Żywe jest bowiem Słowo Boże skuteczne (fragmenty książki) ks Stanisław Ormanty TChr


I NIEDZIELA ADWENTU

 

I czytanie: Iz 2,1-5

 

Pokój królestwa Bożego

 

Pierwsze czytanie przedstawia proroctwo jakiegoś określonego punktu w historii, opisującego pielgrzymkę wszystkich narodów do Jerozolimy. Ludy same radośnie się zachęcają do pielgrzymowania do sanktuarium na Syjonie. Góra świątyni Jahwe to Syjon - wzgórze w Jerozolimie, na południe od świątyni, a na północ od dzielnicy Siloah; niekiedy tak określa się całą Jerozolimę jako ośrodek religijny, jest także symbolem nieba. Celem pielgrzymki jest składanie ofiar, spełnianie ślubów, obchodzenie wielkich świąt, uwielbianie Jahwe, ale także zasięganie rady wyroczni lub kapłanów, jak postąpić w danym wypadku i prosić o wyrok w trybunale przyświątynnym. Była to powszechna praktyka w ówczesnych czasach.

 

W tekście I czytania jest mowa o Prawie. Hebrajskie słowo Torah - Prawo oznacza tu rozstrzygnięcie konkretnych wypadków życiowych, czyli pouczenie prawne. Później Torah oznaczało całe prawo i to, czym dla chrześcijan jest Ewangelia. „Słowo Jahwe” oznacza tutaj konkretną odpowiedź Boga. Narody kierują się do Jeruzalem nie dlatego, że tam znajduje się sławne od niepamiętnych czasów sanktuarium, ale dlatego, że szukają spotkania z Bogiem, który swoją wspaniałość objawił w Izraelu. Narody pragną rozwiązania konkretnych konfliktów, opartego na autorytecie szeroko znanej i sławnej świątyni.

 

Pouczenie, które otrzymują w Jeruzalem, jest wyrokiem sądowym, rozstrzygnięciem rozjemczym między dwiema stronami będącymi w konflikcie; ustają wojny, zbrojenia wojenne, niepotrzebne stają się „szkoły wojskowe”. Wprowadzą je w życie ludzie, gdyż uznali nad sobą autorytet Boga. Lemiesze i sierpy - czyli zakrzywione noże winoogrodnika, służące do obcinania niepotrzebnych gałęzi, oznaczają narzędzia spokojnej uprawy roli, które człowiek weźmie do ręki zamiast broni; zamiast lęku przed wojną pojawia się poczucie bezpieczeństwa, dla ducha wojny nie ma już miejsca w sercu człowieka. „Chodźcie, wstąpmy na górę Pańską” oznacza proroctwo o przyciągającej sile chrześcijaństwa. Bóg objawia się na samym wierzchołku góry. Droga, która prowadzi ku Niemu, biegnie cały czas pod górę. Siła przyciągania Bożej prawdy, Bożej mocy i miłości jest tak ogromna, że ludy mimo wszystko zdobywają się na odwagę i podejmują trud tej wspinaczki: „wszystkie narody do niej popłyną”. W naturze rzeki płyną w dół; a słyszymy w tym czytaniu, że siła przyciągania Bożej prawdy jest tak wielka, iż rzeka ludów popłynie w górę, będzie musiała się cały czas piąć ku szczytowi. Taką moc ma dar słowa Bożego. A kiedy człowiek poddaje się osądowi tego Słowa (co nieraz nie jest łatwe i przyjemne); a więc mierzy się z Nim, odnajduje prawdę o sobie i otrzymuje odwagę do podejmowania drogi trudnych przemian. To słowo jest tak mocne, że wszelkie narzędzia zbrodni stają się narzędziami pożytecznej pracy.

 

Od Chrystusa poprzez Kościół wychodzi „słowo Pańskie”, nowe Prawo, czyli Ewangelia (Kazanie na Górze). Ewangelia to nie tylko pouczenie, ale i siła przemieniająca życie. Bóg powiedział: „To jest Syn mój umiłowany, Jego słuchajcie”. „Drogi” i „ścieżki” to nowy sposób życia wypływający z przyjęcia Ewangelii przez wiarę. Ten nowy sposób życia przejawia się na zewnątrz w ustaniu wojen. Tu mamy dwa główne owoce wiary w Ewangelię: miłość i jedność w wymiarze krzyża. Tylko taka miłość likwiduje wojny. Wspólnota chrześcijańska zachęca sama siebie: „Chodźcie, (…) postępujmy w światłości Pańskiej”, czyli wzywa siebie samą do nawrócenia, by wobec tak wspaniałego planu Boga postępować według Ewangelii. Słowa z tego proroctwa mają także wymiar społeczny. Gdyby tak wszystkie narody pielgrzymowały na Górę Pana; czyli przyjmowały priorytet Prawa Bożego nad wszystkim, świat miałby inne oblicze. Narody całej ziemi napędzane egoizmem, rywalizacją i przemocą nie mogą żyć bez wojen. Są one nieodłączne od historii ludzkiej. W społeczności Boga, będącej królestwem Bożym, nie ma wojen zewnętrznych i wewnętrznych. Ludzie żyją w pokoju. Tego im zazdrości cały świat. Sekret takiej społeczności świat chce podpatrzeć i zastosować te prawa w swoim życiu. A gdy je zastosuje, ustaną na świecie wojny. Energię i zasoby wkładane w wojny i zbrojenia narody obrócą na dzieła pokoju i kultury. „On będzie rozjemcą pomiędzy ludami…”. Kim jest ów „On”? Jest nim sam Jahwe, Bóg! Rozbrojenie ludzkich serc jest Jego dziełem. „Góra świątyni Pańskiej” - to „dom Jakuba”, wspólnota Izraela, a więc także wspólnota nowego Izraela - wspólnota Kościoła. Bo Kościół proklamuje naukę Bożą i jako wspólnota pomaga człowiekowi wejść na drogę zbawienia, czyli doświadczać nowej jakości życia, generowanej mocą i miłością Boga.

 

W pierwszym czytaniu jest także mowa o pokoju. Biblijne słowo „pokój” (hebr. szalom) nie oznacza jedynie czasu wolnego od wojny, w którym wiedzie się spokojne życie, ale też taki stan człowieka, w którym żyje on w harmonii z naturą, z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem; w tych wymiarach zamyka się codzienna egzystencja. Prorok Izajasz zapowiada, że taki dar pokoju przynosi nam sam Bóg. Człowiek jest wolny, więc może ten dar pokoju przyjąć albo odrzucić.

I NIEDZIELA ADWENTU

 

II czytanie: Rz 13,11-14

 

Zbliża się nasze zbawienie

 

Apostoł Paweł stwierdza, że z chwilą przyjścia Chrystusa na ziemię, poprzez Jego dzieło zbawcze: mękę, śmierć i zmartwychwstanie, weszliśmy w szczególny etap, tu i teraz bowiem, czyli chwila obecna, jest tak dosadna, że musi człowieka budzić ze snu; czyli naprowadzić na inną drogę życia. Ową chwilę obecną Paweł określa greckim słowem kairos - czyli aktualny czas, w którym żyjemy; ale jest to wyjątkowy czas: dar, przesiąknięty szczególną obecnością Boga działającego w historii. My nie tworzymy czasu kairos, jedynie go wypełniamy, podejmując odpowiedź na Boże wyzwania; albo i nie.

 

Obraz trwania we śnie i powstania, przebudzenia się ze snu - to nowa jakość życia, to czuwanie, czyli taki stan świadomości, że nie mogę się dziwić, że jestem grzesznikiem, ale nie mogę się godzić, by w grzechu trwać; bo inaczej zupełnie daremna jest męka i śmierć Chrystusa dla mojego życia. Człowiek w grzechu to człowiek jakby uśpiony; tak jak człowiek, który jest we śnie, ma wyłączoną świadomość; nie korzysta z władz swego ducha, czyli jest w jakimś stopniu nieprzytomny. Kontrastowy obraz snu i czuwania apostoł Paweł przekształca w kolejne dwa przeciwstawne obrazy: noc - dzień. Noc symbolizuje trwanie w grzechu, natomiast dzień oznacza życie inspirowane Duchem Świętym. „Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła”. Ową zbroję światła chrześcijanin ma przywdziać po to, aby mógł spełniać uczynki światłości. Apostoł Jan mówi: „Kto twierdzi, że żyje w światłości, a nienawidzi brata swego, dotąd jeszcze jest w ciemności. Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nienawidzi, żyje w ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd idzie, ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy” (1 J 2,9-11).

 

Obraz nocy i dnia przedstawia kontrast pomiędzy nocą - czasem źle wykorzystanym (zmarnowana także możliwość czynienia dobra) a dniem - czyli czasem dobrze wykorzystanym; z pełną świadomością i odpowiedzialnością, czyli tak, aby wzrastała chwała Boża; tzn. by było więcej dobra, piękna i miłości. Zwrot „zbroja światła” wskazuje także na pewien wymiar walki, podejmowania dynamicznego działania skierowanego na pokonywanie różnorakich przeciwności, wrogów. „Noc się posunęła, a przybliżył się dzień”, zatem należy wykorzystać tę okazję, że dzień na nowo się zaczyna. Gorący klimat na Wschodzie skłaniał ludzi do wykorzystywania wczesnych godzin rannych. Paweł wskazuje, że odzienie, które człowiek miał na sobie podczas nocy, „porzuca się”, „zostawia” - i to bez większego starania. Taki właśnie ma sens użyty grecki czasownik apothometha (odłóżmy od siebie…). Natomiast „zbroję światła” „przywdziewa się” z większą troską; dopasowuje, dopina, aby była lepsza koordynacja ruchu. Na taką czynność wskazuje użyty grecki czasownik endysometha. Grecy i Rzymianie przywiązywali wielką wagę do odświętnych szat. Szata w tamtych czasach okrywała całe ciało człowieka; tzn. od stóp po głowę, zakrywając wszystkie defekty i niedoskonałości zewnętrznego wyglądu. Zatem przyobleczenie się w zbroję światła to przyobleczenie się w moc Chrystusa; to otrzymanie nowej natury; nowej jakości życia. Same deklaracje, sam zapał i dobre chęci nie są wystarczające; należy „przywdziać” na siebie „zbroję” - czyli moc Bożą, bo sam człowiek nie zmieni siebie ani też zła wokół niego. Apostoł Paweł przedstawił grzechy parami na zasadzie ich logicznego następstwa: hulanki i pijatyki, rozpusta i wyuzdanie, kłótnie i zazdrość. Te występki są znakami, że człowiek nie ma mocy panowania nad sobą, dlatego też potrzebne jest przyobleczenie się w zbroję światła, czyli w moc Bożą.

 

Reasumując:
Apostoł Paweł w drugim czytaniu mówi o „nocy duchowej”, z którą związany jest cały wachlarz występków: „hulanki i pijatyki, rozpusta i wyuzdanie, kłótnie i zazdrość”. Natomiast „dzień duchowy” oznacza przebudzenie, kiedy to rankiem odchodzi sen, a człowiek zakłada na siebie ubranie i przygotowuje się do wszelkich trudów dnia codziennego. Zatem chrześcijanin to ten, kto od samego rana „obleka się w zbroję światła”, „w Pana Jezusa Chrystusa”. Krocząc w tym świetle, nie będzie popełniał błędów i wszelkich głupstw życiowych. Porzucić uczynki ciemności - to odrzucić wszystko, co jest złem, grzechem, złym przyzwyczajeniem i złymi nawykami. Należy to wszystko odpędzić tak, jak odpędza się sen, kiedy człowiek czeka na coś bardzo ważnego i decydującego dla jego życia.

