzrokowe nie odwracają jego uwagi, na słuch działa uspokajający szum wody. Wtedy może doznać wrażenia, że poziom wody podnosi się. Wystarczy jednak drobny ruch głowy, aby iluzja zniknęła.

Również wielu kierowców doświadcza analogicznych przeżyć podczas jazdy autostradą w nocy. Dookoła panuje ciemność, jedynie wstęga drogi jest oświetlona reflektorami samochodu, a pracujący silnik wydaje jednostajny, uspokajający pomruk. Kierowcy często nie pamiętają później, jak przebyli długie odcinki drogi. Wydaje im się, że spali lub zamyślili się do tego stopnia, że przestali reagować na to, co dzieje się na zewnątrz. A przecież prawidłowo reagowali wtedy na sytuacje drogowe. Jest to zjawisko zbliżone do spontanicznej amnezji zdarzeń z okresu transu hipnotycznego.

Opisane zjawiska są efektem ograniczania stymulacji zmysłowej lub monotonnego powtarzania się tych samych bodźców o umiarkowanym natężeniu. Człowiek może prawidłowo funkcjonować bez stałego dopływu bodźców zmysłowych. Gdy zostanie ich pozbawiony lub ilość ich jest niewystarczająca, pojawia się szereg zaburzeń.

W 1949 roku przeprowadzono opisany przez Donalda Hebba eksperyment, w którym płacono studentom 20 dolarów dziennie za to, że przez 8 godzin dziennie nic nie robili. Leżeli w wygodnych łóżkach z oczyma przysłoniętymi półprzezroczystymi okularami (przepuszczały światło, lecz uniemożliwiały spostrzeganie kształtów) z przymocowanymi na rękach specjalnymi cylindrami (badany mógł poruszać ręką, lecz nie doznawał żadnych dotykowych wrażeń), z założonymi na uszy słuchawkami, w których stale było słychać brzęczenie. Warunki eksperymentu zezwalały jedynie na spożycie posiłku i wyjście do toalety. Tylko niewielu studentów mogło wytrzymać taką monotonię przez więcej niż dwa lub trzy dni. Górna granica wyniosła sześć dni. Badani chętnie słuchali czegokolwiek, co przerywało tę monotonną sytuację - nawet dziecięcego gaworzenia, którego unikaliby w normalnych warunkach. W końcu odczuwali nieodpartą chęć patrzenia, słyszenia, normalnej aktywności. Skarżyli się na niemożność logicznego myślenia, byli mniej sprawni w rozwiązywaniu prostych zadań i pojawiały się u nich omamy. Jeden widział szeregi żółtych ludzików w czarnych czapkach, inni maszerujące wiewiórki z workami na plecach lub prehistoryczne zwierzęta w dżungli. Sceny te opisywali jako podobne do filmów rysunkowych. Występowały również omamy czuciowe. Odczuwali np. jakby mieli dwa ciała, czuli oddzielanie się głowy od reszty ciała. Niektórzy badani podawali, że mieli wrażenie, iż ich umysł odłącza się od ciała i mogą obserwować samych siebie leżących nieruchomo na łóżku.

Eksperyment Hebba uważany jest w tej dziedzinie za pionierski. Wiele ośrodków naukowych, zwłaszcza w Kanadzie i USA, podjęło później badania nad deprywacją sensoryczną. Miały one ogromne znaczenie praktyczne. Rozwój cywilizacji zmusza bowiem człowieka do działania w tzw. “sztucznych warunkach”, charakteryzujących się ograniczeniem dopływu bodźców zmysłowych. Dzieje się tak także podczas przebywania w szpitalu lub więzieniu. W jeszcze większym stopniu narażeni są na to zjawisko kosmonauci i lotnicy, wykonujący loty bez widoczności ziemi. Nie można zapominać o załogach okrętów podwodnych, mieszkańcach schronów i uwięzionych podczas katastrof górnikach kopalni głębinowych.

Szczególne zainteresowanie problematyką izolacji przejawia kosmonautyka. Powodzenie długotrwałych lotów kosmicznych z załogą ludzką w dużej mierze uzależnione jest od wyeliminowania deprywacji sensorycznej.

