36 Livingstone Georgette Mistersanova



Georgette Livingstone


LATA NAMIĘTNOŚCI


Tłumacz oryginału: Andrzej Dryszel


Tytuł oryginału: MISTER CASANOVA



1

Wynurzył się z cienia i szedł do niej po białym piasku. – Chciałbym być teraz z tobą – poprosił. – Chciałbym cię kochać.

Ja też tego chcę – wyszeptała. – Chcę, żebyś mnie kochał. – Głos jej zabrzmiał bardzo podniecająco, uwodzicielsko i zapraszająco zarazem. Pragnęła tego mężczyzny, pragnęła go jak żadnego innego mężczyzny przed nim.

W srebrnej poświacie księżyca wyglądał jak jakiś antyczny posąg. Zdjął z bioder ręcznik, którym był przepasany, i rozwiązał jej sarong. Wziął ją w ramiona. Odchyliła głowę do tyłu, przymknęła oczy i całym ciałem chłonęła bliskość mężczyzny, którego kochała.

Przesunął dłońmi po jej smukłych biodrach, pieszcząc skórę o delikatności jedwabiu. Chłodna nocna bryza owiała ich nagie ciała. Czuła, jak jej serce trzepoce się dziko, jak motyl uwięziony w klatce piersiowej. Zarzuciła mu ramiona na szyję.

Gdy zaczął pieścić jej piersi, nie wytrzymała dłużej napięcia. Przytuliła się do niego, a on pochylił głowę i zaczął ją całować, zrazu delikatnie i czule, a potem coraz mocniej i namiętniej.

Nagle w pobliżu odezwał się głęboki bas: – Cięcie!

Sharon nie zareagowała. Nadal pozwalała się pieścić i całować swojemu partnerowi i nie uczyniła ani jednego gestu, który wskazywałby chęć oswobodzenia się z jego objęć.

Ocknęła się dopiero wtedy, gdy ktoś zarzucił jej na ramiona miękki płaszcz kąpielowy.

Podniosła powieki i spojrzała prosto w roześmiane, lekko kpiące oczy Camerona. – Nie przypuszczałem, że będziesz się aż tak bardzo angażować w pracę.

Serce Sharon nadal waliło jak oszalałe, a policzki paliły ją żywym ogniem.

Fantastycznie! – wykrzyknął Jake Tanner, klepiąc Camerona po piecach. – Jeśli pozostałe sceny miłosne wypadną podobnie, kinomani będą tłumnie walić na nasz film. – Reżyser wodził po nich rozentuzjazmowanym wzrokiem. – Wiedziałem, wiedziałem, że będziecie dobrzy! Jesteś jakby stworzona do roli Pauli Evans, Sharon, a ty, Cameronie, jesteś doskonałym Gregiem Nolandem. Będzie z was jeszcze taka para amantów jak z Grety Garbo i Gilberta Rolanda.

Cam założył zielony płaszcz kąpielowy, który podkreślał barwę jego oczu o niespotykanym szmaragdowym odcieniu. Sharon wiedziała, że pod spodem jest nagi, i zatęskniła do dotyku jego ciała tak bardzo, że aż ją rozbolały piersi. Już od pierwszego dnia zdjęć zaczęło się między nimi dziać coś niesamowitego. Napięcie erotyczne rosło z każdym ujęciem i Sharon nawet dziwiła się, że tak długo mu się opierała. Żaden mężczyzna przed Cameronem nie działał tak na jej zmysły.

Już to widzę – ciągnął reżyser. – Sharon Bennett i Cameron Martin jako para najbardziej namiętnych kochanków świata. Publiczność tylko czeka na taką zachętę! – Nagle krzyknął i pomasował sobie żołądek. – Oho, odezwał się mój wrzód! Muszę czym prędzej napić się mleka!

Jake oddalił się szybko w stronę namiotu z kuchnią, a Sharon powiedziała do Camerona: – Chyba naprawdę mu się spodobaliśmy.

Cam spojrzał jej głęboko w oczy. – No cóż, jesteśmy w końcu profesjonalistami – uśmiechnął się znacząco.

Może popływalibyśmy w lagunie? – zaproponował po chwili.

O, nie, tylko nie to, pomyślała Sharon, wystarczy mi atrakcji na planie. Pokręciła głową przecząco. – Wolałabym wypocząć trochę przed kolacją. To był długi dzień i jestem już naprawdę zmęczona.

Jak uważasz – wzruszył ramionami Cameron – ale taka wieczorna kąpiel jest czymś cudownym.

Sharon minęła go bez słowa i poszła do swojej chaty. Czuła, że siedzi na beczce prochu. Wystarczy iskra, żeby, wyleciała w powietrze. Mieli jeszcze przed sobą co najmniej dwa tygodnie wspólnej pracy. Musi się jakoś wziąć w garść, żeby nie prowokować całkiem niepotrzebnego romansu.

Ale pięknie zagraliście! – westchnęła z podziwem Jani Nelson. – Ta scena przejdzie do historii kina. Słuchaj, Sharon, już od dawna chciałam cię spytać, co czujesz, gdy Cameron trzyma cię w ramionach?

Sharon zaczerwieniła się. Wiedziała już, że nigdy nie zapomni jego uścisków i jego pocałunków.

Nie wiem, co chciałabyś usłyszeć – uśmiechnęła się do młodej ciemnowłosej kobiety.

No, wiesz – zawahała się tamta. – Na planie robi bardzo podniecające wrażenie... Ciekawa byłam, czy jest tak naprawdę. Cam jest moim ulubionym aktorem.

Nie tylko twoim, dodała w myślach Sharon. – To tylko kwestia poważnego podejścia do wykonywanego zawodu – uspokoiła asystentkę reżysera. – Staramy się dać z siebie wszystko – po pierwsze, żeby sprostać wymaganiom reżysera, a po drugie po to, aby te sceny rzeczywiście wypadły jak najlepiej.

Jani pokiwała głową. – Gdy rozwiązał ci sarong, nogi się pode mną ugięły, i nawet ten zawsze opanowany Brian zaczął pochrząkiwać nerwowo.

Zadaliśmy sobie trochę trudu – powtórzyła Sharon. – Jeśli uda nam się wkraść w łaski kinomanów, będę autentycznie szczęśliwa. – Zamknęła za sobą drzwi chaty, żeby się wreszcie pozbyć denerwującego towarzystwa asystentki.

Wyciągnęła się na łóżku.

Pomyślała z żalem, że dawno ma już za sobą czasy, w których marzyła o romantycznej miłości. Bob Powers, filmowiec, skutecznie zawrócił jej w głowie. Tak pięknie mówił o miłości, tak cudownie ją pieścił i zapewniał, że będzie ją kochał aż do końca swych dni... Oddała mu serce, ciało i duszę. Przez długie trzy lata napawała się swoim niezwykłym szczęściem. Pewnego dnia spotkało ją gorzkie rozczarowanie. Dowiedziała się, że podczas trwania ich związku Bob miał tyle romansów, że trudno by je zliczyć na palcach obu rąk. Poczuła się zdradzona do tego stopnia, że nie chciała go widzieć ani chwili dłużej. Spakowała się i odeszła, nie dając mu nawet szansy na rozmowę. Bardzo chciała urodzić Bobowi dziecko. Zaszła w ciążę, ale poroniła. Tej nocy, kiedy cierpiała z powodu utraty dziecka, Bob zabawiał się w ramionach wschodzącej czarnowłosej gwiazdki.

Przeżywała prawdziwe załamanie. Gdyby nie rodzice, którzy wspierali ją w tym trudnym momencie, skończyłaby ze sobą. Bob natomiast dolał jeszcze oliwy do ognia, mówiąc: „Nareszcie się obudziłaś, śpiąca królewno! Witaj w Hollywood”.

Rzuciła się w wir pracy. Rozwód z Bobem był sprawą oczywistą i nie zrobił już na niej żadnego wrażenia. Był jednak dla niej nauczką. Nie związała się już z żadnym mężczyzną, choć chętnych nie brakowało. Wiedziała, że musi liczyć tylko na siebie i że sama musi zdobyć odpowiednią pozycję w branży filmowej.

Podniosła się z westchnieniem. Na kolację przebrała się w beżowy kombinezon, podkreślający miodowobrązowy odcień jej cery. Przed sobą miała jeszcze dwa tygodnie na tym koralowym atolu na Caroline Islands. Pewnym problemem była jednak współpraca z partnerem filmowym, który bez wątpienia działał na nią jak prawdziwy amant. Obawiała się, że ulegnie jego magicznym sztuczkom i że zakocha się jak smarkula w aktorze.

Co za ironia losu. Kiedy Sally, jej agentka, zaproponowała jej rolę Pauli Evans w Filmie „Lata namiętności”, Sharon nie posiadała się z radości. Scenariusz pióra autora bestsellerów, Claya Brandona, opisywał czułą historię miłości między kobietą i mężczyzną – rozbitkami, którzy wylądowali na bezludnej wyspie. Piękna fabuła dotyczyła najpierw walki, o przeżycie, rosnącej sympatii, a wreszcie miłości tych dwojga ludzi, niepewnych, czy ktoś ich kiedykolwiek uratuje. Sharon nie przypuszczała wtedy, że współpraca z Cameronem Martinem może się okazać aż tak niebezpieczna. Wiedziała, że film u boku tego znanego aktora podniesie jej notowania o kilkanaście pozycji, ale teraz zastanawiała się, czy gra warta była świeczki. Nie mogła już spokojnie i obojętnie myśleć o swoim partnerze. Traciła spokój duszy.

Umalowała usta. Spojrzała uważnie w lustro. Podobała się sobie. Oczy jej błyszczały, a zaróżowione policzki jeszcze dodawały im blasku. Przyszło jej na myśl, że może jest po prostu spragniona miłości i korzysta z pierwszej nadarzającej się okazji, aby ulokować uczucia. Nie, zaprzeczyła sama sobie. Okazji miała przecież pod dostatkiem, ale jej serce nigdy nie zabiło żywiej. Dopiero teraz...

Dwudziestotrzyletnia siostra Sharon, która niedawno wyszła za mąż, pławiła się jeszcze w rozkoszach małżeńskiego szczęścia. Najlepsza przyjaciółka powiła właśnie drugie dziecko i planowała podróż do Europy, aby tam uroczyście obejść dziesiątą rocznicę swego ślubu. Nawet jej agentka była po uszy zakochana. A ona?

Potrząsnęła głową energicznie, jakby chciała odpędzić smutne myśli. Ach, gdyby ten Cam nie był taki przystojny! Gdyby nie miał tak ujmującego sposobu bycia, gdyby nie uwodził jej każdym gestem i każdym spojrzeniem swych cudownych zielonych oczu. Nic dziwnego, że kobiety szalały za nim! Zdaje się, że i Sharon dała się wciągnąć na nieskończenie długą listę jego wielbicielek.

Najgorsze były noce... To ciemne aksamitne niebo usiane gwiazdami z romantycznym sierpem księżyca pośrodku. Niebo jakby stworzone do miłosnych uniesień!

Kolacja gotowa – rozległ się jakiś głos na zewnątrz.

Sharon zaczerpnęła powietrza, rozczesała szybko włosy i wyszła z chaty.

W dużym namiocie panowało wielkie ożywienie. Sharon podeszła do długiego stołu, ustawionego pośrodku, i nałożyła sobie udko kurczaka w imbirowym sosie i kilka plasterków ananasa. Z talerzem w ręku usiadła na kokosowej macie obok Jake’a.

Jake podniósł do góry filiżankę z kawą. – Patrz, Sharon, teraz, gdy niedługo skończy się nasz pobyt w tym raju, nasi kucharze nauczyli się parzyć kawę nad otwartym ogniem. Trochę późno, ale zawsze lepiej późno niż wcale. Hmm, jaka ta kawa jest aromatyczna! – rozmarzył się Jake. Za chwilę zlustrował zawartość talerza Sharon. – O kochanie, widzę, że jesz zbyt mało – zauważył z troską. – Widzę, że chudniesz. Nie chciałbym, żeby widzowie liczyli ci żebra na ekranie.

Przesadzasz, Jake – wtrącił się Cam podchodząc do nich. – Mnie Sharon podoba się taka, jaka jest.

Usiadł obok niej, ramiona ich dotknęły się i Sharon zadrżała. Nie widziała już i nie słyszała niczego. Liczyła się tylko bliskość tego mężczyzny i jego fascynujący, głęboki głos.

Szkoda, że nie poszłaś ze mną popływać, Sharon – uśmiechnął się do niej. – Woda w lagunie była cudowna. Ciepła i przejrzysta. Wypływałem się za wszystkie czasy.

Sharon podniosła wzrok. Ciemne włosy Camerona były jeszcze wilgotne. Niesforne kędziory spadały mu na czoło, nadając mu nieco łobuzerski wygląd małego chłopca.

Cam był jednak z całą pewnością dorosłym mężczyzną i wiedział, co robi. Spojrzała w bok, próbując skoncentrować się na posiłku.

Jesteś o całe kilometry stąd – zauważył Cam. – Czyżbyś myślała już o scenie, którą mamy odegrać jutro?

Sharon drgnęła. Scena, o której mówił Cam, była kontynuacją dzisiejszej. Na szczęście znała scenariusz i wiedziała, że oprócz pocałunków do niczego nie dojdzie. W ostatniej chwili miała mu się wyrwać i pobiec w morze. Dopiero pod koniec filmu ich miłość miała znaleźć ujście w porywającym finale. Już teraz obawiała się tego finału.

Widzę, że coś cię gnębi – powiedział Cam, gdy nie odpowiedziała na jego pytanie. – Chcesz o tym porozmawiać? Możesz mi się spokojnie zwierzyć ze swoich problemów.

Wiedziała, że znalazłaby w nim uważnego słuchacza, tylko... co miała mu powiedzieć? Że co noc marzy o nim? Że po raz pierwszy od rozwodu z Bobem jakiś mężczyzna zrobił na niej wrażenie? I że tym mężczyzną jest właśnie on?

Cam czekał na jakąś reakcję ze strony Sharon, ale ona milczała jak zaklęta.

Okay, widzę, że nie chcesz o tym mówić.

Uśmiechnęła się lekko. – To naprawdę nic takiego, Cam. Jestem po prostu zmęczona. Pracowaliśmy dziś chyba zbyt długo.

Ale za to z jakim oddaniem! – Jani podniosła kieliszek w ich stronę. – Proponuję toast za kamerzystów, za ekipę oświetleniową, za inspicjentów, za charakteryzatorów, za naszego reżysera, za towarzystwo filmowe „Fanfarę” i za Claya Brandona, który nam to wszystko umożliwił. Zwłaszcza zaś za Sharon i Cama, którzy ożywili jego scenariusz.

Na zdrowie! – Jake także uniósł kieliszek.

W istocie tworzyli dobry zespół, Sharon z przykrością myślała o nieuchronnym rozstaniu za dwa tygodnie. Będzie tęskniła za ludźmi z ekipy, ale na pewno najbardziej za Cameronem.

Już się cieszę na premierę. Kiedy widzę swoje dzieło na ekranie – kontynuował Jake – i w dodatku jest ono ciepło przyjmowane przez publiczność, czuję, że zrobiłem kawał dobrej roboty. A w powodzenie tego filmu nie wątpię!

Spojrzał na Sharon z ukosa. – Jesteś już przygotowana do jutrzejszych zdjęć?

Umiem tekst, jeśli właśnie to masz na myśli – odparła ostrożnie. – Jestem bardzo szczęśliwa, że wreszcie będziemy ze sobą rozmawiać. Kiedy pomyślę o wczorajszym dniu, w którym tylko się uśmiechałam, ale za to godzinami, ciarki przechodzą mi po plecach.

Cam roześmiał się wesoło. – Ależ, Sharon, nie przesadzaj! Nie tylko się uśmiechałaś, byłaś przecież także w wodzie.

Jak mogła o tym zapomnieć! Wychodziła z kąpieli w stroju Ewy prosto na Camerona, w którego wzroku wyczytała pożądanie.

No, tak... – wyjąkała speszona. – Zapomniałam o tym.

Bądź pewna, że widzowie nie zapomną. Wyłaniałaś się jak Wenus z piany morskiej. Dzisiejsza scena też na pewno zostanie na długo w pamięci kinomanów. – Jani zachichotała znacząco. Potem wstała, przeciągnęła się i powiedziała, że idzie już spać.

Masz rację, Jani. Jutro mamy dużo pracy, a wstać powinniśmy o wschodzie słońca. Radzę kolegom udać się na spoczynek – zarządził Jake.

Cam i Sharon zostali sami w namiocie.

Patrzył na nią przez chwilę w milczeniu, zanim się odezwał: – Chciałbym jeszcze pospacerować przy blasku księżyca w miłym towarzystwie. Co ty na to?

Sharon zesztywniała. Cam spoglądał na nią uważnie. Czyżby bała się spędzić z nim parę chwil sam na sam? Wiedział już, że interesuje się nim bardziej, niż wymaga tego praca przy roli. Wyczytał to z jej spojrzeń, z jej głosu, z jej gestów. Mimo to zachowywała wobec niego intrygującą rezerwę. Sam już nie wiedział, co myśleć o tym wszystkim.

Spędzili już razem dwa miesiące, a napięcie między nimi wcale nie malało, przeciwnie – rosło. Nie zaprzyjaźnili się ze sobą, jak to zwykle bywa na planie filmowym. Nie poznali się bliżej.

Cam postanowił temu zaradzić. Pochylił się nad Sharon i ujął jej dłoń.

Pójdziesz ze mną na plażę? – zapytał ponownie.

Sharon skinęła głową, sama nie wiedząc, czemu.


Długo spacerowali w milczeniu brzegiem morza. Tropikalne niebo i przejrzysta noc były po prostu cudowne. Kiedy dotarli do skąpanej w blasku księżyca samotnej skały. Sharon zaproponowała krótki odpoczynek. Usiadła na skale. Cam zajął miejsce tuż obok niej. Nie sposób było nie poczuć ciepła jego ciała.

Ależ tu jest pięknie! – westchnęła z zachwytem.

Tak! – potwierdził Cam. – Towarzystwo filmowe nie mogło wybrać lepszego miejsca akcji tego filmu.

Zastanawiam się, jak wynaleźli tę wysepkę. Na mapie wygląda jak główka od szpilki zanurzona w wody Pacyfiku.

Prawdopodobnie rzucali rzutkami w mapę i tam, gdzie trafiło najwięcej, udali się na poszukiwanie odpowiedniego krajobrazu.

Cameron zażartował naturalnie. Sharon uśmiechnęła się, a on wtedy dodał, że to zasługa Claya Brandona, który zainwestował najwięcej w przedsięwzięcie.

Podziękuję mu, jeśli go kiedykolwiek poznam – zapowiedziała Sharon. Oparła się plecami o skałę i zamknęła oczy. Cam objął ją ramieniem. Nie wzbraniała mu tego. W ramionach Cama czuła się bardzo bezpieczna.

Widziałam twój ostatni film – powiedziała specjalnie głośno, żeby nie usłyszał bicia jej serca. – Ten western. Zazwyczaj jestem jak najgorszego zdania o tego rodzaju filmach, ale ten wyjątkowo mi się podobał.

Cam roześmiał się na cały głos. – To był typowy Italo-western. Wiesz, ciasny budżet, czterdzieści stopni w cieniu i pękające w szwach ubranie.

Film był jednak sporym sukcesem, temu nie możesz zaprzeczyć. A więc opłaciło się?

– „Lata namiętności” też będą sukcesem, Sharon. Scenariusz, reżyser, dobra ekipa – wszystko najlepsze z najlepszych.

Sharon spojrzała zamyślona na szlachetny profil Cama i na jego silnie zarysowany podbródek. – To prawda. Scenariusz też jest bardzo dobry. Przeczytałam go aż trzy razy.

Twój ostatni film widziałem także trzy razy. Myślę jednak, że zasługujesz na coś lepszego niż ta nędzna fabułka.

I mimo to obejrzałeś go aż trzykrotnie? – zdziwiła się.

Cam skinął głową. – Tak, ale muszę przyznać, że tylko dla jednej sceny – tej, w której rzucasz szklanką o gzyms kominka i wybiegasz zdenerwowana z pokoju. Ta pełna ekspresji scena przekonała mnie, że będziesz doskonałą odtwórczynią Pauli Evans. Już wtedy usiłowałem sobie wyobrazić, jak też będziesz wyglądać w sarongu, z długimi włosami spadającymi na plecy. Zastanawiałem się, co będę czuł, trzymając cię w ramionach. Zależało mi na takiej partnerce.

A jeśli Cameron Martin coś postanowi, to tak musi być. Myślę, że Paulę mogłaby zagrać każda długonoga i długowłosa aktorka. – Sharon natychmiast pożałowała swoich słów. Przyszło jej na myśl, że Camowi bardzo zależy na tym filmie, aczkolwiek nie wiedziała dlaczego.

Nie chciałem jakiejkolwiek aktorki, chciałem ciebie. Ale masz rację – najczęściej realizuję zamierzenia. I to nie pycha przemawia przeze mnie, lecz świadomość własnej wartości. Znam dobrze swój zawód i miałem już najrozmaitsze doświadczenia z filmowymi partnerkami. Ty jesteś profesjonalistką, Sharon. Uważam, że świetnie się dopasowaliśmy.

Sharon pomyślała, że to wyłącznie wpływ elektryzujących doznań, jakie stawały się jej udziałem, gdy tylko Cam brał ją w ramiona.

Westchnęła mimo woli. Niedługo to rajskie życie skończy się. Trzeba będzie wrócić do miasta, w którym nie będzie takiego cudownie rozgwieżdżonego nieba, ani takiego miękkiego piasku pod nogami, ani ciepłej wody w lagunie.

Cam zauważył zmianę jej nastroju. – Znów się ode mnie oddaliłaś... – ujął ją za rękę. – Pewnie jesteś już myślami w Los Angeles. Cieszysz się z powrotu do domu?

I tak, i nie – odparła Sharon szczerze. – Chcę już wrócić do domu, a z drugiej strony szkoda mi tego świata jak ze snu. Nigdy nie czułam się tak dobrze jak tutaj.

Kręcenie filmu ma w sobie coś ze snu. Gramy przecież w bajce, Sharon. Ale spójrz na niebo, to wszystko jest naprawdę. Te złociste gwiazdy na granatowym niebie, ten nisko zawieszony sierp księżyca, te białe skały i plusk fal.

Cam mówił niskim głosem, którym ponownie wprawił Sharon w stan rozmarzenia. Przymknęła oczy.

Wiesz, że teraz jesteśmy po raz pierwszy sami? – Cam zastanawiał się, czy Sharon naprawdę nie wie, co dzieje się między nimi. Czy nie dociera do niej świadomość rodzącego się właśnie uczucia? Nie widzi, że stracił już dla niej głowę?

Sharon otworzyła oczy i powiedziała spokojnie. – Wiem, ale nie wiem, czy to dobrze, czy źle.

Cam zauważył, że zacisnęła usta. – Nie myliłem się więc. Cały ten czas specjalnie schodziłaś mi z drogi! – stwierdził.

Nie mogła mu przecież wyznać prawdy! Naraziłaby się tylko na śmieszność! – Myślę, że nie powinniśmy się zanadto zaprzyjaźniać. – Odrzuciła głowę do tyłu. – W tym rajskim otoczeniu mogłyby nam się przytrafić rzeczy, których byśmy później żałowali.

Czekała na jego odpowiedź, ale Cam milczał.

Może zresztą przesadzam – ciągnęła dalej – ale gdybyś znał mnie lepiej, zrozumiałbyś moje obiekcje.

Chciałbym cię właśnie lepiej poznać, ale widzę, że ty tego nie chcesz.

Sharon odchrząknęła nerwowo. Ta rozmowa zbaczała na niebezpieczne tory. Szkoda, że w ogóle do niej dopuściła. A tak sobie obiecywała, że zachowa dystans...

Cam wyczuł natychmiast jej niepokój. Jeszcze przed chwilą nie miała nic przeciwko temu, żeby ją obejmował, żeby ją trzymał za rękę, żeby patrzył jej w oczy. Raptem wszystko się zmieniło. Zamknęła się jak żółw w skorupie, której nie umiał przebić. Niedługo praca na planie skończy się i ich drogi rozejdą się.

Boisz się mnie? – spytał wprost.

Milczała przestraszona. Odezwała się dopiero po kilku minutach. – Trochę – przyznała z wahaniem.

Zawsze jesteś tak szczera?

Zazwyczaj tak.

Podoba mi się to.

Cam zsunął się ze skały. – Jake zapowiedział kolejny ciężki dzień. Wróćmy już do obozu. Powinnaś się porządnie wyspać, żeby charakteryzatorki nie miały kłopotu z zamalowywaniem sińców pod oczami.

Sharon odetchnęła z ulgą. Bała się, że Cam będzie chciał wykorzystać ich sam na sam, ale na szczęście nie zrobił tego. Mimo to odczuwała coś w rodzaju rozczarowania.



2

Sharon obudził świergot tropikalnych ptaków. Dawno już nie czuła się tak świeża i wypoczęta. Myślała, że wydarzenia wczorajszego wieczoru nie pozwolą jej zmrużyć oka, stało się jednak inaczej. Rzuciła się na łóżko i natychmiast zapadła w głęboki sen. Nie śniły jej się, o dziwo, szmaragdowozielone oczy jej filmowego partnera. Nic się jej nie śniło.

Włożyła płaszcz kąpielowy i poszła do prowizorycznej kabiny z prysznicem, zainstalowanej na skraju osiedla. Była zajęta, usiadła więc na pniaku obok i leniwie przebierała gołymi stopami w piasku. Nagle drzwi od kabiny otworzyły się i ukazał się w nich Cam.

Ranny z ciebie ptaszek – uśmiechnął się do Sharon. – Mamy jeszcze ponad godzinę do rozpoczęcia zdjęć. Może zjemy razem śniadanie?

Sharon nie mogła odwrócić wzroku od opalonego na brąz ciała Camerona. Wyglądał jak młody bóg, przepasany tylko białym ręcznikiem.

Rano mam czas tylko na filiżankę kawy. Leta ma dużo roboty z moimi włosami.

W ogóle mamy mało czasu na przygotowanie się do zdjęć, nie uważasz? Jak to dobrze, że przynajmniej kostiumy mamy z głowy. Poczekam na ciebie i pójdziemy razem napić się kawy.

Sharon wcale nie była pewna, czy chce z Camem wypić kawę, ale jakoś nie przyszła jej do głowy żadna rozsądna wymówka.

