background image

272 

Charles Horton Cooley 

Grupy pierwotne 

Przez grupy pierwotne rozumiem te grupy, które charakteryzują się zażyłym, twa-

rzą w twarz, obcowaniem i współdziałaniem. Są one pierwotne w kilku znaczeniach, ale 
głównie z uwagi na to, że odgrywają podstawową rolę w kształtowaniu społecznej na-
tury i ideałów jednostki. Rezultatem zażyłego obcowania jest pod względem psycholo-
gicznym pewne stopienie się różnych indywidualności we wspólną całość, tak iż sama 
jaźń danej osoby staje się z wielu powodów wspólnym życiem i celem grupy. Być mo-
że najprostszy sposób opisania tej całości to powiedzenie, że jest ona pewnym „my”; 
zawiera ona ten rodzaj sympatii i wzajemnego utożsamiania się, którego najlepszym 
wyrażeniem jest „my”. Człowiek żyje z poczuciem całości i w tym poczuciu znajduje 
główne cele, składające się na jego wolę. 

Nie należy przypuszczać, że jedność grupy pierwotnej polega jedynie na harmonii 

i miłości. Jest to zawsze jedność zróżnicowana, zwykle obejmująca współzawodnic-
two, dopuszczająca samopotwierdzenie się i różne namiętności związane z przyswa-
janiem sobie czegoś; ale te namiętności są uspołecznione przez sympatię i podpo-
rządkowują się lub mają tendencję do podporządkowywania się dyscyplinie wspólnego 
ducha. Jednostka będzie ambitna, ale głównym przedmiotem jej ambicji będzie pewne 
pożądane miejsce w myślach innych, będzie odczuwać lojalność wobec wspólnych 
standardów służby i fair play. Tak więc chłopak będzie spierać się ze swymi kolegami 
o miejsce w zespole, ale ponad tymi sprawami umieści wspólną chwałę swej klasy 
i szkoły. 

Najważniejszymi sferami tego zażyłego obcowania i współdziałania— absolutnie 

jednak nie jedynymi — są rodzina, dziecięca grupa zabawowa i sąsiedztwo czy grupa 
starszych wspólnotowego typu. Są one praktycznie uniwersalne, należąc do wszystkich 
czasów i stadiów rozwoju; z uwagi na to są one główną podstawą tego, co uniwersalne 
w naturze  ludzkiej  i w ludzkich  ideałach. Najlepsze porównawcze studia nad rodziną 
[...] pokazują nam ją jako nie tylko uniwersalną instytucję, ale jako instytucję, której 
przejawy na całym świecie są do siebie bardziej podobne, niż moglibyśmy przypuszczać 

background image

Charles Horton Cooley GRUPY PIERWOTNE 

273 

na podstawie przesadzonych i wyjątkowych obyczajów, eksponowanych przez daw-
niejszą szkołę. Nikt też nie może wątpić w powszechne występowanie grup zabawo-
wych wśród dzieci czy nieformalnych zgromadzeń różnego rodzaju wśród dorosłych. 
Tego typu obcowanie ludzi ze sobą jest, co oczywiste, kolebką natury ludzkiej 
w świecie nas otaczającym i nie ma żadnego wyraźnego powodu, aby przypuszczać, 
że gdziekolwiek czy kiedykolwiek było inaczej. 

Jeśli chodzi o zabawę, to mógłbym, gdyby nie była to kwestia powszechnie do-

stępnej obserwacji, mnożyć przykłady uniwersalności i spontaniczności grupowej dys-
kusji i współdziałania, do których ona prowadzi. Jest powszechnym faktem, iż dzieci, 
zwłaszcza chłopcy, którzy ukończyli około 12 lat, żyją w przyjacielskich związkach, 
w których ich sympatia, ambicja i honor zaangażowane są często jeszcze silniej niż 
w rodzinie. Większość z nas może przypomnieć sobie przykłady tego, że chłopcy ra-
czej wytrzymują niesprawiedliwość czy nawet okrucieństwo, niż odwołują się od swych 
kolegów do rodziców czy nauczycieli — jak dzieje się to na przykład podczas psot, tak 
powszechnych w szkołach, i z owego powodu tak trudnych do stłumienia. A jak szcze-
gółowe są dyskusje, jaki nacisk opinii publicznej, jak silne ambicje w takich przyja-
cielskich związkach. 

