Sławomir Mrożek
Zabawa
Rok powstania - 1962
Niestety nie znalazłam żadnego wydania ze wstępem. Wklejam więc to, co znalazłam w Internecie, aczkoli nie ma tu opracowania utworu.
Sławomir Mrożek
ur. 1930 w Borzęcinie dramatopisarz, prozaik, satyryk, mieszkał w Paryżu, USA, Niemczech, Meksyku, w roku 1996 wrócił do Polski, mieszka w Krakowie. Od 1994 r. publikuje stale rysunki, a od 1997 także felietony w "Gazecie Wyborczej", największym polskim dzienniku. Prawdopodobnie najczęściej grywany w kraju i zagranicą polski dramaturg współczesny, w Polsce przez wiele lat jeden z najpoczytniejszych, obok Stanisława Lema, rodzimych prozaików. Jego twórczość jest przekładana na kilkanaście języków i w tychże językach interpretowana.
Debiutował w 1950 r. jako rysownik, od 1953 systematycznie publikował cykle satyrycznych rysunków. Dzięki nim, a także pełnym komizmu opowiadaniom, wcześnie stał się autorem niezwykle popularnym, zajmującym osobne miejsce we współczesnej polskiej literaturze. Mrożek tropił i podważał absurdy życia w kraju realnego socjalizmu, ale też zbanalizowane, najczęściej postromantyczne, stereotypy, kształtujące świadomość Polaków. W języku potocznym na stałe zagościła fraza "jak z Mrożka", określająca szczególnie bezsensowne, wynaturzone aspekty codzienności. Przykładami zaczerpniętymi z jego utworów posługiwano się dyskusjach.
Mrożek-dramaturg debiutował w 1958 roku sztuką "Policja", ukazującą rzeczywistość państwa totalitarnego, w którym kluczową rolę odgrywają właśnie "policjanci" - funkcjonariusze jawnych i tajnych sił bezpieczeństwa. Aby utrzymywać władcę i społeczeństwo w przekonaniu o swojej niezbędności, Mrożkowa policja sama kreuje opozycjonistów, będących uwierzytelnieniem jej działalności.
Jego kolejne sztuki również zdobywały olbrzymie powodzenie. Mrożek posługiwał się groteską, absurdalnym przejaskrawieniem, satyrą i parodią, nieodmiennie przy tym zachowując talent komiczny. Jednocześnie zawierał w swych dziełach treści, pozwalające klasyfikować je jako przypowieści, moralitety czy powiastki filozoficzne. Tyczyły one tyleż opresyjnej rzeczywistości państwa na poły totalitarnego, jakim był PRL, co międzyludzkich relacji, gier jakie rozgrywamy, najczęściej dążąc do zniewolenia innych. Często ukazywał konflikt między - jak to określił jeden z krytyków - intelektualistami, będącymi de facto jedynie bezwolnymi marionetkami; ideologami czyli świadomymi twórcami społecznych sytuacji oraz bezrefleksyjnymi prostakami, "chamami", posługującymi się jedynie siłą. Ofiarą zwykle stawał się "intelektualista", katem zaś "cham", wypełniający polecenia "ideologa".
Mrożek pokazywał świat zniewolenia i konformizmu, systematycznie przeprowadzał demontaż narodowych mitów, łączył politykę z egzystencją. W Indyku (1960) ukazywał atmosferę całkowitej niemożności, zalegającą w duszach Polaków. W Tangu (1964) rozprawiał się z dziedzictwem awangardy (zarówno artystycznej, jak i obyczajowo-społecznej), wskazując, że kiedy wszystko już wolno, tęskni się do zakazu, sztywno obowiązującej normy, zaś normą tą może stać się naga przemoc. W Rzeźni (1973) zastanawiał się nad relacją między "naturą" a "kulturą" w człowieku, ukazując naturę jako cienką zasłonę, skrywającą zwierzęcość i okrucieństwo. W Emigrantach (1974) dał znakomity szkic psychologiczny polskiej mentalności, psychomachię rozgrywająca się między dwoma Polakami, nielegalnymi imigrantami w USA - "inteligentem" i "prostakiem". Wreszcie w ostatniej jak dotąd sztuce, Miłości na Krymie (1993), analizował trzy oblicza Rosji: carskiej, radzieckiej i postsowieckiej.
