background image

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Ks. Jan Krokos 

 

O prawdzie i wolności 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

background image

Spis treści 

 

Wstęp 
PRAWDA O PRAWDZIE 
1. Co to jest prawda? 
2. Prawda jako nieskrytość 
3. Własności prawdy 
4. Pluralizm prawd 
5. Poznawalność prawdy 
6. Podsumowanie 
PRAWDA O WOLNOŚCI 
1. Co to jest wolność? 
2. Typy wolności i jej podmiot 
3. Wolność człowieka 
4. Wolność czynu 
5. Granice ludzkiej wolności 
6. Podsumowanie 
WOLNOŚĆ A PRAWDA 
1. Osoba miejscem spotkania wolności i prawdy 
2. Wolność a prawda ontyczna 
3. Wolność a prawda poznawcza 
4. Wolność a prawda moralna 
5. Podsumowanie 
Zakończenie - Prawda wyzwalająca 
Bibliografia 

 
 

 
Wstęp 

 

Prawda i wolność to temat odwieczny, a zarazem problem, który dotyka każdego 
człowieka. Tęsknota za prawdą i tęsknota za wolnością zawsze towarzyszą 

człowiekowi, choć niekiedy jedna z nich próbuje zepchnąć drugą na dalszy plan.  

Świat dzisiejszy zdaje się bardziej cenić wolność niż prawdę. Jeśli szuka prawdy, to 
aby zyskać więcej wolności. W efekcie gubi samego siebie. Znamienne jest, że gdy w 

Oświeceniu, u początku "naszych czasów", problem wolności został podniesiony 

szczególnie dobitnie, zagadnienie prawdy rozwiązywano w duchu relatywizmu, 
subiektywizmu i sceptycyzmu. Świat dzisiejszy jakby realizował mit Ikara. Tęsknota 

za wolnością każe jego ojcu, Dedalowi, zbudować dla siebie i swego syna skrzydła z 
ptasich piór spojonych woskiem. One mają dopomóc w opuszczeniu Krety, gdzie 

przetrzymywał ich król Minos. Mają dopomóc w powrocie do ojczyzny. Kiedy 

szybowali nad morzem, Ikar zbliżył się zbytnio do słońca. Zapomniał o prawdzie - 
promienie słońca stopiły wosk i Ikar runął do wody. Miast zyskać wolność, stracił 

życie.  

background image

W naszej, ikarowej rzeczywistości, przemyślenie na nowo problemu prawdy i 

wolności, a przede wszystkim ich wzajemnego przyporządkowania, jest sprawą 
ważną. Od tego zależy przecież nasze istnienie i sens naszego życia. Nic zatem 

dziwnego, iż Ojciec Święty Jan Paweł II świadom, że Kościół ma 

"obowiązek badać 

znaki czasów i wyjaśniać je w świetle Ewangelii, tak aby mógł w sposób dostosowany 

do mentalności każdego pokolenia odpowiadać ludziom na ich odwieczne pytania, 

dotyczące sensu życia"

1

 , podejmuje ten problem w encyklice 

Veritatis splendor

Pisze tam:  

"Można z całą pewnością stwierdzić, że w naszych czasach ukształtowała się 

szczególna wrażliwość na kwestię wolności"

2

 , ale i dostrzega kryzys 

"wokół 

zagadnienia prawdy"

3

 . Mówi też o nurtach myślowych, które 

"prowadzą do 

rozerwania istotnej i konstytutywnej więzi pomiędzy ludzką wolnością a prawdą"

4

  

W niniejszym szkicu zamierzamy się zmierzyć z problemem prawdy i wolności. 
Zainspirowany encykliką 

Veritatis splendor

, nie ma być on jednak książką teologiczną, 

choć jego zasadniczą tezę oddaje zdanie, zaczerpnięte z Ewangelii Janowej: 

"prawda 

was wyzwoli"

5

 . Rozważania te nie będą bowiem prowadzone w kontekście wiary. 

Nawet, gdy w tekście znajdą się cytaty z 

Pisma Świętego

 i encyklik papieskich, nie 

będą one przywołane w tym szczególnym charakterze, który czyni z nich źródło 
poznania teologicznego. Celem tego szkicu jest bowiem ukazanie racjonalnego jądra 

powyższej tezy o prawdzie i wolności, co nie znaczy - jej pełnej eksplikacji. Tym 
samym włącza się on w nurt myśli chrześcijańskiej, któremu obcy jest dualizm wiary i 

wiedzy, a zagrożenie dla religijności widzi m.in. w fideizmie. Stefan Swieżawski, 

audytor Vaticanum II i znawca myśli św. Tomasza z Akwinu, który za o. Jackiem 
Woronieckim właśnie fideizm uważa za jedną z głównych przywar nie tylko polskiego 

katolicyzmu, tak go charakteryzuje: 

"Domaga się on wiary wolnej od jakiegokolwiek 

jej uzasadnienia czy wyjaśniania przyrodzonego. Co więcej, ingerencję refleksji 

naturalnej uważa za szkodliwą dla wiary. Objawienie należy przyjmować niezależnie 

od racji rozumowych, a nawet wbrew tym racjom. Sceptyk i agnostyk są najlepiej 

przystosowani do przyjęcia wiary, zgodnie z programem fideistycznym, który - w 

swej skrajnej postaci - każe wierzyć właśnie w to, co dla naszego intelektu jawi się 

jako absurd (credo quia absurdum!)"

6

 .  

Jak jednak rozważyć odwieczny problem prawdy i wolności, nie opierając się np. na 
wierze religijnej, problem, o którym napisano całe biblioteki? Wypowiadanych przez 

wieki poglądów na pewno nie da się ująć w spójną całość. Czy zatem nie jesteśmy 
skazani na ich zestawienie w stylu obowiązującym dziś w środkach społecznego 

przekazu, a tak charakterystycznym dla sceptycyzmu, by na koniec stwierdzić to, co 

jest wiadome od początku, a mianowicie - że w danej sprawie nie ma 
jednomyślności? Na szczęście nie musimy sami szukać metody dla naszego 

postępowania. Kiedy pod koniec ubiegłego wieku Edmundowi Husserlowi przyszło 
filozofować w atmosferze intelektualnej podobnej do dzisiejszej, remedium znalazł w 

powrocie do 

samej rzeczy

, co znaczyło: z powrotem do pierwotnego, bezpośredniego 

doświadczenia. Czcze wydały mu się spory między szkołami i nurtami filozoficznymi, 
w których posługiwano się tylko przyswojonymi sobie cudzymi pojęciami, nie 

zważając na same rzeczy, których spór miał dotyczyć. Niezależnie od oceny 

background image

wykonania tego postulatu, wyznacza on właściwy kierunek postępowania wobec 

wykluczających się poglądów na jakiś temat.  

Spróbujemy i my pójść tą drogą. Nie lekceważąc wielowiekowego dorobku myśli 

ludzkiej, będziemy po prostu pytać samą prawdę i wolność o nie same, czyli 
odsłaniać prawdę o prawdzie i prawdę o wolności. Odsłaniać - a więc zapewne nie 

uda się nam powiedzieć wszystkiego. Być może uda się jednak powiedzieć na tyle 
dużo, by teza o prawdzie wyzwalającej ujawniła nam swą racjonalność. W dotarciu 

do samej prawdy i wolności pomocne nam będą analizy językowe, które nie były 

obce fenomenologom, a w brytyjskiej filozofii lingwistycznej stały się obowiązującą 
metodą

7

 . Innych autorów traktować będziemy jako nauczycieli

8

 , którzy rozjaśniają 

nasz umysł, byśmy lepiej widzieli, jak się rzeczy mają.  

W tym duchu prowadzone rozważania, jeśli nie chcą popaść w sprzeczność, mogą 

jedynie służyć pomocą czytelnikowi w osobistym przemyśleniu problemu. Są zatem 
zaproszeniem do wspólnego odkrycia prawdy o prawdzie i prawdy o wolności, w 

zakresie, który jest potrzebny dla zrozumienia ich wzajemnego odniesienia.  

Chcąc zatem zrozumieć przyporządkowanie między prawdą a wolnością, je same 

musimy najpierw uczynić przedmiotem zastanowienia. Jest oczywiste, iż nie możemy 
jednocześnie mówić o obu. I oto sami znaleźliśmy się w sytuacji, którą pragniemy 

wyjaśnić. Musimy bowiem podjąć decyzję, od czego zacząć naszą drogę do 
wyjaśrŁenia problemu. Możliwości są dwie: albo od prawdy, albo od wolności. Wybór 

należy do mnie. Jestem wolny. Mogę zdać się na ślepy los, zagrać w orzełka i reszkę, 

lecz mogę także zastanowić się, czy nie istnieje jakaś racja rzeczowa, która by mi 
podpowiedziała, na czym powinienem się skoncentrować w pierwszym rzędzie. Chcąc 

postępować racjonalnie, wybieram drugą możliwość. Poszukuję racji rzeczowej, która 
by mi podpowiedziała wybór właściwej kolejności omawiania problemów. Taka racja 

istnieje. Zarówno bowiem o prawdzie, jak i o wolności chcę poznać prawdę. A zatem 

od prawdy trzeba nam zacząć.  

Wpierw jednak slowa wdzięczności dla Panów Profesorów Mieczysława Gogacza i 
Antoniego B. Stępnia oraz dla Księdza Doktora Marka Kiliszka. Jako pierwsi zechcieli 

się oni zapoznać z tym szkicem i swoją życzliwą krytyką odsłonili prawdy przeoczone 

lub nie dość jasno przez autora widziane, a także i fałszywe tezy, które łudziły, że są 
prawdą.  

PRZYPISY: 

1.  [«]  Sobór Watykański II, 

Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie 

współczesnym Gaudium et spes

, 4. Por. Jan Paweł II, 

Veritatis splendor

, 2.  

2.  [«]  Jan Paweł II, 

Veritatis splendor

, 31.  

3.  [«]  Tamże, 32.  

4.  [«]  Tamże, 4.  

background image

5.  [«]  J 8,32.  

6.  [«]  S. Swieżawski, 

Kościół ewangeliczny czyli szczerze humanistyczny

, w: 

Kościół polski na przełomie 2000 roku

, Warszawa 1987, 157.  

7.  [«]  Por. J. Krokos, 

Fenomen i język

, "Studia Philosophiae Christianae" 31 

(1995) 1,195-199.  

8.  [«]  Charakter niniejszej publikacji nie pozwala na rozbudowanie aparatu 

naukowego, a zatem i na wskazywanie autorów, których przemyślenia 
inspirowały konkretne rozwiązania. Brak ten w ograniczonym zakresie 

wypełnia dołączona bibliografia.  

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

PRAWDA O PRAWDZIE 
 
Co to jest prawda? 

 

Zdajemy sobie sprawę, iż chcąc o czymś mówić, musimy mieć określoną jasność co 
do przedmiotu, który z takich czy innych względów nas interesuje. Gdy chcemy 

mówić o prawdzie, musimy wiedzieć, co to jest prawda. Pytanie to jednak 

zakłada,

1

 iż już coś o prawdzie wiemy. Wiemy przynajmniej tyle, że istnieje słowo 

"prawda", że to słowo ma określone znaczenie, a więc nie można go zastąpić 

dowolnym słowem ani użyć go w dowolnym kontekście

2

 , oraz że ono dzięki 

znaczeniu wskazuje na coś poza sobą, na coś, co jesteśmy gotowi nazwać "prawdą". 

Ten zasób naszej wiedzy o prawdzie wyznacza porządek naszych rozważań.  

background image

Aby odpowiedzieć na pytanie, "Co to jest prawda?"

3

 , wychodzimy od słowa "prawda" 

i jego znaczenia.  

Poszukując znaczenia słowa "prawda", sięgamy do słownika

4

 . Napotykamy tam m.in. 

na krótkie zwroty, zawierające rzeczownik "prawda". Są one szczególnie pouczające, 
gdyż dzięki swemu minimalnemu uwikłaniu w kontekst językowy pozwalają lepiej 

uchwycić kontekst pozajęzykowy, w którym poprawnie funkcjonuje rzeczownik 
"prawda". Oto one wraz z ich słownikową eksplikacją. Słuszność czyjejś wypowiedzi 

potwierdza zwrot "to prawda" i znaczy tyle, co "tak jest". "Prawda!", "ach, prawda!" 

to wykrzyknienie, wyrażające nagłe uprzytomnienie sobie czegoś, a mianowicie - że 
"tak jest rzeczywiście". Z kolei "prawda?" występuje w funkcji partykuły pytającej, na 

którą oczekuje się odpowiedzi, czy tak a tak jest naprawdę. Podobne znaczenie 
przybiera pytanie: "czy to prawda?"  

Jak zatem widać, słowa "prawda" używamy w kontekście poznawczym

5

 , czyli wtedy, 

gdy z jednej strony mamy jakąś wiedzę o czymś, z drugiej zaś coś, o czym właśnie 

coś wiemy. Innymi słowy, jeśli chcemy terminu "prawda" używać zgodnie z jego 
właściwym znaczeniem, musimy mieć na uwadze zarówno wiedzę o czymś, jak i to, 

czego ta wiedza dotyczy. Wiedza i przedmiot, o którym nas ta wiedza informuje, 

są zatem koniecznymi elementami wyznaczającymi znaczenie terminu "prawda", 
jednak nie w izolacji, lecz we wzajemnym przyporządkowaniu. O prawdzie 

możemy mówić bowiem jedynie wtedy, gdy wiedza (lub - nieco inaczej ujmując 
problem - intelekt)

6

 i określony przedmiot są sobie w szczególny sposób 

przyporządkowane. Owo przyporządkowanie Średniowiecze określało jako 

adaequatio

7

 , które jest odpowiednikiem greckiego όμοίωσις (homoiosis)

8

 . Oba 

terminy, grecki i łaciński, znaczą tyle co: zgodność, zrównanie, zupełna harmonia 

pomiędzy dwoma porównywanymi ze sobą przedmiotami. Znaczenie słowa "prawda" 
wskazuje zatem na ową szczególną zgodność, jaka zachodzi między wiedzą czy 

intelektem a przedmiotem, czyli naprawdę właśnie. Inaczej jednak owa zgodność 

wygląda od strony przedmiotu, a inaczej od strony intelektu.  

Oto podnoszę wzrok znad kartki papieru i kieruję go na stolik, gdzie w wazoniku stoi 
bukiet przebiśniegów. Dostrzegam białą barwę ich płatków, ich kształt. Mogę je 

policzyć - np. jest ich dziewięć, spojrzeć na nie z bliska i dostrzec, że przez ich 

białość, która z dala zdawała się być jednorodna, przebija lekka zieleń. Wszystko to, 
co tu zostało powiedziane, to jakaś wiedza. Jest ona jednak możliwa tylko dlatego, iż 

istnieje coś, co jest i co jest jakieś, w tym wypadku - owe białe przebiśniegi w 
wazonie, stojącym na stoliku. Nie mogłyby one być poznane, a więc nie można by 

było mieć o nich jakiejkolwiek wiedzy, gdyby ich nie było lub gdyby nie były czymś 

określonym: takimi to a takimi kwiatami o takiej to a takiej barwie itd. Nie do 
pomyślenia jest, by można było poznać coś, co nie istnieje i co nie jest jakoś 

określone (co nie byłoby sobą, co byłoby takie i nietakie, co byłoby sobą i czymś 
innym). Ale nie do pomyślenia jest także, by coś takiego w ogóle istniało. Nasze 

przebiśniegi (ściślej: to, co nazywamy przebiśniegami) nie tylko byłyby 

niepoznawalne, ale by i nie istniały, gdyby nie były sobą - tymi to a tymi 
przebiśniegami, gdyby ich kwiaty były białe z zielonkawym odcieniem i jednocześnie 

takimi nie były, gdyby były jednocześnie przebiśniegami i np. różami. W ten sposób 
uwidacznia się, iż koniecznym warunkiem poznania czegoś jest, by to coś było i by 

background image

było czymś określonym. Ale uwidacznia się także, że jeśli coś jest (a więc jest i jest 

czymś określonym), to może (choć nie musi) być poznane.  

To przyporządkowanie czy zgodność tego, co jest, a więc bytu, z intelektem

zwykło się nazywać prawdą ontyczną. W tym sensie prawdą jest cala 
rzeczywistość, wszystko, co jest, bo jeśli jest, jest czymś i może być poznane

9

 . Byt, 

ujawniający się dzięki aktowi istnienia, który wprowadza go w zespół tego, co realne, 
jest zarazem dostępny, a zatem i poznawalny. Byt jest prawdą nie dlatego, że jest 

poznany, lecz może być poznany dlatego, że jest prawdą, tzn. dlatego, że jest

10

 .  

Rozmaite jest jednak to, co jest, zarówno co do treści, jak i co do swego istnienia. 

Stojące w wazonie przebiśniegi posiadają inną treść i inne istnienie niż wazon, w 
którym się znajdują. Są czymś innym i inaczej istnieją byty naturalne jak ten oto 

kamień czy ten oto człowiek, inaczej zaś twory kultury, byty myślne, wytwory 

fantazji, przedmioty matematyczne itd.

11

 Niemniej wszystkie one są i są jakieś, a 

zatem mogą być poznane. Nawet te baranki hasające po zielonym pastwisku, które 

są wytworem mojej fantazji, są czymś określonym, owymi hasającymi (w tym 
przypadku tylko w mojej wyobraźni) barankami. I dlatego i one mogą być poznane. 

Gdyby nimi nie były, gdyby moja fantazja nie wytworzyła ich jako takich właśnie, nic 

bym o nich nie wiedział i nic bym o nich nie mógł powiedzieć. Jak bowiem powie 
Arystoteles: 

"nie dlatego jesteś biały, iż myślimy w sposób prawdziwy, że ty jesteś 

biały, lecz ponieważ jesteś biały, my stwierdzając to, mówimy prawdę"

12

 .  

Zwrot "mówimy prawdę", który wystąpił w powyższym sformułowaniu, pozwala nam 

przejść od prawdy ontycznej, którą jest sama rzeczywistość, sam byt, do prawdy 
poznawczej
. Mówimy prawdę, gdy to, co mówimy, zgadza się z tym, o czym 

mówimy. Teraz już nie chodzi nam o to, że byt (to, co jest) jest zgodny z intelektem, 
lecz że intelekt jest zgodny z bytem. Tę zgodność, czyli prawdę, osiągamy dzięki 

poznaniu, czyli dzięki takiej aktywności poznającego (intelektu), która zmierza do 

uzyskania informacji o czymś, o bycie. Byt, czyli to, co jest, jako to, na co kieruje się 
poznanie, staje się jego przedmiotem. Przedmiot poznania nie jest jednak żadną 

miarą wytworem poznania. Jest zastany, przez poznanie napotkany, choć termin 
"zastany" mieni się wielością znaczeń, w zależności od tego, o jaki typ przedmiotu 

chodzi. Inna jest bowiem "zastaność" przedmiotów świata realnego (jak tych oto 

przebiśniegów), inna dzieła sztuki, jeszcze inna bytów idealnych (jak np. wartości), 
inna wreszcie wytworów mojej fantazji. Wszystkie one są "zastane" w tym sensie, iż 

nie są przez moje poznanie wytworzone. Ja po prostu na nie natrafiam i czerpię 
od nich informacje o nich. To, że "czerpię", a nie czysto pasywnie otrzymuję, pozwala 

mi mówić o poznaniu jako o aktywności podmiotu poznającego, co nie sprzeciwia się 

temu, że do istoty poznania należy jego rola odbiorcza

13

 .  

Ze swej natury poznanie dąży do prawdy

14

 , do uzyskania rzetelnej informacji o 

swoim przedmiocie, czyli do takiego uzgodnienia intelektu z przedmiotem, że 

mniemanie żywione przez podmiot poznający odpowiada jakiemuś obiektywnemu 

stanowi rzeczy. Nie zawsze taką informację uzyskuje. Mówimy wtedy o błędzie

15

 . 

Mniemanie żywione w takim wypadku przez podmiot poznający nie zasługuje na 

miano wiedzy - ta musi bowiem spełniać warunek prawdziwości. Pozostaje błędnym 
mniemaniem. Jeśli jednak podmiot nie błądzi, treść poznania odpowiada stanowi 

background image

rzeczy, którego dotyczy, co oddaje klasyczna definicja prawdy, wywodząca się od 

Arystotelesa, a znana w sformułowaniu Tomasza z Akwinu jako 

adaequatio 

intellectus et rei

.  

Prawdę możemy zatem rozważać zarówno jako zgodność bytu z intelektem, jak i jako 
zgodność intelektu z bytem. Pierwszą zwykło się nazywać prawdą ontyczną, drugą - 

prawdą poznawczą. Pierwszą określa się tradycyjnie jako 

adaequatio rei et intellectus

 

czyli zgodność rzeczywistości z intelektem, co jest sformułowaniem analogicznym do 

sformułowania klasycznej definicji prawdy poznawczej: 

veritas est adaequatio 

intellectus et rei

16

 . Pierwsza jest koniecznym warunkiem drugiej, gdyż druga, prawda 

poznawcza 

"możliwa jest

 - jak powie Heidegger - 

jedynie na gruncie prawdy rzeczy, 

prawdy jako adaequatio rei ad intellectum"

, czyli prawdy ontycznej

17

 .  

Mamy zatem odpowiedź na pytanie, co to jest prawda. Jest ona zgodnością 

(

adaequatio

), jaka zachodzi między bytem a intelektem. A że owo uzgodnienie może 

zachodzić w dwie strony, o prawdzie ontycznej mówimy, mając na myśli zgodność 

bytu z intelektem, zaś o prawdzie poznawczej, gdy intelekt uzgodni się z bytem. O 
prawdzie mówimy zatem, mając na myśli przede wszystkim samą ową relację 

zgodności. Ponadto prawdą nazywamy także każdy z jej kresów (byt i intelekt), ale 

ze względu na pozostawanie wobec drugiego w owej relacji zgodności. Dlatego też 
klasyczna definicja prawdy jako zgodności między bytem a intelektem nie sprzeciwia 

się temu, że tak byt, jak i wiedzę o nim nazywamy prawdą.  

Ale "mówimy prawdę", zaczerpnięte z Arystotelesowskiej 

Metafizyki

, możemy 

rozumieć nie tylko w sensie poznawczym, lecz i w sensie moralnym. "Mówimy 
prawdę" znaczy bowiem - do pewnego stopnia - tyle, co "nie kłamiemy". Do 

pewnego stopnia, bo nie wystarcza "nie kłamać', by mówić prawdę. Nie kłamie ten, 
kto mówi zgodnie z własnym przekonaniem, kto nie wprowadza kogoś świadomie w 

błąd, gdyż - jak powie św Augustyn - "Kłamstwo polega na mówieniu nieprawdy z 

intencją oszukania"

18

 . Mówi zaś prawdę jedynie ten, kto mówi zgodnie z własnym 

przekonaniem i to przekonanie jest zgodne ze stanem rzeczy (jest prawdziwe w 

sensie poznawczym). O człowieku, który faktycznie mówi prawdę, chciałoby się 
słusznie powiedzieć, że jest prawdomówny, choć terminem tym obejmujemy i tych 

wszystkich, którzy po prostu nie kłamią

19

 . Rozszerzając tę zgodność z własnym 

przekonaniem na wszystkie czyny ludzkie, mówi się o prawdzie moralnej jako o 
zgodności między postępowaniem a przekonaniami
. Człowiek żyjący w 

prawdzie tak pojętej, to człowiek prawy, zaś kogoś, kto nie żywi przekonań, a nagina 
się do nich, nazywamy obłudnikiem, hipokrytą, udawaczem, słowem: człowiekiem 

zakłamanym. Ciekawe, że nie ma specjalnej nazwy na kogoś, kto ma szczere 

przekonania, lecz w swej słabości nie stosuje się do nich w swym postępowaniu. On 
także nie żyje w prawdzie, ale nie jest zakłamany.  

Tak oto odkryliśmy trzy pojęcia prawdy: ontyczne, poznawcze i moralne. Prawda 

poznawcza zakłada ontyczną, moralna zaś jest zawisła od obu pierwszych. Do 

prawdy moralnej powrócimy pod koniec naszych rozważań. W tej części 
skoncentrujemy się zaś na prawdzie ontycznej i - szczególnie - poznawczej.  

PRZYPISY: 

background image

1.  [«]  Wszelkie badania zakładają jakąś wiedzę. Pokazuje to choćby logiczna 

analiza pytań.  

2.  [«]  Gdyby słowo "prawda", występujące np. w zdaniu "Prawdą jest, że 

Mickiewicz napisał «Pana Tadeusza»", nie miało żadnego znaczenia, nie 
różniłoby się ono od zdania "Mickiewicz napisał «Pana Tadeusza»", a różnica 

znaczeniowa obu zdań jest zauważalna. Nie byłoby też żadnej racji, by 
posługiwać się tym słowem w niektórych wypadkach, gdy w innych użycie go 

uważamy za nieuprawnione. Nie zgadzamy się tym samym ze zwolennikami 

teorii redundancji (G. Frege, F. Ramsey i in.), głoszącymi zbędność operatora 
"jest prawdą, że".  

3.  [«]  Pytanie to jest pytaniem esencjalnym. Tego typu pytanie esencjalne jest 

pytaniem o istotną treść jakiegoś przedmiotu, o - jakby powiedział R. Ingarden 

- zawartość pewnej idei. Pytanie to zakłada pozytywną odpowiedź na inny 
rodzaj pytania esencjalnego, mianowicie: na pytanie "co to jest?", które 

stawiamy celem jednoznacznego wyznaczenia przedmiotu (ono zaś zakłada 
wcześniejszą afirmację czegoś jako istniejącego). Pytania "co to jest prawda?" 

nie należy mylić z pytaniem "czym jest prawda?", w którym chodziłoby o 

poznanie, do jakiej grupy przedmiotów (gatunku) należałaby (w tym 
przypadku) prawda. Por. R. Ingarden, 

Z teorii języka i filozoficznych podstaw 

logiki

, Warszawa 1972, 327-482.  

4.  [«]  Korzystać tu będziemy przede wszystkim ze współczesnego 

Słownika 

języka polskiego

 pod red. M. Szymczaka, Warszawa 1979.  

5.  [«]  J. Puzynina uważa, iż "prawda" stanowi centrum organizacji pola 

wyrazowego wartości poznawczych. (Por. J. Puzynina, 

Język wartości

Warszawa 1992, 41.150). Edyta Stein zaś powie, że 

"[...] poznanie i prawda - 

są, co do znaczenia nie do pojęcia jedno bez drugiego; należą do siebie 

nierozdzielnie i żadne drugiego nie poprzedza. Prawda istnieje tylko tam, gdzie 

poznający umysł jest w zgodzie z pewnym jestestwem [...]. Jedynie tam, 

gdzie umysł poznaje, może on «zrozumieć bezpośrednio», co to jest poznanie 

i prawda [...]"

 (E. Stein, 

Byt skończony a byt wieczny

, tł. I.J. Adamska, Poznań 

1995, 337).  

6.  [«]  Intelekt, dzięki aktom poznawczym, zdobywa wiedzę o przedmiocie. Stąd, 

nie wnikając w szczegóły, a idąc za tradycyjnymi formułami, tymi i podobnymi 

terminami posługujemy się tu, gdy idzie nam o to, co poznające, zaś to, co 

poznawane, będziemy nazywali: przedmiotem, rzeczą, rzeczywistością, bytem.  

7.  [«]  Obok terminu 

adaequatio

, św. Tomasz posługiwał się także terminami: 

correspondentia

 (odpowiedniość), 

convenientia

 (zgodność, harmonia) i 

conformitas

 (zgodność, podobieństwo).  

8.  [«]  O ile mi wiadomo, Starożytność nie posługiwała się terminem όμοίωσις 

(homoiosis) w odniesieniu do prawdy. Współcześnie uczynił to natomiast 

background image

Heidegger. (Por. M. Heidegger, 

Bycie i czas

, tł. B. Baran, Warszawa 1994, 

304; tenże, 

O istocie prawdy

, "Aletheia" 1 (4)/1990,15.)  

9.  [«]  Konsekwencją pojmowania bytu jako prawdy ontycznej jest dostrzeganie 

całej rzeczywistości, wszechświata, jako kosmosu, nie zaś jako chaosu. Grecki 
termin κόσμος w dosłownym sensie wskazuje na estetyczne piękno w 

wyglądzie zewnętrznym osób i rzeczy, mające za podstawę ład. Odniesiony do 
wszechświata wskazuje na porządek i harmonię wszelkich rzeczy. Tę harmonię 

i ład wszechświata zakłada się, stawiając tezę o matematyczności przyrody. 

Por. S. Butryn, 

Idea matematyczności przyrody a problem jedności nauk 

przyrodniczych

, "Studia Philosophiae Christianae" 33 (1997) 2, 95-101, tam 

też dalsze wskazówki bibliograficzne.  

10. [«]  Dotykamy tu metafizyki prawdy, zawartej w dziełach św. Tomasza z 

Akwinu, a przedstawianej szerzej w pracach M. A. Krąpca, M. Gogacza, A. B. 
Stępnia i innych.  

11. [«]  Bytem jest także Bóg, bo istnieje i to z samej swej natury. A zatem także 

jest czymś określonym, a więc i poznawalnym. Poznajemy Go w wierze, ale i 

na drodze poznania naturalnego. Aby naszego wykładu nie komplikować, 
problem jedynie sygnalizuję.  