Ta łatwość młodzieńczego obcowania ze sobą nie jest, jak się czasami przypusz-

cza, rysem szczególnie charakterystycznym dla chłopców angielskich i amerykańskich; 
doświadczenia z naszą ludnością napływową wydają się bowiem pokazywać, że potom-
kowie bardziej restryktywnych cywilizacji kontynentu europejskiego tworzą samo-
rządne grupy zabawowe z niemal równą gotowością. Tak wiec pani Jane Addams, po 
wskazaniu na to, że „gang” jest zjawiskiem niemal uniwersalnym, mówi o nie kończą-
cych się dyskusjach na temat każdego szczegółu działalności gangu zauważając,  że 
„na tych społecznych sejmikach, że się tak wyrażę, młody obywatel uczy się postępo-
wać zgodnie ze swymi własnymi postanowieniami”

1

Na temat grupy sąsiedzkiej można powiedzieć, ogólnie rzecz biorąc, że od czasu, 

gdy człowiek stworzył na ziemi trwałe osady, co najmniej aż do powstania nowocze-
snych miast przemysłowych odgrywała ona główną rolę w pierwotny

11 

życiu uczu-

ciowym ludzi. Wśród naszych teutońskich przodków społeczność wioskowa była 
oczywiście dla gminu główną sferą sympatii i wzajemnej pomocy przez całe „ciemne” 
wieki  średnie, a pod wieloma względami jest nią nadal w okręgach wiejskich. 
W niektórych krajach wciąż spotykamy ją, wraz z całą jej starożytną witalnością, co wi-
dać szczególnie w Rosji, gdzie mir czy samorządna grupa wiejska jest wraz z rodziną 
głównym teatrem życia dla około pięćdziesięciu milionów chłopów

2

W naszym własnym życiu sąsiedzka zażyłość została przerwana przez wzrost zawiłej 

siatki szerszych kontaktów, która czyni nas obcymi dla ludzi, którzy żyją w tym sa-
mym co my domu. Ta sama zasada działa, choć w mniej oczywisty sposób, nawet na 
wsi, redukując gospodarczą i duchową wspólnotę z naszymi sąsiadami. Na ile ta zmiana 
jest przejawem zdrowego rozwoju, a na ile choroby, nie jest wciąż pewne. 

Poza tymi uniwersalnymi rodzajami pierwotnych powiązań istnieje wiele innych 

ich rodzajów, których forma zależy od konkretnego stanu cywilizacji; jedyną istotną 

                                                           

1

 Jane Addams, Newer Ideals of Peace, New York 1907, s. 177. 

2

 Mir (ros. wierw) — nazwa wspólnoty terytorialnej u Słowian wschodnich. Wspólnota taka odpowiadała 

zbiorowo przed władzą feudalną i państwową, uczestniczyła w rozkładzie podatków i innych świadczeń, broniła 
mienia i osób jej członków. Obowiązywało ją też „gonienie śladu”, czyli ściganie przestępcy na swoim 
terytorium. Na niektórych obszarach Rosji przetrwała do XIX wieku (przyp. red. tomu). 

background image

Charles Horton Cooley GRUPY PIERWOTNE 

274 

rzeczą, jak już powiedziałem, jest pewna zażyłość i stapianie się osobowości. W naszym 
własnym społeczeństwie, w którym konkretne miejsce wiąże nas w bardzo małym 
stopniu, ludzie łatwo tworzą kluby, towarzystwa wzajemnej pomocy i tym podobne, 
oparte na duchowym pokrewieństwie, które mogą przyczynić się do powstania rzeczy-
wistej zażyłości. Wiele takich układów kształtuje się w szkole i na wyższej uczelni, 
a także wśród mężczyzn i kobiet skupionych przede wszystkim z uwagi na ich zawód 
— jak robotnicy tego samego fachu itp. Tam, gdzie istnieje choć trochę wspól-
nych zainteresowań i wspólnej aktywności, życzliwość rośnie jak zielsko przy dro-
dze. 