Wprawdzie śmiałem się na rozmaite sposoby, i głośno i cicho, i biologicznie i intelektualnie, niemniej jednak mój śmiech nie dochodził do samego środka. Należę do pokolenia, którego śmiech zawsze bywa zaprawiony ironią, goryczą, czy rozpaczą. - Zwyczajny śmiech, śmiech dla śmiechu, pogodny i bez problemów, pocieszna gra słów - to wydaje się nam jakby nieco staroświeckie i budzi zazdrość.
Bibliografia:
Dramaty:
Policja, "Dialog" nr 6/1958.
Męczeństwo Piotra Oheya, "Dialog" nr 6/1959.
Indyk, "Dialog" nr 10/1960.
Na pełnym morzu, "Dialog" nr 2/1961.
Karol, "Dialog" nr 3/1961.
Strip-tease, "Dialog" nr 6/1961.
Kynolog w rozterce, "Dialog" nr 11/1962.
Zabawa, "Dialog" nr 10/1962.
Czarowna noc, "Dialog" nr 2/1963.
Jeleń - powst. ok. 1963, premiera 1966.
Racket Baby - powst. ok. 1963.
Śmierć porucznika, "Dialog" nr 5/1963.
Dom na granicy - powst. ok. 1964, "Dialog" nr 5/1967.
Tango, "Dialog" nr 11/1964.
Krawiec - powst. 1966, "Dialog" nr 11/1977.
Pies - powst. 1966.
Poczwórka, "Dialog" nr 1/1967.
Testarium, "Dialog" nr 11/1967.
Woda (Słuchowisko), "Dialog" nr 6/1967.
Drugie danie, "Dialog" nr 5/1968.
Szczęśliwe wydarzenie - powst. ok. 1968, "Kultura" nr 5/1971.
Vatzlav - powst. ok. 1970, Paryż, Instytut Literacki 1982.
Rzeźnia, "Dialog" nr 9/1973.
Emigranci, "Dialog" nr 8/1974.
Garbus, "Dialog" nr 9/1975.
Lis filozof, "Dialog" nr 3/1977.
Polowanie na lisa, "Dialog" nr 5/1977.
Serenada, "Dialog" nr 2/1977.
Lis aspirant, "Dialog" nr 7/1978.
Pieszo, "Dialog" nr 5/1980.
Ambasador, Paryż, Instytut Literacki 1982.
Alfa, Paryż, Instytut Literacki 1984.
Letni dzień - powst. 1984.
Kontrakt, "Dialog" nr 1/1986.
Portret, "Dialog" nr 9/1987.
Wdowy - powst. ok. 1992.
Miłość na Krymie, "Dialog" nr 12/1993.
Wielebni. Piękny widok, Warszawa: Noir sur Blanc, 2000.
Zbiory opowiadań satyrycznych:
Opowiadania z Trzmielowej Góry, Warszawa: Czytelnik 1953.
Półpancerze praktyczne, Kraków: WL, 1953.
Słoń, Kraków: WL, 1957.
Wesele w Atomicach, Kraków: WL, 1959.
Deszcz, Kraków: WL, 1962.
Dwa listy i inne opowiadania, Paryż: Instytut Literacki, 1970.
Opowiadania, Kraków: WL, 1981.
Donosy, Londyn: Puls 1983.
Powieści satyryczne:
Maleńkie lato, Kraków: WL, 1956.
Ucieczka na południe, Warszawa: Iskry, 1961.
Zbiory felietonów
Małe listy, Kraków: WL, 1981.