Najbardziej wyrafinowane badania nad deprywacją sensoryczną zapoczątkowano w Veterans Administration Hospital of Oklahoma City. Ograniczano w nich wszystkie rodzaje bodźców zmysłowych. Osoby badane, nagie, zaopatrzone tylko w maskę tlenową, zanurzone były w wodnym roztworze soli fizjologicznej o takim stężeniu, że całe ciało człowieka utrzymywało się tuż pod powierzchnią. Temperatura wody odpowiadała temperaturze ciała. Basen znajdował się w ciemności. Eksperymentator noktowizyjnie (w paśmie promieniowania podczerwonego) kontrolował zachowania uczestników eksperymentu. Taka sytuacja redukowała praktycznie do minimum nie tylko bodźce wzrokowe, słuchowe i dotykowe, ale także odczucia ciężaru i położenia przestrzennego własnego ciała. Poddający się eksperymentowi już po kilkudziesięciu minutach doznawali licznych halucynacji wzrokowych i słuchowych, mieli zaburzoną zdolność myślenia logicznego, tracili poczucie czasu i położenia własnego ciała. Przeżywali silny lęk, stopniowo pojawiały się u nich mimowolne skurcze i drgawki mięśniowe. W miarę upływu czasu coraz trudniej oddychali, a funkcje poszczególnych narządów wewnętrznych rozregulowywały się. Żaden z badanych nie był w stanie wytrzymać w takiej sytuacji dłużej niż 6 godzin. Po zakończeniu badania przez kilkanaście minut widzieli wszystko dwuwymiarowo, a poziom ich logicznego myślenia był znacznie obniżony.

Od dwudziestu paru lat prowadzi się badania kosmonautów w warunkach lotów orbitalnych. Stwierdzono, że deprywacja doznań grawitacyjnych, a także ograniczenie innych bodźców wywołuje u kosmonautów szereg efektów. Na przykład w czasie orbitowania Jegorowa i Fieokistowa jednemu z nich wydawało się, że znajduje się głową w dół, drugiemu, że głową w górę. Kiedy Jegorow siedząc w fotelu zamykał oczy, od razu doznawał uczucia obrotu do tyłu. Gdy tylko otwierał oczy, iluzja znikała.

Amerykański kosmonauta Grissom, odbywający lot w ramach programu “Merkury”, doznał w nieważkości zawrotów głowy. Wnętrze kabiny zaczęło mu wirować przed oczami z dużą szybkością, a on sam miał uczucie spadania w otchłań bez dna. Ponadto szybko rozwinęły się u niego symptomy “choroby morskiej”.

W przeważającej liczbie przypadków iluzje u kosmonautów przebywających w nieważkości dotyczą uczucia spadania lub zawieszenia głową w dół. Niekiedy doznania takie miały skrajnie silne natężenie. Towarzyszyły im: przerażenie, krzyki i bezładne miotanie się po kabinie. Jeden z kosmonautów opisuje swoje doznania:

(...) Przed startem byłem spokojny, mogłem spokojnie rozmawiać. Od pierwszych sekund nieważkości poczułem, że spadam w dół. Wydawało się, że wszystko wokół się wali. Ściany kabiny, grożąc zgnieceniem, zbliżały się do mnie. Następnie zaczęły się wydłużać, uciekając na wielką odległość. Ogarnęło mnie skrajne przerażenie. Nie rozumiałem, co wokół się dzieje. Nagle poczułem, jakby coś uderzyło mnie w głowę. Moje ciało z olbrzymią szybkością zaczęło krążyć po kabinie. Nie mogłem się niczego uchwycić. Obraz kabiny migotał i wirował. Cały czas oczekiwałem straszliwego uderzenia w ciało na skutek upadku. Gdy później oglądałem na taśmie filmowej samego siebie, widziałem przerażenie na swojej twarzy, podczas gdy ciało nieruchomo wisiało w kabinie.


