IV tydzień, Ograniczenia i granice (tekst dodatkowy)

background image


Ograniczenia i granice

Aby prze

ż

y

ć

na Pograniczu

musisz

ż

y

ć

sin fronteras

i sta

ć

si

ę

skrzy

ż

owaniem dróg.

Gloria Anzaldua, Borderlands/La Frontera (Pogranicze),

The New Mestiza

Ostatnio w klinicznej literaturze feministycznej i niefeministycznej coraz cz

ęś

ciej rozwa

ż

a si

ę

zagadnienie granic psychicznych. Chciałabym wprowadzi

ć

do dyskusji rozró

ż

nienie mi

ę

dzy ograni-

czeniem a granic

ą

, poniewa

ż

uwa

ż

am ich wzajemne wpływy za nadzwyczaj wa

ż

ne dla rozwoju

ludzkiego, szczególnie w sferze relacyjno

ś

ci. Ograniczenie okre

ś

la zakres wzrostu, przestrze

ń

, w jakiej

mo

ż

na si

ę

rozwija

ć

lub porusza

ć

. Wyznacza punkt, poza który jednostka nie mo

ż

e wyj

ść

ze wzgl

ę

du na

bariery wewn

ę

trzne, takie jak brak umiej

ę

tno

ś

ci czy talentu, lub ze wzgl

ę

du na zewn

ę

trzne nakazy,

takie jakie narzuca na przykład edukacja rodzajowa. Jednostka uwewn

ę

trznia ograniczenia i czyni je

cz

ęś

ci

ą

siebie i innych osób.

Silne ograniczenia wymuszone przez okoliczno

ś

ci zewn

ę

trzne (wraz z pewnymi innymi

warunkami, które opisz

ę

w dalszej cz

ęś

ci ksi

ąż

ki), prowadz

ą

do powstania bardziej przenikalnych

granic psychicznych, natomiast brak silnych ogranicze

ń

powoduje tworzenie si

ę

granic szerszych,

mniej ostrych lub słabiej uwewn

ę

trznionych. Ograniczenia bezpo

ś

rednio wpływaj

ą

na tworzenie granic,

które definiuj

ę

jako jasne i zgodne z wyobra

ż

eniem własnego „ja" okre

ś

lanie samego siebie,

wyznaczanie miejsca, „w którym ja si

ę

ko

ń

cz

ę

, a ty zaczynasz". Oczywi

ś

cie ta definicja zakłada wiedz

ę

na temat tego, kim si

ę

jest, a kim si

ę

nie jest.

P

ERSPEKTYWA M

ĘŻ

CZYZNY

Psycholodzy zazwyczaj uwa

ż

aj

ą

,

ż

e m

ęż

czy

ź

ni prezentuj

ą

odr

ę

bny i bardziej autonomiczny typ

„ja” ni

ż

kobiety. Opinia ta nale

ż

y jednak do dziedziny kulturowej mitologii. Z pewno

ś

ci

ą

mo

ż

na

postrzega

ć

m

ęż

czyzn

ę

jako odr

ę

bnego i niezale

ż

nego, je

ś

li zignoruje si

ę

wszystkie kobiety, których

wsparcie pozwala mu utrzyma

ć

t

ę

iluzj

ę

. Co wa

ż

niejsze, z psychologicznego punktu widzenia trzeba by

pomin

ąć

fakt,

ż

e rodzaj m

ę

ski zawłaszcza kobiety, dzieci, a nawet fizyczn

ą

przestrze

ń

i przedmioty.

M

ęż

czy

ź

ni nie maj

ą

po prostu mniej przepuszczalnych granic ni

ż

kobiety - przede wszystkim ich

granice s

ą

szersze i bardziej pojemne, one ogarniaj

ą

i pochłaniaj

ą

. Otwarcie na relacje m

ęż

czyzn jest

nie tyle mniejsze, ile odmienne ni

ż

u kobiet.

We wczesnym dzieci

ń

stwie zach

ę

ca si

ę

ich do fizycznego badania otoczenia. W

ż

yciu dorosłym

zapełniaj

ą

ulice i

ś

wiat pracy. Chłopcom i m

ęż

czyznom zawsze wolno przekracza

ć

fizyczne granice

swego ciała. Fizyczn

ą

i psychiczn

ą

przestrze

ń

eksploruj

ą

zazwyczaj bardziej ekspansywnie i

ś

mielej ni

ż

kobiety. Na przykład ju

ż

jako dzieci dalej odchodz

ą

od domu i maj

ą

wi

ę

ksze poczucie bezpiecze

ń

stwa.

Potrzebuj

ą

wi

ę

kszej ni

ż

dziewczynki przestrzeni dla swoich zabaw, a w pó

ź

niejszym wieku cz

ęś

ciej i

bardziej swobodnie dotykaj

ą

innych osób oraz przerywaj

ą

mówi

ą

cym kobietom. Uogólniaj

ą

c: m

ęż

czy

ź

ni

background image

potrzebuj

ą

wi

ę

cej przestrzeni. Z punktu widzenia m

ęż

czyzny cała przestrze

ń

- publiczna i prywatna -

ł

ą

cznie ze znajduj

ą

cymi si

ę

w niej kobietami, nale

ż

y do niego i jest jego własno

ś

ci

ą

. To

przekonanie/poczucie/do

ś

wiadczenie wywodzi si

ę

z naszych tradycji społecznych i prawnych, według

których kobiet

ę

uwa

ż

ano jedynie za przedłu

ż

enie jej ojca lub m

ęż

a. Poj

ę

cie rodziny pocz

ą

tkowo

obejmowało cały stan posiadania obywatela rodzaju m

ę

skiego ł

ą

cznie z jego

ż

on

ą

, dzie

ć

mi i nie-

wolnikami. W Stanach Zjednoczonych kobieta zam

ęż

na ma zwykle prawo do posiadania własnego

maj

ą

tku i rozporz

ą

dzania nim, ale w niektórych stanach jest wymagane jeszcze pozwolenie m

ęż

a.

Oregon był pierwszym stanem, w którym w 1977 roku gwałt mał

ż

e

ń

ski uznano za przekroczenie

prawa. Od 1983 roku m

ąż

oskar

ż

ony o zgwałcenie

ż

ony mo

ż

e by

ć

w Oregonie s

ą

dzony według tych

samych przypisów, które słu

żą

za podstaw

ę

karania wszelkich innych gwałtów (Morgan, 1984). Od roku

1985 ju

ż

dwadzie

ś

cia innych stanów zniosło wyj

ą

tek dla m

ęż

ów i dopu

ś

ciło

ś

ciganie ich przez prawo

(Finkelhor i Yllo, 1985). Jednak w wi

ę

kszo

ś

ci stanów gwałt mał

ż

e

ń

ski legalnie nadal nie istnieje, cho

ć

zdarza si

ę

bardzo cz

ę

sto. Wyliczenia konserwatystów wykazuj

ą

,

ż

e około 14% zam

ęż

nych kobiet

do

ś

wiadczyło gwałtu ze strony m

ęż

a. Ze wzgl

ę

du na to,

ż

e cz

ęść

takich przypadków wcale nie jest

zgłaszana, nale

ż

y te dane uzna

ć

za zani

ż

one (Russell, 1982). Chocia

ż

m

ę

skie poczucie własno

ś

ci w

stosunku do kobiet nie jest ju

ż

tak powszechnie akceptowane jak kiedy

ś

, co dokonało si

ę

dzi

ę

ki

wyzwaniu rzuconemu ameryka

ń

skiemu prawodawstwu przez feministki, to charakterystyczne dla

m

ęż

czyzn poczucie prawa do posiadania własno

ś

ci publicznej, a cz

ę

sto i czyjej

ś

własno

ś

ci prywatnej,

wcale si

ę

nie zmieniło (Prawa wielu krajów nie s

ą

nawet tak „post

ę

powe" jak nasze. Przegl

ą

du tych

problemów na

ś

wiecie dokonuje Robin Morgan w Sisterhood Is Global [Globalne siostrze

ń

stwo], 1984).

W miejscach publicznych m

ęż

czy

ź

ni cz

ę

sto podchodz

ą

do kobiet, nawet b

ę

d

ą

cych w parach lub

grupkach, uwa

ż

aj

ą

c,

ż

e kobieta jest samotna, je

ś

li nie towarzyszy jej m

ęż

czyzna. Kobiety maj

ą

mniejsz

ą

przestrze

ń

osobist

ą

ni

ż

m

ęż

czy

ź

ni (Lott i Sommer, 1967). Na przykład obserwacje grupy

dzieci wywodz

ą

cych si

ę

z klasy

ś

redniej pozwoliły ustali

ć

,

ż

e chłopcy wi

ę

cej czasu ni

ż

dziewczynki sp

ę

-

dzaj

ą

, bawi

ą

c si

ę

poza domem oraz

ż

e do swoich zabaw potrzebuj

ą

około półtora raza wi

ę

cej

przestrzeni ni

ż

one (Harper i Snaders, 1975). Z wyj

ą

tkiem sytuacji laboratoryjnych, kobiety - niezale

ż

nie

od tego, czy s

ą

same, czy w grupie - tak

ż

e zajmuj

ą

dla siebie mniej przestrzeni ni

ż

m

ęż

czy

ź

ni (Edney i

Jordan-Edney, 1974). Równie

ż

w obr

ę

bie grup zło

ż

onych z samych m

ęż

czyzn osobnik dominuj

ą

cy lub

agresywny zajmuje wi

ę

cej przestrzeni ni

ż

pozostali jej członkowie (Sommer, 1969; Kinzel, 1970).

