PWD, Filologia polska, Romantyzm


C. K. Norwid „Pierścień Wielkiej-Damy czyli: ex-machina Durejko | Tragedia we trzech aktach - z opisaniem dramatycznego ciągu scenicznych gestów - i ze wstępem przez: Cypriana Norwida, członka Towarzystwa Filologicznego Paryskiego, Towarzystwa Artystycznego etc., etc.” - treść

Wstęp

Wspomnienie zdarzenia: Księgarz w pewnym miasteczku, wywieszając ilustracje Grandville'a do bajek Lafontaine'a, podpisał je: lew znaczy potęgę, zając-obawę, kuropatwa-prostotę, lis-chytrość, żaba-zarozumiałość, a małpa?? Małpa znaczyła małpę, lecz ów człowiek odebrał bajkom przesłanie alegoryczne, lecz on bał się, by miejscowi nie odczytali w Lafontainie nie dostrzeżono mieszkańców miasteczka.

Mak-Yks [postać, wg Gomulickiego: „Wzniosły-Nieznany”] nie jest urąganiem z Irlandii czy Szkocji, Durejko [postać] nie piętnuje Litwy. Autor chciał stworzyć Tragedię Białą - bez rozlewu krwi i zgonów. Radzi też dystans wobec przedstawionej Chowanny i „Ojczyźniaka” Trentowskiego. Utwory na wyżynach popularności stają się formami mówienia, np. dantesco - zawile, ciemno.

Co jest obowiązującym zadaniem dla postępu? Dzieła dramatyczne o wartości zarówno scenicznej, jak i czytelniczej. Nie droga w zabawie widza czy filozoficznym dramacie, raczej niedokończonym niż głębokim. Religijna strona starożytnej tragedii nie zanikła (bo nie może), tylko zmieniła miejsce. Wysoka komedia (la haute comedie) otwiera pole dla społeczeństw chrześcijańskich, jest to bowiem możliwość obejrzenia się społeczności na samą siebie z wysokości. W całości, a nie jak w komediach buffo (Fredro), w których jedna klasa patrzy na drugą i jej typowe śmiesznostki. Jest to trudne zajęcie, gdyż momenty nagie, wielkieSerio , gdzie w tragedii polałaby się krew, autor musiał wysubtelnić. Język bowiem nie jest wcale tak obrobiony jak się zdaje. Skoro gatunek ten zwie się komedią, to tylko na tej zasadzie, na której swój utwór komedią nazwał Dante, czyli z przyczyny wesołego zamknięcia. W pracy autor natrafił na niewystarczalność interpunkcji, która pociąga za sobą nieautentyczność deklamacji, a nawet jej nieumiejętność. Radą na to są zalecenia:

- deklamacja rymu zależna jest od czytania Klementów [ rymująca się cząstka wyrazu lub zespół delimitacji]

- wiersz bezrymowy trudniejszy w deklamacji i w tworzeniu od rymowego, bo rytmuje się całą swą długością

- w kwestii inscenizacji istotne są ciągłe ulepszenia dramatu niby sukni nowo ulepszonej przymierzanie (nie chodziło się arcydługo w szatach pierwej dla kogo innego utrafionych!)

Jeden utwór i pióro nie zaradzą trudnościom, ale nadadzą właściwy kierunek tworzeniu. W społeczeństwach nawykłych do używania PRAWDY, łatwiej, bo różnicę między naśladownictwem a zbudowaniem dostrzegają. Drugie jest obligacją ład-postępu i pożądanym dla początkującego, gdy naśladownictwo, przeciwne ducha-naturze, wprowadza w obłęd. Im mniej żywe społeczeństwo, tym mniej wyczuwa tę różnicę. Skoro bowiem nie umieją budować potrzebują fenomenalnej indywidualności, od której wymagają początkowania wszystkiego. Źródło ostatecznie niweczą. Kolejnątrudnością na naszym gruncie jest to, że artyzm polski nie potrafi uznać kobiet. Profile z Dantego, Calderona, Szekspira, Byrona nie istnieją w polskiej twórczości. Wanda, co „nie-chciała Niemca”, nie wiemy, czego chciała??... jest ona o jednej, acz pięknej, nodze. Krytyka małej transcendentności Telimeny, prowincjonalizmu Zosi, Maria Malczewskiego rozwinąć się konkretnie nie miała czasu.

1872 r. Sługa rzetelny - C. N.

Osoby

Z ciekawszych: Hrabina zwie się Maria Harrys i jest wdową, Mak-Yks jest krewnym jej męża, Magdalena nosi nazwisko Tomir, Sędzia to Klemens Durejko.

Rzecz toczy się w XIX w. w Willi Harrys.

AKT I

Scena 1

Poddasze pełne książek, okna na pobliską zieleń.

Mak-Yks odrywając się od książki, dostrzega pierwszy rażący promień, wobec czego przesuwa zasłonę - jedne promienie niby znajome, drugie obce. Kruszy chleb powietrznym braciom, których wdzięczność budzi jego zachwyt. Nie zabrali mu oni więcej niż dawał, nie zostawili nawet chwili wstrętu w społeczeństwo. Przyszli jak łza ludzi dobrych. Dostrzegł JĄ podobnie płaczącą, ale nie zna przyczyny.

Scena 2

Salome (odźwierna) wchodzi rano, by uprzedzić Mak-Yksa w związku z planowanymi odwiedzinami właściciela, Sędziego Durejki. Wie, że mężczyzna ma wobec dzierżawcy pewne długi. Czy jednak krewna, Hrabina Harrys (istny anioł) nie jest właścicielką całego placu? Odźwierna nie rozeznaje w swoim gminnym umyśle praw na jakich mieszka tu Mak-Yks, który milej widziany byłby w pawilonie nieopodal krewnej. Nie byłoby mu lepiej? Widząc wrażenie na twarzy mężczyzny prosi o wybaczenie staruszce, myslącej o niewidzianym dawno synu, która szuka wszędzie możliwości matkowania. Chciała prosić o protekcję hrabiny przez Mak-Yksa w sprawie syna, który jest w Japonii, skąd listy w 2 miesiące idą, a pani zna admirałów i ministrów. Płacze nad losem matki. Mak-Yks współczuje jej, tylko dziwi się możliwości zmiany lokum. Hrabina mimo anielskości podejrzewa o pomówienia i jako młoda wdowa nikogo nie przypuszcza do siebie. On jest dalekim krewnym jej męża i tylko przez to mieszka tu. Wstawi się za Salome, byleby nie płakała. Hrabina tyle czynów miłosiernych robi, że zapomina o nich niekiedy, nie chce robić on błahej nadziei. To się zdarza - nawet Cherubin bieżący do cierpliwych, traci pióro - pośpiech powoduje nieraz stratę. Wg Salome duchowni i uczeni wiedzą wszystko nie pytając (o Mak-Yksie). Durejko planuje oddać wszystko pewnemu przyjezdnemu - spostrzega ich.

