background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

   

wiatło na Drodze   - Mabel Collins

 

 

 

 

 

Słowo Wst pne 

 

 

Traktat  wiatło na Drodze okulty ci uwa aj  za klasyczny. Stanowi on najlepszy podr cznik dla tych, 

którzy zrobili ju  pierwszy krok na Drodze osi gni cia prawdy. Ten, komu zaja niał ju  przed wit 

ycia duchowego, strony te uzna za skarbiec zawieraj cy najdro sze i najrzadsze kamienie, i za 

ka dym razem gdy otworzy te ksi k , odkryje w niej nowe skarby. Dla wielu ksi ka ta b dzie 

pierwsz  czar , zaczerpni t  ze  ródła  ywej wody, która zaspokoi ich gor ce pragnienie. Ci, dla 

których ksi ka ta jest przeznaczona uznaj  ja. Kiedy j  przeczytaj  zmienia si  i nigdy nie b d  ju  

tacy,  jak wcze niej nim j  przeczytali. Co si  tyczy innych, i oni z czasem b d  gotowi uzna  te 

wiadomo ci. Wskazania zawarte w tej ksi ce s  w istocie takie same, jak te, których udzielano 

neofitom w Wielkiej Lo y Bractwa, w staro ytnym Egipcie, i które nauczyciele indyjscy w ci gu 

wielu pokole  przekazywali ucz cym si  okultyzmu. Niektórzy zrozumiej  od razu wi kszo  

wskaza , a inni w miar  posuwania si  na Drodze. Niech nikt z was nie  rozpacza. Czytajcie ja cz sto, 

a przekonacie si ,  e z jej tre ci opada  b dzie zasłona za zasłon  chocia  wci  nowe mgły b d  

zasnuwa  przed waszym wzrokiem Absolut. Fakt,  e ksi ka was poci ga, stanowi dowód,  e jest 

przeznaczona dla was, i  e z biegiem czasu jej sens odsłoni si  waszym oczom. 

 

 

 

Cz  I

 

 

 

Wskazania te pisane s  dla wszystkich uczniów. Słuchajcie tych wskaza .

 

 

 

Nie pr dzej oczy zobacz , a  si  stan  niezdolne do wylewania łez. Nie pr dzej uszy 

usłysz , a  utrac  swoj  dra liwo . Zanim głos si  odezwie wobec Nauczyciela, nie mo e ju  ran 

zadawa . Zanim dusza stanie przed Nauczycielem obmy  si  musi we krwi swojego serca.

 

 

l. Wyrwij z siebie ambicj .*

 

 

 

* Ambicja — miło  własna — to przekle stwo, to kusicielka człowieka, który si  ju  

podniósł ponad swoich braci. Jej najprostsza forma to po danie nagrody. Ambicja odgradza ludzi 

rozumu i mocy od ich wy szych mo liwo ci. Jednak ambicja to równie  po yteczna nauczycielka. 

Osi gni te przez ni  rezultaty obracaj  si  w ko cu w pył i proch. Na podobie stwo  mierci i 

nieszcz

, ambicja wykazuje w ko cu człowiekowi,  e wysilał si  dla siebie samego, to znaczy,  e 

pracował dla rozczarowa  i zawodów. Chocia  to pierwsze wskazanie wydaje si  tak proste i łatwe, 

nie nale y przej  ponad nim zbyt szybko. Wady człowieka ulegaj  subtelnemu przeobra eniu i 

pojawiaj  si  w sercu w zmienionej postaci. Łatwo powiedzie : „Nie b d  dumny", lecz trudniej 

powiedzie : „Gdy Nauczyciel b dzie czyta  w mym sercu, znajdzie je zupełnie czyste". Artysta 

pracuj cy z miło ci do swojej sztuki, idzie drog  pewniejsz , ni  okultysta, który s dzi,  e jego 

background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

zainteresowanie odeszło od jego własnego „Ja", a który w rzeczywisto ci rozszerzył tylko zakres 

do wiadcze  i swoich po da , i przeniósł swoje zainteresowanie na przedmioty, odpowiadaj ce wy -

szej mierze  ycia. To samo si  odnosi równie  do dwóch nast pnych wskaza , pozornie prostych. 

Zatrzymajcie si  przy nich i nie pozwólcie tak łatwo da  si  oszuka  swojemu sercu. Teraz bowiem, 

na progu, bł d mo e by  naprawiony, lecz je li go dalej z sob  b dziecie nosi , wzro nie i wyda 

owoce, a wtedy wyplenienie go b dzie kosztowa  wiele trudu i cierpie .

 

 

 

2. Wyrwij z siebie pragnienie  ycia.

 

 

3. Wyrwij z siebie po danie uciech.

 

 

4. Pracuj, jak pracuj  ambitni. Ce   ycie, jak ci. którzy s  go spragnieni. B d  szcz liwy, jak 

ci, którzy dla szcz cia  yj . Odszukaj w sercu korzenie zła i wyrwij je.  yj  one, przynosz c owoce 

tak w sercu ucznia, jak w sercu człowieka pop dów. Tylko silny mo e je zniszczy , słaby za  musi 

czeka , a  puszcz  p dy, wydadz  owoce i zgin . Ro lina ta  yje i ro nie przez wieki. Zaczyna 

kwitn , gdy człowiek istniał ju  niezliczon  ilo  razy. Kto chce wst pi  na Drog  musi wyrwa  

korzenie zła ze swojego serca. A wtedy serce zacznie ocieka  krwi  i wyda si  człowiekowi,  e całe 

jego  ycie zostało zaprzepaszczone. Próba ta musi by  przebyta. Mo e wypadnie j  przej  ju  na 

pierwszym szczeblu niebezpiecznej drabiny, wiod cej ku drodze  ycia, a mo e te  do ostatniego jej 

szczebla b dzie trzeba czeka . Lecz pami taj uczniu,  e prób  t  przej  i zwyci sko z niej wyj  

musisz, wi c cał  energi  swojej duszy kieruj ku temu zadaniu.  yj nie w tera niejszo ci ani w 

przyszło ci,  yj w wieczno ci. Ambicja, ten pot ny chwast, nie zakwitnie w wieczno ci. Ta plama 

naszego bytu, spłukana zostanie przez samo zetkni cie si  z atmosfer  my li wiecznej.

 

 

 

5. Zniszcz w sobie poczucie oddzielno ci.*

 

 

 

* Nie wyobra aj sobie,  e mo esz nie mie  nic wspólnego z człowiekiem złym lub głupim. 

Oni to ty sam, cho  w mniejszym stopniu, ni  twój przyjaciel lub Nauczyciel. Lecz je li dopu cisz,  e 

umocni si  w tobie idea o twojej oddzielno ci, zupełnej niestyczno ci ze złem lub ze złym człowie-

kiem, to przez to stworzysz sobie Karm , która ci  zwi e z tym złem lub z tym złym człowiekiem na 

tak długo, dopóki twoja dusza nie zrozumie,  e od niczego, cokolwiek b d  by to było, nie mo e sta  z 

boku i by  odosobniona. Pami taj,  e grzech i wstyd  wiata, to grzech i wstyd twój, gdy  ty jeste  

cz ci   wiata; twoja Karma spl tana jest nierozerwalnie z Wielk  Karm . Zanim osi gniesz poznanie, 

musisz przej  przez wszystkie miejsca, tak czyste jak i brudne.

 

 

Dlatego pami taj,  e to zaplugawione odzienie, na sam  my l o dotkni ciu si  którego, 

wzdragasz si  dzisiaj, mogło wczoraj by  twoim, albo mo e by  twoim jutro. A je eli ze wstr tem si  

odwrócisz, gdy b dzie ono na ciebie nakładane, to tym  ci lej tylko do twojego ciała b dzie ono przy-

lega . Człowiek, który d y tylko do własnego zbawienia, urz dza sobie ło e z błotnistej mazi, w 

której sam tonie. Powstrzymuj si , gdy  powstrzymywa  si  jest zgodne z prawem, a nie dlatego, aby 

pozostawa  czystym.

 

 

 

6. Zgład  w sobie po danie wra e .

 

 

7. Pozb d  si  pragnienia wzrostu.

 

 

8.  Stój samotny poza  wiatem zewn trznym, gdy  nic, co ma ciało, nic za co  oddzielnego si  

uwa aj ce, nic co stoi poza Wiecznym, nie mo e ci pomóc. Czerp nauk  ze  wiata wra e  i przygl daj 

si  mu. gdy  tylko tym sposobem mo esz przyst pi  do nauki samopoznania i postawi  stop  na 

pierwszym szczeblu drabiny. Ro nij, jak ro nie kwiat, nie wiadomie, lecz cał  dusz  rw cy si  ku 

górze. Podobnie i ty d  naprzód, by swoj  dusz  otworzy  temu, co Wieczne. Lecz wzrost mocy i 

twojego pi kna, tylko Wieczne powinno wywoływa , a nie po danie wzrostu. W przypadku 

pierwszym, rozwija  si  b dziesz w promieniach czysto ci, natomiast w drugim, stwardniejesz pod 

wpływem pragnienia wzrostu osobistego.

 

 

9. Pragnij tylko tego, co jest wewn trz ciebie.

 

 

10. Pragnij tylko tego, co jest na zewn trz ciebie.

 

 

11. Pragnij tylko tego, co jest nieosi galne.

 

 

12.  Gdy  w tobie znajduje si   wiatło   wiata, jedyne  wiatło, które mo e wskazywa  ci 

Drog . Je li tego  wiatła w sobie nie odnajdziesz, to pró no gdzie indziej b dziesz go szuka .  wiatło 

background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

jest czym  wy szym od ciebie, gdy go dosi gniesz, stracisz siebie. Jest nieosi galne, gdy  wiecznie 

dalekim b dziesz go widzie . Cho  wejdziesz w obr b  wiatła, płomienia nigdy nie dotkniesz.

 

 

13. Pragnij mocy płomiennie.

 

 

14. Pragnij pokoju nami tnie.

 

 

15. Pragnij posi

 jak najwi cej.

 

 

16.  Lecz posiadanie mo e nale e  tylko do czystej duszy, a przez to nale e  do wszystkich 

czystych dusz w jednakowej mierze i sta  si  w ten sposób własno ci  całej ludzko ci w jej 

zjednoczeniu. Łaknij takich skarbów, które tylko czysta dusza mo e posiada , by  zgromadził 

bogactwa dla owego Jedynego Ducha  ycia, którym jest twoje istotne „Ja". Pokój, którego powiniene  

po da , jest to ten  wi ty pokój, niczym niezm cony, w którym dusza ro nie, jak kwiat na cichej 

ł ce. Moc, do której osi gni cia ucze  powinien d y , to ta moc, która go w oczach  wiata wyda za 

robaka.

 

 

17. Szukaj Drogi.*

 

 

* Wskazanie to wydaje si  zbyt nikłe, by zajmowa  si  nim oddzielne. Ucze  powie: „Czy 

studiowałbym te wskazania, gdybym nie szukał Drogi?" Nie przechod  obok niego jednak zbyt 

pr dko. Zatrzymaj si  i zastanów troch . Czy szukasz Drogi, czy te  mo e ol niewa ci  mglista na-

dzieja osi gni cia wysokich szczytów i wielkiej przyszło ci. Niech to b dzie dla ciebie ostrze eniem. 

Trzeba, aby  szukał Drogi dla niej samej, a nie przez wzgl d na nogi, które po tej Drodze pójd . Jest 

zwi zek mi dzy tym wskazaniem, a wymienionym w punkcie siedemnastym drugiej cz ci. Gdy po 

wielu latach walki i zwyci stw, przeprowadzisz ostatni bój zwyci sko, gdy wydrzesz ostatni  

tajemnic , to wtedy dopiero b dziesz gotów do dalszej drogi. Gdy ostatnia tajemnica tej wielkiej lekcji 

b dzie odsłoni ta, odsłoni si  jednocze nie tajemnica nowej Drogi, prowadz cej poza kres wszelkiego 

ludzkiego do wiadczenia, poza wszelkie ludzkie wyobra enia i poj cia. Nad ka dym z tych punktów 

trzeba zatrzyma  si  długo i dobrze zastanowi . Trzeba si  upewni ,  e si  wybrało Drog  dla niej 

samej. Najpierw Droga i prawda, a potem dopiero  ycie.

 

 

 

18.  Szukaj Drogi zagł biaj c si  w sobie.

 

 

19.  Szukaj Drogi przez  miałe zetkni cie si  ze  wiatem zewn trznym.

 

 

20.  Szukaj Drogi nie tylko na jednej  cie ce. Ka dy temperament ma swoj  wła ciw  Drog , 

która wydaje si  najbardziej po dana. Lecz nie mo na jej znale  ani przez sam  tylko nabo no , 

ani przez samo po wi cenie si  religijne, ani przez samo gor ce d enie ku górze, ani przez sam  

tylko ofiarn  prac , ani te  przez samo tylko wytrwałe badanie  ycia. Ani jedna z tych dróg, wzi ta 

oddzielnie, nie posunie ucznia dalej ni  na pierwszy stopie . Lecz  eby wej  na szczyt drabiny, 

trzeba przej  po wszystkich jej szczeblach; wszystkie s  niezb dne, ani jednego nie mo na pomin . 

Szczeblami tymi s  ludzkie wady, jedna po drugiej, w miar , jak je przezwyci amy. Szczeblami tymi 

s  ludzkie cnoty, bez nich niepodobna si  obej . Chocia  stwarzaj  one  wietlan  atmosfer  i 

zapewniaj  szcz liw  przyszło , nie przynios  jednak całego po ytku, je li stoj  samotnie. Kto chce 

wst pi  na Drog , musi rozumnie i wszechstronnie do wiadczy  cał  ludzk  natur . Ka dy człowiek 

stanowi sam dla siebie Drog , prawd  i  ycie. Lecz tylko wtedy, gdy opanuje mocno swoj  indy-

widualno  (wyraz indywidualno  oznacza tu nasz  przej ciow  osobowo , a nie osobowo  istotn , 

nie mierteln , nasze wy sze „Ja", w jakim znaczeniu u ywa tego wyrazu wi kszo  dzieł 

teozoficznych), i gdy pozna przy pomocy obudzonej w sobie woli duchowej,  e indywidualno  ta to 

nie on sam, lecz co , co on z trudem stworzył dla u ytku swojego wy szego „Ja", co , przy pomocy 

czego mo e osi gn   ycie poza sw  indywidualno ci  w miar  rozwoju swojego intelektu. Gdy 

zrozumie,  e dla tego wła nie celu dane mu zostało  ycie jednostkowe, tak zadziwiaj ce i tak zło one, 

to wtedy i tylko wtedy dopiero wst pi na Drog . Szukaj Drogi, zagł biaj c si  w tajemniczych 

gł biach wn trza swojej własnej istoty. Szukaj Drogi, próbuj c wszelkich do wiadcze , wykorzystuj c 

wszystkie zmysły, by  zrozumiał warunki rozwoju i tre  bytowania innych indywidualno ci, by  

poj ł pi kno i tajemnice innych boskich atomów, wiruj cych wokół ciebie i stanowi cych ludzk  ras  

do której nale ysz. Szukaj Drogi, badaj c prawa bytu, prawa przyrody i prawa nadprzyrodzone, szukaj 

skłaniaj c kornie dusz  przed gwiazd , której  wiatło w tobie słabo pobłyskuje. A w miar , jak 

b dziesz czuwa  i skłania  przed ni  głow , blask jej b dzie coraz ja niejszy, coraz  wiatlejszy. Wtedy 

b dziesz wiedzie ,  e znalazłe  pocz tek Drogi. A, gdy dosi gniesz ko ca Drogi, blask tej gwiazdy 

stanie si   wiatłem niesko czonym.*

 

background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

 

 

* „Szuka  Drogi, próbuj c wszelkich do wiadcze ". Nie znaczy to wcale: „Ust puj wszelkim 

pokusom zmysłów dla poznania ich". Póki nie jeste  okultyst  mo esz tak post powa , lecz nie 

pó niej. Je eli wybrałe  Drog  i na ni  wst piłe , nie mo esz ju  bez wstydu ust powa  tym pokusom. 