12. [«]  Arystoteles, 

Metafizyka

, 1051 b (korzystam tu z tłumaczenia K. Leśniaka, 

Warszawa 1984).  

13. [«]  Por. Ingarden, 

Z teorii

, 449 n.  

14. [«]  Tak twierdzi np. M. Merleau-Ponty, 

Phenomenologie de la perception

Paris 1945, XI.  

15. [«]  Ściśle: nieprawdziwy wynik poznania jest fałszem, błąd zaś to branie 

fałszu za prawdę.  

16. [«]  Klasyczna, czyli tzw. korespondencyjna definicja prawdy, wywodzi się od 

Arystotelesa. Jej pełne brzmienie, podane przez św. Tomasza z Akwinu, jest 

następujące: 

Veritas est adaequatio intellectus et rei, secundum quod 

intellectus dicit esse, quod est, et non esse, quod non est.

 Tomasz mylnie 

przypisuje tę definicję Izaakowi synowi Salomona, żydowskiemu lekarzowi i 
filozofowi, żyjącemu w Egipcie między 845 a 940 r., gdy pochodzi ona od 

Awicenny (

Metafizyka

 I, 9), na co zwraca uwagę w komentarzu do polskiego 

przekładu 

Księgi definicji

 Izaaka Israeli L. Kuczyński ("Przegląd Tomistyczny") 

2(1986), 213). Współcześnie klasyczna definicja prawdy przyjmuje 

następujące postacie:  

1.  Myśl M jest prawdziwa wtedy i tylko wtedy, gdy myśl M stwierdza, że 

jest tak a tak i tak a tak jest właśnie (Ajdukiewicz).  

2.  Sąd S jest prawdziwy, jeżeli stan rzeczy wyznaczony przez jego treść 

zachodzi niezależnie od istnienia sądu S w obrębie tej dziedziny bytu, w 

której dany sąd go umieszcza (Ingarden).  

background image

3.  Mniemanie jest prawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy odpowiada 

jakiemuś faktowi, jakiemuś obiektywnie istniejącemu stanowi rzeczy 
(Strawson).  

17. [«]  Heidegger, 

O istocie

, 13.  

18. [«]  Św. Augustyn, 

De mendacio

, 4, 5: PL 40, 491. Jest to tekst cytowany 

przez 

Katechizm Kościota Katolickiego

 2482.  

19. [«]  Słownik języka polskiego podaje dwa znaczenia słowa "prawdomówny", 

dla nas bardzo pouczające. W pierwszym znaczeniu, tak jak występuje ono w 

wyrażeniu "człowiek prawdomówny", znaczy tyle, co "mający zasadę mówienia 

prawdy, mówiący zawsze prawdę". W znaczeniu drugim, jakie odkrywamy w 
takich wyrażeniach jak: "prawdomówna twarz" lub "prawdomówny opis 

czegoś", "prawdomówny" to "wyrażający, odsłaniający w danej chwili prawdę 
o czymś; szczery, otwarty; prawdziwy".  

 
 
 

Prawda jako nieskrytość 

 

Tak oto został uczyniony pierwszy krok w naszym dociekaniu prawdy o prawdzie. 
Wiemy już w zasadzie, co to jest prawda, rozumiemy znaczenie tego słowa. Jeśli 
decydujemy się jeszcze zatrzymać nad etymologią greckiego słowa άλήθεια (aletheia) 

i polskiej "prawdy", to dlatego, iż jest ona wielce pouczająca.  

Άλήθεια (aletheia), oddawane zazwyczaj za pomocą łacińskiego veritas oraz za 

pomocą jego odpowiedników w językach nowożytnych, znaczy tyle co "prawda" - i to 
zarówno w sensie zgodności wiedzy z jej przedmiotem, jak i samej rzeczywistości 

(bytu) która może być poznana, oraz prawdomówności. Jednakże etymologicznie 

άλήθεια (aletheia) ma sens negatywny, bo jest rzeczownikiem zaprzeczonym. 
Wywodzi się od przymiotnika άληθής (aiethes), którego rdzeń poprzedzony jest 

partykułą przeczącą ά-, i znaczy: "nie ukryty", "nie zatajony", "nie zapomniany". 
Άλήθεια (aletheia) zatem to "to, co nieskrywane", "to, co niezatajone"

20

 . Nie wolno 

nam także przeoczyć, że Grecy tym samym słowem άλήθεια (aletheia) oznaczali 

zarówno prawdę tego, co powiedziane, jak i prawdomówność mówiącego, a 
terminem ψεΰδος (pseudos) - fałsz wypowiedzi i nieuczciwość mówiącego. Nic zatem 

dziwnego, że Arystoteles wykorzystuje pojęcie άλήθεια (aletheia) tak wtedy, gdy w 

Metafizyce

 powie, że 

"styczność z rzeczą i twierdzenie jest prawdą"

21

 , jak i gdy w 

Etyce nikomachejskiej prawdomówność zdefiniuje jako właściwy środek między 

chełpliwością a udaną skromnością

22

 .  

Podobne powiązania znajdujemy w języku polskim. "Prawda" wywodzi się bowiem od 
przymiotnika "prawy" który znaczył (a i dziś niekiedy znaczy) m.in. prawdziwy, istny, 

właściwy, słuszny, niesfałszowany, szczery

23

 . Stąd ks. Skarga mógł powiedzieć: 

"Najmniej panowie prawych mają przyjaciół, a najwięcej pochlebników"

24

 .  

background image

W świetle tych uwag nieskrytością jest w pierwszym rzędzie sama rzeczywistość - 

byt, czyli prawda ontyczna. I właśnie dlatego, że jest nieskrytością, jest poznawalna. 
Znaczy to, że jeśli coś w ogóle istnieje, tzn. jeżeli jest bytem, jest nieskryte dla 

intelektu, czyli jest dla intelektu dostępne

25

 . Gdyby coś takie nie było, gdyby nie było 

nieskrytością, lecz skrytością, byłoby dla intelektu absolutną "czarną dziurą", o której 
istnieniu nie tylko nikt by nie wiedział, lecz i nie mógłby się dowiedzieć

26

 . A zatem w 

sensie ontycznym nieskrytością jest wszystko, co jest, wszelki byt, który dzięki 
faktowi swego istnienia, któremu towarzyszą pewne treści, manifestuje się i dlatego 

może zostać przez podmiot poznający poznawczo ujęty.  

Zdarza się jednak, że mówiąc o czymś, szczególnie podkreślamy, że jest prawdziwe: 

prawdziwy chrześcijanin, prawdziwy (prawy) przyjaciel, prawdziwe złoto. Tym samym 
oddzielamy to, co prawdziwe, od tego, co pozorne. Pozornym jednak może coś być 

na różne sposoby Chrześcijanin, który nie jest "prawdziwym chrześcijaninem", jako 

ochrzczony chrześcijaninem jest, jedynie nie dostaje do określonego wzorca bycia 
chrześcijaninem przez to, że np. nie jest prawy, czyli - uczciwy, postępujący zgodnie 

z prawem Bożym

27

 . Przyjaciel zaś, który nie jest "prawdziwym przyjacielem", może 

już wcale przyjacielem nie być, lecz pochlebcą, udającym przyjaciela, tak jak tombak 

jedynie pozoruje złoto. Gdy w każdym z tych przypadków odmawiamy prawdziwości 

poszczególnym bytom, to nie dlatego, że nie są rzeczywistością, a więc i prawdą 
ontyczną. Właśnie dlatego, iż mimo wszystko są nieskrytością w sensie 

podstawowym, potrafimy poznać, choć niekiedy z trudem, że jedynie udają, iż są 
czymś, czym naprawdę nie są, choć inaczej prawdziwym chrześcijaninem nie jest 

obłudnik, a inaczej prawdziwym złotem nie jest tombak. Jeśli ktoś jest ochrzczony, 
chrześcijaninem jest, choć może nie być podobny do chrześcijanina, natomiast 

tombak złotem nie jest, choć jest doń podobny.  

Użyty tu przymiotnik "prawdziwy" oraz jego zaprzeczenie "nieprawdziwy" bazuje na 

prawdzie ontycznej, na owej fundamentalnej nieskrytości bytu. Ujawnia jedynie to, iż 

to, co fundamentalnie jest nieskryte, może niekiedy swą nieskrytość zasłaniać, czynić 
ją trudno dostępną, zwodzić, udając, że jest czymś, czym naprawdę nie jest

28

 . Jeżeli 

jednak jest i jest czymś (bytem), nie może skryć się tak, by być niepoznawalnym dla 
wszelkiego podmiotu poznającego.  

Aby jednak można było poznać to, co samo w sobie jest nieskryte, trzeba, by i 
intelekt był "nieskryty", otwarty na przedmiot

29

 . Nieskrytość intelektu w sensie 

poznawczym nie jest jednak nieskrytością intelektu jako bytu, nieskrytością w sensie 
ontycznym, a więc poznawalnością

30

 . Nieskrytość intelektu jest bowiem 

poznawaniem, czyli takim otwarciem się na byt, które ogarnia czy przyswaja go 

sobie (

apprehendit

 - jak by powiedzieli średniowieczni, a współcześni - "przyjmuje do 

świadomości"). Słusznie możemy jednak i w tym wypadku mówić o nieskrytości, gdyż 

przyjąć coś do siebie może jedynie to, co się samo przed tym czymś nie ukrywa, a 
przeciwnie - otwiera się na to coś w ten szczególny sposób, który Heidegger określa 

jako 

"bycie-odkrywczym"

31

 . Poznanie czegoś domaga się od poznającego zajęcia 

właściwej postawy, owej uczciwości wobec przedmiotu, która dopuszcza go do głosu. 
A zatem i poznanie ma charakter moralny. Patrząc na prawdę poznawczą od strony 

podmiotu, jego "nieskrytość" poznawcza - "bycie-odkrywczym" ujawnia się jako 
warunek 

sine qua non

 prawdy moralnej (prawdomówności). Nie mogę być bowiem 

background image

prawdomówny, nie znając prawdy. Etymologia polskiej "prawdy", wywodzącej się od 

przymiotnika "prawy", ten charakter oddaje. Jak wspomnieliśmy, "prawy" znaczył nie 
tylko prawdziwy, ale i właściwy, słuszny, niesfałszowany, szczery. Prawość 

poznającego, jego szczerość wobec rzeczywistości, otwartość, gotowość przyjęcia "w 

siebie" przedmiotu poznawanego

32

 , jest podmiotowym warunkiem jej poznania. 

Innymi słowy: aby coś poznać, trzeba chcieć to coś poznać i to poznać rzetelnie. 

Poznanie bowiem, jak każdy czyn, jest zależny od woli w tym sensie, że wola 
pobudza intelekt do poznawania

33

 . Nie znaczy to jednak, jakby chcieli woluntaryści, 

że wola poznaje i że to ona jest odpowiedzialna za wynik poznania, a więc i za 

prawdę poznawczą.  

Odwołanie się do pojęcia "nieskrytości" przy rozważaniu prawdy poznawczej jako 
zgodności intelektu z rzeczą pokazuje, że trzeba odróżnić nieskrytość potencjalną i 

aktualną. Intelekt jest nieskryty potencjalne, gdyż jest z natury swej otwarty na 

wszelki byt, jest gotowy przyswoić go sobie poznawczo. Niemniej, aby takie 
przyswojenie faktycznie nastąpiło, intelekt musi spełnić akty poznawcze, musi stać 

się nieskryty aktualnie. To rozróżnienie pozwala zrozumieć, dlaczego tak jest, iż choć 
jesteśmy zdolni coś poznać, nie zawsze to coś poznajemy. A dzieje się tak dlatego, iż 

nie zawsze uaktualniamy nasze zdolności poznawcze.  

PRZYPISY:  

20. [«]  We współczesnej wykładni M. Heideggera άλήθεια (aletheia) znaczy 

"nieskrytość".  

21. [«]  Arystoteles, 

Metafizyka

, 1051 b.  

22. [«]  Arystoteles, 

Etyka nikomachejska

, 1108 a (tł. D. Gromska, Warszawa 

1982, s. 64).  

23. [«]  Por. A. Brückner, 

Słownik etymologiczny języka polskiego

, Warszawa 

1989, 435 n; M. S. B. Linde, 

Słownik języka polskiego

, t. IV, Warszawa 1951, 

458 nn. 465 nn.  

24. [«]  Za: Linde, dz. cyt. t. IV, 465.  

25. [«]  Pytanie, co to znaczy, że byt jest dostępny dla intelektu, i dla jakiego 

intelektu jest dostępny, podejmiemy w następnym paragrafie.  

26. [«]  Wyrażenia "czarna dziura" używamy tu metaforycznie.  

27. [«]  Zwróćmy uwagę na funkcjonowanie przymiotnika "prawy", od którego nie 

tylko "prawda", ale i "prawo" pochodzi; "prawo" jako "to, co słuszne, 
prawdziwe".  

28. [«]  Szczególnym przejawem takiego udawania jest nieprawda moralna, czyli 

niezgodność czyjegoś postępowania z jego przekonaniami. W tym wypadku 

background image

czyny miast odsłaniać, zasłaniają (choć jedynie do pewnego stopnia) 

prawdziwe oblicze ich sprawcy.  

29. [«]  Nieskrytość intelektu ujawnia się zarówno w otwartości na przedmiot, jak i 

na siebie samego. Stąd możliwość poznania samego siebie, własnych aktów i 
stanów świadomych.  

30. [«]  Co prawda i intelekt jest poznawalny, lecz wtedy jest traktowany nie jako 

poznający, lecz jako poznawany, jako byt.  

31. [«]  Heidegger, 

Bycie

, 309-318. Chciałbym zwrócić uwagę na wprowadzone tu 

pojęcie otwarcia w kontekście prawdy poznawczej. Pojawi się ono także, gdy 

będzie mowa o wolności.  

32. [«]  Osobnym zagadnieniem jest, na czym miałoby polegać owo "przyjęcie «w 

siebie» przedmiotu poznawanego". W tradycji arystotelesowsko-tomistycznej 

mówi się o posiadaniu przez byt poznający formy innej rzeczy: "cognoscens 

natum est habere formam etiam rei alterius" (S. Thomae Aquinatis, 

Summa 

theologiae

, I,14,1).  

33. [«]  Takie stanowisko zajmuje np. św. Tomasz z Akwinu. Por. jego 

Summa 

theologiae

, I, 82, 4. Do problemu jeszcze wrócimy.  

 

Własność prawdy 

 

Prawda, która jako zgodność między bytem i intelektem odsłoniła się nam jako 

nieskrytość, ujawniła jednocześnie swój relacyjny

34

 charakter. Jest bowiem 

przyporządkowaniem bytu do intelektu lub intelektu do bytu, czyli relacją, której 

swoistość jest zależna i wyznaczana przez oba kresy tejże relacji. Własność prawdy 
wyznaczają zatem zarówno byt, jak i intelekt - oba kresy tego specyficznego 

przyporządkowania, które określiliśmy jako zgodność.  

Gdy idzie o prawdę ontyczną, owej zgodności bytu z intelektem przypatrujemy się od 

strony bytu. Mówiliśmy już o tym, lecz w tym miejscu trzeba to powtórzyć, by zdać 

sobie sprawę, iż prawdziwość bytu nie jest wyznaczona przez sam byt, lecz i przez 
intelekt, któremu byt jest przyporządkowany. Nie można by było bowiem mówić o 

bycie jako prawdzie, gdyby nie był on ową nieskrytością wobec intelektu, 
nieskrytością, która pozwala intelektowi czerpać informację o bycie, czyli gdyby byt 

nie był poznawalny. Poznawalność jest zatem konieczną własnością bytu jako 
prawdy
. Ale to, że byt jest "poznawalny", nie znaczy, że jest "poznany". I znowu 

analiza językowa oddaje nam dobrą przysługę. "Poznany" jest bowiem imiesłowem 

biernym, wyrażającym stan ujęty jako cecha atrybutywna czegoś, co doznaje 
skutków czynności poznawania, czynności określanej przez czasownik "poznać", 

"poznawać". "Poznawalny" natomiast, ze względu na przyrostek 

-alny

, choć też ma 

znaczenie bierne, wskazuje jedynie na możność podlegania czynności poznawania. Z 

background image

racji więc, że wszelki byt jest poznawalny, nie wynika, iż jest poznany, zwłaszcza 

przez dowolny intelekt, np. przez intelekt ludzki czy - konkretniej - przez mój intelekt, 
czyli po prostu przeze mnie. Czym innym jest bowiem poznawalność bytu, która jest 

właściwością bytu, a czym innym poznawanie bytu, dzięki któremu osiągamy 

(przynajmniej niekiedy) prawdę poznawczą.  

Przywołując tu wyżej uczynione rozróżnienie między potencjalną i aktualną 
nieskrytością intelektu, trzeba zauważyć, iż określony przedmiot może nie być 

poznany zarówno dlatego, iż w ogóle nie zostało nań skierowane żadne poznanie, 

bądź posłużono się niewłaściwymi aktami poznawczymi

35

 , jak i dlatego, że określony 

intelekt lub typ intelektu nie jest po prostu zdolny poznać przedmioty określonego 

typu Problem niezwykle szeroki, zwłaszcza jeśli by miał obejmować wszelki podmiot 
poznający, a więc i zwierzęta, które nie posiadają intelektu, a posługują się jedynie 

poznaniem zmysłowym. Nie przywołując szczegółowych rozstrzygnięć w tej materii, 

chciejmy jedynie dostrzec, iż są przedmioty niedostępne (w pełni) ludzkiemu 
intelektowi z samej jego natury (np. niektóre prawdy wiary), i takie, które są 

niedostępne poznawczo określonemu intelektowi z powodu tego, iż nie posiadł on 
jeszcze stosownych zdolności poznawczych

36

 , lub też, gdy idzie o przedmioty 

czasoprzestrzenne, z powodu oddalenia w czasie lub przestrzeni. Istnieje tylko jeden 

intelekt, dla którego wszystko nie tylko jest poznawalne, lecz jest także poznane. 
Tym intelektem jest Absolut, czyli Bóg. On nie tylko zna wszystkie rzeczy, które 

faktycznie są, były czy będą, lecz i to, co jest możliwe. Dzieje się tak dlatego, że - jak 
powie św. Tomasz - Bóg 

"widzi wszystko w jednym, a mianowicie w Sobie samym; 

widzi wszystko więc naraz, a nie po kolei"

37

 , jak to poznaje człowiek, którego 

poznanie jest jedynie cząstkowe, nieadekwatne i niepełne

38

 .  

Z kolei prawda poznawcza, jeśli ma być zgodnością intelektu z bytem, musi być 
absolutna, tzn. niestopniowalna, niezmienna, niezależna od tego, kto ją głosi i w 

jakich okolicznościach. Nie może być inaczej, skoro - jak to pięknie wyraził ks. Onufry 

Kopczyński w swej 

Gramatyce

 - 

"Prawda myśli zawisła na tym, żeby to o rzeczach 

sądziły, co w nich rzetelnie znajduje się"

39

 . Byt zaś czy przedmiot poznania jest taki, 

jaki jest. A zatem prawda poznawcza jest prawdą jedynie wtedy, gdy określone 
poznanie oddaje stan rzeczy, do którego się odnosi. Nie może być więc zawisła od 

podmiotu poznającego czy okoliczności, w jakich się poznanie dokonuje, nie może też 
być mniej lub bardziej prawdziwa.  

Aby zrozumieć absolutność prawdy poznawczej, trzeba choć pobieżnie przypatrzeć 
się samemu poznaniu. To prawda, że wszelkie poznanie jest czyimś poznaniem, nie 

można zatem wyobrazić sobie poznawania bez podmiotu poznającego, uposażonego 

w określone zdolności poznawcze. Te zdolności zwykło się nazywać władzami 
zmysłowymi i umysłowymi. Tak uposażony podmiot poznający kieruje się na 

określony przedmiot i czerpie informacje o tym przedmiocie od niego samego. Owo 
czerpanie
 jest aktem poznawania, a rezultatem - określona wiedza o 

przedmiocie. Wiedza ta, zapisana w jakimś języku, żyje dalej własnym życiem, 

niezależnie od podmiotu, dzięki którego czynnościom została osiągnięta - tak jak 
fotografia, którą oglądamy nie zważając (najczęściej), kto ją wykonał i dzięki jakim 

czynnościom. Interesuje nas natomiast to, co dana fotografia przedstawia. Podobnie 
jest i z wiedzą jako wynikiem czynności poznawczych. Raz osiągnięta obiektywizuje 

background image

się w tym sensie, iż funkcjonuje już niezależnie od podmiotu poznającego i jego 

czynności poznawczych jako - jak to określił Popper - świat 

"trzeci, świat 

obiektywnych treści myślenia"

40

 . A skoro tak, to dla samej wiedzy nieistotne jest to, 

kto ją osiągnął, ani przy pomocy jakich czynności poznawczych, lecz - czy ona 

rzetelnie informuje nas o swoim przedmiocie, czyli - po prostu - czy jest 
prawdziwa. I w tym sensie mówimy, że prawda poznawcza jest absolutna, gdyż 

prawdziwość wiedzy jest niezależna od podmiotu poznającego i jego czynności 
poznawczych.  

Powiedzieliśmy także, że prawda poznawcza jest niestopniowalna. Nie może być 
bowiem tak, by wiedza informowała mnie o swoim przedmiocie mniej lub bardziej 

prawdziwie. Jeśli stojące przede mną przebiśniegi są białe, to jedynie sąd: "Te oto 
przebiśniegi są białe" będzie prawdziwy, bo jedynie ten sąd jest zgodny ze stanem 

rzeczy, o który nam chodzi, a mianowicie - z ową białością przebiśniegów, która nas 

interesuje. Jeśli w powyższym zdaniu przymiotnik "biały" zastąpimy nazwą innej 
barwy, zawsze otrzymamy sąd nieprawdziwy, bo tak samo nieprawdą jest, że te 

przebiśniegi są czerwone, jak i że są kremowe, choć barwa kremowa bliższa jest 
białej niż czerwona.  

Z niestopniowalnością, która jest własnością prawdy, nie można mylić własności 
poznania i wiedzy. Poznanie jest zawsze aspektywne, a wiedza, będąca jego 

wynikiem, mniej lub bardziej jednostronna, niepełna, powierzchowna lub dogłębna 
itp. Przyjdzie nam jeszcze do tego wrócić.  

PRZYPISY: 

34. [«]  Nie mylić z "relatywnym". Relacyjny charakter prawdy bywa 

kwestionowany. G. Frege np. występował przeciwko każdej wersji teorii 

zgodności (por. jego Myśl - studium logiczne, w: tenże, Pisma semantyczne, 

Warszawa 1977). Jego argumenty jednak nie przekonują.  

35. [«]  Nie mogę np. poznać barwy przebiśniegów, jeśli zamknę oczy i ograniczę 

się jedynie do ich wąchania.  

36. [«]  Stąd zasadność edukacji.  

37. [«]  Summa theologiae, I,14, 7.  

38. [«]  A zatem uzurpowanie sobie przez człowieka wszechwiedzy nie tylko, że 

sprzeciwia się naszemu doświadczeniu, ale równa się ubóstwieniu człowieka.  

39. [«]  Za: Linde, dz. c t. t. IV, 458.  

40. [«]  K. Popper, Wiedza obiektywna. Ewolucyjna teoria epistemologiczna, tł. A. 

Chmielewski, Warszawa 1992,149.  

 

Pluralizm prawd 

background image

 

O prawdzie powiedzieliśmy, że jest zgodnością (

adaequatio

) między bytem a 

intelektem, zgodnością, która zachodzi w obie strony. Zachodzi ona dlatego, że 

zarówno byt, jak i wynik poznawczej aktywności intelektu

41

 , są (czy mogą być) 

prawdziwe. 0 ile jednak byt zawsze jest prawdziwy, bo jest czymś i jako taki 
może być poznany, to wynik poznania jedynie bywa prawdziwy, bo nie zawsze 

jest zgodny z bytem, będącym przedmiotem poznania. Jeśli się pamięta, że prawda 
ontyczna (byt) jest warunkiem możliwości prawdy poznawczej, pluralizm bytów 

nie pozwala mówić o prawdzie totalnej, ani w sensie ontycznym, ani też 

poznawczym, lecz o pluralizmie prawd. Co prawda posługując się abstrakcją czy 
ideacją możemy mówić o prawdzie jako takiej, lecz będzie to mowa jedynie o ogólnej 

idei prawdy jako owej szczególnej zgodności lub o pojęciu prawdy

42

 .Z pojęciem 

prawdy totalnej spotykamy się u Hegla. Jest ono jednak zależne od jego koncepcji 

Absolutu, który, jest całościowością i jako całość jest nieskończonym życiem, 

procesem samorozwoju. Tak pojmowany Absolut jest przedmiotem filozofii, która 
zajmuje się prawdą. Nic zatem dziwnego, że dla Hegla prawda o Absolucie, który jest 

całościowością, jest także całością. Nie znaczy to jednak, iż umysł ludzki jest 
posiadaczem owej prawdy jako całości. On jedynie staje się jej uczestnikiem, 

uczestnikiem samowiedzy Absolutu.  

Ale idea prawdy totalnej przybiera i inną postać. Leży ona m.in. u podstaw 

współczesnego fundamentalizmu, ale i współczesnej fobii antyfundamentalistycznej. 
Grupy fundamentalistyczne budują bowiem swoją ideologię na dość wąskim zakresie 

prawd

43

 , utrzymując, iż w zasadzie wystarczają one do całościowego 

zinterpretowania świata

44

 . Antyfundamentaliści zaś atakując jako fundamentalizm 

wszelkie obstawanie przy swoich poglądach i wszelkie mocne twierdzenie o czymś, w 

istocie wychodzą z tych samych przeświadczeń, sami popadając w sceptycyzm i 
relatywizm. Fundamentalizm i wojujący antyfundamentalizm wyrasta ostatecznie z 

monizmu ontycznego, a co za tym idzie - i poznawczego, monizmu, który zapoznaje 

pluralizm bytowy i pluralizm poznawczy, przejawiający się w różnorodności i 
aspektowości poznania

45

 . W fundamentalizmie, ale i w antyfundamentalizmie, 

występuje pomieszanie absolutyzmu prawdy z czymś, co można by nazwać 
totalizmem prawdy, a co ukrywa się w przeświadczeniu, iż ktoś, kto twierdzi, że 

posiada prawdę, zna prawdę o wszystkim.  

Z idei prawdy totalnej wyrasta z kolei totalizm języka, który przejawia się w 

jednoznacznym traktowaniu wszelkich wypowiedzi, niezależnie od ich charakteru i 
kontekstu językowego oraz pozajęzykowego, a także w dążeniu do oddania pełnej 

prawdy o przedmiocie w krótkim sformułowaniu, które nie domagałoby się już 

dalszych wyjaśnień. Ileż nieporozumień wyrasta z nieuwzględniania wieloznaczności 
wyrazów, form wypowiedzi, gatunków literackich, funkcji języka, wreszcie 

okoliczności wypowiedzi.  

Tymczasem prawda ontyczna, a co za tym idzie - i prawda poznawcza, z samej swej 

natury nie może być prawdą totalną, gdyż rzeczywistości nie da się sprowadzić ani do 
jednego bytu, ani do jednego jego rodzaju, a co za tym idzie - oddać jednym 

słowem, jednym wyrażeniem językowym. Wszelkie monizmy popadają ostatecznie w 

background image

sprzeczność. Czym innym jest bowiem Bóg a czym innym świat, czym innym kwiat a 

czym innym barwa tego kwiatu, czym innym określony przedmiot a czym innym 
poznanie tego przedmiotu, czym innym poznanie a czym innym działanie, czym 

innym nauka a czym innym sztuka itd. Nic zatem dziwnego, iż człowiek we 

wszystkich obszarach rzeczywistości poszukuje prawdy, pragnąc dowiedzieć się, jak 
się rzeczy mają. Stąd mówi się o prawdzie naukowej, potocznej, religijnej, moralnej, 

a także o prawdzie w literaturze i sztuce, mając na myśli nie tylko różnorodność 
przedmiotu, o którym się czegoś dowiadujemy, lecz także różnorodność sposobu 

zdobycia informacji o tym przedmiocie.  

Poza tym - w zasadzie

46

 - wszelkie przedmioty poznania odznaczają się - jak by to 

powiedział Ingarden - transcendencją pełni bytu, która polega na tym, iż nie da się 
poznawczo wyczerpać bogactwa całej treści przedmiotu poznawanego ani w jednym 

akcie poznawczym, ani w skończonej mnogości takich aktów

47

 . A skoro tak, to 

wiedza ludzka jest nieadekwatna. Dotyczy jedynie określonych przedmiotów i 
ich aspektów, wydobywając jedynie coś z całego ich bogactwa.  

Zdawali sobie z tego sprawę starożytni myśliciele greccy, nazywając siebie filozofami, 

tzn. miłośnikami mądrości. Pitagoras, który pierwszy miał siebie tak nazwać, 

następująco wyjaśnia to w rozmowie z tyranem Fliuntu, Leonem: żaden człowiek nie 
jest mądry, mądry jest tylko Bóg; stąd człowiek może być tylko miłośnikiem mądrości 

(φιλόσοφος - philosophos)

48

 , a więc kimś kto, jedynie dąży do takiej wiedzy, jaką 

posiadają bogowie.  

