Juliusz Slowacki Beniowski


Juliusz Słowacki - Beniowski

PIEŚŃ PIERWSZA

Za panowania króla Stanisława na Podolu mieszkał ubogi szlachcic - Maurycy Kazimierz Zbigniew Beniowski. Miał 20 lat i był właścicielem wsi. Jednak w wyniku procesu o sprawę graniczną stracił tę wioskę - był młody i nie miał doświadczenia, więc sędzia, zastawnik i regent ograbili go ze wszystkiego, co miał. Kochał się ze wzajemnością w Anieli, z bogatej rodziny A…wiczów (dosłownie tak jest zapisane w tekście). Jej ojciec był ekscentryczny - swój zamek otoczył rzymskimi rzeźbami, wierzył w rzymskich bogów, proroctwa i senniki, ale i w Chrystusa. Beniowski śmiał się z tego, ale nic nie mówił, żeby sobie nie zaszkodzić. Gdy stracił wioskę, ojciec Anieli powiedział mu po włosku: addio!, a po polsku: pisuj do mnie na Berdyczów. Mimo to młodzi spotkali się po kryjomu pod jaworem, choć tego do końca nie wiadomo, bo kroniki nie podają. Kazimierz miał szacunek do miejsc ojca Anieli, ponieważ wiedział, że wszędzie tam jest też cząstka jej. To był jego „kraj młodości szczęśliwy”.

W tym miejscu narrator mówi w 1. Os. L.poj o swoim kraju. On najbardziej ze wszystkich najpiękniejszych krajów woli jedną, pachnącą kwiatami wieś, na której przebywał w młodości. Apostrofa do melancholii. Zaraża teraz nawet okoliczną szlachtę, melancholia owa jest jak epidemia. Narrator sam odbył wędrówkę i teraz nie jest już Polakiem, lecz bajronistą. Piękne są ta strofy, ale musi wracać do poematu. Apostrofa do Polski, aby została lepiej „ludzi wielkim prochem”, aniżeli miałaby być podstępna niczym Włoch. (tu następują strofy liryczne, których nie rozumiem, porównanie Polski i jej grobu do kielicha octowego - czyżby martyrologia?).

Tymczasem wieczorem Beniowski kazał osiodłać dwa konie i wyruszył w podróż ze swoim dawnym sługą - Grzesiem. Gdy przejeżdżali obok domu Anieli, Kazimierz zapłakał. Niestety Grzesia skusiła smacznym dźwiękiem wódka golańska, którą miał ze sobą i po niedługim czasie z Beniowskim jechał już tylko koń Grzesia. Nagle ktoś go dopadł i wyprzedził szlachcica - wiedźma! Wzięła z rąk Kazimierza lejce (Polak daje się zawsze wieść!) i ona poprowadziła jego konia. Ten zaś nie wiedział co zrobić - ściąć jej głowę, czy co? A co ty , czytelniku, zrobiłbyś w takiej sytuacji? Zwłaszcza, że była to wiedźma-kobieta! Nagle zwolniła, zatrzymała się i zsiadła z konia. Byli w pasiece, którą Beniowski znał. Starosta ofiarował ją córce - Anieli i stąd nazwa tego miejsca - Anielinki. A wiedźma to niańka Anieli - Diwa. Zaprowadziła go do chaty okrytej słomą. Tam czekała na niego ukochana, prawie płacząca. Skarżyła się, że on chciał wyjechać, nie mówiąc jej o tym i gdyby nie Diwa, to byłby już daleko stąd. A ona kocha go i tylko jego. Przyjechał do niej dziś Dzieduszycki prosić o jej rękę, ale ona go nie chce! Chociaż jej ojciec przystał na tę propozycję. Czekała na jakieś jego słowa, a on wciąż milczał. Padła załzawiona.

Dalsza część historii nastąpi w części drugiej. Kto chce, niech czyta. Narrator musi jeszcze tylko pomyśleć, jak wprowadzić „rzeczy nadzmysłowe”, bo w Balladynie parę elementów nadprzyrodzonych się nie podobało. Ale dość tych dygresji, bo one nudzą czytelnika.