Patrze  jednak na nie mo esz bez przera enia, mo esz je wa y , bada  i próbowa , wyczekuj c 

cierpliwie i z ufno ci  tej chwili, gdy ju  przestan  by  dla ciebie gro ne. Nie pot piaj jednak tego, kto 

nie oparł si  pokusom, wyci gnij do  r k , jak do brata pielgrzyma, którego nogi oci ały po długiej 

w drówce. Pami taj uczniu,  e jakakolwiek była by przepa  mi dzy człowiekiem dobrym a 

grzesznym, to jest jeszcze wi ksza mi dzy dobrym a tym, który osi gn ł poznanie, a niezmierzona 

mi dzy dobrym a tym, który stoi na progu bosko ci. Dlatego b d  ostro ny i nie wyobra aj sobie 

przedwcze nie,  e si  czym  ró nisz od ogólnej masy ludzkiej. Gdy znajdziesz pocz tek Drogi, 

gwiazda twojej duszy uka e swoje  wiatło i w  wietle tym ujrzysz wielko  mroku, w którym ona bły-

szczy. Rozum, serce i mózg, wszystko to ciemno  i pustka, dopóki pierwsza wielka bitwa nie b dzie 

wygrana. Niech ci  jednak ten mrok nie przera a i utkwij oczy w owym male kim  wiatełku, a ono 

b dzie rosn . Lecz niech mroki twojej duszy pomog  ci poj  ci ko  poło enia tych, którzy nigdy 

adnego  wiatła nie widzieli, i których dusze s  pogr one w gł bokiej ciemno ci. Nie pot piaj ich. 

Nie unikaj ich, staraj si  rozja ni  cho  troch  ci k  Karm  Wszech wiata; staraj si  da  jak kolwiek 

pomoc tym mocarnym r kom, które powstrzymuj  zwyci stwo sił mroku. Wtedy b dziesz 

uczestnikiem rado ci, co wprawdzie poci ga za sob  trud i ból, lecz daje za to ogromne szcz cie, 

ci gle wzrastaj ce.

 

 

 

21. Oczekuj rozkwitu kwiatu w ciszy, która nast puje po burzy, nie wcze niej. Uka e si  

łodyga, b dzie rosn , wypu ci odnogi, listki i p czki kwiatów w czasie, gdy jeszcze szumi burza i 

toczy si  walka. Lecz kwiat sam nie otworzy si  w pełni, dopóki nie otworzy si  i nie wyro nie w 

pełni całkowita indywidualno  człowieka, dopóki ni  nie owładnie ten Boski atom, który j  stworzył, 

jako narz dzie dla do wiadcze  i prze y , dopóki cała natura człowieka nie podda si  swojemu 

wy szemu „Ja". Lecz wtedy nast pi cisza, podobna do ciszy podzwrotnikowej, która nast puje po 

ulewnym deszczu, kiedy przyroda tak szybko zdaje si  pracowa ,  e mo na jej prac  zauwa y .

 

 

Podobna cisza spadnie na um czonego Ducha. I wtedy to, w gł bokiej ciszy stanie si  to co  

tajemniczego, które nas przekona,  e znale li my Drog . Mo esz nazywa  to co , jak chcesz. Jest to 

głos, rozlegaj cy si  tam, gdzie nie słycha   adnego innego głosu. Jest to zwiastun bez formy i bez 

ciała, albo mo e kwiat rozwini tej duszy. Nie wystarcz  tu  adne porównania. Lecz mo na to 

przeczu , szuka  i pragn  nawet w ród szalej cej burzy. Cisza ta mo e trwa  jedno mgnienie albo 

całe tysi clecia. Lecz i ona si  sko czy. Jednak moc tej ciszy zostanie w tobie. Znowu i znowu trzeba 

i  do boju i zwyci a . Natura mo e zastygn  tylko na chwil .*

 

 

 

* Rozwini cie si  kwiatu, to wła nie ów dziwny moment obudzenia siv duchowego. 

Równocze nie budzi si  zaufanie, wiedza i pewno . Dusza na ułamek sekundy, jak gdyby zatrzymuje 

si  ze zdumienia, a potem odczuwa, jakby nasycenie. To wła nie jest moment owej ciszy milczenia.

 

Wiedz uczniu,  e ci, którzy przeszli przez milczenie, którzy poczuli jego błogi pokój, jego moc w 

sobie zachowali, ci pragn , aby  ty tak e przez nie przeszedł.

 

 

Wi c kto jest zdolny wst pi  w progi  wi tyni Wiedzy, ten znajdzie tam zawsze Nauczyciela. 

Kto prosi, ten otrzymuje. Chocia  zwykły człowiek ci gle prosi, jednak, jego głos nie jest słyszany. A 

to dlatego,  e prosi tylko umysłem, za  głos umysłu jest słyszany tylko na tej płaszczy nie, na której 

działa umysł. Dlatego mówi ,  e prosz cy otrzymuj  o co prosz  tylko wtedy, gdy zastosuj  si  do 

pierwszych dwudziestu jeden wskaza . Czyta  za  w znaczeniu okultystycznym znaczy czyta  oczami 

Ducha. Prosi  znaczy czu  głód duchowy, nami tnie po da  Ducha. Umie  czyta  znaczy posi

 dar 

nasycenia tego głodu cho by w nieznacznym stopniu. Gdy ucze  gotów jest si  uczy , poznaj  go 

wtedy i przyjmuj . A to dlatego,  e zapalił on ju  swoj   wieczk , a zapalonej  wieczki nie mo na ju  

ukry . Lecz uczy  si  nie mo na, dopóki nie zostanie wygrana pierwsza wielka bitwa. Umysł mo e 

ju  uznawa  prawd , lecz Duch jeszcze nie jest zdolny jej przyj . Dopiero po przebyciu burzy i 

osi gni ciu pokoju, mo na zacz  nauk , cho by ucze  jeszcze si  wahał i robił uniki. Głos milczenia 

ju  w nim pozostanie.

 

background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

 

I cho by ucze  porzucił Drog , to nadejdzie jednak dzie , w którym głos znowu si  odezwie i 

wywoła w duszy rozdwojenie: oddzieli nami tno ci od mo liwo ci Boskich. Wtedy z bólem i 

krzykiem rozpaczy, wydawanym przez porzucone ni sze „Ja", ucze  powróci na Drog .

 

 

Dlatego mówi : „pokój z wami". Pokój Mój daj  wam, mo e powiedzie  tylko Nauczyciel do 

swoich uczniów b d cych Nim jednego Ducha. Nawet w ród nie znaj cych m dro ci Wschodu s  

niektórzy, do których słowa te mog  by  skierowane i powtarzane codziennie z coraz wi ksz  prawd .

 

 

Zauwa  trzy prawdy, które s  sobie równe. Wskazania powy sze s  pierwsze, jakie s  

napisane na  cianach  wi tyni Wiedzy.  

 

Prosz cy — otrzymaj .  

 

Pragn cy czyta  — przeczytaj .  

 

Pragn cy si  nauczy  — nauczeni b d .

 

 

 

 

wiatło na Drodze

 

 

Cz  II

 

 

 

 

Z milczenia, b d cego pokojem, zabrzmi dono ny głos. Głos ten ci powie: „Nie jest dobrze, 

dot d tylko zbierałe   niwo, trzeba, by  teraz ty zacz ł sia ". A wiedz c,  e ten głos to samo 

milczenie, b dziesz mu posłuszny.

 

 

A teraz, gdy jeste  uczniem, który mo e sta , słysze , widzie  i mówi , który przezwyci ył 

po dania i osi gn ł samopoznanie, który ujrzał rozkwit swojej duszy i zrozumiał go, który usłyszał 

głos Milczenia — id  teraz do  wi tyni Wiedzy i czytaj to, co tam napisano dla ciebie.*

 

 

 

 

* Móc sta  — znaczy by  silnie przekonanym; móc słysze  — znaczy otworzy  drzwi duszy; 

móc widzie  — znaczy osi gn  poznanie bezpo rednie; móc mówi  — oznacza zdolno  wpływania 

dobroczynnie na innych; przezwyci y  po dania — oznacza umiej tno  władania swoimi siłami i 

opanowania swojego „Ja"; osi gn  samopoznanie — oznacza cofni cie si  do twierdzy wewn trznej, 

sk d bezinteresownie patrze  ju  mo na na wszystko, co jest osobiste; ujrze  rozkwit sw

7

ojej duszy — 

oznacza mo liwo  wejrzenia na mgnienie oka w

 

 gł b siebie samego i spostrze enie przemian, które 

stopniowo uczyni  z ciebie co  wi cej, ni  człowieka; zrozumie  rozkwit — znaczy znale  w sobie 

moc patrzenia na o lepiaj cy blask Ducha, nie opuszczaj c oczu i nie cofaj c si  przed nim w 

przera eniu, jak przed jakim  strasznym widmem. A to si  przytrafia niektórym i wtedy bitwa zostaje 

przegrana, chocia  zwyci stwo było prawie pewne. Słysze  Głos Milczenia — znaczy zrozumie ,  e 

jedyny, istotny twój Mistrz i przewodnik, znajduje si  wewn trz ciebie. Wst pi  do  wi tyni Wiedzy 

— znaczy osi gn  taki stan duszy, w którym staje si  mo liwe nabywanie wiedzy Ducha. Wtedy 

znajdziesz tam wiele słów, pisanych ognistymi głoskami, a które łatwo przeczytasz. 

 

Albowiem, gdy gotowy jest ucze , gotowy jest i Nauczyciel. 

 

 

 1.  Stój z boku, gdy nastanie godzina bitwy, a chocia  ty b dziesz walczy , nie ty b dziesz 

ołnierzem.

 

 

2.  Szukaj  ołnierza, a znalazłszy go, pozwól mu walczy  w tobie.

 

 

3. Uwa aj na jego rozkazy w czasie bitwy i b d  im posłuszny.

 

 

4.  Lecz b d  posłuszny  ołnierzowi nie tak, jak gdyby on był dowódc , a tak, jak gdyby on 

był tob  samym, i jak gdyby jego rozkazy były wyrazem twoich najtajniejszych pragnie , albowiem 

on to ty sam, a jednocze nie jest on niesko czenie m drzejszy i silniejszy od ciebie. Szukaj go, al-

bowiem w ogniu bitwy mo esz go przeoczy  przechodz c obok, a je eli ty go nie poznasz, to i on 

ciebie nie pozna. Je eli twoje wołanie dojdzie do jego wra liwych uszu, to b dzie on walczy  w tobie i 

zapełni mroczn  pustk , któr  odczuwałe  dot d w duszy. Je li si  to stanie, to wytrzymasz bitw  

pozostaj c spokojny i bez straty sił, jak gdyby  stał z boku, pozwoliwszy jemu walczy  za ciebie. Ani 

background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

jedno twoje uderzenie nie b dzie wtedy zadane bez skutku lub w pró ni . Je eli jednak nie b dziesz 

go szuka , je eli przejdziesz obok nie poznawszy go, to nie ma dla ciebie ratunku. Rozum ci si  

zm ci, do serca wkradnie si  niepewno , wzrok i zmysły zawiod  ci  na polu bitwy i nie b dziesz 

umiał odró ni  przyjaciół od wrogów.

 

 

ołnierz ten to ty sam. Lecz ty jeste  tylko przemijaj c  osobowo ci  popełniaj c  bł dy, on 

za  jest wieczny i stanowi nieomylne oparcie. Je li tylko raz wejdzie on w ciebie i stanie si  twoim 

ołnierzem, nigdy ju  nie opu ci ci  w zupełno ci, a w dniu wielkiego pokoju zleje si  z tob  w jed-

no .

 

 

5. Przysłuchuj si  pie ni  ycia.*

 

 

* Poszukuj i nasłuchuj jej przede wszystkim w swoim sercu. Z pocz tku powiesz mo e: „Nie ma jej 

tu, przysłuchuj c si  znajduj  tylko rozd wi ki".

 

 

Lecz szukaj gł biej. Je li si  zawiedziesz, poczekaj troch  i zacznij szuka  jeszcze gł biej. 

Ka de ludzkie serce posiada swoj  wła ciw  melodi , swoje własne  ródło  yciodajnej wody. Mo e to 

ródło jest zasypane, zagłuszone, ale jest. Wiar , nadziej  i miło  znajdziesz w fundamentach swojej 

natury. Kto wybiera zło, ten nie chce zajrze  w gł b swojej duszy, ten zatyka uszy na pie  swojego 

serca, a oczy zamyka na  wiatło swojego Ducha. Czyni tak, gdy  uwa a za łatwiejsze  ycie po da . 

Jednak w gł bi ka dego  ycia płynie pot ny strumie , którego  adne tamy nie mog

 

powstrzyma : s  

tam naprawd  wielkie wody  ycia. Odszukaj je, a zobaczysz,  e najn dzniejsza nawet istota, stanowi 

cz

 tego pr du  ycia, cho by tego faktu sama nie widziała i cho by najdziwaczniejsze formy 

zewn trzne na siebie przybierała.

 

 

W tym znaczeniu mówi  ci: wszystkie istoty, po ród których walczysz, s  cz stkami Boga. A 

ułuda, po ród której  yjesz, jest tak zwodnicza,  e trudno przewidzie , kiedy i gdzie po raz pierwszy, 

uda ci si  dosłysze  głos Ducha w sercach innych ludzi. Cho  go nie słyszysz teraz, to wiedz,  e głos 

ten na pewno w tobie si  znajduje. Tu go szukaj, i je li cho  raz go usłyszysz w sobie, to łatwiej go 

b dziesz poznawa  w sercach otaczaj cych ci  ludzi.

 

 

 

6.  Przechowaj w pami ci jego melodi .

 

 

7. Naucz si  z niej wsz dzie rozpoznawa  harmoni .

 

 

8.  Mo esz si  teraz wyprostowa  i stan  mocno, jak skała po ród otaczaj cej ci  zawieruchy, 

posłuszny  ołnierzowi, który jest jednocze nie tob  i twoim władc . Posłuszny jego rozkazom 

bierzesz udział w bitwie spokojny i bez troski o jej wynik, albowiem wa ne jest tylko, aby  ołnierz 

zwyci ył, a ty wiesz dobrze,  e on nie mo e by  zwyci ony. I stoisz spokojny z zimn  krwi , 

uwa nie przygl daj c si  wszystkiemu, nadstawiaj c słuchu, który nabyłe  przez cierpienie i przez 

opanowanie cierpienia.