Dezorientacji przestrzennej może doznać każdy, chodząc w gęstej mgle. Lotnicy znają uczucie utraty orientacji co do położenia statku powietrznego względem Ziemi podczas lotów bez jej widoczności. Sam przeżywałem to zjawisko, wykonując szybowcowe loty w chmurach. Miałem np. wyraźne uczucie krążenia w lewo, podczas gdy przyrządy wskazywały na obrót w przeciwnym kierunku. Wylatując z chmury każdorazowo stwierdzałem, że to przyrządy miały rację, a nie mój błędnik. Piloci samolotowi w trakcie długotrwałych nocnych lotów tracą często poczucie położenia własnego ciała względem ziemi i za punkt odniesienia przyjmują kabinę. Wydaje im się, że lecą prawidłowo, gdy w rzeczywistości lot odbywa się głową w dół. Nie reagują na wskazania przyrządów, co może się zakończyć katastrofą.

Jest jeszcze jedno zjawisko, o którym chciałem tu napisać, chociaż, moim zdaniem, nie ma ono nic wspólnego - poza nazwą - z hipnozą. Chodzi mianowicie o tzw. hipnozę zwierząt.

Jedną z pierwszych publikacji na ten temat był opis doświadczenia wykonanego w 1646 roku przez austriackiego mnicha D. Schwentera. Równocześnie z nim podobne badania prowadził A. Kircher. Ich przebieg nie różni się od tych dzisiaj demonstrowanych. A wygląda to następująco. Na czarnym stole kładzie się kurę ze związanymi łapami i przytrzymuje się ją przez pewien czas w pozycji głową w dół. Jeżeli następnie od głowy kury nakreślić kredą długą linię, a ją samą rozwiązać i puścić, to pozostanie ona w bezruchu przez dłuższy czas wpatrzona w wykreśloną linię. Postępując delikatnie, można zmienić położenie kury, np. posadzić ją, a mimo to ona nie poruszy się. Podniesiona łapa pozostanie w nadanej pozycji, przekręcony łeb także nie zmieni ułożenia. Ponadto kura zupełnie nie reaguje nawet na silne bodźce bólowe (kłucie, parzenie). Gdy, jak to robił Danilewski, dać jej do wdychania jakąś substancję drażniącą lub odurzającą, nie wykona żadnego ruchu obronnego. Wprawione w taki stan zwierzę po pewnym czasie otrząsa się i stopniowo wraca do normalnego stanu. Im częściej powtarza się to doświadczenie z danym zwierzęciem, tym łatwiej daje się ono wprowadzić w trans, który trwa coraz dłużej.

Od A. Kirchnera pojawiło się w literaturze naukowej ponad 700 doniesień dokumentujących reakcje hipnotyczne u ponad 50 różnych gatunków, między innymi owadów, skorupiaków, ryb, gadów, ptaków, ssaków, w tym i naczelnych. Wszyscy autorzy podejmujący to zagadnienie są zgodni, że typowa reakcja hipnotyczna zwierząt polega na stanie zupełnego bezruchu, który może trwać od kilku minut do nawet wielu godzin. Ale zastygłe w bezruchu ciało nie jest jedyną reakcją zahipnotyzowanych zwierząt. Często zamykają one oczy, co daje wrażenie snu lub śmierci. Do innych zmian zaliczyć można wzrost częstości skurczów serca, przyspieszenie oddechu, zmiany w aktywności bioelektrycznej mózgu, woskowatą gibkość (ciało pozostaje w nadanej mu pozycji), a w krańcowych przypadkach zesztywnienie wszystkich mięśni. Nie zauważono jednak objawów utraty przytomności pomimo braku reakcji na bodźce.

Przez wiele lat wywołany bezruch zwierząt utożsamiano z hipnozą u człowieka. Dopiero rozwój badań w tym zakresie pozwolił na jednoznaczne stwierdzenie, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem odruchowego, kataleptycznego znieruchomienia wywołanego silnym, nagłym bodźcem, a nie sugestią. Najpopularniejsza obecnie teoria mówi, że znieruchomienie to jest wynikiem odruchowej reakcji obronnej na sytuację zagrażającą, w której inne metody obronne zawiodły. Znieruchomienie bowiem powoduje często, że drapieżnik porzuca swoją ofiarę. Wiele kur zawdzięcza życie takiej reakcji w starciu z psem. Także koty zostawiają często znajdującą się w bezruchu mysz. Dzieje się tak, gdyż wiele drapieżników zdradza niechęć do spożywania martwej ofiary, a więc symulacja śmierci może zwiększyć szansę przeżycia. Tak zwana hipnoza zwierząt może być ostatnią reakcją obronną z serii możliwych do zastosowania (ucieczka, walka itp.). Dotyczy organizmów na różnych szczeblach rozwoju ewolucyjnego poczynając od dżdżownic, poprzez owady, kijanki, kaczki, kończąc na ssakach naczelnych.