Weszła do kabiny, szczęśliwa, że przynajmniej przez chwilę nie musi na niego patrzeć. Chłodna woda spłynęła raźnym strumieniem na jej nagą skórę. Zastanawiała się, jak ma odegrać dzisiejszą scenę, skoro sam tylko widok Camerona sprawiał, że drżała jak w gorączce.

Nie pierwszy raz brała udział w scenach miłosnych, ale nigdy nie sprawiały jej one takiego kłopotu, jak teraz. Musiała sobie wreszcie powiedzieć, że to Cameron Martin tak na nią działał.

Zakręciła wodę ze złością, otuliła się szczelnie płaszczem kąpielowym i wyszła na zewnątrz.

Brr, ale zimna ta woda – zaszczekała zębami, uśmiechając się niepewnie do Cama.

Przytulił ją natychmiast. – Chodź, ogrzeję cię. Byłaś stanowczo zbyt długo pod prysznicem. Jeszcze dostaniesz kataru!

Amantka z czerwonym nosem, kichająca co drugie słowo! – roześmiała się Sharon. – Położyłabym film!

Cam przycisnął ją mocno.

Nie, tylko nie to, jęknęła w duchu. Nie będę umiała wyzwolić się Z jego ramion!

Tak – szepnęła. Jeśli teraz spróbuje mnie pocałować, nie będę się wzbraniać, zdążyła pomyśleć, gdy Cam dotknął ustami jej warg.

O rany nie możecie poczekać na kamerzystów! – zawołała Jani tuż za nimi.

Musimy trochę poćwiczyć na sucho – roześmiał się Cam. Sharon spojrzała na niego z wdzięcznością. Sama była tak zmieszana, że nie potrafiła wykrztusić ani słowa.

No, no, no! – Jani pokręciła głową z niedowierzaniem i zanim zamknęła za sobą drzwi kabiny, obrzuciła ich spojrzeniem, w którym malowała się tęskna zazdrość.

Sharon odgarnęła włosy z czoła i nieśmiało zerknęła na Camerona. W gruncie rzeczy zadowolona była z takiego obrotu sprawy.

Przepraszam – szepnął Cam nieco zażenowany całą tą sytuacją.

Jak widać kabina prysznicowa jest szczególnie obleganym miejscem wśród członków naszej ekipy. Niezbyt zresztą dobrym na próbowanie sceny pocałunku bez kamery. – Sharon uśmiechnęła się do Cama, ale dobrze wiedziała, że gdyby nie Jani, już leżałaby z nim w piasku.

Oczy Cama zalśniły. – Masz rację, Sharon. Te ukwiecone łąki na skraju wyspy nadają się znacznie bardziej do tego celu!

We wzroku Cama było jednak coś więcej oprócz rozbawienia; była w nim jakaś miękkość, jakaś łagodność, której Sharon nie zaobserwowała nigdy przedtem. Nawet jego głos brzmiał jakoś inaczej niż zwykle.

Nieźle nam chyba poszło, jak uważasz? – zażartował, chociaż oboje wiedzieli doskonale, że nie chodziło im o żadną próbę pocałunku i że ich pocałunek wypłynął z potrzeby serca.

Nieźle to za mało powiedziane, pomyślała Sharon. Było po prostu cudownie.

Nie powiedziała jednak tego głośno, tylko odwróciła się i poszła z powrotem do obozu. Nie obejrzała się za Camem. Wiedziała dobrze, że pójdzie za nią. Czuła jego wzrok na swoich plecach. Usiłowała iść swobodnym krokiem, ale zadanie to okazało się trudniejsze niż najtrudniejszy egzamin. Myśli jej zaprzątała ukwiecona łąka, na której kochałaby się z Camem. Opór jej słabł formalnie z minuty na minutę. Wiedziała, że padła ofiarą uwodzicielskich sztuczek Cama, ale nie umiała już się tym przejąć. Zastanawiała się tylko, ile kobiet było przed nią w tej samej sytuacji. Gotowa była założyć się, że żadna mu jeszcze nie odmówiła. Miał w sobie coś takiego, co skłaniało kobiety do uległości. Czy był to jego zniewalający uśmiech, czy urzekający tembr głosu, czy spojrzenie szmaragdowozielonych oczu, nie wiedziała. Sharon sama się sobie dziwiła, że tak na nią działał, ale teraz nie mogła już nic zrobić. Wpadła jak przysłowiowa śliwka w kompot. Nie miała już siły bronić się przed ogarniającym ją uczuciem.

Nie miała już czasu nawet na kawę. Leta Lopez, najlepsza stylistka, jaką znała, już na nią czekała. Na widok Sharon załamała ręce.

Mój Boże, jak ty wyglądasz! – zawołała przerażona. – Włosy masz jak słoma! To pewnie wpływ słońca i słonej morskiej wody. Dlaczego masz takie czerwone policzki?! Pewnie się wygrzewałaś na słońcu, mimo że ci tego surowo zakazałam.

Sharon usiadła skruszona na składanym krzesełku i zamieniła porozumiewawcze spojrzenie z Camem, który też musiał się tłumaczyć swojemu charakteryzatorowi z nadmiernych wypieków.

Opalania nie da się tutaj uniknąć – uśmiechnęła się do Lety.

Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć, jak wygląda cera po opalaniu – sucha, stara i pełna zmarszczek – stwierdziła Leta z naganą. – Musisz bardziej na siebie uważać, moja piękna! – dodała z naganą.

Wyszczotkowała włosy Sharon i wmasowała w nie odrobinę odżywki. Potem dopiero zabrała się do układania fryzury.

Ramiona masz teraz w pięknym złotobrązowym kolorze – komentowała Leta. – Jeśli mi się nie uda zrobić czegoś z twoją twarzą, będziesz wyglądała jak homar. Gdybyś miała na obliczu taką samą kolorystykę, jak na ramionach, wszystko byłoby w porządku – utyskiwała. – Co ci przyszło do głowy, żeby się wystawiać na słońce!

To nie słońce zawiniło, pomyślała Sharon, lecz ramiona Camerona. Nie mogła tego oczywiście powiedzieć Lecie, ale sama dobrze wiedziała, skąd wziął się ten rumieniec na jej policzkach.

Leta uporządkowała jej włosy, a zanim zabrała się za twarz, Sharon spojrzała na swojego partnera. On też na nią patrzył, a jego spojrzenie odebrała jako najczulszą pieszczotę.

Leta zrobiła jej makijaż, nie przestając głośno wyrzekać na jej zbyt rumiane policzki.

Ciągle jeszcze wyglądasz jak hoża wieśniaczka, a masz być przecież subtelną damą, psiakrew!

Sharon była bliska załamania. Nie dość, że nie wyglądała, jak trzeba, to jeszcze czuła, że nie zagra dzisiaj tak, jak powinna. O, Boże, wpakowała się w niezłą kabałę!

Cam był już gotów. Wsiał ze swego krzesła, przeciągnął się i mrugnął do niej znacząco.

Sharon pobiegła czym prędzej do wydzielonej części charakteryzatorni, służącej za garderobę. Lniane prześcieradła, rozwieszone na sznurkach chroniły ją tam przed niepożądanym wzrokiem. Czuła się okropnie...

Założyła swój filmowy sarong i odetchnęła głęboko. W tym momencie do garderoby wszedł Cameron. Nie musiał się specjalnie przebierać, ponieważ jedynym jego strojem do dzisiejszej sceny miał być ręcznik przepasany wokół bioder.

Czy domyślał się, z jakim trudem przyjdzie jej powtórzyć wczorajszą scenę? Czy wiedział, co się z nią dzieje? Jeśli nie, to zdradzi ją jej ciało, co do tego nie miała wątpliwości.

Kiedy stanęli wreszcie przed kamerą, Sharon o mało nie zemdlała. Bliskość Cama wpływała na nią tak, że traciła zmysły. A musiała przecież grać!

Nie całuj mnie z otwartymi ustami! – syknęła. – I nie dotykaj mnie wszędzie!

Tego szeptu mikrofon nie mógł zarejestrować, kamera zaś nie mogła ująć tak dokładnie ruchu ich warg. Cam jednak pokręcił ledwo dostrzegalnie głową.

Oczekują od nas sceny miłosnej – szepnął.

Nie masz prawa do tak bezwzględnego wykorzystywania sytuacji – zdenerwowała się, wczepiając ręce w jego gęste włosy.

Pochylił głowę tak nisko, że niemal dotknął jej pleców.

Wczoraj jakoś ci to nie przeszkadzało – szeptał znacząco.

Jego ciepły oddech pogłaskał jej ciało. Odchyliła głowę do tylu: – Ale dziś jest inaczej.

Palce Camerona przebiegły lekko po plecach Sharon. Zmusiła się do normalnego oddechu. Ten mężczyzna jest przecież aktorem, wołała w myślach. A ja także jestem aktorką, przypomniała sobie. Zapomnij o piasku, o palmach, o błękicie nieba, o fakcie, że znajdujesz się w raju i o tym, że koniecznie chcesz się przespać z tym niemożliwym facetem!

Do diabła! – Wargi Cama trafiły na zaciśnięte usta Sharon. – Co się dzieje, do cholery! Sharon! Rozchyl wargi! Masz grać oddaną kobietę!

Sharon dostrzegła, że kamera numer dwa jest skierowana na plecy Cama i natychmiast wykorzystała sytuację. – Masz mnie całować z zamkniętymi ustami! – poleciła mu szeptem. – A jeśli nadal będziesz tak uparty...

Uparty? – zdziwił się Cam. – Gram przecież tylko swoją rolę. Jeśli ktoś tu jest uparty, to chyba tylko ty! Jesteś aktorką, graj więc!

Powoli zaczynał się denerwować. Ujął rękoma jej biodra i zaczął gryźć jej ucho. Tego nie było w scenariuszu i Sharon, nieprzygotowana na ten atak, odrzuciła głowę do tyłu.

Cięcie! – rozległ się wściekły głos Jake’a. Spojrzeli w jego stronę. Wyraz twarzy reżysera nie wróżył nic dobrego. – Co wy, do cholery, wyprawiacie! Pomyliły wam się chyba gatunki filmowe! Przypominam, że to nie jest film wojenny, a miłosny!

Powiedz to Sharon! – odburknął Cameron.

Jake popatrzył na Sharon, oczekując jakiegoś usprawiedliwienia. Zresztą wszyscy członkowie ekipy patrzyli na nią z wyrzutem. Krew uderzyła jej do głowy. – Cam nie trzymał się scenariusza – wykrztusiła, unikając wzroku reżysera.

I to wszystko? – zakrzyknął Jake z oburzeniem. A kiedy Sharon nie odpowiedziała, powiedział: – Napij się kawy i uspokój się.

Sharon zawinęła się w swój sarong i oddaliła się w kierunku kuchennego namiotu. Jak miała wyjaśnić Jake’owi, co się z nią dzieje?

Piła kawę z plastikowego kubeczka, gdy Jani podeszła do niej. – Powiedz mi, co się z wami dzieje? Dziś graliście o wiele gorzej niż zazwyczaj. Pokłóciliście się czy co? Myślałam, że po porannych czułościach, będziecie grali niczym Romeo i Julia. – Nie chcę o tym rozmawiać, Jani – ucięła Sharon. Palce jej drżały, tak bardzo, że omal nie wylała gorącego napoju. Ujęła kubek w obie dłonie i usiadła na pobliskiej ławeczce.

Jani pokręciła głową z niedowierzaniem. – Ależ, Sharon, ze mną możesz rozmawiać o wszystkim. Jestem przecież twoją przyjaciółką.

Każdemu może się przecież zdarzyć gorszy dzień – odparła spokojnie Sharon. – Nie jestem po prostu w nastroju do kręcenia sceny miłosnej.

Nie jesteś w nastroju? – Jake powtórzył jej słowa wchodząc do namiotu. Gestem nakazał Jani, aby ich zostawiła samych. Zmrużył oczy i przyjrzał się swojej aktorce uważnie. – Sharon, jesteś dobrą aktorką i nigdy nie zachowywałaś się jak diva operowa. Co ma oznaczać stwierdzenie, że nie jesteś w nastroju?

Sharon zaczerpnęła powietrza. – Jestem też człowiekiem, Jake, i chyba mam prawo, jak każdy, mieć gorszy dzień.

Nie wtedy, gdy w grę wchodzą tysiące dolarów! Cam mówi, że to jego wina. Czy to prawda?

Nie...

No więc dlaczego?

Sharon spuściła wzrok. – Nie chcę o tym rozmawiać.

To może mi powiedz wobec tego, jak mamy dalej kręcić tę scenę, skoro nie chcesz o niej rozmawiać?

Jake prawie krzyczał, a jego okrągła twarz przybrała barwę dojrzałego pomidora. Sharon przestraszyła się nie na żarty.

Jake, nie denerwuj się tak – poprosiła błagalnie. – Musisz pamiętać o swoim żołądku.

To zachowuj się tak, żeby mnie nie denerwować – Powiedz, że będziesz grzeczną dziewczynką i że skończymy film w terminie. Jesteś przecież profesjonalistką, wymagam więc od ciebie profesjonalizmu. Możesz sobie popadać w depresję, ale tylko w przerwach między zdjęciami. Zrozumiano?! – spojrzał na nią groźnie.

Tak jest, szefie! – Sharon wyprężyła się na baczność i zasalutowała jak żołnierz.

Dokończmy więc tę scenę i zróbmy przerwę. Tylko proszę bez żadnych bijatyk przed kamerą. Czytałaś scenariusz, zaakceptowałaś go i musisz się tak całować z Camem, jakby był największą miłością twego życia.

Postaram się, Jake – obiecywała niepewnym głosem.

Liczę na to. Za dwadzieścia minut proszę być na planie.

Jake chciał już wyjść z namiotu, gdy nagle wpadł na inny pomysł. – Wiesz co? Zmienimy kolejność scen. Dziś nakręcimy zdjęcia podwodne, a do tej sceny miłosnej wrócimy jutro. Zgoda?

Sharon o mało mu się nie rzuciła na szyję, tak bardzo była zadowolona z tej zamiany.

Dzięki, piękne dzięki, Jake! Do jutra na pewno się pozbieram!

Sharon i Cam byli doskonałymi pływakami, dlatego też postanowili zaczekać pod wodą bez pomocy kaskaderów. Mieli pływać w lagunie, nurkować i podziwiać ławice różnobarwnych rybek i cudowne rafy koralowe. Pod koniec tej sceny ręce ich i spojrzenia spotkają się.

Scenariusz przewidywał następnie, że Sharon odkryje piękną gigantyczną muszlę. W filmie zagra naturalnie rekwizyt, ale tak doskonale podrobiony, że wygląda, jak prawdziwa muszla. Sharon miała nieostrożnie uwięzić nogę w tej muszli, a Cam miał jej pospieszyć z pomocą. Na koniec brał ją na ręce i wynosił na plażę. W sumie scena była w miarę niewinna i Sharon nie musiała się obawiać kolejnego zdenerwowania wywołanego nadmierną bliskością Cama.

Jeszcze dziesięć minut! – dobiegł do niej głos z planu.

Sharon pobiegła nad lagunę. Rozebrała się i wskoczyła raźno do wody przezroczystej jak kryształ. Popołudniowe słońce docierało swymi promieniami aż do piaszczystego dna laguny, oświetlało skały i rafę koralową. Sharon miała wrażenie, że pływa w jakimś ogromnym akwarium. Cam pływał tuż obok.

Dotarli do miejsca, w którym zainstalowano sztuczną muszlę, wynurzyli się na powierzchnię, żeby zaczerpnąć powietrza i zanurkowali.

Cam trzymał się cały czas blisko Sharon, co sprawiało, że czuła się bezpiecznie. Kamerzysta płynął jeszcze bliżej, aby dobrze uchwycić wyraz przestrachu na twarzy Sharon, gdy muszla uwięzi jej nogę.

Wszystko przebiegało zgodnie ze scenariuszem. Sharon obejrzała muszlę, wsadziła do niej nogę i... omal nie zawyła z bólu. Cam podpłynął natychmiast, aby jej pomóc, ale jakoś mu się to nie udawało. Z rozpaczliwym wysiłkiem usiłował uruchomić mechanizm powodujący rozwarcie się rekwizytu. Bezskutecznie. Sharon naprawdę dostała się w pułapkę.

W panicznym strachu zaczęła wiosłować rękami. Obawiała się, że za chwilę płuca jej pękną.

Nagle zobaczyła tuż nad sobą maskę z tlenem. Po kilku łapczywych haustach zrobiło się jej niedobrze.

Cam był obok, także z maską przy ustach. Kilku mężczyzn ekipy próbowało rozewrzeć muszlę.

Do Sharon docierało jednak niewiele. Kręciło jej się w głowie i myślała tylko o jednym – jak wydostać się z tej przeklętej pułapki.

Przytomność odzyskała dopiero na plaży. Leżała na piasku i drżała na całym ciele. Cam pochylał się nad nią oglądając jej zranioną stopę. Jake podał Sharon szklaneczkę brandy, ale nie umiała jej utrzymać w dłoniach. Wreszcie Leta nalała jej prosto do gardła odrobinę piekącego płynu.

Przepraszam – szepnęła Sharon do Jake’a. – Obiecałam, że nie zepsuję ci tej sceny i popatrz, nie udało mi się.

Przecież to nie twoja wina – Jake patrzył na nią z troską w oczach. – Ta cholerna muszla nie zadziałała jak trzeba. Jak to się mogło stać! Wiem już teraz, dlaczego reżyserzy nie lubią używać swoich gwiazd w niebezpiecznych scenach. Powinienem jednak uciec się do pomocy kaskaderów! Mogłaś się utopić!

Nie przesadzaj, Jake! Przy tej ilości aparatów tlenowych byłoby to po prostu niemożliwe.

Ta noga nie wygląda najlepiej – wtrącił się Cam. – Obawiam się, że przez kilka dni Sharon nie będzie mogła chodzić.

Jake jęknął. – Myślisz, że jest złamana.

Nie wiem, ale wiem, że trzeba koniecznie ją prześwietlić.

Jake spojrzał z westchnieniem na zegarek. – Lot w jedną stronę zajmie trzy godziny. Wychodzi mi, że stracimy dwa lub w najlepszym razie jeden dzień zdjęciowy. Ha, trudno! Ważniejsze jest dobre samopoczucie mojej gwiazdy niż straty finansowe. Nadrobimy później ten czas, a Brandon nie musi się o tym dowiadywać.



3

Dobrze się czujesz? – zapytał Cam, gdy ich wodolot oderwał się od turkusowej wody i wzbił w powietrze. Zdawał się szybować prosto w słońce.

Sharon poprawiła okulary przeciwsłoneczne na nosie i usadowiła się wygodnie w fotelu. – Tak – odrzekła – dzięki za poduszkę pod stopę. To był dobry pomysł.

Cam spojrzał na nią uważnie. – Wyglądasz, jakby cię jeszcze stopa bolała.

Westchnęła. – Troszkę mnie jeszcze boli, to prawda. Myślałam teraz o Jake’u. Nie uważasz, że jego zawód jest nie do pozazdroszczenia? Dzisiaj go jeszcze dobiłam tym wypadkiem z muszlą.

Nie rób sobie wyrzutów, Sharon, przecież to nie twoja wina. Mechanizm muszli nie zadziałał i to wszystko.

No tak, ale to ja się uparłam, żeby zmienić kolejność kręcenia scen. To tak, jakbym sama się prosiła o nieszczęście.

Myślisz, że jutro by się to nie stało?

Nie wiem. Wiem tylko, że mam już po dziurki w nosie dzisiejszego dnia.

Całkowicie podzielam twoje zdanie. Ja też życzyłbym sobie, aby wykreślono ten dzień z kalendarza.

Sharon spojrzała na Cama pewnie trzymającego drążek steru. Umiał prowadzić wodolot, co wcale jej nie zdziwiło, bo umiał pewnie wszystko.

Znowu byli sami. Sharon wiedziała już czym to grozi, w związku z tym spróbowała skierować rozmowę na inne, bezpieczniejsze dla niej tory.

Kręcenie filmów to przede wszystkim biznes. Tu chodzi głównie o pieniądze. Jake obawia się po prostu, że Clay Brandon oszaleje, kiedy nie dotrzymamy terminu. A przecież ten Brandon musi być nieźle nadzianym facetem. Ostatnia jego książka była ogromnym sukcesem. Sprzedano ją na pewno w paruset tysiącach egzemplarzy.

Cam drgnął, jakby coś go nagle przestraszyło. – Może po prostu całą forsę wpakował w to filmowe przedsięwzięcie.

Tak też może być – zgodziła się Sharon. – Poznałeś go?

Cam pokręcił głową.

Ciekawe, czy on się w ogóle ujawnia. Wyobraź sobie, że nikt z naszej ekipy nie widział go na oczy. Ukrywa się, czy co? Ten mężczyzna jest dla mnie wielką niewiadomą. Zauważyłeś, że na okładkach jego bestsellerów ani razu nie opublikowano jego zdjęcia.

Może nie lubi się fotografować.

Może, ale to wszystko jest dziwne i tajemnicze. Ciekawa jestem, czy opisuje swoje własne przeżycia. Pisze tak dobrze i z ogromnym wyczuciem. Nie mogę się już doczekać jego następnej książki. Chętnie bym go poznała osobiście.

Sharon zachichotała wesoło. – Wiesz, co mi przyszło do głowy, Cam? Może Clay Brandon jest tylko pseudonimem, a tak naprawdę pod tym nazwiskiem ukrywa się jakaś kobieta.

Nie, to chyba niemożliwe – roześmiał się Cam. – Zresztą wszystko jedno, jakiej jest płci, ważne, że może być dumny ze swojej twórczości i z pewnością jest.

Przez jakiś czas milczeli oboje, obserwując bezchmurne niebo i bezkres oceanu w dole.

Muszę cię przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie. Postąpiłam jak amatorka, a nie jak zawodowiec.

Ja też mam wyrzuty z powodu tej sprzeczki na planie – odrzekł. – Ale powiedz, Sharon, co cię właściwie tak wytrąciło z równowagi? Może pomoże mi to w uniknięciu kolejnego błędu?

Patrzył na nią z taką powagą i jednocześnie czułością, że w jednej chwili pozbyła się wszystkich zahamowań.

Bardzo cię polubiłam, Cam – powiedziała szczerze. – Obawiam się, że za bardzo i dlatego denerwuje mnie ta sytuacja. Nigdy nie łączyłam spraw zawodowych z osobistymi, wiesz? Trudno mi sobie z tym wszystkim poradzić.

A więc miałem rację – uśmiechnął się szeroko. – Czułem, że zaczyna dziać się między nami coś, co wykracza poza ramy scenariusza.

Chyba musiało się tak stać. Gramy przecież w niezwykle erotycznym filmie. Jedna scena miłosna goni drugą i trzeba by chyba kompletnie nie mieć wrażliwości, żeby oddzielić granie od rzeczywistości. Ja osobiście nie umiem się wyłączyć.

Tak, wiem o co ci chodzi. Myślisz, że to wszystko?

Tak, to wszystko – potwierdziła.

Cam odwrócił od niej wzrok. Znowu się przede mną zamyka, pomyślał ze smutkiem. Czuł, że się go obawia, ale nie mógł pojąć dlaczego. Jego zielone oczy pociemniały.

Co ci się we mnie nie podoba, Sharon? Czy przeraża cię moja opinia? Wiem, że uważają mnie za niepoprawnego uwodziciela, który nie przepuści żadnej ładnej dziewczynie.

Chyba tak – przyznała z pewnym wahaniem. – Wiadomo, że podkochuje się w tobie połowa świata i że zmieniasz partnerki jak rękawiczki. Nie chciałabym być kolejną twoją zdobyczą.

To wszystko plotki, Sharon!

Czy właśnie z powodu tych „plotek” nigdy się nie ożeniłeś?

Byłem żonaty, ale nie wiem, co to ma do rzeczy. Ty też byłaś przecież mężatką.

Kto ci to powiedział? – zdenerwowała się.

Jake. Nie miej mu tego za złe. Chciałem po prostu dowiedzieć się jak najwięcej o tobie, zanim przystąpimy do kręcenia filmu. Od ciebie nie sposób było wyciągnąć jakiejkolwiek informacji o twoim życiu osobistym. Do wczorajszego wieczoru nasze rozmowy ograniczały się przecież tylko do spraw produkcji i scenariusza.

No, nie – zaprotestowała Sharon. – Wymienialiśmy również uwagi na temat wyjątkowo podłej kawy.

Cam roześmiał się. Roziskrzonymi oczami objął sylwetkę swojej szczupłej partnerki. – Dobrze, że wraca ci humor. Czy twoje małżeństwo okazało się niewypałem?

To już tak dawno, Cam... Wolałabym o tym nie mówić.

Było, minęło. Tak już jest w życiu – zamyślił się Cam. – Nie można stale wracać do przeszłości. Trzeba żyć dla przyszłości, nie rozgrzebywać tego, co już minęło.

Sharon spojrzała na niego uważnie. Mówił tak zagadkowo, że musiało ją to zastanowić. Oparła się wygodnie i zamknęła oczy. Nie wiedziała nawet kiedy zasnęła.

Spała ponad godzinę. Kiedy się obudziła, poczuła na sobie rozbawiony wzrok Camerona. – Nie chciałam zasnąć... – usprawiedliwiła się.

Ależ nie mam ci tego za złe. To dobrze, że zasnęłaś. Moja mama często powtarza, że sen jest najlepszym lekarstwem. Co z twoją stopą? Boli cię jeszcze?

Boli – skrzywiła się niechętnie. – A gdzie my teraz jesteśmy?

Przelecieliśmy już połowę trasy. Przed kolacją powinniśmy wylądować w Guam. Najpierw pojedziemy do lekarza, a potem, jeśli nie będzie żadnych przeciwwskazań, zapraszam cię do pewnej maleńkiej restauracyjki.

Byłeś już na tej wyspie?

Tak – Cam skinął głową. – Wtedy, gdy stacjonowałem w Wietnamie.

Sharon uświadomiła sobie, jak mało wie o tym mężczyźnie, który zdążył już zawładnąć jej myślami, a może nawet i sercem.

Postanowiła zadać mu kilka pytań. – Opowiedz mi o swoim dzieciństwie.

Cam roześmiał się. – Kiedy przyszedłem na świat, ważyłem prawie pięć kilo. Moja matka o mało nie zemdlała na mój widok. W porównaniu z siostrą, która ważyła jakieś śmieszne trzy kilogramy, musiałem wyglądać jak potwór.

A twój ojciec? Też się ciebie przeraził?

Nie zdążył. Umarł przed moimi narodzinami.

Jakże mi przykro...

