Moore Co to jest filozofia


George Edward MOORE

Z GŁÓWNYCH ZAGADNIEŃ FILOZOFII

Jest to tekst wykładów, wygłoszonych przez Moore'a w roku 1910/11, a opublikowanych w 1953.
tłum. Czesław Znamierowski, PWN, Warszawa 1967.

Rozdział 1

CO TO JEST FILOZOFIA?

Chcę rozpocząć od tego, że spróbuję przedstawić wam w ogólnym zarysie, czym jest filozofia: albo, innymi słowy, jakiego to rodzaju zagadnienia filozofowie stale dyskutują i próbują rozwiązać. Chcę rozpocząć w ten sposób z dwóch racji. Po pierwsze, czyniąc tak, będę wam dawał pewne pojęcie o tym, jakie są te zagadnienia, które ja sam mam zamiar omawiać w dalszym toku tych wykładów. A po drugie, myślę, że to jest najlepszy sposób, jak rozpoczynać wszelką dyskusję głównych problemów filozofii: gdy próbujemy dać przede wszystkim ogólny szkic i zarys całego zakresu tematów, to wskazujemy, jak są powiązane ze sobą różne, wzięte oddzielnie zagadnienia, i możemy dać lepsze pojęcie o ich względnej ważności.

Tak więc przede wszystkim spróbuję podać opis całego zakresu filozofii. Ale rzecz to bynajmniej niełatwa. Niełatwa, gdy bowiem zaczniemy wglądać w te sprawy, to znajdujemy, że filozofowie faktycznie omawiali niezmiernie wielką ilość różnych rodzajów zagadnień; i jest rzeczą bardzo trudną podać jakiś opis ogólny, który by obejmował wszystkie te zagadnienia; a również trudno jest uporządkować je w sposób właściwy i ustalić między nimi stosunki. Nie mogę mieć realnej nadziei, że uczynię więcej niż to, iż wskażę z gruba główne rodzaje zagadnień, jakie zajmują filozofów, i że zwrócę uwagę na pewne najbardziej ważne i istotne powiązania między tymi zagadnieniami. Chcę rozpocząć od opisu tych zagadnień, które wydają mi się najbardziej ważne i najogólniej interesujące, a następnie przejdę do zagadnień, które są tamtym podporządkowane.

Zacznijmy więc od tego, iż mnie się wydaje, że najbardziej ważną i interesującą rzeczą, jaką filozofowie próbowali uczynić, jest co najmniej dać opis ogólny całości Wszechświata: mówiąc o wszystkich najbardziej ważnych rodzajach rzeczy, o jakich wiemy iż się znajdują we Wszechświecie, i rozważając, jak dalece jest prawdopodobne, iż są w nim ważne rodzaje rzeczy, o których absolutnie nie wiemy, że się w nim znajdują; rozważając też najważniejsze sposoby, na jakie te różne rodzaje rzeczy są ze sobą powiązane stosunkami. Wszystko to skrótowo będę nazywał "ogólnym opisem całokształtu Wszechświata"; i, co za tym idzie, powiem, że pierwszym i najważniejszym zagadnieniem filozofii jest dać ogólny opis całego Wszechświata. Wielu filozofów (ale bynajmniej nie wszyscy) z pewnością próbowało, jak myślę, dać taki opis: i te bardzo różne opisy, jakie dali różni filozofowie, tworzą, jak myślę, najbardziej istotne różnice miedzy nimi. A zagadnienie to, tak mi się wydaje, jest w oczywisty sposób swoiste dla filozofii. Nie ma żadnej innej nauki, która by próbowała powiedzieć: takie a takie rodzaje rzeczy są jedynymi rodzajami rzeczy, jakie się znajdują we Wszechświecie, czy też o jakich wiemy, że się w nim znajdują. Teraz spróbuję wytłumaczyć bardziej jasno, z pomocą przykładów, co dokładnie rozumiem przez to pierwsze zagadnienie, co dokładnie rozumiem przez "opis ogólny całego Wszechświata". To znaczy, spróbuję wskazać najbardziej istotne różnice między opisami, jakie podali różni filozofowie. Przy tym chcę z pewnej racji szczególnej rozpocząć w pewien szczególny sposób. Są, jak mi się wydaje, pewne poglądy na naturę Wszechświata, które obecnie przyjmuje niemal każdy człowiek. Uznane są one tak powszechnie, że można je, jak myślę, słusznie nazwać poglądami zdrowego rozsądku. Nie wiem, czy można powiedzieć, iż zdrowy rozsądek ma jakieś poglądy na całość Wszechświata: być może, żaden z tych poglądów nie sięga tak daleko. Ale zdrowy rozsądek, jak myślę, ma zupełnie określone poglądy, co się tyczy tego, iż pewne rodzaje rzeczy z pewnością są we Wszechświecie, oraz co się tyczy pewnych sposobów, w jakie te różne rodzaje rzeczy są ze sobą powiązane stosunkami. Chcę tedy rozpocząć od opisu tych poglądów, albowiem wydaje mi się, że rzeczą najbardziej dziwną i interesującą w poglądach wielu filozofów jest to, w jaki sposób wychodzą oni poza poglądy zdrowego rozsądku albo wyraźnie są z nimi w sprzeczności. Filozofowie twierdzą, iż wiedzą, że we Wszechświecie są bardzo ważne rodzaje rzeczy, co do których zdrowy rozsądek nie twierdzi, iż je zna; i twierdzą też, że wiedzą, iż we Wszechświecie nie ma (lub co najmniej, że nie wiemy o tym, iż są, jeśli są) rzeczy, co do których istnienia zdrowy rozsądek jest jak najbardziej pewny. Myślę więc, że najlepiej uprzytomnicie sobie, co te opisy filozoficzne Wszechświata znaczą w rzeczywistości, gdy uprzytomnicie sobie, jak bardzo różne są one od poglądu zdrowego rozsądku - jak dalece w pewnych punktach wychodzą poza zdrowy rozsądek oraz jak absolutnie są z nim sprzeczne w innych. Chcę więc zacząć od opisu tego, co przyjmuję za najbardziej istotne poglądy zdrowego rozsądku: od rzeczy, co do których powszechnie przyjmujemy, że są prawdziwe w odniesieniu do Wszechświata, i co do których jesteśmy pewni, iż wiemy, że są prawdziwe.

Oto więc zdaje mi się, iż z pewnością mamy przeświadczenie, że we Wszechświecie jest niezmiernie wielka liczba przedmiotów materialnych takiego czy innego rodzaju. Tak, na przykład, wiemy, że na powierzchni Ziemi poza naszymi własnymi ciałami są ciała milionów innych ludzi; wiemy, że są ciała milionów innych zwierząt; również miliony roślin; a poza nimi wszystkimi jeszcze większa liczba przedmiotów nieożywionych: gór, wszelkich kamieni na nich, ziaren piasku, różnych rodzajów minerałów i gleb, wszystkich kropel wody w rzekach i w morzu, a ponadto równie wielka liczba różnych przedmiotów, skonstruowanych przez ludzi: domów, krzeseł, stołów, lokomotyw, i tak dalej. Ale poza tymi wszystkimi rzeczami na powierzchni Ziemi jest sama Ziemia - niezmiernie wielka masa materii. Dziś zaś wiemy też, że sama Ziemia, i wszystko, co jest w niej i na niej, choć wydaje się nam tak ogromna, jest niezmiernie maleńka w porównaniu z całym Wszechświatem materialnym. Nawykliśmy do myśli, że Słońce, Księżyc i cała niezmiernie wielka ilość gwiazd widocznych, to wielkie masy materii, każde z osobna, i że w większości swej są o wiele większe niż Ziemia. Nawykliśmy też do myśli, że te masy znajdują się w tak ogromnych odległościach od nas, iż wszelka odległość od jednego punktu do drugiego na powierzchni Ziemi jest znikomo mała w porównaniu z tamtymi odległościami. Co do tego wszystkiego jesteśmy teraz przeświadczeni, gdy chodzi o świat materialny: z pewnością jest rzeczą zdrowego rozsądku być przekonanym o tym wszystkim. Ale, jak wiecie, był czas, gdy bynajmniej nie było rzeczą zdrowego rozsądku być przekonanym o pewnych spośród tych rzeczy: był czas, gdy nikt nie był przekonany o niektórych z nich. Był czas, gdy na Ziemi było bez porównania mniej ludzi, niż jest teraz; i gdy ci, którzy na niej byli, nie wiedzieli, ilu ich jest. Byli oni przeświadczeni tylko o tym, że istnieje względnie mała liczba ciał ludzkich poza ich własnymi; i względnie mała liczba zwierząt i roślin; nie mieli też wyobrażenia o tym, jak rozległa jest powierzchnia Ziemi. Byli też przeświadczeni, że ciała niebieskie są małe w porównaniu z Ziemią i że się znajdują we względnie niewielkich od niej odległościach. Ale myślę, że słusznie powiem, iż teraz jesteśmy przekonani, że te pierwotne poglądy na Wszechświat materialny były z pewnością fałszywe. Winni byśmy powiedzieć, że wiemy, iż były one fałszywe: odkryliśmy, że były fałszywe; i to odkrycie jest częścią postępu naszej wiedzy. Lecz jakkolwiek są pewne rzeczy, w których poglądy zdrowego rozsądku w ten sposób się zmieniły, to przecież co się tyczy tego, iż we Wszechświecie jest wielka liczba przedmiotów materialnych, pogląd pozostał ten sam, o ile wiemy. Ludzie, jak dalece wiemy, żywili to przekonanie niemal od tak dawna, od jak dawna żywili w ogóle jakiekolwiek przekonania: zawsze byli przeświadczeni, że istnieje bardzo wielka ilość przedmiotów materialnych.

