DWUGLOS W SPRAWIE ARMII POLSKIE Nieznany

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE

W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Od Redaktora „Opoki".

Otrzymałem ze Stanów Zjednoczonych dwa wielkiej wagi artykuły, poświęcone zupełnie

nieznanej sprawie, jaką była nieurzeczywistniona możliwość utworzenia w Ameryce tuż po jej
przystąpieniu do (drugiej) wojny światowej polskiej armii, opartej o przeprowadzony przez władze
amerykańskie pobór przymusowy wśród obywateli amerykańskich narodowości polskiej.

Pierwszy z tych artykułów pochodzi spod pióra zmarłego przed wielu laty generała Izydora

Modelskiego. Artykuł ten, nigdzie dotąd nie drukowany, napisany był blisko dwadzieścia lat temu.
Został mi nadesłany przez zamieszkałego w Stanach Zjednoczonych magistra inżyniera Stefana
Danielewicza, od 1928 roku członka Stronnictwa Narodowego, a pochodzi od spadkobierców
autora, u których był przechowywany. Generał Modelski był postacią politycznie kontrowersyjną
i drukując jego pośmiertny artykuł bynajmniej nie zamierzam okazywać solidarności z jego działal-
nością w rozmaitych okresach jego życia

1

. Drukuje jego artykuł po prostu jako cenny dokument

historyczny.

Są punkty w artykule generała Modelskiego, z którymi skłonny byłbym polemizować, ale

nie czynię tego. Uważam, że artykuł zawiera — obok wiadomości o sprawie owej armii — kilka
cennych informacji o tym, jak piłsudczycy zwalczali rząd generała Sikorskiego, oraz jak
przeszkadzali werbunkowi ochotniczemu do organizowanej przez generała Sikorskiego armii
polskiej we Francji i w Anglii. Dodam do wywodów generała tylko tyle, że jest moim
przekonaniem, iż w okresie międzywojennym obóz Piłsudskiego systematycznie pracował nad tym,
by zdezorganizować i zniszczyć Polonię amerykańską, uważał bowiem tę Polonię za jedną z
podstaw akcji politycznej Dmowskiego. (To Polonia amerykańska, która dostarczyła 20.000
ochotników do armii Hallera, była głównym oparciem w dziele organizowania tej armii. Dzięki
Polonii amerykańskiej Dmowski — a także i Paderewski — mógł w erze rokowań wersalskich
wywierać naciski na Wilsona i w ogóle uzyskać sporo poparcia ze strony, polityki amerykańskiej.
Od Polonii Dmowski otrzymywał także sporo pieniędzy). Jest to dobrze znany fakt, że Piłsudski
usiłował rozwiązać armię Hallera zaraz po jej powrocie do Polski, mianowicie pod pretekstem
demobilizacji jej starszych roczników, oraz obrzucał ją inwektywami jako rzekomo niezdolną do
boju. (W swoim „Roku 1920” — stronica 34 pierwotnego wydania — napisał o hallerowskich
dywizjach 11 i 18 dosłownie: „tak fatalnie na stanie moralnym tych obu dywizji”, oraz „niezdatne
były do boju”. W istocie w kampanii 1920 roku 18 dywizja okazała się jedną z najznakomitszych
dywizji polskiego wojska, stoczyła szereg bitew z armią Budiennego na południowym froncie —
pod Ostrogiem, Dubnem, Chorupaniem, a zwłaszcza zwycięską bitwę dnia 3 sierpnia pod Brodami
— a potem przerzucona na front północny, odegrała jedną z głównych ról w bitwie warszawskiej,
nacierając 14 sierpnia, na czwartą armię rosyjską, a zaraz potem, słynnym zwrotem taktycznym, na
piętnastą armię rosyjską nad Wkrą. Dywizja ta była pierwszą polską formacją, która otrzymała
wskrzeszony polski order Virtuti Militari: już 7 sierpnia udekorowani nim zostali dowódca dywizji
oraz 10 oficerów i 25 szeregowych). Armię Hallera zdemobilizowano po wojnie w sposób
krzywdzący dla jej żołnierzy, a ochotników amerykańskich przed odesłaniem ich do Ameryki
trzymano w obozie pod Grudziądzem w warunkach trochę przypominających obóz koncentracyjny.
Nie wiem, czy było to posunięciem uplanowanym, a w szczególności uplanowanym przez
piłsudczyków, ale jest faktem, że Polacy amerykańscy, którzy wsparli odradzającą się Polskę
swoimi pieniędzmi, lokując często całe swoje oszczędności w polskich pożyczkach państwowych,

1

Tylko raz, pośrednio, było mi danym zetknąć się z generałem, naonczas pułkownikiem Modelskim. Było to w czasie

wypadków majowych 1926 roku. Stojąc na czele grupy harcerzy, którym wojsko rządowe poleciło zadania z dzie-
dziny służby łączności i wywiadu, otrzymałem, będąc w pierwszą noc owej krótkiej, polskiej wojny domowej
w Belwederze, kopertę zaadresowaną do pułkownika Modelskiego, naonczas dowódcy 30 pułku piechoty, stacjonu-
jącego w cytadeli. Kopertę tę wysłałem natychmiast przez zaufanego harcerza. Koperta ta, niestety, do celu nie
dotarła.

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

utracili potem te pożyczki wskutek inflacji w całości — i nie zrobiono potem niczego, by jakoś je
rewaloryzować i straty tym ludziom choćby w części zwrócić. Rządy sanacyjne, akcją konsulatów
i rozmaitych organizacji społecznych i pseudo społecznych przyczyniły się wielce, w okresie
międzywojennym, do rozbicia i skłócenia Polonii amerykańskiej. Polonię tę wojna 1939 roku
zastała w stanie zniechęcenia i zobojętnienia dla sprawy polskiej. Dużo o tych sprawach gen.
Modelski w swej relacji pisze. Pisze także o próbach obalenia rządu generała Sikorskiego.

Ale najważniejszym elementem artykułu generała Modelskiego jest relacja o owej armii

polskiej w Ameryce.

Drugim artykułem jest artykuł w tej samej sprawie inżyniera Wacława Drzewieckiego,

ongiś porucznika w polskiej placówce rekrutacyjnej w Windsor, Ontario, w Kanadzie.

Obie relacje nie są identyczne co do podstawowej treści. Generał Modelski pisze, że

projektowana, oparta na poborze przymusowym Polaków, obywateli amerykańskich armia stano-
wiłaby „legion”, „stanowiący część armii amerykańskiej”, choć „miał mieć obsadę złożoną z ofi-
cerów polskich, których dostarczyć miał rząd polski w Londynie”. Generał Modelski pisze nadto
o tym jako o „projekcie” stworzenia również oddziałów polskich, składających się z poborowych
amerykańskich pochodzenia polskiego, oraz obywateli polskich, przebywających w Stanach
Zjednoczonych”, a także, że była to ,,myśl zorganizowania armii polskiej po stronie Stanów
Zjednoczonych”.

Inżynier Drzewiecki pisze natomiast: „Rząd Stanów Zjednoczonych oddał do dyspozycji

Polskich Sił Zbrojnych rekruta: obywateli amerykańskich polskiego pochodzenia, stwarzając w
Stanach Zjednoczonych Oddziały Armii Polskiej pod polskim dowództwem, pod sztandarem
Białego Orła i w polskich mundurach, podległe tylko operacyjnie dowództwu amerykańskiemu”.
Nadto: „Przewidywana liczebność takiej Armii Polskiej wyrażałaby się kwotą kilkuset tysięcy
żołnierzy
”. (Własne podkreślenia inż. Drzewieckiego).

Która z tych dwóch wersji jest ścisła? Czy chodziło o stworzenie Armii Polskiej, rzecz

prosta operacyjnie podległej dowództwu amerykańskiemu w ten sam sposób, w jaki wojska polskie
w Lotaryngii, w Narwiku, pod Tobrukiem, pod Monte Cassino, czy pod Falaise podlegały
operacyjnemu dowództwu brytyjskiemu, francuskiemu, czy kanadyjskiemu — ale będącej częścią
sił zbrojnych Państwa Polskiego? Czy też o stworzenie złożonego z Polaków amerykańskich
legionu w obrębie armii amerykańskiej? Czyje informacje zasługują na większą wiarę, generała
Modelskiego, który był na wyższym stanowisku i urzędowo zapewne więcej wiedział, ale
przebywał w Londynie? Czy też porucznika Drzewieckiego, który w pobieraniu wielkich decyzji
nie uczestniczył, ale przebywał w Ameryce i mógł wiedzieć na miejscu rzeczy generałowi
Modelskiemu nieznane?

Do całej sprawy owej armii ustosunkowuję się w uwagach końcowych.

----------

DLACZEGO W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

NIE POWSTAŁA ARMIA POLSKA W AMERYCE?

