Gibson Rachel Prawdziwa miłość i inne nieszczęścia

background image

Gibson Rachel

Prawdziwa miłość i inne nieszczęścia

background image

Rozdział 1

W nocy przed pogrzebem Virgila Duffy'ego nad cieśniną Puget

przeszła burza. Jednak rankiem szare chmury zniknęły,

odsłaniając znowu widok na Zatokę Elliotta i efektowną panoramę

wieżowców w centrum Seattle.

Rezydencję zmarłego, Bainbridge, oświetliło słońce, które wpadło

przez wysokie okna. Niektórym z żegnających go gości przyszło

do głowy, że to on steruje kapryśną kwietniową pogodą. Byli

ciekawi, czy taką samą władzę miał nad swoją młodą żoną, ale

głównie interesowało ich to, co ona zrobi z kupą pieniędzy i

drużyną hokejową NHL, które właśnie odziedziczyła.

background image

Tyson Savage też się nad tym zastanawiał. Głosy dochodzące z

salonu zagłuszały stukot jego eleganckich butów od Hugo Bossa,

gdy szedł od drzwi frontowych. Miał nieprzyjemne przeczucie, że

wdowa po Duffym zaprzepaści jego szanse na zdobycie pucharu.

Tyson przeszedł przez dwuskrzydłowe drzwi i wkroczył do

dużego salonu, w którym unosił się zapach wypolerowanego

drewna i „starych" pieniędzy. Dostrzegł kilku kolegów z drużyny,

wymuskanych i wystrojonych — najwyraźniej czuli się nieco

skrępowani wśród elity Seattle. Grający w obronie Sam Leclaire

miał podbite oko po zeszłotygodniowym meczu z Avalanche. Za

udział w starciu, podczas którego dorobił się guza, dostał

pięciominutową karę. Nie żeby Tyson miał o to do niego

pretensje. Też słynął z tego, żeby lubił przyłożyć, ale w

przeciwieństwie do Sama nie był zapalczywy. Do pierwszych

rozgrywek w mistrzostwach zostały zaledwie trzy dni i zanosiło

się na to, że siniaków będzie znacznie więcej.

Tyson przystanął tuż za drzwiami, powiódł wzrokiem po pokoju i

zauważył wdowę, która stała w świetle wpadającym przez okno.

Nawet gdyby jej długich jasnych włosów nie oświetlało słońce,

pani Duffy i tak wyróżniałaby się spośród otaczających ją

żałobników. Miała na sobie czarną sukienkę z rękawami trzy

czwarte, która kończyła się tuż przed kolanami. Była to bardzo

background image

skromna sukienka i tak właśnie — skromnie — wyglądała na tej

niewiarygodnie zgrabnej kobiecie.

Tyson nie miał dotąd okazji jej poznać. Po raz pierwszy zobaczył

ją przed kilkoma godzinami w kościele Świętego Jakuba. Ale dużo

o niej słyszał. Słyszeli o niej wszyscy — o miliarderze i jego

kociaku. Wiedział, że przez kilka lat, zanim złapała starego

bogatego męża, pracowała w Vegas jako striptizerka i tancerka na

rurze. Plotki mówiły, że pewnego wieczoru, gdy kołysała się na

wysokich akrylowych obcasach, do klubu przyszedł sam Hugh

Hefner i zobaczył ją na scenie. Zaproponował jej zdjęcia do

„Playboya" i dwanaście miesięcy później została Dziewczyną

Roku. Tyson nie wiedział, jak poznała Virgila, ale przecież to bez

znaczenia. Ważne było, że staruszek wyzionął ducha i zostawił

swoją drużynę tej naciągaczce. Ważne jak cholera.

W szatni w Key Arena mówiło się, że Virgil doznał rozległego

zawału serca, gdy próbował zadowolić w łóżku swoją młodą

małżonkę. Podobno w szczytowym momencie zastawka nie

wytrzymała i opuścił ten świat z szerokim, błogim uśmiechem na

twarzy. W zakładzie pogrzebowym nie mogli nic z tym zrobić i

starszy pan poszedł do pieca krematoryjnego cały sztywny

(dosłownie) i uśmiechnięty od ucha do ucha.

Tyson nie przejmował się plotkami i nie obchodziło go, co ludzie

background image

wyczyniają ani z kim. Czy jest to dobre, złe, takie lub siakie. Aż

do tej pory. Przed trzema miesiącami podpisał kontrakt z

Chinookami z Seattle, częściowo dla pieniędzy, jakie

zaproponował mu starszy pan, ale głównie ze względu na

stanowisko kapitana drużyny i możliwość udziału w zawodach o

Puchar Stanleya. I on, i Virgil chcieli go zdobyć, choć z różnych

powodów. Virgil pragnął dowieść czegoś swoim bogatym

przyjaciołom, a Tyson całemu światu. Chciał być lepszy od

swojego ojca, wielkiego Pavla Savage'a. Puchar był jedyną rzeczą,

której brakowało im do szczęścia, ale Tyson jeszcze mógł się o

niego ubiegać. A w każdym razie wszystko na to wskazywało,

zanim Duffy odwalił kitę tuż przed pierwszą turą rozgrywek i

zostawił drużynę wysokiej blond lasce. Nagle szanse Tysona na

zdobycie największego trofeum w NHL znalazły się w rękach

kobiety, która sama była rodzajem trofeum.

— Cześć, Święty! — zawołał Daniel Holstrom, gdy Tyson ruszył

przed siebie.

Dostał przydomek „Święty" w pierwszym roku, gdy był jeszcze

szczeniakiem i w dniu po szczególnie szalonej imprezie grał do

bani. Kiedy trener odesłał go na ławkę rezerwowych, Tyson

powiedział, że ma grypę.

— Jesteś taki sam jak twój ojciec — mruknął trener i z

background image

niesmakiem pokręcił głową. — Następny święty się trafił, cholera.

Od tamtej pory Tyson próbował żyć z tym przydomkiem — z

różnym powodzeniem.

Obejrzał się przez ramię i spojrzał w oczy koledze z drużyny.

— Jak leci? — spytał.

— Dobrze. Złożyłeś już kondolencje pani Duffy?

— Jeszcze nie.

— Myślisz, że Virgil naprawdę kojfnął, robiąc to z żoną? Ile miał

lat? Dziewięćdziesiąt?

— Osiemdziesiąt jeden.

— Czy osiemdziesięciojednolatkowi jeszcze staje? — Daniel

pokręcił głową. — Sam uważa, że taka laska wskrzesiłaby nawet

trupa, ale szczerze mówiąc, wątpię, czy nawet ona potrafiła coś

zrobić z takim starym sprzętem. — Urwał na chwilę, żeby

przyjrzeć się młodej wdowie, jakby chciał wyrobić sobie zdanie

na ten temat. — Ależ to gorąca babka!

— Virgil pewnie miał wspomaganie farmaceutyczne,

nie? — Ojciec Tysona dobiegał sześćdziesiątki, lecz wciąż brykał

jak nastolatek, a przynajmniej tak mówił. Dzięki viagrze wielu

mężczyzn mogło dłużej cieszyć się seksem.

— Co prawda, to prawda. Czy Hefner nie ma ponad

background image

osiemdziesiątkę, a wciąż uprawia seks?

A w każdym razie tak twierdzi. Tyson rozpiął marynarkę.

— Na razie — rzucił i zaczął przeciskać się przez tłum gości,

wśród których znajdowali się zarówno starsi ludzie, jak i kilkoro

szepczących po kątach nastolatków. Kierując się do pani Duffy,

„gorącej babki", skinął głową paru facetom, którzy, mimo iż

ubrani w markowe garnitury, w takim miejscu wyglądali na

dzikusów.

Zatrzymał się przed wdową i wyciągnął rękę.

— Współczuję pani z powodu straty męża.

— Dziękuję. — Na jej gładkim czole pojawiła się nieznaczna

zmarszczka. Kobieta spojrzała na niego dużymi zielonymi oczami.

Z bliska była jeszcze atrakcyjniejsza i wyglądała znacznie

młodziej. Podała mu dłoń. Miała miękką skórę, a palce trochę

chłodne.

— Jest pan kapitanem drużyny hokejowej mojego męża. Virgil

zawsze bardzo dobrze się o panu wyrażał.

Teraz to jej drużyna hokejowa, a co zamierza z nią zrobić — to

pozostawało w sferze domysłów. Podobno chciała ją sprzedać.

Tyson miał nadzieję, że to prawda i sprzedaż nastąpi jak

najszybciej.

Puścił jej dłoń.

— Virgil był wspaniałym facetem — dodał, choć wszyscy

background image

wiedzieli, że to mocno naciągane stwierdzenie. Jak wielu

bogatych ludzi, którzy przyzwyczaili się, że to oni dyktują

warunki, Virgil potrafił być sukinsynem. Tyson jednak dogadywał

się ze starszym panem, bo obaj mieli ten sam cel. — Lubiłem

nasze długie rozmowy o hokeju. — Virgil może i miał

osiemdziesiąt jeden lat, ale nie stracił bystrości umysłu i wiedział

o hokeju więcej niż niejeden z zawodników. Na jej pełnych

prowokacyjnych ustach pojawił się uśmiech.

— O tak. On też je uwielbiał.

Miała bardzo dyskretny makijaż, co zaskoczyło Tysona,

szczególnie gdy przypomniał sobie, czym się kiedyś zajmowała.

Jeszcze nie spotkał playmate, która nie lubiła mocno się malować.

— Jeśli ja albo chłopcy możemy coś dla pani zrobić, proszę tylko

dać znać — powiedział niezbyt szczerze, ale jako kapitan drużyny

uznał, że powinien wystąpić z taką propozycją.

— Dziękuję.

Podszedł jedyny syn Virgila i szepnął coś wdowie na ucho. Tyson

widywał Landona Duffy'ego, ale nie mógł powiedzieć, że go lubi.

Facet był bezwzględny i nawiedzony jak Virgil, ale pozbawiony

uroku, dzięki któremu jego ojciec odniósł w życiu sukces.

Z twarzy wdowy zniknął uśmiech, wyprostowała się, a w jej

zielonych oczach błysnął gniew.

background image

— Dziękuję, że pan przyszedł, panie Savage.

Jak wielu Amerykanów źle wymawiała jego nazwisko. Nie

brzmiało ono „sawydż", z angielska, lecz „saważ".

Tyson patrzył, jak pani Duffy odwraca się i odchodzi. Był

ciekaw, co takiego powiedział jej Landon. Najwyraźniej coś, co jej

się nie spodobało. Przesunął wzrokiem po jej jasnych włosach,

ładnym, zaokrąglonym tyłeczku, obciągniętym prostą czarną

sukienką. Pomyślał, że syn Virgila się do niej przystawia. Co go

zresztą nie obchodziło, bo miał na głowie ważniejsze sprawy. Na

przykład czwartkowy mecz w Vancouver, podczas którego mieli

się zmierzyć z Sedinami, braćmi bliźniakami, już na otwarciu

rozgrywek. Przed trzema miesiącami Tyson był kapitanem

Canucków i wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, że nie należy nie

doceniać chłopców ze Szwecji. Gdy wpadali w rytm, byli dla

obrony jak najgorszy koszmar.

— Widziałeś zdjęcia?

Tyson oderwał wzrok od oddalającej się wdowy i spojrzał przez

ramię na kumpla z drużyny, zabijakę i awanturnika, Sama

Leclaire'a.

— Nie. —Nie musiał pytać, o jakie zdjęcia chodzi. Dobrze

wiedział, ale nie był aż tak zainteresowany, żeby je oglądać.

— Te jej cycki są prawdziwe. Nie, żebym je widział — dodał sam

półgębkiem.

background image

Udawał niewiniątko, ale podbite oko psuło to wrażenie.

— Na pewno nie.

— Myślisz, że mogłaby nam załatwić zaproszenie na imprezę w

Playboy Mansion?

— Do zobaczenia jutro — odpowiedział Tyson ze śmiechem i

ruszył do wyjścia.

Przeszedł przez wielkie dwuskrzydłowe drzwi ceglanego domu i

twarz owiał mu chłodny wiatr. Przystanął, żeby zapiąć marynarkę,

i nagle usłyszał głos wdowy:

— Oczywiście, że chcę się z tobą zobaczyć, tylko że to nie

najlepsza pora.

Tyson spojrzał w jej kierunku. Stała kilka kroków od niego,

odwrócona plecami.

— Wiesz, że cię kocham. Nie kłóćmy się. — Pokręciła głową. —

Teraz to niemożliwe, ale niedługo się spotkamy.

Ruszyła za dom i Tyson zszedł po schodach. Nie był zaskoczony,

że pani Duffy, jak wynikało z rozmowy, ma romans na boku.

Dlaczego by nie? Miała starca za męża. Starca, który właśnie

przekazał jej w spadku drużynę hokejową.

Tyson wolałby nie myśleć o tych wszystkich ewentualnościach,

które mogły zrujnować jego szanse na puchar, ale to go przecież

najbardziej obchodziło. Virgil umarł w najgorszym momencie.

Niepewność co do przyszłości może — i musi w sposób

background image

nieunikniony — źle wpłynąć na zawodników. Pytanie, kto kupi

drużynę i jakie zmiany wprowadzi nowy właściciel, wisiało na

nimi jak topór. Jednak gorsza od tego była świadomość, że

stanowią własność byłej striptizerki i króliczka „Playboya", która

stała się zdobyczną żoną bogacza. To zdecydowanie potęgowało

jego niepokój.

Idąc w stronę czarnego bmw, Tyson odpędził te myśli i skupił się

na swojej najnowszej pasji. Zapomniał o wdowie, groźbie

sprzedaży drużyny i zbliżającym się meczu. Przez kilka

następnych godzin nie zamierzał martwić się planami pani Duffy

wobec ekipy ani starciem z Canuckami.

Przez większość życia Tyson próbował walczyć z typowymi dla

Savage'ow skłonnościami, które mogły ściągnąć na niego

kłopoty, miał jednak jedną wielką słabość i regularnie jej ulegał:

uwielbiał ładne samochody.

Wsiadł do miękkiego, wyłożonego skórą wnętrza i zapalił M6.

Niski gardłowy warkot pięciolitrowego silnika V-10 wprawił w

wibracje jego ciało, gdy zakładał awiatory Ray-Ban, by chroniły

jego oczy przed jaskrawym popołudniowym słońcem. Wyjechał

przez bramy i skierował się w stronę Paulsbo. Z pełną mocą

pięciuset koni pod maską beemki ruszył w długą drogę powrotną

do domu.

background image

***

Faith Duffy zamknęła klapkę telefonu komórkowego i spojrzała

na rozciągający się przed nią zielony trawnik, starannie utrzymane

klomby i tryskające wodą fontanny. Ostatnia rzecz, jakiej teraz

potrzebuje, to wizyta matki. Czuła się niepewna i zalękniona, lecz

Valerie Augustine pod względem emocjonalnym przypominała

czarną dziurę.

Przesunęła wzrokiem po wzburzonych falach Zatoki Elliot-ta,

splotła ramiona na piersi i skuliła się w obronie przed zimnym

wiatrem, który rozwiewał jej włosy. Zeszłej nocy śniło jej się, że

znowu pracuje w Aphrodite. Że jej długie jasne włosy unoszą się

wokół głowy, a z głośników nad główną sceną w klubie go-go

dobiega Slice of Your Pie Motley Crue. Różowy snop światła

omiótł jej smukłe nogi i sześciocalowe akrylowe obcasy, gdy

powoli przesunęła rękami po płaskim brzuchu. Musnęła dłońmi

wzgórek łonowy, zasłonięty krótką kraciastą spódniczką, i

położyła dłonie na oparciu krzesła stojącego między jej nagimi

udami...

Faith nienawidziła tego snu. Nienawidziła ściskającego żołądek

lęku, jaki zawsze w niej budził. Nie nawiedzał jej od lat, ale

zawsze był taki sam. Potem odwracała się, wyginała plecy w łuk i

background image

powoli skręcała głowę w stronę sceny, jednocześnie odpinając

guziki białej bluzki. Różowe światło przesuwało się po niej, gdy

balansowała na krześle i unosiła nogi. Jedną stopą wodziła po

łydce drugiej nogi, a jej duże piersi wyglądały tak, jakby zaraz

miały wyskoczyć z czerwonej obszytej cekinami bardotki.

Mężczyźni jak zwykle przysuwali się do sceny i gapili na nią z

błyszczącymi oczami i otwartymi ustami.

— Layla! —skandowali jej sceniczny pseudonim, ściskając w

łapach banknoty.

Na jej ustach pojawiał się uśmiech pod tytułem „wiem, że mnie

pragniesz", gdy Vince Neil z chłopcami śpiewał o słodkiej buzi i

kolejnym smakowitym kawałku. Następnie w klubie dla panów

trzy przecznice od centrum Las Vegas Faith opierała dłonie na

podłodze tuż przy głowie i szła zgrabnie na rękach, a potem

jednym skokiem wracała do normalnej pozycji ze stopami

rozstawionymi na szerokość ramion. Ściągała bluzkę, odrzucała ją

i kołysała biodrami, zginając się w pasie. Zsuwała spódniczkę, a

następnie wychodziła z niej tylko w czerwonych stringach

pasujących do stanika. Scena drżała od potężnych basów,

dźwięków perkusji i stukotu jej obcasów, gdy stawała się

obiektem męskich fantazji, skłaniając ich, aby sięgnęli do portfeli

i wyjęli z nich pieniądze.

Sen za każdym razem kończył się tak samo. Plik zebranych przez

background image

nią banknotów jakimś cudem się ulatniał, a ona, prze-

rażona, budziła się bez tchu. Miała wrażenie, że się dusi, serce

mocno waliło jej w piersi. Tego ranka znowu poczuła się jak mała,

bezbronna dziewczynka. Samotna i przerażona.

Kobiety, które mówiły, że raczej umrą z głodu, niż publicznie się

rozbiorą, pewnie nigdy nie musiały dokonywać takiego wyboru.

Prawdopodobnie nigdy nie jadły hot dogów przez pięć dni z

rzędu, bo tylko na nie było je stać. Nie fantazjowały o całych

tacach big maców i frytek ani o foremkach z creme brülee.

Faith zwróciła twarz w kierunku wiatru i zaczerpnęła powietrza.

Powinna wrócić do domu. Nie wypada zaniedbywać przyjaciół

Virgila na jego pogrzebie, ale większość z nich i tak nigdy za nią

nie przepadała. A co do rodziny — cóż, wszyscy mogą pójść do

diabła. Każdy, co do jednego. Nie darowali jej nawet w takim

dniu.

Virgil odszedł. Wciąż nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze przed

tygodniem opowiadał jej o tych wszystkich zdumiewających

rzeczach, jakich dokonał w swoim długim życiu, a teraz...

Teraz ją opuścił i czuła się straszliwie samotna. Była cała obolała i

pozbawiona energii po pogrzebie męża i najlepszego przyjaciela,

jakiego miała w życiu. Wiedziała, że nie wszyscy lubili Virgila. W

background image

ciągu ponadosiemdziesięcioletniego życia narobił sobie wielu

wrogów, ale dla niej był dobry, zwłaszcza w czasach, gdy sama

dla siebie nie zawsze była dobra.

Nawet po śmierci okazał jej dobroć. Wspomógł w testamencie

różne organizacje dobroczynne, a lwią część miliardowego

majątku zapisał swojemu jedynemu synowi Landonowi oraz jego

trojgu dzieciom, a także ośmiu wnukom. Jej jednak zostawił

penthouse w Seattle, pięćdziesiąt milionów na koncie w banku i

drużynę hokejową. Faith uśmiechnęła się na myśl, jak bardzo

wkurzył tym rodzinę. Była pewna, że według nich knuła i

spiskowała, żeby położyć łapę na tych pieniądzach, że w zamian

za drużynę hokejową świadczyła starszemu panu wyrafinowane

usługi seksualne, ale prawda wyglądała inaczej: Virgil doskonale

wiedział, że wcale nie zależy jej na tej drużynie. Nie interesowała

się sportem i była równie zaskoczona jak wszyscy inni, że

zostawił jej Chinooków. Przypuszczała, że podjął taką decyzję z

jednego powodu: ponieważ Landon nigdy nie ukrywał, że zależy

mu na tej drużynie. Gdyby to on dostał ją w spadku, Faith nie

miałaby wstępu do prywatnej loży na stadionie. Co w gruncie

rzeczy specjalnie by jej nie bolało. Nie przepadała za hokejem.

Jasne, chodziła z mężem na niektóre mecze, ale tak naprawdę nie

śledziła tego, co działo się na lodzie. Nie słuchała wciąż kłócących

się członków rodziny Duffych, tylko obserwowała przez lornetkę

background image

widownię, wypatrując śmiesznych ciuchów i głupio

zachowujących się pijaków. Czasami, przy odrobinie szczęścia,

udawało jej się zauważyć w Key Arena i jedno, i drugie: głupio

zachowujących się pijaków w śmiesznych ciuchach.

W przeciwieństwie do Faith Landon interesował się sportem i

liczył dni do chwili, gdy wreszcie przejmie drużynę. Posiadanie

profesjonalnej drużyny sportowej świadczyło o wielkim

bogactwie. Dawało wstęp do ekskluzywnego klubu, o czym

Landon od dawna marzył. A ojciec mu tego wstępu odmawiał.

Landon był jedynym synem Virgila, ale ojciec go nie znosił — i

vice versa. Syn nigdy nie ukrywał dezaprobaty dla stylu życia ojca

ani nienawiści do jego piątej żony, czyli Faith.

Faith przeszła długim, wyłożonym dywanem korytarzem na

piętrze i wkroczyła do wielkiej sypialni, którą dzieliła z Virgilem.

Kilku pracowników firmy zajmującej się przeprowadzkami

właśnie pakowało jej ubrania do pudeł, a wokół nich kręcił się

prawnik Landona, pilnujący, żeby Faith nie zabrała czegoś, co do

niej nie należy. Nie zwracając uwagi na mężczyzn, pogładziła

oparcie wysłużonego skórzanego fotela, na którym siadywał

Virgil. Siedzisko było wytarte po latach używania. Na stole, na

książce, którą czytał tamtego wieczoru, kiedy umarł, leżały jego

okulary. Oczywiście Dickens, ponieważ Virgil identyfikował się z

background image

Davidem Copper-fieldem.

Tamtego wieczoru, przed pięcioma dniami, Faith siedziała na

fotelu obok męża i oglądała w telewizji powtórkę Top Chef. Gdy

prowadzący program Padma wybierał najlepsze przekąski, Virgil

gwałtownie zaczerpnął tchu. Spojrzała na niego.

— Wszystko w porządku? — zapytała.

— Źle się czuję. — Odłożył okulary wraz z książką i uniósł rękę

do mostka. — Chyba położę się do łóżka.

Faith rzuciła pilota, ale zanim zdążyła podbiec do męża, on osunął

się w fotelu i zaczął spazmatycznie łapać powietrze, a jego

pokryta plamami dłoń opadła na kolana.

Dalsze wydarzenia tamtej nocy pamiętała jak przez mgłę. Wołała

go po imieniu i położywszy sobie jego głowę na kolanach,

wezwała pogotowie. Nie mogła sobie przypomnieć, jak to się

stało, że znalazł się na podłodze. Patrzyła na twarz męża, gdy

dusza opuszczała już ciało. Pamiętała, że płakała i prosiła go, by

nie umierał. Błagała, żeby z nią został, ale to nic nie dało.

Wszystko wydarzyło się tak szybko. Virgil umarł, zanim

przyjechała karetka. A rodzina, zamiast się cieszyć, że nie dokonał

żywota samotnie, znienawidziła ją jeszcze bardziej za to, że była

przy nim do samego końca.

Faith weszła do garderoby i wzięła z półki walizkę od Louisa

Vuittona, do której zapakowała wcześniej kilka ubrań na zmianę i

background image

biżuterię, którą dostała od Virgila w ciągu pięciu lat małżeństwa.

— Muszę ją przeszukać — oświadczył prawnik Landona, który

wszedł za nią.

Faith jednak też miała prawników.

— A ma pan nakaz? — zapytała, wymijając go.

Nie próbował jej zatrzymać. Faith miała do czynienia ze zbyt

wieloma naprawdę groźnymi typami, żeby dać się zastraszyć

któremuś ze sługusów Landona. Przechodząc przez salon, wzięła

czarny płaszcz od Valentino. Do torebki Hermesa wrzuciła Davida

Copperfiełda, pamiątkę po Virgilu, i ruszyła do frontowych drzwi.

Mogła wyjść tylnymi schodami dla służby i oszczędzić sobie

spotkania z rodziną Virgila, ale nie chciała. Nie miała zamiaru

wymykać się jak winowajczyni. U szczytu schodów narzuciła

płaszcz i uśmiechnęła się na wspomnienie ciągłych kłótni z

Virgilem. Zawsze chciał, żeby nosiła norki albo srebrne lisy, ale

ona nie czuła się dobrze

w futrach. Nie przekonał jej nawet argument, że jest hipokrytką,

bo chodzi w skórzanych rzeczach. Uwielbiała skórę, choć ostatnio

starała się zachowywać umiar i dobry smak. Coś, czego jej matka

powinna się jeszcze nauczyć.

Schodząc po długich krętych schodach, zmusiła się do uśmiechu.

Pożegnała się z kilkoma przyjaciółmi Virgila, którzy byli dla niej

mili, i wyszła.

background image

Przyszłość stoi przed nią otworem. Ma trzydzieści lat i może robić

wszystko, czego tylko zapragnie: pójść na studia albo przez rok

wylegiwać się w słońcu gdzieś na plaży.

Obejrzała się i objęła wzrokiem dwupiętrową rezydencję, w której

mieszkała z Virgilem przez pięć lat. Było jej tu dobrze. Mąż

opiekował się nią i po raz pierwszy w życiu nie musiała sama się o

siebie troszczyć. Mogła odpocząć, odetchnąć, odprężyć się i nie

martwić o to, jak przeżyć.

— Żegnaj — szepnęła i w czerwonych czółenkach ruszyła przed

siebie. Stukając obcasami, zeszła po schodach i skierowała się do

garażu na tyłach domu, gdzie stał jej bentley continental GT.

Virgil podarował jej ten samochód na trzydzieste urodziny, we

wrześniu. Włożyła walizkę do bagażnika, wsiadła do wozu i

ruszyła. Jeśli się pospieszy, może zdąży na prom do Seattle o

osiemnastej trzydzieści.

Przejeżdżając przez bramę posiadłości, znowu zaczęła się

zastanawiać, co zrobić ze swoim życiem. Oprócz kilku organizacji

charytatywnych, w których działała, nikt specjalnie jej nie

potrzebował. Choć Virgil naprawdę się nią opiekował, a ona

opiekowała się nim. Wyjęła z torebki okulary przeciwsłoneczne i

założyła je.

I co, u licha, zrobić z drużyną hokejową i tymi wszystkimi

twardymi, brutalnymi zawodnikami? Poznała kilku z nich na

background image

corocznym przyjęciu bożonarodzeniowym, na które zawsze

chodziła z Virgilem. Szczególnie dobrze zapamiętała potężnego

Rosjanina, Vlada, młodego Szweda, Daniela, i tego faceta ze stale

posiniaczoną twarzą, Sama, ale tak naprawdę nie znała żadnego z

nich. Dla niej to jedynie członkowie dwudziestokilkuosobowego

zespołu, mężczyźni, którzy, jak się zorientowała, lubią grać w

hokeja i się naparzać.

Najlepiej sprzedać drużynę. Zdecydowanie. Wie, co o niej myślą,

nie jest głupia. Uważają ją za lalunię. Maskotkę Virgila. Zonę,

którą chciał się pochwalić. Pewnie przekazywali sobie numer

„Playboya" z jej zdjęciami. Nie obchodzi jej to. Nie wstydzi się

tych zdjęć. Gdy je robiono, miała dwadzieścia cztery lata i

potrzebowała pieniędzy. Dostała za nie znacznie więcej niż za

występy w klubie, poznała nowych ludzi i otworzyły się przed nią

nowe perspektywy. Jedną z nich był Virgil.

Zwolniła na widok znaku stop, spojrzała w obie strony, po czym

przejechała przez skrzyżowanie.

Faith przyzwyczaiła się, że mężczyźni się na nią gapią. Przywykła

do tego, że oceniają ją po rozmiarze biustu, zakładają, że jest

głupia albo łatwa, albo jedno i drugie. Wiedziała, że ludzie

oceniają ją na podstawie profesji, jaką uprawiała, albo tego, że

wyszła za mąż za człowieka starszego od niej o pięćdziesiąt jeden

lat. I naprawdę nie przejmowała się tym, co świat o niej myśli.

background image

Przestała się przejmować już dawno temu, kiedy ludzie ze świata

Virgila mijali ją pod

Lucky Lady czy Kit Kat Topless Lounge, gdzie czekała, aż matka

wyjdzie z pracy.

Jedyne, co miała, gdy przyszła na świat, to piękna twarz i ciało,

więc dlaczego z tego nie korzystać? Gdyby przejmowała się tym,

co ludzie o niej myślą, dawałaby im nad sobą władzę, a wtedy

mogliby ją krzywdzić. A Faith nigdy nikomu takiej władzy nie

chciała dać. Nikomu z wyjątkiem Virgila, który miał wady, ale

nigdy nie traktował jej jak kociaka. Nie uważał, że jest zerem.

Oczywiście chwalił się nią jako żoną. Nie można zaprzeczyć.

Wzmacniała jego już i tak rozdęte ego. Podobnie jak drużyna

hokejowa miała budzić u wszystkich zazdrość. Nie przeszkadzało

jej to. W ogóle. Okazywał jej dobroć i szacunek, a przede

wszystkim dawał to, czego najbardziej pragnęła: poczucie

bezpieczeństwa, jakiego nigdy nie zaznała. Tak było przez pięć

lat, żyła jak w bańce mydlanej, przyjemnie, bezpiecznie. Ta bańka

wprawdzie pękła i Faith miała wrażenie, że traci grunt pod

nogami, ale Virgil zadbał o to, żeby spadła na cztery łapy.

Pomyślała o Tysonie Savage'u, o jego niskim dźwięcznym głosie i

lekko wyczuwalnym obcym akcencie. „Lubiłem nasze długie

rozmowy o hokeju", powiedział, wspominając Virgila.

background image

Faith przez całe życie obracała się wśród przystojnych mężczyzn.

Z wieloma z nich chodziła. Tacy jak Ty, na których widok

zapierało dech w piersiach, byli jak uderzenie obuchem w głowę

powodujące zawrót głowy. Jego ciemnoniebieskie oczy były

pośrodku jaśniejsze, stanowiły jakby eksplozję koloru. Na czoło

opadał mu pojedynczy kosmyk, podczas gdy reszta ciemnych

błyszczących włosów wiła się nad uszami i na karku. Był wysoki i

budową ciała przypominał hummera, ale wydawał się

nieprzewidywalny. Może to blizna na policzku sprawiała, że

budził niepokój? Przypominała cienką srebrną kreskę i wywierała

większe wrażenie niż podbite oko Sama.

Pomyślała o swojej dłoni w jego ciepłej, silnej ręce, gdy

zaoferował jej pomoc. Jak większość mężczyzn Tyson Savage

mówił to, co trzeba, ale nie należało traktować tego zbyt

poważnie. Tak wynikało z jej doświadczenia. Spośród mężczyzn,

których znała, tylko Virgil nie rzucał słów, na wiatr. Nigdy jej nie

okłamał, choć czasem tak byłoby łatwiej dla nich obojga. Pokazał

jej, że może żyć inaczej niż do tej pory. Z Virgilem była

bezpieczna i szczęśliwa. Wiedziała, że choćby z tego powodu

zawsze będzie go kochała i za nim tęskniła.

background image

Rozdział 2

Wyjściu Tysona na lodowisko General Motors Place w Vancouver

towarzyszyły wrzaski i gwizdy kibiców. Na trybunach powiewały

dziesiątki transparentów z rozmaitymi hasłami, począwszy od

„Upadły Święty!" i „Święty to zdrajca!", aż po jego ulubiony:

„Chrzań się, Savage!".

Grał w barwach Canucków przez siedem sezonów. Przez pięć lat

pod jego lewym ramieniem widniała litera C i był traktowany jak

bohater, jak gwiazdor rocka. W tym sezonie wciąż nosił C, tylko

background image

że teraz reprezentował o wiele słabszą drużynę. Ale przecież

zawodnicy stale przechodzili z drużyny do drużyny. On

przynajmniej nie czekał do ostatniej chwili, żeby przyjąć

propozycję wiążącą się z lepszymi pieniędzmi i _ co było

cenniejsze niż złoto — większymi szansami na puchar.

Już od ponad sezonu nie było tajemnicą, że nie jest zadowolony z

polityki szefostwa Vancouver i poczynań zespołu trenerów. Potem,

niedługo po Bożym Narodzeniu, kapitan Chinooków z Seattle,

Mark Bressler, miał straszny wypadek samochodowy i drużyna

straciła kapitana. Jej kierownictwo złożyło Tysonowi ofertę, której

nie mógł odrzucić, więc dobili targu. Wielu ludzi, nie tylko z

prasy, ale i zwykłych mieszkańców Kanady, łącznie z jego ojcem,

uważało, że powinien czuć się z tego powodu niezupełnie w

porządku, może nawet jak zdrajca. Ale on wcale się tak nie czuł.

Tego wieczoru kibice przynajmniej niczym w niego nie rzucali, co

było dziwne, zważywszy, że jego przeniesienie się sto dwadzieścia

mil na południe uważali za naprawdę wielką zdradę.

Uśmiechał się lekko, gdy zakładał kask i wjeżdżał na lodowisko

ze swoim byłym kolegą z drużyny, Markusem Nastlundem.

Przejechał przed kołem wznowień dwa razy — na szczęście — a

potem zajął pozycję pośrodku.

— Jak leci, Nazzy? — zapytał.

— Wal się, Święty — wycedził Markus, wciąż się uśmiechając.

background image

Tyson się zaśmiał. Lubił Nazzy'ego. Doceniał jego umiejętności

na lodzie, ale miał zamiar tak mu dokopać, żeby ten pożałował, że

nie został w domu. Tyson znał zawodników drużyny przeciwnej

lepiej niż kolegów z własnej, grał z nimi dłużej, ale Chinooki

miały najlepszy zespół pięć na pięć w całej lidze, ze zgranym

atakiem, czemu zawdzięczały jedną czwartą zdobytych bramek.

Kiedy były w formie, dominowały na lodowisku dzięki szybkości,

brutalnej sile i wyczuciu.

Jednak tego wieczoru w Vancouver w powietrzu można było

wyczuć coś dziwnego. Tyson nie wierzył w fatum czy

przekleństwo. Jasne, zawsze przejeżdżał dwa razy przed kołem

wznowień, zanim je przekroczył, ale w gruncie rzeczy nie był

przesądny. Wierzył w umiejętności zawodników, a nie w jakiegoś

nieuchwytnego pecha. Był jednym z nielicznych hokeistów,

którzy golili się podczas rozgrywek.

Jednak podczas tego meczu coś było zdecydowanie nie tak. Od

pierwszego rzutu krążka Chinookom szło źle. Obrona musiała

bardzo się namęczyć, żeby przekazać go atakowi, i Tyson, jak

reszta drużyny, nie mógł wpaść w rytm. Brał udział w akcjach

podbramkowych, ale miał trudności z przyjęciem pozycji do

strzału.

Krążek raz po raz odbijał się od słupków i w połowie drugiej tercji

gra zaczęła przypominać dawne mecze hokejowe. Sam Leclaire i

background image

napastnik Andre Courture siedzieli przez większość czasu na

ławce kar za „niezamierzone" spowodowanie upadku przeciwnika,

atak łokciem, uderzenia kijem czy ostrą grę w narożnikach.

W ostatnich sekundach meczu Tyson wreszcie złapał wiatr w

żagle i przeciął lodowisko, prowadząc krążek. Wiedział, że

bramkarz Vancouver obstawia prawą stronę, a odsłania lewą.

Odgłos łyżew tnących lód zagłuszało mu pulsowanie w skroniach

i okrzyki widzów. Odsunął kij i zamachnął się nim, kierując

krążek do bramki Luonga, jednak poślizgnął się i stracił

równowagę. Z niedowierzaniem patrzył, jak krążek mija bramkę.

Rozległ się sygnał na koniec meczu. Wynik: Seattle—Vancouver

1:2.

Pół godziny później Tyson siedział w szatni i gapił się na dywan

między swoimi stopami. Jeden ręcznik miał na bio-drach, drugi

położył sobie na karku. Jego koledzy stali przed swoimi szafkami,

wycierali się i przebierali przed lotem do domu. Jedyną korzyścią

z przegranej było to, że trener Nystrom zabronił dziennikarzom

wchodzić do szatni.

— Zapomnijmy o tym meczu — powiedział po meczu. Wsadził

ręce do kieszeni dresów. — Przejrzę z resztą trenerów nagrania z

dzisiejszego spotkania i spróbuję się zorientować, co, do licha,

poszło nie tak. Musimy lepiej się przygotować na sobotnie

spotkanie z Vancouver.

background image

— Zasrany zły urok — odezwał się Vlad Fetisov zwany

Przebijakiem, wkładając spodnie.

Młody napastnik Logan Dumont przeżegnał się na te słowa.

— Mnie też się tak wydaje.

Tyson wstał i ściągnął ręcznik z karku. Był za wczesny etap

rozgrywek, żeby ulegać przesądom.

— Jeden kiepski mecz nie przesądza o rozgrywkach w całym

sezonie i nie oznacza, że prześladuje nas pech. — Na treningach

działali jak dobrze naoliwiona, niezawodna maszyna. W wieczory,

gdy rozgrywali mecze, nie szło im tak dobrze i Tysonowi

przychodził do głowy tylko jeden sposób, żeby coś na to zaradzić.

— Urządzimy sobie pokerową noc — oznajmił. — Dam wam

znać, gdzie i kiedy. Weźcie ze sobą forsę i bądźcie przygotowani

na przegraną.

Chinooki uwielbiały grać w pokera i ta wspólna pasja wzmacniała

męską więź między nimi. Kiedy Tyson był początkującym

hokeistą, chłopcy zabrali go do klubu ze striptizem na coś w

rodzaju inicjacji. Gdy przeszedł do Vancouver, spotykali się w

Mugs and Jugs, on jednak nigdy

nie przepadał za takimi miejscami. Ironia losu, biorąc pod uwagę,

kim była kiedyś właścicielka ich drużyny.

Rzucił ręcznik i przeczesał palcami wilgotne włosy. Słyszał, że

wdowa po Virgilu zamierza sprzedać drużynę jego synowi,

background image

Landonowi. Tyson niewiele wiedział o tym gościu, ale wyobrażał

sobie, że musi być z niego niezły sukinsyn. Uznał jednak, że lepiej

należeć do sukinsyna niż do niemającej pojęcia o hokeju lali.

— Kto przyniesie cygara? — zapytał jeden z obrońców, Alexander

Devereaux, zapinając koszulę.

— Logan — odparł Tyson i zdjął ręcznik, którym był przewiązany

w pasie. — Ale mają być kubańskie, dobra? — Rzucił ręcznik na

ziemię i siadając na ławce, otworzył sportową torbę. Odsunął stare

wydanie „Playboya", które dał mu Sam, i wyjął czystą bieliznę.

Chociaż nie czuł palącej potrzeby, żeby oglądać panią Duffy, jak

ją Pan Bóg stworzył, pomyślał, że po powrocie do domu może

rzuci okiem.

— Ja? — Logan pokręcił głową. — Dlaczego akurat ja?

— Bo jesteś nowy — wyjaśnił tę oczywistość Sam. Tyson

wciągnął czarne bokserki i powoli zebrał swoje

rzeczy. Przedstawiciele mediów z Vancouver już na niego czekali i

nie spieszył się z wyjściem z szatni do autobusu. Dziennikarze

sportowi byli bezwzględni, gdy podpisał kontrakt na przejście do

innej drużyny. Nie spodziewał się, że tego wieczoru będą dla

niego łaskawsi. I miał rację. Po opuszczeniu szatni zdążył zrobić

zaledwie trzy kroki, gdy padło pierwsze pytanie:

— Chinooki przeprowadziły dziś tylko szesnaście ataków na

bramkę. Co stało się z waszą brawurową ofensywą? — Zadał je

background image

reporter z „Vancouver Sun", zwracając się do reprezentantów

ekipy: Tysona, Daniela Holstroma i Walkera Brookesa.

Tyson pokręcił głową i szedł dalej przed siebie.

— To nie był nasz dzień — uciął.

— Ten cały zamęt w związku ze sprzedażą drużyny — odezwał

się inny reporter — musi mieć wpływ na waszą dalszą grę i szanse

w rozgrywkach pucharowych. Mam rację?

— To dopiero początek sezonu. — Tyson, niezbity z tropu,

uśmiechnął się lekko. — Nie martwię się dzisiejszą przegraną —

skłamał.

— Savage! Zdradził pan drużynę. Jakie to uczucie należeć do

kobiety?

Szedł dalej bez słowa.

— Podobno pani Duffy zamierza pomalować wam szatnię na

różowo.

— Nie. To ma być kolor łososiowy — sprostował inny

dziennikarz. — I chce, żebyście nosili królicze uszy.

— Czy podpisuje dla was czeki w kostiumie z ogonkiem? — To

pytanie bardzo wszystkich rozśmieszyło.

Chociaż Tysonowi nie wydało się ani trochę zabawne, skrzywił

usta w uśmiechu i zarechotał wraz z resztą reporterów.

— Nie obchodzi mnie, co Miss Stycznia ma na sobie, gdy

podpisuje dla mnie czeki z wypłatą, dopóki je podpisuje.

background image

— A jak skomentuje pan oświadczenie, że pani Duffy prowadzi

rozmowy dotyczące sprzedaży drużyny?

— Nic mi o tym nie wiadomo. — Liczył jednak, że to wszystko

szybko się zakończy. Przedłużające się negocjacje będą miały zły

wpływ na grę zespołu. — Dobrej nocy, panowie. — Podniósł rękę

na pożegnanie i wyszedł tylnymi drzwiami z hali sportowej.

***

Miss Lipca. Przecież była Miss Lipca.

— Jesteś nie tylko bezwstydną łowczynią majątku. Ośmieszasz

drużynę mojego ojca. Przynosisz nam wstyd.

Faith podniosła wzrok znad działu sportowego leżącej na stole

gazety. Jeśli Landon Duffy zamierza ją obrażać, to przynajmniej

mógł zapamiętać fakty, na przykład to, kiedy została dziewczyną

miesiąca.

— Twój ojciec zapisał mi tę drużynę — zauważyła. — Wcale się

mnie nie wstydził.

Landon Duffy, siedzący po drugiej stronie stołu ściągnął brwi. Był

tak podobny do ojca, że to ją peszyło, ale podczas gdy

szaroniebieskie oczy Virgila potrafiły być niezwykle bystre, jego

były tylko zimne, a tego dnia wydawały się wręcz lodowate, bo

nie ukrywał, że bardzo niechętnie zapłaci sto siedemdziesiąt

milionów za drużynę, którą uważał za swoją.

background image

— Był zdziecinniałym staruszkiem, którym łatwo manipulować.

— Nie tak łatwo, bo inaczej nie siedzielibyśmy tu teraz. Drużyna

należałaby do ciebie, a nie do mnie.

Landon był jednym z nielicznych ludzi, którzy budzili w niej lęk.

Co nie znaczy, że zamierzała to po sobie pokazać.

Spojrzała na swojego prawnika. Nie musiała tu przychodzić, bo

adwokaci wszystko by za nią załatwili, ale nie chciała pokazać

Landonowi, że się go boi.

— Zakończmy już tę sprawę.

Jej prawnik podsunął Landonowi i jego adwokatom list

intencyjny. Gdy go przeglądali, Faith pomyślała o radzie swojego

prawnika, aby rozważyła jeszcze inne oferty. Mówił coś o

długoterminowych korzyściach podatkowych, nieuniknionych

kosztach operacyjnych, górnych granicach opłat, wzajemnych

korzyściach, które przyciągnęłyby potencjalnych nabywców i

podbiły cenę. Faith jednak pieniądze nie interesowały. Chciała

zakończyć wszelkie sprawy z rodziną Duffych.

Gdyby Landon był innym człowiekiem, sympatyczniejszym,

pewnie po prostu oddałaby mu tę drużynę. Pięćdziesiąt milionów,

które dostała w spadku po Virgilu, w zupełności jej wystarczą.

Ale, jak przypuszczała, gdyby Landon był innym człowiekiem,

sympatyczniejszym, ojciec zwyczajnie zapisałby mu Chinooków.

A że sam Virgil był, jaki był, i nie należał do osób

background image

wielkodusznych, chciał, aby syn zapłacił, i to drogo, za to, że

ciągle się z nim kłócił.

Faith wstała i wygładziła spódnicę z wielbłądziej wełny.

— Zostawię panom omówienie szczegółów. — Zdjęła czerwony

wełniany płaszcz z oparcia krzesła, które stało obok. Odwróciła

się do swojego prawnika i powiedziała: — Będę w siedzibie

Chinooków, na spotkaniu kierownictwa, chcę ich powiadomić o

mojej decyzji.

Nie znała żadnego z trenerów ani nikogo z ekipy kierow-

niczej, ale sądziła, że powinni wiedzieć, co się dzieje. Uznała, że

sama ich o tym poinformuje, zamiast zdawać się na prawników

czy media. Powie im, jak wiele drużyna znaczyła dla Virgila, i

uspokoi, że znajdą się w dobrych rękach. Choć nie cierpiała

Landona, niewątpliwie była to prawda.

— Proszę do mnie zadzwonić, gdy skończycie. Landon

zamaszyście złożył podpis na dokumencie i podniósł głowę.

— Nie waż się wynieść czegokolwiek z tego budynku. Nic tutaj

nie należy do ciebie.

O Boże, te ciągłe insynuacje, że jest zwykłą złodziejką, stały się

męczące, ale wiedziała, że już nie będzie musiała ich znosić.

— Wszystko tu należy do mnie, dopóki nie podpiszemy właściwej

umowy i nie wpłacisz pieniędzy na moje konto.

— Pamiętaj, co powiedziałem, Laylo — dodał, używając jej

background image

pseudonimu scenicznego.

Wzięła torebkę kopertowkę ze stołu i przycisnęła ją do siebie, bo

zrobiło jej się słabo. Przez większość życia musiała znosić takich

facetów jak Landon. Mężczyzn, którzy próbowali ją poniżać,

których obrażała sama jej obecność, choć rozbierali ją rozpalonym

wzrokiem. Nieważne było, że miała na sobie sweter, który

zasłaniał jej ciało od szyi po nadgarstki, i spódnicę za kolana —

dla nich była tylko striptizerką, kobietą, która rozbiera się za

pieniądze. Nieważne, że stali na czele organizacji dobroczynnych,

zbierających fundusze na rzecz ludzi, którym wiedzie się gorzej.

Mieli jej za złe, że śmie oddychać tym samym powietrzem co oni.

Miała ochotą powiedzieć Landonowi, co może sobie zrobić.

Czuła, że zaraz odezwie się w niej Layla, która kopnie go w tyłek

i odpowiednio nazwie. Ale tego właśnie chciał i niemal słyszała,

jak Virgil szepcze jej do ucha: „Landon to dupek. Nie pozwól mu

wygrać. Nie pokazuj, że może cię zranić". Zacisnęła więc zęby i

przywołała na twarz miły uśmiech — była to sztuczka, której

nauczyła się, gdy została żoną Virgila. Pokręciła głową, jakby

chciała powiedzieć, że Landon nie zdoła jej dotknąć, tak że końce

jej włosów, związanych w koński ogon, musnęły ramiona. Nie

chciała dopuścić Layli do głosu. Layla oznacza kłopoty, a Faith

nie zamierzała pozwolić, żeby Landon zatriumfował.

— Do widzenia panom.

background image

Obcasy jej szpilek od Christiana Louboutina, we wzór pantery,

zastukały o twardy parkiet gabinetu prawnika. Zamknęła za sobą

drzwi i wciągnęła głęboko świeże powietrze. Była blisko, niemal

o włos. Długo udawało jej się utrzymać Laylę na wodzy. Od

czasu, gdy musiała być zachwycona tym, że mężczyźni wsuwali

banknoty za brzeg jej stringów. Layla była bojowa, nawykła do

walki, i powiedziałaby Landonowi, żeby pocałował się w tyłek.

Oddalając się od drzwi, włożyła płaszcz. Jednym z plusów

sprzedaży drużyny była świadomość, że uwolni się wreszcie od

Landona i jego rodziny. Że nie będzie już dłużej uwikłana w te

wszystkie gierki.

Jazda do Key Arena zajęła jej dwadzieścia minut. Przez ten czas

Faith mogła się zastanowić, czy na pewno postępuje właściwie.

Virgil zapisał Chinooków właśnie jej, a nie Lan-

donowi, choć pewnie chodziło mu właśnie o to, by odsprzedała

ich swojemu pasierbowi. Tak czy nie? A może byłby na nią zły za

tę decyzję? Nie była tego pewna i żałowała, że Virgil nie

porozmawiał z nią o tym przed śmiercią.

Na przedniej szybie bentleya zdążyła osiąść zimna mżawka, gdy

Faith wjeżdżała na podziemny parking do zarezerwowanej strefy.

Biura drużyny hokejowej Chinooków znajdowały się na

pierwszym piętrze i gdy weszła, wszyscy już byli. Na pogrzebie

Virgila poznała większość mężczyzn, którzy siedzieli przy długim

background image

stole.

— Dzień dobry — przywitała ich, zmierzając do pustego krzesła

pośrodku. — Mam nadzieję, że nie kazałam panom długo czekać

— dodała, chociaż wiedziała, że się nie spóźniła.

— Ależ skąd. — Darby Hogue, dyrektor generalny, wstał i podał

jej rękę nad stołem. Jego ciemne oczy były równie ciepłe jak dłoń.

— Jak się pani miewa?

— Już lepiej. — Co nie było do końca prawdą. Bardzo tęskniła za

Virgilem i czuła pustkę w sercu.

Darby ponownie przedstawił jej wszystkich zebranych w pokoju.

Zaczął od kierownictwa, a potem, zgodnie z kolejnością przy

stole, wymienił nazwiska członków ekipy, kończąc na potężnym

kapitanie drużyny Chinooków, który zajmował miejsce na samym

końcu. W sumie sześciu mężczyzn i ona. Niektórzy bardziej

szorstcy od innych. Czy raczej jeden zdecydowanie bardziej

szorstki.

Gdy ostatnim razem widziała Tysona Savage'a, robił wrażenie

bardziej cywilizowanego, pewnie dlatego, że był w markowym

garniturze. Tego dnia, gdy tak patrzył na nią spod ciemnych brwi

nieprzystępnymi niebieskimi oczami, w ogóle nie wydawał się

cywilizowany. Siedział z rękami splecionymi na muskularnej

piersi. Na jednym z długich rękawów białej bluzy widniał napis:

„Chinooks Hockeys". Było dopiero południe, a on miał już świeży

background image

zarost.

— Dzień dobry, panie Savage.

Nie wiedziała, po co zaproszono na to zebranie kapitana drużyny.

Choć to pewnie nie ma żadnego znaczenia. Uśmiechnął się lekko,

jakby go czymś rozbawiła.

— Witam panią, pani Duffy.

Położyła kopertówkę na stole i zdjęła płaszcz. Jeden z trenerów

zerwał się, żeby jej pomóc.

— Dziękuję panu — powiedziała, gdy powiesił płaszcz na oparciu

krzesła. Obciągnęła rękawy kremowego swetra z angory, żeby

zakryć nadgarstki, i skupiła uwagę na siedzących wokół niej

ludziach.

— Mój nieżyjący mąż kochał tę drużynę. Kochał hokej i często o

nim opowiadał: o przejściach zawodników, korzyściach z tego

wynikających i tak dalej. Słuchałam go godzinami, ale nie miałam

pojęcia, o czym mówił.

Obciągnęła spódnicę i usiadła.

— Dlatego postanowiłam sprzedać drużynę komuś, kto tak samo

pasjonuje się hokejem jak Virgil. — Poczuła, że ściska ją w

gardle, i znowu ogarnęły ją wątpliwości, czy dobrze robi.

Żałowała, że nie jest pewna swojej decyzji. — Pół godziny temu

Landon Duffy podpisał list intencyjny z zamiarem kupna. —

Spodziewała się oznak zadowolenia. Czegokolwiek. Spojrzała na

background image

zebranych, sądząc, że zobaczy na ich twarzach ulgę, ale niczego

takiego nie dostrzegła. — Po sfinalizowaniu transakcji zwołamy

konferencję prasową.

— Kiedy to będzie? — zapytał trener Nystrom.

— Za kilka tygodni. — Położyła ręce na stole i splotła je przed

sobą. — Landon zapewnia mnie, że nic się nie zmieni.

— Słyszeliśmy, że zamierza przenieść drużynę — powiedział

ktoś.

Faith o tym nie wiedziała. Jeśli tak się stanie, Virgil przewróci się

w grobie.

— Kiedy pan to słyszał?

— Dziś rano dzwonili do mnie ze Sports Center, prosząc o

potwierdzenie tej informacji.

— Landon nic mi o tym nie wspominał, więc zakładam, że

drużyna pozostanie tutaj, w Seattle. — Pokręciła głową. —

Dlaczego miałby ją przenosić?

— Ze względu na koszty — wyjaśnił Darby. — Wciąż

dochodzimy do siebie po lokaucie i inne miasto mogłoby

zaoferować mu nowy stadion, na lepszych warunkach, po

niższych kosztach. Wiązałoby się to z korzystniejszymi stawkami

podatkowymi i bardziej lukratywnymi umowami na transmisje

telewizyjne.

Faith zmarszczyła czoło i wyprostowała się na krześle. Wiedziała

background image

o lokaucie NHL w latach 2004—2005. Ona i Virgil byli od

niedawna małżeństwem i pamiętała, że musiał polecieć na

spotkanie ze związkowcami z drużyny. Potem nastąpił impas,

który spowodował odwołanie rozgrywek w całym sezonie

hokejowym. Wszyscy przeklinali. I to gorzej, niż zdarzało jej się

słyszeć w jakimkolwiek klubie ze striptizem.

Nagle drzwi do sali konferencyjnej się otworzyły i wkroczył

Landon, a za nim dwóch prawników. Nie była zaskoczona jego

widokiem.

— Przekazałaś już pomyślne wieści? — zapytał z szerokim

uśmiechem, niczym anioł zemsty zesłany z nieba, aby wyrwać

Chinooków z jej szponów.

Wstała.

— Właśnie omawialiśmy szczegóły.

— To może ja obejmę przewodnictwo — powiedział jak prezes

zarządu, którym zresztą był, w garniturze za cztery tysiące

dolarów.

— Jeszcze nie jesteś właścicielem drużyny, Landonie. Nie sądzę,

żebyś mógł wypowiadać się w jakiejkolwiek kwestii.

Machnął ręką, jakby ją odprawiał.

— Możesz lecieć.

Poczuła, że krew napływa jej do twarzy. Czy z gniewu, czy z

zakłopotania — tego nie wiedziała. Może przyczyną było jedno i

background image

drugie. Wyprostowała się.

— Jeśli chcesz porozmawiać z trenerami i ekipą, będziesz musiał

zaczekać na zewnątrz, aż skończymy. Uśmiech zniknął z jego

twarzy.

— Czyżby, Laylo?

Nie miała już wątpliwości. Była zmieszana, ale przede wszystkim

wściekła. Wystarczająco przykre było to, że nazwał ją Laylą w

biurze prawników, ale żeby jeszcze robił to tutaj, w obecności tych

mężczyzn! Chciał ją znieważyć. Przypomnieć wszystkim, kim

kiedyś była. Za życia Virgila Landon nie pozwoliłby sobie na taki

jawny brak szacunku, a w każdym

razie nie publicznie. Teraz wiedział, że może ją bezkarnie obrażać.

_ Powiedziałam: zaczekaj na zewnątrz. — Uśmiechnęła

się i dorzuciła przezwisko, którego nie cierpiał: — Juniorze.

Nie wiedziała, dlaczego tak go ono denerwowało. „Junior" — to

brzmiało przecież całkiem sympatycznie, wiele dzieci musiało w

okresie dorastania radzić sobie ze znacznie gorszymi

przezwiskami.

Najwyraźniej jednak Landon był innego zdania. Jego zimne oczy

znowu stały się lodowate. Zrobił krok w jej stronę.

— Musiałem cię tolerować przez pięć lat — warknął, a żyła na

jego czole nabrzmiała. — Ale koniec z tym. Jeśli nie wyjdziesz

sama, wezwę ochronę, żeby cię usunęła, jak śmiecia.

background image

Wezbrał w niej gniew i zanim zdążyła się zastanowić, powiedziała

z płonącymi policzkami:

— Zmieniłam zdanie. Nie sprzedam drużyny. Zatrzymam ją.

Landon zastygł w bezruchu.

— Nie możesz tego zrobić.

Usatysfakcjonowana tym, że go chwilowo załatwiła, pozwoliła

sobie na uśmiech.

— Mogę zrobić, co zechcę. A chcę zatrzymać drużynę, którą

zapisał mi twój ojciec. — Boże, ale miała ochotę mu dowalić.

Napluć w twarz. Kopnąć go między nogi. W innym życiu by się

nie zawahała, ale pani Duffy przecież nie kopie mężczyzn w jaja.

Virgil ją tego nauczył.

— Trzymaj się z daleka od mojej drużyny hokejowej.

Podszedł do niej i wyciągnął rękę. Zanim zareagowała, zobaczyła

przed sobą szerokie plecy w białej bawełnianej bluzie.

— Chyba będzie najlepiej, jeśli pan wyjdzie, panie Duffy —

wycedził Tyson Savage. — Nie chcę, żeby komuś stała się

krzywda. — Faith nie była pewna, czy ma na myśli ją, czy

Landona. — A już na pewno nie chciałbym przeczytać w

gazetach, że pani Duffy kazała ochronie wyprowadzić pana.

Faith usłyszała, że prawnicy Landona mówią coś zza pleców

kapitana drużyny, a Landon rzucił do niej:

— Jeszcze się policzymy, Laylo.

background image

Nastąpiła pełna napięcia chwila, jednak w końcu za Lan-donem

zatrzasnęły się drzwi i Faith ze ściśniętym gardłem próbowała

zaczerpnąć powietrza. Wciąż paliła ją twarz. Poniżenie jej nie

ominęło. Częściowo sama sobie była winna, musiała to przyznać,

ale czuła się jak kiedyś w podstawówce, gdy Eddie Peterson

zadarł jej z tyłu spódniczkę i odsłonił przed całą pierwszą klasą

dziurawe różowe majtki.

Tyson odwrócił się do niej i powiedział:

— Co mu pani zrobiła, że tak pani nienawidzi? Spojrzała na jasną

bliznę na jego policzku, otoczoną

świeżym zarostem, a potem podniosła wzrok na ciemnoniebieskie

oczy.

— Wyszłam za mąż za jego ojca. — Ponieważ uginały się pod nią

kolana, usiadła. — Dziękuję panu za pomoc.

— Nie ma o czym mówić.

Drżały jej ręce, więc położyła je na kolanach.

— Chyba rzeczywiście nie sprzedam drużyny — powiedziała,

lekko oszołomiona, do nikogo w szczególności. Odwróciła się i

popatrzyła na zaskoczone twarze. Domyślała się, co czują. Sama

była zdumiona własnym oświadczeniem.

— Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak potraktował damę. —

Darby pokręcił z dezaprobatą głową.

Landon nie uważał jej za damę i najmniej w tej chwili życzyła

background image

sobie rozmowy o nim i o tym, co o niej myśli.

— Chyba będzie mi potrzebny szybki kurs, jeśli chodzi o

znajomość hokeja. — Czuła się lekko odrętwiała po przebytym

wstrząsie.

— Może pani zatrudnić asystenta — podsunął jeden z trenerów.

— Virgil miał kogoś takiego aż do lokautu. Nie wiem, co się

potem stało z Julesem.

Nigdy nie słyszała o żadnym Julesie.

— Jules? — Jej głos zabrzmiał dziwnie. Miała ochotę oprzeć

czoło na stole i jęknąć, ale zwalczyła tę pokusę. W co ja się

wpakowałam?!

— Julian Garcia — wyjaśnił Darcy. — Może uda mi się znaleźć

dla pani jego numer telefonu.

— Dziękuję. — Chyba będzie musiała się zajmować drużyną

Virgila. Prowadzić ją. Przynajmniej na razie. Nie miała pojęcia, co

powiedzieć, więc wyjąkała tylko: — Zrobię, co w mojej mocy,

żebyście zdobyli Puchar Stanleya. To było marzenie Virgila i

wiem, że myślał o pozyskaniu zawodników, by jeszcze wzmocnić

drużynę. — A przynajmniej wydawało jej się, że o tym mówił.

— Minął już termin kompletowania drużyn. Mamy ustalony skład,

ale w następnym sezonie na pewno przydałby się ktoś do

niebieskiej strefy, z porządnym prawym sierpowym.

Faith nie bardzo wiedziała, co to znaczy, ale nikt nie zwrócił na to

background image

uwagi, bo wszyscy nagle zaczęli mówić jeden przez drugiego,

jakby jej w ogóle nie było.

— Ktoś, kto by nadał się do obrony i do ataku.

— Mamy Sama.

— Skłonność do bijatyki i umiejętność poskramiania przeciwnika

to dwie różne sprawy — włączył się do rozmowy Ty, który wrócił

na swoje miejsce na końcu stołu. — Sam jest lepszy w

prowadzeniu krążka niż w walce. Nikt się go nie boi.

— To fakt.

— Andre i Frankie są dobrzy.

— Ale nie dość szybcy. Potrzebujemy kogoś takiego jak George

Parros, ale kto jednocześnie potrafił walić w krążek jak Patrick

Sharp.

— Jak Ted Lindsay.

— No, jak Straszny Ted — dodał trener Nystrom. Wszyscy

pokiwali głowami, jakby Straszny Ted był właśnie

tym człowiekiem, którego potrzebują. Faith kręciło się w głowie i

słuchając tej rozmowy, poczuła, że robi jej się słabo. Nic

dziwnego, życie zaczęło wymykać jej się z rąk, ale pomyślała, że

nie powinna zemdleć pierwszego dnia w pracy. To może zrobić złe

wrażenie.

— Ile kosztowałoby pozyskanie tego faceta? Strasznego Teda? —

zapytała, żeby włączyć się do dyskusji i nie sprawiać wrażenia

background image

osoby niemającej o niczym pojęcia.

Rozmowa nagle ucichła i wszyscy spojrzeli na nią. Najwyraźniej

odebrało im mowę. Wyjątkiem był Tyson Savage. Zmrużył oczy,

jakby coś go nagle zabolało.

— Jeśli o to chodzi, mamy przejebane.

— Święty, w pokoju jest dama — upomniał go facet z czapce z

logo Chinooków.

— Przepraszam. — Tyson opuścił głowę, po czym dodał: —

Mamy przejebane jak dziwka w dniu wypłaty, co nie?

Faith spojrzała na Darby'ego.

— Słucham?

— Ted przeszedł na emeryturę w sześćdziesiątym piątym. —

Próbował uśmiechnąć się do niej pocieszająco, ale wypadło to

słabo. Miał jak Tyson zbolałą minę. — Jeszcze zanim się pani

urodziła.

— Aha. — To chyba oznaczało, że Straszny Ted jest nie do

pozyskania. Na tym skończyło się robienie dobrego wrażenia.

Rozdział 3

— ...Wtedy spojrzała na nas tymi swoimi wielkimi zielonymi

oczami i spytała, ile by kosztowało ściągnięcie do ekipy

Strasznego Teda.

background image

Pavel Savage zakrztusił się piwem, które właśnie pił, i odstawił

butelkę na stół.

— No to macie przesrane. — Otarł usta wierzchem dłoni. Tyson

pokiwał głową i pociągnął haust labatta. Ojciec

przed godziną niespodziewanie przyjechał do niego w odwiedziny.

Jak zwykle.

— Uhm. Mniej więcej to właśnie powiedziałem. — Tyson też

odstawił butelkę i wziął kij do golfa. Od przyjazdu ojca

rozmawiali o wczorajszym meczu z Vancouver i o drugiej rundzie,

która miała się zacząć następnego dnia wieczorem. Rozmawiali

też o śmierci Virgila i o tym, co to oznacza dla Tysona i jego szans

w pucharze.