Ale teraz jesteśmy przeświadczeni, że poza przedmiotami materialnymi istnieją we Wszechświecie pewne zjawiska, bardzo różne od przedmiotów materialnych. Krótko mówiąc: jesteśmy przeświadczeni, że my, ludzie, mamy nie tylko ciała, lecz również umysły; a jedną z głównych rzeczy, jakie mamy na myśli, mówiąc, iż mamy umysły, jest, jak mniemam, to mianowicie, że dokonujemy pewnych aktów psychicznych, czyli aktów świadomości. To znaczy: widzimy, słyszymy, doznajemy wrażeń dotykowych, wzruszeń, przypominamy, wyobrażamy sobie, myślimy, żywimy przeświadczenia, pragnienia, mamy upodobania i wstręty, chcemy czegoś, miłujemy coś, doznajemy gniewu, strachu, i tak dalej. Wszystkie te rzeczy są aktami psychicznymi - aktami umysłu, czy też aktami świadomości; i gdy doznajemy jednej z tych rzeczy, to jesteśmy czegoś świadomi: każde z tych doznań częściowo polega na tym, iż jesteśmy czegoś świadomi w taki czy w inny sposób. I wydaje mi się, że gdy mówimy, iż jesteśmy pewni, że posiadamy umysł, to najbardziej pewni jesteśmy właśnie tego, iż doznajemy tych rzeczy - że dokonujemy tych aktów świadomości. W każdym razie jesteśmy pewni, że ich dokonujemy i że te akty są czymś zupełnie różnym od rzeczy materialnych. Słyszenie nie jest samo w sobie przedmiotem materialnym, choćby nie wiedzieć jak ściśle było związane z pewnymi przedmiotami materialnymi; i tak samo rzecz się ma z wszelkimi innymi doznaniami: z widzeniem, przypominaniem, doznawaniem wzruszeń, myśleniem, i tak dalej. Te rzeczy, te akty świadomości, z pewnością nie są same w sobie materialnymi przedmiotami. A przecież jesteśmy zupełnie pewni, że jest ich niezmiernie wielka liczba we Wszechświecie. Każdy z nas doznaje niezmiernie wielkiej ich liczby każdego dnia i w ciągu całego dnia: wciąż widzimy różne rzeczy, słyszymy różne rzeczy, myślimy o różnych rzeczach, przypominamy sobie różne rzeczy. Przestajemy ich doznawać tylko wtedy, gdy jesteśmy we śnie i nie mamy marzeń sennych; lecz nawet i we śnie, o ile mamy marzenia senne, mamy też akty świadomości. Tak więc we Wszechświecie w każdej chwili zachodzą miliony różnych aktów świadomości u milionów różnych ludzi, a być może również u wielu rodzajów zwierząt. Myślę, że zdrowy rozsądek z pewnością jest przekonany o tym wszystkim.

Tak więc widzieliśmy, jak dotąd, że zdrowy rozsądek jest przeświadczony, iż we Wszechświecie są co najmniej dwa różne rodzaje rzeczy. Są przede wszystkim niezmiernie wielkie ilości przedmiotów materialnych; i jest również bardzo wielka liczba aktów psychicznych, czy też aktów świadomości.

Ale zdrowy rozsądek, jak myślę, ma również pewne bardzo określone poglądy, co się tyczy sposobu, w jaki te dwa rodzaje rzeczy są powiązane ze sobą. Lecz nim wyjaśnię, jakie to są te poglądy, muszę najpierw wspomnieć coś, o czym jesteśmy przeświadczeni, że jest prawdą w odniesieniu absolutnie do wszystkich przedmiotów materialnych, jakie wymieniłem - a nawet w istocie nie tylko w odniesieniu do tych przedmiotów, lecz do wszystkich, które potocznie należałoby nazwać w ogóle przedmiotami materialnymi.

Co się tyczy wszystkich przedmiotów, materialnych, jesteśmy faktycznie przeświadczeni, że każdy z nich w pewnej określonej chwili znajduje się tu czy tam, w czymś, co nazywamy przestrzenią. Mówiąc zaś, że wszystkie te przedmioty znajdują się w przestrzeni, mamy na myśli, jak sądzę, co najmniej dwie rzeczy. Rozumiemy przez to, po pierwsze, że każdy z nich w pewnym określonym momencie znajduje się w pewnej określonej odległości od każdego innego. Może być rzeczą niemożliwą praktycznie zmierzyć wszystkie te odległości, a nawet zmierzyć ściśle, absolutnie, jakąkolwiek z nich. Ale jesteśmy przekonani, że wszystkie te odległości można by, teoretycznie biorąc, zmierzyć i wyrazić w pewnej liczbie mil, stóp czy cali, albo w pewnym ułamku cala, dochodząc do tych przedmiotów, które absolutnie stykają się ze sobą i między którymi wobec tego nie ma żadnej odległości. Tak, na przykład, jesteśmy przeświadczeni, że Ziemia jest (z gruba biorąc) odległa o tyle a tyle milionów mil od Słońca w jednym kierunku, a o wiele więcej milionów mil od Gwiazdy Polarnej w innym kierunku; i że podobnie jak w każdej danej chwili istnieje pewna określona odległość między Słońcem i Ziemią oraz między Gwiazdą Polarną a Ziemią, tak też jest określona odległość pomiędzy Słońcem a Gwiazdą Polarną i pomiędzy każdym ciałem niebieskim a wszystkimi pozostałymi. Podobnie też istnieje określona odległość między wszystkimi ciałami na powierzchni Ziemi, a także miedzy częściami tych ciał: każde dwa spośród nich w danym określonym momencie albo się ze sobą stykają, albo znajdują się w pewnej określonej od siebie odległości: w odległości, którą z gruba można wyrazić w liczbie tylu a tylu mil, stóp, cali czy też ułamków cala. Jesteśmy więc przeświadczeni, iż prawdą jest w odniesieniu do wszystkich ciał materialnych, że każde z nich w danym określonym momencie znajduje się w pewnej określonej odległości od każdego z pozostałych. To jest jedna z tych rzeczy, jakie mamy na myśli, mówiąc, że wszystkie te przedmioty znajdują się w przestrzeni. Ale mamy też na myśli, jak sądzę, i to, że każdy z tych przedmiotów znajduje się od pozostałych w pewnej odległości w tym czy innym kierunku: w takim czy innym spośród zupełnie określonego zbioru kierunków. Co zaś jest tym określonym zbiorem kierunków, to można, jak myślę, łatwo wyjaśnić. Wszyscy znamy kształt figury, która nazywa się kulą - kształt dokładnie okrągłej piłki. Otóż ze środka takiej kuli można poprowadzić linie proste do punktów na jej powierzchni. Każda z tych linii prostych, powiedzielibyśmy, prowadzi w innym kierunku od środka: to właśnie rozumiemy przez "kierunek". Co więcej, możemy powiedzieć, że nie ma zupełnie kierunków, w których można by się poruszać od środka kuli po linii prostej poza tą czy inną spośród tych linii prostych; jeśli mamy się poruszać po linii prostej od środka danej kuli w ogóle, to musimy się kierować ku temu czy innemu punktowi jej powierzchni; i to właśnie mam na myśli, mówiąc o zupełnie określonym zbiorze kierunków: wszystkie kierunki możliwe, w których można się poruszać po linii prostej od jakiegoś danego punktu, tworzą zupełnie określony zbiór; a mianowicie: trzeba się poruszać po tej czy innej spośród linii prostych, które prowadzą od tego punktu do jakiegoś punktu na powierzchni kuli, której tamten punkt jest środkiem. Drugą więc rzeczą, o której mówię, że mamy co do niej przeświadczenie w odniesieniu do wszystkich przedmiotów materialnych, jest to, że gdy weźmiemy za punkt wyjścia jakiś punkt na jednym z tych przedmiotów, to wszystkie pozostałe będą leżały na tej czy innej linii tego określonego zbioru linii. Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie linie proste, które prowadzą od jakiegoś danego punktu do wszystkich innych punktów na powierzchni kuli, która je obejmuje, to absolutnie każdy przedmiot materialny we Wszechświecie będzie w danym określonym momencie leżał na tej czy innej spośród tych linii prostych; będzie on leżał w pewnej, takiej czy innej, odległości na jednej z tych linii. Nie ma, powiedzielibyśmy, żadnej innej pozycji w przestrzeni, jaką mógłby zajmować jakiś przedmiot materialny; te linie proste będą przechodziły przez każdy punkt w przestrzeni, tak iż jakiś przedmiot, jeżeli znajduje się w ogóle w przestrzeni, musi być na tej lub innej spośród tych linii. Tak więc to jest jedną z tych rzeczy, jakie mamy na myśli, gdy mówimy, że wszelkie przedmioty materialne znajdują się w przestrzeni. Mamy to na myśli, gdy mówimy o tej przestrzeni, w której znajdują się i poruszają przedmioty materialne, o przestrzeni, w której nie ma innych kierunków, w jakich można by się poruszać, wychodząc z jakiegoś określonego punktu, poza tymi kierunkami, jakieśmy wymienili. Utrzymujemy z pewnością, jak myślę, że wszystkie przedmioty materialne, jakie wspomniałem, leżą w takiej przestrzeni: że od każdego z nich wszystkie inne muszą w danej określonej chwili leżeć w tym czy innym, spośród tych kierunków. I gdy mówimy o "przedmiotach materialnych", to chcemy z, reguły, jak myślę, objąć tym opisem tylko przedmioty, co do których to jest, prawdą.

Otóż wprowadziłem opis tego, o czym jesteśmy przeświadczeni w odniesieniu do przedmiotów materialnych, w tym celu, by wyjaśnić, co myślimy o stosunku przedmiotów materialnych do innego, zupełnie różnego, rodzaju rzeczy, jakie nazwałem aktami świadomości lub aktami psychicznymi. Zdrowy rozsądek, jak powiedziałem, ma pewne, zupełnie określone, poglądy na, to, w jaki sposób akty świadomości w ogóle pozostają w stosunku do przedmiotów materialnych; i teraz chcę właśnie ustalić, jakie są te poglądy.