Taki stan rzeczy ma jednak swą podstawę nie tylko w pluralizmie bytów i bogactwie 
ich treści, lecz także w naturze ludzkiego poznania, którego wynikiem jest wiedza. 

Poznanie ludzkie jest bowiem aspektywne: ujmuje swój przedmiot od jakiejś 
"strony", z jakiegoś punktu widzenia. O przebiśniegach, stojących przede mną w 

wazoniku, mogę powiedzieć prawdziwie zarówno, że są białe, mając na myśli barwę 

ich kwiatów, jak i że główki mają pochylone. Jeszcze inaczej opisze je malarz, 
odkrywając odcienie, których ja nie zauważam albo zauważając nie potrafię nazwać. 

Botanik zaś poda ich łacińską nazwę, wyjaśni budowę, zaliczy do rodziny 
amarylkowatych, powie, że jest to roślina cebulkowa itp. I wszystkie te wypowiedzi 

będą prawdziwe, będą wypowiedziami o tym samym przedmiocie, jednak o różnych 

jego stronach.  

Mówiąc o aspektywności poznania, trzeba zatem podkreślić trzy sprawy:  

1.  Aspektywność jest właściwością. każdego ludzkiego poznania; znaczy to, że 

każdy akt poznawczy (a także ich sekwencja) jest zdolny do ujęcia tylko 
określonych treści przedmiotowych: wąchając mogę poznać jedynie zapach 

czegoś, a nie np. smak czy barwę; aby poznać barwę czegoś, muszę na to coś 
spojrzeć, a jedynie smakując mogę poznać jego smak, choć jeden i ten sam 

przedmiot może mieć jednocześnie określoną barwę, smak i zapach.  

2.  Złożoność i bogactwo treściowe przedmiotu poznania pozwalają poznawczo 

ująć jedynie coś w pełni, jaką stanowi sam ów przedmiot, jakąś jego "stronę".  

3.  Wybór aspektu poznania zależy od poznającego, od jego zainteresowań. Nie 

jest jednak dowolny. Ograniczają go z jednej strony zdolności poznawcze 

background image

samego poznającego, z drugiej zaś - posiadanie przez przedmiot określonych 

"stron" (nie mogę poznać barwy czegoś, co - jak np. liczba - barwy nie 
posiada) oraz okoliczności poznawania.  

A zatem gdy pytamy o prawdziwość naszej wiedzy, uzyskanej dzięki poznaniu, 
wiedzy, która zazwyczaj jest utrwalona w języku, musimy dokładnie wiedzieć nie 

tylko, jakiego przedmiotu ta wiedza się tyczy, lecz także, jakiej jego strony, jakiego 
aspektu. Trzeba po prostu nasz wynik poznania odnieść do tego aspektu przedmiotu, 

jaki został ujęty w poznaniu. Stąd Antoni B. Stępień powie, że warunkiem 

rozpatrywania jakiegokolwiek zdania jako wyrażenia prawdziwego lub fałszywego jest 
uprzednie zrelatywizowanie go do określonego aspektu, przy czym - zaznacza - iż 

taka relatywizacja nie ma nic wspólnego z relatywizmem teoriopoznawczym. Ten 
bowiem głosi, że prawdziwość zdania zależy od tego, kto je wygłasza i w jakich 

okolicznościach, a nie jedynie od relacji zachodzącej między sensem tego zdania a 

faktycznym stanem rzeczy, do którego się ono odnosi

49

 .  

Pluralizm bytów i aspektywność poznania pozwalają zrozumieć, dlaczego w wypadku 
takiego podmiotu poznającego, jakim jest człowiek, mamy do czynienia z wielością 

prawd. Wiedza ludzka, a ściślej - wiedza poszczególnego człowieka jest bowiem 

zakresowo ograniczona do wycinka rzeczywistości i to ujętej jeszcze z określonej 
strony, w zależności od typów aktów poznawczych, jakimi się posłużył. Od tego 

natomiast, w jaki sposób owe akty spełnił, zależy jakość uzyskanej wiedzy. Poznawać 
bowiem można coś mimochodem, przy okazji, a można poznawać z uwagą, czyniąc 

poznawanie centralnym aktem mojej świadomości w określonym czasie. Można 

poznawać coś pobieżnie, uchwytując jedynie to, co się samo narzuca, 
powierzchownie, a można poznawać coś dogłębnie, wkładając wiele trudu w dotarciu 

do głębszych warstw przedmiotu. Z tej racji możemy mówić o stopniach wiedzy, 
nigdy jednak nie możemy zasadnie mówić o stopniowaniu prawdy  

 

PRZYPISY: 

41. [«]  Takie sformułowanie jest oczywiście pewnym uproszczeniem. Niemniej 

jest ono poprawne, jeśli się zważy, że nie istnieje poznanie ludzkie, które nie 
byłoby poznaniem intelektualnym. Nawet w poznaniu zmysłowym jest obecny 

moment intelektualny.  

42. [«]  Można by i tu pokazać, jak reguły słowotwórcze odbijają tę własność 

ludzkiej aktywności poznawczej, polegającej na przejściu od ujęcia własności 
czegoś do utworzenia tzw. pojęcia oderwanego. Z racji merytorycznych 

uczynimy to przy omawianiu wolności.  

43. [«]  Inna sprawa, czy wszystkie one są prawdami.  

44. [«]  W tym sensie wszystkie ideologie są fundamentalistyczne.  

background image

45. [«]  Od fundamentalizmów kulturowych, będących ideologiami (te mamy tu 

przede wszystkim na uwadze), trzeba odróżnić tzw. fundamentalizm (i 
antyfundamentalizm) epistemologiczny (przez niektórych - dla odróżnienia - 

nazywany fundacjonalizmem). Niemniej i tu problem prawdy jest kluczowy. 

Por. A. Bronk, 

Fundamentalizm i antyfundamentalizm

, w: 

Filozofować dziś. Z 

badań nad filozofią najnowszą

, red. A. Bronk, Lublin 1995, 39-73.  

46. [«]  Piszemy "w zasadzie", gdyż uważa się, iż tzw. pierwotne jakości idealne i 

niektóre przedmioty intencjonalne mogą być poznane adekwatnie.  

47. [«]  R. Ingarden, 

Spór o istnienie świata

, Warszawa 1973, t. II, cz.1, 208 n.  

48. [«]  Diogenes Laertios, 

Żywoty i poglądy słynnych filozofów

, Warszawa 

1984,12.  

49. [«]  A.B. Stępień, 

O metodzie teorii poznania. Rozważania wstępne

, Lublin 

1966, 25. 

 

Poznawalność Prawdy 

 

Gdy już zdajemy sobie sprawę, co to jest prawda, gdy poznaliśmy jej właściwości, 
gdy uchwyciliśmy genetyczną zależność prawdy poznawczej od aktów poznania, rodzi 

się pytanie o poznawalność prawdy. Ze względu na ontyczne i poznawcze pojęcie 

prawdy rozpada się ono na dwa pytania: o fakt poznania czegoś, w tym szczególnie 
świata realnego, oraz o to, czy możemy poznać, że poznając coś osiągnęliśmy wiedzę 

(mniemanie prawdziwe). Pozytywną odpowiedź na pierwsze pytanie dał już każdy, 
kto sięgnął choćby po tę książkę. Przystąpienie do czytania czegoś, słuchania czy 

oglądania zakłada, iż jesteśmy przeświadczeni, że przynajmniej niekiedy, co nie 

znaczy że rzadko, uzyskujemy rzetelną informację o czymś, czyli że faktycznie coś 
poznajemy. Inaczej nasze postępowanie nie miałoby racji. Nie miałyby racji istnienia 

informacje na dworcach, informacje turystyczne i telefoniczne, gdyby informowany 
nie był w stanie poznać przekazywanej informacji: jej warstwy dźwiękowej czy 

fizycznego zapisu, jej warstwy znaczeniowej oraz przedmiotu (stanu rzeczy), na który 

zasłyszane dźwięki czy dojrzane zapisy wskazują dzięki znaczeniu. Wydaje się, iż 
właśnie dialog jest miejscem szczególnie wyrazistego ujawniania się poznania i 

prawdy. Warunkiem zaistnienia dialogu jest bowiem rzetelne (a więc prawdziwe) 
poznanie  

1.  dźwięków czy napisów, które są przedmiotami fizycznymi, transcendentnymi 

wobec mojej świadomości, oraz  

2.  znaczeń słów czy wyrazów i sensów zdań, które są przywiązane do brzmień 

lub napisów. Niekiedy też w dialogu występuje  

3.  poznanie i rozpoznanie przedmiotu (także fizycznego, choć nie tylko), na który 

wskazują użyte terminy dzięki ich znaczeniu.  

background image

W dialogu też poznajemy, że poznajemy prawdziwie. Gdy powiem do kogoś "podaj 

mi czerwone pióro" i faktycznie to pióro dostanę, to nie tylko nastąpiło prawdziwe 
poznanie warstwy dźwiękowej i znaczeniowej mojej wypowiedzi przez mego 

rozmówcę oraz poznanie przez niego przedmiotu, o który mi chodziło, lecz także ja 

sam poznałem prawdziwie, że wydobyte przeze mnie dźwięki były tymi właśnie, do 
których jest przywiązany sens zdania rozkazującego "podaj mi czerwone pióro". 

Gdyby tak nie było, gdyby moje poznanie dźwięków mojej mowy nie było zasadniczo 
możliwe, nie byłaby możliwa korekta mojej wypowiedzi w jej warstwie brzmieniowej 

ze względu na jej nieprzystawalność do sensu, który zamierzałem zakomunikować. 

Tymczasem taka korekta jest faktem. Zdarza się bowiem, iż poprawiam brzmienie 
swojej wypowiedzi, jeśli dostrzegam, iż wydobyte przeze mnie dźwięki nie pozwalają 

zidentyfikować zna ku, o który mi w danym wypadku chodzi, a co za tym idzie - i 
przywiązanego doń znaczenia. W analizowanym przykładzie oprócz dźwięków własnej 

mowy, które jako przedmioty fizyczne należą do świata transcendentnego, występuje 
prawdziwe poznanie podanego mi przedmiotu i rozpoznanie w nim czerwonego pióra, 

o które prosiłem. Inaczej nie przyjąłbym tego przedmiotu, lecz bym powiedział: "to 

nie jest pióro" lub "to nie jest to pióro" i wyjaśnił, jak pióro wygląda lub o które pióro 
mi chodzi.  

Wydaje się, iż przywołany tu przykład dialogu pokazuje niezasadność agnostycyzmu, 
który opowiada się za niepoznawalnością rzeczywistości transcendentnej lub za 

niepoznawalnością prawdziwości poznania, oraz sceptycyzmu, który negując 
możliwość poznania prawdy w sensie zgodności z rzeczywistością, każe 

powstrzymywać się od wydawania jakichkolwiek sądów o niej. Nie sposób się tu 
bliżej zająć tymi stanowiskami. Ich obecność w całej historii filozofii i uwikłanie w 

rozmaite kierunki filozoficzne, nie będące 

prima facie

 agnostycznymi lub 

sceptycznymi, sprawia, iż istnieje wiele odmian obu stanowisk. Agnostycyzm 
powszechny, głoszący niepoznawalność czegokolwiek, faktycznie nie występuje, a 

rozumiany ściśle prowadziłby do sprzeczności. Natomiast spotyka się agnostycyzm 
częściowy, kwestionujący poznawalność określonych kategorii przedmiotów. 

Podobnie ma się sprawa ze sceptycyzmem, który w swej czystej postaci nie głosi 

niepoznawalności czegokolwiek, lecz nierozstrzygalność problemu poznania prawdy. 
Radykalny i powszechny sceptycyzm, podważający wszelkie poznanie, wikła się w 

sprzeczności. Gdy zaś idzie o sceptycyzmy częściowe, nie da się ich potraktować 

en 

bloc

.  

W każdym razie, to co jest ważne dla naszego tematu, a co - jak sądzę - udało się 
nam unaocznić, to niezasadność generalnego kwestionowania  

1.  możliwości poznania czegoś,  
2.  możliwości poznania prawdy,  

3.  możliwości prawdziwego poznania rzeczywistości transcendentnej 

(obiektywnej) - oraz że te możliwości przynajmniej niekiedy się realizują.  

 

Podsumowanie 

 

background image

Pora podsumować nasze dotychczasowe rozważania, choć nie wyczerpaliśmy jeszcze 

ani metafizycznej, ani teoriopoznawczej problematyki prawdy. Mówiąc o prawdzie 
ontycznej ograniczyliśmy się jedynie do określenia poznawalności bytu, pomijając 

inne zagadnienia, w tym szczególną zależność bytu-prawdy od intelektu, do której to 

sprawy jeszcze wrócimy, gdy będzie mowa o relacji woli do prawdy. Gdy zaś idzie o 
prawdę poznawczą, nie podjęliśmy np. zagadnienia kryterium prawdy ani jej 

nośników

50

 .  

Niepodjęcie przez nas tych skądinąd ciekawych i ważnych zagadnień jest 

następstwem planowanej objętości niniejszej publikacji, a przede wszystkim jej 
zasadniczego problemu: prawdy i wolności, dla którego to pominięte zagadnienia nie 

są niezbędne. Wszystkich, którzy są nimi zainteresowani, wypada więc odesłać do 
publikacji, zawartych w bibliografii.  

Jeśli zaś widzimy potrzebę 

résumé

 dotychczasowych dociekań, to celem 

usystematyzowania ich zasadniczych wyników. Zagadnienie prawdy okazało się być 

bowiem wielorako uwikłane, także językowo, co wymagało posłużenia się bogatą 
terminologią, której jasne zrozumienie mogło czytelnikowi sprawić trudność. 

Uporządkujmy zatem wyniki naszego namysłu nad prawdą.  

Powiedzieliśmy na początku, że słowa "prawda używamy w kontekście poznawczym. 

Na sytuację poznawczą składają się - najkrócej mówiąc - cztery elementy: 1. 
przedmiot poznania, 2. podmiot poznający, 3. akt poznania, 4. rezultat poznania.  

1.  Przedmiot poznania. Mówiąc o przedmiocie poznania używaliśmy takich 

terminów jak: byt, rzeczywistość, rzecz czy stan rzeczy. Każdy z nich wskazuje 

na nieco inny aspekt tego, co może być poznane: byt - że poznane może być 
jedynie to, co istnieje; rzeczywistość - że w pierwszym rzędzie poznawane jest 

to, co realne, co nie jest wytworem wyobraźni lub intelektu; rzecz - że to, co 

poznane, musi być jakąś pozytywnie określoną w sobie, tożsamą ze sobą i 
niesprzeczną w sobie treścią istniejącą (przy jednym rozumieniu tego terminu 

lub przy innym jego rozumieniu) że to, co może być ujmowane poznawczo, 
jest przeciwne lub zewnętrzne w stosunku do podmiotu poznającego; stan 

rzeczy - że to, co zostaje ujęte w poznaniu, to to, co zachodzi, np. "bycie-

okrągłym-tego-stołu". Podstawowym terminem jest tu jednak "byt", bowiem 
aby coś mogło być przedmiotem poznania, musi być czymś istniejącym. To 

zaś, że jedynie coś istniejące może być poznane (jest poznawalne), pozwala 
wszelki byt nazywać prawdą ontyczną. A zatem bycie prawdą ontyczną jest 

koniecznym, choć niewystarczającym warunkiem dokonania się poznania.  

2.  Podmiot poznający. Drugim koniecznym warunkiem dokonania się poznania 

jest podmiot poznający, wyposażony w odpowiednie zdolności (władze) 

poznawcze. Obok władz zmysłowych w człowieku taką władzą poznawczą jest 
intelekt. Spełnia on rolę nadrzędną wobec zmysłów - nie istnieje bowiem 

czysto zmysłowe poznanie ludzkie.  

3.  Akt poznania. Tak wyposażony podmiot poznający (człowiek), pragnąc 

uzyskać jakąś informację o przedmiocie poznania, musi spełnić odpowiednie 

akty poznawcze, które zawsze się odnoszą do określonej strony przedmiotu 

background image

poznania (aspektywność poznania). Akty poznawcze są uaktualnieniem 

(urzeczywistnieniem) zdolności poznawczych podmiotu.  

4.  Rezultat poznania. W wyniku dokonania się poznania (3) podmiot 

poznający (2) żywi określone mniemanie o przedmiocie poznania (1). Jeśli 

owo mniemanie jest w określonym aspekcie zgodne z przedmiotem poznania, 
tzn. jeśli jest prawdziwe, mówimy, że coś o tym przedmiocie wiemy, że 

posiadamy jakąś wiedzę (znajomość czegoś) w szerokim tego słowa 
znaczeniu. Jeśli owej znajomości przedmiotu towarzyszy świadomość sposobu 

jej uzyskania lub uzasadnienie, mówimy o wiedzy w sensie ścisłym. Wiedzą w 

tym sensie jest przekonanie prawdziwe i uzasadnione.  

O ile zatem, mając na myśli prawdę ontyczną, możemy bez zastrzeżeń ją definiować 
jako 

adaequatio rei et intellectus

, o tyle definicja prawdy poznawczej jako 

adaequatio 

intellectus et rei

 domaga się wyjaśnienia. O prawdzie ontycznej mówimy bowiem 

m.in. jako o poznawalności, czyli jako o możliwości bycia poznanym. A zatem, aby 
coś mogło być poznane, wystarczy, że jest dostosowane do możliwości poznawczych, 

jakie posiada podmiot poznający, czyli - krótko mówiąc - do intelektu. Natomiast w 
wypadku prawdy poznawczej nie wystarczy, by podmiot poznający miał zdolność 

pozna nia przedmiotu, lecz musi go faktycznie poznać, czyli musi dzięki własnym 

aktom poznawczym zdobyć wiedzę o tym przedmiocie. Stąd, rozumiejąc znaczenie 
klasycznej definicji prawdy poznawczej, ściśle o prawdzie poznawczej trzeba by 

mówić jako o zgodności wiedzy z przedmiotem poznania, pamiętając przy tym, iż 
wiedza ta zawsze dotyczy tylko określonych stron danego przedmiotu.  

Perspektywa dalszych badań każe zwrócić jeszcze uwagę na wyniki analiz 
etymologicznych, które ukazały prawdę jako nieskrytość. Rzeczywistość, aby mogła 

być poznana, musi być nieskryta wobec podmiotu, który się nań otwiera. To zaś jest 
podstawą tej nieskrytości, którą nazywamy prawdą moralną, a którą nosi w sobie 

człowiek prawy.  

PRZYPISY: 

50. [«]  Tym samym nasze przedłożenie potwierdza tezę o aspektywności 

poznania.  

 

PRAWDA O WOLNOŚCI 
 
Co to jest wolność? 

 

Przejdźmy z kolei do problemu wolności. Podobnie, jak rozważania o prawdzie, 
zaczynamy od pytania: co to jest wolność? Czy jednak potrafimy o niej powiedzieć 

coś więcej niż to, że jest po prostu wolnością? Pytanie może się wydawać zrazu 
naiwne, zwłaszcza w obliczu opasłych tomów o wolności, zalegających biblioteki 

całego świata. A jednak.  

background image

Gdy zajrzymy - jak poprzednio - do współczesnego 

Słownika języka polskiego

, by się 

dowiedzieć, co znaczy rzeczownik "wolność", natrafimy na takie bliskoznaczniki jak: 
"niezależność", "niezawisłość", "niepodległość", "suwerenność" i "swoboda". Co 

prawda znajdą się tam i swego rodzaju definicje, według których wolność to 

możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą czy możliwość 
nieskrępowanego działania, a także całokształt warunków czy stosunków poza 

więzieniem lub zamknięciem (w przeciwieństwie do aresztowania, przymusowego 
odosobnienia kogoś czy zamknięcia zwierząt), czy wreszcie - prawo obywateli, 

wyznaczone przez dobro powszechne, interes narodowy i porządek prawny. Definicje 

te jednak biorą pod uwagę jedynie określony typ wolności, wyznaczony przez to, z 
czym wolność się wiąże jako ze swym podmiotem, a nie wolność jako taką czyli po 

prostu wolność. Nas zaś w pierwszym rzędzie intryguje sama wolność. Muszę 
bowiem najpierw znać odpowiedź na pytanie, co to jest wolność 

1

 , by poznać, co 

znaczy "być wolnym".  

Zauważmy, iż wolności nie da się zdefiniować w klasyczny sposób, podając jej 

najbliższy nadrzędny rodzaj i różnicę gatunkową, jak to ma miejsce w odniesieniu np. 
do człowieka definiowanego jako 

animal rationale

. I w tym sensie wolność okazuje 

się być pojęciem pierwotnym, nierozkładalnym na inne pojęcia, czy ideą prostą. 

Ściśle możemy o niej jedynie powiedzieć, że jest wolnością. Nic zatem dziwnego, że 
słowniki, próbując oddać znaczenie tego terminu, uciekają się do bliskoznaczników. A 

zatem i nam, próbującym zdać sobie sprawę, co to jest wolność, nie pozostaje nic 
innego, jak im się przyjrzeć.  

Za 

Słownikiem języka polskiego

 wymieńmy je jeszcze raz: "niezależność", 

"niezawisłość, " "niepodległość", "suwerenność" i "swoboda". Spośród nich jedynie 

"swoboda" ma znaczenie zasadniczo pokrywające się ze znaczeniem "wolności". 
"Suwerenność", pochodząca od francuskiego przymiotnika souverain (najwyższy), 

pierwotnie występuje raczej w wypowiedziach, dotyczących sfery politycznej i 

odpowiada polskiej "niepodległości" lub "niezależności". Te zaś oraz "niezawisłość" są 
rzeczownikami zaprzeczonymi. Występujący w nich przedrostek 

nie-

 zaprzecza treści 

wyrazu, do którego jest dodany. A jeśli tak, to twierdząc, że wolność jest 
niezależnością, niezawisłością czy niepodległością, stwierdzamy jedynie (przynajmniej 

prima facie

), czym wolność nie jest. Czy tak jest faktycznie? Jeszcze do tego 

wrócimy.  

Na razie, odwołując się do wspomnianych wyrazów bliskoznacznych, o wolności 
możemy powiedzieć, że jest swobodą, suwerennością lub że nie jest zależnością, 

zawisłością lub podległością. Ujawniają one, iż pełen sens wolności zawiera 

pozytywną i negatywną treść, lecz jedynie tę drugą daje się jasno 
wyeksplikować. Dlatego tak łatwo jest nam wyłuszczyć, czym wolność nie jest, w 

następstwie czego negatywna treść wolności narzuca się jakby z większą mocą. Gdy 
jednak nieuprzedzenie stajemy "oko w oko" z wolnością, gdy po prostu słyszymy 

dźwięk tego słowa, nie próbując jeszcze oddać jego znaczenia za pomocą innych 

słów, pozytywna treść wolności zdaje się dominować. Można powiedzieć, że wolność 
sama ujawnia swe pozytywne oblicze, gdy jej strona negatywna odsłania się dopiero 

jako rezultat intelektualnych usiłowań językowego oddania sensu wolności.  

background image

I oto doszliśmy do punktu, w którym uzasadnione zdaje się być rozróżnienie 

"wolności od czegoś" i "wolności do czegoś". Choć spotykamy je już u Akwinaty w 
postaci rozróżnienia wolności od przymusu i wolności autonomii

2

 uważa się że 

zawdzięczamy je Lutrowi. Znajdujemy je także u Leibniza, a na dobre zadomowiło się 

ono w filozofii od czasów Hegla. Współcześnie spotykamy je także w dokumentach 
Urzędu Nauczycielskiego Kościoła. Pierwsze z tych pojęć wskazuje na uniezależnienie 

się od czynników ograniczających wolność. Drugie podkreśla możliwość otwarcia i 
otwarcie się kogoś lub czegoś, co jest wolne, na inne dobra czy wartości, otwarcie, 

które - jak się okaże - jest chceniem, możliwością wyboru lub samym wyborem, 

wreszcie - decyzją, konstytuującą czyn. Podstawę dla rozróżnienia tych dwóch pojęć 
znajdujemy też w języku. Możemy bowiem poprawnie powiedzieć zarówno "wolność 

od nałogu", jak i "wolność w wyborze zawodu"

3

 .  

Obu tych pojęć nie można jednak traktować jako składowych pojęcia "wolność". 

Natomiast nie mamy wątpliwości, iż wypowiadając słowo "wolność", mamy na myśli 
uniezależnienie się od czegoś, co zawiera się w pojęciu "wolność od czegoś", lub 

otwarcie się na coś, co z kolei wyraża "wolność do czegoś". Wydaje się zatem, że 
każde z tych pojęć wychwytuje po prostu coś innego z zawartości idei wolności. 

"Wolność od czegoś" ujmuje to, co nazwaliśmy negatywną treścią pełnego sensu 

wolności, a co oddajemy przez niezależność, niezawisłość czy niepodległość.  

"Wolność do czegoś" zaś - jej treść pozytywną: otwarcie się na coś, co może być 
wybrane, otwarcie się, które posiada zarówno moment bierności (gotowość przyjęcia 

czegoś), jak i aktywności (wybór czegoś).  

Podkreślając, że pełen sens wolności zawiera zarówno pozytywną, jak i negatywną 

treść, przeciwstawiamy się połowicznemu traktowaniu wolności, z jakim spotykamy 
się w historii myśli ludzkiej. Wolność interpretuje się często albo jako jakąś 

konieczność, albo jako całkowitą dowolność. Sofiści, którzy pierwsi wprowadzili 

termin "wolny" do języka filozoficznego, wskazując, że wolnym jest to, co jest 
określone przez naturę, w przeciwieństwie do tego, co jest określone przez prawo, a 

co naturę zniewala, ostatecznie wybór związali z powinnością. Otwarli oni drogę do 
sokratejskiego rozumienia wolności jako czynienia tego, co lepsze. Przy czym według 

Sokratesa to, co zostaje poznane jako lepsze, tak determinuje wolę, iż ta niejako 

automatycznie podąża za wiedzą

4

 . Cynicy zaś, choć byli uczniami sofistów i 

Sokratesa - przeciwnie - pojmowali wolność jako radykalną niezależność od 

zewnętrznego i wewnętrznego przymusu. W konsekwencji, uważając jak ich 
nauczyciele, że jedynym dobrem i celem życia jest cnota, sprowadzili ją ostatecznie 

do obojętności wobec wszystkiego, co taką cnotą nie jest.  

Wróćmy jednakże do głównego nurtu naszego wywodu. W tym miejscu musimy 

skorygować nasze ustalenie odnośnie do funkcji rzeczowników zaprzeczonych, 
będących bliskoznacznikami pojęcia "wolność". Nie da się bowiem utrzymać, iż 

wskazują one jedynie na to, czym wolność nie jest, i odgraniczają wolność od tego, 

co nie jest wolnością

5

 . Wolność nie tylko nie jest zależnością podległością czy 

zawisłością, ale także nie jest np. wiedzą, czułością czy prawdą. A przecież choć 

godzimy się twierdzić, że wolność nie jest wiedzą, czułością czy prawdą, to nie ma i 
nie może być zgody na zdanie: "Wolność jest niewiedzą, nieczułością i nieprawdą". 

background image

Zaś gdy idzie o bliskoznaczniki pojęcia wolności, będące rzeczownikami 

zaprzeczonymi, poprawne jest zarówno zdanie: "Wolność nie jest zależnością, 
podległością czy zawisłością", jak i zdanie: "Wolność jest niezależnością, 

niepodległością czy niezawisłością". Negatywnej treści wolności nie można zatem 

sprowadzać jedynie do negowania czegoś, do stwierdzania, czym wolność nie jest. 
Niezależność, niezawisłość czy niepodległość nie są poza wolnością, jak 

nie-

 pies jest 

czymś radykalnie różnym od psa. One jakoś są wolnością. Nie wydaje się też słuszne 
uważać, że rzeczowniki zaprzeczone, wzięte tu pod uwagę, naprawdę wyraża ją 

znaczenie pozytywne, tylko że w negatywnej formie. Wtedy ich znaczenie musiałoby 

się pokrywać ze znaczeniem terminu "wolność", a przecież tak nie jest. Była już o 
tym mowa. Dlatego powiedzieliśmy, że wyrażają one negatywną treść pełnego sensu 

wolności. A treść ta umożliwia treść pozytywną - otwarcie się na coś, co samo 
wolnością nie jest. Pozytywna i negatywna treść wolności są tak ze sobą sprzężone, 

że stopień niezależności i to, jaki typ niezależności zachodzi w danym wypadku, 
wyznaczają stopień i typ otwarcia

6

 . Do sprawy wrócimy. Tu musimy jednak wyraźnie 

podkreślić, iż o stopniu i typie niezależności i otwarcia (wyboru) możemy mówić 

jedynie w wypadku szczegółowych idei wolności lub gdy wolność traktujemy jako 
własność czegoś. Natomiast czysta idea wolności jest niestopniowalna. Jest samą 

wolnością - absolutną niezależnością i całkowitym otwarciem (nieograniczonym 
wyborem).  