Dziennik powrotu, Warszawa: Noir sur Blanc, 2000.
Małe listy, Warszawa: Noir sur Blanc, 2000.
Scenariusze filmowe:
Wyspa róż, "Dialog" nr 5/1975. Amor, "Dialog" nr 3/1978. Powrót, Dialog nr 9/1994.
Osoby: Parobek B Parobek S ParobekN
W didaskaliach M. ostrzega przed zaciąganiem gwarą i „wieśniaczeniem” parobków. Scena jest ciemna. Słychać głosy. Parobkowie dobijają się gdzieś, gdzie trwa prawdopodobnie jakaś zabawa. Kiedy łomotanie nie daje skutku, próbują wyważyć drzwi. Udaje im się. Zapala się ostre światło. Na scenie widać teraz wielki stół bez obrusa, na suficie wisi zakurzona girlanda z bibułek, wszędzie podniszczone, stylowe meble stojące w nieładzie. Na podłodze stoi kontrabas w futerale, obok leży harmonia. Na stole stoi naga, zapieczętowana flacha (ćwiartka). Ściany stare, ozdobione spłowiałymi bibułkami, na jednej jest draperia (ścianie, nie bibułce). Nie ma okien. W środku frontalnej ściany wielkie, ciemne drzwi, strzaskane przez parobków. Wpadają przez nie parobcy w odświętnych, czarnych ubraniach, z jaskrawymi kwiatkami w butonierkach. B jest tęgi i duży, pod szyją ma chabrową kokardę-fonteź. Reszta nosi krawaty. Wszyscy młodzi, gęstowłosi - B czarny, N blond, S rudy. Rozbiegają się po scenie. Okazuje się, że nikogo nie ma, nie ma zabawy. N zaczyna szlochać, pokazuje buty, które specjalnie na tę okazję kupił. B. twierdzi, że oni (prwdp. uczestnicy zabawy) tu są, bo nie chcieli ich wpuścić. A skoro oni są, to jest i zabawa. I muszą grać. B. rozsiada się w fotelu. Zastanawiają się, czemu im nie grają. Może dlatego, że uważają ich za gorszych? Rąbać! S i B rozbiegają się, szukając wrogów. Przewracają kilka krzeseł, rozwalają harmonię. N podtyka B pod nos swój nowy but. B i S jednocześnie przyczesują się starannie. Wszyscy stają na baczność i na „trzy! cztery!” głośnym chórem mówią „My nie gorsi!”. Ale jeśli my nie gorsi, to może tamci lepsi? N otrzymuje zakaz protestowania za pomocą obuwia, rzuca więc harmonią [teraz już raczej jej resztką]. Skoro my gorsi to oni także gorsi. Wciąż nie tracą nadziei na zabawę. A jak nawet oni lepsi, to my też lepsi. Próbują udawać, że zabawa trwa, śpiewają przyśpiewki, tańczą oberka. Ale szybko zdają sobie sprawę, że nic się nie dzieje. Więc zajęli się flachą - N stwierdził, że tatuś mu mówił, że na weselu bierze się stół i stawia na nim, co potrzeba. Więc to musi być wesele. Ale przecież nie ma ani piwa, ani państwa młodych. B nie da się zwieść tatulowi n. Chce rozbić ćwiartkę, ale S zręcznie mu ją zabiera i chowa pod stół. S zwraca uwagę, że na pogrzebie też stawiają. Wszyscy są stropieni. Trzeba uważać. Kontrabas też w czarnym futerale… Może oni tu wrócą? N wyjmuje kwiatek z butonierki. S znajduje na podłodze czarną perukę. Wpadają w panikę. S zakłada sobie perukę. Chce ją przymierzyć B, ale ten ucieka. Nagle kontrabas się przewraca. N klęka, bo oni tu są. S wyjmuje kwiatek i też klęka. B zdejmuje fontaź, ale nie chce klęknąć. N chce się modlić. B przyklęka na jedno kolano, niby to żeby zawiązać sznurówkę. B pyta, po co harmonia, basy, bibułki, skoro