 

 

Lecz do twoich uszu dochodzi  b d  tylko urywki wielkiej pie ni  ycia, gdy  nadal jeste  

tylko człowiekiem. Je li tej pie ni b dziesz si  przysłuchiwa , to staraj si  dobrze j  zapami ta , aby 

nie zagin ł ani jeden ton z melodii, które dosi gn  twoich uszu. Z pie ni tej usiłuj rozwikła  tajemnic , 

która ci  otacza.

 

 

Z czasem Nauczyciel nie b dzie ci ju  potrzebny. Albowiem, jak ka dy człowiek posiada 

pojedynczy głos, tak samo posiada głos i to, w czym pojedynczy człowiek istnieje. Samo  ycie ma 

tak e swój głos i nieme nie jest nigdy. A jego głos d wi czy nie płaczem lub krzykiem, jak si  wydaje 

głuchym, lecz pie ni . Z pie ni tej dowiesz si ,  e ty sam stanowisz cz

 jej harmonii i naucz si  by  

posłusznym prawom tej harmonii.  

 

9. Przygl daj si  uwa nie otaczaj cemu ci   yciu.

 

 

10. Ucz si  przenika  serca ludzkie i rozumie  je.*

 

 

 

* Ucz si  patrze  na ludzi z punktu widzenia zupełnie bezstronnego, nieosobistego, gdy  

inaczej b dziesz ich widzie  w barwach twoich własnych szkieł. Dlatego przede wszystkim nale y 

wyja ni , co znaczy nie-osobisty punkt widzenia. Zrozumie  co  — znaczy by  bezstronnym. Nikt nie 

jest twoim wrogiem, nikt te  przyjacielem. Jednak wszyscy s  twoimi Nauczycielami. Twój wróg to 

zagadka, któr  nale y odgadn , cho by to wymagało wielu wieków. Twój przyjaciel to jakby cz

 

ciebie samego, uzupełnienie ciebie, to tak e zagadka trudna do rozwi zania.

 

 

Jest tylko jedna rzecz jeszcze trudniejsza do zrozumienia: twoje własne serce. Dopiero, gdy 

okowy twojej osobowo ci zaczn  z ciebie opada , pocznie si  otwiera  przed tob  wielka tajemnica 

background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

twego „Ja". B dziesz w stanie domy la  si  jej dopiero od chwili, gdy wzniesiesz si  ponad swoj  

osobowo . Dopiero wtedy, nie wcze niej, zdołasz t  tajemnic  przemkn . Dopiero wtedy, tylko 

wtedy, zdołasz opanowa  swoje „Ja" i nim rz dzi .

 

 

 

11. Wpatruj si  z napi t  uwag  w swoje własne serce.

 

 

12. Albowiem przez twoje serce przyjdzie to jedyne  wiatło, które mo e opromieni  twoje 

ycie i uczyni  je jasne dla twoich oczu. Badaj ludzkie serca, aby pozna   wiat, w którym  yjesz, i 

którego chcesz by  cz ci . Wpatruj si  w otaczaj ce ci   ycie, wiecznie zmienne i ruchliwe, gdy  

tworz  je ludzkie serca. W miar , jak lepiej b dziesz pojmowa  znaczenie i pot g  serc, osi ga  

b dziesz stopniowo coraz wy sze zdolno ci wnikni cia gł biej w tre  wszystko obejmuj cego słowa 

ycia.

 

 

13.  Słowo idzie tylko za wiedz . Gdy posi dziesz wiedz , to osi gniesz i zdolno  słowa.*

 

 

* Nie mo na by  dla innych pomocnym, dopóki nie nab dziesz pewno ci siebie. Je li 

pierwsze dwadzie cia jeden wskaza  nie b dzie ci obce, gdy wst pisz do  wi tyni Wiedzy, przy 

twoich rozwini tych siłach i uczuciach uwolnionych od kajdan, to wtedy znajdziesz w sobie  ródło, z 

którego popłynie słowo.

 

 

 

Po trzynastym wskazaniu, nie mog  ju  doda  ani jednego słowa wi cej, do tego co ju  

napisano. Uwagi powy sze napisane s  dla tych, którym daj  mój pokój, którzy mog  je czyta  nie 

tylko umysłem, lecz tak e i uczuciem wewn trznym. Ostatnie wskazania s  ju  bez moich uwag.

 

 

 

14. Je li zapanujesz nad swoimi wewn trznymi uczuciami i nauczysz

 

si  nimi włada , je li 

przezwyci ysz po dania płyn ce z twoich zmysłów, jak równie  po dania, pochodz ce z twojej 

duszy osobowej, je li posi dziesz wiedz , b d  gotów uczniu wst pi  na Drog  istotn . Znalazłe  

Drog : przygotuj si  i  po niej.

 

 

15.  Pytaj si  ziemi, powietrza i wody o tajemnice, które one chowaj  dla ciebie. Rozwój 

twoich wewn trznych uczu  daje ci mo liwo  stawiania tych pyta .

 

 

16.  Pytaj si   wi tych ziemi o ich tajemnice. Przezwyci enie po da  zmysłów daje ci 

prawo do tego.

 

 

17.  Pytaj si  swojego najgł bszego, jedynego „Ja", o t  ostatni  tajemnic , któr  ono 

przechowuje dla ciebie przez całe wieki. Przezwyci enie po da  duszy osobowej to wielkie i trudne 

zwyci stwo, jest ono wynikiem pracy wieków. Dlatego nie spodziewaj si  za nie nagrody wcze niej, 

a  si  nagromadz  wieki do wiadcze . Gdy nastanie czas aby wypełni  to siedemnaste wskazanie, 

człowiek stanie wtedy na granicy stanu, w którym b dzie czym  wi cej, ni  człowiekiem.

 

 

18.  Wiedza, któr  posiadłe , stała si  dlatego twoj ,  e twoja dusza zlała si  w jedno ze 

wszystkimi czystymi duszami, twoim wewn trznym „Ja". Jest to zaufanie, którym darzy ci  

Najwy szy. Gdyby  zdradził to zaufanie i na złe u ył swojej wiedzy, gdyby  zlekcewa ył je sobie, to 

nawet z tej wysoko ci, jakiej dosi głe , mo esz spa . Zdarza si ,  e na samym progu padaj  wysokie 

dusze, nie b d c w stanie znie  ci aru odpowiedzialno ci, nie maj c sił posun  si  dalej. Dlatego 

na t  chwil  przygotowuj si  ci gle, z niepokojem i dr eniem. Gotuj si  do walki.

 

 

19.  Napisane jest,  e dla tego, który stan ł na progu Bosko ci, nie istniej  prawa ani przepisy. 

By rzuci  jednak silniejsze  wiatło na tre  tej ostatecznej walki, mo na tak si  wyrazi : „Trzymaj si  

mocno tego, co nie posiada ani substancji, ani bytu".

 

 

20. Słuchaj tylko tego głosu, który mówi bez d wi ku.

 

 

21.  Patrz tylko na to, co jest niewidoczne dla zmysłów wewn trznych i zewn trznych.

 

 

 

 

 

 

 

background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

 

 

Komentarz 

 

 

 

 

Nie pr dzej oczy zobacz , a  stan  si  niezdolne do wylewania łez".

 

 

 

Trzeba sobie uprzytomni ,  e ksi ka „ wiatło na Drodze" nie jest podobna do innych 

ksi ek. Wielu dopatrywa  si  w niej mo e pewnej tre ci filozoficznej, nie znajduj c nic wi cej. Dla 

tych czytelników nie b dzie ona miała smaku po ywnej potrawy, lecz zak ski tylko zaostrzaj cej 

apetyt. Jest to ostrze enie, aby ksi ki tej nie czyta  i nie rozumie  w sposób dosłowny.

 

 

Jest inny sposób czytania wielu autorów: nie mi dzy wierszami, a wnikaj c we wn trze 

ka dego zdania. Jest to odcyfrowanie trudnego szyfru. Wszystkie dzieła dotycz ce alchemii pisane 

były takim szyfrem. U ywali go wielcy filozofowie i poeci wszystkich czasów. Posługuj  si  nim 

równie  Adepci. Gł bi  swojej m dro ci ukrywaj  w zdaniach, którymi j  wypowiadaj . Nic wi cej 

ponadto nie mog  zrobi .

 

 

Istnieje prawo natury, które  da, aby człowiek sam odgadł nieznane mu tajemnice. Inn  

drog  nie mo e ich pozna . Kto chce  y , musi sam zjada  swoje po ywienie. To najprostsze prawo 

natury ma zastosowanie i do sfery  ycia wy szego. Kto chce  y  i działa , nie mo e, jak dziecko bra  

pokarm z ły eczki; musi je  sam.

 

 

W prostych słowach chc  wyło y  niektóre ze wskaza  „ wiatła na Drodze". Czy to 

usiłowanie stanowi  b dzie istotny komentarz, tego nie wiem.

 

 

Dla głuchoniemego prawda nie stanie si  bardziej zrozumiała, cho by j  wypowiedzie  gło no 

do ucha we wszystkich mo liwych j zykach. Kto nie jest głuchy ani niemy, dla tego jeden j zyk bywa 

zwykle bardziej zrozumiały od dwóch. Do takich wła nie ludzi, ja si  zwracani.

 

 

Wiem,  e znaczenie pierwszych czterech wskaza  pierwszej cz ci „ wiatła na Drodze" 

pozostaje dla wielu niejasne, mimo  e zdaj  sobie spraw  z ogólnego zało enia tej ksi ki.

 

 

S  to cztery prawdy dla wst puj cych na drog  okultyzmu. Dost p tam zamyka Złota Brama. 

Wielu jednak przekroczyło t  bram  i ujrzało to niesko czone pi kne, które poza ni  si  znajduje. W 

odległej przyszło ci wszyscy przejdziemy przez t  bram . Pragn  jednak, aby czas, ten wielki 

zwodziciel, miał mniejsz  pot g . Tym, którzy go uznaj  i ceni , nie mam nic do powiedzenia, lecz 

tym (a nie jest ich tak mało, jak my l  powszechnie), dla których upływ czasu jest tylko biciem 

zegara, a poczucie przestrzeni tylko  elazn  klatk , tym chc  komentowa  i tłumaczy  t  ksi k , póki 

jej nie zrozumiej  w pełni.

 

 

Pierwsze cztery wskazania, pierwszej cz ci s  dla tych, którzy jeszcze nie dost pili 

Wtajemniczenia. Zanim ucze  nie wypełni tych wskaza , nie mo e nawet dotkn  si  do zamka wrót, 

wiod cych do wiedzy. Czemu za  nie miałby u y  wszelkich mo liwych dróg, aby doj  do tej 

wiedzy, tego swojego najwy szego prawa?

 

 

Dla do wiadcze , laboratorium nie jest jedynym miejscem. I nie z sam  tylko materi  nauka 

ma do czynienia, cho by w najsubtelniejszych jej przejawach. Tylko lenistwo my li naszej epoki, 

mogło sprowadzi  takie przekonanie. Nauka zawiera  w sobie musi wszelkie formy wiedzy. Jest 

rzecz  wysoce interesuj c   ledzi  odkrycia chemików, odsłaniaj ce nam istnienie form materii 

zupełnie nieuchwytnych. Istnieje jednak jeszcze inna dziedzina wiedzy i nie wszyscy zadawalaj  si  

samymi tylko do wiadczeniami sprawdzalnymi przez nasze zmysły.

 

 

Zdaje mi si ,  e ka dy człowiek, cho by przeci tny, byle nie zamroczony nami tno ciami, 

podejrzewa, a mo e nawet nabył przekonania,  e w zmysłach fizycznych zawieraj  si  inne zmysły 

background image

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

bardziej subtelne. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Gdyby my wezwali natur  na  wiadka, to 

by my si  przekonali,  e wszystko, co jest dost pne dla zwykłego wzroku, zawiera w sobie jeszcze 

co  wi cej, ni  to, co spostrzegamy, a co si  ukrywa w danym przedmiocie. Mikroskop otworzył nam 

cały nowy  wiat, lecz w odsłoni tych nam przeze  komórkach ukrywa si  tajemnica, której nam  adne 

narz dzia nie obja ni .

 

 

Cały  wiat, a  do jego najgrubszych form materialnych, o ywia i opromienia inny  wiat, 

znajduj cy si  wewn trz pierwszego. Ten wewn trzny  wiat, nazywany jest w okultyzmie  wiatem 

astralnym. Nasuwa nam on poj cie czego  „gwiezdnego". Lecz „gwiazdy", s  to ciała  wiec ce 

własnym  wiatłem. Stanowi to wła ciwo  charakterystyczn  dla  wiatła istniej cego we wn trzu 

materii, gdy  ludzie obdarzeni zdolno ci  takiego widzenia, nie potrzebuj  lampy, aby dostrzec to 

wiatło. Jak kolwiek by my nazw  nadawali temu  wiatłu, czy  yciu wewn trznemu, rz dzi ono 

niew tpliwie  yciem zewn trznym na podobie stwo tego, jak mózg rz dzi poruszeniami warg, gdy 

człowiek mówi. Dlatego te , cho  wyraz „astralny", sam przez si  nie zawiera wszystkiego, co si  nim 

oznacza, b d  si  nim posługiwa .

 

 

Całe „ wiatło na Drodze" napisane jest tym astralnym szyfrem i zrozumie  t  ksi k  mo e 

tylko ten, dla kogo tre  astralna nie jest niepoj ta. Wskazania jej skierowane s  głównie ku 

wytworzeniu i rozwini ciu  ycia astralnego. Zanim pierwszy krok w tym kierunku nie zostanie 

postawiony, człowiek nie mo e osi gn  tego, co si  nazywa „intuicj ", czyli błyskawicznego 

poznania. Za  intuicja jasna i pewna, stanowi jedyn  form  poznania, przy pomocy której mo na 

pracowa  szybko i dosi gn  tego podniosłego stanu, le cego w granicach  wiadomych wysiłków 

człowieka.

 

 

Osi ganie poznania na drodze do wiadczenia, stanowi metod  zbyt powoln  dla tych, którzy 

chc  otrzyma  istotne wyniki. Kto przy pomocy intuicji pracuje nad wiedz , osi ga j  wielostronnie i z 

niezwykł  szybko ci  przez samo tylko napi cie woli. Podobny jest wtedy do owego dobrego 

robotnika, który to chwyta szybko za narz dzia, bez wzgl du na ich ci ar i nie zatrzymuje si  dla ich 

próbowania, lecz bierze do r ki to, które jest mu potrzebne.