W wyniku tradycji i przyzwyczajenia kobiety nie tylko maj

ą

mniej fizycznej/psychicznej

przestrzeni, ale tak

ż

e nie pozwala si

ę

im robi

ć

tyle hałasu, co m

ęż

czyznom. Dotyczy to zarówno mowy,

jak i funkcji cielesnych, takich jak na przykład jedzenie. M

ęż

czyzna mo

ż

e mlaska

ć

lub zaspokaja

ć

swoje inne potrzeby fizyczne otwarcie i gło

ś

no, nie naruszaj

ą

c przy tym ogólnego poczucia przyz-

woito

ś

ci czy przypisywanej mu m

ę

sko

ś

ci.

Pewna matka i terapeutka tak opisała swoje do

ś

wiadczenie z Japonii: „Gdy nasz syn przechodził

trening czysto

ś

ci, nauczyli

ś

my go siusia

ć

na drzewo w ogrodzie. Zauwa

ż

ywszy to, jego japo

ń

ska

niania kazała mu najpierw przeprasza

ć

drzewo" (Bell, 1989, s. 52). Jak to wpływa na „ja" małego

chłopca i jego widzenie innych osób, gdy uczy si

ę

,

ż

e ma prawo siusia

ć

na wszystko, co jest w jego

zasi

ę

gu? Popularny jest nawet rodzaj współzawodnictwa mi

ę

dzy chłopcami, w którym wygrywa ten, kto

nasiusia najdalej. W m

ę

skim slangu istnieje wyra

ż

enie „zawody w sikaniu" (pissing contest) na

background image

okre

ś

lenie sytuacji, w której trzeba konkurowa

ć

z innymi. Najwyra

ź

niej zasad

ą

jest,

ż

e najbardziej

m

ę

skim zwyci

ę

zc

ą

we własnych oczach i w opinii innych jest ten, kto najdalej potrafi zaznaczy

ć

wpływ

swego ciała (nawet za pomoc

ą

ekskrementów). Wi

ę

cej znaczy lepiej.

Gdyby kobiety traktowały fizyczn

ą

przestrze

ń

jako przedłu

ż

enie siebie i swobodnie poruszały si

ę

po ulicach po zmroku, tak jak to mog

ą

czyni

ć

m

ęż

czy

ź

ni, nara

ż

ałyby po prostu swoje

ż

ycie. Agresywne

grupy m

ęż

czyzn czasem usprawiedliwiaj

ą

napadanie kobiet, mówi

ą

c,

ż

e zasłu

ż

yły na to, włócz

ą

c si

ę

po nocy (tak jak w wypadku napadu na kobiet

ę

uprawiaj

ą

c

ą

jogging w Central Parku w New York City,

który wzbudził sensacyjne zainteresowanie). Kobiety wkraczaj

ą

w sfer

ę

publiczn

ą

(to kolejne poj

ę

cie

pozornie neutralne) na własne ryzyko. Przestrze

ń

„publiczna" nie jest w gruncie rzeczy neutralna: nie

nale

ż

y bowiem do kobiet. Ka

ż

da kobieta o tym wie i ma własn

ą

strategi

ę

unikania zagro

ż

enia w

miejscach publicznych lub dawania sobie z nim rady, najcz

ęś

ciej przez zajmowanie jak najmniejszej

przestrzeni lub przez zapewnienie sobie m

ę

skiego towarzystwa. Kobieta musi przej

ść

przez teren

obj

ę

ty wojn

ą

za ka

ż

dym razem, gdy wychodzi za próg swego domu, a cz

ę

sto tak

ż

e, gdy do niego

wraca. Obecnie kobiety mog

ą

by

ć

profesorami, prawnikami czy lekarzami, zdobywaj

ą

c tym samym

ograniczony dost

ę

p do dziedzin, z których uprzednio wykluczały je m

ę

skie przywileje. Mog

ą

wykłada

ć

,

s

ą

dzi

ć

i leczy

ć

, ale w momencie, gdy opuszczaj

ą

swój gabinet i wchodz

ą

na o

ś

wietlone bezlitosnym

sło

ń

cem lub - co gorsza - spowite jeszcze bardziej bezlitosn

ą

ciemno

ś

ci

ą

ulice, ich zawodowy status

przestaje si

ę

liczy

ć

, a pozostaj

ą

tylko widoczne cechy ich wygl

ą

du, okre

ś

laj

ą

ce rodzaj, ras

ę

i wiek.

We własnym domu kobiety maj

ą

do czynienia nie tylko z m

ęż

czyznami, których znaj

ą

, ale tak

ż

e z

natarczywymi obcymi dobijaj

ą

cymi si

ę

do drzwi lub posługuj

ą

cymi si

ę

telefonem. Nieprzyzwoite

propozycje przez telefon przypominaj

ą

kobiecie,

ż

e mo

ż

e by

ć

przedmiotem seksualnej przemocy. W

zwi

ą

zku z rozwojem technologii pochłanianie kobieco

ś

ci przez m

ę

sko

ść

przybiera coraz to nowe formy:

wi

ę

kszo

ść

znanych mi kobiet mieszkaj

ą

cych samotnie prosi przyjaciół lub krewnych rodzaju m

ę

skiego,

by u

ż

yczyli swego głosu ich automatycznym sekretarkom lub by jako

ś

zasugerowali,

ż

e pod tym

numerem mieszka tak

ż

e m

ęż

czyzna. Ma to wprowadzi

ć

w bł

ą

d obcych, a mo

ż

e tak

ż

e i bliskich. Ta

forma kamufla

ż

u jest jednak niezb

ę

dnym elementem kobiecego arsenału

ś

rodków słu

żą

cych prze

ż

yciu

w pozornie neutralnej przestrzeni prywatnej. Kobiety stosuj

ą

strategi

ę

niewidzialno

ś

ci, która zapewnia

im bezpiecze

ń

stwo, ale tak

ż

e je niszczy.

W sensie symbolicznym kobieta musi by

ć

niewidzialna tak

ż

e w przestrzeni publicznej. Gdyby

kobieta publicznie siadała, poruszała si

ę

i dotykała swego ciała w taki sposób, jak to robi m

ęż

czyzna,

mogłaby zosta

ć

oskar

ż

ona o nieprzyzwoito

ść

, a nawet o to,

ż

e prosi si

ę

o gwałt. Zachowuj

ą

cym si

ę

w

ten sposób m

ęż

czyznom nie grozi

ż

adne niebezpiecze

ń

stwo. Nie nara

ż

aj

ą

si

ę

te

ż

na

ż

aden wstyd.

Badania pozycji siedz

ą

cych i stoj

ą

cych w wielu kulturach ujawniaj

ą

,

ż

e siedzenie z rozstawionymi

nogami eksponuj

ą

cymi genitalia jest zachowaniem typowo m

ę

skim (Hewes, 1957). Opisywałam ju

ż

maskulinistyczn

ą

tendencj

ę

do szukania

ź

ródła konfliktów w kobiecie. Tutaj dodatkowo ilustruje j

ą

fakt,

ż

e m

ęż

czyzna uznałby tak

ą

pozycj

ę

za nieprzyzwoit

ą

u kobiety, ale siebie i innych m

ęż

czyzn o

nieprzyzwoito

ść

nie oskar

ż

a. Poniewa

ż

m

ęż

czy

ź

ni lokalizuj

ą

własne do

ś

wiadczenie w kobietach,

neutralizuj

ą

w ten sposób swoje do

ś

wiadczenie, a podporz

ą

dkowuj

ą

sobie do

ś

wiadczenie kobiety. I

znów zachowanie kobiety definiowane jest przez wpływ, jaki wywiera ona na nieokre

ś

lonego m

ę

skiego

obserwatora.

background image

Terapeutka pracuj

ą

ca pod moim nadzorem opowiedziała mi bardzo zdenerwowana, jak klient tu

ż

przed ko

ń

cem sesji pochylił si

ę

i poło

ż

ył jej czek na kolanach, co miało by

ć

sygnałem,

ż

e ju

ż

sko

ń

czyli.

Inny klient z kolei wyj

ą

ł z kieszeni czek całkowicie mokry i wr

ę

czył go terapeutce, której prac

ę

tak

ż

e

nadzorowałam. Wyja

ś

nił,

ż

e tego dnia bardzo si

ę

pocił. Nie przyszło mu do głowy wyj

ąć

czek z

kieszeni w czasie sesji i pozwoli

ć

mu wyschn

ąć

, by nie narzuca

ć

terapeutce swego potu. Czy

ż

by

zachowywała si

ę

tak prowokuj

ą

co lub niegrzecznie,

ż

e wywołała lub zasłu

ż

yła sobie na takie

zachowanie? Czy sama si

ę

o nie prosiła?

Oba te zdarzenia prawdopodobnie ujawniaj

ą

ś

wiadom

ą

lub nie

ś

wiadom

ą

wrogo

ść

w relacji

terapeutka - klient, ale tym, co pragn

ę

szczególnie podkre

ś

li

ć

, jest zawarte w nich m

ę

skie poczucie

prawa do kobiety. Czy mo

ż

na sobie wyobrazi

ć

takie sytuacje, ale z udziałem terapeutów-m

ęż

czyzn i

klientek-kobiet? Czy znaczenia tych zdarze

ń

pozostałyby takie same? Gdyby klientka skupiła w ten

sposób uwag

ę

na swoim ciele i ciele terapeuty, jej post

ę

powanie zostałoby niew

ą

tpliwie uznane za

erotycznie prowokuj

ą

ce. Ona nie miałaby przestrzennych i fizycznych praw m

ęż

czyzny i

przekraczałaby granic

ę

, która dla niego w ogóle nie istnieje. A mo

ż

e znaczenie obu sytuacji odnosiłoby

si

ę

po prostu do niej, skoro nadwy

ż

ka znacze

ń

zawsze zostaje przypisana kobiecie.

