Nowy Dokument programu Microsoft Word 11


SEN JÓZEFA

O. Augustyn Pelanowski OSPPE

 

1. Światło słów Boga

 

Zanim cokolwiek wydarzyło się w życiu Maryi, zanim narodziło się a nawet zanim się poczęło to Dziecko, to co uczyniło z nas dzieci Boga, wpierw było Słowo Zwiastowania. Ono poprzedziło wszystkie wydarzenia zbawcze, których dokonał Jezus Chrystus. Jan w swojej ewangelii, zresztą na samym jej początku, napisał:

„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J. 1,1-5).

Jan przeciwstawia światło i ciemność, dzień i noc. A noc, to najpierw symbol sił mroku, sił demonicznych, a dalej, sfera ludzkiego cienia - tego, co wyparte, i co ujawnia się nieśmiało tylko we snach. To oceany onirycznych marzeń, które kłócą się z prawdą świata realnego, ale na swym zmąconym i chaotycznym dnie, ukrywają zaskakujące rozwiązania. Noc jest bezsłowna, cicha, milcząca, głucha, nawet złowieszcza. Bóg stwarzając noc, nie nazwał jej dobrą (Rdz 1,4-5). Słowo jest światłem, a więc po pierwsze: wyjaśnieniem. Jest jak dzień, wszystko w nim jasno widzimy w odróżnieniu od ciemnej nocy, w której pogrążeni jesteśmy „w snach”, w marzeniach lub koszmarach, w idealnych wizjach albo potwornych lękach.

Sen, bowiem jest metaforą trwania w złudzeniach - albo zbyt idealnie marzymy o sobie, albo przerażamy się obsesyjnymi lękami - to właśnie najczęściej właśnie sen pokazuje nam nasze najgłębiej skrywane uczucia. Sen Adama, sen Jakuba, sen Samuela, sen Józefa, i cały ciąg owych biblijnych snów, tworzy kolekcję obrazów odnoszących się do kondycji człowieka, który nie zna całej prawdy i dopiero przebudzenia ją odkrywają. Często te przebudzenia są skojarzone z objawieniem się Boga w Słowie. Kto nie przyjmuje Słowa Boga, jest zdany na te dwie skrajności: albo idealizuje i naiwnie wyobraża sobie, że można zbudować życie bez rusztowania krzyża z samym Chrystusem, albo trwa w lęku i najokropniejszych przewidywaniach, czyniąc z cierpiętnictwa krzyż bez Chrystusa. Te skrajności to ciemna noc. Żyć w skrajnościach, to być w kryzysie, w koszmarze, w letargu. To o wiele gorsze niż po prostu śnić.

Dlatego na początku powinno być Słowo, wyjaśnienie życia. Wyjaśnienie, czyli intelektualne wytłumaczenie, jest tylko jakimś wąskim aspektem objawienia, bo objawienie bardziej odsłania Boga w szerszym wymiarze niż tylko intelektualny i pozwala człowiekowi pojąć siebie również w ponadczasowym powołaniu niż tylko wyjaśnia człowiekowi jego samego w aktualnej sytuacji.

Sobór ostrzegał nas w Dei Verbum, by nie oddzielać Objawienia od Zbawienia. A skoro Objawienie do nas dociera przez słowo i czyny Jezusa to, co objawia sen Józefa? Albo jego przebudzenie? Wszak to również słowo i dzieło Boga! Józef budzi się, ale też słyszy słowo Boga. Na początku Anioł powiedział do Maryi Słowa, które ją zmieszały - pomieszały jej oczekiwania i przewidywania! Powiedział Słowa dobre, najlepsze, jakie nigdy dotąd Maryja w swym życiu nie słyszała, a jednak przerażające. Czy potrafiłaby przyjąć cień tej tajemnicy Wcielenia bez promienia Słowa Bożego, a więc bez wyjaśnienia? (grecki tekst mówi, że Duch Święty miał Ją ocienić - „moc Najwyższego ocieni Cię”; Łk.1,35). W chwili, gdy Światłość tego świata do Niej wstępuje, ogarnia Ją cień. Cień troski Boga, cień skromności, cień tajemnicy, ale zapewne również cień ciemności wiary znany zarówno Janowi od Krzyża jak i Matce Teresie z Kalkuty. Czy potrafiłaby przyjąć Słowo - Syna Bożego, bez słowa, którym Bóg wyjaśnił jej wszystko to, co miało nastąpić? Nie możesz niczego przyjąć od Boga ani nawet samego Boga, jeśli wpierw nie przyjmiesz Jego Słowa. Jezus jest egzegezą, ale i egzegetą, jak pisze Henri de Lubac! Słowo jest na początku, wyprzedza wszelkie działanie, wyprzedza każdy krok, decyzje, wydarzenia, sytuacje, doznania a nawet historię.

 

2. Cień Miriam i sen Józefa

 

Miriam, choć zostaje ocieniona, nie zostaje przez Biblię ukazana jako człowiek, który trwa w nocy. Jej zwiastowanie nie dokonało się we śnie. Inaczej jest z Józefem. Anioł przychodzi do niego podczas snu. Zestawienie ze snem Adama i jego „głębokim snem” hmdrt (TARDEMAH), są jak najbardziej na miejscu. Adam pierwsze słowa wypowiada po odkryciu Ewy, po jej stworzeniu, czyli po swoim przebudzeniu!(Rdz 2, 21-23). Sen był brakiem słowa; słowa objawiły mu Ewę! Ewa zrodziła w nim pierwsze słowa! Podobnie jak u Józefa, przebudzenie Adama owocuje odkryciem wartości kobiety przy jego boku. Ale czy tylko chodziło o odkrycie kogoś, bez kogo życie wydaje się puste? Józef tkwi w ciemnościach, z których wyprowadza go anioł wyjaśniający słowem położenie, w jakim się znalazł. Łaska często wydaje się z początku niełaskawa dla człowieka.

 

3. Śnić, czyli zbliżać się do uzdrowienia.