I NIEDZIELA ADWENTU

 

Ewangelia: Mt 24,37-44

 

Potrzeba czujności w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa

 

Może nas zadziwiać wymowa tego urywku Ewangelii. Konieczne jest zatem poznanie rodzaju literackiego tego zapisu oraz kontekstu. Zawsze analiza literacka dzieła prowadzi do właściwego odczytania sensu, jaki zawarł autor w danej formie opisu. Ten fragment Ewangelii należy do tzw. mowy eschatologicznej lub apokaliptycznej. Apokaliptyka (gr. apokalypto - odsłaniać, objawiać) to taka forma literacka, za pomocą której usiłowano opisać tajemnice końca czasów oraz sensu dziejów. Przyszłość przedstawiano za pomocą różnych obrazów z różnych źródeł. Dominuje język obrazu i symbolu. Ten gatunek literacki był dobrze znany w czasach Jezusa.

 

Ten fragment Ewangelii jest mową apokaliptyczną; zasadniczy bowiem temat to: kiedy nastąpi koniec świata i sąd? Można wyodrębnić w tym fragmencie Ewangelii dwie części tematyczne: dni Noego oraz powtórne przyjście Chrystusa (tzw. paruzja). Czas poprzedzający powtórne przyjście Jezusa jest porównany do czasu przed potopem. Przedstawiony tu został obraz codziennego, zwyczajnego życia. Ewangelia nie wspomina o zepsuciu, grzesznym życiu - miało to miejsce przed potopem, ale akcent jest położony na zwykłe troski codziennego życia (o wymiar materialny, jedzenie, picie, zawieranie związków małżeńskich). Ludzie pochłonięci codziennymi sprawami nie uwzględniali perspektywy końca; po prostu nie myśleli o końcu wszystkiego; dlatego też nie przygotowywali się na ten moment. Taki obraz został przedstawiony w czasach potopu i tak też będzie w czasie Jezusa Chrystusa. Ludzie będą pochłonięci codziennym sprawami, mniej czy bardziej ważnymi; i nie będą mieli żadnego odniesienia do końca. Zatem przyjście Syna Człowieczego będzie dla nich całkowitym zaskoczeniem i niespodzianką.

 

Ale w Ewangelii jest zaznaczone, że beztroska połączona z brakiem odniesienia do końca jest zawiniona. Ludzkość przed potopem miała wyraźny znak, który pełnił funkcję przestrogi: była nim budowa arki przez Noego. Ale ówcześni wcale nie zwracali na to uwagi; nie spostrzegli tego. Nie zadawali sobie pytania, jaką funkcję może pełnić znak budowy arki; nie szukali prawdy zawartej w pewnych wydarzeniach, faktach, czyli nie usiłowali poznać prawdy. Być może nawet z drwiną patrzyli na tę budowę i oceniali to jako bezsensowne zajęcie - bo przecież dla nich na chwilę obecną budowanie arki mogło zakrawać na niebyt poważne zajęcie. Ich troska o przyszłość ograniczała się tylko do spraw doczesnych. Noe też myślał o przyszłości, ale myślał głębiej, widział dalej. Wsłuchując się w Boży głos, zrozumiał, że musi budować arkę, aby nie zalały go wody potopu. Własne w takim kontekście można lepiej zrozumieć słowa Jezusa, że w czasie Jego przyjścia „jeden będzie wzięty, drugi zostawiony”. To właśnie podkreśla dzisiejsza Ewangelia: z jednej strony pewność paruzji; a z drugiej strony jakby doskonała obojętność na sprawy ostateczne. Jezus uzupełnia ten temat przykładami pracy na polu oraz przy mieleniu na żarnach. Praca w polu była czynnością typowo męską; natomiast praca w domu - jak chociażby przy żarnach - należała do obowiązków kobiety. Aby uruchomić mechanizm żaren, potrzebne był dwie kobiety. Mielenie na żarnach należało do codziennych obowiązków; tak jak praca w polu. Jezus na przykładzie pracy kobiet przy żarnach zaznacza, że owo „wzięcie” dokona się niespodziewanie; w zwykłej, szarej codzienności, kiedy człowiek będzie wykonywał swoją codzienną pracę; a więc będzie skoncentrowany „jak zawsze” na codziennych powinnościach.

 

Nasuwa się pytanie, jakie znaczenie ma owe „wzięcie”. Akcję „wzięcia” podejmuje Bóg; jest to Jego interwencja, która ma charakter apokaliptyczny i oznacza paruzję - czyli wzięcie przez Boga na sąd. Kolejne pytanie: dlaczego „jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony”? To rozróżnienie jest ważne: choć wszyscy wykonują te same czynności; to jednak decydujące znaczenie w oczach Bożych ma ich postawa wewnętrzna. Jeśli człowiek opiera swoje życie tylko na sobie; walczy tylko o to, aby zrealizować swoje plany; nie ma ani w nich, ani w swoim życiu żadnego odniesienia do Boga - nie będzie wzięty przez Boga, czyli nie dostąpi pełni zbawienia. Bo piekło to wzgardzona miłość Boża; konsekwencją jest stan tragicznego osamotnienia; a człowiek nie jest stworzony do osamotnienia. Obraz „palących płomieni” to palące tęsknoty za miłością, którą się wzgardziło; a obraz „płaczu i zgrzytania zębów” to bolesne pretensje do samego siebie: dlaczego doprowadziłem się do takiego stanu? Realizm piekła jest związany z realizmem ludzkiej wolności. Natomiast jeśli człowiek żyje w Bogu, tzn. jest w intymnej relacji z Nim, całe swoje życie podporządkowuje woli Boga; a więc ciągle jest przy Nim, czyli czuwa - będzie wzięty; czyli dostąpi nieba - wiecznej chwały. Tak zatem Jezus przedstawia dwie kategorie postaw życiowych: jeden wewnętrznie śpi, drugi czuwa. Ta perykopa ewangeliczna sugeruje także prawdę, że w życiu chrześcijańskim nie tyle jest ważne, co się czyni, ile i jak to się czyni, z jakimi intencjami i nastawieniami; z jakim odniesieniem.

 

Ponieważ przyjęcie Pana jest niespodziewane - przy codziennej pracy; zatem pojawia się oczywisty wniosek: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie”. Jezus kończy swoją mowę na temat paruzji przypowieścią o gospodarzu i złodzieju. Nikt z ludzi, jeśli wie, że przyjdzie złodziej, aby go okraść, nie pozwoli sobie na spanie, ale będzie czuwał. Ale między gospodarzem a chrześcijaninem pojawia się zasadnicza różnica: gospodarz nie wie, czy złodziej przyjdzie i kiedy przyjdzie; natomiast chrześcijanin wie, że Pan na pewno przyjdzie - bo wyraźnie zapowiadał swoje powtórne przyjście, ale nie wiadomo, kiedy ono nastąpi. Dlatego też chrześcijanin postępuje tak, jak roztropny gospodarz - czyli czuwa; ale jest to czuwanie radosne; czuwanie przed spotkaniem z Oblubieńcem.

 

Konkluzja:
W przypowieści o złodzieju Jezus ukazuje jasny obraz: siłą złodzieja są ciemności i metoda działania przez zaskoczenie. Jeśli gospodarz wie o tym i czuwa także w nocy - nie da się zaskoczyć. Jest to obraz Boga, który wkracza w naszą indywidualną historię, a także ogólnie powszechną historię w sposób nieoczekiwany i tajemniczy; Jego działania nie da się przewidzieć. Bóg potrafi zaskakiwać różnymi wydarzeniami, doświadczeniami i ludźmi spotykanymi na naszych drogach życia. Czy nie jest tak? Czuwać - to mieć tak oczy otwarte, by odkrywać obecność Boga w historii; czuwać - to także mieć wyostrzony słuch (czujne uszy) - by słyszeć, jak mówi. A więc Jezus przychodzi każdego dnia i także przyjdzie na końcu historii nieoczekiwanie i skrycie. Podstawowym celem włamywacza jest wedrzeć się do domu i znaleźć coś wartościowego, za co dostałby dużo pieniędzy. Nie słyszy się o złodziejach, którzy ukradli rzeczy bezwartościowe. Złodzieje szukają biżuterii, skarbów rodzinnych itp. Taki jest charakter złodzieja: znaleźć coś cennego i ukraść to. Jezus jest całkowitym przeciwieństwem złodzieja. On sam o sobie powiedział: „Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości” (J 10,10). Jezus nie przychodzi, by obrabować, ale aby dawać. Nie włamuje się do niczyjego życia; stoi u drzwi i kołacze. Jeśli zostanie zaproszony, wchodzi i zostawia cenne dary. Napełnia dom ogromem najcenniejszych skarbów istotnych w życiu. Napełnia życie człowieka wszystkim, dla czego warto żyć: spełnieniem, znaczeniem (prawdziwą godnością), miłością, pokojem, pewnością, bezpieczeństwem, wolnością. Czuwać - to nie utracić tych skarbów, które Jezus Ci daje; a najcenniejszy jest dar wiary i miłości.

II NIEDZIELA ADWENTU

 

I czytanie: Iz 11,1-10

 

Przyjście Mesjasza, Króla sprawiedliwego

 

Potomek Dawidowy - czyli Mesjasz - Jezus Chrystus będzie odznaczał się nadzwyczajnymi darami. Duch mądrości i rozumu to z jednej strony umiejętność działania zgodnego z planami Bożymi i okolicznościami; z drugiej zaś strony to pełne rozpoznanie zbawczej sytuacji, w której znajduje się powierzony Mesjaszowi lud. Na kartach Ewangelii wyraźnie widać, jak Jezus doskonale zna ludzkie biedy, zranienia, cierpienia i jak usiłuje dotrzeć do człowieka ze swoją miłością i mocą zbawczą, aby podnieść kondycję człowieka. Kolejne dary odnoszą się do Władcy, który wykonuje zleconą mu przez samego Boga władzę. Ta władza dotyczy umiejętności podejmowania decyzji i przemieniania jej w czyn. Działająca w Nim moc Boża jest niezależna od wszelkich - często zgubnych - sugestii ludzkich doradców. Będzie posiadał „Ducha wiedzy”. W znaczeniu biblijny „Duch wiedzy” to nie tylko nabyta wiedza intelektualna; a więc aspekt zdolności intelektualnych, ale autentyczny duch religijności, czyli zdolność do ulegania we wszystkim Bogu; a więc skłonność do podporządkowania się zamiarom Boga. Biblia Starego Testamentu taką postawę nazywa tradycyjnie „bojaźnią Bożą”. Tak więc trzeci z charyzmatycznych darów stanowi jakby szczyt: zjednoczenie z Bogiem i życie pod wpływem Boga.

