Jacques Derrida - Psyche. Odkrywanie Innego, Teoria literatury i kultury + filozofia, Derrida Jacques


Jacques Derrida

Psyche. Odkrywanie innego1

Cóż jeszcze będę w stanie odkryć? Oto, być może, odkrywczy [inventif] początek wykładu. Wyobraźcie sobie mówcę, który zamierza zwrócić się w ten sposób do swych gości. Wydaje się, że nie wiedzieć co powie,

1 Kłopoty tłumacza, z których wypada się tu wytłumaczyć, są, jak zawsze w przypadku tekstów Derridy, niemałe. Rozpoczynają się już od tytułu. Psyche to oczywiście odesłanie do greki (zarówno duszy Jak mitologicznej postaci), co można jeszcze oddać w j.polskim, choć wówczas zginie drugie znaczenie tego słowa, które w j. francuskim oznacza rodzaj obrotowego lustra. A lustro i cały wątek „spekulatywny", z odesłaniem do postidealistycznej filozofii, odgrywa w rozważaniach Derridy istotną rolę. Podobnie z fr. invention. Ma ono trzy podstawowe znaczenia, do których odwołuje się w tekście (i które tłumaczy) Derrida: l. Inwencja to pomysłowość (inventivite), zdolność do wynajdywania czegoś (capacite d'inventer), umiejętność odkrywania, słowem: wynalazczość lub odkrywczość, 2. Inwencja to akt, doświadczenie, czynność samego wynalezienia lub odkrycia, słowem: wynajdywanie lub odkrywanie czegoś. 3. Inwencja to cos, co zostało wynalezione, „zawartość" wynalezienia lub odkrywania, słowem: wynalazek lub odkrycie. A nadto (wymieńmy kilka tylko, istotnych dla Derridy, wariantów): wymyśl, zmyślenie, zmyślność. Derridzie jednak, poza przytoczonymi znaczeniami, chodzi jeszcze o znaczenie retoryczne, które albo zdecydujemy się— jak radzi Ziomek — spolszczyć i mówić o inwencji, albo — jak postępowali dawniejsi tłumacze traktatów retorycznych, np. E. Rykaczewski, XIX-wieczny tłumacz Cycerona, piszący o wynalezieniu — zastąpić polskimi odpowiednikami. Jakby nie dość było kłopotów, fr. invention oraz (w formie czasownikowej) inrenter, pochodzi od łac. invenire, zachowując możliwość — którą z upodobaniem wykorzystuje Derrida — nieustannego przywoływania słów związanych z czasownikiem venir (przybywać, przychodzić, dochodzić): od riens (chodź, przyjdź) przez survenue (przybycie, nadejście), revenir (powracać, dochodzić, przychodzić na mysi itd.) do prerenir (uprzedzać, wyprzedzać), nie licząc odwołań do l'avenir (przyszłości), l'evenement (zdarzenia) czy l'aventwe (przygody). Od biedy można oddać to po polsku, stosując formy związane z rdzeniem chodzić: dochodzić (do czegoś), przychodzić (na myśl), zachodzić (na coś), nachodzić (coś), wychodzić (przed kogoś), nie jest to chyba jednak, jak pisze Derrida za Leibnizem, la meilleure voie. Ostatecznie zdecydowałem się wybrnąć (rzecz jasna niedostatecznie) z tego kłopotu, pozostając tam, gdzie to możliwe, przy inwencji, tam zaś, gdzie niemożliwe było użycie tego słowa w formie czasownikowej (na co polszczyzna nie pozwala), tłumacząc przeważnie invention jako odkrywanie lub odkrycie, niekiedy stosując także inne formy, w zależności od kontekstu. W pewnym miejscu tekstu oddanego angielskiej tłumaczce Derrida stwierdza: „Już wyobrażam sobie, jaką pomysłowość (inventiveness) będzie musiał wykazać tłumacz tego wykładu tam, gdzie wykorzystane zostały właściwości języków opartych na łacinie". Z całą pewnością tłumaczenie tekstu Derridy o inwencji samo musi być pełne inwencji (o co, jak sądzę, Derridzie między innymi chodziło), co niestety - poza kręgiem języków romańskich jest bardzo trudne (przyp. tłum.).

82

Jacques Derrida

bezczelnie zapowiada przygotowanie do improwizacji. Będzie musiał zmyślać na miejscu i pyta siebie raz jeszcze: cóż jeszcze powinieniem odkryć? Jednocześnie jednak, nie bez zarozumiałości, wydaje się zakładać, że improwizowany dyskurs pozo-

83

Psyche. Odkrywanie innego

stanie nieprzewidywalny, to znaczy, jak zwykle, „wciąż" nowy, oryginalny, wyjątkowy, słowem, odkrywczy. "W istocie, mówca taki, odkrywając coś w końcu w pierwszym zdaniu swego wprowadzenia, powinien zerwać z regułami, porozumieniem, grzecznością, retoryką skromności, mówiąc krótko: z wszystkimi konwencjami społecznymi. Inwencja zakłada zawsze pewną nieprawomyślność, zerwanie z dotychczasową umową, wprowadzając nieład w bezpieczne uporządkowanie rzeczy, zakłócając konwenans. [...]Cóż jeszcze będę w stanie odkryć? Od wypowiedzi na temat inwencji oczekuje się, że spełniona swą obietnicę, że wypełni reguły umowy: powinna ona traktować o inwencji.

Oczekuje się jednak także od niej (zakłada to niejako sam kontrakt), że znajdzie się w niej coś całkiem nowego na temat inwencji, zarówno jeśli chodzi o porządek rzeczy, jak porządek słów, zarówno w tym, co powiedziane, jak w samym akcie wypowiedzi. By nie zawieść oczekiwań, w najmniejszym choćby stopniu powinna być ona odkrywcza. Oczekuje się od niej czegoś nieoczekiwanego. Żadne wprowadzenie jej nie zapowiada, żaden horyzont oczekiwań nie wprowadza do jej odbioru. Mimo wszelką wieloznaczność tak słowa, jak pojęcia inwencji, domyślacie się już zapewne tego, co chcę wam powiedzieć.Wypowiedź niniejsza powinna więc być odkrywcza. Nie roszcząc sobie pretensji do nadmiernej odkrywczości, powinna jednak wykorzystać powszechnie dostępny zasób uregulowanych możliwości po to tylko, by w pewien sposób zaznaczyć [signer] przynajmniej jedno odkrywcze zdanie, które zainteresowałoby czytelników. [...] Przedstawiając jednak jakieś odkrycie oraz przedstawiając własną odkrywczość, wypowiedź, o której mówię, powinna swą odkrywczość poddać rozpoznaniu, osądowi i uprawomocnieniu innego, nie będącego członkiem rodziny: innego - członka wspólnoty społecznej i instytucji. Inwencja bowiem nigdy nie może być całkowicie prywatna, skoro jej status jako inwencji, jej

Jacques Derrida

świadectwo lub patent - jej jawna, otwarta, publiczna identyfikacja powinna być potwierdzona i zatwierdzona. Przetłumaczmy: mówiąc o inwencji, tym starym temacie, który należy dziś ponownie odkryć [reinventer], powinniśmy zrozumieć, że wypowiedź niniejsza domaga się opatentowania. A to zakłada umowę, obietnicę, zaangażowanie, instytucję, prawo i uprawomocnienie. Nie istnieje odkrycie naturalne, a jednak z odkryciem wiąże się też oryginalność, pochodzenie, rozwój, genealogia, wartości, które często przypisuje się genialności, a więc i naturalności. [...]Widzimy już, jak formuje się wyjątkowa struktura takiego zdarzenia [...], zdarzenia, albowiem akt mowy, o którym mówię, powinien być zdarzeniem: z jednej strony z powodu swej wyjątkowości, z drugiej zaś dlatego, że owa wyjątkowość umożliwi pojawienie się lub nadejście czegoś nowego. Powinna ona pozwolić

pojawić się czemuś nowemu po raz pierwszy. W każdym z tych słów: „nowe", „zdarzenie", „nadejście", „wyjątkowość", „pierwszy raz" (angielskie first time lepiej oddaje czasowy aspekt owego „pierwszego razu") kryję się zagadka. Inwencja nigdy nie ma miejsca, gdy nie wiąże się z jakimś zapoczątkowującym zdarzeniem oraz pewnym przydarzeniem [avenement], jeśli rozumieć przez to ostatnie otwarcie przyszłości przed pewnymi możliwościami lub władzą, która pozostanie w dyspozycji wszystkich. Przydarzenie, albowiem zdarzenie inwencji, akt jego zapoczątkowującego wytwarzania, po rozpoznaniu i uprawomocnieniu, po opatrzeniu kontrsygnaturą przez umowę społeczną, wedle określonego systemu konwencji, powinno zachować wartość dla przyszłości. Nie uzyska ono statusu inwencji, jeśli owa socjalizacja tego, co odkryte, nie zostanie zagwarantowana przez system konwencji, zapewniających temu jednocześnie wpisanie we wspólną historię, przynależność do pewnej kultury: dziedzictwa, spuścizny, tradycji pedagogicznej, dyscypliny i łańcucha pokoleń. Odkrycie zostaje dokonane tylko po to, by mogło być powtarzane, wykorzystywane i wpisywane w odmienne konteksty.

