Do Lusi Zacharskiej
str.79
Lusieńko – wybacz, jam tutaj nie winien.
Bo to co czynię, nie ja to czynię.
Miałem ja napisać jakiś wiersz do Ciebie.
Jak do jasnej gwiazdki która lśni na niebie.
Tymczasem zły chochlik wciąż mi podpowiada.
Jakieś wieści niedobre. Na mym biurku siada.
I palcem wskazuje na wiersz rozpoczęty.
Mówiąc: „Pisz, pisz zaraz, bo będziesz przeklęty.
I w ucho mi szepce i pięścią mi grozi.
I wciska mi w oczy rogaty łeb kozi.
I krzyczy ochryple, wszystko masz na dłoni.
Ty – na nią napisz ale nie pisz do niej.
Co piórem pociągnę nie chce wyjść litera.
A chochlik się złości i mówi: „cholera”.
„Będziesz to pisał co Ci podyktuję”.
„Albo Cię rapirem jak szpilką przekłuję”.
I rękę mą drżącą chwyta w swoje szpony.
I pisze mazakiem przedziwne androny.
Ja głowę odwracam i oczy zamykam.
On kropkę postawił i nagle mi znika.
Spojrzałem na papier, zdrętwiałem i czytam.
„Warta jest grzechu ta Lusia kobieta”.
Napisał bym ja też żeby nie te zadry.
Lecz zmilczę to Lusia – to są przecież kadry.