PIEŚŃ DRUGA

Czytelnik nie musi się bać o przykre rozwiązanie akcji - narrator mówi, że mógłby napisać jeszcze wiele od, takich jak Oda do młodości. Jak Roland rozcinał skały, tak on by rozciął dworek - romantyczny, wypełniony miłością, anielską duszą. Narrator sam znał taką, ale ona już umarła. Niektórzy mówią, że on w cztery dni układa dramę. Ale to nieprawda - byłoby tak, gdyby chciał się przypodobać niektórym. Ale tak wcale nie jest. Jego kochają rytm, oktawa, sestyna. Gdyby ojczyzną był język i mowa, to jego posąg byłby z napisem Patri patriae. Szczęściem - bohater pieśni jest młody i zakochany w szesnastoletnich licach. Ale czas wracać do zamku…

U Starosty siedzi z nim pan Dzieduszycki. Był to regimentarz podolski, wróg konfederacji. Chciał zabić wszystkich konfederatów. Sam zdradą napadł na obóz i go powycinał - był zdrajcą i takim go wszyscy znali. A nie znano wówczas Wallenroda i zdrajców inaczej traktowano. Bo wallenrodyzm wprowadził nowe metody zdrady. Potem Dzieduszycki chciał winę (kolokwialnie) zwalić na rozkazy króla, ale ten się wszystkiego wyparł. Pan regimentarz pałał chęcią zemsty. Chciał też się bogato ożenić - wybrał teścia i przyjechał prosić o rękę córki. Upili się i już Starosta mógł się zgodzić, gdy pewien mnich sztyletem (tureckim nożem) przytwierdził kartkę z orłem w koronie. Wszyscy zamarli.

Pojawił się Ksiądz - rzucił w szybę głazem, krzycząc „konfederaty!”. Podszedł do Starosty i powiedział, że zamek ten i śmierć Dzieduszyckiego były im potrzebne. Sam jest księdzem Markiem, od Kozaka Sawy. Starosta zaprotestował.

Tymczasem w Anielikach pełno było miłości. Każdy kochanek zna to uczucie. Narrator też. Gdy był na piramidzie, dostał wiadomość, że jego ukochana wychodzi za mąż. Inni złorzeczą w takich sytuacjach, ale on nie.

W głowie Maurycego toczyła się wojna myśli. Odjechał. Panna Aniela z płaczem pobiegła nad staw, upięła włosy. Nagle niebo zajaśniało - była to raca księdza Marka, dana jako znak panu Sawie. Aniela nic o tym nie wiedziała. Pobiegła do zamku, a w bramie napotkała obcych ludzi. W zamku zaś ojciec wykrzykiwał swój protest. Zobaczyła też Dzieduszyckiego z nożem w ręku. Wyjęła go, a Dzieduszycki padł zalany krwią. Wszędzie było pełno krwi. Starosta kazał pisać Anieli protest krwią regimenta. Karmielita (ksiądz Marek) powiedział, że ściąga na siebie tym samym śmierć. Zaczęła się rzeź szlachciców, wszystkich mordowali. Starosta też miał być zabity, ale zbójców zatrzymano. Wówczas wszedł pan Sawa - zobaczył Starostę, denata i stojącego nad nim Marka oraz piękną Anielę.

W trzeciej pieśni narrator zapowiada wzruszenie do łez.

PIEŚŃ TRZECIA

Bardzo smutno jest być samotnym młodemu, tak jak pan Kazimierz. Poeta też o tym wie. Teraz jest tyle poetów, ale co z nich za artyści, skoro opisując burzę, chmura piorun zostawia w cenzurze. Beniowski stał na polach podolskich. Narrator wtrąca o krytyce, jakiej zawsze zostawał poddawany. Początkowym jego zamysłem było napisanie czterdziestu czterech pieśni, ale nie wie, czy da radę.

Beniowski stał na wyżynie nad Barem. Bar atakowano, grzmoty i huki powodowały istną burzę. Pan Zbigniew chciał iść w ten ogień, ale z drugiej strony się bał, więc stał dalej tak jak tchórz. Nagle coś usiadło mu na ramieniu. Była to parka gołębi. Beniowski patrzył na ich miłosny rytuał, nagle samica zasnęła, a gołąb otulił ją swym skrzydłem. Potem ptaki udały się na samotny dąb, a Beniowski za nimi. Zobaczył pod drzewem 6 kozackich kołpaków. Chcieli podpalić dąb. Beniowski skoczył i zabił dwóch z nich, a resztę pogonił. Jednak jedna gałąź już zajęła się ogniem i właśnie miała upaść na ciała Moskali, kiedy Beniowski sprawił, że wiatr porwał ją w innym kierunku. Tymczasem gołębie wleciały do środka spróchniałego dębu. Beniowski podszedł bliżej i usłyszał jakby pocałunki. Wszedł do środka i zobaczył dziewczynę, około szesnastoletnią, której ptaki składały pocałunki. Zrobiło się głośno, jakby ktoś nadchodził. To ksiądz Marek i pan Sawa. Dziewczyna wytłumaczyła, że w ucieczce przed Moskalami schowała się w dębie, którego chcieli podpalić. Na szczęście gołębie przywiodły wybawiciela, który ją uratował. Beniowski przedstawił się i powiedział, że właśnie jechał do Baru walczyć gdy gołębie go tu zwabiły. Zabił przy tym dwóch zbójów. Jego ród pochodzi z Węgier, on sam ma niewielką wolę walki, choć nie ma majątku, ani doświadczenia. Na to ksiądz Marek rzekł, że znał jego ojca. Powierzył Beniowskiego w opiekę Matki Boskiej i wyraził nadzieję, aby nie umarł młodo.