Ale fakt, iż rodzina i grupy sąsiedzkie pojawiają się  w otwartym  i plastycznym 

okresie dzieciństwa, czyni je, nawet obecnie, bez porównania bardziej wpływowymi niż 
resztę. 

Grupy pierwotne są pierwotne w tym sensie, że dają jednostce jej najwcześniejsze 

i najpełniejsze doświadczenie społecznej jedności, a także w tym sensie, że nie zmie-
niają się w takim stopniu, jak relacje bardziej konkretnego typu, lecz tworzą stosunko-
wo trwałe źródło, z którego wypływają zawsze te drugie. Oczywiście, nie są one nieza-
leżne od szerszego społeczeństwa, lecz w pewnym zakresie odzwierciedlają jego du-
cha; tak jak niemiecka rodzina i niemiecka szkoła odbijają dość wyraźnie niemiecki 
militaryzm. Ale jest z tym w końcu jak z falowaniem zanikającym w zatoczce, zwykle 
nie posuwa się to bardzo daleko. Wśród niemieckiego, a jeszcze bardziej rosyjskiego 
chłopstwa spotyka się zwyczaje wolnego współdziałania i dyskusji, na które żadnego 
niemal wpływu nie ma charakter państwa; znany i dobrze udowodniony jest pogląd, że 
wspólnota wiejska, samorządna jeśli chodzi o sprawy lokalne i przyzwyczajona do dys-
kusji, jest bardzo szeroko rozprzestrzenioną instytucją w osiadłych społecznościach 
i jest kontynuatorem podobnej autonomii, istniejącej kiedyś w ramach klanu. „Czło-
wiek stworzył monarchię i ustanowił republiki, gmina zaś zdaje się pochodzić wprost 
od Boga”

3

W naszych  własnych miastach zatłoczone domy mieszkalne i ogólne zamieszanie 

ekonomiczne i społeczne boleśnie zraniły rodzinę i sąsiedztwo, ale wobec tych warun-
ków jest rzeczą godną podziwu, jak wiele żywotności przejawiają one nadal; dla sumie-
nia naszych czasów przywrócenie ich do zdrowia jest zadaniem pierwszorzędnym i jest 
ono na to zdecydowane. 

Grupy te są więc źródłem życia nie tylko dla jednostki, ale i dla instytucji społecz-

nych. Są one tylko częściowo uformowane przez szczegółowe tradycje, a w szerszym 
stopniu wyrażają uniwersalną naturę. Religia czy system rządzenia innych cywilizacji 
mogą wydawać się nam czymś obcym, ale dzieci czy grupa rodzinna prowadzą takie 
samo życie i przy nich możemy zawsze czuć się jak w domu. [...] 

Wróćmy do grup pierwotnych: prezentowany tu pogląd głosi,  że natura ludzka nie 

jest czymś istniejącym odrębnie w jednostce, lecz jest naturą grupową czy pierwotną 
fazą rozwojową społeczeństwa, relatywnie prostym i ogólnym warunkiem istnienia 
społecznego umysłu. Jest ona z jednej strony czymś więcej niż zwykły, wrodzony in-
stynkt — choć należy on do niej — a z drugiej strony czymś mniej niż konkretny roz-
wój idei i uczuć, który tworzy instytucje. Jest to natura, która rozwija się i wyraża 
w tych prostych, charakteryzujących się kontaktem twarzą w twarz grupach, które są 
dość podobne we wszystkich społeczeństwach: grupach rodzinnych, zabawowych, są-

