Aby nieustać w drodze ks Mieczysław Maliński


ABY NIE USTAĆ W DRODZE

wrocław 1996

l M P R l M AT U R

Kuria Metropolitalna Wrocławska

L. dz. 3902/86 z dnia 16 października 1986 r.

t Henryk Kard. Gulbinowicz Arcybiskup Metropolita Wrocławski

© Copyright by Mieczysław Maliński, Kraków

Projekt okładki Izabela Świerad Opracowanie stron tytułowych Edward Zielonka

Korekta Anna Kurzyca

TUM

Wydawnictwo

Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej 50-329 Wrocław, pl. Katedralny 19, tel./fax 227211

ISBN 83-86204-72-9

Wydanie IV. Ark. wyd. 4,9. Ark. druk. 14/24.

Papieroffset.kl.lll, 70 g 61x86.

Drukarnia Tumska — Wrocław, ul Katedralna 1/3.

Zam. 2/96

ADWENT

NA PUSTKOWIU

Czas Adwentu. Ziemia chwycona przymrozkiem, przyprószona szronem. Mgła. Nieruchome powietrze, bez podmuchu wiatru. Nagie drzewa, druty gałęzi. Szare niebo wiszące nisko nad ziemią. Przejmujące mokre zimno. Ludzie poruszają się jak we śnie.

Na wszystko to patrzysz jakby z oddali. Jesteś nieobecny, bo w tobie pustka. Nawet nie smutek, po prostu odrętwiałość. Nawet nie obojętność, tylko nieczułość. Wykonujesz mechanicznie swoje czynności, pracujesz, załatwiasz, rozmawiasz — aż się dziwisz, że cię na to stać. Nie czujesz wiary, ni nadziei, nie czujesz miłości. Nie czujesz ludzi, nie czujesz Boga.

To jest twój czas Adwentu, który przypada czasem na okres liturgiczny, a czasem poza nim.

JA PRZYJDĘ

Wyglądanie przez okno, nerwowe spoglądanie na zegarek, niecierpliwe kroki po pokoju. Albo tęsknota: czekamy na kogoś, czekamy na coś.

Są rozmaite czekania — te wyraźne, niecierpliwe i te głęboko ukryte, ale nie mniej ciężkie.

Życie ludzkie składa się z czekan.

Spośród różnych czekan jest jedno czekanie najważniejsze, wspólne wszystkim — czekanie na Boga.

l POCZĄŁ GO KUSIĆ

To przychodzi na ciebie nieoczekiwanie, kiedy się najmniej spodziewasz — w największym rozgwarze zabawy lub gdy wieczorem ulicą wracasz do domu, podczas rozmowy z kimś najbliższym lub gdy zamykasz za sobą drzwi pokoju: nagle zaczynasz rozumieć swoją samotność.

Jak ręka spadająca bezwładnie po szczeblach drabiny...

Jak tonący, który wie, że dna stopami nie dosięgnie...

Obyś wtedy miał siłę uwierzyć, że nie jesteś sam!

A ZNAJDZIECIE ODPOCZNIENIE

Jesteśmy jak ćmy tłukące wieczorem o żarówki. A Pan Jezus Frasobliwy podparł ciążąca Mu głowę i patrzy na niepokój człowieczy.

Kiedy przyjdzie ukojenie?

Rozbity wóz, na brzegu szosy leżące ciało. Spod gazety widać twarz. Jakiż w niej głęboki spokój. Dopiero teraz?

10

ZNALAZŁ DRACHMĘ

Musi cię wciąż nurtować pytanie o sens życia: czego chcę, na co liczę, co pragnę osiągnąć? Czy odkryłem wartości, z których nie chciałbym nigdy zrezygnować, za które jestem gotów oddać wszystko?

Nie dziw się, że nigdy nie jesteś spokojny, jak bywa ten, co znalazł. Bo odpowiedź na te pytania dać można tylko całym życiem.

11

GDZIE JEST TEN, KTÓRY SIĘ NARODZIŁ

Wygodniej byłoby zamknąć swe życie w dia-lektyce pracy i odpoczynku. Ale On nie pozostawi żadnego człowieka w spokoju. Stanie na drodze twej codzienności. Zburzy twoje pewność siebie i zaufanie do świata. Praca twoja utraci wartość, zabawa stanie się nudna. Zaczniesz Go szukać — chociażby w imię sensowności świata i samego siebie.

Albo nie zaczniesz.

Bo całe światy dzieła cię od Niego — ciebie bardziej niż Mędrców.

Bo trudniej tobie uwierzyć w cud niż Pasterzom.

Bo kościoły zimniejsze niż Stajnia.

12

PRZYSZLI DO NIEGO FARYZEUSZE

Chcesz, żebym ci udowodnił istnienie Boga? Nie wiem, co rozumiesz pod słowem: „udowodnić". Co innego znaczy ono w matematyce, co innego w naukach przyrodniczych, co innego w filozoficznych. A jeżeli to nasze udowadnianie ma być natury filozoficznej, to może najpierw trzeba by szeroko omówić zagadnienie przyczynowości oraz realizm teoriopo-znawczy, aby dojść do istnienia Pierwszej Przyczyny. Ale w przyjętym przez człowieka zespole prawd uznanie tej o istnieniu Pierwszej Przyczyny — to jeszcze nie jest religia.

Religia zaczyna się, gdy powiesz Bogu: Ojcze.

13

NOWE ŻYCIE

Życie wiary zaczyna się od uznania istnienia Boga — niezależnie od tego czy Go zobaczysz jako Piękno czy Miłość. Potem idą następne łaski, które dozwalają ujrzeć świat takim, jaki jest naprawdę. Świat ukazuje się jako dar Boży. Nie tylko cały wszechświat, ale i twój świat, ty sam, twoje uzdolnienia, twoja rola życiowa, człowiek, który obok ciebie idzie, środowisko, stosunki polityczne i gospodarcze, cierpienia, przykrości, nieszczęścia, radości, zdrowie. Cokolwiek spotka cię złego czy dobrego — to wszystko widzisz jako dar Boży. l wtedy życie twoje staje się sprawą z Bogiem, który jest wymagający, surowy, każe zdać sprawę z włodarstwa — i który jest Dobrocią.

Ale to potem. Zaczyna się od uznania istnienia Boga. To jest pierwszy krok. Każda następna łaska jest uzależniona od tego, czy odpowiesz na poprzednią.

14

PRZEJRZYJ

Wiara jest uznaniem istnienia świata nadprzyrodzonego, istnienia pełni rzeczywistości. Wtedy rzeczywistość widzialna ukazuje się jako fragment wielkiej całości. Dopiero wtedy wszystkie fakty rzeczywistości widzialnej znajdują swe ostateczne uzasadnienie i wytłumaczenie. Dopiero wtedy odnajdujemy odpowiedź na pytanie o sens świata, ludzkości, każdego człowieka, śmierci i cierpienia. Dopiero wtedy możemy w pełni zrozumieć grozę zła i wielkość dobra.

15

BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY UWIERZYLI

Pana Boga nie udowodnią ci na wykładach teologii. Nie przekonasz się o Jego istnieniu po przestudiowaniu dzieł naukowych ani nawet Ewangelii świętej. Nie wyliczysz Go sobie jak niewiadomej w równaniu.

Wtedy ci z cenzusem, choćby byli źli, do-szliby do wiary w Pana Boga, a dobrzy, ale nie wykształceni, wiary zdobyć by nie mogli. Pan Bóg nie może dopuścić, by Go dotknął niegodny. Wiara jest łaską.

16

JAM JEST

Nie myśl, że chrześcijaństwo widzi jako jedyną możliwość kontaktu człowieka z Bogiem przepisane przez siebie formy, takie na przykład jak Msza święta, sakramenty, modlitwa. Ono tylko cię zapewnia, że w tych obrzędach możesz na pewno Boga spotkać. Ale Boga możesz również spotkać w kontakcie ze światem — z rzeczami, z ludźmi. Nie podam ci żadnych konkretnych przykładów: mogłoby się zdarzyć, że pomiędzy nimi nie znalazłbyś swojego przypadku. Bo naprawdę twoje spotyka--nie z Bogiem jest jedyne, l nie wiem nawet, czy ty To, co spotykasz, nazywasz Bogiem,czy może raczej Światłem, Sensem, Istotą Rzeczy, Mocą, Nie wiem, czy ty Go w ogóle jakoś nazywasz. Masz tylko właściwie jedną pewność: że Jest.

17

STWORZYCIEL

W jednej z wielu galaktyk pędzących w przestrzeni jest słońce podobne do milionów innych słońc. Wokół niego, jak i wokół innych, kręcą się planety rozmaitych wielkości. Na jednej z nich żyje człowiek, którego istnienie wobec wieku wszechświata trwa niewiele dłużej od istnienia zapalonej zapałki.

Stanął, wsadził ręce w kieszenie i pyta: „Gdzie jest Stworzyciel?" Ostatecznie gotów jest umieścić na mocno podniszczonym tronie tak zwanego Pana Boga, ale to potem, na razie Pan Bóg jest podejrzany o nieistnienie. Podejrzany jest jeszcze o niejedno. Jak mógł stać się człowiekiem i narodzić się w stajni? Jak mógł zmartwychwstać? Jak może być jeden, a w Trójcy Osób?

W ten sposób nie postąpimy naprzód. Trzeba wychodzić z pozycji stworzenia, a nie sędziego. Z pozycji, której jest świadom każdy człowiek, niezależnie od tego czy jest prosty, czy wykształcony, z poczucia własnej skoń-czoności, niekonieczności. Bo tylko ta pozycja jest prawdziwa.

18

WIERZY W BOGA

Czy ty rzeczywiście nie wierzysz w Boga? A może to, co odrzucasz, a co nazywasz Bogiem, jest reliktem z lat dziecięcych: dość bezradnym starcem na złotym tronie? A może jest tym, co reprezentują twoi ochrzczeni znajomi, a co w tobie wywołuje odrazę?

Ale pracujesz solidnie, pomagasz bezinteresownie, starasz się być uczciwy, ufasz, poświęcasz się, jesteś wierny, kochasz.

Czy ty rzeczywiście nie wierzysz w prawdziwego Boga?

19

MIESZKANIE U NIEGO UCZYNIMY

Nie dlatego wierzysz, żeś się przekonał, żeś sobie udowodnił, żeś tak postanowił; że doprowadziło cię do tego twoje logiczne rozumowanie. Wiara jest łaską — ale nie w sensie jakiegoś pozwolenia czy jakiejś przekazanej wiadomości. Wiara jest dawaniem się Boga tobie, a zarazem twoim otwarciem się na Niego, co także jest Jego dziełem.

Wiara jest rzeczywistym zamieszkaniem Boga w twojej duszy.

20

PRZYJDŹCIE DO MNIE

Jak trudno Murzynom przebić się do wiary w Chrystusa poprzez chrześcijan, którzy napadali ich nadmorskie wsie, porywali ich przodków i wywozili do Ameryki w potwornych warunkach, gdzie zmuszali do nadludzkich prac. Poprzez chrześcijan, którzy eksploatowali ich ciemnotę w ciągu tylu wieków.

Jak trudno Indianom przebić się do wiary w Chrystusa poprzez chrześcijan, którzy ich mordowali i demoralizowali alkoholem, przynieśli gruźlicę i odebrali ziemię.

Jak trudno było Rzymianom i Grekom przebić się do wiary w Chrystusa poprzez niezdarne opowiadania prymitywnych Żydów, którzy głosili się świadkami Zbawiciela.

Jak trudno nam przebić się do wiary w Chrystusa poprzez obleśnych bigotów i dewotki; zwyczajną złość i głupotę tych, którzy mienią się Jego wyznawcami.

Jak dużo trzeba tu tęsknoty za prawdą, dobrej woli — Łaski.

21

JAM JEST PAN BÓG TWÓJ

Nigdy ludzkość nie była tak bliska prawdy Chrystusowej jak w czasach obecnych. Myśli, tezy, żądania głoszone ,\ wysuwane przez artystów, polityków, społeczników — o wolność, tolerancję, pokój, poszanowanie praw drugiego człowieka, opiekę nad dzieckiem, zabezpieczenie starości — to wszystko nam jest bliskie, więcej: znajduje potwierdzenie w Ewangelii.

Nigdy ludzkość nie była tak bliska prawdy Chrystusowej jak w czasach obecnych. Ale humanizm współczesnego świata nie jest równoznaczny z chrześcijaństwem. Dzieli go od chrześcijaństwa przepaść, która jest przepaścią, chociażby nawet była tylko szeroka na dłoń: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną." Nawet gdyby tym bogiem był pokój czy dobrobyt.

22

NIE SAMYM CHLEBEM

W laboratoriach, w pracowniach, w gabinetach, w studio, w atelier — pochyleni nad obliczeniami, nad projektami; szukający jedynego słowa, które by wyraziło jakieś wzruszenie w wierszu, jedynego zestawienia zdań, które by wstrząsnęło czytelnikiem powieści, jedynego zestawienia kolorów na płótnie, jedynego ujęcia okiem obiektywu, jedynej konstrukcji...

Od pierwszej chwili, od pierwszego „co to?", i „dlaczego?", poprzez szukanie odpowiedzi na zawiłe zagadnienia naszych czasów aż po najgłębsze problemy światopoglądu i religii.

To wszystko to jest nasz trud człowieczy, nasza jedyna droga, na której spotkać można Tego, który powiedział o sobie: „Jam jest Prawda."

23

WSZYSTKO MOIM JEST

Boga nie wolno zamykać w zakrystii.

Dzieła Boga Ojca nie można ograniczać do stworzenia, dzieła Syna — do śmierci krzyżowej, dzieła Ducha — do Łaski w Sakramentach. Boga nie można łączyć tylko z aktami czysto religijnymi. Każdy dzień i każda noc, wszystko dobre, mądre, piękne, co ludzie tworzyli i tworzyć będą — jest Jego dziełem.

24

CZY JECIE, CZY PIJECIE

Nie ma przedziału pomiędzy modlitwą i pracą, pomiędzy aktami religijnymi i życiem świeckim, pomiędzy Bogiem i światem. Jesteśmy zanurzeni w rzeczywistości Bożej. Możemy się na nią otworzyć przez wszystko, co jest przekroczeniem nas samych: naszego strachu, egoizmu, małości, tak przez modlitwę, jak i przez wielkoduszność, odwagę, poświęcenie, pracę, twórczość — przez wszystko, co mieści się w słowach „miłość bliźniego."

Dlatego pełnia osobowości jest równoznaczna z życiem w łasce i na odwrót.

2 - Aby nie ustać

25

SZUKAJCIE NAJPIERW KRÓLESTWA BOŻEGO

Jeżeliby się doszukiwać przyczyn osłabienia życia religijnego, to chyba pierwszą jest fakt, że jest nas więcej. Ciągle natykamy się na ludzi; to stwarza poczucie bezpieczeństwa. Uspokajamy się stwierdzając, że inni jakoś żyją, że nie rozpaczają widząc swoje pogrążanie się w śmierć ani nie szaleją w obawie przed odpowiedzialnością za swoje zło, że widocznie dają sobie jakoś radę z problemami, które i nas niepokoją. Po drugie: nie spotykamy się z obcą nam przyrodą, ale ze światem cywilizowanym, a więc przyrodą przekształconą przez człowieka. Już nie boimy się tak bardzo piorunów ani posuchy, ani wylewów rzek.

Być może zostanie wprowadzone automatyczne kierowanie samochodami na szosie i nie będziesz się musiał bać, że jakiś kolos rozdusi cię, gdy nastąpi awaria w układzie kierowniczym. Być może nauczymy się wywoływać deszcz i rozpędzać chmury. Być może znajdziemy lekarstwo na zawał, na raka, na sklerozę. Jeszcze trudniej nam będzie o religijność. Łatwo było zawsze — dzieciom, poetom i mistykom.

26

Ale ostatecznie człowiek jest we wszystkich epokach tak samo biedny. Ale ostatecznie zawsze zza zakrętu wychyli się nowe niebezpieczeństwo, nowa choroba. Ale zawsze pozostanie nieskończony margines śmierci, bezsensu, smutku.

KTO PRAGNIE

Dlaczego przychodzisz w niedzielę na Mszę świętą? Bo grzech ciężki?

Dlaczego rano i wieczorem mówisz pacierz? Bo tak trzeba? Bo rodzice nauczyli?

Dlaczego idziesz do spowiedzi i Komunii świętej? Bo „przynajmniej raz do roku w okresie Wielkiej Nocy..." l znowu perspektywa piekła?

Czy zdarza ci się, że modlisz się nie tylko wtedy, kiedy „trzeba"?

Pan Jezus powiedział, że kto pragnie, niech przyjdzie do Niego i pije. Czy ty pragniesz?

Że nie przyszedł uzdrawiać zdrowych, ale źle się mających. A jeżeli ty całkiem dobrze się masz?

Że nie przyszedł do sprawiedliwych, ale do grzeszników.

Że błogosławieni ubodzy duchem.

Jeżeli ci nie ciąży twoja grzeszność, jeżeli nie tłuczesz się w klatce swojej skończoności, jeżeli na nikim się nie zawiodłeś, dobrze ci, — to nie potrafisz być religijnym, to nie potrafisz się modlić.

28

BÓG PRAWDZIWY

Strzeż się, żebyś nie wystrugał sobie Boga na obraz i podobieństwo swoje i nie ustawił Go w kącie swojej duszy.

Strzeż się, żebyś nie wystrugał sobie Boga na obraz i podobieństwo swoje i nie ustawił Go w kacie swojej duszy, aby tam od czasu do czasu składać Mu hołd, odmawiać pacierz i cieszyć się, że Go masz, że wierzysz.

Uwierzyć w Boga to co innego.

Jeżeli chcesz się przekonać czy wierzysz, to popatrz na swoje życie.

29

KTÓRY WIDZI W CIEMNOŚCI

Boimy się Pana Boga. Nie umiemy znieść Jego rzeczywistości. Chcielibyśmy Go raczej umieścić w jakimś umownym świecie, w jakimś świecie bytów prawdopodobnych. Gotowi jesteśmy podtrzymywać zasłyszane zarzuty przeciwko religii, byle tylko stonować realizm obecności Bożej.

Boimy się samotności, aby nie stanął przed nami oko w oko. Boimy się ciszy, aby do nas nie przemówił.

Barykadujemy się przed Nim żądaniem zapewnień miłości i wierności.

Chcemy Go nie potrzebować, podwyższamy się stanowiskami, tytułami, szacunkiem. Uciekamy przed Nim w obowiązki, powinności, w zabawy, rozrywki.

Zagłuszamy Go rozmową, muzyką, śpiewem, hałasem.

Usprawiedliwiamy się niezrozumiałością obrzędów kościelnych.

Tłumaczymy się nudą kazań, nieatrakcyj-nością dogmatów, złymi ludźmi, którzy uważają się za katolików.

Ale w głębi duszy wiemy, że to nic nie po-

30

może; że On jest, chociaż nie chcemy o Nim wiedzieć; że mówi, chociaż nie chcemy go słyszeć; że spotykamy Go, chociaż Go tak unikamy; że tym cięższe będzie spotkanie z Nim w ostatni dzień.

OBCY

Można płakać nad śmiercią człowieka. Można rozpaczać przy rozwalonym domu. Ale wobec góry trupów obozu koncentracyjnego, wobec zrównanych z ziemię miast — nie ma miejsca na współczucie, na ból, na rozpacz. Człowiek tężeje, zamyka się. Straszony niebezpieczeństwem wojny atomowej, zagrożony w swym bycie przez pył radioaktywny, mając nad sobą obojętnie patrzące odwieczne konstelacje gwiazd, żyjąc w rytmie nieodmiennie powtarzających się pór roku, nie zrozumiany przez ludzi — przechodzi przez świat jak cudzoziemiec.

Chyba, że ujrzy tamtą gwiazdę — zwiastującą przyjście Nadziei.

32

CZEKAJĄCY NA PRZYJŚCIE

Okna już wymyte, kurze pościerane, zrobione świąteczne pranie. Udało się dostać płaszcz zimowy, przyszły na czas buty. Ryby są. Wszystko popieczone.

Jeszcze tylko podłogi wypastować, pójść do fryzjera, no i to by było chyba wszystko.

Gdyby ktoś z daleka patrzył na nasz glob, byłby zaskoczony tym gorączkowym przygotowywaniem, tym rosnącym z dnia na dzień jak lawina ruchem w sklepach, tym gwałtownym praniem, pieczeniem, gotowaniem.

Do czego się tak przygotowują?

Kto ma do nich przyjść?

33

BĘDZIECIE PATRZEĆ, A NIE UJRZYCIE

Nie zobaczysz św. Józefa, ani Najświętszej Panny, ani Pana Jezusa. Nie usłyszysz aniołów śpiewających, a co najważniejsze, nie przeżyjesz faktu, że On dla ciebie się narodził. Dostrzeżesz tylko choinkę zawieszone kolorowymi bańkami, może jeszcze stół wigilijny z białym obrusem i może usłyszysz kolędy, ale one ci i tak niewiele powiedzą. Po świętach pozostanie ci niesmak, jak po utrudzeniu, które nie dało rezultatu.

Nie zobaczysz Pana Boga — jeśli nie będziesz na Niego czekał.

34

PRZYSZEDŁ NA ŚWIAT

Wigilia. Jeszcze dużo zamieszania i ostatnich prac, przeciągających się do popołudnia. Gorączkowy ruch na ulicach. Ale gdy zacznie się ściemniać, pustoszeje miasto, tylko jacyć ostatni przechodnie przemykają ulicami.

Są domy w święta za ciasne. Dzieci przyjechały do rodziców. „Dzieci". Trudno nawet już tak powiedzieć, tacy wyrośnięci, zmężniali. Ubrani odświętnie gromadzą się wokół stołu, dowcipami pokrywają rosnące wzruszenie. Na stole, na obrusie, pod którym siano — opłatek. Za chwilę dwie dłonie spotkają się. Pretensje rodziców, żale dzieci odchodzą w mrok, nikną. Przebaczenie, darowanie.

Są domy w święta za wielkie. Cztery czyste ściany, schludnie urządzony pokój. Przy stole zasłanym obrusem jeden człowiek. Matka staruszka, o której dzieci w świecie trochę zapomniały. Jakiś młody człowiek w hotelu robotniczym. Na obrusie leży opłatek. Za chwilę trzeba będzie wziąć go i podzielić się. Z nimi wszystkimi, nieobecnymi, z którymi kiedyś

35

szło się przez życie. To za chwilę, najpierw modlitwa: tak jak dawniej, tak jak w domu rodzinnym. Odchodzi ból, żal, poczucie krzywdy — rodzi się przebaczenie. Bóg się rodzi.

BOŻE NARODZENIE

NADSZEDŁ CZAS ROZWIĄZANIA l PORODZIŁA

Nie wystarczą życzenia wszystkiego najlepszego, wszelkiej pomyślności, aby rodzicom dzieci się dobrze chowały i aby dzieci miały bogatych rodziców. Nie wystarczy stół wigilijny z siankiem i białym obrusem, ani łamanie się opłatkiem, nie wystarczy nawet choinka i kolędy.

Nieustannie drąży nas przeświadczenie, że to jeszcze nie to, że to wszystko symbolizuje jakąś rzeczywistość, która jest tak realna jak opłatek łamany w wigilię, ale z drugiej strony nieuchwytna jak wspomnienie. Powstaje niepokój, że może przejść obok nas, że staniemy się jakoś ubożsi nie zetknąwszy się z nią.

Chyba, że wmawiać będziemy sobie i innym, że nie ma żadnej tajemnicy, a jedyną rzeczywistością są właśnie te zabawki na choince, ten kawałek ryby, ten strój świąteczny.

39

GWIAZDA ZNIKA IM Z OCZU

W drugi dzień Bożego Narodzenia, w św. Szczepana, pierwszego męczennika, spotkaliśmy się u Danki. Tyle mieliśmy sobie do powiedzenia. Po podwieczorku porozsiadaliśmy się wygodnie mówiąc o tym i o owym. Danka zapaliła świeczki na choince. Ktoś podszedł i zgasił światło. Migocące zabawki na tle ciemnego świerku, zapach świeczek. Któraś z dziewcząt rozpoczęła „Lulajże Jezuniu". Inni podchwycili.

l wtedy, gdzieś po drugiej zwrotce, Danka powiedziała: „przed samymi świętami zdarzył się u nas bardzo tragiczny wypadek. Asystentka z drugiego roku odebrała sobie życie".

Zapanowała cisza. Słowa powoli przeciekały do świadomości. Potem ktoś cicho zapytał: „dlaczego?" „co się stało?" i jeszcze ktoś: „czy nie zostawiła jakiegoś listu?"

„Tak, zostawiła. Do matki. Dziękowała za opiekę. Do profesora. Jeszcze trzeci, jak gdyby wyjaśniający, najkrótszy, że popełniła samobójstwo, ponieważ nie znalazła celu życia."

A więc wstawała rano, myła się, jadła śniadanie, szła do pracy; potem — może do kina,

40

może do teatru. Podobno była bardzo dobra dla studentów. A wszystko na tle wielkiej pustki, ciemności, bezsensu.

Było to w dzień św. Szczepana, pierwszego męczennika, który uznał cel swego życia za tak wielki, że mógł życie swoje za niego oddać.

POSZEDŁ ZA NIM

W drugi dzień Bożego Narodzenia czcimy świętego Szczepana, ponieważ wiara w Jezusa, to nie interesująca teoria, to nie tylko zajęcie pozycji.

Drugi dzień Bożego Narodzenia Kościół oddaje świętemu Szczepanowi, ponieważ wiara angażuje człowieka tak bardzo, że ma on obowiązek świadczyć ją nawet życiem swoim.

42

NARODZIŁ SIĘ NAM DZIŚ ZBAWICIEL

To nie: „Jezus narodził się w Betlejem", ale: „Jezus narodził się w Betlejem dla ciebie." l nie: „aby nas zbawić od grzechu pierworodnego", ale: „aby ciebie zbawić". Od wszystkiego: od ciebie samego, od świata, od śmierci, od zła. l dlatego zaufaj Mu bezgranicznie. We wszystkim: w twoich kłopotach ze światem, w twoich kłopotach ze sobą i z ludźmi.

43

BYŁA NOC

Jest noc. Bezruch. Z daleka dobiega szum miasta, gwizd odchodzących pociągów, na niebie łuna świateł.

Pijesz kawę. Odbierasz podawanego papierosa. Siedzisz nad swoją robotą. Dobiegają do ciebie rozmowy, śmiechy. Ktoś o czymś z ożywieniem opowiada. A ty sobie nagle uświadamiasz, że ciebie to już nic nie obchodzi. Jesteś tym, który „już wie", jedynie pewnym faktem jest dla ciebie śmierć. Patrzysz ze zdziwieniem na ludzi, którzy potrafią żyć normalnie, pytasz: „jak długo tak'jeszcze będą trwać w niewiedzy?" Czasem sprawy i kłopoty twojego dnia zdają się zrywać z ciebie skorupę, ale to tylko pozór, który cię tym bardziej rozdrażnia i złości. Czasem na chwilę włączysz się w nurt życia, aby potem popaść w tym głębszą odrętwiałość. Łapiesz się na jakichś próbach zabezpieczenia i stwierdzasz, jak jesteś śmieszny. Uciekasz w szalone prace, w interesujące hobby, i wiesz, że to wszystko nie ma sensu.

Ale może będzie ci dane, kiedy tak trwasz na stanowisku swoich obowiązków, jak paste-

44

rze czuwający nad trzodą, że w ciszy dobiegnie cię śpiew Aniołów. Ale może będzie ci dane, że w swojej ciemności ujrzysz gwiazdę trzech Mędrców. Wtedy idź za nią. Przełam bezwład. Na pół po omacku, bez pewności, czy się nie mylisz, ryzykując błąd, potykając się o zeschłe trawy i sterczące kamienie. Byłeś tylko nie dał w sobie zagłuszyć śpiewu. Byłeś tylko nie odwrócił oczu i nie stracił światła gwiazdy. Idź za nią, aż znajdziesz Jezusa leżącego w zimnie i nagości na sianie, l złóż Mu swój dar.

Idź za nią, aż znajdziesz człowieka samotnego, bezradnego, skrzywdzonego, opuszczonego, któremu nie ma kto pomóc, któremu możesz pomóc tylko ty. Idź za nią. Aż znajdziesz się wobec sytuacji krytycznej, sprawy beznadziejnej, na którą wszyscy patrzą z obojętnością, której już wcale nie widzą, a jeżeli nawet widzą, nie ma tego, kto by chciał zaryzykować, kto chciałby się poświęcić. To jest twój czas. Wołanie do ciebie. Daj, jak pasterze, na co cię stać. Nie wahaj się, bo to ostatni może raz usłyszałeś ten śpiew.

A OTO ANIOŁ PAŃSKI ZJAWIŁ SIĘ PRZY NICH

Pasterze dowiedzieli się o Jezusie od aniołów. Mędrcom wskazała Go gwiazda. Św. Piotr odkrył Jezusa przez cudowny połów ryb, jawnogrzesznica — przez słowa przebaczenia, niewidomy — przez cud odzyskania wzroku. Nikodemowi tłumaczył Jezus prawdy nadprzyrodzone w długich nocnych rozmowach. Mateuszowi powiedział po prostu: „Pójdź ze mną".

W rozmaity sposób objawia się Bóg ludziom. Na innej drodze znalazłeś Go ty, na innej twój brat. l nie to jest ważne „jak". Ważne, że do Niego doszedłeś.

46

BO NIE BYŁO MIEJSCA W GOSPODZIE

Mówią, że miejscem charakterystycznym dla Francuzów jest kawiarnia, dla Anglików — klub, dla Niemców — piwiarnia. My ciągle myślimy o domu rodzinnym.

W święta Bożego Narodzenia Anglicy ozdabiają ulice i frontony kamienic, Francuzi urządzają popisy cyrkowe na placach. U nas w pierwszy dzień świąt najchętniej do nikogo się nie chodzi.

My, naród, którego granice przesuwano bez końca, naród żołnierzy-tułaczy, mający swoje groby po wszystkich kontynentach. My, u których przy wigilii jedno krzesło tak często bywa puste, puste — nie tylko dla symbolu.

Nam jest bliska Matka, której przyszło rodzić w podróży, która szuka miejsca, gdzie by mogła swoje Dziecko ułożyć. Tak łatwo Jej współczujemy, gdy ucieka ze swym Maleństwem w obcy kraj. Rozumiemy Ją, gdy z utęsknieniem czeka na powrót.

My, którzy dobrze rozumiemy słowo rozstanie, Boga-Człowieka ujrzeliśmy na tle rodziny.

47

KTÓREGO NIE ZNACIE

Dzisiaj nie musisz się bać Boga. Leży na sianie i płacze. Nad Nim głowa osła i wołu. Dzisiaj nie musisz się bać Boga. Możesz podejść i pogłaskać Go. Ale powiedz: czy ty naprawdę wierzysz, że to Dziecko jest Bogiem? Czy ty naprawdę wierzysz, że to Dziecko jest twoim Bogiem?

Cofnąłeś się wewnętrznie przed takim sformułowaniem? Ale przypomnę ci: miałeś podobne przeżycie, gdy ci mówiono, że Bóg to jest Byt absolutny, Sam ze Siebie, bez początku i końca, Który zawsze jest, dla Którego nie istnieje czas.

W myślach o Bogu musisz uwzględniać zawsze poprawkę na Jego nieskończoność, z powodu której nigdy Go w pełni ogarnąć nie potrafisz.

