O Mici, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, O Mici, co nie chciała Lorda


Opowiadanie to powstało na potrzeby konkursu "Ałtor Sadysta Prima Sort". Zasady do wglądu TUTAJ. Uwaga na krew kapiącą z ekranu...

O MICI, CO NIE CHCIAŁA LORDA

Pod murami Hogwartu roiło się od Śmierciożerców. Voldemort, z Nagini przy boku, utkwił spojrzenie w wieży, z której Dumbledore powiewał białą brodą.
- Negocjacje? Nie ze mną! - zaśmiał się Czarny Pan. - Glizdogonie. Zaniessiesz Dumbledore'owi te oto dwie nagie różdżki, aby miał czym ze mną walczyć, i powiesz mu, że nie zgadzam się na zawarcie pokoju.
- Ja pójdę! Ja! - wyrwała się Bellatrix Lestrange.
- Nagini, bierz - rozkazał zdegustowany Lord. Wężyca ze smakiem chapsnęła Śmierciożerczynię i rozłożyła się u stóp Pana w charakterze węża boa trawiącego słonicę.
- Powiedz im też, że chcę dziewicę. I to jeszcze przed bitwą - przypomniał sobie Voldemort. Popędzony pokazem Peter zabrał różdżki i z ociąganiem podreptał do zamku. Po jakimś czasie dał się stamtąd słyszeć piskliwy krzyk.
- Glizdogona ubili! - ucieszył się Malfoy. Lord spojrzał spode łba - Nagini nie czekając na rozkaz przetoczyła się i chapnęła arystokratę, zdołała jednak tylko odgryźć mu piętę.
- Ssshhhssshhh - zasshhykała, dusząc się szytym misternie butem i kośćmi śródstopia.
- Merlinieee! Niech mnie ktoś przyżegnie! - wrzasnął nieelegancko Lu. Przejęty Nott złapał różdżkę, mruknął zaklęcie i przyżegł. Następnie otworzył oczy.
- Eee...
Następnie, kiedy Nagini przestała wydawać agonalne sshhykania i oplotła sztywniejący ogon w ostatnim miłosnym uścisku wokół nogi swego Pana, wzrok tegoż padł na leżące pogodnie zwłoki z przyżegnięciem między oczami. Pokiwał głową. Wyciągnął różdżkę.
- Avada Kedavra.
- Łups. - Nott padł trupem na trawę.
Tymczasem na wieży...
- Nigdy! Wolę śmierć! Nie poddam się Voldemortowi! - krzyczała piskliwie McGonagall.
- Ale, Minerwo... Jesteś dziewicą? - zdziwił się nieco Dumbledore. Z okolic jego biodra rozległ się pełen wyższości chichot Flitwicka, co wywołało żywą reakcję obecnych. Filch złapał swoją miotłę, wbił jej trzonek profesorowi tam, gdzie różdżka nie sięga, chyba że ktoś dłużsiejszą ma, padł do stóp Minerwy, ucałował skraj jej szaty, porwał z drżących rąk Glizdogona nagie różdżki, oznajmił:
- Już ja wam pokażę, co prawdziwy mężczyzna może zrobić z różdżką, wy nędzni magicy!
I wybiegł. Pani Norris zaś zaczęła ocierać się o nogi czarownicy z wyrazem pyska mówiącym wyraźnie: „Wylizać Ci uszy, Min? On dziewicę chce. Dzie-wi-cę.” Najżywiej jednak zareagowała sama Minerwa. Unosząc suknię, przeskoczyła nad leżącym trupem Filiusa i stanęła przy blankach wieży.
- Albusie - rzekła nieugięcie - wybacz mi postawę aspołeczną, ale są pewne granice. Na to nie mogę się zgodzić. Żegnajcie, przyjaciele. Żegnajcie.
I skoczyła. Zamek wprawdzie był oddalony od jeziora, ale, rozpościerając spódnicę, nauczycielka Transmutacji poszybowała w przestworzach nad błoniami i doleciała bez przeszkód nad wodę. Tam, spojrzawszy po raz ostatni na ukochany Hogwart - rzuciła się w dół. Fale zamknęły się nad jej bułeczkowatym koczkiem...
Z błoni obserwowali to z zaskoczeniem Śmierciożercy.
- Panie, znajdę ci inną dziewicę, jeśli chcesz - zaoferował niepewnie Barty Junior. Voldemort pokręcił głową.