 

Jak wiemy choćby z psychologii, sen ma swoje znaczenie uzdrawiające, użyteczne, lecznicze. Hebrajskie „sen” mlx (HELOM) oznacza zarówno śnić, jak i uzdrawiać! Informuje nas o tym, co mamy w sobie głęboko zepchnięte, nienazwane, nieświadome. Człowiek we śnie widzi swoje stłumione uczucia, ale jakże często ich po prostu nie rozumie. A nawet, jeśli wydaje mu się, że je rozszyfrował, to i tak nie ma pewności, czy sam siebie dobrze rozumie. Dlatego, że nasza wewnętrzna cenzura sprawia, że we śnie pewne uczucia i prawdy, których się bardzo boimy nazwać słowem, przybierają one symboliczne kształty, albo nawet występują w formie zaprzeczeń. Sen jest po to, żebyśmy zobaczyli, z czego powinniśmy się uwolnić dzięki przebudzeniu. Sen jednak niczego nie rozwiązuje, najwyżej informuje nas o tym, że coś jest nierozwiązane, nienazwane i niewyjaśnione. Sen to mimo wszystko irracjonalny świat. Sen może być też wyrazem ospałości życiowej. Sen to trwanie w ciemnościach i złudzeniach Sen bywa marzeniem, które się bierze za rzeczywistość. Bywają zdrowe choroby i sny tak ciemne i złudne, bez których nie docenilibyśmy przebudzenia i światła. Z tego punktu widzenia, sen jest swoistym uzdrowieniem, gdyż demaskuje w nas to, co chore w naszym myśleniu i niedojrzałe w uczuciach, albo zepchnięte w piwnicę pamięci.

 

4. Sen, czyli śmierć.

 

Język Biblii, jest jednak przede wszystkim językiem teologicznym, choć posługuje się często metaforyką daleka od dogmatycznej dokładności. Biblia snem nazywa często śmierć, albo trwanie w grzechu. Gdy Jezus wchodzi do domu córki Jaira, mówi, że dziewczyna śpi. O martwym Łazarzu mówi również, że śpi, choć wiedział, że umarł. Paweł, prosi Rzymian, aby przebudzili się ze snu, mając na myśli zerwanie z grzechem! (Rzym.13,11). Jezus powiedział, że na świecie trwa noc, a świat jest ciemnością, siebie zaś nazwał Dniem-Światłością, czyli przebudzeniem i miał na myśli przede wszystkim to, że daje ludziom Żywe Słowo - obecność w swoim Słowie. Uczniowie zakosztowali tej obecności Boga w Słowie, dlatego spotkawszy Go nie potrafili już żyć bez Niego. Negatywnym potwierdzeniem tej prawdy jest Judasz, który utraciwszy jedność z Jezusem, popełnił samobójstwo. Życie stało się dla niego niemożliwe, a Biblia mówi, że w chwili wydania Jezusa, gdy wyszedł z Wieczernika, była NOC! Aresztowanie Jezusa dokonało się w ciemności. Gdy uczniowie stracili Jezusa, rozpierzchli się, weszli w chaos, w lęk, w niepewność. Przed tym jednak, jak pisze to Mateusz, Jezus trzykrotnie nachodzi uczniów we śnie. Ostatecznie, tuż przed aresztowaniem, ewangelista, wkłada w usta Jezusa słowo, którym później określi zmartwychprzebudzenie (Mt 26,46): „podnieście się” evgei,resqe  (EGEIRESTHE). Ich sen, jawi się jako proroctwo śmierci Jezusa i konsekwentnie, ich przebudzenie, jako szkic przebudzenia z grobu Jezusa.

 

5. Słowo - przebudzenie do woli ukochania, do odczytania tajemnicy życia wiecznego i do intymnej relacji.

 

Niektórzy teolodzy pomijają postać Józefa, ponieważ zapisy o nim są zbyt skąpe. Można by było zaledwie skumulować około czterech rozdziałów. Czy to wystarcza, by budować józefologię? Czy to nie przesada? Przypomnijmy, że cechą starożytnych zapisów biblijnych jest jednak lakoniczność. Nie można odczytywać tych tekstów mierząc ich wartość współczesnymi kryteriami. Stworzenie świata zmieszczono w dwóch rozdziałach, a przecież nikt nie będzie po tym sądził, że była to marginalna wzmianka. Sam Jezus mówi, dając to wyraźnie do zrozumienia, iż nic co małe nie jest bez znaczenia. Nawet kreska i nawet jota mają swoja wartość w Biblii (Mt 5,17). W ogóle, w duchu Biblii leży skromność. Chwaleni są ci, którzy są cisi, mali jak dzieci, niepozorni, niezauważani. Jedna z najbardziej urzekających ksiąg Starego Testamentu, Księga Estery, w ogóle nie używa imienia Bożego, a przecież nikt z tego faktu nie będzie wnioskował o ateizmie autora. Po prostu przez ten fakt nie zapisania Imienia Boga, autor chciał wyrazić ukrytą obecność Boga. Nie ma w Biblii ksiąg, ani fragmentów mniej lub bardziej natchnionych i rozmiar zapisu nie decyduje o nadrzędności treści. O Nabuchodonozorze zapisano więcej niż o Świętym Józefie, ale przecież to nie znaczy, że jest to ważniejsza postać niż małżonek Miriam! Kiedy Mateusz zapisuje swoją ewangelię, żyje w kulturze uczonych w Piśmie i zapewne nie obce mu były trendy literackie rządzące literaturą ówczesną. Papiasz twierdził, iż tekst Mateusza był spisany po hebrajsku, my już wiemy, że raczej po aramejsku. Powstała więc księga, choć bardzo inna, to jednak w klimacie literatury żydowskiej z całym bogactwem tendencji do zapisywania ukrytych treści.