48

PRZYNOSIMY WAM WESELE WIELKIE

Czy naprawdę przynieśli ci wesele wielkie? Czy cieszysz się z tego, że uwierzyłeś w Jezusa, że jesteś chrześcijaninem? Czy przyjąłeś wiarę jak cenny dar? Czy jest dla ciebie jak znaleziony skarb, jak perła najdroższa? Czy jesteś szczęśliwy?

3 - Aby nie ustać

l UJRZĄ SYNA CZŁOWIECZEGO PRZYCHODZĄCEGO W OBŁOKACH

Znów minął rok.

Nie mów: „odwalony". W nim było dużo dobra i to niewątpliwego dobra. To nie tylko krok w czasie. To był twój krok w drodze do Boga. Tyle miłości, tyle przełamywania swego egoizmu.

Może powiesz: „To co mówisz jest dla mnie krępujące. Nie widzę wcale tego dobra".

A więc popatrz: tyle rannego wstawania, pośpiechu, by się nie spóźnić, przepracowanych solidnie godzin, uczciwości, pomocy w domu, troski. Tak, tyle miłości.

Pan Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy. To znaczy przede wszystkim, że nie zapomni najmniejszego dobrego uczynku, najprostszego słowa, najdrobniejszej życzliwej myśli.

50

NAZWALI GO IMIENIEM JEZUS

Zanim twoją księgę życia, roku, który przeszedł, na półki złożą, poproś jeszcze o nią na chwilę, l przerzuć kartki. Jest tyle spraw, które odłożyłeś, bo przyszły inne, ważniejsze. Wynotuj je i zapisz jako pilne na samym początku nowego roku.

Już ci nową książkę podali. Białe, czyste karty — jest ich 365. Na pierwszej napisz: „W imię Boże!"

Co ten rok przyniesie?

Czy się na nim ludzkość nie zawiedzie? Wielki znak zapytania, Sfinks. Niewiadoma losów świata, losów kraju, losów rodziny, losów twoich. Ale nie zapominaj, napisałeś: „W imię Boże!" Oddałeś się Bogu. Zaufaj Mu.

A także zaufaj sobie. To bardzo trudne. Tyle razy zawiodłeś się. Niejedna nieuczciwość ciąży na twoim sumieniu. Wiesz, że nie ma grzechu, do którego nie byłbyś zdolny, l dlatego tak trudno ci zaufać sobie, ale musisz: jesteś dziełem Bożym, masz w sobie dużo dobra. Dla tego dobra Bóg cię kocha. Zaufaj sobie.

51

JEGO GWIAZDA

Patrzmy w gwiazdę betlejemską, żeby oczy nasze nabrały blasku, żeby nabrały jej światła. Przychodźmy do żłóbka Jezusa, żeby ręce nasze się ogrzały. Śpiewajmy kolędy, żeby serca nasze odtajały, żeby się stały bardziej czułe na wszystko, co się wokół nas dzieje.

52

A ONI GO NIE POZNALI

„Jak święta?"

„Galareta nie chciała się zsiąść, ale za to sernik się udał. W drugi dzień najpierw byliśmy sami, a potem przyszli goście."

„Ale jak twoje święta?"

„Owszem. Było bardzo miło. Śpiewaliśmy kolędy i rozmaite stare piosenki. Okazało się, że mamy masę wspólnych znajomych."

„Ale jak twoje święta Bożego Narodzenia?"

„Dziękuję, dobrze, tylko szkoda, że nie ma takiej pogody, jaka być powinna w nasze polskie Boże Narodzenie. Powinien mróz skrzypieć pod nogami, powinno być dużo śniegu, l pełne słońce, l dalekie dzwonienie sanek."

„Ale jak twoje Boże Narodzenie?"

Nie — nie mów: cała ludzkość czekała, nie mów: gdzieś w Betlejem narodził się dla ludzi.

53

TRZEJ MĘDRCY ZE WSCHODU

Ktoś zawołał po imieniu.

Oglądasz się. „Czy to o mnie chodzi?"

Ktoś zapukał do drzwi twego mieszkania.

„Czy to po mnie?"

Jest obraz Caravaggia, tego tajemniczego malarza-pirata: przy stole, na którym dużo pieniędzy, grupa celników. Nachyleni liczą. Ale nie wszyscy. Lewi, przyszły św. Mateusz, zdaje się pytać: „Czy to o mnie chodzi?" Bo we drzwiach anioł wskazuje ręką na niego. „To ja mam iść? A może któryś z nich?" Anioł uporczywie wskazuje na niego: „Nie, nikt inny, tylko ty".

Czy tylko trzech Mędrców ujrzało gwiazdę? Czy wszyscy mędrcy, którzy ją ujrzeli, poszli za nią?

Jest faktem, że przyszło tylko trzech.

Często mówi się, że w człowieku leżą skrajne możliwości: świętość i zbrodnia. Jest jednak i trzecia — najczęstsza: pospolitość. Jak do tego dochodzi, że człowiek ostatecznie ustala ten właśnie styl życia?

Już powinieneś wstać, a nie wstajesz: „Jeszcze chwilę; ostatecznie potem pośpieszę się

54

z myciem i śniadaniem, zdążę." Równocześnie rośnie niepokój. Świadomość ta jest jak kamyczek, który dostał się do buta i uwiera. Wpadłeś w potok słów. Porwało cię podniecenie. Dajesz się ponosić fali gniewu. Ale jak daleka piosenka dźwięczy ostrzeżenie.

Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że się zaprzesz, powiesz, że nie wiesz, czy to do ciebie, że nie wiesz, o co chodzi, że to nie dla ciebie znak.

l UJRZELI GWIAZDĘ

W święto Trzech Króli, którzy poszli za gwiazdą i znaleźli Jezusa, weź kredę i napisz na drzwiach +K + M + B. Nie po to, aby inni widzieli, że jesteś taki ortodoksyjny katolik, ale dla 'siebie: żebyś pamiętał, że należysz do nich, do ich towarzystwa, że jesteś gotowy, tak samo jak oni, iść za gwiazdą.

Masz plany życiowe, tak jak oni je mieli. Masz plany na każdy rok, na każdy dzień. Ale jak oni musisz być przygotowany w każdej chwili przyjąć nakaz Boży. Nie chodzi tu tylko o jakieś wielkie posłannictwo. Chodzi o codzienność: niesłuszną naganę, wizytę nie w porę, opiekę nad zdziecinniałą osamotnioną ciotką, chorobę, kłopoty mieszkaniowe, które ci krzyżują plany.

Przyjmuj to wszystko tak, jak oni przyjęli gwiazdę.

56

l PRZYNIEŚLI MU DARY: ZŁOTO, KADZIDŁO l MIRRĘ

Tylko tak można Boga spotkać — ze złotem, kadzidłem i mirrą: ze złotem miłości aż do całkowitego oddania się, do zupełnego poświęcenia; z kadzidłem zachwytu aż do oszołomienia; z mirrą cierpienia, smutku, poczucia grzechu.

Tylko tak można spotkać Boga — tylko tak można siebie spotkać. Siebie jako małego człowieka wobec ogromu Rzeczywistości, do której dochodzi się przez miłość, zachwyt i cierpienie.

57

KTÓRY JEST

My, pokolenie energii nuklearnej, lotów kosmicznych i przeszczepiania serc; my, którzy jak żadne pokolenie poznaliśmy potęgę i małość człowieka; którzy walczymy o pokój, a równocześnie dokonujemy tylu gwałtów, okrucieństw, mordów; my, którzy tak wysoko niesiemy sztandar humanitaryzmu, a patrzymy ze spokojem, jak ludzie codziennie mrą z głodu; my, którzy tak udoskonaliliśmy środki przekazu, aby znać prawdę, a kłamiemy, wypaczamy fakty, oszukujemy się; my, którzy jak żadne pokolenie dotąd poznaliśmy wielkość i ograniczoność człowieka — pochyleni nad żłóbkiem Jezusa odkrywamy na nowo tę nieprawdopodobną rzeczywistość, że Bóg nas wszystkich i każdego z osobna kocha.

58

JAKOŚ UWIERZYŁ, NIECH Cl SIĘ STANIE

A naprawdę nie było w stajni aniołów. Byli, ale u pasterzy, którzy stali na straży.

A naprawdę gwiazda wiodła trzech Mędrców, ale w mieszkaniu, gdzie przebywało Dziecię, żadne cuda się nie działy.

Wkrótce potem Syn Boży będzie uciekał przed zazdrosnym, marionetkowym władcą małego państewka. Potem trzydzieści lat pracy ciesielskiej w nijakiej mieścinie i zaledwie parę lat działalności publicznej, w czasie której czynił cuda, podobnie zresztą jak prorocy i inni wybrańcy Boży Starego Testamentu.

Człowieka nie można zmusić do wiary i miłości, nawet gdyby tej wiary i miłości chciał od niego sam Bóg.

59

OJCA NIKT NIGDY NIE WIDZIAŁ

Chociaż jest tak prosty, że nawet dziecko potrafi Go przyjąć, to jednak jest tak trudny, że nawet największe umysły są wobec Niego bezradne.

Chociaż jest tak blisko, że w każdej chwili możesz się z Nim złączyć modlitwą, jest równocześnie tak daleki, jakby Go od nas dzieliły światy.

Chociaż jest tak miłosierny, że nawet największy grzesznik może u Niego znaleźć przebaczenie, jest zarazem tak sprawiedliwy, że nawet największy święty nie może mieć pewności swojego zbawienia.

Chociaż narodził się, żył i umarł jak człowiek, pozostanie zawsze dla nas tajemnicą; pozostanie zawsze nietknięty, nieosiągalny, niepojęty — bo dzieli nas od Niego szczelina Jego nieskończoności.

60

Z RADOŚCIĄ WIELKĄ

Wszystko, co pozostało w nas z dziecka, co jest czystością, prostotą, jasnością — pragnieniem bez miary, tęsknotą niezaspokojoną, czego dotykamy w najgłębszym wzruszeniu, w serdeczności przyjacielskiej, w spotkaniu z pięknem. To co płynie u dna naszego bytu, co jest bardziej tobą niż ty sam, ale co pozostaje zawsze Nieodgadnione —

— To przyszło do nas w Słowie, które stało się człowiekiem.

61

PO CO PRZYSZEDŁ

Celem przyjścia Chrystusa na świat nie było wyrzucanie przekupniów ze świątyni ani uzdrawianie chorych, ani wypędzanie czartów, ani dyskutowanie z faryzeuszami, ani uwolnienie narodu żydowskiego spod rzymskiej przemocy, ani nawet nauczanie.

Celem Kościoła nie jest przebudowa ustrojów społecznych i gospodarczych ani zakładanie szpitali i żłobków, ani budowa świątyń.

Celem człowieka nie jest robienie pieniędzy ani zakładanie rodziny, ani rozwój intelektualny, ani postęp techniczny.

Celem człowieka jest dopełniać miary człowieczeństwa, którego wzór ukazał i pozostawił Chrystus.

62

MIŁOŚĆ PRZYSZŁA NA ŚWIAT

Wiemy, że jesteś miłością, ale nam łatwiej nieść Tobie kwiaty i świece, modlitwy i pieśni. Więc gdy dzisiaj patrzymy w Ciebie narodzonego, prosimy: daj nam łaskę, byśmy zrozumieli, że być z Tobą to znaczy przebaczać, pracować, być dobrym — to znaczy: kochać.

63

PANIE, NAUCZ NAS

On nam się objawił, ale to nie znaczy, że wszystko nam o sobie powiedział, i że wystarczy tylko głębiej postudiować czy spytać teologów, aby Go poznać.

On się dla nas narodził i umarł na krzyżu, ale to nie może nas uprawniać do jakiejś wobec Niego poufałości.

Ustanowił Kościół i sakramenty, ale nie może nam się zdawać, że łaską zamknięte w tych symbolach możemy dowolnie dysponować.

Pozostaje dla nas Tajemnica, l to jest najpewniejsze, co o Nim wiemy.

64

l WRÓCIŁ DO NAZARETU

Pismo święte nie mówi prawie nic o trzydziestoletnim pobycie Jezusa w Nazarecie, bo po prostu w tym okresie nie wydarzyło się nic szczególnego. To było całkiem zwyczajne życie w małym mieście. Zwyczajne wschody i zachody słońca. Zwyczajne przebudzenia, modlitwy, posiłki, prace, wypoczynki. Zwyczajne wiosny, lata, jesienie i zimy. To była matka, ojciec i syn, sąsiedzi, ludzie, u których cieśla Józef, wraz ze swoim synem Jezusem, pracowali.

To było zwyczajnych trzydzieści lat — na to, żebyśmy uwierzyli w wartość zwyczajnego ludzkiego życia przed Bogiem.

65

SŁOWO BOŻE

Ważne jest nie tylko, co mówił, ale przede wszystkim — jakim był. On jest Słowem Bożym, bo swoją osobowością wypowiedział Ojca: wcielił w życie to, co jest istotą Boga. Przez życie dla innych, przez oddanie się ludziom aż po śmierć — objawił, że Bóg jest miłością.

66

WIARA TWOJA

Czasem cuda Jezusa kryły się pod pozorem prymitywnego leczenia. Wkładał palce do uszu głuchoniemego, niewidomemu mazał powieki błotem, poślinionym palcem dotykał języka. Czasem odpowiedzi Jego były żartobliwe: „Nie umarła dzieweczka, ale śpi." Tym, którzy doznawali cudownego uzdrowienia, nakazywał, aby milczeli. Gdy zarzucano Mu, że w szabat uzdrawia, sugerując, że czyni to sposobami naturalnymi, po prostu jako znachor, przytaczał przypowieść o wole, który wpadł do studni w dzień szabatu. Tylko od ludzi proszących Go o uzdrowienie żądał wiary. Uzdrowionym mówił wprost, że stało się to dzięki ich wierze.

67

PIĘĆ CHLEBÓW JĘCZMIENNYCH

Mogłoby być tak: „Proszę usiąść". Pięć tysięcy mężczyzn siada. „Jestem Synem Bożym. To może się wam wydać nieprawdopodobne, dlatego na potwierdzenie moich słów uczynię cud. Patrzcie na swoje prawe kolano. Jest na nim chleb?" A pięć tysięcy mężczyzn odpowiedziało: „Nie ma chleba na prawym kolanie". „A teraz popatrzcie na swoje lewe kolano. Są na nim ryby?" A pięć tysięcy mężczyzn odpowiedziało: „Nie ma ryb na lewym kolanie". A teraz uwaga. Chwila ciszy, ręce wyciągnięte do góry, wzrok wzniesiony ekstatycznie w niebo. Aaaa... Na prawym kolanie każdego mężczyzny pojawił się chleb, a na lewym ryby.

A było zupełnie inaczej. Pan Jezus wziął parę bochenków chleba, połamał, pobłogosławił, powkładał do koszów, do tego dołożył parę ryb i powiedział apostołom, żeby poszli rozdawać. — Wielki to trud rozdawać paru tysiącom ludzi. — Jak przeżywał każdy ze zgromadzonych ten fakt? Po prostu widział, że uczeń Mistrza z Nazaretu podaje mu z kosza chleb i rybę.

68

l URADOWALI SIĘ UJRZAWSZY PANA

Ażeby Pana Boga pokochać miłością ludzką, musisz uwierzyć, że ciebie kocha Jezus Chrystus. Nie ludzkość, nie cały świat, ale ciebie kocha Jezus Chrystus — Bóg Człowiek.

Drogą dla naszej miłości jest droga pasterzy, Jana, Marii Magdaleny, łotra — ludzi mających z Nim bezpośredni kontakt.

Aby pokochać Jezusa miłością ludzką, trzeba czekać na Jego przyjście, trzeba cieszyć się, że się narodził, uciekać z Nim do Egiptu, żyć z Nim w Nazarecie, chodzić po Palestynie, współczuć w Jego męce, cieszyć się Jego chwałą.

69

DAR TWÓJ

Przynosimy kwiaty, śpiewamy, na uroczyste spotkania z Nim ubieramy się odświętnie. Jego wyobrażenie wieszamy na głównym miejscu w naszych mieszkaniach, ku Niemu zwracamy pierwsze myśl po obudzeniu, Jemu ofiarujemy ostatnią chwilę przed zaśnięciem.

Czasem w odruchu wdzięczności oddajemy Mu rzeczy cenne: odznaczenia wojskowe, sznur korali, pierścionek zaręczynowy albo obrączkę ślubną. Ojcowie nasi ofiarowywali woły, barany, pierwociny plonów; poświęcali domy, płachty siewne, pola w czasie dni krzyżowych. My przynosimy Mu w każdą niedzielę nasze spracowane ręce, nasze umysły, wolę i uczucia, ażeby je wraz z ofiarą swego Syna przyjął jako dar.

70

BĘDZIESZ MIŁOWAŁ

Pan Bóg nie musiał stać się człowiekiem. Nie musiał w stajni się rodzić ani umierać na krzyżu. Tak jak nie musiał nas stwarzać i wprowadzać w swoje życie. Te fakty, jak i wszystkie inne, znajdują wytłumaczenie w ogromie Bożej miłości.

Ale ten porządek miłości odnosi się również i do nas.

Nie musimy spełniać bardzo wielu rzeczy, a jeżeli je wykonujemy, to na uzasadnienie mamy to jedno: miłość. Kto jej nie potrafi przyjąć, nie zrozumie ani siebie, ani ludzi, ani Boga.

71

JEDNEMU DAŁ PIĘĆ TALENTÓW, INNEMU DWA

Nie wszyscy zostali apostołami. Tylko ci, którym Pan Jezus powiedział: „Pójdź za mną". Nie wszystkie jawnogrzesznice odmieniły swój tryb życia, tylko ta, której Pan Jezus powiedział: „Odpuszczają ci się grzechy, idź i nie grzesz więcej". Nie wszyscy celnicy porzucili swój zawód, tylko ten, któremu Pan Jezus powiedział: „Zacheuszu, zstąp z drzewa, bo dzisiaj u ciebie podoba mi się być".

Inna była droga św. Jana, inna św. Piotra, inna Nikodema, Weroniki, Marii Magdaleny...

Nie wszyscy ludzie obecnie żyjący są chrześcijanami. Nie wszyscy chrześcijanie gorliwie praktykują. Nie wszyscy gorliwie praktykujący są zakonnikami.

Każdy ma swoją drogę, którą mu wyznacza Łaska.

Najważniejsze, żeby człowiek, nawet tak doskonały jak młodzieniec ewangeliczny, nie odmówił pójścia za nią.

72

PÓJDŹ ZA MNĄ

Na innej drodze objawił się Jezus Piotrowi, na innej Zacheuszowi, na innej Magdalenie, na innej Nikodemowi, na innej tobie, l to nie raz. Bo na przykład Piotrowi: przy cudownym połowie ryb, na dziedzińcu pałacu arcykapłana, po zmartwychwstaniu nad brzegiem jeziora.

Chrześcijaństwo to nie jest mundur, który wkładasz. Chrześcijaństwo to jest Chrystus, który ci staje na drodze, albo któremu ty stajesz na drodze.

4 - Aby nie ustać __

JESTEM Z WAMI

Od dwóch tysięcy lat Jezus jest między ludźmi. Zostanie z nami do końca świata. Tak jak wtedy, tak zawsze przychodzą do Niego pasterze i mędrcy; Janowie są bezgranicznie wierni, Magdaleny poznają Go w pokucie, Nikodemowie prowadzą z Nim filozoficzne rozmowy, Piotrowie zapierają się Go ze strachu, ale w końcu umierają za Niego; chorzy proszą o uzdrowienie, tłumy chodzą za Nim czekając na sensację cudu; tłumy wołają: „Ukrzyżuj", nie bardzo wiedząc dlaczego; Judaszowie sprzedają Go, Piłaci skazują na śmierć; są Weroniki, Marie, Cyrenejczycy, łotrowie dobrzy i źli, setnicy, Józefowie z Arymatei, strażnicy grobu, są Tomasze chcący Go dotknąć, zanim uwierzą.

W tym szeregu postaci spróbuj odnaleźć siebie.

74

TWOJE KRÓLESTWO BOŻE

Żeby znaleźć sens życia. Żeby wiedzieć, po co być uczciwym, po co pracować, wychowywać dzieci — po co żyć.

Pan Jezus powiedział, że Królestwo Boże jest podobne do perły drogocennej, którą człowiek znalazłszy, sprzedał wszystko co miał, aby ją kupić. Że jest podobne do skarbu ukrytego w roli, którą człowiek kupił, sprzedawszy całą majętność.

Królestwo Boże otworzyło się przed Zache-uszem, gdy zobaczył krzywdę wyrządzoną przez siebie; i przed tobą się otwiera, gdy ujrzysz krzywdę, którą wyrządziłeś.

Królestwo Boże otworzyło się przed jawnogrzesznicą, gdy upadła do nóg Jezusa i płakała, ale otwiera się i przed tobą, gdy ujrzysz swoje grzechy.

Tylko żeby tej łaski słońce nie wypaliło, żeby jej chwasty nie przydusiły, żeby ptaki nie wy-dziobały, żebyś sobie nie wytłumaczył, że nie ma sensu tak postępować, bo ludzie to hieny, żeby aby żyć między nimi, trzeba być takim jak oni.

Nie, nieprawda; dziewczyna wyskoczyła

75

z drugiego piętra, bo nie chciała być zgwałcona; kolejarz rzucił się pod nadjeżdżający pociąg, aby uratować dziecko na torze; zawodnik podczas slalomu na mistrzostwach świata zgłosił, że ominął bramkę, czego nie zauważyli sędziowie. To nie z czytanek dla dzieci, to z gazet.

Bierz poszczególne kamyczki łaski: czerwone — miłości, zielone — nadziei, złote — uśmiechu, które ci Pan Bóg podaje i układaj je w twoją mozaikę Królestwa Bożego. Niech się w tobie rozrośnie, jak ziarno gorczyczne w wielkie drzewo.

l BĘDĘ SŁUCHAŁ GŁOSU MEGO

Nie można ciągle chodzić w krótkich spodenkach.

Nie można wciąż wyobrażać sobie Pana Boga jako dobrotliwego Dziadzia z siwą brodą, wokół którego aniołowie z wielkimi skrzydłami deklamują: „Święty, Święty, Święty Pan Bóg Zastępów." Nie można wciąż modlić się: „do Ciebie Boże rączki podnoszę."

Nie można ograniczyć Adwentu do św. Mikołaja, Bożego Narodzenia — do choinki, Wielkiego Postu — do pieczonych ziemniaków w Wielki Piątek, a Wielkanocy — do szynki.

Każdy musi znaleźć swoją drogę do Boga, odpowiednio do swego wieku. Inna jest droga dziecka, inna młodego chłopca czy dziewczyny, inna człowieka dojrzałego, inna starca.

Każdy człowiek musi znaleźć drogę do Boga odpowiednią dla swoich czasów. Ona nie może być anachronizmem, nie może być wyobcowana z podłoża innych przeżyć.

77

WZIĘŁA GO NA SWOJE RĘCE

Gdy wilki podchodziły pod zagrody, gdy burza szalała nad domami, przodkowie nasi oddawali się pod opiekę Matki Bożej, paląc gromnice.

Nam już wilki nie grożą.

Nam już nie wilki grożę.

Nam już pioruny nie grożą.

Nam już nie pioruny grożą.

W święto Matki Boskiej Gromnicznej prosimy o to, aby nas wzięła w swoją opiekę. W opiekę przed ludźmi gorszymi niż wilki, przed nieszczęściami bardziej niespodziewanymi niż piorun.

78

W RĘKACH WASZYCH

Tak jak ci, którzy w Gromniczną ze świecami wracają do domu, strzegąc, aby płomień nie zgasł — przez jednych wyśmiewani, przez drugich podziwiani, przez innych obserwowani z ciekawością, sami nie zwracają uwagi na to, ale cieszą się, że mają światło, ale radują się, gdy potrafią je donieść do domu.

Tak i ty idziesz z wiarą w Boga przez życie, osłaniasz ją, aby nie zgasła, korzystasz z jej światła — przez niektórych wyśmiewany, przez innych podziwiany, cieszysz się, że wierzysz i pragniesz tylko donieść wiarę swoją do domu Ojca.

79

ZBAWIENIE WASZE

Nie wystarcza uwierzyć, że Bóg jest.

Trzeba, żebyś uwierzył, że Bóg jest twoim Zbawicielem. Trzeba, żebyś uwierzył, że Bóg może cię wybawić od bezsensu życia, od zła, od cierpienia, od śmierci.

Dokonać się to może najprościej wtedy, gdy włączysz się w nurt życia Kościoła, gdy będziesz uczestniczył w tajemnicach narodzenia, życia, śmierci, zmartwychwstania Chrystusa; gdy uwierzysz, że w święto Bożego Narodzenia On dla ciebie się rodzi, w Wielkim Poście dla ciebie cierpi, w Wielkanoc dla ciebie zmartwychwstaje, w Zielone Święta tobie zsyła Ducha Świętego, że w niedzielnych Ewangeliach ciebie poucza. Wtedy rzeczywiście On będzie kształtował twoje doznania, świat twoich myśli, uczuć, twoje postępowanie: stanie się twoim Zbawicielem.

80

EFFETA TO ZNACZY OTWÓRZ SIĘ

Kto jest prawdziwym wyznawca Chrystusa?

Czy ta pani w czerni, która codziennie przychodzi do kościoła? Ksiądz odprawiający Mszę św.? Zakonnik z brodą, w brunatnym habicie, przewiązany sznurem? Może dopiero karmelita bosy odcięty od świata ciężką klauzurą? Albo trapista zamknięty wiecznym ślubem milczenia?

Kto jest dzisiaj prawdziwym wyznawcą Chrystusa?

A ty stoisz przed lustrem w nowej sukni i czeszesz włosy, l z radością stwierdzasz, że podobasz się sobie. Czy myślisz, że bardzo jesteś pogańska?

A ty jesteś zakochany, ciągle marzysz o swojej dziewczynie, tęsknisz za nią. Czy wstydzisz się oczy podnieść do Pana Boga?

A ty rozmawiasz z kolegą, jakby tu dorobić do pensji poza godzinami pracy. Czy uważasz, że dzieli cię tak wiele od ideału ubogich duchem?

Ale nie pozwalasz, aby ci wyrwano twoją własność, którą posiadasz i włóczysz się po sądach. Czy boisz się, że przez to odszedłeś od Jezusa?

81

Byli tacy, którzy uważali małżeństwo za grzech. Byli tacy, którzy potępili alkohol i nawet do Mszy św. używali wyłącznie wody. Byli tacy, którzy żądali, aby każdy prawdziwy wyznawca Chrystusa sprzedał wszystko co ma, rozdał ubogim i żył w ubóstwie.

A czy tobie nie grozi jakiś błąd?

K

STOJĄCY NA RYNKU

Jaką wartość stanowi chrześcijaństwo dla współczesnego człowieka? Jaką wartość stanowi chrześcijaństwo dla ciebie?

Odsuń na chwilę historię Kościoła, kler i hierarchię, dekalog i przykazania kościelne, liturgię i obrzędy.

Chrześcijaństwo to przyjaźń z Chrystusem. Chrześcijaństwo to twoja przyjaźń z Chrystusem — to Chrystus, który wyciąga do ciebie rękę. Do ciebie, który ostatecznie zawsze jesteś samotny, nawet gdy cię otacza rodzina i przyjaciele, który jesteś smutny, skrzywdzony, rozczarowany, bezradny.

83

BĘDZIESZ MIŁOWAŁ PANA BOGA TWEGO

Dopiero wtedy w pełni spostrzeżesz siebie, wtedy odnajdziesz swoje miejsce, gdy odkryjesz, że On traktuje cię jak osobę, interesuje się tobą, kocha cię: cieszy się tym, że jesteś i że jesteś taki; przyjmuje wszystko, co twoje, mimo że dalekie jest od doskonałości; wybacza ci twoje wady, gdy zdobywasz się przynajmniej na gest przeproszenia.

Dopiero wtedy jesteś w stanie dać wszystko z siebie, gdy Go pokochasz: gdy ci będzie zależało, żebyś się nie skompromitował w Jego oczach, żeby On się na tobie nie zawiódł, gdy ważne dla ciebie będzie jedynie Jego zdanie o tobie.

84

CIEŚLA Z NAZARETU

Gdy byłeś mały, chciałeś być sławny. Nie wiedziałeś jeszcze z jakiego powodu, ale wierzyłeś, że będą o tobie pisali w gazetach wielkimi literami. Czy ciągle na to czekasz?

Tak, chcemy, aby nas zauważono, aby nas proszono, dziękowano, aby nas uznawano, szanowano.

Jest w Ewangelii św. dużo postaci zarysowanych bardzo wyraźnie. O św. Józefie mało wiemy. Zapisano wiele słów nie tylko apostołów, ale faryzeuszów, celników, grzesznic. Jego słowa nie ma ani jednego. Nikomu nie przyszło do głowy, aby spytać, co On mówił, jakie było jego zdanie.

Nie wiemy nawet, kiedy umarł.

Nie zauważono go.

Chciał odejść, gdy poznał, że Maria jest w ciąży. Został z polecenia anioła. Z polecenia anioła uciekł do Egiptu z Marią i Dzieciątkiem. Z polecenia anioła wrócił do Palestyny.

Spełnia polecenia, chociaż nie zawsze rozumie, jaki jest ich cel. Pracuje na utrzymanie Matki i Syna. Umiera chyba wtedy, gdy

85

jest już niepotrzebny, po dojściu Jezusa do pełni sił.

Patron tych, którzy nie są kierownikami, którzy pozostają w ukryciu, którzy są jak powietrze niezauważalni, ale tak jak ono potrzebni.

KRÓLESTWO BOŻE W WAS JEST

Nie wiemy, co będzie po naszej śmierci. Wiemy tylko na pewno, że tam jest świat miłości, l tam żyć będziemy tylko wtedy, jeżeli tutaj kochaliśmy. Żyć na tyle, na ile tutaj kochaliśmy.

To wszystko. Ale to dużo.

87

WIELKI POST

rfb

l UMARŁ

Tak trudno uwierzyć w swoją śmierć. Nawet żołnierzowi, który idzie na front. Ktoś tam płacze, jakieś kwiaty wręczają, obcałowują. On udaje bohatera, a w głębi duszy myśli: „Przecież nie wszyscy giną." Aż poczuje tępy ból, dotyka ręką — dziura. „To ja?" — ogromne zdziwienie.

Człowiek ma w sobie głębokie poczucie nieśmiertelności. Nieśmiertelność duszy przenosi na nieśmiertelność ciała. Stąd te złudy.

Aż może kiedyś podczas badania lekarz powie ci, że obserwuje szybkie wapnienie naczyń krwionośnych: „No, nieprędko, ale ostatecznie każdy musi na coś umrzeć — pan chyba umrze z tego powodu."

Poczułeś, że ziemia zakołysała się pod nogami. Ale już tli się w głębi duszy zwycięska myśl: „Do tego czasu na pewno znajdą jakieś środki na te schorzenia."

Kościół o śmierci mówi bardzo rzadko. Gdy mówi w Popielec — to na początku Wielkiego Postu, a więc w momencie, kiedy zarysowuje się przed nami Krzyż — znak Życia Wiecznego.

91

BO TEGO POGANIE PILNIE SZUKAJĄ

Z daleka widoczne sylwetki ludzi czerpiących z morza wodę. Podchodzisz bliżej i widzisz, że to i młodzi, i starzy, kobiety i mężczyźni, chłopcy i dziewczęta. A potem patrzysz na ich twarze umęczone, zaczerwienione z wysiłku i nagle wzrok twój pada na naczynia, którymi czerpią wodę, i wtedy z przestrachem stwierdzasz, że te naczynia — to sita.