 

Te wielkie atrybuty Ducha Świętego, które będą charakteryzować Mesjasza: mądrość oraz inteligencja; rada i siła; poznanie i bojaźń - są to atrybuty, których pragnie nam udzielić; te bowiem dary są każdemu człowiekowi i w każdym czasie tak bardzo potrzebne. „Rózgą swoich ust uderzy gwałtownika”. W tradycji biblijnej termin dabar może oznaczać zarówno „słowo”, jak i „działanie”. Ów Władca - czyli Mesjasz - będzie sprawował sąd. Właśnie dzięki darom Ducha nie będzie sądził na podstawie powierzchownego poznania; a więc nie będzie sądził z pozoru; ale będzie głęboko analizował i trafnie wnikał we właściwy stan rzeczy. On wszystko wie o człowieku; dlatego Jego sąd jest jak najbardziej sprawiedliwy i słuszny. I tylko On, który zna całą prawdę, ma prawo powiedzieć: „Nie sądźcie” - bo człowiek wszystkiego nie wie. Jego Ewangelia już niesie w sobie sąd; człowiek bowiem w świetle tego Słowa już jest osądzony. Jeśli da się osądzić temu Słowu, to wejdzie na drogę nawrócenia; a jeśli nie - to także to Słowo osądza jego postawę. Będzie miał wzgląd na biednych i ubogich, w przeciwieństwie do ówczesnych i współczesnych przywódców wielu narodów; zuchwalec i bezbożnik zostaną przez Niego surowo ukarani. Prorok Izajasz dostrzegł w powszechnej harmonii wszechświata rezultat sprawiedliwości. Wykazał się dużym kunsztem literackim, żeby to opisać. Na konkretnych przykładach ze świata zwierząt zapowiada nadejście czasów sprawiedliwości, harmonii i pokoju wśród ludzi. Obrazuje to zestawienie zwierząt dzikich i domowych: wilk - baranek, pantera - koźlę; cielę - lew, ze wzmianką na końcu o człowieku w jego słabości, którego reprezentuje mały chłopiec. Tak więc zapowiadany Mesjasz przyniesie upragniony pokój, przypominający pierwotny stan przyjaźni między Bogiem a człowiekiem; a także wzajemnie między ludźmi. Znikną wszelkie podziały i zapanuje upragniona przez człowieka harmonia.

NARODZENIE PAŃSKIE (PASTERKA)

 

I czytanie: Iz 9,1-3.5-6

 

Syn został nam dany

 

Prorok Izajasz kontrastowo przedstawia niektóre elementy składowe ludzkiego życia: ciemność (mrok) - światłość; wolność - niewola. I tak jest w rzeczywistości. Kiedy człowiek jest pogrążony w ciemnościach, odkrywa wartość światła; kiedy uciemiężony jest różnoraką niewolą, odkrywa wartość wolności i za nią tęskni. Biblia pod pojęciem ciemności rozumie życie w grzechu - bo grzech zaślepia. A jak trudne jest życie, gdy nie ma światła, nie trzeba nikomu tłumaczyć. Tekst mówi o narodzie kroczącym w ciemnościach. Jest to sytuacja zupełnej izolacji - w ciemnościach nie można nikogo dostrzec, słyszy się tylko własny oddech. To sytuacja człowieka, który kocha tylko siebie i nie dostrzega drugiego człowieka. Nie widzi, ponieważ przebywa w ciemnościach. A zatem potrzebuje światła. Światło jest symbolem miłości. Światłem jest sam Bóg.

 

Straszna jest też niewola wewnętrzna. Jest to najgorszy rodzaj niewoli - nie pozwala człowiekowi nigdzie być wolnym; to bowiem, co jest w człowieku, za nim zawsze „idzie”, zawsze mu towarzyszy. Izajasz mówi o „jarzmie” i „drążku” jako o symbolach niewoli - gorzkiej rzeczywistości (czy to asyryjskiej, czy też babilońskiej). Bóg wychowywał Naród Wybrany, posługując się także karą, której wykonawcą była na przykład Asyria.

 

Izajasz podkreślał konieczność ufności w Panu, ponieważ tylko On może ocalić dynastię Dawida. Tymczasem Achaz szukał oparcia nie w Bogu, tylko u władców innych narodów.
Narodzenie Emmanuela będzie znakiem zmiany w położeniu Izraela. Żaden kompromis nie jest możliwy; tak jak chciał Achaz - szukając oparcia poza Bogiem - w drugim człowieku. Ten, kto nie zaufa Panu, zobaczy własną klęskę. Rzeczywiście, król Achaz nie chciał słuchać wezwania proroka i władca asyryjski zniszczył Judę.

 

Ale wszelka kara miała w zamyśle Bożym charakter pedagogiczny, Bóg bowiem zawsze usiłował wyprowadzić jakieś większe dobro dla Izraelitów. Wreszcie wysyła Bóg swego Syna, Chrystusa na ziemię, aby Jego bliskość dla człowieka była najlepszą szkołą życia. Jego Ewangelia, Jego miłość, Jego zbawcza moc - to jest coś, czego człowiek poza Chrystusem nigdzie i nigdy nie znajdzie. Prorok Izajasz mówi o Chrystusie, że będzie On „Przedziwnym Doradcą”; będzie podejmował plany Boże budzące podziw. Będzie jako „Bóg Mocny” - czyli nieograniczony w potędze i nie podlegający nikomu. Będzie jako „Książę Pokoju”. Pokój dla Izraelitów to coś więcej niż tylko brak wojny; to głęboka harmonia. Dlatego też Jezus wskazuje na siebie jako na Tego, który prawdziwie wyzwala, i mówi o sobie, że jest Światłością Świata.

 

Bóg kocha każdego człowieka. Posyła na ratunek Zbawiciela. Jezus Chrystus ma moc złamania jarzma, które ciąży na ramionach człowieka i zmusza go do życia „pod pręgierzem” problemów, czyniąc go niezdolnym do spojrzenia w górę. Mesjasz jest „Prawdziwym Doradcą”, daje człowiekowi „rozum wiary”, żeby mógł wybrać dla siebie i prawdziwą drogę życia. Jest też „Bogiem Mocnym”, Bogiem żywym w niebie, który ma moc nad wszystkim, co niszczy człowieka: chorobami, samotnością, problemami itp. Może się zatroszczyć o każdego człowieka jak dobry ojciec. Przede wszystkim wprowadza pokój serca, pomagając przyjąć własne słabości i ograniczenia, podtrzymuje wprowadzanie pokoju. Daje moc, żeby kochać tego, kto wyrządza zło, i jest wrogiem.

 

Konkluzja:
W pierwszym czytaniu prorok Izajasz mówi o ludzkości kroczącej w ciemnościach, które są symbolem pustki i zła. W taką sytuację wchodzi światłość, której towarzyszą inne niespodziewane dary: radość, pokój i wyzwolenie oraz największy dar: „Dziecię się nam narodziło”. Jest to nadzwyczajne dziecię, znak nowego świata. To dziecię ma następujące imiona: „Przedziwny Doradca, Bóg Mocny, Odwieczny Ojciec, Książę Pokoju”.

NARODZENIE PAŃSKIE (PASTERKA)

 

II czytanie: Tt 2,11-14

 

Ukazała się łaska Boga, która niesie zbawienie wszystkim ludziom

 

Apostoł Paweł mówi o łasce Bożej, która się ukazała. Łaska Boża jest synonimem dobroci i łaskawości Boga. Największą łaskę okazał Bóg ludziom, poświęcając swojego jedynego Syna jako Emmanuela, czyli Boga najbliżej z nami i dla nas. Dzięki tej największej łasce - Jezusowi Zbawicielowi - człowiek może wyrzec się, jak mówi apostoł Paweł, bezbożności, czyli szukania życia na „własna rękę”, poza Bogiem. „Wydał samego siebie za nas” - jest formułą definiującą Chrystusa - Jego bezgraniczną miłość. Dzięki temu jesteśmy „ludem wybranym sobie na własność” przez Zbawiciela Chrystusa (por. Tt 2,14); a to napełnia krzepiącą nadzieją, że ktoś taki, jak sam Bóg, tak bardzo jest zainteresowany każdym człowiekiem. W końcowych słowach apostoł Paweł podsumowuje to, co uczynił Jezus od strony negatywnej i pozytywnej: „Wydał samego siebie za nas, aby odkupić nas od wszelkiej nieprawości i oczyścić lud wybrany sobie na własność, gorliwy w spełnianiu dobrych uczynków”. Jezus uwolnił nas od siły bezprawia, od tej mocy, która doprowadza do grzechu. Jezus potrafi nas oczyścić na tyle, że możemy stać się godni miana wybranego ludu Bożego. Użyte greckie słowo periousion oznacza wybranie, oddzielenie, zarezerwowanie. To słowo używano w sposób szczególny na określenie tej części zdobyczy podczas bitwy lub wyprawy wojennej, którą zwycięski król wydzielał dla siebie. Właśnie przez dzieło Jezusa Chrystusa chrześcijanin nadaje się na szczególną własność Boga, staje się na tyle dobry, że może należeć do Boga.

 

Konkluzja:
W drugim czytaniu apostoł Paweł stwierdza, że królestwo Boże zaczęło się z chwilą pojawienia się na ziemi Jezusa Chrystusa. To On jest największym darem - Łaską daną nam przez Boga Ojca. To królestwo dotyczy takich wartości, jak: pokój, radość, prawda, sprawiedliwość, dobro. Są to wartości, za którymi człowiek bardzo tęskni. Jezus - największy Boży Dar - Łaska niesie zbawienie, czyli ratunek człowiekowi; tzn. nie ma takiego obszaru życia człowieka, który byłby wyłączony ze zbawczych mocy Jezusa.

Dz 10,4-38

 

Jezus został namaszczony Duchem Świętym

 

Drugie czytanie ukazuje nam wystąpienie Piotra, który zaczyna rozumieć znaczenie wielkości chwili. Tego właśnie chce od niego Bóg i do tego cały czas prowadzi. Piotr ma zwiastować Ewangelię o Jezusie poganom, tak jak czynił to przed Izraelem; ma nawrócić ich do Jezusa i powołać do Kościoła. „Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie”. Chociaż Żydom wydawało się, że Bóg ma „wzgląd na osobę”, to jednak przed Bogiem nie liczy się ani rasa człowieka, ani jego pozycja społeczna, ponieważ wszyscy ludzie są jednakowo umiłowanymi dziećmi jednego Ojca i mają taką samą godność.

 

Bać się Boga - to taki rodzaj bojaźni, który rodzi się na skutek uświadomienia sobie, że największą stratą jest odsunięcie się (przez grzechy) od najpiękniejszej miłości Boga, której nie zastąpi żaden idol tego świata. On to jest Panem wszystkich, czyli Kyriosem, kimś, kto ma pełną władzę nad wszystkim. Na Wschodzie, mniej więcej w tym samym czasie, poddani zwracali się do władcy jako do Pana, Króla i Boga. Imię Kyrios miało w pierwszym wieku również znaczenie polityczne: jako Kyrios odbierał cześć kultową cesarz. Tytuł ten nabiera intensywności. Obok Jezusa Chrystusa nie ma innego Pana. Chrystusowi, prawdziwemu i jedynemu Panu, należna jest wszelka chwała i uwielbienie. To Jezus nauczyciel jest Panem, uczeń jest sługą. Wszyscy ludzie są jego dziećmi, jego sługami, i wszystkich chce ogarniać swoją miłością i zbawczą mocą.
Postępować sprawiedliwie - tzn. pełnić wolę Boga. O tak pojętej sprawiedliwości powie nam jeszcze Ewangelia.

V NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

 

I czytanie: Ez 37,12-14

 

Udzielę wam Mego ducha, byście ożyli

 

Pierwsze czytanie przedstawia nam wizję wyschniętych szkieletów ludzkich, które symbolizują śmierć, czyli takie sytuacje i stany, kiedy czujemy, że nie ma w nas prawdziwego życia.

 

Zdziesiątkowany i uprowadzony do niewoli babilońskiej lud Izraela nie wierzył, że jego życie pod niewolą może się odmienić, ponieważ stanowił liczebnie bardzo małą grupę ludzi. Właśnie wizja wyschniętych kości miała temu ludowi, nie widzącemu swej przyszłości, uświadomić, uzmysłowić i dodać pewności, że wielkie plany i zapowiedzi Boże mają moc się urzeczywistnić. U Boga nie ma rzeczy niemożliwych. On ze stanu śmierci potrafi wyprowadzić do nowego życia.

 

Wyczuwamy w tych słowach, ujętych przez proroka Ezechiela, że nie chodzi o ostateczne zmartwychwstanie ciał, ale wskrzeszenie serc do nadziei. Bo można być martwym, zanim się fizycznie umrze; życie bowiem pozbawione nadziei i chęci walki o to, co wartościowsze, życie, w którym nic się na lepsze nie zmienia, życie pozbawione miłości - to życie zamarłe jak w grobowcu. Misją Ezechiela w czasie niewoli babilońskiej było głoszenie, że Bóg jest zawsze gotów zbawić swój naród, jak to było kiedyś, w czasie wyjścia z niewoli egipskiej. Oznacza to, że Bóg jest gotów zawsze uwolnić go od wszystkiego, co mu przeszkadza w drodze do Ziemi Obiecanej. Izraelitom opłakującym swoją przeszłość nad rzekami Babilonu Bóg mówi przez proroka, że ich wyprowadzi, wydobędzie - niczym martwe kości ożyją, wyjdą z grobu. Bóg objawia, że może przywrócić życie unicestwionemu narodowi - człowiekowi; może przywrócić utracone mu miejsce wśród innych narodów. Bóg naprawdę może otwierać groby naszego egoizmu, głupoty, tego wszystkiego, co nie pozwala nam żyć prawdziwym życiem.

V NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

 

II czytanie: Rz 8,8-11

 

Mieszka w was Duch Tego, który wskrzesił Jezusa

 

W drugim czytaniu jest mowa o nowym życiu. Jest to życie oparte na zupełnie innych zasadach, niż proponuje ten świat. Nowe życie opiera się o prawa według ducha, czyli sprawy materii nie są naczelnymi zasadami rządzącymi ludzkim życiem. Mieć nowe życie w sobie, to znaczy mieć Ducha Bożego. Ale jeżeli człowiek trwa w stanie grzechu - to nie ma w nim nowego życia, czyli Ducha Bożego. Bo każdy grzech to szukanie życia poza Bogiem, to usuwanie Ducha Bożego ze swojego wnętrza, ze swojego życia. Grzech jest śmiercią, bo niszczy w człowieku prawdziwe życie. Życie kierowane pragnieniami grzesznej natury ludzkiej zmierza do śmierci. W dosłownym znaczeniu nie posiada ono przyszłości, ponieważ coraz bardziej oddala się od Boga, a tylko w Nim jest prawdziwe życie. Natomiast życie płynące z Boga, będące pod kontrolą Ducha, skoncentrowane jest na Chrystusie, zmierza do pełni życia wiecznego. Dlatego te dwa rodzaje życia: z Bogiem i w Bogu oraz poza Bogiem, zmierzają w zupełnie innych kierunkach. Właśnie dlatego, że Bóg jest miłością i chce rzeczywistej, prawdziwej miłości, nasze usiłowania sprawiają, że stajemy się w Jego oczach obrzydliwi, nie do zaakceptowania. Nasza imitacja miłości stanowi wstrętną obłudę, bo w rzeczywistości znowu człowiek myśli tylko o sobie i o własnej chlubie. Pomóc człowiekowi może tylko jedno: uczciwe przyznanie się do swojej niemocy i uznanie własnej zguby przed Bogiem. Dzięki temu znajdziemy i będziemy mogli przyjąć ratunek, który miłość Boża zgotowała nam w Jezusie.

 

Dzięki Chrystusowi, jedynemu Zbawicielowi, zgubna kolejność następstw: grzech - gniew - śmierć, zostaje zniesiona i ustępuje miejsca wspaniałej kolejności: usprawiedliwienie - pokój - życie.

WIGILIA PASCHALNA W WIELKĄ NOC

 

I czytanie: Rdz 1,1-2,2

 

Stworzenie świata

 

Pierwsze czytanie, które za chwilę usłyszymy, to wspaniały poemat o stworzeniu świata. Można zauważyć związek pomiędzy stworzeniem świata a Chrystusem zmartwychwstałym. Stworzenie świata dokonało się przez Słowo („Bóg rzekł i stało się”). Wiemy z pełni Bożego objawienia, że tym Słowem Boga jest sam Chrystus. Jan Ewangelista w słynnym hymnie o Logosie - Słowie pisze: „Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, [z tego], co się stało”. Usłyszymy także w pierwszym czytaniu, że Bóg stworzył światłość. Jezus o Sobie powiedział: „Ja jestem światłością świata” (J 8,12). To On jest prawdziwą światłością i prawdziwym oświeceniem. On rozprasza ciemność zła i grzechu tak jak w dziele stworzenia światłość rozproszyła ciemność pierwotnego bezładu i pustkowia. Jest też mowa w poemacie o stworzeniu o wodzie. Woda jest symbolem życia; bez wody nie ma życia. Z przebitego boku Chrystusa wypłynęła krew i woda; woda jako symbol nowego - nadprzyrodzonego życia. Jezus powiedział do Samarytanki: „Woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu” (J 4,14). Kolejna ważna wzmianka w hymnie o stworzeniu dotyczy człowieka, że „Bóg stworzył człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył”. A Bóg jest miłością; czyli człowiek wtedy odbija w sobie obraz Boga, kiedy kocha tak jak Bóg, kiedy daje przykład. Oczywiście własną mocą nie jest zdolny tak kochać, ale dzięki Jezusowi, który zbawił i odkupił człowieka, obdarzył go nową naturą (czyli dał mu nową jakość życia) ma taką zdolność kochania.

0x01 graphic

rozdział: Rdz 22,1-18 - Ofiara Abrahama

WIGILIA PASCHALNA W WIELKĄ NOC

 

II czytanie: Rdz 22,1-18

 

Ofiara Abrahama

 

Bóg, powołując Abrahama, obiecuje mu upragnione potomstwo oraz na własność ziemię. Tymczasem jesteśmy świadkami, jak Bóg wystawia Abrahama na bardzo ciężką próbę wiary i zaufania. Bóg żąda, aby złożył w ofierze swego jedynego syna, Izaaka, syna, który jest przecież synem obietnicy licznego potomstwa.
Bóg zwraca się do Abrahama z kategorycznymi poleceniami wyrażonymi przez trzykrotne użycie trybu rozkazującego: „Weź! - Idź! - Złóż!”.

 

Abraham nie zawahał się i nie zwlekał z wypełnieniem Bożego polecenia. I nie zawiódł się. Przekonał się, że Bóg nie tyle pragnie ofiary, ile czystej miłości, zaufania i posłuszeństwa. Bóg jest Bogiem - Miłością, zatem nigdy nie usiłuje wystawić człowieka na jakąś próbę po to tylko, aby go przykro udręczyć czy nawet zniszczyć. Cel próby jest jeden: umocnić człowieka w wierze, poznać lepiej miłość i moc Boga - a to jest droga do prawdziwej wielkości człowieka. Bóg się nie spóźnił z ingerencją. Bóg nie chce więc, aby Izaak został ofiarowany, lecz zamierza sprawdzić poziom posłuszeństwa Abrahama. Syn Izaak powinien pozostać darem Boga, nigdy nie stając się wyłączną własnością Abrahama. Przez oderwanie wyrażone w geście zabijania Abraham musi nauczyć się mieć syna w nowy sposób. On przecież na nowo otrzymał z rąk Boga swego umiłowanego syna. Logika tego dramatu nie jest logiką zachowywania, aby mieć, lecz przywracania, aby mieć w nowym wymiarze. Bo człowiek ma skłonność zaborczego przywłaszczania sobie rzeczy i osób, a także zaborczego przywiązywania się do nich, czyniąc z nich idoli. Tymczasem na pierwszym miejscu należy kochać Boga jedynego ze wszystkich sił; i to jest nakazem Boga; bo tylko w miłości Boga uporządkowana jest miłość do siebie, drugiego człowieka i rzeczy. Musi zatem umrzeć „stary człowiek” ze swymi przyzwyczajeniami, pokładający nadzieję w sobie, aby narodził się nowy człowiek, wolny od wszelkich zniewoleń. Dlatego musi umrzeć „stary” Izaak, aby „narodził” się nowy. Na górze Moria umiera „stary” Abraham, dla którego syn stał się idolem. Umarł też rozpieszczony „stary” Izaak, gdyż doświadczył mocy i miłości Boga. Po takim doświadczeniu będą już obydwaj wiedzieli, co to jest wola Boga, Jego miłość i moc.

IV NIEDZIELA W CIĄGU ROKU

 

I czytanie: So 2,3; 3,12-13

 

Szukajcie pokory

 

Pierwsze czytanie to fragment z Księgi Sofoniasza. Sofoniasz żył w VII wieku przed Chrystusem, w czasach, kiedy w Palestynie umacniał się kult bóstw asyryjskich (około 3,5 tysiąca bożków), a który przenikać zaczął nawet na teren świątyni jerozolimskiej. Właśnie przeciwko takim zagrożeniom wystąpił prorok Sofoniasz, doprowadzając w 622 r. do wielkiej reformy religijnej, która zapowiada - jak to za chwilę usłyszymy: „Reszta Izraela nie będzie czynić nieprawości ani wypowiadać kłamstw. I nie znajdzie się w ich ustach zwodniczy język”… jest to możliwe - podpowiada Sofoniasz, jeśli człowiek zwracać się będzie we wszystkich okolicznościach swojego życia do Boga; jeśli będzie miał odniesienie we wszystkim do Niego. Dlatego prorok Sofoniasz wzywa do szukania Pana, sprawiedliwości i pokory. Szukanie Boga to zwrot, który posiada bogate znaczenie: może oznaczać uczęszczanie do miejsca świętego, szukanie pouczenia lub rady, wyrażać też może różnorakie formy oddawania czci Bogu. Najbardziej konkretnie: „szukać Pana” to spełniać to, co jest Jego wolą.

 

Szukanie Boga jest mądrością człowieka i zawsze z korzyścią dla szukającego, jest związane z głęboką radością.