85

Psyche. Odkrywanie innego

Pozostając w siatce, która wykracza poza leksykę i która nie ogranicza się wyłącznie do gry językowych pomysłów, napotykamy konkurujące ze sobą, rozmaite tryby dochodzenia [venir]

dojścia [venue], w zagadkowym zderzeniu invenire i inventio, zdarzenia [1'eve'nement] i przydarzenia [l'avenement], przyszłości [l'avenir], przygody [1'aventure] i konwencji [convention]. Jak przetłumaczyć ten zbiór poza kręgiem języków romańskich, zachowując jego jedność, która spaja pierwszy raz inwencji z na-dejściem, z przyjściem przyszłości,zdarzeniem, przydarzeniem, konwencją lub przygodą? Z pewnością, 'wszystkie te słowa są na przykład zachowane w języku angielskim (łącznie z bardzo specyficznym, wąsko definiowanym, sądowym użyciem słowa venue, oraz słowem advent, zarezerwowanym dla przyjścia Chrystusa), poza jednym wszelako, stanowiącym ośrodek całej tej grupy, czasownikiem venir. Bez wątpienia inwencja, jak powiada Oxford English Dictionary, polega na „dochodzeniu do czegoś lub znajdowaniu". Nawet jeśli to zderzenie słowne wydaje się czysto przypadkowe i konwencjonalne, to jednak daje ono do myślenia. Co daje do myślenia? Co jeszcze? Komu jeszcze? Co jeszcze należy wymyśleć na temat dochodzenia, na temat venir? Co w ogóle znaczy dochodzić? Dojść (do czegoś) pierwszy raz? Wszelka inwencja zakłada, że coś zachodzi lub ktoś dochodzi do czegoś pierwszy raz, coś lub ktoś dochodzi do kogoś innego. Po to jednak, by inwencja była inwencją, to znaczy czymś wyjątkowym, nawet jeśli owa wyjątkowość powinna ustąpić miejsca powtórzeniu, ów pierwszy raz powinien być także ostatnim razem, kiedy to archeologia i eschatologia potakują sobie wzajem w ironii tej samej chwili. Mamy więc do czynienia z wyjątkową strukturą zdarzenia, które wydaje się stwarzać mówiąc o sobie samym, przez" sam fakt mówienia o sobie samym, odkąd tylko zaczyna ono odkrywać dla siebie, jako temat, inwencję, torując sobie drogę, zapoczątkowując lub znacząc swoją wyjątkowość, w pewnym sensie dokonując jej w tej samej chwili, w której nazywa ono i opisuje ponadjednostkowość swego gatunku i genealogię swego toposu:

86

Jacques Derrida

de inventione, mając cały czas w pamięci tradycję gatunku i ilustrujących ją przykładów. Jeżeli pragnie być odkrywcza, wypowiedź taka rozpocznie od odkrywczego początku, mówiąc o sobie samej za pomocą refleksyjnej struktury, która nie tylko nie wytworzy samoobecności lub zbieżności z samą sobą, lecz która w zamian zaprojektuje przydarzenie siebie, „mówienie" lub „pisanie" o sobie, jako innym, co ze swej strony nazywam śladem. [...] Mówiąc o sobie samej, wypowiedź taka dążyć będzie do uznania ze strony publiczności, nie tylko ze względu na ogólną prawdę tego, co proponuje na temat inwencji (prawdę inwencji i

inwencję prawdy), ale też ze względu na operacyjna wartość technicznego instrumentarium [dispositif] pozostającego do dyspozycji ogółu2. [...]Oczywiste jest już, że mówimy dziś o statusie inwencji. Zawarto tu pewną umowę, w której wyczuwa się jednak brak równowagi, dzięki czemu kryje ona w sobie coś prowokującego. Musimy mówić o statusie inwencji, najlepiej jednak czynić to odkrywczo. Odkrywczość zaś możliwa jest tylko w granicach wyznaczonych przez samą umowę i przez tytuł (status inwencji lub/czyli odkrywanie innego). Odkrywczość, wzbraniająca się przed dyktatem, rządzeniem i programowaniem ze strony owych konwencji, byłaby nie na miejscu, nie na czasie, nie w porę, bezczelna i transgresywna. A jednak, wielu zniecierpliwionych czytelników mogłoby replikować, że inwencja, jeśli naprawdę miałaby być odkrywcza, możliwa jest dziś jedynie pod warunkiem takiego właśnie odchylenia, takiej właśnie nie-prawomyślności, słowem, pod warunkiem przekroczenia reguł statusu i programu, który chciałoby się jej przypisać.

2 W tym miejscu Derrida rozpoczyna wątek całkowicie pominięty w niniejszym tłumaczeniu, poświęcony podwójnej lekturze: wiersza Fable Francisa Ponge'a oraz tekstów Paula de Mana (pamięci którego zadedykowany został cały wykład). Początkowy fragment tego wątku, obejmujący ss. 17-28 oryginału, dostępny jest w (zbyt chyba pospiesznie sporządzonym) tłumaczeniu S.Magali (prawdopodobnie z j. angielskiego): Psyche: wynajdywanie innego, „Odra" 1994, nr 6 (przyp. tłum.).

87

Psyche. Odkrywanie innego

Tak już pewnie Państwo podejrzewacie, rzeczy nie mają się tak prosto. Bez względu na to,jak niewiele pozostawilibyśmy z semantycznego obciążenia słowa „inwencja", pozwalając mu -na pewną nieokreśloność, łatwo odczujemy, że inwencja jako taka, jako to, co wyłania się na samym początku, nie powinna mieć żadnego statusu. W momencie wtargnięcia jej narzucająca się inwersyjność powinna przeskoczyć, zignorować, przekroczyć,zanegować(albo przynajmniej, co niesie ze sobą dodatkową komplikację, pominąć) status, który chciałoby się jej przypisać lub który zawczasu by w niej rozpoznano, a ściślej - przestrzeń, w której ów status nabiera sensu i prawomocności, czyli środowisko odbioru, które z definicji nie powinno być nigdy gotowe na przyjęcie autentycznej innowacji. Zgodnie z tą hipotezą (pod którą w tym momencie się nie podpisuję), teoria odbioru powinna tu albo rozpoznać swoje istotne ograniczenie, albo też skomplikować swoje roszczenia, uznając teorię transgresywnych odchyleń, co do której nie wiadomo, czy byłaby ona jeszcze teorią, i to teorią czegoś takiego jak odbiór. Pozostańmy przez chwilę przy tej zdroworozsądkowej hipotezie. Inwencja powinna wyprodukować rozregulowujące instrumentarium, otworzyć przestrzeń perturbacji lub zakłóceń dla wszelkiego, dającego się jej przypisać, statusu. Czy nie ma ona wobec tego charakteru destabilizującego, a nawet dekonstrukcyjnego? Pytanie brzmiałoby tak: jakie byłyby dekonstrukcyjne efekty inwencji? Albo odwrotnie: w jakiej mierze ruch dekonstrukcji, nie ograniczający się, jak mu się często naiwnie przypisuje, do form negatywnych lub destrukcyjnych, sam może być odkrywczy lub przynajmniej - w jakiej mierze może stanowić sygnał odkrywczości w polu socjohistorycznym? I w końcu, w jaki sposób dekonstrukcja samego pojęcia inwencji, poprzez całe złożone i zorganizowane bogactwo jego siatki semantycznej, może być jeszcze odkrywcza? Poza samym pojęciem i językiem inwencji, poza jego retoryką i aksjomatyką?Nie zamierzam nakładać problematyki inwencji na problematykę dekonstrukcji. Co więcej, z powodów fundamental-