„Niech się ksiądz nie dziwi, że dzieci nie uczą się religii; mają dużo pracy. Gdy my chodziliśmy do szkoły, to tej nauki było mniej. Ale moje dziecko jakoś daje sobie radę, ma wszystkie noty pozytywne. To jest najważniejsze."

„A tak, to jest bardzo ważne."

„Nie byłem na Mszy św. w niedzielę, ponieważ wyjeżdżaliśmy na wycieczkę. Wyjazd był zapowiedziany na godzinę siódmą. Ostatecznie wyjechaliśmy o ósmej, no ale kto to wiedział. Wróciliśmy dosyć późno."

„Rano to naprawdę nie mam kiedy pacierza zmówić. Ledwie się wstanie, już wkładaj ręce do roboty. A wieczorem, to człowiek tak zmęczony, że wystarczy tylko przyłożyć głowę do poduszki i już śpi."

Umęczeni, załatani, zapracowani — czerpiący wodę sitami.

92

ŚWIATŁOŚĆ PRZYSZŁA NA ŚWIAT

Żyjemy w półtonach, w półcieniach, w sza-rościach. Dobre czyny nakładają się na wątpliwej wartości intencje, z jasnymi zamiarami łączą się fałszywe podteksty, ostrożność rozmazuje się w tchórzostwo, poświęcenie w wyrachowanie, roztropność w spryt, prawdomówność w obmowę, odpoczynek w lenistwo, oszczędność w skąpstwo, szczerość w brutalność, sprawiedliwość w okrucieństwo, l niepostrzeżenie coraz głębiej przesuwa się granica cienia, coraz bardziej szarzeją barwy, zatracamy poczucie zła; dopiero gdy się stanie, uświadamiamy sobie, że to zło, że to od dawna już było zło.

Aż przejdzie obok nas jakiś wielki dobry czyn — jakaś miłość-światło — w którym ujrzymy wszystkie barwy w całym natężeniu i zawstydzimy się naszej szarości.

93

ALE NAS ZBAW ODE ZŁEGO

Świat ułudy jest wokół ciebie. Świat tanich efektów, szybkich sukcesów, łatwych przyjemności. Nie musisz się wspinać po nie, są tuż, wystarczy rękę sięgnąć: skłamać, dokuczyć, zlekceważyć obowiązki, przywłaszczyć sobie cudzą rzecz, pracę, sławę... Tylko że ty nie nazywasz tego złem, bo zbyt wielkie jest w tobie dążenie do szczęścia. Zobaczysz zło, gdy będzie za późno i nie znajdziesz możliwości odwrotu, zobaczysz je w jego skutkach: w zniszczeniu siebie, w zniszczeniu drugiego człowieka.

94

MÓDL SIĘ ZA NAMI GRZESZNYMI

Zło, które popełniasz, nie jest przypadkiem wynikłym z nieporozumienia, ze zbiegu okoliczności, z pomyłki, za którą możesz przeprosić, przyrzekając, że na przyszłość już się to nie powtórzy. Zło jest w tobie. Jest z tobą zrośnięte. Zniekształca uczucia, fałszuje sądy, deformuje obrazy przeszłości, nagina decyzje.

95

WRÓCI SIĘ DO WAS

Wszelkie zło, które popełniasz, uderzy w końcu w ciebie. Najmniejszy błąd, niedociągnięcie, wada, nieuczciwość, krzywda przez ciebie wyrządzona — z bezlitosną konsekwencją, w zwielokrotnionej sile uderzy cię w okolicznościach najmniej spodziewanych.

Jeżeli jest coś pocieszającego w tym fakcie, to tylko to, że również każde dobro przez ciebie spełnione także do ciebie powróci.

96

ŚWIATŁO WASZE

Zamykasz się w sobie. Już nie ufasz. Usiłujesz sam zorganizować sobie życie, polegasz tylko na tym, co sam potrafisz załatwić, przygotować, zapewnić.

Zamykasz się w sobie. Już nie kochasz. Twierdzisz, że nie ma sensu się poświęcać, nie ma dla kogo walczyć o sprawiedliwość. Trzęsiesz się nad swoim zdrowiem, boisz się o swoje pieniądze, o swój czas. Nie przebaczasz, nie darowujesz.

Mówią o tobie, że stałeś się cynikiem, że zmieniłeś się i jesteś samolubny. A w tobie już światło zgasło. Jesteś pusty. Argumenty za istnieniem Boga czy przeciwko Jego istnieniu nie obchodzą cię, są dla ciebie nieważne, bo w tobie Go już nie ma.

Mówią, że się zmieniłeś, że dawniej byłeś inny. Tobie samemu nasuwają się wspomnienia tamtych dni, kiedy żyłeś szeroko, kiedy poświęcałeś ludziom czas, energię, pieniądze. Teraz patrzysz na tamte lata prawie z niedowierzaniem. Że też potrafiłeś tak żyć.

Wtedy było w tobie światło.

5 - Aby nie ustać *-,

KTÓRZY BOGA OGLĄDAJĄ

Może przyszła taka chwila, gdy spostrzegłeś, że Pan Jezus z Matką Swoją, Aniołem Stróżem i świętymi już daleko od ciebie odeszli, ledwie ich widzieć można; stają się coraz bardziej mgliści, nieziemscy, obcy; wchodzą w ramy i na cokoły. Cały świat nadprzyrodzony z duszą, grzechem, miłością Boga stał się dla ciebie abstrakcją — sztucznym, śmiesznym, dziecinnym systemem, z którego wyrosłeś, wyobcowałeś się.

Dlaczego tak jest? Jaka tego przyczyna? Co robić?

Abyśmy mogli z Panem Bogiem chodzić do pracy i na zabawę, aby cały świat nadprzyrodzony był dla nas rzeczywistością, a nie majakiem, żeby nie skamieniał — grzech musi być dla nas nie stanem, lecz tragicznym wypadkiem.

98

DOSKONAŁY

Jeżeli nie spotkasz się z krytyką, to jeszcze nie dowód, że jesteś doskonały i nieomylny. To może świadczyć tylko o tym, że ludzie nie mają odwagi czynić ci uwag, bo się przekonali, że ich nie przyjmujesz. Doświadczyli, że uważasz się za doskonałego i nieomylnego.

Jeżeli nikt cię nie upomina, to znaczy, że jest z tobą bardzo źle.

99

TEN MNIE ZDRADZI

Nie wyrzekaj, że przez swoją uczciwość nie awansujesz, mało zarabiasz; bo nie mogłeś wbrew swemu przekonaniu dać łapówki, wziąć łapówki, postawić kolacji, pójść na kolację — tak postępować, jak postępuje tylu, jak postępują ci.

Jeżeli tak mówisz — jesteś na skraju zdrady.

100

PANIE, DZIĘKUJĘ Cl, ŻE NIE JESTEM

JAKO TAMTEN

Łatwiej nawrócić się wielkiemu grzesznikowi.

A najtrudniej o nawrócenie sprawiedliwym: tym, którzy na gruncie kiedyś otrzymanej Łaski budują swój świat, na nic już więcej nie czekając. Rozumny, uzasadniony, precyzyjnie zamknięty — świat swojej wygody i bezpieczeństwa, dokładnie wysterylizowany z miłości.

101

PRZEŁOŻENI WASI

To twoja również wina, że tacy są twoi przełożeni; to twoja również wina, że nie znają prawdy o sobie ani o swoim postępowaniu. Bo za głęboko im się kłaniasz, za uprzejmy jesteś, za wiele pięknych słów powiedziałeś im z okazji rozmaitych uroczystości, za często potakujesz, wyrażasz swoje uznanie,pochlebiasz.

Więc nie dziw się, jeśli ani z tobą, ani z nikim poważnie się nie liczą, skoro dochodzi do nich tylko to, co potwierdza ich zdanie, jeśli upokarzanie ciebie i innych swoich podwładnych uważają za środek wychowawczy. Więc nie dziw się, jeśli nie dyskutują, tylko twierdzą, nie mówią, a przemawiają, jeśli odzwyczaili się dziękować i przepraszać, jeśli nie żyją, a celebrują, jeśli nie zachowują się normalnie.

Nie zapomnij jeszcze o jednym: nie tylko masz przełożonych, ale sam jesteś również przełożonym.

102

KOMU WIĘCEJ DANO

Nie usprawiedliwiaj się postępowaniem innych ludzi. Nie zasłaniaj się ich czynami. Usuń motywacje swoich czynów typu: „Jak on się nie przejmuje, to co ja się mam przejmować", „Jeżeli im wolno, to dlaczego mnie nie?" Będziemy sądzeni indywidualnie, bo otrzymujemy indywidualnie. Jeżeli dostrzegłeś, to jesteś tym, który więcej dostał.

Nigdy nie porównuj się z innymi ludźmi. Nie wiesz, ile otrzymali. Wiesz tylko, ile ty sam otrzymałeś, l za to jesteś odpowiedzialny.

103

KTÓRY WISIAŁ

PO JEGO PRAWEJ STRONIE

Nie gardź sobą. Bo wtedy będzie ci wszystko jedno. Zaakceptuj siebie takim, jakim jesteś, chociaż się już przekonałeś, że nie-jesteś genialny. Zaakceptuj siebie, chociażbyś nawet popełnił zło.

Tylko wtedy potrafisz zachować swoją godność. Tylko wtedy potrafisz walczyć o to, żeby być człowiekiem.

104

SPRAWIEDLIWY SIEDMIOKROĆ NA DZIEŃ UPADA

Niech twoje grzechy nie przesłonią ci dobrych uczynków.

Niech twoje wady nie przesłonią ci prawości, która jest w tobie.

Uwierz w wartość swojej pracy, swego trudu.

Tylko wtedy możesz normalnie żyć.

105

JAK SIEBIE SAMEGO

Bądź dobry dla siebie. Nie chciej w sobie zmienić od razu wszystkiego. Nie spodziewaj się natychmiastowych wyników swoich postanowień. Nie denerwuj się niepowodzeniami. Nie histeryzuj, gdy popełnisz głupstwo, nie karz siebie zbyt surowo, nie narzucaj się sobie. Umiej przeczekać okresy, gdy cię głowa boli, gdy ci jest smutno, gdy ci się nic nie chce robić, gdy ci życie brzydnie. Wykorzystuj okresy swoich dobrych nastrojów, wyznaczaj sobie nagrody. Bądź cierpliwym wychowawcą samego siebie, tak jak starasz się nim być dla innych.

W przeciwnym razie zamkniesz sprawę stwierdzeniem, że jesteś dobry, albo stwierdzeniem równie jałowym — że jesteś zły.

106

l DOTKNĄŁ GO

A jeżeli ktoś nie widzi zła, które w nim jest? A jeżeli ktoś nie widzi krzywdy, którą wyrządza, a jest nawet głęboko przekonany, że ma rację, że postępuje właściwie?

Czy jest możliwe, żeby Pan Bóg go tak zostawił?

Na pewno go dotknie. Chyba, że i tego dotknięcia nie będzie chciał zauważyć.

107

CZYNIĄC DOBRZE

Trzeba sobie to w końcu powiedzieć: Bóg chce od nas nie tylko walki ze złem, chce przede wszystkim czynienia dobra. Etyka Chrystusowa nie żąda, abyś wyszukiwał w sobie coraz to nowe wady, ale żebyś stawiał sobie realne cele i konsekwentnie je realizował. W urzeczywistnianiu planów będą ci stawały na przeszkodzie twoje wady, które będziesz starał się przezwyciężać. Spowiedź powinna być także oskarżeniem się z nie spełnionego dobra, z zaniedbanych obowiązków, z nie osiągniętych celów.

Może powiesz: „To jest przecież to samo." Nie, te postawy są tak różne, jak różna jest ofensywa od defensywy.

108

GRZECHY WASZE

Świadomość grzechu jest tylko tam, gdzie jest miłość. Grzech jest zawsze odejściem, niewiernością, czyjąś krzywdą. Jeżeli nie poczuwasz się do żadnych grzechów, przestałeś kochać. Wtedy niepokój nie jest przeżyciem winy, ale obawą przed konsekwencjami, jakie mogą cię spotkać za popełniony błąd.

109

ODDALIŁ SIĘ NA OSOBNOŚĆ

Każdy z nas jest jak dziecko, które idzie przez miasto. Dużo ulic, masa wystaw. A na jednej radia, a na drugiej pajac, a na innej cukierki. Przy krawężniku stoi samochód, jakiś nowy model. Na płocie kolorowy plakat. Ale czy wiesz, po coś wyszedł i dokąd idziesz? Może być i sport, i samochód, ale czyś nie stracił celu z oczu,

Każdy z nas jest jak turysta. W oddali ośnieżony szczyt, gdzieś szemrze potok, na stoku wśród lasu polana. Ale czyś nie zgubił szlaku? Czy dobrze idziesz?

110

POSZCZĄC PRZEZ CZTERDZIEŚCI DNI

Dochodzą do ciebie takie słowa, jak „suche dni"; ktoś kiedyś mówiąc o dawnych zwyczajach, twierdził, że ludzie już od „siedemdzie-siątnicy" surowo pościli, i to nie tylko od mięsa, ale i od mleka, że jedli, bywało, tylko raz dziennie. Dlaczego, po co?

Jeśli nie potrafisz tego zrozumieć, masz dzisiaj furtkę postnej dyspensy; nawet nie furtkę — bramę. Tylko nie mów, że posty są nieludzkie, że były może zrozumiałe dawniej, gdy ludzie byli silni i zdrowi, nie osłabieni cywilizacją, nie wyniszczeni wojnami. Nie mów tak, bo to nieprawda. Nie znam wypadku, aby któryś z wielkich pustelników czy pokutników umarł z głodu, natomiast gazety raz po raz przynoszą wiadomości o śmierci kogoś, kto zbyt surowo stosował dietę odtłuszczającą, wyłącznie w celach kosmetycznych.

Ale post, umartwienie, ślub zakonny, asceza religijna są dla człowieka współczesnego trudniejsze do pojęcia. Bo daleki cel mają na widoku — miłość Boga.

111

KOMU JEST DANE

Chrześcijaństwo nie jest samokształceniem ani szkołę charakterów, która miałaby na celu zbliżyć wiernych do Boga. Bo Boga poprzez ludzkie wysiłki osiągnąć nie można.

Wypełnianie obowiązków, opanowywanie złych skłonności, dobre uczynki, modlitwy, pokuty, praktyki religijne — wszystko to, co mieści się w słowach „życie chrześcijańskie", jest tylko naszą odpowiedzią na Łaskę.

112

BIŁ SIĘ W PIERSI

To taki prosty gest: uklęknąć przy konfesjonale i wyznać grzechy. Trwa to czasem dwie minuty, czasem trochę dłużej. A trudno się nań zdobyć; dlatego, że trzeba przyznać się do winy. O to łatwiej jeszcze dziecku. W miarę upływu lat uczymy się ostrożności: nie przyznawać się przed nikim, nawet przed bliskimi, bo oni mogą tę słabość kiedyś wykorzystać i uderzyć w to miejsce. Nie przyznawać się przed ludźmi do niczego i umieć znaleźć wytłumaczenie. Nie przyznawać się do zła nawet przed sobą, bo przyznanie się przed sobą jest połową przyznania się przed innymi.

Wkładasz maskę powagi, obojętności, cynizmu, żartobliwości. Wkładasz maskę przed ludźmi. Wkładasz maskę przed sobą. Nie zdejmujesz jej. Masz ją na sobie bez przerwy. Coraz bardziej cię ona usztywnia, odczłowie-cza. A to jest nieludzkie, nienaturalne. Nie wyciągaj z tego wniosku, że masz jej nie mieć, że masz ją przed każdym ściągać. Nie. Ale musisz wiedzieć, że to maska. Musisz przed niektórymi jej uchylać. Musisz przed Bogiem ją zdejmować.

113

WYSZEDŁ NAPRZECIW NIEGO

Nie tłumacz się, że wrócisz, gdy staniesz się Go godny: gdy wyzwolisz się ze swych nałogów, gdy zwalczysz wady, gdy rozwiążesz swoje problemy życiowe. Nie chciej się nawracać sam — nie starczy ci życia. On tego wcale od ciebie nie żąda. Nie żąda nawet pierwszego kroku; wystarczy nieśmiałe podniesienie głowy.

114

IDŹ l NIE GRZESZ WIĘCEJ

Już dobrze wiesz, że Bóg przebacza grzechy w sakramencie pokuty, ale nie wolno ci zapominać o tym, że Bóg przebacza grzechy zawsze — gdy tylko za nie naprawdę żałujesz.

Bóg ci przebaczy, gdy się opowiesz za Dobrem, czyli gdy zechcesz do Niego wrócić. On cię przyjmie na pewno. Wyjdzie naprzeciw, jak ewangeliczny Ojciec wyszedł naprzeciw synowi marnotrawnemu.

115

JADAŁ Z GRZESZNIKAMI

Mamy tendencje do rozwiązań generalnych. Lubimy sprawę ustawiać, zajmować stanowisko, decydować się, załatwiać nieodwołalnie. Albo, albo: albo zwierzę, albo anioł. Dobrze, gdy chodzi o założenia, a nie praktykę: bo rzeczywistość jest bardzo skomplikowana; to tylko zasady są proste.

„Chciałem wreszcie zerwać ze swoim dawnym życiem. Przychodzę do spowiedzi i wstyd mi. Wciąż prawie te same grzechy. Jak mogę traktować na serio postanowienie poprawy skoro wiem, że znowu upadnę?"

Pan Jezus powoływał nas do wielkiej świętości — to jeżeli chodzi o zasady; a jeżeli chodzi o praktykę, powiedział: „sprawiedliwy siedmiokroć na dzień upada."

Bo nasza droga w górę jest drogą człowieczą — poprzez upadki.

116

A ON NIÓSŁ KRZYŻ

Najłatwiej zobaczyć krzyż na ramionach Jezusa. Trudniej już u bliźniego. Ale najtrudniej jest zobaczyć swój krzyż. Zobaczyć i uwierzyć, że może stać się naszym zbawieniem.

117

NIÓSŁ GO ZA JEZUSEM

Ostatecznie zawsze wrócisz na drogę krzyżową.

Nie uchroni cię przed cierpieniem największa miłość, dach rodzinny, sala kinowa. Przyjść ono może w chwili największego szczęścia. Nagle, jak podmuch wiatru.

Ostatecznie zawsze wrócisz na drogę krzyżową. Ale tu spotkasz Jezusa idącego ze swoim krzyżem.

118

DOBRZE NAM TU BYĆ

Na Mękę Pana Jezusa nie należy patrzeć tylko poprzez Ogrójec ani poprzez słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił". Trzeba patrzeć również poprzez Przemienienie na górze Tabor. Przyjście Syna Bożego na świat i Jego ofiara na krzyżu nie była jakimś tragicznym gestem, ale aktem pełnym miłości, połączonym z najgłębszą radością: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzo-nego dał, by każdy, kto weń uwierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny".

Na męczenników nie należy patrzeć tylko poprzez rozpalone kraty, obcęgi, krzyże, na których ich męczono. Na świętych nie należy patrzeć poprzez puste, zimne korytarze klasztorne, trupie czaszki, biczowania, posty, umartwienia, nocne czuwania, heroiczne akty poświęcenia w miłości ku bliźnim. Na życie chrześcijanina nie należy patrzeć tylko poprzez jego walkę ze złem, wyrzeczenie się grzesznych przyjemności, codzienny trud podejmowania pracy z miłości ku drugiemu człowiekowi, ale również poprzez przypowieści Chrystusa: o perle, którą człowiek nabywa sprzedawszy

119

wszystko; o skarbie w roli, którą nabędzie kosztem największych wyrzeczeń.

Chociażby ci się ogrom wartości nadprzyrodzonych odsłonił tylko na mgnienie oka, chociażby miało to trwać tylko tak krótko, jak na górze Tabor.

NA TO PRZYSZEDŁEM NA ŚWIAT

Jak wyrazić swoją miłość do drugiego człowieka? Czy wystarczy mu to wyznać? Czy ktoś potrafi uwierzyć w miłość ku sobie, gdy usłyszy słowa?

Jak miał Bóg powiedzieć człowiekowi o swojej wielkiej miłości ku niemu? Czy człowiek byłby w stanie uwierzyć w to, że Bóg go kocha?

Dlatego Syna dał.

6 - Aby nie ustać 1 O1

BILI GO PO TWARZY

Tak trudno było ujrzeć Syna Bożego w tym zbitym, oplutym, sponiewieranym człowieku.

Czy to ten sam, o którym cała Palestyna mówiła, że jest cudotwórcą? Do którego docisnąć się było trudno? Któremu sukcesów zazdrościło tak wielu? Teraz podchodzili, aby niegdyś uwielbianemu okazać swą wyższość, patrząc na- Jego poniżenie.

Jakże trudno mieć wtedy wierność Weroniki. Otrzeć Jego twarz i uznać Jego wielkość.

Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa. Słowo „analogia" jest za słabe na oddanie tego, co łączy życie Jezusa z życiem Kościoła.

Łatwo byłoby wierzyć, przyjemnie byłoby szczycić się przynależnością do Kościoła, gdyby zawsze szedł w glorii Niedzieli Palmowej.

122

JA JESTEM KRÓLEM

To nie Piłat sądził Pana Jezusa, choć wszystkie pozory zdawały się o tym świadczyć. To Piłat był sądzony. Nawet gdy wydał wyrok. Dał mu o tym Pan Jezus znać w słowach: „Ten, kto mnie wydał tobie, większy ma grzech".

To Pan Jezus był Królem Piłata. Piłat stał przed swoim królem.

Nie bądź śmieszny. Nie sądź Pana Boga. Nie żądaj od Niego, by się przed tobą tłumaczył, dlaczego dał ci takie życie, dlaczego zesłał ci cierpienie. Nie buntuj się. Nie odgrażaj. On jest twoim królem. On powołał cię do życia nie pytając o twoje zdanie, On tobą kieruje według własnej woli, chociaż zdaje ci się, że jest przeciwnie. On cię też odwoła niezależnie od twego życzenia.

Nie bądź śmieszny. Nie żądaj, aby się tłumaczył, dlaczego stworzył taki świat, dlaczego tyle na nim cierpienia. On jest królem świata. Powołał go do istnienia, kieruje nim wedle woli, odwoła, gdy zechce.

123

NIE JEST UCZEŃ NAD MISTRZA

Jesteśmy wyznawcami Jezusa Chrystusa — tego Ukrzyżowanego.

Jeżeli tak, to nie dziw się, że Pan Bóg nie przysyła ci hufców anielskich, które by pognębiły twoich nieprzyjaciół. Bo Jemu też nie przysłał. Nie spodziewaj się, że za twoje uczciwe życie, codzienne pracę i poświęcenie będzie ci się dobrze powodziło. Nie myśl, że za twoje chodzenie do kościoła i modlitwę On będzie dbał, żebyś długo i wygodnie żył.

Jesteśmy wyznawcami Jezusa Chrystusa Ukrzyżowanego.

124

l NAIGRAWALI SIĘ Z NIEGO

A może czujesz się zawiedziony, że nie dostajesz dodatku do pensji za to, że jesteś chrześcijaninem? Może masz żal do Pana Boga, że żyjesz w tak trudnych czasach, nie sto lat wcześniej, albo sto lat później? Może masz nawet z tego powodu trudności religijne?

Gdy będziemy wychodzili w Wielki Czwartek z kościołów, gazety będą podawały jak zwykle osiągnięcia przemysłu, będą cytowały wypowiedzi czołowych osobistości, będą podawały wyniki zawodów sportowych.

Czy myślisz, że inaczej było w Jerozolimie, gdy apostołowie wychodzili z wieczernika?

Gdy będziemy wychodzili w Wielki Piątek z kościołów, miasto będzie szumiało gwarem zakupów przedświątecznych.

Kiedy wyznawcy Chrystusa wracali spod krzyża, było podobnie.

125

WISIAŁ OBOK NIEGO

Nikt ci niczego nie wyrzuca, nie wypomina; tylko Pan Jezus wisi na krzyżu — i wszystko jest jasne. Bez kazania. Tylko wisi, a ty nie śmiesz oczu podnieść i popatrzeć na Niego. Bo czujesz, że jesteś podły, fałszywy, że okłamujesz innych, że jesteś leniwy, ordynarny, bardzo mały.

126

DAŁEM WAM PRZYKŁAD

Chodziło mu o człowieka. Niezależnie od tego czy był prosty — jak rybacy, czy możny — jak Nikodem, czy był święty, czy grzeszny. W imię człowieka występował przeciwko wszelkiej niesprawiedliwości, obłudzie, zakłamaniu, nieuczciwości, tchórzostwu; niezależnie od tego, czy krzywdy dokonywane były przez prostych ludzi, czy wysoko postawionych. Gdy stał się groźny, postanowiono położyć kres Jego działalności; wiedział, że uniknie śmierci tylko wtedy, jeśli przestanie nauczać. Ale nie wycofał się. Zdradzony przez ucznia, opuszczony przez przyjaciół, postawiony przed sąd — nie wyparł się niczego. Skazany na śmierć, ukrzyżowany — modlił się za tych którzy go skrzywdzili. Chwałę swoją objawił małej grupie najbliższych Mu ludzi.

Czy znajdziesz w tym krótkim szkicu jakieś podobieństwo do siebie — do swego życia i swego losu?

127

WIELKANOC

POWSTAŁ Z MARTWYCH

Gdy byłeś dzieckiem, w Wielkanoc niebo musiało być fantastycznie niebieskie, l dużo słońca, l zielona trawa.

Mama, choć było zimno, wkładała najcieńsze pończochy. Tatuś gdy skończył się golić, przeciągał dłonią po policzkach, uśmiechał się do lustra i powiadał: „No, człowiek nie jest jeszcze taki stary", i wiązał najbardziej kolorowy krawat. Szedłeś do kościoła w najnowszym ubraniu. Kolega miał nowe buty, a koleżanka nowy płaszcz wiosenny i niebieskie wstążki w warkoczach. Czekałeś niecierpliwie, kiedy ksiądz wreszcie skończy kazanie i wracałeś do domu na śniadanie. Stół był nakryty białym obrusem. We flakonie sterczały bazie. Mama stawiała na środku stołu wielką lukrowaną babę. Przed tobą garnuszek w czerwone grochy z najlepszą kawą, jakiej nigdzie poza domem rodzinnym nie piłeś. Takie zostały ci wspomnienia z uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego w latach dziecinnych.

A potem, gdy byłeś młody, gdy cię roznosiło życie i wierzyłeś w swoją siłę i swoje osiągnięcia — jeszcze było za wcześnie na to, że-

131

byś zrozumiał, czym jest Zmartwychwstanie.

Ale wyobraź sobie, że przeżyłeś wiele lat. Przyjdzie Wielkanoc z bladym słońcem i wypłowiałym niebem. W lustrze przestraszyła cię twarz ze zmarszczkami i siwym zarostem. Nie wyszedłeś z mieszkania, bo nie starczyło ci sił. Stoisz w oknie i patrzysz, jak spod brudnych płacht śniegu ciekną strużki wody i już zielenieje trawa. Paki na gałęziach kasztana błyszczą. Na suchych płytach chodnika dzieci grają w klasy — tak jak ty nie tak dawno.

Może wtedy zrozumiesz, czym jest Zmartwychwstanie.

Siłą chrześcijaństwa jest to, że tobie, że każdemu pochylającemu się w rozpad, zapewnia życie.

CÓŻ JEST, ŻE JESTEŚCIE SMUTNI?

To jest chyba jeden z najpiękniejszych urywków Ewangelii św. Wstęga drogi, bezchmurne niebo, słońce i dwie wolno idące postacie. A potem trzecia postać Nieznajomego. Zdarzenie zakończone gdzieś u wejścia gospody, gdy słońce chyliło się ku zachodowi i chłód ogarniał ziemię.

Jesteśmy jak ci uczniowie.

Poszliśmy za Jezusem Nazareńskim potężnym w czynie i w mowie wobec Boga i całego" ludu. Ale oto umarł. Więc wracamy do domów, aby znów spokojnie uprawiać grzędy i patrzeć, czy fasola dojrzewa. Tylko przeraziły nas niektóre z naszych niewiast, które były przed świtaniem u grobu, nie znalazły ciała, ale widziały aniołów, którzy powiadają, że On żyje. l poszli niektórzy z naszych do grobu i znaleźli tak, jak mówiły niewiasty, ale Jego samego nie znaleźli.

Tak bardzo przestraszeni, zmartwieni, niedowierzający; tak zgaszeni, smutni.

Chyba, że Go poznamy. Przy łamaniu Chleba.

133

ZOSTAŃ Z NAMI, PANIE

Święta dogasają. Gdy matka zdejmowała ci ubranie, zawieszała na wieszaku i wkładała do szafy, wzdychałeś głęboko, patrzyłeś smętnie i pytałeś — pamiętasz to do dziś — „Czy nie mogłoby być tak, żeby przez cały rok były święta?"

Dobrze ci było przez te dni: Wielki Czwartek, Wielki Piątek, Wielką Sobotę, Wielką Niedzielę, l teraz, gdy Jezus zdaje się już odchodzić, zwracasz się smutno do Niego: „Zostań, Panie".

Czy nie dałoby się Go zatrzymać?

Pamiętasz? Bóg nazywa się inaczej Miłość.

134

l POZNALI GO

Nie tylko do apostołów przyszedł Jezus po zmartwychwstaniu. Nie tylko na ich wierze Mu zależało. On przyjdzie i do ciebie, bo Jemu i na twojej wierze zależy. W chwili, gdy nie będziesz się zupełnie tego spodziewał, zobaczysz Go w całej prawdzie: może jako Obecnego, może jako Sprawiedliwość, Dobroć czy Mądrość.

Przyjdzie, żebyś uwierzył, żeby przynieść ci pokój, żeby nabrały sensu twoje codzienne krzątania. Żeby nabrała sensu twoja praca, odpoczynek, cierpienie, śmierć.

135

KTÓRY GO ZDRADZIŁ

Zaufaj sobie. Zaufaj, że potrafisz być uczciwy, że zachowasz się z godnością, że nie zdradzisz, że nie stchórzysz, że się nie upodlisz, że sprostasz, że dasz sobie radę, że wypełnisz zadanie, które ci powierzono, że potrafisz kochać i być wiernym. Zaufaj sobie.

Zaufaj drugiemu człowiekowi. Że cię nie zostawi samego, że ci dochowa wierności, że cię nie opuści w chorobie, że ci pomoże, że cię zrozumie, że odkryje swój błąd.

Zaufaj drugiemu człowiekowi. — Zaufaj sobie.

l nawet gdybyś się zawiódł, pamiętaj, że to jest szczególny wypadek, który nie może przekreślić twojej ufności.

136

KTÓRZY PŁACZĄ

Nie zatrzymuj się nad swoim niepowodzeniem. Nie roztkliwiaj się nad sobą. Nie współczuj. Bo wtedy łatwo przypomnisz sobie, że miałeś smutne dzieciństwo i nieciekawą młodość. Odnajdziesz bez trudu w swoim życiu pasmo cierpień. Rozżalisz się, że jesteś taki nieszczęśliwy, taki biedny. Każda kolejna porażka będzie pogłębiała ten stan.

Uratować się możesz tylko wtedy, gdy potrafisz się oderwać od siebie i dostrzec chociażby jednego człowieka. Wtedy przekonasz się, że on też cierpi. Wtedy zobaczysz, że cierpią wszyscy ludzie, nie tylko ty.

