REFERAT PT.: „PRAWO DZIECKA DO SZACUNKU”
Z chwilą poczęcia dziecka mówimy, że będziemy je kochać, szanować i kształcić.
Chcemy mu również dać ciepło rodzinne i opiekę. Uważamy, że będzie ono naszą radością
i jasnym blaskiem życia. A jak jest w rzeczywistości? Ile z naszych marzeń realizujemy
względem dziecka?
Już w momencie narodzin dziecko burzy nasz cały dotychczasowy świat. Nadmiar
obowiązków, nieprzespane noce, nieprzewidziane wydatki to pierwsze zderzenie
z rzeczywistością. W dalszym rozwoju również nie spełnia naszych oczekiwań, bo przecież:
za wolno rośnie, od razu nie mówi, inne dzieci w jego wieku już chodzą a ono nie, ciągle
płacze a przecież powinno się śmiać, nie sposób się z nim porozumieć, trzeba się domyślać
i zgadywać o co mu chodzi. A przecież nie tak miało być, inaczej to sobie wymyśliliśmy.
To dobre słowo - „wymyśliliśmy”- w ten sposób podchodzimy do wychowania dziecka,
mamy ułożony plan i za wszelką cenę dążymy do jego realizacji. To my decydujemy jakie ma
być, co ma jeść, w co ma się ubrać, jak ma się uczyć i zachowywać a przy tym nie znosimy
żadnych sprzeciwów. Przecież wiemy co dla naszego dziecka najlepsze. Traktujemy
je przedmiotowo. Jest małe, nic nie wie, nic nie rozumie, nie może mieć własnego zdania.
Nie tylko rodzina wymaga. Szkoła nie daje mu nic nowego. To przecież właśnie w szkole
dziecko najbardziej odczuwa brak zrozumienia. Ilu nauczycieli liczy się ze zdaniem ucznia ilu
z nich uważa że ten mały człowiek ma coś mądrego do powiedzenia. Tam też nauczyciel jest
wyrocznią, to On ma zawsze rację. Siedź cicho, nie przeszkadzaj, nie gadaj, takie słowa
najczęściej padają na lekcjach. Można zadać sobie pytanie jakiego człowieka ukształtuje takie
wychowanie, czego go nauczy. Podejmowania niezależnych decyzji?, własnego zdania?,
szacunku do siebie i innych? Przecież nikt go tego nie uczył, nikt nie dał mu szansy na błędy
i porażki, a przecież właśnie zderzenie z życiem daje dziecku taką szansę. Jak młody
człowiek może mieć szacunek do siebie, kiedy nigdy nie był szanowany. Rodzina nie
widziała w nim człowieka, który sam potrafi myśleć. Wszystkie decyzje, które nie są zgodne
z oczekiwaniami Mamy lub Taty są złe. Traktujemy je jak naszą własność. Dziecko jest słabe,
dorośli mogą działać na niego przemocą. Lekceważą to co słabsze. Poza tym dziecko nie odda
rodzicowi. Usprawiedliwiamy się dając dziecku klapsa, przecież nas też bito i na złe nam to
nie wyszło. Sami już nie pamiętamy jak bardzo nas to bolało i nie o ból fizyczny tu chodzi.
Nie widzimy tego albo nie chcemy widzieć, że skrzywdzone dziecko cierpi samotne gdzieś
w kącie. Dorośli myślą, że przez jedno spojrzenie wiedzą wszystko o dziecku. Niestety nie
jest tak, bo przez powierzchowność nie da się dotrzeć do myśli, duszy i serca. Często
krytykujemy dziecko, ale nie pozwalamy na to aby dziecko robiło to w stosunku do nas
samych. Bo przecież jak taki mały człowiek może mieć cokolwiek do powiedzenia na nasz
temat, to my jesteśmy „wyrocznią”.
Powinniśmy pamiętać o tym, że dziecko jest też istotą rozumną. Zna dobrze potrzeby,
trudności i przeszkody swego życia. Nie potrzebne są więc te ciągłe despotyczne nakazy,
narzucony rygor i nieufna kontrola, ale taktowne porozumienie wiara w doświadczenie,
współpraca i współżycie. Dziecko nie jest głupie; głupców wśród nich jest nie więcej niż
wśród dorosłych.
Dziecko ma przyszłość ale ma także i przeszłość - pamiętne zdarzenia, bolesne
doświadczenia oraz wiele godzin najistotniejszych samotnych rozważań. Ono również –
pamięta i zapomina, rozważnie ufa i wątpi, ceni i lekceważy, a także logicznie rozumuje
i błądzi gdy nie wie czegoś.
Trzeba mieć szacunek dla niewiedzy dziecka. Ono nie rozumie języka dorosłych,
często zadaje pytania (czasem bardzo niewygodne), ono nie zna praw i zwyczajów. My
zamiast spokojnie odpowiedzieć dziecku na pytanie, często dajemy niezrozumiałą odpowiedź,
strofujemy je i karcimy. Nie potrafimy być życzliwi. Mamy pretensje, że zajmuje nam czas.
Dzięki rówieśnikom dzieci mają bardziej urozmaicone wiadomości, czasem więcej od nich
się dowiadują niż od nas samych. Często też podsłuchują rozmowy dorosłych żeby mieć
możliwość dowiedzieć się czegoś więcej.
Musimy również nauczyć się szacunku dla niepowodzeń dziecka, a także jego łez.