Przypisy:


  1. Osoby zainteresowane tą problematyką mogą skorzystać z kompetentnych opracowań na ten temat: S. Siek, “Treningi relaksacyjne”, ATK, Warszawa 1990 oraz: [red.] St. Grochmal, “Ćwiczenia relaksowo - koncentrujące”, PZWL, Warszawa 1993.

  2. Odmianę tej metody pod nazwą “BLACK and WHITE” stosuje w Krakowie (AWF) dr Dorota Zarawska -Piotrowska.





Początek formularza


Tomasz Trzciński

Syndrom wypalenia zawodowego i metody radzenia sobie z nim


Zmieniające się warunki kulturowo-społeczne oraz przemiany, które ciągle dokonują się w naszym kraju mają wielopoziomowy charakter. Od kilkunastu lat doświadczamy ekspansji nowego systemu gospodarczo - światopoglądowego. Nasza rzeczywistość społeczna uległa przemianom, które bardzo oddziaływają na życie każdego człowieka. Wraz z ugruntowaniem w naszym kraju gospodarki rynkowej pojawiło się szereg nowych i bardzo niepokojących zjawisk, oddziaływujących na jakość kontaktów międzyludzkich. Modne ostatnio zjawisko mobingu jest przykładem konsekwencji społecznych i kulturowych przemian, za którymi tęskniły pokolenia Polaków. Psychologiczno - medycznym skutkiem tych procesów jest coraz bardziej obecny w polskiej rzeczywistości syndrom wypalenia zawodowego. Jest to poboczny skutek systemu organizacji pracy opartego na uprzedmiotowieniu pracowników, obłędnej presji czasu i dysfunkcyjnych relacjach w miejscu pracy. Współczesne środowisko pracy stało się w wielu miejscach polem do bezwzględnej rywalizacji, deprecjonowania poczucia ludzkiej wartości i odmawiania ludziom ich naturalnych praw. Zdumiewający jest fakt, ze taki model jest dla wielu osób pociągający i pożądany. W długofalowej perspektywie funkcjonowanie w takich okolicznościach rodzi jednak bardzo negatywne skutki. Problemy kardiochirurgiczne, emocjonalne i depresje stanowią plagę w środowisku zapracowanych menadżerów, którzy odnieśli sukces. Psychologowie zajmujący się problematyką radzenia sobie ze stresem wprowadzili pojecie syndromu wypalenia zawodowego.

Istnieje wiele definicji i sposobów wyjaśnienia tego zjawiska. Najprościej można opisać syndrom wypalenia, jako stan zaawansowanego wyczerpania psychiczno-somatycznego (fizycznego) związanego z zaistnieniem patologicznych czynników zewnętrznych o długoterminowym działaniu. Te czynniki mogą mieć wieloraki charakter. Wiążą się często z brakiem właściwej organizacji w środowisku pracy, problemami z komunikacją i niemożnością porozumienia z szefami. Wypalenie zawodowe jest często rezultatem pracy, która staje się formą bezbarwnej rutyny, pozbawionej jakichkolwiek twórczych akcentów. Wiele osób aspirujących do wysokich stanowisk to ludzie pragnący dokonywać zmian i realizować swój potencjał i kreatywność. Zderzenie ze skostniałą formą organizacyjną, czy bezduszną rutyną, bywa dla tych osób bardzo bolesne w skutkach. Wypalenie zawodowe zaczyna wówczas pojawiać się powoli, przechodząc przez wiele faz, prowadzących do rozwoju bardzo głębokiej patologii emocjonalnej i organicznej. Pierwszym sygnałem alarmowym jest znudzenie, rozczarowanie, psychiczne i fizyczne zmęczenie. Ponieważ przyczyny syndromu wypalenia zawodowego tkwią w dużym stopniu w dynsfunkcyjnej komunikacji z otoczeniem, pogorszenie tej komunikacji jest kolejnym etapem rozwoju syndromu. Unikanie kontaktu ze współpracownikami oraz agresja i wrogość, przekształcają się z czasem w kompletne porzucenie jakichkolwiek relacji w miejscu pracy. Towarzyszy temu ogromne znużenie fizyczne i psychiczne oraz niezdolność do koncentracji i myślenia. Z czasem pojawia się totalny cynizm, depresja i niska samoocena. Proces ten działa powoli, ale w sposób bardzo bezwzględny siejąc w psychice i na poziomie somatycznym spustoszenie.