88 Jacques Derrida

nych, nie należałoby mówić o problematyce dekonstrukcji. Moje pytanie zmierza w innym kierunku: dlaczego słowo „inwencja", słowo klasyczne, zużyte, znoszone, przeżywa dziś swego rodzaju odrodzenie, odkrywa przed sobą nowy sposób życia? Jestem pewien, że dowiodłaby tego statystyczna analiza zachodniej doksy: słowo to pojawia się w słowniku, w tytułach książek, retoryce życia publicznego, krytyce literackiej, polityce, a nawet w języku sztuki, moralności i religii. Dziwny powrót pragnienia odkrywczości. „Należy być odkrywczym": nie tworzyć, wyobrażać sobie, wytwarzać, ustanawiać, lecz przede 'wszystkim być odkrywczym. Wyjątkowość tego pragnienia mieści się dokładnie w różnicy pomiędzy znaczeniami: odkrywać/tworzyć, odkrywać/wyobrażać sobie, odkrywać/wytwarzać, odkrywać/ustanawiać itd.). Nie to lub tamto jest przedmiotem odkrycia, taka techne lub taka opowieść, lecz świat, jakiś świat; nie Ameryka, Nowy Świat, lecz jakiś nowy świat, jakaś nowa siedziba, jakiś inny człowiek, nawet jakieś inne pragnienie itd. Analiza powinna pokazać, dlaczego właśnie słowo „inwencja" narzuca się tutaj o wiele szybciej i o wiele częściej od innych, pokrewnych słów (odkrywać [decouvirir], tworzyć, wytwarzać, ustanawiać itd.). I dlaczego to pragnienie odkrywczości, sięgające aż marzenia o odkryciu jakiegoś nowego pragnienia, pozostaje 'współczesne doświadczeniu zmęczenia i wyczerpania, zmierzając do zniesienia jawnej sprzeczności pomiędzy dekonstrukcją i i inwencją. Dekonstrukcja jest odkrywcza albo nie ma jej wcale; nie zadowala się ona metodycznymi procedurami, otwiera przejście. Zachodzi i zaznacza [marche et marque]. Jej sposób pisania nie jest wyłącznie performatywny. Wytwarza ona - z innych konwencji - reguły dla nowych performatywów, choć nigdy nie umieszcza się w teoretycznym bezpieczeństwie prostej opozycji między performatywami i konstatacjami. Jej przebieg zakłada afirmację, która wiąże się z wydarzeniem się zdarzenia [venir de l'evenement], przydarzenia i inwencji. Może ona jednak tego dokonać tylko dekonstruując konceptualną i instytucjonalną strukturę inwencji, która, poprzez racjonalizację, doprowadziła-

89

Psyche. Odkrywanie innego

by do osłabienia siły inwencji: tak jakby trzeba było, ponad określonym, tradycyjnym statusem inwencji, na nowo odkryć jej przyszłość [reinventer l'avenir}.Przybywać, odkrywać, znajdować, znajdować się

Dziwna propozycja i dziwne zdanie. Powiedzieliśmy, że wszelka inwencja zmierza do rozregulowania statusu, który chciałoby się jej przypisać w tej samej chwili, w której mamy z nią do czynienia. Teraz natomiast mówimy, że dekonstrukcją musi zakładać problematyzację tradycyjnego statusu samej inwencji. Co to znaczy? Czym jest inwencja? Co robi? Wynajduje coś po raz pierwszy. Wszelka wieloznaczność tkwi w słowie „wynajduje". „Wynajdywać" [trouver] to odkrywać coś, gdy doświadczenie wynajdywania ma miejsce po raz pierwszy. Zdarzenie bez precedensu, którego nowość tkwi albo w rzeczy wynalezionej (odkrytej), na przykład w nie istniejącym dotąd urządzeniu technicznym: druku, szczepionce, formie muzycznej, instytucji (dobrej lub złej), maszynie do przesyłania informacji lub niszczenia na odległość itd. albo w samym akcie (już nie w „rzeczy") „wynajdywania" lub „odkrywania" [decouvirir] [...]. W obu tych przypadkach, wedle obu tych punktów widzenia, inwencja nie tworzy istnienia lub świata (jako zbiorów istnień), jako taka nie posiada teologicznego znaczenia tworzenia istnienia ex nihilo. Odkrywa ona po raz pierwszy, od-słania to, co już istniało, lub też wytwarza coś, co wprawdzie, jako techne, nie istniało, lecz co także nie zostało stworzone (w mocnym znaczeniu tego słowa) i tylko dało początek czemuś w postaci pewnego zasobu istniejących już i pozostających do dyspozycji elementów danej konfiguracji. Konfiguracja ta, owa uporządkowana całość, umożliwiająca inwencję i jej uprawomocnienie, stawia wszystkie znane Państwu problemy związane z tym, co nazywa się całością kulturową, Weltanschauung, epoką, episteme, paradygmatem itd. Bez względu na trudność i rangę tych zagadnień, wszystkie one

Jacques Derrida

domagają się rozjaśnienia, co oznacza i co implikuje inwencja. W każdym razie

Fobie Ponge'a nie tworzy [cree] niczego (a przynajmniej tak się zdaje) w teologicznym znaczeniu tego słowa, odkrywa natomiast coś [invente}, wykorzystując słownik i reguły składniowe, obowiązujący kod i konwencje, którym w pewien sposób sama się podporządkowuje. Umożliwia ona pewne zdarzenie, opowiada pewną fikcyjną historię i wytwarza pewną maszynerię, wprowadzając niejakie odchylenie od zwyczajowego użycia wypowiedzi, zaburzając w pewnej mierze normy oczekiwań i odbioru, których mimo wszystko potrzebuje. Kształtuje pewien początek i o tym początku mówi, tym podwójnym, nierozdzielnym gestem inauguracji. To właśnie tu mieści się owa wyjątkowość i nowość, bez której nie byłoby w ogóle inwencji.W każdym przypadku i niezależnie od wszelkich semantycznych przemieszczeń słowa „inwencja", pozostaje ona tym, co zachodzi [venir], zdarzeniem nowości, które powinno zadziwiać: w momencie jego nadejścia żaden status nie powinien czekać na zredukowanie go do tego samego.To nadejście nowości powinno zależeć od działalności ludzkiego podmiotu. Inwencja zawsze wiąże się z człowiekiem jako podmiotem. Jest to właściwość niesłychanie stabilna, quasi-in-wariant semantyczny, który musimy uwzględniać z wielką skrupulatnością.Jakakolwiek byłaby historia polisemii terminu „inwencja", wpisanego w sferę oddziaływania kultury łacińskiej (choć niekoniecznie w sferę samej tej kultury), nigdy, jak mi się wydaje, nie można mówić o inwencji, nie zakładając jednocześnie technicznej inicjatywy bytu zwanego człowiekiem. Sam człowiek i jego świat definiują się poprzez zdolność do inwencji w podwójnym sensie: fikcyjnej opowieści i innowacji technicznej lub techno-epistemicznej. Tak więc, wiążąc ze sobą techne i fabula, przypominam także o więzach łączących historia i episteme. Nikt nie jest uprawniony (zawsze jest to kwestia statusu i konwencji) do mówienia o odkrywczym Bogu, nawet jeśli jego twórczość - jak myślano - stoi u podstaw inwencji ludzkiej;