Scena 3

Z westchnieniem Mak-Yks mysli, gdyby Salome wiedziała, że rzucił ostatni okruch chleba. ONA może pełni jałmużny jako święta na witrażach gotyckiego kościoła, z ametystowymi szatami i złotą limbą na skroni. Coś szczególnego w chlebie, w podzieleniu ostatka, jakby dotykało się OGÓŁU - każe to ocś milczeć. Jakby łatwiej można było wyznać niedostatek bez ranienia bliskich. Coś zistniewa dotycząc moralnie Miłości własnej i wszechczłowieczej. Nierada o tym rzec uczoność, prostota łatwiej opowiada boleść niż prawdę na jej drodze. Ogląda mieszkanie - pociechy mnogie, w oknie daleki cień Marii, cisza serc w księgach, co nie samym obcują czytaniem - nieraz ich zewnętrzność opowiada coś, a mury zejmują to w powietrze należące do Mak+Yksa. Kto nazywa go leniem? W Babilonie za Ezechiela ten był najmniej czynny, kto z załamanymi nie stał rękami

Scena 4

Sędzia obiecuje Szelidze, że jako Klemens Durejko [łac. Clemens - spokojny, Durejko - związek z `durny'] dotrzyma sekretu - głośno - co komu do tego że lokator porządny czyni to i owo? Sekret i dyskrecja różne rzeczy - sens z literą - prawo wiedzy sędziowskiej, a Durejko polubownym. Mówi Szelidze, że tak jak on astronomię, tak sędzia zna prawo, od niemieckiego doktora w Akademii Dorpackiej. Szeliga tłumaczy się, że nie astronomia jest jego wiedzą, a chciał wytłumaczyć dogodność usytuowania okien. Dostrzegł rozstęp między murami. Sędzia mówi, że wychodzi na zajazd prowadzący do pałacu hrabiny Harrys, otoczonego klonami i akacją - sprawuje ona opiekę nad sierotami, zaś u Durejkowej pełna pensja panien. Szeliga obserwuje niebo i zachwyca się perturbacjami gwiazdy - okna pałacu są oknami salonowej cieplarni - 2 lata nie widział śladu jej stóp. Sędzia kłóci z Mak-Yksem wskazując na potrzebę czynów, Mak-Yks anonsuje ważność umów. Szeliga marzy o hrabinie - stwierdza, że promiennie musi tu jaśnieć Wenus [aluzja]. Sędzia w sporze zdaje się na Szeligę. Chwali zdolności obserwacji astronomicznych onego, nawiązując do Poczobuta [M. Poczobuta Odlanickiego, profesora Akademii Wileńskiej, od 1780 rektora, astronoma] w wyższości nad Kopernikiem. Szeliga doktrynuje o obserwacjach czynionych z różnych miejsc, waży znaczenie astronomii - przez to wyższe pokoje posłużą mu do obserwacji, a dolny apartament zatrzyma. Sędzia pochwytuje słowa i bije nimi w Mak-Yksa. Szeliga pyta, czy nie zaszkodził komuś i skłonny jest do ustępstw. Sędzia nie ustępuje. Mak-Yks chcąc znaleźć ostatnią rzecz, dobywa spomiędzy książek jedyną pamiątkę - pistolet ojca. Wychodzi. Sędzia próby usunięcia Mak-Yksa tłumaczy Szelidze paragrafem, opowiadając o rzekomym paroksyzmie. Spogladając na pokój sugeruję, że szaleństwu są winne książki, bynajmniej nie astronomiczne. Są w jego opinii „zdrowe treści” i „puste frazesy” - czy greckie mity nauczyły kogoś wstać rano, doglądać rachunków, być dobrym mężem? Durejko uważa, że zna wartość literatury, ale gardzi błahym konceptem. Lubi książkę w wolnej chwili, wspomina młodość - natchnienie u Litwina jak nic. Pyta Szeligę o znajomość wierszy Mickiewicz, co zgniótł wszystkich mędrców i proroków [aluzja do Wielkiej Improwizacji] - jeden Radziwiłł wystarczy. Szeliga twierdzi, że wiele piasku trzeba, by zrodził się realny diament, nie taki, który wypadł z pierścionka. Raz po raz lampa jaśnieje, że cygaro od niej zatlić można. Obeliski pojedyncze wadę mają, że tylko na placach stać mogą. Durejko chwali pensję żony, wskazując dziwa nauki, którym przyświeca moralność. Wiedza idzie od Jaźni, a ta staje się „Jaźnio-wiedzą” jak to Filozof Narodowy kreślił [B.F. Trentowski]. W przysłowiach ludowych więcej odkrył niż w studiach, dając patent, kto rodak patriota, a nie Turan [wg Duchcińskiego, mityczny protoplasta Rosjan, azjata]. Szeliga wyraził chęć poznania tezy jako alumn Dorpatu. Decyduje się na 2 apartamenty i prosi o udostępnienie podwórza do pracy z lunetą. Wchodzi Salome. Szeliga tłumaczy istotę celu poza domem - starczy nieco miejsca pod oknem i samotności. Sędzia poucza Salome wobec służebności Szelidze, który odchodzi. Durejko zaciera ręce

