Obiektywne przypisanie-kazusy, Prawo, prawo karne


Obiektywne przypisanie

1. Jacek W. i Zygmunt M. wybrali się na narty na Kasprowy Wierch. Mimo łączącej ich od dawna przyjaźni , w ostatnim okresie stosunki między nimi uległy znacznemu ochłodzeniu. Powodem tego był fakt nawiązania przez Zygmunta M. bliskich kontaktów z byłą dziewczyną Jacka W. Pod powierzchnią zewnętrznie poprawnych stosunków między oboma mężczyznami kryła się głęboka nienawiść Jacka W. do Zygmunta M. Wielokrotnie w gronie najbliższych przyjaciół Jacek W. odgrażał się, że gdyby tylko miał sposobność, to zabiłby Zygmunta M. Jadąc do Zakopanego Jacek W. siedział w miejscu, gdzie leżały narty. Korzystając z okazji rozkręcił wiązanie w jednej z nart Zygmunta M. tak, iż po kilku zjazdach winno ono oderwać się od narty. Jacek W. wiedział, że Zygmunt M. jest początkującym narciarzem i oderwanie się wiązania podczas zjazdów po trudnym stoku Kasprowego Wierchu może spowodować upadek, którego konsekwencji nie da się przewidzieć. Obaj mężczyźni jeździli na nartach cały dzień i mimo tego, że udało im się zjechać 10 razy, nic nie stało się z nartami Zygmunta M. Około godz. 16.30 w okolicach górnej stacji kolejki było tylko kilka osób. Jacek W. i Zygmunt M. rozpoczęli ostatni zjazd będąc praktycznie sami na stoku. Jechali mało uczęszczaną trasą. W pewnym momencie, gdy znajdowali się w miejscu niewidocznym ani z dolnej, ani też z górnej stacji kolejki, jadący przodem Zygmunt M. upadł przy bardzo dużej prędkości. Jacek W. zatrzymał się w pewnej odległości od niego i widząc, że Zygmunt M. nie rusza się przez kilka minut, po wahaniu zjechał na dół, zostawiając go leżącego na stoku. Wiedział, że po nim będą jeszcze zjeżdżać ratownicy TOPR. Sądził jednak, iż mogą oni nie zauważyć leżącego Zygmunta M., ponieważ znajdował się on w miejscu, gdzie jazda była zabroniona, a trasa praktycznie nie sprawdzana przez ratowników TOPR. Przy dolnej stacji kolejki linowej zjadł obiad i spędził kilka godzin w restauracji oczekując wiadomości o Zygmuncie M. Wieczorem udał się do domu do Krakowa. Następnego dnia ratownicy TOPR znaleźli zamarzniętego Zygmunta M. Biegły z zakresu narciarstwa alpejskiego, który dokonywał oględzin nart Zygmunta M. stwierdził, iż w jednej z nich wyrwane zostało wiązanie. Przyczyną uszkodzenia było pęknięcie metalowej prowadnicy stanowiącej podstawę wiązania oraz częściowe wykręcenie śrub w tym wiązaniu. Stwierdził ponadto, że przyczyną wypadku było wyrwanie wiązania oraz słabe umiejętności narciarskie Zygmunta M., a także to, że jechał on trasą, która tego dnia była zamknięta dla narciarzy ze względu na szczególnie niebezpieczne warunki. Biegły lekarz sądowy orzekł, że przyczyną śmierci Zygmunta M. było wychłodzenie organizmu. Stwierdził również istnienie urazu głowy, jakiego doznał Zygmunt M. podczas upadku na wystający kamień. Zdaniem biegłego, gdyby Zygmunta M. zabrano ze stoku i udzielono mu natychmiastowej pomocy lekarskiej, zostałby uratowany.

2. Jarosław T. i Marta H. podróżowali samochodem z Krakowa do Zakopanego. Na krętej i niebezpiecznej drodze Jarosław T. prowadził swojego Forda z prędkością 130 km/h. Jechał fantazyjnie i brawurowo. Była to ich pierwsza podróż i chciał zrobić jak najlepsze wrażenie na swojej dziewczynie. W pewnej chwili, wyprzedzając tuż przed zakrętem wpadł w poślizg i uderzył w przydrożne drzewo. Samochód został kompletnie rozbity. Marta H. oprócz ogólnych potłuczeń miała złamane obie nogi. Wezwana karetka pogotowia przewiozła ją do pobliskiego szpitala w M., gdzie lekarze ze względu na otwarty charakter złamania lewego uda przystąpili niezwłocznie do operacji. Operował młody i niedoświadczony lekarz Mirosław W. W zdenerwowaniu popełnił podczas operacji kilka błędów. Rana na lewym udzie zaczęła ropieć, kilka godzin później widoczne już były objawy wysokiej gorączki. Następnego dnia rano podczas obchodu ordynator oddziału chirurgicznego Maciej K. stwierdził wysoką gorączkę. W tym czasie rozpoczynał się już proces zapalny w ranie pooperacyjnej, którego ordynator nie rozpoznał. Na sugestie Mirosława W., iż należy natychmiast przewieźć Martę H. do Kliniki AM w Krakowie odparł, że sam da sobie radę z tym przypadkiem. Zapisał chorej jedynie kilka leków obniżających gorączkę. Trzy dni później Marta H. była cały czas nieprzytomna. Zdezorientowany ordynator dopiero wówczas zdecydował się na przewiezienie jej do kliniki, gdzie u chorej stwierdzono zakażenie krwi. Mimo podjętych natychmiast działań leczniczych Marta H. zmarła cztery dni później na zakażenie krwi. W toku postępowania biegli orzekli, że gdyby stan zapalny został rozpoznany wcześniej, to istniała możliwość uratowania chorej.

