background image

~ 1 ~ 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Monika Szulc 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 2 ~ 

 

 

                                                 [...] ocean czasu - chcemy czy nie – 

                                                        zawsze zwraca nam to, co w nim kiedyś  

              pogrzebaliśmy.    

Carlos Ruiz Zafón- Marina        

 

           

 

 

 

PROLOG 

 

Miałam piętnaście lat, kiedy do drzwi zapukała policja i powiedziała, że moi 

rodzice zostali zamordowani. Od tego dnia wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłam. 
Właściwie, nie byłam zdziwiona. Dzień przed wypadkiem miałam złe przeczucie. Nie 
wiedziałam, co to znaczy. Skąd miałam wiedzieć? Nie mogłam spać, do dnia 
pogrzebu. W ten nieszczęsny dzień postanowiłam, że pożegnam się z mamą i tatą. 
W kaplicy nie było dużo ludzi, kilkoro znajomych, sąsiedzi, moja siostra Lilly z mężem 
i pięcioletnim synkiem Sebastianem. No i ja. Trumny była otwarte, podeszłam 
szybkim krokiem i złapałam mamę za rękę. Pierwsze co zobaczyłam, to pusty zaułek 
za restauracją obok którego przechodzili po kolacji. Mama niosła kwiatka. Czerwoną 
różę bez przybrania. Uśmiechała się do taty z taką miłością, że aż serce mi się 
ścisnęło, gorące łzy napłynęły mi do oczu ale udało mi się je zwalczyć. Tata śmiał się 
beztrosko, bo mama opowiadała właśnie, jak Sebastianowi udało się powiedzieć cały 
wie

rszyk, który miał 4 zwrotki. Czułam  się tak, jak bym szła obok nich. Usłyszałam 

hałas. Moi rodzice obrócili się w stronę ciemnego zaułku. W cieniu stał mężczyzna. 
Bardzo wysoki i bardzo przystojny. Blond włosy trochę za długie. Jasna cera. Choć 
się nie znam, garnitur był szyty na miarę. Sprawiał wrażenie pewnego siebie. Coś 
trzymał w rękach, to coś się poruszyło i wydało dźwięk podobny do gulgotu, moi 
rodzice zdali sobie sprawę, że to żywy człowiek. Mama krzyknęła, a tata pobiegł 
pomóc nieszczęśnikowi. Gdy napastnik usłyszał krzyk, poniósł głowę i moja mama 
zamilkła a tata raptownie stanął  jak zahipnotyzowany. Spojrzałam na blondyna, 
spoglądał na nich w tak bezduszny sposób, że czułam, jak krew mi się ścina w 
żyłach ze strachu. Wymówił coś czego nie zrozumiałam i wybuchnął śmiechem. 
Puścił swoją ofiarę i wyprostował się dumnie. Uśmiech wykrzywił mu twarz ukazując 
małe kły, a gdy spojrzał na mamę jego oczy zalśniły srebrem ukazując jego 
pragnienie. W mgnieniu oka rzucił się na nich a ja szybko zdjęłam rękę z dłoni mamy. 
Kaplice rozdarł przeraźliwy wrzask, po minucie zdałam sobie sprawę, że zaczyna 

background image

~ 3 ~ 

 

boleć mnie gardło, a krzyk w przejmująco cichym pomieszczeniu jest mój. Mój 
szwagier otoczył mnie ramieniem, usiłując wywlec na zewnątrz. Zamknęłam oczy, 
przerażona wizją którą miałam i zemdlałam. I tak oto spędziłam  trzy miesiące w 
szpitalu dla świrów. A wszystko przez to, że mówiłam prawdę, wiem co widziałam i 
tak też powiedziałam. Nie wierzyli mi. Na ich miejscu też pewnie bym nie uwierzyła. 
Ale ta wizja była, taka realna, taka żywa, każdy szczegół, zapach, strach moich 
rodziców, temperatura powietrza były prawdziwe. I ja to wiem. Po miesiącu 
siedziałam cicho przed lekarzami. Uznali, że to stres po urazowy i depresja. 
Dostałam tabletki i  wróciłam do domu. Do domu mojej siostry. Mieszkanie mieściło 
się w starej kamienicy. Było małe ale ich własne. Dostałam swój pokuj. I miałam 
nadzieje, że wszystko będzie dobrze, ale nie było 

 

Cztery lata później, do drzwi znów zapukali mężczyźni w mundurach. 

Oznajmili, że mojego szwagra znaleziono martwego a moja siostra i Sebastian 
zaginęli. Po godzinę przesłuchań, z standardowymi pytaniami co robiłam, gdzie 
byłam, wyszli. Zamknęłam za nimi drzwi i osunęłam się po ścianie, zaczęłam płakać. 
Łez nie było końca, płakałam nad losem mojej rodziny i własnym. Gdy doszłam w 
miarę do siebie, poszłam do pokoju siostrzeńca i przytuliłam jego ulubionego misia. 
Skupiłam się, na uśmiechniętej dziecięcej buzi Sebastiana i myślałam gdzie 
mogłabym go znaleźć. Nienawidzę mojej mrocznej mocy, bo po cholerę mi ona jak w 
niczym nie pomaga tylko przynosi ból. Skupiłam się jeszcze bardziej i go 
zobaczyłam. Nie było tak jak ostatnio. Nie widziałam co się stało. Ale po prostu go 
znalazłam. Bladego, smutnego, z nienaturalnie wygiętą małą szyjką. Lilly leżała obok 
i trzymała go za rączkę. Znalazłam ich w jakimś brudnym śmietniku. Ale co z tego 
skoro było już za późno? Byli martwi. Policja znalazła ich dwa dni później. Na 
pogrzeb nie poszłam. Spakowałam swój nędzny dobytek i wyjechałam.  

 

Znalazłam pokój, co prawda ze współlokatorką w Winnipeg w Kanadzie. Dwa 

pokoje kuchnia łazienka. Całkiem ładne. Odcięłam się od przeszłości a w każdym 
bądź razie starałam się. I tak oto ja, dziewiętnastoletnia Freja Murray zaczęłam nowe 
życie jako pracownik księgarni.         

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 4 ~ 

 

ROZDZIAŁ 1 

 

Freja rusz ten chudy tyłek i wstawaj. Znowu się spóźnisz!!!- krzyczała moja 

ukochana współlokatorka Amber. 

Kto o zdrowych zmysłach wstaje o 10.30 rano? Szczególnie, po zarwanej nocy z 
książką w ręce? Na pewno nie ja. Boże jak ja kocham spać. 

Drzwi do mojego pokoju otwarły się z hukiem a w nich stanęła czarnowłosa 
kosmetyczka. Dziewczyna ma 175 cm wzrostu, ciemne urzekające oczy, prosty nos i 
pełne usta. Ubiera się jak modelka z okładki, co podkreśla atuty jej figury. Pracuje w 
ekskluzyw

nym salonie piękności w centrum i już kilka razy starała się namówić mnie 

na wizytę, co skomentowałam dość dosadnie, to dało mi spokój. Przyjaciółka 
zmieniła taktykę i wzięła się za krytykę mojej garderoby. 

Amber zaklaskała w dłonie, próbując mnie rozbudzić. Cóż marnie jej szło, biorąc pod 
uwagę, że moje powieki nie chciały się podnieść. 

Już wstaje- sapnęłam spod kołdry, z nosem przyklejonym do mojej ulubionej 

poduszki w misie. Są słodkie. 

Choć bardzo ją lube to nie wybaczę jej, że tak bezceremonialnie zerwała ze mnie 
kołdrę co zakończyło się bolesnym lądowaniem na podłodze. Naprawdę wszystko 
ma swoje granice 

i wiele mogę wybaczyć, ale promieniujący ból w łokciu temu 

stanowczo przeczy. 

nienawidzę cię- burknęłam rozpłaszczona na dywanie. Łokieć pulsował i pewnie 

jutr

o będzie go zdobił wielki fioletowy siniak. 

nie pleć głupot, wiem że mnie kochasz- oznajmiła śmiejąc się- co byś zrobiła gdyby 

nie ja? A tak 

szczerze to mam dość jazgotu tej starej zrzędy. 

tak wiem. Ale niemów tak o mojej szefowej, dzięki niej mam na połowę czynszu. 

Fakt Amber miała racje, pani Weber niewątpliwie jest zrzędą i to przez duże „Z”. Ma 
do tego chorobliwą skłonność do wtykania nosa w nie swoje sprawy. Kiedyś nawet  
śledziła mnie przez trzy przecznice. Jak się później okazało sprawdzała czy nie 
szlajam 

się z jakimiś podejrzanymi typami. I jak to zgrabnie ujęła „ to dla twojego 

dobra 

kochanieńka, martwiłam się o ciebie”. No cóż, nigdy nie widziała mnie z 

żadnym chłopakiem, więc razem z przyjaciółką wydedukowaliśmy, że to choroba o 
n

azwie „wścibstwo starszych pań” a u niej to już zaawansowana forma, bez szans na 

poprawę. Fakt że prowadzi księgarnie i ma aż trzy rzędy poświęcone magii świadczy 
o tym, że bardzo by chciała zostać czarownicą. Ma już charakter czarownicy więc te 
książki na niewiele jej się zdadzą. 

background image

~ 5 ~ 

 

Freja chcesz żebym po ciebie przyszła wieczorem po pracy, czy nie?- zapytała z 

udawanym oburzeniem. 

Przecież wiesz, że tak. 

Odkąd Znalazłam mieszkanie i pracę, Amber  codziennie po mnie przychodziła. 
Powiedziałam jej, że boję się  ciemności a ona ochoczo odpowiedziała „Dobrze, 
każdy ma swoje lęki, ja też. Strasznie boję się pająków. Dlatego, aby zagruntować 
naszą nową znajomość będziemy się wspierać”. I tak oto od sześciu miesięcy co 
wieczór o godzinie 21.30 stoi w drzwiach księgarni ze świeżą bułeczką. Uwielbiam je, 
rozpływają się w ustach. Właściwie jej nie okłamałam, nie boję się ciemności tylko 
tego co w niej czyha.   

No to wstawaj!! I do kuchni na świeżutkie płatki z już nie tak świeżym mlekiem- 

próbowała mnie zachęcić- mniam mniam- grymas przy ostatnich słowach uświadomił 
mi, że to mleko sprzed dwóch dni. 

okej, zaraz przyjdę. 

Wyszła a ja wstałam. Nie bez przeszkód. Spojrzałam na pokuj i mój skromny 
dobytek. Zero pamiątek, po za jednym zdjęciem w portfelu, jeden miś i właściwie nic 
więcej. Wersalka z wypaloną dziurą miała pewnie dwadzieścia lat. Spędziłam na 
czyszczeniu jej cały dzień abym nie brzydzić się na niej spać. Była całkiem wygodna 
i jeśli udało mi się przespać sześć godzin to nawet byłam wypoczęta co graniczy z 
cudem skoro jestem klasycznym śpiochem. Ale starczy tego przeciągania – Czas na 
miły dzień w pracy- zaświergotałam pod nosem, ale nawet mnie nie przekonał ten 
rzekomo radosny głos. Westchnęłam. Wyciągłam czarne dżinsy z jedynej szafy w 
pokoju i je założyłam. Wyglądały nie źle, choć ta znawczyni mody z kuchnie pewnie 
będzie miała inne zdanie. Zrobiłam minę patrząc w lustro zawieszone na ścianie i 
westchnęłam podwójnie. Zarzuciłam szary sweter i związałam moje blond włosy w 
kucyk. Zwinęłam jeszcze z podłogi plecaczek, wrzuciłam do niego komórkę, portfel, 
chusteczki i poszłam na śniadanie.          

Amber siedziała na krześle i mieszała bez przekonania w misce płatków. Usłyszała, 
że weszłam i na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. 

w końcu, płatki rozmiękły- podniosła pełną łyżkę do góry i przechyliła, rozmiękła 

papka chlapnęła w dół, a odgłos które wykonała klucha lądując w mleku był bardzo 
nie apetyczny. Wierzcie mi. 

- podaj cukier 

-po co?  

-

żeby nadać trochę słodyczy tej bez kształtnej substancji- a tak szczerze, to wolałam 

aby smak mleka mnie nie zaszokował. 

dobry pomysł, może też spróbuję 

background image

~ 6 ~ 

 

I tak też zrobiła, jadłyśmy w milczeniu. Co nie wróżyło nic dobrego. Spoglądając na 
te podstępną  dziewuchę zaczęłam się obawiać. Widziałam, że intensywnie nad 
czymś myśli. Mogłabym przysiądź, że widzę trybiki w jej główce. 

nie będę owijała w bawełnę, musimy pogadać 

Wiedziałam, znowu jakaś poważna pogadanka, Amber jest starsza ode mnie o trzy 
lata i zachowuje się jak starsza siostra. Na te myśl czułam, jak łzy napływają mi do 
oczu. Szybko  

pozbyłam się tego tragicznego wspomnienia, aby nie widziała moich 

łez.  

- a o czym?- 

spytałam ze strachem 

o twoich ciuchach, o chłopaku i….. – nie dokończyła bo jej przerwałam 

-

proszę, nie zaczynaj znowu- czułam się zażenowana. Amber jest piękna, zawsze 

uśmiechnięta. Ze wszystkimi dobrze się dogaduje a zwłaszcza z facetami. Ciągała 
mnie na różne imprezy, szłam tylko dlatego, żeby nie zrobić jej przykrości a może 
żeby nie słuchać jej kolejnej tyrady pod tytułem ”Freja powinnaś się otworzyć na 
ludzi!” 

-

kochanie przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra-wiem, pomyślałam- twoje 

ubrania zasłaniają całe twoje ciało. 

czy mi się wydaje, że próbujesz nakłonić mnie do obnażania swoich wdzięków?- 

spróbowałam z myślą, że obrócę całą tą żałosną sytuacje w żart. Ale miała tak 
poważną minę, że wątpiłam aby mi się udało. I nie myliłam się 

Freja nie uda ci się mnie zmylić, daj szansę mi się wypowiedzieć. 

- dooobrze- 

wydukałam zrezygnowana 

a więc słuchaj uważnie i nie przerywaj- uniosła ostrzegawczo palec 

Przytaknęłam z cierpiętnym wyrazem twarzy, co sprawiło błyskawice w oczach 
dziewczyna z naprzeciwka, więc uśmiechnęłam się niemrawo, aby trochę ją 
złagodzić. 

Freja jesteś młodą dziewczyną. Masz 19 lat i nie miałaś chłopaka. Masz wspaniałe 

ciało, co prawda jesteś trochę niska bo 158 to nie wiele- uśmiechnęła się przebiegle- 
chłopcy lubią małe kobietki którymi mogą się opiekować. A fakt, że ważysz ile?- już 
chciałam odpowiedzieć, gdy zaczęła mówić dalej- jakieś 50kg. I do tego te twoje 
blond 

długie włoski, wiecznie związane- pokręciła z dezaprobatą głową- Moi koledzy 

z chęcią by się z tobą umówi ale ty wiecznie wszystkich odpychasz. Te twoje piwne 
oczy działają na nich jak przynęta, której nie można się oprzeć. Otwórz się na ludzi. 
Laski w tw

oim wieku chodzą na imprezy, piją tanie piwo, szaleją, zmieniają 

chłopaków jak rękawiczki i uprawiają przygodny sex, więc…. 

background image

~ 7 ~ 

 

Tego już nie wytrzymałam, wstałam gwałtownie. Krzesło przewróciło się. Uniosłam 
ręce w geście protestu.  

-Ja nie szukam sexu z byle 

kim. Ja nie chce się bawić ja nawet nie chce poznawać 

nowych ludzi!- 

wrzasnęłam ze łzami- już straciłam zbyt wiele w życiu. Wszystko co 

miałam! Nic nie rozumiesz. Proszę dajmy temu spokój. I zrozum ze nie jestem na to 
gotowa.  

Amber patrzyła na mnie, szeroko otwartymi oczami. Zawsze statyczna, powściągliwa 
dziewczynka wybuchła. Zamknęłam oczy ze wstydu. Nie chciałam jej zranić. W moim 
obecnym życiu byłam samotna i tylko u niej mogłam szukać wsparcia. Tylko z nią 
rozmawiałam, śmiałam i spędzałam czas, nie chciałam tego stracić. Ale nerwy mnie 
poniosły, nie pierwszy raz. Muszę nad sobą popracować, bo to może się źle 
skończyć. 

ja po prostu się o ciebie martwię, nie chciałam cię zezłościć- powiedziała ze 

smutkiem- 

Nigdy nie chciałaś mi powiedzieć, co wydarzyło się wcześniej. Kilka razy 

starałam skłonić cie do zwierzeń. Ale rozpacz w twoich oczach dała mi jasno do 
zrozumienia, że to nie było nic dobrego. Mam racje? 

- masz- 

powiedziałam głucho. Starając się opanować i zablokować nawałnice 

wspomnień. Czy kiedyś zacznę żyć normalnie? Ból i koszmary znikną? 

-

dlatego przestałam pytać, i pomyślałam, że jak zajmiesz się czymś innym to 

zapomnisz, rozchmurzysz i zaczniesz żyć pełnią życia. Wybacz myślenie nie jest 
moją mocną stroną i nie wydedukowałam, że to dla ciebie za wcześnie.  

Co racja to racja, najpierw robi, 

później myśli. Nie raz wyszły z tego niedomówienia i 

to zazwyczaj zabawne. Każde wspominaliśmy z nie małym rozbawieniem. Może 
teraz też tak będzie? Wątpię, ale Amber była tak szczera, że nie sposób było ciągnąć 
tej rozmowy dalej. 

okej, ja też przepraszam. Jesteś taka dobra a ja zachowuję się jak rozpieszczony 

dzieciak. Będę starała się poprawić i może znajdę kogoś z kim będę mogła uprawiać  
szalony i niezobowiązujący seks, w co wątpię ale jak szaleć to szaleć nie Amber, ja 
taka rozwiązła pustelnica. Czas wkroczyć do akcji-oznajmiłam z entuzjazm co mnie 
zdziwiło a współlokatorka roześmiała się.  

Niemal sama uwierzyłam w te brednie, ale jak będę często je powtarzać to się 
spełnią? Czas pokaże. Przygodny sex  raczej pominę i zacznę od zawiązywania 
nowych znajomości. 

dobra nie szalej. Masz 10 minut do rozpoczęcia pracy. Lepiej się pospiesz bo znów 

będzie przemiła rozmowa ze starszą panią. Już ci współczuje.  

background image

~ 8 ~ 

 

-cholera jasna- 

pisnęłam trzy oktawy wyżej niż było konieczne.- masz rację, więc 

zbieram się, do zobaczenia wieczorem a te rewelacyjną przemianę zaczniemy od 
jutra 

-

do zobaczenia i weź szal jest zimno- pamięta o wszystkim.    

Sięgnęłam po czarny, który pasuje do mojego płaszcza. Szybko zaczęłam owijać go 
wokół głowy gdy ktoś złapał mnie za kucyk i pociągnął boleśnie 

-co ty wyprawiasz?- 

Byłam w szoku, co ona znowu wymyśliła? 

 - 

nie ten, on jest przygnębiający, załóż błękitny podkreślają twoje włosy. Nie patrz 

tak na mnie. Sama zapowiedziałaś swoją wielką przemianę. Więc do dzieła mała!!! 

-

na razie świrusko. Pa 

-pa. 

Wybiegłam z mieszkania w swoim znoszonym płaszczyku i świetnym szaliku który 
jak ktoś mnie uświadomił podkreśla moje włoski. Haha. Pędziłam jak odrzutowiec. 
Wiał zimny wiatr. Czułam jak gałki oczne zamieniają się w bryłki lodu. 
Przyspieszyłam jeszcze ale wątpię czy zdążę. Mijałam witryny sklepowe bez 
większego zainteresowania. Jednak na jedno miejsce zawsze zwracałam uwagę. A 
mianowicie  

mały sklepik z ręcznie robionymi misiami. Małe i duże jaki się tylko chce. 

Ja zakochałam się w malutkim pluszaku,  który właściwie nie był podobny do 
żadnego znanego mi zwierzęcia. Różowy przypominał świnkę ale kształt  raczej 
kucyka, był zabawnie uroczy i tym zaskarbił sobie moją sympatie, ale dość 
rozczulania bo zbliżałam się właśnie do księgarni, więc trzeba się przygotować na 
kolejną poważną rozmowę. Czy ten dzień może być jeszcze gorszy?  

 

Szklane drzwi otworzyły się z cichym świstem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i 

dojrzałam szefową.  

- dz

ień dobry pani Weber, jak pani minął wczorajszy wieczór- zagadnęłam bo wiem 

że wczoraj był maraton jej ulubionego serialu 

dzień dobry kochanie, wczoraj obejrzałam wszystko co chciałam ale znowu się 

spóźniłaś więc podejdź do mnie natychmiast, musimy porozmawiać  

No to się zaczyna 

wszystkie młode dziewuchy są takie same. Myślicie, że skoro jesteście takie ładne 

wolno wam wszystko. Nie jestem już pierwszej świeżości i potrzebuje twojej pomocy. 
Ale jej nie mam bo wiecznie się spóźniasz!- aż poczerwieniała z gniewu- jeśli myślisz 
że cię za to nie zwolnię to się grubo mylisz  -Jezu Chryste, za co ja zapłacę rachunki, 
czynsz, 

jedzenie, jeśli mnie wyleję będę jadła płatki z kwaśnym mlekiem codziennie 

bo na nic innego ni będę mogła sobie pozwolić. Nawet cukru nie będzie. Myślałam 

background image

~ 9 ~ 

 

intensy

wnie o mojej przyszłej diecie-ale wiem, że utrzymujesz się sama i nie masz 

rodziny, 

więc dam ci szanse, ostatni raz, zapamiętaj to sobie. 

Odetchnęłam z ulgą, a więc kryzys głodowy mi nie grozi, na razie. 

dziękuje pani Weber, przepraszam to nigdy więcej się nie powtórzy. A teraz się 

przebiorę i pani pomogę. 

Piętnaście minut później w mojej białej koszulce z mało chwytliwym napisem 
„książka dla ciebie, zapraszamy”  byłam zwarta i gotowa do pracy. Pani Weber 
kazała mi posegregować dział historyczny a następnie młodzieżowy. Nie tak źle, 
zawsze 

mogłam trafić na dział prawa podatkowego. Godziny mijały mozolnie. 

Układałam, segregowałam i strasznie się nudziłam. Nic ciekawego się nie wydarzyło, 
no może  po za dwójką dzieciaków w wieku ok. 16 lat, byli ubrani na czarno z 
rokowymi koszulkami. Szukali leksykonu motocykli więc im pomogłam. Zagadywali 
mnie z pół godziny i podrywali. To byłoby nawet zabawne, gdyby nie czujne oczka 
pani W. która patrzyła na nas z potępieniem. Reszta dnia była nudna i już nie 
mogłam się doczekać kiedy wyjdę.  

Nareszcie koniec. Pożegnałam się ze starszą panią. Oczywiście zapewniłam, że 
jutro przyjdę punktualnie. Wyszłam na ciemny chodnik przed sklepem, oczekując 
mojej stałej dostawczyni świeżuteńkich bułeczek. Ale chodnik świecił pustką. Jak na 
zawołanie odezwał się klasyczny dzwonek mojej komórki. Wygrzebałam ją z 
plecaczka, co nie było łatwe, bo była pod warstwą papierków od cukierków 
truskawkowych. Później muszę sprawdzić czy jakiś nie ocalał bo mam na nie ochotę 
a sklep w którym go sprzedają, jest już zamknięty. Ale to później, bo podejrzewałam 
kto dzwoni

ł, spojrzałam  na wyświetlacz. Miałam racje. Odebrałam 

-

halo, Amber gdzie jesteś, czekam na ciebie 

-

hejka mała-  przeciągała słowa co wzbudziło mój nie pokój 

-

czy wszystko porządku, masz dziwny głos 

-jestem na odjechanej imprezce

, więc wyjątkowo dziś musisz wrócić sama 

-

ale przecież obiecałaś, że przyjdziesz po mnie- marudziłam 

-

wiem i sorki. Jestem dość zajęta i nie mogę się wyrwać- w tle usłyszałam męski 

chichot.  

- co robisz i z kim jest

eś- z jednej strony byłam wystraszona myślą o samotnym 

powrocie w ciemności a z drugiej byłam po prostu ciekawa 

a jak myślisz z kim jestem i co robię – znów się zaśmiała i pisnęła rubasznie 

no cóż, pewnie jesteś z nowym chłopakiem, tylko z którym Amber, nie ładnie ich tak 

wpuszczać w maliny 

background image

~ 10 ~ 

 

- och Freja, 

nie bądź taka naiwna, oni muszą najpierw się wykazać, zanim któregoś 

wybiorę 

a kim jest ten szczęśliwiec na dziś, który jest lepszym towarzystwem niż ja? 

nie pleć głupot ty jesteś najważniejsza. Po prostu trochę wypiliśmy, no i tak 

wylądowaliśmy razem z Jackiem na tylnim siedzeniu jego audi. A później sama wiesz 

- nie, nie winem i nie 

chce wiedzieć jak potoczyła się dalej ta historia z cyku 

rozmnażanie ssaków 

Jej śmiech trwał tak długo, że ucho zaczęło mnie boleć więc musiałam odsuną 
telefon o dobre 30cm. Myślałam że już o mnie zapomniała, co było prawdą bo 
zaczęłam  słyszeć głośne cmoknięcia i sapnięcia. No nie, to że nie prowadzę życia 
seksualnego nie znaczy, że muszę uczestniczyć w podbojach przyjaciółki i to przez 
telefon. Zawiał mroźny wiatr i oprzytomniałam. 

hej, jesteś tam jeszcze? 

- tak tak 

skoro nie przyjdziesz to ja idę do domu, pa i bawcie się dobrze. Pozdrów Jacka 

ok. spotkamy się później 

 

Ruszyłam prosto do domu, rozglądając się uważnie na boki. 

 

    

        

 

     

     

 

 

 

 

 

 

background image

~ 11 ~ 

 

ROZDZIAŁ 2 

Wiał mroźny wiatr, zaczął prószyć drobny śnieg. Był już luty ale końca zimy nie było 
widać. Ludzie chodzili w małych grupkach, śmiali się z powodu weekendu. 
Większość pewnie poszła w ślady Amber i śpieszyła na imprezę rozładować nadmiar 
energii 

nagromadzonej w tygodniu. Naciągnęłam kołnierz płaszcza na kark i 

szczelniej owinęłam się szalem. Kilka wilgotnych płatków wpadło mi do oczu i 
przetarłam je pięściom, nigdy się nie maluję i dobrze bo w takich sytuacjach pewnie 
wyglądałabym jak szop pracz z rozmazanym tuszem. Przeszłam na drugą stronę 
uliczki i skr

ęciłam w mniej uczęszczaną alejkę prosto domu. Jeszcze 10 min i będę 

mogła wyciągnąć się wygodnie w łóżku. Pod ciepłym kocykiem z książką w ręce. Jak 
zwykl

e nie mogłam się oprzeć wystawie pluszaków. Patrzyły na mnie czarne ślepka 

kucyko-

świnki miał taką minkę jakby mówił „kup mnie”. Tak to jest ten wyraz twarzy 

proszący o miły domek. Nie mogę pozwolić sobie na kupno pieska ale jutro przyjdę 
po tego miśka. Jest uroczy i nie wiedzieć czemu od razu go polubiłam. Zawsze 
miałam skłonność do dziwnych rzeczy. Kojarzyły mi się ze mną, przecież ja też 
jestem trefna. 

Z zamyślenia wyrwał mnie pisk opon na śliskim asfalcie. Usłyszałam 

otwieranie drzwi i kilka kroków. Ciekawe kto ktoś robi o tej porze na tej ulicy. 
Przecież tu nic niema. Pewnie się zgubił i szukał drogi. Już miałam się odwrócić gdy 
przemówił miękkim aksamitnym głosem 

-  

co jest mała, szukasz towarzystwa na wieczór? 

Jego głos przyprawił mnie o mdłości, nie wiem dlaczego coś mi przypominał. 
Przeszył mnie zimny dreszcz a dawka adrenaliny rozeszła się po moim ciele. Mdłości 
wezbrały na sile. Kaszlnęłam i zakryłam usta dłonią. Nie mam zamiaru się porzygać 
na środku miasta i to pod ulubiony sklepem 

- co, jest ci nie dobrze!!- 

Wybuchnął szyderczym śmiechem – może ze strach przed 

takim przystojniakiem jak ja? 

Wstrząsnął mną kolejny atak nudności, czułam jak pot spływa mi po skroni. Włosy 
zaczęły się sklejać w mokre strąki.  

podejdź do mnie a nie pożałujesz, dam ci taką jazdę, że poprosisz o jeszcze. 

To jakiś wariat. A do tego plecie jakieś głupoty. Nie rozmawiam z nieznajomymi, 
właściwie nikt mnie jeszcze nie zaczepił tak bezceremonialnie. Ten dzień już 
powinien dawno 

się skończyć, dlaczego to mnie spotyka właśnie teraz gdy jestem 

bez Amber? 

Czułam jego przenikliwe spojrzenie, utkwione w moich plecach. Wzięłam się w garść, 
poprawiłam włosy i obciągnęłam płaszcz. Jeszcze jeden oddech i ja już sobie 
pogadam z tym aroganckim dupkiem. Za kogo on mnie ma. A raczej za kog

o on się 

background image

~ 12 ~ 

 

uważa. Że zna moje pragnienia i będzie w stanie je spełnić. Dobre sobie, to pewnie 
totalny świr.  

- o

dwal się idioto, za kogo się uważasz, że… 

Gdy w końcu się odwróciłam i go ujrzałam, cała zesztywniam. Nie mogłam wydobyć 
z siebie ani słowa, wpatrywałam się w niebieskie drwiące oczy. Był bez wątpienia 
piękny. Wyglądał jak amerykański gwiazdor szkolnej drużyny. Stąd ta pewność 
siebie. Na pewno nie stronił od luster i wiedział, że wygląda zniewalająco. Ubrany 
dość lekko jak na taką pogodę. Dżinsy opinały umięśnione nogi, czarne mokasyny 
okrył biały puszek. Oparł się o czarne porsche Carrera i skrzyżował ręce na dobrze 
zarysowanej piersi. Lustrował mnie wzrokiem a uśmiech odsłonił jego białe równe 
zęby. Jak drapieżnik przed kolacją. Spięłam wszystkie mięśnie. 

z wrażenia odebrało ci mowę. Obiecuję że nie zrobię ci krzywdy, jestem grzecznym 

chłopcem 

Zaśmiał się miękko a wietrzyk rozwiał przydługie blond włosy. Poczułam jakby ktoś 
walnął mnie w głowę i to porządnie.  Cały koszmar wrócił. Nie! To nie może być 
prawda. Ale on stoi przede mną, jakby nigdy nic. Jakby nie zrujnował mi życia. Złość 
zapłonęła w moich żyłach żywym ogniem. Napięłam wszystkie mięśnie jeszcze 
bardziej

. Adrenalina buzowała w głowie. Strach mieszał ze złością. Ja go zabiję!!! 

Poderznę gardło, przebije kołkiem, poćwiartuję członki i będę napawać się widokiem 
jak zdycha morderca moich rodziców.  

Coś w wyrazie mojej twarzy pokazało emocje kotłujące się we mnie, pewnie wyrażały 
obrzydzenie i nienawiść. Jak na komendę rozejrzałam się po ulicy. Na szczęście 
nikogo nie było. I dobrze, bo jeszcze spotkał by ich los moich rodziców. Chcąc 
wyzwolić mnie z objęć śmierci. Morderca przybrał czujną pozycję, przechylił głowę na 
lewy bok i zaciągnął głęboko powietrza. Uśmiech  wypełnił jego bladą twarz. Wydał z 
siebie dźwięk zadowolenia,  a mnie podniosły się wszystkie włosy na rankach.  

-

Zapach strachu jest taki podniecający  

Jego 

tęczówki przybrały kolor srebra. Wyprostował się jak struna, przez co wyglądał 

na jeszcze wyższego. Zrobił dwa kroki do przodu a ja raptownie się cofnęłam. 
Wpadłam na okno wystawy sklepowej. Oparłam się o nie szukając jakiegoś 
wsparcia.    

-      

nie zbliżaj się morderco!!! 

Stanął jak wryta na środku drogi. Wyglądał na zamyślonego. Zaszokowałam go tymi 
słowami.  

nie pamiętam abyśmy poznali się prędzej. A na pewno bym zapamiętał tak śliczną 

twarzyczkę 

background image

~ 13 ~ 

 

Przesunęłam powoli rękę do mojej tylnej kieszeni dżinsów. Od momentu morderstwa 
moich rodziców nosiłam nóż sprężynowy. Nikt o tym nie wiedział, Amber pewnie 
dostała by świra, że noszę bron. Ale moja obsesja bezpieczeństwa może teraz się 
przyda. Wsunęłam palce do kieszeni i poczułam dotyk kojącego metalu. Zamknęłam 
dłoń na rączce i wyciągnęłam broń. Nacisnęłam na guzik i ostrze otworzyło się z 
cichym kliknięciem. Oprawca spojrzał na nóż potem na mnie i znów na nóż. Pokręcił 
z niedowierzaniem głową i ruszył prosto na mnie 

jeśli zrobisz jeszcze jeden krok, zabiję cię- oznajmiłam zimno. Ton mojego głosu 

przeraził nawet mnie. Był zimniejszy niż otoczenie.  

-

jaka waleczna, lubię takie a z tobą zabawię się wyjątkowo długo. 

Nic nie powiedziałam. Zaciskałam tak mocno palce na trzonku aż mi zdrętwiały 

wydaje się, że wiesz kim jestem, więc powinnaś wiedzieć, że to mnie nie zabije, bo 

wiesz kim jestem, 

prawda? Widzę to w twoich oczach 

- wiem 

kim jesteś, zabiłeś moich rodziców skórwielu. Zabiłeś z zimną krwią! Nic ci nie 

zrobili! Tylko chcieli pomóc temu nieszczęśnikowi. A ty ich po prostu zabiłeś. 
Nienawidzę cię i pożałujesz tego!! A nuż może cie nie zabiję ale na pewno spowolni- 
krzyczałam  

J

ego śmiech wypełnił otaczającą nas ulicę 

zabiłem wielu ludzi. Ty też tak skończysz- zamyślił się na sekundę, przybliżył palec 

wskazujący do uchylonych ust i cmoknął rubasznie- nie z ciebie zrobię moją 
nałożnice, będziesz tylko moja, dogłębnie. Wezmę cię tak że zapragniesz o więcej. 

Zbladłam ze strach, on zwariował myśląc, że oddam się komuś takiemu jak on. 
J

eszcze nigdy tak się nie bałam.   

Uśmiech ponownie wypłynął mu na usta ukazując dwa małe kły. W mgnieniu oka 
stanął przede mną. Nie byłam wstanie poruszyć choćby palcem. Patrzyłam jak 
urzeczona, zahipnotyzowana, podobnie jak moi rodzice przed śmiercią. Jak można 
tak szybko się przemieszczać.  

-

jak to zrobiłeś- wysapałam ze strachu 

-jak to jak? 

jestem przecież wampirem!!! I to potężnym 

Przyjrzał mi się uważnie. Szukał czegoś w mojej twarzy.  

-

nie wyglądasz na zdziwioną, skąd o mnie wiesz, takie nędzne pomioty nie powinny 

o nas wiedzieć.- pogroził mi palcem jakby karcił niesforne dziecko 

A więc ludzie tacy jak ja to nędzne pomioty. To jak on się nazywa? diabeł? A może to 
sam Szatan

. Udało mi się poruszyć rękom w której trzymałam nuż. Miałam wrażenie, 

że poruszam się w czymś gęstym. Ruch był powolny i niezdarny  

background image

~ 14 ~ 

 

nie twój zasrany interes – pchnęłam nożem prosto w klatkę piersiową z taką 

zawziętością i złością, który zaskoczył nas oboje. Najbardziej zaskoczyło go to, że 
złamałam ten jego trik spowolniający. Moi rodzice nie mieli takiej szansy. Może mi się 
udało, bo od zawsze byłam inna, przecież miałam te przeklęte wizje rzeczy których 
szukałam, jak śmierć moich rodziców, czy mój bratanek i siostra. Kilka razy jak coś 
zgubiłam i skupiłam swoje myśli na danym przedmiocie widziałam go, tak po prostu. 
Może ta moc pomogła przełamać te jego podłe sztuczki. Na pewno nie pozwolę 
zrobić z siebie dziwki. Wolę umrzeć niż poddać mu się. Pomyślałam z mocą. Nie 
pozwolę. Moje ukochane zdolności jeśli możecie mi pomóc, to proszę zróbcie to. Ale 
wampir był szybszy. Złapał mnie za nadgarstek i wykręcił boleśnie. Spoglądał na 
mnie intensywnie, dopóki nie usłyszałam dźwięku upadającego noża o chodnik. A 
więc tyle z moich mocy, zawsze były do dupy, nigdy nie pomagały gdy były 
potrzebne. 

Złapał drugi nadgarstek w mocnym uścisku. Patrzyliśmy tak na siebie z minutę . Ja z 
paniką i strachem on z wyższością i pragnieniem. Podniósł moje ręce i skrzyżował 
nad 

moją głową. Byłam uwięziona między szybą a jego silnym ciałem. Pachniał 

cynamonem jak ulubiony placek mojej mamy. Jabłecznik, piekła go co tydzień. To 
porównanie wywołało niepokój w mojej głowie. Jak mogłam porównać mordercę z 
placusz

kiem mamy. To nie do pomyślenia. Znowu używał jakiś sztuczek jestem tego 

pewna. 

przestań, te twoje sztuczki nigdy nie zadziałają 

-

mam co to tego inne zdanie, jak już wspomniałem jestem silnym starym wampirem i 

mam wiele sztuczek w zanadrzu. 

Bądź tego pewna śliczna 

Był wyższy o ponad głowę. Pochylił się a jego usta znalazły się na moim ucha. 
Słyszałam jego miarowy równy oddech. Wciągnął powoli powietrze, tak jak prędzej 
na ulicy. Jak rekin który wyczuł krople krwi w oceanie. A więc to tak, on jest łowcą a 
ja zwierzyną.  

- pachniesz tak smakowicie 

Przyparł mnie mocniej. Poczułam jego męskość na swoim biodrze. Wykonał 
jednoznaczny ruch 

który dawał jasno do zrozumienia co chodzi mu po głowie. Zrobiło 

mi się gorąco. Czułam jak policzki zaczynają płonąć, nie tylko z zawstydzenia ale i 
dziwnej chęci czegoś więcej, pragnęłam jego dotyku. Doznałam sinego podniecenia. 
Wymierzyłam sobie mentalny policzek. To znowu ta jego podła magia. Przejechał 
językiem po moim policzku. Opuścił jedną rękę i zaczął rozpinać  mój płaszcz. Byłam 
nadal unieruchomiona. Nie mogłam się ruszyć ani wydobyć słowa. Szarpnęłam się 
lekko.  

-spokojnie- 

wymruczał- będziesz zadowolona 

background image

~ 15 ~ 

 

Wątpiłam w to ale gdy wsunął palce pod sweterek, doznałam mrowienia które 
ogarnęło mój brzuch i zeszło niżej. Boże, błagam nie. Oczy szczypały nie od mrozu 
tylko od łez. Łez bólu i rozpatrzy 

Usłyszałam jego jęk gdy pomknął ręką w stronę piersi. 

-

proszę… -mówienie przychodziło z trudem  

-

wiedziałem, że poprosisz. Więc o co prosisz? 

Taki pewny siebie, taki zły. Srebro pulsowało w jego oczach. Równo z moim 
kołaczący sercem, pewnie słyszy je dokładnie. Co za drań. Gdybym tylko mogła go 
zabić nie wahałabym się. Bez wyrzutów, z zimna krwią. I jak Bug mi światkiem 
przebije go kołkiem, przyrzekłam sobie. Jak przeżyję już znajdę jakiś sposób. 
Przywarł ustami do moich, zimnymi, nikczemnymi i zarazem miękkimi. Bez uczucia 
tylko czyste pragnienie. 

Myśli nie dawały mi spokoju. Jak taki potwór może mnie 

całować skoro nikt prędzej tego nie robił. Odsunął się o cal i oparł czoło o moje, w 
geście niemal czułym ale wiedziałam, że tylko mnie zwodzi 

  -

proś a będzie ci dane. –szepnął jak kochanek 

   

Zacisnęłam pięści i wydukałam 

-

proooszę, puść mnie kurwa!!! Końcówkę wykrzyczałam ostatkiem sił i wstrzymałam 

oddech tak długo aż zaczęłam się dusić  

Ta Młada dama ma rację 

Głos pojawił się niespodziewanie. Wystraszyłam się.  

Odwróciliśmy się w stronę przybysza. Stał w cieni i nie widziałam go dokładnie. Nie 
chciałam jego pomocy. Tak bardzo jak chciałam aby czas się cofnął, a wtedy nie 
wstawałabym do pracy. Przynajmniej byłabym teraz w domu zamiast z tym diabłem. 
Co z tego, że bym straciła prace. Żyłabym dalej nie wracając do przeszłości. I 
jeszcze ten przybysz, po co się wtrąca? Nie mogę mu na to pozwolić. Wzięłam 
głęboki oddech i wyjęczałam. 

-uc

iekaj stąd!!! 

Zbył moje słowa. Byłam zdumiona brakiem jakiejkolwiek reakcji. 

-

Markus wyrządziłeś tyle zła. Czas to skończyć . 

co za nie miła niespodzianka znów cie spotkać. Przerywasz w takim momencie. 

Ach już raz cie pokonałem. Pamiętasz to? Bo ja dokładnie, teraz też tak będzie. 

Przybysz westchnął zrezygnowany. Jakby nie miał siły rozmawiać z tym osobnikiem. 
Czyżby się znali? Najwidoczniej tak. Mam nadzieję, że jest lepszym człowiekiem niż 
on. Wyszedł z cienia, nasze oczy spotkały się w stalowym spojrzeniu. Jego dawały 

background image

~ 16 ~ 

 

jasno do zrozumienie abym siedziała cicho. Tak też zrobiłam. Czyżby myślał, że jest 
w stanie go pokonać? 

-

Markus, powtarzam ostatni raz. Puść ją.- komenda w tym zdaniu była zniewalająca 

-

odejdź. To nie twoja sprawa- mówiąc to wyglądał na zaniepokojonego ale nadal 

pewnego siebie.  

-

jeśli masz zamiar kogoś skrzywdzić, to jest moja sprawa. Piętnaście lat temu 

popełniłem największy błąd w życiu. Byłeś mi jak brat. Kochałem cię, dlatego 
pozwoliłem ci odejść żywym- sposępniał- nie powinienem, zabijałeś Marcusie, 
rozumiesz to? 

Troska w jego głosie była nie do zniesienia. Była skierowana na tego podłego 
wampira. Ten nieznajomy w końcu miał go za brata, sam to powiedział. Jednak teraz 
byli skłóceni.  

I jeszcze te jego słowa „piętnaście lat temu”, czy ja totalnie zwariowałam. To ile on 
miał lat. Nie wierzę, zasnęłam i mam koszmar. Jeśli się skupię to obudzę się i 
spędzę kolejny nudny dzień. Cóż użyłam całej siły woli ale wciąż stałam na mroźnej 
ulicy z mordercą.   

-

nudzi mnie ta rozmowa, ja nie będę taki jak ty. I wypiję cię do sucha, co do kropli. 

Jeszcze nigdy nie żywiłem się tak potężnym magiem. Zyskam wiele mocy. I to od 
samego Ryana Larsena 

– wybuchnął szyderczym śmiechem 

- zapraszam do uczty- 

prowokacja była aż nadto oczywista w jego słowach. 

Podz

iwiałam go za odwagę. 

Patrzyłam to na jednego to na drugiego. Mag, co on plecie. Na jakim świecie my 
żyjemy. Później się nad ty zastanowię, gdy nie będę w towarzystwie krwiożerczego 
wampira. Właściwie skoro on chodzi po ziemni, to nie winem kogo mogę jeszcze się 
spodziewać.   

Z zamyślenia wyrwał mnie cichy warkot. Wydobył się z ust wampira. Boże jak 
zwierzę. Nigdy nie byłam bardzo wierząca, dziś wykorzystałam roczny zapas 
zwrotów do stwórcy. Zdusił moje nadgarstki, które nadal trzymał w dłoni. Szarpnął i 
pc

hnął na chodnik. Potknęłam się o krawężnik i przewróciłam  na kolana. Poczułam 

tępy ból. Włosy opadły na oczy. Wzięłam gwałtowny wdech  i spojrzałam na 
przeciwników. Stali twarzami do siebie,  przyjęli pozycje bojowe, obaj piękni, jak dwa 
anioły śmierci. Krążyli z rękami w górze nie zwracając na mnie uwagi. Chyba że ten 
koleś Ryan próbuje dać mi czas na ucieczkę. Wstałam ostrożnia i sprawdziłam lewą 
nogę, bolała ale nie była złamana. To dobrze, będę mogła biec. Ruszyłam chwiejnym 
krokiem w stronę centrum. Niedaleko jest komisariat, powiem im, że napadł mnie 
bezdomny i na pewno uzyskam pomoc. Przyspieszyłam, ponieważ noga nie 
protestowała, rzuciłam ostatnie spojrzenie  za siebie i oniemiałam. Walczyli ze sobą. 

background image

~ 17 ~ 

 

Usłyszałam głuchy dźwięk uderzanego ciała o ciało.  Dostrzegłam strużkę krwi 
spływającą z ust Ryana. Rzucił mi mordercze spojrzenie 

- co tu jeszcze robisz- 

wydusił przez zęby, wyglądał na wyczerpanego- zmiataj stąd, 

już!!! 

Podniósł jedną  rękę wyszeptał słowa. Usłyszałam tylko strzępki tego cichego 
monol

ogu. Coś jakby: ogień i pomoc. Nic nie zrozumiałam z tego ale wyglądał na 

skupionego. W lewej ręce którą miał podniesioną, coś zalśnił. Mrok rozjaśniła ognista 
kula. Była wielkości piłki tenisowej. Nie mogłam oderwać wzroku od Ryana i jego 
mocy, a więc faktycznie był magiem. Zamierzył się ognistą piłko i cisnął w wampira. 
Niestety chybił. Krwiopijca wykorzystał moment i zdzielił go pięścią w skroń. Chłopak 
zachwiał się i przewrócił na plecy. Nie mogę go tak zostawić. On chciał mi pomóc a 
teraz sam jest w ta

rapatach. Zaklął siarczyście gdy mnie dostrzegł 

-

proszę uciekaj, nic mi nie będzie- nikły uśmiech rozjaśnił mu twarz i puścił mi oczko 

Coś w jego  głosie sprawiło, że uwierzyłam i rzuciłam się do ucieczki. Biegłam jak 
szalona prosto przed siebie

. Czułam się winna, że porzuciłam go w ciemnej uliczce, 

na mrozie. Przecież ona ma jakieś tam magiczne zdolności i umie miotać ogniste 
kule, ta zdolność zagwarantuje mu życie. Mam nadzieję! Nie zniosłabym kolejnego 
istnienia na moim sumieniu. Bo byłabym winna. Zostawiłam go, wiem że tego chciał 
ale mimo wszystko.  

Już nie daleko a wybiegnę na główną ulicę i na pewno uzyskam pomoc. Wytłumaczę 
co zaszło i wrócę po Ryana. Pominę tylko parę dość istotnych szczegół między 
innymi kły, srebrne oczy i zdolności chłopaka do miotania ogniem. Powietrze świstało 
mi w płucach, ledwo mogłam oddychać z wysiłku. Na lekcji wf udawałam nie 
dyspozycję bo nie cierpię biegać. Teraz żałuję, że mam tak nędzna kondycję. 
Usłyszałam pisk opon, wiedziałam kto mnie tropi. Dobrze, że zdążyłam podnieść 
nóż. Wzmocniłam na nim chwyt. silnik wył coraz głośniej i nagle ucichł. Ciche kroki 
dudniły mi w głowie, w gardle czułam suchość i już wiedziałam, że przegrałam. 
Zimne palce złapały mnie za kark. Poślizgnęłam się na śniegu tracąc równowagę 
jednak wamp

ir mnie przytrzymał w pionie. Innej szansy nie będę miała, pchnęłam 

nożem, celowałam w serce ale trafiłam w ramię. Ostrze zatopiło się w ciele z cichym 
chrzęstem, pewnie kość. Na tę myśl żółć podeszła do gardła. Padalec zawył z bólu 

pożałujesz tego dziwko!!! 

Podniósł rękę i uderzył mnie w głowę. Eksplozja bólu pozbawiła mnie świadomości. I 
zapadłam w ciemność. 

 

 

 

background image

~ 18 ~ 

 

Rozdział 3 

 

 Gdzie ja jestem? 

Co się zemną dzieję. Nie mogłam się ruszyć. Wszędzie było 

ciemno. Ogarnęła mnie szalona myśl, że jestem w trumnie ale szybko się jej 
pozbyłam. Kto miał by mnie grzebać żywcem? A może umarłam. Na pewno nie. Po 
śmierci ni odczuwa się silnej migreny. Skronie mi pulsowały, skąd ten ból? Zaczęłam 
powoli odzyskiwać świadomość tego co zaszło. Koszmar wspomnień wrócił z mocą i 
wzmógł ból. Ostatnie co pamiętam to ręka Markusa na mojej głowie. Ciężka jak młot. 
Najważniejsze że nadal żyję. Rozwścieczyłam go swoim nożem i pewnie tego 
dotkliwie pożałuję, co zresztą mi obiecał. Ręce miałam skrępowane za plecami. 
Wyczułam na nadgarstkach dotyk szorstkiego sznura. Byłam w małym 
pomieszczeniu. Zero światła, zewsząd otaczał mnie zapach gumy, drażnił nos. 
Wsłuchałam się w dźwięki, może ocenię gdzie lub w czy jestem. Usłyszałam cichy 
pomruk a moje ciało delikatnie kołysało się w jednostajnym rytmie. To na pewno 
samochód. Ten świr zamknął mnie w bagażniku, ale gdzie jedziemy. Na pewno cel 
t

ej wędrówki nie będzie miły, bynajmniej dla mnie. Odkąd się ocknęłam jechaliśmy 

jakieś  20 minut. Samochód zwolnił i zatrzymał się. Przełknęłam głośno  ślinę. Panika 
w

yzierała wszystkimi moimi członkami. Trząsnęły drzwi, usłyszałam ciche kliknięcie 

zamka, pewnie otwierał bagażnik. Serce walił mi o żebra tak mocno, że aż bolało. 
Powoli otwierał klapę auta. Otworzył ją do końca i ujrzałam mojego prześladowcę. 
Miał zadowolony wyraz twarzy. 

-witaj- 

powiedział uprzejmie 

Obiecałam sobie nie nawiązania jakiejkolwiek konwersacji. Nie warto tracić czasu ani 
energii na takiego sza

tańskiego pomiota, nie wiadomo co dla mnie zaplanował. 

Muszę zebrać siły. 

-zapowiada 

się wspaniała noc, mam interesujące plany, oczywiście z tobą w roli 

głównej- wykrzywił usta w chytrym zadowoleniu. 

Przyjrzałam mu się i dostrzegłam ślady walki. Skóra na policzku była spierzchnięta i 
zaczerwieniona jak po oparzeniu, Ten 

groteskowy wygląd dopełniał zakrwawiony 

sweterek, nie źle go dziabnęłam, bo krwi było sporo. Zauważył na co patrzę i zaśmiał 
histerycznie.  

-

przecież jestem wampirem, istotą doskonałą. Odczuwam ból jak każdy ale nie zabije 

mnie to. Szybko 

się goję jak już zauważyłaś. No dość tego gadania. Spektakl czas 

zacząć 

Zaklaskał upiornie w dłonie. Skóra ścierpła mi ze strachu. Zaczęłam oddychać 
spazmatycznie gdy wyciągnął dłonie w moim kierunku, byle znów mnie nie dotykał 
tak jak prędzej. Obrzydzenie ogarnął mnie całą na myśl o jego splamionych śmiercią 
łapskach na moim ciele.  

background image

~ 19 ~ 

 

straciłaś szanse na moją nałożnice- odparł na moje nieme pytanie- teraz potraktuję 

cię tak jak na to zasłużyłaś. Czyli jak pokarm. Wkurzające pożywienie którym jesteś. 
Na pewno będziesz pyszna.  

Dotknął różowym językiem kła. Łzy zapiekły mnie w oczach ale muszę być twarda, 
nie dam mu satysfakcji, że mnie nastraszył. Puls galopował a on go słyszał. Byłam 
zła, na siebie. 

pierdol się gnoju 

cóż za miłe słowa, przełamałaś milczenie. Brawo 

  

Przejechał opuszkami palców po moim zaróżowionym policzku. Raptownie złapał 

mnie za ramiona i wywlekł za porsche. Uderzyłam kostkami o karoserie. Bolało  jak 
cholera. Po minucie szamotaniny pchnął mnie w  plecy bym szła. Rozejrzałam się 
dookoła. Było ciemno, blask księżyca pozwolił dojrzeć mi drzewa. Zrobiliśmy parę 
kroków i dostrzegłam taflę wody między drzewami. Byliśmy nad jeziorem koło miasta. 
Nie poznałam tej części okolicy. 

 

Znowu pchnięci o mało nie upadłam. Przeszyłam go spojrzeniem. Nie  skomentował 

i dobrze. Zauważyłam motorówki na nadbrzeżu. To musi być przystań, kierowaliśmy 
się w stronę hangaru, w pobliżu nie było żywej duszy, zero szans na ratunek, 
zganiłam tok mojego myślenia. Wystarczy, że Ryan został ranny. Nie dopuszczałam 
gorszego scenariusza. Doszliśmy do głównego wejścia. Drzwi otworzyły się ze 
skrzypnięciem. Rozejrzałam się. W hangarze było pusto, tylko jedna łudź na 
metalowym stojaku, mały kwadratowy stolik i trzy krzesła. Szliśmy dalej w stronę 
dziwnego urządzenia. Duży kołowrotek na który został nawinięty łańcuch. Podszedł 
do niego i rozwinął z cztery metr. Wziął zamach i przerzucił nad prętem nad nami. 
Stałam w miejscu analizując sytuację, jestem w tarapatach. Podszedł do mnie i 
rozwiązał ręce. 

-

rozbieraj się- rzekł twardo 

Chyba zwariował i to totalnie 

-

odwliło ci jeśli myślisz, że to zrobię 

Chyba stracił cierpliwość. Złość zniekształciła mu rysy, wyglądał strasznie. Złapał za 
brzeg mojego swetra i zaczął rozrywać, bez użycia siły. Starałam odsunąć się, jego 
stalowy chwyt nie pozwolił na to. Wylądowałam na zimnym brudnym betonie w samy 
staniku i spodniach

. Czułam zawstydzenie. Patrzył na mnie pożądliwie, zebrałam 

ślinę i splunęłam mu w twarz. Wyglądał na zdziwionego, otarł ślinę wierzchem dłoni i 
zlizał. Zaraz zwymiotuję.  

lubię bawić się pożywieniem.- no nie żartuj? Pomyślałam ale ugryzłam się w język 

zanim bym to powiedziała  

background image

~ 20 ~ 

 

Pocałował mnie w szyję, poczułam zimne kły w okolicy tętnicy, łzy popłynął po 
policzkach. 