Scena 5

Twierdzi, że nadszedł czas egzekucji i rygor [kwestia wypowiedziana w dramcie trzykrotnie]. Ruga za opieszałość Salome. Ta mówi, że właśnie idzie pani. Sędzia mysli o wyrzuceniu rzeczy z górnego pokoju. Słyszy kroki żony, domyśla się jej ciekawości w sprawie Szeligi. Durejkowa wpada z postanowieniem zwierzenie się mężowi, dziwi się jego oschłości. Sędzia szepce w ucho żonie o nowym lokatorze - Astronomie. Sędzina wywyższa swoją nowinę - hrabina przysłała zapytanie o listę pensjonarek. Spytałą o przyczynę - wszystkie panny zaprosi na wieczorynek. Sędzia uznaje tę nowinę za akt, gdy jego to fakt. Sędzina wskazuje na większe oczytanie niźli Durejki i powołuje się na nieznajomość w Dorpacie „Howanny” [„Chowanna” - ] i „Ojczyźniaka”. Sędzia powołuje się na mądrość przysłów i ich wyższość nad paryską literaturą, czego dowiódł Trentowski. Sędzia radzi nie dyskutować o gustach [po łacinie]. Sędzina zaznacza ich różność [po francusku]. Durejko twierdzi, że jest czuły, ale i groźny, zna obowiązki pana domu. Durejkowa utwierdza swoją rację w fakcie wychowywania najprzyzwoitszych panien - przyszłych bohaterek. Uznaje się Panią Domu. Durejko z racji sędziostwa wywyższa się. Sędzina nie daje się omamić frazesom - prócz treści chce wdzięku - pyta o znajomość synthezy. Odrzuca Durejko jeszcze prothezę i antythezę [terminologia dialektyki Heglowskiej]. Sędzia twierdiz, że już niewiele przysług sąsiedzkich trzeba mu do dożywotniej kompetencji w Komitetach. Wtedy posiądzie władzę nad żoną, która zbywa jego monolog. Durejko poprawia ja na sobo-słowień [monolog; maniera polonizacji nomenklatury wg Trentowskiego] i apeluje o puryzm języka. Durejkowa powołuje się na panieńskie nazwisko [Wyłgiełłowna; mówiące]. Salome, oparta na szczotce, komentuje scysję zjawiskiem codzienności, napędzaną przez małżonków. Zasłyszała, że Durejko rozmawia z astronomem, co wróży ukojenie sporu z żoną. Salome układa książki, czyniąc uwagę o porządku, jakby pogrobowym. Cichym świat żałuje miejsca. Szeliga wchodzi z lunetą i prosi o zaprzestanie sprzątania kosztem obserwacji. Rozmawiają o Mak-Yksie. Salome jako odźwierna chwali się znajomością wielu sekretów. Wspomina raz jeszcze potępienie ludzi cichych, uznawanych za wariatów. Sama za młodu szyła u księżnej Orsi - aktorki i widziała tam dziwność świata. Nie każdy, co z sobą rozmawia jest wariatem. Szeliga zauważa bliskość pałacu hrabiny. Salome przyrównuje dobroć hrabiny do Księdza Prowincjonała. Mówi o jej wdowieństwie, o czym wiedział niby astronom. Rada by była w zamążpójściu, lecz to jej sprawa. Szeliga uznaje równość wszystkich małżeństw, tak jak ksiądz, którego nabożna Hrabina znać winna. Salome uznaje to za oczywiste, mówi o wielkich świecach w święto Przenajświętszej Panny, o kwiatach, liliach, kadzidłach i ornatach, strusich piórach w Boże Ciało - wszystko dzięki Hrabinie. Uznaje potrzebę ofiary niebu, gdyby człowiek miał coś właśnego, a nie pożyczone tylko.

Scena 6

Szeliga uczuł się rozrzewniony - po drogach długich mdłe rozmowy słychać, a tu staruszka klejnotem mowy obdarza. Tylko podróżnik odkryje monument własnych stron, nieznany innym. Może dlatego najdalej podróżujący Anglik najmocniej pozostał sobą. Uderzają jego wzrok rzeczy lokalne, a wciąż czuje się jak w Syrii. Mak-Yks wraca do siebie, lecz jeszcze wiele pięter nim skończy się posiadłość Durejki - szczęście, że glob w niepomiernym tkwi wszechświecie. Szeliga ostrożny, Mak-Yks zdegustowany miejscem, nie zwracając uwagi na Szeligę odwraca się od okna, nie chcąc widzieć światła ni księżyca. Tylekroć był tam na próżno, lecz nie planowano go zaniedbać. Pewne jest tylko, że słońce wstanie, lecz bywa, że mróz kwiaty zniszczy. Musi porozmawiać o synu Salome. Zbieg ironii ściera osobistość. Nieszczęście psuje wolę czynu w szał, szczęście czyni tępym i leniwym. Przyjdzie stąpać za pogrzebem swojego serca z pustą piersią. Szeliga zorientował się, że Mak-Yks jest nieszczęśliwym wielbicielem i winny jest mu zrozumienie. Mak-Yks zdziwiony jest spontanicznością Szeligi-sąsiada i rozgląda się po gotowym do eksmisji pokoju. Dobrze, że wyniósł pistolet. Szeliga opowiada, że w Ameryce salon wspólny nawet, i nie wadzi to nikomu. Uważa to za postęp. Europa wystrzega się próżni. Szeliga twierdzi, że stąd wiele osób nie rozłożyło i nie odebrało sobie życia - i stąd wyojczyźnia się na stałe i z nich, co siebie i wspomnienia rozdzielili, utworzyła się nowa społeczność. Irlandczyków, opuszczających szmaragdową wyspę. Pyta czy nazwisko Mak-Yksa wywodzi się z Irlandii lub Szkocji. Tłumaczy różnorodność historycznych nazwisk danych państw - on pochodzi bowiem ze składowych ciał, nie wytrzymujących parcia Europy. Szeliga mając gawędziarską wprawę wędrowca, proponuje Mak-Yksowi służbę, gdyby chciał on wybrać się za Ocean. Nie zwiedził świata dla fotografii, lecz dla wiedzy i służby ludziom. Mak-Yks urzeczony jest postawą Szeligi i przyjmuje łaskawość. Szeliga responduje i czyni uwagę nad kształtem społeczeństwa nastawionego na zarobek i wykształcenie, które wzajem czynią uciski moralne. Mak-Yksa zdziwiły spostrzeżenia Astronoma za dnia, któ®y uznaje potrzebę badania dniowego i jego równoczesnego zaprzeczenia. Bada teraz położenie okien, czemu służy światło. Mak-Yks mówi o tajemniczości okien - Szeliga mniema zainteresowania astronomiczna towarzysza i naciska na wyjawienie owego sekretu. Zastanawia go, jak okna, obejmujące jedno kawałek przestrzeni, prócz astronomicznych powodów, miałyby wartość dla 2 osób. Mieszkają tam bowiem przyjaciele Mak-Yksa, gniazdka wiją - zna te wszystkie ptaszki, zlatujące o poranku, którym łamał chleb - niźli sam wyciągnie rękę myśląc o opuszczeniu Europy, będę jak oni. Szeliga rad by go dziś zastąpił, lecz nadchodzi godzina - odwiedzin i wizyt gości z innych sfer. Świat społeczny ma swoje obroty. Mak-Yks spojrzął przez okno na dziedziniec pałacu, gdzie zjeżdżały się powozy. Szeliga mniema, że nie czekał on ptaków, a Marii Harrys, której powóz zajechał. Dostrzega podobieństwa między sobą a gościem. Okazuje się bowiem, że nie nowe są odkrycia - i nie on pierwszy z metką astronoma hrabiny pragnął wyglądać. Lecz czy to aby nie podejrzliwość? Może to nie herb hrabiny? Nie tylko ją wypatrują, nie ona jedna na ziemi. Myśli skąd znałby hrabinę Mak-Yks. Sądzi po planach wyjazdu młodzieńca za Europę, po zrozpaczeniu, znajomości natury społecznej , melancholii - znajomość jego i zażyłość z Marią. Oto zaćmienia świata moralnego. Umieć wzrok rozszerzyć poza oko, przez płaskie patrzy się szkło.