Do diabła! Nie będę cię okłamywał. Mój ojciec wcale nie umarł. Opuścił nas, gdy miałem dwa latka. Dziennikarzom opowiadam tę bajeczkę, żeby przedstawić swój dom rodzinny w jak najlepszym świetle. Moja mama bardzo przeżyła odejście ojca, choć wiem, z jej opowiadań, że był bardzo złym człowiekiem. Potrafił jej robić awantury o najmniejsze głupstwo.

Czy twoja mama związała się z kimś później?

Tak, w kilka lat potem poznała rudowłosego Irlandczyka, za którego wyszła za mąż. Bardzo go z Tiną polubiliśmy.

Tina to twoja siostra.

Tak.

Gdzie mieszka twoja matka, Cam?

W Chicago, w moim rodzinnym mieście. Nadal jest z Patem.

A Tina?

Tina wyszfa za mąż i przeniosła się na Florydę. Hoduje gromadkę dzieciaków.

Czy zawsze chciałeś być aktorem?

Camowi podobał się ten „wywiad”. Znaczył on, że Sharon chce go bliżej poznać. Może uda im się zaprzyjaźnić ze sobą.

Nie. właściwie nie. Po skończeniu college’u musiałem, jak każdy chłopak w moim wieku, walczyć w Wietnamie.

Jakie to szczęście, że wyszedłeś z tej wojny cały i zdrowy. Wielu z naszych chłopców nie wróciło do swoich domów... – Sharon zadumała się nad bezsensem wojen.

Tak, mnie się udało. Po powrocie pracowałem w kilku miejscach, a w wolnym czasie grałem w amatorskim zespole teatralnym. To był początek mojej kariery. A ty? Opowiedz mi trochę o sobie, poprosił.

Urodziłam się w San Francisco. I już od małego marzyłam o tym, aby zostać aktorką. W szkole zbierałam fotosy z filmów, a do kina chodziłam co najmniej siedem razy w tygodniu, wiele razy na te same filmy.

Kim są twoi rodzice?

Tata jest adwokatem, a mama maklerem nieruchomości. Nie byli zachwyceni moim wyborem.

Woleliby cię widzieć w kuchni przy dzieciach?

Aż tak może nie, ale pragnęli, żebym skończyła prawo. Nigdy nie mogłam ich przekonać, że aktorstwo jest moim powołaniem.

Musiałaś mieć z nimi niezłą przeprawę – Cam spojrzał na nią współczująco. – A co poza tym działo się w twoim życiu?

Nic specjalnego. Naprawdę. I dobrze się czuję, gdy nie dzieje się nic specjalnego.

I nie masz żadnych planów na przyszłość?

Wiesz, Cam, prowadzę zbyt nieustabilizowany tryb życia, aby mieć plany na przyszłość.

Nieustabilizowany tryb życia – powtórzył Cam. – Dobrze to ujęłaś. No cóż, takie właśnie życie prowadzą gwiazdy filmowe. Szkoda, że nasi fani o tym nie wiedzą.

Chociaż muszę przyznać, że nasz zawód ma i dobre strony. Niewielu śmiertelników mogłoby sobie pozwolić na luksus spędzenia wakacji w raju. Nigdy nie zapomnę tej wyspy.

Ani piasku w sarongu ani stopy w muszli? – zażartował Cam.

Tego też nie, ale z pewnością przeważają pozytywy.

Spójrz w dół, Sharon. Na pokładzie tego statku jest właśnie garstka śmiertelników, których stać było na rejs po egzotycznych morzach.

Sharon ujrzała luksusowy parowiec kołyszący się na ciemnoniebieskiej wodzie. Pomachali do pasażerów, po czym Cam skręcił na zachód.

Chciałbyś się wybrać na taki rejs? – spytała z uśmiechem.

Marzę o tym – odparł wesoło – jak również o tym, żeby założyć hodowlę owiec gdzieś w Montanie.

Jedno marzenie kompletnie nie pasuje do drugiego. Z zakurzonych pastwisk na bezmiar oceanu! A gdzie ty właściwie mieszkasz, Cam? Ostatnio czytałam, że masz willę we Włoszech.

Jak ta prasa kłamie! – oburzył się żartobliwie. – Nie mam willi we Włoszech, tylko dom i dwadzieścia morgów ziemi w Kanionie Malibu. – Spojrzał na nią z ukosa. – Myślę, że ten dom przypadłby ci do gustu. Jest z drewna, szkła, a wewnątrz jest bardzo przytulnie. Aha, zapomniałem dodać, że z okien domu rozciąga się przepiękny widok.

Sharon uśmiechnęła się lekko. – Jaki ten świat jest mały! Ja też przecież mieszkam w Malibu, ale od strony morza, też mam przepiękny widok z okien. Wieczorami zatoka śpiewa mi kołysankę na dobranoc. A rano budzi mnie szum fal.

Cam zawisł spojrzeniem na jej pełnych zmysłowych wargach. – Idealne miejsce na miłość.

Serce Sharon natychmiast zaczęło bić żywiej. – Przynajmniej nie muszę się bać pożarów lasów.

Zamiast tego masz atrakcję w postaci sztormów.

Podała mu rękę z uśmiechem. – No, to widzę, że jesteśmy kwita.

Tak jest, szanowna pani – ucałował szarmancko podaną dłoń.


Jechali taksówką do szpitala.

Jak twoja stopa? – Cam pochylił się nad nią zatroskany.

Ciągle mnie jeszcze boli, ale mam nadzieję, że to nic poważnego.

Lepiej tego nie lekceważyć. Czasami z głupstwa robią się bardzo poważne sprawy. Podejrzewam, że złamałaś nogę. Wiesz, co by to oznaczało dla produkcji filmu?

Sharon zrobiło się przykro. Pożądała tego mężczyzny aż do bólu, a on potrafił mówić tylko o filmie. – Nie możesz ani na chwilę przestać myśleć o tym cholernym filmie? – spytała zniecierpliwionym tonem.

Przepraszam, ale jestem bardzo zdenerwowany. Może się uspokoję wtedy, gdy prześwietlą ci wreszcie tę nogę.

Wiem, co oznacza przerwa w kręceniu i wiem, że to tylko i wyłącznie moja wina.

Cam jęknął z rozpaczą. – Ależ Sharon, nie obarczam cię przecież odpowiedzialnością za to, co się stało! To był wypadek, a my musimy się postarać, żeby zminimalizować jego skutki. – Wytarł w spodnie spocone dłonie. Sam nie rozumiał, dlaczego w obecności Sharon mówił stale nie to co trzeba. Czuł się jak uczniak na swojej pierwszej randce.

Chciał ją przytulić, objąć, pocałować, uspokoić, że wszystko będzie dobrze, ale bal się. że go odepchnie przestraszona.

Taksówka zatrzymała się przed izbą przyjęć szpitala. Cam od razu wystarał się o fotel na kółkach dla Sharon. Potem dopilnował, żeby sam ordynator ją zbadał i domagał się prześwietlenia.

Noga nie jest złamana. Kość pozostała nienaruszona, ale mamy tu do czynienia z bardzo silnym stłuczeniem. Musi pani oszczędzać tę nogę przez kilka dni – oświadczył lekarz.

Cam odetchnął z ulgą. Bał się, że Sharon trzeba będzie nastawiać złamanie, a później zapakować nogę w gips.

Sprawa nie jest więc aż tak groźna, Sharon. Rozgośćmy się wobec tego w hotelu i zjedzmy jakąś przyzwoitą kolację. Ten nadmiar wrażeń szaleńczo wpłynął na mój apetyt.

Sharon, wsparta na dwóch kulach, przekuśtykała przez szpitalny hol. – Aha, przypominam sobie, że mówiłeś coś o jakiejś maleńkiej restauracyjce – powiedziała.

To prawda, ale znam również doskonały hotel w centrum.

Znowu wzięli taksówkę. Cam pomógł Sharon wsiąść do niej i sam usadowił się obok niej. – Nadal jesteś na mnie zła? – spytał ujmując jej dłoń.

Sharon patrzyła na coraz dłuższe cienie palm. Nie była na niego zła. Raczej na siebie i na swoje zachowanie. W końcu to naturalne, że Cam tak bardzo przejmował się losami filmu. Przejmował się jednak także i nią! Uśmiechnęła się do niego zmieszana. – Nie jestem na ciebie zła. Cam! jestem tylko głodna i zmęczona.

Cam odetchnął z wyraźną ulgą i mocniej uścisnął jej dłoń.


W hotelu czekała ich niemiła niespodzianka. – Przykro mi powiedział recepcjonista. – Powinni byli państwo wcześniej zarezerwować miejsca. W tej chwili mogę państwu jedynie zaoferować pokój z tak zwanym małżeńskim łożem.

Spróbujemy gdzie indziej, Cam – poprosiła Sharon.

Obawiam się, że nigdzie nie znajdą państwo dwóch oddzielnych pokoi. Nasza wyspa przeżywa prawdziwy najazd turystów.

Cam wzruszył bezradnie ramionami. – Widzę, że nie mamy specjalnego wyboru, Sharon. Albo zdecydujemy się na „małżeńskie łoże” albo będziemy zmuszeni do noclegu na plaży, co w twoim stanie jest raczej niewskazane.

Serce Sharon zabiło mocniej, ale postarała się o spokojny ton głosu.

Bierzemy ten pokój. Tak dawno nie spałam już w prawdziwym wygodnym łóżku.

Recepcjonista wręczył im srebrne klucze. Poszli do windy.

Mamy pokój numer dwieście piętnaście. Całkiem przyjemny numer, prawda? – Cam usiłował żartować, ale Sharon wyczuła, że daleko mu do żartów. Sama czuła się bardzo nieswojo. Wiedziała już, że spędzi tę noc w ramionach Camerona. Było to pewne jak amen w pacierzu.

Cam pomógł jej wysiąść z windy i mrocznym korytarzem poprowadził w kierunku ich pokoju.

Sharon stanęła olśniona w progu. To nie był jakiś tam podwójny pokój, to był istny cud!

Owalne łoże przykryte aksamitną kapą królowało pośrodku pomieszczenia. Wszędzie było pełno luster, a stopy Sharon utonęły wprost w miękkim białym dywanie.

Łazienka była jeszcze piękniejsza niż pokój. Szklane rozsuwane drzwi prowadziły do whirlpoolu. Nie był to jednak taki sobie zwyczajny Whirlpool, lecz grota zbudowana z kamieni lawy. Dodatkową atrakcją był maleńki wodospad. Na powierzchni wody pływały kwiaty gardenii, hibiskusa i orchidee. – Ależ to jest apartament dla nowożeńców! – zawołała do Cama. – W recepcji musieli się chyba pomylić.

Cam skrzywił się pociesznie. – Wątpię.

Sharon usiadła w wygodnym fotelu z ratanu. Spojrzała na Cama z niejakim przestrachem. – To będzie kosztowało majątek!

Czy zaczęłaś się przejmować pieniędzmi Claya Brandona? – Cam usiadł na skraju łoża.

Nie, jeszcze nie, tylko zastanawiam się po prostu, jak mu to wytłumaczymy.

Przecież to był jedyny wolny pokój. Nie mieliśmy innego wyjścia, Sharon. W tym stanie nie mogłaś przecież przenocować na plaży, poważny producent powinien zrozumieć wszystkie okoliczności. Myślę zresztą że oni liczą się z nieprzewidzianymi wydatkami. Przy produkcji filmu wszystko się może zdarzyć. Może byśmy się nieco odświeżyli i poszli coś zjeść? – zaproponował.

Och, tak – ucieszyła się Sharon. Była naprawdę głodna, a poza tym chciała odwlec udanie się na wspólny spoczynek. – A więc idziemy do tej twojej knajpki, czy tak?

Cam pokręcił głową. – Niestety, dzisiaj nie damy już rady. Ten lokal mieści się z drugiej strony wyspy, a to dla ciebie zbyt daleka droga. Myślałem o posiłku w hotelu. Uczesz włosy i idziemy na dół.

Sharon spojrzała po sobie. Miała bardzo pogniecione i niezbyt świeże białe spodnie. – W takim stroju nadaję się tylko do baru lub bistra, ale nie do eleganckiej restauracji w eleganckim hotelu.

Nie bądź śmieszna, Sharon. Wyglądasz fantastycznie. – Nie pozwolił jej na dalsze subiekcje, tylko wziął za rękę i niemal siłą wyprowadził z pokoju.

Nie ciągnij mnie tak – oburzyła się. – Pójdę już z własnej woli, bo słabo mi z głodu.


Nie wyrzucono ich z restauracji, jak się tego obawiała Sharon, lecz poprowadzono do stolika osłoniętego z trzech stron wspaniałą tropikalną roślinnością.

Niestety, mimo dotkliwego uczucia głodu, żadne z nich nie mogło skoncentrować się na spożywaniu posiłku. Woleli patrzeć sobie w oczy, Cam czuł, że tej nocy nastąpi coś niezwykłego. Wiedział tylko, że musi postępować z wielkim wyczuciem, aby nie zrazić jej do siebie.

Po deserze zamówili kawę, która nareszcie smakowała jak kawa, a nie jak te popłuczyny po kawie, które serwował im kucharz ekipy filmowej.

Cam położył rękę na dłoni Sharon. – Czy teraz czujesz się już odrobinę lepiej?

Tak, znacznie lepiej... – odrzekła. – I bardzo się cieszę z tego przymusowego odpoczynku od pracy. Dziękuję ci, Cam, za troskliwość, jaką mi okazałeś.

Sharon odwróciła jego dłoń. – Czy zdarzyło się, że ktoś ci wróżył z ręki.

Nie, jeszcze nigdy. A ty umiesz?

Aktorki miewają ukryte talenty, musisz wiedzieć, mój drogi. W swoim poprzednim wcieleniu musiałam być Cyganką. O, spójrz, tu jest twoja linia życia. Bardzo długa. Być może dożyjesz nawet stu lat.

Dość przygnębiająca wizja. A miłość? Co z miłością?

Masz bardzo głęboką linię miłości – głos Sharon zadrżał. – Musisz być bardzo namiętnym mężczyzną.

Założę się, że twoja linia miłości jest głębsza od mojej.

Przeciwnie. Spójrz tylko, trudno ją nawet dostrzec.

Czy to coś znaczy? – chciał wiedzieć Cam.

Tak – Sharon spojrzała mu prosto w oczy. – To znaczy, że w miłości nie mam tak wielkiego doświadczenia jak ty.

Cameron zmarszczył czoło. – Zdaje się. że uważasz mnie za maniaka opętanego seksem, Sharon. Nie jest to prawda. Przyznaję, że znałem wiele kobiet, ale...

Ile? – przerwała mu.

Z napięciem czekała na jego odpowiedź. Poczuł, że się czerwieni.

Ależ Sharon – usiłował protestować.

Ile? – nie ustępowała.

Może dwadzieścia przez te wszystkie lata. Ten wynik nie robi chyba ze mnie króla seksu.

Króla może nie, ale doświadczonego z pewnością.

Dlaczego mnie o to pytasz?

Bo chciałabym jakoś kontrolować sytuację, w której się znalazłam. Nie wiem co się ze mną dzieje, Cam. Coś ostrzega mnie przed tobą, a coś innego radzi mi, abym się poddała uczuciom.

To znaczy... – zawiesił głos.

To znaczy, że chcę pójść z tobą do łóżka, Cam i myśl ta śmiertelnie mnie przeraża.

Szczerość Sharon zaszokowała go. – Czy wiesz, co mówisz? – spytał cicho.

Tak – kiwnęła głową. – Wiedziałam, jak zakończy się ten wieczór. Nie chciałam do tego dopuścić, ale to jest silniejsze ode mnie.

Niczego nie planowałem – Cam poczuł się trochę nieswojo.

Gdybyśmy dostali dwa oddzielne pokoje...

To by niczego nie zmieniło. Drzwi są przecież po to, żeby je otwierać, Cam.

A jeśli ci powiem, że boję się tak samo jak ty? – roześmiał się z zażenowaniem.

Chętnie bym ci uwierzyła, ale wiem, że to raczej niemożliwe.

Ale tak właśnie jest. Uwierz mi, Sharon. Jesteś dla mnie kimś szczególnym.

To wyznanie musiało cię trochę kosztować – Sharon specjalnie się z nim drażniła. Oczy jej błyszczały nieskrywanym pożądaniem.

Jęknął i wziął ją za rękę. – Chcę ciebie, pragnę cię całym sobą.

Ja też cię pragnę... – szepnęła.

Chodźmy więc – mruknął ochryple i wstał od stołu.

Wyszli z restauracji nie troszcząc się o zaciekawione spojrzenia innych gości.

Kiedy wchodzili do pokoju. Cam wyczuł w Sharon pewne wahanie. Przytulił ją do siebie najmocniej, a zarazem najczulej jak umiał. Chciał zwalczyć w niej wszelki opór. Czuł, że słabnie w jego ramionach. Pocałował ją w czubek nosa.

Chcesz mieć kilka minut dla siebie? – spytał cicho.

Skinęła głową w milczeniu.

Pójdę do baru i wrócę za dziesięć minut, okay?

Sharon weszła do pokoju, zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie. Za dziesięć minut będzie leżała w ramionach Cama...



4

Cam rozbierał się niespiesznie. Sharon jeszcze się do niego nie odezwała, od kiedy wrócił z baru. Patrzyła jak zahipnotyzowana na jego muskularne ciało.

Rzuciła swoje ubranie na poręcz fotela na biegunach, sama zaś zanurzyła się w whirlpoolu. Przez wodę widać było fragmenty jej nienagannej figury. Wpięła we włosy kwiat hibiskusa i było jej z tym bardzo do twarzy.

Zanurzył się powoli w wodzie. Serce jej zabiło mocniej na widok jego nagiego ciała. Tyle razy wyobrażała sobie, jakby to było, gdyby się kochali. Drżała na całym ciele z ledwie tłumionego podniecenia. Tym razem nikt nie zawoła: – Cięcie! Tym razem Cam weźmie ją w ramiona i już z nich nie wypuści.

Zbliżył się do niej, ale jej nie dotknął. Patrzył tylko na nią swymi cudownymi oczami, błyszczącymi w mroku jak szmaragdy. Powoli wyciągnął rękę i delikatnie dotknął jej ramienia. Zamknęła oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem jego palców. Cam objął ją drugą ręką. Powoli i delikatnie zaczął gładzić jej piersi.

Nie pozostała obojętna na jego pieszczoty. Zarzuciła mu ramiona na szyję i przytuliła się do niego całym ciałem.

Kochaj mnie – szepnęła namiętnie.

Zrobię to, ale nie tu, nie w wodzie, Sharon. Chcę cię widzieć.

Jedną ręką objął ją w pasie, drugą wziął pod kolana i wyniósł z whirpoolu na stojącą nie opodal leżankę. Okrył mnóstwem pocałunków jej twarz, szyję i piersi. Czułym ruchem dłoni rozwarł jej uda.

Nie mogła już dłużej wytrzymać. – Cam, och, Cam, proszę cię! – jęczała.

Szepcząc stale jej imię wszedł w nią jednym zdecydowanym ruchem.

Sharon odrzuciła głowę do tyłu i objęła biodra Cama swymi długimi szczupłymi nogami. Ujął jej twarz w obie dłonie i usta ich spotkały się w iście szaleńczym, płonącym namiętnością pocałunku. Sharon poddała się rytmowi Cama. Była jednym wielkim pragnieniem i marzyła tylko o wyzwoleniu z tej słodkiej udręki. Stopili się w jedno, krzycząc i szepcząc na przemian swoje imiona.

Potem leżeli długo w bezruchu nie odzywając się do siebie. Cam pierwszy przerwał ciszę. Podniósł się, poprawił palcami rozczochrane włosy i zaproponował, aby przenieśli się do znacznie wygodniejszego łóżka w sypialni.

Wydaje mi się, że nie jestem w stanie ruszyć ani ręką ani nogą – jęknęła Sharon. – Może później?

Chyba nie chcesz tu spędzić całej nocy? – Cam wziął ją na ręce jak dziecko i przeniósł do sypialni. Położył się zaraz obok niej i wziął mocno w ramiona. – O czym myślisz, kochanie?

O tym, żeby ta noc nigdy się nie skończyła.

Nie musi się wcale kończyć – szepnął i ugryzł ją czule w koniuszek ucha.

Sharon przypomniała sobie swoją reakcję na ten gest Cama dzisiaj na planie. Mój Boże, pomyślała, przecież to było dziś rano. Wydawało jej się, że od tego czasu upłynęła cała epoka.

Widzę, że w twojej słodkiej główce znowu zachodzi jakiś skomplikowany proces myślowy – zażartował Cam.

Czy wierzysz w przeznaczenie? – spytała poważnie.

Nie odpowiedział. Wodził ustami po jej piersiach, po jej brzuchu i po wewnętrznej powierzchni jej smukłych ud. Sharon wstrzymała oddech.

Co się stało? – zapytał, wykazując się natychmiastową czujnością. – Czy popełniłem jakiś błąd?

Nie, nie – zaprzeczyła pospieszne. – Podoba mi się wszystko, co robisz. – Sharon zaraz zaczęła odwzajemniać pieszczoty Cama, które skończyły się, jak chwilę przedtem, wspaniałym zespoleniem dwojga ciał.

Ta noc rzeczywiście nie miała końca. Sharon zasnęła, gdy już wstawał świt. Obudziła się, kiedy słońce stało wysoko na niebie. Czuła się tak cudownie, jak nigdy przedtem.

Cam poczuł, że się poruszyła i przytulił ją do siebie. Wtuliła się w jego silne ramiona. Jakże często marzyła o tym, żeby spędzić z nim noc i obudzić się u jego boku. Teraz, gdy marzenie stało się rzeczywistością, nie czuła tego gorzkiego posmaku, którego tak się w głębi serca obawiała. Wszystko było tak, jak trzeba.

Sharon dotknęła lekko smagłego policzka Cama.

Przeciągnął się leniwie, nie wypuszczając jej z objęć. – Dzień dobry, kochanie – powiedział sennie. – Czy jest już bardzo późno?

Sharon nagle zrobiło się głupio, że leży naga obok niego. – Myślę, że tak, ale nie spojrzałam jeszcze na zegarek.

Cam wyciągnął rękę po zegarek, ale w końcu po niego nie sięgnął.

A do diabła z tym! Dziś zapomnimy o zegarkach. – Przyciągnął Sharon do siebie i zanurzył twarz w jej długich włosach.

Jake będzie zapewne innego zdania – zastanowiła się Sharon.

Mniejsza z Jake’m – oświadczył Cam. – Po nocy z tobą gotów jestem stawić czoła każdemu reżyserowi.

Przyjemny dreszcz wstrząsnął plecami Sharon. – A więc i dla ciebie ta noc była czymś szczególnym?

Tak – potwierdził z całą mocą. – A dla ciebie? Nie żałujesz niczego?

Sharon potrząsnęła głową w odpowiedzi i przytuliła się jeszcze mocniej. Nie chciała myśleć o tym, co było, ani o tym, co będzie. Dla niej liczyła się tylko ta chwila, kiedy Cam trzymał ją w ramionach.

Cam odsunął ją nieco od siebie, aby móc spojrzeć w jej oczy. – Wyglądasz, jakbyś spędziła noc z księciem z bajki.

Sharon roześmiała się. – A ty wyglądasz, jakbyś odziedziczył milion dolarów.

Cam ujął jej dłonie i ucałował każdy palec z osobna. – To jest dla mnie więcej warte niż milion dolarów.

Sharon przytuliła się do niego znowu. – Mogłabym tak leżeć i leżeć na zawsze.

Niestety nie jest to możliwe – powiedział z ubolewaniem Cam. – Musimy nakręcić do końca nasz cudowny film i usatysfakcjonować naszego reżysera. – Cam odsunął kołdrę i wstał. – Obowiązek nas wzywa, Sharon.

Cam... – Sharon wyciągnęła do niego rękę. – Czy myślisz, że będzie to po nas widać.

Możliwe. Prawdopodobnie wszyscy członkowie ekipy będą umierać z ciekawości. – Spojrzenia ich spotkały się. – Uspokoiłem cię?

Jeszcze wczoraj zmartwiłoby ją to, ale dzisiaj nie miało najmniejszego znaczenia. A niech sobie mówią, co chcą! Sharon wzruszyła ramionami i podciągnęła prześcieradła aż pod nos. – Zawdzięczam ci cudowną noc, Cam – powiedziała. – Ale teraz wyglądam na pewno okropnie.

Wyglądasz jak bogini miłości – pospieszył z zapewnieniem. – Wyjdź już jednak z łóżka. Pora na śniadanie!

Z szampanem? – upewniła się Sharon.

To znacznie podniesie koszty – westchnął Cam.

Sharon rzuciła w niego poduszką, po czym wstała i pokuśtykała do łazienki.

Kilka minut później zeszli na śniadanie. Sharon nawet nie wiedziała, co je, tak bardzo absorbowała ją obecność Cama. Wrócą na wyspę jako kochankowie... Ta myśl przerażała ją i fascynowała zarazem. Wiedziała, że ta noc zmieni ich życie.

Po śniadaniu wymeldowali się z hotelu i wzięli taksówkę na lotnisko. Sharon zadrżała na widok srebrzystego samolotu. Nie chciała opuszczać Guam. To na tej wyspie oddała się Camowi i spędziła z nim nieprawdopodobnie piękne chwile. Na koralowym atolu film będzie najważniejszy. Czuła żal, taki, jaki czuje się, gdy kończy się najpiękniejszy sen.

Cam też był zamyślony. Nie wiedział, jak się dalej potoczą ich losy. Nie miał pojęcia, jak się będzie zachowywać Sharon w obecności osób trzecich.

Lecimy? – spytał patrząc jej w oczy.

Skinęła tylko głową.



5

Mały wodolot osiadł łagodnie na falach. Na plaży czekał już na swoje gwiazdy Jake. Wymachiwał do nich ramionami. – Jesteśmy na miejscu – powiedział Cam, całując Sharon w policzek. – Jake wygląda, jakby miał zamiar zaraz wybuchnąć.

Sharon sięgnęła po torebkę. – Musimy szybko wymyśleć jakaś rozsądną wymówkę, dlaczego wracamy tak późno.

Może mu powiemy, że mamy za sobą ciężką noc – zaproponował Cam.

Sharon zmarszczyła nos. – Nie wiem, czy zaakceptuje takie usprawiedliwienie. Nawet nie próbuj, Cam.

No dobrze, jeśli mnie poprosisz, będę milczał jak grób.


Myślałem, że już nie wrócicie – zawołał Jake. – Kiedy się nie pojawiliście do południa, pomyślałem, że Sharon leży w szpitalu z nogą w gipsie. – Obrzucił aktorkę pytającym spojrzeniem. – Nie masz gipsu? A więc noga nie jest złamana?