miał być pogrzeb? Wstaje, S też. B zrywa draperię, zakrywa nią N, obala na ziemię i siedzi na nim. S pyta, czemu go trzyma - bo jest winny, przez niego nie ma zabawy, coś do niego mają. Czemu? Bo skoro nic nie mają do B i do S, to muszą coś mieć do N, inaczej by grali. A teraz już pewnie będzie zabawa. Nasłuchują, ale nikt nie gra. Puszczają więc N, który kopniakiem dziękuje B za takie potraktowanie. Przypomina sobie jednak o nowych butach i przeciera je. W końcu S wpada na genialny pomysł, że może zabawy w ogóle ma nie być? B jednak upiera się, że zabawa ma być, bo on chce. Każą sobie nawzajem udowadniać, że ma być, albo że ma nie być. Jak ma być, to powinno to być gdzieś napisane. B i S zakładają się, B twierdzi, że jest to zapisane w książce z szafy. Ten, który się myli, ma sobie pójść. Otwierają szafę, a tak biała postać o trupiej czaszce. B szybko zamyka. Są przestraszeni, ale S i B kłócą się, kto wygrał. B utrzymuje, mimo braku pisma, że zabawa się odbędzie i nie chce wyjść. Grozi, że jeśli S nie przestanie nalegać, to wypuści postać z szafy. W końcu otwiera i okazuje się, że to tylko maska. Wyjmują też maskę króla w koronie (nakłada ją N) i pięknej, łysej kobiety (nakłada B). S ma maskę śmierci. W szafie są jeszcze 3 damskie suknie, buty na obcasach oraz kapelusze. S upiera się, że chce dowodu na piśmie, że zabawa ma być. N tymczasem ma nadzieję, że stroje porzuciły kobiety, które teraz są nagie, i zaczyna ich wszędzie szukać. B i S kładą księgę, znalezioną również w szafie, na stole, siadają u jego przeciwległych krańców i postanawiają sprawdzić, czy jest tam napisane coś o zabawie. Przekomarzają się, który ma czytać, w końcu postanawiają zmusić do tego N, który stracił już nadzieję na gołe baby. N się wymawia, udaje że czyta, jąka się, wymyśla. Wychodzi na jaw, że żaden z nich nie umie czytać [zapomnieliście, że to parobki, co?]. S i B zdejmują maski, a N bierze krzesło, robi pętlę z krawata i chce się wieszać, bo nie ma zabawy i on już nie może („Jakie życie bez użycia?”). B i S próbują go powstrzymać - S straszy go maską śmierci, B kusi przebraniem kobiety, ale N wie, że to wszystko nieprawdziwe. Dają mu wódkę, wypija całą ćwiartkę, ale planów co do swej najbliższej przyszłości nie zmienia. Postanawiają zagrać dla niego, ale harmonia, roztrzaskana przez nich uprzednio, nie daje głosu. Próbują ją naprawić, waląc w nią nowym butem N (zdjęli go wbrew jego woli, nie mógł protestować bo pętla krępowała mu ruchy). Nie udaje się. S stwierdza w końcu, że nic nie było naprawdę - ano pogrzeb, ani zabawa, więc może jeśli teraz będzie prawdziwy pogrzeb, to potem wyniknie z tego prawdziwa zabawa. N rezygnuje z wieszania się, ale teraz S i B nalegają, stosując metody perswazji zarówno natury emocjonalnej, jak i fizycznej. Nakładają N maskę króla i już mają wieszać, kiedy gdzieś daleko rozlegają się dźwięki wiejskiej kapeli grającej walca. S i B dają spokój N. Zastanawiają się, gdzie to tak grają. B staje frontem do widowni i, wznosząc ręce, woła: „Ludzie! Ludzie! Gdzie się bawią?!
Kurtyna