 

 

Wskazania tej ksi ki napisane s  dla wszystkich uczniów, lecz tylko dla uczniów tj. dla tych, 

którzy d

 do poznania. Dla nikogo wi cej, jak tylko dla uczniów tej szkoły, przepisy te mog  

przynie  po ytek i wzbudzi  zainteresowanie. Wszystkim, których powa nie zajmuje okultyzm, 

powiadam: najpierw gromad cie wiedz . Kto j  ma, temu b dzie dodane. Pró ne jest oczekiwanie,  e 

wiedza przyjdzie sama. Łono czasu zamknie si  przed tob  i pozostaniesz nienarodzony.

 

 

Dlatego mówi  wszystkim tym, którzy po daj  i s  spragnieni wiedzy: id cie za tymi 

wskazaniami.

 

 

Nie s  one wymy lone przeze mnie. S  to po prostu przybrane w słowa prawa, panuj ce w 

wiecie ponadfizycznym. S  to prawdy tak bezwzgl dne w swojej sferze, jak bezwzgl dne s  prawa, 

rz dz ce Ziemi  i jej atmosfer .

 

 

Zmysły, o których si  mówi w tych czterech wskazaniach, to zmysły astralne, czyli 

wewn trzne.  aden człowiek nie zapragnie zobaczy   wiatła, które o wietla dusz  nie znaj c  

przestrzeni, tak długo, dopóki ból, nieszcz cie i rozpacz nie zmusi go do odej cia od zwykłego  ycia 

ludzi. Z pocz tku człowiek, jak gdyby przezwał cał  słodycz  ycia, przestawał j  nast pnie odczuwa , 

potem prze ywa cierpienie, a  w ko cu jego oczy stan  si  niezdolne do wylewania łez.

 

 

Wiem dobrze,  e powy sze słowa napotkaj  gor ce protesty ze strony nawet tych, którzy 

sympatyzuj  z my lami pochodz cymi z gł bszego  ycia duszy. Widzie  wzrokiem astralnym, znaczy 

ujawnia  form  działalno ci trudn  do zrozumienia. Człowiek nauki wie dobrze, jaki to cud dzieje si  

z małym dzieckiem, gdy ono po raz pierwszy owładnie zmysłem wzroku i podda go władzy mózgu. 

Podobny cud dzieje si  z ka dym zmysłem, lecz poddanie wzroku umysłowi, stanowi zdaje si , 

najwi kszy wysiłek. Dokonuje go dziecko prawie nie wiadomie, dzi ki pot dze odziedziczonych 

nawyków. Nikt z nas nie pami ta tych wysiłków, tak samo, jak nie pami ta ka dego kroku, którym 

wspinał si  przed rokiem na gór . Pochodzi to st d,  e poruszamy si ,  yjemy i istniejemy w materii. 

Nasze poznanie jej stało si  intuicyjne.

 

 

Rzecz si  ma zupełnie inaczej z naszym  yciem astralnym. Tak mało mu człowiek po wi cał 

uwagi i przez tak długi okres,  e stracił mo liwo  posługiwania si  tymi zmysłami. Wprawdzie w 

ka dej z istniej cych dot d cywilizacji ujawniały si  przejawy  ycia astralnego, człowiek zawsze zmu-

szony był uznawa  te fakty z mniejszym lub wi kszym zdumieniem. W wi kszo ci jednak wypadków 

zaprzecza im. B d c materialist , staje si  t  dziwn  istot , która nie mo e widzie  swojego własnego 

background image

10 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

wiatła, tym dziwnym tworem, który nie chce  y , organizmem astralnym posiadaj cym oczy, uszy, 

j zyk i władz  nad nimi, a nie korzystaj cym z  adnego z tych darów.

 

 

Taki stan rzeczy i nawyk niewiedzy o swoich własnych siłach i zdolno ciach tak wrosły w 

człowieka,  e nikt teraz wzrokiem Ducha nie b dzie patrze , dopóki cierpienia nie uczyni  oczu 

fizycznych nie tylko niewidz cymi, ale niezdolnymi nawet do łez. By  niezdolnym do łez — znaczy 

stan  oko w oko z natur  ludzk , przezwyci y  j , osi gn  równowag  duchow , której naruszy  

nie zdołaj   adne osobiste prze ycia. Wcale to nie oznacza oschło ci serca ani oboj tno ci, ani 

niezdolno ci do odczuwania bólu. Tylko,  e wtedy cierpi ca dusza wydaje si , jak gdyby nie miała ju  

w sobie podło a do odczuwania ostrych m k. Nie jest to wcale podobne do jakiego  stopniowego 

uwi du starczego, kiedy to wszelkie wzruszenia staj  si  w tłe, gdy  zu yły si  ju  struny, na których 

one drgały. Nic podobnego nie stosuje si  do ucznia, a gdyby si  stosowało, musiałby to 

przezwyci y , jako słabo , zanim wst piłby na Drog .

 

 

Oschło  serca stanowi cech  egoisty, człowieka zamkni tego w sobie, tego, dla którego wrota 

s  zamkni te. Oboj tno  stanowi cech  człowieka ograniczonego, i pseudo-filozofa, lalki, nie maj cej 

siły do patrzenia w oczy rzeczywisto ci. Gdy ból i m ki st pi  ostrze odczuwania cierpie , zachodzi 

wtedy rodzaj moralnego letargu, podobnego do starczego zaniku wra liwo ci.

 

 

Stan taki czyni niemo liwym wst pienie na Drog , na której pierwszy krok jest niezmiernie 

trudny, wymaga wielkiej siły, oraz pełni energii psychicznej i fizycznej.

 

 

Ma słuszno  Edgar Allan Poe, gdy mówi,  e oczy, to s  okna duszy, okna zamieszkałego 

przez duchy zamku, w którym mieszka dusza. Dlatego, je li zmartwienia, rozczarowania, obawa albo 

te  przeciwnie, rozkosze  yciowe, o tyle zachwiej  równowag  duszy,  e straci ona panowanie nad 

sob  i pozwoli na zalew swojej wiedzy wewn trznej przez potop wra e , wtedy nast puje zam t, okna 

staj  si  nieprzezroczyste i  wiatło nie przynosi po ytku.

 

 

Tak samo si  dzieje, gdy człowiek na brzegu przepa ci pod wpływem wzruszenia straci 

władz  nad swoimi nerwami, na pewno spadnie w przepa . Trzyma  si  prosto i zachowywa  

równowag  nale y nie tylko w miejscach niebezpiecznych. To samo stosuje si  do duszy. Gdzie  

wy ej, ponad ni , znajduje si  ów punkt, ł cz cy ciało materialne z ciałem astralnym.

 

 

Iskra Bo a przebywa w miejscu zacisznym, gdzie nie porusz  powietrza  adne drgania 

przyrody. Tak jest zawsze. Dusza jednak mo e utraci  zwi zek z owym zacisznym miejscem, sam  

wiadomo  o nim. Chocia  dusza i Duch s  cz ciami jednej cało ci, zwi zek ich mi dzy sob  mo e 

zosta  osłabiony przez wzruszenia i wra enia. Uczucie zadowolenia lub cierpienia wywołuje  yw  

wibracj , któr   wiadomo  człowieka uto sami z  yciem. Wra liwo  jednak nie słabnie, chocia  

ucze  wst pi na Drog ; przeciwnie nawet, zwi ksza si .

 

 

Jest to pierwsza próba jego siły. Ucze  musi cierpie , odczuwa  rado  i znosi  wszystko 

ywiej, ni  inni ludzie, gdy  podj ł si  zadania nieistniej cego dla innych, zadania nie odst powania 

od celu pomimo cierpie . Musi on te  rzeczywi cie trzyma  si  mocno w r ku od pocz tku i sam 

sobie kła  do ust swój k sek; nikt inny nie mo e mu w tym pomóc.

 

 

Pierwsze cztery wskazania „ wiatła na Drodze" odnosz  si  \v cało ci do rozwoju astralnego. 

Rozwój ten powinien dosi gn  pewnej granicy tj. powinien by  zapocz tkowany w pełni, zanim 

reszta wskaza  stanie si  dost pna nie tylko dla intelektu, lecz i dla duszy. Dopiero wtedy ksi ka ta 

b dzie mie  znaczenie nie tylko teoretyczne, ale i praktyczne.

 

 

W jednym z wielkich Bractw mistycznych, na pocz tku roku odprawiane s  cztery obrz dy, 

b d ce ilustracj  i obja nieniem tych wskaza . W obrz dach tych udział bior  tylko wst puj cy na 

Drog , gdy  obrz dy te oznaczaj  po prostu słu b  w Przedsionku. Je li zrozumiemy,  e obrz dy te 

oznaczaj  oddanie siebie na ofiar , to pojmiemy, jak  powa n  rzecz stanowi wst pienie na Drog . 

Pierwszym z tych obrz dów jest tylko co wymieniony. Rado ci wielkie i cierpienia gorzkie, t sknota i 

rozpacz, zaczynaj  wywiera  swój wpływ na dr c  dusz , która nie ujrzała jeszcze  wiatła w mroku i 

pozostaje bezradna, jak  lepiec. Dopóki dusza nie b dzie przyjmowa  tych rzeczy spokojnie, dopóki j  

to nie b dzie wyprowadza  z równowagi, dopóty zmysły astralne pozostawa  b d  zamkni te. Takie 

niestety jest prawo. Medium lub spirytysta, którzy bez nale ytego przygotowania wkraczaj  w  wiat 

psychiczny, przekraczaj  prawa wy szej natury. Kto narusza prawa przyrody, rujnuje swoje zdrowie 

fizyczne; kto narusza prawa  ycia wewn trznego, traci swoj  normaln  równowag  psychiczn .

 

 

Media popadaj  w obł d, ko cz  nieraz  ycie samobójstwem, staj  si  istotami 

nieszcz liwymi, pozbawionymi poczucia moralnego, zaczynaj  wreszcie w tpi  i nie wierzy  w to 

wszystko, co własnymi oczami ogl dały. Ucze  musi najpierw si  nauczy  zupełnego panowania nad 

background image

11 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

sob , zanim o mieli si  wst pi  na Drog  niebezpieczn , na której mo e si  spotka  oko w oko z 

istotami, które  yj  i pracuj  w  wiecie astralnym, a które nazywamy Nauczycielami, gdy  umiej  i 

mog  panowa  nie tylko nad sob , lecz i nad wszystkimi siłami, ich otaczaj cymi.

 

 

Stan duszy oddanej zmysłom, w porównaniu z  yciem tej, która wie, jest to stan ci głych 

drga  i waha . Stosuje si  jednak to porównanie tylko do umysłowo ci, a nie do intuicji. Dla 

okre lenia tego ostatniego składnika ludzkiej  wiadomo ci, potrzeba innych słów. Poj cie spokoju 

trzeba tu zast pi  przez słowo, wyra aj ce „uczucie znajdowania si  u siebie \v domu". W  wiecie 

zmysłów nie mo e by  mowy o znalezieniu stałego domu", gdy  ci gła zmiana jest prawem dla tego 

wiata drga . Jest to pierwsza rzecz, któr  ucze  musi zrozumie . Nie ma  adnego sensu zatrzymywa  

si  przy scenie,  ałowa  tego, co mign ło tylko w kalejdoskopie.

 

 

Znany jest fakt, tak wymownie opisany przez Bulwer Lyttona,  e pierwszym uczuciem neofity 

okultyzmu jest niewypowiedziana t sknota. Owłada nim uczucie pustki i zamienia mu  wiat w 

pustyni , a  ycie wydaje mu si  pró ne, a wysiłki jałowe. Uczucie to owłada dusz  bezpo rednio po 

pierwszym powa nym zetkni ciu si  jej z abstraktem. Przez zetkni cie to, a nawet przez samo tylko 

usiłowanie zetkni cia si  z niepoj t  tajemnic  swojej natury, ucze  sam sobie stwarza pierwsz  

prób . Wahanie mi dzy zadowoleniem i cierpieniem ustaje, mo e tylko na chwil , lecz to wystarcza, 

aby uwolni  go od tak mocnych wi zów  wiata wra e .

 

 

Poznał, cho  przelotnie,  ycie wy sze, ci gnie wi c dalej wózek  ycia codziennego, 

odczuwaj c brzemi  ułudy, pustki i strasznej sprzeczno ci wszystkiego, co go otacza. Taka jest 

udr ka, która m czy neofit  w ksi ce Bulwer Lyttona „Zanoni". Sam Zanoni zreszt , który zrozumiał 

wysokie prawdy i wielk  moc, któr  sam posiada, niezupełnie przekracza próg, za którym obawa lub 

nadzieja, rozpacz lub rado  wydaj  si  czasem rzeczywisto ci , a czasem tylko urojeniami 

wyobra ni.

 

 

T  pierwsz  prób  przynosi nam cz sto samo  ycie, gdy   ycie mimo wszystko to wielki 

nauczyciel. Opanowawszy  ycie powracamy, aby je zbada , na podobie stwo profesora chemii, który 

w swoim laboratorium sam wi cej si  uczy i korzysta, ni  jego ucze . S  ludzie tak bliscy bramy 

wiedzy,  e samo  ycie ich przygotowuje i nie potrzeba im  adnych specjalnych wysiłków, aby 

wywoła  straszliwego stra nika progu. Ludzie ci naturalnie musz  posiada  natur  mocn  i wra liw , 

zdoln  do najwy szych upoje , po których nast puje odkupiaj ce cierpienie. Podobnie na dusz  

spadaj  najostrzejsze formy cierpie , póki wreszcie nie przebudzi si  ze swojego snu i dzi ki swojej 

wewn trznej sile  yciowej, nie przekroczy progu cierpie  ku  wiatu pokoju. Wtedy wibracje  ycia 

trac  sw  tyra sk  moc.

 

 

Natura wra liwa musi jeszcze cierpie , lecz dusza ju  si  uwolniła i stoi z boku kieruj c  ycie 

ku jego wielkiemu celowi. Ludzie, podlegli czasowi i id cy wolno przez wszystkie jego przestrzenie, 

prze ywaj  dług  seri  wra e , w której upojenia przeplataj  si  naprzemian z cierpieniami.

 

 

Nie decyduj  si  oni od razu schwyci  mocno r kami w a swojego „Ja", uczyni  go sobie 

podległym i stan  przez to na progu Bosko ci. Wol  kroczy  powoli, przechodz c liczne próby i 

otrzymuj c ciosy od wrogich sił. Gdy kto  z hołdowników czasu postanowi wst pi  na drog  

okultyzmu, próba ta staje si  jego pierwszym celem. Je li go  ycie nie nauczyło tego, co wiedzie  

powinien, je li nie ma do  siły, by uczy  si  samemu, lecz je li ma do  siły, by prosi  Nauczyciela o 

pomoc, wtedy zesłana zostaje na niego ta okropna próba, opisana w „Zanonim".

 

 

Wahania, w których  yje, przerywaj  si  na chwil  i musi wytrzyma  groz  obcowania z tym, 

co mu si  wydaje na pierwszy rzut oka otchłani  niebytu. Dopóki si  nie nauczy przebywa  w tej 

otchłani i odnale  jej pokoju, dopóty jego oczy nie stan  si  niezdolne do łez.