Nie musimy się jednak na to godzić. Wystąpienie pierwszych objawów wypalenia, może być bardzo ważnym sygnałem i przyczyną do zmiany podejścia do własnej pracy i nas samych. Istnieje wiele strategii umożliwiających zmianę swojej relacji z otoczeniem, higienę w obszarze stosunków z innymi osobami, oraz reorganizację dysfunkcyjnego stylu pracy.

Niebagatelne znaczenie ma tutaj rozpoznanie własnego potencjału energetycznego i określenie pór, w których potencjał ten jest znaczny i ma możliwość naturalnej regeneracji. Warto zwrócić uwagę na ten element naszego funkcjonowania, gdyż ma on spore znaczenie w tworzeniu skutecznej strategii radzenia sobie ze stresem i syndromem wypalenia zawodowego. Bardzo ważne jest odpowiednie zsynchronizowanie pór, gdy dysponujemy wysokim poziomem energii z wykonywaniem zadań związanych z dużym wysiłkiem poznawczym, emocjonalnym, czy tez z dużym poziomem odpowiedzialności. Bardzo ważną sprawą jest organizacja obowiązków, przeciwdziałająca wykonywaniu w tym samym czasie kilku zadań na raz. Tego typu podejście w bardzo znacznym stopniu obciąża nasze zdolności poznawcze, dając przy tym rezultaty o marnej jakości. Należy tez pamiętać o angażowaniu się w aktywności niezwiązane z pracą, przerwach, odpoczynku i posiłkach, w trakcie których można oderwać się zupełnie od spraw zawodowych. Dzięki temu możemy wytworzyć zdrową równowagę i uniknąć skutecznie przeciążenie obowiązkami i odpowiedzialnością.

Bardzo ważnym aspektem skutecznej reorganizacji dotychczasowych patologicznych schematów funkcjonowania jest zadbanie o nowy kształt komunikacji z innymi osobami, zarówno poziomej – ze współpracownikami, jak i pionowej - z menadżerami i przełożonymi. Bardzo dużą rolę odgrywa tu efektywna komunikacja asertywna. Zdolność do obrony swego stanowiska, odmowy, jasnego i komunikatywnego określenia swoich granic, potrzeb i przekonań. Innym aspektem „zdrowej” komunikacji jest zdolność do delegowania odpowiedzialności. Wiele osób żyje i pracuje w przekonaniu ze to one muszą się wszystkim zajmować, wszystko kontrolować, nawet, jeśli nie leży to w ich kompetencjach, a jest zadaniem innych osób. Warto wiec czasem „wydelegować odpowiedzialność”, np. poprosić kogoś o wykonanie danego zadania.

Oczywiście jednak łatwiej jest „zapobiegać niż leczyć.” Profilaktyka antystresowa i niedopuszczenie do rozwoju syndromu wypalenia zawodowego jest w gruncie rzeczy zadaniem możliwym do spełnienia bez jakiś złożonych i trudnych oddziaływań, zarezerwowanych dla zdeterminowanych, czy wybranych. Każdy z nas może zadbać o zbudowanie w sobie efektywnego stylu przeciwdziałania wypaleniu, czy innym skutkom stresu. Duże znaczenie ma tu aktywność fizyczna, nauka relaksu, nauka odpoczynku. Czasami pozytywne skutki może mieć najprostsza decyzja o jednodniowym wyjeździe, krótkim spacerze, czy wydłużeniu snu o kilkadziesiąt minut. Jedną ze strategii modyfikacji swojego stylu życia jest strategia małych kroków. Warto wiec zacząć od krótkich na początku okresów relaksacji, wypoczynku czy pogłębionego świadomego oddechu, wydłużając potem te okresy. Taka strategia umożliwia stopniową i „bezbolesną” zmianę stylu życia i poszukiwania zdrowych schematów. Myślę, że może mieć to większe, długofalowe skutki, niż przyjęcie postawy „samuraja”, według której dbanie o swoje zdrowie i swoją psychikę, mogłoby się stać kolejnym ciężkim zadaniem, które trzeba wypełnić. Troska o siebie, rodzaj szacunku i miłości dla własnej osoby może mieć na prawdę dobre skutki. Jeśli relaks, odpoczynek odnajdzie w naturalny sposób miejsce w naszym codziennym „grafiku” możemy ugruntowywać te tendencje i korzystać z szerokiego wachlarza wielu skutecznych technik antystresowych.

