2005 - Droga Krzyżowa, formacja, drogi krzyżowe


Droga Krzyżowa

(...) Kiedyśmy przygotowywali to spotkanie, to taka propozycja się pojawiła, okazało się, że niektórzy z was już od dawna tą intuicją żyją, że hymn o miłości św. Pawła jest świetnym tekstem do robienia rachunku sumienia, że kiedy zastanawiamy się, z czego się spowiadać, to te wszystkie sformułowania Pawłowe mówiące o cierpliwości, o niezazdroszczeniu, o współweseleniu się z prawdą może mają nas jakby oświecić i postawić pytanie - czy my jesteśmy cierpliwi, czy się współweselimy z prawdą, itd., itd. I stąd się pojawił ten pomysł, żeby porozmawiać na temat spowiedzi. Ale dzisiaj będzie trochę inaczej. Otóż gdyśmy rozmawiali w niedzielę, to okazało się, że niektóre z pytań, jakie pojawiły się w ramach spotkań w grupach nie znalazły odpowiedzi. Ojciec Marek wiem że ostatnio dał tekst Guardiniego i próbował ustalić sprawy w sposób taki bardziej ogólno - wizyjny - tzn. o co chodzi w spowiedzi, jeżeli ma nas ona prowadzić ku dojrzałości. Natomiast zostało wiele pytań, na które nie pojawiły się odpowiedzi. Kiedy próbowaliśmy coś wymyślić na to dzisiejsze spotkanie, nagle w pewnym momencie pojawiła się zupełnie szalona idea, żeby połączyć te pytania z drogą krzyżową. No i poprosiłem Grzesia i innych przygotowujących, żeby mi zrobili taką rozpiskę i te pytania przyporządkowali do poszczególnych stacji drogi krzyżowej. To jest o tyle dobre, że ja nie będę tych pytań czytał, tylko spróbuję na nie odpowiedzieć - ale chciałbym, żeby to odpowiadanie nie było wyłącznie w moim imieniu, ale żeby jednocześnie było też naszą wspólną modlitwą. Czyli tematem dzisiejszej drogi krzyżowej jest spowiedź, a konkretnie wasze pytania, które się pojawiały.

Po prostu będziemy chcieli zrobić to tak, że będziemy wstawali a potem zaczniemy od tego śpiewu, którego Marek uczył na początku, a potem "któryś za nas cierpiał rany", ja odczytam temat - czyli tą stację, klękniemy, powiemy tak, jak się tradycyjnie mówi "Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Ciebie, żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył", przez chwilę zostaniemy w milczeniu, potem usiądziecie, potem rozważanie które jest związane z pytaniem (najpierw przeczytam pytanie) i potem to, co myślę, że jakoś jest ważne.

Może zaczniemy znakiem krzyża: w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

"Jezu Chryste, Panie miły, O Baranku tak cierpliwy
Wzniosłeś na krzyż ręce swoje Gładząc nieprawości moje"

"Któryś za nas cierpiał rany.."

Stacja I - Jezus na śmierć osądzony.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Pytanie: Co to jest grzech? Co jest grzechem ciężkim?