Wspomnijmy jeszcze krótko o tym, że przez długi czas, aż do X wieku, teksty hebrajskie były pozbawione samogłosek i stanowiły raczej zapis do którego trzeba było być znawcą tradycji, by móc go odczytać[1]. Żydzi nazywali słowa Tory zapisanej, hbt (TEWA). Słowem tym opisywano skrzynię, arkę, ale też zapisane słowa na pergaminie: skondensowaną treść domagającą się wyjaśnienia, prowokująca do medytacji i poszukiwań, skromnie ukrytą pod znakami graficznymi. Współcześnie nazwałbym ten aspekt słowa „skompresowanym”. Paradoksalnie, im bardziej skromna, lakoniczna i pozornie naiwna lub niejasna forma zapisu, tym bardziej prowokującą do wyjaśnienia. Prawdziwe tajemnice odziane są w Biblii szatami skromności, jak żywy Mojżesz ukryty był w zwykłej skrzynce z martwego papirusu, gdy znalazła go córka Farona. (przykładem jest arka Noego, której wymiary (300+50+30) tworzą gematryczny odczyt w postaci słowa ”język” !wvl (LASZON), co jeszcze bardziej uwydatnia logikę ukrywania żywej treści w martwej „skrzyni” zapisanego graficznie języka). Słowo Boga zapisane domaga się więc odczytania, bo ma być WYJAŚNIENIEM, w najwłaściwszym znaczeniu. Ono sprawia, że coś, co było nie do przyjęcia, albo coś niepojęte - tajemnica, staje się możliwe do przeżycia i do pojęcia.

Jezus budził uczniów nieustannie do nowego pojmowania istnienia, otwierając ich oczy na prawdy dotąd im nieznane. Każde słowo Jezusa było swoistym przebudzeniem. Za każdym razem, kiedy medytuję Biblię, otwieram oczy na nowe horyzonty duchowe. Żyjąc Biblią, nie musimy się obawiać o utratę sensu życia. Słowo Objawione jest słowem, które daje nam poznać wolę Boga i jego mądrość, a ta jest pierwszym krokiem miłości do nas. Wolą Boga jest otworzyć nam oczy umysłu na poznanie jego miłości do nas i obudzić naszą miłość do Niego. Centralnym pragnieniem kochającego jest być posłusznym ukochanemu. Ten aspekt - WOLA UKOCHANIA - odpowiada określeniu „słoworbd (DAWAR), gdyż oznacza ono nie tylko samo słowo, ale też wydarzenie. Chodzi więc o moc sprawczą przemawiania Boga, siłę zdolną do spowodowania czynów zbawczych. Słowo Boże nie jest jednak jakąś zwykłą instrukcją, z książki kucharskiej, która pozwala ugotować zupę, albo instrukcją obsługi technicznej, która pozwala uruchomić komputer, to po prostu Życie Boga, które pozwala uruchomić nasze życie - ono przestaje być bezsensowne. Nie potrzeba więc wielu słów, by stało się wiele! Pewne fragmenty ewangeliczne ukazują wręcz spartańską zwięzłość, gdy Jezus wydaje rozkaz demonom, albo uzdrawia. Nikt z tego powodu nie będzie przecież wątpił w autentyczność tych wydarzeń. I wreszcie Słowo Boże jest RELACJĄ czemu odpowiada słowo jako „mówienie” rma (AMAR), bo dopuszcza nas do dialogu z Bogiem żywym, daje przystęp do Życia Boga, dzięki nawiązaniu intymnej więzi osobowej między Bogiem a nami. Tu właśnie rozpoczyna spełniać się desiderium naturae- pragnienie szczęścia. Jezus ogromnie dużo czasu spędzał z uczniami posługując się Słowem, rozmawiając i wyjaśniając. Chodziło nie tylko o to, by zrozumieli więcej niż inni (już nie w przypowieściach); ale też o to, by wytworzyły się więzi między nimi. Mowa (AMAR), sprawia, że między osobami powstają więzi przyjaźni. Kiedy z kimś nie rozmawiamy, to jest to oczywista oznaka zerwanych więzi.

Czy jest możliwe, by Jezus nie rozmawiał ze swoim przybranym ojcem? Czy też raczej ich rozmowy były zbyt intymne, by je mógł upubliczniać? Jak bardzo musiały być ważne, skoro o nich ani słowa nie zapisano! Kiedy Paweł doznaje zachwycenia i jak mówi, zostaje porwany do trzeciego nieba, gdzie jak wierzono, były młyny mielące mannę dla sprawiedliwych, nie ośmiela się ani słowa zdradzić z tych, które usłyszał! Ale brak ich zapisu nie oznacza, że były nie istotne! (2 Kor 12, 2-4). Nie będę rozwijał tematu SŁOWA - WIZJI, bo jest zbyt obszerny, niech wystarczy jednak podkreślenie, iż Józef widział, jak słowa wypowiedziane do niego się wypełniają. (Mt 1, 22; 2, 15.17.23). Mateusz czterokrotnie więc pisze o wypełnieniu się słów prorockich, co nie znaczy, że Józef widział tylko tyle! Słowo w Biblii nie jest tylko teologiczną INFORMACJĄ, również FORMACJĄ I RELACJĄ, jak to zauważył Martin Buber. Jest też i OBRAZEM, wizją, dostrzeganiem spełnienia się zamiarów Boga, jak to podkreślał Henri de Lubac[2]. Józef był zaś pierwszym człowiekiem po Miriam, który poznał Je, jako WCIELONE! Czy Syn Boży, nie chciał się w pełni objawić temu, któremu Ojciec Niebios powierzył Jego samego?  Zamykając tajemnice Jozefa tylko do tego, co o nim napisano, bylibyśmy podobni do tych, którzy trzymali się jedynie martwej litery.

Te wstępne wyjaśnienia są konieczne do zrozumienia tego, co naprawdę się działo, gdy milczący, czyli „bez-słowny” Józef budzi się i słyszy Słowo Boga! (Por. Wstęp do księgi BEMIDBAR S. Pecharic, w: Tora Pardes Lauder, Kraków 2003, s.IX).