— Szefostwo zaproponowało, żeby babka ściągnęła dawnego

asystenta Virgila. — Stanął, rozstawiając stopy na szerokość

ramion, i umieścił główkę kija za piłeczką golfową. — Nie

obchodzi mnie, ilu asystentów zatrudni, żeby jej wyjaśnili, na

czym polega różnica między cross-checkiem a slashingiem. Ona

tego nigdy nie zrozumie. — Zamachnął się kijem i uderzył

piłeczkę, która poszybowała przez pokój i wpadła w sam środek

dużej siatki po przeciwnej stronie. Gdy zdecydował się na kupno

domu na wyspie Mercer, to właśnie ze względu na ten wielki

salon, który umożliwiał trenowanie długich uderzeń. Olbrzymie

okna na całej ścianie wychodziły na jezioro i rozciągające się za

background image

nim miasto. Szczególnie efektownie wyglądało to w nocy.

— Starszy pan nie mógł wybrać gorszej pory, żeby zejść z tego

świata, ale zanim odwalił kitę, przynajmniej stworzył silną linię

ataku.

— To jakaś pociecha. Niech spoczywa w pokoju — mruknął

Pavel, patrząc na małe urządzenie radarowe rejestrujące siłę

uderzenia i szybkość piłki. Prędkość wynosiła sto jeden i Pavel

opuścił ciemne brwi. — Jest taka ładna jak na zdjęciach?

— Nie widziałem jej zdjęć. — Tyson przyciągnął kijem następną

piłeczkę i umieścił ją na macie do golfa obok radaru. Nie musiał

pytać, kogo ojciec ma na myśli. — Mam je gdzieś. — Od kiedy

wdowa ogłosiła, że jednak nie sprzeda drużyny, dział PR wydał

oświadczenie dla prasy i zdjęcia pani Duffy pojawiły się we

wszystkich lokalnych programach informacyjnych. Dziennikarze

wykopali z archiwów materiały filmowe przedstawiające ją z

Virgilem na jakichś oficjalnych imprezach i poprzeplatali z jej

zdjęciami jeszcze z czasów „Playboya", na których ubrana w

skąpe sukienki uśmiechała się promiennie do Hugh Hefnera.

Telefon Tysona dzwonił bez przerwy, reporterzy chcieli wiedzieć,

co sądzi o nowej właścicielce, ale nie odbierał, a nawet go

wyłączył. Sądząc z jego zachowania, syn Virgila nie byłby lepszą

opcją. Facet najwyraźniej miał zaburzoną ocenę rzeczywistości,

kierował się emocjami i względami osobistymi, a to nie rokowało

background image

dobrze. I teraz nagle okazało się, że kociak stanowi lepszą

alternatywę. Jak to się stało?

— Jak sądzę, widziałeś te zdjęcia.

— Nie, nie widziałem. — Patrząc, jak syn wykonuje zamach,

Pavel zmrużył oczy, tak że wokół nich pojawiły się drobne

zmarszczki.

Piłka przeleciała na drugi koniec pokoju i trafiła w środek siatki.

— To dziwne — mruknął Tyson i zerknął na wyświetlacz, na

którym ukazała się liczba sto trzynaście, a potem na ojca. Znał to

zmrużenie oczu. Pavel miał sześćdziesiąt pięć lat, ale nie stracił

ducha walki.

— Nie za dobrze. — Starszy pan wzruszył ramionami i gestem dał

Tysonowi znak, żeby podał mu kij.

— Czyżbyś nie znalazł starego numeru „Playboya"?

— Nie. — Pavel ustawił piłkę obok radaru.

Tyson nie powiedział ojcu, że ma to wydanie czasopisma w torbie,

która leży w drugiej części pokoju. Uznał, że pokazanie go

starszemu panu byłoby czymś niestosownym, zwłaszcza że sam

do niego jeszcze nie zajrzał.

— Nawet nie próbowałem go szukać. Na tym świecie jest

tyle pięknych kobiet, że szkoda stracić czas i energię na jedną. —

To stwierdzenie dobrze charakteryzowało stosunek Pavla do

kobiet. Łącznie z tymi, z którymi się ożenił. Zamachnął się i

background image

posłał piłeczkę na drugą stronę pokoju, prosto do siatki. Radar

pokazał osiemdziesiąt trzy. Całkiem niezły wynik jak na kogoś w

wieku Pavla, ale oczywiście za słaby, żeby pokonać syna.

— Masz jakiś dziwny chwyt — zauważył i oddał Tysonowi kij. —

Jestem zmęczony. Idę do łóżka.

Tyson miał prawidłowy chwyt i wykonał jeszcze kilka uderzeń,

posyłając piłeczki do siatki, aby to udowodnić. Niedługo po

dwudziestej drugiej włączył pilotem wielki telewizor i usadowił

się na miękkiej kanapie w kolorze mchu, żeby obejrzeć

wiadomości. Myślał o jutrzejszym meczu i braciach Sedin.

Potem przyszła mu na myśl Faith Duffy. Miał nadzieję, że jej

oświadczenie o rezygnacji ze sprzedaży drużyny nie wytrąci

Chinooków z równowagi. Lepiej wiedzieć, kto będzie ich

właścicielem, niż nie wiedzieć, choć w gruncie rzeczy miało to

niewielkie znaczenie.

Przypomniał sobie, jak wyglądała tego popołudnia. Najpierw

opanowana i spokojna, potem najwyraźniej poruszona. Landon

powiedział do niej „Layla" i Tyson domyślił się, że pewnie pod

tym imieniem występowała jako striptizerka. Syn Virgila to

dupek, nie ma co do tego wątpliwości. Obrażanie kobiety w

miejscu publicznym jest wystarczająco kompromitujące, ale takie

traktowanie macochy w pokoju pełnym ludzi świadczy o arogancji

i z nich dwojga to pani Duffy pokazała klasę. Stała naprzeciwko

background image

niego z wysoko uniesioną głową, wyprostowana, i Tyson musiał

przyznać jej kilka punktów za to, że się nie rozpłakała ani nie

zaczęła obrzucać go wyzwiskami jak rozwścieczona striptizerka.

Wypił duszkiem piwo. Nie była ubrana jak striptizerka. Ani nawet

jak króliczek „Playboya". Żadnych jaskrawych kolorów ani

kusych koszulek z dziurami w strategicznych miejscach.

Obcisłych dżinsów ani krótkich spódniczek z botkami do połowy

ud. Tego popołudnia była zakryta od szyi po kolana jak panienka z

dobrego domu. Oczywiście ten sweter tylko podkreślał jej piersi i

wszyscy faceci w pokoju na pewno zastanawiali się, co ma pod

nim.

Tyson spojrzał na swoją torbę. Domyślał się, że niektórzy z jego

kolegów już to wiedzą. Odstawił butelkę na stolik i przeszedł

przez pokój. Nie ma w zwyczaju oglądać takich zdjęć, ale są tak

blisko, a on przecież jest facetem. Sięgnął do torby i wyjął

wydanie „Playboya" sprzed pięciu lat z jakąś nieznaną mu

dziewczyną w amerykańskich barwach na okładce. Wracając na

kanapę, od razu zajrzał do środka. Zatrzymał się mimowolnie, gdy

zobaczył Faith Duffy stojącą na łące w zwykłej żółtej sukience.

Sfotografowano ją pod słońce i widać było, że pod luźną sukienką

jest naga. Na następnym zdjęciu stała odwrócona plecami do

aparatu. Spoglądała przez ramię swoimi zielonymi oczami, a

zadarta sukienka ukazywała jej długie nogi i gładką pupę.

background image

Tyson przewrócił kartkę i tym razem zobaczył ją w pozycji na

czworaka na kocu rozpostartym na trawie. Miała różowe buty na

wysokich obcasach, białe pończochy i maleńkie białe

figi wiązane na biodrach. Wyginała plecy, wypinając piersi w

przezroczystym białym staniku. Duże. Okrągłe. Idealne. Tamtego

dnia musiało być chłodno, bo pod białą koronką wyraźnie

odznaczały się sutki. Jej rozwiane włosy wiły się nad ramionami,

a różowe usta rozchylone były w lekkim uśmiechu. Spojrzał na

kolejne zdjęcie: klęczała na kocu obok kosza piknikowego, z

kciukiem wsuniętym z boku pod majtki, które obciągała w dół.

Tyson przekrzywił głowę i uniósł brew. Była tam gładka jak

brzoskwinka. Przewrócił stronę.

— Jasna cholera — szepnął, gdy jego wzrok spoczął na

rozkładówce. Faith leżała na kocu, zupełnie naga, tylko w

pończochach i długim sznurze pereł, który otaczał jej lewą pierś.

Jedną nogę miała zgiętą w kolanie, plecy wygięte nad kocem. Jej

skóra była błyszcząca. Patrzyła w obiektyw spod przymkniętych

ciężkich powiek i rozchylała usta, jakby miała ochotę na seks.

Jaka szkoda, pomyślał, patrząc na jej gładkie kształtne piersi, jaka

szkoda, że oddała takie ciało starszemu mężczyźnie. Bo

niezależnie od tego, co się mówiło, viagra nie mogła odjąć

osiemdziesięciojednoletniemu mężczyźnie pięćdziesięciu lat i

przywrócić mu sprawności, dzięki której mógłby zadowolić

background image

trzydziestoletnią kobietę.

Wrócił do krótkiego życiorysu Faith i przeczytał, że urodziła się w

Reno w stanie Nevada. Miała pięć stóp i sześć cali wzrostu,

ważyła sto dwadzieścia pięć funtów, a jej wymiary wynosiły 34D-

25-32. Przypomniał ją sobie w czarnej sukience, którą włożyła na

pogrzeb Virgila, i pomyślał, że niewiele się zmieniła. Według

notki chciała być „ambasadorką dobrej woli i pomagać sierotom w

krajach Trzeciego Świata".

Tyson się zaśmiał. Powinna raczej powiedzieć, że chce zdobyć

bogatego męża, po którym odziedziczy majątek przekraczający

dochód kraju Trzeciego Świata. Byłoby to bliższe prawdy i może

zasługiwałoby na szacunek z powodu szczerości, choć

przypuszczał, że w „Playboyu" nie zamieszczono by czegoś

takiego.

Przepadała za creme brülee. Nie cierpiała hot dogów. Jej ulubiony

film to Dziewczyna z Alabamy. Nienawidziła niesprawiedliwości

społecznej i chamstwa.

Tyson zachichotał i wrócił do rozkładówki. Wiedział, że zdjęcia

podrasowano, i choć nie była w jego typie, pomyślał: do cholery,

coś w niej jest. Jej twarde sutki były wręcz idealne, przypominały

małe różowe jagody. Nie miała ani jednego znamienia czy

pieprzyka. Taka kobieta powinna mieć przynajmniej jedną

malinkę czy ślad po miłosnym ukąszeniu.

background image

Wyobraził ją sobie leżącą przy boku starego męża. Lubił Virgila,

ale pod wpływem tej wizji zrobiło mu się trochę niedobrze. Może

nie miał racji, ale nie sądził, aby był odosobniony w przekonaniu,

że osiemdziesięciojednoletni facet nie ma dość ikry, aby

zadowolić trzydziestolatkę. Virgil miał pewnie wieloletnie

doświadczenie i był bogaty jak Krezus, ale co z tego? Żeby

zaspokoić taką kobietę, trzeba czegoś więcej.

Złożył czasopismo i pomyślał o rozmowie telefonicznej, której

fragment usłyszał przypadkiem w dniu pogrzebu. Virgil miał

dostatecznie duży majątek, żeby dać szczęście młodej żonie, ale

Tyson gotów był się założyć, że ktoś inny wywołuje błogi

uśmiech na jej twarzy.

Z dwudziestego piątego piętra wznoszącego się nad Seattle

budynku Faith patrzyła przez szklaną ścianę na światła miasta i

gęstą mgłę unoszącą się nad zatoką. W mroku nie była w stanie

dokładnie zlokalizować posiadłości Virgila.

Przypomniała sobie, jak Virgil przywiózł ją tam pierwszy raz —

po cichym ślubie w Vegas, który wzięli po miesiącu znajomości.

Objęła wtedy spojrzeniem ten wielki dom na wyspie i serce jej

zamarło. Zaczęła się zastanawiać, czy się nie zgubi w tej wielkiej

rezydencji.

Przypomniała sobie, jak poznała Virgila. Stało się to na przyjęciu

„Playboya" w Palms, podczas którego pełniła rolę hostessy. Tego

background image

wieczoru złożył jej propozycję, którą odrzuciła. Ponowił ją po

wyborach Dziewczyny Roku w Playboy Mansion. Mówił, że

pokaże jej cały świat, a ona w zamian będzie musiała tylko

udawać, że kocha go nie tylko dla pieniędzy. Obiecał, że będzie jej

płacił milion dolarów za każdy rok, który spędzi z nim jako jego

żona. I w końcu powiedziała „tak".

Początkowo myślała, że wyplącze się z tego małżeństwa po kilku

latach, ale wkrótce naprawdę się zaprzyjaźnili. Był dla niej dobry,

odnosił się do niej z szacunkiem i po raz pierwszy w życiu

poczuła, jak to jest mieć poczucie bezpieczeństwa i nie musieć o

nic się martwić. Po dwunastu miesiącach, które spędzili razem,

pokochała go. Nie jak ojca, ale jak mężczyznę, który zdobył jej

miłość i szacunek.

Dotrzymał słowa i przez pierwsze lata małżeństwa objechali cały

świat. Odwiedzili wszystkie kontynenty, zatrzymywali się w

ekskluzywnych hotelach. Pływali jachtami po Morzu

Śródziemnym, grali w kasynie w Monte Carlo i wylegiwali się na

białych piaskach Belize. Ale na początku trzeciego roku

małżeństwa Virgil doznał rozległego zawału serca i od tamtej pory

nie wyjeżdżali z kraju. Robili wypady do Seattle i spotykali się z

przyjaciółmi Virgila, ale głównie przebywali w wielkim domu na

wyspie. Faith to nie przeszkadzało. Opiekowała się mężem i

sprawiało jej to przyjemność.

background image

Ale właściwie nigdy nie uprawiali seksu.

Ani całe te pieniądze, ani operacje chirurgiczne, ani żadne

cudowne pigułki na świecie nie uchroniły Virgila przed starością i

cukrzycą, które pozbawiły go tego jednego, co sprawiało, że mógł

się czuć mężczyzną. Już na długo przed poznaniem Faith nie miał

erekcji. Nic nie pomagało, więc duma i wybujałe ego kazały mu

stwarzać pozory, że kocha się ze znacznie młodszą od siebie

kobietą. Był to taki odpowiednik rozkładówki w czasopiśmie.

Jeśli Faith miała być szczera, to jej nie przeszkadzało. Nie tylko

dlatego, że Virgil był od niej starszy o pięćdziesiąt jeden lat, choć

to oczywiście też odgrywało pewną rolę, szczególnie na początku.

Po prostu nie przepadała za seksem z powodu jego

nieprzewidywalności. Patrząc na mężczyznę, nigdy nie było

wiadomo, czy jest dobry w łóżku, czy nie. Gdy się o tym

przekonywała, było już za późno i nie mogła znaleźć majtek.

Przed poznaniem Virgila miała wielu chłopaków i nie stroniła od

seksu. Czasem było jej naprawdę dobrze, a czasem zdecydowanie

źle. Seks przypominał jej pudełko czekoladek... Owszem, to w

pewnym sensie zaczerpnęła od Foresta Gumpa: nigdy nie

wiadomo było, na co się trafi. Faith nie lubiła niepewności.

Według niej nie ma gorszej rzeczy, niż pragnąć czegoś pysznego i

dostać ohydną pomarańczową galaretkę.

Odkąd wyszła za Virgila, nie uprawiała seksu. Najpierw było jej

background image

trudno, bo przecież miała tylko dwadzieścia kilka lat i wcześniej

nie żyła w celibacie, ale po kilku latach abstynencji przestało jej

go brakować. Teraz, gdy Virgil umarł, wątpiła, czy nagle wróci jej

ochota na seks. I nie wyobrażała sobie siebie z innym mężczyzną.

Z rozmyślań o seksie i facetach wyrwał ją dzwonek do drzwi. Gdy

przechodziła przez salon, trawertynowe płytki na podłodze

chłodziły jej stopy. Virgil kupił ten penthouse z czterema

sypialniami przed rokiem, ale korzystali z niego rzadko, tylko

wtedy, gdy wygodniej im było zanocować w mieście. Niemal cały

apartament był wyłożony marmurem. Urządzono go

ultranowocześnie. Virgil pozwolił jej go wykończyć, wybrała więc

białą skórę i mnóstwo czerwonych oraz purpurowych poduszek.

Taras, znajdujący się na głównym poziomie, wychodził na Zatokę

Elliotta, a z przeszklonego solarium na dachu roztaczał się

rozległy widok na całe miasto, wody zatoki i dalej, na Mount

Rainier.

Otworzyła drzwi i do środka wpadła biała futrzana kulka, drapiąc

małymi pazurkami o marmurowe płytki. Faith poczuła przemożną

ochotę, by ją kopnąć.

— Mamo. — Spojrzała przez ramię na małego pekińczyka, który

wskoczył na białą skórzaną kanapę. — I Pebbles. —

Najobrzydliwszy pies na świecie. — Mogłaś wcześniej za-

dzwonić.

background image

— Po co? Powiedziałabyś nam, żebyśmy nie przyjeżdżały. —

Valerie Augustine wciągnęła do środka wielką różową walizkę na

kółkach i teatralnie cmoknęła Faith w policzki mocno

umalowanymi ustami.

— To nie znaczy, że nie chcę się z tobą zobaczyć. — Faith

zamknęła za nią drzwi. — Ale mam na głowie mnóstwo spraw. —

Ruszyła za matką i wskazała stos otwartych książek na stoliku do

kawy ze szkła i stali.

— Co tak studiujesz? — Matka złożyła rączkę walizki i podeszła

do kanapy na pięciocalowych szpilkach. Różowych, oczywiście.

Pasujących do jej skórzanych spodni. Wzięła jedną z książek i

przeczytała głośno: —Przewodnik po hokeju dla idiotów. Po co to

czytasz? Myślałam, że sprzedałaś drużynę.

— Zmieniłam zamiar.

Valerie wytrzeszczyła duże zielone oczy i pokręciła głową,

wichrząc bujną fryzurę w stylu Farrah Fawcett. W latach

osiemdziesiątych ktoś powiedział jej, że jest do niej podobna, i

wciąż w to wierzyła.

— Co się stało? — zapytała.

Faith nie miała ochoty opowiadać matce całej historii.

— Po prostu zdecydowałam, że ją zatrzymam. — Przypomniała

sobie, jak Landon wyciągnął łapę w jej kierunku i jak Tyson

Savage ją zasłonił. Była wdzięczna, że przyszedł

background image

na spotkanie. I że wkroczył pomiędzy nią a Landona. Z tej

wdzięczności gotowa była mu nawet wybaczyć, że w komentarzu

dla prasy nazwał ją Miss Stycznia.

— Hm, cieszę się. Teraz, gdy ten stary drań wykorkował, przyda

ci się jakieś zajęcie.

— Mamo!

— Przepraszam, ale przecież był stary. — Matka nigdy nie

przepadała za Virgilem. I wzajemnie. Virgil wypłacał jej co

miesiąc okrągłą sumkę, ale wiązało się to z pewnymi warunkami,

które budziły jej niechęć, nawet gdy inkasowała czeki. Nie wolno

jej było między innymi zjawiać się bez zapowiedzi. — Za stary

dla młodej, ślicznej dziewczyny — dodała. Rzuciła książkę na

kanapę i wzięła na ręce psa. Pebbles spojrzała na Faith czarnymi

oczkami przypominającymi paciorki i warknęła, jakby ta

próbowała wyrwać jej z pyska kawałek mięsa. — Och, cicho

bądź. — Valerie podniosła suczkę, która polizała ją po twarzy.

— Uch. To obrzydliwe.

— Lubię, jak Pebbles mnie całuje.

— Wcześniej wylizuje sobie tyłek.

Valerie ściągnęła brwi i wsadziła psa pod pachę.

— Wcale nie. Jest czyściutka.

— Sika do łóżka.

— Do mojego nie sika. I zdarzyło jej się to tylko raz, gdy na nią

background image

nakrzyczałaś.

Faith westchnęła i poszła do kuchni.

— Jak długo zamierzasz zostać?

— Tak długo, jak długo będziesz mnie potrzebowała.

Faith jęknęła w duchu i otworzyła drzwi małej piwniczki na wino.

To nieprawda, że nie ucieszyła się na widok matki ani że jej nie

kochała, po prostu w tej chwili nie chciała brać za nią

odpowiedzialności. Ani za Valerie, ani za jej wrednego pieska.

Jak daleko Faith sięgała pamięcią, jej matka nigdy nie była

prawdziwą matką. Łączyły je raczej relacje koleżeńskie. Valerie

była najszczęśliwsza tego dnia, gdy Faith wyrobiła sobie fałszywy

dowód tożsamości i wreszcie mogły razem imprezować. A kiedy

skończyła osiemnaście lat, poszła w ślady matki i zaczęła

występować w klubie.

Faith wzięła ze stojaka butelkę schłodzonego chardonnay i

zamknęła za sobą drzwi. Wiedziała, że zdaniem matki najlepszym

lekiem na wszelkie troski jest dobre wino, przy którym można się

wypłakać, i nowy facet. Sama już w to nie wierzyła, ale

przekonała się, że wszystko smakuje lepiej, jeśli zostanie podane

w waterfordach — nauczyła się tego od swojego nieżyjącego

męża — wyjęła więc dwa kryształowe kieliszki i postawiła je na

czarnym granitowym blacie.

— W zeszły weekend wpadłam w Ceasars na Ricky'ego

background image

Clementine'a. Pytał o ciebie — powiedziała Valerie, przeczesując

różowymi paznokciami psią sierść.

Faith nie wiedziała, co jest bardziej odrażające: czy to, że matka

gawędziła z Rickym „Szczurem", który okradał ją i połowę

dziewczyn w Vegas, czy że w ogóle była w Ceasars. Spojrzała na

matkę, odkorkowując butelkę jednego z najlepszych win Virgila.

— Nie patrz tak na mnie. Umówiłam się z Niną w Mesa Grill na

kolację. Trzymałam się z dala od automatów do gry.

Faith chciała w to wierzyć, ale nie potrafiła. Matka złamała już

dane słowo zbyt wiele razy, aby można ją było spokojnie wpuścić

do kasyna. Przez całe życie lubiła się zabawić. Potrzebowała tego

jak powietrza, a nigdzie nie bawiła się tak dobrze, jak przy

automatach. Chwała Bogu, że nie uzależniła się od kart czy kości.

— Ricky powiedział, żebyś do niego zadzwoniła. Faith skrzywiła

się, nalewając wino.

— Jeśli nie do Ricky'ego, to do kogoś innego. Powinnaś znowu

wskoczyć na siodło, zrobić kilka rundek. — Matka wzięła

kieliszek i przytknęła go do ust. — O, niezłe. Dobrze ci zrobi.

— Nic mi nie jest. I nie mam ochoty z nikim się spotykać,

za wcześnie na to.

— Kto ci każe się z kimś spotykać? Mówię tylko, że powinnaś się

trochę zabawić. Z mężczyzną w swoim wieku.

background image

_Nie chcę się z nikim zabawić.

— Od razu nabrałabyś kolorów i przestała robić takie

smutne miny.

— Właśnie straciłam męża.

— Uhm. W zeszłym tygodniu. — Valerie postawiła Pebbles na

podłodze. Suczka podeszła do drzwi spiżarni i zaczęła węszyć. —

Powinnaś gdzieś wyjść. Rozerwać się trochę. Właśnie po to

przyjechałam... żeby ci to umożliwić.

Większość matek przyjechałaby z garnkiem caserole i

ostrzeżeniem, aby córka z nikim się pochopnie nie związała. Żeby

dała sobie trochę czasu.

Ale nie Valerie. Valerie miała ochotę poimprezować.

— Jutro wybierzemy się na zakupy i skoczymy do jakiejś miłej

knajpki na kolację.

— Jutro mam spotkanie z byłym asystentem Virgila. — Darby

skontaktował ją z Julianem Garcią, który umówił się z nią na

popołudnie. Jeśli przypadnie jej do gustu i zgodzi się dla niej

pracować, będzie mogła zatrudnić go od zaraz, począwszy od

drugiego meczu z Vancouver. A jeśli jej się nie spodoba albo nie

zgodzi się dla niej pracować... nie miała pojęcia, co zrobi.

— No to wyskoczymy gdzieś po tym spotkaniu.

— Po spotkaniu chcę poczytać materiały o hokeju.

— Co się z tobą porobiło? — Matka pokręciła głową, potrząsając

background image

długimi blond włosami. — Kiedyś byłaś pełna życia, lubiłaś

zabawę.

Kiedyś była striptizerką, która balowała do wschodu słońca. Kimś

zupełnie innym niż teraz.

— Byłaś śmiała i seksowna. Przy Virgilu się postarzałaś. Ubierasz

się inaczej. Aż mi się chce płakać.

Rzeczywiście. Już nie ubiera się jak matka.

— Może później pójdziemy gdzieś na kolację. Jutrzejsze starcie z

Canuckami to mój pierwszy mecz jako właścicielki drużyny i nie

chciałabym nawalić.

— Jak mogłabyś nawalić? Na różne sposoby.

— Później prasa na pewno będzie miała do mnie pytania. Nie chcę

narobić chłopakom wstydu. — Napiła się wina i przypomniała

sobie wyraz oczu Tysona Savage'a, gdy zapytała o Strasznego

Teda. — Ani sobie samej. — Zwłaszcza

sobie samej. — Nie chcę wyjść na kretynkę. Boję się, że o coś

mnie zapytają i nie będę wiedziała, co odpowiedzieć. — To akurat

jest więcej niż pewne.

Valerie skinęła głową, jakby doskonale ją rozumiała.

- Musisz się odpowiednio ubrać — pospieszyła z matczyną radą.

— W coś obcisłego. — Wskazała jej obfity biust. — I z dużym

dekoltem. Pokaż facetowi rowek między piersiami, a wyparują mu

z głowy wszystkie inteligentne pytania, które sobie przygotował.

background image

Rozdział 4

Julian Garcia był pół Irlandczykiem, pół Hiszpanem, i przy-

pominał trochę Doktora 9021, czyli Roberta Reya. Na szyi miał

złoty łańcuszek z medalikiem przedstawiającym świętego

Krzysztofa, który wyzierał spod kołnierzyka koszuli w

purpurowo-różowe paski. Nosił obcisłe czarne spodnie i stawiał

włosy na żel. Był elegantem, ale uwagę przykuwały nie jego stroje

w odważnych kolorach, które najwyraźniej lubił, ani nawet

zielone oczy, lecz muskulatura. Miał pięć stóp i sześć cali wzrostu

i kark jak pień drzewa. Facet najwyraźniej poważnie traktował

treningi. Odnotowawszy to wszystko, Faith zaczęła się

zastanawiać, czy jest gejem. Nie miało to dla niej znaczenia, ale

wielu umięśnionych ochroniarzy w klubach ze striptizem było

gejami.

Faith spotkała się z Julesem w gabinecie Virgila — cóż, teraz

należącym do niej — w budynku Kay Arena. Pierwsze pytanie,

jakie mu zadała, brzmiało:

— Czy Virgil pana wyrzucił, czy sam pan odszedł?

— Zostałem wyrzucony.

— Dlaczego?

Spojrzał jej w oczy i odpowiedział:

background image

— Bo usłyszał, jak mówiłem o pani.

Przynajmniej jest szczery. Mógł skłamać, a ona nigdy by się o tym

nie dowiedziała.

— Co pan takiego powiedział? Zawahał się.

— Że wziął sobie za żonę striptizerkę z dużymi cyckami i że jest

durniem.

Virgil nie był durniem, ale reszta odpowiadała prawdzie. Faith

miała wrażenie, że Jules musiał powiedzieć coś więcej, lecz o to

nie pytała. Jak na ironię, został zwolniony z jej powodu, a teraz,

po pięciu latach, to właśnie ona proponowała mu powrót do pracy.

Zadała mu jeszcze kilka pytań dotyczących jego relacji i

współpracy z Virgilem. Odpowiadając, patrzył jej w oczy, a nie na

piersi. Nie odnosił się do niej z wyższością ani nie dawał do

zrozumienia, że jej pytania są głupie czy niefachowe.

— Proszę się nie martwić, że nie zna się pani na tym. Ta

organizacja składa się z około piętnastu różnych działów i

zasadniczo działa samodzielnie — wyjaśnił jej. — Virgil był

dobrym biznesmenem i traktował ją jak jedną ze swoich

korporacji. Bo faktycznie niąjest. A najmądrzejsze, co zrobił, to

zatrudnił inteligentnych ludzi i pozwolił im pracować po

swojemu.

— Gdy mówi pan o tym, wszystko wydaje się takie łatwe. —

Wiedziała jednak, że tak nie jest. — Może nie łatwe, ale też nie

background image

takie trudne. Virgil nie wprowadził mikroorganizacji i pani też nie

musi. — Urwał na chwilę, żeby wygładzić zagniecenie na

nogawce spodni. — Właściwie sugerowałbym nawet, żeby pani

tego nie robiła. Kierownictwo będzie za panią odwalać najcięższą

robotę.

Pod koniec rozmowy zdecydowała, że go zatrudni, ale on nie był

pewny, czy chce podjąć tę pracę.

— Chodzi o to, że lubię robotę u Boeinga. Nie wiem, czy mam

ochotę tu wrócić.

Nie mogła się zorientować, czy w ten sposób próbuje wyciągnąć

od niej więcej pieniędzy, czy po prostu jest szczery.

— A może przyjdzie pan na nasz wieczorny mecz? —

zaproponowała. — Wtedy pan podejmie decyzję.

Siedem godzin później siedziała z Julesem na kanapie w

prywatnej loży nad lodowiskiem i przeglądała stos dokumentów,

które przyniósł z biura. Miała na sobie czarny kostium od

Armaniego, białą bluzkę i czarne pantofle na obcasach. Zależało

jej, żeby traktowano ją poważnie, a wiedziała, że wielu ludzi z

ekipy tylko czeka, aż pokaże się gdzieś w krótkiej spódniczce i

bluzce z dekoltem.

Przede wszystkim musiała nauczyć się nazwisk wszystkich

zawodników i pozycji, na których grają, a także zapoznać się z

harmonogramem występów. Kiedy oglądała z Julesem terminarz

background image

rozgrywek, do ich loży dobiegły wiwaty i entuzjastyczne okrzyki

z widowni na dole, którym towarzyszyły strzępy muzyki płynącej

z głośników.

— Ojej! — wykrzyknęła jej matka z balkonu nad lodowis-

kiem. — Faith, chodź szybko! Ja i Pebbles jesteśmy w telewizji!

Na tym dużym ekranie!

Faith zerknęła na matkę, która trzymała na rękach swojego

okropnego psa i posyłała całusy jak gwiazda filmowa. Na jej

przedramionach przesuwały się w górę i w dół wielkie jaskrawe

bransolety. Miała na sobie różowe legginsy i koronkową bluzkę z

prześwitującym spod niej różowym biustonoszem. Jej

natapirowane jasne włosy spryskane były lakierem i do złudzenia

przypominały fryzurę Farrah Fawcett.

— O Boże — jęknęła Faith.

— Jaka urocza dama — zauważył Jules i się wyprostował.

Najwyraźniej specyficzny seksapil matki wciąż działał na

mężczyzn. Faith nie była tym zdziwiona. Geje czy heterycy, faceci

lubili Valerie.

— Ona mnie kompromituje. Jules się roześmiał.

— Po prostu dobrze się bawi.

— Może się pan śmiać, bo to nie pańska matka.

— Jestem najstarszy z ośmiorga rodzeństwa. Moja mama nie ma

background image

tyle energii. — Sięgnął po dokumenty i wyjął plik kartek. — To

program rozgrywek pierwszej rundy play off. — Podał jej. — I

wydrukowałem dla pani krótkie notki biograficzne każdego z

zawodników. Kiedy lepiej pozna pani drużynę, będziemy mogli

przejść do ich kontraktów, żeby pani wiedziała, który z zawodni-

ków ma wolną kartę, a który nieograniczoną wolną kartę.

Faith odsunęła pasmo długich włosów za ucho i przestudiowała

program. Wiedziała, że drużyna często rozgrywa mecze, ale nie

miała pojęcia, że czasami aż kilka w tygodniu.

— Co znaczy zawodnik z wolną kartą, zawodnik z nieograniczoną

wolną kartą, i na czym polega różnica?

Jules wyjaśnił jej, że zawodnik z wolną kartą gra bez kontraktu i

może odejść w każdej chwili. Natomiast zawodnik z

nieograniczoną wolną kartą to gracz, któremu wygasł kontrakt

albo który został zwolniony z jednego klubu i jeszcze nie

przeszedł do innego.

— Tak to wygląda, od kiedy liga przestała stosować restrykcje z

powodu negocjacji w sprawie umowy zbiorowej.

Cokolwiek się za tym kryło.

— Czy mamy w drużynie zawodników z wolną kartą? —

zapytała, gdy rozległ się sygnał dźwiękowy i na dole ryknęła

muzyka.

— Obecnie nie. Kierownictwo zablokowało ich przed

background image

rozgrywkami. — Jules podniósł głowę i zawołał: — Jaki wynik,

Valerie?!

— Dwa do dwóch. Wasz zawodnik z numerem dwadzieścia jeden

właśnie zdobył bramkę.

Z numerem dwadzieścia jeden grał kapitan drużyny, więc Faith

przerzuciła kartki, by znaleźć biogram Ty sona Savage'a, i

przeczytała go. Ma trzydzieści pięć lat, urodził się w Sas-

katchewan w Kanadzie, co tłumaczyło jego obcy akcent. Sześć

stóp i trzy cale wzrostu. To jego piętnasty sezon w NHL.

Wcześniej grał dla London Knights z OHL, a potem, ponieważ

doskonale się zapowiadał, podpisał kontrakt z Pittsburghiem w

NHL. Występował w drużynie Penguin, Blackhawk, Vancouver, a

także Chinook. Dotarłszy do następnej informacji, Faith z

wrażenia aż otworzyła usta.

— Trzydzieści milionów. — Zaczerpnęła powietrza. — Virgil

zapłacił mu trzydzieści milionów? W dolarach?

— Za trzy lata — sprecyzował Jules, jakby to wszystko

tłumaczyło.

Faith uniosła wzrok znad kartki i sięgnęła po butelkę wody stojącą

na stoliku.

— Naprawdę jest tyle wart?

Jules wzruszył potężnymi, umięśnionymi ramionami w jedwabnej

background image

zielononiebieskiej koszuli.

— Virgil tak uważał.

— A pan jak sądzi? — Napiła się wody.

— To doskonały zawodnik, wart każdego centa. — Jules wstał i

się przeciągnął. — Ale przekonajmy się, co pani o tym sądzi.

Faith odłożyła papiery na stolik, po czym wstała i ruszyła za

Julesem na balkon. Musi się jeszcze wiele nauczyć, to ją

przerażało. Była tym tak przytłoczona, że nie chciało jej się

myśleć. Minęła trzy rzędy wyściełanych foteli i przyłączyła się do

matki przy barierce.

Na lodowisku nastąpiła przerwa w grze i zawodnicy zajęli swoje

pozycje. Tyson, w granatowej bluzie, przejechał dwa razy przed

kołem wznowień, zanim przekroczył jego linię. Zatrzymał się,

rozstawił szeroko stopy, umieścił kij między nogami i czekał.

Krążek został rzucony i rozpoczęła się walka. Tyson odepchnął

ramionami przeciwnika, zamachnął się kijem tuż nad lodem i

uderzył w krążek, posyłając go za siebie. Zawodnicy obu drużyn

jednocześnie ruszyli do akcji i zapanował pozorny chaos.

Granatowe bluzy Chinooków z białymi numerami mieszały się z

biało-zielonymi strojami drużyny Vancouver.

Numer jedenaście, Daniel Holstrom, podjechał do bramki

Canucków i posłał krążek po lodzie w stronę Logana Dumonta,

który podał go do Ty sona. Ten, prowadząc krążek, objechał

background image

bramkę i strzelił do niej. Krążek odbił się od nakolannika

bramkarza i znowu rozgorzała walka. Faith straciła go z oczu w tej

plątaninie kijów i graczy. Ze swojego miejsca widziała tylko

przepychankę, kolana i łokcie.

Ostry dźwięk gwizdka i gra została przerwana... ale nie dla

Tysona, który pchnął zawodnika Vancouver, i to tak mocno, że ten

prawie upadł na tyłek. Odzyskał na chwilę równowagę, potem

jednak przewrócił się na plecy. Przeciwnicy wymienili kilka

ostrych słów i Tyson rzucił rękawice na lód. Interweniował sędzia,

który chwycił Tysona za bluzę. Tyson nad jego głową wskazał

najpierw swoją twarz, a potem przeciwnika. Sędzia zapytał go o

coś, a gdy ten potwierdził skinieniem głowy, puścił go. Tyson

podniósł rękawice i gdy podjeżdżał do ławki, na ekranie pojawiła

się powtórka ostatniej akcji. Z głośników huknęła piosenka

Welcome to the Jungle, na wielkim ekranie znowu ukazało się

lodowisko i Faith zobaczyła Tysona, który uniósł rękę na

wysokość twarzy i wskazał swoje intensywnie niebieskie oczy.

Łypnął przy tym nad głową arbitra, po czym odwrócił dłoń i

wskazał zawodnika z numerem trzydzieści trzy z przeciwnej

drużyny. Skrzywił usta w groźnym uśmiechu, a wtedy Faith

poczuła dreszcz na plecach i gęsią skórkę na ramionach. Gdyby

była zawodnikiem z numerem trzydzieści trzy, toby się

przestraszyła. I to bardzo.

background image

Na wypadek gdyby ktoś nie zarejestrował tego, co się działo,

akcja została odtworzona na telebimie w zwolnionym tempie.

Tłum siedzący na dole zaczął szaleć, krzyczeć i tupać, gdy wzrok

Tysona znów spoczął na przeciwniku. Na jego brodzie z ciemnym

zarostem wyraźnie widać było rozcięcie.

— Boże, zmiłuj się. — Valerie cofnęła się i usiadła na fotelu. — I

on jest twój. — Odstawiła Pebbles na ziemię. Piesek podszedł do

Faith i obwąchał jej but. — Oni wszyscy są twoi — dodała z

westchnieniem.

— Mówisz, jakby byli moimi niewolnikami. — Pebbles spojrzała

na Faith okrągłymi oczkami i zawyła. Co za głupi pies. — Po

prostu ich zatrudniam. — Ale ile kobiet na świecie może

powiedzieć, że zatrudnia dwudziestu kilku przystojnych,

wspaniale zbudowanych hokeistów, którzy walą w krążek i walczą

o niego z innymi?

Prawdopodobnie żadna. Ta myśl ją podnieciła i zarazem

przeraziła. Spojrzała na mężczyzn siedzących na ławce

Chinooków. Spluwali na ziemię, ocierali pot z twarzy i żuli

ochraniacze na zęby. Widok spoconych i plujących facetów mógł

przyprawić o mdłości, ale z jakiegoś powodu wcale tak na nią nie

podziałał.

background image

— Virgil po meczu zawsze schodził do szatni i rozmawiał z

drużyną — powiedział jej Jules.

Uhm, wiedziała o tym, ale nigdy nie zabierał jej ze sobą.

— Na pewno nie oczekują, że pojawię się w szatni. — Faith

bardzo dawno nie przebywała na ograniczonej przestrzeni z tak

wieloma mężczyznami. Od czasu gdy wsuwali jej banknoty pod

stringi. Wielu z nich było zresztą zapalonymi sportowcami.

Generalnie nie lubiła sportowców. I im, i muzykom rockowym

wydaje się, że nie muszą przestrzegać żadnych zasad.

— Ale powinnaś to zrobić — włączyła się matka, która na chwilę

oderwała wzrok od lodowiska. — Dla Virgila.

„Dla Virgila?". Czyżby jej matka znowu paliła trawkę?

— Przyjdą tam reporterzy — ciągnął Jules. — Więc to ważne. Na

pewno będą chcieli, żebyś wygłosiła oświadczenie.

Na dole zabrzmiał gwizdek i wznowiono grę.

— Jakie? — zapytała Faith, przyglądając się jednocześnie

hokeistom, którzy przypominali granatowo-biały rój.

— Nic nadzwyczajnego. Powiedz, dlaczego postanowiłaś jednak

nie sprzedawać drużyny.

Zerknęła na niego, a potem znowu skupiła uwagę na lodowisku.

— Postanowiłam nie sprzedawać drużyny, bo nie znoszę Landona

Duffy'ego.

— Aha. — Jules parsknął śmiechem. — Jeśli cię o to zapytają,

background image

powiedz lepiej, że kochasz hokej i że Virgil chciałby, abyś

zatrzymała jego drużynę. I koniecznie dodaj, że wszyscy powinni

przyjść na czwarty mecz w przyszłą środę.

To leży w granicach jej możliwości.

— A jeśli zapytają mnie o coś w związku z rozegranym właśnie

meczem?

— O co na przykład? Zastanawiała się przez chwilę.

— Choćby o uwolnienie? Na czym ono właściwie polega?

Zeszłego wieczoru czytałam zasady, ale nic z tego nie zro-

zumiałem.

— Nie martw się o to. Niewielu ludzi to rozumie. — Jules

pokręcił głową. — Przed spotkaniem z reporterami przygotujemy

wspólnie kilka podstawowych odpowiedzi. Ale jeśli padnie

pytanie, którego nie będziesz rozumiała, odpowiedz po prostu:

„Skomentuję to kiedy indziej". To typowy unik.

To też jest wykonalne. Być może. Usiadła obok matki i obejrzała

dalszą część meczu. W ostatnich trzech minutach Tyson odebrał

przeciwnikowi krążek i popędził na drugi koniec lodowiska.

Publiczność na widowni zaczęła mu kibicować. Po przebyciu

niebieskiej linii zamachnął się kijem i uderzył. Krążek tak szybko

przeleciał po lodzie, że Faith zorientowała się, że jest gol, dopiero

kiedy wpadł do bramki, rozległ się sygnał dźwiękowy i nad siatką

background image

nie zapaliła się lampka. Kibice zerwali się z miejsc, krzycząc z

radości, beton pod stopami Faith zadrżał od dźwięków Rock and

Roli, Part 2, a pozostali zawodnicy Chinooków otoczyli Tysona i

zaczęli klepać go po plecach wielkimi rękawicami, podczas gdy

on przejechał po lodowisku z podniesionymi wysoko rękami,

jakby zdobył mistrzostwo świata. Byli tam wszyscy z wyjątkiem

Sama, który walnął jakiegoś zawodnika w głowę, a potem

ściągnął rękawice. I zaczęła się walka.

Jules przybił z Faith oraz Valerie piątkę.

— Teraz widzisz, dlaczego płacisz Świętemu trzydzieści

milionów. Zdobył hat trick*.

* Hat trick (ang.) — trzy punkty zdobyte przez jednego

zawodnika.

Faith nie wiedziała, co to jest hat trick, i zanotowała sobie w

pamięci, żeby to sprawdzić w Przewodniku dla idiotów. Jules

uśmiechnął się szeroko.

— Do licha, Virgil skompletował cholernie dobrą drużynę na ten

sezon. Z przyjemnością będę patrzył, jak gra.

— Czy to znaczy, że zostanie pan moim asystentem? Jules

pokiwał głową.

— O tak.

* **

background image

Po zwycięstwie Seattle nad Vancouver trzy do dwóch przed-

stawiciele mediów sportowych, zebrani w szatni Chinooków, byli

do Tysona nastawieni przychylniej niż ostatnim razem, gdy

drużyna występowała w Key Arena. Trenerzy pozwolili

dziennikarzom wejść do środka na kilka minut, a zawodnicy

śmiali się i żartowali, wycierając się po wyjściu spod pryszniców.

— Na razie jesteście na remisie. Co zamierzacie zrobić, żeby

przejść wyżej? — zapytał Tysona Jim Davidson, reporter „Seattle

Timesa".

— Będziemy robili to samo co dzisiejszego wieczoru — odparł,

zaciągając suwak przy spodniach od dresu. — Po ostatniej

przegranej z Canuckami nie mogliśmy sobie pozwolić, aby stracić

punkty na własnym lodowisku.

— Był pan kapitanem Canucków, a teraz stoi pan na czele

reprezentacji Seattle. Jaka według pana jest największa różnica

między tymi dwiema drużynami?

— W każdym klubie kadra trenerska ma inną filozofię.

Chinooki dają mi więcej swobody, mogę grać w hokeja tak, jak

lubię — odpowiedział i zaczął się zastanawiać, kiedy zagadną go

o hat trick.

— To znaczy?

Spojrzał ponad ramieniem reportera na Sama, którego przyparł do

background image

muru przedstawiciel mediów kanadyjskich. Rozbawił go ten

widok.

— To pytanie do trenera Nystroma.

— Drużyna dostała już łącznie dwadzieścia minut karnych. Pan

Nystrom w zeszłym tygodniu powiedział, że ma zamiar

ograniczyć je do minimum. Nie sądzi pan, że dwadzieścia to za

dużo?

Tyson włożył koszulę i zapiął guziki.

— Ależ skąd, Jim. Staramy się po prostu nie dopuścić, żeby

Vancouver grał w przewadze. Powiem więc, że dziś wieczorem

dobrze się spisaliśmy.

— Zdobył pan pierwszy hat trick w tym sezonie, i to na własnym

lodowisku. Jakie to uczucie?

No, nareszcie.

— Wspaniałe. Ale to cała drużyna zapracowała na dzisiejsze

zwycięstwo. Ja akurat znalazłem się w odpowiednim miejscu, gdy

Daniel podawał krążek. To pierwsze zagranie Monty'ego w

asyście, odkąd przeniesiono go...

— Pani Duffy zeszła do holu! — zawołał ktoś z „Post

Intelligencer", więc Jim odwrócił się do drzwi, w których nagle

zrobił się tłok.

— Dzięki, panie Savage! — rzucił reporter i pospiesznie wyszedł

z szatni wraz z innymi.

background image

Tyson zapiął resztę guzików niebieskiej koszuli i wetknął jej dół

do szarych wełnianych spodni. Spojrzał na chłopaków, którzy

sprawiali wrażenie równie osłupiałych jak on. Był to drugi mecz

rozgrywek. Właśnie wygrali u siebie i trener pozwolił prasie

porozmawiać z drużyną. Reporterzy to uwielbiali, tak jak dzieci

uwielbiają ciastka, ale nagłe pojawienie się Faith Duffy sprawiło,

że znikli w jednej chwili. Jakby stało się nie wiadomo co. Co jest,

do cholery?

Tyson włożył skarpetki i wsunął stopy do butów. Przeczesał

palcami wilgotne włosy i przeszedł do salonu prasowego drużyny.

Pani Duffy stała na niebieskim dywanie z wielkim logo

Chinooków pośrodku, uśmiechała się do obiektywów i

odpowiadała na pytania rzucane przez tłoczących się wokół niej

reporterów sportowych. W tym wyłącznie męskim gronie

wydawała się wręcz krucha. Jej gładkie włosy lśniły w jaskrawych

światłach reflektorów i błyskach fleszy, skóra jaśniała, a usta

połyskiwały różem. Miała na sobie czarny kostium, wcięty w

pasie i zapięty pod biustem. On i chłopcy tego wieczoru dali z

siebie wszystko, a wystarczyło, żeby pojawiła się ona —

odstawiona i śliczna — i goście z prasy dostali małpiego rozumu.

— Dlaczego postanowiła pani nie sprzedawać drużyny? —

zapytał ktoś.

— Mój nieżyjący mąż, Virgil, wiedział, jak bardzo kocham hokej.

background image

Zostawił mi tę drużynę, bo chciał mnie uszczęśliwić. Dlatego

uznałam, że powinnam ją jednak zatrzymać.

— Jakie ma pani plany wobec Chinooków?

Kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu, tak że — cholera —

wyglądała jednocześnie niewinnie i uwodzicielsko. Musiała być

naprawdę niezłą striptizerką.

— Chciałabym, żeby zdobyli Puchar Stanleya. Virgil zdołał

zebrać naprawdę świetnych zawodników i zamierzam zrobić

wszystko, żeby przywieźć puchar do Seattle.

— Słyszeliśmy, że nie zamierza pani zatrzymać Fetisova na

następny sezon.

Uśmiech zniknął z jej twarzy, ale Darby Hogue pospiesznie

wystąpił naprzód i ją uratował:

— Nie wiem, skąd mają państwo tę informację — powiedział —

bo nie zamierzamy sprzedawać Vlada.

Potem wyłonił się trener Nystrom i odpowiedział na kilka pytań

dotyczących ograniczeń transferowych, podczas gdy pani Duffy

uśmiechała się, jakby doskonale rozumiała, o czym on mówi.

Tyson rozejrzał się po szatni, patrząc na kolegów, a potem spojrzał

na ojca, który stał obok biur kadry trenerskiej i rozmawiał z jakąś

kobietą w koronkowej bluzce i różowym staniku. Trzymała na

background image

rękach jednego z tych małych kudłatych piesków, które robią dużo

jazgotu. Była zdecydowanie w typie jego staruszka: wyzywająca,

z szopą długich blond włosów. Nawet niebrzydka, ale trochę w

złym guście. Zaczął się zastanawiać, skąd ojciec ją wytrzasnął w

ciągu tych dwóch godzin, które minęły, odkąd rozmawiali.

— Kiedy ostatnio była pani w Playboy Mansion? — zapytał inny

dziennikarz i Tyson ponownie spojrzał na właścicielkę drużyny.

Na jej gładkim czole pojawiła się zmarszczka.

— Ponad pięć lat temu.

— Utrzymuje pani kontakty z Hefem?

— Nie. Chociaż cenię pana Hefnera i zawsze będę mu wdzięczna,

prowadzę już zupełnie inne życie.

Tyson nie byłby zdziwiony, gdyby reporterzy poprosili ojej numer

telefonu — skoro nie jest już zamężna... Przypomniały mu się jej

zdjęcia w „Playboyu" i był ciekaw, ilu z nich je widziało.

— Drużyna ma dziś łącznie dwadzieścia punktów karnych. Na

początku rozgrywek trener Nystrom mówił, że chciałby

ograniczyć liczbę minut karnych podczas każdego meczu do

minimum. Nie uważa pani, że dwadzieścia to za dużo?

Uśmiechnęła się i przechyliła głowę.

— Nie mogę tego w tej chwili komentować. — Podszedł do niej

facet z ciemnymi włosami, w jedwabnej zielono-niebieskiej

koszuli, który szepnął jej coś do ucha. — No, dobrze.

background image

Rzeczywiście, minut karnych zebrało się za dużo i będziemy się

starali, żeby nie było ich więcej — powtórzyła za nim.

Tysona może nawet by to rozbawiło, gdyby nie był rozdrażniony.

Dziennikarze popatrzyli na siebie, ale zamiast zarzucić jej, że nie

zna się na hokeju, któryś z nich zapytał:

— Co pani sądzi o dzisiejszym meczu? To wybawiło ją z opresji.

— Był wspaniały. Wszyscy zawodnicy grali bardzo dobrze.

— Pani mąż stworzył silną drużynę. Wiem, że próbował też

ściągnąć Seana Toewsa. Dlaczego do tego nie doszło?

Toews chciał więcej forsy, niż był wart. Oto dlatego.

— Nie mogę się na ten temat wypowiadać.

— Co pani myśli o hat tricku kapitana drużyny? Dranie, jego o to

prawie nie pytali. Faith się uśmiechnęła

i Tyson zaczął podejrzewać, że w ogóle nie ma pojęcia, co

to takiego hat trick.

_ Oczywiście jestem zachwycona. Mój świętej pamięci

mąż zawsze wierzył w talent pana Savage'a — odparła, znowu

nieprawidłowo wymawiając jego nazwisko.

— Wymawia się „Savaż" — odezwał się głośno, zanim pomyślał.

Dziennikarze odwrócili się i spojrzeli na niego. Tyson odepchnął

się od framugi drzwi.

_ Jako właścicielka drużyny powinna pani wiedzieć, jak

wymawia się moje nazwisko. Brzmi z francuska, „Saważ". Nie

background image

„Sawydż".

Zmusiła się do uśmiechu.

_ Dziękuję za zwrócenie uwagi. Przepraszam, panie „Saważ". A

ponieważ to ja podpisuję pańskie czeki, powinien pan wiedzieć, że

nie zostałam Miss Stycznia, tylko Miss Lipca.

Rozdział 5

Zebrania Towarzystwa Glorii Thornwell odbywały się w trzeci

czwartek miesiąca. Towarzystwo otrzymało imię swojej

założycielki w 1928 roku i było najbardziej ekskluzywną

organizacją w całym stanie. Znacznie bardziej niż Liga Juniorów,

do której przyjmowano w ostatnich czasach nowobogacką hołotę.

Towarzystwo zrzeszało bogate kobiety, którym mężowie kupowali

designerskie ciuchy i dawali pieniądze na akcje charytatywne.

Tego roku w ramach działalności dobroczynnej wspierały szkołę

w faveli w Rio de Janeiro. Był to niewątpliwie szlachetny cel,

chociaż Faith głosowała za tym, żeby pomóc potrzebującym tu, na

miejscu. Jak zawsze została jednak przegłosowana.

Idąc w stronę budynku na rogu Madison i Fourth, przesunęła

palcami po długim sznurze starych pereł, który miała na szyi.

Towarzystwo przestrzegało dress code, więc Faith obciągnęła

background image

długie rękawy kaszmirowego swetra, który miała pod płaszczem,

po czym położyła dłoń na gałce drzwi wejściowych. W lobby

wyszła jej naprzeciw Tabby Rutherford-Longstreet, żona

Fredericka Longstreeta, prezesa i dyrektora generalnego

Longstreet Financial oraz jednego z wieloletnich przyjaciół Virgila

i jego partnerów w interesach.

— Witaj, Tabby — powiedziała do niej, odsuwając rękaw i

spoglądając na tarczę roleksa. Lunch zaczynał się zawsze o

dwunastej, pozostało więc jeszcze dziesięć minut. — Czy wszyscy

już są? — Ruszyła do windy, ale Tabby ją wyprzedziła i stanęła

między nią a guzikami na panelu przy drzwiach.

— Tak. Są już wszyscy. Wysłali mnie na dół, żebym z tobą

porozmawiała.

— O czym?

— Uzgodniłyśmy, że Dodie Farnsworth-Noble powinna stanąć na

czele komitetu organizacyjnego tegorocznej zbiórki pieniędzy.

— Ale to przecież moja funkcja. — Faith spojrzała w niebieskie

oczy Tabby otoczone drobnymi zmarszczkami, które pokrywała

pudrem. — Ja przewodniczę komitetowi.

— Uważamy, że Dodie powinna cię zastąpić.

— Ach tak. — Przed śmiercią Virgila Faith z wielkim

zaangażowaniem uczestniczyła w przygotowaniach do tego-

rocznej gali dobroczynnej. Rozmawiała już z filharmonią w

background image

Seattle i teraz zrobiło jej się przykro.

— To czym się będę zajmowała? Tabby uśmiechnęła się

fałszywie.

— Mamy wrażenie, że teraz, kiedy tyle dzieje się w twoim życiu,

nie będziesz miała czasu na żadną działalność.

Oczywiście, że będąc właścicielką drużyny hokejowej, ma co

robić, ale praca w Towarzystwie jest przecież bardzo ważna.

— Rozumiem wasz niepokój, ale zapewniam, że znajdę czas —

odparła Faith. — Niepotrzebnie się martwicie.

Tabby zaczęła bawić się perłami, które miała na szyi.

— Nie zmuszaj mnie, żebym była niegrzeczna.

— Słucham?

— Naszym zdaniem najlepiej będzie, jeśli dobrowolnie zrzekniesz

się członkostwa w Towarzystwie.

Faith już otwierała usta, aby zapytać dlaczego, ale zaraz je

zamknęła. Te kobiety nie obawiają się, że teraz, „kiedy tyle dzieje

się w jej życiu", nie będzie miała czasu. Virgil zauważył kiedyś

żartem, że gdy tylko umrze, żony jego przyjaciół i

współpracowników usuną ją ze swoich klubów, bo nie będą

chciały, żeby w pobliżu ich mężów kręciła się taka piękna młoda

kobieta. Ale Virgil się mylił. Większość ich mężów miała już

kochanki, o których żony doskonale wiedziały. Nie chciały jej, bo

nie urodziła się z dwuczłonowym nazwiskiem. Od początku miała

background image

świadomość, że uważają ją za gorszą od siebie, ale gdzieś po

drodze zapomniała, że nie jest jedną z nich. Należy do „hołoty",

niezależnie od tego, jak ciężko pracuje i ile pieniędzy zdobywa na

cele Towarzystwa.

— Rozumiem. — Jeśli Tabby sądzi, że Faith urządzi scenę, którą

członkinie Towarzystwa mogłyby ekscytować się miesiącami, to

jest w błędzie. — Wobec tego życzę wam powodzenia —

powiedziała. — Mam nadzieję, że tegoroczna zbiórka okaże się

wielkim sukcesem. — Uśmiechnęła się

i odwróciła, by wyjść, choć zrobiło jej się gorąco i poczuła

ściskanie w gardle. Drżała jej ręka, gdy otwierała drzwi i

wychodziła na zewnątrz, w popołudniowy chłód. W kącikach jej

oczu zebrały się łzy, więc zaczęła szukać w torebce okularów

przeciwsłonecznych. Postanowiła, że nie będzie płakała ani

przejmowała się ludźmi, którzy nie przejmują się nią.

Może nasłać na nie swoich prawników, którzy dobiorą im się do

skóry. Może zepsuć im humor, tak jak one zepsuły jej, ale co to

da? Nic. Musiałyby przyjąć ją z powrotem do swojego grona, do

świata, w którym okazała się intruzem.

Faith założyła ciemne okulary i spojrzała na ulicę, przy której

zaparkowała samochód. Ma dwie godziny do spotkania z działem

PR drużyny Chinooków. Pomyślała, że może wróci do domu, żeby

zwinąć się w kłębek na łóżku i naciągnąć kołdrę na głowę, ale

background image

przypomniała sobie o matce, która była pod prysznicem, gdy Faith

wychodziła, i o Pebbles, warczącej i gryzącej, gdy próbowała

wyciągnąć jej z pyska sandałek od Valentino.

Nie miała ochoty oglądać ani matki, ani paskudnej Pebbles, więc

przeszła bez celu kilka przecznic. Przed oczami stanął jej zimny

uśmiech Tabby. Mroczny, pochmurny dzień harmonizował z jej

nastrojem. Chętnie wróciłaby do siedziby Towarzystwa i

wygarnęła im, jakie z nich suki, wredne, wyniosłe i

pretensjonalne. Ale zamiast tego znalazła się przed hotelem

Fairmont i weszła do tak dobrze znanego holu. Bar Shuckers

Oyster był jednym z jej i Virgila ulubionych miejsc na lunch.

Zaprowadzono ją do stolika i usiadła, odzyskując spokój w

znajomym wnętrzu.

Wyrzucenie z Towarzystwa Glorii Thornwell było strasznym

upokorzeniem. Miał to być dla niej policzek i był bardziej bolesny,

niż gotowa była przyznać. Kiedyś nie przejęłaby się czymś takim,

ale przy Virgilu stała się mniej odporna.

Zawsze zdawała sobie sprawę, że te kobiety nie są jej

przyjaciółkami — prawdziwymi przyjaciółkami — ale ani przez

chwilę nie przypuszczała, że wyrzucą ją z organizacji

dobroczynnej już dwa tygodnie po śmierci męża. Żałowała, że nie

ma już Virgila i nie może opowiedzieć mu o tym, co ją spotkało.

Oczywiście gdyby Virgil żył, nie odważyłyby się dać jej kopa w

background image

tyłek. Nie ma nikogo, do kogo mogłaby pójść, żeby wyładować

złość, wyżalić się czy choćby wygadać.

Podeszła kelnerka z menu i Faith je otworzyła. Nie była głodna,

ale zamówiła chowder z małży, kraba i kieliszek chardonnay, bo

właśnie to zawsze zamawiała. Podnosząc kieliszek do ust,

rozejrzała się po restauracji. Nagle uświadomiła sobie, że jako

jedyna je samotnie, co jeszcze bardziej wytrąciło ją z równowagi i

pogłębiło upokorzenie. Ale teraz tak wygląda jej życie i musi

zacząć się do tego przyzwyczajać. Jeśli Faith czegoś się już

nauczyła, to dostosowywania do nowych warunków. Teraz, po

pięciu latach małżeństwa, musi przywyknąć do samotności.

Siedząc w sali baru wyłożonej rzeźbioną boazerią i jedząc

chowder, udawała, że bardzo interesuje ją cynowy sufit. W

restauracji było dużo ludzi, ale nigdy w życiu nie czuła się taka

samotna. Ostatnio była równie skrępowana, gdy pierwszy raz

robiła striptiz. Siedząc samotnie, miała wrażenie, że jest naga.

W ciągu minionych pięciu lat jedynymi ludźmi, z którymi

utrzymywała stosunki towarzyskie, byli przyjaciele Virgila. Gdy

zabrała się do kraba i poprosiła o drugi kieliszek wina, zaczęła się

zastanawiać, ilu z nich odsunie się teraz od niej. Nie miała już

własnych przyjaciół i nie bardzo wiedziała, jak do tego doszło.

Koleżanki z Vegas prowadziły życie, które ona dawno porzuciła.

background image

Niektóre z nich były naprawdę wspaniałymi dziewczynami, ale

nie wyobrażała sobie, żeby mogła znowu odpalać z nimi petardy i

imprezować do białego rana. A z nielicznymi koleżankami, które

poznała za pośrednictwem „Playboya", straciła kontakt.

W ciągu tych ostatnich pięciu lat się zagubiła. Stała się kimś

innym, ale jeśli nie należy już do śmietanki towarzyskiej Seattle,

to gdzie jest jej miejsce? Była striptizerką i króliczkiem

„Playboya". Jej matka stała się dziwaczką, a ojca nie widziała od

1988 roku. Przez pięć lat grała rolę żony bogacza, ale kim jest

teraz, po jego śmierci?

Gdy ze stołu zabrano talerze po lunchu, kelnerka zaproponowała

jej deser. Faith już miała odmówić. Chciała wyjść z restauracji,

zakończyć tę krępującą sytuację, ale jak wtedy, gdy pierwszy raz

zaczęła tańczyć przy rurze, nakazała sobie wytrwać. Jeśli przeżyje

się ten pierwszy raz, to potem jest łatwiej.

Zamówiła więc waniliowy creme brülee i — dlaczego nie? —

kolejny kieliszek wina. Pewnie nie jest to dobry pomysł, ponieważ

czeka ją oficjalne spotkanie, ale miała naprawdę paskudny dzień.

Została wyrzucona z towarzystwa dobroczynnego, do którego

należała przez pięć lat. Już samo to usprawiedliwia kilka drinków.

Jeśli dodać do tego nagły kryzys tożsamości — do licha, należy jej

się cała butelka.

Po kilku minutach przyniesiono deser i Faith łyżeczką naruszyła

background image

twardą słodką skorupkę. Jako dziecko marzyła, żeby poznać smak

creme brulee. Dla biednej dziewczynki, która wychowała się w

północno-wschodniej części Reno, ta nazwa była synonimem

luksusu. Brzmiała egzotycznie.

Poczuła na języku smak słodkiego sosu. Pomyślała o spotkaniu z

działem PR i marketingu drużyny. Mówili, że mają nową, świetną

koncepcję promocji biletów na mecze. Ciekawe, co takiego

wymyślili.

* * *

— Savage! — zawołał trener Nystrom z progu szatni. — Proszą

cię na górę, do sali konferencyjnej!

Tyson wciągnął przez głowę bluzę dresową.

— O co chodzi?

— Nie wiem. — Trener spojrzał na podkładkę do pisania, którą

trzymał w rękach. — A reszta na lodowisko!

Tyson wsunął stopy w japonki marki Nike, wyszedł z szatni i

przeciął hol. Gdy zmierzał do windy, gumowe podeszwy uderzały

o jego pięty. Miał nadzieję, że wzywają go w jakiejś ważnej

sprawie. Musi jeszcze przed południem zdążyć na lot do

Vancouver na piąty mecz rozgrywek. Drużyna Chinooków

prowadzi w tej serii trzy do jednego, ale to może się zmienić, więc

chciał jeszcze potrenować z chłopakami.

Zanim wcisnął guzik, żeby ściągnąć windę, drzwi się

background image

rozsunęły i zobaczył wdowę po Duffym. Miała na nosie okulary

przeciwsłoneczne, usta pomalowała czerwoną szminką. Tyson

wyciągnął rękę, żeby drzwi się nie zamknęły, i rzucił:

— Dzień dobry, pani Duffy.

— Dzień dobry. — Trzymała w ręku płaszcz przeciwdeszczowy.

Ubrana była w niezbyt ładny beżowy sweter, a na szyi miała perły,

jak jakaś pięćdziesięciokilkuletnia baba z towarzystwa, która

wybiera się na zebranie towarzystwa dobroczynnego, żeby

„ratować głodujące sieroty". Mimo skromnego stroju wyglądała

atrakcyjnie i bardzo seksownie.

