dwudziestolecie miedzywojenne, Przedwiośnie, Program komunisty Lulka, Komunistyczny program Antoniego Lulka


Komunistyczny program Antoniego Lulka

„O czymże to Lulek dyskutował z Baryką? Otóż przeważnie o jego przejściach bakińskich i moskiewskich. Lulek nigdy nie widział Rosji, nie znał ani Moskwy, ani żadnej tam Tuły, a jednak był poinformowany o sprawach rosyjskich, jakby tam właśnie spędził całe życie. Wszystko to z książek, pism i pisemek. Fenomenalna pamięć pozwalała mu mieć na zawołanie cytaty ze wszystkich dekretów wszystkich najcudaczniej znanych władz bolszewickich, daty, cyfry, dosłowne teksty rozporządzeń, brzmienie ustaw, dokładne formuły przemówień wodzów i dokładne teksty opozycyjnych zaprzeczeń. Wiedza Lulka obracała się w granicach nakreślonych przez te właśnie doktryny, ujęte w ramy tych właśnie praw i wyjaśnień.

Nadto Lulek był nie łada (tak zwanym) psychologiem. Umiał orientować się w nawale faktów przytoczonych przez młokosa, umiał wyczuć naturę jego uniesień oraz siłę rzeczywistą zwątpień i rozczarowań. W te właśnie miejsca, w te obolałe okolice umiał we właściwej chwili pchnąć długim puginałem szyderstwa i zjadliwej drwiny. Baryka znalazł się pod mrokiem i niepostrzeżenie, z wolna, przechodził pod władzę duchową Lulka.

Nadszedł czas, że Cezary poczynił psychologowi pewne zwierzenia,
co do Nawłoci i Leńca. Nie powiedział, oczywiście, wszystkiego, ale o tym
i owym napomknął. Tamten słuchał z nadzwyczajną uwagą, podparłszy nagą
brodę nagą pięścią. Nie wtrącał się do tych spraw radą żadną ani uwagą, ale
widać było, że przywiązuje do półspowiedzi młodzieńca pewne znaczenie.
Dla Baryki potrzeba wyznania była koniecznością duszy. Jakżeby pragnął
powiedzieć wszystko, wszystko! Zrzucić z serca kamienie, które je uciskały,
dokonać spowiedzi, którą mu swego czasu proponował ksiądz Anastazy!
Lecz nie można było z Lulkiem popadać w romanse tego rodzaju, gdyż on
czego innego w tych aferach poszukiwał. Chodziło mu o zgorzknienie
Baryki, o jego przejście do stanu odrazy i - co to owijać w bawełnę! - do
stanu zemsty. W tym celu Lulek używał pewnych skrótów.

Mówił o szlachcie, o klasie próżniaczej i przeżytej - nie szlachta, nie burżuazja czy tam inaczej, lecz - nawloć. O zepsuciu, nikczemności, zgniliźnie duchowej kobiet sfery ziemiańskiej w ogóle mówił laury, laurynki, Grubą, bezmyślną szłagonerię nazywał barwiccy. Ten sposób w pewnej mierze dogadzał uczuciom Cezarego, jakoś był mu na rękę. Sam w rozmowach używał nieraz tych samych określeń. Nic to, że potem czuł w sobie drżenie i żrący gniew za to, że się z tyrn wszystkim obnaża i obgaduje.

Ale Lułek umiał panować nad tymi przelotnymi refleksami. Rzucał
przed oczy przyjaciela obrazy biedy ludowej jeszcze nie widziane i po prostu
źgał go w serce. (...) Czy Lulek sam odczuwał cierpienia uciemiężonych?
Bóg go raczy wiedzieć! Mówił o tych cierpieniach utartymi formułami,
w sposób zawsze jednaki, sumaryczny i ujęty w nieodmienne epitety, co
było nudne i tak jałowe, że aż ohydne, a jednak zawierało w sobie prawdę
nagich rzeczy. (...)

Zabrał głos przysadkowaty blondyn. Odchrząknął i walił monotonnym
głosem:

- Towarzysze! Cieszymy się, że możemy zebrać się tutaj w liczniejszym gronie, aby o naszych sprawach pomówić. Wiecie już zapewne, że nasz nauczyciel, nieśmiertelny Karol Marks, powiedział, iż historia ludzkości to jest historia walki klas. Walka między klasami społecznymi jest tak stara jak samo społeczeństwo ludzkie. My wszyscy służąc klasie, z której pochodzimy, służymy ludzkości, naszej matce, Burżuazji, która trzyma władzę w swych rękach, jest już za ciasno, toteż wojny między państwami burźuazyjnymi są nieuniknione, i ciągłe. Burżuazja wszystkich krajów nie może już zaspokoić apetytów zamykając drogę do życia robotnikowi, musi wojować, by sobie nawzajem wydzierać różne kraje urodzajne, kopalnie i wszelakie źródła bogactwa, a w ten sposób jedna na niekorzyść drugiej powiększać zakres swej eksploatacji. Rola burżuazji jako czynnika postępu i kultury jest już skończona. Jest to rola rozkładowa, destrukcyjna. Jeżeli robotnicy nie zdołają zmusić burżuazji do ustąpienia, jeżeli jej nie wydrą władzy, to ludzkości grożą nieustanne wojny, tak zwane patriotyczne, rzezie, morderstwa i zacofanie. Jedynie klasa robotnicza może prowadzić dzieło postępu gospodarczego. Drogą do tego celu będzie, oczywiście, organizowanie klasy robotniczej.

