background image

MILITARNE    SEKRETY

 

PODZIEMNY ŚWIAT

 

Gór Sowich

 

WYDANIE ROZSZERZONE

 

RIESE - ZAMEK KSI

Ąś

 - RÜDIGER

 

MARIUSZ 

ANISZEWSKI 

PIOTR 

ZAGÓRSKI 

(FOTO)

background image

Projekt i wykonanie okładki: Tomasz Supcziński 

Korekta: Anna Piekarowicz 

Redaktor serii „Militarne Sekrety": Bartosz Rdułtowski 

Copyright © 2002 by Mariusz Aniszewski 

Copyright © 2006 by Wydawnictwo TECHNOL, Kraków 

ISBN 83-916111-7-5 ISBN 978-83-916111-7-3 

WYDAWNICTWO TECHNOL 

30-051  Kraków,  ul.  Urzędnicza  12/4  tel.  (012)  633-72-07  lub  509-371-564  e-mail: 

wydawnictwo@technol.anv.pl internet: www.technol.anv.pl Kraków 2006. Wydanie II 

(rozszerzone) 

Druk: Drukarnia Technet 

30-732 Kraków, ul. Biskupińska 3A 

tel. (012) 656-21-11, fax (012) 656-12-78 

http://www.technet.krakow.pl 

Informacje  na temat innych publikacji Wydawnictwa TECHNOL  znaleść  moŜna  na 

naszej stronie internetowej: www.technol.anv.pl 

background image

WSTĘP 

Jest to swoisty dokument. Dokument próbujący choćby trochę rozjaśnić mroki 

tajemnic  jakie  po  dziś  dzień  otaczają  Góry  Sowie  oraz  ich  podziemny  świat. 

Ś

wiat, w którym  „Ŝyje" Olbrzym. Zapytacie cóŜ to takiego ten Olbrzym? Jest to 

gigantyczne  przedsięwzięcie  techniczno-budowlane  o  nieznanym  dokładnie 

przeznaczeniu,  które  w  latach  1943-1945  realizowane  było  na  terenie  Gór 

Sowich. 

Dziś  określa  się  je  mianem  „Lochów  Walimia",  choć  tak  naprawdę  sam 

Walim  niewiele  z  lochami  ma  wspólnego,  bowiem  roboty  budowlane 

realizowane były na obszarze blisko 200 km - zarówno na powierzchni, jak i pod 

powierzchnią okolicznych gór. 

Kwatera  Hitlera  czy  zakłady  zbrojeniowe?  Laboratoria  czy  schrony  dla 

wojska? Tego nie wie nikt, natomiast kaŜda z tych hipotez jest moŜliwa i będzie 

moŜliwa tak długo, aŜ w jakiś „cudowny" sposób uda się wyjaśnić tajemnice Gór 

Sowich. 

Na powstanie tej ksiąŜki złoŜyła się praca wielu osób. Wielu moich kolegów i 

przyjaciół  nie  szczędziło  sił  i  środków,  biorąc  udział  w  cięŜkich  pracach 

terenowych.  To  właśnie  dzięki  nim  stało  się  moŜliwe  pokonanie  tak  wielu 

zawałów,  odkrycie  nowych  nieznanych  dotąd  fragmentów  podziemi  oraz 

dokonanie  dokładnej  inwentaryzacji  obiektów  podziemnych  i  naziemnych. 

Ponadto,  dzięki  Ŝyczliwości  wielu  osób,  zaistniała  moŜliwość  skorzystania  z 

wielu  nieznanych  dotąd  faktów  dotyczących  sowiogórskich  tajemnic.  Wszystkim 

im dziękuję. 

Natomiast  moje  specjalne  podziękowania  winien  jestem  człowiekowi,  który 

przekazał  mi  bardzo  wiele  waŜnych  informacji  na  temat  największych  tajemnic 

Gór Sowich. Wielka szkoda, Ŝe nie wszystkie 

z nich mogę ujawnić. 

background image

WPROWADZENIE 

Mniej  więcej  pośrodku  rozległego  pasma  Sudetów,  w  tzw.  Sudetach 

Ś

rodkowych  (ciągnących  się  od  Nysy  ŁuŜyckiej  aŜ  po  Bramę  Opawską),  leŜą 

Góry  Sowie.  Swoim  zasięgiem  obejmują  one  tereny  pomiędzy  Wałbrzychem  a 

Przełęczą  Srebrnej  Góry  na  długości  ponad  25  km.  Od  północnego  zachodu 

Góry  Sowie  ograniczone  są  Górami  Wałbrzyskimi  (w  rejonie  Doliny 

Bystrzycy),  od  południa  Przełęczą  Srebrnej  Góry,  od  południowego  zachodu 

Doliną  Włodzicy,  a  od  wschodu  (poprzez  Uskok  BrzeŜny)  graniczą  z  krainą 

geograficzną,  której  polska  nazwa  brzmi  Dolny  Śląsk,  niemiecka  natomiast 

Niederschlesien. 

Ogólna  powierzchnia  Gór  Sowich  to  około  300  km2,  terenów  porośniętych  w 

części szczytowej lasem a w dolnych partiach wykorzystywanych pod uprawy. 

Góry Sowie tworzą mało zróŜnicowany, zwarty blok o łagodnych szczytach, 

stromych  zboczach,  od  których  odchodzą  krótkie  grzbiety  poprzecinane 

głębokimi  dolinami  licznych  potoków.  Jednak  t o   n i e   potoki,  lecz  wody 

podziemne są najwaŜniejsze dla opowieści  o  jakiej  mowa  będzie  w  tej  ksiąŜce. 

Tworzą  one  bowiem  specyficzny  układ  cieków  i  Ŝył  wodnych,  który  okazał  się 

idealny dla niemieckich planów związanych z Górami Sowimi. WaŜne dla owych 

zamierzeń  było  równieŜ  doskonałe  ukształtowanie  terenu,  a  takŜe  jego 

stosunkowo  rzadkie  zaludnienie  oraz  bogate  zaplecze  surowcowe  (węgiel 

kamienny  i  energia  elektryczna).  Dodatkowo  dobrze  rozwinięta  sieć  dróg  oraz 

kolei,  pozwalała  na  łatwe  dotarcie  do  najbardziej  nawet  „dzikich"  rejonów  gór. 

UmoŜliwiały  one  wywiezienie  w  głąb  Rzeszy  sporych  ilości  ładunku,  bez 

niepotrzebnego  i  kłopotliwego  zwracania  na  to  uwagi  osób  postronnych.  A 

poniewaŜ  nowych  dróg  oraz  torowisk  nie  trzeba  było  budować,  to  i  nagłe 

„uaktywnienie się" tego terenu mogło pozostać praktycznie niezauwaŜalne. 

Jednak największą, jeśli moŜna tak powiedzieć, ciekawostką tego terenu jest 

sieć  telekomunikacyjna.  Ostatnie  badania  prowadzone  przez  Mariusza  Kisiela 

doprowadziły do ciekawych odkryć. OtóŜ okazuje się, Ŝe Góry Sowie są częścią 

składową  potęŜnego  węzła  łączności  o  kryptonimie  „Rüdiger",  który  swoim 

zasięgiem  obejmował  FHQ  Riese.  W  jego  skład  wchodzą:  przyłącza  dla 

background image

pociągów  specjalnych  w  tunelach  kolejowych  koło  Jedliny  Zdrój  i  Ogorzelca 

oraz  co  najmniej  dwie  centrale  telefoniczne  -  jedna  w  Zamku  KsiąŜ,  druga  w 

nieustalonej  lokalizacji  -jak  i  gęsta  sieć  wieloparowych  linii  telefonicznych  i  tele-

graficznych, których przepustowość do dziś budzi respekt. Badania stwierdzają, iŜ 

waŜnym  elementem  związanym  z  powyŜszym  tematem  były  równieŜ  stacje 

wzmacniakowe: Świdnica i Rzeczka.1  

W  tym  ustronnym  rejonie  Gór  Sowich  Ŝycie  toczyło  się  spokojnie  aŜ  do 

pamiętnego 1933 roku. Wtedy to władzę nad Wielkimi Niemcami przejął  pewien 

człowiek  niepozornej  postury  -  nazywał  się  Adolf  Hitler.  Pod  jego  rządami 

omawiane  tereny  osiągnęły  szybko  wysoki  stopień  uprzemysłowienia  i  stały  się 

trzecim, po Zagłębiu Ruhry i Górnym Śląsku, zapleczem przemysłowym Niemiec. 

Pod koniec 1944 roku miały one równieŜ zostać jedynym miejscem, do którego 

nie  dotrze  zawierucha  wojenna,  a  zlokalizowany  tam  przemysł  będzie  mógł 

funkcjonować  bez  zakłóceń.  Oczywiście  mowa  tu  o  przemyśle  zbrojeniowym.  A 

działo się w Górach Sowich wiele, bardzo wiele...  

Cały teren Gór Sowich jest „podziurawiony" niczym szwajcarski ser - niemal 

kaŜda  górska  miejscowość  ma  „swoją"  kopalnię,  sztolnię  czy  teŜ  szyb 

wydobywczy.  Miejsce  to  gwarantowało  idealne  wręcz  warunki  do  ulokowania 

na  nim  wielu  zakładów  zbrojeniowych,  których  byt  w  głębi  Rzeszy  był  juŜ 

zagroŜony.  Tak  teŜ  się  stało.  LeŜące  na  uboczu  Niemiec  i  oddalone  od  teatru 

działań  wojennych  Góry  Sowie  „wpadły  w  oko"  strategom  z  Naczelnego 

Dowództwa.  Pojawił  się  „stwór",  który  do  Ŝycia  potrzebował  dobrych  dróg, 

kolei,  sieci  telekomunikacyjnej,  zaplecza  surowcowego,  wielkiej  ilości  wody, 

niewielu świadków i zwartych, gnejsowych masywów. A Ŝe wszystko to znalazł 

właśnie  tutaj  -  w  Górach  Sowich  -  rozpoczął  bez  przeszkód  swój  wzrost, 

osiągając  ostatecznie  adekwatne  do  nazwy  rozmiary.  Był  naprawdę 

OLBRZYMI 

 

                                                           

1

 

Więcej na ten temat w rozdziałach: „Pozostałości" i „Sieć telefoniczna w FHQ Riese".

 

 

background image

CZĘŚĆ I 

OPOWIEŚĆ O KWATERACH GŁÓWNYCH        

JuŜ w trakcie przygotowań do prowadzenia działań wojennych władze III Rzeszy 

połoŜyły  duŜy  nacisk  na  zapewnienie  sobie  odpowiednich  warunków 

bezpieczeństwa, m.in. poprzez budowę schronów i całych systemów podziemnych 

kwater. Pod Kancelarią Rzeszy w Berlinie zbudowano trzy schrony: dla Führera, 

Bormanna  i  Brigadeführera  Mohnke  -  komendanta  Kancelarii  SS.  W  zasadzie 

prawie  kaŜdy  bardziej  znaczący  dostojnik  III  Rzeszy  posiadał  prywatny  schron 

przeciwlotniczy.  W  szczególności  zaś  lubowali  się  w  nich:  Hitler,  Göring  i 

Bormann. Göring kazał sobie wybudować wielki, podziemny schron zarówno pod 

rezydencją  w  Karinhall,  jak  i  w  zamku  Valdenstein  pod  Norymbergą.  Co 

ciekawe,  wzdłuŜ  drogi  z  Karinhall  do  Berlina  stały  w  regularnych  odstępach 

potęŜne,  Ŝelbetowe  bunkry,  aby  w  razie  nalotu  Göring  mógł  się  natychmiast 

schronić.  Przywódca  Niemieckiego  Frontu  Pracy  -  Robert  Ley  -  gdy  zobaczył 

skutki  trafienia  cięŜkiej  bomby  w  schron  publiczny,  interesował  się  tylko 

grubością  jego  stropu.  Wynikało  to  z  faktu,  Ŝe  posiadał  podobny  w  swojej 

posiadłości  na  przedmieściach.  Hitler  przesadnie  dbał  o  własne  Ŝycie,  np. 

uwielbiał  szybką  jazdę  samochodem,  dopóki  nie  zobaczył  skutków  wypadku 

drogowego. Wtedy momentalnie zakazał swojemu kierowcy przekraczania pręd-

kości 80 km/h. Fiihrer lękał się równieŜ zamachów i w obawie przed nimi nosił 

specjalną czapkę, która miała nieco szerszy otok, wykonany z kuloodpornej stali. 

W  jego  samolocie  zamontowano  specjalną  pancerną  kabinę-kapsułę  ze 

spadochronem,  w  której  odbywał  podróŜ.  Do  samolotu  tego  Hitler  i  tak  bał  się 

wsiadać.  Był  to  bowiem  Focke-Wulf  200  Condor  z  chowanym  podwoziem,  a 

nowości techniczne go przeraŜały. Jak wiemy Führer posiadał takŜe sobowtórów. 

Nie ma zatem nic zaskakującego w fakcie, Ŝe dokądkolwiek Hitler planował się 

udać, najpierw zarządzał tam budowę specjalnych schronów. Grubość ich stropów 

rosła  wraz  ze  zwiększającym  się  wagomiarem  bomb  i  w  1945  roku  osiągnęła 

około  8  metrów  Ŝelbetonu,  często  pokrytego  2-3    metrową  warstwą  ziemi.  

Podobnie rzecz miała się z  naczelnymi   dowództwami  armii.   Wybudowano   

dla    nich    wiele  polowych  Stanowisk  Dowodzenia,  które  starano  się  lokować  w 

background image

pobliŜu kwater Führera.   W rejonie  Berlina  powstały  kwatery  dla OKW, w 

Dahlem,  Zossen  oraz  w  Wünsdorf  dla  Naczelnego  Dowództwa  Wojsk 

Lądowych  (OKH),  w  Poczdamie  dla  OKL,  zaś  w  samym  Berlinie  dla  OKM.  

Wszystkie  one  razem  tworzyły  zespół  naczelnego  kierowania  siłami  zbrojnymi 

III Rzeszy. Szczególnie dobrze była ukryta kwatera w Zossen. Powstał tam cały 

zespół kilkukondygnacyjnych schronów, które na zewnątrz przypominały domki 

mieszkalne,  tymczasem  były  połączone  siecią  podziemnych  tuneli.  Kwaterę  w 

Zossen  wykorzystywano  przez  całą  wojnę.  Natomiast  na  czas  trwania  poszcze-

gólnych  kampanii  wojennych  powstawały  coraz  to  nowe  kwatery  -  np.  dla 

kierowania  działaniami  wojennymi  na  zachodzie  powstały  aŜ  cztery  zespoły 

kwater: 

-  w  górach  Taunus  -  zamek  Ziegenberg  (kryptonim  Adlerhorst)  dla 

Hitlera  i  Dowództwa  Sił  Zbrojnych,  zamek  Kransberg  dla  OKL  oraz 

schrony  w  pobliŜu  Giesen  (kryptonim  Gisela)  dla  OKH.  Kompleks  ten 

zbudowano  jesienią  1939  roku.  Składał  się  z  kilku  doskonale  zamaskowanych, 

potęŜnych, Ŝelbetowych bunkrów, które wykorzystano dopiero w grudniu 1944 

roku, podczas ofensywy w Ardenach, 

II  - w górach Schwarzwaldu koło Kniebis (kryptonim Tannenberg),  

III   - w Palatynacie, koło Landstuhl, dla wysuniętych rzutów dowództw, 

IV- w górach Eifel - koło Munstereifel (kryptonim Felssennest) dla Führera i 

jego  współpracowników  oraz  w  rejonie  Bad  Godesberg  (kryptonim  Forsterei) 

dla OKH. 

W  trakcie  działań  wojennych  przeciw  Grecji  i  Jugosławii  Naczelne 

Dowództwo  oraz  Führer  przebywali  w  pociągach  specjalnych,  ukrytych  w 

tunelu kolejowym w Alpach Styryjskich koło Anspag. Ponadto część dowództwa 

przebywała  w  Wiener  Neustadt.  Z  pociągów  specjalnych  korzystano  takŜe  w 

początkowym  okresie  wojny  ze  Związkiem  Radzieckim.  Wtedy  teŜ  w  okolicy 

Spały  powstały  dwa Ŝelbetowe  schrony  mające chronić pociągi specjalne przed 

skutkami  nalotów.  Miały  one  po  380  m  długości,  15  m  szerokości  i  10  m 

wysokości.  Grubość  Ŝelbetu  dochodziła  do  3  m.  Wewnątrz,  obok  peronu, 

znajdowały się pomieszczenia do pracy i odpoczynku.  

background image

W  wyniku  rozszerzania  się  zasięgu  działań  wojennych  na  terenie  ZSRR,  w 

Prusach Wschodnich (koło Kętrzyna) przygotowano kolejną wielką i najbardziej 

chyba  znaną  kwaterę  główną  -  S3  Wolfschanze  - tzw. Wilczy Szaniec. W skład 

tego  kompleksu  wchodziło  siedem  grup  schronów,  przewidzianych  dla 

wszystkich naczelnych organów państwa. 

 

W lesie koło GierłoŜy zlokalizowano główny zespół schronów, w których 

przebywał Führer, jego otoczenie i OKW. W skład zespołu wchodziło kilkanaście 

Ŝ

elbetowych bunkrów, przy czym główny bunkier Führera miał strop o grubości 

blisko  8  m.  Poza  tym  powstało  tam  wiele  baraków  i  budowli  pomocniczych.  W 

pobliŜu, na południe od szosy GiŜycko-Kętrzyn, znajdowało się lotnisko polowe. 

 

W  lesie  koło  miejscowości  Przystań  (w  pobliŜu  Węgorzewa)  znajdowała 

się  kwatera  polowa  wojsk  lądowych  -  Anna.  W  jej  skład  wchodziło  kilka 

bunkrów i baraków a takŜe schrony mieszczące urządzenia techniczne (siłownia, 

ciepłownia  itd.).  Łączyła  się  bez  jakiejkolwiek  granicy  z  kwaterą  wojsk 

kwatermistrzowskich  -  Quelle  —  która  takŜe  miała  kilkanaście  Ŝelbetowych 

schronów o grubości stropów 2 i 4 m. 

 

W  pobliŜu  jeziora  Śniardwy,  koło  miejscowości  Ruciane,  zlokalizowano 

kwaterę główną dowództwa wojsk lotniczych - Robinson. 

 

Polowa  kwatera  dowódcy  SS  i  policji  mieściła  się  w  miejscowości 

Mamerki, gdzie powstało takŜe kilka Ŝelbetowych bunkrów. 

 

Polowa      kwatera      szefa      kancelarii      Rzeszy      ulokowana      została  w 

schronach koło wsi Radzieje. 

 

Polowa  kwatera  Ministra  Spraw  Zagranicznych  miała  swoją  siedzibę  na 

zamku Sztynort. 

Cały  teren  kwater  głównych  otoczony  był  zaporami  pól  minowych  i  drutem 

kolczastym,  wzmocnione  patrole  bez  przerwy  przeczesywały  okolicę,  zaś 

wszystkich mieszkańców obowiązywały zaostrzone środki bezpieczeństwa. 

Ponadto  w  Winnicy  na  Ukrainie  powstała  tymczasowa  kwatera  główna 

(kryptonim  Wehrwolf)  na  okres  operacji  stalingradzkiej  i  kaukaskiej.  Składała 

się z kilkunastu betonowych i drewnianych baraków, rozproszonych po lesie. Do 

kierowania  operacjami  przeciwko  Aliantom,  w  przypadku  ich  lądowania  we 

background image

Francji, przygotowano dwie kwatery główne, z których jedna połoŜona była koło 

Soissons (kryptonim W2, czyli Wolfschlucht 2), a druga znajdowała się w tunelu 

kolejowym  w  miejscowości  Margival  (W3).  Poza  tym  jeszcze  jedna  kwatera 

znajdowała  się  w  Belgii,  w  miejscowości  Bruly  de  Pesche  (Wl).  Nie  znamy 

natomiast 

dokładnej 

lokalizacji 

kwatery 

kryptonimie 

Brunhildę. 

Prawdopodobnie  mieściła  się  koło  Metz,  tuŜ  przy  granicy  Francji  z 

Luksemburgiem.  Inne  mniej  znane  kwatery  znajdowały  się  w  Pullach  koło 

Monachium  (S3  Siegfried),  w  zamku  Kessheim  koło  Salzburga  oraz  w  Bad 

Nauheim.  Dodatkowo,  najbardziej  chyba  luksusowa  rezydencja  Führera  istniała 

w  alpejskiej  miejscowości  Obersalzberg  (S3  Serail),  gdzie  obok  wspaniałego 

domku  wypoczynkowego  na  szczycie  „prywatnej  góry"  Hitlera  -  Zugspitze  - 

wybudowano  niewielki  zamek,  umeblowany  bogato  w  stylu  kajutowym. 

Prowadząca do zamku szosa (jazda po niej była iście karkołomna) dochodziła do 

wykutego w skale szybu windy (o głębokości 120 m), który prowadził do Orlego 

Gniazda - tak bowiem nazwano ów zamek. 

Jakby  tego  było  mało,  wiosną  1944  roku  Führer  wydał  rozkaz  wybudowania 

dwóch kolejnych kwater głównych. Miały się one znajdować w Turyngii oraz na 

Ś

ląsku. Pierwszą z nich - podziemną kwaterę S3 Olga w Turyngii - budowano w 

największej  tajemnicy  w  dolinie  Jonasza  (Jonastal).  Z  braku  oryginalnych 

dokumentów  cały  ten  obiekt  wciąŜ  jest  niezbadany.  Zresztą,  jeszcze  pod  koniec 

wojny został on częściowo  wysadzony  w  powietrze przez saperów  z  SS,  zaś  w 

1947  roku  stacjonujące  w  dolinie  wojska  radzieckie  dokonały  ostatecznego 

zawalenia wejść do sztolni. Tym niemniej w 1991 roku udało się odnaleźć część 

dokumentacji  technicznej  obiektu  z  1945  roku,  którą  wykonało  lokalne  biuro 

geodezyjne  na  zlecenie  Rosjan.  Z  dokumentacji  tej  wynika,  Ŝe  zinwentaryzowano 

wówczas  2  135,8  m  sztolni  (z  których  620  m  było  obetonowanych)  i  817  m 

wyrobisk  poprzecznych.  Puste  przestrzenie  między  betonem  zapełniano  ŜuŜlem. 

Ś

ciany  i  sufity  miały  być  zaizolowane  supremą  a  następnie  otynkowane. 

Planowano  tam  elektryczne  ogrzewanie  oraz  zaopatrzenie  w  wodę  pochodzącą  z 

zewnętrznego 

zbiornika. 

pobliŜu 

obiektu 

powstały 

dwie 

centrale 

telekomunikacyjne  oraz  schron  dla  pociągu  Führera.  Budowę  prowadzono  do 

background image

kwietnia  1945  roku,  po  czym  przerwano  ją  ze  względu  na  nadchodzące  wojska 

amerykańskie.  Do  środka  tego  gigantycznego  obiektu  prowadziło  aŜ  25  wejść. 

Warto  teŜ  dodać,  Ŝe  istnieją  pewne  przesłanki,  iŜ  wewnątrz  korytarzy  ukryto  

wiele  transportów  z  drogocennymi  przedmiotami,  które  były  przeznaczone  na 

wystrój  przyszłej  kwatery.  Poza  tym,  choć  wydaje  się  to  mało  prawdopodobne, 

kwatera  ta  wymieniana  jest  jako  jedno  z  przypuszczalnych  miejsc  ukrycia 

Bursztynowej Komnaty. 

JeŜeli  chodzi o drugą  budowaną  wtedy  kwaterę główną, to sprawa  jest nieco 

bardziej  skomplikowana.  Do  dziś  bowiem  nie  udało  się  precyzyjnie  określić 

jakie  podziemne  obiekty  miały  wchodzić  w  jej  skład.  Najczęściej  wymieniany 

jest zamek KsiąŜ - to chyba najbardziej prawdopodobne. Nie moŜemy natomiast 

stwierdzić  czy  obiekty  rejonu  Walim  -  Głuszyca  miały  takŜe  naleŜeć  do 

kwatery,  czy  teŜ  planowano  wykorzystać  je  dla  potrzeb  przemysłu 

zbrojeniowego. Co prawda lista kodów klasyfikuje te obiekty jako S3 Riese, to 

znaczy  kwatery,  ale  moŜe  to  być  tylko  sprytny  wybieg,  który  miał  na  celu 

ukrycie  lokalizacji  supertajnych  zakładów  Wunderwaffe.  Nie  wiemy  tego  na 

pewno, dlatego teŜ musimy brać pod uwagę obie moŜliwości.  

W kontekście tego zagadnienia Albert Speer stwierdza: 

„Zgodnie z punktem 18 protokołu narady u Führera, 20 czerwca 1944 

roku  poinformowałem,  Ŝe  przy  rozbudowie  jego  głównej  kwatery 

pracuje  aktualnie  28  tys.  robotników...  Według  mojego  pisma  do 

adiutanta Hitlera do spraw Wehrmachtu z dnia 22 września 1944 roku 

na  budowę  schronów  w  Kętrzynie  wydano  36  min  RM,  na  schrony  w 

Pullach koło Monachium 13 min RM, a na zespół schronów Olbrzym 

(Riese)  koło  Bad  Charlottenbrunn  150  min  RM.  Do  wykonania  tych 

budów  potrzeba  było,  według  mojego  pisma,  257  tys.  m      betonu 

zbrojonego  stalą,  wykonano  213  tys.  m    tuneli,  58  km  dróg  z 

sześcioma mostami i 100 km rurociągów. Tylko sam projekt 'Olbrzym' 

pochłonął więcej betonu niŜ w 1944 roku przyznano ludności cywilnej na 

background image

budowę schronów"2. 

Cytuję  ten  tekst,  podobnie  jak  wszyscy  inni  piszący  o  podziemiach  Gór 

Sowich, nie po to, aby zwiększyć objętość ksiąŜki! Przytaczam go dlatego, Ŝeby 

uzmysłowić  wszystkim  skalę  wysiłku  jaki  włoŜono  w  „Olbrzyma".  Gdy  trwała 

wojna (był rok 1941), a Niemcy byli u szczytu potęgi, do kierowania swoją machiną 

wojenną wystarczały im skromne" bunkry w lesie pod Kętrzynem. Gdy wojna miała 

się ku końcowi i nie było juŜ „Wielkich Niemiec", za najwaŜniejsze uznano realizację 

projektu,  który  swoimi  kosztami  przewyŜszał  wszystkie  inne  kilkakrotnie!  Dlaczego? 

CzyŜby miał on uratować III Rzeszę? Wszystko na to wskazuje. 

 

 

                                                           

2

 

Speer Albert, Wspomnienia, MON, Warszawa 1990

 

 

background image

CZĘŚĆ II 

BOMBOWCE NAD TRZECIĄ RZESZĄ 

W  1943  roku  stało  się  dla  Niemców  jasne,  Ŝe  ich  przewaga  w  powietrzu 

naleŜy do przeszłości, a Luftwaffe nie jest juŜ w stanie równocześnie prowadzić 

równorzędnej  walki  na  rozległym  teatrze  działań  wojennych  oraz  skutecznie 

bronić terytorium III Rzeszy przed nalotami Aliantów. Zapewnienia Goringa, Ŝe 

Ŝ

aden  obcy  samolot  nie  pojawi  się  nad  terenem  Niemiec,  moŜna  juŜ  było 

spokojnie włoŜyć między bajki. Niemcy traciły panowanie w powietrzu i nic nie 

było w stanie tego zmienić. 

Po  załamaniu  się  ofensywy  powietrznej  na  Wielką  Brytanię  i  rozpoczęciu 

wojny  ze  Związkiem  Radzieckim,  wytworzyła  się  specyficzna  sytuacja  swego 

rodzaju  zawieszenia  broni,  którą  najlepiej  wykorzystali  Brytyjczycy.  Po  kilku 

miesiącach  przygotowań  rozpoczęli  oni  naloty  na  niemieckie  miasta  i  zakłady 

zbrojeniowe. W zasadzie pierwsze naloty miały miejsce juŜ w 1939 roku, jednak 

były to sporadyczne przypadki, jako Ŝe Bomber Command posiadało w tamtym 

czasie  bardzo  ograniczoną  liczbę  samolotów  dalekiego  zasięgu.  Jesienią  1940 

roku RAF rozpoczął bombardowanie portów we Francji, celem niedopuszczenia 

do  inwazji.  Po  rezygnacji  Niemców  z  planowanej  inwazji  na  Wielką  Brytanię 

(operacja  Lew  Morski  -  niem.  Seelöwe),  wiosną  1940  roku  bombowce 

brytyjskie  skierowano  na  stocznie  okrętów  podwodnych  i  fabryki  samolotów. 

Rozpoczęte  naloty  na  silnie  bronione  zakłady  okazały  się  jednak  nieskuteczne. 

PoniewaŜ  niemiecka obrona przeciwlotnicza  zadawała  Aliantom  wielkie straty, 

zimą  1942  roku  wydano  rozkaz  do  rozpoczęcia  tzw.  nalotów  dywanowych  na 

niemieckie miasta. Głównym wykonawcą tego planu został gen. lot. Sir Arthur 

Harris,  dowódca  Bomber  Command.  Jego  samoloty  swój  pierwszy  „występ" 

miały  nad  Lubeką  i Rostockiem.  Jednak dopiero  nalot  na  Kolonię  -  który  miał 

miejsce  w  nocy  z  30  na  31  maja  1942  roku  -  ukazał  w  pełni  grozę  nalotów 

dywanowych. Podobnie rzecz się miała w Hamburgu, gdzie między 24 lipca a 3 

sierpnia 1942 roku lotnictwo RAF-u dokonało 7 nalotów, które zrównały miasto 

z ziemią. Straty w Hamburgu oszacowano na około 23 mld RM, tj. około 9 mld 

USD.  Trzeba  jednak  uczciwie  przyznać,  Ŝe  to  właśnie  Hamburg  ujawnił 

background image

wszelkie braki w systemie niemieckiej obrony przeciwlotniczej oraz brak dosta-

tecznej ilości schronów dla ludności cywilnej. Jak wiemy Niemcy nie posiadały 

w  początkowym  okresie  wojny  dobrych,  nocnych  samolotów  myśliwskich, 

zdolnych  do  walki  z  setkami  potęŜnie  opancerzonych  alianckich  bombowców. 

Alianci  tymczasem  coraz  częściej  i  skuteczniej  obracali  w  puch  niemieckie 

miasta  i  przemysł.  Ginęły  więc  miasta,  dziesiątki  tysięcy  ludzi,  płonął  ich 

dobytek.  Sytuacja  uległa  poprawie  w  latach  1944-1945,  jednak  mimo  Ŝe  straty 

Aliantów  rosły,  nie  zaprzestali  oni  nalotów.  Wręcz  przeciwnie  -  zwiększyli  ich 

częstotliwość.  W  nocy  z  16  na  17  lutego  1945  roku  angielskie  lotnictwo 

dokonało największej masowej zbrodni II wojny światowej, kiedy to pod gruzami 

Drezna  zginęło  ponad  200  tys.  ludzi.  Zupełnie  niepotrzebnie,  bowiem  ten 

typowo terrorystyczny nalot nie miał Ŝadnego znaczenia strategicznego. 

Ofensywa bombowa przeciw niemieckim miastom trwała do połowy kwietnia 

1945  roku  i  spowodowała  ogromne  zniszczenia  w  ich  zwartej  zabudowie. 

Miasto Dureń zostało zniszczone w 99,2 %, a Paderborn w 95,6%. Sam Berlin 

przeŜył  363  naloty,  Hamburg  213  itd.  Jednak  lotnictwo  Aliantów  działało  nie 

tylko  nad  miastami.  Alianccy  dowódcy  uwaŜali,  Ŝe  naleŜy  takŜe  walczyć  z 

przemysłem.  Niemcy  potrafili  jednak  dobrze  chronić  swoje  zakłady 

zbrojeniowe.  DuŜo  fabryk  umieszczono  w  betonowych  schronach  i  doskonale 

zamaskowano.  Zabezpieczenia  te    spowodowały,    Ŝe    ówcześnie    stosowane  

bomby  musiały  przejść  ewolucję  dotyczącą  ich  wagomiaru.  O  ile  w  1941  roku 

produkowano  bomby  2000-funtowe  (910  kg.),  to  w  1945  roku  uŜywano  juŜ 

„potworów" o wadze 22 000 funtów czyli ponad 10 ton. Automatycznie wzrastała 

takŜe  grubość  stropów  w  schronach.  Pod  koniec  wojny  osiągnęła  ona  wartość 

około 8 m (S3 Wolfschanze), zaś w schronach dla ludności cywilnej około 4 m. 

W ten sposób cięŜko było jednak zabezpieczyć ogromne powierzchnie zakładów 

zbrojeniowych i straty w niemieckim przemyśle obronnym systematycznie rosły.  

Pierwszym  większym  i  udanym  nalotem  na  fabryki  zbrojeniowe  było 

zbombardowanie zakładów firmy Henschel w Rostocku, w kwietniu 1942 roku. 

Przenoszenie zakładów w inne części kraju niewiele dawało, gdyŜ systematycznie 

wzrastał  zasięg  bombowców.  Wizytujący  w  listopadzie    1943    roku  zakłady 

background image

Junkersa,    naczelny  dowódca  Luftwaffe  -  Hermann  Göring  —  wydał  rozkaz 

przeniesienia części taśm produkcyjnych do koszar w Zittau oraz do budowanej w 

górach nad Łabą podziemnej fabryki. Ponadto pełnomocnicy Ministra Lotnictwa 

Rzeszy  rozpoczęli  dokładne  penetrowanie  całych  Niemiec  w  poszukiwaniu 

kopalń,  jaskiń  i  tuneli  nadających  się  do  uruchomienia  w  nich  produkcji 

zbrojeniowej.  Prace  adaptacyjne  w  tych  obiektach  naleŜały  do  Centralnego 

Urzędu Planowania (Zentrale Planung), działającego od października 1943 roku. 

W  pobliŜu  Monachium  i  koło  Gendorf,  w  lasach  wschodniej  Bawarii, 

powstały  dwa  wielkie  zakłady  Messerschmitta.  Przykładowo  w  Gendorf 

(kryptonim Okapi) główna hala miała 1 km długości, 100 m szerokości i 35 m 

wysokości. Strop o grubości 6 m pokryty był ziemią i drzewami, a w środku na 

8 piętrach powstawały setki myśliwców. Montownia Me 262 powstała takŜe w 

kopalni  piasku  porcelanowego  w  Kahla  w  Turyngii.  Zakłady  wyposaŜone  w 

najnowocześniejszy  sprzęt  nosiły  nazwę  REIMAHG  im  Kahla.  Był  to  skrót od 

nazwy:  REIchs  Marschall  Hermann  Göring,  a  ich  kryptonim  brzmiał  Lachs. 

Podziemne wyrobiska zakładów miały ponad 32 km długości i powierzchnię 90 

000 m2, w których produkowano 1 250 samolotów miesięcznie. Ponadto istniały 

teŜ  montownie  w:  Leonberg  w  Bawarii  (kryptonim  Reihe  Reiher),  Lechfeld  i 

Schwarzt  w  Tyrolu  (wyrobiska  kopalni  miedzi),  Oberammengau  (kryptonim 

Cerusit),  Jenbach  (kryptonim  Almandin),  Igling,  Engeln,    Kaufening  

(kryptonim  Fritz)    oraz  Augsburgu  (kryptonim  Arno).  Kolejną  wielką 

montownię koncernu Messerschmitta ulokowano w Sankt Georgen koło Gusen. 

Podlegała ona WVHA der SS 3 i nosiła kryptonim B5 Bergkristall. Montowano 

w niej odrzutowe Me 262.  

Innym  doskonałym  przykładem  niemieckiego  budownictwa  specjalnego  są, 

wspomniane  juŜ  wcześniej,  zakłady  Junkersa  w  górach  nad  Łabą  niedaleko 

Dessau  (dah).  Zbudowano  je  w  górskiej  dolinie  wewnątrz  stosunkowo 

niewielkiego wzniesienia. Od północy do środka zakładów prowadziło 6 tuneli, 

z  których  dwa  były  przelotowe  i  miały  po  1  800  m  długości.  Dodatkowo  do 

obiektu prowadziły teŜ trzy tunele od wschodu. Przekrój tuneli był prostokątny o 

                                                           

3

 

Główny Urząd Gospodarczo-Administracyjny SS

 

background image

wymiarach:  12,5  x  7  m.  Obiekt  składał  się  z  sieci  równoległych  komór 

połączonych  chodnikami.  Ogólna  kubatura  wynosiła  ponad  5  mln  m3, 

powierzchnia  około  700  000  m2.  Nadkład  skalny  o  grubości  60  m  zapewniał 

bezpieczeństwo  przed  bombardowaniem.  Obiekt  miał  pełną  klimatyzację,  a  jego 

załoga  składała  się  z  około  10  tys.  ludzi.  Inny  kompleks  (pod  kryptonimem 

Reh), przeznaczony dla kilku róŜnych zakładów, powstał w starej kopalni potasu 

w Neu Stassfurt koło Magdeburga. Ulokowano w nim m.in. fabrykę samolotów 

Heinkel, fabrykę łoŜysk tocznych Fischer, fabrykę silników BMW oraz zakłady 

Siemensa. 

Wszystkie  te  prace  spowodowały,  Ŝe  Aliantom  nie  udało  się  zatrzymać 

produkcji samolotów, a wręcz przeciwnie, o ile w 1943 roku wyprodukowano w 

Niemczech  blisko  25  tys.  sztuk  samolotów,  to  w  1944  roku,  w  czasie 

największego nasilenia nalotów, powstało ich juŜ 40,5 tys. 

W  przypadku  przemysłu  paliw  płynnych  Niemcy  posunęli  się  jeszcze  dalej. 

Oto plan „programu Geilenberga": 

 

8 zakładów destylatorni (zlokalizowanych w kamieniołomach i w stokach 

gór  w  Niemczech  środkowych  i  Austrii)  miało  produkować  półfabrykat 

wyjściowy  do  dalszej  obróbki  w  ilości  648  tys.  ton  rocznie.  Zakłady  te  miały 

kryptonim Offen I-VIII. 

 

4 rafinerie zlokalizowane w sztolniach i jaskiniach, które miały przerabiać 

ropę  przygotowaną  wcześniej  w  destylatorniach.  Rafinerie  te  nosiły  kryptonim 

Dachs  i  mieściły  się  w:  Jakobsberg  w  Westfalii  (Dachs  1),  Ebensee  w  Austrii 

(Dachs  2),  Havlickuv  Brod  w  Czechach  (Dachs  3),  Osterode  w  Górach  Harzu 

(Dachs 4). Fabryki te miały rozpocząć pracę w styczniu 1945 roku i produkować 

564 tys. ton paliwa rocznie. 

 

Taube  -  zakład  krakingowy  o  produkcji  276  tys.  ton  zlokalizowano  w 

sztolni w Ebensee w Austrii. 

 

Kuckkuck - zakład produkcji benzyny syntetycznej o wydajności 240 tyś. 

ton zbudowano w Górach Harzu wewnątrz góry Kohnstein. 

 

Meise - zakład katalizy o produkcji 158 tys. ton w Górach Harzu. 

 

Zakład  produkcji  benzyny  syntetycznej  o  kryptonimie  Schwalbe  i 

background image

wydajności  1  min  ton.  Został  zlokalizowany  w  starym  kamieniołomie  koło 

Neuenrade. 

Pomimo przygotowania tak precyzyjnego planu ukrycia fabryk paliw płynnych 

pod ziemią, Niemcom nie udało się zrealizować go do końca. Zdołano uruchomić 

bowiem jedynie 12 z planowanych 16 fabryk. Warto jeszcze dodać, Ŝe plan ten 

był ostatnią deską ratunku dla przemysłu niemieckiego. Alianci tymczasem mieli 

przygotowany plan całkowitego zniszczenia przemysłu paliw płynnych w Rzeszy 

(poprzez bombardowania), do realizacji którego potrzebowali 25 pogodnych dni. 

Do lokalizacji przemysłu zbrojeniowego, poza oczywiście nowo budowanymi 

podziemiami,    wykorzystano  istniejące    stare  kopalnie,  jaskinie,  piwnice 

zamkowe,  piwnice  browarów,  tunele  metra  i  kolei  a  takŜe  wszelkie  inne 

„podziemne  pustki".  Samych  tylko  tuneli  kolejowych  wykorzystano  około  50. 

Ulokowano w nich m.in. następujące fabryki: 

 

Auerhahn - tunel w Tuttlingen, 

 

Birkhahn - tunel w Wiesenstein, 

 

Dompfaff - tunel w Bleicht, 

 

Eisvogel - tunel w Oberndorf i wiele innych. 

Zakłady o kryptonimie Igel znalazły schronienie w piwnicach browaru Hansa 

w Niedermending, a zakłady Nanny w podziemiach browaru w Plauen. Sztolnie 

w  kamieniołomach  w  Lammle  dały  tymczasem  schronienie  zakładom  o 

kryptonimie  Obsidian  I  i  Obsidian  II,  zaś  stare  sztolnie  w  Rottleberode 

zakładom o kryptonimie Melaphyr. W podziemiach twierdzy Erfurt ulokowano  

zakłady  o  kryptonimie  Tanne,  natomiast  w  zdobytej  belgijskiej  twierdzy  Eben 

Emael  swoją  pracę  rozpoczęły  zakłady  o  kryptonimie  Maiglocken.    W 

Litomierzycach  w  Czechach  zlokalizowano  potęŜny  kompleks  zbrojeniowy, 

mający  produkować silniki odrzutowe do samolotów i osprzęt elektroniczny do 

róŜnego rodzaju rakiet. Na cały kompleks składały się 3 fabryki o kryptonimie 

Richard  I,  II,  III  oraz  podległy  SS  obiekt  B5.  Oczywiście  są  to  tylko  wybrane 

przykłady z liczącej ponad 800 pozycji listy fabryk zbrojeniowych. 

Najgorzej było jednak z tzw. Broniami Odwetowymi, czyli Vergeltungswaffe. 

Ich  montownie  byty  bowiem  szczególnie  pilnie  tropione  przez  Aliantów  i 

background image

niszczone z całą bezwzględnością. W nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 roku ponad 

600  bombowców  RAF-u,  pod  dowództwem  płk  J.  H.  Searby'ego,  dokonało 

nalotu  na  ośrodek  badań  rakietowych  w  Peenemunde  na  wyspie  Uznam.  W 

wyniku  poczynionych  zniszczeń  znacznie  opóźniło  się  bojowe  uŜycie,  będących 

w końcowej fazie prób dwóch typów broni odwetowych: latającej bomby V-l oraz 

rakiety V-2. Aby dokończenie prób i produkcja tej broni była moŜliwa, podjęto 

decyzję o rozbiciu głównego ośrodka na kilka części. W miejscowości Blizna, na 

istniejącym tam poligonie SS, powstał poligon o kryptonimie Heidelager. Wkrótce 

zaczęto  przeprowadzać  na  nim  próbne  odpalenia  rakiet  V-2,  dowoŜonych  z 

głównej montowni w Górach Harzu. Tam bowiem, w wapiennym masywie góry 

Kohnstein  koło  Nordhausen,  wybudowano  fabrykę  spółki  Mittelberg  GmbH  o 

kryptonimie  Dora.  Główną  część  fabryki  stanowiły  dwa  biegnące  równolegle 

tunele,  oddalone  od  siebie  o  200  m  i  połączone  poprzecznymi  komorami  w 

liczbie 46. Ich długość wynosiła po 1 800 m, a komory miały wymiary: 12,5 x 8,5 

m.  Wiele  komór  podzielono  dodatkowo  na  dwie  kondygnacje,  na  górnej 

urządzając  biura  i  magazyny.  W  północnej  części  wyrobisk,  noszących  nazwę 

Nordwerke  i  obejmujących  komory  1-27,  zlokalizowano  linię  montaŜu 

latających bomb V-l, natomiast w części południowej produkowano rakiety V-2. 

W części tej (w tunelu A) przebiegała linia transportu materiałów, podzespołów i 

gotowych rakiet, a w tunelu B znajdowała się linia montaŜu rakiet, po której prze-

suwał się podstawowy człon rakiety. Łączna sieć tuneli miała długość około 15 

km,  powierzchnię  125  tys.  m2,  a  kubaturę  875  tys.  m  Wewnątrz  rozlokowano 

ponad  20  tys.  najnowocześniejszych  obrabiarek  i  agregatów  wymagających 

szczególnych  warunków  mikroklima-tycznych.  Aby  sprostać  tym  wymogom, 

powstało  12  szybów  wentylacyjnych,  które  zapewniały  cogodzinną  wymianę 

powietrza w obiekcie. Nowoczesne urządzenia klimatyzacyjne utrzymywały stałą 

temperaturę 17°C i wilgotność około 70%. Doskonałe urządzenia i wyposaŜenie 

sprawiały, Ŝe był to najnowocześniejszy zakład zbrojeniowy świata. 

Aby w pełni uzmysłowić o jakich wielkościach owych podziemnych obiektów 

jest  mowa  dodam,  Ŝe  znajdujące  się  w  budowie  dwa  przykładowe  kompleksy 

miały mieć następujące parametry: 

background image

•B11 Eber-251 tys.m2, 

• B12 Kaolin - 600 tys. m2. 

B12 Kaolin byłby ponad 4-krotnie większy od słynnej Dory i blisko 20-krotnie 

większy  od  znanych  obecnie  podziemi  w  Górach  Sowich.  Miał  to  być  takŜe 

największy  ze  wszystkich  podziemnych  obiektów  zbrojeniowych  podległych 

WVHA  der  SS.    Gwoli  ścisłości,  jeden  z  dwóch  największych,  bowiem 

wszystko wskazuje na to, Ŝe drugim z owych gigantów miał być... S3 Riese! 

Z  zakładami  Dora  powiązany  był  inny  podziemny  zakład  firmy  Borsig  w 

Düseldorfie,  który  produkował  zbiorniki  napędowe  i  nosił  kryptonim  Berta. 

Głowice  bojowe  produkowano  w  fabryce  Laura  we  Frankfurcie,  płynny  tlen 

powstawał  w  fabryce  o  kryptonimie  Helene  w  Puchheim,  zaś  zapalniki 

wytwarzano  w  Rothenstein  koło  Jeny  (kryptonim  Albit).  Wymienione  tutaj 

zakłady nigdy nie zostały przez Aliantów zniszczone i pracowały nieprzerwanie 

aŜ  do  końca  wojny.  W  efekcie  dawały  one  Führerowi  tysiące  rakiet,  którymi 

dokonywano ataków „odwetowych" za zniszczone niemieckie fabryki i miasta. 

Omówione  dotychczas  niemieckie  podziemne  fabryki  nowych  broni  nie 

zamykają ich pełnej listy. Kolejna wielka montownia rakiet V-2 była budowana 

we  wnętrzu  wzgórza  koło  Eperlecques,  30  km  na  południe  od  Dunkierki. 

Magazyn do przechowywania rakiet powstawał zaś w Wizernes, w Ŝelbetowym 

bunkrze  o  średnicy  90  m,  natomiast  w  Watten,  Wizernes,  Predefin,  Siracourt, 

Rinxent  i  Lottinghen  budowano  wyrzutnie.  Ponadto  powstawała  teŜ  baza 

radarowa  dla  przyszłych  wyrzutni,  która  miała  się  znajdować  w  Predefin. 

Natomiast  niedaleko  Eperlecąues,  we  wnętrzu  niewielkiego  wzniesienia  obok 

Mimoyecques,  powstawał  jeden  z  najtajniejszych  obiektów  III  Rzeszy. 

Budowano  tam  mianowicie  gigantyczną  działobitnię  nowej  superbroni  V-3. 

Obiekt nosił kryptonim Wiese. 

Warto  tutaj  dodać,  Ŝe  cały  mechanizm  powstawania  nowych  fabryk 

zbrojeniowych  dla  Broni  Odwetowych  (Vergeltungswaffe)  oraz  tzw. 

Cudownych  Broni  (Wunderwaffe)  podlegał  WVHA  der  SS,  czyli  Głównemu 

Urzędowi Gospodarczo-Administracyjnemu SS i jako Anlage „W" dzielił się na: 

 

Przedsięwzięcia 

budowa 

podziemnych 

obiektów 

róŜnego 

background image

przeznaczenia o kryptonimach Al, A2, A3 itd., 

 

Przedsięwzięcia  B  -  budowa  podziemnych  obiektów  specjalnego 

przeznaczenia o kryptonimach B1, B2, B3 itd., 

 

Przedsięwzięcia S - tzw. budowy specjalne, tzn. kwatery główne i fabryki 

broni specjalnych o kryptonimach S1, S2, S3 itd. 

PoniŜej przytaczam kilka przykładów z listy kodowej: 1. Przedsięwzięcia A: 

 

A5 Heinrich - Rottleberode, 

 

A6 Wilhelm - Wansleben, 

 

A8 Goldfisch - Obrigheim. 

 

2. Przedsięwzięcia B: 

 

B1 Zement - Ebensee, 

 

B2 Malachit - Langenstein, 

 

B8 Bergkristall — St. Georgen, 

 

B11 Eber — Niedersachsenwerfen, 

 

B12 Kaolin - Wolffleben.  

3. Przedsięwzięcia S: 

 

S3 Riese - Bad Charlottenbrunn, 

 

S3 Olga - Jonastal, 

 

S3 Serail — Obersalzberg, 

 

S3 Siegfried - Pullach, 

 

S3 Rüdiger - Waldenburg/am Schl. 

Jak  widać  kodem  S3  oznaczano  tylko  kwatery  główne  oraz  bardzo  waŜne 

obiekty  powiązane  z  kwaterami.  Jak  juŜ  wspomniałem,  na  liście  kodowej 

podziemnych fabryk zbrojeniowych III Rzeszy znajduje się ponad 800 pozycji, 

z czego co najmniej 240 to obiekty w pełni ukończone i prowadzące produkcję. 

Ogółem  wybudowano  13  mln  m2  powierzchni  fabryk  z  planowanych  94  mln. 

To  właśnie  dzięki  tym  poczynaniom  niemiecka  produkcja  zbrojeniowa  szybko 

rosła, mimo wzrastających bombardowań. 

W  procesie  przenoszenia  przemysłu  zbrojeniowego  pod  ziemię  waŜną  rolę 

background image

wyznaczono takŜe terenom Dolnego Śląska. PoniewaŜ obszary te znajdowały się 

poza  zasięgiem  alianckich  bombowców,  od  samego  początku  wzbudzały 

zainteresowanie  kierownictwa  Sztabu  Myśliwskiego.  Mało  tego,  po  pewnym 

czasie  ziemie  te  zaczęto  nawet  określać  mianem  „schronu  Rzeszy",  co  chyba 

najlepiej świadczy o roli jaką im wyznaczono w ratowaniu gospodarki wojennej 

III  Rzeszy.  Kiedy  rozpoczęła  się  ofensywa  bombowa  na  niemieckie  miasta,  na 

Dolny  Śląsk  zaczęto  kierować  masy  ludzi  z  terenów  objętych  nalotami.  JuŜ  w 

październiku 1943 roku na terenach Śląska przebywało 112 tys. przesiedleńców 

-  tzw.  Luftkriegsbetroffene.  Na  tereny  te  rozpoczęto  teŜ  przenoszenie 

waŜniejszych  zakładów  zbrojeniowych  wraz  z  całym  personelem  (październik 

1943 roku     ponad 12 tys. pracowników). Szczególną rolę przywiązywano do 

jak  najszybszego  uruchomienia  produkcji  w  przeniesionych  z  Essen  do 

Głuszycy  zakładach  koncernu  Kruppa  (bwn).  Miano  w  nich  produkować 

podzespoły do Me 262. 

Lista  kodowa  podaje  następujące  obiekty  zlokalizowane  na  terenie  Dolnego 

Ś

ląska: 

 

Afra- Jawor, 

 

Balthasar - Strzegom, 

 

Beate — Namysłów, 

 

Birnbaum - Twierdza Kłodzko, 

 

Eisenglanz — Leśna, 

 

Else - Zgorzelec, 

 

Lehm —Bolków, 

 

Seehund - Sobótka, 

 

Sylvinit - Kowary, 

 

Trude —Nysa, 

 

Willemit - Grochów, koło Kłodzka. 

Oczywiście nie są to wszystkie tego typu obiekty na naszym terenie, bowiem 

wiele  z  powstających  nie  posiadało  jeszcze  kodów.  Piechowice,  Mieroszów, 

Antonówka czy Stolec to tylko nieliczne tego typu przykłady. Podobnie ma się 

background image

sprawa z fabryką amunicji firmy Dynamit AG w Ludwikowicach Kłodzkich. 

Ponadto  na  terenie  Dolnego  Śląska  zlokalizowano  jeszcze  co  najmniej 

kilkanaście  podziemnych  fabryk  zbrojeniowych.  Co  do  ich  lokalizacji  mamy 

tylko  mgliste  pojęcie.  O  tym,  Ŝe  istniały  wiemy  na  pewno  -  widać  to  na  liście 

kodów,  gdzie  obok  kodu  fabryki  pozostaje  puste  miejsce  na  jej  lokalizację. 

Jednak miejsca te są tak doskonale ukryte, Ŝe do dziś nie udało się trafić na ich 

ś

lad. 

PoniewaŜ na dolnośląskich terenach panował praktycznie aŜ do końca wojny 

niczym  nie  zmącony  spokój  (tereny  te  zostały  zajęte  przez  Armię  Czerwoną 

dopiero  8-10  maja  1945  roku),  władze  niemieckie  przekształciły  ten  rejon  w 

jeden  wielki  „schron"  dla  przemysłu  i  ludności  cywilnej.  Urządziły  tu  równieŜ 

dziesiątki  skrytek  dla  wszelkiego  rodzaju  dóbr  materialnych,  zdobytych 

zarówno na podbitych narodach jak i przewiezionych z terenów Rzeszy. 

Podsumowując  ten  rozdział  naleŜy  jasno  stwierdzić,  Ŝe  mimo  zmasowanych 

nalotów  dywanowych na  terytorium  III  Rzeszy,  Aliantom  nie udało się złamać 

potęgi  niemieckiego  przemysłu  zbrojeniowego,  który  właśnie  w  okresie 

największego  nasilenia  nalotów  osiągnął  najwyŜszy  poziom  produkcji,  dając 

armii broń do dalszego prowadzenia walki. Trzeba takŜe przyznać, Ŝe nie byłoby 

to  moŜliwe  bez  ogromnych  ofiar  i  wyrzeczeń,  wyjątkowo  zdyscyplinowanego 

społeczeństwa  niemieckiego  oraz  bez  sprowadzenia  najwaŜniejszych  gałęzi 

przemysłu pod ziemię, dzięki czemu nie przerwał on produkcji ani na jeden dzień, 

co w warunkach, w jakich to realizowano, jest naprawdę zadziwiające. 

background image

CZĘŚĆ III 

POCZĄTKI BUDOWY 

Prace, związane z budową w Górach Sowich, prowadzone były na powierzchni 

około 200 km2 w masywach kilku gór. Do najwaŜniejszych naleŜały:  Wielka  Sowa 

(Hohe  Eule),  Włodarz  (Wolfsberg),  Jedlińska  Kopa  (Saalberg),  Moszna 

(Mulenberg),  Soboń  (Ramenberg),  Osówka  (Sauferhöhen),  Ostra  (Spitzenberg), 

wzniesienia  Działu  Jawornickiego  (Mittelberg),    Gontowa4    (Schindelberg)  oraz 

pas  wzniesień,  który  ciągnie  się  od  Gontowej  aŜ  po  Włodykę,  KsiąŜówkę  i 

Tyńcową.  Ponadto prace prowadzone były  równieŜ  na skalistym  wzniesieniu o 

nazwie  Wilk  (Wolfsberg),  na  którym  zbudowany  jest  zamek  KsiąŜ.  W  zakres 

prowadzonych prac budowlanych  wchodziło  drąŜenie podziemnych  wyrobisk  we 

wnętrzu gór oraz stawianie na ich powierzchni róŜnych Ŝelbetowych budowli. 

Na podstawie ostatnich badań stwierdzono istnienie 7 kompleksów (na pewno) i 

co najmniej dwóch innych (prawdopodobnie). Głównymi kompleksami  w  Górach 

Sowich są: 

 

Włodarz, 

 

Osówka, 

 

Jugowice Górne, 

 

Soboń, 

 

Rzeczka, 

 

Sokolec, 

 

oraz podziemne tunele pod zamkiem KsiąŜ. 

Ś

lady w terenie wskazują na istnienie jeszcze dwóch innych kompleksów: na górze 

Moszna oraz na górze Wielka Sowa. Istnieją przypuszczenia, Ŝe kompleks na górze 

Wielka Sowa to gotowy i całkowicie ukończony system. Ponadto, na terenie objętym 

budową znajdują się jeszcze inne podziemne kompleksy. Przypuszczalnie nie są one 

jednak związane z przedsięwzięciem budowlanym Olbrzym. Mowa o podziemnych 

                                                           

4

 

Góra  Gontowa  jest  nieco  oddalona  od  głównej  części  budowy  i  połoŜona  niedaleko 

Sokołca.

 

 

background image

tunelach w Głuszycy. 

Nazwy  kompleksów  zostały  utworzone  od  nazw  miejscowości,  gór  lub  budowli 

które  znajdowały  się  w  ich  bezpośrednim  sąsiedztwie.  Chodzi  tutaj  o  takie 

miejscowości  jak:  Walim  (Wüstewaltersdorf),  Rzeczka  (Dorfbach),  Głuszyca 

(Wüstegiersdorf), Jugowice (Hausdorf), Olszyniec (Erlenbusch), Jedlinka (Tannhausen), 

Zimna  Woda  (Kaltwasser),  Kolce  (Dörnhau),  Sokolec  (Falkenberg),  Sowina  (Eule), 

Ludwikowice  Kłodzkie  (Ludwigsdorf)  oraz  KsiąŜ  (Fürstenstein).  Rozmieszczenie 

wszystkich  kompleksów  w  Górach  Sowich,  lokalizację  obozów  oraz  zasięg 

poszczególnych kompleksów pokazuje mapka na rycinie nr 12. 

Zatrudnianie obcej siły roboczej rozpoczęło się na terenie Dolnego Śląska w 

zasadzie  juz  około  1940.  Wtedy  to,  w  związku  z  masowym    wcielaniem 

obywateli niemieckich do Wermachtu, zaczęto kierować na tereny Dolnego Śląska 

pierwsze  transporty  polskich  jeńców  wojennych.  Wraz  z  upływem  czasu  liczba 

robotników  zaczęła  wzrastać.  Dla  przykładu,  25  września  1941  roku  przebywało 

tam  96  836  robotników,    zaś  15  sierpnia  1944  roku  było  ich  juŜ  256  996. 

Ogromną  część  wśród  pracujących  stanowili  jeńcy  wojenni,  którzy  na  mocy 

Konwencji  Genewskiej  mogli  być  zatrudniani  tylko  do  prac  nie  związanych  z 

przemysłem  zbrojeniowym.  Kiedy  zatem  zapadła  decyzja  o  rozpoczęciu  prac 

budowlanych w Górach Sowich, do ich realizacji siły roboczej nie brakowało.    W 

początkowym  okresie  budowy  (  wiosna  1943  roku)  kierownictwo  

przedsięwzięcia  podporządkowane  zostało  specjalnie  utworzonej  w  tym  celu 

spółce  akcyjnej  o  nazwie  Śląska  Wspólnota  Przemysłowa  (Schlesische 

Industriegemeinschaft  AG).  To  właśnie  ona  zaczęła  wykorzystywać  rzesze 

skierowanych w ten rejon robotników.  

Kierownictwo  spółki  miało  swoją  siedzibę  w  Jedlinie  Zdroju.  Struktura 

organizacyjna  spółki  przedstawiała  się  następująco:  na  jej  czele  stał  Hatwig, 

któremu  podlegała  placówka  o  nazwie  Frontführung.  Była  ona    zarazem 

właściwym  kierownictwem  budowy  i  poprzez  komendantów  zarządzała 

obozami  robotników.  Z  Pomocą  wydziału  sanitarnego  (pod  kierownictwem  

Oberwachtführera    Lachmanna)  miała  takŜe  zapewnić  robotnikom  opiekę   

lekarską.  Siedziba    Frontführung    mieściła      się  w  Walimiu,  a  szefem  owej 

background image

placówki był Kramer. Własnego lekarza do nadzorowania  obozów  kierownictwo 

uzyskało  dopiero  9  lutego  1944  roku  w  osobie  doktora  Kirsteina.  Dla  potrzeb 

spółki  oddano  znaczną  część  przybywających  na  Śląsk  robotników,  a  w 

listopadzie 1943 roku rozpoczęły się regularne dostawy siły roboczej do obozów 

w  Górach  Sowich.    Na  początku  zorganizowano  4  obozy  zbiorcze  (Gemein-

schaftlager),    w  większości  zlokalizowane  w  budynkach  zakładów 

włókienniczych, które przejęła Śląska Wspólnota Przemysłowa. Były to następujące 

obozy: 

 

Lager I im Wüstewaltersdorf (Walim), 

 

Lager II im Dörnhau (Kolce), 

 

Lager III im Wüstegiersdorf (Głuszyca), 

 

Lager IV im Ober Wüstegiersdorf (Głuszyca Górna). 

W  początkowym  okresie  w  obozach  tych  miało  przebywać  około  5  200 

robotników. 

Obóz  nr  1  załoŜono  w  piętrowym  budynku  przędzalni  Websky  GmbH. 

Przebywali w nim jeńcy wojenni z włoskiej armii marszałka Badoglio oraz Polacy, 

Ukraińcy  i  tzw.  Ostarbeiterzy,  czyli  robotnicy  z  okupowanych  terenów  ZSRR. 

Obóz posiadał dwie filie. Pierwsza mieściła się w starej kuchni przędzalni Websky. 

Przebywało  tam  40  Polek  oraz  grupa  Rosjan.  Druga  filia  miała  swoją  siedzibę  w 

restauracji Gasthaus zum Bergfrieden. 

Obóz  nr  2  w  Kolcach  mieścił  się  w  budynku  tkalni  lnu,  gdzie  przebywali 

głównie Polacy oraz niewielka grupa Rosjan. Polacy z tego obozu pracowali przy 

pracach pomiarowych, a Rosjanie przy budowie dróg. 

Obóz  nr  3  w  Głuszycy  zlokalizowano  w  zabudowaniach  fabryki  włókienniczej 

(obecnie Argopol), gdzie przebywali obywatele ZSRR. 

Natomiast  obóz  nr  4  w  Głuszycy  Górnej  ulokowano  w  budynkach  fabryki 

włókienniczej,  koło  wiaduktu  kolejowego  linii  kolejowej  Wałbrzych-Kłodzko. 

Powstał on dopiero w marcu 1944 roku. 

Według  stanu  na  koniec  marca  1944  roku  w  obozach  spółki  przebywało 

ogółem 3 402 więźniów. W związku z pilnością przedsięwzięcia budowlanego ich 

liczba wzrastała szybko i docelowo miała osiągnąć poziom aŜ 15 tys. ludzi. Nigdy 

background image

jednak  do  tego  nie  doszło,  bowiem  z  racji  zbyt  wolnego  tempa  robót  Naczelne 

Dowództwo  wydało  rozkaz  o  przejęciu  zadań  budowlanych  przez  Organizację 

Todta (OT). Budowa otrzymała kryptonim Olbrzym. NaleŜy dodać, Ŝe wszystko 

to działo się pod ścisłą kontrolą Sztabu Myśliwskiego, który koordynował prace 

w  Górach  Sowich.  Szefem  tego  departamentu  został  inŜ.  Xavier  Dorsch  z 

Ministerstwa  Rzeszy  ds.  Zbrojeń  i  Produkcji  Zbrojeniowej.  Kierownictwo 

techniczne  budowy  powierzono  majorowi  Wehrmachtu  -  Anthonowi 

Dalmusowi          natomiast  sprawy  finansowe  przejął  SS  Hauptsturmführer  Karl 

Maria  Hettlage.  Tymczasem  Naczelnym  Dyrektorem  całości  był  minister 

przemysłu i zbrojeń III Rzeszy – Albert Speer. Warto w tym miejscu dodać, Ŝe 

ludzie ci nigdy nie stanęli przed sądem, aby odpowiedzieć za swoje zbrodnie. Po 

wojnie  Xavier  Dorsch  był  współwłaścicielem  duŜego  biura  konstrukcyjnego, 

Karl-Otto  Saur  (zastępca  A      Speera)  prowadził  w  Monachium  biuro 

dokumentacji  technicznej  i  uczestniczył  w  produkcji  rakiet,  zaś  Karl  Maria 

Hettlage  był  sekretarzem  w  bońskim  ministerstwie  finansów.  Jedynie  Albert 

Speer  został  skazany  na  20  lat  więzienia  jako  główny  zbrodniarz 

wojenny. 

