Asnyk A , Metafora glebi i prze Nieznany (2)

background image

GŁĘBIA CIEMNOŚCI

Model wszechświata w sonetach Adama Asnyka

1.

Poezja Adama Asnyka (1838-1897) jest stale „podejrzana” dla badaczy literatury

– romantyczna w swojej najgłębszej naturze, a zarazem śmiało wychodząca naprzeciw
wyzwaniom nowego czasu, rozchwiana i rozwichrzona, ale też i scientystyczna. Z powodu
tego rozdwojenia emocjonalnego i immanentnej dwoistości światopoglądowej od samego
początku zjednywała sobie wielu zwolenników i była prowokacją dla zaprzysięgłych
wrogów.

1

Nie doczekała się też na dobrą sprawę kompleksowego opisu i znalazła się gdzieś w

samym środku „czasów niepoetyckich”. Dziwi to tym bardziej, że przecież o Asnyku pisywali
najwięksi literaturoznawcy i prawodawcy estetyczni pokolenia, a nawet miał poeta szansę
stać się nowym wieszczem narodowym. Zresztą stawał się nim na chwilę, dla niewielkich
grup opiniotwórczych – wszak to jego poproszono o wygłoszenie mowy podczas
sprowadzenia prochów Mickiewicza na Wawel i jego często umieszczano w jednej linii ze
Słowackim, Krasińskim. Przy całym jednak splendorze, nie szczędzono mu też krytyki i
sarkazmu, wytykano braki i niedostatki wyobraźni, dyskutowano z jego światopoglądem, nie
zgadzano się z apoteozą śmierci, jako „chorążego postępu”.

Z jednej strony były takie oto zdania Stanisława Tarnowskiego: Prawda uczucia,

prostota w tonie, szczęśliwa absencja napuszystości, frazesu, wszystkiego, co pretensjonalne i
oklepane, do tego wiersz bardzo dźwięczny, giętki i wyrobiony – oto ujmujące zalety, które na
pierwszy rzut oka w tej poezji podobać się muszą
;

2

a ze strony drugiej – jawnie stawiające

poetę w opozycji do romantyków tego rodzaju sądy Eugeniusza Kucharskiego: Cechę ogólną
wyrazu artystycznego Asnyka stanowi powściągliwość, umiarkowanie tonu. Unika on tonów
silnych, zjaw żywiołowych, barw jaskrawych i silnych kontrastów. Odbija się w tym charakter
jego miękkiej, kontemplatywnej i refleksyjnej osobowości, stroniącej od podniet mocnych,
nakładającej jakby tłumik na płynące do duszy odgłosy świata. Nie znajdziemy u niego ani
żywiołowości Mickiewicza, ani zawrotnej fali obrazów i kolorystycznego bogactwa
Słowackiego. Obrazy jego nie tyle przemawiają bogactwem i soczystością barw, ile
natężeniem świetlnym, łagodnym doborem świateł i cieni.

3

Te ostatnie sądy krytyczne

pozostawały w sprzeczności z wypowiedziami luminarzy ówczesnej kultury, jak choćby
Sienkiewicza czy Chmielowskiego – pierwszy z nich tak widział artyzm Asnyka: Słowa są
tak wyrzeźbione starannie, że nic nie ma w nich niedorobionego, szorstkiego, rzuconego w
masach, nic nie wyskakuje chropowato.

4

Drugi natomiast apoteozował: Asnyk, jako mistrz

formy, należy do największych, jakich mieliśmy w poezji naszej. Język jego odznacza się taką
czystością szczeropolską, że za wzór służyć może tym, co dobrze po polsku mówić i pisać
pragną.

5

Na przeciwnym biegunie było jednak wytykanie poecie zbytniego idealizmu, jak w

przypadku Tetmajera, który z kolei pisał, iż Idealizm wypełnia całą poezję Asnyka: jest on u
niego w wyborze tematów, jak w formie wiersza, zarówno w treści, jak w wykonaniu.

6

I jedni i

background image

drudzy mieli rację – ta poezja jest niejednorodna i pełna sprzeczności, pełna przeciwstawnych
deklaracji, pełna antytetycznych ujęć. Może dlatego W opinii historyków literatury twórczość
Asnyka dość wcześnie utraciła na społecznej popularności, co stało się między innymi za
sprawą poezji młodopolskiej i późniejszych zmian w zakresie wrażliwości czytelniczej,
dalekiej od romantycznej uczuciowości i nastroju sentymentalno-melancholicznego.

7

Dlatego

też nie doczekała się wielkiej monografii i znaczącego monografisty, interpretatora na miarę
tych, którzy opisywali fenomen poety romantycznego.

W jednym wszakże badacze są z reguły zgodni – powszechnie przyznają, że

najważniejszym i największym osiągnięciem w dorobku poety jest cykl pt. Nad głębiami. To
- przyznają - jakby suma doświadczeń i syntetyczny zapis filozofii życia i śmierci, a nade
wszystko próba znalezienia swojego miejsca w naturze, pośród ludzi i pośród zjawiskowego
wszechświata. Tutaj Kucharski przyznaje: Na wysoki stopień doskonałości wznosi się mowa
poetycka Asnyka w drugim okresie twórczości, zwłaszcza w utworach opisowych i
filozoficznych. Przyroda czy człowiek, myśl czy wzruszenie przesuwa się wtedy przed naszą
wyobraźnią w przedstawieniach pełnych krzepkości i mocy, odczutych, tętniących życiem.
Rzecz opisywana jest jak żywa, ujęta w linie niezrównane, w barwy przepyszne i
niezapomniane.

8

Dzisiejsi badacze także chwalą ten cykl, a dzięki nowym odkryciom

naukowym mają szersze pole do popisu – ich próby syntetycznego spojrzenia i wyodrębnienia
zjawisk centralnych ukazują jednak raz jeszcze dwubiegunowość poezji Asnyka. Tak jest w
przypadku sądów Henryka Markiewicza, który z jednej strony przyznaje, iż Poetycką syntezę
swego światopoglądu zawarł Asnyk w cyklu trzydziestu sonetów Nad głębiami, ogłaszanych
stopniowo w latach 1883-1892. Powtarzał tu, że prawem rzeczywistości jest nieuchronna
przemijalność wszystkich zjawisk, ale na tym polu dokonuje się ewolucyjny postęp („Śmierć
to ciągłego postępu chorąży!”),

9

ale – przy szerszym oglądzie - nie może nie wskazać

uchybień - Jako próba całościowej odpowiedzi na najważniejsze pytania światopoglądowe
cykl „Nad głębiami” stanowił na tle swego czasu przedsięwzięcie odosobnione i ambitne.
Trzeba jednak powiedzieć, że pod względem koncepcji myślowej odpowiedzi nie były ani w
pełni konsekwentne, ani oryginalne (parafrazował tu poeta głównie rozpowszechnione
wówczas poglądy neokantystów).

10

Markiewicz patrzy na Asnyka z perspektywy rozległej

wiedzy o literaturze europejskiej i może sobie pozwolić na tego rodzaju klasyfikacje, zresztą
nawiązujące do wcześniejszych rozważań Henryka Szuckiego.

11

W szkicu tym skłonni

jesteśmy zgodzić się ze zdaniami entuzjastów i oponentów, przyjmujemy jednak za wykładnię
wartości formułę Kucharskiego, który tak widzi ów cykl: W dziedzinę myśli o bycie
(metafizyki) wkracza Asnyk niejednokrotnie już w drobnych swych utworach, (...) ale jako
całość, dającą wykończony, zamknięty obraz świata i filozoficznej wiary, zawarł w poemacie
filozoficznym „Nad głębiami” (...). W szeregu świetnie skomponowanych, doskonale
ilustrujących treść abstrakcyjną obrazów poetyckich rozwija poeta swą myśl o granicach
ludzkiego poznania (teoria poznania), o wszechświecie, człowieku i Bogu (metafizyka), o
prawie moralnym człowieczeństwa (etyka), o nieustannym rozwoju istnienia i życia (teoria
ewolucji), a wreszcie na tej podwalinie filozoficznej zakłada niewzruszoną wiarę w
odrodzenie własnego narodu. „Nad głębiami”, jak z jednej strony jest najświetniejszym
pomnikiem poezji filozoficznej w naszej literaturze, tak z drugiej znowu przez swą podstawę
myślową i przez instynktowe parcie myśli w pewnym określonym kierunku stanowi jeden z
charakterystycznych objawów umysłowości polskiej po 1863 roku.