Otóż, jak myślę, my wszyscy jesteśmy przekonani potocznie, że akty świadomości są związane w sposób zupełnie określony i swoisty z pewnymi przedmiotami materialnymi i że w sposób równie określony nie są związane z innymi przedmiotami. I dlatego wprowadziłem mój opis przestrzeni, że chciałem uczynić rzeczą bardziej jasną, w jakim znaczeniu jesteśmy przeświadczeni, iż akty świadomości są związane z pewnymi przedmiotami materialnymi. Jesteśmy przeświadczeni, jak myślę, że nasze akty świadomości - wszystkie te, jakich doznajemy w ciągu naszego życia - są związane z naszymi ciałami w tym znaczeniu, że zachodzą w tych samych miejscach, gdzie znajdują się nasze ciała. Myślę, że wszyscy i stale przyjmujemy to w życiu codziennym i że przyjmujemy to z największą pewnością; jakkolwiek uważam, że większość filozofów utrzymywała przeciwnie: iż akty świadomości w ogóle nie zachodzą w żadnym miejscu, że nie są one po prostu nigdzie; że nie są w przestrzeni. Lecz że my wszyscy potocznie to przyjmujemy, że jest to przeświadczenie zdrowego rozsądku, to, jak myślę, jest zupełnie jasne. Tak, na przykład, ja jestem przeświadczony, że moje akty świadomości zachodzą teraz w tym pokoju, gdzie znajduje się moje ciało. W chwili obecnej ja słyszę, widzę i myślę tutaj, w tym pokoju. I gdy dopiero co jechałem pociągiem do stacji Waterloo, to w moim przeświadczeniu mój umysł i moje akty świadomości jechały wraz ze mną. Gdy pociąg i moje ciało znajdowały się na stacji w Putney, to ja myślałem i widziałem w Putney. Gdy pociąg i moje ciało dojechały do Clapham Junction, to ja myślałem i widziałem na tej stacji. I tak samo było we wszystkich innych miejscach, przez które przejeżdżałem. My wszyscy, jak myślę, przyjmujemy potocznie w ten sposób, że nasze akty świadomości zachodzą w każdej chwili w tym właśnie miejscu, gdzie się znajdują w owej chwili nasze ciała. Nie chcę przez to powiedzieć, że mamy jakieś określone pojęcie co do tego, gdzie dokładnie w naszych ciałach zachodzą akty świadomości. Nie myślę, iżbyśmy mieli takie pojęcie. Nie potrafilibyśmy powiedzieć, czy wszystkie te akty miały miejsce dokładnie w tej samej części naszego ciała, albo czy też różne akty zachodziły w różnych jego miejscach; i nie potrafilibyśmy też wskazać jakiegoś określonego miejsca w ciele, jako tego, gdzie dokonał się pewien określony akt. Jesteśmy, jak myślę, przeświadczeni z pewnością jedynie co do tego, że wszystkie te akty zachodzą tu lub tam w naszych ciałach. W każdym razie mówimy wszyscy i wciąż tak, jak gdybyśmy o tym byli przeświadczeni. I mogę uwydatnić siłę tego przeświadczenia, jakie teraz żywimy, przeciwstawiając je odmiennemu przeświadczeniu, jakie żywiono dawniej. Niektórzy ludzie pierwotni, jak mi się zdaje, zwykli byli utrzymywać, że czasem, gdy człowiek śni śpiąc, to jego umysł czy dusza porzuca zazwyczaj ciało, udaje się na jakieś inne miejsce i obserwuje, co się dzieje na tym miejscu: że więc wtedy, gdy on jest we śnie, jego akty świadomości mogą zachodzić w jakimś innym miejscu, nie tam, gdzie jest jego ciało. Otóż myślę, że słusznie mówię, iż zdrowy rozsądek nie żywi już tego przeświadczenia. Obecnie jesteśmy potocznie przeświadczeni, że tak długo, jak długo żyjemy, możemy, co najmniej normalnie, myśleć, słyszeć i czuć tylko tam, gdzie znajdują się nasze ciała. Jesteśmy przeświadczeni, co najmniej, że ogromna liczba aktów świadomości jest związana z jakimś określonym ciałem w tym znaczeniu, że zachodzą one tu czy tam w tym ciele. Moje akty świadomości zachodzą w moim ciele, wasze w waszych ciałach; i umysły nasze (co najmniej biorąc ogólnie) poruszają się wraz z nami tam, dokąd poruszają się nasze ciała.

Jesteśmy więc, jak myślę, przeświadczeni, że wiele aktów świadomości wiąże się z poszczególnymi przedmiotami materialnymi w tym znaczeniu, iż zachodzą one tam, gdzie są te przedmioty. Ale nie chcę powiedzieć, iżby to było jedyne znaczenie, w jakim, jesteśmy przekonani, że te akty są związane z poszczególnymi określonymi przedmiotami materialnymi. Mamy również bez wątpienia przekonanie, że wiele spośród tych aktów zależy od zmian, jakie zachodzą w naszych ciałach. Tak, na, przykład, ja widzę tylko wtedy, gdy w moich oczach zachodzą pewne zmiany; ja słyszę tylko wtedy, gdy pewne zmiany zachodzą w moich uszach; ja myślę chyba tylko wtedy, gdy pewne zmiany zachodzą w moim, mózgu. Z pewnością jesteśmy przeświadczeni, że wiele aktów świadomości wiąże się z poszczególnymi określonymi ciałami również w ten sposób. Ale najprostszy i najbardziej powszechny stosunek, jaki w naszym przekonaniu zachodzi między aktami świadomości a poszczególnymi określonymi ciałami, to, jak myślę, ten stosunek, o którym już mówiłem - a mianowicie ten, iż te akty zachodzą tam, gdzie są owe ciała.

Jesteśmy więc przekonani, że akty świadomości są związane z pewnymi przedmiotami materialnymi. Lecz, jak myślę, jesteśmy równie przeświadczeni o tym, że z ogromną większością przedmiotów materialnych nie są związane żadne akty świadomości. Jesteśmy przeświadczeni, że akty świadomości związane są z żywymi ciałami ludzi - milionów różnych ludzi - i być może większości zwierząt, tak iż nie brak aktów świadomości we Wszechświecie. Lecz niemniej jesteśmy przekonani, jak myślę, że z ogromną większością przedmiotów materialnych nie są związane żadne akty świadomości. Jesteśmy pewni, że krzesła, stoły, domy, góry i kamienie ani nie widzą, ani nie słyszą, ani nie czują, ani nie myślą, ani nie dokonują żadnych innych aktów psychicznych: jesteśmy pewni, że te rzeczy nie są świadome, że nie mają świadomości. Jesteśmy też pewni, że Słońce, Księżyc, gwiazdy i Ziemia nie mają świadomości - że z nimi nie wiążą się żadne akty świadome w tym znaczeniu, w jakim nasze akty świadome są związane z naszymi ciałami: one nie czują, nie słyszą i nie widzą, tak jak my czujemy, słyszymy, widzimy. Oto więc jedna z bardzo ważnych rzeczy, o których jesteśmy przekonani, co się tyczy stosunku między aktami świadomości a przedmiotami materialnymi: mianowicie, że wśród wielkiej liczby przedmiotów materialnych we Wszechświecie jest stosunkowo niewiele takich, z którymi związane są akty świadomości; innymi słowy, znacznie większa liczba przedmiotów materialnych we Wszechświecie jest pozbawiona świadomości. Można, jak myślę, słusznie powiedzieć, że to jest obecnie pogląd, zdrowego rozsądku. A to jest drugi punkt, co do którego obecny pogląd zdrowego rozsądku różni się znacznie od tego, jaki był kiedyś. Zdaje się być rzeczą zupełnie pewną, iż był kiedyś czas, gdy większość ludzi była przeświadczona, że akty świadomości są związane z kłodami drzewa, z kamieniami, z drzewami, ze Słońcem, Księżycem oraz z wieloma innymi przedmiotami. Byli oni przeświadczeni, że duchy w różnym czasie są w tych przedmiotach; i że gdy duchy są w nich, to w ich wnętrzu często zachodzą akty świadomości: duch widział, słyszał i myślał w kłodzie drzewa zupełnie tak, jak nasze umysły słyszą, widzą i myślą w naszych ciałach. Był więc czas, gdy ludzie potocznie byli przeświadczeni, iż świadomość jest związana (w ciągu pewnego czasu) z wieloma ciałami, o których obecnie myślimy, że są pozbawione świadomości. Lecz nawet wówczas, o ile wiem, byli oni zawsze przekonani, że w każdej chwili jest wiele miejsc we Wszechświecie, gdzie nie zachodzą żadne akty świadomości. My, jak myślę, tylko idziemy znacznie dalej: jesteśmy przekonani, że w każdej chwili ilość miejsc, gdzie nie zachodzi żaden akt świadomości, jest bardzo znacznie większa niż tych miejsc, gdzie jakiś akt świadomości zachodzi.

