Dalsze losy Edwarda i Belli 12doc


Dalsze losy Edwarda i Belli

Rozdział 12

- Że co proszę?- spytałam zszokowana . Byłam tak oszołomiona , że zastygłam w miejscu . Jake zrobił krok do przodu żeby do mnie podejść , ale syknęła na niego dającemu znać że ma tego nie robić.

- Bells uspokój się , nie jest tak źle- Jackob próbował jakoś nie dopuścić żebym rzuciła się do ucieczki czy cos w Tym rodzaju

- Jak to możliwe… przecież wpoiłeś się w Reneesme … nie można… w dwóch osobach- zaczęłam panikować. Przeklinałam się w duchu że taka sytuacja nadeszła.

-No więc też nie wiedziałem że tak może się stać , ale Sam mówi że to już kiedyś się stało…- czekałam na ciąg dalszy w ciszy ale nie nadszedł .

-Jak?- powiedziałam zmuszając go do kontynuowania .

-widzisz jeśli wpojona wybranka zakochała się w kimś innym to wpajamy się jeszcze raz i Bello cieszę się że padło na ciebie - zdziwiło mnie to że mówił w liczbie mnogiej . Zastanowiłam się nad sensem jego zdania , ale nadal nie wyglądało to różowo .

- Ale według tego co powiedziałeś ja nie powinnam być tą osoba w która się wpoiłeś- wywnioskowałam wkońcu .Jeszcze raz przeanalizowałam to w głowie ale i tak nic się nie zgadzało .

- czemu tak uważasz ?- spytał smutno. Zrobił taką minę że aż zrobiło mi się przykro.

-No przecież ja jestem zakochana! W Edwardzie!

- Twoja pijawka się nie liczy , ukochana osoba musi być człowiekiem- już chciałam się zdenerwować na niego za nazwanie tak mojego męża, ale się powstrzymałam . Byłam tak zamyślona że nawet nie zauważyłam kiedy Jake podszedł i przytulił mnie .Zdawało mi się że się wzdrygnął w kontakcie z moją skórą. Odepchnęłam jego ręce i zanim się obejrzałam stałam już pod ściana z drugiej strony pokoju czając się w pozycji obronnej . Gdy tylko zdałam sobie sprawę że nie muszę tak klęczeć wyprostowałam się, jednak nie podchodziłam bliżej .

- nie podchodź - syknęłam .Ściągnął brwi.

-Bello wiem , to szokująca informacja , ale wiesz

Że ja cię już wcześniej kochałem . To uczucie tylko się wzmocniło .

- Jackob…

- Błagam tylko mi nie mów że nic do mnie nie czujesz. Sama wiesz że to nie prawda. - Wcześniej tak było ale po tym jak stałam się taka jak Edward .Wszystko stało się inne , prostsze , teraz znowu się pokomplikowało. Chwyciłam się za głowę.

- Jake , Edward jest moim mężem- powiedziałam zdziwiona tym że mój glos się załamał.

- Wiem o tym , ale u was to chyba nie znaczy to samo co u normalnych ludzi- mruknął próbując chwycić się ostatniego koła ratunkowego jakie mu zostało. Nie odezwałam się . Jackob uznał to za złą kartę bo posmutniał , a szeroki uśmiech zastąpił grymas . Świadomość że znowu go ranie boleśnie ścisnęło mi teraz już martwe serce .

- Jackob poza tym ja jestem wampirem , a ty wilkołakiem .

- Mi to nie przeszkadza - i znowu ten straszliwy ból. Miałam taką ochotę go przytulić , ale to nie było dobrym wyjściem w tej sytuacji. Usłyszałam swój własny spazmatyczny oddech . Zamknęłam oczy , próbując się uspokoić .Skupiłam się na odgłosach dochodzącym z zewnątrz . Śpiew ptaków , przejeżdżające samochody , szum rzeki i ciche kroki . Bardzo ciche niedaleko stąd. Otworzyłam z powrotem oczy akurat wtedy kiedy Alice z Rose weszły do pokoju .

- Hej Bella , mamy dla ciebie prezent z pokazu - zawołała radośnie Alice. Wyjęła coś ze swojej torby i pomachała mi tym przed twarzą. Wzięłam torbę od niej ale nadal się nie odezwałam

- Dla ciebie też cos mamy piesku- powiedział Rosalie do Jackoba . W jej ręce zmaterializowała się kość którą pomachała mu przed nosem. Następnie rzuciła ją .