Gen. dr Izydor Modelski

NICZEGO NIE NAUCZYŁA

ICH KLĘSKA

Dzięki interwencji Ignacego Paderewskiego, którego ideą przewodnią było doprowadzenie

do jedności narodowej na emigracji, doszło do stworzenia rządu polskiego w Paryżu w dniu
30 września 1939 roku, w skład którego, obok przedstawicieli demokracji weszli również
i przedstawiciele obozu pomajowego z prezydentem Raczkiewiczem na czele, zgodził nie on
bowiem na stosowanie zasad demokratycznych mimo teoretycznego utrzymania Konstytucji
elitarnej z kwietnia 1935 roku.

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 2 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Zarówno prezydent Raczkiewicz jak i przybyły później Generał Kazimierz Sosnkowski

wydawali się w tym czasie całkowicie wypowiadać za koniecznością istnienia takiego kompromisu,
a nawet za kontynuowaniem dochodzeń, któreby wyjawiły przyczynę klęski wrześniowej. Pozostali
członkowie konspiracji pomajowej natomiast, korzystając a zawartego między prezydentem
Raczkiewiczem i gen. Sikorskim układu, zgodnie z instrukcjami internowanego dawnego rządu
polskiego z marszałkiem Rydzem-Smigłym i pułkownikiem Józefem Becikiem na czele, w Slanicu
w Rumunii, a względnie później zorganizowanego „konwentu”, w Anglii, konsekwentnie zmierzali
do obalenia autorytetu gen. Sikorskiego i jego rządu na terenie międzynarodowym i usunięcia gen.
Sikorskiego z widowni politycznej jako „uzurpatora”.

Zadanie to było ułatwione tym, że prawie wszystkie placówki dyplomatyczne (a niemniej

i aparat wojskowy) składały się z ludzi dawnego obozu pomajowego.

APEL GEN. SIKORSKIEGO DO POLONII AMERYKAŃSKIEJ

Szczególną uwagę zwrócił obóz pomajowy jednak na Amerykę (Kanadę, Stany Zjedno-

czone i Brazylię) kiedy gen. Sikorski wsparty przez półmilionową Polonię Francuską, przystąpił już
w dniu 28 września 1939 r. do organizowania nowych polskich sił zbrojnych na ziemi francuskiej
i skierował pod koniec listopada 1939 roku swój apel do Polonii Amerykańskiej (liczącej w tym
czasie 5 milionów, a nieco więcej aniżeli pół miliona obywateli polskich) o udzielenie Polsce
Walczącej nie tylko pomocy materialnej ale również i żołnierza do nowo organizowanych sił
polskich, których życie uzależnione było od dopływu nowych rezerw ludzkich. Generał Sikorski
zdawał sobie sprawę, że w tym czasie udział polskiego żołnierza, walczącego wspólnie z wolnymi
narodami przeciwko tyranii, stanowić będzie olbrzymi kapitał międzynarodowy, a sprawę
polską zwiąże silnie ze Stanami Zjednoczonymi
.

MISJA GEN. JÓZEFA HALLERA

Pod koniec 1939 roku wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych popularny wśród Polonii, gen.

Józef Haller, ażeby pozyskać ją na rzecz Polski Walczącej zarówno w Kraju jak i na Obczyźnie.

Mimo życzliwego odnoszenia się do tej misji przedstawicieli organizacji polonijnych, by

wymienić tylko Karola Rozmarka, prezesa Narodowego Związku Polskiego oraz Rady Polonii z dr.
Świetlikiem oraz i „Sokoła” z płk. dr Starzyńskim na czele, gen. Józef Haller, dla którego
stworzony został „Komitet Przyjęć”, zmuszony był na zebraniach odpierać zarzuty stawiane
rządowi polskiemu i zbijać przeróżne pochwały na rzecz rządów pomajowych.

Zorganizowana akcja, której, patronowali przede wszystkim b. minstrowie Ignacy Matu-

szewski, bracia Jędrzejewicze, Rajchman, redaktor Jolles i ci, których zdołano pozyskać w ciągu lat
od 1926 roku począwszy — nie wytwarzała atmosfery przychylnej na rzecz misji gen. Józefa
Hallera, zwłaszcza, że w ciągu tych lat trzynastu, jakkolwiek nie dokonano rozbicia Polonii, to
przecież prowadzona już wówczas oszczercza kampania skłaniała wielu wybitnych działaczy
polonijnych (a zwłaszcza wśród kleru), do usuwania się od życia politycznego, po kierownictwo
nad którym sięgała sanacja.

Mimo całego wysiłku pozostałych na placu nieugiętych działaczy polonijnych (a między

innymi prałata ks. dr Aleksandra Syskiego, prałata ks. dr Łucjana Bójnowskiego, redaktorów —
Przyprawy, Piątkiewicza, Leona Walkowicza) zorganizowana i zawsze hałaśliwa akcja na
zebraniach zwoływanych przez „Komitety Przyjęć” — doprowadziła do tego, że gen. Józef Haller
nie mógł spełnić powierzonej mu misji.

Na skutek niezgodnych z rzeczywistością raportów, oskarżających gen. Hallera o uprawia-

nie partyjnej roboty na terenie Polonii, rzekomo godzącej w jedność narodową, gen. Haller został
odwołany. Za późno otrzymał gen. Sikorski list od Ignacego Paderewskiego, zawiadamiający go

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 3 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

o proteście ks. Syskiego a zwracający uwagę na sanatorów jako tych, którzy dążą, do uniemożli-
wienia misji gen. Hallera.

UNIEMOŻLIWIENIE DALSZYCH PRÓB POZYSKANIA POLONII

Protest „Komitetu Przyjęć” przeciwko odwołaniu gen. Hallera, wiadomość, że Karol

Rozmarek w imieniu ZNP wypowiedział się za poparciem rządu gen. Sikorskiego, a Rada Polonii
w dniu 19 kwietnia 1940 roku uchwaliła projekt podatku narodowego na rzecz Polski Walczącej,
skłoniły rząd polski i gen. Sikorskiego do podjęcia nowych prób na terenie Ameryki.

Lecz i nowa misja, na czele której stanął płk Franciszek Arciszewski (ostatni prezes

„Sokoła” w Polsce), nie przyniosła pożądanego rezultatu. Przeciwko akcji werbunkowej, jak to
donosił w swoim liście z dnia 5 sierpnia 1940 r. — występowały zorganizowane kohorty sanacyjne,
które poddawały ostrej krytyce rządy gen. Sikorskiego na terenie Francji, jego decyzję wzięcia
udziału w bitwie o Francję, za późną ewakuację armii polskiej, itd. Decyzja gen. Sikorskiego i jego
rządu wzięcia udziału w bitwie o Francję oraz kontynuowania dalszej walki pod sztandarami
W. Brytanii w czasie kiedy szybkie posuwanie się Niemców zdawało się zapowiadać ich
zwycięstwo — wzmogły niepomiernie aktywność obozu pomajowego na terenie Ameryki,
zwłaszcza kiedy prezydent Raczkiewicz wyraźnie przerzucił się na stronę akcji opozycyjnej,
skierowanej przeciwko gen. Sikorskiemu, udzielając gen. Sikorskiemu dymisji, wywołał tzw.
„kryzys lipcowy” 1940 roku. Te wypadki nie mogły oczywiście wpływać zadowalająco na rzecz
rekrutacji w Ameryce. Akcja przeciw tej rekrutacji, wspierana podstępnie przez polskich przed-
stawicieli dyplomatycznych (by wymienić konsula, generalnego w Nowym Jorku, Gruszkę)
zdawała się przybierać coraz bardziej na sile, przy czym na terenie Ameryki Południowej, (gdzie
misję rekrutacyjną prowadził major Julian Malinowski, b. prezes Warszawskiej Chorągwi Związku
Halerczyków), akcją tą kierowali: Gruber, major Fularski, major Lapecki i inni. Tymczasem Siły
Zbrojne Polskie, do organizowania których przystąpił gen. Sikorski na ziemi angielskiej, domagały
się możliwie szybkiego uzupełnienia, o ile Polska miała mieć wpływ na dalszy rozwój wypadków
międzynarodowych, zwłaszcza, że za możliwością rekrutacji w Stanach Zjednoczonych przema-
wiała zmiana w opinii społeczeństwa amerykańskiego, które coraz silniej wypowiadać się zaczęło
na rzecz Wielkiej Brytanii i jej sprzymierzeńców.

MISJA IGNACEGO PADEREWSKIEGO

W tej krytycznej dla sprawy polskiej chwili, wielki starzec, Ignacy Padarewski decyduje się

przyjść gen. Sikorskiemu z osobistą pomocą w celu rozwiązania palącego problemu.

Przywiązując olbrzymie znaczenie do powstania 100-tysięcznej Armii Polskiej im.

Tadeusza Kościuszki w Ameryce, oraz przewidując, że Stany Zjednoczone poraz wtóry wezmą,
udział w walce przeciwko tyranii, postanawia, w porozumieniu z gen. Sikorskim, udać się jesienią
1940 roku do Stanów Zjednoczonych, by znowu pobudzić Polonię do nowego czynu zbrojnego na
rzecz Polski i związania sprawy polskiej ze Stanami Zjednoczonymi.

