Znaczenie jelita dla zdrowia, prawo przyciągania


Znaczenie jelita dla zdrowia.

17
głosuj

18
cofnij

0x08 graphic

ZNACZENIE JELITA DLA ZDROWIA O „dobrych” bakteriach, wątrobie, kacu i innych sprawach… Nie ...

Wyświetlenia: 4.343

Utworzony: 20/01/2008

 

 

 

 

 

zamknij

Ta funkcja wymaga zalogowania. Jeżeli jeszcze nie posiadasz konta, załóż je korzystając z przycisku przy formularzu logowania w górnym panelu.

Artykuł został dodany do Twoich ulubionych.

0x01 graphic

Artykuł został dodany do listy Twoich artykułów do przeczytania.

0x01 graphic

Obecnie nie należysz do żadnej grupy

Do (e-mail odbiorcy):

0x01 graphic
Pole wymagane Niepoprawny adres e-mail

Wiadomość (opcjonalnie):

0x01 graphic

0x01 graphic

Wstaw poniższy kod na swoją stronę, a odwiedzający będą mogli przeczytać ten artykuł bezpośrednio na niej.

Kod:

0x01 graphic

Sprawdź jak kod będzie wyglądał po umieszczeniu

ZNACZENIE JELITA DLA ZDROWIA

 

O „dobrych” bakteriach, wątrobie,

kacu i innych sprawach…

 

Nie uwierzysz, ale tylko nieliczni mieszkańcy Ziemi zdają sobie sprawę z roli, jaką odgrywa jelito w utrzymaniu zdrowia.

Już starożytni Egipcjanie, Grecy, Chińczycy uważali, że jelito jest podstawą zdrowia, a lista ziół sprzed ok. 4,5 tys. lat obejmowała w większości rośliny służące regulacji procesów trawiennych.

Wielki lekarz ayurwedyjski - Charaka, w I wieku n.e.pisał, że „…to, co nie jest przetrawione, staje się trucizną” i przepisywał odtruwającą dietę. Również Paracelsus twierdził, że „…życie jest trawieniem”.

Co prawda, obaj wielcy lekarze zgodnie, choć niezależnie od siebie, twierdzili, że do produktów trawienia należą również produkty duchowe i psychiczne, postrzeżenia zmysłów, powietrze, którym oddychamy, woda, którą pijemy. Oprócz więc diet leczniczych i czyszczających organizm zalecali ćwiczenia duchowe.

Głównym zadaniem jelita jako części przewodu pokarmowego jest rozszczepianie dostarczonego pożywienia w przyswajalne cząsteczki i ich wchłanianie przez błonę śluzową.

Enzymatyczny rozpad i wchłanianie substancji odżywczych zachodzą głównie w jelicie cienkim.

Flora bakteryjna jelita grubego rozszczepia dalej niestrawne składniki pożywienia, metabolizuje je i syntetyzuje z tego niektóre witaminy. Wszelkie substancje odżywcze i elementy, które praktycznie nigdy nie trafiłyby do jelita z jedzeniem powstają dzięki szczególnej budowie przestrzennej i zawartości jelita grubego. Organ ten dzięki florze bakteryjnej powinien dostarczać całemu organizmowi dodatkowych substancji odżywczych i czynić nasze odżywianie pełnowartościowym.

Jak jest natomiast w praktyce? Zamieniamy jeden z najważniejszych organów naszego ciała w największy śmietnik organizmu, w rozsadnik chorób i zatruć z całkowicie rozregulowanym systemem działania flory bakteryjnej. 

W układzie pokarmowym jest ponad 400 różnych gatunków bakterii (kilkadziesiąt bilionów m.in. Lactobacillus acidophilus, Lactobacillus bifidus, Lactobacillus casei, Lactobacillus bulgaricus, streptokoki i inne) i grzybów. Ich siedliskiem jest przede wszystkim jelito grube - końcowy odcinek przewodu pokarmowego. Potrzebujemy tych miliardów bakterii. Żyją one wewnątrz nas wykonując swoje zadania bez udziału naszej świadomości i naszych świadomych wskazówek.

Często na samą myśl o bakteriach ogarnia nas strach. Przecież przez całe lata uczono nas, że bakterie to coś złego, coś, co zagraża naszemu zdrowiu i życiu.

 Zauważmy - jeden wyizolowany mikrob może okazać się toksyczny, to prawda. Jednak cała misterna sieć współpracujących ze sobą w harmonii różnorodnych mikroorganizmów doskonale zna swoje zadania. Nie zatruwają nas, ale zjadają wszystko w taki sposób, aby nam nie zaszkodzić, a raczej pomóc. Gdyby nie było bakterii w naszym wnętrzu, spożywany przez nas pokarm nie mógłby przejść przez układ pokarmowy, a organizm nie byłby odżywiany.Mało powiedzieć więc, że tolerujemy obecność naszych „sublokatorów” w organizmie - w rzeczywistości nie możemy się bez nich obyć.

Flora bakteryjna jest bardzo wrażliwa na zakłócenia. Stresy, lekarstwa, chemiczne domieszki i złe nawyki żywieniowe mogą ją wytrącić z równowagi. Zaburzenia tego misternie ustanowionego systemu prowadzą do  zakłóceń trawiennych i bólu głowy spowodowanych produktami przemiany materii mikroorganizmów, a w rezultacie spadku dobrego samopoczucia i wydajności, aż do powstania różnych chorób.

 Przy źle funkcjonującej florze bakteryjnej substancje odżywcze oraz biologicznie czynne (np. witaminy)  nie mogą być prawidłowo wchłaniane. Wywołuje to proces gnicia i powstawania substancji trujących, przez co zarazki mogą wnikać do wnętrza ciała. Dzieje się tak dlatego, ponieważ w jelicie grubym następuje proces wchłaniania wody do krwi.

Razem z wodą wszelkie toksyny, złogi itp. mają łatwy dostęp do organizmu i systematycznie, dzień po dniu zatruwają go. Jest to niezależne od indywidualnej odporności organizmu i mocy systemów unieszkodliwiających trucizny. Dlaczego? Po prostu krew żylna dolnego odcinka jelita grubego nie przepływa przez wątrobę i nie oczyszczona kieruje się prosto do serca, a te tłoczy ją dalej.

Mówiliśmy wcześniej, że to wątroba wykonuje jedną z najcięższych prac w organizmie - oczyszcza krew ( a tym samym cały organizm) z toksyn. Czy pomagamy jej w tym, czy raczej konsekwentnie  przeszkadzamy?