I odpowiedź jest już na pewno w samej treści tej stacji - osądzenie Jezusa na śmierć - ale żebyśmy mogli to jeszcze lepiej zrozumieć, odczuć, trzeba byłoby zapytać się o to, kiedy ktoś mi sprawia przykrość. I czy są takie sytuacje - albo czym się one charakteryzują - że to sprawienie mi przykrości, zranienie mnie sprawia, że pomiędzy nami urywa się łączność, że następuje zerwanie czegoś, co można by było nazwać komunią między osobami. Na co dzień to będą te wszystkie sytuacje, które sprawiają, że nie możemy już więcej ze sobą rozmawiać, że nie możemy spojrzeć sobie spokojnie w oczy, czy że wręcz za każdym razem, gdy się spotykamy, dochodzi do kłótni albo ostrej wymiany zdań. I wiemy, że gdybyśmy mieli wrócić do jedności, do komunii, do porozumienia, to musiałoby nastąpić pojednanie. A zatem są takie sytuacje w życiu, kiedy wydarza się coś tak poważnego, że nie jesteśmy w stanie więcej rozmawiać. I możemy sobie wyobrazić, co jest czymś takim właśnie wobec nas, kiedy jakiś człowiek nam bliski wystąpił przeciwko nam, coś zrobił albo czegoś nie zrobił. A zatem to jest jakaś odpowiedź na to pytanie - co jest grzechem? Jasne, że w ramach definicji mówimy o świadomości i dobrowolności, to są dwie bardzo ważne cechy charakterystyczne, ponieważ również na co dzień, w relacjach między nami, pomiędzy bliskimi osobami, zdarza się często trochę bezwiednie zrobić komuś przykrość, trochę bezwiednie kogoś dotknąć - np. poprzez reakcję, poprzez to, że kogoś nie rozumiemy, akurat, gdy bliska nam osoba jest w danym momencie w trudnej sytuacji i chciałaby, czy chciałby, żebyśmy ją wysłuchali, a my tego nie zauważyliśmy. To nie jest tak, że świadomie i dobrowolnie zdecydowaliśmy się na to, by odwrócić się od kogoś, by go dotknąć, by go skrzywdzić - a jednak nastąpiła jakaś krzywda, jakaś przykrość - to byłby grzech lekki. I wiemy, że na co dzień między nami wydarza się dużo takich rzeczy, natomiast wystarcza takie szybkie powiedzenie przepraszam, albo danie nawet do zrozumienia, że wiem, że źle zrobiłem - i jakby odbudowuje się momentalnie pomiędzy nami więź jedności. Natomiast bywają rzeczywiście takie sytuacje, kiedy świadomie i dobrowolnie, czyli nieprzymuszony i wiedząc co się dzieje, wystąpię przeciwko jakiemuś człowiekowi, który jest dla mnie bliski i wtedy następuje zerwanie więzi - i przyrównując to do relacji z Panem Bogiem możemy powiedzieć, że taki jest grzech ciężki - że wiedzieliśmy, że tak nie należy robić i podjęliśmy decyzję, inną decyzję, aniżeli ta, o której wiedzieliśmy, że jest dobra. I rzeczywiście za każdym razem w tego typu sytuacjach następuje osądzenie Jezusa na śmierć. To jest coś takiego, że męka, którą Pan Jezus przeżył te lat temu dwa tysiące (w zależności od tego, jak to liczyć), to nie jest zamknięta historia. To jest tak, że On w tym momencie - i szczególnie w tym tygodniu - przeżywa dokładnie to samo, tak wtedy, jak teraz, ponieważ ta męka wynika z odrzucenia. To jest tak, jakby ktoś nas odrzucił, to my po prostu przeżywamy cierpienie, i to jest jakiś rodzaj śmierci, jakiś rodzaj niezwykłego bólu. A zatem tak myślę, że tak można by odpowiedzieć na pytania: co jest grzechem, co jest grzechem ciężkim. Wstaniemy i zaśpiewamy.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja II - Jezus bierze krzyż na swoje ramiona.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Tutaj pytacie się o kształtowanie własnego sumienia.

I znowu ta stacja, która pokazuje Jezusa przyjmującego krzyż jest odpowiedzią: skąd bierze się dobrze ukształtowane sumienie? Otóż bierze się z życia, z prawdziwego życia, o którym Jezus mówi w swojej Ewangelii: kto chce mnie naśladować, niech bierze swój krzyż codziennie i niech idzie za mną. Na czym to polega? Po prostu polega to na tym, że bierzemy w życiu udział i staramy się wzrastać w czymś, co nazywam sztuką patrzenia i uczestnictwa. Jak to wygląda? W praktyce chrześcijańskiej, w tradycji chrześcijańskiej mówi się o rachunku sumienia. Rachunek sumienia codzienny, a zatem zatrzymuję się na pięć minut wieczorem po to, żeby zapytać, jaki to był dzień, żeby spróbować go jeszcze raz zobaczyć. To może mnie nauczyć sztuki patrzenia, bo bardzo często jest tak, że wiele spraw w życiu nam umyka, po prostu dlatego, że ich nie widzimy, że jesteśmy niewrażliwi. Podobnie jest ze sztuką słuchania. Kiedy spojrzę wstecz na dzisiejszy dzień, który mam teraz w pamięci, to wystarczy, że się zapytam, kiedy byłem uczniem Chrystusa, a kiedy nie byłem uczniem Chrystusa. I to jest pytanie, które będzie kształtowało nasze sumienie. Kształtowanie sumienia odbywa się także przez spowiedź świętą. Nie ma lepszej lekcji, lepszej nauki jeżeli chodzi o sumienie, aniżeli spowiedź. Po prostu wtedy ciągle się pytamy o to, co jest dobre, co jest złe i spowiadając się, również otrzymujemy odpowiedź.