 

6. Przebudzenie Samuela do przyjaźni z Bogiem.

 

W księdze Samuela jest mowa o dzieciństwie tego proroka, które spędzał jak najbliżej Arki Przymierza. Biblia nawet opowiada, że Samuel spędzał noce, (czyli najciemniejsze chwile życia) w Przybytku, tam, gdzie stała Arka. O arcykapłanie Helim zaś powiedziano, że spał „w zwykłym miejscu”. To bardzo ważne, gdzie spędzamy ciemność, gdzie jesteśmy, gdy przychodzą na nas ciemności, gdy nawiedzają nas koszmary albo marzenia i pokusy. Samuel śpiąc przy Arce, słyszał słowo Boga, które nocą rozlegało się we wnętrzu Przybytku. Gdyby Heli spędzał tam noce, zapewne też by słyszał głos Boga. Słowo Boże, budziło Samuela a ten za każdym razem biegł do Helego pytając o WYJAŚNIENIE. Efektem była oryginalna, jedyna w swoim rodzaju RELACJA Z BOGIEM, jaka tej nocy nawiązała się miedzy Samuelem a Bogiem. Miał siłę zerwać z ciemnością, gdy słyszał Słowo, a słyszał je, ponieważ spędzał noce jak najbliżej Arki. Bóg widząc, że Samuel nie marnuje żadnego Słowa, które wypowiadał do niego, tak uszanował proroka, iż napisano o nim:  

„Samuel dorastał, a Pan był z nim. Nie pozwolił upaść żadnemu jego słowu na ziemię”(1 Sm. 3,19).

Bóg „nie pozwolił żadnemu jego słowu upaść na ziemię”, bo Samuel w ciemnościach nocy zrywał się, gdy usłyszał Słowo Boga i nie zasnął dopóki nie wykonał tego słowa. Tą samą zdolność posiadał Józef, maż Maryi. Czy jest możliwe, by Samuel mógł zdobyć tak silną więź z Bogiem, dzięki tym przebudzeniom, a Święty Józef pozostał do końca swoich dni obojętny na relację ze swoim przybranym Synem!

 

7. Noc Józefa.

 

Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On, bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt.1,18-25).

 

Tekst interlinearny grecko-polski, mówi: „Oto Angelos Pana ukazuje się we śnie Józefowi mówiąc: <<podniósłszy>> się weź Dziecko i Matkę jego i uciekaj do Egiptu”. Józef wykonuje ten rozkaz dosłownie tak, jak anioł mu to przekazał. Dosłowna wierność w wykonywaniu tego nakazu zrealizowała się w taki sposób, iż Mateusz, używa identycznych słów zapisując nakaz anioła i wykonanie tego nakazu przez Józefa! Józef był sprawiedliwym, czyli nazywając go językiem tradycji żydowskiej: CADYKIEM. Cadyk, nie poddaje żadnej wątpliwości Słowo Boga, lecz je wykonuje jak przykazanie. Przypomnijmy, że etymologia słowa „przykazanie” hwcm (MICWA), to hwc (CAWACH), czyli nakaz, rozkaz, dać polecenie. Bezwzględne posłuszeństwo jest cechą aniołów i cadyków - ludzi sprawiedliwych. Posłuszeństwo, które wyraża się w większym zaufaniu do Objawienia niż do własnego intelektu! Józef jest wypełniającym Prawo, - co do litery i co do Ducha. Uosobieniem doskonałego cadyka był Józef egipski, który jak pamiętamy wydostał się z mroków więzienia dzięki charyzmatowi tłumaczenia snów. Ale w tradycji późniejszej, cadyk, to człowiek zajmujący się Torą, ktoś posłuszny Bogu nawet w najmniejszej rzeczy, a także ktoś zaangażowany w zagłębianie Tory, dla poznania woli Boga i spełnienia jej. Dla kogoś takiego odkrycie woli Boga, to swoiste przebudzenie umysłowe i duchowe. Eliahu Dessler, cytując Gemarę przypomina jej zasadę: „Jeśli zajmujesz się Torą, nie dostaniesz się w ręce jecer hara”, czyli złej skłonności[3]. Dessler zauważa, że użyto w tej zasadzie słowo qv[ (ESEK), które oznacza usilne i zaabsorbowane zajmowanie się czymś, nawet spieranie się lub wymuszanie[4]. Jest to tak pochłaniające zajęcie, dające się porównać z obsesją ludzi, którzy dążą do bogactwa lub osiągnięcia swych aspiracji. Cadyk - sprawiedliwy, jednak nie ma obsesji, lecz pasję. Jego pasją jest odkrywanie tego, czego chce Bóg. To jest dla niego noc cierpienia. Cierpi, gdy nie wie, czego chce Bóg i trwa w ciemnościach dopóki nie dowie się, co jest wolą Boga. Odkrycie woli Boga staje się dla niego przebudzeniem. Józef cierpi, bo nie wie, co uczynić i jaka jest wola Boga, w momencie objawienia mu przez anioła woli Boga, bezdyskusyjnie ją wypełnia.

Anioł mówi: ”Podniósłszy się weź Dziecko i Matkę jego”. Józef wykonuje ten nakaz anioła nawet w identycznym porządku. Zauważmy to, Anioł nakazuje mu najpierw zająć się Dzieckiem, więc Józef nie budzi najpierw Miriam, tylko Dziecko. Żaden mąż nie uczyniłby tego w takim porządku - najpierw obudziłby swoją żonę. To szczegół, ale wskazuje na dokładne, i dosłowne wykonywanie Słowa Bożego. Odsłania się w tym prostym zachowaniu dusza Józefa, człowieka sprawiedliwego - cadyka w pełnym tego słowa znaczeniu. W naszym położeniu mamy do dyspozycji już ewangelie i wiele innych pism nowotestamentalnych, ale dla Józefa, TORA PISANA nie była jednak wystarczająca, aby zrozumieć zadanie, przed którym się znalazł. Potrzebował dodatkowego wyjaśnienia anielskiego. Żydzi byli przekonani, iż Tora Pisana nie ma takiego znaczenia, jak Ustna, czyli komentowana, albo wyjaśniana. (Przypomnijmy, że przez kilkadziesiąt lat po śmierci Chrystusa, w pierwszych kehilot chrześcijańskich posługiwano się tylko tradycją, ustnym przekazem wydarzeń związanych z Jezusem a pierwsze pisma nowotestamentalne powstały po 50 roku -1 List do Tesaloniczan powstał w 50 roku post Chr.).