PIEŚŃ CZWARTA

Pod dębem siedział ksiądz Marek i pisał listy pełne grozy, a dziewczyna stała obok. Byli tylko we dwoje. Wtem ksiądz Marek zobaczył tuman kurzu i szable ponad nim. To pan Sawa i pan Zbigniew się pojedynkowali. Ksiądz nie chciał ich rozdzielać. Nagle zobaczył, jak Sawa celuje prosto w głowę Beniowskiego. Dziewczyna dopadła konia Sawy, pociągnęła za lejce tak, że Moskal wystrzelił w powietrze, a potem pognała galopem prosto przed siebie. Marek spytał Zbigniewa o przyczynę pojedynku. Ten powiedział, że chodziło o złota miniaturę, którą zerwał Sawie z piersi. Ksiądz wyjaśnił, że był to medalik od Anieli, który przekazała dla Beniowskiego. A że nie miał go sam gdzie trzymać, to ksiądz dał go Sawie. Prócz tego miał jeszcze list dla niego - chował go w kapturze. W liście dziewczyna opisywała wydarzenia na zamku, swój wyjazd z Ladawy. Pisała, że na oknie pokoju zostawiła filiżankę kawy. Diwa zaś wróżyła jej przyszłość. Widziała w niej Zbigniewa na saniach z wieloryba, a obok niego dziewicę. I że zawrze on przymierze z królem indyjskim. Na koniec zapewniała go o swej miłości. Ksiądz dał Beniowskiemu listy do khana Giraja. Miał je zawieźć na Krym i prędzej nie otwierać. Pojechał.

Narrator zapewnia swoją zmarłą miłość o uczuciu ciągle żywym, aż do łez.

PIEŚŃ PIĄTA

Beniowski jechał dniem i nocą na czarnym koniu, przebył już Dniepr. Pewnego wieczora zauważył ludzi siedzących przy ognisku. Na ogniu smażyła się sarna. Przy ognisku siedział człowiek okryty worem, a dalej dwóch innych - jeden chudy, drugi gruby. Beniowski okazał się zwykłym człowiekiem - był głodny, więc się zatrzymał.

Narrator porzuca swego bohatera, dla urozmaicenia przenosi się w step, bo „chodzi mi o to, aby język giętki/powiedział wszystko, co pomyśli głowa”. Wraca więc do Sawy. Dojechał on do groty podziemnej, gdzie razem z nim żył koń, pies i kilka baranów. Za Sawą weszła do groty dziewczyna z gołębiami - Swentyna, jego siostra. Miała żal do brata, że się nią nie przejmuje, nie opiekuje. Jak tak dalej pójdzie, to i po śmierci nie będzie o niej pamiętać. On jej wyrzucał, że łajdaczy się z jakimś pierwszym lepszym szlachcicem. A ona się w nim zakochała. Nagle Sawa wybiegł z groty, ujrzeli wojsko płynące i z dala widoczną chorągiew.

W tym miejscu narrator prosi w imieniu swojej muzy o wypoczynek. Zaczyna polemikę z kimś, kogo nazywa „wieszczem” (chodzi o Mickiewicza). Wypowiada się w kwestii emigracji: „W emigracyjnych wierzę wszystkich świętych”. Naród nie widział go, kiedy był samotny i ponury. Na koniec pieśni pozdrawia wieszcza i mówi, że to nie jest pozdrowienie wrogów, ale dwóch całkiem różnych Bogów:

Bądź zdrów, wieszczu!

Tobą się kończy ta pieśń, dawny boże.

Obmyłem twój laur w słów ognistych deszczu

I pokazałem, że na twojej korze

Pęknięcie serca znać - a w liści dreszczu

Widać, że ci coś próchno duszy porze.

Bądź zdrów! - A tak się żegnają nie wrogi,

Lecz dwa na słońcach swych przeciwnych - Bogi.