I wreszcie ostatnia rzecz a propos uczestnictwa w życiu - może nie ostatnia a przedostatnia. Nasze spotkania na SGH. To jest kształtowanie własnego sumienia. Dlaczego? Ponieważ potrzebujemy również wiedzy, potrzebujemy odpowiedzi na pewne pytania. To w naszym życiu indywidualnym też będzie lektura. Po prostu siadamy nieraz nad książką, po to, żeby doczytać, żeby trochę więcej się dowiedzieć.

A ostatnia rzecz - bo to była jednak przedostatnia - kształtowanie sumienia to są inni ludzie. Jeżeli mamy w życiu, jeżeli budujemy przyjaźń, mamy bliskich ludzi, to oni nam będą kształtowali sumienie, to oni nam będą mówili - prawdziwa przyjaźń polega na tym, że ktoś nam mówi, kiedy postępujemy źle, ktoś nam to pokazuje. I o nic więcej nie chodzi. Jeśli będziemy słuchać, jeśli będziemy rozmawiać, to będziemy się uczyć niejako w praktyce, co jest dobrem a co jest złem, ponieważ nie ma czegoś takiego jak ogólnie określona miara, którą zawsze sobie zastosujemy, że tak raz na zawsze wszystko będziemy wiedzieli, nie, ponieważ życie jest zbyt bogate. A zatem kształtujemy sumienie przez wzięcie krzyża, inaczej mówiąc - po prostu przez życie.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja III - Jezus upada po raz pierwszy.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

I tu bym chciał, żebyśmy rozważyli odpowiedź na pytanie, tak jak teraz jesteśmy, w postawie klęczącej. Pytanie brzmi: skąd powinienem wiedzieć, że mam iść do spowiedzi? Jak często się spowiadać?

I znowu odpowiedź na to pytanie jest w naszym doświadczeniu, bo należałoby je odwrócić i zapytać: kiedy bym chciał, żeby ktoś, kto zrobił mi krzywdę mnie przeprosił? I równocześnie, jeśli chodzi o te przewinienia, które są stosunkowo lekkie, codzienne, bywa też tak, że one się kumulują i po prostu przychodzi potrzeba, żeby usiąść z kimś bliskim i porozmawiać, rozjaśnić, to moglibyśmy przyrównać to do spowiedzi z grzechów lekkich. A zatem zawsze wtedy, kiedy następuje zerwanie komunii i zawsze wtedy, kiedy występuje skumulowanie niewyjaśnionych rzeczy, takich drobnych, ale jednak bolesnych, po prostu trzeba przebaczenia i przeprosin.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja IV - Pan Jezus spotyka swoją Matkę.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Wasze pytanie: na ile dokładnie i szczegółowo opisywać podczas spowiedzi okoliczność zajścia grzechu?