Orientując się dobrze w istniejącej sytuacji na terenie Polonii, zmierza on przede wszystkim

do powtórnego zjednoczenia Polonii. Akcję swoją opiera on przede wszystkim na klerze polskim,
na „Sokole” z płk. dr Starzyńskim oraz na innych pozostałych organizacjach, a przede wszystkim
na dr Świetliku oraz Karolu Rozmarku. To skłania rząd polski do wysłania misji rekrutacyjnej
z gen. Duchem na czele do Kanady i stworzenia obozu ćwiczebnego w Owen Sound, Ontario.

Wybór gen. Ducha został uzgodniony ze mną, jako z ówczesnym Generałem do specjalnych

zleceń przy gen. Sikorskim, lecz obsadę tej misji przeprowadził Sztab Główny w porozumieniu
z gen. Duchem. Dopiero na osobiste żądanie gen. Sikorskiago weszło do tej misji również kilku
innych oficerów, a między innymi: porucznik inżynier Wacław Drzewiecki, (który włożył bezcenny

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 4 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

wkład nie tylko w akcję propagandową, ale i w doskonale redagowane pismo „Odsiecz”), zaś od
połowy 1941 roku ppłk dypl. Sujkowski, jako dowódca obozu ćwiczebnego.

Zaznaczyć należy, że w tym czasie, kiedy Ignacy Paderewski oddaje się całkowicie pracy

w celu zmontowania jedności Polonijnej na rzecz Polski Walczącej, gen. Sikorski, kontynuując
swoje rozmowy z władzami brytyjskimi, ministrem Sumner Welsem i kanadyjskim ministrem
wojny płk. Ralstonem doprowadza do tego, że w dniu 6 stycznia 1941 roku, tezy polskie zostają
ostatecznie przyjęte przez rząd kanadyjski i znalazły całkowite poparcie ze strony prezydenta
Roosevelta co umożliwiło wyjazd misji gen. Ducha i podjęcie akcji rekrutacyjnej.

Rząd polska na wniosek gen. Sikorskiego przeznaczył na rzecz tej misji rekrutacyjnej część

złota polskiego. W ten sposób otwierały się przed Polską nowe możliwości nie tylko zabezpieczenia
dopływu potrzebnych rezerw ludzkich ale i utwierdzenia pozycji polskiej na terenie międzynaro-
dowym.

JEDNOCZENIE SIĘ POLONII POD WODZĄ PADEREWSKIEGO

W dniu 2 marca 1941 roku (L.dz. 485. Is l941) Generał Sikorski zawiadamia Ignacego

Paderewskiego, że ambasador Ciechanowski otrzymał instrukcje tyczące rekrutacji do Armii
Polskiej, podczas gdy Ignacy Paderewski stałe informuje gen. Sikorskiego o postępie swoich wysił-
ków na terenie Polonii.

Autorytet, tudzież niezmordowana energia Ignacego Paderewskiego obudziły w (Polonii

nowego ducha jedności do pracy na rzecz Polski, zarówno w sensie materialnym jak i wojskowym.
Niemniej i sam gen. Sikorski w czasie swojej podróży do Stanów Zjednoczonych na wiosnę 1941
roku zdobył sobie z miejsca serca Amerykanów i Polonii. Oświadczył on, że przybywa do Stanów
Zjednoczonych „nie jako przedstawiciel Polska zniewolonej, ale jako przedstawiciel Polski
Walczącej”, zaś opuszczając ziemię amerykańską w swoim liście pożegnalnym do Polonii z dnia
3 maja 1941, między innymi pisał: „Chciałbym ugruntować wiarę, która jest w Waszych sercach,
wiarę w przyszłość, wiarę w zwycięstwo dobra nad złem, najgorszym, jakie kiedykolwiek zagrażało
ludzkości”. Po powrocie do Londynu gen. Sikorski, składając sprawozdanie ze swojego pobytu
w Kanadzie i w Stanach Zjednoczonych i podkreślając, że prezydent Roosevelt przyrzekł wysłanie
sprzętu amerykańskiego do obozów polskich w Kanadzie — podkreślił moment przełomowy dla
sprawy polskiej w toczącej się rozgrywce światowej. Między innymi powiedział on, że: „przed
każdym Polakiem gdziekolwiek się znajdzie, staje dzisiaj dylemat albo ofiara z mienia i krwi na
rzecz Ojczyzny albo jej zguba ostateczna ... Oczekiwanie bierne — mówił gen. Sikorski — na
dalszy rozwój wydarzeń, byłoby równoznaczne z obojętnością, któraby skazywała wojsko na
ograniczenie go do topniejącej garści rycerzy-tułaczy, nie mających przed sobą przyzłości”.

Z prawdziwie wzruszającą radością wita Ignacy Paderewski podniesienie w dniu 3 maja

1941 roku sztandaru polskiego w obozie ćwiczebnym w Owen Sound, widząc w tym zapowiedź, że
jego marzenie o Drugim czynie Polonii zaczyna się realizować i że jak to oświadczył dr Świetlik,
zarówno w imieniu Rady Polonii jak i 5-milimowych rzesz polonijnych, uczyni wszystko, co tylko
leży w jej mocy, ażeby Polsce Walczącej o swoje jutro przyjść z możliwie największą pomocą.

Zdawało się, że nic nie może już stanąć na przeszkodzie do zrealizowania planu

amerykańskiego mimo, że prezydent Raczkiewicz w dzień wyjazdu generała Sikorskiego i prze-
wodniczącego Rady Narodowej, Stanisława Mskołajczyka do Stanów Zjednoczonych ponownie
udzielił gen. Sikorskiemu dymisji, a konspiracja podjęła nikczemną, akcję prasową i radiową,
jakoby gen. Sikorski przestał być premierem i pragnie schronić się na bezpiecznej ziemi
amerykańskiej, nie mogąc nerwowo znosić bombardowania w Londynie. Akcję tę podjęto właśnie
w czasie kiedy Ignacy Paderewski zapadał coraz bardziej na zdrowiu i lekarze nakazywali mu
spokój, unikanie wzruszeń tak, że najbliższe otoczenie Paderewskiego nie dopuszczało do niego
żadnych wiadomości, które by nim mogły wstrząsnąć.

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 5 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

ZORGANIZOWANA MAFIA KONTYNUUJE SWOJĄ WROGĄ AKCJĘ

Jasno z tego co powiedziałem wyżej wynika, że zorganizowana konspiracja sanacyjna

czyniła wszystko, ażeby w ten czy inny sposób skompromitować Szefa Polski Walczącej i nie
dopuścić do rekrutacji, ani też do stworzenia armii polskiej w Ameryce. Pisze o tym ksiądz Syski
w dniu 16 czerwca 1941 r., wskazując, że zdołała ona rozmieścić na placówkach rekrutacyjnych
w Stanach Zjednoczonych swoich ludzi, których zadaniem było nie dopuścić do rekrutacji na
szerszą skalę, gdyż według listu ks. Syskiego, liczba ochotników wynosiła tylko ponad dwustu.

Tymczasem zdrowie Ignacego Paderewskiego, na skutek podejmowanych przez niego

wysiłków, stale się pogarszało, lecz mimo to i wbrew opinii lekarzy, Ignacy Paderewski nie widział
żadnej przeszkody, ażeby w czasie wielkich uroczystości 20-lecia Stowarzyszenia Weteranów
Armii Polskiej w dniu 22 czerwca 1941 roku wziąć w nich udział i raz jeszcze w swej płomiennej
mowie zaapelować do Polonii i Weteranów o spełnienie wielkiego obowiązku wobec Polski
Walczącej.

WZMOŻENIE AKCJI ANTYREKRUTACYJNEJ I ATAKÓW NA GEN. SIKORSKIEGO

Śmierć Ignacego Paderewskiego w dniu 29 czerwca 1941 roku, oraz podpisanie przez gen.

Sikorskiego paktu sowieckiego w lipcu tegoż roku — na sygnał dany przez Konwent —
spowodowały generalny atak przeciwko gen. Sikorskiemu, jego polityce oraz rekrutacji, ma czele
której stał weteran sprawy polskiej dr Starzyński prezes Sokoła w Stanach Zjednoczonych oraz
weterani armii polskiej w Ameryce.