Z jednej więc strony Józef zachowuje się jak dobrze uformowany duchowo cadyk, który trzyma się LITERY, by wypełnić PISMA, z drugiej jednak jest posłuszny interwencjom nadprzyrodzonym, otrzymuje komentarz wprost od anioła i czyni to, co rozczytuje jako wolę Boga. Przy czym jego zaufanie i posłuszeństwo jest pełne milczenia. Przyjmuje SŁOWO WCIELONE, bez słowa!

Już od dawna dziwiło wszystkich milczenie Józefa. Próbowano w tym dopatrywać się cechy jego skromnego charakteru. Zapewne to prawda, ale jego milczenie ma jeszcze inny wymiar. Jego milczenie mówi! Tajemnicę Boga wcielonego nie da się przecież wysłowić. Żydzi podchodzili do tajemnicy Boga z ogromnym szacunkiem. Majmonides komentując słowa psalmu „Cisza na Twoja cześć” (Ps. 65,2) pisze: „…cokolwiek powiemy z zamiarem wysławiania i chwalenia Boga, słowa te zawierają coś, czego nie można stosować do Niego, oraz pewne uwłaczające zwroty. Bardziej stosowne jest zachowanie ciszy…”. (M. Majmonides, „Przewodnik błądzących”, r. LIX). Być może, milczenie Józefa, było wyrazem wiary w bóstwo Jezusa. Tak właśnie przedstawił go Mateusz, jako kogoś, kto nie jest w stanie wypowiedzieć z szacunku Tajemnicy, którą nosił na rękach w postaci małego chłopca. Gdy kapłan podnosi konsekrowaną Hostię ponad swą głowę, też milczy!

Józef jest nie tylko milczącym ojcem, ale też stolarzem, albo budowniczym.

Biblia to plan Boga dla człowieka, jak plan Architekta dla budowniczego, czy stolarza. Ale plan potrzebuje realizacji i tu potrzeba wielu wyjaśnień. Żaden architekt nie przekazuje planów budowniczemu bez słów wyjaśnienia! U Mateusza, czytamy, że Jezus był synem cieśli (Mt 13,55). Grecki język użył określenia „syn cieśli” o`  tou/  te,ktonoj  ui`o,jÈ (HO TU TEKTONOS HIJOS), ale słowo ”cieśla” o`  te,ktwn( „HO TEKTON” oznacza kogoś, kto obrabia drzewo, kto jest stolarzem ale też budowniczym, również kogoś, kto jest mistrzem w takim fachu. Każdy potrzebuje obróbki, potrzebuje zbudowania w Duchu. Użycia siekiery skruchy i odcięcia się od korzeni grzechu (Mt 3,10). Zbudować można kogoś przykładem, ale też Słowem i to nie byle jakim słowem, ale Słowem Boga. Jean Francois Six pisze, że „cieśle uchodzili za grupę ludzi szczególnie rozwiniętych umysłowo. W przypadku jakiegoś trudnego zagadnienia mawiano zwykle: <Czyż nie ma wśród nas jakiegoś cieśli, syn cieśli?> (…) Cieśle byli w tamtej kulturze tym, czym w naszej byli drukarze: ludźmi otwartymi, przejętymi nowymi ideami”[5] . Tak, jak stolarz, doświadczony cieśla, wie, gdzie trzeba przyciąć deskę, jak ułożyć kamienie, albo, w jaki sposób zbudować dom według planu, tak Józef według planu Architekta, czyli Boga realizuje budowę rodziny, jakże innej od zwykłej rodziny. Jezus odwołuje się w swych słynnych porównaniach do obrazu bramy, fundamentu ze skały, kamienia odrzuconego przez budujących, albo belki służącej do zamykania okiennic. Zapewne był to efekt wielu dyskretnych obserwacji pracy Józefa. Nie można wykonać, drzwi, dachu, czy fundamentu domu „na oko”- wszystko trzeba dokładnie wymierzyć, by, drzwi się domykały, dach nie przeciekał, a fundament, czy mur nie pękał. Nie można życia duchowego budować „na oko”, bez konsultacji z planem Architekta, bez odwoływania się do Słowa Bożego, do planu Boga, jaki On ma dla każdego. Kiedy na Biblię „przymruży się oko”, wszystko się wali, przewraca, przecieka, pękamy duchowo. Tak myśleli zaangażowani duchowo żydzi, z tego myślenia wyrosła tradycja ludzi sprawiedliwych, których o wiele później nazwano cadykami. Z komentarza Chemec Chaima do Rdz 1,1, gdzie czytamy o stworzeniu nieba i ziemi, możemy się dowiedzieć, że Bóg stwarzając świat zachował się jak architekt, albo cieśla, który wszystko dokładnie wymierzył, obliczył zanim rozłupując niczym siekierą - stwarzał materię przedstwórczą. Świat jest domem, świątynią, w którym mieszkamy my, dzieci Boga. Bóg ma swój projekt i go wcielił w życie. Skromna wzmianka o tym, że Józef był stolarzem, albo budowniczym z tego punktu widzenia jawi się jako aluzja do stworzenia Nowego Świata. Oto zdarzyło się Józefowi wziąć udział w stworzeniu Nowego Świata w Słowie Wcielonym. W języku hebrajskim otrzymać potomstwo, to również „budować” hnb (BANACH). Josy Eisenberg, potwierdza to: „…słowo „syn” !b (BEN), pochodzi od rdzenia ”budować” hnb (BANACH). A zatem mieć dziecko to tak, jakby być „zbudowaną”. Kobieta jawi się w tym kontekście jako budowla w stanie surowym, która swoje „wykończenie”, zawdzięcza dopiero macierzyństwu.”[6] . Po raz pierwszy w Biblii słowo „budować” zapisano w Rdz 2,22, przy opisie stworzenia, czy też raczej zrodzenia, Ewy. Użycie słowa „zbudować” na oznaczenie tych wyjątkowych narodzin pierwszej kobiety z boku mężczyzny rzuca światło na jej przyszłą misję naturalną, na budowanie przez rodzenie. Zauważmy, podobnie jak Adam budzi się przy „zbudowaniu”, czyli zrodzeniu Ewy, tak, Józef budzi się by przyjąć Dziecko i jego Matkę. Drugi raz użyto tego słowa w bardzo szczególnym kontekście Rdz 4, 17, gdzie jest mowa o budowaniu pierwszego miasta przez Kaina. Miasto otrzymało nazwę HENOCH, czyli dokładnie taką nazwę, jaką nosił syn Kaina. Urodzenie syna jest jednoczesnym umożliwieniem zaistnienia setek ludzi a nawet tysięcy, którzy z niego się poczną. Kto więc umożliwia życie dziecku, podobny jest do człowieka, który buduje miasto[7]. W tym kontekście ukazanie Józefa jako budowniczego, cieślę, czy stolarza nabiera znaczenia o wiele bardziej istotnego, niż tylko marginalnej wzmianki o archaicznym rzemiośle. Józef budzi się ze zwykłego zajmowania się stolarką budowlaną, jak z mroku prozaicznego zajęcia, do przebudzenia duchowego, w którym przyjęcie potomstwa w osobie Jedynego Syna Wszechmogącego Boga, będzie budowlą duchową, z którą nawet stworzenie świata materialnego nie może konkurować. Mamy tu do czynienia z przebudzaniem do zupełnie nowego widzenia rzeczywistości i do nowego sensu. Podobnie Piotr, otrzymuje w chwili powołania proroctwo od Jezusa, które wskazuje mu nowy połów, już nie ryb, ale ludzkich dusz. Charakterystyczne uwznioślenie zwykłych prac jest cechą Słowa Bożego, które pozwala odkryć prawdziwą wartość ludzkich, niepoetycznych zajęć. Dla Boga bowiem nasze zwykłe zajęcia mają swoją niezwykłą tajemnicę. Każda praca jest pracą nad własnym kształtem wieczności.[8]