Dlaczego przy tej stacji: "spotkanie Jezusa z Matką" mówimy o tym pytaniu? Otóż dlatego, że oni rozumieli się bez słów, ale to nie jest naszym udziałem. Ponieważ zarówno Jezus jak i Jego Matka są pełnią miłości, są czystą miłością, w związku z tym wystarczyło, że się spotkali, żeby znali miarę swojego cierpienia, miarę swojego serca. I to spotkanie było po prostu pełnią solidarności. Natomiast, kiedy my przychodzimy przepraszać, właśnie przepraszać, to trzeba, żebyśmy powiedzieli, za co przepraszamy, trzeba to wypowiedzieć. I stąd w ogóle bierze się praktyka tzw. ustnej spowiedzi, że ja nazywam to za co przepraszam po imieniu, ponieważ ludzki umysł jest znieprawiony i my mamy tendencję do kombinowania. Gdybyśmy nie nazywali, po prostu moglibyśmy przekombinować, albo w jedną, albo w drugą stronę. A równocześnie pytanie o okoliczności. Okoliczności są tylko dlatego potrzebne, żeby ksiądz, który siedzi po drugiej stronie, a który jest świadkiem Kościoła, mógł nas lepiej zrozumieć. Tylko dlatego. I w związku z tym tutaj też jest miejsce na gest miłości wobec księdza, żeby mu powiedzieć tyle tylko, ile jest potrzebne do zrozumienia. Ponieważ czasami bywa tak - i znamy to również z przepraszania ludzi, nie tylko z przepraszania Pana Boga - że spotkanie, które miało na celu przepraszanie, bywa, że przeradza się w coś takiego, jak pocieszanie nas samych. I oczywiście, przebaczenie ma takie coś, że przynosi pociechę, ale jakby gestem miłości, do którego my jesteśmy zaproszeni jest to, żeby na pierwszym miejscu powiedzieć przepraszam, a dopiero potem myśleć o tym, by uzyskać pociechę. Natomiast kiedy bywa tak, że zaczynamy zbyt szczegółowo wchodzić w okoliczności, to może być tak, że zaczynamy opowiadać o sobie, co też jest ważne, ale gdzieś nam się może zagubić słowo "przepraszam". I tylko tyle. Żeby je ustawić na pierwszym miejscu. A okoliczności są o tyle ważne, jak powiedziałem, żeby ksiądz mógł po prostu nas zrozumieć.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja V - Szymon z Cyreny.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

I chcę się podzielić tutaj odpowiedzią na pytanie: co to jest żal za grzechy? Jak wzbudzić żal za grzechy?

I chcę powiedzieć, że moim odkryciem, kiedy się przygotowywałem do tej drogi krzyżowej jest Szymon z Cyreny, który dzisiaj stał się dla mnie patronem żalu za grzechy. Mamy z tym pytaniem ogromne trudności, ponieważ pytamy się za każdym razem o uczucia. A jak zobaczymy Szymona, który wraca z pola i który przede wszystkim myśli o tym, żeby już być w domu, ze swoimi najbliższymi i zobaczymy, że w pewien sposób został przymuszony do tego, by pomóc Jezusowi, to zrozumiemy, że odpowiedź dotycząca żalu za grzechy jest właśnie taką odpowiedzią i że niekiedy po prostu jesteśmy przymuszeni przez to, że widzimy, że trzeba pomóc Jezusowi. Żal za grzechy w gruncie rzeczy jest tym, że bierzemy ten kawałek krzyża na siebie, żeby On nie dźwigał samotnie. I nie musi być w tym żadnego uczucia. Żal za grzechy jest właściwie decyzją i uznaniem, że trzeba pomóc, a jakby wychodząc od strony naszych grzechów jest uznaniem, że rzeczywiście coś było źle. Koniec.

Pytanie o uczucie? Uczucie przyjdzie później, kiedy Jezus nam odsłoni, jakie są naprawdę nasze grzechy, jak one są ciężkie. Gdyby nam odsłonił to dzisiaj, to bardzo często mogłoby być tak, że byśmy zginęli. Nie dalibyśmy rady dźwigać świadomości tego ciężaru.

Również z miłosierdziem Bożym często jest tak, że w pewien sposób nie czujemy do końca naszych grzechów i przychodzimy do spowiedzi jak Szymon z Cyreny - bez miłosierdzia. Uczucie przyjdzie później.

"Któryś za nas cierpiał rany"

Stacja VI - Weronika ociera twarz Panu Jezusowi

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Weronika też jest moim odkryciem dzisiejszym, ponieważ ona pociesza tych wszystkich, którzy mają trudności ze skrupułami - i to jest właśnie wasze pytanie - pytanie o skrupuły, o to, na czym to polega i jak z tego wychodzić.