Kolejny przykład: feministyczne próby wł

ą

czenia ojców we wszystkie aspekty rodzicielstwa,

zaowocowały pojawieniem si

ę

nowego wyra

ż

enia: „Jeste

ś

my w ci

ąż

y". Takie stwierdzenie w ustach

m

ęż

czyzny ma zapewne ukaza

ć

jego wra

ż

liwo

ść

oraz gotowo

ść

do przyj

ę

cia propagowanego przez

feministki wi

ę

kszego udziału ojców w

ż

yciu rodzinnym. Warto jednak rozwa

ż

y

ć

zawarty w nim punkt

widzenia. Je

ś

li to „my" jeste

ś

my w ci

ąż

y, je

ś

li to w „naszej" macicy rozwija si

ę

„nasze" dziecko, to

dlaczego zapłodnienia nie dokonał „nasz" penis? Co wła

ś

ciwie staje si

ę

wspóln

ą

własno

ś

ci

ą

i do kogo

ta własno

ść

naprawd

ę

nale

ż

y? Ciało kobiety staje si

ę

własno

ś

ci

ą

obojga partnerów, ale ciało m

ęż

czy-

zny nale

ż

y tylko do niego. Pod współczesnym przebraniem zostało tu ukryte tradycyjne m

ę

skie

poczucie własno

ś

ci w stosunku do kobiety lub przynajmniej w stosunku do u

ż

ytecznych cz

ęś

ci jej ciała.

Macica kobiety nale

ż

ała kiedy

ś

do m

ęż

czyzny. On był tak

ż

e wła

ś

cicielem wszystkich dzieci, które z niej

wyszły. Teraz jest ona wspóln

ą

własno

ś

ci

ą

kobiety i m

ęż

czyzny.

Ernest Becker, rozprawiaj

ą

c o m

ę

skiej potrzebie pokonywania fizyczno

ś

ci, jako jej przykład

podaje „szeroko rozpowszechnion

ą

praktyk

ę

umieszczania kobiet w czasie ich menstruacji w

specjalnych chatach oraz najrozmaitsze tabu zwi

ą

zane z tym aspektem kobiecej fizjologii. Oczywiste

jest,

ż

e człowiek stara si

ę

kontrolowa

ć

tajemnicze procesy natury, które manifestuj

ą

si

ę

w jego ciele"

(1973, s. 32; podkre

ś

lenie - E. K.). Becker na równi z reprezentantami kultur, które opisuje, uwa

ż

a

kobiec

ą

menstruacj

ę

za co

ś

, co dotyczy ciała m

ęż

czyzny. Jej kulturowe znaczenie wywodzi si

ę

z

m

ę

skich pogl

ą

dów i odczu

ć

na jej temat, a nie z kobiecego do

ś

wiadczenia okresowego krwawienia.

Innym pouczaj

ą

cym przykładem jest inicjacyjna praktyka z Nowej Gwinei, gdzie wierzy si

ę

,

ż

e

„m

ęż

czyzna staje si

ę

m

ęż

czyzn

ą

wył

ą

cznie dzi

ę

ki rytualnym narodzinom i przej

ę

ciu przez grup

ę

m

ęż

czyzn funkcji, które przez kobiety spełniane s

ą

w sposób naturalny" (Mead, 1949, s. 98). W wielu

kulturach symboliczna

ś

mier

ć

chłopca i jego odrodzenie jest dziełem m

ęż

czyzn. Cz

ę

sto do rytuału

nale

ż

y obrzezanie lub - u niektórych plemion australijskich - nacinanie penisa. Rana nazywa si

ę

„pochw

ą

" m

ęż

czyzny, a krwawienie z niej uwa

ż

ane jest za menstruacj

ę

przodki

ń

, któr

ą

m

ęż

czy

ź

ni

ukradli, uzyskuj

ą

c tym samym przewag

ę

nad kobietami (Kittay, 1984). Uzyskanie efektu „m

ę

skiej

background image

menstruacji" jest kluczowym aspektem rytuałów odrodzenia. W ten sposób m

ęż

czy

ź

ni zawłaszczaj

ą

najbardziej fizyczne przejawy zdolno

ś

ci rodzenia. Poniewa

ż

maj

ą

moc tworzenia znacze

ń

, rytuał ten

nie jest uwa

ż

any za

ś

mieszny czy

ż

ałosny, ale za rzeczywiste

ź

ródło ich władzy i wy

ż

szo

ś

ci.

M

ęż

czy

ź

ni ci nie maj

ą

ż

adnych powodów, by zazdro

ś

ci

ć

kobietom, skoro ostatecznie maj

ą

wszystko,

co

ś

wiadczy o kobieco

ś

ci i wszystko, co

ś

wiadczy o m

ę

sko

ś

ci.

Postawa, która wyra

ż

a si

ę

poprzez takie rytuały, nie jest bynajmniej rozpowszechniona tylko w

egzotycznych kulturach plemiennych. Ogólnie wiadomo,

ż

e konstruktorzy bomby atomowej mówili o jej

powstawaniu jako o procesie rodzenia. Ostatnio wydan

ą

ksi

ąż

k

ę

Billa Cosby'ego o ojcostwie

reklamowały w autobusach Nowego Jorku ogromne plakaty z napisem: „Gratulacje, to ksi

ąż

ka!".

Najwyra

ź

niej jej narodziny były dziełem samego tylko ojca, Billa Cosby'ego. Gwiazda koszykówki, Rick

Barry, miał kiedy

ś

powiedzie

ć

,

ż

e gdyby jego dzieci były ko

ń

mi, to ka

ż

de z nich byłoby warte milion

dolarów. Mo

ż

na si

ę

domy

ś

la

ć

,

ż

e matka dzieci nie jest ani gwiazd

ą

koszykówki, ani koniem.

Wszystkie te zjawiska wyznaczaj

ą

pewien wspólny kierunek. Wydaje si

ę

,

ż

e m

ęż

czy

ź

ni

do

ś

wiadczaj

ą

takich samych, jak kobiety trudno

ś

ci w procesie indywiduacji i

ż

e ideały autonomiczno

ś

ci

i indywidualno

ś

ci s

ą

do

ść

nienaturalne, a ich osi

ą

gni

ę

cie jest głównie spraw

ą

iluzji. Je

ś

li dla m

ęż

czyzn

przedłu

ż

eniem ich samych s

ą

kobiety, dzieci, a nawet fizyczne aspekty

ś

rodowiska, to ich trudno

ś

ci z

oddzielaniem si

ę

staj

ą

si

ę

po prostu niewidoczne. M

ęż

czy

ź

ni tak cz

ę

sto twierdz

ą

,

ż

e reakcje kobiet na

ich zachowania s

ą

kontynuacj

ą

ich pragnie

ń

i zachowa

ń

, i

ż

pozostaje tylko jeden wniosek: m

ęż

czyzna

rzeczywi

ś

cie nie wie, gdzie ko

ń

cz

ą

si

ę

jego granice, a gdzie zaczynaj

ą

granice kobiety. Cz

ę

sto zupełnie

szczerze uwa

ż

a,

ż

e na przykład kobieta, któr

ą

gwałci, chce by

ć

zgwałcona,

ż

e kobiecie sprawiaj

ą

przyjemno

ść

jego lubie

ż

ne spojrzenia i uwagi,

ż

e kobieta odbiera jako komplement gwizdy, które słyszy

na ulicy. Publikacje pornograficzne pełne s

ą

obrazów kobiet obezwładnianych, gwałconych, bitych i

przewa

ż

nie wygl

ą

daj

ą

cych tak, jakby im si

ę

to wszystko podobało.

W terapii mał

ż

e

ń

stw wielu m

ęż

ów ma trudno

ś

ci z odró

ż

nieniem uczu

ć

i potrzeb

ż

ony od swoich

własnych. Jeden m

ąż

ci

ą

gle powtarzał

ż

onie,

ż

e nie powinna utrzymywa

ć

kontaktu z pewnymi

przyjaciółmi, bo to go rani. Wielu m

ęż

czyzn nie potrafi dostrzec,

ż

e seksualne potrzeby partnerek s

ą

odmienne od ich własnych. Skoro on robi to, co mu sprawia przyjemno

ść

, mo

ż

e go naprawd

ę

dziwi

ć

,

ż

e jej si

ę

to nie podoba. Nie chodzi o to,

ż

e on si

ę

domaga, by ona miała takie same potrzeby i

odczucia jak on, ale o to,

ż

e według jego nieu

ś

wiadomionych zało

ż

e

ń

tak wła

ś

nie jest. Mówiło si

ę

kiedy

ś

,

ż

e w mał

ż

e

ń

stwie m

ąż

i

ż

ona staj

ą

si

ę

jedn

ą

osob

ą

: m

ęż

em. Ta epoka nie całkiem si

ę

jeszcze

sko

ń

czyła.

To, co m

ę

skie musi zawiera

ć

to, co kobiece. Psychiczne granice kobiety s

ą

przepuszczalne i

okre

ś

la si

ę

je wci

ąż

na nowo. Granice m

ęż

czyzny s

ą

rozległe i pochłaniaj

ą

ce. Artykuł w niedawnym

numerze „San Francisco Chronicie" (23 kwietnia 1989) traktuje o gwiazdach ekranu, takich jak Kelly

McGillis, Brigitte Nielsen i Sigourney Weaver, które osi

ą

gn

ę

ły sukces, mimo

ż

e s

ą

wysokie.