 

 

Komentarz 

 

II

 

 

 

„Nie pr dzej uszy usłysz , a  utrac  najpierw swoj  wra liwo ". 

background image

12 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

 

 

Pierwsze cztery- wskazania „ wiatła na Drodze", z wyj tkiem jednego, s  najwa niejsze z 

całej ksi ki, cho  si  to mo e wyda  dziwne. S  dlatego tak wa ne,  e wyra aj  prawo  yciowe, moc 

twórcz  człowieka astralnego. Wskazania nast pne odnosz  si  do  wiadomo ci astralnej. Ten, kto 

osi gn ł zdolno  posługiwania si  zmysłami astralnymi i korzysta z nich w sposób naturalny, temu 

wskazania te b d  pomocne. Chc  powiedzie  przez to,  e pierwsze cztery wskazania s  tak wa ne, 

gdy  od nich trzeba zaczyna . Gdy si  ju  one utrwal  w sercu i w  yciu, wtedy i pozostałe wskazania 

przestan  by  tylko interesuj cymi twierdzeniami metafizycznymi, a stan  si  rzeczywisto ciami 

yciowymi, które trzeba schwyta  i wypróbowa .

 

 

Te cztery pierwsze wskazania, wypisane s  na  cianach przybytków wszystkich Bractw, 

t tni cych istotnym  yciem. Czy człowiek chce dusz  diabłu zaprzeda , jak Faust, czy te  zostaje 

zwyci ony w walce, jak Hamlet, czy przeciwnie, zbli a si  do zapowiedzianych granic, we 

wszystkich tych wypadkach słowa te napisane s  dla niego. Człowiek ma wolny wybór mi dzy cnot  a 

grzechem. Lecz nie wcze niej, a  si  stanie człowiekiem naprawd . Dziecko lub drapie ne zwierz  

wyboru tego nie maj . Nie ma go i ucze , a  przejrzy drogi w ród których ma wybiera . Te wysiłki, 

by zosta  uczniem, to odrodzenie wewn trzne musi on podj  sam bez pomocy Nauczyciela. Zanim 

te  pierwsze cztery wskazania nie b d  wykonane,  aden Nauczyciel nie przyniesie uczniowi 

korzy ci. Dlatego to mówi  o Nauczycielach,  e s  niedost pni,  e nie mo na ich mie  na ka de 

danie.  aden prawdziwy Nauczyciel, czy to b dzie adept mocy, miło ci, czy te  mroku, nie mo e 

nic zrobi  dla tego, kto nie przetrawił tych pierwszych wskaza . 

 

 Łzy mo na by nazwa  ros   ycia, lecz dusza powinna je odrzuci  i zachowa  równowag , 

której by nieszcz cie nie zdołało zachwia , chocia  jeszcze dla wzroku duszy  wiat nadludzki nie 

został otwarty.

 

 

Głos Nauczycieli d wi czy ci gle nad  wiatem, lecz słysz  go tylko ci, których uszy straciły 

wra liwo  na d wi ki płyn ce z  ycia osobistego.  miech nie przynosi ju  ulgi ich sercu, gniew ich 

nie zapala, a słowa przyjazne nie uspakajaj . Pochodzi to st d,  e w ich wn trzu ju  si  co  otworzyło, 

co  co dosłyszeli uszami, co im stworzyło pokój, którego nic nie jest w stanie im zm ci .

 

 

Je li oczy s  oknami duszy, to uszy jej drzwiami. Przez nie wchodzi wiedza o wszystkim, co 

jest na Ziemi. Wielkie dusze, które zapanowały nad  yciem i stały si  czym  wi cej ni  uczniami, 

stoj  spokojnie i niezachwianie, w ród ci gle faluj cego i zmiennego ruchu ludzko ci. Zachowuj  

poznanie, pewno  i pełny spokój. Nie podniecaj  ich ju  i nie wyprowadzaj  z równowagi 

dochodz ce z zewsz d słowa niesprawiedliwe i bł dne. Mówi c o poznaniu, mam na my li poznanie 

intuicyjne. Takiego nie nab dzie si  nigdy drog  postrzegania lub do wiadczenia, gdy  metody te 

mog  mie  zastosowanie tylko do materii, materia za  sama nie jest niczym pewnym i ulega ci głym 

zmianom. Najwi ksze pewniki  ycia fizycznego, w poj ciu uczonych, przemin  wraz ze  wiatem, z 

którego pozostanie w milczeniu tylko jego dusza. Jaka  wi c jest warto  znajomo ci praw  wiata, 

znajomo ci otrzymanej na drodze postrzegania i badania?

 

 

Niech jednak czytelnik i krytyk nie my l ,  e chc  przez to umniejszy  warto  ludzkiej 

wiedzy i pracy uczonych. Przeciwnie, s dz ,  e ludzie nauki s  pionierami my li społecznej. 

Przemin ł ju  i zagrzebany został w dalekiej przeszło ci, wraz z rze b  z epoki przedfidiaszowej i 

wraz z poetami okresu przed homerowego, ów czas, gdy poetom i rze biarzom  wiatło Bo e było 

widome, i gdy je wyra ali w przekładzie na swój wzniosły j zyk.  wiat my li i pi kna, ju  nie urz dza 

misterii. Sił  panuj c  stało si   ycie, a nie to, co le y poza jego dziedzin . Pracownicy nauki id  jed-

nak naprzód i cho  nie tyle z własnej woli, ile dzi ki sile rzeczy, posuwaj  si  ku temu dalekiemu 

kresowi, dziel cemu rzeczy daj ce si  wytłumaczy  od tych, które  adnemu tłumaczeniu si  nie 

poddaj . Ka de nowe odkrycie posuwa ich o krok naprzód, i dlatego stawiam wysoko wiedz , zdobyt  

na drodze badania i do wiadczenia.

 

 

Jednak poznanie intuicyjne jest rzecz  zupełnie inn . Naby  go nie mo na na  adnej ze 

zwykłych dróg. Jest to.  e tak powiem, wła ciwo  duszy,

 

lecz nie tej duszy, która to jest mar  po  mierci, je li jej cielesne upodobania i wspomnienia złych 

czynów trzymaj  j  w pobli u istot ludzkich, lecz duszy Boskiej, wypełniaj cej zewn trzn  form  

osobnika.

 

 

Wła ciwo  ta istnieje w duszy i jest od niej nieodł czna. Przyszły ucze  musi to sobie 

wyra nie u wiadomi  przez stanowczy, gor cy i nieugi ty wysiłek woli. U ywam słowa nieugi ty 

umy lnie. Tylko ten, kogo nic nie ugnie i nic nie opanuje, kto wie,  e musi posiada  władz  nad fak-

background image

13 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

tami, nad rzeczami, nad wszystkim prócz swojego własnego Boskiego „Ja", ten tylko mo e si  

wznie  do wysoko ci, gdzie zdob dzie t  wła ciwo . Wiara mo e wszystko. Sceptyk wy miewa si  

z wiary i pyszni si  tym,  e jej nie ma w jego duszy. Lecz w rzeczy samej wiara jest olbrzymi  

d wigni , pot n  władz , dla której wszystko jest dost pne, gdy  w swojej istocie wiara nie jest 

niczym innym, jak tylko umow , uwarunkowaniem pomi dzy Bosk  cz ci  składow  człowieka, a 

jego istot  ni sz .

 

 

Wiara jest absolutnie konieczna dla osi gni cia poznania intuicyjnego, gdy  dopóki człowiek 

nie uwierzy,  e poznanie takie istnieje w nim samym, to jak e mo e z niego korzysta ? Bez wiary jest 

on tak bezsilny, jak kawałek drewna lub resztki rozbitego okr tu na falach morza. Fale przerzucaj  je z 

miejsca na miejsce. To samo dzieje si  z człowiekiem, dopóki znajduje si  on w zale no ci od 

wszelkich zmian losu. Wprawdzie wszystko to s  zjawiska czysto zewn trzne i nie maj  wielkiego 

znaczenia. Niewolnik, p dzony w okowach przez ulice miasta, zachowa  mo e spokój duszy filozofa, 

jak to miało miejsce z Epiktetem. Mo na mie  na swoje usługi wszystkie skarby  wiata i by  na pozór 

panem swojego losu, a nie posiada  mimo to spokoju i wiary w siebie, a to tylko dlatego,  e na czło-

wieka tego oddziałuje ka da fala my lowa, z któr  si  zetknie. Te nast puj ce po sobie przypływy i 

odpływy nie tylko rzucaj  człowiekiem raz w jedn , raz w drug  stron , jak drewno na falach, co 

byłoby jeszcze najmniejszym złem, lecz wchodz  w sam  dusz  duszy, unosz  si  nad ni , czyni  j  

lep , marn , pozbawion  wszelkiego stałego punktu oparcia i podporz dkowuj  j  przemijaj cym 

wra eniom.

 

 

Aby to wyja ni , dam przykład. We my pisarza przy pracy, malarza przy sztalugach, albo 

kompozytora wsłuchanego w melodie, d wi cz ce w jego wyobra ni. Niech ka dy z nich sp dza dnie 

przy oknie otwartym na szerok  i ludn  ulic . Poryw twórczo ci na tyle o lepi oczy, a słuch przyt pi, 

e cały ten widok wielkiej i o ywionej ulicy, nie dotknie i nie opanuje uwagi, jako co  zupełnie 

oboj tnego. Je li jednak umysł nie jest zaj ty a dzie  nie ma celu, to siedz c przy tym oknie, b dziemy 

spostrzega  przechodniów i zapami tywa  postacie tych, którzy nam si  spodobaj . To samo dzieje si  

z umysłem w stosunku do  ycia wiecznego. Je li umysł zaprzestanie oddawa  duszy swoich waha , 

swoich drobnych, w tpliwych wiadomo ci, wtedy zapali si   wiatło istotnej wiedzy w ród pokoju, 

odnalezionego po przetrawieniu ju  pierwszego wskazania i rozpali si  w płomie .

 

 

Wtedy to uszy zaczynaj  słysze . Z pocz tku niejasno i słabo. W rzeczy samej, te pierwsze 

głosy o nowym, prawdziwym  yciu s  zwykle tak słabe i delikatne,  e si  je cz sto odrzuca, jako płód 

fantazji czy wyobra ni. Zanim jednak stan  si  czym  wi cej ni  fantazj , otchła  pustki i nico ci 

zjawia si  przed nami w nowej postaci. Gł bokie milczenie, które mo e zej  do nas dopiero po 

zamkni ciu uszu na wszelkie przemijaj ce odgłosy  wiata, zawiera ono w sobie groz  jeszcze bardziej 

oszałamiaj c , ni  bezkształtna pustka przestrzeni. Nasze poj cie o pustce przestrzeni sprowadza si , 

w swojej najprostszej formie, do wyobra ania sobie czarnej ciemno ci. Dla wi kszo ci ludzi stanowi 

to straszn , fizyczn  groz  i je li t  pust  ciemno  uzna  za fakt niezmienny i wieczny, to wyda  si  

on musi naszemu umysłowi pr dzej unicestwieniem, ni  czym  innym. W rzeczywisto ci jednak jest 

to tylko unicestwienie jednego zmysłu, a d wi k głosu mo e by  usłyszany i przynie  pociech  w 

najwi kszej ciemno ci.

 

 

Ucze , który odnalazł drog  do tej bezdennej i strasznej ciemno ci, musi zamkn  wszelki 

dost p do swojej duszy, by nie mógł do niej przenikn  ani pocieszyciel, ani  aden wróg. Dopiero, 

gdy ten drugi wysiłek zostanie dokonany, rozkosz i cierpienie jednocz  si  w jednym wra eniu. 

Poczuje to na sobie ten, kto przedtem uzna  tego nie chciał. Gdy  po osi gni ciu samotno ci 

milczenia, dusza zaczyna tak gor co, tak nami tnie po da  wra e , przy których mogłaby wytchn , 

e z jednakowym zadowoleniem przyjmuje wszelkie wra enia, czy to radosne, czy bolesne. Gdy 

nast pi to zlanie si  sprzecznych wra e , dzielne serce mo e wtedy ów stan wra liwo ci pochwyci , 

utrzyma  i przez to unicestwi  wszelk  „wra liwo ".

 

 

Gdy ucho przestaje odró nia  miłe od bolesnego, wtedy ju  go  adne cudze głosy opanowa  

nie mog . Nie ma ju  wtedy niebezpiecze stwa i mo na wtedy otworzy  drzwi prowadz ce do duszy.

 

 

„Wzrok" stanowi pierwsz  i najłatwiejsz  zdobycz, gdy  cz ciowo zdobywa si  go przy 

pomocy intelektu. Intelekt mo e zapanowa  nad sercem, jak o tym nas poucza  ycie codzienne.

 

Dlatego ten pierwszy krok le y jeszcze w granicach panowania materii. Lecz krok drugi, z pomoc  

intelektu, czy jakiegokolwiek innego czynnika materialnego nie jest mo liwy. Pod czynnikiem 

materialnym rozumiem, naturalne działanie mózgu, wzrusze  lub duszy ludzkiej. Je li istota zwana 

człowiekiem, zmusi swój słuch zwraca  si  tylko ku wiecznemu milczeniu, staje si  odt d czym  

background image

14 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

innym, istot , ró n  od człowieka. Przegl d, nawet bardzo powierzchowny, tych niezliczonych 

wpływów, jakie na nas inni ludzie wywieraj , przekonuje,  e tak by  musi. Ucze  powinien spełnia  

wszelkie obowi zki człowieka dojrzałego, lecz powinien je spełnia  zgodnie ze swoim własnym 

poczuciem obowi zku, a nie według poj  kogo  innego, jakiej  grupy lub klasy ludzi. Jest to 

pierwszy i najbardziej oczywistszy wynik post powania zgodnie z wiar  „wiedzy", a nie według jed-

nej ze  lepych wiar.

 

 

Aby usłysze  głos milczenia, ka dy ucze  musi zagłuszy  w sobie serce, wzruszenia, mózg i 

jego intelektualizm. Wszystko to s  funkcje mechanizmu, który zginie wraz z  yciem człowieka. Lecz 

teraz musi si  obudzi  i zacz  działa  ta siła, która stanowi podstaw  wszelkich funkcji mechanizmu 

yciowego. Wraz z tym nast puje najniebezpieczniejszy moment. Zdarza si ,  e przy tej pierwszej 

próbie ludzie z przera enia dostaj  obł du. Pisał o tej pierwszej próbie Bulwer Lytton.

 

 

aden powie ciopisarz nie posun ł si  do opisu drugiej próby, jednak niektórzy poeci 

odwa yli si  na to. Subtelno  tej drugiej próby i jej wielkie niebezpiecze stwo polega na tym,  e jej 

wynik zale y od sił człowieka. Je li ma ich dosy , aby obudzi  nieznan  mu dot d cz

 siebie 

samego, swoj  istot  wy sz , wtedy na pewno odnajdzie w sobie do  siły, aby otworzy  Złot  Bram , 

wtedy b dzie on prawdziwym alchemikiem, wtedy posi dzie eliksir  ycia.