12

W kontekście tego, co

powiedział Kucharski warto też dla dopełnienia przywołać inny sąd, dwudziestowiecznego
badacza: „Nad głębiami” to niewątpliwie – drugi obok erotyków – szczyt dojrzałości twórczej
El...y’ego, to największe osiągnięcie jego poetyckiego talentu. To także dotarcie do
myślowych wyżyn i odkrycie myślowych głębi. W cyklu tym uwidacznia poeta swe
przeświadczenia gnoseologiczne i ontologiczne, uwydatnia determinizm, jako jedno z
generalnych praw działających we wszechświecie, ukazuje wzajemne zależności między

background image

ludźmi, przekonuje o „wspólnej odpowiedzialności człowieczeństwa”, zaś argumenty
filozoficzne wykorzystuje do wyrażenia pewności, że Polska odzyska wolność.

13

Przedmiotem tego szkicu i ambicją jego autora jest próba wyodrębnienia w sonetach z

cyklu Nad głębiami fizykalnego modelu wszechświata. Asnyk jest przecież poetą, który stoi
pod czarną kopułą nieba i patrzy w gwiazdy, a nade wszystko jest poetą, który składa w
swoich wierszach hołd tej niewyobrażalnie rozległej przestrzeni i tej niewyobrażalnie
skomplikowanej, a przy tym nieograniczenie twórczej, struktury. Rację ma Z.
Mocarska-Tycowa, gdy pisze, że Wyposażona w wieczysty ruch natura (wszechświat, materia
„wiecznym ożywiona ruchem”) jest bytem twórczym i będącym celem samym w sobie, a więc
absolutnie innym od człowieka i stąd przezeń niepojętym.

14

Właśnie owa niepojętość każe

Asnykowi odtwarzać w wierszach struktury kosmiczne i przestrzenie międzygwiezdne, każe
mu przyglądać się każdej drobince życia, zawieszonej pośród ogromów.

2.

W sonecie pierwszym znajdziemy obraz wszechświata – niezmierzonego,

nieogarnionego morza, które kryje w swoich głębiach niewyobrażalne tajemnice i zamiast
odsłaniać się przed człowiekiem, ledwie odbija jego kształty, niweczy wszelkie próby
zgłębienia jego sensu:

Zmiennego bytu falo ty ruchliwa,
Co nas unosisz po wszechświata toni!
Daremnie wzrok nasz za tem wszystkiem goni,
Co pod powierzchnią twoją się ukrywa;

Choć nam w błyskawic blasku się odsłoni
Głąb niezmierzona, ciemna i straszliwa...
Trudno nam dotrzeć spojrzeniami do niej
Przez pianę zjawisk, co po wierzchu pływa.

Próżno nad głębią schyleni – jej ciemnic
Obraz chwytamy, gdyż ruchliwa fala,
Zamiast odwiecznych istnienia tajemnic,

Własną twarz naszą ukazuje z dala,
I nasz widnokrąg cały się powleka
Rzuconem w wszechświat odbiciem człowieka.

Wstępna apostrofa wskazuje na falowy charakter zjawisk we wszechświecie odwzorowanym
w tych sonetach. Samo istnienie, u poety, ma taki charakter i nieustannie nakłada się na
istnienia wcześniejsze, nawiązuje do zgubionych w czasie fal. Według Mocarskiej-Tycowej:
W kreowanym przez poetę obrazie wszechświata fala jest także objawieniem jego harmonii.
(...) Jest to harmonia oparta na jedności przeciwieństw, na aktywnej równowadze
sprzeczności przechodzących wciąż w siebie nawzajem, którą przedstawia właśnie pulsujący
ruch falowy.

15

Ów ruch stale przywodzi na myśl pulsowanie krwi w skroniach i pulsowanie –

odnawianej codziennie i rekreowanej refleksją – świadomości. Ale też jest kreacją człowieka,
próbą wytłumaczenia tego, co magnetyczne i kosmiczne, tego co przygniata człowieka swoim
ogromem i swoją głębią. Nie można opisywać wszechświata inaczej, jak na zasadzie
porównania, mnożenia ekwiwalentów wyobraźniowych i tutaj jedynym – przyznajmy od
razu, że niezwykle trafnie dobranym – zamiennikiem jest woda. Rację zatem ma
Mocarska-Tycowa, gdy przygląda się jej i odsłania jej zakodowany w poezji Asnyka sens -
Materia wody, powiedzmy lepiej, wieczyście falująca materia wody, jest tą, ku której skłania

background image

się wyobraźnia poety szukając budulca na obrazową konkretyzację swojej refleksji o bycie.
Dominująca w tej refleksji świadomość zmienności wszelkich form bytu znajduje w fali
wodnej najpełniejszą ekspresję nietrwałości form i ich mijalności. Fala jest najlepszym
obrazem znikomości kształtu, który ledwie zaistnieje, już niknie. Kruchość, znikomość,
temporalna nietrwałość wszelkiego bytu nie może znaleźć lepszego objawienia niż w zjawisku
fali. Również materia wody nadaje się znakomicie do prezentacji tej doświadczanej i refleksją
ogarnianej znikomości bytu, bowiem jest substancjalna, lecz nieesencjonalna, obecna i
przezroczysta, materialna, lecz amorficzna, pozbawiona gęstości. Stąd też w wodzie
wyobraźnia Asnyka znajduje odpowiednią materię do zobrazowania nicości wszelkiego bytu i
znikomości jego form, do przedstawiania wszechświata w postaci nieskończonych,
niezmierzonych, płynnych otchłani.

16

Człowiek odbija się w falującym lustrze wszechświecie,

wpatrując się w dal i próbując przeniknąć głębię ciemności, dostrzega z czasem własne
odbicie, powielone i zwielokrotnione, ale też wtłoczone w „tryby” tej przerażającej
maszynerii. Tak odkrywa, że jest nikłym, właściwie nic nie znaczącym, pogłosem
odwiecznych narodzin, a jego istnienie ma sens tylko w fizycznym wymiarze. Każda próba
logicznego i myślowego ogarnięcia tych ogromów jest ryzykownym zagłębianiem się w
czymś niedookreślonym, w czymś tajemniczym i budzącym lęk. Rację zatem ma
monografistka, gdy pisze, że W tym ujęciu każda cząsteczka nieskończonej i wiecznej natury –
atom – może stanowić centrum pulsującego, rozedrganego ciągłym życiem wszechświata, nie
zaś człowiek. Pojedynczy człowiek, porwany siłami natury, poddany jej prawom, ani się
wyłoni, ani może zaistnieć imiennie i w sposób ważny w tym wielkim kosmicznym odmęcie, w
tym ogromie wchłaniającym jedne, a rodzącym następne fale „zmiennego bytu”.

17

Asnyk

koduje w wewnętrznej warstwie obrazowej sonetu pierwszego przedstawienie żeglarza
rzuconego gdzieś na środek oceanu i po zapadnięciu zmroku wpatrującego się z przerażeniem
w ogromy nad głową i ogromy pod nim. Takie zawieszenie jest metaforą człowieczeństwa,
chwilowego i uczepionego bytu, niczym kruchej łodzi. W takich momentach jest poeta
wyrazicielem świadomości globalnej i refleksji jednostkowej, charakterystycznej dla istnień
nadwrażliwych i swoimi myślami popychających zrozumienie zjawisk fizycznych i struktur
ontycznych, na wyższy poziom. Słusznie zatem zauważa Maria Szypowska, że W sonetach
„Nad głębiami” rozwija Asnyk tę myśl: człowiek może i powinien sobie uświadomić swoją
łączność z całą ludzkością, zarówno przeszłą, jak przyszłą (...).

18

W takich „okruchach czasu”

wszechświat i jakiś przedwieczny duch pochyla się nad poetą i jego żeglarzem, w takich
chwilach twórca i rozbitek zagłębiają się w wieczność. W sonecie tym mamy zatem jakby
określenie przestrzeni, sytuacji, chwili, w jakiej poeta otwiera przed czytelnikiem kosmiczne
ogromy i zaczyna snuć swoją odważną opowieść. Wie, że to, co zamierza zrobić jest z góry
skazane na niepowodzenie, jednak podejmuje trud, bo dla niego sens poezji i sens
człowieczeństwa zawiera się w próbowaniu, w ruchu od punktu zerowego do punktu
ostatecznego. I nawet, jeśli ten pierwszy punkt okaże się na końcu drogi punktem ostatnim,
sens – dla Asnyka – zawiera się w podjęciu wysiłku i p r ó b i e. To jest filozofia
maksymalistyczna i minimalistyczna zarazem, ale przecież – jak mówi Henryk Szucki –
Filozofia Asnyka, nie usuwając względności poznania ludzkiego (...), nie odrzucając istnienia
poza nami realnego bytu, na którym zaczęto budować gmach myśli filozoficznej drugiej
połowy XIX wieku, nie zabijała równocześnie tego pierwiastka metafizycznego, jakim jest dla
wszystkich ludzi wrodzona tęsknota do Nieskończoności, choćby ta nieskończoność była
pojęta naukowo jako Wszechświat-Jedność wszystko obejmujący i rządzony z żelazną
koniecznością niezmiennych praw przyrodniczych, gdzie o wolności woli czy nieśmiertelności
indywidualnej głucho, gdzie, jeśli chodzi o świat zjawisk, istnieją jedynie atomy względnie ich
ruchy tylko.

