Japońskie uniwersytety
Japońscy rodzice bardzo często muszą podejmować decyzje dotyczące przyszłości edukacyjnej ich dziecka jeszcze przed jego poczęciem, jeśli chcą by uczęszczało ono na najlepszy uniwersytet – jest to Uniwersytet
w Tokio. W Japonii jest jeden uniwersytet, którego ukończenie gwarantuje awans społeczny – znajduje się on właśnie w Tokio. Pozostałe uniwersytety również cieszą się sporym uznaniem, jednak najważniejszy jest Uniwersytet w Tokio. Cutts porównuje edukacje w Japonii do religii a Uniwersytet w Tokio do świątyni „Prawdziwej Wiary”. W Japonii nieważne jest pochodzenie społeczne, status jednostki, pieniądze, ale ciężka praca, która gwarantuje dostanie się na uniwersytet – panuje tam bowiem przekonanie, że trudno jest dostać się na uniwersytet, natomiast z łatwością można go ukończyć (zjawisko to nazywane jest „egzaminacyjnym piekłem”). Selekcja na uniwersytety zaczyna się selekcją do szkół średnich – młodzi ludzie kierowani są do szkół po których będzie im łatwiej dostać się na elitarne uniwersytety. Najbardziej prestiżowe są uniwersytety narodowe, lecz aby się na nie dostać konieczne jest uczęszczanie do najlepszej szkoły średniej – zazwyczaj jest ona prywatna. System szkolnictwa jest w Japonii silnie zhierarchizowany. Wielkie przedsiębiorstwa zatrudniając swoich pracowników, zwracają uwagę na to gdzie dana osoba studiowała, a nie co studiowała. Proces rekrutacji na uczelnie państwowe i elitarne – narodowe przebiega w dwóch etapach: pierwsze kandydat zdaje egzamin kompetencyjny (pod koniec stycznia), następnie zdaje drugi egzamin, który nazywany jest wstępnym (na przełomie lutego i marca). Od kandydatów wymaga się wiedzy encyklopedycznej i znajomości faktów. Robert Aspinall uważa, że takie odejście do egzaminów sprawia, iż odbiera się dzieciństwo i okres dorastania (w tym okresie dzieci poświęcają ok. 14 godzin dziennie na naukę); większość studentów jest przekonana, że wiedza, którą zdobędą przyda im się tylko do zdania egzaminów; uczenie się na pamięć faktów i pojęć nie rozwija zdolności do myślenia, która jest niezbędna w akademickim świecie. Mimo iż społeczeństwo japońskie jest krytycznie nastawione do obecnego systemu egzaminacyjnego, jest oporne wobec zmian. Panuje tam przekonanie, że uczenie się na pamięć jest przejawem zdolności do podjęcia ciężkiej pracy. Wierzy się również, że jednostka powinna sama pokazać, że jest zdolna osiągnąć sukces bez względu na pochodzenie – nie dopuszcza się zatem faworyzowania kandydatów. System egzaminacyjny jest również krytykowany za to, że osoby sprawdzające testy nie są ekspertami w testowaniu i ocenianiu – dlatego często zdarzają się pomyłki na niekorzyść kandydata. Wczesną wiosną Japończycy podchodzą do najważniejszego w swoim życiu egzaminu – na Uniwersytet w Tokio. Wyniki egzaminów zamieszczane są w gazetach, a pytania szeroko omawiane
w mediach. Społeczeństwo japońskie traktuje zjawisko „egzaminacyjnego piekła” jako „obrzęd przejścia”
z dzieciństwa w dorosłość. Od 2002 roku pomału wprowadzane są zmiany dotyczące przyjmowania na uniwersytety. Wytyczne rządu mają sprawić, że system egzaminacyjny będzie łatwiejszy.
Japońskie uniwersytety określane są jako „plac zbaw”, „przedszkola dla dorosłych”, „miejsca zabawy”, „ośrodki wypoczynkowe”, „Disneyland” lub „uniwersytety Myszki Miki”. Uważa się bowiem, iż Japończycy nie muszą się uczyć podczas studiów, gdyż cała potrzebna wiedzę zdobyli na poprzednim etapie swojej nauki. Zadaniem uniwersytetów japońskich było wyposażenie studentów w umiejętności „praktyczne”, nie uwzględniono wykształcenia ogólnego – nie uczono stawiania pytań, jedynie rozumienia i zapamiętanie tego, co jest nauczane. O ile w społeczeństwach zachodnich przygotowuje się studentów do stawiania pytań, rozwiązywania problemów, krytycznego myślenia, o tyle w Japonii wymaga się zaakceptowania prawdy, która jest przekazywana. W ten sposób kształtuje się jedną z charakterystycznych cech społeczeństwa japońskiego – posłuszeństwo. Większość studentów w pierwszych latach nie przykłada się do egzaminów – nie dba o oceny, tylko o zaliczenie przedmiotów. W społeczeństwie japońskim istnieje niepisana reguła, według której uczelnia ma obowiązek zapewnić przyjętym studentom jej ukończenie – uniwersytet pełni zatem funkcję patrona, który musi zapewnić w przyszłości pracę swoim absolwentom; jeśli się tak nie stanie, wówczas traci on społeczne uznanie. Przekonanie Japończyków, że sukces zależy od ciężkiej pracy nie znajduje zastosowania na uniwersytecie – tam odkrywają oni, że ciężka praca nie jest potrzebna. Kerbo i McKinstry zwracają uwagę, że „japońskie uniwersytety nie są zawsze najlepszym miejscem dla obiektywnej, naukowej debaty nad społecznymi i politycznymi kwestiami” – unika się tam kontrowersji, zataja się sporne idee oraz obserwuje się słabą „tradycję wolnego, uniwersalnego dyskursu”; zwalnia się profesorów, którzy podejmą się badań bądź poruszają zagadnienia wzbudzające kontrowersje (np. dyskryminacja mniejszości).