- Jeszcze mi przyśślą dziewicę. Jeszcze mi ją obwiążą zielono - ssrebrną wsstążeczką - rzucił groźnie. Jakby w odpowiedzi, z bram zamku wypadł Argus Filch, zbrojny w dwie nagie różdżki.
- To woźny, charłak, kolejna sierota przygarnięta przez Dropsa - wyjaśnił służalczo Draco Malfoy.
- Charłak, hmm? To zabawimy ssię z nim po mugolssku... - roześmiał się złowrogo Czarny Pan. Zanim jednak do tego doszło, Filch zaatakował pierwszy.
- Aaaa! Za Minerwę! Na zatratę Śmierciojadom! - zakrzyknął i rzucił się różdżkami naprzód prosto na Croucha Juniora, pociągając go pod Wierzbę Bijącą. Ta ochoczo włączyła się wszystkimi gałęziami do bijatyki, tak, że nikt ze Śmierciożerców nie kwapił się podejść bliżej.
- No zróbcież coś! - syczał zdenerwowany Lord, rzucając zaklęcia w miotające się drzewo, co nie odniosło żadnego skutku. Słychać było tylko wrzaski Barty'ego spod wierzbowych witek i dziki śmiech woźnego, który po latach praktyki jak niewielu innych znał rytm uderzeń gałęzi. Po chwili Filch wyskoczył, Śmierciożerca zaś nadal wrzeszczał. Voldemort zmrużył oczy - między gęsto siekącymi witkami dało się odróżnić sylwetkę Barty'ego, przybitą do pnia dwiema różdżkami i łomem do odbijania przyłbic z zardzewiałych zbroi.
- Hahaha! Za Minerwę! - krzyczał Filch, podczas gdy Crouch milkł powoli, w miarę, jak Wierzba zmieniała go w krwawą paćkę zwisającą z pnia.
- Zmassakrować charłaka! Po mugolssku! - żądał rozwścieczony Lord.
- Eee? - Crabbe i Goyle najwyraźniej nie zrozumieli.
- Zasstrzelić!
- Eee?
- Z broni! Mugolsskiej!
- Eee?
Draco Malfoy obdarzył wujów w Śmierciożerstwie wyniosłym spojrzeniem, cichcem transmutował laskę ojca w procę, poświęcił kilka platynowych guzików od szaty i zaczął ostrzeliwać woźnego pociskami, uprzednio zaczarowawszy je na wybuchowe. Filch z niezłomnym „za Minerwę!” na ustach rozkrzyżował ręce i trafiony trzema guzikami, runął na trawę z trzema dziurami ziejącymi z ciała. Draco obszedł go szerokim łukiem, aby nie poplamić nogawek tryskającą jeszcze krwią, po czym odczekał chwilę i dźgnął go różdżką w szyję.
- Trup! Trup! - zakrzyknęli Śmierciożercy. Voldemort zaś zadumał się nad skutecznością mugolskich zabawek.
Tymczasem na wieży...
- Minerwa! - krzyknął zduszonym głosem Dumbledore.
- Pani profesor! - Hermiona, wpierw znieruchomiała z przerażenia, ocknęła się i podbiegła do zrębu, jednak Harry i Ron przytrzymali ją mocno za ręce.
- Zostaw... Już za późno - rzekł grobowo Potter. - To moja wina. Powinienem był wcześniej się z nim rozprawić. Ale koniec ociągania! Dość ludzi przeze mnie zginęło! - Ruszył biegiem, za nim zaś spora grupka Gryfonów. Nauczyciele nie zwrócili na nich uwagi.
- Pani psor... - chlipnął Hagrid.
- M... Minnie, nie wygłupiaj się - bąknęła Poppy.
- Micia...
Cisza.
- Micia...
Obecni odwrócili się w stronę, skąd dobiegł szept. Mistrz Eliksirów Hogwartu wyszedł z cienia, jego czarne oczy wpatrzone były desperacko w jezioro. Po chwili jednak odwrócił głowę i spojrzał w dół na Voldemorta.
- On albo ja tym razem! - zaprzysiągł, chwytając swoją wierną, cisową różdżkę. I wtedy się zaczęło.
Snape ruszył na wrogów. Skradał się pod ścianami, zapadał w cień, a jego spojrzenie mimowolnie zbaczało chwilami ku falom jeziora. Tymczasem pozostali obrońcy zamku ocknęli się w końcu z letargu. Pierwszy powziął akcję Hagrid.