                                                           

3

 Alexis de Tocqueville, O demokracji w Ameryce, przeł. M. Król, Warszawa 1976, s. 71. 

background image

Charles Horton Cooley GRUPY PIERWOTNE 

275 

siedzkich. W istotnym podobieństwie tych grup znaleźć można, poprzez przeżywa-
nie, podstawę dla podobieństwa idei i uczuć w ramach ludzkiego umysłu. W tych 
grupach wszędzie powstaje natura ludzka. Człowiek nie ma jej w chwili urodzenia; nie 
może on posiąść jej inaczej, niż poprzez związki z innymi, a w izolacji ona zanika. 

Jeśli przedstawiane tu poglądy nie rekomendują się same zdrowemu rozsądkowi, to 

nie uważam, aby pełniejsze objaśnienia były bardziej przydatne. Oznaczają one po pro-
stu zastosowanie w tym miejscu idei mówiącej, iż społeczeństwo i jednostka są niepo-
dzielnymi fazami wspólnej całości, tak więc gdziekolwiek znajdujemy jakiś fakt jed-
nostkowy, możemy poszukiwać towarzyszącego im faktu społecznego. Jeśli w oso-
bach znajduje się uniwersalna natura, to musi być cos uniwersalnego w związkach 
międzyludzkich, co korespondowałoby z nią. 

Czymże innym może być natura ludzka, jeśli nie pewną cechą grup pierwotnych? 

Z całą pewnością nie atrybutem odrębnej jednostki — przypuśćmy, że istnieje coś ta-
kiego — gdyż jej typowe cechy, takie jak czułość, ambicja, próżność i resentyment, 
nie dają się w ogóle wyobrazić poza społeczeństwem. Jeśli przysługuje ona więc 
człowiekowi w ramach związku z innymi, to jakiego rodzaju czy stopnia związek jest 
wymagany, aby ją rozwinąć? Oczywiście nie konkretnego, gdyż konkretne fazy społe-
czeństwa są przejściowe i różnorodne, zaś natura ludzka jest stosunkowo stabilna 
i powszechna. Krótko mówiąc,  życie rodzinne i sąsiedzkie, i tylko ono, ma istotne 
znaczenie dla jej genezy. 

W tym miejscu, tak jak i wszędzie indziej w trakcie badań nad społeczeństwem, 

nauczyć się musimy dostrzegać ludzkość w formie całości psychicznych, a nie w jej 
sztucznych podziałach. Musimy dostrzegać i odczuwać wspólnotowe życie rodziny 
i grup lokalnych jako bezpośrednio dane fakty, a nie jako kombinacje czegoś innego. 
I być może zrobimy to najlepiej przypominając sobie nasze własne doświadczenie 
i rozszerzając je poprzez empatyczną obserwację. Czym jest w naszym życiu rodzina 
i związki przyjacielskie; co wiemy o tożsamości typu „my” (we

 

— feeling)? Myśl tego 

rodzaju może pomóc nam w uzyskaniu konkretnego ujęcia tej natury grup pierwotnych, 
której pochodną jest wszystko to, co społeczne. [...] 

Życie grup pierwotnych daje początek społecznym ideałom, które wypływając z po-

dobnych doświadczeń, mają wiele cech wspólnych dla całej rasy ludzkiej. I one stają 
się naturalnie motywem i sprawdzianem postępu społecznego. We wszystkich sys-
temach ludzie starają się, choć na ślepo, zrealizować cele sugerowane im przez po-
wszechne doświadczenie pierwotnych związków międzyludzkich. 