Ponieważ stała bez ruchu i patrzyła na niego przez beżowe szkła,

zapytał:

— Wysiada pani?

— Nie, właściwie jadę na górę. — Odsunęła okulary na lekko

potargane przez wiatr włosy. — Jestem trochę roztargniona i

wcisnęłam nie ten guzik.

Tyson wszedł do windy i drzwi zasunęły się za nim. Wcisnął

guzik z numerem dwa i winda ruszyła w górę.

— Piła pani coś do lunchu?

Spojrzała na niego kątem oka i zacisnęła usta.

— Nie rozumiem, co ma pan na myśli — wycedziła. Oparł się

ramieniem o wyłożoną lustrami ścianę i wyjaśnił:

— Mam na myśli to, że zalatuje od pani alkoholem.

background image

Jej duże zielone oczy się rozszerzyły. Otworzyła torebkę i zaczęła

w niej grzebać.

— Miałam bardzo ciężki dzień. — Wyjęła listek gumy do żucia o

smaku cynamonowym. — Naprawdę bardzo ciężki.Jest

właścicielką drużyny hokejowej wartej około dwustu milionów.

Jak mogła mieć ciężki dzień?

— Złamała pani paznokieć? — Nie byłby zdziwiony, gdyby przed

włożeniem gumy do ust spojrzała na pomalowane czerwonym

lakierem paznokcie.

— Mam większe zmartwienia niż złamany paznokieć. — Przez

chwilę żuła gumę, po czym dodała: — Teraz, gdy Virgil odszedł,

wszystko się zmieniło. Nie wiem, co robić.

Zaczął się zastanawiać, czy nie należy czasem do kobiet, które

lubią opowiadać o swoich problemach nieznajomym.

0 Boże, miał nadzieję, że nie, i spojrzał w sufit. Chciał przerwać

kontakt wzrokowy, żeby nie zebrało jej się na zwierzenia.

Na szczęście drzwi windy się rozsunęły i Tyson ruszył za Faith do

sali konferencyjnej. Wyprzedził ją i otworzył przed nią drzwi.

Mijając go, spojrzała mu w oczy. Przeszła tak blisko, że jej

torebka otarła się o jego pierś.

— Dziękuję panu — powiedziała. Pachniała cynamonem

i kwiatami.

— Proszę uprzejmie. — Mimowolnie przesunął wzrokiem po jej

background image

plecach i niżej, po pupie w beznadziejnych beżowych spodniach.

Musiał przyznać, że nawet w tych nieciekawych ciuchach

wygląda niesamowicie. Wszedłszy za nią do sali, stanął jak wryty.

Oparł rękę na biodrze i spojrzał na makiety billboardów ustawione

na sztalugach.

— Dzień dobry wszystkim — przywitała się Faith pogodnie.

Powiesiła płaszcz na krześle i usiadła obok swojego asystenta przy

stole konferencyjnym.

Tyson, w przeciwieństwie do pani Duffy, zapytał ponuro:

— Co to ma być, do diabła? Jakiś żart?

Kobieta imieniem Bo czy jakoś tak, z działu pub lic relations,

pokręciła głową.

— Nie. Musimy wykorzystać rozgłos i zainteresowanie mediów,

jakie wzbudziliśmy. — Wskazała rysunek przedstawiający dwoje

ludzi opartych o siebie plecami. Podpis pod nim głosił: Czy

Piękna zdoła ujarzmić Bestię * ?. Media chyba uważają, że jest

między wami konflikt, i chcemy zrobić z tego użytek.

Szef działu PR, Tim Cummins, dodał:

— Oczywiście wiemy, że żadnego konfliktu nie ma. Mylił się. I to

bardzo. Tyson zajął miejsce naprzeciwko

Faith i założył ręce na piersi. Chłopcy i on wypruwali sobie żyły

podczas ostatnich czterech meczów, a cała prasa pisała tylko o

background image

„wyczuwalnych tarciach" między nim a panią Duffy. Minionej

soboty w dziale sportowym „Seattle Timesa" poświęcono pełne

trzy kolumny ich rzekomej „niechęci", zanim wspomniano o jego

hat tricku i trzydziestu sześciu obronionych atakach na bramkę

Marty'ego Darche'a. Frankie Kaw-czynski złamał sobie palec,

walcząc w narożniku o krążek z Dougiem Weightem, a

wystarczyło, że ona pokazała się w salonie prasowym ze swoimi

blond włosami i dużymi cyckami, a wszyscy dziennikarze stracili

głowy. Wolałby, żeby pani Duffy trzymała się z boku, żeby

unikała prasy. Tylko tyle, nic więcej.

* Savage (ang.) — dziki, dzika bestia.

Faith oderwała wzrok od wycinków prasowych, które przed nią

położono.

— Nie miałam pojęcia, że ta sprawa została tak rozdmuchana. —

Spojrzała na niego wielkimi zielonymi oczami. — A pan?

— Oczywiście, że tak. Nie czytała pani relacji z występów

drużyny? — Czym więc się zajmowała?

— Jules dał mi je, ale miałam inne sprawy na głowie. Niby jakie?

Randki z kochankiem, z którym rozmawiała

przez telefon po pogrzebie Virgila? To miała na myśli, gdy mówiła

o „ciężkim dniu"?

— Naszym zdaniem to przyciągnie wielu fanów na mecze —

ciągnął Tim. — Wiemy przecież wszyscy, że sprzedaż biletów

background image

wciąż nie osiągnęła poziomu sprzed lokautu. Jeśli kibice będą

myśleli, że istnieje jakiś zatarg między kapitanem drużyny a jej

właścicielką, może sami będą chcieli się przekonać, czy to

prawda.

Bo dodała:

— Uważamy, że to dobry pomysł. Bardzo seksy, a jak wiadomo,

ludzie uwielbiają seks... i wszelkie sensacje.

Tyson opadł na oparcie krzesła i ściągnął brwi. Wcale mu się to

nie podobało. Co oni wymyślili? Chcieli podrasować wizerunek

pani Duffy? Jeszcze bardziej? A może jego? Włoży T-shirt i

dżinsy, ale na więcej go nie stać. Nie jest typem gogusia, który

stawia sobie włosy na żel.

— Myślę, że to dobra koncepcja. — Król żelu, Jules Garcia,

wskazał jeden ze szkiców z podpisem Piękna i Bestia. — Podoba

mi się pomysł, żeby Faith wystąpiła w koszulce Tysona, gdy on

będzie eksponował nagi tors.

Tyson zmarszczył czoło. Chłopcy nie daliby mu później żyć. _

Zapomnijcie o tym. Nie zamierzam być żadną Bestią.

— Czyżby, panie Savage? — zapytała lekko wstawiona kobieta z

drugiej strony stołu, wymawiając jego nazwisko z ostentacyjną

poprawnością.

Tyson przeniósł wzrok z Tima na panią Duffy.

— Owszem, Miss Lipca.

background image

Owinęła sznur pereł wokół smukłego palca i nagle Tyson ujrzał

oczami wyobraźni nagą Faith na zdjęciu, z długim naszyjnikiem

wokół piersi.

_ A może reporterzy dostrzegli coś, czego ja nie zauważyłam?

Czyżby miał pan ze mną jakiś problem, panie Savage?

Poza tym, że nie wiedziała, jaka jest różnica między obroną a

atakiem i że dziennikarze przepychali się, żeby zdobyć jej

wypowiedź? I że widział ją nagą i nie mógł tego zapomnieć?

— Nie, żadnego.

— To doskonale. — Uśmiechnęła się, nadal bawiąc się tymi

przeklętymi perłami. Jej czerwone paznokcie odcinały się

wyraźnie od beżu swetra.

— To dopiero wstępny projekt — uspokoił go Tim. — Chcę,

żebyś czuł się komfortowo.

O, to niemożliwe.

— Słuchaj, Tim, nigdy nie będę czuł się komfortowo jako dzika

bestia w szortach.

— A czułby się pan lepiej jako dzika bestia w przepasce na

biodrach? — Faith uśmiechnęła się kącikiem ust. Był pewny, że

specjalnie próbuje go wkurzyć.

— Chryste. — Wstał i ruszył do drzwi. — Znajdźcie sobie innego

dupka.

— Ona żartowała. Tak mi się wydaje. — Tim spojrzał na Faith. —

background image

Mam rację?

— Jasne.

— Możemy jeszcze wymyślić coś, co będzie ci bardziej

odpowiadało — dorzucił pospiesznie szef PR. — Ale naprawdę

sądzimy, że to zwiększy sprzedaż!

Żartowała czy nie, nie chce pokazywać się na billboardach

półnagi, to nie w jego stylu. W jego stylu jest ostra gra i

zdobywanie punktów, które wyświetla się na tablicy. Położył dłoń

na klamce.

— Zapomnijcie o tym, powiedziałem.

— Smarkacz.

Wszyscy gwałtownie wciągnęli powietrze. Tyson powoli się

odwrócił.

— Co pani powiedziała?

Jules pochylił się i szepnął jej coś do ucha, a ona pokręciła głową i

odparła:

— Nie jestem szczególnie zachwycona pomysłem, żeby dla

zwiększenia sprzedaży biletów udawać jakiś konflikt, ale nie

płaczę i nie wybiegam z pokoju jak dziecko.

Pewnie dlatego, że nie będzie musiała się rozbierać. Choć

niewątpliwie nie byłaby to dla niej żadna nowość.

— Wyjaśnię pani parę spraw, pani Duffy. Po pierwsze, nie jestem

dzieckiem i nie płaczę. — Nawet wtedy, gdy łamał sobie kości czy

background image

zrywał ścięgna. Do diabła, mimo złamanej nogi w kostce grał do

końca w meczu z Rangerami.

— Po drugie, gram w hokeja. Za to mi pani płaci. A nie za to,

żebym się pokazywał bez koszuli na billboardach czy na

reklamach autobusowych. Tego mój kontrakt nie przewiduje.

— Jeśli nie chce pan zdjąć koszuli, to chyba nie ma sprawy. —

Wzruszyła ramionami. — Niektórzy ludzie nie radzą sobie ze

swoją seksualnością. Rozumiem to, ale przynajmniej mógłby pan

wysłuchać do końca Tima i Bo. Włożyli w ten projekt dużo pracy,

a mieli mało czasu. — Zwróciła się do szefa PR i jego asystentki:

— Dziękuję wam.

— Nie ma za co.

— Bardzo proszę.

— Pan Savage zachowuje się nieracjonalnie — dodała Faith.

Nie radzi sobie ze swoją seksualnością? Czy ona ma go za geja?

— Dziesięć minut — poprosił Tim. — Daj nam dziesięć minut, a

postaramy się, żebyś zmienił zdanie.

Żeby jej dowieść, że nie ma racji i że wcale nie zachowuje się

nieracjonalnie, odszedł od drzwi i usiadł przy stole.

— Dobra, macie dziesięć minut.

Mogą sobie gadać do śmierci, ale i tak go nie przekonają.

background image

Rozdział 6

— Pochyl trochę głowę, Faith, i spójrz tutaj. — Faith opuściła

brodę i podniosła wzrok na dłoń fotografa kilka cali nad jego

głową. — Patrz na mnie, Tysonie — dodał.

Faith stała na środku wielkiego logo Chinooków w salonie

drużyny, nieco za Tysonem. Minął prawie tydzień od dnia, w

którym spotkali się na zebraniu w dziale PR. I cztery dni od

szóstego meczu rozgrywek, podczas którego pokonali Vancouver i

przeszli do następnej rundy.

Było po siódmej wieczorem, reszta drużyny już dawno rozjechała

się do domów. Z salonu wyniesiono meble i wstawiono sprzęt

fotograficzny. Matka Faith, żeby na coś się przydać, trzymała

reflektor rzucający ostre białe światło. Faith zdołała ją przekonać,

żeby ten jeden raz zostawiła psa w domu. Choć obawiała się, że

Pebbles może się zemścić, obgryzając jej meble.

— Jeszcze trochę na prawo, Faith.

Włożyła na tę sesję czarną ołówkową spódnicę, czarną jedwabną

bluzkę i czerwone pantofle z krokodylej skóry. Minęło trochę

czasu, od kiedy pozowała do zdjęć. Miała wrażenie, że wyszła z

wprawy. Dawno nikt jej nie czesał ani nie malował profesjonalnie,

background image

i czuła się sztucznie. Wyglądała wręcz idealnie, od łuków brwi aż

po usta. Właściwie cały pokój był idealny, łącznie ze światłem i

fotografem. Wyjątek stanowił potężny, ważący dwieście

czterdzieści funtów, nieszczęśliwy facet, który stał właśnie przed

nią. Od Tysona biło gorąco i niezadowolenie. Splótł ręce na

piersiach — zawsze gdy był co najmniej niezadowolony,

przyjmował taką postawę. Dziś przyczyną była sesja

fotograficzna, w której uczestniczył wraz z nią.

Miał na sobie wytarte levisy i zwykłą bawełnianą koszulę,

pasującą kolorem do jego oczu. Nie pozwolił, żeby go umalowano

ani ułożono włosy na żel. Zachowywał się okropnie, ale za to

cudownie pachniał. Był to zapach mydła zmieszany z jego

zapachem, tak że Faith miała dziwną ochotę zbliżyć się i

powąchać jego szyję tuż nad koszulą.

Fotograf zrobił kolejne zdjęcie.

— Połóż mu dłoń na ramieniu — polecił i poprawił ostrość. —

Valerie, unieś reflektor troszkę wyżej. O, właśnie.

Poza okazjonalnymi uściskami dłoni Faith ani razu nie dotknęła

innego mężczyzny od czasu, gdy zgodziła się wyjść za Virgila.

Położyła więc niepewnie rękę na ramieniu Tysona. Przez miękką

niebieską bawełnę koszuli poczuła ciepło jego twardych mięśni i

uświadomiła sobie, że od lat nie stała tak bardzo blisko

mężczyzny. Młodego, zdrowego mężczyzny. Trudno było nie

background image

zauważyć takiego faceta jak Tyson, ale do tej pory widziała w nim

wyłącznie opryskliwego kapitana Chinooków.

— Przesuń palce dalej. Chcę widzieć twoje czerwone paznokcie

na jego niebieskiej koszuli. — Przesunęła dłoń po ramieniu

Tysona i lekko rozstawiła palce. — Uhm. Coś w tym rodzaju.

Pstryk. Pstryk.

Opuściła rękę, ale wciąż czuła ciepło jego ciała. Od długiego

czasu żaden mężczyzna nie budził w niej seksualnych odczuć. Jest

szefową Tysona, płaci mu. On nawet jej nie lubi. To dlaczego

nagle zrobiło jej się tak lekko na duszy, jakby za długo przebywała

na świeżym powietrzu?

— Wszystko dobrze, Ty? — zapytał Tim.

— Czy to już koniec?

— Dopiero zaczęliśmy.

— Cholera. Fotograf opuścił aparat.

— Faith, mogłabyś się trochę zbliżyć?

Faith skwapliwie zrobiła krok do przodu, tak że Tyson znalazł się

za jej lewym ramieniem. Odetchnęła głęboko, żeby wyzwolić się

od wpływu tych wszystkich feromonów, którymi emanował.

— Rozstaw lekko nogi i oprzyj ręce na biodrach. — Fotograf

znów podniósł aparat do oka. — A ty, Tysonie, zrób jeszcze

bardziej wojowniczą minę.

— Nie mam wojowniczej miny

background image

— Uhm. Świetnie. — Pstryk.

Faith parsknęła śmiechem. Obejrzała się przez ramię i spoj-

rzała mu w twarz. Zobaczyła bruzdę pomiędzy jego ciemnymi

brwiami.

— Jeśli nie jest pan w tej chwili w wojowniczym nastroju, to nie

chciałabym zobaczyć pana wściekłego.

Spojrzał na nią niebieskimi oczami.

— Rzadko się wściekam.

Przypomniała sobie ostatni mecz z Vancouver i zachichotała.

Całym ciałem przyparł wtedy do bandy zawodnika Canucków i

dźgnął go łokciem.

— Jest pan łagodny jak baranek.

Uśmiechnął się lekko, a Faith zrobiło się jeszcze lżej na duszy.

— To już może lekka przesada, pani Duffy.

— Faith. Proszę mi mówić Faith.

Przestał się uśmiechać i skierował wzrok na fotografa.

— To nie jest najlepszy pomysł.

— Doskonale. — Pstryk, pstryk. — A teraz przejdźmy do szatni.

— Faith, mamy dla ciebie inne zestawy ciuchów, przebierz się w

gabinecie trenera — powiedziała Bo Nelson. — A ty, Tysonie,

wystąpisz teraz w barwach drużyny.

Patrząc, jak Tyson wychodzi z salonu, Faith zaczęła się

zastanawiać, dlaczego nie chce mówić jej po imieniu. Obie z

background image

matką przeszły przez salon za asystentką szefa PR i zamknęły za

sobą drzwi. Pewnie woli pozostać z nią w stosunkach służbowych.

Słusznie, ale była prawie pewna, że do Virgila nie zwracał się per

„panie Duffy".

Pośrodku pokoju stały wieszaki z ubraniami. Podeszła do nich.

Skoro mówił do Virgila po imieniu, to dlaczego w jej przypadku

się przed tym wzbrania? Nie rozumiała tego. Czyżby

nieświadomie przekroczyła jakąś granicę?

— Jak się czujesz? — zapytała Bo, poprawiając buty na półce. —

Nie boli cię twarz od ciągłego uśmiechania się?

Faith zdjęła z wieszaka bardzo obcisłą suknię, lecz zaraz ją

odwiesiła.

— Z początku czułam się dziwnie przed obiektywem, ale już się

oswoiłam.

Matka wyjęła jaskraworóżową sukienkę Betsey Johnson w stylu

baby doli.

— Przymierz tę.

Faith odmownie pokręciła głową.

— Nie sądzę, żeby nadawała się dla właścicielki drużyny

hokejowej.

— Naszym zdaniem powinnaś włożyć tę. — Bo pokazała

intensywnie czerwoną sukienkę z okrągłym dekoltem i szeroką

jedwabną spódnicą. Była bez rękawów, miała tylko metalowy

background image

srebrny pasek i przywodziła na myśl lata pięćdziesiąte.

— Jest bardzo jaskrawa.

— Będzie ci świetnie w tym kolorze.

Faith nie nosiła nic czerwonego od czasu, gdy wyszła za Virgila.

— Kto wybrał te stroje? — zapytała asystentkę, która związała

kasztanowe włosy w krótki koński ogon.

— Jules we współpracy ze stylistą. Wybrali tę sukienkę, bo

podkreśli czerwone akcenty w barwach drużyny.

Jules? Wiedziała, że jest w kontakcie z działem PR, ale nie miała

pojęcia, że wybierał dla niej stroje. Mimo że ma

dziwne upodobanie do pastelowych kolorów i dba o siebie, nie

odbierała z jego strony żadnych sygnałów, które świadczyłyby o

tym, że jest gejem. Ale teraz zaczęła się nad tym zastanawiać.

— Ciekawe, czy jest homo — zauważyła matka.

— Też bym chciała to wiedzieć — powiedziała Bo, przeglądając

wieszaki. — To bardzo atrakcyjny facet.

Faith zrzuciła pantofle i zaczęła rozpinać bluzkę.

— To jeszcze nie znaczy, że jest innej orientacji. — Jeden z

ochroniarzy w klubie Aphrodite wyglądał jak członek gangu

motocyklowego, a był gejem.

— W każdym razie nie zawsze. — Bo wzięła od Faith czarną

bluzkę. — Tyson Savage to przystojny facet, a nie ma wątpliwości

co do jego preferencji.

background image

— Ani jego ojca. Faith przeniosła wzrok z suwaka przy spodniach

na matkę.

— Znasz jego ojca?

— Poznałam go któregoś wieczoru po meczu.

— Nie wspominałaś o tym. Valerie wzruszyła ramionami.

— Nie wywarł na mnie szczególnego wrażenia.

Co pewnie oznaczało, że nie umówił się z nią na randkę. Faith z

pomocą Bo włożyła sukienkę przez głowę, a matka zasunęła jej

zamek błyskawiczny na plecach. Dekolt odsłaniał rowek między

piersiami bardziej, niż była przyzwyczajona, a spódnica kończyła

się cal nad kolanem.

— Piękne buty, zobacz. — Bo podała jej lakierowane skórzane

sandałki od Versacego na czterocalowych szpilkach.

Faith westchnęła.

— Chodźcie do mamy. — Włożyła buty i zapięła paski wokół

kostek. Kilka kroków przed nią stało duże lustro, więc podeszła do

niego, poprawiła sukienkę na biuście, a potem zapięła pasek.

— Idealnie — skomentowała Bo.

— Wyglądam jak na reklamie z lat pięćdziesiątych. Powinnam

jeszcze trzymać kieliszek martini, czekając na męża, który staje w

progu.

— Jak z serialu Beaver — potwierdziła Bo. — June, tylko z

większym dekoltem. Moim zdaniem to wyrafinowany i seksowny

background image

strój.

— A co powiecie na to? — Valerie wzięła do ręki wiszące

kolczyki z onyksu.

— Wolę te, które mam na sobie — powiedziała Faith, gdy

poprawiono jej fryzurę i makijaż. Na dwudzieste dziewiąte

urodziny dostała od Virgila kolczyki na sztyfcie, które bardzo

lubiła, bo były proste i miały klasę. Ostatni raz przejrzała się w

lustrze. Trochę dziwnie było zobaczyć się znowu w tak jaskrawym

kolorze. Nie była pewna, czy dobrze robi, rezygnując z barwnych

strojów. Jakby miała wybór. Ale to bez znaczenia, uznała.

Opuściła pokój trenerów i przeszła przez pusty już salon drużyny.

Tyson siedział na ławce przed otwartą szafką, w której trzymano

kije hokejowe, podczas gdy fotograf i jego asystent sprawdzali

oświetlenie wokół niego. W szafce na wieszakach wisiał jego kask

i ubranie, w którym chodził na co dzień. Nad głową miał plakietkę

ze swoim nazwiskiem. Był w kompletnym stroju hokeisty —

brakowało tylko kasku.

Faith nigdy wcześniej nie była w szatni zawodników i od razu

poczuła lekko nieświeży zapach. Pachniało skórą, potem i

środkami czystości. W każdej szafce znajdował się strój hokejowy,

a nad nią wisiała tabliczka z nazwiskiem właściciela.

Tyson podniósł głowę, gdy do niego podeszła.

— Jestem gotowy od piętnastu minut. Rany, ale zrzęda.

background image

— Nie czekałbyś tak długo, gdybyś pozwolił przeczesać sobie

włosy — zwróciła mu uwagę.

— Sam mogę się uczesać. — Żeby to potwierdzić, przesunął

palcami po włosach, ale jeden z ciemnych kręconych kosmyków

wysunął się i opadł na czoło.

Faith odruchowo uniosła rękę, żeby go odgarnąć. Poczuła w

palcach miękkie włosy i wnętrzem dłoni musnęła ciepłą skroń.

Tyson spojrzał jej w oczy i coś między nimi zaiskrzyło. Coś

gorącego i gwałtownego, co sprawiło, że jego oczy nagle

pociemniały. Faith zmieszała się i rozchyliła usta, po czym

opuściła rękę. Poczuła ucisk w żołądku.

— Hej, wy dwoje, jesteście gotowi? — zapytał fotograf. Tyson

spuścił wzrok.

— Załatwmy to już. Mam wcześnie rano trening, a wieczorem

mecz przeciwko San Jose, który musimy wygrać. — Popatrzył na

Faith. Jego oczy znowu były jaśniejsze. — Za to mi pani płaci.

— Tak — wyjąkała. Nie była już pewna, czy naprawdę widziała

ten błysk zainteresowania w jego oczach.

— Jak wam idzie? — zapytał Jules, wchodząc do szatni.

Faith oblizała usta i uśmiechnęła się do swojego asystenta.

— Świetnie — odparła. Otrząsnęła się już ze zmieszania

wywołanego tym, co przed chwilą zaszło. — Z początku czułam

się nieswojo, ale potem przypomniałam sobie, co i jak. To jak

background image

jazda na rowerze.

Jules zlustrował ją od góry do dołu.

— Hm, wyglądasz fantastycznie.

— Dzięki. Tyson też. — Przynajmniej próbowała się otrząsnąć.

Lecz ponieważ Tyson siedział tuż obok, było to prawie

niewykonalne. — Podoba mi się twój sweter. — Wyciągnęła rękę,

żeby dotknąć rękawa szarego kaszmirowego kardiga-nu. — Ładny

kolor. — Subtelny. — To kaszmir?

— Mieszanka kaszmiru i jedwabiu.

— O rany — jęknął Ty. — Skończyłyście, dziewczyny?

Chciałbym wyjść stąd przed nocą.

— Co z nim? — Jules wskazał Tysona kciukiem. — Wciąż jest

wściekły, że schrzanił tamto podanie podczas piątego meczu z

Vancouver?

Faith otworzyła szeroko oczy i pokręciła głową.

— Nie drażnij niedźwiedzia, Jules. Ten się zaśmiał.

— Posłuchaj, przyszedłem tu, bo właśnie zadzwonili do mnie z

redakcji „Sports Illustrated". Chcą przeprowadzić z tobą wywiad.

Kiedy ostatnio udzielała wypowiedzi dla czasopisma, wy-

stępowała nago i mówiła o sobie. Na myśl, że miałaby pozować

do zdjęć w „Sports Illustrated" i odpowiadać na trudne pytania,

poczuła, że ma ochotę uciec i się gdzieś ukryć.

Już dość żenujące było to, że skompromitowała się przed

background image

członkami ekipy i kierownictwem drużyny. Ostatnią rzeczą, jakiej

sobie teraz życzyła, było wygłupienie się przed światem.

— Dział PR chce, żebyś się zgodziła, ale według mnie powinnaś z

tym poczekać, aż będziesz potrafiła swobodniej wypowiadać się o

drużynie — orzekł Jules, a Faith z radości miała ochotę go

ucałować.

— Dzięki, masz rację. Nie jestem jeszcze gotowa.

— Możemy zaczynać — oznajmił fotograf i podał Valerie

reflektor. — Faith, chciałbym, żebyś stanęła tuż przed Ty-sonem.

Może postaw stopę na ławce.

Zerknęła na potężne nogi Tysona w niebieskozielonych szortach.

Na grubych goleniach w nakolannikach miał białe długie skarpety.

Ich brzegi były przyklejone do ud plastrem.

— W którym miejscu?

— Między jego udami.

Spojrzała na Tysona i zobaczyła, że oczy mu się zwęziły.

Spodziewała się, że zaraz głośno zaprotestuje i zacznie przeklinać,

aż wszystkim zwiędną uszy, ale zamiast tego powiedział do niej:

— Uważaj, gdzie stawiasz tę stopę, dobra? Nie mam tam

ochraniacza.

Ostrożnie postawiła czubek sandałka między jego udami.

Specjalnie spojrzała mu w twarz, żeby nie patrzeć na jego szorty,

które znajdowały się tak blisko jej stopy. Oczywiście im bardziej

background image

się starała tego nie robić, tym większą sprawiało jej to trudność.

— Nie denerwuj mnie, to nic ci się nie stanie — powiedziała,

chichotem pokrywając zakłopotanie.

— To ty mnie nie denerwuj. Będę jeszcze potrzebował tego

sprzętu.

Faith zwróciła twarz w stronę fotografa i uśmiechnęła się szeroko.

Może trochę wyszła z wprawy, ale umiała pozować do zdjęć, nie

okazując emocji.

— To dlatego tak ci się spieszy, żeby już wyjść. A nie dlatego, że

masz wcześnie samolot — rzuciła.

Fotograf wykonał serię zdjęć.

— Faith, lekko zwróć ku mnie prawe ramię. Dobrze. Uśmiechając

się do obiektywu, zapytała:

— Masz rozbieraną randkę? — I ustawiła twarz pod nieco innym

kątem.

— Coś w tym rodzaju.

— Z żoną?

— Nie jestem żonaty.

— Z dziewczyną?

— Niezupełnie.

Przyjaciółką do łóżka? Upłynęły wieki od czasu, gdy sama miała

przyjaciela do łóżka, chłopaka czy choćby faceta na jedną noc.

Obecność Tysona, od którego aż bił testosteron, przypomniała jej,

background image

jak dawno to było. Każda niższa nuta jego głosu wprawiała ją w

drżenie i uświadamiała, jak bardzo stęskniła się za objęciami i

dotykiem silnego zdrowego mężczyzny.

— Lekko pochyl się do przodu, Faith. Bardziej władczo, jak

szefowa.

— Mam oprzeć ręce na biodrach? — Faith pochyliła się trochę i

jej spódnica uniosła się, ukazując udo.

— Uhm, doskonale. A ty, Tysonie, nadal bądź wkurzony. Tyson

rzucił fotografowi piorunujące spojrzenie.

— Wcale nie j estem wkurzony.—Ale groźny wzrok, j akim

zwykle poskramiał przeciwników, wcale na tamtego nie działał.

— Doskonale. O to właśnie mi chodziło. — Fotograf zrobił kilka

następnych zdjęć. — Faith, pochyl się jeszcze bardziej i odrobinę

zwróć ku mnie ramiona. — Pstryk. — Uhm, odrzuć włosy.

Właśnie tak. O, pięknie.

^S? s8?

Tyson nie przypominał sobie, kiedy ostatnio był tak podniecony.

Nie czuł czegoś podobnego, nawet gdy jako napalony

szesnastolatek obściskiwał się na tylnym siedzeniu należącego do

ojca plymoutha z półnagą dziewczyną, która miała na imię Brigit.

Co się dzieje! Stał pod prysznicem w szatni, a zimna woda

spływała mu po szyi, plecach i tyłku. Musiał odczekać pół

godziny, aż wszyscy sobie pójdą, żeby się rozebrać. Jeśli nawet

background image

komuś wydało się dziwne, że Tyson zamierza wziąć prysznic tak

późno, nie skomentował tego.

Odwrócił się. Zimna woda spryskała mu pierś i pociekła po

brzuchu w stronę krocza. Nie czuł takiego pulsującego bólu od

czasu, gdy w zeszłym sezonie złamał sobie kciuk o kask

Hedicana. Tylko że tym razem bolało go niżej i nie za sprawą

agresywnego obrońcy, który usiłował odebrać mu krążek, a z

powodu żywej dziewczyny z rozkładówki, która doprowadzała go

do szału swoimi pełnymi ustami, miękkimi dłońmi i gorącym

ciałem.

Ta cała sesja to nie był dobry pomysł. Wiedział o tym od

początku. Wbrew temu, co o nim myślą, nie jest dupkiem i dla

dobra drużyny dał się namówić na udział w tej kampanii

reklamowej. Żeby przyciągnąć kibiców na mecze.

Oparł dłonie o ścianę i wsadził głowę pod wodę. Całkiem nieźle

mu szło ignorowanie pani Duffy. Ignorował zapach perfum na jej

rozgrzanej skórze, jej dźwięczny śmiech i czerwone, bardzo

czerwone usta. A potem go dotknęła. Jej palce sunące po jego

ramieniu wywołały falę gorąca, która spłynęła w dół, prosto

między nogi.

To, że położyła mu rękę na ramieniu, było już wystarczającą

katastrofą. Gdy potem musnęła jego włosy i twarz, poczuł, że

skręca go w brzuchu, i miał cholerną ochotę wtulić usta w jej dłoń.

background image

Później jednak postawiła stopę między jego nogami, pochyliła się

i zbliżyła piersi do jego twarzy. I wtedy zupełnie stracił nad sobą

kontrolę. Był w stanie myśleć wyłącznie o tym, że przesuwa ręką

po jej gładkim udzie i łapie ją za pupę. Przyciąga do siebie i wtula

twarz w jej dekolt. Gdy ona uśmiechała się i odrzucała włosy

przed kamerą, on snuł dzikie fantazje o tym, co z nią zrobi. Zmusi

ją, by uklękła, i zacznie całować te czerwone usta. Wsunie palce w

jej włosy, a ona dosiądzie go jak Smarty Jones i będzie długo

ujeżdżała.

Tak, i to wkurzało go najbardziej. Jeszcze tego mu trzeba, żeby

podniecała go właścicielka drużyny hokejowej, w której gra.

Jednak, z jakiegoś powodu, jego ciało w ogóle nie słuchało

rozumu.

Tyson wyprostował się i przetarł dłońmi twarz. Wcale nie

była tak piękna. Zamrugał, żeby strącić krople wody, i pokręcił

głową. Niech będzie, to nieprawda. Jest cholernie atrakcyjna, ale

przecież widywał już piękne kobiety. Jest hokeistą. Zaliczył już

sporo lasek.

„Faith. Możesz mówić do mnie Faith" — powiedziała, jakby to

było coś najzwyklejszego w świecie, naturalna kolej rzeczy. On

jednak musi pamiętać, kim ona jest — a zwłaszcza kim jest dla

niego. Pamiętać, że jego los spoczywa w jej rękach. Nawet jeśli

byłaby chętna, nie powinien zapominać, że seks z szefową nie

background image

prowadzi do niczego dobrego.

Dostał gęsiej skórki, gdy próbował wymazać z pamięci obraz

Faith Duffy. Znał kilka miejsc, do których mógł pójść przed

powrotem do domu. Kilka klubów, gdzie są kobiety, które chętnie

spędzą z nim czas sam na sam.

Stał pod prysznicem jeszcze przez kilka minut, aż odzyskał

panowanie nad sobą i znowu mógł swobodnie oddychać. Zakręcił

wodę i owinął biodra ręcznikiem. Wziął drugi ręcznik i wytarł nim

włosy. Wciąż mieszka u niego ojciec. Może więc po prostu wróci

do domu i sprawdzi, co u staruszka.

Jednak na środku szatni stał Jules Garcia, który najwyraźniej na

niego czekał.

— Czego chcesz? — zapytał Tyson.

— Chcę cię prosić, żebyś przestał odnosić się tak nie-przyjaźnie

do Faith. — Jules splótł potężne ramiona na szerokiej piersi i nie

wyglądał przyjaźnie.

— Kto powiedział, że odnoszę się do pani Duffy nie-przyjaźnie?

— Tyson podszedł do szafki, wytarł twarz i zaczął się

zastanawiać, czy ma do czynienia z pracownikiem, który staje w

obronie swojego pracodawcy, czy chodzi o coś więcej. Niektórzy

chłopcy mówili, że Jules jest gejem. Tyson nie był tego pewny.

— Ja.

Tyson westchnął i usiadł na ławce. Wcale nie chciał być dla niej

background image

niemiły. Chciał tylko mieć z nią jak najmniej do czynienia. I nie

interesowało go, co łączy ją z asystentem.

— To nie jest pierwsza lepsza blondyna z ulicy. To właścicielka

drużyny.

— Owszem. — Tyson wytarł ręcznikiem włosy. — Ale nie ma

pojęcia o hokeju. A ja zostałem ściągnięty przez Virgila, żeby

zdobyć puchar. Jestem kapitanem Chinooków i mam za zadanie

doprowadzić ich do finału play off. Martwię się jednak, jak tego

dokonam, mając za szefa byłą dziewczynę „Playboya", która robi

z nas idiotów podczas wywiadów dla prasy.

— Mówisz o „Sports Illustrated"?

— Uhm.

— Jesteś zazdrosny, bo chcą ją dać na okładkę?

Teraz z kolei Tyson skrzyżował ręce na nagiej piersi. Okładka?

Nic o tym nie wie.

— Byłem trzy razy na okładce i mam to gdzieś. Wkurza mnie co

innego: gdy biorę do ręki czasopismo i czytam prościutkie

pytania, na które ona nie potrafi odpowiedzieć. Albo widzę w

gazetach notki o jej karierze w „Playboyu", co nas wszystkich

ośmiesza.

— To zrozumiałe. Każdemu z nas zależy na reputacji drużyny. A

zwłaszcza Faith. — Jules opuścił ręce. — Przy-

znaję, że kiedy zadzwoniła do mnie po raz pierwszy i umówiła się

background image

ze mną na spotkanie, bardziej chciałem ją zobaczyć, niż podjąć u

niej pracę. Virgil wywalił mnie pięć lat temu, bo źle się o niej

wyrażałem.

— Co takiego powiedziałeś, że zostałeś wywalony? Jules spojrzał

mu w oczy i odpowiedział:

— Virgil usłyszał przypadkiem, jak mówiłem chłopakom, że

ożenił się ze striptizerką, która mogłaby być jego wnuczką. Tyson

odłożył ręcznik na ławkę.

— To jeszcze nie powód, żeby kogoś wywalać.

— Masz rację, i gdybym na tym skończył, pewnie nie straciłbym

roboty. Ale widziałem ją na rozkładówce i opisałem chłopakom

wszystko, począwszy od jej wielkich cycków, a skończywszy na

ogolonej... no, wiesz. Uhm, wie.

Jules wzruszył ramionami.

— W każdym razie przez wiele lat czułem do niej niechęć,

chociaż to nie była jej wina, że mnie zwolniono. To, że Virgil

umarł i zostawił jej drużynę, też nie. Dostała Chinooków w

spadku i próbuje sobie z tym radzić, jak umie.

— Rozumiem. — Tyson sięgnął do szafki i wyjął z niej torbę. To

nie jej wina, że odziedziczyła drużynę i że mu staje na jej widok.

Pierwsze — to sprawka Virgila, a drugie — efekt jego chorej

wyobraźni. Musi wymyślić jakiś sposób, żeby poradzić sobie z

jednym i z drugim. — Postaram się...

background image

— Być milszy? Będzie uszczęśliwiona.

— ...odnosić się do niej z większym szacunkiem. To ty masz ją

uszczęśliwiać. Wybierzecie się razem na zakupy, sprawicie sobie

takie same swetry, a wieczorem po babsku pogadacie.

— Co takiego? — Jules znowu splótł ręce na piersi i przybrał

nieprzyjazną postawę. — Nie jestem pedałem.

Tyson wstał i rzucił ręcznik.

— Gówno mnie obchodzi, czy jesteś homo, hetero czy jedno i

drugie. — Zna kilku gejów, którzy świetnie grają w hokeja, a na

dodatek potrafią przyłożyć.

— Dlaczego myślisz, że jestem homo, hetero albo jedno i drugie?

— Jules wydawał się naprawdę zdziwiony. — Czy inni też sądzą,

że jestem gejem?

Tyson w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.

— Dlatego że używam produktów do włosów?

— Nie. — Tyson wciągnął bokserki. — Dlatego że mówisz

„produkty do włosów".

Rozdział 7

background image

Z widowni dobiegły głośne okrzyki i dźwięki dzwonków, które

zlały się z brzękiem kieliszków w loży w Key Arena w Seattle.

Faith pochyliła się do przodu, ściskając poręcz fotela, i spojrzała

na zamieszanie przed bramką Chinooków. Można było dostrzec

tylko kije i łokcie, a w samym środku akcji znajdował się

oczywiście Tyson Savage. Marty Darche, bramkarz, pochylił się,

opierając ręce na ochraniaczach, a zawodnicy obu drużyn walczyli

o krążek.

— Wybij krążek z pola — szepnęła i w tej samej chwili zapaliło

się niebieskie światło na tyłach bramki, sygnalizując remis.

— Niech to szlag — zaklął Jules, gdy nieduża grupa wiernych

kibiców Sharków zaczęła szaleć z radości.

Z głośników ryknęła piosenka Who Let the Dogs Out i Faith

zasłoniła oczy. Teraz, gdy ten sport ją wciągnął, przykro jej było

patrzeć na to, co się dzieje. Była zdenerwowana, miała ściśnięty

żołądek i żałowała, że nie przyniosła ze sobą czegoś mocniejszego

niż dietetyczna cola, która stała obok jej prawej stopy.

Jakby czytając w myślach córki, Valerie odsunęła jej rękę od oczu

i włożyła w nią kieliszek wina. — To ci dobrze zrobi.

Potem oddaliła się do bufetu w głębi loży, żeby dotrzymać

towarzystwa swojej przyjaciółce Sandy, która przyjechała na kilka

dni z Vegas. Valerie nawet nie zapytała córki, czy może ją

zaprosić. Faith znała Sandy od wczesnego dzieciństwa, lubiła ją i

background image

nie miała nic przeciwko jej wizycie, ale wolałaby, żeby matka

uzgadniała z nią takie rzeczy.

Valerie i Sandy zamierzały po meczu odbyć rundkę po barach i

„zaszaleć". Faith nie wiedziała, co jest bardziej żałosne: to, że

matka z przyjaciółką w tym samym wieku, obie w obcisłych

ciuchach, pójdą w kurs, czy że ona sama wróci do domu i

wcześnie położy się do łóżka.

Faith upiła łyk chardonnay, gdy na telebimie powtarzano

ostatniego gola.

Tymczasem Marty Darche na lodowisku wstał i wziął bidon z

wodą, który leżał w siatce nad bramką. Tyson stanął przed nim i

bramkarz się napił. Marty skinął głową, a wtedy Tyson poklepał

kolegę po kasku dłonią w wielkiej rękawicy i odjechał w stronę

ławki.

Na telebimie ukazało się zbliżenie jego potężnych ramion w

granatowej bluzie z białymi literami, składającymi się na

nazwisko „Savage". Kibice San Jose zaczęli gwizdać. Fani

Chinooków wiwatowali, ale Tyson przejechał przez lodowisko ze

spuszczoną głową. Spod kasku wystawały mu włosy, które

wiły się na karku. Poprzedniego wieczoru w szatni przesunęła po

nich palcami i poczuła falę ciepła w brzuchu. Od lat czegoś

background image

takiego nie doświadczyła. Ale później, gdy wróciła do domu, to

ciepło zamieniło się w poczucie winy. Virgil zmarł przed niespełna

miesiącem i nie powinna tak reagować na żadnego mężczyznę, nie

mówiąc już o kapitanie drużyny hokejowej nieżyjącego męża.

Poprawka: jej własnej drużyny hokejowej.

Tyson zatrzymał się przed ławką i spojrzał przez ramię. Jego

niebieskie oczy patrzyły na nią z telebimu. Uśmiechnął się

kącikiem ust, jakby bawiło go to, że część publiczności go

wygwizduje, a część mu kibicuje, i Faith znowu poczuła to

zdradzieckie ciepło. Od bardzo dawna nie działał tak na nią żaden

mężczyzna. Co takiego Tyson Savage ma w sobie? Owszem, jest

przystojny i pewny siebie, po męsku swobodny. To przydaje mu

nieodpartego uroku i seksapilu, ale wyraźnie jej nie lubi. Ona też

nie darzy go szczególną sympatią.

Obiektyw kamery skierował się teraz na widownię i przesunął po

rzędach kibiców Chinooków. Potem zatrzymał się na twarzach

dwóch mężczyzn — pomalowanych na zielono i niebiesko — i

Faith odzyskała panowanie nad sobą. Z miejsca wysoko nad

lodowiskiem spojrzała na ławkę swojej drużyny, na zawodników,

którzy przestali się golić na czas rozgrywek. Jedni z nich mieli na

twarzy ledwo widoczny meszek, inni kilkudniowy ostry zarost w

stylu policjantów z Miami. Tyson był jednym z nielicznych graczy

NHL, którzy ignorowali przesądy i regularnie się golili.

background image

Tyson zajął miejsce obok Vlada Fetisova. Wziął butelkę od

siedzącego w pobliżu trenera, przechylił ją i otworzywszy usta,

wlał strumień wody do ust. Splunął pod nogi, a potem otarł twarz

ręcznikiem.

— Coś ci przynieść? — spytał Jules, wstając. Pokręciła głową i

spojrzała na asystenta. Tym razem miał

na sobie sweter w biało-czerwone romby, tak obcisły, że przylegał

do jego muskularnego torsu jak druga skóra.

— Nie, dzięki — odparła.

Poprawiła się na fotelu. Pomyślała o jutrzejszym locie i meczu z

San Jose, który miał się odbyć wieczorem. Nie zamierzała

towarzyszyć drużynie, ale tego ranka Jules przekonał ją, że

powinna to zrobić, aby ich wesprzeć. Twierdził, że będzie miała

okazję lepiej poznać dwudziestu czterech zawodników, którzy ją

reprezentują. A oni z kolei, gdy będą ją częściej widywali, poczują

się przy niej swobodniej. Nie była pewna, czy asystent na pewno

ma na względzie jej interes, czy po prostu chce pojechać na mecz.

Kiedy pozwalało mu na to zdrowie, Virgil czasami podróżował z

Chinookami, oglądał mecz albo dwa, a potem wracał do domu.

Jednak Faith nigdy mu nie towarzyszyła. Sport jej nie ekscytował.

I chociaż zaczynała już rozumieć terminy hokejowe, co znaczą

„asysty" i „średnie", nie była pewna, czy pojmie wszystko do

końca. Czy osiągnie ten stopień wtajemniczenia, który daje

background image

obcowanie z hokejem na co dzień, i to przez lata.

Jules przyniósł sobie coronę i taquito i usiadł obok niej.

— Powiedz mi coś — zaczął tak cicho, że ledwo go słyszała. —

Czy od razu uważasz za geja kogoś, kto mówi „produkty do

włosów"?

Faith spojrzała w ciemnozielone oczy Julesa.

— Nie — odparła ostrożnie. — Czy moja matka albo Sandy coś

takiego powiedziały?

_ Nie. — Ugryzł kęs taquito. — Wiem, że to cię zdziwi,

ale niektórzy chłopcy z drużyny mają mnie za geja.

— Naprawdę? — Starała się zachować obojętną minę. —

Dlaczego?

Jules wzruszył potężnymi ramionami i uniósł butelkę do ust.

— Bo dbam o wygląd. — Upił łyk piwa, po czym dodał: — A

heterycy najwyraźniej nie używają wyrażenia „produkty do

włosów".

— To śmieszne. — Podejrzewają, że jest gejem, bo ubiera się z

fantazją i lubi pastelowe kolory. Skupiła uwagę na lodowisku,

ponieważ Walker Brookes podjechał do koła wznowień, podczas

gdy Tyson śledził go wzrokiem zza linii bocznej. Telebim pokazał

ławkę Chinooków. Niektórzy z nich byli spokojni i skupieni, jak

Ty, inni pokrzykiwali do przejeżdżających zawodników

background image

przeciwnej drużyny.

Walker wjechał na środek koła wznowień, zajął pozycję i czekał z

opuszczonym kijem. Rzucono krążek. Gra się zaczęła.

— Kto uważa, że nie powinno się mówić „produkty do włosów"?

— zapytała.

— Tyson Savage.

Spojrzała przez ramię na Julesa.

_Nie słuchaj go. — Tyson ma za dużo testosteronu, żeby

wypowiadać się na ten temat. — Heterycy stale mówią „produkty

do włosów".

— Na przykład kto?

Musiała się przez chwilę zastanowić. Wreszcie pstryknęła palcami

i rzuciła:

— Ten od Blow Out, Jonathan Antin. — Jules skrzywił się, jakby

to właśnie potwierdzało opinię Tysona.

— On już chyba nawet nie występuje w telewizji — mruknął. —

Zresztą wyglądał na geja. A ja gejem nie jestem. — Musiało

zdradzić ją coś w wyrazie twarzy, bo Jules nagle spojrzał na nią

spod zmrużonych powiek. r. Ty też tak sądzisz!

Pokręciła głową i wytrzeszczyła oczy.

— Ależ tak — nie ustępował. Machnął ręką. — Ale dlaczego?

— Oj, nieważne.

— Powiedz mi.

background image

Wydęła usta. Na lodowisku rozległ się gwizdek i Sam Leclaire bez

protestów podjechał do ławki kar. Może nie jest najlepszym

hokeistą, ale przy każdej okazji zrzuca rękawice, przez co spędza

średnio siedem karnych minut na ławce podczas każdego meczu.

— To dlatego, że tak się ubierasz. Nosisz obcisłe rzeczy i w dość

śmiałych kolorach jak na faceta.

Jules zmarszczył brwi i splótł ramiona na szerokiej piersi.

— Przynajmniej nie boję się odważnych kolorów. Ty za to stale

chodzisz w beżach i czerni. — Spojrzał na dół, poza lożę, a potem

znów na Faith. — Jeszcze kilka lat temu byłem gruby. Zle się

czułem w rozmiarze czterdzieści sześć, więc postanowiłem coś ze

sobą zrobić. Ciężko pracowałem nad swoim ciałem, więc dlaczego

mam teraz się nim nie chwalić?

— Bo czasami mniej znaczy więcej — wyjaśniła. To tak jak z

nagością, coś o tym wie. — A czasami w luźniejszych rzeczach

wygląda się atrakcyjniej.

Nie wyglądał na przekonanego.

— Być może, ale wszystko, co nosisz, jest takie luźne, jakbyś

starała się coś ukryć.

Faith spuściła wzrok i spojrzała na swój czarny golf i czarne

spodnie. Zanim związała się z Virgilem, nosiła obcisłe ciuchy z

dekoltem odsłaniającym piersi. Najwyraźniej popadła z jednej

skrajności w drugą, próbując znaleźć swoje miejsce na tym

background image

świecie. Ale i tak go nie znalazła.

— Ale to, jak się ubierasz, nie ma znaczenia. Jesteś piękna i nie

musisz się tym przejmować. Czasami się boję, że jakiś facet

weźmie mnie za twojego ochroniarza i oberwę.

Faith odniosła wrażenie, że Jules naprawdę jest dziwny i trochę

dramatyzuje.

— Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. Możesz ubierać się w

stylu metroseksualnym, ale musisz zostać ze mną, bo cię

potrzebuję. Poza tym — dodała z uśmiechem — masz

fantastyczne włosy.

Patrzył na nią przez chwilę, gdy z dołu dobiegły głośne dźwięki

Are You Ready To Rock?

— To pierwszy niewymuszony uśmiech, jaki u ciebie widzę —

zauważył.

— Uśmiecham się cały czas. Uniósł butelkę z piwem.

— Tak, ale nieszczerze.

Faith spojrzała na zegar i zaczęła śledzić akcję na lodowisku.

Jeszcze na długo przed poznaniem Virgila nauczyła się uśmiechać

na zawołanie. Na długo przed tym, gdy pierwszy raz włożyła buty

na wysokich obcasach i zamieniła się w Laylę, nauczyła się

maskować uśmiechem prawdziwe uczucia. Dzięki temu czasami

żyło jej się łatwiej.

Życie jednak niosło niespodzianki — podkręcone piłki, albo

background image

raczej krążki. Nigdy nie przypuszczała, że któregoś dnia stanie się

właścicielką drużyny hokejowej. Nie śmiałaby nawet o tym

marzyć, a oto siedzi tutaj i patrzy, jak jej, zawodnicy strzelają

krążkiem do bramki i rozdają kuksańce. Ciekawa była, co

pomyślą, gdy nazajutrz wsiądzie razem z nimi do samolotu.

** *

Przekonała się o tym rano, gdy wkroczyła za trenerem Nystromem

na pokład BAC-111. Nie widziała wiele zza jego szerokich

ramion, ale w kabinie dla czterdziestu pasażerów rozległ się niski

pomruk. Było wpół do ósmej i chłopcy wciąż przeżywali

zwycięstwo nad Sharkami z poprzedniego wieczoru.

Ktoś z tylnego rzędu poskarżył się tak głośno, że usłyszeli

wszyscy:

— Ten sukinsyn próbował wsadzić mi kij w tyłek.

— Chyba nie pierwszy raz chodziłbyś z kijem w dupie —

zauważył ktoś inny. To wywołało rechot oraz kolejne rubaszne

komentarze i spekulacje.

— Posłuchajcie — odezwał się trener Nystrom z pierwszego

rzędu. — Pani Duffy leci z nami do San Jose. —

Śmiechy i sprośne dowcipy umilkły jak nożem uciął. — Więc

uważajcie, co mówicie.

background image

Trener zajął swoje miejsce i Faith zobaczyła nagle kilkanaście

męskich twarzy, na których maluje się zaskoczenie. Tyson Savage,

siedzący w przedostatnim rzędzie, oderwał wzrok od działu

sportowego „USA Today". Jego ciemne włosy lśniły w padającym

z góry świetle. Przez dłuższą chwilę patrzył jej w oczy, po czym

wrócił do lektury.

Jules czekał na nią w trzecim rzędzie. Siedział przy oknie, więc

zajęła sąsiednie miejsce.

— Jak długo potrwa lot? — zapytała.

— Niecałą godzinę.

Słyszała za sobą stłumione szepty, ktoś kilka razy zarechotał

barytonem. Zapięła pas. Z wyjątkiem fragmentów rozmowy, z

której Faith niewiele mogła zrozumieć, i szelestu gazety, którą

czytał Ty, w kabinie zapanowała cisza, gdy samolot kołował na

płycie lotniska, a następnie wystartował. Przebili się przez gęste,

ciemne chmury i przez owalne okienka wpadło ostre poranne

słońce. Niemal natychmiast wszystkie zasłony zostały

opuszczone.

Faith zastanawiała się, czy członkowie drużyny dlatego są tacy

milczący, że stoczyli poprzedniego wieczoru ciężki mecz, który

zakończył się zwycięstwem trzy do czterech w dogrywce, i

wreszcie ogarnęło ich zmęczenie, czy dlatego, że ona leci z nimi.

Gdy ośnieżony szczyt Mount Rainier znalazł się za nimi, Darby

background image

Hogue, siedzący po drugiej stronie przejścia, nachylił się do niej i

zapytał:

— Jak się pani ma?

— Dobrze. Czy chłopcy zawsze zachowują się tak cicho? Darby

odpowiedział z uśmiechem:

— Nie.

— Krępuje ich, że lecę z nimi?

— Są tylko trochę przesądni, jeśli chodzi o podróżowanie z

kobietą. Kilka lat temu drużynie towarzyszyła pewna reporterka.

Początkowo nie bardzo im się to podobało, ale później

przyzwyczaili się do niej. Do pani też się przyzwyczają. —

Odwrócił się i spojrzał na fotel za sobą. — Masz to nagranie,

Dan?

Podano mu płytę DVD, którą włożył do kieszeni laptopa. Potem

odwrócił ekran w stronę Faith, żeby coś jej pokazać.

— To Jaroslav Kobasev. Mamy go na oku, bo chcielibyśmy

wypełnić lukę w drugiej linii obrony. Potrzebujemy z tyłu kogoś

dużego, a on ma sześć stóp i pięć cali wzrostu, a do tego waży

dwieście trzydzieści pięć funtów.

Nie miała pojęcia, że mają lukę w drugiej linii obrony ani

gdziekolwiek indziej.

— Sądziłam, że nie można już nikogo zwerbować.

— Owszem, dopóki sezon się nie skończy, ale stale szukamy

background image

nowych talentów — wyjaśnił Darby. Spojrzała na ekran

komputera i zobaczyła na nim potężnego zawodnika, który walczy

o krążek w narożniku. Zdobył go w końcu, przewracając

przeciwnika na lód.

— Dobry Boże!

Jules pochylił się do niej.

— Jak strzela? — zapytał.

— Jakby miał cement w rękawicach — odparł Darby.

— A jak jeździ?

— Jakby miał cement w spodniach.

W innych okolicznościach Faith uznałaby, że to niedobrze mieć

cement w szortach, ale jeśli chodzi o hokej, nie miała pojęcia, czy

tak jest rzeczywiście. Może to oznacza, że zawodnik umie przyjąć

podanie?

— To dobrze, prawda?

Jules pokiwał głową i opadł na oparcie fotela.

— To jeden z zawodników, których bierzemy pod uwagę —

ciągnął Darby i obrócił ekran do siebie. — Powiadomię panią, gdy

będziemy wiedzieli coś więcej.

— Dobra. — Odwróciła się do Julesa i zapytała cicho: — Muszą

przedyskutować ze mną kupno?

Kiwnął głową i położył na kolanach teczkę.

— Czyżbym zapomniał ci o tym powiedzieć?

background image

— Uhm. Owszem. — Nie skarżyła się, choć była to ważna

sprawa. Gdyby nie Jules, pogubiłaby się w tym wszystkim. To

znaczy, pogubiła jeszcze bardziej.

Jej asystent wyjął plik „Hockey News", czasopisma hokejowego, i

podał jej.

— Poczytaj sobie.

Przejrzała kilka numerów i skupiła się na wydaniu lutowym z Ty

sonem Savage 'em na okładce. Twarz miał pokrytą potem i patrzył

spod białego kasku prosto w obiektyw. Sprawiał wrażenie

skupionego i niebezpiecznego. Podpis z lewej strony brzmiał: Czy

Tyson Savage zabierze Puchar Stanleya do Seattle?

Ten numer ukazał się miesiąc przez śmiercią Virgila. Faith szybko

przerzuciła artykuł poświęcony Jeremy'emu Roenicko-wi i dotarła

do rozkładówki. Po prawej widniało kolorowe zdjęcie Tysona z

nagim torsem. Trzymał ręce splecione na karku i demonstrował

mięśnie. Po pachą miał wytatuowane pionowo swoje nazwisko,

które kończyło się tuż nad dżinsami. Ona wytatuowała sobie

króliczka „Playboya" na dole pleców. Bolało jak diabli i nie

wyobrażała sobie, jak przykre musiało być zrobienie tak dużego

tatuażu.

Patrząc na zdjęcie, pomyślała, że to tak, jakby oglądała kalendarz

z rozebranymi facetami. Ukazywało Tysona z nieznacznym

uśmiechem, od pasa w górę. Na lewej stronie rozkładówki

background image

znajdowała się historia jego kariery opatrzona nagłówkiem Święty

czy zdrajca?, z imponującą listą klubów, w których grał, odkąd

wyszedł z kadry juniorów. Artykuł zaczynał się tak:

Tyson Savage jest bez wątpienia jednym z najlepszych hokeistów

NHL, a także najbardziej bojowym. Słynie z długich podań. Budzi

szacunek u przeciwników, którzy zastanowią się dwa razy, zanim

wystąpią przeciwko temu zdobywcy nagrody Selkego.

Jest też, jak wiedzą wszyscy, którzy interesują się historią hokeja,

synem wspaniałego zawodnika, Pavla Savage'a, choć nie chce

wypowiadać się na temat związków rodzinnych.

„Mój ojciec był jednym z najlepszych graczy w dziejach NHL" -

mówi powściągliwie.

Faith się uśmiechnęła. Wiedziała dobrze, co miał na myśli autor

artykułu. Nikt nie wypowiada się powściągliwiej od Tysona

Savege'a.

„Ale ja to nie ojciec. Gramy w zupełnie innym stylu. Kiedy

pożegnam się z łyżwami na zawsze, chciałbym być oceniany na

podstawie umiejętności, jakie zaprezentowałem na lodzie, a nie z

powodu nazwiska" . Nie musi nic więcej mówić. Jeśli nie popełni

żadnego niewybaczalnego błędu, historia oceni tego zdobywcę Art

background image

Ross Trophy równie wysoko, jak zawodników rangi Howe'a,

Gretsky'ego, Messiera i. . . no cóż, Pavla Savage'a.

Jednak są w Kanadzie tacy, którzy chcieliby usunąć młodego

Savage' a z archiwów narodowych. Spowodowało to przejście Ty-

sona z reprezentacji Vancouver, czyli Canucków, do Chinooków z

Seattle. Dla wielu Kanadyjczyków, jak Macdonald, Trudeau czy

Molson, nazwisko Savage jest święte. Może to niesprawiedliwe,

ale syn tej ziemi, który kiedyś był traktowany j ak bohater, teraz

uchodzi za zdrajcę . W ostatnich tygodniach media z Vancouver

wszczęły przeciwko niemu szkalującą kampanię, niemal chciały

go spalić na stosie. Jednak on kwituje to tylko wzruszeniem

ramion. „Rozumiem ich uczucia - mówi. - Kanadyj czycy kochaj ą

hokej. To mi się u nich bardzo podoba, ale nie jestem ich

własnością".

Zapytany o opinię ostrego gracza, śmieje się tylko i odpowiada:

„Na tym polega moja praca".

Faith podniosła głowę znad czasopisma. Tyson się śmieje? W

ostatnich tygodniach widywała go kilka razy i nie zauważyła, żeby

uśmiechnął się choćby raz.

Przewróciła stronę „Hockey News" i spojrzała na zdjęcia

przedstawiające zderzenie Tysona z zawodnikiem Flyerów

pośrodku lodowiska, a potem zdobycie przez niego bramki w

meczu z Pittsburghiem.

background image

„Niektórzy mogliby powiedzieć, że twój styl gry powoduje urazy

fizyczne u przeciwników. I że nie jesteś sympatycznym facetem" .

„Uprawiam ostry hokej . Tym się zajmuję, ale nie atakuję nikogo,

kto nie walczy o krążek. Jeśli to znaczy, że nie jestem

sympatycznym facetem, to trudno. Nigdy nie ubiegałem się o

Lady Byng Trophy i opinia, że według niektórych nie jestem miły,

nie spędzami snu z powiek. Dzięki niej nikt nie poprosi mnie o

forsę ani pożyczenie samochodu, żeby przewieźć graty".

„Zdarzyło ci się coś takiego?".

„Ostatnio nie".

Jeśli mowa o pieniądzach, Chinooki zapłaciły trzydzieści

milionów za swojego nowego kapitana i niektórzy, nie wyłączając

pewnych osób z ekipy tej drużyny, uważali, że te pieniądze

należało wydać raczej na wzmocnienie obrony. Jednak właściciel

drużyny, Virgil Duffy, zna się na rzeczy i wie, co daje pozyskanie

gracza kalibru Savage' a.

„ Za każdym razem, gdy ten zawodnik wyjeżdża na lodowisko,

podnosi wartość Chinooków" — powiedział podobno Duffy.

Kilka rzędów za Faith zaszeleściła gazeta, czemu towarzyszyły

ściszone męskie głosy. Jeśli Virgil uważał, że Tyson jest wart

trzydzieści milionów, to był tyle wart, a może i więcej.

Zdrajca czy Święty — Tyson Savage się tym nie przejmuje. Chce

tylko grać w hokeja tak, jak lubi i zdobyć puchar. „Nie mam

background image

wątpliwości, że wejdziemy do rundy finałowej. Stać nas, żeby

zajść tak wysoko. Później wszystko będzie zależało od tego, kto

mocniej walnie w krążek i zdobędzie więcej punktów". Pokazuje

rzadki u niego uśmiech. „ I kto co ma w spodniach" .

Czy trzeba mówić coś więcej?

Faith złożyła czasopismo. Chyba wie, co Tyson miał na myśli,

mówiąc o spodniach.

***

Na lotnisku w San Jose wiał ciepły wiatr, który niósł woń

rozgrzanego asfaltu i paliwa samolotowego. Tyson zszedł po

stopniach BAC-111 na płytę lotniska. Rozpiął bluzę z emble-

matem drużyny, włożył ręce do kieszeni spodni i ruszył do

wynajętego autobusu.

— Moje pudło na kapelusze.

Spojrzał w stronę ładowni samolotu, przy której stała pani Duffy.

Poły jej czarnego płaszcza łopotały na wietrze.

— A to walizka do kompletu — dodała, wskazując w głąb luku.

Jules wziął dużą walizkę od Louisa Vuittona i okrągłe pudło z

uchwytem od jednego z bagażowych, którzy wyjmowali bagaże

oraz sprzęt sportowy.

Tyson spojrzał na twarze stojących wokół niego kolegów. Widział

przez szkła okularów przeciwsłonecznych, że chłopcy są

background image

zdziwieni. Sam też się zdziwił. Dwudniowa podróż chyba nie

wymaga tylu bagaży? I po co pudło na kapelusze? Ile kapeluszy

może włożyć kobieta w ciągu czterdziestu ośmiu godzin?

Wsiadł do autobusu i zajął miejsce w przedniej części, przy

przejściu. Ani on, ani żaden z chłopców nie wiedzieli, że pani

Duffy leci z nimi, dopóki w Seattle nie weszła do samolotu. Tyson

obserwował ją przez okno, jak szła po płycie lotniska w stronę

Darby'ego. W jednej ręce niosła pudło na kapelusze, a drugą

założyła okulary przeciwsłoneczne. Wiatr zwiał jej jasne włosy na

policzek, więc odgarnęła je za ucho. Lot z Waszyngtonu był

spokojny, za spokojny, jak na grupę facetów, którym na wysokości

trzydziestu pięciu tysięcy stóp zazwyczaj nie zamykały się usta.

Gdyby nie jej obecność na pokładzie, zakwestionowaliby

ojcostwo kilku graczy drużyny z San Jose i wyciągnęliby karty,

żeby zagrać w pokera. Frankie stracił ostatnio pięćset dolców i

Tyson gotów był się założyć, że strzelec chętnie by się odegrał.

Kiedy po porażce w rozgrywkach zaproponował, żeby rozegrali

integracyjną partyjkę, nie wiedział, że dla niego będzie się

ciągnęła w nieskończoność.