Wydaje się, że jesteśmy już dostatecznie przygotowani, by odpowiedzieć na 
nurtujące nas pytanie: co to jest wolność? Pamiętając, iż jest ona czymś pierwotnym, 

niedefiniowalnym, chcąc oddać jej pełen sens, możemy powiedzieć, że jest 
niezależnością (od czegoś) i otwarciem się (na coś). Otwarcie się na coś, co może 

być wybrane, domaga się niezależności i oba te momenty koniecznie charakteryzują 

wolność. Co więcej: sens wolności wyczerpują relacje niezależności od czegoś i 
otwarcia się na coś, co samo wolnością nie jest

7

 . A skoro tak, skoro wolność 

odsłania się jako złożona z tych dwóch relacji

8

 , aby one mogły jakkolwiek zaistnieć, 

konieczne jest coś, co jest niezależne od czegoś i co jest otwarte na coś (coś, co 

czegoś chce, co dokonuje wyboru). Innymi słowy, wolność wyczerpuje się w 

podwójnym odniesieniu się czegoś do czegoś innego: w niezależności od czegoś i w 
otwarciu się na coś. Tak oto mamy trzy elementy, będące kresami obu relacji 

konstytuujących wolność:  

1.  to, co jest niezależne i otwarte, czyli coś, co czegoś chce lub co wybiera 

(podmiot wolności);  

2.  to, od czego to coś jest niezależne lub zależne (czynniki uniezależniające),  

3.  to, na co to coś jest otwarte, a więc co może być przez to coś chciane i 

wybrane (przedmiot wolności)

9

 .  

Mając to na uwadze, tzn. mając na uwadze, że wolność jest podwójną relacją, 
wolność jako taka musiałaby być zatem wolnością jakiegoś beztreściowego X

10

 , 

które byłoby niezależne od wszystkiego poza sobą i otwarte na wszystko, czyli po 

prostu - które mogłoby wszystkiego chcieć i wszystko wybrać. Taka wolność byłaby 
jedynie najogólniejszą ideą wolności lub najogólniejszym pojęciem, które znajdują 

swe uszczegółowienie w czyjejś wolności lub w wolności czegoś.  
 

background image

PRZYPISY: 

1.  [«]  Pytanie to, tak jak pytanie: "co to jest prawda?", jest pytaniem 

esencjalnym, zakładającym pozytywną odpowiedź na pytanie: "co to jest?" 

Tak jak zwracaliśmy na to uwagę przy pytaniu o prawdę, pytania "co to jest 
wolność?" nie należy mylić z pytaniem "czym jest wolność?"  

2.  [«]  Na tym rozróżnieniu. zasadza się jego teoria 

liberum arbitrium

.  

3.  [«]  Zapewne uważny czytelnik zauważy, iż "wolność w wyborze zawodu" nie 

jest prostym podstawieniem schematu "wolność do x". Wyjaśnienie tej sprawy 

wymagałoby drobiazgowych analiz, których tu nie możemy podjąć. Bez trudu 

jednak dostrzeżemy, iż "wolność w wyborze zawodu" jest "wolnością do 
czegoś", a nie "wolnością od czegoś".  

4.  [«]  Teza ta jest sprzeczna z codziennym doświadczeniem, które w 

aforystycznej formie wyraził Owidiusz w swych 

Metamorfozach

"Video meliora 

proboque, deteriora sequor"

 (Widzę i pochwalam to, co lepsze, lecz wybieram 

gorsze). Podobną myśl znajdujemy u św. Pawła w 

Liście do Rzymian

 7,18-25, 

gdzie ostatnie zdanie brzmi: 

"Tak więc umysłem służę Prawu Bożemu, ciałem 

zaś - prawu grzechu"

.  

5.  [«]  Dotykamy tu zagadnienia tzw. negatywnych stanów rzeczy, które podjął 

A. Reinach (

Zur Theorie des negativen Urteils

, "Münchener Philosophische 

Abhandlungen", Leipzig 1911), a za nim Ingarden (

Spór

, t. II, cz.1, 261-282).  

6.  [«]  Nie wnikając w szczegóły, w stwierdzeniu tym chodzi nam o to, iż w 

zależności od tego, od czego coś jest wolne, oraz w jakim stopniu jest od tego 
wolne, zależy na co i w jakim stopniu może się to coś otworzyć.  

7.  [«]  W najogólniejszym sensie przez relację rozumiemy jakiekolwiek 

przyporządkowanie czegokolwiek czemukolwiek (por. M.A. Krąpiec, 

Metafizyka. Zarys teorii bytu

, Lublin 19782, 329 n). Trzeba tu jednak 

zasygnalizować ujawniającą się zasadniczą różnicę między obu relacjami. 

Otwarcie się na coś jest właściwie możnością zaistnienia relacji pozytywnej. 
Natomiast relacja niezależności byłaby relacją negatywną, nie zaś brakiem 

relacji.  

8.  [«]  Wolność jest iloczynem relacji niezależności i otwarcia.  

9.  [«]  Za takim, 

"relacjonalnym"

 - jak powie - pojmowaniem wolności opowiada 

się Ingarden. W swych Wykładach z etyki (Warszawa 1989, 351 n) na pisze: 

"[...] 

zarówno «wolność jak np. słowo Freiheit» ma raczej taki aspekt, że jest 

to pojecie relacjonalne, że chodzi nie tylko o czyjąś wolność, czy wolność 

czegoś, ale o wolność od czegoś, wolność w sensie niezależności. A od czego, 

wobec czego, w stosunku do czego mogę być wolny? Nasuwają się tu bardzo 

rozmaite dziedziny, obejmujące to, od czego, w stosunku do czego, możemy 

albo nie możemy być wolni

".  

background image

10. [«]  Jeśli uznamy, że w ścisłym sensie podmiotem wolności może być jedynie 

osoba, to owo X, o którym mowa, utożsamia się z czystym Ja, o którym 
fenomenologowie za Husserlem powiedzą, że jest tylko spełniaczem aktów 

świadomości. W naszym wypadku czyste Ja byłoby tylko "punktem 

zaczepienia" obu relacji. Czyste Ja nie jest bowiem czymś realnym. Nie można 
więc w nim widzieć ani Boga, który jest już czymś (kimś), ani jakiegokolwiek 

innego osobowego bytu. 

 
Typy wolności i jej podmiot 

 

Powiedzieliśmy, że wolność konstytuują dwie relacje (niezależności i otwarcia), 
których kresami są następujące trzy elementy: (1) to, co jest niezależne i otwarte, 

(2) to, od czego to coś jest niezależne i (3) to, na co to coś jest otwarte. Od tego, co 
konkretnie stanowi ów kres, zależy jakość danej relacji, a dalej - typ wolności

11

 , dla 

której wolność jako taka jest ideą czy pojęciem nadrzędnym.  

Liczne świadectwa językowe potwierdzają istnienie różnych typów wolności. Mówimy 

przecież o wolności kraju, sumienia, człowieka, religii, wyznania, o wolności 
politycznej, osobistej, podatkowej, o wolności od pracy i wolności w mówieniu, a 

wszystkie te wyrażenia, choć odnoszą się do wolności, to jednak nie do wolności jako 
takiej, lecz do określonych typów wolności. Wypowiadając te wyrażenia, nie mamy 

bowiem na uwadze wolności jako takiej, lecz jakiś typ wolności, a więc wolności, 

która jest czyjąś wolnością lub wolnością czegoś i która jest wolnością ze względu na 
coś.  

O typie wolności decydują kresy obu relacji wolności

12

 . To, od czego jest się 

niezależnym, i to, na co się jest otwartym, co jest możliwym przedmiotem wyboru, 

wyznacza obszar wolności (jej zakres). Można powiedzieć i tak: typy przedmiotów, w 
relacji do których dana wolność jest określoną niezależnością i określonym 

otwarciem, wyznaczają obszar wolności określonego jej podmiotu, a więc czy jest to 
wolność osobista, polityczna, finansowa czy jakaś inna. Wspomnieliśmy już o tym, ale 

dopiero przy analizie określonych typów wolności uwidacznia się wyraźnie zależność 

otwarcia się wolności (możliwości wyboru) od jej niezależności. Dostrzegamy 
bowiem, że typ niezależności (a także jej stopień - o czym będzie jeszcze mowa) 

określa typ (i stopień) otwarcia. Wolność osobista czy polityczna jako otwarcie się na 
możliwości w tej sferze zakłada jednocześnie osobistą czy polityczną niezależność. 

Muszę być wolny w sensie niezależności od czynników mogących ograniczyć mnie w 

mojej sferze osobistej, bym mógł być wolny w sensie otwarcia się na możliwości, 
jakie ta sfera przede mną otwiera. Podobnie ma się sprawa z wolnością polityczną, 

finansową itp

13

 .  

Od sprawy przedmiotów, od których dany typ wolności jest niezależny i na które jest 

otwarty, przejdźmy z kolei do drugiego kresu obu relacji, do podmiotu wolności. On 
to sprawia, że wolność jako relacja niezależności i otwarcia jest czyjąś wolnością lub 

wolnością czegoś. Gdy mówimy: "wolność człowieka", "wolność kraju" itp., 

background image

wskazujemy na coś, z czym wolność się związała właśnie jako niezależność i 

otwarcie. Pomimo tego związania się nie przestaje być ona wolnością, ale jest z 
konieczności wolnością czyjąś lub wolnością czegoś. Konieczność ta wynika z 

relacyjnego charakteru wolności jako określonego (niezależność i otwarcie) 

odniesienia się do czegoś. Nie może bowiem być samego odniesienia bez tego, kto 
lub co się odnosi.  

Przebywając w świecie idei, a nie w świecie realnym(!), o wolności człowieka czy 

wolności kraju możemy mówić jako o ideach złożonych, bowiem składają się one z 

idei wolności oraz z idei człowieka, kraju itp. Napotykamy tu jednak na trudność w 
jednoznacznym odczytaniu zawartości tego typu idei. Nie ma bowiem jasności, co 

jest momentem determinującym: wolność czy np. człowieczeństwo? Czy wolność 
człowieka jest wolnością przynależną człowiekowi, a więc jest czymś, co człowieka 

lub człowieczeństwo determinuje, czy też jest determinowana przez człowieczeństwo 

i dlatego jest wolnością ludzką, a nie np. boską?  

Z podobnym dylematem spotykamy się na płaszczyźnie językowej. Dopełniacz 
rzeczownika, towarzyszącego "wolności", wyraża stosunek, który może być 

interpretowany zarówno jako posesywny (oznaczający posiadacza), jak i (przy 

pewnym zatarciu funkcji stosunkowej) jako jakościowy, kwalitatywny. A zatem w 
wyrażeniu "wolność człowieka" może chodzić zarówno o to, że wolność przynależy 

się człowiekowi lub że człowiek posiada wolność, jak i że wolność posiada "ludzkie 
cechy", czyli że jest po prostu wolnością ludzką. Gdy jednak dopełniacz rzeczownika 

określającego wolność zinterpretujemy posesywnie, łatwo wyrażenia typu "wolność 

czyjaś lub czegoś" przekształcić w nazwę "x wolny" lub w sąd "x jest wolny", gdzie w 
miejsce x można podstawić nazwy jednostkowe lub ogólne

14

 . Wolność występuje 

wtedy wyraźnie jako własność czegoś. Wtedy "wolność człowieka lub kraju" nie 
znaczy nic ponad to, że człowiek lub kraj posiada właściwość lub cechę wolności, 

czyli po prostu, że jest wolny. Wolność może przy tym przysługiwać czemuś z istoty, 

jak np. człowiekowi, i wtedy jest właściwością, lub też - jak w przypadku kraju - być z 
nim jedynie w związku faktycznym, niekoniecznym, będąc jego przypadkową cechą. 

Człowiek bowiem, jeśli jest człowiekiem, nie może nie być wolny, oczywiście w ściśle 
określonym sensie tego słowa, natomiast kraj wolnym być nie musi, nie przestając 

być krajem.  

Tak oto natrafiliśmy na przymiotnik "wolny", od którego wywodzi się rzeczownik 

"wolność"

15

 . Jest to odprzymiotnikowy rzeczownik orzeczeniowy. Powstał przez 

dodanie do tematu przymiotnika "wolny" formantu 

-ość

, formantu, który by 

wskazywał, iż jest to rzeczownik oderwany. Niektórzy językoznawcy

16

 wskazują 

jednak, iż ściśle biorąc rzeczownik "wolność" nie oznacza pojęcia oderwanego, lecz 
jest nazwą "bycia wolnym" (nazwą stanu), czyli tego, że ktoś lub coś jest wolne. 

Żadna bowiem z części składowych wyrazu "wolność" nie jest wykładnikiem 
podmiotu: formant 

-ość

 odpowiada pojęciu "bycia", temat 

woln-

 jest wykładnikiem 

jakości tego bycia. Jako rzeczownik orzeczeniowy "wolność" nie byłaby zatem nazwą 

jakiejś rzeczy, lecz stanu rzeczy, który oddajemy przez orzeczenie imienne "jest 
wolny".  

background image

Jeśli nasze analizy językowe są słuszne, to odbijają one to, co jest nam bezpośrednio 

dane w naszym doświadczeniu wolności, a mianowicie to, iż pierwotnie 
doświadczamy wolności jako własności czegoś
. Dopiero na bazie poznania, że 

"ktoś jest wolny" lub że "coś jest wolne", dzięki pewnym zabiegom, które zwykło 

nazywać się abstrakcją lub ideacją, mogę uchwycić wolność samą jako ideę mniej lub 
bardziej ogólną. Trzeba jeszcze dodać, iż wolność jako własność odkrywamy w 

bardzo różnych obszarach, niekoniecznie przynależnych do świata realnego, jak to 
ma miejsce, gdy mówimy o wolnym człowieku, zwłaszcza mając na myśli 

konkretnego pana X czy panią Y. Pojęcie wolności jako własności czegoś zna 

matematyka (wyraz wolny w równaniu lub funkcji), fizyka (wolny elektron), chemia 
(wspomniane już wolne rodniki), a nie są to przedmioty realne, lecz teoretyczne 

(jakoś idealne czy irrealne). I właśnie status czy pozycja bytowa podmiotów 
posiadających własność wolności wyznacza jej status bytowy jako własności.  

Nie wgłębiając się dalej w ten problem, zauważmy jeszcze, iż wolność - poza ogólną 
ideą wolności - jest stopniowalna, zarówno w sensie niezależności jak i otwarcia. O 

stopniowalności wolności świadczą takie zwroty jak: "wolność całkowita", "wolność 
częściowa", "wolność nieograniczona". Stopniowalna jest przede wszystkim wolność 

jako własność czegoś. Coś, co jest wolne, a więc od czegoś niezależne i na coś 

otwarte, jest wolne w jakimś stopniu. Dolną granicą stopnia wolności jest całkowita 
zależność, która już wolnością nie jest. Całkowitej zależności odpowiada całkowity 

brak otwarcia, niemożliwość wyboru czegokolwiek. Górną granicą stopnia wolności 
jest całkowita niezależność, która jest pełnią wolności, a odpowiada jej pełne 

otwarcie się - nieograniczona możliwość wyboru

17

 .  

Na zakończenie tego punktu jeszcze kilka uwag na temat absolutności wolności. Nie 

jest to wyrażenie jednoznaczne. Można się nim posługiwać przynajmniej w trzech 
znaczeniach, zawsze zdając sobie sprawę, o które znaczenie chodzi. I tak:  

1.  wolność absolutna to wolność przysługująca Absolutowi, Bogu;  
2.  wolność absolutna to sama wolność, niezrelatywizowana do czegokolwiek; w 

tym znaczeniu - z pewnym zastrzeżeniem

18

 - absolutyzm wolności ujawniałby 

się w analizie zawartości jedynie ogólnej idei wolności, a nie już np. w analizie 

zawartości idei wolność Boga;  

3.  wolność absolutna to najwyższy stopień określonego typu wolności, czyjaś 

pełna wolność w określonym obszarze; byłaby nią zarówno wolność Absolutu 

(we wszystkich obszarach), jak i np. wolność jakiegoś człowieka w jakimś 
obszarze (absolutna wolność właściciela czegoś w odniesieniu do tego 

czegoś).  

PRZYPISY: 

11. [«]  Mówimy tu o typach wolności, jako że wszystkie rozróżnienia, jakie 

poczynimy, nie są ani ostre, ani rozłączne.  

12. [«]  Aby dojść do takiego stwierdzenia, nie wystarcza analiza wyrażeń 

językowych. Trzeba odwołać się czy to do idei wolności, czy do bytu wolnego. 

Wyrażenia językowe mogą bowiem sugerować, iż są dwie klasy wolności: 

background image

wolność czyjaś lub czegoś (np. gdy mówimy: wolność człowieka, kraju itp.) 

wolność jakaś (wolność polityczna, osobista itp.). Są też wyrażenia, które 
oscylują między obu klasami, np. wolność religii. Tymczasem nie ma wolności 

jakiejś, która nie byłaby czyjąś wolnością lub wolnością czegoś - i odwrotnie. 

Przywołane tu wyrażenia językowe nie wskazują zatem na istnienie dwóch 
wspomnianych klas wolności, lecz na rozróżnienie podmiotu wolności i jej 

zakresu.  

13. [«]  To, o co nam tu chodzi, ilustruje hipoteza tzw. wolnych rodników, 

wysunięta przez E.H. Farmera. Wolny rodnik powstaje przez odszczepienie się 
wodoru z zaktywizowanej cząsteczki tłuszczu. Dzięki temu może on w miejsce 

wodoru przyłączyć inne grupy funkcyjne, np. tlen. Uwolnienie się od wodoru 
otwiera możliwość przyłączenia innych grup funkcyjnych.  

14. [«]  Zgodnie z naszym przykładem, wyrażenie "wolność człowieka" można 

przekształcić w nazwę "człowiek wolny" lub w sąd "człowiek jest wolny".  

15. [«]  Pochodność rzeczownika "wolność" od przymiotnika "wolny" dostrzegamy 

w wielu językach europejskich. W grece dochodzi jeszcze aspekt 

chronologiczny. Nim bowiem pojawił się termin έλευθεία - eleutheria (czyli 
wolność - spotykamy go u poety Pindara z Teb 518-446 przed Chr.), znany już 

był (u Homera - IX w. przed Chr.) termin έλεύθερος - eleutheros (wolny). Por. 
W. Warnach, 

Freiheit

, w: 

Historisches Wörterbuch der Philosophie

, Bd. 2, 

Basel-Stuttgart 1972, 1064 n.  

16. [«]  Por. S. Szober, 

Gramatyka języka polskiego

, Warszawa 1957, 115.125.  

17. [«]  Dla przykładu: możemy mówić o pełnej wolności pracownika jakiejś firmy, 

jeśli ten w zakresie swoich za dań może samodzielnie podejmować decyzje, 

bez konieczności konsultowania ich z przełożonymi (ewentualne konsultacje 
nie pomniejszają jego wolności). Stopień tej wolności może być jednak 

ograniczany, aż po całkowite uzależnienie działań danego pracownika od 

decyzji przełożonych.  

18. [«]  Chodzi po prostu o to, że w zawartości ogólnej idei wolności odkrywamy 

wskazanie podmiotu wolności, który co prawda jest jedynie czystym, 

nieokreślonym X - o czym była mowa. 

 

Wolność człowieka 

 

Tak przygotowani możemy przystąpić do zastanowienia się nad wolnością ludzką, a 
ściślej: nad wolnością człowieka, tzn. nad moją i twoją wolnością, nad wolnością 

wszystkich potomków Adama. W świecie realnym człowiek nie jest jedynym 

podmiotem wolnym. Mówimy przecież o wolności Boga, duchów czystych, a także o 
wolności różnych społeczności

19

 . Jednakże jedynie moja wolność jest mi dana z 

background image

narzucającą się pewnością. Jedynie moja wolność jest mi dana w źródłowym 

doświadczeniu.  

Kiedy przypatruję się drugiemu człowiekowi, który właśnie nieoczekiwanie uczynił to 

lub tamto, nie mogę z całą pewnością stwierdzić, iż oto ujawniła się wolność tego 
człowieka. Dostrzegam bowiem jedynie określonego człowieka i jego działanie. Jeśli 

mimo to jestem gotów powiedzieć, iż było to działanie wolne, to jedynie dlatego, że 
to ja nie dostrzegłem żadnych zależności przyczynowych tego działania, natomiast 

dostrzegłem cale spectrum możliwości, które mogły zostać, ale nie zostały 

zrealizowane. Tylko, że ciągle nie wiem na pewno czy sprawca tak a tak działający 
dokonał tego czynu w sposób wolny. Mógł być przecież pod wpływem środków 

odurzających lub hipnozy. Jego działanie mogło być odruchowe. Tyle jest czynników 
determinujących zachowanie się człowieka, że patrząc nań z zewnątrz nie mogę na 

pewno stwierdzić, iż dane działanie było wolne. Mogę natomiast o tym się 

dowiedzieć, gdy spytam sprawcę danego działania lub gdy on sam zechce mnie o 
tym poinformować.  

Podobnie ma się sprawa z wolnością Boga i wolnością duchów czystych, aniołów i 

szatana. Ich wolności nie doświadczamy. O ich wolności jedynie się dowiadujemy czy 

to na drodze rozumowania, czy też z Objawienia.  

A jednak wolność nie wydaje mi się być iluzją ani domysłem. Gdy bowiem skieruję 
uwagę na siebie samego, to napotkam w moim życiu cały gąszcz zdarzeń, o których 

z całą pewnością będę twierdził, iż zaistniały dzięki mojej wolności

20

 . Kiedy teraz 

siedzę przy biurku i piszę te słowa, jestem świadom, że czynię to w sposób wolny, że 
nikt mnie do tego nie zmuszał, że mogłem przecież w tym samym czasie uczynić coś 

zupełnie innego - pójść na przechadzkę, oglądać telewizję, czy położyć się spać. 
Źródłowo mojemu doświadczeniu jest zatem dostępna jedynie moja wolność i ona 

jedynie odsłania się przede mną w całej pełni. Św. Augustyn w dialogu 

O wolnej woli

 

powie: 

"Niczego nie odczuwam tak mocno i głęboko jak tego, że mam wolę i że ona 

decyduje o kierunku moich upodobań. Jeżeli zaś nie należy do mnie wola, przez którą 

chcę i nie chcę, nie widzę zgoła niczego, co mógłbym nazwać moją własnością"

21

 .  

Tak oto odkryliśmy miejsce doświadczenia wolności. Tym miejscem jestem ja sam. 

To ja, doświadczając, że jestem wolny, doświadczam wolności. Ale - jak to 
pokazaliśmy - być wolnym i wolność to nie to samo. Gdy bliżej przyjrzymy się 

procesom poznawczym, które objęliśmy nazwą "doświadczenia wolności", to 
zauważymy, iż różne są przedmioty owego doświadczenia, a i doświadczenie mojej 

wolności nie jest równoznaczne z doświadczeniem mnie jako wolnego. Doświadczam 

wolności, bo pierwej doświadczam, że jestem wolny. Nie sposób tu omówić zabiegu 
abstrakcji czy ideacji

22

 , który pozwoliłby od doświadczenia mnie jako wolnego 

przejść do doświadczenia wolności. Wystarczy, iż dostrzegamy, że doświadczenie 
wolności jest nabudowane na doświadczeniu mnie jako istoty wolnej. To, że jestem 

wolny, jest doświadczeniem pierwotnym, o czym nie wolno zapominać, ilekroć 

mówimy o wolności.  

Zauważmy też, że mojej wolności doświadczam zarówno jako czegoś 
przypadkowego, jak i jako właściwości istotnie mi przynależnej. Kiedy mówię, że dziś 

background image

jestem wolny, zdaję sobie sprawę, iż jest ostatecznie rzeczą przypadku, iż w dniu 

dzisiejszym nie mam jakichś specjalnych zobowiązań. Ale nawet wtedy, gdy czas mój 
jest wypełniony do ostatniej sekundy, gdy pozbawiono mnie wolności, zamykając w 

więzieniu, nie mogę o sobie powiedzieć, że stałem się bezwolny

23

 . I z tej racji, choć 

obszar naszej wolności może się zawężać lub rozszerzać, możemy o sobie 
powiedzieć, że jesteśmy skazani na wolność, bowiem - jak to wyraził ks. Tischner, 

komentując pierwszą encyklikę Jana Pawła II 

Redemptor hominis

"Z wolności nie 

można zrezygnować, bo akt rezygnacji jest potwierdzeniem wolności"

24

 .  

I dalej - doświadczając, że jestem wolny, doświadczam mojej wolności jako czegoś, 
co nie wyczerpuje się w moich wolnych aktach, w moich wolnych działaniach, lecz - 

jako czegoś "trwałego", jako trwałej cechy mnie samego

25

 . Mówiąc o "trwałości" 

mojej wolności, chcemy jedynie podkreślić to, iż nie da się mojej wolności sprowadzić 

do wolności moich czynów. To raczej wolność moich czynów wypływa z mojej 

wolności jako określonej trwałej cechy mnie samego. Można rzec: czyny moje są 
wolne, bo ja jestem wolny. Trwałość owej cechy jest jednak różna, w zależności od 

tego, czy mamy na myśli wolność jako właściwość istotnie przysługującą człowiekowi 
(jako istocie świadomej przysługuje mu ona zawsze, stąd mowa o wolnej woli), czy 

też wolność przypadkowo mu przysługującą, np. wolność w zarządzaniu majątkiem 

(wtedy owa trwałość obejmowałaby jedynie jakiś wycinek świadomego życia 
człowieka) lub wolność polegającą na faktycznym samopanowaniu nad sobą (a więc 

obejmującą całego człowieka). Trzeba zatem odróżnić:  

1.  wolną wolę jako władzę umysłową, w którą wyposażony jest człowiek ze swej 

natury,  

2.  względnie stałe, habitualne wolności przypadłościowe,  

3.  wolność aktualną, która ujawnia się przy podejmowaniu decyzji.  

I wreszcie - choć doświadczam, że jestem wolny, nie znaczy to jednak, iż czuję się 

być samą wolnością. Doświadczenie mnie jako wolnego przeczy pojawiającym się 
niekiedy stwierdzeniom głoszącym, że istotą człowieka jest wolność. Stwierdzenia te 

są odbiciem tezy Sartre'a, że 

"każdy człowiek jest wolnością"

26

 . Tymczasem 

doświadczam nie tylko, że jestem wolny i że z mojej wolności nie mogę (do końca) 

zrezygnować, lecz także, że niecały jestem wolnością. Ten fakt, dany mi w 

doświadczeniu wewnętrznym, stanowi podstawę tezy, że do istoty mnie jako 
człowieka należy bycie wolnym. Ujęcie wolności jako dwóch relacji: niezależności i 

otwarcia sprawę wyjaśnia. Ja, który jestem określoną istotą psycho-fizyczną, 
doświadczam mojej niezależności od czegoś i otwarcia się na coś, co mogę wybrać, 

czyli doświadczam mojej wolności. Ale ani ja nie jestem wolnością, ani to, od czego 

jestem niezależny i na co jestem otwarty, wolnością nie jest. Moją wolnością jest 
jedynie moja niezależność wobec czegoś i moje otwarcie na coś - dwie relacje, w 

jakich ja pozostaję wobec czegoś drugiego.  

To, co odkryliśmy stawiając pytanie: co to jest wolność, a mianowicie, iż na pełen 

sens wolności składa się zarówno niezależność, jak i otwarcie, znajduje potwierdzenie 
w doświadczeniu wolności, w doświadczeniu mnie jako wolnego. Doświadczenie 

mojej niezależności, jeśli nie będzie dopełnione doświadczeniem otwarcia się na coś, 
będzie jedynie doświadczeniem przepastnej pustki, zagubienia, będzie 

background image

doświadczeniem wygnanego z chaty wolnego najmity z wiersza Konopnickiej

27

 . Nic 

zatem dziwnego, iż Sartre, który wolność sprowadził do absolutnej niezależności, 
człowieka tak wolnego, ów 

l'être pour soi

, musiał utożsamić z nicością

28

 . Tymczasem 

moje doświadczenie niezależności, jeśli nie jest okaleczonym doświadczeniem 

wolności jako "pustki i nicości", lecz jako szansy, w naturalny sposób dopełnia się 
przez doświadczenie otwarcia się na to, co dzięki niezależności może być przeze mnie 

chciane, co może być przeze mnie wybrane.  

PRZYPISY: 

19. [«]  Problem wolności różnych społeczności jedynie tu sygnalizujemy. 

Ostatecznie jest ona ufundowana na wolności poszczególnych członków danej 
społeczności. Stąd pominiemy tu problem jej doświadczenia.  

20. [«]  W świetle naszych rozważań nie można się zgodzić z deterministycznym 

stanowiskiem Spinozy przedstawionym w jego 

Etyce

 (tł. A. Paskal, Warszawa 

1954), gdyż ekstrapoluje on - wbrew doświadczeniu - powszechnie panującą 
przyczynowość przyrodniczą na dziedzinę wolnych działań osób. Inną krytykę 

determinizmu Spiznozy przedstawił Peter F. Strawson w 

Analizie i metafizyce

 

(tł. A. Grobler, Kraków 1994,155-166).  

21. [«]  Św. Augustyn, 

O wolnej woli

, 3, 1, 3.  

22. [«]  Na temat abstrakcji zob.: np. M.A. Krąpiec, 

Realizm ludzkiego poznania

Poznań 1959, 570-576, a bardziej popularnie: S. Swieżawski, 

Święty Tomasz 

na nowo odczytany. Wykłady w Laskach

, Kraków 1983, 169 n. Na temat 

ideacji zaś: R. Ingarden, U podstaw teorii poznania, Warszawa 1971, 244-355; 

A.B. Stępień, 

Uwagi o ingardenowskiej koncepcji ontologii

, "Roczniki 

Filozoficzne" 20 (1972) z. 1, 5-14; W. Stróżewski, 

O metodzie fenomenologii

w: 

Jak filozofować. Studia z metodologii filozofii

, Warszawa 1989, 78-95.  