19

Te ruchy są jednak śladem istnienia i dowodem na to, że w głębinach

wszechświata pulsuje byt i krzewi się świadomość.

background image

Metafora fali i wszechogarniającego oceanu znajdzie rozwinięcie w sonecie szóstym.
Tutaj już woda zdaje się wypełniać wszystko i jak w pradawnych kosmogoniach – odsyła
wyobraźnię ku kosmosowi, ku wielkiemu kręgowi stworzenia, stale pulsującego i stale
odradzającego się w śmierci milionów istnień:

Na falach swoich toczy słońc miliony
Wieczny Ocean bez dna i wybrzeży,
Którego nawet goniec uskrzydlony
Przestrzeni – promień świetlany nie zmierzy;

Ani fantazji młodej polot świeży,
Ani błysk myśli, na zwiady rzucony,
Do krańców jego nigdzie nie dobieży
I tajemniczej nie przedrze zasłony.

Nieskończoności łańcuch wyciągnięty,
Biegnąc przez mroczne przestrzeni odmęty,
Wśród bezbrzeżnego znika nam ogromu,

Niemocą myśli przedwcześnie ucięty.
A z drugiej strony – ginie po kryjomu,
Gdzieś – w nieskończonej małości atomu.

Wszelkie dociekania na temat bytu, rzuconego w kosmos wraz z gwiazdami, skazane są na
niepowodzenie, bo wszechświat jest oceanem bez końca i bez początku. Dodatkowo jeszcze
owa metaforyka wody nakłada się i krzyżuje w wielu tekstach z metaforyką „otchłani”,
wzbogacając w ten sposób znacznie swoją nośność znaczeniową i ekspresywność refleksji
poetyckiej.

20

Tę nośność wzmaga jeszcze jakby „nasączenie transcendencją” –

wszechświat–ocean Asnyka ginie gdzieś w mikrokosmosie atomu. Rozciąga się zatem od
niewyobrażalnych wielkości do niewyobrażalnych małości. I jedna i druga otchłań jest tak
przerażająca, że człowiek może jedynie ku niej spoglądać, może próbować ją ogarnąć myślą,
ale powinien zdać sobie sprawę z tego, że nigdy jej nie zrozumie i nigdy nie odnajdzie w nich
punktu zaczepienia – nawet, gdy umrze, po śmierci cząstki współtworzące niegdyś jego ciało
stale rzucane będą w otwierające się i zamykające głębie. Metaforyka akwatyczna pojawi się
też w sonecie siódmym, gdzie istnienie porównane zostało do bańki wodnej i równie jak ona
nietrwałej:

Rzucone w przestrzeń złotych gwiazd kagańce,
Te wirujących światów zbiorowiska,
Skupione bytów chwilowych ogniska,
Ten cały ogrom, za którego krańce

Nie możem sięgnąć, przygodni mieszkańce –
Z nieskończoności toni bez nazwiska
Wzniósł się, podobny wirującej bańce,
Która na fali tęczuje i pryska.

Niesie go z sobą ta nieznana fala,
Co, poza bytem będąc, byt okala
I wszystko z łona swego wyprowadza,

I nowe słońca w przestrzeniach zapala,
Gdy nią poruszy kierująca władza,
Co byt na głębiach nicestwa osadza.

background image

W sonecie drugim Asnyk dookreśla sytuację bytu zawieszonego pośród przepaści i

wręcz zwraca się bezpośrednio do wszechświata, a potem wydaje jakże pesymistyczny sąd:

Wieczne ciemności, bezdenne otchłanie,
Co otaczacie tajemnicą życie!
Próżno was ciągle pytamy – milczycie,
Głuche na nasze skargi i wołanie.

Próżna ciekawość! próżne serca bicie!
Nikt odpowiedzi od was nie dostanie –
Chyba nam echo odrzuci pytanie,
Przywtórzy myśli, tkwiącej w piersiach skrycie.

I nieraz biedni za prawdę bierzemy
Ten głuchy oddźwięk własnej wyobraźni,
Sądząc, że słyszym tajny głos natury –

Lecz wszechświat stoi tak jak przedtem niemy,
I otchłań póty milczeniem nas draźni,
Póki nas w mrok swój nie wciągnie ponury.

Człowiek stara się tworzyć w wyobraźni konstrukcje, które w jakiś sposób odzwierciedlałyby
złożoność i skomplikowanie struktury wszechświata, stale szuka echa bezgłośnego dialogu,
ale zawsze odpowiedzią jest tylko wyniosłe milczenie. To, co wydaje się odkryciem, co daje
pozór wiedzy, jest ledwie pogłosem jaźni, albo echem imaginacji. Już Szucki wskazywał, że
Według Asnyka (...) rzeczywistość, dostępna poznaniu ludzkiemu, jest jedynie zjawiskowa,
fakty zaś niczym innym jak naszymi wrażeniami, rozpatrywanymi jako znaki lub symbole
rzeczywistości w sobie nierozpoznawalnej.

21

Bo, w istocie, nie potrafimy dekodować

informacji zawartych głęboko w nas samych i odbijanych przez wszechświat. Wszechświat
zatem pełni u Asnyka funkcję zasłony dla obszarów tajemnicy – skrywa to, co powinno
pozostać niewiadomą i generuje fantomy, działa na wyobraźnię tak silnie, że ta nie potrafi mu
sprostać. Mało tego, wszechświat jest bytem morderczym, ledwie przez chwilę egzystencji
pozwala na refleksję, a potem wciąga każde istnienie w czeluść. Poeta, próbujący rozwikłać
zagadkę wszechświata, wsłuchujący się w tajny głos natury staje do konfrontacji z fatalną siłą
i – jakiekolwiek wyobraźniowe eskapady by nie podejmował – musi poddać się temu
ciągowi. Wyobraźnia jest jednak jego chwilową wolnością, w niej stwarza to, co być morze
zostanie przez wszechświat odrzucone i przez czas zweryfikowane, ale jednakże jest
dowodem – choćby cząstkowej – niezależności. Jak pisze Kucharski: Tworzenie poetyckie jest
funkcją (czynnością) wyobraźni, a utwór i jego elementy owocem tej czynności, wytworem
wyobraźni. Poeta bowiem, zupełnie inaczej niż malarz lub rzeźbiarz, t w o r z y ć może już
wtedy, gdy jeszcze nie pisze. Podobny w tym do muzyka, dla którego tworzeniem jest samo już
wiązanie tonów jeszcze nie wygranych, słyszanych „w duszy swej wnętrznościach”. Im
doskonalsza wyobraźnia, tym doskonalsze jej wytwory, tym wyższa ich wartość.

22

Dramat

Asnyka polegał jednak na tym, że zrozumiał on, iż nawet tak subtelna imaginacja, jak ta którą
otrzymał od natury, nie potrafi sprostać wyzwaniom ogromów. Musi uciekać się do
zamienników, mówi próbować tworzyć własny model kosmosu, który – poeta miał tego
świadomość – jest ledwie namiastką tego, co pozostaje poza nasza percepcją i co w czasach
Asnyka było rzeczywiście ledwie mgiełką, ledwie mrzonką, a czasem – ledwie poetyckim
przeczuciem. O ileż wiedza na temat wszechświata była wtedy uboższa. Nie pojawiają się
zatem w tych sonetach ani czarne dziury, ani czerwone karły, ani gwiazdy neutronowe,
pulsary czy kwazary, nie pojawia się teoria big bangu; bo po prostu nauka jeszcze ich nie
odkryła, jeszcze pozostawała na poziomie obiegowej wiedzy o nieskończoności

background image

wszechświata. Dzisiaj, nawet popularnonaukowe przybliżenie Hoimara von Ditfurtha, daje
już młodemu człowiekowi możliwość zapoznania się z obecnie przyjętym przez naukę
fizycznym modelem wszechświata.

23

W czasach Asnyka – przy całym kulcie wiedzy i przy

niezwykłej w tym względzie erudycji poety – wiedza na temat kosmosu była w powijakach i
dopiero miała się wspaniale rozwinąć. Trudno się zatem dziwić, że poeta – starając się odkryć
działanie praw uniwersalnych

24

– ucieka się w swoich rozważaniach do mistyki i filozofii.

W sonecie trzecim wprowadza postać Łudzącej Maji, która odsyłając imaginację

czytelnika ku krainom wschodnim,

25

wypełnia jednocześnie bolesną pustkę wyobraźniową z

pierwszego i drugiego sonetu:

Łudząca Maja otworzy ci oczy,
Migając widzeń różnobarwną tęczą,
Splotami wrażeń zmysłowych otoczy
I siecią złudzeń usidli pajęczą.