 Powinniśmy wiedzieć, że nienaturalne, rafinowane składniki pożywienia zanieczyszczają ją w błyskawicznym tempie. Dochodzi do tego ściek brudów i toksyn z jelita grubego. Jak wątroba jest zdolna z tym poradzić? Po prostu ma kolosalne rezerwy, ale wszystko jest do czasu.

Wielu z nas może twierdzić, że jesteśmy zdrowi, że doskonale się czujemy. Jesteśmy w sile wieku - mamy np. 30-40 lat. Zgadza się, wyglądamy jeszcze jak zdrowy człowiek, ale większość naszych komórek wątrobowych już nie funkcjonuje. Procesy patologiczne zrobiły swoje i czynią to nadal.

Rezultatem  mogą być: objawy niedoborów substancji odżywczych, zakłócenia trawienne, biegunki, choroby infekcyjne, choroby serca (np. niewydolność krążenia), a w końcu załamanie systemu obronnego. Zaczynasz łatwo się męczyć, gaśnie wydolność Twego organizmu. Współczesne metody leczenia i najlepsze nawet lekarstwa praktycznie nic tu nie dadzą.

 Leki niewiele pomogą przy leczeniu chorób krążenia, systemu oddychania, trawienia, systemu nerwowego, zaburzeń hormonalnych, chorób nowotworowych. Wszystkie te schorzenia mają źródło w zanieczyszczonej krwi i jej zastoju w systemie żylnym.

 Możemy nałykać się pigułek, ale co nam to da, kiedy wątroba i jelito grube nie wykonują prawidłowo swoich czynności? W rezultacie komórki organizmu nie są prawidłowo odżywiane i dotleniane. Z czasem dochodzi do patogenezy w postaci raka.

Jedynym skutecznym remedium jest odnowienie  organizmu poprzez czystą, zdrową, natlenioną krew. Tymczasem jest ona systematycznie zanieczyszczana.

Co mamy zrobić w tej sytuacji? Należy oczyścić i przywrócić do normalnego (w miarę) stanu wątrobę i jelito grube - źródło zasilania organizmu. Podstawą oczyszczenia jest m.in. odbudowa prawidłowo funkcjonującej mikroflory układu pokarmowego. Pozytywnie na florę jelitową wpływa wyważona dieta bogata w ciała balastowe  oraz aktywny tryb życia.

Przy okazji należy przypomnieć tu  pewną „złotą” zasadę:

 

 

ŚNIADANIE ZJEDZ SAM,

OBIADEM PODZIEL SIĘ Z PRZYJACIELEM,

ZAŚ KOLACJĘ ODDAJ WROGOWI.

 

 

Powie ktoś może: „A cóż to ma wspólnego z tym, o czym mówimy?” Otóż ma i to w dodatku znaczenie niebagatelne.

W godzinach wieczornych (ok. dwudziestej pierwszej) narządy trawienne przygotowują się do nocnego wypoczynku. Żołądek wytwarza więc coraz mniej kwasów trawiennych, których wydzielanie zanika zupełnie około północy. Z tego właśnie względu obfita kolacja późnym wieczorem jest absolutnie niewskazana.

Oprócz tego wyjaśnijmy jeszcze jedną sprawę.

Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że wstawałeś rano z bólem głowy? Najlepiej zrozumieją to niektórzy mężczyźni cierpiący na „syndrom dnia następnego” (jak finezyjnie określa to „zjawisko” dr n. med. Brygida Adamek).

Oczywiście jest mowa o zwyczajnym kacu, który jest skutkiem zatrucia alkoholowego. Jednak nie musisz pić alkoholu, by poczuć się rano tak, jakbyś miał kaca. Wystarczy mieć niewielkie choćby problemy z układem pokarmowym i zjeść na krótko przed spaniem kilka owoców (lekkostrawnych przecież!), zupę mleczną „na słodko” lub inną słodką potrawę.

Wyjaśnijmy pewien mechanizm wiążący się z trawieniem.

Trawienie - to rozkład cukrów i innych substancji. Może odbywać się ono z przyłączaniem tlenu i bez przyłączania tlenu. W pierwszym przypadku wszystko funkcjonuje prawidłowo - pokarm jest „spalany” dokładnie,  bez pozostawiania w organizmie trujących związków.

Inaczej wygląda  trawienie z pominięciem przyłączania tlenu, a proces taki zachodzi wówczas, kiedy w organizmie tlenu tego jest mało.

Kładziemy się spać. Wszystkie układy chcą odpocząć, więc serce bije wolniej, krążenie krwi jest również spowolnione, do komórek dociera mniej tlenu. Przecież ciało nie porusza się, więc zapotrzebowanie na tlen powinno być niskie.

Tymczasem w żołądku znalazł się pokarm pozornie lekkostrawny - kilka owoców. Faktycznie, trawienie takiego pokarmu w porównaniu z np. mięsem trwa krótko. Odbywa się to jednak w warunkach oddychania beztlenowego, czyli śródcząsteczkowego, tj. bez przyłączania tlenu (dochodzi wówczas do tzw. fermentacji alkoholowej). Podczas normalnego oddychania 1 gramocząsteczka glukozy (ok. 180 g) w  wyniku utleniania wydziela dwutlenek węgla i wodę oraz wytwarza 2832 kJ (kilodżuli) energii, gdy tymczasem w rezultacie oddychania beztlenowego - tylko 103 kJ energii.

Aby zaspokoić potrzeby energetyczne w taki właśnie sposób, tj. przez oddychanie beztlenowe, komórki zużywają zatem znacznie więcej energii. Ponadto przy tym sposobie oddychania wytwarzany jest toksyczny alkohol etylowy, który częściowo przekształca się w jeszcze bardziej toksyczny aldehyd octowy. Oba te związki zabijają komórki. Wątroba nie jest w stanie oczyścić organizmu z tych trucizn, które wraz z obiegiem krwi trafiają do mózgu i skutecznie zatruwają go, co objawia się m.in. bólem głowy.

Wspomniany aldehyd octowy jest również bezpośrednim sprawcą kaca.

Przy okazji poświęćmy chwilę uwagi tym  nieprzyjemnym skutkom całkiem przyjemnych (?) wcześniejszych działań.

