Rozdział V Szkoła


Szła poboczem nie wiedząc nawet, czy idzie w dobrą stronę. Jeżeli nie, to przy najbliższej okazji miała zamiar przełknąć całą swoją dumę i zadzwonić do Alice błagając, żeby po nią przyjechała. Jednak miała nadzieję, że nie będzie musiała tego robić.

Zapewne pojechała by spokojnie z resztą, gdyby nie jeden szczegół. Obudziła się o kilka godzin za wcześnie i nie mogła zasnąć, a nadal jej się nie uśmiechało jechanie w jednym aucie z Rosalie bądź Edwardem. Nie chciała im się narzucać. I tak jakoś wpadła na ten głupi pomysł, żeby pójść z buta...

- Teraz to nawet bez wyrzutów bym pojechała z Chrisem motorem. - warknęła cicho kopiąc jakiś kamień. Kolejny błąd. Po chwili leżała jak długa na zamrożonej ziemi.

Poszła dalej wściekła na siebie.

W którymś momencie rozległ się odgłos nadjeżdżającego z tyłu samochodu. Miała ogromną nadzieję, że to nie żadne z Cullenów, no bo jak im się teraz na oczy pokazać?

Auto zatrzymało się obok, ale dzięki bogu w niczym nie przypominało srebrnego volvo Edwarda bądź czerwonego BMW Rose.

- Hej. Gdzie idziesz? - rozległ się miły głos ze środka.

- Do szkoły. - odparła cicho.

- To może cię podwieźć?

Bella bez marudzenia natychmiast przyjęła propozycję i zajęła miejsce pasażera.

- Mike Newton. - kierowca wyciągnął do niej rękę przedstawiając się. Wyglądało na to, że był w jej wieku. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Może jednak w tym miasteczku nie mieszkają same oszałamiająco piękne dziwolągi, jak rodzina z którą mieszkała?

Co nie znaczy, że chłopak nie był przystojny...

- Bella Swan. - odpowiedziała po chwili ściskając wyciągniętą rękę.

- Nigdy cię tutaj nie widziałem. - stwierdził. - Po co jedziesz do szkoły?

- Nie dawno się przeprowadziłam. - oznajmiła wpatrując się w drogę przednimi. - Dzisiaj mam zacząć do niej chodzić.

- A ile masz lat?

- Siedemnaście.

- No to fajnie. Może będziemy razem chodzili na jakieś lekcje. - Na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Droga do szkoły trwała jeszcze jakieś dziesięć minut, ale rozmowa z nim była miłą odmianą.

Nie wiadomo w czym przypominał jej Kai'a. Na pewno nie z wyglądu. Choć jego uśmiech...

Ledwo co wysiadła z auta kiedy na parking wjechało srebrne volvo. Rzuciła mu przelotne spojrzenie po czym pobiegła za chłopakiem, który właśnie prowadził ją do sekretariatu.

Czy jej się wydawało, czy kiedy się zachwiała i musiała złapać ręki Mike gdzieś z tyłu rozległ się rozbrajający, ale cichy chichot Emmeta?

*

- Że też musieliśmy akurat dzisiaj w nocy pójść wszyscy. -rozległ się nagle głos Alice. Rodzina spojrzała na nią zdziwiona. Cała, prócz Edwarda, który już wiedział o co chodzi.

- A co się stało? - spytał Jasper po chwili.

- Bella właśnie idzie do szkoły. Gdybym została, to bym ją powstrzymała. - jęknęła cicho. - Rose! Gdybyś była dla niej milsza, to nic by się takiego nie zrobiła.

- Przecież byłam dla niej miła w niedzielę. - żachnęła się blondynka.

- Tylko dlatego, że Edward cię przekupił. - przypomniał jej Jasper.

- No! To teraz przynajmniej się mogę zabawić. - Emmet się o dziwo ucieszył, a Esme rzuciła mu karcące spojrzenie.

- A jeśli coś jej się stanie? Wpadnie pod samochód? -rozległ się głos Edwarda.

- Przecież bym to zobaczyła. - przypomniała Alice.