Skąd bierzemy nasze pojęcia miłości, wolności, sprawiedliwości i tym podobne, któ-

re zawsze stosujemy w odniesieniu do instytucji społecznych? Z pewnością nie 
z abstrakcyjnej filozofii, lecz z rzeczywistego życia prostych i szeroko rozprzestrzenio-
nych form społeczeństwa, takich jak rodzina czy grupa zabawowa. W takich stosun-
kach ludzkość realizuje siebie, zaspokaja swe pierwotne potrzeby w całkiem zadowala-
jący sposób i na podstawie doświadczenia tworzy standardy odnoszące się do tego, cze-
go należy oczekiwać od bardziej konkretnych związków. Z uwagi na to, że grupy tego 
rodzaju nigdy nie są wymazywane z ludzkiego doświadczenia, lecz mniej lub bardziej 
rozkwitają we wszelkich rodzajach instytucji, pozostają one trwałym kryterium, za po-
mocą którego ten drugi typ grup jest w ostateczny sposób oceniany. 

Oczywiście te proste stosunki nie są jednolite we wszystkich społeczeństwach, lecz 

poważnie różnią się zależnie od rasy, ogólnego stanu cywilizacji i konkretnego typu 

background image

Charles Horton Cooley GRUPY PIERWOTNE 

276 

dominujących instytucji. Same grupy pierwotne mają swoje okresy rozwoju i upadków 
i muszą być strzeżone i hołubione ze szczególną troską. 

Nie twierdzi się tu wcale, że w najlepszym przypadku są one realizacją idealnych wa-

runków; twierdzi się tylko, że zbliżają się do nich bardziej niż cokolwiek innego, danego 
w powszechnym  doświadczeniu, i dlatego tworzą praktyczną podstawę, na której bu-
dowane są wyobrażenia wyższego typu. Nie zawsze są one przyjemne czy prawe, ale 
niemal zawsze zawierają elementy, na podstawie których kształtowane być mogą ide-
ały tego, jak być przyjemnym i prawym. 

Powiedzieć można, że ideał, który wzrasta w ramach powszechnego związku między 

ludźmi, jest częścią samej natury ludzkiej. W swej najogólniejszej formie jest to ideał 
moralnej całości czy wspólnoty, w której stapiają się indywidualne umysły i w której 
pełny i adekwatny wyraz znajdują wyższe zdolności członków. A wzrasta on, gdyż po-
wszechny związek wypełnia nasze umysły wyobrażeniami myśli i uczuć innych człon-
ków grupy i grupy jako całości, tak więc, z wielu względów, faktycznie czynimy je 
wszystkie częścią nas samych i utożsamiamy z nimi nasze uczucia do siebie samych. 

Dzieci i dzicy nie formułują  żadnego takiego ideału, tym niemniej posiadają go; 

widzą go; widzą siebie i swych towarzyszy, jako niepodzielne, choć różnorodne „my” 
i bardzo chcą, aby to „my” było harmonijne, szczęśliwe i odnosiło sukcesy. To, jak ser-
decznie człowiek może wtopić się w rodzinę i w przyjacielską grupę młodych, przeży-
wał prawdopodobnie każdy z nas; i zaczynamy odczuwać,  że ten sam duch powinien 
rozszerzyć się na nasz kraj, naszą rasę, nasz świat. „Wszelkie nadużycia, które są 
przedmiotem działalności reformatorskiej [...] są w nieświadomy sposób naprawiane 
w ramach stosunków między przyjaciółmi”

