Historia.doktryn.politycznych.i.prawnych.ćw.1


1. PLATON (427-347 przed Chr.)

Ważniejsze spośród 36 zachowanych dialogów: Państwo. Prawa, Obrona Sokratesa, Sofista, Polityk, Uczta, Fajdros, Gorgiasz, Teajtet, Fedon, Timajos.

Literatura: Legutko R., Krytyka demokracji w filozofii politycznej Platona (1990); Komatowski W., Rozwój pojąć o państwie w starożytnej Grecji (1950); Kumaniecki K... Demokracja ateńska (1948); Tukidydes, Wojna peloponeska (1991); Gawroński A., Dlaczego Platon wykluczył poetów z Państwa (1984); Lengauer W., Pojęcie równości w greckich koncepcjach politycznych (1988); Maurer R., Platons Staał und Demokratis (1970); Barker E., Greek Political Theory: Plato and His Predecessors (1918); idem, The Political Thought of Plato and Aristotle (1918).

Wybrane fragmenty pochodzą z: Państwo, przekl. Władysław Witwicki, PWN: Warszawa 1961, ks. III: 408e-409b (s. 173-174) i 412c-415c (s. 180-187); ks. IV: 433--435a (s. 216-220) i 44Ic-44b (s. 234-240), oraz Prawa, przekl. Maria Maykowska, PWN: Warszawa 1960, ks. III: 687c-691d(s. 109-117).

a) Państwo

Księga trzecia

(Sokrates -przyp. red.) — Jeżeli o lekarzy idzie — odpowiedziałem -najtęźsi byliby wtedy, gdyby od chłopięcych lat, obok swoich studiów specjalnych, mieli do czynienia z jak największą ilością ciał, i to jak najbardziej zepsutych, i gdyby sami wszystkie choroby przechodzili i nie byli zanadto zdrowi z natury. Bo przecież oni - tak uważam - nie leczą cudzych ciał własnym ciałem - wtedy by im nie wolno było nigdy mieć ciała chorego ani zapadać w chorobę. Oni cudze ciała leczą własną duszą i tej u nich nie wolno chorować, a gdyby zapadła i była chora, wtedy niczego dobrze nie uleczy.

- Słusznie - powiada {Glaukon -przyp. red.).

6 Platon

7



- Natomiast sędzia, przyjacielu, panuje nad duszami własną duszą.
Tej nie wolno od młodości między złymi duszami wzrastać ani obcować
z nimi, ani wszystkich zbrodni na sobie samej przechodzić na to, żeby
później bystro sądzić drugich według siebie, tak jak się o chorobach
wnioskuje, kiedy chodzi o ciało. Nie powinna się stykać ani mieć do
czynienia ze złymi charakterami za młodu, aby jej nie plamiły; ona musi
być piękna i dobra, jeżeli ma zdrowo sądzić o tym, co sprawiedliwe.
Dlatego przyzwoici chłopcy wydają się prostoduszni i łatwo ich niego­
dziwcy wywodzą w pole, bo oni nie mają w sobie samych przykładów
na postawy duchowe podobne jak u chłopców złych.

- I że to ma być elita spośród nich?
- I to.

-Tak.[...]

{Sokrates) - Więc czy nie byłoby rzeczą najsłuszniejszą nazywać takich ludzi strażnikami doskonałymi, bo mają czuwać i nad nieprzyja­ciółmi z zewnątrz, i nad przyjaciółmi wewnątrz miasta, aby tamci nie zechcieli - a ci tutaj żeby nie mogli - robić coś złego. A tych młodych, którycheśmy dotąd strażnikami nazywali, nazwać pomocnikami, czela­dzią rządu:, ona pomaga wykonywać to, co rządzący postanowią. [...]

{Sokrates) - To nic nowego - mówię - to jakaś bajka fenicka, daw­niej bardziej rozpowszechniona, jak mówią poeci i wmawiają to w kogo można, ale u nas się to nie działo i nawet nie wiem, czy się dziać mogło. A żeby to w kogoś wmówić, trzeba by wielu słów. [...] Chociaż nie wiem, skąd wziąć odwagę i jakich użyć słów, kiedy spróbuję naprzód samych rządzących inspirować i żołnierzy, a potem i resztę państwa, że to, jakobyśmy ich utrzymywali i wychowywali, to im się tylko tak wy­dawało. Wszystko, co się z nimi i koło nich działo, to były niby tylko sny, a naprawdę oni byli wtedy pod ziemią i w jej wnętrzu formowani i żywieni, oni sami oraz ich broń i inny sprzęt wyrobiony, wtedy ich ziemia, jako matka, na świat wydała. Więc teraz, ponieważ to ich matka jest i karmicielka - ta ziemia, w której mieszkają- powinni o nią dbać i bronić jej, gdyby ją ktoś nachodził, a inni obywatele to są ich bracia,