Zjawisko kaca jest objawem zatrucia produktami rozkładu alkoholu w organizmie. Przeciętny ludzki organizm eliminuje alkohol z szybkością ok. 15 g czystego alkoholu (etanolu) na godzinę. Odpowiada to 25 g wódki lub 100g wina. Ok. 20% wypitego alkoholu wchłania się już w jamie ustnej, dlatego tak łatwo jest upić się lekkimi drinkami sączonymi przez słomkę.

Może przyda Ci się i ta informacja - późnym popołudniem lub wieczorem organizm przetwarza alkohol pięć  razy szybciej niż rano. Nigdy więc nie pij alkoholu rano.

Kilka procent usuwane jest poprzez oddychanie. Pozostała zaś część wędruje do żołądka, gdzie następuje trawienie następnych 20% alkoholu. Reszta trafia do jelita cienkiego, a stamtąd do krwiobiegu i w rezultacie do wątroby będącej głównym organem usuwającym organem z organizmu.

Z etanolu pod wpływem enzymów powstaje wspomniany wcześniej aldehyd octowy powodujący nudności i bóle głowy. Z czasem przekształca się on w nieco mniej trujący kwas octowy, który utleni się do dwutlenku węgla CO2 i wody. Z kolei inny nieprzyjemny objaw kaca - ciągłe pragnienie - wynika z dokonującej się pod wpływem alkoholu redukcji wydzielania hormonu wazopresyny. Skutkuje to nieprzesyłaniem przez mózg do nerek informacji o konieczności absorpcji wody. W rezultacie może dojść do odwodnienia organizmu, o ile na czas nie uzupełnimy braków wody.

Wróćmy jednak do zasadniczego tematu. Obok funkcji trawienia i wchłaniania jelito posiada jeszcze jedną znaczącą funkcję: jest bardzo ważnym organem odpornościowym ludzkiego ciała.

Podczas gdy skóra zajmuje powierzchnię ok. dwóch metrów kwadratowych, płuca ok. osiemdziesiąt metrów kwadratowych, to powierzchnia całkowita jelita wynosi trzysta metrów kwadratowych. Nie do wiary! Trzysta metrów!

Jak dbamy  o prawidłowy  stan i właściwe funkcjonowanie tej powierzchni? Z pewnością dbamy o dwa metry kwadratowe powierzchni zewnętrznej, pielęgnujemy skórę, stosujemy kosmetyki.

Jak dużo wydajemy pieniędzy  na utrzymanie urody zewnętrznej i jak niewiele na utrzymanie urody wewnętrznej?

 

 

KIEDY MA SIĘ JUŻ RAKA

WĄTROBY, ŻOŁĄDKA LUB JELITA GRUBEGO,

TO NAWET NAJLEPSZA SZMINKA

NAJLEPSZEJ NA ŚWIECIE FIRMY KOSMETYCZNEJ

NIE NADA TWARZY UŚMIECHU.

 

 

 

Ostatnie 100-150 lat - to epoka, w której podniesiono poziom stanu sanitarnego. Zrozumieliśmy, jakie zagrożenie stanowią ścieki, odpady, brud, śmieci. Budujemy więc oczyszczalnie ścieków, spalarnie śmieci - coraz bardziej nowoczesne, EKOLOGICZNE.

Tymczasem nie zrozumieliśmy, jakie zagrożenie dla nas samych stanowią śmieci, odpady, brudy WEWNĘTRZNE. Większość z nas robi solidne porządki w mieszkaniu przynajmniej 2 razy do roku (nie mówiąc o codziennym sprzątaniu). A czy posprzątaliśmy choć raz nasze organizmy?

Dbamy o zewnętrze organizmu. Codzienna kąpiel, olejki, kremy, dezodoranty. Mamy ładnie wyglądać, ładnie pachnieć. Maskujemy sztucznymi zapachami, chemikaliami nieprzyjemne zapachy naszego ciała. Rezultatem czego są te zapachy? W dawnych wiekach ludzie - zwłaszcza bogaci - również używali pachnideł. W jakim celu? By „zabić” odór nie mytych ciał. Ciało cuchnęło i tak miało być. Mało kto rozumiał, że wystarczy woda, mydło i po problemie.

Dzisiaj już rozumiemy (choć ciągle jeszcze nie wszyscy), że należy zachowywać higienę ciała. Ale jakiej części ciała? Tylko zewnętrznej i odrobiny wewnętrznej (mycie zębów).

Tymczasem co dzieje się w środku naszego ciała? Jak często jemy posiłki w ciągu dnia? Jak często zmywamy naczynia po posiłkach, sprzątamy stół? A jak rzadko sprzątamy wnętrze organizmu? Czy tam nie ma resztek, brudów, które należałoby usunąć? Co byśmy powiedzieli, gdyby ktoś namawiał nas do gotowania zupy w tym samym, niemytym garnku po poprzedniej (i poprzednich) zupie?

Wskazane jest, by myć zęby po każdym posiłku. I jest to już całkiem naturalne, zrozumiałe zalecenie. A co z resztą wnętrza naszego ciała? Czego rezultatem są brzydkie zapachy, egzemy i inne niedomagania? Czy nie rezultatem brudnego wnętrza? Jakie inne - znacznie gorsze skutki będzie powodować to brudne wnętrze?

Wszelkie śmietniska są rozsadnikami wszelkich chorób. Dba się więc, aby były one odpowiednio zabezpieczone, a śmieci utylizuje się, by nie stanowiły zagrożenia. A co w Takim razie ze śmietniskiem w naszym organizmie? Kto i jak zadba o to, by nie był rozsadnikiem chorób?

Wróćmy jednak do naszych trzystu metrów. Ta potężna powierzchnia jest atakowana przez chorobotwórcze mikroorganizmy i ciała obce z pożywienia. Dlatego jedna czwarta błony śluzowej jelita składa się z  tkanek limfatycznych stanowiących zaporę przed drobnoustrojami. Warstwa śluzu pokrywająca błonę śluzową jelita jest mechaniczną barierą przed zarazkami. Stąd błona śluzowa jelita obfituje w przeciwciała chroniące przed wtargnięciem szkodliwych substancji i mikroorganizmów. Wąska sieć naczyń limfatycznych umożliwia systemowi obronnemu szybką reakcję na nowe antygeny.

Flora bakteryjna jelit wnosi także istotny wkład do obrony przed zakażeniami. Zdrowa flora jelitowa przeszkadza chorobotwórczym zarazkom w zagnieżdżaniu się w jelicie i w ten sposób hamuje powstawanie infekcji. Dzięki temu jelito służy jako organ odtruwający i usuwający produkty przemiany materii, które wydalane są z żółcią. Przy zaburzeniach trawienia produkty te mogą zostać wchłonięte i obciążać organizm. Obecność prawidłowej flory bakteryjnej w jelitach, obecność „dobrych” bakterii jest więc jedną z zasadniczych podstaw zdrowia całego organizmu.