Dlaczego gdy Tata wyleje herbatę, stłucze talerz, Mama mówi nie szkodzi, trudno,
posprzątam? A dlaczego gdy to samo zrobi dziecko Mama krzyczy a czasem uderzy?
Dlaczego w tym momencie dziecko czuje się tak bardzo skrzywdzone? Dlaczego tak
dotkliwie cierpi i płacze? Czy jest to sprawiedliwe?!
Łzy dziecka to łzy niemocy i buntu, rozpaczliwy wysiłek protestu, wołanie o pomoc,
a także skarga na niedbałą opiekę. To wynik zmuszania i krępowania dziecka. Są to objawy
złego samopoczucia, a przede wszystkim cierpienia.
Trzeba też pamiętać o szacunku dla własności dziecka i jego budżetu. Dziecko dzieli
boleśnie z nami troski materialne, odczuwa braki, porównuje własne ubóstwo z dostatkiem
kolegi. Ciężko jest, gdy rodzicom brakuje na wypisany ołówek, zeszyt, kino, czy na nowe
spodnie bo stare się podarły albo czapkę, bo zima idzie. Dziecko ma dużo potrzeb, życzeń
i pokus. Wtedy gdy nie zostają one w jakimś stopniu spełnione dziecko zaczyna kraść.
Zaczynają się też wtedy duże kłopoty i problemy.
„Prawo dziecka, by było czym jest” – ciągle zadajemy sobie pytanie - co z niego
będzie, co wyrośnie? Pragniemy by nasze dzieci były lepsze od nas. Chcemy żeby były
doskonałe i nie popełniały tych samych błędów co my. Wszystkie nasze potyczki
usprawiedliwiamy złym wychowaniem. Uważamy, że dlatego coś nam nie wychodzi, bo to
wina naszych rodziców. To przez nich jesteśmy tacy a nie inni. Nie chcemy aby nasze
dziecko tak samo mówiło. Dlatego właśnie nie pracujemy nad sobą, nie staramy się zmienić
czegoś w naszych nawykach, w naszym życiu tylko strofujemy i pilnujemy nasze dzieci.
Ciągle je kontrolujemy i krytykujemy.
Winą dziecka zawsze będzie wszystko to, co uderza w nasz spokój, ambicję i wygodę,
naraża i gniewa, godzi w przyzwyczajenia, absorbuje w czas i myśl. Winą jest też to,
że dziecko czegoś nie wie, czegoś nie dosłyszało, nie zrozumiało, że coś mu się nie udało.
Niepowodzenia dziecka i złe samopoczucie, każdy trudny moment – to wina i zła wola. Winą
dziecka są nasze obawy, podejrzenia, nawet wysiłek poprawy – „widzisz: jak chcesz,
to potrafisz”. Jednym słowem zawsze znajdziemy coś do zarzucenia i zawsze żądamy więcej.
Czy potrafimy taktownie ustąpić lub choć trochę ułatwić życie? Czy zdajemy sobie sprawę
z tego, że to właśnie my jesteśmy grymaśni, uparci i zaczepni? Dlaczego zawsze uwypuklamy
wady?! Dlaczego nigdy nie wspominamy o zaletach?! – czyżbyśmy ich nie widzieli?, a może
łatwiej jest coś wytknąć niż pogłaskać, przytulić i pochwalić?!
Dorośli często nie zdają sobie sprawy z tego, że te wszystkie młodzieńcze rany
pozostawiają po sobie blizny na całe życie. Rozcięty palec szybko się zagoi, a rozdarta dusza
i zranione serce takie pozostanie. Szacunek należy się każdemu bez względu na to w jakim
jest wieku.
Na koniec naszych rozważań przytoczymy fragment z książki Janusza Korczaka, pt.:
„Prawo dziecka do szacunku”, ponieważ są one odzwierciedleniem rzeczywistości, cyt.:
„ ... Żądajmy szacunku dla jasnych oczu, gładkich skroni, młodego wysiłku i ufności.
Czym bardziej czcigodne przygasłe spojrzenie, sfałdowane czoło, szorstka siwizna,
pochylona rezygnacje?
I wschód i zachód słońca. Zarówno modlitwa poranna i wieczorna. I wdech, i wydech,
i skurcz serca.
Żołnierz, gdy w bój rusza i gdy wraca, pyłem okryty.
Rośnie nowe pokolenie, nowa wznosi się fala. Idą z wadami i zaletami; dajcie warunki
by wzrastali lepsi. – Nie wygramy procesu z trumną chorej dziedziczności, nie powiemy
chabrom, by były zbożem.
Nie jesteśmy cudotwórcami – nie chcemy być szarlatanami. Zrzekamy się obłudnej
tęsknoty do dzieci doskonałych.
Żądamy usuńcie głód, wilgoć, zaduch, ciasnotę, przeludnienie.
To wy płodzicie chore i ułomne, wy stwarzacie warunki buntu i zarazy: wasza
lekkomyślność, nierozum i brak ładu.
Baczność: życie współczesne kształtuje silny brutal, homo rapax: on dyktuje metody
działania. Kłamstwem są jego ustępstwa dla słabych, fałszem cześć dla starca,
równouprawnienie kobiety i życzliwość dla dziecka. Błąka się bezdomne uczucie –
kopciuszek. A właśnie dzieci – książęta uczuć, poeci, myśliciele.
Szacunku, jeśli nie pokory, dla białego, jasnego, niepokalanego, świętego dzieciństwa.”
Bibliografia:
Janusz Korczak „Pisma wybrane”, tom I, rozdz. „Prawo dziecka do szacunku”.