To więc jest jedną rzeczą, o jakiej jesteśmy przekonani, co się tyczy stosunku między świadomością a przedmiotami materialnymi. Lecz myślę, że są również dwie inne rzeczy, które zasługują, by o nich wspomnieć. Pierwsza z nich jest następująca. Jesteśmy przekonani, że w pewnych chwilach jesteśmy świadomi pewnych określonych przedmiotów materialnych: widzimy je, czujemy i myślimy o nich. Lecz przeświadczeni jesteśmy z największą pewnością, że te przedmioty materialne mogą trwać i istnieć nawet wtedy, gdy ich nie jesteśmy świadomi, i że istotnie nadal istnieją. Oto, na przykład, w tej chwili widzimy pewne przedmioty materialne w tym pokoju. I jesteśmy przeświadczeni, że będą one nadal istniały nawet wówczas, gdy wszyscy stąd wyjdziemy, gdy pokój zostanie zamknięty na noc i gdy nikt ich nie widzi. Jeśli opuszczam na pięć minut jakiś pokój, w którym pali się ogień, a następnie powracam, i znajduję, że ogień pali się nadal, to przyjmuję, iż palił się był przez cały czas, gdy mnie w pokoju nie było i gdy nikt tego ognia nie widział, ani nie czuł jego ciepła, zupełnie tak samo, jak wtedy, gdy ja znajdowałem się w pokoju i ten ogień widziałem. Myślę, że my wszyscy stale przyjmujemy, co się tyczy przedmiotów materialnych, iż one są w tym znaczeniu całkowicie niezależne od tego, czy jesteśmy ich świadomi: wszystko to są przedmioty takiego rodzaju, że istnieją w równej mierze wtedy, gdy ich nie jesteśmy świadomi, jak i wtedy, gdy ich świadomi jesteśmy. Istotnie, możemy powiedzieć o wszystkich przedmiotach materialnych, że mają trzy cechy charakterystycznie: (1) są zupełnie innego rodzaju niż akty świadomości; (2) wszystkie w danej chwili zajmują takie czy inne miejsce w przestrzeni; i (3) mają tę własność, którą już wspomniałem - a mianowicie, że są rzeczami tego rodzaju, iż istnieją, gdy ich nie jesteśmy świadomi, w równej mierze jak wtedy, gdy ich świadomi jesteśmy. Ale te trzy cechy charakterystyczne nie są, myślę, wystarczające do tego, by określić przedmiot materialny: mogą być inne przedmioty, które posiadają wszystkie te trzy cechy, a przecież nie są przedmiotami materialnymi. Lecz myślę, że są one trzema spośród najbardziej ważnych cech charakterystycznych, jakie posiadają przedmioty materialne; i nie nazwalibyśmy czegoś przedmiotem materialnym, o ile byśmy nie chcieli twierdzić, że posiada on wszystkie trzy.

Drugą rzeczą tedy, o której jesteśmy przeświadczeni, co się tyczy stosunku świadomości do materii, jest to, że materia jest niezależna od tego, czy jesteśmy jej świadomi - że istnieje ona nawet wtedy, gdy jej nie jesteśmy świadomi; i jesteśmy też przeświadczeni, że w każdej chwili istnieją znacznie bardziej liczne przedmioty materialne, których nie jest świadomy ani żaden człowiek, ani zwierzę, niż te przedmioty materialne, których jesteśmy świadomi.

A trzecią rzeczą, o której jesteśmy przeświadczeni, co się tyczy stosunku świadomości do materii, jest rzecz następująca. Jesteśmy mianowicie przeświadczeni, że prawdopodobnie był czas, gdy nie było żadnych aktów świadomości, związanych z jakimikolwiek przedmiotami materialnymi na Ziemi: czas, gdy Ziemia była tak gorąca, iż nie mogły na niej istnieć żadne żywe istoty; i gdy, co za tym idzie, nie mogło być na Ziemi żadnych istot, posiadających świadomość. A co się tyczy ciał ludzkich i ludzkiej świadomości, to jesteśmy przekonani, myślę, że to nie tylko jest prawdopodobne, lecz pewne. Jesteśmy przekonani, że tylko w ciągu względnie ograniczonego czasu - porównawczo ograniczonego, jakkolwiek, być może, chodzi tu o wiele milionów lat - ludzie istnieli na Ziemi: przed tym czasem nie było na Ziemi ciał, które by można nazwać ludzkimi, i nie było też umysłów, które by można nazwać umysłami ludzi; jakkolwiek, być może, były umysły i akty świadomości, które należały do innych rodzajów zwierząt. I zupełnie podobnie, jak jesteśmy przeświadczeni, że w pewnym określonym czasie w przeszłości nie było na Ziemi prawdopodobnie żadnych istot, obdarzonych świadomością, a z pewnością żadnych istot ze świadomością ludzką, tak też jesteśmy przeświadczeni, że może przyjść czas w przyszłości, gdy będzie tak znowu. Ale nie moglibyśmy zaprzeczyć, że mogły istnieć gdzieś indziej we Wszechświecie, na innych planetach, istoty świadome nawet wtedy, gdy nie było świadomości na Ziemi; i nie moglibyśmy zaprzeczyć, że mogą też być tam takie istoty i teraz; ani też, że może tak być i wówczas, gdy przyjdzie czas (jeśli taki przyjdzie), kiedy wszelka świadomość na Ziemi znowu zniknie. Ale moglibyśmy, jak myślę, utrzymywać, że mogły być i mogą przyjść znowu długie okresy w historii materialnego Wszechświata, w ciągu których żadna świadomość nie była albo nie będzie istniała nigdzie we Wszechświecie. To znaczy: jesteśmy przeświadczeni, że tak samo, jak z pewnością teraz świadomość jest związana ze względnie niewielką liczbą przedmiotów materialnych we Wszechświecie, tak też mogły być w przeszłości i mogą być znowu w przyszłości długie okresy, w których nie było albo nie będzie w ogóle świadomości, związanej z przedmiotami materialnymi. To jest, jak myślę, jedno z przeświadczeń zdrowego rozsądku, co się tyczy stosunku świadomości do przedmiotów materialnych; i jeśli tak jest, to jest to z pewnością ważny element w naszym ogólnym poglądzie na Wszechświat.

Tak więc starałem się podkreślić w poglądzie zdrowego rozsądku na Wszechświat następujące elementy. Po pierwsze, że z pewnością są we Wszechświecie dwa zupełnie różne rodzaje rzeczy, a mianowicie przedmioty materialne i akty świadomości. I po drugie, co się tyczy stosunku miedzy tymi dwoma rodzajami rzeczy, zdrowy rozsądek przyjmuje trzy punkty: po pierwsze, (1), że akty świadomości są związane ze względnie niewieloma spośród przedmiotów materialnych we Wszechświecie; że ogromna większość przedmiotów materialnych nie ma świadomości. Istotnie, jedynymi ciałami, o których powiedzielibyśmy, że wiemy z pewnością, iż są z nimi związane akty świadomości, są żywe ciała ludzi oraz, być może, innych zwierząt na Ziemi. Nie zaprzeczylibyśmy, że akty świadomości mogą być związane również z innymi ciałami na innych planetach: że na innych planetach mogą być inne istoty żywe, które mają świadomość. Ale powiedzielibyśmy, jak myślę, że z pewnością akty świadomości nie są związane z ogromną większością przedmiotów materialnych we Wszechświecie. To jest jedno z naszych przeświadczeń, co się tyczy stosunku aktów świadomości do przedmiotów materialnych. Drugim przeświadczeniem jest, (2), że przedmioty materialne są wszystkie tego rodzaju, iż mogą istnieć nawet wtedy, gdy nie jesteśmy ich świadomi, i że wiele spośród nich faktycznie tak istnieje. A trzecią rzeczą jest przeświadczenie, (3), że mógł być czas, kiedy żadne akty świadomości nie były związane z żadnymi ciałami materialnymi w żadnym miejscu Wszechświata, i że taki czas może przyjść znowu; oraz że niemal z pewnością był czas, gdy nie było żadnych ciał ludzkich na Ziemi, ze świadomością ludzką, z nimi związaną.

A teraz są jeszcze tylko dwa inne punkty w poglądach zdrowego rozsądku, dotyczących Wszechświata, na które chcę zwrócić uwagę.

Pierwszym jest rzecz, którą stale przyjmowałem w tym, com już był powiedział, lecz którą obecnie chcę wypowiedzieć wyraźnie. A mianowicie, że wszystkie przedmioty materialne oraz wszystkie akty świadomości u ludzi i u innych zwierząt na Ziemi są w czasie. Mówię: "w czasie", lecz by to powiedzieć bardziej dokładnie, winien bym powiedzieć: "albo były w czasie, albo są obecnie, albo będą w przyszłości"; lub też powiedzieć jednocześnie trzy rzeczy: "były w czasie w przeszłości, są teraz i będą w przyszłości". Albowiem właśnie jedną z rzeczy, jaką mamy na myśli, mówiąc o czasie, jest to, że istnieje coś takiego, jak przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, i że zachodzi wielka różnica między nimi trzema. Utrzymujemy, że o żadnym spośród przedmiotów materialnych w przestrzeni i o żadnym spośród naszych aktów świadomości nie można słusznie powiedzieć, iż istnieją w ogóle, o ile nie istnieją w tym czasie, w którym to mówimy. Możemy, na przykład, powiedzieć, że istnieją, tylko o tych przedmiotach, które istnieją w czasie, gdy teraz oto mówię; o innych może być prawdą, że one były istniały w przeszłości, albo że będą istniały w przyszłości, ale nie może być prawdą, że teraz istnieją. Gdy więc mówię, że wszystkie przedmioty materialne i wszystkie nasze akty świadomości są w czasie, to rozumiem przez to, co następuje: każdy z nich albo istniał w przeszłości, albo istnieje teraz, albo będzie istniał w przyszłości; lub też rozumiem jednocześnie wszystkie te trzy rzeczy: że istniał w pewnym czasie w przeszłości, że istnieje teraz i że istnieć będzie w przyszłości. I rozumiem też przez to, że powiedzieć, iż jakaś rzecz "była istniała", to co innego, niż powiedzieć, iż "istnieje teraz"; i że, dalej, jedno i drugie jest czymś innym, niż powiedzieć, że dana rzecz "będzie istniała"; że wreszcie każde z tych różnych twierdzeń jest faktycznie prawdziwe w odniesieniu do pewnej rzeczy. Tak, na przykład, jestem, zupełnie pewien, że w przeszłości było wiele aktów świadomości zarówno moich własnych, jak i u innych ludzi; jestem zupełnie pewien, że w chwili obecnej istnieje ich wiele; i jestem bardzo pewien, jakkolwiek mniej pewien, że istnieć ich będzie wiele w przyszłości. I podobnie rzecz się ma z przedmiotami materialnymi: wiele ich istniało w przeszłości, wiele istnieje teraz i wiele (według wszelkiego prawdopodobieństwa) będzie istniało w przyszłości. Powiadam., że wszyscy mamy potoczne przekonanie, iż rzeczy mają się tak właśnie. Jesteśmy przeświadczeni, że te trzy twierdzenia: "to było: istniało", "to istnieje obecnie", "to będzie istniało", są prawdziwe w odniesieniu do wielu przedmiotów materialnych i wielu aktów świadomości; że pierwsze jest prawdziwe w odniesieniu do pewnych przedmiotów określonych; drugie prawdziwe w odniesieniu do innych, a trzecie w odniesieniu do jeszcze innych; a wszystkie one razem również w odniesieniu do wielu. I jesteśmy też przeświadczeni, że to czy tamto spośród tych twierdzeń jest prawdziwe w odniesieniu do nich wszystkich; że w pewnych przypadkach wszystkie trzy są prawdziwe w odniesieniu do jednej i tej samej rzeczy: tak, na przykład, Słońce czy też Ziemia zarówno istniały, jak istnieją i (prawdopodobnie) będą istniały. To, powiadam, jest z pewnością przeświadczeniem zdrowego rozsądku.