W związku z planowanym wykorzystaniem do prac budowlanych więźniów KL 

Gross  Rosen,  wyznaczono  osobę  odpowiedzialną  za  dostarczanie  ich  w  rejon 

budowy. Był nią SS Hauptsturmführer dr Fritz Schmelter.  Siedziba  generalnego 

zarządu  budowy  -  której  kryptonim  w  pełnej  nazwie  brzmiał  Oberbauleitung 

RIESE  Sonderbauforhaben  im  Niederschlesien  -  mieściła  się  w  Jedlince,  gdzie 

urzędował  takŜe  kierownik  budowy  -  inŜ.  Oberhahm.  Wkrótce  po  przejęciu 

budowy przez OT, na terenie Gór Sowich rozpętało się prawdziwe piekło. 

Interesującym  zagadnieniem,  związanym  z  budową  w  Górach  Sowich,  jest 

technika wykonywania prac tak na powierzchni jak i pod ziemią. Jest to o tyle 

ciekawe, Ŝe zastosowano tutaj wiele nowych, nie wykorzystywanych wcześniej 

rozwiązań technicznych. Część z nich była w latach wojny absolutną nowością i 

trzeba  było  wielu  lat  rozwoju  myśli  technicznej,  aby  zaczęto  je  stosować 

powszechnie. 

Zanim  na  terenie  Gór  Sowich  rozpoczęto  prace budowlane  i górnicze  trzeba 

background image

było najpierw przygotować infrastrukturę pod przyszłą budowę. A wyglądało to 

mniej więcej tak. 

Pierwsze  transporty  więźniów  (zima  1943  roku)  skierowane  zostały  do 

budowy  obozów  dla  dalszych  tysięcy  niewolników,  którzy  mieli  niebawem 

przybyć  w  Góry  Sowie.  Z  cegły  i  pustaków  stawiano  murowane,  piętrowe 

baraki  dla  obsługi  technicznej  z  OT,  straŜy  z  SS  oraz  z  przeznaczeniem  na 

najwaŜniejsze obozowe budynki: kuchnię, magazyn i revier. Były to zazwyczaj 

budowle  o  wymiarach  46  x  16,5  m.  Poza  nimi,  na  betonowych  fundamentach, 

stawiano  drewniane  baraki  dla  więźniów.  Abram  Kajzer  -  były  więzień  - 

zapamiętał je następująco: 

„Było  to  dość  długie  pomieszczenie,  jak  zresztą  wszystkie  inne. 

Ś

rodkiem  bloku  biegł  długi  korytarz.  W  obydwu  końcach  korytarza 

było  wejście.  Po  prawej  i  lewej  stronie  znajdowały  się  zupełnie  puste, 

numerowane  pokoje,  bez  prycz,  bez  stołków,  tylko  ściany  z  dwoma 

oknami".  

Warto  zauwaŜyć,  Ŝe  opisane  baraki  do  złudzenia  przypominają  Ŝelbetowe 

budynki budowane przy drodze na Soboniu. W wielu obozach budowano takŜe 

bardziej  prymitywne  obiekty  -  tzw.  fińskie  celty  Były  to  okrągłe  baraki  na 

betonowych platformach, zbijane z desek i dykty Poza tym często zdarzało się, 

Ŝ

e  więźniów  lokowano  w  zwykłych  namiotach  lub  wręcz  w  jamach 

wygrzebanych w ziemi. 

Kiedy  powstały  juŜ  obozy  zapełniane  powoli  niewolnikami,  przyszedł  czas  na 

przygotowanie  placu  budowy.  Więźniów  zatrudniono  przy  wyrębie  lasów  i 

regulacji  potoków.  Druga,  ze  wspomnianych  prac,  polegała  na  obudowywaniu 

fragmentów  koryta  kamienno-betonowym  murem  oraz  budowie  przepustów, 

małych  tam  i  punktów  czerpania  wody.  W  tym  samym  czasie  inne  grupy 

robocze plantowały i równały zbocza gór, aby po utworzeniu nasypu ułoŜyć na 

nim  tory  kolejki  wąskotorowej.  Liczne  rozjazdy  kolejki  umoŜliwiały  dotarcie 

nią  do  wszystkich  rejonów  budowy  oraz  do  dwóch  stacji  przeładunkowych:  w 

Głuszycy  Górnej  i  Olszyńcu.  Równolegle  z  siecią  torowisk  zaczęła powstawać 

tzw.  główna  droga  ruchu.  Biegła  ona  z  budowanego  właśnie  dworca  dla 

background image

pociągów  specjalnych  (w  Kolcach)  przez  Osówkę,  Mosznę,  Włodarz  do 

Jugowic  oraz  poprzez  odgałęzienie  takŜe  na  Soboń  i  dalej  do  Głuszycy. 

Komanda  robocze  po  wyrównaniu  terenu,  utwardzały  go  podsypką  i  piaskiem. 

Następnie  układano  kamienny  bruk;  kamienia  było  sporo,  bowiem  właśnie 

zaczęto  drąŜyć  podziemia.  Zaczęły  teŜ  powstawać  Ŝelbetowe  magazyny  i 

platformy  -  tam  swoją  pracę  rozpoczęły  potęŜne  betoniarki  o  pojemności  3-4 

tys.  litrów.  Cementu  był  ogrom  -  jego  składy  zlokalizowano  na  platformach 

obok  betoniarek.  LeŜał  w  równych,  wielkich  jak  dom  stertach,  worek  przy 

worku.  Zaraz  obok,  w  ogromnych  Ŝelbetowych  zbiornikach  (o  przekroju 

trapezu), zgromadzono duŜe ilości piasku i kruszywa. Piasek dostarczano koleją, 

natomiast kruszywo powstawało na miejscu. Na hałdach stały wielkie kruszarki-

młyny  do  kamienia,  które  przerabiały  kamień  wydobyty  z  podziemi  na  drobny 

tłuczeń. 

Powoli cały las zaczął zmieniać swój wygląd. Był silnie rozkopany; powstały 

setki  mniejszych  lub  większych  wykopów,  w  których  „wyrastały"  róŜnorakie 

budowle.  Obok,  w  uprzednio  przygotowanych  rowach,  inne  grupy  robocze 

kładły  kable  telefoniczne,  energetyczne  oraz  kanalizację  i  wodociągi  (sprawne 

do  dziś).  W  kompleksie  Osowka  rozpoczęto  budowę  specjalnej  platformy 

wyciągowej,  która  poruszała  się  po  szynach  na  stoku  góry.  Jej  zadaniem  był 

transport kruszywa z połoŜonych u podnóŜa góry usypisk na poziom platform z 

betoniarkami Platforma wyciągowa była ustawiona pod odpowiednim kątem do 

zbocza i przewoziła na górny poziom całe wagoniki z materiałem budowlanym. 

Podobne dwie platformy zaczęłyteŜ powstawać w kompleksie Sokolec.  

Powoli  w  lesie  „wyrastały"  nowe  magazyny,  bunkry,  wartownie  i  bu 

dynki  obsługi.  Rosły  składy  cementu,  piasku  i  kruszywa  oraz  hałdy 

urobku  z  podziemi,  w  których  dniem  i  nocą  trwały  gorączkowe  prace. 

WydłuŜały się teŜ podziemne labirynty... 

Zanim jednak powstawał tunel, w zboczu góry wykonywano duŜe wybranie z 

platformą (np. sztolnia nr 4 w Rzeczce). Dopiero z tej platformy, przy pomocy 

pneumatycznych świdrów i donaritu - materiału wybuchowego produkowanego 

w pobliskiej fabryce amunicji firmy Dynamit AG w Ludwikowicach Kłodzkich 

background image

-  drąŜyło się  tunel.  Z  reguły  nawiercano 16-20 otworów  o głębokości 1,5-2  m, 

przy  czym  poboczne  otwory  rozchodziły  się  promieniście  w  celu  zwiększenia 

zasięgu  wybuchu.  W  otwory  wciskano  ładunki  donaritu  i  gdy  wszystko  było 

gotowe,  następowało  krótkie  ostrzeŜenie  a  później  wybuch.  Jeszcze  nie  opadł 

pył po eksplozji, gdy na przodku juŜ byli ludzie. To komando odpowiedzialne za 

załadunek  urobku  na  wagoniki.  Najpierw  długimi,  metalowymi  tykami  strącali 

wiszące u stropu, poruszone wybuchem skały. Kiedy skończyli (a koniec często 

był tragiczny, bowiem powstawał zawał grzebiący dziesiątki osób), na ich miejsce 

wkraczali ładowacze. Do stojących z tyłu wagoników przerzucali oni urobek. Dla 

lepszego  załadunku  kamienia,  przed  wybuchem  stawiano  na  przodku  stalową 

płytę,  na  którą  zwalały  się  okruchy  skał.  Z  płyty  ładowało  się  duŜo  lepiej,  a 

przede wszystkim szybciej.5 Po oczyszczeniu tunelu z urobku, na przodek znowu 

wchodzili  wiertacze.  Długimi  na  2  metry  świdrami  nawiercali  ścianę,  zakładali 

donarit i... koniec. Czas na drugą zmianę, która wchodziła na przodek gotowy do 

odstrzelenia.  Kilkanaście  metrów  dalej  inne  komanda  kładły  tory  kolejki, 

wzmacniały tunel drewnianą obudową oraz na wbitych w stropy i ściany kołkach 

montowały  instalację  elektryczną  do  oświetlenia  oraz  do  odpalania  nowych 

ładunków6. W tym samym czasie inna ekipa przedłuŜała o kilka metrów, zgodnie z 

postępem  prac  na  przodku,  zawieszony  u  stropu  rurociąg  o  średnicy  około  500 

mm. Było nim tłoczone do podziemi powietrze, w celu wentylacji. 

JeŜeli powstawała konieczność poszerzenia tunelu do rozmiarów hali, to pod lub 

nad wybitym juŜ tunelem drąŜono jeszcze jeden tunel, tak samo po prawej i po 

lewej  stronie,  a  następnie  wybierano  skałę  między  nimi.    W  ten  sposób 

uzyskiwano  komorę  o  wymaganej  wielkości.  W  gotowych  juŜ  odcinkach 

korytarzy  i  komór  kolejne  ekipy  rozpoczynały  betonowanie.  Montowano 

szalunki, zakładano zbrojenie i tłoczono beton przygotowywany przez betoniarki 

na  powierzchni.  Beton  podawany  był  do  podziemi  specjalnym  rurociągiem. 

Ciśnienie  w  rurach  uzyskiwano  poprzez  podłączenie  go  do  wielkich 

                                                           

5

 

Jedna z takich płyt do dziś leŜy na przodku w sztolni nr 3 w kompleksie Osówka,

 

6

 

W systemie istniało centralne odpalanie ładunków na wszystkich przodkach 

jednocześnie, co bardzo przyśpieszało prace.

 

 

background image

kompresorów, które stały obok wejść do podziemi. Rurociąg biegł do podziemi 

przez  główny  tunel  lub  szyb.  W  większych  halach  stosowano  podwójny  strop, 

którego  zadaniem  było  wygłuszenie  i  amortyzacja.  Z  kolei  w  betonowych 

podłogach  hal  tworzono  głębokie  kanały,  w  których  miały  następnie      biec   

wszelkie      instalacje      niezbędne      do      funkcjonowania  obiektu.  W  kilku 

kompleksach  wykuto  głębokie  szyby.  SłuŜyły  do  celów  wentylacyjnych  oraz 

transportowych.    Natomiast  w  kaŜdym  wylotowym  tunelu,  po  jego  dwóch 

stronach (około 50 m od wlotu) powstały duŜe, Ŝelbetowe wartownie. Miały one 

bronić  obiekt  przed  wtargnięciem  do  niego  osób  niepowołanych  oraz 

zabezpieczać  przed  wydostaniem  się  na  zewnątrz  więźniów,  którzy  w  nim 

pracowali7.  

Stanisław Suliga tak oto wspomina tamte wydarzenia: 

„W  okolice  Głuszycy  przywieziono  mnie  i  innych  na  początku 

grudnia  1942  roku.  Byliśmy  pierwszym  transportem,  który  tam 

umieszczono.  Na  obozowym  zdjęciu,  które  pozostało  mi  jako  jedyna 

pamiątka  po  tamtych  cięŜkich  czasach,  mam  numer  48,  co  moŜe 

ś

wiadczyć,  Ŝe  przed  nami  nie  było  tam  Ŝadnych  więźniów. 

Umieszczono nas w fabryce dywanów (sam budynek istnieje do dziś, ale 

nazwy  zakładu  w  tej  chwili  nie  pamiętam).  Z  Wałbrzycha 

przywieziono nas traktorami na odkrytych przyczepach. W transporcie 

było  około  200  osób.  W  samej  fabryce  dywanów,  w  której  nas 

skoszarowano, znajdowało się około 3 tys. robotników. Byli to głównie 

Polacy  i  Rosjanie.  Nie  pamiętam  w  tej  chwili  czy  mieszkali  z  nami 

robotnicy  innych  narodowości.  Wydaje  mi  się,  Ŝe  nie.  Z  czasem 

dostarczono do naszego  obozu  nowych  więźniów,  tak  Ŝe  w  marcu  1943 

roku  było  nas  tam  około  6  tys.  osób.  Liczby  tej  nie  naleŜy  jednak 

oceniać jako dokładnej, poniewaŜ szacuję „na oko".  

Mieszkaliśmy  tam  w  bardzo trudnych  warunkach; budynek  był nie 

opalany,  spaliśmy  na  piętrowych  łóŜkach.  Na  śniadanie  dostawaliśmy 

                                                           

7

 

Obecnie  wartownie  te   są w  sowiogórskich  kompleksach  w  róŜnym  stanie zaawansowania; od 

gotowych obiektów do początków drąŜenia komór.

 

 

background image

tylko  czarną  kawę.  Wojska  w  tym  czasie  nie  było  zbyt  duŜo.  Przy 

bramie,  jak  pamiętam,  stał  jeden  umundurowany  i  uzbrojony 

wartownik. 

Przez zimę - tj. od grudnia 1942 roku do końca lutego 1943 roku - 

pracowałem  z  częścią  więźniów  przy  budowie  dróg.  Plantowaliśmy 

teren pod wytyczoną drogę, obsypywaliśmy oraz dowoziliśmy ręczną 

kolejką  szynową  gruz  i  piach.  Inni  robotnicy  pracowali  przy  innych 

pracach.  Podczas  pracy  pilnowali  nas  wartownicy  z  bronią.  Byli  to 

przewaŜnie  ludzie  juŜ  nie  pierwszej  młodości.  Nad  planowością 

wykonania robót czuwało kilku niemieckich majstrów. 

Na  początku  marca  1943  roku  zostałem  zabrany  z  42  innymi 

więźniami  do  pracy  przy  drąŜeniu  tunelu  w  górach.  Tunel 

zaczynaliśmy drąŜyć od samego początku. Innymi słowy gdy nas tam 

zabrano,  mieliśmy  przed  sobą  tylko  ścianę  litej  skały  i  stopniowo, 

poprzez  uŜycie  dynamitu  i  wiertarek  spalinowych,  wchodziliśmy  w 

głąb góry. 

Praca  wyglądała  w  ten  sposób,  Ŝe  nawiercaliśmy  otwory 

wiertarkami,  po  czym  wkładaliśmy  w  te  otwory  dynamit  z  lontem  i 

detonowaliśmy.  Następnie  wybieraliśmy  rękoma  powstały  gruz  do 

kolib  (wózki  na  szynach)  i  przewoziliśmy  na  zgniatarki.  Stamtąd 

kamień transportowano do budowy dróg. Po około tygodniu drąŜenia 

w tej górze moŜna juŜ było wejść w głąb tunelu. Po wykopaniu około 

10  m  tunelu  zabezpieczaliśmy  strop  drewnianymi  ślepiami. 

Przychodząc do pracy mieliśmy juŜ przygotowane narzędzia. Dynamit 

równieŜ  był  przygotowany  i  wydzielany  przez  Niemców.  Narzędzia 

były  zamykane  na  kłódkę  w  drewnianych  skrzyniach.  Przy  drąŜeniu 

tunelu pilnował nas jeden wartownik i jeden majster. Powstały podczas 

drąŜenia  kamień,  jak  juŜ  pisałem,  ładowano  na  koliby,  które 

sprowadzano  po  szynach  w  dół.  Puste  juŜ  wózki  pchano  pod  górę 

ręcznie. Przez jeden miesiąc w 42 osoby wykopaliśmy kilkaset metrów 

tunelu;  cięŜko  mi  dokładnie  określić  ile  tego  było,  ale  duŜo.  Po 

background image

miesiącu  pracy  w  tunelu  przeniesiono  nas  do  pracy  przy  budowie 

mostów i torów wokół góry. (...) 

Chciałbym jeszcze dodać, Ŝe pracowałem takŜe przy kopaniu tunelu w 

drugiej    górze  w  połowie    1944  roku.  Ale  trwało  to  krótko,  bo  około 

dwóch  tygodni.  Pracowało  nas  tam  juŜ  tylko  3  lub  4  osoby  (w  środku 

tunelu, a był on juŜ dosyć długi). Pracując przy drąŜeniu tunelu w tej 

górze  miałem  ciekawy  przypadek.  Mianowicie,  kiedy  wierciłem  otwory 

wiertarką  spalinową  pod  dynamit,  nagle,  z  otworu  zaczęła  tryskać 

woda. Płynęła dość szybkim nurtem i po jakimś czasie wody było juŜ w 

tunelu po łydki. Niemieccy majstrowie rozkazali zamurować to miejsce i 

wyznaczono  inny  kierunek  kopania  tunelu.  Kilka  dni      później   

przeniesiono   mnie   znowu   do   budowy   dróg i mostów. 

Po  pracy  w  obozie  rozmawialiśmy  nieraz  między  sobą,  gdzie  kto 

pracował.  Słyszałem,  Ŝe  niektórzy  pracowali  przy  drąŜeniu  tunelu 

pionowo  od  wierzchołka  góry  w  głąb.  W  tym  przypadku  robotnicy, 

którzy tam pracowali, mieli do dyspozycji wyciągarki, którymi wciągali 

wózki na szczyt góry. Niestety w tej chwili nie pamiętam juŜ kto gdzie 

pracował  i  co  to  były  za  prace.  W  kaŜdym  bądź  razie  pracowało  tam 

wielu więźniów, wielu narodowości,  a  w  rejonie znajdowało  się  wiele 

mniejszych i większych obozów". 

W  tym  samym  czasie  na  powierzchni  powstawały  tzw.  budowle  główne. 

Miały  słuŜyć  bezpośrednio  funkcjonowaniu  gotowego  juŜ  obiektu.  W  zasadzie 

Ŝ

adna  z  tych  budowli  nie  została  w  całości  ukończona.  Podobnie  było  z 

podziemiami.  Oczywiście  mowa  o  podziemiach,  które  znamy,  bowiem  wiele, 

jeśli nie wszystkie wyrobiska, znajdujące się za zawałami mogą posiadać obudowę 

Ŝ

elbetową i być w znacznym stopniu wykończone. 

Na  terenie  budowy  w  Górach  Sowich  zaangaŜowanych  było  ponad  40 

specjalistycznych  firm.  Przedstawiam  tutaj  pełny  wykaz  tych  firm  z 

wyszczególnieniem, co kaŜda z nich wykonywała.  

1.

 

Budowa sztolni: Sanger und Laninger, Kemma und Co., Sager und Wörner, 

Duebner, Seiden und Spiner, Singer und Müller, Bucer, Tebe, Lenz, Ackermann, 

background image

Urban, Dybno, Arthur Becker-Tiefbau AG. Berlin, Gepperdt, Hotze, Krauss, Wayss 

und Freytag, Deutsche Hoch und Tiefbaugessellschaft, Messinger oraz włoska firma 

Ghiseri. 

2.

 

Budowa dróg: Hutto, Jank, Otto Weil, Eule. 

3.

 

Budowa nasypów i torowisk: Weiden und Petersil, VDM, Kemma und Co. 

4.

 

Budowa baraków: Argo-Waldenburg, Fix. 

5.

 

MontaŜ instalacji: Otto Trebitz, Mülhausen, Hoffmanswerke, Pischel. 

6.

 

Regulacja rzek i potoków: Lingen. 

7.

 

Kamieniołomy: Hegerfeld, Steinhage, Schallchorn. 

8.

 

Transport: Nationalsocjalistisches Kraftfahrkorps (NSKK). 

9.

 

Maszyny i osprzęt: Krupp AG. 

10.

 

DemontaŜ: Websky. 

Z wymienionych firm zdecydowanie największą był Holzmann, który prowadził 

roboty na kilku kompleksach. Pozostałe firmy ograniczały się z reguły do jednego 

kompleksu. 

Skoro  poznaliśmy  juŜ  technikę  wykonywanych  prac,  czas  zorientować  się  w 

typach powstających obiektów. 

Na  „Wielkiej  Budowie"  moŜemy  rozpoznać  kilka  rodzajów  obiektów,  które 

miały  teŜ  róŜne  przeznaczenie.  NajwaŜniejszymi  były  tzw.  budowle  główne.  Do 

obiektów  tych  zaliczymy:  „Kasyno",  „Siłownię",  podziemne  przejście  z 

„Kasyna"  do  szybu  w  kompleksie  Osówka,  Ŝelbetowe  budynki  budowane  w 

kompleksach  Soboń  i  Sokolec,  obiekty  nieznanego  przeznaczenia  powstałe  przy 

wlotach  sztolni  nr  1  i  4  w  kompleksie  Włodarz,  centralę  telekomunikacyjną  w 

Rzeczce  oraz  wszystkie  budynki  techniczne  powstałe  na  terenie  wsi  Jugowice 

Górne.  Ponadto  naleŜą  do  nich  wszystkie  zbiorniki  wodne  (tak  otwarte  jak  i 

zamknięte),  przepompownie,  przepływki  przy  drogach,  tamy,  przepusty, 

studzienki,  rurociągi  oraz  oczywiście  sieć  dróg  łączących  kompleksy,  wraz  ze 

wszystkimi  murami  oporowymi  przy  drogach i torowiskach (część torowisk po 

zakończeniu  budowy  miała  być  przebudowana  na  drogi)  oraz  kamienno-

Ŝ

elbetowe obudowy rzek i potoków. 

Drugim  typem  są  tzw.  budowle  pomocnicze,  czyli  wszelkie  magazyny 

background image

materiałów  budowlanych  (na:  cement,  piasek,  kruszywo,  cegły,  kamionkę itd.), 

fundamenty  betoniarek,  kruszarek  kamienia,  urządzeń  przeładunkowych  i 

kompresorów,  platformy  wyciągowe  na  Osówce  i  Soboniu,  sieć  kolejek 

wąskotorowych  wraz  ze  wszystkimi  mostami  i  wiaduktami,  magazyny  sprzętu 

budowlanego  (świdrów,  łopat,  kilofów,  taczek  itd.),  wszelkie  warsztaty  (kuźnie, 

stolarnie,  tartaki itd.) oraz  warsztaty  naprawcze  róŜnego  sprzętu  technicznego  oraz 

ś

rodków transportu. Do budowli tych zaliczymy takŜe wszystkie Ŝelbetowe platformy, 

na  których  przygotowywano  beton  oraz  wiele  mniejszych  obiektów.  Wszystkie 

obiekty  pomocnicze  miały  istnieć  tylko  przez  czas  trwania  budowy  i  po  jej 

zakończeniu  miały  zostać  rozebrane,  a  teren  po  ich  lokalizacji  uporządkowany  i 

zrekultywowany.  Trzeba  dodać,  Ŝe  do  zespołu  budowli  pomocniczych  naleŜy  takŜe 

zaliczyć (choć fakt ten jest makabryczny) wszystkie funkcjonujące na terenie budowy 

obozy  koncentracyjne  i  pracy  przymusowej.  Po  zakończeniu  prac  miały  być  one 

zlikwidowane, zaś więźniowie -jako „wtajemniczeni" - mieli być wymordowani. 

Osobną  część  budowli  stanowi  sieć  bunkrów,  schronów  i  stanowisk  obrony 

przeciwlotniczej  (w  Głuszycy  i  Sierpnicach).  W  skład  tej  grupy  wchodzą: 

„duŜy" i „mały" bunkier w kompleksie Włodarz, trzy wartownie w kompleksie 

Soboń, wartownie w Jugowicach, na Sokolcu i KsiąŜu oraz bunkier w Kolcach. 

Warto  teŜ  dodać,  Ŝe  w  skład  systemu  obrony  wchodziła  równieŜ  wieŜa 

widokowa zlokalizowana na szczycie góry Wielka Sowa, na której umieszczono 

punkt  obserwacyjny  obrony  przeciwlotniczej.  Poza  tym  do  obiektów  o  duŜym 

znaczeniu  dla  Olbrzyma  zaliczymy  jeszcze  jeden,  który,  na  swój  sposób, 

spełniał  bardzo  waŜną  rolę.  W  jego  wnętrzu  dbano  bowiem  o  dobre 

samopoczucie  esesmańskiej  załogi,  co  było  nie  bez  znaczenia  dla  Ŝycia  setek 

więźniów.  Znajdował  się  w  duŜym,  piętrowym  budynku  w  Jugowicach.  Obiekt  ten 

mieścił kasyno oraz dom publiczny. 

Na  terenie  budowy  prowadzono  zakrojone  na  szeroką  skalę  prace  ziemne. 

Obejmowały one niwelację terenu i zmianę jego konfiguracji w związku z przyszłym 

maskowaniem  gotowych  juŜ  obiektów,  a  takŜe  zacieraniem  śladów  po  pracach 

budowlanych. 

 

background image

CZĘŚĆ IV 

HIMMELSTRASSE - CZYLI 

OPOWIEŚĆ O śYCIU I ŚMIERCI 

Mniej więcej w kwietniu 1944 roku (dokładna data nie jest znana) na placu budowy 

pojawiły  się  charakterystyczne  Ŝółto-brązowe  mundury  pracowników  Organizacji 

Todta.  PoniewaŜ  OT  specjalizowała  się  w  budowie  wszelkich  obiektów  specjalnego 

przeznaczenia, to i w Górach Sowich prace nabrały tempa. 

Siłę roboczą dla potrzeb tego ogromnego przedsięwzięcia miano czerpać z KL 

Gross  Rosen,  który  był  najbliŜej  połoŜonym  w  rejonie  budowy  obozem.  KL 

Gross  Rosen  załoŜony  został  1  maja  1940  roku  z  filii  KL  Sachsenhausen,  na 

zboczu niewielkiego wzgórza o nazwie Krowiarka (305 m n.p.m.), znajdującego się 

około  1,5  km  od  wsi  Rogoźnica.  Obóz  szybko  stał  się  jednym  z  najcięŜszych 

lagrów  III  Rzeszy.  Jednym  z  powodów  był  specyficzny  mikroklimat,  panujący 

na  targanym  huraganowymi  wiatrami  zboczu,  na  którym  ulokowano  obóz.  Od 

samego  początku  więźniowie  pracowali  dla  wielu  firm  mających  swoje  filie  na 

terenie  obozu.  Jednak  juŜ  od  1942  roku  rozpoczęło  się  zakładanie  na  zewnątrz 

obozu  macierzystego  (Stammlager)  obozów  filialnych  (Aussenkommando), 

których  liczba  szybko  rosła  i  pod  koniec  wojny  przekraczała  sto.  W  zasadzie 

pierwsze  transporty  więźniów  w  Góry  Sowie  nie  pokrywają  się  czasowo  z 

przejęciem  budowy  przez  Organizację  Todta.    JuŜ    w    zimie      1943    roku    w  

omawiany  rejon  skierowano  bowiem  kilka  transportów  więźniów  -  mieli  oni  za 

zadanie  przygotowanie  obozów  dla  większej  liczby  transportów,  głównie  śydów 

narodowości polskiej, francuskiej, czeskiej, belgijskiej, węgierskiej oraz greckiej. Te 

rozpoczęto  zwozić  od  wiosny  1944  roku.  Nieco  Później  znaleźli  się  tam  takŜe 

jeńcy włoscy i radzieccy. Ogółem w obozach na terenie Gór Sowich przebywało 

w latach 1943-45 około 40 tys. więźniów wysłanych ze stanu osobowego KL Gross 

Rosen. Nie moŜna jednak wykluczyć, Ŝe na omawianym obszarze przebywało duŜo 

więcej obcej siły roboczej. Za górną granicę przyjmuje się liczbę 70 tys. więźniów, w 

tym około 20 tys. śydów i około 13 tys. jeńców wojennych. Wszystkim obozom 

na  terenie  budowy  nadano  wspólną  nazwę  -  przypuszczalnie  w  celach 

dezorientacji  i  utajnienia  -  która  brzmiała  Arbeitslager  (AL)  Riese.  Nie 

background image

precyzowała  dokładnie  lokalizacji  poszczególnych  obozów,  których  na  pewno 

było 13, a co do kilku dalszych istnieją przypuszczenia. Rozległy obszar budowy 

spowodował, Ŝe obozy rozrzucone były po całym terenie. Znajdowały się one w 

następujących miejscach: 

1.

 

Tannhausen  (Jedlinka)  -  dawny  obóz  nr  5  Śląskiej  Wspólnoty 

Przemysłowej,  jako  Ŝe  juŜ  po  przejęciu  prac  przez  OT  utworzono  jeszcze  dwa 

obozy  spółki  o numerach 5  i  6.  Niestety  lokalizacja  obozu  nr  6  nie  jest  obecnie 

znana, 

2.

 

Wüstegiersdorf  (Głuszyca)  -  dawny  obóz  nr  3  Śląskiej  Wspólnoty 

Przemysłowej, 

3.

 

Schotterwerk (Głuszyca Górna), 

4.

 

Dörnhau 

(Kolce) 

dawny 

obóz 

nr 

Ś

ląskiej 

Wspólnoty 

Przemysłowej, 

5.

 

Lärche (koło Głuszycy), 

6.

 

Märzbachtal (koło Głuszycy), 

7.

 

Kaltwasser (Zimna Woda), 

8.

 

Säuferwasser (koło Głuszycy), 

9.

 

Wolfsberg (góra Włodarz), 

10.

 

Erlenbusch (Olszyniec), 

11.

 

Zentralrevier im Tannhausen (szpital w Jedlince), 

12.

 

Falkenberg (Sokolec), 

13.

 

Fürstenstein (KsiąŜ). 

Obozy istniały od kwietnia 1944 roku do maja 1945 roku. Kilka z nich zostało 

ewakuowanych w lutym 1945 roku, KL Kaltwasser został zlikwidowany pod koniec 

1944  roku,  a  pozostałe  obozy  dotrwały  do  końca wojny.  Komendantem  AL  Riese 

był  SS  Hauptsturmführer  Albert  Lüdkemeyer,  który  miał  swoją  siedzibę  w 

Głuszycy.  Poza  wymienionymi  wyŜej  obozami  na  terenie  budowy  istniało  kilka 

innych. Nie wchodziły jednak w skład AL Riese. Były to: 

 

Wüstewaltersdorf (Walim), 

 

Eule (Sowina), 

 

Hausdorf (Jugowice), 

background image

 

oraz trzy obozy o nazwie Waldlager I, II, III - o których lokalizacji mamy 

tylko mgliste pojęcie. 

Istniało  równieŜ  kilka  małych,  tymczasowych  komand  roboczych, 

zlokalizowanych  w  prowizorycznych  barakach,  gdzieś  na  górskich  zboczach. 

MoŜna do nich zaliczyć m.in. ślady po niewielkich obozach: na górze Włodarz, na 

południowych  stokach  góry  Moszna  oraz  ruiny  po  barakach  typu  celta  na 

południowo-wschodnim  zboczu  Działu  Jawornickiego  (niemiecka  nazwa  tego 

obozu brzmiała Stenzelberg). 

Teraz  przyjrzyjmy  się  bliŜej,  jak  wyglądały  wyŜej  wymienione  obozy  AL 

Riese i co do dziś z nich pozostało. 

1.

 

KL Tannhausen - powstał prawdopodobnie na przełomie kwietnia i maja 

1944  roku  w  zabudowaniach  produkcyjnych  firmy  Websky,  na  pograniczu 

Jedliny  Górnej  i  Głuszycy.  Brak  jest  danych  co  do  administracji  obozu, 

wiadomo natomiast, Ŝe  w obozie przebywali  śydzi  greccy  i  węgierscy,  a  nieco 

później zaczęły napływać transporty śydów polskich i śydów z państw Europy 

Zachodniej.  Ostatni  udokumentowany  transport  przybył  do  obozu  30  kwietnia 

1945  roku.  Więźniowie  pracowali  przy  róŜnych  robotach  budowlanych. 

Ś

miertelność  w  obozie  była  wysoka,  choć  brak  jest  dokładnych  danych  na  ten 

temat. Obóz wyzwolono w maju 1945 roku. 

2.

 

KL  Wüstegiersdorf  -  powstał  pod  koniec  kwietnia  1944  roku  na  terenie 

fabryki  włókienniczej,  w  której  poprzednio  mieścił  się  obóz  nr  3  Śląskiej   

Wspólnoty      Przemysłowej.      Lagerführerem      komanda      był  SS-Scharführer 

Schwarz.  Na  terenie  obozu  zlokalizowano  centralny  magazyn  Ŝywności  oraz 

odzieŜy  dla  wszystkich  komand  AL  Riese  -  tzw.  Zentralverpflegunglager.  W 

obozie  przebywało  około  1  000  więźniów,  głównie  śydów  polskich  i 

węgierskich.  Wykonywali  prace  związane  z  działalnością  obozu,  jako  centrum 

administracyjnego  dla  pozostałych  obozów.  Byli  zatrudnieni  przez  takie  firmy 

jak:  Messinger,  Sager  und  Worner,  Fix,  Krupp  AG,  Websky,  Holzmann, 

Schalhorn, Lenz oraz Nationalistisches Kraftfhrkorps. JuŜ z samego faktu pracy 

dla  firmy  Holzmann  (praca  w  podziemiach)  śmiertelność  musiała  być  wysoka, 

choć  na  pewno  nie naleŜała do  największych  w  AL  Riese.  Obóz  wyzwolono 8 

background image

maja 1945 roku. 

3.

 

KL Schötterwerk - powstał 15 maja 1944 roku w barakach obok wytwórni 

Ŝ

wiru,  tuŜ  przy  stacji  kolejowej  Głuszyca  Górna.  Obóz  ten  składał  się  z  co 

najmniej  11  baraków.  Przebywali  w  nim  głównie  śydzi  polscy,  czescy, 

słowaccy i węgierscy w liczbie około 1 000 osób. Przez obóz przeszło równieŜ 

21  transportów  skierowanych  do  innych  obozów.  Więźniowie  zatrudnieni  byli 

przy  obróbce  kamienia,  przeładunku  materiałów  budowlanych,  pracach 

stolarskich  i  budowie  kolejki  wąskotorowej.  Pracowali  dla  firm:  Lenz, 

Holzmann,  Steinhage  i  Schallhorn.  Śmiertelność  w  tym  obozie  była  bardzo 

wysoka, głównie za sprawą epidemii tyfusu. JuŜ po wyzwoleniu - 8 maja 1945 

roku - zorganizowano na jego terenie szpital dla chorych więźniów. 

4.

 

KL Dörnhau. W 1942 roku w Kolcach załoŜony został obóz jeniecki dla 

Ŝ

ołnierzy  rosyjskich.  Przebywało  w  nim  około  8  tys.  więźniów.  Jesienią  1943 

roku  jeńcy  przystąpili  do  urządzania  pomieszczeń  dla  robotników 

przymusowych w opuszczonej hali fabrycznej. Miała ona długość około 100 m i 

trzy  kondygnacje  wysokości,  MoŜna  więc  przyjąć,  Ŝe  obóz  powstał  jesienią 

1943 roku jako Lager nr 3 Śląskiej Wspólnoty Przemysłowej. JednakŜe zimą 1944 

roku - w związku z licznymi zachorowaniami na tyfus obóz został zamknięty i po 

zakończeniu kwarantanny - w czerwcu 1944 - przeznaczono go dla więźniów KL 

Gross  Rosen.  Wtedy  właśnie  wybudowano  4  baraki.  Od jesieni 1944 roku obóz 

zaczął spełniać rolę szpitala zbiorczego dla chorych z całej budowy. Przeszli przez 

niego prawie wszyscy chorzy z innych sowiogórskich obozów. 

Komendantem  obozu  był  SS-Unterscharführer  Wolf.  Dzienny  stan  obozu 

wynosił  od  1  000  do  1  400  więźniów,  głównie  śydów.  Ponadto  przez  obóz 

przeszło kilka tysięcy chorych, wśród których była bardzo wysoka śmiertelność. 

Wystarczy  dodać,  Ŝe  w  obozie  tym  zginęła  większość  więźniów  z  Gór Sowich. 

To  właśnie  w  Kolcach  powstał  kompleks  masowych  grobów,  w  liczbie  25. 

Pochowano  tam  minimum  1943  osoby.  Wysoka  śmiertelność  w  obozie 

spowodowana  była  przeraŜającymi  warunkami  sanitarnymi,  jakie  panowały  na 

trzecim  piętrze  hali,  gdzie  urządzono  pomieszczenie  dla  chorych.  Więźniowie, 

którzy  tam  przebywali,  byli  zupełnie  nadzy  i  otrzymywali  zmniejszone  racje 

background image

Ŝ

ywnościowe. Oto jak wyglądało to „piętro" w maju 1945. roku: 

„Podłogę pokrywała kilkucentymetrowa chyba warstwa moczu.  Pływały 

w  nim  drewniaki  i  mniej  lub  bardziej  rozpuszczone kawałki kału. TuŜ 

przy  pryczach,  a  takŜe  między  nimi  a  drzwiami,  leŜały  nagie  zwłoki  w 

najbardziej  nieprawdopodobnych  pozach,  najczęściej  na  brzuchu, 

rozkraczone,  z  twarzą  zanurzoną  w  moczu.  Zwłoki  zmarłych  więźniów 

leŜały równieŜ na pryczach, między ciałami dającymi jakieś oznaki Ŝycia". 

Jak  wspomina  Adam  Lau  -  więzień  przebywający  w  obozie  od  lutego 

1945  roku  -  wiosną  1945  roku  umierało  około  70  osób  dziennie, 

przewaŜnie  z  głodu.  On  sam  tydzień  przed  wyzwoleniem  zaczął 

puchnąć.  Po  wyzwoleniu  musiał  opuścić  obóz  ze  względu  na  epidemię 

tyfusu.  Przewieziono  go  do  Pragi,  gdzie  przeleŜał  w  beznadziejnym 

stanie  6  miesięcy.  Więźniowie  tego  obozu  pracowali  dla  OT  oraz  firm: 

Krause,  Putzer,  Schallhorn  i  Arthur  Becker  Tiefbau  AG.  Ich  podstawowymi 

zajęciami  były  roboty  budowlane  i  transportowe,  a  pod  koniec  wojny  takŜe 

demontaŜ wykonanych wcześniej instalacji. Jak wspomina Abram Kajzer: 

„(...)  pracujemy  przy  bocznicy  kolejowej,  ładujemy  części  baraków,  maszyny, 

rury i szyny... Dziś pracowałem  w innej grupie, u Madziara, w tunelu nr 4. 

Demontujemy  urządzenia  tunelu,  wyrywamy  olbrzymie,  cięŜkie  rury  i 

składamy je przed tunelem (...)". 

Bezpośrednio po wyzwoleniu - noc z 8 na 9 maja 1945 roku - zorganizowano w 

obozie szpital dla byłych więźniów.  

5.

 

KL Märzbachtal. Obóz ten został załoŜony w  maju 1944 roku w wąskiej 

dolinie  Marcowego  Potoku  DuŜego,  około  200  m  przed  jego  połączeniem  z  

Marcowym  Potokiem  Małym.  W  terenie  zachowały  się  resztki  kamiennych 

umywalni  i  fundamenty  baraków.  W  obozie  przebywali  więźniowie  z  kilku 

państw  -  głównie  śydzi  węgierscy  i  polscy  -      którzy      pracowali      dla      firm:   

Otto      Trebitz,      Argo      Waldenburg,  Mülhausen  oraz  Weiden.  Byli 

wykorzystywani  przy  budowie    drogi  w  górach,  wykonywaniu  podziemnych 

tuneli  (prawdopodobnie  w  kompleksie  Soboń)  oraz  innych  pracach  budowlanych. 

Co  do  śmiertelności,  to  brak  szczegółowych  danych,  ale  z  pewnością  była  ona 

background image

wysoka. Obóz wyzwolono 8 maja 1945 roku. 

6.

 

KL  Lärche.  Powstał  około  połowy  października  1944  roku  na 

zalesionym  zboczu  góry  Soboń  -  stąd  jego  nazwa  Lärche  (Modrzew) 

Składał  się  z  baraków  zbudowanych  z  cienkiej  dykty.  Przebywali  w  nim 

więźniowie  przeniesieni  tu  z  likwidowanego  obozu  KL  Kaltwasser. 

Byli  to  w  większości  śydzi  greccy  i  polscy.  Podobnie  było  z  administracją.  W 

Larche 

znaleźli 

się 

wszyscy 

funkcyjni 

esesmani 

KL 

Kaltwasser.  Więźniowie  pracowali  dla  firm:  Butzer,  Holzmann,  Argo 

Waldenburg  i  Lingen  przy  budowie  ujęć  wodnych  oraz  na  bocznicy 

kolejowej  na  zboczu  Sobonia.  Śmiertelność,  podobnie  jak  i  w  innych 

obozach,  była  bardzo  wysoka.  Nie  rozstrzygnięto  do  końca  sprawy 

ewakuacji  obozu,  bowiem  część  więźniów  skierowano  do  KL  Dörnhau, 

a  część  przewieziono  do  KL  Flössenburg.  Jednak  przyjmuje  się,  Ŝe  obóz 

istniał co najmniej do połowy lutego 1945 roku. 

7.

 

KL  Kaltwasser  -  zlokalizowano  na  północ  od  zabudowań  fabryki 

Karla  Tommka  w  Głuszycy.  Pozostałości  po  obozie  widoczne  są  przy 

drodze  biegnącej  przez  wieś  Zimna  Woda.  ZałoŜony  został  w  sierpniu 

1944  roku.  Obóz  składał  się  z  pięciu  baraków  oddalonych  od  siebie 

o  około  50  m  i  otoczonych  drutem  kolczastym.  Wartownicy  SS  po 

czątkowo  stali  wewnątrz  obozu,  jednak  później  zostali  przeniesieni 

za  druty.  Jednym  z  komendantów  obozu  był  esesman  o  przezwisku 

„Gołębiarz". 

Jego 

ulubionym 

miejscem 

bicia 

była 

czaszka 

ofiary. 

Przyjmuje  się,  Ŝe  w  obozie  przebywało  od  1  000  do  10  000  więźniów, 

przewaŜnie  śydów  łódzkich.  Byli  zatrudniani  do  karczowania  lasów, 

budowy  nasypów  kolejki  wąskotorowej,  przy  regulacji  rzek  i  potoków 

oraz  do  prac  transportowych  na  terenie  kompleksu  Soboń.  Śmiertelność 

w  obozie  była  bardzo  duŜa,  ale  obecnie  nie  jest  moŜliwe  ustalenie  jej 

wysokości.  Obóz  został  zlikwidowany  w  grudniu  1944  roku  (ostatni 

transport  więźniów  do  KL  Larche  odszedł  18  grudnia  1944)  i  tę  datę 

przyjmuje  się  za  dzień  rozwiązania  obozu.  Natomiast  według  M.C.K. 

całkowita  ewakuacja  obozu  nastąpiła  w  lutym  1945  roku,  wcześniej 

background image

oczyszczono tylko obóz z bezwartościowych muzułmanów8. 

8.

 

KL  Säuferwasser.  Powstał  w  maju  lub  czerwcu  1944  roku  na 

zboczu  wzgórza  obok  strumienia  o  nazwie  Kłobia,  około  250  m  na 
południe  od  wlotu  sztolni  nr  3  w  kompleksie  Osówka.  Składał  się  z  kilkunastu 
baraków rozrzuconych po lesie, w których przebywali śydzi węgierscy, czescy i 
polscy w bliŜej nie określonej liczbie. W lesie, w okolicy sztolni nr 3, zachowały się do 
dziś  fundamenty  po  barakach,  mała  oczyszczalnia  ścieków,  ujęcie  wody  i  resztki 
kanalizacji. Więźniowie pracowali dla  firmy  Holzmann  przy  drąŜeniu sztolni w 
kompleksie Osówka i przy pracach na powierzchni. Śmiertelność wśród więźniów była 
bardzo  wysoka,  np.  znany  jest  przypadek  oberwania  się  całej  ściany  w  jednej  z 
podziemnych hal, przez to śmierć poniosło  kilkuset  więźniów  oraz  wielu  Niemców. 
Obóz wyzwolono 9 maja 1945 roku. 

9.

 

KL Wolfsberg - połoŜony na zboczu góry Włodarz, był największym obozem w 

systemie AL Riese. W nomenklaturze niemieckiej nosił nazwę Bauleitung II. Powstał na 

początku  maja  1944  roku  i  składał  się  z  kilkunastu  baraków  oraz  około  100  celt 

zbudowanych  z  pilśniowych  płyt.  W  terenie  zachowało  się  stosunkowo  duŜo  śladów  po 

budowlach obozowych, m.in. widoczne są ruiny kuchni, oczyszczani  ścieków   oraz  kilku  

betonowych    baraków.    Według    zebranych  dokumentów  i  zeznań  świadków 

ustalono,  Ŝe  Lagerführerem  obozu  był  niejaki  Rudolf  Kugelmeyer  -  człowiek  o 

stalowych  oczach  i  jednej  ręce  bezwładnej.  Jego  poprzednik  -  o  przezwisku 

„Szewc"  -  miał  około  50  lat  i  zamiłowanie  do  „zabawy"  w  lekarza.  W  obozie 

przebywali wyłącznie śydzi polscy i węgierscy w ilości około 3 tys. (stan na 22 

listopada 1944 roku 3 012 więźniów). Byli oni zatrudnieni przy drąŜeniu tuneli, 

pracach  transportowych  oraz  budowlanych  na  terenie  kompleksu  Włodarz  przez 

takie firmy jak: Dübner, Otto Weil, Kemma, Hutze,  Geppardt,  Jank, VDM oraz 

szereg innych (kooperujących z Baustelle), których było blisko 40. Warto dodać, Ŝe 

więźniowie  pracowali  w  komandach  o  podwójnych  nazwach.  Jedną  nazwę 

uŜywano  w obozie, a  drugą na budowie, np.  Lagerbaukommando  -  Scheilhorn-

kommando.  Dziś  moŜna  z  całą  pewnością  stwierdzić,  Ŝe  spośród  wszystkich 

obozów AL Riese, to właśnie obóz Wolfsberg pochłonął największą ilość ofiar. 

Ewakuację obozu rozpoczęto 17 lutego 1945 roku do KL Bergen-Belsen oraz do 

KL Ebensee (filia KL Mauthausen). Chorzy zostali tymczasem przeniesieni do KL 

Dörnhau. 

                                                           

8

 W Ŝargonie obozowym, „muzułmanami" określano więźniów będących w najgorszej kondycji fizycznej i 

zdrowotnej. 

background image

10.

 

KL  Erlenbusch.  Obóz  ten  został  załoŜony  na  przełomie  maja  i  czerwca 

1944  roku  na  terenie  gospodarstwa  rolnego  9  Alfreda  Sprotte,  który  z  ramienia 

NSDAP  (jako  Kreislagerführer)  nadzorował  wszystkie  obozy  w  powiecie 

wałbrzyskim.  Obóz  składał  się  z  5  baraków  i  4  wieŜ  straŜniczych,  ogrodzonych 

drutem kolczastym. Przebywało w nim około 600-700 więźniów, głównie śydów 

z wielu krajów europejskich. 

Według  relacji  Arnolda  Mostowicza  baraki  były  drewniane  i  pomalowane  na 

kolor  jasnozielony,  a  w  połowie  kwietnia  1945  roku  do  obozu  przybyła  jakaś 

nieznana komisja. Składała się z 6 oficerów SS10 i dokonała selekcji więźniów. 

Ci, którzy zostali wytypowani, mieli zostać zgładzeni. Do egzekucji na szczęście 

juŜ nie doszło. 

Więźniowie  pracowali  przy  drąŜeniu  tuneli  i  przygotowywaniu  infrastruktury 

budowlanej  w  bliŜej  nieokreślonym  kompleksie  w  Górach  Sowich.  Byli  takŜe 

zatrudnieni przy kopaniu rowu przeciwczołgowego w nieustalonym miejscu. 

Ostatni udokumentowany transport więźniów do KL Dörnhau miał miejsce 21 

kwietnia  1945  roku,  jednak  -jak  zeznaje  Arnold  Mostowicz  —  jeszcze  po  30 

kwietnia  w  obozie  przebywali  ludzie.  Na  Poparcie  tego  faktu  Mostowicz 

wspomina, Ŝe właśnie wtedy jeden z więźniów znalazł kawałek  gazety,  w  której 

była  mowa  o  samobójstwie  Führera.  Tak  więc  na  początku  maja  1945  roku 

musiał  mieć  miejsce  jeszcze  jeden  transport  do  KL  Dörnhau,  zaś  data:  4  maja 

1945 roku - podawana przez ITS Arolsen jako data likwidacji obozu - jest bardzo 

prawdopodobna. Pozostali więźniowie przebywali w obozie aŜ do wyzwolenia, 

tj. do 9 maja 1945 roku. Jak zeznaje A. Religa: 

„Przed  przyjściem  Armii  Czerwonej,  pewnego  dnia  wieczorem, 

dzienna  zmiana  więźniów  nie  wróciła  z  pracy  do  obozu,  a  nocna  nie 

poszła do pracy. Pozamykano ich w barakach, a załoga SS zniknęła". 

11.

 

KL  Tannhausen  Zentralrevier  (Zentralkrankenrevier)  -  mieścił  się 

w  4  murowanych  barakach  (2  dalsze  pozostały  w  budowie)  przy  drodze 

z  Jedlinki  do  Głuszycy.  Został  załoŜony  w  czerwcu  1944  roku 

                                                           

9

 

Gospodarstwo to miało powierzchnię około 1 ha

 

10

 W skład przybyłej komisji wchodził m.in. doktor Thilo - ten sam, który razem

 

doktorem Mengele dokonywał 

selekcji na rampach Oświęcimia. 

background image

i  stanowił  Centralny  Szpital  Obozowy  dla  cięŜko  chorych  więźniów 

kompleksu  AL  Riese.  W  szpitalu  przebywało  jednocześnie  około  1  000 

chorych, 

rozlokowanych 

jasnych, 

czystych 

pokojach, 

których 

znajdowały  się  prycze  i  piece.  Mimo  Ŝe  nigdzie  nie  pracowali,  ich 

połoŜenie  było  bardzo  trudne.  Mieli  bowiem  zmniejszone  racje  Ŝywno 

ś

ciowe,  gdyŜ  w  opinii  władz  niemieckich  obóz  był  bezproduktywny. 

Leczenie  polegało  na  leŜeniu  w  łóŜku,  jako  Ŝe  brak  było  jakichkolwiek 

lekarstw  i  środków  opatrunkowych.  Po  wojnie  zlokalizowano  w  nim 

szpital  Blumenau  dla  byłych  więźniów.  NaleŜy  jeszcze  dodać,  Ŝe  szpital 

ten  nie  miał  nic  wspólnego  z  KL  Tannhausen,  który  był  odrębnym 

obozem, zlokalizowanym w zupełnie innej części miejscowości. 

12.

 

KL  Falkenberg  -  powstał  w  kwietniu  lub  maju  1944  roku 

u  podnóŜa  góry  Gontowa.  Obóz  podzielony  był  na  dwie  części. 

W  pierwszej  przebywali  śydzi  greccy,  którzy  mieszkali  w  małych 

namiotach,  natomiast  w  drugiej  mieszkali  w  barakach  śydzi  polscy 

i  węgierscy.  Dopiero  pod  koniec  lipca  1944  roku  uruchomiono  kuchnię 

obozową,  a  zimą  urządzenia  sanitarne.  Pierwszym  więźniem-lekarzem, 

który  został  dopuszczony  do  leczenia  więźniów,  był  dr  Bronisław  Rubin 

przybyły  z  transportem  więźniów  z  Płaszowa.  W  leczeniu  pomocą 

słuŜyli  mu  równieŜ  sami  więźniowie,  którzy  zaopatrzyli  apteczkę  w 

wazelinę,  materiały  opatrunkowe  itd.  Dla  uzyskania  salicylu  gotowano  korę  z 

wierzby, maści przyrządzano z Ŝywicy, a warsztatowcy wykonali lancety, szyny i 

kule.  Do  szycia  ran  uŜywano  zaś  igieł  z  warsztatu  krawieckiego.  Ze  strony 

Niemców  nie  było  Ŝadnej  pomocy.  Śmiertelność  wśród  więźniów  niestety 

szybko wzrastała. Powiększały ją dodatkowo selekcje przeprowadzane przez SS 

pod  kierownictwem  SS  Obersturmführera  dr  Heinricha  Rindfleischa.  Po 

przeniesieniu  z  Majdanka  pełnił  w  obozach  AL  Riese  funkcję  szefa  słuŜby 

sanitarnej. Oto jak zapamiętał Rindfleischa wspomniany juŜ dr Rubin: 

„W okresie letnim przyjeŜdŜał raz w miesiącu z Wüstegiersdorf młody 

lekarz SS - dr Rindfleisch. Nigdy nie wszedł do baraku chorych, lecz 

ograniczał  się  do  kilku  pytań  lub  wydania  kilku  poleceń  i  odebrania 

background image

raportów, które musiałem składać biegiem". 

Więźniowie  KL  Falkenberg  pracowali  dla  następujących  firm:  Fix,  Wayss 

und  Freytag,  Seidenspiner,  Urban,  Dybno  oraz  Deutsche  Hoch  und 

Tiefbaugesellschaft.  Oto  jak  opisuje  spotkanie  z  więźniami  tego  obozu  Fritz 

Kirschte: 

„Zobaczyłem  grupę  wychudzonych,  zgłodniałych  więźniów,  których 

eskortowali  wrzeszczący,  pozbawieni  wszelkich  ludzkich  uczuć 

esesmani,  z  bronią  gotową  do  strzału,  ze  szpicrutami  i  drewnianymi 

pałkami w rękach". 

Ś

miertelność w obozie była wysoka, lecz wysokości nie udało się precyzyjnie 

ustalić. Obóz ewakuowano na początku lutego 1945 roku do KL Mauthausen i 

KL Bergen Belsen. 

13.

 

KL Fürstenstein. Powstał w maju 1944 roku, około 1 km na południe od 

zamku KsiąŜ, na  miejscu dzisiejszego parkingu. PowaŜne rozbieŜności dotyczą 

wyglądu  obozu.  Udało  się  jednak  ustalić,  Ŝe  początkowo  więźniowie 

zamieszkiwali  w  okrągłych,  zbudowanych  z  dykty  barakach  (tzw.  fińskich 

celtach).  Spali  na  siennikach  ułoŜonych  bezpośrednio  na  ziemi.  Dopiero  późną 

jesienią 1944 roku postawiono duŜe baraki, a w nich trzykondygnacyjne prycze. 

Niewiele  wiadomo  takŜe  o  władzach  obozowych,  ale  udało  się  ustalić 

nazwiska  kilku  esesmanów  z  załogi  obozu.  Byli  nimi:  Krieger,  Schwerk, 

Scheintawer. Obóz naleŜał do największych w AL Riese, jednak brak danych o 

ilości przebywających w nim więźniów, głównie śydów polskich, węgierskich i 

greckich.  Pracowali  dla  kilku  firm,  min,:  Pischel,  Kemma,  Singer  und  Müller, 

Hegerfeld Singer und Laninger. Ich praca obejmowała drąŜenie tuneli, obróbkę 

kamienia  i  prace  budowlane  na  terenie  zamku.  Nie  znamy  dokładnej  liczby  ofiar 

jednak  nie  ulega  wątpliwości,  Ŝe  jest  ona  wysoka.  Około  16  lutego  1945  roku  -  w 

związku z rozwijającą się ofensywą Armii Czerwonej - prace zostały przerwane, zaś 

więźniowie  przewiezieni  do  KL  Flössenburg  JednakŜe,  po  ustabilizowaniu  się 

frontu,  do  KsiąŜa  przywieziono  nową  grupę  więźniów  i  roboty  wznowiono. 

Ostatecznie  przerwano  je  dopiero  w  pierwszych  dniach  maja  1945  roku,  a 

więźniów  wywieziono  prawdopodobnie  w  rejon  Walimia  i  tam  pozostawiono. 

background image

Oczywiście  chodzi  tu  o  tych  więźniów,  którzy  nie  brali  udziału  w  maskowaniu 

podziemi, bowiem tych przypuszczalnie zgładzono w okolicach zamku lub w jego 

niezbadanych podziemiach.  

Na  tym  przykładzie  moŜemy  zakończyć  prezentację  obozów  AL  Riese, 

istniejących (udokumentowanych) w czasie wojny na terenie Gór Sowich. Jak juŜ 

pisałem wcześniej, w rejonie budowy powstało jeszcze kilka innych obozów. 

Obóz pracy dla robotników przymusowych w Wüstewaltersdorf to nic innego, 

jak obóz nr 1 Śląskiej Wspólnoty Przemysłowej. Natomiast poza nim w okolicy 

Walimia  istniało  jeszcze  kilka  innych,  mniejszych  obozów  pracy.  O  ich 

lokalizacji  niewiele  wiadomo.  Jeden  z  nich  miał  się  znajdować  przy  drodze 

Walim  -  Jugowice  i  składał  się  z  około  20  baraków  ogrodzonych 

naelektryzowanym  drutem  kolczastym.  Więźniowie  mieszkali  takŜe  w 

ziemiankach  pobudowanych  w  okolicznych  lasach.  Oto  co  zeznał  E. 

Szenkowski: 

„(...)  mieszkaliśmy  w  norach  wydłubanych  w  ziemi.  Zbudowano  je 

jeszcze  przed  naszym  przyjściem.  Na  długości  6-7  m  wiodły  w  głąb 

góry  małe  lochy,  a  w  nich  była  tylko  dwuosobowa  prycza  i  garść 

słomy.  Tych  nor  było  około  20.  Teren  wokół  nich  odgrodzono 

prowizoryczną  zaporą  z  drutu  kolczastego.  My,  ludzie,  jak  krety 

mieszkaliśmy w ziemi (...)". 

Z  tego  co  udało  się  ustalić  więźniowie  obozu  walimskiego  pracowali  przy 

drąŜeniu  sztolni  w  kompleksie  Rzeczka  oraz  w  okolicznych  górach.  Warunki 

Ŝ

ycia w obozie były  katastrofalne - spośród 500 sprowadzonych tam  więźniów 

(byłych  powstańców  warszawskich)  po  dwóch  tygodniach  zostało  zaledwie 

kilkunastu.  Nie  mając  Ŝadnego  przygotowania  do  Ŝycia  w  obozie  i  spotykając 

się ze szczególnymi represjami władz, wyginęli ,jak muchy". Likwidacja obozu 

nastąpiła  w  lutym  1945  roku.  Zdrowych  więźniów  wywieziono  do  Bawarii, 

chorych pozostawiono swojemu losowi, skazując ich de facto na śmierć. 

Obóz  pracy  dla  robotników  przymusowych  w  Hausdorf  (Jugowice)  został 

załoŜony w połowie 1944 roku, ale według zeznań W. Milejskiego jego budowę 

rozpoczęto juŜ w marcu 1943 roku. Faktem jest, Ŝe na terenie  Jugowic  znajduje  

background image

się    kilkanaście    Ŝelbetowych,    piętrowych  baraków            pozostałość  po  obozie      

a  wybudowanie  ich  wymagało  czasu.  Obóz  znajdował  się  przy  drodze  do 

Walimia.  Lagerführerem  był  esesman  o  przezwisku  Szewc.  Uchodził  za 

człowieka  wymagającego  i  surowego  —  poprzednio  „szefował"  w  KL 

Wolfsberg.  w  obozie  przebywało  kilka  tysięcy  więźniów  z  Polski,  ZSRR, 

Francji oraz Protektoratu Czech i Moraw. Byli to głównie śydzi. Zatrudniano ich przy 

budowie dróg, regulacji rzek i drąŜeniu tuneli w kompleksie Jugowice. Ponadto 

w  obozie  przebywała  grupa  więźniów  pracująca  w fabryce Alfreda Humberta przy 

produkcji  silników  samolotowych  Około  120  włoskich  i  czeskich  fachowców  z 

dziedziny górnictwa pracowało przy drąŜeniu tuneli w górach. Ludzie ci pozbawieni 

byli  kontaktu  z  innymi  więźniami,  a  po  pracy  odwoŜono  ich  w  nieznanym  kierunku. 

Ewakuację  obozu  rozpoczęto  w  marcu  1945  roku,  nakazując  zdrowym  więźniom 

wymarsz  w  kierunku  Berlina.  Ostatecznie  obóz  zlikwidowano  9  maja  1945  roku. 

Udało  się  ustalić,  Ŝe  w  Jugowicach  znajdowała  się  teŜ  siedziba  SS,  SD  i  III  Amt 

Abwehra, ochraniających teren budowy.  

Obóz dla robotników przymusowych Eule (Sowina) jest najmniej Poznanym miejscem 

pracy  przymusowej.  Nie  znamy  jego  dokładnej  lokalizacji  ani  nie  posiadamy  Ŝadnych 

danych na jego temat. Wiemy tylko, Ŝe w przysiółku Sowina istniał jakiś obóz, który na 

pewno nie naleŜał  do  kompleksu  AL  Riese.  W  terenie  pozostały  po  nim  liczne 

ś

lady. Są tam m.in. fundamenty oraz fragmenty budowli i murów. 

Niewiele  wiemy  równieŜ  o  obozie  Stenzelberg.  Jedynym  śladem  jest  raport 

lekarza  sprawującego  nadzór  nad  obozami  w  Górach  Sowich,  datowany  na  27 

maja  1944  roku.  Jest  w  nim  mowa  o  obozie  noszącym  nazwę  Stenzelberg. 

Według  śladów  na  powierzchni  góry  (połoŜonej  na  południe  od  Chłopskiej 

Góry)  moŜna  stwierdzić,  Ŝe  istniał  tam  jakiś  obóz.  Widoczne  są  okrągłe  płyty 

betonowe, na których stały baraki typu celta  oraz resztki  kanalizacji.   Jednak  

nie    moŜemy  jednoznacznie  stwierdzić  czy  są  to  ruiny  obozu  Stenzelberg,  czy 

teŜ ruiny jakiegoś nieznanego, zupełnie innego obozu. 

Jeszcze mniej wiadomo o obozach Waldlager I, II, III. Prawdopodobnie były 

to  obozy  połoŜone  w  okolicy  stawów  w  Głuszycy  oraz  przy  drodze  na  zboczu 

Jagodzińca. Istnieją tam ślady po trzech obozach o nieznanej nazwie. 

background image

Na  terenie  Gór  Sowich  istniało  co  najmniej  kilkanaście  małych, 

prowizorycznie  urządzonych  obozów  bez  nazwy,  które  nadawały  się  do 

szybkiego  przeniesienia  w  inne  miejsce,  w  związku  z  postępem  prac 

budowlanych.  Były  to  często  kilkudziesięcioosobowe  komanda  o  nazwach 

tworzonych  od  nazwisk  ich  dowódców.11    Po  ich  działalności  (a  raczej 

bytności) nie zostały Ŝadne ślady i obecnie nie jest moŜliwe odnalezienie miejsc, 

w których komanda owe przebywały. 

Podsumowując. Instytucje odpowiedzialne za zapewnienie budowie w Górach 

Sowich  odpowiedniej  ilości  rąk  do  pracy,  zorganizowały  cały  szereg  obozów 

koncentracyjnych,  obozów  pracy  przymusowej  oraz  wiele  luźnych  komand 

roboczych.  Przebywali  w  nich  więźniowie,  jeńcy  wojenni  oraz  robotnicy 

przymusowi,  którzy  pod  nadzorem  specjalistów  z  OT  prowadzili  zakrojone  na 

szeroką  skalę  prace,  zarówno  na  powierzchni  jak  i  pod  powierzchnią  Gór 

Sowich. 