137

OJCZE NASZ

Przyjdzie czas, że pryśnie urok zła i zobaczysz krzywdę, które wyrządziłeś. Przyjdzie czas, że zgaśnie mit twojej wielkości i zobaczysz się małym, w końcu dość głupim człowiekiem. Że wyczerpie się twoja siła i poczujesz się słabe, bezradne istotą. Że odejdą twoi bliscy i zostaniesz sam.

Obyś wtedy wiedział, co zrobić ze swoim złem, ze swoją brzydotą, ze swoją słabością, ze swoją samotnością.

138

JEŻELI ZIARNO NIE OBUMRZE

Życzę ci, abyś jak najprędzej zobaczył brak, który dręczy ciebie, twoje środowisko, twój zawód, kraj, świat; abyś ujrzał, co masz naprawić, stworzyć — żebyś znalazł swoją pasję życiowe. Wtedy kariera, pieniądze i mnóstwo różnych spraw utraci dla ciebie swoją wartość, a ogarnie cię jedno dążenie: spełnienia swego powołania. Nie odrzuć go w obawie, że przerasta twoje możliwości, że żąda wyrzeczeń ponad miarę, że jest dla ciebie za trudne. Wygodne życie przynosi o wiele więcej przykrości. Wygodne życie to pieniądze i kariera, sieć intryg i zawiści, wyważanie, ile innym się należało, a ile tobie, nie spełnione marzenia o sławie, nie otrzymane godności, lęk o utratę stanowiska — w sumie obrzydzenie do siebie i swego losu.

Życzę ci, żebyś — gdy odkryjesz swoje powołanie — nie zdradził go.

139

KTÓRZY OBCIĄŻENI JESTEŚCIE

Chciałeś wygrać dużo pieniędzy. Przyszedłeś z wielką nieśmiałością swoich dziesięciu lat do automatu. Był wypłowiały jak obłudny człowiek. Wrzuciłeś pierwsze monetę rozgrzaną ciepłem drżącej dłoni. Wybiegła kulka. Skakała kapryśnie po metalowych kółkach i gdy już byłeś pewny, że wpadnie do rąk pajaca, wymknęła się i uciekła. Wrzuciłeś drugą monetę, potem trzecią, wreszcie ostatnią. Kiedyś — pamiętasz, chociaż było to tak dawno — ojciec powiedział, że z ciebie nic nie wyrośnie.

To też dobrze pamiętasz: raz kolega zbił cię na kwaśne jabłko i gdy odszedłeś z płaczem do domu, rzucił za tobą słowo cięższe niż najcięższy cios — „ty dziadu".

A potem przeszła obok ciebie wielka miłość. Naprawdę. Układałeś zdania, które powiesz, planowałeś spotkania. Nawet napisałeś wielki list, ale ostatecznie pozostał nie wysłany. Niedawno dowiedziałeś się, że ona ciebie też kochała, ale nie odważyła się podejść.

Rozglądasz się wokół i stwierdzasz, że tylu kolegów z ławy szkolnej, ani zdolniejszych, ani uczciwszych, pozajmowało wysokie stano-

140

wiska, podczas gdy ty tkwisz beznadziejnie w tym samym mieście bez szans wyraźnego awansu.

Czujesz się jak wtedy, gdy odchodziłeś od automatu. Masz wyraźnego pecha od początku i tak już pozostanie do końca.

Czy twoim marzeniem, za które oddałbyś wszystkie inne, jest: zacząć życie na nowo — „teraz już wiedziałbym jak żyć?"

Czy wierzysz, że to jest marzenie każdego człowieka?

DUCH TCHNIE, KĘDY CHCE

Nie zamykaj okien i drzwi. Nie czekaj, aż wrócą czasy twojej młodości. Nie myśl, że współczesna rzeczywistość przeminie jak sen, że odpłynie jak fala. Nie mów, że tylko dawniej żyli prawdziwi ludzie, że tylko tamta literatura, poezja i sztuka miały wartość, l nie popieraj takiego stanowiska swoim katolicyzmem. Bo nie ma dobra katolickiego, katolickiej prawdy, katolickiego piękna. Każde dobro jest Boże, Chrystusowe, katolickie — jest nasze. Tak samo piękno i prawda. Nawet gdy mają znak innej religii, innego światopoglądu.

Otwórz szeroko drzwi i okna. Bądź obiekty wny. Nie bój się przyznać racji, cieszyć się ludźmi, którzy pracują obok ciebie, cieszyć się ich osiągnięciami w najróżniejszych dziedzinach. — Nawet gdyby mówili, że nie wierzą w Boga.

142

BO NAS NIKT NIE NAJĄŁ

Tak. Nikt cię nie pytał, czy chcesz istnieć. Nikt cię nie pytał, czy — jeżeli chcesz — godzisz się na takie życie. Czy chcesz żyć, mając przed sobą widmo śmierci. Może nawet mówisz: „Gdybym wiedział, że takie będzie moje życie, wolałbym nie istnieć."

Ale naprawdę nie miałeś wyboru. Nie obnoś się przed sobą i przed ludźmi z żalami, że rodzice nie umieli tobą pokierować i że miałeś nieciekawe dzieciństwo. Że spotkałeś ludzi, którzy wypaczyli twój rozwój, że cię skrzywdzono; że tyle chorowałeś. Nie obnoś się z żalami.

To jest twój los. Przyjmij go. Nieś go z godnością. Z podniesioną głową. Dał ci go Ten, który cię kocha.

143

UFAJ SYNU

Coraz ciężej zrywać się ze snu, by ujść przerażającym majakom. Coraz groźniej wyję syreny. Coraz bardziej zarzucani jesteśmy okólnikami, przepisami, upomnieniami. Coraz straszniej piętrzy się nad nami stos obowiązków, funkcji, spraw niezałatwionych. Coraz częściej napotykamy w gazetach komunikaty z pola walki, z miejsc dotkniętych klęskami, statystyki wypadków samochodowych, chorób nieuleczalnych. Coraz smutniej wracają wspomnienia z lat dziecinnych. Coraz mniej nadziei, że w naszym życiu zdarzyć się jeszcze może coś nadzwyczajnego, że jeszcze będzie nam dobrze, że jeszcze będziemy szczęśliwi. — Bo już tyle lat nam się przesy-pało i rośnie wiara we własną starość i we własną śmierć.

A tu trzeba zaufać Bogu, bezgranicznie we wszystkim zaufać.

144

POPATRZCIE NA LILIE POLNE

Nie zaczynaj czytać gazet od nekrologów i sprawozdań z frontów. Nie przerażaj się statystykami śmiertelności spowodowanej rakiem i chorobą serca. Nie daj się przywalić obowiązkami, funkcjami, sprawami do załatwienia. Nie skarż się, że już nie wierzysz w ludzką uczciwość i dobroć, nie mów, że życie już przeżyłeś i nic więcej od niego nie oczekujesz.

Tylko podnieś głowę, a poczujesz wiosenny wiatr na swojej twarzy, a zobaczysz, ile światła jest wokół ciebie.

Zaufaj. Rzeczywistość, która cię czeka, jest bogatsza od wszystkiego, co jesteś w stanie sobie wyobrazić.

7 - Aby nie ustać . .—

145

DROŻSI NIŻ WIELE WRÓBLI

Nie wypatruj cudzego szczęścia. Usuń ze swoich myśli zwroty typu: „Temu to się powodzi". Z tym nastawieniem będziesz zawsze nieszczęśliwy, niezależnie od tego, co zdobędziesz. Bo przecież naprawdę jest inaczej: wszystko, czym jesteś, wszystko, co posiadasz, całe twoje życie, każdy twój dzień ze wszystkim, co niesie, jest darem. Uznaj ten dar, przyjmij go, doceń, bądź wdzięczny.

146

PRAWDA WAS WYSWOBODZI

Nie żyj w buncie. Nie żyj nikomu „na złość". Nie podejmuj żadnych akcji, nie planuj żadnych działań po to tylko, aby komuś udowodnić, że cię skrzywdził lub że pomylił się co do ciebie. Nie podejmuj żadnych akcji, nie planuj żadnych działań po to tylko, aby udowodnić, że jesteś wartościowy, że cię stać, że potrafisz. To nie jest miłość.

Nie drzyj, że ktoś może przekonać się, że nie jesteś taki, jak on o tobie myślał. Nie żyj jak zaszczuty pies, który wciąż oczekuje nowego uderzenia.

Bądź wolny. Zachowaj swoją godność człowieka.

147

RATUJ NAS

Na to, żebyś był pełnym człowiekiem, musisz nauczyć się przegrywać, ponosić klęski, przyjmować choroby. Musisz uznać, że jesteś omylny, słaby, ograniczony.

Bez histeryzowania. Bez rozpaczliwych wyznań, że nie potrafisz żyć, że do niczego się nie nadajesz, że nikomu nie jesteś potrzebny.

Po prostu musisz uznać, że jesteś człowiekiem.

148

WIERZĄCEMU WSZYSTKO JEST MOŻLIWE

W religijności człowieka nadzieja musi zajmować miejsce na równi z wiarą i miłością. Matura, egzamin, każde wydarzenie życiowe jest jej próbą. Ponad rozlatane ręce, rozkoła-tane serce musi wyrastać świadomość, że wszystko od Niego ostatecznie zależy. „Jestem w Jego rękach. On mnie nie opuści, nie zostawi samego."

Ponad rozlatane ręce, musi wyrastać spokój, który jest kwiatem nadziei.

149

ON WIE

Nie wiem, jakie dalsze życie Bóg ci przygotował, ani ty nie wiesz. To do nas nie należy. Ważne jest, żebyś wiedział, że On ci je przygotował. Ważne jest, żebyś wiedział, że On będzie zawsze z tobą, że na ciebie liczy, tak jak chce, żebyś ty na Niego liczył.

150

WŁOSY NA GŁOWACH WASZYCH SĄ POLICZONE

To nieprawda, że masz pecha i zawsze ci się w życiu nie szczęści.

Nie łudź się, że dla ciebie powinny być przygotowane optymalne warunki, żebyś mógł bez przeszkód rozwinąć wszystkie swoje możliwości i nie tracić czasu i energii na błąkanie się, na powroty w to samo miejsce, na zabezpieczanie sobie minimalnych warunków egzystencji.

Nie wierz w złośliwość losu wobec ciebie ani w to, że powinieneś mieć wygodne warunki rozwoju. Właśnie te niekorzystne, i one przede wszystkim, pozwalają najpełniej rozwinąć się twemu człowieczeństwu.

151

KTO WYTRWA DO KOŃCA

Na życie człowieka w ogromnej większości składają się niepowodzenia, a tylko w niewielkim procencie osiągnięcia, l nie byłoby tych ostatnich, gdyby nie było tych pierwszych. Dlatego jest tak ważne, by umieć przyjmować klęski, brak wyników, obmowę, negatywną ocenę, brak uznania. Dlatego tak ważną jest rzeczą wytrwałość, ustawianie się w nowej pozycji, rekonstrukcja zburzonych planów, czekanie, zaczynanie od nowa.

152

JAK INNI

Nie czekaj, aż przyjdzie królewicz i zabierze ciebie — Kopciuszka — ze sobą.

Nie nadsłuchuj, kiedy do twoich drzwi zapuka ktoś, kto ciebie — Janka Muzykanta — wyprowadzi z ukrycia i ukaże światu jako nowo odkryty talent.

Nie jesteś najlepszą matką ani najlepszym ojcem, ani najlepszą żoną, ani najlepszym mężem, ani najlepszą córką, ani najlepszym synem, ani najlepszą pielęgniarką, nauczycielem, pracownikiem. Nie tylko ty, ale nikt, bo każdy jest tylko człowiekiem. Jeżeli ci ktoś zwróci uwagę, wytknie błędy, to jeszcze nie powód, aby świat miał ci wirować przed oczami, bo ci ktoś śmiał coś takiego powiedzieć. Nie tylko tobie — każdemu można postawić jakieś zarzuty.

Nie chciej być jedynym.

Pan Bóg rozmaite kwiaty tworzył na łące. Źle by było, gdyby jeden chciał zastąpić wszystkie inne. Masz być innym.

153

WIE OJCIEC WASZ, CZEGO POTRZEBUJECIE

Gdy jesteś bardzo szczęśliwy i radość cię przepełnia, gdy masz jakąś ogromne satysfakcję, poczucie spełnionego czynu i nie możesz sobie nawet wyobrazić, żeby coś mogło ci zagrozić — wtedy zazwyczaj przychodzi uderzenie. Nagle i z najmniej spodziewanej strony.

Ale ono pochodzi z tej samej ręki co tamten dar.

154

PRZYJDĄ NA CIEBIE DNI

Może już nie pytasz szeroko otwartymi oczami dziecka, które dostało niespodziewanie w twarz: dlaczego? Teraz, gdy spotyka cię jakaś radość już wiesz, że przyjdzie wyrównanie — cierpienie.

Zaobserwowałeś może jeszcze coś więcej. Że w życiu istnieje prawo serii: są okresy, gdy jest cudownie; wtedy trawa jest zielona i niebo niebieskie, i słońce świeci, albo jest urocza mgła. Ludzie są dobrzy, wszystko układa się planowo, nie masz wątpliwości, że warto żyć. Po nich przychodzi wyrównanie: złe dni, pełne cierpienia. Wtedy świat jest szary, a ludzie są jak wilki. Budzisz się z bólem głowy. Dowiadujesz się o plotkach, jakie na twój temat krążą. Przełożony robi ci nieuzasadnione wymówki. Niczego nie możesz załatwić. Bezskutecznie oczekujesz listu. Czujesz się stary.

Nie ty jeden. Nie tylko dziś. Nie ma takiej epoki, nie ma bogactwa tak wielkiego ani nędzy tak podłej, nie ma stanowiska tak wysokiego ani tak niskiego, nie uchroni człowieka mądrość ani głupota — przed cierpieniem.

Byłeś umiał przyjąć cierpienie jak krzyż, przez który masz być zbawiony.

155

l DWA WRÓBLE NIE SPADNĄ BEZ WOLI OJCA

Nie bój się ani teraźniejszości, ani przeszłości, ani przyszłości; ani ludzi, ani świata; ani pytań, ani odpowiedzi; ani listów, ani telegramów; ani kolegów, ani przełożonych.

Niech cię nie straszą nocne majaki katastrof, chorób, zawiści ludzkiej. Wchodź bez lęku w rozpoczynający się dzień.

Grzechy przeciwko nadziei są tak wielkie jak grzechy przeciwko miłości.

156

NIE WIECIE

Ile razy stałeś pod drzwiami będąc pewny, że spotka cię awantura, a przyjęto cię z otwartymi rękami. Ile razy wchodziłeś ze słońcem w duszy i na ustach, a zgaszono cię obojętnością, lekceważeniem albo nawet wyrządzono ci krzywdę. Ile razy spodziewałeś się nagrody, a nikt nawet o niej nie pomyślał. Ile razy spadła na ciebie pochwała za detal, którego nawet nie zauważyłeś. Ile razy nie spełniła się żadna z możliwości, jakie zakładałeś; stało się coś, czego przez moment nawet nie przypuszczałeś.

Nie miej więc zbyt wielkiego zaufania do swoich przewidywań. Rzeczywistość na pewno je przerośnie. Ale nie bój się jej.Ona jest Boża.

157

NIECH UMARLI GRZEBIĄ UMARŁYCH

Wyeliminuj ze swoich rozmów takie pytania jak: „Kiedy kolega składał maturę?", albo „Kiedy pan robił dyplom?", aby z kolei gwałtownie obliczać, ile twój rozmówca ma lat, i porównywać z nim siebie. Zdejmij ze ściany zdjęcia z dawnych lat, schowaj albumy ze starymi fotografiami, usuń dyplomy, odznaczenia, nagrody świadczące o twoich zasługach i osiągnięciach. Bądź spokojny, Bóg je wszystkie pamięta, a dla ciebie są one nie tylko niewskazane, ale niebezpieczne, bo trzymają cię w świecie, który już odszedł.

Nie wspominaj bez potrzeby. Zlikwiduj opowiastki zaczynające się od zwrotu: „Za moich czasów..." albo: „Pamiętam, było to w roku..."

Nie myśl, że chcę zniszczyć twoją przeszłość; ona jest dostatecznie w tobie. Nie chcę tylko, żebyś nią ciągle żył. Masz konkretne obowiązki postawione przez Boga: dzień dzisiejszy i czekającą cię przyszłość — tym się zajmij.

158

NIECH SIĘ NIE WRACA

Nie wracaj do swoich dawnych miejsc zamieszkania ani na stanowiska poprzednio zajmowane, ani do ludzi, z którymi blisko żyłeś. Nie łudź się: nie wrócą nigdy tamte „doBre czasy". Nie odnajdziesz swoich dawnych znajomych ani oni w tobie nie odnajdą tamtego człowieka. Będziesz dla nich upiorem dawnych lat. Bo inny jest ich świat, który był wtedy twoim, inny jest już świat, w którym żyjesz. Z każdym dniem stajesz się dla nich bardziej obcy, przekonasz się w pierwszej rozmowie — po: „Co u ciebie słychać, jak ci się wiedzie, co z naszymi wspólnymi znajomymi?" zabraknie tematu. Pomyślicie z przykrością o sobie: „Jak on się zestarzał".

Jeśli stanie się inaczej, to dowód, że napotkałeś przyjaciela, chociaż może nigdy go tak nie nazywałeś. Ale to jest bardzo rzadki wypadek.

159

PTAKI NIEBIESKIE

Gdy zobaczysz coś pięknego, nie chwytaj za aparat fotograficzny, czy też nie żałuj, że nie masz go przy sobie — nie kolekcjonuj pięknych chwil. Szczęścia nie da się zamknąć w albumach fotograficznych, nie da się go przywołać przez odwrócenie kartki.

Nie myśl, że już nic wspanialszego spotkać cię nie może. Idź naprzód. Bądź spokojny: rzeczywistość jest bogata — nie wyczerpiesz jej w ciągu swego życia.

160

UFAJ

Co ty myślisz o sobie? Że jesteś genialny? Że jesteś bardzo inteligentny? Co zostało z twoich „snów o potędze"? Co z twoich młodzieńczych marzeń o wielkości? — Zgaszone spojrzenie człowieka, który chce już tylko małej stabilizacji.

A przecież w tobie są możliwości, których nawet nie przeczuwasz. Jesteś zdolny do czynów, o jakich nie marzyłeś w najśmielszych przypuszczeniach. A w tobie drzemie wielkość.

Byłeś tylko dalej chciał walczyć.

161

MAŁEJ WIARY

Nie zasłaniaj się swoją małością, złem, które zdążyłeś w życiu popełnić.

Nie zasłaniaj się swoim bałaganiarstwem, lenistwem, brakiem inteligencji — wadami, których jesteś świadom.

Nie bój się ludzi, którzy stają ci na przeszkodzie, którzy ci złośliwie brużdżą, nie bój się opornego świata.

Masz dość siły, aby stanąć na wysokości zadania.

Daje ci ją Ten, który żąda od ciebie wielkości.

162

WŁÓŻ NA NIĄ RĘKĘ TWOJĄ, A BĘDZIE ŻYĆ

Stofsz w pokoju dyrekcji. Kierownik robi ci wyrzuty. Nie bronisz się. Każde twoje słowo byłoby nieporozumieniem. To co on mówi, może to i prawda, ale przecież to są szczegóły. A gdzież praca, którą włożyłeś? Wróciłeś do domu, usiadłeś na krześle; trzeba by się przebrać, nastawić wodę na herbatę, ale tak bardzo się nie chce.

Jesteś chory. Przed chwilą lekarz wyszedł, jeszcze jego słowa dźwięczą ci w uszach: Zupełnie niedwuznacznie z tego wynikało, że gdybyś tyle nie pracował, gdybyś się nie przemęczał... Wokół ciebie kręcą się ludzie, dla których żyłeś, na których pracowałeś. Dzieli cię od nich odległość inności: oni są zdrowi.

Ujrzałeś na twarzy człowieka, którego nazywałeś przyjacielem grymas, chociaż prosiłeś o taką prostą rzecz. A zdawało ci się, że zatarła się różnica pomiędzy „on" i „ja". Teraz spostrzegłeś, że odległy jest od ciebie o całe światy.

„Chciałbym, ażeby do mnie przyszedł ktoś najbardziej Prosty.

163

Taki, jak na maszty brane polskie sosny.

Żeby mi powiedział słowo jedno tylko — Synu.

l aby odszedł, l żeby zostawił bladą woń jaśminu."

PROŚCIE

Z pustymi oczyma podniesionymi ku górze, wyciągając przed siebie sztywne ramiona, posuwamy się ku przodowi niepewnymi krokami. Zderzamy się z podobnymi nam ślepcami, obijamy się o sprzęty, ściany, błądzimy wśród labiryntu uliczek myleni fałszywymi głosami, potykamy się o kamienie, brodzimy przez kałuże, rozdygotani, niepewni, smutni.

Ale czy nie przeczuwasz istnienia innego świata? Przecież doleciał do twoich uszu szum lasu. Przecież musnęło twoją twarz ciepło słońca. Uklęknij przy drodze, bo Jezus przechodzi i wołaj: „Jezusie, Synu Dawidów, zmiłuj się nade mną!" Usłyszy. Ale ty wołaj dalej: „Jezusie, Synu Dawidów, zmiłuj się nade mną!". Może cię będą uciszać, abyś dał spokój, bo to nie ma sensu. Nie przestawaj, tylko proś. Na pewno podejdzie i spyta: „Co chcesz, abym ci uczynił?" „Panie, abym przejrzał". Na pewno odpowie: „Niech ci się stanie, jakoś chciał".

l zobaczysz najpierw Jezusa, a potem ów inny świat — kolorowy, przestrzenny, prawdziwy.

165

ZESŁANIE

DUCHA ŚWIĘTEGO

ZEŚLĘ GO WAM

To nie tylko kiedyś na zgromadzonych w Wieczerniku zstąpił Duch Święty. On może zstąpić i na ciebie, tylko Go o to proś.

Niech cię oświeci, żebyś zrozumiał, czym jest dla ciebie każdy twój dobry czyn, czym jest dla ciebie każdy twój grzech. Niech zstąpi i pomoże ci wierzyć, modlić się, kochać Boga i bliźniego. Niech usunie smutek, a przyniesie ci radość życia: radość życia Prawdą.

Proś, a zstąpi i odmieni się twoje życie.

8 - Aby nie ustać...

NIE BÓJCIE SIĘ TEGO, KTO MOŻE CIAŁO ZATRACIĆ

Niepewność, strach, drżenie o swój los, rozpacz — to jest nasze codzienne kuszenie.

Duch Chrystusowy — to pokój, ufność, optymizm, pogoda; on sprawia, że jesteśmy w stanie w pełni żyć. Bo tylko wtedy jest się wolnym, gdy można ryzykować i gdy strata nie dotyczy rzeczy najważniejszych.

170

JEGO MATKA

Szła mając błękit nieba nad głowę, wokół zielone wzgórza i pył drogi pod stopami, ze swoim Dzieckiem na ręku. Po raz pierwszy oficjalnie, publicznie. Szczęście, uniesienie, które znają tylko matki.

Za chwilę Symeon przepowie Jej cierpienie. To będzie pierwszy ból, pierwszy miecz, który spadnie na Nią przez Syna. Potem przyjdą inne. Niezrozumiałe odezwanie się dwunastoletniego Człowieka: „Co jest, żeście mnie szukali, nie wiedzieliście, że w sprawach Ojca mego potrzeba, abym był?" — słowa, które zgasiły drżące od niepokoju i wyrzutu pytanie: „Synu, cóżeś nam uczynił?" A potem obce słowa, które tak trudno było przyjąć — w Kanie Galilejskiej: „Niewiasto, jeszcze nie przyszła godzina moja". Po raz ostatni „niewiasto" usłyszała — pod krzyżem.

Ale to jest Jej Syn. Ale mimo wszystko, chociażby zdarzyło się coś stokroć boleśniejszego, chociażby odszedł daleko bardziej — to jest Jej Syn. Ona jest Jego Matką.

171

RZEKŁ DO NIEJ: NIEWIASTO

Taka anielska, tak przebłogosławiona, że prawie już nieludzka, nierealna, nierzeczywista.

A była przecież prostym człowiekiem.

W spiekocie palestyńskiego słońca, w białej prostej sukni, przewiązanej sznurem, z chustę na głowJe. Znała dobrze drogę do źródła. Setki razy przemierzała ją z glinianym dzbanem.

Była w pełni człowiekiem.

Drobne kamyczki kłuły jej bose stopy. Jej ręce były spracowane obracaniem żaren, kopaniem zeschłej ziemi.

Poznała w pełni, co to są zawiedzione nadzieje, co znaczą słowa: „Myśli moje nie są myśli wasze, drogi moje nie są drogi wasze."

Gdy poczęła Chrystusa, gdy stało się w Niej faktem to, o czym marzyły wszystkie niewiasty żydowskie, całą swą duszą zwróciła się ku Temu, który w Niej zamieszkał. Ukochała Go wiosną swego dziewczęcego serca. O Nim myślała przy kopaniu, myciu naczyń, praniu. Jemu śpiewała. Nim się cieszyła.

Wiedziała, jaka będzie Jego przyszłość. Wiedziała, co Go czeka.

172

l wymarzyła sobie swoją rolę w Jego życiu: że gdy ludzie odwrócą się od Niego, ona będzie przystanią w Jego dalekich wędrówkach, odpocznieniem — będzie tym człowiekiem, który Go zrozumie najlepiej.

Rzeczywistość okazała się inna.

Pierwsza zapowiedź innego: zgubienie Jezusa. To nie było z Jej winy. Wyraźnie powiedziała: „Synu, cóżeś nam tak uczynił. Oto ojciec Twój i ja żałośnie szukaliśmy Ciebie". Usłyszała obcą odpowiedź: „Czy nie wiecie, że w sprawach Ojca mego potrzeba, abym był?" Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Ewangelista napisze później: „A oni nie zrozumieli słowa, które do nich mówił". Ujrzeli jakiś mur między Synem a nimi. On ma inny świat, do którego oni nawet nie docierają.

Trzydzieści lat; Jezus wychodzi z domu, aby nauczać.

Odszedł i nigdy nie wrócił. W Ewangeliach nie znajdujemy żadnej wzmianki o pobycie Jezusa w domu rodzinnym w czasie Jego trzyletniej pracy nauczycielskiej.

A Matka Najświętsza czekała. Może przyjdzie? Powinien przyjść. Przecież wie, że Ona czeka. A jeżeli nie przychodzi, to dlaczego?

Płynęły miesiące. Gromadziły się nad Jezusem chmury nienawiści faryzeuszów. Złe wieści dochodziły do Niej. Przynosili je mniej lub bardziej życzliwi ludzie. Przynosili również oszczerstwa rzucane przez faryzeuszów na Jezusa. Wrogowie szukają pretekstu, aby Go można było skazać na śmierć, a przynajmniej aresztować. Na całą Palestynę głośne są ich podchwytliwe pytania i zwycięskie odpowiedzi Jezusa.

173

Jak Ona pragnęła, by przyszedł, by odpoczął, żeby powiedział Jej o swoim życiu, a przynajmniej żeby przyszedł i już nawet nic nie mówił, tylko usiadł.

Ale Jezus nie przyszedł.

Wtedy Ona poszła do Niego.

Był w jakimś domu i prowadził dysputę z faryzeuszami.

Przyszli i powiedzieli, że Matka Jego czeka przed domem.

Ale Jezus nie wyszedł.

l wtedy chyba w Niej się coś otworzyło. Zrozumiała, że inna jest Jej droga. On nie chce mieć w Niej oparcia, odpocznienia w cierpieniu. Chce cierpieć sam. Chce sam wypić do dna kielich goryczy. Ona może tylko z boku obserwować i współczuć. Pan Bóg wyznaczył Jej inna drogę, nie tę, która sobie marzyła w młodości. Zrozumiała i przyjęła, chociaż Je to musiało wiele kosztować. Nie widzimy Jej już przy Jezusie u Annasza, Kajfasza, Piłata. Jeden raz spotkali się oczami w czasie drogi krzyżowej. Na koniec stanęła pod krzyżem i jeszcze wtedy usłyszała słowo, którego tak bardzo nie chciała: Niewiasto.

JEJ SYN

„Znowu idą". Drgnęła. A ci już się tłoczyli w drzwiach sionki rozgadane gromadą. Tężała wewnętrznie, gdy po złośliwych pozdrowieniach dla „matki wielkiego nauczyciela z Nazaretu" poczynali wypytywać o Jego życie. Co robił? A najważniejsze, co mówił? Była przerażona nienawiścią tych ludzi. Wiedziała, że trzeba jak najmniej mówić, a najlepiej milczeć. Oglądali bezlitosnymi oczami miejsce Jego pracy, przyglądali się Jego rzeczom, dzielili się dwuznacznymi uwagami, l przytaczali zdania z Jego nauk. l pienili się złością, l wygrażali pięściami przed Jej twarzą. Że Go tak wychowała. Że taką jest matką. A wreszcie namawiali, by wpłynęła na Niego, bo On nie zdaje sobie sprawy, co Mu grozi. Że szkoda Go, bo ma talent. Że mają Go w swych rękach. Ale z litości dla Niej nie chcą Go zniszczyć. A potem odchodzili. Pozostawała po nich głęboka cisza, tępy ból koło serca i pewność, że znowu przyjdą, że nie dadzą Jej spokoju. Potem przychodzili już po Niego. Z głębi snu wyrywało Ją dobijanie się. Otwarte oczy raził czerwony blask pochodni. Wpadali do izby. Jeden zo-

175

stawał przy Niej, inni przewracali mieszkanie i gdy, jak zawsze, nie znajdowali Go, pytali, gdzie jest? Nie chcieli uwierzyć, że naprawdę Go tu nie ma i od dawna Go tu nie było. l że Ona naprawdę nie wie, gdzie jest. Wychodzili obrzucając Ją obelgami. Może Pan Bóg nie dopuścił do tego, aby ktoś Ją uderzył.

Gdy szła uliczkami Nazaretu, tego Nazaretu, który po przemówieniu Jezusa w synagodze chciał Go zabić, dolatywały do Jej uszu szepty, uwagi, okrzyki. Natrętne spojrzenia chciały podnieść Jej powieki, ujrzeć strach, smutek czy gniew. Czuła się sama, otoczona pogardą. Poszła za Nim do Jerozolimy. Była blisko Niego, gdy konał. A potem znowu sama. l znowu podobne szepty i podobne spojrzenia. „To matka tego bandyty, ukrzyżowanego na Golgocie". „Tego cieśli z Nazaretu, który buntował naród żydowski."

Radość Zmartwychwstania zakłócało podglądanie i kuszenie. „Dlaczego nie idziesz na grób swego syna? Nie ma? Zmartwychwstał? Powiedz lepiej, gdzieście go ukryli?"

Może Pan Bóg nie dopuścił, żeby ktoś ze złorzeczących opluł Ją. A potem, potem prawie wszyscy apostołowie rozeszli się. Piotr i Jan prześladowani, wzywani przez sanhedryn, stale zagrożeni, prawie się nie pokazywali. Czasem tylko, gdy zmrok zapadał i można było niepostrzeżenie przemknąć uliczkami, przychodzili do Niej ci, którzy Go kochali, prosząc: „Opowiedz nam o Nim".