 

Słyszymy także w tym czytaniu trzykrotnie o pokorze: „Szukajcie Pana, wszyscy pokorni ziemi” oraz: „szukajcie pokory”, a także „Zostawię pośród ciebie lud pokorny i biedny, a szukać będą schronienia w imieniu Pana”. Pokora to prawda o sobie; kto poznaje prawdę o sobie, ten inaczej ustawia relacje do Boga i drugiego człowieka. Człowiek pokorny będzie we wszystkim przyznawał rację Bogu, natomiast człowiek pyszny będzie uzasadniał swoje racje. Relacja człowieka pokornego z Bogiem jest relacją głębokiej przyjaźni, co prorok przedstawia za pomocą obrazu pasącej się spokojnie trzody. Zwroty: „paść się” i „wylegiwać” prorok Sofoniasz zaczerpnął z życia pasterskiego. Wypasanie trzód i odpoczynek są obrazem dobrobytu i szczęścia, których człowiek będzie doświadczał z chwilą przyjścia Mesjasza. Oczywiście chodzi o dobrobyt i szczęście w głębszym wymiarze, tzn. w wymiarze duchowym.

IV NIEDZIELA W CIĄGU ROKU

 

Ewangelia: Mt 5,1-12a

 

Błogosławieni ubodzy w duchu

 

Znamienne są słowa ewangelisty Mateusza wprowadzające w Błogosławieństwa, które wygłosił Jezus. Zwrot: „Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie”. Góra to szczególne miejsce. Z góry jest lepsza widoczność i lepsza słyszalność głosu. Wzmianka o tym, że Jezus usiadł, jest nawiązaniem do rabinackich szkół, w których podczas lekcji (nauczyciel prowadził lekcje, stojąc i spacerując) nauczyciel zmieniał postawę stojącą i zasiadał na specjalnym krześle - tym gestem komunikował, że w tej chwili ma coś bardzo ważnego do przekazania (stąd nauczanie ex cathedra, czyli nauczanie z katedry - urzędowe; i dzisiaj niektóre przemówienia papieża są wygłaszane ex cathedra, z tronu). Żydowski rabin oficjalny wykład zawsze wygłaszał, siedząc. Natomiast zwrot: „otworzył usta” ma w języku greckim podwójne znaczenie: stosuje się go do określenia uroczystej, poważnej wypowiedzi, orędzia, a także - jest nawiązaniem do kultury zwyczajowej. Jeśli ktoś chciał swojemu bliskiemu coś bardzo ważnego i dyskretnego powiedzieć (powierzyć), to używał zwrotu: „chcę przed tobą otworzyć swoje usta”. A więc Jezus pragnie nam powiedzieć coś, co głęboko leży Mu na sercu, tym się chce podzielić, jakby zwierzyć. A jest to paradoksalny sekret Jezusa: możesz się cieszyć i być szczęśliwy - chociaż znalazłeś się w takiej sytuacji, która wyciska Ci łzy, czyni Cię materialnie biednym, smuci Cię, dotyka cierpieniem niesprawiedliwości. Bo właśnie błogosławieństwa to są pewnego rodzaju gratulacje Jezusa w takim stylu: „O jakże jesteś szczęśliwy, że znalazłeś się w takiej sytuacji, gdyż jest ona szansą na spotkanie się z Moją mocą i miłością; a to wystarczy - bo Ja jestem wszystkim”. Jezus pragnie podkreślić wartość niektórych ludzkich sytuacji: ubóstwa w duchu, zasmucenia, cichości, miłosierdzia, czystości serca, łaknienia i pragnienia sprawiedliwości.

 

W greckim tekście Nowego Testamentu słowo „błogosławiony” zostało wyrażone terminem makarios. W starożytnej grece tym terminem określano stan szczęścia bogów. Grecy uważali, że tylko bogowie mogą być w pełni szczęśliwi. Tylko oni byli prawdziwie makariori, czyli błogosławieni - szczęśliwi. Starożytni Grecy niektóre wyspy uważali za makarios. Były to wyspy pełne szczęścia, do których zmierzali błogosławieni. Nie było na nich bólu, cierpienia ani żadnego niedostatku. Panował trwały, głęboki pokój, nieprzemijająca radość, bezpieczeństwo, dostatek i szczęście. Za taką wyspę w starożytności uważano Cypr, nazywany nawet wyspą błogosławioną - wyspą szczęścia. Na Cyprze dominował zdrowy klimat, urodzajna gleba i ogromne zasoby bogactw naturalnych i mineralnych. Mieszkańcy tej wyspy nie musieli wcale importować żadnych towarów z innych miejsc. Byli niemal samowystarczalni i nie potrzebowali wybierać się poza swoją wyspę, aby znaleźć szczęście.

 

W Kazaniu na Górze obiecane szczęście jest błogosławieństwem samego Boga, jest udziałem w Jego życiu i w Jego szczęściu. Błogosławieństwo to inaczej „idealne szczęście”. Prawdziwe szczęście jest darem Bożym, błogosławieństwem płynącym z Jego dobroci. A więc słowo „błogosławieni” (gr. makarios) wskazuje na spontaniczną, pogodną i niczym niezakłóconą radość, niezależną od przypadków i zmiennych kolei losów.

 

Dla każdego błogosławieństwa Jezus określa pewien warunek, pod którym człowiek może otrzymać od Boga dar idealnego szczęścia. Na przykład prawdziwym szczęściem jest dar oglądania Boga, lecz wymaga on czystości serca; albo też szczęściem jest posiadanie królestwa niebieskiego, ale otrzymują go ubodzy w duchu. Jezus w błogosławieństwach ukazuje cechy Bożego królestwa, różne aspekty pełni szczęścia. W Jego królestwie smutni zostaną pocieszeni, łaknący i pragnący sprawiedliwości znajdą sprawiedliwy sąd, a miłosierni dostąpią Bożego miłosierdzia.

 

Błogosławieństwo polega na przebywaniu z Bogiem w jedności. Osiem błogosławieństw pokazuje nam, jak otworzyć się na Boże szczęście. Pokorne otwarcie się na Boże działanie stwarza silny fundament życia chrześcijańskiego, który jak dom na skale przetrwa silniejsze burze. Możemy być błogosławieni - szczęśliwi i radośni, ponieważ Jezus - Mesjasz - przynosi nam obietnicę szczęścia w królestwie Bożym. Ubodzy i potrzebujący, smutni i prześladowani są szczęśliwi, ponieważ Bóg troszczy się o nich i zaspokaja ich pragnienia. W dosłownym znaczeniu błogosławieństwo wyraża radość z powodu innych. Błogosławieństwa nie błogosławią nikomu, lecz rozpoznają istniejący stan szczęścia. Są zapowiedzią, która potwierdza, a często stwierdza, nadejście wiecznej radości. To oznaczają też słowa Elżbiety, które wypowiedziała do Maryi: „Błogosławiona [jest] która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana” (Łk 1,45). Z tego jasno wynika, że błogosławieństwa są rodzajem powinszowania. Ewangelista Łukasz opisuje radość Jezusa ze szczęścia ubogich i potrzebujących. Zwraca się do nich wprost, mówiąc: „Błogosławieni jesteście, ubodzy (…). Błogosławieni, którzy teraz głodujecie (…). Błogosławieni, którzy teraz płaczecie (…)”.

 

Nasuwa się pytanie, czym jest królestwo Boże, o którym mówi w błogosławieństwach Jezus. Termin grecki basileia nie wskazuje na miejsce i terytorium, nad którym ktoś sprawuje władzę, ale na funkcję królowania. Królestwo oznacza królowanie, królowanie Boga.

 

Królestwo Boże (u Mateusza królestwo niebieskie, niebo zastępowało święte imię Boże, którego przez szacunek nie śmiano wymieniać) - to panowanie Boga, które objawiło się w Osobie i mocy Chrystusa. A więc to sam Jezus Chrystus. Skoro więc potęga królestwa uobecniła się w Osobie i Duchu Jezusa, człowiek powinien otworzyć się na Jego działanie w duchu ubóstwa i spodziewać się, że dokona wiele zmian w naszym ziemskim życiu. Im bardziej człowiek otwiera się na moc Jezusa, żyjąc w duchu błogosławieństw, tym pełniej Boże królestwo przychodzi do nas i tym pełniej możemy cieszyć się jego szczęściem. Zatem wierzyć - to powierzyć się Jego łasce i mocy.

 

Królestwo Boże jest symbolem we wszystkich błogosławieństwach Jezusa. Jest dziełem Boga, który zgodnie ze swoją wolą zaprowadza sprawiedliwość na świecie. Jest ono wszędzie tam, gdzie Bóg wkracza między ludzi i zbliża ich do siebie, aby darzyli się miłością.

 

Jak już wyżej wspomniano, błogosławieństwo w ustach Jezusa jest nie tylko stwierdzeniem, ale jest przede wszystkim okrzykiem w sensie: „O, szczęśliwi ubodzy w duchu…”. Okrzyk ten można rozumieć jako pewnego rodzaju gratulacje odnoszące się do takiego stanu życia chrześcijańskiego, jaki człowiek już posiada, a nie do przyszłości, na którą czeka z pobożną nadzieją. Szczęście to już jest udziałem człowieka żyjącego na ziemi, ale jego całkowita pełnia związana jest z przyszłą - wieczną chwałą. Tak więc w ustach Jezusa błogosławieństwa są okrzykiem radości, są pochwałą i gratulacją dla ubogich, smutnych, cichych, pokornych, dla tych, którzy pragną sprawiedliwości, dla miłosiernych, dla tych, których serca są czyste, dla cierpiących itp. Błogosławieństwa głoszone przez Chrystusa wskazują na radość, która pochodzi z wartości chrześcijańskich, z wartości życia zasadami Ewangelii na co dzień. Błogosławieństwa mówią, że już tu, na ziemi, istnieje szczęście w ubóstwie przede wszystkim duchowym, istnieje szczęście w smutku, w pragnieniu i głodzie sprawiedliwości; istnieje szczęście, które daje życie ciche, ukryte, pokorne; istnieje szczęście z czystego serca i sumienia; istnieje szczęście z pełnienia miłosierdzia, z wprowadzania pokoju; istnieje też szczęście w cierpieniu ze względu na wyższe wartości. Błogosławieni należą do Boga, a On w swej mocy i dobroci będzie cały dla nich.

 

Jezus ogłasza błogosławionymi - szczęśliwymi - właśnie tych, których wszyscy uważają za nieszczęśliwych i godnych współczucia.

 

Analizując błogosławieństwa, należy uważnie przysłuchać się temu, co one mówią o samym Bogu; należy spojrzeć na Boga, którego objawia nam Jezus w obietnicach będących podstawą każdego błogosławieństwa. Daje w nich wspaniałą naukę o Bogu i Jego stosunku do ludzi. Warto jeszcze zauważyć, że niektóre błogosławieństwa opisują sytuacje, w jakich człowiek faktycznie się znajduje, podczas gdy inne ukazują postawy, które należy przyjąć. Tym różnią się Błogosławieństwa z Ewangelii św. Mateusza od Błogosławieństw przytaczanych przez Łukasza. Łukasz mówi o takich sytuacjach, w których człowiek się znajduje (cierpi głód, odczuwa pragnienie, jest ubogi, płacze), natomiast Mateusz, mówiąc o sytuacjach, wskazuje na postawy; co więcej, zachęca do przejścia od tych pierwszych do drugich.

 

Błogosławieństwa to jakby taka „karta programowa” wręczona przez Jezusa uczniowi. To dzięki tym błogosławieństwom człowiek może wniknąć w pragnienia i dążenia Serca Jezusowego.