— Zapłaciłbym dużo forsy, żeby zobaczyć ją znowu przy rurze —

rzucił Sam, przeciskając się na miejsce przy oknie obok Tysona.

— Najchętniej w stroju niegrzecznej pielę-gniareczki. —

background image

Westchnął, snując erotyczne fantazje. — W takich klapkach

ortopedycznych, które wszystkie noszą. I z łańcuszkiem na kostce.

Uwielbiam laski z łańcuszkami na kostkach.

— Chyba powinieneś porzucić te wizje, Rocky — zauważył

Tyson, używając ksywki Sama. — Zwłaszcza że to twoja szefowa.

Sam rozpiął kurtkę.

— Nie przeszkadza mi, że jest naszą szefową. W przeciwieństwie

do niektórych. Ma wokół siebie wielu bystrych gości, którzy nie

pozwolą jej na żadną wpadkę. Pamiętam Julesa z dawnych

czasów. Zna się na hokeju. Był wtedy tłustawym facetem z plerezą

a la lata osiemdziesiąte. Jeszcze nie pokazał, na co go stać.

Do autobusu wsiadali kolejni członkowie drużyny. Tyson wyjrzał

przez okno. Faith kiwała głową, słuchając Julesa, który coś do niej

mówił.

— Twierdzi, że nie jest gejem.

— Naprawdę? — Sam wzruszył ramionami. — Miałem kuzyna,

który ubierał się tak w latach dziewięćdziesiątych. I też nie był

gejem. Ale pochodził z Long Island — dodał, jakby to wszystko

tłumaczyło. — Jak myślisz, co ona ma w tym pudle? Kajdanki?

Bicze? Strój francuskiej pokojówki?

Tyson parsknął śmiechem.

— Pewnie kapelusze.

— Po co kobiecie tyle kapeluszy? Teraz Tyson wzruszył

background image

ramionami.

— Nigdy nie byłem żonaty. — Choć niewiele brakowało. To

znaczy, jeśli liczyć historię z Lu Ann, jego wieloletnią

dziewczyną, która mu się oświadczyła. Ale nie był pewny, czy

można to w ogóle brać pod uwagę, bo uciekł wtedy z krzykiem,

gdzie pieprz rośnie. Nie, żeby miał coś przeciwko małżeństwu.

Innych.

— Hm, moja była nigdy nie targała ze sobą pudła na kapelusze,

kiedy dokądś wyjeżdżała.

— Nie wiedziałem, że miałeś żonę. — Tyson odwrócił głowę, bo

do autobusu wsiadł Nystrom z trenerem bramkarzy, Donem

Boclairem.

— Ano miałem. Rozwiodłem się pięć lat temu. Mam synka. Jego

mama nie wytrzymała takiego życia, rozumiesz.

Tyson rozumiał. Wśród hokeistów rozwody są częstym

zjawiskiem. Zawodnicy wyjeżdżają na pół roku i trzeba naprawdę

silnej psychicznie kobiety, żeby wytrzymała w domu, gdy jej mąż

jest w trasie, ciężko haruje i używa życia, otoczony fankami.

Matka Tysona odchodziła od zmysłów, tak przynajmniej

twierdziła. A może już wcześniej była wariatką, jak uważał ojciec.

Kto to wie? Pewne było jedno: zabiła ją toksyczna mieszanka

klonopinu, xanaksu, lezapronu i ambienu. Lekarze uznali, że było

to niezamierzone przedawkowanie. Tyson nie miał pewności.

background image

Życie jego matki zawsze przypominało długą, wyczerpującą

emocjonalnie przejażdżkę roller coasterem i niezależnie od tego,

czy urodziła się z chorobą psychiczną, czy nabawiła się jej

później, efekt był taki sam. Walczyła z nawracającą depresją, która

w końcu doprowadziła ją do śmierci. Tyson nie martwił się, że

skończy jak matka, obawiał się raczej, że jest zbyt podobny do

ojca, niepoważny.

Odsunął rękaw grubego płaszcza i spojrzał na zegarek. W Seattle

było tuż po dwudziestej i zaczął się zastanawiać, co robi tata. Poza

tym, co robi zawsze: wypija Ty sonowi całe piwo i ogląda ESPN.

Minęły już dwa tygodnie od jego wizyty u lekarza. Przez całe dnie

trenował backswing albo włóczył się po klubach ze striptizem. Od

dwóch tygodni — i nic nie wskazywało, że zamierza w

najbliższym czasie wyjechać.

Drzwi autobusu znowu się otworzyły i wsiadł Jules, a za nim

Faith. Asystent usiadł przy oknie, a Faith zajęła miejsce po drugiej

stronie przejścia, dwa rzędy przed Tysonem. Umieściła pudło na

kolanach, przytrzymując je obiema rękami. Jej wielki platynowy

pierścionek z brylantem zalśnił w słońcu, podobnie jak

polakierowane na czerwono paznokcie.

Tak samo jak wcześniej, gdy weszła do samolotu, w autobusie

zapadła krępująca cisza. Wszyscy hokeiści mieli już do czynienia,

razem czy osobno, z wieloma pięknymi kobietami. Znali różne

background image

striptizerki. Część z nich bywała na imprezach w Playboy

Mansion. Ale z niewiadomego powodu w obesności akurat tej

byłej striptizerki i dziewczyny z rozkładówki wszyscy ci

wygadani faceci zapominali języka w gębie. Pewnie dlatego, że

byli od niej zależni. A może, co bardziej prawdopodobne, że była

naprawdę olśniewająca. Albo jedno i drugie.

— Słuchacie, chłopaki. — Trener Nystrom stanął z przodu

autobusu. — Po południu trening, a potem macie wolne aż do

lekkiego treningu jutro rano. Wieczorem czeka nas ciężki mecz.

Chyba nie muszę wam mówić, żebyście nie pakowali się w

kłopoty. — Usiadł w pierwszym rzędzie foteli. — No to w drogę.

— Kierowca zamknął drzwi i autobus ruszył po płycie lotniska.

Marriott w San Jose znajdował się w samym centrum, niedaleko

HP Pavilion. Podczas krótkiej jazdy do hotelu Tyson patrzył, jak

słońce oświetla budynki i rzędy palm. Był to wczesny etap

rozgrywek, ale mecz z Sharkami następnego wieczoru był ważny i

musieli go wygrać. Po popołudniowym

treningu Tyson chciał obejrzeć nagrania pokazujące styl obrony

San Jose i ich bramkarza, Evgenija Nabokova. W ostatnim meczu

Nabokov obronił dwadzieścia trzy bramki. W stresowych

sytuacjach zachowywał spokój, ale nawet spokojni gracze

miewają kiepskie noce. Tyson miał za zadanie sprawić, by

Nabokov zapragnął ustąpić miejsca bramkarzowi rezerwowemu.

background image

Kilka rzędów przed nim Faith położyła ręce na pokrywie pudła, a

potem je opuściła. Przesunęła smukłymi palcami po logo Louisa

Vuittona, jakby je pieściła. Błyszczącymi czerwonymi

paznokciami podrapała twardą powierzchnię i Tyson poczuł, że

jeżą mu się włosy, jakby znowu go dotknęła.

— O matko — szepnął i oparł głowę o fotel. Był zmęczony, a

prawa kostka rwała go jak cholera. Powinien myśleć o meczu z

Sharkami. Jego staruszek doprowadza go do pasji. A przez Sama

nurtuje go tylko jedno: co ona ma w tym przeklętym pudle na

kapelusze? Sam snuł fantazje z pielęgniarkami w rolach

głównych, Tyson natomiast miał słabość do bielizny. Uwielbiał

widok koronkowych podwiązek i pończoch na smukłych udach.

Rozdział 8

Rola żony na pokaz była trudna. Wiązały się z nią obowiązki, nie

tylko przyjemności, jak picie szampana czy jedzenie kawioru.

Faith musiała pięknie wyglądać, chodzić do country clubów i na

przyjęcia, co nie zawsze sprawiało jej przyjemność. Czasami

oznaczało utrzymywanie kontaktów towarzyskich z ludźmi,

których raczej nie lubiła albo którzy jej nie lubili. I chociaż Virgil

był najlepszym przyjacielem Faith, pozostał jej szefem. Nigdy nie

było co do tego wątpliwości. Ale ponieważ długo sama musiała

background image

troszczyć się

o siebie, z ulgą oddała się pod jego opiekę. Mogła porzucić troski i

nie martwić się o rachunki do zapłacenia. I myśleć tylko o tym,

jak ubrać się do Rainier Club.

Virgil nie zmuszał jej do robienia czegoś, czego bardzo robić nie

chciała, ale dyktował warunki. Kierował własnym

i w dużej mierze także jej życiem. Zaczęła ubierać się tak, aby się

jej nie wstydził, dowiedziała się, co znaczy wizerunek i jak

postrzega człowieka otoczenie. Nauczyła się, że klasa to umiar. Że

seksowny wygląd ma więcej wspólnego z zasłanianiem ciała niż

odsłanianiem go. Chodziło w tym o coś więcej niż tylko o obcisłe

stroje i jaskrawy makijaż — o coś, czego jej matka wciąż jeszcze

nie rozumiała.

Po raz pierwszy od wielu lat Faith wybrała się tego popołudnia na

zakupy, żeby sprawić przyjemność sobie samej, a nie komuś

innemu. Wyruszyła na ulice w centrum San Jose i zaszalała w

Burberry, BCBG i u Ferragamo. Wybrała bardziej wyraziste

projekty Gucciego i nowego francuskiego projektanta, który był

wschodzącą gwiazdą w świecie mody. Kupiła codzienne stroje

Diesla w kolorach, których nie nosiła od dawna. Sprawiła sobie

miękkie bawełniane T-shirty i dżinsy. Bluzy z kapturami, które

zamierzała nosić nie tylko na zajęcia fitness. Zajęło jej to sześć

godzin i postanowiła już wracać, miała obolałe stopy.

background image

Zaszło słońce. Gdy czekała tuż przy krawężniku przed Cole

Haanem na samochód, który miał po nią przyjechać, zadzwonił jej

telefon komórkowy i wydobyła go z czeluści swojej torby na

zakupy od Fendi.

— Kilku chłopców zebrało się w pubie irlandzkim parę przecznic

od hotelu — usłyszała głos Julesa. — Powinnaś tam pójść i napić

się ze nimi.

— Słucham? — Przez całe przedpołudnie studiowała z Ju-lesem

taktykę Sharków, a później robiła zakupy. — Jestem zmęczona.

— To dobry sposób, żeby chłopcy lepiej cię poznali. Na wypadek

gdybyś nie zauważyła, zwrócę ci uwagę, że są trochę spięci w

twojej obecności. Obok niej przeszły dwie nastolatki. Miały

ekstrawaganckie fryzury, oczy obwiedzione czarną kredką i obie

były w obcisłych czarnych spodniach. Smutnym wzrokiem emo

spojrzały na stos firmowych toreb, które Faith postawiła obok

siebie, i z dezaprobatą pokiwały głowami, ubolewając nad jej

konsumpcyjną postawą.

— Zauważyłam, ale nie wiem, o czym miałabym z nimi

rozmawiać.

— Po prostu bądź sobą.

Na tym polega problem: nie ma pojęcia, kim teraz jest.

— Wiem, że potrafisz być dowcipna i czarująca. — Oczywiście,

kłamał. — Niech się przekonają, jaka jesteś naprawdę. Zobaczą w

background image

tobie nie tylko właścicielkę drużyny, byłą dziewczynę z

rozkładówki czy striptizerkę z Vegas. Bo tak o tobie myślą. —

Urwał i dodał pospiesznie: — Bez urazy.

Samochód podjechał do krawężnika i Faith zamachała ręką, dając

znak, żeby się zatrzymał.

— W porządku.

Nigdy nie obrażała się, słysząc prawdę. A prawda jest taka, że gdy

ostatnio przebywała w jednym pomieszczeniu z tyloma

wysportowanymi facetami, to wsuwali jej banknoty pod stringi i

próbowali ją obmacywać.

— Powinnaś nawiązać z nimi kontakt. Postarać się, żeby czuli się

przy tobie swobodnie, oczywiście nie tracąc do ciebie szacunku

jako właścicielki drużyny.

Łatwo powiedzieć.

— Może pan włożyć to wszystko do bagażnika? — poprosiła

kierowcę. Spojrzała na zegarek.

— Już prawie siódma.

— Wiem. Niebawem skończy się happy hour, więc przyjeżdżaj.

Marzyła tylko o tym, żeby wziąć długą gorącą kąpiel w jacuzzi,

włożyć miękki szlafrok hotelowy i zamówić coś do jedzenia.

— Dobrze. Spotkamy się w hotelu. — Kierowca otworzył jej

drzwi i wsiadła do samochodu.

— Będę czekał w holu. Musimy obgadać parę spraw, zanim

background image

pójdziemy do pubu.

— Co takiego? Po co?

— Gdy ty byłaś na zakupach, ja poszedłem na trening Chinooków

i zrobiłem notatki.

— Jestem wykończona. Nie mam na nic siły. Nie przyswoję

więcej informacji. Odpręż się trochę. — Kierowca usiadł za

kierownicą i podała mu adres hotelu. — Nie płacę ci od godziny,

Jules.

— Mówiłaś, że nie chcesz wyjść na idiotkę w obecności

chłopców.

— No, dobra —jęknęła Faith.—Powiesz mi, co trzeba, gdy będę

się przebierała.—Zapadła dłuższa chwila ciszy. — Muszę się

przebrać, Jules. Chodzę w tych samych ciuchach od rana.

— Powiedziałem ci, że nie jestem gejem. Zmarszczyła brwi, gdy

samochód wyjeżdżał z wielkiego

parkingu.

— Wiem.

— Nie możesz się przy mnie przebierać — zwrócił jej uwagę z

lekką przyganą. — To zbyt poufałe.

Przewróciła oczami.

— Zamierzam przebrać się w łazience.

* * *

Irlandzki pub reklamował się jako najbardziej autentyczny w

background image

całym San Jose. Tysonowi jednak nie zależało na „autentyzmie",

gdy tak siedział na końcu sali z dziesięcioma kolegami, jadł

zapiekankę pasterską i popijał guinnessa. Otaczający go

nieogoleni hokeiści prezentowali najrozmaitsze rodzaje zarostu,

począwszy od syberyjskiej szczeciny Vlada po chłopięcy meszek

Logana. Tyson też bywał przesądny, ale nie lubił kłującej brody.

— Sharki mają szybki, ale źle rozstawiony atak — ciągnął do

wtóru płynącego z głośników With or Without You U2. Upił łyk

ciemnego piwa i oblizał kąciki ust. Przez całe przedpołudnie i

część popołudnia oglądał filmy z meczów drużyny San Jose i

mniej niepokoił go ich atak niż obrona. — Szybkość może i

podoba się publiczności, ale to nie dzięki niej zdobywa się bramki.

Najlepszym strzelcem wśród nich jest Clowe, ale nie bije żadnych

rekordów, ani jeśli chodzi o bramki, ani o punkty.

— Mają dobrą obronę. — Frankie „Strzelec" Kawczynski wziął

do ust kęs polędwicy wołowej. — Jeśli w obronie strefowej

znajdzie się Nabokov, trudno będzie go pokonać.

Sam uśmiechnął się szeroko.

— Ja podejmę się tego wyzwania. Tyson skończył jeść i odsunął

talerz.

— Jeżeli Marty będzie grał tak jak wczoraj wieczorem —

powiedział, mając na myśli ich bramkarza — to nic nie stanie na

przeszkodzie, żebyśmy pokonali ich zarówno w obronie,

background image

jak i w ataku.

Alexander Devereaux wstał i rzucił na stół pieniądze.

— Umówiłem się z kilkoma chłopakami w barze na drugim końcu

miasta. Słyszałem, że mają tam dobrą muzykę i atrakcyjne

kelnerki w skąpych strojach. — Wziął skórzaną kurtkę, która

wisiała na oparciu krzesła. — Czy ktoś chce się ze mną zabrać

taksówką?

Tyson pokręcił głową. Nie poszedłby, nawet gdyby tak cholernie

nie bolała go kostka. Odsiedział już swoje w różnych barach, nie

tylko w tym mieście, i już dawno stwierdził, że niczego nie straci,

jeśli któregoś nie zaliczy.

Wstali Logan i Daniel, którzy także sięgnęli do portfeli.

— Jedziemy z tobą.

— Ja też. — Vlad położył na stole dwa banknoty dwu-

dziestodolarowe. — Kalifornijskie dziewczyny pewnie nie mogą

się już doczekać na Vlada.

Tyson się zaśmiał.

— Tylko nie spuść spodni na parkiecie, bo wszystkie wystraszysz.

Niejedna Amerykanka uciekła z wrzaskiem na widok jednookiego

potwora Vlada.

— Już tego nie robię. — Niski śmiech Rosjanina zlał się z

końcowymi nutami piosenki U2.

Vladimir Fetisov grał w NHL od dziesięciu lat i udzielał się nie

background image

tylko na lodowisku. Przed kilkoma laty miał romans z drobną

łyżwiarką figurową, której najwyraźniej nie przerażał jego potwór.

Ale pochodziła z dawnej Jugosławii, może dlatego.

— Uważajcie, chłopcy. — Tyson czuł się w obowiązku to

powiedzieć, bo jako kapitan musiał opiekować się kolegami. —

Nie zadawajcie się z niepełnoletnimi panienkami. Nie ważcie się

przyjść jutro na trening wykończeni, nie chcę słyszeć żadnych

tłumaczeń, że wypiliście za dużo i spędziliście noc z jakąś

poderwaną w barze laską. Te nocne przygody mogą was dużo

kosztować. Lepiej oszczędzajcie energię na mecz.

Zaśmiali się tylko i odeszli. Dwie kelnerki sprzątnęły ze stołu i

wytarły go. Tyson został z pięcioma kolegami. Zamówił kolejnego

guinnessa, a Sam i Blake znowu zaczęli spierać się o to, jaki mecz

w dziejach NHL należy uznać za najlepszy.

— Tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty pierwszy rok — upierał się

Sam. — Drugi mecz w pierwszej rundzie rozgrywek między

Bostonem a Montrealem.

— USA przeciwko ZSRR podczas olimpiady w tysiąc dziewięćset

osiemdziesiątym — sprzeciwił się Blake, Amerykanin z

Wisconsin.

— Żaden z nich — rzucił Jules, który podszedł do stolika — tylko

tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty czwarty. Nowy Jork kontra

New Jersey. Ostatni mecz w finałach o Puchar Wschodu. Bramka

background image

z shorthandu zdobyta przez Messiera dwie minuty przed końcem

spotkania. To był najwspanialszy moment w historii NHL.

Tyson uniósł głowę.

— Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty — oświadczył- —

Czwarty mecz w ćwierćfinałach konferencji między Pittsburghiem

a Waszyngtonem. Były wtedy cztery dogrywki i Penguiny w

końcu wygrały po stu czterdziestu minutach brutalnej walki. —

Zlustrował wzrokiem idącą za Julesem kobietę. Miała czarne

wełniane spodnie, obcisłe na biodrach, ale z szerokimi

nogawkami, i czerwone pantofle. Jej duże piersi opinał czarny

moherowy sweter z małymi perłowymi guzikami. Jasne włosy

związane były w koński ogon. W uszach miała wielkie brylantowe

kolczyki, a usta pomalowała czerwoną szminką. Wyglądała

świetnie — z klasą. Nie jak striptizerka. Dlaczego więc zobaczył

ją rozpinającą sweter i rzucającą go prowokacyjnie w jego

kierunku? Wszystko przez te jej przeklęte zdjęcia. Wstał.

— Dobry wieczór, pani Duffy.

— Dobry wieczór, panie Savage — odpowiedziała, przekrzykując

gwar rozmów i muzykę. Przez chwilę patrzyła na niego, po czym

przeniosła wzrok na pozostałych mężczyzn, którzy tymczasem

wstali. — Witajcie, panowie. Możemy sięprzysiąść?

Tyson jedynie wzruszył ramionami i usiadł. Jego koledzy zaczęli

zapewniać ją jeden przez drugiego, że to będzie dla nich wielka

background image

przyjemność, jeśli się do nich przyłączy, co — jak Tyson dobrze

wiedział — było zwykłym kitem.

— Co robiła pani przez cały dzień, pani Duffy? — zagaił Blake.

— Cóż, wybrałam się do centrum San Jose i nadszarpnęłam

wszystkie moje karty kredytowe. — Zajęła miejsce obok Tysona i

wzięła do ręki kartę dań. — Robiłam zakupy, aż padłam. W

BCBG znalazłam fantastyczny sweter. W kolorze fuksji. —

Przesunęła dwoma palcami po spisie dań. — I skórzany płaszcz u

Gucciego, naprawdę cool. Szkarłatny. Zwykle nie noszę takich

kolorów. Są zbyt wyraziste, wręcz krzyczą: „Spójrz na mnie". To

jak machanie rękami i skakanie w tłumie, żeby zwrócić na siebie

uwagę. — Jej palce zatrzymały się prawie na samym końcu menu.

— No, i od lat nie kupowałam skórzanych rzeczy... z wyjątkiem

butów i torebek. Ale... — wzruszyła ramionami — postanowiłam

zaryzykować. To tłumaczy następne szaleństwo, bo kupiłem też

botki do pół uda i pasującą do nich kurtkę z jagnięcej skóry. A

ostatnią rzeczą, której potrzebuję, jest kolejna kurtka. — Spojrzała

na mężczyzn gapiących się na nią z mniej lub bardziej

zdumionymi minami.

— Poproszę grillowanego łososia i guinnessa — powiedziała do

kelnerki, która podeszła podczas jej długiego monologu. Tyson nie

mógł się zorientować, czy jest zdenerwowana, czy pijana, a może

i to, i to.

background image

Jules, siedzący po drugiej stronie stołu, zamówił stek i harpa.

— I ten nieszczęsny bagażowy musiał zanieść to wszystko do

twojego pokoju.

— Dałam mu duży napiwek. — Oddała menu kelnerce. — Ale

dopiero gdy rozłożyłam zakupy w pokoju, uświadomiłam sobie,

że w luku bagażowym samolotu może zabraknąć miejsca.

— Naprawdę? — wydusił z siebie Johan Karlsson. Popatrzyła na

nich wszystkich błyszczącymi oczami

i uśmiechnęła się pięknie pełnymi czerwonymi ustami, ukazując

białe zęby. Tyson niemal słyszał, jak koledzy przełykają ślinę.

— Nie będziecie mieli nic przeciwko temu, jeśli zostawimy tu

część waszego sprzętu, prawda?

— Co na przykład? — zapytał Sam, unosząc szklankę. — Nie

wozimy niepotrzebnych rzeczy. — Napił się piwa. — Chyba że

Julesa. Zajmuje sporo miejsca i nie jest taki lekki.

— Jeśli chodzi o wagę i przestrzeń — włączył się Jules — to bije

mnie na głowę twoje ego.

Faith przechyliła głowę, jakby się nad tym zastanawiała.

— Nie, Jules jest mi potrzebny. Ale wy nie potrzebujecie chyba

tych wszystkich kijów. — Spojrzała na nich kolejno. — Myślę, że

po jednym na głowę wystarczy. Mam rację?

Chłopcy aż zachłysnęli się z przerażenia. Każdy kij to dla nich

świętość, wiedzieli, że szlifowano go godzinami, żeby uzyskać

background image

właściwy kształt. Nie zostawiliby żadnego z nich nawet dla

Dziewczyny Roku, która, tak się złożyło, jest właścicielką ich

drużyny. Ochraniacze i kaski? No dobra. Ale nie kije, nie ma

mowy.

Spojrzeli niepewnie na Tysona, jakby oczekiwali, że ich kapitan

włączy się i coś zrobi. Na przykład pogłaska ją rękawicą.

Faith się zaśmiała.

— Żartowałam, panowie. — Machnęła uspokajająco ręką,

błyskając wielkim kamieniem, który miała na palcu. — Jeśli nie

wystarczy miejsca w samolocie, poproszę w hotelu, żeby przesłali

mi te rzeczy.

Tyson prawie się uśmiechnął. Nikt nie zna się na żartach tak jak

hokeiści. Może żarty pani Duffy nie są najbardziej wyrafinowane,

ale jak na nowicjuszkę — całkiem niezłe.

— Jules i ja obserwowaliśmy grę Sharków i ich techniki —

powiedziała, gdy przyniesiono piwo. — Wpuszczono nas do loży

na samej górze. Mieliśmy lornetki. To była tajna akcja

wywiadowcza. — Upiła łyk i zlizała pianę z ust. — Wygląda na

to, że są szybcy, ale nie jestem przekonana, czy strzelają tak

dobrze jak my.

Tyson uniósł brwi.

— Myślę, że pokonamy ich w ofensywie — dodała. Odchyliła się

do tyłu i splotła ręce na piersiach. — Jesteśmy lepsi, jeśli chodzi o

background image

podania, i możemy zyskać na ich stratach krążka.

Sam spojrzał na Tysona takim wzrokiem, jakby na stole właśnie

wylądował kosmita. Czy raczej seksowna kosmitka, która

rozprawia o hokeju, jakby wiedziała, o czym mówi. A jeszcze

przed kilkoma tygodniami chciała ściągnąć do drużyny Strasznego

Teda. Tyson był ciekaw, czy Faith rzeczywiście wie, o czym

mówi.

— A, tak — wyjąkał Sam. — Właśnie rozmawialiśmy o tym, że

powinniśmy pokonać ich w ataku i spuścić manto ich

bramkarzowi.

Wśród zapachów jedzenia i piwa Tyson wychwycił woń jej

perfum. Tak samo pachniała podczas sesji fotograficznej.

— Nie wiem zbyt dużo o ich bramkarzu. — Zaczęła bawić się

ostatnim guzikiem swetra. — Ale czytałam, że czasami traci

zimną krew.

— Niech pani nie wierzy we wszystko, co pani czyta — odezwał

się Ty. Odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała mu w oczy. —

Wielu ludzi popełnia ten błąd.

— Wierząc w to, co przeczytali?

— Uhm.

_ Czytałam, że uchodzi pan za persona non grała w Kanadzie.

Czy to prawda?

— Mniej więcej.

background image

— Czytałam też, że Puchar Stanleya przypadnie temu, kto zechce

o niego zawalczyć.

— Gdzie to pani wyczytała?

— W „Hockey News".

_Nie przypominam sobie, żebym coś takiego powiedział.

— To parafraza. — Ściszyła nieco głos i dodała: — Powiedział

pan, że przypadnie temu, kto będzie miał większe jaja.

Rzeczywiście, to już bardziej w jego stylu.

— To co innego niż wola walki. — Napił się piwa i odstawił kufel

na stół. Nie ma ochoty rozmawiać o jajach. Nie z nią. Nie, gdy

czuje jej zapach, i widzi, jak piersi falują pod swetrem. — Na

czym polega różnica? Spojrzał jej w oczy.

- jest różnica i już. — Miała gładkie policzki, bez skazy.

Teraz popatrzył na jej wydatne usta i brodę, potem niżej, na

smukłą, delikatną szyję, tuż nad górnym guzikiem swetra. Miał

ochotę robić z nią różne rzeczy. Przyjemne i podniecające.

Szalone rzeczy, przez które wpadłby w poważne kłopoty.

— Ale jaka? — nie ustępowała.

Rozległy się dźwięki Angel of Harlem i Tyson zaczął się

zastanawiać, co jej odpowiedzieć. Gdyby była facetem, nie

wahałby się. Ale gdyby była facetem, nie miałby wzwodu.

— Można czegoś pragnąć, pani Duffy, co nie znaczy, że się to

zdobędzie. Czasami samo pragnienie nie wystarcza. —

background image

A ponieważ nalegała, dodał: — Czasami sprowadza się to do

możliwości, do tego, co się ma w spodniach, do rozmiarów.

Parsknęła śmiechem, jakby wcale nie była zgorszona.

— W artykule nie było mowy o rozmiarach, panie Savage.

— Rozmiar zawsze ma znaczenie. Masa jest niemal równie ważna

jak umiejętności. — A ponieważ rozmawiali o tym, co przeczytała

na jego temat, pochylił się ku niej i powiedział prawie szeptem: —

Ja też o pani czytałem. Dowiedziałem się, że nienawidzi pani hot

dogów i uwielbia creme briilee.

Ściągnęła brwi, zaskoczona.

— Skąd pan... Ach. — Jej czoło się wygładziło, a na ustach

pojawił uśmiech. — Tak, to prawda. Skąd pan wziął to wydanie?

— Od jednego z kolegów.

— Jasne. — Zwróciła ku niemu twarz i każdy, kto by na nich

spojrzał, odniósłby wrażenie, że nachylają się do siebie, aby lepiej

się słyszeć. Zbliżyła usta do jego ucha i zapytała: — Domyślam

się więc, że je sobie przekazujecie.

— Ja je dostałem parę tygodni temu.

— Dlaczego tak późno?

— Bo Sam nie skończył go jeszcze przeglądać. Wyciągnęła rękę

po piwo i zaśmiała się, ani trochę niespeszona.

— Te zdjęcia zrobiono dawno temu.

Nie tak dawno. Przypomniał sobie to, na którym miała długi sznur

background image

pereł.

— Myśli pan czasami o tych zdjęciach, prawda? — zapytała znad

szklanki.

Nie odpowiedział.

Uśmiechnęła się.

— Nie ma się czego wstydzić.

— Dlaczego?

— Bo wbrew woli, choć bardzo się staram z tym walczyć, nie

mogę przestać myśleć o tym, co powiedział pan w tamtym

artykule. O jajach. Bardzo mnie to rozprasza.

Zachichotał i popatrzyła na niego tak, jakby pośrodku czoła

wyrósł mu róg.

— Co się stało? — zapytał.

— Nie sądziłam, że potrafi się pan śmiać. Oczywiście, że potrafi.

— Hej, pani Duffy! — zawołał Sam z końca stołu. — Zna pani

The Girl Next Door?

— To chyba niestosowne pytanie — Jules upomniał go jak

nauczyciel i Tyson musiał przyznać, że słusznie. Ale dzięki temu

rozmowa, którą właśnie skończyli, stała się zupełnie niewinna.

Faith po prostu się uśmiechnęła.

— W porządku, Jules. Poznałam Holly i Bridget w Mansion. Były

też inne dziewczyny. Ale Kendra już tam nie mieszkała.

— Jaki jest Hef?

background image

— Sympatyczny. — Przyniesiono jej łososia, więc rozłożyła

serwetkę na kolanach.

I stary. Jak Virgil. Co ją łączyło z tymi starymi facetami? A, tak.

Pieniądze.

— To również doskonały biznesmen — ciągnęła.

— Bywała pani na wielu przyjęciach „Playboya"?

— Jako Dziewczyna Roku pełniłam na kilku z nich rolę hostessy.

W ten sposób poznałam Virgila. — Skropiła łososia cytryną i

wzięła widelec. — On i Hef się przyjaźnili.

— Wciąż dostaje pani zaproszenia?

— Od czasu do czasu, ale w ostatnich latach Virgil nie mógł zbyt

często wyjeżdżać, więc nie bywaliśmy prawie nigdzie.

Z jakiegoś powodu myśl o rękach Virgila na tym gładkim młodym

ciele zaniepokoiła Tysona. Dlaczego to go w ogóle obchodzi? Nie

ma pojęcia. Może to efekt działania guinnessa. Zazwyczaj pijał

kanadyjskie piwa i od tych mocniejszych, zwłaszcza gdy wypił

więcej niż jedną butelkę, szumiało mu w głowie.

— A mogłaby pani zdobyć zaproszenie dla nas wszystkich? —

drążył Sam.

Podniosła wzrok znad talerza i uśmiechnęła się.

— Zdobądźcie Puchar Stanleya, to zobaczę, co da się zrobić.

* * *

Stukając obcasami czerwonych pantofli, Faith przeszła przed

background image

lobby do windy. Zostawiła w pubie Julesa i Darby'ego Hogue'a,

którzy rozmawiali o hokeju i pozyskaniu nowych zawodników.

Było po dziesiątej. Tyson i pozostali hokeiści zmyli się już o

dziewiątej. Nie wiedziała, dokąd poszli, ale to przecież sobotni

wieczór i przypuszczała, że chcieli dołączyć do kolegów w

różnych barach w całym mieście.

Wcisnęła guzik i otworzyła się przed nią zupełnie pusta winda. Na

tylnej ścianie znajdowało się lustro, więc gdy drzwi się zamknęły,

spojrzała na siebie. Ściągnęła z włosów

gumkę i przeczesała je palcami. Miała za sobą długi, męczący

dzień i była znużona. Od irlandzkiego piwa trochę bolała ją głowa

— a może dlatego, że miała ściągnięte włosy.

Kilka pięter wyżej winda stanęła i drzwi powoli się rozsunęły. W

lustrze cal po calu ukazał się Tyson Savage. Gdy wszedł do

środka, ich spojrzenia się spotkały. Miał na sobie tę samą

granatową bluzę dresową i dżinsy co w pubie i Faith znowu

poczuła ściskanie w żołądku. Odwróciła się i odezwała pierwsza,

żeby ukryć zdenerwowanie:

— Znowu spotykamy się w windzie. — Ale w gruncie rzeczy nie

wiedziała, dlaczego jego obecność zawsze tak wytrąca ją z

równowagi. Może to przez ten jego wzrost. Przy wysokich

mężczyznach zawsze czuła się nieswojo.

Przywitał się lekkim skinieniem głowy i wcisnął guzik piętra nad

background image

jej pokojem.

— Myślałam, że imprezuje pan z kolegami.

Drzwi się zasunęły i Tyson oparł się ramieniem o lustrzaną ścianę.

— Nie imprezuję podczas rozgrywek. Byłem w pokoju Sama,

rozmawiałem z jego synkiem przez telefon.

— To Sam ma synka? — Wydaje się taki młody.

— Uhm. Mały ma pięć lat. — Gdy winda ruszyła, Tyson

przesunął po niej spojrzeniem. Najpierw objął nim czubek jej

głowy, potem twarz, szyję i wreszcie piersi, gdzie zatrzymał się na

kilka sekund. — Nie przeszkadza pani — zapytał, sunąc

wzrokiem niżej, po jej biodrach i nogach, i kończąc na butach —

że chłopcy widzieli panią nagą?

Przyzwyczaiła się, że mężczyźni gapią się na nią, ale z Tysonem

było jakoś inaczej. Ciepła fala, która zalała jej piersi, przemieściła

się w dół i objęła brzuch.

— Z grubsza cztery i pół miliona mężczyzn na całym świecie

widziało moje zdjęcia w „Playboyu". Gdybym przejmowała się

tym, kto widział mnie nagą, a kto nie, nie wychodziłabym z domu.

Powoli podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy.

— Więc nie ma w tym żadnego... no... tego...

— Żadnego... tego...

Drzwi się rozsunęły i Faith wyszła z windy.

— Jak długo była pani żoną Virgila? — zapytał, idąc za nią.

background image

— Pięć lat.

— Więc ma pani... Około trzydziestki?

— Właśnie skończyłam trzydziestkę. — Spojrzała na niego. —

Nie ma pan prawa mnie osądzać. Nic pan nie wie o moim życiu.

Czasami człowiek robi, co musi, żeby przeżyć.

— Nie każda kobieta zdecydowałaby się rozbierać publicznie albo

wyjść za bogatego mężczyznę, żeby przeżyć. W jego głosie

brzmiała pretensja. Jakby to była jego sprawa.

— Nie każda kobieta była w takiej sytuacji życiowej jak ja.

Znalazł się obrońca moralności. Ruszyła korytarzem do swojego

pokoju, ale on wciąż szedł za nią.

— Mieszka pan na tym piętrze?

— Nie. Ale pani mieszka.

— Odprowadza mnie pan do pokoju? — zapytała, nie kryjąc

irytacji.

— Owszem. — Ale i on powiedział to z rozdrażnieniem.

— Po co? Nie musi pan tego robić.

— Jestem po prostu miłym facetem.

Zaśmiała się bez rozbawienia i spojrzała na niego kątem oka.

— Jeśli tak pan uważa, to chyba pan się łudzi. Może za dużo razy

dostał pan w głowę. — Zatrzymała się przed drzwiami swojego

pokoju na końcu korytarza, wsadziła rękę do dużej torebki i

wyjęła z niej kartę otwierającą drzwi. — Wcale nie jest pan miły.

background image

— Niektóre kobiety uważają, że tak, i to bardzo.

— Przychodzi mi do głowy mnóstwo określeń, jakimi mogłabym

pana scharakteryzować, panie Savage. — Pokręciła głową i

stuknęła go kartą w pierś. — Ale nie ma wśród nich słowa „miły".

Przycisnął jej dłoń do swojego torsu.

— Naprawdę?

Pod wpływem ciepła jego twardych mięśni zgięła palce. Stał tak

blisko, że poczuła zapach wody kolońskiej na jego gorącej skórze.

— O co panu chodzi?

— A jak by mnie pani scharakteryzowała, pani Duffy? Próbowała

cofnąć rękę, ale ścisnął ją mocniej.

— Pierwsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy, to

„niegrzeczny".

— A dalej?

Oblizała usta i spojrzała w jego niebieskie oczy, którym trudno się

było oprzeć.

— Opryskliwy.

— I?

Ciepło jego ręki przepłynęło po jej ramieniu aż na piersi.

Przełknęła ślinę i nagle straciła zdolność myślenia. Nie wiedziała,

czy to skutek działania guinnessa, czy feromonów.

— Duży.

W jego oczach pojawił się nieznaczny uśmiech i pomyślała, że

background image

zaraz się roześmieje. Ale Tyson spojrzał na jej usta i zapytał

niskim głosem:

— Gdzie?

Zaczęła się zastanawiać, jakby to było, gdyby ją pocałował.

Gdyby przycisnął usta do jej ust. Gdyby pochyliła się teraz,

pocałowała go w szyję i poczuła smak jego skóry.

— Słucham?

— Nieważne. Co jeszcze pani o mnie sądzi? Zaczerpnęła

powietrza i wstrzymała oddech. Zastanawiała

się, jak by to było, gdyby polizała go po szyi.

— O czym pani myśli?

Nagle zrobiło jej się gorąco i poczuła, że kręci jej się w głowie.

Nie mogła dłużej walczyć z Laylą i uległa jej.

— Chcę lizać pana po tatuażach — wyszeptała.

Uniósł brwi. Tak go zaskoczyła, że zamilkł. Znowu spróbowała

wyrwać rękę z jego ręki, ale on i tym razem jej na to nie pozwolił.

„Lizać po tatuażach"? Fala gorąca objęła już jej szyję i policzki.

Faith była zmęczona i zdezorientowana, dlatego obudziła się w

niej Layla. Pani Duffy nawet by nie wspomniała o lizaniu

czegokolwiek. A już szczególnie tatuaży.

— Nie powinnam była tego powiedzieć. — Zrobiła krok do tyłu, a

on krok do przodu. — To niestosowne. Proszę o tym zapomnieć.

Przyciągnął ją do siebie i zaśmiał się cicho, a jej policzki owiał

background image

jego oddech.

— Nie może pani tego teraz cofnąć. Zostało powiedziane i już. —

Przesunął ręką po jej ramieniu, aż do szyi. — Rozpuściła pani

włosy.

— Rozbolała mnie głowa.

— Podoba mi się tak. — Przeciągnął kciukiem po jej brodzie,

zostawiając na skórze smugę ciepła, a potem uniósł jej twarz. —

Ale nie możemy, pani Duffy.

Znowu chciała się cofnąć, ale dziwnym trafem tylko pochyliła się

w jego stronę.

— Czego nie możemy?

— Tego zrobić. — Pocałował ją lekko. — Pani i ja. — Jego

miękkie wilgotne usta dotknęły jej szyi, tak że odruchowo

podwinęła palce u stóp. Zaschło jej w gardle, nie mogła oddychać

ani myśleć, istniało dla niej tylko to palące pożądanie, pragnienie

czegoś więcej. Stała bez ruchu, obawiając się nawet drgnąć. Bała

się, że ulegnie, ale bardziej, że on przestanie.

Minęło tyle czasu. Pocałunek rozpalił całe jej ciało, obudził jej

zmysły w tych wszystkich miejscach, o których istnieniu

zapomniała przez ostatnie pięć lat. Muskał językiem jej usta, tak

że poczuła bolesny ucisk w piersi i ugięły się pod nią kolana.

Podniosła ręce i oparła je na jego ramionach, żeby nie upaść, po

czym pochyliła głowę na bok. Rozchyliła usta i poczuła w nich

background image

jego ciepły język. To było jak wrzucenie płonącej zapałki do

zbiornika z benzyną, cała stanęła w płomieniach. Pragnęła spłonąć

— i żeby on spłonął razem z nią.

Smakował piwem oraz czystym seksem i miała ochotę zjeść go

całego. Wyrwał jej się cichy jęk, piersi stały się ciężkie, a sutki

stwardniały.

Tyson przesunął rękę w górę jej kręgosłupa, przyciskając Faith do

siebie. Robił to delikatnie, zmniejszając dystans między nimi, aż

jej piersi dotknęły jego koszulki. Ona przesunęła dłonią po jego

szyi i przeczesała palcami włosy. Wtedy mocno przyciągnął ją do

siebie, przywarł do niej całym swoim silnym ciałem i poczuła

twardość w dolnej części jego podbrzusza. Potężne mięśnie, ciepły

oddech mieszający się z jej oddechem, i długi, twardy penis

wywołały mrowienie między jej udami i bolesną tęsknotę za

dotykiem mężczyzny. Dotykiem jego rąk i ust na całym ciele.

Zawsze uwielbiała ten etap, powodował, że mimowolnie

podwijała palce u stóp. To narastanie szalonego pragnienia, pod

którego wpływem traciła nad sobą kontrolę i zapominała o

wszystkim, chciała czuć, to, co czuła, jak długo się da. Ten

porywający etap przed zrzuceniem ubrań.

Odsunął się i spojrzał na nią spod ciężkich powiek, oddychając

głęboko, jakby właśnie przebiegł maraton. Potem znowu

przyciągnął ją do siebie i jego pocałunki stały się jeszcze bardziej

background image

namiętne. Ich usta znowu się spotkały — nastąpiła wymiana

długich, sycących pocałunków. Z jego gardła dobył się niski

pomruk i wiedziała, że Tyson ma wszystko, co trzeba, żeby

skończyć to, co zaczął. Że może dać jej to, czego ona tak

potrzebuje, aby ugasić ogień, który ogarnął jej ciało i spłynął

między uda. Że będzie się z nią kochał tak, jak gra w hokeja. Że

jest facetem, który nie zazna wytchnienia, dopóki nie zrobi tego,

co do niego należy.

Drzwi w głębi korytarza otworzyły się i zamknęły. Tyson odsunął

ją od siebie.

— Nie możemy — powiedział, wciągając głęboko powietrze.

Skinęła głową, położyła mu dłoń na karku i rozchyliła usta,

muskając nimi jego szyję.

— Mmm — mruknęła, liżąc jego ciepłą skórę. Smakował

wspaniale. Jak mężczyzna. Jak mężczyzna, którego pragnęła

całować po całym ciele.

Położył jej ręce na ramionach, ale nie odepchnął. Zacisnął palce

tak, że wbiły jej się w skórę.

— Nie, pani Duffy.

— Tak. — Polizała jeszcze raz.

— Proszę mnie posłuchać — wykrztusił, zaciskając palce jeszcze

mocniej.

background image

Ugryzła go w ucho i szepnęła:

— Nie przestawaj. Pieść mnie, Ty. Pieść mnie wszędzie.

— Kobieto! — jęknął, jakby naprawdę sprawiało mu to ból. —

Tylko tak mówisz.

— Proszę... Mam ochotę cię zjeść.

Zrobił krok do tyłu i odsunął ją na długość ramienia.

— Nie możemy tego zrobić — powtórzył i tym razem brzmiało to

stanowczo.

Wyrwał jej się jęk zawodu.

— Dlaczego?

— Mam za dużo do stracenia. — Zdjął ręce z jej ramion i opuścił

je, a potem cofnął się o kolejny krok. — Nie jesteś warta mojej

kariery.

Rozdział 9

W Seattle lało jak z cebra, gdy samolot linii United z San Jose

wylądował na lotnisku Sea-Tac i podjechał do rękawa. Faith

siedziała w klasie turystycznej, trzymając torebkę na kolanach. Od

dawna nie latała klasą turystyczną. Zapomniała już, jaki panuje tu

ścisk. Chociaż to nie miało znaczenia. Gdyby Jules nie znalazł jej

miejsca w samolocie, przyprawiłaby sobie skrzydła i na nich

background image

wróciła do domu. Wynajęłaby samochód i usiadła za kierownicą.

Do diabła, poszłaby pieszo. Nieważne jak, ale za wszelką cenę

chciała wyjechać z Kalifornii.

Jest tchórzem. Ucieka, jakby popełniła jakieś przestępstwo i nie

chciała stawić temu czoła. Może kiedyś, w przyszłości, znowu

zdoła spojrzeć Tysonowi w oczy. Może w przyszłym tygodniu,

przyszłym miesiącu albo przyszłym roku będzie mogła przebywać

z nim w jednym pomieszczeniu, nie przypominając sobie

jednocześnie bolesnych szczegółów, jak go dotykała, całowała i

pragnęła bardziej, niż kiedykolwiek

pragnęła mężczyzny. I tego, jak ją odepchnął i odszedł,

zostawiając ją na korytarzu samą i zdezorientowaną, patrzącą na

jego szerokie ramiona i ciemny zarys głowy.

Wiedziała oczywiście, że będzie musiała się z nim spotkać. Ale

nie tego dnia. Nie potrafiła zdobyć się na to, aby stanąć z nim

twarzą w twarz podczas lotu z San Jose do domu. I pewnie nie

nazajutrz, gdy będzie miała świeżo w pamięci swoje zachowanie i

jego reakcję.

Niewątpliwie jest tchórzem, ale to poczucie nie mogło się równać

ze świadomością, że zdradziła męża. Po tym, jak rzuciła się na

Tysona, robiąc z siebie idiotkę, położyła się do łóżka i leżała

bezsennie przez całą noc, bo dręczyły j ą straszne wyrzuty

sumienia. Virgil wprawdzie umarł, ale ona wciąż czuła się

background image

zamężna. Miała wrażenie, że te pocałunki — namiętne, gorące

pocałunki Tysona — bolałyby Virgila. Nie dlatego, że sobie na nie

pozwoliła, ale dlatego, że sprawiły jej przyjemność. I to taką, że

zrobiłaby wszystko, aby się nie skończyły. Aby trwały i trwały, i

były jeszcze gorętsze. Pragnęła smakować go i sycić się nim,

doznawać tych wszystkich wrażeń, jakich nie dał jej nigdy Virgil.

Robić mężczyźnie te same podniecające rzeczy, jakie on robił jej.

Wyjęła kurtkę i pudło na kapelusze ze schowka nad głową i

ruszyła do wyjścia. Było już po południu, minęła połowa dnia, ale

Faith czuła się tak samo zawstydzona i zagubiona jak wtedy, gdy

stała przed swoim pokojem hotelowym i patrzyła, jak Tyson

odchodzi. Jak mógł ją tak zostawić? Przecież pragnął jej tak samo

jak ona jego. Gdy przyciskał się do niej, czuła, że ma wzwód, a

mimo to po prostu odszedł. I choć było to poniżające, dzięki

Bogu, że tak się stało. Byłoby fatalnie, gdyby obudziła się w łóżku

z jednym z zawodników swojej drużyny. Nie do przyjęcia. Tyson

u niej pracuje. Dobry Boże, jeszcze by ją pozwał do sądu za

molestowanie. To byłaby dopiero kompromitacja.

Włożyła kurtkę i przewiesiła sobie torebkę przez ramię. Jak w

ogóle mogło do tego dojść? I to jeszcze z nim? Jakby mało było

mężczyzn na świecie. Istniało tylko jedno wyjaśnienie:

Layla.

Jej drugie ,ja", które powołała do życia, gdy borykała się z życiem

background image

jako striptizerka. Kobieta, która potrafiła tańczyć przy rurze, żeby

zdobyć pieniądze. Kobieta, która bawiła się do rana, pijąc

ścinającą z nóg teąuilę. I lubiła ostry seks z przystojnymi facetami.

Ale teraz jest panią Duffy. Nie potrzebuje już Layli. Layla ściągała

na nią kłopoty.

Na taśmie czekała jej walizka, wzięła ją więc i ruszyła na parking

pod terminalem. Od długiego lotu bolały ją kark i plecy, i miała

trudności z umieszczeniem bagażu w bagażniku bentleya. Gdy

dotarła do domu, pragnęła już tylko położyć się do łóżka i nakryć

kołdrą głowę.

Kiedy otworzyła drzwi, powitało ją radosne szczekanie Pebbles.

Podniosła pudło na kapelusze i wciągnęła walizkę do środka.

Okna wychodzące na Zatokę Elliotta były zasłonięte i wielki

pokój tonął w atramentowym mroku. Na gazowym kominku

żarzyły się sztuczne polana, a z głośników płynęły dźwięki Lets

Get It On Marvina Gaya.

— Mamo?! — zawołała, wchodząc do pokoju i zapalając światło.

— Faith? — Matka podniosła się z podłogi. Za nią klęczał

mężczyzna. Oboje mieli zaskoczone miny i byli zupełnie nadzy.

— Och! — Faith, równie zaskoczona jak oni, czym prędzej

odwróciła się do ściany. — O mój Boże! — Co ty tu robisz?

— To moje mieszkanie! — Gdy Marvin śpiewał, żeby nie płoszyć

background image

zwierzyny w zaroślach, dotarło do niej to, co właśnie zobaczyła, i

poczuła, że krew uderza jej do twarzy. Zastała matkę z facetem i

było to dla niej równie szokujące jak wtedy, gdy miała czternaście

lat. Czy dziesięć. Czy siedem. Do diabła, za każdym razem,

niezależnie od wieku. Machnęła ręką.

— Kto to jest, do licha?

— Pavel Savage — przedstawił się mężczyzna. Otworzyła usta ze

zdumienia, patrząc na fakturę kawowej

farby na ścianie przed nią.

— Ojciec Ty sona?

— Miałaś wrócić dopiero jutro wieczorem — oskarżyciel-sko

rzuciła matka.

— A co to ma do rzeczy? Uprawialiście seks. W moim salonie. —

Jak ona mogła. — Odbiło ci?

— Nie odbiło.

— Z ojcem zawodnika grającego w mojej drużynie hokejowej! —

ciągnęła Faith, przykładając dłoń do rozpalonego policzka. I to nie

pierwszego z brzegu zawodnika. Tylko tego, z którym całowała

się jeszcze poprzedniego wieczoru.

— Jesteśmy dorośli, Faith.

— Nic mnie to nie obchodzi.

— Możesz się już odwrócić.

Gdy Marvin zaczął śpiewał o świętości, odwróciła się powoli,

background image

jakby nie wierząc własnym oczom. Matka narzuciła jedwabny

czerwony szlafrok, a Pavel właśnie zasuwał rozporek przy

dżinsach.

— Myślałam, że Sandy jeszcze jest.

— Wróciła do domu.

Pavel podszedł i wyciągnął do niej rękę.

— Miło cię poznać, Faith.

Schowała ręce za plecami i pokręciła głową.

— Może innym razem. Właśnie trzymał pan ręce... No, wie pan

gdzie.

— Faith! — Matka wciągnęła powietrze, jakby jej córka

powiedziała coś gorszącego.

Pavel odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się, tak że wokół jego

niebieskich oczu pojawiły się zmarszczki. Gdyby nie one i to, że

się śmieje, wyglądałby jak syn.

— Rozumiem. — Sięgnął po czarną koszulę, która leżała na

oparciu kanapy. — Jak podróż?

— Słucham? — Pyta, jak minęła podróż? Rety, ci ludzie są

nienormalni.

— A jak tam jego kostka?

— Co takiego? — zapytała znowu. Jej matka jest w mieście od

niespełna dwóch tygodni i już zdążyła poderwać faceta i uprawia z

nim seks w mieszkaniu Faith. Ona jeszcze nigdy się tu z nikim nie

background image

kochała.

— Jak tam kostka Tysona? — powtórzył.

— Ach. No tak. Nie mam pojęcia. Musiałam wyjechać przed

meczem. Źle się poczułam, więc wróciłam do domu.

— Co ci jest? — zainteresowała się matka.

— Chyba coś mnie bierze. Pavel zapiął koszulę.

— Słyszałem, że panuje grypa. Chyba powinnaś odpoczywać i

dużo pić.

Czy naprawdę stoi tu i gawędzi z ojcem Tysona o grypie? A on się

w tym czasie ubiera?

— Może lepiej, żebyś usiadła. — Matka przyłożyła jej dłoń do

czoła. — Jesteś rozpalona.

To dlatego, że krew uderzyła jej do głowy. Odepchnęła rękę matki.

— Nic mi nie dolega. — A przynajmniej tak by było, gdyby mogła

zapomnieć o tym, co wydarzyło się w ciągu ostatniej doby.

— Przepraszam, Pavel — powiedziała Valerie. Podeszła do wieży

i wyłączyła płytę.

Przeprasza jego? Faith właśnie przyłapała swoją matkę nago na

czworaka. Dziecko nie powinno oglądać rodziców w takich

sytuacjach i miała ochotę wyłupić sobie oczy.

— Nie ma sprawy, Val. — Pavel zaczął upychać koszulę w

spodniach. — Czeka nas jeszcze wiele miłych chwil. — Wciągnął

wysokie buty i wziął skórzaną kurtkę.

background image

— Następnym razem pójdziemy do hotelu — zapowiedziała

Valerie, odprowadzając go do drzwi.

— Tak będzie lepiej. — Faith podniosła pudło na kapelusze i

pociągnęła walizkę korytarzem w stronę swojego pokoju.

Przysięgłaby, że zanim zamknęła za sobą drzwi, usłyszała, jak

tamci dwoje całują się na pożegnanie. Rzuciła pudło na łóżko,

otworzyła je i wyjęła z niego bieliznę. Przed kilkoma laty podczas

podróży samolotem zginęła jej walizka, więc zawsze woziła

biżuterię i inne cenne rzeczy w bagażu podręcznym.

— Zachowałaś się okropnie — powiedziała matka, która

otworzyła drzwi i weszła do pokoju. — Narobiłaś mi wstydu przy

Pavle.

Faith spojrzała przez ramię, podchodząc do mahoniowej komody.

— Uprawiałaś seks w moim salonie jak nastolatka — zwróciła

matce uwagę. — To z tego powodu powinnaś się wstydzić. Zlituj

się, masz pięćdziesiątkę na karku.

— Pięćdziesięciolatkowie też mogą czerpać przyjemność z seksu.

To nie ma nic do rzeczy. Faith otworzyła szufladę i włożyła do

niej majtki.

— Ale nie w mieszkaniach córek i nie z obcymi ludźmi.

— Ty wyjechałaś, a Pavel nie jest wcale obcy.

— Jasne. — Zatrzasnęła szufladę i podeszła do łóżka przykrytego

czerwoną jedwabną narzutą. Jej matka i Pavel — to tylko wróży

background image

kłopoty. Nieuniknione kłopoty. Jak zwykle. — To ojciec Tysona

Savage'a. Nie mogłaś znaleźć sobie kogoś innego, tylko akurat

ojca kapitana mojej drużyny?

— Widziałaś Pavla? — matka odpowiedziała pytaniem, jakby to

wszystko wyjaśniało. I niestety, w jej przypadku rzeczywiście

wyjaśniało.

— O tak. W całej okazałości.

Valerie skrzyżowała ręce na swoich obfitych piersiach.

— Nigdy nie rozumiałam, jak mogłaś być striptizerką i pozować

do „Playboya" z takim pruderyjnym podejściem do seksu.

Faith wcale nie ma pruderyjnego podejścia do seksu. Po prostu nie

jest nimfomanką jak matka. Niezależnie od tego, co myśleli o niej

ludzie, jaki mieli stosunek do jej sposobu zarobkowania i

ubierania się, nigdy nie miała fioła na punkcie seksu. Zawsze

potrafiła się kontrolować. Z wyjątkiem poprzedniego wieczoru.

Zresztą nie była pewna, czy w tym przypadku tak naprawdę

chodziło jej o seks czy zaspokojenie tłumionej przez pięć lat

potrzeby czułości. Szkoda tylko, że tę potrzebę obudził w niej

akurat Tyson Savage.

— Jak mogłaś rozbierać się dla „Playboya" i wieść życie

zakonnicy? Nie rozumiem tego.

Rozbieranie się i pozowanie dla „Playboya" nie miało nic

wspólnego z seksem. Było tylko źródłem pieniędzy. Faith zawsze

background image

oddzielała te sprawy. Już kiedyś próbowała to matce wytłumaczyć

i nie zamierzała robić tego znowu. Dla Valerie uprawianie seksu i

bycie seksowną oznaczało to samo i nic nie wskazywało na to, że

kiedykolwiek pojmie różnicę. Nawet jeśli bardzo się postara. A nie

stara się w ogóle.

— A ja nigdy nie rozumiałam, jak możesz sypiać z mężczyznami,

których prawie nie znasz.

— Znam Pavla.

— Jesteś w mieście dopiero dwa tygodnie!

— Żeby poczuć chemię, wystarczy chwila. — Matka przysiadła

na skraju łóżka i Pebbles wskoczyła na nie obok niej. — To jak...

— pstryknęła palcami — jak iskrzenie między tobą a mężczyzną,

czujesz to albo nie.

— Ale nie zawsze trzeba od razu coś z tym robić — zauważyła

Faith, gdy suczka wlazła do pudła na kapelusze, pokręciła się w

nim, a potem ułożyła wygodnie.

— Jeśli się tłumi takie namiętności, to potem i tak eksplodują, a

wtedy robisz coś nieprzemyślanego. Zanim się zorientujesz,

leżysz naga, przykuta kajdankami do łóżka jakiegoś faceta

imieniem Dirk, który ma na penisie wytatuowany napis „pan i

władca".

Faith uniosła rękę, żeby uciszyć matkę.

— A może jednak przyjmiemy wojskową zasadę: „Nie pytaj i sam

background image

nie mów". Nie pytam cię o nic i sama nie chcę mówić o swoich

sprawach. — Naprawdę nie miała ochoty słuchać wywodów matki

o eksplozjach namiętności. Chociaż po wydarzeniach zeszłego

wieczoru, kiedy rzeczywiście eksplodowała w korytarzu

Marriotta, nie mogła w nikogo rzucić kamieniem i czuć się lepsza.

Bo musiała przyznać sama przed sobą, że dawno tak jej nie

poniosło. Z tego, co pamiętała, ostatni raz zdarzyło się to z

dawnym chłopakiem na jego harleyu. W każdym razie próbowali

zrobić to na harleyu. Ale nic z tego nie wyszło.

— Nie rozumiem cię — powtórzyła Valerie.

— Wiem. A ja nie rozumiem ciebie. Nie rozumiem, jak możesz

popełniać wciąż te same błędy, jeśli chodzi o facetów. W wieku

piętnastu lat przestałam liczyć mężczyzn, którzy przewinęli się

przez nasze życie.

— Zdaję sobie sprawę ze swoich błędów. — Valerie westchnęła.

— Ale który rodzic ich nie popełnia?

Może znalazłoby się kilkoro takich. Valerie była zamężna siedem

razy i miała co najmniej kilkunastu narzeczonych.

Faith sięgnęła ręką do pudła na kapelusze i próbowała znaleźć pod

długą sierścią Pebbles woreczek z biżuterią. Suczka warknęła i

odsłoniła małe białe kły.

— Jeśli mnie ugryziesz — zagroziła jej Faith — to wyrzucę cię

przez balkon.

background image

— Nie słuchaj jej, Pebbles. — Valerie podrapała pieska po łebku.

— Jest po prostu zazdrosna.

— O psa?!

— Nie o tobie mówię. Tylko o niej. To się nazywa rywalizacja

pomiędzy rodzeństwem. Uważa cię za siostrę, która

współzawodniczy z nią o moje względy. Czytałam o tym w

książce.

Ponieważ Valerie nie czytała książek, Faith przypuszczała, że to

wymyśliła. Wyczuła woreczek z biżuterią i wyciągnęła go spod

psa.

— Pebbles wyraźnie nie podoba się, że pouczasz mamusię.

Mamusię. Faith prawie się zakrztusiła.

— Nie pouczam cię. Uważam tylko, że powinnaś bardziej się

szanować.

— Ależ ja się szanuję. — Matka zawiązała pasek szlafroka i

wygładziła jedwab na udach. — Przyganiał kocioł garnkowi,

Faith. Sama wyszłaś za starego faceta dla jego pieniędzy. Nie

wygłaszaj mi tu kazań na temat moralności.

Może rzeczywiście tak to wyglądało — na początku jej

małżeństwa.

— Ty czujesz się bezpiecznie, gdy masz przy sobie mężczyznę. —

Rozwiązała jedwabny woreczek i wysypała brylanty na dłoń. —

Mnie bezpieczeństwo zapewniają pieniądze. Żadna z nas nie może

background image

być wyrocznią w sprawach moralności.

— Pieniądze to substytut miłości.

— Gdy żył Virgil, miałam jedno i drugie. Matka westchnęła i

przewróciła oczami.

— Byliśmy dobrym małżeństwem.

— To był chłodny, pozbawiony seksu związek z mężczyzną, który

mógłby być twoim dziadkiem.

Faith weszła do dużej garderoby, w której wisiały stroje w

rozmaitych odcieniach beżu, bieli i czerni.

— Nigdy nie rozumiałaś moich relacji z Virgilem. Dał mi

wspaniałe życie — oświadczyła, wystukując kod na klawiaturze

sejfu. Po chwili drzwiczki odskoczyły.

— Dał ci pieniądze w zamian za pięć lat twojego życia. Pięć lat

młodości, których nie odzyskasz! — zawołała za nią Valerie. Faith

chciała przypomnieć matce, że Virgil dawał pieniądze także jej. I

to tyle, że nie musiała już pracować. Ale się powstrzymała. — A

co to za życie bez namiętności.

Faith otworzyła szeroko drzwiczki sejfu i wyjęła poduszkę z

niebieskiego aksamitu, na której spoczywały kolczyki od

Tiffany'ego i Cartiera. Namiętność nie wystarczy, żeby napełnić

dziecku żołądek czy kupić mu buty, gdy zedrze zelówki. Nie

pomogła, gdy komornik kazał załadować samochód matki na

platformę i go odholować, gdy dzieci z sąsiednich przyczep

background image

wytykały ją, małą Faith, palcami, i śmiały się z niej, bo poczuły

się lepsze od niej.

Faith spojrzała na błyszczące klejnoty o różnych barwach i

kształtach. Namiętność nie pomoże, gdy ze strachu ściska cię w

żołądku, gdy od życia w śmietniku za Hard Rock dzieli cię jedna

pensja.

— Te kamienie nie ogrzeją cię w nocy.

Spojrzała na matkę, która stała kilka kroków od niej. Na jej

głębokie zmarszczki wokół zielonych oczu i włosy, potargane

teraz przez mężczyznę. Faith śpi pod kołdrą z gęsiego puchu, żeby

było jej ciepło w nocy. Nie potrzebuje mężczyzny.

Odłożyła brylanty na aksamitną poduszkę. Nie potrzebuje

mężczyzny, który będzie jej dawał ciepło czy pieniądze.

Namiętność jest przereklamowana. Zresztą nigdy nie trwa długo.

Matka najlepiej o tym wie.

Faith ma wszystko, czego jej potrzeba. Po co jej mężczyzna?

Owszem, wie, co mówią ludzie. Że zdobyła to, czego chciała,

dzięki swojemu ciału, a nie umysłowi.

Ale co z tego? Nie przejmowała się tym. Najważniejsze, że

wszystko to należy do niej i nikt nie może jej tego odebrać.

Rozdział 10

background image

W poniedziałek po południu na spotkaniu z trenerem Darbym

Hogue'em i łowcami talentów z działu rozwoju drużyny Faith

czuła, że jest jej niedobrze ze zdenerwowania. Na stole ustawiono

telewizor i razem oglądali kolejno fragmenty nagrań

przedstawiające zawodników z wolną kartą oraz grających jeszcze

w drugiej lidze. Chociaż z wszelkimi transakcjami i umowami

trzeba się było wstrzymać do zakończenia sezonu, dział rozwoju

wciąż wyszukiwał nowych obiecujących hokeistów i Jules uznał,

że Faith powinna przyjść na zebranie. Gdy panowie dyskutowali o

prezentowanych na ekranie kandydatach, Faith czuła się jak

grzesznica w kościele. Zastanawiała się, czy zaraz wpadnie tu Ty,

chłodny i pociągający jak zwykle. Ciekawiło ją, czy ktoś z

zebranych wie, że próbowała uwieść kapitana drużyny hokejowej.

Była prawie pewna, że Tyson nie należy do mężczyzn, którzy

najpierw obściskują się z kobietami, a potem o tym rozpowiadają.