Nie – Sharon uśmiechnęła się do reżysera. – Mam tylko w kilku miejscach otartą skórę i parę siniaków.

Lekarz zalecił jej jednak, aby przez kilka dni oszczędzała nogę – dodał Cam, obejmując Sharon. – Wiem, że oznacza to kłopoty dla produkcji, ale musimy się z tym pogodzić.

Mogło być znacznie gorzej – przerwał mu Jake. – Zreperowaliśmy wreszcie tę cholerną muszlę. Musimy powtórzyć całą scenę. Kamerzysta przestał kręcić, gdy zorientował się, że stopa Sharon naprawdę utknęła w muszli i że grozi jej niebezpieczeństwo. Pewnie jesteście głodni, co? Macie ochotę na spaghetti i chleb z czosnkiem?

Od śniadania nic nie mieli w ustach, ale Sharon była zbyt zmęczona, żeby iść na posiłek. Liczyła się z tym, że cała ekipa zasypie ją pytaniami i że będzie bacznie obserwować ich zachowanie. – Wolałabym się położyć, Jake. Przepraszam za wszystkie kłopoty, Jake.

Jake wzruszył ramionami. – Nie masz mnie za co przepraszać, bo już wiem, jak wybrniemy z tych kłopotów. Będziesz po prostu kulała, dzięki czemu nasz film stanie się bardziej realistyczny.

Ja tego nie słyszałem – zaperzył się Cam. – Gramy jak szaleni, dajemy z siebie wszystko, a ty uważasz, że nie jesteśmy dość realistyczni! Zapomniałeś chyba, że Sharon ma się oszczędzać!

Nie przemęczy się, nie bój się. Przerobiliśmy scenariusz i nikt nie będzie od niej wymagał tańczenia rock’n’rolki.

Porozmawiamy o tym jutro. – Cam uznał rozmowę za zakończoną.

Poprowadził Sharon, służąc jej za podporę, do jej chaty. – Widzę, że jesteś zmęczona, kochanie. Odrobina snu dobrze ci zrobi. Ja też bym się chętnie przespał. Przed nami ciężki dzień.

Sharon była jeszcze pod wrażeniem minionej nocy, ale odniosła wrażenie, że jej kochanek jest już myślami gdzie indziej. Był jakiś taki chłodny, nieobecny...

Aż tak zmęczona nie jestem – szepnęła i przytuliła się do niego.

Cam pocałował ją we włosy. – Chętnie zostałbym jeszcze z tobą, ale wiem, że potrzebujesz chwili wytchnienia. Ułożę cię do snu i pójdę do siebie.

A jeśli będę głodna?

Przyniosę ci coś do jedzenia. Czy chciałabyś także coś do picia?

Spaghetti bez czerwonego wina kalifornijskiego smakuje znacznie gorzej.

Cam skinął głową i wyszedł z chaty. Sharon westchnęła z zadowolenia. Cóż za wspaniały kochanek jej się trafił – czuły, troskliwy, przystojny, po prostu idealny!

Zaraz jednak pomyślała z żalem, że zdjęcia do filmu skończą się wkrótce, a wraz z nimi ten raj na wyspie odejdzie w przeszłość. Myśl ta była tak bolesna, że o mało serce jej nie pękło. Czyżby naprawdę zakochała się w Camie? Opadła na leżankę. Pewnie tak. Nie oddałaby mu się, gdyby go nie kochała. Nie umiała uprawiać seksu bez miłości.

Nie było cię całą wieczność – powitała z wyrzutem Cama, ale zaraz wyciągnęła do niego ramiona i pocałowała go.

Raptem piętnaście minut. Tęskniłaś za mną?

Ustawił na niskim stoliku wszystko, co przyniósł dla Sharon. – Mam nadzieję, że naprawdę jesteś głodna. Tego żarcia starczy dla pułku wojska. – Spojrzał na nią uważnie. Była taka blada! – Na pewno dobrze się czujesz? Wyglądasz na bardzo zmęczoną.

Sharon uśmiechnęła się z wdzięcznością. – Jaki ty jesteś troskliwy! Nie przejmuj się mną tak. Jakoś przeżyję ten wypadek z muszlą. – Gorzej będzie mi przeżyć wypadek z tobą, dodała w myślach.

Cam odkorkował butelkę i nalał rubinowego płynu do dwóch kieliszków. Zjedli po ogromnej porcji spaghetti, zagryzając chrupiącym pieczywem z czosnkiem i krążkami świeżego ananasa.

Po kolacji Cam zauważył: – Jake za dużo od ciebie wymaga, Sharon. Powinnaś przystąpić do pracy dopiero wtedy, gdy całkowicie wrócisz do zdrowia.

Dam sobie radę, Cam. Nie chcę być przyczyną paraliżu w filmie, a przeze mnie trzeba by zawiesić zdjęcia na co najmniej kilka dni. I jak słusznie zauważył Jake, nie muszę przecież tańczyć rock’n’rolla.

Mimo to uważam, że to trochę za wcześnie. W tej chwili Jake i Jani przerabiają scenopis, wprowadzając do niego niezbędne w tej sytuacji zmiany. Jake mówił, że jutro zaczniemy znowu zdjęcia.

Stawię się na planie, zwarta i gotowa – zapowiedziała Sharon.

Ale...

To Jake jest reżyserem.

No dobrze, ale ja jestem... – Cam urwał nagle. – W każdym razie bezwzględny z niego facet.

Sharon złożyła głowę na jego ramieniu. Nie chciała rozmawiać ani o filmie ani o Jake’u. – Daj już spokój, Cam. – Ziewnęła rozdzierająco. – Jeśli poczuję się zmęczona, powiem ci o tym, zgoda? Spójrz na to z innej strony, kochanie. Cały jutrzejszy dzień będziemy mogli spędzić razem.

Cam przytulił ją do siebie i pocałował w czubek nosa.

Powieki mi formalnie opadają – szepnęła Sharon. Osunęła się niżej i zasnęła natychmiast z kojącą świadomością, że Cam jest obok niej.


Słońce stało już wysoko na niebie, kiedy Cam przyszedł obudzić Sharon. – Wstawaj śpiochu! – zawołał od progu. – Jake chce omówić z nami dzisiejsze zdjęcia. Może zdążysz się napić kawy, zanim do tego dojdzie. – Przyniósł ze sobą termos z kawą i nalał jej do filiżanki.

Wciągnęła w nozdrza przyjemny aromat napoju. – Rozpieszczasz mnie, Cam – uśmiechnęła się do niego czule. – Obawiam się tylko, że dziś nie poprzestanę na jednej filiżance. Poza tym muszę wziąć prysznic i zrobić porządek z włosami.

Cam położył palec wskazujący na jej ustach. – To wszystko będzie musiało poczekać. Jake przyjdzie tu za kilka minut.

O, Boże – westchnęła niezadowolona. – Wcale nie mam ochoty go oglądać. Miałam taki cudowny sen... Długo byłeś ze mną wczoraj?

Cam pokręcił głową. – Upewniłem się tylko, że zasnęłaś i poszedłem do siebie. Ja też miałem cudowne sny, Sharon.

Sharon roześmiała się i dopiero teraz spostrzegła, że jest w samej bieliźnie. – A to co znowu? Czy to ty mnie rozebrałeś?

Owszem.

Coś takiego! W ogóle tego nie pamiętam!

Cam patrzył na nią spod przymrużonych powiek. – Kto ci się śnił, Sharon?

Wiesz, jak to jest w snach. Rzadko postacie występujące w nich mają czyjeś rysy, ale mam wrażenie, że od bioder w górę mężczyzna ten przypominał ciebie.

Ja na pewno widziałem we śnie ciebie. Leżałem na tobie i...

Sharon rzuciła w niego poduszką i w tym samym momencie do chaty wszedł Jake. – Jak się ma nasza ranna? – spytał wesoło.

Zdrowa, zdrowa, ma nawet siłę, żeby rzucać poduszkami – odparł Cam, padając Sharon płaszcz kąpielowy.

Cieszę się, ale co z twoją nogą?

Jest jeszcze trochę zesztywniała, ale myślę, że niedługo wróci do normy.

To dobrze. A więc możemy przystąpić do zdjęć. Czy Cam opowiedział ci już, jakich zmian dokonaliśmy w scenopisie?

Powiedział, że są zmiany, ale nie zdążyłam się jeszcze dowiedzieć jakie.

Okay, zaraz będzie tu Jani i wszystko sobie po kolei omówimy. Zapoznasz się przy okazji ze swoim tekstem. – Jake obrzucił ją gniewnym spojrzeniem. – Podwodną scenę powtórzymy, tak jak mówiłem, ale dopiero wtedy, gdy będziesz już zupełnie zdrowa. Tymczasem skoncentrujemy się na kontuzji Pauli i na scenach, wyrażających głęboki niepokój Grega. Powinniście wypaść bardzo wiarygodnie.

Sharon nie bardzo rozumiała, co Jake do niej mówi, ponieważ Cam siedział tuż przy niej i gładził ją po plecach.

Zapewne masz rację – powiedziała coś, co pasowało w zasadzie do każdej sytuacji.

Z uśmiechem ulgi i zadowolenia zarazem powitała Jani, która weszła do chaty z plikiem papierów.

I co o tym sądzisz, Sharon? – zapytała sadowiąc się u stóp Jake’a na bambusowej macie.

Nie mam o niczym pojęcia. Chciałabym wreszcie przeczytać scenopis – odparła w miarę przytomnie, mimo że palce Cama parzyły ją jak ogniem. Błądził nimi teraz w okolicy jej łopatek.

Proszę, zapoznaj się z nimi – Jani podała jej scenopis.

Sharon pokręciła głową przecząco. – Nie, teraz chcę wziąć prysznic.

Jake zmarszczył czoło. – Ważna jest każda minuta, Sharon.

Dla ciebie ważna jest każda minuta, a dla mnie prysznic.

Sharon, nie sądzę, abyś...

Musisz wiedzieć, że muszę się orzeźwić, aby zacząć rozsądnie myśleć.

Myślała, że Jake’a szlag trafi na miejscu. Opanował się jednak i rzekł z niezwykłą jak na niego słodyczą: – A więc zgoda, leć wziąć ten prysznic, a ja tu omówię z Camem kilka technicznych szczegółów.

Cam podniósł się w ślad za Sharon. – Przecież Sharon potrzebuje pomocy, Jake...

Ja to załatwię, Cam. – Jani zerwała się na równe nogi.

Sharon obrzuciła ją rozczarowanym wzrokiem. Znacznie bardziej wolałaby skorzystać z pomocy Camerona niż jej.

Kiedy panowie wyszli z chaty, Jani uśmiechnęła się znacząco. – Musiałabym być ślepa, żeby nie zauważyć tego, co dzieje się między wami. Uważam, że to wspaniałe. Będziecie się rewelacyjnie prezentować przed kamerą.

Sharon zaczerwieniła się. – Nie wiedziałam, że jest to aż tak widoczne.

Może nie aż tak bardzo, jak myślisz, Sharon, ale ja po prostu wyczuwam takie rzeczy szóstym zmysłem. Nie przejmuj się moją uwagą, Sharon. Bądź pewna, że film tylko na tym zyska. Będzie murowanym sukcesem. Wydaje mi się, że każdy reżyser marzy potajemnie o tym, żeby odtwórcy głównych ról zakochali się w sobie.

A skąd wiesz, że się w sobie zakochaliśmy? Może to tylko namiętny, ale krótkotrwały romans?

Jani wzruszyła ramionami. – Nie wiem, ale nie wyglądasz mi na taką, która idzie do łóżka bez miłości. Chociaż... – zawahała się – słyszałam o przypadkach, w których seks odgrywał rolę wiodącą.

Tak było naprawdę? – spytała Sharon z bolesnym uśmiechem.

Oczywiście. – Ja osobiście preferuję związki, które bazują tylko na seksie. Bardzo oszczędzają nerwy, wierz mi.

Mówisz jak bardzo doświadczona kobieta, Jani – roześmiała się Sharon.

Bo jestem doświadczona – odparła pewnie. – Nie masz pojęcia jak często byłam już zakochana i zawsze kończyło się to ogromną katastrofą. Być może – tu oczy Jani rozbłysły – gdybym się zakochała w takim mężczyźnie, jak Cam, zmieniłabym swoje zapatrywania na ten temat. Chodźmy już pod ten prysznic, Sharon!

Po odświeżającym prysznicu Sharon pokuśtykała z powrotem do obozu. Rozglądała się za Camem, ale nigdzie nie mogła go dostrzec. Włożyła więc kostium kąpielowy, wzięła scenopis pod pachę i udała się na plażę. Jani znowu zaoferowała jej swoją pomoc, ale tym razem Sharon nie chciała już z niej skorzystać.

Wiedziała już, że potrafi sobie poradzić sama, jeśli nie będzie zanadto obciążać kontuzjowanej stopy.

Poszły jednak obie na plażę. Około południa Jani wróciła do obozu, aby przynieść Sharon coś do jedzenia. Spodziewała się, że wróci lada moment, zamiast niej pojawił się jednak Cam z ogromną papierową torbą.

Sharon przekręciła się na brzuch i spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. – O, widzę, że ty też korzystasz ze sjesty?

Owszem – odparł wesoło – ale przede wszystkim chciałem mieć pewność, że ty także coś zjesz. Jani mówiła mi, że nie jadłaś śniadania.

Tylko dzięki temu pozostaję szczupła, mój drogi – uśmiechnęła się rozbrajająco.

Cam wręczył jej kanapkę z kurczakiem i sałatą. – Możesz spokojnie przytyć nawet i pięć kilo. Nie zaszkodzi to twojej figurze. Czy przeglądałaś się ostatnio w lustrze?

Nie, lustro w mojej chacie jest zdecydowanie zbyt małe. Wierzę ci wobec tego na słowo.

Sharon ugryzła kęs kanapki. – Pyszna! Dziękuję ci, Cam. Powiedz, jak sobie radzą technicy.

Cam usiadł obok niej i otworzył sobie puszkę z piwem. – Dobrze, nawet nie przypuszczałem, że będą tacy dobrzy w swoim fachu. Jutro z rana będziemy mogli już przystąpić do zdjęć.

Cam zdjął koszulę i otworzył następną puszkę piwa. Podał ją Sharon. – Co z twoją nogą?

Sharon poruszała ostrożnie stopą i uśmiechnęła się. – Znacznie lepiej. Popływałam sobie trochę i widzę, że pomogło. Mięśnie odprężyły się troszeczkę.

Ale nie przesadzaj jeszcze z tym pływaniem, dobrze?

Sharon położyła mu rękę na ramieniu. – Wzrusza mnie twoja troskliwość. A powiedz, czy ty już coś zjadłeś?

Mam już dość tych ryb i tych kurczaków. Tęsknię za prawdziwym hamburgerem! Przy tym menu nie zdziwiłbym się, gdyby nam nagle wyrosły skrzydła oraz płetwy!

Nie przesadzaj, wczoraj kucharz zaserwował nam przecież spaghetti. W końcu było to jakieś urozmaicenie.

Spaghetti z mięsem z puszki! Dziękuję bardzo! – westchnął.

Widzę, że tęsknisz już za domem, prawda? – pytała nie ukrywając smutku.

Cam wyciągnął się na piasku, krzyżując ramiona pod głową. – Jeśli mam być szczery, to rzeczywiście chciałbym już być w domu. Nie mogę już patrzeć na tę wodę i na ten piasek. Ale przede wszystkim tęsknię za samotnością. Nie mogę już znieść tego tłumu ludzi, który mnie stale otacza. Człowiek potrzebuje kilku chwil samotności dla higieny psychicznej.

Czy ja też ci działam na nerwy? – Sharon przytuliła się do Cama.

Objął ją jednym ramieniem i przyciągnął do siebie. – Nie, oczywiście, że nie. Co też ci przyszło do głowy! Trzymam się jedynie dzięki tobie, kochanie.

Sharon poczuła jego ciepły oddech na swoim policzku. – Teraz jesteśmy przecież sami. Czy to ci nie wystarcza?

Nagle uświadomili sobie oboje, że taka chwila nieprędko się może powtórzyć. Przywarli do siebie z dziką namiętnością całując się i pieszcząc wzajemnie swoje ciała. Sharon jęknęła z podniecenia. To była taka cudowna chwila...

Znieruchomiała raptownie. – Słuchaj... – szepnęła. – Nie możemy tak się tu całować. Jeśli ktoś przyjdzie...

Nikt nie przyjdzie – stwierdził stanowczo Cam.

Słyszę przecież jakieś głosy!

To tylko mewy – mruknął Cam i znowu wziął ją w ramiona.

Nie, to Jake i Jani. Posłuchaj tylko!

Cam usiadł na piasku i przejechał palcami po włosach. – Cholera jasna! Rozumiesz teraz, o czym mówiłem? Człowiek nie może się nacieszyć samotnością nawet przez głupie pięć minut!

Sharon pocałowała go czule w policzek. – Nie rób takiej zagniewanej miny, skarbie, bo pomyślą, że się pokłóciliśmy.

Cam przybrał posłusznie łagodniejszy wyraz twarzy.

Jak leci? – zawołał reżyser dobrodusznie. – Jani powiedziała mi, że już próbowałaś pływać, Sharon.

W samej rzeczy – uśmiechnęła się aktorka. – Niebawem będę latać jak fryga.

Wspaniale! A więc jutro wznawiamy zdjęcia. Przeczytałaś?

Tak.

I jak ci się podoba?

Jest dobry. Wykazałeś się niemałą zręcznością, Jake.

To nie tylko zręczność – sprostowała Jani. – Uważam, że nowe sceny są oszałamiające!

Pamiętajcie tylko, że muszę mieć trochę czasu na naukę nowego tekstu. – Sharon zebrała puste puszki po piwie.

Nie martw się, będziesz miała czasu pod dostatkiem. – Jake rzucił okiem na Cama. – Czy jesteś gotów do omawiania dalszych scen? Chętnie zapoznałbym się z twoim zdaniem, zanim udzielę wskazówek kamerzystom.

Cam spojrzał przepraszająco na Sharon i bez słowa komentarza poszedł za reżyserem do obozu.

Przeszkodziliśmy wam? – zapytała Jani, która zdawała się widzieć więcej, niż Sharon sobie życzyła.

Nie, ależ skąd! – odparła Sharon prędko. – Rozmawialiśmy tylko o zmianach w scenopisie i nic ponadto.

Jasne – zachichotała Jani. – Uważasz mnie za ślepą i głuchą? Chciałam nawet powstrzymać Jake’a przed przyjściem tutaj. Ale nie dałam rady. Myśli tylko i wyłącznie o filmie.

Taki ma zawód – Sharon podniosła się. – Zdaje się, że słońca mam już dzisiaj dosyć. Wrócę do chaty i zdrzemnę się trochę. – Nie chciała zwierzać się Jani, ani odpowiadać na jej pytania.

O piątej Jake przyniósł Sharon kompletny już scenopis. Przespała się kilka godzin i czuła się świeża i wypoczęta. Noga bolała jakby mniej. Opuchlizna znikła niemal bez śladu i mogła pewniej na niej stąpać.

Ruszamy pełną parą, moja słodka, bądź uprzejma przyjąć to do wiadomości. Naucz się tekstu, a po kolacji możesz poćwiczyć z Camem.

Sharon usiłowała nauczyć się tekstu, ale cały czas myślami była przy Camie. Cieszyła się, że po kolacji będą mogli się znowu spotkać i marzyła o tym, co nastąpi później...



6

Wygląda na to, że będziemy mieli kolejną przerwę w pracy – burknął Jake, siadając obok Cama i Sharon w cieniu wielkiej palmy. Otarł pot z czoła. – Wyobraźcie sobie, że wysiadła kamera numer trzy. Brian już ją reperuje, a mój żołądek jest twardy jak kamień.

Minął już tydzień od powrotu aktorów z Guam. Mieli właśnie kręcić kluczową scenę filmu. Paula i Gregor godzą się ze swym losem. Kochają się nie wiedząc, czy kiedykolwiek zostaną uratowani. A tu kolejny pech!

Myślisz, że Brian sobie z nią poradzi? – w głosie Cama słychać było zwątpienie i zatroskanie.

Jake, blady i spocony, przycisnął dłoń do żołądka. – Poproszę o inny zestaw pytań. Twierdził, że tak, ale kto go tam wie! Musimy się liczyć z koniecznością przetransportowania kamery na Guam. I to akurat teraz, kiedy wszystko tak dobrze szło!

Sharon spróbowała uspokoić reżysera. Martwiła się o niego. Nie wyglądał najlepiej. – Jake, przecież świat się jeszcze nie zawalił. Za bardzo bierzesz sobie wszystko do serca! Pracowaliśmy solidnie i mamy jeszcze tydzień zapasu. Może ta przerwa w zdjęciach nie jest wcale taka głupia! Zostały nam przecież tylko jeszcze dwie sceny do nakręcenia. Poradzimy sobie, zobaczysz.

Ja też się robię nerwowy – odezwał się Cam. – I to coraz bardziej, w miarę jak zbliżamy się do końca.

A co najgorsze, zamówiliśmy już statek do końcowej sceny, którą mieliśmy kręcić w niedzielę. Myślę, że kapitanowi nie będzie się uśmiechało trzymanie go na kotwicy, nie wiadomo dokąd.

Sharon ma rację – odparł Cam. – Przez ostatni tydzień harowaliśmy jak woły. Dzień lub dwa przerwy dobrze nam zrobią. Jeśli to będzie konieczne, sam polecę na Guam, Jake, i zajmę się naprawą tej cholernej kamery. Zobaczysz, że do niedzieli wszystko będzie załatwione. I nie denerwuj się tak, pomyśl o swoim żołądku!

Dobra, dzieciaki, dam wam teraz trochę spokoju. Korzystajcie do woli z tego raju na ziemi – powiedział wspaniałomyślnie.

Ile nam dajesz czasu? – chciał wiedzieć Cam. – Pół godziny, godzinę? Nie chcielibyśmy się zanadto oddalać, abyśmy mogli cię usłyszeć, gdy będziesz nas potrzebował.

Daję wam wolne popołudnie – Jake nie wychodził z roli dobrego wujaszka.

Bosko! – zawołała Sharon z niekłamanym zachwytem. – Zrobimy sobie piknik, dobrze, Cam?


Pobrali prowiant z kuchni obozowej, zapakowali go do koszyka i ruszyli w głąb wyspy, tam, gdzie nęciły ich ukwiecone łąki. – Dasz radę pójść tak daleko? – zapytał Cam z niepokojem. – Ten wypadek z twoją nogą zdarzył się przecież zaledwie tydzień temu.

Sharon kiwnęła głową twierdząco. Bardzo lubiła, gdy Cam się o nią troszczył. – Dam sobie radę, kochanie. Nie lubię szarżować i nie wybrałabym się na tę wycieczkę, gdybym nie była do niej zdolna.

Cam nie wiedział, co się z nią dzieje. Sprawiała wprawdzie wrażenie zakochanej w nim, ale nie był pewien, czy miłość, która zrodziła się na tej rajskiej wyspie, przetrwa trudy dnia codziennego. Wyczuwał, że Sharon także się tego boi. Wiedział z własnego doświadczenia, jak trudno jest utrzymać to piękne uczucie, jakim jest miłość. Przecież bardzo kochał swoją żonę, a mimo to małżeństwo ich rozpadło się.

Dotarli rychło do tego miejsca, do którego zawsze chcieli się wybrać. Cam rozłożył obrus na bujnej trawie w kolorze soczystej zieleni. Patrzył cały czas ukradkiem na Sharon i serce mu się ścisnęło na widok smutku na jej twarzy. Musiał coś zrobić, żeby ją rozweselić. Gwizdnął wesoło przez zęby. – Zobacz, co my tu mamy, Sharon! – Nie chciał, aby ich ostatnie wspólne popołudnie naznaczone było smutkiem nieuchronnego rozstania.

Wypakował prowiant z koszyka i Sharon od razu napłynęła ślinka do ust. Ryby z grilla, ser, owoce tropikalne, chrupiący chleb... Kucharz pomyślał nawet o butelce wina i kieliszkach.

Rosnące na łące lilie roztaczały wokół odurzający zapach. Sharon odprężyła się nieco. Postanowiła cieszyć się chwilą – cudownym otoczeniem i towarzystwem Cama.

Zjedli bardzo porządny posiłek, po którym Sharon brzuch napęczniał tak, że musiała się położyć na trawie, opierając głowę na kolanach Cama.

Nie pamiętam już, kiedy było mi tak dobrze jak teraz – westchnęła z lubością.

Cieszę się, Sharon, bo w pewnym momencie wydawałaś mi się trochę smutna.

Byłam smutna, Cam – odparła Sharon szczerze.

Dlaczego?

Zawsze ogarnia mnie smutek, gdy wiem, że coś się kończy. W Wigilię o północy płakałam, bo to jest moje ulubione święto, i było mi smutno, gdy się kończyło.

Byłaś pewnie wtedy małą dziewczynką w schludnym fartuszku i miałaś porządnie zaplecione warkoczyki.

A ty byłeś na pewno klasowym Casanovą, za którym uganiały się dziewczyny.

Muszę cię rozczarować. Byłem chudym wyrostkiem o nadmiernie wielkich stopach, zbyt długich rękach i nogach. Dziewczyny wcale nie gustowały w takich chuderlakach. A na domiar złego musiałem nosić na stałe aparat do korekcji zgryzu. Nie zwróciłabyś na mnie uwagi.

I tu się mylisz – Sharon usiadła na trawie. – Ja też byłam chudym podlotkiem, który preferował dżinsy. Ich kieszenie pełne były żab i kamieni. Najchętniej zaś bawiłam się ze starszymi chłopakami, z których kilku nosiło właśnie aparaty korekcyjne.

Ha, ha! Myślisz, że ci uwierzę! Urodziłaś się przecież w San Francisco! A gdzie tam masz żaby? Na ulicy?

Widzę, że mało wiesz o tym mieście. A są tam zielone tereny – stawy, trawniki, mnóstwo drzew. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie. Mieszkaliśmy w pobliżu Golden Gate Bridge, a okna naszego domu wychodziły na port. I było tam naprawdę mnóstwo żab, uwierz mi, Cam.

Powinienem może żałować, że cię wtedy nie znałem, ale nie interesowałem się jeszcze dziewczynami. Dopiero później stwierdziłem, że przebywanie z nimi może być bardzo podniecające.

Spojrzenia ich spotkały się. Cam przyciągnął Sharon do siebie i pocałował ją namiętnie w usta. Po chwili odsunęła się od niego i zdjęła koszulkę, szorty oraz bieliznę. – Czy tobie nie jest za ciepło? – spytała przytłumionym głosem.