Wymienia si

ę

wielu gwiazdorów (Dustin Hoffman, Paul Newman, Robert Redford, Tom Cruise,

Michael J. Fox, Mel Gibson, Sean Penn) wzrostu ni

ż

szego ni

ż

przeci

ę

tny, ale ta ich cecha nie została

uznana za jak

ą

kolwiek przeszkod

ę

na drodze do kariery. Jest spraw

ą

oczywist

ą

,

ż

e to wysokie aktorki

natrafiaj

ą

na trudno

ś

ci, gdy maj

ą

gra

ć

z partnerem ni

ż

szym od siebie - a nie odwrotnie. Aby rozwi

ą

za

ć

ten „problem", kamera musi jako

ś

wywoła

ć

złudzenie,

ż

e m

ęż

czyzna jest wy

ż

szy. Zagadnienie nie

background image

polega na tym, jak wysoka jest kobieta, ale czy jej partner jest od niej wy

ż

szy lub przynajmniej mo

ż

e si

ę

takim wydawa

ć

. Chocia

ż

m

ęż

czy

ź

ni cz

ę

sto obawiaj

ą

si

ę

pochłoni

ę

cia przez matk

ę

czy inn

ą

kobiet

ę

, to

kobiety s

ą

codziennie pochłaniane, okre

ś

lane i ograniczane przez ojców i innych m

ęż

czyzn, cz

ę

sto

nawet nie zdaj

ą

c sobie z tego sprawy. Jest to praktyka tak powszechna,

ż

e wydaje si

ę

całkowicie

naturalna.

PERSPEKTYWA KOBIETY

Gdy dziewcz

ę

ta i kobiety, natrafiaj

ą

c na zewn

ę

trzne ograniczenia, ucz

ą

si

ę

, kim nie s

ą

i kim by

ć

nie mog

ą

, dowiaduj

ą

si

ę

równie

ż

tego, kim s

ą

. W znacznej mierze decyduj

ą

o tym inni - w

społecze

ń

stwie edypalnym głównie m

ęż

czy

ź

ni. Ograniczenia kobiety s

ą

oczywiste: jej granice nie tylko

zostaj

ą

ustalone z zewn

ą

trz jako negatyw granic m

ęż

czyzny, ale jeszcze na dodatek zmieniaj

ą

si

ę

ka

ż

dorazowo wraz z wkroczeniem w jej

ż

ycie nowego m

ęż

czyzny. Zjawisko to obejmuje tak

ż

e

przelotny kontakt z obcymi m

ęż

czyznami w sferze publicznej, którzy mog

ą

uzna

ć

j

ą

za poci

ą

gaj

ą

c

ą

,

nieistotn

ą

, niewidzialn

ą

lub stwierdzi

ć

,

ż

e „sama si

ę

o to prosi", skoro jest dla nich atrakcyjna lub

nieatrakcyjna.

Wczesna edukacja małej dziewczynki pełna jest zakazów i ogranicze

ń

, których nie ma w

wychowaniu małego chłopca. Erikson (1950) uznaje „podstawow

ą

ufno

ść

" za pierwszy stopie

ń

rozwoju

w kształtowaniu si

ę

rdzenia to

ż

samo

ś

ci u dziecka. Ale - jak słusznie zauwa

ż

a Bart (1985) - pierwszym

stopniem rozwoju dziewczynki powinna by

ć

nieufno

ść

. Popularne powiedzenie „chłopcy zawsze b

ę

d

ą

chłopcami" oznacza,

ż

e zawsze b

ę

d

ą

nieposłuszni i zawsze b

ę

d

ą

bada

ć

i zajmowa

ć

coraz wi

ę

kszy

teren wokół siebie, bo na tym polega ich m

ę

sko

ść

. Nie istnieje analogiczne powiedzenie o

dziewczynkach, bo im nie daje si

ę

podobnych przyzwole

ń

.

Dzi

ę

ki bezpo

ś

rednim stwierdzeniom i przykładom dziewczynka wcze

ś

nie dowiaduje si

ę

o

zagro

ż

eniach, na jakie jest nara

ż

ona. Nieufno

ść

, l

ę

k i ograniczenie staj

ą

si

ę

wi

ę

c integraln

ą

cz

ęś

ci

ą

jej

kształtuj

ą

cej si

ę

to

ż

samo

ś

ci. Musi si

ę

ona nauczy

ć

,

ż

e niektórzy m

ęż

czy

ź

ni b

ę

d

ą

j

ą

rani

ć

, inni b

ę

d

ą

si

ę

ni

ą

opiekowa

ć

, a jeszcze inni poł

ą

cz

ą

obie te czynno

ś

ci. Tylko wtedy, gdy kobiet

ę

eskortuje

m

ęż

czyzna, inni b

ę

d

ą

uwa

ż

ali,

ż

e jest ona poza ich zasi

ę

giem, bo istnieje wokół niej nieprzekraczalna

granica. Tylko m

ęż

czy

ź

ni mog

ą

wytyczy

ć

dla niej lini

ę

dziel

ą

c

ą

atrakcyjno

ść

od „proszenia si

ę

o to"

(Grady, 1984), o ile taka linia w ogóle istnieje. Ponadto jedynie ojciec lub m

ąż

mo

ż

e jej da

ć

nazwisko.

Obecnie wiele zam

ęż

nych kobiet nie przybiera nazwiska m

ęż

a, ale wówczas zachowuj

ą

nazwisko

ojca. Tylko poprzez relacj

ę

z m

ęż

czyzn

ą

kobieta mo

ż

e mie

ć

wzgl

ę

dnie bezpieczne granice: mo

ż

e si

ę

sta

ć

widzialna przez to,

ż

e jest z nim „zwi

ą

zana".

Nic wi

ę

c dziwnego,

ż

e kobiety ucz

ą

si

ę

utrzymywania przy

ż

yciu dzi

ę

ki zwi

ą

zkom, a nie dzi

ę

ki

sobie. Nic dziwnego,

ż

e tworz

ą

przenikalne, dostosowuj

ą

ce si

ę

, zmienne granice. Nic dziwnego,

ż

e

cz

ę

sto czuj

ą

, i

ż

s

ą

niewidzialne zarówno w zwi

ą

zkach, jak i poza nimi. Kobieta mo

ż

e by

ć

widzialna

wył

ą

cznie „w relacji do", a poniewa

ż

jest to stan kulturowo aprobowany, podnosi on jej poczucie

własnej warto

ś

ci. Paradoksalnie jednak ma to jednocze

ś

nie skutek odwrotny: jej poczucie własnej

warto

ś

ci obni

ż

a si

ę

z powodu narzuconych jej ogranicze

ń

. Poniewa

ż

te ograniczenia s

ą

zawsze

okre

ś

lane przez innych, granice kobiety musz

ą

by

ć

reaktywne, gi

ę

tkie i zale

ż

ne od sytuacji, musz

ą

by

ć

z nieustann

ą

czujno

ś

ci

ą

dostosowane do innych, a nie do własnego „ja". Ostatecznie kobieta

background image

najcz

ęś

ciej osi

ą

ga jedynie złudzenie bezpiecze

ń

stwa, co potwierdzaj

ą

statystyki ukazuj

ą

ce przemoc

wobec kobiet w rodzinie jako zjawisko epidemiologiczne w naszym społecze

ń

stwie.

Carol Brooks Gardner (1980) badała funkcje ulicznych odzywek m

ęż

czyzn do kobiet oraz stopie

ń

ryzyka zwi

ą

zany z przebywaniem kobiet w sferze publicznej bez m

ę

skiej eskorty. Kobieta jest

bezpieczniejsza, gdy ma za towarzysza m

ęż

czyzn

ę

, ale jaki ma to wpływ na ni

ą

sam

ą

? Chocia

ż

pewien stopie

ń

widzialno

ś

ci w

ś

wiecie m

ęż

czyzn jest kobiecie niezb

ę

dny dla rozwoju zdrowej

to

ż

samo

ś

ci, jej osi

ą

gni

ę

cie wi

ąż

e si

ę

dla niej z ogromnym zagro

ż

eniem. Kolejnym paradoksem jest

fakt,

ż

e autentyczno

ść

czy te

ż

prawdziwa obecno

ść

kobiety tak

ż

e nie jest dla niej bezpieczna. Artystka

Judy Chicago (1975) pisze o kobietach, które do

ś

wiadczyły ulicznego napastowania. Czuły one tak

ogromny l

ę

k psychiczny i fizyczny,

ż

e obawiały si

ę

rozmawia

ć

na ten temat nawet w grupie zło

ż

onej z

samych kobiet. Bały si

ę

tak

ż

e dawa

ć

swym prze

ż

yciom wyraz w sztuce. Vivian Gornick komentuje to

tak: „Mój ojciec był

Ż

ydem i nie miał co do tego

ż

adnego wyboru. Na ulicach wołano za nim gudlaj. [...]

Gdy mój ojciec słyszał takie okre

ś

lenie, zamierała w nim siła

ż

yciowa. Kiedy m

ęż

czyzna, widz

ą

c mnie

na ulicy, wydaje zwierz

ę

ce odgłosy albo gdy siedz

ą

c ze mn

ą

przy stole, nie słyszy, co do niego mówi

ę

,

dzieje si

ę

ze mn

ą

to samo, co z moim ojcem. Sprawia to,

ż

e serce wali mi jak młotem, a krew uderza

do głowy" (1989, s. 95).