 

 

Od tej chwili okultysta staje si  człowiekiem niepodobnym do innych ludzi, rozpoczyna 

istotnie swoje własne  ycie. Zaczyna st pa  drog  indywidualnej pracy, a nie według wskaza  

autorytetów, rz dz cych Ziemi . To odniesienie si  do wysoko ci siły indywidualnej stawia go na 

jednej linii z najdonio lejszymi siłami  ycia i czyni go jedn  z tych sił. Siły te stanowi  istotn  

podstaw  wszystkich sił fizycznych i całego ustroju  wiata. Na tym te  polega cała szansa powodzenia 

przy tak kolosalnym wysiłku, jakim jest skok z jednego stopnia od razu na drugi. Człowiek taki 

istotnie wyprzedza samego siebie, je li taki paradoks da si  zrozumie . Tote  ludzie, którzy na tym 

stopniu stan li, którzy wierz  w swój własny post p i w post p rasy ludzkiej, s  jak starsi bracia 

innych ludzi, jak pionierzy ruchu naprzód. Ka dy powinien sam, bez cudzej pomocy, dokona  tego 

wielkiego skoku. Mo e go wprawdzie zach ca  my l,  e Drog  t  szli i inni, i cho  mo e niejeden 

zgin ł w otchłani, lecz miał odwag . Mówi c,  e mo e niejeden zgin ł w otchłani, chc  powiedzie , 

e my ich teraz nie mo emy zobaczy , dopóki nie przejdziemy tej samej Drogi i nie staniemy si  

podobni do nich. Jakie to s  warunki, umo liwiaj ce takie spotkanie, nie pora teraz mówi .

 

 

Powiem tylko,  e gdy si  wst piło w stan milczenia, to w pierwszym stadium traci si  

mo liwo  widzenia i spostrzegania przyjaciół, tych których kochali my, i którzy nas kochali, tych, 

którzy nam byli bliscy i drodzy. Traci si  tak e mo liwo  widzenia swoich Nauczycieli i tych, którzy 

nas wyprzedzili na Drodze. Mówi  to dlatego,  e prawie nikt bez gorzkich skarg nie przechodził 

Drogi. Skargi te nie mog  stanowi  dla nas przeszkody na Drodze, gdy  sam rozs dek powinien nas 

uprzedzi ,  e milczenie musi by  zupełne. Wasz Nauczyciel lub ten, który to szedł przed wami, mo e 

trzyma  wasz  r k  w swojej dłoni i okazywa  wam cał  sympati , do jakiej zdolne jest ludzkie serce, 

lecz gdy nast pi moment milczenia i ciemno ci, stracicie mo liwo  widzenia ich. Staniecie wtedy 

samotnie, przyjaciele nie b d  w stanie wam pomóc, nie dlatego,  e ich moc si  zmniejszyła, lecz 

dlatego,  e przeciwko sobie sprowadzili cie najgorszego swojego wroga.

 

 

Wasz najgorszy wróg, to wy sami. Je li jednak wytrzymacie walk  z własn  dusz  w 

milczeniu, to przezwyci ycie swoje własne fizyczne „Ja", czyli zwierz ce,  yj ce tylko z wra e . 

Obawiam si ,  e stan ten wyda si  wam czym  bardzo zagmatwanym, gdy w rzeczywisto ci jest on 

bardzo prosty. Człowiek, który dosi gn ł pełnej dojrzało ci i szczytu kultury, staje mi dzy dwoma 

ogniami. Gdyby mógł za da  i otrzyma  swój duchowy spadek, to brzemi  zwierz cego  ycia 

spadłoby z niego bez  adnej trudno ci. Lecz on tego nie czyni i wskutek tego rasy ludzkie kwitn , 

blakn , gin  i nikn  z oblicza Ziemi, cho by ich rozkwit był najpi kniejszy.

 

 

Dlatego te  ten ogromny wysiłek pozostawiony został do przedsi brania dla pojedynczych 

ludzi, których zadaniem b dzie nie zmru y  oka wobec swojej wy szej natury i nie odda  si  w 

niewol  swojej ni szej naturze, czyli swojemu materialnemu „Ja".

 

 

Ka dy, kto wykonuje to zadanie, jest odkupicielem swojej rasy. Mo e

 

on nie głosi  o swoich 

czynach, wiedzie  w tajemnicy i milczeniu, istocie jednak b dzie on ł cznikiem mi dzy ka dym 

człowiekiem i jego własnym Boskim „Ja", mi dzy wiadomym i niewiadomym, mi dzy gwarem placu 

targowego, a cisz   nie nych Himalajów. Nie potrzebuje on wcale  y  i obcowa  w społecze stwie 

ludzkim, aby by  tym ł cznikiem. Słu y on za ten ł cznik w ciele astralnym, i fakt ten czyni go istot  

zupełnie ró n  od pozostałej ludzko ci.

 

background image

15 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

 

Nawet na pocz tku Drogi, je li został uczyniony drugi krok, ucze  staje ju  na twardym 

gruncie i poczuwa si  za cz

 cało ci.

 

 

Jest to jedna z tych wielu sprzeczno ci, jakie si  w  yciu ci gle spotykaj  i daj  Karm  

wyobra ni pisarzy. Sprzeczno ci te staj  si  coraz ostrzejsze w miar , jak okultysta stara si   y  

wi cej  yciem przez siebie wybranym. Tylko w miar  zagł biania si  w sobie i uniezale niania si  od 

otoczenia, zaczyna on czu  si  istotn  cz ci  wielkiego pr du my li i uczucia. Gdyby my si  nauczyli 

pierwszej lekcji, gdyby my przezwyci yli głos serca i zrzekli si  miło ci innych, zacz liby my silniej 

przyci ga  i budzi  ku sobie miło  innych. Gdy uciekamy od  ycia, przychodzi ono do nas pod now  

postaci  i w nowym znaczeniu. W  wiecie człowiek ci gle spotyka sprzeczno ci, a gdy zostaje 

uczniem, spostrzega,  e  ycie mo na nazwa  szeregiem paradoksów.

 

 

Jest to fakt przyrodniczy i jego przyczyna jest oczywista. Dusza ludzka, nawet człowieka 

b d cego na najni szym stopniu rozwoju, „stoi samotnie, jak gwiazda", podczas gdy jego ziemska 

wiadomo  poddana jest prawom wibracji i wra e   ycia. Tego jednego wystarczy, aby stworzy  w

7

 

charakterze człowieka moc sprzeczno ci. Ka dy człowiek to tajemnica dla innych i dla siebie samego. 

Cz sto nie mo na zrozumie  pobudek jego działania i on sam cz sto nie wie dlaczego czyni tak, a nie 

inaczej. Swoje wysiłki ucze  kieruje ku temu, aby w tej gwiezdnej (astralnej) swojej cz stce, gdzie 

drzemie moc i Bosko , obudzi   wiadomo . Gdy ta  wiadomo  si  budzi, przeciwie stwa, tkwi ce 

w człowieku, staj  si  jeszcze ostrzejsze, paradoksy jeszcze liczniejsze. Przecie  człowiek sam stwarza 

swoje  ycie. „Wypadki nale  do odwa nych", oto jedno z przysłów

7

 wzi tych z  ycia i bardzo 

prawdziwych.

 

 

Oddziaływanie na Bosk  cz steczk  człowieka odbija si  i na jego cz steczce materialnej. 

Obudzona z milczenia dusza, czyni codzienne  ycie człowieka bardziej celowym, bardziej 

o ywionym, bardziej istotnym i wlewa w nie poczucie odpowiedzialno ci. Okultysta, chowaj cy si  

do swojej wewn trznej twierdzy, odnajduje tam swoj  sił . Od razu te  zaczyna rozumie  nało ony na 

siebie obowi zek. Zostaje mu dana moc, jako cz stce cało ci, a niejako prawo lub osobisty przywilej. 

Je li tylko te  oddali si  od kołysa  i waha   wiata, pozostaj c sam niezachwianym, to w tej chwili 

wezwie go do siebie inny  wiat i ka e mu dla siebie pracowa . To samo dzieje si  i z sercem. Gdy nie 

chce ju  ono bra , to musi dawa . „ wiatło na Drodze" nazywaj  ksi g  paradoksów i słusznie. Czym 

innym mogłaby by  ta ksi ka, skoro mówi ona o osobistym, rzeczywistym do wiadczeniu ucznia?

 

 

Opanowanie zmysłów astralnych wzroku i słuchu, innymi słowy, osi gni cie wiedzy i 

otwarcie drzwi duszy, stanowi zadanie tak wielkie,  e potrzebowa  mo e ofiary kilku wciele , jedno 

po drugim. I gdy wola wzmocni si  dostatecznie, mo e to si  spełni  w jednym mgnieniu. Wtedy 

ucze  przestanie by  niewolnikiem czasu.

 

 

Pierwsze dwa wskazania s  negatywne tj. wymagaj  raczej odej cia od obecnych warunków, 

ni  zbli enia si  do nowych.

 

 

Nast pne dwa wskazania s  pozytywne tj. wymagaj  ruszenia naprzód ku nowym warunkom.

 

 

Komentarz 

 

III 

 

 

 

„Zanim głos si  odezwie wobec Nauczyciela..."

 

 

 

Mowa jest  rodkiem porozumiewania i zdobycie mowy stanowi moment wej cia w  ycie 

czynne.

 

 

Zanim pójdziemy dalej, zatrzymamy si  na moment nad systemem zgrupowania wskaza  

„ wiatła na Drodze". Siedem pierwszych numerowanych jest poddziałami dwóch pierwszych — 

wy ej przytoczonych nie-numerowanych wskaza . Numerowane, s  po prostu usiłowaniem, aby 

background image

16 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

wskazania nienumerowane uczyni  bardziej jasnymi. Wskazania numerowane od ósmego do 

pi tnastego odnosz  si  do wskazania nienumerowanego, wymienionego na czele tego tytułu.

 

 

Wskazania te, jak to ju  wcze niej powiedziałam, pisane s  dla wszystkich uczniów, lecz tylko 

dla uczniów. Innych nie b d  one interesowa . Dlatego s dz ,  e nikt te  inny czyta  ich dalej nie 

b dzie. Pierwsze dwa wskazania zawieraj  w sobie nakazy, które mo na by porówna  do operacji 

chirurgicznej. Oczekuje si  przy tym,  e ucze  upora si  ze swoim w em tj. ze swoim ni szym „Ja", 

bez niczyjej pomocy. Musi on umie  przezwyci y  swoje ludzkie nami tno ci i wzruszenia, moc  

swojej własnej woli.

 

 

Pomocy Nauczyciela mo e on  da  dopiero, gdy tego dokona, cho by w cz ci. W 

przeciwnym bowiem razie, drzwi i okna jego duszy pozostaj  zamkni te i  adna wiedza przez nie, nie 

wejdzie. Nie mam tu zamiaru dawa  wskazówek, jak człowiek powinien post powa  ze sw  dusz , 

daj  tylko uczniowi o tym wiadomo . Nie ka dy przechodzie  potrafi mnie przeczyta . Nie 

pozwalaj  na to nieugi te prawa wy szej natury.

 

 

Cztery powy sze wskazania napisałam dla tych ludzi z Zachodu, którzy zechc  si  nimi 

interesowa . Figuruj  one na  cianach przedsionków wszystkich funkcjonuj cych, okultystycznych 

Bractw. Doda  jeszcze mog : w przedsionkach ka dego istniej cego Bractwa lub Zakonu, który ma 

si  dopiero zawi za . Mówi c o Bractwie lub Zakonie nie my l  wcale o dowolnie zało onym przez 

uczniów lub intelektualistów stowarzyszeniu. Mam na my li rzeczywisty fakt wy szej natury (lub 

nadprzyrodzony), oznaczaj cy etap na Drodze rozwoju ku Bogu absolutnemu, czyli Dobru. Na Drodze 

tego rozwoju ucze  napotyka harmoni , czyst  wiedz , czyst  prawd  w rozmaitych stopniach, a w 

miar , jak na te stopnie wst puje, czuje,  e staje si  on cz ci  tego, co w swojej grubej formie mo e 

by  nazwane ogóln  mas   wiadomo ci ludzkiej. Napotyka ludzi sobie równych, bez egoizmu. Ł czy 

si  z nimi, a zwi zek ten, oparty na podobie stwie naturalnym, staje si  stały i niezłomny.

 

 

Do ludzi tych ucze  zostaje jakby przykuty, i wtedy nie potrzeba  adnych  lubów ani 

przyrzecze . Jest to jedna ze stron tego, co nazywam Bractwem.

 

 

Gdy pierwsze wskazania zostan  wchłoni te, ucze  staje na progu. Wtedy, je li jego wola jest 

do  mocna, przychodzi na  zdolno  słowa, tj. moc podwójna. Pochodzi to st d,  e w miar  

posuwania si  naprzód, wst puje on, jak gdyby w stan kwitnienia, kiedy ka dy p czek wychylaj cy si  

wyrzuca z siebie promienie, czyli płatki. Je li dano człowiekowi u ywa  tego nowego daru, winien 

u ywa  go w jego podwójnym charakterze. Ucze  znajduje teraz w sobie moc mówienia w obecno ci 

Nauczycieli, to znaczy,  e ma prawo szuka  zbli enia czynnikiem najbardziej Boskim tego stanu 

wiadomo ci, na który teraz wst pił. Widzi si  jednak zmuszony przez sam  natur  swojego 

poło enia, działa  jednocze nie w dwóch kierunkach. Nie mo e on jednak wznosi  swojego głosu do 

wysoko ci, gdzie przebywaj  bogowie, tak długo, dopóki nie opu ci si  do nizin, do których ich 

promieniowanie wcale nie dochodzi. Podpadł on pod moc  elaznego prawa.

 

 

Je li chce zosta  neofit , staje si  od razu sług . Lecz jego słu ba jest bardzo wysoka, ju  

cho by przez sam charakter tych, którzy j  z nim dziel . Nauczyciele s  tak e sługami. Słu  oni i 

wymagaj  nast pnie za to swojej zapłaty. Cz

 ich słu by polega na tym, by zmusi  umysł ucznia do 

zetkni cia si  z ich wiedz . A pocz tek słu by ucznia polega na tym, aby cz

 swojej wiedzy odda  

tym, którzy jeszcze nie mog  sta  na jego miejscu. Nie jest to dowolne polecenie jakiego  Nauczyciela 

lub nawet jakiej  boskiej osoby. Jest to prawo, prawo tego  ycia, na które ucze  wsta-pił.

 

 

Dlatego na wewn trznych drzwiach przybytków Bractwa Staro-Egip-skiego tkwił napis: „Jaki 

oracz, taka i jego zapłata". Albo w innym przekładzie: „Kto pracuje, wart jest swojej zapłaty". 

„Pro cie, a b dzie wam dane" brzmi jako co  zbyt łatwego, aby w to mo na uwierzy . Lecz ucze  nie 

mo e „prosi " w mistycznym znaczeniu tego wyrazu, u ytym w Pi mie, tak długo, dopóki nie 

osi gnie władzy pomagania innym.