Krótkie ćwiczenie antystresowe

:
Usiądź, lub połóż się wygodnie. Zamknij oczy i zacznij powoli i swobodnie oddychać. Z każdym oddechem poczuj, jak Twoje mięsnie stają się coraz cięższe. Wyobraź sobie, że napięcie zmniejsza się z każdym wydechem.

Teraz wyobraź sobie, że jesteś na gorącej tropikalnej plaży ogrzewany(-a) przez popołudniowe słońce. Zwizualizuj intensywne, piękne kolory nieba, barwne kwiaty i rośliny, które Cię otaczają. Poczuj, jak cieple słonce ogrzewa każdą komórkę Twojego ciała, a Ty czujesz narastające gorąco. Piasek jest niezwykle miękki i delikatny w dotyku, jego gorąco ogrzewa Twoje dłonie i nogi i zaczyna przepływać przez całe ciało. Wyobraź sobie leżącego(-ą) w stanie pełnego odpoczynku, podczas gdy Twoje mięsnie stają się luźne i wiotkie. Czuj, jak Twoje ciało zapada się w piasku, a Ty dryfujesz w stan spokoju i totalnej relaksacji. Z każdym oddechem Twoje ciało staje się bardziej zrelaksowane. Poczuj teraz ciepło słońca wokół Twojego ciała. Wyobraź sobie, jak wnętrze Twojego ciała absorbuje każdą fala promieniowania słonecznego. Zwizualizuj falę ciepła, odmuchującą każdą część Twego ciała. W trakcie wizualizacji zacznij mówić do siebie w myślach: „czuję gorąco, jestem zrelaksowany”, „czuję ciepło rozlewające się moim ciele”, „gorąco piasku pogłębia relaks moich mięsni”

Kontynuuj ćwiczenie przez 20 minut. Na koniec powiedz „Jestem wypoczęty(-a) i zrelaksowany(-a).”

Instrukcje do wizualizacji i relaksacji


  1. bądź zrelaksowany(-a), odpuść wszelkie napięcie;

  2. używaj wyłącznie pozytywnych wizualizacji (zamiast nie czuje napiecia, jestem zrelaksowany);

  3. stosuj wyłącznie instrukcje w czasie teraźniejszym;

  4. wyobraź siebie, jako osobę całkowicie zdrową.

Dół formularza




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nowe spojrzenie na inwestycje(2), Elektrotechnika-materiały do szkoły, Gospodarka Sowiński
nowe spojrzenie na przywodztwo (2 str), Zarządzanie(1)
Nowe spojrzenie na problem grawitacji, Technologie
Nowe spojrzenie na problem grawitacji, naukowe
Nowe spojrzenie na inwestycje(1), Elektrotechnika-materiały do szkoły, Gospodarka Sowiński
02 DiMaggio, Nowe spojrzenie na żelazną klatkę
Nowe spojrzenie na wentylację, Domy i ARCHITEKTURA, wentylacja
Nowe spojrzenie na beta-blokery w schorzeniach układu krążenia, Farmakologia, Kardiologiczne
Nowe spojrzenie na błąd medyczny
nowe spojrzenie na przywodztwo
Nowe spojrzenie na moduł nasycenia wapnem
Nowe spojrzenie na lojalność wobec marki
Nowe spojrzenie na moduł nasycenia wapnem
Nowe spojrzenie na obiektywizm fotografii

więcej podobnych podstron