Tymczasem jak dbamy o tę florę? Niewłaściwa dieta przyczynia się do rozwoju bakterii gnilnych wypierających „dobre” bakterie. Stosowanie antybiotyków w postaci leków (lub spożywanie mięsa zwierząt hodowlanych, którym podaje się pasze z dodatkiem antybiotyków), stosowanie narkotyków, picie alkoholu o dużych stężeniach wyjaławia jelita.

Pojawiła się więc dysbakterioza

 

 

Na czym polega grzybica układu pokarmowego?

 

Odtworzenie naturalnej flory bakteryjnej w przypadku dysbakteriozy wymaga długiego czasu. Jelita są wówczas podatne na ekspansję drożdżaków, zwłaszcza z rodziny Candida albicans, wywołujących kandydozę (kandidiazę) układu pokarmowego w następstwie powstałej wcześniej dysbakteriozy.

Drożdżak ten w modelowo zdrowym ludzkim ustroju żyje na powierzchni skóry w symbiozie z jej właścicielem. Dzięki wyjątkowej agresywności szczep Candida albicans skutecznie zapobiega rozwojowi innych organizmów na ludzkiej skórze. Ale ... Jak zwykle, zawsze znajdzie się jakieś „ALE”.

Otóż w przypadku wyjałowienia jelit są one wyjątkowo podatne na ekspansję drożdżaków, które chętnie osiedlają się w ciepłym, wilgotnym i ciemnym wnętrzu organizmu. Biały nalot pokrywa na całej długości przewód pokarmowy. Rozwijające się coraz bardziej grzyby nie pozwalają na odtworzenie  ułatwiającej trawienie flory. Pozbawiają żywiciela witamin i cukrów prostych doprowadzając do tzw. hipoglikemii reaktywnej. Za to skutecznie zatruwają go produktami swojej przemiany  materii - alkoholem i dwutlenkiem węgla. Nie musimy więc raczyć się trunkami, aby przeżywać objawy „syndromu dnia następnego” ...

Kolonie drożdżaków tworzą nici potrafiące przenikać do wszystkich organów ciała.

Skutkuje to przede wszystkim nieszczelnością jelit, co z kolei prowadzi przede wszystkim do uwrażliwienia na wszelkie alergie pokarmowe, ponieważ bariera ochronna w postaci błon śluzowych jelita jest „dziurawa”, a toksyczne substancje wydzielane przez grzyby zaburzają działanie całego układu odpornościowego (będzie jeszcze o tym mowa w części dotyczącej układu immunologicznego).

Grzyby rozmnażające się w naszym układzie pokarmowym  mogą być przyczyną alergicznego kataru, bólów głowy, a także trudności z oddychaniem - przynajmniej tak twierdzą mikrobiolodzy z Michigan University w USA. Udowodnili oni m.in., że nieodpowiedzialne stosowanie antybiotyków (zwłaszcza u dzieci) wywołuje alergie.

Pojawiają się więc coraz częściej bóle głowy (w tym migreny), problematyczne i nieregularne miesiączki u kobiet, napady głodu, zaburzenia czynności tarczycy, zaburzenia trawienia (procesy trawienne są zakłócane przez kwasy, produkcji których sprzyjają drożdżaki), osłabienie odporności, zaburzenia psychosomatyczne (np. nadpobudliwość) kwalifikowane przez terapeutę jako wyłącznie psychiczne, aż do zachowań skrajnych - patologicznych i aspołecznych. W końcu zakażenia grzybicze zmniejszają moc układu odpornościowego organizmu.

Jak temu zaradzić? Jest to i łatwe, i trudne zarazem.

Łatwe - ponieważ wystarczy przede wszystkim zastosować odpowiednią dietę. Należy więc wyeliminować wszystkie produkty zawierające cukier, alkohol, słodziki. Ograniczyć lub wykluczyć z jadłospisu produkty wysokoskrobiowe (mąka wysokiego przemiału), ponieważ grzyby i nadmierna podaż węglowodanów wzmagają procesy fermentacji. Słowem: żegnajcie ciasteczka, lody, kremy, słodzona herbato, słodkie owoce (zwłaszcza z tropikalnych stref klimatycznych) itd. Pożegnać się warto również z rafinowanymi, utwardzanymi chemicznie tłuszczami (transtłuszczami).

Na to miejsce należy wprowadzić pokarm roślinny bogaty w różne rodzaje błonnika (inulina!), wysokobiałkowy, z dużą ilością naturalnych witamin, naturalnych olejów roślinnych, np. z oliwek (których Candida albicans szczególnie nie znosi).

Dlaczego jednak jest to  trudne?

A chętnie zmienimy nasz dotychczasowy jadłospis? Naprawdę zechcemy zmienić w imię naszego zdrowia i zdrowia naszych bliskich dotychczasowe nawyki pokarmowe, wyuczone i ustabilizowane przez całe lata? Może ktoś przypuszcza, że jest to proste? Przecież najpierw należałoby zmienić swoje mentalne nastawienie, zmienić sposób myślenia o odżywianiu, suplementacji, sposobach leczenia i metodach zapobiegania chorobom.

Jeżeli jednak podjąłeś decyzję o zmianie - to gratuluję Ci odwagi. Wytrwaj w tym postanowieniu. Jak mówiłem - nie będzie to łatwe (a sam wiem coś na ten temat z własnych doświadczeń...), ale nie niemożliwe.

Mówiliśmy o grzybicy organizmu spowodowanej drożdżakami Candida Albicans.

Teraz o jeszcze jednym zagrożeniu, a w zasadzie o pewnej teorii powstawania nowotworów na bazie zakażeń grzybem z rodziny Penicillium.

 

 

Teoria doktora Rybczyńskiego

na temat przyczyn powstawania nowotworów

 

Teorię tę opracował nieżyjący już polski lekarz - dr Anatol Rybczyński na podstawie wyników badań prowadzonych przez siebie jeszcze od lat 50-tych XX wieku.

Twierdził on, że komórki nowotworowe są komórkami pasożytniczymi grzyba Penicillium (odmian tego grzybka jest ok. 260).