A więc nadeszła ta chwila. Tak nie spodziewanie. Byłam zrezygnowana a 

teraz on to zrobi ugryzie 

mnie. I tak zrobił. 

Bul wystrzelił w mocy na którą nie byłam gotowa. Pił łapczywie, siorbiąc i jęcząc. 
Szlochałam tak długo dopóki miałam sił. Jeździł dłońmi po moim brzuch dla mnie to 
był bolesny akt ale jemu dawał niewątpliwą rozkosz. Upływ krwi dał o sobie znać, 
byłam coraz słabsza. I drugi raz dzisiaj zemdlałam 

 

Obudziłam się. Wszystko mnie bolało, znów byłam skrępowana. Teraz na 
nadgarstkach miałam łańcuch który przygotował. W rękach nie czułam krążenia, to 
dlatego że były nad moją głową a ja klęczałam na kolanach. Wisiałam jak półtusza w 
masarni.  

Czuję cię, pomyślałam. Wiem, że tu jesteś i obserwujesz zwyrodniały gnoju. 
Rozejrzałam się i uśmiechnęłam. Wiedziałam, że będzie czekał na ten moment. 
Siedział spokojnie na jednym z krzeseł. Noga na nodze, patrzył na mnie  z 
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nucił jakiś najnowszy hit w rytm którego stukał 
batem o kolano. Zaraz, czym stukał? Wzrok  musi płatać mi jakieś figle. Wstał i bez 
ostrzeżenia zadał cios w moje gołe plecy.  

-ach!! 

 

Zawyłam, mroczki zamigotały przed oczami, Jezu jak boli, poczułam krew 

spływającą z ran i skórę która pękła pod silnym uderzeniem . Takiego bólu nie 
czułam. Żaden mężczyzna nigdy mnie nie widział nago i już wiem, że nigdy nie 
zobaczy, po tym jak  

on mnie oszpecił. Szlochałam, nie wiem czy z bólu czy z 

rozpaczy. Dlaczego życie jest koszmarem. Markus podszedł do mnie. 

to była kara za nóż wbity we mnie 

zabij mnie, jeśli chcesz. Nie boję się!!! 

 

Byłam zdesperowana ból odbierał mi zmysły i pewnie miałam dość mojego życia  

  Jego wzr

ok był niemal czuły. Oparł podbródek między palcem wskazującym a 

kciukiem. 

Odsłonił zęby. Patrzyłam jak urzeczona i za to się nienawidziłam. Jak 

mogły mi się podobać kły, są ostre i nie wróżą nic dobrego. O co mu chodzi? Nie 
miałam pojęcia.  

-

staniesz się wampirem, zostaniemy partnerami, stworzymy rodzinę, zyskamy 

pozycję. Na początku miałaś być tylko ofiarą ale jesteś silna. Zainspirowałaś mnie. A 
bicz był testem, przeszłaś celująco. Nie błagałaś o litość. Zajmę się tobą.  

Ta m

yśl mnie przeraziła. Zostanę takim potworę jak on. to nie możliwe. Zabijać ludzi, 

ranić inny. Nie chcę. Skąd brałam tyle łez, wciąż płynęły kaskadami po twarzy. 

background image

~ 21 ~ 

 

zostawię cię teraz, masz godzinę. Jeśli zapragniesz zmiany to nic nie poczujesz ale 

jak się sprzeciwisz to zaboli i to mocno 

nie zostanę taka jak ty, jesteś odrażający . nie dajesz mi wyboru, choć ta cała 

sytuacja jest nad wyraz komiczna, wiesz dlaczego? 

Wyglądał na zaintrygowanego 

oświeć mnie skarbie 

-

jak zostanę wampirem to będę silna, a wtedy umrzesz- śmiałam się jak w ekstazie 

bez namysłu  

-

być może, ale nie zabiję cię,  do zobaczenia za godzinę, i pamiętaj nie warto 

cierpieć. Odsłoń szyje a nie pożałujesz 

- nigdy!!!!  

Mój krzyk  rozbrzmiewał jeszcze długo po jego odejściu. Nie mam żadnych 
pomysłów na ucieczkę. Powiedziałam prędzej, że zabił moich rodziców i on myśli, że 
zmienię się dobrowolnie. Musi być naiwny albo  pewny siebie. Minuty mijały jak 
sekundy i nim zdążyłam zebrać myśli wszedł do pomieszczenia. Zbliżał się szybko. 
Złapał za ramiona i przyciągnął do siebie.    

-jak jest twoja decyzja?  

Wplótł palce w moje włosy. Przez tą godzinę myślałam o wszystkim tylko nie o 
przemianie. Starałam odsunąć od siebie ten koszmar. Niechęcę być potworem i pić 
krew

. Jednak jestem pewna, że bez względu na decyzję on i tak mnie nim uczyni. 

Pytanie raczej powinno brzmieć czy chcę cierpieć, czy nie, już raz mnie ugryzł potem 
wychłostał. Bolało jak cholera, to chyba nie może być gorsze od rozoranej skóry na 
plecach. Ledwo mogłam się poruszyć tak piekło. Tak chciałabym umrzeć, nie czuć 
nic, nie stracić wszystkich których kochałam i to on mi ich zabrał a teraz zabierze mi 
duszę. Czułam się pusta. Nic mi nie zostało. Spojrzałam w jego przebiegłe oczy. Jak 
to możliwe, że ktoś tak piękny jest tak przepełniony mrokiem. Westchnęłam 
zrezygnowana 

nie zgadzam się- wydusiłam niemal szeptem 

Przyglądał mi się z uznaniem i lekkim zdziwieniem. Zaskoczyłam go swą decyzją. 
Nie miałam zamiaru go prosić o uśmierzenie bólu, mam jeszcze godność którą za 
chwi

lę stracę. 

- Frey

a postępujesz bardzo odważnie ale i głupio. 

Skąd on zna moje imię, jestem pewna, że nie przedstawiałam się 

-

skąd znasz moje imię? 

background image

~ 22 ~ 

 

Spojrzał na mnie dziwnie i wykrzywił usta  

-

myślałaś, że nie przeszukam twoich rzeczy?  

 

No tak przecież on zabija a grzebanie w osobistych rzeczach innych nie robi na nim 

wrażenia  

 -

a teraz do rzeczy śliczna. Będziesz wspaniałym nie umarłym. 

Złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Zacisnęłam powieki ze złości. 
Przesunął swoje usta na moją szyję. Skóra mi z cierpła  w oczekiwaniu na ból. Ale 
doznałam tylko lekkiego ukłucia. Nie było tak jak ostatnio, bólu nie było. Jego zęby 
wbiły się w tętnicę i wziął jeden  potężny łyk, zakręcił mi się w głowie. Zdziwiłam się, 
że szybko się odsunął.  

-

starczy, nie mogę wypić za dużo. Nie chcę cię przez przypadek stracić a tak by się 

stało gdybyś za bardzo osłabła.  

Wstał powoli oblizując usta splamione moją krwią i podwinął rękaw swetra 
odsłaniając bladą skórę. Podniósł  obnażony nadgarstek, i przejechał ostrym kłem po 
żyle. Co on wyrabia. Krew spływała cienką strużka po wnętrzu dłoni  i kapała z palca 
wskazującego na podłogę. Miała dziwny kolor. Jaśniejszy niż ludzki. W słabym 
świetle mieniła się złotymi refleksami. Jest prawie piękna.  

teraz musisz napić się  mojej krwi i przemiana się dopełni 

Raptownie podniosłam wzrok z jego ręki na twarz. Mówił śmiertelnie poważnie. 
Przewróciło mi się w żołądku na samą myśl aby pić krew. Nie dam rady.  

nie wezmę tego świństwa do ust 

nie bluźnij!!! –wydarł się tak głośno, że myślałam iż ogłuchnę-Krew wampira jest 

afrodyzjakiem a 

możliwość przemiany zaszczytem – mówił gorączkowo. Ta 

przemiana musi być bardzo wyczerpująca nawet dla niego. Wyglądał na 
zmęczonego- dzielę się z tobą moją mocą, powinnaś być mi wdzięczna  

-      

mam w dupie ten zaszczyt. A mojej wdzięczności nigdy się nie doczekasz, nie 

usłyszysz słowa dziękuję. Zmieniasz mnie w brew mojej woli, to nie sprzyja 
uprzejmością 

Nachmurzył się trochę ale nie skomentował a i ja już nic nie mówiłam bo zacisnęłam 
wargi jak imadło. Przycisnął nadgarstek do moich ust. Czułam ciepło cieczy na 
wargach, pachniała inaczej niż zwykła krew. Wręcz apetycznie, może miał rację 
mówiąc że to afrodyzjak.  

- pij 

–warknął 

Pokręciłam z rozpaczą głową. Chyba go wkurzyłam. Bo drugą rękom złapał za moje 
potargane włosy i szarpnął w tył. Odchyliłam głowę w tył. Drugą zakrwawioną rękę 

background image

~ 23 ~ 

 

podniósł i mnie spoliczkował. Ból przeszył moje ciało aż zachłysnęłam się 
powietrzem. Z łuku brwiowego lała się ciepła krew. Wampir wykorzystał moment i 
przyłożył zraniony nadgarstek do moich półotwartych warg. Krew zaczęła spływać do 
ust. 

On sam przyglądał się z pragnieniem na krew spływającą z mojej twarzy. 

Brakował mi tchu i musiałam przełknąć. Ciecz spłynęła do mojego żołądka. Markus 
odsunął się i ukląkł przede mną. Odgarnął mi włosy z twarzy. 

   - 

zaraz się zacznie. –przemówił nad wyraz spokojnie-Przygotuj się, nie potrwa to 

długo może kilka godzin 

Patrzyłam na niego z paniką w oczach. Za to on wyglądał na zadowolonego z siebie. 

Siedzieliśmy w milczeniu a on cały czas był przymnie. Czekając na moja przemianę. 
Nic się nie działo przez ok. godzinę. Później zaczęło mi się robić nie dobrze. Głowa 
pulsowała w rytm kołatania mojego serca . wzrok mi się zamazywał, widziałam tylko 
kontury. Markus chodził cicho i nerwowo po hangarze. Oczekując przemiany. 
Momentalnie wstrząsnął mną spazmatyczny atak wymiotów.   Dlatego, że nie miałam 
w ustach nic od dawna wymiotowałam żółcią i krwią. Wampir podszedł i zaczął 
ocierać mi twarz i dekolt 

nienawidzę cię potworze- wycharczałam pomiędzy wymiotami 

-

oszczędzaj siły, będzie gorzej 

On sobie 

chyba kpi ze mnie. Ma być gorzej, ja już nie mogę tego znieść. Bul odbierał 

mi zmysły. Każda komórka mojego ciała, żyła własnym życiem. Miałam wrażenie 
jakby ktoś mnie rozrywał na strzępy. Krzyczałam w chwilach gdy było najgorzej i 
dumę chowałam do kieszeni. Krew wrzała w żyłach. Nie miałam już sił utrzymać 
powiek otwartych. Jedyne dobre 

z braku świadomości był brak cierpienia. Tak lekko 

było nic nie czuć, tak po prostu wisieć na tych głupich łańcuchach i spać.  

Z odrętwienia wydarł mnie przeraźliwy huk. Zdołałam otworzyć oczy i zdziwiłam się. 
Zobaczyłam kłęby dymu i zabieganych w około ludzi. Markus rzucał przekleństwa na 
otaczające go postacie. Obok przebiegło jakieś zwierze. Było wielkie i miało czarno 
zielone  

ślepia. Zmierzył mnie długim spojrzeniem i pognał w stronę wampira.  Nie 

wiem kim byli ale mało mnie to obchodziło, ważne że starali się go złapać. Swąd 
spalenizny drażnił już i tak obolały nos. Ktoś się do mnie zbliżał, dwóch ludzi. 
Mężczyzna stanął przede mną. Obraz miałam zamazany ale go poznałam. A jednak 
udało mu się przeżyć i wrócił po mnie. To Ryan. Odetchnęłam z ulgą. Uklęknął i 
dotknął mojego rozpalonego policzka, skórę miałam tak wrażliwą, że zaszlochałam z 
bólu. 

Drugi chłopak stał za mną   i starał się zdjąć łańcuchy krępujące moje dłonie. 

-

cholera on ją zmienił, spóźniliśmy się 

-

może nie jest za późno- powiedział do niego Ryan  

background image

~ 24 ~ 

 

co ty pleciesz! Padło ci na mózg od tej magii, ona już prawie ją przeszła 

Ręce opadły bez czucia wzdłuż ciała, Ryan wziął mnie w ramiona i przytulił. Jeszcze 
nigd

y nie cieszyłam się z widoku jakieś osoby jak teraz. Wszczepiłam swoje 

zakrwawione palce w jego płaszcz jak małe dziecko i tak też się czułam. Mała i 
bezbronna. Nie zwracałam uwagi, że jestem tylko w staniku i brudna. Ważne było 
tylko to, że byłam bezpieczna 

- w

szystko będzie dobrze- szeptał ciągle z twarzą w moich włosach 

Gorzki śmiech wyszedł z mojego obolałego gardła, szybko tego pożałowałam, bo ból 
powrócił z siła na którą nie byłam gotowa. Złapałam jego twarz w obie dłonie i 
oparłam swoje czoło o jego. Po potwornym krzyku jaki wydałam spojrzałam mu w 
oczy. 

masz rację, teraz już będzie dobrze- zgodziłam się z nim- tylko dlatego, że chcę 

abyś mnie zabił, nie chcę stać się potworem.  

Wydał z siebie dźwięk zaskoczenie. Łzy w jego oczach mnie zaskoczyły. Powoli 
pokiwał w zaprzeczeniu głową. A więc on mi nie ulży. A tak na to liczyłam.  

-

błagam cię, zrób to 

Chłopak za mną podszedł gwałtownie i szarpnął mnie tak abym na niego spojrzała. 
Miał miłą twarz, był może o dwa lata starszy ode mnie. 

-czy ci totalnie p

adło na mózg- spytał rozdrażniony- nie po to Ryan nas tu ściągnął 

tak szybko, żeby zaraz cie zabić. Zajmiemy się tobą, o nic się nie bój. I nie pierdol mi 
więcej mała, że chcesz umierać. A teraz nasz wielki magu uśmierz jej ból tymi swoimi 
czarami- 

zwrócił się do Ryana. 

Mag wziął mnie w ramiona i wstał. Szeptał coś cicho, podejrzewam, że były to 
zaklęcia. Powoli ogarniało mnie zmęczenie i zamknęłam oczy 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 25 ~ 

 

Rozdział 4 

 

Obudziła mnie cicha rozmowa. Po odgłosach stwierdziłam, że jestem w 
samochodzie. Przy

najmniej teraz nie byłam w bagażniku. I ktoś mnie obejmował. 

przeszukałem jej plecak, wiele nie znalazłem ale na imię ma Freya. 

Ryan nic nie powiedział, tylko głaskał moja dłoń w opiekuńczym geście. Cisza która 
mnie otaczała była niezwykle kojąca. Jechaliśmy w milczeniu. Nieznajomy westchnął 
przeciągle i oznajmił   

-

ładna ta mała, jak myślisz dlaczego Markus się nią zainteresował? 

-

nie mam pojęcia, ale się dowiem. A do tego czasu będziemy ją chronić 

-

co z nią teraz będzie? On ją ugryzł i napoił swoją krwią, przemian prawie się 

dokonała  

-

Max mówiłem ci ostatnio, że przeglądam stare zapiski babci Anny? 

A więc tak ma na imię ten nieznajomy. Max. 

-

coś tam wspomniałeś, ale co to ma do rzeczy 

moja babka miała wielką moc i spore układy, co wiemy dlatego bo wciąż żyje. 

Powiedział zimno 

a więc co tam było napisane?- Zaciekawił się Max i jednocześnie zignorował jego 

mroczny dźwięk głosu  

- zobaczysz jak doj

edziemy do domu. Zadzwoń do posiadłości i powiedz Grace żeby 

przygotowała moje biuro i czystą pościel.  

Po 

krótkiej rozmowie telefonicznej Max oznajmił 

-nie wiem co knujesz- 

przerwał na moment i dodał zrezygnowany-  abyś się tylko nie 

pomylił  

Jechaliśmy w milczeniu dłuższą chwile. Nie mogłam już wytrzymać i otwarłam oczy. 
Ból już tak bardzo mi nie dokuczał, podejrzewam, że to zasługa maga który wciąż 
mnie obejmował i patrzył w oczy.  

-

cześć- wypaliłam bez namysłu i usłyszałam cichy chichot z przedniego fotela 

Pewnie Max 

-

cześć- odparł, a uśmiech rozjaśnił mu twarz  

background image

~ 26 ~ 

 

spojrzałam szybko w duł gdy przypomniałam sobie, że nie miałam bluzki ale z ulgą 
dostrzegłam jego płaszcz którym mnie owinął. Poruszyłam się nieznacznie i 
skrzywiłam z bólu. Ryan wyglądał na zaniepokojonego. 

nie powinnaś odczuwać skutków przemiany, użyłem zaklęć znieczulających, 

przyrzekam. 

Miał rację, prawie nie doskwierały mi gorączka ani wymioty. Bolały mnie plecy 

-

to nie od przemiany, to dlatego, że ten skurwiel mnie wychłostał.  

Mag zbladł jak ściana i uściskał pocieszająco moją dłoń.  

-

wiem, widzieliśmy twoje plecy. On jest szalony. Tak strasznie mi przykro- mówił 

szczerze. Wyczułam w tym zdaniu poczucie winy. Ciekawe dlaczego? Później się 
dowiem. Najpierw zastanowiłam się nad najważniejszym w tej chwili. 

Widział moje plecy. Jak bardzo mnie oszpecił ten potwór, jeszcze nie wiem. Może i 
dobrze. N

ie jestem próżna. Mimo wszystko nie chcę być poraniona . Nie dosyć, że 

jestem tr

efna to do tego będę miała ohydne blizny. Odwróciłam wzrok od niego ale 

on położył dłoń na policzku i przyciągnął moją głowę w swoją stronę. Ten gest był tak 
intymny, że czułam jak się rumienię.   

zrozum, przemiana postępuje. Te rany się zagoją 

Cza

rne myśli dopadły mnie z mocą. Zostanę wampirem. Wolałabym umrzeć. Jednak 

wiem, że Ryan mnie nie zabije. Nie dziwem mu się. Jak mogłabym oczekiwać od 
kogoś morderstwa zwykłej dziewczyny. Jak dojdę do siebie sama zakończę tą 
pomyłkę. Markus zabił mi rodziców, odebrał radość życia a teraz mam w sobie jego 
krew. Ta myśl napawała mnie nie tylko obrzydzeniem ale i paniką. A fakt, że moje 
rany już się goją przerażała mnie bo potwierdzało to przeminę.  

-

ja nie chcę być tak jak on 

 

Jedna łza spłynęła po moim policzku. Starł ją opuszkami palców. Nie krępował  się 

dotykając mojej twarzy. Za to ja byłam onieśmielona. Jego dotyk różnił się od 
Markusa. Wampir był zaborczy i brutalny a Ryan delikatny i troskliwy. Różnica była 
nad wyraz miła. 

-

zrobię wszystko aby zapobiec przemianie a teraz odpocznij, musisz być silna. 

Zmęczenie dopadło mnie. Powieki nie chciały pozostać otwarte. 

jesteś Ryan, prawda? 

Zaśmiał się szczerze. Ten śmiech koił moje nerwy i niepewność 

background image

~ 27 ~ 

 

- tak, 

jestem Ryan, z przodu siedzi Max, powinnaś go pamiętać z hangaru- tak 

pamiętałam go. Powiedział, że jestem obłąkana, w każdym bądź razie tak 
wywnioskowałam z jego wypowiedzi- a za kierownicą siedzi Joel  

Maxa owszem pamiętam ale Joela nie znałam. Całą drogę siedział cicho , nie 
odezwał się ani słowem. Ciekawe dlaczego?  

miło mi poznać- wyjęczałam miedzy ziewnięciami-  dobranoc, ba ja już chyba 

zasnę. Czuję się jak na rauszu czyżbyś mnie zaczarował- zachichotałam 

-

może troszkę- odparł zmieszany. 

Jechaliśmy długo, czasami się budziłam. Jednak nic nie mówiłam, byłam zbyt 
oszołomiona. Moi towarzysze cicho szeptali, nie chcąc mnie zbudzić. Nie wiem o 
czym rozmawiali  ale miałam to gdzieś. Byłam zmęczona i chciałam odpocząć. 
Obudz

ił mnie pisk opon. Podniosłam powieki i stwierdziłam, że dotarliśmy do celu. 

Znów zaczęła pulsować mi głowa. cicho zajęczałam. Ktoś poruszył się pode mną. 
Nadal byłam w ramionach Ryana.  

Joel wyciągnij ją z samochodu, ja nie mam miejsca aby z nią wyjść   

ty ją wziąłeś to teraz się nią zajmij 

nie bądź okrutny, zaklęcie mija a muszę oszczędzać siły na resztę  ceremonii. Boli 

ją. Możesz ją tylko przytrzymać.  

Usłyszałam warknięcie. Strach zawładnął moim ciałem. Zaczęłam się szarpać w 
akcie protestu. Ten warkot przyp

ominał Markusa.  

spokojnie, nie bój się, on cie nie skrzywdzi. Zaufaj mi. 

Poznałam go wczoraj? Może dziś. Straciłam orientację. Jednak mu ufałam. To on 
stanął w mojej obronie na ulicy a później wrócił i mnie uwolnił. Był dobry, wiedziałam 
to. Nim się zorientowałam ktoś włożył jedną rękę pod moje kolana a drugą pod plecy. 
Wciągnęłam szybko  powietrze w płuca. Joel zawahał się na moment a jego uchwyt 
nabrał łagodności. Szarpnął w bardzo delikatny sposób i nim się obejrzałam byłam 
na dworze. Pachniało wiatrem i lasem. Otwarłam oczy i wtedy go zobaczyłam. 

Był zniewalająco piękny. Wysoki, jak bardzo nie winem bo byłam w jego ramionach. 
Doznałam dziwnego uczucia. Jak byśmy się znali. Przełknęłam głośno ślinę. Oczy 
miały odcień zimnego błękitu. Włosy niemal czarne, klasycznie w nieładzie jak 
buntownik. 

Blada skóra nadawała mu wygląd zimnego wojownika szczególnie z tą 

muskulaturą. Chudy ale z wyraźnie zaznaczonymi mięśniami. Dostrzegłam jego 
kuszące wąskie usta. Patrzyłam na nie z tęsknotą. Był starszy niż ja może coś około 
25lat

. Wydawał się znajomy i wtedy przypomniałam sobie ten cichy warkot. 

Otrząsnęłam się z zauroczenia. 

-

jesteś wampirem 

background image

~ 28 ~ 

 

-tak-

oznajmił zimno – mam nadzieje, że już skończyłaś te obserwację 

Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo Ryan przejął mnie od niego, a Joel westchnął  z 
ulgą. Poczułam pustkę z dala od niego. Przejawiał wręcz wybitną niechęć w 
stosunku do mojej osoby. Ostatni kontakt wzrokowy, 

mną wstrząsnął, on mnie nie 

lubi, to wręcz mało powiedziane. W jego oczach dostrzegłam złość, na mnie? Nie 
wiem dlaczego.  

Położyłam zrezygnowana głowę go piersi Ryana. On zagarnął mnie w ciepłym 
uścisku. Wyszeptał coś i zasnęłam. Ostatnie co pamiętam to jego słowa 

-

postaram się abyś nie została wampirem. 

Ja też mam taką nadzieję i już chyba setny raz dziś zasnęłam 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 29 ~ 

 

 

Rozdział 5 

Obudziłam się dlatego, że poczułam pod plecami dotyk zimna. Otwarłam oczy i 
ujrzałam ciemnoskórą kobietę. Rozbierała mnie. Co ona ode mnie chce? Miałam już 
zdjęty stanik ale nałożyła mi białą opaskę która zasłaniała piersi. Kobieta zaczęła 
zdejmować mi spodnie. Usiłowałam walczyć ale nie miałam sił. Całe ciało mnie 
bolało jak w hangarze. Podniosłam lewą  rękę  mimo strasznego bólu, kobieta 
dostrzegła ruch i złapała dłoń.  

niebój się kochanie, Ryan prosił abym cię przygotowała do ceremonii. Jestem 

Grace  

Ryan coś wspominał o jakieś ceremonii, nie wiem o co im chodzi ale zaufałam mu. 
Te

n mężczyzna ma w sobie coś, że nie sposób mu nie uwierzyć. Jednak wiem że 

jest szczery. Skinęłam niemrawo głową i pozwoliłam się rozebrać do końca. Po 
zdjęciu spodni Grace przykryła mnie kolejną opaską. Materiał zasłaniał wszystko co 
powinien 

-

pójdę po nich-powiedziała miękko- niebój się to dobrzy ludzie 

-wiem- 

oznajmiłam z mocą 

Uśmiechnęła się i wyszła. Po jej odejściu rozejrzałam się i zauważyłam, że jestem w 
jakimś biurze. Otaczały mnie regały z książkami ,które wyglądały na zabytkowe. Po 
środku stało wielkie drewniane biurko do kupletu z dwoma krzesłami. Ja leżałam na 
podłodze. Spojrzałam zdziwiona na mahoniowe deski. Dlaczego tu mnie położyli? 
Całe pomieszczenie wyglądało jak wyjęte z zabytkowego domu. Z zamyślenia 
wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam w lewo i zauważyłam, że 
wchodzą cztery osoby. Ryan zaraz po wejściu podszedł do mnie i otarł mi czoło z 
potu. Zadrżałam z zimna które nadeszło nieoczekiwane. Następny wszedł Max po 
nim Grace a ostatni przekroczył drzwi Joel. Wyraz twarzy miał nieodgadniony. Na 
jego widok serce zaczęło mi bić jak dzwon, spojrzał na mnie nagle zdziwiony. A więc 
on to słyszy. Zawstydzona odwróciłam wzrok.    

Wszyscy byli poważni i czekali na coś. Ryan ostatni raz otarł mój pot i wstał.  

jak już wspominałem, czytałem ostatnio zapiski mojej babki. Jest w nich napisane, 

że jest szansa zatrzymać przemianę w wampira 

to niemożliwe- powiedział zimno Joel 

- Niewinem czy to prawda, 

ale babka była potężna, nie pisała by czegoś takiego bez 

powodu Niewinem jak to może się skończyć, ale ta decyzja należy do Frey  

Wszyscy spojrzeli na mnie. Prawie wszyscy bo wampir patrzył  w ścianę za mną. 
Max uśmiechał się do mnie pokrzepiająco. On musi być człowiekiem który cieszy się 

background image

~ 30 ~ 

 

życiem. Zawsze dobrze się czułam przy takich ludziach. Dlatego tak polubiłam 
Amber 

. O mój boże jak to możliwe, że prędzej o niej nie pomyślałam. Musi 

zamartwiać się na śmierć. Niewiadomo ile czasu minęło od naszego ostatniego 
spotkania. Podniosłam się gwałtownie i zaraz opadłam na plecy ponieważ brakło mi 
sił.  

muszę zadzwonić ,natychmiast- wykrzyknęłam spanikowana. Znowu zostałam 

obdarzona zdziwionymi spojrzeniami. 

wątpię żeby to był dobry moment na rozmowy telefoniczne mała- powiedział 

poważnie Max 

-

ale Amber będzie się o mnie  martwić. Już dawno powinnam być w domu 

-

kim jest Amber? Zapytał Ryan 

to moja współlokatorka, mam jej numer w telefonie 

Już chciałam dodać, żeby jej nie denerwowali ale dostałam nagłego ataku kaszlu. 
Zakrztusiłam się. Jakieś ręce pomogły przewrócić mi się na bok. Spojrzałam na 
podłogę i zobaczyłam krew. Dotarło do mnie iż przemiana postępuje a ja kaszlę 
krwią. 

zajmiemy się tym później, teraz ty jesteś najważniejsza- Ryan mówił gorączkowo- 

Niewinem jak skończy się to co mam zamiar zrobić więc musisz wyrazić zgodę. Weź 
pod uwagę inną możliwość. Pamiętaj, że  zostanie wampirem nie jest najgorszą 
rzeczom jaka mogłaby cię spotkać. 

On chyba żartuje. Co mogło by być gorszego? Zwłaszcza że to wszystko przez 
mordercę moich rodziców 

wolę umrzeć niż zostać potworę- wydukałam przez zaciśnięte zęby. 

Ryan złapał moją dłoń 

okej widzę, że podjęłaś decyzję, spróbujemy powstrzymać zmianę 

Wstał i wyglądał na niezwykle zdeterminowanego 

-Grace 

podaj mi miskę  do obrzędów. 

Kobieta podeszła do biurka i z dolnej szuflady wydobyła glinianą miskę. 

Ryan podszedł do ściany na której wisiał obraz przedstawiający góry pokryte 
śniegiem. Zwykły obraz natury. Ja bym to namalowała lepiej. Mag zdjął obraz. No nie 
wierze, myślałam, że takie sejfy są tylko w filmach szpiegowskich. Ale on zamiast 
kręcić jakieś pokrętło, po prostu przyłożył dłoń do metalu i wyszeptał coś. Pewnie 
jakaś kolejna sztuczka. Metalowa płytka zamiast się otworzyć, wysunęła się jak 
szuflada. Włożył rękę do środka i wyciągnął piękny sztylet. Ostrze miało co najmniej 

background image

~ 31 ~ 

 

20cm długości. A rękojeść cudo. Istne marzenie nie to co mój sprężynowiec. Ten był 
złoty z zatopionymi kolorowymi kamieniami w rączce. Nie ośmielę się nawet myśleć, 
że to imitacja. Kamienie wyglądały na prawdziwe. Ale zaniepokoiła mnie inna myśl. 
Po co mu sztylet. Ryan podniósł ostrze w naszym kierunku i wziął niepewny wdech 

ten sztylet był razem z zapiskami mojej babki. Według znaków to nóż ofiarny. 

Dlatego go schowa

łem, ma wielką moc.- zaczerpnął powietrza gwałtownie i spojrzał 

wszystkim po kolei w oczy, zatrzymał spojrzenie mnie – nie ma czasu na owijanie w 
bawełnę więc powiem prosto. Mam zamiar przeciąć skórę każdego tu 
zgromadzonego. Czarodzieja-

wskazał na siebie- człowieka- pokazał pulchną Grace-           

wilkołaka- popatrzyłam za jego palcem i byłam zdumiona widokiem Maxa, pomachał 
mi nieśmiało. No dobra czy normalni ludzie nie wiedzą kto chodzi po tym świecie. 
Pewnie nie. 

Co prawda wiedziałam, że wampiry istnieją. Nawet czarodzieje mnie tak 

nie zszokowali jak istnienie wilkołaków. Ciekawe jak wygląda po przemianie. Nagle 
przypomniałam sobie czarno zielone ślepia z hangaru. Odpowiedziałam mu 
uśmiechem dość niepewnym ale w głębi serca obiecałam sobie, że po wszystkim 
pogadam z nim i to szczegółowo. Kurcze mam tyle pytań do nich. – i wampira- 
pokazał Joela.   

Wampir miał obojętny wyraz twarzy. To chyba cecha wszystkich ostro zębnych. Zero 
emocji nawet zainteresowania. Zdałam sobie sprawę, że nie obchodzi go co się ze 
mną stanie. Niechciał nawet mnie wyciągnąć z auta. Wszyscy są dla mnie mili 
oprócz niego.  

według zapisków należy zmieszać krew i nakreślić tatuaż ochronny za twoim ciele. 

Niewinem jakie będą skutki. Anna nie opisała dokładnie co będzie później, ale wiem, 
że wampirem w stu procentach nie zostaniesz 

W stu procentach nie zostanę? Czyli jednak w jakieś tam części nim będę. Musiałam 
zapytać 

nie rozumiem, o co ci chodzi. Wyjaśnij proszę. 

-

do twojego organizmu wprowadzę mieszankę krwi- przełknęłam gulę w gardle gdy 

wspomniał o krwi- podejrzewam, że zyskasz cechy z każdej z ras. 

Myśli kotłowały mi się w głowie. A więc zostanę mieszańcem? Ryan sam dokładnie 
nie wie co się stanie. Strach przed zostaniem wampirem jest wielki ale niewiadoma 
co do mojej przyszłości nie napawała mnie optymizmem.  

decyzja należy do ciebie, nieważne co wybierzesz zaopiekujemy się tobą- 

powiedział miękko 

A więc po wszystkim będę miała gdzie mieszkać. Na razie. Poruszyłam się 
nieznacznie 

i stwierdziłam, że ciało już tak nie boli. Panika wezbrała we mnie. Już 

wiele mi nie zostało do ukończenia przemiany. Przypomniałam sobie zadowolony 
uśmieszek Markusa. Nie dam ci satysfakcji morderco i nie będę taka jak ty. 

background image

~ 32 ~ 

 

Spojrzałam poważnie w oczy Ryana  

-

zrób ten tatuaż 

przed rozpoczęciem muszę zdjąć zaklęcie znieczulające, twój organizm powinien 

być wolny od magii 

-

hm… zamyśliłam się głośno, a więc znów czeka mnie ból. I to pewnie mocny. 

Jednak ta cena nie jest wysoka za szanse ocalenia. 

Zgromadzeni czekali na to co powiem. Już podjęłam decyzję. 

- ufam wam. 

– choć może nie powinnam, jakiś głosik szeptał mi w głowie. Jak byłam 

mała mama powtarzała ciągle, że jestem zbyt naiwna i za mocno wierzę w ludzi. Nie 
wszyscy są dobrzy. Miała rację. Po jej śmierci starałam się unikać zagrożeń ze strony 
otoczenia, 

coraz łatwiej dostrzegałam obłudę i chciwość ludzi. Byli zdolni do 

wszystkiego aby osiągnąć cel. Tak jak Markus. Byłam taka ostrożna i co mi to dało 
nic. Teraz ja leże na podłodze w nieznanym mi domu, wszyscy patrzą na mnie. – 
zaśmiałam się ciut histerycznie 

-zaczynaj 

Ryan podszedł do każdego i przeciął skórę wewnątrz dłoni. Max nawet się nie 
skrzywił za to Grace prawie się popłakała.  

- za chwi

lę przestanie boleć.- zwrócił się do niej mag 

Powoli podszedł do wampira i naciął skórę. Joel patrzył tępo w ścianę po chwili 
zamknął oczy. Czyżby odczuwał pragnienie? Krew błyszczała na jego dłoni.  

-starczy- 

powiedział cicho i rana zabliźniła się 

- och!- 

Wyrwało mi się. To fascynujące. Mój wybuch szoku wampir skomentował 

jedynie uniesieniem jednej pięknej brwi. Jest naprawdę przystojny. Moje serce znów 
przeszło w galop a on uniósł drugą brew. Cholera muszę nad tym zapanować.  

Ryan krzątał się po pomieszczeniu i zapalał świece. Grace podała mu słój z jakimś 
białym proszkiem i obsypał nim krąg dookoła mnie. Na moje pytające spojrzenie 
odpowiedział 

-

to sól. Będzie nas chronić podczas obrzędu. 

Byłam dość sceptyczna co do tej soli ale on zna się na tym lepiej. Przecież rzuca 
ogniste kule, tłumaczyłam sobie 

-

wejdźcie wszyscy do kręgu i złapcie się za ręce tak aby Freya była w środku. 

Nikt się nie spierał. Max stanął po mojej lewej. Wampir po prawej. Grace była koło 
niego. Pewnie Ryan zajmie miejsce koło Maxa. 

background image

~ 33 ~ 

 

Gabinet oświetlało tylko przyćmione światło świec. Gdyby ktoś nas teraz widział, to 
stwierdził by, że to jakaś sekta i chcą mnie zabić. Boże mam nadzieję, że dobrze 
robię ufając im.  

 

Mag wyglądał na lekko wystraszonego co nie działało kojąco. Dotknął mojego 

kolana aby mnie pocieszyć. Dotykał mnie bez skrępowania, jakby to była 
najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Mnie to krępowało. Przecież nie znaliśmy się. 

Ryan zbliżył  sztylet do swojej dłoni zanim przeciął skórę    

 -sztyletem ofiarnym  przyzywam moc 

Co rozwinie nad nią opiekę jak koc 

Mieszanka czterech krwi 

Człowieka, zmiennego, wampira i magii  

Mocy wspaniała zaistniej tu  

Ocal ją i dodaj jej tchu 

Cofnij krew wampira z jej żył  

Ocal, błogosław i dodaj sił 

Magia co wo

kół nas krąży  

Niech ocalić ją zdąży 

Krew buzuje w naszych żyłach 

Życiodajna ta siła- Ryan zaczął niemal krzyczeć, oczy wywracały się w transie 

Pani krwi i mrocznej nocy 

Splątana w jasności i ciemności 

Zmiennego siła 

odwagi dodaje 

Wampira zwinność  

Co pewności daje 

Człowiecze emocje pozwolą żyć  

Miłość, współczucie , radość i rozpacz niech wróci do  niej drugi raz 

I choć ciężko żyć pozwól jej drugi raz w śród nas być 

Władza maga nad żywiołami  

background image

~ 34 ~ 

 

Pozwoli miotać jej grzmotami  

By mogła docenić to co ma 

Nasze ofiarowanie krwi 

pozwoli jej żyć drugi raz 

Emocje będą mieszać się w jedność 

By mog

ła spędzić z nami wieczność- wrzask wstrząsnął nami wszystkimi 

Ryan 

przeciął wnętrze swej dłoni a otoczenie od magii zrobiło się tak gęste, że 

trudno 

było oddychać. Padł na kolana. Krew zaczęła kapać do naczynia. Gdy 

pierwsza kropla zmieszała się z krwią innych, zaczął wydzielać się dym. Był tak 
wspaniały, że nie sposób było oderwać wzroku. Przybierał odcienie tęczy a kolory 
były niesione dymem i wnikał w nasze płuca. Spojrzałam na  innych i zdziwiłam się 
bo na nich ta magia nie działa. Mieli lekko zaniepokojone miny i przyglądali mi się 
uważnie. 

Ryan zatopił nuż w magicznej krwi i nieznane słowa mocy płynęły z jego ust. Włosy 
unosiły się jakby wiał silny wiatr. Na jego czole dostrzegłam drobne kropelki potu. 
Nagle wstał i przyklęknął za moją głową. Położył obie dłonie na moich włosach. 
Wpatrywałam się w jego zielone oczy. Miał delikatne dłonie którymi masował moje 
skronie 

-

zdejmę zaklęcie, dobrze? 

Skinęłam nieznacznie głową 

Znowu wyszeptał coś czego nie dosłyszałam. Gdy zabrał ręce ból znowu wrócił. Był 
jednak lżejszy. Moje ciało zaczęło wyginać się w przypływach zimna i gorąca 

-

przytrzymajcie ją, musi być nieruchoma 

Max wstał i złapał moje stopy. Spojrzał na Grace i rozkazał 

-

złap ją za lewą dłoń 

Przeniósł spojrzenie na wampira a on bez pytań złapał mnie za prawą rękę. Ryan 
zatopił jeszcze raz nuż w kolorowym dymie a następnie samym jego czubkiem 
dotknął mojego kolana. Zadrżałam a gdy naciął skórę wrzasnęłam. Miałam wrażenie 
jakby moja skóra się paliła i pewnie tak było bo ślady po nacięciach lekko dymiły. 
Spanikowałam i zaczęłam się szarpać. Trzy pary rąk mocno przygwoździły mnie do 
podłogi. Miotałam głową w przód i w tył starając pozbyć się nieprzyjemnego bólu. Nie 
przyglądałam się poczynaniom Ryana i szukając jakieś ulgi spojrzałam na wampira. 
On również mi się przyglądał. Zdziwiłam się wyrazem jego oczu. Była w nich troska a 
wcześniejsza niechęć minęła. Miałam wrażenie, że on się o mnie martwi. Mocno 
ściskał moją dłoń a drugą ręką odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy. Jest taki 
piękny. Jeszcze nigdy nie spotkałam chłopaka który by mnie zainteresował. Patrząc 
teraz na Joel

a stwierdziłam, że pomimo jego niechęci do mnie i to nieuzasadnionej 

background image

~ 35 ~ 

 

gdzieś tam pod przykrywką tego zimnego wampira jest czuły facet którego warto 
poznać bliżej. Joel również patrzył na mnie oceniająco. Przeniósł wzrok na moje usta 
i oblizał wargi, są takie kuszące. Zastanowiłam się jak by mogły smakować, na tę 
myśl moje serce znów przyspieszyło. Wampir oprzytomniał i znów zerknął mi w oczy. 
Dotarło do niego, że go rozszyfrowałam i zdradził swoje pragnienia. Srebro 
zamigotało w tęczówkach. Ciekawe czy ze złości czy pożądania. Chyba nigdy się 
tego nie dowiem. Nim zdążyłam cokolwiek wykrztusić on na powrót przybrał obojętną 
maskę i odwrócił gwałtownie wzrok. Czyżby nie chciał abym wiedziała, że mu się 
spodobałam?  

Ceremonia była długa i bardzo bolesna. 

- jeszc

ze trochę Freya. Zaraz skończę.  

Miał rację byłam już nakreślona od kolana w górę. Udo i brzuch zdobiły dziwne znaki 
wymieszane z kwiatami, zębami i pazurami. Wyglądało to jak piękne pnącze do 
którego przytwierdzono  te elementy. Mag zbliżał się do granicy piersi przysłoniętych 
materiałem i ostatni raz przyłożył ostrze do ciała. Po chwili wstał. Zmierzył mnie 
wzrokiem i uśmiech wypłynął mu na ustach 

-

skończyłem, wygląda na to, że będzie dobrze.- podniósł miskę z podłogi i przystawił 

mi do ust.- 

dla dopełnienia rytuału musisz to wypić, wystarczy łyk 

Spojrzałam na wciąż dymiącą mieszankę i nie spierałam się. Rozchyliłam usta i 
poczułam metaliczny smak. Płyn był lepki, dlatego szybko przełknęłam. Substancja 
rozgrzewał mnie od środka. Najbardziej niesamowity był mój świeżo nakreślony 
tatuaż. Był lśniący i kolorowy, niektóre elementy pulsowały w rytm mojego serca 

Wszyscy westchnęli zafascynowani, łącznie zemną. 

Nim nacieszyliśmy wzrok tatuaż zniknął. Dosłownie nie było go widać a skóra była 
gładka. Spojrzałam w górę i spotkałam spojrzenie Maxa. wzruszył ramionami  jakby 
chciał powiedzieć, że niema pojęcia o co chodzi. Rozglądałam się w poszukiwaniu 
jakichkol

wiek wyjaśnień. Joel stał nieruchomo z rękami w kieszeniach również był 

zdziwiony. 

Milczenie przerwała Grace  

to trochę dziwne- stwierdziła. Przyznałam jej rację w myślach. Ale z drugiej strony 

co w tym szalonym dniu nie było dziwne?- czy to tak powinno nagle zniknąć? 

-

w zapiskach nie jest napisane aby tatuaż zniknął. Jestem jednak pewny, że 

wszystko przebiegło dobrze. Jak się czujesz Freya? 

Przeanalizowałam moje doznania i cóż nic mi nie dolegało. W końcu ból minął 

-

nic mnie nie boli. Dziękuje wam.- przymknęłam powieki i ziewnęłam 

-

chce mi się tylko spać 

background image

~ 36 ~ 

 

Ryan zrobił krok w moją stronę ale ktoś go ubiegł. Fakt, że byłam zdziwiona było 
niczym w porównaniu z miną Ryana. On totalnie osłupiał. Zdałam sobie sprawę kto 
mnie podniósł. Był to nie kto inny jak sam Joel. Rzucił mi jedno spojrzenie którego 
nie potrafiłam rozszyfrować, następnie zwrócił się do przyjaciela 

-j

utro sobie razem pogadacie i wszystko wyjaśnicie. Teraz ona musi odpocząć. Gdzie 

ją zanieść? 

Mówił jakby nigdy nic i albo nie zauważył albo udawał, że nie widzi zdziwiony min 
wszystkich zgromadzonych. Mógł przecież pozwolić komuś innemu mnie zanieś ale 
sam 

to zrobił. Ten wampir stawał się dla mnie coraz większą zagadką którą 

rozszyfruje, obiecałam sobie i westchnęłam 

Freya może zająć niebieski pokuj.  

ten koło twojego?- powiedział szyderczo 

-

ten jest najładniejszy- w jego tonie po raz pierwszy usłyszałam cień gniewu.  

-

nie wątpię a to gdzie się znajduje niema dla ciebie znaczenia- och widzę że Joel robi 

się gadatliwy i chyba trochę zazdrosny 

Sytuacja była dość niezręczna i napięta. Dzięki Bogu za Maxa.  

pospieszmy się lepiej jeśli nie chcemy aby zasnęła w tym stroju. Może zmarznąć 

Zarumieniłam się. Niemiałam na sobie za wiele. Chłodne ręce zagarnęły mnie w 
zaborczym geście do swojej piersi. On chyba jest jakimś despotą. Mimo to byłam 
zadowolona jego zainteresowaniem 

-masz racje wilczku 

Max roześmiał się na to określenie i klepnął go w plecy 

mówisz tak bo mi zazdrościsz 

Joel udał oburzenie i zniesmaczenie 

porastanie sierścią nie dział za dobrze mojej urodzie. Wiec odpowiedz jest taka jak 

zawsze. Nie  zazdroszczę ci. Mam lepsze talenty niż twoje. 

wątpię czy potrafił byś…. 

-

starczy tej rozmowy. Słyszałam to już z milion razy. Oszczędźcie Frey tego, jeszcze 

pomyśli, że mieszka z bandą narcyzów- przerwała im Grace 

Wszyscy umilkli i ruszyliśmy do pokoju. Byłam tak zmęczona, że miałam zamknięte 
oczy. Ta ic

h sprzeczka była taka normalna i mogłam od razu stwierdzić, że są 

przyjaciółmi. Prawdopodobnie mieszkali razem i tworzyli jakąś tam dziwną rodzinkę. 
Może i ja odnajdę swoje miejsce wśród nich? 

background image

~ 37 ~ 

 

Z zamyślenia wyrwał mnie delikatny ruch. Joel położył mnie na miękkiej pościeli. 

Uchyliłam lekko powieki. Wszyscy stali nie bardzo wiedzieć co zrobić. 

-

jak wyjdziecie to przebiorę ją w jakąś piżamę- powiedziała Grace   

Chłopcy pokiwali głowami 

do zobaczenia mała, jutro sobie szczerze pogadamy bo jestem ciekawy co żeś 

nawywijała, że wpadłaś w takie kłopoty- Max dotknął mojej ręki- dobranoc 

Cóż wiedziałam, że bez wyjaśnień się nie obejdzie, myślałam wpatrzona w jego 
plecy 

Następny był Joel 

- dobranoc.- 

tylko tyle? Nic więcej nie powie? najwidoczniej nie. Kurcze nie rozumiem 

go za grosz.  

Wyszedł nie obdarzając mnie choćby spojrzeniem. 

Ryan podszedł i ucałował mnie w czoło. Obowiązkowo jutro muszę z nim o tym 
pogadać. Spuścił wzrok trochę zażenowany. Po scenie w gabinecie nie odezwał się 
ani słowem 

-

miłych słów, rano zawsze jemy razem śniadanie, mam nadzieję, że przyjdziesz. 

Schodami w dół, nie sposób nie zauważyć jadalni 

Miło, że razem jedzą to takie rodzinne. Uśmiechnęłam się 

-    do zobaczenia 

Po tym jak wszyscy wyszli. Przykryłam się kołdrą. Miałam ciepłą flanelową piżamę. 
Ciekawe jak dalej potoczy się moje życie. Byłam w domu nie znanych mi ludzi ale 
mimo wszystko nie bałam się. Pomogli mi i zapewnili dom. W ich otoczeniu nie 
czułam się już jak wybryk natury, ze  swoimi wizjami. Przecież mieszkam z 
wilkołakiem. Mam nadzieję że tu będę mogła odnaleźć siebie i sposób na dalsze 
życie. 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 38 ~ 

 

Rozdział 6 

  

Obudziło mnie światło wpadające przez okno. Byłam wypoczęta. Dziwne nigdy 

nie chciało mi się wychodzić z łóżka a dziś niemal z niego wyskoczyłam. Rozejrzałam 
się po nieznanym mi pokoju i doznałam olśnienia. O jasna Cholerka już wiem o co 
mu chodziło z tym niebieskim pokojem. Na co nie spojrzałam  to było niebieskie. 
Łóżko nowoczesne, proste ale za to duże i jak już wypróbowałam bardzo wygodne. 
Naprzeciwko stała ładna toaletka z lustrem. Stały na niej jakieś kosmetyki. Grace 
musiała je przynieś po tym jak zasnęłam. Wczorajszy dzień był straszny ale teraz 
zapowiadał się wspaniały. Nie zauważyłam żadnej zmiany po wczorajszej ceremonii. 
Odsłoniłam koszulę nocną i z ulgą stwierdziłam, że tatuaż nadal był nie widoczny. Po 
szybkim prysznicu w mojej prywatnej łazience, podeszłam do szafy i ją otwarłam. 
Niebyło w niej prawie nic. Wyciągnęłam skromną bieliznę i dżinsy. Były również dwie 
bluzki. Wybuch

łam śmiechem gdy zauważyłam ich kolor. Obie były niebieskie. 

Założyłam tą z krótkim rękawkiem. Rozczesałam włosy i zostawiłam je 
rozpuszczone. Sięgały mi do połowy pleców i lekko falowały. Przy drzwiach stały 
balerinki.   A więc byłam już gotowa i otworzyłam drzwi. Stanęłam w potężnym 
korytarzu, 

po lewej i prawej stronie były po trzy drzwi. Pewnie prowadziły do innych 

sypialni. Ciekawe czy mają swoje kolorowe nazwy. Wczoraj usłyszałam, że Ryan ma 
p

okój koło mojego. Byle by nie był różowy. Zachichotałam w duchu. Dawno nie 

miałam tak dobrego nastroju. W podskokach dotarłam do schodów i spojrzałam w 
dół. Dom był piękny i na pewno bardzo drogi. Stopnie były marmurowe bez poręczy. 
U ich podnóża stał szklany wazon z białymi różami. Okna były ogromne i wpuszczały 
poranne prom

ienie słońca. Pomieszczenie jasne i optymistyczne. Dotarły do mnie 

słowa cichej rozmowy. Zeszłam powoli w dół.  

Prawie cały dół zajmował wielki pokuj. Były czarne kanapy, stolik i wielki telewizor. W 
lewym rogu stał mahoniowy stół na dwanaście osób przy którym siedzieli moi 
wybaw

cy. Musieli usłyszeć, że weszłam bo wszyscy spojrzeli na mnie. Przełknęłam 

ślinę. 

-

cześć, zeszłam na śniadanie- powiedziałam głupio 

-siadaj herbata stygnie- 

Grace zaprosiła mnie do stołu 

U jego szczytu siedział Ryan. Musi być właścicielem skoro zajmuje główne miejsce.  

Z lewej siedział Joel a obok niego Max, krzesło z prawej stało puste więc je zajęłam. 
Grace krzątała się i znosiła potrawy. W świetle dziennym mogłam się im przyjrzeć. 

Wszyscy byli starsi ode mnie ale niewiele. Max miał brązowe włosy i ciemne oczy. 
Był dobrze zbudowany a kwadratową szczękę zdobił pokrzepiający uśmiech, 
odpowiedziałam mu tym samym. Wcześniej nie zwróciłam uwagi na wygląd Ryana i 
popełniłam błąd bo jest boski. Trochę opalony z blond krótkimi  włosami. I te zielone 
oczy wpatrzone 

we mnie. Nie wiedzieć  dlaczego byłam onieśmielona siedząc tu z 

nimi.  

background image

~ 39 ~ 

 

na co masz ochotę? Podać ci coś? 

-

jestem głodna jak wilk, zaraz coś sobie wezmę 

Rozejrzałam się po stole i było na nim wszystko. Drożdżówki, bułeczki, wędliny, 
pomidory cóż mogłabym tak wymieniać długo. Ryan podał mi sok pomarańczowy i 
nalał do wysokiej szklanki. Ryan upaćkał masłem swoją czarną koszule i westchnął. 
Sięgnął po serwetkę i zaczął wycierać. Grace wpadł z miską winogron i dopadła do 
niego. 

- nie wcieraj tego, bo nigdy nie 

dopiorę 

-

dobrze, zostawię te koszulę tobie- wyglądał na skruszonego i przestał rozcierać 

tłustą plamę 

Znów się zaśmiałam, cóż nie ma to jak zwykły piękny dzień 

no dalej mała wcinaj, bo nic nie zostanie. Wiesz jak już zacznę jeść to nie mogę się 

opanować. – Max już jadł   

Wszyscy wpatrywali się we mnie wyczekująco, jakby na coś czekali. Nie 
wytrzymałam 

-

o co chodzi? Nikt mi nie odpowiedział,  

powiecie mi w końcu? 

Wszyscy z wyjątkiem Joela spuścili oczy. On jednak wyglądał na tak dumnego, jakby 
odkrył najważniejszą rzecz na świecie. Siedział wygodnie z jednym łokciem na 
oparciu krzesła. W drugiej ręce trzymał szklankę z czerwony płynem, pewnie sok 
malinowy.   

Uniósł szklankę w geście toastu, zamieszał i powąchał z zamkniętymi 

oczami. Jak koneser wina. Spo

jrzał na mnie z uśmiechem. Zauważyłam małe kły. To 

chyba jednak nie sok. W oczach miał płynną rtęć. Podniósł szklankę i wypił duszkiem 
po czym z hukiem odstawił ją na stół 

zastanawiamy się czy nie masz ochoty na krew. Nim weszłaś rozmawialiśmy czy 

wampir 

w tobie nie chce się pożywić 

A jednak odrobina uczucia którą wczoraj mi okazał zniknęła. Wkurzyłam się. Dopiero 
c

o wstałam a on już działa mi na nerwy. Arogancki dupek. Zmierzyłam go gniewnym 

wzrokiem 

-

nie dziękuje! Odpowiedziałam zimno 

chyba że mogę z twojej tętnicy szyjnej- kontynuowałam i uniosłam pytająco brew 

Rozszerzył oczy w szoku i milczał 

background image

~ 40 ~ 

 

-

tak kusząco pulsuje, aż ślinka napływa do ust – mówiłam uwodzicielsko. Nigdy tak 

się nie zachowywałam ale ten typ mnie intrygował i wzbudzał emocje w moim ciele. 
Nie wszystkie pozytywne 

i jak będzie ? 

- nawet nie wiesz co oznacza picie z innego wampira a oto prosisz.- 

ton miał ostry 

jak nóż i był skierowany prosto  we mnie 

-

bardzo mi przykro, że jestem tak nierozgarnięta ale wiesz, wczoraj rozmowa między 

mną i Markusem coś się nie kleiła. Przy następnej okazji zanim mnie zwiąże 
wypytam go o wszystko co wiąże się z wampiryzmem- mówiłam bardzo poważnie a 
on chyba się zmieszał i odwrócił wzrok. 