Widzisz tłum zjawisk, co się wkoło tłoczy,
Słyszysz melodie, co ci w uszach dźwięczą,
I śnisz sen smutny, chwilami uroczy,
W którym cię widma zagadkowe dręczą.

Ścigając próżno przynęty zwodnicze,
Co się wciąż z twojej usuwają dłoni,
Pragniesz rozpoznać więzy tajemnicze

I swej piastunki zakryte oblicze;
Lecz ledwie rękę wyciągnąłeś do niej,
Łudząca Maja oczy ci zasłoni.

Tutaj mistyka i metafizyka zajmuje miejsce wyobraźni, albo przynajmniej wchodzi z nią w
bliższy kontakt. Maja – tak ja wcześniej wszechświat – jest strażniczką przedwiecznej
tajemnicy i pomaga poecie zaakceptować to, co nieuchronne, to co śmiertelne. Jest
poszerzeniem przestrzeni o sferę ducha i ucieczką ku niej. Dlatego też – skorzystajmy raz
jeszcze z trafnych uściśleń Kucharskiego - Jego metafizyka w przeciwieństwie do
materialistycznych koncepcji pozytywizmu jest na wskroś spirytualistyczna i przedstawia tę
odmianę spirytualizmu, którą nazywamy panpsychizmem. Istotę bytu stanowi dlań duch, a nie
materia, znikoma, zmienna zasłona „łudzącej Maji”. Wszechświat wypełnia „pył ożywiony,
co w przestrzeni krąży”, a tym samym jest emanacją Boga, „Ducha świata”, który
„bezustannie czuwa i przyszłych istnień z siebie nić wysnuwa”.

26

Maja jest postacią znaną z

filozofii indyjskiej i z przywołań w filozofii Schopenhauera i przenosi też rozważania Asnyka
w obszary rozważań tego niemieckiego pesymisty. Asnyk mógł zetknąć się z jego dziełami
podczas studiów filozoficznych w Niemczech, a nawet – dziwnym by było – gdyby się z
nimi nie zetknął. Jak pisze Kucharski: Pewne ujęcia myślowe, a nawet sposób wyrażeń
świadczy, że nieobca mu była filozofia Schopenhauera, której rozgłos, rosnący po śmierci
filozofa (1860), przypada właśnie na czas studiów poety w Heidelbergu. Zasadnicze jednak
dążności myślowe, zawarte w utworze „Nad głębiami”, świadczą, że Asnyk zachowuje się
opornie wobec twierdzeń podstawowych i zasadniczych tego wielkiego pesymisty. O wiele
bliższa jest mu filozofia G. T. Fechnera i E. Hartmanna.

27

Poeta świadomie podążał ku

nowym rozstrzygnięciom filozoficznym, bo po początkowym (sonet I i II) „starciu” z materią
wszechświata zrozumiał, że dają mu one szansę stworzenia czegoś oryginalnego, czegoś
odmiennego od tego, co proponowała poezja romantyczna i poezja jego rówieśników. Takie
połączenie filozofii z poezją odbierane było jako samobójstwo twórcze, choć nie brakowało
też analityków, którzy potrafili zrozumieć jak wielkim novum było tego rodzaju

background image

przedsięwzięcie. Dopiero rozważania Henryka Szuckiego nadały tym działaniom odpowiedni
wymiar – jego zdaniem Zasługą Asnyka było w pierwszym rzędzie pogłębienie i rozszerzenie
poezji motywami z filozofii czerpanymi, zwrócenie uwagi swym następcom na bogate, a
dotychczas niewykorzystane pokłady myśli ludzkiej, zapoczątkowanie nowej epoki, w której
uczucie myślą spotęgowane przestanie być igraszką słów a stanie się wyrazem ducha
szukającego dla ludzkości nowych dróg.

28

Tutaj, w sonecie trzecim, Maja jest postacią, która

posiadła wiedzę o kosmosie i o człowieku, a nade wszystko wpatrzyła się w przeznaczenie
całej ludzkości. Ona jest tą, która widzi i rozumie, ale też tą, która gasi świadomość w
punkcie ostatecznym.

Sonet czwarty jest jeszcze jednym potwierdzeniem, że ludzkość – niczym przelotne

ptaki - gdzieś bez śladu ginie, stale zmierza ku niewiadomym przestrzeniom i stale przekracza
niedostrzegalne granice. Wędruje pośród ogromów nie zdając sobie sprawy z tego jaka siła ją
popycha, jakie mechanizmy leżą u podłoża jej pielgrzymowania:

Tak pokolenia w nieskończoność mroczną
Nieprzerwanemi łańcuchami płyną,
Nie wiedząc nawet, skąd wyszły... gdzie spoczną...
Ani nad jaką wznoszą się krainą

Asnyk – w nawiązaniu do odwiecznych wędrówek stad ptaków – potwierdza ciągłość
doświadczeń, potwierdza falowy, a może wahadłowy ruch ku tajemnicy, ku wyzwaniom
ostatecznym. Słusznie wskazuje zatem Jan Zygmunt Jakubowski, iż W swojej poezji
filozoficznej ukazywał ciągłość historii. Wierzył, że – mimo nieustannych przemian – w
świadomości nowych ludzi żyje to, co było najlepsze w przeszłości. Był przekonany, że
twórczo pojęta tradycja nie jest czymś martwym.

29

Ta tradycja jest jak instynkt i pozwala

budować na czymś tak ulotnym jak byt i świadomość – pozwala żyć z wyrokiem śmierci i
jedynie na chwilę odkładaną egzekucją. W powtarzającym się stale rytuale wędrówki ku
niewiadomej, ku tajemnicy wszechświata człowiek zdoła dostrzec ledwie przelotną grę
świateł i cieni
, ale może właśnie wtedy uświadomi sobie – za Immanuelem Kantem - że
poznanie ma charakter względny.

30

Sonet piąty jest potwierdzeniem zawieszenia w ciemności

i zawieszenia w przestrzeni, a zarazem potwierdzeniem, iż oświetlanie myślą i refleksją takich
ogromów skazane jest na niepowodzenie, bo tylko pogłębia poczucie znikomości i –
paradoksalnie – poszerza głębie:

Gdy nas ciemności otaczają wszędzie,
W swej zacieśnionej zatrzymując sieci,
Wzrok nasz nie sięga za drogi krawędzie
I nie pytamy: Co za nią? jak dzieci.

Lecz niech kto światło na drodze roznieci –
To, choć wzrok szerszy widnokrąg posiędzie,
Dokoła miejsca, które blask oświeci,
Otchłań ciemności jeszcze większą będzie.

Wraz z blaskiem wiedzy zdobytej płomienia,
W miarę, jak widzeń krąg się rozprzestrzenia,
Wciąż obszar mroków nieprzebytych rośnie...

I to, co dostrzec możemy, jest niczem
Przed tem nieznanem, skrytem, tajemniczem,
Co nam mrok wieczny zasłania zazdrośnie.

Tutaj pojawia się motyw zamknięcia bytu w zaklętym kręgu. Myśl ludzka, starająca się
zrozumieć wszechświat, porusza się po omacku i nie zdaje sobie sprawy z tego, że krąży

background image

dokoła martwego punktu chwilowej i ledwie uchwytnej, egzystencji. Jak podpowiada
Mocarska-Tycowa: Ruch obiegowy, dokonujący się po linii kolistej, eksponowany tak często
w refleksyjnych wierszach Asnyka, jest prezentacją działania zdeterminowanego, biegnącego
po ściśle wyznaczonym torze, działania też o charakterze zamkniętym, jak zamkniętą linię
stanowi koło. Ów ruch po linii kolistej jest ruchem rotującym, jest obrazem powtarzalności
ekstremalnych „progów bytu”: narodzin i śmierci, które obejmują makrokosmos
wszechświata – rozpalanie się i wygasanie gwiazd, formowanie się i rozpad planet –
zbiorowości i światów wszelkich organizmów żywych na ziemi, zaistnienie i mijanie wspólnot
ludzkich, wreszcie mikrokosmosu pojedynczego człowieka.

31

Ambicje Asnyka w obrębie tego

cyklu były ogromne – chciał stworzyć wykładnię bytów kosmicznych i umieścić każdy
pojedynczy byt w ogromnym mechanizmie wszechświata, chciał zrozumieć kosmogenezę i
odtworzyć w swoich utworach kolejne cykle narodzin i śmierci, i chciał – korzystając z
doświadczeń astronomii, filozofii i poezji właśnie – stworzyć cykl, w którym zobaczyłby
oblicze Boga, twarz każdego człowieka i swoją prawdziwą twarz. Jak zauważył Szucki: Świat
zjawisk jest dla Asnyka odbiciem własnej twarzy, odbiciem człowieka we wszechświecie. Jako
fala ruchliwa ukrywającego się pod nią nieznanego bytu (...), skrytego, tajemniczego (...),
jako tajemnicza zasłona zmysłów – Maji (...), zasłania nam przed oczyma wielką zagadkę, to
coś nieznane, które u Kanta nazywa się rzeczą w sobie.