Cam zdarł z siebie ubranie i wziął ją w ramiona. Przytulili się do siebie, nie tłumiąc podniecenia. Cam pociągnął ją na trawę. Okrył pocałunkami całe jej ciało. Drgnęła, gdy dotarł wargami tam, gdzie kumulowały się jej wszystkie doznania erotyczne. Poddała się pieszczocie jego języka, wijąc się i jęcząc z rozkoszy. Wszedł w nią, zanim osiągnęła orgazm i kilkoma szybkimi ruchami sprawił, że przeżyli go razem.

Długo leżeli bez ruchu obejmując się tak mocno, jakby nigdy nie mieli się rozstać. Zasnęli pod wpływem kojącej pieszczoty ciepłych promieni słońca.

Obudzili się dopiero o zachodzie słońca. – Czy zobaczymy się jeszcze kiedyś? – Sharon pierwsza odważyła się zadać pytanie, które nurtowało ich oboje.

Cam wbił wzrok w trawę. – Zobaczymy się na pewno, Sharon, ale wiesz dobrze, że nie będziemy mogli mieć zbyt wiele czasu dla siebie. Oboje robimy karierę i głównie na nią powinniśmy mieć baczenie.

Oczy Sharon zmatowiały natychmiast. – Więc to już koniec... – powiedziała zamyślona. – Już jako dziecko marzyłam o miłości z przystojnym gwiazdorem. Teraz było tak, jak w moich marzeniach, samotna wyspa, cudowne plaże, palmy i... ty. Tylko że ta miłość miała przerodzić się w trwały związek aż do śmierci. Ty zaś mówisz o karierze i braku czasu. No cóż, nie wszystkie marzenia mogą się widocznie spełniać.

Wcale nie powiedziałem, że to już koniec – zdenerwował się Cam. – Wszystko komplikujesz, Sharon! Poczekajmy spokojnie na to, co przyniesie przyszłość.

Nie chcę niczego komplikować, Cam. Chcę tylko, a właściwie nie chcę być dla ciebie tylko ulotnym wspomnieniem.

Cam wziął ją w ramiona. – Nigdy o tobie nie zapomnę, niezależnie od tego, co nam przyniesie los. – Urwał na chwilę i odetchnął głęboko. – Jest jednak coś, o czym powinnaś wiedzieć. Coś o czym właściwie powinienem ci powiedzieć już dawno.

Sharon wstrzymała oddech. Nie miała pojęcia, o co chodzi, ale nie była pewna, czy chce wiedzieć. Przytuliła głowę do jego ramienia.

Wcale nie chcę o tym wiedzieć. Przynajmniej nie teraz. Nie psuj mi tej pięknej chwili.

Cam milczał przez jakiś czas, a potem odchrząknął. – Może masz rację. To wyznanie może poczekać, dopóki nie wrócimy do Stanów i nie poczujemy gruntu pod nogami.

Teraz dopiero Sharon przeraziła się nie na żarty. Czyżby Cam miał jakąś tajemnicę, z której zapragnął się jej akurat teraz zwierzyć? Mimo wszystko wolała poznać ją później.

Powinniśmy już chyba wracać – Cam ucałował jej ręce. – Robi się późno.

W połowie drogi do obozu Cam zatrzymał się. – Chciałbym ci coś pokazać, Sharon. Odkryliśmy z Jake’m ten cudowny zakątek, kiedy wybieraliśmy miejsca do kręcenia zdjęć.

Ze szczytu niewielkiego wzniesienia Sharon ujrzała zupełnie dziką zatokę. Na białym piasku połyskiwały w promieniach zachodzącego słońca tysiące muszel i korali, wyrzuconych przez fale na brzeg. – Ależ tu pięknie – zachwyciła się.

Cam zerwał kwiat białej orchidei i wpiął jej we włosy. Spojrzała na niego błyszczącymi oczami. – Nie chcę wracać do obozu, Cam – szepnęła błagalnie. – Zostańmy tu na noc.

To raczej niemożliwe, Sharon. Jake wyśle całą ekipę na poszukiwanie. Będzie się o nas martwił.

Sharon pogładziła po ciemnych włosach. – Nie przypuszczam. Jake dobrze wie, co się między nami dzieje. Mamy jeszcze sporo jedzenia i możemy rozpalić ognisko. Chcę tę ostatnią noc spędzić w twoich ramionach. Czy żądam zbyt wiele?

Cam wziął ją znowu w ramiona. Nie mógł jej odmówić.


Sharon zabrakło słów na opisanie chwili, jaką przeżyła oglądając wschód słońca w ramionach Cama. Patrzyła z czułością na jego długie ciemne rzęsy i wiedziała, że go kocha. Pocałowała go w skroń.

Cam otworzył oczy, uśmiechnął się leniwie i sięgnął ręką do jej piersi.

Późno już, Cam – szepnęła, powodowana poczuciem obowiązku.

Cam westchnął. – Niestety, masz rację. Musimy wracać do obozu.

Stanął przed nią nagi i piękny jak młody bóg. Pochwycił pełne podziwu spojrzenie Sharon i zadrżał lekko. Nie, ich związek nie może przestać istnieć w momencie zakończenia zdjęć. Czuł, że będzie trwał dłużej.

Kiedy wchodzili do obozu, Jani wybiegła im na spotkanie. – Nareszcie jesteście! Chcieliśmy was już szukać. Jake rozchorował się! Zjadł śniadanie i nagle zaczął się skręcać z bólu. Leta jest teraz przy nim. Usiłuje go przekonać co do konieczności wezwania lekarza. Nie chce nawet o tym słyszeć.

Sharon i Cam pobiegli co tchu do chaty Jake’a. Leżał na leżance, spocony i kredowobiały na twarzy.

Co jest, Jake? – spytał Cam na pozór beztrosko.

Nie mam pojęcia, ale mam wrażenie, jakby żołądek palił mnie żywym ogniem.

Musimy koniecznie wezwać lekarza. Z wrzodami żołądka nie ma żartów, Jake – powiedziała stanowczo Sharon.

Nie róbcie wokół mnie takiego zamieszania. I na co mi ten lekarz? Przepisze mi tylko kolejne lekarstwo, a już ich biorę na tony! Zostawcie mnie samego. Chcę odpocząć.

Zostań z nim, Sharon, a ja się skontaktuję z Guam. Posłuchaj, Jake, teraz liczy się tylko twoje zdrowie, a nie statek, kamery czy przekroczony budżet. Masz natychmiast przestać myśleć o filmie!

Cam wyszedł z chaty, a Sharon usiadła u wezgłowia Jake’a. Wzięła go za rękę i zaczęła nucić kołysanki, wszystkie jakie znała z dzieciństwa.

Ku jej wielkiemu zadowoleniu oddech Jake’a uspokoił się i reżyser zasnął po chwili. Zaraz potem wrócił Cam.

Skontaktowałeś się z lekarzem? – szepnęła.

Tak, przyleci tu helikopterem. Tak się szczęśliwie złożyło, że jest akurat na sąsiedniej wyspie, nie będziemy więc zbyt długo na niego czekać. Jeśli okaże się, że Jake wymaga hospitalizacji, zabierze go od razu na Guam.

Nie chcę na Guam! – odezwał się Jake.

To ty nie śpisz? – przestraszyła się Sharon.

Nie. Właśnie łamię sobie głowę nad tym, jak moglibyście dokończyć zdjęcia beze mnie. Może znacie kogoś, kto podjąłby się poprowadzenia reżyserii zamiast mnie?

Cam zacisnął zęby i spojrzał najpierw na Sharon, a później na Jake’a.

A gdyby tu zjawił się autor? Myślisz, że poradziłby sobie?

Całkiem możliwe, gdybym mu wcześniej wytłumaczył, co i jak.

Ale skąd weźmiesz tego Claya Brandona? Przecież nikt go nie zna! – roześmiała się Sharon.

Cam wyprostował się. – Nie muszą go szukać. Clay Brandon to ja!



7

Sharon i Jake oniemieli. Dopiero po chwili dotarł do nich sens słów Cama. Jake usiadł z trudem na łóżku. – To niemożliwe! – krzyknął.

Sharon miała zaś w głowie istną gonitwę myśli. Czy właśnie to chciał jej Cam powiedzieć? Spojrzała na niego, oczekując wyjaśnienia. – Czy to prawda, Cam?

Nie chcę was zanudzać, będę się streszczał. Lubię swój zawód, ale aktorstwo to tylko część mojego życia. Zawsze lubiłem pisać. Przez długie lata do szuflady. Nie miałem zbyt wielkich ambicji pisarskich. Na pomysł tej książki wpadłem, gdy byłem już uznanym aktorem. Myślę, że w każdym z nas tkwi jakaś cząstka Robinsona Cruzoe. Tylko, że ja wolałem dzielić samotność rozbitka z piękną kobietą, a nie z młodym tubylcem. Uznałem, że napisana w przerwach między kolejnymi filmami książka jest całkiem udana i wysłałem ją do pewnego nowojorskiego wydawnictwa. Wybrałem sobie pseudonim, ponieważ ewentualnego sukcesu nie chciałem zawdzięczać nazwisku Camerona Martina.

Bałeś się też pewnie ewentualnej porażki – wtrąciła Sharon.

Oczywiście – kiwnął głową. – Nie macie pojęcia, jak bardzo się ucieszyłem, gdy zaproponowano mi wydanie książki. Wprost skakałem do góry z radości. Książka okazała się bestsellerem. Do wydawnictwa zgłosiło się kilka zespołów filmowych, które chciały nabyć prawa do jej sfilmowania. Wybraliśmy wspólnie „Fanfarę”, towarzystwo, które przedstawiło najlepszą ofertę. Ale Stewart zna całą historię, dotychczas był jedynym wtajemniczonym. Zagwarantowałem sobie główną rolę i prawo doboru partnerki, ale nie miałem zamiaru mieszać się do reżyserii filmu. Teraz, gdy sytuacja się zmieniła, byłem zmuszony do zapoznania was z prawdą.

Czy to właśnie chciałeś mi powiedzieć wczoraj? – spytała Sharon z napięciem.

Tak – odparł spokojnie. – Chciałem ci o tym powiedzieć już wtedy, gdy polecieliśmy na Guam, a ty oznajmiłaś mi w wodolocie, że marzysz o spotkaniu z Clayem Brandonem.

Dlaczego więc milczałeś?

Nie wiem. Może nie chciałem, żeby ta wiadomość rozniosła się po ekipie...

Nie ufasz mi? – szepnęła rozczarowana.

Swoje problemy załatwicie później. – Jake zapomniał o swoim żołądku i wstał z leżanki. – Muszę się teraz rozmówić z Camem co do reżyserii.

Cam uśmiechnął się radośnie. – Myślisz więc, że mógłbym cię, zastąpić?

Oczywiście. Brakuje nam przecież tylko dwóch scen. Przy mojej pomocy...

A jeśli lekarz zdecyduje, że będziesz musiał pójść do szpitala? – zapytała Sharon.

Na pewno nie dam się zesłać na Guam. Na razie jestem jeszcze reżyserem filmu „Lata namiętności” i macie robić, co wam każę. Pójdź teraz po Jani, młoda damo.

Już lecę. – Sharon wyszła z chaty, szczęśliwa, że może przez chwilę pobyć sama. Wciągnęła w nozdrza rześkie powietrze poranka. Zła była na Cama, że pochłonięty myślą o reżyserowaniu filmu, lekceważył stan Jake’a. Uważała, że reżyser musi pójść do szpitala. Wiedziała, czym grozi perforacja wrzodu.

Zobaczyła Jani stojącą pod palmami z innymi członkami ekipy. Usiłowała zrobić dobrą minę do złej gry, ale szybko zorientowała się, że ją przejrzeli.

Jake nadal źle się czuje, prawda? Widzę to po twoich oczach.

Sharon pomyślała, że jest chyba kiepską aktorką, skoro wszystko po niej widać.

Teraz odpoczywa – powiedziała głośno. – Więcej dowiemy się, gdy przyleci lekarz, co powinno już wkrótce nastąpić. Jake posłał mnie po ciebie, Jani. Chce z tobą porozmawiać, ponieważ przekazuje Camowi reżyserię.

Ekipa zasypała ją pytaniami, ale Sharon nie dodała już ani jednego słowa wyjaśnienia. To, że Cam był Clayem Brandonem, stanowiło jego tajemnicę, nie jej.

Myślisz, że Cam sobie poradzi? – spytała Jani Sharon, gdy szły razem do chaty Jake’a.

Jestem tego więcej niż pewna. Cam należy do mężczyzn, którym się wszystko w życiu udaje.

A, jesteście nareszcie! – powitał je Jake ze swego łoża boleści. – Żółwie doszłyby prędzej!

Czy ja też mam zostać, czy wolicie omówić wszystko beze mnie? – Sharon patrzyła na Cama, a głos jej zabrzmiał nadspodziewanie ostro.

Cam odwzajemnił się nieprzeniknionym spojrzeniem. – To wszystko dotyczy także i ciebie, Sharon.

Tak, tak, oczywiście, siadaj, słuchaj i nie zadawaj za dużo pytań – dodał Jake.

Już po kilku minutach zorientowała się, że Cam nie zamierza wtajemniczać Jani w swój sekret. Ponad godzinę omawiali we trójkę scenariusz łącznie ze sceną przewidzianą na niedzielę, sceną, w której na horyzoncie ukazuje się żaglowiec. Ten żaglowiec miał ich uratować. Na koniec Paula i Greg mieli patrzeć z pokładu odpływającego statku po raz ostatni na swą rajską wyspę.

Cam robił sobie notatki czerwonym flamastrem i zasypywał Jake’a mnóstwem pytań. Wreszcie uśmiechnął się z zadowoleniem. – Dam sobie radę!

Jasne, że tak! – poparł go Jake podnosząc kciuk w zwycięskim geście.

Sharon także nie wątpiła w to, że Cam sobie poradzi, ale nie poddała się ogólnemu entuzjazmowi. Przeszkodził jej w tym niepokój o Jake’a. Na jej zegarku była już dwunasta, a lekarza nadal nie było.

Po obiedzie rozmówię się z resztą ekipy – powiedział Cam.

Będę ci towarzyszył – zapowiedział Jake.

Mowy nie ma. Zostaniesz tu i nie ruszysz się z miejsca, dopóki lekarz cię nie zbada. – Cam powiedział to tak stanowczym tonem, że Jake natychmiast położył się z powrotem.

Chciałbym z tobą zamienić kilka słów, Sharon. – Cam zwrócił się do aktorki. – Chodźmy na plażę.

Poszli na tę samą skałę, na której siedzieli kilka tygodni temu. Cam objął Sharon ramieniem. – Zła jesteś na mnie, prawda? – spytał po chwili dokuczliwego milczenia.

Sharon patrzyła na lagunę. Promienie słońca połyskliwie odbijały się w turkusowej wodzie. Wzruszyła ramionami. – Nie tyle zła co rozczarowana.

Ponieważ nie powiedziałem ci, że jestem Clayem Brandonem?

Częściowo tak, ale najbardziej dziwi mnie fakt, że ukrywałeś się pod pseudonimem. Nie rozumiem, czego się wstydzisz? Nie jesteś dumny ze swojej pracy?

Ależ jestem! Nie chciałem tylko, żeby ta książka zawdzięczała powodzenie nazwisku gwiazdora filmowego.

Nie przeżyłbyś, gdyby się nie spodobała twoim fanom? – w głosie Sharon zabrzmiała wrogość.

Cam ześlizgnął się ze skały i spojrzał na Sharon z nieukrywanym zdziwieniem. – Czego ty właściwie chcesz? Okay, powinienem był ci powiedzieć o wszystkim wcześniej, ale nie popełniłem przecież żadnego przestępstwa. Myślałem, że jesteś bardziej wyrozumiała. Powiedziałaś, że cię rozczarowałem. No cóż, ty mnie również.

W tym momencie rozległ się nad nimi warkot helikoptera.

Dzięki Bogu – mruknął Cam. Pomógł Sharon zejść ze skały. – Wrócimy jeszcze do tego tematu – zapowiedział.

Ja nie mam już do czego wracać, pomyślała Sharon rozgoryczona. Uświadomiła sobie, co ją najbardziej w Camie zdenerwowało. Był to brak zaufania do niej, brak szczerości. Miłość opierała się według niej właśnie na zaufaniu i szczerości. Wobec tego to, co czuł do niej Cam, nie było miłością, lecz pociągiem seksualnym, który przerodził się w kolejny powierzchowny związek słynnego aktora.


Musimy natychmiast przetransportować go do szpitala. – Lekarz zbadał Jake’a i wyszedł przed chatę do Sharon i Cama. – Jake Tanner jest w bardzo złym stanie. – Doktor Chin nie ukrywał niepokoju.

Pod Sharon ugięły się kolana, a Cam zapytał zdenerwowany: – Czy trzeba go będzie operować?

Bardzo możliwe, ale nie umiem panu odpowiedzieć na sto procent. Zawołam sanitariusza i zaniesiemy go na noszach do helikoptera. Pomoże nam pan?

Oczywiście.

Weszli z Sharon do chaty Jake’a. Serce Sharon ścisnęło się boleśnie na widok sinobladej twarzy reżysera. Pocałowała go w policzek. – Niedługo wyzdrowiejesz, Jake. Oddajemy cię pod dobrą opiekę.

Wrócę tu do was niebawem i dokładnie sprawdzę, czy się nie byczyliście podczas mojej przymusowej nieobecności.

Widzę, że już wracasz do zdrowia, skoro tak na nas krzyczysz! – Cam uścisnął dłoń Jake’a. – Postaram się godnie cię zastępować.

Liczę na to, mój panie! – Jake roześmiał się z trudem.

Pora do helikoptera! – krzyknął lekarz od progu. – Nie mamy czasu do stracenia.

Przenieśli Jake’a na nosze i z pomocą sanitariusza i kamerzysty zanieśli go do helikoptera.

Sharon patrzyła ze łzami w oczach, jak helikopter wzbija się w górę, kołuje nad wyspą i znika za horyzontem. Rozszlochała się jak dziecko.

Cam przytulił ją czule do siebie. On także był przygnębiony i zdenerwowany. Od tej chwili przejmował całą odpowiedzialność za losy filmu.



8

Sharon obudziły głośne krzyki i śmiechy. Domyśliła się, że na ich wyspę zawitał żaglowiec.

Ostatnie dni były dla niej bardzo trudne. Cam musiał się przyzwyczaić do swej nowej roli i nakłonić ekipę do posłuchu. Udało mu się jedno i drugie, natomiast jego stosunki z Sharon nadal cechowało napięcie. Oboje nie mogli się już doczekać końca zdjęć.

Cam nie próbował dokończyć przerwanej rozmowy. Sharon nie miała pojęcia, dlaczego. Być może miał teraz zbyt dużo zajęć. Ona w każdym razie uznała ich krótki związek za dużą pomyłkę.

Ubierała się właśnie, gdy Cam zajrzał do jej chaty. Uśmiechał się, ale jego oczy nie wyrażały właściwie żadnych uczuć.

Statek przybił do wyspy – poinformował Sharon. – Jest fantastyczny!

Pozwoliła mu się pocałować w policzek. – Szkoda, że nie wiemy, co z Jake’m...

Ależ wiemy! Przed kilkoma minutami dostaliśmy wiadomość przez radio. Czuje się już lepiej, a operacja nie jest konieczna. Lekarz zalecił mu kilka miesięcy bezwzględnego spokoju.

Och, jakże się cieszę – szepnęła Sharon, składając ręce jak do modlitwy. – Tak się o niego martwiłam.

Cam wziął ją w ramiona. – Ja też, kochanie i na pewno cała ekipa. Teraz możemy wreszcie odetchnąć z ulgą i bez reszty skoncentrować się na filmie. Została nam jeszcze ostatnia scena, jeden dzień zdjęciowy. Potem zaś pożegnamy się z naszą cudowną wyspą. Chodź, powitamy razem nasz statek.

Sharon wysunęła się z jego ramion. – Idź pierwszy, Cam. Dojdę do was za chwilę.

Cam zawahał się jakby, stanął niezdecydowany w progu, ale wreszcie wyszedł z chaty Sharon. Dotychczas nie znalazł jeszcze w sobie dość odwagi, żeby z nią porozmawiać. Nie miał też na to co prawda zbyt wiele czasu, ponieważ pochłonęła go reżyseria filmu. Był nawet zadowolony z takiego obrotu sprawy, ponieważ widział, że Sharon go unikała i nie bardzo wiedział, jak temu zaradzić. Należała do kobiet, które od swych partnerów wymagały szczerości i zaufania, tymczasem on nie był jeszcze gotów do takiego związku. Co gorsza, nie wiedział, czy tego chce. Miał tylko nadzieję, że zdoła sobie wszystko poukładać, gdy zostanie sam.

Sharon musiała przyznać, że żaglowiec prezentował się w lagunie nadzwyczaj malowniczo. Nie miała jednak czasu na podziwianie go, ponieważ szalupa, pełna przybyszy, przybijała właśnie do plaży.

Do scen z żaglowcem potrzebowali wielu statystów – to właśnie oni byli pasażerami szalupy. Cam pomagał właśnie wysiąść na ląd pewnej młodej kobiecie.

Popatrz tylko! – zawołała Jani, która stanęła obok Sharon. – Jak to dobrze, że nie mieliśmy jej tu przez cały czas.

Oszałamiająca brunetka w przepięknej lawendowej sukni z ogromnym dekoltem ukazującym jej ponętny biust, zawisła właśnie na szyi Cama. Potem odrzuciła do tyłu długie ciemne włosy i spojrzała na niego tak uwodzicielsko, że chyba musiała tę minę ćwiczyć przed lustrem. Sharon poczuła bolesne ukłucie w okolicy serca. Uśmiechnęła się z trudem, nie chcąc, aby Jani zauważyła jej zdenerwowanie. – A zobacz, jaki za nią stoi przystojniak.

Ja tam nie przepadam za ciemnowłosymi facetami! Wolę rosłych blondynów. Takich wiesz, w typie Wikinga.

Sharon nie słyszała słów przyjaciółki, gdyż w tym momencie ciemnowłosa piękność znowu zarzuciła ramiona na szyję Cama, a on... pocałował ją!

Mój Boże! – wyrwało się Jani. – Ta panienka nie traci czasu.

Sharon wzruszyła ramionami, chcąc zademonstrować swoją obojętność wobec Cama i urodziwej brunetki, ale serce skoczyło jej aż do gardła. – Może są starymi przyjaciółmi – powiedziała nieswoim głosem.

Sądząc z tego czułego powitania, na pewno. O, idą do nas.

Cam dokonał prezentacji. – Sharon, Jani, to Stephanie Miller i Roger Thorton. Steph, Roger, to jest Sharon Bennett, moja partnerka, a to Jani Nelson, asystentka reżysera. – Uśmiechnął się szeroko. – Co za przypadek! Steph i ja kręciliśmy już razem.

Roger Thorton skłonił się lekko, a Stephanie uśmiechnęła się promiennym uśmiechem, który wszakże nie odbił się w jej fiołkowych oczach.

Witamy w raju! – Sharon udawała, że nie widzi ramienia Cama oplatającego cienką kibić Stephanie.

Nie mam pojęcia, jak mogliście wytrzymać tu tyle czasu z dala od cywilizacji – mruknął Roger spoglądając z niechęcią na palmy. – Kiedy usłyszałem, że mają nas wysłać na jakąś wyspę na Południowym Pacyfiku, sądziłem, że chodzi o Pago Pago lub Samoa, wyspy, na których można liczyć na zaspokojenie elementarnych potrzeb człowieka, żyjącego w końcu dwudziestego wieku. A tu jesteśmy odcięci od świata! To straszne!

A jednak przeżyli! – roześmiała się Stephanie. – Cam nigdy nie wyglądał lepiej. Żałuję, że dano mi tylko epizod. Wyobrażam sobie, jak mogło tu być przyjemnie.

Przyjemnie! – zagrzmiał Roger. – Po dwóch dniach na tej kupie korali wymagałbym pomocy psychiatry.

Tak słodko znowu tu nie było – powiedział Cam – ale wszystko da się przeżyć. Chodźcie, pokażę wam wasze chaty.

Roger złapał się za głowę. – Chaty?! Wielki Boże!

Chodźże, Rog – Stephanie złapała go za rękę. – Nie spodziewałeś się tu chyba Hiltona czy Ritza!

Żałuję, że nie przyjąłem roli w serialu telewizyjnym. Zostałbym w Hollywood i nie narażał na taki stres. Czy ktoś z was dysponuje olejkiem do opalania?

Stephanie pociągnęła go za sobą, a kiedy cała trójka oddaliła się, Jani stwierdziła półgłosem: – Wariat i czarownica. Chodź, Sharon, pójdziemy na śniadanie. Mam wrażenie, że czeka nas ciężki dzień i dlatego trzeba się porządnie posilić.

Sharon podążyła za przyjaciółką. Czuła się bardzo nieszczęśliwa. Obserwując Cama i Stephanie zdała sobie sprawę, kim naprawdę był jej kochanek. Ciekawe, ile takich Stephanie już zaliczył. Był tak przystojny, że nie musiał specjalnie zabiegać o względy kobiet. „Tak słodko znowu tu nie było...”, powiedział. Czy miał na myśli ich romans?

W kuchennym namiocie czekał już na nich gotowy bufet. Poza tym królowała w nim Stephanie otoczona wianuszkiem mężczyzn. Cam podszedł do Sharon i pocałował ją przelotnie w policzek. – Za godzinę zaczynamy. Steph i Roger wiedzą już, co mają robić. Powinniśmy nakręcić tę scenę w rekordowym tempie.

Roger stanął z talerzem w ręku obok Jani. – Czy naprawdę musimy nocować w tych chatach?

Muszę pana zmartwić, naprawdę nie mamy tu Hiltona, panie Thorton – odparła Jani sucho.

Proszę mnie nazywać Roger.

Dobrze, Roger...

Cam uśmiechnął się lekko. – Co za wspaniała para! – szepnął Sharon do ucha. – Szkoda, że nie mieliśmy ich tu wcześniej.

O, tak, bardzo szkoda – skrzywiła się Sharon. – Stephanie i Roger mogliby przecież również zaznać tego rajskiego życia, nieprawdaż? – Zesztywniała, gdy Cam objął ją wpół.

Co się z tobą dzieje, Sharon? Jesteś taka blada!

Jak się o nią martwi! Myślałby kto! Nie miała zamiaru robić mu scen, nie miała zamiaru błagać o miłość. Uznała ich romans za zakończony. Nie czekała już na żaden cud.

Spojrzała opanowana na Cama. – Sforsowałam się ostatnio, Cam. Chciałabym już wrócić do domu.