Max pochylił się przez stół i zasłonił ust i powiedział szeptem 

- wid

zę, że teraz ty przejmiesz zadanie denerwowania wampira samotnika 

Zrobiłam ten sam gest co on, pochyliłam się jeszcze bliżej niego 

niebój się, zawsze możemy połączyć siły  

Wszyscy zaśmiali się gromko oczywiście oprócz Joela. A więc jest samotnikiem. 
Może ja to zmienię? Wyglądał na nieugiętego i bardzo nie dostępnego mimo to 
wczoraj wieczorem martwił się o mnie. Ach dlaczego jak już mi się ktoś spodobał to 
musiałam trafić na kogoś takiego. 

będziesz do nas idealnie pasowała- oznajmiła Grace- bo zostaniesz z nami? 

- nie mam  zbyt wiel

e możliwości, a włośnie dzwoniliście do Amber? 

tak zadzwoniłem i powiedziałem, że jestem twoim kuzynem i nie widzieliśmy się od 

bardzo dawna. Twoja przyjaciółka była bardzo zdziwiona. wspomniała, że mówiłaś 
jej, że nie masz bliskich krewnych, rozmawiałem z nią chyba godzinę zanim mi 
uwierzyła. Zażądała byś do niej zadzwoniła jak się obudzisz 

-

dzięki Ryan, pewnie się o mnie martwiła- Amber bardzo mnie kocha i ja ją też więc 

będę musiała z nią wszystko obgadać- później do niej zadzwonię 

to bardzo miła osoba. Cały czas gadała, że przyda ci się zmiana. 

cała ona- mam nadzieję, że nic nie mówiła o chłopakach a raczej o tym, że to ja 

jakiegoś potrzebuję  

- powiesz nam dlaczego nie masz rodziny?- 

nie zdziwiło mnie to pytanie, co prawda 

nie miałam ochoty na nie odpowiadać ale byłam im winna szczerość w końcu mnie 
uratowali

. Ryan wyglądał na lekko zmieszanego tym pytaniem. 

-

wszyscy nie żyją 

background image

~ 41 ~ 

 

Chyba ich zdziwiłam ale nie drążyli tematu. Byłam im za to wdzięczna.      

 

Cisza się przedłużała więc sięgnęłam po drożdżówkę. Była pyszna i świeża. 

Pochłonęłam ją w trzech gryzach i wzięłam następną. Popiłam się obficie sokiem i 
westchnęłam. Ależ byłam głodna.  

Grace również dosiadła się do stołu i popijała kawę. 

-

opowiesz nam co się wczoraj wydarzyło? Spytał Ryan 

-

wszystko potoczyło się szybko. Wyszłam z księgarni i wracałam do domu. Amber po 

mnie powinna przyjść ale coś jej wypadło więc musiałam iść sama. Później zatrzymał 
s

ię jakiś samochód i on z niego wyszedł.-zadrżałam na wspomnienie wczorajszego 

dnia i przełknęłam głośno ślinę 

i co było dalej 

Oparłam łokcie na stole i ukryłam twarz w dłoniach. Tak się wtedy bałam. Zaczęłam 
szeptać 

to było bardzo dziwne. Robił coś z moim umysłem. Po pewny czasie zdałam sobie 

sprawę, że on wpycha nie moje myśli do mojej głowy i udało mi się to zwalczyć. 

 - 

musisz mieć silny umysł, nie każdy potrafi oprzeć się mentalnym sztuczką 

wampira. 

Pamiętasz Joel kiedyś wypróbowałeś to na mnie.  

Takie metody są dla mnie niemoralne ale skoro Max sam tego chciał ty nie byłam 
tym zniesmaczona  

i jak ci poszło? 

dość marnie- był niezadowolony- Joel wmówił mi, że jestem kobietą i przez trzy 

godziny chodziłem po mieście i kupowałem sukienki. Gdybyś tylko widziała minę 
jednej pani z ekskluzywnego sklepu jak przymierzyłem różową sukienkę, i do tego ją 
wyzwałem, że w tak drogim sklepie nie mają większych rozmiarów 

Szkoda, że mnie tam nie było. To musiało być mega zabawne. Staraliśmy ukryć 
chichot ale się nie dało. Łzy płynęły ciurkiem po moich policzkach a Grace z Ryanem 
krztus

ili się i zasłaniali usta. Tylko Joel nie miał skrupułów i śmiał się w głos 

-

sam tego chciałeś! Wymówił między salwami aksamitnego ale donośnego śmiechu 

Wyglądał tak cudnie i szczęśliwie. Z powrotem zwróciłam się do Maxa zanim moje 
serce zaczęło wariować ten cudowny widok 

jeszcze mi za to zapłacisz krwiopijco- miało to zabrzmieć złowieszczo ale wyszło 

dość komicznie. 

przecież jesteśmy kwita, wziąłem udział  w tej durnej demonstracji dla 

przedszkolaków. 

background image

~ 42 ~ 

 

O tego się nie spodziewałam. On i dzieci i to cała gromada. Wątpię. 

-jakiej demonstracji?- 

Ciekawość wzięła  górę  i go spytałam 

byłem groźnym przestępcą a Max uczył ich samoobrony. To było gorsze niż te całe 

zakupy. 

Wilkołak rzucił jabłkiem w głowę wampira ale on zdążył się uchylić i pokiwał z 
dezaproba

tą głową   

-

wątpię- Stwierdziłam i znów pokój wypełnił mój śmiech. Już widzę te biedne dzieci 

jak uciekają przed tą jego miną ważniaka. I nagle wpadł mi do głowy nowy pomysł 

max umiesz walczyć? 

walka to moja natura w skórze wilka. Gdy jestem człowiekiem ruch pozwala 

rozładować napięcie. Więc odpowiedz na twoje pytanie to tak, radzę sobie w walce w 
ręcz, za to Joel i Ryan są świetni z mieczem 

Świetnie. Pewnie na wampira nie ma co liczyć więc posłałam kuszące a zarazem 
niewinne spojrzenie magowi. Zamrugałam dwa razy i wydęłam usta. Miał zamyśloną 
min

ę więc zaczęłam owijać włosy w o kół wskazującego palca i przechyliłam głowę 

- czy ty i Max 

nauczycie mnie walczyć i posługiwać się bronią? Znów zamrugałam 

powiekami 

- dlaczego? 

Był podejrzliwy  

Na tej przeklętej ulicy uzmysłowiłam sobie, że samo posiadanie noża nic nie znaczy 
najpierw trzeba umieć się nim posługiwać 

-

nie chcę być bezbronna następnym razem- szczerość go przekonała. Opuściłam 

dłonie z powrotem na stół i wspomnienie Markusa odebrało mi chęć do żartów 

Nieocze

kiwanie Ryan złapał mnie za rękę. Wczoraj to co innego, byłam w agonii ale 

dziś się zarumieniłam pod spojrzeniami jakimi obdarzyli nas domownicy. 

dzisiaj zwiedzisz posiadłość i jeszcze odpoczniesz a jutro o ósmej pójdziemy na 

trening. Ok. 

-ok. 

ścisnęłam jego dłoń i puściłam  Joel wpatrzony był w moje palce wiec szybko 

złapałam winogrono i jadłam powoli aby czymś zająć ręce 

Freya wiem, że to co cię spotkało było straszne ale może powiesz co było później?  

Niestety wrócił do wcześniejszego tematu. Skinęłam niechętnie głową 

-  

był bardzo nachalny- niemiałam zamiaru im mówić jak mnie dotykał. Wiem jednak, 

że Ryan wie o co mi chodzi i inni pewnie też- później pojawiłeś się ty. Stałeś w cieniu 

background image

~ 43 ~ 

 

i modliłam się abyś odszedł, bałam się- przełknęłam i rozpoczęłam opowiadać dalej- 
bałam się, że umrzesz. 

byłaś bardzo odważna- jęknęłam na te słowa 

a jednak uciekłam. Zaraz po tym jak zacząłeś miotać ogniem, co było naprawdę 

super, 

po prostu uciekłam. Biegłam szybko ale nie wystarczająco. Później mnie 

znal

azł. Wsadziła do bagażnika i zawiózł do hangaru. Nie pamiętam wszystkiego bo 

byłam nieprzytomna. Walno mnie w głowę. Najgorsze odbyło się w środku. Chciał 
abyśmy zostali partnerami i zmieniła się dobrowolnie. Nie  zgodziłam się- mówiłam 
bezbarwnym tonę jakbym  opowiadała książkę a nie koszmar który przeżyłam- na 
początku  ugryzł mnie w szyje, ból był straszny więc znów zemdlałam. Cóż pobudka 
buła równie nie miła. Wychłostał mnie batem jak to stwierdził była to kara za 
dziabnięcie go nożem. Trafiłam niestety tylko w ramię. Następnie ukąsił mnie drugi 
raz  

i zmusił do wypicia jego krwi- zadrżałam  

- Chryste panie, biedne dziecko 

– wyszeptała wstrząśnięta Grace 

a resztę znacie, drużyna Larsena przybyła mi na odsiecz.- przypomniałam sobie 

nazwisko Ryana które wspomniał Markus 

wtedy na tej ulicy, Niewinem jak to opisać ale wiem, że wiedziałaś, że on jest 

wampirem? Nawet moja moc i fakt, że Max to wilkołak nie zrobiła na tobie 
jakiegokolwiek wrażenia. Skąd o nas wiedziałaś Freya? 

Wzruszyłam tylko ramionami. Nie byłam gotowa opowiadać o moich zdolnościach. 
Jeszcze nie. Może kiedyś. 

-

mieszkamy razem i łączy nas zaufanie, choć nasza przeszłość często nie jest 

chlubna. Powinnaś nam powiedzieć skąd wiesz o ludziach mroku. Skoro mamy 
razem mieszkać to mów prawdę!-  żądał Joel. Wstałam od stołu i spojrzałam mu w 
oczy 

-

wiem, że mnie tu nie chcesz i nie będę błagała o dach nad głową! 

Krzyczałam zła na niego. Chyba śni jeśli będę robiła wszystko co on chce. 

mogę odejść 

i gdzie pójdziesz dziewczynko, nawet niewiadomo co z tobą będzie. Ceremonia 

niby zatrzymała przemianę ale ni znamy skutków 

Kurcze miał rację. Jeszcze nie zdążyłam pomyśleć co zrobiła ta cała ceremonia ze 
mną. 

myślisz, że dasz sobie radę- kontynuował bezlitośnie swoją tyradę przy czym był 

zimny i bezlitosny- 

ile ty masz lat? Piętnaście? Dasz sobie radę w tym mrocznym 

świecie? 

background image

~ 44 ~ 

 

Chciał mnie zranić. Wiem to. Bronił się przede mną jakby bał się uczucia którym 
mógłby mnie obdarzyć a więc tak to sobie tłumaczył, że jestem dzieckiem, którym już 
dawno przestałam być. 

tak dla twojej informacji mam dziewiętnaście lat, co niema znaczeni. Gdybym miała 

sześćdziesiątkę na karku i tak byłabym młodsza od ciebie- Bug wie ile on ma lat- i 
umiem sobie radzić 

- starczy- 

zagrzmiał Ryan- Freya gdy będzie gotowa to powie co leży jej na sercu 

Ryan nie bódź naiwny – ciągnął wampir- ona coś wie i to może pomóc nam go 

znaleźć i go powstrzymać! 

Jak to możliwe, że z każdym jego słowem byłam coraz bardziej wkurzona  

- uwierzcie mi wszyscy- 

wrzeszczałem- znajdę go i długo nie pochodzi po tej ziemi. 

Zabiję go!  

Stałam prosto i byłam pewna swoich słów 

Wszyscy bul

i wstrząśnięci moim wyznaniem. Mała chuda blondyneczka tak 

bezceremonialnie mówi o mordowaniu kogoś 

Grace stanęła przede mną i szepnęła 

dziecko, jakie demony cię ścigają? Była wystraszona 

Dobre określenie. Demony mnie ścigają. Zaśmiałam się niewesoło. Niewątpliwie coś 
mnie dręczy i ściga. Miniony czas. Prawdopodobnie moja twarz wyrażała szaleństwo. 
Położyłam dłoń na jej ramieniu i odpowiedziałam 

-

demony śmierci. 

Moją odpowiedz najwidoczniej usłyszeli wszyscy i zaniemówili 

- co to znaczy- 

odezwał się znacznie łagodniej Joel 

Zdałam sobie sprawę, że zachowuję się jak obłąkana. I tyle jeśli wcześniej mieli mnie 
za normalną. Opanowałam się w mgnieniu oka i odparłam zmęczona 

- nic, to 

chyba ze zmęczenia. Paplam głupoty. Pójdę się położyć- odwróciłam się do 

Ryana 

– obudzisz mnie za parę godzin i oprowadzisz po okolicy?  

Był zaniepokojony. Zrobiłam z siebie totalną wariatkę. Nie czekając na odpowiedź 
wbiegłam po schodach do swojego nowego pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. 

 

 

 

background image

~ 45 ~ 

 

Rozdział 7 

 

 

ktoś usiadł na łóżku i materac ugiął się pod ciężarem. Uchyliłam powieki. 

Spałam w ubraniu więc nie musiałam się przejmować, że Ryan zobaczy mnie w tej 
babcinej koszuli Grace. Wyobrażacie sobie kremowy worek na ziemniaki? No bo 
dokładnie tak wyglądała. Bezkształtna i długa do kostek. Koszmar. 

wyspałaś się? bo jeśli nie to wpadnę później 

Ach jaki on miły. Co prawda mógłby już mnie nie traktować jak obłożnie chorej. Nie 
jestem taka delikatna za jaką wszyscy mnie uważają. 

nie wyspałam się- ziewnęłam dla potwierdzenia- ale chcę zobaczyć jak mieszkacie. 

Bolą mnie plecy od leżenia 

- wspaniale.- 

rozpromienił się. W mgnieniu oka spoważniał- to znaczy nie dlatego, że 

bolą cię plecy tylko wspaniale bo pójdziemy na spacer. 

Nawet zrobiło mi się go żel, wyglądał jak chłopiec przy tablicy z tą minką 

-

wiem o co ci chodziło, nie tłumacz się  z byle powodu. Nawet gdybyś miał na myśli 

coś innego to bym się nie obraziła. Jestem twarda. 

już wszyscy zdążyli to zauważyć 

-

naprawdę? – spytałam zdziwiona 

wiesz, wczoraj byliśmy pewni, że jesteś cichą śliczną malutką blondyneczką. A tu 

rano okazuje się, że ta sama śliczna malutka blondyneczka nie jest cicha tylko 
wyszczekana. 

Przeczesałam palcami włosy zażenowana jego słowami. Nigdy nie uważałam się za 
wyszczekaną. Znajomi postrzegali mnie właśnie za cichą. Nigdy się nie udzielałam 
towarzysko i nie pyskowałam obcym ludziom tak jak rano. Westchnęłam i usiadłam 
na łóżku obok Ryana 

- ok. jestem gotowa, tylko musisz chyba mi wycza

rować jakąś kurtkę- zadrżałam i 

skinęłam w stronę okna- tam jest śnieg. 

Wstał szybko i podniósł coś z podłogi. Rozwinął to i czarne zawiniątko okazało się 
płaszczem.   I był to męski płaszcz. Ryan zrobił przepraszającą minę 

- na razie nie mamy nic innego. 

Obiad będzie o szesnastej a po nim skoczymy na 

zakupy. 

-

nie mam pieniędzy – kurcze nic nie mam. Nawet na podstawowe przedmioty 

-

wiem, że nie masz- wyglądał na wręcz wstrząśniętego faktem iż mogłam pomyśleć o 

kupowaniu ciuchów za swoje- teraz mieszkasz z nami i cały nasz majątek jest 
wspólny. 

background image

~ 46 ~ 

 

Wytrzeszczyłam oczy w szoku. Posiadają majątek co oznacza kupę kasy.  

-

to wasze pieniądze, a pyzatym nie będę was wykorzystywać- mówiłam szczerze. 

Poza tym pomyślał by, że jestem pazerna. 

mała kasa się dla nas nie liczy. Możesz brać ile chcesz 

Przemyślałam szybko sprawę. Nie będę tego wykorzystywać ale ciuchy muszę mieć. 
Jedna para majtek mi nie starczy. 

kupię tylko kilka ciuchów.  

niech ci będzie- zamyślił się- jesteś chyba jedyną laską na świecie która odrzuciła 

okazje na wielkie zakupy

. Mogłabyś mieć wszystko 

naprawdę? –spytałam głupio  

och mała, nie masz pojęcia jacy ludzie potrafią być pazerni- skrzywił się na niemiłe 

wspomnienie. Czyżby jakaś dziewczyna go kiedyś wykorzystała? 

dlaczego mówicie na mnie mała? – zmieniłam temat 

Max cały czas tak cie nazywa i wpadło mi w uch 

Zam

achał płaszczem więc podeszłam a on wsunął go na moje ramiona. Miałam rację 

był o wiele za duży. Praktycznie zatopiłam się w ciężkim materiale. Podwinęłam 
rękawy i zapięłam guziki. Spojrzałam  w dół na stopy 

a co z butami? Wątpię aby te balerinki się nadały na taki mróz 

mam tylko te buty w których cię znaleźliśmy, stoją przy drzwiach 

nadarzą się 

Podbiegłam do nich i wsunęłam na nogi. 

Zeszliśmy na dół a po drodze zachwycałam się wystroję domu. Ryan podszedł do 
głównego wejścia i w scenicznym geście zatoczył ręką i ukłonił się. Następnie 
otworzył duże podwójne drzwi. 

-

oto nasze włości o pani. 

Chciałam go trzepnąć w ramię ale  widok odebrał mi mowę. Poczłapałam na 
ogromny podjazd i 

rozejrzałam się. Było pięknie. Do domu prowadziła wąska dróżka. 

Po obu stronach rosły drzewka przycięte w kule. Podjaz był bardzo długi i nie było 
widać jego końca. Cały teren pokrywała około dwu centymetrowa  warstwa białego 
puchu.  

a tak w ogóle to gdzie my jesteśmy? -Prędzej nie spytałam o najważniejszą rzecz 

w lasach jakieś dziesięć kilometrów od Winnipeg 

background image

~ 47 ~ 

 

Drzewa pokrywał szron i cały widok był bajeczny. Dom okalał trawnik. W tle 
zauważyłam zarys lasu. Naprawdę pięknie. Spojrzałam na dom i znów westchnęłam. 
Była to ogromna biała rezydencja z kolumnami przy schodkach. Lewą stronę 
pokrywał bluszcz.  

on jest zielony i taki żywy- wyglądał jak w lecie. Jasno zielony 

-

to nic w porównaniu z ogrodem. Spodoba ci się- powiedział z dumą  

pokaż mi go! Zapiszczałam.  

Obeszliśmy dom. Za nim rósł żywopłot coś w stylu labiryntu. Uniosłam brwi 
zaintrygowana, co też może być wewnątrz 

ten żywopłot zasłania widok nieoczekiwanym gościom.  

Popchnął mnie w stronę otworu w krzewie i rozpoczęliśmy krótką podróż.  

- za na

stępnym zakrętem.- Ryan wyczuł moje zniecierpliwienie i odpowiedział zanim 

zdążyłam zapytać. 

Moje 

kroki przeszły w wolny trucht co rozśmieszyło Ryana 

-

zawsze jesteś taka niecierpliwa 

tylko gdy wiem, że czeka mnie piękny widok. Kocham przyrodę 

Dotarliśmy do końca zakrętu i weszliśmy do cudownego świata. Właśnie tak to 
wyglądało, jak nierealny świat. Wszędzie były kwiaty róże, lilie, tulipany nawet 
malutkie stokrotki. Chłonęłam widok wszystkimi zmysłami. Powietrze wypełniał 
zapach kwitnących roślin. Tutaj również wszystko przykrywał śnieg dlatego efekt był 
tak niesamowity. Po środku ogrodu stała prosta fontanna z której tryskała woda. 
Podeszłam do niej i zanurzyłam palec a po chwili zdziwienia cała dłoń. Woda była 
przyjemnie ciepła 

jak to możliwe?- wyszeptałam nie chcąc zakłócić otaczającej nasz ciszy 

Mój towarzysz pewnie był tego samego zdania bo stanął za mną i szeptał do ucha 

-

po tym wszystkim co przeżyłaś uważasz, że to ogród jest najbardziej nierealny 

Jeszcze raz rzuciłam okiem na otoczenie i chłonęłam spokój którym emanowały 
kwiaty 

miałeś rację, wiedziałam o wampirach, od pewnego czasu i nie chcę na razie 

rozmawiać skąd wiedziałam- uprzedziłam nim zdążył zadać pytanie- ale ten ogród w 
porównaniu z tamtym, to najdziwniejsza i zarazem najpiękniejsza rzecz jaką 
widziałam. 

może usiądziemy?- zbliżył się do zaśnieżonej ławki 

background image

~ 48 ~ 

 

-

mam wątpliwości- byłam dość sceptyczna z myślą o siadaniu na śniegu 

Uśmiechnął się przebiegle i uniósł dłoń w której już trzymał wygenerowaną kulę 
ognia. Rozszczepił palce a kula rozdzieliła się w malutkie płomyki na każdym 
opuszku. Rzucił nimi w ławkę. Śnieg skwierczał i topił na naszych oczach, płomyki 
tańczyły na ławce susząc ją z wilgoci.  

-

a teraz usiądziesz zemną? 

Zmrużyłam oczy i usiadłam na ławce obok Ryana. Było poniżej zera ale tutaj w 
blasku słońca nie było mi zimno. Podziwiałam widoki i uśmiechałam się jak głupia.  

opowiedz mi o was, co robicie jak się poznaliście i…- nie wiedziałam jak ująć to 

pytanie 

-

i…..? 

Powiedziałam nieśmiali 

skąd się wzięliście. 

Ryan rozsiadł się wygodnie. Wyprostował nogi i skrzyżował je w kostkach. Twarz 
podniósł do słońca i zamknął powieki. Wyglądał młodo. Zauważyłam jak spoglądał na 
mnie prędzej, chyba wpadłam mu w oko. Jest czarujący, dba o wszystkich, odkąd go 
poznałam (  fakt, że to było wczoraj nie zmieni mojego zdania) do każdego zwracał 
się z szacunkiem. Dlaczego nie mogłam się nim zainteresować tak ja Joelem który 
był zagadką a Ryan wiedziałam, że był gotów otworzyć się dla mnie. Niestety byłam 
w stanie zaoferować w zamian tylko przyjaźń.  

-

To będzie długa opowieść   

takie historie są najlepsze i nigdzie mi się nie spieszy.  

Podniosłam nogi na ławkę i oplotłam  rękami. Przechyliłam głowę w jego kierunku i z 
opartym policzkiem na kolanie wsłuchałam się uważnie w słowa Ryana  

zacznę od wampirów. Cóż dawno temu, według słowiańskich wierzeń wampirami 

mogli zostać ludzie którzy za życia zostali przeklęci, zginęli nagłą śmiercią lub 
samobójcy. Nie zawsze używano słowa wampir, mówiono również upiór, wąpierz, 
upir, wieszczy a nawet martwiec. T

o właśnie w tamtych czasach rozpowszechniła się 

teza iż wampiry nie lubią czosnku i cebuli, ludzie trzymali te warzywa w domu i 
często spożywali w celach ochronnych. Wierzono w zdolność wampirów do 
przeistaczania się w nietoperze a nawet w inne zwierzęta, sądzono, że demon pod 
taką postacią jest uczulony na srebro. Jednak pewnym sposobem na pozbycie się 
takiego osobnika było przebicie go osinowym kołkiem lub odrąbanie głowy. Opisywali 
ich wygląd jako potworny. Z biegiem lat ten pogląd ubiegł zmianie i to dzięki telewizji 
komercyjnej. Ale tak naprawdę prawie nic z tego nie jest prawdą. Nigdy nie 
dowiedziałem się jak powstał pierwszy wampir . Tak naprawdę sądzimy, że w wyniku 

background image

~ 49 ~ 

 

ewolucji tak samo jak człowiek. Tylko wampiry zostały drapieżnikami. Wiesz jak już 
mo

żna zostać wampirem. Nie jest to takie proste jak by się mogło wydawać. Ludzie z 

niską tolerancją na ból mogą dostać zawału przed ukończeniem przemiany. A gdy 
już takiej osobie się uda, zostaje istotą wieczną. To znaczy każdy kto nie ukończył 
trzydziestu lat.- 

zamyślił się głęboko- hm.. jakby ci to wytłumaczyć? Weźmy pod 

uwagę Joela, został zmieniony w wieku osiemnastu lat ale starzał się dalej. Teraz 
wygląda na około dwadzieścia pięć, wiesz dlaczego? 

nie mam pojęcia- niby skąd miałam wiedzieć, właściwie wszystko co mówi Ryan 

było nowością 

bo jego ciało osiągnęło maksimum możliwości. Przemiana  dąży do osiągnięcia 

doskonałości. Joel nie mógłby wyglądać lepiej niż teraz. Wampiry zyskują dzięki 
temu atuty które przyciągają swoje ofiary. Do tego dołączmy ich nadnaturalne 
zdolności między innymi wydłużające się ostre kły i otrzymujemy drapieżnika 
doskonałego. Osoba po trzydziestce zaczyna słabnąć i starzeć się, wiec taki efekt 
jest niemożliwy 

 

Wątpię by Joel bał się cebuli i czosnku, słońce też im nie szkodzi te wierzenia to 

brednie przynajmniej większość. 

-

które są prawdą? – nie lubię jak tak długo się zastanawia, zżera mnie ciekawość 

-

na przykład sposoby zabijania wampirów. Ale tak szczerze kogo by nie zabiło 

obcięcie głowy lub przebicie serca osinowym kołkiem? 

wbiłam w Markusa nuż. Nic mu to nie zrobiło- frustracja wzięła nade mną górę. 

-

posiadają zdolność szybkiej regeneracji, tylko te dwa sposoby działają 

  

Wbicie komuś kołka w serce na pewno nie jest łatwe, dużo nauki mnie czeka. Ryan 

ciągnął dalej swoją lekcję wampiroznawstwa. 

piją krew średni dwa razy w tygodniu. Nasz przyjaciel woli mniejsze dawki 

codziennie, nie odczuwa takiego pragnienia. Nie spożywają zwykłego pokarmu. Krew 
to ich jedyne źródło energii.  

Przeciągnął się. Pewnie opowiadał te  historię milion razy. 

- i tak oto jest z wampirami, znam 

też opowiedzieć o wilkołakach i czarownikach 

Pokiwałam z entuzjazmem głową. 

-

opowiadano o nich niestworzone historie. Jedne mówią o zemście bogów Olimpu 

inne przedstawiały wilkołactwo jako formę opętania przez zwierzę, ponoć można było 
się nią zarazić pijąc skażoną wodę.- zaśmiał się miękko a ja mu zawtórowałam- tak 
naprawdę wilkołakiem trzeba się urodzić. Są tak jakby osobnym gatunkiem 
człowieka. Ranny wilkołak szybko się leczy tak jak wampir lecz można go zabić na 
przykład zwykłym pistoletem 

background image

~ 50 ~ 

 

-

wilkołaki nie są nieśmiertelne? 

-

nie, mimo to mogą dożyć nawet trzystu lat. 

Sporo biorąc pod uwagę średnią długość życia człowieka  

-

a co z tobą? Jesteś nieśmiertelny 

Był zmieszany i trochę zły 

-wszyscy w mojej rodz

inie są nieśmiertelni. Podobno czterysta  lat temu moja 

prapraprababka podpisała pakt z diabłem 

Zdębiałam, rozdziawiłam usta w szoku 

- to prawda? 

Zmarszczył brwi i wzruszył ramionami 

-

nie mam zielonego pojęcia. Inni czarodzieje myślą, że to prawda. Anna była jedyną 

kobietą na którą spłynęła magia. Była bardzo potężna, to z jej kronik dowiedziałem 
się o ceremonii którą odprawiliśmy wczoraj. 

-ja

k to jedyną kobietą?- myślałam tylko o tym, że niema czarownic o których tyle 

pisano. Czyżby palili na stosach niczemu winne fanatyczki i dziwaczki?   

tylko u mężczyzn ujawnią się zdolności panowania nad żywiołami. Niektórzy 

potrafią być bardzo potężni inni dość marni.  

Wykrzywiłam usta w grymasie 

-hej nie patrz tak na mnie, 

to nie moja wina, że dziewczyny nie dziedziczą mocy 

masz rację, ale to jawna dyskryminacja! 

Freya tyle się dowiedziałaś a przejmujesz się prawami kobiet? 

-

prawa kobiet są bardzo ważne! Dlaczego zawszę to wy musicie być silniejsi?  

Spojrzał na mnie miło i z powagą spytał 

-

proszę, powiedz, że nie jesteś jakąś szaloną feministką 

-

oczywiście, że nie- oburzyłam się- Po prostu bardzo mnie to zdziwiło.  

Postawiłam nogi na ziemi i zadrżałam. Ryan zaraz to dostrzegł i wstał 

-

starczy na dziś. Jeśli będziesz chciała dowiedzieć się czegoś o naszym życiu po 

prostu spytaj.- 

skinęłam głowa- a tera do domu , zimno się zrobiło 

Przyznałam mu rację i niechętnie opuściliśmy letni ogród. Przed wyjściem 
powąchałam pomarańczową róże. Czuć było lato. Ryan zawoła mnie i dołączyłam do 

background image

~ 51 ~ 

 

niego. Zbliżaliśmy się do głównego wejścia gdy między drzewami mignął mi jakiś 
ciemny kształt 

- co tam jest?- 

wskazałam kierunek o który mi chodziło 

-

to stara chatka, stała tam odkąd pamiętam, teraz mieszka tam Joel 

Zdziwiłam się 

byłam pewna, że mieszka z wami 

Podrapał się po głowie i przewrócił oczami 

wiem, że tak to wygląda, cały czas tu przesiaduje- skinął a stronę chaty- tam tylko 

sypia, czasami lubi samotność 

Zauważyłam.  

jak się zrobi ciepło możemy wybrać się nad jeziorko. Jest w głębi lasu około 

kilometra stąd. W kierunku tamtej góry co widać na wschodzie 

byłoby miło- odpowiedziałam 

Już nie mogę się doczekać.    

       

        

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 52 ~ 

 

Rozdział 8 

 

 

Po obiedzie pojechaliśmy z Ryanem jego  czarnym fordem mustangiem, jak mnie 

uprzedził zanim wsiadłam rocznik 66. Nie znam się na motoryzacji, nic o niej nie 
wiem, 

kompletnie. Ale on mówił o tym samochodzie z podziwem więc sądzę, że 

rocznik 66 oznacza coś wspaniałego. Zabrali się z nami Max i Grace która 
zaoferowała się jako moja konsultantka. I dobrze, wątpię aby chłopcy byli pomocni w 
wybieraniu ciuchów.  Joela nie było w domu.  

Auto było tak czyste, że bałam się w nim usiąść aby przypadkiem czegoś nie 
ubrudzić. Gdy udało mi się bezpiecznie zasiąść wyruszyliśmy do miasta. 
Wyjechaliśmy długim podjazdem na główną drogę. Do Winnipeg było stosunkowo 
blisko jakieś dziesięć minut szybkiej jazdy. Gdy zaczęły pojawiać się zabudowania 
Max spytał z entuzjazmem. 

to co mała, gdzie chcesz wjechać najpierw. Jakiś ekskluzywny butik? Znam jeden, 

mają ładne ciuszki i wszystkie firmowe. 

Byłam przerażona. W takich sklepach jest strasznie drogo. 

żadnych drogich sklepów. Niedawno otworzono nowe centrum handlowe. Tam 

kupię wszystko co potrzebuję i to nie drogo- podkreśliłam ostatnie słowo 

nie przejmuj się kasą jesteśmy nadziani- powiedział zadowolony 

zdążyłam już to zauważyć- oznajmiłam sucho a Grace na moje słowa uśmiechnęła 

się pod nosem- mimo tego nie mam zamiaru wydawać waszych pieniędzy 

nie kapuję. 

dajmy temu spokój, albo centrum handlowe albo jedziemy z powrotem do domu 

Rozważył ultimatum i zrezygnowany się zgodził 

- okej- 

przeciągał litery 

skąd tak właściwie macie aż tyle forsy? 

Byłam podejrzliwa. Byle nie okazało się, że są zamieszani w jakieś przekręty. Nie 
mam zamiaru wylądować w więzieniu. Ryan trafnie rozszyfrował moją sceptyczną 
min

ę i uniósł kąciki ust, ukazujące dwa małe śliczne dołeczki w policzkach. 

-

wszystko jest z legalnych inwestycji. Głównie gramy na giełdzie ale otrzymujemy 

również wynagrodzenie od rady mroku 

-jakiej znowu rady mroku? 

– kolejny przypływ informacji 

background image

~ 53 ~ 

 

- to taka rada sk

ładająca się z  wampira, zmiennego i czarodzieja. Oni ustalają nasze 

prawa i wydają decyzję odnośnie złamania ich przez kogoś z magicznych 

-magicznych?- 

kompletnie nic nie rozumiałam  

tak nazywamy nas wszystkich, oprócz ludzi  oczywiście.- nadal nie otrzymałam 

odpowiedzi. 

-

ale co to oznacza, ten cały magiczny? 

Teraz Max 

włączył się do rozmowy. Więc usiadłam bokiem na przednim fotelu 

pasażera, tak bym mogła wszystkich widzieć. 

jest jedna wspólna cech łącząca wampira, zmiennego i czarodzieja. W każdej 

istocie jest coś magicznego. Wyobraź sobie jak zmieniam   się w wilka 

Trudne zadanie. Jak mam to niby sobie wyobrazić, zwykłego wilka nigdy nie 
widziałam a co dopiero wilkołaka.  

nie umiem, musisz mi kiedyś to pokazać, jestem bardzo ciekawa. 

 Jego zi

elone oczy zaiskrzył się ze szczęścia. Cieszył się jak małe dziecko gdy 

dostanie prezent 

masz to jak w banku, ale najpierw musisz zadowolić się wyjaśnieniami. No więc jak 

się zmieniam, moje ciało przeistacza się pod wpływem magii. 

-

tak jakby ktoś rzucił na ciebie zaklęcie?- starałam się zrozumieć co mówi. Max 

pokręcił głową  

-

nie o to mi chodziło, my się już tacy urodziliśmy, z takim magicznym zapłonem 

powodującym  wilkołactwo. To samo jest z wampirami. Ich siła, szybkość i sprawny 
umysł są swego rodzaju magią- spojrzał na Ryana- a magowie to oczywiste, że są 
magiczni 

-

niech zgadnę. Oni potrafią kontrolować tę magię a wy już nie. 

-

dokładnie- oznajmił- jednak nie zmienia to faktu, że my również jesteśmy magiczni 

To co mówił miało sens. Teraz pewnie i ja będę zaliczać się do tego grona, choć 
wolałabym być w stu procentach nie magiczna. Wątpię czy było to możliwe 
kiedykolwiek.   

co właściwie robicie dla tej całej rady mroku?  

Na moje pytanie odpowiedział Ryan 

oni czuwają nad tym, aby ludzie o nas się nie dowiedzieli. Wśród ludzi mroku jest 

wielu zwyrodnialców . mordują, kradną ,źli czarodzieje rzucają klątwy chorób a nawet 

background image

~ 54 ~ 

 

śmierci.  To wszystko zwraca na nas uwagę. Mimo, że jesteśmy potężni zwykłych 
ludzi jest więcej i wybiliby nas w pień.  

-czyli wy czuwacie nad tym 

aby wasze istnienie nie wyszło na jaw.- nie potrafiłam 

mówić nasze istnienie, bo nie byłam jedną z nich, to ceremonia mnie przemieniła w 
jeszcze większego dziwaka niż byłam, mam nadzieje, że skutki uboczne nigdy nie 
wyjdą na jaw 

-

właściwie to zajmujemy się wyjaśnianiem podejrzanych przestępstw  w których 

mogły maczać palce nieczyste siły. Takie biuro detektywistyczne do spraw 
magicznych. 

To wzbudziło mój entuzjazm. Mogłabym zaangażować się w tą działalność. Ścigać 
takich porąbańców jak Markus, ciekawe czy słyszeli o śmierci moich rodziców. Pisali 
o tym w gazetach, „bezdomny zabija troje ludzi koło restauracji”, „brak śladów walki i 
krwi na miejscu zbrodni”  różnie opisywali to zajście. Ryan na pewno znał się na 
rzeczy i powinien zwrócić uwagę na takie zajście, jeśli jakaś gazeta wpadła by mu w 
ręce. Nie miałam odwagi o to spytać 

-

myślisz, że jak trochę poćwiczę będę mogła wam pomóc? 

Wszyscy wyglądali na wystraszonych moim pytaniem. Jednak wiedzieli jak bardzo 
chciałam aby to co mnie spotkało nie przytrafiło się nikomu więcej 

Freya sam nie winem, to bardzo niebezpieczne musiałabyś przejść gruntowne 

szkolenie w walce. 

– Ryan mówił bardzo powoli, tak aby dotarło do mnie jak ciężka 

praca mnie czeka. 

on ma rację, jesteś taka mała, wątpię czy dasz radę- nawet u Maxa mogłam wyczuć 

sceptycyzm 

 

Napierzyłam się. To prawda, że siła fizyczna nie jest moją mocną stroną. Jednak jak 

coś sobie postanowię to będę tak długo nad tym pracować aż to osiągnę. 
Nieoczekiwanie z pomoc

ą przyszła mi Grace. Przecisnęła dłoń obok zagłówka 

oparcia siedzenia i położyła dłoń na moim ramieniu. 

-na pewno sobie 

radę, dajcie jej szansę.- chłopcy myśleli zapalczywie i powoli skinęli 

głową na zgodę 

-

świetnie!- ucieszyłam się- będę miała jakieś zajęcie bo co innego mogłabym robić? 

-na 

przykład zajmować się końmi. 

-macie konie? K

iedyś jeździłam na kucach, ale gdy się przeprowadziliśmy do dużego 

miasta, moim rodzicom nie chciało się mnie zawozić do stajni. Tęsknię za tymi 
wspaniałymi zwierzakami 

-cztery w stajni za domem. To odpowiednie za

jęcie dla ciebie. Możesz mi przy nich 

pomóc. Jeździsz?-  

background image

~ 55 ~ 

 

kiedyś jeździłam i możesz na mnie liczyć Max, z chęcią ci pomogę. Ale to nie 

oznacza, że porzuciłam swój pomysł detektywa. Już się zgodziliście – marudziłam 

tak ale jak będziesz wyszkolona- kategorycznie powiedział Ryan 

Westchnęłam. Już widzę te mordercze lekcje jakie na mnie czekały. Na pewno taryfy 
ulgowej nie dostanę i dobrze. Co bym z tego miała gdyby podczas pierwszego 
spotkania z jakimś wilkołakiem moje ciało walało by się w strzępkach? 

- m

oże pójdziemy już na te zakupy.- spytał Ryan 

Miał rację, powinniśmy. Już i tak staliśmy na parkingu jakieś pięć minut i gadaliśmy. 

Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do centrum.  

od czego chciałabyś zacząć kochana- zwróciła się do mnie Grace 

może od obuwniczego? Te buty co mam są już trochę sfatygowane 

Wszyscy spojrzeliśmy na moje buty. Na szczęście nikt nie skomentował ich wyglądu 

a więc obuwniczy.- powiedzieliśmy razem i w drodze do głównego wejścia 

śmialiśmy się radośnie. 

Kupiłam trzy pary butów. Jedne kozaczki, sportowe i różowe na obcasie. Nie 
chciałam ich ale Grace nalegała. Jej zdaniem każda kobieta powinna mieć takie buty. 
Miałam wątpliwości co do koloru, jednak Max zaczął wygłaszać swój zachwyt moimi 
nogami w tych butach a Ryan to potwierdził więc dla świętego spokoju zgodziłam się.  

Spędziliśmy sporo czasu na kompletowaniu mojej garderoby. Najbardziej byłam 
zadowolona ze skórzanej kurtki. Zapowiadali ocieplenie więc wzięłam wiosenną. 
Mocno opinała  moje ciało i podkreślała piersi. Ryan przyglądał się mojemu odbiciu w 
lustrze.  

-

pięknie w niej wyglądasz, tak drapieżnie-  spotkałam spojrzenie jego  głębokich 

zielonych 

oczu w lustrze i zarumieniłam się. Wyrażały one czyste męskie 

zadowolenie widokiem ładnej kobiety. Nikt tak nigdy na mnie nie spoglądał. Ryan jest 
bardzo przystojny, dobrze się z nim rozmawia ale mogłam go traktować jak 
przyjaciela.  

kupimy ją 

- sama nie wiem, jest strasznie droga 

-

jezu dziewczyno, jak dotąd nie wydaliśmy za wiele. Max  zapłacił za swoje spodnie 

więcej niż ty za całe zakupy. 

Długo mnie nie namawiał, bo kurtka bardzo mi się podobała. Odwiedziłam razem z 
G

race sklep z bielizną, oczywiście bez Max i Ryana których zgromiliśmy gniewnym 

wzrokiem gdy poszli za nami. Zrozumieli aluzję i poczekali przy wejściu.  

background image

~ 56 ~ 

 

Wracaliśmy już do samochodu gdy zauważyłam na wystawie piękną sukienkę. 

Grace spojrzała tam gdzie ja i zaczęła konspiracyjnie szeptać.  

-idealna dla ciebie 

nie chodzę w sukienkach 

-

a powinnaś- odwróciła się przez ramię i zwróciła do Ryana- poczekajcie na nas w 

samoc

hodzie, musimy jeszcze coś załatwić. 

Już chciałam zaprzeczyć ale złapała moją dłoń i wepchnęła do sklepu. Chłopcy nie 
spierali się. Pewnie mieli tak samo dość zakupów jak ja. Stanęliśmy przy manekinie i 
wpatrywaliśmy w cienki materiał 

-

pomóc w czymś panią- zaświergotał młodziutka sprzedawczyni 

-

on chce ją przymierzyć- Grace Pokazała na mnie palcem, nie miałam ochoty się z 

nią spierać więc posłusznie poczekałam, aż Wiktoria jak głosiła plakietka 
sprzedawczyni 

zdejmie i poda ją. 

-

będzie pasować do twoich  nowych butów 

-

gdzie ja ją założę?- przecież nie będę w niej paradowała w zwykły dzień. Ryan 

pewnie by się cieszył ale ja nie 

-

jeszcze będziesz miała okazję 

Wątpliwe. Sukienka miała odpowiedni rozmiar. Wiktoria spakowała nasz zakup w 
ładną białą torebeczkę i poszliśmy do auta. Gdy weszliśmy Ryan uniósł pytająco brwi 
na widok zawiniątka pod moją pachą. Wzruszyłam tylko ramionami. Milczał. Max 
jednak był bardziej dociekliwy i spytał 

co kupiłaś- wyciągnął swoją długą rękę w moim kierunku próbując wyrwać zakup. 

P

rzycisnęłam ją mocno do piersi 

-  to sukienka- 

wypaplała Grace 

Ryan odsłonił zęby w uśmiechu a Max zrobił skonsternowaną minę 

-

będę mógł zobaczyć cię w niej jak wrócimy do domu? 

oczywiście, że nie- warknęłam 

śmiali się z mnie i z tego jaka byłam zawstydzona faktem, że kupiłam sobie sukienkę. 
Więc całą drogę do białej posiadłości milczałam zagniewana i zarumieniona ich 
żartami. 

 

 

background image

~ 57 ~ 

 

Rozdział 9 

 

A więc nadszedł czas mojego treningu. Założyłam nowe spodnie dresowe. Były 
czarne, długie i bardzo wygodne. Sportowe buty i biała bawełniana koszulka 
dopełniały mój wizerunek groźnego wojownika. Chyba totalnie mi odbiło jeśli tak o 
sobie myślę. Ale kiedyś? Tak na pewno kiedyś nim zostanę. Spięłam włosy w ciasny 
kucyk i zbiegłam podekscytowana po schodach. Zastałam wszystkich w kuchni 
oczywiście oprócz melancholijnego wampira.  

jestem gotowa na naukę- powiedziałam radośnie 

po tej nauce już tak nie będziesz się uśmiechać-  oznajmił Ryan 

- a to niby dlaczego? 

bo będziesz stękać z bólu, zobaczysz, wszystko będzie cię bolało 

pożyjemy zobaczymy- cóż niestety wiedziałam, że mówił prawdę. 

Max podszedł do drzwi spiżarki. Uniosłam brwi 

mamy zamiar  odbyć ten wasz cały wyczerpujący trening w spiżarce. Nie sądzicie, 

że jest tam ciut ciasno? 

Uniosłam rękę i zbliżyłam palec wskazujący do kciuka w odległości nie większej niż 
cal, dla pokazania jakie to pomieszczenie jest małe.  

Nic nie powiedzieli. Ryan machnął na mnie ręką abym weszła za nimi. Stanęliśmy w 
szeregu ponieważ nie było miejsca. Udało mi się dojrzeć jak Max schyla się i podnosi 
ukrytą klapę w podłodze. Rozdziawiłam usta. Ryan obrócił się w moją stronę.  

-

jeśli kiedykolwiek coś by się stało ukryj się tam 

-

niby co miało by się stać- Wątpiłam aby to sekretne pomieszczenie chroniło przed 

wybuchem jądrowym. 

Mag przeczes

ał włosy palcami. I patrzył na mnie wielkimi oczami 

-

wiele może się stać. Jeśli taka chwila nadejdzie po prostu zejdź na dół. Wejście jest 

ukryte zaklęciem maskującym. 

Zastanowiłam się po co im tyle zabezpieczeń. Jednak jego poważna mina wyrażała 
autentycz

ną troskę o mnie. 

dobrze zejdę na dół- przewróciłam oczami- ale to zaklęcie coś szwankuje bo ja 

widzę wejście 

Ryan uśmiechnął się szelmowsko 

background image

~ 58 ~ 

 

to zaklęcie nie działa na domowników. 

Skinęłam głową. On musi być niezwykle utalentowany. Rzuca zaklęcia na prawo i 
lewo bez większego wysiłku.  

Zaczęliśmy schodzić schodami w dół. Ściany były wyłożone kamieniami. Z tego 
samego materiału były również schody. Mam nadzieję, że na dole nie ma jakiejś 
strasznej Sali tortur 

albo lochów.  

To co zastałam na dole przyjęłam z ulgą. Pomieszczenie było ogromnie i ogólnie 
rzecz biorąc wyglądało jak sala sportowa w szkole. Boisko było wyłożone 
drewnianym parkietem. Dwa kosze po każdej ze stron były zawieszone bardzo 
wysoko. Po prawej zauważyłam dobrze wyposażoną siłownie i ławkę dla kibiców. 
Max zaczął układać materace na środku Sali. Gdy skończył zawołał 

no mała choć pokazać na co cie stać. 

Przyglądając się jego sylwetce zaczęły ogarniać mnie wątpliwości. On jest taki wielki. 
Dobrze zbudowany i te wielkie ciemne wilcze oczy. M

usi być niezwykle silny. 

Zgniecie mnie jak robaka, w końcu sama tego chciałam. Przełknęłam gulę w gardle i 
poczłapałam się na środek zrezygnowana. 

coś mina ci zrzedła, czyżbyś zmieniła zdanie? – był rozbawiony, ale kiedy właściwie 

nie był? On porostu cieszy się życiem 

nie zniechęcisz mnie tak łatwo pchlarzu 

Udał, że wyciąga sztylet z serca. Zachwiał się w moją stronę i położył rękę na moim 
ramieniu  

to naprawdę zabolało, ale gdyby nie ta twoja koszulka już byś leżała za te obelgę 

na łopatka.  

Wybrałam tę koszulkę tylko dlatego bo była zabawna. Właściwie to śmieszyła mnie 
tylko dlatego bo przypominał Maxa. Propagowała ochronę środowiska i gatunków 
zagrożonych. Na białym tle widniał czarnobiały wizerunek wilka biegnącego przez 
polanę, a napis głosił „ to nasza lepsza strona natury”  

-

a tak w ogóle to nie mam pcheł. 

- wiem, wiem 

– wolałam go bardziej nie drażnić szczególnie, że za chwile staniemy 

na macie.- 

zacznijmy już 

Stanęliśmy na przeciwko siebie w odległości metra. Ryan stał za materacami i nas 
obser

wował. 

pokaż co potrafisz- rozkazał Max 

background image

~ 59 ~ 

 

jak to co potrafię? Przecież wiecie, że nic, nawet na wychowaniu fizycznym niczym 

specjalnym się nie wyróżniałam. 

-

chcę tylko ocenić twoje naturalne odruch na atak. To nam pozwoli ocenić czy się 

nadasz 

Nie spodzi

ewanie zerwał się do przodu z zamiarem uderzenia mnie w ramię. Szybko 

się cofnęłam i ukucnęłam a następnie co zdziwiło nas wszystkich spróbowałam 
kopnąć go w kolano. Max podskoczył nad moją nogą i chybiłam ale oni byli pod 
wrażeniem.  

-

nadasz się! Świetny refleks. Potrzeba ci tylko techniki. 

Ucieszyłam się. Przez następne dwie godziny ćwiczyliśmy skłony, przysiady, pompki 
i podnoszenie ciężarków. Byłam zlana potem i zarumieniona. 

-

kiedy zaczniemy trenować walkę? 

najpierw musisz nabrać trochę siły fizycznej.  

-

rozumiem. Po prostu moglibyśmy ćwiczyć  półtorej godziny te nudne skłony a pół 

godziny prawdziwą walkę- oczy błyszczały mi z podekscytowania. 

rwiesz się do tego jakby to było coś dobrego- powiedział Ryan 

-a nie jest? 

-

używanie siły to tylko konieczność- powiedział surowo.  

Zarumieniłam się zawstydzona. Miał rację. Przemoc nie jest dobra to tylko 
ostateczne rozwiązanie. Zauważył moje zażenowanie więc skinął w kierunku 
materacy 

choć- kierowaliśmy się w ich kierunku a Ryan zdjął swoją szarą koszulkę przez 

głowę. Ukazał się moim oczom niezwykle smukły i umięśniony brzuch. Miał tatuaż 
smoka ziejącego ogniem na karku. Ogon stwora sięgał krawędzi spodni. 
Otaksowałam go spojrzeniem z nie skrywanym podziwem. On wyglądał na 
zadowolonego gdy tak bez skrępowaniu mu się przyglądałam.  

no no, musisz dużo robić tych swoich pompek skoro masz taki kaloryfer na brzuchu 

 - 

trochę ćwiczę w wolnej chwili.  

Oceniając jego mięśnie wątpiłam aby to było tylko trochę. Jednak skinęłam głową na 
znak, że przyjmuje odpowiedź.  

zdjąłeś koszulkę by mnie zdekoncentrować? To twoja tajna technika? 

-

A działa?- Spytał z nadzieją 

background image

~ 60 ~ 

 

być może- tak naprawdę cały czas rzucałam ukradkowe spojrzenia na jego mięśnie 

naprawdę?- byłam zdziwiona nadzieją w jego głosie 

- och Ryan- 

stęknęłam- przecież dobrze wiesz jak wyglądasz. 

Był niewątpliwie boski z tymi jasnymi włoskami. Fascynował mnie ale nadal nie 
byłam nim zainteresowana jako kimś więcej niż przyjacielem. Znów na niego 
spojrzałam. Westchnęłam. Popatrzeć jednak mogę.  

Omówiliśmy już prędzej jak powinnam stać, uginać kolana i tak dalej. Podniosłam 
ręce jak bokser i zaczęliśmy powolny trening 

- z biegiem czasu 

nauczysz się mieszać wszystkie sztuki walk. To lepiej dział niż 

trzymanie się jednego stylu.  

Pokazywał mi jak robić wykopy i uniki. Po jakimś czasie zauważyłam jak ostrożnie się 
ze mną obchodzi. Daje czas abym wzięła zamach lub zrobiła unik. Zaczynał mnie 
denerwować.  

przestań- warknęłam 

co mam przestać? 

-dobrze wiesz o co mi chodzi 

nie mam zielonego pojęcia- rozłożył ręce w bezradnym geście 

do jasnej cholery przestań dawać mi fory, niczego się nie nauczę jak będziecie 

traktowali mnie jak jajko. 

a co mam niby zrobić? W każdej chwili mógłbym cię pokonać 

więc zrób to- od kiedy jestem taka szalona i karze facetowi mnie walnąć? 

-   

oszalałaś- usłyszałam za swoimi plecami Maxa 

być może.- no ciekawe co teraz Ryan zrobi 

Zadał cios który odparłam lewą ręką ale z następnym nie poszło mi już tak dobrze. 
Nie spostrzegłam kiedy mnie popchnął. Znalazłam się  poza miękkimi materacami i 
upadłam na kolano 

- orzesz- 

krzyknęłam.  

Ryan w dwóch krokach podbiegł do mnie. Był spanikowany 

Ja nie chciałem tak mocno cie uderzyć- tez to już nigdy nie będzie chciał ze mną 

ćwiczyć, więc szybko spróbowałam załagodzić sytuacje.  

background image

~ 61 ~ 

 

-

nic się nie stało. Tylko trochę boli mnie kolano. Następnym razem będę bardziej 

uważać. 

Złapał mnie za łokcie i pomógł wstać. Stęknęłam gdy stanęłam. 

- wybacz mi 

już mówiłam. To nic takiego i nie przepraszaj sama tego chciałam 

jakby było tak jak mówisz nie krzywiłabyś się z bólu. Usiądź na ławce. -Dla 

świętego spokoju przyjęłam jego zaoferowaną dłoń i pozwoliłam zaprowadzić się do 
ławki. Usiadłam. 

podwiń spodnie 

jesteś lekażem? Nic nie mówiłeś- powiedziałam sarkastycznie  

Skarcił mnie wzrokiem wiec podwinęłam nogawkę. Kolano było zaczerwienione. 
Jutro będzie zdobił je wielki siniak, jednak wyglądało dość dobrze 

widzisz mówiłam, że to nic takiego. Jutro nie będzie ani śladu. 

Nie słuchał   tego co mówię tylko przyglądał się mojemu kolanu.  

-

Max przynieś woreczek lodu z lodówki- wilkołak bez słowa wyszedł. Widocznie 

wiedział, że nie warto się spierać.  

Ryan dotknął mojej kostki i przesunął palce w górę.  

- powiedz kiedy zaboli 

Palce dotarły do kolana i zaczął delikatnie je masować. Było naprawdę przyjemnie. 
Przymknęłam powieki i westchnęłam. Jego dotyk był ciepły i kojący 

to bardzo miłe i kolano przestaje boleć. -Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Ryana. 

On również mi się przyglądał. Jego spojrzenie przemknęło po moich ustach ale zaraz 
wróciło do moich oczu. 

-

masz piękne oczy, takie pełne życia- mówił zachrypniętym głosem. Palce na mojej 

nodze znieruchomiały. Wstrzymałam oddech nie wiedząc co mam zrobić. Przybliżył 
twarz do mojej. On zaraz mnie pocałuje. Starałam wydusić z siebie choćby słowo. 
Znaliśmy się za krótko aby już przejść do całowania. Przybliżył się jeszcze odrobinę 

Uratowało mnie znaczące chrząknięcie z tyłu sali. A więc zostałam ocalona. Choć 
mogło to być przyjemne doświadczenie.  Odwróciliśmy się w stronę przybysza i 
praktycznie usłyszałam jak moja opadająca szczęka odbiła się o podłogę. To nie Max 
stał w wejściu tylko Joel. 