Psyche. Odkrywanie innego 91

nikt nie jest uprawniony do mówienia o odkrywczym zwierzęciu nawet jeśli jego tworzenie i manipulacja narzędziami przypominają, Jak to się często mówi, inwencję ludzką. Z drugiej strony, ludzie mogą odkrywać bogów, zwierzęta, a w szczególności zwierzęta boskie.Ten techno-epistemo-antropocentryczny wymiar wpisuje wartość inwencji (w sensie jego

dominującego znaczenia, określanego przez konwencje) w zbiór struktur, w zróżnicowany sposób wiążący technikę i metafizyczny humanizm. Jeśli należy dziś na nowo odkryć inwencję, to trzeba to uczynić poprzez pytania i dekonstrukcyjne zabiegi zwrócone ku (lub przeciwko) tej dominującej wartości inwencji, jej statusowi i zagadkowej historii, która systemem konwencji wiąże ze sobą metafizykę, techno-naukę i humanizm. [...]Spójrzmy na przebytą przez nas drogę. Ogólny status inwencji, podobnie jak w przypadku inwencji konkretnej, zakłada publiczne rozpoznanie źródła [origine}, a ściślej, oryginalności, którą następnie powinno się przypisać ludzkiemu podmiotowi, jednostkowemu lub zbiorowemu, odpowiedzialnemu za odkrycie lub wytworzenie nowości, dostępnej jednak dla wszystkich. Odkrycie [decourerte] czy wytworzenie [production]? Oto pierwsza wieloznaczność, o ile powstrzymamy się od zredukowania znaczenia słowa producere do ujawniania czegoś gestem wyprowadzania lub posuwania naprzód, co należałoby raczej do odsłaniania lub odkrywania. W każdym razie, nie tworzenie, lecz odkrywanie lub wytwarzanie. Inwencja oznacza dojście do wynalezienia, odkrycie, odsłonięcie, wytworzenie po raz pierwszy czegoś, co może być artefaktem, lecz co w każdym razie musiało się już tam znajdować, w stanie ukrytym lub tylko potencjalnym. Ów pierwszy raz inwencji nigdy nie tworzy istnienia i to właśnie z pewną rezerwą wobec teologii kreacjonistycznej dąży się dziś do ponownego odkrycia inwencji. Rezerwa ta z pewnością nie nosi znamion ateizmu, wprost przeciwnie: tworzenie zarezerwowane zostaje dla Boga, dla ludzi zaś pozostawiona zostaje inwencja. Nie sposób już powiedzieć, że Bóg odkrył

92

Jacques Derrida

świat, to znaczy całość istnień. Można powiedzieć, że Bóg odkrył prawa i

procedury umożliwiające stworzenie (dum calculat fit mundus), nie można natomiast powiedzieć, że odkrył świat. Tak jak nie sposób już dzisiaj powiedzieć, że Krzysztof Kolumb odkrył [a invente] Amerykę, chyba że w archaicznym już znaczeniu tego słowa, zgodnie z którym [...] jest ono ograniczone do odkrywania [decouverte] tego, co już istnieje. Użycie lub system pewnych współczesnych, stosunkowo współczesnych konwencji uniemożliwia nam mówienie o odkryciu, którego przedmiot istniałby sam z siebie. Jeśli mówiono by dziś o odkryciu [wvetition] Ameryki lub Nowego Świata, oznaczałoby to przede wszystkim odkrycie lub stworzenie

nowych sposobów istnienia, nowych sposobów patrzenia na świat lub jego zamieszkiwania, nigdy zaś stworzenie lub odkrycie [decouverte] istnienia terytorium zwanego Ameryką. W semantycznym rozwoju lub uregulowanym użyciu słowa „inwencja" dopatrzeć się można pewnej linii podziału lub mutacji. [...] Co to za linia? Inwencja oznaczała zawsze „odkryć coś po raz pierwszy", lecz aż do początków tego, co można by nazwać techno-naukową i filozoficzną nowożytnością (z grubsza i niedokładnie mówiąc, do wieku XVII), można było jeszcze mówić o inwencji w odniesieniu do istnień lub prawd, które nie zostały, co oczywiste, stworzone dzięki inwencji, ale dzięki niej zostały —już istniejące - odkryte i ujawnione po raz pierwszy. [...] O tym właśnie mówi Cyceron w De inventione (l. VII). Pierwsza część sztuki krasomówczej, inwencja, jest „excogitatio rerum verarum, aut verisimilium, quae causam probabilem reddant" [wymyślaniem rzeczy prawdziwych lub prawdopodobnych, które uwiarygodniłyby sprawę] 3. Rzeczona „sprawa", to sprawa sądowa, spór lub kontrowersja między „określonymi osobami". Do statusu inwencji należy zawsze i to, że zajmuje się ona także prawnymi kwestiami statusu.

3 W tłumaczeniu E. Rykaczewskiego: „Przez wynalezienie rozumiemy wyszukanie

pomysłów prawdziwych albo prawdopodobnych, któreby zdolne były dowieść założenia" (O wynalezieniu retorycznym, w: M. T. Cyceron, Dzieła, Poznań 1879, t. VIII, s. 412) (przyp. tłum.).

Psyche. Odkrywanie innego

Później jednak, zgodnie z przemieszczeniem, które, moim zdaniem, stabilizowało się w XVII w., prawdopodobnie między Kartezjuszem i Leibnizem, przestano już mówić o inwencji iako odsłaniającym odkrywaniu tego, co już istniejące (istnienia lub prawdy), a coraz częściej zaczęto mówić o inwencji jako wytwórczym odkrywaniu instrumentarium, które w szerokim znaczeniu można by nazwać technicznym, techno-naukowym lub techno-poetyckim. Nie chodzi tu po prostu o technologizację inwencji. Zawsze wiązała się ona z interwencją pewnej techne, tym razem jednak, wraz z ową techne, w użyciu słowa „inwencja" decydującą rolę odgrywać zaczyna nie odsłanianie, lecz wytwarzanie, które oznacza teraz produkcję względnie niezależnego instrumentarium mechanicznego, zdolnego do pewnej amoreprodukcji, a nawet pewnej powtarzającej się symulacji.Odkrywanie prawdy[...] „Pierwsza linia" podziału przecinać będzie zagadnienie prawdy: stosunek prawdy do użycia słowa „prawda". [...] Jeśli, jak brzmi nasza hipoteza, pierwsze znaczenie inwencji, które moglibyśmy nazwać „prawdziwościowym" [veritatif], zaczyna od XVII wieku zanikać na rzecz znaczenia drugiego, to musimy jeszcze odnaleźć miejsce, w którym rozpoczyna się ten podział, miejsce, które nie miałoby jednak ani charakteru empirycznego, ani historyczno-chronologicznego. Skąd to się bierze, że nie mówi się już o [...] odkryciu [invention] prawdy (w pewnym znaczeniu tego słowa), coraz częściej (a właściwie wyłącznie) mówiąc o wynalezieniu [invention] druku, statku o napędzie parowym czy instrumentarium logiczno-matematycznego, czyli o całkiem innym odniesieniu do prawdy? Mimo tej tendencyjnej transformacji, -w obu wypadkach chodzi o prawdę. Oba te sensy oddzielone są i jednocześnie połączone przez pewną fałdkę lub spojenie, które czynią z nich dwie siły lub dwie tendencje, odnoszące się wzajem do siebie w przestrzeni własnej różnicy. Być może mamy w tych tekstach do czynienia

94 Jacques Derrida

z przelotnym i niewyraźnym momentem, w którym „inwencja" oznacza jeszcze

odkrycie prawdy w znaczeniu odsłaniającego odkrycia tego, co już istnieje. Można też jednak dostrzec inwencję, związaną z odmiennym już typem prawdy i innym znaczeniem słowa „prawda", ze zdaniem osądzającym [judicative], posługującym się instrumentarium logiczno-językowym. Chodzi tu owytworzenie najstosowniejszej techne, skonstruowanie maszynerii, której dotąd nie było, nawet jeśli to nowe instrumentarium prawdy powinno z zasady wzorować się na modelu wcześniejszym. Oba te znaczenia pozostają sobie bliskie, a nawet nakładają się na siebie w dość powszechnie używanym wyrażeniu „odkrycie prawdy" [invention de la verite]. Ja jednak sądzę, że są one całkowicie odmienne, że nigdy nie przestały wskazywać na swoją odmienność i że drugie z nich zmierzało od samego początku do całkowitej hegemonii. Prawdą jednak jest, że zawsze trzymało się ono obsesyjnie drugiego znaczenia i je przyciągało, wobec czego cała kwestia różnicy pomiędzy przednowożytną i nowożytną techne tkwi w centrum tego, co pośpiesznie nazwałem obsesją i przyciąganiem. [...]W Logice Port-Royal, a także u Kartezjusza i Leibniza odnaleźć można bliskie sobie stanowiska: nawet jeśli prawda, którą winniśmy znaleźć [trourer] tam, gdzie się ona znajduje, prawda pozostająca do odkrycia, powinna wzorować się na „prawdzie, która winna znajdować się w zeczy samej, niezależnie od naszych pragnień" (III, XX, a, 1-2) 4, to i tak przede wszystkim mieć będzie ona charakter naszego stosunku do rzeczy, nie zaś charakter samej rzeczy, a stosunek ten powinien zostać wyrażony w zdaniu. To właśnie najczęściej nazywać się będzie „prawdą", zwłaszcza wtedy, gdy słowo to zostanie użyte w liczbie mnogiej. Prawdy to zdania prawdziwe, instrumenty orzekania. [...] Prawda określa połączenie podmiotu i predykatu. Nigdy nie wynaleziono czegoś, co byłoby rzeczą. W sumie, nigdy

4 Zob. A. Arnauld i P. Nicole, Logika, czyli sztuka myślenia, przeł. i wstępem poprzedziła S. Romahnowa, Warszawa 1958, s. 369-372 (przyp. tłum.).