- Przepraszam, panie psorze, ale z tym to już przesadził - oznajmił roztrzęsionym głosem. Nagłym gestem zanurzył dłoń w zanadrzu i wydobył swój wierny, różowy parasol. Zarepetował, wycelował i cisnął go z całą siłą prosto w Dracona. Parasol niczym dzida trafił Ślizgona między oczy i strzelając iskrami z ukrytej wewnątrz różdżki, w iście magiczny sposób przeszył czaszkę na wylot. Lśniąca w słońcu końcówka, nieco ociekająca krwią, wystawała przez chwilę z potylicy, nim chłopak runął martwy na trawę.
- Zemssta będzie nasza! - przysiągł podenerwowanym Śmieciożercom Czarny Pan.
- Iiiiiii! - pisnęła Pansy Parkinson, przybrała swoją postać animagiczną latającego wieprzka i poleciała na wieżę pomścić ukochanego. Hagrid, pozbawiony broni, wyrwał błyskawicznie maszt z proporcem Hogwartu i na jego ułamaną końcówkę nabił nadlatującą świnkę. Skonała z cichym jękiem - gajowy zrzucił ciało z murów i odwrócił się do Dyrektora.
- Nie pójdę do Azkabanu! - zakrzyknął i bez namysłu rzucił się w dół. Niestety, akurat wtedy wymykali się z zamku młodzi Gryfoni, Hagrid upadł więc prosto na skradających się dołem Freda i George'a Weasley'ów.
- Niech diabli porwą moje grubi kości! - zaklął nieco z francuska, podnosząc się bez szwanku z ich zmiażdżonych ciał.
- Zabiłeś moich braci, ty szlamowaty olbrzymie! - wrzasnęła Ginny, rzucając się na niego. W niedalekiej oddali Tom Riddle szeptał coś pod nosem, kierując w jej stronę różdżkę.
- Zabiłeś ich! Ty sssadyssto! Ale ja się zemszczę! - syczała Ginny. Gryfoni mogli tylko stać i patrzeć w przerażeniu, jak koleżanka zmienia się nagle w plującego jadem bazyliszka. Owinęła sploty wokół ciała Hagrida, wbijała w niego zęby, syczała coś, co wywołało na twarzy Harry'ego najpierw bladość, a potem rumieniec. Dopiero kiedy gajowy znieruchomiał, a mgła śmierci zasnuła jego poczciwe, czarne oczy, Potter zmusił się, by unieść różdżkę, nie zdołał jednak wypowiedzieć zaklęcia.
- Nie mogę...
- W porządku, Harry - przerwała mu zdecydowanym tonem Hermiona. Z cholewki lewego buta wyciągnęła niezawodny, kuchenny tasak. - Raz po mugolsku!
I nim Ginny zdołała się oderwać od trupa, panna Granger jednym ciosem odrąbała jej łeb.
- To dla twojego dobra, rozumiesz - wyjaśniła rzeczowo. Tymczasem zaś Śmierciożercy bez przeszkód otoczyli gryfońską gromadkę.
- Mam cię, Potter! - zaśmiał się złowieszczo Lord.
- To ja mam ciebie! - wrzasnął Harry i rzucił się na czarnoksiężnika. Za jego przykładem poszli wszyscy młodzi Gryfoni - na błoniach rozpoczęła się szaleńcza walka.
Bokiem skradał się powoli Mistrz Eliksirów. W prawej dłoni wierna cisowa różdżka, w lewej wierny wypolerowany szpikulec do wydłubywania traszkom oczu. Czarne oczy Severusa bez trudu dostrzegły przemykającego się w trawie szczura.