- Aport- jej uśmiech się powiększył a ja stałam nadal tępo wpatrując się w ścinane

- Muszę się przejść- rzuciłam i nie czekając na reakcje wybiegłam trzaskając za sobą drzwiami. Kierowałam się w stronę północy nie zwalniając tępa. Zatrzymałam się dopiero wtedy gdy ujrzałam znajomy kamień z widokiem na widnokrąg. Usiadłam na nim bezsilna .Przestraszyło mnie że nawet myślę o tym jak byłoby mi z Jackobem . Te wspaniałe dni w jego garażu…jazda na motorach. Chociaż tak dobrze tego nie pamiętałam nadal wydawały się takie wspaniałe .Potrząsnęłam głową .

- Co się stało?- usłyszałam głos Edward. Odwróciłam się. Stał tuż przy mnie z zatroskaną miną.

- Jak mnie znalazłeś ?- bąknęłam . Na nic lepszego nie było mnie stać

- Poszedłem twoim śladem. Dlaczego jesteś taka smutna ?- przysiadł się do mnie i obiął ramieniem .

- Nie byłeś w domu?- spytałam się zdziwiona że nic nie wie .On także zdawał się zagubiony .

- Nie , kiedy usłyszałem że potrzebujesz pocieszenia pobiegłem za tobą .- Zacisnęłam palce na jego koszuli.

- no więc o co chodzi ?- pośpieszył mnie .

- Jackob właśnie mi powiedział że …- chciałam kontynuować ale dopiero teraz sobie uzmysłowiłam że dla niego to też będzie poważny cios. Cholera, mogłam wogóle nie zaczynać tego zdania .Edward grzecznie czekał na ciąg dalszy mojego wyznania .

-… ma zamiar kupić Nessie bransoletkę-palnęłam . Nie mogłam wymyśleć nic lepszego! Mój ukochany spojrzał na mnie podejrzliwie .

- I dlatego jesteś w takim złym humorze ?- spytał mrużąc oczy .

- Tak bo… to się robi coraz poważniejsze - Znowu powiedziałam cos bezsensu a on mi uwierzył. Na jego twarzy pojawił się uśmiech i pocałował mnie w policzek .

- To już brzmi bardziej jak ty -zamruczał mi do ucha .

- Wracajmy- powiedziałam podnosząc się z miejsca . Chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy ramie w ramie do domu . W pewnej chwili Edward się zatrzymał tym samym zmuszając mnie do zrobienia tego samego .

- Wstrzymaj oddech , niedaleko stąd jest grupa ludzi-powiedział . Mój luby wiedział że umiem się powstrzymać przed zabiciem kogokolwiek , ale wolał dmuchać na zimno . Posłusznie wstrzymałam oddech i pobiegliśmy dalej. Nawet kiedy byliśmy już pod domem nie wzięłam wdechu . Weszliśmy do środka. Alice siedziała właśnie z Jasperem na schodach . Oboje przyglądali mi się ze współczuciem .Puściłam Edwarda i podeszłam do nich .

- Bello tak mi przykro , Jackob wszystko nam opowiedział. - powiedziała Alice .Rzuciłam jej ostrzegawcze spojrzenie . Edward znalazł się kolo mnie.

- Alice ? Czy ten pies…?- powiedział ledwo hamując swój gniew. Siostra Edwarda chyba uzmysłowiła sobie swoją pomyłkę bo spojrzała na mnie przepraszająco.

-Najpierw moja córka , a teraz żona .. zabije tego kundla- zdawało mi się że mój ukochany mówi tylko do siebie. Byłam wściekła na Jake że to się stało , ale nie na tyle żeby go zabić . przecież to mój najlepszy przyjaciel! Zawsze mnie kochał , jednakże teraz to co innego. Po pierwsze jestem wampirzycą , po drugie jestem mężatką… Mogłabym wymieniać te powody w nieskończoność. I znowu to samo , krzywdzę każdego.

- Myślę , że dopóki Jackob jest w tym stanie lepiej nie dopuszczać go do Belli - z rozmyślań wyrwał mnie Jazz .

- Myślę że to dobry pomysł - powiedzieli jednocześnie Alice i Edward .