8 Platon

9



bo to też synowie ziemi, więc się ich dobrem interesować powinni. [...] Wy tu wszyscy w państwie jesteście braćmi, tak będziemy im dalej ten mit opowiadali, ale bóg, który was formował, wpuścił w okresie po­wstawania i wmieszał trochę złota w tych z was, którzy są zdolni do rzą­dów. Dlatego oni są najcenniejsi. A w pomocników srebro. A żelazo i brąz w rolników i w tych, co inne uprawiają rzemiosła. Więc ponieważ wszyscy jesteście jednej krwi, dlatego najczęściej macie potomków po­dobnych do was samych, ale bywa, że się ze złotego może urodzić ktoś srebrny albo ze srebrnego złoty i tak dalej; wszelkie są możliwe wypadki w tę i w tamtą stronę. Zatem rządzącym przede wszystkim i najbardziej przykazuje bóg, żeby niczego tak dobrze nie pilnowali i przy niczym tak uważnie na straż}' nie stali, jak koło własnych potomków; patrząc, która z tych czterech domieszek świeci w duszy każdego, i jeżeliby się im urodził potomek z domieszką brązu lub żelaza, to się nie powinni w ża­den sposób unosić litością, ale ocenić tę naturę tak, jak ją cenić trzeba, i zepchnąć go na rzemieślnika albo na rolnika. A gdyby się znowu po­śród nich urodził ktoś z domieszką złota albo srebra, oni to ocenią i pod­niosą jednych do straży, a drugich do hufców pomocniczych; bo wy­rocznia powiedziała, że państwo upadnie wtedy, gdy go będzie strzegł strażnik żelazny albo strażnik z brązu. [...]

Księga czwarta

- To, cośmy na samym początku, przy zakładaniu miasta, przyjęli
jako postulat bezwzględny, to właśnie - albo coś w tym rodzaju -jest
sprawiedliwością, według mego zdania. A to przyjęliśmy przecież i czę-
stośmy to mówili, jeżeli pamiętasz: że każdy obywatel powinien się
zajmować czymś jednym, tym, do czego by miał największe dyspozycje
wrodzone.

- Zdaje mi się - powiedziałem - że spośród tych rzeczy, któreśmy
w państwie pod uwagę brali, po rozwadze, męstwie i mądrości zostało
jeszcze to, co im wszystkim umożliwiało zakorzenienie się, a zakorze-­
nionym zapewniało utrzymanie się, jak długo by trwało samo. Mówili-­
śmy przecież, że sprawiedliwością będzie to, co pozostanie po tamtych,
gdybyśmy te trzy znaleźli.

-No, to koniecznie - powiada.

- Otóż — mówię - gdyby trzeba rozstrzygnąć, który z tych czyn-

ni­ków najwięcej decyduje o wartości naszego miasta, jeżeli w nim tkwi, to
trudno byłoby rozstrzygnąć, czy to będzie jednomyślność rządzących
i rządzonych, czy też utrzymywanie się w duszach żołnierzy prawem
przepisanego sądu o tym, co jest straszne i co nie jest straszne, czy ro-­
zum i czujność tkwiąca w duszach rządzących, czy też to przede wszyst-­
kim decyduje o jego wartości, jeżeli tkwi i w dziecku, i w kobiecie,
i w niewolniku, i w człowieku wolnym, i w robotniku, i w rządzą­
cym, i w rządzonym, to: żeby każdy robił swoje, a nie bawił się tym
i owym. [...]

10 Platon

11


- Więc to jest niesprawiedliwość. I na odwrót powiedzmy tak: są
w państwie zarobnicy, pomocnicy i strażnicy. Jeżeli każda z tych warstw
robi w państwie to tylko, co do niej należy, jeżeli każda robi swoje, więc
wprost przeciwnie niż w tamtym wypadku, to byłaby sprawiedliwość
i przez to państwo stawałoby się sprawiedliwe.

- Zdaje mi się - powiada - że nie inaczej ma się rzecz, tylko wła­
śnie tak.