I że sam nie chciałby, aby ktokolwiek się o tym dowiedział. Nie

miała jednak całkowitej pewności. Może rozmawiał o niej z

którymś z chłopaków. A ten z kolei mógł rozpowiedzieć innym.

Owszem, to on zaczął ją całować, ale potem ona przejęła

inicjatywę i nie chciała przestać. Nie na tym etapie. Gdy jeszcze

nie ściągnęli z siebie ubrań.

— Coś pani podać, pani Duffy? — zapytał asystent trenera,

wsuwając kolejną płytę do odtwarzacza.

background image

Xanax — pomyślała. Ale uśmiechnęła się tylko i pokręciła głową.

— Nie. Dziękuję.

Trzymała ręce na kolanach, jakby była odprężona i opanowana,

ale tak naprawdę miała napięte nerwy i podskakiwała za każdym

razem, gdy ktoś przechodził przed gabinetem trenera Nystroma.

Tyson jednak się nie pokazał i nikt ani słowem nie napomknął o

nieszczęsnym epizodzie w San Jose.

Wieczorem Chinooki wygrały drugi z trzech meczów przeciwko

Sharkom. Faith poszła jednak na imprezę dobroczynną i nie

widziała tego. Oboje z Virgilem kupili bilety na elegancką kolację

za tysiąc dolarów jeszcze poprzedniego lata. Postanowiła, że

wybierze się tam sama i weźmie udział w anonimowej aukcji, z

której dochód ma być przeznaczony na organizację Lekarze bez

Granic.

Włożyła na tę okazję czarną obcisłą sukienkę od Donny Karan i

zawiesiła na szyi długi sznur pereł. Kiedy weszła do sali balowej

Four Seasons, dostrzegła kilka znajomych pań z Towarzystwa

Glorii Thornwell. Odwróciły jednak spojrzenia, jakby jej w ogóle

nie znały. Gdy brała kieliszek molta od przechodzącego z tacą

kelnera, elita Seattle krążyła po sali w blasku lśniących

kandelabrów. W oddali, w kręgu bliskich przyjaciół Virgila,

gratulujących sobie takiego czy innego zakupu, stali Landon i jego

żona. Podniosła kieliszek szampana do ust i ogarnęła spojrzeniem

background image

członków Seattle Symphony, którzy grali na podwyższeniu. Znała

wielu z przybyłych gości. Potem, podchodząc do stołu, na którym

umieszczono przedmioty przeznaczone do sprzedaży na aukcji,

podchwyciła spojrzenia nielicznych „żon na pokaz", z którymi

utrzymywała kontakty w ciągu ostatnich pięciu lat. W ich oczach

zauważyła współczucie i lęk. Szybko odwróciły wzrok, bo wolały

nie myśleć, że może je spotkać taki sam los, jaki spotkał ją.

— Witaj, Faith.

Obejrzała się przez ramię i zobaczyła żonę Bruce'a Par-sonsa,

Jennifer Parsons, nieco tylko starszą od niej.

— Cześć, Jennifer. Jak widzę, jesteś najodważniejsza z tego

grona.

Jennifer uśmiechnęła się powściągliwie.

— Jak się masz?

— Trochę lepiej. Wciąż tęsknię za Virgilem. Rozmawiały przez

kilka minut, obiecując sobie na koniec,

że będą do siebie dzwonić i umówią się na lunch, co miało nigdy

nie nastąpić.

Kiedy rozległ się gong wzywający na kolację, odnalazła swój

stolik i zobaczyła puste miejsce przy swoim krześle. Zrobiło jej

się smutno na myśl o Virgilu. Był dla niej wsparciem i bardzo jej

go brakowało. Teraz, gdy umarł, musi radzić sobie sama.

Siedzący po drugiej stronie stołu Landon i jego żona Ester

background image

ignorowali ją, demonstrując milczącą pogardę. Gdyby Virgil żył,

na pewno życzyłby sobie, żeby przywołała na twarz uśmiech i w

ten sposób zmusiła ich do kulturalnego zachowania. Lecz,

szczerze mówiąc, miała już dość zmuszania Landona i Ester, żeby

zachowywali się wobec niej przyzwoicie. Dla niektórych ludzi w

tym kulturalnym gronie na zawsze zostanie kobietą, która

rozbierała się za pieniądze. Ale tamto życie przynajmniej dawało

jej wolność, która nie miała nic wspólnego z pokazywaniem się

nago, a przynajmniej pozwalała nie przejmować się opinią innych.

A poza tym można było przecież upaść jeszcze niżej niż ona.

Jedząc posiłek złożony z pięciu dań, z których pierwszym były

duszone żeberka z sałatką z czerwonej kapusty, gawędziła z

osobami siedzącymi obok niej. Gdy zabrano ze stołu talerze po

czwartym daniu, uświadomiła sobie, że już nie jest spięta, że

niczym się nie przejmuje. Ani Landonem i jego żoną, ani ludźmi,

którzy teraz, po śmierci Virgila, przestali ją zauważać. Od czasu

pogrzebu wiedzie zupełnie inne życie. W ciągu zaledwie jednego

miesiąca zmieniło się ono zupełnie.

— Słyszałem, że Chinooki nie wypadły jeszcze z play off—

odezwał się jeden ze wspólników Virgila w interesach, Jerome

Robinson, który siedział po jej lewej stronie. Pochyliła się więc

lekko i spojrzała w jego ciepłe brązowe oczy. — Jak tam drużyna?

— zapytał.

background image

— Dobrze nam idzie — odpowiedziała, gdy postawiono przed nią

panna cottę ze świeżymi owocami. — Oczywiście byliśmy bardzo

zaniepokojeni po stracie Bresslera, ale pojawił się Savage i dzięki

niemu drużyna nie straciła rozpędu. Chcieliśmy, żeby zawodnicy

zagrali razem kilka meczów, zanim wystąpią w rozgrywkach, żeby

stanęli na nogi i dopasowali się do siebie, ale bardzo szybko się

zgrali. — A w każdym razie tak mówił poprzedniego dnia trener

Nystrom. Wzruszyła ramionami i wzięła łyżeczkę. — Jak dotąd

zdobyliśmy w rozgrywkach łącznie dwadzieścia trzy bramki i

osiemdziesiąt dziewięć punktów. Myślę, że mamy naprawdę spore

szanse na zdobycie tegorocznego pucharu. — To dodała już od

siebie. Jerome się uśmiechnął.

— Virgil byłby z ciebie dumny.

Chciała tak myśleć. Ale co ważniejsze, pierwszy raz w życiu sama

była z siebie dumna.

— Mój ojciec był zniedołężniałym staruszkiem — zauważył

Landon z przeciwległej strony stołu.

— O twoim ojcu można powiedzieć wiele rzeczy — Jerome

odwrócił się do Landona — ale nie to, że był zniedołężniały.

Faith uśmiechnęła się i upiła łyk deserowego wina. Została jeszcze

jakiś czas po kolacji, żeby kupić to i owo na aukcji. Odbierając

płaszcz z szatni, zdała sobie sprawę, że choć od śmierci Virgila

upłynął zaledwie miesiąc, swobodniej czuła się w irlandzkim

background image

pubie w towarzystwie hokeistów niż w gronie osób, wśród których

obracała się przez ostatnie pięć lat. Chociaż oczywiście nie

wszyscy członkowie śmietanki towarzyskiej Seattle są snobami,

którzy okazują innym swoją wyższość. O nie. Trafiali się i tacy

jak państwo Jerome — mili ludzie, którzy przypadkiem mają

pieniędzy jak lodu. To raczej Faith się zmieniła, znowu stała się

kimś innym. Kimś,

kogo jeszcze nie zna. Nie jest już ani striptizerką, ani króliczkiem

„Playboya", ani żoną milionera. Najdziwniejsze jednak z tego

wszystkiego jest to, że choć nie zna jeszcze tej nowej Faith, już ją

polubiła.

W domu zastała Valerie, która wróciła z meczu hokejowego.

Razem z Pavlem oglądali zwycięstwo Chinooków, którzy

pokonali Sharków dwa do zera. Środowy mecz ma być znowu

rozegrany w San Jose i jeśli Chinooki go wygrają, przejdą do

następnej rundy. Jeśli nie, wrócą do Seattle na szósty mecz.

— Pavel prosił, żebym ci podziękowała za udostępnienie loży.

— Gdy się z nim zobaczysz, powiedz mu, że nie ma za co —

odparła Faith i poszła do swojego pokoju. Położyła się od razu do

łóżka z poczuciem dziwnego spokoju, jakby wreszcie odnalazła

się w życiu. Spała jak kamień aż do pierwszej. Obudziła ją

Pebbles, która wskoczyła na łóżko i zwinęła się przy niej w

kłębek.

background image

— Co tu robisz? — zapytała suczkę sennym głosem. — Zmykaj.

Paciorkowate oczy Pebbles spoglądały na nią w ciemności, gdy z

sąsiedniego pokoju dobiegł głośny jęk. Faith natychmiast go

rozpoznała — następny też. Najwyraźniej Valerie i Pavel nie

poszli to hotelu.

Następnego rana Pavla nie było, a Valerie zachowywała się jak

gdyby nigdy nic. Zagadnięta przez córkę o minioną noc, obiecała,

że w przyszłości będą zachowywali się „ciszej".

— Wydawało mi się, że wspominałaś coś o hotelu —

przypomniała matce Faith.

— Mielibyśmy chodzić tam co noc? To by nas zrujnowało! Co

noc?

— Mogłabyś chodzić do niego. Valerie pokręciła głową.

— No, nie wiem. On mieszka u syna. Może gdy Tyson wyjedzie

na mecz. Jutro pogadam z nim o tym. — Zdjęła wielkie

bransoletki. — Nie masz nic przeciwko temu, żeby w środę

wieczorem obejrzał z nami mecz, prawda? Niech nie siedzi sam w

domu przed tym wielkim telewizorem.

Faith pomyślała, że matka mogłaby po prostu do niego pojechać.

— Nie, nie mam nic przeciwko temu. Dopóki nie zaczniecie się

zachowywać jak nastolatki przy wtórze Sexual Healing.

Valerie machnęła ręką, bagatelizując jej obawy.

— Pavel tak się emocjonuje tymi rozgrywkami, że nie można go

background image

oderwać od telewizora.

Jednak następnego wieczoru podczas pierwszej przerwy oboje

udali się do pokoju Valerie.

— Co oni tam robią? — zapytał Jules. Wszedł do kuchni i wziął

jedną z długich kanapek z bagietki, które Faith kupiła w

miejscowych delikatesach.

Rozległo się potężne uderzenie w ścianę, po którym nastąpiły

głośne wybuchy śmiechu i chichoty.

— Lepiej, żebyś nie wiedział. — Faith z dezaprobatą pokręciła

głową i ugryzła kęs korniszona. — Matka i ja przyjęłyśmy zasadę:

„Nie pytaj i sama nie mów". — Napiła się margarity i wróciła do

salonu. — W każdym razie ja ją

przyjęłam i staram się stosować. — Na kanapie, na miejscu Faith,

leżała z wyciągniętymi w górę łapkami Pebbles. — Bo ona,

podobnie jak jej pies, nie bardzo słucha, co się do niej mówi.

Jules usadowił się obok suczki i wolną ręką podrapał ją po

brzuszku.

— Przegapiłaś wczoraj dobry mecz.

Faith przysiadła na poręczy kanapy i spojrzała przez ramię w jego

zielone oczy

— Byłam na kolacji charytatywnej. — Przypomniał jej się Landon

i ściągnęła brwi. — Ale niestety już nie będę mogła na nich

background image

bywać. Landon i jego znajomi traktują mnie jak trędowatą.

— Jeśli chcesz chodzić na imprezy dobroczynne — powiedział

Jules między kolejnymi kęsami kanapki — powinnaś wziąć udział

w meczu golfowym Fundacji Chinooków.

— Nie wiedziałam, że taka fundacja istnieje.

— Owszem, i co roku organizuje mecz golfowy na cele

charytatywne. Na pewno chętnie cię do niej przyjmą i będziesz

miała dobrą zabawę.

Duży biust i golf nie idą w parze.

— Nie, dzięki. Jestem lepsza w organizowaniu imprez i

wypisywaniu czeków.

— Wiem, że Fundacja zbiera pieniądze także w inny sposób. Jeśli

chcesz, sprawdzę to.

Rzeczywiście, to może być coś dla niej. Przynajmniej się na tym

zna.

— Dobrze.

— Czy rozmawiał z tobą Darby?

— Nie. — Faith spojrzała na ekran telewizora, żeby zobaczyć, ile

minut pozostało do końca przerwy. Po pierwszych dwóch tercjach

Chinooki miały przewagę jednej bramki, ale przed nimi była

jeszcze trzecia część meczu, podczas której wszystko może się

zdarzyć. — A o co chodzi?

— Chce, żebyś udzieliła wywiadu miejscowej reporterce, Jane

background image

Martineau.

Faith słyszała o niej. Czytała jej felietony w „Post Intelligencer".

— Czy ona nie prowadzi kroniki towarzyskiej Seattle?

— Uhm, ale kiedyś była także dziennikarką sportową „Seattle

Timesa". Dzięki temu poznała swojego męża, Luca Martineau.

Nie wiem, czy pamiętasz, ale Luc był bramkarzem Chinooków,

zanim kilka lat temu przeszedł na emeryturę.

Faith miała tylko jedno pytanie:

— Kiedy miałabym udzielić tego wywiadu?

— Gdy Darby obgada wszystko. Pewnie w przyszłym tygodniu,

kiedy na mieście pojawią się nowe billboardy z tobą i Tysonem.

— Które zdjęcie wybrano?

— Nie jestem pewny, ale dowiemy się tego jutro na zebraniu PR-

u.

Pavel i Valerie wrócili do salonu i Jules zapytał:

— Co sądzicie o Dominiku Pisanim?

— Obrońcy Pittsburgha? Jest szybki i potrafi uderzyć w krążek.

— Pavel i Valerie usiedli na dwuosobowej sofie.

Pavel położył rękę na oparciu i zaczął głaskać Valerie po włosach.

— Dlaczego pytasz?

— Jeśli zagramy z Pittsburghiem w finale, na pewno utrudni życie

naszemu atakowi.

background image

— To prawda. A ty, Faith, co powiesz? — zapytał, patrząc na nią

niebieskimi oczami, takimi jakie ma Ty.

— Pytasz, co myślę o Pisanim? Pavel zaprzeczył ruchem głowy.

— Nie. Gdy widzieliśmy się ostatnio, wcześniej wróciłaś do domu

z San Jose, bo się źle czułaś. Jak się miewasz?

A, tak. Wtedy, gdy zobaczyła go bez gaci. Następnego dnia po

żenującej scenie z jego synem w Marriotcie.

— Już lepiej. Dziękuję.

W hali sportowej rozległy się dźwięki Who Let Dogs Out i Faith

skupiła uwagę na hokeistach, którzy wyjeżdżali właśnie z tunelu.

Ich ruchy stały się płynne i pełne gracji w chwili, gdy znaleźli się

na lodzie.

Tyson wjechał na lodowisko jako jeden z pierwszych. Faith

widziała go pierwszy raz od czasu, gdy się z nim całowała.

Poczuła dziwny skurcz serca i lekkie mdłości. Za chwilę jego

twarz ukazała się na telebimie, gdy wraz z kapitanem Sharków

podjeżdżał do koła wznowień.

Dwaj sportowcy popatrzyli na siebie spod kasków i przyjęli

pozycje z kijami na kolanach. Bezgłośnie poruszyli ustami —

mówili coś do siebie Każdy z nich uśmiechnął się i skinął głową,

ale Faith nie przypuszczała, żeby rozmawiali o pogodzie.

Uniosła szklankę do ust.

— Jak myślicie, co mówią?

background image

— Wymieniają uprzejmości — odparł Pavel i Jules parsknął

śmiechem.

* * *

— O co chodzi? — zapytał kapitana Sharków, patrząc mu w oczy.

— Masz okres?

Przeciwnik się zaśmiał.

— Ugryź mnie w dupę, Savage.

— Zabawne. To samo powiedziała twoja siostra, gdy widziałem

się z nią ostatni raz.

Podjechał sędzia i Tyson przeniósł uwagę na krążek, który ten

trzymał w ręce.

— Słyszałem, że wasza nowa właścicielka zrobiła z was pieski —

zrewanżował się kapitan przeciwnej drużyny.

Teraz z kolei Tyson się roześmiał i sędzia rzucił krążek. Dwaj

kapitanowie ruszyli do walki i trzecia tercja meczu zaczęła się od

ataku na bramkę Sharków.

Tyson grał przez trzy minuty, a potem podjechał do ławki i wziął

butelkę wody. Jego wzrok powędrował w stronę loży dla

właściciela drużyny w HP Pavilion. Tym razem Faith z nimi nie

pojechała. Dzięki Bogu.

Otarł twarz ręcznikiem, a potem zarzucił go sobie na szyję.

Minęły cztery dni, od kiedy całował się z Faith, i nie mógł

przestać o niej myśleć. Wciąż powracały do niego szczegóły

background image

tamtej sceny. Pamiętał dotyk jej miękkich ust, ich smak,

przyjemny, przywodzący na myśl piwo, namiętność i seks.

Przyciągnął ją do sobie, przycisnął jej piersi do swojego torsu i

prawie stracił rozum, cholera. Ona też musiała się zapomnieć, bo

wcale nie protestowała. Całowała go w szyję i prosiła, żeby ją

pieścił, wszędzie, i, o rany, chętnie spełniłby jej życzenie. Pragnął

wziąć od niej kartę-klucz i wciągnąć ją do pokoju, rzucić na łóżko

i zanurzyć twarz między jej piersi. „Chcę lizać cię po tatuażu" —

szeptała roznamiętniona i niech go szlag trafi, jeśli nie marzył,

żeby poczuć jej ciepłe usta na swojej skórze.

Była piękna i pożądał jej. Był na tyle szczery wobec siebie, aby

przyznać, że wciąż jej pragnie. Decyzja, żeby odejść i ją zostawić,

była jedną z najcięższych w jego życiu.

Rozległ się gwizdek i Tyson skupił się na meczu, bo podyktowano

uwolnienie. Poważnie traktował funkcję kapitana drużyny.

Dwudziestu czterech kolegów patrzyło na niego. Jest dla nich

wzorem, ich przywódcą, zarówno na lodowisku, jak i poza nim, i

wolał nawet sobie nie wyobrażać, jak by zareagowali, gdyby

wiedzieli, że Faith zrobiła mu malinkę na szyi. Nie miał o tym

pojęcia, ale Sam podczas treningu w niedzielę rano zwrócił mu

uwagę. Na poczekaniu wymyślił jakieś kłamstewko, że poderwał

kelnerkę w San Jose, chociaż nic takiego mu się dotąd nie

zdarzyło. Nie, bo jest kapitanem drużyny i poucza chłopaków,

background image

żeby się nie łajdaczyli.

Walker Brookes podjechał do koła wznowień po stronie pola

obrony Chinooków i czekał, aż arbiter rzuci krążek.

Chłopcy nabijali się z niego, że się upił i przeleciał kelnerkę, ale

uwierzyli w tę historyjkę. Jasne, że uwierzyli. Żadnemu z nich nie

przyszłoby na myśl, że to właścicielka drużyny przywarła do jego

szyi gorącymi ustami i zostawiła ten ślad. Jemu samemu ledwie

mieściło się to w głowie.

Romans z właścicielką drużyny może poważnie zagrozić szansom

drużyny na zdobycie Pucharu Stanleya i Tyson wciąż nie potrafił

uwierzyć, że stracił rozsądek z powodu kobiety. Szczególnie tej

kobiety. Niezależnie od tego, jak bardzo pragnął ją całować i

pieścić, i pozwolić, żeby ona odwzajemniła jego pieszczoty.

Krążek upadł na lodowisko i został przejęty przez Walkera, jednak

przeleciawszy po lodzie za jego plecy, trafił prosto do jednego z

obrońców Sharków. Drużyna San Jose ruszyła do ataku i trener

Nystrom dał znak Tysonowi, żeby włączył się do gry. Tyson

wetknął do ust gumowy ochraniacz na zęby i wciągnął rękawice.

Pavel Savage znany był z tego, że zamiast rozumem kierował się

czym innym i przez to popełniał błędy. Rozbijał rodziny i

zaprzepaszczał szanse na zdobycie pucharu.

Tyson ścisnął kij i przeskoczył przez bandę. Podniósł głowę i

podjechał na środek lodowiska, a Walker zajął w tym czasie

background image

miejsce na ławce. Tyson nie chciał być taki jak ojciec. Pocałunki z

panią Duffy były błędem i nie zamierzał tego błędu powtórzyć.

Postanowił, że nic ani nikt nie przeszkodzi mu w walce o puchar.

Ani inna drużyna, ubiegająca się o to samo trofeum. Ani obrona,

której przydałoby się trochę więcej siły i tempa, a już na pewno

nie dawna dziewczyna z rozkładówki z dużym biustem i miękkimi

ustami.

Rozdział 11

Faith spędziła całe przedpołudnie przed zebraniem PR-u na

przeglądaniu swojej szafy i wyrzucaniu z niej rzeczy, których

według wszelkiego prawdopodobieństwa już nigdy nie włoży.

Zapakowała kaszmirowe bliźniaki oraz stonowane kostiumy do

pudeł i zadzwoniła do organizacji dobroczynnej, żeby je zabrali.

Myślała, że z powodu zdenerwowania i niewyspania zaraz

eksploduje albo zemdleje, albo jeszcze coś innego. Nie dość, że

Chinooki poprzedniego wieczoru przegrały w dogrywce, to

jeszcze musiała przez całą noc słuchać namiętnych jęków

dochodzących z pokoju matki. Jakby tego było mało, Pebbles

zajęła całe jej łóżko. Jak jeden mały piesek może tak się

rozpychać? Za każdym razem, gdy próbowała wyrzucić Pebbles,

ta jakby nagle przybierała na wadze i robiła się bardzo ciężka.

A w ogóle dlaczego na to pozwalam? — zadała sobie pytanie,

ubierając się na zebranie. Na to i na wszystko inne? Matka

background image

najwyraźniej postanowiła zatrzymać się u niej na dłużej, nie

pytając o pozwolenie, i nocami jak szesnastolatka ukradkiem

wpuszczała swojego kochanka. Ohydny pies, którego Faith

nienawidziła, spał z nią przez większość nocy i zrobił sobie z jej

łóżka posłanie. Co się stało z jej życiem? W ogóle nie przypomina

tego, które wiodła w Vegas przed poznaniem Virgila, ani

późniejszego, już po ślubie. Teraz nabija sobie głowę wiedzą o

hokeju i stara się jak najwięcej z tego zapamiętać. Nie chce

popełnić błędu i nikogo zawieść, ale wciąż niewiele wie. I jeśli ma

być szczera, nie jest pewna, czy kiedykolwiek będzie wiedziała

więcej niż mniej.

Ubrania, które kupiła w Kalifornii i kazała sobie przysłać,

przybyły dzień wcześniej, na zebranie włożyła więc dżinsy i

różową koszulkę od Eda Hardy'ego, z czerwonym sercem i

skrzydełkami. Znalazła śliczne kożuszkowe botki UGG, i włożyła

do nich nogawki spodni. Był koniec kwietnia, w Szmaragdowym

Mieście wciąż panowały chłód i wilgoć.

Na trasie do Key Arena robiły się już korki i przyjechała na

miejsce spóźniona dziesięć minut.

— Naszym zdaniem to jest zabawne — powiedziała Bo, gdy Faith

zajęła miejsce obok Julesa. Pokazała jedno ze zdjęć

przedstawiających Faith i Tysona. — Wydaje się śmieszne, ale ma

pieprzyk.

background image

Faith zobaczyła fotografię, na której opiera stopę o ławkę między

udami Tysona. Twarz zwróciła do obiektywu, uśmiechnięta i

rozbawiona, Tyson natomiast patrzył na nią, jakby rozsadzała go

wściekłość. Bo rzeczywiście tak było. Granatowa bluza

podkreślała zimny wyraz jego oczu, a zaciśnięte

wydatne szczęki uwidaczniały cienką białą bliznę na jego brodzie.

Doskonale się prezentuje, stwierdziła Faith, wszystko w nim jest

pociągające. Stanowi ucieleśnienie marzeń każdej dziewczyny,

powoduje przyspieszone bicie serca i drżenie. Nie musi

występować na plakacie, billboardzie ani srebrnym ekranie, żeby

wyglądać jak młody bóg. Wystarczy tylko, że chodzi po ziemi.

Ostatnio widziała Tysona w telewizji, kiedy kibice San Jose

wygwizdali go za to, że zakwestionował zdobytą przez

przeciwnika bramkę. Pokłócił się z sędzią i uderzył kijem o lód,

ale gdy jechał na ławkę kar, gwizdy zamieniły się w wiwaty i

uśmiechnął się półgębkiem. Co w jego przypadku równało się

szerokiemu uśmiechowi.

— Według mnie zdjęcie po lewej jest lepsze — zauważył Jules.

Faith ubrała się na to zebranie całkiem zwyczajnie, za to Jules

przeciwnie — włożył jaskrawopomarańczową koszulę w czarne

paski. Wyglądał jak dynia.

— To, że Faith stoi przed Tysonem, stwarza wrażenie głębi. A w

billboardzie chodzi o trzeci wymiar. — Wzruszył ramionami. —

background image

Poza tym Święty nigdy nie zgodzi się na tamto zdjęcie.

— Skąd wiesz, które Tyson będzie wolał? — zapytała Faith.

Czyżby ci dwaj pod jej nieobecność doszli do porozumienia?

— Bo na tamtym wygląda, jakbyś deptała mu po jajach. Ojej, to

chyba niedobrze. A może nie?

— Hm, jako graficzka z dużym doświadczeniem w reklamie i

singielka uważam, że tamto opowiada jakąś historię — stwierdziła

Bo, wskazując swój typ. Faith spojrzała na asystenta, a potem na

Bo. Oboje patrzyli na siebie ostro i Faith zaczęła się zastanawiać,

czy coś uszło jej uwagi.

Zabrał głos Tim, szef działu:

— Na początek skłaniam się ku temu z podtekstem. Jeśli spotka

się z dobrym przyjęciem, pójdziemy za ciosem i za miesiąc

opublikujemy to drugie.

Faith nie była graficzką, nie reprezentowała też singli, ale

zgadzała się z Julesem.

— Jeśli zamierzamy opublikować oba w odstępie kilku tygodni, to

moim zdaniem lepiej zacząć od zdjęcia, na którym ja stoję z

przodu, a Ty, wściekły, z tyłu.

— Wcale nie byłem wściekły — zaprzeczył Ty, wchodząc do sali,

która natychmiast wydała się mniejsza. Ubrany był w dżinsy i

czarny golf z logo Nike. W przeciwieństwie do kolegów z

drużyny, którzy wyglądali niechlujnie z zarostem, Tyson

background image

prezentował gładką twarz. Miał wilgotne włosy, jakby właśnie

wyszedł spod prysznica. Faith nie spodziewała się, że go zobaczy.

Powiedziano jej, że drużyna jest na treningu, i uznała, że Tyson

nie przyjdzie na zebranie.

Przez chwilę patrzył jej w oczy elektryzująco niebieskimi oczami,

po czym podszedł do makiet. Założył ramiona na piersi i rozstawił

nogi. Jego levisy były tak wytarte, że muskularne pośladki

wypychały tylne kieszenie. Wskazał zdjęcie, na którym Faith

trzymała stopę między jego udami.

— To wygląda, jakby pani Duffy deptała mi po jajach. Jules się

zaśmiał, a Faith zagryzła wargę, żeby powstrzymać

się od parsknięcia.

Asystentka ściągnęła gumkę ze swojego kucyka.

— Ale opowiada jakąś anegdotę.

— Uhm — przyznał Ty. — Historię o tym, jak depcze mi się po

jajach.

Dziewczyna zrobiła taką minę, jakby sama chciała go podeptać

swoimi martensami.

— Cóż, na pewno nie o taki efekt nam chodzi — Tim uspokoił

kapitana Chinooków.

— Och, sama nie wiem — powiedziała Faith, gdy Tyson odwrócił

się do niej. — Wydaje mi się jednak, że znajdzie się więcej niż

background image

kilka kobiet, którym to zdjęcie się spodoba. — Spojrzała na płaski

brzuch Tysona i wypukłość pod pięcioma guzikami przy rozporku.

Przesunęła wzrokiem po wyraźnie zarysowanych mięśniach na

jego piersi, a następnie po bliźnie na brodzie i zatrzymała na

niebieskich oczach. — I więcej niż kilku mężczyzn.

— Właśnie — włączył się Jules — a nie o to chodzi w tej

kampanii. Mamy wywołać wrażenie konfliktu, a nie sugerować,

że Faith depcze Świętemu po jajach.

— Dzięki ci, Jules.

— Nie ma za co, Święty.

Faith pochyliła głowę, żeby ukryć uśmiech. Mężczyźni są

zdecydowanie przeczuleni na punkcie swoich jaj.

— Ale to zmysłowy i zabawny przekaz — zaprotestowała Bo,

znowu zbierając swoje krótkie kasztanowe włosy w kucyk.

Podczas gdy Bo i Jules nadal dyskutowali o zdjęciu i męskich

jajach, Tyson spojrzał Faith w oczy. Wokół jego pięknych oczu

pojawiły się drobne zmarszczki i Faith pomyślała, że Tyson zaraz

uśmiechnie się szeroko.

Oczywiście tak się nie stało, ale poczuła przyjemne ciepło

rozchodzące się wzdłuż kręgosłupa, które po chwili ogarnęło całe

jej ciało.

— Ale rzeczywiście, nie chcę nic zrobić Świętemu w jaja. W

każdym razie nie dziś — oświadczyła. — Będzie ich potrzebował,

background image

żeby zdobyć dla mnie puchar.

***

Wciąż to samo, aluzje do jego jaj. Naprawdę będzie musiał

skończyć te rozmowy z Faith. Zwłaszcza przy innych. W jakiś

chory, przewrotny sposób go podniecają.

— Zacznijmy od tego. — Tim wskazał plakat z Faith stojącą przed

Tysonem. — Zdjęcie z szatni wykorzystamy później. Albo

wybierzemy jeszcze inne z tamtej sesji — dodał, jakby nagle

zmęczony, i skierował się do drzwi. — Muszę wziąć aspirynę.

— Tim, poczekaj! — zawołała Bo i pobiegła za nim. — Nie

wysłuchałeś moich propozycji co do podpisów.

— Szkoda mi tego gościa — mruknął Jules i wstał.

— A ja ją lubię.

— Jest agresywna jak chihuahua, który udaje pitbulla.

— Chyba to mi się właśnie w niej podoba. — Faith również się

podniosła i Tyson przesunął wzrok z jej ust na różową bluzkę z

długimi rękawami. Na przodzie widniało serce z anielskimi

skrzydłami. Zniknęły czarne spodnie i luźne beżowe spódnice.

Miała też na sobie dżinsy, które opinały jej biodra i uda, i włożyła

do nich kożuszkowe botki w stylu Pocahontas. W tamtych

obszernych stonowanych ciuchach wyglądała starzej. W tych od

razu wydawała się swobodniejsza i bardziej bezpośrednia.

background image

— To wredna baba.

Faith wzięła do ręki dużą skórzaną torebkę na złotym łańcuchu.

— Po prostu ma własne zdanie. I nie pozwala sobą rządzić.

— Twoja mama też nie pozwala sobą rządzić i nie zauważyłem,

żebyś była zadowolona z tego, że ma własne zdanie.

— Moja matka nie ma zdania. Ma problemy. — Faith, zanim

ruszyła do drzwi, zerknęła na Tysona. — Zachowuje się jak

szesnastoletnia smarkula.

— Pani Duffy! — zatrzymał ją Ty. — Może pani zostać jeszcze

chwilę? — Musi omówić z nią coś.

— Jasne — rzuciła przez ramię, zatrzymując się tuż przed

drzwiami. — Zaraz do pana przyjdę. — Gdy rozmawiała z

asystentem, Tyson przesunął wzrokiem po jej jasnych włosach w

dół, ku metalowym guzikom przy tylnych kieszeniach dżinsów.

Tamten epizod w hotelu był kolosalną pomyłką. Tyson mógł

udawać, że nic się nie zdarzyło, ale uznał, że lepiej będzie

postawić sprawę jasno, zanim urośnie ona do rangi problemu.

Faith odwróciła się i zostawiła drzwi uchylone.

— Chodzi o tamten wieczór? — zapytała, podchodząc do niego.

— Tak.

W porządku. Więc pan o tym wie.

Jak mógł nie wiedzieć? Był przy tym, jak go całowała po

szyi.

background image

— Prześladuje mnie to od tygodnia — ciągnęła Faith. Tyson oparł

się o brzeg stołu i splótł ręce na piersi. Coś

mu się tu nie podoba.

— Początkowo byłam wstrząśnięta. — Pokręciła głową i zza jej

ucha wysunęło się pasmo włosów. — Aż mnie... aż mnie zemdliło.

— Ale tylko stałam i patrzyłam.

Mdliło ją?! Nic na to nie wskazywało, gdy całowała go, jakby to

była jej praca, i dawała z siebie wszystko, żeby zasłużyć na

porządny napiwek. Ściągnął brwi z irytacją.

— Nie tylko stała pani i patrzyła.

— Mogłam coś zrobić. Sama nie wiem... Byłam w szoku. —

Spojrzała na czubki swoich botków i włosy opadły jej na policzki,

zasłaniając twarz. — Wciąż mam to przed oczami.

On też. I w tym był właśnie szkopuł.

— Boże, mam ochotę wziąć szpikulec do lodu i usunąć to z

mózgu.

Jego irytacja zamieniła się w gniew. Jednocześnie miał bolesną

świadomość, że bardzo podoba mu się jej pupa w tych dżinsach.

— Może powinna była pani pomyśleć o tym wcześniej. Zanim

zrobiła mi pani malinkę i błagała, żebym ją pieścił.

— Co takiego? — Spojrzała mu w twarz. — O czym pan mówi?

Odsunął golf i odsłonił mały purpurowy ślad na szyi.

— O tym. — Oparł ręce na stole. — Nawet jej nie zauważyłem,

background image

dopiero następnego rana podczas treningu Sam zwrócił mi na nią

uwagę.

Faith rzuciła torebkę na pobliskie krzesło i zrobiła krok do przodu.

Chłodnymi palcami musnęła jego szyję, odsuwając golf. To

dotknięcie wywołało w jego piersi falę gorąca, która następnie

spłynęła do krocza.

— Prawie nie widać.

— Zbladła od niedzieli. — Spojrzał jej w oczy, a potem na usta,

które teraz znajdowały się zaledwie kilka cali od jego twarzy. —

Musiałem wymyślić bajeczkę o kelnerce.

— Uwierzyli panu?

Gdy ostatnim razem była tak blisko, jej usta sunęły po jego szyi, a

zęby ugryzły go w ucho. „Pieść mnie" — prosiła szeptem, a on

niczego bardziej nie pragnął.

— Przykro mi. — Zmarszczyła czoło i odsunęła się od niego.

Zarumieniła się i wzruszyła ramionami. — Uległam urokowi

chwili i poniosło mnie.

— Ale potem była pani przerażona i zrobiło się pani niedobrze?

— Słucham? Och, nie. Nie mówiłam o tym — wskazała jego

szyję — tylko o tym, jak po powrocie do domu zastałam

pańskiego ojca z moją matką. Nagich. Kochali się — machnęła

r

ęką —

na

podłodze, przed kominkiem w moim mieszkaniu.

Teraz on zapytał zdziwiony:

background image

— Co?!

— Pański ojciec i moja matka... przyłapałam ich razem.

— Proszę poczekać. — Uniósł rękę. — Mój ojciec i pani matka

się znają?

— I to dobrze.

Przypomniał sobie kobietę, którą widział podczas sesji zdjęciowej.

Nie była brzydka, tylko pospolita, w złym stylu. Dokładnie w

typie jego ojca.

— Zastała ich pani, jak się kochali?

— Właśnie, i to było niesmaczne. Oni.... — Podniosła rękę, jakby

chciała odsunąć przykre wspomnienie. — Robili to na pieska.

Jeśli dobrze widziałam.

— Żartuje pani?

— Chciałabym!

Chociaż romans jego ojca z jej matką musi zakończyć się

kompletną klapą, Faith była tak wytrącona z równowagi, że mimo

woli się roześmiał.

— Och. — Wymierzyła w niego palec. Jej krótko obcięte

paznokcie pomalowane były bladoróżowym lakierem. — Pana to

bawi? Człowieka, który nigdy się nie śmieje?

— Ależ się śmieję.

Zwróciła smukły palec w swoją stronę.

— Ze mnie!

background image

— Jest pani tak wzburzona, że to naprawdę zabawne. — Patrzyła

na niego z godnością, śliczna i seksowna, w różowej bluzce i

botkach.

— Gdyby widział pan to, co ja, też byłby pan wzburzony.

— Proszę mi wierzyć, widziałem nieraz. — Pavel nie chwalił się

swoimi erotycznymi podbojami, ale też nie grzeszył zbytnią

dyskrecją. — Pierwszy raz, gdy miałem siedem lat. — Wszedł do

salonu i zobaczył ojca uprawiającego seks na antycznej komodzie

matki. A matki nie było w domu.

Faith uchyliła różowe usta i z przejęcia głośno wciągnęła

powietrze.

— Ja miałam pięć lat! Ona wpuszcza go w nocy ukradkiem i

wypuszcza, zanim wstanę. Pański ojciec jest jak duch. Gdyby nie

zachowywali się tak głośno, w ogóle nie wiedziałabym, że u nas

bywa.

No tak. To wyjaśnia nagłe zniknięcia ojca i jego niespodziewane

powroty. Tyson ostatnio rzadko widywał staruszka i domyślał się,

że ma to coś wspólnego z kobietą.

— No, i wykopali Pebbles, która teraz sypia ze mną.

— Pebbles?

— Suczkę mojej matki. — Faith zatknęła włosy za ucho i opuściła

ręce. — Ona mnie nie cierpi, zresztą z wzajemnością. Wciąż na

mnie warczy i szczeka. Chyba że czegoś chce. Na przykład ułożyć

background image

się w moim łóżku.

Tyson przechylił głowę na bok i przyjrzał jej się.

— To dlaczego jej pani nie wyrzuci?

— Próbowałam. — Westchnęła. — Ale patrzy na mnie tymi

swoimi oczkami i nie mam serca tego zrobić. A teraz, gdy

wskakuje mi do łóżka, wiem, że Pavel jest w sąsiednim pokoju,

nagi, z moją matką. — Skrzywiła się i opuściła głowę. — Być

może tak bardzo by mi to nie przeszkadzało, gdyby matka nie

jęczała i nie krzyczała, jakby ją ktoś mordował.

Nie takiej reakcji spodziewał się po byłej striptizerce i

dziewczynie z rozkładówki. Wieloletniej striptizerce i dziew-

czynie z rozkładówki. Choć tak naprawdę nie wiedział, czego się

spodziewał. Pewnie, że nie będzie traktowała seksu jako czegoś

gorszącego, niezależnie od tego, kto go uprawia. Tak przynajmniej

podchodziły do tego striptizerki, które znał.

— O rany.

— „O rany" w jakim sensie?

— Jak na kogoś, kto zarabiał na życie, rozbierając się publicznie,

ma pani bardzo zasadniczy stosunek do seksu.

— To była tylko praca. — Pokręciła głową i spojrzała mu w oczy.

— Striptiz nigdy nie miał dla mnie nic wspólnego z seksem.

Czegoś tu nie rozumiem. Kobieta, która się rozbiera, to sam seks,

pomyślał Tyson.

background image

— Podobnie jak pozowanie dla „Playboya" — dodała. Niech to

powie tym wszystkim facetom, którzy oglądali

jej zdjęcia, bo niech go szlag, jeśli nie emanowały seksem. W jego

ocenie tak. Nie miał co do tego wątpliwości. Przypomniał sobie

perły, które miała na szyi, i poczuł podniecenie.

— Gadanie. Sprzedawała pani seks. Wzruszyła ramionami.

— To było udawane.

Nie wierzył jej, ale cała ta rozmowa o seksie sprawiła, że zaczął

sobie wyobrażać, jak wsuwa ręce w jej dżinsy i ujmuje gładkie,

nagie pośladki, a ona znowu muska ustami jego szyję. Uznał, że

najlepiej będzie, jeśli odejdzie, choć wcale nie miał na to ochoty.

Włożył tego dnia luźne dżinsy, ale nie aż tak luźne.

— Jeszcze raz przepraszam, że pocałowałem panią tamtego

wieczoru. — Zerknął na zegarek, jakby gdzieś się spieszył. —

Wypiłem za dużo piwa. Ale to mnie nie usprawiedliwia, więc

przepraszam.

Zrozumiała — dzięki Bogu — i wzięła torebkę z krzesła.

— Oboje trochę się zapomnieliśmy — przyznała.

— Przypiszmy to działaniu alkoholu i zapomnijmy o wszystkim.

— Nie ma problemu, ja już zapomniałam. — Przewiesiła torebkę

przez rarmię. — A pan?

W każdym razie starał się, jak mógł.

background image

— Ja też. Ma pani moje słowo, że to się więcej nie powtórzy. —

Stała przed nim jak wcielenie seksu, miał ochotę rzucić się na nią i

ją pożreć. — Mogłaby pani biegać przy mnie nago i nawet nie

tknąłbym pani palcem.

Faith z powątpiewaniem uniosła brew.

— Czyżby?

— Uhm. — Obrzucił spojrzeniem jej piersi pod bluzką, po czym

podniósł wzrok. — Gdyby pani teraz zdjęła tę bluzkę, to i tak nie

zrobiłoby na mnie wrażenia.

— Nie drgnąłby panu ani jeden mięsień? Wzruszył ramionami.

— Pewnie zacząłbym ziewać.

Rzuciła torebkę na podłogę i chwyciła brzeg bluzki.

— Na pewno nie zrobiłoby to na panu żadnego wrażenia? Jasna

cholera.

— Uhm.

Podciągnęła bluzkę, aż ukazał się pasek gołego ciała nad dżinsami

opinającymi jej biodra.

— Nic pan nie czuje?

Tyson gra w NHL od ponad piętnastu lat. Umie zachować

kamienną twarz.

— Nic a nic.

Żeby tego dowieść, ziewnął przeciągle. Co było trudne, biorąc pod

uwagę fakt, że miał kłopoty z oddychaniem. Zaśmiała się cicho,

background image

uwodzicielsko, i zadarła bluzkę nieco wyżej, nad pępek ozdobiony

różowym kamieniem.

— Wciąż nic?

Krew uderzyła mu do głowy. Walczył z pragnieniem, żeby paść na

kolana i przycisnąć usta do tego gładkiego brzucha.

— Przykro mi, pani Duffy. — A potem powiedział największe

kłamstwo tego dnia: — Nie jest pani aż tak atrakcyjna. Uniosła

bluzkę jeszcze wyżej, odsłaniając szczupłe żebra.

— Tak pan uważa?

— Uhm.

— Wielu mężczyzn mówiło mi, że jestem piękna.

— Wielu mężczyzn kłamie, żeby uwieść kobietę. — Bluzka

powędrowała jeszcze kilka cali w górę. — Nawet taką, która nie

wydaje im się atrakcyjna? Objął spojrzeniem jej płaski brzuch,

gdy zadarła bluzkę nad brzeg różowych satynowych miseczek

stanika.

— To zależy.

— Od czego?

— Jeśli jest już po północy i zamykają bar... —Wstrzymał oddech,

czekając na dalszy ciąg. — Przed zamknięciem baru kobiety nagle

zyskują na atrakcyjności. Ale ja nigdy nie należałem do tych,

którym jest wszystko jedno, kogo zaciągną do łóżka. Mogłaby

pani podejść i usiąść mi na kolanach, a ja i tak bym zasnął.

background image

Zaśmiała się jeszcze niższym głosem, jakby czytała mu w myślach

i wiedziała, że cały czas kłamie.

— Nie siadałam nikomu na kolanach, odkąd wiele lat temu

odeszłam z Aphrodite, ale wyobrażam sobie, że to jak jazda na

rowerze. — Chwyciła bluzkę jedną ręką, a drugą przesunęła

powolnym, zmysłowym ruchem po gołym brzuchu. —

Gwarantuję, że by pan nie zasnął. — Dotykająca się kobieta

zawsze miała w sobie coś kuszącego i grzesznego. — W jednej

chwili zacząłby pan łkać jak dziecko i prosić o litość.

— Śmiałe przypuszczenie, pani Duffy.

— Tylko stwierdzam fakt, panie Savage. — Musnęła małym

palcem pasek dżinsów, po czym wsunęła palec pod górny guzik

rozporka. — Jeszcze pan nie zasnął?

— Proszę dalej. Dam pani znać w razie czego. Włożyła za pasek

spodni środkowy palec.

— Znudzony?

— Tak jakby.

— Chwileczkę. — Jej ręka znieruchomiała, a jemu zamarło serce.

— Czy siadanie na kolanach nie jest nieprzyzwoite?

Nie, do diabła!

Zaśmiała się i opuściła bluzkę.

— A dopiero co obiecaliśmy sobie, że to się więcej nie powtórzy.

Zacisnął ręce na krawędzi stołu, żeby nie wyciągnąć ich do niej.

background image

Żeby nie złapać jej za pasek dżinsów i nie przyciągnąć do siebie,

aż znalazłaby się między jego udami, tuż przy kroczu. Pragnął jej

powiedzieć, że może zachowywać się tak nieprzyzwoicie, jak

tylko jej się podoba. Przyszło mu na myśl jego łóżko, ale gdy

spojrzał w jej oczy, w których dopatrzył się wyrachowania,

natychmiast oprzytomniał. Rozpaliła go do czerwoności, ale sama

nic nie czuła. Sięgnęła po torebkę.

— O tym też zapomnimy? Da się zrobić?

— Nie ma sprawy. — Czując pulsowanie w kroczu, po

wewnętrznej stronie uda, dodał: — Ja już zapomniałem.

Faith ruszyła do drzwi, ale odwróciła się jeszcze i spojrzała na

niego.

— Ja też. Nie pan jeden był znudzony. — Drzwi otworzyły się,

zanim nacisnęła na klamkę, i do pokoju wszedł jej asystent.

— O co chodzi, Jules? — zapytała.

Ten spojrzał najpierw na nią, a potem na Tysona.

— Przyszedłem ci powiedzieć, że umówiłem cię w przyszłym

tygodniu na spotkanie z szefową Fundacji Chinooków.

— Świetnie. — Poprawiła torebkę na ramieniu i po raz ostatni

spojrzała na Tysona. — Do zobaczenia, panie Savage. Jules

odprowadził ją wzrokiem, a gdy wyszła, zapytał:

— Czy coś jest między tobą a Faith?

— Nic — odparł zgodnie z prawdą Ty. Niczego między nimi nie

background image

ma i być nie może.

— Odnoszę inne wrażenie.

— Jestem kapitanem jej drużyny hokejowej. — Tyson potarł

twarz. To co się stało przed chwilą, do licha? — To wszystko.

— Mam nadzieję, że tak jest naprawdę. To moja szefowa i nie

pozwalam sobie myśleć o niej w taki sposób — powiedział

ostrzegawczo Jules.

— Czyli w jaki?

— W taki, w jaki na nią patrzyłeś. Jakby stała przed tobą naga.

Jules był tak bliski prawdy, że Tyson spojrzał na niego zdziwiony.

— A jeśli nawet tak było, to co cię obchodzi... jeśli mogę

wiedzieć?

— Obchodzi mnie, bo niedawno owdowiała i czuje się samotna.

Nie chciałbym, żeby ktoś ją skrzywdził.

— Bardzo się o nią troszczysz — zauważył Tyson.

— Owszem, troszczę się, ale ona da sobie radę. Bardziej martwię

się o Chinooków. — Jules splótł ręce na piersi. — Jak ci się

wydaje? Co pomyślą twoi koledzy, gdy się dowiedzą, że kręcisz z

właścicielką drużyny?

— Chyba to wiesz. Więc może mi powiesz!

Jules pokręcił głową i spojrzał Tysonowi w oczy. Chociaż hokeista

miał wielką ochotę walnąć go w łeb, podziwiał faceta, który nie

daje za wygraną, jeśli jest przekonany o swojej racji. Mimo że

background image

niechętnie to przyznawał, Jules miał rację.

— Chyba nie muszę ci mówić, dlaczego byłoby to straszliwą

głupotą. Nie ma powodu, żebyśmy nie dowalili Sharkom w

najbliższym meczu i nie przeszli do trzeciej rundy. Wtedy

staniemy się jedną z trzech drużyn ubiegających się o puchar. Sam

wiesz, jak to podziała na ciebie i wszystkich innych.

— Owszem, zdaję sobie sprawę. — Tyson wstał. — Roz-

mawialiśmy o jej matce i moim ojcu, którzy się spotykają. — Tak

było rzeczywiście, zanim zaczął patrzeć na nią, jakby była naga.

— Lubię cię, Jules. Gdybym cię nie lubił, powiedziałbym ci,

żebyś pilnował swoich spraw. — Podszedł do drzwi, zatrzymał się

przed nimi i spojrzał Julesowi w twarz. — I będę z tobą szczery.

Cała drużyna widziała te zdjęcia w „Playboyu". Nie ma sensu się

wypierać. Do diabła, ty też je widziałeś i pani Duffy najwyraźniej

wcale to nie przeszkadza. Ale myśleć o niej takiej, jaka jest na

tych zdjęciach, a zrobić krok dalej, to zupełnie co innego. Nie

pozwolę, żeby coś przeszkodziło nam w przejściu do finałów,

zapewniam cię. Od piętnastu lat walczę o ten puchar. Byłem o

jeden strzał w dogrywce od tego, żeby zobaczyć swoje nazwisko

wygrawerowane na jego podstawie, i nie zaprzepaszczę kolejnej

szansy.

Tyson rzucił Julesowi ostatnie, poważne spojrzenie i wyszedł z

pokoju.

background image

Zaparkował swoje bmw na niższym poziomie podziemnego

parkingu i w czasie jazdy do domu obmyślał strategię drużyny

podczas czekającego ich następnego wieczoru meczu. Muszą

zablokować obronę San Jose, przetrwać drugą rundę i przejść do

trzeciej. Przed oczami stanął mu obraz Faith i Julesa. A później

przypomniał sobie o swoim ojcu i jej matce. Dlaczego staruszek

musiał poderwać akurat ją, jakby w Seattle nie było innych

kobiet? Tyson tego nie rozumiał. I nie mógł pojąć, jak ojciec to

robi. Jakby Pavel był jakimś czarodziejem i wystarczyło jedno

jego skinienie, żeby babki ustawiały się do niego w kolejce.

Przejechał przez most pontonowy łączący jezioro Waszyngtona z

Mercer Island. Zaparkował samochód między bugattim veyronem

a należącym do ojca cadillakiem.

— Rany, tato — zaczął, wchodząc do kuchni i rzucając kluczyki

na ciemnobrązowy granitowy blat. — Nie powiedziałeś mi, że

masz romans z matką Faith Duffy, która was nakryła.

Pavel wzruszył ramionami, zamknął lodówkę i odwrócił się do

syna.

— Faith miała być w Kalifornii. — Znów wzruszył ramionami,

jakby to wszystko wyjaśniało, i otworzył puszkę molsona. — Ale

poczuła się źle i wcześniej wróciła do domu.

Tyson wątpił, że złe samopoczucie było przyczyną jej

background image

przedwczesnego powrotu. Podejrzewał, iż miał on więcej

wspólnego z pocałunkami w hotelowym holu niż zatruciem

pokarmowym czy grypą.

— Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?

— Nie zrozumiałbyś. — Pavel upił łyk piwa.

— Nie. Nic nie mówiłeś, bo wiedziałeś, że będę niezadowolony.

— Tyson westchnął i pokręcił głową. — Seattle to duże miasto,

tato. Nie mogłeś sobie znaleźć jakiejś innej kobiety do łóżka?

Musiałeś zaciągnąć do niego akurat matkę Faith Duffy?

Pavel powoli opuścił rękę, w której trzymał puszkę.

— Nie mów tak o niej.

Co za paradoks. Można traktować kobietę jak szmatę i ojciec nie

ma nic przeciwko temu, ale nie można wyrażać się o niej bez

szacunku.

— A co będzie, gdy z nią zerwiesz? — Bo Tyson nie miał

wątpliwości, że to prędzej czy później nastąpi. — Nie chcę, żeby

potem nachodziła mnie jakaś rozhisteryzowana baba. —

Jak te wszystkie przed nią, gdy dowiadywały się, że Pavel jest

żonaty albo że się z nimi nie ożeni. Albo że znalazł sobie inną.

— Val nie jest z tych, które od razu się przywiązują. Przyjechała

tu na krótko, żeby być z córką w trudnym okresie. Jest bardzo

oddaną matką.

To przypomniało Tysonowi o innej sprawie, o której zamierzał

background image

pogadać z ojcem. Wcześniej nie miał okazji, żeby zapytać go,

kiedy wraca do domu.

— Jakie masz plany? — zagadnął teraz. Podszedł do lodówki i

otworzył drzwi ze stali nierdzewnej.

Pavel przewrócił oczami i podał synowi puszkę.

— Na razie piję piwo. A wieczorem Valerie zaprosiła mnie na

kolację. Na pewno obie panie nie będą miały nic przeciwko, jeśli

się do nas przyłączysz.

Po ostatniej rozmowie z Faith i gigantycznym wzwodzie, jaki u

niego wywołała? Nie ma mowy.

— Umówiłem się z kilkoma kolegami w Conte na pokera i

kubańskie cygara. — Oj, jest w takim nastroju, żeby chętnie

skopałby komuś tyłek przy stole pokerowym.

— Za dużo czasu spędzasz w męskim towarzystwie. Dlatego masz

taki zły humor.

— Nie mam złego humoru! Rany, niech wszyscy się wreszcie ode

mnie odczepią!

Pavel pokręcił głową.

— Zawsze byłeś drażliwy. Jak twoja matka.

Co ten ojciec wygaduje? Drażliwy? Jak matka? Tyson w ogóle nie

jest do niej podobny. Matka przez całe życie

kochała niewłaściwego mężczyznę, a Tyson jeszcze nigdy w życiu

tak naprawdę się nie zakochał.

background image

— Musisz znaleźć sobie jakąś dziewczynę — orzekł ojciec. —

Dziewczynę, która się tobą zaopiekuje.

To tylko dowodzi, że ojciec w ogóle go nie zna. Jeszcze kobiety

mu w życiu brakuje! Krótka przygoda to co innego, ale i taka za

bardzo go rozprasza. Teraz nie może sobie pozwolić nawet na

jednorazowe bzykanko.

Rozdział 12

W poniedziałek rano do gabinetu Faith w Key Arena weszła Jane

Martineau, drobna kobieta z ciemnymi włosami, w okularach.

Skromnie umalowana, ubierała się na czarno. Była nie tyle ładna,

ile pełna uroku. Wiedząc, że jest dziennikarką kroniki

towarzyskiej i żoną byłego bramkarza, Luca Martineau, Faith

spodziewała się kogoś w innym typie.

— Dziękuję, że zgodziła się pani ze mną spotkać — zaczęła,

ściskając dłoń Faith. Postawiła na stole teczkę z czarnej skóry i

otworzyła ją. — Musiałam zaszantażować Darby'ego, żeby

namówił panią na ten wywiad. Napuściłam też na niego żonę.

— Nie wiedziałam, że jest żonaty. — Faith długo zastanawiała się,

co włożyć na ten wywiad. Zdecydowała się na białą bluzkę,

czarną ołówkową spódnicę i czarne lakierki z paskiem w kształcie

litery T. Chyba trochę przesadziła.

background image

Jane wyjęła z teczki notes i długopis.

— Z moją najlepszą przyjaciółką od czasów szkolnych, Caroline.

To ja ich ze sobą poznałam.

— Ojej. Ma pani przyjaciółkę ze szkoły. — Faith nie wiedziała

dlaczego, ale wydało jej się to niezwykłe. Może dlatego, że sama

od piętnastu lat nie widziała się z żadną koleżanką z czasów

szkolnych.

— Codziennie rozmawiamy.

— To musi być miłe, mieć taką przyjaciółkę. — Pokręciła głową.

— Nie chciałam, żeby zabrzmiało to żałośnie.

Jane spojrzała na nią zza okularów, jednocześnie szukając czegoś

w teczce.

— Proszę się nie przejmować. Ludzie przychodzą i odchodzą.

Caroline i ja mamy szczęście, że wciąż się przyjaźnimy.

Faith popatrzyła na mały magnetofon, który Jane wyjęła z teczki, i

zapytała:

— Chce pani nagrywać naszą rozmowę? — Jeszcze, broń Boże,

palnie coś głupiego i to znajdzie się w gazecie.

— To i dla pani bezpieczeństwa, i mojego. — Jane umieściła

urządzenie na blacie, a teczkę postawiła na podłodze. — Niech się

pani nie obawia. Nie będę zadawała krępujących pytań. Nie

zamierzam pani skompromitować. Kibice hokejowi z Seattle

śledzą rozgrywki i chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o Faith

background image

Duffy. Jeśli jakieś pytanie się pani nie spodoba, nie musi pani

odpowiadać. Umowa stoi?

Faith trochę się uspokoiła.

— Stoi.

Jane usadowiła się wygodnie i zaczęła wywiad od łatwego pytania

o to, gdzie Faith się urodziła i jak poznała Virgila. A potem

zapytała:

— Ma pani dopiero trzydzieści lat, jakie to uczucie być

właścicielką drużyny należącej do NHL?

— Bardzo dziwne. Niesamowite. Wciąż nie mogę uwierzyć, że

nią jestem.

— Nie wiedziała pani, że mąż zapisał jej drużynę w spadku?

— Nie. Virgil mi tego nie powiedział. Dowiedziałam się w dniu,

w którym odczytano testament.

— Naprawdę? To musiała być przyjemna niespodzianka. — Jane

spojrzała na nią przez szkła okularów. — Myślę, że mnóstwo

kobiet chciałoby się znaleźć na pani miejscu.

Na pewno. Wiedzie wspaniałe życie.

— To oznacza dużo pracy — odparła Faith.

— Co pani wie o prowadzeniu drużyny i całym biznesie z tym

związanym?

— Muszę przyznać, że niewiele, ale codziennie czegoś się uczę.

Przechodzę szybki kurs dla początkujących i zaczynam rozumieć,

background image

na czym polega hokej, jak funkcjonuje drużyna. Już nie jestem tak

wystraszona, jak jeszcze kilka tygodni temu. Zresztą Virgil był na

tyle mądry, że zatrudniał fachowców, a ja po prostu pozwalam im

robić swoje. W ten sposób jest mi łatwiej.

Jane zapytała o bramki i punkty, a także o szanse Chinooków na

zdobycie Pucharu Stanleya. W poprzednią sobotę w szóstym

meczu pokonali Sharków cztery do dwóch i w trzeciej turze mieli

zagrać z Red Wingsami w Detroit.

— Zetterberg i Datsyuk byli najlepszymi strzelcami sezonu w

swojej grupie — zauważyła Jane, mówiąc o zawodnikach Detroit.

— Wiecie już, jak ich pokonać?

— Musimy po prostu grać takiego hokeja jak do tej pory. W zeszłą

sobotę przypuściliśmy trzydzieści dwa ataki na bramkę, podczas

gdy Sharki tylko siedemnaście.

Potem obie wyszły z gabinetu i skierowały się na lodowisko,

gdzie akurat odbywał się trening drużyny.

— Wszyscy uważają, że powinniśmy bać się Detroit —

stwierdziła Faith. W miarę jak zbliżały się do lodowiska, stężenie

testosteronu w powietrzu wzrastało. — Mają kilku

utalentowanych zawodników, ale nam też ich nie brakuje. Myślę,

że decydujące okaże się to... — pomyślała o Tysonie i

uśmiechnęła się — ...kto ma większe jaja.

— Witamy, pani Duffy! — zawołał Frankie Kawczynski, zwany

background image

Strzelcem, gdy Faith i Jane podeszły do tafli. Stał w tunelu przed

podgrzewaczem, do którego przystawił swój kij.

— Dzień dobry, panie Kawczynski — odpowiedziała. Jej obcasy

zagłębiły się w grubą matę. Frankie miał pod trzydziestkę i

budową ciała przypominał czołg. W tej chwili miał na sobie

spodnie dresowe, opuszczone nisko na biodra, i japonki. Na jego

nagich plecach widniał tatuaż przedstawiający pitbulla. Uwagę

Faith zwróciła gra jego mięśni, gdy ogrzewał kij. — Jak się pan

miewa?

— Doskonale. — Miał już całkiem sporą ciemną brodę, wyglądał

jak człowiek z gór. Rozciągnął usta w pewnym siebie,

zawadiackim uśmiechu. Faith nagle uzmysłowiła sobie, że

otaczają ją sami mężczyźni. Wysocy, barczyści mężczyźni, którzy

górują wzrostem nad nią i Jane. Część z nich jest półnaga.

— Zamierzają panie razem z nami wziąć udział w treningu? —

zapytał Frankie.

Walker Brookes wyszedł z szatni i zdjął łyżwy z półki przy

ostrzałce. Faith zwalczyła pokusę, żeby odwrócić głowę i lepiej

mu się przyjrzeć.

— Nie mam łyżew — odpowiedziała.

Obudziła się w niej Layla. Szarpała się i krzyczała, pragnąc

choćby rzucić okiem. Tylko raz. Pani Duffy jednak nie gapi się na

męskie tyłki. A w każdym razie nie w obecności dziennikarki. —

background image

Może kiedy indziej.

Nie spuszczała wzroku z twarzy Frankiego.

Potem z szatni wyłonił się Vlad Fetisov. W jednej ręce trzymał

kask, a w drugiej kij. Uśmiechnął się szeroko, podjeżdżając do

nich na łyżwach.

— Cześć, Rekinku — powitał Rosjanin Jane.

— Cześć, Vlad. — Jak leci?

— Życie jest piękne. Jak się ma Lucky? — zapytał, mając na

myśli męża dziennikarki.

— Dobrze.

Gdy tylko Vlad wjechał na lód, Faith zagadnęła:

— Dlaczego powiedział do pani „Rekinku"?

— Tak nazwali mnie chłopcy, gdy pokonałam ich w grze w

strzałki. Do wszystkiego podchodzą bardzo ambitnie.

Zatrzymały się przy końcu tunelu i Faith spojrzała na lodowisko.

Hokeiści podzieleni byli na dwie grupy: obrona trenowała z jednej

strony, atak z drugiej. Wszyscy wydawali się jeszcze bardziej

zarośnięci i niechlujni niż zwykle, ale poruszali się na lodzie

bardzo sprawnie, z dużą precyzją

wykonując zwroty wokół krążka. Było ich na lodzie z piętnastu,

mieli na sobie granatowe dresy i białe kaski, ale jej wzrok, jakby

wiedziony niewidzialną siłą, spoczął na szerokich barach i

wysuwających się spod kasku ciemnych kręconych włosach

background image

mężczyzny stojącego pośrodku lodowiska plecami do niej. Nie

musiała widzieć jego twarzy, aby wiedzieć, że to Ty. Rozpoznała

go instynktownie.

— Vlad jest trochę pokręcony — zauważyła Jane, na szczęście

odwracając uwagę Faith od lodowiska. Faith nie miała nic do

Rosjanina, zapytała jednak:

— Coś jest z nim nie tak?

— Nie. Tylko nigdy nie krępowało go rozbieranie się przy

kobiecie. Chyba lubił mnie szokować. Wszyscy oni lubili mnie

szokować. — Jane pokręciła głową i poprawiła na ramieniu pasek

teczki. — Nie chcieli, żebym im towarzyszyła podczas podróży.

Kobieta w samolocie podobno przynosi pecha.

Może dlatego byli tacy milczący, gdy Faith z nimi leciała.

— To głupie i seksistowskie.

— Jestem tego samego zdania. — Jane się zaśmiała. — Ale to

hokeiści.

Razem patrzyły, jak pomocnik trenera kładzie kilka krążków na

czerwonej linii. Jane poprosiła:

— Proszę mi powiedzieć coś o Tysonie Savage'u. Faith

przypomniała sobie tamto przedpołudnie, gdy w sali

konferencyjnej zadarła bluzkę. Przypomniała sobie jego niebieskie

rozpalone oczy. Znowu straciła głowę, kolejny raz dopuściła do

głosu Laylę. Uniosła bluzkę jak striptizerka, powoli, z

background image

wyrachowaniem, aby mu udowodnić, że nie ma racji. Przesunęła

dłonią po brzuchu w kierunku rozporka u dżinsów, żeby zobaczyć,

jak zapłoną mu oczy.

— Co chciałaby pani wiedzieć?

— Czy według pani zdoła doprowadzić drużynę do rundy

finałowej?