Szczególną ruchliwością odznacza się nadal ks. prałat Syski, który swego już czasu, bo

zaraz po przybyciu nowego ambasadora pilskiego Jana Ciechanowskiego do Waszyngtonu,
wystosował do niego w dniu 20 lutego 1941 r. list otwarty, w którym domagał się od niego
podjęcia, akcji w obronie rządu demokratycznego gen. Sikorskiego i przeciwstawienia się akcji
obozu sanacyjnego na terenie Stanów Zjednoczonych. Nie przestaje on przestrzegać przed
szkodliwą działalnością sanacji na terenie Ameryki, której patronuje również szereg przedstawicieli
dyplomatycznych polskich. Również i ówczesny attache polski, płk dypl. Onacewicz, donosi
w dniu 9 października 1941 roku, że dotąd u Amerykanów sprawę sprzętu dla oddziałów polskich
w Kanadzie oraz sprawę ,,zwolnienia Ameryfeanów, wstępujących do wojska polskiego, od
obowiązku wojskowego w Stanach Zjednoczonych” przeprowadził, lecz że „rekrutacja idzie bardzo
powoli”. Płk Onacewicz podaje różne przyczyny i powody tego zjawiska, podczas gdy ks. Syski
wskazuje wyraźnie na zbrodniczą akcję obozu pomajowego. W jednym ze swoich listów (z dnia 20
kwietnia 1942 r.) podał on między innymi: ,,...u nas w Ameryce panoszy się coraz jawniej i z tupe-
tem ta sama co i przed wojną sanacyjna kanalia … Na wozie starym, rozklekotanym i w
znarowionym przez Piłsudskiego, te same cuganty [

cugant - koń idący w czterokonnym lub sześciokonnym

zaprzęgu

] — nawet i dobry i nowy woźnica niedaleko ujedzie...”.
Lecz mimo wszystko przedstawiciele Polonii Amerykańskiej i Kanadyjskiej byli przeko-

nani, że sytuacja ulegnie w niedługim czasie zmianie pozytywnej. Również propaganda „Od-
sieczy”, jak i praktyczna akcja ppłk. Sujkowskiego, który z inicjatywy posła Rzeczypospolitej
w Kanadzie, Wiktora Podoskiego, rozpoczął wycieczki propagandowe zorganizowanego, zwartego
oddziału polskiego, złożonego, z trzech rodzajów broni, zdawały się przełamywać podminowywaną
przez sanację chęć służenia wielkiej sprawie narodowej.

Duże znaczenie dla dalszej pracy rekrutacyjnej miało zresztą orędzie Prezydenta

Roosevelta do Narodu Polskiego, wręczone gen. Sikorskiemu w dniu 28 stycznia 1942 roku przez
ambasadora Drexel Biddle'a, a również i fakt, o którym melduje Sujkowski, że koła amery-
kańskie wysunęły projekt stworzenia również oddziałów polskich, składających się z pobo-
rowych amerykańskich pochodzenia polskiego
oraz obywateli polskich, przebywających

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 6 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

w Stanach Zjednoczonych. Myśl zorganizowania armii polskiej po stronie Stanów Zjednoczonych
wysunął płk Donovan, wielki przyjaciel Polski i prezydenta Roosevelta. Legion taki, „stano-
wiący część armii amerykańskiej miał mieć obsadę złożoną z oficerów polskich, których dostarczyć
miał rząd polski w Londynie”.

Tymczasem obóz pomajowy nadal kontynuował swoją niegodną akcję propagandową

(Cat-Mackiewicz w Anglii, Ignacy Matuszewski w Ameryce), mieniąc się obrońcami interesów
polskich. Począwszy od października 1941 roku tenże obóz rozpowszechniał odbitki nieprzy-
tomnego listu byłego ministra Augusta Zaleskiego z dnia 30 lipca 1941, skierowanego do gen.
Sikarskiego, ujawniał w odpisach komplet dokumentów dyplomatycznych, dotyczących negocjacji
polsko-brytyjsko-sowieckich, poprzedzających zawarcie traktatu polsko-sowieckiego, głosząc przy
tym, że gen. Sikorski i jego rząd w dążeniu do wysługiwania się W. Brytanii, zaprzepaścili
najistotniejsze interesy polskie”. Rozprowadzano również i odpisy korespondencji gen, Sikorskiego
z gen. Sosnkowskim, w której Sikorski proponował temu ostatniemu objęcie ambasady
Rzeczypospolitej w Moskwie, a gen. Sosnkowski ofertę tę odrzucił. Wszystkie artykuły czy też
broszurki godzące w gen. Sikorskiego i jego politykę zostały szeroko kolportowane na terenie
Polonii. Niezależnie od tej szkodliwej dla interesów Polski akcji, grupa sanacyjna przedstawiała
gen. Sikorskiego również jako „reakcjonistę”. Cała ta akcja, była oczywiście obliczona na
sparaliżowanie akcji rekrutacyjnej do wojska polskiego w Kanadzie i stworzenie nader trudnej
sytuacji dla gen. Ducha, który zmuszony był odpierać ataki i tracić energię na paraliżowanie tej
wrogiej sprawie polskiej propagandy, zarówno jawnej jak i anonimowej. W akcji tej posuwano się
nawet tak daleko, że ośmielono się rozpowszechniać wiadomości o rzekomej ciężkiej chorobie gen.
Sikorskiego na jaką zapadł w Rosji i wyrażano życzenie, „że największym szczęściem dla sprawy
polskiej była by śmierć gen. Sikorskiego, a względnie pewność, że znajdzie się wreszcie jakiś
nowy „Niewiadomski
” (zabójca prezydenta Narutowicza w 1922 roku). Rozpowszechniano
również i w Ameryce anonimowy list otwarty „żołnierzy polskich”, skierowany do prezydenta
Raczkiewscza (kursujący pod koniec grudnia 1941 roku w Anglii), w którym w sposób oszczerczy
stawiano gen. Sikorskiemu cały szereg zarzutów, domagając się od prezydenta Raczkiewicza
udzielenia gen. Sikorskiemu dymisji i przekazania premierostwa płk. Kościałkowskiemu itp.

Według raportu sytuacyjnego z dnia 31 grudnia 1941 akcja grupy piłsudczyków na terenie

wojska, zestawiona z zadaniami stawianymi do wykonania, swym agentom przez wywiad
niemiecki
, dowodziłaby, że cele jednych i drugich pokrywały się niemal całkowicie, i że „przegry-
wanie spawy Polski na terenie międzynarodowym odbywa się rękami samych Polaków”
.

GEN. SIKORSKI SKŁANIA SIĘ DO ZLIKWIDOWANIA MISJI GEN. DUCHA

Ta nieobliczalna akcja obozu pomajowego odbijała się oczywiście fatalnie na

ustosunkowaniu się mas polonijnych do sprawy rekrutacji.

Generał Sikorski nie był należycie informowany o rozwijającej się akcja dywersyjnej obozu

pomajowego ani też o pozytywnych wypowiedziach czołowych przedstawicieli Polonii
Amerykańskiej i Kanadyjskiej. Informowano go natomiast, że Polonia Amerykańska
ustosunkowuje się negatywnie do rekrutacji i że koszta utrzymania misji gen. Ducha i placówek
rekrutacyjnych w Stananach Zjednoczonych są całkowicie niewspółmierne z wynikami prowa-
dzonej rekrutacji. A że w tym czasie nie istniało jeszcze ciało koordynacyjne Polonii w formie,
która się ujawni dopiero w 1944 roku jako Kongres Polonii — wykorzystano wobec gen.
Sikorskiego (również fakt, że organ Zjednoczenia Rzymsko-Katolickiego, jednej z czołowych
organizacji polonijnych, wypowiedział się przez usta redaktora Barcia przeciwko rekrutacji.

Generał Sikorski nie wiedział, że myśl płk. Donovana popierał jednak cały szereg

wybitnych przedstawicieli Polonii, by wymienić tylko gubernatora Szymczaka i kongresmana
J.D. Dinglla (Dzięgielewskiego) i ks. biskupa Woźnickiego. Ten ostatni zamierzał nawet stworzyć
Komitet złożony z wybitnych Polaków Amerykańskich, Komitet któryby między innymi miał za

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 7 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

zadanie poprzeć myśl tworzenia oddziałów polskich przy armii amerykańskiej oraz zająć się
zorganizowaniem młodej Polonii i przygotować obronę polskiej sprawy na terenie
międzynarodowym i na przyszłej konferencji pokojowej.

GEN. SEKORSKI

PO RAZ WTÓRY W KANADZIE I W STANACH ZJEDNOCZONYCH

Jak dalece sanacja obawiała się, że wyjazd gen. Sikorskiego do Ameryki może całkowicie

przekreślić jej plany, dowodzi próba dokonania w tym czasie zamacha na jego życie w czasie lotu
do Ameryki oraz jej akcja w czasie jego pobytu w Kanadzie i Ameryce.

Generał Sikorski, zdany na informacje swoich placówek dyplomatycznych, a odcięty od

ludzi, którzyby mu mogli przedstawić swoje pozytywne poglądy na temat rekrutacji i legionu,
wobec nikłych rezultatów dotychczasowej rekrutacji, przechylał się na rzecz likwidacji misji
generała Ducha i obozu ćwiczebnego w Owen Sound w Kanadzie. Toteż pogłoski o zamierzonej
likwidacji pracy rekrutacyjnej wywołały gorącą, reakcję szeregu przedstawicieli polonijnych
w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, lecz jak się okaże, te wiadomości nie tylko nie dotrą do
gen. Sikorskiego, ale co więcej, próby osobistego zetknięcia się z gem. Sikorskim zostaną
udaremnione. Również niezgodnie z rzeczywistością przestawiano sprawę ochotników amery-
kańskich wysłanych do Szkocji, którzy po 3 miesiącach zażądali spotkania się z ambasadorem
amerykańskim, w celu wyjścia z armii polskiej. Nie powiedziano gen. Sikorskiemu, że ci pierwsi
ochotnicy zamiast wcielenia do jednostek szkoleniowych, zostali w tym czasie używani do prac
w ogródkach.