GENEZA I ZNACZENIE BENIOWSKIEGO

  1. Związek z twórczością poprzednią

Historia poematu o Beniowskim jest historią poezji Słowackiego - poeta dał najpełniejszy i najpiękniejszy wyraz miłości ku Ludwice Śniadeckiej, odtworzył obraz okolic, na które patrzył jako młodzieniec oraz uderzył znowu w ton owej poezji ukraińskiej, która go nęciła w najwcześniejszej fazie twórczości.

Beniowski genezą łączy się z szeregiem dzieł poprzednich:

- z Królem Ladawym - Beniowski na imię miał Kazimmierz - tak jak bohater tego romansu pisanego po francusku; z poematem łączy go też stanowisko realistyczno-humorystyczne oraz ironia romantyczna

- Podróże z Ziemi Świętej do Neapolu (tzw. Podróż naw schód) - jej metodę i nawet niektóre jej ustępy można znaleźć w Beniowskim

  1. Historia pięciu pierwszych pieśni Beniowskiego

Wyobraźnię Słowackiego pociągnął człowiek o losie dziwnie fantastycznym, żołnierz i podróżnik, awanturnik i organizator, bohater, spiskowiec i odkrywca, dochodzący niemal do zdobycia korony egzotycznej, konfederat, nadający się zarówno do epopei rycerskiej, jak do romansu awanturniczego i podróżniczego - Maurycy August hrabia Beniowski. Słowacki uważał, że Beniowski mógłby stać się typem narodowym i ogólnoludzkim jakichś dążeń i pragnień.

W obliczu postępującej krytyki wobec Słowackiego i wzrastającej popularności Mickiewicza, Juliusz czuł, że zostanie zupełnie odsunięty w cień, jeśli nie uda mu się zaćmić Mickiewicza lub przynajmniej dorównać mu.

Nowa fala natchnienia przyniosła wówczas poemat walki - Beniowskiego. Część utworu była już napisana, kiedy 25 grudnia 1840r. wydano ucztę na cześć Mickiewicza z okazji jego pierwszego wykładu w College de Franca. Był na niej także Słowacki, który zwrócił się do poety z improwizacją. Mickiewicz odpowiedział mu także rymem, że jako poeta szuka natchnienia w Bogu. Potem obaj się zbratali i było między nimi dobrze, ale przeciwnicy Słowackiego w prasie ogłosili, że Mickiewicz zarzucił słusznie Słowackiemu, że nie ma w nim wiary i Boga. Słowacki wobec tego przerobił Beniowskiego, który już był napisany do początku pieśni VI i do druku oddał pięć pierwszych pieśni. Nowa redakcja wprowadziła odmienną akcję pieśni czwartej, a w piątek wprowadziła nowy motyw: chcąc wyszydzić grupę mickiewiczowską, „Litwinów”, poeta przedstawia komicznego Litwina Borejszę, który miał być intrygantem udaremniającym przez plotki plany Beniowskiego na Krymie.

  1. Tendencja i artyzm poematu

Poemat został wydany w 1841r. Był narzędziem walki, jako manifest myśli postępowej przeciwstawiać się miał ogółowi. Walce służyć miały nie tylko dygresje, aluzje, ale cały utwór. Początkowo wyraźna była w nim tendencja, ażeby przeciwstawić się fałszywej poetyczności romantyków. Potem - aby pokazać, jak naprawdę wygląda poezja Konfederacji barskiej, ile poezji można wydobyć z życia staropolskiego.

Wstępując na teren odtwarzania dawnej polskości, Słowacki rywalizował z Panem Tadeuszem. Jeśli poetyczność epopei Mickiewicza była wcielona głównie w Zosię, to prześcignąć ją miała poetyczność Swentyny.

Słowackiego bolała marność i ciasnota programów, wciskanie ducha narodowego w ściśle ograniczone tory. W pięciu katach apostrofy poeta kształtował walkę światopoglądów jako walkę dwu stanowisk religijnych. Mickiewiczowskiemu ideałowi pokory przeciwstawiał stanowisko tych, co umieją sprostać wielkości, pięknu i grozie wszechświata.

Jako poemat walki Beniowski był próbą siły - poczucie to sprawiało, że mimo goryczy podłożem duchowym jest radość tworzenia i radość życia. Poemat był ściśle spokrewniony z Don Juanem Byrona.

Beniowski ma kalejdoskopową ruchliwość. Przeplata się ciągle opowieść, wyznanie, żart, polemika, wizja, wspomnienie. Ponadto każda postać, scena, obraz ma w sobie jakąś zdolność transformat orską - nigdy nie wiadomo, czy nagle z realnej konkretności nie przerzuci się w fantastykę eteryczną.