AKT II

Salony willi Harrys

Scena 1

Hrabina mówi Magdalenie, że zostawia notę uporządkowaną numerami, czego nauczył ją mąż - bawiła go jej pozorna niepamięć i pozorna zabobonność. Uważa, że przeczuciu wiary nie dać jest jednako niepodobieństwem. Gdy ten pierścień bezcenny zginął jej, miała przeczucie, że nie od pierścienia to zależy lecz istnieje w przeczuciu. Daleko jednak do przyczynowości trafu. Jaki ma związek pierścień z akacją, którą burza starła w śnieg płatków. Odebrała telegram, lecz wraca do kreślenia obowiązków. Magdalena spostrzega, że hrabina dała jej nie notkę, a telegram - czego chce nauczyć ją o Szelidze, o którym słyszała, że wielbi hrabinę bez wzajemności przez co zwiedza Morze Martwe i gruzy palenisk dokoła. Hrabina ma wyrzuty, że popełniła coś niby kłamstwo - że ziemska miłość Szeligi niczym upór dała jej okazje to mistyfikacji rzekomego zamęścia. Odtąd raz tylko przysłał jej telegram - nieczytelny ze Smyrny- czyta o odwiedzinach Szeligi wracającego do dóbr własnych [zapis: Wracając do Ziemi, nawiedzę ją…]. Magdalena radzi zrealizować zmyślone zamążpójście by zamienić je na wieszczbę - wtedy ziemska miłość Szeligi przemieniłaby się w coś innego. Hrabina chce wrócić do harmonogramu prac. Radzi przyjąć Szeligę jak najgrzeczniej, nie roniąc kropli nadziei w rozmowie z nim, bowiem znalazła dobro spokoju. Stary Sługa anonsuje przyjście Mak-Yksa. Magdalena pyta o zamiary wobec kuzyna. Hrabina ceni jego dobroć i pustelnicze życie - widząc go z brodą wzięła za kapucyna w eremie. Lecz czy to go męczy, gdy w cichej celi znajduje spokój? Magdalenie kapucyni zastępują termometry [ściagając kaptury] lub zabawki dla dzieci [z kartki, coś jak Wańka-wstańka; lecz to jest miejsce twórczego domysłu] Hrabina twierdzi, że mogłaby go ożenić, lecz trzeba by posażnej panny i cichej. Kiedy znajdzie się drugą w takiej z nim harmonii, czemu jeszcze w górze szukać zaręczyn? Hrabina na to pytanie odpowiedziec rada po konsultacji z Prowincjałem. Spieszy się, wraca do tematu. Każe pocieszyć Szeligę po odmowie - Magdalena z noty zrobiła „kapucyna” - czyta „parę taneczników” na przybycie panien z pensji, chłopców i Durejków. Hrabina prosi o wysłanie listów, które służka chce przejrzeć treściowo. Hrabina czuje się strofowana o drobne nieuwagi - mało kobiet jej stanu tyle rzeczy godzących - wypadkiem było znalezienie w Biblii miast kartki papieru biletu bankowego. Jedzie na Miłosierny Zbór, lecz zawadza i rozrywa suknię. Magdalena odradza wyjazdu w tej sytuacji. Hrabina uznaje to za przypadkowość - prosi fioletowy stanik. Wchodzi Mak-Yks. Cofnął się widząc zmianę garderoby u Hrabiny. Może jest w potrzebie? Hrabina nie widzi nic zdrożnego przy publicznym ubraniu się, nie uznaje tych widzów za ludzi, prosi o szpilkę. Mak-Yks zrozpaczony nie widzi ludzi lecz sługi Hrabiny. Lecz Ci co dziś ludźmi nie są, godziny pewnej tylko oni zostaną. Gdy tło się odmieni, rzec wraz z nim. Hrabina przeprasza za słowa. Mak-Yks wypadł z właściwego wątku. Magdalena gani go za scenę zrobioną o jedno słowo, o sposób mówienia - nie słowo to hrabiny, lecz świata atmosfery, która rządzi mową. Mak-Yks przeprasza za nadużycie szczerości, nie skończywszy odchodząc to nie świata atmosfera, a jego słabość własna. Hrabina prosi o przyjście Mak-Yksa dzisiejszego wieczoru. Mężczyzna wychodzi - pani prosi o kamforę i zegarek. Magdalena drwi, że hrabinę zaskoczyła sytuacja nie znana z książeczki - świat podobny jest do miernych artystów, którzy tworząc kilka słów, całość sztuki pod siebie gromadzą. Twierdzą że Juliusz Cezar Szekspira za wielki o głowę na scenę - kto żąda postępu, sam postępować powinien. Hrabina wychodzi, lecz przypomina sobie o książce do nabożeństwa, w zamian której wzięła kalendarzyk miejski z minionego roku. Magdalena, sama, daje wyraz podziwu dal roztargnionej hrabiny, uznaje świętość w jej błękitnych oczach. Szanuje jej wady, czy jest ktoś wolniejszy na ziemi?