REAKCJA PRZECIWKO LIKWIDACJI

Ksiądz biskup Woźnicki, uważając akt likwidacji za osłabienie pozycji polskiej na terenie

międzynarodowym, przestrzegał przed tą likwidacją, ponieważ w jego opinii tylko silne związanie
Polski ze Stanami Zjednoczonymi może ją zabezpieczyć przed wiszącymi nad nią niespodziankami
ze strony Związku Sowieckiego. Również za utrzymaniem obozów polskich w Kanadzie wypo-
wiedział się „Komitet Współpracy z Wojskiem Polskim w Toronto — (przewodniczący M. Nędza
i sekretarz St. Wójcik) — który w dniu 14 marca 1942 r. przedstawił gen. Duchowi w Windsorze
powziętą przez ten Komitet rezolucję, w której podkreślono, że „likwidowanie jakiejkolwiek
placówki wojskowej w obecnym czasie na terenie Kanady ... odbiłoby się wybitnie negatywnie na
zewnątrz i naraziłaby nas na ogromne straty moralne, niewspółmierne z ponoszonymi kosztami
utrzymania obozu w Owen Sound ... Wpłynęłoby to również deprymująco na naszych Rodaków w
Kraju, którzy z ufnością patrzą na wysiłki Rządu i Wodza Naczelnego i traktują Polonię Ame-
rykańską i Kanadyjską jako jedną z głównych podstaw oporu zbrojnego Rzeczypospolitej ...”.

Generał Duch nie udzielił Komitetowi odpowiedzi, czym Komitet uczuł się dotknięty, przy

czym jeden z członków Komitetu wyraził przypuszczenie, że prośba Komitetu nie doszła w ogóle
do rąk Naczelnego Wodza.

Ówczesny dowódca obozu im. T. Kościuszki w Owen Sound, płk Sujkowski, w swoim

piśmie z dnia 14 marca 1942 roku, (które również nie doszło do rąk gen. Sikorskiego) ostrzega, że
likwidacja tego obozu bez powstania innego, ,,przyniesie szkodę, naszej sprawie w Ameryce”, zaś
b. dowódca polskiego obozu w Niagara on the Lake z 1917 r. płk. Le Pan, ostrzegał przed likwi-
dacją obozu w Owen twierdząc że należy wytrwać tak, jak wytrwał jego obóz, wytrzymać nerwowo
naciski zmierzające do rezygnacji z uzyskanej placówki na terenie Ameryki.

Za utrzymaniem obozu polskiego w Owen wypowiadał się również i poseł Rzeczypospolitej

Polskiej w Kanadzie, Wiktor Podoski, który uważał „że wojsko występujące zwarcie jest
najpotężniejszym środkiem propagandy i najprędzej prowadzącym do celu”. Niemniej i Centralny
Związek Polaków w Kanadzie (prezes Szeptycki, sekretarz Fr. Szczygieł) w dniu 4 kwietnia 1942 r.
wystosował umotywowane pismo, wypowiadając się za utrzymaniem Obozu Centralnego w Owen

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 8 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Sound i za prowadzeniem dalszej akcji werbunkowej. Zarząd równocześnie zawiadamiał, że w dniu
1.IV.1942 roku, uchwalił gotowość opodatkowania się na rzecz utrzymania wymienionego obozu,
który stanowić będzie najlepszy środek propagandowy w Ameryce, która „będzie miała niewąt-
pliwie decydujący wpływ na kształtowanie losów świata”, że zatem bezpośrednie związanie się za
pośrednictwem wojska z Ameryką stanowić będzie najlepszą gwarancję dla przyszłości Polski itp.

W tym celu Ząrząd Centralny Związku Polaków w Kanadzie zwrócił się w dniu 3.IV.1942,

za pośrednictwem dr. Rosińskiego z Toronto telefonicznie do konsula Brzezińskiego w Montrealu
z prośbą o wyrobienie posłuchania u przebywającego tam generała Sikorskiego w celu wręczenia
mu powyższej uchwały Konsul Brzeziński oświadczył, że gen. Sikorski nikogo nie przyjmuje,
podjął się jednak wręczyć tę uchwałę Naczelnemu Wodzowi. Jednak po 5 dniach konsul Brzeziński
zwrócił Związkowi wyżej wymienioną uchwałę z nadmienieniem, że Naczelny Wódz już wyjechał.

Oczywiście, Zarząd Związku Polaków w Kanadzie uczuł się dotknięty odmową posłuchania

oraz zwróceniem uchwały, zamiast wysłania jej do Londynu. Wynikało z tego, że komuś zależało
na tym, ażeby uchwała Związku Polaków nie dostała się do rąk gen. Sikorskiego oraz na tym, ażeby
Polonię Kanadyjską zrazić do osoby Naczelnego Wodza. Wynikało to jasno z oświadczenia płk.
Mitkiewicza (który towarzyszył wówczas gen. Sikorskiemu,

że ani on, ani też gen. Sikorski nie

wiedział o tym, że Zarząd Polaków prosił o posłuchanie, gdyż gen. Sikorski byłby tego posłuchania
udzielił, albowiem będąc w Montrealu przyjmował różne inne delegacje.

Tymi i innymi sposobami eksponenci konspiracji obozu pomajowego doprowadzili do

pewnego rozbicia Polonii, lecz w zasadzie podkreślić to należy, że możliwości rekrutacyjne
w Stanach Zjednoczonych jednak istniały i była wśród Polonii chęć realizowania apelu Paderew-
skiego i gen. Sikorskiego. Dowodem tego były pozytywne rezultaty jakie osiągnął (nie tylko
w zbieraniu funduszów na rzecz Polski, ale i w rekrutacji zdecydowany zwolennik polityki gen.
Sikorskiego i Ignacego Paderewskiego, ks. prałat dr Bójnowski w New Britain, który z nadwyżką
przesłał do Kanady wyznaczony dla jago ośrodka kontyngent ochotników.

Tak więc nie dochodziły generała Sikorskiego żadne wiadomości czy też raporty, któreby

mogły go w decyzji utrzymania obozu w Kanadzie podtrzymać. Nie doręczono mu również raportu,
który akcję antyrekrutacyjną w Stanach. Zjednoczonych piętnował jako „akcję prowadzaną na
poziomie piątej kolumny”.

Konsekwencją sabotowania rozkazów gen. Sikorskiego i braku wiadomości pozytywnych

na rzecz rekrutacji, skłoniły ostatecznie gen. Sikorskiego i rząd polski w Londynie do zlikwido-
wania dalszego werbunku oraz misji gen. Ducha.

Podstępna, a w rzeczy samej zbrodnicza akcja przeciwko rekrutacji do armii polskiej

prowadziła również i do likwidacji stworzenia oddziałów polskich przy armii amerykańskiej.

Jaki udział w zarzuceniu tego planu brał polski Sztab Główmy i Ministerstwo Spraw

Zagranicznych, a jaki inne wpływy — jest trudno jeszcze dzisiaj ustalić, lecz w każdym razie nie
ulega żadnej wątpliwości, że „istniał cały komplet mający na celu … uniemożliwienie powstania
wspomnianego Legionu” ze strony przeciwników gen. Sikorskiego i jego rządu.

O koncepcji zorganizowania Legionu wiedział płk Sadowski, który meldował, że wiedział

o tej koncepcji również i ambasador Ciechanowski, attache wojskowy Onacewicz i bawiący w tym
czasie w Stanach Zjednoczonych ambasador Arczyński, gdyż chodziło wówczas o ustalenie sto-
sunku do obywateli polskich i ich udziału w tym Legionie.

KONSEKWENCJE ZBRODNICZEJ AKCJI

Z tego ogólnego przedstawienia przebiegu akcji rekrutacyjnej w Ameryce wynika jasno, że

mimo wszystko, istniała możliwość stworzenia takiej armii i że zatem odpowiedzialność za
niepowodzenie tej akcji spada wyłącznie na obóz pomajowy i jego zwolenników. Jak dalece akcja

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 9 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

przeciwko powstaniu armii polskiej w Ameryce była skoordynowana z akcją ogólną, prowadzoną
przeciwko gen. Sikorskiemu na wszystkich odcinkach życia polskiego na emigracji, dowodzi
również w tym samym czasie podjęta samowolna decyzja gen. Andersa, który wbrew wyraźnemu
rozkazowi swojego Naczelnego Wodza i premiera wyprowadza armię polską z ziemi rosyjskiej
i uniemożliwia gen. Sikorskiemu przeprowadzenie dalszej akcji wydobycia pozostałych zesłańców
na rzecz tej armii, która łącznie z podziemną armią krajową mogły razem stanowić wcale poważne
przeszkody do narzucenia Polsce rządów komunistycznych.

Uniemożliwienie powstania armii polskiej na ziemi amerykańskiej, o której aż do ostatnich

chwil swego ofiarnego życia marzył i w jej powstanie wierzył — wielki ofiarnik polski, Ignacy
Paderewski oraz wyjście armii polskiej z Rosji sowieckiej wstrząsnęły poważnie podstawami
polityki międzynarodowej gen. Sikorskiego i siłą faktu uzależniały przyszłe losy Polski od
Moskwy, z momentem kiedy korzystając z wytworzonej próżni Moskwa przystąpiła do organizo-
wania armii polskiej pod swoimi sztandarami.