— Cóż, myślę, że dotychczasowe wyniki Chinooków mówią same

za siebie. — Faith popatrzyła na Tysona, który ruszył z jednego

końca lodowiska, jakby lód płonął mu pod stopami. Gdy jechał w

stronę czerwonej linii, logo na jego bluzie rozprostowało się pod

naporem prądu powietrza. Odwrócił się na linii środkowej z kijem

przy lodzie i zaczął posyłać ustawione w szeregu krążki do

bramki. Bramkarz dwoił się i troił, żeby je zatrzymać. Złapał

jeden z nich, podczas gdy reszta uderzała o jego ochraniacze z

głośnym „puk, puk".

— To bardzo poważny, zasadniczy facet. — Poza tym, że

próbował pokrętnym sposobem sprowokować ją, żeby usiadła mu

na kolanach. — Zdyscyplinowany i opanowany. Ciekawa jestem,

co by było, gdyby się trochę wyluzował. — Co ją zaskoczyło

tamtego dnia w sali konferencyjnej, gdy tak siedział i udawał

znudzonego, to jego wzrok, gorący, zamglony, utkwiony w niej,

pod którego wpływem jej samej zrobiło się gorąco i duszno.

On tymczasem wetknął kij pod ramię i spojrzał na sznurówki przy

background image

rękawicy.

— Gdyby naprawdę sobie odpuścił — dodała. Przypomniała

sobie, jak oddalał się od niej wtedy w Marriotcie. — Może wtedy

przestałby być taki szorstki i niesympatyczny.

— Ale w jego wykonaniu to nawet nieźle wygląda — zauważyła

Jane.

Był w tym pewien podtekst.

— To bardzo przystojny mężczyzna. Faith się uśmiechnęła.

— Tak? Nie zauważyłam.

Tyson, jakby je usłyszał, podniósł głowę, zatrzymując się przed

bramką. Poczuła jego spojrzenie z drugiej połowy lodowiska,

zimne jak lód, na którym stał. Zmroziło ją, a jednocześnie

rozpaliło od wewnątrz.

— Pani rzekomy konflikt z kapitanem drużyny budzi różne

domysły. Czy rzeczywiście nie możecie się dogadać? — spytała

Jane.

Patrząc jej w oczy, Tyson wziął butelkę wody z poprzeczki nad

bramką i zaczął pić. Woda trysnęła mu do ust. Przełknął ją i otarł

wargi wielką rękawicą. Od miesiąca w życiu Faith bardzo dużo się

działo, wiele się zmieniło. Czasami nie mogła sobie przypomnieć,

co robiła w kolejne dni, ale pamiętała każdy szczegół tamtego

epizodu z Tysonem, gdy się całowali.

— Nie nazwałabym tego konfliktem.

background image

Jak nazwać wielki, nieodparty pociąg do jedynego faceta na tej

planecie, którego akurat nie powinna pragnąć? Komplikacją?

Czymś niemożliwym? Zapowiedzią katastrofy?

— Tu jesteś — powiedział Jules, idąc tunelem w kierunku Faith.

Obok niego szedł rudowłosy mężczyzna z wąsami.

— Musimy zrobić pani zdjęcie z drużyną — powiedziała Jane.

— Teraz? — Faith spojrzała na nią.

— Uhm.

— Przygotowujemy całą kampanię reklamową z Tysonem w roli

głównej, więc dlaczego nie sfotografować cię z innymi

zawodnikami? — wtrącił się Jules.

— Pani Duffy, to Brad Marsh. — Jane przedstawiła jej

nieznajomego. — Fotoreporter z redakcji „Post Intelligencer".

Brad, to jest Faith Duffy.

— Miło mi, pani Duffy. — Ujął jej rękę. — Jestem wielkim fanem

Chinooków.

— Cieszę się, że pana poznałam. Zwłaszcza że kibicuje pan mojej

drużynie.

Jules wyszedł na lód i wskazał obrońców.

— Chłopcy, potrzebuję kilku z was do zdjęcia z panią Duffy dla

„Post Intelligencer".

Jako pierwsi podjechali Sam i Alexander Devereaux, ale za nimi

zaraz ruszyła reszta drużyny.

background image

— Jestem do usług.

— Ja też, bardzo chętnie.

Wkrótce zgłosiło się ośmiu potężnych obrońców, łącznie z

Vladem.

— Zróbmy zdjęcie na środku lodowiska — zasugerował Brad. —

Spróbuję ująć w kadrze logo.

Faith ostrożnie wkroczyła na lód i Blake Conte zaoferował jej

swoje ramię.

— Proszę uważać, pani Duffy — ostrzegł ją. — Chyba nie chce

pani upaść i zrobić sobie krzywdy.

Sam podał jej ramię z drugiej strony.

— Ktoś musiałby zrobić pani sztuczne oddychanie.

— Ja umiem — zadeklarował się Blake i Faith pomyślała, że

wolałaby nie korzystać z jego propozycji. Z jakiegoś powodu

zgolił zapuszczaną w czasie rozgrywek brodę, zostawiając tylko

rudawy wąsik. I kozią bródkę. Jakby wybrał się na depilację

okolic bikini i wyszedł z brazylijką na brodzie.

— I masaż serca — dorzucił Sam. Jego zarost był jasny,

nierównomierny.

Faith wzięła ich pod ręce i uśmiechnęła się.

— Dobrze wiedzieć, chłopcy, że nie tylko dobrze się

prezentujecie, strzelacie gole i spluwacie pod nogi.

Bycie właścicielką drużyny hokejowej ma kilka zalet. Jedną z nich

background image

jest eskorta dwóch bardzo przystojnych zawodników.

***

— Spójrz na tych kretynów — powiedział Tyson ze swojego

miejsca po drugiej stronie lodowiska. — Można by pomyśleć, że

nigdy wcześniej nie widzieli baby.

Gdy sam ostatnim razem widział Faith, zadarła bluzkę, a potem

oświadczyła, że całe to przedstawienie ją znudziło. Jasne, on

pierwszy tak powiedział, ale przecież kłamał.

Marty Darche, bramkarz pierwszego składu, odsunął kask na

czoło, ukazując imponujący zarost.

— Musisz przyznać, Święty, że widuje się niewiele takich kobiet

jak ona. — Oparł się o poprzeczkę bramki i pokręcił głową. —

Cholera.

Fotoreporter wskazał kilku chłopaków i zawołał:

— Może któryś z was poda pani Duffy kij?! Oczywiście

poderwali się wszyscy, cała niebieska linia.

— Chętnie dałbym jej swój do potrzymania — zarechotał Marty.

Tyson lubił Marty'ego. Zwykle śmiał się z jego głupawych

komentarzy. I przeważnie dorzucał coś równie głupiego — teraz

mógłby na przykład powiedzieć coś o ośmiu do dziesięciu cali

litego drewna. Ale tego dnia, nie wiadomo dlaczego, uwaga

Marty'ego wcale go nie rozśmieszyła. Tyson pomyślał, że może

jest zmęczony, odwodniony albo coś takiego. Bo gdy bywa

background image

zmęczony albo odwodniony, traci poczucie humoru.

— Widziałeś te jej zdjęcia?

— Uhm. — Przeklęte zdjęcia. Ale tego przedpołudnia, patrząc na

nią, nie miał ich przed oczami. Widział jej prowokujący uśmiech i

gładki brzuch. Widział jej oczy, jak spojrzała przez ramię i

powiedziała, że nie on jeden jest znudzony.

Zawodnicy obrony ustawili się wokół niej do zdjęcia, a ona

zaczęła się śmiać. Jej śmiech poniósł się po lodowisku. Dotarł do

niego i sprawił, że poczuł ściskanie w piersi. W otoczeniu

potężnych, muskularnych mężczyzn na łyżwach i w ochraniaczach

na ramionach wydawała się drobna i urzekająco kobieca.

Kiedy tak na nią patrzył, nie widział dziewczyny z rozkładówki.

Widział kobietę, z którą całował się w San Jose. Niemal czuł jej

namiętne usta na swoich ustach i jej dłonie we włosach. Widział w

jej oczach pożądanie, a w pocałunkach czuł żar. Całował już w

życiu wiele kobiet i był przez nie całowany, ale nigdy nie w taki

sposób. Tak namiętnie, z taką obezwładniającą desperacją, że

poczuł skurcz w brzuchu.

— Niech kilku z was, chłopcy, wysunie się trochę do przodu —

polecił fotoreporter. — O tak, dobrze.

Pavel nalegał, żeby Tyson poznał Valerie, ale on nie miał na to

ochoty. Szczególnie że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż za

background image

miesiąc czy dwa ojciec będzie miał nową przyjaciółkę. I że

oznacza to również spotkanie z kobietą, która właśnie doskonale

bawi się po drugiej stronie lodowiska, śmieje się i chichocze,

robiąc z grupki hokeistów śliniących się idiotów.

Wolałby już zjeść lunch ze zwalistym wykidajłą, który chce coś

udowodnić. Może wyszedłby z tego spotkania zakrwawiony i

posiniaczony, ale byłoby to i tak sto razy lepsze niż przekrwienie

narządów płciowych od nieustannego wzwodu.

ĘŚfc <S? 'S? es w

— Ostrygi to afrodyzjaki bogów. — Valerie wzięła ostrygę z tacy

z lodem stojącej pośrodku stołu, i połknęła ją. — Powinnaś zjeść

chociaż jedną, Faith. Nie zaszkodzi ci. A może pomóc.

— Nie, dzięki, mamo. Chleba? — Wzięła biały talerz i wyciągnęła

go w stronę matki. Czy matka może narobić jej jeszcze więcej

wstydu? Niestety, odpowiedź brzmiała: tak.

— Nie, dziękuję.

— Pavel? — Siedząc w Brooklyn Seafood and Oyster House w

centrum Seattle, Faith poczuła mdłości, podsuwając talerz

przyjacielowi matki.

— Nie. Dziękuję — odpowiedział, po czym podniósł szorstką

muszlę do ust. Przechylił ją i wciągnął ostrygę, która spłynęła mu

do gardła.

Faith odwróciła twarz i przełknęła ślinę.

background image

— Nie tylko oczy masz zielone — powiedział jej do ucha Ty.

Odstawiła talerz na stół nakryty białym obrusem.

— Nienawidzę ostryg.

— To dlaczego tu jesteś?

— Bo matka chciała tu przyjść. — Valerie wpadła na doskonały

pomysł, żeby wybrali się wszyscy razem na kolację, i Faith w

końcu niechętnie się zgodziła. Gdyby wiedziała, że będzie musiała

patrzeć, jak jej matka i Pavel pochłaniają ostrygi, zostałaby w

domu, z nogami na kanapie. Choćby miało to oznaczać

towarzystwo wrednej Pebbles.

— Ty też nic nie jesz, jeśli dobrze widzę — zauważyła.

— Nie jadam nic o takiej konsystencji. — Uniósł kącik ust w

lekkim uśmiechu. Ściszył głos i powiedział jej do ucha: — A w

każdym razie nie publicznie.

— Czy to nie jest jakaś nieprzyzwoita seksistowska aluzja?

Spojrzał jej w oczy.

— To zależy. Jesteś obrażona?

— Pewnie powinnam być.

Powoli przesunął wzrok z jej twarzy na odsłoniętą szyję i niżej, na

górny guzik różowej szmizjerki.

— Ale nie jesteś... prawda?

— Nie. Chyba sama przy tobie zaczynam zachowywać się

niestosownie. — Zwilżyła językiem usta i pokręciła głową. —

background image

Powinniśmy trzymać się bezpiecznych tematów.

— Za późno. — Znowu spojrzał na jej twarz. — Mam

nieprzyzwoite myśli.

— Naprawdę?

— O tak.

— Jakie?

— Że cię całuję, jak kilka tygodni temu, i posuwam się w dół.

Naprawdę o tym myśli? Ścisnęła uda, bo poczuła między nimi

bolesne pulsowanie.

— O czym rozmawiacie? — chciała wiedzieć matka.

— O pogodzie. — Faith spojrzała na drugą stronę stołu, gdy

kelner zabrał talerz po ostrygach. — Właśnie pytałam Tysona, jak

podoba mu się Seattle.

Tyson sięgnął po kieliszek wina i rękaw jego granatowej bluzy

musnął jej nagie ramię.

— Jest tu podobnie jak w Vancouver. — Upił łyk i odstawił

kieliszek na stół. — Trudno umówić się na golfa.

— Wprawdzie nie gram w golfa, ale lato jest tu znacznie mniej

deszczowe — odpowiedziała Faith, próbując całą siłą woli

zignorować falę gorąca rozlewającą się po jej ciele. — Jules

mówił mi, że tego lata ma się odbyć turniej golfowy Fundacji

Chinooków. Uzyskane z niego pieniądze zostaną przeznaczone na

background image

pomoc hokeistom po wypadkach, takim jak Mark Bressler.

— To było tragiczne wydarzenie. — Pavel spoważniał. — Taki

cios dla drużyny. Strata kapitana to jak wycięcie serca.

Tyson zacisnął szczęki.

— Kapitanów się teraz sprzedaje i kupuje, tato. Dużo się zmieniło

od czasu, gdy ty grałeś w hokeja.

Przy stoliku wyczuwało się napięcie.

— To prawda — przyznał Pavel. — Coś takiego jak lojalność już

nie istnieje.

Przyniesiono sałatki. Faith odczekała, aż wszystkie zostaną

doprawione świeżo zmielonym pieprzem, a potem zauważyła:

— Hm, wiem, że wszyscy z ekipy Chinooków bardzo się cieszą z

pozyskania Tysona. A jeśli to psuje humor naszym sąsiadom z

północy... — Wzruszyła ramionami i próbowała przestać myśleć o

siedzącym obok niej mężczyźnie. Przejdzie im. Tak jak przeboleli

stratę Jima Carreya. — Wzięła lnianą serwetkę, którą miała na

kolanach. — Chociaż Kanada raczej powinna być nam wdzięczna,

że ją od niego uwolniliśmy. Widzieliście Telemaniaka?

Nadziała na widelec kawałek pieczonego buraczka i sałaty

lodowej. Spojrzała kątem oka na Tysona, który prawie się

uśmiechał. — Co?

— Telemaniakl

— Beznadzieja. Pokręcił głową.

background image

— Nie większa niż Ja, Irena i ja.

— To akurat mógł być wypadek przy pracy.

— A ja lubię Jima Carreya — odezwała się matka. — Występował

w In Living Color z J.Lo.

— Kiedyś uwielbiałem The Rockford Files — włączył się Pavel.

— Och, The Rockford Files — zachwyciła się Valerie. — I ten

firebird Jima Rockforda, przepadałam za nim. Mój trzeci mąż miał

firebirda. Pamiętasz Merlyna, Faith?

— Za szybko jeździł.

— Miałaś trzech mężów? — zdziwił się Ty, rozkładając serwetkę

na ciemnych wełnianych spodniach. Wierzchem dłoni dotknął

biodra Faith, która odsunęłaby się, gdyby było miejsce.

Valerie zastygła w bezruchu, podnosząc do ust kęs sałatki.

Spojrzała na Faith, a potem na swojego przyjaciela.

— Pięciu, ale tylko dlatego, że byłam młoda i łatwowierna. Tak

naprawdę miała siedmiu, ale kto by tam liczył. Na

pewno nie Valerie.

— Przyjdziesz do nas do loży, żeby obejrzeć mecz z Detroit? —

zapytała Pavla Faith, żeby zmienić temat.

— Bardzo chętnie. Dziękuję ci, Faith. — Pavel jadł przez chwilę,

a potem zauważył: — Chinooki są na pozycji przegranych, ale

czasami tak jest lepiej. Jeśli nasi chłopcy doprowadzą do rzutów

karnych, będą mieli duże szanse na przejście do finału. A wtedy,

background image

zapamiętajcie moje słowa, zagramy z Pittsburghiem.

— No, nie wiem, tato. — Tyson wziął widelec i położył wolną

rękę na siedzeniu obok uda Faith.

— Pittsburgh gra bez dwóch swoich czołowych napastników.

Ojciec i syn mieli odmienne zdanie na temat wszystkiego,

począwszy od gry w przewadze, a skończywszy na strzelcach

specjalizujących się w rzutach karnych. Gdy jedli danie główne,

rozmawiali o najciekawszych meczach w historii hokeja i

najlepszych latach kariery Pavla. Tyson kilka razy przypadkowo

musnął biodro Faith. Jego dotknięcia sprawiały, że przebiegały ją

ciarki aż pod kolano, a skurcz w brzuchu narastał.

— Posłałem krążek w takie kłębowisko, że straciłem go z oczu —

zakończył Pavel, krojąc stek. — Nie wiedziałem, że zdobyłem

bramkę, dopóki nie usłyszałem sygnału.

— Żałuję, że nie widziałam, jak grasz. Założę się, że było na co

popatrzeć — zaświergotała Valerie i wzięła do ust kawałek

kurczaka.

— Mama uwielbiała patrzeć, jak tata gra. — Tyson podniósł

kieliszek z winem, a drugą ręką znowu trącił udo Faith. —

Kupowała mi hot doga, a potem siadaliśmy w środkowym rzędzie

za bramką, bo uważała, że to najlepsze miejsce. W starym

Montreal Forum mieli najlepsze hot dogi, jakie kiedykolwiek

jadłem.

background image

Faith otworzyła szeroko oczy i gwałtownie zaczerpnęła powietrza,

gdy poczuła ciepło jego dłoni na udzie. Tym razem jego

dotknięcie nie było przypadkowe.

— Nie cierpię hot dogów — powiedziała. Spojrzał na nią i

zacisnął lekko palce na jej udzie.

— Ja to możliwe? Przecież jesteś Amerykanką.

— Za dużo ich jadłam w dzieciństwie i w okresie dorastania.

— Faith kiedyś uwielbiała hot dogi — zapewniła Valerie. Faith

nie mogła oddychać i nie była w stanie odpowiedzieć.

Włożyła do ust kawałek łososia, ale miała trudności z prze-

łknięciem go. Zwłaszcza gdy Tyson przesunął kciukiem po jej

udzie. Przestała zmuszać się do jedzenia i wyciągnęła rękę po

kieliszek wina.

— Nie smakuje ci? — zapytał ją.

— Nie. — Spojrzała mu w oczy i dostrzegła malujące się

w nich pożądanie i niecierpliwość. Zapragnęła więcej. Więcej tego

ciepła, które rozlewało jej się w brzuchu. Zapragnęła zanurzyć się

w nie. W nim. Jest trzydziestojednoletnią kobietą, która nie czuła

tak nieodpartego pożądania i tęsknoty od bardzo dawna, i chciała

mu ulec. Marzyła, żeby Tyson wziął ją tutaj. Opuściła rękę,

przesunęła palcami po przedramieniu Tysona, po podwiniętym

rękawie, aż dotarła do wierzchu jego dłoni. On zwiększył uścisk,

ale ona, zamiast strącić jego rękę, oblizała usta i wsunęła ją sobie

background image

między uda.

— Myślę, że powinniśmy wszyscy pójść po kolacji na tańce —

oznajmiła matka. — Faith zawsze dobrze tańczyła.

Tyson dotknął ją przez lniany materiał sukienki, a ona ścisnęła

udami jego ciepłą dłoń.

— Muszę rano wcześnie wstać — powiedział.

— A ja jestem zmęczona. — Faith spojrzała na matkę i ziewnęła.

— Ale wy dwoje idźcie. Wrócę do domu taksówką.

— Odwiozę cię — zaproponował Tyson. Spojrzała na niego i

odpowiedziała niemal szeptem:

— To byłoby niestosowne.

— To, co zamierzam z tobą robić, jest bardzo niestosowne. —

Zbliżył usta do jej ucha. — Chyba powinnaś się bać.

— Zamierzasz zrobić coś sprzecznego z prawem?

— Nie podczas dwóch, trzech pierwszych razów. — Wzruszył

ramionami. — A co będzie później... zobaczymy.

Rozdział 13

— Jakoś tu pusto — zauważyła Faith, gdy stanęła pośrodku

wielkiego tarasu. Nad jej głową, na pogodnym nocnym niebie,

świeciły gwiazdy i odniosła wrażenie, że unosi się nad Seattle. —

Virgil i ja nieczęsto zatrzymywaliśmy się w mieście, więc nigdy tu

background image

nie przychodziłam. Zawsze wyobrażałam sobie, że są tu

wiklinowe fotele i dużo roślin. I że może czai się wśród nich

tygrys, jak w Kim jest ta dziewczyna z Madonną. Nie lubię tego

filmu, ale uwielbiam tamten wielki ogród i tygrysa.

— Jesteś spięta?

Obcasy jej jaskraworóżowych pantofli od Chanel zastukały na

wyłożonej terakotą podłodze, gdy podeszła do barierki.

— Skąd wiesz?

— Gdy jesteś spięta, stajesz się gadatliwa. Przytknęła dłonie do

szyby i spojrzała na Space Neddie,

rozświetlone jak wielki latający spodek. Po drodze z restauracji

zatrzymali się przy aptece, Tyson wyskoczył z samochodu i kupił

prezerwatywy. W rozmiarze XXL.

— Jestem spięta przy tobie. Podszedł do niej.

— Dlaczego?

Z kilku powodów. Poczynając od rozmiaru prezerwatyw.

— Po co aż XXL?

— Bo lubię, gdy dobrze przylegają.

O rany. A skończywszy na tym, że wyszła z wprawy.

— Dawno tego nie robiłam. Pochylił głowę i szepnął jej do ucha:

— Czego... czego nie robiłaś?

— Tego. Z nikim.

Położył ręce na jej biodrach i przyciągnął ją do siebie, tak że

background image

poczuła, iż ma erekcję.

— Z nikim oprócz Virgila?

Spojrzała na zarys jego ciemnej sylwetki w szybie. Taki wysoki,

silny i cały jej.

— Virgil był dla mnie dobry i kochałam go, ale my nigdy... — Nie

mogła tego wypowiedzieć. Nie była w stanie go zdradzić nawet

teraz, gdy już nie żyje. — Obywaliśmy się bez tego.

Jego dłonie na jej biodrach znieruchomiały. Stężał.

— Z nikim nie sypiałaś? — Ich spojrzenia spotkały się w szybie.

— Nawet z kimś, kto mógł?

— Oczywiście, że nie.

— Jak długo byłaś zamężna? — W jego głosie brzmiało

niedowierzanie.

Odwróciła głowę i spojrzała mu w twarz, po której przesuwały się

światła miasta.

— Przez pięć lat.

Milczał przez długą chwilę, a jej serce biło mocno.

— Nie sypiałaś z nikim przez pięć lat? Taka piękna kobieta jak ty?

— Dlaczego tak trudno w to uwierzyć? — Mimowolnie parsknęła

śmiechem i szepnęła blisko jego twarzy: — Mówiłeś, że jestem

brzydka.

— Z tego, co pamiętam, powiedziałem: nieatrakcyjna.

— Właśnie. Ale to nie ma nic wspólnego z atrakcyjnością. —

background image

Pocałowała go w brodę. — Mam przestać?

— Nie. Dziś wieczorem poświęcę się dla drużyny. — Położył rękę

na jej brzuchu i szepnął: — Życie kapitana bywa ciężkie. —

Przesunął dłonie w górę i ujął jej piersi pod różową lnianą

sukienką i białą koronkową bardotką. — Stoi mi na myśl o tobie

od tamtej sesji zdjęciowej.

Pod dotknięciem jego palców stwardniały jej sutki.

— Tamtego wieczoru ze mną też działy się różne rzeczy. —

Wygięła plecy i naparła na niego pupą. — Rzeczy, których nie

czułam od lat.

— No to trzeba coś na to poradzić — odpowiedział, całując ją w

usta. Znowu poczuła ucisk w dole pleców. Całował ją namiętnie i

jednocześnie poruszał biodrami. Nigdy w życiu niczego bardziej

nie pragnęła jak tego. Tej fali gorąca rozlewającej się w piersi,

spływającej w dół aż do ud, powodującej bolesne pragnienie.

Tyson delikatnie pieścił jej piersi. Rozchyliła usta i delektowała

się jego pocałunkami. W jej życiu panuje chaos, ale ta szalona,

zakazana chwila wydaje się jak najbardziej na miejscu. Jak coś,

czego potrzebuje,

desperacko pragnie i co musi przeżyć. Stoi na samym szczycie

świata, w przejrzystym powietrzu, wśród gwiazd i świateł, a

Tyson jest jej jedyną opoką.

Położyła mu rękę na karku i pocałowała go, a żar tego pocałunku

background image

objął jej ramię i pierś. Serce biło jej mocno, wciągała głęboko w

płuca jego zapach, gdy on rozpinał górne guziki jej sukienki.

Zmrużył oczy i nawet w ciemnościach można było dostrzec

płonące w nich pożądanie. Wyczuła napierającą z tyłu twardość.

Włożył duże dłonie pod jej sukienkę, zsunął ją z jej ramion i niżej.

Zdjęła rękę z jego karku i sukienka spłynęła po jej gładkiej skórze.

Faith stała teraz przed Tysonem w białym staniku, wyciętych

figach i różowych pantoflach. Pogładził palcami jej brzuch, a ona

położyła dłonie na jego rękach i przesunęła je znowu na piersi.

— Pieść mnie — szepnęła i przycisnęła zgrabną pupę do jego

szorstkich spodni.

— Tutaj. — Kciukami muskał jej sutki przez koronkowy stanik,

aż stały się twarde, dając coraz więcej przyjemności. — Lubisz,

gdy dotykam cię tutaj?

— Tak — jęknęła.

— Często sobie wyobrażałem, że pieszczę cię tutaj. — Przesunął

prawą ręką po jej brzuchu aż do krawędzi fig. — I tu. Chcesz

tego?

Kiwnęła głową.

— Tak, wszędzie.

Jego palce wślizgnęły się pod koronkę.

— Wciąż się tu depilujesz — mruknął.

— Przeszkadza ci to?

background image

Zaprzeczył ruchem głowy i przesunął ustami po jej szyi.

— O niczym innym nie myślę.

Przesunął palec niżej i głębiej, dotykając jej tam, gdzie najbardziej

pragnęła być dotykana.

Ugięły się pod nią kolana i musiał objąć ją mocniej, żeby nie

upadła. Pulsowanie między jej udami stało się tak intensywne, że

tylko jego dotyk mógł je ukoić.

— Zrobiłaś się dla mnie wilgotna.

— To źle?

Pokręcił głową i musnął ustami jej ramię.

— Uwielbiam to.

Poczuła ogień i drżenie, była bliska orgazmu, gdy ją pieścił, ale

nie chciała na tym poprzestać. Chciała czegoś, czego nie miała

przez ponad pięć lat. Chciała jego całego.

Jego palce przesunęły się po jej pupie. Pocałowała go, rozpinając

mu jednocześnie koszulę. Wyciągnęła ją ze spodni i rzuciła na

ziemię. A potem przywarła do niego. Przycisnęła swoje piersi do

jego ciepłego twardego torsu i przesunęła dłońmi po jego gładkiej

skórze. Pragnęła rozkoszować się nim jak najdłużej, a

jednocześnie jej ciało domagało się czegoś innego. Włosy na jego

torsie otarły się o jej sutki i połaskotały po brzuchu. Całowała go,

jakby był jej ostatnim posiłkiem, czując ogień w całym ciele. On

pieścił jej pupę, gdy przesunęła dłonią po jego spodniach,

background image

zatrzymując się na członku. Poczuła gorąco przez wełnę.

Zapragnęła go całego i zacisnęła dłoń.

Tyson spojrzał na nią, oddychał ciężko, chrapliwie.

— Nie mogę już dłużej czekać.

— Dobrze. — W jej żyłach płynęło czyste, gorące pożądanie,

tłumiąc wszystkie inne doznania.

Zdjął buty i sięgnął do portfela, gdy ona rozpinała mu spodnie i

zsuwała je po jego muskularnych udach. Potem przyszła kolej na

bokserki i wreszcie dotknęła sztywnego penisa. Na gładkiej,

jędrnej główce pojawiła się kropla. Roztarta ją kciukiem.

— Jest pan pięknym mężczyzną, panie Savage. Tylko niech pan

nie skończy przed czasem.

— Znam się na rzeczy. — Wciągnął powietrze i odepchnął jej

ręce. — Bo naciśniesz spust za wcześnie. — Naciągnął

prezerwatywę. — Zdejmij te majtki. Chyba że chcesz, żebym je z

ciebie zdarł. — Zostań tylko w butach — poprosił.

Ściągnęła figi i odrzuciła je. Tyson przesunął ręką po jej pupie i

tylnej stronie ud. Podniósł Faith, a ona oplotła go nogami w pasie.

Oparł ją plecami o chłodną szybę.

Wczepiła się palcami w jego włosy i pocałowała go w usta,

podczas gdy on wszedł w nią gwałtownie. Pod wpływem

przeszywającego bólu odchyliła głowę do tyłu. Nabrała powietrza

background image

i wstrzymała oddech, gdy wielki penis wchodził w nią coraz

głębiej.

— Ty...

— Wszystko w porządku. Będzie ci dobrze, postaram się o to.

Poczekaj chwilę, Faith. Nie powstrzymuj mnie teraz. — Wszedł w

nią jeszcze głębiej i spełnił obietnicę. Było jej dobrze. Jej brzuch

przywarł do jego brzucha, a biodra do jego bioder. Potem wyszedł

z niej i zagłębił się znowu, pobudzając wszystkie gorące,

pulsujące miejsca w środku.

— Mmmm, tak — szepnęła. — Tak mi dobrze... — Znowu

poruszył się. — O tak. Właśnie tak. Nie przestawaj. Jest mi z tobą

tak dobrze, Ty. — Z każdym jego ruchem oddychała coraz

szybciej, jej ciało napinało się, w miarę jak napierał na nią coraz

szybciej i mocniej, dążąc do spełnienia.

— Jest ci dobrze? — zapytał niskim głosem.

— Cudownie... Cudownie... Nie przestawaj, szybciej... Tak. —

Zaczerpnęła powietrza, gdy wchodził w nią coraz mocniej i

mocniej. Jego potężne mięśnie napinały się i rozluźniały z każdym

pchnięciem bioder.

Faith była skupiona tylko na Ty sonie i miejscu, gdzie ich ciała

stykały się ze sobą. W całym ciele czuła żar, płonęła od stóp do

głów. Przebiegły ją ciarki. Nie pamiętała, żeby kiedykolwiek seks

był tak przyjemny. Tak intensywny. Może i był, ale wydawało jej

background image

się, że nigdy nie zaznała tak wielkiej przyjemności, nigdy nie

pragnęła kogoś tak, że wszystko inne przestało być ważne.

Otworzyła usta, bo chciała mu jeszcze raz powiedzieć, żeby nie

przestawał, ale zanim zdołała wydobyć głos, poczuła pierwszą falę

orgazmu. Jęczała i krzyczała, gdy się po niej rozlała i całe jej ciało

ogarnęły płomienie. Czuła pulsowanie w uszach, gdy Tyson

napierał na nią niepowstrzymanie w gorączce namiętności. Było

to urzekające, intensywne i boleśnie słodkie. Trwało i trwało,

jakby w nieskończoność, a jednocześnie nie dość długo. Zacisnęła

nogi wokół niego, przeżywając ostatnie fale rozkoszy.

— Faith. — Tyson oddychał ciężko, urywanie. — Jesteś

piękna... Taka ciasna... O Boże... — A potem jęknął, jakby toczył

kamień do góry, po stoku wzgórza, i wreszcie dotarł z nim na

szczyt.

Gdy było po wszystkim i nocne powietrze zaczęło chłodzić ciało

Faith, Tyson pocałował ją w szyję, a ona wyszeptała:

— Dziękuję ci. To było cudowne. Odchylił głowę i spojrzał jej w

twarz.

— To jeszcze nie koniec. Uśmiechnęła się.

— Nie?

— Na pewno rano będziemy tego żałowali. — Postawił ją na

ziemi i zauważyła, że wciąż ma wzwód. — Mamy całą paczkę

prezerwatyw i z sześć godzin na zabawę, zanim wzejdzie słońce.

background image

— Odgarnął z kącika jej ust kosmyk włosów. — Ale jeśli mamy

tego potem żałować, to zróbmy coś, czego naprawdę trzeba się

będzie wstydzić.

Kilka godzin później Faith, z pomalowanymi na czerwono

paznokciami u nóg, stała na małym polu golfowym w salonie Ty

sona. Miała na sobie tylko jego niebieską bluzę dresową. Jej jasne

włosy opadały na plecy i wyglądała pięknie, szczególnie jak na

kobietę, która kochała się w nocy trzy razy. Ostatnim razem w

jacuzzi, gdzie małe bąbelki powietrza łaskotały ją w ciekawych

miejscach.

— Przypomniało mi się, jak bardzo nie lubię grać w golfa. —

Trzymała kij i gdy wzruszyła z irytacją ramionami, bluza

podjechała jej do góry.

Stanowiła ucieleśnienie jego wszystkich fantazji. I coś znacznie

więcej, bo była jeszcze delikatniejsza, bardziej namiętna i lepsza

w łóżku. Z trudem trzymał ręce przy sobie, zanim ją uwiódł. Za

kilka godzin zamierzał ją porzucić, ale nie miał złudzeń, że

przyjdzie mu to łatwo. Może by tak było, gdyby widział w niej

tylko dziewczynę z „Playboya". Laskę z dużymi cyckami i

zgrabnym tyłkiem. Ale tak nie było. W ciągu tych kilku

minionych tygodni polubił ją. Nawet bardzo.

— Biust mi przeszkadza. Tyson stanął za nią.

— Pomogę ci, jeśli o to chodzi. — Wsunął jej ręce pod pachy i

background image

chwycił za piersi. Jej bluza otarła się o jego nagi tors. — Spróbuj

teraz.

Zaśmiała się, wykonując zamach, i piłka poszybowała w stronę

siatki. Na radarze ukazała się liczba dwadzieścia pięć.

— Gorzej niż ostatnim razem. Nie ma rady. Mam za duży biust.

— Wcale nie. — Okrągłe, białe piersi z małymi różowymi

sutkami, które idealnie pasowały do jego ust. — Jesteś doskonała.

Miał na sobie stare levisy i Faith oparła się o nie pupą. Jak wtedy

na tarasie, kiedy kochali się pierwszy raz, w niesamowity sposób,

z tysiącem gwiazd nad głowami i panoramą Seattle. Był to

najbardziej namiętny seks w jego życiu, a w wieku trzydziestu

pięciu lat miał duże doświadczenie w tej kwestii.

— Potrzebujesz tylko faceta o dużych łapach. Zachichotała i

ustawiła następną piłeczkę na linii.

— Dobrze, ale nie rozpraszaj mnie.

— Będę się zachowywał przyzwoicie.

— Widziałam Goljlarzy. Podczas gry w golfa się nie gada.

Zamachnęła się, a on szepnął jej do ucha: — Mam ochotę na

twoją gołą brzoskwinkę. — Kij wypadł jej z rąk i wylądował po

drugiej stronie pokoju.

Odwróciła się i spojrzała na niego.

— Miałeś zachowywać się przyzwoicie.

— I się zachowuję.

background image

— Nie wolno rozmawiać, gdy ktoś wykonuje zamach.

— Ja tylko szepnąłem. To dozwolone na niektórych polach. —

Wskazał podłogę. — To mój green. Ja tu ustalam zasady.

— Nie wspominałeś o żadnych zasadach. — Założyła ręce na

piersi i spojrzała na niego błyszczącymi zielonymi oczami. —

Jakie są pozostałe?

— Kobiety grają nago.

Przechyliła głowę i starała się stłumić uśmiech.

— Ile kobiet grało już na tym twoim głupim greenie?

— Puszczę mimo uszu „głupi" green, bo cię lubię.

— Ile kobiet musiało się tu rozebrać, Savage?

— Tylko ty jedna. — Chwycił przód bluzy Faith i pociągnął do

siebie. — Jesteś wyjątkowa. Przesunęła palcami po jego

ramionach i brylanty w jej obrączce zalśniły w świetle. — Która

godzina?

Wolałby, żeby zdjęła tę cholerną obrączkę. Przez nią miał

wrażenie, że robi to z mężatką.— Około trzeciej.

— Lepiej już pójdę. Masz trening, a wieczorem mecz, który

musicie wygrać.

— Trening nie trwa dwunastu godzin. — Położył jej ręce na

biodrach i zadarł bluzę. — Mam mnóstwo czasu, żeby się wyspać,

i przypuśćmy, że godzinę na jeszcze jeden numerek. — Poklepał

jąpo gołej pupie. — Musisz brać się do roboty.

background image

Pokręciła głową, przeczesując palcami jego włosy.

— Nie chcę pozbawiać cię sił. Będziesz ich potrzebował podczas

walki z Detroit.

— Mam niewykorzystane rezerwy. Jestem jak Superman. Gdy już

mi się wydaje, że są na wyczerpaniu, ruszam do ataku.

Zaśmiała się.

— Nie chcę przynieść ci pecha. Wiem, że wszyscy hokeiści są

przesądni.

Tyson nie był tak przesądny, jak niektórzy z chłopców. Wolał

tylko, żeby nic go nie rozpraszało. Jeśli Detroit zamierza wystawić

swoich najlepszych zawodników, musi był w formie. Fizycznej i

psychicznej.

— Gdy już skupię się na grze, nikt nie odbierze mi krążka —

zapewnił, znowu przyciskając ją do siebie.

Uniosła brew.

— Znowu ci stoi.

— Podniecił mnie widok ciebie grającej w golfa.

— To zasługa mojego świetnego backswingu?

— Backswing masz beznadziejny. — Pokręcił głową i wtulił

twarz w jej włosy. — Ale za to doskonałą postawę — powiedział z

ustami tuż przy jej ustach.

— Kiedy twój ojciec zazwyczaj wraca do domu?

— Około szóstej. Mamy dużo czasu. Pogładziła go po tatuażu na

background image

boku.

— Czy to bolało?

Wciągnął powietrze, gdy dotknęła ręką jego brzucha.

— Nie tak bardzo jak złamana kostka.

— Złamałeś sobie nogę w kostce? — zapytała, całując w brodę.

— Kiedy?

— W dwutysięcznym pierwszym. W trzeciej rundzie, drugi mecz

z Devilami.

— A tu co się stało? — Znowu pocałowała go w brodę i wsunęła

rękę pod pasek jego spodni.

— Dostałem wzwodu, gdy patrzyłem, jak grasz. Zaśmiała się i

wzięła w dłoń jego członek.

— Wiem. Pytam o tę bliznę.

To zdarzyło się dawno temu, zupełnie o tym zapomniał.

— Dostałem kijem. Od Claude'a Lemieux. W tysiąc dziewięćset

dziewięćdziesiątym ósmym. Mecz po sezonie przeciwko

Kolorado. Dwadzieścia szwów.

— Ojej. — Mruknęła ustami w jego szyję i rozpięła mu spodnie.

— Nigdy sobie nic nie złamałam ani nie rozcięłam aż tak, żeby

trzeba było zakładać szwy. — Spodnie opadły mu na biodra, a

potem na podłogę. — Mam tylko jeden tatuaż.

Rzeczywiście, zauważył małego króliczka „Playboya" nad jej

pupą.

background image

— I jest cholernie seksowny — wykrztusił, gdy ugryzła go w

szyję.

— Virgil go nie znosił. — Zaczęła całować go po ramieniu i po

torsie. — Nie chciał, żeby ktokolwiek o nim wiedział. Mówił, że

dziewczyny z klasą nie mają tatuaży.

— Virgil był stary i nie miał pojęcia, o czym mówi. Uklękła przed

nim i pogładziła jego sztywny członek.

— Wieki tego nie robiłam — westchnęła, patrząc na niego

pięknymi oczami. — Jeśli będzie coś nie tak, powiedz mi, to

przestanę.

O rany. Dotknęła miękkimi ustami główki jego członka, tak że

prawie eksplodował.

— Dobrze, powiem...

Po tym powinien mieć dość na jakiś czas. Przestanie o niej

myśleć, postanowił, gdy wzięła go do ust — ciepłych i wil-

gotnych. Przeciągnął palcami w jej włosach, gdy poruszała głową.

Uhm, cztery razy w ciągu jednej nocy wystarczą. Jęknęła. Ten

cichy dźwięk wprawił w wibracje jej gardło i Tyson przestał

myśleć.

Rozdział 14

W całym Seattle pojawiły się wielkie billboardy z Faith i

Tysonem, które zdominowały także front Key Arena. Napis pod

background image

zdjęciem właścicielki stojącej przed kapitanem drużyny brzmiał:

Hokej w wykonaniu Chinooków. Daj się wciągnąć. Ku wielkiemu

rozczarowaniu Bo i zadowoleniu Julesa nie było wzmianki o

Pięknej i Bestii ani żadnej sugestii, że ktoś komuś depcze po

jajach.

W dniach poprzedzających mecz miasto ogarnęło podniecenie i w

czwartkowy wieczór w Key Arena panował straszliwy tłok, tylu

kibiców przybyło, by obejrzeć pierwszy mecz półfinałów

przeciwko Red Wingsom z Detroit. Od pierwszego rzutu krążka

wszystko przebiegało po myśli Seattle. Drużyna zdobyła dwie

bramki już w pierwszej tercji. W drugiej tercji napastnicy Detroit

strzelili jednego gola i Chinooki rozpoczęły trzecią z przewagą

dwa do jednego. Przez piętnaście minut każda drużyna broniła

swojej bramki, przekazując sobie krążek i nie przechodząc do

ataku. Pięć minut przed zakończeniem spotkania Tyson podał do

Fran-kiego Kawczynskiego, który w zamieszaniu przymierzył się

do strzału. Bramkarz Chris Osgood dotknął krążka tylko czubkiem

rękawicy, tak że ten wpadł do bramki i Chinooki zakończyły

pierwszy mecz wynikiem trzy do jednego.

Faith wkroczyła do salonu drużyny piętnaście minut później, z

Julesem u boku. Asystent miał na sobie koszulkę z emblematem

Chinooków, granatową marynarkę i dżinsy. Wyglądałby

niezwykle nobliwie, gdyby koszulka nie była o dwa rozmiary za

background image

mała.

— Co pani sądzi o meczu? — zapytał reporter Faith.

— Oczywiście jestem z niego bardzo zadowolona, choć ani trochę

nie zaskoczona. — Ubrana była w nową kurtkę z czerwonej skóry

i niebiesko-czerwony podkoszulek z emblematem Chinooków. —

Drużyna naprawdę ciężko pracowała, żeby osiągnąć to

zwycięstwo.

— Poleci pani ze swoimi zawodnikami do Detroit? Otworzyła

usta, żeby odpowiedzieć, ale wydobyło się z nich

tylko:

— Jeszcze nie wiem... — gdy z szatni wyszedł Ty. Odebrało jej

mowę i straciła wątek. Był tylko w luźnych

szortach. Kilka godzin wcześniej miał na sobie jeszcze mniej.

Kilka godzin wcześniej dotykała tej gładkiej skóry, twardych

mięśni i trzymała go w ustach. Oderwała wzrok od jego wyraźnie

zarysowanych muskułów oraz owłosionej piersi i spojrzała na

twarz. Patrząc na nią, uniósł jedną brew.

— Pojedzie pani z drużyną do Detroit? Poczuła przypływ gorąca i

spojrzała na reportera.

— Nie.

Tej nocy było jej tak dobrze, że teraz musiała zwalczyć ochotę,

żeby przebiec przez salon i przytulić się do niego. Powinna

żałować, że przespała się z kapitanem swojej drużyny. To było

background image

niewybaczalne i nieprofesjonalne, dlatego powinna się wstydzić.

Ale nic takiego nie czuła. A przynajmniej nie z tych powodów,

które nasuwały się jako oczywiste. Miała natomiast poczucie

winy. Jej mąż zmarł zaledwie półtora miesiąca temu, a ona

minionej nocy uprawiała szalony, niesamowity seks z mężczyzną,

który obudził w niej emocje, jakich dotąd nie znała. Była

striptizerką, dziewczyną „Playboya" i żoną bogatego człowieka,

ale nigdy nie pragnęła, żeby ktoś dotykał jej tak jak Ty. Noc się

skończyła, ale w ciągu tych kilku godzin, które z nim spędziła, ani

razu nie pomyślała o nieżyjącym mężu. Ani razu, gdy Tyson

całował ją i pieścił. Człowiek, który ofiarował jej wspaniałe życie

i zapewnił dostatni byt aż do śmierci, zniknął z jej pamięci.

Dziennikarze zadawali jej pytania o mecz i przyszłość drużyny. Z

szatni wyszli kolejni zawodnicy. W salonie panowało podniecenie,

wyczuwało się je w powietrzu i w podniesionych głosach. Faith

udzielała odpowiedzi, czasami wymigiwała się od nich albo

zwracała się do Julesa, który znał szczegóły, i przez cały czas była

świadoma obecności Tysona.

Jego głos przedarł się przez zgiełk i nagle zrozumiała jedną rzecz:

Tyson dał jej coś, co Virgil zawsze pragnął jej dać, ale nie był w

stanie: poczucie więzi, które rodzi jedynie bliskość fizyczna.

Namiętność, o której ciągle mówi matka. To jedno, czego nie

mogła przeżyć z mężem. Coś, nad czym nie potrafiła zapanować.

background image

Coś tak nieokiełznanego, co powalało ją jak najgwałtowniejszy

huragan. Znowu spojrzała na Tysona stojącego w drugim końcu

salonu i zebranych wokół niego fotoreporterów. Mimo do-

chodzących do niej innych głosów usłyszała, jak mówi:

— Moje przejście z Vancouver było szybkie i łatwe. Trener

Nystrom umie motywować zawodników, którzy dają z siebie

wszystko i grają w pięknym stylu.

— Czy lepiej już się pan dogaduje z właścicielką drużyny?

Przeniósł spojrzenie na Faith i uśmiechnął się lekko,

szczerze.

— Jest okay.

Faith zrobiło się lżej na sercu. Jakby ktoś zdjął jej ciężar z piersi.

Tu, przed szatnią, w obecności zawodników, trenerów i

dziennikarzy.

— Chociaż — dodał, nie odrywając od niej wzroku — dziś rano

przeczytałem w gazecie, że jej zdaniem jestem zimnym

sukinsynem i gdybym sobie odpuścił, może nie byłbym przez cały

czas taki niemiły i szorstki.

— Nie powiedziałam „przez cały czas" — mruknęła pod nosem.

— Słucham? — zapytał Jim z „Seattle Timesa". — Co pani

powiedziała, pani Duffy?

— Nie mówiłam, że jest niemiły i szorstki przez cały czas. Jeden z

reporterów się zaśmiał.

background image

— Savage jest zgryźliwy. Chciałbym wiedzieć, kiedy miewa

lepszy humor.

Dziennikarz patrzył na nią, wciąż się uśmiechając, jakby go to

bawiło. Czekał na jej odpowiedź. Wtedy, gdy się kocha,

pomyślała. Ostatniej nocy nie był niemiły. Był cudowny, uroczy.

Rozśmieszał ją i aż trudno uwierzyć, sprawił, że się przy nim

odprężyła. Co od pewnego czasu nie zdarzało jej się przy nikim. I

na pewno nie był szorstki.

— Kiedy wygra ważny mecz — odpowiedziała.

— Jaką zastosuje pan strategię podczas sobotniego meczu z

Detroit? — zapytał ktoś Tysona.

Tyson rzucił Faith ostatnie spojrzenie, a potem skupił uwagę na

stojącym przed nim dziennikarzu.

— Hokej to walka jeden na jeden. Po prostu o tym pamiętamy i

dlatego wygrywamy wszystkie pojedynki. Faith zwróciła się do

Julesa:

— Możesz pójść ze mną na jutrzejsze spotkanie z Fundacją

Chinooków?

Spojrzał na nią, a potem na Tysona. Otworzył usta, lecz zaraz je

zamknął. Między jego ciemnymi brwiami pojawiła się

zmarszczka.

background image

— Nie miałem tego w planach, ale jeśli chcesz, jasne —

odpowiedział, lecz miała wrażenie, że coś go niepokoi

Pokręciła głową i ruszyła w stronę drzwi.

— Nie. Sama zrobię notatki. — Po wyjściu na korytarz nie mogła

się powstrzymać i rzuciła ostatnie spojrzenie na Tysona, który

przewyższał pozostałych mężczyzn o głowę. Miała w pamięci

każdy szczegół minionej nocy. Jego twarz na pogrążonym w

mroku tarasie, dotyk jego rąk i ust. Chciała obarczyć winą za tę

noc Laylę, ale nie mogła. Nie, jeśli ma być ze sobą szczera. Ponosi

całkowitą odpowiedzialność za to, co się stało. To nie były

przekomarzanki. Nie miała żadnego głębszego motywu. Nie

prowokowała mężczyzny dla pieniędzy. Nie mogła więc obwiniać

Layli za swoje zachowanie. Nie kiedy Faith sprawowała kontrolę.

Ruszyła do windy. Ostatniej nocy robiła po prostu to, co chciała.

Siedziała w Brooklyn Seafood Steak and Oyster House i

pozwalała, żeby Tyson dotykał jej pod stołem. Położyła dłoń na

jego ręce i zrobiła następny krok. To jej robota. Nie Layli. Nie tej

dzikiej, bezwstydnej kobiety, którą stworzyła, aby się za nią

ukryć. Ostatniej nocy to Faith uległa emocjom i straciła poczucie

wstydu.

Podczas jazdy do domu myślała o swoim życiu po śmierci Virgila.

Jeszcze nie tak dawno było przyjemne i wygodne. Jej jedyną

troskę stanowiło to, jak się ubrać. Tamta Faith nie uległaby

background image

pożądaniu i nie wsunęłaby sobie dużej, ciepłej, męskiej ręki

między nogi.

Zostawiła bentleya na podziemnym parkingu i wjechała windą na

ostatnie piętro. Jej życie zmieniło się całkowicie w tak krótkim

czasie. Z niespiesznego i łatwego przekształciło się w pełne

aktywności i zamętu. Teraz już nie tylko podejmuje decyzję, co na

siebie włożyć, lecz także, ile zapłacić w przyszłym sezonie dobrze

rokującym zawodnikom, którzy dotarli do pierwszej rundy

rozgrywek. I choć mogła liczyć na pomoc w tej drugiej kwestii,

czuła taką odpowiedzialność, że pewnie by jej nie udźwignęła,

gdyby się zatrzymała i dała sobie czas na zastanowienie.

Faith otworzyła drzwi mieszkania. Powitała ją tylko szczekająca

Pebbles i światło w kuchni. Żadnych dźwięków Sexual Healing z

wieży ani chichotów z pokoju matki.

Przeszła przez kuchnię i skierowała się korytarzem do swojego

pokoju. Zdjęła kurtkę i rzuciła ją na krzesło. Nie mogła sobie

przypomnieć, kiedy po raz ostatni nocował tu Virgil, ale musiało

to być dawno, bo nie pozostał po nim ślad. Żadnych ubrań,

krawatów, butów ani grzebienia. W wyłożonej marmurem łazience

nie było jego szczoteczki do zębów.

Jedyną należącą do niego rzeczą było wydanie Davida

Copperfielda, które Faith zabrała, gdy opuszczała tamten wielki

dom. Usiadła na łóżku i zapaliła lampkę. Pebbles usadowiła się

background image

przy niej, gdy brała książkę z szafki nocnej i przeciągała dłonią po

ciemnobrązowej okładce. Powąchała stary papier, sfatygowaną

skórzaną oprawę. Virgil zawsze pachniał drogą wodą kolońską,

ale na książce nie został nawet jej lekki zapach.

Pebbles zatoczyła trzy małe kółka wokół Faith, a potem

wyciągnęła się przy jej udzie. Faith przesunęła palcami po gęstej

sierści suczki i do oczu napłynęły jej łzy. Tęskni za Virgilem.

Tęskni za jego przyjaźnią i mądrością, ale to nie obraz zmarłego

męża stawał jej przed oczami, gdy zamykała oczy. Tylko innego

mężczyzny. Mężczyzny, który rzadko się uśmiecha, ale robi

ustami inne cudowne rzeczy. Przystojnego, silnego mężczyzny, w

którego ramionach czuła się bezpieczna, gdy kochał się z nią na

tarasie. Który, patrząc na nią z przeciwnego końca pokoju,

powodował, że robiło jej się zarazem lekko i ciężko na duszy, i

czuła mrowienie w całym ciele.

Który sprawiał, że miała ochotę do niego podejść i złożyć głowę

na jego nagim torsie.

Faith otworzyła oczy i otarła łzę z policzka. Dopiero co

pochowała męża, a nie potrafi przestać myśleć o innym

mężczyźnie. Co można o niej powiedzieć? Że jest straszna?

Okropna, pozbawiona zasad moralnych, jak zawsze twierdził

Landon?

W książce o cierpieniu, którą właśnie przeczytała, pisano, że

background image

należy odczekać cały rok, zanim się pójdzie z kimś na randkę albo

zaangażuje w nowy związek. Ale chyba tego, co zrobiła z

Tysonem ostatniej nocy, nie można nazwać randką ani nowym

związkiem? Nie. Na pewno nie. To był tylko seks. Coś jak

podrapanie się w swędzące miejsce. Danie upustu emocjom.

Ale jeśli do tego się to sprowadza, to skąd te ciarki, ta fala gorąca?

Skąd potrzeba, aby przejść przez pokój i złożyć głowę na jego

nagiej piersi? „Podrapawszy" się cztery razy w ciągu nocy, czy nie

powinna przestać czuć tego swędzenia? Czy nie powinna przestać

odczuwać napięcia? Gdyby chodziło tylko o seks, chyba powinna

być przez jakiś czas spokojna? Zwłaszcza jeśli weźmie się pod

uwagę to, jak długo się bez niego obywała?

Pogłaskała Pebbles i suczka przewróciła się na grzbiet, odsłaniając

brzuszek. To coś więcej niż zwykły pociąg. Coś, co zaczyna ją

przerażać. Nie miłość. Nie kocha Ty sona Savage'a. Kilka razy

była zakochana i wiedziała, jak to jest. Miłość jest czymś miłym,

spokojnym, kojącym — jak jej uczucie do Yirgila. Albo gorącym i

nieokiełznanym — jak

to, co czuła do kilku swoich byłych chłopaków. A nie czymś, co

wydaje się złe. Jakby jeden niewłaściwy krok wystarczył, aby

spaść w otchłań. To nie miłość. To zwiastun katastrofy.

***

Następnego ranka Faith spotkała się z szefową Fundacji

background image

Chinooków, która nazywała się Miranda Snow i wydawało się, że

jest uradowana, iż ma okazję poznać Faith.

— Nie ma dziś mojego asystenta — wyjaśniła, podając Faith kilka

broszur. — To informacje o naszej działalności dobroczynnej.

Faith przerzuciła je i była pod wrażeniem. Co roku fundacja

organizowała turniej golfowy, żeby zbierać pieniądze na rzecz

zawodników, którzy doznali urazów i wymagają rehabilitacji

wykraczającej poza zakres ich ubezpieczenia zdrowotnego.

— Opłacamy koszty leczenia szpitalnego Marka Bresslera,

których nie pokrywa Blue Cross — opowiadała Miranda. — A

także wszelkich zabiegów rehabilitacyjnych, których potrzebuje.

— A jak on się miewa? — zapytała Faith o byłego kapitana

drużyny, którego spotkała kilka razy na przyjęciach gwiazd-

kowych Chinooków.

— Cóż, strasznie się połamał, ale ma szczęście, że nie jest

sparaliżowany. — Miranda rzuciła długopis na biurko. — Jego

opiekunowie mówią, że bardzo cierpi.

Fundacja, jak powiedziała jej Miranda, w ramach jednego z

programów przyznawała stypendium dzieciom wykazującym

zdolności sportowe. Muszą one spełnić trzy warunki: mieć średnią

ocen co najmniej trzy, dobrze grać w hokeja i pochodzić z rodziny

o niskim dochodzie na głowę.

Trzecia komórka organizacji, Hope and Wishes Foundation, zbiera

background image

pieniądze dla szpitali dziecięcych w stanie Waszyngton. Fundusze

przeznaczane są na trzy cele: badania, bezpośrednią pomoc

finansową i rozpowszechnianie wiedzy na temat chorób

dziecięcych. Faith przeczytała dołączone wycinki prasowe i

materiały promocyjne na temat każdej imprezy charytatywnej i

miała kilka pytań oraz uwag. Chciała wiedzieć, jakie sumy

pozyskuje się na każdy z tych celów. Ile pieniędzy pochłaniają

koszty ogólne i organizacyjne. I jakie są plany fundacji na

najbliższą przyszłość.

— Wydaje mi się, że niepotrzebnie towarzyszą temu akcje PR-

owskie — zauważyła, przeczytawszy kilka wycinków. —

Powinniśmy zwracać się do społeczności lokalnych, bo to one nas

wspierają. Nie chodzi tu przecież o to, żeby promować drużynę i

zwiększyć sprzedaż biletów na mecze hokejowe. — Nauczyła się

tego w Towarzystwie Glorii Thornwell i popierała takie podejście.

Celem działalności powinna być realna pomoc, a nie kreowanie

własnego wizerunku. Niektórzy uważali, że to nie ma znaczenia,

jeśli osiąga się jedno i drugie. Faith rozumiała ten argument, ale

wiedziała, że wiele osób wspiera akcje dobroczynne albo

finansuje rozmaite cele tylko po to, żeby ich zdjęcia ukazały się w

czasopismach poświęconych celebrytom.

Miranda była zaskoczona.

— Całkowicie się z tobą zgadzam, ale nikt tu nie chce

background image

mnie słuchać. W dziale PR jest dziewczyna, która ma bardzo

agresywne podejście do kwestii promocji. Bo. Faith się

uśmiechnęła.

— Zajmę się nią.

Następnego wieczoru spotkała się z Bo i Julesem w pubie

sportowym, żeby razem z nimi obejrzeć występ Chinooków w

Detroit. Gra obu drużyn w pierwszej tercji była wyrównana,

Chinooki dziesięć razy przypuściły atak na bramkę, a Red Wingsi

— dwanaście. Dziesięć minut przed zejściem z lodowiska drużyna

Red Wingsów zdobyła gola.

Podczas pierwszej przerwy Faith opowiedziała Bo i Jule-sowi o

spotkaniu z Mirandą i zamiarze zaangażowania się w działalność

fundacji.

— To będzie miało dobry efekt PR-owski — orzekła Bo i wzięła

ze stołu butelkę becka. — Popieram.

— Chcę pomagać ludziom, a nie prowadzić kampanię reklamową

PR. — Faith się uśmiechnęła. — Na pewno potrzebujemy

promocji i reklamy, ale moim zdaniem powinniśmy je kierować

do konkretnych grup. Spotkam się z tobą i Jimem, gdy będziemy

już mieli o czym podyskutować.

Bo wzruszyła ramionami.

— Turniej golfowy odbywa się w lipcu, więc daj mi znać, jak

background image

bardzo i w jakim charakterze zamierzasz się w niego

zaangażować.

Jules oderwał wzrok od dużego ekranu nad barem, gdy zaczęła się

druga tercja.

— Grasz w golfa? — zapytał.

Przypomniała sobie green w domu Tysona. Tamtą noc, gdy miała

na sobie jego bluzę. Dotyk bawełny na gołym ciele i zapach wody

kolońskiej. I jego, stojącego za nią, gdy wykonywała zamach.

— Nie, ale mogę prowadzić jeden z tych małych pojazdów na

polu — odpowiedziała i napiła się merlota.

Na ekranie nad barem Tyson przejechał przez lodowisko,

prowadząc krążek. Podał do Sama, a potem okrążył bramkę,

wyłonił się po drugiej stronie i znowu przejął prowadzenie, gdy

obrońca Detroit wpadł na niego tuż za niebieską linią. Przez

chwilę obaj walczyli, popychając się i dźgając łokciami. Głowa

Tysona odskoczyła do tyłu i rozległ się gwizdek. Sędzia gestem

przywołał zawodnika obrony, a Tyson przyłożył do twarzy rękę w

rękawicy.

— Facet uderzył go końcem kija! — wykrzyknął Jules i pochylił

się w stronę telewizora.

Tyson opuścił rękę, a po jego policzku pod lewym łukiem

brwiowym pociekła krew.

— Tylko nie w twarz! — krzyknęła Faith, zanim zdała sobie z

background image

tego sprawę. — Tylko nie zróbcie mu nic w twarz. — Miała

wrażenie, jakby jej samej ktoś zadał cios z brzuch. Kibice Red

Wingsów zaczęli krzyczeć i gwizdać, gdy Tyson zjechał z

lodowiska, a obrońca Detroit poszedł na ławkę kar. Jeden z

trenerów Chinooków podał Tysonowi biały ręcznik, on przyłożył

go do oka, a potem odwrócił się i obejrzał powtórkę na wielkich

telebimach umieszczonych wysoko nad lodowiskiem.

— Czy nie powinien pojechać do szpitala? — zapytała Faith.

Bo i Jules spojrzeli na nią, jakby zwariowała.

— To tylko rozcięcie — zauważył Jules.

Tyson opuścił zakrwawiony ręcznik, trener obejrzał mu oko i

Faith znowu poczuła mdłości.

— O rany. — Bo pokręciła głową i upiła łyk piwa. — Krwawi,

jakby pękła mu aorta.

— Aorta jest w sercu. Nie na skroni — zwrócił jej uwagę Jules.

— Uhm. Wiem przecież, ty kretynie. — Bo odstawiła piwo na

stół. — To zamierzona przesada, żeby uwypuklić fakt.

— Raczej przejaw głupoty.

— Przestańcie! Ile wy macie lat, na miłość boską? — Faith

położyła rozpostarte dłonie na blacie stołu. — Tyson właśnie

oberwał w głowę. To może być poważna kontuzja.

Bo zbagatelizowała sprawę:

background image

— Nic mu nie będzie.

— Będą musieli go opatrzyć, żeby mógł wrócić do gry w trzeciej

tercji — dodał Jules, gdy Tyson z trenerem zeszli z lodowiska i

ruszyli w głąb tunelu.

— Nie sądzę. — Gdyby Faith tak oberwała, na pewno musiałaby

spędzić noc w szpitalu i wziąć całą baterię środków

przeciwbólowych. Tyson na pewno nie roztkliwia się nad sobą tak

jak ona, ale nie wygląda na to, że będzie mógł wrócić na

lodowisko po takim uderzeniu.

Jednak Jules miał rację. Gdy po rozpoczęciu trzeciej tercji

napastnicy Chinooków wjechali na lód, Tyson był wśród nich.

Miał lekko spuchniętą zewnętrzną część oka i przymocowany

plastrami opatrunek. Na jego białej koszulce widniały plamy krwi,

ale zajął pozycją.

W końcowych minutach meczu Detroit prowadziło cztery do

dwóch. Trener Nystrom wycofał bramkarza i skierował na lód

najlepszych napastników, ale mimo jego wysiłków był to wieczór

Red Wingsów, którzy wygrali pięć do trzech, strzelając do pustej

bramki w ostatnich dziesięciu sekundach.

— Pokonamy ich u siebie w poniedziałek — zapowiedział Jules,

gdy wyszli z baru.

Jazda do domu zajęła Faith około piętnastu minut. Pebbles nie

było w zasięgu wzroku, co oznaczało, że matka położyła się już

background image

do łóżka. Faith umyła zęby i twarz, wciągnęła koszulkę z

emblematem Looney Tunes i też poszła spać. Wino oraz emocje

podczas meczu zrobiły swoje i zasnęła, gdy tylko przyłożyła

głowę do poduszki. Nie wiedziała, jak długo spała, gdy zadzwonił

stojący przy łóżku telefon i ją obudził. Podniosła słuchawkę w

ciemnościach i uderzyła się nią w głowę.

— Au! Cholera. Tak, słucham?

— Obudziłem cię? Zamrugała szybko.

— Tyson?

— Uhm. Jesteś sama czy z psem w łóżku?

— Co takiego? — Pomacała ręką wokół siebie i wyczuła sierść.

— Jestem z Pebbles.

Usłyszała w słuchawce jego cichy śmiech. Było to tak rzadkie, że

od razu otrząsnęła się ze snu.

— To znaczy, że mój ojciec jest u was.

— Musiał się wślizgnąć, gdy zasnęłam. Chcesz z nim

porozmawiać?

— Broń Boże! Zwilżyła usta językiem.

— To po co dzwonisz?

— Sam nie wiem.

Odwróciła głowę i spojrzała na stojący obok zegar ze świecącą

background image

tarczą.

— Masz pojęcie, która godzina?

Nastąpiła chwila ciszy, a potem padła odpowiedź:

— Piętnaście po trzeciej.

— Gdzie jesteś?

— W samochodzie. Pod twoim domem. Usiadła i odrzuciła

kołdrę.

— Chyba żartujesz.

— Nie. Wylądowaliśmy godzinę temu. Oglądałaś mecz?

— Uhm. — Spuściła nogi na podłogę. — Jak twój łuk brwiowy?

— Mam pięć szwów.

