JAK DZWON, OPOWIASTKI


JAK DZWON

Dzwon jest pięknym słowem, bo są słowa, co pękają jak dzwony. Ale co to znaczy?

*

Śpiewał któryś tam już raz: „Tak byś za nim powędrował, powędrował gdzieś na oślep, bowiem dotknął twego ciała myślą swą.” Jakby samym śpiewem miał przywołać tego kogoś… Nigdy nie poznał swojego ojca, choć jego brak odczuwał jak fizyczne kalectwo. Kiedy więc kilka tygodni temu napotkał starszego mężczyznę - żywe zaprzeczenie tych chłoptasiów w różnym wieku, z którymi miał dotąd do czynienia - myślał, że jest on uosobieniem przewodnika, mędrca lub wręcz mistrza, jak go w myślach nazywał. Tak niewiele on mówił, a paroma zdaniami potrafił objawiać mu sprawy, których nie przeczuwał nawet. Potrafił mu objawić jego samemu sobie. I kiedy już myślał, że ma za kim pójść i naśladować, tamten rzekł, iż musi daleko i na długo odjechać. Sam. Wtedy zapytał go: „Mistrzu, ale mam tyle pytań jeszcze. Komu mam je zadać? Komu zaufać? Jak mam odróżnić czysty ton od grzechotek i katarynek”. Tamten spojrzał mu w głąb oczu i rzekł: „Po tym, że będzie jak dzwon.” I odszedł Chłopak został ze swoimi pytaniami. Pomyślał, że najpierw trzeba poznać głosy różnych dzwonów zanim zacznie szukać głosu kogoś, komu zaufa i pójdzie za nim.

Wyruszył więc posłuchać dzwonów, bo tam, gdzie mieszkał, żadnych nie było. Natrafił na dzwonki wiszące nad drzwiami, ale one zaledwie kołatały. Potem ujrzał dzwonki-sygnaturki na wieżyczkach nad pustymi kapliczkami.

Brzmiały jakoś bezdźwięcznie, jakby zapomniały już po co i komu mają to robić. W jakimś skansenie na drągu między chatami wsiał stary dzwon. Podbiegł do niego, pociągnął za szur, ale odgłos był głuchy, bo dzwon był pęknięty. Zaczął tracić nadzieję, że napotka dzwon o dźwięku, którego nie słyszał, ale mówiono mu, że z wielu niepotrzebnych kościołów dzwony przetopiono na naboje… W końcu w jakimś lunaparku zobaczył śliczny dzwon, jakby przed chwilą odlany, z błyszczącymi złoceniami. Podszedł doń jak do spełnienia marzeń, pociągnął za sznur, ale w tej samej chwili dostrzegł, że dzwon był z plastyku, a z głośników odezwały się jakieś sztuczne kuranty, których nie można było uciszyć, bo musiały wygrać ileś tam jarmarcznych melodii. W jakimś porcie wisiał stary dzwon okrętowy, ale wymontowano mu serce, by zwiedzający nie rozbili hałasu. Przy nim poczuł się , jakby w nim samym coś ogłuchło. Opuścił te miasta z nadzieją z jakiejś baśni, że są dzwony zatopione w jeziorach czy w morzu i że one czasem dzwonią bardzo przejmująco. Ale to były chyba tylko baśnie. Szedł więc już tak, jak śpiewał, na oślep, ale za nikim. Zapadał zmierzch i wtedy zobaczył coś jak mały klasztor z nieproporcjonalnie wysoką wieżą, na której… nie widział dzwonu, ale wiedział, że on tam musi być. Był bardzo głodny i słaby, ale napotykając otwarte drzwiczki od wieży, zaczął się wspinać po krętych kamiennych schodkach, które zdawały się nie mieć końca. Kiedy wyszedł na szczyt wieży, otaczało go pełne gwiazd niebo. Przy tym znikomym świetle zobaczył dzwon jakby przykuty do belki. Dopadł go i zaczął szukać sznura, ale go nie było. Czyżby nikt go nie poruszał? Przeraźliwa cisza nie odpowiadała. Wtedy opadł przy nim na kolana, przytulił mokrą twarz do spiżowej czaszy w krańcowej bezsilności.

I nagle zerwał się w chłopięcym gniewie i zaczął walić w dzwon pięściami, nie zważając na ból, jakby chciał wydobyć z niego odpowiedź, choćby bezgłośną. Nie słyszał skrzypienia belki i mechanizmu, bo nie o to mu chodziło. W pewnym momencie nagły głos dzwonu aż odrzucił go pod ścianę. Chłopak poczuł, że prawie pękają mu uszy i…serce. Nigdy nie słyszał dzwonu wewnątrz siebie, a teraz tak… Bolało go to, ale i był szczęśliwy. Słuchał, jak nigdy dotąd… Wtedy z włazu wychylił się mnich, który rzekł: „Doczekał się nasz „Prorok” (bo takie imię ma ten dzwon). Nikt go nie mógł poruszyć. Według legendy miał tu przyjść ktoś z takim głodem czystej prawdy, że dzwon miał się odezwać od samego dotknięcia.” Dzwon kołysał się sam, a chłopak wycierając twarz, wpatrywał się w mnicha, rozpoznając tego, który w nim ten głód prawdy rozbudził. Czy jeszcze go potrzebował?

*

Tyle głosów wokół. Tyle bezdźwięcznych, głuchych, sztucznych, bez serca, fałszywych… Może po to, by nagle do bólu zapragnąć głosu Prawdy, wysoko pod niebem, współbrzmiącego z sercem?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Jak interpretowac opowiadanie i Nieznany
JAK MRÓWKI, OPOWIASTKI
jak zbudowac opowiadanie
Jak napisać Opowiadanie
Jak pisać opowiadania
Jak interpretować opowiadanie
Jak pisać opowiadania
Jak pisać opowiadania
Jak napisać Opowiadanie
Jak przysyłać opowiadania do Nowej Fantastyki
Jak napisać dobre opowiadanie
DZWON I ANIELSKI FLET, OPOWIASTKI
jak opowiadac o drugiej wojnie swiatowej
Jak opowiada sie opowiadanie w komiksie 2
Jak dobrze napisać opowiadanie
opowiadanie co i jak
Plan zajęć i opowiadanie Kropelki jak to kropelki
Jak opowiadać bajki
OPOWIADANIE JAK ZBYSZKO ATAKUJE POSŁA KRZYŻACKIEGO

więcej podobnych podstron