Księżyc w Nowiu oczami Jacoba- rozdiał 2, dodane, ff, KSIĘŻYC W NOWIE OCZAMI JACOBA


2.Zmiany

Obudziłem się z uczuciem, że jeszcze nigdy w życiu nie czułem się tak szczęśliwy. Początkowo nie wiedziałem czemu zawdzięczam ten stan, ale w miarę jak przytomniałem wszystko układało się w spójną całość. Usmiechając się przypomniałem sobie wydarzenia wczorajszego dnia. Wizyta Belli strasznie mnie ucieszyła! Nie mogłem się już doczekać kolejnych odwiedzin tej niesamowitej dziewczyny. Słońce zaczęło powoli przedzierać się przez gałęzie drzew rosnących niedaleko mojego pokoju. Słyszałem już pierwsze odgłosy dzieci uciekających przed falami na plaży nr.1. Przeciągnąłem się w łóżku z głośnym ziewnięciem i zacząłem wstawać.Nie ma co się wylegiwać, Bella niedługo przyjedzie. Zerwałęm się prędko z łóżka na tą optymistyczną wizję i pobiegłem do szafy skombinować jakieś ciuchy.Kiedy już zwarty i gotowy przygotowywałem sobie i Billy'emu śniadanie ten wjechał przez próg kuchni z dziwną miną. Cholera,co znowu!

-Co masz zamiar dzisiaj robić-spytał się niby to od niechcenia, sięgając po talerz ze śniadaniem

-Bo pomyślałem sobie-dodał nie czekając na moją odpowiedź- że pojedziesz ze mną do Charliego. Jest bardzo fajny mecz w telewizji. No nie daj się prosić-ostatnie słowa wyrzekł niemal błagalnie. Odbija staremu. Pokręciłęm głową i dodałem wesoło

-Nie ma mowy, umówiłem się z Bellą. Przyjedzie do nas-rzekłem pusząc się niczym paw. Na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju paniki, ale szybko to zamaskował odwracając wzrok

-No trudno, ale pamiętaj nie.-Wiem, Wiem !-prawie krzyknąłem waląc pięścią w stół.

-Billy naprawde nie wiem co się z tobą dzieje?!O co ci chodzi?!-ojciec zmieszał się trochę, ale w tej chwili zatrąbił na podjeździe samochód Harry'ego, który miał przyjechać po niego.

-Baw się dobrze-mruknąłem na odchodne. Ojciec odczekał chwilę, po czym z westchnieniem oddalił się na wózku. Denerwowało mnie już jego zachowanie więc odetchnąłem z ulgą kiedy nie było go w pobliżu. Nie miałem ochoty głowić się nad jego dziwactwem, bo zaraz potem usłyszałem ryk znajomej furgonetki. Nareszcie Bella!- chciałem krzyknąć. Najukochańsza osoba pod słońcem. Wydawała mi się taka mała i bezbronna w wichurze , która rozszalała się na dworze. Chciałem otoczyć ją swoją opieką, zakryć własnym ciałem przed wszystkim złym. Ach, Gdyby ona też tego pragnęła równie mocno jak ja byłbym największym szczęściarzem na świecie! Wybiegłem w podskokach z domu łapiąc przy okazji kurtkę i listę zakupów.

-Hej Bells-wrzasnąłem ledwo przekrzykując nawałnicę. Podniosła głowę zwracając ku mnie oczy. Jakież było moje zdumienie i radość kiedy mimo szalejącej burzy zdołałem zobaczyć jak jej oczy rozbłysły i nie gasły przez długi czas. Roześmiała się jakby moja obecność dawała jej ulgę.

-Cześć Jacke!Masz wszystko?-zapytała

-No jasne. Najpierw jedziemy na wysypisko. Można tam znaleźć kupe niezłych rzeczy-powiedziałem z uśmiechem idąc w stronę jej furgonetki i lekko ciągnąc ją za sobą.