Pogładził ją po włosach wyrozumiałym gestem. – Wiem, kochanie, ale to już nie potrwa długo.

Co nie potrwa długo? – Stephanie stanęła z drugiej strony Cama.

Puścił Sharon i objął Stephanie. – Nasze wygnanie do raju.

Stephanie spojrzała na niego błyszczącymi oczami. – Naprawdę żałuję, że nie było mnie tu wcześniej. Od kilku dni prowadzisz reżyserię, tak? Jesteś więc autorem scenariusza, głównym odtwórcą, a teraz w dodatku reżyserem. To naprawdę autorski film! Jaki ty jesteś zdolny! – nie ukrywała podziwu dla wszechstronnych talentów Cama. Obrzuciła Sharon pogardliwym spojrzeniem i znowu zwróciła się do Cama. – Przepraszam, Cam, że cię wydałam, ale i tak nie rozumiałam całej tej zabawy w tajemnicę.

Sharon aż się zatrzęsła z gniewu. Cam powiedział jej przecież, że wtajemniczył tylko Ala Stewarta, tymczasem okazuje się, że Stephanie Miller wiedziała o wszystkim! Dlaczego ją okłamał?!

Sharon zupełnie nie umiała się skupić przed kamerą. Scenopis określał dokładnie, kiedy ma płakać, kiedy śmiać i kiedy paść w ramiona Cama, gdy tylko zobaczą trójmasztowy żaglowiec na horyzoncie. Tymczasem ta prosta, wydawałoby się scena sprawiała jej ogromne trudności. Cam obarczał się winą za to niepowodzenie, sądząc, że nie opanował jeszcze należycie rzemiosła reżyserskiego, ale Sharon dobrze wiedziała, że wina leży po jej stronie. Każdy gest Cama przypominał jej o ich niedawnym romansie, a każdy dotyk jego dłoni sprawiał, że zaczynała drżeć z podniecenia.

Późnym popołudniem Cam przerwał zdjęcia. Wszyscy byli rozdrażnieni i poirytowani. Napięcie wzrosło, gdy na plaży pojawili się Stephanie i Roger. Po dniu spędzonym na plaży Roger przypominał homara, a Stephanie była w jak najgorszym humorze. – Jak myślisz, długo nam jeszcze przyjdzie sterczeć na tej przeklętej wyspie?! – krzyknęła do Cama.

Cam podniósł ręce do góry w obronnym geście. – Musisz jeszcze trochę wytrzymać, Steph, dopóki nie nakręcimy tej sceny tak, jak należy. Zrozum, że praca reżysera jest dla mnie czymś nowym.

Tak prostą scenę nakręciłaby nawet moja dwunastoletnia córka – rozzłościła się Stephanie. – Oświadczam, że idę teraz pod prysznic, a później zamierzam spać dwanaście godzin i nie życzę sobie, żeby mi ktokolwiek przeszkadzał.

W czasie wolnym od pracy możesz robić, co ci się żywnie podoba, moja droga – oczy Cama zalśniły gniewem. – Oczekuję cię jednak jutro na planie, punktualnie o siódmej.

Stephanie przestraszyła się trochę jego tonu, odkręciła się na pięcie i odeszła z dumnie uniesioną głową.

Roger odchrząknął nerwowo. – Nie chcę się wtrącać, Cam, ale pamiętaj, że ze Stephanie trzeba się obchodzić jak z jajkiem.

Cam przejechał ręką po włosach. – Do diabła! Co się z nami dzieje?! Zachowujemy się wszyscy jak dzieci, a mamy raptem dwa ujęcia do nakręcenia.

Sharon miała już tego wszystkiego dość. Odwróciła się i bez słowa poszła do swojej chaty. Słowa Cama dotknęły ją do żywego. Wiedziała, że to ją miał na myśli, mówiąc o dziecinnym zachowaniu.

Kolacja przebiegała w pełnym napięcia milczeniu, zresztą pojawiło się na niej niewielu członków ekipy. Większość udała się do swoich chat odespać trudy tego ciężkiego dnia.

Przygotowane przez kucharza potrawy wyglądały bardzo apetycznie, ale Sharon nie miała apetytu. W skroniach jej pulsowało, a żołądek miała ciężki jak kamień. Przysiadła się do Jani i Rogera.

Fatalnie wyglądasz – zauważyła Jani, patrząc z troską na przyjaciółkę. – Podejrzewam, że nawet się nie zdrzemnęłaś.

Sharon rozejrzała się po namiocie, ale nigdzie nie dostrzegła Cama. Podeszła do bufetu i wzięła sobie odrobinę homara.

Nie martw się o mnie, Jani.

Widzę, że na znak buntu postanowiłaś nie jeść i nie spać – uśmiechnęła się Jani. – A jeśli szukasz Cama, to mogę ci powiedzieć, gdzie jest. Stara się właśnie ugłaskać Stephanie.

Aha, odświeżają starą znajomość, pomyślała Sharon, chora z zazdrości. – Dobrze znasz Stephanie? – spytała Rogera, który z kolei nie cierpiał na brak apetytu. Wgryzał się właśnie w soczysty plaster ananasa. Musiała poczekać, aż go przeżuje i wytrze palce w serwetkę.

O tyle, o ile. Mam wrażenie, że jest w branży od niedawna. Przedtem była modelką. Ma duże zadatki na aktorkę, ale zostanie nią tylko wtedy, gdy uda jej się powściągnąć ten wybuchowy temperament.

A skąd Cam zna ją tak długo? – chciała wiedzieć Sharon.

Przestań, Sharon. W ten sposób dokuczasz tylko samej sobie. Powinnaś zdać sobie sprawę z tego, że mężczyzna taki, jak Cam, ma rozliczne znajomości. Jego notatnik z adresami ma zapewne rozmiary książki telefonicznej.

Mężczyzna taki, jak Cam...” – Wiem – odparła. – Teraz już wiem, ale długo trwało, zanim to zrozumiałam.

Czy coś was łączy? – spytał Roger wyraźnie zaciekawiony.

Już nie.

Jani uniosła brwi zdziwiona, a potem zmrużyła oczy. – O wilku mowa! Cam właśnie nadchodzi.

W pierwszej chwili Sharon miała ochotę uciec, ale pomyślała, że w końcu jest dorosłą kobietą i że nie będzie się wygłupiać.

Wyglądał na bardzo wyczerpanego. Włosy miał zmierzwione, a twarz pobladłą mimo opalenizny.

Próbowałem namówić Steph, aby coś zjadła, ale nie udało mi się. Powiedziała, że jest zbyt zmęczona – rzekł nie patrząc na nikogo.

Jest dorosła i wie, co robi – powiedziała niepewnie, cały czas mając przed oczami Cama trzymającego Stephanie w ramionach.

Ty też, Sharon, a mimo to zachowujesz się jak dziecko. Nie wiem, co w ciebie wstąpiło.

Zdrowy rozum i logika – odburknęła.

Co to ma znaczyć?

Nie chcę o tym rozmawiać. Przykro mi z powodu dzisiejszego dnia. To ja jestem odpowiedzialna za to całe zamieszanie. Jutro postaram się naprawić wszystko.

Roger, chodźmy na spacer – zaproponowała nagle Jani.

Czy masz wobec mnie jakieś zamiary? – ucieszył się Roger.

Owszem, zamierzam z tobą pójść na spacer i przekonać cię co do uroków naszej wyspy.

To brzmi nader zachęcająco – uśmiechnął się Roger, wziął Jani za rękę i oboje wyszli z namiotu.

Cam odstawił swój talerz, wrócił do Sharon i spojrzał na nią uważnie.

Okay, miejmy to już za sobą – zaczął. – Przez cały dzień byłaś rozdrażniona. Wiem, że zdjęcia nie przebiegały tak, jak powinny, ale przecież się bardzo starałem.

Widzę, że teraz mnie chcesz ułagodzić.

Sharon!

Uciszyła go gestem dłoni. – Jak już powiedziałam, to głównie moja wina, daj więc sobie spokój z tymi wyrzutami sumienia. Kręćmy ten kretyński film do końca i wracajmy jak najszybciej do domu.

Razem czy osobno?

A jeśli powiem „razem”? – rzuciła wyzwanie.

Odpowiem ci wtedy, że nie podoba mi się to, co w tej chwili dzieje się między nami, ale jestem gotów temu zaradzić – odparł spokojnie. – I że nie mogę ci niczego obiecać. Myślałem, że jesteśmy zgodni do tego, że należy poczekać, co nam przyniesie przyszłość.

Nie pamiętam, abym zawierała z tobą jakiś układ – żachnęła się Sharon. – Ty masz swoją karierę, ja swoją – nieświadomie powtórzyła jego słowa. – Nasze drogi rozchodzą się. Miło mi było z tobą, ale nadeszła pora przebudzenia się. Sen już się skończył...

Cam ujął jej dłoń i pogładził ją czule. – Tęsknię za tobą, Sharon. Zostań dziś w nocy u mnie. Wykorzystajmy ten czas, który nam jeszcze został.

Sharon wyrwała mu rękę i energicznie potrząsnęła głową. – Nie mogę, Cam, nie mogę i nie chcę. Nie lubię takich rozstań na raty. Gwałtowne cięcie jest tysiąc razy lepsze. Za bardzo się różnimy od siebie. Lepiej skończmy ten romans i nie róbmy już sobie więcej przykrości.

Cam zacisnął usta. – A więc uważasz, że sprawiłem ci przykrość. Na litość boską, Sharon, czy to twoje jedyne wspomnienie z tego, co nas łączyło?

Przepraszam, ale nie umiem tego inaczej nazwać. Już od dawna mam bardzo trzeźwy stosunek do spraw damsko–męskich. Potrafię odróżnić romans od prawdziwej miłości, wierz mi.

Spojrzał na nią z gniewem. – Ten mężczyzna to szatan w ludzkiej postaci, skoro nadal potrafi kontrolować twoje życie.

Jaki mężczyzna?

Twój były mąż. To w nim kryją się korzenie całego zła, nieprawdaż? Kochałaś go, a on cię zranił. Dlatego zbudowałaś w swoim sercu wysoki mur, mur nie do przebycia, który cię chroni przed głębszymi uczuciami. To nie fair, Sharon. Nie igra się z miłością!

Sharon pobladła nagle i zacisnęła pięści. – To ty postępujesz nie fair! Moja przeszłość nie ma z nami nic wspólnego! Absolutnie nic! Poza tym kto tu mówi o miłości?

Nie kochasz mnie?

Kocham... – szepnęła.

Ja też cię kocham – rzekł miękko. – Na czym więc polega problem?

Sama miłość to za mało, zwłaszcza taka, która bazuje tylko na cielesnym pożądaniu. A teraz wybacz, chciałabym pójść spać.

Była taka zimna, taka cholernie opanowana. Miał ochotę potrząsnąć nią, żeby przestała być wreszcie taka odpychająca. Przecież ona z nim zrywała! Ostateczność tego rozstania dotarła do niego z całą ostrością.

Myślę, że zyskasz inną optykę na nasz związek, gdy opuścimy wyspę. Po jakimś czasie wszystko będzie wyglądało inaczej, Sharon. Zobaczysz, że będziemy się jeszcze spotykać. Nie wierzę, że mogłabyś ot, tak po prostu, rozstać się ze mną.

Dobrze mi było z tobą, Cam – powiedziała łagodniejszym nieco głosem – ale wszystko w życiu ma swój początek i swój koniec. My oboje dobrnęliśmy do końca.

Odetchnęła głęboko. – Życzę ci wszystkiego dobrego.

Ja tobie też. – Cam miał zasznurowane gardło. – Będę mógł do ciebie zadzwonić, czy odłożysz słuchawkę, gdy tylko mnie w niej usłyszysz?

Nie odłożę słuchawki, Cam – odrzekła i wybiegła prędko z namiotu, żeby nie zdążył dostrzec łez w jej oczach.



9

Sharon owinęła się szlafrokiem i wyszła z filiżanką kawy w ręce na taras. Nocna mgła podniosła się i powietrze nabrało orzeźwiającego, słonego aromatu. Jakiś mężczyzna w białych szortach i czerwonej koszulce biegł brzegiem morza. Gdzieś w oddali rozległo się szczekanie psa.

Sharon była w domu już od trzech tygodni. Trzy tygodnie temu opuściła koralową wyspę. Cam nie odezwał się w tym czasie ani razu. Jakże często nakręcała numer i w ostatniej chwili odkładała słuchawkę. To był koniec! Musiała się pogodzić z faktami i nauczyć żyć bez Cama.

Na trzeci dzień po jej powrocie do domu zadzwoniła do niej Sally Alexander, jej agentka, aby ją wypytać o film. Sharon opowiedziała jej pokrótce, co się działo na planie. Trochę więcej czasu poświęciła opisowi choroby Jake’a.

Trudno mi przyzwyczaić się teraz do szarej codzienności – powiedziała na koniec. – Potrzebuję kilku tygodni, by móc dojść do siebie. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz, prawda?

Sally rozumiała więcej, niż się Sharon zdawało. – Mój Boże, zakochałaś się w nim! – To był jej jedyny komentarz.

Zadzwonię do ciebie później – Sharon ucięła rozmowę z agentką.

Wczoraj wieczorem Sally zadzwoniła znowu prosząc o spotkanie. Bardzo na nie nalegała, tłumacząc, że kariera Sharon powinna być dla niej znacznie ważniejsza od nieszczęśliwej miłości na Południowym Pacyfiku.

Wobec tego Sharon zaprosiła ją do Malibu. Nie miała ochoty zagłębiać się w wielkomiejski ruch Los Angeles. Sally zgodziła się niechętnie. Miała przecież pod opieką nie tylko Sharon, ale i kilkoro innych aktorów.

Sąsiad Sharon wyszedł na taras. Pomachał do niej ręką. – Już jesteś! Miło cię widzieć! Jak było w raju?

Jim Bowers był wysokim, szczupłym mężczyzną o jasnych włosach i serdecznym uśmiechu. Sharon bardzo była zadowolona z takiego sąsiedztwa. – Tropikalnie – odparła z uśmiechem. – Dziękuję za podlewanie kwiatków i karmienie kota.

Podziękuj Adzie. To ona troszczyła się o twój dom.

Aha, więc nadal był z Adą. W czasie dwóch lat ich sąsiedztwa Jim zmieniał dziewczyny jak rękawiczki. Sharon nawet mu zazdrościła tej beztroski w życiu uczuciowym. Umiał sobie widocznie z tym poradzić.

Muszę lecieć do pracy. Wiesz, jak to jest – westchnął Jim.

Kiwnęła głową. Wiedziała, że niedługo też będzie musiała wrócić do pracy. Za coś trzeba było utrzymywać ten dom.

Weszła do domu i przebrała się w wyblakłe dżinsy i luźną bluzę. Związała włosy w koński ogon i zrobiła delikatny makijaż, który niewiele jej pomógł, gdyż nadal wyglądała kiepsko. Blada, z podkrążonymi oczami, w niczym nie przypominała gwiazdy filmowej.

Sally pojawiła się punktualnie o dziewiątej. Przywiozła ze sobą wielki kosz piknikowy i butelkę wina. Przyjrzała się bacznie swojej podopiecznej. – Wyglądasz beznadziejnie – stwierdziła, wypakowując w kuchni wszystkie smakołyki.

Ona sama prezentowała się natomiast nader korzystnie. Jej kasztanowobrązowe włosy były znakomicie ostrzyżone. Miała na sobie prześliczną jasnoniebieską sukienkę o wyrafinowanym kroju. Delikatny błękit wspaniale podkreślał barwę jej niebieskich oczu.

Jeśli już skończyłaś komplementować mój wygląd, powiedz, co za pyszności mi tu przywiozłaś. – Sharon oparła się o lodówkę.

Witaminki, witaminki! Dla chłopczyka i dziewczynki! – zaśpiewała Sally wesoło. – Sałatki, surówki, sok pomarańczowy, zaznaczam, że nie z puszki, a świeżo wyciśnięty, ciemne pieczywo, mleko, steki i miód.

Piorunująca mieszanka! – roześmiała się Sharon.

Jadłaś śniadanie?

Coś ty! Nigdy nie jadam śniadań.

To powinnaś zmienić przyzwyczajenia. Śniadanie jest najważniejszym posiłkiem dnia i jako takie powinno być obfite i urozmaicone. Poza tym radzę ci zapomnieć o Cameronie Martinie.

Sharon spuściła wzrok. – To się tak niewinnie zaczęło, Sally. Nie myślałam, że z romansu, z letniej przygody, zrobi się aż tak poważna sprawa.

Zaczynając romans, trzeba zawsze myśleć o jego konsekwencjach. Czy ty jesteś małym dzieckiem, żebym ci musiała tłumaczyć takie sprawy, Sharon?! Miłość powinna być uskrzydlającym uczuciem, a czy ty wyglądasz na uskrzydloną? Nie! Wyglądasz na kobietę o złamanym sercu.

Nie chciałam się w nim zakochać.

Ale się zakochałaś. – Sally włożyła dwie kromki chleba do tostera. Z lodówki wyjęła masło, nakryła do stołu i poprosiła Sharon, żeby usiadła do śniadania.

Sally usiadła również, zapaliła papierosa i nalała sobie wina do filiżanki.

Pijesz wino tak wcześnie? – zdziwiła się Sharon.

Przy takich chimerycznych podopiecznych jak ty, muszę czymś uspokoić nerwy. Przejdźmy do spraw zawodowych. Landmor Production zaangażowała cię do serialu „Zamki na księżycu”. Co ty na to?

Od kiedy?

Zdjęcia zaczynają się za dwa tygodnie.

Zgodziłaś się, nie zapytawszy mnie o zdanie?

Sally westchnęła. – Nie chciałam ci dawać szansy na negatywną odpowiedź. Daj spokój, Sharon, życie toczy się dalej! Okazuje się, że jesteś już wziętą gwiazdą. O, właśnie, uśmiechaj się tak, jak teraz. Z uśmiechem jest ci do twarzy, od razu wyglądasz jak dawna Sharon Bennett, a nie jak ta kupka nieszczęścia, która mi dziś otworzyła drzwi. Powiem ci wobec tego jeszcze coś. „Fanfare” zamierza urządzić prywatny pokaz „Lat namiętności”.

Sharon wzruszyła obojętnie ramionami. – Poczekam do premiery.

Oho, widzę, że musisz się wygadać, inaczej nic ci nie pomoże.

Nie mam ochoty na zwierzenia, Sally. Tu, w domu czuję się najlepiej. Zobacz, jaki jest wysprzątany. Nie pamiętam, kiedy miałam aż tyle czasu na pucowanie go. Kot przybiera na wadze, roślinki pną się w górę i codziennie przebiegam milę wzdłuż brzegu.

Tratatata! Takie tam gadanie! Radzę ci po dobremu – wyrzuć tego Martina z pamięci i z serca.

Sharon podeszła do okna i zapatrzyła się na fale bijące o brzeg. – Nie mogę o nim zapomnieć, Sally. Muszę stale o nim myśleć.

Dlaczego to się rozpadło?

Myślałam, że to coś więcej niż przelotny romans. Wiem, że on mnie pragnie, ale...

Chciałaś albo wielką miłość, albo nic, mam rację? Pewnie dlatego odszedł.

To ja odeszłam. Przynajmniej tak sobie wmawiam.

Zadzwonił do ciebie?

Nie.

Sally zmierzwiła swoje rudawe włosy. – Wiedziałaś chyba, jaką się cieszy opinią, gdy wdawałaś się w ten romans?

Tak i dlatego długo miałam opory, ale w pewnym momencie było mi już wszystko jedno. Wiedziałam już, że nie mogę inaczej, że po prostu muszę iść z nim do łóżka.

Szkoda, że nie zastanowiłaś się nad konsekwencjami. – Sally miała Sharon za złe, że jej podopieczna jest aż tak nierozsądna. – Może byś pojechała na kilka dni do rodziny. W rodzinnej atmosferze odpoczęłabyś od romansu z Camem i nabrała sił przed serialem.

Nie znasz mojej matki – skrzywiła się Sharon. – Ciągle miałaby do mnie jakieś pretensje.

A czy chociaż zadzwoniłaś do niej po powrocie z wyspy?

Sharon skinęła głową. – Wyczuła z tonu mojego głosu, że coś jest nie w porządku. Chciała natychmiast wsiąść do samolotu i przylecieć do mnie. Musiałam użyć wszystkich swoich aktorskich umiejętności, żeby ją przekonać, że to tylko sprawa zmęczenia.

No, dobra, a twoja siostra?

Jeszcze gorzej. Stanowi już jedną całość ze swoim mężem. Dla mnie nie ma czasu.

Twoja najlepsza przyjaciółka? – nie poddawała się Sally.

Mary? W tej chwili spędza właśnie swój drugi miesiąc miodowy.

Okay, widzę, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Jerry Babcock wydaje jutro przyjęcie. Powinnaś na nie pójść.

Sharon pokręciła głową przecząco. – Jerry jest dobrym reżyserem, ale ja osobiście nie przepadam za nim. Nie pójdę tam.

Jake Tanner będzie tam również – zauważyła Sally mimochodem.

O, co słyszę?! To znaczy, że Jake wrócił do formy, jeśli chadza już na przyjęcia.

Czuje się całkiem nieźle. Nie widziałam się z nim jeszcze, ale wszyscy mówią, że kilka tygodni spokoju dobrze mu zrobiło. Ma urodziny i Jerry postanowił zrobić mu tym przyjęciem niespodziankę.

Ale... ja nie jestem zaproszona.

Ależ jesteś, tylko zapomniałam ci o tym powiedzieć. Jake na pewno by się ucieszył, gdyby mógł się z tobą spotkać.

Sharon zastanawiała się gorączkowo. Na przyjęcie nie miała najmniejszej ochoty, ale nęciła ją myśl o spotkaniu z Jake’m. Uśmiechnęła się do swoich myśli.

Czy ten uśmiech oznacza, że się zgadzasz?

W zasadzie potrzebowałabym co najmniej tygodnia, żeby się doprowadzić do porządku. Paznokcie nie widziały manikiurzystki od miesiąca, włosy mam fatalne, no i już od dawna nie miałam na sobie żadnej sukienki.

To się akurat świetnie składa, bo Jerry zapowiedział, że goście mają się stawić w kostiumach kąpielowych. No to co? Zgoda?

Zgoda! – Sharon uścisnęła dłoń Sally.

Przyjechać po ciebie? Przyjęcie zaczyna się o siódmej wieczorem.

Nie, dziękuję, pojadę sama.

Sally wzięła torebkę i już była przy drzwiach, ale odwróciła się jeszcze raz do Sharon. – Nie bój się, że spotkasz tam Cama. O ile wiem, kręci teraz film w Meksyku. Uspokoiłam cię?

Sharon skinęła głową.

Po odjeździe Sally poszła na plażę. Zatopiona w rozmyślaniach spoglądała na kanion, w którym ma dom jej ukochany. Ciekawa była, jak wygląda ten dom? W jakiej pościeli sypiał Cam? Wolał kolory pastelowe, czy zdecydowane? Sypiał nago, czy w piżamie? Co jadał na śniadanie? Jajka na boczku czy jajka na miękko? Czy naprawdę miał z okien taki przepiękny widok? Czy poświęcił jej chociaż jedną myśl od powrotu z wyspy?

Zadowolona była z wizyty Sally i z tego, że dała się namówić na przyjęcie u Jerry’ego. Tam przynajmniej nie będzie myśleć o Camie.


Cam zaspał. Rzadko mu się to zdarzało, ale tym razem miał za sobą wyjątkowo ciężką noc. Przewracał się z boku na bok, nękany niespokojnymi myślami i zasnął dopiero o brzasku.

Teraz zerwał się przerażony z łóżka, spuścił żaluzje chroniące przed dotkliwym słońcem i zrobił sobie kawy. Musiał się jakoś pozbierać, gdyż za piętnaście minut oczekiwał tu Malcolma Printissa.

Roztarł sobie sztywny kark. Obcowanie z Malcolmem było czasami bardzo uciążliwe, ale Cam musiał doceniać go jako doskonałego reżysera. Miał z nim kręcić swój następny film, western. Tym razem nie trzeba było lecieć do Włoch, producentowi wystarczał Meksyk. Cam powinien był pojawić się tam już dwa dni temu, ale dopadła go jakaś grypa i dopiero dziś poczuł się w miarę dobrze.

Mam nadzieję, że nie złapałeś malarii w tych tropikach – jęknął Malcolm, gdy usłyszał o jego dolegliwościach.

Na domiar złego partnerka Cama musiała sobie usunąć ząb mądrości i początek zdjęć przesuwał się z dnia na dzień.

Cam najchętniej zagrałby w tym filmie u boku Sharon, ale Malcolm uparł się przy Ricie Sanchez. Była to obdarzona temperamentem ślicznotka w południowym typie o bardzo erotycznym wyglądzie. Cam musiał przyznać, że bardziej pasowała do roli w westernie, mimo że daleko jej było do umiejętności aktorskich Sharon.

Cały czas zastanawiał się, dlaczego w ogóle przyjął tę rolę. Właściwie powinien sobie zrobić przerwę po filmie „Lata namiętności”. Wrócił przecież do domu zaledwie trzy tygodnie temu. Żałował, że nie wziął sobie dwóch czy trzech miesięcy urlopu. Chciał jednak przede wszystkim zapomnieć o Sharon, chciał przegnać ją ze swych myśli, żeby jej wspomnienie przestało go wreszcie prześladować.

Napełnił filiżankę brunatnym aromatycznym płynem, połknął trzy aspiryny i usiadł przy stole kuchennym. Już trzy razy nakręcił numer Sharon, w ostatnim momencie strach go jednak obleciał i odłożył słuchawkę. Dwa razy jechał z kanionu na wybrzeże i zawracał... Ale najgorsze były noce. Wystarczyło, żeby zamknął oczy, a już Sharon była przy nim. Miał wrażenie, że ją przytula, że czuje na sobie jej ciepłe, miękkie wargi.

Jeszcze nigdy tak go nie wzięło. Za nikim nie tęsknił tak bardzo, jak za Sharon, nawet za Kathy, która przecież długo była dla niego wszystkim.

Doszedł do wniosku, że to on ponosi winę za fiasko ich miłości. Miał opinię podrywacza, zasłużoną, jak sam przyznawał. Rozpoczynał wiele związków, ale wycofywał się zawsze wtedy, gdy zaczynało się robić poważnie. Nie chciał wiązać się na stałe. Już raz sparzył sobie palce i nie w głowie mu było powtarzanie własnych błędów. Wiedział, że Sharon nie jest taka jak inne, ale cóż to mogło zmienić?