32

Trop kantowski wraca stale przy

opisach Nad głębiami, bo ten filozof podążał pierwszy szlakiem, którym potem powędrował
poeta. I jednemu i drugiemu chodziło o to, żeby znaleźć odpowiedź ostateczną, i jeden i drugi
musiał zadowolić się samym szukaniem, samą refleksją. Iluż to badaczom, iluż pokoleniom
zdawało się, że posiedli wiedzę o wszechświecie –od czasów powstania starożytnych
cywilizacji, każde stulecie miało własną wizję kosmosu i każda taka teoria weryfikowana
było przez ludzkość nadchodzącą – tę niosącą bagaż wzniosłych triumfów ducha i tę
dziedziczącą zbrodnie, wykroczenia przeciwko kodeksowi człowieczeństwa (por. też sonety
XIII, XIV, XV, XVI, XVII, XVIII).

Sonet ósmy przynosi wizję wiecznej nocy, która niczym całun opadła kiedyś tam, u

początku czasu na stworzenie i odtąd zawsze już ograniczała jego percepcję. To jest noc
świata i noc wszechświata, noc bez końca:

Noc, noc wieczysta, głuszą przedbytową
Otacza kręgi drgające istnienia –
Noc i pierwotny eter bez skupienia,
Bez związku z światów fizyczną budową,

Swą jednolitą nicość rozprzestrzenia,
Z której dopiero falę światów nową,
Wirami mgławic skłębionych pierścienia,
W przyszłości twórcze wyprowadzi słowo.

Noc, noc wieczysta! W jej bezwładnej czczości –
Żaden istnienia odblask nie zagości;
Nic się nie zmienia, nie drga, nie posuwa

I nic nie mierzy tej pustej wieczności –
Tylko Duch świata bezustannie czuwa
I przyszłych istnień z siebie nić wysnuwa.

W tym utworze nawiązuje Asnyk do wierzeń starożytnych Hindusów, którzy eter uczynili
jednym z żywiołów świata. Tutaj – podobnie jak w filozofii indyjskiej – istnieje on poza
czasem i poza kreowaną nocą. Jest bytem bezkształtnym i wypełnionym nicością. Nikt nie
zdoła go wyodrębnić, nic nie dookreśli jego granic. Istnieje w sferach galaktycznych i tylko

background image

wypełniający wszechświat Duch zna jego rolę i wie jaką pełni funkcję. On – Absolut, Bóg

33

jest twórcą i on wykorzystuje w procesie kształtowania istnień to, co jest do tego niezbędne.
Warta podkreślenia jest tutaj wiedza Asnyka o spiralnych formach galaktycznych i takim
właśnie charakterze wielu „bytów” kosmicznych.

34

Sonety IVIII są apoteozą ogromu i

nieprzeniknionej głębi wszechświata, są zarazem przygotowaniem do wprowadzenia tonów
indywidualnych, bliższych poecie i przeciwstawiających się epoce. Po namalowaniu
bezbrzeżnego tła, po otwarciu głębin kosmicznych, po próbie ogarnięcia tego, co
niewyobrażalne i wskazaniu, ze jest to niemożliwe - wreszcie po utwierdzeniu w przepaściach
eteru i Ducha wszechświata, daje Asnyk w sonetach kolejnych wykładnię istnienia
indywidualnego i samotnego umierania. Nie widzi (sonet IX, XII) możliwości ucieczki, nie
widzi szansy zmiany swojego położenia – nie wierzy w nieśmiertelność. Posiadł wiedzę,
która stała się jego przekleństwem i, jak zauważa Kucharski - Zdawał sobie sprawę, że jego
epoka wchodzi na drogę krzyżową, że zdążając do swego celu, depce po rzeczach drogich i
świętych, ale równocześnie rozumiał, że ona tę drogę przebyć musi, bo inaczej nie odrobi
rzeczy przespanych i zaległych. Nie mógł jej przywtórzyć sercem, a na to, by się jej
przeciwstawić lub narzucić samowładnie swój ideał, nie miał mocy, ani wewnętrznego
przeświadczenia. Doba moralnej hegemonii wielkich jednostek, godzina dziejowego
indywidualizmu, wybiła bezpowrotnie, ostać się nie mogła wobec rozwoju życia i nowoczesnej
świadomości krytycznej. Rozbieżność z dążeniem epoki stanowi podłoże, na którym urasta
jego duchowość. Czuł się zbędnym, niepotrzebnym. Stąd pochodzi zasadniczy rys jego
osobowości: poczucie osamotnienia.

35

Doskonale rozumiał, że Tylko treść, która z całością

się splata (sonet X) może ocaleć, może na ułamek sekundy przeciwstawić się nieuchronnemu
rozpadowi. W nieustannym ciągu wzrastania i obumierania, w chaosie i rozpadzie, Wciąż coś
przybywa i coś nam ucieka;/ Myśli, uczucia rodzą się i giną;/ Każdy dzień stwarza świeży
kształt człowieka,
(sonet XI). Człowiek dla Asnyka jest zatem tworem chwili, nieustannie
odnawianym i od nowa kreowanym wraz z nowym cyklem astronomicznym. Musi
uświadomić sobie swoją łączność ze wszechświatem jeśli chce w nim żyć. W sonecie
dziewiętnastym określa Asnyk dokładnie czym jest samoświadomość i wskazuje drogę dla –
podobnych jemu – bytów refleksyjnych:

Dopiero w związku z wszechświata ogromem
Człowiek granice istnienia rozszerza;
Na mocy swego z naturą przymierza
Już się nie czuje bezsilnym atomem,

Tonącym w wnętrzu nicestwa łakomem;
Lecz odzyskuje odwagę żołnierza,
Co wie, że za nim stoi armia świeża
I że świat cały jest dla niego domem.

Jako cząsteczka tej wielkiej potęgi,
Co się rozciąga w nieskończoność wszędzie...
Może ogarniać wszystkie widnokręgi,

Odczuć się w światów niewstrzymanym pędzie
I na tle czasu wijącej się wstęgi
Żyć w tem, co było, co jest i co będzie.

Taka akceptacja siebie i swojej znikomości daje szansę zobaczenia tego, co zakrywała
rozpacz, co rozmydlało poczucie osamotnienia, co ginęło pod naporem ogromu przestrzeni i
bezdennej wieczności. Dopiero wtedy staje się człowiek cząstką niewyobrażalnego bytu,
który ku czemuś podąża i ma jakiś – nieznany, ale będący przedmiotem westchnień – cel.
Rację zatem ma Szucki, gdy mówi, że W ten sposób wszechświat jako całość jest jeden,

background image

uduchowiony, zjawiska zaś, a więc i ludzie bytują w tej jedności i poza nią nie mają
samoistnego działania dla siebie, lecz są rodzajem czynności zasady, w której bytują i dla
której czynią.

36

Tak otrzymuje człowiek Asnyka możliwość bytowania w przeszłości,

teraźniejszości i przyszłości, tak oddala śmierć na bezpieczną odległość, a nawet wprzęga ją
w proces ciągłego kształtowania i podążania w dal, odwiecznego odradzania się w nowych
strukturach. To jest też podążanie w kierunku Ducha, który nie zna trwogi i nie „przeżywa”
rozterek związanych z umieraniem i rozpadem (sonet XX). Trwa i tylko obserwuje, albo
uczestniczy w metamorfozach – przygląda się:

Cząstkowym zgonom, pozornym zagładom,
Burzliwej fali ciemnemu korytu,
Lecącym w otchłań stuleci kaskadom,
Pomrokom nocy i jutrzenkom świtu.

Dla niego metamorfoza jest odbiciem istnienia i potwierdzeniem realności przebiegających
zjawisk. W łańcuchu postrzeganych przez niego zmian śmierć jest stopniem wyższego
rozwoju.
Tutaj poetyckie ego Asnyka pozostaje w największym konflikcie z hasłami epoki –
scientystycznej i dumnie patrzącej w przyszłość, pozytywnej i pozytywami żyjącej. Tu – jego
wizja przybiera postać romantycznej, albo pesymistycznej (w sensie filozoficznym) apoteozy
śmierci. Sonet następny – XXI – przynosi jeszcze jedno wyraźne uściślenie owej śmiertelnej
filozofii postępu:

W coraz to wyższe przeradza się wzory
Pył ożywiony, co w przestrzeni krąży;
Ledwie się w cieniu śmiertelnym pogrąży,
Wnet go z martwości świt rozbudzi skory.