Skąd to wszystko wiemy? Gdzie to wszystko słyszeliśmy? Te kroki przed domem, dobijanie się do drzwi, wypytywanie o syna, krzyki,

176

bicie, maltretowanie? Dlaczego Ona jest nam tak bliska? Bo przeżyła to, co i nasze matki, l dlatego choć Zielna, Siewna, Gromniczna — to zawsze Częstochowska: z poważną twarzą i dwiema bliznami od uderzenia.

ZNALAZŁA GO

To było takie proste. Gdy przychodziłeś podrapany, posiniaczony, rozżalony, rozbeczany, wgramolić się jej na kolana i wtulić głowę i słuchać, jak jej serce bije. Serce, które na pewno kocha. Płacz przechodził w pochlipywanie. Odpływała gorycz. Było ci dobrze, tak dobrze, że aż zasypiałeś.

Potem przyszedł okres, gdy denerwowała cię jej dobroć. Nie mogłeś znosić jej milczenia i smutnego spojrzenia, gdy coś złego zrobiłeś. Niechby zrobiła awanturę, niechby krzyczała, a nawet zbiła.

Potem poszedłeś w świat. Z wielkimi planami i nadziejami, pełen wiary w ludzi. A teraz wracasz. Tak jak wtedy: rozżalony. Do niej. W pokoju jest cicho, czyściutko jak dawniej, matka pomiędzy starymi meblami krząta się ucieszona, żeś przyszedł. „Może się herbaty napijesz?" Napijesz się, bo to ci da okazję do zatrzymania się tu dłużej. Ona nie wie i nigdy nie będzie wiedzieć, jak ci tego powrotu było trzeba. Może później podejdzie i pocałuje twoją głowę, nie wiedząc jak bardzo na to czekałeś. Czujesz, jak odpływa twoja złość, niena-

178

wiść, rozgoryczenie, jak bierzesz w siebie światło, jej dobroć.

Przez te lata, które minęły, spiętrzyło się w tobie zło, stwardniałeś, skrzepłeś w egoizmie, stykając się z surowym światem.

Teraz w czasie nabożeństw majowych przychodzisz do Niej przez modlitwy, pieśni — obcujesz z Nią. Czujesz, jak odpływa od ciebie zło, jak bierzesz w siebie światło — Jej dobroć.

PRZYSZŁA DO NIEGO

Dla ojców naszych była częstochowską, kal-waryjską, piekarską, gidelską, ostrobramską.

Dla ojców naszych była Zielną, Siewną, Gromniczną.

Zostały po nich pieśni, legendy, obrazy, rzeźby przydrożne, ryngrafy rycerskie i szka-plerze.

My, nowe pokolenie, patrzymy z zażenowaniem na to przywiązanie ojców naszych do Matki Najświętszej.

Każdy dzień rozpoczynał się Godzinkami. Oparty był o trzy punkty: Anioł Pański rano, Anioł Pański w południe, Anioł Pański wieczorem. Kończył się wspólną Koronką całego domu. Gdy do tego dodać wszystkie święta maryjne w ciągu roku, maj z jego nabożeństwami, październik z różańcem i adwent z ro-ratami, to trudno się dziwić, że kult do Niej potrafił przemienić barbarzyńskie serca naszych przodków.

Oby weszła w nasze życie i przemieniła serca nasze nie mniej dzikie od serc naszych praojców.

180

RZEKŁ UCZNIOWI: OTO MATKA TWOJA

Jeżeli ci to przeszkadza, to nie mów „Królowo". Jeżeli cię to śmieszy, to nie mów „Dziewico". Jeżeli to ci nic nie mówi, to nie mów „Pani". Jeżeli nie rozumiesz, to nie mów „Naczynie poważne". Mów o Niej „Ona", albo po prostu „Maria". Jak chcesz. Byle była dla ciebie tym, czym być powinna: Matką.

181

BŁOGOSŁAWIONAŚ TY MIĘDZY NIEWIASTAMI

W Twoje święto uproś nam, Matko Najświętsza, abyśmy choć trochę tak wierzyli w Jezusa, choć trochę tak Mu ufali, choć trochę tak Go kochali — jak Ty. Uproś nam u Boga, abyśmy w duszy naszej choć trochę byli tak spokojni, choć trochę tak szczęśliwi — jak Ty.

182

BŁOGOSŁAWIONY OWOC ŻYWOTA TWEGO

W Niej składamy hołd tym kobietom, które część życia swojego oddały drugiemu człowiekowi: ciągi nieprzespanych nocy, dnie wypełnione gotowaniem kaszek i podgrzewaniem mleka, praniem pieluszek, drżeniem o każdy kaszel i każdy skok temperatury; w bezustannym załataniu, żeby ze wszystkim zdążyć; potem troska o każdy samodzielny krok małego człowieka, który zaczyna nieporadnie wchodzić w życie — mając w perspektywie samotność.

W Niej oddajemy hołd kobietom, które słowu „kocham" nadały najpełniejszy kształt.

183

RZEKŁ DO MATKI SWOJEJ: OTO SYN TWÓJ

W klasztorze św. Hildegardy umierała siostra Maria Bernarda, nosząca w świecie nazwisko Bernadetty Soubirous. To ta, której tylokrotnie ukazywała się Pani. Ale to było bardzo dawno. Po ostatnim widzeniu, w którym usłyszała, że Jej już nigdy więcej na ziemi nie zobaczy, przyszedł okres nieutulonej tęsknoty. Od siedmiu lat trwająca gruźlica kości, przy coraz cięższych stanach astmy, wyniszczyła ją. Siostry zakonne otoczyły jej łóżko. Zbliżał się koniec. Bladą twarz napiętnowaną cierpieniem powoli pokrywał cień śmierci. Coraz rzadsze oddechy i coraz delikatniejsze, l w momencie, kiedy zgromadzeni byli przekonani, że zgon już nastąpił, ona nagle uniosła się do pozycji półsiedzącej, otworzyła szeroko oczy, twarz jej rozjaśniała szczęściem — tak, jakby kogoś ukochanego ujrzała. Krzyknęła tylko jedno słowo: „j'aime" — kocham, opadła na poduszkę i skonała. Mówią, że to Najświętsza Maryja Panna ukazała się jej w ostatniej chwili życia.

„Czy ty kochasz Najświętszą Maryję Pannę?" — spytał mistrz nowicjatu św. Stanisła-

184

wa Kostkę, gdy przechodzili przez podwórko kolegium.

„Czy ja Ją kocham? — podniósł wielkie oczy na wychowawcę — przecież to moja Matka".

Czy ty kochasz Najświętszą Maryję Pannę?

MATKA JEZUSA

Najpiękniejsza. A przy tym taka człowiecza, taka prosta, taka macierzyńska, serdeczna. Nie przeraża ogromem. Nie odpycha sprawiedliwością. Jest nam bliska. Z taką miłością uśmiecha się. Do kogo? Do Jezusa, którego trzyma na rękach.

Po maju idzie czerwiec.

Naucz nas, Święta Maryjo, kochać Jezusa.

186

W IMIĘ OJCA l SYNA i DUCHA

ŚWIĘTEGO

On stworzył świat, On stworzył każdego z nas.

On wyznaczył każdemu początek i koniec.

On wytyczył krętą ścieżkę każdego życia.

On jest w pięknie świata i rzeczy ręką ludzką robionych.

On jest prawdą świata, odkrywaną przez nas.

On jest wartością każdej sprawy.

On stał się człowiekiem i umarł za nas na krzyżu.

On dał nam łaskę uczestniczenia w swoim Bóstwie i swojej Ofierze.

On jest przy początku każdego dobrego czynu, każdej naszej dobrej myśli i słowa.

On nam towarzyszy przez całe życie, i gdy wstajemy, i gdy kładziemy się spać.

On — Bóg w Trójcy Świętej Jedyny.

187

SYN CZŁOWIECZY

Twoja religijność: tu chodzi o twój całkiem osobisty kontakt z Jezusem. Chodzi o to, żebyś codziennie, wciąż na nowo, chciał wychodzić ze swojej nieobecności, ze swojej obojętności; więcej: ze swojej pozycji przyjaznego obserwatora; więcej: z pozycji człowieka, który na zasadzie przyzwyczajenia albo sympatii, albo obowiązku, zachowuje w domu zwyczaje katolickie, albo nawet uczestniczy we Mszach świętych czy odmawia codzienne modlitwy. Chodzi o to, żebyś mówił do Boga: „TY".

188

WSZEDŁ DO ŚWIĄTYNI, ABY SIĘ MODLIĆ

Nie bój się zwracać do Boga wtedy, gdy nie jesteś w kościele, a przynajmniej na klęczkach. Nie bój się zwracać do Boga, gdy już leżysz w łóżku i przypominasz sobie, że znowu nie mówiłeś wieczornego pacierza, bo zapomniałeś albo uznałeś się za wystarczająco zmęczonego. Nie bój się zwracać do Boga, gdy idziesz czy jedziesz do swoich zajęć i przypominasz sobie, że jak zwykle nie odmówiłeś rannego pacierza, bo nie było już czasu, albo po prostu dlatego, że ci się nie chciało. Nie bój się zwracać do Boga, gdy jesteś świadom popełnionego grzechu, nie bój się nawet wtedy, gdy zdajesz sobie sprawę, że grzech twój nie jest wyjątkiem, że trwasz w nim od dawna i nie ma widoków na to, abyś w najbliższym czasie mógł to zmienić.

189

A GDY SIĘ MODLIĆ BĘDZIECIE

Wejść w rozmowę, to znaczy wystawić na próbę swoje dotychczasowe stanowisko: zgodzić się na to, że — być może — zostanie ono potwierdzone, że hierarchia wartości zostanie jeszcze bardziej wzmocniona, a poglądy pogłębione; ale wejść w rozmowę, to znaczy również zdecydować się na ryzyko: że trzeba będzie ustąpić z zajmowanych pozycji, zrezygnować z głoszonych poglądów, dokonać przesunięć w hierarchii wartości, zmienić sposób patrzenia na siebie i innych.

Wejść w rozmowę, to znaczy, że może trzeba będzie przyjąć za swoje coś, co dotąd było mi obce. A może nawet — że trzeba będzie stać się innym człowiekiem.

Modlitwa jest rozmową z Bogiem.

190

NAUCZ NAS MODLIĆ SIĘ

Można przez wiele lat chodzić w niedzielę do kościoła i codziennie odmawiać pacierz rano i wieczorem i ani przez chwilę się nie modlić. Modlitwa jest usunięciem muru obcości między człowiekiem a Bogiem. Jest odszukaniem: W samotności — Przyjaciela. W grzeszności — przebaczającego spojrzenia. W prze-mijalności — wiecznego trwania. W codziennych prostych czynnościach — wartości wiecznych. W cierpieniu — odkupienia.

191

MÓDLCIE SIĘ

Nie wynajdziesz dla swego dziecka lekarstwa na raka. Nie osłonisz przed samotnością. Nie uratujesz od rozpaczy. Naucz je żyć z Bogiem. Aby razem z Nim było na spacerze i w szkole, aby razem z Nim oceniało życie: pracę, rozrywki, politykę, książki, ludzi i samego siebie.

Szkołą jest modlitwa. Trzeba więc z jak największą uwagą, z wczuciem się w psychikę dziecięcą dobierać słowa najprostsze, albo je razem z nim układać. Trzeba w miarę rozwoju umysłowego pogłębiać przeżycia religijne młodego człowieka.

Nie wynajdziesz sobie lekarstwa na raka. Nie osłonisz się przed samotnością. Nie uratujesz się od rozpaczy. Naucz się żyć z Bogiem.

192

JAM JEST CHLEB ŻYWY

Pierwsza Komunia święta dzieci. — Już wcześniej krawiec i seria przymiarek. A potem kupowanie podkolanówek, białych bucików, wstążek. W przeddzień Spowiedzi świętej przychodzi dzieciak z głową obwiązaną kolorowymi chustkami, aby jako tako przykryć węzełki papilotów. W sam dzień Komunii świętej dziecko budzą o szóstej, czasem o piątej. Czesanie, ubieranie, naciąganie, ostatnie wskazówki: „Uważaj, żebyś nie przydeptała, uważaj, jak idziesz, bo się pochlapiesz błotem, żebyś się świecą nie oblała", potem taksówka — znowu trzeba uważać, żeby się nie pomiąć. Przyjazd na miejsce. Ciągłe zbiórki, wieczne ustawianie, szarpanie dzieckiem na lewo i prawo. Wejście do kościoła, przemówienie księdza proboszcza, którego zupełnie nie słychać, potem śpiewy, orkiestry, organy.

Tak trudno ujrzeć Jezusa.

9 - Aby nie ustać... .• QO

NA KRZYŻU

Przychodzą na nas dni, kiedy trudno się modlić. Męczymy się podczas pacierza, kościół nas odpycha, nie potrafimy się skupić przed Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Msze święte wydają się skomplikowaną ceremonią. Wtedy wypełzają wątpliwości co do prawd religijnych dotąd dla nas najprostszych. Pojawiają się pytania o dobroć Bożą, o sprawiedliwość na ziemi. Pan Bóg oddala się tak bardzo, że prawie przestaje istnieć.

Nie myśl, że to zdarzyło się tobie pierwszemu; to jest próba, która dotyka każdego człowieka, która dotknęła nawet Chrystusa.

Żebyś wtedy nie bał się mówić tak jak On: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił..."

194

W DZIEŃ ŚWIĘTY

Odłożone narzędzia, wyłączone maszyny, przykryte deski rysownic, ciche hale fabryczne, puste pokoje biurowe, bezczynne telefony.

Nie jesteśmy po to tylko, aby wykonywać plany i wypełniać normy. Nie jesteśmy po to tylko, aby pracować fizycznie i umysłowo, pisać, liczyć, załatwiać, kupować, prać, sprzątać, spieszyć się.

195

DZIEŃ PAŃSKI

Czas dzielimy dzisiaj tak, jak go dzielił człowiek pierwotny: na kwadry księżycowe trwające siedem dni. Po sześciu dniach pracy ludzkość jeden dzień odpoczywa. A ściślej: pierwszy dzień tygodnia jest wolny od pracy, po nim biegnie sześć dni roboczych. Tak rozumieli tydzień nasi przodkowie. Panu Bogu trzeba oddać pierwocinę z lasów, pastwisk i pól na znak, że wszystko w Nim ma początek, że On jest Panem wszystkiego — Panu Bogu trzeba oddać coś więcej: cząstkę samego siebie — swój czas przeznaczony na pracę. Tak jak tamte pierwociny: zwierzęta upolowane, wyhodowane, zbiory pól — tak w pierwszy dzień tygodnia dla Niego należy się wstrzymać od pracy.

Dla wielu niedziela pozostała tylko dniem wolnym od pracy, jednym z praw człowieka. Dla nas niech zachowa pełną treść: niech będzie ofiarą naszego życia złożoną Bogu.

196

NA MOJĄ PAMIĄTKĘ

Co to jest Msza św.? To nie jest odtwarzanie filmu nakręconego w czasie Męki. W takim wypadku obserwowalibyśmy fakt, który się stał. Msza św. to uobecnienie Męki Pana Jezusa. Tu tkwi tajemnica Mszy św., której w pełni nie potrafimy nigdy zrozumieć. To jest jej cud. Mówiąc obrazowo, w czasie Podniesienia czas cofa się do momentu, gdy Pan Jezus umierał na krzyżu.

197

DAR TWÓJ

Pomyśl: za co chcemy osiągnąć Boga? Za co chcemy otrzymać szczęście wieczne, które jest przecież szczęściem nadprzyrodzonym? Za dwie minuty wieczornego i rannego paciorka? Za drogę do pracy? Za zliczanie kolumn cyfr? Za ucieranie nosa dzieciom? Za tych kilkadziesiąt lat troski najpowszedniejszej, chociażby spełnianej jak najsumienniej?

Tak, bo przez życie bezinteresowne dosięgamy Tego, który stoi na końcu każdego Zachwytu, Troski, Miłości, Żalu. Jednoczymy się z Tym, który jest Sprawiedliwością, Porządkiem, Miłosierdziem — który jest Bogiem samym.

198

GDY PRZYJDZIESZ DO OŁTARZA

Wszystkim nam bardzo zależy na jak najlepszej liturgii Mszy świętej: żeby celebrans sprawował pobożnie swoje czynności, żeby modlił się językiem zrozumiałym i ubrany był w piękne szaty — i żeby wszystko w kościele pomagało dobrze uczestniczyć w świętych obrzędach.

Ale musisz zdawać sobie sprawę, że to nie jest najważniejsze. Istotne jest to, żeby za liturgicznym twoim uczestnictwem w Ofierze Chrystusa stała ofiara twojego chrześcijańskiego życia — czyn twojej miłości. Inaczej Msza święta będzie dla ciebie ceremonią bez wielkiego znaczenia. Inaczej wkrótce przestaniesz widzieć sens niedzielnego chodzenia do kościoła.

199

WZIĄŁ CHLEB W RĘCE SWOJE

On został z nami nie po to, żeby nasz dzień powszedni przemienić w świąteczny.

On został z nami w Znaku Męki: jako ten zdradzony przez przyjaciela, lękający się śmierci aż do krwawego potu, biczowany, cierniem koronowany, osądzony na śmierć, upadający pod krzyżem, ukrzyżowany — ale nieugięty.

On został z nami w Znaku Dnia Codziennego: chleba, żebyśmy mieli siłę nieść swój codzienny krzyż i nie załamać się, nie cofnąć, nie zaprzeć — mimo zmęczenia, zdrad i prześladowania. Żebyśmy mieli siłę dźwigać się z upadku i iść dalej.

200

DOM MÓJ

Pod słowem „kościół" rozumieć trzeba przede wszystkim nie dom modlitwy, ale dom Boga. Do kościoła przychodzić ci wolno nie tylko wtedy, gdy chcesz się pomodlić. Zdarzają się takie dni, a nawet długie tygodnie, gdy jesteś zmęczony, rozbity, bardzo smutny, gdy sama myśl o modlitwie cię przeraża.

Wtedy również wolno ci wejść do kościoła, gdzie możesz trwać przed twoim Bogiem.

20t

MIEJ MNIE ZA WYMÓWIONEGO

Jesteśmy przyzwyczajeni do działania z pobudek ekonomicznych. Od samego rana, „bo pensja, bo stanowisko, bo opłaca się". Jesteśmy przyzwyczajeni do ulegania wpływowi społeczności, kieruje nami jej rytm. To jest wygodne, zwalnia od trudu zajęcia własnej pozycji, od brania odpowiedzialności.

Akty religijne nie niosę doraźnych, namacalnych korzyści, a wymagają osobistego zaangażowania, zajmowania pozycji i brania odpowiedzialności. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Unikamy.

202

ABY NIE USTALI W DRODZE

Zapomnieć o sobie, poświęcać się dla drugich w pracy zawodowej, w codziennym kontakcie z ludźmi. Zawsze.

A jeżeli z biegiem lat miłość zacznie ciążyć?

Młodość jest rozrzutna, nie liczy się; sądzi, że studnia energii życia jest bez dna. Wiek dojrzały oblicza, chce zabezpieczenia, gwarancji, zapłaty, wdzięczności.

A jeżeli jeszcze za miłość otrzymasz lekceważenie, obmowę? Jeśli cię posadzą, wypaczę twoje najczystsze intencje, skrytykują, wyśmieją?

Żeby ci ludzie nie zbrzydli.

Żeby ci nie zbrzydła twoja praca.

Żebyś się nie zniechęcił.

Żebyś się nie zapiekł.

Żebyś niecierpliwie nie czekał na wdzięczność, sprawiedliwość, uznanie.

Żeby to nie było dla ciebie ważne.

Czy już wiesz, dlaczego powinieneś przyjmować Najświętszy Sakrament?

203

SZEDŁ PRZEZ CAŁĄ KRAINĘ

Procesja Bożego Ciała. Jeżeli wypadł ci mecz w tym czasie, to nie idź. Niech raz bez ciebie wygrają albo przegrają. Jeżeli umówiłaś się ze swoim chłopcem, to przyjdźcie razem. Gdy planowałaś z mężem i dziećmi iść na spacer, to będziesz miała najpiękniejszy spacer w roku — z Jezusem.

Chciałbym, żeby Pan Jezus przeszedł dzisiaj wszystkimi ulicami naszej parafii. Chciałbym, żeby przeszedł ulicami wszystkich miast i wsi, i żeby uświęcił bruki, asfalty, betony, polne drogi, chodniki, samochody, autobusy, tramwaje. Chciałbym, by się zatrzymał na chwilę nie tylko w czterech miejscach parafii przy czterech ołtarzach, ale żeby wchodził do mieszkań — jak wtedy, jak przed dwoma tysiącami lat.

204

PRZYSZEDŁ DO SWOICH

Siedziałeś przy stole czytając gazetę, gdy wpadł przyjaciel z okrzykiem, że Pan Jezus chodzi po mieście! Wstrząsnąłeś się wewnętrznie: „Co ty opowiadasz?" Wyjrzałeś: ulica była niezwykle ożywiona, z chodników strumień ludzi wylewał się na jezdnię, samochody z trudem torowały sobie drogę. Porwałeś marynarkę i wybiegłeś. Zmieszałeś się z tłumem. Im bliżej rynku, tym większe masy ludzi. Tłum gęstniał, poruszałeś się coraz wolniej, aż wreszcie musiałeś stanąć.

Gdybyś przylepiony kurczowo do ściany kamienicy, wspinając się na jakiś kamień, miał to szczęście i zobaczył Go z daleka... Gdybyś miał to szczęście, że On podszedłby do ciebie całkiem blisko, popatrzył ci w oczy, położył rękę na ramieniu... Wystarczyłoby ci to do końca życia. Śmierć byłaby dla ciebie czymś bardzo prostym: powtórnym spotkaniem.

Czy naprawdę wierzysz w obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie?

205

JAM JEST ŹRÓDŁO WODY ŻYWEJ

Nie może nam stanąć na drodze do Jezusa ksiądz. Nie może wyrosnąć na autorytet obok Niego — Jezusa Chrystusa — nawet najmądrzejszy ksiądz. Nie może stać się przedmiotem uwielbienia obok Niego żaden, nawet najświętszy ksiądz. Wtedy to już nie jest chrześcijaństwo.

Nie przychodzimy do kościoła wysłuchiwać w kazaniach prywatnych poglądów jakiegoś człowieka, ale aby usłyszeć, co dzisiaj głosi Jezus.

Nie przychodzimy do księdza dobrze spowiadającego, ale do Niego, aby nam odpuścił grzechy, tak jak w Ostatnim Namaszczeniu On przyjdzie jako dobry Samarytanin, aby nam pomóc w ostatniej godzinie.

206

POCHODNIE GOREJĄCE W RĘKACH

WASZYCH

Już minął rok od twojej Pierwszej Komunii Świętej, minęło już dziesięć lat, już dwadzieścia. Gdyby był zwyczaj zbierania się uczestników tej uroczystości w jej rocznicę, to tak jak we wszystkie rocznice kogoś by zawsze brakowało. „Bo sukienka się poplamiła i mamusia nie zdążyła uprasować". Potem: „Trzeba było zostać przy dziecku". Potem coraz częściej: „Jak to, nie wiedziałeś? Przecież w tamtym roku umarł".

W niektórych okolicach w dniu Pierwszej Komunii Świętej dzieci oddają świece, które trzymały podczas uroczystości — symbol swego życia — aby potem paliły się na ołtarzu. Nie w stajni, nie w piwnicy, nie na strychu, ale właśnie na ołtarzu.

Świece od Pierwszej Komunii Świętej — symbol życia.

Czy w twojej parafii był też taki zwyczaj?

207

SŁUDZY GOSPODARZA

Jeżeli będzie chodził w kapeluszu, powiedzą: „kto dzisiaj jeszcze chodzi w kapeluszu", jeżeli włoży beret: „choruje na nowoczesność". Jeżeli będzie miał przyzwoitą sutannę i buty: „popatrz, jaki elegancik", jeżeli będzie nosił sutannę połataną i buty byle jakie: „udaje biedaka". Jeżeli będzie zdrowo wyglądał: „temu to dobrze", jeżeli będzie chudy: „podejrzane życie prowadzi". Jeżeli będzie uśmiechał się do dzieci, dorosłych i w ogóle do świata: „wygłupia się", jeżeli będzie chodził smutny: „odstrasza ludzi od religii Chrystusowej". Jeżeli będzie chodził zawsze w sutannie: „inni księża też są pobożni, a chodzą na cywila, a on udaje pobożnego", jeżeli będzie chodził w garniturze: „sutanna mu ciąży". Jeżeli będzie zorientowany w zagadnieniach współczesnych: „minął się z powołaniem, powinien zostać (zależnie od okoliczności) szoferem, przedsiębiorcą handlowym, ekspertem damskiej mody", jeżeli nie będzie się orientował: „nie zna życia". Jeżeli będzie w kazaniach poruszał tematy ogólne, powiedzą, że jest nieżyciowy, jeżeli będzie wchodził w szczegóły,

208

obrażą się na niego po kolei: rodzice, młodzież, nauczyciele, lekarze, zarzucając, że wtrąca się w ich sprawy. Jeżeli będzie w chorobie leczył się: „mówi o niebie, a boi się umrzeć", jeżeli nie będzie się leczył: „uczy, że trzeba szanować zdrowie, a sam tego nie robi". Jeżeli będzie Mszę św. odprawiał powoli: „wystać nie można", jeżeli szybko: „spieszy mu się". Jeżeli będzie mówił kazania długie, powiedzą: „nudzi", jeżeli krótkie: „nie chciało mu się przygotować".

l źle byłoby, gdyby nic nie mówili. Dobrze, że tak jest. To świadczy, że ludziom zależy na księżach.

PROSZĘ CIĘ

To Ty sprawiasz, że jesteśmy niespokojni, że jesteśmy niezadowoleni z siebie, że Cię szukamy, l niech tak będzie. Ale prosimy Cię, daj nam trochę radości: radości kupca po znalezieniu upragnionej perły; radości kobiety, która odzyskała zagubioną drachmę; radości syna marnotrawnego, który wrócił do ojca.

210

KOŚCIÓŁ MÓJ

Wszystko, czym Kościół jest albo co go stanowi: sakramenty z Eucharystią; liturgia z najrozmaitszymi nabożeństwami, obrzędami, procesjami, święceniami — w rytmie roku liturgicznego od Adwentu po Zesłanie Ducha Świętego; hierarchia począwszy od wikariuszów poprzez prałatów, kardynałów, aż po papieża; to, co nazywamy nauczaniem Kościoła, z prostym kazaniem i dociekliwymi analizami teologów włącznie; sztuka kościelna w całym bogactwie muzyki, paramentów, naczyń, architektury, malarstwa, witrażownictwa, rzeźby, wystroju kościołów — wszystko, czym kościół jest albo co go stanowi — ma tylko jeden cel: abyś więcej wierzył, abyś więcej ufał, abyś więcej kochał.

211

KTO CHCE IŚĆ ZA MNĄ

Droga wielkich ludzi wydaje się nam prostą, białą smugą, l to nas deprymuje; szczególnie gdy patrzymy na swoje życie — pełne błądzeń, upadków, powrotów, ślepych uliczek.

Droga wielkich ludzi wydaje się nam jasną plamą słońca. Ale to jest złudzenie. Gdy się jej przyjrzymy z bliska, jest pełna błądzeń, upadków, powrotów, ślepych uliczek.

Tylko że na niej więcej jest niż u nas cierpliwości w podnoszeniu się z upadków, wytrwałości w szukaniu własnego kształtu, konsekwencji w dążeniu do wyznaczonych celów.

212

SPRZEDAJ WSZYSTKO, CO MASZ, l PÓJDŹ ZA MNĄ

Twoje życie może być wspaniałe.

W tych konkretnych warunkach, w tej konstelacji politycznej, w tym układzie społecznym i gospodarczym, w twojej konkretnej sytuacji rodzinnej — twoje życie może być wspaniałe.

Ale tylko wtedy, jeśli wobec swego życia pozostaniesz wolny. Gdy żadna rzecz nie urośnie do tak gigantycznych rozmiarów, że ci zasłoni ciebie. Gdy żadna rzecz — niezależnie od tego, czy to będzie twoja praca zawodowa, sprawa mieszkania, tytułu, stanowiska czy jakaś osoba — nie urośnie do tak gigantycznych rozmiarów, że aż stanie się tobą.

213

OGIEŃ NIE SPALI

Nie potrafisz zgromadzić wszystkiego, co chciałbyś mieć, a nawet gdybyś potrafił, to powiedz: po co?

Nie może ci chodzić o to, żebyś coraz więcej miał, ale masz starać się o to, abyś coraz bardziej był. Każda rzecz, które masz, sama w sobie nie ma sensu; musi tobie służyć. Służy, jeżeli pomaga ci stawać się — stawać się coraz bardziej człowiekiem.

214

ABYŚCIE SPRAWIEDLIWOŚCI WASZEJ NIE CZYNILI PRZED LUDŹMI

Pracuj, odmawiaj, mów, zaprzeczaj, uśmiechaj się lub bądź obojętny tylko wtedy, gdy uważasz, że tak powinieneś postąpić dla dobra, które ten czyn niesie — wtedy jesteś osobą.

Jeżeli w twoim postępowaniu argumentem jest nagroda, strach, pochwała, opinia środowiska, to znaczy, że jesteś tylko jednostką kierowaną automatyzmem bodźców zewnętrznych.

215

NIECH MOWA WASZA BĘDZIE: TAK — TAK; NIE — NIE

Nie kłam. Nie rób min poważnych ani smutnych, ani mądrych, ani groźnych. Oducz się fałszywych gestów. Bo życie stanie się dla ciebie nieznośne.

Bądź wolny. To jest osiągnięcie większe niż korzystne kontakty, komfort mieszkaniowy, sukcesy życiowe, które mógłbyś zdobyć za cenę swojej wolności.

216

COŚCIE WYSZLI WIDZIEĆ, TRZCINĘ CHWIEJĄCĄ SIĘ OD WIATRU?

Być rzeczą — to dawać się kształtować, ulegać: światu, ludziom, sobie.

Być człowiekiem — to stawić czoło: sobie, ludziom, światu. Przełamywać swoją nieśmiałość, strach, lenistwo, niechęć do wysiłku, do myślenia, do osądzania, do wyłamywania się, do zajmowania pozycji.

Człowiekiem stajesz się dopiero przez wolny czyn.

10 - Aby nie ustać Ol T

NIE MÓWCIE

Nie zakładaj, że jesteś uczniem, artystą, żoną, profesorem, księdzem, kierowcą. Nie zakładaj, że jesteś katolikiem. Nie zakładaj, że jesteś człowiekiem. To jest nie tylko twój stan, to przede wszystkim wezwanie. Stajesz się uczniem, mężem, aktorem, zakonnikiem, inżynierem; stajesz się katolikiem; stajesz się człowiekiem — przez kolejny swój czyn. Albo przez ten czyn stan swój zdradzasz.

218

NIE MOŻECIE BOGU SŁUŻYĆ l MAMONIE

Nie sprzedawaj się za mamonę. Nie sprzedawaj swoich najczulszych przeżyć, największych tajemnic, najgłębszych przekonań; nie sprzedawaj przyjaciół — za mamonę powodzenia, uznania, podziwu, stanowiska, pieniędzy.

Bo w końcu się okaże, żeś nic nie zyskał — żeś wszystko stracił.