— Pewnie bardzo bolało.

— Jak cholera. Powinnaś zejść na dół i pocałować, żeby się

zagoiło.

— Teraz?

— No.

— Nie jestem ubrana.

— Nic na sobie nie masz?

Spojrzała w mroku na koszulkę z Looney Tunes.

— Zupełnie nic.

Odchrząknął.

— Narzuć płaszcz. Obiecują, że nie będę się gapił. Uśmiechnęła

się i pokręciła głową.

background image

— To nie od gapienia się mamy kłopoty. Ściszył głos.

— Ty chyba je lubisz. Najwyraźniej ja też. Rzeczywiście. Bardzo

lubi.

— Jakie kłopoty masz na myśli?

— Takie, jakie zaczynają się, gdy lądujesz naga w moim łóżku.

Ponieważ już jesteś rozebrana, może powinnaś zejść na dół i

dokończyć sprawę.

Nie powinna. Naprawdę nie powinna.

— To byłoby niestosowne.

— I to bardzo.

— Nie żałujesz tego, co zaszło między nami zeszłej nocy?

— Jeszcze nie, ale myślę o kilku pozycjach z tobą w roli głównej.

Jutro na pewno będziemy już tak zawstydzeni, że przejdzie nam

na jakiś czas.

— To brzmi, jakbyś o mnie myślał.

— Bardzo często.

Ona też o nim myślała. Nie powinna, ale nie mogła nic na to

poradzić. I chociaż on nie żałował tego, co się stało, ona

przeciwnie. Ale w tej chwili, gdy słyszała jego głos w słuchawce i

wiedziała, że jest na dole i jej pragnie, czuła tylko ogarniające ją

pożądanie.

— Ja o tobie też — odpowiedziała niemal szeptem. — Tego lata

mam wziąć udział w turnieju golfowym. Chyba muszę trochę

background image

potrenować.

— Kochanie, służę ci wszelką pomocą, jeśli tylko chcesz.

— Wezmę płaszcz. — Odłożyła słuchawkę, a potem ściągnęła

majtki i zdjęła przez głowę koszulkę. W tej chwili pragnienie,

żeby wpaść w kłopoty z Tysonem, stłumiło wyrzuty, które miały

się odezwać za kilka godzin.

Szybko umyła zęby, wyjęła z szafy płaszcz przeciwdeszczowy i

narzuciła go. Wsunęła stopy w czerwone pantofle i w drodze do

drzwi włożyła klucze do kieszeni.

Tyson stał obok swojego czarnego bmw, które zaparkował przy

krawężniku, odwrotnie do kierunku ruchu. Panował mrok, od

Zatoki Elliotta wiał chłodny wiatr, pod wpływem którego na twarz

Faith opadło kilka pasm włosów.

— Pani Duffy.

— Panie Savage.

Tyson otworzył drzwi samochodu po stronie pasażera.

— Ładny płaszcz.

Minęła go i w ciemności spojrzała mu w twarz. Po zewnętrznej

stronie oka miał świeży opatrunek. Ten sam wiatr, który unosił jej

włosy, przyniósł zapach jego ciała. Oparła ręce na jego piersi i

poczuła, że mięśnie pod bawełnianą bluzą się napięły.

Tyson pochylił głowę i pocałował ją. Gdy ich usta się spotkały,

background image

ogarnęła ją zmysłowa gorączka i zacisnęła palce na ciepłym

materiale. Musnął językiem jej język i wsunął dłonie pod poły jej

płaszcza. Gorącą ręką ujął jej pierś i pogładził kciukiem sutek.

Gdy już miała chwycić go za nadgarstek i zaprowadzić na górę do

mieszkania, wyjął rękę spod płaszcza.

— Wsiadaj. — Jego głos zabrzmiał poważnie. Może ze

zmęczenia, a może z pożądania.

Otworzył przed nią drzwi. Usiadła na miejscu dla pasażera i

spojrzała na niego.

— Jakież to nieprzyzwoite pozycje wymyśliłeś dla mnie? —

zapytała.

— Takie, które umożliwią nam dotarcie z jednego końca materaca

na drugi.

Przypomniała sobie jego wielkie łóżko.

— To może nam zająć trochę czasu — zauważyła.

— Właśnie.

Rozdział 15

Z głębokiego snu wyrwało Faith czyjeś ciepłe dotknięcie w ramię.

Uniosła powieki, odwróciła głowę i zobaczyła błyszczące

niebieskie oczy, które patrzyły na nią z odległości kilku cali. W

ich kącikach pojawiły się małe zmarszczki od uśmiechu, co

background image

spowodowało, że przekrzywił się opatrunek przykrywający szwy

na brwi. Tyson ugryzł ją lekko w ramię.

— Dzień dobry — powiedział z ustami przy jej skórze.

— Która godzina?

— Dochodzi południe.

— O mój Boże! — Usiadła i cienka kołdra zsunęła jej się do pasa.

— Ale późno!

Z przerażenia jej serce zaczęło bić mocniej i poczuła skurcz w

żołądku. Nie budziła się w łóżku mężczyzny od... nie pamiętała

odkąd. Podciągnęła kołdrę, żeby zakryć piersi, i spojrzała na

Tysona. On natomiast wydawał się całkiem spokojny i odprężony

w szarym podkoszulku i luźnych szortach.

— Jesteś już ubrany.

— Zdążyłem nawet przebiec pięć mil na bieżni mechanicznej.

— I nie obudziłeś mnie?

Przywrócił się na plecy, opadając na grubą czarną kołdrę w turecki

wzór, i splótł ręce na karku.

— Byłaś wykończona. — Przesunął wzrokiem po jej nagich

plecach. — Zasnęłaś dopiero koło piątej.

— Ty też.

— Ja nie potrzebuję dużo snu.

Jedną ręką przytrzymała kołdrę na piersiach, a drugą przetarła

twarz. Jej serce wciąż mocno biło, gdy rozejrzała się po pokoju z

background image

kilkoma dębowymi meblami i dużym łukowym oknem

zasłoniętym kotarą.

— Nie masz treningu? — Od domu dzieliło ją zaledwie

dwadzieścia minut drogi — jeśli nie było korków — ale oprócz

płaszcza nie miała co na siebie włożyć. To, co w nocy wydawało

się podniecającym pomysłem, w świetle dnia okazało się

straszliwą pomyłką.

— W tej chwili nie. — Usiadł i odgarnął jej włosy za ramię. —

Pomyślałem, że podrzucę cię po drodze, a potem znowu po ciebie

przyjadę.

Czuła pulsowanie w uszach. Nie ma nawet majtek. Był taki okres

w jej życiu, że by się tym nie przejęła, ale to dawno minęło. Inne

czasy, inne życie. Zmieniła się i teraz to już nie jest w jej stylu.

Ogarnął ją niepokój i bała się, że wpadnie w panikę. Tak bardzo

chciała odciąć się od tamtego życia.

— Faith?

Spojrzała na niego.

— Tak?

— Słyszałaś, co powiedziałem?

— Że musisz jechać na trening. Znowu delikatnie ugryzł ją w

ramię.

— Chcę później po ciebie przyjechać. Może zabiorę cię do pewnej

małej włoskiej knajpki w Bellevue, którą odkryłem. Obsługa

background image

fatalna, ale jedzenie fantastyczne!

— O nie!

Gwałtownie podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Musi się

zastanowić. Odzyskać kontrolę nad swoim życiem i nad sobą

samą. Niedawno umarł jej mąż. Nie może jeszcze chodzić na

randki.

Po chwili odparł powoli:

— W porządku.

— Chciałam tylko powiedzieć, że...

Co takiego chciała powiedzieć? Nie wiedziała. Była strasznie

zdezorientowana.

— To nie tak. Chodzi mi o to...

— Wiem, o co ci chodzi. Chciałaś tylko pójść ze mną do łóżka i

nic więcej.

Naprawdę o to jej chodziło? Nie. Tak. Nie mogła myśleć trzeźwo.

Wzruszył ramionami, zdjął buty i skarpetki.

— Nie przeszkadza mi to. Wiele kobiet ma ochotę przespać się z

hokeistą. — Ale nie wyglądało na to, że mu to nie przeszkadza.

Sprawiał wrażenie urażonego. Zdjął podkoszulek i cisnął w kąt,

po czym wyrwał Faith kołdrę z ręki.

— Tyson!

— Teraz oboje wiemy, na czym stoimy. — Popchnął ją tak, że

upadła na plecy. Spojrzała na niego.

background image

— Oszalałeś.

Pokręcił głową i pochylił się, opierając ręce na poduszce po obu

stronach jej głowy.

— Chciałem być miły. Teraz nie muszę już się starać. Faith

uniosła rękę i dotknęła wydatnych muskułów na jego

piersi.

— Podoba mi się, gdy jesteś miły.

— To niedobrze. — Pocałował ją w szyję.

Zanim zasnęła w jego łóżku, kochali się dwa razy. Ostatnim razem

pod prysznicem z masażem wodnym, gdzie bez trudu zmieściłoby

się sześć osób. Co oznacza, że jej włosy są w okropnym stanie.

Zmarszczyła brwi, gdy całował ją w szyję. W jej życiu nastąpił

kryzys, a ona martwi się o swoje włosy.

— Nie chcę dłużej zgrywać miłego. — Jego ciepły oddech owiał

jej szyję i piersi. Poczuła, że trochę się rozluźnia.

— To kim teraz będziesz?

— Zimnym draniem — odpowiedział, sunąc ustami po jej szyi i

zatrzymując się na chwilę, żeby ją ugryźć. Spojrzał jej w twarz. W

jego oczach były jednocześnie gniew i pożądanie. Rozchylił usta i

zaczął ssać jej sutek, pieszcząc drugą pierś. Zniknął mężczyzna, z

którym kochała się w nocy. Który pieścił ją delikatnie dużymi

dłońmi, obserwując jej reakcję. Który się nie spieszył i czekał na

odpowiedź jej ciała.

background image

Przeniósł uwagę na jej drugą pierś i polizał stwardniały sutek.

Szorstkimi dłońmi pieścił jej ciało i to ją podnieciło. Chwyciła

obiema dłońmi prześcieradło i kołdrę, i wygięła w łuk plecy.

Jęknęła głucho, a on się zaśmiał.

— Gdybym wiedział, że lubisz ostry seks — powiedział, całując

ją i gryząc, posuwając się w dół — nie traciłbym czasu na

czułości.

Pocałował ją w brzuch, a potem w biodro i wewnętrzną stronę

uda. Spojrzał na nią, jego piękne oczy błyszczały z podniecenia,

gdy ssał delikatną skórą u nasady uda, doprowadzając Faith do

szaleństwa. Kiedy już miała krzyknąć, nakazał:

— Oprzyj stopy na moich ramionach.

Potem rozchylił jej uda. Nie był ani trochę delikatniejszy niż

wtedy, gdy zajmował się jej piersiami. Lizał ją, jakby tylko sobie

chciał sprawić przyjemność. Smakował ją ustami i językiem, i to

też jej się podobało. Ale winiła o to Laylę.

W ciągu kilku minut przeżyła intensywny orgazm, który ogarnął

ją całą. Zadrżała, z trudem chwytając powietrze. Tyson nie

przestawał jej lizać, aż przeszła ostatnia fala, a potem uklęknął.

Popatrzył na nią zmrużonymi oczami i otarł usta wierzchem dłoni.

Nie spuszczając wzroku, założył prezerwatywę.

Faith otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale nic nie

przychodziło jej do głowy, więc szepnęła tylko:

background image

— Dzięki.

— Nie dziękuj mi. To jeszcze nie koniec.

Pochylił się i wszedł w nią gwałtownie. Przesunęła się na

materacu i zabrakło jej tchu.

— Będzie koniec, gdy ci powiem.

Podniosła głowę i spojrzała na ostre rysy jego twarzy. Przesunęła

dłońmi po jego ramionach aż do skroni. Tyson może i jest na nią

wściekły, ale ona nie potrafi się na niego gniewać. Nie po

rozkoszy, którą jej dał, i nie wtedy, gdy porusza się w niej, znowu

rozpalając ogień, który tylko on potrafi ugasić.

— Dobrze — wyszeptała i zaczęła poruszać biodrami, zaciskając i

rozluźniając mięśnie wokół jego twardego członka.

Oddychał przez zaciśnięte zęby i przeklinał, wysuwając się z niej i

wsuwając. Zagłębiał się w nią raz po raz, tak że znowu poczuła

narastającą falę przyjemności. Powietrze wokół niej stało się

wręcz gęste i trudno jej było oddychać. Oplotła go nogami w pasie

i wpadła w ten sam rytm co on, aż jej ciało przeszył kolejny

orgazm. Wygięła plecy, a wtedy i on też jęknął z rozkoszy.

Gdy było już po wszystkim, ubrali się w milczeniu. On włożył

podkoszulek i szorty, ona płaszcz. Żadne z nich nie odzywało się

podczas jazdy. Tyson włożył do odtwarzacza CD płytę Linkin

Park i wnętrze samochodu wypełniły dźwięki heavy metalu,

zwalniając ich z obowiązku rozmowy. Tyson był pogrążony w

background image

myślach, a ona wciąż czuła się tak zagubiona, że nie wiedziałaby,

co powiedzieć. Mimo że zaprzeczał, był wściekły. Jakby zraniła

jego uczucia, co — biorąc pod uwagę jego dotychczasowe

zachowanie — wydawało się niemożliwe.

Zajechał na parking pod jej domem, zatrzymał się przy windzie i

wyłączył muzykę.

— Przepraszam, jeśli zrobiłem ci przykrość.

— Nie, nie zrobiłeś. — Pod pewnymi względami była może

nadwrażliwa, ale nie czuła się zraniona. Wręcz przeciwnie. — To

ja przepraszam, jeśli cię uraziłam.

— Faith, nie jestem babą. — Spojrzał na nią w mroku samochodu.

— Nie czuję się urażony, gdy piękna kobieta mówi mi, że chce

tylko pójść ze mną do łóżka. — Zaśmiał się smutno. — Chociaż

jeśli o to chodzi, jesteś pierwsza. Nigdy wcześniej nic takiego mi

się nie zdarzyło. Zwykle bywało odwrotnie.

— A ty nie traktujesz mnie tak samo?

Przyjrzał jej się i nacisnął guzik, żeby otworzyć drzwi po jej

stronie.

— Uhm. Owszem, tak. Dzięki.

* **

W poniedziałek wieczorem, gdy trener Nystrom objaśniał strategię

background image

na tablicy, Tyson mocował taśmą skarpety pod kolanami.

Pozostali zawodnicy Chinooków siedzieli albo stali wokół w

oczekiwaniu na rozpoczęcie meczu. Ostatnim zaleceniom trenera

towarzyszył dźwięk rwanej taśmy.

— Blokujcie strzały. Pilnujcie bramki — mówił, rysując

markerem kółka na tablicy.

W hali komentator Chinooków zagrzewał kibiców, a z głośników

płynęła piosenka zespołu Queen.

— Nie spuszczajcie krążka z oczu — powiedział Nystrom ostatni

raz. Potem drużyna wyszła z szatni za trenerami i wkroczyła do

tunelu. Przeszli przez maty pokrywające podłogę. Gdy komentator

wyczytywał kolejne numery, pozycje i nazwiska, wymienieni

przez niego zawodnicy wjeżdżali na lód. Tyson, który stał na

końcu, spojrzał ku loży właściciela. Na czerwonych fotelach

siedziało kilka osób, ale Faith wśród nich nie było.

Rozległy się trąbki, gdy spiker wywołał Sama. Tyson zbliżył się

do wyjścia. Poprzedniego dnia powiedział jej, że chce ją zaprosić

na kolację. Nic wielkiego. Wcześniej przez kilka godzin uprawiał

z nią seks. Dotykała go i całowała, więc chciał zabrać ją do

świetnej włoskiej knajpki. Tak się robi. Każda inna kobieta by

tego oczekiwała, albo i czegoś więcej, a ona zachowała się tak,

jakby powiedział, że chce mieć z nią dziecko. To go wkurzyło i

odegrał się na niej w łóżku. Co przyniosło odwrotny skutek, bo

background image

tylko ją podnieciło. Wciąż pamiętał, jak ugryzł ją w udo i jeszcze

bardziej go poniosło.

Wywołano następnego zawodnika i Tyson zrobił krok do przodu.

Myślał, że będzie żałował seksu z Faith. Ale tak nie było. Myślał,

że to skomplikuje mu życie. Nie ma takiego zagrożenia, dopóki

nikt nic nie wie. Pod względem fizycznym Faith jest ideałem. Ma

nie tylko duże cycki i zgrabny tyłek — jest olśniewająco piękną

kobietą, od czubka głowy po palce u stóp i małe czerwone

paznokcie. Bystra, z poczuciem humoru. Ale najbardziej podoba

mu się ta jej determinacja i siła woli. Żeby się nie poddawać i

sprawiać wrażenie pewnej siebie, choć wcale się tak nie czuje.

Tyson podziwiał jej odwagę i samozaparcie.

Wywołano Blake'a i Tyson znalazł się blisko wyjścia. To, co

kiedyś go u niej wkurzało, i to jak cholera, teraz wydawało się

atrakcyjne i przyciągało go jak pszczołę do miodu. Ironia losu. A

może karma. Cokolwiek to jest, należy położyć temu kres. Stoi,

czekając, aż wywołają go na lód, żeby zagrać w jednym z

najważniejszych spotkań w swojej karierze, i nie może przestać o

niej myśleć. A przecież musi skupić się na grze, a nie rozmyślać

wiadomo o czym, bo piękna blondynka chciała tylko pójść do

łóżka i nic więcej. Nawet nie miała ochoty pójść z nim na kolację.

Wywołano Vlada i Tyson stanął na skraju lodowiska. W

przypadku innej kobiety byłby to idealny układ, ale nie z Faith.

background image

Jest właścicielką drużyny. O czym niepokojąco często zapominał.

— Numer dwadzieścia jeden! — ogłosił spiker, a jego dudniący

głos utonął w okrzykach widowni, w tupaniu i dęciu w trąbki. —

Zawodnik grający na środkowej pozycji, kapitan drużyny

Chinooków, Tyson Saaavage!

Wyjechał na lód z opuszczoną głową, jakby ktoś wystrzelił go z

tunelu. Gładka powierzchnia lodowiska szybko umykała mu spod

nóg, gdy dołączał do kolegów z drużyny. Potem, wykonując

zwrot, zatrzymał się ostro na końcu szeregu, a spod jego łyżew

wytrysnął ścięty lód. Kibice oszaleli i Tyson spojrzał na prywatną

lożę. Faith stała przy barierce i patrzyła na lodowisko. Nie widział

dobrze jej twarzy, ale zorientował

się, że spogląda na niego, i znowu wezbrała w nim wściekłość.

Nieproporcjonalna wściekłość, która wypalała mu dziurę w

żołądku. Chociaż zdawał sobie sprawę, że jest zupełnie

nieuzasadniona, biorąc pod uwagę służbową relację, jaka łączyła

go z Faith, ściągnął brwi i błysnął groźnie oczami. Co nie wróżyło

nic dobrego obronie Red Wingsów.

Rozdział 16

Poranne słońce wpadało przez okienka snopami przypomi-

nającymi punktowe światło reflektorów, gdy BAC-111 przebił się

background image

przez pokrywę chmur i obrał kurs na wschód.

Faith rozłożyła ostatnie wydanie „Hockey News". Próbowała

ignorować Tysona, który siedział tuż przed nią. Jak reszta

hokeistów miał na sobie granatową marynarkę, a jego potężne

ramiona wystawały poza fotel. Trzymał w rękach dodatek

sportowy „Seattle Timesa". Na pewno czyta o laniu, jakie

Chinooki poprzedniego wieczoru spuściły Detroit, pokonując je aż

cztery do jednego, i pęka z dumy. Tyson był podczas tego meczu

niepokonany. Obrońcy Red Wingsów nie mogli go powstrzymać

— zdobył bramkę już w pierwszej tercji, a w dwóch kolejnych

pomógł kolegom strzelić gola.

Po ostatnim wieczorze miał więc na koncie w sezonie play off

dziewięć goli i udział w zdobyciu czternastu innych — co razem

daje dwadzieścia trzy punkty. To najwyższa średnia w drużynie i

plasuje go na trzydziestym miejscu w NHL.

Tego ranka, gdy weszła na pokład samolotu, ledwie na nią

spojrzał. Wiedziała, że w opinii reszty ekipy nie darzą się

sympatią. Jednak po ostatnim razie, gdy byli ze sobą, nie była

pewna, czy Tyson naprawdę udaje niechęć do niej.

Pozostali zawodnicy przywitali się z nią. Tysonowi też by się nic

nie stało, gdyby rzucił jej choćby zdawkowe „dzień dobry". A

może tak się na nią wściekł, że nie chce mieć z nią nic wspólnego?

background image

Wzięła dwie muffinki z otrębami, roznoszone na tacy, i podała

jedną z nich Julesowi, który siedział obok niej.

— Gdzie się podziało prawdziwe masło? — zapytała, przekazując

mu malutką porcję miksu masła z margaryną.

Dlaczego na myśl, że już nigdy nie będzie z Tysonem, chce jej się

płakać, a jednocześnie ma ochotę kopnąć tył fotela, na którym

siedzi? I to z całej siły?

— Czytałam, że hokeiści powinni zjadać aż trzy tysiące pięćset

kalorii dziennie — ciągnęła. — Wyobrażasz to sobie? To strasznie

dużo. Można by pomyśleć, że w związku z tym dostaną

prawdziwe masło. — Położyła ciastko na tacy.

Co takiego zrobiła? Poza tym, że nie chciała pójść z nim na

kolację? Żeby wszyscy ich zobaczyli?

— Gdybym ja mogła bezkarnie pochłaniać tyle kalorii, nie

żałowałabym sobie masła do muffinki. Ani wiórków czeko-

ladowych. Albo jeszcze lepiej, zafundowałabym sobie muffinkę

bananowo-orzechową. Gazeta w rękach Tysona zaszeleściła i

Faith ścisnęło się serce. Jak ma spojrzeć mu w twarz, teraz, gdy ją

odtrącił?

— Och, i do tego prawdziwą latte. Skończyłabym z od-

tłuszczonymi, niesłodzonymi, chudymi latte bez bitej śmietany.

Jules spojrzał na nią uważnie.

— Dobrze się czujesz?

background image

— Uhm. — Żałowała, że wybrała się w tę podróż. — A dlaczego

pytasz?

— Jesteś dziwnie rozdrażniona z powodu głupiej muffinki. Faith

urwała kawałek ciastka i wsadziła go do ust. Nie, nie

jest rozdrażniona z powodu muffinki. Jest zirytowana z powodu

siedzącego przed nią faceta, który przegląda gazetę i nie

rozmawiał z nią od czasu, gdy odstawił ją, ubraną tylko w płaszcz

przeciwdeszczowy, na parking podziemny pod jej mieszkaniem.

No, dobra. Może dała mu do zrozumienia, że interesuje ją

wyłącznie seks, ale przynajmniej mógłby zadzwonić. I powiedzieć

rano „dzień dobry".

„Chciałem tylko być miły. Ale już nie muszę się starać" —

powiedział i nie żartował. Była zirytowana, bo chociaż każdym

nerwem wyczuwała jego obecność, widziała jego marynarkę i tył

głowy, nie wiedziała, czy on w ogóle pamięta o jej istnieniu.

Żując muffmkę, odkręciła zakrętkę małej butelki z organicznym

sokiem pomarańczowym. Niepotrzebnie dała się namówić

Julesowi na tę podróż z drużyną do Detroit. Choć, prawdę

mówiąc, nie musiał jej długo przekonywać.

Słysząc szelest gazety przed sobą, przeniosła uwagę na przejście i

łokieć Tysona spoczywający na oparciu. Napiła się soku.

Atmosfera zeszłego wieczoru ją oszołomiła. Triumfalne

zwycięstwo Chinooków nad Detroit zelektryzowało wszystkich w

background image

hali sportowej, a u niej wywołało ciarki. Zamiast jak zwykle

oglądać pozorny chaos, zobaczyła prawdziwe umiejętności i efekt

ciężkiej pracy podczas treningów. Doskonale przygotowane akcje

i precyzyjne podania. Kontrolę, która sprawiała wrażenie braku

kontroli. Wreszcie zrozumiała, dlaczego Virgil tak kochał ten

sport.

Minionego wieczoru, gdy mecz się skończył i widownia oszalała,

Mes zauważył, że Faith towarzyszyła drużynie na wyjeździe tylko

raz i powinna to powtórzyć.

Teraz, w świetle dnia, gdy tak siedziała za Tysonem, który ją

ignorował, nie wydawało się to najlepszym pomysłem. To była

pochopna decyzja. Tak jak wtedy, gdy wybiegała z mieszkania o

trzeciej nad ranem tylko w płaszczu przeciwdeszczowym.

Odstawiła sok na tacę i światło wpadające przez okienko padło na

jej obrączkę. Trzy brylanty zalśniły. Nosząc tę obrączkę, zawsze

czuła się kimś ważnym, osobą bogatą, z klasą. Gdy jednak

spojrzała na nią teraz, ogarnęły ją sprzeczne uczucia. Jakby coś

ciągnęło ją w przeciwne strony i nie wiedziała, w którą powinna

iść. Nie była już taka sama jak przed dwoma miesiącami. Jej życie

się zmieniło. Kiedyś wypełniały je tylko proszone kolacje i opieka

nad starszym mężem. Teraz zaczynała rozumieć, jak funkcjonuje

drużyna, a nawet na czym polega hokej. I już nie mogła się

doczekać, kiedy zacznie działać w fundacji dobroczynnej.

background image

Ale gdy jedna sfera jej życia powoli się stabilizowała, druga

wymykała się spod kontroli, co potwierdzał różowy ślad po

miłosnym ukąszeniu na udzie. Gdyby nie to, że właśnie

przekroczyła trzydziestkę, pomyślałaby, że przeżywa kryzys

wieku średniego. Jej życiem seksualnym zaczęła rządzić Layla. I

to jest chore. Faith miała straszliwe wyrzuty sumienia, że w ogóle

uprawia seks. Ale najwyraźniej nie aż tak wielkie, żeby z niego

zrezygnować, bo przerażała ją myśl, że być może już nigdy więcej

nie będzie z Tysonem.

Opuszczono ekrany telewizyjne umieszczone pod sufitem

odrzutowca i zaczęto wyświetlać ostatnią z części Bonda. Tyson

złożył gazetę i Faith upiła łyk soku. Pójście z nim do łóżka było

błędem. Wiedziała o tym od początku. Jeśli ktoś dowie się o ich

romansie, będzie skompromitowana. Drużyna też ucierpi, ale

przede wszystkim odbije się to na karierze Tysona. A tego by nie

przeżył. W głębi duszy zdawała sobie sprawę, że byłoby dla niego

najlepiej, gdyby z nią zerwał. Dla niego i dla drużyny. Tylko że jej

ciało buntowało się przeciwko temu, co podpowiadał rozsądek.

* **

Faith zapięła czerwone guziki z pętelkami przy czarnej sukience

cheongsam, którą kupił jej Virgil, gdy w pierwszym roku

małżeństwa wybrali się do Chin. Z tyłu miała wyhaftowanego

smoka. Faith włożyła do niej czerwone pantofle od Valentino, z

background image

odkrytymi palcami, na pięciocalowych obcasach. We włosy

wpięła czerwone pałeczki z nefrytu i obwiodła oczy czarnym

ołówkiem. Wzięła jednorazową chusteczkę, włożyła ją między

intensywnie czerwone wargi i zacisnęła je na niej. Obok umywalki

stała czekoladowa muffinka i Faith oderwała kawałek, a następnie

zjadła ostrożnie, żeby nie zetrzeć szminki. Gdy wróciła do pokoju

hotelowego po całym dniu spędzonym w miejscowym spa, gdzie

poddano ją masażowi i różnym zabiegom kosmetycznym,

zrobiono jej manikiur i pedikiur, czekało na nią ciastko. Leżało na

stoliku do kawy w pudełku w różowo-białe paski z nazwą lokalnej

cukierni na wieczku.

Uśmiechnęła się na myśl, że Jules w całym mieście szukał dla niej

tej muffinki, sądząc, że ma już dość jedzenia otrębów zamiast

czekolady, podczas gdy tak naprawdę miała dość zupełnie czego

innego.

Wkładała czerwoną szminkę do małej czarnej torebki, gdy ktoś

zapukał do drzwi. Obejrzała się w lustrze, po czym przeszła przez

salon.

— Świetnie wyglądasz — stwierdził Jules, gdy otworzyła drzwi i

spojrzał na jej sukienkę.

Miał na sobie czarne spodnie i czerwoną jedwabną koszulę.

Bardzo skromnie jak na niego.

— Dobrze wyglądamy razem — dodał. Podeszli do windy i Faith

background image

zapytała:

— Kto będzie na kolacji?

— Większość drużyny. — Jules ściągnął windę i gdy przyjechała,

weszli do środka. — Biuro podróży zarezerwowało dla nas

prywatną salę w Coach Insignia.

Restauracja Coach Insignia znajdowała się na ostatnim piętrze

siedemdziesięciotrzypiętrowego Marriotta w Detroit. Rozciągał

się z niej panoramiczny widok na całe miasto i tereny przy granicy

z Kanadą. Gdy Faith i Jules znaleźli się na górze, prawie cała

drużyna siedziała już na miejscach i zajadała przystawki. Chłopcy

ubrani byli w designerskie garnitury i krawaty i gdyby nie

zapuszczane na czas rozgrywek niechlujne brody, liczne

zadrapania i siniaki na twarzach, wyglądaliby na zwyczajnych

biznesmenów.

Tyson stał przy końcu długiego stołu. Jedną rękę trzymał na

oparciu krzesła Daniela, a drugą kreślił na białym obrusie jakiś

schemat, jednocześnie tłumacząc coś młodszemu koledze. Miał na

sobie koszulę w biało-niebieskie paski z rozpiętym kołnierzykiem.

Podniósł wzrok, spojrzał na Faith i jego palec się zatrzymał.

Wciąż na nią patrzył, gdy wraz z Julesem zajmowała miejsce przy

stole pomiędzy Darbym a trenerem Nystromem, naprzeciwko

Sama i Blake'a.

— Pięknie pani wygląda dziś wieczorem, pani Duffy —

background image

skomplementował ją Blake i Faith przyjrzała się jego zarostowi.

Wciąż nosił ten nieszczęsny wąsik w stylu Hitlera i małą bródkę.

— Dziękuję, panie Conte.

Uśmiechnęła się i rozłożyła kartę win. Kątem oka zauważyła, że

Tyson podszedł do ostatniego wolnego miejsca kilka krzeseł za

Samem.

— Cały dzień spędziłam na masażu. Masażysta miał boskie

dłonie. Używał gorącej oliwy i podgrzanych kamieni. Myślałam,

że już umarłam i poszłam do nieba. Tak się odprężyłam, że prawie

zasnęłam. — Spojrzała na twarze słuchających jej mężczyzn. —

Zamówimy białe i czerwone wino?

Trener Nystrom poprawił krawat.

— Oczywiście.

— Większość zawodników nie pije w przeddzień meczu —

zauważył Darby, ale Faith wiedziała, że to nieprawda.

— Muffinki z pełnoziarnistej mąki, sok pomarańczowy

pochodzenia organicznego. Prowadzicie bardzo zdrowy tryb

życia, chłopcy. — Położyła rękę na ramieniu Julesa. — Och,

zapomniałam ci podziękować za ciastko.

— Jakie ciastko?

— Czekoladową muffinkę, którą przyniesiono mi do pokoju. To

naprawdę przemiłe. Dziękuję ci.

Jules otworzył menu.

background image

— Załatwiłem ci zabiegi w spa, ale nic nie wiem o żadnej

muffince. Może hotel ci ją przysłał. Jak ciastka w Doubletree.

Faith odchyliła się na oparcie krzesła i spojrzała na Tysona. Z

roztargnieniem podniósł do ust szklankę lodowatej wody,

studiując kartę dań.

— Ja tam nie dostałem żadnej muffinki — włączył się Blake, gdy

kelnerka przyjęła od niego zamówienie. — A ty, Sam? — zapytał

kolegę.

Ten pokręcił głową przecząco, a następnie zamówił sałatkę cho-

chop i smażonego okonia morskiego.

— Też nie.

— To ty przysłałeś mi czekoladową muffinkę? — zapytała

Darby'ego.

— Nie wiedziałem nawet, że takie lubisz.

— Dziwne. — Faith przez moment pomyślała o Tysonie, ale

szybko odrzuciła możliwość, że to jego pomysł. Tak pochłaniała

go lektura gazety, że Faith wątpiła, czy w ogóle

był świadom jej obecności. A już na pewno nie słuchał, co

mówiła. Nie zaprzątała sobie więc dłużej głowy tą zagadką i

zamówiła sałatkę Cezara, kurczaka i niemieckie chablis rocznik

1987.

Rozmowę przy stole zdominował ostatni mecz. Trenerzy i

zawodnicy dyskutowali o tym, jak unieszkodliwić Zetterberga i

background image

Datsyuka, groźny duet, który okazał się zabójczy dla Penguinów

w finałach rozgrywek w poprzednim roku. Faith jadła kurczaka i

popijała wino, od czasu od czasu odpowiadając na jakieś pytanie.

Kilka razy podczas kolacji przyłapała się na tym, że zerka w

stronę Tysona. Patrzyła, jak rozmawia i żartuje z siedzącymi obok

kolegami, obserwowała jego ręce, jak kroił wielki stek czy sięgał

po wodę.

— Co będziesz robiła przed meczem? — zapytał ją Darby.

Oderwała wzrok od palców Tysona, którymi ocierał szron

ze szklanki.

— Jeszcze nie wiem. Pewnie wybiorę się na zakupy. Chociaż

trochę mi się to znudziło.

— Niedawno otwarto tu nowe kasyno — podsunął jej Darby.

— Dla kogoś, kto urodził się i wychował w Nevadzie, hazard to

żadna atrakcja.

— Widziałem ludzi jeżdżących na rolkach po Riverwalk. Faith

pokręciła głową.

— Nie jeżdżę na rolkach.

Dwadzieścia dwie twarze spojrzały na nią ze zdumieniem, jakby

powiedziała coś niesłychanego. Jakby właśnie ograniczyła ich

pensje do pięćdziesięciu patyków.

— To znaczy, do tej pory nie jeździłam. Zamierzam wziąć lekcje

— skłamała, zanim zapędziła się za daleko. — Może pójdę jutro

background image

popływać.

— Kiedy się pani wybiera? — chciał wiedzieć Sam. — Zawsze

przed południem chodzę na basen. W szkole średniej należałem do

drużyny pływackiej i zdobyłem mistrzostwo stanu w stylu

motylkowym.

— W zeszłym roku podczas popisów na basenie naderwałeś sobie

mięsień i byłeś wyłączony z gry przez połowę sezonu —

przypomniał mu trener Nystrom. — Trzymaj się z daleka od

wody.

Sam się uśmiechnął.

— To dlatego, że pływałem stylem dowolnym.

— Ten sam problem masz na lodzie — zauważył ktoś siedzący w

dalszej części stołu. Mówił z lekko wyczuwalnym szwedzkim

akcentem. — Przesadzasz ze stylem dowolnym i potem lądujesz

na ławce kar.

— Ja przynajmniej mam jakiś styl, Karlsson.

Faith spojrzała na Johana Karlssona, który tego wieczoru ubrał się

gorzej niż Jules: włożył koszulę w żółto-czarne paski i wyglądał

jak trzmiel. Miał gęstą jasną brodę i kędzierzawą fryzurę a la Will

Farrell.

— Uhm, styl trzepaczki do jajek — Logan Dumont przyłączył się

do żartów.

— Zamknij się, młody. Dopiero co grałeś w shinny. Faith nie

background image

miała pojęcia, co to jest shinny, ale pewnie nie

był to komplement.

— Chłopcy, nie tutaj — upomniał ich asystent trenera.

— Logan uważa na swoje wyposażenie, bo zdołał wyhodować

sobie tylko kozią bródkę — rzucił do Sama Blake.

Faith była ciekawa, czy „wyposażenie" to eufemizm na określenie

czegoś innego. Znając chłopców siedzących przy stole, gotowa

była się założyć, że tak. Przełknęła ostatni kęs kurczaka i odłożyła

sztućce na talerz.

— Moja bródka przynajmniej nie wygląda jak krocze Jenny

Jameson.

Faith otworzyła szeroko oczy. Uniosła serwetkę do ust, żeby ukryć

uśmieszek.

— O rany, Dumont, jest tu z nami pani Duffy — skarcił go trener.

— Bardzo przepraszam. — Młody zawodnik był wyraźnie

skruszony.

Faith opuściła serwetkę.

— Przyjmuję przeprosiny — powiedziała i napotkała spojrzenie

Tysona. Patrzył na nią z przeciwnej strony stołu. Z jego

niebieskich oczu trudno było coś wyczytać. Nie było w nich ani

gniewu, który widziała ostatniej nocy, gdy byli razem, ani

pożądania. Nic. I poczuła lekki ból w piersi.

Nie są przecież parą. Nawet ze sobą nie chodzą. Łączy ich tylko

background image

seks, a może i to się skończyło. Dlaczego więc zrobiło jej się

przykro, że patrzy na nią, jakby nic dla niego nie znaczyła?

Faith sięgnęła po torebkę leżącą przy nakryciu.

— Jestem zmęczona — powiedziała do Julesa. — Rezygnuję z

deseru.

Jules spojrzał na nią i odłożył serwetkę na stół.

— Odprowadzę cię do pokoju.

— Nie, zostań. — Wstała. — Dobranoc, panowie. Było mi bardzo

miło. Do zobaczenia jutro wieczorem w hali sportowej. — Wyszła

z restauracji, walcząc z pragnieniem, żeby się obejrzeć. Po kilku

minutach znalazła się w swoim pokoju i rzuciła torebkę na stół.

Włączyła telewizor i zaczęła przerzucać kanały, aż trafiła na TCM,

w którym nadawano Mężczyźni wolą blondynki. Virgil bardzo

lubił stare filmy i takie aktorki jak Marilyn Monroe czy Sophia

Loren. Faith nigdy jednak nie interesowała się dawnym kinem,

więc zmieniła kanał.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, więc rzuciła pilota na

kanapę. Spodziewała się, że to Jules, ale nie zdziwiła się, gdy

zobaczyła przez wizjer Ty sona.

— Kto tam?! — zawołała.

Uniósł brew i splótł ramiona na piersi. Wciąż była na niego zła.

Może to głupie, ale nie zamierzała niczego mu ułatwiać.

— Wiem, że na mnie patrzysz, więc równie dobrze możesz mnie

background image

wpuścić — powiedział.

— O co chodzi? — rzuciła, otworzywszy drzwi. Zamiast

odpowiedzieć wszedł tak energicznie, że musiała

się cofnąć.

— Jestem zmęczona i nie mam ochoty... — Pocałował ją i

zatrzymał ten potok słów, ujmując w dłonie jej twarz. Drzwi

zamknęły się za nim z lekkim trzaśnięciem. Kciukami pogładził

jąpo policzkach. Jego czułe pocałunki niosły obietnicę

namiętności.

— Sam nie będzie cię uczył jeździć ani na rolkach, ani na łyżwach

— powiedział tuż przy jej ustach. — Ja cię nauczę.

Nie mówiła poważnie, że chce nauczyć się jeździć na rolkach.

— Nie mam zamiaru się przewrócić i potłuc.

— Ze mną nic ci się nie stanie. A następnym razem, gdy będziesz

miała ochotę na masaż, zadzwoń po mnie. — Pocałował ją w

kącik ust.

Niemal się uśmiechnęła.

— Tak? Przecież udajesz, że nie istnieję. Musnął ustami jej usta.

— Powinienem dostać za to nagrodę. Odepchnęła go.

— Mogłeś przynajmniej powiedzieć „dzień dobry".

— Nie, nie mogłem. — Opuścił ręce i oparł się plecami o drzwi.

— To byłoby za duże ryzyko.

background image

Faith przeszła przez salon i wyłączyła telewizor.

— Co to ma znaczyć?

— Obawiam się, że gdy na ciebie patrzę, wszyscy w promieniu

dziesięciu mil wiedzą, że się kochaliśmy.

Odłożyła pilota na stół.

— Aha.

— Że — ciągnął, podchodząc do niej — przypominam sobie

ostatni raz, gdy widziałem cię nagą. Że źle się zachowałem i że

powinno mi być naprawdę przykro z tego powodu, ale nie jest, bo

było fantastycznie. Za każdym razem jest mi z tobą fantastycznie i

myślę tylko o tym, jak znowu zdjąć z ciebie ubranie.

Zagryzła wargę. Wystarczyło, żeby przyszedł do niej, a ona

gotowa była na wszystko, nie tylko na to, żeby ściągnął z niej

ubranie.

— Podjąłeś więc wielkie ryzyko, przychodząc tutaj. Wziął ją za

ręce i przesunął kciukiem po jej knykciach.

— Wszyscy zostali w restauracji. Poza tym nikt z drużyny nie

mieszka na tym piętrze. — Przyciągnął ją do siebie. — Więc

dostałaś muffinkę.

— To ty mi ją przysłałeś?

— Nie mogłem patrzeć, jak marniejesz na tych otrębach i

substytucie masła. Bo zależy mi, żebyś miała energię. Jest

właścicielką mieszkania w centrum Seattle i elitarnej drużyny

background image

hokejowej. Ma tyle pieniędzy, że nie wie, co z nimi robić, a jednak

uśmiechała się jak idiotka, bo dostała muffinkę za dwa dolary.

— Dziękuję ci.

Przesunął palcami po guzikach przy jej sukience.

— Mam niecne zamiary.

Faith wyjęła z włosów jadeitowe patyczki.

— Jestem zgorszona.

— W poniedziałek zagrałem jeden z najlepszych meczów

hokejowych w życiu. Nie jestem przesądny, ale intuicja

podpowiada mi, że miało to coś wspólnego z tym, co działo się w

nocy.

Odrzuciła patyczki na stół i włosy opadły jej na plecy.

— Musisz kochać się ze mną przed każdym meczem, bo to

przynosi mi szczęście. — Zaczął rozpinać guziki jej sukienki. —

Wiem, że mnie nie zawiedziesz.

— Zrobimy to dla dobra drużyny? — Wyciągnęła mu koszulę ze

spodni.

— Decyzja należy do ciebie.

— Uhm, ale co będzie, jeśli... Nie chcę zapeszyć, ale jeśli to

zrobimy, a ty przegrasz mecz? I opuści cię szczęście?

Spojrzał na nią, jakby wcześniej o tym nie pomyślał.

— Kochanie, mam szczęście, bo uprawiam z tobą seks.

— To miłe. Chyba...

background image

Wzruszył ramionami i wrócił do rozpinania guzików.

— Jeśli przegramy, to będzie znaczyło, że ktoś inny zawalił

sprawę. Nie nasza wina. My zrobiliśmy swoje. Rozbawił ją.

— Musimy „robić swoje" przed każdym meczem? Pokiwał głową.

— Przynajmniej raz.

Zrobiła krok do tyłu i zrzuciła sukienkę.

— Nigdzie nie idź.

Mając na sobie tylko czarny koronkowy stanik, majtki i czerwone

pantofle od Valentino, wyszła z pokoju i wróciła chwilę później z

taboretem. Postawiła go na środku pokoju i poleciła: — Niech pan

tu usiądzie, panie Savage.

— Co chcesz zrobić?

— Postaram się, żeby kapitana mojej drużyny hokejowej nie

opuściło szczęście. — Podeszła do wieży i włączyła radio,

wybierając stację nadającą hard rocka. Rozległy się dźwięki

najpopularniejszego utworu muzycznego we wszystkich klubach

ze striptizem. Faith nieraz tańczyła do rytmu Pour Some Sugar on

Me. Tym razem nie musiała udawać. Chciała sprawić przyjemność

i jemu, i sobie. Chciała zawrócić mu w głowie, tak żeby stracił

dech w piersiach. Zrobić mu to samo, co on zrobił jej. Odwróciła

się i spojrzała na Tysona, który wciąż stał w drugim końcu pokoju

i patrzył na nią.

— Powiedziałam, żebyś usiadł.

background image

Położyła sobie jedną rękę na karku i odgarnęła włosy, a drugą

przesunęła po brzuchu. Minęły lata od czasu, gdy ostatni raz

tańczyła dla mężczyzny, ale nie zapomniała, jak to się robi.

Ruszyła ku niemu, robiąc dwa kroki do przodu i przystając, dwa

kroki i przystając, gładząc się po całym ciele i obrzucając go coraz

bardziej zmysłowym, prowokującym spojrzeniem.

Przesunął wzrokiem po jej ciele i zatrzymał go na jej dłoniach, a

potem popatrzył niżej.

— Ładne buty.

— Dziękuję. — Dwa kroki do przodu i stop... dwa kroki do

przodu i stop. — Na pewno znasz zasady.

— Tu nie obowiązują żadne zasady. — Usiadł. Uśmiechnęła się

kusząco.

— Żadnego dotykania — uprzedziła, ujmując piersi. — Ja mogę

cię dotykać. Ty mnie nie.

Popatrzył na nią błyszczącymi oczami.

Uśmiechnęła się szeroko i podeszła do niego od tyłu, muskając

jego ramiona. Pochyliła się i przesunęła dłońmi po jego torsie.

— Cała jestem gorąca. Rozgrzana — szepnęła mu do ucha przy

wtórze piosenki — od stóp do głów. — Obeszła go, usiadła mu

okrakiem na kolach i spojrzała w twarz.

Przebiegł dłońmi po jej udach i zatrzymał je na pupie, a potem

background image

wtulił twarz w jej piersi.

— Nie dotykaj mnie — przypomniała mu i odsunęła jego ręce.

Siedziała w stringach kilka cali od jego rozporka. Pogładziła go po

piersi. Poruszała biodrami w tył i w przód, prawie dotykając

wybrzuszenia w jego spodniach, ale za każdym razem wcześniej

się odsuwając.

Jęknął i zaczerpnął powietrza.

— Dotknij mnie, Faith.

— Dotykam cię.

— Niżej.

Zamiast zrobić, o co prosi, wstała i zaczęła się z nim drażnić.

Zdjęła mu krawat i koszulę, ocierała się o niego, muskała go

twardymi sutkami przez cienką koronkę stanika, coraz bardziej

podniecając i jego, i siebie.

Wyciągnął ręce, ale mu umknęła.

— Nie wytrzymam tego — wydusił głosem pełnym pożądania. —

Włóż mi swoją małą rączkę w majtki, a ja włożę ci moją.

— To naprawdę kuszące, ale obawiam się, że wbrew zasadom. —

Odwróciła się i usiadła mu na kolanach, kręcąc pupą. Rozpiął jej

stanik.

— To już naprawdę wbrew zasadom.

— Chrzanić to. — Pocałował ją w plecy i przesunął dłonie w górę

brzucha, aby ująć jej nagie piersi. — Nas nie obowiązują żadne

background image

zasady.

Rozdział 17

— Byłbyś zdziwiony, gdybyś wiedział, ilu facetów wsuwało mi za

stringi swój numer telefonu.

Tyson wcale nie był zdziwiony. Faith leżała z głową opartą na

jego nagiej piersi. Jej krótkie paznokcie rozpalały ogień w jego

podbrzuszu i kroczu, i gdyby tylko miał czas, znowu by się na nią

rzucił. Gdyby tylko miał czas, poprosiłby, żeby znowu dla niego

zatańczyła. Jest piękna, seksowna i cholernie mu się podoba.

— Zadzwoniłaś do któregoś z nich? Spojrzała mu w twarz i

przewróciła oczami.

— Jeszcze czego. Jakbym miała ochotę na randkę z kimś, kogo

poznałam w klubie!

— Byłem w takim klubie raz czy dwa.

— Wcale mnie to nie dziwi. Sportowcy i muzycy często w nich

bywają.

— Ale to było dawno temu — próbował się bronić, choć nie

bardzo wiedział dlaczego. Pogładził ją po plecach. — Mój ojciec

przepada za striptizerkami.

— To wyjaśnia, dlaczego podoba mu się moja matka.

— Twoja matka też była striptizerką? — Znowu nie był

background image

zaskoczony.

— Uhm. Striptizerką i kelnerką roznoszącą koktajle.

— Wygląda na to, że ciężko pracowała.

— O tak. I chodziła po kasynach. Często bywałam sama.

— Gdzie jest twój ojciec? — Potarła stopą wewnętrzną stronę

jego łydki i jej kolano znalazło się niebezpiecznie blisko jego

krocza.

— Ostatnio widziałam go, gdy byłam małą dziewczynką.

Przewrócił ją na plecy i spojrzał jej w twarz.

— Nie próbowałaś go odnaleźć?

— A po co? Nie chciał mnie znać. Po co miałabym go szukać?

Rzeczywiście.

Odgarnęła włosy z twarzy.

— A co się stało z twoją matką? — spytała.

Położył się na plecach i spojrzał w sufit. Nie miał ochoty mówić o

swojej matce.

— Co chcesz o niej wiedzieć?

— Gdzie mieszka?

— Umarła pięć lat temu.

— Przykro mi. Spojrzał na nią.

— Niepotrzebnie. Jej nie było przykro. — Popatrzył na piękną

twarz Faith. Zielone oczy i długie rzęsy, kształtny nos i pełne

różowe usta. — Ojciec zawsze mówił, że była szalona, ale to

background image

dlatego, że nigdy nie próbował jej zrozumieć.

Przewróciła się na bok.

— A ty? Próbowałeś? Wzruszył ramionami.

— Miała bardzo zmienne nastroje. W jednej chwili się śmiała, a w

następnej płakała. Nie doszła do siebie po rozwodzie, wydaje mi

się, że później nie chciało jej się żyć.

— A kiedy twoi rodzice się rozwiedli?

— Gdy miałem dziesięć lat.

Spojrzała na niego i uśmiechnęła się smutno, .mówiąc:

— Kiedy ja miałam dziesięć lat, matka była już w trakcie

trzeciego rozwodu. Jeździłam wtedy rowerem na lekcje tańca i

starałam się o tym nie myśleć.

Wyobraził sobie ją jako dziewczynkę na różowym rowerze, może

marki Schwinn, z jasnym kucykiem powiewającym na wietrze.

— Ja grałem w hokeja przez dwanaście miesięcy w roku.

— Hm, opłaciła ci się ta ciężka praca.

Miał wspaniałych trenerów, którzy dawali mu to, czego nie

dostawał od rodziców. Byli porządnymi ludźmi, stali się jego

mentorami. Czy ona też miała kogoś takiego? — zastanawiał się.

Gotów był się założyć, że nie.

— Tak jak tobie lekcje tańca. Zaśmiała się.

— Uhm, choć te kroki, których nauczyłam się jako mała

dziewczynka, nie bardzo mi się przydały. Musiałam poznać inne.

background image

Świetnie się rusza, podoba mu się to. Szczególnie tego wieczoru.

Chociaż w poniedziałek grał doskonale, nie wierzył,

że miało to jakikolwiek związek z seksem. Po prostu był to

pretekst, żeby do niej przyjść. Uwielbiał czuć jej skórę pod

palcami, widzieć rozkosz w jej oczach, gdy był w niej głęboko, i

słyszeć jęki. Coraz bardziej uzależniał się od pragnienia, aby

sprawiać jej przyjemność. Nawet wtedy, gdy mówił sobie, że nie

ma dla niej czasu, i tak w końcu do niej przychodził.

Tyson usiadł na brzegu łóżka i potarł twarz. Jest jak narkotyk, coś,

co uzależnia. Bo dlaczego ryzykowałby wszystko, spotykając się z

nią? Jak inaczej można to wytłumaczyć?

— Już idziesz? Tak szybko? — zapytała, obejmując go. Dotknęła

piersiami jego nagich pleców i musiał zwalczyć pokusę, żeby się

odwrócić i znowu pchnąć ją na materac.

— Muszę wracać, zanim ktoś zauważy, że zniknąłem. — Chciał

dowiedzieć się więcej o dziewczynce na rowerze. Przez całą noc

odkrywać, czego nauczyła się na lekcjach tańca.

Pocałowała go delikatnie w szyję.

— Będę za tobą tęskniła.

— Zobaczymy się jutro o dwudziestej, po pracy. — Spojrzał jej w

oczy, oddalone zaledwie o kilka cali, i zaczął się zastanawiać, jak

bardzo będzie za nim tęskniła. — Muszę wygrać ten mecz. I kilka

następnych.

background image

Usiadła na łóżku, podciągnęła nogi i objęła rękami kolana.

Patrzyła na Tysona, gdy wstał i zaczął się ubierać.

— Co zamierzasz robić, gdy już zdobędziesz puchar? Weźmiesz

długi urlop?

— Nie wybiegam myślami tak daleko. — Wciągnął bokserki.

— Nigdy nie zastanawiasz się nad tym, co będziesz robił po

zwycięstwie?

— Jasne, że tak. Przejadę po lodowisku z pucharem nad głową. —

Włożył spodnie i spojrzał na nią, siedzącą na łóżku, nagą i

doskonałą. — Zawsze chciałem wygrywać. Od kiedy pamiętam,

to było moim głównym celem. — Rzeczywiście, rzadko myślał o

tym, co będzie później. — Będę ćwiczył i dbał o siebie, żeby

utrzymać formę. Na pewno nie pokażę się na obozie gruby i

sflaczały jak niektórzy faceci. — Sięgnął po koszulę leżącą na

brzegu łóżka i włożył ją. Ale gdy zapinał guziki, wyobraził sobie

Faith w bikini, leżącą obok niego na piaszczystej plaży.

Wystawiającą do słońca swoje gładkie ciało. Może w dużym

kapeluszu i wielkich okularach przeciwsłonecznych.

Między jego brwiami pojawiła się zmarszczka. Nie chciała nawet

pójść z nim na kolację do małej restauracyjki w Bellevue.

Powiedziała wyraźnie, o co jej chodzi, i miała rację. Nie może być

między nimi nic więcej niż potajemny seks. I naprawdę wspaniały

taniec erotyczny w jej wykonaniu. Zwłaszcza teraz, gdy w całym

background image

Seattle wiszą te billboardy. Nigdy wcześniej nie pisano o nim w

żadnym tabloidzie, ale widział w wyobraźni zdjęcie

przedstawiające go na plaży Mazatlån z właścicielką Chinooków,

które może trafić na łamy czasopism. Więc o czym w ogóle

myślał?

Faith przyglądała się, jak Tyson zapina koszulę na muskularnym

torsie i wyrzeźbionym brzuchu. Była ciekawa, co spowodowało,

że na jego czole pojawiła się zmarszczka.

— Rozumiem, co znaczy determinacja — powiedziała, wstając z

łóżka i wyjmując z szafy hotelowy szlafrok. — Moim celem w

życiu było zdobycie tylu pieniędzy, żebym już nie musiała się

martwić, skąd wziąć pieniądze na rachunki.

— Powiedziałbym, że ci się udało, i to jak. — Zapiął ostatni guzik

i włożył koszulę w spodnie.

— Owszem, ale potem straciłam poczucie celu. Wcześniej nie

zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jałowe było moje życie. Aż do

tej pory. — Włożyła szlafrok i zawiązała pasek. — Teraz mam

nowy cel. Inny, lepszy, taki, o którym nawet mi się nie śniło. To

trochę przerażające, ale dobrze się bawię.

Podniósł głowę, lecz zaraz opuścił wzrok na czarny skórzany

pasek przy spodniach.

background image

— Co jest tym celem?

— Chinooki. Nigdy nie myślałam, że stanę się właścicielką

drużyny hokejowej. A nawet gdyby coś takiego przyszło mi do

głowy, nie przypuszczałabym, że okaże się to takie podniecające.

— Skrzyżowała ręce na piersiach. — To wielka

odpowiedzialność. Przez kilka ostatnich lat nie musiałam o nic się

troszczyć, inni zajmowali się wszystkim. Więc od nowa uczę się

odpowiedzialności. Tak bardzo spodobało mi się prowadzenie

drużyny, że nie mogę się już doczekać początku nowych angaży.

Spojrzał na nią uważnie.

— Kogo chcesz ściągnąć?

— Kilku obiecujących zawodników. Kiedy wrócę, obejrzymy z

Darbym na DVD paru wszechstronnych obrońców.

Parsknął śmiechem i spojrzał na nią z drugiego końca pokoju.

— A ty w ogóle wiesz, kto to jest wszechstronny obrońca?

— Taki, który gra i w obronie, i w ataku. — Wzruszyła

ramionami. — W każdym razie tak mi się wydaje.

— Zgadza się. Mniej więcej o to chodzi. — Podszedł do niej. —

Zwracaj uwagę na barczystych zawodników z refleksem. Nie

przejmuj się, jeśli któryś wolno jeździ. Szybkość można sobie

wyrobić. — Objął ją w pasie iprzyciąg-nął do siebie. — Jeśli nie

odezwę się do ciebie przed powrotem do Seattle, nie wpadaj w

panikę. — Cmoknął ją w czoło.

background image

— Będziesz o mnie myślał?

Zaprzeczył ruchem głowy i musnął ustami jej policzek.

— Będę się starał nie myśleć, choć to może być trudne.

***

Kabinę BAC-111 wypełniały ciche i głośniejsze pochrapywania

ponad trzydziestki śpiących mężczyzn, gdy samolot wykonywał

zwrot i podszedł do lądowania. Kilka godzin wcześniej Chinooki

przegrały z Detroit trzy do czterech. Piąty mecz w tej serii miał się

odbyć za dwa dni i Faith przypuszczała, że Tyson będzie przez ten

czas dochodził do siebie po brutalnym ciosie, który zadał mu

podczas akcji napastnik Detroit, Derren McCarty.

Tyson zrewanżował mu się w jednej z następnych akcji. Zdzielił

go w narożniku, tak że zawodnik Red Wingsów padł na lód.

- McCarty przypadkiem walnął mnie, gdy miałem opuszczoną

głowę — oświadczył tego samego wieczoru dziennikarzom. —

Więc ja przypadkiem trafiłem go, gdy miał krążek.

Faith po meczu obejrzała obrażenia Tysona. Prawy bok miał cały

posiniaczony, a plecy podrapane. Wyglądał, jakby został pobity

kijem baseballowym, a nie hokejowym, podczas akcji na

lodowisku. Był cały obolały i gdy się kochali, Faith przewidująco

zajmowała pozycję na górze.

background image

Tyson doszedł do siebie przed piątym meczem i Chinookom udało

się wygrać u siebie trzy do jednego. Szósty mecz rozegrano w

Detroit w Joe Louis Arena i zarządzono dwie dogrywki. Trzy

sekundy przed końcem Daniel zdobył bramkę i drużyna

Chinooków przeszła do rundy finałowej. O puchar mieli walczyć z

Penguinami z Pittsburgha.

Zawodnicy zadowoleni ze zwycięstwa i przejścia do ostatniej

rundy rozgrywek wsiedli do BAC-111 i świętowali, popijając

szampana marki Bollinger. Gdy samolot osiągnął prędkość

przelotową, wstał trener Nystrom, który ze względu na wzrost

musiał się trochę pochylić.

- Dwa miesiące temu, po śmierci Virgila Duffy'ego —

zaczął, gdy wszyscy zamilkli — niepokoiliśmy się, że zmiana

właściciela wpłynie na nasze szanse w pucharze. Zawsze są

powody do niepokoju, gdy coś się zmienia. Myślę jednak, że po

dzisiejszym meczu można spokojnie powiedzieć, iż pani Duffy

godnie zastąpiła Virgila. Jestem pewny, że byłby z niej dumny.

Chcę więc oficjalnie powitać ją w drużynie. — Odwrócił się w

lewo i wziął od Darby'ego granatową bluzę w barwach

Chinooków. Z tyłu, na ramionach, widniało nazwisko Duffy i

numer jeden w ciemnozielonym kolorze. — Witamy wśród nas

nowego zawodnika!

Faith podniosła się i stanęła w przejściu. Gdy odbierała bluzę,

background image

poczuła, że pieką ją oczy.

— Dziękuję, panie trenerze. — Odwróciła się i spojrzała na

twarze z brodami godnymi jaskiniowców albo zaledwie

meszkiem. Napotkała spojrzenie Tysona, który uniósł kąciki ust w

rzadko widywanym u niego uśmiechu. Była wzruszona, ale nie

chciała rozpłakać się jak mała dziewczynka.

— Kiedy dowiedziałam się, że Virgil zapisał mi w testamencie

drużynę hokejową, byłam równie zaskoczona jak wy wszyscy. Ja

także martwiłam się, że nie udźwignę odpowiedzialności i że

zawalę sprawę. — Przełknęła ślinę i przewiesiła sobie bluzę przez

ramię. — Ale mogę powiedzieć z radością, że dzięki pomocy

mojego asystenta i was wszystkich nie popełniłam większego

błędu. Jestem z was dumna, chłopcy, i wiem, że Virgil też byłby.

— Miała świadomość, że powinna powiedzieć jeszcze coś

pokrzepiającego, ale łzy napłynęły jej do oczu. — Dziękuję wam

— zakończyła, żeby nie rozpłakać się w obecności swoich

hokeistów.

Przez dalszą część lotu do domu siedziała obok Julesa. Żałowała,

że nie może zwinąć się w kłębek przy boku Tysona i wtulić twarzy

w jego szyję.

O trzeciej nad ranem, kiedy czarne bmw zajechało przed jej dom,

miała pod płaszczem nową bluzę. Tym razem jednak zapakowała

do pudła na kapelusze komplet bielizny i ubranie na zmianę.

background image

W ciągu pięciu następnych dni, do pierwszego meczu z

Penguinami, ich życie toczyło się utartym torem, jakby oficjalnie

byli parą. Tyson trenował w ciągu dnia, podczas gdy Faith

oglądała nagrania ukazujące możliwości młodych zawodników

albo spotykała się z Mirandą Snow z Fundacji Chinooków. Jadła

lunch z matką albo Julesem, a wieczorem jechała do Tysona albo

on przyjeżdżał do niej, zależnie od planów Valerie i Pavla. Jedyną

istotą na tej planecie, która wiedziała o związku Faith z Tysonem,

była Pebbles. Suczka pokochała Tysona od pierwszego wejrzenia,

co było jedynie źródłem utrapienia dla tego ważącego dwieście

czterdzieści funtów hokeisty. Gdy tylko stawał w progu

mieszkania, Pebbles zaczynała krążyć wokół niego, tak że ledwie

mógł zrobić krok, a kiedy siadał, natychmiast wskakiwała mu na

kolana. Tyson spoglądał wtedy na Faith, oczekując, że zabierze

suczkę, ale kiedy próbowała to zrobić, ta na nią szczekała. Pebbles

stała się prawdziwą niewolnicą Tysona, a Faith nie mogła mieć o

to pretencji.

Pokłóciła się z Tysonem jeden jedyny raz, i to o Virgila. Stało się

to u niego w domu, podczas lekcji golfa, kiedy uczył ją zamachu.

Miała na sobie czerwony gorset i wiązane na bokach wycięte

background image

majteczki, ale on, zamiast rzucić się na nią, jak tego oczekiwała,

tylko się zirytował.

— Kiedy wreszcie przestaniesz nosić tę obrączkę? — zapytał, gdy

ustawiła piłeczkę na linii.

— Przeszkadza ci?

Wzruszył ramionami i odstawił piwo na kontuar. Ubrany był w

wytarte dżinsy i podarty podkoszulek bez rękawów. Miał

potargane — przez nią — włosy i wyglądał tak fantastycznie, że

chętnie by go zjadła.

— Przypomina mi, że byłaś żoną Virgila. Włożyła kij do worka i

odwróciła się do Tysona.

— Ach, i to cię wkurza?

— Myślę, że wkurzałoby większość facetów. Sypiam z tobą, a ty

nosisz obrączkę po innym.

Spojrzała mu w oczy, w których widać było gniew, ale nadal nie

rozumiała, o co mu chodzi.

— Virgil zmarł zaledwie dwa miesiące temu.

— No właśnie. Przychodzisz tu i kochasz się ze mną, a obrączki

zdjąć nie możesz?

— I tak mam z twojego powodu poczucie winy, Tysonie. — Nagle

poczuła się naga i bezbronna, więc minęła go i poszła po leżącą na

kanapie sukienkę. — Był moim mężem przez pięć lat.

— Tylko z tobą mieszkał.

background image

— Troszczył się o mnie.

— Kupił cię, bo było go na to stać.

— Cóż, a ja mu się sprzedałam. — Wzięła sukienkę i spojrzała na

niego. — Byliśmy siebie warci.

— Ale to nie ty miałaś przewagę w tym związku, tylko on. Tak

było. Ona i Virgil przyjaźnili się i dobrze rozumieli,

ale tak naprawdę to on rządził.

— Był dla mnie dobry. Lepszy niż jakikolwiek inny mężczyzna,

którego znałam.

— Wobec tego mężczyźni, których znałaś, musieli być

beznadziejni.