Czułam jak zimne błękitne oczy wypalają mi dziurę w nodze na której wciąż 
spoczywała ręka Ryana.  

background image

~ 62 ~ 

 

-

widzę że już po treningu- mówił zimnym bezbarwnym tonem. 

jak widać- Ryan widocznie był rozczarowany jego pojawieniem. Wciąż był jednak 

miły 

czyżby coś poszło nie tak?- Zbliżył się do nas 

tylko się przewróciłam. Nic wielkiego 

-

ale teraz chyba już lepiej się czujesz gdy Ryan tak czule cię opatrzył 

Znów zachowywał się jakby był zazdrosny i do tego nie miły. Spłonęłam rumieńcem 
kiedy uświadomiłam sobie jak to wyglądało ale nie miałam zamiaru dać mu 
satysfakcji z faktu, że mnie zawstydził 

- tak, 

teraz  jest już lepiej 

wiedziałem, że się nie nadasz. Spójrz tylko na siebie. Wyglądasz jak dziecko. Taka 

mała dziewczynka nie poradzi sobie z mieczem czy z inną bronią.- dlaczego zawsze 
jest taki okrutny. Wiem, że jestem drobna ale mam wszystko na swoim miejscu i 
najwidoczniej Ryanowi się to podoba.  

gdybyś był tu prędzej, to byś zauważył, że ma potencjał. Jak na pierwszy trening 

poszło jej bardzo dobrze, a z czasem będzie jeszcze lepiej-  Ryan mówił z dumą o 
mnie. Najwidoczniej dzisiejsze zdarzenie nie wpłynie na dalsze szkoleni. 

jak na razie widzę, że jest dobra w uwodzeniu cię. 

Zapanował grobowa cisza. Nikt się nie odezwał. Wstałam powoli i wycelowałam 
polec w wampira. Stał z rękami w kieszeniach czarnych dżinsów i patrzył na mnie 
jakbym była niczym.  

o co ci właściwie chodzi. Jesteś dla mnie chamski bez względu na to co bym 

powiedział lub zrobiła. Chciałabym abyś przestał tak mnie traktować.- nie wiedział co 
mogłabym zrobić aby nasze stosunki się poprawiły. Wiedziałam jednak na pewno to, 
że on nie chce zmienić naszych relacji. 

-

ja też chciałbym wielu rzeczy których nie mogę mieć- był zły na mnie? 

Zrezygnowałam z kłótni i oznajmiłam 

Joel po prostu odpuść swoje docinki i daj mi spokój.  

Ruszyłam do drzwi. Zawołałam jeszcze do Ryana 

- jutro o tej samej porze? 

- tak 

Gdy wychodziła dosłyszałam ich cicho rozmowę 

background image

~ 63 ~ 

 

dlaczego tak się do niej odzywasz. To dobra dziewczyna- spytał Ryan 

-

być może, ale ona coś ukrywa- powiedział zamyślony wampir  

Wybiegłam ze spiżarki i prawie wpadłam na Maxa który miał w rękach woreczki lodu. 

okład już nie będzie potrzebny. Nic mnie nie boli 

Uniósł brwi i włożył lud z powrotem do lodówki. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 64 ~ 

 

Rozdział 10 

 

 

Wróciłam do pokoju i rozejrzałam się. Moje spojrzenie zatrzymało się na 

telefonie. Dłużej nie mogę tego odkładać. Chwyciłam aparat i usiadłam na łóżku. Co 
mam niby jej powiedzieć? Oparła głowę o poduszkę i wystukałam dobrze mi znany 
numer. Zamknęłam oczy wsłuchana w sygnał. Po chwili usłyszałam miły głos mojej 
przyjaciółki.  

-halo 

cześć Amber- odezwałam się nie śmiało, niepewna jak zareaguje 

do jasnej cholery Freya, ja cie chyba ukatrupię- więc chyba jest zła- coś ty sobie 

myślała. Tyle czasu czekałam na telefon od ciebie- jej głos się załamał- o boże tak 
bardzo się martwiłam gdy wróciłam do domu i cie nie było. Myślałam, że coś ci się 
stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczył- rozpłakała się na dobre 

D

obrze, że Ryan jej nazmyślał. Nie chciałam aby wiedziała co mnie spotkało. Sama 

właśnie powiedział, że by sobie nigdy nie wybaczył jeśli coś złego by mnie spotkało. 
A więc nigdy się nie dowie o moim spotkaniu z Markusem i całym tym świństwie 
później.     

-

tak bardzo cie przepraszam ale całe te spotkanie z moim kuzynek mnie oszołomiło 

Chwile jeszcze chlipała do słuchawki ale na wzmiankę o moim kuzynie rozpromieniła 
się 

-

rozmawiałam z nim przez telefon, wydaje się bardzo miły, jaki jest naprawdę i jak 

wygląda 

-

w rzeczywistości też jest miły i bardzo przystojny 

Nie powinnam o tym mówić wiedziałam, że Amber tego nie przemilczy 

- nie wierze 

moja ukochana współlokatorka właśnie powiedziała o jakimś chłopaku, 

że jest przystojny. Zapiszemy to w kalendarzu dla potomności, nie wiadomo kiedy 
znów wypowiesz te słowa 

Przewróciła oczami. Nie mogła tego widzieć więc powiedziałam 

Nie ekscytuj się tak, przecież to mój kuzyn 

Zachichotała co oznaczało, że coś wie 

nie pleć mi takich głupot, ten milutki Ryan wspomniał, że jesteście bardzo dalekimi 

kuzynami- 

cmoknęła zadowolona 

to nie zmienia faktu, że jesteśmy rodziną 

background image

~ 65 ~ 

 

Trzymałam się tej ściemy jak tonący brzytwy. Najchętniej od razu zamówiła by nam 
mszę i wyprawiła wesele i pewnie zapłaciła za nie.  

-

nie pleć, on był taki o ciebie zmartwiony, wiem, że na ciebie leci. Mówię ci!- była 

bardzo pobudzona 

Nic nie powiedziałam a ona od razu wyczuła, że czegoś jej jeszcze nie powiedziałam 

dał ci to już do zrozumienia? Gadaj bo nie wytrzymam 

no cóż- mówiłam niechętnie, nigdy z nią nie rozmawiałam o chłopakach, bo żadnym 

prędzej się nie zainteresowałam. To znaczy nie planowałam tego typu relacji z 
Ryanem ale z kim innym mogłam o tym pogadać jak nie z moją przyjaciółką.-dziś się 
przewróciłam- pominęłam okoliczności- i on rozmasował mi kolano i chyba chciał 
mnie pocałować 

Zapiszczał w słuchawkę 

jak to chyba chciał? Jak to wyglądało 

wpatrywał się moje oczy i patrzył mi na usta 

a jak masował to kolano 

Zamyśliłam się i spłonęłam czerwienią. Dobrze, że mnie nie widzi na pewno 
pomyślałaby sobie jakieś nieprzyzwoite rzeczy 

przejechał po mojej łydce a gdy dotarł do kolana był bardzo delikatny 

no to na pewno chciał dać ci całusa. Co było dalej 

- nic 

-jak to nic 

przerwał nam jego kolega co z nim mieszka 

co takiego? Jesteś w domu z dwoma facetami 

właściwie to z trzema. I jest jeszcze jego gosposia Grace 

musi być nadziany skoro ma gosposie 

- bo jest 

tylko bierz się za niego 

Oburzyłam się 

to, że jest bogaty nie znaczy, że mam od razu z nim być 

oczywiście, że nie ale zawsze to jakiś plus 

background image

~ 66 ~ 

 

Amber we wszystkim widzi plusy 

nawet nie wiesz jak on wygląda? 

ktoś z takim aksamitnym głosikiem i z taką gadką nie może być brzydki 

od kiedy to potrafisz stwierdzić takie rzeczy po jednej rozmowie z Ryanem i to przez 

telefon? 

- ja to porostu wiem, ale nie zaszkodzi jak mi go opiszesz  

jest wysoki, ma jasno brązowe włosy i zielone oczy.- nie mogłam się powstrzymać i 

powiedziałam-  ma świetne mięśnie i tatuaż smoka na plecach 

-

widziałoś go bez koszulki!- wiedziałam, że wyciągnie pochopne wnioski 

to nie to co myślisz- wyjaśniłam pospiesznie- byliśmy w siłowni więc ćwiczył gdy 

wydarzyła się ta sprawa z kolanem a później ten cały Joel nam przerwał dość nie 
miło- przypomniał mi się jego wredny komentarz 

oj coś się święci i to ten Joel ma coś z tym wspólnego 

Ona ma chyba szósty zmysł 

-wcale nie!- 

zaprzeczyłam za szybko i się wydało 

och Freya nie wierze! Tyle czasu próbowałam umówić cię z chłopakiem a tu nagle 

sama znalazłaś sobie dwóch! 

uprzedzę cie, że ten gburowaty Joel nie wchodzi w grę- skłamałam bo to właśnie on 

mi się spodobał 

-

kłamiesz. A jak on wygląda 

jak zły chłopiec. Jest starszy od nas ale niewiele i jest nieziemski.  

utemperuj go i będzie twój 

Przypomniałam sobie wszystkie nasze spotkania i nie mogłam powstrzymać śmiechu 

wątpię żeby to było takie proste! 

znam cie i wiem, że dasz radę- bez wątpienia znał mnie dobrze 

może spróbuje- powiedziałam z wahaniem 

Ucieszyły ją moje  słowa 

brawo Freya i nie spartol tego. Rozważ zanim któregoś wybierzesz. Ryan wydaje 

się w porządku. O tym drugim nic nie wiem więc ci nie doradzę. 

background image

~ 67 ~ 

 

Łatwo jej mówić abym tego nie spartoliłam. Nie mam w tych sprawach 
doświadczenia. Ale nie będę się spieszyła  

-

postaram się. Kiedy możemy się spotkać 

Cisza 

teraz ty mi czegoś nie mówisz 

dowiedziałam się dopiero wczoraj. 

- o czym?- 

chyba nie jest w ciąży 

moja szefowa wyjeżdża na rok do nowego Jorku. Będzie pracowała dla studia 

filmowego i zapropon

owało mi stanowisko swoje asystentki 

Przemyślałam szybko sprawę. To dla niej duża szansa. Zdobędzie doświadczenie i 
pozna ludzi którzy otworzą drzwi do kariery. Bez wątpienia będę za nią tęsknić. 
Pocieszyłam się myślą, że to tylko rok, są jeszcze telefony i Internet,    

 - 

to wspaniała wiadomość, zgodziłaś się prawda? 

-tak- 

odpowiedziała ze smutkiem- będę za tobą bardzo tęskniła siostrzyczko 

Łzy zapiekły w oczy na to wyznanie  

-

wiem ja też będę tęskniła, obiecaj mi, że będziesz dzwoniła 

oczywiście- krzyknęła- gdyby nie to nie wyjechałabym. 

kiedy wyjeżdżasz?   

- jutro rano. 

tak szybko? Myślałam, że się jeszcze zdążymy pożegnać 

-

ja też miałam tak nadzieję ale wszystko tak szybko wyskoczyło. Najpierw ty i twój 

kuzyn później moja szefowa- westchnęła 

obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała 

- obiecuje- 

przyrzekła uroczyście- i ty też uważaj na tych napalonych gości. 

Rozmawiałyśmy jeszcze z godzinę. Paplałyśmy o wszystkim. Wspominałyśmy nasze 
wspólne mieszkanie. Obu nam będzie ciężko. Obiecałyśmy dzwonić do siebie 
minimum dwa razy w tygodniu. Kurcze Amber miała rację,  wszystko w naszym życiu 
tak szybo się zmienia, pociąga za sobą kolejne konsekwencje i stwarza nowe 
wyzwania. Wszystko się zmieni nic nie jest stałe. Nawet z moją jedyną przyjaciółką 
nie zobaczę się przez rok. Szmat czasu, byle by spotkałam tam szczęście. 

 

background image

~ 68 ~ 

 

Rozdział 11 

 

Rano obudziłam się z bolącą głową na poduszce i stęknęłam, wszystko mnie 

bolało. Starałam się wyczołgać z łóżka i poszło marnie. Powoli postawiłam nogi na 
podłodze i zachwiałam się. Poszłam od razu pod prysznic. Stałam pod strumieniem 
wody 

i zastanawiałam się skąd mam tyle mięśni. Wszystkie pulsowały, nawet te o 

których istnieniu nie miałam pojęcia. Ciepła woda spływała po woli po moim ciele. 
Dawała ciut ulgi. Po kąpieli ubrałam dżinsy i szarą bluzę. Cały czas myślałam o 
rozmowie z Amber. A więc wyjechała rano. Jakoś muszę nauczyć się żyć bez niej. 
Nie pierwszy raz przyszło mi się z tym zmierzyć tylko tym razem wiem, że wróci, 
choćby za rok. Mam nadzieje. Spojrzałam na zegarek i skrzywiłam się. Była 
jedenasta. Spóźniłam się na śniadanie. 

Na dole nie było nikogo. Poszłam do kuchni i spostrzegłam jak Grace sprząta po 
śniadaniu. Usłyszała jak weszłam i odwróciła się.  

ciężki ranek kochanie?- rudo siwe włosy zamigotały w słońcu 

- tak- 

usiadłam na stołku przy małym stoliku 

pewnie ma to coś wspólnego ze wczorajszym treningiem? 

-

skąd wiesz? 

przy śniadaniu chłopcy mówili tylko o tym. Uważają, że będziesz dobra 

Przyjęłam jej słowa z  satysfakcją. 

-

też mam taką nadzieję 

zobaczysz tak będzie 

Zamyślona spojrzałam na nią  

- dlaczego tak we mnie wierzysz 

Zmarszczyła swoje zsiwiałe brwi 

- ponie

waż wniosłaś życie i radość do tego domu 

Zaśmiałam się 

-

prawdziwą radość tutaj wnosi Max  

Pokręciła głową w rozbawieniu 

-

pewnie masz rację. Ale młoda kobieta wśród samotnych mężczyzn  wprowadza 

zainteresowanie 

- och Gr

ace, ja nie chce wzbudzać zamętu. 

background image

~ 69 ~ 

 

-wiem, 

ale im się to przyda 

- nie rozumiem?- 

usiadła po drugiej stronie stolika 

Ryan zawsze siedział zakopany w starych księgach. Joel chodził bez krzty emocji, 

Max- 

napiła się wody ze szklanki, którą przyniosła- cóż Max zawsze był taki 

uśmiechnięty. Ale ci dwaj teraz zaczęli żyć.  

-

Grace nie chce o tym gadać- wczorajsze zwierzenia z Amber mi wystarczą 

-rozumiem kochanie- 

powiedziała miękko 

 

Grace jest super. Nie nalega i nie zmusza do zwierzeń. Po prostu jest ostoją do 

której można się zwrócić. Nie ważne kiedy 

-

dzięki.- postanowiłam zakończyć temat- a może wiesz gdzie znajdę Maxa? W 

samochodzie wspomniał o stajni. Postanowiłam mu pomóc.  

Wstała i podeszła do okna. 

- wiesz gdzie jest dom Joela? 

Skinęłam głową na tak 

jak dojdziesz do niego to skręć w drużkę w lewo. Trafisz bez problemu 

dzięki. Pójdę po kurtkę. 

to ostatni mróz tej zimy- mówiła z pewnością w głosie 

mam nadzieję. Lubię lato. Wtedy jest tak kolorowo- rozmarzyłam się  

Poszłam po kurtkę do swojego pokoju. Zanim wybiegłam z domu weszłam jeszcze 
do kuchni, 

- do zobaczenia na obiedzie. 

– pomachałam jej ręką na pożegnanie  

miłego dnia kochanie – zawahała się- jeśli byś kiedyś potrzebowała rozmowy to 

wiesz gdzie jestem 

tak wiem i dzięki  

Wyszłam na dwór. Przeszłam przez polane w stronę domu Joela. Siarczysty mróz 
szczypał w oczy. Dom wydawał się pusty. Co on robi gdy go nie ma? 
Zrezygnowałam z rozmyślań i poszłam według wskazówek Grace  prosto do stajni. 
Duże dwuskrzydłowe drzwi stały otworem. Weszłam do środka. Były cztery konie. 
Przeszłam wzdłuż boksów i czytałam plakietki z imionami. Zeus, Atena, Wenus i 
Hades. Pięknie. Usłyszałam hałas po prawej z ostatnim boksem. Podeszłam i 
zastałam Maxa szamoczącego się z belą siana. 

-

cześć 

background image

~ 70 ~ 

 

-

cześć- nie był zaskoczony moją obecnością, czyżby wszyscy magiczni mogli mnie 

wyczuć? Wilkołak pewnie tak. 

chciałabym ci pomóc. 

świetnie, miałem spytać rano czy pójdziesz obrządzić konie ale chyba zaspałaś- 

wyprost

ował się i uśmiechnął szczerze.  

-

tak było. 

-

okej, może zmienisz ściółkę Hadesowi? 

z chęcią- z uśmiechem złapałam widły i taczkę. 

Hades był czarnym pięknym ogierem. Przed wyjściem Grace dał mi kilka kostek 
cukru. Wyciągnęłam jedną i zaoferowałam Hadesowi. Podszedł powoli do mnie. 
Powąchał podarek na mojej dłoni i złapał w swoje umięśnione wargi. Podeszłam 
powoli aby go 

nie spłoszyć. Pogłaskałam go po szyi. Było widać jego niecierpliwość. 

Dałam mu kolejną kostkę. Sprzątałam powoli i dokładnie. Konie to wspaniale 
zwierzęta. Jednak nie wolno traktować ich jak malutkie zabawki. Hades spokojnie 
znosił moją obecność.  

-

zadziwiające- dobiegł mnie głos Maxa 

- co takiego? 

Hades zachowuje się spokojnie- oznajmił 

z tego konia to prawdziwy dżentelmen? – Hades podszedł więc pogłaskałam go po 

chrapach. 

zazwyczaj jest bardziej nieokiełznany- przyglądał się zwierzęciu szukając 

jakichkolwiek oznak niesubordynacji. 

-

dla mnie jest bardzo grzeczny. Moglibyśmy pojeździć 

kiedy ostatni siedziałaś w siodle? 

-

jedenaście lat temu- zrobiłam przepraszającą minę 

-

na którym chcesz jechać- nie wyglądał na wystraszonego faktem, że zapewne już 

zapomniałam jak się jeździ  

oczywiście na Hadesie- wskazałam na czarnego ogiera stojącego obok 

-

wątpię czy to dobry pomysł- zbyłam jego słowa 

-gdzie jest siodlarnia? 

background image

~ 71 ~ 

 

Max zaprowadził mnie do pomieszczenia na końcu stajni. Zabraliśmy wszystko co 
potrzebne i przygotowaliśmy konie. Wyszliśmy na mróz. Wyregulowałam długość 
strzemion. 

pomóc ci wsiąść?- uprzejmie spytał Max 

nie jestem kaleką, poradzę sobie 

Stanęłam bokiem. Lewą rękę położyłam na łęk równocześnie trzymając w niej 
wodze. Wsunęłam stopę w strzemię a prawą nogą odbiłam się od ziemi. Udało się. 
Usiadłam.  

mała tylko nie szalej. Dziś tylko stęp i delikatny kłos 

Zgodziłam się z nim od razu. Dawno nie jeździłam więc wszystko muszę sobie 
przypomnieć. Max siedział na siwej Atenie.  Przejażdżka była bardzo spokojna. Max 
wciąż nie mógł się nadziwić jak spokojny jest Hades. Wspomniał, że nikt na nim nie 
jeździł od roku. Nie mogłam tego zrozumieć. Wracaliśmy już kiedy Max wypalił 

pomimo moich żartów z Joelem to bardzo go lubię. Gdyby nie on nie było by mnie 

tu. Bug jeden wie co bym teraz robił 

 - 

to on ciebie tu przyprowadził? 

Musiałam ściągnąć wodze, ponieważ Hades miał ochotę na coś więcej niż wolny kłus 

- moi rodzice mnie porzucili-

byłam wstrząśnięta- wilkołaki przechodzą swoją pierwszą 

prz

emianę w wieku trzynastu lat ale ja ją przeszłam gdy miałem dziesięć. Wszyscy w 

stadzie mieli szaro-

czarną sierść tylko nie ja.- widziałam smutek w jego oczach. Żal 

ścisnął mi serce. Nie tylko ja miałam trudne dzieciństwo. Jego zapewne było gorsze.- 
moje u

maszczenie było białe. Rodzice wstydzili się takiego syna. Członkowie stada 

szydzili ze mnie-

przygryzł dolną wargę. Jechałam obok niego więc położyłam dłoń na 

jego przedramieniu w pocieszającym geście.- alfa stada wygnał mnie. Stwierdził, że 
nie jestem jed

nym z nich. Moi rodzice nie wstawili się za mną więc odeszłam. Moje 

stado mieszkało niedaleko Ottawy. Nie miałem co ze sobą zrobić więc pojechałem 
tam. Spałem w parku jak kundel przez cztery miesiące- zaśmiał się- pewnego dnia 
spotkałem bardzo nie dobrego maga. Drażnił mnie zaklęciami. Chciał abym się 
przemienił, ale nie potrafiłem, na początku trudno jest się zmieniać na zawołanie. 
Wtedy pojawił się Joel. Sprał gościa na kwaśne jabłko, a mnie zabrał do hotelu. Umył 
ubrał i nakarmił. Opowiedziałem mu dlaczego nie mam stada a on zaoferował, 
żebym z nim tu przyjechał więc zgodziłem się. Co innego mogłem zrobić?- 
rozumiałam go- Ryan również przyjął mnie z otwartymi rękami. I tak już jestem z nimi 
trzynaście lat. Jesteśmy swoją jedyną rodziną. Teraz ty w niej jesteś- uśmiechnął się 
do mnie i  

puścił oczko 

każdy inny, różny, zapewne nie chciany i z cholernie porąbaną przeszłością.- 

opisałam nas-  Tak, bez wątpienia pasujemy do siebie 

background image

~ 72 ~ 

 

nasza mała rodzinka Adamsów? Szczerze śmialiśmy się na to określenie wracając 

do stajni.  

A więc miałam rodzinę. Poczułam się na swoim miejscu. Byli to dobrzy chłopcy. 
Wyznanie Maxa mną wstrząsnęło. Jak można porzucić dziecko  tylko dlatego, że jest 
inne. Ciekawe jak moi rodzice by zareagowali na wieść, że ich córkę ścigają znaki 
c

zasu. Miałam ogromna nadzieję, że kochali by mnie nadal.  

Po powrocie z wycieczki po okolicznym lasku skierowaliśmy się do domu.  

dziś środa więc oglądamy wieczorem filmy 

- fajnie,  

- przypada moja kolejka na 

wybieranie ale oddam ją tobie. Dopiero z nami 

zamieszkałaś więc honor spada na ciebie. 

Zastanowiłam się i podrapałam po nosie 

-

mam ochotę na komedię, znajdziesz coś? 

-jasne- 

uśmiechnął się 

****************** 

Wieczorem usiedliśmy przed ogromny telewizorem. Max jak obiecał znalazł jakąś 
komedie. Ryan u

prażył dwie miski popcornu. Jedną zgarnął wilkołak i usiadł na 

fotelu. Ja, Ryan i Joel zajęliśmy kanapę. Siedziałam w środku z miską na kolanach. 

co dziś robiłaś?- spytał Ryan – szukałem cię ale nigdzie nie był po tobie śladu 

byłam z Maxem w stajni- powiedziałam zaraz po tym jak przełknęłam popcorn 

nie uwierzycie! Freya jechała na Hadesie i nie spadła, ba nawet koń był spokojny- 

opowiadał Max 

niemożliwe, ostatnio jechałem na nim rok temu. To prawdziwy diabeł- powiedział 

Joel 

Dźgnęłam go łokciem  

- t

ylko mi nie mów, że udało ci się go ujarzmić. Ten koń chodzi własnymi ścieżkami – 

mówił z szacunkiem o Hadesie  

-wiem- 

wzruszyłam ramionami- dlatego się nie starałam. Byłam dla niego po prostu 

miła 

-

i to wystarczyło?- spytał z powątpiewaniem Joel 

- tak, mo

że czuł się samotny? 

background image

~ 73 ~ 

 

 

Spojrzałam na niego przebiegle. Chyba zrozumiał moją aluzję więc zmienił temat. 

pewnie nie możesz się doczekać do jutra co szczeniaku? 

Max zaśmiał się radośnie  

- a co jest jutro?- 

dopytywałam się zaciekawiona 

- jak to co- 

krzyknął Max- pełnia 

A tak on jest wilkołakiem jednak nie miałam pojęcia co wtedy robi 

- i co wtedy robisz? 

-

przemienię się w blasku księżyca i będę polował. To najlepsza zabawa pod słońcem 

Polować? Już tworzyły się w mojej głowie krwawe wizję z udziałem tego radosnego 
chłopaka, gdy wszyscy zaczęli chichotać   

co was tak śmieszy? – byłam oburzona. Ja się martwię a oni się ze mnie nabijają 

twoja mina mała  

Zmarszczyłam brwi. Czyżby moje myśli można tak łatwo odczytać 

nie będę polował na ludzi. Tylko na króliki lub sarny.- spoważniał- jak mogłaś coś 

takiego pomyśleć- spytał oskarżycielsko 

Zarumieniłam się. Skąd mi to przyszło do głowy? Tłumaczyłam sobie, że to mój brak 
wiedzy na ten temat 

skąd miałam wiedzieć 

jeszcze wielu rzeczy musisz się nauczyć – powiedział Max 

Przyznałam mu rację. Jeśli będę z nimi mieszkać to przejdę przyspieszony kurs. 

zadzwoniłaś w końcu do swoje przyjaciółki?- spytał Ryan  

-tak- 

posmutniałam 

co się stał, pokłóciłyście się? 

w żadnym razie- zaprzeczyłam- po prostu wyjeżdża do Nowego Jorku na staż 

-  

a to źle- spytał Joel, dziś był nawet miły 

Położyłam głowę na oparciu kanapy i wpatrywałam się w sufit. 

cieszę się, że dostała taką szansę, po prostu będę tęsknić. Na szczęście to tylko 

rok i będziemy do siebie dzwonić 

background image

~ 74 ~ 

 

nim się obejrzysz a wróci a do tego czasu będziemy umilać ci życie w tym 

wariatkowie- 

pocieszył wilkołak 

Wieczór minął spokojnie bez żadnych rewelacji. Joel zamienił zemną kilka zdań. Był 
sympatyczny ale nie wylewny. Gdy film się skończył wstał i otrzepał spodnie z nie 
istniejącego kurzu. 

zbieram się, muszę sprawdzić sprawdziany 

-jakie sprawdziany?- co jeszcze mnie zaskoczy ? 

z historii, jestem wykładowcą w Canadian Mennonite University  

Tego się nie spodziewałam. On siedzący za biurkiem 

muszę to kiedyś zobaczyć 

-co? 

– uświadomiła sobie, że powiedziałam to nagłos i Joel usłyszał 

- nie nic, 

tak tylko sobie myślę 

  

pożegnaliśmy się więc poszłam do swojego pokoju 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 75 ~ 

 

Rozdział 12 

 

  

Od samego ranka nie odstępowałam Maxa na krok. Chodziłam za nim 

wszędzie. Był rozbawiony ale miałam to gdzieś. Chciałam być przy jego przemianie i 
nie miałam zamiaru niczego przegapić. Trening miałam rano aby wieczór był wolny.  

dopiero dwunasta, nie musisz wszędzie ze mną chodzić 

Poczułam się urażona. Zrobiłam nadąsaną minę. 

- przeszkadza ci moje towarzystwo? 

-

oczywiście, że nie 

więc będę za tobą chodziła.  

Joel wrócił z pracy wiec zjedliśmy razem obiad. Pooglądaliśmy telewizor i 
wynudziłam się jak nigdy. 

Zbliżał się zmierzch. 

pójdę się przebrać- oznajmił Max 

- po co przecie

ż dobrze wyglądasz- miał sprane dżinsy i zieloną bluzę 

moje ciuchy raczej nie wyjdą cało z przemian 

Właściwie jeśli przemieni się w wilka to jego ciało zmieni rozmiary. Jego ciuchy 
pewnie się zniszczą 

-acha 

– odparłam na znak zrozumienia 

Czekaliśmy na tyłach ogrodu. Słońce zaszło i robiło się ciemno. Max dołączył do nas 
po dziesięciu minutach. Miał długi czarny płaszcz i kroczył boso w śniegu. Był bardzo 
pobudzony. Dłonie zaciskał w pięści. Rozglądał się dookoła w poszukiwaniu czegoś 
czego nie mogłam dojrzeć. Chmura odsłoniła księżyc 

- nareszcie- 

spojrzał w górę. Blask księżyca oświetlał jego miła twarz. Zdjął płaszcz. 

Zadygotałam z zimna na widok jego ciała. Miał na sobie tylko bokserki 

zwariowałeś? Zaraz się rozchorujesz 

Joel spojrzał na mnie unosząc brwi 

- zazwyczaj nie ma nawet tego- 

wskazał na jego bokserki 

przecież nie przyjdę jak pan Bug mnie stworzył, jest z nami dama. 

Ja damą? Wątpię. Byłam mu jednak wdzięczna za to skąpe ubranie. Niewinem co 
bym zrobiła gdyby był nagi. Z zamyślenia wyrwało mnie warknięcie. Max klęknął na 

background image

~ 76 ~ 

 

kolana. Ręce oparł na śniegu. Plecy wygiął w łuk. Znów warknął. Jego skóra zaczęła 
lśnić i wibrować. Złapałam Joela za łokieć. Zdziwił się ale nie strząsnął mojej ręki 

- to go nie boli?- 

Wyszeptałam 

nie, zawsze nam mówi, że to wspaniałe uczucie- powiedział miękko- patrz bo 

przegapisz najlepsze  

Miał rację. Jego ciało ogarnęła przydymiona mgiełka. Zawył. Jak prawdziwy wilk. Nie 
mogłam dokładnie dojrzeć szczegółów. Mignęła mi biała sierść. Kolejne wycie było 
długie i pełne radości. Zapachniało piżmem. Mgła zniknęła i naszym oczom ukazał 
się śnieżno biały wilk. Był wysoki, prawie taki jak ja. Jego oczy odbijały się w mroku. 
Podłużne źrenice zdobiły jego piwne oczy w których momentami migała zieleń.  

to jest czysta piękna magia- powiedziałam zdumiona.  

pięknie to ujęłaś- Ryan równie mówił głosem pełnym emocji 

Śnieżno biały wilk obiegł nas dookoła. Spojrzał znów na księżyc. Podążyłam za jego 
spojrzeniem. I wtedy wstrząsnął mną elektryczny spazm. Max zaskamlał żałośnie. 
Stanął przede mną. Patrzyłam w jego piękne wilcze oczy. Przejechał zimnym 
wilgotnym nosem po moim policzku. Następnie oblizał go wielkim jęzorem. Nie 
poczułam obrzydzenia, wręcz przeciwnie, chciałam mu się odwdzięczyć tym samym. 
Co się ze mną dzieję? Nie miałam pojęcia. Poczułam palące uczucia względem tego 
wilka. Siostrzane uczucie, on był moim bratem, rodziną, watahom, byłam tego pewna 

co się dzieje Freya- Ryan była bardzo zaniepokojony  

Spojrzałam na niego i Joela. Obaj zachłysnęli się powietrzem. Stanęli w bezruchu. 
Niewinem co zobaczyli ale ich zszokowało. Jednak to nie oni zawładnęli moim ciałem 
tylko księżyc, zew natury. Nie bałam się. Chciałam być blisko Maxa. Wszczepiłam 
swoje palce w jego sierść na pysku. Przytuliłam policzek do jego ociekających śliną 
warg.  

- Freya?- 

Powtórzył tym razem Joel  

Nie słuchałam go, liczył się tylko księżyc. Co mnie łączy z tym wilkiem? Wiesz co to 
takiego. Podpowiadał mój umysł. Ale nie wiedziałam. Więzy krwi! Wrzasnął głos w 
mojej głowie. No tak, ceremonia. Wciągnęłam powietrze w płuca. Zapachy wnikały w 
moje nozdrza intensywnie. Moje ręce opadły wzdłuż ciał. Joel złapał moją dłoń.  

co z tobą- był spanikowany 

Warknęłam. Ukucnęłam. Moje ręce zatopiły się w przyjemnym zimnym śniegu.  

czas pobiegać Max 

I ruszyłam biegiem.  Nie zwracałam uwagi na nic. Przeszkody wymijałam 
instynktownie. Było tak pięknie. Kroki Maxa dudniły obok mnie. Pogłaskałam go po 

background image

~ 77 ~ 

 

karku wciąż biegnąc. Zaszczekał z radości. Jego zwierzęcy pysk zdobił uśmiech. Nie 
tylko ja byłam zadowolona. W tle coś zaszeleściło. Stanęłam. Max zbliżył nos do 
podłoża. Niuchnął raz i podniósł głowę. Lustrował otoczenie a ja razem z nim. 
Dojrzeliśmy szarego zająca. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić wilk ruszył do przodu. 
Szybko złapał go w swoje ogromne zębiska. Powinno mnie to przerazić. Wilk pożerał 
drobne ciałko. Krew kapała z pyska. Fascynował mnie. Było to naturalne. Chciałam 
dotrzymać mu kroku ale nie byłam wilkiem na zewnątrz tylko w środku. W moim 
sercu. Biegaliśmy godzinami. Napawaliśmy się przyrodą. Dotarliśmy do jeziora o 
którym słyszałam prędzej. Było zamarznięte i zapierało dech w piersi. Odwróciłam się 

powrotem w stronę lasu. Słyszałam kroki. Rzuciłam pytające spojrzenie Maxowi. 

Wzruszył po wilczemu barkami. Mieliśmy ruszyć dale gdy silne ramiona oplotły się w 
okuł mojej tali. Zaczęłam się szarpać instynktownie widziałam w przybyszu 
zagrożenie. Miotałam rękami aby się bronić. Max zaskomlał. Padłam na ziemię a 
silne ciał mnie przygniotło. Widziałam przed sobą piękne niebieskie oczy. 
Uspo

koiłam się. Moje ciało było bezwładne. 

co się ze mną dzieję? 

Joel był nad wyraz spokojny.  

nie wiem. Miałaś wilcze oczy.- to wyznanie znów mną wstrząsnęło 

Jednak bieg był wspaniały. Elektryzujący. Cudownie mnie ożywił.  

to było cudne 

Skinął głową jakby rozumiał ale wątpiłam w to. Leżał na mnie aż się uspokoiłam. Mój 
oddech wracał do normy 

możesz ze mnie zejść? 

Odskoczył jakby się mnie brzydził. Spuściłam wzrok. Chciałabym aby był tu Ryan, on 
by tak się nie zachował 

-gdzie Ryan? 

szuka cię. Ja jestem wampirem więc szybciej biegam. 

N

o tak zapomniałam 

po co za mną pobiegłeś 

Zmierzył mnie wzrokiem. On tylko wyświadczył przysługę. Nic dla niego nie znaczę. 
Jeszcze te zwierzęce emocje były we mnie. 

nic cie nie obchodzę  co?- warczałam- szukałeś mnie tylko dlatego bo cię o to 

poprosił. Pewnie miałeś nadzieje, że cos mi się stanie i nie musiałbyś mnie znosić.  

Przywdział na twarz obojętną masę. Przeczesał palcami czarne włosy i wstał.  

background image

~ 78 ~ 

 

czas na nas, chodźmy- podał mi rękę.  

Odtrąciłam jego dłoń wściekła. 

nic nie powiesz? Tylko tyle, że powinniśmy iść?- Posmutniał i to było najdziwniejsze 

jak ochłoniesz to porozmawiamy.  

Dlaczego on mnie tak denerwuje? 

Ciągle taki opanowany. Mógłby choć raz pęknąć.  

nie! Chcę teraz z tobą rozmawiać. Dlaczego tak mnie nie lubisz. 

Złapał moje dłonie w swoje. Potrząsnął nimi. 

dobrze skoro chcesz gadać to…. 

boże tu jesteście- poznałam głos Ryana. Przedzierał się przez gałęzie krzaków. 

Joel puścił mnie. Pewnie nie chciał aby Ryan to zobaczył. Mag podbiegł do mnie i 
przytulił. Oddałam ten gest. Potrzebowałam wsparcia. A on mógł mi je dać. 

- wracajmy- 

powiedział drżącym głosem. Głaskał moje potargane włosy drżącą ręką 

tak chodźmy-  

Spojrzałam na wampira. Odwrócił wzrok 

idę do siebie jutro mam lekcje- oznajmił Joel 

- do zobaczenia- 

pomachał mu Ryan. Nie zauważył jego pustego spojrzenia. 

Nastawał świt kiedy wróciliśmy do domu. Byłam tak wyczerpana tym cudownym 
biegiem, że zamknęłam oczy tylko gdy dotknęłam głową poduszki. Co to było? Nie 
mam pojęcia, ale podobało mi się. Nim zasnęłam usłyszałam jeszcze słowa Ryana 

- dobranoc- 

pocałował mnie w czoło i poprawił kołdrę. Chciałam mu odpowiedzieć ale 

byłam zbyt wyczerpana.  

Ostatnie co pamiętam to skrzypnięcie drzwi jak wychodził.    

  

             

 

 

 

 

 

background image

~ 79 ~ 

 

Rozdział 12 

 

 

Minęło pięć miesięcy odkąd zamieszkam z Ryanem, Maxem, Joelem i Grace. 

Zima minęła i nastała wiosna. Drzewa obsypały się zielonymi listkami. W dzień 
jeździłam konno a wieczorami oglądaliśmy razem filmy. Dwa razy w tygodniu 
rozmawiałam z Amber przez telefon i to godzinami. Jednak to pełnie były momentami 
na które najbardziej czekałam. Biegałam z Maxem. Od naszej pierwszej pełni bardzo 
się zbliżyliśmy. Pokochałam go jak brata a on mnie jak siostrę. Grace była 
uradowana faktem, że młody wilkołak w końcu znalazł swoje stado. Czym rozbawiła 
mnie do łez. Ryan prowadził badania i szukał odpowiedzi na temat ceremonii i tego 
co we mnie zmieniła. Uważał jednak, że  dopóki nie zmieniam się w wilka lub nie 
zaczęłam pić krwi nie ma czym się martwić. Ja nie miałam tyle optymizmu co on. 
Ryan i ja spędzaliśmy mnóstwo czasu razem. Starałam się aby sytuacja prawie 
pocałunku z sali treningowej  się nie powtórzyła. On to akceptował ale mimo to był 
względem mnie bardziej niż przyjacielski, co ściągało na mnie gradowe spojrzenie 
Joela. Relację między mną a  tym denerwującym wampirem pogorszyły się od czasu 
pamiętnej pełni. Odzywaliśmy się do siebie tylko gdy musieliśmy, zawsze był przy 
tym bardzo miły. Nikt nie zauważył napięcia między nami, i dobrze. Bardzo mnie 
wtedy wkurzył. Jednak dziś muszę przełknąć dumę i o coś go poprosić.  

-

Cześć- przywitałam się jak zawsze. Usiadłam przy stole dziwnie podenerwowana. 

Rozmowa już się toczyła. 

-

Załatwiłem sale w mieście- powiedział Max 

-

jaką sale kochanie- spytałam Grace nakładając omlety na talerze. Skinęłam jej 

głową w podziękowaniu gdy nałożyła jeden na mój.  

do uczenia samoobrony emerytów.- był z siebie bardzo zadowolony 

Ach ten wilk. Robi tyle różnych rzeczy i zawsze jest pełen energii. Czyżby to była 
jakaś cecha wilkołaków? Nigdy się nie nudzą? 

są już jacyś chętni- Ryan był rozbawiony 

a byś się zdziwił- obruszył się- tydzień temu rozwiesiłem ogłoszenia i już mam 

dwanaście zgłoszeń 

tylko żeby nie było żadnych pozwów o umyślne uszkodzenie ciała. Staruszkowie 

potrafią być upierdliwi- ostrzegał Joel i pewnie miał rację.- zadasz za mocny cios-
uderzył pięścią w dłoń-  i jeszcze jakiegoś uszkodzisz 

-

za kogo ty mnie masz. Będę uważał. A odnośnie upierdliwych staruszków to jesteś z 

nich mistrzem 

Głośny trzask stawianej szklanki sprawił, że podniosłam głowę.  

background image

~ 80 ~ 

 

-Max- 

powiedział ostrzegawczo Joel 

- okej, okej- 

Max podniósł obie ręce w poddańczym geście- co ty taki drażliwy 

ostatnio? 

Dlaczego musiał go wkurzyć akurat dziś, kiedy pewnie moja prośba nie poprawi 
sytuacji 

- Freya!- 

Max chyba mnie wołał kilka razy, bo wyglądał na zirytowanego- pomożesz 

mi w tym? Będziemy razem demonstrować chwyty 

Pokiwałam głową zbyt roztargniona. Jak mam go spytać? Intensywnie myślałam 
bawiąc się sztućcami. 

co się z tobą dzisiaj dziej?- Ryan jak zawsze spostrzegawczy od razu wychwycił 

zmianę w moim zachowaniu- podzióbałaś ten omlet chyba na tysiąc kawałków i 
żadnego nie zjadłaś. Źle się czujesz- dotknął moje czoła i oceniał temperaturę 

Ods

unęłam się i sztywno oparłam na krześle. 

- nie jestem chora- 

bawiłam się końcówką mojego końskiego ogona- po prostu ma 

sp

rawę- w końcu powiedziałam i już z większą niechęcią dodałam- a raczej prośbę 

Wszyscy wpatrywali się we mnie zainteresowani. A na twarzach mieli wymalowane 
„co też ona znowu wymyśliła”  

-

proś o co chcesz- Ryan zawsze mi to powtarzał. Przekonywał mnie abym się nie 

wstydziła go o nic prosić. Pieniądze nic dla niego nie znaczyły więc wydawał je 
chętnie i to w szczególności na mnie. Dał mi ostatnio kartę kredytową. Kłóciliśmy się 
przez piętnaście minut. Wrzeszczałam, że nie chcę jego pieniędzy. Jednak zrobił tak 
słodko urażoną minkę, że przyjęłam ją dla świętego spokoju.- to o co chodzi?- 
dopytywał się    

-

mam sprawę ale nie do ciebie tylko do niego- wskazałam wampira, który siedział 

naprzeciwko swoim 

widelcem, który wciąż trzymałam w dłoni. Miał wytrzeszczone 

o

czy i lustrował mnie czujnie. 

- do Joela?- 

zdziwienie w głosie Ryana było komiczne. Właściwie to mu się nie 

dziwię, przecież prawie nie rozmawialiśmy. 

- do mnie?- 

otrząsnął się z szoku- a jaką?- przeciągnął ostatnie słowo. Można było 

wyczuć podejrzliwość. 

Skoro już zaczęłam nie ma odwrotu. Choć wiele ciętych uwag cisnęło mi się na 
język, wszystkie przełknęłam. Jeśli mam cokolwiek osiągnąć to muszę być miła. 
Cholera jak nie lubię się przed kimś płaszczyć.  

-

jesteś nauczycielem w Canadian Mennonite University prawda? 

background image

~ 81 ~ 

 

-tak- 

jeśli będzie dalej taki oszczędny w słowach to zapowiada się bardzo krótka 

rozmowa. Westchnęłam 

bo tak sobie myślałam- mówiłam wpatrzona w mój wciąż pełny talerz- czy może nie 

załatwił byś mi tam pracy?- no już mam to za sobą 

- chcesz prac

ować na uniwersytecie?- Joel zmarszczył brwi- a może powiesz mi jaką 

szkołę skończyłaś. 

Zarumieniłam się  nie z zawstydzenia tylko ze złości. Nie stać mnie było na studia. 
Skończyłam tylko liceum i wątpię aby to mi mogło pozwolić na pracę tam. 

- tylko lice

um, nie miałam pieniędzy by iść na studia- wpatrywałam się w Joela 

twardo 

to co byś chciała tam robić? Nie masz wykształcenia aby uczyć jakiegokolwiek 

przedmiotu- 

co dziwne nie mówił w złośliwy sposób wręcz przeciwnie. 

to nie musi być właściwie praca. Myślałam o kursie dla chętnych 

co to miałby byś za kurs 

- kurs malarstwa i rysunku- 

wszystkim dosłownie opadła szczęka.  

-malarstwa- 

wyjąkał Max- i rysunku?- to już zabrzmiało jak pytanie 

No doprawdy. Bez przesady, co w tym aż tak dziwnego. Patrzyli na mnie jakbym była 
zieloną kosmitką. 

nigdy nie malowałaś. Mogłaś coś powiedzieć. Znam wspaniały sklep dla plastyków. 

Można w nich znaleźć wszystko- Ryan wydawał się trochę urażony. 

Nie wspomniałam mu, że wiem gdzie jest ten wspaniały sklep, bo dobrze wiedziałam. 
Nie weszłam tam nigdy bo myślałam, że już nie sięgnę po pędzel. Wystawy jednak 
nie ominęłam. Wpatrywałam się w ręcznie robione misie.  

-

dawno nie malowałam- odpowiedziałam szczerze- ale mam zamiar wrócić do mojej 

pasji 

ta uczelnia nie ma nic wspólnego z malarstwem.  

wiem o tym, sprawdziłam.- ostatnio rozczytywałam się w konspekcie uczelni- 

Miałam nadzieję, że dowiesz się czy jest szansa. Bardzo by mi na tym zależało.  

Zacisnęłam kciuki pod stołem. Zgódź się proszę. Powtarzałam w myślach jak mantrę.    

zobaczę co da się zrobić- odparł lakonicznie 

załatwię ci papiery ukończenia studiów, wtedy będzie ci łatwiej- zaproponował 

szybko Ryan

, chciał mi pomóc.  

background image

~ 82 ~ 

 

było by miło- odparłam z uśmiechem 

Nie dawno opowiadał mi, że muszą co jakiś czas aktualizować swoje dokumenty 
skoro są nieśmiertelni. Było by podejrzane gdyby wyglądał na dwadzieścia trzy lata a 
z prawa jazdy wynikało, że ma trzydziestkę. Skrupulatnie nad tym czuwał aby nie 
ściągać uwagi. Więc załatwienie moich dokumentów nie powinno być trudne.  

Odetchnęłam z ulgą. Reszta śniadania minęła spokojnie. Ryan obserwował mnie 
kontem oka a Max zapalczywie przekonywał nas, że starsze osoby muszą umieć się 
bronić. Co jakiś czas wtrącał komentarz odnośnie malarstwa w moim wykonaniu. 
Dzięki czemu zarobił cios w kolano pod stołem. 

jestem już spóźniony- Joel dopił szklankę krwi i wstał- na razie 

Gdy drzwi się za nim zamknęły również wstałam.  

-

już idziesz? Nic prawie nie zjadłaś-  Ryan zmrużył oczy 

- za chwi

lę przyjdę, chcę zamienić z nim kilka słów- wskazałam drzwi za którymi 

zniknął wampir. 

Wyszłam szybko żeby go złapać zanim odjedzie. Dobiegłam do wielkiego garażu 
koło domu i weszłam do środka. Na szczęście był jeszcze w środku. Otwierał właśnie 
bagażnik swojego lśniącego czarnego bmw z4. Usłyszał jak weszłam i podniósł na 
mnie wzrok. Włożył do środka swoją aktówkę i podszedł do mnie. Uniósł pytająco 
brew 

chciałabym ci podziękować za to, że się zgodziłeś mi pomóc.- czułam się trochę 

zażenowana. Jednak on zgodził się spełnić moją prośbę.  

- nic jeszcze n

ie załatwiłem, podziękujesz mi później 

Uśmiechnął się zniewalająco. Gdyby cały czas nosił ten uśmiech na twarzy, świat 
leżałby u jego stup. Chłonęłam jego piękne ciało z zapartym tchem. Poczułam żar na 
policzkach. Joel zaśmiał się miękko i wsiadł do samochodu. Widziałam tył jego auta 
znikający za zakrętem gdy obiecała mu i sobie zachrypniętym głosem . 

masz racje, podziękuję ci później.  

Tylko muszę jeszcze obmyślić jak  

    

 

 

 

 

background image

~ 83 ~ 

 

Rozdział 13 

 

witaj mój ulubiony koniku- przywitałam się uprzejmie z Hadesem 

Obeszłam stajnię i każdemu dałam kostkę cukru. Zawszę tak robiłam przychodząc 
tutaj. Miałam na sobie czarne bryczesy i oficerki. Na górę założyłam kompletnie nie 
pasujący biały podkoszulek. Joel już dawno powinien wrócić. Nigdy się nie spóźniał. 
Dzwonił przed obiadem, że musi coś jeszcze zrobić. Ciągle taki tajemniczy. Dziś 
wykazał się nie zwykłą wspaniałomyślnością. I do tego ten jego uwodzicielski ton w 
garażu zanim odjechał. Przy mnie zawsze jest inny. Miły? Nie. Raczej bardziej ludzki. 
Miałam wrażenie, że przy innych wstydzi się pokazać swoje uczucia. On dobrze wie, 
że mi się podoba. Zdradza mnie moje kołaczące serce. Westchnęła a koń zarżał. 
Poklepałam jego szyję. Podobno Hades to trudny koń ale ja tego nie dostrzegałam.  

-

masz ochotę na spacer? –zaproponowałam  

zawsze mówisz na głos gdy jesteś sama? 

Podskoczyłam wystraszona 

-

a ty zawszę straszysz innych? – nienawidzę jak ktoś zachodzi mnie od tyłu.  

od kiedy jesteś taka płochliwa? 

- wcale taka nie jestem- 

poczułam się urażona 

Wyszłam z boksu i zamknęłam za sobą bramkę. Hades spoglądał na mnie tęsknie. 
Podeszłam podekscytowana do Joela. Podskakiwałam ja mała dziewczynka nie 
mogąc ukryć zaciekawienia.  

no przestań już. Dowiedziałeś się czegoś czy nie.  

-i do tego niecierpliwa.- 

przewróciłam oczami 

- co ty do jasnej cholery pleciesz- 

to, że zachowywał się dziwniej niż zwykle nie 

zrobiło na mnie szczególnego wrażenia. chciałam wiedzieć tylko jedno- Joel no gadaj 

rozmawiałem z dziekanem- i tyle? a gdzie reszta zdania? Walnęłam go w ramię. 

Jednak wyczer

pujące treningi coś zdziałały. Pomasował miejsce uderzenia. 

Najwidoczniej musiało trochę zaboleć.  

i co? Będziesz łaskaw mnie oświecić? Jesteś okrutny tak zwlekając z odpowiedzią. 

Pożaliłam się. Joel uznał, że jestem zabawna bo wybuchnął śmiechem. Podeszłam 
zrezygnowana do snopka siana i usiadłam. Więcej go nie zapytam.  

-  

zgodził się- wypalił  

background image

~ 84 ~ 

 

Wystrzeliłam do pionu i rzuciłam mu się na szyje. Złożyła długi pocałunek na zimny 
gładkim policzku. Co najdziwniejsze nie odsunął się. Położył dłoń na moich plecach 
przygarnął do siebie. Uniósł mnie w górę i zawirował do o koła. Kosmyki włosów 
wysypały mi się z warkocza. Stanęliśmy zdyszani i jednocześnie zaskoczeni tym 
wybuchem radości. Odgarnął mi włosy które zasłoniły oczy. Serce zabiło mocnie. 

- opowiadaj 

Odsu

nął się powoli. Byłam rozczarowana. 

musiałem go mocno przekonywać. Opowiadałem o tym, że takie zajęcia rozbudzają 

wyobraźnię studentów. Po moim monologu był zdecydowanie na tak . a najlepsze 
jest to, że dostaniesz normalna pasję.  

żartujesz 

- nie.- 

był zadowolony z siebie- będą to zajęcia dla chętnych ale dzięki nim można 

zyskać dodatkową ocenę. Jutro będę wiedział ilu jest chętny. 

a więc się udało- łzy napłynęły mi do oczu 

Przyjrzał mi się ze zdziwieniem 

sama tego chciałaś więc czemu tak posmutniałaś 

Chodziłam po stajni wpatrzona w kostkę brukową 

wiem. Tylko teraz się boję, że nie dam rady. Dawno nie malowałam 

na pewno ci się uda. Zobaczysz- czyżby on we mnie wierzył? A to niespodzianka 

-

muszę pojechać do miasta, zrobić zakupy. Tyle będę potrzebowała. Jestem pewnie 

młodsza od ludzi których będę uczyć, nie oleją mnie? Jak myślisz?- paplałam bez 
namysłu 

Freya uspokój się. Zaczynasz dopiero od poniedziałku a dziś jest środa 

Prawie go nie słuchałam 

tak się cieszę, ale jestem też taka zdenerwowana. 

Chwilę wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu. Przestępowałam z nogi na nogę. 

Mosz ochotę pojeździć?  

-

słucham? -Byłam zbita z tropu 

Zaśmiał się drwiąco 

przyszłaś do stajni więc pytam się czy masz ochotę na przejażdżkę?  

Prawie walnęłam się w czoło co zemnie za idiotka.  

background image

~ 85 ~ 

 

jasne. Hades tylko czeka aż założę mu siodło- postanowiłam zaryzykować- 

pojedziesz ze mną 

właśnie starałem się to sam zaproponować. Przyniosę uzdy.- powiedział 

wychodząc 

Pół godziny później byliśmy gotowi. Ja oczywiście siedziałam na Hadesie a Joel 
dosiadł siwej Ateny. Jeździliśmy w ciszy napawając się otaczającą nas przyrodą. 
Przyglądałam mu się kątem oka. Nigdy go takiego nie widziałam. Był wyluzowany. 
Uśmiechnięty i jak zwykle zniewalająco piękny. Nie miał toczka na głowie. 
Przy

glądałam się jego lśniącym włosom rozwianym przez wiatr. Spod czerni 

prześwitywał ciemne pasma granatu. W zwykłym świetle nie do zauważenia a w 
słońcu zadziwiające. Ciekawe jakie to by było uczucie zatopić palce w tych miękkich 
włosach. Westchnienie wydobywające się z moich ust zwróciło jego uwagę. 

- na co tak patrzysz? 

na twoje włosy- nie owijałam bawełnę- są takie? – zastanowiłam się. Nie chciałam 

palnąć żadnego głupstwa 

-dziwne? 

– podpowiedział wampir jednocześnie przygładzając niesforny kosmyk. 

-dziwne raczej nie- 

dumałam na głos- na pewno nie. Użyłabym słów piękne, 

wspaniałe czy zapierające dech w piersi. 

Rozszerzył oczy w zdziwieniu. Widocznie miał inne zdanie na ten temat  niż moje. 
Nie kontynuowaliśmy debaty na temat jego włosów, ale chyba sprawiłam mu 
przyjemność 

Zmierzaliśmy do stajni drogą której nie znałam, wybrał ją Joel. Dla samochodów ta 
droga byłaby nie przejezdna. Wielkie dziury i poprzewracane drzewa. Minęliśmy głaz 
na środku i przed nami było około pół kilometra prostej i nie zarośniętej drogi. Na 
końcu leżał przewrócony dąb. Hades zadrżał pode mną. Wspaniałe uczcie. Jego 
wszystkie mięśnie zwarte i gotowe. Prychnął zniecierpliwiony. Zacisnęłam łydki i 
ściągnęłam wodze. Spojrzałam na Joela i z uśmiechem zauważyłam, że przyjął taką 
samą pozę jak ja. Bez żadnej komendy ruszyliśmy. 