- Co takiego? Chcecie mnie odizolować ?! od mojego najlepszego kumpla?- wrzasnęłam. Sekundę później zalała mnie fala otępienia. To Jasper używał swojej umiejętności aby mnie uspokoić , ale ja nie zamierzałam się poddać

- Przestań- syknęłam w stronę brata.

- Bello , może jeśli przez jakiś czas nie będziecie się spotykać to mu przejdzie- wyjaśniła łagodnie Alice.

- Jak długo?

-Kilka lat-wydusiła wkońcu . Jak miałam przetrwać tyle czasu bez mojego pocieszyciela? Przecież to Jackob pomógł mi przetrwać te miesiące bez Edwarda !

- Nie zgadzam się- powiedziałam stanowczo

Edward był cały spięty.

- Nie masz wyboru Bello , to jedyne wyjście- powiedział .Oburzyłam się

- Jedyne wyjście? Edwardzie nie mogę tak po prostu przestać się z nim widywać .

-Bello nie zaczynaj- Wyrwałam się z objęć ukochanego . Tak na prawdę nigdy się z Edwardem nie kłóciliśmy , a teraz to nawet on zaczyna . Chciało mi się krzyczeć. Zamiast tego po prostu wybiegłam z salonu i zamknęłam się w pokoju. Usiadłam na podłodze i oplotłam ramionami kolana . Edward nie zawracał mi głowy przez resztę nocy. Kiedy ubierałam się wszedł do garderoby ale nic nie powiedział. Nie chciałam żeby było niezręcznie więc tym razem postanowiłam pojechać z Rose i Alice. Przez całą drogę czułam ich zmartwione spojrzenia na sobie. Dzień jak zawsze był nudny .Nie lubiłam się kłócić z Edwardem bo tylko przy nim czułam że lepiej już być nie mogło. Nie mogłam wytrzymać tej krępującej ciszy, więc postanowiłam jednak zgodzić się na „plan” wymyślony przez moją rodzinę. Gdy siadaliśmy z Edwardem w klasie biologicznej położyłam swoją rękę na jego aby zwrócił na siebie uwagę . Spojrzał na mnie z kwaśna miną.

- Edward, postanowiłam że nie będę się spotykać z Jackobem- wyjaśniłam .Nie chciałam widzieć jego reakcji , więc wzbiłam wzrok w podłogę. Edward głośno westchnął i podparł mi podbródek. Spojrzałam mu głęboko w oczy.

- To dla twojego dobra- szepnął i na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Nie mógł ukryć że bardzo się cieszył z mojego wyboru . Przycisnął mnie do swojej piersi .

- Kocham cię- powiedział przejeżdżając ustami po mojej szyi.

- Ja ciebie też- odpowiedziałam. Lekcje szybko się skończyły i zanim się obejrzałam byliśmy już w drodze do domu. Od razu poszliśmy do naszego pokoju. Zaczęliśmy się całować. Edward jedną ręką odejmował mnie w tali a drugą wplótł w moje włosy, aby przyciągnąć moją twarze jeszcze bliżej .pochyliłam się lekko na nim , tak że leżeliśmy. Siedziałam na nim ukradkiem kontynuując pocałunek .Mój ukochany wpijał się w moje usta z pasją i pożądaniem. Usłyszałam za ciche pukanie do drzwi i ktoś wszedł do środka. Za nic nie miałam zamiaru przestawać . Mój mąż także.

- Moglibyście na chwile przestać?- powiedział zniecierpliwiony Jasper. Edward na chwile odsunął się od moich ust.

- Nie, spadaj- mruknął do brat i powrotnie wpił się w moje usta.

-Mieliśmy jechać Port Angeles - przypomniał Jasper. Mój luby zastygł w miejscu , chyba próbował sobie coś przypomnieć. Uwolnił się z mojego uścisku i usiadł.

-Bello dokończymy wieczorem- powiedział i pocałował mnie w czoło. Chwyciłam go za rękę.

- Co jest takiego ważnego ?- spytałam próbując znowu przyciągnąć go do siebie. Pocałował mnie , ale już po chwili oderwał sobie moje ręce z pleców i przerwał pocałunek.