 

„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”
W starożytnej grece używano dwóch terminów na określenie człowieka ubogiego: ptochos, czyli człowiek żyjący w nędzy, opuszczony, pozbawiony wszystkiego, nawet biednego domu. Tym terminem określano także żebraków. Drugi termin to penes; tym terminem określano człowieka, który posiadał tylko tyle, ile potrzebował do życia.

 

W Starym Testamencie występuje określenie anawim oznaczające człowieka wzgardzonego i poniżonego. Jezus, mówiąc o ubogich, nawiązuje w tym błogosławieństwie do tzw. ubogich Jahwe. Anawim po hebrajsku znaczy: ubogi i pokorny, pochylony, poniżony, przybity, przywalony nędzą, chorobą lub jakąś krzywdą, bezsilny, bezbronny i bezradny. Słowo anawim nabiera także znaczenia religijnego: uniżony, pokorny przed Bogiem. W przypadku anawim chodzi na ogół nie tyle o ubóstwo materialne, ile raczej o słabości, bezbronność wobec potężniejszego, która nieraz właśnie z tegoż ubóstwa może wynikać. To taki człowiek, który spodziewa się wyłącznie od Boga wszelkiej pomocy i zbawienia.

VII Niedziela W CIĄGU ROKU

 

I czytanie: Kpł 19,1-2.17-18

 

Przykazania miłości bliźniego

 

Bóg ustami Mojżesza wzywa ludzi do bycia świętymi, bo On sam jako nasz Ojciec i nasz stwórca jest święty.
Święty - hebr. Gadosz, gr. hagios - wyraża idee rozdzielenia i przynależenia do bóstwa. A więc Bóg jest zawsze inny niż to, co moglibyśmy o nim powiedzieć i co o Nim sobie wyobrazić. On należy do innego wymiaru istnienia niż rzeczywistość, którą postrzegamy.

 

Wyraz „święty” w odniesieniu do boga oznacza takiego Boga, który przewyższa wszelkie inne byty. A więc w wymiarze ontologicznym - żaden byt nie może równać się z Bogiem; jest On nieskończenie większy od wszystkiego, co jest poza Nim. Jego wymiar jest nieskończony. Mówiąc językiem filozoficznym, jest to transcendencja Boga w wymiarze ontologicznym. Natomiast w wymiarze moralnym: Bóg przewyższa wszystko, co jest moralnie słabe, czyli niedoskonałe. Zatem Święty - w odniesieniu do Boga - to Ten, który jest nad wszystkim, dlatego jest Wybawicielem. Bóg święty - to znaczy zbawiający, pochylający się nad człowiekiem, zajmujący się jego kondycją, dźwigający człowieka. Kiedy Izraelita mówił o Bogu, że jest święty, to miał na myśli Boga, który nieustannie objawia swoją zbawczą moc wobec słabego człowieka, który sam się nie może wybawić, chociaż nieraz się oszukuje, że może sam się zbawić. A działa tak dlatego, że jest miłością. Zatem święty to także kochający taką miłością, która ciągle ma na uwadze prawdziwe dobro człowieka. Bóg dlatego jest miłością, że jest święty. Stąd w Nowym Testamencie zwrot: „Bóg jest święty”, zastąpiono: „Bóg jest miłością”. Istota świętości zawiera się w istocie miłości. Zatem świętość wskazuje na działanie; na rzeczywistość bardzo aktywną i dynamiczną. Ostatnie słowa w tym fragmencie pierwszego czytania dowodzą, że sprawdzianem naszej świętości - czyli naszego autentycznego naśladowania Boga - jest relacja do bliźniego.

 

Nasuwa się pytanie: w jaki sposób człowiek może wejść na drogę świętości, czyli stać się święty jak Bóg? Otóż to sam Bóg wyznaczył człowiekowi drogę do świętości; a tym jest zachowanie przykazań, które On podał. Czyli być bez wątpienia przekonanym, że to, co mówi do mnie Bóg, i to, czego żąda ode mnie Bóg - jest dla mnie najwyższym dobrem i czyni mnie świętym, jeśli będę wierny we wszystkim Bogu.

VII Niedziela W CIĄGU ROKU

 

II czytanie: Rz 5,12-15

 

Adam jest typem Chrystusa

 

Apostoł Paweł w drugim czytaniu przypomina niby oczywistą, chociaż nie zawsze do końca uświadamianą sobie prawdę, że wszyscy jesteśmy grzesznikami, wszyscy nosimy w sobie stałą grawitację w kierunku zła, które często jawi się (i tak to postrzegamy) jako przyjemne dobro. Paweł przedstawia grzech nie jako przekroczenie Bożego zakazu, ale jako uosobienie mocy zła. Przez moc zła weszła na świat śmierć, która spełnia rolę tyrana. Oczywiście nie chodzi tutaj o śmierć fizyczną, którą jest oddzielenie duszy od ciała, ale chodzi o śmierć w głębszym sensie - śmierć w sensie ontologicznym, śmierć jestestwa, śmierć duchową jako odłączenie człowieka od Boga, który jest źródłem prawdziwego życia. Biblijny Adam to nie pojedynczy człowiek (jednostka), ale cząstka rodzaju ludzkiego, zbiorowość ludzka i dlatego w nim zgrzeszyła cała ludzkość. Jego grzech był grzechem wszystkich. Apostoł Paweł stwierdza, że wszyscy ludzie zgrzeszyli w Adamie. Ze względu na solidarność rodzaju ludzkiego cała ludzkość dosłownie i rzeczywiście zgrzeszyła w Adamie. Zatem wszyscy ludzie noszą w swojej naturze głębokie pęknięcie, które nazywamy grzechem pierworodnym, czyli stałą skłonność do grzechu. Następnie Paweł stwierdza, że śmierć jest bezpośrednią konsekwencją grzechu. Znamienne jest to, że na określenie grzechu Paweł używa greckiego słowa hamartia. Czasownik hamartano zawiera w sobie myśl o nieosiągnięciu celu, zmyleniu właściwej drogi i w rezultacie zejściu na manowce i oddaleniu się. Owej śmierci nie można zacieśniać do fizycznego końca człowieka; jest ona uśmiercaniem w sobie życia Bożego, więc prowadzi siłą rzeczy do wyroku potępiającego. Śmierć weszła na świat przez grzech, ponieważ grzech odebrał życiu ludzkiemu jego moc, prawdę i chwałę, odebrał prawdziwe życie, życie Boże. Egzystencja w stanie grzechu, czyli istnienie w stanie śmierci, egzystencja bez życia Bożego nie jest prawdziwym życiem, ale raczej istnieniem poddanym próżności, czyli nicości, bezsilności, daremności i ruinie. Przez grzech Adama, czyli całej ludzkości, wszyscy staliśmy się obcymi Bogu, ale przez czyn zbawczy samego Jezusa (czyli przez Jego sprawiedliwość) wszyscy ludzie stali się sprawiedliwymi (czyli odzyskali utracony obraz i podobieństwo Boże) i zostali przywróceni do komunii z Bogiem.

 

Grzech jest nieposłuszeństwem wobec Boga i to nieposłuszeństwo doprowadza do stanu śmierci i potępienia. Wskutek nieposłuszeństwa Adama wszyscy stali się grzesznikami przez to, że zamieszkały w każdym człowieku złe skłonności, które właśnie wiodą do grzechów. Ale dzięki posłuszeństwu Chrystusowi wszyscy są usprawiedliwieni; mówiąc dokładniej: wszyscy mają możność stać się sprawiedliwymi. Człowiek w stanie grzechu (śmierci) to człowiek w stanie nieposłuszeństwa Bogu. Jezus okazuje Bogu doskonałe posłuszeństwo, doskonałą sprawiedliwość i doskonałą dobroć. I tak jak wszyscy ludzie byli pogrążeni w grzechu Adama, tak teraz wszyscy są wciągnięci w doskonałą dobroć Chrystusa. Jak grzech Adama był przyczyną śmierci, tak doskonała dobroć Jezusa przezwycięża śmierć i udziela ludziom życia wiecznego. Jak cała ludzkość była jednością w Adamie i przez to została skazana na śmierć, tak również cała ludzkość jest jednością z Chrystusem i dlatego otrzymuje życie. Adam i Chrystus stanowią przeciwieństwo, a zarazem jeden jest obrazem (modelem) drugiego. Ponieważ Adam pod wpływem szatana chciał „być jak Bóg”, więc Jezus nie upierał się zachłannie przy tym, by być równym Bogu, lecz „wyparł się samego siebie” - jak mówi autor Listu do Filipian w słynnym hymnie o kenozie, czyli wyniszczeniu Jezusa (zob. Flp 2,5-11). Ponieważ Adam wybrał dumną niezależność od Boga, Jezus wybrał posłuszeństwo aż do ofiary krzyża. Człowiek w stanie grzechu znajduje się w beznadziejnej sytuacji, bo znajduje się pod panowaniem grzechu. I z takich sytuacji nie ma wyjścia. Ale dzięki interwencji Boga, który poświęca swojego Syna Jezusa Chrystusa, sytuacja się odmieniła, jest szansa wyjścia z tej sytuacji, z tego stanu grzechu - stanu śmierci. Po prostu Jezus Chrystus uratował nasze tragiczne położenie, jego potężne wejście w ludzki świat przyniosło radykalną zmianę naszej kondycji. Jezus, biorąc grzechy całej ludzkości na siebie, przezwycięża śmierć i udziela daru własnego życia - życia wiecznego. W obliczu nieposłuszeństwa człowieka wobec swojego Boga stwórcy Bóg ani się nie obraził, ani nie pogniewał, ale do momentu przyjścia Chrystusa na ziemię szukał sposobów ratowania kondycji człowieka będącej w stanie śmierci. Najbardziej skutecznym sposobem było dzieło zbawcze Chrystusa, czyli męka, śmierć i zmartwychwstanie; dzięki temu Bóg w skuteczny sposób dotarł do ludzi i ich usprawiedliwił, wprowadził ich w stan przyjaźni ze sobą.

VII Niedziela W CIĄGU ROKU

 

Ewangelia: Mt 14,13-21

 

Cudowne rozmnożenie chleba

 

Kiedy ewangeliści opisują cuda Jezusa, to bardziej akcentują religijny wymiar znaku, natomiast mniej podkreślają element nadzwyczajności. Cud w opisach ewangelistów jest znakiem czegoś dla kogoś, a więc jest dziełem samego Boga dla pewnej korzyści danej osoby. Opis cudownego rozmnożenia chleba następuje bezpośrednio po wygłoszeniu przez Jezusa przypowieści; Jezus jakby usiłował tym cudem przekonać człowieka, że każde Jego słowo ma moc się spełnić i jest naprawdę Dobrą Nowiną, która daje człowiekowi prawdziwe życie.

 

Przez cud rozmnożenia chleba Jezus odsłania, kim jest i jaki jest Jego stosunek do ludzi. Ewangelista zanotował: „ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych”. To litość i miłość miłosierna jest priorytetowym motywem czynienia cudów. Chrystus wszystko widzi i wszystko wie o człowieku; On dobrze wie, jakie pragnienia i potrzeby ma człowiek. Znamienne są słowa Jezusa skierowane do uczniów: „Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść”. Uczniowie odpowiedzieli Jezusowi: „Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb”. Słowa Jezusa skierowane do uczniów są słowami pewnej prowokacji pobudzającej do samookreślenia. Właśnie uczniowie muszą mieć jasną i pełną świadomość swoich ludzkich możliwości, swoich ograniczeń i bezsilności. Ale z Jezusem i dzięki Jezusowi mogą przekraczać siebie, bo Jego zbawcza moc jest nieograniczona. Uczeń Jezusa sam z siebie niewiele może dać drugiemu człowiekowi, ale może dać wiele, gdy będzie głęboko zjednoczony z Jezusem. Gdy całkowicie zaufa i zawierzy Jezusowi, to Jezus przez niego będzie działał.