Dźwięk dzwonka wyrwał go z zamyślenia. Do domu wkroczył Malcolm Printiss, ubrany nienagannie jak zwykle. Rzucił aktówkę na dębowy stół w jadalni.

Miło cię widzieć – mruknął Cam. – Jeśli masz ochotę na kawę, obsłuż się.

Malcolm poprawił okulary na nosie, przyjrzał się uważnie Camowi i powiedział z wyrzutem: – Wyglądasz bardzo kiepsko, Martin. Nie ułatwia mi to mojego dzisiejszego zadania.

O jakim zadaniu mówisz? – zdziwił się Cam. – Mam zamiar wyciągnąć cię na przyjęcie.

I po to zjawiłeś się tu osobiście? Mogłeś przecież zatelefonować.

Akurat! Na pewno byś się wymigał, a osobistemu poleceniu reżysera trudno ci będzie odmówić. Twoi przyjaciele martwią się o ciebie. Chcą, abyś się trochę rozerwał i wydelegowali mnie do wyciągnięcia cię na to przyjęcie.

A co to za przyjęcie?

Jerry Babcock chce zrobić niespodziankę Jake’owi Tannerowi, który ma dzisiaj urodziny. Nie chciałbyś się z nim zobaczyć?

Dzwoniłem już do niego dwa razy. Wiem, że czuje się lepiej.

Rozmowa przez telefon to nie to samo, Cam, co spotkanie – Malcolm westchnął. Boże, jaki ten Martin był uparty! – Od trzech tygodni nie wyściubiłeś nosa z tego domu!

Byłem chory, wiesz przecież.

Choroba chorobą, a trzeba się spotykać z ludźmi. Wiesz, że jest to nieodzowne w naszej branży. Czy oprócz choroby gnębi cię coś jeszcze?

Wolałbym, abyś się nie mieszał do moich spraw – odparł Cam ostro.

Reżyser musi się zajmować sprawami swoich aktorów. Na tym między innymi polega jego praca i ty dobrze o tym wiesz, Cam. W przyszłym tygodniu zaczynamy zdjęcia i nie chcę mieć przed kamerą chorego z miłości faceta.

Cóż ty za głupstwa pleciesz! Ja miałbym być chory z miłości?!

A co, nie miałeś romansu z Sharon Bennett?

Skąd o tym wiesz?

Od Jake’a Tannera. Reżyserzy kontaktują się przecież ze sobą i wymieniają uwagi o swoich aktorach. Czy ten romans był tajemnicą?

Jake także nie ma prawa do mieszania się w moje prywatne sprawy.

On się tylko martwi o ciebie, tak samo jak ja, jak my wszyscy. Obawiam się, że zdjęcia w Meksyku nie będą nawet w połowie tak interesujące jak w „Latach namiętności”.

Mam gdzieś ten cały zasrany Meksyk! – wybuchnął Cam.

No, no, nie unoś się tak, chłopcze! Podpisałeś umowę i będziesz się musiał z niej wywiązać. Nie możesz sobie rujnować kariery z powodu jakiegoś tam głupiego romansu!

Wynoś się! – wrzasnął Cam. – Bo tak cię spiorę za to głupie gadanie o karierze, że będziesz musiał o niej zapomnieć!

Malcolm złapał pospiesznie aktówkę i wycofał się do drzwi.

Przemyśl sobie moje słowa, Cam. Pamiętaj, że znajdujesz się na drodze do prawdziwej kariery. Nie pozwól, aby ci ktoś w niej przeszkodził!

Cam wystawił go za drzwi, nie bawiąc się w ceregiele. Co za sukinsyn! Ale najgorsze, że miał rację! Jeśli nie weźmie się w garść, może stracić wszelkie szanse na karierę. Popełnił błąd, zakochując się w Sharon. Sam nie wiedział, jak do tego doszło. Przecież zawsze starał się kontrolować swoje emocje, a tym razem wpadł po uszy. Ciekawe, czy pomyślała o nim choć raz od powrotu z wyspy?

Wyjrzał przez okno w stronę oceanu. Wisiała nad nim gruba zasłona z mgły, nic dziwnego o tej porze roku. Czy Sharon lubiła mgłę? Czy lubiła biegać rano po wilgotnym piasku? Spała do południa, czy zrywała się jak skowronek o świcie? Tak mało o niej wiedział...

Przypomniał sobie, że zaniedbał swoje domowe rośliny. Zupełnie zapomniał o ich podlewaniu. Zaniedbał też przyjaciół. Zamknął się w swoim domu i nawet nie odbierał telefonów.

Pora otrząsnąć się z tego letargu, pora wyjść do ludzi. Cam zdecydował, że pójdzie jednak na przyjęcie do Babcocka.



10

Sharon wstała od biurka około południa. Bolały ją wszystkie mięśnie, gdyż siedziała przy nim od świtu, pochłonięta lekturą scenariusza „Zamków na księżycu”. Kurier przywiózł go jej wczoraj wieczorem, ale nie miała ochoty na przeglądanie go. Wolała pracować rankami, miała wtedy więcej energii.

Nie była głodna, ale postanowiła zmusić się do jedzenia. Ugryzła jeden kęs tostu z dżemem i natychmiast odłożyła go z powrotem na talerz. Napiła się tylko kawy.

Scenariusz spodobał jej się. Praca w serialu może okazać się bardzo interesująca. W przyszłym tygodniu podpisze umowę, a tymczasem... Tymczasem musi się przygotować do dzisiejszego przyjęcia. Żałowała, że zgodziła się na nie pójść.

Zadzwonił telefon. – Jak się masz, mała? – usłyszała w słuchawce głos Sally. – Umyłaś już włosy? Zjadłaś coś? Pamiętaj, że masz wyglądać olśniewająco!

Robi się, Sally, do zobaczenia na przyjęciu.

Sharon zmusiła się do przełknięcia całego tostu. Popiła go kawą i poczuła się znacznie lepiej.

O szóstej siedziała jeszcze w sypialni i polerowała paznokcie. Postanowiła ubrać się dzisiaj w białą sukienkę z surowego jedwabiu, a paznokcie polakierować na różowo.

Pół godziny później przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że wygląda nie najgorzej. Wzięła kluczyki od samochodu i już miała wychodzić z domu, gdy telefon odezwał się ponownie.

Już wychodzę, Sally – powiedziała, nie czekając, aż ktoś się zgłosi.

Ależ to ja, Jani. Jani Nelson.

Och, Jani, przepraszam, myślałam, że to znowu moja agentka. Zamęcza mnie telefonami. Co słychać, Jani?

U mnie wszystko w porządku. Ale co dzieje się z tobą? Od powrotu z wyspy nie dałaś znaku życia!

Chciałam po prostu trochę odpocząć i to wszystko.

Jeśli tak, to cieszę się bardzo. Dzwonię w sprawie tego serialu „Zamki na księżycu”. Ja też będę przy nim pracować i chciałam omówić z tobą scenariusz. Spotkamy się w czwartek? Chętnie przyjadę do Malibu. Wiem, że jest tam przy pirsie świetna restauracyjka. Zjemy coś razem i pogadamy sobie.

Okay, tak w okolicach pierwszej, dobrze?

Dobrze. Do zobaczenia, Sharon.


Jerry Babcock mieszkał w podobnej do pałacyku willi w Beverly Hills, otoczonej wysokim białym murem. Sharon bywała już na wydawanych przez niego przyjęciach i wiedziała, czego się może spodziewać. Tłumu gości, mnóstwa jedzenia i hektolitrów alkoholu.

Strażnik w uniformie sprawdził jej nazwisko na liście gości i wskazał jej miejsce na parkingu. Stała tam już cała masa eleganckich limuzyn i ekskluzywnych samochodów sportowych. Sharon zapragnęła nagle zawrócić i pojechać do domu. Ale na to było już za późno. Obok jej samochodu zaparkowała swojego porsche Sally. Uśmiech, poleciła sobie Sharon.

Wyglądasz czarująco – rozpromieniła się Sally. – Wiedziałam, że sobie poradzisz. – Sama również prezentowała się nadzwyczaj korzystnie w obcisłej sukience o barwie lawendy.

Razem weszły do holu. Jerry powitał je serdecznie i wręczył każdej kieliszek z szampanem.

A gdzie jest Jake? – spytała Sharon rozglądając się wokoło. – Myślałam, że będzie tu honorowym gościem.

Bo będzie – odparł Jerry. – Zjawi się nieco później. Nie ma pojęcia, co go tu czeka. – Wskazał ręką stolik uginający się od pięknie opakowanych prezentów.

Ojej! – zasępiła się Sharon. – Nie wiedziałam, że trzeba przynieść prezent.

Nie było takiego wymogu, ale skoro kilka osób wpadło na taki pomysł, to czyż miałem im oddawać te paczuszki?

Na przyjęciu roiło się od pięknych dziewcząt i przystojnych młodzieńców, ale Sharon nie znała nikogo z nich.

Jerry ujął ją pod ramię. – Za kilka miesięcy zabieram się do kręcenia pięknej historii miłosnej. Pasowałabyś mi na główną bohaterkę. Myślę, że dobrze by się nam razem pracowało – pogładził ją po nagim ramieniu i spojrzał znacząco w oczy.

Przykro mi, ale jestem już zajęta. – Sharon wyrwała się z uścisku Jerry’ego i poszła na zewnątrz poszukać Sally. Znalazła ją nad basenem. – Zostawiłaś mnie na pastwę tego obleśnego typa! – zawołała z wyrzutem. – Zła jestem, że dałam ci się namówić na to kretyńskie przyjęcie. Przecież tu nie ma nikogo znaczącego w branży. Same panienki, gotowe na wszystko, żeby tylko dostać epizod w jakimkolwiek filmie i przepiękni chłopcy, z których dziewięćdziesiąt dziewięć procent to pedały. Jerry zapomniał zaprosić przyjaciół Jake’a. I gdzie w ogóle jest Jake?

Właśnie nadchodzi – powiedziała Sally spokojnie.

Dostrzegł Sharon i utorował sobie drogę do niej. Uściskali się serdecznie na powitanie. Sharon tak się wzruszyła, aż jej łzy napłynęły do oczu. Jake schudł wprawdzie sporo, ale wyglądał znacznie lepiej niż na wyspie.

To moja agentka, Sally Alexander – przedstawiła przyjaciółkę. – A to Jake Tanner, mój ukochany reżyser.

Znamy się – uśmiechnął się Jake. – Pracowaliśmy już razem. Prawda, że taka podopieczna jak Sharon to prawdziwy skarb? Solidna, obowiązkowa, bez narowów gwiazdy.

O, tak, w pełni potwierdzam pańskie słowa, Jake. Chodźmy teraz do bufetu posilić się.

Idź sama, Sally, ja wolę pogawędzić trochę z Jake’m.

Usiedli na ławce pod wielkim platanem. – Dobrze, że udało ci się uciec spod noża, Jake – Sharon pogładziła go po ręce. – Czy masz zamiar wrócić do reżyserowania?

O, nieprędko! Lekarz nakazał mi kilka miesięcy odpoczynku. Wyjadę chyba do Europy odetchnąć inną kulturą. Słyszałem, że przyjęłaś rolę w „Zamkach na księżycu”?

Tak, musiałam się czymś zająć, ale sercem jestem jeszcze na wyspie, w tym raju, gdzie byłam tak szczęśliwa.

Jake popatrzył na nią ze współczuciem. – Przykro mi, że między tobą i Camem zaszło jakieś nieporozumienie. Stanowiliście taką piękną parę.

Sharon zaczerwieniła się. – Rozmawiałeś z nim?

Tak. On też miał pewne kłopoty z ponownym przystosowaniem się do codziennego życia. Kręci teraz nowy western w Meksyku. Powiedz mi, co to za gala? Jerry nalegał, żebym koniecznie przyszedł, ale nie powiedział, o co chodzi.

To przyjęcie na twoją cześć, Jake. Masz przecież dzisiaj urodziny. Życzę ci wszystkiego najlepszego!

Stary, poczciwy Jerry... Wie, że nienawidzę takich tłumów. Co też mu strzeliło do głowy!

Gospodarz szedł właśnie w ich kierunku. Sharon uciekła natychmiast do bufetu. Była to wprawdzie ucieczka z deszczu pod rynnę, ponieważ Sally zaczęła ją zaraz namawiać do jedzenia, ale wolała już jej towarzystwo od obleśnych uśmiechów Jerry’ego.

Na odczepnego nałożyła sobie trochę sałatki z krabów i cienki plasterek szynki. – Najchętniej wróciłabym już do domu, Sally. Ty też? Jeśli tak, to... – Sharon urwała nagle. Szeroko rozwartymi oczami wpatrywała się w Camerona Martina, który ukazał się właśnie w drzwiach z olśniewającą pięknością, uwieszoną u jego ramienia.

Sally wzniosła oczy ku niebu. – O, nie, tylko nie to. Przecież miał być w Meksyku!

Jakaś panienka zawołała z zachwytem. – Patrzcie, to Cameron Martin! Ach, jaki on jest boski!

Nowo przybyła para wzbudziła powszechne zainteresowanie. Cam ubrany w białe spodnie z lnu i koszulę w kolorowy wzór wyglądał jak uosobienie wszystkich dziewczęcych marzeń o przystojnym gwiazdorze. Jego towarzyszka wcale jednak nie pozostawała w jego cieniu. Czarne długie włosy spływały jej po białej sukni aż do bioder.

Zabierz mnie stąd – jęknęła Sharon do Sally.

Na to było już jednak za późno. Jerry zauważył przybycie nowych gości i zastukawszy nożem w kieliszek poprosił zebranych o chwilę uwagi.

Chciałbym wszystkim serdecznie podziękować za to, że swą obecnością zaszczycili przyjęcie, które, jak wiadomo, wydałem na cześć Jake’a Tannera. – Zaintonował „Happy Birthday...”, a wszyscy przyłączyli się do niego i zaczęli bić brawo.

Jerry uciszył gości ruchem ręki. – Ten fantastyczny reżyser musi się jednak wycofać na jakiś czas z branży filmowej. Zostawia nam jednak swój ostatni, sądzę, że najlepszy film – „Lata namiętności”, który wiosną wejdzie na ekrany. Mam szczęście gościć dwójkę odtwórców głównych ról. Sharon Bennett i Cameron Martin! Pokażcie się!

Powitała ich burza oklasków i głośne okrzyki, wiwatujące na ich cześć.

Sharon podeszła do Jake’a i Jerry’ego na ołowianych nogach. To samo uczynił Cam. Nie mieli odwagi spojrzeć na siebie, a kiedy wreszcie podnieśli głowy, w oczach swych nie wyczytali nic oprócz wrogości.

Spójrzcie na tę urodziwą parę! Wyobrażacie ich sobie w scenach miłosnych? Podobno w filmie jest ich pod dostatkiem!

Jerry, przestań, proszę cię... – Jake złapał go za ramię, ale Jerry’emu niełatwo było przerwać.

To jeszcze nie wszystko, moi drodzy. Cam zaczyna niebawem zdjęcia do nowego filmu, a jego partnerka i dama jego serca zarazem, znajduje się też wśród nas. Cam, przedstaw ją nam!

Towarzyszka Cama podeszła do niego i objęła go czule. – Nazywam się Rita Sanchez – przedstawiła się sama wysokim z emocji głosem. – Praca z Cameronem jest największą przygodą mego życia.

Sharon wycofała się pospiesznie, przepchnęła się przez tłum gości i wybiegła na zewnątrz. Sally dopadła ją przy samochodzie i zdążyła wyrwać jej kluczyki z ręki.

Zostaw mnie! – krzyknęła Sharon. – Zostaw mnie w spokoju!

Uspokój się, Sharon. Nie możesz prowadzić w takim stanie! Siadaj obok kierowcy. Odwiozę cię do domu.

Sharon posłusznie wsiadła do samochodu. Oparła się wygodnie o zagłówek i zamknęła oczy. Rozsadzała ją złość na siebie, na to głupie przyjęcie, na to, że spotkała na nim Cama, chociaż miał przecież być w Meksyku. Odetchnęła kilka razy głęboko. Wiedziała, że z tym problemem musi sobie poradzić sama.

Lepiej ci już? – spytała Sally łagodnie.

Owszem, trochę lepiej, ale ciągle jeszcze jestem wściekła.

Wiesz co? Nie jedźmy prosto do twojego domu, tylko zatrzymajmy się po drodze w jakiejś restauracji. Muszę o ciebie dbać, a ty nic prawie nie jadłaś.

Sharon zaakceptowała propozycję Sally. Czemu nie? Wolała pobyć trochę z nią niż siedzieć w pustym domu i w kółko rozmyślać o Camie.


Cam wybiegł na parking akurat w tym momencie, gdy biały sportowy wóz z niego wyjeżdżał. Nie wiedział, dlaczego pobiegł za Sharon, ale wiedział, że dłużej już nie zniesie tego wyrazu bólu w jej oczach.

Jake pobiegł za nim. – Próbowałem go powstrzymać, ale znasz przecież Jerry’ego.

Cam zacisnął pięści.

Chodź, Cam, napijemy się czegoś. Nie martw się o Sharon. Sally jest z nią.

Dla mnie to przyjęcie już się skończyło. Jadę do domu, Jake.

Powiem ci tylko jedno, Cam. Zastanów się, dlaczego wy oboje tak na siebie reagujecie. Kochacie się, tylko nie chcecie sobie tego uświadomić.

Być może, ale skoro nie potrafiliśmy dojść do porozumienia na tamtej cudownej wyspie... Myślę, że teraz tym bardziej nie moglibyśmy się porozumieć.

Jedno z was musi zrobić pierwszy krok. Dlaczego nie ty? Porozmawiaj z nią, opowiedz jej o tym, co czujesz.

Myślisz, że powinienem? Czasami mam wrażenie, że mnie nienawidzi.

Nie uciekłaby z przyjęcia, gdyby tak było. Zranił ją widok Rity Sanchez w twoich ramionach. Przemyśl to sobie, Cam, i zastanów się dobrze nad następnym krokiem.

Cam wsiadł do samochodu i przekręcił kluczyk w stacyjce. – Nie jest to łatwe zadanie – westchnął.

Miłość w ogóle nie jest łatwą sprawą. Gdybyś mnie potrzebował – zadzwoń.

Kto wie, czy nie skorzystam z twojej propozycji, Jake. Jakoś nie mogę sam ze sobą dojść do ładu.

Cam wrócił do domu i od razu sięgnął po słuchawkę telefonu. Drżącymi palcami nakręcił numer Sharon. Niestety, spotkało go rozczarowanie. Nikt nie podniósł słuchawki. Po kilkunastu sygnałach zrezygnował, obiecując sobie, że zadzwoni za godzinę. Musi to zrobić, dopóki ma odwagę powiedzieć Sharon, że ją kocha.



11

Sharon obudziła się z potężnym bólem głowy. Rozejrzała się ze zdziwieniem wokół. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że tę noc spędziła w mieszkaniu swojej agentki. Poszły razem na kolację, Sharon wypiła za dużo i wypłakiwała swoje życiowe rozczarowania na ramieniu Sally.

Najchętniej zakopałaby się w poduszkach i płakała dalej, ale rozsądek nakazał jej wstać z łóżka. Poszła do kuchni, marząc o filiżance mocnej kawy.

Sally siedziała już przy śniadaniu. Wyglądała na świeżą i wypoczętą. – Lepiej się już czujesz, kochanie? – zapytała ze współczuciem.

Sharon opadła na krzesło. Potarła sobie skronie, w których tupała cała armia krasnoludków. – Czuję się jak zbity pies, to chyba najlepsze określenie mojego dzisiejszego stanu. Upiłam się, choć, Bóg mi świadkiem, nie miałam takiego zamiaru.

Pewnie dlatego, że zakochałaś się po raz pierwszy w życiu.

Uratowałaś mnie wczoraj, Sally. Gdyby nie ty...

Po prostu zadziałał we mnie instynkt macierzyński. Wiesz, że nie mam dzieci. Zaopiekowałam się tobą, jak własną córką.

Ach, Sally, jak to dobrze, że trafiłam na taką agentkę jak ty. Jesteś dla mnie prawdziwą opoką. Gdybym tylko miała pewność, że Cam mnie kocha.

Ależ kocha cię, to jasne.

Skąd u ciebie ta pewność?

Rozmawiałam dziś rano z Jake’m. Powiedział, że Cam pobiegł za tobą, gdy uciekłaś z przyjęcia, ale zobaczył już tylko tył twojego samochodu.

Sharon podparła głowę łokciem. – To przecież nic nie znaczy.

A jaki dowód miłości uznałabyś za wystarczający? Albo inaczej – skąd możesz wiedzieć, że cię nie kocha?

Gdyby mnie kochał, dawno by już zadzwonił. Wie przecież, gdzie mieszkam.

Ty też wiesz, gdzie on mieszka. Dlaczego nie odezwiesz się pierwsza? Ktoś musi przecież zrobić pierwszy krok.

A jeśli mnie wyśmieje? Wyjadę z tą swoją miłością, a on powie, że przykro mu bardzo, ale to, co nas łączyło, nie ma nic wspólnego z miłością.

Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz, Sharon!

Chyba rzeczywiście nie. Ale ta jego opinia... I ta Rita Sanchez w dodatku! Wyglądał na całkiem zadowolonego z nowej partnerki. Och, Sally, naprawdę nie wiem, co robić.

Porozmawiaj z nim. A teraz zjedz coś... Z pełnym żołądkiem myśli się znacznie lepiej.

Nie, dziękuję, pojadę jednak do domu. Jestem ci ogromnie wdzięczna za wszystko, ale czuję, że potrzebna jest mi teraz chwila samotności.

Pożegnała się z agentką i wróciła do Malibu. Po drodze zatrzymała się jeszcze w supermarkecie, żeby kupić coś do jedzenia.

Nie miała ochoty snuć się po domu, wobec tego przebrała się w kostium i poszła na plażę. Na opalaniu się i kąpieli w oceanie zeszła jej większa część dnia. Do domu wróciła późnym popołudniem i wreszcie poczuła, że jest głodna. Przygotowała sobie to, co najbardziej lubiła: dwa jajka na półmiękko, kilka grzanek z odrobiną masła i sałatkę ze świeżego ogórka.

Po tym wytwornym posiłku postanowiła zająć się lekturą, choć z góry wiedziała, że zamiar ten skazany jest na niepowodzenie. Nie potrafiła nawet doczytać strony do końca. Litery rozmywały się jej przed oczami, a myśli krążyły stale wokół osoby Cama.

Zdecydowała się przerwać tę udrękę i sięgnęła po telefon. Znała już numer Cama na pamięć.

Halo? – odezwał się w słuchawce damski głos. O, Boże, tego się Sharon nie spodziewała.

Dzień dobry, czy mogłabym rozmawiać z Camem? – wyjąkała.

Pan Martin wyjechał dziś rano do Meksyku. Jestem jego gospodynią. Czy mam mu coś przekazać?

Nie... nie... dziękuję bardzo – wykrztusiła Sharon i czym prędzej odłożyła słuchawkę.

Powinna była zadzwonić wcześniej! Teraz było już za późno na wszystko! Cama nie będzie co najmniej kilka tygodni, a cały ten czas spędzi w towarzystwie „przeuroczej” Rity Sanchez!

Sharon rozpłakała się, zła na siebie i cały świat. Nie miała pojęcia, jak uda się jej przeżyć ten dzień. Ten i wszystkie następne. Szlochała tak długo, aż wyczerpana zasnęła w ubraniu na sofie.

Obudziła się, gdy słońce stało już wysoko na niebie. Jaki to był dziś dzień. Czwartek! Ojej, przecież to na dziś umówiła się z Jani. Zerwała się z sofy i spojrzała na duży zegar wiszący w salonie. Dochodziła dziesiąta. Miała jeszcze na szczęście dość czasu, żeby wziąć prysznic, uczesać się porządnie i wybrać stosowne ubranie.

Na miejsce spotkania dotarła punktualnie. Jani ucieszyła się bardzo na widok przyjaciółki, która wyglądała bardzo ładnie w doskonale skrojonej jasnoniebieskiej sukni.

Witaj, Sharon! – pocałowała ją w policzek. – Zamówiłam stolik w „Pelikanie”. Czy jesteś tak samo głodna jak ja?

Nie, Jani – odparła Sharon zgodnie z prawdą. – Ostatnio prawie nic nie mogłam przełknąć.

Widać, że schudłaś co najmniej pięć kilogramów. Czy to dlatego, że twój związek z Camem się rozpadł?

Nie chcę o tym mówić, Jani.

Kelner zaprowadził je do stolika pod oknem. Zamówiły aperitify. Pijąc dżin z tonikiem Sharon spytała Jani, co porabiała od powrotu z wyspy.

Pracowałam bez wytchnienia – roześmiała się Jani. – Powiedz mi, czy to prawda, że Cam jest owym tajemniczym Clayem Brandonem?

Sharon drgnęła, przestraszona tym niespodziewanym pytaniem przyjaciółki. – Nie wiem, czy mogę ci powiedzieć... – zawahała się.

A więc to prawda! To dlatego tak dobrze poradził sobie z reżyserią!

Och, Camowi udaje się wszystko, do czego się zabierze – uśmiechnęła się Sharon. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła spotykając się z Jani. Jej obecność przypominała jej zbyt boleśnie owe piękne dni na rajskiej wyspie.

Na szczęście w tej chwili pojawił się kelner z daniami zamówionymi przez obie panie, a Jani sama zmieniła temat rozmowy.

Jak ci się podoba twoja nowa rola?

Bardzo! W scenariuszu nie brakuje scen humorystycznych, jak również scen pełnych napięcia. Myślę, że praca w serialu będzie prawdziwą przyjemnością.

Mnie też scenariusz „Zamków na księżycu” bardzo przypadł do gustu. Poza tym cieszę się, że znowu będziemy razem pracować. Czy nadal nie chcesz rozmawiać o Camie?

Nie, nie chcę o nim rozmawiać, ani o nim myśleć.

Nie pójdziesz więc zapewne na prywatny pokaz waszego filmu?

Nie.

A co będzie z premierą?

Odbędzie się przecież dopiero za kilka miesięcy. Do tego czasu mam nadzieję wyleczyć się z miłości do Camerona Martina.

Przyjaciółki umilkły na dłuższą chwilę.

Zamówić ci jeszcze jednego drinka? – Jani pierwsza przerwała milczenie.

Nie, dziękuję, wolałabym kawę.

Jani przywołała kelnera. Zaraz potem konfidencjonalnym szeptem powiedziała do Sharon: – Widzisz tego blondyna, tam w rogu? Nie spuszcza cię z oczu.

Mnie? Mam wrażenie, że to ty mu wpadłaś w oko! – Sharon roześmiała się beztrosko, tak beztrosko, jak wtedy, na wyspie. Towarzystwo Jani dobrze jej jednak zrobiło.