- Co najwyżej się przeziębi. - uspokoiła syna Esme.

- Co najwyżej... - prychnął Jasper po chwili. - Kto pamięta co się robi przy przeziębieniu?

- Ja. - przypomniał Carlisle.

Niewiadomo czemu wszyscy nagle parsknęli śmiechem.

Dla pewności oddalili się jeszcze bardziej od domu, żeby przypadkiem nie zrobić niczego nie świadomej dziewczynie krzywdy.

*

- Robią wrażenie, nie? - spytała Jessica, dziewczyna którą poznała na trygonometrii wyrywając ją z zamyślenia.

- Co? - spytała zdezorientowana. Co niby robi wrażenie? Tak to jest, jak, choćby przez przypadek, przestaje się słuchać co do ciebie mówią...

 - No, Cullenowie.- odpowiedziała. Czyżby znowu się na nich gapiła?

Alice na moment uchwyciła wzrok dziewczyny po czym odwróciła głowę. Ciekawe, czy się obraziła. Pozostali wydawali się nieosiągalni, każde z nich spoglądało w inne miejsce stołówki. Siedzieli tylko w piątkę.

- Ach, ci. - westchnęła cicho. Pozostali poświęcili się prozaicznym pogawędką: aktualnie poruszono temat jakiegoś tam wypadu do La Push na plażę. Dlaczego ona się nim nie zainteresowała, ale musiała zwrócić uwagę na Cullenów.

Oderwała wzrok od swoich współlokatorów i spojrzała na Jess.

- Edward Cullen się na nas patrzy. - oznajmiła po chwili.- Nie uważasz, że jest zabójczy?

- Chłopak jak chłopak. - odpowiedziała siląc się na obojętny ton. Siedziała do niego odwrócona bokiem, ale nawet kiedy go nie widziała czuła jak świdruję ją wzrokiem.

- Ja uważam, że jest zabójczy. - stwierdziła. - I dalej się na nas patrzy. - dodała minutę później.

Z lekkim ociąganiem odwróciła się. Nie musiała go nawet szukać: natychmiast natrafiła na jego oczy. Wytrzymała kilka sekund, po czym opuściła głowę.

- Chyba powinniśmy się zbierać. Zaraz koniec przerwy. -rozległ się głos Mike'a.

Wszyscy zgodnie podnieśli się i ruszyli w stronę drzwi.

- Co masz następne? - miejsce obok niej natychmiast zajął Mike. Niedaleko szła ładna brunetka, która miała chyba na imię Angela.

Zastanowiła się przez moment po czym wyjęła plan z torby.

- Biologię. - odparła.

- My też. - usłyszała odpowiedź.

Po chwili znaleźli się w odpowiedniej sali.

Czekając w pobliżu biurka na nauczyciela obserwowała jak większość miejsc powoli się zapełniała. W końcu została tylko jedna ławka. Właśnie wtedy do sali musiał wejść Edward Cullen.

No tak. Nie ma to jak być ignorowanym przez całą godzinę, wiedząc, że osoba z którą siedzisz wolałaby, żeby cię nie było.

I tak też było. Od momentu kiedy nauczyciel poprosił ją, żeby usiadła nie rzuciła w stronę chłopaka ani jednego spojrzenia, a on też nie odezwał się ani słowem.

Tylko dlaczego nic nie zdołała zapamiętać z lekcji? Kiedy wieczorem zajrzała do swoich notatek wydawało jej się, jakby pisała je zupełnie inna osoba.

*

Standardowy widok. Bella siedziała na łóżku oparta o ścianę. Jasper zajął miejsce okrakiem z rękami splecionymi na oparciu. Alice, jak zwykle z resztą, położyła się na podłodze z brodą opartą na dłoni i machając w powietrzu nogami. Emmet z kolei stał oparty o framugę drzwi.