Śmierć – to ciągłego postępu chorąży!
Który na nowe świat prowadzi tory,
Wschodzącym kiełkom usuwa zapory
I z rzeszą istot w nieskończoność dąży.

Z jego opatrznej, choć surowej łaski
Świat nie zastyga pod próchnem i pleśnią,
Ale młodości wciąż przebrzmiewa pieśnią

I w coraz nowe przystraja się blaski,
I coraz dalej mknąc na fali chyżej,
Po stopniach przemian posuwa się wyżej.

To jest zgoda na przemijanie i zgoda na metamorfozę, to jest jedna z technik odsuwania na
bok rozpaczy i przerażenia. To jest fantazja skazanego na śmierć, który zamiast czekać na
zepchnięcie w otchłań – sam w nią skacze ze „straceńczym” okrzykiem na ustach. Człowiek –
według Asnyka – musi skoczyć w otchłań, bo są już tam roje podobnych jemu bytów (sonet
XXII i XXIII) i musi wybrać śmierć, bo inaczej zwariuje, straci kontrolę nad myślami i
wtedy dopiero – najrealniej – umrze. Nie ma tutaj sensu bunt, bo będzie on równie chwilowy
jak cała egzystencja – człowiek może stać się zaporą dla odwiecznych prądów, ale przecież
ich nie powstrzyma, może ledwie na chwilę zwolni ich bieg, ale zaraz porwą go i rzucą w
otchłań (sonet XXIV). Lepiej przyjąć rolę myślącej cząsteczki, lepiej kontemplować swe
chwilowe istnienie, lepiej usunąć się w cień i stamtąd obserwować to, co widoczne, co
przesuwa się przed wzrokiem. Może dlatego – jak pisze Kucharski - W przedstawieniu świata
wewnętrznego nie spotkamy u niego wybuchowych manifestacji duszy, stanów rozżarzonych
do białości, okrzyków bólu lub dławiącego łkania, drgającej mowy, wielkiego uniesienia lub
pasji. Wyraz artystyczny jest zneutralizowany przez świadomość, nastrojony na przyciszony,

background image

molowy ton przeżycia. Wzruszenia najsilniejsze i przejmujące poszukują u niego jakby
instynktownie ciemności i nocy, ścierającej kontur obrazów i tłumiącej żywość barwy.

37

Ów

molowy ton przeżycia jest kontrastem dla gwałtownych i burzliwych reakcji zachodzących
we wszechświecie. W jaki sposób poeta mógłby wyrazić grozę i monumentalny wymiar
powstania nowej gwiazdy, śmierci galaktyki, jak zdołałby wyrazić w wierszu ową
nieskończoność zakrzywionych przestrzeni? Może jedynie dokumentować wierszem swoje
porażki i dawać wyraz zachwytowi nad tym, co przepastne i groźnie piękne. Może określać –
na jednym z poziomów – charakter swojej egzystencji i status świadomości. Tak czyni w
sonecie dwudziestym piątym:

Jako cząsteczka wszechświata myśląca,
Szukam w nim celu i o celu myślę –
Bo ten się wiąże z mem pojęciem ściśle,
Tak jak odczucie światła lub gorąca.

Znam tylko bowiem jedną z form tysiąca
Natury, w moim odbitej umyśle;
Sądzę ją z tego, co mi sama przyśle
I czem o władze mi dane potrąca.

Natura twórcza, wieczna, bezcelowa
Nie da się zmieścić w naszych pojęć ramie –
Więc wiecznym prawom, co w swem łonie chowa,

I konieczności, co nas wszystkich łamie,
Ludzkiej dążności narzucamy znamię,
Na ludzki język tłumacząc jej słowa.

Poeta ma też świadomość tego, że język ma swoje ograniczenia i nigdy nie zdoła precyzyjnie
określić głębi przepaści, głębi ciemności. Nie mając odpowiednich „przyrządów” poeta nie
potrafi znaleźć punktu zaczepienia – sytuacja egzystencjalna bohatera lirycznego sonetów
wydaje się bardzo trudna. Nie tylko nie potrafi on owej głębi zdefiniować (stąd mnogość
synonimów kontekstowych), ale nie jest też jej w stanie ogarnąć żadnym z narzędzi
poznawczych (zawodzi tu wzrok, słuch, dotyk), bo głębia nie ma granic i jest niezmierzalna.

38

Najboleśniejszym tonem w sonetach Asnyka jest właśnie owo uświadomienie sobie
niemożności. Akceptacja ułomności zmysłów i ułomnego postrzegania struktur
pankosmicznych. To jest tragizm eschatologii zaakceptowanej, tragizm kresu
uświadomionego i wkomponowanego w całość obrazu egzystencji.

Sonet dwudziesty szósty przynosi apoteozę materii kosmicznej i wskazanie, że

kosmos przenika nawet najdrobniejszą cząstkę przestrzeni – niby promieniowanie reliktowe
dobiega do każdego miejsca we wszechświecie i niesie informację o pierwszym wybuchu, o
rozżarzeniu, które było u początku wszystkich rzeczy:

Pierwotną białość słonecznych promieni
Ziemski widnokrąg rozszczepia i łamie
Na chmurach, w tęczy różnobarwnej bramie –
I fala światła inaczej się mieni

W błękitach morza, w żywej łąk zieleni,
W złocistych łanach i zórz krwawej plamie...
I każdy z kwiatów innej barwy znamię
W grze malowniczych odbija odcieni.

Podobnie światło prawdy w ziemskiej sferze,
Przez mgły spływając, w tęczę się rozwionie,

background image

Gdy ludzkim duszom niesie blaski świeże;

Każda z nich w siebie inne barwy chłonie,
Każda za całość jedną cząstkę bierze:
Tę, którą sama w swem odbija łonie.

Zdumiewająca jest tutaj owa zgodność metaforyki i symboliki Asnyka z później
sformułowaną teorią wielkiego wybuchu (big bangu) i zdumiewająca jest przenikliwość poety
w poszukiwaniu odpowiedzi na temat pierwszej przyczyny, pierwszego stworzenia. Rację ma
zatem Szucki, gdy mówi, że Kosmogonia u niego, aczkolwiek krótko i niejasno
naszkicowana, jest punktem wyjścia jego rozmyślań metafizycznych. W niej tkwi jądro i klucz
do zrozumienia jego metafizyki, dla której znowu punktem wyjścia jest początek wszechświata
– kosmosu i życia organizmów (...).

39

Porównane do światła – owo promieniowanie reliktowe

zdaje się rozszczepiać przechodząc przez ziemski widnokrąg. Tak samo jest z każdą prawdą,
która napotykając na kłamstwo i zamglenie, nieoczekiwanie „rozwija się w tęczę”. Tak jest
też z poznaniem, które nigdy nie jest skupioną wiązką, a raczej jest efektem rozszczepienia.
Tego rodzaju wiedza i taka metaforyka wskazywać mogą, iż pesymizm tutaj triumfuje, a
poeta nadludzkim wysiłkiem stara się powołać do życia nowe światy i pragnie znaleźć
wytłumaczenie dla praw, które odkrywa, dla praw, których nie może pojąć. Właśnie – jak
wskazuje Markiewicz - Największy wysiłek widać w sonetach kosmogonicznych, gdzie autor
starał się zasugerować niewyobrażalną ideę nieskończonej i nieuformowanej jeszcze materii.

4

0

Wysiłek jednakże nie jest równoważny z wygraną – raczej potęguje tony pesymistyczne. Im

jest większy, tym rozleglej odsłania ograniczenia ludzkiej percepcji. Widać to w rozbłyskach
gwiazd i u końca wyraźnego cyklu, u końca roku, u końca życia, u końca epoki (sonet
XXVII

).

Dramat polega też jednak i na tym, że śmierć generuje nowe istnienia i nowe byty

wydobywa z nicości (sonet XXVIII) – jest straszliwą bramą nowego istnienia, której nie
przejdzie ten, kto nie popełni dobrowolnego samobójstwa ducha (sonet XXIX). Tylko tacy
przewodnicy, tylko duchowi samobójcy wkroczą w nowe stulecie i nowe milenium, tylko tacy
dobrowolni wygnańcy odnajdą sens w bezsensie – tylko oni.

Sonet trzydziesty jest zwieńczeniem całego cyklu i jakby jeszcze jednym

streszczeniem wiedzy o wszechświecie i filozofii egzystencji w nim:

Taka jak byłaś – nie wstaniesz z mogiły!
Nie wrócisz na świat w dawnej swojej krasie;
Musisz porzucić kształt przeszłości zgniły,
Na którym teraz robactwo się pasie;

Musisz zatracić niejeden rys miły
I wdzięk w dawniejszym uwielbiany czasie...
Lecz nową postać wziąć i nowe siły
I nowych wieków oręż mieć w zapasie.