Cały dzień spędziliśmy wesoło. Nadawałem oczywiście przez cały czas nie dając Belli dojść do głosu ale wydawało mi się , że jej to nie przeszkadza ,a nóż nawet odpowiada. Tylko jeden moment nie podobał mi się. Jechaliśmy właśnie do Port Angeles po potrzebne części kiedy spytałem się Belli czy jutro też do mnie przyjedzie.

-No oczywieście- niemal wykrzyknęła co spowodowało , że moje serce rozdęło się jak balon ze szczęścia.

-Licząc na to, że spotkasz Quil'a?- zażartowałem

-Kurczę wydało się- oboje wybuchliśmy śmiechem.

-Wydaję mi się, że mu się spodobałaś.-powiedziałem raptownie smutniejąc. A co jeżeli on też jej się podoba? A co jeżeli chce z nim być? Cholera, nie powinienem był tego mówić!

Bella zaśmiała się krótko i w jej oczach zamigotały znajome mi iskierki.

-Jest dla mnie odrobinę za młody- powiedziała nie świadoma tego, że wbija mi nóż w serce.

- Może i tak ale dziewczyny szybciej dojrzewają psychicznie ;P. Zacząłem się z nią lekko droczyć.

-Niech ci będzie, ale tobie powinno się odjąć ze dwa lata za to , że jesteś strasznie niska jak na swój wiek. Udała nadąsaną.

-Ach tak? To tobie powinoo się odjąć ze trzy za to, że...-Spieraliśmy się ze sobą w ten sposób przez całą drogę, na zmianę odejmując i dodając sobie nawzajem lat.

Wracałem z Bellą znajomą drogą w La Push do domu. Zerkałem na nią ukradkiem. Siedziała rozmarzona wpatrując się niewidocznym wzrokim w zachodzące słońce. Włosy Belli falowały od morskiej bryzy lecącej z nad morza. Wyglądała tak..cudownie. Wydałem z siebie mimowolne westchnięcie. Spojrzała na mnie pytająco , ale ja pokręciłęm głową zawstydzony i znów wpatrywałem się w jezdnię. Ach jak marzyłem o tej dziewczynie siedzącej tóż obok mnie. Westchnąłem jeszcze raz. Ulżyło mi wiedząc , że nie czuje ona nic do Quil'a , ale z drugiej strony do mnie prawdopodobnie też nic nie czuła. Chciałem, żeby było inaczej.. Nawet nie zauważyłem ,kiedy wjechaliśmy na podjazd domu. Swiatło na ganku było zgaszone, więc Billego jeszcze nie było w domu. Z pomocą Belli wziąłem wszystkie części i zaniosłem do garażu. Zapaliłem światło i od razu zabrałem się do roboty prowadząc przy okazji pogawędkę z Bellą. Miałem zamiar dokończyć motory jak najszybciej żeby tylko ją uszczęśliwić, choć prawdę mówiąc zdziwiło mnie to, że chciała nauczyć się jeździć na czymś takim. Znałem na tyle Bellę, że wiedziałem iż była cicha i troche niezdarna oraz oczywiście bardzo nieśmiała. Nie pasowała do niej za grosz ta niebezpieczna maszyna. Moje rozmyślenia przerwał głos komentanta Swana!

-Bells?!- Dziewczyna zerwała się z przerażeniem wpatrując się z motory. Wiedziałem co myślała. Nie chciała, aby Charlie dowiedział się o jej nowym hobby. Uśmiechnąłem się do niej z pogodną miną.

-Nikt ich nie zobaczy-zapewniłem-Jeszcze dzisiaj tu wrócę.