- Żegnaj, Pettigrew - syknął, przybijając go szpikulcem do ziemi. Szczur tylko stęknął - ostrze przebiło serce. Snape ruszył dalej. Walka rozwijała się pomyślnie - czarodzieje na wieży się ocknęli, Dumbledore ożywiał kamienne chimery z zamku i puszczał je na wrogów. Trzy posągi dopadły Goyle'a, wyrywając sobie różne części jego osoby. Potter z Lordem tarzali się po trawie - tak usilnie próbowali się przekląć, że różdżki im popękały. Słabo polerowane... Najmłodszy Weasley poszczuł Crabbe'a swoją sową - Śmierciożerca ręce miał zajęte duszeniem chłopaka, więc otworzył tylko gębę i połknął ptaszka. Wiele to nie dało. Uparte stworzenie dziobało go od środka z jeszcze większym impetem. Obaj z Weasleyem sinieli, stękali, wreszcie osunęli się bez życia na ziemię. Tylko sowa piszczała jeszcze z żołądka, ale też zamilkła. Granger... Ech. Wzięła się za łby z Zabinim. Chłopak nie miałby szans, ale Longbottom chciał zagrać bohatera. Zaszedł od boku, wymierzył różdżkę z zaklęciem zapalającym... Ech, Granger, Granger. Trzeba było obciąć włosy. Paliła się dość długo, ale w końcu... Cóż. Snape szedł wytrwale w stronę jeziora. Doszedł na brzeg, rzucił się w fale. Musiał ją znaleźć... Ciemno... Ciemno... Powietrza...
- Severus! - przeraził się Dyrektor.
- Za późno... - westchnęła profesor Vector. - Myślmy o żywych...
Dyrektor odwrócił się do niej, lecz nim zdążył coś powiedzieć, rzuciła się nań i zaczęła dusić jego własną brodą.
- Przykro mi... Ale i tak nie mieliśmy szans - rzekła jego gasnącym oczom. Odwróciła się do pozostałych.
- Lepiej bądźcie rozsądni...
- Jasne - zapewniła Madame Hooch i wyrżnęła ją trzonkiem miotły w czoło. Nad znokautowaną czarownicą aportował się Zgredek.
- Harry Potter, sir! To przez nią Harry Potter sir jest w niebezpieczeństwie! Ale Zgredek wie, co robić!
W długich palcach skrzata błysnęła aluminiowa łyżka kuchenna. Rzucił się na nieprzytomną kobietę i bez wahania wydłubał jej serce. Z krwawą masą na łyżce aportował się nad jeziorem.
W odmętach zachlupotał ogon syreny. Tchnęła powietrze w wąskie usta Severusa. Dłoń o szczupłych palcach trafiła na skraj sukni Minerwy.
Snape wynurzył się na powierzchnię z ciałem ukochanej. W oczach płonął mu ogień.
- On albo ja tym razem.
- Sir... - pisnął Zgredek. Czarodziej kapnął na wydłubane serce kroplę eliksiru z ukrytej w kieszeni fiolki. Skrzat aportował się przy walczącym z Voldemortem Potterze.
- Sir!
Chłopak chwycił podaną mu łyżkę i z całej siły wepchnął ją czarodziejowi do gardła. Lord zaczął się krztusić - trucizna działała szybko. Sztywniejącą ręką chwycił połamaną różdżkę i wbił ją Harry'emu w oko.
- Tylko razem z tobą, Potter! - wysyczał.
Zastygli tak obaj wśród krwi i chaosu... A na brzegu jeziora Severus pogładził lodowaty policzek ukochanej.
- Och, Miciu...


KONIEC



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ojciec chrzestny [Yaoi-chan], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Ojciec chrzestny
Podejrzany numer jeden, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Trujące sekrety, Podejrzany numer
Nawet Strach Mnie Opuścił [Enahma], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Trylogia smutku Enahm
Diabeł‚ w twojej duszy, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Diabeł, w twojej duszy
Pani Detektyw, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Trujące sekrety, Pani detektyw
Prolog, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Trujące sekrety
Wigilia w Norze, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Arthur Weasley i jego kompatibilna twórc
Przyjęcie przypadkowo zbieżne w czasie z pewnym świętem - Arien Halfelven, Nie wiem o czym, zakładam
Schowek [Enahma], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Schowek
Wyzwanie [Cybele], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Wyzwanie
Nietoperze(1), Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Nietoperze
Bracia W rozrabiają [thingrodiel], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Bracia W rozrabiają
Przesłuchania i domysły, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Trujące sekrety, Przesłuchania i
Przedświt - dobranocka dla Elinki [Bastet], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Przedświt
Ostatni krok, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Ostatni krok
03 Pogrzeb i stypa, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Romans dygresyjny - Arthur Weasley
Sześć zmysłów - dobranocka dla Aevenien [Bastet], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Sześć z
Eliksir Zapomnienia (wersja pełna) [Thingrodiel], Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Eliksir
Oswoić Smoka, Nie wiem o czym, zakładam, że fanficki HP, Romans dygresyjny - Arthur Weasley

więcej podobnych podstron