L

ę

k przed fizycznym zranieniem przez m

ęż

czyzn

ę

jest uwa

ż

any za naturaln

ą

cz

ęść

ż

ycia

kobiety i oczywi

ś

cie przejawia si

ę

w jej ciele. Jak cz

ę

sto widzisz kobiet

ę

stoj

ą

c

ą

prosto i patrz

ą

c

ą

przed

siebie lub swobodnie, z pewno

ś

ci

ą

id

ą

c

ą

ulic

ą

? Przypomnij sobie cytowane wcze

ś

niej słowa ulicznych

opryszków, którzy czekaj

ą

na odgłos kobiecych kroków na ulicy. Wyobra

ź

sobie,

ż

e to ty jeste

ś

kobiet

ą

id

ą

c

ą

w nocy ulic

ą

lub znajduj

ą

c

ą

si

ę

na jakim

ś

przedmie

ś

ciu i

ż

e nagle słyszysz za sob

ą

szybko

przybli

ż

aj

ą

ce si

ę

kroki m

ęż

czyzny. Co czujesz? Co sobie wyobra

ż

asz?

W czasie sesji, której byłam superwizorem, jeden z m

ęż

czyzn zerwał si

ę

nagle z krzesła

poruszony i zrozpaczony. Zarówno kobiety, jak i m

ęż

czy

ź

ni w grupie skulili si

ę

na swoich miejscach,

obawiaj

ą

c si

ę

ataku z jego strony. Wszyscy oni mieli wiele do

ś

wiadcze

ń

zwi

ą

zanych z przemoc

ą

ze

strony m

ęż

czyzn, a tylko jedna osoba spo

ś

ród nich doznała jako dziecko przemocy ze strony kobiety.

Podczas kursów przygotowawczych dla terapeutów uczestnicz

ą

ce w nich kobiety i m

ęż

czy

ź

ni musz

ą

nauczy

ć

si

ę

stawia

ć

czoła własnemu l

ę

kowi przed gniewem, szczególnie gniewem m

ęż

czyzn, który

mo

ż

e przerodzi

ć

si

ę

w przemoc. Gniew kobiety mo

ż

na przedyskutowa

ć

i przekształci

ć

, a przynajmniej

opanowa

ć

. Zmowa terapeutów cz

ę

sto ka

ż

e okre

ś

la

ć

gniew jako cech

ę

m

ę

sk

ą

, a wi

ę

c stosown

ą

i

mo

ż

liw

ą

do zaakceptowania u m

ęż

czyzny, lecz zbyt gwałtown

ą

u kobiety.

Na ró

ż

nych etapach terapii praktycznie ka

ż

da z moich klientek zmagała si

ę

z fizycznym l

ę

kiem

przed m

ęż

czyznami w ogóle lub przed konkretnym m

ęż

czyzn

ą

b

ę

d

ą

cym jej partnerem. Wiele kobiet

miewa koszmarne sny o brutalnych m

ęż

czyznach. Wiele nigdy nie wychodzi wieczorem bez asysty,

obawiaj

ą

c si

ę

anonimowego napastnika. Jeszcze inne boj

ą

si

ę

,

ż

e ich partner b

ę

dzie je zmuszał do

uprawiania seksu lub

ż

e jego uogólniona wrogo

ść

wobec kobiet zwróci si

ę

przeciw nim. Niektóre

słyszały, jak ich partnerzy mówili o kobietach,

ż

e zasługuj

ą

na to, by je gwałci

ć

, bi

ć

, a nawet mordowa

ć

.

Lesbijki, je

ś

li nawet nie obawiaj

ą

si

ę

ataku, to cz

ę

sto czuj

ą

l

ę

k przed wy

ś

mianiem, tak ze strony

znanych im m

ęż

czyzn, jak i nieznajomych. Wi

ę

kszo

ść

tych kobiet wcale nie nale

ż

y do tak licznej

przecie

ż

grupy ofiar przemocy czy gwałtu w dzieci

ń

stwie.

background image

Prawie ka

ż

da kobieta potrafi opisa

ć

uczucie fizycznego i psychicznego zagro

ż

enia atakiem na

ulicy: „Jad

ą

c taksówk

ą

na lotnisko,

ś

pi

ą

c we własnym łó

ż

ku, korzystaj

ą

c z publicznej toalety, czekaj

ą

c

na wind

ę

, wracaj

ą

c samochodem do domu, przystaj

ą

c, by porozmawia

ć

z s

ą

siadami lub przyjaciółmi -

kobiety cz

ę

sto do

ś

wiadczaj

ą

dziwnego skurczu w

ż

ą

dku, który w jaki

ś

sposób ostrzega je przed

niebezpiecze

ń

stwem" (Sta

ń

ko, 1988). Kobiety b

ę

d

ą

ce ofiarami nadu

ż

y

ć

seksualnych cz

ę

sto czuj

ą

napi

ę

cie w niektórych partiach ciała i umysłu i zwykle nie potrafi

ą

do

ś

wiadczy

ć

erotycznego

podniecenia bez jednoczesnego odczuwania l

ę

ku. Te, które w dzieci

ń

stwie traktowano brutalnie,

najcz

ęś

ciej przyjmuj

ą

fizyczn

ą

i psychiczn

ą

postaw

ę

nieustannej czujno

ś

ci i gotowo

ś

ci do obrony.

Kobiety nie zawsze s

ą

ś

wiadome tego l

ę

ku. Jest on tak zwyczajn

ą

cz

ęś

ci

ą

ich codzienno

ś

ci,

ż

e

obecny jest w ich ciele. Zazwyczaj reakcjami na l

ę

k s

ą

takie symptomatyczne zaburzenia, jak ataki

paniki, fobie, zaburzenia dysocjacyjne czy depresje, by wymieni

ć

tylko kilka typowych przypadło

ś

ci

kobiecych. Z pewno

ś

ci

ą

nie wszyscy m

ęż

czy

ź

ni s

ą

wolni od l

ę

ków w stosunkach z kobietami. Mam

jednak wra

ż

enie,

ż

e ich obawy dotycz

ą

głównie odrzucenia, a nie brutalno

ś

ci. M

ęż

czyzna boi si

ę

,

ż

e

nie oka

ż

e si

ę

dostatecznie dobry, wystarczaj

ą

co du

ż

y i silny,

ż

e nie sprawdzi si

ę

jego potencja,

ż

e

kobieta go nie zechce. Boi si

ę

utraty władzy i prawa do kobiety.

Gdyby ustanowi

ć

godzin

ę

policyjn

ą

dla m

ęż

czyzn - poniewa

ż

na ulicach i w parkach, szczególnie

noc

ą

, stanowi

ą

oni powa

ż

ne zagro

ż

enie dla kobiet (a tak

ż

e - cho

ć

w znacznie mniejszym stopniu - i dla

niektórych m

ęż

czyzn, tym wi

ę

ksze, im bardziej przypominaj

ą

oni kobiety swoim wygl

ą

dem, wielko

ś

ci

ą

i

zachowaniem) - czy doszłoby do eksplozji brutalno

ś

ci w domach? Jak wielu Amerykanów, opisuj

ą

c

obcokrajowcowi nasze warto

ś

ci i zwyczaje, stwierdziłoby,

ż

e mamy godzin

ę

policyjn

ą

dla kobiet?

Nasza nieformalna godzina policyjna dla kobiet jest traktowana jako co

ś

najzupełniej oczywistego tak

samo, jak brutalno

ść

m

ęż

czyzn. Musimy zapyta

ć

, dlaczego okre

ś

la si

ę

to zjawisko po prostu jako

zagadnienie fizycznej i psychicznej bezradno

ś

ci kobiet, a nie problem irracjonalnej przemocy i braku

samokontroli u m

ęż

czyzn? Nie istniej

ą

programy zapobiegania m

ę

skiej brutalno

ś

ci, a mo

ż

na by na

przykład uczy

ć

chłopców panowania nad sob

ą

i nad własn

ą

agresj

ą

, szanowania potrzeb i uczu

ć

dziewcz

ą

t, a nawet rozumienia,

ż

e te potrzeby mog

ą

by

ć

inne od m

ę

skich. Tylko,

ż

e to wymagałoby

nie tylko nazwania niebezpiecze

ń

stwa, ale zrozumienia, kto ma władz

ę

jego okre

ś

lania i na czym ono

polega. Jest to władza definiowania i ograniczania, władza tworzenia figury i tła, władza czynienia

rzeczy widzialnymi i niewidzialnymi. Władz

ę

zawsze dzier

ż

y twórca tła i wła

ś

ciciel kontekstu. To on jest

tym, kto wyznacza granice i definiuje problem. Tylko zmiana kontekstu, dokonuj

ą

ca przesuni

ę

cia

znacze

ń

i ocen wszelkich zdarze

ń

intrapsychicznych i interpersonalnych, b

ę

dzie równie

ż

zmian

ą

natury edypalnego społecze

ń

stwa.