23. [«]  Świadectwo o tym znajdujemy w wypowiedziach więźniów obozów 

koncentracyjnych i gułagów.  

24. [«]  J. Tischner, 

Myślenie według wartości

, Kraków 1981,199 n.  

25. [«]  Ten fakt jest podstawą rozróżnienia poszczególnych aktów wolnej decyzji, 

konstytuującej wolne czyny, oraz wolnej woli, która umożliwia te akty. Według 
św. Tomasza jest ona władzą duszy ludzkiej (

Summa theologiae

, I, 80. 82. 

83). Współcześnie z podobnym rozróżnieniem, choć dokonanym w odmiennej 
perspektywie badawczej, spotykamy się np. u N. Hartmanna (

Ethik

, Berlin 

1952, 582).  

26. [«]  J.P Sartre, 

Wolność kartezjańska

, w: 

Filozofia i socjologia XX wieku

, cz. II, 

Warszawa 1965, 313.  

27. [«]  Przytaczamy kilka zwrotek tego wiersza, jako że oddają one doskonale 

doświadczenie wolności sprowadzonej do niezależności:  

background image

"Wolny, bo nie miał dać już dzisiaj komu 

Świeżego siana pokosu u żłoba; 

Wolny bo rzucić mógł dach swego domu, 

Gdy się podoba...  

[...] 

Wolny! - Wszak może iść albo spoczywać, 

Albo kląć z zgrzytem tłumionej rozpaczy, 

Może oszaleć i płakać, i śpiewać 

Bóg mu przebaczy...  

[...] 

Czegóż on stoi? Wszak wolny jak ptacy? 

Chce - niechaj żyje, a chce - niech umiera! 

Czy się utopi, czy chwyci się pracy, 

Nikt się nie spiera..." 

 

28. [«]  Znamienne są słowa Sartre'a, komentujące kartezjańskie wątpienie jako 

przejaw wolności: 

"Wątpienie obejmuje wszystkie zdania, które stwierdzają 

cokolwiek poza naszą myślą; znaczy to, że mogę wziąć w nawias wszystko, co 

istnieje, że w pełni wykorzystuję moją wolność, gdy jako będący pustką i 

nicością, neantyzuję wszystko, co istnieje. Wątpienie jest zerwaniem kontaktu 

z bytem; poprzez nie człowiek może oderwać się od istniejącego wszechświata 

i nagle spojrzeć nań z wysoka, jak na czysty korowód widziadeł"

. Sartre, art. 

cyt., 322.  

 

Wolność czynu 

 

Analiza doświadczenia wolności pozwoliła nam wprowadzić rozróżnienie między 

wolną wolą, przypadkowymi wolnościami habitualnymi i wolnością aktualną. Choć 
twierdzimy, że i wolność jako stała (wolna wola) lub względnie stała (wolności 

habitualne) cecha człowieka jest nam dana bezpośrednio, nie ona się nam pierwotnie 

narzuca, lecz wolność aktualna.  

Wolność aktualną napotykamy w czynie, w owym 

actus humanus

, który trzeba 

odróżnić od 

actus hominis

. Choć użyta tu terminologia, zaczerpnięta z licznych 

podręczników etyki i teologii moralnej, sama z siebie nie wyjaśnia różnicy, o którą tu 

chodzi, jednak wyraźnie na nią wskazuje. A różnicę tę dostrzegamy, doświadczając 
siebie samego. Doświadczamy bowiem niekiedy, że "działamy", to znów - że "coś się 

w nas dzieje". Świadectwo języka jest tu znowu pouczające. W pierwszym przypadku 
mamy do czynienia ze stroną czynną czasownika "działać", wskazującą, że określony 

podmiot (ja) jest sprawcą danej czynności. W drugim zaś - forma zwrotna 

czasownika "dziać się" użyta jest w stronie biernej, przez co nie zostaje wskazana 
osoba lub rzecz, która daną czynność wykonywa. Innymi słowy, doświadczamy 

zarówno, że sami jesteśmy sprawcami jakichś działań, tzn. że coś czynimy (stąd 
mowa o "czynie"), jak i że z nami czy w nas dzieje się coś "mimo naszej woli", a 

niekiedy nawet "wbrew woli", coś, czego my nie czujemy i nie jesteśmy sprawcami. 

Actus humanus

 (działanie ludzkie) zarezerwowano na oznaczenie czynu, którego ja-

background image

człowiek jestem sprawcą

Actus hominis

 (działanie człowieka) - na oznaczenie 

tych wszystkich "uczynnień", jak by powiedział kard. Karol Wojtyła, w których 
człowiek 

"jako konkretne «ja» nie jest czynny, w którym nie przeżywa jako «ja» swej 

sprawczości"

29

 .  

Tak oto podjęty przez nas problem dotyka szerokiego zagadnienia czynu. Dla 

naszych rozważań ważne jest zdać sobie sprawę, że świadomość i wolność właśnie 
są momentami odróżniającymi czyn od uczynnienia. Uczynnienia bowiem, takie jak 

choćby bicie mego serca, procesy chemiczne zachodzące w moim organizmie, ale i 

przejęzyczenie, z którego nie zdaję sobie sprawy, nie tylko że dokonują się bez mojej 
woli, lecz same w sobie są nieświadome. Ani świadomość, ani moje chcenie ich nie 

budują, co nie znaczy, że nie mogę ich sobie uświadomić, jednakże jedynie 
dokonując specjalnego aktu poznania, całkowicie odrębnego od poznawanego 

uczynnienia. Inaczej jest z czynem. Do jego własności należy bycie wolnym i 

świadomym, co wynika z faktu, że sprawcą czynu może być tylko osoba. Ta bowiem 
jedynie jest obdarzona świadomością

30

 i wolnością.  

Gdy w tej chwili formułuję te słowa, to czyn, który aktualnie spełniam: pisanie, jest 

nie tylko czynnością wolną (piszę tę książkę, bo tego chcę), lecz także świadomą (w 

moim pisaniu moment świadomości jest integralnie obecny, co sprawia, iż pisząc, 
wiem "że piszę" i "co piszę", bez konieczności dokonywania nowych, specjalnych 

aktów poznawczych). Oba te momenty, każdy w inny sposób, pozwalają mi 
panować (pan-ować = być panem) nad moim czynem: wolność (wola) - nad 

jego istnieniem (zaistnieniem i trwaniem), świadomość - nad jego kształtem

Wydaje się, że dobrze oddamy rzeczywistość czynu, jeśli powiemy, że świadomość 
czuwa nad tym, by mój czyn był tym oto czynem (by to moje pisanie było "pisaniem 

o prawdzie i wolności", a nie np. dowolnym przepisywaniem wyrazów ze słownika). 
Aby jednak ów czyn zaistniał i przez jakiś czas nie przestał być spełniany, trzeba, 

bym go chciał, pozwalając tym samym ujawnić się mojej wolności.  

Uważny czytelnik zapewne zauważył, iż w problematyce czynu trudno było nam się 

ograniczyć do pojęcia wolności. Obok niego pojawiło się pojęcie woli i chcenia. 
Świadczyłoby to, że i w tym wypadku wolność ujawnia się jedynie jako własność 

czegoś, nie zaś jako coś samodzielnego. Pamiętając, że wolność odsłoniła się nam 

jako niezależność i otwarcie, stawiamy pytanie o "miejsce" wolności w czynie.  

Nie miejsce tu, by przedstawić pełną strukturę czynu. Nam wystarczy zauważyć, iż 
czyn jest wolny dlatego, że jest chciany, choć chciany być nie musi. Właśnie chcenie 

tego, "co mogę, ale nie muszę", ukonkretniające się w decyzji (wybór zaś zakłada 

decyzję), sprawiają zaistnienie tego oto czynu i jego spełnianie się aż po spełnienie. 
Żaden czyn zainicjowany przez wolną decyzję, nie rozwija się niejako "siłą 

bezwładności", jak ciało w ruchu jednostajnym, lecz musi być ciągle podtrzymywany 
tym samym chceniem, które motywowało podjęcie określonej decyzji. A zatem 

chcenie leży nie tylko u początku czynu, lecz przenika go całego

31

 . Dlatego też 

możemy zasadnie mówić o wolności czynu, jako że nie co innego, ale właśnie chcenie 
jest wolne ze swej istoty.  

background image

Chcenie jest zaś zawsze czyimś chceniem. Akt chcenia wytryskuje ze swego 

podmiotu i jest skierowany ku jakiemuś przedmiotowi, ku czemuś, czego chcę. Abym 
mógł czegoś chcieć, to coś musi być obecne w polu mojej świadomości - i tu wolność 

spotyka się z prawdą. Abym zaś mógł chcieć, muszę jako podmiot określonych aktów 

chcenia być wyposażony w zdolność chcenia. Stąd obok poszczególnych aktów 
chcenia wskazuje się na samą ową zdolność, którą zwykło się nazywać wolą. Wola, 

jako zdolność spełnienia aktów chcenia, jest wolna potencjalnie, dzięki czemu i o 
całym podmiocie, wyposażonym w wolę, możemy powiedzieć, że jest wolny. Ta 

związana z wolą wolność potencjalna podmiotu uaktualnia się w poszczególnych 

aktach chcenia tego, "co mogę, ale nie muszę".  

Związek między wolną wolą a poszczególnymi aktami stanie się jaśniejszy, jeśli 
odwołamy się do możności i urzeczywistnienia. Według św. Tomasza z Akwinu każda 

rzecz, obojętnie czy materialna, czy duchowa, jest ukonstytuowana właśnie z tych 

dwóch czynników. Możność 

(potentia)

 to realna moc tkwiąca w rzeczach, (a nie 

jedynie możliwość), moc stania się czymś, czym się jeszcze nie jest. Gdy zaś się tym 

czymś staje, powiemy, że się urzeczywistnia (uaktualnia). Urzeczywistnienie 

(actus)

 

jest zatem elementem, który współgra i współistnieje z możnością, jak skutek z 

przyczyną. Aby zatem mogły być spełniane akty chcenia, podmiot owych aktów musi 

mieć możność ich spełnienia. Wola jest właśnie taką możnością. Podobnie, jak 
intelekt, wola jest władzą umysłową osoby, czyli taką jej zdolnością (właściwością), 

która pozwala tej osobie spełniać odpowiednie akty, czyny; innymi słowy: pozwala 
się czynom urzeczywistnić

32

 . Urzeczywistnienie się czynów wolnych, tzn. chcianych, 

wymaga, aby i wola była wolna, czyli niezależna i otwarta.  

Czyn jest bowiem wolny tylko dlatego, iż jest chciany przez człowieka (szerzej - 

osobę), obdarzonego wolną wolą. O ile jednak o człowieku mówimy, że jest wolny, 
bo ma wolną wolę, o woli zaś, że jest wolna, bo może chcieć czegoś, ale nie musi, o 

tyle o czynie - że jest wolny, bo jest lub był chciany przez swego sprawcę.  

To, że człowiek jest obdarzony wolną wolą i w tym sensie jest wolny, ma daleko 

idące konsekwencje, na które trzeba tu przynajmniej wskazać. Osoba ludzka jako 
podmiot czynów, które "chcę" uczynić, choć "nie muszę", ujawnia się jako ich 

sprawca za nie odpowiedzialny. Nie jest więc podmiotem do końca 

zdeterminowanym, lecz determinującym czyn, a tym samym siebie. 

"Kiedy chcę 

czegokolwiek, wówczas równocześnie stanowię o sobie"

 - napisał kard. Wojtyła

33

 , a 

jeśli tak, to dzięki wolnej woli nie tylko jestem wolny czyniąc to lub tamto, lecz i 
jestem wolny, kształtując siebie. Stąd mowa o autodeterminizmie osoby i - 

konsekwentnie - jej odpowiedzialności za czyn i za siebie.  

W naszych rozważaniach niemal niepostrzeżenie przeszliśmy od wolności, 

manifestującej się w prostym chceniu tego, co mogę, ale nie muszę, do 
autodeterminizmu, będącego ukoronowaniem wolności. Wydaje się, że to 

niepostrzeżone przejście samo mówi nam coś o wolności czynu. U jego podstaw jest 

wolność chcenia, która umożliwia wolny wybór. Ten zaś - wolną decyzję, 
determinującą mój wolny czyn. Spełniając zaś go, w wolności sam siebie określam, 

czyli - autodeterminuję. Błędem byłoby jednak sądzić, że autodeterminacja zaczyna 
się dopiero po spełnieniu czynu. Chcenie, wybór, decyzja nie są pierwsze w sensie 

background image

czasowym, lecz są "warstwami" kolejno fundującymi urzeczywistnienie się czynu i 

same są czynem. Autodeterminuję się już chcąc czegokolwiek, bo już to samo, że 
chcę, jest następstwem mojego wyboru i decyzji.  

PRZYPISY: 

29. [«]  Kard. K. Wojtyła, 

Osoba i czyn

, Kraków 1969, 71.  

30. [«]  Kontynuatorzy myśli św. Tomasza nie zgodziliby się na takie 

sformułowanie. Zamiast o świadomości mówiliby o rozumności. Rozum i 
świadomość nie są tym samym. Nie miejsce tu jednak na podjęcie tego 

tematu, natomiast wydaje się, iż dla czytelnika nie wprowadzonego w to 

zagadnienie, sformułowanie, którym się posłużyliśmy będzie jaśniejsze.  

31. [«]  Rozumieli to doskonale teologowie chrześcijańscy, od Ojców Kościoła 

począwszy, podejmujący problem stworzenia świata. Dostrzegali konieczność 

ustawicznego podtrzymywania go w bycie przez Pierwszą Przyczynę (Stwórcę) 

conservatio rerum

 lub 

creatio continua

. Twierdzili przy tym - choć nie 

wszyscy - iż nie jest tu konieczny nowy akt Boży, lecz wystarczy, aby 

pierwotne stwórcze działanie trwało.  

32. [«]  Por. S. Swieżawski, 

Wstęp do kwestii

 77, w: św. Tomasz z Akwinu, 

Traktat o człowieku

. Summa teologiczna 2,75-89, Poznań 1956, 154-163; 

tenże, 

Święty Tomasz

, 51.  

33. [«]  Kard. K. Wojtyła, dz. cyt.,113.  

 

Granice ludzkiej wolności 

 

Z samej idei wolności jako dwóch relacji: niezależności i otwarcia wynika - jak o tym 
już była mowa - iż nie można wolności przypisywać absolutności w sensie braku 
odniesienia do czegokolwiek. Wolność jest bowiem zawsze wolnością czyjąś lub 

czegoś wobec czegoś innego. A zatem ze swej istoty wolność ma granice, 

wyznaczone zarówno przez swój podmiot, jak i przez to, wobec czego ów podmiot 
pozostaje w relacji niezależności i otwarcia.  

Podejmując problem granic ludzkiej wolności trzeba zwrócić uwagę na swoisty 
fenomen przesuwalności ludzkiego podmiotu, ludzkiego "ja"

34

 . Fenomen ten 

wyraziście ujawnia się w czynie. Gdy doświadczam pełnej solidarności mnie z moim 
czynem, ze wszystkimi momentami konstytuującymi mój czyn, moje "ja", będące 

sprawcą tego czynu, przenika wszystko, co w tym czynie występuje w funkcji 

narzędnej, a więc moje ciało, narzędzia, którymi się posługuję, ba - nawet inne 
osoby, włączone lub włączające się w mój czyn. "Ja" sięga - opuszków moich dłoni, 

gdy stwierdzam: "oto dotykam blatu mego biurka"; - mojego komputera, gdy o 
czynności, którą teraz wykonuję, powiem po prostu "piszę"; - pracowników 

background image

wydawnictwa, drukarzy i maszyn poligraficznych, gdy poinformuję: wydałem moją 

książkę".  

Gdy jednak w pełni nie solidaryzuję się z tym, co współtworzy mój czyn, gdy nie 

identyfikuję się z moim ciałem, narzędziami i innymi ludźmi, gdy nad nimi nie panuję, 
gdy moje ciało, narzędzia, którymi się posługuję, i współdziałający ze mną 

wypowiadają mi posłuszeństwo, moje "ja" kurczy się. Teoretyczną (a nie faktyczną) 
granicą "kurczliwości" mojego "ja" jest "czysty podmiot", "czyste ja", wzięte jedynie 

jako spełniacz aktów świadomości. Tak "skurczone ja" nie obejmowałoby nie tylko 

mojego ciała, narzędzi i innych ludzi, lecz także moich władz umysłowych: intelektu i 
woli. Dlatego powiedzieliśmy, że "czyste ja" jest tylko teoretyczną granicą 

"kurczliwości", gdyż faktycznie "ja" musi być wyposażone przynajmniej w intelekt i 
wolę.  

Dostrzeżony tu fenomen ma swój oddźwięk w języku. W samej formie osobowej 
czasownika (przynajmniej w niektórych językach) jest zawarta "osoba" działania. 

Kiedy mówię: "myślę", "piszę", "buduję dom"

35

 , podmiot działania przenika 

wszystko, co składa się na dane działanie. Mogę jednak zdystansować się do 

pewnych czynników, wskazując na nie jako na narzędzie, którym się posługuję: 

"buduję dom przy pomocy firmy x", "piszę ołówkiem", "piszę własną ręką", bo 
przecież mogę pisać i cudzą. Narzędny charakter niektórych momentów budujących 

czyn uwidacznia się jeszcze bardziej, gdy zdania nasze przyjmą formę: "czynię x, 
posługując się y". Napotykamy natomiast na pewną trudność, gdybyśmy "myślę' 

chcieli podobnie przekształcić. Bez oporu uznamy za poprawne zdanie: "posługuję się 

intelektem", ale "myślę, posługując się intelektem" trudno nam zaakceptować. 
Dlaczego?  

Posługiwać się mogę jedynie czymś, co mam, nie zaś tym, czym jestem. Otóż wokół 

"ja", będącego centrum osoby ludzkiej, rozwijają się kręgi tego, co mam. Najbliżej 

"ja" jest to, co mam, ale czym tak naprawdę nie posługuję się jako czymś drugim 
względem mnie. Tak jest z moją wolą i intelektem. "Ja mam intelekt i wolę", "ja się 

posługuję intelektem i wolą", ale już nie tyle: "ja myślę, posługując się intelektem" i 
"ja chcę, posługując się wolą". Intelekt i wola bowiem współtworzą centrum 

osobowe

36

 , będące podmiotem aktów osobowych, przez co one wszystkie nie mogą 

być inne jak rozumne i wolne. Intelektem i wolą "ja" nie posługuję się jako "czymś 
drugim", od siebie obcym. W ścisłym więc tego słowa znaczeniu one nigdy nie są 

narzędziem. Inaczej ma się sprawa z "moim ciałem". "Ja jestem ciałem", "mam 
ciało", ale i "czynię coś, posługując się ciałem". Gdy zaś idzie o części mojego ciała, z 

trudem mogę zaakceptować zdanie: "jestem ręką". Moje ciało zatem to kolejny krąg 

otaczający moje "ja". Następny krąg obejmuje to, co sensu stricto może być jedynie 
narzędziem, nigdy zaś mną, ale i nie może być podmiotem własnych czynów - np. 

śrubokręt czy komputer. Wreszcie krąg najdalszy to inne osoby. Włączając się w mój 
czyn są narzędziem ("buduję dom, posługując się murarzami"), ale narzędziem, który 

sam jest podmiotem własnych czynów. Ja ich "mam", jak generał ma wojsko, ale 

nimi "nie jestem".  

Ludzkie "ja" rozszerza się na tyle, na ile "posługuję się" przechodzi w "mam", to zaś z 
kolei w "jestem". Kurczy się zaś, gdy przechodzenie zachodzi w odwrotnej kolejności. 

background image

Obejmując kolejne kręgi, "ja" przenika je z coraz to mniejszą intensywnością: coraz 

to słabiej nad nimi panuje. Moje ciało mogę jeszcze do czegoś "przymusić" - do 
długiego marszu pomimo zmęczenia. Narzędzie - mogę jedynie wybrać bardziej mi 

przydatne. Gdy zaś idzie o drugich - oni ostatecznie współtworzą mój czyn jedynie, 

jeżeli tego chcą

37

 .  

Poruszone tu zagadnienie ma kapitalne znaczenie dla problemu granic ludzkiej 
wolności, będącej dwoma relacjami: niezależności i otwarcia. Wyznaczają je: ludzkie 

"ja" oraz to, od czego ludzkie "ja" jest niezależne i na co jest otwarte. Spośród tych 

trzech kresów obu relacji podstawowe znaczenie w wyznaczeniu granic wolności ma 
jednak "ja" - podmiot wolności. Od niego bowiem wolność nie może się uwolnić. 

Sprawa banalna, a jakże często zapoznawana: o wolności ludzkiej nie można mówić 
w oderwaniu od człowieka, który jest jej podmiotem

38

 . A - jak o tym mówiliśmy - 

ludzki podmiot, ludzkie "ja" jest przesuwalne. Gdy teraz przypatruję się mojej 

wolności, czyli wolności zapodmiotowanej w "przesuwającym się ja", to dostrzegam, 
że w miarę obejmowania przez "ja" coraz to dalszych kręgów zacieśniają się granice 

mojej wolności. Stąd najbardziej jestem wolny w "ja" rozciągającym się jedynie na 
sferę ducha. Jedynymi granicami są tu granice mojej świadomości i chęć chcenia. A 

chcieć mogę wszystkiego, co jakkolwiek jest obecne w mojej świadomości, nawet 

wytworów mojej fantazji. Nie mogę jedynie uwolnić się od siebie jako świadomego 
spełniacza aktów chcenia. Ale dla tego właśnie za "moje chcenie" i jego 

urzeczywistnienie w obszarze ducha jestem w najwyższym stopniu odpowiedzialny. 
W świetle tej prawidłowości jasne stają się napomnienia Jezusa Chrystusa z Kazania 

na Górze: 

"Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi".

 I dalej: 

"Każdy, 

kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa"

39

 

, gdyż akty duchowe są w najwyższym stopniu zależne jedynie ode mnie.  

Inaczej ma się sprawa, gdy moje chcenie leży u podstaw czynu, uzewnętrzniającego 

się w moim zachowaniu cielesnym, wymagającego posługiwania się narzędziami, a 

dalej - współdziałania innych podmiotów wolnych. Nawet mowie, będącej najbliżej 
myśli ludzkiej, ciało wyznacza granice. Ta zależność od ciała uwidacznia się choćby w 

przejęzyczeniach lub gdy nie potrafimy poprawnie wypowiedzieć dobrze nam 
znanego słowa, które "mam na myśli". Z narzędzi korzystać mogę jedynie na tyle, na 

ile mam do nich dostęp, szanując ich specyfikę. Gdy zaś idzie o włączenie w mój czyn 
innych podmiotów wolnych (innych ludzi), dodatkowym. ograniczeniem jest ich wolna 

zgoda na współdziałanie, z zastrzeżeniami o których już była mowa.  

Swoisty fenomen przesuwalności ludzkiego podmiotu, ludzkiego "ja", rozważany w 

aspekcie jego wolności, wskazuje, że granice mojej wolności jako relacji niezależności 

i otwarcia są przesuwalne już ze względu na przesuwalność ludzkiego "ja" jako 
podmiotu wolności. Im bardziej podmiot wolności przez obejmowanie kolejnych 

kręgów otaczających centrum osobowe ubogaca się treściowo, tym bardziej 
ograniczona staje się jego wolność. Mówimy: "jego wolność staje się ograniczona", 

nie zaś: "on ogranicza swoją wolność", gdyż mamy tu na uwadze pełną integrację 

owych kręgów z centrum osobowym. Nie są one dla mnie czymś obcym, lecz mnie 
stanowią. Rozszerzając w czynie moje "ja" na owe kręgi ja siebie nie ograniczam, 

lecz jedynie - ja taki jestem. Po prostu akceptuję siebie jako tak a tak określoną 
jedność psychofizyczną, która jest sprawcą danego czynu. Gdy jednak taka integracja 

background image

nie występuje, gdy moje ciało, narzędzia czy inne osoby, mające ze mną 

współdziałać, są dla mnie czymś obcym, czymś wobec mnie transcendentnym, wtedy 
stają się elementami świata, wobec których ja pozostaję w relacjach niezależności i 

otwarcia. Wraz z przedmiotami radykalnie transcendentnymi wobec wolnego 

podmiotu, czyli takimi, które z tym podmiotem nie tworzą żadnej całości, nawet 
funkcjonalnej, stanowią drugi kres obu relacji: są albo tym, od czego jestem 

niezależny lub zależny, albo tym, na co jestem otwarty.  

Widzimy zatem, że relacje niezależności (i - 

in contrarium

 - zależności) oraz otwarcia 

występują wewnątrz ludzkiej jednostki psychofizycznej: między "ja", będącym 
centrum ludzkiej osoby, a tym, co "ja" mam, oraz sięgają przedmiotów radykalnie 

transcendentnych wobec wolnego podmiotu. One także determinują moją wolność, 
gdyż są kresami obu relacji wolności. Wszystko, od czego jestem zależny, ogranicza 

moje otwarcie się. Wszystko zaś, od czego jestem niezależny, moje otwarcie się - 

rozszerza. Mówiliśmy już o tym, że stopień i typ niezależności wyznaczają stopień i 
typ otwarcia. Chodzi po prostu o to, iż w zależności od tego, od czego określony 

podmiot jest wolny oraz w jakim stopniu zależy, na co i w jakim stopniu może się ów 
podmiot otworzyć. Nie znaczy to jednak, że relacja otwarcia się jest prostym 

odpowiednikiem relacji niezależności, a jedynie, że określona niezależność wyznacza 

określony zakres otwarcia się. Czym innym jest bowiem np. niezależność finansowa, 
a czym innym otwarcie się na przedmioty, które mogę nabyć, dzięki tej niezależności. 

Jednak właśnie typ i stopień niezależności wyzna czają określony typ i stopień 
otwarcia (mogę kupić to lub tamto, ale nie wszystko).  

Zauważyliśmy już wcześniej, że ani to, od czego jestem niezależny lub zależny, a ni 
to, na co jestem otwarty, nie jest wolnością, lecz jest kresem obu relacji wolności, 

podobnie jak kresem wolności jest jej podmiot. Tym samym wszystkie te trzy kresy 
wolności wyznaczają jej granicę. W tym miejscu trzeba jednak zauważyć zasadniczą 

różnicę między tym, od czego jestem niezależny lub zależny, a tym, na co jestem 

otwarty. Momentem, który rozdziela te dwa typy bytów, jest czas. Tego, co przeszłe, 
i tego, co teraźniejsze, nie mogę chcieć lub nie chcieć w ścisłym tego słowa 

znaczeniu. W chceniu zaś otworzyć się mogę jedynie na coś, co dopiero może 
zaistnieć. Wobec tego, co przeszłe, i tego, co teraźniejsze, mogę pozostawać jedynie 

w relacji efektywnej niezależności lub zależności. Zaś w relacji otwarcia mogę 
pozostawać jedynie wobec tego, co może nastąpić.  

Nim podejmiemy ten problem, zatrzymajmy się jeszcze nad wprowadzonym tu 
terminem "efektywnej niezależności". Wymaga on wyjaśnienia. Mówiąc o wolności, 

nie chodzi nam bowiem o jakąkolwiek niezależność, tzn. o niezależności od tego 

wszystkiego, co mnie (w danym wypadku) nie może uzależnić. Mówiąc o wolności 
jako niezależności (od czegoś), mam na uwadze jedynie to, co mogłoby mnie od 

siebie uzależnić, a jednak nie uzależnia. Dlatego jestem gotów uznać się za wolnego 
w sensie "niezależnego finansowo", jeśli moje wynagrodzenie wystarcza mi na życie 

(bo mogłoby nie wystarczyć), natomiast fakt, że moje wynagrodzenie jest niezależne 

od wyników finansowych jakiejś spółki, nie czyni mnie ani bardziej, ani mniej 
wolnym. Wolność zatem jako relację podmiotu wolności do tego, co nie uzależnia, ale 

co mogłoby uzależniać, nazwaliśmy niezależnością efektywną. Tyle wyjaśnienia.  

background image

Powróćmy zatem do charakterystyki relacji niezależności i otwarcia ze względu na 

moment czasowości. Powiedzieliśmy, że tego, co przeszłe i teraźniejsze, nie mogę 
chcieć lub nie chcieć w ścisłym tego słowa znaczeniu. Natomiast mogę wobec tego 

być niezależny lub zależny To bowiem, co przeszłe i teraźniejsze, przez to, że 

przeszło lub przechodzi przez moment teraźniejszości, dopełniło się lub dopełnia, 
urzeczywistniając się w ściśle określony sposób

40

 . Fakt ten dobitnie oddaje 

przysłowie: "co się stało, to się nie odstanie". I "to, co się stało", albo mnie od siebie 
uzależnia, albo pozostaję wobec tego w relacji niezależności. Jest ono natomiast 

"nieczułe" na moje otwarcie się na moje chcenie. Moje chcenie nie jest już w stanie 

nic zmienić w tym, co już się urzeczywistniło. Dlatego powiedzieliśmy, że w chceniu 
otworzyć się mogę jedynie na coś, co dopiero może zaistnieć

41

 .  