-Okej-powiedziała z ulgą w głosie. Zgasiłem światło co lekko ją zdezorientowało. Z radością skorzystałem z jej chwilowej neuwagi i złapałem ją za rękę. Stłumiłem westchnienie. Jej dłoń była chłodna i w moim uścisku wydawała się bardzo krcha. Była też gładka jak jedwab z kilkoma wyjątkami gdzie prawdopodobnie widniały dowody jej niezdarstwa. Idąc do Charlie'ego co chwila na siebie wpadaliśmy co wywoływało u nas ataki chichotów. W końcu doszliśmy do obu panów- Charlie'ego i Billy'ego- i powiedzieliśmy zgodnie;

-Cześć tato- wywołało to u nas kolejny śmiech. Popatrzyłem na Billy'ego. Jego mina zbiła mnie z pantałyku. Był dziwnie niezdecydowany i zmartwiony, ale zarazem uszczęliwiony. Cóż niedługo muszę zastanowić się co sądzić o jego zachowaniu, ale narazie nie teraz.

-Przyjedziesz jutro Bello?- zapytałem . Pokręciła smutnie głową. Musiałem mieć okropną minę, bo zaraz szybko dodała;

-Jutro nie, bo pracuje ale pojutrze na pewno będę.-Usmiechnęła się rozbrajająco. Kurczę , ta dziewczyna to istny anioł!

-Dobra-też się uśmiechnąłem- To do zobaczenia- powiedziałem uwalniając niechętnie jej dłoń z mojego uścisku.

-Cześć Charlie-powiedziałęm policjantowi, ale on zdawał się tego nie słyszeć. Wpatrywał się zaskoczony w córkę. Nic dziwnego. Wyglądał zupełnie inaczej niż ostatnio przyzwyczaił się ją oglądać. Patrzyłem jak Bella razem z Charlie'em odjeżdża i jak macha mi na pożegnanie. Też jej odmachałem szeroko się uśmiechając. Billy chrząknął, gwałtownie wyrywając mnie ze świata , w którym byłem tylko ja i ona.

-Sam wpadnie dzisiaj do nas na kolacje-powiedział. Sam Ulay? A on tu po co?. Nie lubie tego gościa. Działa mi na nerwy. Na początku było okej. Ale teraz ,cholera, facet otwarcie sie na mnie gapi. Nie wiem co mu obija! Ba, nie wiem co im obu odbija!

Zgodnie z tym co powiedział Billy, Sam zapukał do domu kiedy ledwo co udało nam się przygotować tradycyjne spaghetti. Otworzyłem drzwi. Sam uśmiechnął się do mnie, ale w jego czarnych oczach nie było śmiechu. Były takie same jak Billy'ego- niezdecydowane, zatroskane. Odwzajamniłem uśmiech wpuszczając gościa do środka.

-Zapraszam- powiedziałem mając nadzieję , że zabrzmiało to szczerze.

-Dzięki- rzekł idąc do naszej kuchni. Już miałem zamiar skierować się do garażu , kiedy Billy mnie uprzedził.

-Hej Jacke! Chodź tu z nami posiedź chwilę

-Po co? - spytałem dośc niegrzecznie. Nic dziwnego. Zawsze jak przychodził Sam czy Harry albo Jared z Paul'em kazali mi wynosić się z kuchni.

-Pogadaj trochę z nami- dodał Sam z uśmiechem. Pomaszerowałem do kuchni podejrzliwie zerkając na obu mężczyzn.

-No opowiadaj, co tam u ciebie?- zapytał Sam.

-Nic szczególnego- wymamrotałem zastanawiając się co skłoniło Sama i Billy'ego do przeprowadzenia ze mną rozmowy.

-Co dziś porabiałeś?- Billy się nie poddawał.

-Głównie to siedziałem w domu z Bellą- to ostatnie słowo wymówiłem z nabożną czcią. Tak, Bella była dla mnie bożkiem , który chciałem czcić. Billy chrząknął świadomy mojego stanu.

-Taak? Chyba cię polubiła.-powiedzał, a Sam przytaknął.