Robert Cutts zauważył, że japoński system szkolnictwa wyższego przeżywa kryzys. W jego opinii istnieje ryzyko, że Japonia zostanie krajem bez przywódców. Powszechną praktyką wśród studentów jest porzucanie studiów, nieuczęszczanie na zajęcia (nawet na Todai). Okazuje się również, że podczas studiów nie zdobywają oni żadnych kompetencji ani wiedzy. Podobnie ja na Uniwersytecie Harvarda, inflacja ocen jest powszechnym zjawiskiem – poza studentami nauk ścisłych czy inżynierii pozostali nie muszą się zbytnio wysilać, by ukończyć studia. Jednym z wyzwań stojących przed japońskim szkolnictwem wyższym jest spadek liczby urodzeń – liczba zgłoszeń na uniwersytety w 2009 roku będzie równa liczbie przyjęć, zjawisko to opisywane jest jako „szok 2009 roku”. Niektórzy komentatorzy zauważają, że niż może się przyczynić do zniknięcia zjawiska „egzaminacyjnego piekła”, inni z kolei uważają, że sytuacja ta wywoła nowe, które będzie nazywane „rekrutacyjnym piekłem”.
W 2004 roku wprowadzono w Japonii proces reformowania szkolnictwa wyższego, który został opisany jako „największe reformy ostatnich stu lat”. Narodowe uniwersytety przekształcono w niezależne agencje, a ich pracownicy nie są już reprezentantami służby cywilnej, dającej zatrudnienie na całe życie. Oznacza to, że uniwersytety nie będą musiały otrzymywać zgody od ministerstwa edukacji na podejmowanie pewnych działań. Celem tych reform jest urynkowienie szkolnictwa wyższego i ułatwienie otwierania nowych instytucji czy jednostek akademickich na istniejących uniwersytetach. Jedynie 8% studentów idzie na studia magisterskie
(II st.). Działania rządu mają na celu zwiększenie liczby osób studiujących na drugim stopniu – zjawisko to wiąże się z poszerzaniem studiów magisterskich jako kontynuacji ścieżki akademickiej. Japońskie szkolnictwo wyższe na początku XXI wieku otworzyło się również na studentów zagranicznych, zwłaszcza z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych oraz Australii. Oznacza to, że Japonia otworzyła się na świat, a japońskie szkolnictwo wyższe ma co raz większy udział w procesach globalizacyjnych. Jednak jak podkreśla Cutts, w japońskim społeczeństwie panuje pogląd, że państwo musi być „społecznie zamknięte” dla osób postronnych – obcokrajowcy bowiem nie są w stanie dostosować się do wzorów kulturowych Japonii, dlatego uczelnie japońskie nie są gotowe do ich przyjmowania mimo „wysiłków” ze strony rządu.
W żadnym społeczeństwie jedna instytucja i jeden egzamin nie odgrywa tak ważnej roli jak
w przypadku Uniwersytety w Tokio. W żadnym kraju znajomości jakie są nawiązywane w okresie studiów, nie mają tak dużego znaczenia we współpracy między elitami jak w Japonii. Proces przyjmowania kandydatów na Todai stanowi prawdziwą rywalizację, w której wygrani otrzymują miejsce nie tylko na Uniwersytecie ale
i w elicie społecznej. W żadnym rozwiniętym, kapitalistycznym i demokratycznym kraju elity nie mają tak silnej władzy jak w Japonii. Japończycy mawiają, że Japonia jest gospodarczym supermocarstwem bez supermocarstwowych warunków życia – ich zarobki nie są niskie, ale ceny produktów są zbyt wysokie. Dzieje się tak ponieważ na życie przeciętnego Japończyka mają wpływ trzy elity: biznesowe, polityczne
i biurokratyczne. Elity japońskie cechuje duża odpowiedzialność za resztę społeczeństwa. Badania z zakresu pedagogiki porównawczej wskazują dwie charakterystyczne cechy: japońscy uczniowie/studenci osiągają najlepsze wyniki z matematyki i nauk ścisłych oraz istnieje silny związek między szkołami a instytucjami, które są w stanie zapewnić zatrudnienie absolwentom. Z drugiej strony szkolnictwo wyższe dostarcza mało kreatywnych studentów i nie daje drugiej szansy tym, którzy nie mieli odpowiednich osiągnięć edukacyjnych na wcześniejszych szczeblach kształcenia. Todai – dostanie się na tę uczelnie jest wygraną, natomiast na inny uniwersytet nieelitarny – przegraną. Cutts powołuje się na opinię jednego z profesorów prywatnego uniwersytetu: „my nie kształcimy ich [studentów] na przyszłych liderów, ale dajemy im takie wykształcenie, które w przyszłości uczyni z nich dobrych pracowników". Absolwentów Todai cechuje więc bardzo duża lojalność wobec grupy, państwa i władz oraz całego systemu. Podstawową kategoria w Japonii jest grupa, nie jednostka.