Jest w tym wszystkim widoczny też obraz przyrody rodzimej. W utworze panuje atmosfera historyczna epoki rycerskiej, choć nadrzędnym celem było nadać postaciom cech realistycznych. Takim człowiekiem ma być Beniowski - młody, dziarski, zapalczywy, o uczuciach prostych i silnych, o jasnym spojrzeniu na świat, o myśli niefrasobliwej i niezbyt głębokiej, o słowach krótkich i żołnierskich, choć przetykanych ozdobami klasycznymi.

Ale nawet osoby wyidealizowane mają piętno realizmu:

- Aniela - urok i świeżość łącząca z czystością, energią, dumą i polotem, zna kobiece podstępy i nawet w chwili rozłąki nie zapomina o lekkiej kokieterii;

- Swentyna - mimo swej fantastyki rusałczanej ma język chłopki ruskiej, a psychologia czystego dziewczęcia zespala się w niej ze swobodą, tęsknotą i dumą życia kozaczego;

- ks. Marek - jest nie tylko prorokiem i wodzem, ale zachował też coś z mnicha rubachy; przez jego usta mówi nie tylko natchnienie, ale także ognisty temperament - żołnierski i szlachetny.

Ten poemat Słowacki pisał przede wszystkim jako poemat o sobie i o czarodziejstwie swej sztuki.

  1. Triumf pierwszych pięciu pieśni i pisanie dalszych

Beniowski odniósł zwycięstwo bezwzględne - krytyka, zarówno krajowa jak i emigracyjna, uznała go za najważniejsze zjawisko literackie chwili. Głosy te musiały utwierdzić poetę w zamiarze pisania ciągu dalszego, ale zarazem zmieniały jest postawę psychiczną względem dzieła. Nie było ono już narzędziem walki osobistej.

Dopiero po jakimś czasie poeta wrócił do przerwanej pracy i stworzył plan pieśni VI - XII. Prawdopodobnie wykończył czternaście pieśni. Z tych pieśni ósma, dziewiąta i dziesiąta zachowane są w całości, siódma prawie w całości, z szóstej, jedenastej , dwunastej, trzynastej i czternastej pozostały jedynie fragmenty.

  1. Beniowski w epoce mistycyzmu

W lipcu 1842r. Słowacki stał się towiańczykiem. Od razy swoje płomienne i potężne wyznanie wiary uczynił w wierszu Tak mi Boże dopomóż. W związku z ideami, jakie zaczał wyznawać, musiał przerobić swój poemat. Słowacki początkowo myślał tylko o dodatkach i przeróbkach, mających uwydatnić ideologię towianizmu w związku z postaciami ks. Marka i Wernyhory; potem jednak postanowił pieśń szóstą (o walce z hajdakami) zastąpić nową redakcją. Księdza Marka uczynił bohaterem kalderonowskiego dramatu mistycznego. Wernyhora zaś stał się postacią, która wchłaniała dążności mistyczne poety.

Wreszcie, gdy Słowacki zastanawiał się nad tym, w jakie ramy kompozycyjne ująć rapsody Króla-Ducha, przyszło mu na myśl, by włączyć je do Beniowskiego. Już w redakcji trzeciej wyidealizował Anielę, kazał jej śnić o Polsce przyszłej, otoczył ją jakimś śpiewem aniołowym. Obok niej wprowadził młodego poetę, który miał śpiewać rapsody Króla-Ducha. To była ostatnia faza w tworzeniu Beniowskiego.

5



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Juliusz Słowacki Beniowski
Juliusz Słowacki Beniowski
Juliusz Słowacki Beniowski
Juliusz Słowacki Beniowski Opracowanie BN
Juliusz Slowacki Beniowski (www ksiazki4u prv pl)(1)
Juliusz Słowacki Beniowski
Juliusz Slowacki Beniowski
Juliusz Slowacki Beniowski
Juliusz Słowacki Beniowski
Geneza Beniowskiego Juliusza Słowackiego, opracowania, romantyzm
Juliusz Słowacki, Kłębami dymu – fragment Beniowskiego opracowanie
Beniowski Juliusz Słowacki
Beniowsi, Juliusz Slowacki wstęp M Ursel
Beniowski, Juliusz Slowacki treść
Juliusz Słowacki Poematy (Beniowski, Podróż do , Anhelli, Jan Bielecki, Ojciec zadżumionych, Król

więcej podobnych podstron