 

 

Dlaczego tak jest? I czy to nie brzmi zbyt dogmatycznie? A czy to b dzie zbyt dogmatyczne 

twierdzenie,  e człowiek musi czu  twardy grunt pod nogami, zanim odwa y si  skoczy ? To jest to 

samo. Je eli pomagamy innym, je eli w tym kierunku pracujemy, powstaje w nas wtedy  danie 

zapłaty-, lecz nie tej osobistej dla siebie, lecz jako wymóg samej natury. Pierwiastek Boski ci gle daje, 

ale te   da, aby wszyscy tak e dawali, zanim si  stan  mu pokrewni.

 

 

Prawo to staje si  oczywiste, je li tylko ucze  spróbuje mówi . Albowiem mowa jest darem, 

który zst puje tylko na tego ucznia, który posiadł moc i wiedz .

 

 

Duch wst puje w  wiat psycho-astralny, lecz b dzie niemy, je eli od razu nie za da głosu i 

je eli  da  go nie b dzie ci gle. Je eli zainteresuj  go tylko „fenomeny", szczegóły i warunki  ycia 

background image

17 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

astralnego, wtedy nie wejdzie on w kontakt z prost  my l  i z celami  wiatotwórstwa. Przebywa on po 

prostu wtedy i bawi si  w  wiecie astralnym tak samo, jak  ył przedtem i bawił si  w  wiecie 

fizycznym. Co prawda i w  wiecie astralnym skorzysta z kilku najprostszych lekcji, tak samo, jak je 

otrzyma  mógł w  wiecie fizycznym i intelektualnym. Lekcji tych musi si  nauczy . Kto chce zosta  

uczniem, a tych pierwszych i najprostszych lekcji si  nie nauczył, zawsze b dzie cierpie  z powodu 

ich nieznajomo ci. S  one  yciowo konieczne i trzeba ich kurs przej   yciowo we wszelkich 

kierunkach, od nowa i od nowa, tak aby cała nasza natura nimi przesi kła.

 

 

Wró my do tego, co mówili my wcze niej. Gdy w pragnieniu mocy słowa,  e tak si  wyra , 

neofita zwraca si  do Jedynego Wielkiego z pro b  o pomoc.

 

 

Wtedy głos jego wołania zostaje odbity przez t  Moc i odrzucony do najni szych gł bin 

ludzkiej niewiedzy. Wie  o tym,  e jest jaka  prawda, wiedza o niej, jaka  moc dobroczynna, która tej 

wiedzy udziela, szerzy si  w postaci m tnej, popl tanej i ska onej mi dzy wszystkimi lud mi, chc -

cymi jej słucha .  aden ucze  nie przest pi progu, o ile o tym innych ludzi nie o wieci i w ten lub 

inny sposób nie da  wiadectwa prawdzie.

 

 

 

 

Wstrz nie nim przera enie, gdy ujrzy, jak nie do  dobrze wykonał swoje zadanie, i jak 

bardzo nie jest jeszcze przygotowany do tego, aby swojej nowej wiedzy udziela  ludziom. Rodzi si  

wtedy pragnienie uczyni  to lepiej, przynosi  innym wi ksz  korzy , a wraz z tym pragnieniem 

spływa i moc. A to dlatego,  e jest to pragnienie czyste, którego spełnienie nie da ani korzy ci, ani 

sławy, ani osobistej nagrody. Dlatego ucze  otrzyma moc spełnienia swojego pragnienia.

 

 

Historia  wiadczy,  e wypełnienie przez neofitów tego pierwszego, powierzonego im zadania, 

nie dawało im nigdy ani korzy ci, ani sławy, ani nagrody, Mistyków zawsze o mieszano, a 

jasnowidz cym nie wierzono. Ci z nich, którzy, oprócz swoich nowych uzdolnie , posiadali do 

swojego rozporz dzenia i  rodki intelektualne, pozostawili dla potomno ci pi mienne  wiadectwa 

swoich my li. Wydaj  si  one dla wielu pozbawionymi tre ci i sensu, nawet w tym wypadku, gdy 

autorzy tych pism maj  powag  przemawiania do nas z dalekiej przeszło ci. Ucznia, który si  bierze 

do swojego zadania ze skrycie piel gnowan  nadziej  na powodzenie, na sław , na zostanie mistrzem, 

apostołem  wiata, spotka zawód, zanim jeszcze przyst pi do jego wykonania.

 

 

Jego ukryta obłuda zatruje dusz  jego i tych, którym nauki te b dzie udziela . W 

rzeczywisto ci ubóstwia on siebie i to bałwochwalstwo nie mo e nie wyda  owoców.

 

 

Ucze , który ma w sobie istotn  moc do zwyci enia wszelkich przeszkód i do przej cia 

progu, gdy Boska wie  mu nie jego ucha, zapomni o sobie zupełnie. Je li to zetkni cie si  z 

pierwiastkiem wy szym istotnie go przebudzi, upodobni si  on do tego Boskiego pierwiastka w swoim 

pragnieniu nie brania, a dawania, pomagania w swojej gotowo ci raczej nakarmienia najpierw 

głodnego, ni  wzi cia manny z nieba dla siebie.

 

 

Cała jego natura si  przeistacza. Egoizm, ta główna pobudka ludzkich działa  w  yciu, 

opuszcza go teraz zupełnie.

 

 

Komentarz 

 

IV

 

 

 

„Zanim głos si  odezwie wobec Nauczyciela, nie mo e ju  ran zadawa ".

 

 

 

Ci, którzy zaszczycaj  okultyzm powierzchown  uwag , a tych jest legion, pytaj  stale, 

dlaczego Adepci, je li w ogóle nie s  mitem, nie pokazuj  si  w  wiecie i nie ukazuj  swojej pot gi. 

A, gdy słysz ,  e m drcy ci kryj  si  w niedost pnych ostojach Himalajów, wydaje im si  to 

dostatecznym dowodem,  e s  oni tylko wytworem fantazji. Bo po có  by w przeciwnym razie 

umiejscawia  tych m drców w takich miejscach?

 

background image

18 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

 

Niestety, uczyniła to natura, a nie osobisty wybór lub czyja  decyzja. S  miejsca na Ziemi, 

gdzie si  rozwoju „cywilizacji" nie odczuwa i dok d nie dosi ga gor czka  ycia naszych czasów. W 

tych miejscach błogosławionych, ma si  mo liwo  i czas na istotne  ycie. Nie traci si  tam czasu na 

jałowe zaj cia społecze stwa, chciwego pieni dzy i rozrywek. Dopóki Adepci  yj  na Ziemi, Ziemia 

musi im da  miejsca, w których mogli by  y  w odosobnieniu. Fakt ten w przyrodzie stanowi tylko 

zewn trzny wyraz tego, co si  dzieje w nadprzyrodzie.

 

 

Modlitwa neofity pozostaje nie wysłuchana, dopóki głos prosz cego nie utracił zdolno ci 

zadawania ran. Pochodzi to st d,  e w  yciu bosko-astralnym działaj  pewne prawa tak samo, jak w 

yciu znanej nam przyrody. Istnieje tam zawsze  rodek i otoczenie tak samo, jak w przyrodzie. 

Wokoło serca, centrum  ycia, na wszystkich płaszczyznach znajduje si  wiedza. Tam, w  rodku 

panuje prawo i porz dek, lecz im dalej od  rodka, tym mniejszy zachowuje si  porz dek, przechodz c 

w chaos na peryferiach.  ycie we wszelkich jego formach podobne jest do szkół filozoficznych. 

Znajduj  si  zawsze pionierzy wiedzy, zapominaj cy o swoich własnych sprawach w poszukiwaniu 

nowych prawd, a obok nich wiruje bezmy lny tłum, wchodz cy w  ycie i z niego wychodz cy bez 

adnych zmian. O ludziach tych powiedział Epiktet,  e ich tak samo trudno jest nauczy  filozofii, jak 

je  zup  widelcem. To samo si  dzieje i w  yciu nad-astralnym, a Adept mo e si  tu znale  w 

jeszcze gł bszym odosobnieniu. To odosobnienie musi by  tak zupełne i tak zamkni te, aby  aden 

niehar-monijny d wi k nie mógł tu przenikn  i doj  słuchu Adepta.

 

 

Dlaczego tak jest? — zapytaj  nas. Dlaczego jest potrzebne Adeptowi takie odosobnienie, je li 

jest on istot  tak wielkiej pot gi i wpływu, jak my l  ludzie, którzy wierz  w jego istnienie? 

Odpowied  jest prosta i wyra na. Adept słu y całej ludzko ci zlewaj c si  z całym  wiatem, i dlatego 

gotów jest do ka dej ofiary z siebie, lecz  yj c, a nie umieraj c w tym celu. Dlaczego nie miałby 

umrze  dla swoich celów? Dlatego,  e jest cz ci  wielkiej cało ci i to jedn  z najcenniejszych cz ci. 

Dlatego,  e  yje podporz dkowany prawom takiego porz dku rzeczy, którego narusza  nie chce. Jego 

ycie nie nale y do niego, lecz do tych mocy, które działaj  z nim i przez niego. Jest on kwiatem 

ludzko ci, kwiatem zawieraj cym nasiona Bo e. W jego osobie zawiera si  skarb  wiata, chroniony 

przez przyrod , aby z niego mogły wyj  doskonałe owoce. I tylko w niektóre oznaczone okresy 

historii  wiata, dozwolone mu zostaje i  w ludzki tłum i zosta  odkupicielem ludzi. Lecz dla tych 

ludzi, którzy posiadaj  w sobie do  mocy, aby si  oddzieli  od tłumu, pozostaje zawsze bliski i 

przyst pny. I dla tych, którzy s  do  silni, aby opanowa  w sobie słabo ci ludzkiej natury, stosowanie 

si  do pierwszych czterech wskaza , staje si  łatwo dost pne, poznawalne i gotowi oni s  odpowiada  

na pytania.

 

 

Lecz to zwyci stwo nad samym sob  wymaga wyrwania z siebie tych cech, które przez 

wi kszo  ludzi s  uwa ane nie tylko za godne zachowania, lecz nawet za po dane. „Zdolno  

zadawania ran" zawiera \v sobie wiele rzeczy, które ludzie ceni  nie tylko w samym sobie, lecz i w 

innych. Podstaw  tej zdolno ci stanowi instynkt samoobrony i samozachowania, tak e pragnienie 

posiadania praw człowieka, obywatela, praw osobistych, w ogóle przyjemna  wiadomo  co do swojej 

godno ci i cnoty. S  to, trzeba przyzna , ci kie wymagania dla wielu ludzi. To, co si  tu mówi i co 

si  mówiło przedtem, nie pochodzi od autorki tej ksi ki. Wszystko to wzi te jest z poda  Wielkiego 

Bractwa, które niegdy  stanowiło niewyczerpane  ródło tajemnej pot gi i wielko ci Egiptu.

 

 

Wskazania wypisane na  cianach przybytków tego bractwa, były takie same, jak znajduj ce 

si  w przedsionkach istniej cych obecnie szkół okultystycznych. Od dawien dawna m drcy nie ł czyli 

si  z ludzkim tłumem,lecz  yli w odosobnieniu. Nawet wtedy, gdy cel lub jaki  specjalny zamiar ka  

któremu  z nich wej  w  ycie, jego samotno  i nietykalno  pozostaj  bez zmiany. Nic tej 

samotno ci nie mo e naruszy . Jest to jakby jego dziedzictwo, jego stan. Ma on prawo do tej 

samotno ci i nie jest mo liwe wyrzec si  jej, jak syn królewski nie jest w stanie przesta  by  synem 

królewskim. W rozmaitych wielkich miastach  wiata, od czasu do czasu mieszkaj  Adepci lub te  

tylko zjawiaj  si  tam na krótki czas. Wszyscy otaczaj cy odczuwaj  wtedy dobroczynny wpływ ich 

obecno ci. I w Londynie, i w Pary u mog  si  znajdowa  ludzie o wysokim rozwoju. Lecz tylko, jako 

mistyków znaj  ich otaczaj cy i tylko ci s  w stanie ich rozpozna , którzy do takiego rozpoznania s  

zdolni, a zdolni s  przez przezwyci enie siebie samych. Jak w innych warunkach mogliby oni  y  

cho by godzin  w nienormalnej atmosferze umysłowej i psychicznej, któr  stwarza zgiełk i hałasy 

wielkiego miasta? Bez tej ochrony i zabezpieczenia, ich własny rozwój zostałby wstrzymany, stałaby 

si  krzywda dla ich pracy. I neofita mo e napotka  Adepta, mo e z nim mieszka  w jednym domu, a 

jednak nie b dzie zdolny go rozpozna , nie b dzie mógł by  słyszany przez niego.  adna bowiem 

background image

19 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

blisko  w przestrzeni,  adne zbli enie w stosunkach, nawet codzienna poufało  nie s  w stanie 

naruszy  niewzruszonych praw, daj cych Adeptowi jego samotno , nawet w ród tłumu.

 

 

aden głos nie dojdzie do słuchu wewn trznego Adepta, dopóki ten głos nie stanie si  

Boskim, tj. takim, który nie b dzie wyrazem  adnych spraw osobistych. Pró ne byłoby wszelkie inne 

wołanie, byłoby bezcelow  strat  energii, tak samo, jak nie dawałoby dzieciom  adnej szczególnej 

korzy ci, gdyby matematyki uczył ich profesor filologii. Zanim człowiek stanie si  uczniem z Ducha i 

serca, nie istnieje dla Nauczyciela. Aby za  zosta  uczniem jest tylko jeden sposób: przez po wi cenie 

swojego. osobistego „Ja".

 

 

Aby głos utracił zdolno  zadawania ran, człowiek musi dosi gn  tego punktu, w którym 

poczuje si  jednym z milionów istnie , jednym z ziaren piasku, toczonych w ró ne strony przez morze 

odmian. Mówi ,  e ka de ziarnko piasku, gdy przyjdzie czas, zostaje wyrzucone z dna oceanu na 

brzeg i le y przez pewien czas na sło cu. To samo si  dzieje i z istotami ludzkimi. P dzi je tu i tam 

ogromna moc, lecz ka da z nich w ko cu znajdzie dla siebie promienie słoneczne. Gdy człowiek 

stanie si  zdolny spojrze  na swoje własne  ycie, jak na cz

 cało ci, przestaje wtedy zmaga  si , aby 

wywalczy  co  dla siebie osobi cie. To wła nie nazywa si  wyrzeczeniem swoich osobistych praw. 

Zwykły człowiek d y do tego, aby osi gn  równe z innymi stanowisko w  wiecie, albo naw

7

et 

wy sze i lepsze w wielu przypadkach. Ucze  do tego nie d y.

 

 

Dlatego, je li b dzie nawet niewolnikiem w okowach, jak Epiktet, nie b dzie si  przeciwko 

temu buntowa  w swym sercu. Wie,  e koło  ycia obraca si  bez przerwy. Koło si  obraca, a do niego 

przywi zani s  bogaty i biedny, wielki i maty. Ka dy człowiek ma moment swojego powodzenia, gdy 

koło w obrocie podnosi go do góry. Król idzie do góry i potem spada; poet  spotyka zachwyt i 

zaszczyty, a potem zapomnienie; niewolnik ma chwil  szcz cia, a potem traci wszystko.