 

8. Przebudzenie jako zmartwychwstanie.

 

Mateusz opisując te walkę Józefa z własnymi wątpliwościami dotyczącymi przyjęcia Maryi za małżonkę, przedstawia go jako człowieka zrywającego się ze snu, przebudzonego do światła. Już dawno zwrócono uwagę na to, iż jego przebudzenie, zostało nazwane w greckim tym samym słowem, co „wzbudzenie” do życia zmarłego Jezusa: 'egei,rw (EGEIRO)! Ewangelista kilkakrotnie właśnie tak nazywa wzbudzenie do życia Jezusa. Na przykład w: Mt 16,21; Mt 28, 6; Mt 17, 9.23; Mt 20, 19. W identycznej formie gramatycznej jak o przebudzeniu Józefa ze snu, mówi, o zmartwychprzebudzeniu Jezusa Jan: „To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał”( gdy został wzbudzony ) (J 21, 14).

Jan więc nazywa zmartwychwstanie Jezusa podniesieniem się, jakby ze snu. Gdy więc Mateusz mówi o podniesieniu się ze snu Józefa, wykonującego rozkaz anioła, zapisuje słowo: „zbudziwszy się” evgerqei.j (EGERTHEIS)! (participium aoryst passivum, n.m.s. - trzykrotnie: Mt 1, 24; 2, 14. 21). Możemy uznać to za przypadek, albo za tajemniczy związek, który pozwala nam zobaczyć w tych trzech kolejnych powstaniach ze snu Jozefa, zapowiedź podniesienia ze snu śmierci Jezusa. Nie jest przecież nam obce widzenie zagubienia się Jezusa w świątyni i poszukiwania go przez trzy dni przez Józefa i Miriam, jako zarysu zagubienia się Jezusa w śmierci. Józef, zapewne miał wiele takich wydarzeń, które wskazywały na przyszłość Jezusa. Jego życie było szkicem, jak gdyby rusztowaniem do gmachu świętości, jakim stało się życie Jezusa. Józef po przebudzeniach jest inny, niż dotychczas był, podobnie jak radykalnie inny był Jezus po zmartwychwstaniu. Życie zmartwychwstałego było bowiem nie przedłużeniem dotychczasowego życia, lecz jak twierdzą teologowie, generalnie odmiennym stanem egzystencji. Jezus po zmartwychprzebudzeniu pojawia się i…znika! Owszem ukazuje się, ale równie nagle znika z oczu swoich uczniów. Czy zbudzenie Józefa miało również podobny charakter? Zapewne nie tak radykalny, jak egzystencja Jezusa po zmartwychprzebudzeniu, ale na pewno było inną kategorią duchową, było to życie odnowione i pozwoliło Józefowi na doświadczenie pełni łaski odkupienia, jaka jest dostępna w tym świecie. Nie był niepokalany, lecz sprawiedliwy - tak definiuje go ewangelia Mateusza. Przezwyciężona została w nim śmierć grzechu, usymbolizowana zapewne przez ów sen i trwanie w ciemnościach. Aluzja do snu Adama, jeszcze bardziej zbliża nas do uznania, iż nie były to zwykłe sny, ale doświadczenie odkupienia z grzechu pierwotnego. Był pierwszym odbiorcą łaski odkupienia zaraz po Miriam. Czy więc nie można przypuszczać, że owe przebudzenia były nie tylko jakąś formą proroczej zapowiedzi zmartwychwstania Jezusa ale i udziału w tym zmartwychwstaniu?

Po przebudzeniach, Mateusz milknie na temat Józefa. Józef znika z jego tekstu, co dziwi, bo przecież nie był to ktoś bez znaczenia w dojrzewaniu Jezusa. Dlaczego nie ma wzmianki o jego śmierci? Dlaczego dalszy jego los jest osnuty tajemnicą. Czy to zniknięcie z tekstu jest po prostu zlekceważeniem jego roli, pominięciem, czy też faktem biblijnym, którego rozwiązania należy szukać w innych obszarach Księgi Objawienia? Teologia nie zajmuje się domysłami, tylko faktami, ale czy usunięcie osoby Józefa z ewangelii Mateusza po tych trzech przebudzeniach ze snu, jest faktem, przemawiającym ukrytą treścią, czy też zwykłym pominięciem nieistotnych informacji? Osobiście nasuwa mi się skojarzenie z losem Henocha, po urodzeniu jego syna Metuszalecha. Imię Metuszalecha można przetłumaczyć jako „odroczenie śmierci”, a to dużo mówi!