219

JEDNI DRUGICH BRZEMIONA NOŚCIE

Chociaż ci trudno będzie się z tym pogodzić, to musisz przyjąć, że nie tylko są ludzie, których ty nie znosisz, ale są także tacy, którzy ciebie nie darzą sympatią. Nie tylko ty masz wokół siebie ludzi, których uważasz za płytkich, ale są tacy, u których ty masz opinię ograniczonego. Nie tylko ty znasz ludzi, do których czujesz wstręt, ale są tacy, którzy ciebie panicznie unikają. Nie tylko ty możesz wskazać ludzi, których oceniasz jako niemoralnych, ale są tacy, którzy mają głębokie przekonanie o twojej nieuczciwości.

l co najsmutniejsze: oni przynajmniej częściowo mają rację.

220

BĄDŹCIE DOSKONAŁYMI

To była też pokusa — pokusa świętości. Gdy nam się zdawało, że życie nasze może być jedną wielką świetlistą smugą.

Dopiero potem okazało się, że do naszej rzeczywistości nie można dobrać klucza, że nie można znaleźć równania, które by prowadziło do rozwiązania niewiadomych, że ciągle kręcimy się wśród tych samych upadków. — l wtedy przyszła rezygnacja.

Ale jest w nas pragnienie wielkości. Jest strach, żeby życie nie przeszło obok. Żebyśmy nie poprzestali na pospolitości.

Oby ta iskra rozgorzała jak płomień.

221

DLA KTÓREGO WSZYSTKO, CO JEST — ISTNIEJE

Nie myśl, że znajomi wciąż o tobie rozmawiają. To nieprawda, że na twój temat ciągle dyskutują przełożeni. Nie łudź się, że jesteś przedmiotem aż takiego zainteresowania.

Ludzie po prostu cię nie widzą. Nie istniejesz dla nich. Przelotnie cię zauważają ci, którym jesteś potrzebny. Od czasu do czasu spostrzegają ci, którzy cię nie lubią.

Istniejesz tylko dla przyjaciół, choć też w ograniczonym zakresie. Ale to jest i tak bardzo wiele.

222

NIE WIEDZĄ, CO CZYNIĄ

Krzywdzą cię nie tylko ci, którzy cię nienawidzą — tych jest najmniej. Krzywdzą cię przede wszystkim ci, których ani ty nie znasz, ani którzy ciebie nie znają. Krzywdzą cię znajomi, przyjaciele — pełni najlepszej wiary, że działają dla twego dobra. A jest tak dlatego, że nikt z ludzi nie wie naprawdę, co może być dla ciebie szczęściem lub co może dla ciebie szczęściem nie być — nawet ty sam.

223

CHWAŁA WASZA

Nie uprawiaj własnej apologetyki. Nie usiłuj usprawiedliwiać wszystkich swoich błędów. Nie tłumacz się. Nie szukaj uznania. Nie staraj się wykazywać, jak byłeś potrzebny, nie staraj się udowadniać, jak wielkie oddałeś usługi. Nie tylko dlatego, że to jest obrzydliwe, ale że to po prostu nikogo nie interesuje.

224

KTO STARA SIĘ ZACHOWAĆ ŻYCIE SWOJE, STRACI JE

Nie wpatruj się w siebie: ani w swoją przeszłość, ani w przyszłość, ani w swoje powodzenia, ani w klęski, ani w swoja młodość, ani w starość, bo ogarnie cię obłędny strach, rozpacz. Trzeba przekroczyć krąg własnego „ja" przez zaangażowanie, poświęcenie, miłość, ufność, wiarę.

To jest droga prawdziwych artystów, prawdziwych rodziców, prawdziwych działaczy, prawdziwych twórców, prawdziwych chrześcijan — prawdziwych ludzi.

225

OJCIEC WASZ NIEBIESKI WIE...

Nie wolno ci uwierzyć w to, że jesteś nieinteligentny, a tylko przez przypadek nie wszyscy o tym wiedzą; że jesteś podły, a tylko niektórzy zdążyli się o tym przekonać; że jesteś brzydki, a tylko rozmaitymi zabiegami udaje ci się to ukryć; że jesteś niezaradny, a tylko przypadkiem utrzymujesz się na powierzchni życia; że jesteś za stary, bo masz już aż piętnaście lat albo aż lat osiemdziesiąt. Nie wmawiaj sobie tego sam i nie daj sobie tego wmówić niepowodzeniom, które cię spotykają. Nie obrzydzaj sobie samego siebie, nie gardź sobą. To nie jest pokora, to jest brak godności osobistej.

226

A ON RZEKŁ: TYŚ POWIEDZIAŁ

„Odwaga była potrzebna, gdy smoki zamieszkiwały jaskinie, gdy w niedostępnych borach kryły się czarownice, a na przejeżdżających czyhali zbóje z maczugami. Odwaga była potrzebna, by zatrzasnąć przyłbicę i oko w oko zmierzyć się w szrankach «na miecze alibo topory ».

Dzisiaj smoków nie ma. Przez lasy prowadzą asfaltowe szosy. Milicja pilnuje porządku i bezpieczeństwa. Odwagę można odłożyć wraz z szyszakiem i husarskimi skrzydłami do muzeum. Odwaga to cnota dziś anachroniczna."

Czyżby więc naprawdę odwaga nie była dziś potrzebna? A więc nie ma strachu? Urzędnik nie boi się kierownika, a kierownik dyrektora, dyrektor zaś inspekcji ze stolicy? Uczeń — profesora, student — asystenta, kolega — kolegi, a sąsiadka — sąsiadki?

Nie boisz się? To dlaczego się tak uśmiechasz, przytakujesz, kłaniasz, gorąco zapewniasz, czemu się tak ślinisz? A potem, za plecami, wybuchasz złością, odgrażasz się, obiecujesz zemstę, wywlekasz brudy, zdradzasz

227

osobiste tajemnicę, cieszysz się z niepowodzeń, przejaskrawiasz fakty, mówisz nieprawdę — gryziesz milczkiem.

Podnieś głowę, popatrz w oczy, zaatakuj po ludzku: powiedz prawdę, którą powinieneś powiedzieć. Chociaż będziesz drżał, chociaż będziesz się -pocił ze strachu. Zachowaj się tak, żebyś potem nie miał obrzydzenia do siebie.

JEŚLI SIĘ NIE STANIECIE JAKO DZIECI

Spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie: ile w tobie pozostało jeszcze z dziecka? Czy potrafisz cieszyć się drobiazgami: że słońce zaświeciło, że nowy dom postawili, że ktoś był dla kogoś uprzejmy? Bo tylko wtedy dostrzeżesz dobro w drugim człowieku, potrafisz przeżyć zachwyt, bez którego nie ma miłości.

229

POSYŁAM DO WAS PROROKÓW, A WY ICH KAMIENUJECIE

Nie potrafimy znieść wielkości. Im większe prawdy, tym więcej herezji, fałszu; im większy człowiek, tym więcej wokół niego oszustów, szalbierzy; im większa miłość, tym większa przeciw niej nienawiść; im większe poświęcenie, bezinteresowność, tym więcej plotek, oszczerstw; im większe szczęście, tym więcej grozi mu tragedii, rozpaczy.

Wiedz o tym. l strzeż swego szczęścia. Strzeż swojej bezinteresowności, prawdy, swojej miłości. Aby ci jej nie wydarli, nie zbru-kali, nie zbezcześcili.

230

W SKRYTOŚCI

Dopiero wtedy możesz poznać, kto jest kto, gdy powstanie luka w normalnym biegu rzeczy i gdy za cenę jakiejś nieuczciwości można coś zyskać, przy czym wszystko wskazuje na to, że nikt się o tym fakcie nie dowie.

Tylko wtedy możesz się przekonać, w jakiej mierze jesteś człowiekiem, jeżeli znajdziesz się w takiej sytuacji.

231

JAKĄ MIARĄ MIERZYSZ

Na tyle przeżyjesz Paryż, na ile cię stać. Powiesz potem, że jest piękny albo brzydki, wspaniały albo płaski, święty albo zepsuty. Na tyle przeżyjesz Rzym, Warszawę, Kraków — na tyle przeżyjesz całe swoje życie. A potem powiedzą o tobie, że byłeś wielki albo mały, głęboki albo płytki, święty albo egoista.

232

POCZĄŁ SIĘ LĘKAĆ

Każdy człowiek boi się, nie tylko ty.

Nawet najmędrszy, nawet najbardziej pewny siebie, nawet najpiękniejsza — zna swoje braki.

Każdy człowiek boi się swojej kompromitacji, nie tylko ty.

l przed każdym, nie tylko przed tobą, stoi droga przełamywania własnej głupoty, nieśmiałości, tchórzostwa. Chociażby ci się zdawało, że nigdy nie potrafisz tego zrozumieć, że nigdy się tego nie nauczysz.

233

KIM JESTEŚ?

Załatwiaj wszystko, o ile to możliwe, na bieżąco. Nie odkładaj przeprowadzenia koniecznych rozmów, sprecyzowania swego stanowiska, powzięcia ważnej decyzji. Bo wcześniej czy później zagrożą ci w sytuacji, która będzie dla ciebie jeszcze mniej korzystna niż obecnie.

Staraj się dookreślać. Strzeż się półtonów, półświateł, półcieni, unikaj dwuznacznych sytuacji, niedopowiedzeń. Bo inaczej nagromadzi się tyle niejasności i nieporządku, że sam przestaniesz wiedzieć, kim jesteś i kim są ludzie, którzy cię otaczają. A wtedy życie stanie się nieznośne.

234

l ŻYĆ BĘDZIECIE

Jak długo zależy ci na kimś albo na czymś, martwi cię, gnębi, nie daje spokoju — tak długo żyjesz. Gdy ogarnia cię cisza i nikt ani nic cię nie obchodzi, a zależy ci już tylko na sobie — to znaczy, że obumierasz, że giniesz.

235

JEDEN JEST DOBRY: BÓG

Gdzie kończy się odpoczynek, a zaczyna się lenistwo?

Gdzie kończy się stanowczość, a zaczyna upór?

Gdzie kończy się prawdomówność, a zaczyna się naiwność?

Gdzie kończy się krytyka, a zaczyna się złośliwość?

Gdzie kończy się lojalność, a zaczyna się pochlebstwo?

Gdzie kończy się prostota, a zaczyna się brutalność?

Gdzie kończy się dobroć, a zaczyna się słabość?

To jest rozdarcie, które stanowi twój chleb codzienny.

236

JEDEN JEST DOBRY: BÓG

Gdzie kończy się odpoczynek, a zaczyna się lenistwo?

Gdzie kończy się stanowczość, a zaczyna upór?

Gdzie kończy się prawdomówność, a zaczyna się naiwność?

Gdzie kończy się krytyka, a zaczyna się złośliwość?

Gdzie kończy się lojalność, a zaczyna się pochlebstwo?

Gdzie kończy się prostota, a zaczyna się brutalność?

Gdzie kończy się dobroć, a zaczyna się słabość?

To jest rozdarcie, które stanowi twój chleb codzienny.

236

l ŻYĆ BĘDZIECIE

Jak długo zależy ci na kimś albo na czymś, martwi cię, gnębi, nie daje spokoju — tak długo żyjesz. Gdy ogarnia cię cisza i nikt ani nic cię nie obchodzi, a zależy ci już tylko na sobie — to znaczy, że obumierasz, że giniesz.

235

ONEJ GODZINY

Nie daj się ponieść ciśnieniu chwili. Nie wolno ci dopuścić, żebyś to teraz usiłował zdobyć za wszelką cenę, jakby po nim miała nastąpić próżnia. Po teraz następuje jutro i trzeba będzie spojrzeć w oczy tym, których właśnie wczoraj chciałeś olśnić, zdobyć, przekonać, od których chciałeś uzyskać, a nawet wyłudzić rzeczy drobne lub rzeczy wielkie. Czas nieubłaganie ujawni motywy twego działania — najmniejszy fałsz, oszustwo — i odsłoni prawdę.

237

TO CZYŃ, A BĘDZIESZ ŻYŁ

Jest tylko jedno Szczęście i jedno Dobro, przez które Szczęście można osiągnąć. Innymi słowy: szczęście możesz zdobyć tylko przez pełnienie dobra; nie tylko szczęście po śmierci, ale i szczęście na ziemi. Podobnie każde popełnione zło czyni cię nieszczęśliwym, nie tylko po śmierci, ale i tu na ziemi; nie zawsze natychmiast, ale na pewno wcześniej czy później. To jest bardzo proste stwierdzenie, ale trzeba przejść kawał życia, żeby się o tym przekonać.

238

BĘDZIESZ MIŁOWAŁ BLIŹNIEGO SWEGO

Jeśli chcesz wszystkim mówić po imieniu, to zawsze będziesz samotny. Jeżeli chcesz być przyjacielem całego świata, to nie będziesz miał wcale przyjaciela. Jeżeli chcesz być we wszystkich zakochany, to nie potrafisz naprawdę kochać.

239

A ON ODPOWIEDZIAŁ: NIE

Naucz się mówić „nie". Naucz się odmawiać.

Zachowaj kontrolę nad czasem, który oddajesz innym.

Bo inaczej ludzie wyrwą ci życie z ręki, złamią twój rytm, oderwą od realizacji twoich planów, zaabsorbują swoimi sprawami, wciągną w swoje prace, a jak przestaniesz być użyteczny, odrzucą. Wtedy może być za późno, żebyś swoje życie zaczął sklejać.

Naucz się odmawiać. To, wbrew pozorom, trudniej przychodzi niż zgadzać się. Naucz się mówić „nie" — chyba, że się tego nauczyłeś już zbyt dobrze.

"240

SYNOWIE TEGO ŚWIATA

Gdy się zaczynasz dusić; gdy oplątują cię coraz ciaśniej swoimi prośbami, naleganiami, żądaniami; gdy zmuszają cię do wysłuchiwania bez końca swoich kłopotów; gdy terroryzują cię swoimi zmartwieniami i zmuszają w ten sposób do załatwiania za nich najprostszych spraw — przy czym okazuje się, że twoja pomoc wcale nie była konieczna, że mogliby to przy niewielkim wysiłku załatwić sami; gdy zabierają ci niefrasobliwie godziny, podczas gdy ty trzęsiesz się nad każdą zmarnowaną chwilą — a twoją jakąkolwiek prośbę przyjmują ze zdziwieniem i albo o niej zapominają, albo wręcz odmawiają — gdy widzisz, że nie liczą się z twoimi obowiązkami ani możliwościami, a szukają tylko swojej wygody; gdy już nie masz czasu na żadne swoje sprawy osobiste i zaniedbujesz swoje powinności, i jesteś załatany od rana do wieczora — to odskocz. Bo ty i oni straciliście proporcje i to, co robisz, nie jest już miłością.

11 - Aby nie ustać... Q ...

A ON SPAŁ

Pan Jezus zaczął nauczać mając lat trzydzieści. Zaczął czterdziestodniowym postem na pustyni. A potem raz po raz odchodził, z uczniami albo sam, od apostołowania, l ograniczył się tylko do Palestyny.

Obok raka i chorób serca, choroby psychiczne stają się wielką groźbą społeczną. Jednym z powodów tego zagrożenia jest nieumiejętność odpoczywania. Wyczerpuje nas jednostajna praca zawodowa, wyczerpuje labirynt miejskiego życia: sklepów, samów, stoisk, stołówek, przechodniów, godzin szczytu, hałas ulicy i hałas mieszkania.

l dlatego musisz wpleść w rytm swojej pracy — rytm odpoczynków: dłuższych raz w roku i krótszych w każdym tygodniu, w każdym dniu. Nie masz czasu? Trudno. Pomimo to wyjedź na wakacje. Pomimo to idź na spacer, na koncert, do przyjaciół; spędź wieczór nad książką czy czasopismem.

l tak nie dasz rady wszystkiego zrobić. Odpocznij. Nie jesteś niezastąpiony. Odpocznij.

A jeżeli nie chcesz i jeszcze się upierasz przy swoim, to znaczy, że jest już z tobą źle.

242

l ODPOCZNIJCIE TROCHĘ

Odpocznij w czasie wakacji.

Zobacz, że trawa jest zielona, że niebo jest niebieskie, że po niebie wędrują białe obłoki. Idź miedzą pośród zbóż, po których wiatr chodzi. Połóż się nad brzegiem morza i słuchaj, jak ono szumi.

Może zechcesz inaczej spędzić ten czas. Dobrze. Byłeś tylko znowu odnalazł siebie, byłeś znowu uchwycił swój rytm, odzyskał spokojne spojrzenie na siebie, na ludzi, na sprawy, na świat — byłeś znowu poczuł się wolny.

243

PTAKI NIEBIESKIE l LILIE POLNE

W podręczniku na którąś klasę szkoły podstawowej była czytanka o pracowitej mrówce i lekkomyślnym motylu. Z czytanki miała płynąć pochwała mrówki i potępienie motyla. Żal mi było mrówki.

Na dansingu zauważyłem młodego człowieka, który był bardzo modnie ubrany, modnie uczesany, dobrze tańczył. „Kto to jest?" — spytałem.

„Ach, to kawał łobuza i lenia. Już się na nim poznali. Szukał szczęścia na niejednej posadzie. Kompletne zero".

„A ten drugi?"

„To jego kompel, rozrabiają razem". Znajomy kontynuował: „Ale mamy też i wartościowych ludzi... O, na przykład ten, co stoi pod ścianą. Pierwszy raz chyba widzę go na dansingu. To jest człowiek pracy".

Stał pod ścianą w staromodnym ubraniu i rozglądał się bezradnie.

Żal mi było tego człowieka.

Kiedy się doczekamy ludzi, którzy będą realizować rozwój pełni osobowości, a nie tylko jej fragmentu?

244

A WY Ml ŚWIADKAMI BĘDZIECIE

Bóg, który przez wiarę mieszka w tobie, chce przyjść do słowa, chce się przez ciebie objawić. Ty masz o Nim świadczyć. Ci, którzy się z tobą stykają, musza uwierzyć, poprzez świadectwo twego życia, że On jest miłością.

245

POSZLI ZA NIM

Miłość nie jest postulatem tylko chrześcijaństwa. Miłość jest postulatem człowieczeństwa, l tu nie chodzi o to, żeby ktoś ciebie kochał, ale żebyś ty wyszedł z zamkniętego kręgu własnego ja, gdzie problemy egzystencjalne puchną do karykaturalnych rozmiarów, zasłaniając ci wszystko, i gdzie życie przeradza się w czekanie na śmierć.

Na to, żeby naprawdę żyć, trzeba zapomnieć o sobie, wyjść ze siebie, otworzyć się, zachwycić.

l to jest największym darem, jaki człowiek może otrzymać.

246

MIŁOŚĆ

Zrodziła się w tobie myśl, projekt; doszedłeś na drodze nagłego olśnienia do kapitalnego wniosku, koncepcji. Jeszcze nie bardzo wierzyłeś, czy to naprawdę jest tak, ale kompetentni orzekli, że się nie mylisz, że to dobra myśl, że to słuszne przedsięwzięcie. Mówiono wtedy o tobie, że straciłeś głowę, że zakochałeś się w swojej pracy, w studiach, w dziewczynie, l faktycznie tak można było określić ten stan. Przeżywałeś wiosnę swego życia, świat wydał ci się inny, tak jakbyś go zobaczył po raz pierwszy. Życie nabrało sensu.

Ale to było bardzo dawno; tak dawno, że wydaje się prawie nieprawda. Teraz patrzysz na książkę, nad które już tak długo siedzisz, na sutannę, którą wtedy włożyłeś, na stosy obliczeń, szkiców swego projektu, na żonę, z którą już żyjesz dwadzieścia, dziesięć czy pięć lat; szukasz w niej tamtej dziewczyny i jesteś przerażony.

„Czy to była pomyłka? Czy uległem złudzeniu, czy to nie była miłość?"

Nie, nie mów tak. To nie tylko była miłość, to jest miłość. Nie myl miłości z uczuciami.

247

Miłość to nie uczucie, miłość to postawa wynikająca z obiektywnego poznania wartości przedmiotu. A więc tkwi w woli. Uczucia jej towarzyszę: tęsknota — gdy nieobecny, smutek — gdy nieosiągalny, nadzieja — gdy może powrócić, rozpacz — gdy ulega zagładzie, radość — gdy obecny. Ale z czasem uczucia tracą pierwotną gwałtowność — taka jest ich natura. Przestają być '„dotykalne", „zmysłowe", schodzą w głąb psychiki, do fundamentów woli. Kochasz, bądź spokojny.

JEŻELI WIERZYSZ

Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo przywarliśmy do świata, wrośli w jego biologię, związali się z jego materią; jak bardzo należymy do społeczności, w której żyjemy: jak myślimy jej kategoriami, ulegamy jej ideologiom, reagujemy jej odruchami, tętnimy jej rytmem.

Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo strach przed śmiercią wyznacza drogę naszych czynów; jak bardzo śmierć jest motorem naszych wykroczeń: posługiwania się innymi, żeby oszczędzić siebie, niszczenia konkurentów, żeby zwiększyć własne szanse, gromadzenia środków materialnych wszelkimi sposobami.

l dlatego tak wielkiego formatu nabiera każdy dobry czyn: dlatego tak trudno poświęcać się, przebaczać, ufać, kochać, bo to jest zawsze krok w ciemność — ryzyko swego umniejszenia, zniszczenia, zbliżenia ku śmierci.

249

KTÓRY WIDZI W CIEMNOŚCI

Miarą naszej wiary jest margines czynów, za które nam nikt nie płaci: ani pieniędzmi, ani rewanżem, ani wdzięcznością. Miarą naszej wiary jest margines dobrych czynów, o których nikt nie wie. Miarą wiary i człowieczeństwa.

Bo inaczej jesteśmy jak faryzeusze, którzy na skrzyżowaniach ulic rozdawali jałmużnę ubogim.

250

DŁUG MU DAROWAŁ

Nie możesz układać współżycia z ludźmi wyłącznie na zasadzie sprawiedliwości: ile dałeś i ile ci się od nich należy. Musisz coś odliczać na straty, musisz coś podarować, chociaż nie usłyszysz za to słów podziękowania.

Ale nie myśl, że to tylko ty tak postępujesz. Rozejrzyj się: inni wobec ciebie czynią podobnie.

251

SPRAWIEDLIWOŚĆ WASZA

Łatwiej wydawać pieniądze na prezenty niż płacić należności. Łatwiej wyświadczyć grzeczność miłym znajomym niż załatwić sprawę podwładnemu. Łatwiej pasjonować się zagadnieniami z rozmaitych atrakcyjnych dziedzin niż studiować i pogłębiać swoje specjalność. Łatwiej siedzieć bez końca w towarzystwie dyskutując nad sposobami poprawy sytuacji gospodarczej kraju niż dotrwać w pracy do wyznaczonej godziny.

Lubimy być wspaniałomyślni — o uczciwość trzeba się starać.

252

A JEZUS POCHYLIŁ SIĘ NAD NIM

Chodzi o uczynek miłości bliźniego. Ty nie masz być dobroczynnym nababem, który z filantropii rzuca jałmużnę dobrego słowa, pieniędzy czy nawet czasu. To ma być czyn z miłości. Ale na to musisz wyjść z ciasnego światka swoich własnych interesów, l pochylić się nad człowiekiem. Zobaczyć go. Zobaczyć dobro, jakie on stanowi.

253

A GDY BĘDZIECIE MÓWIĆ...

Gdy chcesz mówić kazanie o miłości, niech ono nie będzie w stylu: „Miłość przyszła na świat", albo: „Naszym największym i pierwszym obowiązkiem jest miłość". To już dziś niewiele mówi.

Gdy chcesz koniecznie mówić o miłości, to najpierw wytłumacz się przed swoimi wiernymi, dlaczego tyle razy zaniedbałeś obowiązki, dlaczego byłeś tyle razy szorstki, nonszalancki, smutny i zgryźliwy. Przeproś wszystkich skrzywdzonych i zgorszonych, o których wiesz, i liczniejszych, o których nie wiesz. Poproś, aby ci zawsze w oczy powiedzieli, gdy tylko wykroczysz przeciw uczciwości czy życzliwości. To będzie na pewno kazanie o miłości, chociaż ani razu nie padnie to słowo.

254

SAMARYTANIN

Miłość chrześcijańska to nie jest tępy czyn. Miłość chrześcijańska nie może być czymś, co ty chcesz narzucić światu, wartością, którą chcesz uszczęśliwić innych.

Miłość chrześcijańska to jest prawdziwa miłość, a więc wrażliwość i otwartość na to, co się wokół ciebie dzieje. Dopiero z tej otwartości wypływa wtórnie — jeśli uznasz, że jest potrzebny — czyn: zapobieganie złu, pomoc, opieka. Ale najpierw wrażliwość, najpierw otwartość. Bo w przeciwnym razie tylko skrzywdzisz ludzi czynem, któremu przyczepiłeś etykietkę miłości chrześcijańskiej.

255

SYNOWIE TEGO ŚWIATA

Coraz ciaśniej na chodnikach, na szosach, w kamienicach — coraz ciaśniej ludziom przez ciebie, coraz ciaśniej tobie przez ludzi.

Coraz głośniej w mieszkaniu, za ścianą, za oknem, coraz trudniej ludziom usłyszeć ciebie.

Coraz więcej masz spraw, rozrywek, obowiązków, kłopotów — coraz mniej czasu masz dla innych, coraz mniej czasu inni mają dla ciebie.

Coraz bardziej nie rozumiemy, co to jest miłość bliźniego.

256

SAMOTNIE

Nie odtrącaj ręki, która ci poprawia szalik pod szyją, przygładza włosy, strzepuje kurz z płaszcza; nie denerwuj się, gdy cię wypytują o to, jak się czujesz, czy cię głowa nie boli, czy nie jesteś zaziębiony, jak ci się spało, czy masz jakieś zmartwienie; nie narzekaj, że się tobą interesują, że się wtrącają w twoje sprawy; nie narzekaj, że cię upominają, ostrzegają, przekonują. Bo przyjdzie taki czas, bo dojdzie do tego, że nikogo nie będziesz obchodził, że nikt nie będzie cię pytał ani ostrzegał, ani prosił. Stanie się to, czego chciałeś: nikt się nie będzie tobą interesował. Zostaniesz sam. A gdy przyjdzie tragedia, wtedy może zabraknąć ręki, która by cię uratowała przed rozpaczą.

Nie odtrącaj od siebie miłości, bo nie można jej znajdować w nieskończoność.

257

KTÓRY ZNALAZŁ PERŁĘ

Powinieneś czynić dobrze nie tylko dlatego, że taki jest nakaz Boga. To ma wypływać od ciebie: od ciebie, który przyjąłeś Słowo, który żyjesz w kręgu działania Ducha — od ciebie, który wierzysz, który kochasz, który masz Boga w swej duszy.

Twój dobry czyn powinien wypływać z głębi twojej osobowości, z twojej ciszy, z tego szczęścia, jakie ci Bóg daje.

258

DZIĘKUJĄC MU

Nie zapominaj prosić i dziękować za usługi, które ci się, ściśle biorąc, nie należą. Bo inaczej ten, kto ci je wyświadcza, odczyta twoje milczenie jako zamach na swoją wolność, jako uzurpowanie sobie nowych praw wobec jego osoby. A człowiek boi się popadnięcia w nową zależność, buntuje się przeciwko każdemu roszczeniu, choćby pochodziło nawet od najbliższej mu osoby. Dziękując, prosząc, dajesz do zrozumienia, że uznajesz wolną wolę drugiego człowieka i jesteś mu za Nią wdzięczny, że jego czyn traktujesz jako jednorazowy, że nie dopatrujesz się w nim jakiegokolwiek precedensu.

Nie zapominaj prosić i dziękować za usługi, które się tobie należą. W ten sposób okazujesz temu, kto jest do nich zobowiązany, że nie traktujesz go jak swoją własność, ale zdajesz sobie sprawę z przypadkowości takiego układu — uznajesz za równego sobie.

259

ABYŚCIE SIĘ WZAJEMNIE MIŁOWALI

Tylko wtedy człowiek może w pełni żyć, gdy go ktoś zauważy: cieszy się jego osiągnięciami, martwi jego niepowodzeniami, jest przy nim swoją troską, gdy mu jest wdzięczny za każde spełnione dobro, a boleje nad jego złem.

Tylko wtedy człowiek może w pełni żyć, gdy komuś zależy na jego życiu.

260

ABY GO PODCHWYCIĆ

Jest łatwo pracować, jest łatwo być dobrym, jeżeli ktoś to widzi, przyjmuje, cieszy się. Jeżeli uzyskujemy akceptację otoczenia, pochwały, uznanie, szacunek. Jeżeli ta nasza praca jest na świeczniku, przez wszystkich uważana za osiągnięcie, za sukces.

Nie jest łatwo pracować, jeżeli nas nikt nie widzi, nikt nie ocenia naszego trudu, poświęcenia, wysiłku, który ciągnie się dzień za dniem. Jeżeli żyjemy w pustce, w zapomnieniu.

Ale jeszcze ciężej jest pracować, kiedy mimo iż dajemy wszystko, na co nas stać, ludzie się odwracają. Jeżeli spotykamy brak zaufania, dezaprobatę, naganę; już nie obojętność — ale wrogość. Wtedy pracować, wtedy się poświęcać, być dobrym, wtedy wytrwać — to jest dopiero ranga człowieczeństwa.

261

NA OBRAZ l PODOBIEŃSTWO SWOJE

Pozostań takim, jakiego cię Bóg stworzył. W całej niepowtarzalności swoich reakcji, odczuć, myślenia. Nie daj się zetrzeć przez społeczeństwo. Nie zuniformizuj się przez nacisk grupy, w której żyjesz.

To jest możliwe, ale tylko wtedy, jeżeli będziesz wobec siebie bardzo wymagający, jeżeli wciąż będziesz szedł naprzód.

Uszanuj człowieka, który żyje obok ciebie. Pozwól mu rozwijać się. Nie chciej dopasowywać go do siebie. Nie zazdrość mu, że zachował swoją naturalność.

262

l UWIERZYŁ ÓW CZŁOWIEK

„Przepraszam, ale ja nie piję."

„Dlaczego? Co ci się stało? Chory jesteś?"

Niech ktoś zacznie częściej chodzić do kościoła, niech ktoś zacznie w każdą niedzielę przystępować do Komunii świętej, niech ktoś zmieni dość wyraźnie temat rozmowy, gdy zaczęto „prać brudy" — „Aha! Naszło go. Wpadł w histerię religijną. Ciekawe, kiedy mu to przejdzie? Trzeba mu to wybić z głowy, żeby był znów normalnym człowiekiem". Wyśmieją jego „nieżyciową postawę", wywloką wszystkie świństwa tych „porządnych", szanowanych.

„Szkoda cię, wracaj, masz talent malarski. Dla kogo się poświęcasz? Dla tej hołoty? Dla tych nożowników, pijaków, próżniaków?" A Adam Chmielowski stał w worku, który nazwali habitem i uśmiechał się. On wiedział swoje.

„Ależ to nie ma sensu — mówili do o. Bey-zyma — twoje miejsce jest między młodzieżą, a nie między trędowatymi. Młodzież pójdzie w świat i będzie budowała królestwo Boże na ziemi. Na co twój wkład pracy w nieuleczalnie chorych?"

263

Tłumaczyli i tłumaczą wszystkim, którzy zabrali się do jakiegoś czynu miłości. Wszystkim, z których maleńka grupa jest ludziom znana, a jeszcze mniejsza wyniesiona na ołtarze.

Tłumaczyli im tak, jak tłumaczą i tobie.

Gdy znajdziesz grosz, nie pozwól go sobie odebrać.

PRZYJACIELE TWOI

Spotykamy się i rozchodzimy.