Mo

ż

na przytoczy

ć

z

ż

ycia codziennego wiele przykładów władzy, jak

ą

daje m

ęż

czyznom

panowanie nad kontekstem. Gdy wynaleziono maszyn

ę

do pisania, uwa

ż

ano j

ą

za mechanizm tak

skomplikowany,

ż

e jedynie m

ęż

czyzna był w stanie si

ę

nim posługiwa

ć

. Presti

ż

ł

ą

czony z tym zawodem

w Stanach Zjednoczonych znikn

ą

ł, gdy okre

ś

lono go jako zaj

ę

cie banalne i monotonne, które mog

ą

wykonywa

ć

kobiety. Kolejnym przykładem jest profesja lekarza, który w Stanach Zjednoczonych ma

wysoki status i du

ż

e dochody. Wi

ę

kszo

ść

lekarzy to przecie

ż

m

ęż

czy

ź

ni. W byłym Zwi

ą

zku Radzieckim,

gdzie lekarzami s

ą

zwykle kobiety, zawód ten nie cieszy si

ę

tak wielkim presti

ż

em i przynosi dochody

ni

ż

sze ni

ż

płace niektórych robotników. By

ć

mo

ż

e i nas czeka podobna sytuacja, na przykład w

background image

pewnych działach prawa i medycyny, gdzie prac

ę

znajduje coraz wi

ę

cej kobiet. Status zaj

ę

cia nie

zale

ż

y od niego samego, ale od przypisanego mu znaczenia, czyli od komponentu warto

ś

ciuj

ą

cego.

W czasach wiktoria

ń

skich włoscy denty

ś

ci zauwa

ż

yli,

ż

e kobiety rzadziej mdlej

ą

z bólu ni

ż

m

ęż

czy

ź

ni. Ró

ż

nicy tej nie przypisano jednak wi

ę

kszej odwadze i wytrzymało

ś

ci kobiet, ale ni

ż

szej

zdolno

ś

ci odczuwania. Podobnie gdy dziewczynki s

ą

lepiej od chłopców rozwini

ę

te intelektualnie, nie

uwa

ż

a si

ę

ich za bystrzejsze, lecz za bardziej powierzchowne (Russett, 1989). Powolno

ść

, a nie

szybko

ść

zdobywania wiedzy stała si

ę

warto

ś

ci

ą

. Chodzi tu o abstrakcj

ę

wy

ż

szego poziomu: warto

ś

ci

ą

jest sama m

ę

sko

ść

, kobieco

ść

jest podrz

ę

dna na mocy definicji.

Jak dalece zmieniła si

ę

ta perspektywa w ci

ą

gu ostatnich stu lat? Joan Schulman tak

skomentowała sposób, w jaki prawodawstwo niektórych stanów rozszerzyło uprawnienia par

mał

ż

e

ń

skich na pary zamieszkuj

ą

ce razem bez

ś

lubu:

„M

ęż

czyznom

ż

yj

ą

cym w konkubinacie coraz cz

ęś

ciej przyznaje si

ę

«mał

ż

e

ń

skie prawo» do

gwałtu, ale ich partnerkom znacznie trudniej uzyska

ć

mał

ż

e

ń

skie przywileje, takie jak obowi

ą

zek ło

ż

enia

na utrzymanie, podział maj

ą

tku czy ochron

ę

prawn

ą

. W kilku stanach, w których niezam

ęż

na kobieta ma

te prawa, s

ą

dy wymagaj

ą

zdeklarowanej lub domniemanej zgody obu stron. Wymaga

ń

takich nie stawia

si

ę

w wypadku gwałtu mał

ż

e

ń

skiego" (Schulman, 1980, s. 538-540).

Znaczenia dotycz

ą

ce kobiecej seksualno

ś

ci i u

ż

ytek, jaki z niej robi

ą

m

ęż

czy

ź

ni w tym

społecze

ń

stwie, stanowi

ą

kolejny przykład,

ż

e to wła

ś

nie m

ęż

czyzna ma władz

ę

okre

ś

lania,

pochłaniania i wkraczania (przemoc

ą

lub nie) w sfer

ę

kobiecego erotyzmu, który wolno mu

interpretowa

ć

jako przedłu

ż

enie swojego. By

ć

mo

ż

e najwyra

ź

niejszym aspektem seksualno

ś

ci kobiety

jest to,

ż

e ł

ą

czy ona przyjemno

ść

i niebezpiecze

ń

stwo, co udokumentowały liczne prace feministyczne,

a podkre

ś

liła w swej ksi

ąż

ce Carole Vance (1984). Zarówno w sferze prywatnej, jak i publicznej kobiety

s

ą

nieustannie nara

ż

one na zaczepki, brutalno

ść

i gwałt. Niebezpiecze

ń

stwo grozi im ze strony obcych

oraz tych, których obdarzaj

ą

miło

ś

ci

ą

i zaufaniem. Kobiety zgwałcone przez m

ęż

ów odczuwaj

ą

skutki

tego zdarzenia bardzo długo (Russell, 1982) i powoduje ono zaburzenia w sferze seksualnej wi

ę

ksze

ni

ż

u kobiet zgwałconych przez znajomych lub obcych (Bart, 1985). Oto ułamek szokuj

ą

cej statystyki:

W poddanej badaniom grupie 3187 kobiet 1 na 4 była ofiar

ą

gwałtu lub prób gwałtu; 84% znało

swoich gwałcicieli; 57% tych przypadków miało miejsce podczas randki;

ś

redni wiek ofiary wynosił

osiemna

ś

cie i pół roku (Warshaw, 1988).

Pierwsze do

ś

wiadczenia seksualne przynajmniej jednej trzeciej kobiet wi

ążą

si

ę

z

molestowaniem przez „zaufanego" członka rodziny.

Przynajmniej połowa kobiet do

ś

wiadcza gwałtu co najmniej raz w

ż

yciu.

Przynajmniej połowa dorosłych kobiet jest we własnych domach bita przez m

ęż

ów lub kochanków

(Walker, 1979). Doniesienia o gwałtach popełnionych przez m

ęż

ów dotycz

ą

od 11 do 15% kobiet

(Finklehor i Yllo, 1985).

background image

M

ęż

owie powoduj

ą

u kobiet wi

ę

cej wymagaj

ą

cych leczenia obra

ż

e

ń

ni

ż

gwałty, napady i wypadki

samochodowe razem wzi

ę

te; jedn

ą

trzeci

ą

kobiet b

ę

d

ą

cych ofiarami morderstw zabili m

ęż

owie lub

narzeczeni („New York Times" 1984).

Około 85% pracuj

ą

cych kobiet jest nara

ż

onych na seksualne molestowanie w miejscu pracy („New

York Times" 1984).

Według Ameryka

ń

skiego Departamentu Sprawiedliwo

ś

ci (Heise, 1989) w Stanach Zjednoczonych

co pi

ę

tna

ś

cie sekund bita jest jaka

ś

kobieta; co najmniej cztery kobiety trac

ą

codziennie

ż

ycie w

wyniku maltretowania; co sze

ść

minut jest popełniany gwałt.

Statystyki mi

ę

dzynarodowe wcale nie s

ą

lepsze:

W Nikaragui 44% m

ęż

czyzn przyznaje si

ę

,

ż

e biło

ż

ony.

W Peru 70% zgłaszanych policji przest

ę

pstw dotyczy kobiet bitych przez m

ęż

ów.

W 1985 roku 54% wszystkich morderstw popełnionych w Austrii zdarzyło si

ę

w rodzinie; kobiety i

dzieci stanowiły 90% ofiar.

W Papui Nowej Gwinei 67% kobiet mieszkaj

ą

cych na wsi i 56% kobiet mieszkaj

ą

cych w mie

ś

cie

było ofiarami przemocy ze strony m

ęż

ów.

Podczas 8000 zabiegów aborcji przeprowadzonych w klinice w Bombaju usuni

ę

to 7999 płodów

płci

ż

e

ń

skiej („Z Magazine", 1989 (lipiec/sierpie

ń

), s. 61).

Statystyki te, a tak

ż

e rozmaite historie, których wysłuchałam jako terapeutka, nauczyciel i

przyjaciółka, nie s

ą

wcale niczym niesłychanym. Ka

ż

da grupa kobiet mogłaby zapewne podzieli

ć

si

ę

podobnymi prze

ż

yciami. Poni

ż

sze przykłady inicjacji i do

ś

wiadcze

ń

seksualnych skomponowane s

ą

z

opowie

ś

ci ró

ż

nych kobiet, którym pomagałam. Niczego nie wymy

ś

liłam.

Jako dziecko Anne była cz

ę

sto molestowana przez ojca, praktykuj

ą

cego katolika, który mimo

seksualnego wykorzystywania obu córek upierał si

ę

przy ich religijnej edukacji w szkole parafialnej. Jak

zwykle w takich wypadkach ojciec zakazał córkom mówi

ć

komukolwiek, co dzieje si

ę

mi

ę

dzy nimi. Anne

nigdy nie powiedziała o tym

ż

adnej z zakonnic ze strachu,

ż

e albo j

ą

ukarz

ą

, albo jej nie uwierz

ą

. Jako

osoba dorosła, po kilku miesi

ą

cach terapii, zdecydowała si

ę

na konfrontacj

ę

z ojcem. Została przez niego

pobita i usłyszała,

ż

e jest gotów zrobi

ć

to ponownie, je

ś

li Anne znowu poruszy ten problem z nim albo z

kimkolwiek innym.

Wkrótce potem na kursie biblijnym Anne poznała wra

ż

liwego i troskliwego m

ęż

czyzn

ę

, który

wydawał si

ę

jej całkowitym przeciwie

ń

stwem ojca. Zacz

ę

li sp

ę

dza

ć

razem wiele czasu i wkrótce Paul

wyznał jej miło

ść

. Ze wzgl

ę

du na przekonania religijne nie było mi

ę

dzy nimi

ż

adnego fizycznego kontaktu.