Najważniejszym na to dowodem jest fakt obecności pleśni Penicillium w tkankach nowotworowych i wyrastanie dojrzałych, zarodnikujących postaci tego grzyba wprost z tkanki nowotworowej. Karygodnym więc błędem jest twierdzenie, że komórki rakowe są patologicznie zmienionymi komórkami własnymi organizmu chorego.

Grzybkiem powodującym powstanie nowotworu jest - wg dr Rybczyńskiego - pleśń Penicillium i to będąca w stanie dojrzałym, tuż przed zarodnikowaniem lub w czasie zarodnikowania.

Drugim ważnym odkryciem dr Rybczyńskiego stało się spostrzeżenie, że grzybek Penicillium występuje w wielu postaciach rozwojowych i cechuje go polimorfizm. Wirusy, które - jak się uważa - przekształcają komórki ludzkie w komórki nowotworowe, są tylko jedną z najmniejszych postaci pasożyta Penicillium. Obserwacje te nasunęły dr Rybczyńskiemu podejrzenie, że wirusy i bakterie powodujące raka powstają z pleśni.

Doświadczenia prowadzone najpierw w latach 1951-1954 w Szpitalu Miejskim im. J. Strusia w Poznaniu wykazały, że grzybek Penicillium jest wyjątkowo odporny na działanie wszelkich czynników fizycznych i chemicznych i w żaden znany wówczas sposób nie da się go uśmiercić. Nawet gotowanie w tzw. „wodzie królewskiej” (mieszaninie najbardziej stężonych kwasów) w temperaturze 1800C i pod ciśnieniem nie zniszczyło zarodników grzyba. Również przetrzymywanie przez 24 godziny w temperaturze skroplonego powietrza, czyli  wyjątkowo niskiej, nie powodowało destrukcji.

Nie udało się także osłabić najmłodszej, wirusowej postaci grzybka metodami biologicznymi (cytostatyki, sulfonamidy).

Grzyb wytrzymywał naświetlanie bardzo dużymi dawkami promieni Roentgena przez kilka godzin z bliskiej odległości, jak również naświetlanie radem przez 24 godziny.

W tych ostatnich przypadkach zauważono, o paradoksie!, że po działaniu tych wyjątkowo przecież szkodliwych czynników, nastąpił  znacznie szybszy i bujniejszy wzrost grzyba.

Dopiero temperatura 40000C zniszczyła zarodniki, choć wymagło to ok. 15 minut.

Na podstawie wyników badań dr Rybczyński doszedł do wniosku, że nie da się więc wyprodukować typowej surowicy przeciwrakowej.

Okazało się jednak, że za remedium może posłużyć tzw. aktywny krzem.

Podstawą stało się spostrzeżenie, że komórki rakowe charakteryzują się wysoką odpornością ze względu na ich chemiczną budowę - połączenie specjalnych białek z krzemem, co stanowi bardzo silny związek biochemiczny.

Wprowadzony do ustroju ludzkiego w niesłychanie małej ilości aktywny krzem (roztwór o stężeniu 0,000000001 w wodzie destylowanej, czyli lek homeopatyczny) działa jak katalizator chemiczny powodując odruchowe niszczenie przez organizm „intruza”. W ten sposób organizm „uczy się” dostrzegać i zwalczać wroga, którego do tej pory nie spostrzegał we własnych tkankach - krzem zawarty w komórkach nowotworowych mnożących się w organizmie. Pozbawione tego pierwiastka komórki nowotworowe są już bez problemu niszczone przez system immunologiczny organizmu.

Preparat (o nazwie „ANRY”) powinno przyjmować się profilaktyczne raz na pół roku, co pozwala na  uodpornienie się organizmu na nowotwory na ponad pół roku.

W przypadku choroby, po podaniu, w czasie 2-3 tygodni pojawiają się objawy w postaci miejscowego zaczerwienienia, obrzęków, bolesności. Świadczy to o tym, że rak ulega stanowi zapalnemu i likwidacji. Samopoczucie pacjenta pogarsza się czasowo, pojawia się stan podgorączkowy, bolesność w tkankach zaatakowanych przez nowotwór i tkankach otaczających. Podnosi się liczba białych krwinek we krwi. Wszystko to ma prowadzić do procesu leczenia.

 Możesz teraz stwierdzić: „Toż to rewelacja! Lek na raka!” Możesz podejść również sceptycznie: „Tyle instytutów na całym świecie biedziło się i biedzi nad wyprodukowaniem szczepionki przeciwrakowej, nad lekami antynowotworowymi i nic. A tu nagle odkrycie... Nie wierzę”. Każdy ma prawo do własnego zdania. Tym niemniej „ANRY” jawi się jako nadzieja dla wielu chorych. Czy wolno im tę nadzieję odebrać?

Według dr Rybczyńskiego źródłem zakażeń grzybem Penicillium jest przede wszystkim żywność - nadpsuta i nadpleśniała. Czy ma rację? Zastanówmy się nad tym wspólnie - jak niespecjaliści, którymi przecież ogromna większość z nas jest. Weźmy to na tzw. „chłopski rozumek”.

Zarodniki grzybów unoszą się wszędzie i roznoszone są przede wszystkim w powietrzu. Czy zwróciłeś uwagę, jak szybko pleśń porasta pozostawione np. w woreczkach foliowych pieczywo, owoce, warzywa? Ma tam doskonałe warunki do rozwoju - ciepło i wilgoć (jak w naszym wnętrzu).

Dlaczego pokrywa się specjalnymi woskami wiele owoców, by nie atakowała ich pleśń podczas przechowywania i transportu? To zrozumiałe - nikt przecież nie kupi nadpleśniałego towaru. I to jest podstawowy powód ochrony owoców przed pleśnią, a nie chęć ochrony Twojego zdrowia.

À propos wosków: sam wiesz, jak trudno zmyć je nawet ciepłą wodą z jabłek, cytryn, pomarańczy. Specyficzny zapach utrzymuje się na owocach, które należy obierać ze skórki i która - w przypadku owoców cytrusowych - absolutnie nie nadaje się do dodawania do ciast.

Wracamy do pleśni.Wiadomo przecież od dawna, że pleśń wytwarza tzw. aflatoksyny wywołujące raka. Mieszkanie w zagrzybionym domu, to najprostsza droga do nabawienia się raka. W ścianach mieszkań odkryto wiele rodzajów pleśni, w tym Penicillium oraz w ponad 1/3 mieszkań grzybek Aspergillus niger - sprawcę czerniaka.

Jak na razie, wszystko wydaje się logiczne, prawda?