I jeszcze jedno przeświadczenie zdrowego rozsądku chcę tutaj wspomnieć, a mianowicie: jesteśmy przeświadczeni, że rzeczywiście znamy wszystkie te rzeczy, jakie wspomniałem. Wiemy, że były i są we Wszechświecie dwa rodzaje rzeczy: przedmioty materialne i akty świadomości. Wiemy, że były i są we Wszechświecie duże ilości obu. Wiemy, że istnieją liczne przedmioty materialne, gdy nie jesteśmy ich świadomi. Wiemy, że znaczna większość przedmiotów materialnych nie ma świadomości. Wiemy, że istniały były w przeszłości rzeczy obu rodzajów, które nie istnieją obecnie; i że obecnie istnieją rzeczy obu rodzajów, które nie istniały w przeszłości. O tych wszystkich rzeczach, jak myślę, możemy powiedzieć z. pewnością, że o nich wiemy. l co więcej, jesteśmy przeświadczeni, że wiemy niezmiernie wielką liczbę szczegółów o poszczególnych przedmiotach materialnych i o aktach świadomości, minionych, obecnych i przyszłych. W istocie rzeczy wiemy najwięcej o przeszłości; ale dużo również o teraźniejszości; a także dużo o przyszłości (chociaż, być może, jest to tylko wiedza prawdopodobna). Istotnie, zakres większości nauk specjalnych można określić tak, iż dają one szczegółową wiedzę o pewnych określonych przedmiotach tych rodzajów, które starałem się zdefiniować. To znaczy: o przedmiotach materialnych, które są lub też były tu czy tam w przestrzeni, oraz o aktach świadomości u ludzi na Ziemi. Większość nauk specjalnych ogranicza się do pewnej szczególnej grupy przedmiotów tych dwóch rodzajów; i mamy przeświadczenie, że te nauki osiągnęły bardzo duże wyniki, dając nam znaczną wiedzę realną o przedmiotach tych rodzajów. Oto, na przykład, astronomia mówi nam o ciałach niebieskich - o ich wielkości, ich ruchach, ich strukturze i o tym, jak oddziałują one na siebie wzajemnie. Fizyka i chemia dają nam szczegółową wiedzę o strukturze i składzie różnych rodzajów przedmiotów materialnych oraz o tym, jak one i drobne ich części działają na siebie wzajemnie. Biologia daje nam wiedzę o różnicach między różnymi rodzajami zwierząt na Ziemi. Botanika - o różnicach między różnymi rodzajami roślin. Fizjologia - o procesach, jakie zachodzą w żywych ciałach. Geologia daje nam wiedzę o obecnym stanie i o minionych dziejach różnych warstw skał oraz o glebach, z jakich składa się skorupa Ziemi. Geografia daje nam wiedzę o obecnym rozmieszczeniu lądu i wody na powierzchni Ziemi; o położeniu gór i rzek; o różnych glebach i klimatach różnych części Ziemi. Historia i biografia daje nam wiedzę o działaniach różnych ludzi i zbiorów ludzi, jakie istniały na powierzchni Ziemi; a także o ich aktach świadomości, o tym, jakiego rodzaju rzeczy oni widzieli, słyszeli, o czym myśleli i w co wierzyli. Wreszcie psychologia traktuje w sposób szczególny o aktach świadomości u ludzi, a również w pewnym zakresie u zwierząt; stara się ona klasyfikować i rozróżniać różne rodzaje aktów psychicznych, jakich dokonujemy, i stara się rozstrzygnąć, jak te różne akty powiązane są ze sobą stosunkami. Wszystkie te nauki, które wspomniałem, zajmują się wyłącznie, zauważmy, tym, iżby nam dać informację o tych dwóch rodzajach przedmiotów, jakie starałem się powyżej zdefiniować - a mianowicie, o materialnych przedmiotach w przestrzeni i o aktach świadomości u ludzi i u zwierząt na powierzchni Ziemi. I jesteśmy z pewnością przeświadczeni, że wszystkie te nauki zdołały zdobyć znaczną wiedzę realną o przedmiotach tych dwóch rodzajów. W każdym przypadku rozróżniamy ostro rzeczy, które obecnie są znane absolutnie; rzeczy, w które dawniej wierzono, lecz wierzono w nie błędnie; oraz rzeczy, których dotychczas jeszcze nie znamy. Gdy chodzi o wszystkie te nauki, jesteśmy przeświadczeni, że jest wielka liczba rzeczy, o których dziś wiemy ostatecznie, że to są fakty; wielka liczba rzeczy, o których dawniej ludzie byli przeświadczeni, a o których dzisiaj wiemy ostatecznie, że były to przeświadczenia błędne; wreszcie bardzo wiele rzeczy, których nie znamy i których, być może, nigdy znać nie będziemy. We wszelkich naszych rozmowach potocznych, we wszystkich czasopismach i książkach zwykłych (przez to rozumiem wszystkie książki, wyjąwszy dzieła filozoficzne) stale przyjmujemy, że zachodzi ta różnica między tym, co wiemy, tym, o czym jesteśmy przeświadczeni względnie, i wreszcie tym, o czym wciąż jeszcze nic nie wiemy. I przyjmujemy, że ogromna liczba prawd, które dotyczą przedmiotów materialnych i aktów świadomości u ludzi, należy do klasy pierwszej - do klasy rzeczy znanych absolutnie; to znaczy takich, jakie zna jakiś człowiek na powierzchni Ziemi. Wszystko to, jak myślę, z pewnością jest dzisiaj częścią tego, co zdrowy rozsądek wie o Wszechświecie.

Otóż starałem się wyliczyć pewne ogólne przeświadczenia, dotyczące Wszechświata, o których, jak myślę, można słusznie powiedzieć, że są przeświadczeniami zdrowego rozsądku: przeświadczeniami, jakie niemal wszyscy dzisiaj żywimy; i nie chcę powiedzieć, że to są jedyne poglądy zdrowego rozsądku na Wszechświat, lecz tylko, że to poglądy, jakie on uznaje; że to jest pewna część jego zasadniczych przeświadczeń. Ale te wszystkie przeświadczenia, wzięte razem, nie tworzą ogólnego opisu całości Wszechświata: nie są one opisem ogólnym całości Wszechświata w tym znaczeniu, w jakim powiedziałem, że pierwszym zadaniem filozofii jest dać nam taki opis. Polegają one na tym, iż mówią, że z pewnością istnieją we Wszechświecie pewne obszerne klasy rzeczy i że te rzeczy są ze sobą powiązane stosunkami w pewien sposób. Ale przeświadczenia te, tak jak są, nie mówią o tym, że te obszerne klasy rzeczy są jedynymi klasami rzeczy, jakie istnieją we Wszechświecie, albo o jakich wiemy, że są we Wszechświecie: nie mówią one, iżby każda rzecz, o której wiemy, że jest we Wszechświecie, należała do jednej lub drugiej spośród tych klas. Nie przeczą, jako takie, że we Wszechświecie mogą być, a nawet że możemy wiedzieć, iż są, znaczne klasy rzeczy, które nie należą do żadnej z klas, jakie wspomniałem. Tak, na przykład, zdrowy rozsądek mówi według mnie: we Wszechświecie są dwie klasy rzeczy, przedmioty materialne w przestrzeni i akty świadomości u żywych ludzi i zwierząt na powierzchni Ziemi. Ale na to, by uczynić z tych twierdzeń ogólny opis całego Wszechświata, trzeba by dodać jedno z dwojga. Albo trzeba by powiedzieć: każda rzecz we Wszechświecie należy do jednej z tych dwóch klas; każda jest już to przedmiotem materialnym w przestrzeni, już to aktem świadomości jakiegoś człowieka lub jakiegoś zwierzęcia na Ziemi. Gdyby ktoś tak powiedział, to byłoby jasne, że oświadcza, iż jest to opis ogólny całego Wszechświata. Albo też moglibyśmy powiedzieć: każda rzecz, o której wiemy, że jest we Wszechświecie, należy do jednej z tych dwóch klas, jakkolwiek we Wszechświecie mogą być inne rzeczy, o których nie wiemy, że w nim są. Myślę, że i to również można by słusznie uznać za próbę, by podać ogólny opis całego Wszechświata. Istotnie polegałaby ona na tym, iżbyśmy powiedzieli, że w pewnym znaczeniu nie można w ogóle podać takiego opisu; albowiem mówiłoby to, że we Wszechświecie mogą być rzeczy, o których nie wiemy i których, co za tym idzie, nie możemy opisać. Ale takie powiedzenie miałoby roszczenie do tego, iż podaje opis ogólny wszystkich rzeczy, o jakich wiemy, że są we Wszechświecie; i byłoby to czymś, czego nie powiedziałby nikt, o ile jego celem nie byłoby rozwiązanie pierwszego naszego zagadnienia filozoficznego, które polega właśnie na tym, iżby dać najlepszy, jaki tylko można, opis ogólny całego Wszechświata.