Należy podziwiać, że mimo takich ciosów, gen. Sikorski nie upadał na duchu, nie

załamywał się i wierzył w ostateczne zrealizowanie wielkiej misji dziejowej, jaką mu przekazał
naród do wykonania i że tylko zamach, na jego życie w Gibraltarze w dniu 5 lipca 1943 roku nie
pozwolił mu jej spełnić, wtedy właśnie, kiedy nadal zamierzał oprzeć sprawę polską o Polonię
i Stany Zjednoczone w celu sparaliżowania niebezpieczeństwa komunistycznego.

dr Izydor Modelski
generał

Waszyngton, dnia 18 października 1960

DLACZEGO W CZASIE II WOJNY ŚWIATOWEJ

NIE POWSTAŁA ARMIA POLSKA W AMERYCE PÓŁN.

Inż. Wacław Drzewiecki

W dniu 7 grudnia 1941 roku Japonia — sprzymierzeniec Rzeszy Niemieckiej — dokonała

masowego nalotu bombowego na Pearl Harbor — największy ośrodek Marynarki Wojennej Stanów
Zjednoczonych Ameryki Północnej na Pacyfiku. Rząd Stanów natychmiast wypowiedział Japonii
wojnę, a wkrótce potem Niemcy wypowiedziały wojnę Stanom. W ten sposób Stany Zjednoczone,
popierające przedtem wysiłek wojenny aliantów zachodnich masowymi dostawami, początkowo na
warunkach ,,cash and curry”, a potem „lend-lease” — stały się formalnie i nieodwracalnie
sprzymierzeńcami koalicji antyniemieckiej, w której od pierwszych walk 1939 roku grała jedną
z czołowych ról Polska i jej siły zbrojne.

Stany Zjednoczone w ciągu 2 pierwszych lat II wojny światowej rozbudowały znakomicie

środki produkcji najnowocześniejszego sprzętu wojennego w dziedzinie wojska, marynarki i lotnic-
twa — nie posiadały natomiast przeszkolonych rezerw, a w szczególności wojska lądowego, przy-
gotowanego do prowadzenia „wojny błyskawicznej”, według zasad niemieckiego „Blitzkriegu”,
który dał Niemcom zdecydowane zwycięstwa w Polsce w raku 1939 i we Francji w roku 1940. Ta
forma ofensywy opierała się na zastosowaniu najściślejszej kooperacji między innymi: lotnictwa
i wojsk spadochronowych.

Wobec opanowania przez Niemcy całego terenu Europy o potencjale rozgrywki lądowej,

poważny plan przyszłego zwycięstwa nad armią niemiecką musiał brać pod uwagę zasady „wojny
błyskawicznej” j.w. Armia amerykańska musiała być odpowiednio przeszkolona.

Wśród najbliższych doradców wojskowych prezydenta Roosevelta znajdował się Szef OSS

(Office of Strategic Services — późniejsza CIA-Central Intelligence Agency) płk William

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 10 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Donovan, który wystąpił z następującym projektem wyszkolenia rezerw spadochronowych Armii
Amerykańskiej:

Armia Polska w Wielkiej Brytanii dostarczy Armii Amerykańskiej instruktorów

spadochronowych (Armia Polska w Szkocji miała podówczas całą Brygadę Spadochro-
nową pod dowództwem gen. Sosabowskiego — Brygada była wyposażona w najno-
wocześniejszy sprzęt i na najwyższym poziomie wyszkolenia), a w

zamian za to:

Rząd Stanów Zjednoczonych odda do dyspozycji Polskich Sił Zbrojnych

rekruta: obywateli amerykańskich polskiego pochodzenia, stwarzając w Stanach oddziały
Armii Polskiej pod polskim dowództwem, pod sztandarem Białego Orła i w polskich
mundurach
, podległe tylko operacyjnie dowództwu amerykańskiemu. Przewidywana
liczebność takiej Armii Polskiej wyrażałaby się kwotą kilkuset tysięcy żołnierza. Rząd
Stanów Zjednoczonych zobowiązałby się również do pokrycia wszystkich kosztów
organizacji i utrzymania Armii Polskiej oraz wyposażenia w najnowocześniejszy sprzęt
bojowy aż do zakończenia działać wojennych.

Powyższa wspaniała, koncepcja płk. Donovana (późniejszego generała) dotarła do mojej

wiadomości w pierwszych miesiącach roku 1942 w Windsor, Ont. w Kanadzie, gdzie pełniłem
funkcję Redaktora Naczelnego dwujęzycznego tygodnika „ODSIECZ — POLSKA WALCZĄCA

W AMERYCE” w Polskiej Misji Wojskowej pod dowództwem gen. Bronisława Ducha, która to
Misja miała powierzoną rekrutację ochotniczą wśród obywateli amerykańskich polskiego
pochodzenia do Armii Polskiej w W. Brytanii. Formalne przystąpienie Stanów Zjednoczonych do
wojny przeciwko Niemcom nałożyło na wszystkich obywateli amerykańskich (oczywiście i tych
polskiego pochodzenia) elementarny obowiązek służby w Armii Amerykańskiej. W tych warun-
kach — o ile propozycja płk. Donovana nie weszłaby w życie — nasza akcja w Kanadzie
musiałaby być zwinięta. I rzeczywiście, dostaliśmy ze Sztabu Naczelnego Wodza z Londynu rozkaz
likwidacji naszej placówki (nie otrzymałem wówczas żadnych informacji, jak na szczeblu
Naczelnego Dowództwa została wówczas potraktowana propozycja płk. Donovana).

Po powrocie do Londynu (przejazd przez Atlantyk okrętem brytyjskim), natychmiast

zameldowałem się w Sztabie Naczelnego Wodza (Hotel Rubens, Buckingham Palace Road)
i z własnej inicjatywy złożyłem wizytę oficerowi do Zleceń Naczelnego Wodza —
podpułkownikowi Borkowskiemu, pytając: „Co się stało z inicjatywą płk. Donowana w sprawie
utworzenia Armii Polskiej w Ameryce?” Odpowiedź ppłk. Borkowskiego: „To nie byłoby nasze
wojsko”.

Zameldowałem się przede wszystkim I Generałowi do Zleceń Naczelnego Wodza, gen.

Izydorowi Modelskiemu zdając sprawozdanie z naszej akcji w Kanadzie. Gen. Modelski dopiero
powiadomił mnie, że propozycja pułkownika Donovana napotkała stanowcze sprzeciwy ze strony
większości Szefów Oddziałów Sztabu Naczelnego Wodza wbrew przemożnej logice i interesowi
Armii Polskiej na Obczyźnie, stosując masową presję, wobec gen. Sikorskiego, wskutek czego
propozycja ta została oficjalnie załatwiona odmownie. Nie zmienił tego stanowiska fakt, że wielu
wybitnych przedstawicieli hierarchii wojskowej z gen. Modelskim na czele oraz wielu członków
Rady Narodowej (uchodźczego odpowiednika Sejmu RP) wypowiadało się zdecydowanie za
akceptacją tej najpiękniejszej w dziejach stosunków amerykańsko-polskich inicjatywy.

Wkrótce po objęciu przez gen. Ducha (w następstwie po gen. Paszkiewiczu, który wyjechał

na Bliski Wschód) dowództwa I Brygady Strzelców, zostałem przydzielony do Brygady jako oficer
oświatowy z m. p. w Coupar, Hrabstwo Fife, Szkocja. Z okresu mej służby w tej Brygadzie mam
najlepsze wspomnienia dotyczące w pierwszym rzędzie żołnierza polskiego, któremu służyłem.

Po kilku miesiącach zostałem wezwany do Szefa Sztabu Brygady płk. Wizacnego, który

zawiadomił mnie, że mam się natychmiast sławić do raportu w Sztabie Naczelnego Wodza
w Londynie. Na drugi dzień przyjechałem do Londynu i zameldowałem się w Sztabie, gdzie
zostałem powiadomiony, że raport mam złożyć szefowi Oddziału IV Sztabu Naczelnego Wodza

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 11 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

(Wyszkolenia), płk dypl. Sulisławskiemu. Po moim zameldowaniu się — płk Sulisławski
oświadczył mi, że jestem oskarżony o „zdradę tajemnicy wojskowej”, a mianowicie, że jakobym
przekazał wszystkie szczegóły propozycji płk. Donovana członkowi Rady Narodowej, posłowi
Szczyrkowi (członkowi PPS), który wystąpił z b. surowym oskarżeniem przeciwko Sztabowi
Naczelnego Wodza za zlekceważenie propozycji amerykańskiej: na posiedzeniu Rady Narodowej
sprawa została poddana b. ostrej wymianie zdań w wyniku której doszło do b. poważnego napięcia
pomiędzy Radą Narodowa i Sztabem Naczelnego Wodza. Oświadczyłem płk, Sulisławskiemu, że
posła Szczyrka w ogóle nie znam i na oczy go nie widziałem i nigdy tej

sprawy nie dyskutowałem

poza moimi przełożonymi wojskowymi. Po tej rozmowie powróciłem do Coupar i nigdy nic więcej
na ten temat z ramienia moich przełożonych nie słyszałam.