W  kontekście  opisu  robót  prowadzonych  w  Górach  Sowich  nie  moŜna 

równieŜ  nie  wspomnieć  o  unikalnym  wręcz  systemie  róŜnych  zabezpieczeń. 

Celem  ich  było  utrzymanie  w  tajemnicy  charakteru  realizowanych  tam  zadań. 

Dla zapewnienia „ochrony" kontrwywiadowczej  powołano  specjalną placówkę      

III  Amt  Abwehra  - liczącą ponad 100 osób. Na terenie budowy działali równieŜ 

agenci  SD  i  Gestapo.  Tymczasem  miejscowa  ludność  miała  zakaz  przebywania  w 

pobliŜu  terenów  budowy  -  zabroniono  jej  nawet  opuszczania  domów  w  czasie 

wyładunku nowych transportów więźniów. Utajnienie posunęło się do tego stopnia, 

Ŝ

e  oficerom  dowodzącym  oddziałami  wartowniczymi  w  podziemiach  wolno  było 

się poruszać tylko w obrębie tego fragmentu tunelu, który był strzeŜony przez ich 

oddział.  Komanda  robocze  nosiły  podwójne  nazwy,  inne  w  czasie  pracy  w 

podziemiach, inne w obozie. Kierowca jednego z oficerów nadzorujących budowę 

wspominał, Ŝe w kierownictwie budowy obowiązywał zakaz noszenia mundurów, 

wymieniania stopni wojskowych i oddawania honorów wyŜszym stopniem. Plany 

robót  znało  prawdopodobnie  wąskie  grono  z  kierownictwa  budowy  i  kilku 

                                                           

11

  Za  przykład  moŜe  tu  posłuŜyć  komando  Lüdecke,  które  notabene  było  komandem  śmierci.  Przebywali  w  nim 

więźniowie  skazani  na  śmierć,  a  ich  dowódca  -  SS-Unter-sturmruhrer  Lüdecke  -  był  wyjątkowym

 

sadystą  i

 

zbrodniarzem 

background image

wyŜszych funkcjonariuszy wojska i SS. Poza wspomnianymi juŜ ograniczeniami, 

ludność miejscowa miała takŜe zakaz wyjazdu z terenu budowy bez zezwolenia 

oraz przyjmowania gości spoza terenu objętego budową. Całego obszaru strzegło 

około  4  tys.  Ŝołnierzy  Waffen-SS  z  oddziałów  SS-Totenkopf  (oddziały 

wartownicze z obozów koncentracyjnych). Szczególną opieką otaczano wejścia do 

podziemi.  Jak  wspomina  E.  Szenkowski  przed  tunelem  zawsze  stało  dwóch 

Ŝ

ołnierzy SS, którzy bardzo skrupulatnie sprawdzali wszystkie osoby wchodzące 

i wychodzące z tunelu. Przepustki sprawdzano nawet pracownikom OT, mimo Ŝe 

byli  oni  ogólnie  znani.  Podobnie  troskliwą  opieką  otaczano  komanda  pracujące 

pod ziemią. Wejście do tunelu przez osobę postronną oraz kontakt z pracującymi 

pod  ziemią  ludźmi  było  praktycznie  niemoŜliwe.  Na  całym  terenie  budowy 

rozstawione były posterunki, a dodatkowo po lesie chodziły patrole z psami, które 

pilnowały, aby nikt niepowołany nie dostał się na teren budowy, a tym bardziej go 

opuścił. Zdarzały się teŜ wypadki aresztowania, a czasem nawet zastrzelenia tych, 

którzy zbyt głęboko weszli w las. Dwóch wyrostków z Hitlerjugend przesiedziało 

ponad  miesiąc  w  wałbrzyskim  więzieniu  tylko  za  to,  Ŝe  zwykła  dziecięca 

ciekawość zaprowadziła ich w pobliŜe wlotu do jednego z tuneli. Ponadto wokół 

całego terenu budowy rozlokowano gęstą sieć stanowisk artylerii przeciwlotniczej, co 

jednak okazało się posunięciem zbędnym, jako Ŝe wrogie bombowce ani razu nie 

zakłóciły  pracy  na  Baustelle.  Dziś  po  stanowiskach  tych  pozostały  jedynie  na 

wpół  zasypane  i  zarośnięte  krzakami  transzeje  oraz  ruiny  bunkrów-schronów 

przeciwlotniczych.  Niestety  nie  udało  się  odtworzyć  w  całości  rozlokowania 

tych  stanowisk.  Znajdowały  się  bowiem  przewaŜnie  na  odsłoniętych  zboczach 

górskich, które obecnie wykorzystuje się pod pola uprawne. 

Dzień  powszedni  więźnia  był  niekończącą  się  męką  i  katorgą,  pasmem 

cierpień  i  zwierzęcej  wręcz  egzystencji.  Wszystko  to  w  warunkach  urągających 

wszelkim  ludzkim  uczuciom.  Z  dostępnych  wspomnień  świadków  tamtych 

wydarzeń  moŜna  spróbować  odtworzyć  wygląd  takiego  „normalnego"  dnia  na 

budowie. Najlepiej określić by ją moŜna stwierdzeniem - budowy z potu, krwi i 

łez. 

Tryb Ŝycia obozowego został podporządkowany jednemu celowi - potrzebom 

background image

organizacji  wykonywanych  robót.  Dzień  powszedni  na  budowie,  w 

przybliŜeniu,  wyglądał  następująco:  rozpoczynał  się  zazwyczaj  o  godzinie 

czwartej  rano,  dosyć  brutalną  pobudką,  na  którą  składały  się  krzyki  i  bicie. 

Więźniowie byli następnie wyganiani na plac apelowy, gdzie stali niezaleŜnie od 

pogody  do  godziny  szóstej  rano.  W  tym  czasie  obozowi  kapo  przygotowywali 

wszystkie  bloki  do  apelu  porannego.  Komanda  robocze  formowane  były 

zgodnie  z  przysłanym  na  dany  dzień  zapotrzebowaniem  od  konkretnej  firmy. 

Szeregi  więźniów  wyrównywano krzykiem  i  biciem.  W  końcu  nadchodził  czas 

apelu.  Rozpoczynało  się  doprowadzone  do  absurdu  kilkakrotne  liczenie, 

ostateczne  równanie  szeregów,  co  trwało  aŜ  do  pojawienia  się  na  placu 

Lagerfuhrera.  Na  jego  widok  Lageraltester  podawał  komendę:  Achtung,  Mützen 

ab!,  Augen  rechts!  Potem  składał  meldunek.  Lagerführer  jeszcze  raz  przeliczał 

szeregi  i  w  końcu  podawał  komendę:  Abmarsch!  Lageraltester  rozkazywał: 

Rechts um! Augen Links! Gleischritt marsch! Apel był skończony. 

Po dotarciu na miejsce, poszczególne komanda rozpoczynały najczęściej 10-

cio  lub  12-sto  godzinny  dzień  pracy.  NaleŜy  w  tym  miejscu  dodać,  Ŝe  długość 

dnia  roboczego  na  róŜnych  odcinkach  budowy  nie  była  taka  sama.  O  ile 

komanda pracujące na powierzchni obowiązywał 12-sto godzinny dzień pracy, o 

tyle  komanda  drąŜące  podziemia  pracowały  tylko  8  godzin  (ale  za  to  na  trzy 

zmiany).  Na  powierzchni  pracowano  na  jedną  zmianę.  Do  pracy  chodziło  się 

codziennie, oprócz niedziel, kiedy to więźniowie stali cały dzień na Apelplatzu. 

Dla wielu było to bardziej  męczące niŜ sama praca. Pogoda   panująca danego 

dnia nie miała najmniejszego znaczenia, Jak wspomina Abram Kajzer: 

„Dzisiaj  była  straszna  burza.  Stojąc  od  czwartej  do  szóstej  rano  na 

apelu, pod gołym niebem, przemokliśmy do suchej nitki. Łudziliśmy się, 

Ŝ

e nie pójdziemy do pracy. Błagaliśmy o to w duchu Boga, ale to nic nie 

dało.  Deszcz  lał  przez  cały  dzień.  Ociekające  pasiaki  przylgnęły  nam  do 

ciał. Przestało skutkować bicie majstra i wachy. Nikt nie był zdolny poruszyć 

łopatą lub kilofem. Rozeszliśmy się na  wszystkie strony.  KaŜdy krył  się  w 

lesie, pod drzewem i szczękał zębami". 

Od  godziny  siódmej  do  dwunastej  trwała  nieprzerwana  praca,  której 

background image

towarzyszyło  ciągłe poganianie i pokrzykiwanie  majstrów  z  OT.  Ci ostatni, jak 

zeznają więźniowie, niewiele róŜnili się okrucieństwem od esesmanów i kapo. Od 

godziny  dwunastej  do  trzynastej  trwała  przerwa  na  obiad.  Składał  się  z 

zabarwionej  wody  o  jakimś  nierozpoznanym  smaku.  Komanda  „spoŜywały" 

zupę,  a  następnie  szybko  powracały  na  miejsce  pracy.  Ta  trwała  juŜ  do  zmroku. 

Słaniające  się  na  nogach  szeregi  niewolników  wracały  do  obozu  w  zupełnych 

ciemnościach.  Jeszcze  przy  bramie  trzeba  było  spręŜyć  krok,  aby  nie  zginąć  od 

ciosu  pałką,  zadanego  przez  wściekłego  kapo.  Obok  bramy  stał  bowiem 

Lagerführer  i  razem  z  Lageralteste  liczyli  swoich  „poddanych".  Na  miejscu 

czekała na nich, jak zawsze, wodnista zupa i kawałek chleba z trocin. Wreszcie, 

około  godziny  dwudziestej  trzeciej,  zmordowani  ludzie  padali,  jak  kłody,  na 

wytarte sienniki, aby zapaść w kamienny sen. Nazajutrz czekał ich kolejny dzień 

pracy, męki, a być moŜe... śmierci. 

Aby  w pełni zrozumieć warunki Ŝycia na terenie  „Wielkiej Budowy",  musimy 

jeszcze dowiedzieć się o kilku (z pozoru mało istotnych) rzeczach, a mianowicie: 

jak więźniowie byli ubrani, co jedli, gdzie lub raczej jak mieszkali. JeŜeli chodzi o 

ubiór  więźnia,  to  nie  było  tutaj  jakichś  specjalnych  norm.  Więźniowie  w 

przewaŜającej części byli ubrani w drelichowe spodnie i bluzy w niebiesko-białe 

pasy.  Pod  spodem  nosili  cienkie  kalesony  i  koszule,  najczęściej  pełne  pcheł  i 

wszy,  za  „posiadanie"  których  groziła  notabene  kara  śmierci.  Na  nogach  nosili 

drewniane trepy, a co szczęśliwsi mieli nawet czapki. Ubiory takie noszono przez 

cały okrągły rok - zarówno upalnym latem, jak i mroźną zimą. MoŜemy sobie tylko 

wyobrazić,  jak straszne  męki Przechodzili więźniowie, przebywający w tych kilku 

podartych łachmanach na trzydziestostopniowym mrozie. Abram Kajzer wspomina: 

„Dziś  był  wyjątkowo  mroźny  dzień.  Nie  mogłem  dać  sobie  rady 

przy  pracy.  Nie  mogę  teŜ  chodzić.  Stopy  pieką  jak  przypalane  Ŝywym 
ogniem.  Chodzę  boso.  Moje  drewniane  trepy  są  całkiem  zdarte, 
pasiasta  bluza  za  ciasna,  toteŜ  w  odstępach  między  guzikami 
prześwieca  gołe  ciało  smagane  przez  mroźny  wiatr.  DrŜę  z  głodu  i 
zimna".  

Więźniowie,  ryzykując  nierzadko  Ŝyciem,  próbowali  radzić  sobie  na  róŜne 

sposoby.  Pod  bluzę  wpychali  papier  z  worków  po  cemencie,  zaś  na  nogach 

obwiązywali  sobie  drutem  kolczastym  kawałki  desek,  aby  tylko  nie  chodzić 

background image

boso.  Nie  ma  chyba  gorszej  tortury,  niŜ  chodzenie  przemroŜonymi  stopami  po 

ostrych  odłamkach  skalnych  lub  stanie  cały  dzień  w  lodowatej  wodzie  potoku, 

przy  jego  regulacji.  Do  wyŜej  opisywanych  ubiorów  dodawano  jeszcze 

najrozmaitsze cywilne ubrania z  wszytymi  tzw.  winklami  (kolorowe  oznaczenia 

kategorii więźnia, np. śydzi - Ŝółty). 

JeŜeli chodzi o wyŜywienie, to nie róŜniło się ono specjalnie od "jadłospisu" 

stosowanego  we  wszystkich  innych  obozach.  Na  śniadanie  podawano  jedynie 

miskę  kawy  zboŜowej,  na  obiad  kolorową  wodę  o  smaku,  np.  grochówki,  w 

której  pływały  kawałeczki  rozgotowanych  ziemniaków  lub  brukwi.  Często  teŜ 

dodawano  odrobinę  nadpsutego  końskiego  mięsa.  Na  kolację  więzień 

otrzymywał  ponownie  zupo-podobną  wodę  i  około  250  gramów  chleba 

(kilogramowy bochenek przypadał na czterech więźniów) z odrobiną margaryny 

i kiełbasy. Całkowita wartość kaloryczna tych wszystkich potraw nie przekraczała 

400  kalorii,  tak  więc  więźniowie  wykonujący  pracę  przewidzianą  dla  dobrze 

odŜywionego  siłacza,  padali  jak  muchy  z  głodu  i  wyczerpania.  Znane  są 

przypadki, Ŝe więźniowie próbowali jeść korę z drzew (trawę jedzono regularnie), 

co chyba dobitnie świadczy o straszliwym głodzie jaki panował na budowie. 

Jakby tego było mało, to przywiezionym na budowę więźniom nie zapewniono 

Ŝ

adnych,  nawet  elementarnych,  warunków  higieny.  Więźniowie  nie  mieli  się 

gdzie  myć,  chodzili  zawszeni  i  zapchleni.  Nie  ma  się  zatem  co  dziwić,  Ŝe  w 

końcu  na  Baustelle  wybuchła  epidemia  tyfusu,  która  pochłonęła  około  7  tys. 

ofiar. 

„Natychmiast  zasnął  i  prawie  natychmiast  się  obudził.  Cały  bok,  na 

którym  leŜał,  palił  go  i  swędział,  obsypany  pulchnymi.  bąblami.  Nad 

siennikiem  ujrzał  coś,  co  przypominało  opar  unoszący  się  nad 

mokradłem.  Zjawisko  to  wywoływały  dziesiątki  tysięcy,  a  moŜe 

miliony skaczących pcheł". 

    O  zdrowie  więźnia  nikt  się  nie  troszczył.  Obozowe  rewiry  były  najczęściej 

umieralniami, do których znoszono najsłabszych muzułmanów. Po kilku dniach 

jechali  oni  do  krematorium  w  KL  Gross  Rosen  lub  trafiali  do  któregoś  z 

masowych grobów, jakŜe licznych na terenie budowy. Najczęstszym powodem 

background image

ś

mierci było wyczerpanie. Wielu umierało na gruźlicę, zapalenie płuc, biegunkę 

głodową  czy  teŜ  zwykłe  przeziębienie,    które  w  warunkach  obozu  najczęściej  

kończyło  się  w  krematorium.  Nikt  nie  przejmował  się  cięŜkimi  uszkodzeniami 

ciała więźniów, do jakich dochodziło w trakcie pracy. JeŜeli ktoś nie miał siły, 

aby stawić się do pracy, to po prostu dobijano go, bowiem nie przedstawiał juŜ 

Ŝ

adnej  wartości jako robotnik. NaleŜy tu dodać, Ŝe wartość siły roboczej firmy 

przeliczały  w  markach  -  5  RM  za  robotnika  wykwalifikowanego  i  4  RM  za 

zwykłego  pracownika  fizycznego.  Opłatę      firmy      wnosiły      do      Głównego   

Urzędu   Administracyjno--Gospodarczego Rzeszy. PoniŜej przedstawiam raport 

lekarza  obozowego  AL  Riese.  Mowa  jest  w  nim  o  stanie  słuŜby  zdrowia  na 

terenie  „Wielkiej  Budowy"  zimą  1945 roku.  Wynika  z niego  jasno, Ŝe  Niemcy 

zdawali  sobie  sprawę  z katastrofalnych  warunków sanitarnych,  które panowały 

na budowie, lecz nie robili nic, aby stan ten uległ zmianie: 

„LagerArzt AL Riese                                      Wüstegiersdorf 26.01.45 r. 

SS Standortarzt Gross Rosen 
Wpłynęło 06.02.45 r. 
Dot: Raport o słuŜbie zdrowia w AL Riese w okresie od 26.12.44 do 
25.01.45 r. 
Odn. rozkaz lekarza garnizonowego SS, Az.:49/9.44/Dr.E. do lekarza 
garnizonowego SS Gross Rosen 
I.  Obsada wojskowa 

l/wielkość obsady wojskowej 

7/192/621 

2/liczba chorych na rewirze w opisanym okresie 

23 

3/liczba Ŝołnierzy leczonych ambulatoryjnie 

135 

II.

 

Więźniowie .   

l/liczba chorych w szpitalu w opisanym okresie 

7140 

2/obłoŜenie szpitala w dniu 25.01.45                                       3496 

3/więźniowie leczeni ambulatoryjnie                                       29750 

4/liczba zachorowań infekcyjnych dnia 25.01.45                             0 

5/liczba lekarzy                                   63 

6/liczba pielęgniarzy                          56 

7/liczba lekarzy-więźniów                 60 

8/liczba pielęgniarzy-więźniów        66 

background image

9/przeciętne obłoŜenie szpitala        3 216 

W   relacjonowanym   okresie   liczba   zachorowań   wśród więźniów znacznie 

wzrosła.  NaleŜało  się  spodziewać,  ze  zimna  pora  roku  przyczyni  się  do  tego 

szczególnie.  Dochodzi  do  tego  szczególna        nieodporność          na          choroby     

więźniów     nie przyzwyczajonych   do   tego   surowego   klimatu.    Warunki 

zakwaterowania  w  obozach  bardzo  poprawiły   się.   Przede wszystkim dba się 

o  to,  aby  więźniowie  nie  musieli  juŜ  leŜeć  na  podłodze.  Baraki  są  wszędzie 

ogrzewane, poza tym więźniowie mają przeciętnie po dwa koce. Przeprowadzono 

szczepienia  większości  więźniów.  Pozostałe  szczepienia  wykonywane  są  na 

bieŜąco.  Urządzenia  sanitarne  pozostawiają  wiele  do  Ŝyczenia.  Latryny  w 

niektórych obozach usytuowane  są szczególnie niewłaściwie i jest ich za mało. 

Zawszenie  obozów  jest  duŜe.  Urządzenia    słuŜące    do    odwszawiania    są 

niewystarczające. Zaopatrzenie w leki jest STANOWCZO NIEWYSTARCZA-

JĄCE. Poprawiła się jedynie ilość wydawanych narzędzi do drobnych zabiegów 

chirurgicznych.  Jedynym  sposobem  leczenia  wielu  więźniów  jest  zalecanie 

leŜenia  w  łóŜku.  Centralny  szpital  w  Tannhausen  jest  całkowicie  obłoŜony  i 

dysponuje  obecnie  jedynie  prowizoryczną  salą  operacyjną.    Wszystkie  lŜejsze 

ale  i  BEZNADZIEJNE  przypadki  kierowane  są  do  szpitala  w  Dörnhau. 

WyŜywienie  jest stale  kontrolowane  i  jest  zadowalające, jak na obecne warunki. 

W kuchniach prowadzonych przez OT nie stwierdzono uchybień. 

LagerArzt SS  

Obersturmführer 

 podpis nieczytelny" 

Ale  to  jeszcze  nie  wszystko.  Koszmar  nie  kończył  się  bowiem  na  tym,  ze 

więźniowie  chodzili  prawie  nadzy,  głodni  do  nieprzytomności,  brudni  i 

schorowani.  Musieli  jeszcze  stawić  czoła  jednej  przeszkodzie  -  okrucieństwu  i 

zwykłemu sadyzmowi majstrów z OT, esesmanów, kapo oraz kaŜdego, kto miał 

jakąkolwiek  władzę  nad  nimi.  Ta  właśnie  przeszkoda  była  najtrudniejsza  do 

pokonania.  Do  historii  przeszły  juŜ  nazwiska  takich  sadystów,  jak  np.  SS 

Unterscharführer  Lüdecke  który  zabijał  więźniów  młotkiem  czy  teŜ  Maxa 

Krause - zwanego Krwawym Maxem". Jego ulubionym „oręŜem" była gumowa 

background image

pałka  Wielkim  okrucieństwem  odznaczał  się  takŜe  kierownik  Oberhahn  który 

rozkazywał wyganiać prawie nagich więźniów do bezsensownego przerzucania 

zwałów  śniegu  z  miejsca  na  miejsce.  Wielu,  bardzo  wielu  przypłaciło  ten 

„pomysł" Ŝyciem. 

Nie  sposób  wymienić  tutaj  kaŜdego,  znęcającego  się  nad  więźniami  i 

dokonującego potwornych, a zarazem bardzo wymyślnych zbrodni Świadek - T. 

Moderski -- wspomina, Ŝe widział, jak dwóch esesmanów załoŜyło się o to, czy 

uda im się jednym uderzeniem siekiery przeciąć więźnia na pół (!!!). Zwycięzca 

miał  otrzymać  skrzynkę  wódki.  Więźniów  zabijano  drewnianymi  styliskami 

łopat,  duszono  poprzez  stawanie  na  kołku  przyłoŜonym  do  szyi,  zakłuwano 

bagnetami, topiono w beczkach i zbiornikach przeciwpoŜarowych lub po prostu 

kończono  ich  Ŝycie  strzałem  w  tył  głowy.  Według  świadków  i  istniejących 

dokumentów  dziennie  umierało  około  50  więźniów.  MoŜemy  więc  sobie 

wyobrazić,  jakim  piekłem  była  sowiogórska  budowa.  Dokładna  liczba  ofiar 

przedsięwzięcia budowlanego Olbrzym nie została ustalona. Przypuszcza się, Ŝe 

zginęło  około  40 tys.  więźniów,  jednak ich  liczba  moŜe  być  znacznie  większa. 

Do dziś pozostaje niewyjaśniony los około 20 tys. więźniów, których skreślono 

z ewidencji KL Gross Rosen w grudniu 1944 roku i rzekomo wysłano w rejon 

AL Riese, dokąd nigdy nie dotarli. Jak zeznaje Jan Nowak: 

„(...) wydawało mi się rzeczą dziwną, Ŝe w ciągu jednego dnia zniknęło 

tylu  więźniów,  więc zwróciłem  na to uwagę przyjmującemu  meldunki 

esesmanowi,  na  co  ten  odparł,  Ŝe  meldunek  jest  prawdziwy. 

Wydarzenie  to  było  szeroko  komentowane  przez  esesmanów,  Ŝe  ilość 

więźniów zmniejszyła się o taką wysoką liczbę".  

Jan Nowak dodał jeszcze, Ŝe z fragmentów rozmów podsłuchanych wśród SS 

wywnioskował,    iŜ  transportu  tego  pozbyto  się  poprzez  wprowadzenie  go  do 

jakiegoś tunelu i wysadzenie wejścia. 

Z  kolei  Pan  Czesław    S.    z  Bytomia  tak  wspomina  swój  pobyt  w  Górach 

Sowich w latach wojny: 

„Byłem  więźniem  komanda  Wustewaltersdorf.  Lagerführerem  był 

niewysoki    oficer    SS,    z  którego  twarzy  me  schodziło  rozbawienie.  

background image

Jeździł  zawsze  po  terenie  budowy  na  koniu  z  małokalibrowym 

karabinkiem  w  ręce  i  strzelił  śrutem  do  więźniów,      którzy      na   

uboczu      załatwiali      swoje      potrzeby  fizjologiczne.  Kiedyś  był 

zapalonym  myśliwym  i  teraz  tak  sobie  polował.  Moim  hauptkapo  był 

Wilhelm  Weiss,  który  wiele  mi  pomógł  i  był  moim  przyjacielem.  W 

obozie  był  teŜ  jego  syn,  ale  Weiss  nikomu  nie  mówił,  kto  nim  jest. 

Starał się go chronić za wszelką cenę. Pracowałem przy drąŜeniu tuneli. 

Nie mogłem chodzić po całym terenie budowy, ale i tak widziałem jej 

ogrom.  Mnóstwo  wejść  do  sztolni  przy  drogach  prowadzących 

poziomo  wzdłuŜ  pasma  górskiego,  na  kilku  poziomach.  Urobek 

wywoŜono lorami z podziemi. Lory toczyły się same w dół i nabierały 

niebezpiecznej  szybkości.  ToteŜ  przy  kaŜdym  wózku  był  hamulcowy. 

Byli to Ŝydowscy chłopcy w wieku 13-16 lat. Przy wielu lorach były 

zepsute  hamulce  i  hamowali  wsuwając  kij  między  koła  a  podwozie 

lub  po  prostu  butami.  Codziennie  było  kilka  wykolejeń  i  często 

hamulcowi  ginęli  pod  zwałami  kamienia,  cięŜko  rannych  zaś 

dobijano.  Ja  teŜ  przez  pewien  czas  byłem  hamulcowym.  Była  to 

najlŜejsza  praca.  W  podziemia  puste  lory  ciągnęły  lokomotywy.  W 

pobliŜu  wejść  do  drąŜonych  korytarzy  stały  potęŜne  kompresory 

tłoczące  powietrze  do  sztolni.    Od  nich  odbiegały  grube  rury.  Hałas 

był  okropny.    Wewnątrz,    mimo    urządzeń    ssących    i  tłoczących 

powietrze,  widoczny  w  świetle  lamp  kamienny  pył  wdzierał  się  do 

płuc  i  wywoływał  paroksyzmy  kaszlu.  Z  głównych  korytarzy 

odchodziły  boczne.  Często  u  sufitu  korytarza  wiercono  otwory,  a 

stamtąd nowe korytarze prowadziły w głąb góry. MoŜna było do nich 

wejść  po  drabinie  albo  od  wejścia,  z  innego  poziomu.  Na  przodku 

praca wyglądała następująco: robiliśmy dziury długimi świdrami oraz 

przy  pomocy  młotów  pneumatycznych.  Nadzorowali    to      włoscy   

strzelniczy    z      firmy    Ghiseri.    My  borowaliśmy  kilka,  czasem 

kilkanaście  otworów.  Włosi  umieszczali  ładunki.  Strzelano,  potem 

wchodzili  ładowacze.  Najpierw  długimi  tykami  stukali  w  sklepienie, 

background image

aby  strącić  luźno  wiszące  kamienie.  Często  nie  tylko  ogromny  głaz, 

ale  cały  wyraźny  wybuchem  przodek  zawalał  ładowacza.  Dwa  razy 

widziałem  jak  ogromna  niczym  świątynia  hala  zawalała  się  grzebiąc 

ludzi.  Urobek  ładowaliśmy  na  lory  i  wierciliśmy  dalej.  Całe  ciało 

wibrowało.  Z  podziemi  wychodziliśmy  jak  pijani,  na  całym  ciele 

kamienny pył, w oczach, w ustach, w nosie, w płucach. Na plecach i w 

pachwinach mieliśmy rozległe zapalenia. Wielu nie wytrzymywało tego 

wszystkiego i kaŜdego dnia nieśliśmy po pracy do obozu kilka trupów. 

KaŜdego  dnia  schodziły  z  gór  Ŝałobne  karawany.  Przy  wejściu  do 

obozu  „przybijaliśmy"  drewniakami.      Szlaban    otwierał    śliczny,  

Ŝ

ydowski    chłopiec  w  czyściutkim,  uszytym  na  miarę pasiaku.  Stało  ich 

tam zawsze kilku.  Wszyscy byli piękni,  z długimi włosami,  starannie 

uczesani.  Obok  szlabanu  stała  wartownia,  a  w  niej  roześmiani 

esesmani.  Młodzi,  wypasieni,  rumiani...  Potem ci rumiani zniknęli i 

zastąpili  ich  starsi,  często  inwalidzi...    Esesmani  wylewali  ze  swoich 

menaŜek 

nadmiar 

jedzenia 

do 

stojącego 

obok 

baraku 

administracyjnego korytka, do którego pchali się zgłodniali więźniowie. 

Niemcy śmiali się, Ŝe jesteśmy gorsi niŜ świnie,    kiedy    wybieraliśmy  

resztki   do  ust.   Głód  skręcał wnętrzności.   Rzeczywiście,  ginęły  w  

nas    resztki    człowieczeństwa.      Jednej      nocy    nie    pozwolono    mi  

usnąć,    rzęŜący  w  agonii  sąsiad  w  końcu  umarł.  Cały  czas,  w  wyniku 

ciasnoty,  był  do  mnie  przytulony.  Kiedy  ucichł,  ściągnąłem  z  niego 

podarty  koc, aby  trochę się ogrzać.  Wtedy  zobaczyłem  wystający  mu 

spod  pachy  kawałek  chleba,  którego  nie  zdąŜył  przed  śmiercią  zjeść. 

Chleba  przesiąkniętego  przedśmiertnym  potem,  obrzydliwego  ale 

chleba... Tak, aby nikt mnie nie ubiegł, wyciągnąłem mu ten kawałek 

chleba  i    skrycie  połykałem  duŜymi  kęsami.  Obrzydzenie  przyszło 

potem.  I  wstyd,  Ŝe  byłem  jak  ta  hiena  cmentarna...    Mówiłem  o 

Wilhelmie  Weissie. Kiedyś kapo Kula kazał mu bić własnego syna. To 

znaczy kapo tylko domyślał się, Ŝe to jego syn. Weiss bił mocno, Ŝeby 

nie  zastąpił go inny kapo. Starał się bić syna tak, Ŝeby  mu niczego nie 

background image

uszkodzić. Zresztą tam ciągle bili. Bił mnie teŜ kapo Schranck, którego 

nazywano  szafą.  To  było  po  tym,  jak  chciałem  zabić  kapo  Kulę  i 

wykoleiłem na niego lorę z kamieniem. Ale udało mu się wyŜyć. Spod 

ręki  kapo  Schrancka  mało  kto  wychodził  Ŝywy.  Kiedyś  do 

wyładowywania  cementu  Schranck  ustawił  małego  chłopca.  To  było 

ponad siły tego dziecka. Kiedy wypadł mu worek i wysypał się cement, 

kapo  krzycząc,  Ŝe  to  sabotaŜ,  zerwał  z  chłopca  ubranie.  Więźniowie 

rozrobili  cement  z  piaskiem  i  wodą.  Chłopca  zaczęto  okładać  szybko 

schnącą  zaprawą.  Przedtem  zbito  go  do  nieprzytomności.    Schranck 

wygładzał zaprawę na Ŝywym ciele. Zabawę przerwał przybyły nagle 

oficer SS, zanim „plastyk" doszedł do głowy Krzyczał na esesmanów,  Ŝe 

zabawiać to się mogą po pracy, przejechał pejczem po nagle pokornej 

gębie  Schrancka.  Chłopiec  zmarł  w  drodze  do  obozu.  Kiedyś  kapo 

Schranck  załatwiał  się  w  krzakach  i  wypatrzył  go  jadący  na  koniu 

Lagerführer - myśliwy. Strzelił do gołego tyłka, ale śrut trafił Schrancka w 

jądra. Kapo zwijał się z bólu na trawie. Lagerführer okazał się litościwy dla 

swego ulubionego kapo. Nie dobił go, jak to miał w zwyczaju, ale kazał go 

zanieść  do  izby  chorych  i  tam  wykastrować...  Co  ładniejszy  Ŝydowski 

chłopak  za  olbrzymie  szczęście  poczytywał  sobie  być  wybranym  na 

kochanka  jakiegoś  funkcjonariusza  obozowego.  PrzewaŜająca  część 

funkcyjnych więźniów miała swego młodego przyjaciela. Bywało, Ŝe cały 

harem. Po znudzeniu się jednym wymieniali na innego swoje, jak mówili, 

„pupki".    Tylko  jeden    nie    poddał    się.    Na    niedwuznaczną 

propozycję  napluł  w  twarz  samemu  blokowemu.  Widzący  to  apelowy 

zaproponował  chłopcu,  Ŝe  zrobi  go  kapo.  On  odmówił.  Kazano  więc 

wychłostać  opornego.  Bił  go  stary  kapo,  niegdyś  dyrektor  węgierskiego 

banku.  Kapo  był  chudy,  a  chłopak  jak  na  swoje    14    lat  wyjątkowo  

dobrze rozwinięty i muskularny. I w końcu 14-latek wpadł w szał i pobił 

bijącego. Rzucili się na niego inni kapo i zabiliby chłopaka, gdyby nie 

przeszkodził  temu  Wilhelm.    Pod  koniec    1944  roku  racje 

Ŝ

ywnościowe  zmniejszyły      się      tak,      Ŝe      ludzie      zaczęli      częściej   

background image

umierać. A w 1945 roku to się nasiliło. Niemcom o to chodziło. Szkoda 

było na nas kul". 

Przygotowania  do  ewakuacji  obozów  podległych  komendantowi  AL  Riese 

rozpoczęto  w  styczniu  1945  roku,  kiedy  to  Armia  Czerwona  parła  na  zachód 

realizując  plany  tzw.  Ofensywy  Styczniowej.  Wtedy  właśnie  komendant  KL 

Gross Rosen wydał rozkaz ewakuacji filii swojego obozu. Jednak po  15  lutego   

1945    roku  front  na  Dolnym  Śląsku  ustabilizował  się  i  pozostał  w 

niezmienionym stanie aŜ do maja 1945 roku. Wyniknęło stąd duŜe zamieszanie, 

wydano  wiele  sprzecznym  rozkazów  i,  co  najwaŜniejsze,  wstrzymano 

ewakuację  wielu  obozów  lub  ograniczono  się  tylko  do  ewakuacji  części 

więźniów. Tak właśnie stało się w Górach Sowich. Początkowy etap ewakuacji 

z Gór Sowich miał charakter porządkowy. Wszystkich chorych przeniesiono do 

szpitala w Kolcach, a front robot ograniczono. W celu koncentracji więźniów w kilku 

leŜących  blisko  siebie  obozach,  na  przełomie  stycznia  i  lutego  zlikwidowano 

znajdujący  się  w  tzw.  strefie  zewnętrznej  KL  Falkenberg  przez  co  dalsza,  szybka 

ewakuacja reszty obozów stała się łatwiejsi Niestety, do dziś nie udało się dokładnie 

ustalić  przebiegu  ewakuacji  więźniów  AL  Riese.  Nie  wiadomo  teŜ  ilu  więźniów 

opuściło Góry Sowie, ilu zginęło w czasie akcji oraz w ilu transportach i do jakich 

obozów  dotarli.  Nie  budzące  wątpliwości  dane  posiadamy  tylko  o  trzech 

transportach,  które  miały  miejsce  na  przełomie  lutego  i  marca.  25  lutego  do  KL 

Flössenburg  przybył  transport  3  059  więźniów,  złoŜony  z  więźniów  KL 

Wolfsbergu  i  KL  Falkenbergu,  w  którym  było  256  ofiar  śmiertelnych.  KL 

Mauthausen  przyjął  3  marca  2  048  więźniów  ewakuowanych  z  KL  Wolfsberg. 

Jeszcze  tego  samego  dnia  zostali  oni  przeniesieni  do  Ebensee  i  umieszczeni  w 

komando Solway. 

Natomiast  7  marca  1945  roku  do  KL  Buchenwald  przybyło  905  więźniów  z 

transportu zebranego  we wszystkich obozach AL Riese. Posiadamy takŜe pewne 

dane  o  jeszcze  jednej  kolumnie  ewakuacyjnej.  Ta  przez  Trutnov  dotarła  do  KL 

Bergen  Belsen.  Wyruszyła  ona  prawdopodobnie  17  lutego  1945  roku  z  rejonu 

Włodarza i 19 lutego, po dotarciu na dworzec kolejowy w Trutnovie, załadowana 

została  do  składu,  który  dostarczył  ją  do  KL  Bergen  Belsen.  W  omawianej 

background image

kolumnie znajdowało się około 800 ludzi. Ta część więźniów, która pozostała na 

terenie  Gór  Sowich, prowadziła dalsze  prace.  Jednak  nie  były to te same prace, co 

przed  ewakuacją.  Teraz  więźniowie  pracowali  głównie  przy  likwidacji  firm, 

demontaŜu urządzeń oraz maskowaniu tych fragmentów, bądź całych podziemi, 

które ze względu na swoją zawartość nie mogły wpaść w ręce Sowietów. Jednak 

nie wszystko zostało wywiezione. Pozostawiono znaczną ilość maszyn i materiałów 

budowlanych,  które  wpadły  w  ręce  Armii  Czerwonej.  Jeszcze  przed 

rozpoczęciem  operacji  maskowania,  do  Wiednia  wyjechało  kierownictwo 

budowy.  Na  dwa  dni  przed  wkroczeniem  Sowietów  Niemcy  opuścili      teren   

budowy,   pozostawiając   własnemu   losowi   tysiące konających więźniów. Dla 

nich to właśnie, tuŜ po wyzwoleniu, utworzono na terenie Głuszycy kilka szpitali. 

Akcję  tę  przeprowadzili  zdrowsi  więźniowie.    Do  niesienia  pomocy  lekarskiej 

przystąpiono bezpośrednio na miejscu pobytu chorych, gdyŜ stan kilkuset osób 

uniemoŜliwiał    ich  przetransportowanie.    W  utworzonych  szpitalach  jeszcze  do 

początku  1946  roku  przebywało  600  chorych.  Były  to  szpitale:  Blumenau  - 

kontynuacja  szpitala  o  nazwie  Zentralrevier  w  Jedlince,  Banhof  -  na  terenie 

byłego obozu Schötterwerk, Stohr na terenie zakładów włókienniczych o tej samej 

nazwie,  Schule  i  Kinderheim  -  zlokalizowane  w  budynkach  przy  ulicy 

Grunwaldzkiej.  Po  likwidacji  trzech  pierwszych,  pozostałych  chorych 

przeniesiono  w  lecie  1945  roku  do  najlepiej  urządzonych  szpitali  -  Stohr  i 

Kinderheim. W szpitalach głuszyckich zmarło 133 więźniów. 

 

background image

CZĘŚĆ V 

WIELKA BUDOWA CZYLI BETON I SKAŁA 

Czas  w  końcu  przyjrzeć  się  bliŜej  temu,  co  w  latach  1943-1945  powstało na i pod 

powierzchnią  Gór  Sowich.  Poszczególne  kompleksy  moŜna  podzielić  na  trzy 

zasadnicze grupy: 

 

Część centralną (STREFA I), w której zlokalizowane są kompleksy Włodarz, Osówka, 

Jugowice Górne, Soboń, Rzeczka i Moszna, 

 

Część  zewnętrzną  (STREFA  II),  w  której  zlokalizowane  są  kompleksy:  Sokolec  i 

Wielka Sowa oraz fabryka zbrojeniowa o kryptonimie Mölke Werke w Ludwikowicach 

Kłodzkich w masywie góry Włodyka, 

 

Podziemia Zamku KsiąŜ. 

Dodatkowo,  w  części  4  (Pozostałości)  przedstawione  zostaną  informacje  o  innych, 

występujących w interesującym nas rejonie obiektach podziemnych. Zatem... do dzieła! 

 

 

background image

CZĘŚĆ CENTRALNA 

Kompleks Włodarz - część naziemna 

Włodarz  jest  jednym  z  najbardziej  rozległych  kompleksów  spośród  wszystkich 

istniejących na „Wielkiej Budowie". Teren budowy objął duŜe obszary lasu, głównie 

na północno wschodnich zboczach góry Włodarz (811 m n.p.m.).  W rejonie sztolni 

prowadzono wiele prac ziemnych, a takŜe rozpoczęto wznoszenie kilku Ŝelbetowych 

budowli. Aby zapewnić stały dopływ materiałów i ludzi, z bocznicy na stacji w 

Olszyńcu  doprowadzono  kolejkę  wąskotorową,  której  tory  biegną  zakosami  po 

zboczach  Jedlińskiej  Kopy  i  Włodarza,  kończąc  się  stacją  przeładunkową  na 

północnym  krańcu  kompleksu.  Od  tego  miejsca  na  budowę  prowadzi  gęsta  sieć 

torowisk,  gdyŜ  kolejka  była  głównym  źródłem  transportu  na  teren  budowy  na 

Włodarzu.  Ponadto  do  celów  zaopatrzeniowych  oraz  dla  zapewnienia  łączności  z 

innymi  kompleksami  wybudowano  kamienną  drogę,  która  biegnie  z  Jugowic 

przez  Włodarz,  Mosznę  do  kompleksu  Osówka  oraz  na  Soboń.  W  związku  ze 

zwiększonym  zapotrzebowaniem  na  wodę,  na  zboczu  Włodarza  wybudowano  duŜy 

zbiornik betonowy o pojemności 350 m oraz rozbudowano cały system ujęć wodnych 

i  podziemnych  rurociągów.  Obok  wspomnianej  juŜ  stacji  przeładunkowej 

zlokalizowano  ciąg  baraków  i  magazynów  na  materiały  budowlane,  w  których 

znajdują  się  części  osprzętu  elektrycznego,  kabli,  cegieł  oraz  tysiące  worków 

skamieniałego  cementu,  ułoŜone  w  regularne  stosy.  Obok  toru  zlokalizowano  teŜ 

składowisko  piasku  i  Ŝwiru.  Dziś  na  tym  miejscu  jest  sporej  wielkości  góra 

usypana wyłącznie z piasku. Przy jednym z betonowych baraków,  na  poboczu,  leŜą 

potęŜne,  Ŝelbetowe  stropice,  które  były  uŜywane  do  obudowy  stropu  w 

podziemnych  halach.  Drugi,  wielki  skład  materiałów  zlokalizowano  na 

południowym  krańcu  budowy.  Na  betonowych  platformach  leŜy  tam  kilkanaście 

tysięcy skamieniałych worków cementu oraz stosy cegieł. Trzeci, nieco mniejszy 

skład znajduje się nad duŜym wykopem obok wlotu sztolni nr 1. W dwóch ceglanych 

barakach  zmagazynowano  tam  kilka  tysięcy  worków  cementu.  W  wielu  miejscach 

napotkamy obecnie na niewielkie składy piasku, cementu czy cegieł. Na całym terenie 

kompleksu  zlokalizowano  teŜ  dwa  duŜe  wysypiska  kamienia,  pochodzącego  z 

drąŜonych podziemi. 

background image

Pierwsze znajduje się powyŜej wylotu sztolni nr 1, obok ciągu magazynów. Główne 

usypisko  znajduje  się  na  południowym  krańcu  budowy,  obok  stert  cementu.  Na 

jego  terenie  hałda  ma  kilkanaście  metrów  wysokości  i  wygląda  naprawdę 

potęŜnie.  Niewielka  hałda  znajduje  się  takŜe  na  wprost  wlotu  sztolni  nr  3,  a 

kolejna,  nieco  większa,  na  przeciwko  tzw.  „śabnika"  obok  sztolni  nr  4.  Na 

hałdzie tej wykonano kilka wykopów i rozpoczęto budowę dwóch fundamentów 

pod baraki. Za hałdą, aŜ do głównego usypiska, zlokalizowano ciąg platform, na 

których  stały  wielkie  betoniarki  o  pojemności  3-4  tys.  litrów,  przygotowujące 

beton dla potrzeb budowy. PoniŜej głównego usypiska miały swoje zakończenia 

tory  kolejki,  która  transportowała  od  stojących  w  tym  miejscu  kruszarek 

zmielony  kamień,  uŜywany  do  zagęszczania  betonu.  Obok  kruszarek  stoją 

wielkie fundamenty po ładowarkach i innych urządzeniach technicznych. 

PoniŜej ciągu platform wykonano dwa duŜe wykopy, a w jednym z nich wylano juŜ 

ławę  fundamentową.  Natomiast  pomiędzy  wykopami  a  platformami  wybudowano 

ceglano-betonowy bunkier. Obok wlotu sztolni nr 4 znajduje się długa platforma. Na 

betonowych  podstawach  spoczywały  na  niej  kompresory  wentylujące  podziemia. 

Natomiast  poniŜej  platformy  wybudowano  zbiornik  wody  do  chłodzenia  owych 

kompresorów,  od  którego  wykopano  rów  biegnący  aŜ  do  Ŝelbetowych  baraków 

obsługi, przy drodze do Jugowic. Nad wlotem sztolni nr 4 wykonano kilka wykopów 

oraz  fundament  pod  barak,  od  którego  biegnie  niewielkiej  głębokości  rów  w 

okolice sztolni nr 1. 

Pomiędzy  wlotami  sztolni  nr  2  i  3  (poniŜej  torowiska)  stoi  duŜy,  Ŝelbetowy 

bunkier,  a  jeszcze  niŜej  całe  zbocze  poryto  wykopami  i  usypano  wiele  pryzm 

ziemi.  W  kilku  wykopach  rozpoczęto  wylewanie  fundamentów.  Platformy  po 

barakach  znajdują  się  takŜe  obok  wlotu  sztolni  nr  1.  PowyŜej  tego  wlotu  stoi 

dziwna,  Ŝelbetowa  budowla  -  przypominać  moŜe  zarówno  rampę  przeładunkową 

kolejki jak i jakiś  magazyn. Przeznaczenia owej budowli niestety nie znamy. Obok 

niej  wylano  betonowy,  ośmiokątny  fundament.  Jego  przeznaczenie  jest  takŜe 

niewyjaśnione.  Pomiędzy  drogą  a  północnym  ciągiem  magazynów,  w  dolinie 

potoku, wykonano takŜe kilka wykopów, a obok rozgałęziających się w tym miejscu 

torów  kolejki  stoją  fundamenty  po  ładowarkach.  Natomiast  na  samych  torach 

background image

umiejscowiono kanał naprawczy dla parowozów i wagoników. W pobliŜu wlotów 

sztolni  nr  1  i  4  wykonano  dwa  wykopy,  w  których  mieścić  się  miały  główne 

budowle kompleksu. TuŜ obok wlotu sztolni nr 1 wykonano wykop o długości 

około  80  m,  szerokości  około 60  m  i  głębokości  (prawdopodobnie) 15 m. Piszę 

prawdopodobnie, bowiem przez wiele lat do wykopu tego zwoŜono śmieci, przez 

co obecnie ma zaledwie 4-5 m głębokości. Podając głębokość 15 m, opieram się 

na  zeznaniu  Pana  Stasiaka  z  Jugowic,  który  wykop  ten  widział  jeszcze  przed 

zawaleniem śmieciami. Na dnie wykopu rozpoczęto wylewanie fundamentów; jeden 

z nich miał podobno kilka metrów wysokości. Dziś wystaje  jeszcze 1,2 m ponad 

warstwę  śmieci.  Na  dwóch  ścianach  bocznych  wykonano  takŜe  Ŝelbetowe 

fragmenty muru lub teŜ podstaw pod jakieś urządzenia. Do jednego z fundamentów 

dochodzi tor kolejki wąskotorowej. Drugi wykop ulokowano obok wlotu sztolni nr 

4.  Ma  on  długość  około  100  m,  szerokość  50  m  i  głębokość  około  10  m.  W 

wykopie, od strony torowiska, rozpoczęto betonowanie duŜego fundamentu pod 

nieznaną  budowlę.  Obecnie  część  wykopu  zalana  jest  wodą,  która  stała  się 

miejscem  rozrodu  dla  tysięcy  kijanek.  Stąd  teŜ  wzięła  się  nazwa  -  śabnik.  Na 

południowym  krańcu  kompleksu,  na  wzgórzu  obok  drogi,  znajdują  się  ruiny 

baraków  po  nieznanym  obozie,  którego  więźniowie  pracowali  na  terenie 

Włodarza  lub  Moszny.  Na  terenie  kompleksu  wykonano  wiele  mniejszych 

wykopów,  rowów,  pryzm,  składów  materiałów  oraz  niewielkich  betonowych 

fundamentów.  Wszystkie  nadają  budowie  specyficzny  krajobraz.  Ich  dokładną 

lokalizację przedstawia mapka naziemnych obiektów kompleksu Włodarz. 

 

Kompleks Włodarz - część podziemna 

Na  północno-wschodnich  zboczach  góry  znajduje  się  największy  z 

dotychczas poznanych podziemnych kompleksów - Włodarz. System składa się 

z  czterech  sztolni,  które  leŜą  na  wysokości  585-590  m  n.p.m.  i  biegną 

równolegle do siebie w głąb góry. Są one oddalone od siebie: 1-2 o 80 m, 2-3 o 

80 m oraz 3-4 o 160 m. Poza sztolniami w skład systemu  wchodzą wyrobiska  

chodnikowe  i  komorowe.      W  kaŜdej  ze  sztolni,  w  odległości  około  50  m  od 

wejścia,  wykuto  po  dwie  leŜące  po  przeciwnych  stronach  wartownie.  Stan 

background image

zaawansowania Prac nad nimi jest róŜny - od początkowej fazy drąŜenia komory, 

aŜ do etapu obetonowanej wartowni w sztolni nr 4. 

Teraz poznamy bliŜej część dostępną „suchą nogą", jako Ŝe na skutek obwałów przy 

wejściach około 30% tuneli jest stale zalanych wodą. 

Do suchej części wchodzimy wejściem nr 4, przez bardzo niebezpieczny obwał. 

Naszym  oczom  ukazuje  się  tunel  do połowy  zawalony  gnijącą  obudową,  pod  którą 

stoi około 40 cm wody. Po pokonaniu tego odcinka, po około 50 m, dochodzimy do 

wartowni. Ta po stronie lewej jest w większości juŜ obetonowana. Z części betonu 

nie  zdjęto  nawet  szalunku,  przez  co  stoi  tam  teraz  plątanina  drewnianych  stempli. 

Komora po stronie prawej ma wybetonowaną tylko podłogę. W rogu owej komory 

leŜą wielkie, łukowe płyty szalunkowe przygotowane do betonowania stropu. Dalej, 

po  około  80-100  m  dochodzimy  do  „szachownicy"  tuneli  i  wyrobisk,  na  które 

składają się sztolnie nr 2, 3, 4 oraz 9 

tuneli równoległych do nich i 4 poprzeczne. 

W prawo mamy tunel A, którym posuwamy się dalej prosto. Co chwilę nad naszymi 

głowami  pojawiają  się  ślepo  zakończone  szybiki.  Są  to  zaczątki  kucia  górnego 

poziomu. W końcowym odcinku tunelu A szybiki te mają prawie 10  m wysokości 

i po kilka poziomych drewnianych pomostów, zamocowanych na wbitych w skałę 

wiertłach.  Te  ostatnie  połączone  są  drabinkami,  które  do  dziś  stoją  na  pomostach. 

Gdy wreszcie dojdziemy do końca tunelu A i skręcimy w prawo, po kilku metrach 

natrafimy na wodę. Im dalej będziemy próbowali się poruszać, tym będzie głębsza. 

Musimy zatem wracać. 

W  podobny  sposób  moŜemy  przejść  tunele  B  i  C,  gdzie  takŜe  po  pewnym 

czasie  napotkamy  wodę.  Nieco  inaczej  wygląda  sprawa  w  tunelu  D.  Idąc  nim 

prosto, po minięciu skrzyŜowania ze sztolnią nr 3, po mniej więcej 50 m dochodzimy 

do krzyŜówki.  Tam  kończy  się nasze zwiedzanie  suchej  części  podziemi.  Jedynie 

idąc  w  prawo  dotrzemy  do  miejsca  gdzie  ma  swój  wlot  szyb  transportowy  z 

powierzchni. To wszystko - dalej woda jest coraz głębsza. Zmieniamy zatem środek 

lokomocji i przesiadamy się na ponton. Płynąc dalej tunelem D, docieramy do dosyć 

duŜej komory wybranej między tunelem D a sztolnią nr 2. Po wpłynięciu i pokonaniu 

około  50  m  docieramy  do  komór  wartowni.  W  Prawej  komorze  natrafiamy  na 

ciekawą rzecz. OtóŜ na głębokości około 1 m pod wodą, stoją na dnie skrzynie po 

background image

materiale  wybuchowym  -  donaricie.  Za  wartownią  jest  niewielki  zawał,  za 

którym jest juŜ sucho i moŜemy wyjść na powierzchnię. 

Wracamy  pontonem  aŜ  do  tunelu  D  i  skręcamy  w  prawo  Po  80  m  dopływamy  do 

czegoś,  co...  zapiera  nam  dech  w  piersiach.  Wpływamy  bowiem  na  prawdziwe 

podziemne jezioro. Hala o długości ponad 60 m szerokości 9 m i wysokości ponad 10 m 

zalana jest do głębokości 1 5 m krystalicznie czystą i piekielnie zimną wodą. Doskonale 

widać w niej leŜące na dnie róŜne przedmioty, słuŜące kiedyś budowniczym Na 

końcu  hali  -  zwanej  Jeziorem  Łabędzim  -  jest  jeden  z  najbardziej  tajemniczych 

zawałów  jakie  znamy.  O  tym  jednak  będzie  mowa  w  rozdziale  omawiającym 

działalność SGP KRET. 

Od strony wlotu do hali sztolni nr 1 rozpoczęto montowanie stropu z potęŜnych 

Ŝ

elbetowych łukowych stropic. Sztolnia nr 1 jest najgłębiej zalana w całym systemie. 

Poziom wody wynosi tam ponad 1,7 m. Wartownię w sztolni nr 1 rozpoczęto dopiero 

drąŜyć.  Gotowa  jest  jedna  komora  i  zaczątki  drugiej.  To  wszystko  jeŜeli  chodzi  o 

poziom I podziemi w kompleksie Włodarz. Istnieje jeszcze drugi, połoŜony wyŜej 

ciąg  tuneli,  który  razem  z  dolnymi  tunelami  (juŜ  po  wyburzeniu  znajdującej się 

między nimi warstwy skał) miał tworzyć wielkie hale. Taki właśnie ciąg korytarzy 

biegnie  nad  całym  tunelem  C.  MoŜna  się  tam  dostać przez liczne  szybiki, którymi 

zsypywano  na  stojące  na  dole  wagoniki  urobek  z  górnego  poziomu.  Ponadto 

fragmenty takich tuneli biegną nad tunelami A i B oraz nad tunelem D przy zalanej 

hali,  gdzie  dodatkowo  górne  korytarze  C  i  D  łączy  poprzeczny  chodnik.  Wymiary 

korytarzy  górnego  poziomu  są  o  wiele  większe  od  korytarzy  poziomu  dolnego. 

PrzewaŜnie  ich  szerokość  waha  się  od  4  do  5  m.  Tak  więc,  aby  uzyskać  wymiary 

duŜej  hali,  nie  wystarczyłoby  wyburzenie  stropu  między  tymi  poziomami,  ale 

trzeba  byłoby  jeszcze  poszerzać  dolny  tunel.  Widzimy  tutaj  podobieństwo  tych 

tuneli do korytarzy o przekroju T z kompleksu Osówka, gdzie podziemia są jakby 

o jeden stopień wyŜej - mają juŜ wyburzony strop. 

Z powierzchni dochodzi do podziemi szyb o głębokości 40 m i średnicy 4 m. Jest w 

połowie  zablokowany  przez  zator  z  gałęzi,  liści  i  ziemi.  Długość  korytarzy  w 

kompleksie Włodarz wynosi 3 100 m, powierzchnia 10 710 m2, natomiast kubatura: 

31 362 m3 poziomu dolnego i 10 625 m3 poziomu górnego, co razem daje 42 000 m . 

background image

Stan wyrobisk pod względem górniczym jest dobry, jedynie przy wejściach istnieją 

obwały.  Zagradzają  one  odpływ  wodzie  i  są  przeszkodą  w  swobodnej  penetracji 

podziemi. 

Kompleks Włodarz - badania 

W  podziemiach  kompleksu  Włodarz  nasze  szczególne  zainteresowanie 

wzbudził  (i  wzbudza  nadal)  duŜy  zawał  na  końcu  hali,  będącej  przedłuŜeniem 

sztolni  nr  1.  Warunki  pracy  w  tym  miejscu  naleŜą  do  najcięŜszych  w  całym 

„Riese".  Dojście  do  zawału  jest  bardzo  trudne  i  wiedzie  przez  głęboką  wodę  i 

wielkie bloki skalne. Podjęliśmy jednak wyzwanie. 

Prace badawcze w tym miejscu przeprowadziliśmy w grudniu 1993 roku oraz 

w styczniu 1994 roku. Polegały na rozbijaniu wielkich bloków skał (kilof, młot, 

przecinaki)  i  przerzucaniu  rumoszu  skalnego  kilka  metrów  za  siebie.  Po  paru 

dniach udało się nam odsłonić kilka metrów chodnika wychodzącego nieco poza 

obrys  hali.  Niestety,  kończy  się  on  przodkiem.  Dalsze  prace  przerwało 

pojawienie  się  w  wykopie  wody,  która  przesiąka  ze  wspomnianego  „Jeziora 

Łabędziego". 

Podczas  rozkopywania  zawału  natrafiliśmy  na  sporo  części  sprzętu 

budowlanego  (kilofy,  łopaty,  świdry)  oraz  na duŜe ilości  lasek donaritu  wraz z 

odcinkami lontów, a takŜe na same lonty (nawet 2-3 metrowe odcinki). MoŜe to 

ś

wiadczyć  o  pośpiesznym  zdetonowaniu  ładunków  w  tym  odcinku  podziemi. 

Wystające  z  zawału  w  jednym  miejscu  pogięte  szyny  kolejki  zdają  się  to 

potwierdzać.  Obecnie  prace  w  tym  rejonie  moŜliwe  będą  chyba  dopiero  po 

osuszeniu podziemi,  jednak  aby  tego dokonać,  trzeba będzie  przekopać  aŜ  trzy 

zawały  w  sztolni  nr  1.  Blokują  one  bowiem  odpływ  wody  z  kompleksu, 

„zalewając"  go  do  głębokości  1,7  m  w  rejonie  wartowni.  Bez  osuszenia 

podziemi  cięŜko  będzie  całkowicie  spenetrować  zawał  i  wyjaśnić  tajemnicę 

Włodarza.  Według  wszelkich  znaków  zawał  ten  kryje  dostęp  do  dalszych, 

duŜych  partii  podziemi  oraz  sztolni  nr  5  -  największego  mitu  kompleksu 

Włodarz.  Mitu,  którego  od  kilku  lat  usilnie  poszukują  wszyscy  „siedzący"  w 

temacie Gór Sowich. 

Tak  się  złoŜyło,  Ŝe  jako  jeden  ze  szczęśliwców  miałem  okazję  widzieć 

background image

fotokopie oryginalnych planów sztolni nr 5 oraz tego, do czego ona prowadzi. A 

prowadzi  w  bardzo  ciekawe  miejsca.  Sztolnia  ta  dochodzi  do  systemu 

podziemnych  komór,  w  których  ulokowany  został  ośrodek  badawczy,  a  dalej 

biegnie  w  kierunku  serca  Olbrzyma",  do  tzw.  „Centrum".  CóŜ  to  takiego  owo 

„Centrum"?  Jest  to  duŜy  podziemny  kompleks  ulokowany  wewnątrz  Góry 

Moszna  który  pełni  rolę  głównego  skrzyŜowania  w  podziemnych  Górach 

Sowich. Do niego schodzą się wszystkie chodniki łączące podziemne kompleksy 

MoŜemy  więc  stwierdzić,  Ŝe  odkrycie  wejścia  do  „Centrum"  rozwiąŜe  tajemnice 

„Olbrzyma".  Tak,  o  ile  oczywiście  ktoś  kiedyś  zainwestuje  odpowiednią  sumę 

pieniędzy,  aby  zlokalizować  i  odkopać  wloty  sztolni  (prawdopodobnie  dwóch) 

prowadzące do „Centrum" lub do zamaskowanego szybu, pełniącego w „Centrum" rolę 

szybu windowego. 

Wiadomo,  Ŝe  kompleksy  podziemi  wykuto  na  róŜnych  poziomach  i  Ŝe  w 

szybie „Centrum" chodniki do kompleksów takŜe schodzą się na róŜnych poziomach. 

Powstał zatem szyb z windami, które umoŜliwiają przejście między kompleksami, np. 

z Włodarza (590 m n.p.m.) winda w „Centrum" zjedzie na 560 m n.p.m. i dalej juŜ 

prosta droga do Rzeczki. 

Wiadomo, iŜ wylot sztolni nr 5 znajduje się wyŜej niŜ poziom znanych sztolni 

Włodarza, ale o ile wyŜej - tego dokładnie nie wiem. Podobnie teŜ nie znam odchylenia 

kierunku przebiegu względem sztolni nr 1. Wiem za to, Ŝe posiada połączenie poprzez 

korytarz komunikacyjny i wąską sztolnię odwadniającą ze znanymi nam podziemiami 

oraz  Ŝe  właśnie  dlatego  podziemny  Włodarz  zalany  jest  dziś  wodą.  Niech  o 

prawdziwości tego, o czym piszę, świadczy fakt znalezienia kilka lat temu w sztolni nr 

1  przez  moich  kolegów  pewnej  niepozornej  blaszanej  tabliczki.  Ma  ona  następujący 

napis:  A  II.  Wyjaśniam,  Ŝe  jest  to  tabliczka  z  numerem  sztolni,  a  konkretnie  z 

numerem  wyjazdu  z  podziemi  (A  -  Ausgang  (wyjazd)  II).  Obecnie  nazywamy  ten 

tunel sztolnią nr 1, ale w rzeczywistości był on tunelem nr 2 w kompleksie Włodarza. 

Tunelem nr 1 jest mityczna (choć tak naprawdę istniejąca) sztolnia nr 5. A „na deser" 

zamieszczam fragment planu podziemi, o których piszę 

(patrz ryc. 39). 

 

background image

Kompleks Osówka - część naziemna 

Kompleks Osówka jest najbardziej rozbudowanym spośród wszystkich kompleksów 

w Górach Sowich. Odnosi się to zarówno do części naziemnej jak i podziemnej. 

Na  część  naziemną  kompleksu  Osówka  składają  się  budowle  w  rejonie  podziemi, 

wzdłuŜ drogi Kolce-Walim oraz wiele innych pojedynczych obiektów rozrzuconych po 

lesie w promieniu około 1 km od szczytu góry. 

Zanim poznamy zasadniczą część kompleksu, przyjrzyjmy się bliŜej pozostałościom 

po Wielkiej Budowie, które znajdują się jakby na przedpolu kompleksu Osówka, we 

wsi Kolce. W duŜym, trzypiętrowym budynku zlokalizowano tam jeden z najbardziej 

znanych  obozów  sowiogórskiej  budowy  i  KL  Dörnhau.  Obecnie  mieści  się  w 

nim magazyn zboŜowy. Nieco dalej (przy nasypie kolei normalnotorowej) znajdują się 

wielkie  wykopy  pod podziemny  dworzec kolejowy  dla pociągów specjalnych. Fakt 

ten  sugeruje  zamiar  rozbudowy  podziemi  aŜ  pod  rejon  wsi.  Obok  wykopów 

umiejscowiono magazyny i baraki z warsztatami naprawczymi dla kolejek wąskotorowych, 

które  kursowały  na  Osówkę  i  Soboń.  Fundamenty  oraz  resztki  nasypów  kolej 

pozostały po nich do dziś. Niedaleko obozu (od wysadzonego mostu) rozpoczyna 

się  szeroka,  brukowana  droga,  biegnąca  przez  cały  kompleks  oraz  dalej  przez 

Mosznę aŜ w rejon Włodarza. Droga ta jest w doskonałym stanie, podobnie jak i 

cały  system  studzienek  odwadniających  stok,  na  którym  ją  zbudowano.  Zanim 

droga osiągnie las, dwukrotnie krzyŜuje się z torami kolejki wąskotorowej, która 

zakosami po zboczu góry, pnie się pod sam jej szczyt w miejsce, gdzie zlokalizowano 

główną  część  budowy.  Idąc  tą  drogą,  co  kilkadziesiąt  metrów  widzimy  w  lesie 

duŜe  wykopy,  pryzmy  gleby  i  splantowane  platformy  pod  budowę  jakichś 

obiektów.  Przy  drodze  znajduje  się  takŜe  niewielki  kamieniołom  -  jak  się 

niedawno okazało nie jest on wybraniem pod sztolnię nr 4. Około 1,5 km w głąb 

lasu rozpoczyna się zasadnicza część budowy, leŜąca na poziomie wlotów sztolni. 