95

Psyche. Odkrywanie innego

niczego nie wynaleziono. Przede wszystkim, w tym nowym uniwersum wypowiedzi, nigdy nie wynaleziono istoty rzeczy, lecz tylko prawdę pod postacią zdania. To właśnie logiczno-wypowiedzeniowe instrumentarium można nazwać techne w szerokim znaczeniu tego słowa. Dlaczego? O inwencji można mówić tylko pod warunkiem pewnej ogólności, a także wówczas gdy wytwarzanie pewnej obiektywnej idealności (lub idealnej obiektywności) umożliwia zaistnienie powtarzających się operacji, a co za tym idzie pewnego dostępnego instrumentarium. Jeśli akt inwencji może wystąpić tylko raz, to wynaleziony artefakt z istoty swej powinien dać się powtarzać, trans-ponować i przekazywać. Dlatego owo „raz" lub „po raz pierwszy", związane z aktem inwencji, okazuje się podzielone lub zwielokrotnione samo w sobie, otwierając przestrzeń powtarzalności. Dwa skrajnie przeciwstawne typy wynalazku: z jednej strony maszyneria lub instrumentarium, z drugiej zaś strony fikcyjna lub poetycka narracja, zakładają jednocześnie i pierwszy, i wszystkie razy, początkowe zdarzenie i powtarzalność. Raz wynaleziony, jeśli można tak powiedzieć, wynalazek nie zostaje wynaleziony, jeśli w strukturze pierwszego razu nie mieści się już powtórzenie, ogólność, powszechna dostępność, a więc upublicznienie. Stąd problem statusu instytucjonalnego. Jeśli

poprzednio mogliśmy pomyśleć, że inwencja dokonuje zakwestionowania wszelkiego statusu, to teraz musimy stwierdzić, że bez statusu nie byłoby żadnej inwencji. Inwencja to wytwarzanie powtarzalności i maszynerii do reprodukcji, symulacji i symulakrii niezliczonej liczby egzemplarzy, dostępnych poza miejscem inwencji dla rozmaitych podmiotów, w różnych kontekstach. Instrumentaria owe mogą składać się albo z prostych lub skomplikowanych narzędzi, albo też z procedur wypowiedzeniowych, metod, formuł retorycznych, gatunków poetyckich, stylów artystycznych. We wszystkich tych przypadkach mamy do czynienia z „historiami": określona sekwencyjność powinna przybrać formę narracyjną, podlegać repetycji, recytacji i re-cytacji. Powinno się ją opowiadać i streszczać zgodnie

96 Jacques Derrida

z wyinogami rozumu. Powtarzalność ta wciąż na nowo pozostawia ślad [se marque, et donc se remarque] u początków pełnej inwencji instauracji, ustanawia ją, od pierwszej chwili uzupełniając o kieszonkę, swego rodzaju odwróconą antycypację [...].Sygnatura: sztuka inwencji, sztuka przesyłek[...] Cała nowożytna polityka inwencji zmierza do podporządkowania tego, co nieprzewidywalne [1'aleatoire] zaprogramowanemu obrachunkowi, zarówno jeśli chodzi o politykę badań naukowych, jak politykę kultury. Często próbuje się spoić obie te sfery, wiążąc je z przemysłową polityką „patentu". Próba taka pozwoliłaby im na wsparcie ekonomii („wyjść z kryzysu dzięki kulturze" lub dzięki przemysłowi kulturowemu) albo też na wsparcie ze strony ekonomii. Mimo pozorów, nie jest to sprzeczne z projektem Leibnizjańskim: celem jest opanowanie tego, co przypadkowe, poprzez jego integrację pod postacią obrachowanego marginesu. Przyznając, że przypadek [hasard], całkiem przypadkowo, podsunąć może odkryciu ogólną ideę, Leibniz nie dostrzega w tym najlepszej drogi:To prawda, że często jakiś przykład przypadkiem zauważony staje się okazją dla człowieka pomysłowego [ingenieux] [podkreślam to słowo, znajdujące się na granicy przyrodzonej genialności i technicznego podstępu] do poszukiwania prawdy ogólnej, ale istnieje jeszcze cały problem wykrycia jej, ponadto ta droga poszukiwania nie jest ani najlepsza, ani najczęściej używana przez tych, którzy postępują wedle pewnego porządku i metodycznie. Posługują się oni mą tylko w tych okolicznościach, kiedy lepsze metody zawodzą. Dlatego to niektórzy uwierzyli, że Archimedes odkrył [a troure] kwadraturę paraboli, ważąc kawałek drzewa wyciętego parabolicznie, i że to szczegółowe doświadczenie

naprowadziło go na prawdę ogólną. Ale ci, którzy znają przenikliwość tego wielkiego człowieka, widzą dobrze, że nie potrzebował takiej pomocy. Wszelako gdyby nawet ta droga

empiryczna prawd szczegółowych była okazją dla wszystkich odkryć [decouvertes], nie wystarczałaby do ich osiągnię-

97

Psyche. Odkrywanie innego

cia.[...] Przyznaję zresztą, że zachodzi często różnica między metodą używaną przy podawaniu nauk a tą, która pozwoliła je wykryć. [...] Niekiedy [...] przypadek dostarczył sposobności do odkryć [inventions]. Gdyby się było zaobserwowało te sposobności i zachowało ich pamięć dla potomnych (co byłoby wielce użyteczne), ów szczegół byłby się stał bardzo ważną częścią historii umiejętności, ale nie nadawałby się do układania z nich systemów. Niekiedy również odkrywcy [inventeurs] zmierzali rozumnie do prawdy, ale bardzo okrężnymi drogami5.[...] Jeśli przypadek, los lub okazja nie odgrywają istotnej roli w systemie inwencji, lecz tylko w jej historii jako „historii umiejętności", nieprzewidywalność [l'alea] pobudza do odkrycia w takiej tylko mierze, w jakiej zmusza do tego konieczność. Rola odkrywcy (pomysłowego lub nie) polega na wykorzystaniu tego przypadku. Nie tyle na dojściu przez przypadek do prawdy, ile na natrafieniu na przypadek, na umiejętności natrafienia na przypadek i rozpoznania go jako przypadku, na jego anty-cypacji, jego odczytaniu, uświadomieniu, wpisaniu na listę konieczności i rzuceniu kubkiem kości. To właśnie jednocześnie zachowuje i unieważnia przypadek jako taki, podnosząc go do rangi czegoś nieprzewidywalnego.Oto do czego zmierzają wszyscy politycy nauki i kultury nowożytnej, próbujący - bo czyż mogliby zajmować się czymś innym? — programować odkrycia. Margines nieprzewidywalno-ści, który zamierzają pochłonąć, pozostaje tożsamy z obrachunkiem, z tym, co daje się skalkulować. Wychodzi on od praw-dopodobnego określenia ilościowego i pozostaje, można by rzec, w tym samym porządku i w porządku tego samego, gdzie nie ma miejsca na jakiekolwiek zaskoczenie. To właśnie nazywam odkrywaniem tego samego [1'invention du meme}. Do tego, lub niemal do tego, sprowadza się cała inwencja. Nie przeciw-

5 G. W. Leibniz, Nowe rozważania dotyczące rozumu ludzkiego, z oryg. franc. przeł. I. Dąmbska, wstępem poprzedził L. Kołakowski, Warszawa 1955, t. II, s. 237-238.