 

 

Ka dy po kolei ginie pod kołem. Ucze  wie o tym, wie,  e jego obowi zkiem jest zrobi  jak 

najwi cej w  yciu, które mu zostało dane. Dlatego nigdy si  nie skar y, nigdy nie cieszy si  

szczególnie i nigdy nie zazdro ci szcz cia innym.

 

 

Wszyscy, jak mu to wiadomo, ucz  si  swojej lekcji. U miecha si , gdy widzi, jak kto  usiłuje 

zmieni   rodkami mechanicznymi warunki, wytworzone przez sam  natur  człowieka. Rozumie,  e s  
to uderzenia szabl

 o 

szabl ,  e jest to strata energii i  ycia .*

 

 

 

* Słowa te nie zalecaj  bynajmniej apatii, bierno ci, nie opierania si  złu. Ucz  tylko 

rezygnacji, ka  rozumie   ycie, a do post pu d y   rodkami duchowymi, w imi  miło ci, jak tego 

uczy wskazanie czwarte numerowane. W odczuciu i zrozumieniu tego, człowiek zaczyna zrzeka  si  

tych przeró nych, wyimaginowanych praw osobistych i pretensji. Fakt ten sam przez si  usuwa 

przyczyn  ci głych uraz, do wiadczanych przez zwykłych ludzi.

 

 

Je li ucze  zrozumiał w pełni,  e sama my l o jakichkolwiek prawach osobistych to objaw 

trucizny ukrytej w nim samym, jad  mii, k saj cej  ycie własne i innych, wtedy dopiero gotów jest do 

wzi cia udziału w pierwszym mistycznym obchodzie, oczekuj cym neofitów. Wszelkie narz dzia do 

obrony i napa ci, narz dzia rozumu, serca, mózgu i Ducha, zostały zło one i zawieszone. Nie wolno 

ju  teraz nikogo pot pia  ani poddawa  niech tnej krytyce; nie b dzie ju  teraz neofita podnosi  głosu 

dla usprawiedliwiania si  lub obrony. Wchodzi on teraz w  wiat bezbronny, jak nowonarodzone 

dziecko. I jest on istotnie takim dzieckiem. Urodził si  teraz na nowej, wy szej płaszczy nie  ycia, 
stan ł na wysokim otwartym na sło ce

 i

 wiatr wierzchołku, sk d oczy spogl daj  rozumniej i 

przenikaj  gł biej

 

w  wiat. Po egnawszy si  z poczuciem praw osobistych, ucze  musi po egna  si  

tak e z poczuciem swojej własnej warto ci, godno ci i cnoty. Mo e si  wam to wyda straszn  

doktryn , jednak wszyscy okulty ci dobrze wiedz ,  e to nie doktryna, a fakt. Kto siebie uwa a za 

wi tobliwszego od innych, kto si  pyszni,  e nie ma wad ani do nich skłonno ci, kto si  uwa a za 

m drzejszego lub za wy szego w czym  od innych ludzi, ten nie mo e zosta  uczniem. Człowiek musi 

si  sta  podobnym do dziecka, aby wej  do królestwa niebieskiego.

 

 

Cnota i m dro , to wielkie przymioty, lecz je li s   ródłem dumy i poczucia wyodr bniania 

si  z reszty ludzko ci, to s  one wtedy tylko  mijami naszego ni szego „Ja", pojawiaj cymi si  w 

nowej, bardziej subtelnej formie. Umysł, hoduj cy w sobie jeszcze te  mije, w ka dej chwili mo e 

u y  swoich  rodków równie dla kogo  bole nie, jak wtedy, gdy kierował r k  zabójcy, morduj cego 

dla korzy ci lub czynami polityka, po wi caj cego masy dla interesów swoich lub swojej partii.

 

 

W swojej istocie utrata zdolno ci zadawania ran oznacza,  e  mija została zabita ostatecznie. 

Je li została tylko ogłuszona lub u piona, to przebudzi si  i ucze  wtedy b dzie u ywa  swojej wiedzy 

background image

20 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

dla celów osobistych, zostanie wtedy uczniem Nauczycieli czarnej magii, gdy  Droga do zguby jest 

bardzo szeroka i łatwa,  e nawet  lepy na ni  trafi.  e jest to Droga do zguby,  wiadczy o tym 

najlepiej fakt,  e gdy człowiek zaczyna  y  dla siebie, zw a on stopniowo zakres swojego działania, 

a  w ko cu, gdy wszystko ze swojego punktu widzenia rozwa a i ku sobie wszystko  ci ga, pozostaje 

mu na istotne  ycie przestrze  równa główce od szpilki. Mo emy wszyscy zauwa y ,  e tak si  dzieje 

w  yciu codziennym.

 

 

Człowiek staje si  egoist , odludkiem, jest mniej interesuj cy i miły dla innych. Nawet jego 

zewn trzny wygl d staje si  przykry i ludzie stroni  od niego, jak od dzikiego zwierz cia. O ile  to 

wszystko jest straszniejsze, gdy si  dzieje na wy szej płaszczy nie  ycia, gdzie moc i wiedza s  wi k-

sze, i gdzie takie d enie obejmuje daleko szerszy zakres mo liwo ci.

 

 

Dlatego mówi : poczekajcie i zastanówcie si  dobrze na progu. Je eli bowiem  danie 

pomocy ze strony neofity' ma miejsce przed zupełnym oczyszczeniem si , to nie dosi gnie ono 

Boskiego Adepta w jego samotni, lecz przebudzi tylko straszliwe moce, które zaczn  działa  na ni sze 

władze natury ludzkiej. 

 

 

 

Komentarz

 

 

V

 

 

 

 

„Zanim dusza stanie przed Nauczycielem najpierw musi si  obmy  w krwi swojego 

serca". 

 

 

Wyraz dusza u yty jest tu w znaczeniu Duszy Boskiej, czyli „Ducha astralnego". Móc sta  — 

oznacza mie  siln  wiar , pewno . Pewno  za  powstaje, gdy ucze  wie,  e przezwyci ył swoj  

podatno  do wzrusze , swoje „Ja", a nawet wszystko, co jest w nim człowieczego,  e nie ma w nim 

adnej obawy, i  e nie czuje ju  bólu,  e cała jego  wiadomo  skierowana jest ku Boskiemu  yciu, 

które symbolicznie wyra a si  terminem „Nauczyciele",  e nie ma ju  ani oczu, ani uszu, ani j zyka, 

ani mocy, jak tylko dla Boskiego  wiatła i dla jego słu by.

 

 

Wszelki strach opuszcza go wtedy, staje si  wolny od cierpie , od trosk i waha . Jego dusza 

nie wzdraga si , nie ma ch ci na odkładanie próby, w pełnym blasku przenikaj cego j  Bo ego 

wiatła. To znaczy,  e wszedł ju  w posiadanie swojej Boskiej schedy i mo e teraz powoływa  si  na 

swoje pokrewie stwo z Nauczycielami ludzi. Stoi teraz wyprostowany, z podniesion  głow  i oddycha 

z nimi jednym powietrzem.

 

 

Zanim jednak to wszystko stanie si  dla ucznia dost pne, jego dusza musi si  obmy  w krwi 

swojego serca. Ofiara ze swojego serca, wyrzeczenie si  wzrusze , jest pierwszym warunkiem. 

Zawiera ono w sobie „osi gni cie równowagi, której nie naruszyłyby osobiste wzruszenia". To samo 

czyni filozof-stoik, który staje jakby z boku od samego siebie i spogl da spokojnie zarówno na własne, 

jak i na cudze cierpienia.

 

 

Jak łzy w j zyku okultystycznym oznaczaj  dusz  wzrusze , a nie materialny ich obraz, tak 

samo i krew oznacza nie t , niezb dn  dla  ycia fizycznego substancj , lecz  yciowy, twórczy 

pierwiastek w naturze ludzkiej. Pierwiastek ten wprowadza człowieka w  ycie, aby do wiadczył bólu i 

rozkoszy, rado ci i smutków. Gdy pozwoli swojej krwi płyn  ze swojego serca, staje wtedy wobec 

Nauczycieli, jako czysty Duch, nie pragn cy ju  wciele  dla wzrusze  i do wiadcze . W ród 

niezmiernych cyklów czasu, mog  jeszcze przypa  w jego udziale kolejne wcielenia w materii. Lecz 

on nie jest ju  ich spragniony, pierwotne po danie  ycia ju  go opu ciło.

 

 

Je eli przyjmie jeszcze na siebie posta  w ciele ludzkim, to uczyni to nie dla swoich celów 

osobistych, a dla celów Boskich, dla dokonania pracy „Nauczycieli". Rozkoszy ani cierpie  szuka  ju  

nie b dzie, nie b dzie po da  nieba ani te  piekła si  nie ul knie. Otrzymał on ju  dziedzictwo, które 

background image

21 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

nie tyle jest nagrod  za rzeczy, których si  wyrzekł, ile stanem, gładz cym sam  pami  o nich. Nie 

yje on ju  na  wiecie, lecz ze  wiatem. Horyzont jego rozszerzył si  do granic Wszech wiata.

 

 

Komentarz 

 

VI

 

 

 

 

„ yj w wieczno ci".

 

 

 

Musimy teraz sobie wyobrazi ,  e istnienie indywidualne (osobiste) podobne jest do sznura, 

który si  ci gnie z niesko czono ci w niesko czono , nie ma pocz tku ani ko ca i nie mo e si  

rozerwa . Sznur ten zrobiony jest z niezliczonej ilo ci cienkich nici, przylegaj cych  ci le jedna do 

drugiej i tworz cych jego grubo . Nici te s  bezbarwne, a co do swoich wła ciwo ci, równo ci i mocy 

— doskonałe. Sznur ten, przechodz c, jak to si  dzieje w rzeczywisto ci, przez ró ne miejsca, tj. w 

ró nych, w swojej rozci gło ci znajduj c si  warunkach, ulega szczególnym przemianom. Jaka  ni  

cz sto zahacza si  o co  i wyci ga si  silnie na bok od linii prostej. Wtedy przez długi czas sterczy ona 

i narusza porz dek cało ci. Niekiedy jedna lub druga ni  pokrywa si  błotem albo si  czym  zabarwia, 

i wtedy plama ta nie tylko si  rozszerza na tej nici, lecz zabarwia i inne nici.

 

 

Pami tajmy,  e wszystkie te nici s   ywe, jak drgaj ce nerwy. Jak e  daleko wobec tego musi 

si ga  ta plama, to wyci gni cie si  na bok! Cokolwiek by si  stało, jednak stopniowo te długie 

struny, te  ywe nici, tworz ce w swojej nierozerwalnej rozci gło ci osobowo , przechodz  z cienia 

na  wiatło. Wtedy nici te przestaj  by  bezbarwne, staj  si  złote i znowu si  układaj  równo, 

wszystkie obok siebie i w jednym kierunku. Harmonia znowu powraca mi dzy nie, a harmonia ta 

wytwarza now , jeszcze wa niejsz .

 

 

Porównanie to stosuje si  do małego tylko odłamka, do jednej strony prawdy, co  mniej jak 

fragmencik prawdy, tym niemniej zatrzymajmy si  na tym porównaniu. Wychodz c z niego, mo emy 

doj  do gł bszego zrozumienia rzeczy. Przede wszystkim zrozumiemy,  e przyszło  nie tworzy si  z 

jakich  oddzielnych dowolnych działa  tera niejszo ci, lecz  e wszystko, co b dzie przyszłe, stanowi 

nieprzerwan  ci gło  z tym, co jest tera niejsze, tak samo jak tera niejszo  stanowi nieprzerwan  

ci gło  z przeszło ci . Patrz c z jednej płaszczyzny i z jednego punktu, porównanie ze sznurem jest 

dosy  dokładne.

 

 

Mówiono nieraz,  e uwaga, cho by najmniejsza, która została po wi cona okultyzmowi, 

wytwarza znaczne skutki karmiczne. Pochodzi to st d,  e niepodobna nawet w drobnej mierze 

zainteresowa  si  okultyzmem, nie czyni c jednocze nie stanowczego wyboru mi dzy złem i dobrem. 

Ju  pierwszy krok w okultyzmie prowadzi ucznia do drzewa poznania zła i dobra. Musi zrywa  z 

niego owoce i je , dlatego musi zrobi  wybór. Nie mo e ju  nadal pozostawa  w chwiejno ci 

niewiedzy. Musi i  po dobrej albo złej Drodze. Lecz wtedy, cho by jeden krok uczyniony  wiadomie 

na tej lub tamtej Drodze, sprowadza bardzo du e skutki karmiczne.

 

 

Wi kszo  ludzi kroczy chwiejnie nie wiedz c na pewno, do jakiego d

 celu. Ich ideały 

yciowe nie s  jasne, wskutek czego ich Karma wytwarza si  pogmatwana. Je li jednak tylko dosi gn  

progu wiedzy, zagmatwanie zaczyna znika , a skutki karmiczne ka dego czynu staj  si  o wiele ba-

rdziej intensywne, gdy  teraz ju  na ró nych płaszczyznach wszystko d y w jednym kierunku.

 

 

Okultysta nie mo e by  człowiekiem chwiejnym, a przeszedłszy próg nie mo e ju  zawróci . 

Nie mo e tak samo, jak dorosły nie mo e z powrotem zosta  dzieckiem. Indywidualno  rozrosła si  i 

dosi gła punktu poczucia odpowiedzialno ci. Tego poczucia odpowiedzialno ci nie b dzie mogła si  

teraz ju  wyzby .

 

 

Kto si  chce wyzwoli  z ła cuchów Karmy, musi sw  indywidualno  podnie  z mroku ku 

wiatłu, swoje istnienie postawi  na takiej wysoko ci, aby nici, stanowi ce jego osobowo , nie 

dotykały błota i nie zahaczały si  o nic, co by je mogło odci gn . Wznie  si  powinien do tej 

background image

22 

www.teozofia.org

   - Teozofia w Polsce. 

dziedziny, w której Karma ju  nie działa. Nie potrzebuje jednak wcale do tego porzuca  tej formy 

bytowania, w której si  znajduje. Te formy bytowania mog  by  bardzo grube i brudne, mog  te  by  

na podobie stwo Drogi, usłanej kwiatami, których słodki zapach n ci ku sobie i stwarza przywi zania 

yciowe, jednak nad nimi wisi zawsze niebo wolne i czyste. Kto si  chce wyzwoli  od Karmy, musi 

swój dom wybudowa  na powietrzu, a potem w eterze.

                                                                       

 

 

Kto chce stworzy  sobie dobr  Karm , zetknie si  z wieloma trudno ciami i przy wysiłkach 

siewu dobrych ziaren dla swojego własnego  ycia, mo e łatwo zasia  plewy, i to nawet bardzo du o. 

Nie pragnij sia  tylko dla własnego  niwa, pragnij sia  tylko takie ziarna, których owoce b d   ywi  

wiat. Człowiek jest cz ci   wiata, daj c pokarm  wiatu, daje go sobie. Lecz nawet w tej my li tai si  

wielkie niebezpiecze stwo.

 

 

KONIEC