Skrupuły to jest tak ogromne skupienie się na samym sobie - z bardzo różnych względów - przy jednoczesnym niewierzeniu, czy niedostrzeganiu, czy niedopuszczaniu do świadomości czy rozumu tego, że Pan Bóg jest miłosierdziem - że czuje się nieodparty przymus do tego, aby analizować każdą swoją czynność i praktycznie w każdej swojej czynności widzieć grzech lub jakiś element zła. A zatem Weronika jest potrzebna jako ta, która obetrze nam twarz - tzn. przyniesie pociechę. Ponieważ jeśli ktoś cierpi na skrupuły, to znaczy, że bardzo cierpi, ogromnie cierpi i potrzebuje Weroniki jako kogoś, kto pociesza. I równocześnie potrzebuje Weroniki jako kogoś, z kim można porozmawiać o tym, jak wychodzić ze skrupułów, jakie jest wyjście ze skrupułów. Wyjście jest w tym kierunku, żeby spróbować odwrócić swój wzrok od siebie i patrzeć na Jezusa, który jest bardzo zmęczony, bardzo udręczony, a zatem jest Bogiem, którego naprawdę nie musimy się bać. Jak zobaczymy Jezusa, który jest opluty, który upadł, który jest spocony, który już nie ma siły, to myślę, że można spróbować wyobrazić sobie, że naprawdę kogoś takiego nie trzeba się bać, ze Ona naprawdę nie jest sędzią, ponieważ On nie ma siły. I w związku z tym może być szansa, żeby z Weroniką zobaczyć, że spowiedź to nie jest przede wszystkim odważanie i zastanawianie się na ile przekroczyłem, ale przede wszystkim jest ocieraniem twarzy Jezusowi. Jest niesieniem Jego krzyża.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja VII - Jezus po raz drugi upada pod krzyżem.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Pytanie dotyczyło księży - czy się przygotowują do spowiedzi na bieżąco, czy mają szkolenia w seminarium.

I odpowiedź związuję z tą stacją, pokazującą Jezusa który drugi raz upadł, ponieważ dla mnie jako dla spowiednika największą nauką, jeśli chodzi o spowiedź jest towarzyszenie, próba rozumienia upadku. Tego nie można się nauczyć na żadnych lekcjach, w żadnym seminarium, możemy sobie o tym mówić i mówimy często - nie zdradzając tajemnicy spowiedzi oczywiście. Ale każda taka sytuacja jest niepowtarzalna i w związku z tym my nieustannie jesteśmy w szkole, która polega na tym, że mamy za zadanie rozumieć upadek i równocześnie wiem, że nigdy nie zrozumiemy. A rozumienie upadku bierze się stąd, że my po prostu chodzimy do spowiedzi jako księża. I to jest największa szkoła i największa lekcja. Krótko mówiąc moje własne upadki i moje własne spowiedzi są dla mnie najlepszą lekcją i najlepszym uczeniem się tego, żeby samemu służyć jako spowiednik.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja VIII - Jezus spotyka niewiasty Jerozolimskie

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

I pytamy się, jak rozróżnić fałszywe poczucie winy od poczucia winy spowodowanego grzechem.

Dlatego ta stacja jest genialna jeżeli chodzi o odpowiedź na to pytanie, bo właśnie Jezus każe niewiastom pomyśleć. One płaczą, a On mówi: nie płaczcie nade mną, tylko płaczcie nad sobą. I mogłoby się wydawać, że mamy płakać nad własnymi grzechami. A tak naprawdę Jezus pokazuje, że te niewiasty płaczą widząc Jezusa tak bladego, że jakby jest im ciężko i myślą, że jemu też jest tak ciężko, że On jest taki biedny. To jest takie wzruszenie się, które sprawia, że nam jest ciężko z tym obrazem jaki mamy przed sobą, a właściwie chodziło o to, żeby zastanowić się, dlaczego płaczemy. Albo inaczej mówiąc: jeżeli nam nie wychodzi coś w życiu, zawaliliśmy coś - mówimy o takim grzechu, który polega na tym, że w przyjaźni coś zawaliliśmy - to mamy dwa rodzaje wkurzenia się na siebie. Bardzo często jest tak, że wkurzamy się na siebie, żeśmy coś zawalili, jeśli to jest ewidentne. I jeden rodzaj wkurzenia jest ze względu na mnie samego - bo mi się nie udało, bo mi się posypało, bo ja się okazałem słabym przyjacielem itd. I w związku z tym jest żal za grzechy, który może być płaczem nad sobą. W związku z tym tę Ewangelię, w której Jezus spotyka płaczące niewiasty rozumiemy trochę paradoksalnie, bo On nam mówi: płaczcie nad sobą. Ale nie dlatego, że nam się coś nie udało, tylko dlatego, że jeśli wykroczyliśmy przeciwko przyjacielowi, to go to boli, A zatem za każdym razem w spowiedzi, jak w każdym przepraszaniu chodzi o gest solidarności, o bycie z drugim człowiekiem, o przepraszanie, bo jego boli. O przychodzenie do Jezusa, bo jemu jest ciężko, że myśmy wykroczyli przeciwko niemu.