Galop szybko przerodził się w cwał. Joel z Atena wyprzedzali nas o długość szyi. 
Uderzyłam piętami w bok mojego wierzchowca. Jazda dawał mi tyle radości. Mogłam 
zsynchronizować się z Hadesem i pędzić przed siebie. Koń zrosił się potem ja 
zresztą też. Pochyliłam się do przodu i cmoknęłam ponaglająco. Znałam możliwości 
Hadesa  i wiedziałam, że może wykrzesać więcej. Zbliżaliśmy się do leżącego pnia 
który był metą. Koń pode mną przyspieszył bez wysiłku. Skoczyliśmy jako pierwsi co 
oznaczało nasze zwycięstwo. Drzewo było grube i nie obliczyłam należycie 
wysokości. Hades zahaczył tylnim kopytem o  spróchniałą kłodę. Nogi wyślizgnęły 
się ze strzemion. Cholera to nie tak miało się skończyć. Koń wylądował nie zgrabnie 
na mokry

m podłożu a ja runęłam w błotna kałużę.  

background image

~ 86 ~ 

 

Rzucałam przekleństwa jak nigdy dotąd. Bolały mnie cztery litery. Byłam cała 
ubłocona. Ziemista papka kapała mi z włosów. Usiadłam oglądając otoczenie i 
napotkałam wystraszone i równocześnie rozbawione oczy Joela. Zmrużyłam 
gniewnie oczy i uniosłam polec 

nie waż się nic mówić. I tak wygrałam- powiedziałam i z powrotem opadłam na 

plecy. Woda przesiąkał moje ubranie.  

Wampir ukucn

ął obok mojej głowy. Oparł brodę o dłoń. Przyglądał mi się jak okazowi 

w zoo.  

długo będziesz tak leżeć? 

aż przestanie mnie wszystko boleć.- odparłam. Grzebałam dłoniom w błocie 

formując kulkę.  

Starał wyglądać się poważnie. Zachował się jak dżentelmen.  

- tak strasznie mnie boli- 

jęknęłam- masaż by pomógł- zaproponowałam chytrze 

Zlustrował mnie wzrokiem i najwidoczniej uznał za cierpiącą.  

dobrze. Pokaż gdzie cię boli, może coś zaradzę. 

 

Z ociąganiem przewróciłam się na bok. Wolną ręką klepnęłam się w tyłem. Mokry 

materiał wydał głośny plusk. Biała koszulka przylegała do mojego ciała, lekko 
prześwitywała. 

- tutaj najbardziej mnie boli- 

mówiłam przymilnym tonem. 

Co najdziwniejsze na bladych policzkach Joela wykwitły rumieńce. Nie mogłam się 
powstrzymać 

- pomasujesz? 

– zrobiłam oczy proszącego szczeniaka. 

To była przesada i Joel zrozumiał, że się z niego nabijam. Już wstawał gdy 
wycelowałam błotnym pociskiem w niego i trafiłam w nos. Błoto rozbryzgało się. 
Byłam pewna, że się wścieknie ale on wykonał wampirzo szybki skłon i zaczął miotać 
we mnie błotem. Nie miałam szans na ucieczkę i prawdę mówiąc nie chciałam 
uciekać. Zaczęliśmy błotną bitwę. Tarzaliśmy się w kałuży. Nacieraliśmy nawzajem 
sobie włosy mazią. Byliśmy cali przemoczeni i leżeliśmy bezwładnie blisko siebie 
spazmatycznie śmiejąc cię.  

Zaczęło zmierzchać więc znaleźliśmy nasze konie. Na szczęście nie odeszły za 
daleko, 

ponieważ znalazły połać soczystej trawki. Dojechaliśmy do stajni spokojnie. 

Jakoś nikt nie miał ochoty na kolejny wyścig. Obrządziliśmy zwierzaki i w dobrych 
nastrojach wracaliśmy do domu. Przegapiliśmy kolacje więc było dla mnie szokiem, 
że wampir postanowił mnie odprowadzić.  

background image

~ 87 ~ 

 

Staliśmy na werandzie kłócąc się  kto jest bardziej brudny. Błoto już zaschło i 
odpadało płatami co powodowało kolejne ataki śmiechu. Nie pamiętam kiedy ostatnio 
tak dobrze się bawiłam.  

Drzwi tarasowe rozsunęły się i wyszedł Max. W ciszy ocenił sytuację i najwyraźniej 
stwierdził, że wszystko jest okej. Skoro on obrasta futrem to ktoś ubłocony po sam 
czubek nosa nie szczególnie go dziwi. 

Grace widziała jak jeździliście konno.- powiedział wpatrzony w Joela- Ryan znów 

zakopał się w tych stęchłych pismach więc przyszło nam zjeść bez niego. Czekałem 
na was. Nie lubię jeść sam 

-

ja i tak już idę do siebie- Joel poklepał Maxa po plecach a do mnie puścił oczko- 

dobranoc błotny potworze- po tych słowach czmychnął w ciemność.  

to ja wygrałam wyścig- wrzasnęłam w mrok ale wiedziałam, że usłyszał bo doszedł 

nas jego gromki śmiech 

no dobra, gadaj o co chodzi. Nie wiedziałem, że ma tyle zębów aż do dziś. 

Uśmiechał się tak szeroko, że mogłem je policzyć. Zrobiłaś mu pranie mózgu? 

ha, wiedziałam, że tylko udajesz takiego obojętnego a wgłębi zżera cię ciekawość 

rozgryzłaś mnie siostro- powiedział sztucznie skruszony.  

- opowiem ci przy kolacji- 

weszłam do salonu i pociągnęłam nosem. Wyczułam 

zapach smażonego kurczaka.- umieram z głodu. 

        

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 88 ~ 

 

Rozdział 14  

 

  

Rya

n zaparkował swój samochód nie daleko sklepu. Pierwszy raz byłam 

podekscytowana zakupami. Otworzyłam szklane drzwi i weszliśmy do środka. W 
środku był jasno. Pułki zajmował starannie ułożony towar. Przywitaliśmy sprzedawcę 
i rozpoczęłam wybieranie potrzebnych mi materiałów. Dziś nie miałam skrupułów i w 
pełni wykorzystywałam pieniądze Ryana, najwidoczniej cieszył się z tego ponieważ 
sam dokładał farby i narzędzia do koszyka który niósł. W tle grała muzyka z radia 
umilając klientom czas. Wybierałam właśnie płótna gdy puścili wiadomości. 
Słuchałam mało zainteresowana. Zauważyłam, że Ryan przystanął, zmarszczył brwi.  

coś nie tak – spytałam 

Pokręcił głową i położył palec na ustach abym zamilkła. Wsłuchiwał się w słowa 
płynące z radia. Widocznie było to coś ważnego, więc również wytężyłam słuch. 

to już druga zaginiona dziewczyna w ciągu trzech tygodni. Oba wypadki są do 

siebie bardzo podobne. Policja prowadzi śledztwo w które zaangażowała się nie tylko 
policja. Mieszkańcy przeczesali pobliskie lasy.- relacjonowała reporterka- nic nie 
znaleziono, żadnych śladów mimo to wykluczono problemy rodzinne lub ucieczkę z 
domu. Zachęcamy aby dziewczyny w wieku 16-25lat nie chodziły same po zmroku. 
Więcej o postępach śledztwa w Winnipeg z godzinę.  

Reporterka pożegnała słuchaczy i znów puszczono muzykę. Ryan był pogrążony w 
myślach. 

powiesz mi w końcu o co chodzi? 

Staliśmy między regałami więc nikt nie mógł słyszeć naszej rozmowy. 

jeszcze nie wiem. Ale później muszę to sprawdzić. 

- chodzi ci o te zaginione dziewczyny?- 

wiele osób ucieka na przykład z chłopakiem 

więc czemu tak go to zainteresowało? 

-

słyszałem o pierwszej dziewczynie. Żadnych śladów, jakby rozpłynęła się w 

powietrzu. Myślałem, że po prostu uciekła- przygryzł dolną wargę- drugi przypadek w 
tak krótkim czasie to nie zbieg okoliczności. 

Zrozumiałam co miał na myśli 

myślisz, że to ktoś z magicznych? 

Rozejrzał się szybko po sklepie i odetchnął z ulgą gdy nikogo nie zauważył. 

wątpię. Jednak wolę się upewnić.  

a jeśli to zwykły człowiek? 

background image

~ 89 ~ 

 

Ciekawe czy po pros

tu zostawi sprawię w spokoju 

- to bez znaczenia. N

ikomu nie wolno porywać ludzi. 

Odetchnęłam z ulgą i szacunkiem. Jaki on szlachetny. Mały, żołnierzyk walczący ze 
złem.  

Do sklepu weszło dwoje nowych klientów więc nie kontynuowaliśmy rozmowy. 
Ciekawe co mo

gło im się przydarzyć. Dwie młode dziewczyny zniknęły i nikt nie ma 

pojęcia co mogło się stać. Podziwiałam Ryana za jego zaangażowanie. Posiada 
zdolności które mogą być pomocne. Gdy skończę szkolenie będę mogła mu pomóc. 

 

Z pełnym koszykiem podeszliśmy do lady. Sprzedawca kasował i pakował farby i 

pędzle do papierowej torby. Było tego sporo więc podeszłam do wystawy misiów. Na 
wystawie zanim weszliśmy nie dostrzegłam mojego różowego dziwaka. 
Przyglądałam się pluszaką. Dojrzałam wystające różowe uszko. Był upchnięty 
między żyrafę a Kubusia Puchatka. A jednak jeszcze tu jest. Pogłaskałam miękki 
materiał i przeszył mnie elektryczny prąd. Złapałam miśka w obie dłonie. 

Niespodziewanie stanęła przede mną mała dziewczynka. Miała długie lokowane 
włosy i cudowny uśmiech. Niebieska sukieneczka sięgała kolan. Przyszła z mamą  
do sklepu. Podeszła do lady i zaćwierkała swoim głosikiem.  

dzień dobry mama mówiła, że przyjmuje pan ręcznie robione misie- sepleniła ale 

mimo to  mówiła pewnie.-  mówiła, że zbiera pan pieniążki dla chłopczyka chorego 
na raka 

a chciałabyś mu pomóc?- spytał sprzedawca- ludzie przynoszą nam misie które 

sprzedaje. Wszystkie pieniążki są przeznaczone na leki dla Petera. 

Dziewczynka posmutniała. Jej mam wyciągnęła pluszaka z płóciennej torby i 
położyła na ladzie 

Sprzedawca rozdziawił usta wpatrzony w różową szkaradę 

sama zrobiłam. To znaczy mama trochę mi pomogła bo pokułam sobie palce.- 

pokazała dłoń na której widniały czerwone kropeczki.- mam nadzieję, że to pomoże 
mu wyzdrowieć- zamilkła i miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze- mój tatuś też był 
na to chory ale nikt mu nie pomógł i umarł 

Biedna mała dziewczynka. Miała może z siedem lat, a już tyle przeszła. Mama wzięła 
jej malutką dłoń i pociągnęła do drzwi 

pora już iść kochanie.- i wyszły 

W

łaściciel sklepu czule pogłaskał misia i postawił go na wystawie. 

Ktoś położył dłoń na moim ramieniu, wrzasnęłam wystraszona 

background image

~ 90 ~ 

 

już wszystko zapakowane- powiedział Ryan- coś tak nagle zbladła? 

Bo miałam nadzieję, że to cholerstwo minęło ale jednak nie. Co prawda to była moja 
najlepsza wizja jaką miałam. Cóż widocznie tak już będzie zawsze. Będą 
przychodziły bez ostrzeżenia i jakiegoś sensu. Ryan nadal mi się przyglądał więc 
zbyłam jego pytanie 

zobacz co znalazłam- podstawiłam mu pod sam nos różowego kucyka. Każdym 

bądź razie myślałam, że to kucyk. – jeśli go kupisz pomożesz pewnemu chłopcu- 
kiwnęłam na tabliczkę przyczepioną do regału. Informowała o akcji.  

oczywiście, że go kupimy ale może wybierzesz ładniejszego 

no coś ty. Ten jest najpiękniejszy- wpatrywałam się maślanym wzrokiem w Cośka.- 

Cosiek   

będzie pasował do mojego pokoju 

-

zawsze myślałem, że róż nie bardzo pasuje do błękitu- był rozbawiony- ale skoro już 

nadałoś mu imię i to odpowiednie do jego kształtu, musisz go wziąć. 

- jeszcze tego misia- 

powiedziałam kładąc go na ladę 

Starszy pan znów miał ten czuły zatroskany wzrok 

zrobiła go bardzo miła młoda dama 

-wiem- 

wypaliłam bez zastanowienia.  

Oboje przyglądali mi się ze zdziwieniem. Szybko złapałam zakupy i wyszłam na 
chodnik. Zaczerniłam świeżego powietrza. Ryan wyszedł zaraz za mną.  

- Freya 

zachowujesz się bardzo dziwnie- zauważył  

Pewnie miał rację więc nie zaprzeczyłam 

przed tą wystawą misi wyglądałaś jakbyś zobaczyła duch- kontynuował- i do tego 

ten teks, że wiesz kto go zrobił. Skąd wiedziałaś, że to mała dziewczynka- 
podejrzliwie przyglądał się moim oczom szukając w nich odpowiedzi 

tylko spójrz na Cosia, widać od razu, że zrobiło go dziecko- pokazałam krzywe 

szycie i koślawe oczy 

Wyglądał na zrezygnowanego. Wsiedliśmy do samochodu. Odpalił silnik.  

niech ci będzie, ale i tak nie wierze w twoje wyjaśnienia. Po prostu powiedz, że nie 

chcesz rozmawiać o tym ale nie kłam 

On wie, że coś się we mnie dzieje. Jest ciekawy i ma nadzieje, że mu zaufam i 
powiem prawdę. Nie powinnam tak kłamać jednak nie umiałam się przemóc. Nie 
wracał do tego więcej i wróciła mi dobry nastrój. 

background image

~ 91 ~ 

 

Rozdział 15 

 

 

Co mam na siebie włożyć? Zastanawiałam się wpatrzona w otwartą szafę. 

Może założę ten szary komplecik. Założyłam go i przejrzałam się w wielkim lustrze. 
Cho

lera wyglądam jak jakaś stara metrona. Przecież ci ludzie są młodzi. Szybko się 

rozebrałam i usiadłam na brzegu łóżka. Ktoś zapukał niecierpliwie do drzwi 

jeśli zaraz się nie pospieszysz, pojadę sam- zagrzmiał Joel  

Super, już jestem spóźniona, wczoraj ledwo udało mi się nakłonić aby mnie zabrał ze 
sobą. Przekonał go brak moich prawo jazdy. Pewnie już więcej mnie nie podwiezie.  

jeszcze nie jestem gotowa, nie wiem co mam ubrać – byłam bliska płaczu 

Usłyszałam przekleństwo i jakieś mamrotanie. 

mogę wejść? Klamka w drzwiach poruszyła się 

Spojrzałam spanikowana no mój negliż 

- poczekaj- 

krzyknęłam zrywając się z łóżka. 

Gdzie ja położyłam mój szlafrok? Wpadłam do łazienki ale tam go nie było, koło 
toaletki w pokoju też nie. Dostałam olśnienia i spojrzałam pod stertę wczorajszych 
ubrań. Bingo. Założyłam puchaty materiał. Nie wychodziłam w nim nigdzie więc nie 
przeszkadzało mi, że sięga tylko do połowy uda. Spojrzałam na drzwi za którymi stał 
wampir i stwierdziłam, że szlafrok jest stanowczo za krótki. Już nic na to nie poradzę.  

już możesz- poprosiłam Joela.  

   

Wszedł powoli. Rozglądał się uważnie po pokoju. Zauważył misia stojącego na 

nocnym stoliku i uniósł jedną idealną brew. Skierował wzrok na mnie i zmierzył od 
góry do dołu. Poczułam lekkie skrępowanie gdy szczegółowo lustrował moje nogi. 
Skrzyżowałam je w kostkach nie wiedząc co mam zrobić. Widziałam w jego oczach 
podziw. Najwidoczniej mu się spodobały. Po minucie ciszy spojrzał na szafę i 
pokręcił głową 

masz pełno ubrań. Załóż cokolwiek i po sprawie 

miałam nadzieję na twoją pomoc. To pierwszy dzień więc nie chce przesadzić a 

szczególnie założyć byle czego- tłumaczyła się 

włóż te spodnie co miałaś wczoraj i te czarną bluzkę na guziczki- zaproponował 

 

Nie zdawałam sobie sprawy, że w ogóle zauważa w co jestem ubrana. A więc 

zwraca na mnie uwagę bardziej niż myślałam. Ucieszyłam się 

background image

~ 92 ~ 

 

- to takie zwyczaje- 

podeszłam do szafy i zdjęłam bluzkę o której mówił z wieszaka. 

Pomachałam mu nią przed nosem. Złapał ją tak szybko, że ledwo zauważyłam ruch 
jego dłoni. 

a jakie ma być to szkoła a nie sala balowa- wyglądał na zirytowanego 

pewnie masz rację- wygrzebałam dżinsy i trzymałam w dłoni 

- jak zawsze- 

powiedział z uśmiechem 

wątpliwe- wymamrotałam pod nosem. Miał tego nie usłyszeć jednak jego wampirzy 

słuch był doskonały. Zmrużył oczy. Mimo jego poważnej miny wiedziałam jak 
tęczówki błyszczą rozbawieniem. Mały nerw drżał nad lewym kącikiem ust 
powstrzymując uśmiech. 

Spojrzał na zegar wiszący z mną. 

nie mamy czasu, ubieraj się 

Stał dalej na środku pokoju. Przekrzywiłam głowę. Wydęłam usta w zastanowieniu 

myślałam, że najpierw wyjdziesz- rozwiązałam szlafrok. Jedną ręką ściskałam 

brzegi aby się nie rozsunął. Odwrócił się gwałtownie i niemal wybiegł. Rzucił jeszcze 
zdenerwowany 

pospiesz się 

Zaśmiałam się miło i zrobiłam co polecił. 

***** 

doprowadzasz mnie do szału obgryzaniem tych paznokci, nic ci z nich nie zostanie 

Położyłam gwałtownie dłoń na kolanie. Byłam tak zdenerwowana, że nieświadomie 
obgryzałam już i tak krótkie paznokcie.  Jechaliśmy na uczelnie. Cały czas 
zachodziłam w głowę czy aby na pewno zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy. A ten 
irytujący osobnik siedzący obok mnie podnosił moje nerwy 

- o co ci do jasnej cholery chodzi- powie

działam wściekła- zobacz jak mi się ręce 

trzęsą- machałam nimi w powietrzu- a ty zamiast mi ułatwić ten dzień po prostu 
sprawiasz, że jest jeszcze gorszy. 

Odwróciłam gniewnie głowę w stronę okna. Do końca podróży nie odezwaliśmy się 
do siebie. Zaparkował samochód na parkingu dla nauczycieli. Wyszłam z niego 
trzaskając drzwiami nim wyłączył silnik. Z torbą na ramieniu wbiegłam po szerokich 
schodach prowadzących do wielkiego gmachu uczelni. Korytarz przepełniał tłum 
ludzi. Przełknęłam głośno ślinę. Panika i złość kipiały we mnie ale nie miałam 
zamiaru prosić Joela o pomoc. Zaczepiłam pierwszą lepszą osobę i spytałam o 
sekretariat. Dziewczyna była bardzo miła. Mimo to nie zapamiętałam jej imienia. W 

background image

~ 93 ~ 

 

sekretariacie zastałam kobietę około trzydziestki. Po załatwieniu wszystkich 
formalności zaprowadziła mnie do klasy w której będę prowadzić zajęcia. Byłam jej 
za to bardzo wdzięczna.  

Usiadłam ciężko na krześle. Do zajęć zostało piętnaście minut. Na mój kurs zgłosiło 
się czterdzieści osób. Podzielono je na cztery grupy. Klasa była mała ale za to 
dobrze oświetlona. Zielone ściany działały uspokajająco. W takich warunkach dobrze 
się maluje. Usłyszałam szmer i zauważyłam, że uczniowie a raczej studenci zaczęli 
się schodzić zajmując miejsca przy stelażach. Niektórzy wyglądali na starszych ode 
mnie. Myślałam, że zgłoszą się same dziewczyny. Tak było, kiedy sama chodziłam 
na takie zajęcia kilka lat temu, najwidoczniej moda się zmieniła. Byłam zadowolona z 
faktu, że również chłopcy postanowili rozwijać swoje talenty. Drzwi się zamknęły. 
Wstałam. 

- jestem Freya Murray.- 

splotłam spocone dłonie przed sobą, postanowiłam na 

szczerość- pierwszy raz prowadzę takie zajęcia, więc mam nadzieję na waszą  
współpracę- zaskoczyło mnie chóralne „ tak proszę pani”  podkreślone przez męską 
część klasy.- możecie mówić mi po imieniu, nie mam nic przeciwko. Dziś chciałabym 
zobaczyć co potraficie, dlatego namalujecie co chcecie. Technika dowolna, pastele, 
węgiel,  wybierajcie farby i do roboty- zaklaskałam w dłonie.  

Co dziwne wszystko poszło gładko. Pomagałam innym. Te zajęcia dawały mi wiele 
satysfakcji. Lekcje mi

jały szybko i po trzeciej godzinie przyszła pora lunch. 

Zapomniałam dowiedzieć się, gdzie jest stołówka. Wyszłam na korytarz. Joel 
zmierzał w moim kierunku z ponurą miną. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do 
klasy zamykając za sobą drzwi. Zachowałam się jak dziecko ale miałam to gdzieś. 

Drzwi otworzyły się. Joel powoli wszedł. 

przyniosłem ci coś do jedzenia.- postawił na biurku kanapkę i sok w butelce 

po co tu jesteś?- mój głos był zimny jak lud 

Milczeliśmy. Zrezygnowana usiadłam i zaczęłam jeść. Rono wyszłam z pustym 
żołądkiem więc teraz byłam strasznie głodna. 

- przepraszam- 

wypowiedział te słowa jakby go parzyły. Pewnie nie często to robił 

Takie słowa w jego ustach? No no no!!! Prawie udławiłam się kawałkiem salami. 
Popiłam solidnie. 

- Joel ja 

cię nie rozumiem- jęknęłam- kompletnie! Raz rozmawiasz ze mną normalnie 

i jest naprawdę fajnie a innym razem jesteś nie do zniesienia. Nie możesz 
zachowywać się normalnie? – jeśli jeszcze cokolwiek na tym świecie może być 
normalne? Westchnęłam. Byłam przekonana, że nie odpowie 

myślisz, że to takie proste? 

background image

~ 94 ~ 

 

Przeczesał dłoniom włosy pozostawiając je w jeszcze większym nieładzie niż 
prędzej. 

- bycie normalnym?- 

pokiwał głową- uważam, że to bardzo trudne ale mógłbyś się 

postarać 

bardzo się staram- determinacja w jego głosie mnie zaskoczyła- jestem wampirem 

a to nie ułatwia sprawy. 

- nie bardzo to rozumiem- 

pierwszy raz rozmawiamy na ten temat, prędzej unikał 

tego tematu. 

Posmutniał. Serce ścisnęło mi się w piersi. Jeszcze nigdy nie widziałam tak 
smutnych ocz

u. Chciałam objąć go i pocieszyć. Dać wsparcie. Jednak bałam się 

poruszyć. Słuchałam  wampira który po raz pierwszy odkąd go poznałam postanowił 
się zwierzyć. 

-

piję krew codziennie. Pragnienie wtedy staje się mniejsze ale nigdy nie mija- 

odwrócił wzrok- panuję nad nim, niektórzy sądzą, że doskonale to mi wychodzi- 
zapewnił pospiesznie- jednak czasami wywołuje to we mnie złość. 

to jedyny powód dla którego jesteś dla mnie nie miły bardziej niż dla innych? 

Z Maxem się drażnił, z Ryanem prowadził burzliwe dyskusje. A ja? Cóż zachowywał 
się jakbym go frustrowała.  

- nie 

– powiedział delikatnie i dość stanowczo ucinając temat. 

Byłam ciekawa. Nie miałam zamiaru naciskać więc odpuściłam. To i tak wielki postęp 
w naszych relacjach 

ok. przeprosiny przyjęte -chyba go zdziwiłam nie drążeniem tego. Odetchnął z ulgą. 

Przysiadł na biurku obok mnie. 

no tak jak minął dzień?- uśmiech odsłonił białe zęby. Wyglądał przepięknie. Serce 

przyspieszyło więc zaczęłam opowiadać. Miałam nadzieję, że moje podekscytowanie 
zamaskuje 

prawdziwy powód tej zmiany. 

- cudowni- 

wykrzyknęłam- nie uwierzysz ale wszyscy byli dla mnie mili. Pozwoliłam 

namalować im co chcą. W ten sposób mogłam się zorientować co potrafią- 
rozmarzona wpatrywałam się w szary podkoszulek Joela. Wspomnę wam, że opinał 
jego mięśnie przez co wyglądał jeszcze bardziej seksownie niż zwykle- jedna 
dziewczyna ,

Julie chyba, namalowała skulone dziecko trzymające róże. Naprawdę 

pięknie. Użyła węgla. Po prostu pięknie…. 

Opowiadałam o wszystkich uczniach do końca lunchu. Joel słuchał uważnie i był 
naprawdę ciekawy. Chciał wiedzieć jak zareagowałam na wieść o tym, że jeden 
chłopak namalował mój akt.  

background image

~ 95 ~ 

 

Poprosił abym go odprowadziła do klasy obok i dokończyła opowieść.  

szczerze? Wątpię czy to była w ogóle kobieta na tym nieszczęsnym płótnie.  

Szczerzył się od ucha do ucha.  

zaproponowałam aby zaczął od czegoś łatwiejszego. Jak martwa natura.  

Zachichotał. Nie żartuje. On szczerze zachichotał 

tak marnie malował czy nie spodobało ci się to, że ktoś wyobraża sobie ciebie 

nago?- za

pytał z uśmiechem 

Już miałam odpowiedzieć gdy zauważyłam, że wzbudzamy nie małe 
zainteresowanie. Szczególnie dziewczyn. Miałam wrażenie jakby chciały wbić nuż w 
moje plecy. Za to w 

Joela wpatrywały się z uwielbieniem.  

nie wiedziałam, że wzbudzasz takie zainteresowanie 

Wyglądał na zbitego z tropu.  

-  

że co? 

Wskazałam na przyglądającą nam się grupkę dziewczyn. Bardzo ładnych. Joel 
momentalnie przybrał oficjalną minę i ściszył głos. 

tak to już bywa w szkołach. Nie powiesz mi, że ty nigdy nie podkochiwałaś się w 

żadnym nauczycielu. 

Oczywiście, że nie. Aż do teraz. Co prawda był nauczycielem ale nie moim. 
Powiedziałam jednak. 

wcześniej jakoś nie interesowałam się chłopcami 

Zdziwił się. Patrzył na mnie rozszerzonymi błękitnym oczami.  

-  

dlacz… 

słyszał pan już nowe wieści?- przerwał nam piszczący głos, rudowłosej laluni w 

mini. Stała i bezczelnie pokazywała swój prawie w całości odsłonięte piersi Joelowi. 
Jak tak można ubierać się do szkoły. Ca za wywłoka. Zaraz uderzyła we mnie myśl, 
od kiedy stałam się taka zazdrosna. Nic mnie z  im nie łączy, choć bardzo bym 
chciała. Na szczęście Joel kompletnie nie zwracał uwagi na jej ciało.  

co się stało? Spytał beznamiętnie  

Dziewczyna nie wyglądała na zdziwioną jego postawą. Byłam pewna, że cały czas 
chodzi po ty

ch korytarzach z kamienną miną. 

-

Marylin Massey zaginęła wczoraj 

background image

~ 96 ~ 

 

 

Spojrzałam Joelowi w oczy i wiedziałam o czym myśli , bo ja myślałam o tym 

samym. To kolejna ofiara.  

 

Rozdział 16 

 

Gdy wbiegliśmy do salonu wszyscy już na nas czekali. Joel poinformował  

Ry

ana o nowym zaginięciu zaraz gdy o tym usłyszał.  

dowiedzieliście się czegoś?- byłam bardzo ciekawa 

jeszcze nie. Mieliśmy za mało czasu.- powiedział Ryan 

Całą drogę trzymałam język za zębami. Nie powiedziałam o moim odkryciu Joelowi 
ponieważ chciałam by byli przy tym wszyscy. Stanęłam na środku pokoju i 
powiedziałam z dumą 

a ja się czegoś dowiedziałam. Może to nam pomóc. 

Patrzyli na mnie nic nie rozumiejąc. byłam ich najsłabszym ogniwem. Postanowiłam 
to zmienić 

-

dostaliśmy te informacje jakieś dwie godziny temu. Jakim sposobem tego 

dokonałaś- Joel miał wyraźne wątpliwości. Czyżby on mnie miał za jakąś głupiutką 
dziewczynkę? Pewnie tak.  

normalnym. Nie jestem głupia. Umiem mówić i zadawać pytania.- podeszłam do 

fotela i oparłam się o niego. Max klepnął mnie w plecy jak kumpla z drużyny. Joel 
westchnął na moją odpowiedź i podniósł ręce na znak, że nie ma ochoty na kłótnie. 

Freya, mów, to bardzo ważne. Jeśli wciąż żyje to mamy szansę jej pomóc. Każda 

minuta się liczy. 

Zgadzałam się z Ryanem. Jest szansa na ocalenie dziewczyny. 

na moich ostatnich zajęciach wrzało od nowinek. Opowiadali różne plotki. Jedne 

dziwniejsze od drugich- 

relacjonowałam- dałam się wciągnąć im w rozmowę. Miałam 

nadzieję się czegoś dowiedzieć i udało się. Na zajęciach była Michaela. Okazało się, 
ze to kuzynka zaginionej Marylin. Były ze sobą blisko. Pisały ze sobą smsy 
codzienni. Czasami chodziły na imprezy. Wczoraj taż miały razem się zabawić. 
Michael źle się czuła i została w domu. Biedna dziewczyna obwinia się. Wmówiła 
sobie, że gdyby były razem nic by się nie stał.- wciąż widziałam łzy w jej oczach. Nie 
powinna tak myśleć. Czasami nie da się powstrzymać pewnym wydarzeniom 

Ryan miał w dłoni wieczne pióro. Przekładał je między palcami analizując przypływ 
informacji. Drugą rękę położył na karku. 

-

dowiedziałaś się jeszcze czegoś- spytał mag 

background image

~ 97 ~ 

 

Skinęłam głową.  

ta dziewczyna poszła do tego nowego klubu w mieście. Sama-podkreśliłam- i wtedy 

ślad po niej zaginął. 

Każdy zastanawiał się co możemy dalej zrobić. ja już wiedziałam. To rozwiązanie 
wpadło mi do głowy jeszcze nim wyszłam z uczelni. Przerwałam im burzliwą 
dyskusje. 

mam doskonały pomysł 

Może nie był idealny ale lepszy niż żaden. 

co się znowu urodziło w tej twojej ślicznej główce- powiedział Ryan. Zarumieniłam 

się lekko na komplement. Joel miał mroczną minę. Spoglądał na Ryana który 
podszedł do mnie i zatrzymał mój samotny rejs po salonie. Stał tak blisko, że czułam 
zapach  wody kolońskiej. Zachęcił mnie machnięciem dłoni abym kontynuowała 

pójdziemy  do tego klubu i się rozejrzymy 

mieliśmy właśnie taki zamiar- powiedział Joel- a mówiąc „ mieliśmy”- nakreślił 

cudzysłów w powietrzu-  chodziło mi o Maxa, Ryana i siebie.  

Skrzyżowałam ręce na piersi.  

idę z wami!- uświadomiłam sobie, że trudno będzie mi ich przekonać.  

- nie jes

teś jeszcze gotowa. Na treningu nie zaczęłaś jeszcze ćwiczeń z bronią. A i 

takie treningi Zajma sporo czasu.- 

Ryan również był przeciwny. Rozgniewałam się 

a to niby czemu jeszcze nie ćwiczę z bronią?- zadałam retoryczne pytanie. 

Odpowiedziałam zanim ktokolwiek otworzył usta- bo nie chcesz mi jej dać a prosiłam 
o nią już parę tygodni temu. 

nie jesteś jeszcze gotowa- ton jego głosu był stanowczy 

Stałam naprzeciwko nich. Rozłożyłam ręce wskazując siebie. Gorzki uśmiech igrał 
na moich ustach 

- nie jestem wa

sza własnością. Mam dość tego ciągłego gadania: jest na to za 

wcze

śnie, powinnaś poczekać, jesteś za słaba- przedrzeźniałam ich- mam zamiar 

pomóc tej dziewczynie. Nie traktujcie mnie jak dziecko-poprosiłam już spokojniej- a 
po za 

tym mogę się wam przydać.  

Grace stała w progu kuchni za plecami chłopców. Była zadowolona. Uznała, że ich 
przekonałam. Mrugnęła do mnie na znak aprobaty. Ryan nie podzielał je entuzjazmu.  

boję się spytać ale nie mam wyboru. Jaką rolę odgrywasz w tym planie? 

Nie zareagują pozytywnie na to co miałam zamiar powiedzieć 

background image

~ 98 ~ 

 

pojedziemy do tego nieszczęsnego klubu. Rozdzielimy się i rozejrzymy. Ta 

dziewczyna była w moim wieku- owijałam luźny kosmyk włosów na palec- wtopię się 
w tłum i będę dobrze się bawić.- jeszcze się nie zorientowali do czego zmierzam- 
może skuszę tego świra. 

Ryan z Joelem równocześnie wykrzyknęli. 

nie!!! Byli bardzo zgodni i wspierali swoje sprzeciwy. Gestykulowali zawzięcie. 

- cisza- 

dobiegł nas warczący zwierzęcy głos 

Freya to dobry pomysł- Max pochwalił mnie- przecież będziemy razem i nic się nie 

stanie jak będziemy mieć ja na oku. A pomysł z przynęto może zdziałać. Pomyślcie 
rozsądnie- mówił do Joela i Ryana- nie mamy czasu na błądzenie po omacku.  

Cisza przeciągała się w nieskończoność. Rozważali inne możliwości jednak Max miał 
rację. Chodziło o czyjeś życie i nie mogliśmy pozwolić sobie na ostrożność.  

o ósmej bądź gotowa- powiedział Ryan 

Usłyszałam cichy zgrzyt zębów Joela gdy zacisnął szczękę. Podszedł do drzwi na 
sztywnych nogach 

idę się napić przed wyjazdem. Wy też się przygotujcie 

******** 

  - 

bez brawury, cwaniactwa i indywidualizmu. Miej w zasięgu wzroku przynajmniej 

jednego z nas. Nigdzie nie idziesz sama. Nawet do łazienki. Jeśli się rozdzielimy 
natychmiast spotykamy się przy wejściu. Telefon ustaw na wibrację. Będziesz 
wiedziała, że dzwonimy. I bardzo cię proszę bądź ostrożna- pouczał mnie Ryan 

- dobrze, Max 

pewnie najbardziej pasuje do takich klimatów więc powinien być 

najbliżej mnie- nie spierałam się. Ryan mówił bardzo rozsądnie. Nie mogłam szaleć 
jeśli chciałam coś osiągnąć. Max wyglądał na studenta dlatego wybrałam go na 
mojego pierwszego ochroniarza. 

było by jeszcze lepiej gdybyś ubrała się inaczej- zauważył Joel 

Cóż szykowałam się prawie godzinę. Założyłam niskie dżinsowe biodrówki a do tego 
skąpą białą bluzeczkę w stylu bokserki. Pod spód włożyłam czarny koronkowy stanik. 
Trochę zdzirowato. Wiem! 

idziemy do klubu a nie na spotkanie szkółki niedzielnej. – powiedziałam ponuro- Jak 

miałam się inaczej ubrać? W garsonce raczej nie zwróciłabym na siebie uwagi. 
Psychole nie lecą na porządnickie.  

background image

~ 99 ~ 

 

 - och Freya- 

westchnął długo. Przeczesał czarne włosy palcami. Taki zwyczajny i 

naturalny gest. Często to robił. Ostatnio zauważyłam, że częściej w stresie. Mimo 
tego był to bardzo seksowny gest. 

- wszy

stko będzie ok. jak nie będziemy zwracać na siebie za dużej uwagi- oznajmił 

Ryan-

rada i tak już dzwoniła  

- po co?- 

Joel spyta pełnym napięcia głosem.    

 

Skoro to ich tak jakby szefowie to dlaczego wyczułam niechęć? Możliwe, że mieli 

jakiś zatarg? Nie miałam pojęci. Rzadko o nich mówili. Nie wiedziałam kim tak 
naprawdę są.  

- ich 

taż zaniepokoiły ostatnie zaginięcia. W poniedziałek mam urządzić ich 

przywitanie. Chcą również poznać Freye.  

- mnie a to niby dlaczego?- 

skąd w ogóle wiedzą o moim istnieniu 

- s

ą ciebie ciekaw. Bardzo starannie dobieramy ludzi. Wspomniałem, że jesteś nowa. 

Po za tym i tak przyjeżdżają. Podobno widziano jak pierwszą ofiarę porwał facet z 
dziwnymi zębami. Ktoś kto nie wie o istnieniu magicznych uzna zapewne, że to jakiś 
trik. My wi

emy co to oznacza i musimy zwrócić na to uwagę-  poinformował nas mag 

 Niewinem dlaczego, 

poczułam lekki niepokój do tej całej rady mroku. Dziś czwartek, 

więc przyjadą za pięć dni. Zmrużyłam oczy na myśl o ich poznaniu.  

Każdy pogrążył się w myślach. W ciszy zajechaliśmy pod klub. Ryan zaparkował 
między dwoma dość zaniedbanymi wozami. Silni zgasł. Sięgnęłam po klamkę. Nie 
zdążyłam jej dotknąć bo ktoś otworzył mi drzwi. Wyszłam powoli. To Joel czekał aż 
wyjdę. Lustrował otoczenie. Ktoś kto nie wie kim on tak naprawdę jest pomyślałby, że 
to model z okładki najnowszego pisma o modzie szukający laski na wieczór. Jednak 
on szukał nie dziewczyny tylko zagrożenia. 

-

wyluzuj trochę- położyłam swoją dłoń na jego barku gdy wyszłam. Opuścił oczy na 

mnie. 

– jeśli coś ci się stanie to będzie to tylko twoja wina 

Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi ale trochę mnie to zabolało. Mimo wszystko 
on się o mnie martwił tak jak Ryan i Max więc ich uspokoiłam 

no jasne, że to mój wybór i konsekwencję też- przesadnie się uśmiechnęłam- ale 

nic się nie stanie, będę uważać.  

Odetchnęli z ulgą. Odwróciłam się do Maxa.    

to co zabierzesz mnie na wspaniałą imprezkę? 

Miało to zabrzmieć entuzjastycznie ale wyszło dość niemrawo. Wilk podał mi ramię 
jakby nie słyszał lekkiej paniki w moim głosie. Włożyłam dłoń pod jego łokieć i 
ruszyliśmy w stronę klubu 

background image

~ 100 ~ 

 

 

Rozdział 17 

 

Po kupieniu biletów udało nam się wejść do środka. Wytrzeszczyłam oczy na 

ludzi dookoła. Myślałam, że moja bluzka za wiele odsłania. Myliłam się. To co miały 
na sobie tańczące dziewczyny nie można nazwać ubraniem. Niektóre tańczyły tylko 
w stanikach. Kołysały biodrami w bardzo prowokacyjny sposób. Ocierały się o swoich 
partnerów w rytm muzyki. Jedna dziewczyna była wymalowana jakimiś specjalnymi 
farbami do ciała. Była tylko w stringach. Reszta ciał była naga ozdobiona wzorami. 
Dobrze zbud

owany facet wodził dłońmi po jej ciele. Zarumieniłam się na ten widok. 

Nerwy buzowały w moich żyłach. Za to Max wyglądał na zadowolonego. Uśmiechał 
się do dziewczyn i mrugał do nich oczami na co chichotały. Zimne palce musnęły 
moją dłoń. W otaczającym mnie parnym powietrzem był to wielki kontrast. 
Przechyliłam głowę w stronę Joela. Pochylił się do mnie, 

- nie zwracaj uwagi na nich- 

pokazał dziewczynę w tatuażach- po prostu rób swoje 

Poczułam ulg. Nigdy nie brałam udziału w takim zadani. Jeśli miałam zachować się 
profesjonalnie musiałam ignorować takie rzeczy. Było to trudne, w końcu wcześniej 
nie bywałam na takich imprezach. Co prawda poszłam raz z Amber na zabawę ale 
tam nikt nie tańczył w samych majtkach. 

-  

niektórzy mają lepsze wdzięki niż ta dziewczyna- spojrzał na mnie znacząco. Mój 

rumieniec pogłębił się jeszcze bardziej- ale jeśli założysz na siebie to co ona- 
zawiesił mrocznie głos- wywlokę cie siłą  

Wybuchłam śmiechem mimo powagi sytuacji  w której się znalazłam. Posępny 
wampir nabiera poczucia humoru? 

Nie wiarygodne ale najwidoczniej możliwe. Wciąż 

dotykał mojej dłoni więc ją ścisnęłam.       

- wiesz, 

chciałabym to zobaczyć. Dobrze, że mam na sobie stringi- oblizałam 

kusząco górną wargę- ta twoja jaskiniowa dominacja działa na mnie tak, że chyba się 
do nich przyłącze- skinęłam na wzorzystą dziewczynę 

nikt nie będzie cię oglądał taką- to nie była prośba nawet stwierdzenie tylko rozkaz 

Joel pocałował mnie w czoło na szczęście, co zatrzymało nas w połowie klubu. Usta 
miał gorące. Nie trwało to długo. Niestety. Odwrócił się na  pięcie i odszedł. 
Wiedziałam, że nie daleko i   będzie miał na mnie oko. Jego mina na wieść o moim 
występie była świetna. Nie byłam urażona jego zaborczością wręcz przeciwnie. 
Jednak Joel nie miał zamiaru zrobić pierwszego kroku. Jeśli już okazywał cokolwiek 
to tylko gdy byłam smutna, zła lub przestraszona.   Westchnęłam. Nie czas na takie 
rozmyślania. Mam coś ważniejszego do roboty.  

     

Powoli z Maxem dotarliśmy do centralnego baru. Zostawił mnie samą. Usiadłam 

na wysokim stołku. Zamówiłam colę. Przyglądałam się barmanowi jak ją otwiera. Nie 

background image

~ 101 ~ 

 

miałam zamiaru wypić napoju z tabletką gwałtu. Może trochę przesadzałam ale 
ostrożności nigdy za wiele. Usiadłam tak żeby widzieć tańczących ludzi. Max stał 
niedaleko mnie i za

rywał jakąś dziewczynę. Wytrzeszczyłam oczy na ten widok. Nie 

wiem co mnie tak zdziwiło. Był swobodny i szeptał coś dziewczynie do ucha. 
Widocznie spodobało jej się to, bo chichotała i wypinała pierś. Max rzucił mi karcące 
spojrzenie pod tytułem „ przestań się gapić”. Miał cholerną rację. Przewróciłam tylko 
oczami i znów zaczęłam lustrować otoczenie. Joela i Ryana nigdzie nie zauważyłam. 

Poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Niby to od niechcenia wodziłam oczami po 
twarzach ludzi. Nie którzy na mnie patrzyli, jednak w ich spojrzeniach nie było nic 
dziwnego. To którego szukałam było mroczne i zimne. Nie wiem skąd ale byłam 
pewna, że to magiczny i to zły.  

szukasz kogoś? 

Podskoczyłam na ten dźwięk. Spojrzałam w górę. Nade mną pochylał się boski facet. 
Brązowe krótkie włosy. Migdałowe oczy. Oparł się łokciem o bar. Przy tym ruchu 
napiął wszystkie mięśnie. Uśmiechnął się zniewalająco odsłaniając równiutkie zęby. 
Zwykła dziewczyna pewnie by padła z wrażenia na ten widok ale ja wiedziałam, że 
pod tą postacią skrywa się zły człowiek a właściwie wampir.  

być może ciebie przystojniaku.- musiałam grać naiwną i gotową na flirt. 

Moja odpowiedz bardzo mu się spodobała. Rozluźnił się trochę. 

nie widziałem cie tu prędzej.- zauważył 

bo jestem tu pierwszy raz. Słyszałam, że to świetny klub i przyszłam- wzruszyłam 

ramionami 

ten ktoś kto ci o tym powiedział miał w stu procentach rację. – przybliżył się do 

mnie- 

a jak masz na imię- chciałam się cofnąć gdy poczułam jego oddech. Musiałam 

mocno się skupić żeby tego nie zrobić. 

Wiktoria. Możesz mówić do mnie Wiki.- już prędzej wymyśliłam to imię nie miałam 

zamiaru zdradzić prawdziwego.  

a więc Wiki jak ci się tu podoba? 

odkąd się pojawiłeś, bardzo!- zmierzył mnie wzrokiem. Zatrzymał się na piersiach. 

Miałam ochotę walnąć go prosto w nos. Jak coś tak bezczelnego może działać na 
kobiety? 

mnie też poprawił się nastrój. Ale jest tu taki tłok. Nie sądzisz?  

Co za podstępny typ.  

- tak, 

robi się duszno.- zauważyłam zgodnie z prawdą- masz jakiś pomysł? 

background image

~ 102 ~ 

 

nad jeziorem organizują ognisko. Może pójdziesz ze mną?   

Wspomnienie jeziora nie napawało mnie radością. Ostatnio byłam tam z Markusem. 
Wydarzenie to zmieniło diametralnie moje życie.  

dopiero się poznaliśmy i już zapraszasz mnie na przejażdżkę sam na sam? Może 

jesteś mordercą czyhającym na  niewinne dziewczyny- mój to był żartobliwy ale 
wypowiedz prawdziwa. 

Zaśmiał się szczerze mimo to dźwięk zmroził krew w moich żyłach. Uznał mnie za 
tępą laskę. Moje słowa dobrze go opisały i on o tym wiedział jednak nie wiedział, że 
ja też o tym wiem. 

będziesz się dobrze bawić- przekonywał. Spojrzał na moją szyję a ja wstrzymałam 

oddech. Dla niego dobra zabawa to picie krwi. Ja nie podzielałam tej fascynacji, 
jeszcze pamiętałam bolesne ukąszenie Markusa.- to co jedziemy? 

- jasne!!! 

– dobrze, że nie zauważył mojego strachu. Moje przyspieszone bicie serca 

mogło równie dobrze świadczyć o podekscytowaniu.  

Podał mi dłoń 

- jestem  Grigorij.  

Uśmiechnęłam się i pozwoliłam na to aby nasze palce się splotły. Ukradkiem 
szukałam Maxa. Napotkałam jego wzrok i skinęłam głową. Zrozumiał i powoli zaczął 
za nami iść. Otaczał nas zapach potu i alkoholu, naprawdę nie wiem co tym ludziom 
się tu podoba. Wampir prowadził mnie pewnie. Imprezowicze schodzili mu z drogi. 
Ktoś mnie popchnął i wpadłam na Grigorija. Zauważyłam dwóch szamoczących się 
mężczyzn. Tłum zgęstniał wokół nich przyglądając się zajściu. Udało nam się 
wydostać na zewnątrz. Otarłam lekko spocone czoło. 

-

zawsze tak tu gorąco i niebezpiecznie? 

- czasami z

najdą się tacy którzy za dużo wypiją i próbują załatwić pewne sprawy siłą 

Coś mi się wydawało, że takich ludzi jest całkiem sporo w takim miejscu. 

gdzie zaparkowałeś? 

- na parkingu za klubem- 

jego głos stał się bardziej twardy 

W drodze do  

auta opowiadało o zabawie nad jeziorem. Mówił wypranym z emocji 

głosem. Nie był za bardzo przekonywujący. Udawałam, że i tak mu wierze.  

Podesz

liśmy do czerwonego sportowego auta. Nigdzie nie było widać Maxa, Ryana 

czy Joela. Gdzie oni się podziewają? Wampir szukał w kieszeni  kluczyków. 
Zaczęłam nerwowo przestępować z nogi na nogę. Od razu zwrócił na to uwagę 

denerwujesz się- oznajmił z uśmiechem 

background image

~ 103 ~ 

 

a mam powód?- powiedziałam dość wkurzona 

jeszcze nie ale za chwilę pewnie tak 

Chciał do mnie podejść ale się cofnęłam. Zmarszczył brwi. 

sama zemną chciałaś jechać. Nie zgrywaj takiej nie dostępnej- udał obrażonego 

No co za palant. Nie cierpię takich typków. Myślą, że wolno im wszystko i mieć każdą 
dziewczynę, bo mają śliczną buźkę, którą zaraz obiję.  

przestań pieprzyć głupoty. Gdzie jest Marylin Massey?- palnęłam z grubej rury. 

Ryan na pewno da mi kolejny wykład, że nie zaczekałam na nich. Ale ich nigdzie nie 
było widać a wsiadać z nim do samochodu nie miałam zamiaru.  

- nie wiem o co ci chodzi.- 

powiedział spokojnie. Mimo to przez jego twarz przemknął 

złowrogi cień 

za to co robisz grozi kara śmierci. Jeśli te dziewczyna nadal żyją i nam pomożesz to 

kara będzie łagodniejsza.  

Ryan opowiadał mi o sposobie karania za popełnione czyny. Zapamiętałam 
najważniejsze. Za mordowanie ludzi grozi śmierć. Ta informacja bardzo mnie 
ucieszyła co może wydawać się trochę pokręcone.  

nie będę się płaszczył przed radą.- syczał przez zęby które już się wydłużały.  

Dobrze, że za kilka dni pełnia i moja siła fizyczna i zwinność rosły. Dzięki temu 
miałam szanse, w innym wypadku pokonał by mnie bez problemu. Wampir ruszył w 
poją stronę. Wskoczyłam na maskę samochodu za mną. Wyprostowałam się w chwil 
gdy był kilka centymetrów ode mnie. Zamachnęłam się nogą i kopnęłam go prosto w 
nos. Cienka 

strużka krwi popłynęła po ustach i brodzie wampira. Stęknął cicho ale 

najwyraźniej nie zraniłam go za mocno. Przyjrzał się mojej postawie i zachichotał. 
Jego zakrwawione usta rozciągnięte w uśmiechu wyglądały strasznie. Adrenalina 
buzowała w moim ciele. Szukałam wsparcia ale parking był pusty. Moje nogi i ręce 
delikatnie drżały. Jeśli spartolę te akcje Ryan nigdy więcej nie pozwoli na coś 
podobnego.  

mów gdzie ta dziewczyna a nie zabiję cię.- blef nie zadziałał tylko wywołał kolejny 

atak rozbawienia.  

- m

oże i jesteś silniejsza niż zwykły człowiek- przyjrzał się moim oczą. Wątpię aby 

moje oczy 

zmieniły się w wilcze.- tak tak! Oczywiście, że to zauważyłem i to w chwili 

gdy skoczyłaś na maskę tego samochodu- szczerze mówiąc miałam to gdzieś. Moim 
zadaniem by

ło nie pozwolić się zabić i dowiedzieć się miejsca pobytu Marylin. 

Zważywszy na sytuacje postaram się przeciągnąć te rozmowę do przybycia 
odsieczy.       

 - 

kim jesteś- spytał Grigorij  

background image

~ 104 ~ 

 

jednym z oddziału rady mroku- małe niedopowiedzenie ale wolałam żeby nie 

wiedział, że to moja pierwsza misja. 

 

Na te słowa złapał mnie za kostki i szarpnął w górę. Uderzyłam plecami o zimny 

metal. Moje łopatki  zaryły o karoserie. Czułam że po plecach spływa ciepła ciecz. 
Starałam oprzeć się na łokciach. Udało się. Przede mną nie zauważyłam wampira. 
Nigdzie go nie było. Ręce drżały mi tak, że ledwo udało mi się wyciągnąć telefon. 
Siedemnaście nieodebranych połączeń. Wybrałam numer Ryana. Usłyszałam błogi 
dźwięk pierwszego sygnału. Ktoś szarpnął moją rękę. Telefon upadł i rozpadł się na 
kilka kawałków.  Silne palce owinęły mają szyję. Grigorij przycisnął mnie do ziemi i 
dusił. Nie mogłam wziąć oddechu. I wtedy poczułam coś bardzo dziwnego i 
niewiarygodnego. Po moich palcach przemknęła błękitna iskra. Przyjemne uczucie 
wywołało uśmiech. Wampir wzmocnił uścisk na moim gardle. Zadał cios i skóra na 
mojej brwi pękła. Ból wywołał łzy. Kilka kropel spłynęło po moich policzkach. Wampir 
wpatrywał się głodnym wzrokiem w krew na mojej twarzy. Wydarzenia sprzed kilu 
miesięcy powtarzały się.  Nie pozwolę aby znów mnie to spotkał, krzyczałam w 
myślach. Iskry igrały już nie tylko po moich palcach ale i ciele. Grigorij drgnął 
wyczuwając zmianę.   

puść mnie- wycharczałam zduszonym głosem. Gardło paliło od braku powietrza.  

Niebo przecięła błyskawica po której nastał potężny grzmot. Grigorij rozszerzył oczy 
w totalnym szoku. Wolną ręką dotknął mojej krwi a następne przyłożył ją do swojego 
nosa. Zaczerpnął powietrza wąchając ją. Zaklął siarczyście i puścił. W około szalała 
straszna burza. Byliśmy przemoczeni do suchej nitki.  

legendy są prawdą- powiedział wypranym z emocji głosem. Kompletnie nie 

wiedziałam o co mu chodzi. Miał tak nieobecne spojrzenie, że udało mi się wydostać 
spod niego. W

ystarczył jeden cios w szczękę. Nie bronił się po prostu pozwolił mi 

wstać.  

masz w sobie mieszankę czterech krwi i to jego krwi.- szeptał pod nosem. 

Skąd on to wie? Nie miałam pojęcia. I czyja konkretnie krew tak go zdziwiła?  

Z zamyślenia wyrwał nas warkot. Oboje poderwaliśmy się do pionu. W naszą stronę 
kierował się rozwścieczony biały wilk. Odetchnęłam z ulgi.  

- do zobaczenia Bastard- 

po tych słowach zniknął w mroku.  Max rzucił się za nim w 

pogoń. Wątpię aby udało mu się go złapać.      

Opadłam na tyłek bez tchu. A więc udało mi się przeżyć. Usłyszałam tupot szybkich 
kroków. Zadarłam głowę spanikowana, że jakiś człowiek mógł być świadkiem zajścia. 
Na szczęście to Ryan i Joel przedzierali się przez grube strugi deszczu.  

coś to wasze „będziemy mieć cie na oku nie zadziałało”- zaśmiałam się z ulgi, że są 

już ze mną 

background image

~ 105 ~ 

 

- Jezu Chryste!- 

powiedział Joel idąc do mnie. Zatrzymał się w pół kroku. Jego oczy 

przybrały kolor rtęci. Musiał wyczuć woń krwi.  

troszkę krwawię- ledwo mogli to dosłyszeć przez kolejny grzmot.  

Joel zamknął oczy i w skupieniu wziął kilka głębokich wdechów. Gdy znów na mnie 
spojrzał tęczówki miały swój naturalny błękitny kolor. Poruszał się szybciej niż Ryan 
więc w kilku krokach był w zasięgu moich rąk.  

jak się czujesz?- był bardzo przejęty- boli cię coś? 

Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu 

powinieneś spytać co mnie nie boli, krócej bym wymieniała 

przestań stroić sobie żarty 

Na jego twarzy malowały się różne emocje, od złości po szczerą troskę. Wyglądał 
jeszcze piękniej niż zawsze. Spoważniałam nie chcąc więcej go drażnić 

- tak napr

awdę ból mija, nic mi nie jest 

nie wygląda na to. Jesteś cała utytłana we krwi 

Spojrzałam na siebie i musiałam przyznać mu rację. Wyglądałam jakbym wyszła 
prosto z filmu „Teksańska masakra piłą mechaniczną” czyli strasznie 

gorzej wygląda niż jest w rzeczywistości- podniosłam się na nogi. Lekko się 

zachwiałam. Joel złapał moją dłoń jednak szybko ją puścił z głośnym sykiem 

co się dzieje?- zaniepokoił się Ryan. Stał równie blisko jak Joel 

strzelasz prądem- zwrócił się do mnie 

- co takiego- 

pisnęłam spanikowana 

to nie prąd tylko grzmoty- powiedział Ryan- Teraz musisz się bardzo mocno skupić i 

powstrzymać te burz. Szaleje tylko nad parkingiem i zaraz zbiegną się gapie.  

Już chciałam powiedzieć, że wszyscy poszaleli ale przypomniałam sobie ten 
przypływ mocy gdy walczyłam z Grigorijem. Spojrzałam na swoje dłonie i ze zgrozom 
zauważyłam niebieskie iskierki biegające po mojej skórze. Wyglądały jak złośliwe 
chochliki. 

A więc ta burza to moja sprawka. Joel chciał znów mnie dotknąć. Szybko 

się cofnęłam 

- zwario

wałeś! Nie dotykaj mnie- byłam przerażona 

Posmutniał jakbym go czymś uraziła. Musiał opacznie zrozumieć znaczenie tych 
słów. 

nie chcę cie znowu zranić- wyjaśniłam 

background image

~ 106 ~ 

 

Nikły uśmiech zaigrał mu na wargach. Już pewniej położył dłonie na moich barkach. 
Wpatrywal

iśmy się w swoje oczy. Widziałam jak drga pod wpływem energii którą 

emanowałam. Miałam zamiar się cofnąć. Jego silne ręce mnie powstrzymały. 

musisz to stłumić i powstrzymać te nawałnice 

Spojrzeliśmy w niebo. To co się działo mogłam określić jako piękne. Błyskawice 
pojawiały się jedna za drugą. Miały kolor złota i srebra. Trzeba coś z tym zrobić nim 
za dużo osób to zauważy. Od razu by się zorientowali, że nie jest to twór natury. 
Zamknęłam oczy i skupiłam się na swoim ciele. Czułam magie. Wypływała z moich 
porów. Starałam się jakoś to powstrzymać. Chciałam aby te iskry na powrót znalazły 
się wewnątrz mnie 

- dobrze ci idzie- 

szepnął Ryan.  

Położył ciepłe dłonie na moich plecach. Używał magii. Wspierał mnie. Minuty mijały. 
Grzmoty cichły a deszcz słabnął. Energia która przed chwilą wylewała się zemnie 
nieprzerwanie, 

nikła. Zacisnęłam mocniej powieki i całkowicie zamknęłam energie w 

sobie. Poczułam jakby ktoś wepchnął ją za niewidzialne drzwi z napisem „ nie 
otwierać- grozi wybuchem” . Ręce Ryana zniknęły więc otworzyłam oczy. 

udało się- oznajmiłam z ulgą 

-czym jeszcze nas zaskoczysz?- 

Ryan miał zmęczony głos. Widocznie pomógł mi 

bardziej niż się spodziewałam 

Niewinem. To zależy jakie jeszcze skutki uboczne ceremonii się ujawnią.                      

- powin

niśmy już jechać.- Joel złapał moją dłoń. O mało nie padłam z wrażenia. 

byliśmy tak blisko siebie. Skóra koło skóry i to on sam tego chciał   

- wybacz, 

nie chciałam potraktować cie prądem- powiedziałam szczerze 

nie przejmuj się. Spotykały mnie gorsze rzeczy.- zastanowiłam się co go spotkało w 

życiu 

-

jednak nie powinieneś mnie dotykać drugi raz skoro wiedziałeś czym to grozi 

skończmy już ten temat. Musimy cie opatrzyć.  

dobrze, że już nie krwawisz. Twoje rany się goją.- zauważył Ryan  

Miał zmarszczone brwi i przyglądał się naszym splecionym dłoniom. Czyżby był 
zazdrosny? Poczuł mój wzrok i szybko odwrócił głowę.  

co tu się właściwie stało? Nie widzieliśmy jak wyszłaś i z kim. Koło nas wybuchła 

bójka. Trwało to tylko chwile a po wszystkim już cie nie było- wytłumaczył Joel 

poznałam wampira miał na   imię Grigorij 

background image

~ 107 ~ 

 

nie kojarzę go ale później przejrzysz kartoteki, może na coś na trafimy. To on 

porywał te dziewczyny? 

tak! Nie udało mi się go powstrzymać, uciekł. 

był szybki. Zgubiłem go- dobiegł nas głos Maxa. Świadomość, że wrócił 

bezpiecznie ucieszyła mnie. 

dobrze, że chociaż wyszłaś z tego cało- zauważył wilk. on również przyglądał się 

naszym dłoniom. Nie wiem co ich tak bardzo dziwiło. Miałam dość tych ciekawskich 
spojrzeń więc puściłam Joela pod pretekstem poprawienia zniszczonej bluzki. Nadal 
stał blisko mnie i na szczęście nie był urażony.  

poszło mi całkiem dobrze- mieli sceptyczne miny- nie przesadzajcie- powiedziałam 

surowo- 

jeszcze trochę potrenuje z bronią i następnym razem nie będzie miał szans 

Wszyscy troje westchnęli zrezygnowani co mnie rozśmieszyło. 

mówił coś?- zaciekawił się Ryan 

właściwie to nie. Bredził coś, że legenda jest prawdziwa i na koniec nazwał mnie  

Bastard. Komp

letnie nie wiem o co mu chodziło a wy? 

Ryan miał zakłopotaną minę. Od razu się zorientowałam, że coś wie 

mów- rozkazałam 

- B

astard inaczej mieszaniec. Zwierze uzyskane w wyniku krzyżowania 

międzygatunkowego, używano tego słowa również na określenie dziecka z 
nieprawego łoża- wyjaśnił podręcznikowo 

- super! A 

więc teraz jestem mieszańce 

skąd on o ty wiedział?- zastanowił się Max 

zorientował się kiedy powąchał moją krew. Ty też to czujesz- spytałam Joela  

Spojrzał na mnie przepraszająco i pociągnął nosem. Spięłam mięśnie w obronnym 
geście. Szybko upomniałam sama siebie, przecież z jego strony nic mi nie grozi. 
Prawda? 

faktycznie można to wyczuć. Prędzej nie zauważyłem tego, pewnie dlatego, że 

masz w sobie moją krew- wciągnął powietrze bardzo głęboko- ale tak, teraz czuję 
wyraźnie woń zmiennego, człowieka . czarodzieja i wampira. Ta mieszanka pachnie 
bardzo specyficznie- 

w jego głosie usłyszałam nutkę tęsknoty. Czyżby miał ochotę 

mnie spróbować? Na te myśl poczułam podniecenie.  

okej co miał na myśli mówiąc o legendzie?  

background image

~ 108 ~ 

 

nie ma pojęcia- powiedział Ryan, spojrzał w stronę klubu- pójdę po samochód, 

lepiej żeby nikt nie widział cię w tym stanie- po tych słowach odszedł razem z Maxe 
który chciał mu towarzyszyć.  

Zawiał lekki wiatr na co zadrżałam. Objęłam się dłońmi.  

- zimno ci?- 

spytał Joel 

trochę. Mam nadzieję, że zaraz przyjadą 

Joel zaczął rozpinać koszulę. Wytrzeszczyłam oczy.  

- co robisz?- 

spytałam spanikowana 

cała drżysz. Nie chcę abyś się rozchorowała 

Joel 

rozpiął ostatni guzik , zdjął koszulę i podał mi ją. Na widok jego ciał nie mogłam 

się poruszyć. Idealnie wyrzeźbione. Mięśnie podkreślała blada skóra, miałam ochotę 
położyć swoje dłonie na jego piersi. wyglądał jak wojownik. Nie zdawałam sobie 
sprawy, że zrobiłam krok do przodu. Pod opuszkami palców wyczułam chłodną 
skórę. Drgnął pod moim dotykiem.  

załóż ją- powiedział ochrypłym z emocji głosem 

- dobrze- 

oderwałam się od niego i pozwoliłam aby okrył mi ramiona. Byłam 

skrępowana, że tak bardzo ujawniłam swoje pożądanie. Chciałam zmienić temat. 

słyszałam, że jesteś dobry w walce z bronią. Mógłbyś mi jutro dać lekcję 

z przyjemnością- zgodził się bardzo szybko 

Usłyszeliśmy pomruk zbliżającego się samochodu. Po chwili podjechał po nas Ryan 
z Maxem którzy nie skomentowali, że mam koszulę Joel.  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 109 ~ 

 

Rozdział 18 

 

Weszłam do sali treningowej. Rozejrzałam się do o koła. Joel już na mnie 

czekał. Stał w rogu i metodycznie uderzał w worek bokserski. Musiał się bardzo 
starać aby jednym ciosem nie rozpruć go. Dziś ubrał czarną koszulkę. Jeszcze 
pamiętałam jak doskonałą ma sylwetkę. Spojrzałam w dół i zauważyłam idealny 
tyłek. Żar rozlał się po mich policzkach. Tyle strasznych rzeczy się dzieje. We mnie 
zachodzą dziwne reakcje  a mnie w głowie tylko Joel. Stałam tak kilka minut 
obserwując jak zwinnie się porusza. Westchnęłam z podziwu. Odwrócił się. Wyraz 
jego twarzy powiedział mi od razu, że wiedział jak mu się przyglądam. Byłam 
zażenowana. Zwiesiłam głowę i poczłapałam w jego kierunku z poczuciem winy. 

cześć- przywitałam się jak zwykle 

twoje wszystkie rany się zagoiły- mogłam wyczuć ulgę w sposobie w jaki to 

powiedział.  

-  

gdy rano się obudziłam nie było ani śladu. Najmniejszego zadrapania. Wiesz, to 

chyba najlepsza zdolność po tej całej ceremonii.  

Położyłam butelkę wody mineralnej którą zabrałam z kuchni na ławce obok. Stałam 
tyłem i powiedziałam to co mnie dręczyło od dawna 

boję się tego co może się jeszcze zemną stać. Bieganie z Maxem jest naprawdę 

super i uwielbiam to uczucie. Wczorajsze grzmoty też jakoś przeżyje.- odwróciłam się 
i prawie pisnęłam. Joel podszedł do mnie tak cicho, że nie zauważyłem tego. Był 
poważniejszy niż zwykle a to już mówi samo za siebie. 

pamiętaj, że masz przyjaciół którzy ci pomogą- dotknął mojego policzka.  

Jego zimne palce dawały mi ukojenie ale strach nadal się we mnie kłębił. 

- mieszanka wampir- 

wilkołak może być wybuchowa. Ty  i Max macie w sobie 

cząstkę drapieżnika, jeśli to połączyć- zamilkłam czując wzbierające we mnie łzy- po 
prostu boję się tego 

nie wiem co może z tego wyniknąć- przynajmniej był szczery- jeśli cokolwiek 

pójdzie nie tak będę przy tobie.   

To wyznanie mną wstrząsnęło. Nikt nigdy nie powiedział mi czegoś tak miłego. 
Świadomość posiadania przy sobie bliskiej osoby w chwilach gdy przyszłość była 
niepewna, dawała mi odrobinę nadziei. Potrzebowałam jej 

dziękuje, to wiele dla mnie znaczy 

- ale jest pewien warunek 

Zmarszczyłam brwi. 

background image

~ 110 ~ 

 

-

co mogę zrobić żeby zaskarbić sobie twoją pomoc?- byłam dość niepewna zadając 

to pytanie  

Nieoczekiwanie Joel mnie objął. Był bardzo wysoki więc musiał pochylić się bardzo 
nisko aby mógł wyszeptać mi do ucha. 

- po pro

stu bądź bardziej ostrożna- był bardzo poruszony- wczoraj jak znaleźliśmy 

cie na tym parkingu myślałem, że umrzesz. Myśl, że mógłbym cie stracić zanim 
dobrze cię poznałem, zmroziła moje ledwo bijące serce.- pogładził dłoniom moje 
plecy, powoli, 

zapamiętując ich kształt. Zadrżałam- bardzo cię proszę nie daj się 

znów tak pokiereszować. Możesz miotać grzmoty więc wykorzystaj je- powiedział 
wesoło co popsuło nastrój spowodowany jego wyznaniem 

A więc chciał mnie lepiej poznać, troszczył się o mnie i będzie mnie wspierać. To 
musiało świadczyć o tym, że mu się podobam. 

Położyłam dłoń na sercu w uroczystym geście.  

zrobię wszystko co w mojej mocy- przyrzekłam poważnie na co oboje zaśmialiśmy 

się radośnie 

Dobrze, że w tym całym bałaganie potrafimy zachować choć trochę radości.  

dowidziałaś się czegoś z kartotek?- Joel zmienił temat. 

niestety nie. Przejrzałam chyba z setkę znanych przestępców wśród wampirów. Ale 

na Grigorija się nie natknęłam. Myślę, że on nie działa sam 

skąd ten pomysł 

nie wiem jak to wyjaśnić. Po prostu tak czuje- wydęłam usta. Zawsze tak robiłam 

gdy nad czymś myślałam- i te zaginięcia. Nie znaleziono żadnego ciała. Gdyby 
chodziło mu tylko o pożywienie, wyssał by je i porzucił w jakimś zaułku 

może chce je zmienić w wampiry- podsunął Joel- wiesz, że przemiana bez zgody 

rady mroku to również przestępstwo?- wyszeptał 

Spojrzałam na niego szybko. Co spowodowało w nim tak szybką zmianę nastroju? 
Nie miałam jednak zamiaru go o to pytać 

- tak, 

Ryan mi o tym powiedział już dawno. Zaraz po tym jak tu zamieszkałam. 

Markusa za próbę przemiany mnie został skazany na śmierć. Jest ścigany, ale słuch 
po nim zaginął. Mieszkał z wami jakiś czas, prawda? 

Usiadł na ławce przygotowując się na dłuższą rozmowę. Przysiadłam obok niego.  

był z nami dwa lata. Ryan bardzo się z nim zaprzyjaźnił. Ja jakoś nigdy nie mogłem 

się do niego przekonać. Był bardzo porywczy i podejrzewałem, że polował. 

- na ludzi? 

background image

~ 111 ~ 

 

-

tak. Z początku Ryan nie wierzył w moje podejrzenia aż do czasu gdy go 

przyłapaliśmy.- oparł łokcie na kolanach i położył podbródek na splecionych dłoniach. 
Wpatrywał się w dal przywołując wspomnienia- Ryan z nim walczył i wygrał. Dał mu 
możliwość. Albo się zmieni i będzie mógł zostać, albo stanie przed radą. Gdyby 
wybrał pierwszą możliwość nikt by się o niczym nie dowiedział. Ryan milczał by 
przed rada ponieważ Markus nie zabijał swoich ofiar tylko modyfikował pamięć 

Ryan sprzeciwił by się radzie? 

Rada potrafi być czasami okrutna nie zważając na okoliczności popełnienia czegoś 

złego a Ryan ma dobre serce, miał nadzieję, że Markus się nawróci ale on wybrał 
inaczej i uciekł. 

a więc Markus zawsze był salony, było to nad wyraz widoczne w hangarze- Joel 

zacisnął szczękę- ale w tym Grigoriju było coś dziwnego. Ile Markus jest już 
wampirem? 

około dwudziestu lat 

- to 

może dlatego tak się zachowywał. Nie umiał zapanować nad pragnieniem- 

pomyślałam głośno 

to nie na tym polega. Nawet kilku dniowy wampir jeśli jest uświadomiony przed 

przem

ianą a po niej ma opiekę innego, może sobie z tym poradzić. A on miał to 

zapewnione

. Z wiekiem nabywa się siły, mocy szybkości i tak dalej 

a więc to jakim ktoś jest wampirem wiąże się z tym jakim był człowiekiem 

oczywiście, że tak. Jeśli ktoś jest zachłanny po przemianie nadal taki będzie- 

przeczesał swoje czarne włosy- to nie oznacza, że tacy już zostajemy. Jeśli ciężko 
się pracuje możemy zmienić swoje wady, przychodzi nam to trudniej niż ludziom ale 
jest to 

możliwe. Wampir nie nabyła skłonności do zabijania. Jeśli wampir zabija z 

przyjemności oznacza, że jako człowiek miał na tym punkcie zboczenia.  

a co gdy głód jest za duży 

to inna sytuacja. Wtedy zabijasz z głody a nie z przyjemności. Pragnienie stale nam 

towarzyszy- 

spojrzał na mnie wyzywająco- ale gdybym zaczął pić z ciebie potrafił 

bym przestać. Czasami wystarczy odrobina krwi dla zaspokojenia potrzeb. 

Nie zrozumiałam o co mu chodziło więc nie podejmowałam jawnej zaczepki. 
Wróciłam do istotnych spraw 

Grigorij był silniejszy niż Markus więc był starszy. Był bardzo wyważony i myślę, że 

knuje coś szczególnego, ale nie mam pojęcia co 

Wstał i przeciągnął się jakby zesztywniały mu wszystkie mięśnie 

na razie nic nie wymyślimy więc bierzmy się do roboty 

background image

~ 112 ~ 

 

Poszliśmy do przylegającego do sali pomieszczenia. Kiedy byłam tu pierwszy raz nie 
mogłam nadziwić się ilością dostępnych rodzajów broni. Niektóre mnie przerażały jak 
topór wiszący na ścianie 

wybrałaś już sobie coś? 

Obeszłam całą zbrojownie, nic nie wpadło mi w oko. 

pomóż mi?- poprosiłam trochę zirytowana 

Joel otworzył pancerną szafę. Zawartość nie pasowała do metalowych ścianek szafy. 
Były w niej miecze i sztylety. Joel wyjął wielki miecz. Ostrze było tak wypolerowane, 
że mogłam się w nim przejrzeć. 

- odpowiada twojej budowie- 

zaznaczył 

Chciałam go złapać aby sprawdzić jak będzie leżał w mojej dłoni. Poczułam, że 
zbliża się wizja. Zawsze przychodziły nie oczekiwanie a teraz wiedziałam, że nastąpi 
w momencie gdy dotknę rękojeści miecza. Cofnęłam się nieznacznie 

może coś innego 

-

nawet go nie wypróbowałaś. Ten miecz ma ponad dwieście lat. Jest dobry. Poćwicz 

z nim trochę  

Podniósł go i starał się wcisnąć złoconą rękojeść w moją dłoń. Ten miecz był stary i 
pewnie używany w wojnach. Niewiadomo ilu ludzi zabito tym błyszczącym ostrzem. 
Miałam pewność, że wizja nie będzie miła. Odtrąciłam miecz z taką siłą, że z 
brzękiem upadło na drewnianą podłogę. 

wolę coś mniejszego- powiedziałam twardo- kiedyś miałam scyzoryk 

trzeba było tak od początku a nie sponiewierać zabytek 

Podniósł miecz niemal z nabożną czcią. Joel uczył historii i teraz mogłam zauważyć 
jak bardzo dbał o stare przedmioty. Podał mi dwa sztylety w pochwach 

- przypnij je do uda. 

Zrobiłam jak mi kazał. Ostrożnie wydobyłam sztylet z pochwy 

- idealny- 

wykrzyknęłam, był bardzo podobny do tego którego Ryan używał podczas 

rytuału 

-

Wiedziałem, że ci się spodoba, kobiety lubią szmaragdy- wpatrywaliśmy się w 

sztylet. Nie doznałam wizji co przyjęłam z ulga 

po prostu jest piękny i pora go sprawdzić 

background image

~ 113 ~ 

 

sztylet to krótka broń. Jest poręczny, ale żeby go użyć musisz podejść bliżej 

przeciwnika 

Staliśmy na środku maty i słuchałam uważnie rad Joela.  

jesteś gotowa? 

Skinęłam głową i ruszyłam na niego. Udało mi się go trafić w policzek pięściom. 
Prędzej wyjaśnił mi żebym się nie wahała. Miałam uważać tylko abyśmy nie wbili 
sztyletu w siebie. Szybko się goiliśmy więc mogliśmy zaszaleć. Oddał mi. 
Kopniakiem zwalił mnie na podłogę. Cholera. Wiedziałam, że jutro nie będę miała 
żadnych  śladów ale ból był zawsze taki sam. Przeturlałam się po podłodze i 
wstałam. Zbliżał się do mnie. Zauważyłam sztylet w jego lewej ręce. Rozstawiałam 
mocno nogi. Wyd

ostałam ostrze z pochwy. Zadał kolejny cios. Metal zazgrzytał gdy 

sztylety skrzyżowały się ze sobą. Wolną ręką zadałam mu cios w żołądek. Zgiął się w 
pół i zakaszlał. Chciałam uderzyć go łokciem. Na widok Joela z grymasem bólu na 
twarzy skamieniałam. Wykorzystał ten moment. Złapał mój nadgarstek i wykręcił. Z 
bólu upuściłam dłoń 

to mogło kosztować cię życie. Skup się i nie wahaj – pouczył 

Puścił mnie i popchnął. Zachowałam równowagę. Starałam przywołać magię 
zbliżającej się pełni. Biegając z Maxem słyszałam i widziałam lepiej, byłam silniejsza 
i zwinniejsza i teraz tego potrzebowałam. Moje mięśnie spięły się w gotowości. 
Wiedziałam, że udało mi się przywołać małą cząstkę wilka w sobie. Między tymi 
doznaniami wyczułam iskry które chciały wydostać się na zewnątrz, szybko zdławiła 
je. Nie miałam zamiaru znów porazić Joela. Odbiłam się i wylądowałam na jednej z 
belek które pokrywały sklepienie nad nami. Zrobiłam to tak szybko, że wampir nie 
zauważył. W momencie gdy spojrzał w górę skoczyłam na niego. Wylądował na 
plecach. Siedziałam na nim okrakiem i przystawiłam drugi sztylet do jego szyi.  

wygrałam- oznajmiłam zdyszana 

Wpatrywał się w moje oczy z dumą. Położył dłoń na moim karku. Przyciągnął do 
siebie i pocałował. Mój pierwszy prawdziwy pocałunek. Usta miał chłodne. 
Rozgrzewały się z każdą upływającą sekundą. Uchyliłam wargi i pozwoliłam aby 
wsunął swój język głębiej. Ogarnęło mnie silne podniecenie. Przywarłam bardziej do 
jego ciała. Rozplótł moje włosy które rozsypały się lekko i osłoniły nasze twarze. 
Upuściłam sztylet i objęłam jego chłodne policzki. Gdy udało nam się rozdzielić znów 
na 

niego spojrzałam. Miał niebieskie  oczy które przybrały kolor rtęci. Świadczyło to o 

głodzie i podnieceniu. Nie skrywał przede mną tych emocji 

jesteś tak piękna- wyszeptał.  

Cisnęło mi się na usta wiele głupich odpowiedzi więc zamiast tego, znów go 
pocałowała. Bardzo delikatnie. Nasze oddechy stawały się coraz bardziej 
przyspieszone. Odsunął mnie delikatnie. Zauważyłam, że wysunęły mu się kły. W 

background image

~ 114 ~ 

 

chwili głupiej fascynacji wyciągnęłam drżącą dłoń i palcem wskazującym dotknęłam 
jednego. Jęknął cicho i przymknął powieki. Cofnęłam rękę jednak on zdążył 
ucałować opuszki moich palców. Usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach. 
Odskoczyliśmy od siebie równocześnie.  

już po treningu, myślałem, że sobie popatrzymy- Marudził Max idąc do nas z 

Ryanem  

właśnie skoczyliśmy- udało mi się powiedzieć mimo emocji 

Ryan przyglądał się podejrzliwie mojej twarzy. Pewnie wciąż byłam zarumieniona. 
Zmarszczył brwi. Czyżby coś podejrzewał? 

- i ja

k ci poszło?- pytanie było skierowane do mnie ale teraz lustrował sylwetkę 

wampira.  

pokonała mnie i była świetna. Świadomie wykorzystała moc wilka w sobie- 

odpowiedział za mnie. 

Joel  niby był opanowany ale ja mogłam zauważyć, że pocałunek wywarł na nim 
takie samo wrażenie jak na mnie.  

to świetnie siostra! teraz będziemy mogli częściej razem biegać po lesie.- ucieszył 

się Max              

już nie mogę się doczekać ale nie dzisiaj. Jestem wykończona.  

Czym prędzej wybiegłam z sali. Nie mogłam znieść wzroku Ryana który nie wiedzieć 
skąd wiedział co przed chwilą zaszło. 

Joel musimy porozmawiać- wychodząc dobiegł mnie smutny głos skierowany do 

Joela    

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 115 ~ 

 

Rozdział 19  

 

Nie mogłam spać tej nocy. Kręciłam się w łóżku. Każda pozycja jaka przybrałam była 
nie wygodna. Zirytowana zrzuciłam  z siebie pościel i wstałam. Założyłam na siebie 
pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam. Skierowałam się do ogrodu za domem. Nie 
przestawałam myśleć o pocałunku. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Jak powiem o 
tym Amber to padnie 

nie możesz spaś- wyrwał mnie z zamyślenia głos Joela  

Siedział na ławce naprzeciwko fontanny. Zawsze było tu pięknie i lubiłam 
przychodzić tu trochę porozmyślać.  

- nie bardzo- 

nie wiem dlaczego ale czułam się skrępowana. Gdzie się podział mój 

cięty język względem tego irytującego wampira?- a ty co tu robisz 

- wracam z rozmowy z Ryanem 

Usiadłam na brzegu marmurowej fontanny. 

długo rozmawialiście- zauważyłam. Minęło ze trzy godziny od końca treningu. 

mieliśmy parę spraw do wyjaśnienia.  

Przyjrzałam mu się uważnie. Mrok skrywał jego rysy. Głos miał tak zmęczony jak 
nigdy prędzej. Zachowywał się bardzo dziwnie.  

-

mogę spytać o czym była ta rozmowa? 

Wstał i podszedł do mnie. Wstrzymałam oddech na widok jego przekrwionych oczu. 
Miał zapadnięte policzki i wyglądał jakby dowiedział się czegoś strasznego. Ukrył 
twarz w dłoniach i westchnął zrezygnowany. Po chwili opuścił ręce wzdłuż ciał. 
Czułam, że to nie wróży nic dobrego. 

nie mogę ci powiedzieć o czym. Ale jestem ci winien kolejne przeprosiny. 

Na moj

e pytające spojrzenie wyjaśnił. 

ten pocałunek, to był błąd. nigdy więcej nie może się powtórzyć 

Nim zdążyłam pomyśleć wstałam a moja otwarta dłoń wylądowała na jego policzku. 

Nie mogłam tego pojąć. Niespełna kilka godzin temu przeżyłam najwspanialszą 
rze

cz w moim życiu. Moje usta wciąż był rozpalone od jego pocałunku. Jak on mógł 

zrujnować to wspomnienie. Łzy wypalały mi oczy. Robiłam wszystko aby żadna nie 
wypłynęła. Nie chciałam aby widział moje cierpienie. Joel wytrzeszczył oczy ale 
milczał. Najwidoczniej nie udało mi się ukryć jak bardzo mnie zranił.  

background image

~ 116 ~ 

 

to był mój pierwszy pocałunek- zdziwiłam się spokojem w moim głosie 

Otworzył usta. Chciał coś powiedzieć ale nie miałam zamiaru słuchać go. Nie 
odsunął się gdy podeszłam tak blisko, że nasze ciała stykały się.  

- nie wiem dlaczego to robisz. Wiem 

jednak, że tego chciałeś. Po naszym pocałunku 

nigdy nie wyglądałeś piękniej. Byłeś szczęśliwy.  

Zamknął oczy. Wyglądał na udręczonego. Nie rozumiałam jego postępowania. 
Wiązało się to z jakąś mroczną tajemnicą. Przyglądałam się w ciszy Joelowi. Byłam 
przerażona widokiem jednej, malutkiej różowej łzy spływającej po jego bladym 
policzku. Jego słowa mnie upokorzyły i zraniły ale widok płaczącego wampira mną 
wstrząsnął. Wiedziałam, że zależy mu na mnie i pragnie mnie tak samo jak w sali 
treningowej, 

jednak świadomość ta nie dawała ukojenia.  

Odwróciłam się i odeszłam. Muszę się uspokoić. Później wymyślę jak wyciągnąć 
prawdę z Joela. Wyszłam z ogrodu i ruszyłam biegiem w stronę stajni. Hades 
zawsze działał kojąco na moje nerwy. Byłam już nie daleko kiedy coś jasnego 
mignęło mi w drzewach. Zatrzymałam się  i otarłam łzy które popłynęły zaraz po tym 
jak wyszłam z ogrodu. Dostałam gęsiej skórki gdy zawiał mroźny wiatr. Tak chłodno 
nie było od dawna. Zrobiłam kilka kroków w kierunku podejrzanego przedmiotu. 
Miało dziwny kształt. Po mich zdrętwiałych rękach przebiegły niebieski iskry. Co 
złego musiało się tu stać. Przyspieszyłam i po kilku krokach stanęłam. Potężny 
szloch wyrwał się z moich ust. Upadła na kolana i krzyczałam o pomoc z całych sił.  

Przede mną do drzewa była przywiązana naga dziewczyna. Jej ciało pokryte było nie 
zliczona ilością ukąszeń z których wciąż sączyła się krew. Kończyny były 
powyginane w nienaturalny sposób ale mogłam rozpoznać kim była. Marylin Massey 
zaginiona dziewczyna. Wciąż szlochałam gdy wyczułam zimny wilgotny nos na moim 
policzku. Biały wilk stał koło mnie i rozglądał dookoła szukając zagrożenia. Ja 
wiedziałam, że ten kto tego dokonał już dawno się ulotnił. Wszczepiłam palce w jego 
futro. Chcia

łam wstać ale nie udało mi się. Nogi tak mi drżały, że nie były w stanie 

utrzymać mnie w pionie 

co się dzieje? 

Ryan już mnie trzymał w ramionach. Wskazałam w kierunku dziewczyny 

- Marylin- 

wydusiłam 

Dopiero teraz ja zauważył. I wydał nie określony dźwięk.  

Joel sprawdź czy ona żyje 

nie żyje- wyszeptałam kiwając głową jak w transie 

skąd wiesz? Dotykałaś jej- spytał delikatnie Joel 

Wyrwał mi się histeryczny śmiech. Czułam, że uleciało z niej życie już dawno.  

background image

~ 117 ~ 

 

nie! Nie mogę jej dotykać, nie chcę tego czuć- mówiłam jak wariatka. Nie byłam 

gotowa aby zobaczyć co ją spotkało. 

Ryan posadził mnie pod drzewem abym doszła do siebie. Wykonał kilka telefonów 
do zaufanych ludzi. Użył zaklęcia które zlikwidowało ślady po ukąszeniach. Starałam 
nie patrzeć jak odwiązują jej obnażone ciało. Okryli ją i zabrali.  

co się z nią stanie?- byłam pozbawiona jakichkolwiek emocji 

zgłoszą odnalezienie jej ale w innym miejscu. Nie możemy ściągać na siebie 

uwagi.- 

odpowiedział mi Max zmienił postać przed przyjazdem nie znanych mi ludzi 

Rozumiałam to. Gdybyśmy złożyli zeznania nasze dane i rysopisy ciągły by się za 
nami latami

. Będąc nie śmiertelny nie można sobie na to pozwolić.  

to jawna groźba- powiedział wściekły Joel 

groźba, ostrzeżenie. Zwał jak zwał. Ale na pewno zrobił to Grigorij.- wzruszyłam 

ramionami jakby to było oczywiste.  

dziś i tak tego nie wyjaśnimy. Zaraz świta- Ryan spojrzał w niebo- porozmawiamy 

na śniadaniu a teraz wszyscy spać. 

Wstałam z pomocą Maxa.  

dlaczego nie chciałaś jej dotknąć. Normalnie każdy sprawdziłby czy ona jeszcze 

żyje- Joel stanął przede mną.  

- ale ja nie jestem normalna- 

po tych słowach poszłam do domu.  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 118 ~ 

 

Rozdział 20  

         

    

Nie zmrużyłam oka tej nocy. Nie mogłam pozbyć się widoku Marylin. Gdy 

zamykałam oczy widziałam jej pokąsane ciało. Jak ktoś mógł dopuścić się takiego 
okrucieństwa? Czyn taki jest zbrodnią nie do pomyślenia. Grigorij zrobił to celowo 
abyśmy dali mu spokój. Nie doczekane. Po czymś takim chciałam dopaść go w 
swoje ręce i skręcić kark. Dręczyło mnie nie tylko wspomnienie tej biednej 
dziewczyny ale i zajście z Joelem. Może byłam egoistką myśląc o sobie. Nie mogłam 
nic na to poradzić. Szukałam powodów dla których mnie odrzucił. Widziałam smutek 
w jego oczach. Żal po tym jak mnie potraktował. I mimo różowej łzy mówiącej jak 
bardzo cierpi i boli go serce nie mogłam pojąć dlaczego to zrobił. Wiedziałam, że w 
tym domu jest więcej tajemnic niż sądziłam. Leżałam na miękkim materacu mojego 
nowego łóżka i wpatrywałam się w sufit. Podskakiwałam na każdy nie określony 
dźwięk myśląc, że to Grigorij i chce mnie zabić. Nie mogłam dłużej wyleżeć więc 
wstałam. Byłam cała odrętwiała. Ciche pukanie przywróciło mnie do rzeczywistości. 
Po dwóch stuknięciach do pokoju wślizgnęła się Grace. Spojrzała na mnie smutno. 
Złapał mnie za łokieć. Stanowczym ruchem podprowadziła mnie do taboreciku przed 
toaletką i posadziła na nim. Złapała szczotkę z niebieskiego blatu. Powoli 
szczotkowała mi włosy. Powolne ruchy były przyjemne i relaksujące. Tylko moja 
mama potrafiła tak delikatnie rozczesywać moje włosy.  

na noc powinnaś zaplatać warkocz, wtedy tak bardzo by się nie plątały.  

moja mama mówiła to samo odkąd skończyłam  siedem lat. Powtarzała, że nie 

mogę niszczyć tak słonecznych włosów- westchnęłam 

Dawno nie mówiłam o rodzicach. Wspomnienia przywoływały łzy po ich stracie. Dziś 
po raz pierwszy od ich śmierci mówienie o nich było czymś normalnym.  

uważała, że ich kolor przypomina jej promienie słońca 

miała racje- zgodziła się Grace. Skończyła zaplatać mi ciasny warkocz.  

śniadanie jest już gotowe. Zejdziesz na dół czy wolisz zjeść tutaj.- powiedziała 

delikatnie. 

To było nie podobne do niej. Grace to wielka zwolenniczka wspólnych posiłków. 
Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie skoro to zaproponowała. 

- nie Grace, zjemy razem 

Wstal

iśmy. Ubrałam się w łazience. Wyszłam i zauważyłam, że na mnie czeka. 

Grace dlaczego ludzie się krzywdzą- nie wiem dlaczego o to zapytałam 

- kochanie, 

nie wiem. Każdy ma swój bagaż który ciągnie się za nim przez całe życie 

background image

~ 119 ~ 

 

dlaczego on to zrobił? 

- Pytasz o Grigorija czy o Joela  

Otworzyła usta w zdziwieniu. Grace jest bardzo spostrzegawcza i najwidoczniej 
dostrzega wszystko.  

Grigorij jest zwyrodnialcem. Złym człowiekiem którego postępowanie nie ma 

wytłumaczenia i wybaczenia.- dostrzegłam nutę złości w jej głosie 

- a Joel?- 

powiedziałam nie śmiało. Grace już dawno zauważyła, że on mi się 

podoba 

uważam, że on musi sam ci powiedzieć co go dręczy. Nie mogę ujawniać jego 

tajemnic. Musisz poczekać. 

- na co! 

On nie ma zamiaru powiedzieć czegokolwiek.- znów wezbrał we mnie gniew. 

Od kiedy stałam się taka nie stabilna? 

on nie ucieknie przed miłością która was połączyła- oznajmiła stanowczo Grace  

Z

arumieniałam się lekko. Joel podobał mi się, ale nie zastanawiałam się czy to może 

być miłość. Przy nim czułam się jakbym latała. Po prostu byłam szczęśliwa.  

Grace pogładziła moje ramie w pocieszeniu. 

- idziemy?- 

wskazała drzwi.  

****************** 

Usiadłam przy stole. Nałożyłam sobie porządną porcje jajecznicy. Zjadłam szybko. 
Nie wiedziałam, że byłam tak głodna. 

dowiedzieliście się czegoś- spytałam gdy skończyłam jeść. Wszyscy byli dziś 

bardzo milczący.  

- nie za wiele- 

powiedział Ryan 

czyli jednak coś wiecie 

zanim zabrali wczoraj ciało Marylin zauważyłem, że ślady ukąszeń pochodzą od 

minimum trzech wampirów. 

a więc to jakaś grupa- myślałam głośno- tylko o co im chodzi? 

są bardzo ostrożni, nie zostawiają po sobie śladów które pomogłyby na ruszyć 

dalej

. Nie mamy zielonego pojęcia co robić. 

Znów kłamstwo. Spojrzałam mu w oczy. Wyglądał tak jak zawsze. Dlaczego przyszło 
mi to do głowy. Miałam dość nie domówień więc po prostu spytałam 

background image

~ 120 ~ 

 

czegoś nam nie mówisz- wypowiedziałam każde słowo wyraźnie i dobitnie. 

Zaległa cisza. Każdy patrzył to na mnie to na Ryana. 

oczywiście, że mówię!- ton miał zbyt natarczywy jakby chciał przekonać sam siebie 

Znów ten głos w mojej głowie mówiący, że coś jest nie tak 

nieprawda. Coś tam wiesz i nie chcesz nam powiedzieć.- jeszcze nigdy nie byłam 

tak pewna własnych słów 

dlaczego Ryan miałby kłamać. Nie ma powodu ku temu. Znamy go wiele lat i mu 

ufamy- 

odezwał się Joel  

Nikt nie zwrócił na to uwagi ale ja dostrzegłam w zielonych oczach Ryana poczucie 
winy. Jego brązowa opalenizna przybladła trochę. Zmrużyłam oczy w wąskie szparki. 
Krew buzowała mi w żyłach. Po wczorajszych wydarzeniach miałam dość kłamstw i 
nieporozumień wynikających z nich. Wszystko to doprowadzało mnie do furii. 

powiedz prawdę!- krzyknęłam. Mój wybuch zdziwił wszystkich nawet mnie 

ja naprawdę nic  nie ukrywam- tłumaczył się jak dziecko 

daj mu spokój. Sama coś ukrywasz w tej sprawie i milczysz a Ryana posądzasz o 

kłamstwo co jest kompletną bzdurą  

jak śmiesz mi mówić o ukrywaniu czegoś, sami macie więcej tajemnic niż można 

sądzić- syczałam na Joela. 

-

wczoraj dałaś nam do zrozumienia, że jeśli jej dotkniesz coś poczujesz- mówił o 

Marylin- 

. Później stwierdziłaś, że nie jesteś normalna i nie miałaś na myśli magii i 

wilczych zdolności. Umiesz coś co może pomóc tym dziewczynom- był bardzo pewny 
siebie- 

chcesz aby spotkał je taki sam los ja Marylin? śmierć 

Czułam jak moja twarz przybiera kolor płótna. Wczoraj potraktował mnie jak jedną 
wielką pomyłkę a teraz mówi mi, że chcę czyjeś śmierci? Nie pozwolę nikomu tak 
mnie traktować nawet miłości mojego żucia. Wstałam i wskoczyłam zwinnym ruchem 
na stół. Od wstrząsu poprzewracały się miski z jedzeniem i dzbanek z sokiem. 
Zgięłam nogi w kolanach i przybrałam pozycję polującego drapieżnika. Chwyciłam 
jego koszulę. Delikatny materiał zatrzeszczał pod moim szarpnięciem. 

myślisz że to tak łatwo oglądać czyjąś śmierć! Miałam piętnaście lat kiedy żegnałam 

moich rodziców. Byli w trumnie. Gdy dotknęłam mojej mamusi zobaczyłam wszystko. 
Każdą ich ostatnią minutę. Markus wysysał z nich ostatnie tlące się iskierki życia- 
palące łzy spłynęły po mich policzkach.- mina mojego ojca- zakrztusiłam się- widział 
jak mama pada na ziemie blada i zimna. Po co mi to cholerstwo skoro zawsze jest za 
późno by kogoś ocalić?.- mój śmiech który się rozległ był ostry i gorzki- Tak samo 
było po czterech latach z moją siostrą jej mężem i malutkim Sebastiankiem. Mojego 
szwagra znalazła policja. Miałam nadzieje, że wciąż jest szansa na ich ocalenie, 

background image

~ 121 ~ 

 

wiecie gdzie ich znalazłam?- rozejrzałam cie po twarzach wyrażających zgrozę. Nikt 
mi nie odpowiedział. – w śmieciach. Brudzie społeczeństwa. Lilli obejmowała synka 
leżąc na brudnych gazetach- dławiłam się własnymi łzami, magiczna energia 
tańczyła w rytm żałobnej pieśni na moim ciele. Joel drżał pod wpływem wyładowań 
które go raziły- miał tylko pięć lat. Kto mógł zabić i zniszczyć tak bardzo kochających 
się ludzi.- kolejna fala gniewu wstrząsnęła mną spazmatycznie- po co czas daje mi te 
bezużyteczne znaki skoro zawsze jest za późno.   Za późno na jakikolwiek ratunek.- 
powiedziałam głucho  

Joel wyciągnął dłoń chcąc pogładzić mój policzek. Warknęłam ostrzegawczo. 
Pchnęłam go z całej sił i wylądował na ścianie za nim. Nie wykonywał żadnych 
gwałtownych ruchów. Zeskoczyłam na sztywne nogi. Przed oczami widziałam 
czerwone plamki. Miałam ochotę dopaść jego szyi i zatopić w niej zęby. Dopiero 
teraz zdałam sobie sprawę, że syczałam na niego z powodu malutkich kłów 
wystających z mojej szczęki. Wytrzeszczył oczy i spiął się szykując do obrony. 
Szukałam pomocy lustrując otoczenie. Maja uwaga skupiła się na szklance Joela, 
która cudem stała nie zniszczona na stole. Dopadłam do niej jakby mogła ocalić mi 
żucie. I tak było. Nie pozwoliła zatracić mi się w mojej furii. Wypiłam łapczywie 
rozkoszując się życiodajnym płynem. Po wypiciu ostatniej kropli rzuciłam nią w 
ścianę. Rozbiła się w drobny mak koło głowy Joela.  

nigdy więcej nie mów, że chce czyjeś śmierci, ja po prostu mam dość widoku 

śmierci- powiedziałam zrezygnowana 

Joel niepewnie zrobił krok w moją stronę. Ręce miał uniesione. Traktował mnie jak 
niebezpieczne zwierze.  

twój tatuaż- był spanikowany, wystraszony i totalnie zdziwiony- ubranie ci płonie 

Nie zrozumiałam co miał na myśli. Mówił bez sensu. Spojrzałam w duł i krzyknęłam w 
szoku. Wystraszona tym widokiem odwróciłam się na pięcie i wbiegłam po schodach 
do mojej łazienki. Słyszałam wołanie z dołu i tupot kroków. Zakluczyłam drzwi i 
spojrzałam w lustro. Osoba w nim nie była mną. Włosy potargane. Blada jak śmierć. 
Usta czerwone i uchylone w szoku. Kły były połowę mniejsze niż normalnego 
wampira ale równie białe i ostre. Swąd palonego materiału szczypał mnie w nos. 
Cz

ym prędzej pozbyłam się ubrania. Na widok mojego ciał zaszlochałam. Byłam 

naznaczona tatuażem z ceremonii. Był tak gorący, że zażył się żywym ogniem. 
Pulsował w rytm mojego serca i wyładowań których nie mogłam powstrzymać. 
Tatuaż mienił się kolorami. Splecione czerwone róże i zielone pnącza a między tym 
słowa i malutkie symbole oznaczające pochodzenie czterech krwi. Były w nieznanym 
języku ale dla mnie były zrozumiałe. Ten groteskowy obraz dopełniały moje oczy. 
Piwne tęczówki przecinały  pionowe rtęciowe kreski. Wyglądem przypominały oczy 
wilka a kolorem wampira. Obraz był zarazem piękny jak i straszny  

kim jesteś?- zapytałam dziewczynę w lustrze. 

background image

~ 122 ~ 

 

Weszłam pod prysznic. Przyklękłam i zwinęłam się w kłębek. Potrzebowałam spokoju 
i wytchnienia.  

Freya wpuść nas- wołali Joel i Ryan  

 - 

nic mi nie jest, odejdźcie! Dam sobie radę. Proszę was dajcie mi chwilę spokoju.- 

byłam tak przerażona, że moja prośba była jednostajnym potokiem słów. Zero 
emocji. Chyba już całą swoją energie spaliłam przed chwilą, pomyślałam gorzko. 

Wo

da spływał na mnie kilka godzin dając częściową ulgę. Byłam świadoma 

obecności Maxa, Joela, Ryana i Grace. W ciszy siedzieli pod drzwiami i wspierali 
mni

e samą swoją bytnością blisko mnie. Nie chciałam żeby widzieli mnie taką. 

Jednak wiedziałam, że nie odtrącą mnie z powodu tego kim jestem. Sama nie 
wiedziałam kim jestem. Byłam pewna tylko jednego. Grigorij miał rację, jestem 
Bastard. Nieobliczalny i szalony mieszaniec. Potwór zdolny do wszystkiego. Jak ja 
sobie z tym poradzę?  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 123 ~ 

 

Rozdział 21 

 

 

Wieczorem wyszłam z łazienki nie dlatego, że chciałam ale musiałam. Moja skóra 

była pomarszczona od nadmiaru wody. Mój tatuaż zbladł i wyglądał jak widmowy 
cień. Grace dopadła mnie pierwsza. Miałam na sobie szlafrok który szybko zdjęła. Na 
sz

częście pod spodem miałam koszulę nocną w misie trzymające serduszka. 

Wepchnęła mnie pod kołdrę i szczelnie opatuliła nią. Cała ta sytuacja przypominała 
mi przyjazd tutaj. Coś mi mówiło, że tym razem będzie inaczej i wszystko się zmieni. 
Grace pognała czym prędzej do kuchni. Nie miałam odwagi nikomu spojrzeć w oczy. 
Spod przymkniętych powiek obserwowałam pokuj. Max siedział na taboreciku koło 
toaletki, był dla niego za mały. Drewniany stołek trzeszczał pod jego ciężarem. Ryan 
stał oparty o ścianę i szeptał coś cicho do Joela. Najgorsze było to, że wszyscy na 
mnie patrzyli. 

Joel nerwowo przeczesywał swoje potargane włosy. Jego koszula była 

lekko podarta i brakowało kilku guzików. Był zgarbiony jakby nosił na barkach 
ogromny ciężar. Za to na wciąż pobladłej  twarzy Ryana malowało się poczucie winy. 
Grace 

wparowała do pokoju niosąc kubek z parującą cieczą. Postawiła napar na 

stoliku nocnym. Chwyciłam gorący kubek i wzięłam kilka małych łyczków. 

to herbata ziołowa, pomoże ci zasnąć- wytłumaczyła 

Herbata była smaczna i pomogła mi się pozbyć metalicznego posmaku z ust. Nie 
mogłam uwierzyć, że piłam krew. Nie napawało mnie to wstrętem co było 
przerażające. Na szczęście teraz nie miałam ochoty dobrać się komuś do żył. 
Westchnęłam przeciągle.  

chłopcy pora już iść. Pozwólmy Freyi zasnąć 

Max wstał z ociąganie. Podniósł ręce do góry i przeciągając się ziewnął. Podszedł do 
mnie wraz z pozostałym. Każdy złożył pocałunek na moim czole nawet Joel. Życzyli 
mi miłych snów. Nie wiedziałam co mam powiedzieć więc siedziałam cicho dopóki 
coś mi się przypomniało.  

- Max- 

zawołałam zanim wyszli- mógłbyś mnie w poniedziałek zawieść na uczelnie? 

Nie miałam ochoty  jechać z Joelem. O czym byśmy rozmawiali? Za dużo się 
wydarzyło między nami, żeby tak po prostu przejść do porządku dziennego.        

chcesz iść do pracy- powiedział niedowierzająco. 

a co myślałeś? Jeśli nie pójdę wylej mnie. Nie chcę stracić pracy i to tak szybko. Co 

innego miałabym robić. W okolicy nie ma żadnego cyrku w którym mogłabym 
występować. 

Kręcąc głową chichotał. Joel i Ryan również nie wyglądali już na skazańców. Nikły 
uśmiech błąkał im się na ustach.  

background image

~ 124 ~ 

 

jasne mała tylko nie zaśpij co często ci się zdarza ale jak cie wyleją- mówił 

rozbawiony- 

założymy własną grupę cyrkową  

Co dziwne jego pozytywne nastawienie 

zawsze poprawiało mi humor, tym razem 

było tak samo.  

ale ja występuję w głównym przedstawieniu-  zaznaczyłam 

już mam pomysł na twój występ- zniżył głos i zapowiedział jak prawdziwy spiker- „ a 

teraz Freya postrach złoczyńców” 

Warknęłam co przyszło mi z łatwością. 

uważaj wilczku bo odgryzę ci twój jędrny tyłeczek- powiedziałam niby w ostrzeżeniu 

jednak wszyscy wiedzieli, ze jestem rozbawiona tak jak oni.  

Max krzyknął jak mała dziewczynka i uciekł w towarzystwie naszego gromkiego 
śmiechu. Kocham ich bo potrafią cieszyć się z maleńkich rzeczy i nawet najgorszą 
sytuację obrócą w żart Wyszli zaraz po nim a jak zamknęłam oczy i zapadłam w lekki 
sen bez snów 

*************** 

pomożesz mi wreszcie!- zawołałam do Maxa   

  

Stał oparty o swojego wielkiego jeepa i czekał na mnie. Ledwo udało mi się 

zamknąć drzwi wejściowe. Miałam zapchane ręce. Farby pędzle i sztuczne owoce do 
ekspozycji. Wielki stos chwiał się. Potknęłam się o stopień i bum!!! 

wiedziałam- krzyknęłam płaczliwie- nie mogłeś ruszyć się szybciej? Co ja im teraz 

zadam na lekcji. Pogniecione owoce? 

Wszystko rozsypało się po schodach 

ci twoi uczniowie powinni mi podziękować, że dzięki mnie nie będą musieli malować 

czegoś tak nudnego- powiedział z uśmiechem i zabrał się do zbierania farb 

- z powrote

m będziesz musiała zabrać się z Joelem- oznajmił wpatrzony w ziemie 

- a niby to dlaczego? 

dziś przyjeżdża rada i muszę pomóc Grace i Ryanowi przygotować dom- miał 

posępną twarz jakby oczekiwał bardzo nie lubianych krewnych. O to jest ciekawe. 
Skoro są tacy dobrzy i stoją na straży prawa to dlaczego Max ma tak nie ciekawą 
minę. Kolejny punkt na mojej liście. Dowiedzieć się prawdy. O czym właściwie? 
Zamiast wymieniać, powiem krótko! o wszystkim. 

kompletnie o tym zapomniałam- wrzuciłam moje rzeczy na tylne siedzenie i 

usiadłam z przodu- muszę się przygotować. Mam nadzieje, że zdążę? Jak myślisz? 

background image

~ 125 ~ 

 

Spojrzałam na Maxa. 

   - 

oni przyjeżdżają na dziewiątą wieczorem. A ty kończysz o drugiej. Nie wmówisz 

mi, że tyle czasu będziesz się malować?- dobrze wiedział, że zazwyczaj nie używam 
kosmetyków  

Przewróciłam oczami. Co dziwne wszyscy przy śniadaniu zachowywali się jakby 
wczoraj nic się nie wydarzyło. Nie rozmawialiśmy o morderstwach, zaginięciach  a 
właściwie o niczym złym tylko o zwykłym normalny życiu.      

- Max 

dlaczego nic nie wspominaliście przy śniadaniu o wczorajszym incydencie?- 

powiedziałam na jednym wydechu. Z reguły byłam bardzo ciekawska więc musiałam 
spytać.  

a o czym tu wielce gadać 

jak to o czym? Kpisz sobie zemnie? Przecież skakałam po stole, rzucałam  Joelem, 

piłam krew, paliłam się- wyliczałam na palcach 

każdemu zdarzają się chwile złości- powiedział spokojnie 

mówisz tak jakbym tylko trochę się zdenerwowała i zamknęła się obrażona w 

swoim pokoju. Jak prawdziwa nastolatka a nie jak wariatka! 

Zakrztusił się próbując ukryć śmiech. 

Freya my nie jesteśmy normalni!- teraz już śmiał się jawnie- zanim zamieszkałaś z 

nami pokłóciłem się z Joelem o jakąś błahostkę. Najzabawniejsze jest to, że nawet 
nie pamiętam o co poszło- pokręcił głową- mniejsza z tym, ważniejsze jest jak to się 
skończyło. Otóż zdemolowaliśmy cały parter. Trzeba było nawet malować i kupić 
kilka nowych mebli. Grace przez miesiąc żegnała się na mój widok i Joela prosząc 
Boga aby więcej nie miała tyle sprzątania. Więc się nie przejmuj. Gdyby pominąć tą 
smutną historię twoich rodziców- wyraźnie posmutniał- to… 

- to???- 

zniecierpliwiłam się 

- t

o wyglądałaś naprawdę odlotowo- puścił mi oczko na co uderzyłam go pięścią w 

twardy biceps 

totalnie ci odbiło a pyzatym jesteś moim bratem- pogroziłam mu palcem jak 

niesfornemu dziecku. 

Od naszego biegu naprawdę się nim stał. 

- niestety- 

wyglądał na przybitego co totalnie do niego nie pasowało. I oboje 

wybuchn

ęliśmy nie pohamowanym śmiechem zresztą jak zawsze gdy jesteśmy 

razem.    

Świat walił by się nam na głowę a on i tak znalazł by jakąś pozytywną rzecz z której 
warto by był się śmiać. Mam nadzieję, że zawsze będzie obecny w moim życiu.  

background image

~ 126 ~ 

 

kocham cię braciszku- wyszeptałam 

Jego ciemne oczy pojaśniały a po chwili zalśniły od łez 

ja ciebie też siostrzyczko. Moi rodzice mnie nie chcieli- powiedział zduszonym 

głosem- przy was czuję się jakbym miał prawdziwą rodzinę. 

bo jesteśmy rodziną- potwierdziłam zapalczywie 

a ty w szczególności. Jesteśmy stadem 

tak jesteśmy 

Może wspólna krew którą dzieliliśmy tak nas zbliżyła?  