Rozważ problem odpowiedzialności karnej Jarosława T., Mirosława W. oraz Macieja K.

3. Franciszek K. był kierowcą w firmie transportowej „Truckcar” w Z. Firma uzyskała bardzo dobry kontrakt na dostarczenie dużej ilości towarów z miejscowości Z. do portu w G. Z uwagi na posiadanie tylko czterech samochodów ciężarowych, dyrektor firmy Jarosław B. zaproponował kierowcom pracę w godzinach nadliczbowych, oferując bardzo wysokie dodatkowe wynagrodzenie. Franciszek K. przystał na tę propozycję i zobowiązał się do pracy po 12 godzin dziennie w czasie realizacji kontraktu. Ciężarówka, którą użytkował Franciszek K., była starym samochodem marki Volvo F 12 zakupionym przez firmę transportową „Truckcar” na wyprzedaży od jednego z niemieckich przedsiębiorstw. Ze względu na nienajlepszy stan techniczny samochód ten ulegał częstym awariom. Szczególnie dokuczliwe były kłopoty z oświetleniem pojazdu, które wielokrotnie było naprawiane przez Franciszka K. We czwartek późnym popołudniem po załadowaniu pojazdu Franciszek K. zauważył uszkodzenie tylnego oświetlenia samochodu. Wykrytą awarię zgłosił dyrektorowi firmy prosząc o przełożenie wyjazdu na następny dzień ze względu na fakt, iż sam nie był w stanie usunąć uszkodzenia. Dyrektor nie zgodził się na przełożenie wyjazdu twierdząc, że jeśli towar nie zostanie dostarczony we czwartek wieczorem do portu w G., to firma poniesie wielkie straty. Zagroził również Franciszkowi K., że jeśli odmówi wyjazdu, to zostanie zwolniony z pracy. Po rozmowie z dyrektorem Franciszek K. wyruszył w drogę. Po zapadnięciu zmierzchu został zatrzymany przez patrol policyjny z powodu braku oświetlenia tyłu pojazdu. Zdarzenie miało miejsce na autostradzie i jeden z policjantów ze względu na bezpieczeństwo nadjeżdżających pojazdów położył na jezdni czerwone światło ostrzegawcze sygnalizujące, że na poboczu stoi nieoświetlony pojazd. Policja poleciła Franciszkowi K., aby pojechał do pobliskiego miasteczka i tam naprawił uszkodzone oświetlenie lub - gdyby okazało się to niemożliwe - spędził tam noc. Samochód policyjny miał jechać z tyłu i oświetlać pozbawioną świateł ciężarówkę. Samochód policyjny stał przed pojazdem Franciszka K., dlatego też zanim ciężarówka ruszyła, jeden z policjantów zabrał z jezdni światło ostrzegawcze. W chwilę później na wjeżdżającą na autostradę ciężarówkę wpadł jadący z prędkością 110 km/h samochód osobowy. W wyniku zderzenia kierowca tego pojazdu oraz pasażer odnieśli śmiertelne obrażenia. Franciszek K. oraz dwaj policjanci nie doznali żadnego uszczerbku. Dozwolona prędkość na tej autostradzie wynosi 110 km/h.