- To naprawdę ważne skarbie. Muszę już lecieć . Spotkamy się wieczorem- I wyszedł razem z Jasperem . Siedziałam tak jeszcze chwile lekko oszołomiona. Edward nigdy się tak nie zachowywał , coś było nie tak. Podniosłam się i zeszłam na dół . Miałam zamiar zapytać się Alice czy ona nie wie czegoś przypadkiem , ale nikogo nie spotkałam. Przeszłam cały dom i nadal nikogo nie zobaczyłam. To robiło się coraz dziwniejsze. Byłam całkiem sama! Wyszłam na dwór , bo pomyślałam że wszyscy wyszli. Nie czułam ich zapachu .Usiadłam na mokrej trawie przy domu i smutna oparłam czoło o kolana.

- Cześć - usłyszałam znajomy głos. Wzięłam głęboki wdech i zachciało mi się wymiotować od potwornego smrodu

- Boże , Jake jak ty śmierdzisz - powiedziałam zatykając sobie dłonią nos. Jake zaśmiał się.

- I kto to mówi- prawie się uśmiechnęłam , ale przyszedł czas aby oznajmić mojemu przyjacielowi wiadomość która mu się nie spodoba .

- Dobrze , że tu jesteś , musimy pogadać- powiedziałam . Jake usiadł koło mnie na trawie . Jak na mój gust trochę za blisko , ale niech się nacieszy chwilą.

- O czym?- spytał lekko zaniepokojony. Spojrzałam na niego i przygryzłam dolną wargę .

- Nie możemy się już spotykać - Jackob zesztywniał i otworzył usta .

- Ta twoja pijawka znowu zabroniła ci się ze mną spotykać- rzucił rozgniewany. Zauważyłam że zaczął się już trząść.

- Tak będzie lepiej Jake , jeśli nie będziemy się spotykać może coś się zmieni i to… zauroczeni minie- powiedziałam chociaż nie wiedziałam czy użyłam dobrego słowa na określenie tego stanu.

- To tak nie działa -powiedział zdenerwowany. Już prawie zgrzytał zębami . Telefon w mojej kieszeni zaczął wibrować. Wyjęłam go i spojrzałam na ekranik. Wyświetlał się numer Edwarda .Nie chciałam go odbierać przy Jackobe , ale chyba nie miałam wyboru.

- Bella?- odezwał się mój ukochany.

- Tak to ja , co się stało?

- Mogłabyś przyjechać do Charliego ?- ta prośba przestraszyła mnie nie na żarty

- Czy coś się stało , tacie albo Nessie?- spytałam zdenerwowana .

- Nie nic się nie stało , jak przyjedziesz to wszystko ci wyjaśnię. Przykro mi że musiałem wyjechać .A co robisz skarbie?

- eeeee , właśnie siedzę na trawniku przed domem- odpowiedziałam zatajając to z kim tam siedzę

- Sama?- zdawał się być tym zdziwiony

- Tak- skłamałam

-No to do zobaczenia -

- Nie czekaj mógłbyś dać mi do telefonu Alice?- już po chwili usłyszałam głos przyjaciółki w słuchawce

- Cześć Bells

- Spróbuj mu powiedzieć z kim jestem to powiem mu że to ty wyrzuciłaś wszystkie jego płyty do śmietnika- zagroziłam jej .Jej reakcja bardzo mnie zdziwiła zaczęła się śmiać . Rozłączyłam się. Spojrzałam ponownie na Jackoba , który trzymał teraz ręce przy skroni.

- Muszę już iść- i już stałam , chciałam się odwrócić , ale chłopak chwycił mnie za lewy nadgarstek. Jego ręka parzyła moja skórę . Bez problemu wyrwałam ją z jego uścisku i syknęłam na niego.