-A nawet jeśli to co? -Warknąłem

-Nic nic, poprostu jestem ciekaw czy ty też ją lubisz , tak wiesz?- chyba celem tej jego gadki było rozzłoszcenie mnie, co w zupełności mu się udało. Razem z Samem patrzył na mnie wyczekująco. Wszystko we mnie kipiało od ich natarczywych spojrzeń i pytań. Co ich to do cholery obchodziło?! Byłem na nich zły jak cholera! Ale był to inny gniew niż dotychczas się we mnie pojawiał. Był stokroć silniejszy, sam nie wiem dlaczego. Do tego poczułem w sobie jakieś źródło mocy. Kurde, wariuję-pomyślałem. Postanowiłem się uspokoić i choć raz zastosować się do rady Billy'ego abym się nie denerwował. Odetchnąłem raz, drugi i pomyślałem o Belli. Ta myśl miała taką moc , że uspokoiłem się bez trudu. Patrzyłem jeszcze jakiś czas spode łba na tatę i Sama , a potem wymaszerowałem z kuchni rzucjąc lakonicznie;

-Idę sobie!- zdążyłem jeszcze usłyszeć podniecone szepty Ulay'a i Billy'ego oraz nerwowe ,, Niesamowite!''. Trzasnąłem z hukiem dzrzwiami kierując się w stronę garażu. Zaczęło mżyć , więc zarzuciłem kaptur i podbiegłem to miejsca gdzie zostawiliśmy z Belą motory. Nie mam pojęcia co w nich wstąpiło. Albo oszaleli albo coś przede mną ukrywają. Siedząc w garażu usłyszałem jak frontowe drzwi się otwierają i Sam mówi na pożegnanie Billy'emu;

-Do zobaczenia. Ach i oczywiście przekaże Jared'owi i Paul'owi. Och...No tak i Embry'emu. Trzeba się za niego już zabrać. Cześć Billy!

-Do widzenia Sam'ie.- Zamarłem. Co oni mówili? Co miał Sam przekazać chłopakom? I co do tego Billy'emu i Embry'emu? Zadrżałem i to nie z powodu niskiej temperatury. Mój przyjaciel kolegą Sama? Nie, to nie możliwe. Musiałem się przesłyszeć. Embry nie znosił Sama! Doskonale pamiętam co kiedyś mi mówił. To było wtedy gdy Sam poszedł do sklepu z jego „paczką” i Embry drażnił się z Paul'em. Wkurzył się wtedy nieźle,a Sam ,, powstrzymał'' go przed rzuceniem się na nas! Embry śmiał się z niego , ale myślę , że w głebi ducha przeraziło go jego zachowanie. Od tamtej pory nienawidzi Sam'a za to , że manipuluje innymi. Mówił mi ,, Prędzej zaprzyjaźnił bym się Leah niż był kumplem Sama”. Tak, to musiała być pomyłka. A jeśli nie? Co ten Ulay kombinuje? Lepiej zadzwonie jutro do Embry'ego i ostrzegę go.

Ziewnąłemi przeciągnąłem się. Kurcze, nieźle się zasiedziałem. Na dworze panował już mrok, a mżawka przeszła w burzę. Jutro popracuję nad motorami. Wstałem z podłogi i ruszyłem w stronę domu...



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Księżyc w Nowiu oczami Jacoba- rozdiał 1, dodane, ff, KSIĘŻYC W NOWIE OCZAMI JACOBA
Księżyc w nowiu oczami Jacoba- rozdział 6, dodane, ff, KSIĘŻYC W NOWIE OCZAMI JACOBA
Księżyc w nowiu oczami Jacoba rozdział 5, dodane, ff, KSIĘŻYC W NOWIE OCZAMI JACOBA
Księżyc w nowiu oczami Jacoba- rozdział 3, dodane, ff, KSIĘŻYC W NOWIE OCZAMI JACOBA
Księżyc w nowiu oczami Jacoba rozdział 4, dodane, ff, KSIĘŻYC W NOWIE OCZAMI JACOBA
Księżyc w nowiu oczami Jacoba rozdział 6
Księżyc w nowiu oczami Jacoba rozdział 7
Księżyc w nowiu oczami Jacoba
Księżyc w Nowiu oczami Jacoba
Księżyc w Nowiu oczami Edwarda
3 rozdziały Księżyca w Nowiu oczami Edwarda
księżyc w nowiu oczami edwarda rozdziały od I do IX

więcej podobnych podstron