98

Jacques Derrida

stawiam jej odkrywaniu innego [l'invention de 1'autre] (skądinąd nie przeciwstawiam jej niczemu), albowiem opozycja, dialektyczna lub nie, wciąż jeszcze przynależy do sfery tego samego. Odkrywanie innego nie przeciwstawia się odkrywaniu tego samego. Różnica między nimi otwiera się na nadejście innego rodzaju, nadejście całkiem innego odkrywania, o którym marzymy, odkrywania całkiem innego, które pozwoliłoby nadejść wciąż nie dającej się przewidzieć inności [alterite}, dla której żaden horyzont oczekiwań nie wydaje się oczywisty, gotowy i dostępny. Należy się jednak odpowiednio do tego przygotować, albowiem bierność, pewien szczególny rodzaj zrezygnowanej bierności, dla której wszystko powraca do tego samego, nie jest już do przyjęcia. Umożliwienie nadejścia innego nie oznacza inercji gotowej na byle co. Bez wątpienia nadejście innego, jeśli miałoby pozostać nieobrachowane i w pewnym sensie nieprzewidywalne (inne napotyka się w spotkaniu), powinno umknąć wszelkiemu zaprogramowaniu. Wszelako owa nieprzewidywalność innego powinna pozostać heterogeniczna w stosunku do nieprzewidywalności dającej się podporządkować rachunkowi, przykładowo do tej formy nierozstrzygalności, do której zmierzają teorie systemów formalnych. Owo odkrywanie całkiem innego, dokonujące się poza wszelkim możliwym statusem, wciąż jeszcze nazywam inwencją, albowiem trzeba się na nie przygotować, trzeba poczynić odpowiednie kroki do przyjęcia, podjęcia [invenir] innego. Odkrywanie innego, nadejście innego: nie jest to dopełniacz przedmiotowy, a tym bardziej nie jest to dopełniacz podmiotowy, nawet jeśli odkrywanie pochodzi od innego. Nie jest ono bowiem ani podmiotem, ani przedmiotem, ani jakimś ,Ja", ani świadomością, ani nieświadomością. Przygotowanie na nadejście innego jest tym, co można nazwać dekonstrukcją, która dekonstruuje ów podwójny dopełniacz, stąpając - pod postacią dekonstrukcyjnej inwencji — po śladach innego. Inwencja polegałaby więc na „umiejętności" powiedzenia „przyjdź" i odpowiedzi na „przyjdź" tego, co inne. Czy to w ogóle się zdarza? Nigdy nie wiadomo tego na pewno. [...]

99

Psyche. Odkrywanie innego

Ekonomia polityczna nowożytnej inwencji, narzucająca i o-kreślająca jej współczesny status, przynależy do całkiem nowej tradycji, nazwanej przez Leibniza „nowym gatunkiem logiki":potrzebny byłby nowy gatunek logiki, który by traktował o stopniach prawdopodobieństwa, bo Arystoteles w swych Topikach tym się najmniej zajął i poprzestał na pewnym uporządkowaniu niektórych potocznych reguł, ułożonych stosownie do ogólników, mogących przydać się przy jakiejś sposobności, gdzie trzeba rozszerzyć rozprawę i dać jej pewne prawdopodobieństwo; przy czym nie zadał sobie trudu, aby nam dostarczyć koniecznej wagi do oceny prawdopodobieństwa i do sformułowania na jego podstawie słusznego sądu. Byłoby rzeczą dobrą, aby ten, kto by chciał opracować ten temat, prowadził dalej badanie gier hazardowych; i w ogóle bardzo bym sobie życzył, aby jakiś bystry matematyk zechciał napisać obszerne dzieło, bardzo szczegółowe i dobrze uzasadnione, o grach wszelkiego rodzaju, co byłoby wielce użyteczne dla udoskonalenia sztuki wynalazczości [l'art d'inventer], gdyż umysł ludzki ujawnia się lepiej w grach aniżeli w najpoważniejszych czynnościach (tamże, II, 321-322).Owe gry to gry luster: umysł ludzki ujawnia się w nich lepiej niż gdzie indziej, tak brzmi argumentacja Leibniza. Gra zajmuje tu miejsce obrotowego lustra [psyche}, które odsyłało ludzkiej pomysłowości najlepszy obraz jej prawdy. Niczym w ilustrowanej opowieści, gra wypowiada lub objawia pewną prawdę. Nie kłóci się to z regułami programującej racjonalności lub ars inveniendi, rozumianej jako wcielenie zasad rozumu, lecz ilustruje „nowy rodzaj logiki", który zdolny jest objąć sobąrachunek prawdopodobieństwa.Jeden z paradoksów tej nowej ars inveniendi polega na tym, że jednocześnie wyzwala on wyobraźnię oraz wyzwala od wyobraźni. Wychodzi poza nią i przechodzi przez nią. Na tym polega przypadek uniwersalnej charakterystyki6, która nie jest tylko jednym z możliwych przykładów.

Jacques Derrida

Chroni [ona] umysł i wyobraźnię, które pożytkować należy z rozwagą. Taki jest główny cel tej wielkiej nauki, którą zwykłem nazywać Charakterystyką, a której to, co nazywamy Algebrą lub Analizą, stanowi tylko niewielką cząstkę: to ona nadaje słowa językom, litery słowom, cyfry Arytmetyce, nuty Muzyce; to ona pozwala nam poznać sekret wnioskowania, zmuszając go do pozostawienia po sobie widzialnych siadów na papierze, którymi możemy zajmować się w wolnej chwili; to w końcu ona pozwala nam rozumować małym kosztem, kładąc litery w miejsce rzeczy i w ten sposób odciążając wyobraźnię7.Odkrywanie Boga (polityka badań, polityka kultury)Marny tu do czynienia z ekonomią wyobraźni, która ma pewną historię. Status wyobraźni zmienia się, jak wiadomo, u Kanta i po Kancie i nie może to nie mieć wpływu na status inwencji. Od Kanta do Schellinga i Hegla jesteśmy świadkami swoistej rehabilitacji wyobraźni pod postacią wyobraźni transcendentalnej lub wyobraźni twórczej. Czy można powiedzieć, że ta twórcza wyobraźnia (Einbildungskraft jako produktwes Vermdgen, którą Schelling i Hegel odróżniają od Imagination od-twórczej) wyzwala filozoficzną odkrywczość i sam status inwencji od podległości prawdzie teologicznej, nieskończonemu rozumowi, temu, co zawsze już istniało? Czy można powiedzieć, że zrywa ona z odkrywaniem tego samego w zgodzie z tym samym, podporządkowując status inwencji wtargnięciu innego? Nie sądzę. Uważna lektura dowodzi, że przejście poprzez skoń-czoność, wyznaczone przez tę rehabilitację wyobraźni, pozostaje przejściem, z pewnością przejściem pożądanym, ale jednak przejściem. Mimo to, nie sposób twierdzić, że nic tu się nie zdarza i że nie mamy do czynienia ze zdarzeniem innego. Jeśli, na przykład, Schelling domaga się poetyki filozoficznej dla „artystycznego popędu filozofa", dla twórczej wyobraźni, życiowej