Drobne grzeczności, uprzejmości, wzajemne usługi, serdeczności, sympatie, stałe kontakty, przyjaźnie, poświęcenia. Po nich następują przeważnie pożegnania oficjalne albo niezauważone rozstania. Na miejsce dawnych powstają nowe znajomości, tworzą się nowe zobowiązania; dla kogoś innego podejmujesz wysiłki, dla kogoś innego zdobywasz się na akt ofiary.

Nurt miłości. Czasem głęboko ukryty, ledwie dostrzegalny, czasem występuje na plan pierwszy, stanowi istotną treść życia. Ale zawsze musi być obecny. Jego brak oznacza śmierć duszy. To, co prozaicznie nazywa się egoizmem.

12 - Aby nie ustać...

SĄ POLICZONE

Pan Bóg stworzył teściową i zięcia, wnuki i sąsiadki. A więc są potrzebni. Każdy człowiek ma głębokie poczucie swej niezbędności. Sprawdzianem jej jest dla każdego wdzięczność ludzka.

Bądź wdzięczny drugim za każdy dobry czyn, za każde dobre słowo, za każdy uśmiech.

Tylko wtedy człowiek może normalnie żyć.

Jeżelibyś udowodnił drugiemu, że jest na świecie zbyteczny, postawisz go na granicy rozpaczy, na granicy samobójstwa.

266

TAK Cl SIĘ STANIE, JAK CHCESZ

Od ciebie zależy, czy będziesz samotny.

Ty sam decydujesz o tym, czy jesteś potrzebny innym ludziom. Ty sam wyłączasz się z ich życia i tylko ty sam możesz do nich wrócić.

Drugi człowiek jest w stanie ci pomóc: dobrocią. Tak samo ty możesz drugiego człowieka wyrwać z kręgu jego samotności — okazując mu dobroć.

267

BRAT TWÓJ

Nie chcesz pozwolić, by traktowano cię jak rzecz, które się dowolnie ustawia, widza, przed którym inni się produkują. Chcesz, żeby cię dostrzegano, żeby liczono się z twoim zdaniem. Chcesz coś znaczyć.

Ale abyś w tym dopominaniu się o własne prawa nie przeoczył, że obok ciebie żyją inni ludzie. Nikt z nich nie chce, abyś go traktował jak szczebel, po którym mógłbyś się wspiąć wyżej. Każdy chce, abyś go poważał, dostrzegał jego starania, uznawał jego wkład.

Jeżeli to wiesz — to już jest dużo. Jeżeli się z tym liczysz — to jest sprawiedliwość. Miłość jest wtedy, jeżeli uczestniczysz w życiu drugiego człowieka.

268

BŁOGOSŁAWIENI POKÓJ CZYNIĄCY

Boisz się przełożonych, kolegów, koleżanek, ludzi z ulicy — że odkryją twoją niewiedzę, słabość, nieporadność, że cię wyśmieją, że tobą zawładną. Stąd ta pozycja obronna: sztywność, nienaturalność, usiłowanie, aby wydać się mądrzejszym, silniejszym; stąd atak zapobiegający agresji: szorstkość, kpina albo niszczenie przeciwnika poza jego oczami — plotka, obmowa, oszczerstwo.

Ale wiedz: oni również boją się ciebie. Abyś nie odsłonił ich braków umysłowych, fizycznych ułomności, śmiesznostek. Stąd ta sztuczna mina, surowość, ironia, intrygi.

Po co się męczyć? Spróbuj ich oswoić. Przekonaj, że nie masz zamiaru wyrządzać im krzywdy, że jesteś do nich usposobiony przyjaźnie. Bądź dla nich dobry.

269

BĘDZIESZ MIŁOWAŁ BLIŹNIEGO

Nie zawsze to jest róża na klombie, kryształowy wazon, jakieś cudo architektoniczne. Częściej tę różę zarastają chwasty, wazon jest nadtłuczony, nawet zupełnie rozbity. Ktoś rzuci okiem na skorupy, na połamane kolumny, strzaskane kapitele, architrawy.

„Co ona widzi w tym pijaku?"

„Tyle jest innych ładniejszych dziewcząt, a ten nic, tylko ta i ta".

A jeszcze dawniej, z czasów szkolnych: dwóch siedziało w jednej ławce. Chciano ich rozdzielić. Płacz. Sprawa oparła się o rodziców. Ostatecznie zostali. Byli zawsze razem. Gdy jeden nie przyszedł do szkoły, dla drugiego dzień był szary. Nie mogłeś tego wszystkiego zrozumieć patrząc na nich z boku.

To jest właśnie pokrewieństwo duchowe, jakiś wspólny koloryt. Ty masz inny. A tu trzeba kochać każdego człowieka, i to miłością autentyczną. A przecież kocha się dla czegoś, dla jakiegoś dobra. Najpierw trzeba je więc zobaczyć.

Komunia święta trwa tylko chwilę, ale ty w oczach poniesiesz w świat zachwycenie każdym pięknem i każdym dobrem, które spotkasz po drodze u ludzi — jak Jezus.

270

JEŚLIBYŚCIE MIŁOWALI TYCH, KTÓRZY

WAS MIŁUJĄ

Jest tylu smutnych, zahamowanych, odcinających się od otoczenia, ustosunkowanych wrogo, wypaczonych, z kompleksami. To ci, którzy się bali, którzy się boja, dla których ludzie nie byli dobrzy, dla których ludzie nie są dobrzy.

Jesteś odpowiedzialny za niesympatycznych, brzydkich, ponurych, zamkniętych.

271

JAKO l MY ODPUSZCZAMY

Mówią: „Gdy chcesz wejść do domu, którego strzegą psy, najpierw rzuć między nie kość."

Różnica między człowiekiem a psem jest ta, że pies może szarpać kość, no, powiedzmy, pół godziny. A człowiek może przy niej pozostać całe życie. Czasem chodzi o krytyczną uwagę, o podniesiony czynsz, o garnki we wspólnej kuchni, o mycie korytarza, o jeden stopień w karierze.

Okręt, który wyruszał w daleką drogę, miał zobaczyć rozmaite lądy, ludzi mówiących różnymi językami, zachody i wschody, cisze i burze — zaraz na początku, tuż za portem, osiadł na mieliźnie. l tak został. Przekrzywiony, nad brudną wodą opluwającą jego burty, patrzy na stare domy z dziurawymi dachami, na usychające wokół nich drzewa.

Przebacz. To znaczy: zapomnij.

272

JAM JEST ŻYCIE

Uważaj na człowieka, który zaczyna mówić: „Wszystko mi jest obojętne. Nic mnie nie obchodzi. Na niczym mi nie zależy."

Uważaj na siebie, gdy zaczynasz mówić: „Wszystko mi obojętne. Nic mnie nie obchodzi. Na niczym mi nie zależy"; gdy widzisz, że wszystkie miejsca zajęte, wszystkie drogi zabarykadowane, że nie ma dla ciebie przyszłości.

Wtedy nie zostawaj sam w pokoju. Nie podejmuj żadnych decyzji. Idź w świat, między ludzi, albo do kościoła — żeby szukać Życia! które z ciebie uszło.

273

KTÓREMU NIE JESTEM GODZIEN ZAWIĄZAĆ RZEMYKA

„Niech pan sobie zażywa te kropelki przed snem, a te proszki trzy razy dziennie po jedzeniu; ale najważniejszą rzeczą dla pana jest spokój. Byłoby najlepiej, gdyby pan mógł gdzieś wyjechać, oderwać się od dotychczasowego środowiska i zapomnieć o wszystkim..."

„Proszę wziąć serię tych zastrzyków, a gdy je pani skończy, proszę przyjść znowu. Ale proszę pamiętać, że one pomogą, jeśli się pani nie będzie denerwowała. Nie należy się martwić, trzeba trochę weselej popatrzeć na świat..."

Na wielu klepsydrach i nagrobkach zamiast napisów: „pozostają w nieutulonym żalu mąż, dzieci, wnuki i synowa", zamiast „cześć jego pamięci", zamiast: „najukochańszej matce", zamiast: „wierni koledzy" — powinno być: „zagryzły ją dzieci", „wykończył go kierownik", „dobiły ją plotki".

Nie wiem, czy jest świętym, ale wiem, że umie delikatnie zamykać drzwi.

274

BYŁEM GŁODNY, A DALIŚCIE Ml JEŚĆ

Tu nie wystarczy św. Marcin, który rozciął swój płaszcz na dwoje, aby przyodziać biednego. Nie wystarczy jałmużna. Tu trzeba uprzemysłowienia i zagospodarowania kraju, szkolenia kadr naukowców o wąskich specjalizacjach, solidnej pracy na każdym szczeblu gospodarki — od niewykwalifikowanego robotnika, murarza, maszynistki, agronoma, inżyniera, po eksperta handlu zagranicznego i przewodniczącego miejskiej rady narodowej. Na to, żeby nasz naród miał gdzie mieszkać, miał co jeść, miał się w co ubierać — żeby mógł normalnie żyć. l żeby stać nas było na pomoc innym krajom, gdzie rokrocznie tysiące ludzi umierają z głodu, a miliony głodują.

Religia chrześcijańska przez prawdę o tym, że Bóg jest miłością, stoi twardo obiema nogami na ziemi, l dlatego nie można jej zamknąć w kościele, bo i tak wyjdzie razem z ludźmi na ulicę.

275

COKOLWIEK UCZYNILIŚCIE JEDNEMU Z BRACI NAJMNIEJSZYCH

Gdybyśmy my, którzy uważamy, że wierzymy w Boga, gdybyśmy tak naprawdę zaczęli pracować w swoich zakładach: gdybyśmy nie tylko przychodzili punktualnie, ale punktualnie rozpoczynali intensywne pracę, gdybyśmy zlikwidowali, a przynajmniej ograniczyli do koniecznego minimum, załatwianie spraw osobistych podczas godzin służbowych, gdybyśmy nie tracili czasu na rzeczy nie mające nic wspólnego z tym, czym powinniśmy się zajmować — to w przeciągu krótkiego czasu zniknę-łaby w życiu narodu większość trudności, o które rozbija się przeciętny człowiek.

Gdybyśmy my, którzy uważamy, że wierzymy... ale to jest niemożliwe: my już z tego powodu nie mamy wyrzutów sumienia.

Sprawą miłości są dziury w nawierzchni, zabłocone chodniki, obdrapane tynki, brudne szyby, niekompletne neony, oberwane klamki, niedomykające się bramy, zaśmiecone klatki schodowe, zaplute korytarze, rozpaczliwe toalety.

Sprawą miłości jest nieuprzejmość wobec petenta, klienta, strony — człowieka, który

276

przyszedł do ciebie coś urzędowo załatwić; odsyłanie pod byle jakim pretekstem, ordynarne powiedzenia, wulgarność, chamstwo. Sprawą miłości jest brak punktualności, bez końca trwające picie herbaty czy kawy, godzinami przeciągające się rozmowy na „tematy zasadnicze", brak organizacji pracy, brak dążenia do eliminowania czynności zbędnych, do usprawnienia metod — brak zaangażowania się.

CZYNIĄC DOBRZE

l nie pomoże tłumaczenie — że „za te dwa tysiące", czy też że nie podoba ci się kierownik, dyrektor — bo to jest po prostu zło, oddzielające cię od Boga, który jest miłością.

278

l TY CZYŃ PODOBNIE

Dzisiaj w oknie nowego bloku ujrzałem kwiaty. Ten blok budowali od ubiegłej wiosny. Codziennie w drodze do pracy obserwowałem powolne dążenie do tej chwili. Od wykopów, a nawet wcześniej, od zażartych dyskusji nad jego potrzebą, planami i lokalizacją.

A teraz ludzie zaczynają się sprowadzać. Po południu byłem u nich. Niech Pan Bóg zapłaci tym, którzy podejmują trud budowy nowych domów.

To też jest dobry uczynek. Widziałem jak ci ludzie dawniej mieszkali. Ci, którzy teraz mają swoje wejście, swój przedpokój, swoją kuchnię, swój pokój, swój ustęp i swoją łazienkę. Cieszą się jak dzieci.

Jeżeli cię stać na to, jeżeli masz na tyle zdolności i czasu — to odmiataj ścieżki ludziom, chociaż sam po nich chodzić nie będziesz. Walcz o to, ażeby ludzie mieszkali po ludzku, aby mieli się gdzie bawić, aby rosły drzewa. Choć tablicy pamiątkowej nikt nie wmuruje.

Niebezpieczeństwo, jakie grozi nam, katoli-

279

kom, płynie nie z zapoznania nadprzyrodzonego charakteru naszej religii. Z tego dość dobrze zdajemy sobie sprawę. Czy jecjnak umiemy dostrzegać wartości nadprzyrodzone w codziennym nurcie życia?

LATOROŚLE

Równo położyć cegły, ugotować smaczniejszy obiad, prawidłowo wziąć zakręt, zaprojektować najpraktyczniejsze mieszkanie, znaleźć najlepsze podejście do dziecka, postawić najtrafniejszą diagnozę, spełnić wszystkie zabiegi koło chorego, wykorzystać czas do nocy, dać ze siebie wszystko — to jest odnajdywanie Boga. Bo każdy dobry pomysł, każda chęć pełnienia dobra, każdy wyrzut sumienia — jest Łaską. A inkarnacją Boga w nas następuje wtedy, gdy podejmujemy to, co On w nas zaczął.

Nie jesteśmy w tym samotni. To samo dzieje się w braciach naszych, l w ten sposób jesteśmy w Nim złączeni.

281

JEŚLI CHCESZ

Przyszła do Karmelu, aby oddać się Bogu bez reszty. Miała lat szesnaście. Wierzyła, że starsi jej pomogą, poprowadzą do świętości. Nie wiedziała, że w klasztorze w Lisieux było źle. Stanowisko przełożonej zajmowała osoba nie stojąca na wysokości zadania.

Zły przykład idący z góry demoralizował siostry.

Spotkała się z zimnym przyjęciem, z brakiem zrozumienia. Jej dziecinny zachwyt, bezgraniczna ufność zostały zmrożone. Tego się nie spodziewała.

Samotna, krzywdzona w rozmaity sposób, rozgoryczona mogła wystąpić z klasztoru i nawet napisać książkę przeciwko zakonnicom i księżom. Zebrała dostateczną ilość materiału. Książka z pewnością rozeszłaby się w dużych nakładach. Talent pisarski miała.

Mogła pójść z prądem, czyli postępować zgodnie z przykładem, jaki szedł z góry.

Albo iść na własną rękę. l tak zrobiła. Zaczęła od dokładnego wypełniania reguły zakonnej, a skończyła na słynnej „małej drodze do świętości".

Przed każdym człowiekiem, który zaczyna traktować poważnie religię, zawsze stoją otworem takie możliwości.

282

A KTO BY RZEKŁ BRATU SWEMU: GŁUPCZE, BĘDZIE WINIEN OGNIA

PIEKIELNEGO

Walcz z drugim człowiekiem, gdy trzeba, ale go nie zabijaj. Naucz się dyskutować, sprzeczać, ale nie gardź nikim, nie udowadniaj nikomu, że niepotrzebnie zabiera głos, bo się na niczym nie zna, i na pewno nie ma nic ważnego ani ciekawego do powiedzenia, czyli: że nic nie wie, jest niczym. To po pierwsze nie jest prawdę, a po drugie, gdybyś mu to potrafił wmówić, wepchniesz go w rozpacz.

Strzeż się, abyś nie uwierzył, że wszystko, co mądre, ważne i ciekawe, powiedzieli mądrzejsi od ciebie, a tobie pozostaje jedynie przekalkowywanie złotych myśli i odkrytych prawd. To zabiłoby w tobie twórczość. Zagroziłoby twemu człowieczeństwu.

283

NIECH SIĘ NIE ODWRACA

Nie dopominaj się wciąż o swoje prawa. Bo się tylko uwikłasz, wplaczesz w beznadziejną bijatykę.

Nie szukaj zemsty — nie tylko ze względu na miłość bliźniego, ale najpierw ze względu na samego siebie. Szkoda cię. Twojej energii, twojego czasu. Zostaw. Rób swoje.

284

PANIE, GDYBYŚ TU BYŁ, NIE UMARŁBY BRAT MÓJ

Aż stanie się. l wtedy wybuchnie jazgot zgorszonych, zacznie się kiwanie głowami, zachty-stywanie każdym szczegółem sprawy, l okaże się, że to był długi proces, który coraz bardziej nabrzmiewał. Od dawna szeptano przy czarnej kawie, urywały się telefony, podawano sobie kolejne fragmenty narastającego zagrożenia.

Ale nie było takiego, który by pomógł.

„Byłem głodny, a nie daliście mi jeść.

Byłem spragniony, a nie napoiliście mnie."

285

NIE ZABIJAJ

Jest nienawiść i chęć zabijania. Nie, nie z pistoletu. Słowami. Albo wytoczyć atak frontalny z ciężką artyleria i wszystkimi rodzajami broni: z niedyskrecję, kpinę, oszczerstwem, z wywlekaniem najbardziej intymnych spraw, z przytaczaniem nieistniejęcych dowodów — żeby na przedpolu nie zostało nic, żeby zrównać z ziemię, zniszczyć, zlikwidować. Albo wepchnęć jak sztylet uwagę, złośliwość, tak mimochodem, na marginesie, ale w momencie wyczekanym, kiedy jest pewność, że chwyci, że zapadnie w głęb duszy.

A potem cieszyć się owocem swojej akcji, gdy od tych ofiar ludzie odwracaję się jak od trupów.

286

l RZEKŁA MATKA JEZUSA DO NIEGO

Powiedz sobie wreszcie, że nie chcesz wygrywać pojedynków słownych. Nie usiłuj zakle-pywać swojej racji błyskotliwym powiedzeniem. Zaufaj człowieczeństwu swojego rozmówcy, uwierz, że słowa trwają dłużej niż ich wypowiedzenie, że on nieraz jeszcze do nich powróci, że jeszcze nieraz wypróbuje twoje i swoje argumenty.

A gdy mówisz o Bogu, mów tylko to, w co głęboko wierzysz; nie pokrywaj wewnętrznej pustki wielością słów — jej nie da się niczym zasłonić. Słowo Boże może być skuteczne tylko wtedy, gdy płynie z wiary.

A gdy mówisz o Bogu, nie uprawiaj propagandy, nie nadużywaj Słowa. Nie usiłuj nawrócić wszystkich za wszelką cenę. Ty nie masz władzy nad Słowem. Nawrócenie nie jest twoim dziełem.

287

JEDEN Z BRACI NAJMNIEJSZYCH

Zwróć uwagę na człowieka, który jako nowy wchodzi do twego środowiska. Niech cię nie zraża jego sztywność, oschłość, nieufność. Wyrwano go ze społeczności, gdzie się liczył, gdzie miał ustaloną funkcję i pozycję. Ten twój świat, w który wszedł, przeraża go swoją innością, jest dla niego obcy i niezrozumiały. Czuje się w nim zagubiony i nikomu niepotrzebny. Pomóż mu się otworzyć. Okaż, że go spostrzegasz, rozumiesz. Zaopiekuj się nim, objaśnij, pokieruj w drobiazgach, o które na pewno boleśnie się obija.

Zwróć uwagę na człowieka, który odchodzi z twego środowiska. Niech cię nie zraża jego zaniedbywanie się w kontaktach z tobą i w korespondencji. Traci świat, do którego przynależał, a nie wrósł i nieprędko wrośnie w nowy. Trudno pisać i rozmawiać, gdy się zawisło w próżni. Podtrzymaj z nim kontakt. Niech dzięki tobie wierzy, że jest kimś, że przedslawia wartość, niech uwierzy, że ktoś go widzi i uznaje jego pracę.

288

Cl, KTÓRZY PRZYSZLI

Bądź ostrożny z krytykowaniem środowiska, w które wchodzisz. Nie spiesz się z wygłaszaniem autorytatywnych sądów. Nie podawaj za szybko recept, które, twoim zdaniem, mogłyby uleczyć wszystkie jego bolączki. Po prostu nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo ta nowa rzeczywistość jest inna. Chcesz ująć nowy świat kategoriami swego dawnego świata, a to zakończyć się może tylko fiaskiem.

Bądź świadomy, że napotykasz tutaj nowe problemy, że wartości dobrze ci znane mają tutaj inną formę i innych sposobów trzeba dla ich urzeczywistnienia. Ludzie, wśród których się znalazłeś, trudzą się nad tym od dawna. Musisz uszanować ich pracę, a jeżeli chcesz między nimi zostać, musisz się w nią włączyć, nie rezygnując zresztą z własnych koncepcji.

13 - Aby me ustać...

NIE SĄDŹCIE

Po prostu nie wiesz, dlaczego on tak postąpił. Może mu coś dolegało, a może miał jakieś zmartwienie? Ale nawet gdyby był w normalnej formie, to ty i tak nie znasz motywów, jakimi się powodował. Przypisujesz mu jeden z tych, które, według twojej logiki, powinny nim kierować, l dlatego twój osąd ma minimalne widoki na to, żeby mógł być prawdziwy.

290

ABYŚCIE BYLI SYNAMI OJCA WASZEGO

Nie tylko to jest ważne, jaka jest obiektywna prawda, nie tylko to jest ważne, kto ma rację, ale jest również ważne, że drugi człowiek coś uważa za prawdę, że ma o czymś najgłębsze przekonanie i chce zgodnie z nim żyć. Do tego każdy ma zwyczajne ludzkie prawo, a ty masz obowiązek'to prawo szanować.

Taka jest podstawa tego rodzaju sprawiedliwości, który nazywa się tolerancja.

291

PRAWDA WAS WYSWOBODZI

Traktuj drugiego człowieka poważnie. Strzeż się zarówno czułostkowości, jak lekceważenia; zachwytów, jak i ironii; łatwego usprawiedliwienia, jak i surowej krytyki; pobłażliwości, jak i oburzenia. Traktuj drugiego człowieka poważnie nawet wtedy, gdy on zdaje się prowokować do czegoś zupełnie przeciwnego.

Tylko w ten sposób możesz mu pomóc, aby ujrzał się w prawdzie.

292

ABYŚCIE BYLI SYNAMI OJCA WASZEGO

Nie tylko to jest ważne, jaka jest obiektywna prawda, nie tylko to jest ważne, kto ma rację, ale jest również ważne, że drugi człowiek coś uważa za prawdę, że ma o czymś najgłębsze przekonanie i chce zgodnie z nim żyć. Do tego każdy ma zwyczajne ludzkie prawo, a ty masz obowiązek'to prawo szanować.

Taka jest podstawa tego rodzaju sprawiedliwości, który nazywa się tolerancją.

291

PRAWDA WAS WYSWOBODZI

Traktuj drugiego człowieka poważnie. Strzeż się zarówno czułostkowości, jak lekceważenia; zachwytów, jak i ironii; łatwego usprawiedliwienia, jak i surowej krytyki; pobłażliwości, jak i oburzenia. Traktuj drugiego człowieka poważnie nawet wtedy, gdy on zdaje się prowokować do czegoś zupełnie przeciwnego.

Tylko w ten sposób możesz mu pomóc, aby ujrzał się w prawdzie.

292

NACHYLIŁ SIĘ NAD NIM

Strzeż się, żebyś drugiemu nie dał do zrozumienia, że przestajesz go uważać za tego, kim on całym wysiłkiem swojej dobrej woli stara się być. Bo możesz spowodować, że przestanie widzieć sens swoich wysiłków — zrezygnuje.

Strzeż się, żebyś nie dał drugiemu do zrozumienia, że go uważasz za złoczyńcę. Nawet gdy on twoją opinię uzna za krzywdząca, i tak może to go zdemobilizować, a więc — może otworzyć bariery, jakimi ubezpieczył się przed złem.

293

MOWA TWOJA

Odezwij się do człowieka, który jest obok ciebie. Milczenie bardzo krótko bywa obojętne. Szybko przeradza się w obcość, wrogość — do nienawiści włącznie. Tylko milczeniu wobec przyjaciela nie grozi żadne niebezpieczeństwo.

294

DAWAJCIE, A BĘDZIE WAM DANE

Wtedy otrzymujesz, gdy dajesz. Skąpstwo, chciwość, zazdrość zamykają cię w sobie. Gdy chcesz wszystko zachować, gdy nie chcesz się udzielać, aby inni nie nauczyli się czegoś od ciebie, aby nie stali się tobie równi — wtedy nie tylko zamykasz siebie dla nich, ale i ich zamykasz dla siebie.

Gdy dajesz, otwierasz się dla innych, l tylko wtedy otrzymujesz.

295

DAROWAŁ MU

Dlaczego ktoś tam procesuje się przez dwadzieścia lat o kawałek pola? Ó jakąś tam polne drogę? Za pieniądze, które dał adwokatom, mógłby dziesięć takich kawałków kupić. Ale nie zrobi tego. Bo „ja ci pokażę".

Wspólna kuchnia. Jedna z lokatorek zainstalowała kontakt, ale drugiej nie da z niego korzystać. Czy myślisz, że z obawy, aby tamta go nie zniszczyła? Nie — bo „ja ci pokażę".

Sprawa na podwórku o kurę, o dzieci. Czy naprawdę o kurę, czy naprawdę o dzieci? Nie, „ja ci pokażę".

Niezależnie od tego, ile masz lat, mam dla ciebie najgłębszy szacunek, gdy potrafiłeś powiedzieć „przepraszam", „wybacz mi", „zapomniałem", „nie wiem".

296

l BĘDĄ NIEPRZYJACIÓŁMI CZŁOWIEKA

DOMOWNICY JEGO

Znasz już dobrze jej suknie, spódnice i bluzki. Znasz miny, jakie robi przed lustrem podczas rannego czesania i gdy podmalowuje się wychodząc do miasta. Znasz jej powiedzonka i wiesz, co myśli o swoich sąsiadkach; i to wszystko zresztą coraz bardziej cię denerwuje. Aż naraz dowiesz się, że ktoś się nią zainteresował albo nawet zakochał się w niej. Wprawia cię to w bezmierne zdumienie. Zakochał? W czym? W jej rozdeptanych pantoflach, w wyraźnie brzydkich uszach, w naderwanym ra-miączku? Przecież znasz ją najlepiej.

Nie, nie znasz jej. Na pewno byłeś bliższy prawdy wtedy, gdy ją zauważyłeś po raz pierwszy.

297

ZDAJ SPRAWĘ

Dlaczego tak łatwo odróżnić parę małżeńską od niemałżeńskiej — na ulicy, w pociągu, w kinie?

Dlaczego dopiero wtedy dbasz o swój wygląd, gdy wychodzisz z domu? Dlaczego dopiero wtedy jesteś uśmiechnięta i tak czarująco potrafisz rozmawiać, gdy przychodzą z wizytą mili znajomi?

Na straży miłości małżeńskiej nie można stać w brudnym szlafroku, z rozczochranymi włosami. Miłości małżeńskiej nie można bronić szczeciną nieogolonej brody, scenami zazdrości i awanturami.

Jeżeli każda miłość jest kwiatem, to małżeńska również, ale zwyczajnym, nie nieśmiertelnikiem.

Jeżeli miłość jest motylem, to prawdziwym, nie przyszpilonym do korka.

Trzeba strzec, żeby nie odleciał.

298

BĘDZIESZ MIŁOWAŁ PANA BOGA TWEGO

To nie małżeństwo przeżywa kryzys, to jest kryzys naszej wiary w Boga i kryzys miłości ku Niemu. Jeżeli nie dość wierzysz, jeżeli Go nie dość kochasz, to chociażbyś sto lat szukał swego ideału, chociażbyś znalazł swoją dziewczynę, chociażbyś znalazła swego chłopca, chociażbyście przeżywali swoją szaloną miłość, to i tak ona się skończy. Bo człowiek jest istotą skończoną. Skończy się dla ciebie jego mądrość, prawość; skończy się jej dobroć, kobiecość, urok. Bo każdy człowiek tęskni za pełnią piękna, za pełnią prawdy, l dlatego jest tyle smutnych miłości — bo człowiek od człowieka żąda tego, czego ten dać mu nie może.

299

ALBOWIEM ONI BOGA OGLĄDAĆ BĘDĄ

Zburzyliśmy tabu seksu. Powiedzieliśmy wszystko, pokazaliśmy wszystko, co dotyczy tak fizjologii, jak i psychiki człowieka. Obaliliśmy mit małżeństwa. Wydrwiliśmy dziewictwo, celibat, wierność małżeńską. Nie ma tematu w tej dziedzinie życia, który nie byłby wyśmiany.

Ale dręczy nas niepokój, że coś najważniejszego wymknęło nam się z rąk. Coś najistotniejszego dla naszego człowieczeństwa: coraz mniej wiemy, co to jest miłość.

300

OWCE l WILKI

Tylko w jasełkach jest zły Herod i dobrzy pastuszkowie.

Posłuchaj rozchodzących się małżonków. Posłuchaj, co mówi o tym samym fakcie teściowa i synowa. Posłuchaj, jak oceniają uczniowie profesorów, a jak profesorowie uczniów. Posłuchaj, jakie mają zdanie dzieci o swoich rodzicach, a jakie rodzice o dzieciach.

Gdy mówiła jedna strona, sprawa nie budziła żadnej wątpliwości, wszystko było dla ciebie jasne — wina drugiej strony była zupełnie oczywista. Gdy wysłuchałeś drugiej strony, nie wiedziałeś nic.

Gdybyś zaczął odwrotnie, od sprawozdania z ust drugiej strony, wszystko byłoby identycznie.

W nieporozumieniach z ludźmi nie stawiaj siebie w rzędzie dobrych pastuszków, a przeciwnika nie uważaj za złego Heroda albo nawet za diabła.

301

WŁAŚCICIEL

Strzeż się, abyś nie zmarnował miłości.

Czy to: chłopiec — dziewczyna, mąż — żona, rodzice — dziecko. Grozi ci, że z ukochanej osoby zrobić zechcesz swoją własność; wiedzieć o każdym kroku, poznać wszystkich przyjaciół, kontrolować czas pracy i czas rozrywki, być wciąż razem, nie spuszczać z oka, wypytywać, śledzić; a potem zaabsorbować swoimi zainteresowaniami, sprawami, wypełnić sobą, ażeby nie zostawić czasu na samodzielne myślenie, na własną inicjatywę, na osobiste życie, nie dopuścić do żadnego samodzielnego przedsięwzięcia; związać ze sobą prośbą, błaganiem, ostrzeżeniem; uzależnić od swojej decyzji, podporządkować swojemu życiu, narzucić swój schemat, swoje poglądy na sprawy wielkie i małe, ukształtować na swoje podobieństwo, wydrążyć siłą albo sprytem ścieżki myślenia, tory reakcji na swój wzór —

aż wreszcie' znać będziesz każde pytanie i każdą odpowiedź, każdą reakcję i każdą myśl. l to jest koniec. Nie miłości, bo

302

jej już dawno nie było. To jest po prostu nuda. l odejdziesz. Chyba, że człowiek, który kochał cię dawno temu, zdążył już wcześniej uciec, ratując swoją wolność, swoją osobę.

PRZYSZEDŁEM OGIEŃ RZUCIĆ NA ZIEMIĘ

Wstaje wcześnie rano. Sprząta, robi śniadanie. Potem wychodzi na zakupy i żeby zobaczyć, co nowego w sklepach. Przychodzi koło dwunastej. Robi sobie obiad, myje naczynie i ucina drzemkę — bo wtedy dobrze się trawi. Z kolei czyta całą gazetę i przerabia sobie sweter. Idzie spać dość wcześnie, bo lubi wstawać „do dnia".

Ten plan przedstawiła mi po to, aby mnie przekonać, że naprawdę nie ma kiedy zająć się chorą staruszką, o co ją prosiłem.