I znowu zrozumienie tego stwierdzenia wymaga kilku wyjaśnień, bowiem nieodparcie 

narzuca się, że często chcemy tego, co jest lub było, jak choćby dziecko, które 

przechodząc obok wystawy, woła: ja chcę tego misia. Wypada nam wrócić do prawdy 
o wielości bytów i do rozróżnień między bytem, stanem rzeczy, przedmiotem. To 

prawda, że przedmiotem chcenia tego dziecka jest realnie, aktualnie istniejący miś. 
Ono jednak nie pragnie realnego-bycia-tego-misia, lecz posiadania-tego-misia, czyli 

inaczej: bycia-tego-misia-dla-mnie. Ten zaś stan rzeczy jest dopiero możliwy do 

zaistnienia w przyszłości, choćby bardzo bliskiej. Więcej światła na sprawę rzuci 
odwołanie się do łacińskiego terminu 

appetitus

, od którego pochodzi polski "apetyt", 

a który w Średniowieczu w języku filozoficznym znaczył tyle, co "dążenie" czy 
"pragnienie czegoś". Chcenie jest właśnie takim dążeniem do urzeczywistnienia 

zamierzeń, a zatem - 

sensu stricto

 - musi odnosić się do tego, co przyszłe. To, co 

przyszłe jako przedmiot mojego chcenia musi być mi dane w teraźniejszości jako 

możliwe (w najszerszym tego słowa znaczeniu)

42

 do urzeczywistnienia. Musi być 

przeze mnie uświadomione.  

To, co przyszłe, jako możliwe do urzeczywistnienia wyznacza granice mojemu 

otwarciu się. A zatem i otwarcie się wolności ludzkiej ma swoje granice. 
Nieprzekraczalną granicą mojego otwarcia się są granice mojej świadomości. Nie 

mogę bowiem chcieć czegoś, czego sobie jakoś (mniej lub bardziej wyraźnie) nie 
uświadamiam. Abym jednak czegoś chciał, to coś musi być przeze mnie poznane jako 

dobro - takiego to terminu scholastyka używała na oznaczenie bytu jako przedmiotu 
chcenia. A zatem byt-dobro jest ostatecznie kresem realacji otwarcia i granicą mojej 

wolności.  

Podjęte tu analizy wskazują zatem, iż granice mojej wolności wyznaczają: 1. ja jako 

podmiot wolności, 2. wszystko, co przeszłe i teraźniejsze, od czego jestem 

uzależniony, oraz 3. to co przyszłe, co pojawia się jako jakieś dobro. Jeśli te wyniki 
przeniesiemy na inne byty osobowe: na Boga i aniołów, a także na przedmioty 

teoretyczne, którym 

per analogiam

 przypisujemy wolność, to okaże się, na co już 

wskazywaliśmy, że o wolności absolutnej jako całkowitej niezależności i całkowitym 

otwarciu nie można tak naprawdę nawet pomyśleć. Zawsze bowiem pozostaje 

przynajmniej związanie z podmiotem wolności, który tę wolność determinuje.  

PRZYPISY: 

background image

34. [«]  Zwrócili nań uwagę fenomenologowie. Por. Ingarden, 

Spór

, t. II, cz. 

2,170 n.  

35. [«]  Sprawa ma się tak samo w 2. i 3. osobie liczby pojedynczej oraz w liczbie 

mnogiej.  

36. [«]  W tradycji tomistycznej o intelekcie i woli mówi się jako o władzach duszy 

ludzkiej. Choć różnią się od niej realnie, są jej właściwościami, tzn. takimi 

cechami, które muszą jej przysługiwać, by mogła być właśnie duszą ludzką.  

37. [«]  Nie zapominam tu o przymusie stosowanym wobec ludzi. Jednak podjęcie 

współpracy, nawet jeśli jest motywowane strachem, jest ostatecznie decyzją 

woli. Dlatego czytamy w 

Liście do Hebrajczyków

 (12,4): 

"Jeszcze nie 

opieraliście się aż do przelewu krwi, walcząc przeciw grzechowi..."

  

38. [«]  Takie stanowisko zajmuje kard. Wojtyła w 

Osobie i czynie

 (120-125). 

Uważa on, że badania nad wolnością winny być badaniami nad wolności 

człowieka, a nie nad ideą wolności jako takiej. Wydaje się, iż nasze 
przedłożenie, biorące za punkt wyjścia ideę wolności, ostatecznie potwierdza 

konieczne związanie wolności z jej podmiotem, z osobowym "ja".  

39. [«]  Mt 5,22.28.  

40. [«]  Ingarden, podejmując ten problem, analizując sposób istnienia procesów, 

napisze: "[...] 

w aktualności

 [...] 

zawiera się też moment pewnej szczególnej 

«pełni» bytu, efektywności zarówno tego, czym się jest, jak i tego jakim się 

jest. Tę pełnię, tę efektywność, to że rzeczywistość w teraźniejszości jest 

pewnego rodzaju «osiągnięciem» - «realizacją», chciałoby się powiedzieć - 

miano zapewne na myśli, gdy niegdyś posługiwano się zwrotem «in actu 

esse»

" (

Spór

, t. I,199).  

41. [«]  Por. A.B. Stępień, 

Wprowadzenie do metafizyki

, Kraków 1964, 162 n.  

42. [«]  W tym szerokim sensie samo chcenie czegoś jest już jakimś możliwym 

urzeczywistnieniem. Samo chcenie jest już określonym czynem.  

 
 
 

Podsumowanie 

 

Nasze poszukiwanie prawdy o wolności wprowadziło nas w gąszcz zagadnień. Nim 
uczynimy dalszy krok w próbie rozwikłania zasadniczego problemu naszego szkicu, 

spróbujmy podsumować tę część naszych analiz.  

1.  Wolność ujawniła się nam jako podwójna relacja niezależności i otwarcia. Tym 

samym sama idea wolności wskazuje, że wolność jest determinowana przez 

background image

jej podmiot oraz przez czynniki uniezależniające i przez przedmiot wolności, na 

który ta jest otwarta.  

2.  Od idei wolności i pojęcia wolności trzeba odróżnić jej urzeczywistnienie się 

jako własności czegoś.  

3.  Pierwotnie wolność urzeczywistnia się jako własność osoby, w tym osoby 

ludzkiej (wolna wola), zaś wtórnie - jako własność wyboru, decyzji i czynu, 

których sprawcą jest osoba wolna.  

4.  Jedynie przez analogię wolność jest przypisywana bytom nieosobowym, w tym 

przedmiotom teoretycznym.  

5.  Źródłowym doświadczeniem wolności jest doświadczenie mnie jako wolnego. 

W doświadczeniu tym wolność ujawnia się zarówno jako bezwzględnie lub 

względnie trwała cecha mnie samego (wolna wola i względnie stałe, 
habitualne wolności przypadłościowe) oraz jako wolność aktualna, ujawniająca 

się przy podejmowaniu decyzji.  

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

WOLNOŚĆ A PRAWDA 
 
Osoba miejscem spotkania wolności i prawdy 

 

W dwóch pierwszych częściach staraliśmy się poznać prawdę o prawdzie i prawdę o 

wolności. Oba przedmioty naszego zainteresowania traktowaliśmy dotychczas 
autonomicznie. Chodziło nam bowiem o uchwycenie ich wewnętrznej swoistości. 

background image

Teraz chcemy rozważyć ich wzajemne odniesienie. Zadanie nie jest łatwe, zwłaszcza 

jeśli i tu chcemy oddać glos samej prawdzie i wolności.  

Zaraz na wstępie zauważmy, że jako pojęcia lub idee prawda i wolność są od siebie 

całkowicie niezależne. Czym innym jest bowiem prawda, a czym innym wolność. 
Mówienie o prawdzie nie domaga się w zasadzie odwołania do wolności - i 

odwrotnie

1

 . Jeśli zatem chcemy zastanowić się nad ich wzajemnym odniesieniem, 

trzeba znaleźć miejsce "spotkania się" prawdy i wolności. Niezależność obu pojęć lub 

idei czyni daremnym szukanie tego miejsca w języku czy w świecie idei. Raczej 

kierujemy się ku przedmiotom, którym gotowi jesteśmy przypisać prawdę i wolność 
jako ich własność. Pewne wskazówki dało nam dociekanie prawdy o prawdzie i 

prawdy o wolności. Dostrzegliśmy ta m ich konieczny związek w bycie osobowym, 
wyposażonym w wolę i intelekt jako w dwie odrębne władze

2

 . Wydaje się zatem, że 

właśnie w osobie należy szukać owego miejsca spotkania się prawdy i 

wolności.  

Do takiego stwierdzenia upoważnia przede wszystkim relacyjny charakter prawdy i 
wolności. O prawdzie powiedzieliśmy, że jest relacją zgodności między bytem a 

intelektem, i odróżniliśmy prawdę ontyczną, poznawczą i moralną. O wolności zaś - 

że jest podwójną relacją: niezależności i otwarcia, których wspólnym kresem jest 
podmiot wolności. Mając to na uwadze, poszukiwanie miejsca spotkania się prawdy i 

wolności sprowadza się do odkrycia wspólnego kresu zarówno dla relacji, jaką jest 
prawda, jak i dla relacji wolności. Kresem zaś takim może być jedynie coś, co jako 

podmiot wolności jest jednocześnie intelektem, czyli osoba. Osoba bowiem, której 

klasyczną definicję podał Boecjusz

3

 , charakteryzuje się właśnie zdolnością do 

intelektualnego poznania i wolnością

4

 .  

Na osobę jako na miejsce spotkania się prawdy i wolności wskazuje nie tylko wspólny 

kres relacji prawdy i wolności, lecz także ich treść. Etymologia słowa ujawniła nam 

prawdę jako nieskrytość. Nieskrytość zaś intelektu okazała się być poznawaniem, 
czyli takim otwarciem się na byt, które go ogarnia czy przyswaja, niczego w nim nie 

zmieniając. A przecież pamiętamy, że "otwarcie się" to jedna z relacji wolności, ta 
która wyznacza jej pozytywny sens. Jeśli w tym wypadku słowa nas nie zwodzą, 

prawda i wolność jako otwarcie się określałyby w istocie jedno i to samo 

odniesienie się osoby do czegoś innego. Do czego? Uprzedzając nasze dalsze 
rozważania powiemy: do prawdy, ale pojętej ontycznie, czyli do czegoś istniejącego, 

co ujawnia się jako dobro i dlatego jest chciane.  

Odkrycie w osobie miejsca spotkania się prawdy i wolności pozwala rozważyć ich 

wzajemne odniesienie. Uczynimy to w trzech krokach ze względu na wyróżnione 
przez nas trzy znaczenia prawdy. Wolność, choć jest podwójną relacją, zawsze jest 

niezależnością i otwarciem, i to zarówno jako własność mnie samego (wolna wola lub 
względna cecha habitualna), jak i jako cecha aktu woli. Natomiast prawda ujawniła 

się jako trzy istotnie różne relacje zgodności: jako zgodność bytu z intelektem 

(prawda ontyczna), jako zgodność intelektu z bytem (prawda poznawcza) oraz jako 
zgodność między postępowaniem a przekonaniem (prawda moralna).  

PRZYPISY: 

background image

1.  [«]  Być może w tym fakcie należy szukać motywów absolutyzacji wolności w 

czasach współczesnych. Paradoksalnie - idzie to po linii rozwoju nowożytnych 
idealizmów, których ostatnim, ale zapewne nie końcowym, stadium jest 

postmodernizm. Dominacja rozumu ma tu charakter totalitarny (por. J.F. 

Lyotard, 

Das postmoderne Wissen. Ein Bericht

, Graz-Wien,1986).  

2.  [«]  Tak ma się sprawa z człowiekiem i duchami czystymi. Inaczej z Bogiem, 

który jest bytem prostym, niezłożonym.  

3.  [«]  Według definicji Boecjusza osoba to 

"niepodzielna (jednostkowa) 

substancja natury rozumnej" (rationalis naturae individua substantia)

. Dla św. 

Tomasza z Akwinu 

"osoba oznacza to, co najdoskonalsze w całej naturze"

. W 

tomizmie egzystencjalnym na osobę patrzy się jako na szczególny sposób 

istnienia, któremu towarzyszy rozumność i wolność.  

4.  [«]  Nie zapominamy, że gotowi jesteśmy przypisywać wolność także bytom 

nieosobowym, jak np. przedmiotom matematycznym i innym przedmiotom 
teoretycznym czy przedmiotom czysto materialnym. Czynimy to jednak jedynie 

per analogiam

 do bytów osobowych. 

 

Wolność a prawda ontyczna 

 

Choć "otwarcie się" jako relacja wolności i poznawcza relacja intelektu do bytu 

wskazywałoby, iż w pierwszym rzędzie należałoby rozważyć wzajemne odniesienie 
się prawdy poznawczej i wolności, zatrzymamy się najpierw nad odniesieniem się 

wolności do prawdy ontycznej. Przemawiają za tym racje logiczne. Jak zobaczymy, 
analizując odniesienie się wolności do prawdy poznawczej, będziemy musieli odwołać 

się do tego, co ujawni się, gdy przypatrywać się będziemy wolności i prawdzie 
ontycznej. I nic w tym dziwnego, skoro - jak o tym była mowa - prawda ontyczna 

jest koniecznym warunkiem prawdy poznawczej.  

Powiedzieliśmy w pierwszej części, że prawdą ontyczną jest wszelki byt jako zgodny z 

intelektem, byt - czyli jakakolwiek ściśle określona treść istniejąca. Na tamtym etapie 

naszych analiz ową zgodność z intelektem mogliśmy wyjaśnić jedynie jako 
poznawalność bytu. Pokazaliśmy, że nie można by było mówić o bycie jako prawdzie, 

gdyby nie był on nieskrytością wobec intelektu, nieskrytością która pozwala 
intelektowi czerpać informację o bycie. Ale koniecznym warunkiem poznawalności 

bytu jest jego pełne zdeterminowanie: jego tożsamość i takożsamość. Pytając zatem 

o wzajemne odniesienie się prawdy ontycznej i wolności, chodzi nam o powiązania 
między tym, co poznawalne, a wolnością.  

Pierwszy typ powiązania narzuca się sam. Istnieją takie byty, które są wolne. 

Jak była o tym mowa - takim bytem jestem ja sam, lecz nie tylko. W tym wypadku 

wolność przynależy do bytu: jest jego własnością lub właściwością - i 
sama jest bytem.
 Byt wolny, czyli pozostający w relacjach niezależności i otwarcia 

względem czegoś innego, jest poznawalny właśnie jako taki - niezależny i wolny. 

background image

Wolność zatem jako taka podwójna relacja czegoś sama jest i jest czymś określonym 

- jest bytem, a zatem jest i prawdą ontyczną - ową "nieskrytością". Gdyby tak nie 
było, nic byśmy nie mogli o wolności powiedzieć. Nie istniałoby żadne doświadczenie 

wolności, ani nie moglibyśmy jej nikomu i niczemu zasadnie (choć niekiedy per 

analogiam) przypisać.  

Ale uchwycona tu tożsamość wolności i prawdy ontycznej problemu nie wyczerpuje, 
gdyż choć wszelka wolność jest prawdą ontyczną, to nie wszelka prawda ontyczna 

(wszelki byt) jest wolnością. Choćby ja sam - jestem wolny, lecz nie cały jestem 

wolnością. A zatem - nasuwa się pytanie - w jakiej relacji do wolności czyjejś lub 
czegoś pozostają te byty, które same wolnością nie są?  

Coś co jest i co jest jakoś określone, czyli byt w ścisłym tego słowa znaczeniu

5

 , jawi 

się jako oporny na wolność. Natomiast sam wolność determinuje

Temporalna granica wolności pokrywa się bowiem z granicą między teraźniejszością 
a przyszłością. Mówiliśmy o tym: to, co było lub jest determinuje relację 

(nie)zależności, natomiast jest nieczułe na "otwarcie się"

6

 . W tym, co się 

urzeczywistniło, moje chcenie nie może niczego zmienić. Natomiast otworzyć się 

mogę jedynie na to, co dopiero zaistnieje lub może zaistnieć.  

Uświadomienie sobie tego ma doniosłe znaczenie nie tylko dla naszego tematu, ale i 

dla zrozumienia aktywności osobowej. Wobec tego, co było lub jest, mogę 
zachowywać się jedynie pasywnie (aktywność pasywna). Mogę jedynie to 

przyjmować do wiadomości, afirmować, poznawać. Nieprzyjęcie czegoś do 

wiadomości nie tylko, że niczego w tym czymś nie zmieni, niczego nie unicestwi, ale 
samo zakłada uprzednie "przyjęcie do wiadomości". Kiedy odrzucam jakąś, 

najczęściej niepomyślną, wiadomość, to tylko dlatego, iż wcześniej ją przyjąłem. A 
zatem wobec tego, co było lub jest, jedyną aktywnością bytu osobowego jest 

poznawanie, czyli - powtórzmy - takie otwarcie się na byt, które jedynie ogarnia czy 

przyswaja go sobie, niczego w nim nie zmieniając.  

Owa oporność bytu-przedmiotu poznawanego na wolę jest kolejnym warunkiem 
możliwości poznania. Rzetelnie poznać mogę bowiem jedynie to, co nie zmienia się 

samo w sobie pod wpływem aktów poznawczych. Nie można się tu zgodzić z tezą 

przeciwną, leżącą u podstaw tej odmiany subiektywizmu teoriopoznawczego, który 
sugeruje zależność przedmiotu poznania od aktów poznawczych. Przywoływana 

niekiedy w sukurs zasada nieoznaczoności Heisenberga wypowiada jedynie fakt 
niemożności izolowania obiektu pomiaru od przyrządu mierzącego, a co za tym idzie - 

niemożności badania obiektu w jego "naturalnym" stanie, tzn. bez jakichkolwiek 

odniesień do czegoś innego. Ale już to samo świadczy, iż zostało odkryte coś, co jest 
takie to a takie w takich to a takich okolicznościach, w okolicznościach, które co 

prawda towarzyszą poznaniu, lecz same poznaniem nie są.  

Opór tego, co było lub jest (prawdy ontycznej), wobec wolności znika, gdy bierzemy 

pod uwagę prawdę ontyczną dopiero wchodzącą w byt, zaczynającą istnieć.  

Gdy pytamy o rację istnienia tworów kultury: dzieł sztuki, ale także wyrobów 

przemysłowych, a nawet samych czynów ludzkich, które też są "tworem" człowieka, 

background image

rację tę znajdujemy ostatecznie w ludzkiej woli, w ludzkim chceniu. Żaden przecież 

wytwór człowieka nie jest konieczny. Mógł powstać, ale nie musiał. Powstał jedynie, 
jeśli był chciany przez swego twórcę. A jeśli powstał, to jest i jest jakiś, a więc jest 

bytem. Bytem specyficznym, różniącym się od bytów naturalnych jak kamień czy 

jakieś zwierzę

7

 , ale jednak bytem. Jest bytem, bo jest określoną treścią istniejącą, i 

jako taki jest poznawalny. Twór kultury jest tym samym prawdą ontyczną. A jeśli tak, 

to przynajmniej niekiedy prawda ontyczna zależy - w porządku sprawczym - 
od wolnej woli człowieka
. To ja jej chciałem, chciałem takiego oto bytu i dlatego 

on jest, choć nie musiał być.  

W tej zawisłości tworów kultury od "mojej" woli tkwi nowe rozumienie prawdy 

ontycznej jako zgodności bytu z intelektem. Wynika ono z istotnej roli, jaką w akcie 
wolitywnym, w "chceniu tego, co mogę, ale nie muszę", odgrywa intelekt. Według 

św. Tomasza intelekt i wola powiązane są ze sobą bardzo licznymi i silnymi nićmi w 

każdym konkretnym naszym czynie

8

 , a więc i w samym naszym chceniu, bo i ono 

jest czynem. O tych powiązaniach tak pisał w 

Sumie teologicznej: "władze te 

obejmują się nawzajem swoimi aktami, gdyż intelekt poznaje, że wola chce, a wola 

chce, by intelekt poznawał"

9

 . Powiązania te są konieczne, gdyż zarówno intelekt jak i 

wola są władzami duszy ludzkiej, czyli takimi jej właściwościami, bez których - 

najkrócej mówiąc - dusza ludzka nie byłaby duszą ludzką. Jeśli zatem dusza ludzka 
(człowiek) działa, musi działać zgodnie z sobą, tzn. zgodnie z posiadanymi przez 

siebie właściwościami. Dla św. Tomasza jest to jasne, a i dla nas, jeśli zastanowimy 
się trochę nad naszymi czynami, stanie się zrozumiałym, że w każdym ludzkim 

czynie 

(actus humanus)

, w przeciwieństwie do uczynnień 

(actus hominis)

da się 

wyróżnić dwa konstytuujące go momenty: intelektualny i wolicjonalny. 

Który z nich jest pierwszy? To zależy, w jakim aspekcie badamy nasz czyn.  

Wola jest pierwsza w porządku sprawczym. Aby cokolwiek zaistniało, co istnieć 

nie musi, musi być chciane. Także i nasze poznanie czegoś, które jest aktem 

niekoniecznym, musi być chciane przez swój podmiot

10

 . Jednakowoż "chcenie" nie 

może się dokonać inaczej jak zgodnie ze swą naturą. W przeciwnym wypadku nie 

byłoby chceniem, lecz czymś innym. A zgodnie ze swą naturą chcieć można 
jedynie tego, co jawi mi się jakoś w mojej świadomości.
 Średniowieczne 

adagium 

"nil volitum quod non praecognitum"

 (nic nie jest chciane, co uprzednio nie 

było poznane)

11

 wskazuje na pierwszeństwo intelektu wobec woli, ale w porządku 

natury rzeczy. Bo faktycznie tak jest, że abym mógł czegoś chcieć, muszę o tym 

czymś mieć jakieś mniemanie, musi to coś pojawić się w mojej świadomości jako 
określone dobro, którego chcę, choć chcieć nie muszę. Dlatego powiedzieliśmy wyżej, 

że granice mojej wolności jako otwartości pokrywają się z granicami mojej 
świadomości.  

Wbrew niektórym stanowiskom, zachowującym co najmniej rezerwę co do 
przydatności pojęcia "świadomość" w problematyce teoriopoznawczej, odwołujemy 

się do niego, gdyż pozwala lepiej uchwycić problem pierwszeństwa intelektu przed 

wolą. Świadomości będącej terminem pierwotnym, nie można zdefiniować. W 
znaczeniu podstawowym można ją jedynie oddać bliskoznacznikiem "przytomność". 

W tym sensie świadomość jest momentem każdego aktu czy stanu świadomego, 
dzięki któremu akt ten czy stan jest właśnie świadomy - jest dla mnie nieskryty w 

background image

znaczeniu, o którym była mowa. Świadomość ma bowiem charakter poznawczy - 

informuje mnie o moich stanach i przeżyciach, które ów moment świadomości 
posiadają

12

 . Informuje mnie także o treści owych przeżyć. Do takiego pojmowania 

świadomości zbliża się jej potoczne rozumienie jako "zdawanie sobie sprawy" z 

czegoś.  

A zatem wola, która jest pierwsza w porządku sprawczym, gdy działa zgodnie ze swą 
naturą, jest kierowana intelektem, który jest świadomy zamysłu, jaki poddaje woli. 

Stąd intelekt jest pierwszy w porządku natury. Dlatego wszystkie twory kultury, 

chciane przez człowieka, "

noszą na sobie

 - jak powie o. Krąpiec - 

piętno relacji do 

ludzkiego intelektu

"

13

 . Twórca bowiem, tworząc, a więc powołując do istnienia nowy 

byt, "formuje" go według planu określonego przez intelekt, "formuje" go według 
swego zamysłu. Jedynie ograniczoność człowieka sprawia, że wytwór ludzkiej 

twórczości nie odbija doskonale zamysłu. Niemniej pozostaje doń w relacji (mniej lub 

bardziej doskonałej) zgodności, a więc jest prawdą ontyczną.  

Można postawić tu pytanie, jak możliwe jest chcenie czegoś, co dopiero ma zaistnieć, 
skoro poznanie - jak o tym była mowa - dotyczy tego, co już jest lub niegdyś było? 

Otóż wola, dążąc do urzeczywistnienia czegoś, kieruje się poznaniem tego czegoś, 

ale nie jako czegoś urzeczywistnionego, lecz jako możliwego. Imiesłów bierny czasu 
przeszłego praecognitum, występujący w wyżej przytoczonym łacińskim adagium, 

wskazuje, iż wola podąża za przewidywaniem, a więc za wiedzą o tym, co może się 
stać. Nie sprzeciwia się to tezie, że poznanie zawsze dotyczy czegoś zastanego, gdyż 

czymś zastanym przez poznanie jest zarówno byt istniejący niezależnie od mojej 

świadomości, jak i będący od niej zależny. Takim, od świadomości zależnym, a 
przecież przez poznanie napotkanym przedmiotem, jest zamysł, za którym podąża 

chcenie.  

Dotychczas współdziałanie intelektu i woli w czynie ludzkim, którego rezultatem są 

twory kultury, próbowaliśmy wyjaśnić wskazując na dwa momenty: zamysł i chcenie. 
Przy bliższej analizie bardziej złożonych czynów ludzkich okazuje się, iż tak w 

momencie intelektualnym, jak i wolicjonalnym czynu, da się wyróżnić cały szereg 
szczegółowszych momentów. Ilustracją może być schemat współdziałania intelektu i 

woli w czynie moralnym, wypracowany przez Akwinatę

14

 . Oto on:  

Wszelka działalność praktyczna zaczyna się od aktu poznawczego, od myśli czy też 

pomysłu jakiegoś przedmiotu, który poznajemy jako dla nas dobry lub zły. Wobec tak 
ujawniającego się pomysłu wola zajmuje określone stanowisko, które możemy 

nazwać upodobaniem lub nieupodobaniem w nim. Pomysł oraz upodobanie lub 

nieupodobanie są koniecznymi warunkami zaistnienia wszelkiego czynu, ale są i 
warunkami wystarczającymi: same bowiem już stanowią określony czyn. Tak się ma 

sprawa z prostym chceniem czegoś, co jawi się w polu mojej świadomości

15

 .  

Pod wpływem upodobania pomysł może przerodzić się w zamysł (w znaczeniu 

ścisłym), gdy intelekt dostrzega w poznanym dobru cel możliwy do osiągnięcia, co z 
kolei pozwala upodobaniu woli przerodzić się w zamiar osiągnięcia go. Tę fazę 

budowania się czynu nazywamy zamierzeniem. Rozpoczyna ją pomysł, który jest 
momentem intelektualnym, a kończy zamiar powzięty przez wolę.  

background image

Aby jednak ów zamiar urzeczywistnić, potrzeba środków. I znowu ciężar 

odpowiedzialności z woli przesuwa się na intelekt. To on namyśla się (stąd: namysł) 
nad możliwymi środkami, które pozwoliłyby dany cel osiągnąć. Wola zaś na nie 

przyzwala (przyzwolenie woli). Z kolei intelekt porównuje je, rozmyśla nad nimi (stąd: 

rozmysł), by dać woli argumentację do wyboru najodpowiedniejszego z nich. Wybór 
odpowiedniego środka do celu kończy drugą fazę budowania się naszego czynu, fazę 

wyboru środków. I w niej intelekt spełnia rolę kierowniczą: przygotowuje wybór, 
który jest działaniem woli. To, że przygotowuje, nie znaczy, że go całkowicie 

wyznacza. Wola wcale nie musi działać "z rozmysłem". Może nawet rozmysł pominąć. 

Stąd, mimo iż przewodnikiem dla woli jest intelekt, jest ona wolna i wolne są jej akty, 
czyny.  

Powzięte zamierzenie i wybór środków do jego urzeczywistnienia pozwala wejść 

czynowi w trzecią fazę, w fazę wykonania zamierzenia. O ile dwie pierwsze fazy 

zamykały się w sferze duchowej, trzecia najczęściej wykracza poza sferę ducha. 
Obejmuje moje ciało, narzędzia, innych ludzi. Rozpoczyna ją nakaz sformułowany 

przez intelekt. Nakaz ów zarządza wprowadzenie w czyn tego wszystkiego, co zostało 
zamierzone. Wykonaniem kieruje więc intelekt, wola zaś uaktywnia władze duchowe i 

cielesne, by poddały się kierownictwu intelektu: wykonuje czynnie rozkazy intelektu, 

pobudzając inne władze duszy i członki ciała do poddania się im (wykonanie bierne). 
Wola decyduje też ostatecznie, czy cel został osiągnięty, znajdując lub nie znajdując 

w nim zadowolenia. Decyzja woli nie musi się znowu pokrywać z obiektywnym 
stanem rzeczy. Ten jest w stanie poznać intelekt, dokonując osądu przebiegu całej 

czynności.  

Zaczerpnięty z 

Sumy

 schemat współdziałania intelektu i woli w czynie ludzkim 

pokazuje - we wszystkich jego warstwach - pierwszeństwo intelektu wobec woli w 
porządku natury i pierwszeństwo woli wobec intelektu w porządku sprawczym. 

Pokazuje także wzrost dominacji woli nad intelektem w kolejnych nawarstwieniach, a 

przez to i jej wolność. Kolejne decyzje woli, każące przechodzić intelektowi od 
pomysłu po sformułowanie nakazu, coraz to bardziej zacieśniają przedmiot poznania. 