Biorąc więc za punkt wyjścia pogląd zdrowego rozsądku, że we Wszechświecie są z pewnością (1) przedmioty materialne w przestrzeni i (2) akty świadomości u ludzi i zwierząt na Ziemi, moglibyśmy najprościej osiągnąć opis ogólny Wszechświata w jeden z dwóch sposobów: albo mówiąc, że te dwa rodzaje rzeczy jedynymi rodzajami we Wszechświecie, albo mówiąc, że to są jedyne rodzaje rzeczy, o których wiemy, iż są we Wszechświecie, lecz że mogą w nim być również inne rodzaje. Co się tyczy pierwszego z tych dwóch poglądów, to wątpię, czy ktokolwiek po namyśle gotów by go przyjąć dokładnie w tej postaci. Najbardziej oczywistym przeciw niemu zarzutem jest to, że twierdząc, iż we Wszechświecie nie ma innych aktów świadomości poza tymi, jakie są u ludzi i u zwierząt na Ziemi, ten pogląd odrzuca możliwość, iżby na innych planetach mogły być lub były kiedyś istoty żywe, obdarzone świadomością. A to jest możliwość, co do której niemal każdy myślałby, iż byłoby nieopatrznie ją odrzucać. Ale niemniej, modyfikując nieznacznie to twierdzenie, tak, iżby otwierało tę możliwość, otrzymujemy pogląd, który mógłby, jak myślę, wydawać się bardzo podobny do prawdy wielu ludziom. Moglibyśmy, na przykład, powiedzieć: nie ma i nigdy nie było we Wszechświecie żadnej rzeczy poza przedmiotami materialnymi w przestrzeni, z jednej strony, i aktami świadomości, mniej lub więcej podobnymi do aktów świadomości u ludzi i u zwierząt, a związanymi z ciałami żywymi, mniej lub więcej podobnymi do tych istot, z drugiej strony. To jest, jak myślę, rzeczywiście podobny do prawdy pogląd na Wszechświat; wiarygodny co najmniej na równi z wieloma poglądami, jakie wysuwali filozofowie. Lecz bez wątpienia drugi pogląd jest jeszcze bardziej podobny do prawdy. Jak się zdaje, bardziej zasługuje na wiarę, gdy dodamy zastrzeżenie: to są jedyne rzeczy, o których wiemy, że są we Wszechświecie; lecz mogą być inne rodzaje rzeczy, nam nie znane. I, jak myślę, to jest pogląd, który w rzeczywistości przyjmowało wielu ludzi, zarówno filozofów, jak i innych. Utrzymywali oni tedy, że jedynymi rodzajami rzeczy, o których wiemy, że są we Wszechświecie, są przedmioty materialne w przestrzeni oraz akty świadomości u ludzi i zwierząt na Ziemi; lecz dodawali również, że mogą być różne inne rodzaje rzeczy, nam nie znane.

Niewątpliwie filozofowie, którzy mówili to lub coś podobnego, nie mieli na myśli dokładnie tego, co mówili. Ci, którzy utrzymują, że są i były we Wszechświecie przedmioty materialne w przestrzeni i że są i były akty świadomości, nie mogą chyba zaprzeczyć, iż we Wszechświecie są również z pewnością co najmniej dwie inne rzeczy poza tamtymi - rzeczy, które nie są ani przedmiotami materialnymi, ani aktami świadomości - a mianowicie sam czas i sama przestrzeń. Wedle tego poglądu trzeba przyjąć, że sam czas i sama przestrzeń rzeczywiście - że są czymś; i jest oczywiste, że nie są one ani przedmiotami materialnymi, ani aktami świadomości. Podobnie też mogą być we Wszechświecie inne rodzaje rzeczy, nam znane, oprócz przestrzeni i czasu, rzeczy, które nie są ani przedmiotami materialnymi, ani aktami świadomości. Co się mnie tyczy, to myślę, że z pewnością są pewne inne rodzaje rzeczy i że jednym z zadań filozofii jest je wskazać. Ale i ci filozofowie, którzy mówili tak, jak gdyby przedmioty materialne i akty świadomości były jedynymi rodzajami rzeczy, o jakich wiemy, że są we Wszechświecie - ci filozofowie, jak myślę, w rzeczywistości nie zamierzali temu przeczyć. Mieli oni raczej na myśli to, że przedmioty materialne i akty świadomości są jedynymi rodzajami rzeczy, nam znanymi, które w pewnym znaczeniu są substancjalne: substancjalne w tym znaczeniu, w jakim sam czas i sama przestrzeń nie wydają się być substancjalne. Mogę tu od razu powiedzieć, że, co się mnie tyczy, to pogląd ten wydaje mi się być poprawny, jeśli wprowadzimy doń odpowiednie modyfikacje. To znaczy: ja utrzymuję, że przedmioty materialne w przestrzeni i akty świadomości u ludzi i zwierząt na Ziemi rzeczywiście są jedynymi rodzajami substancjalnymi rzeczy, jakie są nam znane; jakkolwiek, należy przyjąć, że możliwe są też inne rodzaje, o których my nie wiemy; i jakkolwiek myślę, że są z pewnością pewne niesubstancjalne rodzaje rzeczy, które trzeba koniecznie wspomnieć, jeśli mamy dać rzeczywiście pełny opis ogólny całości Wszechświata: na przykład, czas i przestrzeń.

Jedną więc drogą, na której moglibyśmy otrzymać opis ogólny całości Wszechświata, jest uzupełnić poglądy zdrowego rozsądku, stosunkowo proste, które już wskazałem. Lecz wielu filozofów utrzymywało, że taki pogląd, jak ten, jest w rzeczywistości bardzo niepoprawny. I różni filozofowie utrzymywali, że jest niepoprawny, na trzy różne sposoby. Albo utrzymywali, że we Wszechświecie są z pewnością pewne bardzo ważne rodzaje rzeczy - substancjalne rodzaje rzeczy - poza tymi, o których zdrowy rozsądek twierdzi, iż się znajdują we Wszechświecie. Albo też wyraźnie się przeciwstawiali zdrowemu rozsądkowi: twierdzili, że pewne spośród rzeczy, co do których zdrowy rozsądek przypuszcza, iż istnieją, nie istnieją we Wszechświecie, lub też, że jeśli istnieją, to my ich nie znamy. Albo wreszcie twierdzili i jedno, i drugie: i dopełniali to, co twierdzi zdrowy rozsądek, i mu się przeciwstawiali.

Chcę teraz podać pewne przykłady wszystkich trzech rodzajów poglądów. Zarówno tych, które coś bardzo ważnego dodają do poglądów zdrowego rozsądku; jak i tych, które przeciwstawiają się niektórym spośród poglądów zdrowego rozsądku; jak wreszcie i tych, które czynią jedno i drugie.

Zaczniemy więc od tych, które coś dodają do poglądów zdrowego rozsądku.

Przede wszystkim jest jeden pogląd tego typu, o którym słyszał każdy. Wszyscy wiemy, że ogromna liczba ludzi, i to nie tylko filozofów, żywi przeświadczenie, iż z pewnością istnieje we Wszechświecie Bóg: że poza przedmiotami materialnymi i naszymi aktami świadomości jest też Umysł Boży oraz akty świadomości tego umysłu; i że musimy z pewnością wspomnieć Boga, jeżeli mamy dać pełny opis całego zespołu rzeczy, wszystkiego, co jest. Może nawet ktoś twierdzić, że ten pogląd, iż jest Bóg, sam jest poglądem zdrowego rozsądku. Tak właśnie wielu ludzi wierzyło i wierzy dotąd, że z pewnością jest Bóg i że można twierdzić, iż to jest przeświadczenie zdrowego rozsądku. Ale, z drugiej strony, tak wielu ludzi obecnie ma przeświadczenie, że my z pewnością nie wiemy, iż jest Bóg, jeśli nawet jest; i że to również można uważać za pogląd zdrowego rozsądku. Ogólnie biorąc, myślę, że najbardziej słuszną rzeczą jest powiedzieć, iż zdrowy rozsądek, nie ma żadnego poglądu na tę sprawę, czy my rzeczywiście wiemy, że jest Bóg, czy też nie wiemy: że zdrowy rozsądek ani nie twierdzi, że my to wiemy, ani też, że nie wiemy; i że wobec tego zdrowy rozsądek nie ma żadnego poglądu, co się tyczy Wszechświata jako całości. Możemy więc powiedzieć, iż ci filozofowie, którzy twierdzą, że z pewnością jest Bóg we Wszechświecie, wychodzą poza poglądy zdrowego rozsądku. Wprowadzają oni bardzo ważny dodatek do tego, o czym zdrowy rozsądek jest przeświadczony, co się tyczy Wszechświata. Przez "Boga" bowiem rozumie się coś, co jest tak bardzo różne od przedmiotów materialnych i od naszych umysłów, że dodać, iż poza nimi jest również Bóg, to z pewnością dodać rzecz bardzo ważną do naszego poglądu na Wszechświat.

Jest też inny pogląd tego typu, o którym również słyszał każdy. Każdy wie, że ogromna liczba ludzi wierzyła i dziś wierzy, iż jest życie przyszłe. To znaczy, że poza aktami świadomości, związanymi z naszymi ciałami, gdy te żyją na Ziemi, umysły nasze w dalszym ciągu dokonują aktów świadomości, gdy umrą nasze ciała; że dokonują nadal aktów świadomości, nie związanych z żadnym żywym ciałem na powierzchni Ziemi. Wielu ludzi mniema, że my to wiemy: wierzy w to tak wielu ludzi, że tutaj znowu, podobnie jak tam, gdzie chodzi o Boga, można by twierdzić, że to jest przeświadczenie zdrowego rozsądku. Ale z drugiej strony tak wielu ludzi wierzy, że gdybyśmy nawet mieli życie przyszłe, to z pewnością tego nie wiemy, iż tutaj znowu najbardziej słuszną chyba rzeczą jest powiedzieć, że zdrowy rozsądek nie ma żadnego poglądu na tę sprawę; że nie twierdzi on, ani że wiemy o życiu przyszłym, ani że nie wiemy. To więc również można nazwać uzupełnieniem poglądów zdrowego rozsądku; i z pewnością jest to dodatek bardzo ważny. Jeśli rzeczywiście w obecnej chwili zachodzą nie tylko akty świadomości, związane z żywymi ciałami ludzi i zwierząt na powierzchni tej Ziemi, lecz również akty świadomości w umysłach milionów ludzi, których ciała pomarły już dawno - to z pewnością Wszechświat jest miejscem bardzo różnym od tego, czym by był, gdyby tak nie było.