"Któryś za nas cierpiał rany"

Stacja IX - Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Czy spowiadać się od razu po grzechu ciężkim, czy w trybie normalnym?

Odpowiedzi spróbujmy poszukać w Ewangelii o miłosiernym Samarytaninie. Pomyślmy, że to my jesteśmy tym człowiekiem, który został pobity i zraniony i zapytajmy się jak szybko chcielibyśmy, by ktoś przyszedł nam pomóc i opatrzył rany. I wtedy będziemy mieli odpowiedź na pytanie, jak szybko powinniśmy przyjść do Jezusa.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja X - Jezus z szat obnażony.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Pytanie dotyczy nieudzielenia rozgrzeszenia. Czy można nie udzielić rozgrzeszenia? I kiedy to zachodzi?

I znowu prosta odpowiedź, prosta analogia. Odnosi się do naszych relacji międzyludzkich. Jeżeli przyszedłby do nad ktoś, kto nas skrzywdził - np. obmową - opowiadając o nas rzeczy nieprawdziwe w naszej nieobecności i wobec osób trzecich - przychodzi i przeprasza, ale na nasze pytanie, czy będzie to robił dalej, odpowiada, że będzie to robił dalej, no to tutaj mamy odpowiedź na pytanie o nieudzielenie rozgrzeszenia.

Natomiast dlaczego przy tej stacji ta odpowiedź? Ponieważ w tego typu sytuacjach Jezus jest bezbronny, również kapłan jest bezbronny. To są dla nas najtrudniejsze momenty, właściwie takie, w których bym podejrzewał, że cierpienie, jakie się może pojawić jest równe z obydwu stron, ponieważ często bywa tak, że osoba która w jakiś sposób jest uwikłana w grzech, nie jest w stanie z niego wyjść w tym znaczeniu, że np. zerwać z okolicznościami, które ten grzech powodują - no i wtedy właśnie jest bezbronny - takie obnażenie z szat, no nie można niczego zrobić. Niekiedy bywa tak, że ktoś przychodzi przepraszać, ale właściwie tylko dlatego, by uzyskać rozgrzeszenie, a nie po to, żeby zerwać z grzechem, zerwać z jakimś złem. I również wtedy jesteśmy bardzo bezbronni - to jest taka stacja, kiedy spotykamy się z jeszcze większym dramatem, takim bardzo trudnym, który myślę, że domaga się bardzo naszego rozmodlenia.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja XI - Jezus do krzyża przybity.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Pytanie: czy spowiednik może się pomylić i co, jeśli tak się zdarzy?