 

Opis cudownego rozmnożenia chleba poprzedzony jest wzmianką o miejscu pustynnym. Jest w tym zawarta aluzja do Narodu Wybranego kroczącego przez pustynię do Ziemi Obiecanej. Podczas tej wędrówki lud mógł doświadczać potężnych interwencji Bożych, Jego szczególnej opieki, karmienia manną, przepiórkami i wodą. Wędrówka Narodu Wybranego przez pustynię jest głębokim obrazem sytuacji każdego człowieka na ziemi, który zmierza każdego dnia do wiecznej ojczyzny. Podczas tej wędrówki towarzyszy mu miłość i zbawcza moc Boża, ale człowiek niejednokrotnie jest tak ślepy, że tego nie dostrzega.

 

Cud rozmnożenia chleba miał także nauczyć uczniów tego, że dla Chrystusa nie ma sytuacji bez wyjścia, nie ma takiej sytuacji, w której Chrystus nie mógłby pomóc; dla Niego nie istnieją żadne zablokowania, On ma pełną władzę nad wszystkim.
Wszyscy najedli się do syta. Jezusowa moc i miłość nigdy się nie wyczerpuje, nigdy jej nie zabraknie.

 

Ten cud jest zapowiedzią Eucharystii - chleba życia. Człowiek chce żyć prawdziwym życiem i Jezus wychodzi naprzeciw ludzkim pragnieniom, dając siebie, a to wystarczy. On właśnie ma moc nasycenia najgłębszego ludzkiego głodu: głodu sensu i miłości.

Mt 18,21-35

 

Przypowieść o nielitościwym dłużniku

 

Ewangelista Mateusz dużo uwagi poświęca postawie przebaczenia win: chrześcijanie powinni zawsze sobie nawzajem przebaczać, rozumieć się, akceptować, tylko bowiem wtedy, poprzez wzajemne przebaczenie, wzrasta wspólnota. Nie jest ona skupiskiem ludzi doskonałych. Jest miejscem przebaczenia dokonywanego siedemdziesiąt siedem razy. Na potwierdzenie tego Jezus opowiada bardzo wyrazistą przypowieść nielitościwym słudze (Mt 18,21-35). Jeśli wspólnota nie przebacza, to nie oddaje czci Bogu. On darowuje nam ogromny dług i stawia nas w sytuacji umożliwiającej radosne umarzanie niewielkich należności, jakie jedni mają do spłacenia drugim.

 

Jeśli wspólnota pragnie żyć w jedności, rozwijać się, to musi się nauczyć przekraczać swoje słabości, a to jest niemożliwe bez przebaczenia.
Ten, kto grzeszy, jest bratem. Piotr mówi „mój brat”, czyli grzesznik jest członkiem wspólnoty; nie jest to żaden obcy ani wróg. Zatem od brata można się spodziewać większego zrozumienia.

 

Przebaczenie jest siłą pokonującą różnego rodzaju rywalizacje i antagonizmy. Tak samo, aby wyzwolić się od poczucia zgorszenia, potrzebne jest przebaczenie. Również, aby pozyskać zagubionego brata, potrzebna jest decyzja o przebaczeniu. Ponieważ człowiek zawsze może doświadczać niezliczonej liczby przebaczeń ze strony Boga, zatem powinien przebaczać zawsze drugiemu człowiekowi.

 

W życiu we wspólnocie wierzących dostrzega się nie tylko wielkość i piękno wspólnego życia, ale także nadchodzą momenty pewnego kryzysu, spowodowanego odkrywaniem słabości i grzeszności braci. Jedynym wyjściem z tej sytuacji, która ostatecznie uniemożliwia wspólne życie, jest praktykowanie braterskiego przebaczenia, o którym mówi Jezus w przeczytanym urywku Ewangelii. Tylko wtedy, gdy bracia we wspólnocie uznają się za grzeszników i wyznają to wobec Boga i siebie nawzajem, mogą przyjąć od Boga dar życia wspólnego. Wspólnota musi praktykować pojednanie i przebaczenie między wszystkimi członkami, by móc je otrzymać od Boga. Ten fragment Ewangelii niesie przesłanie, że życie we wspólnocie jest radością, ale też ofiarą, krzyżem. Słowa skierowane do Piotra, by przebaczać „siedemdziesiąt siedem razy”, są właściwie ostatnim przykazaniem skierowanym do wspólnoty wierzących w Ewangelii Mateusza, gdyż jest ona wspólnotą wzajemnego przebaczenia, wzajemnego godzenia się, tolerowania siebie, serdecznego i cierpliwego. W takiej społeczności, praktykującej przebaczenie od Boga, rodzi się pragnienie dzielenia się tym darem.

 

Piotr pomimo swojej wspaniałomyślności (przebaczyć aż siedem razy), usiłował ustalić granice przebaczenia. Na pytanie Piotra, ile razy ma przebaczyć, odpowiedź Jezusa jest jednoznaczna. Przebaczać trzeba zawsze.

 

Rabini uważali, że Bóg może człowiekowi przebaczyć ten sam grzech najwyżej trzy razy. Cztery braterskie przebaczenia między ludźmi uznawali za wielką wspaniałomyślność. Święty Piotr, powiększając liczbę przebaczeń, sądził zapewne, że czyni zadość wymaganiom wielkodusznego miłosierdzia, jakiego domagał się Jezus. Tymczasem Chrystus pragnie przebaczenia, które nie zna granic. Dla Żydów liczba siedemdziesiąt siedem to liczba symboliczna, nieograniczona; oznacza po prostu zawsze. Zatem gotowość przebaczenia ma być nieograniczona. Wobec Boga wszyscy jesteśmy dłużnikami i egzystujemy tylko dzięki Bożemu przebaczeniu i miłosierdziu. Dlatego w konkretach naszego codziennego życia mamy praktykować miłosierdzie - przebaczając i przyjmując przebaczenie, które powinno być bezgraniczne i bezwarunkowe. Przebaczając, nie można zastrzegać sobie prawa do wyższości nad innymi i do pogardy. Dawanie i przyjmowanie przebaczenia jest prawdziwą i szlachetną jałmużną.

 

Temat przebaczenia Jezus wzmocnił przypowieścią pełną dramatyzmu, w osobie dłużnika bowiem możemy rozpoznać siebie.
Główną rolę w tej przypowieści odgrywa pan (król) i pierwszy sługa; natomiast drugi sługa jest postacią drugoplanową, wywołującą określone zachowanie pierwszego sługi.

 

W ówczesnych warunkach społecznych zaciąganie długów było nagminne. Jeden sługa miał zaciągnięty niewielki dług wobec swojego współsługi: sto denarów, czyli wartość odpowiadającą stu dniówkom robotnika najemnego w Izraelu. Taki dług silnie kontrastuje z długiem sługi u pana - dziesięć tysięcy talentów to ogromna suma, niemożliwa do spłacenia; talent bowiem liczył sześć tysięcy denarów.
Mamy zatem wielki kontrast liczbowy. Wobec tak wielkiego długu sługa mógł liczyć jedynie na wielkoduszność i szczodrobliwość pana. I tu tkwi główna linia znaczeniowa tej przypowieści.

 

Najpierw Pan podejmuje decyzję sprzedania dłużnika wraz z żoną, dziećmi, całym majątkiem, zgodnie z ówczesnym prawem, taka bowiem transakcja miała na celu przynajmniej częściową rekompensatę poniesionej szkody spowodowanej niespłaconym długiem. Sługa może liczyć tylko na litość - jako ostatnią szansę ocalenia, dlatego też upokarza się i prosi o litość. Jest w rozpaczliwej sytuacji, i realnie patrząc nie ma szansy na spłacenie (oddanie) długu. Pan jednak ulitował się, okazał czułość, empatię, wzruszenie - tak to wyraża termin grecki (splagchnistheis). Kierowany taką miłością, uwalnia sługę od niewolniczego stanu i całkowicie daruje mu dług.

 

Druga scena przedstawia owego sługę wobec swojego kolegi, który winien był mu sto denarów. Reaguje w sposób negatywny, bezlitosny wobec niego. Jest całkowicie nieczuły, a przecież sam tyle doznał czułości, litości przebaczenia od swojego pana. Ta scena przedstawia absurdalny kontrast między wielkodusznością króla, który okazał wspaniałomyślność, darując dług, a bezlitosnym zachowaniem owego sługi, który nie potrafił okazać żadnego zrozumienia dla swojego współsługi. Kiedy pan dowiedział się o tym, wyraził wielkie oburzenie wobec sługi, któremu sam darował olbrzymi dług. Sytuacja staje się dramatyczna, pan bowiem wydaje wyrok na bezlitosnego sługę. Przypowieść kończy się stwierdzeniem, że zawsze należy z serca przebaczać bratu, bez żadnych wyjątków i ograniczeń. Właśnie brak przebaczenia generuje tę straszliwą reakcję, której ofiara stała się niegodziwym sługą. Jest to poważna przestroga dla tych, którzy nie chcą przebaczać.

 

Tym Panem jest sam Bóg, a dłużnikiem każdy człowiek. Z takiego stanu bycia dłużnikiem wybawić człowieka może tylko sam Bóg, Jego miłosierdzie. Drugi aspekt tej przypowieści to prawda w dysproporcji między jednym a drugim zadłużeniem sług. Otóż jest to obraz odzwierciedlający dysproporcję, jaką mają u nas nasi dłużnicy przez swoje zachowanie takie jak: nienawiść wobec nas, krzywdy, złość, niechęć ku nam; a jaką my sami mamy wobec naszego Boga. Trzeci aspekt tej przypowieści to sprawa wyroku; otóż pan wydał surowy wyrok na niemiłosiernego sługę, ale ten wyrok został wydany nie za brak sprawiedliwości, ale właśnie za brak miłosierdzia. Ciekawe jest to, że tak jak sługa domagał się całkowitego zwrotu stu denarów - podobnie król stosuje miarę przyjętą przez dłużnika. Król zmusza go do oddania co do grosza dziesięciu tysięcy talentów.

 

Jezus mówi, że przebaczenie chrześcijanina ma pochodzić „z serca”. Dopóki człowiek będzie tylko myślał o tym, ile razy ma przebaczać, to dojdzie w pewnym momencie do takiego wniosku, że wykorzystał już cały limit. I zacznie liczyć, ile razy przebaczył konkretnym osobom, i osiągnąwszy ów limit, przestanie przebaczać. A jeśli człowiek zamierza przebaczać tylko określoną liczbę razy, to jego przebaczenie nigdy nie będzie prawdziwe. Prawdziwe przebaczenie, płynące z serca, oznacza, że daruje się urazę natychmiast i całkowicie.