 

9. Henoch - typ Józefa.

 

W 5 rozdziale księgi Rodzaju, jest umieszczony rodowód Setytów, potomków syna Adama, który urodził się po śmierci Abla. Ze wszystkich, wymienionych potomków Adama, tylko o Henochu napisano, że żył w przyjaźni z Bogiem i to nie od razu, ale dopiero po urodzeniu się jego syna Metuszalecha. Przyjaciół Boga jest niewielu i niewielu ich będzie. O Henochu napisano zaledwie kilka słów, ale wiele z nich można wydobyć. Dlaczego żył Henoch trzysta lat w przyjaźni z Bogiem? Trzysta lat, to liczba niewygodna i nie należy jej rozumieć dosłownie. Można przeżyć wiele, nie żyjąc wiele lat.

„A sprawiedliwy, choćby umarł przedwcześnie, znajdzie odpoczynek.

Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy:

sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości - życie nieskalane.

Ponieważ spodobał się Bogu, znalazł Jego miłość, i żyjąc wśród grzeszników, został przeniesiony.

Zabrany został, by złość nie odmieniła jego myśli albo ułuda nie uwiodła duszy:

bo urok marności przesłania dobro, a burza namiętności mąci prawy umysł.

Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele” (Mdr  4,7-13).

„Przeżycia” są „latami”, a nie lata są pełne przeżyć. Starość to nie liczba lat, tylko liczne przeżycia duchowe, które uczą mądrości. Autor, przez liczbę chciał podkreślić, że, Henoch, gdy już zaprzyjaźnił się Bogiem, miał tyle przeżyć, ile żywemu człowiekowi starczyłoby na 300 lat! Gdy nie żył w przyjaźni z Bogiem, jego istnienie liczyło zaledwie 65 lat! Co się takiego stało, że Henoch, żył w przyjaźni dopiero po urodzeniu syna? Oto imię Metuszalecha, oznacza: ”Odesłanie śmierci”. Wydaje się, że syn narodził się wtedy, gdy Henoch, odrzucił od siebie śmierć, czyli nie tyle jakiś tajemniczy grzech, co po prostu życie w grzechu. Nawrócił się i narodzonego syna nazwał zaznaczając jego imieniem osobiste przeżycie, czyli osobistą przemianę, ku życiu w Bogu![9]

Nawrócenie Henocha było tak potężne, że nawet życie Matuszelacha odroczyło karę potopu! Kim więc był Henoch i jakie życie prowadził, że Bóg ze względu na jego przyjaźń odroczył wymuszoną przez ludzi karę??? Oczywiście tych liczb nie możemy traktować dosłownie, ale jako ukrytą informacje dla czytelnika, który potrafi dostrzec mądrość Boga, mimo pozornego absurdu. Ukryte treści wytężają uwagę, zaś to, co oczywiste, zwalnia z myślenia. Przed jego nawróceniem, nie było dzieci, po jego nawróceniu, rodzili mu się synowie i córki, ale tylko o jednym jest mowa imiennie, o Metuszalechu. Wydaje mi się on być typem Chrystusa, w którym śmierć została odepchnięta od ludzkości. Faktem jest, że żyjemy w śmierci, gdy nie dajemy życia, a dawać życie, to nie tylko obdarowywać życiem biologicznym, ale nade wszystko obdarowywać życiem wiecznym - czyli po pierwsze, przebudzić w kimś tęsknotę Boga jako centralną potrzebę istnienia, a na końcu, wypełnić te potrzebę samym życiem wiecznym. Józef przyjął i jednocześnie obdarował ludzkość samym Synem Bożym, w którym jest odesłanie każdej śmierci i odroczenie każdej kary aż do przyjęcia ich wszystkich na krzyżu przez Jezusa! (por. Gal 3, 13b). Czy więc sam miałby być pominięty przez te łaskę?

Biblia Tysiąclecia tłumaczy tekst o Henochu w taki sposób:

„Żył więc Henoch w przyjaźni z Bogiem, a następnie znikł, bo zabrał go Bóg”. (Rdz 5,24)

Żył w przyjaźni, a potem znikł! Tu właśnie pojawia się podobieństwo domniemane do życia Józefa. Pojawia się w momencie narodzenia Jezusa, który odsyła śmierć, mówiąc językiem przenośni, i potem z ewangelii Mateusza Józef znika. Tradycja żydowska a także chrześcijańska jest pełna przekonań o uniknięciu przez Henocha śmierci! Tak żył, że ominęła go śmierć! Twierdzono, że Henoch został wniebowzięty w nagrodę za swoją coraz intensywniejszą przyjaźń z Bogiem. Czy ktokolwiek z ludzi mógłby się poszczycić bliższą przyjaźnią z Synem Bożym niż Jozef? Jedynie Miriam.

Wróćmy do Henocha jeszcze raz. Współczesne tłumaczenie z hebrajskiego brzmi trochę inaczej niż to, które podaje Biblia Tysiąclecia:

I chodził Henoch z Bogiem, i nie było go, bo zabrał go Bóg”. (Rdz 5, 24)

Chodził z Bogiem, czyli podróżował z Nim na wszystkich swych drogach. Hebrajskie słowo, które zostało tu użyte „Chodzić”: %lh (HALEKH), oznacza nie tylko samo chodzenie z kimś, podróżowanie, ale też dokonywanie jakiejś czynności, coraz bardziej lub coraz intensywniej! Józef został przedstawiony przez Mateusza jako wędrujący z Bogiem. Henoch również coraz głębiej i dalej wchodził w życie Boga. Tak daleko zaszedł w życie Boga, że znikł, jak tłumaczy to nam tekst. „nie było go”: !ya (AIJN). Żył tak, jakby go nie było, żył tak skromnie, że uważano go za nikogo, żył tak blisko Boga, że dla wszystkich stał się kimś nieistotnym. Jest to chyba powód do dostrzeżenia w tych postaciach nie tylko wzoru skromności, ale nade wszystko prefiguracji zmartwychwstania. Iść w głębię Boga tak daleko, by przestać się liczyć, przestać być zauważanym i wejść tak głęboko w życie Boga, że aż się po prostu zniknie, czyli wkroczy w niebo! Henoch wyrzekł się pozycji w świecie, wyrzekł się poszukiwania miłości ludzkiej i realizacji ambicji, wyrzekł się troski o siebie, ponieważ jedyną jego troską był Bóg. Czyż nie taki był właśnie Józef? Skromny, cichy, raczej słuchający, niż dyskutujący, zamiłowany do bycia w cieniu i rozmiłowany do wędrowania w coraz głębszą ciemność tajemniczego życia w Bogu. Oczywiście, dla wielu ludzi będzie to nadinterpretacja, ale na szczęście nie dla wszystkich. Nie da się udowodnić wniebowzięcia Józefa, ale nie da się też udowodnić jego śmierci. Jakość wiary dyktuje wybór jednej z tych możliwości.