W  rejonie  wlotu  sztolni  nr  3  zlokalizowano  obóz  dla  więźniów  zatrudnionych 

przy  budowie  kompleksu  o  nazwie  KL  Saüferwasser  Dziś  pozostały  po  nim 

fundamenty baraków i ujęcia wody. Nad wlotem sztolni nr 3 wykonano duŜy wykop, 

poszerzający  wlot  do  sztolni  lub  przygotowany  pod  obiekt  nieznanego 

przeznaczenia. 

background image

Obok  torowiska  kolejki,  która  transportowała  urobek  ze  sztolni  nr  3  na 

pobliskie  usypisko  w  dolinie potoku Kłobia,  stoi fundament kompresora. Jest 

usytuowany w bardzo ciekawym miejscu. OtóŜ do najbliŜszego wlotu sztolni (nr 

3)  jest  około  250  m.  Tymczasem  naprzeciw  fundamentu  droga  jest  mocno 

poszerzona  -  niestety  nie  wiadomo  w  jakim  celu.  Około  300  m  dalej 

zlokalizowano  główne  usypisko  kamienia  z  podziemi.  Zajmuje  ono  całą  dolinę 

potoku i jest naprawdę potęŜne. Właśnie tam - na poziomie potoku Kłobia - spod 

zwałów kamienia wystają tory kolejki. CzyŜby prowadziły one do kolejnej sztolni? 

Na  hałdzie  obok  torowiska  stoi  podstawa  (4  Ŝelbetowe  słupy)  po  urządzeniu 

wyciągowym platformy, która kursowała  na szynach po  zboczu góry  do  poziomu 

„górnej"  budowy.  Pomiędzy  wlotem  sztolni  nr  2  a  hałdą  stoi  fundament  ze 

schodami  po  niewielkiej  wartowni.  Znajduje  sil  tam  równieŜ  gruba,  Ŝelbetowa 

płyta  nieznanego  przeznaczenia.  Tworzy  ona  na  potoku  swego  rodzaju  most. 

Przed wlotem sztolni nr 2 znajduje się niewielki skład cementu, natomiast po drugiej 

stronie drogi stoją fundamenty po barakach obsługi technicznej oraz fundamenty po 

niewielkich magazynach sprzętu technicznego (łopat, kilofów itp.). Znajduje się 

tam  takŜe  fundament  po  nieznanym  urządzeniu,  pryzmy  gleby  oraz  krótkie 

wykopy  (rowy?).  Nieco  bliŜej  wlotu  sztolni  nr  1  leŜy  betonowy,  otwarty  zbiornik 

przeciwpoŜarowy.  TuŜ  nad  drogą,  pomiędzy  sztolniami  nr  1  i  2,  znajdują  się  duŜe 

fundamenty  po  stacji  kompresorów,  zaopatrujących  podziemia  w  powietrze. 

Około 300 m dalej, na zboczu, wybudowano obiekt o bardzo dziwnym kształcie. 

Są  to  jakby  betonowe  klatki.  Nie  znamy  przeznaczenia  tego  obiektu.  Podobna 

konstrukcja  znajduje  się  takŜe  na  zboczu,  po  drugiej  stronie  drogi,  dokładnie 

naprzeciw opisywanej budowli. 

JeŜeli  chodzi  o  tzw.  część  dolną,  to  w  zasadzie  juŜ  wszystko.  O  wiele 

ciekawsze obiekty znajdują się na zboczu nad podziemiami... 

Tory kolejki wąskotorowej, biegnącej od wsi Kolce, wznoszą się na wysokość 

około  660  m  n.p.m.,  osiągając  poziom  zasadniczej  części  budowy  na  Osówce. 

Tor  prowadzący  od  strony  Sobonia  rozgałęzia  się  bezpośrednio  nad 

podziemiami  na  kilka  bocznych  torowisk,  docierających  do  wszystkich 

najwaŜniejszych części budowy. 

background image

Główną  budowlę  systemu  ulokowano  obok  centralnego  torowiska  w  samym 

ś

rodku  budowy.  Mowa  o  Ŝelbetowym  bunkrze  o  powierzchni  około  680  m2  i 

kubaturze 2 300 m3. Jest to budowla w stanie surowym - ściany o grubości 0,5 

m  są  wewnątrz  wyłoŜone  supremą,  a  dach  o  grubości 0,6  m  ma  kształt koryta, 

jako  Ŝe  był  on  przygotowywany  do  maskowania  ziemią  i  drzewkami.  Bunkier 

posiada 8 połączonych ze sobą pomieszczeń, 5 otworów drzwiowych i 46 okien. 

Jedna  ze  ścian  jest  zbudowana  z  cegły,  co  świadczy  o  zamiarze  rozbudowy 

obiektu.  Potwierdzeniem  tego  jest  rozległy  wykop  obok  budowli,  w  którym 

miano wybudować drugą część obiektu. Budowla ma ponad 50 m długości i 14 

m  szerokości.  Wśród  ludności  miejscowej  funkcjonują  aŜ  3  nazwy,  jakimi 

określa  się  ten  obiekt.  Niewątpliwie  najbardziej  znaną  jest  „Kasyno".  Nazwy 

rzadziej  uŜywane  to:  „Zamek  Hitlera"  i  „Dom  Hitlera".  Podobnie,  jak  w  wielu 

innych  przypadkach  równieŜ  dla  tego  obiektu  nie  udało  się  określić 

przeznaczenia. Prawdopodobnie miał on mieścić pomieszczenia mieszkalne dla 

obsługi  technicznej  gotowego  obiektu  lub  był  przygotowany  na  pomieszczenia 

produkcyjno  -laboratoryjne.  Nie  moŜemy  jednak  stwierdzić  tego  ze 

stuprocentową  pewnością.  PoniŜej  „Kasyna",  przy  torze  kolejki,  wybudowano 

ciąg  sześciu  Ŝelbetowych  zbiorników  przeznaczonych  do  magazynowania 

piasku  i  Ŝwiru.  Mają  one łączną długość 134  m,  szerokość 11  m  i  głębokość  5 

m.  Część  z  nich  jest  wypełniona  piaskiem  i  kruszywem.  Pod  zbiornikami 

usytuowano na kilku  poziomach  betonowe  platformy.  Stały  na  nich betoniarki, 

kruszarki, być moŜe kompresory oraz inne urządzenia techniczne niezbędne do 

przygotowania betonu, który pod ciśnieniem podawano przez szyb do podziemi. 

Na  jednej  z  platform  zmagazynowano  kilka  tysięcy  worków  cementu.  Obok 

nich  stoi  wielka  bryła  zastygłego  nie  wykorzystanego  betonu.  Pomiędzy 

"Kasynem"  a  zbiornikami  znajduje  się  wejście  do  podziemnego  tunelu  o 

wymiarach  1,25  x  1,95  m,  długości  30  m  i  spadzie  około  8°.  Tunel  ten  miał 

łączyć  „Kasyno"  z  szybem.  Ukończona  część  tunelu  ma  wylot  w  betonowym 

pomieszczeniu, przykrytym Ŝelbetową płytą (obecnie zawaloną) Pomieszczenie 

ma kształt nieforemnego sześciokąta. Dalszy ciąg tunelu był w trakcie budowy. 

Wykonano  tylko  wykop,  dochodzący  do  szybu  Na  podstawie  jego 

background image

wewnętrznego kształtu przypuszczamy, Ŝe miał on słuŜyć jako kanał, w którym 

biegłyby  róŜne  kable  łączące  „Kasyno"  z  podziemiami.  Jego  wymiary  są 

bowiem zbyt małe, aby mogli się w nim poruszać swobodnie ludzie, zwłaszcza, 

Ŝ

e mieli to być najwaŜniejsi ludzie w Rzeszy. 

Na  tej  samej  platformie,  gdzie  zmagazynowano  worki  cementu,  stoi 

Ŝ

elbetowy  magazyn,  do  którego  dochodził  tor  kolejki.  Wokół  magazynu 

znajdują  się  rozległe  składy  cegieł,  rur  kamionkowych  i  innych  elementów 

ceramicznych  uŜywanych  na  budowie.  Od  głównego  toru  poprowadzono  teŜ 

boczny tor - dochodził on do górnej stacji platformy wyciągowej. Po platformie 

pozostały dziś jedynie ruiny stacji oraz biegnące po zboczu betonowe podstawy, 

po  których  się  poruszała.  Na  linii  nasypu  platformy  widzimy  m.in.  ślady  po 

wiadukcie kolejki wąskotorowej, która kursowała nad platformą. Prowadziła do 

najbardziej tajemniczej budowli systemu - „Siłowni". 

„Siłownia" jest betonowym blokiem o wymiarach 30 x 30 m. Z tego monolitu 

prowadzą w głąb włazy ze stalowymi klamrami oraz zawalone obecnie zejścia, 

ś

wiadczące  o  kilkupiętrowej  głębokości  obiektu.  Cała  dostępna  jego  część 

połączona jest siecią rur i kanałów. Na powierzchni są teŜ doskonale widoczne 

elementy  hydrauliki  przemysłowej:  rury  kamionkowe,  studzienki  i  śluzy.  Do 

ś

rodka  budowli  prowadzą  jeszcze  dwa  ciekawe  otwory.  Pierwszy  z  nich 

przypomina  szyb  windy,  natomiast  drugi  jest  bez  wątpienia  klatką  schodową. 

Jak  głęboko  sięga  ta  budowla  i  co  kryją  niedostępne  od  1945  roku  dolne 

poziomy  Siłowni?  To  dwa  pytania,  na  które  wciąŜ  brak  jednoznacznej 

odpowiedzi. 

Wiadomo,  Ŝe  obiekt  miał  być  rozbudowywany.  Świadczą  o  tym  sterczące  z 

niego  stalowe  pręty.  Według  naocznych  świadków,  zaraz  po  wojnie  miały  one 

po  4-5  m  wysokości,  ale  niestety  zostały  w  latach  50.  ścięte  przez 

szabrowników, których nie brakowało w tym rejonie. 

PowyŜej „Kasyna" i głównego toru kolejki prowadzono rozległe prace ziemne 

-  wykonano  wiele  wykopów pod  fundamenty  przyszłych  budowli,  a  około 450 

m  od  szczytu  Osówki  wybudowano  dwukkomorowy  zbiornik  na  wodę  o 

pojemności  350  m3.  Zbiornik  zasilany  był  w  wodę  rurociągiem  biegnącym 

background image

przez Rzeczkę, aŜ ze stoków Wielkiej Sowy. Ślady wykopów wskazują,  Ŝe miał 

zaopatrywać w wodę cały rejon budowy. W pobliŜu zbiornika znajdują się takŜe 

fundamenty  po  kilku  barakach  mieszkalnych  bądź  magazynach.  DuŜy  zespół 

magazynów  zlokalizowano  takŜe  na  wschód  od  „Kasyna",  gdzie  przy  za-

kończeniach  torowisk  znajdują  się  duŜe  składowiska  piasku  i  ceramiki 

budowlanej.  Na  brzegu  lasu  stoi  duŜa  ceglana  budowla  z  zakratowanymi 

oknami,  o  nieznanym  przeznaczeniu.  Nieco  głębiej  w  lesie,  przy  punkcie 

węzłowym  szlaków,  zbudowano  niewielki  zbiornik  na  wodę.  Obok  tego 

miejsca,  w  świerkowym  lasku,  znajduje  się  betonowy  fundament  po  baraku,  a 

cały  teren  wokół  jest  splantowany  i  pełen  wykopów.  Przy  drodze  biegnącej  z 

Kole  do  Walimia,  około  750  m  przed  wlotem  sztolni  nr  3,  poprowadzono  po 

zboczu  drogę,  dochodzącą  do  platformy  przy  jednym  z  zakosów  kolejki.  Na 

platformie  w  zboczu  góry  wybudowano  niewielki  Ŝelbetowy  magazyn,  w 

którym  prawdopodobnie  przechowywano  materiał  wybuchowy  uŜywany  na 

budowie.  Magazyn  zamykano  pancerno-betonowymi  drzwiami.  Dziś  pozostały 

po nich jedynie zawiasy i... wspomnienia. 

Jak  juŜ  nadmienialiśmy,  zaopatrzenie  kompleksu  Osówka  w  materiały 

budowlane  odbywało  się  kolejką  wąskotorową,  która  miała  swoją  bocznicę  na 

stacji  kolei  normalnotorowej  w  Głuszycy  Górnej.  Kolejkę  poprowadzono  przez 

Głuszycę Górną (gdzie obok wiaduktu normalnej kolei widać filary po wiadukcie kolejki 

wąskotorowej),  dalej  do  Kole  obok  wsi  Zimna  Woda  i  zakosami  aŜ  do  poziomu 

budowy. 

Do  rejonu  budowy  doprowadzono  takŜe  rurociąg  od  ujęć  wody  w  Głuszycy.  Jak 

widać  kompleks  Osówka  w  swojej  naziemnej  części  jest  najbardziej  rozległym  i 

zaawansowanym  w  budowie  kompleksem  Mimo  to  nie  daje  nam  odpowiedzi  na 

pytanie: jak miała ostatecznie wyglądać naziemna część obiektu budowanego wewnątrz 

góry? 

 

Kompleks Osówka - część podziemna 

Przy  leśnej  drodze  Kolce-Walim,  w  dolinie,  którą  płynie  potok  Kłobia, 

znajdują się wejścia do najbardziej rozbudowanego systemu podziemnego w Górach 

background image

Sowich. Wloty do tuneli usytuowane są na południowych stokach niepozornej góry o 

nazwie  Osówka.  Dość  trudno  odnaleźć  ją  w  przewyŜszających  masywach 

Włodarza, Sobonia i Moszny. Jednak mimo swych niewielkich rozmiarów wnętrze 

góry  kryje  potęŜny  system,  ustępujący  swoimi  rozmiarami  tylko  podziemiom 

Włodarza. 

System  składa  się  właściwie  z  dwóch  części.  Pierwsza  (większa)  obejmuje 

sztolnię nr 1 i 2 oraz połoŜone między nimi wyrobiska chodnikowe. Druga część to 

sztolnia nr 3. Jest oddalona od zasadniczej części podziemi o około 500 m i tworzy 

osobny  system  niepołączony  z  częścią  główną.  Wyrobiska  sztolni  leŜą  na 

następujących wysokościach: nr 1- 610 m n.p.m. oraz nr 2 - 595 m n.p.m. Pierwszy 

poziom  dostępny  z  wejścia  nr  1  kończy  się  na  tzw.  uskoku,  który  jest  wielkim 

zawałem.  O  wybuchu,  jaki  zniszczył  tę  część  tunelu  i  sztucznie  połączył  obydwa 

poziomy, świadczą wyraźnie resztki obudowy, lontów i pokruszonej skały. W miejscu 

tym moŜna teŜ zauwaŜyć ciekawą rzecz. OtóŜ, spływająca do uskoku woda wsiąka w 

niego,  co  wydaje  się  naturalne,  natomiast  na  pewno  naturalnym  nie  jest  to,  Ŝe  w 

połoŜonej niŜej wartowni po owej wodzie nie ma juŜ śladu. 

Teraz wejdźmy do środka. 

Od razu odczuwamy róŜnicę temperatur. W lecie jest zimno, natorniast zimą 

natura pokazuje nam do czego jest zdolna. W wyniku skraplania się i częściowego 

zamarzania  pary  wodnej  (efekt  ruchu  turystycznego)  naszym  oczom  ukazuje  się 

prawdziwie  bajkowy  świat.  DuŜe  i  małe,  cieniutkie  jak  szpilki  i  grube  jak 

drzewa, wiszące i sterczące ze spągu lodowe sople są niesamowite. Dlatego teŜ osobiście 

polecam  zwiedzanie  podziemi  szczególnie  zimą  -  to  doprawdy  niezapomniane 

przeŜycie. 

Po  około  50  m  z  głównego  tunelu  skręcamy  w  prawo  i  przez  tunel  biegnący  od 

komory wartowni docieramy do serca kompleksu. Widzimy  wszystkie  fazy  budowy, 

od małych tuneli aŜ po gigantyczne hale o wymiarach boiska sportowego. Doskonale 

wyeksponowane  są  tunele  o  przekroju  litery  T.  Powstały  poprzez  wybranie  najpierw 

części  dolnej,  potem  środkowej,  górnej  a  następnie  górnych  bocznych  fragmentów. 

Pozostałych  elementów  nie  zdołano  juŜ  wybrać.  Gdyby  jednak  to  uczyniono, 

powstałyby  ciągi  hal  o  szerokości  8-10  m  i  wysokości  10-15  m.  Takie  hale 

background image

wykuto  tylko  w  trzech  miejscach.  Dwie  z  nich  są  juŜ  obetonowane;  jedna  w 

całości, druga ma wylany tylko strop. Nie zdjęto z niego szalunku i dziś tworzy 

on  fantastyczny  widok.  Niebawem  wchodzimy  w  nieco  węŜsze  tunele.  Tunel 

sztolni  nr  2  poprowadzi  nas  w  kierunku  tzw.  uskoku  i  wartowni.  Pod  nogami 

szumi  woda.  Spływa  w  kierunku  uskoku.  Dochodzimy  do  niego.  Dziś  jest 

zagruzowany  i  przykryty  schodami,  ale  kiedyś,  aby  dostać  się  do  wartowni 

trzeba było się nieco pogimnastykować. 

Schodzimy  do  wartowni.  Jest  niemal  całkowicie  ukończona.  Doskonale 

widoczne  są  podwójne  Ŝelbetowe  stropy  nad  komorami,  działające  niczym 

poduszka powietrzna.  W pomieszczeniach warty zamontowano pancerne płyty, 

które  były  dodatkowo  chronione  przez  obudowę  przeciwodłamkową  (mowa  o 

schodkach z betonu naokoło płyty). Zwróćmy uwagę na ich grubość i doskonały 

stan. Okienka strzelnic znajdują się po obu stronach tunelu, ale są w stosunku do 

siebie  przesunięte  o  kilka  metrów.  Po  co?  Aby  w  przypadku  otwarcia  ognia 

strzelcy nie razili się wzajemnie ogniem. 

Mijamy  wartownię  i  tunelem  sztolni  nr  2,  kierując  się  do  wyjścia.  Po  drodze 

mijamy niewielki fundament po kompresorze tłoczącym powietrze do tunelu. Jeszcze 

kilka metrów i jesteśmy znowu w krainie światła. 

Na końcu, w otwartej części podziemi, moŜemy zobaczyć jedną duŜą halę w 

stanie surowym. Znajduje się tam równieŜ odejście tunelu w kierunku Włodarz-

Soboń  oraz  Rzeczka.  MoŜna  tam  takŜe  podejść  od  spodu  pod  szyb 

wentylacyjny.  Zobaczymy  dodatkowo  pewną  komorę,  połoŜoną  dokładnie  pod 

tzw.  „Siłownią".  Wszystko  wskazuje,  Ŝe  stąd  właśnie  zamierzano  wykuć  szyb 

łączący oba te miejsca. 

Niestety, chyba nigdy nie zobaczymy sztolni nr 3. Dlaczego? Prawdopodobnie nie będzie 

udostępniona  turystom.  LeŜy  bowiem  około  500  m  od  głównych  wyrobisk.  Kiedy 

idziemy  na  Osówkę  drogą  z  Kolc,  w  pewnym  momencie  ją  mijamy  -  jest  to 

wybranie w zboczu z drewnianymi stemplami. W tym miejscu muszę wykazać się brakiem 

skromności i samemu pochwalić, gdyŜ to właśnie Grupa Badawcza „Góry Sowie", w 

której działałem, dokonała odkopania tego wejścia w 1992 roku. Przed nami sztolnię 

rur 3 badał m.in. Jerzy Cera. Co jest w jej środku? OtóŜ, sztolnia ma razem z bocznymi 

background image

chochlikami długość około 120 m i dwie ceglano-betonowe tamy, które przegradzają ją do 

wysokości 90 cm i 60 cm. Nie wiemy po co je wybudowano, natomiast bardzo skutecznie 

przeszkadzają w penetracji tunelu, utrzymując w nim wodę do głębokości 90 cm. 

Ogólna długość wyrobisk w kompleksie Osówka wynosi 1 750 m, powierzchnia 6 700 

m2  a  kubatura  30  000  m3.  Stan  wyrobisk  pod  względem  górniczym  (pomijając 

prace zabezpieczające) jest dobry i przy penetracji kompleksu nie ma prawie Ŝadnego 

zagroŜenia. 

 

Kompleks Osówka - badania 

Prace  badawcze  w  kompleksie  Osówka  rozpoczęliśmy  w  czerwcu  1992  roku  od 

przebrania  obwału  na  wlocie  sztolni  nr  3.  Nie  było  to  trudne technicznie, ale bardzo 

męczące fizycznie. Po prostu trzeba było przerzucić całe tony ziemi i skał oraz odsłonić 

wlot sztolni, aby woda wypełniająca tunel mogła swobodnie spłynąć. Chodziło nam o 

moŜliwość  spenetrowania  tunelu,  co  teŜ  powiodło  się  28  sierpnia  1992  roku  Po 

przebraniu zawału i postawieniu obudowy z drewna, udało się nam obniŜyć  poziom 

wody w tunelu do około 30 cm. Obecnie (po ponownym osunięciu się ziemi) poziom 

wody  w  tunelu  oscyluje  w  granicach  80  cm.  Innymi  słowy,  aby  swobodnie 

penetrować tunel ponownie naleŜałoby oczyścić obwał. 

Pomiędzy  kwietniem  a  czerwcem  1994  roku  prowadziliśmy  roboty  przy tzw. 

uskoku. Tutaj sprawa wyglądała duŜo powaŜniej. Czekało nas znacznie  więcej  skał 

do  przerzucenia,  a  do  tego  prace  utrudniały  ciemności oraz  lejąca  się na  głowy 

woda,  pochodząca  z  Ŝyły  wodnej  odsłoniętej  w  czasie  drąŜenia  chodników  w 

latach  1943-1945.  Jednak  uporczywe  przekopywanie  zawału,  powoli  dawało 

efekty.  Byliśmy  coraz  głębiej  i  bliŜej  celu.  Po  lewej  stronie  tunelu  ukazały  się 

szalunki (belki i deski) oraz coraz większe pustki między skałami. Niestety, zalewająca 

ciągle  wykop  woda  okazała  się  silniejsza  od  nas.  Przegraliśmy.  Obecnie  są  pewne 

szanse,  aby  jeszcze  raz  zmierzyć  się  z  uskokiem,  tym  razem  z  pomocą  techniki. 

Piszę „pewne szanse", bowiem gospodarz obiektu do końca nie jest zdecydowany 

czy prowadzić prace badawcze, czy teŜ zadowolić się stanem obecnym. Stan obecny 

to  efekt  „dziwnej"  adaptacji  obiektu,  w  wyniku  której,  co  prawda  ułatwiono 

przejścia  głównymi  tunelami  ale  takŜe,  bez  sprawdzania,  zasypano  rumoszem 

background image

skalnym  wszystkie  waŜne,  najbardziej  obiecujące  miejsca,  znacznie  utrudniając 

dostęp do nich. Popełniono wręcz kardynalne błędy tłumacząc to chęcią szybkiego 

otwarcia tuneli dla turystów, lecz mam nadzieję, nie zaprzepaszczono przy tym 

ostatecznie szansy odkrycia czegoś nowego. 

Komora strzelnicza (izba bojowa) w prawej wartowni tunelu nr 2 jest niedostępna 

od...  No  właśnie,  od  kiedy?  Wejścia  do  niej  broni  duŜy  zawał,  który  powstał 

gdzieś  między  1945  a  1950  rokiem  12  w  wyniku  wysadzenia  części  nie 

obetonowanej komory wartowni. Przez długie lata do wnętrza izby bojowej moŜna 

było  zaglądać  jedynie  przez  nieco  uchylone  okienko  strzelnicy.  MoŜna  teŜ  było 

obejrzeć  sobie  leŜącą  naprzeciw  taką  samą  wartownię  i  porównać  je,  ale  to  nie  to 

samo. 

18 stycznia 1998 roku stanęliśmy przed wartownią z mocnym postanowieniem jej 

zbadania.  Skąd  wzięła  się  szansa?  OtóŜ,  izba  bojowa  posiada  (oprócz  otworu 

strzelniczego  oraz  wentylacji)  otwór  o  przekroju  prostokąta  o  wymiarach  mniej 

więcej 25 x 40 cm, przez który miały z niej być wyrzucane granaty. Wybór padł na 

Piotra, najszczuplejszego. 

Po kilku minutach przeciskania (otwór jest długi na około 1 m), Piotr oznajmił 

o  dotarciu  do  wnętrza  wartowni.  Okazało  się,  Ŝe  w  wartowni  nie  ma  nic  poza 

pustą  skrzynką  narzędziową  i  dwoma  budowlanymi  „koziołkami".  Tajemnica 

przestała być tajemnicą. 

Z  kolei  w  maju  i  czerwcu  1998  roku  postanowiliśmy  wyjaśnić  jedną  z 

zagadek „Kasyna". Chodzi o nie wybetonowany fragment podłogi (około 4 x 5 

m)  wewnątrz  budowli.  Nasze  prace  posuwały  się  szybko  do  przodu,  bowiem 

ziemia nie była zbyt ubita. Podkreślam - ZIEMIA! - a nie skały, które powinny 

tu  być.  Po  wykonaniu  wykopu  o  wymiarach  2  x  3  m  i  głębokości  2,5-3,0  m, 

dotarliśmy  do  warstwy  skał,  której  nie  zdołaliśmy  juŜ  przebić.  Fakt ten bardzo 

nas  zaskoczył,  bowiem  badania  prowadzone  róŜnymi  technikami  (m.in.  przez 

radiestetów)  wskazywały  na  istnienie  w  tym  miejscu  zejścia  do  podziemnej  części 

obiektu. Ponadto z tego właśnie miejsca powinien biec tunel w kierunku Siłowni". Czy 

biegnie on faktycznie? Bardzo moŜliwe. Być moŜe uda się nam w końcu dokończyć 

background image

wykop i tajemnica zostanie wyjaśniona Pozostaje tylko ta warstwa skał... 

 

Kompleks Jugowice Górne - część naziemna 

System  Jugowice  Górne  posiada  dość  mocno  rozbudowaną  część  naziemną. 

Składają  się  na  nią  Ŝelbetowe  baraki,  ujęcia  wody  oraz  sieć  dróg  i  torowisk. 

Poznawanie tej części rozpoczniemy od dworca kolejowego na trasie Świdnica-Jedlina 

Zdrój.  Od  stacji  biegło  zelektryfikowane  połączenie  do  Walimia,  które 

zaopatrywało  w  materiały  kompleks  Rzeczka.  Sama  stacja  była  teŜ  punktem 

przeładunkowym  dla  materiałów  uŜywanych  na  budowie  w  górach.  Po  wojnie 

znajdowało się na  niej  duŜo  sprzętu  (kabli,  osprzętu  elektrycznego  i  róŜnego  sprzętu 

technicznego). Zaopatrywanie systemu Jugowice odbywało się z bocznicy kolejowej na 

stacji  w  Olszyńcu.  Stąd  teŜ  zakosami  poprowadzono  kolejkę  wąskotorową  do 

kompleksów  Włodarz  i  Jugowice.  W  samych  Jugowicach  (około  200  m  za 

wiaduktem  kolejowym;  wybudowano  basen,  prawdopodobnie  na  potrzeby 

przebywającej  na  terenie  kompleksu  załogi.  Uregulowano  teŜ  płynący  przez 

wieś strumień Jaworzynka, którego brzegi tu i ówdzie wzmocniono betonowym 

murem.  WzdłuŜ  drogi  na  terenie  całej  wsi  stoją  Ŝelbetowe  baraki  obsługi 

technicznej. Baraki, to raczej za duŜo powiedziane. Są to Ŝałosne ruiny baraków 

zdewastowanych  przez  miejscową  ludność.  Według  relacji  świadka  były  to 

piętrowe  konstrukcje  z  Ŝelbetu,  mające  wymiary  46,5  x  16  m  oraz  42  x  12  m. 

Posiadały  centralne  ogrzewanie,  sieć  wodociągową  i  kanalizacyjną  oraz 

elektryczność.  Część  pomieszczeń  wykończono  płytkami  ceramicznymi. 

Niestety,  na  przełomie  lat  40.  i  50.  w  skutek  odzysku  z  nich  pustaków, 

częściowo  je  rozebrano,  a  następnie  podcięto  filary  trzymające  stropy.  W 

efekcie, baraki stały się ruiną.  

W  górnej  części  wsi,  po  prawej  stronie  drogi,  zlokalizowano  stację  końcową 

kolejki  wąskotorowej.  Przy  bocznicy  ulokowano  skład  materiałów  budowlanych. 

Jeszcze  dziś  moŜna  tam  znaleźć  worki  skamieniałego  cementu  oraz  duŜe  ilości 

metalowego osprzętu uŜywanego na budowie. Stoi tam takŜe fundament po duŜym 

baraku  magazynowym.  Na  zboczu  góry,  powyŜej  bocznicy,  znajdował  się  obóz  dla 

                                                                                                                                                                                     

12

 

Niestety ustalenie dokładnej daty nie jest moŜliwe.    

background image

robotników  przymusowych  oraz  jeńców  wojennych.  Dziś  po  barakach  pozostały 

jedynie betonowe platformy i fundamenty. Według ustaleń obóz nosił nazwę Hausdorf 

i nie miał nic wspólnego z KL Gross Rosen. 

Z waŜniejszych budowli, zlokalizowanych przed wlotami sztolni, wymienić naleŜy 

fundament po kompresorze,  jaki  stoi poniŜej  wlotu sztolni nr 2, fundament po takim 

samym  urządzeniu,  stojący  na  wybraniu  przed  zawalonym  wlotem  sztolni  nr  4  oraz 

fundament po baraku, który stał obok wlotu sztolni nr 6. Poza tym, na wybraniu przed 

sztolnią nr 4 znajduje się ceglany fundament nieznanego przeznaczenia. Mówi się, Ŝe 

stał tam piec (?!), Ŝe była piekarnia? Na dzień dzisiejszy nie wiemy jednak nip więcej 

o  funkcji  tej  budowli.  Przed  wlotami  sztolni  nr  1  i  2  jest  duŜa  hałda  kamienia  z 

podziemi. Podobne hałdy, lecz nieco mniejsze, znajdują się przed wlotami sztolni nr 

6  i  7.  W  związku  ze  zwiększonym  ruchem  samochodowym,    drogę  biegnącą 

przez  wieś  poszerzono  i  utwardzono.  W  dwóch  miejscach  skarpy  wzmocniono 

betonowymi murami oporowymi oraz odwodniono siecią sączków i studzienek. 

Na  wschodnim  zboczu  góry  Jedlińska  Kopa,  w  dolinie  potoku  bez  nazwy, 

wybudowano  Ŝelbetowy  zbiornik  na  wodę  oraz  małą  przepompownię.  Zbiornik 

jest  dwukomorowy  i  ma  350  m  pojemności.  Miał  on  być  częściowo  zasilany 

wodą  z  potoku,  częściowo  zaś  wodą  spływającą  do  niego  z  okolicznych 

betonowych  studzienek,  którymi  zdrenowano  zbocza  Włodarza  i  Jedlińskiej 

Kopy. 

 

Kompleks Jugowice Górne - część podziemna 

Pomimo łatwego dostępu do wlotów sztolni, podziemny system Jugowice nie 

cieszył  się  zbytnim  zainteresowaniem  badaczy.  Co  więcej, do 1992  roku udało 

się  przeprowadzić  penetrację  tylko  jednej  sztolni  (nr  6)  i  to  jedynie  częściom. 

Pozostałe  wloty  sztolni  w  ilości  sześciu  pozostawały  niedostępne.  Dopiero 

badania prowadzone przez SGP KRET pozwoliły ostatecznie ustalić ilość wejść 

i doprowadziły do spenetrowania większości z nich. 

Podziemia Jugowic wydrąŜono na południowo zachodnim zboczu wzgórza o 

wysokości  626  m  n.p.m.  w  masywie  Działu  Jawornickiego.  System  moŜna 

podzielić na dwie części. Do pierwszej zaliczymy sztolnie nr 1-5, do drugiej zaś 

background image

sztolnie  nr  6-7.  Wloty  sztolni  nr  1-5  leŜą  na  wysokości  486-495  m  n.p.m., 

natomiast wloty sztolni nr 6-7 na wysokości 492-495 m n.p.m. 

Wlot  sztolni  nr  1  znajduje  się  nad  hałdą  na  niewielkiej  platformie.  Sama 

sztolnia ma zaledwie 10 m długości, szerokość 3 m, wysokość 3 m i kończy się 

przodkiem. 

Wlot  sztolni  nr  2  leŜy  około  9  m  poniŜej  sztolni  nr  1.  Spenetrowano  ją  31 

października 1992 roku, po przekopaniu obwału przy wejściu. Sama sztolnia ma 

109  m  długości,  szerokość  3  m  i  wysokość  2,2-3,2  m.  W  końcowym  odcinku 

wznosi się na tyle, Ŝe prawdopodobnie osiąga poziom sztolni nr 1 i 3. Razem z 

odejściem  do  sztolni  nr  4  tworzy  system  wyrobisk  chodnikowych  o  łącznej 

długości  około  230  m.  Wyrobiska      są    w      stanie      surowym,      częściowo   

wzmocnione   drewnianą obudową. W kilku tunelach stoi woda - około 30 cm. 

Jest jej szczególnie duŜo w rejonie zawału na odejściu wyrobisk do sztolni nr 4. 

Co do istnienia sztolni nr 4 zachodziły powaŜne wątpliwości, ale ślady 00 wierceniach 

otworów  strzałowych  z  dwóch  stron  ostatecznie  potwierdziły,  Ŝe  sztolnia  nr  4 

istnieje, a jej spenetrowanie stało się moŜliwe po przekopaniu zawału na jej wlocie 

na  wybraniu  w  rejonie  tzw.  piekarni.  Nieubłaganie  nasuwają  się  pytania:  dlaczego 

wlot sztolni nr 4, w przeciwieństwie do pozostałych, był zawsze niedostępny? Co 

takiego  kryje  odcinek  sztolni  odcięty  z  dwóch  stron  zawałami,  w  którym 

szczególnie  interesujące  jest  to,  Ŝe  rozpoznana  w  zawale  szerokość  sztolni  nr  4 

wynosi  4-5  m?  Fakt  ten  oznacza,  Ŝe  sztolnia  jest  szersza  od  największych  tuneli 

znanych  nam  obecnie.  W  sztolni  występują  pomalowane  farbą  fosforową  słupy, 

stojące  na  wlocie  do  tunelu,  niespotykane  nigdzie  indziej.  Słupy  pomalowane  w 

biało-czerwone  pasy  mogą  sugerować,  Ŝe  do  wnętrza  tunelu  wjeŜdŜały  nawet 

samochody cięŜarowe. JeŜeli prawdą okaŜe się wersja, Ŝe sztolnia ta przechodzi przez 

całą  górę,  to  jej  wylot  znajduje  się  w  okolicach  dworca  PKP  w  Walimiu,  co 

wydaje się bardzo prawdopodobne, Ŝeby nie powiedzieć oczywiste. 

Sztolnia nr 3 leŜy na tej samej wysokości co sztolnia nr 1 i podobnie jak ona ma 

zaledwie 15 m długości. Jej szerokość to 3 m, a wysokość 2,5-3 m. 

Około 100 m dalej znajduje się miejsce, gdzie rozpoczęto drąŜenie sztolni nr 5. W 

zboczu  wykuto  zaledwie  niewielką  niszę  o  głębokości  około  3  m  w  kierunku 

background image

wyrobisk  1-4,  stąd  teŜ  moŜemy  przypuszczać,  Ŝe  sztolnie  te  miały  stanowić 

zwartą całość. 

Bardziej  na  południowy-wschód  połoŜone  są  dwie  ostatnie  sztolnie  systemu 

Jugowice o numerach 6 i 7. LeŜą one na wysokościach: nr 6 - 492 m n.p.m., nr 7 - 

495 m n.p.m. 

Sztolnia  nr  6  jest  poznana  na  odcinku  około  30  m.  Zaraz  przy  wlocie  korytarz 

przegrodzony  jest  betonową  ścianą  grubości  0,5  m,  w  której  zamontowano  stalowe 

drzwi. Są one uchylone, jednak zaraz za nimi korytarz jest zawalony na odcinku około 5 

m.  TuŜ  za  zawałem  znajdują  się  drugie  stalowe  drzwi,  uchylone  tak  samo  jak  i 

pierwsze.  Jednak  za  nimi  drogę  zamyka  nam  juŜ  woda  o  głębokości  około  1,2  m, 

która  dochodzi  aŜ  do  zawału  przegradzającego  tunel  od  czasów  wojny.  Zawał  ten 

utworzył  na  łące,  leŜącej  nad  tunelem,  duŜe  zapadlisko  o  średnicy  około  5-6  m  i 

głębokości około 4 m. Z miejsca tego podejmowane były próby dostania się do tunelu 

poprzez wykonanie szybu. 

Około 120 m dalej połoŜone jest wejście do ostatniej sztolni w systemie Jugowice. 

Udało się je spenetrować w 1993 roku, po uprzednim rozkopaniu przez koparkę około 

dziesięciometrowego,  zawalonego  odcinka  początkowego  tunelu.  Przy  rozkopywaniu 

zawału natrafiono na skamieniały  worek  cementu  i  oś  z  kołami  od  wagonika  kolejki 

wąskotorowej.  Sztolnia  ma  obecnie  długość  24,5  m.  W  środkowym  odcinku  sztolnia 

posiada  łukowy,  betonowy  strop  o  grubości  10  cm.  Wspiera  się  on  na  bocznych 

ś

cianach  tunelu  i  dzieli  wyrobisko  na  dwie  prawie  równe  części.  Pod  stropem 

wzniesiono  dwie  ceglane  ścianki,  które  nie  dotykają  stropu.  Końcowy  odcinek  o 

długości  8,7  m  nieco  się  poszerza  osiągając  2,7  m  wysokości  i  3,2  m  szerokości. 

Odcinki sztolni przed i za betonowym stropem są obudowane drewnem. Co ciekawe, 

cała sztolnia pokryta jest warstwą czarnej substancji podobnej do sadzy. Dotychczas nie 

udało  się  ustalić  czym  dokładnie  jest  owa  substancja.  Na  przodku  odkryto  starą 

gaśnicę, jednak miejscowa ludność nie przypomina sobie, aby w sztolni był poŜar, na 

co zdaje się z kolei wskazywać wspomniana warstwa „sadzy". 

Ogólna długość poznanych wyrobisk w systemie Jugowice wynosi około 460 

m, powierzchnia około 1 360 m2, natomiast ich kubatura sięga 4 200 m3. Stan 

wyrobisk pod względem górniczym jest ogólnie dobry, choć w kilku miejscach 

background image

są  niebezpieczne  obwały  ze  stropu.  JeŜeli  chodzi  o  wartości  poznawcze,  to 

podziemia te nie zawierają Ŝadnych rewelacji i w zasadzie niczym od innych się 

nie róŜnią. Jedynie wyrobiska między sztolniami 2-4 nadają się do zwiedzania, 

choć przeszkodą będzie tu dosyć trudne do pokonania wejście. Trudne z powodu 

ciągle  obsypującej  się  ze  zbocza  ziemi,  zawalającej  przekop  wykonany  przez 

SGP KRET w 1992 roku. 

 

Kompleks Jugowice Górne - badania 

Kiedy  w  1992  roku  rozpoczynaliśmy  badanie  Jugowic  Górnych,  nie 

przypuszczaliśmy,  Ŝe  czeka  nas  tak  cięŜka  próba.  Próba,  przede  wszystkim 

wytrwałości i cierpliwości, w ciągnących się miesiącami „wykopkach". 

24 października 1992 roku, przez wykopy przy stropach tuneli, bardzo szybko 

udało  się  nam  dostać  do  sztolni  nr  1  i  3.  Obie  sztolnie  kończą  się  zaraz 

przodkami  (10  i  15  m).  Nabraliśmy  więc  pewności,  Ŝe  podobnie  szybko 

„skończymy" z Jugowicami. Co za błąd! 

31  października  1992  roku,  w  czasie  zaledwie  dwóch  godzin  dokonaliśmy 

penetracji  (przez  przekop  przy  stropie)  sztolni  nr  2  oraz  połączonego  z  nią 

systemu wyrobisk chodnikowych. W jednym z chodników natrafiliśmy na zawał 

odcinający dostęp do sztolni nr 4. Spróbowaliśmy więc przekopu, jednak zaraz 

się  wycofaliśmy.  Niby  nic  się  nie  działo,  ale  zawał  wygląda  „paskudnie"  i 

mieliśmy  wraŜenie,  Ŝe  coś  się  tu  zaraz  obsunie.  Lepiej  nie  ryzykować.  Sukces 

był i tak ogromny. 

Badania terenu  wskazują kolejny  cel.  Jest  nim  sztolnia nr 7.  Niedostępna od 

wojny. 

Zagadka. 

Ale 

tu 

łopaty 

nie 

wystarczą. 

czerwcowy 

ranek  1993  roku,  przed  wlotem  sztolni  pojawia  się  koparka  Fadroma, 

usuwająca  (za  jednym  zamachem)  1,5  tony  skalnego  gruzu.  Jednak, 

mimo  takiej  pojemności,  na  odsłonięcie  wejścia  potrzebuje  aŜ  dwóch 

dni.  Dreszcz  mnie  przechodzi  na  myśl,  ile  czasu  pochłonęłoby  kopanie 

łopatami.  Niejako  „po  drodze"  odsłonięte  zostają  zagrzebane  w  zawale 

worki  cementu,  oś  wagonika,  splątane  przewody  elektryczne  oraz  lonty. 

CóŜ  jednak  z  tego!  Sztolnia  jest  krótka  i  w  Ŝaden  sposób  nie  spełnia 

background image

nadziei, jakiej w niej pokładaliśmy. 

Jeszcze nie  obeschło  błoto  na  wykopie  sztolni nr  7  (lipiec  1993  roku),  a  my 

juŜ  wbijaliśmy  łopaty  w  zawał  sztolni  nr  6.  Szczelina  przy  stropie  i  moŜna 

wchodzić. Pół zagrzebane w zawale, pół zatopione w błocie i wodzie, częściowo 

otwarte  pancerne  drzwi  -  robią  na  nas  duŜe  wraŜenie.  Podobnie  jak  1  zawał, 

który widać kilka metrów za nimi jednak nic z tego - tędy nie przejdziemy. 

Zostawiając na razie sztolnię nr 6, trafiamy na zbocza nad sztolniami Jest 31 

października 1993 roku. Pada deszcz ze śniegiem, a ja przypięty szelkami i liną 

do  grubego  drzewa,  kopię  w  zagłębieniu,  które  ma  być  ponoć  szybem 

wentylacyjnym.  I  jest  nim,  o  czym  mogę  się  naocznie  przekonać  „dzięki" 

grubości  drzewa.  Szyb  jest  głęboki,  ale  bardzo  wąski,  czego  osobiście 

doświadcza  jeden  z  nas,  kiedy  blokuje  się  w  nim  na  16-tym  metrze.  Niestety, 

tędy równieŜ nie dostaniemy się do podziemi. 

Kwiecień  1994  roku  zastaje  nas  przy  monotonnym  kopaniu  zbocza  w 

miejscu,  gdzie  ma  mieć  swój  wlot  sztolnia  nr  4.  Pod  koniec  miesiąca  dół  jest 

spory, a mimo to sztolni ani śladu. CzyŜby pudło? 

Maj  1995  roku,  to  miesiąc  powrotu  na  sztolnię  nr  6.  Tym  razem  „robimy" 

zapadlisko  na  łące.  Musimy  kopać  szyb  -  zaczyna  się  piekło.  Wiadro  za 

wiadrem,  wybieramy  urobek.  W  gołych  rękach  na  przemian:  łopata,  kilof  i 

przecinak.  KaŜdy  zablokowany  głaz  trzeba  rozkruszyć  na  miejscu  i  dopiero  w 

kawałkach  wynieść  na  hałdę.  Wykop  trzeba  co  chwilę  wzmocnić  belką 

obudowy.  Co  jakiś  czas  trzeba  teŜ  przedłuŜać  drabinę.  Blokowisko  skał  jest 

coraz większe i ciaśniejsze. W końcu stajemy w miejscu. 

Czerwiec  1995  roku,  to  czas  powrotu  do  sztolnię  nr  4.  Postanawiamy:  albo 

my,  albo  ona.  W  końcu  jest!  Wśród  licznych  pęknięć,  szczelin  i  prześwitów 

między  rumowiskiem  skał,  znajdujemy  najwaŜniejszą  -  prowadzącą  do  tunelu. 

Nasza radość jest wielka, lecz cóŜ z tego, skoro tunel jest zawalony. Zawał jest 

potęŜny.    Skupiamy  na  nim  wszystkie  nasze  siły  i  moŜliwości,  lecz  po  dwóch 

tygodniach  odpuszczamy.  Bez  koparki,  bez  rozkopania  przez  nią  wejścia,  a 

później  jego  obudowania  -  nie  mamy  szans.  Konieczne  jest  zabezpieczenie 

tyłów  i  zrobienie  miejsca  na  wynoszony  z  zawału  urobek.  W  tunelu  jest  tak 

background image

ciasno, Ŝe nie da się tam nic zrobić. 

Podbudowani  odkryciem  sztolni  nr  4,  atakujemy  teraz  sztolnię  nr  6.  Ale  juŜ 

nie  tak  chaotycznie.  Znowu  czerwcowy  ranek,  znowu  koparka  staje  przed 

zawalonym wlotem tunelu. Po 2-3 godzinach łyŜka trafia na opór, ześlizguje się z 

niego  i  znowu  trafia  na  opór.  Atmosfera  jest  nerwowa.  W  poprzek  tunelu  z 

zawału  wystaje  betonowy,  gruby  mur  oraz  otwarte  do  połowy  stalowe  drzwi. 

Okazuje  się  Ŝe  na  wlocie  do  sztolni  nr  6  zbudowano  standartową  śluzę  gazową  - 

dwie  Ŝelbetowe  przegrody,  dwie  pary  stalowych,  gazoszczelnych  drzwi  -  a  strop 

tunelu  między  nimi  zapadł  się,  grzebiąc  wszystko  pod  warstwą  gruzu.  Koparka 

podjeŜdŜa  pod  zapadlisko  na  łące  i  zaczyna  pracę.  Ostatecznie  powstaje  dół  o 

głębokości  około  2,5  metra.  Dopiero  z  tego  dołu  zaczynamy  kopanie  nowego 

szybu.  Pomiar  wykonany  teodolitem  daje  przeraŜający  wynik:  do  tunelu  pozostało 

nam  około  10  metrów  gruzowiska.  Wraca  stary  scenariusz:  łopata,  kilof, 

przecinak, wiadro, lina, belka, drabina, bolące plecy i najwaŜniejsze - „wspaniałe" 

letnie słońce. Na porośniętej trawą łące czujemy się bowiem jak na patelni. śar z 

nieba,  pot  na  plecach,  odciski  na  rękach  i  coraz  dłuŜsza  drabina.  Pod  koniec 

sierpnia dojdzie do 8 m długości i... tak juŜ zostanie. Brakło niewiele - około 2 

metrów - lecz dziś, z perspektywy czasu, myślę, Ŝe dobrze się stało. Skała okazała 

się twardsza od nas, nie dosłownie, bowiem kopaliśmy w miękkim rumoszu, nie 

dostrzegając niebezpieczeństwa! Prace przerwaliśmy we wrześniu, szyb wytrzymał 

do jesiennych deszczów. Potem, dzięki tonom nasiąkniętej wodą ziemi, rozwiały się 

nasze nadzieje na wejście do tunelu. Sztolnia nr 6 pozostała niepokonana! 

W czerwcu   1998   roku   postanowiliśmy   ostatecznie   rozwiązać tajemnicę 

sztolni nr 4. Wiedzieliśmy, Ŝe aby się do niej dostać, konieczne jest rozkopanie 

zawalonego wlotu. A zatem ponownie pojawiła się koparka Fadroma i mozolnie, 

godzina  po  godzinie,    odkrywała  wielką  tajemnicę.  Po  kilku  dniach,  w  zboczu 

góry, pojawił się olbrzymi wykop.  Wokół niego piętrzyły się dziesiątki metrów  

sześciennych skalnego gruzu - krajobraz iście księŜycowy. 

17  lipca  1998  roku,  około  południa,  na  miejscu  naszych  prac  pojawił  się 

funkcjonariusz StraŜy Leśnej i z bronią w dłoni (po co?) wstrzymał nasze prace. 

Całe szczęście, Ŝe wcześniej zdąŜyliśmy „rzucić okiem  do środka tunelu. Trochę 

background image

krzyku,  trochę  nerwówki  i...  tak  zostaliśmy  przestępcami.  Uznano  nas  za 

szkodliwy element, przedstawiono nam wiele bardzo powaŜnych zarzutów oraz 

groŜono  powaŜnymi  konsekwencjami  finansowo-prawnymi.  Na  szczęście 

przełoŜeni dzielnych StraŜników Leśnych zachowali więcej zdrowego rozsądku. 

Niemniej,  zostaliśmy  zmuszeni  do  zasypania  tego,  co  wykopaliśmy.  Prawdo-

podobnie nigdy więcej nie uda się wyjaśnić jednej z największych tajemnic Gór 

Sowich  -  na  zasypanym  przez  nas  wykopie  posadzono  młody  las.  A  chyba  nie 

ma  w  Polsce  szaleńca,  który  walczyłby  z  Lasami  Państwowymi  o  to,  aby 

pozwolono mu rozkopać uprawę leśną. 

Podsumowując  nasze  podchody  do  wielkiej  tajemnicy,  chciałbym 

wspomnieć,  Ŝe  od  pewnego  czasu  krąŜy  w  świecie  poszukiwaczy  historia, 

jakoby  „Aniszewski  i  Spółka"  odkryli  w  Jugowicach  coś,  co  do  dziś  nie  ma 

prawa  ujrzeć  światła  dziennego,  co  tłumaczyłoby  interwencję  władz,  szybkie 

zasypanie  wykopu  nr  4  i  powiązanego  z  nim  wykopu  przy  sztolni  nr  6  oraz 

nagłe  zaprzestanie  „kręcenia  się"  po  górach  w/w  osobników.  No  cóŜ,  moŜe  to 

prawda, a moŜe nie... 

 

Kompleks Soboń - część naziemna 

W  części  naziemnej  kompleksu  Soboń  prace  budowlane  oraz  roboty  ziemne 

prowadzono  głównie  w  rejonie  szczytu  góry,  w  promieniu  około  500  m. 

Zaopatrzenie  w  materiały  budowlane  odbywało  się  przy  pomocy  kolejki 

wąskotorowej,  która  biegła  zakosami  od  stacji  w  Głuszycy  Górnej przez  Kolce 

na poziom kompleksu Osówka, gdzie (około 350 m od szczytu góry) od głównego 

toru  odchodziło  odgałęzienie  do  kompleksu  Soboń.  Torowisko  kolejki  okalało 

cały  rejon  budowy  i  dochodziło  w  dolinę  Potoku  Marcowego  DuŜego.  U  jego 

ź

ródeł zlokalizowano główny skład materiałów budowlanych. W miejscu tym powstała 

wielotorowa bocznica, przy której zmagazynowano wielkie ilości piasku. O tym,  

jak było go duŜo, świadczy wspomnienie Abrama Kajzera: 

„Pracuję  w  nocy  przy  kipowaniu.  Co  godzinę  nadchodzi 

pociąg  składający  się  z  16  wagonów  z  zamarzniętym  piaskiem. 

Po  wykipowaniu  piasku  i  wyrównaniu  terenu  przesuwani 

background image

za  pomocą  knypli  szyny.  Gdy  tylko  skończymy  prace  przy 

jednym  pociągu,  juŜ  nadchodzi  następny  i  znów  bierzemy  się 

za kilofy".   

Do  jakich  celów  gromadzono  tak  wielkie  ilości  piasku,  Ŝe  w  miejscu  jego 

składowania powstała sporej wielkości piaskownia? Tyle piasku, co na Soboniu, nie 

nagromadzono  na  pozostałych  budowach.  Oprócz  piasku,  na  platformie  poniŜej, 

złoŜono kilka tysięcy worków cementu. Niewielki skład cementu zlokalizowano teŜ na 

platformie bliŜej szczytu góry, niedaleko zbiornika na wodę. 

Dla  potrzeb  komunikacji  wybudowano  drogę  biegnącą  z  rejonu  budowy 

(zakosami góry Jagodziniec) do Głuszycy.  W trakcie budowy była  natomiast  druga 

droga,  biegnąca  w  kierunku  Moszny  -  miała  połączyć  kompleks  Sobonia  z 

pozostałymi. Zasilanie kompleksu w wodę odbywało się z połoŜonego około 100 m 

poniŜej  bocznicy  niewielkiego  stawu  oraz  ze  zbiornika  na  szczycie  góry,  o 

pojemności  350  m3,  zasilanego  z  ujęć  znajdujących  się  na  południowych  zboczach 

Włodarza. Wodę czerpano równieŜ z niewielkiego ujęcia na potoku powyŜej bocznicy. 

Około 200 m wyŜej zbudowano mała. przepompownię. 

NaleŜy  dodać,  Ŝe  system  transportowo-komunikacyjny  kompleksu  zamierzano 

rozbudować.  Poza  wspomnianymi  juŜ drogami  i  torowiskami budowano nowy tor 

kolejki  biegnący  ponad  drogą,  po  zboczu  Jagodzińca.  Na  terenie  kompleksu 

zlokalizowano  trzy  główne  usypiska  kamienia  z  podziemi.  Pierwsze  znajduje  się 

około  50  m  obok  wlotu  sztolni  nr  1,  drugie  naprzeciw  wlotu  sztolni  nr  2,  a  trzecie 

(największe)  zlokalizowano  między  wlotem  sztolni nr 3, a drogą prowadzącą do  wsi 

Zimna  Woda.  W  rejonie  bocznicy  i  składu  materiałów  budowlanych  ulokowano 

najwaŜniejszą część budowli technicznych i pomocniczych. TuŜ PoniŜej składu piasku 

powstał długi na około 100 m betonowy rów. Posiada  on  trapezowy  przekrój,  a  po 

dnie  poruszała  się  kolejka  wąskotorowa.  Na  wprost  rowu  zlokalizowano  duŜą 

stację  urządzeń  technicznych,  typu  ładowarka-dźwig.13  PowyŜej  tego  miejsca 

powstała betonowa   śluza   lub   pochylnia   wyładunkowa   sypkich   materiałów z 

kolejki.  Jej  tor  biegnie  tuŜ  nad  nasypem,  na  którym  owa  śluza  powstała. 

Pomiędzy  torem  a  drogą,  znajduje  się  betonowy  fundament  po  baraku 

                                                           

13

 Ślady po grubych słupach i wystające z betonu potęŜne stalowe haki sugerują iŜ w miejscu tym mógł stać 

background image

warsztatowym,  a  zaraz  obok  stoją  ceglane  ruiny  niewielkiego  murowanego   

budynku.      PoniŜej      betonowego      rowu      widać      ślady  po  istniejących  tam 

dwóch  betonowych  budowlach.  Około  100  m  na  północny-zachód  od  tego 

miejsca  (po  drugiej  stronie  drogi)  zlokalizowano  drugą,  mniejszą  bocznicę. 

Dokonywano  tam  napraw  lokomotywek  i  wagoników.  Świadczą  o  tym  kanały 

naprawcze na torach. Bocznicę od drogi oddziela niewielki mur oporowy. Obok 

torowiska  znajduje  się  takŜe  fundament  po  baraku  warsztatowym,  w  którym 

pracowały komanda naprawcze. 

Około  150  m  dalej,  na  trójkątnej  platformie  obok  torowiska,  rozpoczęto 

budowę  duŜej,  Ŝelbetowej  budowli.  Przypomina  wielki  basen  z  wystającymi  z 

dna  podstawami  pod  urządzenia  techniczne.  Przeznaczenie  tej  budowli  nie  jest 

znane.  Kilka  metrów  obok  stoi  fundament  po,  najprawdopodobniej,  murowanym 

budynku. 

Szeroko  zakrojone  prace,  głównie  ziemne,  prowadzono  takŜe  na  zboczach 

wzgórza,  w  którym  drąŜono  podziemia.  Idąc  torowiskiem  od  bocznicy  na 

południowy-wschód,  docieramy  do  miejsca,  gdzie  w  prawo  odchodzi  krótki, 

boczny  tor.  Wybudowano  tu  jednokondygnacyjny,  Ŝelbetowy  bunkier  o 

wymiarach  11  x  5,8  m.  Nieco  dalej  wykonano  długi  na  około  50  m  wykop  w 

kształcie litery T. W swojej środkowej części wykop jest dwukrotnie głębszy niŜ 

na  skrzydłach.  PoniŜej  niego  rozpoczyna  się  cały  ciąg  podłuŜnych  wykopów 

pod  duŜe,  Ŝelbetowe  budynki.    Ślady  wskazują  na  zamiar  wybudowania    8-9 

tego typu konstrukcji, tyle bowiem wykonano wykopów. Dwa budynki zaczęto 

juŜ stawiać. Znajdują się one na zakręcie drogi biegnącej  wokół Sobonia. Są to 

jednopiętrowe  budowle,  mające  24,4  m  długości  oraz  11,5  m  szerokości.  W 

rejonie  wykopów  znaleźć  moŜna  ślady  maskowania  robót,  które  wykonywano 

dwoma sposobami. Pierwszy polegał na rozpinaniu na specjalnych słupach  (ich 

podstawy  widać  obok  bunkra)  drobnej  metalowej  siatki,  z  wplecionymi 

plastikowymi, róŜnokolorowymi liśćmi. Drugim sposobem było sadzenie wokół 

budowli  kilkunastoletnich  drzew,  wkopywanych  w  ziemię  w  wielkich,  betono-

wych  donicach.  W  opisywanym  rejonie  znajduje  się  około  100  drzew 

                                                                                                                                                                                     

np. duŜy przeładunkowy Ŝuraw. 

background image

posadzonych w ten sposób. 

W pobliŜu sztolni nr 3 ograniczono się jedynie do posadzenia około 10 drzew 

oraz  złoŜono  kilkadziesiąt  worków  cementu.  Na  stoku,  poniŜej  wlotu  sztolni, 

wybudowano  małą  ceglaną  wartownię,  natomiast  na  zboczu  ponad  sztolnią 

zlokalizowano obóz KL Larche. W odległości 100 m od niego stoi na niewielkiej 

platformie  fundament  po  kompresorze,  a  300  m  dalej,  za  hałdą,  przy  samym 

torze  kolejki,  znajduje  się  ujęcie  wody  w  postaci  hydrantu.  Obok  leŜy 

fundament  po  ceglanym  budynku.  Dalej  tor  kolejki  krzyŜuje  się  z  nowo 

budowaną  drogą,  a  jeszcze  dalej  zbudowano  krótkie  odgałęzienie  od  głównego 

toru, które kończy się ślepo po około 50 m. Wokół, na zboczu, usypano 11 pryzm 

gleby.  Tymczasem  na  zboczu  wzgórza  połoŜonego  pomiędzy  Włodarzem  a 

Moszną,  nieco  powyŜej    szczytu  Sobonia,  wykonano  duŜy  wykop. 

Prawdopodobnie 

zamierzano 

tu 

wybudować 

zbiornik 

wodny 

lub przepompownię. 

Z  gotowych  budowli  naleŜy  jeszcze  wymienić  małą,  ceglaną  wartownię, 

wybudowaną  przy  trasie,  wzdłuŜ  Marcowego  Potoku  DuŜego  do  Głuszycy. 

Ponadto  przy  drodze  biegnącej  zboczami  Jagodzińca  do  Głuszycy,  na  jej 

pierwszym zakręcie od strony budowy, znajdują się ruiny nie znanego z nazwy obozu. 

 

 

Kompleks Soboń - część podziemna 

Góra Soboń (713 m n.p.m.), niewielkie, płaskie wzniesienie w masywie Włodarza, 

kryje  w  swoim  wnętrzu  najmniej  chyba  znany  podziemny  system.  Jego 

tajemniczość  wynika  z  faktu,  iŜ  jest  on  połoŜony  w  samym  sercu  góry,  w  środku 

gęstego  lasu.  Ludziom,  nie  znającym  dobrze  terenu,  bardzo  trudno  odnaleźć  w 

labiryncie dróg i ścieŜek tę właściwą, prowadzącą do wlotów tuneli. 

Część  podziemna  składa  się  z  trzech  sztolni,  wchodzących  w  górę  z  trzech 

kierunków.  Sztolnia  nr  1  ma  wlot  na  północno-zachodnim  zboczu  na  wysokości 

650 m n.p.m., sztolnia nr 2 ma wlot na południowo-zachodnim zboczu na wysokości 

648 m n.p.m., zaś sztolnia nr 3 na południowo-wschodnim stoku na wysokości 652 

m n.p.m. Wszystkie wloty leŜą przy wybudowanej w czasie wojny kamiennej drodze, 

biegnącej  wokół  góry.  PoniewaŜ  wloty  wszystkich  sztolni  zasłonięte  są  obwałami 

background image

oraz  gęsto  zarośnięte  krzakami,  bardzo  trudno  je  zlokalizować.  Szczególne  problemy 

sprawia odnalezienie wlotu sztolni nr 1, a jest to jedyne wejście, którym moŜna dostać 

się do środka, co teŜ ..czynimy". 

Wsuwamy  się  na  plecach  przez  wąską  szczelinę  przy  stropie  i  oto  jesteśmy  w 

tunelu.  Biegnie  on  w  kierunku  południowo-wschodnim  i  ma  216  m  długości. 

Początkowy  odcinek  jest  „klasyczny":  trochę  wody,  wszechobecne  błoto,  co 

kawałek  kilka  metrów  obudowy,  siady  instalacji  elektrycznej  i  torów  kolejki. 

Dopiero po około 100 m zadają się poprzeczne wyrobiska chodnikowe. Po prawej 

stronie, na drugim skrzyŜowaniu, znajduje się obudowana komora o wymiarach 

3 x 2,5 m, posiadająca drewniane drzwi i betonową podłogę. Chodniki w lewo to 

proste, nie posiadające odgałęzień odcinki o długości do 40 m. Jedynie tunel, leŜący 

naprzeciw  sztolni  nr  2,  poszerza  się  i  zyskuje  czworoboczny  przekrój. 

Poprzednio tunel miał przekrój sklepienia gotyckiego okna. 

Prostopadle do sztolni nr 1 dochodzi tunel sztolni nr 2. Od głównego skrzyŜowania 

w prawo biegnie szeroki tunel. Po około 50 m łączy się ze sztolnią nr 2. W miejscu 

tym powstał uskok o wysokości około 1,2 m, będący efektem niewielkiej róŜnicy w 

poziomach,  przy  kuciu  tuneli  z  obu  stron.14  Długość  sztolni  nr  2  wynosi  170  m. 

Sztolnia  ma  wlot  przy  tej  samej  drodze  co  sztolnia  nr  1.  Po  około  27  m  od  wejścia 

natrafiamy  na  naturalny  zawał,  tak  więc  dalsza  część  jest  niedostępna  z  zewnątrz, 

natomiast od wewnątrz moŜna nią dotrzeć aŜ do omawianego zawału, idąc ze sztolni 

nr 1. Od uskoku do zawału tunel zalany jest wodą do głębokości 1 m. 

W  1976  roku  Grupa  Badawcza  „Góry  Sowie"  wykopała  szyb  nad  wspomnianym 

zawałem, aby dostać się do sztolni od zewnątrz. 