Scena 2

Wedle noty, Magdalena każe słudze cofnąć stół i krzesła czyniąc miejsce do tańca - przyjmie gości w 2 bocznych salonach. Nowy Sługa anonsuje Szeligę. Magdalena poprawia się w lustrze i zaprasza gościa

Scena 3

Magdalena Tomir tłumaczy się zastępstwem hrabiny Marii Harrys, Magdalena nie była gościowi obcą. Szeliga przywołuje dawną znajomość z dworca kolei żelaznej, gdy odprowadzał ją jego znajomy. Dziewczyna wspomina pana Lesława. Od tamtej pory Szeliga nie wracał do Europy - więc jest ona jakby klamrą jego wizyt w kraju. Jeśli atom fatalizmu spada na turban mózgu - winien zabobonem zaufać, że znów gdzieś wyjedzie. Magdalena sugeruje, by na nowo mógł się jej prezentować, ale nic się nie powtarza. Z czego na świecie więcej pociechy, zastanawia się Szeliga, próbując tknąć rozmowę o Hrabinie. Magda twierdzi, że dumanie nad marnością, czyni bliskim Pani. Jest ona nadziemską istotą. Szeliga pyta o ślub hrabiny. Były to zdaniem służki śluby mistyczne - już dopełnione. Astronom skarży się na lakonizm miłosierny wydarzeń, szczegóły są bowiem anegdotą. Magdalena twierdzi, że istotnym jest, kto przyjął stałość, która choć cenna oszukać może, bo na co stałość względem komet, które obróciły obroty. Szeliga wdzięczny jest za coś Magdalenie i pyta o zdrowie hrabiny. Dotyka tematu porannej burzy, która była mu niezwykle miła. Magda lubi je z powodu nawilżenia kwiatów - ma ich całe okna, a gdy dotknie ich słońce - wiją się w girlandy. Gdy ktoś urwał jedno pąsowe geranium, od razu rzuciło jej się to w oczy. Szeliga postrzegając obserwację zegara przez Magdę, czyni uwagę o spotkaniach skracających czas. Wchodzi Stary Sługa i przyjmuje listy. Mówi o sztywności zasad hrabiny względem czasu. Szeliga dziwi się, dlaczego nie przyjęliśmy arabskiego zwyczaju gościny i braterstwa - w Europie bywa za to siostrzaństwo. Magdalenę dziwi ta rodzajowość pojęcia - braterstwa nie pojmują w Europie jako rzeczy męskiej. Magdalena tłumaczy swoje wschodnie naleciałości matką z polsko-ormiańskiej szlachty, jej wschodniość była aż szkodliwa, dziś kobiety są złe za innych - ręki nie może podać ze względu na etykietę, ani uśmiechnąć się. Szeliga mówi o postępowych reformach, które naprawdę mają na celu objęcie pasji złych i nietknięcie antropofaga. Droga do autodestrukcji. Magdalena źle opiniuje etykietę salonową - jako nową Golgotę. Podaje rękę Szelidze - Arab ufając rzadziej zdradzonym bywa. Uściśnionych z ręce nachodzi hrabina

Scena 4

Hrabina przeprasza za nietrafność przybycia i drwi, że anonsować się powinna, nie będąc panią domu. Rzucając różaniec, książeczkę i rękawiczki obwieszcza, że spóźniła się na Zbór. Mówi Szelidze, że Magdalena odczytała jego hieroglificzny telegram. Nastała głucha chwila milczenia - magnetyczna. Magdalena pyta o ostatnie widzenie państwa, hrabina zbywa pytanie. Poetycko Szeliga stwierdza, że minęły 2 lata. Hrabina drwi zeń. Magdalena broni retoryki Szeligi mając ją za manierę Wschodu, niespotykaną na północnych salonach. Hrabina ironizuje, wskazując na kolejny wykład telegramu. Pyta, czy Astronom miał lepszego tłumacza w Palestynie i dlaczego nie przywiózł różańca jerozolimskiego. Szeliga mówi, że jeden, zrobiony z łez, wpadając w morze martwe przemienił się w opalowe ziarna - odtąd zaniechał różańców. Magdalena rozumie go. Hrabina potwierdza uczucie rezygnacji, towarzyszące stracie rzeczy. Notuje w książeczce pytanie o status różańca jako ziemskiej rzeczy. Szeliga przywołuje obraz łzawego różańca, który z łez nie ludzkości a człowieka pochodzi. Rzecz, o której zapominają Aniołowie (sprzeciw Hrabiny). Uważa ona, że nie spóźniają się oni z miłosierdziem. Proponuje Szelidze uczestnictwo w dzisiejszym wieczorku. Prawie anielski, bo przyjdą wszystkie pensjonarki. Hrabina odmawia jednako tańców, proponując różne niewinne zabawy - we wszystkim lepiej ominąć świat. Szeliga zgadza się z Hrabiną - świat jest trucizną ludzi - kształci ich bowiem, a nie rozwija.

Scena 5

Magdalena pyta o odejście Szeligi, który myślał o końcu czasu odwiedzin. Magdalena uświadamia go o luźności tej zasady. Szeliga, oglądając rzeczy na stole, wskazuje, że różaniec nie jest jerozolimskim. Weneccy złotnicy robią takie dla ozdoby, podobne zastosowanie zapachowe mają różańce Mahometan z Konstantynopola. Lecz trzecie do modłów służą - nic nei szkodzi tej industrii, o ile z wiadomością kwitnie - czy radość nie jest zbliżona nabożeństwom? Ale tylko gdy jeden był kościół w Jeruzalem i gdy cały naród na święta tam biegł, gdy rozlegały się śpiewy po ścieżkach balsamicznych. Magdalena widząc zabawy Szeligi, przestrzegła przed zepsuciem hrabinej rękawiczki. Nie przejął się Szeligą tą `małą' rzeczą - okazała się to rękawiczka Magdy - nie taka `mała'. Astronom ucałował dziewczynę w dłoń z wyrazami przeprosin. Wygania Szeligę, nie ze względu na godziny. Mężczyzna poczuł się nieusprawiedliwiony, Magdalena nalega na porę, w której życzyła powrotu Szelidze. W źrenicach astronoma dostrzega mniej smutku niż przed kwadransem. Szeliga tłumaczy, że odwiedziny to błahostka z treścią głęboką. Są tacy przy których stajemy się subtelni, tacy przy których nawet szczegółowy Rafael byłby malarzem szyldów. Lecz wyższym uczuciom sprzeciwieni cierpimy paroksyzm konwulsji, gdy obyczaj gładkością hamując dodaje więcej trudów. Magdalena sądzi, że dla nich najlepszy byłby Beethoven. Ponieważ Magdalenie miło było być lekarzem cierpień astronoma - twierdzi, że gdy znamy słabość znamy ból.