Odpowiedź na pytanie jest taka, że oczywiście spowiednik może się pomylić. Natomiast równocześnie trzeba by dodać zdanie mówiące o tym, że w wierze, w podążaniu za Jezusem jako uczeń, najważniejsze jest posłuszeństwo - i dlatego odpowiedź na to pytanie umieściliśmy wewnątrz stacji "przybicie do krzyża", ponieważ Jezus idzie na krzyż ze względu na posłuszeństwo wobec Ojca. "Chcę spełniać Twoją wolę, odsuń ode mnie ten kielich, jeżeli to tylko możliwe. A jeżeli taka jest Twoja wola, to ja to przyjmę, to ja ten kielich wypiję do końca". A zatem, jeżeli w duchu posłuszeństwa przyjmujemy słowo spowiednika, to nawet jeżeli on się pomyli, to skutki tej pomyłki po prostu nas nie dotkną. Po prostu nie będzie czegoś takiego jak negatywny wpływ. Myślę, że coś takiego się nie zdarzy, to tak, jakby Duch Święty otaczał wtedy nasze serce. I w gruncie rzeczy jest tak, że jeżeli np. spowiednik myli się w sposób trwały - może być tak, że spowiednik np. wam powie że macie powołanie i będzie wam kazał iść do zakonu. I to będzie pomyłka, może się tak zdarzyć. Sądzę, że jeżeli w duchu posłuszeństwa będziemy próbowali przyjąć to słowo, to paradoksalnie znajdziemy światło do odkrycia tego, czy mamy rzeczywiście powołanie, być może znajdziemy innego spowiednika dzięki temu, i równocześnie będziemy trwale przekonani o tym, że jednak to nie jest nasze powołanie, a jeżeli w duchu będziemy posłuszeństwa starali się przyjąć to słowo i przedstawimy je Panu Bogu, to odpowiedź zostanie nam dana.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja XII - Śmierć Pana Jezusa.

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Tu jest pytanie o pokutę o to od czego ona jest uzależniona.

Ale wywód chciałbym trochę inaczej poprowadzić. Czym jest pokuta? Ona właściwie jest gestem solidarności z Jezusem, który kona na krzyżu. Dlatego bardzo bliska dla mnie myśl to jest to, żeby próbować w Wielkim tygodniu nie zostawić go samemu. Tak jak ludzi, którzy chorują, którzy w tej chwili cierpią, są starsi, niedołężni, a wreszcie ludzi, którzy umierają - o ile to tylko możliwe, trzeba być przy nich jak najwięcej. Nasze podejmowanie pokuty, jakiejkolwiek tak naprawdę, ale w tym duchu właśnie, w duchu solidarności, jest czymś nieskończenie wartościowym, to jest miłość, którą okazujemy Chrystusowi, tym wszystkim, którzy odchodzą z tego świata, bo to dla nich jest trudny moment. Najtrudniejszy.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja XIII - Zdjęcie Pana Jezusa z krzyża

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Wasze pytanie brzmi: czy zawsze należy postępować tak, jak mówi spowiednik, i jeśli tak, to dlaczego?

Zawsze w tego typu pytaniach rozumiem, że jest też dużo cierpienia i takich doświadczeń nienajlepszych albo własnych, albo cudzych. I równocześnie zawsze myślę wtedy o świętej Teresie od Dzieciątka Jezus, która - to już żeśmy sobie o tym opowiadali - przez wiele lat spała na modlitwie i nie potrafiła sobie z tym poradzić. Chodziła do różnych spowiedników, opowiadając im o tym co się dzieje, i oni zawsze jej mówili, żeby siostra się mobilizowała, niech siostra coś z tym robi, i ona ich słuchała, starała się postępować tak jak mówili, i nic z tego nie wychodziło. Równocześnie w którymś momencie pojawił się spowiednik franciszkański, specjalista od miłości, który powiedział Teresie: siostra niech płynie po falach miłości. Takie proste słowo było dla niej odkryciem zupełnie niesamowitym, bo ona nagle zrozumiała, że może uwielbiać Boga swoim spaniem, po prostu dlatego, że tak naprawdę jesteśmy tacy, jacy potrafimy być. Jeżeli On chce, żebym spała, to będę spała, tak mówiła Tereska. Dlaczego ta opowieść? Ponieważ ona słuchała spowiedników. I myślę, że jeżeli ten franciszkanin pojawił się w jej życiu i dał jej prawdziwe rozwiązanie, to dlatego, że ona słuchała wcześniej tamtych, którzy nie trafili. Ona się starała, dużo wycierpiała, nawet w tej prostocie wiary próbowała robić to, co oni kazali. Co jest najistotniejsze? Najistotniejsze jest w tym wszystkim, że mówimy o wierze. Jeżeli nie ma wiary, jeżeli nie ma Boga, jeżeli nie ma Jezusa Chrystusa, który zmartwychwstał, to nie ma sensu słuchanie spowiedników i w ogóle to wszystko o czym mówimy nie ma absolutnie żadnego sensu. Jeżeli jest Bóg, to to, co jest najistotniejsze, to jest zbawienie, a nie ziemskie powodzenie, nie to, czy nam się wszystko ułoży, nawet nie to, czy będziemy zdrowi psychicznie. Jeżeli jest Bóg to najistotniejsze jest to, żebyśmy byli zbawieni, a do zbawienia idziemy przez posłuszeństwo Jezusowi Chrystusowi, który się objawia w swoim Kościele. Myślę, że to przynajmniej jest perspektywa odpowiedzi na to pytanie.