Tymczasem  dokładnie  naprzeciwko  sztolni  nr  1  (po  drugiej  stronie  góry),  leŜy 

wlot sztolni nr 3. Dla lepszej lokalizacji podam, Ŝe jest to około 350 m na północ 

od ostatnich zabudowań wsi Zimna Woda. Z powodu zbyt małej grubości skał nad 

stropem,  początkowy  odcinek  (około  65  m)  uległ  zawaleniu  lub  (czego  nie  moŜna 

wykluczyć)  został  wysadzony,  tworząc  niewielkiej  głębokości  podłuŜne 

zapadlisko z widocznymi fragmentami drewnianej obudowy. Osiemnaście ostatnich 

metrów  sztolni  opisuje  raport  P.  Kruszyńskiego  (kierownika  Grupy  Badawczej 

                                                           

14

 O drąŜeniu tunelu z dwóch stron świadczą kierunki wierceń otworów strzałowych. 

background image

„Góry  Sowie"  z  lat  1975-77,  czyli  okresu,  kiedy  podjęto  próbę  pokonania 

wspomnianego zawału): 

„(...) spenetrowano część dalszego ciągu sztolni nr 3, natrafiając 

na  sztucznie  wywołane  zawały.  W  jednym  z  nich  znajduje  się 

niewielki  metalowy  zbiornik.  Natomiast  w  ostatni  zawał,  do 

którego udało się dotrzeć, ale którego ze względów technicznych 

nie  udało  się  przejść,  wchodzą  tory  kolejki  wąskotorowej  oraz 

przewody elektryczne". 

Zawał  ten  jest  jednym  z  najciekawszych,  z  jakimi  się  spotykamy,  a 

równocześnie jednym z najtrudniejszych technicznie do przejścia. To, Ŝe coś się 

za  nim  kryje,  nie  ulega  wątpliwości,  pozostaje  tylko  pytanie:  co?  Warto  tutaj 

dodać,  Ŝe  obecnie  prace  w  tym  miejscu  prowadzi  grupa  z  Krakowa.  Ma,  jak 

dotąd, niezłe wyniki. 

Ogólna długość poznanych tuneli w systemie Soboń wynosi 700 m, powierzchnia 1 

900  m2  a  kubatura  4  000  m3.  W  wielu  pomieszczeniach  znajduje  się  woda.  Pod 

względem  górniczym  stan  wyrobisk  jest  dobry  choć  w  kilku  miejscach  powstały 

niewielkie  obwały  na  skutek  wietrzenia  popękanych  juŜ  od  wybuchów  skał. 

Ciekawostką  tych  podziemi  jest  występowanie  w  nich  kilku  luźno  leŜących 

fragmentów Ŝelbetowego monolitu. Skąd się tam wzięły, nie wiadomo. 

 

Kompleks Rzeczka - część naziemna 

W kompleksie Rzeczka teren budowy właściwie objął tylko dolinę między Małą 

Sową  a  zboczem  góry  Ostra,  w  której  to  drąŜono  tunele.  Przed  wlotami  sztolni 

powstała  jedna  wspólna  dla  tuneli  platforma,  kończąca  się  od  strony  Walimia 

niewielką  hałdą.  Jej  skromność  wynika  z  faktu,  Ŝe  część  urobku  wywieziono 

samochodami do Olszyńca i dalej, np. na autostradę Wrocław-Berlin, gdzie uŜywano 

go  do  budowy  Dziś  oprócz  skalnego  rumowiska,  pozostały  tylko  fundamenty  po 

moście,  który  sięgał  aŜ  do  drogi  i  słuŜył  do  załadunku  kamienia  na  samochody  Na 

tych właśnie fundamentach ustawiono ostatnio oryginalny most z okresu II wojny 

ś

wiatowej. Wszystko jest w porządku, poza drobnym szczegółem,  Ŝe jest to most... 

amerykański! 

background image

WyŜej  wymieniona  platforma  ma  około  10  m  szerokości  i  ponad 

100  m  długości.  W  kierunku  Rzeczki  biegnie  od  niej  nasyp  torowiska 

kolejki  wąskotorowej  -  wywoŜono  nim  część  urobku  na  pobliskie  niewielkie 

usypisko. Przy końcu torów znajduje się betonowa platforma (prawdopodobnie stał na 

niej  drewniany  barak)  oraz  ceglana  studzienka  o  średnicy  60  cm.  Obok  sztolni  nr  3 

znajdują się betonowe fundamenty kompresorów. Na drugim brzegu rzeki Walimki 

są teŜ ruiny po ceglanych budynkach i barakach obsługi technicznej. Nieco niŜej, około 

200 m w stronę Walimia, widać ceglane fundamenty prawdopodobnie po tartaku oraz 

bardzo ciekawy, Ŝelbetowy most przez Walimkę. Jest długi tylko na 3-4 m, ale za to 

szeroki  na  prawie  8  m.  Po  cóŜ  to,  na  małej  rzeczce,  tak  potęŜny  most,  którego 

grubość  sięga  blisko  50  cm?  Powody  są  dwa.  Po  pierwsze:  naprzeciw  mostu,  w 

zboczu  góry  Ostra,  przygotowano  wybranie  pod  kolejną,  czwartą  sztolnię 

systemu  Rzeczka,  toteŜ  musiał  wytrzymać  wielkie  cięŜary  kursujących  kolejek  i 

samochodów.  Po  drugie:  pod  mostem  znajduje  się  wylot  tunelu  odwadniającego  o 

wymiarach  60  x  80  cm.  Wylot  ten  jest  zupełnie  niewidoczny  z  drogi,  właśnie  dzięki 

szerokości mostu. Tunel po około 20 m zamknięty jest zawałem, a szkoda, poniewaŜ 

prawdopodobnie prowadzi on pod wyrobiska i moŜe mieć z nimi połączenie poprzez 

studzienkę.  Jego  spenetrowanie  mogłoby  umoŜliwić  odkrycie  nowych,  nieznanych 

dotąd wyrobisk. 

Bardzo ciekawe miejsce znajduje się na zboczu góry Ostra, około 20 m powyŜej 

wlotów  sztolni.  Jest  tam  fragment  splantowanego  zbocza  (odcinek  drogi,  toru?)  oraz 

duŜe  wybranie  z  wklęśnięciem,  pasujące  do  jednego  z  zawałów  w  hali,  między 

sztolnią nr a 3. W tym miejscu znajduje się prawdopodobnie szyb wentylacyjny, 

obecnie zasypany. 

JeŜeli chodzi o naziemne budowle systemu Rzeczka, zlokalizowane w rejonie 

podziemi,  to  juŜ  w  zasadzie  wszystko.  Nieco  dalej,  na  początku  wsi, 

wybudowano  duŜą  i  jak  na  owe  czasy  super  nowoczesną  centralę 

telekomunikacyjną,  przez  którą  między  kierownictwem  Oberbauleitung  Riese  a 

Berlinem  istniała  tzw.  gorąca  linia.  Poza  tym,  juŜ  w  samej  Rzeczce,  istnieją 

fundamenty  po  bliŜej  nierozpoznanych  barakach  oraz  znajduje  się  jedna  ze 

studzienek zbiorczych rurociągu Wielka Sowa-Osówka. 

background image

System  Rzeczka  jest  chyba  najsłabiej  rozbudowanym  na  powierzchni 

systemem  Gór  Sowich  -  poza  centralą  telekomunikacyjną  nie  posiada  Ŝadnej 

gotowej budowli. Mało tego, nie ma nawet śladów świadczących o początku ich 

budowy. 

 

Kompleks Rzeczka - część podziemna 

Najbardziej Jawnym" systemem podziemnym, jest system Rzeczka. Jawnym, 

dlatego  Ŝe  połoŜonym  tuŜ  obok  drogi  Walim-Rzeczka  i  kaŜdy  przejeŜdŜając, 

zawiesza  na  nim,  a  ściślej  mówiąc  na  wejściach  do  niego,  wzrok.  Wejścia 

połoŜone sama zachodnich zboczach małej, ale za to bardzo stromej góry Ostra, 

między Walimiem a Rzeczką. Wloty leŜą na wysokości 557-559 m n.p.m. 

Jest  to  najmniejszy  z  obecnie  znanych  systemów,  oczywiście  jeŜeli  nie 

bierzemy pod uwagę tych tuneli, które prawdopodobnie znajdują się za dwoma 

zawałami wewnątrz systemu. Do wnętrza góry prowadzą trzy wejścia, oddalone 

od  siebie  o  około  40  m.  Tunele  główne  biegną  równolegle  i  są  połączone 

poprzecznymi halami. 

Wchodząc wejściem nr 1, po 27 m po prawej stronie napotykamy Ŝelbetową 

wartownię, zakończoną Ŝelbetową halą. Nieco dalej, takŜe po prawej stronie,  jest 

wybetonowana  wnęka,  a  po  kilku  metrach  dochodzimy  do  całkowicie 

obetonowanej  komory  o  długości  33  m,  szerokości  4,5  m  i  wysokości  5,5  m.  

Komora  posiada  podwójny,  betonowy  strop  i  fundament  z  rowkami  na 

przewody.  Hala  łączy  się  z  tunelem  nr  2.  Sztolnia  nr  1  posiada  takŜe  jeszcze 

jedno  połączenie  z  betonową  halą.  Tworzy  je  krótki  tunel,  odchodzący  od 

sztolni  pod  kątem  prostym.  Za  zakrętem  w  lewo  dochodzi  do  hali  pod  takim 

samym  kątem.  W  nim  to  właśnie  odkryto  niedawno  szyb  o  średnicy  3-4  m, 

całkowicie  zalany  wodą  i  wypełniony  przegnitymi  resztkami  obudowy,  przez  co 

niemoŜliwe jest zbadanie jego głębokości. Szyb przykryto drewnianą podłogą, na 

którą  nasypano  gruz  skalny.  Jego  odkrycie  stało  się  moŜliwe  dzięki  pracom 

prowadzonym w podziemiach przez Urząd Gminy w Walimiu. 

Dalej tunele nr 1 i 2 dochodzą po kilkunastu metrach do największej ze wszystkich 

znanych obecnie hal.  Jej wymiary są imponujące: długość około 80 m, szerokość 

background image

8 m, wysokość 10 m. Sztolnia nr 3 posiada w swojej  środkowej  części (z lewej  

strony)  dwie  komory  we  wstępnej  fazie  drąŜenia.  Miały  się  tam  znajdować 

wartownie.  Właściwie  nie  są  to  komory  a  zaledwie  kilkumetrowe  zagłębienia, 

którym daleko jeszcze do wymiarów wartowni. 

Nieco  za  tymi  komorami,  leŜy  po  prawej  stronie  kolejna  hala,  w  środkowej 

części przegrodzona zawałem.15 Za nim łączy się z tunelem nr 2, na wysokości 

obetonowanej  hali.  Komora  jest  nie  obudowana  i  ma  następujące  wymiary: 

długość  38  m,  szerokość  6  m  i  wysokość  8  m.  Sztolnia  nr  3  dochodzi  teŜ  do 

opisanej  juŜ  duŜej  hali,  łączącej  wszystkie  trzy  tunele.  Niestety,  nie  moŜemy  w 

pełni podziwiać jej   ogromu, bowiem w środkowej części (na wprost tunelu nr 

2)  przegrodzona  jest  zawałem,  na  który  składa  się  nie  wybrana  część  urobku, 

mogąca zakrywać  wlot  do  dalszej   części  wyrobisk.   Tak  więc  pomiędzy 

sztolniami  nr  2  i  3    istnieje  tylko  wąskie  przejście  pod  stropem,  w  dodatku 

niezbyt  bezpieczne.  W  prawym  rogu  hali,  na  wprost  sztolni  nr  1  znajduje  się 

zawał  liniowy  o  długości  12-15  m.  Powstał  przez  wysadzenie  warstwy  skał 

między dolnym a górnym chodnikiem. Czy za tym zawałem coś się kryje? Nie. 

Prace prowadzone przez SGP KRET nie potwierdziły, aby tunel biegł dalej. 

Obecnie, dzięki inicjatywie Urzędu Gminy Walim, całość tuneli jest dostępna 

dla  zwiedzających.  Całkowita  długość  wyrobisk  kompleksu  Rzeczka  wynosi 

500 m, powierzchnia 2 500 m , a kubatura 14 000 m . Pod względem górniczym 

stan wyrobisk jest dobry. 

 

Kompleks Rzeczka - badania 

Prace  badawcze  w  podziemiach  kompleksu  Rzeczka  podjęliśmy  pomiędzy 

styczniem a marcem 1993 roku. Po dokładnym spenetrowaniu obiektu, okazało 

się,  Ŝe  są  w  nim  trzy  miejsca  godne  „wbicia  łopaty".  Najpierw  dokonaliśmy 

przebrania  zawału  na  przedłuŜeniu  sztolni  nr  1.  Warto  było  spróbować,  gdyŜ 

zawał  ten  mógł  kryć  dostęp  do  dalszych  części  podziemi.  Przerzucenie  około 

dwóch  ton  skał  i  rumoszu,  pozwoliło  stwierdzić,  Ŝe  tunel  kończy  się  ponad 

wszelką  wątpliwość  przodkiem,  a  sam  zawał  powstał  poprzez  odpalenie 

                                                           

15

 Co ciekawe zawał ten doskonale pasuje do zapadliska na zboczu i moŜe to być zawalony szyb. 

background image

stropowej części chodnika. Wewnątrz zawału znaleźliśmy dwa świdry górnicze 

oraz resztki łopaty i kilofa.  

JeŜeli  chodzi  o  dwa  pozostałe  miejsca,  to...  niestety,  zabrakło  nam  czasu. 

Zaczęła  się  bowiem  adaptacja  obiektu  dla  celów  turystycznych  i  dla 

eksploratorów  nie  było  juŜ  miejsca.  Co  ciekawe,  pomimo  posiadanych  sił  i 

ś

rodków  w  czasie  adaptacji  nie  sprawdzono  tych  miejsc,  choć  wie  o  nich  kaŜde 

dziecko  w  okolicy.  Wie  o  nich takŜe kierownictwo obiektu,  lecz  mimo  ze  taka 

akcja  sprowadziłaby  nowe  rzesze  turystów  (a  co  za  tym  idzie  dodatkowe 

pieniądze),  nie  podjęto  Ŝadnych  działań,  mogących  wyjaśnić  choćby  jedną  z 

tajemnic kompleksu Rzeczka. W tym przypadku chodzi o odgruzowanie podszybia 

i samego szybu wentylacyjnego, zlokalizowanego pomiędzy sztolniami nr 2 i 3 oraz o 

przekopanie zawału na Wielkiej Hali na przedłuŜeniu sztolni nr 2. 

 

Kompleks Moszna - część naziemna 

Kompleks Moszna podobnie jak i kompleks Wielka Sowa jest bardzo mało poznany, 

a  przez  to  tajemniczy.  Mimo  prowadzonych  przez  SPG  KRET  badań,  nie  udało  się 

natrafić na miejsca z zawalonymi wlotami sztolni. Znalezione wybrania i wklęśnięcia 

w zboczach nie były niestety tymi, których szukaliśmy. 

Najciekawsza część naziemnych budowli znajduje się w sąsiedztwie niewielkiego 

kamieniołomu,  na  wschodnich  zboczach  góry  Moszna.  Istnieją  tam  ślady  po 

torowisku kolejki wąskotorowej, biegnącej w kierunku Osówki i Włodarza. Jest tam 

teŜ zlokalizowana mała hałda, obok której stoi fundament po ładowarce oraz niewielkie 

fundamenty  prawdopodobnie  po  kompresorze.  Zaraz  obok  wykonano  w  zboczu  dwa 

wybrania.  Zamontowano  tam  dziwne,  betonowe  prefabrykaty,  przypominające 

wyglądem futryny drzwi. Na platformie, pomiędzy wybraniami, znajduje się głęboka 

na około 4 m, betonowa studzienka. 

Do kompleksu zaliczymy takŜe ślady po nieznanym bliŜej obozie, którego budowę 

rozpoczęto przy skrzyŜowaniu drogi z Włodarza na Soboń. Ponadto w dolinie potoku, 

między Włodarzem a Moszna, wybudowano niewielkie ujęcia wody, a ponad nimi 

(w  zboczu  góry)  wykonano  dwa  wybrania,  których  boczne  ściany  obłoŜono 

kamieniem. 

background image

Kompleks Moszna - badania 

Pod  nazwą  kompleksu  „Moszna"  kryje  się  rejon  góry  Moszna  wraz  ze 

wszystkimi  śladami  na  powierzchni,  mogącymi  świadczyć  o  istnieniu  w  tym 

miejscu obiektu podziemnego. 

Prace  w  tym  rejonie  rozpoczęliśmy  od  sprawdzenia  przekopem  jednego  z 

wybrań,  w  którym  zamontowano  tzw.  „futrynę".  Po  wykonaniu  głębokiego 

wykopu na przodku wybrania, stwierdziliśmy, Ŝe nie istnieje w tym miejscu tunel. 

W  kwietniu   1997   roku  przystąpiliśmy   do   przekopania jednego z dwóch 

wybrań zlokalizowanych na północno-zachodnim stoku góry Moszna. Wybrania 

te są połoŜone przy utwardzonej drodze, posiadają obłoŜone kamiennym murem 

boczne ściany i do złudzenia przypominają wloty sztolni. Po przebraniu około 2 

m  gruzowiska,  nie  udało  nam  się  ani  zaprzeczyć,  ani  potwierdzić  hipotezy  o 

istnieniu  tunelu.  Sprawa  ta  wymaga  dalszych  badań.  Gdyby  bowiem  w  tym 

miejscu  miało  nie  być  tunelu,  to  nie  powinno  się  tam  znajdować  luźne  gruzo-

wisko. Twardy, skalny przodek lub skalna ściana - owszem, ale nie rumowisko. 

 

CZĘŚĆ ZEWNĘTRZNA 

Kompleks Sokolec - część naziemna 

Część  naziemna  kompleksu  Sokolec  obejmuje  swym  zasięgiem  prawie  całą 

górę  Gontową  oraz  część  doliny  potoku  bez  nazwy,  spływającego  z 

południowych  zboczy  Wielkiej  Sowy  do  Ludwikowic  Kłodzkich.  W  trakcie 

budowy  wykonywano  głównie  prace  ziemne,  a  budowle  stałe  dopiero 

rozpoczęto stawiać. 

Dla  potrzeb  budowy  przebudowano  drogę  Sowina-Sierpnica  utwardzając  jej 

nawierzchnię 

oraz 

budując 

cały 

system 

studzienek 

przepustów 

odwadniających.  Ponadto,  od  poziomu  sztolni  nr  3  i  4  budowano  od  podstaw 

drogę dochodzącą do głównej arterii. W miejscu styku obydwu dróg postawiono 

mur  oporowy  o  długości  47  m.  Jego  zadaniem  było  umocnienie  skarpy,  na 

stromym w tym miejscu stoku. 

Zaopatrzenie  kompleksu  w  materiały  budowlane  odbywało  się  za  pomocą 

kolejki  wąskotorowej.  Biegła  ona  z  bocznicy  kolei  normalnotorowej  w 

background image

Ludwikowicach  Kłodzkich,  odległej  od  centrum  kompleksu  o  około  3  km.  W 

Sowinie wózki były transportowane z małej bocznicy aŜ do poziomu sztolni nr 3 i 

4  za  pomocą  platformy,  poruszającej  się  po  szynach  ułoŜonych  na  stoku  góry. 

Była to taka sama platforma jak na Osówce. Druga platforma dostarczała wagoniki 

wyŜej, na poziom sztolni nr 1 i 2. Osobne torowiska istniały takŜe przy wlotach 

sztolni  i  słuŜyły  do  wywoŜenia  urobku  na  hałdy  oraz  transportu  materiałów 

budowlanych do sztolni. 

W  kompleksie  Sokolec  istniały  dwa  składowiska  materiałów  budowlanych.  Pierwsze 

zlokalizowano na bocznicy u podnóŜa góry, gdzie zmagazynowano pewne ilości worków 

cementu oraz kruszyna Drugie składowisko istniało przy drodze leśnej, niedaleko wlotów 

sztolni nr 1 i 2. Na betonowych platformach leŜy tam kilka tysięcy worków skamieniałego 

cementu. 

W całym systemie znajduje się kilka usypisk kamienia z podziemi Przed wlotami sztolni nr 

3 i 4 powstały lokalne hałdy, natomiast główne usypisko  znajduje  się przy  drodze Sowina-

Sierpnica około 200 m od wlotów sztolni nr 1 i 2. 

Większość  magazynów  zlokalizowano  przy  bocznicy  u  podnóŜa  góry.  Istniały 

tam  takŜe  wszelkiego  rodzaju  warsztaty  i  baraki  techniczne.  Przy  budowie 

kompleksu  pracowali  więźniowie  KL  Gross  Rosen,  dla  których  obóz 

zlokalizowano przy skrzyŜowaniu dróg z Sokolca do Ludwikowie   Kłodzkich.   

Z  urządzeń  technicznych  w  kompleksie  Sokolec  powstały  jedynie  fundamenty 

pod  kompresory,  znajdujące  się  w  dolinie  poniŜej  wlotu  sztolni  nr  3.  JeŜeli 

chodzi  o  budowle  naziemne  w  kompleksie,  to  w  zasadzie  Ŝadnej  nie 

„wydźwignięto"  powyŜej  fundamentów.  Największe  zgrupowanie  obiektów 

powstawało  około  800  m  na  północ  od  sztolni  nr  1  i  2,  przy  drodze  Sowina-

Sierpnica,  gdzie  wykonano  kilkanaście  wykopów  pod  fundamenty,  a  kilka  juŜ 

wybetonowano. Kilka wykopów powstało równieŜ na zboczu powyŜej sztolni nr 

3. 

To w zasadzie wszystko, co moŜna obecnie napisać na temat naziemnej części 

kompleksu  Sokolec  -  jednego  z  najmniej  rozbudowanych  na  powierzchni 

systemów w Górach Sowich. 

 

background image

Kompleks Sokolec - część podziemna 

Około  5  km  od  centralnej  części  budowy,  wewnątrz  góry  Gontowa  - 

najwyŜszego wzniesienia Wzgórz Wyrębińskich (717 m n.p.m.) -  istnieje jeden z 

mniej  znanych  podziemnych  kompleksów.  W  nomenklaturze  badaczy  nosi  nazwę 

„Sokolec". Jego mała popularność wynika prawdopodobnie z faktu, iŜ leŜy nieco na 

uboczu całej Wielkiej Budowy, przez co, siłą rzeczy, „mówi" się o nim mniej niŜ o 

pozostałych kompleksach. Mniej znany, nie znaczy jednak mniej interesujący. 

Podziemia  Sokolca  (leŜące  w  tzw.  Strefie  Zewnętrznej)  przez  wielu  badaczy 

wiązane są z ogromnym podziemnym kompleksem zbrojeniowym zlokalizowanym we 

wnętrzu góry Włodyka. Hipoteza ta wydaje się mieć rację bytu z kilku powodów. Po 

pierwsze: Włodyka leŜy duŜo bliŜej niŜ np. Osówka. Po drugie: kolejka wąskotorowa 

łączyła kiedyś Gontową z Ludwikowicami Kłodzkimi, skąd do podziemi Włodyki jest 

bardzo  blisko.  KL  Ludwigsdorf  (obóz,  którego  więźniowie  pracowali  na  Włodyce) 

zlokalizowany  był  właśnie  w  miejscu  rozgałęzień  kolejki.  W  jedną  stronę  biegła 

ona  do  podnóŜy  Gontowej,  natomiast  w  drugą  prosto  na  Włodykę.  Zresztą 

kompleks  zbrojeniowy  Włodyka  nie  kończył  się  na  samej  górze  Włodyce,  tylko 

sięgał  na  kilka  okolicznych  gór  (Tyńcowa,  KsięŜówka)  i  „kierował  się"  w  stronę 

Gontowej. 

Powróćmy  jednak  do  podziemi  Sokolca.  Składają  się  z  co  najmniej  dwóch 

zespołów. Tzw. poziom I tworzą dwie sztolnie, mające wloty na północnym zboczu 

góry,  na  wysokości  640  m  n.p.m.,  przy  drodze  łączącej  Sowinę  z  Sierpnicą.  Do 

podziemi  wchodzimy  wejściem  nr  2.  Ma  ono  wymiary  3,5  x  3  m.  Po  około  60  m 

trafiamy  na  wielki  zawał,  jaki  powstał  na  skrzyŜowaniu  sztolni  z  wyrobiskami 

wartowni. Aby go obejść, skręcamy w lewo i przez komory wartowni przechodzimy 

ponownie  do  głównego  tunelu.  Idąc  dalej,  mijamy  układ  wyrobisk  chodnikowych, 

gdzieniegdzie  tylko  obudowanych  drewnianymi  stemplami.  Po  drodze  mijamy 

hale o wymiarach 35 x 5 x 5 m oraz jedną o wymiarach 15 x 5 x 5 m. Dochodzimy 

do końca wyrobisk i skręcamy w lewo. Wchodząc w sztolnię nr 1, kierujemy się 

do wyjścia. Znowu mijamy wartownię z duŜym wyciekiem wody, przez co pozostała 

część chodnika głównego zalana jest do głębokości 0,5 m.

16

 JeŜeli mamy wodery,  

                                                           

16

 Woda nie odpływa z tunelu, poniewaŜ około 40 m od wyjścia powstał niewielki obwał. 

background image

wychodzimy na powierzchnię, jeŜeli nie... wracamy do wyjścia nr 2. Wyrobiska 

tej  części  są  w  stanie  surowym,  nie  stwierdzono  takŜe  istnienia  szybu 

transportowego  lub  wentylacyjnego.  Ze  względu  na  bardzo  kruchy  piaskowiec 

(w  którym  wydrąŜono  sztolnie)  i  jego  szybkie  wietrzenie,  podziemia  są  bardzo 

niebezpieczne.  Istnieje  w  nich  duŜo  obwałów,  zwłaszcza  na  skrzyŜowaniach 

chodników.  Ciągle  teŜ  powstają  nowe.  Nie  będzie  przesadne  stwierdzenie,  Ŝe 

będąc  w  środku,  słyszy  się  niemal  sypiący  ze  stropu  gruz.  Dlatego 

zdecydowanie  odradzam  zwiedzanie  tego  systemu.  Nie  ma  w  nim  nic 

ciekawego,  a  cena,  jaką  przyjdzie  za  tę  „przyjemność"  zapłacić,  moŜe  być 

wysoka. 

O wiele ciekawsze są natomiast dwa wejścia w tzw. poziomie II (oddalonym 

od poziomu I o około kilometr), połoŜone na wysokości 580 m n.p.m. Odległość 

miedzy sztolniami wynosi 250 m. Dzięki badaniom prowadzonym w 1994 roku 

przez  SGP  KRET,  udało  się  po  części  wyjaśnić  ich  tajemnicę.  Szczególnie 

interesująca jest sztolnia nr 3. JuŜ sama wielkość wybrania i platformy przed jej 

wlotem  zapowiadają,  Ŝe  nie  jest  to  tylko  niewielki  tunel.  Zresztą,  do  sztolni 

dochodził podwójny tor kolejki, a świadkowie mówią o 2 km długości głównego 

korytarza. Tymczasem... 

Grupie  Poszukiwawczej  KRET  udało  się  rozkopać  zawał  przed  wlotem 

sztolni i osuszyć korytarz (wcześniej tunel był zalany pod sam strop) tak, Ŝe jego 

spenetrowanie stało się moŜliwe. Skończyło się szybciej niŜ myśleliśmy - juŜ po 

około 10 m. Drogę zagrodził nam kolejny wielki zawał. Sterczały z niego duŜe 

stemple i podpory. Co ciekawe, tryskała z niego teŜ woda. Świadczyć to moŜe o 

duŜej  długości  tunelu  i  jego  całkowitym  zalaniu,  przez  co  znajdująca  się  tam 

pod  duŜym  ciśnieniem  woda  „przeciska  się"  przez  szczeliny.  Przekopanie  tego 

zawału  wiąŜe  się  obecnie  z  wielkimi  trudnościami  technicznymi  i  raczej  nie 

będzie prowadzone. Poznana długość sztolni wynosi 10 m, szerokość chodnika 

3,5 m a wysokość 3 m. 

Natomiast  jeszcze  przed  pracami  przy  sztolni  nr  3,  dokonana  została 

penetracja  sztolni  nr  4.  Jej  wlot  został  wysadzony  w  powietrze  w  czasie 

maskowania  obiektu.  Świadczą  o  tym  resztki  lontów  znalezione  podczas 

background image

odkopywania  zawału  oraz  wyraźnie  widoczne  w  tunelu  przemieszczenie 

powybuchowe części wyposaŜenia. Sztolnia nr 4 posiada standartowe wymiary, 

tj.  2,5-3  m  wysokości  oraz  3-4  m  szerokości.  Jej  długość  razem  ze  zniszczoną 

częścią wylotową zamyka się w 100 m. 

Dzięki wybuchowi, który ukrył ją dla świata na całe 50 lat, sztolnia zachowała 

(jako jedyna w Górach Sowich) swoje unikatowe wyposaŜenie. Na całej długości 

tunelu  połoŜone  jest  torowisko  kolejki,  z  tym  Ŝe  na  przodku  nie  są  to  tory  na 

podkładach  drewnianych,  lecz  wymienne  zestawy  o  długości  5  m,  połączone 

metalowymi kształtownikami. Montowano je na przodku tylko na okres wybierania 

ś

wieŜego  urobku  i  po  przedłuŜeniu  tunelu  zastępowano  normalnymi  torami.  Kilka 

metrów za wlotem tunelu stoi na torach prawdziwe cacko - wagonik--platforma do 

przewoŜenia  stempli  na  obudowę  tunelu.  Jest  to  jedyny  jak  dotąd,  oryginalny, 

zachowany wagonik z budowy w Górach Sowich! 

W  prawym,  górnym  rogu  tunelu,  na  wbitych  w  strop  drewnianych  kołkach 

zamocowano  obejmy.  Trzymały  rurociąg  tłoczący  do  tunelu  świeŜe  powietrze.  Dziś 

rurociąg leŜy na spągu tunelu i tylko w jednym miejscu wznosi się pod strop, trzymany 

jedną  nieco  mocniejszą  obejmą.  Zerwany  został  prawdopodobnie  siłą  wybuchu. 

Rurociąg  składa  się  z  pięciometrowych  odcinków  rury  o  średnicy  500  mm, 

połączonych ze sobą na wcisk. 

 W  tunelu  ostało  się  sporo  drobnego  sprzętu  technicznego,  uŜywane  podczas  jego 

budowy. Jest kilka świdrów, łopat, kilofów oraz części osprzętu elektrycznego. Niestety, 

sztolnia zdecydowanie nie nadaje się do zwiedzania. WiąŜe się to z silnym spękaniem 

górotworu w wyniku eksplozji. Stan wyrobisk pod względem górniczym jest zły i ciągle 

się pogarsza. Zresztą, juŜ dziś wejście do sztolni nie jest moŜliwe, bowiem w 1995 roku 

powstał na wlocie kolejny zawał - i całe szczęście. 

Całkowita  długość  znanych  tuneli  kompleksu  Sokolec  wynosi  860  m.  Ich 

powierzchnia to 2 450 m2 a kubatura 7 100 m

3

W kompleksie Sokolec uderza jeszcze jedna ciekawa rzecz. OtóŜ dla Niemców nie 

było  waŜne  w  jakiej  skale  kuto  podziemia.  Skoro  wszystko  miało  być 

obetonowane, moŜna było drąŜyć tunele choćby w piasku. Liczyło się miejsce. 

 

 

background image

Kompleks Sokolec - badania 

Prace  badawcze  w  kompleksie  Sokolec  naleŜą  do  najlŜejszych  i  zarazem 

najtrudniejszych.  Wynika  to  z  rodzaju  skały  w  jakiej  wykuto  podziemia.  Jest  nim 

piaskowiec - łatwy do przekopywania, szybko wietrzejący i rozkładający się zarówno 

na „fajny" piasek, jak i „przeklęte" gliniaste błoto. Stąd trudności w dokonywaniu 

przekopu,  konieczność  jego  bezwzględnego  szalowania  (bardzo  dokładnego)  i 

oczywiście strach, Ŝe coś się zawali. Mimo ryzyka, spróbowaliśmy. 

24  września  1994  roku,  po  kilku  zaledwie  godzinach  kopania  i  wykonaniu 

wąskiego przekopu, tuŜ przy stropie domniemanego jeszcze tunelu - tunel stał się 

rzeczywistością. Okazało się, iŜ jest w nienaruszonym stanie wraz ze swą cenną 

zawartością. Nie chodzi tu oczywiście o złoto czy Bursztynową Komnatę, a tylko (a 

moŜe  aŜ)  o  torowisko  kolejki,  wagonik-platformę,  rurociąg,  sprzęt  techniczny  i 

elektryczny.  Niestety,  zbyt  długo  nie  cieszyliśmy  się  tunelem.  Dał  znać  o  sobie 

piaskowiec  -  z  hukiem  i  trzaskiem  powodował  kolejny  zawał.  Szczęście,  Ŝe 

zdąŜyliśmy zinwentaryzować sztolnię. 

Dopiero rok później - we wrześniu 1995 roku - rozpoczęliśmy "wykopki" przy 

wlocie  tunelu  nr  3.  Wlot  ten,  niedostępny  od  wojny,  zlokalizowany  w  1991  roku 

przez PTE (Polskie Towarzystwo Eksplozyjne), niestety nie został przez odkrywców 

„zdobyty".  CzyŜby  „Eksploratorzy"  wystraszyli  się  zimnej  wody,  zalewającej 

tunel aŜ po strop? To właśnie woda jest w sztolni nr 3 największym problemem. 

Dwa dni zajęło nam przekopanie się przez obwał na wlocie i spuszczenie wody 

ze sztolni, ale jakieŜ było nasze rozczarowanie, gdy okazało się, Ŝe po 10 m w 

sztolni jest kolejny zawał. Po wejściu do tunelu stwierdziliśmy, iŜ jest on zalany 

prawie  do  połowy  swej  wysokości.  Mimo  to,  rozpoczęliśmy  przebieranie 

zawału.  Po  cięŜkiej  pracy  udało  nam  się  odsłonić  z  zawału  jeden  stempel, 

przerzucić  około  2  ton  cięŜkiego  błota  i  kamieni  oraz  stwierdzić,  Ŝe  z  zawału 

tryska woda! Znaczyć to mogło tylko jedno - za zawałem tunel jest pełen wody i 

naleŜy go jak najszybciej... opuścić. Tak teŜ zrobiliśmy. 

Obecnie,  aby  ostatecznie  zbadać  sztolnię  nr  3,  trzeba  zaangaŜować  cięŜki 

sprzęt  (koparka),  szeroko  odsłonić  wlot  tunelu,  wybrać  muł  z  jego 

początkowego  odcinka  i  bardzo  ostroŜnie  zacząć  przebierać  zawał,  mając 

background image

nadzieję,  Ŝe  woda  nie  przebije  się  przez  niego  w  sposób  niekontrolowany. 

Niemniej jest to do zrobienia, a tunel ten naprawdę warto zbadać. 

 

Kompleks Wielka Sowa - ogólnie 

Kolejnym  rejonem  prac,  prawdopodobnie  zlokalizowanym  w  tzw.  Strefie 

Zewnętrznej,  jest  obszar  masywu  Wielkiej  i  Małej  Sowy.  Wnioskować  tak 

moŜna  z  faktu,  iŜ  więźniowie  pracujący  w  rejonie  Sokolca,  na  bocznicy 

przeładunkowej,  rozdzielali  materiały  budowlane  na  dwie  części  (zezname 

ś

wiadka). Ta mniejsza część "wędrowała" platformami na Gontową. Natomiast, 

zdecydowanie  większa  część  Materiałów  ładowana  była  na  cięŜarówki  i 

transportowana  prosto  do  Sowiej  Doliny,  gdzie  w  czasie  wojny  Niemcy 

prowadzili  wielką,  podziemną  budowę  (zeznania  świadka).  Gdyby  było  tak  w 

rzeczywistości  to  w  masywie  Wielkiej  Sowy  naleŜałoby  oczekiwać  istnienia 

gigantycznych podziemi o znacznym stopniu ukończenia. Dowodem pośrednim na 

istnienie takiego obiektu moŜe być fakt, Ŝe po dziś dzień nie udało się ustalić zakresu 

robót wykonywanych przez komando Eule. Takie komando istniało, tyle tylko, Ŝe nie 

wiadomo  co  robiło.  A  moŜe  budowało  i  potem  maskowało  „Die  Anlage  Hoche 

Eule"?  JeŜeli  tak  było,  to  nie  wykonało  swojej  pracy  dokładnie  do  końca, 

bowiem  na  powierzchni  masywu  Wielkiej  i  Małej  Sowy  znajdują  się  pewne 

ś

lady, wskazujące na istnienie wewnątrz góry jakiegoś duŜego obiektu. Przy  drodze 

opasającej  masyw  Wielkiej  Sowy  znajduje  się  hałda.  Znaleźć tam moŜna klamry 

do  łączenia  stempli  w  tunelach,  skamieniałe  worki  cementu  oraz  drobne  elementy 

techniczne, charakterystyczne dla budowy podziemnego obiektu. Kilka małych hałd 

znajduje  się  takŜe  w  rejonie  Łąki  Sikorskiego.  W  dolinie  Sowiego  Spławu 

wybudowano niewielki zbiornik na wodę oraz kładziono rurociąg. TakŜe w dolinie 

potoku Walimka wybudowano  kilka studzienek zbiorczych, mały zbiornik,  sieć  

rurociągów  oraz  przebudowano  drogę trawersującą zbocza masywu. Natomiast, 

w  samej  Sowiej  Dolinie  powstał  duŜy  zbiornik  na  wodę  i  kilka  studzienek 

zbiorczych. Jedynym namacalnym dowodem  istnienia  podziemi  jest  odnalezienie 

na jednym ze zboczy kilkusetmetrowego odcinka nasypu, po którym poruszała się 

kolejka  wąskotorowa (znaleziono kilka gwoździ do mocowania szyn na podkładach). 

background image

Udało    się    odkryć    kilka  bardzo    ciekawych  małych  tuneli,  wchodzących  do 

wnętrza Wielkiej Sowy z róŜnych kierunków. Jednak, jak wykazały badania, są to stare 

wyrobiska  górnicze  pochodzące  z  XIX  wieku  i  nie  kryją  Ŝadnych  tajemnic.  Na 

wyrobiska  te  składa  się  5  niezbyt  długich  tuneli  poszukiwawczych  (najdłuŜszy 

ma  70  m)  o  nieregularnym  przekroju  biegnących  wzdłuŜ  mało  wydajnych  Ŝył 

kwarcowo-barytowych.      Łączna      długość      wyrobisk      nie      przekracza  200  m. 

Wszystkie są zalane wodą, czasami aŜ pod strop. 

 

W Kompleks Wielka Sowa - badania 

W  poszukiwaniu podziemi  kompleksu  „Wielka  Sowa" przeszliśmy  całą górę 

wzdłuŜ  i  wszerz,  z  góry  na  dół  i  z  powrotem,  a  następnie...  jeszcze  raz  wzdłuŜ i 

wszerz. Niestety me udało nam się zlokalizować ani jednego tunelu z lat 1943-1945. Ich 

maskowanie jest perfekcyjne choć kilka razy byliśmy niemal pewni, Ŝe jesteśmy juŜ na 

ich tropie... 

Dziwna, ceglano-betonowa studnia, dziwny „bulgot" gdzieś głęboko - zaczynamy 

czyszczenie. Po około 1,5 m docieramy do dna studni. Jesteśmy  zaskoczeni.   W  

twarde    dno    wchodzi    kamionkowa  rura  o średnicy 150 mm. Gdzie prowadzi? A 

„bulgot" słychać dalej... 

Październik i listopad 1996 roku były bardzo gorące (mimo jesieni), przynajmniej dla 

nas. Tunel znaleźliśmy przypadkowo - początkowo', moŜe nie tyle tunel, co szczelinę 

między  skałami.  Rozkopanie  poszło  nam  bardzo  sprawnie  do  momentu,  gdy 

stwierdziliśmy, Ŝe owa szczelina przemieniła się w tunel, w dodatku pełen wody. Co 

robić? Szybka decyzja i wchodzimy. Miejsca na ponton było za mało, ale „idąc", 

głowa powinna wystawać ponad wodę. Ruszamy! Wchodzi Tomek i ja. Na początku 

brak nam tchu, gdyŜ woda ma temperaturę około 3-4°C. Dalej jest juŜ znośnie - aŜ do 

27 metra - gdzie powstał zawał. 

Wracamy za tydzień, ale juŜ z pompą. Po kilku godzinach woda opada. Jesteśmy 

przy zawale. AleŜ ciasno! Kopanie na kolanach, na leŜącej,, gruz, błoto, błoto, błoto i 

wciąŜ  przybywa  wody.  Jest  jej  za  mało,  aby  pompa  ją  wessała,  a  za  duŜo,  aby 

siedzieć w tunelu. Musimy się wycofać. 

- Panowie, dlaczego ta woda w strumyku taka Ŝółta, jak „sztolniowa" -  pyta Piotr. 

background image

Idziemy jej śladem, przed nami mała platforma i... wlot tunelu! Jeszcze świeŜy 

odkop. Dziś wiemy, Ŝe to ktoś z Wrocławia odkopał sztolnię (dziękujemy!). Następuje 

chwila  konsternacji,  potem  szybki  powrót do domu  po sprzęt i... do boju.  Wszędzie 

straszne  błoto  -  Ŝółte,  lepkie  i  cięŜkie.  Tunele  ciasne,  nieregularne,  kończą  się 

obwałami.  Gdy  wychodzimy  na  zewnątrz,  wyglądamy  jak  wielkie  kule  błota. 

Niestety, znowu okazuje się, Ŝe nie tego tunelu szukaliśmy (opisane wyŜej tunele 

to stare kopalnie srebra a nie część »Riese", szkoda). 

W  marcu 1997 roku lokalizujemy dziwny, głęboki wykop o średnicy około 5 m. 

Niby nic szczególnego, ale z jego dna wystawały grube belki (kantówki) oraz stalowe 

pręty.  CzyŜby  zasypany  szyb?  Nasze  zdziwienie  wzrosło,  gdy  zeszliśmy  na  dno 

wykopu  -  okazało  się  wybetonowane.  Korek  na  szybie!  Sensacja!  Zaczynamy 

wykopki.  Czyścimy  beton  z  ziemi,  odwalamy  belki,  odginamy  stalowe  pręty  i 

znowu  rozczarowanie  To  nie  zamaskowany  szyb  a  zwykły  fundament, 

pospiesznie wylany i niedokończony. 

Na jednym ze zboczy Wielkiej Sowy udało się nam zlokalizować jeszcze jedno 

ciekawe miejsce. Dochodzi tam droga, coś się zapadło, wycieka woda, słowem jest 

interesująco.  Przydałaby  się  koparka, ale niestety koszty... 

 

Kompleks zbrojeniowy Miłków - Ludwikowice Kłodzkie, fabryka amunicji 

Mölke-Werke oraz fabryka prochu Dynamit AG 

Aby zaprezentowany w tej ksiąŜce opis podziemi w Górach Sowich był kompletny, 

naleŜy równieŜ kilka słów poświęcić kompleksowi zbrojeniowemu w Miłkowie. 

W jego skład wchodziła fabryka amunicji Mölke-Werke oraz fabryka prochu Dynamit 

AG  -  zlokalizowane  w  rozległych  podziemnych  wyrobiskach  nieczynnej  kopalni 

węgla kamiennego Wenceslaus oraz w wydrąŜonej przez więźniów części podziemnej 

we  wnętrzu  góry  Włodyka.  Jaki  związek  miały  te  fabryki  z  AL  Riese?  Po  pierwsze: 

Unterkommando  Ludwigsdorf  było  podobozem  KL  Wüstegiersdorf,  czyli podlegało 

de  facto  AL  Riese.  Po  drugie:  znaczna  część  produkcji  materiałów  wybuchowych  z 

Dynamit  AG  wędrowała  prosto  na  Wielką  Budowę.  To  właśnie  z  podziemi  Włodyki 

pochodził donarit - materiał wybuchowy, którym drąŜono tunele Olbrzyma. Po trzecie: 

na  terenie  fabryki  Mölke-Werke  istniała  elektrownia  i  to  właśnie  ona  poprzez 

background image

podziemne  kable  zaopatrywała  w  energię  elektryczną  całego  Olbrzyma.  Po  czwarte: 

rozbudowa  podziemnej  części  kompleksu  kierowała  się  właśnie  w  stronę  Sokolca, 

który  prawdopodobnie  miał  stanowić  podziemne  zaplecze  magazynowe  dla 

obydwu fabryk. 

Jak juŜ wspomniałem, w skład kompleksu wchodziły dwie fabryki zbrojeniowe. Ich 

lokalizację  oparto  na  wykorzystaniu  zabudowy  i  wyrobisk  kopalni,  zamkniętej 

jeszcze w latach 30. z powodu częstych wyrzutów metanu (w jednej z katastrof zginęło 

151 górników). Prawdopodobnie pod koniec 1943 roku rozpoczęto adaptację obiektów 

dla  potrzeb  przemysłu  zbrojeniowego.  Na  powierzchni  wybudowano  liczne  schrony, 

bunkry, wartownie i magazyny maskowane na stropach ziemią i małymi drzewkami. Do 

wszystkich tych obiektów doprowadzono sieć Ŝelbetowych dróg, a cały teren chroniony 

był przez liczne stanowiska artylerii przeciwlotniczej. 

Nie  wiadomo dokładnie kiedy  rozpoczęto drąŜyć  podziemną część kompleksu.  Nie 

ma  o  tym  Ŝadnych  wzmianek.  Wiadomo  natomiast,  Ŝe  podziemia  te  istnieją. 

Zeznania więźniów pracujących na powierzchni mówią o gigantycznych tunelach we 

Włodyce,  w  których  ginęły  tysiące  ludzi.  Jedna  z  byłych  więźniarek  zeznaje,  iŜ 

nieraz widziała ludzi pędzonych do tuneli. Mówiąc dokładniej, to nie do tuneli, tylko do 

szybu  windy,  którym  zjeŜdŜali  do  podziemi.  Gdy  wracali  wieczorem  wyglądali 

upiornie. Setki ludzi w kolorach: Ŝółtym,  czerwonym i zielonym ledwo wlokło 

się do obozu. Pracowali przy mieszaniu róŜnych składników prochu. 

Do dziś nie udało się trafić na ślad wejść do podziemi fabryki Dynamit AG. 

Jest to sprawa o tyle utrudniona, Ŝe rejon ewentualnych wlotów tuneli leŜy w tzw. 

gorącej  strefie.  Do  dnia  dzisiejszego  cały  masyw  Włodyki  jest  bowiem  wprost 

naszpikowany  amunicją  róŜnego  kalibru  i  wszelkie  prace  w  tym  rejonie  są 

zdecydowanie  niewskazane.  Podobnie  rzecz  się  ma  z  penetracją  wyrobisk 

kopalni. Tutaj metan jest najlepszym straŜnikiem. 

Niestety,  nie  mogę,  tak  jak  to  robiłem  przy  opisach  innych  kompleksów, 

podać  danych  liczbowych  dotyczących  podziemi,  bowiem  ich  po  prostu  nie 

znam. Przynajmniej na razie. 

 

 

background image

Kompleks zbrojeniowy Miłków - Ludwikowice Kłodzkie - badania 

W rejonie fabryki zbrojeniowej w Ludwikowicach Kłodzkich wszelkie prace terenowe 

są  bardzo  ryzykowne.  Z  powodu  ogromnych  wprost  ilość  amunicji  artyleryjskiej 

zakopanej  na  zboczach  Włodyki.  Niemniej  w  marcu  1997  roku  podjęliśmy  próbę 

przekopu jednego z wklęśnięć w zboczu góry. Mieliśmy nadzieję na odkopanie tunelu. 

Niestety mimo przerzucenia kilku ton skał i gruzu skalnego, nie potwierdziły się nasze 

przypuszczenia co do lokalizacji tunelu. Sprawa pozostaje otwarta. 

Podobnie  rzecz  się  miała  z  penetracją  sztolni  o  polskiej  nazwie  Wacław  I 

(niemiecka nazwa nie jest nam znana). Po wejściu przez szyb wentylacyjny, udało się 

nam  zbadać  jej  przebieg  na  długości  około  200  m.  Do  połowy  długości  jest  ona 

obudowana betonem, ciąg dalszy to obudowa ceglana. W części obudowanej cegłą, 

około  50  m  od  przodka, po obu stronach tunelu znajdują się zawały, które prawdo-

podobnie  kryją  dostęp  do  dalszych  chodników.  Zawały  są  jednak  na  tyle 

niebezpieczne, Ŝe zrezygnowaliśmy z prób dalszej penetracji. Naprawdę  nie  warto 

ryzykować. 

 

KOMPLEKS ZAMKU KSIĄś 

Kompleks Zamku KsiąŜ - część naziemna 

JeŜeli  chodzi  o  naziemną  część  kompleksu  zamku  KsiąŜ,  to  prace  w  nim 

prowadzono zarówno na terenie zamku, jak i w jego okolicy, w promieniu około 

1  km.  W  zamku  prowadzono  roboty  polegające  na  przebudowie  części 

pomieszczeń oraz ich adaptacji do zamierzonych celów. Niestety, w wyniku tej 

przebudowy  bardzo  ucierpiało  wyposaŜenie  zamku  -  m.in.  w  sali  Krzywej, 

Konrada  i  w  hallu  Bolka  zerwano  zabytkowe  plafony  i  inne  ozdoby.  W  starej 

części  zamku  wzmocniono  drewniane  stropy,  a  na  piątym  piętrze  rozpoczęto 

przebudowę  duŜych  sal  na  mniejsze  pokoje,  prawdopodobnie  dla  Ŝołnierzy 

pułku ochrony Führera. 

Z  drugiego  poziomu  piwnic  zamkowych  wykuto  do  pierwszego  poziomu 

podziemi  szyb  klatki  schodowej.  W  związku  z  tymi  pracami,  w  jednym  z 

pomieszczeń  na  parterze  zamku  ustawiono  kompresor,  niszcząc  przy  okazji 

piękną, zabytkową podłogę pomieszczenia. 

background image

Na  głównym  tarasie  przed  zamkiem,  obok  wlotu  szybu  wentylacyjnego, 

zlokalizowano  skład  materiałów  budowlanych,  natomiast  przed  budynkiem 

biblioteki  zbudowano  tajemniczy,  Ŝelbetowy  zbiornik,  w  którym,  jak  mówią 

ś

wiadkowie, nawet zimą woda była ciepła. CzyŜby jakieś próby z uranem? 

DuŜo powaŜniejsze prace prowadzono w okolicy zamku. Ze stacji kolejowej   

Wałbrzych-  Szczawienko      poprowadzono      do      kompleksu  torowisko  kolejki 

wąskotorowej,  biegnące  obok  Palmiarni,  dzisiejszego  parkingu  i  amfiteatru,  do 

rejonu podziemi. Obok parkingu na zalesionym wzgórzu zbudowano dwa duŜe 

zbiorniki  na  wodę,  zasilane  ze  studni  głębinowych  w  rejonie  Lubiechowa. 

Natomiast  rejon  samego  parkingu  zajmował  obóz  koncentracyjny  KL 

Furstenstein.  TuŜ  za  parkingiem  zlokalizowano  takŜe  duŜą  przepompownię. 

Jednak  zdecydowanie  najciekawsza  budowla  znajduje  się  na  terenie  kapliczki 

rodu von Hochberg. OtóŜ, obok rozległych piwnic kapliczki wybetonowano duŜą 

komorę,  do  której  doprowadzono  z  powierzchni  9  okrągłych  otworów  o 

ś

rednicy  około  500  mm.  Otwory  dają  jednoznaczne  skojarzenie,  Ŝe 

przeznaczeniem  budowli  była  stacja  wentylacyjna    dla  jakiegoś  duŜego, 

podziemnego obiektu. Z dna komory odchodzą dwie obetonowane studzienki, niestety, 

obecnie zagruzowane. MoŜe warto byłoby je oczyścić?   

Po drugiej stronie zamku znajdowały się wloty trzech sztolni, toteŜ na platformie 

przed  sztolniami  powstało  kilka  baraków  magazynowych  oraz  kilka  fundamentów 

pod  urządzenia  techniczne.  Nieco  poniŜej,  na  zboczu  góry,  rozpoczęto  budowę 

niewielkiej  oczyszczalni  ścieków,  od  której  wykopano  rów  w  kierunku  rzeki 

Pełcznicy.  Przy  sztolni  nr  4  -  znacznie  oddalonej  od  trzech  pozostałych  -  nie  ma 

Ŝ

adnych budowli. Jest tam natomiast duŜa hałda,  sięgająca aŜ do rzeki Pełcznicy. 

Po  przeciwnej  stronie  wąwozu  znajdują  się  ruiny  zameczku  o  nazwie  Stary  KsiąŜ, 

wokół którego istnieją ślady po nierozpoznanych pracach. Równie ciekawy jest głęboki 

wąwóz rzeki Pełcznicy. W zamierzeniach niemieckich całe zamkowe wzgórze miało 

zostać  odcięte  od  świata,  a  dojazd  do  zamku  moŜliwy  tylko  poprzez  podziemne 

tunele.  Tunel  dla  samochodów  miał  biec  od  strony  Świebodzic,  natomiast  tunel 

kolejowy  od  strony  tzw.  Łuku  Świebodzickiego.  W  rejonie  tym  moŜna  znaleźć 

pewne ślady po prowadzonych pracach.  Są one widoczne m.in. w odsłonięciu, 

background image

gdzie  przemieszane  warstwy  ziemi  i  skał  świadczy  o  ingerencji  człowieka  w 

głąb zbocza. 

 

Kompleks Zamku KsiąŜ - część podziemna 

Podziemia  pod  zamkiem  KsiąŜ  składają  się  z  nieznanej  dokładnie  liczby 

poziomów wyrobisk. Na dzień dzisiejszy znane są dwa poziomy: pierwszy na głębokości 

15  m  pod  zamkiem  i  drugi  na  głębokości  53  m  pod  dziedzińcem,  połoŜonym  na 

wysokości 399 m n.p.m. Tunele wykute zostały w zlepieńcu kulmowym. 

Do  podziemi  poziomu  pierwszego  wchodzimy  wejściem,  znajdującym  się  na 

tarasie  bogini  Flory.  Zaraz  za  wejściem  dostrzegamy  wylot  strzelnicy  wartowni 

ochraniającej obiekt. Aby przejść dalej, mijamy wartownię i skręcamy w prawo. Idąc 

tunelem  mijamy  wejście  do  windy,  łączącej  poszczególne  kondygnacje  zamku  z 

podziemiami oraz szyb klatki schodowej dochodzącej do poziomu piwnic zanikowych. 

Nieco dalej drogę przegradza nam zawalisko w tunelu. To zasypana część chodnika, 

dochodząca bezpośrednio do głównego szybu zamkowych podziemi, który obecnie jest 

całkowicie zagruzowany. Tunel dochodzi  do  duŜej  komory.  Z  jej  dna  prowadził, 

wspomniany  wyŜej,  szyb  aŜ  do  podziemi  dolnego  poziomu.  Po  drugiej  stronie 

komory  znajduje  się  jeszcze  jedno  dojście  z  tarasu  bogini  Flory,  obecnie 

zamurowane. Podziemia poziomu pierwszego mają długość około 80 m, powie-

rzchnię 180 m2 i kubaturę 400 m3. 

Podziemia  poziomu  pierwszego  są  obecnie  całkowicie  niedostępne  z  racji 

ulokowania  w  nich  aparatury  pomiarowej  stacji  sejsmograficznej  PAN.  Jako  jedyne 

znane obecnie podziemia, posiadają bardzo wysoki stopień wykończenia, co świadczyć 

moŜe o wysokim zaawansowaniu budowy tego obiektu. Składają się z czterech sztolni 

dolotowych oraz sieci krzyŜujących się ze sobą wyrobisk chodnikowych, które powię-

kszono  do  rozmiarów  hal  (5  m  wysokości  i  5,5  m  szerokości).  Ponadto  w 

podziemiach znajdują się cztery całkowicie wybetonowane Komory o wymiarach 13 

x 4,5 x 3,8 m. Do podziemi docierają aŜ trzy szyby, Pełniące następujące zadania: 

 

szyb  nr  1  -  o  średnicy  5  m  -  miał  pomieścić  windę  oraz  urządzenia 

wentylacyjne, 

 

szyb nr 2 - o średnicy 3,5 m - słuŜyć miał celom wentylacyjnym, natomiast w 

background image

trakcie budowy podawano nim do podziemi beton, 

 

szyb nr 3 - o średnicy 0,7 m - wykonany był tylko do podawania betonu. 

Podziemia  zamku  KsiąŜ  są  doskonałym  przykładem  na  to,  jak  pra-

wdopodobnie  miały  wyglądać  wszystkie systemy  podziemne  w  Górach  Sowich, 

gdyby je ukończono. 

Ogólna długość tuneli kompleksu wynosi 1 070 m i powierzchnia 4 100 m2, a 

kubatura sięga 14 200 m

3

 

 

POZOSTAŁOŚCI 

Kompleks schronów w Głuszycy 

Pierwszy system wyrobisk zespołu schronowego w Głuszycy odnajdujemy za 

Zakładami Przemysłu Włókienniczego nr 2. Tworzą go dwie sztolnie wydrąŜone 

w  skale  gnejsowej.  Wloty  sztolni  znajdują  się  na  wysokości  480  m  n.p.m. 

Jedyne  moŜliwe  wejście  znajduje  się  przy  drodze,  za  zakładami.  Tunel  ma 

wymiary  2,5  x  3  m.  Od  głównego  chodnika  odchodzą  niewielkie  wyrobiska 

poprzeczne,  a  po  około  100  m  sztolnia  nr  1  krzyŜuje  się  ze  sztolnią  nr  2,  pod 

kątem prostym. TuŜ przed skrzyŜowaniem, po prawej stronie natrafiamy na trzy 

niewielkie,  ceglane  komory.  Znaczna  część  sztolni  nr  1  posiada  obudowę  z 

Ŝ

elbetowych  prefabrykatów.  Kilkanaście  metrów  za  skrzyŜowaniem,  w  sztolni 

nr  2,  wydrąŜono  komory  na  wartownię.  W  miejscu  tym  istnieje  dziś  wielki 

zawał, który ciągnie się aŜ do wylotu sztolni nr 2. Całkowita długość wyrobisk 

wynosi 240 m, powierzchnia 600 m a kubatura 1800 nr.  

Drugi system wyrobisk ulokowano za Zakładami Przemysłu Włókienniczego 

nr  1.  Zespół  ten  składa  się  z  dwóch  sztolni  połączonych  wyrobiskami 

poprzecznymi.  Wiemy  o  tym  dzięki  zachowanemu  w  Urzędzie  Gminy  w 

Głuszycy  planowi  podziemi,  wykonanemu  w  latach  50.  przez  Wojsko  Polskie 

podczas  penetracji  podziemi.  Po  spenetrowaniu,  wloty  do  obiektu  zostały 

wysadzone w powietrze. Dlaczego? Trzeci system składa się prawdopodobnie z 

dwóch lub trzech sztolni umiejscowionych na zboczu w rejonie ulicy Kolejowej. Z 

powodu zawałów systemie był penetrowany. Ślady po czwartym systemie znajdują się 

background image

przy  drodze leśnej  prowadzącej  na  Soboń,  kilkadziesiąt  metrów  za  trzema  stawami  W 

zboczu góry istnieją dwa wybrania z wysadzonymi rumowiskami skał. 

 

Tunel kolejowy Wałbrzych-Jedlina Zdrój 

Na  początku  XX  wieku,  pomiędzy  Wałbrzychem  a  Jedlina  Zdrój, 

powstał 

jeden 

najdłuŜszych 

tuneli 

kolejowych 

na 

dzisiejszych 

ziemiach  polskich.  Ma  długość  1  612  m.  W  jego  skład  wchodzą  dwa 
równoległe 

tunele, 

połączone 

kilkoma 

poprzecznymi 

chodnikami 

technicznymi.  Lewy  tunel  (tak  go  nazwijmy)  posiada  niewielką  komorę 
w  której  wykuto  na  powierzchnię  góry  szyb  wentylacyjny  o  głębokości 
80 m.  

Sprawa  jest  o  tyle  waŜna,  Ŝe  w  latach  1944-1945  w  lewym  tunelu  powstał 

schron  dla  pociągów  specjalnych.  Na  długości  około  200  m  tunel  poszerzono  i 

obudowano  Ŝelbetem  (cały  tunel  posiada  obudowę  ceglano-kamienną).  Co 

kilkanaście metrów, w bocznej ścianie tunelu, znajdują się wnęki techniczne oraz 

wyloty  systemu  odwadniającego!  Wszystko  niby  pasuje,  tyle  tylko,  Ŝe  podobne 

tunele-schrony, istniejące w innych miejscach, posiadają znacząco rozbudowane 

zaplecze techniczne dla pasaŜerów pociągów, w postaci całych ciągów korytarzy i 

pomieszczeń.  Natomiast  w  omawianym  tunelu  niczego  takiego  nie  ma.  Pozostaje 

tylko  moŜliwość,  Ŝe  wloty  do  zaplecza  zamurowano.  Jest  to  wielce 

prawdopodobne,  bowiem  z  tunelem  i  jego  okolicą  związana  jest  sprawa  centrali 

telekomunikacyjnej  o  kryptonimie  S3  Rüdiger.  Jej  lokalizację  w  rejonie  tunelu 

potwierdzają  niemieckie  dokumenty,  natomiast  w  terenie  nie  ma  po  niej  śladu. 

Ś

ciślej  mówiąc,  ślad  jest,  tyle  tylko,  Ŝe  bardzo  enigmatyczny.  W  1996  roku  w 

wyniku  prac  terenowych  udało  się  nam  odkryć  bardzo  interesujący  tunel, 

zakończony komorą z zalanym szybem, prowadzącym prawdopodobnie do centrali 

i zaplecza technicznego schronu dla pociągów. W lecie 1997 roku nurkowie, bada-

jący  szyb,  potwierdzili  połączenie  szybu  z  niewiadomymi  wyrobiskami,  które 

kierują się prosto w stronę tunelu. 

 

 

Inne 

Poza    wymienionymi      wcześniej      podziemiami    w    Głuszycy    oraz 

tunelem-schronem,  na  interesującym  nas  terenie  znajduje  się  wiele 

background image

innych,  nie  związanych  z  II  wojną  światową  obiektów  podziemnych. 

Są to następujące budowle: 

 

„Silberloch" - kopalnia srebra na Przełęczy Walimskiej, 

 

tzw. sztolnia uranowa na zboczu StraŜowej Góry, 

 

kopalnia węgla kamiennego koło Sierpnicy, 

 

nieznane z nazwy wyrobiska kopalniane w Jedlinie Zdroju, 

 

sztolnia poszukiwawcza w rejonie Lasocina, 

 

tajemnicze  obiekty  podziemne  na  południowo-wschodnich  zboczach 

masywu Wielkiej Sowy - prawdopodobnie kopalnie rud srebra, 

 

kopalnie rud srebra w Złotym Lesie, 

 

kopalnia barytu w Bystrzycy Górnej, 

 

kopalnie barytu „Augusta" w Kamionkach, 

 

sieć  wyrobisk  pokopalnianych  zagłębia  węglowego  Wałbrzych--Nowa 

Ruda-Jugów-Jedlina. 

Na  tym  kończę  prezentację  podziemnych  labiryntów  Gór  Sowich.  Przedstawiłem 

Państwu  wszystkie  poznane  przez  nas  obiekty,  choć  zdaję  sobie  sprawę,  Ŝe  jest  to 

zaledwie część z tego, co naprawdę kryją Góry Sowie. 

Wszystkie opisane podziemia są w dobrym stanie górniczym, z wyjątkiem podziemi 

Sokolca, wykutych w kruchym piaskowcu. 

Nieco  inaczej  przedstawia  się  sprawa  z  budowlami  naziemnymi.  Przez 

wszystkie  powojenne  lata  były  one  naraŜone  na  działanie  róŜnych  czynników 

atmosferycznych  oraz  na  niszczycielskie  czyny  miejscowej  ludności,  która  dokonała 

wielu  powaŜnych  zniszczeń.  Dziś  większość  jest  w  stanie  ruiny.  Oparły  się 

jedynie masywne, Ŝelbetowe bunkry i fundamenty urządzeń technicznych. Najgorzej 

wyglądają  budowle ceglane, zdewastowane całkowicie w wyniku odzyskiwania 

z  nich  cegieł  i  innych  prefabrykatów.  Obiekty  naziemne  stoją  dziś  opuszczone  i 

zapomniane, rosną na nich małe drzewa, krzaki i wszechobecny mech, przez co 

proces  niszczenia  przebiega  znacznie  szybciej.  Pocieszającym  jest  fakt,  Ŝe 

zaplanowano  oczyszczenie  wszystkich  obiektów  z  roślinności  i  odpowiednie 

oznakowanie  całego  terenu  tak,  aby  kaŜdy  mógł    bez  przeszkód  dotrzeć  do  tych 

ciekawych  i  unikatowych  przykładów  niemieckiej  myśli  technicznej  i 

background image

budownictwa fortyfikacyjnego z okresu II wojny światowej. 