Gdy jeszcze w namyśle intelekt rozważa wszelkie możliwe środki, które mogą 
doprowadzić do celu, w rozmyśle porównuje jedynie te, na które wola daje 

przyzwolenie. Przygotowując wybór najodpowiedniejszego środka, rozmysł związany 
jest już wcześniejszym przyzwoleniem. Intelekt w rozmyśle nie kieruje się już jedynie 

naturą rzeczy, lecz i upodobaniami, nastrojami, wadami i cnotami podmiotu 

działającego. Dopiero w końcowym osądzie danej czynności intelekt "uwalnia" się 
spod dominacji woli, co pozwala mu poznać prawdę o spełnionym czynie. Możemy 

powiedzieć, że intelekt jest najbardziej wolny, gdy u początku czynu poddaje woli 
pomysł oraz gdy dokonuje osądu czynu. Wola zaś, choć może się intelektowi 

przeciwstawić, nie może się odeń uwolnić. Stąd byty chciane przez wolę zawsze 

noszą w sobie piętno intelektu, a jako z nim zgodne są prawdą ontyczną.  

Zależność bytu-prawdy od woli nie ogranicza się tylko do zależności tworów kultury 

od woli człowieka. Prawdziwość ontyczna tworów kultury staje się bowiem 
podstawą do analogicznego spojrzenia na wszelki byt przygodny
, a więc na 

byt, który istnieje, choć istnieć nie musi. Takim bytem jest wszystko, poza Bogiem. 
Bóg, Absolut, jest bytem koniecznym - istnieje ze swej natury, bo jest samym 

background image

istnieniem. Natomiast drzewo rosnące za oknem, kamień leżący przy drodze, ja sam i 

moi przyjaciele, ba - cały świat - istnieją, ale istnieć nie muszą

16

 . Jeśli jednak 

istnieją, to tylko dlatego, że - jak twory kultury - muszą być chciane. Znów 

natrafiamy na gąszcz zagadnień. Koncentrujemy się jedynie nad jednym: nad 

zgodnością bytów przygodnych, niekoniecznych, z intelektem Absolutu. W myśleniu 
filozoficznym Absolut pojawia się jako ostateczna racja poznawanego bytu, którym w 

punkcie wyjścia jest byt przygodny, niekonieczny. Pytając, dlaczego taki byt jest, 
skoro nie musi być, natrafiamy na jego ostateczną rację, na Absolut. Odkrywamy tym 

samym pochodność bytów przygodnych od Absolutu, a tym samym ich 

przyporządkowanie do Intelektu

17

 . Jeśli bowiem coś jest, a być nie musi, jest jedynie 

dlatego, że jest chciane - ostatecznie, że jest chciane przez Absolut. Chcenie 

Absolutu, tożsame z Nim samym, jest ostateczną racją zaistnienia i istnienia 
wszelkiego bytu niekoniecznego. Innymi słowy, odwołując się do klasycznych 

rozróżnień, Absolut (Bóg) zarówno powołuje świat do istnienia 

(creatio)

, jak i 

podtrzymuje go w istnieniu 

(conservatio)

18

 . Ale skoro jest coś chciane, to jest 

chciane jako takie a nie inne, czyli zgodne z zamysłem. Byt przygodny jako chciany 

przez Absolut, musi być zatem zgodny z Jego zamysłem, z Jego Intelektem. 
Tożsamość Absolutu, Jego Woli i Jego Intelektu ma dalekosiężne konsekwencje. Tu 

zgodność bytu, powołanego do istnienia przez chcenie Absolutu, z Jego Intelektem 
nie jest jedynie przybliżona, jak to się ma w przypadku tworów człowieka. Tu ta 

zgodność jest pełna. Świat bytów przygodnych jest dokładnie taki, jakim go Bóg 

chciał. A że jest najwyższym Dobrem, nie mógł go chcieć innego, jak dobrego.  

Przeprowadzone tu rozumowanie prowadzi do następującej konkluzji. Wszystko co 
jest, a być nie musi (czyli byty przygodne, wśród których rozróżniamy byty naturalne 

i twory kultury), jest dlatego, że jest chciane. Jeśli jest chciane, to jest zgodne z 

zamysłem, który kieruje wolą. Zgodność zaś bytu z owym zamysłem intelektualnym 
(z intelektem) nazywamy prawdą ontyczną. Tak zatem byt jako prawda 

przyporządkowany do intelektu twórcy lub Stwórcy istnieje, dzięki jego wolnemu 
chceniu.  

PRZYPISY: 

5.  [«]  Zwracamy uwagę na to podkreślenie, gdyż przyjdzie nam mówić o czymś, 

co dopiero "może" być, a więc co 

sensu stricto

 bytem nie jest.  

6.  [«]  Tak ma się też sprawa z naszymi czynami i ich skutkami, które mnie 

wiążą. Stąd moja odpowiedzialność za nie.  

7.  [«]  O specyfice bytowej tworów kultury piszą np. Ingarden, Spór, t. II, 

cz.1,162-211. 472-476 oraz w swych pracach z estetyki; Krąpiec, 

Ja-człowiek

199-215; tenże, 

U podstaw rozumienia kultury

, Lublin 1991; A.B. Stępień, 

Propedeutyka estetyki, Lublin 19862, 54-171; i inni. Tę specyfikę oddaje 

mówienie o tworze kultury, a w szczególności o dziele sztuki jako o bycie czy 

przedmiocie intencjonalnym.  

8.  [«]  Warto zwrócić uwagę, iż to "powiązanie" woli i intelektu w osobie ludzkiej 

akceptował także Hegel (co prawda u Hegla wszystko jest powiązane 

background image

wzajemnie), którego filozofia jest ba rdzo odległa od myśli Tomaszowej. W 

Encyklopedii nauk filozoficznych

 (tł. Ś.F. Nowicki, Warszawa 1990, 458) 

czytamy: 

"Odróżnienie inteligencji od woli ma często ten niesłuszny sens, 

zgodnie z którym każdą z nich bierze się jako pewną trwałą, oddzieloną od 

drugiej egzystencję, co sugeruje, że chcenie mogłoby istnieć bez inteligencji, a 

działalność inteligencji mogłaby być bezwolna".

  

9.  [«]  

Summa theologiae

, I, q. 82, 4.  

10. [«]  Oto dlaczego relację wolności do prawdy zaczęliśmy rozważać poczynając 

od prawdy ontycznej.  

11. [«]  Za Owidiuszem (

Sztuka kochania

, 3, 397) mawiano także: 

"Ignoti nulla 

cupido"

, co można przetłumaczyć: "Nieznane nie nęci."  

12. [«]  Oprócz wspomnianych już prac fenomenologów, na temat świadomości 

ukazała się niedawno książka R. Piłata, 

Czy istnieje świadomość?

 Warszawa 

1993 (tam bogata literatura), w której autor, kwestionując - niesłusznie - 
teoretyczny sens pojęcia "świadomość" w wyjaśnianiu doświadczenia i 

funkcjonowania ludzkiego umysłu, stara się wykazać, że nie istnieje żaden 
osobny przedmiot, który zwykło się nazywać świadomością.  

13. [«]  M.A Krąpiec, 

Metafizyka

, 171.  

14. [«]  

Summa theologiae

, I-II, q. 8-17. Por. M.A. Krąpiec, 

Psychologia 

racjonalna

, Lublin 1996, 259-263; J. Woroniecki, 

Katolicka etyka 

wychowawcza

, Lublin 1986, t. I,103-107.  

15. [«]  Przypomnijmy, co powiedzieliśmy, zastanawiając się nad granicami 

ludzkiej wolności: najbardziej jestem wolny w "ja" rozciągającym się jedynie 
na sferę ducha, bo w tym wypadku granicami wolności są jedynie granice 

mojej świadomości i chęć chcenia. Odwołując się do wprowadzonej tu 

terminologii, możemy to stwierdzenie wyrazić następująco: najbardziej wolny 
jestem w czynach, które konstytuują jedynie pomysł i upodobanie.  

16. [«]  M. Heidegger właśnie pytanie o to, dlaczego raczej coś istnieje niż nic nie 

istnieje, uważa za zasadnicze pytanie metafizyczne. Por. tenże, 

Czym jest 

metafizyka?

 tł. K. Pomian, w: tenże, 

Budować, mieszkać, myśleć. Eseje 

wybrane

, Warszawa 1977, 27-47.  

17. [«]  Absolut, w przeciwieństwie do bytów przygodnych, jest bytem prostym, 

niezłożonym. Nie zachodzą w Nim żadne realne różnice. Jeśli pomimo to 

mówimy o intelekcie Absolutu, Jego woli itp., to wynika to z ograniczoności 
ludzkiego poznania i wyrażania jego wyników. Ściśle rzecz biorąc, Absolut 

(Bóg) cały jest Intelektem, cały jest Wolą, cały jest Istnieniem.  

18. [«]  Znowu warto przypomnieć sobie rolę woli w urzeczywistnieniu czynu.  

background image

 
 

Wolność a prawda poznawcza 

 

Inaczej ma się sprawa związku wolności z prawdą poznawczą. Wbrew 
woluntarystom, jak o tym wspominaliśmy, prawda poznawcza jako zgodność 

wyników naszego poznania nie zależy od naszej woli. Albo wynik naszego poznania 

odpowiada przedmiotowi, do którego się odnosi, albo nie odpowiada - innej 
możliwości nie ma. Jeśli jednak mówimy o zależności prawdy poznawczej od woli, to 

w innym znaczeniu.  

Ściśle - prawda poznawcza jest zgodnością wyniku naszego aspektywnego poznania z 

określoną stroną przedmiotu poznania. Wynik naszego poznania, który może być 
prawdziwy lub fałszywy, jest rezultatem określonych aktów, aktów poznawczych. Te 

zaś są niekonieczne. Mogą zaistnieć, ale nie muszą. Tak więc, jak wszystkie byty 
niekonieczne, muszą być chciane.  

Pozostawiając na boku sprawę poznania, którego podmiotem jest Absolut, 
zatrzymajmy się jedynie nad poznaniem ludzkim. Jest ono aktem osoby 

ludzkiej, a więc bytu wolnego, który chce, ale nie musi chcieć. Może zatem 
również chcieć poznawać, czyli czerpać informację o czymś, ale może też 

nie chcieć poznawać.  

Istnieją tylko dwa typy poznania, na które człowiek jest "skazany", które zachodzą - 

można by powiedzieć - bezwolnie, ale nie bezwiednie. Pierwsze to doznawanie 
zmysłowe, czysto bierne dostrzeganie przedmiotów materialnych, takie jakie 

zachodzi, gdy np. idąc ulicą mimochodem coś zmysłowo spostrzegamy 

Powiedzieliśmy, że nie jest ono bezwiedne, bo zdajemy sobie sprawę (choć nie 
zawsze wyraźnie) z tego, co uchwytują nasze zmysły Jest ono zaś w tym sensie 

bezwolne, iż nie jest wyraźnie chciane. Nie znaczy to jednak, że jest niechciane. W 
tym przypadku, w przeciwieństwie do drugiego typu poznania, na które jesteśmy 

"skazani" (o którym za chwilę), człowiek może (przynajmniej do pewnego stopnia) 

postawić tamę doznaniom zmysłowym, "zamykając oczy i uszy". Nie może zaś tego 
uczynić w przypadku prostego uświadomienia sobie tego, co aktualnie świadomie 

spełnia. To poznanie zachodzi z konieczności, ilekroć człowiek spełnia czyny w 
znaczeniu wyżej określonym lub przeżywa jakieś stany świadome. Jest to 

uświadamianie sobie tego, co świadomie czynię lub co świadomie przeżywam. 

Scholastyka posługiwała się tu terminem 

"reflexio in actu exercito"

 lub 

"reflexio 

concommittans"

 i innymi

19

 , Ingarden zaś zaproponował termin 

"intuicja 

przeżywania"

. O co tu chodzi? Mianowicie o to, że człowiek świadomie spełniając 

jakieś czyny lub przeżywając stany jest ich świadomy, bez konieczności spełnienia 

specjalnych aktów poznawczych. Po prostu spełniając jakiekolwiek akty świadome 

czy przeżywając stany, dzięki momentowi świadomości, który te akty i stany 
konstytuuje, jest ich świadomy - zarówno ich istnienia, jak i ich treści

20

 . Innymi 

słowy: spełniając jakiś akt świadomy, jednocześnie wiem, że ten akt spełniam i jaki 
to akt spełniam. I nie mogę tego nie wiedzieć. Z konieczności, gdy godzę się na 

background image

jakikolwiek akt świadomy, godzę się na uzyskanie pewnego stopnia wiedzy o nim

21

 . 

Podobnie ma się sprawa ze stanami świadomościowymi.  

Kiedy teraz piszę te słowa, a jest to czyn świadomy, wiem, że piszę, że to, co czynię 

jest pisaniem a nie np. układaniem klocków; wiem także, co piszę, bez potrzeby 
spełniania specjalnych aktów poznawczych. Gdy jednak chcę sprawdzić, czy wynik 

mojej czynności odpowiada mojemu zamysłowi, muszę dokonać nowych, specjalnych 
aktów poznawczych. Muszę spojrzeć na ekran komputera, poznać pojawiające się na 

nim fizyczne napisy i ich znaczenie.  

Poza wypadkiem doznawania zmysłowego, którego nie muszę wyraźnie chcieć, ale 

mogę go nie chcieć, i samoświadomości towarzyszącej, której nie mogę nie "chcieć", 
spełniając jakiś czyn ("chcenie" samoświadomości jest implicite zawarte w chceniu 

określonego czynu), wszelkie inne poznania mogą zaistnieć tylko wtedy, gdy jako 

takie są przeze mnie wyraźnie chciane

22

 . Zależność aktów poznawczych od 

woli ma charakter sprawczy. Akt poznawczy jest bowiem bytem niekoniecznym 

(mogę poznawać, ale nie muszę) i jako taki jest w swym istnieniu zależny od 
wolnego podmiotu, który go chce. Zagadnienie zależności aktów poznawczych 

od wolnej woli jest tylko uszczegółowieniem problemu zależności bytu 

przygodnego od woli jego twórcy. Sprawcza zależność aktów poznawczych 
od woli sprawia, że i o wyniku owych aktów
 (a co za tym idzie i o prawdzie 

poznawczej) można powiedzieć, że jest zależny od woli jako swej przyczyny 
sprawczej
, i tylko tyle. Sprawa ta wymaga jednak pogłębienia.  

Osoba, jako obdarzona wolną wolą i intelektem jest sprawcą aktów poznawczych, 
tzn. takich czynności pozyskiwania informacji o czymś, które nie poprzestają na 

prostym "zdaniu sobie sprawy" z tego, co mnie spotyka czy to dzięki doznaniom 
zmysłowym, czy samoświadomości. Akty poznawcze muszą być chciane właśnie jako 

poznania. Zgodnie z tym, co powiedzieliśmy w poprzednim paragrafie

23

 , wola chcąc 

czegoś, kierowana jest przez intelekt. To on "podpowiada" woli, czego ona może 
chcieć. W wypadku poznania intelekt "podpowiada", co to jest poznanie: że jest 

aktem czerpania informacji o przedmiocie od samego tego przedmiotu. Jeśli zatem 
szczerze chcę coś poznać, to nie mogę chcieć niczego innego jak uzyskania rzetelnej 

informacji. Tym samym chcę osiągnąć prawdę poznawczą. Prawda jako wynik 

poznania jest implicite chciana w decyzji urzeczywistnienia aktów 
poznawczych
, jako że jest naturalnym celem (rezultatem) poznania. Sprawa 

dotyczy wszelkich działań: ich natura, to, jakimi działaniami są (poznaniem, 
fantazjowaniem, śpieszeniem z pomocą drugim, budowaniem domu), wyznacza ich 

rezultat. Stąd decydując się na jakiś czyn, decydujemy się na rezultat płynący z jego 

natury.  

Gdy bierzemy pod uwagę czyny ludzkie, to zdarza się, i to nierzadko, że nie osiągamy 
oczekiwanego przez nas rezultatu. Dlaczego? Ograniczymy się jedynie do 

zasygnalizowania kilku przypadków:  

1.  Decydujemy się na czyn, którego natury nie poznaliśmy lub poznaliśmy ją 

niedokładnie. Stąd oczekujemy rezultatów, do których ten czyn nie może 
doprowadzić.  

background image

2.  Występuje faktyczny rozdźwięk miedzy naszym zamysłem a jego 

urzeczywistnieniem. Pragnę poznać coś, lecz faktycznie tego nie czynię lub 
czynię nie dość rzetelnie.  

3.  Moje akty nie są dostosowane do przedmiotu, którego dotyczą. Chcąc poznać 

barwę czegoś, muszę posłużyć się poznaniem wzrokowym, a nie np. 
słuchaniem.  

Pozostając przy tych przykładach dostrzegamy, iż źródło niepowodzeń w osiągnięciu 

prawdy poznawczej leży w człowieku jako podmiocie poznania, w jego ułomności. 

Nie przekreśla to jednak naszej tezy, iż w decyzji poznawania zawarta jest koniecznie 
wola osiągnięcia prawdy poznawczej. Słusznie więc możemy utrzymywać, że 

prawda poznawcza jako wynik poznania jest zależny od woli jako 
przyczyny sprawczej aktu poznania
. Nie znaczy to jednak - jak by chcieli 

woluntaryści - że od niej zależy, jaki jest wynik danego poznania. Ten jest całkowicie 

zawisły od przebiegu aktu poznania lub sekwencji aktów poznawczych, tak jak jakość 
fotografii - od czynności fotografowania i wywoływania.  

Podkreślmy to jeszcze raz: wola jest odpowiedzialna za zaistnienie określonego 

wyniku poznawczego, nie zaś za to, jaki to będzie wynik. Wynik ów jest chciany 

implicite jako naturalny cel (rezultat) aktów poznawczych podmiotu poznającego, 
które - poza wypadkami doznań zmysłowych i samoświadomości - aby zaistnieć, 

muszą być chciane przez podmiot poznający. Ale poznanie, jak każdy czyn, jest 
zależny przyczynowo od woli nie tylko w momencie zaistnienia, ale i w trakcie 

spełniania się aż po całkowite spełnienie, gdy osiągnięty zostaje jego naturalny 

rezultat - wiedza. A zatem w każdym momencie innym aktem woli jego spełnianie się 
może być przerwane. W efekcie mimo zapoczątkowania aktu poznawczego podmiot 

poznający nie osiąga wiedzy o danym przedmiocie lub też - gdy przedmiot wymaga 
spełnienia sekwencji aktów poznawczych - osiąga jedynie wiedzę cząstkową, 

powierzchowną, niepewną.  

Od aktu poznania należy odróżnić akt uznania wyników poznania. Może tak być, 

i tak bywa, że osiągając określoną informację o czymś (a szerzej: określony rezultat 
danego czynu) nie chcę jej zaakceptować. Zwrócił na to uwagę m.in. Dietrich von 

Hildebrand

24

 , odróżniając akty poznania wartości od aktów odpowiedzi na wartość i 

wyróżnił trzy jej typy: teoretyczną, wolitywną i emocjonalną. Bezpośrednio z aktami 
poznawczymi powiązane są odpowiedzi teoretyczne. Odnoszą się one do treści i 

istnienia poznawanych przedmiotów. Są więc odpowiedzią na wartość poznawczą, 
jaką jest prawda. O prawdzie zaś mogę być przeświadczony, mogę w nią wątpić lub 

w nią wierzyć. Przeświadczenie, zwątpienie lub wiara byłyby zatem odpowiedziami 

teoretycznymi. Odpowiedzi wolitywne nie dotyczą prawdy, lecz ważności przedmiotu 
woli. Odpowiedziami byłyby zatem akty pragnienia, obojętności lub niechęci. 

Wreszcie odpowiedzi emocjonalne, takie jak miłość, radość, nadzieja, tęsknota, 
szacunek, zachwyt, nienawiść motywowane także ważnością przedmiotów, angażują 

pełnię naszej osoby, a nie tylko wolę.  

Tyle Hildebrand. Dla nas ważne jest to, iż wynik poznania, do którego ono zmierza ze 

swej natury (prawda), domaga się od nas nowego aktu, aktu akceptacji. Tymczasem 
z różnych motywów może ta akceptacja nie nastąpić. Mogą to być racje czysto 

background image

poznawcze, mające swą podstawę w samym przebiegu aktów poznawczych, w tym, 

co nazywamy brakiem dostatecznego uzasadnienia itp., ale mogą to być motywy 
wolitywne lub emocjonalne. Tak się zdarza, iż określonej prawdy nie chcę 

zaakceptować, odwracam się od niej, "nie przyjmuję do wiadomości", gdyż jest mi 

niewygodna. Zaakceptowanie jej wymagałoby ode mnie podjęcia określonych 
działań, których nie chcę podjąć. Dlatego widząc leżącego na chodniku, stwierdzam: 

"na pewno to jest pijak", nie próbując nawet dociec, jak się rzecz ma, bo mogłoby się 
okazać, że trzeba będzie udzielić mu pomocy.  

Wydaje się zatem, że sceptycyzm i relatywizm teoriopoznawczy mogą mieć, a 
zapewne często mają swój faktyczny (a nie logiczny) fundament w woli ludzkiej. A 

zatem mają wymiar moralny. Jeśli pamiętamy, że intelekt jest przewodnikiem dla 
woli, to gdy zakwestionuje się zdolność intelektu do poznania prawdy, nie ma żadnej 

racji dla powinności woli. Wola bez prawdy jest bowiem ślepa, skazana na 

"widzimisię". Rozumiał to doskonale Pirron, ojciec sceptycyzmu europejskiego

25

 . Ten 

malarz z zawodu, gdy w dojrzałym wieku poświecił się filozofii, pozostawał przez 

dłuższy czas pod urokiem demokrytejczyka Anaksarchosa i Aleksandra Wielkiego. 
Pierwszy, zwany Szczęśliwcem (Εΰδαιμονίκός - Eudaimonikos) z powodu 

niewzruszonego spokoju (άπάθεια - apatheia) i pogody ducha, za ostoję szczęścia 

uważał takie wyrobienie jaźni, które pozwalałoby się niczym nie przejmować, jako że 
bóle i przyjemności, a także wszelkie inne doznania ludzkie są - zgodnie ze 

stanowiskiem atomizmu - jedynie subiektywnymi przeżyciami na modłę majaków 
sennych. Drugi zabrał Pirrona ze sobą na wyprawę do Indii, gdzie ten miał okazję 

spotkać magów perskich i ascetów hinduskich. W ich podniosłym spokoju, 
obojętności wobec życia i cierpienia dojrzał (zwłaszcza w przeciwieństwie do 

nienasyconej i brutalnej żądzy ciągłych podbojów, trawiącej przybyszów) najlepszy 

środek do osiągnięcia szczęścia. Sceptycyzm Pirrona wyrósł z przekonania, że 
szczęście jest w spokoju. Przekonanie to zadecydowało o jego zasadniczej postawie 

filozofa, o postawie "niezmąconego spokoju", ataraksji (άταραξία). Doktryna 
teoriopoznawcza głosząca niezdolność człowieka do trafnego rozstrzygania 

jakiejkolwiek kwestii, była tu jedynie argumentem. Choć z czasem ona wysunęła się 

na pierwszy plan. W sceptycyzmie Montaigne'a u początku czasów nowożytnych 
została ponownie wyraźnie odsunięta na rzecz "życia w spokoju". Sceptycyzm 

Montaigne'a stał się raczej metodą ułatwienia i uprzyjemnienia sobie życia w czasach 
trudnych i niespokojnych. Wyrósł nie tylko z nieufności do teoretycznych dociekań, 

ale i z przekonania, że szkoda tracić na nie życia. Warto natomiast doznawać 

przyjemności. Stąd jedynym zadaniem rozsądnej filozofii jest uczenie cieszenia się 
życiem, którego warunkiem jest niezależność: niezależność od własnych namiętności, 

niezależność od społeczeństwa, niezależność od przywiązań, a nawet niezależność od 
śmierci

26

 .  

Sceptycyzm współczesny, postmodernistyczny, zdaje się podejmować stanowisko 
Pirrona i Montaigne'a. Jest bardziej "sztuką życia" niż teorią. Eklektyzm, kolaż, ironia i 

wieloznaczność, które cechują postmodernizm, wynikają z odrzucenia jakiegokolwiek 
stałego fundamentu. Reszta jest tego konsekwencją. W filozofii jest nią odejście od 

poznania ku kreacji, od bytu ku myśli. W sztuce ujawnia się w mieszaniu stylów i 

konwencji. W moralności - w odrzuceniu kategorii dobra i zła moralnego. I można by 
na to wszystko przystać, gdyby nie fakt, iż jednak coś poznajemy.  

background image

Przywołane tu postaci sceptycyzmu wskazują na znaczenie woli w procesie 

poznawania, ściślej: w afirmacji lub odrzuceniu wyniku poznania. Uznając tezę, iż 
wola nie spełnia żadnej roli 

sensu stricto

 poznawczej, pokazaliśmy, iż jako pierwsza 

w porządku sprawczym jest odpowiedzialna za podjęcie i spełnienie aktów 

poznawczych oraz za uznanie lub nieuznanie ich wyników. Nic zatem dziwnego, iż 
właśnie w wolności, w wewnętrznej swobodzie biorących udział w dyskusji, Ingarden 

dostrzegł konieczny warunek jej owocności: 

"wyjaśnienia spraw nie wyjaśnionych"

27

 , 

czyli - poznania prawdy.  

PRZYPISY: 

19. [«]  Na ten temat zob. W. Chudy, 

Refleksja a poznanie bytu

, Lublin 1984, a w 

szerszym naświetleniu - tenże, 

Rozwój filozofowania a "pułapka refleksji"

Lublin 1993.  

20. [«]  Dlatego 

reflexio in actu exercito

 czy intuicja przeżywania jest nieaktową 

postacią świadomości.  

21. [«]  W tym fakcie leży szczególna rola sumienia. Wszystkim bowiem czynom 

moralnym jako świadomym towarzyszy ów moment świadomości, który nas o 
nich informuje. A to jest sumienie w jego podstawowej funkcji "świadczenia" o 

czynie.  

22. [«]  Stąd niekiedy o doznawaniu zmysłowym i samoświadomości mówi się, że 

jedynie zaznajamiają ze swym przedmiotem, nie są więc poznaniem w sensie 
ścisłym.  

23. [«]  I tu nie wolno nam zapominać o złożonej strukturze współdziałania 

intelektu i woli w czynie ludzkim.  

24. [«]  D. von Hildebrand, 

Ethik

, Stuttgart, Berlin, Köln, Mainz [br] 2, 201-253. 

Trzeba zauważyć, iż podział na odpowiedzi teoretyczne, wolicjonalne i 

emocjonalne zakłada zakorzeniony, mniej więcej od Kanta, czyli od końca 
XVIII w., obyczaj wymieniania jednym tchem trzech władz duchowych, czyli 

umysłowych człowieka: rozumu, woli i uczucia. Według św. Tomasza uczucia 
nie należą do sfery umysłowej, lecz zmysłowej. O uczuciach duchowych mówi 

się jako o aktach woli 

per analogiam

 do uczuć zmysłowych. Stanowisko 

Hildebranda, które tu referujemy, nie do końca zatem przystaje do naszych 
tez. Interesujące jest ono dla nas ze względu na rozróżnienie aktów poznania 

wartości i aktów odpowiedzi na wartość.  

25. [«]  Żył on prawdopodobnie w latach 365/60-275/70 przed Chr. Szerzej: 

Diogenes, dz. cyt., 553-577; Krokiewicz, 

Zarys

, 347-381; W. Tatarkiewicz, 

Historia filozofii

, t. I, Warszawa 19707,134-141.  

26. [«]  Tatarkiewicz, dz. cyt. t. II,14 n.  

27. [«]  R. Ingarden, 

Książeczka o człowieku

, Kraków 1972,187. 

background image

 
 

Wolność a prawda moralna 

 

Na koniec pozostała nam relacja między wolnością a prawdą moralną. Prawdę 
moralną określiliśmy jako zgodność postępowania z przekonaniami. Chodzi nam tu 

zatem o danie odpowiedzi na pytanie, jaka jest rola wolności w zachodzeniu lub 

niezachodzeniu owej zgodności między przekonaniami a postępowaniem. 
Przekonania to problem poznawczy. Postępowanie do sprawa woli. A zatem nie 

można mówić o prawdzie moralnej, nie uwzględniając tego wszystkiego, co 
powiedzieliśmy o prawdzie ontycznej i poznawczej oraz o ich relacji do wolności.  

Prawda moralna w istocie dotyczy budowania się ludzkiego czynu, określonego bytu 
przygodnego. Uprzedza go zamysł, zgodnie z którym będę działał. Za przygotowanie 

tego zamysłu odpowiedzialny jest intelekt. Może go oprzeć na fałszu, na niepewnych 
mniemaniach lub na prawdzie. Jest jasne, iż jedynie opierając się na prawdzie zamysł 

jest w pełni urzeczywistnialny. Nie wkręcę śrubki drewnianym śrubokrętem, ani nie 

przejdę pieszo po wodzie. Gdyby się coś takiego wydarzyło, nazwę to cudem. 
Problemy ekologiczne są przykładem, jak oparcie się na niepewnych mniemaniach, a 

niekiedy nawet świadomie na fałszach, przyniosło rezultat odwrotny od 
zamierzonego. Dlaczego? Bo moja wola, choć może tworzyć nowe byty, nie zmienia 

natury rzeczy, którymi w działaniu się posługuję i których działanie dotyczy. Nie 

zmienia też natury urzeczywistniającego się czynu. Jeśli jednak pomimo błędnego 
zamysłu udaje się coś osiągnąć, to tylko dlatego, iż w błędnym zamyśle są ziarenka 

prawdy. Gdyby ich nie było, zamysł ujawniłby natychmiast swoją niedorzeczność. 
"Eksplodowałby" - powiedziałby zapewne Husserl. Tymczasem przy całej złożoności 

zamysłu, fałsz potrafi się ukryć w mnogości prawdy.  