To też była prawda.

— Jego już nie ma, Faith.

— Wiem. — Wciągnęła sukienkę i wsunęła ręce w krótkie

rękawy.

— Nie masz wobec niego żadnych zobowiązań.

— Łatwo ci powiedzieć. — Zaczęła zapinać guziki. — Zostawił

mi tyle pieniędzy, że nie muszę się o nic martwić do końca życia.

Zapisał mi drużynę hokejową, wyobrażasz to sobie? I za każdym

razem, gdy jestem z tobą, czuję się, jakbym go zdradzała. Mam

gigantyczne poczucie winy, ale najbardziej gnębi mnie to, że

czasami przestaję już czuć wyrzuty. — Podniosła głowę i

spojrzała na niego. — Może Landon miał rację, może jestem

background image

bezwstydną naciągaczką i nawet nie przeszkadza mi to, że ktoś

mnie tak nazywa. Taka jest prawda, a już myślałam, że się

zmieniłam.

— Gdybyś była bezwstydna, nie wściekałabyś się teraz. —

Pokręcił głową. — Masz trzydzieści lat. Jesteś młoda i piękna, a w

ogóle nie korzystałaś z życia. Dziewczyno, żyłaś w celibacie przez

pięć lat. Nie powinnaś mieć wyrzutów, że czegoś pragniesz.

— Korzystałam z życia. Tyle że nie w sposób, jaki ty akceptujesz.

— Znowu spojrzała w jego zagniewane oczy. — Zawsze

traktowałam swoją profesję jak zwykłą pracę. Rzeczywiście

byłam bezwstydna. Żeby zarobić na chleb, robiłam to, co

musiałam, i przeważnie nie miałam z tego powodu poczucia winy.

Ale z tobą spotykam się nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że

chcę. Narażam moją reputację, jeśli cokolwiek z niej jeszcze

zostało, i twoją karierę, wiem o tym, ale ponieważ jestem

egoistką, nie dbam o to. Zrobił kilka kroków w jej stronę i chwycił

ją za nadgarstki.

— Nie idź.

— A niby dlaczego miałabym zostać?

— Bo jestem jeszcze większym egoistą od ciebie. Mimo że ja

także narażam moją karierę i twoją reputację, chcę, żebyś została.

Byłoby mi łatwiej, gdybym nie chciał, ale już dawno przestałem

ze sobą walczyć.

background image

Opuściła ręce i popatrzyła na niego. Z łuku brwiowego zdjęto mu

szwy i miał już tylko czerwoną szramę w kąciku prawego oka. Jak

długo będzie jej pożądał? Jak długo w ogóle to potrwa? Chciała

go o to zapytać, ale zamiast tego objęła go w pasie i oparła głowę

o jego twardą pierś. Serce biło mu mocno i spokojnie pod jej

policzkiem. Pogładził ją po plecach. Poczuła się bezpiecznie, gdy

tak przytulała się do niego, czuła jego ciepły, kojący dotyk.

Gotowa była uwierzyć, że to nie zakończy się katastrofą.

Następnego wieczoru miał zostać rozegrany pierwszy mecz z

Penguinami. Będzie myślała o nim, a nie o bólu w sercu i

ściskaniu w gardle. Będzie martwiła się o obronę, nie o siebie. Bo

w głębi jej duszy zrodził się strach, że stało się najgorsze. Że

mimo prób zachowania zdrowego rozsądku, mimo wszelkich

przeciwności, beznadziejnie zakochała się w Tysonie Savage'u. Po

raz pierwszy od siedmiu lat obrączka ślubna zaczęła jej ciążyć na

palcu. Faith nagle poczuła się nie w porządku, że nosi pamiątkę po

byłym mężu, choć jest zakochana w innym mężczyźnie.

Rano po powrocie do domu zdjęła obrączkę i schowała do sejfu,

wraz z pozostałą biżuterią, którą kupił jej Virgil. Piękne kamienie,

leżące na aksamitnej poduszce, lśniły w świetle, ale nie dawały już

tego ciepła i poczucia bezpieczeństwa, co do tej pory. Dłoń

wydała jej się naga bez ciężkich brylantów, ale za to Faith poczuła

background image

się swobodniejsza i uczciwsza, jakby zrzuciła z ramion ciężar.

Jakby nadeszła pora, żeby zamknąć za sobą przeszłość — wraz z

Virgilem.

Przez pozostałą część dnia próbowała nie myśleć o sobie i

Tysonie. Zamierzała żyć chwilą. Niezależnie od tego, jak długo

potrwa. Jednak w zakamarkach serca miała nadzieję, że wszystko

jakoś się ułoży. Że w końcu znajdą sposób, żeby być razem, choć

rozum podpowiada jej, że to nierealne. Ten związek musi się

skończyć bólem serca, ale może, jeśli będzie uważała, tak do

końca nie straci dla Tysona głowy. Jeśli będzie uważała, nie umrze

z miłości.

Lecz tego samego popołudnia przyszła paczka, która sprawiła, że

Faith przepadła z kretesem.

Pudełko było owinięte w biały papier i przewiązane wielką

kokardą w różowo-białe pasy. W środku, pod bibułką w kropki,

spoczywały różowe buty ze złotymi łyżwami. W rozmiarze

siedem. Jak jej czerwone pantofle od Valentino.

Na bileciku widniały tylko słowa: Złapię Cię, zanim się

przewrócisz. Nie było podpisu, ale wiedziała, kto przysłał łyżwy.

Usiadła na kanapie z pudełkiem na kolanach. Poczuła łzy w

oczach i ściskanie w gardle. Zamrugała, próbując powstrzymać się

od płaczu, ale nie udało jej się to, tak jak nie udało jej się stłumić

radości w sercu. Zakochała się w Tysonie. Stało się niemożliwe.

background image

Niestosowne. Miała z tego powodu poczucie winy. Nie tak

powinna wyglądać miłość.

— Co się stało? — zapytał matka, która weszła do salonu. Faith

pochyliła głowę.

— Nic. — Przecież widzę, że coś się stało.

Otarła mokry policzek o ramię w koszulce BCBG.

— Ktoś przysłał mi łyżwy.

— Kto?

— Nie wiem.

— Naprawdę? Jak długo zamierzasz to ukrywać?

— Słucham?

— Swój związek z Tysonem.

Faith spojrzała na matkę — zamazaną postać w spodniach w zebrę

i czarny top.

— Nie jestem głupia, Faith. Pavel też nie. Wiemy, że się

spotykacie. Staraliśmy się nie wchodzić wam w drogę. — Podała

Faith jednorazową chusteczkę z pudełka stojącego na stoliku. —

Wytrzyj oczy, bo tusz ci się rozmaże.

Faith wzięła chusteczkę i osuszyła kąciki oczu.

— Czekałam, aż przyjdziesz do mnie i mi powiesz. — Valerie

usiadła na kanapie, na którą zaraz wskoczyła Pebbles. —

Mogłabym ci pomóc. Udzielić matczynej rady.

— Bez urazy, mamo, ale byłaś zamężna siedem razy. Jakiej rady

background image

w sprawach męsko-damskich mogłabyś mi udzielić? Pebbles

zwinęła się w kłębek przy boku Valerie, jakby chciała dać znać, że

to ona jest jej ulubienicą.

— Hm, mogłabym ci powiedzieć, czego powinnaś się wystrzegać.

Na przykład nie wiązać się z żonatym facetem. Oni rzadko

odchodzą od żon. Wbrew temu, co obiecują.

— To akurat nie ten przypadek, mamo.

— Faktycznie. — Valerie zaczęła głaskać pieska. — Ani z

marynarzami. Pływają po całym świecie i uwielbiają portowe

dziwki. Dranie.

— To też nie to, mamo.

Valerie westchnęła, jakby to ona cierpiała.

— Chcę przez to powiedzieć, że twój związek z Tysonem może

napotyka trudności, ale nie jest beznadziejny.

— Jest beznadziejny, bo bez przyszłości.

— Kochasz tego faceta?

To, co czuła, było dla niej takie nowe, takie zaskakujące, że nie

chciała jeszcze o tym mówić. — Wolałabym go nie kochać.

— Hm, a ja wolałabym nie mieć przebarwień na skórze, ale co

mam zrobić?

— Porównujesz Tysona do przebarwień? Valerie wzruszyła nagim

ramieniem.

— Twoje ciało reaguje w taki, a nie inny sposób, i nic nie możesz

background image

na to poradzić. Nie masz wpływu na to, kto ci się podoba. Nie

masz kontroli nad swoim sercem.

Jeszcze przed kilkoma tygodniami powiedziałaby matce, że to

stek bzdur. I święcie by w to uwierzyła.

— Ale ja nie chcę, żeby moje serce go pragnęło. Niepotrzebna mi

w tej chwili żadna miłość. Jest na to za wcześnie. — A tu jeszcze

przydarzył jej się związek oznaczający takie komplikacje!

— Wiem, że kochałaś Virgila. Był twoim mężem, ale nie twoim

mężczyzną.

Spojrzała w zielone oczy matki okolone mocno wytuszo-wanymi

rzęsami.

— Co to znaczy?

— To znaczy, że nie był facetem, na którego zwróciłaś uwagę,

stojąc w drugim końcu pokoju, że nie ugięły ci się nogi na jego

widok. Virgil może i był dla ciebie miły, ale nie pragnęłaś leżeć

przy nim przez całe popołudnie* czuć bicie jego serca.

A uwielbiała leżeć przy Tysonie i tulić się do niego.

— To właśnie czujesz do Pavla? Valerie pokręciła głową.

— Pavel jest typem faceta, w którym lepiej się nie zakochiwać. To

uwodziciel łamiący kobietom serca, ale na szczęście mam swoje

lata i wystarczająco duże doświadczenie, żeby zdawać sobie z

tego sprawę. To doskonały kompan i wspaniale się z nim bawię.

Ale jest tu tylko dlatego, że chce zobaczyć, jak jego syn zdobywa

background image

puchar. — Przeczesała palcami sierść Pebbles. — Tyson w ogóle

go nie przypomina. Nie chodzi mu tylko o zabawę. Pavel uważa,

że on naprawdę cię kocha.

Faith nie wiedziała, co Tyson do niej czuje. Nigdy jej tego nie

powiedział. Wiedziała tylko, że lubi chodzić z nią do łóżka. To

oczywiste. I daje jej prezenty, które świadczą o tym, że o niej

myśli. To już coś. Ale też zdawała sobie sprawę, że gdyby musiał

wybierać między nią a karierą, wybrałby karierę. Rozumiała to.

Nie mógłby żyć bez hokeja. Ma go we krwi.

Hokej daje mu siłę, energię, stanowi cel w jego życiu. Tyson

uprawia go z pasją i oddaniem, i to jej się w nim podoba. Jednak

właśnie ta pasja i oddanie ich rozdzielą.

* * *

Pierwszy mecz w finałach rozgrywek o Puchar Stanleya między

Penguinami z Pittsburgha a Chinookami z Seattle rozgrywano na

lodowisku Key Arena. Widownia była wypełniona do ostatniego

miejsca i w powietrzu czuło się podniecenie ponad piętnastu

tysięcy rozentuzjazmowanych kibiców.

Na początku, w pierwszej tercji, Penguiny wyraźnie prowadziły,

ale potem Chinooki się zmobilizowały i grały znacznie lepiej.

Faith oglądała mecz z loży. Serce biło jej jak szalone, gdy

należąca do niej drużyna pokonała Pittsburgh trzy do jednego.

Drugi mecz rozegrano w Mellon Arena na lodowisku Pittsburgha.

background image

Mimo przewagi, jaką dawał Penguinom występ na własnym

lodowisku, sytuacja się powtórzyła. Bramkarz Chinooków, Marty

Darche, obronił dwadzieścia pięć na dwadzieścia sześć strzałów, a

Tyson w ostatnich minutach zdobył gola dalekim strzałem po

podaniu od Logana Dumonta. Chinooki znów wygrały trzy do

jednego. Lot z Pittsburgha do domu był radosny, ale nie

triumfalny, żeby nie zapeszyć, bo nic nie było jeszcze

przesądzone.

Leżąc później obok rozgrzanego Ty sona, z głową przy jego sercu,

Faith zaczęła optymistyczniej patrzeć w przyszłość. Może jakimś

cudem wyjdą na prostą. Nie wiedziała jakim, ale miała nadzieję,

że gdy rozgrywki się skończą, razem coś wymyślą.

Następnego popołudnia, po powrocie ze spotkania z Julesem i

przedstawicielami Fundacji Chinooków, wciąż zastanawiała się

nad jakimś rozwiązaniem. A może udałoby im się zachować

związek w sekrecie jeszcze przez kilka lat.

Po wejściu do budynku otrzymała w recepcji zostawiony dla niej

liścik. Wiadomość nie była podpisana i brzmiała: Spotkajmy się w

gabinecie Virgila w Key Arena o szóstej po południu. Dziwna

prośba. Faith wiedziała, że Tyson będzie wtedy w Key Arena

przygotowywał się do trzeciego meczu. Ale przecież tak samo jak

ona nie chce, żeby widziano ich razem. Zaczęła się więc

zastanawiać, co się stało.

background image

O wpół do szóstej włożyła bluzę Chinooków, przekonana, że

chodzi o coś naprawdę ważnego, ale gdy weszła do gabinetu,

zobaczyła na swoim fotelu nie Tysona, lecz kogoś innego, kto

siedział z nogami na biurku.

— Wejdź i zamknij za sobą drzwi — polecił Landon. Na jego

bladych ustach malował się szczególnie chytry uśmieszek.

Faith się nie poruszyła. Spojrzała w zimne oczy jedynego

człowieka na tej planecie, który naprawdę ją przerażał.

— Nie mamy o czym rozmawiać.

Landon zdjął nogi z biurka i pchnął w jej stronę kartonową teczkę.

— Mylisz się, Laylo. Musimy porozmawiać o twoim przyjacielu i

o tym, kiedy wreszcie sprzedasz mi drużynę ojca.

Serce zamarło jej w piersi, gdy podchodziła do biurka i otwierała

teczkę.

W środku znajdowały się cztery zdjęcia jej i Tysona. Najbardziej

kompromitujące zrobiono tej nocy, kiedy wyszła z domu tylko w

płaszczu przeciwdeszczowym. Na dworze było ciemno, ale

zdjęcie wyraźnie ukazywało całującego ją Tysona, który

jednocześnie wsuwał jej rękę pod płaszcz. Pomyślała, że zaraz

zwymiotuje na biurko i szary garnitur Landona.

— Nie mam już ochoty zapłacić stu siedemdziesięciu milionów za

drużynę.

— A co będzie, jeśli jej nie sprzedam? — zapytała, chociaż znała

background image

odpowiedź, a przynajmniej tak jej się wydawało.

— Najpierw wyślę te zdjęcia do prasy, a potem powielę w dużym

formacie i rozwieszę w całym mieście obok billboardów z tobą i

kapitanem twojej drużyny.

A więc źle się domyślała. Przypuszczała, że zagrozi jej wysłaniem

zdjęć do „Seattle Timesa". Na myśl, że znajdą się na billboardach,

wpadła w panikę

— Dlaczego sądzisz, że przejmę się tym, co pomyślą o mnie

ludzie? Doznałam w życiu gorszych upokorzeń.

— Ty się może nie przejmiesz. Jesteś striptizerką i nie masz

żadnych zasad. Nie wiesz, co to wstyd. Nie wydaje mi się jednak,

żebyś chciała skompromitować Savage'a i resztę drużyny.

Zwłaszcza teraz, gdy mają duże szanse na zdobycie pucharu.

Uwierzyła mu. Wiedziała, że jest gotów to zrobić.

— Twój ojciec zawsze mówił, że jesteś dupkiem. Landon zmrużył

oczy.

— Mój ojciec był głupcem, który nie miał gustu. —Wstał. — Moi

prawnicy jutro prześlą ci dokumenty. Podpisz je i odeślij jak

najszybciej, bo inaczej cena spadnie jeszcze bardziej. Myślałem o

tym, że mogłabyś podarować mi drużynę, ale nie daj Boże,

jeszcze ktoś by pomyślał, że coś nas łączy.

— Co zamierzasz zrobić z drużyną? — Nie mogła uwierzyć w to,

co się stało. Wciąż jeszcze to do niej nie docierało. Zaschło jej

background image

gardle, więc oblizała wargi. — Przeniesiesz ją?

Zaprzeczył ruchem głowy.

— Teraz, gdy ma za sobą tak udany sezon, to nie będzie

konieczne. Zatrzymam ją w Seattle. — Znowu się uśmiechnął. —

Ale nie mogę powiedzieć tego samego o twoim kochasiu.

Sprzedam go, gdy tylko uzgodnię szczegóły.

Cios za ciosem. Ten prosto w serce.

— Dlaczego? Przecież robi, to, czego oczekiwał po nim Virgil.

London odchylił głowę i spojrzał na nią lodowato.

— Ojcu raczej nie chodziło o to, żeby pan Savage uwiódł mu

żonę.

— Sprzedasz kapitana, który doprowadził drużynę do rundy

finałowej mistrzostw, tylko dlatego, że mnie nienawidzisz?

— Niestety, pan Savage sypia z tobą, a nie życzę sobie, żeby

któreś z was kręciło się koło mojej drużyny.

Faith spojrzała na siedzącego przed nią mężczyznę, jedynego

człowieka, który budził w niej strach, i skłamała, żeby uratować

tego drugiego, jedynego, którego kiedykolwiek naprawdę kochała.

— Sprzedaj go nawet do Toronto, nic mnie to nie obcho-

dzi. — Wymieniła jedną z najsłabszych drużyn sezonu. —

Chociaż wątpię, żeby go tam chcieli. Jest teraz niemile widziany

w Kanadzie. Chociaż dobrze mu tak, zasłużył sobie. Niech wraca

do beznadziejnej drużyny, w której go nienawidzą.

background image

— Nie mów mi, że już się tobą znudził.

— Stwierdził, że woli kogoś bardziej szanowanego. — Na

poczekaniu wymyśliła kłamstwo, które przemówi do Lando-na. —

Większość mężczyzn ma ochotę na romans ze striptizerką, ale

niewielu chce się z nią wiązać. — Wzruszyła ramionami. — Te

zdjęcia to przebrzmiała sensacja. Kapitan i ja już ze sobą nie

sypiamy.

Teraz z kolei Landon wzruszył ramionami.

— To znaczy, że ma więcej oleju w głowie, niż myślałem. Może

więc zatrzymam pana Savage'a. Wszystko zależy od tego, czy

zdobędzie dla mnie puchar, czy nie.

Najwyraźniej jej uwierzył. Może poszło za łatwo, ale uznała, że

nie powinna być zdziwiona, biorąc pod uwagę, jakie ma o niej

zdanie.

— To nie zmienia jednak twojej sytuacji — zauważył Landon. —

Podpisz jutro kontrakt, bo w przeciwnym razie zdjęcia następnego

dnia trafią do prasy.

Na myśl, że puchar miałby się znaleźć w rękach Landona, poczuła

jeszcze większe mdłości niż do tej pory. Musi coś powiedzieć. Coś

zrobić, bo inaczej Landon zatriumfuje.

— Oczekujesz, że zrezygnuję z drużyny wartej sto siedemdziesiąt

milionów dolarów? Tak po prostu? — Tylko to była w stanie

wymyślić. — I to z jakiego powodu? Z powodu jakichś zdjęć,

background image

które mogłyby rzucić cień na Tysona Savage'a i resztę drużyny?

— A tak — odparł, domyślając się, że Faith blefuje. Minął ją, ale

zatrzymał się przed drzwiami. — Skorzystaj ostatni raz z loży,

Laylo. Od jutra będzie należała do mnie.

W rzeczywistości przeszłaby na jego własność dopiero za kilka

miesięcy, po sfinalizowaniu sprzedaży, ale Faith miała zbyt słabą

pozycję, żeby się kłócić.

— Kiedy podasz to do publicznej wiadomości? — zapytała.

— W dniu, w którym dostanę puchar.

Rozdział 18

Gdy wywołano na lód Chinooków, Faith siedziała w loży.

Zawodnicy kolejno wjeżdżali na lodowisko wśród wiwatów

miejscowych kibiców drużyny. Z emocji miała rumieńce i

ściśnięty żołądek. Sam, Marty i Blake. Jej drużyna. Jej hokeiści.

Chłopcy, których dobrze poznała w ciągu ostatnich dwóch

miesięcy i polubiła. Czuła pulsowanie w skroniach i wszystko

wydawało jej się nierealne.

Musi być jakieś wyjście. Sposób na ocalenie tego wszystkiego.

Ale nic nie przychodziło jej do głowy. Nic a nic. Nie ma wyboru.

Gdy Landon wyszedł z gabinetu, miała ochotę uciec. Schronić się

w domu, schować pod kołdrą i wmówić sobie, że wszystko będzie

dobrze. Ale nie mogła tego zrobić. Wszyscy oczekiwali, że

wieczorem zasiądzie w loży, jakby jej świat nie runął właśnie w

background image

gruzy.

— Napijesz się wina? — zapytał Jules.

Spojrzała na niego. Na swojego asystenta w jedwabnej

brzoskwiniowo-zielonej koszuli, który najwyraźniej wciąż

przechodził metroseksualny kryzys. Co się z nim dzieje?

— Faith?

— Tak?

— Masz ochotę na wino? Pokręciła głową.

— Nie — podziękowała bezbarwnym głosem.

— Zawodnik z numerem dwadzieścia jeden! — W hali zabrzmiał

głos sprawozdawcy sportowego i odbił się echem w głowie Faith.

— Kapitan drużyny Chinooków, Tyson Saaaaavage!

Gdy Tyson wyjechał na lód, publiczność powitała go

entuzjastycznie. Okrzyki fanów zagłuszyły bolesny szloch, który

wyrwał jej się z piersi. Tyson okrążył lodowisko, pozdrawiając

tłum, a kiedy przejeżdżał pod lożą, podniósł głowę i się

uśmiechnął. Faith z bólu pękało serce. Wstając, niemal jęknęła.

Zasłoniła dłonią usta i pobiegła do łazienki, po drodze niemal

wpadając na matkę i Pavla. Zatrzasnęła za sobą drzwi, złapała się

rękami za brzuch i zaczęła szlochać.

— Co się stało, Faith?! — zawołała matka zza drzwi.

— Nic! Źle się czuję. — Wstrząsnął nią kolejny szloch, ale

wiedziała, że nie może tu zostać, że musi wrócić do domu. —

background image

Możesz przynieść mi torebkę? — Spojrzała w lustro. Miała

płonące policzki i zaczerwienione oczy. Zwilżyła papierowy

ręcznik zimną wodą i przyłożyła go do rozpalonej twarzy. Matka

weszła do łazienki i podała jej torebkę.

— Kiepsko wyglądasz — zauważyła. — Znowu bierze cię grypa?

— Tak. Muszę jechać do domu.

— Poproszę Julesa, żeby cię odwiózł.

Jeszcze tego brakuje, żeby rozkleiła się przy swoim asystencie.

_Nie, dziękuję. Poradzę sobie — powiedziała, otwierając

drzwi.

— Zadzwoń do mnie, kiedy już dotrzesz do domu! — zawołała za

nią matka, gdy Faith pospiesznie wychodziła z loży.

Potykając się, wsiadła do pustej windy i gdy zjeżdżała na dół, do

oczu znowu napłynęły jej łzy. Trzymała się jakoś podczas krótkiej

jazdy do domu, ale zamknąwszy za sobą drzwi, zupełnie się

załamała: wszystkie tamy puściły. Gdy zdejmowała bluzkę i

dżinsy, po jej policzkach płynęły gorące łzy. Rzuciła ubranie na

podłogę i wślizgnęła się pod kołdrę. Zadzwonił Jules, żeby spytać,

czy bezpiecznie dotarła do domu, i zdołała go jakoś przekonać, że

jest chora i dlatego mówi „dziwnym" głosem. Odłożyła słuchawkę

i schowała się pod kołdrę. Miała wrażenie, że wszystko straciła, i

nigdy w życiu nie czuła się taka samotna. Landon odebrał jej to,

background image

co miała najcenniejszego, i ogarnęło ją poczucie pustki. Właśnie

teraz, gdy zaczęła się cieszyć, że jest właścicielką drużyny, gdy

zaangażowała się w działalność Fundacji Chinooków, Landon

pozbawił ją wszystkiego. A najgorsze, że odebrał jej także Tysona.

Znowu poczuła się jak mała dziewczynka. Samotna i bezradna.

Tak się starała, żeby te uczucia już nigdy nie wróciły. Daremnie.

Rozszlochała się na dobre i znowu obudziła się w niej Layla.

Zaczęła się zastanawiać, ile kosztowałoby wynajęcie kogoś, kto

zabiłby Landona. Bo zasługuje na śmierć. Świat będzie bez niego

lepszy. Oczywiście Faith nigdy nie posunęłaby się do czegoś

takiego. Przede wszystkim nie jest taka. A poza tym za bardzo boi

się więzienia.

Dwa miesiące. Od śmierci Virgila minęły zaledwie dwa miesiące,

a jej życie zmieniło się diametralnie i miała wrażenie, jakby

upłynęły wieki. Czuła się zupełnie inną osobą. Była silniejsza.

Bardziej pewna siebie. Niezależna.

Tyle zyskała w ciągu tych dwóch miesięcy, tylko po to, żeby to

wszystko w jednej chwili stracić. W tak krótkim czasie zakochała

się bezgranicznie, ale i to ma przepaść. Co za ironia losu. Przez

pięć lat była pod opieką mężczyzny. Teraz rezygnuje z drużyny,

żeby zrobić coś dla kogoś.

Ale nie ma wyboru. Nie widzi sposobu, żeby zatrzymać drużynę i

ocalić swój związek z Tysonem. Musi spełnić żądanie Landona.

background image

Starła łzę z policzka i zaczęła się zastanawiać, jak zareagowałby

Tyson, gdyby mu powiedziała

o zdjęciach i groźbie Landona. Domyślała się, co by w końcu

zrobił. Miałby ochotę zabić Landona, tak jak ona. I jak ona w

końcu poddałby się dla dobra drużyny. Bo Faith wiedziała, że

będzie musiała sprzedać Chinooków. I stracić ukochanego

mężczyznę.

Od początku zdawała sobie sprawę, że nie będzie mogła mieć

jednego i drugiego. Że któregoś dnia to się skończy.

i że to będzie cios, który wstrząśnie jej życiem. Ale tak nie

musi być w przypadku Tysona. On nie musi ucierpieć. I tak

będzie, jeśli nie wspomni mu o zdjęciach.

Ma szansę spełnić swoje marzenia. Osiągnąć to, na co pracował i

na co czekał przez całe życie. Nie będzie musiał się martwić, że

jego zdjęcie ukaże się w „Seattle Timesie" i na billboardach. Jeśli

nie chce go skompromitować i ośmieszyć drużyny, Faith musi

podpisać list intencyjny i inne dokumenty, gdy tylko przybędą, a

on nigdy się nie dowie, dlaczego sprzedała drużynę.

List intencyjny jest pierwszym krokiem w tym kierunku i z tego,

co pamiętała, gdy ostatnio go podpisywała, uzyskanie zgody ze

strony komisji NHL trwa kilka tygodni. Później można

sfinalizować transakcję i po dopełnieniu wszystkich formalności

background image

Landon stanie się właścicielem drużyny.

Odrzuciła kołdrę i podeszła do wielkich okien w sypialni. Stanęła

przy nich tylko w staniku i majtkach i popatrzyła na światła Key

Arena. Tam jest Tyson. Strzela bramki, rozdziela kuksańce i

spluwa na lód. Też zapragnęła się tam znaleźć. Ze wszystkimi

swoimi chłopcami — którzy już do niej nie należą. Nie

przypuszczała, że serce może tak boleć.

Po policzkach płynęły jej łzy, więc otarła je wierzchem dłoni.

Oboje z Tysonem myśleli, że są tacy ostrożni, i naprawdę byli.

Zwykle ona jechała do niego albo on przyjeżdżał do niej. Podczas

jazdy nie rozmawiali. Valerie i Pavel domyślili się tylko dlatego,

że z nimi mieszkali.

Wyobraziła sobie nieznanego człowieka, który ich śledził i robił

im zdjęcia. Wzdrygnęła się i poczuła zbrukana. Kto wynajmuje

detektywa, żeby fotografował ludzi o trzeciej nad ranem?

Ktoś, kto chciał wygrać za wszelką cenę. I udało mu się. Landon

zwyciężył, a ona przegrała, choć nawet nie wiedziała, że toczy się

jakaś gra. Tylko że to nie była gra. To jej życie. To, co zrobił

Landon, działało jak kwas, który wypalał jej żołądek.

Przytknęła czoło do szklanej tafli. Naprawdę jeszcze tego ranka

czuła się szczęśliwa? Że jest z Tysonem i może masować jego

obolałe mięśnie? Zawsze wiedziała, że to skończy się katastrofą.

Ale nie aż taką. Czegoś takiego się nie spodziewała. Nie ma

background image

wyjścia, musi spełnić żądanie Landona, nic innego nie może

zrobić.

Kocha Tysona z całej duszy, ale nie ma pojęcia, co on do niej

czuje — poza tym, że lubi z nią sypiać. Ale już dawno przekonała

się, że seks to nie miłość. Kiedy Tyson się dowie, że sprzedała

drużynę, być może się wścieknie, ale jakoś to przeżyje. Gdy się

dowie, że już się więcej nie spotkają, też może będzie trochę zły.

Lecz na pewno przeboleje i to.

Odwróciła się od okna i padła na łóżko. Patrzyła w sufit i

zastanawiała się, jak przeżyje następny tydzień, do ostatniego

meczu finałów. Czy gdy usłyszą o sprzedaży, będzie im jej żal?

A co będzie po tym tygodniu? W następnym miesiącu i jeszcze

następnym? Z nią, z Valerie i Pebbles? Może dokądś wyjedzie?

Albo się przeprowadzi. Daleko od Seattle, Chinooków i Tysona.

Żeby nie cierpieć. A Jules? Co stanie się z Julesem? Rzucił posadę

u Boeinga, żeby pracować dla niej. Nie ma co liczyć, że Landon

przedłuży z nim umowę. Mogłaby go zatrzymać przy sobie, ale w

jakiej roli? Osobistego stylisty? Jules by tego nie zniósł.

Dziesięć po jedenastej zadzwonił telefon stojący na szafce nocnej.

Tyson. Spotykali się po każdym meczu — u niej albo u niego. Nie

podniosła słuchawki. Włączyła telewizor, odnalazła kanał

sportowy i dowiedziała się, że Chinooki przegrały trzeci mecz w

background image

dogrywce i pojedynek ma się dalej toczyć w Pittsburghu.

O piątej nad ranem Tyson zadzwonił znowu. Faith domyślała się,

że zaraz wsiądzie z drużyną do samolotu. Wiedziała, że prędzej

czy później będzie musiała się z nim spotkać. I powiedzieć, że już

się nie zobaczą. Ale potrzebuje więcej czasu. Żeby samej się z tym

pogodzić i wymyślić jakieś przekonujące kłamstwo.

Tego dnia wmówiła matce, że bardzo boli ją gardło i ma wysoką

gorączkę. Wyglądała fatalnie, więc nietrudno było w to uwierzyć.

Przeleżała cały dzień w łóżku, a wieczorem samotnie obejrzała

czwarty mecz, który wygrała drużyna Chinooków.

Tyson dzwonił i wieczorem, i następnego dnia rano. Nagrywał

wiadomości na automatyczną sekretarkę, ale ona nie oddzwaniała.

Odwiedził ją Jules i na pewno zasłużyła na Oscara, odgrywając

chorą. A przynajmniej na nagrodę Emmy. Powiedziała, że tego

wieczoru z loży w Key Arena skorzysta rodzina Landona, a on i

jej matka będą musieli zająć miejsca w sektorze dla zwykłych

zjadaczy chleba. Skłamała, że obiecała to Virgilowi, ale Jules jej

nie uwierzył. Wciąż pytał, czy stało się coś, o czym powinien

wiedzieć. A ona wciąż powtarzała, że nie.

Tego wieczoru, gdy Landon z rodziną siedział w loży dla

właściciela drużyny, Faith oglądała piąty mecz w salonie kilka

przecznic dalej. Chinooki przegrały w dogrywce. To sprawiło jej

dodatkowy ból, ale jeszcze bardziej cierpiała, słysząc, że dzwoni

background image

telefon, bo wiedziała, że to Tyson. Nie sądziła, że można tak

cierpieć, ale w ciągu następnych dni przekonała się, że była w

błędzie. Tyson przestał dzwonić, co było jeszcze bardziej bolesne

niż słuchanie gniewnych wiadomości, jakie zostawiał na

sekretarce, a Chinooki przegrały szósty mecz — znowu w

dogrywce. Jej drużyna najwyraźniej nie dawała sobie rady i Faith

nic nie mogła na to poradzić.

Siódmy, ostatni mecz, miał być rozegrany w Key Arena przy

pełnej widowni, ale bez Faith wśród publiczności.

Następnego dnia rano po porażce Chinooków w Pittsburghu Faith

brała prysznic i myła zęby. Została sama, bo matka była z Pavlem,

pewnie u Tysona. Zerknęła na wyświetlacz telefonu, ale

zobaczyła, że Tyson nie dzwonił. I tak by nie odebrała. Może już

doszedł do siebie. Zamknął ten rozdział i zaczął następny. I

dobrze. Tego właśnie chciała, choć nie tak szybko.

Około dziesiątej zadzwonił domofon.

— Jeśli mnie nie wpuścisz — usłyszała głos Tysona, który był nie

tylko zmęczony, ale przede wszystkich wzburzony — zadzwonię

na policję z informacją, że w budynku podłożono bombę, i

wszyscy zostaną ewakuowani. — Na dźwięk jego głosu jej serce

mocniej zabiło.

— Blefujesz.

background image

— Weź parasolkę. Pada deszcz.

Wiedziała, że i tak kiedyś będzie musiała z nim porozmawiać.

Liczyła jednak, że nastąpi to trochę później.

— Dobrze. — Niespełna minutę później stanął w drzwiach.

Sprawiał wrażenie zmęczonego i wściekłego, mimo to wyglądał

świetnie i serce jej zamarło.

— Nic nie wskazuje na to, że jesteś umierająca. — Ściągnął brwi.

— Dlaczego mnie unikasz?

— Wejdź. — Odwróciła się, a on wszedł za nią do pokoju.

Pebbles zaczęła podskakiwać i szczekać, żeby zwrócić jego

uwagę, i Faith musiała wyprowadzić ją na taras. Zamknęła drzwi.

Przyszło jej na myśl, że pies może skoczyć w dół, ale ostatnio nie

sprzyjało jej szczęście. Bojąc się, że nie wytrzyma, odwróciła się i

powiedziała:

— Nie możemy się już spotykać.

Tyson oparł ręce na biodrach i spojrzał na nią z przeciwnej strony

pokoju.

— Dlaczego?

Ręce lepiły jej się od potu, a w piersi czuła nieznośny ból, jednak

zamiast podbiec do niego i rzucić mu się na szyję, założyła ręce na

piersi. Poprzedniego wieczoru wymyśliła niezłe kłamstwo. Mające

związek z Virgilem.

— Bo jestem wdową. — To nie koniec. Jest dalszy ciąg.

background image

— Byłaś wdową przez kilka ostatnich tygodni i w niczym ci to nie

przeszkadzało. — Spojrzał na jej dłoń. — Gdzie twoja obrączka?

Cholera.

— Zdjęłam ją w łazience. — Hm, kiepskie wytłumaczenie. Nie

potrafi dobrze kłamać, gdy on tak świdruje ją wzrokiem. Gdzie się

podziewa Layla, gdy jej potrzebuje?

— Wiele razy brałaś u mnie prysznic z obrączką na palcu.

Kombinuj dalej.

Poza tym Pebbles zaczęła dobijać się do drzwi. Faith przełknęła

ślinę, bo zaschło jej w gardle.

— Nie mogę dłużej być z tobą. Czuję się nie w porządku. —

Pebbles zaszczekała i uderzyła łebkiem w szybę. — Popełniliśmy

błąd. Ty powinieneś był skupić się na hokeju, a ja na swoich

sprawach. — Pies znowu skoczył na szybę i Faith wiedziała, jak

się czuje. Traci nad sobą panowanie. Znów spojrzała na Pebbles i

krzyknęła: — Przestań!

Spojrzała na Tysona, na jego piękne niebieskie oczy. Miała

rozdarte serce.

— Nie mogę już dłużej cię kochać. Proszę, odejdź, zanim Pebbles

się zabije.

Opuścił ręce. Ale zamiast wyjść, popatrzył na nią przez chwilę, a

potem zapytał:

— Jak to: dłużej?

background image

— Słucham?

— Powiedziałaś, że nie możesz mnie już dłużej kochać. Wpadka.

— Miałam na myśli to, że nie mogę dłużej być z tobą.

— Miałaś na myśli coś innego.

Przeszła przez pokój do drzwi. Musi nakłonić go do wyjścia,

zanim całkiem się przy nim rozsypie.

— Nie kocham cię i nie mogę z tobą być.

Gdy go mijała, chwycił ją za rękę i spojrzał jej w twarz.

— Wciąż mówisz o miłości. Kogo chcesz okłamać, mnie czy

siebie?

Chciała mu się wyrwać, ale bezskutecznie.

— Przestań.

— Próbowałem. — Przyłożył dłoń do jej policzka. — Ale nie

potrafię. — Przytknął czoło do jej czoła. — Te ostatnie dni, kiedy

nie wiedziałem, co się z tobą dzieje, były piekłem.

— Nic mi nie jest.

— Ale mnie jest.

Pocałował ją lekko i musiała zaczerpnąć powietrza.

— Tysonie, musisz odejść.

— Jeszcze nie teraz. — Pocałował ją namiętnie i poczuła, że ten

pocałunek przenikają całą. Rozpala ogień w jej piersi i brzuchu.

background image

Stała bez ruchu, o ile było to możliwe, starając się nie dotykać go

ani nie oddawać pocałunku.

— Potrzebuję cię — szepnął.

Podniosła ręce, ale zaraz je opuściła, zanim uległa pokusie, żeby

objąć go po raz ostatni. Z jej piersi wyrwał się szloch.

Tyson ujął jej twarz w obie dłonie i długo ją całował. Po chwili

prawdziwej męki położyła mu ręce na ramionach i przychyliła

głowę. Nie mogła się powstrzymać. Nie mogła zapanować nad

szybkim biciem serca ani wzbierającym w niej pragnieniem i w

końcu się poddała.

Z jego gardła wydobył się jęk rozkoszy i satysfakcji. Poczuła w

ustach jego język i ten pocałunek zaspokoił wszystkie pragnienia

jej duszy. Głód ciała, wszystkich tych miejsc, które go kochały i

do niego tęskniły. Wreszcie uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.

— Co to miało znaczyć? Dlaczego mnie unikałaś? — Delikatnie

pogłaskał ją kciukami po policzkach. — Tylko tym razem, proszę,

mów prawdę.

Za bardzo go kocha, żeby mu powiedzieć.

— Nie mogę.

— Możesz powiedzieć mi wszystko. Pokręciła głową.

— Nie.

— Znalazłaś sobie kogoś innego?

— Nie!

background image

Przymknął oczy, a kiedy je otworzył, widać w nich było ulgę.

— To o co chodzi?

— Lepiej, żebyś nie wiedział.

— Może sam to ocenię.

Znowu pokręciła głową i zebrało jej się na płacz.

— Nie możemy tego po prostu zostawić? Uwierz mi na słowo:

lepiej, żebyś nie wiedział. — Gdzie podziała się Layla, gdy jest

potrzebna jak nigdy? Twarda Layla. Ta, która umie odpowiadać na

nieprzyjemne pytania i wymyślać zręczne kłamstwa.

Założył ręce przed sobą — uparty, wojowniczy hokeista.

— Nie wyjdę, dopóki mi nie powiesz.

Wyjdzie, gdy mu powie. Odejdzie. Może zły, ale usłyszy

odpowiedź.

— Landon zrobił nam zdjęcia — wyznała wreszcie.

Opuścił ręce i uniósł brew.

— Syn Virgila? Kiwnęła głową.

— Muszę sprzedać mu drużynę, bo inaczej wyśle je do prasy i

umieści na billboardach, jak nasze zdjęcia reklamowe.

— Chcesz sprzedać mu drużynę?

— Nie mam wyjścia.

Ulgę w jego oczach zastąpił gniew.

— Jasne — syknął.

Znała ten błysk. Widziała go na telebimach, gdy patrzył na

background image

przeciwnika w narożniku.

— Naprawdę.

Cofnął się o krok i wciągnął powietrze przez nos. Pebbles znowu

skoczyła na drzwi, więc otworzył je i wpuścił psa do środka.

— Masz wyjście. Coś wymyślę.

— Nic na to nie poradzisz. On to zrobi. Nie blefuje. Zniszczy nas,

żeby dopiąć swego.

— Nie może mnie zniszczyć, Faith. — Pogroził palcem Pebbles,

która podskakiwała na tylnych łapkach. — Siadaj na tyłku!

Pies przestał szczekać i usiadł. Faith byłaby pod wrażeniem,

gdyby nie miała ważniejszych spraw na głowie.

— Zamierzał cię sprzedać, ale chyba go przekonałam, że mnie

rzuciłeś. Więc być może zrezygnował z tego pomysłu. Dlatego

niedobrze, że tu przyszedłeś. Musisz wyjść. Wymknij się

ukradkiem, na wszelki wypadek.

Spodziewała się, że Tyson będzie jej wdzięczny, ale zamiast tego

jeszcze bardziej zmrużył oczy.

— Zamierzałaś to przede mną zataić? Znowu zachciało jej się

płakać.

— Uhm.

Zapytał z lodowatym spokojem:

— Dlaczego, u licha? Wydawało jej się, że to oczywiste.

— Bo masz w tej chwili inne problemy.

background image

— Co ty sobie wyobrażałaś? Że się poświęcisz i oddasz drużynę

hokejową?

Otarła łzę, która spłynęła jej z oka.

— Wiem, jak ważne jest dla ciebie zdobycie pucharu.

— A nie sądzisz, że ty jesteś ważniejsza? Opuściła ręce.

— Chyba nie — odpowiedział sam sobie i machnął rękami, jakby

był na kogoś wściekły. Nie, nie na kogoś. Na nią. — Nie masz o

sobie najlepszej opinii. A może nie o sobie, tylko

o mnie, co?

— Mam bardzo dobre zdanie o tobie. — Była zbita z tropu

i pokręciła głową. — Dlaczego jesteś na mnie zły?

— Dlaczego? — zapytał z niedowierzaniem. — W ciągu ostatnich

kilku dni przechodziłem piekło. O mało nie pobiłem twojego

asystenta, bo się z tobą widział, a ja nie. Zamartwiałem się,

denerwowałem, wściekałem, a przecież można było tego uniknąć.

Teraz z kolei ona spojrzała na niego z niedowierzaniem. O mało

nie pobił biednego Julesa.

— Jak to?

— Powinnaś mi była o tym powiedzieć. Pozwolić, żebym się tym

zajął. To także moja sprawa. Naprawdę przypuszczałaś, że

pozwolę ci sprzedać drużynę, żeby ratować własny tyłek?

Potwierdziła skinieniem głowy i wyjaśniła:

background image

— Przez pięć lat Virgil troszczył się o mnie. Przyszła pora, żebym

ja się o kogoś zatroszczyła. Tyson zaśmiał się gorzko.

— Troszczysz się o mnie?

— Żebyś wiedział.

— Skoro uważasz, że musisz się o mnie troszczyć, to co ze mnie

za facet?

Nie bardzo rozumiała, o co mu chodzi. Wytłumaczył jej:

— Wychodzi na to, że jestem jakimś słabeuszem.

— Nie ma o czym mówić. — Uratowała mu skórę, a on martwi

się, że może wyjść na słabeusza? To się nazywa wdzięczność. —

Właśnie podpisałam list intencyjny.

— O ile dobrze pamiętam, podpisałaś go już wcześniej, a potem

się wycofałaś. — Podszedł do niej. — Ufasz mi?

— Jak to?

— Ufasz mi, Faith?

Wydawało się, że to dla niego ważne, więc odpowiedziała:

— Tak.

Wsadził rękę do kieszeni spodni i wyjął kluczyki.

— To przyjdź jutro na siódmy mecz z łyżwami.

— Landon odebrał mi lożę.

— To nie ma znaczenia. Po prostu weź łyżwy i przyjdź. Jeśli

wygramy, wyjedziesz na lodowisko.

— Co zamierzasz zrobić?

background image

— Jeszcze nie wiem. Jestem zbyt wkurzony, żeby myśleć trzeźwo,

ale nikt bezkarnie nie będzie mi groził... ani moim bliskim. —

Pokręcił głową. — I nie denerwuj mnie więcej. — Pocałował ją

mocno i ruszył do drzwi.

— Bliskim? — Na jej ustach pojawił się uśmiech. I rozświetlił

pustkę, w której ostatnio żyła. Pobiegła za, nim. — Jestem dla

ciebie kimś bliskim?

— To przecież jasne. — Wyszedł z mieszkania i skierował się do

windy. — I na miłość boską, nie podpisuj już żadnych papierów,

które przyśle ci Landon... dobrze?

Rozdział 19

Z głośników w wielkiej hali popłynęły dźwięki We Are the

Champions, które zlały się z okrzykami i tupaniem czternastu

tysięcy kibiców zebranych w Key Arena. Gwar ucichł, gdy Tyson

wjechał na lód. Spojrzał na lożę dla właściciela i rodzinę Duffych,

siedzących w niej, jakby miała do tego prawo. Poczuł gniew i

mimowolnie ściągnął brwi na widok człowieka, który kazał

śledzić jego i Faith. Który wynajął kogoś, żeby zrobił im

kompromitujące zdjęcia. I który zamierza zrujnować im życie.

Landon mógł zastraszyć Faith, ale Tyson nie należy do ludzi,

którzy boją się gróźb. Miał już do czynienia z potężniejszymi i

background image

niebezpieczniejszymi przeciwnikami niż Landon Duffy i jeszcze z

żadnym z nich nie przegrał. Z nim też nie zamierzał. To

najważniejsza rozgrywka w jego życiu i dobrze skalkulował swoje

szanse. Poza zabiciem Landona ma tylko jedno wyjście. Jedno

jedyne.

Musi zdobyć Puchar Stanleya. I to w trakcie meczu, nie w

dogrywce. Pittsburgh wygrał ostatnie trzy mecze w dogrywkach.

Tyson przejechał dwa razy przed kołem wznowień, po czym

przekroczył jego linię. Po raz siódmy w ciągu ostatnich dwóch

tygodni stanął naprzeciwko Sidneya Crosby'ego. Sid „Dzieciak"

miał dwadzieścia dwa lata i mleko pod nosem. Ale mimo młodego

wieku i meszku na twarzy, który w niczym nie przypominał brody,

był doskonałym hokeistą. Miał mocne uderzenie, potrafił szybko

jeździć i należał do pięciu czołowych zawodników NHL.

— Jesteś przygotowany na przegraną, mały? — zapytał Ty.

— Skopię ci tyłek, staruszku. Tyson się roześmiał.

— Mam więcej włosów na jajach niż ty na całej buzi, Dzieciaku.

Zajął pozycję i czekał na pierwszy tego wieczoru rzut. Faith siedzi

gdzieś na widowni, ale nie zamierzał w tej chwili o tym myśleć.

Jeśli wszystko ma pójść tak, jak zaplanował, musi skoncentrować

się na meczu. Później przyjdzie pora na inne rzeczy.

Arbiter rzucił krążek. Zaczęła się gra. Obie drużyny zjawiły się tu,

żeby wygrać. Obie za wszelką cenę chciały zdobyć najwyższą

background image

nagrodę i Tyson wiedział, że nie będzie to łatwy mecz.

W pierwszej tercji, dzięki skoordynowanej akcji Chinooków pod

bramką przeciwników, Daniel strzelił gola, ale „Dzieciak"

wyrównał wynik kilka sekund przed pierwszą przerwą. Obawy

Tysona się potwierdziły — zapowiada się ostra gra.

W drugiej tercji napastnicy Chinooków przejęli krążek i

prowadzili go przy bandzie. Tyson już w pierwszych sekundach

dostrzegł lukę w obronie Penguinów i wykonał strzał do ich

bramki. Niestety, nie trafił. Daniel zdobył krążek, podał go do

Blake'a, a ten posłał go między nogi bramkarza. Gdy rozległ się

gwizdek i z głośników ryknął Rock and Roli Part Two, Blake'a

otoczyli koledzy, którzy zaczęli poklepywać go po plecach.

Tyson podjechał do ławki i napił się wody. Sędziowie rozmawiali

pośrodku lodowiska, a na telebimie ukazała się powtórka ostatniej

akcji.

Faith jest gdzieś tam, wśród widzów. Tyson przełknął ślinę i

przypomniał sobie ciężkie chwile, które przez nią przeżył.

Usłyszawszy o Landonie i o zdjęciach, niemal odetchnął z ulgą,

bo przychodziły mu do głowy gorsze myśli. Wyobrażał sobie

różne rzeczy, począwszy od tego, że Faith się rozchorowała, a

skończywszy na tym, że znudziła się nim i znalazła sobie kogoś

innego. Jak dotąd nie spotkał kobiety, która obudziłaby w nim

background image

takie uczucia jak Faith. Dzięki której miał poczucie, że jego życie

stało się bogatsze. Której szukał po hali pełnej ludzi. Której

uśmiech powodował, że i on miał ochotę się uśmiechnąć.

Nie ma na tym świecie innej kobiety, która by doprowadziła go do

takiej rozpaczy jak Faith. Nie dzwonił do niej przez dwa dni.

Chciał o niej zapomnieć. Mówił sobie, że niepotrzebna mu baba,

która go rozprasza. A potem, zanim się zreflektował, już był pod

jej domem i zagroził, że zgłosi podłożenie bomby i konieczność

ewakuacji budynku.

Może ojciec ma rację: może Tyson jest podobny do matki, nie do

niego. Nie, jeśli chodzi o stan umysłowy, choć w minionym

tygodniu wręcz wariował. Może jego matka czuła do Pavla to, co

on czuje do Faith. Głęboką miłość, która nie przemija.

Brookes podjechał do koła wznowień i Tyson otarł pot z czoła. W

napięciu patrzył, jak krążek pada na lód i przejmuje go Crosby.

— Szybciej, chłopcy! — krzyknął do kolegów. Puchar Stanleya

jest już w hali — czeka na koniec meczu, na uroczystość

wręczenia go zwycięskiej drużynie. Tyson przez całe życie ciężko

pracował, żeby znaleźć się w tym punkcie. Raz czy dwa był już

blisko, ale nigdy dotychczas od wyniku meczu nie zależało tak

wiele. Nie tylko to, czy jego nazwisko zostanie uwiecznione w an-

nałach sportu. Tego wieczoru gra toczyła się o coś więcej niż

osiągnięcie tego, czego jego ojciec nigdy nie zdołał osiągnąć.

background image

Po minucie Tyson przeskoczył przez bandę i zmienił kolegę z

drużyny. Odebrał podanie od Logana i przekazał krążek dalej. Do

końca drugiej tercji pozostało półtorej minuty. Tyson przeciął

lodowisko i zatrzymał zawodnika Penguinów przy bandzie. Został

jednak zaatakowany od tyłu i oberwał w plecy, odwrócił się więc i

walnął w czarny kask. Cios okazał się skuteczny i napastnik

drużyny przeciwnej upadł na lód. Rozległ się gwizdek i

przepychanka się skończyła. Przywołani do porządku hokeiści

uspokoili się, oprócz Sama, który wciąż szamotał się w narożniku

z obrońcą Penguinów. Cała czwórka dostała cztery minuty kary i

ostatnie sekundy drugiej tercji obserwowała z ławki.

— Przestań głupio narażać się na kary — rzucił do Sama Tyson,

zajmując miejsce za szybą z pleksiglasu. — Wtedy może uda nam

się wygrać.

— A ty co tu robisz? — odciął się Sam i splunął między łyżwy.

— Sędzia się pomylił.

— Jasne. Jak w moim przypadku.

Chociaż Chinooki wysłały na lód swoich najlepszych obrońców,

żadna z drużyn przed przerwą nie zdołała zdobyć bramki.

W trzeciej tercji Penguiny wyrównały wynik i remis utrzymywał

się przez długi czas. Tyson był wykończony. Nogi miał jak z gumy

po długich szusach na lodzie i wypijał litry wody podczas krótkich

przerw na odpoczynek. Jeszcze tego brakowało, żeby zarządzono

background image

dogrywkę.

Usiadłszy podczas zmiany na ławce, wytarł twarz. Pomyślał o

Faith i o tym, że gotowa była zrezygnować z drużyny, żeby

ratować mu tyłek. Poprzedniego dnia dostał z tego powodu szału.

Ale teraz musiał przyznać, że jest pod wrażeniem. Ktoś, kto gotów

jest oddać drużynę hokejową wartą miliony dolarów, musi być

naprawdę cholernie zakochany.

Spojrzał na zegar — do końca meczu pozostały już tylko dwie

minuty — i wskoczył na lód.

Pittsburgh przystąpił do ataku i Chinooki skupiły się pod swoją

bramką. Pół minuty przed końcem Blake zdobył krążek i Tyson

ruszył do przodu. Blake podał do Vlada, a ten przekazał krążek Ty

sonowi. Gdy zegar odliczał sekundy do końca spotkania, Tyson

zamachnął się i posłał krążek do bramki Penguinów. Ten

przeleciał tuż obok ręki bramkarza i wpadł do siatki. Rozległ się

sygnał na koniec meczu i rozpędzeni zawodnicy wpadali na siebie

albo się przewracali. W hali rozległy się trąbki. Tysonowi

dzwoniło w uszach od tego hałasu, serce biło mu jak szalone.

Nabrał powietrza, upadł na kolana pod naporem kolegów i

próbował powstrzymać łzy. Nie chciał rozpłakać się jak baba.

***

Faith przeszła przez tunel w bluzie Chinooków, białej krótkiej

background image

spódniczce i złoto-różowych łyżwach, które dostała od Tysona.

Usunęła się na bok, gdy zawodnicy z Pittsburgha wracali do

szatni. Dopiero po piętnastu minutach przedarła się przez tłum i

stanowiska ochrony. Jej hokeiści otworzyli już butelkę szampana i

gdy stanęła u wylotu tunelu, oblewali się nim. Wszyscy zdjęli

kaski i włożyli czapki z tytułem mistrzów. Faith dostrzegła

kapitana. Tyson, który trzymał wielką butlę, pociągnął z niej

wielki haust, a potem potrząsnął nią i spryskał Sama oraz Blake'a.

Na widok jego radości zrobiło jej się cieplej na sercu i do oczu

napłynęły łzy. Nie miała pojęcia, jaki ma plan, poprosił ją tylko,

żeby po meczu wyjechała na lodowisko. Rozmawiała z nim

poprzedniego wieczoru i rano, ale nie chciał niczego zdradzić i

zamiast tego za każdym razem pytał ją, jakiego koloru ma majtki.

Łzy stoczyły się z jej rzęs, gdy rozwijano czerwony dywan.

Mający trzy stopy wysokości Puchar Stanleya, wypolerowany, z

wygrawerowanymi nazwiskami bohaterów, którzy go zdo-

byli, został wyniesiony na lód przez szefów Hockey Hall of Fame,

Philipa Pricharda i Craiga Campbella, którzy mieli na sobie

niebieskie bluzy i białe rękawice. Była tak dumna ze swojej

drużyny i z Tysona!

Dostojni panowie wręczyli puchar Tysonowi, on uniósł tę

najważniejszą nagrodę, a koledzy z drużyny skierowali na niego

strumień szampana. Zaśmiał się, opuścił rękę z ważącym

background image

trzydzieści pięć funtów pucharem i go pocałował.

Kibice wpadli w euforię, gdy Tyson zaczął objeżdżać lodowisko z

trofeum nad głową. Przez kilka przerażających sekund myślała, że

o niej zapomniał, ale gdy przejeżdżał obok tunelu, spojrzał jej w

oczy i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Puścił do niej oko, a potem

przekazał puchar Danielowi. Gdy ocierał spryskaną szampanem

twarz, reporter ESPN podsunął mu mikrofon.

— Jakie to uczucie wygrać dzisiejszy mecz? — zapytał.

— Wspaniałe — odparł Tyson i poprawił czapkę. — Wszyscy

ciężko pracowaliśmy i zasłużyliśmy na tę nagrodę. Drużyna

musiała pokonać wiele przeciwności, ale przez to staliśmy się

silniejsi. Żałujemy tylko, że nie ma z nami Bresslera.

— Co dało wam dzisiaj przewagę?

— Pittsburgh to doskonała drużyna. Nie poddawali się i walczyli

do końca. Myślę, że po prostu graliśmy u siebie i nie mogliśmy

przegrać na oczach naszych kibiców.

Sam podszedł z tyłu do Faith. W ręku miał następną wielką

butelkę szampana, a w ustach trzymał niezapalone cygaro.

— Może pani uwierzyć, że wygraliśmy, pani Duffy? To

niewiarygodne, kurde! — Wyjął cygaro z ust i usiłował

bezskutecznie przybrać skruszoną minę. — Przepraszam za

wyrażenie. Wyrwało mi się. Rozbawił ją.

— To zrozumiałe — odparła.

background image

Wskazał ruchem głowy lodowisko i puchar, który przechodził z

rąk do rąk. Każdy z zawodników unosił wysoko i cmokał

wymarzoną nagrodę, a koledzy oblewali go szampanem.

— Przyjdzie pani do nas?

Spojrzała ponad ramieniem Sama na Tysona, który wciąż

odpowiadał na pytania reporterów.

— Za chwilę.

Gdy Sam odszedł, popatrzyła na lodowisko i publiczność, która

wciąż siedziała na widowni. Potem przeniosła wzrok na pustą lożę

i przełknęła ślinę, bo nagle poczuła gulę w gardle. Nie

przypuszczała, żeby Landon pojechał do domu.

Miała rację.

— Co tu jeszcze robisz, Laylo? — usłyszała za plecami jego głos.

Obejrzała się przez ramię.

— A jak myślisz, Juniorze? Patrzę, jak moja drużyna świętuje

zdobycie pucharu.

— To już nie jest twoja drużyna.

Spojrzała w jego zimne niebieskie oczy i poczuła, że wraca jej

spokój. Zrobił jej to, co mógł najgorszego, i jakoś przeżyła. Ma

stracić tego dnia Chinooków, ale nie straci mężczyzny, którego

kocha.

— Jesteś nudny. — Westchnęła. — Ty i cała twoja rodzina.

background image

— Jasny gwint! — wykrzyknął Blake, idąc z Vladem po

następnego szampana i cygara. —Nie wierzę, że to zrobił! —

Spojrzał na Faith.

— Co takiego?

Wskazał Tysona i grupę reporterów, którzy go otaczali.

— Święty właśnie ogłosił, że odchodzi. Że to był jego ostatni

mecz.

Faith otworzyła z wrażenia usta i uniosła wysoko brwi. Kiedy

mówił, że zajmie się wszystkim i uratuje drużynę, ani przez

chwilę nie przyszło jej do głowy, że zrezygnuje z kariery.

— Tylko nie to — jęknęła.

— To niczego nie zmienia — odezwał się Landon. — Jeśli znowu

zechcesz się wycofać, wyślę zdjęcia do wszystkich gazet w

mieście.

Tyson opuścił reporterów i podszedł do niej po czerwonym

dywanie.

— Nie pozwolę ci zrezygnować — powiedziała, gdy się do niej

zbliżył.

— Co? — Zaśmiał się i wetknął jej w dłoń czapkę zdobywców

pucharu. — Nie słyszę, co mówisz. — Gdy zauważył Landona,

uśmiech zastygł mu na ustach. — Powiedziałaś mu, że jednak nie

sprzedasz drużyny?

Pokręciła głową.

background image

— Sprzeda, sprzeda — rzucił Landon. — Podpisała już list

intencyjny.

— Owszem, tak jak poprzednio. Jest pan biznesmenem, panie

Duffy, i wie pan, że z umowami tak bywa. Jeśli chce pan mieć

drużynę hokejową, to słyszałem, że Wild być może będzie na

sprzedaż. Oczywiście to tylko plotka. Jak to, że Faith zamierza

sprzedać panu Chinooków. Landon zacisnął szczęki.

— Zniszczę was oboje.

— Niech pan spróbuje. — Tyson wziął Faith za rękę i pociągnął ją

na czerwony dywan.

Trzęsły jej się nogi i serce waliło w piersi, gdy jechała obok niego.

— Nie wierzę, że się śmiejesz. Kiedy mówiłeś, żebym ci zaufała,

nie wspomniałeś, że zamierzasz się wycofać. Wróć tam i powiedz

tym wszystkim dziennikarzom, że żartowałeś.

Położył jej rękę na plecach i zbliżył usta do jej ucha. I zamiast

zrobić, co mu poleciła, szepnął:

— Kocham cię, Faith.

Pachniał potem i szampanem. Poczuła jego gorący oddech i

zrobiło jej się błogo. Zachwiała się i próbowała odzyskać

równowagę. Spojrzała w jego niebieskie oczy.

— Ja też cię kocham. Uśmiechnął się.

— Wiem.

— Kocham cię tak bardzo, że nie mogę pozwolić, abyś dla mnie

background image

zakończył karierę.

Oderwał od niej wzrok, gdy Marty, człapiąc w ciężkim stroju

bramkarza, uniósł puchar nad głowę.

— Grałem w hokeja prawie przez całe życie, żeby przeżyć tę

chwilę. Teraz, gdy nastąpiła, odkryłem, że to mi nie wystarcza.

Chcę czegoś więcej. — Popatrzył na nią. — Chcę ciebie, już na

zawsze.

Ona też tego pragnęła. Bardziej niż czegokolwiek do tej pory.

Bardziej niż pieniędzy, wielkich lśniących brylantów, z którymi

wiązała poczucie bezpieczeństwa.

— Może jest jakiś inny sposób, żebyśmy byli razem. Pokręcił

głową.

— Nie, to całkiem dobre wyjście. Chcę zakończyć karierę w

szczytowym punkcie. Nie za kilka lat, podczas których będę

próbował powtórzyć dzisiejszy sukces tylko po to, żeby spaść

niżej. Nie chcę być jak inni. Jak mój ojciec. To najlepszy moment.

— Jesteś pewny?

— Tak. — Dotarli do końca dywanu i Tyson dodał: — A to

znaczy, że będę potrzebował pracy.

— Tak?

— Tak, a ponieważ umiem tylko grać w hokeja, chyba nie znajdę

roboty.

— Widziałam na stacji benzynowej kartkę, że kogoś potrzebują.

background image

Zaśmiał się.

— Pomyślałem, że może przyda ci się łowca talentów. —

Zatrzymał się pośrodku lodowiska i ją objął. Widownia oszalała.

— Co robisz? — szepnęła, bo zabrakło jej tchu.

— Daję opinii publicznej materiał do plotek. — Pocałował ją

namiętnie przed kamerami telewizji państwowej. W obecności

wszystkich Chinooków i czternastu tysięcy wiwatujących kibiców,

aż zakręciło jej w głowie, a on zyskał pewność, że wszyscy

rozumieli, co to znaczy. Wszyscy z wyjątkiem Sama.

— Teraz moja kolei.

Tyson pokręcił głową, wypuszczając Faith z objąć.

— Nawet o tym nie myśl.

Alexander Devereaux uniósł puchar wysoko i wydał okrzyk a la

Tarzan, a Logan potrząsnął następną butelką szampana. W oparach

słodkiego złotego molta Tyson zbliżył usta do ucha Faith.

— Tego wieczoru czeka nas coś jeszcze lepszego.

— Co takiego?

— Ty i ja. Gorący prysznic i naprawdę niestosowne zachowanie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
inne mala ksiazeczka o prawdziwej milosci anselm gr n ebook
PRAWDZIWA MIŁOŚĆ NIE WYCZERPUJE SIĘ NIGDY REFLEKSJE NA PODSTAWIE LEKTURY MAŁY KSIĄŻE
Prawdziwa miłość, S E N T E N C J E, E- MAILE OD PANA BOGA
Prawdziwa milość
Maleńka Miłość, INNE - RÓŻNOŚCI, Jasełka,scenariusze,drama i inne
Prawdziwa Miłość, Slayers fanfiction, Oneshot
Small Bertrice Dziedzictwo Skye 01 Prawdziwa miłość (poprawiony)
Small Bertrice Dziedzictwo Skye 01 Prawdziwa milosc
CZekAjĄc nA iDeAł mOżNa PrZeGaPić PrAwDziWą mIŁoŚć
Prawdziwa miłość
Prawdziwa miłość CAŁOŚĆ
Prawdziwa Milosc
Mala ksiazeczka o prawdziwej milosci

więcej podobnych podstron