304

A KTO BY ZGORSZYŁ JEDNO Z TYCH

MAŁYCH

Restauracja — jedyna w tej wczasowej dziurze — była wciąż zamknięta. Kucharka poinformowała, że nie przyszła sprzątająca i nie ma kto pozamiatać lokalu po wczorajszym dansingu. Wreszcie otworzono z godzinnym opóźnieniem. Zapach starego piwa pomieszany z zapachem dymu papierosowego. Czarna podłoga pociągnięta płynem pyłochłonnym, plamy z wody po niedawnym zamiataniu. Ściany pomalowane „na Picassa" przez domorosłego artystę.

Po chwili weszła na salę kobieta z dziewczynką może czteroletnią. Zamówiła śniadanie. Do jej stolika dosiadła się bufetowa.

„To jest to dziecko, z którym pani była na dansingu?"

„Tak, to moja siostrzenica. Siostra pracuje, prosiła mnie, żebym ją wzięła nad morze, bo była blada, nie miała apetytu. Atu, e, poprawiła się. No, a wczoraj znowu nie dała się odprowadzić, tylko ze mną była do samego końca, do dwunastej. Właściwie była grzeczna, tylko zaczęła płakać, gdy doszło do tej bijatyki."

Dziewczynka siedziała na podium dla orkie-

305

stry i bawiła się patykiem. Naraz zaczęła śpiewać, trochę fałszując: „Gdy mi ciebie zabraknie, gdy zabraknie mi ciebie, gdy zabraknie mi ciebie". Panie uśmiechnęły się porozumiewawczo — jaką ma dobrą pamięć. Dziecko dalej śpiewało: „Gdy mi ciebie zabraknie, gdy zabraknie mi ciebie"...

ŻYCIE TWOJE

Miała ciężkie, inaczej mówiąc bardzo zwyczajne życie: gotowanie, sprzątanie, palenie w piecach, troska o cały dom, pomoc dorosłym już dzieciom, comiesięczne wiązanie końca z końcem. Aż zaczęła się źle czuć. Na piersi pojawiło się jakieś małe, okrągłe stwardnienie. Lekarz, dobry znajomy, powiedział, co o tym myśli: podejrzenie o nowotwór. Przed pójściem na klinikę rozmawiała ze mną. Zasadniczo była spokojna. Liczyła się poważnie z możliwością nowotworu złośliwego i szybką śmiercią.

Na klinice okazało się, że to nie rak. Po małym zabiegu powróciła do domu. Przyszła przywitać się. Chyba to jest najtrafniejsze określenie. Witała się z wszystkimi i wszystkim. Mówiła, że zaczyna żyć po raz drugi. Mówiła, jak w sali szpitalnej tęskniła za najprostszymi domowymi czynnościami. Mówiła, że odkryła rzecz najprostszą: jak wielkim darem jest życie i jak wielkim darem jest móc pracować.

307

NIE SĄDŹCIE

Przed południem opowiadano mi z oburzeniem o wypadku, który zdarzył się w centrum miasta o rannej godzinie. Jakiś człowiek wysiadł z tramwaju kompletnie pijany, z trudem dowlókł się do ławki na skwerze i wymiotował. „Już tak rano! Taki przystojny! Porządnie ubrany". Byłem również oburzony.

Wieczorem dowiedziałem się, kim był ten człowiek. To był mój przyjaciel. Rano około ósmej wypił u mnie herbatę, mówił, że trochę dokucza mu serce. Poradziłem mu, żeby zażył lekarstwo. Ale on zrobił to już wcześniej, zaraz po przyjeździe, jeszcze na stacji. Odprowadziłem go do tramwaju. Dalej było zgodnie z tym, co mi opowiadano.

Dodam zakończenie: leżącym zainteresował się milicjant. Gdy przyjechało pogotowie, jeszcze żył, ale już tylko parę minut. Lekarz oświadczył, że gdyby mu udzielono natychmiastowej pomocy, mógłby żyć.

308

NIE WIECIE

Oparł się o ścianę magazynu. Nogi miał miękkie w kolanach. Po raz tysięczny klął tego, kto projektował szoferkę w „starze" — „Człowiek musi siedzieć prawie w kucki, nie ma mowy o wyprostowaniu nóg", l ten upał, tak od silnika, jak i od nieizolowanej blachy, którą słońce rozgrzewa jak szabaśnik. Placek mokrej koszuli chłodził mu teraz plecy jak okład z lodu. Zapalił papierosa. Ręce mu drżały od kierownicy — „strasznie bije". Patrzył na ładowaczy wynoszących towar. „Tym to dobrze — pomyślał — siedzieli przez trzy godziny, teraz w pół godziny rozładują wóz i po robocie. Żadnej odpowiedzialności." Stanęła mu przed oczyma przebyta droga pełna wsi, miasteczek, wiecznych dziur, o których trzeba pamiętać, zakrętów idiotycznych, dzieci uczących się jeździć na rowerach, dzieci wożących niemowlęta w wózkach, stad gęsi, baranów, krów, przelatujących kur, przypomniał mu się obraz wylatującej na niego z polnej drogi WFM-ki z siedzącym na niej jak na kozie blondynem o bezmyślnej twarzy. Aż cały drgnął na to

309

wspomnienie. Wtedy uprzytomnił sobie, że ładowacze coś mówili na jego temat. Z trudem przywołał ich słowa: „Takiemu to dobrze. Siedzi w szoferce, a teraz se kurzy papierosa i ani palcem nie pomoże".

A ONI NIE ROZUMIELI

Wszedł szybkim krokiem na podium. Kurczowo uchwycił blat stołu. Wparł oczy w zgromadzonych. Rozmowy ucichły. Zaczął: „Nie chcę dyskutować..." Teraz już zapanowała na sali zupełna cisza. „Chciałem tylko tyle powiedzieć..." Swoją skupioną postawą skoncentrował uwagę wszystkich. Mówił podniesionym głosem. Formułował zdania krótkie, ale jakoś niejasne. Ciągle nie wiadomo było, o co mu chodzi. Napięcie sali rozpływało się. Po chwili dla wszystkich stało się oczywiste, że się powtarza. „Tylko on o tym nie wie." Ktoś zarechotał, podniosły się oklaski. Najwidoczniej tego nie zrozumiał, bo mówił dalej. Rozmawiano już na głos. Gdzieniegdzie wybuchały śmiechy. Wreszcie zorientował się. Przerwał. Bezradnie rozejrzał się po sali szukając zrozumienia, ale chyba nie znalazł, bo zwiesił głowę i wrócił zgarbiony na miejsce. Kroczył ciężko przez salę wśród oklasków i śmiechów.

311

SĄ JAKO TE OWCE BEZ PASTERZA

Zauważyłem je po wejściu do trolejbusu. Stały oparte o tylną ścianę wozu, miały tarcze przyczepione na rękawach poniżej łokcia, jadły lody „Bambino", śmiały się hałaśliwie i bardzo głośno rozmawiały. Wóz był prawie pusty i rozmowę można było słyszeć doskonale. Była jakaś wulgarna. Doszło do mnie ostatnie zdanie: „Musisz iść na "Kobieta diabeł», mówię ci, klawy film". Zaraz potem usłyszałem, jak ktoś podniesionym głosem mówił, prawie krzyczał: „A ja bym takie dziewczyny wyłożył na kolano i lał pasem ażby trzeszczało! No nie, panie starszy?" Był to jakiś mężczyzna w średnim wieku, o wyglądzie rzemieślnika. Z projektem owej terapii zwrócił się do drobnego staruszka, przeszedł obok mnie wściekły i wysiadł. Wysiadłem również i ja. Czekałem aż trolejbus odjedzie. Wiedziałem, że jeszcze raz zobaczę te 'dziewczyny. Byłem przekonany, że ujrzę je chichoczące. Ale się pomyliłem: oparte o ścianę wozu zastygły w bezbrzeżnym zdziwieniu.

312

KTO JEST MÓJ BLIŹNI

Padał drobny deszcz. Kostka lśniła jak polu-krowana. Przed nimi jechała nowa, czarna skoda. Prowadziła ją kobieta. Jechała niepewnie. Zrównała się z tramwajem i nie miała zamiaru wyprzedzać. W dali ukazała się grupa ludzi czekających na przystanku tramwajowym.

„Daj sygnał. Niech pospieszy. Zablokuje nas na przystanku."

„Zostaw, widzisz, że jedzie niepewnie."

„Jak nie umie jeździć, to niech nie siada za kierownicą. Daj sygnał."

Z niechęcią nacisnął klakson. Reakcja była natychmiastowa. Skoda zwiększyła szybkość, ale już po kilku metrach wpadła w poślizg. Kobieta przyhamowała i wóz na dobre zaczął tańczyć po ulicy. Uderzył tyłem o krawężnik. Balansowanie zwiększyło się. Uderzył po raz drugi. Patrzyli z przerażeniem, co teraz nastąpi. Przystanek był tuż. To trzecie uderzenie albo zlikwiduje poślizg, albo wywróci wóz do góry kołami na czekających na przystanku. Uderzył po raz trzeci. Posypały się iskry. Poleciały jakieś blachy, ale skoda z wytraconą już szybkością, choć z kiwającym się tylnym kołem, potoczyła się naprzód.

„Ma baba szczęście, co?"

14 - Aby nie ustać..

POSZLI ZA NIM

Tramwaj z trudem przepychał się przez wilgotną noc miasta. Trząsł, zgrzytał na zakrętach, tłukł pomęczonymi pasażerami. Nagle w biegu wskoczył na stopień on. Nie wszedł głębiej. Był bez nakrycia głowy, kołnierz płaszcza sterczał niedbale podniesiony, pod szyją coś wściekle kolorowego, modne spodnie, modne buty. Stał bez oparcia. Ręce trzymał głęboko w kieszeniach. Najbardziej charakterystyczny był jednak jego uśmiech w kąciku ust. Ściągał uwagę jadących. Patrzyli na niego jak na stworzenie z innej planety. Jak na motyla, który usiadł na szarym murze. Ale on już kogoś spostrzegł w blasku latarni, wychylił się, krzyknął. Wiatr zerwał mu słowa z ust. Nie wysiadł z innymi. Wyskoczył przed przystankiem. Wpadł w grupę chłopców, trzepnął kogoś po plecach, przepchnął się i zniknął w mroku przecznicy. Pomyślałem: „Taki przydałby się podczas okupacji".

Tacy dawniej podbijali nowe lądy, wykrwawiali się w walkach o wolność; podobni polecą

314

zdobywać nowe planety. Im nie wystarcza normalne życie.

Nasz wiek ma wielu specjalistów i teoretyków, którzy piszą o młodzieży współczesnej wyczerpujące, uczone rozprawy. Ale nasz wiek nie ma wychowawcy, który młodzież współczesną umiałby oswoić.

A Z NIM SZLI UCZNIOWIE JEGO

Zapach struganych ołówków. Przeglądane na stołku w kącie nowe książki: chemia, fizyka i ta najukochańsza — do polskiego, przeglądana prawie z zapartym tchem. Powakacyjne wejście do klasy. Czy sala zmalała? Czy raczej koledzy i koleżanki podrośli? Tak dobrze znowu razem. Dzwonek. Wchodzi wychowawca.

Nie przypuszczałem nigdy, ani na chwilę, że my, uczniowie, zajmujemy tyle miejsca w twojej duszy.

Nie spodziewałem się, że każdy z nas był tak bardzo twoim uczniem. Że każde nasze odezwanie się, postawa, odpowiedź były dla ciebie takim przeżyciem. Nie domyślałem się, że uczenie tyle kosztuje. Nie przeczuwałem, że to jest kawał duszy oddanej małemu człowiekowi. Że czujesz się uboższy o to, coś dał. Że gdy spotkasz swego dawnego ucznia, to z drżeniem wypatrujesz, czy zostało w nim coś z ciebie.

Nie wiedziałem nic o miłości nauczyciela do uczniów.

Teraz już wiem — sam uczę dzieci.

316

ONEGO CZASU BYŁY GODY MAŁŻEŃSKIE W KANIE GALILEJSKIEJ

Po głównych ulicach Kany, Jerozolimy, Nazaretu czy Cezarei spacerowali młodzi, modnie ubrani ludzie. Chłopcy noszący inaczej zawijane turbany, szersze czy węższe rękawy, dłuższe czy krótsze suknie, sandały o długich albo krótkich nosach, na cienkiej albo grubej podeszwie, wiązane jedno- albo różnokolorowymi rzemieniami. Chodziły kobiety, używające innych kosmetyków niż dotychczas.

Ewangelie święte nie podają, aby Pan Jezus piętnował ówczesną modę.

Jeżeli ksiądz na kazaniu, mówiąc o wychowaniu młodzieży, wystąpi przeciwko kolorowi pończoch, przeciwko krojowi płaszcza albo butów, przeciwko wstążkom czy krawatom, fryzurom czy kapeluszom... l chociażby potem mówił najprawdziwsze rzeczy o Trójcy Przenajświętszej i Mistycznym Ciele Chrystusa...

Jeżeli rodzice, jeżeli wychowawcy, jeżeli starsze pokolenie...

Na każde zagadnienie trzeba znaleźć spojrzenie istotne. Trzeba walczyć o istotne wartości u młodzieży: o pracowitość, o uczciwość, o punktualność. A nie czepiać się fryzury albo wąskich czy szerokich spodni.

317

DOPUŚĆCIE DZIECIOM PRZYJŚĆ DO MNIE

Wychowawcą możesz być tylko wtedy, gdy cię stać na to, aby zaufać tym, których ci powierzono, gdy potrafisz zdobyć się na to, aby wciąż stawiać na ich dobrą wolę, na to, co w nich rozumne — na ich człowieczeństwo.

Jeżeli cię na to nie stać, wycofaj się z kadr wychowawczych, bo wszystko, co zrobisz, będzie już tylko administracją, która nie ma nic wspólnego z wychowaniem, choć może doskonale zachowywać jego pozory. Wszystko, co zrobisz, będzie już tylko jedną wielką krzywdą, wyrządzoną tym, których powinieneś uczyć stawania się człowiekiem.

318

SOBIE

Dlatego był św. Jan Bosco, że byli ulicznicy. Dlatego był św. Ignacy Loyola, że była reformacja. Dlatego był św. Franciszek z Asyżu, dlatego był brat Albert...

Na środku ulicy leżał papier. Albo go wcale nie zauważyłeś, albo go kopnąłeś. Na szosie asfaltowej leżał kamień. Spadł chyba przy transporcie. Na chodniku ktoś przewrócił kosz ze śmieciami. Klamka coraz bardziej się kiwa. Kolega się nie uczy. „Takie ślimaki, a palą papierosy. Żeby ich tylko kto nie zobaczył". „A tam na prywatce pili wódkę. No, popatrz, popatrz!"

Tylko na tyle cię stać?

„Ja jestem uczciwym człowiekiem, a tamten nie". „Ja mam męża legalnego, a ona żyje na wiarę". „Ja chodzę do kościoła, a on sobie idzie na śniadanko". „Ja sobie wierzę, a on sobie nie wierzy". „Żyjemy sobie jak Bóg zdarzy, zrywamy kartki z kalendarzy".

„Bodajbyś był gorący lub zimny; ale żeś letni, pocznę wyrzucać cię z ust swoich".

319

A POT JEGO BYŁ JAKO KROPLE KRWI

Boję się o ładne dzieci, na które się zwraca uwagę, o dzieci, które w szkole podstawowej bez trudu zajmują pierwsze miejsca; o ładnych chłopców i ładne dziewczyny, które w szkole średniej z łatwością utrzymują się w pierwszej dziesiątce; o młodych ludzi, którzy nie mają problemu z wyborem uczelni, a na studiach spotykają się z uznaniem wykładowców. Boję się o ludzi, którzy nie wiedzą, jak można mieć kłopoty z samym sobą, którzy są ze siebie zadowoleni; o tych, którzy umiejętnie nawiązują kontakty z osobami wpływowymi — o tych, którzy sobie dają radę w życiu.

Tylko wtedy człowiek może tworzyć siebie i wokół siebie, jeżeli żąda się od niego więcej niż potrafi, jeżeli on sam wymaga od siebie więcej, niż to, na co go stać, gdy jest zmobilizowany do najwyższego wysiłku, gdy spotyka się z trudnościami nie do przezwyciężenia, gdy musi podejmować zasadnicze decyzje, gdy przeprowadza gruntowne rewizje swego postępowania.

320

FARYZEUSZE

Nie możesz apostołować przy pomocy chwytów. Apostołować możesz tylko sobą: swoją osobowością ukształtowaną przez Łaskę i własną wolę. W apostołowaniu na pewno jedynie ważne jest to, jaki ty sam jesteś: czy jest w tobie tyle dobrej woli i Łaski, abyś był w stanie przekazać je innym.

321

IDŹCIE l NAUCZAJCIE

Wróciłeś właśnie z wycieczki. Masz w sobie całą wolność gór, wiatr i głębię nieba, cienie lasów i wysokość traw. l pytają cię: „Jak tam było?"

Jak było? To takie proste: „Wiesz, gdy słońce zachodziło, to niebo było takie, jak... jak..." Chcesz dobrać słowo, które by mogło oddać jak najtrafniej to, co widziałeś nad ziemię, gdy słońce zachodziło, ale nie znajdujesz, jąkasz się i w końcu dajesz za wygraną; jesteś bezradny, jak dziecko stojące pod drzwiami, gdy klamki dosięgnąć nie może.

Czyż jest coś dziwnego w tym, że ludzie tak niechętnie mówią o Bogu?

A uczyć o Panu Bogu trzeba. Muszą to robić wszyscy: matki, ojcowie, nauczyciele, wychowawcy, siostry i bracia. Trzeba wydobyć z głębi duszy jakieś najpiękniejsze słowa, najczulsze opowiadania o najprostszej treści. Aby ci, o których troska leży nam na sercu, potrafili Pana Boga kochać tak, jak tylko człowiek kochać potrafi.

322

JAM JEST PAN BÓG TWÓJ

Nawrócić człowieka do Boga to najpierw oddać go samemu sobie, pomóc mu znaleźć siebie.

Dlatego nie narzucaj nikomu swoich poglądów, nie chciej, żeby potwierdzał twoje odkrycia, myślał twoim sposobem, przyjmował twoje formułki i wypełniał praktyki religijne tak jak ty. Nie spodziewaj się natychmiastowego wyniku swoich zabiegów.

Musisz wejść w rytm jego życia, w jego sposób reagowania, w jego metodę rozwiązywania trudności i pomóc mu dojść do jego autentycznych przeżyć — odnaleźć, wraz z nim, jego człowieczeństwo.

323

KRÓLESTWO TWOJE

W porządku nadprzyrodzonym jesteśmy również układem zamkniętym: ktoś musi cierpieć za szaleństwa drugiego, ktoś musi się modlić, aby nawrócił się błądzący; przez czyjeś umartwienie przychodzi Łaska żalu na grzesznika. Nasza świętość ma wpływ na świętość innych, nasza grzeszność wpływa na grzeszność innych. Dopiero w tym układzie jest możliwy do zrozumienia sens surowych klasztorów, oddanych wyłącznie modlitwie i umartwieniu. Dopiero wówczas znajduje prawdziwie społeczny sens każdy dobry czyn, chociażby przez nikogo nie zauważony, każda dobra myśl, każdy akt miłości Bożej.

324

RAZEM

Na polanie przygasa ognisko. Skończona gawęda. Teraz krąg. Złączeni dłońmi, losem, przyjaźnią.

„Gdyby ten krąg mógł tak trwać."

Ale za chwilę ręce rozłączą się i trzeba będzie iść samemu w ciemną noc.

A przecież naprawdę zawsze jesteś złączony z ludźmi: człowieczeństwem, losem, miłością, łaską. To nieważne, czy chcesz, czy nie. Tak jest.

325

A FARYZEUSZ STOJĄC NA ŚRODKU ŚWIĄTYNI

Nie ma sytuacji, która byłaby końcową. Nie istnieje punkt dojścia, po którym miałaby nastąpić stabilizacja. Nie ma stanu doskonałego. Nie ma formy ostatecznej. Nie ma kształtu idealnego. Wszystko jest etapem, po którym trzeba iść natychmiast dalej, bo inaczej już jesteśmy nieaktualni: znajdujemy się w śmiesznej sytuacji zadowolonego z siebie faryzeusza.

l to w każdej dziedzinie: tak postępu naukowego i technicznego, polityki, kultury, jak rozwoju osobowego.

l dlatego, gdy będziesz umierał, nie powinieneś żałować, że nie załatwiłeś masy spraw ani nie doczekałeś pełni swoich czasów, że nie przeżyłeś lat spokoju i stabilizacji. Takich tutaj nie ma.

Spotkasz je po tamtej stronie.

326

NIE WIEDZĄ

Przed grobami żołnierzy i przed mauzoleum z prochami pomordowanych w obozach koncentracyjnych stoją w Dzień Zmarłych młodzi chłopcy i młode dziewczęta — warty honorowe.

Czy oni wiedzą, co to znaczy słowo „Ojczyzna"? Stojąc na baczność czczą tych, co zginęli. Czczą ich bohaterstwo. Ale czy oni wiedzą, że dla tamtych walka nie była celem samym w sobie, że była tylko drogą do wolności? l że w wolności chcieli budować Ojczyznę?

Na podwórkach naszych domów dzieci bawią się w rozstrzeliwanie.

327

DOSYĆ MA DZIEŃ TROSKI SWOJEJ

Patrzysz na starego, zniedołężniałego człowieka. Taki sam będziesz i ty. Twoim człowieczym prawem jest walczyć ze starością i chorobą, ale twoim człowieczym obowiązkiem jest przyjąć je, gdy cię zwyciężą — przyjąć, jako cierpienie wiodące ku odkupieniu.

Ale to przyjdzie kiedyś. Teraz o tym nie myśl. Nie martw się niepotrzebnie. Zaufaj Bogu: On da ci siłę do zniesienia cierpień i odwagę do przyjęcia śmierci.

328

DOSYĆ MA DZIEŃ TROSKI SWOJEJ

Patrzysz na starego, zniedołężniałego człowieka. Taki sam będziesz i ty. Twoim człowieczym prawem jest walczyć ze starością i chorobą, ale twoim człowieczym obowiązkiem jest przyjąć je, gdy cię zwyciężą — przyjąć, jako cierpienie wiodące ku odkupieniu.

Ale to przyjdzie kiedyś. Teraz o tym nie myśl. Nie martw się niepotrzebnie. Zaufaj Bogu: On da ci siłę do zniesienia cierpień i odwagę do przyjęcia śmierci.

328

NIE WIEDZĄ

Przed grobami żołnierzy i przed mauzoleum z prochami pomordowanych w obozach koncentracyjnych stoją w Dzień Zmarłych młodzi chłopcy i młode dziewczęta — warty honorowe.

Czy oni wiedzą, co to znaczy słowo „Ojczyzna"? Stojąc na baczność czczą tych, co zginęli. Czczą ich bohaterstwo. Ale czy oni wiedzą, że dla tamtych walka nie była celem samym w sobie, że była tylko drogą do wolności? l że w wolności chcieli budować Ojczyznę?

Na podwórkach naszych domów dzieci bawią się w rozstrzeliwanie.

327

NIECH SIĘ NIE TRWOŻY SERCE WASZE

Krzyż trochę trzeba poprawić, bo się przechylił, przystrzyc trawę, zagrabić ziemię. Na przyszły rok może się postawi jakiś pomniczek. Ziemia musi osiąść. A teraz trzeba wkopać ze dwie chryzantemy.

l wtedy ręce ci opadają. Co to pomoże? Czy to będzie dla niego klamrą, która zamknie krąg jego życia? Znałeś go. Pamiętasz jego słowa, myśli, zamiary, plany. Śmierć-uderzyła niespodziewanie, przerwała wszystko.

Idziesz cmentarzem. Napotykasz od czasu do czasu znane ci nazwiska. Stają przed oczami ludzie, którzy odeszli. Młodzi, starzy, różni.

Najbardziej prosta jest chyba śmierć dziecka. Ono jeszcze nic nie wie. Ono jeszcze niczego nie potrafiło głęboko ukochać. W miarę upływu lat, gdy człowiek poznał swoje możliwości, gdy otworzyły się przed nim całe światy, gdy zrozumiał swoje zadanie — teraz dopiero, gdy przywiązał się do życia — trzeba odchodzić.

Czy życie ludzkie może być dokonane bez życia wiecznego?

329

ZA BRACI SWOICH

Powiedziano im, że trzeba. W sumieniu swoim rozważyli ten fakt, że nie wolno oglądać się na innych, że wezwanie jest zwrócone do nich. Świadomi niebezpieczeństwa podejmowali walkę.

Rozmaicie oceniają politycy i historycy potrzebę powstań. Naród składa się z tych, którzy wydają rozkazy, i tych, którzy słuchają. Oni byli tymi, którzy słuchali.

„Nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś duszę swoją odda za braci swoich".

To jest ocena ich bohaterstwa, l taka musi być nasza ocena.

Oni oddali swoje życie jednorazowo. Bóg żąda od każdego miłości Ojczyzny. Od nas na co dzień. Obydwie są trudne.

330

ZA WAS

Dzień Zmarłych.

Przychodzisz przed grób swego ojca, jak żołnierz do raportu. Podnosisz nieśmiało oczy w niemym pytaniu: „Czy jesteś ze mnie zadowolony?" Wiesz dobrze, co mu się w tobie nie podoba. To może być tak silne, że oderwiesz się od grobu i zmieszasz z tłumem — uciekniesz.

Dzisiaj stajesz i przed tymi, którzy zginęli za ludzkość, za Polskę, za ciebie.

Jakaś złamana sylwetka z automatem lecąca z barykady. Skurczona postać w zbożu pod lasem. Wielka góra prochu z ciał ludzkich w oswobodzonym obozie. Szereg stojących pod ścianą na chwilę przed egzekucją. Jeden z nich ma otwarte usta, może krzyczał „Niech żyje Polska!" Jakby tego krzyku trzeba było do dopełnienia życia.

A gdyby teraz temu skatowanemu, z wybitymi zębami, pokazać ciebie, mnie: „Za takich jak my zginąłeś".

331

JAM JEST ZMARTWYCHWSTANIE

W końcu najważniejsza jest dla nas nasza śmierć.

Od chwili gdy ja zobaczysz, już cię nie opuści; zostanie w podświadomości jak drzazga, czasem urośnie do apokaliptycznych rozmiarów, a zawsze sączy smutek.

l dlatego On został jako znak nadziei: jeżeli wierzysz w Niego, uwierz w realność swego życia wiecznego.

332

KTO WIERZY WE MNIE, ŻYĆ BĘDZIE

Przyjdzie chwila, gdy zobaczysz swoja smugę cienia. Odtąd będzie ci ona stale towarzyszyć: staniesz się tym, który wie. l gdy pojawi się jakaś choroba, będziesz pytał: „Czy to już?" l gdy pojawi się jakaś dolegliwość, będziesz pytał: „Czy to to?" Ale nawet wtedy, kiedy sobie odpowiesz: „Jeszcze nie", to w tym uśmiechu nie będzie pełnego zwycięstwa, bo wiesz, że ulegniesz.

Jesteśmy tymi, którzy wiedzą. Coraz bliżej nam do tych, którzy do niedawna byli wśród nas. Coraz większą czujemy z nimi łączność, coraz większą jedność.

333

W ÓW CZAS

Zostanie po tobie kilka par rozdeptanych butów, trochę znoszonej odzieży, jakieś rachunki, zapiski, których nikomu nie będzie się chciało czytać. Ktoś na to wszystko popatrzy i powie: „No, to niewiele tego zostało".

Ale gdy ty tak patrzysz na to „niewiele", które zostało po bliskim ci człowieku, wiesz, że to nieprawda: że on jest przed Bogiem taki, jakim się stawał z dnia na dzień przez całe swoje życie.

334

ZBAWIONY BĘDZIE

Toboły z pościelą, walizy, pakunki owinięte w koc i papier. Brudni, niewyspani, zdenerwowani, roztrzęsieni, rozgorączkowani. Po długich tygodniach mordęgi — powrót do domu. A on stoi jak stał. Spokojny, czysty, z lśniącymi z dala szybami, wśród bzów i jaśminów.

Szum maszyn. Brzęczenie prętów na automatach i rewolwerówkach. Huk rzucanych płyt żelaznych. Turkot wózków. Przekrzykiwanie robotników. Przez górne okna — upalne słońce czerwcowe. Na sali zaduch od płynów chłodzących skrawany metal. Gryzące strużki potu, ręce uczernione pyłem metalowym. Krzyże bolą od schylania się, nogi drżą. „Jeszcze trochę, jeszcze trochę". Aż wreszcie sygnał. Wyłączyć maszynę. Odłożyć narzędzia. Zdjąć przepoconą koszulę. Chłodna łazienka, czyste ubranie i przez uśmiechnięte ulice powrót do domu.

Sala pełna dymu tytoniowego. Nieznośne stukanie maszyn do pisania. Grzechot maszyn do liczenia. Cyfry, cyfry, cyfry. Pochylone głowy, nerwowe ruchy rąk. Czasem ktoś się oderwie i nieprzytomnymi oczami szuka jakiegoś

335

wyciągu czy zestawienia. Aż wreszcie głos głównego księgowego: „Proszę państwa, bilans się zgadza". Odgiąć grzbiet, oprzeć się wygodnie, pozwolić, aby fala zmęczenia ogarnęła całe ciało, i stwierdzić, że człowiek dorosły potrafi się cieszyć jak dziecko.

Dogasający rok szkolny w upale dni czerwcowych. Wreszcie ostatni dzwonek. Koniec ostatniej godziny. Wakacje.

Kadłub kutra rybackiego zżarły wodą morską. Brudny pokład. Zwoje podartych lin. Zarośnięte twarze, pochylone postacie wycieńczone walką z morzem. Dłoń przytknięta do czoła. Aż przekrwione z niewyspania oczy ujrzą niebieską smugę swojego lądu.

Gdy będziemy wracali do DOMU.

SPIS TREŚCI

Adwent ................. 5

Boże Narodzenie ........... 37

Wielki Post .............. 89

Wielkanoc ..'............. 127

Zesłanie Ducha Świętego ...... 167



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ks Mieczysław Maliński REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE 2010 dz 1
Chodzący po morzu ks Mieczysław Maliński
ks Mieczysław Maliński Królestwo Boże jest w was
ks Mieczysław Maliński REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE 2010 dz 3
ks Mieczysław Maliński REKOLEKCJE NA CAŁY ROK dz 3
ks Mieczysław Maliński REKOLEKCJE NA CAŁY ROK dz 2
ks Mieczysław Maliński Rekolekcje Adwentowe 2010 dz 1
ks Mieczysław Maliński REKOLEKCJE NA CAŁY ROK dz 4
ks Mieczysław Maliński REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE 2010 dz 2
ks Mieczysław Maliński REKOLEKCJE NA CAŁY ROK dz 1
Góry przenosić ks Mieczysław Maliński
ks Mieczysław Maliński Rekolekcje Adwentowe 2010 dz 2
ks Mieczysław Maliński Bajki nie tylko dla dzieci
ks Mieczysław Maliński`
ks Mieczysław Maliński Rekolekcje Adwentowe 2010 dz 3
Także Twoja Droga Krzyżowa Mieczysław Maliński
Mieczysław Maliński Przed zaśnięciem
Mieczysław Maliński Nie bój się
Ks Mieczysław Łaszczyk Stowarzyszenie PAX w powojennej Polsce

więcej podobnych podstron