Scena 6

Magda podnosi rękawiczkę, twierdząc że jej jest rzucona na turniej szczególny, a gdyby wszyscy Marii polecenia pełnili…. Stary Sługa anonsuje pirotechników od sztucznych ogni, przysłanych od hrabiny po projekt. Magdalena zadziwiona jest pomysłem. Sztukmistrz poprawił włosy i obwieszcza zaszczyt przedstawienia hrabinie kilku fajerwerków, zwłaszcza ten wyobrażający pawi ogon, przebity lancą Kupidyna - po jego pokazie, chciano unosić magika na rękach. Wtedy dodał 2 fontanny serc, a każde pękało za sceną - nie spodobało się hrabinie [symbolizowało porażki w małych bitwach i wielki triumf na przodzie] - proponował postać Kupidyna w płomieniu różowym. Hrabinie nieraźnie przystała - Kupidyn ów jest skomplikowany technologicznie, więc proponował słońca, komety, ale właśnie teraz został wysłany po ostateczny projekt. Magda zaproponowała Zero. W nomenklaturze pirotechnicznej to pierścień - zachwyciła go myśl Magdaleny. Dwa pierścienie chciał przeszyć strzałą, dodając po bokach papuzie skrzydła, przecierając tło miotłą ognistą, podpierając błyskawicą. Magdalena słyszy kroki hrabiny i musi zrobić małą scenę - raz w niej widzi naiwne dziecko, raz posąg kamienny. Magdalena z wyrzutem mówi, że o mało wszystko nie zniszczone, a hrabina nie zdradziła się - przyjęła Szeligę wedle instrukcji, osładzając odmowę - mówiła o zwyczajach pokoleń, gdzie samobójstw nie spełnia się - pokazywali ichne gesty, gdy hrabina widząc ich usunęła się. Dała mu przez to nadzieję triumfu. Pełnić instrukcję hrabiny zadaniem płótna Penelopy, Magdalena sporo musiała się namęczyć. Hrabina utrzymuje, że nie mogła się zdradzić, lecz zdaniem służki najgorsze było cofnięcie - wszak Hrabina miała w sobie kruszyneczkę uczucia do oddalonego. Magdalena radzi jej cofnąć to pod groźbą zepsucia naprawionego. Gdzie hrabina zdoła wciąż odmawiać Szelidze - prosi o zniechęcanie Magdalenę. Służąca zgadza się, na ten trud, bez względu na konsekwencje, tylko prosi o obietnicę dostosowania się hrabiny do jej wymagań. M agda pyta, czy hrabina nie miała na oku czegoś w sferze serca Szeligi? Będzie tu dużo panien dziś. Zapomina jednak o kwestii wieku, wszystkie one są jeszcze dziećmi. Magda wierzy jednak w aprobatę pomysłu i że miewa sokoli wzrok, gdy pragnie być hrabinie użyteczną. Postanawia ciągle chłodzić chuć Szeligi - tym sposobem można go całkiem zniechęcić, a i on znalazłby spokój. Hrabina zaznacza, że nosi brodę, był w Jerozolimie, różańce gubi - cieszy się z wytłumaczenia jego apologu przez Magdalenę i chwali rozumność służki.

Akt III

Główny salon willi

Scena 1

Hrabina dziękuje za przybycie Mak-Yksowi. Zbliżając się do patery z ciastem, twierdzi, że przyjście nie było proste dla jego cierpiącej duszy. Hrabina przestrzega go przed konsumpcją - jest ono dla biegających dzieci. Pokazuje krewnemu hrabiego Szeligę. Goście zachwycają się nad smakiem urządzenia willi jako ozdobą prowincji, dowodem gustu hrabiny. Szeliga pyta Magdaleny o tożsamość Mak-Yksa - dalekiego krewnego Marii. Sędzina nie może okiełznać rozbawionych panien, wszyscy podzielają jedno uczucie. Magdalena pyta Szeligę o wrażenia z obcowania z taką ilością panien. Piękność on widział, lecz nie mógł być tam gdzie Panna z wysokości uśmiech rzuciła - hrabina oburzyła się, co astronom skomentował brakiem wyobraźni. Magda pochwaliła postępek hrabiny. Szeliga sugeruje, że grzechem były talenty mistrzów - pędzle i dłuta. Sędzina uważa to jedynie za fikcję, a pani hrabina konserwatywna jak Durejko. Magdalena ponownie widzi zasmucenie Szeligi, które on usprawiedliwia dziecięcą wkoło wesołością. Hrabina proponuje mężczyźnie jedzenie jako lek na frasunek. Mak-Yks twierdzi, że ten stan wzmaga trawienie i pyta czy często jada się na morzu, odpływając w smutku od ziemi. Szeliga twierdzi, że niektórzy w ogóle na morzu nie jedzą. Goście chwalą werandę. Sędzia porównał ją do wyspy zaczarowanej, gdzie cyprysy rosną - drzewa romantyczne. Hrabina chciała, by od strony cyprysów przeświecał ogrodowy grób, by można było odetchnąć, niczym u Egipcjan wieczerzano na grobach. Durejko chwalił się grobem psa w Durej-Woli, na którym umieściła Durejkowa wiersz - prosi żonę o deklamację - kobiety przytaknęły, tak jak i goście. Sędzina prosi o spokój i uznaje prośbę męża za żart. Mak-Yksa dziwi nieszanowanie własnej poezji. Choć Homer zmarł z biedy - ale jest w przysłowiach wiele sensu. Magdalena pyta Szeligę o pomysł grobu - to pomysł egipski, tych co byli z mumiami pożenieni i bawili się z nimi. Jest to pomysł smutny - ludzi wyzutych z uczucia żywotnego. Lecz nie chce Szeliga wprowadzać w szczegóły. Zgon brzmi w każdej chwili życia, będąc jedną z jego strun - potrzebuje widoków cmentarnych życie. Hrabina włącza się myśląc że mowa o zabawnych sprawach - proponuje budowę grobu i altanki. Wzywa na jutro Mak-Yksa, by pomówić o zaległych interesach. Hrabina prosi o wybranie gier dla dzieci, Durejkowa postuluje 2 lub 3 różne. Dzieci życzą sobie zabawy na werandzie, gdzie globy szklane jakby pomarańcze. Brzegiem trawników grać w pantofel i kotka, starsze panny niech w towarzystwie zostaną. Starsze chcą zostawić w towarzystwie młodsze, gdy one pójdą zwiedzać. Durejkowa proponuje dystynkcję wobec jej systemu edukacji, którego jednak esencji nie przywłaszcza sobie. Zdaniem Durejki esencja to wszech-wyskok, lecz nie wyskok wszechstronny. Goście przyklasnęli polskiej terminologii Sędziego. Magda chce wieńce z lauru pozamieniać dziewczętom na stosowne kolory. Durejkowa uważa gust kształtny za indywidualną umiejętność podług pory i potrzeb. Jednej dały wieniec niebieski, innej amarantowy. Starsze i młodsze proszą trzykroć, by w pierścień pozwolenie grania zyskała Anielka, a Mak-Yks będzie miał fanty w koszyku. Sędzina pozwala młodszym na pierścień w salonie, starszym radzi zostać na werandzie. Hrabina dodaje do fantów obrączkę i wstążkę. Gość zauważa, że brylant hrabiny przystoi tylko wielkiemu Mogołowi [władcy muzułmańskiemu pochodzenia tatarskiego lub jest to nazwa 280 karatowego brylantu]. Mak-Yks zauważa, że każdy brylant umarłym blaskiem świeci - taki klejnot ma cenę sam w sobie. Pierścień urzekł wszystkich. Szeliga zgodził się na grę, gdy hrabina dała pierścień - ta postanowiła go wycofać i dać pierścionek Magdy. Szeliga zatem nie gra, bo zmuszony byłby grać w drugim salonie, gdzie straciłby z oczu blask właścicielki pierścienia. Magdalena sugeruje danie pierścienia przez Marię. Szeliga poczuł chwilę febry. Magdalena tłumaczy to przesileniem nerwowym - rozczarowanie czasem ducha potrafi zaziębić. Szeliga twierdzi, że są osoby, które odchodząc spłaszczają ziemię, zieloność staje się suknem, słońce mosiężnieje. Od innych odchodząc widać schody i próg -sień światłem jest owiana, słońca pędzlem. Próg opiewa Homer w Odysei, gdyż stanęła na nim Penelopa. Magdalena dziwi się estetyce progu.