7 G. W. Lebniz, Opuscules et fragments inedits, ed. L. Couturat, Paris 1903, s. 98-99.

101

psyche. Odkrywanie innegokonieczności filozofii; jeśli, przeciwstawiając Kantowi to, co sam od Kanta przejął, twierdzi on, że filozof powinien odkrywać [inventer] nowe formy, że „każda tak zwana nowa filozofia powinna przedsięwziąć nowe kroki w zakresie form (einen neuen Schritt in der Form)" albo że filozof „może być oryginalny8, to wszystko to jest zupełną nowością w dziejach filozofii. Nikt bowiem do tej pory nie utrzymywał, że filozof jako filozof może i powinien dowodzić własnej oryginalności, tworząc nowe formy. Oryginalne było samo przekonanie, że filozof powinien być oryginalny, że jest on artystą i powinien wobec tego być odkrywczy w zakresie form, języka i sposobu pisania nie dającego się oddzielić od objawianej prawdy. Nikt przedtem nie twierdził, że inwencja filozoficzna stanowi swego rodzaju ars inveniendi, poetycko i organicznie związaną z życiem języka naturalnego. Nie wspominał o tym nawet Kartezjusz, gdy zapowiadał powrót do języka francuskiego jako języka filozoficznego.Mimo swej oryginalności, stanowisko Schellinga pozwalaumieścić je w paradoksalnych granicach inwencji tego samego, pod postacią uzupełnienia inwencji [supplement d'invention\. Inwencja bowiem ma dla Schellinga zawsze charakter uzupełniający: jest czymś dodanym, a więc inaugurującym, stanowi jakiś dodatek, zawsze jednak uzupełniający całość, znajdujący się w miejscu braku i przez to wypełniający jakiś program. Program, który wciąż ma charakter teologiczny, charakter „pra-wiedzy" (Uwissen), „wiedzy absolutnej", totalnego organizmu, który powinien nie tylko spajać, ale też przedstawiać sam siebie i dokonywać nad sobą refleksji we wszystkich regionach świata i encyklopedii. Nawet w Państwie, Państwie nowożytnym, pomimo zawartej w tekstach Schellinga jawnie liberalnej koncepcji instytucji filozoficznych. W Vorlesungen, o których właśnie mówiłem, odnaleźć można tę logikę obrazu (Bild) i zwierciad-

8 F.W.J. Schelling, Studium Generale: Vorlesungen tiber die Methode des akademi-schen Studium! (1802), Stuttgart 1954, s. 79.

Jacques Derrida

lanego odbicia 9 między tym, co realne, i tym, co idealne. Wiedzę totalną charakteryzuje jedność absolutnego przejawu (absolute Erscheinung, odkrycia [iwention] jako odsłonięcia [deroi-lement] lub odkrycia [decourerte]) realnie skończonego, lecz idealnie nieskończonego, w swej realności koniecznego, wolnego zaś w idealnosci. Odkrywanie innego, które jest jednocześnie ograniczeniem i szansą bytu skończonego, amortyzuje się w nieskończoność. Napotykamy tu prawo racjonalistycznego humanizmu, trzymającego nas od samego początku w kleszczach spektakularnie uzupełniającej logiki antropo-centryzmu:Człowiek, istota ogólnie rzecz biorąc rozumna, przeznaczony jest z racji swego położenia (hineingestellt) do dopełnienia (Ergan-zung) przejawiającego się świata: skoro natura jest nosicielką boskiej istoty, wyłącznie jednak w porządku realnym, to właśnie z niego, z jego aktywności powinno rozwinąć się to, czego brakuje całości Bożego Objawienia (żur Totalitat der Offenbarung Gottes fehit). Istota rozumna powinna więc wyrazić obraz (Bild) tej właśnie boskiej natury, jaką jest ona sama w sobie i - w konsekwencji - w porządku idealnym (tamże, s. 49-50).Inwencja ukazuje: jest objawieniem Boga, lecz także dopełnia je, wypełniając; odbija je w sobie, jednocześnie je uzupełniając. Człowiek jest obrotowym zwierciadłem [psyche] Boga, jednak zwierciadło to odzwierciedla wszystko, uzupełniając brak. Tego totalnego zwierciadła, jakim jest psyche, nie sposób ograniczyć do tego, co zwie się dodatkiem duszy. Jest ono

9 Na przykład: „Tak więc, poezja i filozofia, które inny rodzaj dyletantyzmu przeciwstawia sobie, podobne

są w tym, że obie wymagają zawierającego się w sobie samym i spontanicznie pojawiającego się obrazu

[Bild] świata" (s. 98). „Matematyka przynależy w efekcie do świata, który jest światem odwzorowanym

[abgebildete Velt], w tej mierze, w jakiej objawia ona wiedzę źródłową i absolutną tożsamość jedynie w

refleksji" (s. 69). „Nie ma filozofii bez naoczności intelektualnej! Nawet czysta intuicja czasu i przestrzeni nie

przedstawia się jako taka powszechnej świadomości; jest ona bowiem także naocznością intelektualną, tyle

że odbitą [reflektierte] w doświadczeniu zmysłowym" (s. 70).

103

Psyche. Odkrywanie innego

duszą będącą uzupełnieniem, zwierciadłem ludzkiej inwencji, nragnącym Boga w miejscu, w którym brakuje czegoś prawdzie Boga, jego objawieniu: „zur Totalitat der Offenbarung Gottes fehlt". Umożliwiając nadejście nowego, odkrywając inne, psyche odzwierciedla to samo, oddaje się Bogu jako jego zwierciadło. W tym odbiciu spełnia się pewien program. [...]Inwencja powraca do tego samego: jest to możliwe zawsze tam, gdzie uzyskuje ona pewien status i zostaje uprawomocniona przez instytucję, którą sama następnie się staje. W ten sposób odkrywać można tylko instytucje. Instytucje są odkryciami, a odkrycia, którym przyznaje się określony status, przekształcają się w instytucje. W jaki sposób inwencja powrócić może do tego samego, w jaki sposób invenire, przydarzenie przyszłości, dojść może do przyjścia, do zwinięcia w przeszłość ruchu, jak to się zawsze powiada, pełnego inwencji? Wystarczy tylko, by inwencja była możliwa i odkrywała to, co możliwe. Od samego początku [...] kryje ona w sobie powtórzenie, rozwija jedynie dynamikę tego, co już istniało, co już się tam znajdowało, zbiór zrozumiałych możliwości manifestujących się pod postacią prawdy ontologicznej lub teologicznej, programu polityki kulturalnej lub techniczno-naukowej (cywilnej i wojskowej). Odkrywając to, co możliwe, wychodząc od możliwego, odnosi się to, co nowe (czyli całkiem inne, które równie dobrze może być prastare) do zbioru obecnych możliwości, do obecności tego, co możliwe, zapewniającego mu warunki statusu. Owa statutowa ekonomia inwencji publicznej nie niszczy psyche, nie wychodzi poza zwierciadło. A jednak logika uzupełnienia wprowadza w strukturę psyche bajeczną komplikację, komplikację wprowadzoną przez bajkę [fable], która więcej czyni, niż mówi, i wynajduje co innego, niż pozwala jej na to prawo autorskie. Sam ruch tego bajecznego powtórzenia, na linii przecięcia przypadku i konieczności, zdolny jest wytworzyć nowość jakiegoś zdarzenia. Nie tylko poprzez wynalezienie jakiegoś konkretnego performatywu (jako że performatyw zakłada określone konwencje i zinstytucjonalizowane reguły), lecz

104

Jacques Derrida

poprzez odwrócenie owych reguł ze względu na nie same, co w końcu doprowadziłoby do pojawienia się innego lub obwieszczenia jego zjawienia w swego rodzaju otwarciu. Być może to właśnie jest dekonstrukcja.[...]Szczególna sytuacja. Inwencja zawsze jest możliwa, jest ona odkrywaniem możliwego, pewną techne ludzkiego podmiotu w horyzoncie onto-teologicznym, tak naprawdę odkrywaniem tego właśnie podmiotu i tego horyzontu, odkrywaniem prawa, odkrywaniem wedle prawa narzucającego status, odkrywaniem instytucji i wedle uspołeczniających, rozpoznających, zabezpieczających, uprawomocniających instytucji, zaprogramowanym odkrywaniem programu, odkrywaniem tego samego, dzięki czemu inne powraca do tego samego, skoro jego zdarzenie odbija się jeszcze w zmyśleniu [fobie] psyche. Inwencja zgodna byłaby ze swym pojęciem, z dominującą właściwością swego pojęcia i swego słowa, w tej tylko mierze, w jakiej - paradoksalnie - nie odkrywałaby niczego, gdyby sama nie dochodziła do innego i gdyby nic nie dochodziło do innego i od strony innego. Inne bowiem nie jest czymś możliwym. Należałoby więc powiedzieć, że jedynym możliwym odkryciem byłoby odkrycie niemożliwego. Ale przecież, powiedziałby ktoś, odkrycie niemożliwego samo jest niemożliwe. Z pewnością, lecz to jedyna możliwość: inwencja powinna obwieścić samą siebie jako odkrycie tego, co nie wydaje się możliwe, bez czego ograniczałaby się ona do ujawniania programu tego, co możliwe, w ekonomii tego samego.To właśnie w tę paradoksalną sytuację uwikłana jest dekonstrukcja. Nasze zmęczenie wynika z odkrywania tego samego i tego, co możliwe, z zawsze możliwego odkrywania. To nie przeciwko niemu, lecz poza nim staramy się na nowo odnaleźć samo odkrywanie, odkrywanie całkiem inne albo raczej odkrywanie całkiem innego, które nadeszłoby, przecinając ekonomię tego samego, bądź to ją przedrzeźniając, bądź powtarzając [...] ustępując miejsca innemu, pozwalając mu nadejść. Powiadam: pozwalając mu nadejść, gdyż jeżeli inne jest dokładnie tym,