Tutaj więc mamy dwa różne poglądy tego typu, który określam, mówiąc, że wprowadza ważne dodatki do poglądów zdrowego rozsądku, a nie staje z nim w sprzeczności. Ale jest jeszcze inny pogląd tego typu, który chcę tu wspomnieć. A mianowicie niektórzy filozofowie utrzymywali, że we Wszechświecie jest z pewnością coś innego poza przedmiotami materialnymi i naszymi aktami świadomości, przy tym coś, co jest również substancjalne - lecz że my nie wiemy, jaka jest natura tego czegoś, że to coś jest Nieznane czy też Niepoznawalne. Ten pogląd, jak widzicie, należy starannie odróżniać od tego, który wspomniałem powyżej jako ten, co niewiele wychodzi poza zdrowy rozsądek: a mianowicie od poglądu, że we Wszechświecie mogą być rzeczy, które nie są ani przedmiotami materialnymi, ani aktami świadomości u ludzi i u zwierząt, lecz że my nie wiemy, czy tak jest, czy nie jest. Zachodzi wielka różnica pomiędzy powiedzeniem: we Wszechświecie może być inny rodzaj rzeczy, lecz my nie wiemy, czy jest, czy też go nie ma, a powiedzeniem: z pewnością jest we Wszechświecie jakiś inny ważny rodzaj rzeczy, choć my nie wiemy, jaki. Ten ostatni pogląd, można słusznie powiedzieć, wychodzi bardzo znacznie poza poglądy zdrowego rozsądku. Przyjmuje on, że poza rzeczami, o których zdrowy rozsądek twierdzi, iż z pewnością są we Wszechświecie - a mianowicie poza materialnymi przedmiotami w przestrzeni i aktami świadomości, które są związane z żywymi ciałami - z pewnością istnieje coś innego, jakkolwiek nie wiemy, czym jest to coś. Ten pogląd, jak myślę, przyjmowali ludzie, którzy sami nazywają siebie agnostykami; ale myślę też, że ten pogląd bynajmniej nie zasługuje na tę nazwę. Wiedzieć nie tylko, że może być, lecz że we Wszechświecie z pewnością jest coś substancjalnego poza przedmiotami materialnymi i naszymi aktami świadomości, to z pewnością wiedzieć dość dużo. Myślę przy tym, że to jest pogląd, uznawany nierzadko.

Tak więc podałem trzy przykłady poglądów, które uzupełniają zdrowy rozsądek, nie przecząc mu, i obecnie przechodzę do drugiego typu poglądów: do tych, które przeciwstawiają się zdrowemu rozsądkowi, nic do niego nie dodając; do tych, które negują coś, o czym zdrowy rozsądek twierdzi, że wie, a które nie głoszą, iż wiedzą coś, o czym zdrowy rozsądek nie głosi, że wie. Te poglądy, by im dać nazwę, będę nazywał poglądami sceptycznymi.

Tego drugiego typu istnieją, jak myślę, dwie główne odmiany; obie polegają na tym, iż twierdzą, że my nie wiemy pewnych rzeczy, o których zdrowy rozsądek mówi, iż wiemy. Żaden pogląd tego typu, jak myślę, stanowczo nie zaprzecza temu, że we Wszechświecie są te rzeczy, o których zdrowy rozsądek mówi, iż z pewnością w nim są: te poglądy mówią tylko, że my po prostu w ogóle nie wiemy, czy te rzeczy są we Wszechświecie, czy też nie; gdy tymczasem zdrowy rozsądek twierdzi zupełnie wyraźnie, iż my wiemy, że one są.

Pierwszą odmianą tego typu jest pogląd, który twierdzi, że my po prostu w ogóle nie wiemy, czy są jakieś przedmioty materialne we Wszechświecie. Dopuszcza on, że mogą być takie przedmioty; ale mówi, że nikt z nas nie wie, czy są. To znaczy, ten pogląd zaprzecza, jakobyśmy mogli wiedzieć o istnieniu jakichś przedmiotów, które trwają nadal, gdy my nie jesteśmy ich świadomi, przy czym wyjątkiem są inne umysły oraz ich akty świadomości.

Drugi pogląd zaś idzie nawet dalej niż pierwszy. Przeczy on również temu, iżbyśmy mogli wiedzieć o istnieniu innych umysłów czy też aktów świadomości poza naszym własnym umysłem. Ten pogląd przyjmuje istotnie, że jedynym rodzajem substancjalnym rzeczy, o którym jakiś człowiek może wiedzieć, iż jest we Wszechświecie, są po prostu własne jego akty świadomości. Nie zaprzecza on temu, że we Wszechświecie mogą być inne umysły, a nawet również przedmioty materialne; lecz twierdzi, że jeśli nawet są, to my tego nie możemy wiedzieć. Jest to, rzecz prosta, stanowisko nielogiczne; albowiem filozof, który to utrzymuje, twierdząc pozytywnie, że żaden człowiek nie może wiedzieć o istnieniu jakiegoś innego umysłu, twierdzi również pozytywnie, że są inni ludzie poza nim samym, którzy wszyscy są równie niezdolni wiedzieć o istnieniu kogokolwiek innego. Ale chociaż jest to pogląd sprzeczny z logiką, niemniej go przyjmowano. Przestałby on być sprzeczny z logiką, gdyby filozof zechciał ograniczyć się do twierdzenia, że on osobiście nie wie o istnieniu żadnego innego umysłu, zamiast twierdzić, iż żaden człowiek nie może wiedzieć, że istnieje inny umysł.

Teraz dochodzę do trzeciego typu poglądów - do tych, co znacznie bardziej oddalają się od zdrowego rozsądku niż którykolwiek z poglądów, jakie omówiłem powyżej; te poglądy bowiem wyraźnie przeczą temu, jakoby we Wszechświecie były pewne rzeczy, o których zdrowy rozsądek twierdzi, że z pewnością w nim ; i równie wyraźnie przyjmują, że we Wszechświecie są pewne rodzaje rzeczy, o których zdrowy rozsądek nie głosi, iż o nich wie. Poglądy tego typu, można powiedzieć, cieszą się znaczną bardzo popularnością wśród filozofów.

Główne poglądy tego typu można, jak myślę, podzielić na dwie klasy. Po pierwsze, na te, których sprzeczność ze zdrowym rozsądkiem polega po prostu na fakcie, że one wyraźnie zaprzeczają istnieniu przestrzeni i przedmiotów materialnych; po drugie zaś na te, które wyraźnie zaprzeczają istnieniu również wielu innych rzeczy. Oba te typy poglądów, muszę podkreślić z naciskiem, wyraźnie zaprzeczają istnieniu przedmiotów materialnych; mówią one, że z pewnością nie ma takich rzeczy we Wszechświecie, nie zaś tylko po prostu, na podobieństwo poglądów sceptycznych, że my nie wiemy, czy takie przedmioty są, czy też nie.

Otóż najpierw co się tyczy tych poglądów, które są po prostu sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem przez to, iż przeczą istnieniu przestrzeni i przedmiotów materialnych.

Wszystkie te poglądy, jak myślę, mają za punkt wyjścia to, iż rozważają pewne rzeczy, które będę nazywał zewnętrznymi wyglądami przedmiotów materialnych. I myślę, że mogę łatwo wyjaśnić, co przez to rozumiem. Wszyscy wiemy, że gdy spojrzymy na wieżę kościoła z odległości jednej mili, to ma ona inny wygląd niż ten, jaki ma wówczas, gdy na nią patrzymy z odległości stu jardów; z pierwszej odległości wygląda ona na mniejszą; i nie widzimy z tej odległości wielu jej szczegółów, które widzimy, gdy jesteśmy bliżej. Te różne wyglądy, które mogą mieć te same przedmioty materialne z różnych odległości i z różnych punktów widzenia, są dobrze znane nam wszystkim: z pewnością są we Wszechświecie takie rzeczy, jak te, które nazywamy wyglądami przedmiotów materialnych. I są dwa poglądy na te rzeczy, a oba je można zupełnie dobrze pogodzić ze zdrowym rozsądkiem; przy tym, jak myślę, zdrowy rozsądek nie wypowiada się za żadnym z nich wyraźnie. Można by utrzymywać, że co najmniej niektóre spośród tych wyglądów są rzeczywiście częściami przedmiotów [powiedziałbym teraz: są "częściami powierzchni przedmiotów" (1952)], których są wyglądami: że znajdują się rzeczywiście w przestrzeni i że rzeczywiście istnieją nadal nawet wtedy, gdy nie jesteśmy ich świadomi. Ale można by również utrzymywać zupełnie zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, że żadne z tych wyglądów nie są w przestrzeni i że wszystkie istnieją tylko tak długo, jak długo ukazują się komuś; że, na przykład, wygląd, jaki kościół przedstawia dla mnie w pewnej określonej sytuacji, istnieje tylko tak długo, jak długo ja widzę ten wygląd, i że nie można powiedzieć, iżby on był na tym samym miejscu, gdzie jest jakiś przedmiot materialny, albo żeby znajdował się w jakiejś określonej odległości od przedmiotu materialnego. Zdrowy rozsądek, jak myślę, nie przeciwstawia się żadnemu z tych poglądów. Kładzie on tylko, jak myślę, nacisk na to, że wszystkie te wyglądy są wyglądami przedmiotów materialnych - przedmiotów, które istnieją, gdy my nie jesteśmy ich świadomi, i znajdują się w przestrzeni. Otóż filozofowie, których poglądy rozważam teraz, przyjęli, jak myślę, wszyscy drugi z tych punktów widzenia, co się tyczy wyglądów; z tych punktów widzenia, o których powiedziałem, że są zgodne ze zdrowym rozsądkiem; przyjęli mianowicie pogląd, że te wyglądy istnieją tylko tak długo, jak długo osoba, której się ukazują, je widzi, oraz że nie są one w przestrzeni. Ale ci filozofowie poszli dalej, wchodząc w sprzeczność ze zdrowym rozsądkiem przez to, że dodają, iż te wyglądy nie są wyglądami przedmiotów materialnych - że nie ma przedmiotów materialnych, których one byłyby wyglądami.