Scena 2

Mak-Yks mówi, że jedna chwila zwątpienia na całym dniu ciąży. Pistolet trąca się o meble, ciało zamierzało sobie skończyć. Byron mówił, że odwaga starożytnych od dobrej strawy zależała - kontynuuje, jedząc. Cynizm to tym, którzy bałwochwalcami są na Tragedię patrząc z dala. Durejkowa daje mu koszyk i każe zbierać fanty - dziwi się jego materialistycznemu jedzeniu w czas zabawy. Tutaj bawią się przyszłe żony i matki, więc niech Mak-Yks reputację czyni - jak stugębną sławą rzekną później, że do rzeczy jest on i wart ożenku. Mak-Yks przystał na prośbę Durejkowej, lecz uznał jej rady za kierowane tylko do szczęśliwych, lecz ona ripostowała, że szczęscie zależy od nas. Podróżnika chłodzi cel drogi, lecz co z drzewem przydrożnym, którego liść ciągle w piasku osypany i patrzy na koła jak na koła swej tortury miotające pyłem na pogrzeb listowia. Sędzina pyta, czy nie zajałby się tłumaczeniem deklamacji dla panien.

Scena 3

Hrabina popędza krewnego do zbierania fantów - jedno koło pląsa na werandzie, drugie w salonie. Hrabina tłumaczy się gościom pozostałym za zajęcie się drugą ich częścią. W zamian powie sekret - chciała by pod koniec wieczoru młody świat wrócił i dlatego urządził pokaz fajerwerków. Goście zachwycili się i nazwali myśl każdą hrabiny Feniksem, fajerwerkiem (Sędzia wraz z orientalną swoją wyobraźnią). Magdalena pyta Szeligę o opinię w kwestii sekretu. Szeliga nie czuje się uzdolnionym do rozmowy - milszy mu jednak fajerwerk od grobowca - słusznie jest bezpotrzebnie braci nie smucić, trzecią rzeczą być mógł podwieczorek w altance. Magda chce pytać dziewczęta o zdanie, sąd ich - bliskość dzieci odmładza styl. Goście widzą, że coś stało się w salonie - Szeliga zauważa przewrócenie się dziecka. Mak-Yks informuje, że wstążka zerwała się i pierścień stoczył się. Hrabina mówi o braku klejnotu. Magda daje do czasu znalezienia swój. Wszak zginął już raz - przesąd to był hrabiny, lecz Szeliga nie dostrzegł go, zapatrzony w Marię - lody jednak Grenlandii nie uchowają ananasów. Magda obiecuje bronić Marii, a to ciężki bój. Stary Sługa oświadczył, że nie ma pierścienia w Sali, w której sprząta już 30 lat - chyba odleciał. Wszyscy wspominają, że raz już ginął - on go wtedy znalazł. Może nowy sługa coś nowszego potrafi? Durejko wzdrygnął się na `nowego sługę' i pyta o wartość pierścienia. To znany brylant, niezwykły ceną - to talizman Marii - ona przywiązuje rodzaj wiary do tego klejnotu. Durejko biorąc kapelusz, obiecuje znalezienie, skoro poczyni się szybkie kroki. Egzekucji przyszedł czas i rygor.

Scena 4

Uznano prawne wybiegi sędziego i jego prawnicze oko, bystre i natchnione, może w ko habilitacji z żoną poetką. Wiersz swój uznała Sędzina za naśladowanie z Lamartine'a. Tym niesłuszniej go skrywać, goście proszą Szeligę i Magdę do nakłonienia do deklamacji epitafium dla pudla durejwolskiego Sędzinę. Magda chce czekać na ten moment do fajerwerków. Goście znów zauważyli zajście - nadszedł Sędzia, Naczelnik policji i straż. Nie należało ganić pośpiechu Sędziego. Magda wzywa o godność domu i spokój hrabiny. Brak tych względów jest energią i rygorem, skomentował Mak-Yks. Durejkowa chwali męża za tytuł, wiek i położenie. Magda martwi się o Marię, goście chcą pozostania hrabiny. Durejkowa odsyła panienki do ogrodu, by ocalić maj młodości o jesiennych problemów życia. Nowy sługa skarży się na szykany od starszyzny - czy ma być podejrzany. Podobny spotkał wypadek w Hamburgu gdy Ambasador Perski zgubił perłę - wszystkich przeszukano. Jeśli zatem któryś z panów wraz z chustką pierścień do kieszeni wsunął. Sędzia prosi żonę o zajęcie się hrabiną. Głosy zza progu domagały się prawa dla wszystkich. Szeliga poparł ich. Hrabina czuje się poniżona we własnym domu. Szeliga pośpiech Durejki uznał za konieczny. Dzieweczka w salonie roześmiała się na widok mężczyzn z powywracanymi kieszeniami, którzy wrzucali drobiazgi do fantowego kapelusza. Sędzina wysyła dziewczęta na zachód słońca i zrywanie kwiatów.