- Może - dodałem - nie mówmy tego jeszcze całkiem stanowczo.
Ale jeżeli się zajmiemy poszczególnymi jednostkami ludzkimi i tam
znowu zgodnie przyznamy, że ta sama postać jest i tam sprawiedliwo­
ścią, to już się będziemy zgadzali. Bo i co powiemy? A jeżeli nie, to
wtedy coś innego weźmiemy pod uwagę. A teraz dokończmy rozpatry­
wania tego przedmiotu. Zdawało się nam przecież, że jeśli spróbujemy
obejrzeć to w jakimś większym przedmiocie spośród tych, które mają
w sobie sprawiedliwość, to łatwiej i w poszczególnej jednostce ludzkiej
dojrzymy, jakie to jest. Uważaliśmy, że takim przedmiotem jest pań­
stwo, i w ten sposób założyliśmy państwo ile możności najlepsze, do­
brze wiedząc, że w państwie dobrym to się znaleźć musi. Więc to, co się
nam tam ukazało, odnieśmy do poszczególnego człowieka. Jeżeli się
zgodzi, to będzie bardzo ładnie. A jeżeli w poszczególnej jednostce zja­
wi się coś innego, to znowu wrócimy do państwa i będziemy próbowali.
Prędko jedno przy drugim będziemy oglądali, niech się jedno z drugim
ściera, jak krzemienie, aż wykrzeszemy sprawiedliwość. Kiedy nam ona
wybłyśnie i stanie przed oczami jasna, to może ją potrafimy przez to
w sobie samych utwierdzić. [...]

- Więc tośmy - dodałem - z ciężką biedą przepłynęli i już się jako
tako zgadzamy, że te same rodzaje, które są w państwie, te same tkwią
i w duszy każdego człowieka, i jest ich tu i tam tyle samo.

- Tak jest - powiada.

12 Platon

13



- A czy przed nieprzyjaciółmi z zewnątrz też te dwa czynniki nie
potrafią być najpiękniejszą ochroną dla całej duszy i dla całego ciała?
Jeden, który się zastanawia i robi plany, a drugi, który walczy, ale słucha
czynnika rządzącego i mężnie jego plany wykonywa.

- Jest tak.

- I mężnym, tak uważam, nazywamy każdego, u kogo ta część, tem­
perament, zachowuje poprzez bóle i poprzez rozkosze to, co intelekt
w swoim rozkazie wyznaczy jako straszne i niestraszne.

- Słusznie - powiada.

- A mądrym nazywamy każdego dzięki tej małej cząstce, która
w nim panuje i wszystko w swych rozkazach wyznacza, bo ona ma
w sobie wiedzę o tym, co pożyteczne dla każdej z trzech części z osobna
i dia całości, którą one wspólnie tworzą.

- Tak jest.

- No cóż. A rozważnym czy nie nazywamy człowieka za przyjaźń
i zgodność tych samych jego części, kiedy czynnik w nim rządzący
i dwa czynniki rządzone zgadzają się w sobie na to, że intelekt powinien
rządzić, i one z nim nie zrywają dobrych stosunków?

- Rozwaga - powiedział - nie jest niczym innym, tylko tym. Za­
równo w państwie, jak i u człowieka prywatnego.

- A sprawiedliwym będzie człowiek przez to i w ten sposób, jake­
śmy to często mówili.

-Z jakim i?

- Na przykład, gdyby szło o nasze zdanie o tym państwie i co my­
ślimy o człowieku podobnej konstytucji, jak i o podobnym wychowaniu,
to gdyby szło o depozyt złota albo srebra, czy ktoś taki mógłby go

sprzeniewierzyć? Czy mógłby ktoś takiego człowieka posądzać o to ra­czej niż ludzi innych z natury i wychowania?

-Najdalsze.

- I ani na włos nie nadużywałby zaufania, czyby to o przysięgi szło,

czy o inne umowy.

- Jakżeby zaś?

14Platon

15



Na tym, że on nie pozwala, żeby którykolwiek z nich robił mu w duszy to, co do niego nie należy, ani żeby spełniał kiika różnych funkcji naraz. Taki człowiek urządził sobie gospodarstwo wewnętrzne, jak się należy, panuje sam nad sobą, utrzymuje we własnym wnętrzu ład, jest dla same­go siebie przyjacielem; zharmonizował swoje trzy czynniki wewnętrzne, jakby trzy struny dobrze współbrzmiące, najniższą, najwyższą i środko­wą, i jeżeli pomiędzy tymi są jeszcze jakieś inne, on je wszystkie zwią­zał i stał się ze wszech miar jedną jednostką, a nie jakimś zbiorem wielu jednostek. Opanowany i zharmonizowany postępuje też tak samo, kiedy coś robi, czy to gdy majątek zdobywa, czy o własne ciało dba, albo i w jakimś wystąpieniu publicznym, albo w prywatnych umowach, we wszystkich tych sprawach i dziedzinach on uważa i nazywa sprawiedli­wym i pięknym każdy taki czyn, który tę jego równowagę zachowuje i do niej się przyczynia. Mądrością nazywa wiedzę, która takie czyny dyktuje. Niesprawiedliwym nazywa czyn, który tę jego harmonię we­wnętrzną psuje, a głupotą nazywa mniemanie, które znowu takie czyny dyktuje.