Ale nie zawsze tak jest, iż znamy prawdę. Niekiedy, błądząc, przyjmujemy fałsz za 

prawdę. Wtedy nasz zamysł, oparty na fałszu wziętym za prawdę, także nie pozwoli 
w pełni urzeczywistnić się naszemu czynowi lub czyn ten, wbrew naszym 

zamierzeniom, będzie innym czynem, niż tego chcieliśmy. Szczere "ja tego nie 

chciałem" problem unaocznia. Z moralnego punktu widzenia istnieje jednak 
zasadnicza różnica między czynem zgodnym z moimi szczerymi przekonaniami o 

prawdzie i dobru, nawet jeśli te przekonania nie są słuszne, a czynem z takimi 
przekonaniami niezgodnym. Pierwsze są moralnie prawdziwe, drugie - nie. Człowiek, 

który postępuje zgodnie z własnymi przekonaniami, jest człowiekiem prawym, nawet 

jeśli błądzi. Ten zaś, który z nimi w zgodzie nie jest, prawym nazywać się nie może.  

Odbiegając nieco od głównego nurtu naszych rozważań, by uniknąć nieporozumień, 
trzeba choć przez chwilę zatrzymać się nad "przekonaniem". Jest ono uznaniem 

określonego mniemania, żywionego przeze mnie, za prawdziwe. Jeśli jestem o czymś 

przekonany, to utrzymuję, iż rzeczy mają się tak właśnie, jak mniemam. Przekonanie 
domaga się zatem racji. Racje te mogą być czysto subiektywne ("bo tak mi się 

podoba") lub obiektywne. Te ostatnie dzielą się na: płynące z autorytetu i czysto 
poznawcze. Czynu, jeśli ma on być obiektywnie dobry, nie wystarczy opierać na 

subiektywnych przekonaniach. Trzeba odwoływać się do racji obiektywnych. 

background image

Przekonanie, które - jak powiedzieliśmy - dotyczy prawdziwości mniemania, ze swej 

natury potrzebuje racji poznawczych. Może ich dostarczyć sam przebieg poznania. 
Niekiedy zaś, gdy materia przekracza nasze kompetencje poznawcze, trzeb" oprzeć 

się - krytycznie - na autorytecie

28

 .  

To jednak co w tym miejscu najważniejsze: choć prawdę moralną określiliśmy jako 

zgodność postępowania z przekonaniami, za prawe gotowi jesteśmy uznać jedynie 
takie postępowanie, które jest zgodne z przekonaniami rzetelnie żywionymi, a więc 

takimi, które dotyczą rzetelnych poznań. Mając na uwadze to, co powiedzieliśmy 

roli woli w spełnianiu się poznania, jest ona w porządku sprawczym 
odpowiedzialna nie tylko za dokonanie się czynu, lecz i za przygotowanie 

zamysłu, a więc i za leżące u jego podstaw przekonania. Jej sprawą jest bowiem 
chcenie rzetelnego poznania rzeczy, których dotyczy nasze działanie.  

A zatem i w budowaniu się czynu uwidacznia się pierwszeństwo woli w porządku 
sprawczym. Choć ten urzeczywistnia zamysł, który jest dziełem intelektu, wolna wola 

dokonuje wyboru takiego a nie innego pomysłu, który - jak o tym mówiliśmy - 
znajdując w niej upodobanie, staje się zamysłem. Sprawą woli jest zatem 

urzeczywistniać zamysły, które mogą być zgodne lub niezgodne z przekonaniami. 

Mogę bowiem, ale nie muszę, urzeczywistniać to, co poznałem jako prawdziwe, 
dobre, słuszne. Mogę się temu przeciwstawić. A zatem moja nieskrytość moralna, 

moja prawość, zależy wyłącznie ode mnie. Jest zdana na moją wolę.  

PRZYPISY: 

28. [«]  Na temat autorytetu zob. J.M. Bocheński, 

Co to jest autorytet?

 w: tenże, 

Logika i filozofia

, Warszawa 1993,187-324.  

 
 
 
 
Podsumowanie 

 

Próba uchwycenia wzajemnych odniesień między prawdą a wolnością ukazała ich 
wzajemne przyporządkowanie. Zgodnie z tym, co spotykamy u św. Tomasza, owo 
przyporządkowanie inaczej ujawnia nam się w porządku sprawczym, a inaczej w 

porządku natury rzeczy. W porządku sprawczym pierwsza jest wolna wola, która chce 

czegoś, czego chcieć nie musi. W porządku natury pierwszy jest intelekt, który dla 
woli jest przewodnikiem.  

Wolność habitualna jaka przysługuje woli (a także habitualnym wolnościom 
przypadkowym) bez światła intelektu byłaby jedynie relacją niezależności, nie zaś - 

otwarcia. Tym samym nie mogłaby się urzeczywistnić jako wolność aktualna w 
konkretnym chceniu czegoś, wyborze i decyzji.  

background image

Wolność jest u początku czynu, który sam będąc bytem powołanym do istnienia 

przez akt chcenia, tworzy nowe byty, zgodnie z zamysłem intelektualnym, a więc - 
ostatecznie - z prawdą poznawczą. Stąd wszelki byt, jako zgodny z intelektem, a 

zatem i poznawalny, nazywamy prawdą ontyczną.  

Odmianą tak pojętej prawdy ontycznej jest prawda moralna. Jest ona bowiem 

zgodnością czynu (a więc bytu) z przekonaniami jego sprawcy co do słuszności bądź 
niesłuszności takiego postępowania, czyli z jego intelektem.  

Inaczej ma się sprawa z prawdą poznawczą. Choć poznanie jako byt musi być 
chciane przez podmiot poznający (i w tym sensie wolność leży u początku poznania), 

to wynik poznania: prawda lub fałsz jako zgodność lub niezgodność intelektu z bytem 
nie jest bezpośrednio zawisły od wolnej woli, lecz zależy wyłącznie od takiego a nie 

innego spełnienia się danego aktu poznawczego lub ich sekwencji. Stąd - 

powiedzieliśmy - wola chcąc poznawać, implicite chce osiągnięcia prawdy 
poznawczej.  

Prawda poznawcza, zarówno jako wynik poznania, jak i jako światło dla woli, nie 

znosi jej wolności. Osiągnięcie prawdy poznawczej nie jest równoznaczne z jej 

uznaniem. Wola też, choć koniecznie musi podążać za intelektem, nie musi kierować 
się mniemaniami prawdziwymi. Nie może jednakże oprzeć się jedynie na fałszu. 

Próba realizacji całkowicie fałszywego zamysłu skazana jest na niepowodzenie. 

 

Zakończenie – prawda wyzwalająca 

 

Droga, jaką przeszliśmy, przypatrując się najpierw prawdzie, a potem wolności, by w 
końcu wyjaśnić ich wzajemne przyporządkowanie, była odkrywaniem kolejnych 

zagadnień i ujawnianiem się ich złożoności. Przede wszystkim zdaliśmy sobie sprawę 
z istotnej różnicy między prawdą i wolnością jako pojęciami lub ideami, a 

prawdziwością i wolnością jako własnościami czegoś. Postawienie pytania o "co" 

prawdy i wolności pozwoliło nam ukazać ich relacyjny charakter, a dalej - trzy 
rodzaje prawdy: ontyczną, poznawczą i moralną oraz że wolność, jako podwójna 

relacja, domaga się koniecznie czegoś, co w stosunku do czegoś innego jest 
niezależne i otwarte - podmiotu wolności. Doświadczenie wolności ujawniło ją także 

jako bezwzględnie lub względnie stałą cechę czegoś (wolna wola i habitualne 

wolności przypadłościowe), oraz jako wolność aktualną, ujawniającą się przy 
podejmowaniu decyzji. W końcu dostrzegliśmy, iż wolność, aby mogła się 

urzeczywistnić jako otwarcie, potrzebuje światła intelektu jako swego przewodnika.  

Wszystko to, co powiedzieliśmy dotychczas o prawdzie i wolności, pozwala teraz 

odsłonić się zasadniczej tezie niniejszego szkicu, tezie o prawdzie wyzwalającej. Bez 
przejścia tej drogi naszego namysłu nad prawdą i wolnością, byłoby to niemożliwe, 

jako że wyzwalająca moc prawdy ma swe umocowanie w naturze wolności, która dla 
swego spełniania się w chceniu, wyborze i decyzji potrzebuje światła intelektu, i w 

naturze prawdy, która odsłania się jako nieskrytość.  

background image

Gdy mówimy o świetle intelektu, który jest przewodnikiem dla woli, chodzi nam o 

prawdę poznawczą. Ale czy jedynie do tej zależności należy sprowadzać tezę o 
prawdzie wyzwalającej? Pierwszeństwo woli w porządku sprawczym pokazało, że to 

raczej czyjemuś chceniu zawdzięczamy zaistnienie prawdy, i to zarówno ontycznej, 

poznawczej, jak i moralnej. Tu szłoby nam o zależność odwrotną, o bycie wolnym, 
czego "sprawcą" miałaby być prawda.  

Rozważenie tego problemu domaga się odwołania do naszego rozróżnienia między 

wolnością habitualną (wolną wolą i przypadłościowymi wolnościami habitualnymi) a 

wolnością aktualną, ujawniającą się w chceniu, wyborze i decyzji. Wolność habitualną 
zawdzięczamy jakiemuś bytowi, który nas nią obdarza, a więc jakiejś prawdzie 

ontycznej. Nie określając bliżej owego bytu, w granicznym wypadku mogę nim być ja 
sam. Zauważyć jedynie należy, iż musi on naprawdę posiadać moc obdarzenia kogoś 

(lub czegoś) wolnością. Sędzia, obdarzający więźnia wolnością, musi być prawdziwym 

sędzią. Jeśli jedynie będzie udawał sędziego, i wolność będzie pozorna. Co prawda, 
owo obdarzenie wolnością zależy od woli sędziego, a więc i tu nie zostaje złamana 

zasada pierwszeństwa woli w porządku sprawczym, jednakże ontyczna prawdziwość 
sprawcy i tu ujawnia swe pierwszeństwo w porządku natury  

Powiedzieliśmy także, że wolność jest stopniowalna. A zatem i obdarzenie kogoś lub 
czegoś wolnością jest stopniowalne. Byt osobowy, którego właściwością jest wolna 

wola jako możność spełniania wolnych czynów, nie może w tym sensie przestać być 
wolny. Jest bowiem wyposażony w wolną wolę "na zawsze" jako w zdolność chcenia 

tego, co mogę, lecz nie muszę. Stąd słusznie możemy o sobie powiedzieć, że 

jesteśmy na wolność skazani. Niemniej możemy i tę naszą wolność kształtować. 
Zdolność chcenia tego, co mogę, lecz nie muszę, można usprawniać, tak że nie 

będzie się ona ograniczać do samego chcenia, lecz będzie się urzeczywistniać aż po 
spełnienie czynu. Siła woli to inna nazwa stopnia jej wolności. Im bardziej moje 

chcenie potrafię urzeczywistnić w czynie, tym bardziej jestem wolny. Podobnie ma się 

sprawa z przypadłościowymi wolnościami habitualnymi. Jesteśmy nimi obdarzeni do 
pewnego stopnia, na tyle na ile obdarzający nimi ma moc tego dokonać oraz na ile 

my, jako podmiot tej wolności, możemy ją przyjąć.  

W naszych czynach, które spełniamy jako obdarzeni wolnością habitualną, 

wyzwalająca moc prawdy przynależy prawdzie poznawczej. Tu już nie chodzi o 
obdarzenie wolnością. Aby spełniać wolne czyny, trzeba już być wolnym habitualnie. 

Prawda poznawcza jako światło i przewodnik dla woli sama w sobie nie ma mocy ani 
obdarzania wolnością, ani jej unicestwiania. Czy wybieram prawdę, czy fałsz, czynię 

to jako wolny. I wolnym pozostaję tak po wybraniu fałszu, jak i prawdy, zła lub 

dobra. Tyle tylko, że wybierając fałsz wchodzę w ślepą uliczkę, z której wyjście jest 
możliwe jedynie przez nowy wybór prawdy. Wybierając zaś prawdę, staję wobec 

nowych możliwości, które są urzeczywistnialne.  

U podstaw wyzwalającej mocy prawdy leży jej nieskrytość zarówno w sensie 

ontycznym, jak i poznawczym. Naprawdę w sposób wolny mogę bowiem wybrać 
jedynie to, co samo w sobie jest nieskryte i co w poznaniu odsłania mi się jako takie 

właśnie. Inaczej wybierając coś, faktycznie wybierałbym co innego. Tym samym mój 
wolny wybór okazałby się jedynie pozornie wolnym. W takiej sytuacji jest błądzący, 

background image

czyli ten, kto fałsz bierze za prawdę. Ale w takiej sytuacji jest i ten, któremu nie 

pozwala się dojrzeć prawdy. Nieznajomość prawdy o rzeczy nie pozwala bowiem jej 
wybrać. Niedawna historia pokazała dobitnie, że zniewolenie dokonuje się poprzez 

nieprawdę. "Zniewolony umysł" to nie tylko Miłoszowski tytuł, to fakt, który swą 

rzeczywistość ujawnia po dzień dzisiejszy. Miniony okres - jak się zwykło mawiać - 
zniewalał nie tyle przez bezpośrednie ograniczenie wolności, choć także, a na 

pierwszym etapie może przede wszystkim. Jednakże ci, którzy zaludnili więzienia i 
często z nich nie wyszli, tak naprawdę do końca pozostali wolni. Znali dobro i zło i 

wybierali dobro, płacąc za to wysoką cenę. Zniewolenie umysłu poprzez propagandę 

powodowało, iż choć w istocie możliwość wyboru była pozostawiona, to zakres 
wyboru był ograniczony. Granicami mojej wolności w sensie otwarcia się są przecież - 

jak mówiliśmy - granice mojej świadomości. Wybrać mogę jedynie to, co sobie 
uświadamiam. Nie znając czegoś, nie mogę tego wybrać, ale i nie mogę nie-wybrać.  

Trzeba to mocno podkreślić: znajomość prawdy nie zniewala, bo zawsze mogę ją 
odrzucić. Zawsze mogę jej nie wybrać. Natomiast fałsz uznany za prawdę zniewala. 

Po pierwsze dlatego, że nie pozwala mi wybrać prawdy Po drugie - że wybierając 
fałsz, faktycznie wybieram coś innego niż to, co chciałem. Po trzecie - zamysł, 

zawierający fałsz, albo nie może zostać w ogóle urzeczywistniony, albo 

urzeczywistnia się nie w pełni. Uznając fałsz za prawdę, błądzę, a błądząc jestem 
błędem zniewolony. Nie znaczy to jednak, iż wybór fałszu pozbawia mnie wolności 

jako samej możności wyboru. Choć niekiedy i tak bywa.  

Decyzja Ikara, podjęta wbrew prawdzie, była jego ostatnim wolnym wyborem.  

 
 
 
 
 
Bibliografia 

 

 

Allen Barry, 

Prawda w filozofii

, tł. M. S.,Warszawa 1994.  

 

Arystoteles, 

Etyka nikomachejska

, tł. D. Gromska, Warszawa 1982z.  

 

Arystoteles, 

Metafizyka

, tł. K. Leśniak, Warszawa 1984.  

 

Augustyn, 

O wolnej woli

, tł. A. Trombala, w: tenże, 

Dialogi filozoficzne

Warszawa 1953, t. III, 77-235.  

 

Austin J.L., 

Mówienie i poznawanie. Rozprawy filozoficzne

, tł. B. Chwedeńczuk, 

Warszawa 1993.  

 

Ayer A.J., 

Problem poznania

, tł. E. Koenig-Chwedeńczuk, Warszawa 1965.  

 

Bartnik C.S. 

Personalizm

, Lublin 1995.  

 

Bocheński J.M., 

Co to jest autorytet?

 w: tenże, 

Logika i filozofia

, Warszawa 

1993,187-324.  

background image

 

Bronk A., 

Fundamentalizm i antyfundamentalizm

, w: 

Filozofować dziś. Z badań 

nad filozofią najnowszą

, red. A. Bronk, Lublin 1995, 39-73.  

 

Brückner A., 

Słownik etymologiczny języka polskiego

, Warszawa 1989.  

 

Butryn S., 

Idea matematyczności przyrody a problem jedności nauk 

przyrodniczych

, "Studia Philosophiae Christianae" 33 (1997) 2, 95-101,  

 

Chudy W., 

Refleksja a poznanie bytu

, Lublin 1984.  

 

Chudy W., 

Rozwój filozofowania a "pułapka refleksji"

, Lublin 1993.  

 

Chwedeńczuk B., 

Spór o naturę prawdy

, Warszawa 1984.  

 

Dąmbska I., 

Sceptycyzm francuski XVI i XVII wieku

, Toruń 1958.  

 

Davidson D., 

Eseje o prawdzie, języku i umyśle

, tł. B. Stanosz, Warszawa 

1992.  

 

Diogenes Laertios, 

Żywoty i poglądy słynnych filozofów

, Warszawa 1984.  

 

Filozofia a nauka. Zarys encyklopedyczny

, Wrocław 1987.  

 

Filozofia. Podstawowe pytania

, red. E. Martens, H., Schnaedelbach, tł. K. 

Krzemieniowa, Warszawa 1995.  

 

Frege G., 

Nachgelassene Schriften

, Hamburg 1969.  

 

Frege G., 

Pisma semantyczne

, Warszawa 1977.  

 

Friedländer P, Aletheia, tł. M. Olszewski, "Principia" 7 (1993) 105-115.  

 

Gadacz T., 

Koncepcja wolności w filozofii Romana Ingardena

, w: 

Roman 

Ingarden a filozofia naszego czasu

, Kraków 1995,173-180.  

 

Gajda J., 

Sofiści

, Warszawa 1989.  

 

Gołąb Z., Heinz A., Polański K., 

Słownik terminologii językoznawczej

Warszawa 1968.  

 

Gogacz M., 

Elementarz metafizyki

, Warszawa 1987.  

 

Gogacz M., 

Mądrość buduje państwo. Człowiek i polityka. Rozważania 

filozoficzne i religijne

, Niepokalanów 1993.  

 

Gogacz M., 

Okruszyny

, Niepokalanów 1993.  

 

Gogacz M., 

Wprowadzenie do etyki chronienia osób

, Warszawa 1995.  

 

Granat W., Kamiński S., Zięba S., 

Agnostycyzm

, w: 

Encyklopedia katolicka

, t. 

I, Lublin 1985,182-187.  

 

Granat W., 

Personalizm chrześcijański. Teologia osoby ludzkiej

, Poznań 1985.  

 

Guardini R., 

Koniec czasów nowożytnych. Świat i osoba. Wolność, łaska, los

Kraków 1869.  

 

Hartmann N., 

Ethik

, Berlin 1935.  

 

Hegel G.W.F., 

Encyklopedia nauk filozoficznych

, tł. Ś.F. Nowicki, Warszawa 

1990.  

 

Hegel G.W.F., 

Wykłady z historii filozofii

, t. I, tł. Ś.F. Nowicki, Warszawa 1994.  

 

Heidegger M., 

Bycie i czas

, tł. B. Baran, Warszawa 1994.  

 

Heidegger M., 

Czym jest metafizyka?

 tł. K. Pomian, w: tenże, 

Budować, 

mieszkać, myśleć. Eseje wybrane

, Warszawa 1977, 27-47.  

 

Heidegger M., 

O istocie prawdy

, tł. J. Filek, "Aletheia" 1 (4) / 1990,10-31.  

 

Hildebrand D. von, 

Ethik

, Stuttgart, Berlin, Köln, Mainz [br].  

 

Husserl E., 

Die Idee der Phänomenologie. Fünf Vorlesungen

, hrsg. W. Biemel, 

Den Haag 1958.  

 

Husserl E., 

Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii

, tł. D. 

Gierulanka, Księga pierwsza, [Warszawa] 19752, Księga druga, [Warszawa] 
1974.  

 

Husserl E., 

Logische Untersuchungen

, Tübingen 1980.  

background image

 

Husserl E., 

Medytacje kartezjańskie z dodaniem uwag krytycznych Romana 

Ingardena

, tł. A. Wajs, Warszawa 1982.  

 

Ingarden R., 

Książeczka o człowieku

, Kraków 1972.  

 

Ingarden R., 

Spór o istnienie świata

, Warszawa 19873.  

 

Ingarden R., 

U podstaw teorii poznania

, Warszawa 1971.  

 

Ingarden R., 

Wykłady z etyki

, Warszawa 1989.  

 

Ingarden R., 

Z teorii języka i filozoficznych podstaw logiki

, Warszawa 1972.  

 

Izaak Israeli, 

Księga definicji

, tł. wstęp i komentarz L. Kuczyński, "Przegląd 

Tomistyczny" 2(1986),197-224.  

 

Jan Paweł II, 

Veritatis splendor. Tekst i komentarze

, red. A. Szostek, Lublin 

1995.  

 

Katechizm Kościoła Katolickiego

, Poznań 1994.  

 

"Katholischer" Fundamentalismus. Haeretische Gruppen in der Kirche?

 hrsg. 

W. Beinert, Regensburg 1991.  

 

Kołakowski L., 

Laik nad "Katechizmem" się wymądrza

, "Gazeta Wyborcza" 66 

(18-19.03.1995),14-15.  

 

Kowalczyk S., 

Człowiek i Bóg w nauce świętego Augustyna

, Warszawa 1987.  

 

Krąpiec M.A., 

Ja-człowiek. Zarys antropologii filozoficznej

, Lublin 1974.  

 

Krąpiec M.A., 

Metafizyka. Zarys teorii bytu

, Lublin 1978.  

 

Krąpiec M.A., 

Psychologia racjonalna

, Lublin 1996.  

 

Krąpiec M.A., 

Realizm ludzkiego poznania

, Poznań 1959.  

 

Krąpiec M.A., 

U podstaw rozumienia kultury

, Lublin 1991.  

 

Krokiewicz A., 

Sceptycyzm grecki. Od Filona do Sextusa

, Warszawa 1966.  

 

Krokiewicz A., 

Zarys filozofii greckiej. Od Talesa do Platona. Arystoteles, Pirron 

i Plotyn

, [bmw] 1995.  

 

Krokos J., 

Fenomen i język

, "Studia Philosophiae Christianae" 31 (1995) 

1,195-199.  

 

Krokos J., 

Pytanie o wolność

, "Chrześcijanin w świecie" 25 (1995) nr 2, s.13-

241.  

 

Krokos J., 

W poszukiwaniu istoty prawdy

, "Studia Philosophiae Christianae" 34 

(1998).  

 

Krońska I., 

Sokrates

, Warszawa 1983.  

 

Lakatos I., 

Pisma z filozofii nauk empirycznych

, tł. W. Sady, Warszawa 1995.  

 

Leon-Dufour X., 

Słownik Nowego Testamentu

, tł. K. Romaniuk, Poznań 1986.  

 

Linde M.S.B., 

Słownik języka polskiego

, t. IV, Warszawa 1951.  

 

Lyotard J. F., 

Das postmoderne Wissen. Ein Bericht

, Graz-Wien,1986.  

 

Łach J., 

Dłużnicy miłości

, Warszawa 1994.  

 

Merleau-Ponty M., 

Phenomenologie de la perception

, Paris 1945.  

 

Muszyński H., 

Prawda

, w: 

Egzegeza Ewangelii św. Jana. Kluczowe teksty i 

tematy teologiczne

, red. F. Gryglewicz, Lublin 1992, 229-251.  

 

Piłat R., 

Czy istnieje świadomość?

 Warszawa 1993.  

 

Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu

, Poznań - Warszawa 1971.  

 

Popper K. R., 

Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie

, tł. H. Krahelska, 

Warszawa 1993.  

 

Popper K., 

Wiedza obiektywna. Ewolucyjna teoria epistemologiczna

, tł. A, 

Chmielewski, Warszawa 1992.  

 

Puzynina J., 

Język wartości

, Warszawa 1992.  

background image

 

Ramsey F.P, 

Facts and Propositions

, "Proceedings of the Aristotelian Society" 

Suppl. 7,1927.  

 

Reinach A., 

Zur Theorie des negativen Urteils

, "Münchener Philosophische 

Abhandlungen", Leipzig 1911.  

 

Rescher N., 

The Coherence Theory of Truth

, Oxford 1973.  

 

Rosnerowa H., 

Dylematy pojęcia wolności. Próba wprowadzenia analitycznego

Warszawa 1993.  

 

Russell B., 

Problemy filozofii

, tł. W. Sady, Warszawa 1995.  

 

Sartre J.P, 

Wolność kartezjańska

, tł. I. Tarłowska, w: 

Filozofia i socjologia XX 

wieku

, cz. II, Warszawa 1965, 309-330.  

 

Siemianowski A., 

Człowiek i prawda

, Poznań 1986. Sobór Watykański II, 

Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et 

spes

.  

 

Słownik języka polskiego

, red. M. Szymczaka, Warszawa 1979.  

 

Słownik Teologii Biblijnej

, red. X. Leon-Dufour, tł. K. Romaniuk, Poznań-

Warszawa 1973.  

 

Spinoza B., 

Etyka

, tł. A. Pascal, Warszawa 1954.  

 

Srzednicki Jan, 

Kłopoty pojęciowe

, Warszawa 1993.  

 

Stachowiak L., 

Ewangelia według św. Jana

, w: 

Komentarz praktyczny do 

Nowego Testamentu

, cz.1, Poznań - Warszawa 1975, 358-514.  

 

Stein E., 

Byt skończony a byt wieczny

, tł. I.J. Adamska, Poznań 1995.  

 

Stępień A.B., 

O metodzie teorii poznania. Rozważania wstępne

, Lublin 1966.  

 

Stępień A.B., 

Propedeutyka estetyki

, Lublin 19862.  

 

Stępień A.B., 

Uwagi o ingardenowskiej koncepcji ontologii

, "Roczniki 

Filozoficzne" 20 (1972) z.1, 5-14.  

 

Stępień A.B., 

Wartości poznawcze w ujęciu współczesnej filozofii tomistycznej

"Studia Filozoficzne" (1983) 1-2, 49-83.  

 

Stępień A.B., 

Wprowadzenie do metafizyki

, Kraków 1964.  

 

Styczeń T., 

W drodze do etyki. Wybór esejów z etyki i o etyce

, Lublin 1984.  

 

Styczeń T., 

Wprowadzenie do etyki

, Lublin 1993.  

 

Strawson P.F., 

Analiza i metafizyka

, tł. A. Grobler, Kraków 1994.  

 

Stróżewski W., 

O metodzie fenomenologii

, w: 

Jak filozofować. Studia z 

metodologii filozofii

, Warszawa 1989, 78-95.  

 

Swieżawski S., 

Kościół ewangeliczny czyli szczerze humanistyczny

, w: 

Kościół 

polski na przełomie 2000 roku

, Warszawa 1987,153-167.  

 

Swieżawski S., 

Święty Tomasz na nowo odczytany. Wykłady w Laskach

Kraków 1983.  

 

Szober S., 

Gramatyka języka polskiego

, Warszawa 1957.  

 

Szostek A., 

Natura, rozum, wolność. Filozoficzna analiza koncepcji twórczego 

rozumu we współczesnej teologii moralnej

, Rzym 1990.  

 

Tarski A., 

Pisma logiczno-filozoficzne

, t. I, Warszawa 1995  

 

Tatarkiewicz W., 

Historia filozofii

, t. I-III, Warszawa 1970.  

 

Tibi Bassam, 

Fundamentalizm religijny

, tł. J. Danecki, Warszawa 1997.  

 

Tischner J., 

Myślenie według wartości

, Kraków 1981.  

 

Thomae Aquinatis, 

Quaestiones disputatae. De Veritate

, Taurinum - Roma 

1964.  

 

Thomae Aquinatis, 

Summa theologiae

, Roma 1948.  

background image

 

Tomasz z Akwinu, 

Traktat o człowieku. Summa teologiczna

 I, 75-89, opr. S. 

Swieżawski, Poznań 1956.  

 

Warnach W., Pesch O.H., Spaemann R., 

Freiheit

 w: 

Historisches Wörterbuch 

der Philosophie

, Bd. 2, Basel-Stuttgart 1972,1064-1098.  

 

Watkins J., 

Nauka a sceptycyzm

, tł. E. i A. Chmieleccy, Warszawa 1989.  

 

Wojtyła K., 

Osoba i czyn

, Kraków 1969.  

 

Wolność we współczesnej kulturze. Materiały V Światowego Kongresu Filozofii 

Chrześcijańskiej KUL - Lublin 20-25 sierpnia 1996

, Lublin 1997.  

 

Woroniecki J., 

Katolicka etyka wychowawcza

, Lublin 1986.  

 

Znaczenie i prawda. Rozprawy semiotyczne

, red. J. Pelc, Warszawa 1994.