- Przykro mi Jake- szepnęłam i pobiegłam do auta.. Jechałam moim ferrari 140/h . Dręcząc się rozmowa z przyjacielem. Gdy dojechałam na do domu Charliego wszystko wyglądało normalnie. Zaparkowałam samochód i rozejrzałam się dokoła . Kiedy ostatni raz tu byłam sprawdzałam czy komuś z moich bliskich nie grozi niebezpieczeństwo. W ludzkim tempie doszłam do drzwi i je uchyliłam. Weszłam do środka , i oczywiście zachowanie mojej rodziny się wyjaśniło. Gdy tylko znalazłam się w środku wszyscy radośnie wykrzyczeli „ Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!” Szlak by to - pomyślałam. Czy chociaż raz nie mogli zapomnieć o tym głupim świecie na moją cześć? Żeby nikogo nie zawieść spróbowałam się uśmiechnąć. Edward porwał mnie w objęcia. Reszta rodziny także mnie uścisnęła. Cały salon przyozdobiony był kolorowymi wstążkami i balonami. Nawet stara kanapa przykryta była czerwonym prześcieradłem. W powietrzu unosił się wspaniały aromat róży i lilii moich ulubionych kwiatów ,Jednak w pokoju dominował zapach krwi mojego taty. Gardło piekło mnie niemiłosiernie ale nie dawałam owładnąć się pragnieniu. Kiedy ojciec przytulał mnie do siebie czułam jak krew przepływa pod jego skórą którą tak łatwo mogły przebić moje zęby. Nie wiem czemu ale dzisiaj jego zapach uderzył mnie z taką siłą jak nigdy. Może moja samokontrola znikała? Może to miało potrwać tylko chwile a później miałam zachowywać się jak zwykły nowonarodzony wampir . Spięłam mięśnie. Edward musiał to zauważyć bo podszedł do mnie i niby od niechcenia skrępował mi ręce z tyłu pleców. Zauważyłam że pokiwał głową do Jaspera. To zapewne on przekazał mojemu ukochanemu mój stan. Charlie wydawał się nawet nic nie zauważyć. Podał mi małe niebieskie pudełeczko . Oswobodziłam jedną ze swoich rąk , żeby przyjąć podarek. Nie otworzyłam go . Chciałam zrobić to później kiedy już nie będę musiała udawać że czuje się swobodnie je przyjmując. Ogień w moim gardle osłabił się , ale nie zniknął. Otrzymałam jeszcze kilka prezentów , które tak jak Charliego nie otworzyłam .Siedzieliśmy tam do wieczora i kiedy tata musiał się już położyć żeby wstać następnego dnia do pracy my także wróciliśmy do domu. Tam niczym obrażona księżniczka bez słowa poszłam do pokoju i wzięłam jakąś książkę. Następnie usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać .Edward niepostrzeżenie wszedł do pomieszczenia. Nie spojrzałam na niego tylko dalej udawałam obrażoną .

- Jesteś na mnie zła , za przyjęcie ?- spytał . W oka mgnieniu znalazłam się na jego kolanach .Trochę zaskoczyłam go tym posunięciem , ale chwycił mnie w tali.

- Oczywiście że nie głuptasku , chociaż przyznam nie był to dla mnie przyjemny czas.- powiedziałam całując go prosto w usta .Całowałam go czule , a on trzymał mnie za szyję tak jakby myślał że przestanę. Oderwał się ode mnie na chwile i pocałował mnie w czubek nosa .

- Masz ochotę otworzyć swoje prezenty teraz czy później?- spytał odgarniając mi włosy z czoła . Spojrzał na mnie tak czule że aż zrobiło mi się ciepło . Nie mogłam się powstrzymać i znowu go pocałowałam .

- Zdecydowanie później - zamruczałam …

***

- Nie musiałeś mi nic kupować- powiedziałam do Edwarda.

- Wiem , ale chciałem i myślę że ci się spodoba - powiedział nakładając na siebie czarny T- Shift i jeansy. Podszedł do szafki naprzeciw lóżka i wziął wszystkie podarki jakie dostałam , poczym położył je na prześcieradle przede mną .Skrzywiłam się , ale wzięłam jedną z paczuszek . Była malutka i niebieska. Zawiązana była białą wstążką , gdzie umieszczona była karteczka z napisem „ wszystkiego najlepszego Bello! Rose”. Otworzyłam je i ujrzałam parę srebrnych kolczyków w kształcie koła. Były naprawdę śliczne. Uniosłam jedną z nich i przyjrzałam się jej lepiej . Dzięki wampirzemu wzrokowi widziałam każdy szczegół kolczyka .Odłożyłam go na miejsce i położyłam koło siebie. Edward wcisnął mi do rąk następną paczkę , od Alice. Była duża i ozdobiona czerwonym papierem. W środku była granatowa sukienka z jedwabiu . Potarłam materiał i się uśmiechnęłam. Chociaż miałam garderobę pełną przeróżnych ubrań , moja siostra i tak kupowała mi następne.