- Nieprawdaż. To musi być rozpad i walka wewnętrzna pewnego
rodzaju między tymi trzema pierwiastkami, i łączenie wielu funkcji
w jednym ręku, i zajmowanie się nie swoimi rzeczami, i bunt jakiejś
części przeciwko całości duszy. Ten bunt zmierza do tego, żeby w niej
władzę objęło nie to, co władać powinno, ale pierwiastek takiej natury,
że powinien podlegać czynnikom urodzonym do władzy. Zgodzimy się,
myślę, że to coś takiego; że zamieszanie i błąkanie się tych pierwiastków
to jest niesprawiedliwość i rozpusta, i tchórzostwo, i głupota, i w ogóle
wszelkie podłe rysy charakteru.

b) Prawa

Ateńczyk: [...] Dlatego też starać się musi prawodawca, żeby jak najwięcej mądrości wszczepiać państwom, a głupotę wypleniać z nich jak najbardziej. [...] Ale czymże jest ta największa głupota? Jak ją wła­ściwie określić należy? Może zgodzicie się obydwaj na takie jej określe­nie? Bo ja powiadam, że polega na tym, [...] że nie darzy się miłością tego, co się uznało za piękne i dobre, lecz wstręt do tego odczuwa, a to, co się przyznaje, że jest złe i niesprawiedliwe, miłuje się i wita radośnie. Otóż ten rozdźwięk między uczuciami przykrości i przyjemności a mnie­maniem opierającym się na rozumie jest dla mnie właśnie tą ostateczną głupotą i największą. Za największą uważam ją dlatego, że ogarnia naj­większą część duszy: uczucia smutku i radości są bowiem w niej tym, czym jest w państwie stanowiącym największą jego część lud i pospól­stwo. Gdy więc temu, co nakazuje wiedza, słuszne mniemanie, rozum, które z natury rzeczy powołane są do rządzenia, sprzeciwia się dusza, sprzeciw ten nazywam głupotą, głupotą panoszącą się w państwie, gdy władz i praw nie słucha pospólstwo, a w jednostce, gdy piękne zasady w duszy nie osiągają niczego, lecz wszystko przeczy im i urąga. Taką więc głupotę uważam za rzecz najgorszą, czy grzeszy nią państwo czy poszczególny obywatel, gorszą bez porównania niż brak umiejętności przy wykonywaniu rzemiosła [...] i nie przestaniemy twierdzić, że oby­watelom, którzy wykazują taką głupotę, nie należy powierzać żadnych zadań wiążących się z władzą i że jako głupców piętnować ich trzeba, choćby byli świetnymi rachmistrzami i we wszelkich dowcipach oraz w sprawności, do jakiej umysł jest zdolny, wyćwiczyli się doskonale. Tych natomiast, którzy stanowią ich przeciwieństwo, przystoi nazywać mędrcami, choćby nawet „pisać ani pływać nie umieli"', jak się to mówi, i im jako ludziom postępującym rozumnie poruczać należy sprawowanie władzy. Bo jakże bez takiej harmonii powstać by mógł, przyjaciele, nąj-niklejszy choćby przebłysk rozumnego działania? Niemożliwe! Ta oto najpiękniejsza ze wszystkich i największa zgodność i harmonia zasłu­guje najsłuszniej na miano mądrości. Uczestnikiem jej staje się ten, kto żyje zgodnie z nakazami rozumu, a kto jej nie osiągnął, dom własny

16Platon

17



przyprawi o zgubę i nigdy zbawczej roli nie odegra w państwie, lecz przeciwnie, zdradzi się na każdym kroku ze swoją głupotą.