To organizowanie zaprowadzi z czasem klasę robotniczą do wzięcia władzy w ręce. Ażeby ten cel osiągnąć, ażeby zaprowadzić nowe życie, oparte nie na wojnach, rzeziach i morderstwach, lecz na współpracy człowieka z człowiekiem, nie wystarczy łączenie się robotników w łonie jednego społeczeństwa, jednego państwa, lecz jako mus, jako nakaz nieubłagany powstaje idea łączenia się robotników wszystkich krajów i wszystkich państw. Stopa gnębienia, norma wyzysku pracy robotniczej jest bowiem w różnych krajach rozmaita, ale istota tego wyzysku jest na naszej kuli ziemskiej jednakowa. Na całym świecie wróg ten sam. I to jest źródło naszej międzynarodowości. (...)

- Towarzysze! Państwo - jest to organizacja, gdzie jedni sprawują władzę, a inni tejże władzy podlegają. W każdym państwie, a więc i w tym tutaj, świeżo utworzonym, są klasy rządzące i są klasy, którymi się zarządza. Któż tedy tutaj u nas rządzi i na, jakiej zasadzie? Do sprawowania rządów w tym społeczeństwie, jak w każdym dzisiejszym - z wyjątkiem jednego okręgu na ziemskim globie - uprawnia siła ekonomiczna jednej klasy, burżuazji, nagromadzenie bogactw, posiadanie ziemi i fabryk. To jest podstawa władzy naszych dzisiejszych rozkazodawców i to jest zasada uprawniająca ich do rządów. Robotnik w dzisiejszym społeczeństwie nie może rządzić, gdyż nie posiada ziemi i bogactw, które jedynie zapewniają posiadanie władzy. Władza w państwie dzisiejszym przypada jednej klasie posiadaczów, która tej swojej władzy używa po to, aby bronić swej społecznej egzystencji. Państwo dzisiejsze jest to narzędzie ucisku jednej klasy przez drugą. My, jako przedstawiciele klasy robotniczej, musimy występować przeciwko państwu, jesteśmy bowiem wyrazicielami międzynarodowej organizacji pracowników. Mógłby ktoś utrzymywać, iż klasa robotnicza, sięgnąwszy po władzę w danym społeczeństwie i państwie, również będzie gnębić inne klasy społeczne i że państwo w ręku robotników również stanie się narzędziem ucisku. Mogłoby to tak być, gdyby istnienie klas społecznych miało być wieczne. Ale właśnie klasa robotnicza chce zdobyć władzę nie po to, aby ciemiężyć inną klasę społeczną, lecz po to, aby znieść podział społeczeństwa na klasy. Nie będzie mogła istnieć niewola klas tam, gdzie samych klas wcale nie będzie gdzie wszyscy ludzie będą robotnikami. Zamierzeniem naszym jest to jedno, aby znieść panowanie ludzi nad ludźmi, aby skasować niewolnictwo jednych a próżnowanie innych, aby stworzyć społeczeństwo pracujących, równych i wolnych ludzi. (...)

- Jestem z zawodu lekarką i jako lekarka poznałam z bliska i z własnego doświadczenia zgniliznę dzisiejszego świata. Przyszłam do przekonania, iż w dzisiejszym świecie panuje straszne zwyrodnienie. Klasa robotnicza zwyradnia się w nędzy i ciemnocie. Obecny ustrój kapitalistyczny prowadzi całą ludzkość do upadku. Tutaj, w tym mieście Warszawie, 85 procent dzieci w wieku szkolnym ma początki suchot. Przeciętna długość życia robotnika wynosi 39 lat. W roku 1918 na 33000 wypadków śmierci w Warszawie 25000 było zmarłych na suchoty. Cała klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami. Życie, jakie na tej ziemi pędzi robotnik ginący z nędzy, powoduje zwyrodnienie, a używanie, nadmiar, przesyt doprowadza również burżuazję do zwyrodnienia. Masy robotnicze pozbawione są kultury. Ich twórcze siły nie są wykorzystane. Poziom kulturalny burżuazji obniża się również. Pieniądz rządzi wszystkimi i wszystkim.