- A to ode mnie- głos Edwarda przywrócił mnie do teraźniejszości . Położył mi na kolanach prostokątne małe pudełko. Byłam ciekawa co to jest więc otworzyłam je . Moim oczom objawiło się zdjęcie jakieś pięknej egzotycznej wyspy .

- Co to za wyspa ?- spytałam odwracając zdjęcie w jego stronę. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się promiennie .

- Nasza wyspa - wyszeptał przejeżdżając ustami po moim gardle. Otworzyłam szeroko oczy z zaskoczenia .

- wyspa???- wydusiłam z siebie. Na swojej skórze poczułam że kiwa głowa.

- Pomyślałem sobie że może przed powrotem do Dartmouth moglibyśmy się tam wybrać. Co ty na to?- musiał na lekko potrzasnąć bo nadal byłam oszołomiona informacją że kupił nam wyspę!

- Jasne- tylko na tyle było mnie stać. Edward obiął mnie opiekuńczo ramieniem i pocałował. Mój ukochany cały czas się uśmiechał .

- Wyjedziemy wieczorem -powiedział całując mnie w obojczyk.

- Muszę się spakować- powiedziałam uwalniając się z jego uścisku. Spojrzał na mnie jakbym go skrzywdziła , ale zaraz znowu się uśmiechnął

- Jesteś już spakowana- wskazał na wielką torbę podróżną leżącą koło drzwi .

- Jeśli Alice kupiła mi takie same ciuchy , jakie ostatnio chciała mi wcisnąć w sklepie to rzucę czymś w nią- mruknęłam przypominając sobie ten wypad do centrum . Mój ukochany się zaśmiał . Spojrzałam na niego wilkiem. Odwróciłam się i poszłam do garderoby. Nic z niej nie ubyło więc moja siostra na pewno kupował mi ubrania , a nie zabierała stąd. Ubrałam się w krótką jeansową spódniczkę i czarny top . Dla odmiany zamiast szpilek ubrałam zwykłe adidasy. Dokładnie rozczesałam włosy i wróciłam do pokoju .Edward był także kompletnie ubrany i siedział na fotelu wpatrując się we mnie .

- Pięknie wyglądasz - zamruczał i chwycił mnie w tali. Mieliśmy jeszcze przed sobą cały dzień .Wpadłam na pewien pomysł. Mianowicie miałam zamiar zabrać córkę na mały wypad na zakupy. Cały czas mnie o to prosiła , a Emmet drugi raz by się już nie namówił .

- Wiesz mam zamiar zabrać Nessie na zakupy może wybierzesz się z nami?- zamruczałam przejeżdżając palcem po jego dolnej wardze. Mój luby niezbyt lubił wybierać się ze mną i Nessie na takie wyjazdy.

- Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia zanim wyjedziemy , zabierz Alice-powiedział , poczym jego usta delikatnie dotknęły moich . Już po chwili odsunął się ode mnie , a na jego twarzy pojawił się tak uwielbiany przeze mnie łobuziarski uśmiechu .

- To nie to samo , ale niech ci będzie- mruknęłam . Edward podparł mi podarunek i spojrzał mi w oczy

- Później będziemy mieć dużo czasu dla siebie - szepnął. Od razu się uśmiechnęłam na tą wiadomość .Puściłam go i pobiegłam do pokoju Alice. Zapukałam i weszłam do środka. Alice razem z Jasperem siedzieli na skórzanej kanapie obejmując się.

- Hej , Alice pojedziesz ze mną i Nessie na zakupy?- spytałam się dziewczyny , a ona spojrzała na mnie zdziwiona.

- Przecież kupiłam ci wszystko na wyjazd. Po co jedziecie?- spytała .

- To nie chodzi o nasz wyjazd . Nessie chce jechać i poprosiła mnie żebym jej towarzyszyła. Byłaby zadowolona gdyby jej ciocia też pojechała , ale skoro nie chce - powiedziałam i obróciłam się na pięcie w stronę drzwi. Chciałam się trochę z nią podrażnić . Alice złapała mnie za nadgarstek zanim zdołałam zrobić choć krok .

- Nie żartuj , jasne że pojadę- mruknęła trochę urażona .