105

Psyche. Odkrywanie innegoco nie zostaje odkryte, inicjatywa lub odkrywczość dekonstrukcyjna polegać może jedynie na otwieraniu, odblokowywaniu, rozstrajaniu struktur zamykających, po to tylko, by umożliwić przejście innego. Nie można jednak sprawić, by inne nadeszło, można jedynie pozwalać mu nadejść, przygotowując się do jego przyjścia. Nadejście innego lub jego powrót jest jedynym możliwym przybyciem, które nie może być jednak odkryte, nawet jeśli do przygotowania się na jego przyjście potrzebna jest odkrywcza genialność: przygotowania się na afirmację przypadkowości spotkania, które nie powinno być obliczalne, ale też nie powinno być w taki sposób nieobliczalne, by nie różniło się od obliczalnego, ani też nierozstrzygalne, a jednak uzależnione od decyzji. Czy to możliwe? Oczywiście nie, i właśnie dlatego jest to jedyne możliwe odkrycie.Czy rzeczywiście, jak powiedzieliśmy przed chwilą, na nowo staraliśmy się odkryć inwencję? Nie powinniśmy doszukiwać się w tym określeniu jakiegokolwiek badania lub poszukiwania [recherche], greckiej lub łacińskiej tradycji stojącej w tle wszelkich nowożytnych programów badawczych. Co więcej, nie powinniśmy też twierdzić, że to my szukamy: złożona na wstępie obietnica nie dotyczy —już albo jeszcze - pewnego, dającego się zidentyfikować we wspólnocie ludzkiej „my", łącznie z własnościami tego, co znamy pod nazwą społeczeństwa, umowy społecznej, instytucji itd. Wszystkie te własności wiążą się z po-jęciem inwencji, które należy zdekonstruować. Do tej innej odkrywczości odnosi się inne „my" [...], „my", które nigdzie się nie znajduje, które samo się nie odkrywa: może ono być odkryte jedynie przez nadchodzące inne, na którego „przyjdź" można odpowiedzieć innym „przyjdź", jedynym odkryciem godnym zainteresowania. Inne jest tym, co nie odkrywa samego siebie, a więc jedynym odkryciem w świecie, jedynym odkryciem świata, naszym odkryciem, które jednocześnie odkrywa nas samych. Inne bowiem zawsze jest innym początkiem i źródłem świata, my zaś wciąż pozostajemy do odkrycia. Podobnie jak nasze istnienie i istnienie samo. Poza istnieniem.

106

Jacques Derrida

[...] Performatywność jest konieczna, lecz nie wystarcza. W sensie ścisłym performatyw zakłada jeszcze nazbyt wiele skonwencjonalizowanej instytucji [...]. Dekonstrukcja, o której mówię, odkrywa i afirmuje, pozwala nadejść innemu w tej jedynie mierze, w jakiej nie tylko jest performatywna, ale też nieustannie stara się zakłócić warunki istnienia performatywów i tego, co bezpiecznie odróżnia je od konstatacji. Ten sposób pisania podlega innemu, otwarty jest na inne i poprzez inne, podlega jego działaniu i stara się działać tak, by nie pozwolić na zamknięcie lub opanowanie przez ekonomię tego samego w jej totalności, ekonomię, która za jednym zamachem zapewnia nieograniczoną władzę i zamkniętośc klasycznego pojęcia inwencji, jego politykę, techno-naukę i instytucje. Nie chodzi jednak o to, by wszystko to odrzucić, skrytykować lub zwalczyć. Z tego przynajmniej powodu, że ekonomiczny krąg inwencji jest jedynie ruchem ku ponownemu przyswojeniu sobie tego samego, co puszcza go w ruch, a mianowicie różni innego [differance de 1'autre]. Tej zaś nie sposób sprowadzić ani do sensu, ani do istnienia, ani do prawdy.Wychodząc poza to, co możliwe, różnią innego porzuca wszelki status, wszelkie prawo, wszelki horyzont zawłaszczenia, zaprogramowania, instytucjonalnego uprawomocnienia, wykracza poza porządek żądań, rynek sztuki i nauki, nie domaga się żadnego patentu i nigdy żadnego nie uzyska, w czym pozostaje łagodna, obca wszelkim groźbom i wojnom. Z tego jednak względu postrzegana jest jako zagrożenie.Podobnie jak przyszłość, albowiem ona to jest jej jedyną troską: pozwolić nadejść przygodzie lub zdarzeniu całkiem innego. Całkiem innego, którego nie należy mieszać ani z Bogiem, ani z Człowiekiem tradycji ontoteologicznej, ani z żadną z figur tej konfiguracji (podmiotem, świadomością, nieświadomością, ja, mężczyzną lub kobietą itd.). Powiedzieć, że to jedynie stanowi przyszłość, nie znaczy opowiedzieć się za amnezją. Nadejście inwencji nie może stać się obce powtórzeniu i pamięci, albowiem inne nie jest czymś nowym. Jego

107

Psyche. Odkrywanie innego

nadejście dokonuje się jednak poza tą obecną przeszłością, która potrafiła

skonstruować (można by rzec: wynaleźć) techno-onto-antropo-teologiczne pojęcie inwencji, jego konwencję i status, status wynalazku i statuę wynalazcy.Cóż jeszcze będę w stanie odkryć, zapytywaliście Państwo na początku [...].I oczywiście, jak widzieliście, nic się za tym nie kryło.Inne: to, co samo się nie odkrywa.- Co chcesz przez to powiedzieć? Że inne pozostanie jedynie odkryciem, odkryciem innego?- Nie, tylko to, że inne jest tym, co nigdy się nie odkrywai co nigdy nie będzie czekać na twoje odkrycie. Inne woła o przyjście, to zaś jest dziełem wielu głosów10.

Przełożył Michał Paweł Markowski

10 Na okładce książki, z której wyjęty został tytułowy rozdział, czytamy:„Dlaczego tak się dzieje, że inwencji nie można zredukować do odkrycia, objawienia lub odsłaniania prawdy ani też do tworzenia, wyobrażania lub wytwarzania jakiejś rzeczy? Czy ponadto odkrywanie innego stanowi jakąś absolutną inicjatywę, za którą to właśnie inny jest odpowiedzialny i która powraca do niego lub do niej, czy też jest ono czymś, co ja sam wyobrażam sobie na jego temat, co kryje się w mojej psyche, zwierciadle mojej duszy?"(przyp. tłum.).

7



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jacques Derrida, Teoria literatury i poetyka
Jacques Derrida STRUKTURA ZNAK I GRA, teoria literatury!!!
Derrida Jacques - Struktura, Teoria literatury(1)
Jacques Derrida, Filologia polska, Teoria literatury
Jacques Derrida, teoria literatury!!!
Nycz Antropologia literatury kulturowa teoria literatury poetyka doświadczenia
51. Derrida, Filologia Polska, Teoria literatury, TEORIA LITERATURY - OPRACOWANIE KONKRETNYCH TEKSTÓ
KULTUROWA TEORIA LITERATURY, LITERATUROZNAWSTWO, TEORIA LITERATURY - poetyka opisowa, poetyka histor
kulturowa teoria literatury (1), filologia polska - metodologia badań humanistycznych
KULTUROWA TEORIA LITERATURY GŁÓWNE POJĘCIA I PROBLEMY OPRACOWANIE ZBIOROWE
Kulturowa teoria literatury Główne pojęcia i problemy
Jacques Lacan, Teoria literatury(1)
Okopień-Sławińska, Kulturoznawstwo, Medioznawstwo, Teoria literatury

więcej podobnych podstron