4

Przyjemne  życie rodzinne to niezapomniany typ jedności moralnej i źródło wielu 

terminów — takich jak braterstwo, życzliwość  (kindness)  i tym podobne — które je 
opisują. Członkowie stapiają się poprzez intymny związek w całość, w której każda 
kategoria wieku i każda płeć uczestniczy na swój sposób. Każdy żyje w imaginacyjnym 
kontakcie z umysłami innych i znajduje w nich miejsce zamieszkania dla swej spo-
łecznej jaźni, swej czułości, ambicji, resentymentów i standardów dobra i zła. Bez 
jednolitości jest tu wciąż jedność: wolne, miłe, zdrowe, owocne, wspólne życie. Je-
śli chodzi o rolę gry, to pan Joseph Lee w świetnym artykule Gra jako szkoła oby-
watela  
prezentuje następujący opis takiego wtapiania się jednostki w całość, jakiego 
może nauczyć sport. Chłopiec, jak powiada: „jest głęboko zaangażowany we wspólny 
cel. Zespół i rozgrywane gry są w jego świadomości obecne w nader żywy sposób. Jego 
świadoma indywidualność jest pochłonięta przez to poczucie członkostwa bardziej, niż 
mogłoby to sprawić cokolwiek innego. Tak więc czyste doświadczenie obywatelstwa, 
w jego najprostszej i podstawowej formie polegające na tym, że uczestniczy się 
w publicznej  świadomości,  że w duszy obecny jest obraz organizacji społecznej jako 
sterujący ideał — jest bardzo intensywne. Wraz z odczuciem zespołu jako mechaniczne-
go instrumentu — i nieodłącznie od niego — żyje w umyśle chłopca świadomość jego 
zespołu jako wcielenia wspólnego celu. W grze zespołowej bardzo osobiście przeżywa 
się sposoby wyznaczania i realizowania celu. Choć nie analizujesz tego, czujesz jednak 
te misterne sposoby, jakimi silny charakter toruje sobie drogę, dając reszcie poczucie 
pewności, kiedy podążają za nim; czujesz, jak twórcza siła jednej, płomiennej wy-

                                                           

4

 Henry David Thoreau, A Week on the Concord and Merrimack Rivers. Walden and Other Writmgs 

(1849), edited by Brooks Atkinson, New York 1950. 

background image

Charles Horton Cooley GRUPY PIERWOTNE 

277 

obraźni, dzielnie nieustępliwej, pozwala rozegrać grę tak, jak on ją sobie przedstawiał. 
Czujesz do szpiku kości, że każdy lojalny członek zespołu przykłada się do tryumfu 
reszty, gdy z taką pewnością trzyma się w umyśle koncepcji gry, że aż inni mogą ją od 
niego przejąć i uczestniczyć w jego osobistej determinacji, żeby tę koncepcję zrealizo-
wać. Masz osobiste doświadczenie sposobów, w jakie poszczególni członkowie przy-
czyniają się do osiągnięć zespołu i jak z kolei zespół kształtuje ich duchową naturę (...). 
Zaś zespół nie jest tylko przedłużeniem świadomości gracza, jest też częścią jego oso-
bowości. Jego udział w zespole pogłębił się od współdziałania do członkostwa. Nie tylko 
on jest teraz częścią zespołu, także zespół jest częścią jego”

5

 

Jedność moralna, co zakłada ten przykład, dopuszcza i nagradza energiczną ambicję; 

ale ta ambicja musi albo być skierowana na sukces grupy, albo przynajmniej nie może 
być z nim niezgodna. Najpełniejszą samorealizację osiągnie ten, kto zawrze namiętne 
uczucie do siebie samego w celach przyjacielskiego związku i spędzi swe życie na ich 
osiąganiu. 

Ideał jedności moralnej uważam jak gdyby za matkę wszystkich społecznych ide-

ałów. 

Fragmenty rozdziałów III Primary Groups i IV Primary Ideals pracy Charlesa Hortona 

Cooleya Social 

Organization. A Study of the Larger Mind, po raz pierwszy wydanej w 1909 roku. 

Przedruk według książki Janusza Muchy, Cooley,  Wiedza Powszechna, Warszawa 1992, s. 209-214 (tytuł frag-
mentu Grupy pierwotne) oraz s. 215-217 (tytuł fragmentu Pierwotne ideały) — przeł. Janusz Mucha. 
Tytuł pierwszego fragmentu przyjęto jako tytuł całości przedruku, pominięto niektóre przypisy bibliograficzne, 
dodano objaśnienia. 

.

                                                           

5

 Joseph Lee, Play as a School of the Citizen, „Charities and the Commons”, August 3, 1907 (vol. XVIII, 

no 18, s. 486-491)