Chodźmy teraz do mnie, Jani. Popływamy sobie trochę i poplotkujemy jak za starych dobrych czasów.

Miło mi widzieć cię roześmianą, Sharon. Dawno u ciebie nie byłam i z przyjemnością przyjmuję twoje zaproszenie. – Jani uniosła do góry szklaneczkę ze swoim martini. – Za naszą starą przyjaźń! – wzniosła uroczysty toast.



12

Tej nocy Cam znowu nie zmrużył oka. Wiercił się w łóżku, przewracał z boku na bok, a sen nie przychodził. Gdy tylko zamykał oczy, widział słodką twarz tej, która nie dawała mu spokoju. Była to Sharon Bennett. Za dnia wcale nie było lepiej. Jej obraz towarzyszył mu stale, we dnie i w nocy. Żałował teraz, że nie zdołał skontaktować się z nią przed wyjazdem do Meksyku. Po przyjęciu u Babcocka wydzwaniał do niej przez całą noc i coraz bardziej się denerwował jej nieobecnością w domu. Gdzież ona się mogła podziewać?

Z dzwonienia do Sharon zrezygnował dopiero następnego dnia koło południa, kiedy Malcolm Printiss zakomunikował mu, że wyjazd do Meksyku nastąpi jeszcze tego samego dnia.

W Meksyku bawił już dwa miesiące, a wspomnienie o rajskiej wyspie i cudownych chwilach spędzonych z Sharon nie straciło na sile oddziaływania. W międzyczasie poleciał na dwa dni do Los Angeles, gdzie miał się odbyć prywatny pokaz filmu, „Lata namiętności”. Miał nadzieję, że spotka na nim Sharon. Niestety, nie pojawiła się na tym pokazie.

Zanim wrócił do Meksyku, próbował jeszcze kilkakrotnie dodzwonić się do Sharon, a kiedy mu się to nie udało, wsiadł w samochód, pojechał do jej domu, usiadł na schodkach werandy i czekał na nią kilka godzin. Nie wróciła do domu na noc, a on spóźnił się przez to czekanie na nią na samolot do Meksyku.

Niedługo miała się odbyć premiera filmu „Lata namiętności”. Cam poprosił Malcolma o urlop, ale ogarniały go coraz większe wątpliwości. Mogło się przecież zdarzyć, że Sharon nie pojawi się również na premierze!

Cam usiadł przy kempingowym stoliku i zaczął pisać: „Sharon, moje kochanie...” Porwał kartkę na tysiąc strzępów. Jakże często próbował przelać swoje uczucie na papier. Zawsze jednak papier lądował w koszu.

Wyszedł wreszcie na zewnątrz. Słońce już zaszło i obóz stopniowo ożywiał się. Podobnie wyglądały ich poranki na rajskiej wyspie, tylko że... nie było tu Sharon.

Poszedł do stajni przywitać się z końmi. Zaraz potem wbiegła do niego Rita z wiadomością, że jest do niego telefon.

Dzwonił jego agent. Poinformował go, że na południe od Malibu płoną lasy. – Nie masz powodów do paniki – powiedział Barry Landers – ale pomyślałem sobie, że powinieneś o tym wiedzieć. Od trzech dni mamy tu sztorm. Ogień rozprzestrzenia się bardzo szybko. Nie dotarł jeszcze do Malibu, ale kto wie, czy wkrótce to nie nastąpi.

Nie po raz pierwszy dom Cama zagrożony był pożarem, ale dotychczas jakoś miał szczęście. – Jak wygląda prognoza pogody?

Wiatr od morza, gorąco.

W piątek będę w domu. A może powinienem wrócić wcześniej?

Sam musisz podjąć decyzję.

Cam wahał się przez chwilę. – Dobrze, zaraz ruszam w drogę. Aha, Barry, a jeśli chodzi o tę drugą sprawę...

Tak, tak, wiem – przerwał mu Barry. – Nie rozmawiałem jeszcze z Sharon, ale jej agentka także jest zdania, że na premierze musicie pokazać się oboje. Zadzwoń do mnie, kiedy już będziesz w domu. Trzymaj się, cześć!

Jakieś kłopoty? – spytał Malcolm Printiss, gdy Cam odłożył słuchawkę.

I to jakie! W górach Santa Monica płoną lasy. Muszę pojechać do domu. Jeszcze dzisiaj. Puścisz mnie?

Oczywiście, Cam, przecież twój dom jest w niebezpieczeństwie. Podczas twojej nieobecności nakręcimy sceny, w których nie bierzesz udziału.


Sharon dowiedziała się, że w rejonie Malibu ogień trawi lasy. Szalejący żywioł wymknął się spod kontroli. Miała jednak nadzieję, że pożary nie dotrą do Kanionu.

Minęły już dwa miesiące od dnia, w którym spotkała się z Jani na pirsie. Cały ten czas pochłonięta była pracą przy zdjęciach do serialu.

Nie miała czasu na rozmyślania o Camie, ale nie zapomniała o nim. Po prostu nauczyła się żyć ze świadomością, że nigdy już o nim nie zapomni. Sally i Jani troszczyły się o nią bardzo. Dzięki nim powoli odzyskiwała spokój psychiczny. Zgodziła się nawet na publiczne pokazanie się u boku Cama z okazji premiery filmu „Lata namiętności”. Okaże się wtedy, na ile poradziła sobie z uczuciem do niego.


W piątkowy ranek, w dzień premiery, Sharon zjadła spokojnie śniadanie i poświęciła całe dwie godziny na umycie i ułożenie włosów oraz na polakierowanie paznokci. Na drzwiach szafy wisiała jej kreacja na dzisiejszy wieczór – cudo ze złotej lamy.

O jedenastej zadzwoniła Sally, aby się upewnić, czy Sharon pojawi się na premierze.

Przyjadę z całą pewnością, Sally. Myślę, że dam sobie radę.

Cieszę się. O szóstej przyjedzie po ciebie limuzyna z szoferem. Wcześniej szofer pojedzie po Cama. Spotkamy się w foyer.

Sally troszczyła się o nią naprawdę jak matka. Obie wiedziały, że czeka je wieczór szczególny, szczególny nie tylko z powodu premiery.

O dwunastej Sharon włączyła telewizor, aby wysłuchać wiadomości. – Malibu – mówił spiker poważnym głosem. – Pożar wymknął się spod jakiejkolwiek kontroli. Dotarł już do Cold Creek. Mieszkańcy rejonu Kanionu będą ewakuowani. To tylko kwestia czasu.

Sharon gwałtownie odstawiła szklankę z mrożoną herbatą na stolik. Katastrofa zbliżała się wielkimi krokami. Nie wiedziała, co dzieje się z Camem, ale nie miało to w tej chwili żadnego znaczenia. Lasy płonęły wokół jego domu i ona, Sharon, musiała coś zrobić. Żeby go uratować.

Mieszkańcy Kanionu Malibu proszeni są o nieopuszczanie domów na własną rękę. Zaleca się, aby czekali na przybycie ekip ratunkowych.

Sharon wykręciła numer Cama. – Połączenie jest zajęte – rozległ się w słuchawce jakiś nosowy głos. – Proszę korzystać z niego tylko w przypadku bezpośredniego zagrożenia.

Sharon rzuciła słuchawkę na widełki. Cam znajdował się właśnie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia! Musi się dowiedzieć, co się z nim dzieje! Natychmiast!

Wybiegła na plażę i odwróciła się w stronę gór. Napływały stamtąd groźne czarne chmury dymu. Gorący wiatr sprawił, że łzy napłynęły jej do oczu. Tam, w kanionie toczyła się walka na śmierć i życie. Czuła się bezradna jak nigdy dotąd.

Wróciła do domu, aby obejrzeć kolejne wydanie wiadomości. Informacje o obszarze objętym katastrofą podano na pierwszym miejscu. Ogień przeskoczył trasę szybkiego ruchu i rozprzestrzeniał się na zachód, w głąb kanionu. Sharon nie mogła już dłużej siedzieć bezczynnie. Zatelefonowała do „Fanfaro”. Musieli tam mieć dokładny adres Cama.

Przykro mi, ale nie mogę podać pani adresu pana Martina – brzmiała chłodna odpowiedź jakiejś urzędniczki.

Nazywam się Sharon Bennett – przedstawiła się Sharon. – Z panem Martinem pracowałam przy filmie „Lata namiętności”. Dziś jest premiera tego filmu. Jeśli zależy wam na obecności obu gwiazd na premierze, proszę mi lepiej podać ten adres.

Chwileczkę.

Po chwili, która trwała wieczność, urzędniczka odezwała się tym samym monotonnym głosem.

Skonsultowałam się z szefem. Niestety, on też jest zdania, że podawanie przez telefon osobistych danych naszych współpracowników byłoby niewłaściwe.

Sharon rzuciła słuchawkę, po czym zaraz ją podniosła, aby zadzwonić do Sally.

Wszystkie studia tak postępują – pocieszyła Sharon.

A masz może telefon do agenta Cama?

Sally westchnęła. – Mam, ale co z tego? On jest teraz chyba w San Diego. Posłuchaj, Sharon, daj sobie spokój. Nie możesz pomóc Camowi. Nawet gdybyś dotarła do jego domu, to przegonią cię stamtąd ekipy ratunkowe. Weź prysznic i szykuj się na premierę!

Sharon otarła pot z czoła. – Nie mogę przecież nic nie robić!

Czy nie słuchałaś ostatnich doniesień? Wiatr uciszył się już i być może jest szansa na opanowanie pożaru. Posłuchaj mnie uważnie, dziecinko. Camowi nie pomożesz, a tym zamartwianiem się o niego tylko sobie zaszkodzisz. Zależy mi na tym, abyś dzisiejszego wieczoru zaprezentowała się jak najkorzystniej, rozumiesz chyba, dlaczego.

Okay, Sally, wygrałaś.

O wpół do szóstej Sharon była już gotowa, ubrana, uczesana i umalowana. Czekając na limuzynę, która miała ją zawieźć na premierę, włączyła jeszcze raz telewizor. Wiatr rzeczywiście uciszył się, co wpłynęło lepiej na jej samopoczucie. Przejrzała się po raz ostatni w lustrze. Nikt by nie powiedział, że przeżywa jakiś niepokój. Premierowi goście nie będą się przejmować losem ludzi zagrożonych pożarem.

W limuzynie, która zajechała przed jej dom punktualnie o szóstej, był, jak się tego spodziewała, tylko szofer.

Nie jadę na premierę – oznajmiła mu podnosząc na niego stanowczy wzrok.

Szofer zmartwił się. – Ojej, co ja powiem szefowi! Premiera bez gwiazd! Już do pana Martina nie mogłem dostać się przez ten pożar, a teraz jeszcze pani odmawia...

Mam swoje powody – odparła Sharon wyniośle, ale zaraz zmieniła ton na przymilniejszy, przyszło jej bowiem do głowy, że może z szofera wyciągnąć adres Cama. – No, wie pan, jak to jest, trochę źle się dzisiaj czuję. – Obdarzyła mężczyznę promiennym, filmowym uśmiechem. – Jaki pan odważny, że zdecydował się pan pojechać w sam środek piekła do pana Martina.

Szofer zsunął czapkę do tyłu. Pochlebiła mu tą pochwałą.

Nie chcieli mnie tam wpuścić, wstęp na Hidden Valley Road jest zamknięty, ale przeżyłem swoje.

Hidden Valley Road to pewnie długa ulica... – zamyśliła się Sharon.

O, tak, pan Martin mieszka pod numerem 105. Przejazd zablokowały wozy policyjne i strażackie. Tylko mieszkańcom wolno się tam poruszać.

Mężczyzna miał ochotę na dłuższą pogawędkę z Sharon, ale ona podziękowała mu chłodno i odprawiła z powrotem.

Stał jeszcze przed samochodem, odprowadzając ją zachwyconym uśmiechem, gdy wróciła od drzwi. – Aha, niech pan odszuka na premierze Sally Alexander i przeprosi ją w moim imieniu za to, że nie mogłam przyjechać.

Okay, dla pani zrobię wszystko.

Sharon odczekała, aż odjedzie sprzed jej domu i natychmiast wsiadła do swojego sportowego wozu. Musiała pojechać do Cama...

W atlasie samochodowym odnalazła szybko Hidden Valley Road i ruszyła w drogę. Zatrzymano ją na pierwszym punkcie kontrolnym.

Bardzo się spieszę – rzekła zaaferowanym głosem do umundurowanego policjanta. – Czeka na mnie mąż. Jeśli nie dotrę do domu na czas, pomyśli, że coś mi się stało.

Gdzie pani mieszka?

105 Hidden Valley Road. Jak pan myśli, uda mi się przejechać?

Trudno powiedzieć, proszę pani. Na pani miejscu zadzwoniłbym do męża i poprosił, żeby czym prędzej przeniósł się w bezpieczniejsze miejsce. Ułatwi to nam pracę, ponieważ niedługo rozpoczynamy ewakuację mieszkańców.

A jeśli mój mąż będzie chciał zostać, żeby ratować dom?

Byłby chyba skończonym wariatem!

Sharon dodała gazu. Na kolejnym punkcie kontrolnym było już znacznie trudniej. Policjant poprosił ją o dowód osobisty. Na szczęście podszedł do niego jakiś strażak i Sharon pojechała dalej.

Droga pięła się w górę. Niebo było ciemne od dymu, który przenikał także do wnętrza samochodu. Sharon przeraziła się własnej odwagi. W co ona się znowu wpakowała? Intuicyjnie czuła jednak, że Cam jest w domu i nadzieja ujrzenia go dodawała jej sił. Jego życie było w niebezpieczeństwie. Musiała mu pomóc. Nie mogła zawrócić.

Zatrzymała wóz na poboczu i przestudiowała jeszcze raz dokładnie drogę do domu Cama. Musiała przebrnąć przez jeszcze jeden kanion, przejechać przez most nad rzeką i skręcić na prawo w bardzo stromą ulicę.

Wydało jej się, że pożar zostawiła w tyle. Odetchnęła z ulgą, bojąc się jednocześnie, aby ta ulga nie okazała się przedwczesna.



13

Cam obserwował pożar z werandy swojego domu. Wysiadła mu elektryczność i już od kilku godzin nie słuchał wiadomości. Spojrzał na sąsiada, który właśnie polewał wodą dach domu. Nie był więc jedynym, który zdecydował się zostać.

Przed dwoma laty Cam przeżył podobną sytuację, ale wtedy udało się strażakom opanować rozszalały żywioł. Czy teraz będzie tak samo?

Z nieba leciał gryzący popiół, który wciskał się wszędzie, w oczy, nozdrza i uszy. Nie było mowy o pojechaniu na premierę!

Szkoda, tak bardzo się cieszył, że zobaczy Sharon.

Jeśli uda mu się uratować dom i wyjść cało z tej opresji, zadzwoni do niej natychmiast. Musi dać jeszcze jedną szansę ich miłości.

Sharon jechała w górę kanionu. Jazda była utrudniona licznymi kamieniami, które zagradzały drogę. Nagle pękła z hukiem przednia opona w jej samochodzie. Zahamowała, wysiadła z samochodu i z rozpaczą stwierdziła, że dalej już nie pojedzie.

Rozejrzała się po okolicy. Do domu Cama nie powinno już być daleko. Postanowiła dotrzeć do niego na piechotę. Wzięła torebkę i ruszyła pod górę. Tu gdzieś niedaleko będzie mostek, zaraz potem powinna zobaczyć ten dom, który tak pięknie opisał jej Cam.


Cam poszedł za przykładem sąsiada i również polał ogrodowym wężem dach i ściany swego domu. Potem wykopał wokół niego głęboki rów. Nie wiedział, czy uda mu się uratować, ale musiał zrobić wszystko, żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo. Nie mógł siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż pożar strawi jego dobytek.

Głośne pukanie do drzwi wyrwało go z zamyślenia. Pobiegł otworzyć, sądząc, że ekipa ratunkowa przyjechała ewakuować go.

Na progu stała... Sharon. Ze szlochem rzuciła mu się w ramiona.

Co ty tu... robisz? – wyjąkał, nie posiadając się ze zdziwienia.

Jak to dobrze, że jesteś w domu – szlochała – i że nic ci się nie stało.

Zaprowadził ją do salonu, posadził ją na sofie i mocno przytulił do siebie. Nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. Sharon wyglądała strasznie. Podarta sukienka, zakrwawione nogi, twarz umazana sadzą. A mimo to – była piękna...

Sharon... – szepnął – jak się tu dostałaś?

Przeszłam piekło – westchnęła, trochę już spokojniejsza. – Samochód mi się popsuł i część drogi odbyłam na piechotę. Masz w domu jakiś plaster, czy coś w tym rodzaju? – pokazała pokaleczone nogi.

Cam najchętniej wziąłby ją w ramiona i okrył pocałunkami, ale szybko się zmitygował. Tylko spokojnie, polecił sobie, nie przestrasz jej znowu.

Poczekaj tu na mnie. – Poszedł do łazienki po środki dezynfekcyjne i opatrunkowe. Serce biło mu jak oszalałe. Sharon była tutaj! Ale dlaczego? Co skłoniło ją do przedzierania się przez ogarnięte pożarem górskie lasy? Ubrana w suknię ze złotej lamy leżała teraz u niego na sofie, zamiast błyszczeć na premierze o mile stąd.

Z ręcznikiem w jednej ręce i apteczką w drugiej wrócił do salonu. Sharon leżała z zamkniętymi oczami na poduszkach. Była blada i sprawiała wrażenie bardzo wyczerpanej.

Sharon... – dotknął ostrożnie jej ramienia. – Musisz zdjąć rajstopy.

Och, nie... tak mi tu dobrze... – przeciągnęła się leniwie.

Pomógł jej wydostać się z rajstop.

Zupełnie tak, jak na wyspie. Też miałam kłopot z nogą, a ty mi pomogłeś... – uśmiechnęła się.

Cam wprawnie opatrzył wszystkie skaleczenia i położył Sharon z powrotem.

Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkam?

Mówiłam ci już, że aktorki bywają utalentowane nie tylko w swojej dziedzinie. Mam żyłkę detektywistyczną, Cam. Twój adres wyciągnęłam od szofera, który miał mnie zawieźć na premierę.

Jechałaś więc na premierę! Skąd wobec tego wzięłaś się tutaj?

Spojrzała mu prosto w oczy. – Bałam się o ciebie... – szepnęła.

Cam poczuł, że krew mu uderza do głowy. Więc to dla niego poświęciła premierę, dla niego przedzierała się przez płonące lasy!

Nie mogłaś przecież wiedzieć, że zastaniesz mnie w domu!

Czułam, że będziesz bronił domu. Tak ciepło o nim mówiłeś. A jak teraz wygląda sytuacja, Cam?

Być może pożar nie dojdzie do nas? Wydaje mi się, że nie rozprzestrzenia się teraz w takim tempie, jak na początku.

Sharon pokuśtykała do okna. Czerwona łuna na niebie nie wróżyła rychłego końca pożaru.

Może lepiej byłoby uciec stąd?

Poleję jeszcze raz dom wodą dla pewności – oznajmił Cam – i jeśli pożar zbliży się do nas, nie będzie innego wyjścia, trzeba będzie uciekać.

A co byś zrobił, gdyby mnie tu nie było?

Czekałbym do ostatniej chwili i ratowałbym wszystko, co możliwe.

Sharon westchnęła. Dobrze zrobiła, że pojawiła się tutaj. Może uda jej się namówić Cama do zejścia w dolinę.

Wiesz co? Idź teraz do łazienki i odśwież się trochę, a ja przygotuję coś do jedzenia.

Cam zaparzył kawę, rzucił grube plastry szynki na rozgrzany tłuszcz, a kiedy się podsmażyły, wbił na nie kilka jajek.

W tym czasie Sharon obmyła twarz i ręce ciepłą wodą, rozmyślając nad swoją miłością do Cama. Ucieszył się na jej widok, co do tego nie miała wątpliwości, ale był jakiś taki inny niż tam, na wyspie...

Wyszła z łazienki przebrana w zielony płaszcz kąpielowy Cama. Nosił go na wyspie, dobrze zapamiętała ten kolor.

Co tu tak pięknie pachnie? – pociągnęła nosem wchodząc do kuchni.

Coś, co ci poprawi humor i postawi cię na nogi – zaśmiał się Cam. – Nie jestem najlepszym kucharzem, ale takie proste potrawy jak jajka na szynce potrafię jeszcze przygotować.

Kuchnia była urządzona w stylu rustykalnym. Było w niej bardzo przytulnie i ciepło.

Lubisz swój dom, prawda? – spytała.

Pewnie, w końcu sam go zbudowałem.

Sam? – nie wierzyła własnym uszom.

Tak, tymi oto rękami – pokazał dłonie. – Nie masz pojęcia, jaka to frajda, gdy można mieszkać w dziele własnych rąk.

Jest bardzo piękny! – powiedziała Sharon z podziwem. – Teraz rozumiem, dlaczego tak bardzo ci na nim zależy.

Czy ktoś wie, że tu jesteś? – Cam zmienił temat rozmowy.

Tak, moja agentka i przyjaciółka zarazem, Sally.

Aha, Sally. Wiesz, że ona i Malcolm ukartowali nasze spotkanie na przyjęciu u Babcocka?

Tak, domyśliłam się tego, choć Sally udawała, że o niczym nie wie. Chciała mi pomóc, bo widziała, jak bardzo się męczę.

Dlaczego się męczyłaś, Sharon? – ujął jej dłoń.

Bo... bo cię kocham – powiedziała patrząc mu prosto w oczy. – Bo życie bez ciebie stało się niewyobrażalną męką. Bo marzyłam i marzę o tobie.

A gdybym ci powiedział, że czułem się tak samo źle jak ty? Gdybym ci powiedział, że cię kocham?

Radość moja nie miałaby końca – szepnęła.

Przytulił ją do siebie: – Kocham cię, Sharon i nigdy już nie pozwolę ci odejść.

Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Spragnieni siebie, spełnili swoją miłość w dzikim namiętnym akcie rozkoszy.

Tak bardzo za tobą tęskniłam, Cam – zdążyła jeszcze szepnąć Sharon i zmęczona dzisiejszymi przeżyciami zasnęła.


Sharon obudziła się, gdy do pokoju wdarły się pierwsze promienie słońca. Cam, wsparty na łokciu wpatrywał się w nią z niewysłowioną czułością.

Mam dobre nowiny, kochanie – pocałował ją w czubek nosa. – Opanowano pożar. Wyjrzyj przez okno, a zobaczysz znowu błękit nieba.

Sharon spojrzała w okno. – Jakże się cieszę, Cam! Nie będziemy musieli stąd uciekać!

Napijesz się kawy?

Chętnie, w twoim towarzystwie chce mi się jeść, pić, chce mi się po prostu żyć!

Cam wyszedł do kuchni, a po chwili wrócił z tacą, na której stał dzbanek z kawą, filiżanki, cukierniczka i dzbanuszek ze śmietanką.

Rozpieszczasz mnie – uśmiechnęła się zadowolona.

Chciałbym cię tak rozpieszczać przez całe życie – pogładził ją po włosach. – Sharon – spoważniał nagle – musimy ze sobą porozmawiać.

Och, wiedziałam, że nie da się tego uniknąć.

Na wyspie coś się między nami zaczęło psuć.

Tak, byłam na ciebie bardzo rozżalona za to, że nie powiedziałeś mi o Clayu Brandonie i za tę Stephanie Miller, nie mówiąc o Ricie Sanchez.

Zapomnij o nich. One nic dla mnie nie znaczą. Liczysz się tylko ty.

Dlaczego nie próbowałeś się skontaktować ze mną? – zapytała z wyrzutem.

Próbowałem wielokrotnie, ale niestety bezskutecznie. Wydzwaniałem do ciebie przez całą noc po tym feralnym przyjęciu u Babcocka.

Naprawdę? Nie było mnie wtedy w domu. Nocowałam u Sally.

Przyjechałem nawet do twojego domu i kilka godzin przesiedziałem na stopniach werandy.

Mój kochany... – przytuliła się do niego. – Nic o tym nie wiedziałam...

Nie mogę cię już stracić. Wyjdź za mnie – poprosił.

Sharon tylko skinęła głową na znak zgody. Nie miała siły mówić. Była tak szczęśliwa, jak nigdy w życiu.

Pojadę teraz do miasta, a ty tu czekaj na mnie spokojnie. A może lepiej byłoby przywiązać cię do łóżka, żebyś mi znowu nie umknęła? – zażartował.

Po co chcesz jechać do miasta?

Po pierwsze dowiedzieć się, jak wygląda zagrożenie pożarem, po drugie kupić gazety. Czy zapomniałaś, że wczoraj była premiera „Lat namiętności”?

Przyznam, że co innego miałam w głowie – Sharon przeciągnęła się jak kotka. – Pospiesz się, bo długo bez ciebie nie wytrzymam.

Pani Martin, szepnęła do siebie po odjeździe Cama. Brzmi nie najgorzej. Nalała sobie wina do wysmukłego kieliszka i zasiadła rozmarzona na werandzie.

Cam wrócił po godzinie. Rzucił jej na kolana plik gazet.

Pożar w Malibu opanowany – krzyczały pierwsze strony.

Dzięki Bogu! – zawołała. – Jesteśmy bezpieczni.

Wzięła pierwszą z brzegu gazetę. „Lata namiętności” najlepszym filmem roku! – czytała dalej. – Odtwórcy głównych ról mają szanse na nominacje do Oskara!

Cam! Udało się!

Tak, kochanie, mamy realne szanse na Oskara! – wyjął z kieszeni małe pudełeczko i otworzył je.

Na granatowym aksamicie błyszczał w słońcu piękny pierścionek z brylantem. – To dla pani, pani Martin.

KONIEC





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Livingstone Georgette Lata namiętności
George Winston Living in the country
Considering Blackness In George A Romero s Night Of The Living Dead An Historical Exploration
36 Organizacje miedzynarodowe OBWE OPA UA
mister
31 36
36 10
36
36 Olimpiada Wiedzy Techniczn Zestaw Testow id 36149 (2)
Parowóz Pm 36
36
36 Lotne węglowodor
36 15 id 36115 Nieznany (2)
36
BIBLIJNE MISTERYJNE JASEŁKA, JASEŁKA RÓŻNE, JASEŁKA PRZE-RÓŻNE
36. Procesy automatyczne i kontrolowane i ich rola w sterowaniu zachowaniem.
Czytanie Pisma Święteg1-rozdz.1, George Martin-Czytanie Pisma Świętego jako Słowa Bożego
36 Niemcy za rządów dynastii salickiej
1 36 201 1240