Gerald N. Wogan, chemik z Massachusetts Institute of Technology wykazał w badaniach nad działaniem aflatoksyny wytwarzanej przez pleśnie, że np. ryzyko raka wątroby wzrasta 4-krotnie u osób spożywających żywność zawierającą duże ilości tej toksyny. Z kolei ryzyko zachorowanie na raka wątroby u osób, które chorowały wcześniej na żółtaczkę typu „B” i jadły potrawy zawierające aflatoksyny wzrastało aż 70-krotnie („New York Times”, „Co wywołuje raka?”, Gina Kolata, 19.12.2005 r.).

Uczeni z Brytyjskiego Instytutu Badań Genetycznych twierdzą także, że zakażenia pleśniami są jedną z przyczyn niektórych infekcji prowadzących nawet do śmierci, wywołujących reakcje alergiczne i astmę. Badali oni m.in. grzybek Aspergillus fumigatus, w którym wykryli aż 9 substancji wywołujących alergie. Aspergillus fumigatus występuje bardzo powszechnie, a każdy z nas wdycha ok. 200 jego zarodników dziennie. W dodatku ma zadziwiającą wprost odporność na działanie wysokich i niskich temperatur. Jest szczególnie groźny dla osób z osłabionym systemem immunologicznym, z białaczką i pacjentów po operacjach.

Badania mikologów z całego świata potwierdzają katastrofalny wprost stan żywności skażonej mikotoksynami i patogennymi pleśniami. Okazuje się, że ziarna zbóż, kukurydzy, pasze zbożowe, a także mięso drobiu skarmianego paszami zbożowymi zawierają ogromne ilości pasożytniczych grzybów i i aflatoksyny. Dane ONZ stwierdzają, że ponad 80% zbiorów w skali światowej jest skażonych mikotoksynami.

Czy to oznacza, że jesteśmy skazani na zagrzybienie i na raka? NIE! Mimo zagrożeń możemy bronić się przed nimi i to całkiem skutecznie. Rak nie jest chorobą nieuleczalną! W pierwszym rzędzie należałoby zapewnić wysoką moc systemu immunologicznego - i właśnie przede wszystkim o tym traktuje to opracowanie.

O skutkach zagrzybieniu organizmu (zwłaszcza jelita) piszą tacy autorzy jak M.Tombak, G.P. Małachow i inni. Specjaliści od hydrocolonterapii drastycznie wprost opisują, co wypłukiwane jest z naszego jelita (a w zasadzie tylko z jego odcinka końcowego) w trakcie zabiegu oczyszczania. Zwracają szczególnie uwagę na strzępy czarnej i szarej pleśni.

Doktor Rybczyński poszedł dalej. Otóż uważał on, że źródłem zakażeń są również antybiotyki produkowane na bazie penicyliny (Penicillium!). Przyjmowanie antybiotyków w dzieciństwie może skutkować rakiem w późniejszym wieku, zwłaszcza, że rodzice zakażają własne dzieci.

Każda kobieta, która brała antybiotyki musi liczyć się z tym, że urodzi dziecko zakażone infekcją nowotworową. „Tragicznym faktem jest to, że w szpitalach onkologicznych chorych gorączkujących, a więc zatrutych truciznami nowotworowymi, leczy się penicyliną i innymi antybiotykami, które w ogromnej większości posiadają domieszkę Penicillium.

 Pomaga się więc grzybkowi Penicillium do niszczenia resztek sił obronnych chorego. Obecnie na podstawie wyników dotychczasowych badań eksperymentalnych doktora Rybczyńskiego należy stwierdzić, że od czasu wynalezienia penicyliny i antybiotyków, skuteczność leczenia chorób nowotworowych znacznie się pogorszyła, a liczba zachorowań zwiększyła.” („Co to jest nowotwór i jak on powstaje? Dlaczego choroba raka jest dotychczas nieuleczalna”, A. Rybczyński, Poznań 2000).

Teorię dr Rybczyńskiego potwierdzają badania niemieckiego cytologa Alfonsa Webera, który już w latach 70-tych XX wieku odkrył pasożytnicze drobnoustroje, pierwotniaki (Protozoa) - w postaci zarodników grzybów  w organizmie ludzkim. Dr Weber twierdzi, że są one źródłem infekcyjnych zakażeń krwi i atakują czerwone ciałka krwi. Wraz z krwiobiegiem rozprzestrzeniają się po całym organizmie stając się źródłem tzw. przerzutów.

Podobnie jak dr Rybczyński, niemiecki mikrobiolog stwierdził, że pasożyty te są wyjątkowo trudne do zniszczenia, a typowe metody w postaci działań chemicznych i promieniowania tylko osłabiają organizm i ułatwiają rozprzestrzenianie się zabójczych pasożytów.

Oficjalna medycyna i największe sławy niemieckiej onkologii uznały dr Webera za szarlatana, a jego odkrycia za brednie.

Doktor Rybczyński wielokrotnie, przez wiele lat usiłował zainteresować swoim odkryciem wszelkie odpowiednie czynniki (Wydział Nauk Medycznych Polskiej Akademii Nauk, Instytut Leków, Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej), ale ciągle bez skutku.

Czy teoria dr Rybczyńskiego jest słuszna? Czy lek opracowany przez niego jest skuteczny? Nie autorowi o tym sądzić. Natomiast sprawa jest na tyle poważna, że może warto byłoby przeprowadzić szersze badania prowadzone przez niezależne zespoły badawcze? Dopiero wówczas okazałoby się, ile jest warte odkrycie doktora Rybczyńskiego.Bo jak do tej pory teoria dr Rybczyńskiego spotkała się z lekceważeniem świata medycznego. Nic nowego.

Ignaz Sommelweis - lekarz i badacz, odkrywca przyczyn tzw. „gorączki połogowej” spotkał się z wielką krytyką świata medycznego i jawną wrogością personelu szpitali (został zresztą później zamknięty w szpitalu dla... wariatów!) Dlaczego? Ponieważ bezwzględnie żądał każdorazowego mycia rąk i narzędzi po i przed najdrobniejszymi nawet zabiegami medycznymi.

 Wyjaśnijmy, że „gorączka połogowa” dziesiątkowała kobiety w XIX wieku, u których porody odbierali lekarze wykonujący wcześniej sekcje zwłok, opatrujący rannych i którzy po tych zabiegach nie myli ani rąk, ani narzędzi. Przenosili więc po prostu zarazki jadu trupiego bezpośrednio na rodzącą kobietę.