 

W pracach badawczych na terenie S3 Riese brali udział: 

Jacek Duszczak 

Andrzej Hercuń 

Dariusz Korólczyk 

Mariusz Mirosław 

Piotr Rodziewicz 

Paweł Rodziewicz 

Andrzej Stasiak 

Robert Stonkus 

Grzegorz Urbański 

Tomasz Witkowski 

Andrzej Wojtoń 

Piotr Zagórski 

oraz 

MARIUSZ ANISZEWSKI 

Uczestniczyło  w  nich  takŜe  kilku  innych  naszych  kolegów,  którzy 

dorywczo, w miarę moŜliwości, pomagali nam przerzucać tony skalnego gruzu 

w poszukiwaniu nowych tuneli. 

background image

CZĘŚĆ VI 

PO WOJNIE 

12 stycznia 1945 roku ruszyła ofensywa styczniowa, której rozwój znacząco wpłynął 

na  sytuację  militarną  na  Dolnym  Śląsku.  Po  dwóch  tygodniach  walk  armie  sowieckie 

znalazły się w samym sercu Śląska, zajmując go bez większych kłopotów. Dalej uderzenie 

sowietów skierowane zostało na linię Odry i główne miasta: Opole, Wrocław, Głogów 

i Brzeg. Po sforsowaniu rzeki - 16 lutego 1945 roku - armie sowieckie rozpoczęły jedną 

z  ostatnich,  wielkich  operacji  ofensywnych  tej  wojny  -  operację  berlińską  - 

zapominając jakby o Dolnym Śląsku. JeŜeli bowiem nie liczyć walk o Wrocław, to na 

terenie tym panował niczym niezmącony spokój. Działo się tak aŜ do dnia rozpoczęcia 

operacji opolskiej - 15 marca 1945 roku - bowiem dopiero wtedy jednostki Armii 

Czerwonej  wkroczyły  na  dolnośląską  ziemię,  walcząc  o  jej  zdobycie.  8  maja  1945 

roku wojska 59 armii gen. Iwana Korownikowa realizując zadania operacji praskiej i 

prowadząc  walki  w  Kotlinie  Kłodzkiej sforsowały Góry Bystrzyckie i zajęły ostatnie 

tereny  Dolnego  Śląska.  Dwa  dni  później  oddziały  21  armii  I-go  Frontu  Ukraińskiego 

zdecydowanym rajdem zajęły bez walk Świdnicę, Wałbrzych i tereny wokół tych miast. 

Nikt  nie  bronił  powstałej  tak  wielkim  wysiłkiem  Wielkiej  Budowy,  nikt  nie  bronił 

Walimia, Głuszycy, setek ton specjalistycznego sprzętu, maszyn, miejscowej ludności... 

Rosjanie dostali wspaniały prezent. Czy władze sowieckie zdawały sobie sprawę z tego, 

co wpadło im w ręce? Nie wiadomo. Wszystko wskazuje na to, Ŝe nie bardzo, jako Ŝe 

schrony, tunele, porzucona broń i ogólny bałagan napotykano na kaŜdym pobojowisku. 

Tak więc i w tym przypadku nie robiono sensacji. Skupiono się głównie na dostarczaniu 

(z  inicjatywy  więźniów)  powstałym  szpitalom  wszelkiego rodzaju lekarstw,  Ŝywności i 

wyposaŜenia.  W  szpitalach  tych  umieszczono  wszystkich  więźniów,  którzy  przetrwali 

sowiogórskie piekło i w większości znajdowali się na krawędzi śmierci. Niestety, mimo 

starań  lekarzy  sowieckich  oddelegowanych  do  tej  pracy  wielu  byłych  więźniów 

niedługo  cieszyło  się  wolnością.  Miesiące  morderczej  pracy,  chorób,  bicia, 

głodzenia zrobiły swoje. Wiele sowiogórskich tajemnic zabrali ze sobą do grobu ci 

nieszczęśnicy.  Poza  wsparciem  dla  szpitali,  władze  sowieckie  rozpoczęły  takŜe 

tworzenie  „polskiej"  administracji,  MO,  SB  oraz  pomagały  polskim  osadnikom 

w przejmowaniu majątków po wysiedlanych sukcesywnie Niemcach. 

background image

Jednak powoli sytuacja zaczęła ulegać zmianie. Sowieci juŜ wiedzą co działo 

się w Górach Sowich. Rozpoczynają akcję. Specjalne oddziały wojska wybrane 

ze składu 59 i 21 armii ogólnowojskowej przeczesują  rejon   Wielkiej   Budowy   

w      poszukiwaniu      ukrytych      dóbr  materialnych,  pobierają  próbki  ziemi,  aby 

ustalić  w  niej  zawartość  rudy  uranu,  starają  się  dotrzeć  do  wysadzonych 

podziemi.  Mimo  Ŝe  przedsięwzięcia te kończą się niepowodzeniem,  akcja  trwa 

nadal  i  polega  na  regularnej  grabieŜy  sprzętu  technicznego  oraz  materiałów 

budowlanych  pozostawionych  na  budowie.  Dzień  i  noc  na  wschód  podąŜają 

transporty  cementu,  cegieł,  stali,  rozebranych  torów  kolejki  wąskotorowej, 

instalacji elektrycznej, wszelkiego rodzaju maszyn oraz tego wszystkiego, co dla 

wyzwoleńczej  Armii  Czerwonej  i  ludu  uczciwie  pracującego  przedstawia 

jakąkolwiek  wartość.  Aby  w  pełni  ukazać  jak  wyglądała  ta  akcja  przyjrzyjmy  

się  raportowi  S.   Styczyńskiego  (pełnomocnika Ministerstwa Kultury i Sztuki 

d/s  rewindykacji  dóbr  zrabowanych  w  Polsce)  dotyczącemu  postępowania 

Sowietów na zamku KsiąŜ: 

„(...)  gospodarka  Rosjan  przez  cały  1945  rok,  jeŜeli  chodzi  o 

ruchomości  zamku  polegała  głównie  na  przygodnym  wywoŜeniu 

rzeczy  cenniejszych,  co  jednak  nie  miało  charakteru  zor-

ganizowanej akcji. WywoŜono meble, dywany, obrazy, rzeźby itd. 

Dopiero  w  styczniu  1946  roku  zjechała  komisja  złoŜona  z 

wyŜszych  oficerów  kwatery  marszałka  Rokossowskiego,  która 

dokonała  przeglądu  całości...  W  kilka  dni  później  rozpoczął  się 

zorganizowany  wywóz  na  wielką  skalę,  który  w  lutym  objął 

bibliotekę,  w  marcu  i  kwietniu  resztę  ruchomości.  W  maju  w 

barbarzyński  sposób  zniszczono  resztę  pozostałych  ruchomości 

dokładnie  łamiąc  wszelkie  meble,  wyrąbując  drzwi,  okna, 

wyrywając  parkiety,  boazerie  i  malowidła  tak,  Ŝe  wnętrza 

kompletnie  spustoszone  przedstawiają  stan  kompletnej  ruiny, 

szczęśliwie  jak  dotąd  chronionej  przez  nieuszkodzony  dach.  W 

tym  stanie  zamek  został  w  początkach  czerwca  przekazany 

władzom polskim". 

background image

Podobny  los  spotkał  dziesiątki  innych  zamków,  dworków  i  pałaców  Dolnego 

Ś

ląska, bowiem nowa władza nie znała litości. Ucierpiał bardzo wysoko rozwinięty na 

tych  terenach  przemysł  oraz  komunikacja  Właśnie  wtedy  demontuje  się  i  wywozi  do 

Rosji  jedną  linię  torów  z  odcinka  Wrocław-Zgorzelec.  Wtedy  teŜ  doprowadza  się  do 

ruiny  dolnośląski  przemysł,  przez  rabunek  i  dewastację  o  jakiej  świat  nie  słyszał. 

Razem  z  Sowietami  rabunek  prowadzą  setki  band  szabrowników  kradnących  to 

wszystko,  czego  nie  wywiozła  Armia  Wyzwoliciela.  Szczególnie  tragicznie  los 

obchodzi  się  z  Wielką  Budową  która  przeŜywa  prawdziwy  najazd  złodziei  oraz 

„legalnie" działających firm, zajmujących się odzyskiem materiałów budowlanych. InŜ. 

I. Gisges wspomina: 

„Przypomniały  mi  się  lata  1945-47  kiedy  to  na  własną  rękę 

organizowałem  wyjazdy  do  najrozmaitszych  zakamarków,  opuszczonych 

zamków, dziwnych schronów, podziemi, a nawet starych stodół zapchanych 

róŜnymi materiałami. Pracowałem wtedy w energetyce w Wałbrzychu, 

a  zapasów  było  brak.  Walim  stanowił  wtedy  kopalnię  materiałów  i 

urządzeń  nie  tylko  dla  energetyki.  Przywieźliśmy  stamtąd  m.in.  kilka 

samochodów  samych  tylko  izolatorów,  niezliczone  ilości  Ŝelaza 

profilowego i rur kamionkowych...". 

A oto jak pamięta te lata pan A. Śleziak z Gliwic: 

„W  miejscowości  Jugowice  natrafiliśmy  na  wykopany  otwór 

imitujący  budowę  szybu  wentylacyjnego,  tu  znów  kupa  Ŝelastwa  i 

materiałów,  w  szopie  kilkadziesiąt  silników  elektrycznych, 

niezabezpieczony 

magazyn 

wszelkich 

typów 

amunicji. 

Tam 

urządziliśmy  sobie  strzelanie  z  Panzerfaustów.  Stwierdzam,  Ŝe 

otwór  ten  był  juŜ  częściowo  zasypany  prawdopodobnie  przez 

wysadzenie dynamitem. Podobnie za fabryką lniarską w Walimiu 

był  wybudowany  duŜy  schron  (!)  obok  stosy  amunicji,  granatów, 

Panzerfaustów. AŜ strach ogarnia na myśl, Ŝe podpali to ktoś niepowołany. 

A dostęp ma kaŜdy". 

 Ziemie  te  faktycznie  nie  naleŜały  do  najspokojniejszych.  Jeszcze  w  latach 

1947-1948  nocami  słychać  było  strzały  i  stłumione  odgłosy  eksplozji.  Jest  wielce 

background image

prawdopodobne,  Ŝe  walimskie  podziemia  mogły  słuŜyć  przez  jakiś  czas  za 

kryjówkę  bandom  Werwolfu.  A  trzeba  nam  wiedzieć, Ŝe w powiecie wałbrzyskim 

działała  jedna  z  najliczniejszych  grup  Werwolfu,  licząca  około  150  osób.  Jej 

dowódcą  był  esesman  Zoeffer,  a  dzieliła się na:  Stadtgruppe  -  dowódca  Alfred 

Kramer,  Kreisgruppe  -  dowódca  Helmuth  Nowak  i  Panzergruppe  -  dowódca 

Elsner,  która  dokonywała  wszelkich  akcji  dywersyjnych.  Dla  porównania 

działająca  w  powiecie  jeleniogórskim  grupa  Paula  Schmidta  liczyła  około  20 

osób, a grupa Karla Christiana operująca w powiecie bystrzyckim aŜ 7 osób. 

O tym jak wyglądała Wielka Budowa w 1947 roku moŜemy dowiedzieć się z 

serii artykułów Zbigniewa Mosingiewicza zamieszczonych w Słowie Polskim: 

„Samo  rozrzucenie  wejść  daje  pojęcie  o  ogromie  podziemnego 

miasta.  Nie  jest  ono  dotychczas  w  dostateczny  sposób  zbadane. 

Mieszkańcy  Głuszycy  często  na  własną  rękę  udają  się  na 

poszukiwania  rzekomo  ukrytych  tam  skarbów,  ale  w  swych 

wędrówkach  dochodzą  jedynie  do  głównego  tunelu.  Bocznych 

tuneli  nikt  dotychczas  nie  zbadał.  Przygodnych  poszukiwaczy 

skarbów  odstraszają  groźne  bunkry  i  pogłoski  o  zaminowaniu 

przejść". 

Dobiegają  końca  burzliwe  lata  40.  Podziemia  są  juŜ  lepiej  znane.  Armia 

Czerwona  nie  znalazła  w  nich  złota  ani  uranu  i  w  efekcie  straciła  nimi 

zainteresowanie. Nie stracili go natomiast szabrownicy. Nieprzerwanie penetrują 

podziemia, wywoŜąc z nich wszystko, co tylko da się oderwać, odkuć, podnieść 

i  wyciągnąć  na  powierzchnię.  PrzecieŜ  złom  jest  w  cenie.  Jednak  poza  nimi 

niewielu  jest  śmiałków  gotowych  zmierzyć  się  z  Olbrzymem,  i  tylko  czasami 

komendanci  okolicznych  posterunków  MO  polecali  wysadzić  wejście  do  tego 

czy  innego  tunelu  lub  szybu,  czego  domagali  się  mieszkańcy,  poniewaŜ  ginęło 

im pasące się tam bydło, a dzieciaki wracały do domów,.. uzbrojone po zęby w 

znalezione w podziemiach pistolety maszynowe i panzerfausty... 

Pojawiają  się  w  końcu  pierwsze  osoby  próbujące  rozwikłać  tajemnicę 

„walimskich podziemi". W lecie 1947 roku do Walimia przybywa ppor. Radek, 

który  wraz  z  trzema  kompanami  prowadzi  oględziny  budowy.  Jednak  ppor 

background image

Radek  znika  tak  nagle,  jak  się  pojawia.  Tajemnica  nadal  pozostaje  tajemnicą. 

Jakby na zakończenie tragicznej dekady lat 40., w 1948 roku w niewyjaśnionych 

okolicznościach  wylatuje  w  powietrze  jedno  z  wejść  do  podziemi  Sokolca,  co 

jeszcze bardziej utajnią ten kompleks. 

Czas szybko mija, nie przynosząc przez następne kilka lat nic nowego. Dopiero 

w  sierpniu  1954  roku  na  terenie  Gór  Sowieh  pojawia  się  kilkuosobowa  grupa 

wojskowych dokonując m.in. inwentaryzacji sztolni nr 2 w kompleksie Jugowice. To 

właśnie tej grupie zawdzięczamy błędnie wykonany plan tych podziemi, wokół którego 

narosło tyle nieporozumień i legend. Sześć lat później w Górach Sowich znowu pojawia 

się wojsko. Niestety, me udało się nam ustalić, jaka ekipa działała na tym terenie i czego 

dokonała, za to o wiele więcej wiemy o poczynaniach następnej ekipy. Ta zawitała na te 

tereny 23 lipca 1964 roku. 

Wyprawą  GKBZHwP  kierował  dr  Jacek  Wilczur,  a  miała  za  zadanie  ostateczne 

rozwiązanie  zagadki  walimskich  lochów  oraz  zebranie  materiału  dowodowego  o 

zbrodniach hitlerowskich na tym terenie. W wyniku zakrojonych na szeroką skalę prac 

ekipie dr Wilczura udało się zinwentaryzować wszystkie główne kompleksy budowy 

oraz  zebrać  wiele  dowodów  zbrodni  popełnionych  przez  SS.  Do  najbardziej  obcią-

Ŝ

ających  dowodów  naleŜą  niewątpliwie  odkryte  w  kilku  miejscach  masowe  groby 

więźniów,  którzy  zginęli  przy  budowie  Olbrzyma  oraz  zeznania naocznych świadków 

zbrodni.  Oto  co  powiedział  sam  dr  Wilczur  śołnierzowi  Polskiemu  w  kilka  dni  po 

zakończeniu wyprawy: 

„Wyprawa  w    Góry    Sowie  wzbogaciła  naszą  wiedzę  o 

hitlerowskim  systemie  eksploatacji  sił  więźnia,  wzbogaciła  naszą 

wiedzę o sposobach technicznych eksterminacji. (...) Góry Sowie 

to  klasyczny  przykład  współpracy  kapitału  i  przemysłu 

niemieckiego  z  SS.  (...)  Świadkowie  obliczają  Ŝe  przy  budowie 

labiryntów  i  urządzeń  obronnych  zatrudnionych  było  około  45  firm. 

Istnieją  jednak  dowody,  które  pozwalają  przypuszczał,    Ŝe    ta,    w  

Górach    Sowich  przygotowywano  kwaterę  Hitlera  i  kwaterę  dla 

OKW. We wszystkich wsiach i osadach, w których prowadzono roboty 

tunelowe,  drąŜono  góry  i  budowano  naziemne  urządzenia   

background image

obowiązywał      zakaz  przyjmowania gości  z zewnątrz, choćby  nawet z 

sąsiedniej wsi. Chodziło o zachowanie najściślejszej tajemnicy".  

NaleŜy tutaj dodać, Ŝe to właśnie dr Wilczur „odkrył" dla historii tego terenu panów 

Heina  i  Schneidera  -  Niemców  zamieszkałych    w  Jugowicach,  których  zeznania 

okazały  się  bezcenne  przy  odtwarzaniu  wyglądu  budowy  i  warunków  na  niej 

panujących.  Niestety  do  wielu  rzeczy  nie  udało  się  im  dotrzeć,  a  to  za  sprawą 

bardzo  złej  atmosfery  panującej  w  otoczeniu  wyprawy.  Jest  prawie  pewne,  Ŝe 

poczynaniami  członków  wyprawy  interesowało  się  KGB  i  SB,  co  bardzo 

utrudniało wszelkie prace. Właśnie za sprawą KGB nie doszło do skutku plano-

wane  rozkopanie  jednego  z  zawałów  i  penetracja  podziemi  leŜących  za  nim. 

Właśnie za sprawą KGB i SB atmosfera w Górach Sowich popsuła się do tego 

stopnia,  Ŝe  zainteresowanie  Wielką  Budową  znikło  na  kilka  lat.  Walerian 

Skrzypczak tak oto wspomina: 

„Pamiętam, Ŝe w listopadzie 1943 roku przywieziono na stację w 

Walimiu  transport  więźniów  w  pasiakach  z  jakiegoś  obozu,  ale  z 

jakiego  nie  wiem.  Wagonów  tych  było  5.  Ilu  więźniów 

przywieziono równieŜ dokładnie nie wiem. Więźniowie ci zaczęli 

budować  baraki  najpierw  w  Walimiu  a  później  w  Jugowicach. 

Więcej  transportu  koleją  z  więźniami  do  pracy  w      Walimiu  nie 

przychodziło.  Z  opowiadań  Niemców  zamieszkałych  wtedy  w  

Walimiu,  którzy  kontaktowali  się  z    pracownikami      OM    wiem,   

Ŝ

e   ogółem   miało   być   tam zatrudnionych co najmniej 38 tys. 

ludzi. Kierownictwo tej budowy mieściło się w Jedlince w zamku, 

i chyba ono tylko mogło być zorientowane jakiego rodzaju miały 

być  te  budowle  i  czemu  miały  słuŜyć.  Sami  Niemcy  snuli  róŜne 

domysły  na  temat  prowadzonych  prac  w  głębi  gór,  jedni  mówili, 

Ŝ

e  miała  to  być  jakaś  fabryka  prochu  a  inni,  Ŝe  miała  to  być 

kwatera  główna  Hitlera,  poniewaŜ  do  Walimia  przyjechali  wtedy 

gestapowcy  z    Kętrzyna,      gdzie    poprzednio    taka  kwatera    się  

mieściła.  Z  niedoŜywienia  i  złych  warunków  higienicznych 

wybuchł  wśród  więźniów  tyfus  i  na  ten  tyfus  zmarło  około  700 

background image

osób  a  na  cmentarzu    w    Walimiu      znajdują   się     trzy    masowe   

groby,  w  których  pochowano  zmarłych.  Pracowali  takŜe  w 

Walimiu  jeńcy  włoscy,  których  zmarło  około  22  osoby. 

NiezaleŜnie od tego pracowali tam takŜe cywilni robotnicy z OT a 

takŜe  cywilni  robotnicy  włoscy,  minerzy  którzy  wysadzali 

chodniki  w  skałach.  Główny  obóz  więźniów  zatrudnionych  przy 

budowach  w  Walimiu,  znajdował  się  w  Jugowicach,  które  za 

czasów  niemieckich  nosiły  nazwę  Hausdorf.  Obóz  ten  znajdował 

się w rejonie ul. Górnej w Jugowicach. Był takŜe obóz więźniarski 

w Olszyńcu oraz obóz w Klocach. Prace były ściśle izolowane, na 

drogach  wiodących  do  góry,  gdzie  prowadzono  roboty,  stały 

tablice  ostrzegawcze,  groŜące  karą  śmierci  za  wejście  na  teren 

budowy.  Niemcy  mówili  takŜe,  Ŝe  w  Głuszycy  istniało 

krematorium, ale ,gdzie nie wiem.  Mój pracodawca Szymura nie 

mówił  mi  nigdy  o  tym,  aby  malował  jakieś  kotły  wewnątrz 

pomieszczeń zbudowanych wewnątrz góry". 

 

 Latem  1972  roku  w  Walimiu  pojawił  się  pchor.  Jerzy  Cera  Dysponując 

ludźmi  i  sprzętem,  rozpoczął  dokładne  badania  nad  walimskimi  podziemiami. 

Przez  kolejnych  pięć  lat  Jerzy  Cera  przybywał  w  Góry  Sowie  i  prowadził 

inwentaryzację  budowy.  Owocem  tych  wypraw  stała  się  obszerna  praca 

dyplomowa,  która  bardzo  dokładnie,  jak  na  owe  czasy,  przedstawiała  wygląd 

budowy  oraz  problematykę  więźniów  pracujących  w  jej  kompleksach.  Poza  tym 

Jerzy  Cera  zainteresował  się  szczególnie  kompleksem  Jugowice,  gdzie  teŜ 

rozpoczął  prace  ziemne.  Niestety,  nie  udało  mu  się  odkryć  Ŝadnych  rewelacji  i 

poza inwentaryzacją kompleksu nic nowego nie odkrył. 

Minął  rok  od  zakończenia  ostatniej  wyprawy  Jerzego  Cery.  Jest  upalne  lato 

1976 roku gdy na horyzoncie pojawia się kolejna ekipa pragnąca zmierzyć się z 

Olbrzymem.  Ekipą,  w  skład  której  wchodzą  studenci  Politechniki  Wałbrzyskiej, 

kieruje  Piotr  Kruszyński,  późniejszy  pracownik  Centralnego  Archiwum  Gross 

Rosen, autor wielu prac o Górach Sowich. Ponadto w składzie ekipy znajdują się 

jeszcze  dwaj  interesujący  ludzie:  Tadeusz  Słowikowski  i  Andrzej  Nowicki, 

background image

których chyba nie trzeba przedstawiać. Działania ekipy ograniczają się w zasadzie 

do dokładnego zbadania podziemi i przekopania zawałów w nich występujących, 

co  udaje  się tylko  częściowo.  Po  dokładnej  inwentaryzacji budowli naziemnych, 

ekipa  podjęła  próbę  przekopania  zawału  przy  wlocie  sztolni  nr  3  w  kompleksie 

Soboń.  Próba  zakończyła  się  w  zasadzie  sukcesem,  gdyŜ  po  wykonaniu  szybu 

udało  im  się  dotrzeć  do  kilkunastometrowego  odcinka  chodnika,  zakończonego 

zawałem. Zawału jednak nie udało się juŜ sforsować. Jest to zawał o tyle ciekawy, 

Ŝ

e  wchodzą  w  niego  poderwane  wybuchem  tory  kolejki  oraz  przewody 

elektryczne.  W  następnym  roku  ekipa,  która  została  nazwana  Grupą  Badawczą 

Góry  Sowie,  w  takim  samym  składzie  jak  rok  wcześniej,  Podjęła  jeszcze  jedną 

próbę  rozebrania  zawału  w  kompleksie  Soboń  -  tym  razem  na  zawalonym 

odcinku  sztolni  nr  2.  Po  wykopaniu  szybu,  udało  się  nim  dotrzeć  do  zawalonej 

części  chodnika.  Niestety,  Ŝadnych  rewelacji  nie  odkryto.  W  trzecim  roku 

prowadzenia badan na terenie pór Sowich, ekipa Piotra Kruszyńskiego stanowiła 

juŜ  powaŜny  zespół  badawczy.  W  jego  skład  wchodzili  studenci  Politechniki 

Wałbrzyskiej, górnicy  i  ratownicy  z  Wałbrzycha,  przedstawiciele  LOK,   delegat 

Zakładu Medycyny Sądowej z Krakowa oraz studenci AGH. Wykonali szereg badań 

na  terenie  zamku  KsiąŜ,  stwierdzając  w  okolicach  wiele  anomalii  geofizycznych 

wskazujących  na  istnienie  podziemnych  próŜni,  czyli  pomieszczeń,  korytarzy  lub 

tuneli,  o  których  dotychczas  jeszcze  nie    wiedziano.    W  tym  samym    czasie  na 

terenie  stacji kolejowej w Głuszycy, podczas wykopu pod wodociąg, natrafiono 

na  drewniane  paki  z  nieheblowanych  desek.  Było  ich  18.  Wkrótce  okazało  się,  Ŝe 

nie są to paki lecz trumny, zbijane z  materiału jaki był pod ręka. Na zakończenia 

działalności  podjęto  jeszcze  próbę  rozkopania  jednego  z  zawałów.  Podstawiono 

koparkę,  jednak  po  paru  godzinach  pracy,  natrafiono  na  caliznę  skalną,  ponad 

wszelką wątpliwość nie tkniętą ani świdrem ani oskardem. 

Niestety,  był  to  ostatni  rok  działalności  Grupy  Badawczej  Góry  Sowie.  Na 

placu  boju  pozostał  w  zasadzie  tylko  Piotr  Kruszyński,  który  nadal  prowadził 

prace badawcze i zbierał materiały o sowiogórskiej budowie. Związane to było z 

jego zajęciem, poniewaŜ po zakończeniu studiów rozpoczął pracę w C. A. Gross 

Rosen  w  Wałbrzychu.  Jego  wieloletnia  praca  zaowocowała  w  1989  roku 

background image

wydaniem przez C. A. Gross Rosen broszury pt.: Podziemia w Górach Sowich i 

Zamku  KsiąŜ,  która  jest  bardzo  konkretnym,  pobawionym  sensacji  i  fantazji 

wydaniem prezentującym stan badań podziemi aŜ do 1989 roku. 

W Górach Sowich próbowała swych sił jeszcze jedna grupa. Latem 1985 roku 

ekipa pod przewodnictwem pana L. Krzyścina, rozpoczęła pracę przy zawale na 

wlocie sztolni nr I w kompleksie Włodarz. Po wykonaniu głębokiego przekopu 

prace  przerwano  ze  względu  na  obsuwanie  się  skał  ze  zbocza  połoŜonego  nad 

wlotem sztolni. 

W  roku  1991  podjęto  jeszcze  jedną  próbę  zgłębienia  tajemnic  budowy. 

Prowadzono prace wykopaliskowe na jednym z zawałów w kompleksie Głuszyca 

oraz  poszukiwano  masowych  grobów  w  rejonie  Kole.  Wyniki  badań  pozwalają 

przypuszczać,  Ŝe  w  pobliŜu  KL  Dörnhau  w  Kolcach  znajduje  się  kilka 

nieznanych, masowych grobów. Sprawa wymaga dalszych prac terenowych. 

Jak zeznaje Kazimierz Fedorowicz: 

„W Walimiu mieszkam od początku 1947 roku. W owym czasie przed 

tunelem w Walimiu przy ulicy 1-go Maja stały obrabiarki róŜnego rodzaju. 

M.in.  rozpoznałem  kolosa-betoniarkę  sporo  narzędzi,  wewnątrz 

znaleźliśmy dwa motory dieslowskie masę drutu zbrojeniowego i masę 

drewna.  Do  wewnątrz  wchodziło  się  po  torach  wąskotorówki.  Od 

Niemców  w  cywilu  niczego  nie  moŜna  się  było  dowiedzieć.  Nigdy 

nikt  w  okresie  moich  19  lat  pobytu  tutaj  nie  wpadł  na  minę,  nie 

słyszałem  aby  komukolwiek  cos  się  stało.  Od  pana  Stroińskiego, 

mieszkańca  Walimia,  słyszałem,  Ŝe  w  lochach  zamku 

hitlerowskiego  są  pancerne  drzwi,  których  nie  moŜna  otworzyć.  Nie 

pamiętam kto, ale jeszcze inna osoba takŜe powiedziała mi o tych 

drzwiach". 

Wczesną  wiosną  1992  roku  powstała  Sowiogórska  Grupa  Poszukiwawcza 

KRET, która zajęła się odkrywaniem tajemnic Gór Sowich. 

PoniŜej przedstawiam krótki opis wszystkiego, co udało się nam odkryć przez 

4 lata działalności: 

 

czerwiec-sierpień 1992 - prace przy odkopaniu i inwentaryzacji sztolni nr 3 

background image

w kompleksie Osówka, 

 

sierpień-paździemik 1992 - inwentaryzacja Olbrzyma, 

 

24  października  1992  -  odkopanie  i  inwentaryzacja  sztolni  nr  1  i  3  w 

kompleksie Jugowice Górne, 

 

31  października  1992  -  odkopanie  i  inwentaryzacja  sztolni  nr  2  w 

kompleksie Jugowice Górne,

17

 

 

styczeń-luty  1993  -  prace  w  kompleksie  Rzeczka,  gdzie  po  oczyszczeniu 

zawału na przedłuŜeniu sztolni nr 1 wyjaśniamy kolejną zagadkę; stwierdzamy 

ponad  wszelką  wątpliwość,  Ŝe  zawał  kończy  się  przodkiem,  a  nie  jak  wielu 

uparcie  twierdziło  dalszym  ciągiem  korytarza,  do  których,  co  ciekawe, 

niejeden z nich kiedyś wchodził, 

 

luty-czerwiec 1993 - inwentaryzacja Olbrzyma, 

 

czerwiec 1993 - realizacja dla potrzeb TVP SA filmu o Górach Sowich, 

 

lipiec  1993  -  rozkopanie  zawału  przy  sztolni  nr  7  w  kompleksie  Jugowice 

Górne, 

 

lipiec-październik  1993  -  prace  przy  zawale  sztolni  nr  6  w  kompleksie 

Jugowice Górne, 

 

listopad 1993 - odkopanie szybu w kompleksie Jugowice Górne, 

 

grudzień  1993  -  marzec  1994  -  prace  na  zawale  w  kompleksie 

Włodarz, 

 

marzec-kwiecień 1994 - prace poszukiwawcze na terenie kompleksu Wielka 

Sowa, 

 

kwiecień  1994  -  pierwsze  prace  przy  sztolni  nr  4  w  kompleksie 

Jugowice Górne, 

 

kwiecień-maj 1994 - prace przy uskoku w kompleksie Osówka, 

 

24 wrzesień 1994 - odkopanie sztolni nr 4 w kompleksie Sokolec, 

 

kwiecień-maj  1995  -  ostateczne  odkopanie  sztolni  nr  4  w  kompleksie 

Jugowice Górne, 

                                                           

17

  Warto  dodać,  Ŝe  system  ten  badany  był  juŜ  w  1954  roku  przez  nieznaną  ekipę  wojskową.  Wykonała  ona 

błędnie plan tych podziemi, co doprowadziło  w następnych latach do powstania  wielu  wręcz fantastycznych 

background image

 

lipiec 1995 - odkopanie pancernych drzwi oraz dalsze prace na zawale przy 

sztolni nr 6 w kompleksie Jugowice Górne, niestety ciągle bez rezultatu, 

 

wrzesień 1995 - działalność SGP KRET zostaje zawieszona. 

Po  zawieszeniu  działalności  powstała  nowa  grupa  badawcza  o  nazwie 

THROLL. Z waŜniejszych osiągnięć tej grupy mogę wymienić: 

 

wrzesień-listopad  1995  -  prace  przy  starych  kopalniach  srebra  na  Wielkiej 

Sowie. Pierwsza informacja o tzw. „CENTRUM", 

 

marzec-sierpień  1996  -  prace  badawcze  w  rejonie  lokalizacji  centrali 

telefonicznej „Rüdiger", m.in. odkrycie tunelu z szybem (niestety zalanym), 

wgląd w tajne plany kompleksu Włodarz. 

 

wstępne badania terenowe (odkop zawału) na terenie fabryki w Miłkowie, 

 

lato-jesień 1997 - prace na Siłowni w kompleksie Osówka, 

 

jesień-zima  1997  - prace badawcze  w  podziemiach  Osówki (m.in.  prace na 

betonowej hali, 

 

18 stycznia 1998 - penetracja dotychczas niedostępnej drugiej wartowni, 

 

wiosna 1998 - wznowione zostają prace badawcze w kompleksach Osówki i 

Jugowic Górnych, 

 

druga (konkretna) wzmianka o „CENTRUM", 

 

maj-czerwiec 1998 -prace przy „tajemnicach" Kasyna, 

 

czerwiec-lipiec  1998  -  prace  badawcze  na  sztolni  nr  4  w  kompleksie 

Jugowice Górne. 

 

                                                                                                                                                                                     

historii, dotyczących kształtu i zawartości tuneli. 

background image

 

CZĘŚĆ VII 

ZAGADKI 

chwili,  gdy 

Wilhelm 

Keitel  podpisywał 

akt  bezwarunkowej 

kapitulacji  Trzeciej  Rzeszy,  w  ludzkich  umysłach  zaczynały  powstawać 

pierwsze  opowieści  o  Górach  Sowich  i  ich  tajemnicach.  W  myśl 

załoŜenia,  Ŝe  to,  co  jest  nieznane,  musi  być  tajemnicze  i  nieprawdo 

podobne,  wymyślano  róŜne  nowe  teorie  o  wielokilometrowych  korytarzach, 

podziemnych 

komnatach 

pełnych 

złota 

kosztowności 

oraz 

o  przeznaczeniu  „Wielkiej  Budowy".  W  poniŜszym  rozdziale  zebrane 

zostały  wszystkie  znane  nam  historie  dotyczące  sowiogórskich  pod 

ziemi.  

"Było  ich  trzech:  dwóch  esesmanów  i  cywil.  Kazali  mu  się 

natychmiast ubierać i iść z nimi. Przed domem czekał samochód. 

Jeszcze  na  progu  zawiązali  mu  oczy,  a  mimo  to  ostrzegali  -  jeśli 

otworzysz  oczy  śmierć!!!  JuŜ  po  kilku  minutach  pełnej  ostrych 

zakrętów jazdy wiedział, Ŝe udaje się gdzieś w otaczające Walim 

góry.  Samochód  stanął,  uniosło  go  kilka  par  rąk.  PołoŜono  go  na 

drewnianej  podłodze.  Po  chwili  podłoga  drgnęła.  Jechali  nowym 

samochodem.  W  końcu  samochód  zatrzymał  się,  kazano  mu 

wysiąść.  Dwóch  ludzi  wzięło  go  pod  ręce,  szli  długo,  a  za 

kaŜdym  krokiem  robiło  się  coraz  zimniej.  Pod  stopami  była 

gładka,  betonowa  powierzchnia.  Gdy  odwiązali  mu  oczy 

stwierdził,  Ŝe  znajduje  się  w  jakimś  podziemnym  tunelu 

wyposaŜonym  w  wiele    skomplikowanych  urządzeń  techni-

cznych.  Kazano  mu  poddać  konserwacji  i  wybielić  duŜy  kocioł. 

Praca  trwała  trzy  dni,  a  przez  cały  czas  pilnowało  go  dwóch 

esesmanów.  Nie  wolno  mu  było  rozmawiać  ani  patrzeć  na 

przechodzących obok ludzi. Po trzech dniach SS z tym samym co 

poprzednio ceremoniałem odwiozło go do domu". 

To  relacja  Polaka,  mieszkającego  w  czasie  wojny  w  Walimiu.  Nasuwa  się  tylko 

background image

jedno pytanie - gdzie znajdują się owe opisywane przez niego podziemia? 

 

 „Opowiadał  mi  pewien  felczer,  Niemiec,  Ŝe  jednej  nocy 

przyprowadzono  do  niego  kilku  wynędzniałych  więźniów.  Ludzie  ci 

byli  potwornie  owrzodzeni,  a  właściwie  były  to  ślady  jakiś 

ogromnych poparzeń skóry". 

 

Felczer nie rozpoznał choroby. Dziś po tylu latach, po doświadczeniach Hiroszimy - 

mówi  pan  Trelak  -  podejrzewam,  Ŝe  były  to  objawy  choroby  popromiennej.  CzyŜby 

jednak bomba atomowa? 

InŜ. Anthon Dalmus - główny energetyk budowy, budowniczy umocnień Wału 

Atlantyckiego,  wyrzutni  V-l  oraz  kwatery  wodza  w  Kętrzynie  -  wspomina  o  70 

wagonach dziennie, które przywoziły setki maszyn. Jedno jest pewne, Ŝe nie były one 

potrzebne  rzekomemu  miasteczku  hitlerowskiemu,  wykutemu  w  górach.  Na  rzucone 

pytanie:  Czy  plotki  na  temat  mającego  tu  powstać  atomowego  miasteczka 

podziemnego  to  prawda?  Czerwona  twarz  Dalmusa  robi  się  blada,  a  szare, 

stalowe  oczy  przykrywają  się  powiekami.  Łapie  się  za  twarz  nerwowym  ruchem  i 

dopiero po chwili zaczyna mówić: Nie to nie jest prawda, plany podziemnego miasta 

widziałem w głównym biurze OT w Berlinie i mogę na to przysiąc. 

W  jakim  zatem  celu  na  budowie  zuŜyto  ponad  400  km  kabli  energetycznych  o 

grubości  od  60  do  120  mm?  Dalmus,  inŜynier  przecieŜ,  mówi,  Ŝe  takich  kabli 

jeszcze w swym Ŝyciu nie widział!!!  

Pan Czesław S. z Bytomia wspomina: 

„Pracami  kierowały  trzy  firmy.  Esesmani  pokazywali  na  północny-

zachód  i  mówili,  Ŝe  za  tymi  górami  jest  Waldenburg,  a  za  nimi  wielki 

zamek, 

którym 

mieści 

się 

ich 

kwatera. 

Mówili, Ŝe od tego zamku do naszych sztolni prowadzi betonowy tunel, 

którym jeździ kolejka z wagonikami, Tą kolejką  

przyjeŜdŜają 

do 

nich na inspekcję ich szefowie". 

A  z  naszej  strony  wypada  dodać,  Ŝe  jeŜeli  pan  Czesław  S.  mówi  prawdę,  to 

dotarcie do takiego tunelu będzie prawdziwą rewelacją. Z drugiej jednak strony, 

wydaje  się  mało  prawdopodobne  istnienie  aŜ  tak  długiego  tunelu  -  w  końcu  to 

ponad  20  km!  Znane  jest  wprawdzie  zeznanie  jednego  z  więźniów,  który  pod 

background image

koniec wojny szedł do pracy na przodek, znajdujący się ponad 3 km wewnątrz góry, 

ale 20 km to juŜ chyba lekka przesada. Drugi powód negujący  moŜliwość istnienia 

takiego  chodnika,  to  czas  potrzebny  na  wykonanie  tunelu  o  długości  20  km. 

Przy  siedmiu  metrach  postępu  prac  dziennie,  to  około...  8  lat.  Tak  więc 

wszystko jest chyba jasne? 

„W  grudniu  1944  roku  zapędzono  nas  do  niezwykle  cięŜkiej 

pracy.  Nosiliśmy  olbrzymie,  ponad  dwustukilogramowe  rury,  z 

których  układano  rurociąg.  Później  dowiedzieliśmy  się,  Ŝe 

Niemcy  tą  drogą  tłoczą  w  głąb  tuneli  płynny  beton.  Rurociąg 

pracował dzień i noc". 

W ten sposób powstały w głębi lochów, opisywane juŜ, potęŜne bunkry, które 

dzisiaj...  nie  istnieją.  Gdzie  zatem  szukać  tych  wielkich  budowli?  W  którym 

kompleksie jest zawał tarasujący drogę do nich? Czy na Włodarzu? A moŜe na 

Mosznie? A moŜe w końcu na Wielkiej Sowie? Kto wie?  

„Było  to  na  krótko  przed  zakończeniem  wojny.  Po  zapadnięciu 

zmroku  na  ulicach  Walimia  pojawiły  się  patrole  złoŜone  z  SS  i 

SD.  TuŜ  przed  jedenastą  rozległ  się  warkot  silników.  Na  ulicy 

pojawiła  się  jadąca  z  duŜą  prędkością  kolumna  cięŜarówek, 

wiozących  ukryty  pod  wysoko  upiętymi  plandekami  ładunek. 

Kolumna  jechała  gdzieś  w  okolice  wlotów  sztolni.  Nasz 

obserwator nie spał tej nocy. TuŜ przed świtem zawarczały znowu 

silniki.  Kolumna  wracała,  ale  puste  juŜ  były  skrzynie,  nie  było 

takŜe przykrywających ładunek plandek". 

A oto jeszcze jedna relacja, mówiąca o podobnym wydarzeniu: 

„śołnierze  obstawili  wieś.  Przez  blisko  dwie  godziny  ludzie 

słyszeli hałas silników cięŜarówek, które przejeŜdŜały przez wieś 

i kierowały się w góry. Po jakimś czasie nastąpiła seria potęŜnych 

wybuchów.  Wydawało  się,  Ŝe  grzmią  całe  góry,  Ŝe  Niemcy  za 

pomocą dynamitu chcą je w ogóle poprzestawiać. SS opuściło wieś 

o świcie. CięŜarówki nie powróciły z gór". 

Tyle cytat, a nam jakoś dziwnie pasuje do tej opowieści jeszcze jedna historia, 

background image

mówiąca o osobliwym wydarzeniu. 

W  połowie  lat  60.  do  redakcji  śołnierza  Wolności  nadszedł  list  od  byłego 

partyzanta (ps. Śmiały), który po wojnie ukrywał się w Górach Sowich. Zetknął 

się z leśniczym, Niemcem, który był świadkiem wprowadzenia owej kolumny do 

podziemi. Wejście następnie wysadzono, a miejsce zamaskowano ziemią i sztucznie 

zasadzonymi  drzewami,  przywiezionymi  w  beczkach.  Niemiec  chciał  wskazać 

Ś

miałemu to miejsce, ale przed spotkaniem zginął w niewyjaśnionych okoliczno-

ś

ciach.  Według  tego,  co  udało  się  nam  ustalić,  wszystkie  te  relacje  mówią  o 

jednym  transporcie,  który  przybył  drogą  od  strony  DzierŜoniowa  i  został 

wprowadzony  do  jednej  ze  sztolni,  prawdopodobnie  w  rejonie  Wielkiej  Sowy. 

Niestety, nie wiemy  nic na temat ładunku owego  transportu.  Czy  było  to  „złoto 

Wrocławia", czy depozyty ludności, czy teŜ skarby jednego z muzeów, czy w końcu 

coś z rodzaju „Cudownych Broni"? Wszystkie hipotezy są moŜliwe... "  

Interesujące rzeczy działy się w rejonie kompleksu Sokolec. Świadkowie zwracają teŜ 

uwagę  na  o  wiele  większy  obiekt  budowany  w  Sowiej  Dolinie,      bezpośrednio   

schodzącej   spod   szczytu   Wielkiej   Sowy. Przebywający w tym rejonie na robotach 

pan  Kosma,  mówi,  Ŝe  na  początku  1945  roku  od  strony  Wałbrzycha  nadjechała 

kolumna cięŜarówek. Skierowały się wprost do Sowiej Doliny, w miejsce gdzie 

Niemcy  prowadzili  wielką  budowę.  Podobne  transporty  kierowały  się  takŜe  do 

podziemi na górze Gontowa. Niestety, równieŜ i w tym przypadku nie udało się 

nam natrafić na najmniejszy ślad owych transportów, tak w dokumentach, jak i 

w samej Sowiej Dolinie, najdzikszym chyba miejscu w masywie Wielkiej Sowy. 

TuŜ  przed  zakończeniem  wojny  na  terenie  Baustelle,  miał  miejsce  jeszcze 

jeden  ciekawy  wypadek.  OtóŜ,  Ŝołnierze  niemieccy,  którym  powierzono 

eskortowanie  samochodu  z  dokumentacją  obozową,  po  przełamaniu  frontu 

polostawili  samochód  na  polu  minowym,  uprzednio  oczywiście  odpowiednio  go 

zabezpieczając.  Po  wojnie,  kiedy  dostali  się  do    niewoli,      wskazali      to      miejsce.   

Wojsko      ściągnęło    cięŜarówkę  zawierającą  dokumentację  obozową  wraz  z 

planami  Walimia  oraz  dokumenty  personalne  niemieckiej  załogi  budowy.  W.  Furyk 

zeznaje: 

   „Po  ściągnięciu  samochodu  z  pola  minowego,  stwierdziłem  Ŝe 

background image

zawartość  konwojowanego  przez  ujętych  esesmanów  samochodu   

stanowiły      materiały      zawierające      pełną    dokumentację 

załoŜeniową  wraz  z  planami  Walimia,  planami  zatrudnienia 

więźniów   oraz   dokumenty  personalne  niemieckiej załogi. Z 

dokumentów tych pamiętam nazwisko SS Sturmführera Lüidecke. 

Dokumenty  te  przekazałem  w  całości  Wojskowej  Komendzie  m. 

Wrocławia  Jak  sobie  przypominam  dokumenty  te    opatrzone    były 

hitlerowskimi pieczęciami i podpisami ze ścisłą numeracją.  Wśród 

tych dokumentów widziałem nazwiska, stopnie i przydziały słuŜbowe 

niemieckich członków załogi oraz ich zdjęcia, a nadto obozowe listy 

więźniów.  Wspomniane  dokumenty,  gdyby  stały  się  dostępne,  dla 

OKBZH  we  Wrocławiu  stanowiłyby  stuprocentowy  materiał 

dowodowy dotyczący tego zagadnienia". 

Wszystkie dokumenty przekazano Armii Czerwonej i... ślad po nich zaginął. 

Do dziś nie udało się ich odnaleźć i prawdopodobnie nie uda się juŜ nigdy. 

Pewnej  letniej  nocy  1945  roku,  w  górach  dała  się  słyszeć  seria  wybuchów. 

Właśnie  tej  nocy  jeden  z  mieszkańców  Walimia  postanowił  zrobić  sobie 

wycieczkę  w  okoliczne  lasy.  Gdy  szedł,  tuŜ  pod  jego  stopami  zakołysała  się 

ziemia, a po lesie przetoczył się głuchy grzmot. MęŜczyzna w panice ukrył się w 

krzakach  i  po  chwili  stwierdził,  Ŝe  w  jego  kierunku  idzie  kilka  postaci.  Szli 

gęsiego i zatrzymali się na polance, kilka kroków od niego. Zapalili latarki. W 

ś

wietle ukazały się mundury SS. MęŜczyzna zauwaŜył, Ŝe wszystkie mundury są 

mocno  zakurzone.  -  Docierały  do  niego  strzępy  zdań,  cicho  szeptanych  przez 

Niemców: No nareszcie koniec, musimy stąd szybko odejść, w Wüstewaltersdorf 

mogli słyszeć wybuchy, musimy połączyć się z grupą Weidemanna. Gdy zrobiło 

się  jasno  męŜczyzna  stwierdził,  Ŝe  znajduje  się  blisko  jednego  z  wejść  do 

podziemi.  Wydobywał  się  z  niego  jeszcze  nieosiadły  kurz.  Dziś  wiemy,  Ŝe  ów 

człowiek  zetknął  się,  prawdopodobnie,  z  jedną  z  grup  Werwolfu,  wysadzającą 

partie podziemi, które nie mogły dostać się w ręce wroga. Niestety, nie udało się 

nam ustalić, o które podziemia chodzi. 

Pewna Niemka, mieszkająca w tym czasie w Walimiu, wspomina, Ŝe w 1945 

background image

roku słychać było nocami przytłumione wybuchy, idące z gór oraz, Ŝe wszyscy 

bali  się  okropnie  wychodzić  z  domów,  bo  jak  mówi:    Werwolf  maskował 

niewygodne podziemia i lepiej było nie wchodzić mu w drogą. Prawdą jest, Ŝe w 

powiecie  wałbrzyskim  działała  wtedy  jedna  z  najliczniejszych  grup  tej 

organizacji  i  na  pewno  robiła  „coś"  w  walimskich  podziemiach.    A  przecieŜ 

miejscowa  ludność  wiedziała,  co  znajduje  się  w  górach.  Trudno  bowiem  było 

utrzymać w tajemnicy prowadzone na tak szeroką skalę roboty. Bano się jednak 

uchylić choć rąbka tajemnicy w obawie przed zemstą Werwolfu. Wiedziano, co 

spotkało  pewnego  Niemca,  który  za  próbę  zdrady  tajemnic  podziemi  w 

Ludwikowicach  Kłodzkich,  zapłacił  Ŝyciem.  Pamiętano  takŜe  o  znalezionym  w 

okolicy  wejścia  do  podziemi  w  kompleksie  Rzeczka  męŜczyźnie  -  zginął  od 

ciosu siekierą. Zwłok nie rozpoznano - były zupełnie nagie. Warto tutaj dodać, 

Ŝ

e  zostawianie  nagich  zwłok  było  typową  zemstą  Werwolfu,  a  w  późniejszym 

okresie (aŜ do dnia dzisiejszego!) organizacji o nazwie Odessa. W 1987 roku w 

pobliŜu  Hamburga  znaleziono  nagie  zwłoki  człowieka,  który  był  blisko  odkrycia 

tajemnicy Bursztynowej Komnaty... umarli milczą. 

Wśród napływającej na te tereny ludności, aŜ roiło się od niesamowitych opowieści o 

skarbach  ukrytych  w  podziemiach.  PrzecieŜ  w  przepastnych  magazynach  Niemcy 

zgromadzili ogromne ilości artykułów Ŝywnościowych. W pierwszych latach po 

wojnie, kiedy z wyŜywieniem na tych terenach było krucho, ta wersja, krąŜąca wśród 

Niemców  i  Polaków,  znajdowała  chętnych  słuchaczy.  Inne  wersje  mówiły  o 

wielkich składach materiałów włókienniczych, maszynach, futrach, złocie itd.   Inni 

wspominali  o  Wunderwaffe  i  wszystkich  nowinkach  technicznych,  tak  szumnie 

okrzyczanych przez Goebelsa. Nic dziwnego, Ŝe co bardziej odwaŜni próbowali 

natrafić  na  ślad,  prowadzący  do  podziemnego  skarbca.  Szukano  robotników, 

majstrów i wszystkich mających coś do powiedzenia o walimskich podziemiach. 

Obdarzeni  wyobraźnią,  gotowi  byli  wędrować  podziemnymi  tunelami  do 

Wałbrzycha,  Świdnicy  a  nawet  do...  Wrocławia.  Psychoza  narastała  z  dnia  na 

dzień. Ktoś słyszał w górach strzały, komuś zginęło kilka sztuk inwentarza, ktoś 

wreszcie  widział  w  lesie  dym.  Kiedy  podszedł  bliŜej,  ujrzał  suszące  się  na 

drzewie mundury, dodajmy niemieckie oraz siedzących przy ognisku ludzi. Na 

background image

gałęzi wisiała rozpłatana krowa. Tajemnica rozrosła się jeszcze bardziej, gdy w 

Walimiu pojawił się, opisywany juŜ w poprzednim rozdziale, ppor. Radek. Ci z 

mieszkańców,  którzy  pamiętają  jego  wizytę,  mówią,  Ŝe  ppor.  pokazał  im  jakiś 

plan  -  zaznaczone  były  wszystkie  budynki,  drogi  i  wejścia  do  podziemi. 

Pamiętają  takŜe,  Ŝe  na  planie  widać  było  dwa  wejścia  do  podziemi, 

zlokalizowane  na   zboczach  Wielkiej   Sowy.   Ludzie,  mieszkający w czasie 

wojny  w  Walimiu,  wiedzieli,  Ŝe  w  tamtym  rejonie  są  strzeŜone  wejścia  do 

podziemi,  tymczasem  po  wojnie  zniknęły  one  z  powierzchni  ziemi.  Wejścia 

miały  się  znajdować  na  południowym  stoku  góry...  czyŜby  więc  jednak  Sowia 

Dolina? 

Z  osobą  wspomnianego  juŜ  inŜ.  Anthona  Dalmusa  -  majora  Wehrmachtu, 

jednego  z  najwaŜniejszych  ludzi  na  budowie  -  związane  są  bardzo  ciekawe 

wydarzenia. OtóŜ, inŜ. Dalmus nie wyjechał (jak całe kierownictwo budowy) do 

Niemiec,  ale  osiedlił  się  w  Głuszycy.  Tam  przez  kilka  powojennych  lat 

pracował  w  zakładach  włókienniczych.  Chętnie  rozmawiał  o  budowie  z 

władzami i udzielił wielu waŜnych informacji, dotyczących wyglądu budowy. 

Oto,  jak  według  niego,  wyglądałaby  kwatera  główna  w  tym  rejonie:  w 

Kolcach  miał  powstać  duŜy  dworzec  kolejowy,  od  którego  doskonałe  drogi 

asfaltowe  prowadziłyby  do  poszczególnych  schronów  i  fortyfikacji.  Specjalne 

lotnisko  miało  znajdować  się  na  splantowanym  zboczu  Wielkiej      Sowy    obok  

drogi  Walim-DzierŜoniów.  Główne  budynki  kwatery  usytuowano  na 

powierzchni,  pod  1,5  metrową  warstwą  ziemi  i  betonu.  Z  chwilą  ogłoszenia 

alarmu  przeciwlotniczego  szybkobieŜne  windy    zjeŜdŜałyby  wraz  z 

dostojnikami    do  podziemi.    Tam  miały  znajdować  się  wielkie  elektrownie,  a 

specjalne  rurociągi  dostarczałyby  świeŜą  wodę.  Przed  niespodziewanymi 

nalotami  chronić  miały  duŜe  stacje  radarowe,  rozmieszczone  w  promieniu  stu 

kilometrów wokół Walimia i Głuszycy Błyskawiczną łączność z poszczególnymi miastami 

i ośrodkami  dowodzenia planowano zapewnić specjalnymi, posiadającymi 450 

Ŝ

ył  kablami  telefonicznymi.  Kable  takie  ułoŜono  w  wielkiej  tajemnicy  na  trasie 

Głuszyca-Berlin-Warszawa-Praga-Hamburg-Królewiec-Kętrzyn. 

Nocami 

specjalne 

brygady  OT  kopały  rów  i  układały  kabel.  Rano  na  powierzchni  nie  było  śladu  rozkopanej 

background image

ziemi. Ponadto wszystkie kompleksy miały być połączone tunelami w których kursowały 

kolejki elektryczne. 

Tyle relacji inŜ. Dalmusa, uroczego pana, do którego nikt nie miał nigdy zastrzeŜeń i nie 

posądzał  o  nic,  gdyby  nie  fakt,  Ŝe  inŜ.  Dalmus  do  tego  stopnia  poczuł  się  bezpieczny,  Ŝe 

postanowił sprzedać polskim władzom tajemnicę Gór Sowich. ZaŜądał 1,5 mil złotych, co na lata 

50. było ogromną sumą. Niestety, władze nie wykorzystały okazji i propozycję odrzucono. Co 

gorsza,  Dalmusem  zainteresowało  się  UB,  odkrywając  jego  wojenną  przeszłość.  Dalmus 

zniknął z dnia na dzień, po prostu zapadł się pod ziemię. Mówiono, Ŝe uciekł do Austrii, 

jednak nam wydaje się bardziej prawdopodobna wersja, Ŝe został zlikwidowany za zdradę 

przez Werwolf albo przez NKWD lub jako bardzo niewygodny świadek, przez UB. 

Podobnie zresztą działo się z innymi ludźmi, mającymi coś do powiedzenia na temat 

budowy. Przykładem  niech będzie historia pewnej Niemki, kochanki jednego z oficerów 

niemieckich, zatrudnionych na budowie. DuŜo wiedziała i... zniknęła, podobnie jak kilka 

innych  osób,  znających  część  tajemnic  budowy.  Inni,  mniej  waŜni,  dostawali  listy  z 

ostrzeŜeniem i przestawali się interesować budową lub zmieniali miejsce zamieszkania. Wobec 

takiej sytuacji, do dziś pozostało bardzo niewielu ludzi, którzy mają coś do powiedzenia w tej 

sprawie. Niestety nie Ŝyją juŜ panowie Schneider i Hein, Niemcy mieszkający w Jugowicach, 

którzy  swoimi  zeznaniami  bardzo  rozjaśnili  mroki  tajemnic  otaczających  Wielką  Budowę. 

Niestety,  nie  Ŝyje  juŜ  większość  więźniów,  którzy  przetrwali  sowiogórskie  piekło  i  składali 

zeznania przed GKBZHwP w roku 1964. Ci co zostali albo nie chcą mówić, albo po prostu 

niewiele  wiedzą.  Być  moŜe  chcą  tez  uniknąć  losu  pewnego  mieszkańca  Walimia,  u 

którego  po  śmierci  w  połowie  lat  80.  w  trakcie  zajmowania  domu  na  poczet  skarbu 

państwa, znaleziono  pewien  niemiecki  dokument.  Ktoś  krzyknął:  to  legitymacja 

SS, on był  esesmanem! i tak  juŜ  zostało. W  psychozie panującej  na tym  terenie 

nikt nie zwrócił uwagi na dokument, a sprawę dodatkowo rozdmuchała prasa, pisząc 

o  straŜniku  Gór  Sowich  i  niesłusznie  oczerniając  tego  człowieka.  Zamieszczone 

później sprostowanie niczego nie zmieniło. W oczach wszystkich człowiek ten na 

zawsze  pozostanie  straŜnikiem  sowiogórskich  skarbów  i  esesmanem.  Jak  się 

okazało, dokument nie był Ŝadną legitymacją SS, tylko zaświadczeniem o pracy 

na terenie Rzeszy w latach wojny. 

Swego  czasu  wśród  miejscowej  ludności  krąŜyła  opowieść  o  kilku 

background image

niemieckich płetwonurkach. W latach 60. weszli do zalanych korytarzy i nigdy 

nie wyszli. No cóŜ, wyobraźnia ludzka jest ogromna, zwłaszcza jeŜeli chodzi o 

rzeczy  nieznane.  Autor  osobiście  słyszał  niesamowitą  opowieść  o 

kilometrowych  tunelach,  w  których  stoją  całe  pociągi  cennych  rzeczy,  snutą 

przez  pewnego  mieszkańca  Walimia  w  jednej  z  piwiarni.  Co  ciekawe,  ów 

człowiek, jak twierdził, moŜe bez problemu wskazać miejsce, gdzie znajduje się 

wejście  do  owych  tuneli.  Na  prośbę,  aby  to  uczynił,  zasłonił  się  złym  stanem 

zdrowia (chyba po alkoholu) i brakiem czasu. 

Kiedy  w  1964  roku,  w  czasie  opisywanej  juŜ  wyprawy  GKBZHwP,  nadano 

sprawie  Gór  Sowich  duŜy  rozgłos,  pisząc  m.in.  o  zawalonych  wejściach  i 

niepokonanych  przez  nikogo  pancernych  drzwiach,  do  Konsulatu  Generalnego 

PRL w Berlinie przyszedł list, napisany przez Bernharda P. Oto treść tego listu: 

„W  połowie  1950  roku  zetknąłem  się  w  lokalu  z  górnikiem 

pochodzącym z okolic Wałbrzycha, który był w podpitym stanie. 

Zapytał    mnie      skąd  pochodzę,    więc    powiedziałem,  Ŝe  z 

Górnego Śląska. Jak to usłyszał stał się bardziej poufały i zaczął 

mi  sugerować,  Ŝe  zapewne  zostałem  stamtąd  wyrzucony  przez 

Polaczków.  Zataiłem,  Ŝe  opuściłem  Górny  Śląsk  dobrowolnie 

jeszcze  przed  wojną  i  potakiwałem  mu  kiedy  wyzywał  na 

Ruskich  i  Polaczków.  W  pewnym  momencie  zaczął  mówić  o 

Walimiu. Mówił, Ŝe został wraz z innymi zobowiązany do pracy 

na  terenie  budowy  w  charakterze  sztygara  i  odpowiadał  za 

stanowiskowy postęp robót. W wielu chodnikach magazynowano 

amunicję,  granaty,  pięści  pancerne  i  bomby  lotnicze.  W  miejscu 

gdzie  zamontowano  drzwi  pancerne  znajduje  się  wiele  skrzyń  z 

zamku  księcia  von  Pless,  który  koło  Wałbrzycha  miał  zamek  na 

wysokiej  górze.  Czy  stamtąd  coś  wydobyto  nie  mógł  mi 

powiedzieć, gdyŜ jako nazista został aresztowany i ponad dwa lata 

spędził  w  więzieniu.  Teraz  juŜ  nie  pamiętam  jak  się  nazywał  ale 

wiem,  Ŝe  miał  krótkie  niemieckie  nazwisko.  Całą  tą  sprawę 

przyjąłem jako bajkę, ale z drugiej strony nie wydaje mi się Ŝeby 

background image

kłamał. Dopiero wasze artykuły wyjaśniły mi wszystko.   

Z pozdrowieniem socjalistycznym Bernhard Pióretzki  

P.S.  Docierało tam  wiele transportów ze  Stuttgartu,  Drezna Lipska, 

Sudetów.  Tego  on  dowiedział  się  od  SS  gdyŜ  był  męŜem  zaufania 

NSDAP.  CzyŜby  więc  skarbiec  Rzeszy  zlokalizowano  właśnie  w 

Górach Sowich? Wiele wskazuje, Ŝe tak " 

Równie  sensacyjne  są  historie  poszczególnych  kompleksów.  KrąŜy  o  nich 

niezliczona    ilość,    nieprawdopodobnych  wręcz,  opowieści.  Przedstawię  je 

poniŜej, opisując kaŜdy kompleks osobno. 

Z  kompleksem  Włodarz  związana  jest  relacja  pewnego  więźnia.  Wspomina 

on, Ŝe pod koniec wojny szedł do pracy na przodek, znajdujący się ponad 3 km w 

głębi  góry!  W  podziemiach  jest  tylko  jedno  miejsce,  w  którym  zawał  zamyka 

dalszą drogę, a gdzie moŜliwe jest występowanie tak długiego tunelu. Chodzi o 

zawał  na  przedłuŜeniu  duŜej,  zalanej  hali,  gdzie  za  pomocą  donaritu  zawalono 

całą ścianę, tamując dostęp do istniejących przypuszczalnie dalszych podziemi. 

Niestety,  trudności  techniczne  w  postaci  wielotonowych  odłamków  skalnych 

uniemoŜliwiają  dalsze  prace  w  tym  miejscu,  a  szkoda.  W  1945  roku    właśnie   

stamtąd    wydobywał    się    na    powierzchnię      charakterystyczny,  mdły  zapach 

rozkładających  się  ciał  ludzkich.  Wspomina  o  nim  jeden  ze  świadków,  który 

znalazł się wtedy w rejonie zawału. Wiele wskazuje, Ŝe właśnie w podziemiach 

Włodarza  zamknięto  skazując  na  straszną  śmierć  kilka  tysięcy  więźniów  z 

transportów, których losu nie znamy: 

„W końcu kwietnia silne oddziały SS nocami  wyprowadziły kilka 

tysięcy odzianych w strzępy ubrań szkieletów. Kolumny ruszyły w 

głąb  Gór  Sowich.  Jedno  jest  pewne.  Te  ostatnie  kilka  tysięcy 

więźniów  nigdy  nie  dotarło  do  stacji  w  Jugowicach,  ani  nie 

przeszło przez Walim". 

Ciekawą rzecz wspomina takŜe Helena Putlin. OtóŜ, według niej juŜ w 1938 

roku  część  Włodarza  i  Moszny  była  ogrodzona  i  prowadzono  jakieś  prace  pod 

nadzorem  SS.  Jak  ustaliliśmy,  wyŜej  opisywany  fakt  miał  miejsce  nie  na 

Włodarzu, a w podwałbrzyskich Kozicach, gdzie faktycznie wydobywano rudę 

background image

uranu. Niemniej nie moŜemy z całą pewnością stwierdzić, Ŝe w rejonie masywu 

Włodarza nie prowadzono Ŝadnych tajemniczych prac przed 1939 rokiem. 