- No to proszę. Zeznania. Czemu poszłaś do szkoły sama, a później zabrałaś się z Mike'em Newtonem i na dodatek poprosiłaś go, żeby wysadził cię jakieś dwa kilometry od domu? Ciekawie wyglądałaś, kiedy wracałam z przejażdżki i zobaczyłam się przy zakręcie. Niech zgadnę. Zastanawiałaś się, czy to na pewno ten.

Chłopcy parsknęli śmiechem a twarz Belli oblała się lekkim rumieńcem.

- Nie chciałam się narzucać...

- Narzucać! - prychnął Jasper. Nie wiadomo czemu kiedy tylko miał dobry humor zarażał nim wszystkich dookoła. - My cię tu zmusiliśmy, żebyś z nami zamieszkała i ty jeszcze nie chcesz się nam narzucać.

- A może nadal aż tak tobie przeszkadzamy? Może wolisz się do nas nie przyznawać? - spytał z kpiną w głosie Emmet.

- Nie o to chodzi! - zaprzeczyła szybko.

- To o co? Może nam wyjaśnisz? - spytała Alice. Teraz to z pewnością była zirytowana.

- Po prostu... Alice! Proszę cię! Wiesz, jak Rose zareagowałaby, gdyby musiała mnie wozić do szkoły.

- Jest jeszcze Edward. - przerwała jej.

Bella tylko prychnęła.

- Czyżbyś nie przepadała za naszym braciszkiem? - zapytał Emmet.

- Chyba on za mną.

- Porozmawiaj z nim. Wcale nie jest do ciebie źle nastawiony. - poradził Jazz.

- Jakoś nie mam ochoty. - pożaliła się.

Wszyscy parsknęli śmiechem. No tak. Jak zwykle. Jakby była jednym wielkim żartem.

Emmet spojrzał w głąb korytarza po czym jęknął.

- Przepraszam. Rose.

- Nie ma sprawy.

Po tym jak opuścił pokój zapadła chwilowa cisza.

- Ekchem... - odezwała się po chwili Bella. - Mogłabym skończyć odrabiać lekcje?

- Aż tyle ci zadali? - spytała druga z dziewczyn.

- Jak się nie rozumie matmy trzeba nad nią dłużej siedzieć.

- Wytłumaczyć ci? - zaoferował się Jazz.

- Sama sobie poradzę. - odpowiedziała cicho.

W końcu zostawili ją samą. Dopiero teraz zorientowała się, że już od kilku godzin nie słyszy kropli deszczu uderzających o szybę. Westchnęła i wyjęła zgodnie z tym co powiedziała podręcznik od znienawidzonego przedmiotu. Niestety z pomiędzy stron książki wypadła starannie złożona kartka.

Podniosła ją i położyła na biurku. Wiedziała, co jest na niej napisane, ale i tak nie była gotowa tego przeczytać. Nie była gotowa zmierzyć się z mniej lub bardziej bolesnymi wspomnieniami.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
pisownia łączna i rozdzielna, szkoła, podstawówka, polski, ortografia
Rozdział I, Szkoła, Psycho II ROK
matura 2015 mcmillan rozdział 3 szkoła
Rozdzial2-CNNA-sciaga, SZKOŁA
Rozdzial II Brytyjska szkola analityczna. Zaoczni.
rozdzielczosc przy skanowaniu, Szkoła
Rozdziobią nas Kruki, Szkoła
MOTYWACJA, Szkoła WSTiH, SZKOŁA SEM. 6, iii rozdział
PODRECZNIK R 16 2 b, zad szkoła, ti LO klasy informatyczne na Stn01, materialy do podrecznika, rozdz
ABC JĘZYKA HTML - Rozdział 8. - Ramki i układy ramek, ► Szkoła, HTML
Rozdział 2, BHP szkoła
ABC JĘZYKA HTML - Rozdział 2. - Internet, ► Szkoła, HTML
Struktura organizacyjna na przykładzie, Szkoła WSTiH, SZKOŁA SEM. 6, iii rozdział
Rozdział 8, BHP szkoła
rozdzial wladzy, zak, BHP, Szkoła, Prawna Ochrona pracy, Podstawy prawa
Rozdział 4, BHP szkoła

więcej podobnych podstron