4. W czasie zabawy w zajeździe „Czarny Lew” w miejscowości P. doszło do nieporozumień pomiędzy Bogdanem K. i Stanisławem J. Mężczyźni zaczęli wzajemnie obrzucać się wyzwiskami. Bogdan K. uderzył w pewnym momencie Stanisława J. pięścią w twarz. Zaczęli się szamotać, wówczas to Bogdan K. zaproponował, aby wyszli przed zajazd i tam załatwili między sobą całą sprawę. Kiedy na nieoświetlonej części placu stanęli naprzeciw siebie, Bogdan K. wyciągnął nóż i ze słowami: „Teraz możemy pogadać” ruszył w stronę Stanisława J. Stanisław J. próbował unikać ciosów, lecz został trafiony nożem w nogę. Skręcając się z bólu zaczął krzyczeć wzywając na pomoc swoich przyjaciół znajdujących się wewnątrz zajazdu. Po chwili z budynku wypadli trzej mężczyźni: Jarek N., Paweł U., Marek W. i rzucili się na Bogdana K. przewracając go na ziemię. Leżącego zaczęli kopać, a Paweł U. uderzył go kilka razy zabranym z przedsionka zajazdu drągiem. Kiedy na chwilę odsunęli się od Bogdana K., ten szybko się podniósł i zaczął uciekać. Czterej mężczyźni rzucili się za uciekającym z zamiarem „dania mu godnej nauczki”. Bogdan K. znający dobrze okolicę skręcił w maleńką ścieżkę z zamiarem skorzystania ze skrótu biegnącego przez wrota śluzy. Drogą tą często przechodził zdążając do pracy. Kiedy wpadł na śluzę czuł na plecach oddech goniących. Strach oraz wypity wcześniej alkohol spowodowały, iż nie do końca panował nad sobą. Przebiegł przez śluzę w miejscu, gdzie były zmurszałe deski. Wiedział, iż jest ono niebezpieczne, lecz biegnąc nie zdążył o tym pomyśleć. Część śluzy załamała się pod ciężarem Bogdana K. i runął on do rzeki. Widząc to, goniący go mężczyźni, nie zbliżając się nawet do brzegu rzeki, powrócili do zajazdu. Bogdan K. odurzony alkoholem, z potłuczonym ciałem, nie mógł sam wydostać się z wody. Krzyczał wzywając pomocy. Stanisław J. słyszał jego krzyki. Nie pospieszył jednak z pomocą uznając, iż będzie miał nauczkę na przyszłość. Bogdan K. utonął. Sekcja zwłok wykazała, że na ciele Bogdana K. widniały ślady kopnięć, zadrapań oraz zasinienia. Miał również złamaną lewą rękę.

5. 35-letni przedsiębiorca Walerian W. miał bardzo bogatą ciotkę, której był jedynym spadkobiercą. Interesy nie szły mu najlepiej, a 60-letnia ciotka jak na złość nie umierała. Jego żona, 20-letnia piękna Teresa W., ciągle namawiała go, by w jakiś sposób pozbył się ciotki. „Załatw ją” — mówiła nieustannie, nie mogąc się już doczekać rozpoczęcia luksusowego życia za pieniądze ciotki. Wreszcie Walerian W. uległ jaj namowom i postanowił doprowadzić do śmierci swej krewnej. Był jednak zbyt ostrożny, by działać wprost. Postanowił wykorzystać słabość ciotki do koni. Pojechał do swojego dobrego przyjaciela Narcyza N., prowadzącego hodowlę koni i zdradził swój plan: podaruje ciotce pięknego, ale narowistego ogiera, a ten prędzej czy później ją zrzuci, powodując jej śmierć. Narcyz N. w zamian za drobną część spadku obiecał dyskrecję i pomoc. Wybrał odpowiedniego konia — Błyskawicę. Ciotka była zachwycona podarunkiem. Odtąd na codzienną przejażdżkę dosiadała już tylko tego konia, choć spostrzegła po pewnym czasie, że Błyskawica jest bardzo narowisty. Po kilku miesiącach ogier zrzucił w czasie galopu starszą panią, a ta upadając uderzyła głową o kamień i poniosła śmierć.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
18 kazusy, Prawo karne
2. 13-17 kazusy, Prawo karne
18 kazusy, Prawo karne
Kazusy z ob. przypisania - zaniechanie, PRAWO, ROK 3, Prawo ROK II - semestr I, P.karne, WYKŁAD, Kaz
Kazusy z ob. przypisania - podżegania, PRAWO, ROK 3, Prawo ROK II - semestr I, P.karne, WYKŁAD, Kazu
model obiektywnego przypisania skutku przy przestepstwach materialnych z dzi alania moj, Studia na K
kazusy miedzyn, Prawo, prawo karne
Kazusy, notatki prawo karne
kazusy kontr, Prawo, prawo karne
Kazusy formy stadialne, Prawo, prawo karne
kazusy nieumyslnosc, Prawo karne
kazusy z postaci zjawiskowych - do rozwi+zania w grupach], Prawo karne, Prawo Karne
kazusy dotyczące błędu, Prawo karne, Prawo Karne
kazusy-zaniechanie, Prawo, prawo karne
ochrona dziecka poczetego - kazusy studenci, Prawo, Prawo Karne, Prawo karne szczegolne skany kazus
kazusy 11, Studia na KA w Krakowie, 3 semestr, Prawo karne
kazusy do rozwi±zania w grupach, Prawo karne
rozw zbieg przepisów i przestępstw kazusy, Studia na KA w Krakowie, 3 semestr, Prawo karne

więcej podobnych podstron