Weszliśmy do klasy. Max uparł się, że mi pomoże. Powiedział, że nie ma zamiaru 
słuchać mojego jęczenia gdy znów wszystko mi spadnie. W klasie byli studenci. Na 
nasz widok rozległy się gwizdy. Oboje przemilczeliśmy ich znaczenie. Max był w tak 
dobrym humorze, że postanowił mnie zawstydzić na oczach wszystkich. Pocałował 
mnie w policzek i powiedział stanowczo za głośno. Myślałam, że go zabije 

- do zobaczenia w domu

. Przygotuję kolację.  

Wyszedł szybko. Po moich policzkach rozlał się żar. Chrząknęłam przeczyszczając 
gardło. 

-

Dzień dobry- zaczęłam przygotowywać swoje płótno. Musiałam poprawić kilka 

szczegółów i obraz będzie gotowy.  

-

to pani chłopak- powiedziała rozmarzona Sara. Była zgrabną brunetką- masz 

szczęście. 

Na pierwszym spotka

niu poprosiłam ich aby mówili mi po imieniu. Niektórzy się do 

tego stosowali inni nie. A pozostali mówili na przemian. 

- nie!- 

wpadła mi do głowy oczywista odpowiedz- to mój brat 

Myślałam, że to utnie ten temat. Nie miałam tyle szczęścia.  

- jest wolny?- s

pytała znów. Inne dziewczyny były równie zainteresowane jak ona. 

Każdą zmierzyłam dokładnie. Zdziwiła mnie moja surowość. Wszystkie wydały mi się 
pospolite mim

o urody. Miałam wrażenie, że są nie odpowiednie a po za tym nie 

umiały by się odnaleźć w naszym świecie.  

tak ma. Jest nawet zaręczony. A teraz zacznijmy już zajęcia- byłam już zirytowana.  

co dziś malujemy?- spytał Emil, pulchny chłopak który naprawdę lubił moje zajęcia i 

miał talent 

background image

~ 127 ~ 

 

-   

miałam w planach owoce. Wskazałam stos na moim biurku- wszyscy chórem 

stęknęli.- ponieważ miały mały wypadek w drodze na uczelnie więc namalujemy coś 
innego- 

szmer podekscytowania rozniósł się po klasie. No nie Max miał rację. 

Usiadłam na wysokim krześle przy moim stelażu z płótnem- namalujcie coś co wam 
się kojarzy z nadzieją. Może to być osoba którą dobrze wspominacie, przedmiot który 
daje wam szczęście lub - podrapałam się drewnianym końcem pędzla w brodę- 
cokolwiek- 

powiedziałam po prostu- styl dowolny. Do dzieła. 

- a pani co maluje- 

spytał ktoś 

swoją rodzinę- wzruszyłam ramionami  

*********** 

Po lekcjach owijałam obraz szarym papierem. Ktoś zapukał. Wszedł Joel.  

już- powiedziałam nim zdążył cokolwiek powiedzieć- tyko skończę. 

Szelest papieru był jedynym dźwiękiem w pustej klasie.  

- co to- 

zaciekawił się 

- obraz 

- wiem, ale co jest na nim? 

- zobaczysz w domu- 

złapałam brzeg drewnianej ramy która szybko zniknęła z moich 

rąk. 

poniosę- zaoferował. 

jak chcesz. Lepiej się pospieszmy. Ta rada przyjeżdża i nie wiem co mam włożyć 

Nie zdziwiłam się widokiem złości i przygnębienia w jego oczach. Acha!!! On też nie 
bardzo się cieszy.  

************* 

-jestem w salonie i czekam na was- 

zawołałam  

Joel stał trzymając obraz. Nie mógł się doczekać kiedy go rozpakujemy. Jak małe 
dziecko w Boże Narodzenie.  

Reszta wyszła z kuchni. Grace miał ręce usmarowane ciastem po same łokcie. 
Piekła ciastka. Sądząc po pełnych ustach Maxa i Ryan pierwszą turę już skończyła.  

mam dla was prezent. Mój obraz- wskazałam zawiniątko. 

naprawdę?- spytał Ryan- to pierwszy jaki nam pokażesz- podszedł aby widzieć 

lepiej 

background image

~ 128 ~ 

 

bo chciałam pokazać wam najlepszy 

 - rozpakuj go!- 

pisnęła Grace. 

Wszystkim udzieliło się zniecierpliwienie. 

Powoli zaczęłam rozdzierać papier. Drobne papierki posypały się na parkiet większe 
zwinęłam w kulkę i rzuciłam w kąt. W pokoju była cisza. Joel postawił obraz na 
kanapie i stanął przednim. Przestępowałam z nogi na nogę. Trochę podenerwowana 
spytałam 

powiedzcie coś. Jak wam się podoba?  

Wtedy zaczęli mówić jednocześnie.  

piękny- Powiedziała Grace 

- Masz talent dziewczyno- 

pokiwał głową z uznaniem Max  

jest taki realny. Jak żywy- zachwycał się Ryan 

Joel milczał i wodził opuszkami palców po fakturze.  

- powiesimy go 

na tej ścianie- wskazał na tę z lewej strony okna- jest dobre światło. I 

każdy będzie mógł się nim zachwycać gdy wejdzie.  

Po tych słowach wybiegł z pokoju. Po kilku sekundach już wbijał gwóźdź w ścianę i 
powiesił obraz.   

Namalowałam swoją rodzinę. Wszyscy stali zafascynowani.  

Max był w postaci śnieżnego wilka. Był w pozycji warującego psa. Kucałam obok 
ni

ego mając ręce ciasno owinięte w około jego puszystej szyi. Miałam na sobie 

zwiewną białą   sukienkę dla podkreślenia naszej zażyłości w stadzie. Bezwstydnie 
namalowałam swoje oczy takie jak wczoraj. Piwne z pionowymi rtęciowymi kreskami. 
Teraz wydawały mi się pięknie. Joel w ciemnym garniturze i granatowej atłasowej 
koszuli trzymał dłoń na moim ramieniu i spoglądał na mnie i Maxa z uśmiechem. 
Bałam się jego reakcji na ten widok. Chyba mu się spodobał ponieważ na jego 
słodkie wargi rozciągnął się uśmiech. Wypuściłam powietrze z ulgi. Ryan również 
miał na sobie garnitur i trzymał rękę za plecami wampira w braterskim geście. Grace 
stała z drugiej strony wilka i drapała go za uchem. Staliśmy na śniegu w zimowym 
ogrodzie 

koło fontanny. Kwitnące kwiaty były surrealistyczne. W zachodzącym 

świetle migotały płatki śniegu.  

Wszyscy w pokoju westchnęli gdy poruszyły się naprawdę. Obraz był spowity magia 
mojego talentu.  

 

 

background image

~ 129 ~ 

 

Rozdział 22 

  

Siedziałam z Maxem na ostatnim stopniu schodów czekając na gości. Joel poszedł 

do siebie a Ryan? 

właściwie nie wiedziałam co robił.  

Max szturchnął mnie w bok.  

jak Joel i Ryan cię zobaczą to padną. Mówię ci musisz częściej się tak ubierać- 

dotknął mojego buta- miałem rację co do nich. A nie chciałaś ich kupić 

mam nadzieję, że nie wzbudzę aż takich sensacji.  

są pewnie ciekawi kogo Ryan znów przygarnął 

Miał na myśli Rade Mroku 

- super- 

powiedziałam niepocieszona 

nie martw się pewnie szybko się zmyją. Tylko sprawdzą co u nas, trochę 

ponarzekają i pójdą 

Rozległ się dzwonek do drzwi. Ryan wypadł z kuchni jak strzała i pognał przywitać 
gości. Dobiegł nas szmer rozmów. Po chwili weszli. Za Ryanem szedł wysoki 
mężczyzna. Miał około czterdziestki i silną budowę. Był nawet przystojny pomimo 
siwiejących włosów.  

- to Robert Drebin, przewodni

czący rady. Jest bardzo silnym magiem.- relacjonował 

Max- 

a do tego sto dwadzieścia lat.  

-

jak to? Myślałam że czarodzieje żyją normalnie. Tak jak ludzie 

-

bo tak jest, ale ten facet ma obsesję nieśmiertelności. Opracował zaklęcie na 

przedłużenie wieku ale nie umie zatrzymać starzenia całkowicie, tak jak babcia 
Ryana.  

Za nim szłam młoda dziewczyna. Zniewalająco piękna. Alabastrowa cera, czarne 
dłubie włosy sięgały do pasa. Poruszała się zwinnie. Mała czarna przylegała do jej 
ciała jak druga skóra. Na jej widok można dostać kompleksów.  

Brook Winger, wampirzyca, niezbyt miła. Zajmuje drugie miejsce w radzie 

Teraz już wiedziałam dlaczego jej ruchy są takie sprężyste. To zaleta wampirycznych 
zdolności. 

a ten wielki za nią to wilkołak. Seth Hiler. Nie dosyć, że zajmuje trzecie miejsce to 

ma własne stado. Wielkie i potężne- nutka zazdrości wkradła się do głosu Maxa 

reszta za nimi to tak jakby ława sędziowska. Jest ich dziewięciu i głosują w sprawie 

podjęcia jakieś decyzji ale to ta trójka- skinął na czarodzieja, wampirzyce i wilkołaka- 
podejmują ostateczną decyzję.  

background image

~ 130 ~ 

 

Ryan nas dostrzegł i przywołał ręką. Ze zrezygnowanymi minami poczłapaliśmy do 
nich. 

Zbliżyłam się i stanęłam prosto przed nimi.   

to jest Freya. Zamieszkała z nami nie dawno i pomaga nam w śledztwie- 

przedstawił mnie Ryan 

miło mi poznać- powiedziałam i podałam Robertowi dłoń. Uściskał ją mocno. Nie 

spodobało mi się to.  

Mierzył mnie czujnym spojrzeniem od którego się wzdrygnęłam. Ten mężczyzna 
wydał mi się oślizgły. 

mnie również. Jestem Robert Drebin.  Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze 

współpracować.- mówił twardym głosem. Zero emocji i te czujne ciemne oczy. 

Czułam przepływ energii w moich żyłach tak jakby chciała mnie chronić. Wyrwałam 
dłoń którą wciąż trzymał i uśmiechnęłam się niewinne. 

na pewno tak będzie. Robicie tyle dobrego. Chronicie ludzi przed złem za co jestem 

wam wdzięczna. 

Skinął mi głową. Pozostali również się przedstawili ale nikomu więcej nie podałam 
ręki. Ta którą trzymał Robert mrowiła mnie i miałam ochotę ją umyć. Goście rozeszli 
się po salonie. Grace tyle się napiekła a nikt nie jadł, dlatego z Maxem 
postanowiliśmy  poprawić jej humor i nadrabialiśmy za wszystkich. Jadłam muf inkę 
kiedy Joel pojawił się tuż obok 

Patrzył na mnie z uznaniem w oczach. Sukienka leżała idealnie. Podkreślała moją 
szczupłą sylwetkę. Na plecach było wycięcie prawie do pośladków. Materiał był 
lejący i delikatny. Sukienka kończyła się za kolanem ale i tak moje nogi w szpilkach 
wydawały się dłuższe niż zawsze. Przełknął ślinę. 

przegapiłem coś? 

- kompletnie nic- 

wzruszyłam ramionami- totalna nuda 

Po drugiej stronie pokoju rozległy się podniesione głosy. Ryan gestykulował żywo. 
Spojrzeliśmy po sobie i unieśliśmy w zdziwieniu brwi. 

chyba jednak coś się dzieje- powiedział niechętnie Joel 

Stanęliśmy koło dyskutującej grupy.  

co cię tak wkurzyło?- spytałam Ryana 

Był zarumieniony ze złości. Rozluźnił gniewnie krawat pod szyją i zmrużył oczy. 

wczoraj zaginęła kolejna dziewczyna a oni nie raczyli nas o tym poinformować 

to już nie jest wasza sprawa. Teraz my rozwiążemy ten problem- odciął się Robert 

background image

~ 131 ~ 

 

zajmowaliśmy się nią od samego początki i chcemy   ją rozwiązać- upierał się Ryan 

wyraziłem się jasno- ton głosu przewodniczącego rady był stanowczy. 

nie zapomnijcie, że to dzięki nam dowiedzieliście się o udziale Grigorija- włączyłam 

się do rozmowy- mamy prawo do udziału w śledztwie 

Nie miałam najmniejszego zamiaru tak po prostu zrezygnować i nie poznać prawdy. 

Wyprostował się. Był wyższy niż początkowo sądziłam 

- jestem tu szefem i powtarzam ostatni raz- 

podniósł głos- nie mieszajcie się do tego! 

Macie tymczasowy urlop i lepiej skupcie się na jej zdolnościach- wskazał na mnie. 

Krew w moich żyłach zamarzła. Skąd on cokolwiek o mnie wie? 

ten rytuał jest bardzo interesujący. Jeszcze mi nie złożyłeś szczegółowego 

sprawozdana o tym jak on przeb

iegał. To może się nam przydać.- zwrócił się do 

Ryana 

Mag miał nieodgadnioną minę. Nadal był zły ale na te słowa trochę spasował 

kartka na której był zapisany została objęta czarem. Moja babka była bardzo 

zapo

biegawcza odnośnie ujawniana jej tajemnic. Po wszystkim spłonęła- odparł 

spokojnie  

Widziałam jak w Robercie kotłuje się złość. Byłam zła na Ryana, że zdradził im moje 
tajemnice. Mimo wszystko dobrze to rozegrał. Wątpiłam w jego historyjkę o kartce. 
Po pro

stu nie chciał dać mu taj wiedzy. Być może bał się, że mogłoby powstać więcej 

takich jak ja?   

nie obchodzi mnie jak to zrobisz ale masz odzyskać zaklęcie. To jest bardzo ważne. 

nie pamiętam dokładnie. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Freya była ranna i 

baliśmy się, że ją stracimy, nie miałem czasu skupiać się na szczegółach a do tego 
Anna najwidoczniej uznała, że można użyć go tylko raz. 

Powiedział to ciut złośliwie za co chciałam poklepać go w ramie i pogratulować. 

twoja babka była szalona i zachowywała sekrety dla siebie, nie umiała się dzielić z 

innymi tym co miała. Mogła wiele wnieść do naszej wiedzy magicznej. A jedyne co 
zrobiła to się ukryła- grzmiał czarodziej 

Zaśmiałam się cichutko co zwróciło jego uwagę. 

masz coś do dodania! 

- szalona czy nie, 

była potężniejsza od was i może słusznie coś przed wami 

ukrywała. Pewnie bała się, że ją wykorzystacie? 

background image

~ 132 ~ 

 

Mogłam lepiej się nie odzywać. Robert poczerwieniał jak burak. 

- to niesubordynacja!  

nie zauważyłam żebyśmy byli w wojsku, może mam ci jeszcze salutować?- Joel 

złapał moją dłoń i ścisnął ostrzegawczo. 

wiesz co by się stało gdyby wszyscy postępowali tak jak ty?- nie odpowiedziałam- 

panował by chaos. Takie zaginięcia jak te zdarzały by się nagminnie. Morderstwa i 
stos

owanie zakazanych zaklęć były by na porządku dziennym. 

Co dziwne 

jakoś mnie nie przekonał. 

przypuśćmy, że masz racje- spasowałam- ale po tym wszystkim, jesteś nam winien 

jakie

kolwiek wyjaśnienia. Wiesz po co im te dziewczyny? 

Był wyraźnie zły i chyba miał ochotę mnie uderzyć. Coś w jego wzroku mi o tym 
mówiło najwidoczniej nie tylko mi. Joel za moimi plecami warknął. 

Teraz nie tylko mnie przyszpilał wzrokiem ale i Joela. Uważał się za lepszego a my 
byliśmy malutkimi robaczkami które z chęcią by rozdeptał. 

uważaj co robisz bo twoja kara maże się pogorszyć- o jakiej karze mówili nie 

miałam zielonego pojęcia. Musiało być coś na rzeczy bo Joel skinął poważnie głową 
Robertowi i puścił moją rękę- a do twojej wiadomości- wytknął mnie palcem- z 
tajnego źródła wiemy, że Grigorij tworzy nowe wampiry.  

Ulala!!! Kłamać to on umie ale nie kogoś takiego jak ja. Mój wewnętrzny radar 
piszczal głośno, a nad tym podejrzanym Robertem widniał czerwony napis Oszust!!!! 
Może przesadziłam z tym napisem ale kłamcą to on jest na pewno. Otwierałam już 
ust ki

edy Joel szepnął mi do ucha 

proszę cie milcz!- był podenerwowany tak bardzo, że posłuchałam go 

jeśli to koniec twoich pytań przejdźmy do innych spraw. I zapamiętaj na przyszłość, 

jeśli następnym razem tak się zachowasz staniesz przed radą i zostaniesz skazana 
za obrazę najważniejszego w radzie, a wyrok będzie surowy. Jasne?  

jak słońce- powiedziałam miło 

Poprawił swoją marynarkę i chrząknął. 

Ryan musisz wychować ją lepiej. a teraz przejdźmy do twojego gabinetu. 

Co za chamski facet. Co on sobie myśli, ze jestem psem którego można 
wytre

sować? Max i Joel stali po moich bokach jak ochroniarze. Tylko nie wiedziałam 

czy chronią mnie przed nim czy Roberta przede mną. Z westchnieniem podeszłam 
do stołu i już miałam chwycić kolejną mufinkę kiedy ktoś do mnie zagadał 

background image

~ 133 ~ 

 

- w jednym raporcie R

yan wspomniał, że biegasz z tym wygnanym wilkołakiem po 

lesie- 

mówił o nim z pogardą 

    

Spędziłam z tymi ludźmi może z dwadzieścia minut i już miałam ich dość. 

- co ci do tego?- 

burknęłam 

po prostu chcę cie lepiej poznać. Ryan był bardzo zdawkowy w swoich raportach i 

nie wspomniał jaka jesteś ładna. 

Nie miałam ochoty na rozmowę z nim dlatego milczałam z nadzieją, że zaraz sobie 
pójdzie. Nadzieja matką głupich 

mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia- przybliżył się do mnie o krok 

- niby to jako- 

powiedziałam znudzona 

Był wyraźnie zirytowany moją obojętnością  

jestem Alfą najbardziej liczącego się stada w stanach. Szukam partnerki. Ty jesteś 

idealną kandydatką. Walczyłaś sama z Grigorijem. To wielki wyczyn. Moje wilki 
za

akceptują, że nie wybiorę żadnego z nich. Liczą się z moim zdaniem- powiedział z 

dumą- umiesz biegać po lesie jak prawdziwy wilkołak. Jesteś bardzo seksowna i 
odpowiednia do urodzenia moich dzieci. 

Mam trzydzieści cztery lata- wilkołaki 

starzeją się inaczej niż ludzie i wyglądał na dwadzieścia pięć. Był przystojny ale nie w 
moim typie- 

Muszę zatroszczyć się o potomka 

Nie mogłam się opanować i śmiałam się w głos tak długo, że rozbolał mnie brzuch. 
Ci ludzie są przerażający. Jeden grozi mi wyrokiem z obrazę przewodniczącego rady 
a drugi składa mi oferty matrymonialne.  

-  nie wiem co c

ię w tym tak bawi- oburzył się Seth- zanim przedstawię cie moim 

ludziom musisz przejść szkołę dobrego wychowania. Musisz nauczyć się szacunku 

po pierwsze szanuje ludzi którzy na to zasługują a po drugie nie będziesz mnie 

nikomu przedstawiać. Nie mam zamiaru zostać twoja samica rozpłodową.  

żadna normalna dziewczyna nie odrzuciła by mojej propozycji- obnażył zęby jak 

zwierze. Max nigdy się tak nie zachowywał. Wilkołakiem był na dworze a w domu 
człowiekiem. Wiadomo, że czasami są wyjątki jednak bardzo się starał aby 
zachować równowagę. Seth prawdopodobnie częściej przebywał w  ciele wilka skoro 
w takich błahych momentach przejmuje nad nim kontrole wilkołak.  

  - 

co ty możesz wiedzieć o normalności w tak nienormalnym świecie w którym 

przystało nam żyć? 

W tym momencie dostrzegłam Joela. Stał przy oknie tarasowym. Patrzył na nas 
gniewnie. Nikt  

z takiej odległości nic by nie usłyszał ale wampir wychwycił każde 

słowo. 

background image

~ 134 ~ 

 

nie możesz odrzucić takiej oferty- przekonywał Seth- miałabyś stado 

ja już mam swoje. 

- niby ty i ten wygnaniec- 

szydził- nic nie osiągnie. Jest wybrykiem natury wśród nas. 

Nikt nie ma takiego futra. To odmieniec 

Nie pozwolę mu tak mówić o nas. Moc we mnie wrzała i chciała wydostać się na 
zewnątrz.  

przyjechaliście tu tylko po  to aby nas obrażać? Max jest wspaniały i lepszy niż wy 

wszyscy razem wzięci. – powiodłam dłonią po otoczeniu- odbieracie nam śledztwo i 
traktujecie jak robactwo. Macie się za lepszych od nas.  

Jego długie palce owinęły się na moim przegubie. Moja ręka pulsowała. Uścisk był 
za silny.   

Robiłam wszystko aby go nie porazić. Zyskała bym na wartości. Chcieli by 

mnie wykorzystać.  

jesteśmy lepsi dlatego to my tworzymy Radę Mroku. Mam nadzieję, że Robert cie 

skarze! 

– był bezwzględny, moja odmowa upokorzyła go  

Joel widząc to ruszył w moją stronę. Morderczy wyraz jego błękitno zimnych oczu nie 
wróżył nic dobrego. Powoli zbliżał się do nas. Dłonie zacisnął w pięści i miał zamiar 
ich użyć. 

- och koga j

a tu widzę, czyżby nasza mała koleżanka źle się zachowywała?- 

dźwięczny głos rozległ się koło mnie. Była to ta wampirzyca. Brook. 

ustalaliśmy szczegóły naszego powiązania- odparł Seth 

mam dość tej całej rozmowy. Moja odpowiedz brzmi nie. Więcej do tego nie wracaj 

Seth. 

– myślałam tylko o tym aby Joel nie podchodził i nie zrobił nic głupiego. 

Brook bawiła się całą tą sytuacją. Była piękna i dobrze o tym wiedziała. Pewność 
siebie biła od niej na kilometr. 

to chyba ma coś wspólnego z Joelem.- zwróciliśmy się w jego stronę. Brook 

założyła ręce na piersi. po chwili jedną podniosła do podbródka. Zmarszczyła malutki 
nosek. Intensyw

nie nad czymś myślała.- zobacz Seth jak on na nią patrzy. Kocha ją- 

powiedziała tak po prostu- szkoda tylko, że przez następnych dwadzieścia lat nic z 
tego nie wyjdzie. 

Rzuciłam jej szybkie nic nie rozumiejące spojrzenie.  

-   o co ci do cholery chodzi?  

i do tego tak nie ładnie mówi. To nie przystoi damie 

Mów co masz do powiedzenia i idźcie stąd już.  

background image

~ 135 ~ 

 

Moja 

bezczelność nie rozproszyła jej 

nie chcesz wiedzieć za co został skazany?- nie czekała na moją odpowiedz- otóż 

zabił swojego brata- sok był widoczny w mojej postawi. To ją ucieszyło. Zachichotała 
bezczelnie. 

Miałam wrażenie, ze ktoś walnął mnie cegłą w głowę. Przetwarzałam jej słowa 
bardzo szczegółowo. Zabił brata. Zabił brata. Zabił brata słowa te płynęły w moich 
myślach nie przerwanie. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie Joela mordującego 
kogokolwiek, pomimo jego 

nerwowość. Był w prawdzie wampirem. Nie wiem jak 

zachowują się zaraz po przemianie. Może dopada go głód krwi?  

Na jej słowa tęczówki Joela zmieniły barwę na rtęciową. Brook wydała dźwięk 
zadowolenia

. Miałam w sobie tyle energii, że wystarczyło by ją dotknąć by padła 

sparaliżowana na ziemię. Jednak wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. 

Błagam cie zostań na miejscu. Nigdy nie myślałam bardziej intensywnie niż teraz. W 
głowie czułam przeciągły pisk.   

Co? 

Joel stanął na środku pokoju i rozszerzył oczy  w szoku.  

Joel?  

Powiedziałam bezgłośnie 

Jak ty to zrobiłaś? Nie słyszę jak mówisz a jednak mam cię w głowie 

jak mogłaś odrzucić Setha. To Joel zamordował członka swojej rodziny 

Mój wampir zbladł jak ściana. Jego smutek łamał mi serce. Nie potrafiłam wyobrazić 
sobie jak ręce Joela spływają krwią. Brook wypowiadał słowa wierząc w nie. Skoro 
ona w nie wierzyła a ja wyczuwałam prawdę w nich czy mogło okazać się 
kłamstwem? Czyżby mój nowo odkryty radar prawdomówności zawodził? 

jest tak jakby na okresie próbnym. Kiedy rada go złapała po tym co zrobił nie 

wiedzieć czemu Ryan wstawił się za nim. Przez czterdzieści lat ma zakaz bliskich 
kontaktów z ciepłokrwistymi jeśli złamie ten zakaz zostanie stracony. Kontakt z innym 
wampirem jest dopuszczalny. Będąc ze mną nic by mu nie groziło. Nie przeszkadza 
mi, że jest bratobójcą.  

Zabije 

. Wysłał mi w myślach Joel 

Stój gdzie stoisz a najlepiej wyjdź. Nie widzisz co ona robi? Prowokuje nas! Nie wiem 
co w ten sposób chce osiągnąć ale nie dajmy im tej satysfakcji. Odpuść! Nie chcę 
aby coś ci się stało. Nie chcę cie stracić. 

Jak możesz tak mówić po tym jak dowiedziałaś się, że zabiłem swojego brata?  
Spytał z nie dowierzaniem.  

Och Joelu, 

miłość jest ślepa. Musimy sobie wiele wyjaśnić ale to nie czas ani 

miejsce. 

background image

~ 136 ~ 

 

Joel wyglądał jakby przestał słuchać od momentu kiedy powiedziałam o miłości.  Z 
tymi 

czarnymi włosami i oczami tak szczerymi, że musiałam zaczerpnąć powietrza. 

Joel mnie kochał tak jak powiedziała Brook. Nie ukrywał tego. Oczy zdradzały jego 
uczucia, wielkie, szczere i pełne miłości 

Nie mam w zwyczaju uciekać, ani pozwolić komukolwiek traktować cię w ten sposób 

Proszę. Jak sobie pójdą porozmawiamy i coś wymyślimy 

Jego ramiona opadły. Była to dla niego trudna decyzja. Doskonały wojowniki dziś 
musiał się poddać. Pomimo poczucia porażki odszedł z wysoko uniesioną głową 

Będę nie Daleko, jeśli staną się napastliwi nie odpuszczę.  

Wierzyłam mu, dlatego trzeba skończyć rozmowę z Brook jak najszybciej.  

-  

dziwne, że tak szybko poszedł. Miałam nadzieję na jego towarzystwo dziś 

wieczorem- 

chciała go uwieść i tak bezceremonialnie mi o tym mówiła. Z 

przyjemnością wydrapałabym jej oczy albo poraziła jedna z moich błyskawic 

on nigdy by z tobą nie był- powiedziałam zamiast przechodzić do rękoczynów- nie 

przepada za lud

źmi bez serc. Czerpiesz przyjemność z ranienia mnie tak jaki i jego. 

Twoja ładna buzia nie sprawi, że zapomni o tym jaką suką jesteś 

Lekki rumieniec spowił jej alabastrowe policzki. Miała teraz wampirze oczy. 
Dostrzegłam wystające kły z pomiędzy lekko uchylonych warg.  Seth stanął między 
nami. Twarzą był zwrócony do wampirzycy 

- Robert 

będzie zły jeśli coś pójdzie nie po jego myśli. Nie bój się, jeszcze będziesz 

miała okazję na połamanie jej kości w czym z przyjemnością ci pomogę. 

Był równie okrutny jak ona. Nie pasowali mi do osób dla których ważne jest 
bezpieczeństwo ludzi. Ktoś kto ma w planach znęcanie się nad kimś nie ściga 
przestępców, raczej sam jest jednym z nich. 

a teraz ładnie się pożegnamy z Freyą. – odwrócili się do mnie i powiedzieli miło- 

miło nam było cię poznać.  

Podali mi swoje dłonie. Zignorowałam je.  

- a mnie nie. L

iczę, że nigdy więcej się nie spotkamy. Krzyż na drogę- nakreśliłam 

znak krzyża w powietrzu.  

Max siedział na tym samy stopniu, który zajmowaliśmy zanim przyszli ci ludzie. Po 
paru krokach dosłyszałam strzępki rozmowy Brook i Setha 

-  Musimy jak najszybcie

j sprowadzić go na ziemie.- powiedział wilk 

wtedy ta mała pożałuje. – to była obietnica która nie wróżyła nic dobrego. Brook 

była bardzo okrutna 

background image

~ 137 ~ 

 

Zmarszczyłam brwi i usiadłam koło Maxa. Bez słowa mnie objął. Kilka następnych 
godzin było koszmarne. Ludzie rozmawiali w małych grupkach. Ryan do niektórych 
podchodził i zapewniał swoje towarzystwo. Byłam zmęczona samą ich obecnością. 
Razem z Maxem snuliśmy się po domu jak duch unikając ich. Joel wrócił do domu 
kiedy rada zaczęła wychodzić, po ostatnim gościu opadł na kanapę, Max zrobił to 
samo. Ryan dołączył do nich. Był zmęczony.  

- nie wiem kim byli ci ludzie.- 

stałam nad nimi i mówiłam zrezygnowanym głosem- 

wiem jednak na pewno, że nie leży im na sercu dobro tych zaginionych dziewczyn. 
Jak możecie dla nich pracować i jak to możliwe, że to oni sprawują władze wśród 
magicznych? To jest kompletnie nie dorzeczne.  

Max miał zdezorientowaną minę. Joel był na nich zły. Wiedziałam, że nie ukrywa nic 
na ich temat bo nic nie wiedział w przeciwieństwie do Ryana. 

- masz c

oś nam do powiedzenia? – spytałam go 

Zaprzeczył ruchem głowy. Przeczesałam dłonią swoje jasne włosy. Zanim wyszłam 
zwróciłam się jeszcze raz do niego  

Mam nadzieje, że wiesz jak bardzo ci ludzie są źli.  

-wiem- 

wyszeptał  

Nikt się nie odezwał więcej i każdy poszedł w swoja stronę. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 138 ~ 

 

Rozdział 23 

 

Leżałam z otwartymi oczami na łóżku. Co chwila spoglądałam na zegarek na 

nocnym stoliku. Myślałam o minionym półroczu. Byłam szczęśliwa mieszkając tutaj. 
Pokochałam tych ludzi a oni mnie. Staliśmy się rodziną. Więc jak w prawdziwej 
rodzinie miałam zamiar poszperać w rzeczach innego domownika. Zegar wybił 3.00. 
cóż nikt nie chciał mi nic powiedzieć to trzeba samemu sobie poradzić. Wstałam, 
wciąż miałam na sobie sukienkę, zdjęłam tylko buty. Wyszłam ostrożnie na korytarz. 
Nie dochodziły mnie żadne dźwięki. Byle wszyscy spali, proszę. Doszłam na palcach 
do schodów. Stanęłam na pierwszym stopniu. Głośne skrzypnięcie rozległo się w 
całym domu. Instynktowni stanęłam w bezruchu. Dlaczego zawsze gdy trzeba się 
sk

radać, wszystko skrzypi? Zrobiłam następny powolny delikatny ruch. Zaklęłam w 

myślach okropnie. Zanim dojdę na dół wszyscy się obudzą przez ten okropny hałas. 
Pozostało ponad dwadzieścia stopni. Stanowczo za dużo. Spojrzałam za balustradę. 
Trzy metry w dół. Bez zastanowienia złapałam poręcz. Wybiłam się i przeskoczyłam. 
Wylądowałam bezgłośnie na parkiecie.  Pomknęłam w głąb korytarza. Ryan nigdy 
nie zakluczył swojego gabinetu. Dziś nie zrobił wyjątku.  Położyłam dłoń na złotej 
klamce wielkich drewnianych dr

zwi. Cały dom był utrzymany w nowoczesnym stylu 

oprócz tego gabinetu i prowadzących do niego drzwi. Nacisnęłam i z ulgą 
wypuściłam powietrze które wstrzymywałam gdy usłyszałam ciche kliknięcie. 
Zapaliłam lampkę na biurku i rozejrzałam się. Dotarłam tutaj i nikt mnie nie przyłapał. 
Byłam tak skupiona żeby nie robić hałasu, że nie zastanowiłam się nad tym, czego 
powinnam szukać. Przejrzałam wszystkie książki na pułkach. Połowy nie 
rozumiałam. Były napisane starym językiem. Druga połowa była naukowa. Nic 
przyd

atnego. Zaczęłam grzebać w szufladach biurka. Długopisy, kartki ,notesiki. 

Usiadłam na fotelu. Gdzie można ukryć coś ważnego? Podczas mojej ceremonii 
zauważyłam magiczną skrytkę. Wiedziałam, że był w niej tylko sztylet. Po prawej stał 
przeszklony sekretarz

yk. Ryan umieścił w nim zioła narzędzia do różnych zaklęć. 

Otworzyła dwu skrzydłowe drzwi. Kępki ziół wisiały u samej góry. Na następnej półce 
stały rozmaitego rodzaju  miseczki, szklane, gliniane i kamienne. Poniżej stała księga 
zaklęć. Przewertowałam strony i nic. Wiedziałam, że Ryan coś ukrywa i tak łatwo nie 
odpuszczę, coś musze tu znaleźć. Opuszkami palców badałam półki. Kiedy doszłam 
do środkowej, zauważyłam małe wyżłobienie na brzegu. Półka ta była grubsza niż 
pozostałe. Ozdobna listewka na brzegu poruszyła się pod moim dotykiem. Pomimo 
podekscytowania starałam się ostrożnie ją zdjąć. Nie wiele mi to zajęło. Po jednym 
stanowczym szarpnięciu ustąpiła. Bingo! Kawałek drewna zasłaniał wąską szczelinę. 
Zajrzałam do niej i znalazłam kopertę. Wyciągnęłam ją. Była pożółkła ze starości. 
Delikatnie otwarłam sztywną kopertę. Wyciągnęłam dwie kartki. Miały poszarpany 
brzeg. Musiały zostać wyrwane z jakieś książki. Znowu usiadłam na fotelu za 
biurkiem. Podsunęłam pierwszą kartkę pod lampkę abym mogła lepiej wiedzieć.  

 

background image

~ 139 ~ 

 

 

 

"... O jakże spadłeś z nieba, ty gwiazdo jasna, synu jutrzenki ! Powołany jesteś na ziemię, 

pogromco narodów. A przecież to ty mówiłeś w swoim sercu, wstąpię na niebiosa, swój tron 
wyniosę ponad gwiazdy Boże i zasiądę na górze narad na najdalszej północy. Wstąpię na 
szczyt obłoków i zrównam się z Najwyższym. A oto strącony jesteś do krainy zmarłych, na 
samo dno przepaści... "  

 

Przeczytałam te słowa z dziesięć razy nic nie rozumiejąc. Nie jestem praktykującą 
katoliczką ale ten ustęp musiał pochodzić z biblii. Odłożyłam kartkę na bok i 
zaczęłam czytać drugą z nadzieją, że coś zrozumiem.  

 

Anglia  16.09.1613r 

  

Nie mogę pisać otwarcie z powodów otaczających mnie podglądaczy. Postąpiłam źle i 

nie wybaczalnie. Wypowiedziałam zakazane zaklęcie i zyskałam nieśmiertelność dla siebie i 
wszystkich moich potomków. Tylko ja mogłam powstrzymać zło. W swoim stanie nie chciałam 
ryzykować. Musiałam być silniejsza. Nie miałam pojęcia jakie przyniesie to konsekwencje. 
Zabili Christophera. Byliśmy małżonkami niespełna cztery miesiące. Szczęście sprawiło, że 
zdążył zasiać we mnie nowe życie. Nie wiem czy zdołam nacieszyć się moim synkiem. 
Wiecznie mnie ścigają. Zazdrość odbiera im rozum. Nie dosyć, że jestem jedyną kobietą 
obdarzoną magią, to jest ona potężniejsza niż w kimkolwiek wcześniej. Grupa magicznych 
próbowała sprowadzić na ziemię Niosącego Światło. Powstrzymałam ich. Ryan, z wizji której 
doznałam wiem, że przeczytasz to. W twoich czasach ten koszmar powróci. Jeśli On postawi 
nogę na ziemi świat pogrąży się w ciemności i spłynie krwią. Twoją nadzieją jest młoda 
kobieta. Przygotowałam zaklęcie. Będziesz wiedział kiedy go użyć. Serce ci powie. Zdolności 
jakie posiądzie pozwolą jej walczyć. To niezwykła istota podobna do mnie. Kobieta z magią, 
nie tak rozwinięta jak moja. Zaklęcie ją wzmocni tak jak mnie. Nie zadziała na nikim innym. 
Ta dziewczyna umie czytać czas tylko musi to zaakceptować. Drogi wnuku musisz  zaufać 
swoim przyjaciołom, oni ci pomogą. Ja byłam sama i choć udało mi się zapobiec przywołania 
Gwiazdy Poranka nie pomogłam magicznym którzy żyją w twardych i okrutnych prawach 
mroku.  Ukochany wnuku, waszym zadanie jest również obrona zwykłych ludzi, którzy staną 
się karmą i narzędziem w tej wojnie.  

 

Ps. Żałuję, że nie mogłam cie poznać. Jednak wiem, że masz dobre serce i to napawa mnie 
radością.        

Kochająca babka Anna  

 

 

Byłam z nią gdy pisała ten list. Ryan jest do niej bardzo podobny ten sam kolor 

włosów i odcień skóry. Tylko oczy Ryana wydawały się bardziej radosne. Co ta 
kobieta musiała przeżyć? Słabe światło świecy oświetlało starą izbę. Ręka jej drżał 

background image

~ 140 ~ 

 

gdy pisała. Rozglądała się nerwowo po otoczeniu, szukając zagrożenia w mroku. 
Drugą ręką głaskała brzuch. Długa szram szpeciła jej rumiany policzek 

- co widzisz?- 

z wizji wyrwał mnie spokojny głos Ryan  

Nie zdziwiłam się jego widokiem. Przebrał się w dżinsy i szarą koszulkę. Podszedł i 
zajął miejsce naprzeciwko mnie. Nie wyglądał na złego, ze szperam w jego rzeczach  

jak Anna pisała ten list. 

-

niezwykłe. Jak ona  wyglądała? 

jesteście podobni do siebie- powiedziała ogólnie i spojrzałam na niego – o co tu 

chodzi. Nic z tego nie rozumiem. Powiedz prawdę i o kim Anna pisała w liście? 

- o Lucyferze 

Zaśmiałam się  

daj spokój, nie wierzę w szatana 

Lucyfer nie jest szatanem, jest wyższy rangą. Pierwszy anioł. Zbuntował się Bogu. 

Nie pochwalał stworzenia człowieka na idealny obraz. Nakłonił inne anioły do buntu i 
w niebie wybuchła wojna. Michael i Gabriel złapali go w jaskini w której się ukrył i 
strącili do otchłani. Mówiono na niego „ ten który niesie światło” ironia prawda?  Biblia 
uważa go za stwórcę zła. Ale nie jest szatanem. To określenie innego upadłego 
anioła, Satanela.  

Ryan  mówił spokojnie i poważnie. Ze zgrozą wyczułam w tych słowach prawdę. 

ty mówisz na serio- wyszeptałam-  a ten ustęp- wskazałam na pierwszą z kartek- 

jest z biblii, prawda?  

- tak to K. Izajasza 14:12-15  

- nadal nic nie rozumiem 

Rada mroku chce przywołać na ziemie Lucyfera. Mają zamiar się ujawnić. Wiedzą, 

że ludzka technologia jest teraz bardzo dobrze rozwinięta i może nam zagrażać. 
Ludzi jest więcej. Rada chce zawładnąć światem a do tego potrzebna im pomoc 
Lucyfe

ra. Chcą złożyć w ofierze trzy dziewczyny. Miałem zamiar odnaleźć je zanim 

im się to uda, bo jeśli nie, to….- zamilkł a ja ukryła głowę w dłoniach i wyszeptałam 

świat pogrąży się w ciemności i spłynie krwią a ludzie staną się karmą. Tak 

napisała Anna. Wiedziała co się stanie- spojrzałam w jego zielone oczy z wyrzutem- 
dlaczego nic nie powiedziałeś. Anna kazała ci zaufać przyjaciołom. Chyba, że nimi  
nie jesteśmy.- wstrząsnęły go moje słowa.  

background image

~ 141 ~ 

 

nie mów tak. Kocham was i dla tego starałem się was chronić. Nie pochwalam 

postępowania Rady. Kłamią i wydają za surowe wyroki. Dla zmylenia innych 
magicznych pomagają łapać przestępców ale w gruncie rzeczy sami nimi są. 

- R

yan wiedziałeś od samego początku, że mam wizję?- Anna wspomniała w liście o 

młodej kobiecie. Wiedziałam, że miała na myśli mnie 

wiedziałem jedynie, że to o ciebie chodziło mojej babce. Gdy tylko cię zobaczyłem, 

wiedziałem- spuścił oczy-   A jeśli chodzi o wizje zorientowałem się gdy robiliśmy 
zakupy w sklepie

. Zobaczyłaś coś po dotknięciu tego pluszaka. – skinęłam głową 

-   

czy Joel i Max wiedzą o radzie?  

Max żyje w błogiej nieświadomości. Joel wie, że oni nie są tacy dobrzy jak wszyscy 

myślą, ale nie wie o Lucyferze. 

ja powiem Joelowi a ty Maxowi i Grace. Powinni wiedzieć i musimy coś z tym 

zrobić.  

Ciężko było mi uwierzyć w Lucyfera i koniec świata. Ale widziałam magię, miałam ją 
w sobie. Biegałam po lesie z wilkiem i kochałam wampira. A do tego widziałam 
babkę Ryana.  

Wstałam od biurka. Ryan również 

Freya nie powinienem tego ukrywać przed wami. Nie chciałem żeby coś wam 

groziło w szczególności tobie. Wiem, że nie czujesz tego co ja. Wiedz jednak, że nie 
zrobiłbym niczego co mogło by ci zaszkodzić- tłumaczył zapalczywie 

Ryan na początku naszej znajomości okazywał mi otwarcie soje zainteresowanie. Po 
upływie kilku tygodni zauważył, że zbliżyłam się z Joelem. Po mimo naszych ciągłych 
kłótni było widać jak ciągniemy do siebie. Ryan to wspaniały chłopak i było mi 
smutno, że nie mogłam odwzajemnić jego uczuć.  

Ryan nie mam do ciebie pretensji ale teraz nie możemy ukrywać przed sobą takich 

rzeczy. Nie jestem taka słaba jak wszystkim się wydaje. Jeśli połączymy nasze siły 
pokonamy ich. 

– przełknęłam ślinę- jesteś dla mnie ważny- nutka nadziei 

zakiełkowała w jego oczach. Byłam na siebie zła, że musiałam ją zdusić- ale nie w 
ten sposób. Jak kocham Joela. A to co ty do mnie czujesz, to może jest znak o 
którym pisała Anna. Abyś wiedział kogo szukać   

Bałam się jak to przyjmie ale nie dostrzegłam w nim złości ani potępienia 

pewnie masz rację a jeśli chodzi o ciebie i o Joela to wiem, że się kochacie - 

dotknął mojego policzka- jak jesteście blisko siebie błyszczycie 

błyszczymy? Niby czym 

szczęściem- powiedział jakby to było oczywiste. Czasami nie rozumiałam o co mu 

chodzi. Poklepałam go po plecach. 

background image

~ 142 ~ 

 

-

Pójdę trochę pomyśleć.  

- Freya!- 

zawołał  mnie gdy byłam już prawie za drzwiami 

- Tak? 

przyjęłaś to wszystko bardzo spokojnie. Bez krzyków i histerii. 

Uśmiechnęłam się 

jeśli chcesz to mogę zacząć krzyczeć. Chciałam tak zrobić ale nie miałam zamiaru 

kogoś obudzić. 

Rozpogodził się lecz szybko spoważniał 

nie boisz się? 

oczywiście, że tak. Boję się jak cholera. Przeraża mnie myśl o tym co może się 

stać. W kółko myślę o tych dziewczynach co zaginęły. Boję się, że komuś z was coś 
się stanie. Boję się nawet samej siebie, że stanę się jakimś strasznym potworem. Nie 
odczuwać strach w takiej sytuacji jest lekkomyślne. Dzięki niemu jesteśmy bardziej 
czujni.      

- j

a też się biję- powiedział lekko zawstydzony 

razem nam będzie raźniej. Jesteśmy drużyną. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

background image

~ 143 ~ 

 

 

Rozdział 24 

 

cześć- powiedział Joel 

- witaj- 

przywitałam się zmęczonym głosem 

mogę się przysiąść 

- jasne siadaj- 

poklepałam miękką trawę koło siebie 

lubię tu przychodzić, jest taki spokój.- wpatrywałam się w wschód słońca nad 

jeziorem 

wcześnie wstałaś- zauważył siadając blisko mnie 

nie kładła się- wzruszyłam ramionami 

zauważyłem 

Roześmiałam się i położyłam na trawie 

to po co mówiłeś że wcześnie wstałam? 

nie wiedziałem co innego mam powiedzieć 

od kiedy to wielkiemu panu historykowi brakuje słów- uniosłam rozbawiona brwi 

byłabyś zdziwiona ile razy w twojej obecności mi ich brakuje 

no faktycznie trochę mnie zdziwiłeś- splotłam jego dłoń z moją jakby to była 

najnaturalniejsza rzecz  na świecie. 

Położył się obok mnie i leżeliśmy w błogiej ciszy którą wypełniał poranny śpiew 
ptaków. 

skąd wiedziałeś, że tu jestem?- przechyliłam głowę żeby go widzieć. Joel już na 

mnie patrzył 

widziałem jak wyszłaś z domu i poszedłem za tobą 

czyżbyś mnie śledził? 

można tak powiedzieć.- zamilkł – pewnie jesteś ciekawa wielu rzeczy  

niewątpliwie jestem- powiedziałam ciepło- ale mogę poczekać jak będziesz gotowy 

background image

~ 144 ~ 

 

Zdziwił się. Nigdy nie świeciłam cierpliwością ale nie chciałam naciskać. Zamknął 
oczy i zaczął opowiadać 

urodziłem się w 1972r- wytrzeszczyłam oczy. Byłam pewna, że jest dużo starszy- 

miałem starszego brata Joshue. Ojciec zostawił nas kiedy miałem dwa latka. James 
Bradley. Nikt nie wiedział gdzie jest ani co się z nim dzieje. Moja mam pracowała w 
banku. Nie brawowało nam pieniędzy ale Joshua miał raka. Pomagałem w domu ile 
mogłem. Marzyłem o zostaniu nauczycielem historii i udało się- pogładził kciukiem 
wierzch mojej dłoni-  miałem dziewiętnaście kiedy wracałem z uczelni i go spotkałem. 
Mojego ojca, 

pamiętałem tylko go ze zdjęć. Szkoda, że nie widziałaś mojej miny gdy 

się spotkaliśmy.- widziałam ból kiedy przywoływał wspomnienia i wiedziała, że nie 
doszliśmy do najgorszej części-  najdziwniejsze, ze wyglądał tak samo jak na 
fotografiach. Nic się nie zmienił bo był wampirem. 

- co takiego- 

wykrzyknęłam. Położył mi palec na ustach abym zamilkła 

mówił mi, że obserwował mnie od dawna. Szukał towarzysza i wybrał mnie. Uznał 

Joshue za słabego. Tak mnie tym wkurzył, że złamałem mu nos, a nie jest to takie 
łatwe biorąc pod uwagę, że byłem wtedy człowiekiem. 

- brawo- 

pochwaliłam cicho     

mój ojciec okazał się bez dusznym osobnikiem. Opowiadał co będziemy robić w 

przyszłości. Mordować i wykorzystywać ludzi. Byłem zszokowany jego morderczymi 
fantazjami. 

Nie chciałem zostać taki jak on-zamilkł i powiedział cicho- zrobił to siłą. 

Nie muszę opowiadać jak to wyglądało. Ty wiesz to doskonale- niestety wiedziałam, 
bul, bul i tylko bul 

nie płacz bo nie będę opowiadać- powiedział surowo 

Byłam nieświadoma łez w moich oczach 

postaram się – obiecałam  zduszonym głosem 

po wszystkim uciekłem. Nie wiedziałem co się stało. Trudno było mi uwierzyć w 

wampiry a sam się nim stałem. Kiedy odzyskałem rozum wróciłem do domu. 
Tęskniłem za mamą i bratem. Joshua był już w ciężkim stanie. Tak bardzo go 
kochałem i nie chciałem pozwolić mu umrzeć. Ledwo mógł chodzić, taki był słaby. 
Wiedziałem jak ojciec mnie zmieniał i zrobiłem to samo bratu. Tylko, że on nie miał 
siły by to przeżyć. Umarł w moich ramionach- zacisnął powieki- uciekłem jak ostatni 
tchórz. Korzystałem w pełni z życia, dziewczyny i polowanie, tylko to się liczyło- 
poczułam nutkę   zazdrości na myśl o Joelu z inną dziewczyną- ale nigdy nikogo 
więcej nie zabiłem, okradałem banki krwi i polowałem na zwierzęta tylko dlatego aby 
poczuć ten dreszczyk. W gazetach pisano o tajemniczej śmierci mojego brata. Rada 
zaczęła mnie ścigać i znalazła. Stanąłem przed sądem. Skazali mnie na śmierć. To 
tam poznałem Ryana. Opowiedziałem mu wszystko a on mi pomógł. Wybłagał u rady 
ultimatum ale to Br

ook wpadła na pomysł jaką karę maja zastosować. Zakaz 

kontaktów z ciepłokrwistymi przez czterdzieści lat. Bliższe związki mogłem mieć tylko 
z wampirami. Brook to bardzo zła kobieta. Zainteresowała się mną i chciała mnie 
wykorzystać, jednak bez wzajemności i całe szczęście. To dlatego przy fontannie cie 

background image

~ 145 ~ 

 

odrzuciłem. Ryan wiedział co do ciebie czuję. Zrozumiał to ale powiedział, ze mam 
zrobić wszystko żebyś ty była bezpieczna. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że 
coś ci się stało przeze mnie.  

obiecaj, że nigdy więcej mnie nie odrzucisz. Rada jest zła i wyrok jaki na ciebie 

wydała również był zły.- mówiłam szybko dławiąc się słowami- ja postąpiłabym tak 
samo. Gdybym miała szanse uratować moich rodziców zrobiłabym tok samo. 
Zrobiłeś to z miłości. Nie ma w tym nic złego 

Wykonał szybki przewrót w bok i znalazł się na mnie.  Nasze twarze były bardzo 
blisko siebie.  

po tym wszystkim nadal chcesz być ze mną?- oddychał bardzo ciężko i wpatrywał 

się w moje usta ,oblizał wargi. Oczy świeciły pięknym odcieniem rtęci  

nie marzę o niczym bardziej niż być z tobą. Oczywiście jeśli ty chcesz tego samego 

Ze śmiechem pokręcił głową z niedowierzanie 

bycie wampirem nie jest łatwe. Wieczne pragnienie. Nie chciałem nim zostać ale 

teraz dziękuje losowi, że mój szalony ojciec mnie zmienił. Dzięki temu mogłem 
poznać ciebie. Teraz moje istnienie nagrało sensu. Chce mi się żyć i myślę tylko o 
tym aby cie pocałować 

Zadrżałam z podniecenia na wspomnienie poprzedniego pocałunku.  

więc pocałuj mnie- rozkazałam nie mogąc się doczekać. 

Nasze wargi się spotkały w delikatnym pocałunku. Trwał stanowczo za krótko. 
Wydałam dźwięk niezadowolenia co skwitował pełnym zadowolenia uśmiechem.  

zapomniałem powiedzieć, że cie kocham- objęłam go z całych sił  

ja ciebie też. To przy tobie znów odnalazłam szczęście.  

- twoje o

czy znów się zmieniał jak wtedy gdy wypiłaś krew. Wtedy zobaczyłem 

n

ajpiękniejszą istotę jaką kiedykolwiek widziałem. Nie zrozum mnie źle, zawsze 

wyglądasz pięknie- wytłumaczył pospiesznie-  Odkąd zobaczyłem cię pierwszy raz 
zakochałem się w tobie.  

gdy wyciągałeś mnie z samochodu wiedziałam, że coś nas łączy.  

nie czułaś do mnie obrzydzenia z powodu tego, że jestem wampirem? W końcu to 

wampir cię zaatakował  

- ocz

ywiście, że nie. Brzydziłam się Markusem nie dla, że jest wampirem tylko 

dlatego, że był niegodziwym człowiekiem 

Wyglądał jakby mu ulżyło. Pocałował mnie znowu. Pocałunek stawał się bardziej 
natarczywy. Wsunął dłoń pod moje plecy i przysunął się jeszcze bliżej. Tak dobrze mi 

background image

~ 146 ~ 

 

było w jego ramionach. Nasze pocałunki były wyrazem szczerej miłości którą razem 
dzieliliśmy. Usta Joela przesunęły się niżej i całował moją szyję. Czułam jak wodzi 
j

ęzykiem po mojej delikatnej skórze. Jęknęłam co mnie zawstydziło. Nigdy nie 

czułam czegoś podobnego. Odsunął się z ociąganiem i powiedział bez przekonania 

chyba powinniśmy przerwać zanim to posunie się bardziej a wydaje mi się, że 

wolała byś z tym zaczekać 

Powiedziałam mu ostatni, że całowałam się z nim pierwszy raz. Wiedział, ze jeszcze 
z nikim nie uprawiałam seksu. 

-  

wolałabym poczekać jeśli ci to nie przeszkadza?- Joel z tego co mówił był dość 

doświadczony i bałam się, że  ma inne poglądy na te sprawy 

ja też jestem za. Musimy się lepiej poznać choć mam wrażenie, że znamy się od 

wieków. 

Wstał powoli i podał mi dłoń. Przyjęłam ją ochoczo. Wpadł mi do głowy świetny 
pomysł 

wiem co możemy teraz zrobić- powiedziałam a on rozpromienił się zainteresowany- 

zdejmiemy ciuchy- 

rozdziawił usta w szoku. Wybuchłam śmiechem. Zdjęłam 

sukienkę pozostając w bieliźnie, podkreślę, że w przyzwoitej. Zwinęłam różowy 
materiał i rzuciłam nim w twarz wampira. Był w takim szoku, że nawet jej nie złapał. 
Przyglądał się moim piersią w białym staniku ozdobionym drobnymi różyczkami. 
Klatka piersiowa 

unosiła mu się z powodu przyspieszonego oddech- nie po to 

głupku, jest dziś gorąco. -Wskazałam jezioro- kto pierwszy w wodzie –krzyknęłam i 
wystrzeliłam do przodu.  

Biegnąc słyszał jak Joel szamota się z ubranie. Gromki śmiech utrudniał mu zadanie.  