Nadszedł rok 1943. Brygada nasza przeniosła się do Alloa, hrabstwo Clackmannanshire,

Szkocja. Doszło do naszej wiadomości, że Naczelny Wódz, gen. Sikorski wybiera się na inspekcję
naszych jednostek na Bliskim Wschodzie. Przed wyjazdem Naczelny Wódz postanowił odwiedzić
wszystkie jednostki w Szkocji. W oznaczonym dniu Brygada nasza została przygotowana do
przyjęcia Naczelnego Wodza i przy wyjątkowo (jak na Szkocję) pięknej pogodzie Naczelny Wódz
wygłosił przepiękne przemówienie (przez głośniki docierało do wszystkich oddziałów Brygady),
zapowiadając swój wyjazd na Bliski Wschód, (z którego miał, niestety, powrócić w trumnie).
Generał Sikorski był wspaniałym mówcą ex promptu [

ex promptu - bez przygotowania, naprędce

] i forma

i treść Jego przemówień pod względem treści i piękna języka była nieporównalna. Po krótkiej
odprawie Sztabu Brygady gen. Sikorski odjechał do Kwatery Głównej Naczelnego Wodza w Gasku
(piękna posiadłość do dyspozycji Naczelnego Wodza z uprzejmości Rządu W. Brytanii). W kilka
godzin później, po powrocie „do domu” przyjechał po mnie goniec Szefa Sztabu Brygady, płk.
Wzacnego; wezwany zostałem do Sztaba, gdzie płk Wzacny oświadczył mi, że dostał telefoniczne
zapytanie od. płk Borkowskiego (oficer do zleceń Naczelnego Wodza), czy ktoś może w Brygadzie
zrobił notatki z przemówienia Naczelnego Wodza, bo gen. Sikorski życzy sobie, żeby to przemó-
wienie poszło natychmiast do druku w Dzienniku Żołnierza w Glasgow. Powiedziałem płk
Zacnemu, że mam notatki i na jego życzenie odjechałem zaraz autem służbowym do kwatery
Naczelnego Wodza, gdzie zameldowałem się u ppłk. Borkowskiego. (Najważniejszym punktem
przemówienia było zdanie, że mimo wszelkich nieporozumień i żalów, on — gen. Sikorski — ani
na chwilę nie wątpi, że w ostatecznym układzie stosunków, Alianci nasi — zarówno brytyjscy jak
amerykańscy będą umieli bronić Sprawy Polskiej). Tekst przemówienia wręczyłem ppłk.
Borkowskiemu i w tym momencie wszedł do pokoju Naczelny Wódz w płaszczu i w rogatywce na
głowie w przygotowaniu do spaceru w parku. Ppłk Borkowski stanął na baczność i zameldował:
,,Panie Generale, melduję posłusznie, że por. Drzewiecki przywiózł tekst przemówienia — wy-
syłam natychmiast do Glasgow”. Generał spojrzał na mnie, podszedł bliżej i powiedział: „Panie
poruczniku, mam poważne wyrzuty sumienia, że nie podziękowałem panu osobiście za to, coście
zrobili w Kanadzie. Proszę to przyjąć teraz”. Stanąłem na baczność i odpowiedziałem: „Panie
Generale, nie należy się nam podziękowanie, bo zrobiliśmy w Kanadzie za mało. Ale dlaczego nie
pozwolono sam skorzystać z propozycji płk. Donovana, aby stworzyć paręset tysięczną Armię
Polską w Ameryce?” Generał spuścił oczy w dół i nie patrząc mi w oczy odpowiedział ledwie
dosłyszalnym głosem: „To nie byłoby nasze wojsko!” (Sic).

*

O sprawie tej milczy polska powojenna literatura wspomnieniowa, za wyjątkiem nieopub-

likowanego dotąd opracowania gen. Izydora Modelskiego. Wszyscy Polacy mają w zasadzie słu-
szny żal do naszych sojuszników za niedopilnowanie naszych interesów w Teheranie, Jałcie
i Poczdamie. Dotyczy to w największym stopniu Ameryki, a w szczególności ustosunkowania się
do naszych spraw przez prezydenta Roosevelta. Powyżej przedstawiona teza płk. Donovana
w dużym stopniu powinna się przyczynić do prawdziwego naświetlenia wzajemnych stosunków
w czasie wojny. I tu obowiązani jesteśmy stwierdzić, że niedojście do skutku koncepcji Donovana
zostało wywołane przez polską stronę. Dlaczego taka decyzja została przez polskie władze woj-
skowe powzięta?

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 12 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Pomyślmy tylko, w jakim stopniu potężna, kikusettysięczna armia polska u szczytu wypo-

sażenia w sprzęt nowoczesny z zapewnionymi rezerwami i przy najbliższej współpracy z aliantami
amerykańskimi i brytyjskimi mogła teoretycznie wpłynąć na odrodzenie Polski. Przypuśćmy, że
armia ta, w oparciu o koncepcję Churchilla uderzenia w „soft underbelly”, czyli podbrzusze Europy
na Półwyspie Bałkańskim już w początku roku 1944 (na 6-8 miesięcy przed powstaniem
warszawskim — tragicznym błędem!) mogła się znaleźć na niebronionym skrzydle południowym
armii niemieckiej (jak to wykonał np. gen. Patton ze swoją armią pancerną, doszedłszy do
przedpola Pragi Czeskiej) i skoncentrowanym uderzeniem przedrzeć się do Polski przed wojskami
radzieckimi, zapewniając Odrodzenie Wolnej Polski własnymi siłami! A gen. Sikorski jako
naczelny wódz i odnowiciel przeszedłby do historii Polski, jako największy bohater narodowy,
wobec którego nie byłoby równego w dziejach Polski! I w tym może być właśnie sęk! Na to
dobrowolnie nie mogła się zgodzić grupa legionowa — bezkrytycznych wyznawców legendy
Piłsudskiego. Gen. Sikorski, odbudowując armię polską we Francji i Anglii — z konieczności
rzeczy i przez swoje wielkie serce akceptował prawie bez zastrzeżeń piłsudczyków na prawie
wszystkich stanowiskach w armii, marynarce i lotnictwie. W momentach przełomowych decyzji ten
dobór decydował o większości spraw. Na moją interwencję w Instytucie gen. Sikorskiego o odpis
aktów w tej sprawie — w ogóle mi nie odpowiedziano. Attash w Waszyngtonie (płk Onacewicz)
powiedział mi w zeszłym roku przez telefon, że nigdy o tej sprawie nie słuszał. W amerykańskim
archiwum w Waszyngtonie nie ma żadnych dokumentów w tej sprawie. Komuś musi zależeć na
tym, żeby prawda na jaw nie wyszła
. Dlatego uważam za swój obowiązek podać do publicznej
wiadomości to, co jeszcze pamiętam, gdyż niedługo może być za późno!
18 sierpnia 1979 r.


Uwagi końcowe redaktora „Opoki”

Dwugłos generała Modelskiego i byłego porucznika Drzewieckiego przynosi nam zupełnie

rewelacyjną wiadomość o tym, że około raku 1941 czy też 1942 istniała możliwość utworzenia
w Ameryce, z poborowych amerykańskich narodowości polskiej, polskiej armii, liczącej kilkaset
tysięcy żołnierza. Wiadomość ta skłania mnie do następującego, ujętego w punkty komentarza.

1) Sprawdzenia wymaga przede wszystkim jej wiarygodność. Jak na razie, jest to wiado-

mość o charakterze pamiętnikarskim, nie oparta o dokumenty. Pochodzi w sposób od siebie
niezależny, od dwóch ludzi, należy więc jej z grubsza wierzyć. Ale czy projekt wysunięty był przez
koła amerykańskie rzeczywiście odpowiedzialne i czy miał szanse na rzeczywiste urzeczywistnie-
nie? Czy ów pułkownik, późniejszy generał Donovan, był człowiekiem wpływowym i odpo-
wiedzialnym? Czy projekt nie był tylko fantastyczną koncepcją ludzi nie mających możności
urzeczywistnienia go? Także: jeśli nawet był zaakceptowany przez czynniki decydujące, czy nie
został później wycofany? A nadto: co było treścią tego projektu? Stworzenie jednostek,
wchodzących w skład armii polskiej, czy też tylko stworzenie polskiego legionu w armii
amerykańskiej?

Na pytania te należało by znaleźć odpowiedź. Byłoby to wdzięcznym zadaniem dla któregoś

z młodych historyków polskich na amerykańskiej i brytyjskiej emigracji, przeszukać archiwa
amerykańskie oraz rządu polskiego w Londynie z lat wojennych, by sprawdzić, jak się ta sprawa we
wszystkich szczegółach przedstawiała.

Na razie musimy przyjąć, że tyle tylko o tej sprawie wiemy, ile nam powiedzieli pp.

Modelski i Drzewiecki.