Również Joseph Lister - mało znany lekarz, odkrył dezynfekcyjne działanie kwasu karbolowego, co przyniosło rewelacyjne efekty w zapobieganiu zakażeniom ran. Jednak świat naukowy wykpił działania Listera.

Także Louis Pasteur, który nie był lekarzem, lecz chemikiem, został na początku swych odkryć wprost wyszydzony, a studenci medycyny śpiewali niewybredne kuplety na temat istnienia rzekomych „mikrobów”, o których mówił Pasteur.

Wspomnijmy jeszcze Roberta Kocha, odkrywcę prątków gruźlicy. Był to zwykły, mało znany lekarz z Wolsztyna, żadna sława medyczna. A przecież to jego badania umożliwiły udowodnienie istnienia mikroorganizmów.

W czasach współczesnych wyśmiewano przez dziesiątki lat Denhama Harmana - twórcę wolnorodnikowej teorii starzenia organizmu, Jacques'a Benveniste'a - odkrywcę tzw. „pamięci wody” (o pamięci wody piszę w opracowaniu „Czysta woda zdrowia doda”), amerykańskiego gastroneurologa Michaela Gersohna - odkrywcę tzw. „brzusznego mózgu” i wielu innych.

Z absolutną wrogością świata medycznego spotkał się także doktor medycyny Ryke Geerd Hamer - twórca teorii powstawania nowotworów na bazie konfliktu w organizmie spowodowanego nagłym u traumatycznym przeżyciem bedącym źródłem potężnego i długotrwałego stresu.

Podobne reakcje budzi onkologiczna praktyka lecznicza polskiego lekarza Stanisława Burzyńskiego z Teksasu, twórcy tzw. Biochemicznej Obrony Organizmu. I niezależnie od bezspornych sukcesów terapeutycznych oficjalna medycyna nie zamierza interesować się jego odkryciami. Podobnie zresztą jak i innymi odkryciami w dziedzinie walki z nowotworami - odkryciami dokonanymi przez naukowców i lekarzy z poważnym dorobkiem naukowym i tytułami naukowymi.

Dodajmy jeszcze, że teorie na temat genezy nowotworów, o których była mowa, wcale nie stoją w sprzeczności względem siebie - jedynie się uzupełniają kładąc nacisk na inny element niezwykle złożonego procesu.

 Wróćmy jednak do odkrycia dr Rybczyńskiego. Środowiska onkologów (zwłaszcza poznańskie) znają ponoć doskonale sprawę i skuteczność preparatu. Tym niemniej nie podjęto szerszych badań nad preparatem i nie wprowadza się go do leczenia i profilaktyki na masową skalę, ponieważ... nie przeprowadzono badań (a więc nie ma podstaw do rejestracji leku)!

Czyżby przyczyną był fakt, że odkrycia dokonał prosty lekarz, a lek jest relatywnie tani (koszt dawki nie przekracza kosztu jednorazowego tankowania paliwa do zbiornika najmniejszego z jeżdżących na polskich drogach samochodów)?

Tani lek, marny lek ... Jak na nim zarobić?

 

NOWOTWORY - TO NIE CHOROBA. 

NOWOTWORY - TO WIELKI PRZEMYSŁ

 I JESZCZE WIĘKSZY BIZNES.

 

 

A co zrobić z całą dotychczasową bazą leczniczą, potwornie drogą aparaturą diagnostyczną i terapeutyczną? Co zrobić z dotychczasowymi teoriami i oficjanie przyjętymi metodami leczenia, które należałoby odwołać? I które wywołują mnóstwo skutków ubocznych? Jak przyznać się do błędu? Każdy przyzna - jest to niebywale trudne. „Jak to się ma do ankiety przeprowadzonej w 1986 r. wśród kanadyjskich onkologów, którzy w większości stwierdzili, że gdyby im przyszło chorować na raka, nigdy nie skorzystaliby z aplikowanej przez nich pacjentom chemioterapii, ze względu na jej wysoką toksyczność i małą efektywność?” („Nieznany Świat” nr 4/2006, „Najlepszy biznes na świecie”, Janusz Rygielski).

 

To tyle o sprawie. Temat był na tyle ważki i przyznam - bulwersujący, że nie sposób było nie poświęcić mu kilku stronic.

 

Pora wracać do zasadniczego tematu - roli jelita w naszym organizmie.

 

 

Objawy niedomagań układu pokarmowego

 

Któż mógłby przypuszczać, że te nasze  „kochane kiszeczki” mogą spełniać tak ważną rolę?

Okazuje się więc, że każda niedyspozycja jelitowa odbija się na kondycji całego organizmu. Jest przyczyną zaburzeń trawiennych, podwyższonej podatności na choroby, chronicznego zmęczenia, bólu głowy, nieczystej skóry aż do ciężkich schorzeń.

 Niedomagania jelita grubego objawiają się nieświeżym oddechem, nalotem na języku, uczuciem ociężałości w dolnych partiach brzucha, wzdęciami, apatią, sennością, nagłymi atakami bólu głowy, zawrotami głowy, „czarnymi myślami”, wysypkami na skórze, pryszczami, egzemami, cuchnącym potem, skąpym, wymuszonym lub tzw. „owczym” stolcem, zaparciami w końcu.

Osoby skłonne do zaparć mają również skłonność do „zaparć” mentalnych - zatrzymują w umyśle wszelkie „brudne”, wspomniane wcześniej myśli.

Prawidłowo działające jelito jest zatem niezbędne dla zdrowia i dobrego samopoczucia. Zależy Ci w takim razie na tym,  by Twoje jelita były czyste, miały znormalizowaną kwasowość, prawidłową perystaltykę oraz odbudowaną florę bakteryjną? Dostrzegasz już, że zdrowe jelita - to podstawa Twego zdrowia?

Znaczenie funkcji jelit dla zdrowia i dobrego samopoczucia jest najczęściej niedoceniane. Zaburzenia funkcji jelitowych prowadzą nie tylko do problemów trawiennych, ale również do zwiększonej podatności na schorzenia infekcyjne i tworzenie się nowotworów. „Rak jest zemstą natury za nieprawidłowe odżywianie”  - tak twierdzi dr Michael Gersohn, gastroneurolog w swojej książce „Leczenie raka”.

 

JEDZENIE MOŻE BYĆ PRZYJEMNOŚCIĄ,

ODŻYWIANIE JEST KONIECZNOŚCIĄ.