Scena 5

Pozostał tylko Mak-Yks, który nie pozwolił się zrewidować - nie grał, lecz co gorsza trzymał fanty. Sędzia podejrzewa go i każe uważać na pistolet, nabity jedną kulą. Urzędnik wzywa straż. Hrabina powołuje się na pokrewieństwo z Mak-Yksem. Urzędnika nie przejmuje to - za odmowę rewizji i nabitą broń każe pojmać mężczyznę. Hrabina wyznaje, że pozwoliła zgubić pierścień - ubliżeniem domowi to nie jest. Sędzia przestrzega przed obecnością bystrych dzieci, gotowych zrobić z tego zdarzenia historię. Urzędnik stwierdza, że i tak ludzie widzieli straż wchodzącą do pałacu - więc posypią się plotki. Durejkowa mówi, że nie cierpi takowych pomówień - ona, Klementyna Z Wyłgiełłów Durejko ceni splendor domu. W moralności dozwalała ćwiczeń jako ochmistrzyni panien. Sędzia wtrąca, że nie jest ubliżeniem, że pojmany ma obłęd, a to jest prawny kazus. Mak-Yks zżyma się. Każe nie spisywać urzędnikowi zeznań, bo gwałt zostaje popełniany na jego osobie i że to może być korzyść dla gwałcącego. Urzędnik wycofał zeznanie i zrzekł się opinii o szaleństwie pojmanego. Sędzia cofnął zeznania. Mak-Yks mówi Durejce o jego postepowaniu - że jest Złem bez nazwy, które czyniąc jest się przyzwoitym. Od rana był czczy i dzień cały odbierał ciosy - mieszkanie usunięto i nikogo weń nie zastałem. Hrabina darowała mu pierścień. Mak-Yks ucisza ją, sam miał gminną myśl skończyć żywot jednym strzałem - dlatego zabronił się rewidować. Dobywa pistolet, z drugiej kieszeni wyciągi złamki chleba - to tłumaczy wszystko - cóż prawu do tego, że człowiek się zabija. Anielka wbiega ze starym sługą z wieścią o znalezieniu pierścienia na brązowej gałązce świecznika przy złamanej świecy. Wyprysnął przy tańcu. Świecę strącił i jej blask zastąpił. Nikt ręką nie potrafi go dosięgnąć. Durejko każe przynieść drabinkę. Urzędnik Mak-Yksowi i Hrabinie przedstawia wymówki zbytnie ze swojej strony.

Scena 6

Szeliga zajmuje się Mak-Yksem i pyta, czy nie chce doktora. Hrabina zauważa, że obok jest szpital Miłosierny, i doktor tam być może i Prowincjał. Stary Sługa wnosi na tacy pierścień i stawia przed hrabiną. Mak-Yks tłumaczy się, że szybko jadł kawałki chleba. Przyjmuje porękę Szeligi i odpływa, gdyż tu od jutra znieważonym będzie. Ma strute serce i wesołość - imię tylko osławią. Hrabina chce obwieźć Mak-Yksa do każdego Domu w okolicy, ażeby go widziano jako poważanego bliskiego. Przedstawi go jako członka komitetu do wieczystej zapisanego księgi w Towarzystwie Miłosiernym. Mak-Yks wyznaje swoją chrześcijańską przynależność. Hrabina zdejmuje pierścień z prawej ręki i daje go Mak-Yksowi. Ludzie zamilkli. Magdalena docenia kobiecość Marii. Mak-Yks responduje na podarunek, który miałby się znaleźć przy nim. Hrabina nie daje li tylko pierścienia. Pod naciskiem skandalu jednak jej ręka niosłaby wolną wolę? W błąd by ją wwiódł jak książę strzelców, który celował, gdy piorun strącił sokołowi głowę. Szczytność jest szczytna bo przypadkiem nie trafia - wolną jest zewsząd. Któż przez konieczność bywa wspaniałym, jeśli nie oszukujący własnej woli. Mężczyzna, który by przyjął nadmiar serca okazałby się zręcznym, lecz ja byłem niezgrabnym - niech zrozumie, kto potrafi. Mężczyzny rzeczą wzniosłe chwile w równy bieg życia zamieniać, lecz jeśli Mak-Yks za słaby, przejmie ten mus hrabina. Szeliga prosi o niedotrzymanie słowa podróży krewnemu. Przeprasza Mak-Yksa. Hrabina ceni szlachetność Szeligi i dziękuje mu - pyta, czy Mak-Yks nie kochał jej nigdy. Mak-Yks pada do stóp - na wielką odległość, równie pod stopami w Oceanii, lub Konstelacją Krzyża płynąc. Nie wie czy ten sam nie połączy ich promień. Zawsze był bliskim - tych co tak kochają, nie ma dziś. Hrabina twierdzi, że właśnie oni są ludźmi - on mówił o tajemnicy świętego węzła - lecz czy wie o tym? Mówił jak prechrześcijanie albo męczennicy - prawdziwie ją kocha. Mak-Yks u stóp hrabiny budzi zdziwienie wszystkich. Hrabina każe Magdalenie oddać swoje dłonie hrabiemu. Dziewczęta wołają w pierścień, Magdalena swój zgubiła, lecz na niebie już dwa brylantowe kręgi jak z gwiazd. Durejkowa zachwyca się fikcją (Durejko: udaniem) - wielość podziwia ognie. Durejko uznaje to wszystko, jakby coś z komedii, która ma moralny sens przy zbadaniu - kto tu jest powodem? A kto nie ma sobie nic do zarzucenia - kto tu ex machiną - Durejko! I sam próbuje skłonić się sobie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
21. Słowacki - Sen srebrny Salomei, filologia polska, Romantyzm
Czarne i Białe Kwiaty, Filologia polska, Romantyzm
pojeciaromantyzm, FILOLOGIA POLSKA, Romantyzm
EPISTOLOGRAFIA EPOKI ROMANTYZMU, filologia polska, Romantyzm
POEZJA LEGIONOWA, STUDIA, FILOLOGIA POLSKA, Romantyzm
Agaj-Han Z. Krasi˝skiego, STUDIA, FILOLOGIA POLSKA, Romantyzm
Ofiara bohatera romantyzmu2, Filologia polska, Romantyzm
krytyka, STUDIA, FILOLOGIA POLSKA, Romantyzm
Irydion krasińskiego, filologia polska, romantyzm
Niemiecka ballada romantyczna (wstęp BN streszczenia), Filologia polska, Romantyzm
Książę von Homburg, Filologia polska, Romantyzm
samobójstwo, Filologia polska, Romantyzm
ZBÓJCY, filologia polska, Romantyzm
interpretacja świtezi, Filologia polska, Romantyzm
Nie-boska komedia, filologia polska, Romantyzm
Pieśni Janusza, filologia polska, Romantyzm
słowacki, filologia polska, romantyzm

więcej podobnych podstron