Flp 4,12-14.19-20

 

Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia

 

Gmina chrześcijan z Filippi należała do nielicznych, od których apostoł Paweł przyjmował wsparcie materialne. Słowa Pawła: „Umiem cierpieć biedę, umiem też korzystać z obfitości. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, korzystać z obfitości i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”, są pewnym przypomnieniem Filipianom, że wartości materialne związane z doczesnym bytem nie są dla Apostoła czymś priorytetowym. Paweł sam potrafi zarabiać na własne utrzymanie, nawet podejmując najniższe posługi i fizyczną pracę. Ale także wtedy, kiedy obfitował w pewien dostatek dóbr, potrafił zachować odpowiednią postawę wobec nich. A więc umie się odnaleźć zarówno w biedzie, jak i w dostatkach. Umie korzystać właściwie z dóbr i umie też znosić niedostatki. Zaznacza, że taką umiejętność wypracował w sobie dzięki mocy i miłości Chrystusa; bo Chrystus wszystko może.

 

Paweł nauczył się poprzestawania na tym, co małe. Używa greckiego słowa autarkes - być samowystarczalnym. W etyce pogańskiej to słowo autarkes wskazywało na stan umysłu, w którym człowiek staje się całkowicie niezależny od rzeczy, spraw i ludzi; to taki stan, w którym człowiek nie potrzebuje nikogo i niczego. Właśnie stoicy uważali, że można go osiągnąć dzięki pewnym procesom i sposobom myślenia.

 

Apostoł Paweł potrafił godnie stawić czoła wszystkiemu. Nie było dla niego ważną rzeczą, ile posiadał, ponieważ we wszystkim i w każdej sytuacji odnosił się do Chrystusa, który jest Panem historii ludzkiego życia.

 

Paweł także podkreśla to, że wszelkie wysiłki Filipian wspierające go zostaną hojnie przez Boga wynagrodzone; przede wszystkim w różnorakich darach duchowych. Bóg jest hojny i ma z czego dawać.

Mt 16,13-19

 

Tobie dam klucze królestwa niebieskiego

 

Ewangelista Mateusz wskazał na miejsce, gdzie Jezus przeprowadził znamienną rozmowę z Piotrem, dając mu władzę nad wspólnotą Kościoła. Na obszarze Cezarei Filipowej znajdowało się wiele pogańskich świątyń poświęconych kultowi starożytnego syryjskiego bożka Baala. Herod Wielki rozpoczął w Cezarei budowę świątyni bóstwa Pana; stąd „miasto boga Pana” Właśnie w tym miejscu pogańskie ludy Galilei oddawały cześć bóstwom przyrody: wegetacji, kosmicznych energii, żywego biegu wód - noszącym imię Pan. Tak więc Cezareę Filipową utożsamiano z tym bóstwem, którego pierwotnie zwano Panias, a dzisiaj miejscowość ta znana jest pod nazwą Banias. To w takim kontekście Jezus zadał prowokacyjne pytanie: „Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego?”. To tak samo, jakby dzisiaj Jezus zapytał ludzi, którzy czczą różne bożki: bożka pieniądza, bożka kariery, bożka przyjemności ponad wszystko: „Za kogo Mnie uważasz w obliczu tych wszystkich idoli?”.

 

Imię „Piotr” tłumaczy aramejskie kefa - czyli skała, opoka; i nigdy wcześniej ten termin nie był używany na oznaczenie imienia własnego. W świecie Biblii oraz w świecie semickim zmiana imienia wiązała się ze zmianą przeznaczenia oraz sytuacji danej osoby. Zatem Szymon staje się skałą, na której Jezus wznosi budowlę swojego Kościoła, ale jej kamieniem węgielnym będzie zawsze Jezus. Ta „budowla”, czyli żywy Kościół, będzie się opierała na żywym fundamencie, którym jest Osoba Jezusa Chrystusa; bez tego trwałego fundamentu nie może się ostać cała budowlana konstrukcja. Dlatego Kościół istnieje już przeszło dwa tysiące lat i będzie trwał do końca świata, jak zapewnia Chrystus; i to jest rzeczowym dowodem, że Kościół jest z ustanowienia Chrystusa, czyli niezniszczalnego fundamentu. Jezus mówi: „Na tej opoce zbuduje Kościół mój” Bardzo istotny jest zaimek dzierżawczy: „mój”: Kościół jest zawsze własnością Jezusa, On jest jego głową, nikt nie może „zawłaszczać” sobie Kościoła i czynić z niego prywatnego poletka. Nikt też nie może na łonie Chrystusowego Kościoła uprawiać prywatnej teologii i prywatnego nauczania niezgodnego z Ewangelią Jezusa Chrystusa, Jezus bowiem zawsze upomni się o swoją własność, o Kościół, który nabył swoją drogocenną krwią.

 

Były to okolice Cezarei Filipowej. Cezarea Filipowa leżała na północ od jeziora Genezaret, u podnóża góry Hermon. Słyszymy w tej Ewangelii słowa Jezusa ustanawiające Kościół. Słowo „kościół” wywodzi się z greckiego słowa ekklesia i tym słowem oznaczano zgromadzenie ludu w starożytnych Atenach. Grecki czasownik: kalein/ekkalein oznacza wołać, zwoływać, wzywać. Zatem Kościół to społeczność zgromadzona (zwołana) przez samego Jezusa w celu oddawania najwyższej czci i uwielbienia Bogu i przez to uczestniczenia w świętości samego Boga. Chrystus potwierdza, że tytuł Mesjasza, którym go obdarzył Piotr, jest prawdziwym tytułem, ale Jezus zaznacza, że ten stan wiedzy ujawniony przez Piotra nie jest rezultatem jego własnych wysiłków intelektualno- -poznawczych (zwrot: „Nie objawiły ci tego ciało i krew” jest typowym semityzmem i oznacza człowieka słabego i kruchego w porównaniu do Boga), ale objawił mu to sam Bóg. Zwrot: „Bramy piekielne go nie przemogą” - to metafora semicka nawiązująca do wykonywania władzy sprawiedliwości i transakcji handlowych na Wschodzie. Obie te czynności wykonywano przy bramach miasta, dlatego też brama oznaczała władzę, moc, potęgę i zabezpieczenie miasta. Piekło - to miejsce przebywania umarłych, ale w tym wypadku ma trochę inne znaczenie - wskazuje królestwo (państwo) szatana będące w ciągłej opozycji i walce z Kościołem, z królestwem Bożym.

 

Piotr otrzymuje władzę, która będzie wykonywana na ziemi, ale swoimi konsekwencjami sięga nieba, czyli sam Bóg będzie akceptował te decyzje. Obietnica posiadania „kluczy królestwa niebieskiego” to wskazanie na predyspozycję do sprawowania najwyższej władzy odnośnie do oblicza Chrystusowego Kościoła. Klucze w domu są oznaką panowania i odpowiedzialności za niego. A więc są żywym znakiem władzy, którą Jezus przekazuje Piotrowi. Kolejny zwrot: „związywać i rozwiązywać” - jest także zwrotem semickim i wskazuje na: „potępienie - rozgrzeszenie” lub „zabraniać - dopuszczać”. „Związywać i rozwiązywać” - to formuła prawna, która w mentalności żydowskiej oznaczała coś, co było dozwolone albo też zakazane oraz wskazywało na władzę odnośnie do dopuszczania do danej wspólnoty lub wykluczani z niej. „Wiązanie i rozwiązywanie” dotyczy pozwoleń i zakazów w obrębie nauczania i moralności. Zatem chodzi o nauczanie i ewangelizację oraz decydowanie o wartości moralnej ludzkich decyzji w kontekście Bożej nauki.

 

Jesteśmy członkami Kościoła, Kościoła, który pokonuje przestrzeń czasową ponad dwóch tysięcy lat. Jak słyszymy dzisiaj w Ewangelii, Kościół składa się z dwóch elementów: elementu boskiego - to Osoba Jezusa Chrystusa, Głowa Kościoła, i elementu ludzkiego: to każdy z nas. Element boski - to element święty, natomiast element ludzki - to element grzeszny. Kościół jest i święty i grzeszny. Ta świętość Kościoła wzrasta w zależności od mojej świętości, a także maleje w zależności od mojego trwania w grzechu. Kościół jest dla grzeszników, którzy akceptują swoją grzeszność, tzn. mają właściwy stosunek do grzechu, czyli przepraszają Chrystusa za grzechy (odpuszczenie grzechów) oraz także przepraszają Kościół za to, że swoimi grzechami pomniejszają jego świętość. Dlatego przed każdą Mszą Świętą wyznajemy publicznie nasze grzechy oraz korzystamy z sakramentu pokuty (spowiedzi). Nie można swoich grzechów „załatwiać” tylko prywatnie z Panem Bogiem, pomijając Kościół, bo to jest niezgodne z zamiarem Chrystusa. Jesteśmy wspólnotą, jednym żywym duchowym organizmem, przez który przepływa i dobro, i zło. Stanowimy coś w rodzaju systemu naczyń połączonych.

 

Każdy grzech ma wymiar społeczny, więc przepraszam i proszę o wybaczenie za swoje grzechy nie tylko Chrystusa, ale i wspólnotę kościelną. Taka jest wola Chrystusa i jest to bardzo głęboka i mądra rzeczywistość: właściwy stosunek do grzechu i sposób wychodzenia z niego. Jakie to wspaniałe, że jest miejsce na świecie dla grzeszników: jest nim Kościół. Grzesznik w Kościele jest na swoim miejscu, tak jak chory jest na właściwym miejscu w szpitalu, w przychodni zdrowia itp. Sobór Watykański II nazwał Kościół Matką. Matka daje życie i poprzez mądrą pedagogię wychowawczą prowadzi swoje dzieci, a mądra pedagogia to także pedagogia towarzyszenia, przypominania i upominania oraz wymagania, aby mógł odbywać się prawidłowy rozwój i wzrastały dobro i świętość. Trzeba cenić sobie taką Matkę. Matka nigdy nie obraża się na swoje dzieci. Kościół cierpliwie znosił niejeden bunt swoich członków, niejedno destruktywne krytykanctwo, niejedno odejście przetrzymał, bo taka jest miłość Chrystusa, która jest cierpliwa i wszystko znosi. Kościół opluty, porzucony przez niejednego członka nie przestaje być Kościołem Jezusa Chrystusa. Do Kościoła Jezusa Chrystusa dorasta się przez całe życie.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Hebr 4 w 12 Słowo Boże Jest Żywe
Hebr. 4 w.12 Słowo Boże Jest Żywe, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt
Hebr 4 w 12 Słowo Boże Jest Żywe
Słowo Boże Jest Żywe Hebr 4 w 12
Slowo Boże Jest Żywe
Kobieta Piekna Jest (Jak Dbac O Urode, Uroda, Pikeno, Kosmetyki, Dieta, Diety, Wyglad, Cwiczenia) fr
„O tym, kto jest Żydem, rozstrzygam ja” Fragment książki Albina Siwaka
fragment książki Spowiedź jest spoko, Kraków 2006
Dzialaj skutecznie fragment
gdy slowo boze
18 1 I gdzie jest to królestwo Boże
PRL, Fragment książki od chemii
modemy-fragment ksiazki, at hayes, Rozkazy Hayes'a i programowanie modemu
05 Natchnione Slowo Boze
Lepiej jest bowiem, Monastycyzm
a hejmej fragment ksiazki id 49 Nieznany (2)
fragment ksiazki historia

więcej podobnych podstron