 

Epilog

 

Nie mam prawa niczego z pewnością twierdzić, ale wcale bym się nie zdziwił po przebudzeniu ze śmierci, gdybym się przekonał, że Józef został wniebowzięty. Proszę się nie obawiać, nie jest to wniosek o znaczeniu teologicznym a jedynie efekt medytacji i umiłowania tego sprawiedliwego mężczyzny, którego miłość do Jezusa jest przebudzeniem dla mnie z moich nie przebudzonych marzeń o miłości.


 

0x01 graphic

[1] Wtedy to dopiero zostały ustalone reguły ortografii, podziału na zdania i akapity. Ustalenia dotyczyły również liczenia każdej litery i wskazania miejsc, gdzie trzeba je przeczytać niezgodnie z jego poprawną pisownią. Ustalenia do dziś stosowane nazywamy MASORA, czyli tradycja i jest zwiany z palestyńską szkołą masoretów.

[2] Henri de Lubac, Słowo Boga w historii człowieka, Kraków, ZNAK 1997; s. 19

[3] Żywiono przekonanie, iż właśnie noc jest czasem szczególnej aktywności oblubienicy szatana (Samaela), demonicznej władczyni ciemności Lilith (od hebr.: Laila = noc, por. Iz 34, 14). Według starożytnych wierzeń ludowych miała ona napadać samotnych mężczyzn i zmuszać ich do nieczystych grzechów. Święty Józef jest ukazywany zawsze jako mąż pokonujący noc - LAILA: "on wstał, wziął w nocy dziecię i jego matkę" (Mt 2,14). Nie jest wykluczone, iż Mateusz  ukazując Józefa, jako pokonującego ciemności nocy, chciał dać też wyraz przekonaniu o jego czystym odniesieniu do Miriam.

[4] Eliahu Dessler, List Eliasza, Pardes, Kraków 2006; s. 164-165.

[5] Jean Francois Six, Jezus, Warszawa, PAX, s 28 i 133,

[6] J. Eisenberg; Kobieta w czasach Biblii; Warszawa, s.18

[7] Tamże.

[8] Czytając Biblie od wielu lat, ciągle się nie nudzę, tylko coraz bardziej zdumiewam, nawet tam, gdzie wydaje się, że tekst jest nudny, albo skromnie ubogi w treści. Oto przypowieść o kobiecie, która zakwasiła z trzech miar mąki ciasto: „I mówił dalej:, «Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło»” (Łk 13, 20-21).Nawet nie jest znana nam z imienia, albo zajmowanej pozycji społecznej. Po prostu nikt wyjątkowy. Jej czynność to nie jakiś heroiczny czyn na miarę Trinity z „Matrixa”, ale zwykłe miętoszenie ciasta z mąki. Czynność, którą jeszcze ja pamiętam z domu rodzinnego, ale w naszej epoce chyba już nikt czegoś takiego nie obserwuje, chyba, że w pizzerii? Kobieta ta, stała się obrazem Królestwa Niebios - Imperium Światła. Nie miała wiele do dyspozycji - jedynie trzy miary mąki i trochę kwasu. To o wiele mniej niż talent srebra! Jak można Królestwo Niebios porównywać do czegoś tak banalnego i prozaicznego? Dlaczego Jezus nie porównywać Królestwo Niebios do budowy piramid egipskich, albo rzeźb Polikleta? Dlaczego nie porównywał do świątyni jerozolimskiej, tylko do zwykłej wieśniaczki, która postanowiła zrobić podpłomyk w zwykłym domu? Naprawdę nie trzeba czegoś wyjątkowego, by tworzyć szczęście wieczne już tu na ziemi. Słowo Boga rzuca światło na ludzki mroczny los, wydawać by się mogło bezsensowny!

 

[9] Wydaje się, że to dzięki Henochowi, potop został odroczony, bo dopiero po śmierci Matuszelacha, wylały się wody potopu. Jego imię: ”Odesłanie śmierci”, może oznaczać również informację: ”Odroczenie śmierci”. Wystarczy jeden człowiek, który szuka przyjaźni z Bogiem, i śmierć jest odesłana. Czy takim człowiekiem był właśnie Józef ? Matuszalech umarł dokładnie w roku potopu. (Żył 969 lat, gdy miał 187 lat urodził mu się Lamek, gdy zaś Lamek miał 182 lata urodził mu się Noe, dodajmy, że Noe miał 600 lat, gdy potop się wylał: rachunek jest prosty: 187+182+600=969!).



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nowy Dokument programu Microsoft Word (11)
Nowy Dokument programu Microsoft Word 11
Nowy Dokument programu Microsoft Word 11
Nowy Dokument programu Microsoft Word 11
Nowy Dokument programu Microsoft Word (5)
Nowy Dokument programu Microsoft Word
Nowy Dokument programu Microsoft Word
Nowy Dokument programu Microsoft Word
Nowy Dokument programu Microsoft Word (2) (1)
Nowy Dokument programu Microsoft Word (5)
nowy dokument programu microsoft word RLKN2HZYOAUUDMOC2OMN5RCBSSHEHKGU4RH67MY
Nowy Dokument programu Microsoft Word
Nowy Dokument programu Microsoft Word (58)
Nowy Dokument programu Microsoft Word (27)
Nowy Dokument programu Microsoft Word (31)
Nowy Dokument programu Microsoft Word (10)
Nowy Dokument programu Microsoft Word
Nowy Dokument programu Microsoft Word 6

więcej podobnych podstron