Grób cię nie odda światu – widomem bladem,
Z mogilnej pleśni i zgnilizny plamą,
Do wnętrza śmierci przesiąknięte jadem...

Lecz, przystrojona w królewski diadem,
Musisz do życia wkroczyć życia bramą,
Musisz być inną, choć będziesz tą samą!

Odwieczna metamorfoza przebiega od energii pulsującej w żywej komórce do energii
rozsadzającej gwiazdy supernowe. To jest droga, którą przeszła każda ludzka cząstka i którą
każda taka cząstka przejdzie jeszcze miliony razy. Śmierć i rozpad jest tutaj punktem, w

background image

którym graniczy istnienie i nieistnienie, punktem – w którym rodzi się nowy kształt, nowa
rzeczywistość kosmiczna. Musimy umrzeć, żeby z naszych komórek, żeby z pierwiastków
współtworzących nasze organizmy, powstać mogły nowe, bardziej złożone struktury.
Stanowimy element wszechświata, jego budulec i – niczym oceaniczne korale – naszą
śmiercią przyczyniamy się do powstania nowej „rafy”, nowego „lądu”.

3.

Wszechświat i śmierć są największymi tajemnicami, z jakimi dane jest zetknąć się

człowiekowi. Adam Asnyk ambitnie wyszedł naprzeciw tym wyzwaniom i śmiało wpatrywał
się w ciemność, odważnie formułował sądy na temat tego co nieprzeniknione i niezgłębione.
Szedł pod prąd dziejów i buntował się przeciwko ograniczeniom ludzkiej percepcji. Chciał
stworzyć cykl, w którym odnalazłby siebie i byt całej ludzkości, odbity w czarnym lustrze
kosmosu, niknący w wiecznej ciemności. Osiągnął zadziwiająco wiele i niewiele zarazem, bo
przy tego rodzaju przedsięwzięciach zawsze istnieje ryzyko śmieszności i ryzyko spłycenia.
Poezja inaczej niż nauka rozkłada akcenty i pozwala podążać za intuicją, za ledwie
uchwytnym impulsem, za pogłosem z wnętrza wszechświata i wnętrza świadomości.
Znajdziemy zatem w tych sonetach wiele nieomal odkrywczych prawd i wiele –
zdumiewających u takiego mistrza – przeniesień akcentów na sprawy bliższe życiu i bliższe
centralnym obsesjom epoki. Obok dumnego wpatrzenia we wszechświat mamy tutaj zatem
sporo psychologizowania, sporo sądów z zakresu wiedzy o ludzkich zachowaniach. Pojawiają
się też tony patriotyczne, choć jakby ledwie zaznaczone, jakby wprowadzone pod wpływem
nakazu chwili, pod wpływem nagłego impulsu. I jakkolwiek by nie oceniać tego cyklu, jest to
pierwsze tak wyraziste w poezji polskiej ukazanie wszechświata i zarazem próba odtworzenia
w wierszu jego modelu.

Jaki zatem jest ów wszechświat w sonetach pt. Nad głębiami Adama Asnyka?

Pokuśmy się o próbę podsumowania. A zatem, jest on strukturą otwartą i zamkniętą zarazem.
Jest głębią i płytkością, choć wyraźna jest w nim pionowa oś symetrii. Jak zauważa
Magdalena Danilewiczowa - Tytuł cyklu Asnyka sugeruje, że model układu wszechświata
został tu ukierunkowany pionowo, a jego najistotniejszą opozycją jest przeciwstawienie
głęboki-płytki. „Głębie” i „płycizny”, które znajdują różny wyraz w płaszczyźnie leksykalnej i
frazeologicznej tekstu, stanowią pojęcia-klucze tych sonetów.

41

Takich pojęć-kluczy jest

oczywiście więcej i stanowią one jakby poszczególne przestrzenie oświetlone. Bo
wszechświat Asnyka jest nieograniczoną ciemnością, gdzieniegdzie tylko rozświetlającą się w
chwili kosmogonicznej, chwili lokalnego stworzenia, albo – lokalnej śmierci, nieuchronnego
rozpadu. Takie rozświetlanie przypomina o złudności kosmicznej perspektywy i rodzi
napięcia, przenosi poznanie na niemożliwy poziom percepcji. Trudno byłoby wskazać w tych
sonetach konkretnego człowieka – raczej znajdziemy w nich pozbawiony cech ludzkich byt,
„coś” co z człowieka pozostało po przejściu szlaku egzystencji, coś, co jeszcze stanowi o jego
indywidualnym wymiarze, a jednocześnie „coś”, co przygotowuje go do drogi ostatecznej.
I pierwszej zarazem, i nowej zarazem. Ciemność rozprzestrzenia się w górę i w dół, w bok i w
stronę przeciwną – ciemność jest głębią nie mającą dna, gdzieś tam w odległych
przestrzeniach galaktycznych zakrzywiającą się, skręcającą się w spiralę czującego i
świadomego samego siebie bytu.

Z konieczności i z powodu ułomności ludzkiego „aparatu percepcyjnego” porównuje

Asnyk wszechświat do oceanu i jednocześnie wskazuje na falowy charakter zmian w nim
zachodzących. Tak jak we współczesnej fizyce, fala jest dla Asnyka formą, której nie można
przypisać masy i przyspieszenia. Fala jest niezwykle „poetycka” i adekwatna w opisie zjawisk
kosmicznych , ponieważ może istnieć bez ruchu materii.

42

Jak wiadomo fale rządzą się

background image

swoimi prawami i niezależnie od tego co przyczyniło się do ich powstania – istnieją na wiele
sposobów. Wszechświat w tych sonetach faluje i stale zmienia się z powodu owego falowania
– wciąż ku jakiemuś „brzegowi” podąża, stale niesie jakieś informacje, treści, znaczenia w
inne obszary. Choć Asnyk nie mógł znać tego prawa, w jego „poetyckim wszechświecie”
obowiązuje prawo wzrostu entropii. Kreowany układ stale obniża swoją wartość energetyczną
i stale podąża ku uporządkowanym, wyższym formom energii.

43

Człowiek, a właściwie już

pierwiastki, które go współtworzyły, podlega tym samym regułom i nie może się przeciwko
nim buntować, bo owa niezgoda przypominałaby bunt istoty, która chce żyć, a która nie chce,
żeby w jej ciele płynęła krew.

Wszechświat Asnyka jest wypełniony Duchem i samoświadomy. Jakby kontroluje

przez cały czas zjawiska w nim zachodzące. Niczym hinduska bogini Maja, dba też o to, żeby
stale przed oczyma człowieka zalegała zasłona odwiecznej tajemnicy. On żyje i niczym
przeogromny, poczęty przed milionami lat organizm, zmierza od punktu zero do punktu
końcowego, od pierwszej przyczyny do przyczyny ostatecznej, od niewyobrażalnych
temperatur i niewyobrażalnego ciśnienia – do zimna i rozprzężenia. A przy tym – z
perspektywy oglądającego go człowieka drugiej połowy dziewiętnastego stulecia - nie ma
początku i nie ma końca. Jest metamorfozą i jedyną odpowiedzią człowieka na ową
nieustającą przemianę, może być metamorfoza jego świadomości. Zaakceptowanie roli
cząstki, której miejsce zostało z góry założone i zaprogramowane – cząstki myślącej, ale
swoim myśleniem nie mogącej wyjść poza zakodowany w genach i w komórkach schemat.
Zasługą i znaczącym osiągnięciem Adama Asnyka było udokumentowanie w cyklu sonetów
pt. Nad głębiami owej wszechpotężnej i wszechogarniającej przestwór metamorfozy.

Przypisy:

background image

1

1

Istotę tego rozdwojenia wskazuje S. Tarnowski: Taki smutny, taki zniechęcony, tak nie dowierzający sobie,

tak niespokojnie oglądający się za czymś, na czym mógłby oprzeć jakąś ufność, jakąś otuchę, a nie znajdujący
tego ani w sobie, ani w otaczających przyjaciołach czy przeciwnikach (...).
[w:] S. Tarnowski, „Poezje” przez
El...y
[w:] O literaturze polskiej XIX wieku, wyb. i oprac. H. Markiewicz, Warszawa 1977, s.648.