Po o

ś

wiadczynach Paula Anne opowiedziała mu o swoim l

ę

ku przed seksem i o tym, jak traktował j

ą

ojciec. Paul był zaszokowany i bardzo jej współczuł. Zgodził si

ę

,

ż

e je

ś

li si

ę

pobior

ą

, nie b

ę

dzie nalegał na

background image

współ

ż

ycie, dopóki ona nie b

ę

dzie do tego gotowa, cho

ć

by nawet miało to długo trwa

ć

. Taka postawa

oraz fakt,

ż

e

ż

ył w czysto

ś

ci, oczekuj

ą

c na mał

ż

e

ń

stwo, pozostawały w zgodzie z wiar

ą

Paula.

Pobrali si

ę

i sp

ę

dzili dwa lata w celibacie. Paul coraz bardziej si

ę

niecierpliwił. Dwa razy uderzył

Anne, chocia

ż

potem ogromnie tego

ż

ałował i przepraszał. W ko

ń

cu zdecydowali si

ę

zamieszka

ć

oddzielnie. W okresie separacji, gdy pewnego popołudnia wracała z zaj

ęć

, Anne została zaatakowana na

ulicy i zgwałcona. Paul, dowiedziawszy si

ę

o tym telefonicznie od

ż

ony, był bardzo przybity. Kilka godzin

ź

niej zapukał do jej drzwi. Gdy go wpu

ś

ciła, wydawał si

ę

niespokojny. Powtarzał w kółko: „Nawet je

ś

li

ż

yjemy w separacji, jeste

ś

moj

ą

ż

on

ą

i mam swoje prawa". Zaczynaj

ą

c rozumie

ć

, do czego zmierza m

ąż

,

Anne przestraszyła si

ę

i poprosiła, by sobie poszedł. On jednak zaci

ą

gn

ą

ł j

ą

do łó

ż

ka, zdarł z niej

ubranie i zgwałcił j

ą

. Pó

ź

niej przepraszał i mówił,

ż

e nie wie, co si

ę

z nim stało. Ann

ę

nigdy wi

ę

cej ju

ż

si

ę

z nim nie spotkała, ale niełatwo jej było odrzuci

ć

płyn

ą

c

ą

z całego

ż

ycia nauk

ę

, do kogo nale

ż

y jej ciało.

Kiedy po raz pierwszy zahaczyłam Dian

ę

, miała gł

ę

bok

ą

depresj

ę

i skłonno

ś

ci samobójcze.

Ż

ycie

wydawało si

ę

jej bolesne i bezsensowne. Gdy poznałam j

ą

bli

ż

ej, zobaczyłam nie tyle bezsens, ile

niezwykle dramatyczne do

ś

wiadczenia, które ukształtowały jej negatywny stosunek do

ż

ycia. Wyznała

mi,

ż

e inicjacj

ę

seksualn

ą

przeszła w wieku dwunastu lat, gdy ojciec zaprosił do domu swoich kumpli

pijaków. Gdy z ni

ą

sko

ń

czyli, roze

ś

miał si

ę

i powiedział: „Mam nadziej

ę

,

ż

e teraz wiesz, gdzie twoje

miejsce". Przedtem uwa

ż

ał,

ż

e jest troch

ę

za bardzo zbuntowana. Po tym zdarzeniu jej buntownicze

nastroje jeszcze bardziej si

ę

wzmocniły. Przez długi czas uprawiała seks bez wzgl

ę

du na to, z kim, gdzie i

kiedy. Szesna

ś

cie lat pó

ź

niej nie widziała i nie czuła

ż

adnego zwi

ą

zku mi

ę

dzy tamtym zbiorowym

gwałtem a za

ż

ywaniem narkotyków i wielokrotnym okaleczaniem si

ę

.

Chocia

ż

Judy była molestowana seksualnie jako dziecko, seks z m

ęż

em uwa

ż

ała za

satysfakcjonuj

ą

cy. Pobrali si

ę

zaraz po szkole i m

ąż

był jej jedynym partnerem. Jednak cz

ę

sto dotykał jej

do

ść

obcesowo i sprawiał ból, tak

ż

e zamierała, zamiast z rado

ś

ci

ą

reagowa

ć

na pieszczoty. Gra

wst

ę

pna była krótka i ukierunkowana wył

ą

cznie na szybkie pobudzenie. Judy czuła,

ż

e nie reaguje

prawidłowo. Po dłu

ż

szym czasie zacz

ę

ła zdawa

ć

sobie spraw

ę

,

ż

e zachodzi zwi

ą

zek mi

ę

dzy jej reakcjami

na m

ęż

a a do

ś

wiadczeniami z dzieci

ń

stwa, wi

ę

c poprosiła go, by dotykał jej tak, jak ona chce. Teraz on z

kolei poczuł si

ę

odrzucony. Uwa

ż

ał zreszt

ą

,

ż

e to nie on, ale ona ma problem, je

ś

li nie potrafi pozytywnie

reagowa

ć

na to, co lubi jej partner. Argumentował,

ż

e nigdy nie miał podobnych trudno

ś

ci z

ż

adn

ą

dziewczyn

ą

przed

ś

lubem.

Melanie w wieku siedemnastu lat opu

ś

ciła dom, w którym była krzywdzona, i zamieszkała z

rodzin

ą

ciotki i wuja. Zanim wyprowadziła si

ę

po czterech latach, by wyj

ść

za m

ąż

, była zmuszana przez

wuja do stosunków seksualnych w zamian za dach nad głow

ą

i jedzenie. Nie była ch

ę

tn

ą

partnerk

ą

, ale

nie bardzo rozumiała, co si

ę

dzieje, a ponadto bała si

ę

,

ż

e je

ś

li odmówi, b

ę

dzie musiała wróci

ć

do

rodziców. Nigdy nie my

ś

lała,

ż

e prze

ż

ywa molestowanie seksualne lub pada ofiar

ą

gwałtu.

Sally wielokrotnie omawiała z terapeut

ą

gwałt, którego była ofiar

ą

jako osoba dorosła. Podczas

jednej z rozmów wspomniała,

ż

e w dzieci

ń

stwie ojciec i dwaj bracia zmuszali j

ą

do współ

ż

ycia. Nie

background image

uwa

ż

ała tego za gwałt. Podobnie jak wiele kobiet, które do współ

ż

ycia zmusili m

ęż

owie, s

ą

dziła - co

zreszt

ą

pokrywa si

ę

ze zdaniem m

ęż

czyzn -

ż

e nie był to gwałt, ale wyegzekwowanie m

ę

skich praw.

Laura, kobieta po pi

ęć

dziesi

ą

tce, jest dumna,

ż

e uchroniła si

ę

przed gwałtem, pochlebiaj

ą

c

napastnikowi. Przekonała go,

ż

e jest tak bardzo m

ę

ski, i

ż

nie potrzebuje tego udowadnia

ć

gwałtem. W

ko

ń

cu si

ę

z ni

ą

zgodził.

Maureen nie doznała w dzieci

ń

stwie

ż

adnych nadu

ż

y

ć

seksualnych, chocia

ż

ojciec zawsze

prezentował j

ą

z dum

ą

swoim przyjaciołom. Mówili jej,

ż

e jest ładna i

ż

e ich synowie lub inni chłopcy w

jej wieku na pewno chcieliby z ni

ą

chodzi

ć

. Nie uwa

ż

ała si

ę

za ładn

ą

, wi

ę

c była zadowolona z ich

zainteresowania. Jako osoba dorosła zdawała sobie spraw

ę

z własnej seksualno

ś

ci jedynie wtedy, gdy

udawało jej si

ę

podnieci

ć

jakiego

ś

m

ęż

czyzn

ę

. Bardzo starała si

ę

zadowoli

ć

tych, którym si

ę

podobała.

Ich podniecenie wpływało podniecaj

ą

co na ni

ą

. Miała obsesj

ę

na punkcie wygl

ą

du i godzinami czytała

kobiece czasopisma, zajmowała si

ę

kupowaniem nowych strojów, wypróbowywaniem kosmetyków,

zmian

ą

fryzury i koloru włosów. Maureen stanowiła kwintesencj

ę

normalnej kobieco

ś

ci.

Harriet stała si

ę

ś

wiadoma swojej seksualno

ś

ci w siódmej klasie, gdy zacz

ę

ty si

ę

kształtowa

ć

jej

piersi. Poniewa

ż

były du

ż

e, nieustannie przyci

ą

gały uwag

ę

chłopców. Nie tylko si

ę

z niej wy

ś

miewali, ale

tak

ż

e urz

ą

dzali sobie co

ś

w rodzaju zabawy: podbiegali do niej, dotykali jej piersi, a potem w grupie

ś

miali

si

ę

z niej. To upokorzenie spowodowało,

ż

e w wieku lat dwudziestu kilku zdecydowała si

ę

na

chirurgiczne zmniejszenie piersi. Niestety, wstydu i nienawi

ś

ci do siebie nie da si

ę

usun

ąć

.

S

ą

to wszystko przypadki fizycznych, psychicznych i symbolicznych gwałtów. Te ostatnie

definiuj

ę

jako m

ę

sk

ą

uzurpacj

ę

do okre

ś

lenia znacze

ń

ciała, uczu

ć

i potrzeb kobiety. Prowadzi to nie

tylko do odrzucenia wszelkich innych znacze

ń

, ale tak

ż

e pozwala m

ęż

czyznom na ich podstawie

stosowa

ć

brutaln

ą

przemoc. Fizyczne i seksualne ograniczenia kobiety zostaj

ą

okre

ś

lone przez

potrzeby m

ęż

czyzny i jego poczucie prawa do niej. Wszystkie fizyczne nadu

ż

ycia wobec kobiet s

ą

dokonywane i usprawiedliwiane wskutek tworzonych przez m

ęż

czyzn znacze

ń

. W ten sposób

m

ęż

czyzna narusza najbardziej podstawowe poczucie „ja" kobiety i jej integralno

ść

jako osoby.