 

Dlatego niesłychanie ważne jest  dbanie o dostarczenie organizmowi właściwego, tj. świeżego, niekonserwowanego przemysłowo pokarmu i prawidłowe funkcjonowanie jelit. Duży udział mają w tym ciała balastowe, bakterie kwasu mlekowego, wtórne substancje roślinne i enzymy pokarmowe. Ich zawartość w pożywieniu jest wystarczająca tylko wtedy, gdy w codziennej diecie uwzględnia się duże ilości owoców, warzyw, zbóż pełnoziarnistych i produktów kwaśnego mleka.

Czy zastanawiamy się kiedykolwiek nad tym, dlaczego mamy jelita ok. dziewięciometrowej długości?

Do czego, tak naprawdę, mają nam dzisiaj służyć, jeśli  większość obecnych pokarmów wchłania się już na początkowym, kilkunastocentymetrowym odcinku jelita? Zjadamy „bomby kaloryczne”  - papkowatą, miękką, kleistą, obfitującą w tłuszcze i cukier żywność, która wchłaniając się szybko do naszych krwioobiegów wywołuje wprost katastrofę.

Do tego każdy kęs zapijamy zwykle  herbatą, kawą lub innymi słodkimi napojami. Resztki pokarmowe osiadają w jelicie grubym, gniją i zatruwają organizm.

Jak ogromne spustoszenia zwłaszcza w organizmach  dzieci czyni taki właśnie sposób odżywiania się? W ilu rodzinach kochający rodzice, babcie i dziadkowie podsuwają zbyt często swoim pociechom a to pączki, a to kremowe ciasteczka, a to inne łakocie? Prawda, że miłość powinna być mądra? A tak przy okazji - cukier zawarty w słodyczach nie pozwala przyswajać magnezu i cynku, powoduje zanik pamięci i przedwczesną miażdżycę naczyń krwionośnych.

 

 

TYLKO TYLE POKARMU JEST POTRZEBNE,

ILE POTRZEBA MATERIAŁU

DO NATURALNEJ ODBUDOWY LUDZKIEGO CIAŁA.

CO JEST PONADTO, ZADAJE NADMIERNĄ PRACĘ CIAŁU.

Baird T. Spalding

 „Życie i nauka Mistrzów Dalekiego Wschodu”

 

 

Zbyt duża liczba kalorii w organizmie powoduje wzrost produkcji zapalnych ciał. Błony komórek obronnych zawierają także więcej utlenianych kwasów tłuszczowych, które nasilają produkcję niebezpiecznych wolnych rodników powodujących powstawanie raka. Stosowanie diety niskokalorycznej łagodzi i opóźnia powstawanie wielu chorób oraz hamuje proces zmian nowotworowych.

Nasi przodkowie mieli większy problem z trawieniem - ich organizm musiał się mocno namęczyć, by strawić choć odrobinę pokarmu surowego lub pieczonego na ogniu. Taki twardy pokarm musiał być dokładnie przeżuty, wymieszany ze śliną (enzymami), długo „przerabiany” w żołądku i wchłaniany na całej długości jelit. Powinieneś jeść więc jak najwięcej twardych pokarmów wymagających dokładnego przeżuwania i zmuszającego układ pokarmowy do pracy.

 

 

TWARDY POKARM - TO TWARDE I JĘDRNE CIAŁO,

MIĘKKI POKARM - TO MIĘKKIE I PULCHNE CIAŁO.

 

 

Wspomniany już wcześniej doktor Michael Gersohn przypomniał  swego czasu twierdzenie Hipokratesa:

 „ŚMIERĆ CZAI SIĘ W JELITACH ...”

 

„Śmierć zaczyna się w okrężnicy z przyczyn, które powinny być oczywiste, i niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego wymogu higieny osobistej, mimo iż wykonywanie go prawdopodobnie zmniejszyłoby zachorowalność całej ludzkiej populacji o 85%, a może więcej.

Zaznajomienie przeciętnego człowieka człowieka z tą wiedzą miałoby poważny wpływ na ekonomiczną strukturę przemysłu medycznego i właśnie dlatego prosząc lekarza o radę w sprawie oczyszczenia okrężnicy możemy się spodziewać zniechęcającej odpowiedzi.

Lekarze są ćwiczeni w odpowiadaniu w ten sposób. Jeszcze w trakcie studiów mówi się im, jak unikać odpowiedzi na pytania, które mogą stawiać zawód lekarski w niekorzystnym świetle.

Umiejętność prawdziwego uzdrawiania jest ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje kapitalistyczna medycyna - gdyby lekarze uzdrawiali ludzi, straciliby bardzo wielu klientów.” (Nexus Nr 5/2006, „Eliminacja pasożytów lampą z węglowym łukiem elektrycznym”, Carmi B. Hazen, tłum. Jerzy Florczykowski).

 

Czyż nie miał racji i Hipokrates i Michael Gersohn?

A wydawałoby się, że to serce jest najważniejsze... Tak, jest bardzo ważne, ale droga do niego wiedzie przez żołądek (dosłownie!), a właściwie przez układ pokarmowy.

Artykuł jest fragmentem ksiązki "Brawy Twojego Zdrowia - Tajemnice suplementacji odżywiania"

Autor: Janusz Dąbrowski



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Znaczenie jodu dla zachowania dobrego stanu zdrowia
Znaczenie jodu dla zachowania dobrego stanu zdrowia wolnemedia net
Znaczenie jodu dla zachowania dobrego stanu zdrowia
#08 Nexus 2 2008 znaczenie jodu dla zachowania dobrego stanu zdrowia
TŁUSZCZE rola i znaczenie dla zdrowia człowieka
serce i układ krążenia znaczenie dla zdrowia
80 Parametry mikroklimatu w środowisku pracy – definicje, ocena, znaczenie dla zdrowia
75 Sesja Generalna Światowej Organizacji Zdrowia Zwierząt (OIE) świadectwem znaczenia OIE dla nauki
Znaczenie liści dla roślin
Dwie substancje zawarte w popularnych kosmetykach niebezpieczne dla zdrowia
Planowanie programu dla zdrowia Nieznany (4)
Prawo Unii Europejskiej dla administracji 22 pazdziernika 2010r, Administracja UKSW Ist, Prawo UE d
Bańki bardzo stara metoda w trochę innym ujęciu, prawo przyciągania
Prawo właśności intelektualnej, Dla studenta, Prawo własności intelektualnej

więcej podobnych podstron