[...] W państwach zaś muszą być oczywiście tacy, którzy rządzą i tacy, którzy słuchają. [...] A co uprawnia jednych do rządzenia, a dru­gich zmusza do słuchania? Jakie są podstawy do sprawowania władzy i ile ich jest w państwach wielkich i małych, a także w poszczególnych domach? Czy jedną z nich jest prawo przysługujące ojcu i matce? I czy w ogóle to, żeby rodzice rządzili potomstwem, nie byłoby wszędzie słuszną zasadą? [...] Następną byłaby ta, żeby szlachetnie urodzeni mieli władzę nad ludźmi niskiego pochodzenia; ta zaś, która jako trzecia z rzędu idzie za nimi, wymaga, ażeby starsi rządzili, a młodsi słuchali. [...] Czwarta żąda znowu, ażeby niewolnicy słuchali, a panowie spra­wowali władzę. [...] Piąta zaś nakazuje, sądzę, ażeby silniejszy władał, a słabszy poddawał się władzy. [...] I najczęstszą, wśród wszystkich stworzeń na świecie spotykaną, i zgodną z naturą, jak powiada Tebańczyk Pindar. Najważniejsza jest jednak, jak się wydaje, szósta zasada, ta mianowicie, żeby słuchał ten, kto nie posiada wiedzy, a rozumny żeby przewodził i rządził. Nie powiedziałbym jednak, najmędrszy Pindarze, że jest przeciwna naturze, ale twierdziłbym, że odwrotnie, zgodna z na­turą władza rozumnych praw, którym ludzie poddają się z dobrej woli nie ulegając żadnej przemocy. [...] Wymieniając jako siódme uprawnie­nie do władzy to, które przychylności boga się zawdzięcza i szczęściu, uzależniamy rzecz od wyników losowania i powiadamy, że najsłuszniej będzie rządził wtedy ten, komu powiodło się przy losowaniu, a ten, ko­mu się nie powiodło, wracać ma do domu i podporządkować się władzy. [...] Widzisz więc, prawodawco - moglibyśmy żartem powiedzieć do jednego z tych, którzy z lekkim sercem zabierają się do stanowienia praw -jak wiele jest tych podstaw do rządzenia i że niezgodne są one ze sobą wzajemnie. Odkryliśmy pewne źródło sporów i będziesz musiał za­radcze tu jakieś zastosować środki. Zastanów się jednak najpierw wraz z nami, jak i w czym przeciwko tym zasadom wykroczyli królowie Ar-gosu i Messeny i siebie a zarazem grecką potęgę budzącą podziw w owym czasie, doprowadzili do zguby. Może stało się to dlatego, że nie wiedzieli, ile słuszności kryje się w słowach Hezjoda, który powiada, że

„połowa jest często czymś więcej niż całość?" Bo jeżeli sięganie po ca­łość wychodzi na złe, a połowa właściwą wypełnia miarę, to czymś wię­cej, uważał, jest wtedy to, co »jest w miarę«, od tego co „przekracza miarę" rzecz lepsza od gorszej. [...] Ilekroć nie uwzględnia się właściwej miary i temu, co wymaga mniej, daje się więcej, na przykład statkom za wielkie żagle, za wiele pożywienia ciału, a duszy za wiele władzy, gubi się wszystko: ciało rozdęte jadłem wpędza się w chorobę, a pychą wy­dętą duszę w niesprawiedliwość, płód pychy. Co chcemy przez to po­wiedzieć? Czy może to, drodzy przyjaciele, że nie ma człowieka, który by był zdolny, gdy jest młody i przed nikim nie odpowiedzialny, wy­trzymać brzemię najwyższej władzy nad ludźmi tak, żeby nie dać naj­cięższej chorobie, głupocie, opanować swych myśli i odstręczyć przez to od siebie najbliższych przyjaciół, doprowadzając w ten sposób szybko do zguby swą duszę i niszcząc wszystkie jej siły żywotne? Zabezpieczyć ludzi przed tym jest rzeczą wielkich prawodawców, którzy posiadają znajomość właściwej miary.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Historia.doktryn.politycznych.i.prawnych.ćw.3
Historia.doktryn.politycznych.i.prawnych.ćw.2
Historia.doktryn.politycznych.i.prawnych.ćw.5
Historia.doktryn.politycznych.i.prawnych.ćw.4
Historia doktryn politycznych i prawnych (20 stron), HISTORIA DOKTRYN
Historia doktryn politycznych i prawnych, doktryny,  Kilka słów o przedmiocie:
Historia doktryn politycznych i prawnych, HDPiP, 1
Historia doktryn politycznych i prawnych, pyt us 030407, II
Historia gospodarcza, [B] Historia Doktryn Politycznych i Prawnych (21), Historia Doktryn Polityczny
J Justyński, Historia doktryn polityczno prawnych, cz 1
doktryny, HISTORIA DOKTRYN POLITYCZNO-PRAWNYCH
J Justyński, Historia doktryn polityczno prawnych, cz 2
Doktryny polityczno prawne, najczęstsze pytania, Historia doktryn polityczno-prawnych
doktryny, historia doktryn politycznych i prawnych, Monarchizm starożytnego Wschodu

więcej podobnych podstron