Pływaliśmy i nurkowaliśmy. Joel pływał lepiej ode mnie ale to ja wygrywałam wojnę 
na pluskanie. Woda wydawał się ciepła ale i tak zsiniały mi palce i musieliśmy wyjść. 
Staliśmy na trawie i czekaliśmy aż woda trochę z nas ocieknie. Joel miał idealną 
budowę. Zauważył jak na niego patrzę. Podszedł i pocałował mnie długo. Znów było 
nam trudno się rozdzielić a nasze prawie nagie ciała nie ułatwiały tego. Z 
westchnieniem podniosłam swoją sukienkę. Joel powstrzymał mnie przed jej 
włożeniem. Uniosłam brwi 

-o co chodzi? 

zbladł- powiódł palcami po moim tatuaży- po ceremonii zniknął całkowicie teraz 

powrócił i pozostał cień 

Wierciłam się niespokojnie 

-  

jeśli ci to przeszkadza to trudno. Nie wiem jak się tego pozbyć.-  

Freya czasami jesteś naprawdę irytująca- puścił mnie  więc założyłam ubranie. 

Obserwował każdy mój ruch.- ten tatuaż jest równie piękny jak twoje zmieniające się 

background image

~ 147 ~ 

 

oczy. Jeszcze nigdy nie musiałem zabiegać o żadną dziewczynę.- ściągnął usta w 
zamyśleniu- same do mnie lgnęły. Zawsze zgadzały się z moim zdaniem choćby było 
kompletnie idiotyczne. Za to ty 

nie dasz sobą kierować 

- nie dam- 

powiedziałam z dumą 

i jesteś taka waleczna. 

Te słowa przywołały problemy rzeczywistości. Nie miałam serca przerywać tych 
wspaniałych chwil ale musiałam. Tu chodziło nie o mnie i Joela tylko o cały świat, nie 
mogłam pozwolić sobie na samolubność. 

-

Joel, powinnam ci coś powiedzieć- miałam posępny głos co wzbudziło jego 

czujność- wierzysz w upadłe anioł?- spytałam patrząc mu w oczy. Zanim 
odpowiedział opowiedziałam mu o rozmowie z Ryanem, o liście Anny, fragmencie z 
biblii. Powiedziałam mu nawet o swoim nowym darze poznawania czy ktoś kłamie. Z 
każdym moim słowem twarz mu ciemniała. Pod koniec mojej opowieści kipiał złością. 

dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej?- z wdzięcznością uznałam, że nienawiść 

skierował nie na mnie tylko na Rade Mroku. Nie dziwiłam mu się, w końcu poddał się 
ich karze a tak naprawdę to oni powinni zostać skazani 

chciałam ukraść tych parę normalnych chwil z tobą- mówiłam spokojnie 

Zmarszcz

ki w o kół oczu wygładziły się w milczącym zrozumieniu, co potwierdził 

kolejnym pocałunkiem 

- co teraz zrobimy?- 

co mnie kompletnie nie zdziwiło Joel przyjął te rewelacje ze 

spokojem. Nie negował niczego co powiedziałam- nie mamy pojęcia gdzie go 
znaleźć? Możemy tak szukać bez końca i tracić tylko czas, nie mając gwarancji na 
znalezienie ich kryjówki. Potrzebujemy jakiegoś tropu 

Odchrząknęłam 

ja coś wymyśliłam ale opowiem o tym w domu, nie mam zamiaru się powtarzać. 

Idziemy- 

rozkazałam władczo 

Był rozbawiony moją despotyczną postawą ale nie spierał się. Ujął moją dłoń i 
ruszyliśmy w drogę przez las.  

 

 

 

 

 

background image

~ 148 ~ 

 

Rozdział 25  

Weszliśmy razem do salonu. Joel trzymał mnie za rękę co dodawało mi odwagi. 
Pomieszczenie było dziwnie milczące mimo, że wszyscy na nas czekali. Grace 
si

edziała na fotelu i wpatrywała się pustym wzrokiem w ścianę przed siebią. Ryan i 

Max siedzieli na kanapie obok. Ryan wyglądał jakby postarzał się o dziesięć lat. Był 
wyczerpany i miał cienie pod oczami. Za to Max był zły, co kompletnie nie pasowało 
do tego 

wesołego chłopca. A więc Ryan już im powiedział o Lucyferze. Max 

z

marszczył gniewnie brwi i spojrzał na nasze splecione dłonie i zaczerpnął 

gwałtownie powietrze. Wstał i chyba chciał do nas podejść ale zmienił zdanie i z 
powrotem opadł na miękkie siedzenie. 

a więc i ty siostro masz coś przede mną w tajemnicy. Tak trudno było ci powiedzieć, 

że jesteście razem? Z kim ja tu mieszkam do cholery- podniósł głos i rzucił Joelowi 
mordercze spojrzenie- 

i ty przyjacielu milczałeś- głos mu się załamał. Po tych 

wszy

stkich rewelacjach nie umiał zapanować nad emocjami 

Max to nie tak jak myślisz- zaczęłam się tłumaczyć 

a niby jak jest Freya? Od dawna widziałem te wasze spojrzenia. Wiedziałem, że 

coś się kroi ale liczyłem, że sama mi powiesz a tu nic z tego! Jesteś moją siostrą 
dlaczego nic mi nie mówisz?- wyglądał jakby miał się rozpłakać.  

Już otwierałam usta do wyjaśnień ale ubiegł mnie Joel. 

bo nie było o czym mówić. Dopiero dziś się zdecydowaliśmy, że będziemy razem- 

ścisnął delikatnie moje palce- wiesz przecież, że miałem zakaz bliskich kontaktów z 
ciepłokrwistymi.- puścił moją dłoń i przytulił mocno- spojrzyjcie tylko na nią- wszyscy 
wlepili w mnie oczy nawet oszołomiona Grace. Pod ich intensywnym wzrokiem moje 
policzki rozgrzały się- to najszczersza osoba z nas wszystkich. To Freya wyznała 
nam prawdę o sobie. To ona dążyła do wyjaśnienia spraw których nie rozumiała a 
dlaczego?- 

już wiem dlaczego jest tylu chętnych studentów na jego zajęcia. Gdy 

zaczyna mówić, nie ma się ochoty na nic po za słuchaniem tego cudownie 
aksamitnego głosu- ponieważ to my kłamaliśmy. Ja nie powiedziałam dlaczego 
uciekam przed uczuciami które między nami rosły z każdym dniem. Ty Max i Grace 
również  wiedzieliście o mojej karze i nic jej nie powiedzieliście. A co do ciebie Ryan, 
cóż to chyba twoje tajemnice  zabolały nas najbardziej 

- wiem- 

wyszeptał mag 

ty stworzyłeś ten dom i dzięki tobie mamy rodzinę. I to wspaniałą- powiedział z 

naciskiem- 

ale musimy sobie ufać. W obliczu wydarzeń które mogą nadejść nie 

możemy trzymać się osobno. Nie kłóćmy się więcej i wymyślmy co dalej. Co wy na 
to?- 

uśmiechnął się słodko do mnie 

- jestem za!!!- 

Powiedziałam ze szczerym entuzjazmem w głosie. Pocałował mnie 

szybko w usta. Byłam trochę zawstydzona ale chęć poczucia jego miękkich ust 
przewyższyła nad wstydem. Przycisnęłam Joela do siebie przedłużając pocałunek. 
Jego oczy się śmiały gdy oderwałam się od niego 

background image

~ 149 ~ 

 

a wy co dalej będziecie się smucić czy pomożecie nam powstrzymać tych 

psycholi?- 

spytałam pozostałych, którym dosłownie wychodziły oczy z orbit. 

Widocznie nasz pocałunek trochę ich zaskoczył ale pozytywnie bo odwzajemnili mój 
uśmiech. Nawet Ryan poweselał.  

- wchodzimy w to 

– wykrzyknęli i zaczęliśmy się śmiać 

*************  

Napiliśmy się herbatki i zjedliśmy śniadanie. Wyszliśmy na taras bo podobno na 
świeżym powietrzu lepiej się myśli. 

mówiłaś, że coś wymyśliłaś- zwrócił się do mnie Joel- teraz możesz nam 

powiedzieć.  

Ryan wiesz co stało się z Marylin Massey?- starałam się mówić spokojnie i 

rzeczowo ale było mi trudno. Wciąż widziałam jej zakrwawione ciało.  

wczoraj została pochowana na cmentarzu Holi Ghost . Na jej ostatnie pożegnanie 

przyszły tłumy. W kościele pod wezwaniem Ducha Świętego odbyła się msza . 
Pokazywali to w porannych wiadomościach.  

Ramiona mi opadły. I to tyle jeśli chodzi o mój genialny plan.  

no to się spóźniliśmy- powiedziałam tylko  

jak to się spóźniliśmy?  - spytał Joel- niby na co? 

chciałaś użyć swoich mocy- wykrzyknął Ryan- ciekawe po czym to odgadnął 

pomyślałam, że jak ją dotknę to odczytam co ją spotkało. Mogło by to nam pomóc 

to już wiemy co robimy dziś wieczorem- oznajmił Max dziwnie podekscytowany 

- niby co?- 

powiedziałam podejrzliwie.  

Max zabawnie poruszał brwiami i wypalił 

pójdziemy wykopać trumnę i wtedy będziesz mogła zrobić co chcesz 

- Jezu Chryste- 

krzyknęłam wstrząśnięta 

niech Bóg ma was w swojej opiece- powiedziała płaczliwie Grace po czym weszła 

chwiejnie   do domu 

oby miał- przytuliłam się do Joela szukając pocieszenia w jego zimnych ramionach 

które rozgrzewały jak nic innego na tym świecie 

***************** 

background image

~ 150 ~ 

 

Zaraz po zmroku wyruszyliśmy na cmentarz.  

muśmy chyba poszaleli- lamentowałam- to kompletnie nie moralne 

Wierciłam się na siedzeniu. Myśląc tylko o tym co za chwile zrobimy 

- Jezu Chryste- 

powtarzałam jak mantrę. 

nie będzie tak źle. Pamiętaj, że to dla dobra sprawy. Może uratujemy pozostałe 

dziewczyny?- 

pocieszał mnie Joel 

hmm….- byłam dość sceptyczna. Oczywiście miałam nadzieję, że te dziewczyny 

nadal żyją ale co do tego, że będzie okej to byłam święcie przekonana, że tak nie 
będzie. Jak rozkopywanie cmentarza może być właściwe?  

Joel ma rację- powiedział Max 

czy wyście wszyscy zwariowali! Jak możecie być tacy spokojni. Zachowujecie się 

tak jakbyście robili to na co dzień 

Ryan zakrztusił się usiłując skryć śmiech. Jednak szybko się uspokoił i zwiesił głowę. 
To powiedziało mi wszystko. Otaczały mnie zakłopotane twarze 

nie wieże! Jak mogliście to zrobić.- z nerwów miętosiłam moją czarną koszulkę. 

Wszyscy mieliśmy na sobie ciemne ubrania aby nie rzucać się w oczy  

uspokój się- Joel położył dłoń na moim kolanie. Poczułam przyjemne mrowienie ale 

i tak nie potrafiłam zapanować nad nerwami. 

nie mogę- jęknęłam- lepiej zacznijcie się tłumaczyć 

Mój wampir przewrócił zabawnie oczami ale zaczął wyjaśniać 

było to rok temu, zanim się poznaliśmy. Wtedy również było to nam potrzebne do 

śledztwa. Pewien mężczyzna został zamordowany przez wampira a jedyny dowód 
rzeczowy został pogrzebany wraz z nim. Musieliśmy go odzyskać. Zrobiliśmy to z 
szacunkiem. I dziś też tak będzie. 

A więc to ich nie pierwsza taka akcja 

- super- 

powiedziałam cicho- awansowaliśmy na hieny cmentarne  

Max 

ryknął głośnym śmiechem. Nie mogliśmy się temu oprzeć i mu zawtórowaliśmy. 

Resztę drogi minęliśmy w dobrym nastroju. Max opowiadał jak zrezygnował z 
treningów ze staruszkami. Odbyli wielogodzinne treningi i wiele ich nauczył. Na 
ostatnich zajęciach jeden starszy pan zwichnął kostkę a Max tak się wystraszył, że 
zaniechał dalszych prób zrobienia z nich wojowników ninja. Pocieszałam go, że 
pomimo tego wypadku nauczył ich bronić się przed złodziejami. Nasze chichoty 
ustały gdy Ryan zaparkował przed wielką mosiężną bramą. 

background image

~ 151 ~ 

 

- czas na nas

. Strażnik przyjdzie za godzinę. Rzuciłem zaklęcie aby ludzie omijali to 

miejsce przez ten czas. Powinniśmy się uwinąć. –Wyszedł razem z Maxem i ruszyli 
w alejki cmentarza. 

Byłam im wdzięczna, że dali mi i Joelowi chwile czasu. Oddech miałam 
przyspieszony a energia buzowała w moich żyłach. Z każdym krokiem który 
stawiałam na wilgotnym podłożu te  szalone iskierki chciały wydostać się na 
zewnątrz. Silne palce znalazły się na moim ramieniu. Odwróciłam się i spojrzałam w 
błękitne oczy. Złapałam jeden kosmyk jego włosów który odróżniał się od reszty. 
Odsunął się i pocałował moje palce które przed chwilą były zajęte głaskaniem tych 
ślicznych ciemnych włosów. Robiłam wszystko aby zapomnieć o tym co za chwilę 
zrobimy. 

będę cały czas przy tobie. Mogę nawet trzymać cię za rękę. Pamiętaj, że wszyscy 

bardzo cię kochamy i nie pozwolimy aby coś ci się stało. 

bardzo się cieszę, że mogę na was liczyć ale lepiej będzie jak nic nie będzie mi 

zakłócało wizji- pocałowałam go lekko- muszę to zrobić sama, zbyt długo uciekałam 
od tego co potrafię. To część mojej duszy i muszę to zaakceptować. A to jest 
odpowiedni moment.  

W oddali usłyszeliśmy ciche przywołanie. To Max z Ryanem machali abyśmy 
podeszli do nich. Znaleźli odpowiednią alejkę. Zwykły człowiek miał by trudności w 
odnalezieniu grobu ale my magiczni obdarzeni wyostrzonym wzrokiem (po za 
Ryanem, ale on szedł z wilkołakiem) bez trudu odnaleźliśmy odpowiednie miejsce. 
Ziemia była miękka. Było widać, że to świeży grub szczególnie, że znajdowały się 
tutaj tony kwiatów.  

Chłopcy zostawili mnie na uboczu i zaczęli kopać. Max zabrał z samochodu trzy 
łopaty. Teraz każdy energicznie wbijał ją w ziemię i odrzucał spulchniony piach na 
bok.  

zostanie pełno śladów- spanikowałam na widok ziemi która przykrywała trawę 

mam silny związek z ziemią. Dzięki temu zakryję wszystkie oznaki naszej 

obecności- Ryan mówił do mnie jak do dziecka.  

Z każdą miniona minutą dół stawał się coraz głupszy. Odmawiałam każdą znaną mi 
modlitwę. Tak dawno się nie modliłam. Jak to jest, że tylko w trudnych chwilach 
przypominamy sobie o Bogu? Ale ja nie modliłam się o siebie. Modliłam się o duszę 
Marylin. Gdy usłyszałam głuchy dźwięk dobiegający z dołka który wykopali zdałam 
sobie sprawę, że ktoś uderzy łopatą o drewniane wieko trumny. 

Ojcze nasz któryś…- nie byłam świadoma, że zaczęłam modlić się na głos 

- Freya- 

syknął Max- opanuj się, musimy być cicho 

do jasnej cholery jak mam to niby zrobić?     

background image

~ 152 ~ 

 

jesteśmy na cmentarzu, nie klnij. Odkąd to jesteś taka strachliwa. Przecież 

walczyłaś z Grigorijem. Gdzie twoja odwaga? 

uleciała w momencie gdy postanowiliśmy rozkopać grób- powiedziałam zimno 

Potargał swoje brązowe włosy lekko ubrudzonymi rękami. Spojrzał na mnie łagodnie  

dasz radę-nie był to pytanie tylko stwierdzenie ale i tak odpowiedziałam 

oczywiście- powiedziałam to z mocą aby przekonać nie tylko moich towarzyszy ale i 

siebie   

  

W ciszy wydobyli brązową trumnę. Na ten widok łzy wezbrały mi w oczach.  

teraz ją otworzymy, okej- powiedział Ryan i dotknął przelotnie mojego łokcia 

 

Nagle wszyscy stali się dla mnie bardzo mili jakby bali się, że zachwalę się załamię. 

Kurcze muszę jakoś nad sobą zapanować i pokazać im, że umiem pomóc. W takich 
okolicznościach nie ma czasu i miejsca na słabość, trzeba być silnym i taka 
zamierzam być.  

- okej 

Max powoli 

podważył wieko. Starał się nie uszkodzić drewna. Pomógł mu Joel i 

wspólnie udało mu się otworzyć trumnę. Wstrzymałam oddech. Naszym oczom 
ukazała się drobna dziewczyna. Blond włosy rozsypały się na poduszczę. Była 
ubrana w białą skromną sukienkę a blada skóra sprawiał, że wyglądała jak 
porcelanowa laleczka. Zrobiłam chwiejny krok w jej stronę. Joel chciał mnie dotknąć 
ale stanowczo zaprzeczyłam ruchem głowy. 

nie wiem jak to będzie. Ryan spróbuj zadawać mi pytania jeśli za bardzo odpłynę w 

przeszłość- wiedziałam, że gdyby to Joel by mnie pytał to nie umiałabym się skupić.  

- dobrze- 

zgodził się   

postaram się mówić wszystko co widzę 

Czekali aż dotknę bladej dłoni Marylin. Przełknęłam ślinę i niepewnie dotknęłam jej. 
Była zimna jak lud.  Skupiłam się na jej ostatnich wspomnieniach. Czas płynął. Nic 
nie zobaczyłam. Zaklęłam cicho za co się od razu upomniałam 

co się dzieje- zaniepokoił się mag  

nie wiem, nic nie widzę   

na czym się skupiasz? 

na jej ostatnich myślach 

morze spróbuj poznać jej emocje. To są silne doznania które powinnaś wyłapać 

background image

~ 153 ~ 

 

Zrobiłam tak jak mi kazał. Szukałam  w niej miłości , strach, bólu i potrzeby 
przetrwania. Obrazy wd

arły się w moją głowę. Sapnęłam . 

- co

ś widzę ale nie wyraźnie. Wszystko jest zamglone. Jakbym była piana 

może ona coś piła prędzej- zauważył- wyostrz swoje nowe zdolności. Pozwól ciału 

postrzegać świat jak wilkołak i wampir. 

Naprężyłam mięśnie w poszukiwaniu magii. Nie wymagało to wielkiego wysiłku. 
Zobaczyłam klub w którym poznałam Grigorija. W świetle stroboskopowych lamp 
poznałam Marylin. Była bardzo wyzywająco ubrana. Ktoś kto nie umie się bronić nie 
powinien zwracać na siebie uwagi takim strojem. Tańczyła jak opętana do jakiegoś 
rokowego utworu. Szukałam zagrożenia w jej otoczeniu. Nie musiałam długo się 
rozglądać ponieważ Marylin bawiła się z Grigorijem. Wyglądał równie zniewalająco 
jak tamtego wieczoru kiedy go poznałam. Zachowywali się jakby dobrze się znali. 
Może odniosłam takie wrażenie bo właśnie się całowali. Właściwie jeśli ta 
dziewczyna była choć trochę podobna do Amber i miała frywolny stosunek do 
facetów to mogli poznać się dosłownie pięć minut temu. Grigorij wyszeptał jej coś do 
uch. Pomim

o moich zdolności nie umiałam wyłapać jego słów w tym hałasie. Wyszli 

na dwór i weszli do samochody. Dziwnie się czułam wchodząc za nimi do auta. Nie 
musiałam otwierać sobie drzwi. Byłam nie widzialna przeszłam, przez metalową 
karoserię. Zadrżałam uświadamiając sobie, że wyglądam jak duch. 

- co widzisz Freya- 

usłyszałam z oddali głos Ryan.  

Marylin i Grigorij wyszli z klubu i jadą gdzieś samochodem, cały czas jestem z nimi- 

wiele mnie kosztowało przebywanie w przeszłości i komunikowanie się z Ryanem. 
Bałam się, że w każdej chwili zerwę   połączenie. 

Dziewczyna i Grigorij 

rozmawiali o głupotach i chichotali. Wampir prawił jej pospolite 

komplementy co bardzo jej się podobało. Co z głupia dziewucha, czy ona nie widzi, 
że z tym człowiekiem jest coś nie tak?  

N

ie jechaliśmy długo kiedy zorientowałam się gdzie zmierzamy. Te same sosnowe 

drzewa i wielki głaz jakiś kilometr za miastem. Robili te straszne rzeczy pod naszym 
nosem, zauważyłam ze zgrozą.  

oni jadą..- zająknęłam się 

gdzie jadą? Musimy to wiedzieć 

- w kierunku naszego domu 

to nie możliwe, wiedzielibyśmy 

Ryan ja wiedzę te drogę. Tą co zawsze. Ale zaraz. Wjechali w leśną drużkę. 

Poznam ją jak tam dojedziemy. Poprowadzę was do nich 

background image

~ 154 ~ 

 

Opowiadałam im szczegóły leśnego otoczenia ,zwracając uwagę na bardziej 
charakterystyczne rzeczy. Marylin była nie spokojna. Najwyraźniej dotarło do niej, że 
to nie jest jej randka marzeń 

może wrócimy do miasta?- spytała nie pewnie dziewczyna 

- tam gdzie jedziemy jest lepsza zabawa. Zobaczysz- 

była to złowieszcza obietnica 

ale Marylin nie protes

towała. Nie mogłam patrzeć na tą naiwna dziewczynę. Zaufała 

złej osobie i to ją będzie kosztowało życie. Była taka ufna. Odwróciłam wzrok i 
wgapiłam się w mrok za szybą. Z tej podróży wyniosę tylko tyle ile potrzebuję. Będę 
z nią tylko do momentu poznania miejsca przetrzymywania dziewczyn, nie chciałam 
widzieć tego co jej robili, wystarczy mi widok martwej Marylin przywiązanej do 
drzewa.  

Samach stanął. Przeszłam przez drzwi nie otwierając ich. To uczucie było naprawdę 
dziwne. Jakby 

do mojego brzucha ktoś wrzucił kostki lodu. Poczekałam aż wyjdzie 

Grigorij i jego ofiara. W powietrzu unosił się zapach świeżo ściętego drzewa. 
Zrobiliśmy kilka kroków i zauważyłam stary wielki dom. Był bardzo zniszczony ale 
nadal można było wyobrazić sobie lata jego dawnej świetlności. W każdym oknie 
paliło się światło, co dodawało życia temu staremu zamczysku, bo tak można go było 
nazwać z powody wielkich rozmiarów. 

natychmiast mnie odwieź, nie podoba mi się tu- Marylin zaraz po tych słowach 

ruszyła z powrotem do auta 

Nic mnie to nie obchodzi. Idziesz zemną-jego głos był zimny. Zrzucił maskę 

przystojnego amanta

. Dotarło do niej, że popełniła błąd wybierając się na tę 

przejażdżkę. Zrezygnowała z wsiadania do auta i ruszyła pędem w las. Nie zrobiła 
nawet 

dwóch kroków, kiedy wampir złapał ją za łokieć i rzucił na żwirowy podjazd.  

długo musieliśmy na ciebie czekać- powiedział znajomy głos za moimi plecami. 

Odwróciłam się i zobaczyłam Roberta Drebina. Stał władczo w otwartych drzwiach. 
Wyszedł a to co za nim zobaczyłam, przyprawiło mnie o palpitacje serca.  

w końcu jakaś nowa- spojrzał zachłannie pochlipującą się nad Marylin- tamte mi się 

znudziły a  Mistrz nie pozwali ich zabić- ton miał taki jakby mówił o pogodzie a nie o 
zabijaniu. Gdybym miała tu cielesna powłokę wbiłabym mu sztylet w pierś. 

Robert 

podszedł i zlustrował dziewczynę 

może być- ocenił nabytek 

Ten padalec co stał za nim również się zbliżył. Zauważyłam w jego dłoni 
znienawidzone 

narzędzie, przez które doznałam wiele bólu. Wziął potężny zamach i 

zdzielił Marylin batem. Krew chlusnęła na ziemię. 

nienawidzę cię Markusie! – wróciłam do rzeczywistości i krzyczałam w ciemność. 

Sztywna dłoń Marylin wypadła mi z ręki. Czułam powiew powietrza gdy leciałam 

background image

~ 155 ~ 

 

osłabiona w tył. Joel w oka mgnieniu złapał mnie i trzymał tak mocno jakbym miała 
zniknąć 

co tam zobaczyłaś? I co miał z tym wszystkim wspólnego  Markus- głaskał moje 

plecy 

był tam i Robert Drebin też. Grigorij przywiózł Marylin do tego wielkiego domu. 

Musimy tam natychmiast iść. Te dziewczyny żyją, wiem to. Są im do czegoś 
potrzebne dlatego Robert nie pozwolił Markusowi ich zabić. On miał bat- spojrzałam 
w zimne oczy Joela które błyszczały rtęcią i wyrażały czystą nienawiść do tego 
podłego wampira- ten sam którym mnie wychłostał i Ją też- dotknęłam delikatnego 
materiału sukienki Marylin 

ja już się nim zajmę kiedy już ich znajdziemy, możesz być tego pewna- przyrzekł 

Joel 

Obiecał mi, że go zabije a ja nie oburzyłam się. Miała ochotę mu pomóc. Zyskałam 
szczególne zdolności po ceremonii ale też straciłam swoją delikatność 

zajmiemy się tym później, teraz trzeba posprzątać- powiedział Max i zamknął wieko 

trumny.  

Zakopywanie poszło im bardzo sprawni mimo, że Joel im nie pomagał. Stałam oparta 
o jego silne ramię i patrzyłam wszędzie tylko nie na zajętego Ryana i Maxa. Jeszcze 
raz pomodliłam się za Marylin. Bałam się, że przeszła to co ja ale ja żyłam a ona nie. 
Prawdopodobnie wycierpiała jeszcze więcej. Te wszystkie ugryzienia musiały być 
bardzo bolesne. Mam nadzieję, że nie skrzywdzili  jej w inny sposób. W moim gardle 
zebrała się potężna gula. Dobrze, że Ryan pozbył się tych okropnych ran. 
O

szczędziło to wiele dodatkowego smutku jej rodzinie.  

Ryan stanął nad świeżo rozkopanym i na powrót zakopanym grobem. Wypowiedział 
słowa magii i zamachał palcami w powietrzu. Podłoże pod nami dosłownie 
zgrzytnęło. Ziemia przybrała wygląd sprzed  naszej dzisiejszej wizyty. Pozostałe 
bryłki które były rozrzucone w około rozpadły się i nie pozostał żaden ślad 
świadczący o czyjejkolwiek obecności w tym miejscu. 

Post

aliśmy tak w ciszy jakiś czas. Każdy pogrążony we własnych myślach. 

Oczyściłam gardło chrząknięciem.  

pora już iść, musimy się przygotować- powiedziałam zdeterminowana  

    

 

 

 

 

background image

~ 156 ~ 

 

Rozdział 26 

 

Pierwsze co zrobiliśmy po powrocie do domu to odesłaliśmy Grace na długie 

wakacje do Włoch. Im dalej od tego miejsca tym lepiej. Uznaliśmy wspólnie, że 
kryjówka pod domem jest niewystarczająca, zwarzywszy na to, że ktoś z rady Mroku 
mógł o niej wiedzieć. Oczywiście nie poszło nam z nią tak łatwo. Upierał się, że 
zostan

ie i nam pomoże. Ryan tak na nią nakrzyczał, że uciekła z płaczem. Było to 

jednak lepsze, 

niż narażanie jej na śmierć.  

Chłopcy przygotowywali broń. Zażądałam swoich dwóch sztyletów z którymi 

czułam się najpewniej. Ubrałam najwygodniejsze dżinsy jakie miałam aby nic mi nie 
przeszkadzało. Max przypinał sztylety do moich ud kiedy Joel na niego warknął. 
Oboje skwitowaliśmy to lekceważącym machnięciem ręki. Odkąd dowiedział się a 
udziale Markusa w tym wszystkim, 

wyglądał jak wulkan który może wybuchnąć w 

każdej chwili. Wampir trzymał w dłoni miecz. Ryan miał w jednej dłoni pistolet a w 
drugiej kuszę. Max nie miał przy sobie nic. Miał zamiar zmienić się w wilka, gdy tylko 
dotrzemy na miejsce. 

którym samochodem jedziemy- spytałam idąc w stronę drzwi. 

Mój Jeep będzie najodpowiedniejszy na jazdę przez las 

Zgodziliśmy się z Maxem. Wsiedliśmy do auta. 

jak wyjedziesz na drogę skręć w lewo, powiem kiedy będziemy zbliżać się do 

zjazdu w las- 

siedziałam z tyłu więc przechyliłam się do przodu aby lepiej wiedzieć. 

- ja 

wiem gdzie to jest. Jak opowiedziałaś nam jak wygląda ten dom, od razu 

przypomniałem sobie, że musi to być posiadłość szalonego Jacka. Odziedziczył ten 
dom po rodzicach. Miał kasy jak lodu ale na starość zdziwaczał. Zaczął wycinać 
drzewa w okolicy. Od kil

ku tygodni nikt go nie widział w mieście- Ryan miał spięty 

głos.  

Przyszła mi do głowy straszna myśl 

uważasz, że to oni za tym stoją? Pozbyli się go żeby mieć dom tylko dla siebie?  

tak właśnie myślę- odpowiedział  

co za kanalie, jak można tak mordować ludzi bez żadnych konsekwencji? Przecież 

to jest złe 

Freya jeszcze nie zauważyłaś, że świat jest pełen takich okropności?- spytał Joel 

oczywiście, że zauważyłam ale nie mam zamiaru go takiego akceptować, mam 

zamiar to zmienić- posłałam  im triumfalny uśmiech- a wy mi w tym pomożecie.  

Zaraziłam ich swoim entuzjazmem.  

background image

~ 157 ~ 

 

jasne, że ci pomożemy, przecież co by się stał z tym światem gdyby nie my- jego 

głos był niemal wesoły zabarwiony nutką determinacji. Brzmiał jak wojownik tuż 
przed walką 

Zamiast mnie 

to Ryan kierował Maxa przez las. Teraz widziałam ile szczegółów 

przegapiłam jadąc tędy w widmowej formie. Byłam pewna, że zwracam na wszystko 
uwagę ale się myliłam, prawdopodobnie to obecność Grigorija mnie rozpraszała.  

Zatrzymaliśmy się jakieś półtora kilometra od domu. W odpowiedniej odległości, aby 
nikt 

nie usłyszał nadjeżdżającego samochodu, szczególnie wampiry obdarzone 

nadludzkim słuchem. Wyszliśmy i stanęliśmy w małym okręgu 

nie ważne co tam się będzie działo, wychodzimy  stamtąd  razem- mówiłam 

przyciszonym głosem- plan jest taki, bierzemy dziewczyny i uciekamy. Mam 
wrażenie, że w tym domu jest wielu naszych wrogów, nas jest tylko troje i nie damy 
rady z nimi wszystkimi walczyć, później się zastanowimy jak ich pokonać- 
westchnęłam i spojrzałam każdemu w piękne oczy- bez brawury 

Ryan zachichotał  

to moja kwestia. Zawszę ty szalejesz i postępujesz lekkomyślnie  

Nie mówił tego złośliwie. Po prostu taka już byłam a oni mnie taka zaakceptowali. 
Ostatnio słowo „akceptacja” huczy w mojej głowie jak wielki dzwon. To dzięki nim 
poradziłam sobie z innością.  

- kocham was - 

podeszłam do Maxa i przytuliłam. Był wielki jak niedźwieć. Utonęłam 

w jego ramionach. Wciągnęłam powietrze w płuca wąchając  jego leśny zapach. 
Znałam go dobrze, odkąd zaczęłam z nim biegać po lesie. Był dla mnie jak zapach 
domu. Wyplątałam się z jego objęć i podeszłam do Ryana. Pocałowałam go w oba 
policzki a na końcu dodałam szybkiego cmoka w usta. Był trochę zdziwiony ale i 
szczęśliwy. Nie wiedzieć czemu ogarnęły mnie złe myśli. Wiedziałam, że dziś coś się 
stanie

. Chciałam zapamiętać wszystkie szczegóły jego twarzy. Dziś widzimy się 

ostatni raz. Wiedziałam to. Musiał zaniepokoić się moja mina ponieważ spytał czule 

czym się tak martwisz 

- Niewinem- 

wzruszyłam ramionami- po prostu się denerwuję- przemilczałam moje 

obawy, 

ponieważ nie miałam stu procentowej pewności co do tego, że są prawdziwe. 

Nie czułam żadnej magii która mogłaby potwierdzić moje domysły. Blade dłonie 
znalazły się na moim  brzuchu. Joel stał z moimi plecami i tulił do siebie. Było to 
przyjemne uczucie mieć go tak blisko siebie 

wiesz, że cie kocham i będę ci wdzięczny jeśli będziesz trzymała się blisko mnie. 

Nie przeżył bym gdyby coś ci się stało- głos miał zduszony. Mogłam wyczuć 
desperacje która we mnie była równie silna na myśl o jego stracie. Zrobiłam jedyną 
rzecz która mogła go uspokoić 

background image

~ 158 ~ 

 

nie ruszę się od ciebie ani na krok- szczerze obiecałam. Odwróciłam się i 

zarzuciłam mu ręce na szyję. Pocałował mnie a ja oddałam ten szalony przejaw 
miłości. 

- ja tez ciebie kocham- 

zapiekły mnie oczy od łez. Złapałam dłoń Joela i pociągnęłam 

w ciemność 

- ale czas na nas 

************* 

Max przemienił się w wilka. Pod wpływem jego obecności w tej postaci moja krew 
zawrzała. Moje zmysły stały się wyraźniejsze, dodając mi siły i zwinności. Oczy Joela 
już dawno zmieniły się w rtęciowe. Nie byłam pewna czy była to sprawka naszego 
pocałunku czy zbliżającej się walki. Staraliśmy się iść bardzo cicho. Szło nam 
doskonale, bez trudu omijaliśmy przeszkody które nadepnięte mogły zdradzić naszą 
obecność. Widzieliśmy już dom kiedy stanęłam raptownie. Joel jęknął więc rzuciłam 
mu pytające spojrzenie. 

znowu razisz prądem- potrzepywał dłonią strzepując kilka niebieskich iskierek- i to 

mocniej niż ostatni. Wyczuwasz coś? 

Zrobiłam jeden krok do przodu i gwałtownie cofnęłam się. Pochyliłam się i położyłam 
rozłożoną dłoń na ziem. Szukałam co może oznaczać to nie przyjemne wrażenie 
które mnie odrzucało od tego domostwa.  

- o cholera- 

pisnęłam w strachu- tu jest coś bardzo złego. Jeszcze nigdy nie czułam 

takiego natężenia energii 

Ryan podszedł i zrobił ten sam gest co ja. 

coś wyczuwam- zamyślił się. Na jego czole pojawiła się zmarszczka. Rozszerzył 

oczy w szoku i wstał gwałtownie. 

to silne zaklęcie przywołania 

Moje myśli wróciły do listu Anny. „ próbowali przywołać Niosącego Światło”, „ Świat 
pogrąży się w mroku i spłynie krwią” i najokrutniejsze  „zwykli ludzie staną się karmą i 
narzędziem w tej wojnie” 

- Lucyfer- 

tylko tyle mogłam wykrztusić. Błyskawica rozdarła nocne niebo. Potężny 

grzmot nastąpił zaraz po niej i był wyrazem mojej rozpaczy. Max zapiszczał jak 
szczeniak 

- tak- 

potwierdził moje najgorsze obawy- już zaczęli go sprowadzać. Spóźniliśmy się. 

Ruszyliśmy biegiem aby ich powstrzymać. 

background image

~ 159 ~ 

 

Nie! To nie możliwe! Myślałam wbiegając po chwiejnych schodach do starego domu. 
Joel wyważył drzwi jednym kopnięciem. To co ujrzeliśmy w środku, mówiło, że 
koszmar jest prawdziwy. 

 

 

 

Rozdział 27  

  

Uderzyła we mnie ohydna magia, śmierdząca stęchlizną i krwią. Zebrało mi 

się na wymioty od tego smrodu. Pomieszczenie oświetlały setki świec. W półmroku 
widziałam zgromadzonych ludzi. Na środku stał Robert Drebin. Trzymał jakąś 
szklana misę wypełnioną czarną cieczą. Wśród zgromadzonych rozpoznałam Brook i 
Setha. Obok Roberta stał Markus. Rozpoznałam kilku członków ławy przysięgłych 
jednak nie pamiętałam ich imion. Byliśmy straceni. Nas było troje a ich co najmniej 
dwudziestu. Zwróciłam uwagę na ciche łkanie dobiegające z kąta pokoju. Były to 
cztery zaginione dziewczyny. 

Media donosiły o trzech. Prawdopodobnie jedną 

porwali 

dziś i nikt jeszcze tego nie zgłosił. Siedziały skulone na podłodze w brudnych 

ubraniach. Z nadgarst

ków ciekła im krew. Zgromadzeni wiedzieli o naszej obecności, 

jednak nie wyglądali na zaniepokojonych. Czyżby uważali nas za nic nie znaczące 
istoty? 

długo zajęło wam dotarcie tutaj- przemówił Robert wpatrując się w naczynie- byłem 

pewien, że coś podejrzewacie szczególnie po naszym ostatnim spotkaniu. Ach 
Freya, gdybyś się tak nie burzyła może nic bym nie zauważył i teraz byście nas 
zaskoczyli ale ty zadaw

ałaś te wszystkie pytania. I ta twoja mina- pokręcił 

rozbawiony głową- pełna złości i podejrzliwości. Musisz poćwiczyć ukrywanie emocji 
bo wszystkie można odczytać z twoich oczu. Markus mi o tobie opowiadał- poklepał 
wampira który zesztywnia pod jego dotykiem- poszedł upolować dziewczynę której 
krew potrzebowałem do zaklęcia. Przez przypadek napatoczyłaś się ty i wpadłaś mu 
w oko. Resztę tej historyjki znasz. Miałaś zostać jego towarzyszką lecz Ryan 
uratował cię- zaśmiał się cicho- i bardzo dobrze. Po twoim spotkaniu z Grigorijem 
dowiedziałem się, że jesteś zwinna i szybka. Umiesz walczyć. Najlepsze z tego 
wszystkiego jest to, że umiesz wywołać burze- jak na zawołanie na dworze rozległ 
się kolejny grzmot. Byłam pewna, że Grigorij nie zauważył tego. Całe nasze 
spotkanie na parkingu przebiegło ekspresowo. Nie sądziłam, że spostrzegł aż tyle 
szczegółów. -  a do tego jesteś bardzo piękna- cmoknął z uznaniem co mnie 
wkurzyło- oni zostaną zabici- spojrzał na Maxa, Joela i Ryana- a tobie dam szansę 
przyłączenia się do nas- ruchem dłoni wskazał swoich popleczników.  

Jeśli myślał, że mogłabym się do niego przyłączyć to był prawdziwym głupcem 

background image

~ 160 ~ 

 

nikt dziś nie umrze- powiedział twardo Joel – cokolwiek tu robisz przerwij to 

natychmiast i oddaj nam te dziewczyny. Później rozejdziemy się w zgodzie i 
zapomnimy o sprawie.  

Robert śmiał się w głos. Ten dźwięk przyprawiał o ból głowy. Staliśmy w milczeniu i 
czekaliśmy no to co odpowie.  

jeśli mówisz to poważnie to jesteś głupszy niż myślałem. Nikt stąd nie odejdzie 

dopóki nie skończę przywoływać Lucyfera. To nasza szansa na objęcie władzy nad 
światem- mówił jakby wygłaszał przemówienie- ludzi jest więcej i panoszą się na 
ziemi jakby byli najważniejsi. Ale tacy nie są, bo to my jesteśmy od nich lepsi. 
Musimy się przed nimi ukrywać i uciekać z obawy, że nas wybiją. A dlaczego? Bo 
boją się naszej siły i magii!  Ujawnimy nasze istnienie tym nędznym ludziom i 
pokonamy ich w czym 

pomoże nam Lucyfer. Wtedy będziemy mogli robić co chcemy. 

Używać jawnie magii, zmieniać postać kiedy chcemy- spojrzał na Setha- i polować 
na ludzi- 

puścił oko do Brook która uśmiechnęła się zalotnie 

Anna miała racje. Musimy ich jakoś powstrzymać. Gdyby zrobili to co planują 
oznaczało by to kres ludzkości.  

jesteś szalony jeśli myślisz, że będziemy stać z założonymi rekami i patrzeć jak 

niszczysz świat- powiedziałam twardo 

kochanie ja nie niszczę świata ja go na nowo stworze.  

Za kogo on się ma? Za Boga? Miałam wielką ochotę podbiec do niego i wybić mu z 
głowy ten wariacki pomysł. Nie zdawałam sobie sprawy, że podbiegłam do niego z 
wyciągniętym sztyletem. Już brałam zamach kiedy ktoś mnie złapał.  

- witaj Bastard, 

mówiłem, że jeszcze się spotkamy- Grigorij unieruchomił moje dłonie.  

Już szykowałam się do wali kiedy Joel krzyknął zaskoczony. Wydawał odgłosy 
pod

obne do szlochu. Nigdy nie widziałam na jego pięknej twarzy tyle cierpienia, 

rozpaczy i totalnego szoku, 

nawet w ogrodzie gdy mówił, ze mnie nie chce. Nie 

wiedziałam co tak nim wstrząsnęło, dopóki nie odezwał się Grigorij.  

- witaj bracie!  

- co takiego- k

rzyknęłam. On wiedział od samego początku, że mam w sobie krew 

Joela. Rozpoznał ją gdy walczyliśmy. Użył nawet słów „ Masz w sobie mieszankę 
czterech krwi i to jego krwi” chodziło mu o krew jego brata  

to nie możliwe- mruczał Joel przecierając oczy zaszklone od różowych łez- ty nie 

żyjesz 

zostawiłeś mnie na śmierć- powiedział wesołym głosem- gdyby nie znalazł mnie 

Robert 

pewnie teraz bym był martwy. 

to nie możliwe- powtórzył Joel upadając na kolana 

background image

~ 161 ~ 

 

stoję tu przed tobą więc jednak możliwe 

dość tych rozmów-przerwał im Robert- nie mamy czasu na wasze rodzinne sprawy. 

Pora rozpocząć przywołanie Gwiazdy Poranka- skinął na dwóch osiłków stojących 
pod ściana i polecił- wyprowadźcie ich i postarajcie się aby nie uciekli. Po wszystkim 
osobiście się nimi zajmę- zniżył głos-  szczególnie Freyą. 

Nie przejęłam się jego słowami. Obawiałam się tylko, że jeśli nas z stąd wyrzuca nie 
będziemy w stanie nic zrobić. Na przyjęciu udało mi się porozmawiać z Joelem bez 
słów. Muszę zrobić teraz to samo, tylko nie wiedziałam jak. Skupiłam się na Joelu. 
Maxe i Ryanie. Na początku wyostrzyłam wampirze zmysły. Zamknęłam oczy i 
szukałam dźwięku bicia ich serc. Usłyszałam dwa głośne i szybko bijące serca i 
trzecie  ciut wolniejsze i cichsze, należące do mojego wampira. Instynktownie 
wiedziałam gdzie stoją i posłałam w ich stronę cząstkę mojej mocy.  

słyszycie mnie? 

Byłam dumna z moich przyjaciół, że nie poruszyli się gdy usłyszeli moje nieme słowa 

- tak? Odpowiedzieli razem. Nawet M

ax mimo swojej zwierzęcej postaci 

musimy coś szybko wymyślić. Najważniejsze jest aby Lucyfer nie powrócił na 

ziemie. Nie wiem jak to zrobimy. Przecież ich jest więcej 

odwrócę ich uwagę a ty weź Joela i Maxa. Zdążycie wrócić do domu. Joel wie gdzie 

trzymamy zapas gotówki. Zabierzcie wszystko i ucieknijcie- odpowiedział Ryan 

- nie zo

stawimy cię!  Mieliśmy wyjść stąd razem 

Spojrzał mi w oczy 

Freya sam powiedziałaś, że nie damy rady ich pokonać. Świat jest ważniejszy niż ja 

Już miałam zacząć się spierać gdy nas wszystkich zaskoczył 

- w Nowym Jorku jes

t stowarzyszenie. Oni wam pomogą. Mój ojciec przed śmiercią 

przyłączył się do nich. Skontaktowali się ze mną kilka lat temu gdy już się 
dowiedziałem, że rada to farsa żądna władzy. To od nich dostałem list Anny i 
zaklęcie które wykorzystałem podczas ceremonii. Musicie ich odnaleźć. Chciałbym 
wam pomoc w tym ale nie wiem gdzie mieści się ich główna siedziba 

- nie 

zostawimy cię!- zaprotestowałam. Miałam gdzieś jakieś tajne stowarzyszenie, 

myślałam tylko o moim przyjacielu  

- zrozum, potrzebujemy wsparcia. Ann

a wiedziała, że sami nie damy rady. Zaufajmy 

jej. 

Byłam ogłupiała od natłoku nowych informacji. Myśl, że Ryan zostałby tu sam, zdany 
tylko na siebie była straszna.  

background image

~ 162 ~ 

 

-

jeśli nie chcemy aby wszystkich ludzi spotkał los tych dziewczyn musisz zrobić to co 

powie

działem- spojrzałam na szlochające dziewczyny.  

- a co z Lucyferem 

nie uda nam się zapobiec przywołania go. Robert ma już gotowy wywar z krwi 

czterech 

dziewic, ziół i strony z najstarszej biblii która opisuje stworzenie świata. 

Wystarczy że wypowie odpowiednie słowa i Lucyfer zacznie powracać. Nie wiem jak 
to będzie wyglądało. Wiem tylko, że we trójkę nie damy rady tego powstrzymać 

Burza szalała na dworze. Wielkie krople uderzały za oknem. Łzy płynęły z moich 
oczu a z nieba lał deszcz. Krzyk próbował wyrwać się z mojego gardła ale 
powstrzymałam go. Za to grzmoty waliły z mocą wyrażając złość na bezsilność która 
mnie dopadła.  

- a co z tymi dziewczynami 

obiecuje, że im pomogę tylko ocal siebie. Oni zabiją nas jeśli będziemy się stawiać. 

proszę nie każ mi tego robić- błagałam go  

Joel weź ją stąd- rozkazał wampirowi który był prawie nie przytomny  

weź się w garść. Wiem, że to dla ciebie szok. Dla nas wszystkich. Później 

rozwiążemy historię twojego brata. Przecież kochasz Freye- przemawiał do niego 
delikatnie ale i stanowczo 

oczywiście, że ją kocham, najmocniej na świecie- wyszeptał podnosząc wzrok z 

podłogi na mnie. Ślady po łzach pozostawiły różowe kreski na jego policzkach 

no to rusz swój tyłek i uciekajcie 

Ryan no co ty? Każesz nam odejść- zaskomlał  Max 

co oni robią? Wyczuwam w tym udział mocy płynącej od tej Bastard – Grigorij 

wyczuł zmianę w naszym zachowaniu bezbłędnie, wiedział, że coś się święci 

- co ty wyprawiasz- 

syknął wykręcając mi ręce do tyłu. Bolało jak cholera 

mam dość całej tej sytuacji. Zabijcie ich od razu i problem z głowy- wrzeszczał 

Robert. W końcu stracił swoje sztuczne opanowanie.  

- Ja dam sobie rade sam a wy 

won mi stąd – polecił nam Ryan 

Grigorij popchnął mnie na ziemię. Upadłam lecz szybko skoczyłam na nogi uciekając 
przed zasięgiem jego rąk.  

Joel na widok swojego brata zadającego mi bul momentalnie otrzeźwiał. Wyciągnął z 
pochwy na plecach miecz i z zamachem ściął głowę najbliższemu przeciwnikowi, 
zmierzającemu w moją stronę, w pomieszczeniu zapanował chaos. Seth zrzucił 

background image

~ 163 ~ 

 

ubranie i w mgnieniu oka przemienił się w czarnego wilka. Skoczył na Maxa. Był od 
niego sporo większy. Potrzeba chronienia własnego stada zwyciężyła. Podniosłam 
dłonie nad głowę. Moje ciało wiedziało co ma zrobić. uwolniłam iskierki energii z 
moich 

żył. Pomieszczenie spowiła błękitna poświata. Płynęła z moich rąk. 

Wymierzyłam i rzuciłam nią prosto w Setha. Moja skondensowana moc uderzyła w 
jego zad. Poleciał na ścianę i upadł z hukiem. Zawył złowieszczo. W pomieszczeniu 
znajdowało się kliku członków jego watahy, byli związani ze swoim alfą tak samo jak 
ja z Maxe

m. Rozbierali się szybko. To nie wróżyło nic dobrego, tyle wilków 

pałających nienawiścią w jednym pomieszczeniu to istna rzeź. Kątem oka 
dostrzegłam jak Ryan miota swoimi ognistymi kulami i zbliża się do Roberta który 
zaczął szeptać nie zrozumiałe słowa a ciecz w misie, którą stawiał właśnie na ziemi,  
bulgocze. A więc już się zaczęło. 

Ruszyłam biegiem w stronę Joela pochłoniętego walką. Rozglądał się poszukując 
mnie i Maxa. Widziałam ulgę gdy nasze spojrzenia się spotkały jednak jego oczy 
szybko stwardniały. Momentalnie zorientowałam co nim tak wstrząsnęło. Grigorij stał 
za mną i przykładał jeden ze sztyletów, który upuściłam do moich pleców. Ostrze 
przecięło materiał i delikatną skórę. Ciepła ciecz płynęła dając całkowity upust moim 
mocom. Poraziłam go tak mocno, że zadrżał i upadł na ziemi. Miałam już odejść 
kiedy zawróciłam i pochyliłam się nad nim. Byłam to winna Joelowi.  

wiem, że byłeś wspaniałym człowiekiem. Nie mam pojęcia co ta zgraja świrów ci 

naopowiadała ale nie pozwolę abyś skończył tak jak oni. Wrócę po ciebie Joshua 

w oczach zamigotała mu ulga która szybko zamieniła się w złość. Max złapał zębami 
moją dłoń i skierowaliśmy się do wyjścia 

ścigać ich panie?- zapytał Markus Roberta. 

- cztery wilki i dwa wampiry za nimi. reszta tu zostaje. 

Wbiegłam w rozłożone ramiona Joel. Zanim udało nam się przedostać do wyjścia 
Joel sprawnie pokonał wilkołaka i wampira.   

po ciebie też wrócę Ryan. Nie spieraj się bo tym razem to ja zadecyduję kiedy. 

Pamiętaj, że cie kochamy 

Po tych słowach wbiegliśmy do lasu. 

****************** 

Nogi pulsowały mi od wysiłku. Zimny deszcz spływał pa naszych twarzach. Zużyłam 
całą moc w tym strasznym domu. Teraz byłam wypalona. Joel praktycznie mnie 
ciągnął za sobą. Słyszałam odgłosy pogoni za nami.  

nie mam siły- jęknęłam kiedy po raz kolejny potknęłam się o własne nogi.  

Jedną ręką podrzucił mnie i znalazłam się w jego ramionach.  

background image

~ 164 ~ 

 

nie daleko jest samochód. Gdy do niego dotrzemy, zdołamy uciec. Nawet oni nie 

zdo

łają dogonić samochodu 

Miał rację. Max zmienił się w człowieka. Nie zwracałam uwagi na jego nagość. Usiadł 
na tylnim siedzeniu. Joel ułożył mnie delikatnie na przednim, a sam zasiadł za 
kierownicą. Z piskiem opon ruszył w stronę domu. Nic nam nie zakłóciło szalonej 
ucieczki. Była to zasługa brawurowej jazdy Joela, jechał sto dwadzieścia na godzinę.  

********** 

Pakowanie zajęło dłużej niż powinno, bo nie chcieliśmy się rozdzielać. Najpierw 
poszliśmy do Joela. Spakował się szybko. Zabrał pokaźną ilość gotówki. Teraz 
doceniłam to, że maja pieniądze, bez nich trudno by nam był poszukiwać ludzi o 
których nic nie wiedzieliśmy. Maxowi poszło równie sprawnie, nie tak jak mi. Nie 
wiedziałam co mam zabrać wiec pakowałam wszystko co znalazło się pod ręką. Moja 
torba by

ła najokazalsza. Joel dorzucił do niej różowego pluszaka. Chciałam go za to 

uściskać ale nie zrobiłam tego. Później, obiecałam sobie.  

Zajęliśmy te same miejsca w jeepie co prędzej. Jechaliśmy godzinami w milczeniu. 
Czasami słyszałam jak Max płacze, mi też ciekły łzy klęski i poczucia winy, że Ryan 
nie jedzie z nami. Godziny mijały a ja w ciszy obserwowałam światła mijanych 
samochodów. Niebo pojaśniało. 

powinniśmy stanąć i odpocząć- byłam zmęczona i senna 

Joel przejechał kilka kilometrów i stanął w leśnym zaułku. Max chrapał na tylnim 
siedzeniu. Oparłam głowę na ramieniu Joela. Gładził delikatnie moje plecy i raz za 
razem całował w czoło 

- co teraz zrobimy?- 

mówił tak aby nie zbudzić Maxa  

postąpimy zgodnie z poleceniem Ryan. A potem zobaczymy 

słyszałem to co powiedziałaś Joshua- jego głos się załamał 

-

mówiłam szczerze- objęłam go mocno 

i za to cie kocham, za twoje wielkie serce pełne miłości 

ja też cię kocham- zamknęłam oczy i pocałowałam go bardzo czule 

Nastawał nowy dzień. Miałam przy sobie najbliższe mi osoby i dziękowałam losowi 
za taki dar. Nie mieliśmy żadnego planu odnośnie Lucyfer, Ryana czy brata Joela. 
Nie wiedzieliśmy kogo tak naprawdę mamy szukać. Wiedziałam tylko jedno, to o 
m

nie pisała Anna i to ja muszę  wszystko naprawić, oczywiście z pomocą Joela i 

Maxa.   Zajmiemy 

się wszystkim. Przyrzekam. 

 

background image

~ 165 ~ 

 

Znaki Czasu 

Księga 2 PANOWANIE 

 

W tej części poznamy kolejne przygody Freyi i jej przyjaciół. Nasza bohaterka 

odkryje romans Joela z pewną wampirzycą, który miał miejsce kilka lat temu. Jak na 
t

o zareaguje? Zobaczymy. Zdolności naszej bohaterki pomogą ujawnić prawdziwe 

wydarzenia przemiany Grigorija.  

 

 

Magiczni ujawnią się światu. Czy Freya zdoła sobie poradzić z misją 

ratowania świata i własnymi problemami? Prawda o pochodzeniu jej rodziców obrócą 
jej świat do góry nogami. I jeszcze do tego wszystkiego nowi bohaterowie którzy 
zaoferują swoją pomoc w uratowaniu Ryana, z którym nie wiadomo co się stało.  

 

Zapewniam, 

że będzie wiele się działo!!! Polecam 

 

Monika Szulc 

Ul. Pozna

ńska 7/2, Wąsowo 

64-316 Ku

ślin 

Tel. 669-413-369 

e-mail: szulikmonia@interia.eu