2

2

S. Tarnowski, ibidem, s. 641.

3

3

E. Kucharski, Twórczość liryczna Asnyka [w:] Między teorią a historią literatury, wyb. i oprac.

A. Hutnikiewicz, Warszawa 1986, s. 589.

4

4

H. Sienkiewicz, cyt. za: Z. Przybyła, Asnyk po stu latach [w:] Asnyk i Konopnicka, Częstochowa 1997, s. 11.

5

5

P. Chmielowski, cyt. za: Z. Przybyła, ibidem, s. 12.

6

6

K. Przerwa-Tetmajer, cyt za: Z. Przybyła, ibidem.

7

7

Z. Przybyła, ibidem.

8

8

E. Kucharski, op. cit, s. 587-588.

9

9

H. Markiewicz, Pozytywizm, Warszawa 1999, s. 287.

1

0

H. Markiewicz, ibidem, s. 288.

1

1

Por. H. Szucki, Poeci moniści. Rzecz o Asnyku i Młodej Polsce, Lwów 1935.

1

2

E. Kucharski, op. cit., s. 575.

1

3

A. Baczewski, Poezja Adama Asnyka, Rzeszów 1991, s. 192.

1

4

Z. Mocarska-Tycowa, Wybory i konieczności. Poezja Asnyka wobec gustów estetycznych i najważniejszych

pytań swoich czasów, Toruń 1990, s. 178.

1

5

Ibidem s. 179.

1

6

Ibidem, s. 180.

1

7

Ibidem, s. 184.

1

8

M. Szypowska, Asnyk znany i nieznany, Warszawa 1971, s. 722.

1

9

H. Szucki, op. cit., s. 29.

2

0

Z. Mocarska-Tycowa, op. cit., s. 172.

2

1

H. Szucki, op. cit., s. 34.

2

2

E. Kucharski, op. cit., s. 578.

2

3

Por. H. von Ditfurth,

Dzieci wszechświata, przeł. A. D. Tauszyńska, Warszawa 1981; tegoż, Na początku był

wodór, przeł. A. D. Tauszyńska, Warszawa 1978; tegoż, Duch nie spadł z nieba, przeł. A. D. Tauszyńska,

Warszawa 1979; tegoż, Nie tylko z tego świata jesteśmy, przeł. A. D. Tauszyńska, Warszawa 1985.

2

4

Por. A. Baczewski: op. cit., s. 192.

2

5

H. Schipper tak objaśnia rodowód hinduskiej bogini: Maja, bóstwo hinduskie, symbol złudy w naszym

poznaniu, przedstawiana pod postacią kobiety okrytej zasłoną. [w:] A. Asnyk, Pisma, t. II, Warszawa 1939, s.

351; Warto też tutaj zacytować starą mądrość wskazaną przez Schopenhauera: To Maja, zasłona ułudy, która
przesłania oczy śmiertelnikom i zmusza ich, by widzieli świat, o którym nie można rzec ani, że jest, ani, że go
nie ma, bo jest jak sen, jak odblask słońca w piasku, w którym wędrowiec z daleka dostrzega wodę, albo jak
rzucona linia, w której widzi węża.
[w:] Świat jakowola i przedstawienie, przeł. J. Garewicz, Warszawa 1994, s.
37. Por też, ibidem, s. 51, 391, 435, 500, 552, 563, 571, 600, 630, 632, 742.

2

6

E. Kucharski, op. cit., s. 576; Na spirytualistyczny charakter metafizyki Asnyka wskazuje także

H. Markiewicz: Nad tym zespołem idei etyczno-społecznych i narodowych nadbudował Asnyk
sweprzeświadczenia filozoficzne. Poznanie ludzkie określił jako względne, antropomorfizujące i ograniczone
do zjawiskowej powierzchni rzeczywistości. Ontologia poety nosi charakter spirytualistyczny (...).
Rzeczywistość ma charakter deterministyczny, podległa jest prawom „niezłomnym”, ale ukierunkowanym w
stronę ideałów dobra i harmonii (...).
H. Markiewicz, op. cit., s. 287.

2

7

E. Kucharski, op. cit., Warszawa 1986, s. 577.

2

8

H. Szucki, op. cit., s. 29.

2

9

J. Z Jakubowski, „Ta łza, co z oczu twoich spływa...” (O poezji Adama Asnyka) [w:] Trwałe przymierza,

wyb. i oprac. J. Jakubowska, Warszawa 1988, s. 418.

3

0

Por. A. Baczewski, op. cit., s. 181; Na korespondencję z poglądami ontologicznymi i epistemologicznymi

Kanta wskazuje też Julian Krzyżanowski: Cykl ten, zaczęty rozważaniami laicko metafizycznymi na temat

kosmosu, opartymi nie na fantazji poetycmkiej, lecz na poglądach, które nauka opatruje nazwiskami Kanta i
Laplace’a – rozważaniami odwołującymi się do Kantowskiej teorii poznania – kładzie nacisk na ewolucjonizm
przyrodniczy, którego zasady Asnyk przenosi na życie zbiorowe ludzkości. Walka o byt występuje tam nie jako
prawo pięści, lecdz jako wzajemna współzależność i współpraca jednostek i gromad ludzkich (...). Śmierć
biologiczną rozumie on nie jako zagładę, lecz jako przejście od jednego stadium rozwojowego do innego,
wyższego, zagładzie bowiem podlega to tylko, co jest przejawem zła i czego pokolenia dalsze do skarbnicy
wspólnego dorobku przejąć nie będą mogły.
[w:] J. Krzyżanowski, Dzieje literatury polskiej, Warszawa 1982,
s. 453.

3

1

Z. Mocarska-Tycowa, op. cit., Toruń 1990, s. 175-176.

3

2

H. Szucki, Sonety „Nad głębiami” na tle filozofii XIX wieku, „Pamiętnik Literacki” 1927, z. 3-4, s. 312.

3

3

Por. co na ten temat mówi Baczewski: Do zasad ontologii i kosmologii, które zawarł poeta w „Nad głębiami”,

background image

wprowadził pojęcie, a właściwie istotę, Ducha wszechświata jako siły twórczej i wszystko ożywiającej. Duch

ów jawi się w Nad głębiami jako Absolut, przyjmuje bowiem atrybuty boskie, jest – według Asnyka – Bogiem.
[w:] A. Baczewski, op. cit., s. 185.

34

Podobnie rzecz się ma w pięknym liryku pt. „Mgławice”: Rozsiane w światów przestrzeni, / Kosmiczne

spływają mgły,/ W smugi przejrzystych pierścieni,/ W obłoczek wiążą się mdły./ Pośród gwiaździstych łabędzi,/

Gwiaździstych wężów i lir,/ Moc wieczna w przyszłość je pędzi,/ W powszechny wprowadza wir./ Świetlanym
zwojem się wznosi/ Tych nikłych cząstek rój.../ Szukają wspólnej swej osi,/ By obrót rozpocząć swój./ I tak się
męczą i chwieją,/ I lotny skupiają pył,/ by zbić się z czasów koleją/ W szeregi ognistych brył./ Przez długie
męczą się wieki,/ Chcąc zdobyć wewnętrzny ład –/ Dzień jeszcze bardzo daleki,/ Gdy nowy z nich wyjdzie
świat./ Lecz będą kolebka jasną/ Nowych żywotów i sił,/ Gdy nasze słońca pogasną,/ W kosmiczny zetrą się
pył.

3

5

E. Kucharski, op. cit., s. 565-566.

3

6

H. Szucki, Poeci moniści..., s. 31.

3

7

E. Kucharski, op. cit., s. 589-590.

3

8

M. Danielewiczowa, O przestrzeni artystycznej w sonetach „Nad głębiami”, „Pamiętnik Literacki” 1987,

z. 4, s. 173.

3

9

H. Szucki, Sonety „Nad głębiami”..., s. 315.

4

0

H. Markiewicz, op. cit., s. 288.

4

1

M. Danilewiczowa, op. cit., s. 170-171.

4

2

Por. R. H. March, Fizyka dla poetów, przeł. M. Kubiak i K. Stępień, Warszawa 1974, s. 157.

4

3

O entropii we wszechświecie - por. R. K. Bałandin, Czas, Ziemia, mózg, przeł. R. Zawadzki, Warszawa 1976,

s. 258.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
choroby tarczycy w okresie prze Nieznany
PI 2 Liderzy innowacyjnych prze Nieznany
badanie jako ci m ki i jej prze Nieznany (2)
LEP 2004 2007 LEPETYTORIUM PRZE Nieznany
Cechowanie, pakowanie oraz prze Nieznany
20 Ksztaltowanie wizerunku prze Nieznany (2)
18 Stosowanie form ochrony prze Nieznany
10 Planowanie i kontrola w prze Nieznany (2)
Elipsoida linia geodezyjna prze Nieznany
O przyjazni w powietrznych prze Nieznany
18 04 2013 ZAPALENIE ostre prze Nieznany (2)
21 Metafora i symbolid 29026 Nieznany (2)
Metafora s 8 id 293702 Nieznany
choroby tarczycy w okresie prze Nieznany

więcej podobnych podstron