W  bezpośrednim  sąsiedztwie  Włodarza  znajduje  się  mało  znany  kompleks 

Soboń, z którym właściwie nie wiąŜe się Ŝadna sensacyjna historia. W zasadzie 

jedynym ciekawym miejscem w tym kompleksie jest, opisywany juŜ dokładnie, 

zawał  w  sztolni  nr  3,  penetrowany  przez  Jerzego  Cerę  w  latach  70.,  w  którym 

natrafiono  na  ślady  istnienia  dalszych  tuneli,  być  moŜe  wykończonych  w 

całości. 

Stosunkowo  duŜo  ciekawych  informacji  udało  nam  się  zebrać  na  temat 

następnego  kompleksu  o  nazwie  Osówka.  Zdecydowanie  najbardziej 

tajemniczym  obiektem  naziemnym  tego  kompleksu  jest  tzw.  Siłownia, 

Ŝ

elbetowy blok z duŜą ilością przepustów, śluz, tam i kanałów dostępny tylko na 

jednym  poziomie.  O  istnieniu  dalszych  poziomów  świadczą  zawalone  klatki 

schodowe,  szyb  windy  oraz  kanały  o  głębokości  przekraczającej  głębokość 

dostępnego poziomu: 

„Wczoraj plut. Urbanowicz zapuścił się w jeden z wąskich otworów. 

Plut.  czołgał  się  8  m  w  głąb.  Dalszą  drogę  odcięła  mu  woda. 

Próbne sondowanie wykazało, Ŝe woda sięga jeszcze głębokości 

kilkunastu metrów (patrz akapit poniŜej). Otwór, o którym mowa 

skierowany  jest  mniej  więcej  pod  kątem  45

w  głąb  budowli.  Istnieją 

pewne przesłanki na to, Ŝe podziemne tunele znajdujące się idealnie pod 

omawianą budowlą są z nią połączone".   

Do  relacji  tej  idealnie  pasuje  wiadomość,  jaką  przekazał  nam  Piotr 

Kruszyński. Badając kiedyś Siłownię, wrzucił do jej wnętrza świecę dymną. Po kilku 

minutach dym buchnął z kilkunastu otworów na jej powierzchni. Kilka dni później 

jego  kolega,  przebywający  w  podziemiach  Osówki,  mówił  mu,  Ŝe  podziemia  są 

zadymione  tłustym,  Ŝółtawym  dymem,  takim  samym  jak  dym  ze  świecy  dymnej. 

Człowiek  ten  nie  wiedział  o  wrzuceniu  świecy  do  wnętrza  Siłowni.  CzyŜby  więc 

istniało połączenie między Siłownią a podziemiami? JeŜeli tak, to byłaby to niemała 

sensacja. Obecnie, aby dostać się do wnętrza Siłowni stało się konieczne oczyszczenie 

szybu klatki schodowej, jako Ŝe jest to jedyne miejsce rokujące nadzieję na odkrycie 

background image

czegoś  ciekawego.  Jak  bowiem  wiadomo,  kaŜde  schody  dokądś  prowadzą,  w  tym 

przypadku do wnętrza Siłowni i jeszcze jednej tajemnicy Wielkiej Budowy. 

Prace badawcze, prowadzone w lecie i na jesieni 1997 roku, doprowadziły do bardzo 

ciekawych  odkryć.  Po  wypompowaniu  wody  z  szybu  klatki  schodowej  oraz  wybraniu 

zalegającego w niej gruzu okazało się, iŜ jest ona połączona z szybem domniemanej 

windy.  Szyb  windy,  mający  początkowo  przekrój  kwadratu,  przechodzi  w  okrągłe 

pomieszczenie  o  średnicy  6  m,  całkowicie  wybetonowane,  połączone  z  powierzchnią 

kanałem  technicznym  o  upadzie  45°.  W  „kwadratowej  części  szybu  wychodzą  liczne 

rury kamionkowe. Niestety, jak na razie, z braku moŜliwości technicznych nie dokonano 

gruntownego  zbadania  dna  pomieszczenia.  Wstępne  badania  wykazały,  Ŝe  jest 

wybetonowane i posiada niespotykanie mocne zbrojenie w postaci siatki z prętów 

stalowych średnicy 30 mm. 

Ciekawostką  jest  fakt,  Ŝe  uderzenia  młotem  w  ściany  okrągłego 

pomieszczenia są słyszane w podziemiach Osówki. CzyŜby zatem istniało między 

nimi połączenie? JeŜeli tak, to tylko „gdzieś" za uskokiem,  w  niezbadanych  jeszcze 

tunelach. 

Obok wyŜej opisywanego pomieszczenia odkryliśmy cztery betonowe studnie o 

ś

rednicy 1 m, obecnie zalane wodą. Ich wstępne sondowanie pozwala stwierdzić, 

Ŝ

e  mają  po  kilkanaście  metrów  głębokości.  Przeprowadziliśmy  takŜe  kilka 

doświadczeń  ze  świecami  dymnymi.  Zaowocowało  to  ustaleniem  ciekawych 

połączeń w systemie Kamionkowych rur. Obecnie planowane są dalsze badania, 

które prawdopodobnie doprowadzą do wyjaśnienia wielu tajemnic Siłowni. 

DuŜo  interesujących  miejsc  znajduje  się  takŜe  w  części  podziemnej 

kompleksu.  Na  przykład,  do  dziś  nie  zbadano  dokładnie  dna  szybu 

wentylacyjnego.  Ze  względu  na  obwał,  nie  sprawdzono  jego  ścian  aŜ  z  trzech 

stron  i  nie  wiadomo  czy  nie  kryją  jakiegoś  nowego  tunelu?  Podobnie  ma  się 

sprawa z tzw. uskokiem, sztucznym zawaleniem skał między poziomami tuneli 

w  rejonie  wartowni.  To,  Ŝe  kryje  jakieś  tunele  jest  niemal  pewne,  a  to  z  racji 

wody,  która  spływając  z  górnego  poziomu  ginie  w  nim  całkowicie,  nie 

wypływając na dole w wartowni. Gdyby nie miała innego odpływu, juŜ dawno 

zalałaby  wartownię  pod  strop,  tymczasem  wartownia  jest  sucha,  mimo  Ŝe  od 

background image

miejsca  wsiąkania  wody  dzieli  ją  odległość  5-8  m.  Interesujący  jest  takŜe  sam 

moment powstania zawału. OtóŜ, przyjęło się, Ŝe powstał on wiosną 1945 roku 

w  trakcie  maskowania  podziemi.  Wersja  ta  funkcjonuje  wszędzie  do  dnia 

dzisiejszego,  jednak  my  dotarliśmy  przy  pomocy  Piotra  Kruszyńskiego  do 

zeznań pewnego polskiego leśniczego - prawdopodobnie pierwszego człowieka 

penetrującego  po  wojnie  podziemia  Osówki.  W  lipcu  1945  roku,  kiedy  ów 

człowiek wszedł do podziemi, w środku paliło się jeszcze światło (!), a wszystko 

wyglądało  tak,  jakby  pracę przerwano  kilka  godzin temu.  Leśniczy  zeznaje,  Ŝe 

był  w  rejonie  wartowni  i  nie  widział  Ŝadnego  zawału.  Widział  natomiast  tunel 

biegnący prosto w głąb góry, w który wszedł na głębokość kilkuset metrów. Od 

tunelu  odchodziły  w  obu  kierunkach  boczne  tunele  i  hale.  Jak  twierdzi,  ze 

strachu nie penetrował całego labiryntu. Wspomina takŜe, Ŝe po zajęciu budowy 

przez Rosjan został przez nich zatrzymany i pracował dla nich jako przewodnik 

po  kompleksie.  Kiedy  Rosjanie  poznali  system,  szybko  zrezygnowali  z  jego 

pomocy,  a  cały  teren  podziemi  otoczyło  wojsko.    Leśniczy  był  jednak    ciekaw  

co    tam    robią  i    podpatrzył,  Ŝe  ze  sztolni  nr  2  wychodzi  na  powierzchnię 

taśmociąg, którym Rosjanie coś wywoŜą z podziemi oraz Ŝe wynoszą ze środka 

dziwne  cylindryczne  pojemniki  wielkości  wiadra.  Co  ciekawe,  jeden  pojemnik 

niosło z wielkim trudem aŜ 4 Ŝołnierzy. Akcja trwała przez dwa miesiące. Dziś 

moŜemy  tylko  przypuszczać,  Ŝe  były  to  pojemniki  z  ołowiu,  zawierane  próbki 

ziemi,  do  badań  na  obecność  w  niej  rudy  uranu.  Kiedy  kilka  miesięcy  później 

leśniczy  znowu  odwiedził  rejon  wartowni,  zastał  tam  rozległy  zawał,  blokujący 

dalszą drogę a jednocześnie sztucznie łączący obydwa poziomy podziemi. 

Równie tajemnicza jest sztolnia nr 3, a ściślej mówiąc jej wyposaŜenie. W jakim 

bowiem celu w sztolni o długości około 120 m wybudowano aŜ dwie ceglano-betonowe 

tamy  z  urządzeniami  hydraulicznymi?  Nam  nasuwa  się  tylko  jedno  przypuszczenie. 

Sztolnia nr 3 miała słuŜyć jako punkt pobierania wody dla kompleksu. Przemawia za tym 

fakt,  Ŝe  tuŜ  nad  wejściem  do  niej  wykonano  duŜych  rozmiarów  wykop  pod 

nierozpoznaną budowlę - mogła to być stacja pomp. Inna wersja sugeruje, Ŝe w trakcie 

budowy sztolni natrafiono po prostu na duŜą Ŝyłę wodną i w związku z tym budowę 

przerwano,  a  tamy  postawiono,  aby  regulować  wypływ  wody  na  powierzchnię.  Na 

background image

przykład tylko nocą. 

Kompleks  Jugowice  jest  sam  w  sobie  sensacyjną  historią  -  Ŝaden  inny 

nie  wprowadził  tyle  zamieszania.  Stało  się  tak  z  powodu  niedostępności 

wnętrza  kompleksu  do  penetracji.  Dopiero  nasze  prace  w  ostatnich 

latach 

wyjaśniły 

większość 

niewiadomych. 

Według 

mieszkającego 

w  pobliŜu  sztolni  pana  Milanowskiego,  te  słynne  stalowe  drzwi  w  szto 

lni  nr  6  były  po  wojnie  otwarte!  Przed  nimi,  natomiast,  leŜały  na  powie 

rzchni  dwie  stalowe  szafy  pancerne  zawierające  jakieś  papiery.  Jakie, 

nie  wiadomo.  Szafy  zabrano  na  złom  w  latach  50.  Poza  tym,  aŜ  do 

wczesnych  lat  50.  większość  wejść  była  dostępna  i  sama  natura  doko 

nała  ich  zawalenia.  Od  wojny  była  zamaskowana  tylko  sztolnia  nr  4, 

która  wydaje  się  być  centralną  w  całym  systemie.  Podobnie  jak  odkryty 

Przez  nas  szyb  wentylacyjny  na  zboczu  Chłopskiej  Góry.  Bardzo  cieka 

wy  szczegół  podaje  pan  Maciejewski  w  swojej  pracy  o  górach.  Jak 

Pisze:  W  ciągu  czterech  miesięcy  od  zbudowania  pierwszego  baraku 

więźniowie 

wykuli 

18 

otworów 

skałach. 

No 

cóŜ, 

my 

dotychczas 

zlokalizowaliśmy 7 otworów, co do paru innych mamy pewne przypuszczenia, ale gdzie 

pozostałe? 

TakŜe w kompleksie Rzeczka jest kilka niewiadomych. Według pewnej relacji, 

w latach 50. grupa geologów, badających skały Gór Sowich, penetrowała m.in. 

podziemia Rzeczki. Jak mówią, idąc cały czas prosto jedną ze sztolni, minęli po 

kolei  sześć  poprzecznych  hal,  a  dalej  nie  szli,  po  prostu  ze  strachu.  Dziś  znamy 

tylko  dwa  poprzeczne  ciągi  hal,  a  zawał  na  sztolni  nr  1  moŜemy  wykluczyć  - 

zbadaliśmy  go  dokładnie  i  ponad  wszelką  wątpliwość  kończy  się  przodkiem. 

Pozostaje  zatem  tylko  zawał  na  przedłuŜeniu  sztolni  nr  2.  Jego  przekopanie 

moŜe  wnieść  wiele  nowego  do  kształtu  podziemi  w  tym  kompleksie.  Nasza 

grupa na razie nie jest nim zainteresowana. W Rzeczce istnieje bowiem jeszcze 

jedno osobliwe miejsce. Chodzi o mały tunel, z wlotem pod betonowym mostem 

naprzeciw  platformy  pod  sztolnię  nr  4.  Istniejący  w  nim  zawał  moŜe 

doprowadzić  do  rozwiązania  tajemnicy  kompleksu,  poniewaŜ  tunel  biegnie 

prosto pod znane nam podziemia, które prawdopodobnie miał odwadniać. 

background image

Wiele  tajemnic  kryje  w  sobie  takŜe  nieco  oddalony  od  serca  budowy 

kompleks  Sokolec.  Według  stanu  na  dzień  dzisiejszy  istnieją  w  nim  tylko  4 

wloty do podziemi, rozłoŜone na dwóch poziomach. Natomiast relacje mówią aŜ 

o  11  wejściach  zgrupowanych  na  trzech  poziomach.  Gdzie  zatem  szukać 

pozostałych  wejść?  Pan  M.  Bazała  twierdzi,  Ŝe  do  niektórych  sztolni  moŜna 

dostać się za pomocą ceglano-betonowych studzienek z powierzchni ziemi. My 

dodamy  jedynie,  Ŝe  faktycznie  zlokalizowaliśmy  kilka  takich  studzienek, 

leŜących  poza  zasięgiem  znanych  podziemi.  Co  ciekawe,  studzienki  są 

zagruzowane, lecz mimo to słychać w nich głuche echo świadczące o ich duŜej 

głębokości.  Czy  sięgają  do  podziemi?  Tylko  ich  oczyszczenie  moŜe  dać 

odpowiedź na to pytanie. 

A  teraz  ciekawostka.  Od  wielu  mieszkańców  tych  okolic  słyszeliśmy  o 

pewnej  Niemce,  która  w  latach  70.  miała  otrzymać  z  Niemiec  urządzenia  do... 

wentylacji  podziemi.  Nikt  jednak  nie  potrafi  powiedzieć  kim  jest  ta  Pani.  My 

osobiście  nie  wierzymy  w  tę  historie  -  psychoza  panująca  wśród    miejscowej   

ludności    bardzo      często    prowadzi  do  wymyślania  opowieści  pozbawionych 

jakichkolwiek realnych podstaw.  

Na  koniec  warto  dodać,  Ŝe  w  rejonie  kompleksu  Sokolec  istnieje  jeszcze 

jedna  sztolnia,  której  kształt  i  historia  owiane  są  tajemnicą.  Chodzi  o 

zlokalizowaną  przy  dolnych  hałdach  u  podnóŜa  góry  sztolnię,  powstałą 

prawdopodobnie    w    latach    50.      Według    naszych  ustaleń  próbowano  tam 

eksploatować rudę uranu, a pracowali w niej pod nadzorem KGB i UB Ŝołnierze 

karnego  batalionu.  Do  dziś  Ŝyje  niewielu  Ŝołnierzy  tego  batalionu.  Wejście  do 

sztolni  jest  obecnie  zamurowane  ze  względu  na  wzmoŜone  promieniowanie. 

Niestety,  nie  udało  nam  się  znaleźć  powiązania  tej  sztolni  z  wyrobiskami  z 

okresu wojny, choć nie jest wykluczone,  Ŝe jest to jedna ze  sztolni kompleksu  

Sokolec,  rozbudowana  po  prostu  przez  pechowych  górników.  JeŜeli  tak  jest  w 

rzeczywistości, to pozostałych sztolni tajemniczego poziomu III-go naleŜy szukać w 

pobliŜu owej sztolni lub u podnóŜa góry, na tej samej wysokości. 

Zdecydowanie  najwięcej  „mroŜących  krew  w  Ŝyłach"  historii  związanych  jest  z 

zamkiem KsiąŜ i podziemiami wykutymi w skale, na której stoi. W zasadzie do dnia 

background image

dzisiejszego  nie  ustalono  ostatecznie  ilości  poziomów  podziemnych  wyrobisk. 

Znane są dwa poziomy, jednak moŜe być ich nawet 4-5. O tym, Ŝe pod zamkiem są 

jeszcze nie odkryte pomieszczenia wiadomo na pewno, ale nikt nie zadał sobie trudu, 

aby  spróbować  do  nich  dotrzeć.  Wszystkie  dotychczasowe  próby  miały  charakter 

amatorski i chaotyczny, co w przypadku domniemanej zawartości tych tuneli jest 

po  prostu  nietaktem.  Nie  zadano  sobie  teŜ  trudu  sprawdzenia  całego  szybu 

transportowego - w bezmyślny sposób zasypano go gruzem i śmieciami. Nie zbadano 

szybu windy, choć na jej tablicy z numerami pięter jest 11 przycisków. Dodajmy, Ŝe 

zamek ma 5 pięter, dwa piętra piwnic i... juŜ. Gdzie są zatem pozostałe miejsca, w 

których zatrzymywała się winda. Jej szyb zabetonowano na pierwszym poziomie 

podziemi.  Nie  rozbito  takŜe  murów,  na  które  wskazywał  wieloletni  opiekun  zamku, 

niejaki Wawrzyszek. Zostały one wzniesione wiosną 1945 roku i obok nich posadzono 

bluszcz, którego gałęzie pnąc się po ścianach, zazdrośnie strzegą tajemnic zamku. 

W  okresie  zajmowania  zamku  przez  Wojsko  Polskie  prowadzono  pewne  prace 

poszukiwawcze,  podobnie  jak  i  wcześniej  czyniła  to  Armia  Czerwona.  Nie 

doprowadziły  jednak  ani  do  wniosków  potwierdzających  istnienia  podziemnych 

skrytek,  ani  je  negujących.  A  przecieŜ  z  analizy  dokumentacji  zamku  i  zeznań 

ś

wiadków  jednoznacznie  wynika,  Ŝe  nie  wszystkie  pomieszczenia  zamku  zostały 

dokładnie zbadane, Czy  te  wszystkie  irracjonalne działania  miały jakiś  ukryty  cel? 

JeŜeli  tak,  to  kto  miał  interes,  aby  tajemnice  zamku  nie  zostały  odkryte?  Nie 

wiadomo. 

Wiadomo,  Ŝe  prace  prowadzono  zarówno  w  samym  zamku  jak  i  w  skałach,  na 

których  stoi.  Wiadomo  teŜ,  Ŝe  wykonywali  je  śydzi    z  KL  Fürstenstein  pod 

nadzorem  OT,  a  obóz  mieścił  się  w  okolicy  dzisiejszego  parkingu.  Niewiele 

natomiast  wiadomo  o  tym,  Ŝe  w  dolinie  rzeki  Pełcznicy  istniał  drugi  obóz. 

Przebywali tam górnicy z Donbasu, zajmujący się droŜeniem tuneli. Co ciekawe, 

górnicy nie pracowali w znanych podziemiach. Stwierdza to jednoznacznie śyd o 

nazwisku Weiss, który tam pracował. Jak mówi, nigdy nie spotkał Ŝadnego z tych 

górników, słyszał natomiast o istnieniu ich obozu. Gdzie zatem zatrudniano tych 

kilkuset  fachowców,  których  (jak  wszystko  na  to  wskazuje)  zlikwidowano  pod 

koniec  wojny  w  nieznanych  okolicznościach.  Kiedy  sprowadzono  pana  Weissa 

background image

do  podziemi  stwierdził,  Ŝe  obok  jednego  z  bocznych  korytarzy  znajdowało  się 

duŜe  pomieszczenie.  Dziś  jest  tam  gruba  ściana.  Weiss  twierdzi  ponadto,  Ŝe 

kiedy  26  lutego  1945  roku  opuszczał  podziemia,  Ŝaden  z  chodników  nie  był 

obetonowany.  Na  to  samo  miejsce  wskazał  takŜe  niejaki  Semeniuk  -  Rumun  z 

OT - który wkrótce po złoŜeniu zeznań zginął w Świebodzicach w tajemniczych 

okolicznościach. Mówił, Ŝe wielokrotnie przechodził obok pomieszczenia, które 

obecnie...  nie  istnieje.  Dodał  równieŜ,  Ŝe  wszystkich  śydów  pracujących  przy 

betonowaniu  chodników  zlikwidowano.  W  miejscu,  wskazanym  przez  tych 

dwóch  panów,  przeprowadzono  w  latach  80.  próbne  odwierty,  jednak  na 

głębokości  1,5  m  wiertła  zaklinowały  się  i  trzeba  było  przerwać  prace.  Kilka 

metrów  dalej  ściana,  gdzie  dokonywano  odwiertu,  kończy  się.  Grubość  betonu 

nie  przekracza  tam  60  cm.  Dlaczego  więc  kilka  metrów  dalej  beton  ma  juŜ 

ponad 1,5 m grubości?  

Oto  słowa  człowieka,  który  był  w  czasie  wojny  zatrudniony  w  OT  jako 

kierowca: 

„Wielokrotnie woziłem na zamek materiały budowlane, takie jak 

cement i cegła. Obok  mnie  w szoferce zawsze siedział  mój  szef, 

sierŜant  SS,  poczciwy  człowiek.  Materiały  dowoziłem  na 

dziedziniec  zamku,  z  którego  wybito  szyb  do  podziemi.  W  czasie 

rozładunku  musiałem  opuścić  samochód.  Myślę,  Ŝe  dlatego,  bym 

nie widział więźniów rozładowujących cement i cegłę. Pewnego 

razu,  a  było  to  w  ostatnich  tygodniach  wojny,  jak  zawsze 

poszliśmy z moim szefem 'na spacer'. SierŜant na chwilę oddalił 

się  i  wrócił  z  wiadomością,  Ŝe  w  kursie  powrotnym  zabierzemy 

pewien  ładunek.  Poszliśmy  do  piwnic  zamku,  gdzie    w    duŜym  

pomieszczeniu    leŜała    masa    drewnianych,  izolowanych  papą 

skrzyń.  Miały  napisy  w  języku  niemieckim  —  OstroŜnie!!! 

Cenny ładunek!!! oraz wybitego orła Rzeszy. Skrzynie były puste. 

SierŜant  powiedział,  Ŝe  jeŜeli  chcę,  to  mogę  pogrzebać  w  nich. 

MoŜe znajdę coś na pamiątkę - jak stwierdził. Niestety nic w nich 

nie  znalazłem.  Potem  zaczął  się  załadunek.  Wszystkie  skrzynie 

background image

wywieźliśmy na leśną polanę i spaliliśmy. SierŜant mówił, abym 

jak  najszybciej  zapomniał  o  tym  wydarzeniu,  gdyŜ  skrzynie 

zawierały ładunek specjalny, który złoŜono w podziemiach zamku i 

lepiej  o  tym  nic  nie  wiedzieć. śyję, gdyŜ w ostatnich dniach wojny 

sierŜant  ostrzegł  mnie,  Ŝe  SS  likwiduje  wszystkich  mających 

związek z tymi skrzyniami. Uciekłem ". 

 

 

PowyŜsza relacja moŜe być w pełni wiarygodna. Jak udało się nam ustalić, pod 

koniec  wojny  na  zamek  przybywało  wiele  transportów  z  cennymi  rzeczami,  a  w 

momencie  zajęcia  zamku  przez  Armię  Czerwoną  po  transportach  tych  nie 

pozostał nawet najmniejszy ślad NaleŜy przypuszczać, iŜ ich zawartość ukryto w 

podziemnych komorach, w metalowych, zaizolowanych skrzynkach. Kilkanaście 

lat  temu  T.  Słowikowski  -  człowiek  mocno  zaangaŜowany  w  odkrycie  tajemnic 

zamku - znalazł jedną z takich skrzynek w lesie u podnóŜa zamku. Niestety, była 

juŜ pusta. Pan Słowikowski twierdzi, Ŝe do zamkowych podziemi dotrzeć moŜna 

przez kilka zamaskowanych studzienek znajdujących się na zalesionym zboczu. 

„Byłem  wtedy  straŜnikiem  na  parkingu.  Zajechał  mercedes  z 

niemieckimi  tablicami.  Wysiadło 4 eleganckich panów. Spytałem 

jak    długo    pozostaną  na  zamku.    Odpowiedzieli,  Ŝe  jakieś  4-5 

godzin,  bo  chcą  odpocząć  i  posiedzieć  na  tarasie.  Czas  płynął 

powoli. Minęło 5 godzin a naszych turystów ani śladu. Bytem jakiś 

taki  niespokojny,  więc  poszedłem  na  zamek.  Niestety  nikt  tam  nie 

widział  4  Niemców.  Szukałem  ich  po  parku ponad dwie godziny i 

zacząłem  się  denerwować.  Zaczęło  się  ściemniać,  gdy  Niemcy 

wrócili.  Zmęczeni,  brudni  podeszli  do  samochodu  -  zabłądziliśmy  - 

rzucił jeden z nich i bez słowa odjechali. A ja do tej pory zadaję sobie 

pytanie - czego szukali i do czego dotarli? Czy moŜe do jednej z tych 

studzienek?"  

Do  podziemi  -  twierdzi  pan  Słowikowski  -  moŜna  dostać  się  np.  Przez 

kolektor ściekowy.  Jego budowa zajęła 4 lata, a mimo to Poprowadzono go w 

najmniej  dogodnym  terenie,  pod  skalnym  masywem  zamkowego  wzgórza. 

Podobny  kolektor  budowali  Niemcy.  Szedł  doliną  rzeki  Pełcznicy.  Nasuwa  się 

background image

pytanie - dlaczego równieŜ nowego kolektora nie poprowadzono w tym miejscu, 

dlaczego  poprowadzono  go  pod  dwoma  hipotetycznymi  tunelami  kolejowymi 

dochodzącymi do zamku. Komu na tym zaleŜało, bo przecieŜ z kolektora, przy 

niewielkim  wysiłku,  moŜna  przez  podkop  dotrzeć  do  tuneli.  Ponadto,  wzdłuŜ 

kolektora biegnie  tor kolejki wąskotorowej.  MoŜna stąd wywieźć przedmioty o 

duŜym  cięŜarze  i  objętości.  A  propos  tuneli  kolejowych,  to  chodzi 

przypuszczalnie  o  dwa  tunele,  biegnące  do  zamku,  którymi  do  podziemi  miały 

dojeŜdŜać  pociągi  specjalne.  Tunele  mają  biec  od  torów  linii  kolejowej 

Wrocław-Wałbrzych,  a  ich  wloty  mają  znajdować  się  w  rejonie  tzw.  Łuku 

Ś

wiebodzickiego  i  obok  stacji  Wałbrzych  Szczawienko.  W  rejonie  Łuku 

faktycznie  istnieje  odcinek  zbocza  góry  nienaturalnie  płaski  z  młodym 

drzewostanem,  zbudowany,  jak  wykazały  badania,  z  luźnych  skalnych 

okruchów  i  ziemi.  Zbocze  to  dochodzi  do  samych  torów  pod  ostrym  kątem  - 

idealnie  pasuje  na  bocznicę.  Pan  Słowikowski  dotarł  do  takiej  oto  opowieści: 

Ŝ

ołnierz  Wehrmachtu  jechał  na  urlop  pociągiem  do  Wałbrzycha.    W  

Ś

wiebodzicach do wagonu wsiadł esesman i nakazał wszystkim, aby przesiedli 

się  na  lewą  stronę  i  pod  Ŝadnym  pozorem  nie  patrzyli  w  prawo.  śołnierz 

pamięta, Ŝe za Świebodzicami pociąg wjechał w jakby tunel zbudowany z siatki 

maskującej  rozpostartej  nad  wąską  w  tym  miejscu  doliną.  Wtedy  właśnie 

ukradkiem  zerknął  w  prawo.  Zobaczył  kilka  rzędów  wagoników  kolejki 

wąskotorowej,  wypełnionych  urobkiem  oraz  wlot  tunelu  w  zboczu.  CzyŜby 

jednak prawda? 

Z  tunelem  tym  związana  jest  jeszcze  jedna  historia:  pod  koniec  wojny  z 

kierunku  Wrocławia  nadjechał  pociąg,  minął  Świebodzice  i  na  61,1  km  trasy 

zapadł  się  pod  ziemię.  Jedno  jest  pewne.  Pociąg  ten  nigdy  nie  dotarł  do 

Wałbrzycha.  Na  61,1  km  była  bocznica,  z  której  tor  prowadził  tunelem  do 

podziemi  zamku.  Jak  udało  się  nam  ustalić  pociąg  składał  się  z  lokomotywy, 

dwóch  wagonów  osłony  SS,  salonki  gauleitera  Hanke  oraz  dwóch  wagonów  z 

nieznaną zawartością. Co było w tych dwóch wagonach? Czy złoto Wrocławia? 

Bardzo moŜliwe. 

Według  zeznań  opiekuna  zamku  -  Wawrzyszka  -  z  zamku  na  drugą  stronę 

background image

rzeki  przerzucony  był  most  pneumatyczny  (!),  którym  Niemcy  mogli  toczyć 

nawet  wózki  kolejki  wąskotorowej.  Most  ten,  a  takŜe  to  co  tam    robiono,   

chronione  było   największą tajemnicą.   Wawrzyszek zeznaje ponadto, Ŝe pod 

koniec  wojny  w  podzamkowych  tunelach  ukryto  wiele  transportów 

napływających  z  całych  Niemiec.  Mówiło  się  wówczas,  Ŝe  w  skrzyniach 

zgromadzono skarby kultury francuskiej, w tym Bibliotekę Narodową z ParyŜa. 

A na koniec taka oto ciekawostka (czy tylko ciekawostka?): Hubertus Strughold 

-  naukowiec  przeprowadzający  doświadczenia  z  medycyny  lotniczej,  w  tym 

testy w kabinach ciśnieniowych — wspomina: 

„Nasz instytut w Dachau został zbombardowany. Ewakuowano nas 

na Śląsk, do zamku baronowej. Nie pamiętam jak się  nazywał. W 

podziemiach zamku próbowałem lotu w rakiecie. Badałem swoje 

reakcje. Musieliśmy uciekać, bo Rosjanie byli o 10 km". 

Bardzo  ciekawy  fakt  podaje  jeden  z  byłych  więźniów.  Nie  wie  gdzie,  bo  go  to  nie 

interesowało, widział, jak w jednym z tuneli uruchomiono produkcję  jakiś  części do 

samolotów. Było to na krótko przed zakończeniem wojny. 

A  oto  co  spotkało  jednego  z  oficerów  niemieckich:  jako  nie  nadający  się  na  front, 

nadzorował prace w Górach Sowich. Wszyscy nadzorcy zostali zaproszeni przez SS na 

kolację i poczęstowani alkoholem. Nasz oficer ze względu na chorobę Ŝołądka alkoholu 

nie  tknął.  Kiedy  zobaczył,  Ŝe  pijący  kolejno  tracą  przytomność,  przeraŜony  zaczął 

udawać,  Ŝe  z  nim  takŜe  jest  źle.  Został  załadowany  na  cięŜarówkę  i  wraz  z  innymi 

zupełnie nagimi i nieŜyjącymi juŜ kolegami wywieziony w nieznanym kierunku. Uciekł 

wyskakując z cięŜarówki. Jaka więc tajemnica związana jest z Górami Sowimi, skoro 

razem z więźniami pogrzebano tam takŜe straŜników? 

 

Przyroda  i  czas  skutecznie  zacierają  ślady  prowadzonych  prac  i  zbrodni.  Z 

kaŜdym  rokiem  przybywa  nowych  zawałów  w  tunelach,  niszczeją budowle naziemne, 

umierają świadkowie. Coraz trudniej nam odtworzyć wygląd i historię pewnych miejsc. 

Czy  zdąŜymy?  Jedno  jest  pewne,  nie  moŜemy  zaprzestać  prac  nad  tak  fascynującym 

tematem  jak  Góry  Sowie  i  ich  tajemnice.  W  rozdziale  tym  staraliśmy  się  przedstawić 

Państwu co ciekawsze „sensacje" dotyczące Wielkiej Budowy i w sposób racjonalny je 

background image

wytłumaczyć.  Za  duŜo  bowiem  narosło  mitów,  nieporozumień  i  kłamstw,  nie 

przynoszących nikomu poŜytku, a często prowadzących do tragedii. Góry Sowie i to co 

działo się na ich terenie w latach 1943-45, zalicza się do największych tajemnic II wojny 

ś

wiatowej i naleŜy dołoŜyć maksimum wysiłku, aby tę tajemnicę rozwiązać. Trzeba w 

końcu jasno wiedzieć, co naprawdę działo się w górach, które w czasie wojny nazywano 

Górami Śmierci... 

 

background image

CZĘŚĆ VIII 

ZAKOŃCZENIE 

Wojenna  historia  obszaru  Gór  Sowich  stanowi  do  dziś  jedną  z  największych 

tajemnic  II  wojny  światowej.  Od  lat  zajmują  się  nią  najwybitniejsi  badacze  historii 

wojskowości,  techniki  fortyfikacyjnej  i  poszukiwacze  skarbów.  KaŜdy  z  nich 

znajduje w Górach Sowich „coś" dla siebie. Historycy starają się wyjaśnić genezę 

budowy i jej przeznaczenie, miłośnicy fortyfikacji badają unikalne techniki budowy 

i dokonują inwentaryzacji, poszukiwacze  skarbów pędzą za „nieznanym".  Są i 

tacy,  którzy  łączą  w  sobie  wszystkie  te  zainteresowania,  starając  się  rozwikłać 

tajemnicę Olbrzyma. Do tych ostatnich zaliczam się i ja. Prowadząc od szeregu 

lat  systematyczne  badania  pozostałości  Wielkiej  Budowy,  staram  się  dotrzeć  do 

nowych  tajemnic,  tuneli  i...  skarbów.  A  do  odkrycia  zostało  jeszcze  wiele  - 

bardzo  wiele.  Poza  ostatecznym  wyjaśnieniem  przeznaczenia  przedsięwzięcia 

budowlanego  Olbrzym,  koniecznie  trzeba  rozkopać  i  zinwentaryzować  wszystkie 

zawały, które zagradzają dziś dostęp do tajemnic. Są to: 

 

zawał w podziemiach kompleksu Osówka - tzw. uskok, 

 

zawał sztolni nr 4 w kompleksie Osówka, 

 

zawał  i  odgruzowanie  szybu  wentylacyjnego  nr  2  w  kompleksie 

Osówka, 

 

zawał w sztolni nr 1 w kompleksie Włodarz, 

 

zawał (po zlokalizowaniu) sztolni nr 5 w kompleksie Włodarz, 

 

zawał w sztolni nr 3 w kompleksie Soboń, 

 

zawał w sztolni nr 2 w kompleksie Rzeczka, 

 

zawał i odgruzowanie szybu wentylacyjnego w kompleksie Rzeczka, 

 

zawał w sztolni nr 4 w kompleksie Jugowice Górne, 

 

zawał w sztolni nr 6 w kompleksie Jugowice Górne, 

 

zawał w sztolni nr 3 w kompleksie Sokolec, 

 

zawały sztolni fabryki zbrojeniowej Mölke-Werke, 

 

zawał  na  wlocie  tunelu  kolejowego  prowadzącego  do  podziemi  kompleksu 

KsiąŜ, 

background image

 

odgruzowanie obiektu tzw. Siłowni w kompleksie Osówka, 

 

lokalizacja i odgruzowanie zawałów na wlotach sztolni kompleksu Moszna, 

 

lokalizacja i odgruzowanie zawałów na wlotach sztolni kompleksu Wielka Sowa 

 

oraz wiele pomniejszych zawałów i osuwisk. 

Aby  zadanie  to  stało  się  wykonalne,  potrzebne  są  pieniądze  i  to, 

niestety,  niemałe.  Potrzebni  są  sponsorzy,  aby  prowadzić  trudne  prace 

terenowe. Czy się znajdą? Mam nadzieję, Ŝe tak. 

Na koniec kilka refleksji na temat Olbrzyma. Dokonując inwentaryzacji oraz biorąc 

udział  w  licznych  pracach  poszukiwawczych  wyrobiłem  sobie  prywatne  zdanie  na 

temat  przeznaczenia  Olbrzyma.  OtóŜ  uwaŜam,  Ŝe  zespół  kompleksów 

zlokalizowanych  w  Górach  Sowich  miał  stanowić  (po  ukończeniu  budowy) 

gigantyczny  kompleks  zbrojeniowy,  który  poprzez  kompleks  Sokolca  byłby 

połączony z istniejącymi juŜ zbrojowniami we wnętrzu Włodyki. Kompleks zamku 

KsiąŜ miał być natomiast, bez wątpienia, kolejną kwaterą główną Führera. Na czym 

opieram  swoje  przemyślenia?  Porównując  plany  podziemi  Włodarza,  Osówki, 

Rzeczki itd. z planami podziemi zamku KsiąŜ od razu rzuca się w  oczy  ich  „inność". 

Ma  się  wraŜenie,  Ŝe  chodzi  o  zupełnie  róŜne  obiekty.  Z  jednej    strony  proste 

sztolnie, regularne skrzyŜowania, monotonia powtarzających się przecznic i hal, 

a  z  drugiej strony  nieregularne korytarze, tu i ówdzie ulokowane komory, szyby 

wind  i  klatek  schodowych.  Te  obiekty  nie  mogą  słuŜyć  temu  samemu 

Poznaczeniu! Z kolei porównanie planów np. Włodarza z planami fabryki V-2 o 

kryptonimie Dora lub fabryką Junkersa w Dessau wyjaśnia chyba wszystko. Te 

same załoŜenia, te same tunele, hale, ta sama monotonia. 

Mieczysław Mołdawa w  swojej  pracy pt:   Gross Rosen,  obóz koncentracyjny na 

Ś

ląsku stwierdza, Ŝe Olbrzym to: 

"(...)  komando  pracujące  w  niezwykle  cięŜkich  warunkach  przy 

budowie  ukrytych  w  Górach  Sowich  zakładów  zbrojeniowych 

podlegających  Luftwaffe  (broń  rakietowa)  i  mających  słuŜyć 

programowi  Riese.  Dla  tego  programu  załoŜono  w  1944  roku  szereg 

komand  polowych  do  drąŜenia  wyrobisk  pod  hale  tunelowe 

podziemnych fabryk". 

background image

Dalej zaś charakteryzując kompleks zamku KsiąŜ pisze: 

„Komando  Furstenstein  na  terenie  kwatery  Luftwaffe  z  ośrod-

kiem  studiów  broni  powietrznych  oraz  inspekcją  specjalną 

(Sonderinspektion) budowy fabryk podziemnych w masywie Gór 

Sowich.  Komando  małe  załoŜone  w  1944  roku.  powiązane  z 

pobliskim  komandem  Wustegiersdorf  budującym  kompleks 

zbrojeniowy (...)". 

Myślę,  Ŝe  jest  to,  jak  do  tej  pory,  najbardziej  wiarygodna  i  sensowna 

charakterystyka przedsięwzięcia budowlanego OLBRZYM. 

 

background image

CZĘŚĆ IX 

KILKA ZNAKÓW ZAPYTANIA 

KWATERA GŁÓWNA FUHRERA? 

Najbardziej  prawdopodobna  wersja  „wydarzeń",  choć  wydaje  się,  Ŝe  takŜe 

najbardziej...  błędna.  Podstawą  rozpowszechniania  tej  wersji  są  opublikowane 

wspomnienia Alberta Speera oraz Nicolausa von Belo-wa, którzy właśnie o „Riese" piszą 

jako  o  nowej  kwaterze  głównej  budowanej  w  górach  koło  Wałbrzycha.  Pozornie 

wszystko pasuje, bowiem właśnie w górach koło Wałbrzycha zlokalizowany jest Zamek 

KsiąŜ,  gdzie  właśnie  powstawała  kwatera  główna,  natomiast  „Riese"  wcale  nie  jest 

zlokalizowany w górach koło Wałbrzycha, tylko nieco dalej. Bardziej by pasowało: w 

górach koło Jedliny Zdrój koło Walimia, koło Głuszycy itd. Ale i o tym wspomina Albert 

Speer pisząc o nowej kwaterze powstającej w górach na Śląsku koło Jedliny Zdrój. 

Zaczyna  się  zatem  pewien  zamęt  -  ile  tych  kwater  głównych  budowano? Jedną, 

dwie, trzy a moŜe cztery? Wielu obdarzonych większą fantazją badaczy twierdzi nawet, Ŝe 

wszystkie  podziemia  rejonu  Walim  -  Głuszyca  miały  stanowić  zespół  kwater  na  wzór 

podobnego  zespołu  z  rejonu  Kętrzyna.  Co  więcej,  niektórzy  juŜ  nawet  podzielili 

podziemia  dla  poszczególnych  organów,  i  tak  np.:  Rzeczka  przypadła  Goebelsowi, 

Włodarz  miał  być  dla  Goeringa  a  Osówka  dla  Hitlera.  Fantazja  ludzka 

nie zna granic. 

 

SCHRONY DLA WOJSKA? 

Wersja  szeroko  propagowana  we  wczesnych  latach  powojennych  przez 

przesłuchiwanych  Niemców  (np.  Dalmusa).  Według  niej  podziemia  "Riese"  miały 

słuŜyć  jako  schrony  dla  ok.  czterdziestotysięcznej  armii.  Totalna  bzdura  -  nikt 

przy  zdrowych  zmysłach  nie  "zapychałby"  podziemi  wojskiem,  gdyŜ  w  ten 

sposób  przestawało  być  mobilne  i  nie  posiadało  kontaktu  z  rzeczywistością.  

Chyba, Ŝe miałyby to być schrony przeciwatomowe ... 

 

background image

TAJNY OŚRODEK BADAWCZY? 

Wersja  raczej  nierealna.  Nikt  normalny  nie  buduje  centrum  badawczego, 

którego wyniki prac będą gotowe za kilka lat, w momencie, gdy wojna zbliŜa się 

ku  końcowi.  Zresztą  sam  Albert  Speer  pisze,  Ŝe  pod  koniec  1944  roku  wydał 

rozkaz  przerwania  wszystkich  budów,  których  ukończenie  przewidziano  po  1945 

roku. MoŜe to sugerować, Ŝe „Riese" miał być skończony w 1945 roku. Jednak i to 

nie  do  końca  odpowiada  prawdzie,  bowiem  pewne  przesłanki  mówią  o  1948 

roku, co świadczyłoby o wyjątkowej waŜności „Olbrzyma". 

 

BROŃ ATOMOWA? 

Ciekawa  hipoteza.  Niby  fantastyczna,  ale  teŜ  bardzo  realna,  jeŜeli  przyjąć,  Ŝe 

„Riese" miało wchodzić w skład koncernu Concordia, budowanego w Sudetach z 

wielkim rozmachem, a w jego skład wchodziły m.in.: 

 

zakłady elektroniki rakietowej w Litomierzycach, 

 

zakłady wzbogacania cięŜkiej wody w Mieroszowie, 

 

zakłady wzbogacania uranu w Kowarach, 

 

zakłady systemów rakietowych w Górach Izerskich, 

 

i być moŜe zakłady-montownie broni „A" w Walimiu i Głuszycy. 

Na  poparcie  tej  hipotezy  przytacza  się  ciągle  opowieść  o  sprowadzeniu  w 

Góry  Sowie  grupy  fizyków  i  chemików  ze  Skandynawii,  którzy  podobno 

prowadzili tutaj jakieś badania. Niestety brak na to dowodów. 

 

ZAKŁADY ZBROJENIOWE LUFTWAFFE? 

Jest  to  jedyne  sensowne  przeznaczenie  tych  obiektów  i  -  jak  sądzę  -  jedyne 

moŜliwe  do  zrealizowania.  Jak  wiadomo  w  marcu  1944  roku  w  związku  z 

nalotami został powołany do Ŝycia tzw. Sztab Myśliwski, który pod dowództwem 

gen.  Erharda  Milcha  zajmował  się  budową  nowych,  najczęściej  podziemnych 

zakładów zbrojeniowych. Protokół jednej z narad Sztabu Myśliwskiego mówi o 

rozpoczęciu  pod  koniec  1943  roku  budowy  6  wielkich  zespołów  fabryk  dla 

przemysłu lotniczego.    „Riese"   zaczęto  budować   równieŜ pod  koniec     1943  

roku - czyŜby zbieg okoliczności? 

background image

VERGELTUNGSWAFFE - V-l, V-2, V-3? 

Istnieje wiele sprzeczności co do profilu produkcji w Górach Sowich jedni  mówią  o 

lotnictwie,  inni  upierają  się  przy  V-l  i  V-2    ale  tek  naprawdę  nie  ma  Ŝadnego 

znaczenia co miało być produkowane Rakiety czy samoloty - nie istotne, waŜne, Ŝe 

miała to być produkcja zbrojeniowa. 

 

V-7? 

Ostatnio  temat  ten  jest  bardzo  „modny",  głównie  za  sprawą  Igora  Witkowskiego  i 

jego  „bardzo  interesujących"  informacji  (ciekawe  skąd?)  o  wszelkiego  rodzaju 

latających spodkach i ich fenomenalnych osiągach. Jednak wartość tych informacji jest, 

powiedzmy, dyskusyjna. 

Za  przykład  niech  posłuŜy  taki  oto  fakt:  Pan  Witkowski  uparcie  twierdzi,  Ŝe  w 

Ludwikowicach  Kłodzkich,  w  dawnej  kopalni  Venceslaus  istniał  wielki  ośrodek 

badawczy,  a  jego  sercem  była  tzw.  „Muchołapka"  (Ŝelbetowa  konstrukcja  w  kształcie 

wielokąta słuŜąca do testowania startujących z niej obiektów dyskoidalnych). 

OtóŜ, niniejszym informuję Pana Witkowskiego, Ŝe identyczny obiekt znajduje się w 

Elektrowni  Siechnice  we  Wrocławiu  i  jest  tam  niczym  innym  jak  chłodnią  (zdjęcia 

obiektu do wglądu na stronach: 220-221). 

Skoro reszta rewelacji Pana Witkowskiego ma podobny cięŜar gatunkowy, to ja nie 

mam nic więcej do dodania. 

 

 

WUNDERWAFFE? 

 Wunderwaffe - tak naprawdę prawie nic nie wiemy o tej broni. Dla jednych miała to 

być bomba atomowa, dla innych latające talerze, broń wysokich  temperatur  lub  broń 

radiologiczna,  jeszcze  inni  wspominają  o  działach  elektromagnetycznych  lub  o 

wielkich  działach,  czołgach  i  rakietach,  które  swoimi  wagomiarami  miały 

rozstrzygnąć  losy  wojny.  Ale  zejdźmy  na  ziemię.  Niemcy,  owszem,  byli 

wizjonerami  przyszłości    -  wymyślili  i  wyprodukowali  bronie  naprawdę 

fantastyczne - ale...bez przesady. 

Poziom technologicznego rozwoju w latach 40. był taki a nie inny i to |   on 

oznaczał  moŜliwości  stworzenia  danych  brom.  Aby  wyprodukować jakąkolwiek 

background image

nową broń, trzeba by ten poziom przeskoczyć,   poza tym, trzeba by przeznaczyć na to 

niewyobraŜalne sumy pieniędzy, masę materiałów, ludzi i czasu. Niemcy nie mieli 

Ŝ

adnej z tych rzeczy. Oczywiście nikt nie zaprzecza, Ŝe były prowadzone prace nad 

wieloma  rodzajami  nowych  broni,  jednak  w  większości  jedynym  ich  efektem 

było  wykreślenie  planów,  a  w  najlepszym  wypadku  rozpoczęcie  budowy 

prototypu.  Gdzie  więc  byłby  sens  budowy  tak  wielkim  nakładem  sił  i  środków 

skomplikowanych  technicznie  zakładów  produkujących  ową  Wunderwaffe, 

skoro ona sama istniała jedynie w głowach kilku zapaleńców? Poza tym, to nie 

Wunderwaffe  była  potrzebna  na  wiosnę  1945  roku  na  polu  bitwy,  tylko  setki 

nowych Tygrysów, Messer-schmittów i U-bootów. 

 

Wszystkie  opisane  powyŜej  znaki  zapytania  to  tylko  przypuszczenia,  co  do 

przeznaczenia  „Olbrzyma",  jednak  rozsądek  podpowiada,  Ŝe  tylko  produkcja 

zbrojeniowa  mogła  tutaj  wchodzić  w  rachubę.  Natomiast  podziemia  Zamku 

KsiąŜ  bez  wątpienia  miały  stanowić  część  składową  nowej  kwatery  głównej 

Adolfa  Hitlera.  Zaznaczam,  Ŝe  są  to  przypuszczenia,  na  których  poparcie  nie 

mamy niestety dowodów, bowiem nic nie wiadomo o zachowaniu jakiejkolwiek 

dokumentacji  technicznej  dotyczącej  Gór  Sowich.  Wielu  uwaŜa,  Ŝe 

dokumentacja  ta  została  zniszczona,  jednak  bardziej  prawdopodobne  jest  jej 

utajnienie  z  bliŜej  nie  znanych  powodów.  Być  moŜe  Olbrzym  miał  słuŜyć  tak 

przeraŜającym  celom,  Ŝe  do  dziś  „nie  wypada" o  tym  mówić.  A  być  moŜe  stał 

się  jednym  z  wielu  „sejfów  III  Rzeszy"  i  w  tym  wypadku  jeszcze  długo  nie 

poznamy prawdy. 

background image

CZĘŚĆ X 

NA SZLAKU 

Na koniec zapraszam Państwa do przejścia czarnego szlaku martyrologii. Poprowadzi 

on nas przez całą, główną część sowiogórskiej budowy. 

Szlak bierze swój początek na stacji kolejowej w Jugowicach, tej samej, na której 

wyładowywano transporty więźniów pędzonych do pracy w górach. Idziemy drogą w 

kierunku  Wałbrzycha  i  przed  rzeką  Bystrzycą  skręcamy  w  lewo.  Jesteśmy  na  drodze, 

gruntownie  przebudowywanej  jeszcze  podczas  wojny.  Więźniowie  układali  kostkę, 

budowali  przepusty  i  studzienki,  aby  droga  była  zdolna  do  przyjmowania  cięŜkich 

transportów. Mijamy wiadukt nad drogą (wiadukt ten przygotowany był do wysadzenia, o 

czym świadczą otwory po ładunkach tuŜ przy filarach) i po około 200 m, po lewej 

stronie, zaczyna się długi na blisko 100 m i wysoki na 5 m (w części centralnej) mur 

oporowy.  Mur  wykonany  został  w  czasie  wojny.  Po  drugiej  stronie  drogi  płynie 

strumień  Jaworzynka  -  przy  jego  regulacji  pracowali  więźniowie.  RównieŜ  po 

stronie  lewej,  ale  nieco  wyŜej,  na  zboczach  Jedlińskiej  Kopy zauwaŜyć moŜna linie 

nasypów kolejki wąskotorowej, biegnącej kilkoma zakosami z Olszyńca na Włodarz. Po 

minięciu muru, przez około 1,5 km idziemy przez typową, polską wieś, z walącymi się 

zagrodami, dziurawymi płotami i ogólnym nieporządkiem. Po około 20 minutach marszu 

dochodzimy  do  drugiego  muru  oporowego,  długiego  na  około  150  m.  Jest  w  nim 

ciekawie rozwiązany technicznie podjazd do stojącego wyŜej domu. On takŜe powstał w 

czasie wojny. Jeszcze kilka kroków i po naszej prawej stronie, za rzeką, pojawiają 

się ruiny dwóch baraków obsługi technicznej o wymiarach 46 x 16m. Baraki te 

posiadające  m.in.  ogrzewanie,  wykafelkowane  kuchnie  i  łaźnie  oraz  wszelkie    inne 

wygody  -  zostały    zdewastowane  przez  miejscową  ludność  do  tego  stopnia,  Ŝe 

trzeba  było  je  wyburzyć,  gdyŜ  groziły  zawaleniem.  Niedaleko  od  baraków  stoi 

betonowy  fundament  wartowni.  Mijamy  most  na  Jaworzynce  i  po  kilku 

minutach,  tym  razem  po  lewej,  znowu  widzimy  ruiny  baraków,  jeden  o 

wymiarach takich jak dwa poprzednie, drugi ma 42 x 12 m. Za nimi znajduje się 

niewielki staw - to ujęcie wody dla budowy. Idziemy ciągle pod górę. Po prawej 

stronie widać ruiny Kasyna SS, po lewej zaś ruiny dwóch kolejnych baraków  i 

po  prawej    podobnie.    Jesteśmy  w  centrum  kompleksu  Jugowice.  Dochodzimy 

background image

do  miejsca,  gdzie  szlak  skręca  w  lewo  przez  kamienny  mostek  w  polną  drogę. 

Od  razu  przed  naszymi  oczami  wyrasta  hałda  kamienia  z  podziemi.  PowyŜej 

znajdują  się  wloty  sztolni  nr  1,  2  i  3.  Obok  hałdy  stoi  fundament  po 

kompresorze.  Idziemy  dalej,  mijając  po  kolei  wloty  pozostałych  sztolni,  ruiny 

baraku  i  dwie  niewielkie  hałdy.  Przystańmy  teraz  na  moment  przed  wlotem 

sztolni nr 7. W roku 1993 potrzeba było dwóch dni pracy koparki, aby dostać się 

do  środka.  Ciągle  idziemy  kamienną  drogą,  skręcamy  w  prawo  i  mamy  około 

100  m  ostrzejszego podejścia.  Wychodzimy  na  szutrową drogę.  Przed nami,  w 

lesie  stoją  ruiny  sześciu  baraków  obsługi  technicznej  kompleksu  Włodarz  -

jesteśmy  juŜ  na  terenie  tego  kompleksu.  Baraki  te  takŜe  zostały  zupełnie 

zdewastowane.  Przy  tej  samej  drodze,  jakieś  100  m  dalej,  znajdują  się  ruiny 

największego obozu koncentracyjnego Gór Sowich, nazwanego Wolfsberg. Był 

wielki.  Mówi  się  o  blisko  200  barakach  i  kilku  tysiącach  więźniów.  Obóz  ten 

pochłonął  takŜe  największą  ilość  ofiar.  Idąc  drogą  przez  około  500  m,  mijamy 

resztki  zabudowań  obozu,  dalej  posuwamy  się  w  kierunku  Walimia.  Około 

kilometr za obozem zaczynamy ostre podejście pod górę, za którą leŜy Walim. 

Na górze tej od strony Walimia mijamy cmentarz i schodzimy do miejscowości. 

Szlak  wiedzie  nas  przez  miasteczko  główną  drogą  i  mimo  Ŝe  jest  to  szlak 

martyrologii, nie przechodzi przez połoŜony nieco   na   uboczu,   przy   Ŝółtym   

szlaku,   cmentarz   ofiar   zbrodni hitlerowskich. LeŜą na nim tysiące więźniów 

zamęczonych  w  fabrykach  zbrojeniowych  Walimia  oraz  przy  budowie  w 

górach.  Mijamy  zatem  Walim  i  około  200  m  za  miasteczkiem  szlak  skręca  w 

prawo w dolinę rzeki Walimki prowadząc nas do podziemi kompleksu Rzeczka. 

Zanim staniemy przed wlotami sztolni, widzimy po drodze ruiny tartaku, filary 

mostu,  hałdę  kamienia  z  podziemi  i  resztki  ceglanych  baraków  obsługi.  Przed 

wlotem  tuneli  postawiono    mały,  kamienny  obelisk  ku    czci  więźniów,  którzy 

oddali  Ŝycie  przy  drąŜeniu  tuneli.  Obecnie  podziemia  są  udostępnione  dla 

turystów,  natomiast  na  platformie  przed  tunelami  odtworzony  został  plac 

budowy.  Przywieziono  m.in.  ze  składów  w  lesie  skamieniałe  worki  cementu  i 

wielkie  Ŝelbetowe  stropice.  Udało  się  odnaleźć  kilka  wagoników  kolejki 

wąskotorowej  -  ustawiono  je  na  kilkunastometrowym  odcinku  torowiska. 

background image

Idziemy  w  kierunku  Rzeczki,  wychodzimy  z  powrotem  na  drogę  asfaltową.  Po 

lewej,  na  wzniesieniu,  stoi  budynek  ogrodzony  drutem  kolczastym.  To 

zabudowania  centrali  telekomunikacyjnej wzniesionej przez Niemców w czasie wojny. 

Była  to  najnowocześniejsza  centrala  w  Niemczech,  co  chyba  najlepiej  świadczy  o 

waŜności sowiogórskiej budowy. Około 500 m poruszamy się drogą asfaltową i w końcu 

skręcamy w prawo. Szlak prowadzi nas głęboką, stromą doliną potoku bez nazwy i po 

około 15 minutach wychodzimy na porośnięty trawą płaskowyŜ. Szlak biegnie polną drogą, 

wśród  rzadko  rozrzuconych  zabudowań  kolonii  o  nazwie  Rzeczka  Górna  lub 

Grządki. Obie nazwy są poprawne. Po około 25 minutach dochodzimy do węzła szlaków 

turystycznych, przecinających całe Góry Sowie.  Obok  jest  niewielki  stawek,  zbiornik 

wody  dla  kompleksu  Osówka,  na  terenie  którego  jesteśmy.  Szlak  prowadzi  przez 

ruiny dawnych gospodarstw i baraków obsługi. Po około 300 m skręca w lewo i schodzi 

nieco w dół. Po chwili droga wyrównuje się - nic w tym dziwnego, bowiem idziemy po 

nasypie kolejki wąskotorowej -jej gęsta sieć oplatała teren budowy. W pewnym momencie 

zauwaŜymy  po  lewej  stronie  Ŝelbetowe  zbiorniki  na  kruszywo  i  piasek  o  trapezowym 

przekroju.  Natomiast,  po  prawej  stronie  uwaŜne  oko  dostrzeŜe  doskonale 

zamaskowany,  potęŜny  bunkier.  To  Kasyno.  Obok  niego  widać  betonowy 

fundament  stacji  kolejki  oraz  wejście  do  podziemnego  tunelu  -  przejścia  pod 

zbiornikami. Minęliśmy juŜ Kasyno, idziemy dalej, po obu stronach drogi (torowiska), 

mijając wielkie sterty cegieł i ceramiki budowlanej.  Wśród  drzew  jest  mogiła.  Tu  leŜy 

jeden  z  tych,  którzy  za  wielką  przygodę  z  podziemiami  zapłacili  Ŝyciem.  Zabłądził  w 

podziękach i kiedy w końcu udało mu się wyjść na powierzchnię nie starczyło juŜ 

sił, aby dotrzeć do wioski. Działo się to w mroźną noc w 1993 roku. Zamarzł. 

Szlak  skręca  w  lewo,  w  dół.  Po  chwili  docieramy  do  wielkiego  betonowego 

monolitu.  Jesteśmy  na  Siłowni.  UwaŜajmy,  aby  nie  wpaść  któregoś  z  otworów. 

Wiele z nich jest zarośniętych, sterczą pręty zbrojeniowe i stoi woda. Z Siłowni 

schodzimy w dół, tuŜ obok nasypu, po którym poruszała się platforma wyciągowa. 

Jesteśmy  juŜ  na  dole.    Obok  drogi  widzimy  podstawy  owej  platformy  (cztery 

słupy).Skręcając  ze  szlaku  w  lewo,    po  około  200  m  docieramy  do 

udostępnionych  dla  zwiedzających  podziemi  Osówki.  Koniecznie  trzeba  je 

zobaczyć. 

background image

Wracamy  drogą  w  dół.  Mijamy  podmokłą  dolinę  potoku  Kłobia  i  tu 

znajdowała się część obozu Saüferwasser.  DuŜo ciekawszy widok mamy jednak 

po stronie prawej - to wlot sztolni nr 3 systemu Osówka. Wejście to uprzednio 

zawalone,  zostało  rozkopane  w  lecie  1992  roku  przez  SGP  KRET.  Idziemy 

szeroką,  brukowaną  drogą  i  co  kilkadziesiąt  metrów      mijamy      studzienki   

odwadniające.      Droga    jest      doskonale  zdrenowana.  Kilometr  dalej 

wychodzimy  z  lasu  na  trawiaste  zbocze,  którym  droga  biegnie  do  Kole.  Szlak 

wychodzi  na  asfaltową  drogę,  prowadzącą  do  wsi.  Z  lewej  widzimy  budynek 

fabryczny,  w  którym  mieścił  się  obóz  i  szpital  Dörnhau.  Dalej  przechodzimy 

obok  głębokich  wykopów,    częściowo    zalanych  wodą.    W  tym  miejscu 

budowano  podziemny  dworzec  dla  pociągów  specjalnych,  które  miały 

przybywać  w  ten  rejon.  Za  wykopami  trzeba  skręcić  w  prawo  i  po  krótkim 

podejściu  jesteśmy  na  kolejnym  cmentarzu,  na  którym  spoczywają  zamęczeni 

przez  faszystów  więźniowie.  Ku  ich  czci  wzniesiono pomnik. Po wyjściu z 

cmentarza  szlak  idzie  w  kierunku  Głuszycy  Górnej,  gdzie  teŜ  się  udajemy.  W 

miasteczku  tym,  obok  wiaduktu  kolejowego,  stoją  obecnie  opuszczone 

zabudowania  fabryczne.  W  nich  to  w  czasie  wojny  mieścił  się  obóz  nr  4  dla 

robotników  przymusowych.  Od  wiaduktu  jest  około  300  m  do  stacji  PKP,  w 

którym to  miejscu czarny szlak martyrologii ma swój koniec. Przeszliśmy cały 

szlak, który ma długość około 18 km i jest chyba najciekawszym szlakiem pro-

wadzącym przez Góry Sowie. 

Wszyscy,  którzy  chcieliby  osobiście  poznać  wyŜej  opisany  szlak,  mogą  bez 

większych przeszkód dojechać autobusami PKS-u ze Świdnicy, DzierŜoniowa i 

Wałbrzycha,  zarówno  do  Jugowic  jak  i  do  Kole  i  Walimia.  Do  1989  roku 

istniało jeszcze jedno dogodne połączenie, chodzi o linie kolejową ze Świdnicy 

do  Jedliny  Zdrój.  Niestety,  ze  względów  finansowych  zostało  ono 

zlikwidowane.  Nie  zlikwidowano  natomiast  połączenia  Wałbrzych-Kłodzko, 

które doprowadzi nas do Głuszycy. Stamtąd juŜ tylko krok do serca budowy. Na 

terenie  Gór  Sowich  istnieje  dobrze  rozbudowana  baza  noclegowa,  na  którą 

składają się: 

 

w  Rzeczce  cała  sieć  pensjonatów  prywatnych  i  domów  wypoczynkowych 

background image

(Rzeczka, Borsuk, Krokus, Bartek, Warszawianka), 

 

w  Zagórzu  Śląskim  -  Dom  Wycieczkowy  Gawra,  schronisko  młodzieŜowe 

oraz hotel TKKF nad Jeziorem Bystrzyckim,  

 

w  Walimiu  nocować  moŜna  w  kilku  domach  wczasowych  oraz  jeździe  „U 

Huberta", w Sokolcu - pensjonaty Wisła oraz Zachęta. 

Ponadto  o  noclegi  nietrudno  u  wielu  miejscowych  gospodarzy.  Niektórzy 

turyści, zwłaszcza młodzi, nocują często w budynku Kasyna, 

gdzie urządzono palenisko, ławki i miejsca do spania „na sosnowych gałązkach". Są i tacy 

zapaleńcy, którzy nocują w podziemiach, ale do takiego noclegu potrzebne są cieple, 

puchowe  śpiwory  i  odrobina  doświadczenia  w  nocowaniu  pod  ziemią.  Na  koniec 

chciałbym prosić o kontakt wszystkich tych, którzy na temat Gór Sowich wiedzą coś, czego 

ja nie wiem, a chcieliby się tym ze mną podzielić. 

Ś

widnica, 2001  

background image

 

KALENDARIUM BUDOWY 

1941.05.01 - z filii obozu KL Sachsenchausen powstaje  w Rogoźnicy kl 

                        Gross Rosen 

1942 

- Rozpoczyna się tworzenie filii KL Gross Rosen. 

1943.03 

- Początek budowy obozu w Jugowicach. 

1943.06.06     - Sprowadzenie w Góry Sowie 120 chemików ze Skandynawii 

1943.06.10     - Początek ofensywy bombowej Aliantów. 

