Rzeka Pokoju
Legenda hiszpańska
Fulgencjusz był dobrym ojcem i wzorowym mężem. Pewnego smutnego i niefortunnego dnia, Franciszka, młoda żona i ukochana towarzyszka jego życia, odeszła na zawsze.
Fulgencjusz płakał niepocieszony. Czasem po długich minutach płaczu wydawało mu się, że czuje się lepiej. Nieoczekiwane chwile, kiedy coś w nim próbowało dodać mu otuchy, że owszem, cierpi, ale nie tak, żeby to było nie do zniesienia... że w gruncie rzeczy może z czasem uda mu się ochłonąć. Ale potem, nagle, przeszywający ból związany z jakimś wspomnieniem... i ledwie co osiągnięty spokój rozpływał się we łzach.
Pewnego wieczoru, nad skulonym na swym łóżku w cichym płaczu, by nie zbudzić dzieci, zlitowała się Matka Boża Płacząca. Widział Ją pełną pokoju, łagodną i napawającą otuchą, jak wzięła go za rękę.
- Chodź ze mną, synu boleści - powiedziała zatroskana Maryja Panna. - Chodź ze mną: pójdziemy w pielgrzymce do Rzeki Pokoju. Każdy, kto wykąpie się w tej rzece, otrzymuje pocieszenie.
Szli wiele dni, mijali tereny opuszczone i miejsca pogrążone w takim mroku, że nie można było odróżnić dnia od nocy. W pewnym momencie Fulgencjusz usłyszał plusk wody. Wielka rzeka, której woda była wyjątkowo czysta i przeźroczysta, znajdowała się tuż przed nimi.
- Zanurz się w Rzece Pokoju, zbolały pielgrzymie - zachęciła go Maryja Panna. - Jej wody obmyją twój ból i smutek.
Fulgencjusz usłuchał. Poczuł w całym ciele nowe życie i pokój, słodki pokój przenikający udręczone ciało i zabliźniający głębokie rany. Po tym oczyszczającym zanurzeniu Fulgencjusz zapytał Matkę Bożą Płaczącą:
- Skąd płyną dobroczynne wody tej rzeki?
- To są łzy świata - odpowiedziała Maryja Panna. - Wszystkie łzy świata tworzą tę rzekę. Gorzkie łzy strachu, bólu, rozczarowania, porażki, złości. Ale również łzy słodsze, te wylane z miłości, po powrocie drogiej osoby czy zażegnaniu niebezpieczeństwa. Fulgencjusz usłyszał westchnienia i jęki tych wszystkich, którzy wylali te łzy, i zrozumiał, że również jego łzy są już teraz jednym wspólnym płaczem, który płynie w wodach tej rzeki. Poczuł się całkowicie zjednoczony z wszelkim bólem i radością świata. Wtedy też Matka Boża opowiedziała mu o bólu swego Syna i Fulgencjusz usłyszał płacz Chrystusa przed grobem Łazarza, płacz w Ogrodzie Getsemani, płacz na krzyżu.
Fulgencjusz obudził się nagle, poduszka była jeszcze mokra, ale jego ogarniał głęboki pokój. Nie był już synem bólu, ale współczucia.