A co z mniejszo

ś

ci

ą

, która do

ś

wiadczyła m

ę

skiej agresji jedynie w sferze publicznej? Czy kobiety

te mog

ą

prze

ż

ywa

ć

swoj

ą

seksualno

ść

w sposób wolny, skoro prywatnie nie doznały

ż

adnych urazów?

Czy rozró

ż

nienie mi

ę

dzy sfer

ą

prywatn

ą

a publiczn

ą

jest rzeczywi

ś

cie uzasadnione? Czy kobieta

potrzebuje wsparcia od partnera, który jest raczej łagodny, czuły i cierpliwy ni

ż

nami

ę

tny? Czy musi

zatraca

ć

si

ę

w romantycznych przygodach? Kobiecie niew

ą

tpliwie przypisuje si

ę

potrzeb

ę

romantycznych uczu

ć

i „gry wst

ę

pnej". Sam termin wskazuje,

ż

e jest to co

ś

niezbyt powa

ż

nego, co

ś

, co

jedynie poprzedza prawdziwy seks. Jednak wiele bada

ń

wykazuje,

ż

e emocjonalna blisko

ść

i intymno

ść

z partnerem s

ą

dla kobiety wa

ż

niejsze ni

ż

osi

ą

ganie orgazmu (Hite, 1976; Jayne, 1981; Bell, 1972).

Chocia

ż

najbardziej intensywne prze

ż

ycie orgazmu - w sensie fizjologicznym i psychicznym (Masters i

Johnson, 1966; Fisher, 1973; Kinsey, 1953) - kobiety osi

ą

gaj

ą

podczas masturbacji, raczej nie uwa

ż

aj

ą

jej za najprzyjemniejsz

ą

form

ę

aktywno

ś

ci seksualnej. Zarówno w sprawach seksu, jak i w wielu innych

background image

s

ą

one wra

ż

liwe na kontekst, natomiast m

ęż

czy

ź

ni maj

ą

wi

ę

ksz

ą

umiej

ę

tno

ść

i gotowo

ść

do

prze

ż

ywania seksu bez odnoszenia go do niego.

Zanim dopuszczono kobiety do głosu, gwałt uwa

ż

ano za zjawisko rzadkie i wskazuj

ą

ce na

odchylenia. Pó

ź

niej okazało si

ę

,

ż

e dokonuje si

ę

go dostatecznie cz

ę

sto, by uzna

ć

go je

ś

li nie za

normalne zachowanie m

ęż

czyzny, to przynajmniej za normaln

ą

m

ę

sk

ą

fantazj

ę

. Prace feministek

przedstawiły nie tylko kobiecy punkt widzenia, ale i udowodniły cz

ę

stotliwo

ść

gwałtu. Obecnie, chocia

ż

wiadomo,

ż

e dochodzi do niego zbyt cz

ę

sto, by uzna

ć

go za odchylenie, nadal widziany jest oczyma

Edypa -

ś

lepego na wszystko prócz własnych potrzeb.

Liczne badania wykazały,

ż

e ofiarom mniej atrakcyjnym przypisuje si

ę

wi

ę

ksz

ą

odpowiedzialno

ść

za popełniony na nich gwałt (Deitz, Littman i Bent-ley, 1984; Seligman, Brickman i Koulack, 1977;

Thornton i Ryckman, 1983; Tieger, 1981). Seligman, Brickman i Koulack (1977) pisz

ą

,

ż

e nale

ż

y te

dane rozumie

ć

w nast

ę

puj

ą

cy sposób: kobiety atrakcyjne s

ą

gwałcone z powodu atrakcyjno

ś

ci, a

nieatrakcyjne musiały jako

ś

gwałt sprowokowa

ć

. W obu wypadkach znaczenie odnosi si

ę

do ofiary, nie

do gwałciciela; w obu - ona sama si

ę

o to prosiła. Wiele studiów udowadnia,

ż

e m

ęż

czy

ź

ni przypisuj

ą

wi

ę

ksz

ą

ni

ż

kobiety odpowiedzialno

ść

ofiarom gwałtu (Calhoun, 1978). Wydaje si

ę

,

ż

e maj

ą

oni po-

zytywny stosunek do gwałtu: 35% (Malamuth, 1980) lub 44% (Check i Mala-muth, 1983), albo nawet

51% (Malamuth, Haber i Feshbach, 1980) badanych m

ęż

czyzn przyznaje,

ż

e dokonaliby gwałtu, gdyby

wiedzieli, i

ż

ujdzie im to na sucho. Nie wszyscy s

ą

potencjalnymi gwałcicielami, ale wszystkie kobiety to

potencjalne ofiary seksualnej napa

ś

ci.

Gwałt, a tak

ż

e dobrowolnie odbyty stosunek okre

ś

laj

ą

działanie i status m

ęż

czyzny, co znajduje

odzwierciedlenie w j

ę

zyku. W naszym społecze

ń

stwie wyra

ż

enie „Pierdol

ę

ci

ę

!" jest chyba najwi

ę

ksz

ą

obelg

ą

, jak

ą

mo

ż

na rzuci

ć

drugiej osobie. Co wyra

ż

enie to mówi o znaczeniach przypisywanych

seksowi i kobiecie? Najwidoczniej jest czym

ś

upokarzaj

ą

cym zosta

ć

obiektem „pierdolenia". Owa

czynno

ść

, któr

ą

jedna osoba - m

ęż

czyzna - mo

ż

e zrobi

ć

drugiej - kobiecie - wyra

ż

a nienawi

ść

i

dominacj

ę

. Ten, kto zostaje zdominowany, zostaje w sensie kulturowym sprowadzony na najni

ż

szy

poziom, zostaje zdegradowany. W niektórych innych kulturach oraz w pewnych grupach etnicznych

nale

żą

cych do kultury ameryka

ń

skiej obelga obejmuje matk

ę

obra

ż

anego, któr

ą

sytuuje si

ę

w tej

poni

ż

aj

ą

cej dla niej pozycji. Dlaczego jest to wyra

ż

enie agresywne i uwłaczaj

ą

ce, a nie komplement?

Dlaczego stosunek płciowy przydaje warto

ś

ci m

ęż

czy

ź

nie, a poni

ż

a kobiet

ę

? Wła

ś

nie dlatego,

ż

e dla

niej i dla niego nie jest to ten sam stosunek. Problem ten precyzyjnie obna

ż

a ró

ż

nic

ę

znacze

ń

mi

ę

dzy

seksualno

ś

ci

ą

m

ęż

czyzny a kobiety.

Seksualno

ść

m

ęż

czyzny stanowi dla niego

ź

ródło siły i władzy. Seksualno

ść

kobiety czyni j

ą

bezbronn

ą

, a nawet podatn

ą

na przemoc. Im wi

ę

kszy jest zakres jego władzy, tym czuje si

ę

on

pot

ęż

niejszy i tym wi

ę

ksz

ą

sił

ę

mu si

ę

przypisuje. Gwałciciel jest uosobieniem m

ę

sko

ś

ci i siły. Skoro

maskulinistyczna kultura definiuje seksualno

ść

w kategoriach władzy, to władza staje si

ę

cz

ęś

ci

ą

seksualno

ś

ci m

ęż

czyzny tak samo, jak jego poczucie prawa do kobiety. Gwałt wi

ę

c to nie tylko akt

przemocy, ale bezpo

ś

redni wyraz i dominuj

ą

ca forma seksualno

ś

ci edypalnej.

Jak słusznie zauwa

ż

yła Susan Sontag: „Bez zmiany samych norm seksualno

ś

ci wyzwolenie

kobiety nic nie znaczy. Seks jako taki nie jest dla kobiety wyzwoleniem. Nie jest nim tak

ż

e zwi

ę

kszenie

cz

ę

stotliwo

ś

ci uprawiania seksu" (1973, s. 188). Seksualno

ść

edypalna pozostaje w centrum fizycznej i

background image

psychicznej konstrukcji kobiety. Czyni j

ą

obiektem pochlebstw i upokorze

ń

, opieki i brutalno

ś

ci, sprawia,

ż

e przypisuje si

ę

jej pragnienie tego, co m

ęż

czyzna chce z ni

ą

zrobi

ć

. Rozwój kobiety jest ograniczony

m

ę

skim poczuciem edypalnego prawa do niej i m

ę

sk

ą

ekspansywno

ś

ci

ą

w sensie epistemologicznym,

fizycznym i psychologicznym.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
II tydzień, Nędza duszy (tekst dodatkowy)
II tydzień Nędza duszy (tekst dodatkowy)
II tydzień Uraza (tekst dodatkowy)
II tydzień, Uraza (tekst dodatkowy)
IV 4 WYBRANE OGRANICZONE PRAWA Nieznany
IV Rzesza Pittzburgska, RPG, Neuroshima, dodatkowe materiały
IV tydzień Problemy zwiazane z nawykami zywieniowymi
Yuganaddha Sutta o czterech drogach Sutta; AN IV.170, Kanon pali -TEKST (różne zbiory)
IV tydzień Rodzaj a odzywianie
IV CKN 420-01, tekst
IV tydzień, Problemy zwiazane z nawykami zywieniowymi
JĘZYK POLSKI Jednostka w świecie ograniczeń Granica Zofii Nałkowskiej pies Fitek Wypracowani
IV tydzień test4
IV 4 WYBRANE OGRANICZONE PRAWA Nieznany
Tydzie ä IV
SBW WYK-IV, Starożytny Bliski Wschód, Dodatkowe materiały, Wykłady

więcej podobnych podstron