- Jazz pojedz z nami - powiedział do ukochanego Alice. Siostra wyjęła mi to pytanie z ust. Właśnie miałam mu to samo zaproponować , ale mnie wyprzedziła . Chciałam dać jej sójkę w bok jednakże zrobiła unik w samą porę.

- Czemu nie , będzie zabawa - powiedział Jasper uśmiechając się .

- Dla nas tak - zaśmiałyśmy się razem z Alice .

Nessie poinformowana już przez Edwarda o planowanym wyjeździe czekała już niecierpliwie przed wejściem. Ubrana była w jeansy i czerwoną bluzkę z długim rękawem. Jej długie miedziane włosy związane były teraz w koński ogon odsłaniając kolczyki , które dal jej Jakcob. Tym razem prowadził Jasper , a ja z Reneesme siedziałyśmy z tyłu .Centrum handlowe znajdowało się na obrzeżu miasta. Było ogromne i bardzo ekskluzywne. Nigdy jeszcze tu nie byłyśmy bo było nowo otwarte. Ruchomymi schodami wjechaliśmy na pierwsze piętro sklepu. Nagle w moim gardle zapłonął taki ogień że aż przysłoniłam sobie szyję rękę i chwyciłam się pobliskiej ławki. Pragnienie wzmocniło się . Jedyne czego teraz chciałam to tego aby ten ból został ugaszony. Moje ciało praktycznie samo działało , bez mojej interwencji . Wyprostowałam się zaczęłam wyszukiwać ofiary. Padło na dziewczynę siedzącą samotnie na krześle przed poczekalnią. Na mojej twarzy pojawił się diabelski uśmiech . Ruszyłam w jej kierunku , a do ust napłynęła mi ślinka .

- Bello!- usłyszałam za sobą głos Alice. Nie zważałam na to tylko dalej szłam w kierunku dziewczyny . Już miałam się na nią rzucić , ale ktoś skręcił mi obie ręce na plecach i zaczął prowadzić w stronę drzwi . Dałam się wyciągnąć na zewnątrz , ale stawiałam trochę oporu. Po prostu nie mogłam się powstrzymać. Świeże powietrze podziałało na mnie jak sole trzeźwiące .Jasper cały czas mnie nie puszczał , tylko wzmocnił uścisk. Użył swojej umiejętności i spróbował trochę mnie uspokoić. Poddałam się. Zaraz dołączyła do nas Alice.

- Bello , co się stało zobaczyłam że atakujesz tą dziewczynę ,ale na szczęście Jazz powstrzymał cię - powiedziała Alice .

- Nie wiem co się stało … poczułam takie pragnienie … nie mogłam się powstrzymać… przepraszam , czy ktoś nas widział?- wydusiłam wreszcie z siebie po kilkusekundowej ciszy.

- Nie , nikt nic nie zauważył. Może jednak te zakupy to był zły pomysł.- odpowiedział Jasper

- Co się ze mną dzieje? Zapach krwi teraz tak na mnie działa- chwyciłam się za głowę .

- To u nowonarodzonych normalne Bello

- Ale przecież wcześniej tak nie było - powiedziałam .

- Wszystko będzie dobrze- powiedział Alice przytulając mnie

- Alice idź z Nessie na zakupy , a ja odwiozę Bellę - oznajmił Jazz…(ciąg dalszy rozdział 13)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dalsze losy Edwarda i Belli V, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Dalsze losy Edwarda i Belli II, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Dalsze losy Edwarda i Belli IV, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Dalsze losy Edwarda i Belli I
Dalsze losy Edwarda i Belli III, SAGA ZMIERZCHU, Dalsze losy Edwarda i Belli
Dalsze losy Edwarda i Belli 14doc
Wschód słońca(Dalsze losy Edwarda i Belli 3 doc)
Wschód słońca(Dalsze losy Edwarda i Belli 7doc)
Wschód słońca (Dalsze losy Edwarda i Belli 11doc)
Wschód słońca(dalsze losy Edwarda i Belli 2)
Dalsze losy Edwarda i Belli Cullenów
Dalsze losy Edwarda i Belli 16doc
Dalsze losy Edwarda i Belli 13doc
Dalsze losy Edwarda i Belli 8doc
Dalsze losy Edwarda i Belli 10 Specjalny doc
Dalsze losy Edwarda i Belli 15doc
Wschód słońca(Dalsze losy Edwarda i Belli6)

więcej podobnych podstron