"Któryś za nas cierpiał rany..."

Stacja XIV - Złożenie Pana Jezusa do grobu

"Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i Błogosławimy Ciebie
Żeś przez krzyż i mękę swoją świat odkupić raczył"

Już nie mam rozważania, ponieważ skończyły się pytania, ale mam pomysł. Taki pomysł, żeby zakończyć nasze spotkanie przekazaniem sobie znaku pokoju, a potem będzie błogosławieństwo. I ten znak pokoju myślę, że możemy sobie przekazywać albo w duchu Weroniki, bo może być tak, że akurat jesteśmy na tyle blisko, że wiemy, że ta druga osoba potrzebuje czegoś takiego jak właśnie pociecha otarcia twarzy, albo w duchu Szymona Cyrenejczyka, - ponieważ ojciec kazał, to ja przekażę - albo w jakimkolwiek innym duchu. Natomiast myślę, że jest ważne również to, jeszcze jedna rzecz mi się pomyślała, mianowicie taka, że jeżeli się wydarzyło coś może - czasami bywa że między nami w czasie dnia iskrzy - może właśnie najlepszym sposobem zakończenia tej drogi krzyżowej będzie powiedzenie przepraszam. To też jest taka okazja oczywiście, jak mówię, nie ma przymusu do przepraszania.

Przekażcie sobie znak pokoju...



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Droga Krzyżowa w Koloseum 2005, DROGA KRZYŻOWA
Droga Krzyżowa - wierszowana, formacja, drogi krzyżowe
Droga Krzyżowa przedstawienie, formacja, drogi krzyżowe
Biblijna droga krzyżowa, formacja, drogi krzyżowe
Modlitwy (madziuniaa), Droga Krzyżowa Koloseum 2005, Nić przewodnia tej Drogi Krzyżowej ukazana jest
Droga krzyżowa - Miłość na śmierć nie umiera, formacja, drogi krzyżowe
materialy formacyjne b2, SPOTKANIE MODLITEWNE II, DROGA KRZYŻOWA ZE ŚWIATOWYCH DNI MŁODZIEŻY KOLONIA
Droga Krzyżowa - wierszowana, formacja, drogi krzyżowe
DROGA KRZYŻOWA(dla młodz.2), Drogi Krzyżowe
DROGA KRZYŻOWA dla młodzieży, Drogi Krzyżowe
Droga Krzyżowa dziecka nienarodzonego, RUCH ŚWIATŁO - ŻYCIE, drogi krzyżowe, czuwania, rozważania
rozważania drogi krzyżowej dla dzieci (4), Droga Krzyżowa dla dzieci 9
rozważania drogi krzyżowej dla dzieci (6), Droga Krzyżowa dla dzieci 6
DROGA KRZYŻOWA dla młodzieży2007, Drogi Krzyżowe
rozważania drogi krzyżowej dla dzieci (2), Droga Krzyżowa dla dzieci 4
Stacje Drogi Krzyżowej, Droga Krzyżowa dla dzieci, Stacja 1: Pan Jezus na śmierć skazany
Droga krzyżowa dla młodzieży, RUCH ŚWIATŁO - ŻYCIE, drogi krzyżowe, czuwania, rozważania
DROGA KRZYŻOWA oparta na Piśmie śW., Drogi Krzyżowe
Droga krzyżowa ludzkich zdarzeń(1), Drogi Krzyżowe

więcej podobnych podstron