1943.06 

- Przejęcie obozów Organisation Schmelt przez KL Gross Rosen 

1943.11 

-  Początek  transportów  robotników  dla  potrzeb  Śląskiej 

Wspólnoty Przemysłowej, pierwsze prace w górach. 

1943.12 

- Powstaje obóz w Głuszycy. 

1944.01 

- Wybucha epidemia tyfusu, trwają prace ziemne, początek drąŜenia 

tuneli. 

1944.04 

- Przejęcie budowy przez Organisation Todt. 

1944.04.22  -Pierwszy transport śydów w Góry Sowie, powstaje KL Falkenberg 

1944.05    - Powstają obozy KL Säuferwasser, KL Schötterwerk, KL Wolfsberg, 

KL Tannhausen. 

1944.06 

-  Powstają  obozy  KL  Erlenbusch,  KL  Dörnhau,  KL  Märzbachtal 

i Zentralrevier im Tannhausen. 

1944.08 

- Powstaje obóz KL Kaltwasser. 

1944.09.22      - Raport A. Speera o stanie robót w Górach Sowich. 

1944.09.29    - Transport 500 inwalidów do KL Auschwitz do komór gazowych. 

1944.10 

- Powstaje obóz KL Lärche oraz KL Fürstenstein. 

1944.10.19   - Transport 357 inwalidów do KL Auschwitz do komór gazowych. 

1944.12 

-  Wysianie  w  rejon  Gór  Sowich  transportu  20  tys.  więźniów, 

których los pozostaje nieznany.  

1944.12.18    - Likwidacja obozu KL Kaltwasser.  

1945.01.14     - Przerwanie prac w Górach Sowich (Ofensywa Styczniowa), w 

KL Dörnhau wybucha epidemia tyfusu. 

1945.02.14      - Od tego dnia trwa cząstkowa ewakuacja komand roboczych do 

background image

 

KL Mauthausen, KL Flössenburg i   KL Bergen-Belsen - około 

                       6 tys. Likwidowany jest obóz KLLärche.  

1945.02.17      - Likwidowany jest KL Wolfsberg, w rejon budowy przybywa 

 

grupa więźniów z Cieplic i Bielawy.   

1945.02.26      - Cząstkowa likwidacja obozu KL Fürstenstein, początek prac 

 

maskujących. 

 

1945.03 

- Likwidacja obozu AL Hausdorf. 

 

1945.04 

- Okres demontaŜu i maskowania robót w Górach  Sowich. 

1945.05.08          -  Pierwsze  jednostki  Armii  Czerwonej  zajmują  Góry  Sowie 

1945.05.10  - Powstają szpitale dla byłych więźniów. Koniec AL Riese.  

 

background image

SIEĆ TELEFONICZNA W FHQ RIESE 

(Opracował: Mariusz Kisiel) 

PoniŜszy  rozdział  ma  na  celu  przybliŜenie  czytelnikowi  problemu  łączności 

telekomunikacyjnej  w  kontekście  przyszłej  FHO  Riese.  GdyŜ  właściwie  moŜna  juŜ 

tak nazywać ten projekt. W literaturze polskiej i na stronach internetowych problem 

ten  jest  poruszany  bardzo  marginalnie,  a  niejednokrotnie  w  sposób  wręcz  sensacyjny. 

Marginalnie przede wszystkim dlatego, Ŝe w Polsce nikt tak naprawdę nie zajmował się tą 

dziedziną  w  sposób  naukowy.  Dodatkowo  szczątki  materiałów  archiwalnych,  które 

znajdują  się  w  kraju,  nie  rozjaśniają  sytuacji  na  tyle,  aby  pokusić  się  o  rzeczowe 

stwierdzenia. 

Prace  inwentaryzacyjne  (terenowe)  są  utrudnione  poprzez  liczne  przypadki 

demontaŜu  sieci  telekomunikacyjnych,  co  miało  miejsce  zaraz  po  wojnie.  Za 

proceder  ten  odpowiedzialne  były  róŜne  firmy  oraz  szereg  „przedsiębiorczych" 

obywateli.  Raporty  z  prowadzonych  demontaŜy,  zachowane  w  archiwach,  z  róŜnych 

względów  nie  zawsze  są  „wiarygodnym  dokumentem".  Pracami  często  kierowali 

bowiem  ludzie  niedoświadczeni  w  branŜy  łączności,  a  tym  samym  nieświadomie 

przekłamywali oni dane o pójtemnościach kabli. W efekcie w ich relacjach - na których 

opiera się część współczesnych badaczy (autorów) - napotkać moŜna przeinaczenia i 

błędy, będące zasadniczo konsekwencją nieznajomości tematu. 

Wraz z rosnącym zainteresowaniem projektem „Riese", pojawiały się nowe, sensacyjne 

wątki i spekulacje. Bardzo często były one pokłosiem błędnego tłumaczenia materiałów 

archiwalnych dostępnych w Polsce. Język techniczny zasadniczo róŜni się od potocznego, 

oprócz tego starzeje się on znacznie szybciej, niŜ ten uŜywany na co dzień do konwersacji. 

Wyrazy  techniczne  uŜywane  w  latach  czterdziestych  dzisiaj  często  nic  nie  mówią 

badaczom tematu lub teŜ mówią nie to, co powinny. Nierzadko bowiem przypisuje się 

im  zupełnie  inne  znaczenie,  co  wynika  właśnie  z  nieznajomości  języka  technicznego 

(niemieckiego) z lat 30. i 40. 

Dodatkowo,  pewne  odkrycia  związane  z  „Riese"  ulegały  nadinterpretacji,  a 

wnioski  wysuwano na  zasadzie domysłów, tak  jak  w przypadku  Ochsenkopftunnel 

(tunel  kolejowy  pod  górą  Wołowiec)  czy  teŜ  sztolni  na   zboczu Wołowca. OtóŜ, 

odkrycie  sztolni  zostało  szybko  powiązane  z  węzłem  łączności  Rüdiger.  W 

background image

konsekwencji zaczęły się pojawiać informacje, jakoby w tej właśnie sztolni miała 

być umieszczona najwaŜniejsza centrala telefoniczna FHQ Riese. Wszystko zaś za 

sprawą  pewnego  dokumentu  archiwalnego,  w  postaci  mapy  z  zaznaczonym 

węzłem łączności - Rüdiger, o którym będzie mowa w dalszej części. 

Pamiętam  dobrze  atmosferę,  jaka  towarzyszyła  odkryciu  sztolni.  Mariusz 

Aniszewski  (wraz ze  swoją grupą) po odkopaniu sztolni znaleźli na jej końcu 

szyb  o  głębokości  około  15  m.  Był  on  suchy  i  widać  w  nim  było  pomosty 

wykonane  do  komunikacji.  Pomiędzy  tymi  pomostami  porozkładane  były 

drabiny.  Ze  względu  na  brak  sprzętu,  który  konieczny  był  do  ewentualnego 

opuszczenia się na dno szybu, penetrację odłoŜono na następny dzień. Tymczasem 

po przybyciu grupy (następnego dnia) okazało się, Ŝe szyb jest zalany wodą po same 

brzegi.  Ze  względu  na  trudne  warunki  (bardzo  duŜe  zamulenie  wody  i  prze-

szkody  w  postaci  podestów),  poczynione  próby  nurkowania  nie  przyniosły 

Ŝ

adnych rezultatów. JuŜ wtedy pojawiły się sensacyjne spekulacje na temat tego 

zdarzenia.  Ale  jak  tu  nie  spekulować,  skoro  podczas  suchego  lata  szyb  o 

ś

rednicy  około  dwóch  metrów  i  głębokości  około  15  m  w  ciągu  kilkunastu 

zaledwie godzin samoistnie wypełnił się wodą. Rzecz niespotykana; matka natura 

czy  ręka  człowieka?  Niestety  do  dzisiaj  nie  poznaliśmy  odpowiedzi  jak  to  się 

stało  i  co  kryje  zalany  szyb;  stan  wody  raz  się  podnosi  innym  razem  opada. 

Pozostawmy jednak domysły i wątki sensacyjne... 

W dalszej części spróbuję przeanalizować znane materiały archiwalne i fakty z 

prac terenowych, co pozwoli lepiej zrozumieć istotę zagadnienia. A zagadnieniem 

tym  jest  historia  sieci  telekomunikacyjnej  w  rejonie  Gór  Sowich.  Temat  ten, 

zignorowany  przez  wiele  lat,  wbrew  pozorom,  moŜe  dać  szereg  ciekawych 

wskazówek odnośnie zagadek skrywanych przez Riese. 

ROZWÓJ SIECI TELEKOMUNIKACYJNYCH 

W III RZESZY 

Dobrze  rozwinięta  i  elastyczna  sieć  telekomunikacyjna  jest  niezbędna  do 

zapewnienia szybkiego przepływu informacji oraz sprawnego dowodzenia  zarówno 

na  szczeblach  wojskowych  jak  i  cywilnych.  Brak  sprawnej  łączności,  a  tym 

samym przekazu informacji, często był przyczyną klęsk i niepowodzeń zarówno 

background image

w polityce, jak i w działaniach wojennych. 

W  III  Rzeszy  nadzór  nad  budową  i  eksploatacją  sieci  telekomunikacyjnych 

sprawowała początkowo Poczta Rzeszy (Deutsche Reichspost). Sytuacja zmieniła się 

diametralnie  w  1937  roku,  kiedy  to  w  Zarządzie  Dowództwa    Wehrmachtu 

utworzono  dział  łączności  informacyjnej.  Jednostka  ta  podlegała  szefowi  słuŜb 

łączności lądowej, zaś do jej zadań naleŜała koordynacja i ujednolicenie systemów 

łączności w kraju, a takŜe zapewnieniem łączności wewnątrz struktur wojskowych, w 

szczególności  zaś  pomiędzy  Fuhrerem  a  poszczególnymi  dowództwami.  Na 

realizację  tego  celu  zostały  przeznaczone  znaczne  środki  finansowe  oraz  duŜa 

ilość  kadry  pracowniczej.  Na  wypadek  konieczności  obrony  III  Rzeszy 

zarezerwowano około 30% łączy naleŜących do Poczty Rzeszy. 

Ujednolicenie  systemów  łączności  nie  było  zadaniem  prostym  i  początkowo 

sprawiło duŜe problemy. Sytuacja znacznie poprawiła się od 1940 roku, kiedy to 

Wehrmacht 

otrzymał 

zgodę 

na 

wojskowe 

wykorzystanie 

sieci 

telekomunikacyjnych drogownictwa i kolei Rzeszy. 

Od  1937  roku  Poczta  Rzeszy  stanęła  przed  koniecznością  intensyfikacji 

swoich dotychczasowych działań oraz angaŜowania coraz większych sił i środków 

szczególnie dla potrzeb Wehrmachtu. Kolejne wzmoŜenie wysiłku  nastąpiło  po   

przejęciu   sieci  telekomunikacyjnych Czech i Austrii oraz podczas przygotowań 

do wojny z Polską. Powstało wtedy około 10 tys. kilometrów nowych łączy, które 

sfinansował Wehrmacht.  

Po zajęciu Polski, w ramach rozwoju gospodarczego wschodu i przygotowań 

ataku na Związek Radziecki, nastąpiła dalsza intensyfikacja działań rozbudowy 

sieci  telekomunikacyjnych  na  skalę  dotąd  niespotykaną.  W  ciągu  tylko  jednego 

roku ułoŜono 2 100 km kabli ziemnych i napowietrznych. Na ukończeniu było 

zaś  dalszych  1  300  km  kabli.  Dodatkowo  zbudowano  10  central  i  35  stacji 

wzmacniakowych,  dla  zapewnienia    dobrej  jakości    połączeń    na  znacznych  

odległościach.  Przejęto  teŜ  sieć  telekomunikacyjną  Poczty  Polskiej,  która  w 

wyniku  działań  wojennych  była  w  znacznym  stopniu  zniszczona.  JednakŜe  po 

dokonaniu  niezbędnych  napraw,  dostosowano  ją  do  potrzeb  Poczty  Rzeszy. 

Nastąpiła  teŜ  całkowita  zmiana  w  planowaniu  dalszego  rozwoju  łączy  z 

background image

defensywnego  na  ofensywny.  Powodowało  to  jednak  konieczność      dalszych  

inwestycji.      Poczta    Rzeszy    rozwaŜała    moŜliwość  budowy  kabli 

koncentrycznych  na  kierunku  wschód-zachód.  W  owych  czasach  była  to 

technologia  bardzo  nowoczesna  i  o  wiele  wydajniejsza  od  dotychczas 

stosowanych. Przepustowość łączy na takich kablach była bowiem kilkakrotnie 

większa.  Pod  koniec  wojny  na  Dolnym  Śląsku  rozpoczęto  prace  budowlane  dla 

takiej właśnie linii, lecz zostały one przerwane w związku ze zbliŜającym się końcem 

III Rzeszy. 

ROZWÓJ SIECI DALEKOSIĘśNYCH NA DOLNYM ŚLĄSKU PRZED 

WYBUCHEM WOJNY 

Pierwszy  telefoniczny  kabel  dalekosięŜny  FK  34  na  trasie  Plauen--Wrocław  o 

długości 439,7 km, który przechodził przez Świdnicę, powstał w latach 1927-1929. W 

związku  z  budową  FK  34  na  terenie  miasta  wybudowano  w  pomieszczeniach 

miejscowej poczty stację roboczą (centralę telefoniczną). 

W  drugiej  połowie  lat  trzydziestych  powstaje  specjalny  program  budowy  kabli 

dalekosięŜnych  (międzymiastowych).  28  lipca  1936  roku  Naczelne  Dowództwo 

Wehrmachtu  (OKW)  postanawia  włączyć  do  tego programu budowę kabla FK 221 na 

trasie  Legnica-Koźle  o  długości  208,7  km.  Ze  względu  na  trudności  materiałowe  i 

wysokie koszty budowy, początkowy przedbieg zostaje skrócony do 150 km (KF 221 

zostaje zrealizowany na trasie Legnica-Biechów koło Nysy na długości 150 km). 

W  dniu  27  lutego  1937  roku  OKW  zleca  Ministerstwu  Poczty  (RPM)  połoŜenie 

kabla  FK  221  na  brakującym  odcinku  Biechów-Koźle.  Zadanie  to  otrzymuje 

najwyŜszy  stopień  pilności  ze  względu  na  przewidywane  wykorzystanie  tego  kabla  w 

związku z „Planem Białym" czyli agresją na Polskę. Ze względu na nasilające się kłopoty 

materiałowe budowa się przeciąga. 

14  grudnia  1937  roku  na  naradzie  z  udziałem  Niemieckiego  Towa 

rzystwa 

Kabli 

DalekosięŜnych 

(DFKG) 

stwierdza 

się 

konieczność 

ułoŜenia  FK  221  na  odcinku  Biechów-Koźle  do  15  sierpnia  1938  roku. 

Budowa  tego  odcinka  została  ukończona  w  terminie,  jednak  ze  względu 

na  braki  w  wyposaŜeniu  stacji  wzmacniakowej  Świdnica  I,  kabel  jest 

początkowo uŜywany w ograniczonym zakresie. 

background image

W związku z  przygotowywaniem  ataku  na  Polskę  22  maja  1939  OKW  Ŝąda od 

Dyrekcji  Poczt  we  Wrocławiu  i  Opolu  przedłuŜenia  kabla  FK  221  Zw.  Brzeg-

Biechów  do  Nysy.  15  lipca  1938  roku  OKW  Ŝąda  od  Ministerstwa  Poczty 

ułoŜenia  nowego  Kabla  FK  256  na  odcinku Legnica-Wrocław o długości 73,5 km. 

UłoŜenie  nowego  114  parowego  kabla  w  tej  relacji  miało  na  celu  zwiększenie 

przepustowości  łączy  -  istniejący  na  tym  odcinku  kabel  FK  26  przestał  być 

wystarczający.  Pod  presją  zbliŜającego  się  ataku  na  Polskę  OKW  Ŝąda  od 

Ministerstwa  Poczty  układania  kolejnych  kabli.  W  dniu  2  listopada  1938  roku 

OKW  zleca  Ministerstwu  Poczty  (w  ramach  specjalnZ  programu  budowy 

1939/1940)  budowę  kabla  FK  285  na  odcinku  Jelenia  Góra-Kamienna  Góra-

Wałbrzych-Biechów  z  odgałęzieniem  FK  285  Zw.  Wałbrzych-Świdnica.  Dnia  9 

stycznia 1939 następuje zmiana trasy FK 285; nowa trasa przebiega na linii Gryfów-

Jelenia  Góra-Kamienna  Góra-Świebodzice-Biechów  z  odgałęzieniem  FK  285  Zw. 

Ś

wiebodzice-Świdnica. Z początkiem 1940 roku następuje wstrzymanie prac przy budowie 

FK 285. 

 

STACJA WZMACNIAKOWA ŚWIDNICA I 

Budowa  FK  221  spowodowała  konieczność  powstania  stacji  wzma-cniakowej  w 

Ś

widnicy  (Schweidnitz)  w  późniejszym  okresie  zwanej  Świdnica  I  (Verst  A  I). 

Budynek  powstał  w  1938  roku  przy  ul.  Tołstoja  nr  8-10  (Bismarckstrasse).  W  części 

naziemnej  przypomina  dom  wielorodzinny,  natomiast  część  podziemna,    znacznie 

większa  powierzchniowo  od  naziemnej,  przeznaczona  jest  na  pomieszczenia 

robocze  i  wszelkie  urządzenia.  Jest  to  obiekt  bardzo  nowoczesny,  posiadający  dwa 

niezaleŜne  zasilania  energii  elektrycznej  wraz  ze  stacją  transformatorów,  własny 

generator  prądotwórczy,  zasilanie  w  wodę  miejską,  własną  studnię,  stację  filtrów 

powietrza  na  wypadek  ataku  gazowego  i  gazoszczelny  system  ochrony  pomieszczeń 

technicznych.  WyposaŜenie  zostaje  zamontowane  nie  wcześniej  niŜ  w  1939  roku  - 

ś

wiadczą  o  tym  daty  wybite  na  tabliczkach  znamionowych  poszczególnych  urządzeń, 

takich jak agregat prądotwórczy czy urządzeniach stacji uzdatniania powietrza. Obiekt jest 

wybudowany  według  standardów  Deutsche  Reichspost  obowiązujących  w  czasie 

pokoju,  niemniej  jednak  jest  on  bardzo  dobrze  zabezpieczony  przed 

background image

bombardowaniem  z  powietrza,  atakiem  gazowym  oraz  przed  odcięciem  od 

mediów  zewnętrznych,  takich  jak  energia  elektryczna  i  woda.  W  przypadku 

odcięcia  energii  elektrycznej    pierwszy    cięŜar  zasilania  obiektu  przejmują  baterie 

akumulatorów,  specjalnie  przygotowanych  do  tego  celu.  Akumulatory  zasilają 

najwaŜniejsze  .urządzenia  do  czasu  załączenia  się,  co  zresztą  następuje 

automatycznie, 

potęŜnego 

agregatu 

prądotwórczego 

napędzanego 

dwunastocylindrowym  silnikiem  Diesla  firmy  Deuth      Emisja  spalin 

wydzielanych przez agregat odbywa się przez jeden z kominów budynku tak, aby me 

wzbudzać podejrzeń osób obserwujących obiekt z zewnątrz! Na zewnątrz niesłyszalna 

jest  teŜ  praca  agregatu  umieszczonego  w  podziemnej  części  stacji  wzmacniakowej  i 

odpowiednio  wygaszonym  pomieszczeniu.  Dodatkowo  architektura  budynku  -  nie 

odbiegająca  od  ogólnych  norm  budownictwa  cywilnego  w  tym  rejonie  - 

zapewnia  dodatkowy  kamuflaŜ  wespół  z  ogrodem  załoŜonym  nad  częścią 

podziemną  stacji  wzmacniakowej.  Inaczej  mówiąc,  ten  bardzo  waŜny  obiekt 

łączności  przy  ul.  Bismarckstrasse  w  Ŝaden  sposób  nie  wyróŜnia  się  niczym 

szczególnym  ani  teŜ  nie  przyciąga  uwagi  nawet  wprawnego  i  dobrze 

poinformowanego obserwatora, zapewniając mu całkowitą anonimowość. 

background image

STACJA WZMACNIAKOWA ŚWIDNICA II           (RZECZKA) 

26  lutego  1941  roku  podczas  narady  w  Ministerstwie  Poczty  OKW  przedstawia 

plan budowy kolejnych dalekosięŜnych linii kablowych: 

 

FK 81b - na trasie Liberec-Świdnica,   

 

FK 82 - na trasie Wrocław-Świdnica-Szumprek-Opawa o długości 237 km .. 

FK 8Ib w Libercu miał się połączyć z budowanym równolegle kablem FK 81 

a Liberec-Karlowe Vary, jednak na tym odcinku inwestycja ta nie została nigdy 

ukończona. 

Budowa  FK  82  -  najprawdopodobniej  związana  z  planem  agresji  na  Związek 

Radziecki - miała znacznie poprawić przepustowość linii na terenie Dolnego Śląska, a 

tym samym na kierunku wschód-zachód. Wszystkie te działania powodują duŜy wzrost 

znaczenia  węzła  Świdnickiego  i  wymuszają  kolejne  inwestycje  w  jego 

infrastrukturę.  Konieczność  wzmocnienia  sygnału  (zgodnie  z  wytycznymi  Mini-

sterstwa Poczty z 1937 roku) powoduje potrzebę budowy kolejnej stacji wzmacniakowej. 

Zostaje ona ulokowana w Miejscowości Rzeczka (Dorfbach) około 25 kilometrów od 

Ś

widnicy. Dokładna data oddania jej do uŜytku nie jest znana. Na podstawie postępów 

prac  przy  budowie  linii  kablowych  moŜna  jednak  określić  przypuszczalny  termin 

uruchomienia owej stacji na przełom lat 1941-1942. 

Ciekawostką  jest  fakt,  Ŝe  stacja  wzmacniakowa  Schweidnitz  II  (Verst  A  II)  w 

Rzeczce  została  ulokowana  w  prowizorycznej  piwnicy,  częściowo  zagłębionej  w 

ziemi,  obok  parterowego  baraku  obsługi.  Brak  zachowania  jakichkolwiek  względów 

bezpieczeństwa i ochrony urządzeń poprzez umieszczenie ich w podziemnym, co prawda 

pomieszczeniu,  ale  nie  posiadającym  Ŝadnej  klasy  odporności,  ewidentnie  sugeruje 

konieczność  jak  najszybszego  uruchomienia  połączeń  kablowych.  Tak  nadzwyczajna 

sytuacja  moŜe  być  podyktowana  jedynie  brakiem  czasu  na  budowę  lub  wykończenie 

właściwego do tego celu obiektu oraz duŜą pewnością, Ŝe obiekt ten nie będzie celem 

Ŝ

adnych  ataków  w  najbliŜszym  okresie,  a  przynajmniej  do  czasu  przygotowania 

docelowych  Pomieszczeń  przeznaczonych  dla  urządzeń  stacji  wzmacniakowej.  Tym 

bardziej,  Ŝe po  wybuchu  wojny  zaostrzyły  się  jeszcze  standardy  bezpieczeństwa 

dla  tego  typu  budowli  i  powinny  być  one  wznoszone  jako  obiekty  całkowicie 

podziemne o duŜej klasie odporności (nie mniejszej niŜ Schweidnitz I) zarówno 

background image

na  ataki  gazowe  jak  i  bombowe  Tymczasem  w  przypadku  Rzeczki  nie  moŜna 

mówić  o  jakimkolwiek  zabezpieczeniu,  zaś  porównując  ją  do  stacji 

wzmacniakowej w Świdnicy wygląda dosłownie jak piwnica do przechowywania 

ziemniaków!  Wieloletni,  nieŜyjący  juŜ  pracownik  PPTiT  -  pan  Tadeusz 

Krawczyk - tak relacjonował przejęcie tego obiektu w 1945 roku: 

„Pod  koniec  1945  roku  otrzymałem  polecenie  objęcia  kiero-

wnictwa  nad  stacją  wzmacniakową  Świdnica  II  w  miejscowości 

Rzeczka.  Zastałem  tu  parterowy  barak  zbudowany  z  pustaków  - 

była  to  część  socjalna  stacji  wzmacniakowej  przewidziana  dla 

obsługi.  Część  techniczna  znajdowała  się  natomiast  w  prowi-

zorycznej  piwnicy  obok  baraku,  gdzie  były  wszelkie  urządzenia 

stacji  wzmacniakowej  wraz  z  agregatem  prądotwórczym.  Budynek 

był  w  stanie  nienaruszonym  a  wszystkie  urządzenia  cały  czas 

pracowały.  Pieczę  nad  nimi  sprawowali  niemieccy  pracownicy 

Poczty  Rzeszy,  których  byłem  przełoŜonym  do  czasu  wymiany 

ich  na  polskich  pracowników.  Początkowo  ruch  na  łączach  był 

bardzo niewielki i chyba z tego powodu w 1946 roku niemieckie 

urządzenia  zostały  zdemontowane  i  wywiezione  do  centralnej 

Polski  -  o  ile  dobrze  pamiętam  mówiło  się  o  Tarnowie.  Nam 

przysłano  wojskową  przewoźną  stacje  wzmacniakową,  taką  na 

przyczepie. Później obok baraku powstał budynek nowej stacji a 

barak  po  jakimś  czasie  rozebrano,  pozostały  po  nim  tylko 

fundamenty i obok niego niewielka piwnica, w której pierwotnie 

była stacja wzmacniakową". 

NaleŜałoby  się  zastanowić  czy  budowa  linii  FK  82  i  stacji  wzmacniakowej 

była związana tylko z „planem Barbarossa", czyli agresją na Związek Radziecki 

czy  teŜ  z  innym  zadaniem?  RozwaŜając  pierwszą  wersję,  wydaje  się,  Ŝe  prace 

rozpoczęto  zbyt  późno,  aby  ukończyć  je  na  czas.  Pierwotnie  plan  ataku 

przewidywał  ofensywę  na  15  maja  1941  roku,      jednak      w      związku      z   

interwencją   Hitlera   na   Bałkanach w Jugosławii i Grecji termin przesunięto 

na 22 czerwiec 1941 roku. Nie mniej jednak plan był przygotowany i podpisany 

background image

przez  Hitlera  juŜ  18  września  1940  roku.  Opóźnień  w  planowanych 

inwestycjach nie moŜna raczej tłumaczyć brakiem materiałów, poniewaŜ w tym 

czasie  takie  kłopoty  jeszcze  nie  występowały  na  duŜą  skalę,  tym  bardziej  dla 

inwestycji zlecanych przez armię. W innym przypadku, gdyby łączność ta miała 

słuŜyć do celów planowanej kwatery „Riese", tempo prac wcale nie powinno dziwić, 

bowiem nie było Ŝadnego pośpiechu; ale w tym czasie według znanych dokumentów 

nikt  jej  jeszcze  nie  planował.  Gorączkowy  pośpiech  przy  uruchamianiu  linii 

kablowej FK 82 i samej stacji wzmacniakowej Schweidnitz II (Verst A II) moŜna jedynie 

zrzucić na karby postępów wojsk niemieckich podczas pierwszych miesięcy agresji na 

ZSRR.  Trudno  jednak  wytłumaczyć  fakt  pozostawienia  stacji  Schweidnitz  II  w 

prowizorycznych  pomieszczeniach  do  końca  wojny,  nawet  biorąc  pod  uwagę  fakt,  Ŝe 

Dolny Śląsk był w zasadzie do końca terenem względnie bezpiecznym. 

Niemieckie  źródła  powołujące  się  na  dokumenty  archiwalne  twierdzą  Ŝe  na  koniec 

1944  roku  był  w  pełni  ukończony  bunkier  łączności  dla  stacji  wzmacniakowej 

Schweidnitz II, ale nie zamontowano jeszcze urządzeń. Jedynym ze znanych miejsc 

w  najbliŜszej  okolicy,  bo  w  zasadzie  ze  względów  technicznych  tylko  najbliŜsza 

okolica wchodzi w grę, jest podziemny kompleks Rzeczka. W tym miejscu zaś pojawia 

się  paradoks.  Według  zasad  budowy  bunkrów  łączności  przeznaczonych  na  stacje 

wzmacniakowe  i  centrale  łączności,  kompleks  Rzeczka  naleŜy  wyeliminować  (!)  ze 

względu  na  niemieckie  przepisy  dotyczące  bezpieczeństwa.  OtóŜ,  pod  koniec  wojny 

mówiły  one  wyraźnie,  Ŝe  tego  typu  obiekty  mają  być  osobnymi  budowlami, 

zagłębionymi  w  ziemi  i  odpowiednio  zabezpieczonymi  przed  atakami  z  ziemi  i 

powietrza. 

background image

 

RüDIGER - WĘZEŁ ŁĄCZNOŚCI DLA FHQ RIESE 

W  świetle  znanych  w  Polsce  dokumentów  archiwalnych  węzeł  łączności  o 

kryptonimie Rüdiger nabierał znaczenia strategicznego etapowo. Pierwszy etap w jego 

historii dobrze obrazuje dokument w postaci mapy topograficznej z naniesionym duŜym 

okręgiem  sygnowanym  rzymską  cyfrą  V  i  dwoma  mniejszymi  oraz  wykazem  łączy 

telefonicznych  i  teleksowych.  Mniejsze  okręgi  obrysowują  dwa  tunele  kolejowe 

przeznaczone na schrony dla pociągów specjalnych. Jak wiadomo niemieckie sztaby oraz 

sam  Hitler  często  wykorzystywali  ruchome  punkty  dowodzenia  w  postaci  pociągów 

specjalnych, czyli mobilnych kwater dowodzenia. Dla ich ochrony budowano początkowo 

specjalne schrony kolejowe, takie jak na południu Polski w Stępinie (Anlage Süd) czy w 

Jeleniu i Konewce koło Spały (Anlage Mitle). Wraz z rozwojem wojny i koniecznością 

coraz  większej  mobilności  zaniechano  ich  budowy,  zaczęto  wykorzystywać  istniejące 

budowle w postaci tuneli kolejowych. Rozwiązanie takie było mniej kosztowne i bardziej 

uniwersalne. Problem włączenia ruchomych kwater w ogólnokrajową sieć teletechniczną 

rozwiązywano  w  najprostszy  z  moŜliwych  sposobów.  W  tunelu,  do  części  gdzie  miał 

zatrzymywać  się  pociąg  specjalny,  doprowadzano    kabel    telefoniczny,    który    był 

zakończony    głowicą  kablową.  Do niej  obsługa  wagonu  łączności  dopinała  specjalnie 

przygotowany na tą okazję kabel i nawiązywała łączność z dowolnym miejscem 

w III Rzeszy. Na wyŜej wspomnianej mapie małe okręgi oznaczają: 

 

Ochsenkopftunnel  niedaleko  Wałbrzycha  wydrąŜony  pod  górą  Kleine 

Ochsenkopf. W polskiej literaturze kolejowej góra znana jest pod nazwą Mały 

Kozioł, zaś na mapach turystycznych oznaczana jest jako Mały Wołowiec, 

 

tunel  pod  Przełęczą  Kowarską  nieopodal  miejscowości  Ogorzelec  (niemiecka 

nazwa Dittersbach). 

Do  obu  tuneli  doprowadzono  kable,  które  zakończono  głowicami 

umieszczonymi  w  hermetycznie  zamykanych  skrzynkach,  dodatkowo 

zalutowanych w czasie, gdy przyłącza nie były uŜywane. W przypadku tunelu pod 

Wołowcem wyprowadzono takŜe równoległy przyłącz na dworcu kolejowym w 

Jedlinie  Zdrój  (Bad  Charlottenbrunn),  gdzie  przewidywano  zakwaterowanie 

części  sztabu.  Przyłącz  ten  najprawdopodobniej  znajdował  się  w  pomieszczeniu 

background image

zawiadowcy  stacji,  w  chwili  obecnej  nie  moŜna  jednak  tego  stwierdzić  z  cała 

pewnością.  

Pojemność kabli była stosunkowo niewielka, montowano kable dalekosięŜne 

o pojemności 8 par, jednakŜe dobrze wyposaŜone wagony łączności ruchomych 

kwater,  posiadające  urządzenia  telefonii  wielokrotnej  umoŜliwiały  zestawienie 

kilkudziesięciu tzw. łączy sztywnych. Łączem sztywnym nazywa się połączenie od 

punku do punktu, czyli np. tunel Ochsenkopf- Naczelne Dowództwo Wermachtu, 

bez  konieczności  łączenia  rozmowy  przez  jakąkolwiek  centralę  po  drodze. 

Upraszczając  ten  przykład  jeszcze  bardziej,  moŜna  to  ująć  w  następujący 

sposób:  obsługa  w  wagonie  łączności  po  wybraniu  połączenia  z  Naczelnym 

Dowództwem  Wermachtu  otrzymywała  je  bez  ingerencji  w  to  połączenie 

obsługi  central  po  trasie  połączenia.  W  praktyce  oznaczało  to,  Ŝe  o  takim 

połączeniu  nikt  w  zasadzie  nie  wiedział,  poza  nadawcą  i  odbiorcą,  dodatkowo 

dla  bezpieczeństwa  i  ochrony  przed  ewentualnym  podsłuchem  np.  gdyby  ktoś 

próbował  wpinać  się  bezpośrednio  na  głowice  kablowe  w  poszczególnych 

centralach  lub  stacjach  wzma-cniakowych,  przez  które  takie  połączenia 

przechodziły,  sygnał był  kodowany.  Zgodnie z wykazem łączy zamieszczonych 

na  archiwalnej  mapie,  zestawiono  je  dla  obu  tuneli  i  dworca  w  Jedlinie  Zdrój 

jednakowo. 

Zestawiono  łącznie  38  połączeń  telefonicznych  i  20  teleksowych  z 

najwaŜniejszymi    urzędami    III    Rzeszy    oraz    centrami  łączności  w  róŜnych 

miejscach.  Analizując  te  połączenia  widać,  Ŝe  gro  z  nich  to  łącza  do  róŜnego 

rodzaju  central  telefonicznych  wojskowych  i  cywilnych.  Taka  konfiguracja 

oznacza  bardzo  elastyczny  system  połączeń,  który  daje  praktycznie 

nieograniczone  moŜliwości  porozumiewania  się  róŜnymi  drogami,  np.  na 

wypadek  zniszczenia  części  tych  obiektów  lub  linii  kablowych  je  łączących. 

Rozmowę w takim przypadku moŜna przeprowadzić  dowolną drogą obejściową. 

PoniŜej  przedstawiony  jest  pełny  wykaz  połączeń  wraz  z  tłumaczeniem  nazw 

kodowych. 

background image

4 łącza tel. do OKW         Naczelne Dowództwo Wermachtu 

6 łączy tel.do Sdpl.Berhn  miejsce specjalne  w  Berlinie,  lokalizacja 

                                         nieznana 

2 łącza tel. do Annabu 

centrala   telefoniczna   OKH   w   obiekcie 

 

                               Zeppelin w Zossen koło Berlina,    wydzielona   część   tej                                    

                                                centrali obsługiwała FHQ          

1 łącze  tel. do DV Hochland  centrala telefoniczna lokalizacja nieznana 

1 łącze tel. do DV Donau 

centrala telefoniczna lokalizacja nieznana 

1 łącze tel. do DV Hessen 

centrala telefoniczna w Gizen 

1 łącze tel. do DV San            centrala telefoniczna w Rzeszowie 

1 łącze tel. do DV Schlesien  centrala telefoniczna w Mysłowicach 

5 łączy tel. do LV 1000           centrala telefoniczna OKL w Berchtesgaden 

10 łączy tel. do LV Irene 

planowana  centrala  telefoniczna  OKL  w  obiekcie  Riese                            

                                                   podaje się takŜe miejscowość Szczawienko 

1 łącze tel. do FA Freiburg 

centrala telefoniczna w Świebodzicach 

1 łącze tel. do FA Glatz           centrala telefoniczna w Kłodzku 

łącze tel. do FA Schweidnitz  centrala telefoniczna w Świdnicy 

łącza tel. do FA Breslau 

centrala telefoniczna we Wrocławiu 1 łącze tel. do OT Breslau

 

                              Organizacja Todta we Wrocławiu 

5 łączy telex, do OKW           Naczelne Dowództwo Wermachtu 

1 łącze telex, do Kürfurft 

kwatera   główna   Luftwaffe   w   Wildpark 

Werder koło Poczdamu 

1 łącze telex, do Annabu 

centrala      telefoniczna      OKH      w      obiekcie  Zeppelin w                             

                

                                       

Zossen koło Berlina 

1 łącze telex, do AA. Berlin  Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Berlinie 

1 łącze telex, do Gen. Kob. Breslau      Naczelne Dowództwo Garnizonu Wrocław 

2 łącza telex, do Irene              planowana  centrala  telefoniczna  OKL  w  obiekcie  Riese  

                                               podaje się takŜe  miejscowość Szczawienko 

2 łącza telex, do LV 1000 

  centrala telefoniczna OKL w Berchtesgaden 

1 łącze telex, do DV Hochland    centrala telefoniczna 

1 łącze telex, do Seftern 

planowana centrala OKM w ramach Riese 

background image

1 łącze telex, do RKzl. Berlin            Kancelaria Rzeszy w Berlinie 

1 łącze telex, do RKzl. Munchen 

Kancelaria Rzeszy Monachium 

2 łącza telex, do DNB Berlin            Niemiecka Agencja Prasowa w Beninie  

1 łącze telex, do Prop. Min.             Ministerstwo Propagandy 

NaleŜy jednak pamiętać, Ŝe nazwy kodowe poszczególnych obiektów, co  jakiś 

czas  ulegały  zmianom  ze  względu  na  konieczność  utrzymania  w  tajemnicy  lokalizacji  tychŜe 

obiektów. 

Przyłącz  telefoniczny  w  wraz  z  głowicą  w  tunelu  koło  Ogorzelca  został 

zdemontowany  na  początku  lat  90.  Podobny  los  spotkał  kabel  w 

Ochsenkopftunnel - nie jest jednak znany okres, w jakim to nastąpiło. W chwili 

obecnej nie moŜna jednoznacznie stwierdzić, przez który węzeł nastąpiło włączenie 

przyłączy z tuneli kolejowych do sieci ogólnokrajowej, najbliŜszym odpowiednio 

wyposaŜonym węzłem była, FA Freiburg czyli centrala w Świebodzicach, jednak 

nie  był  to  węzeł  wojskowy,  a  właśnie  przez  taki  węzeł  w  pierwszej  kolejności 

powinna  przechodzić  łączność  związana  z  FHQ.  MoŜliwe  jednak,  Ŝe  z  braku 

innych rozwiązań i czasu na ich stworzenie nastąpiło to właśnie tam. Logicznym 

posunięciem  byłoby  włączenie  tych  przyłączy  do  centrali  głównej  FHQ  Riese, 

ale ta według dokumentów była jeszcze w planowaniu. 

Kolejnym  dokumentem  archiwalnym,  w  którym  pojawia  się  Rüdiger,  jest 

Stand  der  Anlagen  FHQ,  pochodzący  z  archiwum  w  Londynie.  Z  tego 

dokumentu,  przygotowanego  najprawdopodobniej  na  odprawę  dotyczącą 

łączności  w  kwaterach  Hitlera,  wynika,  Ŝe  ranga  tego  obiektu  wzrasta  do  roli 

węzła  łączności  FHQ  (kwatery  Hitlera).  Dowiadujemy  się  z  niego,  Ŝe  w  skład 

Riidigera  miały  wchodzić  dwie  centrale  telefoniczne,  pierwsza  główna, 

planowana  o  pojemności  600  numerów  telefonicznych  i  45  teleksowych,  nie 

posiadająca jeszcze lokalizacji, miała być ukończona w lipcu  1945 roku. Druga 

300  numerowa,  z  30  numerami  teleksowymi  zlokalizowana  w  KsiąŜu  była  w 

trakcie budowy, planowany termin jej uruchomienia określono na grudzień 1944 

roku.  MoŜna  przypuszczać,  Ŝe  została  ukończona  w  planowym  terminie,  a 

następnie  była  ewakuowana  lub  stała  się  zdobyczą  wojenną  oddziałów  Armii 

Radzieckiej.  Przekładając  powyŜsze  opisy  central  na  język  bardziej  zrozumiały 

background image

dla  laika,  centrala  w  KsiąŜu  miała  obsłuŜyć  pomieszczenia  w  zamku  i  jego 

okolicy  -  przewidziano  tu  moŜliwość  podłączenia  300  linii  telefonicznych  dla 

uŜytkowników w tym obiekcie. Włączenie do sieci Poczty Rzeszy miało nastąpić 

najprawdopodobniej poprzez stację wzmacniakową Świebodzice (Freiburg). Co do 

pierwszej z nich moŜna powiedzieć, Ŝe mając dwukrotną pojemność była przezna-

czona  dla  większej  ilości  uŜytkowników.  Gdzie  zatem  mogła  być 

umiejscowiona? Odpowiedź w zasadzie nasuwa się sama. Kolejnym skupiskiem, 

gdzie występowało największe zapotrzebowanie na środki łączności były kwatery 

dowodzenia  poszczególnych  rodzajów  wojsk,  zwykle  skupiane  w  niedalekiej 

odległości od wodza. Jeśli więc Riese w Górach Sowich miało takie zadanie, tutaj 

naleŜałoby szukać odpowiedniego miejsca. Jak waŜnym miejscem miał być kompleks 

„Riese"  piszą  autorzy  ksiąŜki  pt.  „Kwatery  Główne  Führera"  Franza  W.  Seidlera  i 

Dietera Zeigerta.   

„(...)  Tutaj,  w  mocno  pofałdowanym  lesistym  terenie  górskim  pośrodku 

Dolnego  Śląska  miały  powstać  podziemne,  chroniące  przed  bombami 

kwatery robocze i mieszkalne dla Führera, OKH, dowództwa Luftwaffe, 

ReichsFührera SS i ministra spraw zagranicznych Rzeszy, a takŜe dla ich 

pracowników pomocniczych i oddziałów zabezpieczenia (...)".

19

 

Czyli miały tu zawitać dowództwa wszystkich rodzajów broni z  Führerem na czele. 

Takie skupisko dowódców i urzędników generuje duŜe potrzeby. Dodatkowo wiemy, Ŝe 

11 maja 1944 roku Ministerstwo Poczty Rzeszy wyraziło zgodę na ułoŜenie dwóch kabli 

łącznikowych  (OFK  II  i  OFK  III)  pomiędzy  stacją  wzmacniakową  Świdnica  a  stacją 

wzmacniakową Rzeczka, o pojemności 63 pary kaŜdy. Dokumentacje pozostawione po 

wojnie przez Niemców potwierdzają fakt wprowadzenia ich na stacje wzmacniakowe 

w Świdnicy i Rzeczce. Kable te zostały ułoŜone dwoma niezaleŜnymi drogami tworząc 

pętlę wokół Gór Sowich! Takie zapętlenie stosuje się dla odbiorców, którzy na skutek 

awarii lub sabotaŜu nie mogą utracić łączności. Dodatkowo w Jugowicach wybudowano 

komorę  kablową  (przełączalnię),  przez  którą  przechodził  OFK  n.  Analogiczną  kom|ę 

kablową  wybudowano  w  Kolcach  dla  OFK  III.  Obiekty  tego  typu  występują  w 

miejscach, gdzie zachodzi potrzeba  odpowiedniej  konfiguracji  łączy  w  zaleŜności 

                                                           

19

 

Zeidler W. Franz, Zeigert Dieter, Kwatery Główne Führera, Wydawnictwo Colori, Warszawa 2001

        

 

background image

od  potrzeb  i  sytuacji,  zazwyczaj  jednak  takie  obiekty  powstają  na  łączach 

strategicznych.  MoŜna  w  nich  dokonywać  rozgałęzień  kabli  lub  teŜ  zestawiać 

łącza. Często bywały one punktem styku dla innych kabli a nawet całych sieci, 

np.  sieci  Poczty  Rzeszy  i  sieci  wojskowych  lub  specjalnych.  W  przypadku 

stwierdzenia  awarii  lub  sabotaŜu  w  takich  komorach  kablowych  zestawiano 

drogi  obejściowe  niezaleŜnie  od  central    i  stacji  wzmacmakowych,  w  przypadku 

przejecia jakiegoś obiektu przez dywersantów moŜna było go tutaj pozbawić łączności. 

Samo  zaś  ułoŜenie  kabli  łącznikowycn  OFK  II  i  OFK  III  świadczy  o  planowanej 

lokalizacji  sporej  centrali  dla  potrzeb  uŜytkowników  na  tym  rejonie  Analizując 

znane  informacje  moŜna  przypuszczać,  Ŝe  główna  centrala  FHQ  Riese  miała  być 

ulokowana  w  Górach  Sowich.  Właściwym  miejscem  byłyby  okolice  stacji 

wzmacniakowej Rzeczka, gdzie przebiegały istniejące linie międzymiastowe i moŜna 

było  bez  problemu  włączyć  się  do  sieci  ogólnokrajowej.  Dodatkowo,  dzięki 

kablom  OFK  I  i  OFK  II  otrzymywano  niezaleŜne  połączenie  ze  stacją 

wzmacniakową  i  centralą  w  Świdnicy.  Jak  wspomniałem  wcześniej  -  według 

informacji  otrzymanych  ze  źródeł  niemieckich  -  taki  obiekt  powstał  i  był 

gotowy do montaŜu okablowania oraz urządzeń na koniec 1944 roku. Zaskakującą 

informacją  jest    to,    Ŝe    według    standardów    ówcześnie    panujących  w 

budownictwie  łączności  powinien  być  zagłębiony  pod  ziemią  nie  mniej  niŜ  16 

metrów, posiadać dwa wejścia bronione wartowniami oraz dwa wyjścia awaryjne. 

Oczywiście musiał być obiektem w pełni niezaleŜnym od źródeł energii i wody 

dostarczanych  z  zewnątrz,  w  pełni  odpornym  na  ataki  bombowe  i  gazowe.  W 

jego  wnętrzu  przewidziano  miejsce  dla  centrali  telefonicznej,  dalekopisowej, 

stacji  wzmacniakowej,  pomieszczeń  do  pracy  i  wypoczynku  załogi  oraz 

wszelkich  urządzeń  niezbędnych  do  jego  funkcjonowania,  czyli  pomieszczenia 

agregatu,  stacji  filtrów,  zbiorników  paliwa  oraz  ujęcia  wody  w  postaci  studni 

głębinowej.  Łączna  powierzchnia  znanych  obiektów  tego  typu  zawiera  się 

pomiędzy  1  000  a  2  500  m2.  Wśród  znanych  obecnie  budowli  na  terenie 

kompleksu „Riese" taki obiekt o takim zaawansowaniu budowlanym jednak nie 

występuje.  Oznaczać  to  moŜe,  jeśli  uwierzymy  archiwalnym  źródłom 

niemieckim, Ŝe w dalszym ciągu czeka on na odkrycie! 

background image

ŁĄCZNOŚĆ W KOMPLEKSIE „RIESE" 

Połączenia do poszczególnych obiektów „Riese" są na dzień obecny praktycznie 

nieznane.  Nie  znaczy  to  oczywiście,  Ŝe  ich  nie  było.  Skoro  planowano,  a  nawet 

wykonano  część  kompleksów  w  sposób  gotowy  do  uŜytku  -  a  takie  informacje 

dotarły do mnie w ostatnim czasie - musiała teŜ istnieć miejscowa sieć kablowa. Na 

dzień  dzisiejszy  niewiele  o  niej  wiemy.  Pewne  jest  tylko  połączenie  kablem  20 

parowym pomiędzy stacją    wzmacniakową    Rzeczka      a      centralą    miejską    w   

Walimiu,  wykorzystywane  zresztą  do  początku  lat  90.  Nie  wiadomo  ile  kabli 

wyprowadzono ze stacji w kierunku poszczególnych komleksów Nie zachowały 

się  Ŝadne  znane  dokumentacje  techniczne  ich  budowy.  Z  relacji,  jaką 

otrzymałem  od  byłego  pracownika  Poczty  Polskiej,  biorącego  udział  w 

uruchamianiu  łączności  na  tym  terenie,  niewiele  wynikało.  Wspominał,  ze  po 

wojnie do utrzymania i konserwacji sieci telefonicznej   (kabli   międzymiastowych   

pomiędzy poszczególnymi stacjami wzmacniakowymi) zatrudniano Niemców, a konkretnie 

byłych pracowników Deutsche Reich Post. Nieznane im były jednak Ŝadne połączenia 

z podziemiami, a przynajmniej tak twierdzili. Niewiedza ta mogła wynikać ze struktury 

podziału uprawnień. Pracownicy Deutsche Reich  Post  zajmowali    się    konserwacją 

linii  będących  własnością  poczty,  natomiast  linie  do  obiektów  militarnych  były  w 

gestii wojskowych słuŜb łączności. We wspomnieniach pojawiła się informacja o 

przerwanym kablu na terenie stacji, który wychodził w stronę kompleksu Rzeczka. 

Przebiegał  pod  obecnymi  schodami  prowadzącymi  do  nowego  budynku  stacji 

wzmacniakowej, następnie pod drogą i ginął  gdzieś  z  drugiej    strony.    Próbowano 

zlokalizować  dokąd  biegnie,  poniewaŜ  sądzono,  Ŝe  na  jego  drugim  końcu  mogą 

znajdować  się  cenne  dla  Poczty  Polskiej  urządzenia.  Próby  jednak,  z  braku 

odpowiedniego sprzętu i trudnego terenu, szybko przerwano. Inne relacje mówią 

o  wydzieraniu  z  ziemi  zaraz  po  wojnie  róŜnego  rodzaju  okablowania,  takŜe 

teletechnicznego  z  rejonu  kompleksów  Osówki  i  Sobonia.  Relacje  światków  są  jednak 

szczątkowe; nikt nie pamięta, jakie to były kable, ilu parowe i jaką miały budowę. Nie 

bardzo  moŜna  się  teŜ  oprzeć  na  archiwalnych  dokumentach  Przedsiębiorstwa 

Poszukiwań  Terenowych,  które  są  mało  precyzyjne  i  w  większości  opisują  majątek 

przejmowany  z  magazynów,  wspominając  jedynie  pobieŜnie  o  pracach  ziemnych, 

background image

podczas  których  odzyskiwano  wszelkiego  typu  okablowanie.  Znane  raporty  słuŜb 

wojskowych  oddelegowanych  do  pozyskiwania  kabli  telefonicznych  takŜe  nie 

rozjaśniają  sytuacji  z  powodu  fragmentarycznie  przeprowadzonych  prac  i  na 

niewielkich odcinkach. 

 

OKRES POWOJENNY 

Po zakończeniu działań wojennych SW Świdnica (Verst A I) pozostaje przejęta 

przez  Pocztę    Polską  i  uŜytkowana  wraz  z  poniemiecką  infrastrukturą  do  2000 

roku.  Ze  względu  na  zastąpienie  kabli  dalekosięŜnych  światłowodami  pod 

koniec  lat  90.  stacja  wzmacniakowa  zostaje  wycofana  z  eksploatacji. 

Ciekawostką  jest  fakt  wykorzystywania  do  końca  jej  pracy  urządzeń 

zainstalowanych  w  1939  roku,  takich  jak  agregat  prądotwórczy  czy  stacja 

uzdatniania  powietrza  oraz  wszystkich  kabli  dalekosięŜnych  przejętych  po  III 

Rzeszy. 

 

1. Charakterystyka FK 34 

 

Przebieg: Plauen - Zwickau - Chemnitz - Freiberg - Dresden -  Bautzen 

- Löbau - Görlitz - Gryfów - Jelenia Góra - Świebodzice - Świdnica - Wrocław

 

 

Stacje  wzmacniakowe:  Plauen,  Chemnitz,  Dresden,  Löbau,    Gryfów, Świebodzice, 

Wrocław  

Pojemność kabla:  

Długość kabla: FK 34 - 439,7 km (całkowita),  

FK 34a: Plauen - Dresden (98a) - 151,7 km (długość odcinka) 

FK  34b:  Dresden  -  Wrocław  (98a)  -  288,0  km  (długość  odcinka) 

Okres budowy: 1927 - 1929   

Oddany do uŜytku: 

19 lipca 1927 roku: Plauen – Dresden 

1927 rok: Świebodzice – Wrocław 

19 września 1929 roku: Dresden - Świebodzice  

2. Charakterystyka FK 221 

background image

Przebieg:  Legnica  -  Snowidza  k/  Jawora  -  Strzegom  -  Świdnica  –  Piława  - 

DzierŜoniów - Henryków - Ziębice - Biechów ( koło Nysy)  - Pakosławice-

Korfantów-GłogówekWiększych - Koźle  

Stacje wzmacniakowe: Legnica, Świdnica (I), Biechów, Koźle  

Pojemność kabla:  

Długość kabla: FK 221 - 253,9 km (całkowita), 

FK 221a: Legnica - Koźle (102b) - 208,7 km (długość odcinka)  

FK 221b: Biechów - Brzeg (102b) - 45,2 km (długość odcinka) 

Okres budowy: 1937 - 1938 

 

Oddany do uŜytku: 

12 lipca 1938 roku: Legnica – Świdnica 

15 sierpnia 1938 roku: Świdnica – Koźle 

18 sierpnia 1999 roku: Biechów - Brzeg 

3. Charakterystyka FK 256  

Przebieg: Legnica - Wrocław  

Stacje wzmacniakowe: Legnica, Wrocław  

Pojemność kabla: 114 par 

Długość kabla: FK 256 - 253,9 km (całkowita 114a)  

Okres budowy: 1938-1939  

Oddany do uŜytku: 10 sierpnia 1939 roku  

Koszt budowy: 1 960 000 RM 

4. Charakterystyka FK 82 

Przebieg: Wrocław - Rzeczka - (z odgałęzieniem do Świdnicy) - Nowa Ruda - Kłodzko i 

Szumprek - Opawa później przedłuŜony do Koźla 

Stacje wzmacniakowe:   Wrocław, Rzeczka, Kłodzko, Szumprek, Opawa  

Pojemność kabla: 8 par (linia dwu kablowa)  

Długość kabla: FK 82 - 237,0 km 

Okres budowy: 1941 - 1942 

Oddany do uŜytku :10 sierpnia 1939 roku  

Koszt budowy: 1 46o 000 RM (za odcinek Wrocław Świdnica), 3 836 000 RM 

(za odcinek Świdnica Szumprek)   

background image

 

5. 

Charakterystyka OFK II 

Przebieg: Świdnica - Burkatów - Bystrzyca Górna - Lubachów - Jugowice 

- Walim - Rzeczka 

Stacje wzmacniakowe: Świdnica - Rzeczka 

Pojemność kabla: 63 pary 

Długość kabla: OFK II - 25,0 km 

Okres budowy: 1944 rok 

Oddany do uŜytku: brak danych 

Koszt budowy: brak danych 

6. 

Charakterystyka OFK III 

Przebieg: Świdnica - Modliszów - Kozice - Jedlina Zdrój - Głuszyca - Kolce 

-

 

Rzeczka  

Stacje wzmacniakowe: Świdnica - Rzeczka  

Pojemność kabla: 63 pary  

Długość kabla: OFK II - 32,0 km  

Okres budowy: 1944 rok  

Oddany do uŜytku: brak danych  

Koszt budowy: brak danych 

 

Przypisy: 

 

Zeidler  W.  Franz,  Zeigert  Dieter,  Kwatery  Główne  Führera,  Wydawnictwo 

Colori, Warszawa 2001 

 

Kowalski  Jacek,  Kudelski  J.  Robert,  Rekuć  Zbigniew,  Tajemnica  „Riese",  Biuro 

Odkryć, Łódź 2002 

 

Skróty i Tłumaczenia 

Deutsche Reichspost (DRP) - Poczta Rzeszy  

PPT - Przedsiębiorstwo Poszukiwań Terenowych  

FK (Fernkabel) - kabel dalekosięŜny (międzymiastowy)  

RPM - Ministerstwu Poczty Rzeszy  

background image

DFKG - Niemieckiego Towarzystwa Kabli DalekosięŜnych  

PPTiT - Polska Poczta Telefon i Telegraf 

FHQ (Führerhauptquartier) - kwatera Hitlera 

 

Ochsenkopftunnel - tunel kolejowy pomiędzy Wałbrzychem i Jedliną Zdrój pod górą 

Wołowiec 

background image

BIBLIOGRAFIA 

1.

 

Adamczewski  Leszek,  Złowieszcze  Góry,  PDW  Ławica,  Warszawa  Poznań 

1992 

2.

 

Antkowiak Włodzimierz, Nie odbyte skarby przewodnik dla poszukiwaczy, 

COMER, Toruń 1991 

3.

 

Bartek  J.  Marek.,  Joanna  Szczepankiewicz,  Słownik  nazewnictwa  krajo-

znawczego Śląska i Ziemi Lubuskiej, Silesia, Wrocław 1994 

4.

 

Below von Nicolaus, Byłem adiutantem Hitlera, MON, Warszawa 1990 

5.

 

Cera Jerzy, Tajemnice Walimskich Podziemi, WSOWPanc, Poznań 1974 

6.

 

Cybulski Bogdan, Ewakuacja więźniów AL Riese do Tratenau PMGR 1990 

7.

 

Cybulski Bogdan, Obozy podporządkowane KL Gross Rosen, PMGR 1987 

8.

 

Cybulski  Bogdan,  Szpitale  dla  byłych  więźniów  obozu  koncentracyjnego  Gross 

Rosen  w  Głuszycy  /943-1945/,  Studia  nad  faszyzmem  i  zbrodniami 

hitlerowskimi, tom VII, Wrocław 1980 

9.

 

Jońca Edmund, KsiąŜański Park Krajobrazowy, PTTK Kraj, Warszawa 1989 

10.

 

Konieczny Alfred, Obozy Spółki Akcyjnej Śląskiej Wspólnoty Przemysłowej w 

Górach  Sowich  w  lalach  1943-1944,  Studia  nad  faszyzmem  i  zbrodniami 

hitlerowskimi, tom VI, Wrocław 1980 

11.

 

Konieczny  Alfred,  Szpital  obozowy  w  Kolcach  dla  więźniów  AL  Riese  w 

ś

wietle  nowych  dokumentów.  Studia  nad  faszyzmem  i  zbrodniami 

hitlerowskimi, tom XII, Wrocław 1987 

12.

 

Kajzer Abram, Za drutami śmierci, Łódź 1962 

13.

 

Kozłowska Krystyna, Milcząca wyrzutnia, MON, Warszawa 1985 

14.

 

Kruszyński Piotr, Podziemia w Górach Sowich i Zamku KsiąŜ, PMGR 1990 

15.

 

Maciejewski  Marek,  Filie  KL  Gross  Rosen  w  Górach  Sowich  1943-1945, 

Studia nad faszyzmem i zbrodniami hitlerowskimi, tom I Wrocław 1974 

16.

 

Mostowicz Arnold, śółta gwiazda i czerwony krzyŜ, PiW, Warszawa 1986 

17.

 

Rogalski  Marian,  Zaborowski  Maciej,  Fortyfikacja  wczoraj  i  dziś,  MON, 

Warszawa 1978 

18.

 

Słownik geografii turystycznej Sudetów, tom 11, „Góry Sowie. Wydawnictwo 

I-BIS, Wrocław 1995 

background image

19.

 

Sukmanowska  Anna,  Stolarczyk  Stanisław,  Tańcząc  na  wulkanie, 

Wydawnictwo Dingo, Warszawa 1991 

20.

 

Speer Albet, Wspomnienia, MON, Warszawa 1990 

21.

 

Tetter Jan, Tajemnice Gór Sowich, „Ekspres Reporterów", KAW 1970 

22.

 

MSW Biuro C, Informator o nielegalnych, antypaństwowych organizacjach i 

bandach 

zbrojnych 

działających 

Polsce 

Ludowej 

latach 

1944-1956, Wydawnictwo Retro, Lublin 1993 

23.

 

Cykl  artykułów  Jerzego  Cery  z  „Gazety  Robotniczej"  zatytułowany 

Tajemnice Gór Sowich, 17 sierpnia — 21 września 1974 

24.

 

Cykl artykułów Zbigniewa Mosingiewicza ze „Słowa Polskiego":  

 

Odkrywamy podziemne miasto w Głuszycy, 27 października 1947 

 

W  przepastnych  korytarzach  odkryto  6  drzemiących  motorów  Diesla  28 

października 1947 

 

10 milionów worków cementu pozostało jeszcze z olbrzymich zapasów jakie 

nagromadzono w Głuszycy, 29 października 1947 

 

„Akcja  Adolfa"  i  luksusowe  oranŜerie  na  kamienistych  zboczach 

głuszyckiej góry, 30 października 1947 

 

Co przygotowywał Hitler w Głuszycy, 1 listopada 1947 

background image

SPIS TREŚCl 

WSTĘP 

 

WPROWADZENIE 

 

CZĘŚĆ I-OPOWIEŚĆ O KWATERACH GŁÓWNYCH  

CZĘŚĆ II-BOMBOWCE NAD TRZECIĄ RZESZĄ 

 

CZĘŚĆ III- POCZĄTKI BUDOWY 

 

CZĘŚĆ IV - HIMMELSTRASSE CZYLI OPOWIEŚĆ O śYCIU I ŚMIERCI 

CZĘŚĆ V-WIELKA BUDOWA CZYLI BETON I SKAŁA 

 

    CZĘŚĆ CENTRALNA 

Kompleks Włodarz-część naziemna 
Kompleks Włodarz-część podziemna 
Kompleks Włodarz-badania 
Kompleks Osówka - część naziemna 
Kompleks Osówka - część podziemna 
Kompleks Osówka-badania 
Kompleks Jugowice Górne - część naziemna 
Kompleks Jugowice Górne - część podziemna 
Kompleks Jugowice Górne – badania 
Kompleks Soboń - część naziemna 
Kompleks Soboń-część podziemna 
Kompleks Rzeczka - część naziemna 
Kompleks Rzeczka-część podziemna 
Kompleks Rzeczka – badania 
Kompleks Moszna - część naziemna 
Kompleks Moszna - badania 

 

 

CZĘŚĆ ZEWNĘTRZNA 

Kompleks Sokolec - część naziemna 

Kompleks Sokolec - część podziemna 

Kompleks Sokolec – badania 

Kompleks Wielka Sowa – ogólnie 

Kompleks Wielka Sowa-badania 

Kompleks  zbrojeniowy  Miłków  -  Ludwikowice  Kłodzkie,  fabryka  amunicj  i 

Mölke-Werke oraz fabryka prochu Dynamit AG 

Kompleks zbrojeniowy Miłków - Ludwikowice Kłodzkie – badania   

 

background image

KOMPLEKS ZAMKU KSIĄś 

 

Kompleks Zamku KsiąŜ - część naziemna 

Kompleks Zamku KsiąŜ - część podziemna 

 

 

POZOSTAŁOŚCI 

Kompleks schronów w Głuszycy 

Tunel kolejowy Wałbrzych-Jedlina Zdrój 

Inne 

CZĘŚĆ VI - PO WOJNIE 

CZĘŚĆ VII – ZAGADKI 

CZĘŚĆ VIII – ZAKOŃCZENIE 

CZĘŚĆ IX - KILKA ZNAKÓW ZAPYTANIA 

KWATERA GŁÓWNAFUHRERA? 

SCHRONY DLA WOJSKA? 

TAJNY OŚRODEK BADAWCZY? 

BROŃ ATOMOWA?   

ZAKŁADY ZBROJENIOWE LUFTWAFFE? 

VERGELTUNGSWAFFE V-l, V-2, V-3? 

V-7?  

WUNDERWAFFE? 

 

CZĘŚĆ X - NA SZLAKU 

 

KALENDARIUM BUDOWY 

 

DANE LICZBOWE „RIESE" 

 

SIEĆ TELEFONICZNA W FHQ RIESE 

 

ROZWÓJ SIECI TELEKOMUNIKACYJNYCH W III RZESZY 

ROZWÓJ  SIECI  DALEKOSIĘśNYCH  NA  DOLNYM  ŚLĄSKU 

PRZED WYBUCHEM WOJNY 

STACJA WZMACNIAKOWA ŚWIDNICA I 

STACJA WZMACNIAKOWA ŚWIDNICA II (RZECZKA) 

RüDIGER WĘZEŁ ŁĄCZNOŚCI DLA FHQ RIESE 

ŁĄCZNOŚĆ W KOMPLEKSIE „RIESE" 

background image

OKRES POWOJENNY 

BIBLIOGRAFIA  

PLANY I ZDJĘCIA.                                                   

SPIS TREŚCI