Te enuncjacje towarzyszki - lekarki wywarły na słuchaczach silne wrażenie. Co więcej, wytworzyły jakieś poruszenie umysłów, które dotychczas znajdowały się w stanie biernego słyszenia wyrazów: klasa, proletariat, burżuazja, robotnik, walka klas itd. Lecz na skutek tych enuncjacji i Cezary poczuł w sobie właściwą mu przekorność. Każde bowiem uwydatnienie pewnych prawd za pomocą mówionego słowa - uwydatniało zarazem braki i wady argumentacji, a nadto przywodziło na pamięć rzeczywiste obrazy zaprzeczające z gruntu słowom głoszonym jako prawdy. Każde niemal słowo budziło w umyśle słuchacza kontrsłowo, a każda prawda głoszona domagała się wysunięcia i postawienia kontrprawdy. Gdy towarzyszka mówczyni na chwilę umilkła zbierając argumenty do dalszych wywodów, Cezary podniósł rękę prosząc o głos. (...)

-Teraz mówi towarzyszka. Później udzielę towarzyszowi głosu.

-Dlaczegóż nie teraz? Ja tylko parę słów...

-Więc proszę - ale parę słów! - rzeki z niechęcią towarzysz - głowacz.

-Chciałem powiedzieć parę słów - zaczął Cezary - jakby określić?
- prawie w kwestii formalnej. Chciałem zwrócić uwagę na nieskuteczność
takiej propagandy jak ta, której przykład słyszałem przed chwilą.Jeżeli tutejsza klasa robotnicza przeżarta jest nędzą i chorobami, jeśli ta klasa jest w stanie zwyrodnienia czy na drodze do zwyrodnienia, jeżeli ta klasa jest pozbawiona kultury, to jakimże sposobem i prawem ta właśnie klasa może rwać się do roli odrodzicielki tutejszego społeczeństwa? Takich argumentów nie należy używać. Należy raczej schować te fakty na dno, na sam spód dowodzeń, gdyż jest to właściwie argument przeciwko racjonalności uproszczeń komunizmu. Klasa przeżarta nędzą i chorobami może być tylko obiektem czyjejś akcji odrodzeńczej, lecz w żadnym razie nie czynnikiem odradzającym. Chory dotknięty klęską braku kultury nie może przecie ani sam siebie, ani nikogo innego skutecznie leczyć. Tego chorego musi leczyć ktoś świadomy - lekarz.

- Więzienia przepełnione są aresztowanymi działaczami robotniczymi i działaczami narodowości uciskanych. Cztery tysiące więźniów politycznych przebywa w Polsce za kratą. Warunki, w jakich przebywają tam ci więźniowie, niejednokrotnie prześcigają osławione turmy carskie i przeobrażają te więzienia w miejsca kaźni. Świadczą o tym liczne głodówki, które z roku na rok są częstsze. Głodówki te niejednokrotnie kończą się wypadkami śmierci walczących więźniów. Podczas głodówek dozorcy okrutnie biją głodujących. Zeznania wymusza się za pomocą bicia i tortur średniowiecznych. Więźniów bada się prądem elektrycznym. Rozebranego do naga Nykyfora Bortniczuka badał prądem elektrycznym komisarz Kajdan...

-Co się pan mnie czepiasz? - krzyknął Cezary w istnym szale. Odsunął
gwałtownie krzesełko i wyszedł z zebrania".

1

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
dwudziestolecie miedzywojenne, Przedwiośnie, Program Gajowca, Program Szymona Gajowca
dwudziestolecie miedzywojenne, Przedwiośnie, Styl narracji i kompozycja, A Polska ówczesna
dwudziestolecie miedzywojenne, Przedwiośnie, Obraz dworku, OBRAZ DWORKU W NAWŁOĆI
dwudziestolecie miedzywojenne, Przedwiośnie jako powieść polityczna, Ocena rewolucji w „Przedw
Mityzacja rzeczywistości Brunona Schulza jako esej programowy, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opraco
44 Manifesty i programy poetytckie dwudziestolecia miedzywojennego
Manifesty i programy poetytckie dwudziestolecia międzywojenn
Koncepcje naprawy Polski - Przedwiośnie - S. Żeromski, Szkoła, Język polski, Dwudziestolecie międzyw
! Dwudziestolecie międzywojenne, 27, Powieść otwartych perspektyw -„Przedwiośnie” S
Międzykulturowe aspekty filmowej komunikacji
a!!!!PRZEDWIOŚNIE - opracowanie, Dwudziestolecie międzywojenne, Lektury, lektury, Żeromski
! Dwudziestolecie międzywojenne, 31, "Przedwiośnie" - powieść S
2010 04 24 „Totalitaryzm – jawny czy ukryty” – IX Międzynarodowe Sympozjum Program
2007 04 18 „Ewolucjonizm czy kreacjonizm” – VI Międzynarodowe Sympozjum Program
Przedwiośnie DWUDZIETOLECIE MIEDZYWOJENNE
2013 04 24 „Edukacja na rozdrożu”, XII Międzynarodowe Sympozjum, Program
14. Katastrofizm w literaturze miÄ™dzywojnia, Dwudziestolecie międzywojenne, Na egzamin
Shulz z Kafka, Dwudziestolecie Międzywojenne, Opracowania
Dwudziestolecie międzywojenne, nauka, epoki literackie

więcej podobnych podstron