Przecież tych wiadomości z palca nie wyssali. Fakt taki w zasadniczym zrębie musiał mieć

miejsce. I prawdopodobnie były widoki na jego urzeczywistnienie. Ameryka na przełomie lat
1941/1942 była w stanie dużego chaosu. Były w jej aparacie państwowym sprzeczne prądy

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 13 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

i zwalczające się wzajemnie obozy. Jeśli zrodził się wśród jej kół wojskowych konkretny projekt,
związany z wojną, zapewne było rzeczą wykonalną puścić ten projekt w ruch. A rzecz raz zaczętą
trudno byłoby wstrzymać. Stworzyło by to nową sytuację, która wywarłaby na politykę amery-
kańską i na ogólny tok spraw wojennych jakiś wpływ.

2) Ocena propozycji amerykańskiej z punktu widzenia polskiego musi być różna w zależ-

ności od tego, która wersja jest prawdziwa: porucznika Drzewieckiego, czy generała Modelskiego.

Zacznijmy od wersji porucznika Drzewieckiego. To znaczy od przypuszczenia, że chodziło

o stworzenie nowych formacji armii polskiej, takich samych, jak dywizje polskie we Francji, czy
pierwszy korpus w Szkocji i w Anglii, czy brygada karpacka, czy późniejsze formacje polskie
w Rosji, na Bliskim Wschodzie i we Włoszech.

Trzeba doprawdy być nieprzytomnym, by nie rozumieć, że powstanie dodatkowej kilku-

settysięcznej siły zbrojnej polskiej na zachodzie byłoby potężnie wzmocniło pozycję Polski w obo-
zie alianckim, a tym samym wywarło wielki wpływ na ostateczny wynik drugiej wojny światowej
dla Polski.

Co to znaczy: „To nie byłoby nasze wojsko”? — Nie wierzę, by to generał Sikorski

wymyślił te słowa. Słowa te podsunęli mu piłsudczycy. Generał Sikorski w sprawach wojskowych
podlegał bardzo silnemu wpływowi piłsudczyków i miał do nich nie mało zaufania. Przecież to nie
kto inny tylko on mianował generała Sosnkowskiego komendantem wojska podziemnego w kraju,
a w dalszym ciągu generała Tokarzewskiego wykonawcą jego rozkazów na miejscu w Polsce.
Generał Sikorski ufał generałowi Sosnkowskiemu. A wiemy przecież dzisiaj, jak zawziętym
i nieprzejednanym politykiem piłsudczykiem był ten generał. (Wiemy choćby z pamiętników
p. Nowaka-Jeziorańskiego). To tylko ludzie tacy jak generał Sosnkowski mogli uważać, że „to nie
byłoby nasze wojsko”. Przede wszystkim, byłoby to wojsko złożone z Polaków. Po wtóre, byłoby
to wojsko podlegające polskiemu naczelnemu dowództwu i rządowi. Rzecz prosta, rząd amery-
kański wywierałby na to wojsko wielki wpływ, tak samo zresztą jak rząd brytyjski wywierał wpływ
na wojsko polskie w Szkocji czy we Włoszech, a rząd francuski na dywizje polskie w kampanii
francuskiej. Ale było to rzeczą polskiego rządu i polskiego naczelnego dowództwa przed
nadmiarem ingerencji obcej się bronić. A „złapał kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”.
Wojsko to, ożywione z pewnością polskim duchem, byłoby także i nie małym elementem polskiego
wpływu na amerykańską politykę. Rząd amerykański musiałby się liczyć z jego uczuciami. Byłoby
ono z pewnością przewiezione do Europy — i nasiąknęło by tu polskimi nastrojami, mającymi
źródło w ojczyźnie. Rząd amerykański nie mógłby nim manipulować jak marionetką. Istnienie tego
wojska pociągnęłoby dla polskiego rządu i dowództwa sporo różnego rodzaju komplikacji, ale
czymże byłyby te komplikacje wobec faktu powiększenia się polskiej siły zbrojnej! Dla piłsud-
czyków to nie byłoby „nasze wojsko”. Ale dla Polski i sprawy polskiej — byłoby.

Jeśli taka propozycja była przez rząd amerykański uczyniona, trzeba było ją pochwycić

oburącz i przystąpić do natychmiastowego jej wykonywania, tak, by nie dać rządowi amerykań-
skiemu czasu na wycofanie się z niej i przerwanie rozpoczętej akcji.

3) A jeśli prawdziwa jest wersja generała Modelskiego, to znaczy że miał to być tylko

legion?

Także i w tym wypadku należało zrobić wszystko co się da, by plan urzeczywistnić. Legion

byłby mniejszym wzmocnieniem pozycji Polski i polskiego rządu, niż powiększenie liczebne Armii
Polskiej, ale także i on byłby osiągnięciem cennym. Z natury rzeczy byłoby w nim wiele polskiego
ducha. Byłoby to wojsko amerykańskie, ale rząd amerykański i dowództwo amerykańskie
musiałyby się liczyć z jego uczuciami, co oznaczałoby wzmocnienie polskiego wpływu na amery-
kańską politykę. Polski rząd oficjalnie nie miałby nad tym wojskiem władzy, ale na różne sposoby
oddziaływał by na to wojsko. Także i ono byłoby czynnikiem polskiej zbiorowej siły. A kto wie —
może w jakiejś sytuacji mogło się nawet stać tak, że ten legion zostałby przekształcony w wojsko
polskie i oddany rządowi polskiemu.

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 14 z 15

background image

DWUGŁOS W SPRAWIE ARMII POLSKIEJ W AMERYCE W CZASIE DRUGIEJ WOJNY ŚWIATOWEJ

Z punktu widzenia walki o władzę w Polsce, co było głównym przedmiotem zaintereso-

wania piłsudczyków, takie ,,nie nasze” wojsko byłoby zapewne kłopotliwą komplikacją. Ale z pun-
ktu widzenia walki o odbudowanie prawdziwej niepodległej Polski każde polskie wojsko w obozie
alianckim było faktem cennym i wzmacniało strategiczne perspektywy na polskie polityczne
zwycięstwo w wojennej i powojennej rozgrywce.

4) Dowiadujemy się z relacji generała Modelskiego, że Polaków obywateli amerykańskich

było w owym czasie 5 milionów, a obywateli polskich w Ameryce nieco więcej niż pół miliona.
Gdyby tworzono w Ameryce wojsko polskie, jest oczywiste, że obywatele polscy byliby do tego
wojska wcieleni. Gdyby tworzono polski legion, jest tak samo oczywiste, że powinni oni byli nie
być do tego legionu wcielani, lecz oddawani rządowi polskiemu w Londynie dla wcielania do
wojska polskiego.

Ale powstaje pytanie: dlaczego nie zostali oni tak przymusowo wcieleni do tego wojska

z chwilą przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny? Wszak z chwilą gdy Ameryka stała się
aliantką Polski, powinna była pozwolić polskiemu rządowi na przeprowadzenie przymusowego
poboru polskich obywateli na swoim terytorium! Tak właśnie postąpił rząd francuski w roku 1939
i 940: polskie dywizje we Francji utworzone zostały w znacznym stopniu z polskich emigrantów we
Francji (górników i innych), objętych polskim przymusowym poborem.

Półmilionowa rzesza obywateli polskich w Stanach Zjednoczonych powinna była, w wyniku

przeprowadzonego poboru, dać jakieś 50.000 żołnierza, z tego jakieś 25.000 żołnierza liniowego.

Dlaczego takiego polskiego poboru w Ameryce nie przeprowadzono? Co tu stanęło na

przeszkodzie? Czy ktoś tu zawinił? I kto? I w jakich okolicznościach?

5). Wyjaśnienia wymaga sprawa odrzucenia propozycji amerykańskiej przez rząd polski

w Londynie. Dlaczego odrzucono? koto tu odegrał główną rolę? W jakich to się stało okolicz-
nościach?

J. Giertych

„Komunikaty Towarzystwa im. Romana Dmowskiego”, Londyn, tom II/1 1979/80, str. 255-268.

Strona 15 z 15


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dwuglos w sprawie armii polskiej w USA
4 ROZ w sprawie warunkow techn Nieznany (2)
Historia panstwa i prawa Polski Nieznany
63 w sprawie ogolnych przepisow Nieznany (2)
16 ROZ w sprawie warunkow tec Nieznany
5 ROZ w sprawie warunkow tech Nieznany (2)
12 ROZ w sprawie przepisow tec Nieznany (2)
2015 matura probna JEZYK POLSKI Nieznany (2)
ocena spoleczenstwa polskiego w Nieznany
Towarzystwo Republikanow Polski Nieznany
Rynek Rolny, struktura agrarna, STANOWISKO NR 1 W SPRAWIE SYTUACJI W POLSKIM ROLNICTWIE I SKUTKI EWE
polski-pozytywizm potop bohaterowie , Czarniecki Stefan - dowódca armii polskiej, żołnierz odważny i
polski-pozytywizm potop bohaterowie , Czarniecki Stefan - dowódca armii polskiej, żołnierz odważny i
8 ROZ w sprawie warunkow tech Nieznany (2)
5 w sprawie dokumentacji mierni Nieznany (2)
7 w sprawie warunkow techniczny Nieznany (2)
15 ROZ w sprawie warunkow tec Nieznany (2)

więcej podobnych podstron