Istnieją przy tym dwa rodzaje poglądów tego typu. Pierwszy, to pogląd jednego z najsławniejszych filozofów angielskich, biskupa Berkeleya. Można powiedzieć, jak myślę, że jego pogląd polega na tym, iż te wyglądy faktycznie nie są w ogóle wyglądami żadnej rzeczy. Istotnie sam on powiada, że te wyglądy same w sobie są przedmiotami materialnymi - że są one tym, co rozumiemy przez "przedmioty materialne". Mówi on, że nie przeczy istnieniu materii, lecz tylko wyjaśnia, co to jest materia. Ale uważano powszechnie, że zaprzecza on istnieniu materii, i uważano tak zupełnie słusznie, jak myślę. Utrzymywał on bowiem, że te wyglądy istnieją tylko w tej chwili, w której je widzimy; a o tym, co do czego jest to prawdą, z pewnością nie można we właściwym znaczeniu powiedzieć, że jest przedmiotem materialnym. Gdy bowiem stwierdzamy istnienie przedmiotów materialnych, to chcemy z pewnością stwierdzić, że istnieje coś, co trwa nadal nawet wówczas, gdy nie jesteśmy tego świadomi. Co więcej, Berkeley utrzymywał, jak myślę, że te wyglądy w ogóle nie wszystkie są w tej samej przestrzeni: twierdził, na przykład, że wygląd, który się ukazuje mnie, nie jest w żadnej odległości, w żadnym kierunku od wyglądu, który się ukazuje innemu człowiekowi; a tymczasem, jak już powiedziałem powyżej, w moim mniemaniu należałoby odmawiać nazwy przedmiotu materialnego temu, co nie znajduje się w pewnej odległości w przestrzeni, w pewnych określonych kierunkach od wszystkich innych przedmiotów materialnych. Myślę więc, że można słusznie powiedzieć, iż Berkeley zaprzecza istnieniu jakichkolwiek przedmiotów materialnych w tym znaczeniu, w jakim zdrowy rozsądek stwierdza, iż istnieją. Tak oto staje on w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. I sposób, w jaki uzupełnia zdrowy rozsądek, polega na tym, iż stwierdza on istnienie Boga, któremu, jak myśli, ukazuje się zespół wyglądów, dokładnie podobnych do wszystkich tych wyglądów, jakie się ukazują nam.

Ale poglądu Berkeleya nie podziela, jak myślę, wielu innych filozofów. Znacznie bardziej rozpowszechniony jest pogląd, że te rzeczy, które nazwałem wyglądami przedmiotów materialnych, faktycznie są wyglądami czegoś, lecz nie są wyglądami przedmiotów materialnych, jak to twierdzi zdrowy rozsądek, lecz wyglądami umysłów czy też istot świadomych. Tak więc ten pogląd pozostaje w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem, zaprzeczając istnieniu przedmiotów materialnych, a jednocześnie wychodzi poza zdrowy rozsądek, przyjmując istnienie niezliczonych umysłów, poza umysłami ludzi i zwierząt. Pogląd ten stwierdza z naciskiem jeszcze i to, że te umysły nie są w przestrzeni: nie jest, powiada, prawdą, że umysły znajdują się w jakiejś określonej odległości, w jakimś określonym kierunku jedne od innych; faktycznie nie są one po prostu nigdzie, nie są w ogóle na żadnym miejscu.

Poglądy te są, jak myślę, dość zaskakujące. Lecz są też inni filozofowie, którzy przyjmowali poglądy jeszcze bardziej zaskakujące - którzy utrzymywali nie tylko, że przestrzeń i przedmioty materialne nie istnieją rzeczywiście, lecz również, że czas i nasze własne akty świadomości także nie istnieją rzeczywiście: że w rzeczywistości nie ma żadnych takich rzeczy we Wszechświecie. To właśnie co najmniej, jak sądzę, miało na myśli wielu filozofów. Mówią oni, że wszystkie te cztery rodzaje rzeczy, przedmioty materialne, przestrzeń, nasze akty świadomości oraz czas, to wszystko są wyglądy; że wszystkie one są wyglądami czegoś innego - albo wyglądami jakiejś jednej rzeczy, albo też jakiegoś zbioru rzeczy - co nie jest przedmiotem materialnym, nie jest naszym aktem świadomości i nie jest też ani w przestrzeni, ani w czasie. Jak widzimy, to zdanie jest wieloznaczne: czy ono jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, czy też nie jest, to zależy od tego, co rozumieją ci filozofowie, nazywając te rzeczy wyglądami. Można by sobie pomyśleć, że rozumieją przez to, iż te wyglądy są równie rzeczywiste, jak rzeczy, których one są wyglądami; twierdząc, że to są wyglądy czegoś innego, filozofowie ci mogliby rozumieć tylko to, że we Wszechświecie jest poza tym inne coś - coś, do czego te rzeczy pozostają w takim samym stosunku, w jakim wygląd wieży kościelnej, który ja widzę, gdy patrzę na wieżę z pewnej odległości, pozostaje do rzeczywistej wieży kościelnej. Gdyby ci filozofowie rozumieli to tylko, to poglądy ich należałyby po prostu do tego typu poglądów, które coś dodają do zdrowego rozsądku. Twierdziliby po prostu, że poza rzeczami, o których istnieniu we Wszechświecie jest przeświadczony zdrowy rozsądek, czy też obok nich, jest jeszcze inne coś. Ale mnie się wydaje całkiem jasne, że w rzeczywistości nie to mają oni na myśli. Chcą przez to twierdzić, że materia, przestrzeń, nasze akty świadomości i czas nie są rzeczywiste w tym znaczeniu, w jakim zdrowy rozsądek jest przeświadczony, że są przedmiotami realnymi, i w jakim sami ci filozofowie są przeświadczeni, że jest jakieś realne coś poza wyglądami. Gdy przyjmują taki pogląd, to, jak mi się wydaje, w rzeczywistości rozumieją przez to, iż te rzeczy w ogóle nie są realne: że w rzeczywistości nie ma żadnych takich rzeczy we Wszechświecie. Myślę, iż w rzeczywistości rozumieją oni (jakkolwiek nie wszyscy by przyznali, że tak to rozumieją) mniej więcej rzecz następującą. W pewnym znaczeniu Gwiazda Polarna, gdy na nią patrzymy, wydaje się być znacznie mniejsza niż Księżyc. Możemy tedy powiedzieć, iż w tym przypadku tym, co się ukazuje, wyglądem, jest po prostu to, że Gwiazda Polarna jest niniejsza niż Księżyc. Ale nie ma po prostu takiej rzeczy we Wszechświecie, jak ta, która się ukazuje: Gwiazda Polarna nie jest mniejsza od Księżyca, a wobec tego to, co zdaje się być we Wszechświecie - mianowicie to, że ta gwiazda jest mniejsza od Księżyca - jest prostym niebytem: nie ma w ogóle takiej rzeczy. W tym to znaczeniu, jak myślę, wielu filozofów miało przeświadczenie i ma jeszcze, że nie tylko materia i przestrzeń, lecz również nasze akty świadomości i czas po prostu nie istnieją: że nie ma w ogóle takich rzeczy. Filozofowie ci byli przeświadczeni, że jest coś, co się ukazuje, lecz to, co się ukazuje, po prostu nie jest w ogóle niczym - że nie ma takiej rzeczy we Wszechświecie. Sądzę, że to właśnie mieli na myśli ci filozofowie, jakkolwiek nie wszyscy by przyznali, że to mieli na myśli. Co zaś się tyczy tego, co według nich jest we Wszechświecie zamiast rzeczy, o których zdrowy rozsądek utrzymuje, że są w nim, to filozofowie ci przyjmowali różne poglądy. Niektórzy utrzymywali, że jest to zbiór różnych umysłów; inni, że jest to jeden umysł; jeszcze inni, że to coś, co w pewnym znaczeniu jest psychiczne lub duchowe, lecz o czym nie można słusznie powiedzieć, czy to jest jeden umysł, czy też wiele.

Oto więc niektóre spośród poglądów, jakie przyjmowano, co się tyczy natury Wszechświata jako całości. I mam nadzieję, że te przykłady wyjaśniły, co rozumiem przez pierwsze zagadnienie filozofii: ogólny opis całego Wszechświata. Każda odpowiedź na to pytanie musi polegać na tym, iż się powie jedno z trojga: albo że pewne obszerne klasy rzeczy są jedynymi rodzajami rzeczy we Wszechświecie, to znaczy: że każda w nim rzecz należy do jednej z tych klas; albo też trzeba powiedzieć, że każda rzecz we Wszechświecie jest jednego rodzaju; albo też jeszcze trzeba powiedzieć, że każda rzecz, o której wiemy, iż jest we Wszechświecie, należy do jednej z wielu klas czy też do pewnej jednej określonej klasy. Trzeba też powiedzieć coś o stosunku między tymi klasami, jeśli się utrzymuje, że istnieją różne klasy rzeczy.

Jest to więc pierwsze i najbardziej interesujące zagadnienie filozofii. I mnie się wydaje, że ogromną większość innych zagadnień można określić jako zagadnienia, które pozostają w związku z tym.

Albowiem filozofowie nie poprzestawali po prostu na tym, iżby wyrażać swoje poglądy co do tego, co jest lub nie jest we Wszechświecie; albo co do tego, o czym wiemy, że w nim jest, czy też nie wiemy, że w nim jest. Próbowali oni również dowieść, że ich poglądy są prawdziwe. A wraz z tym, widzicie, powstaje wiele zagadnień wtórnych i podrzędnych.

Tak, na przykład, aby dowieść, że jeden z tych poglądów, o jakich wspomniałem, jest prawdziwy, musimy zarówno podać na to dowód, jak i obalić wszystkie inne poglądy. Trzeba dowieść, albo że jest Bóg, albo że go nie ma, albo że nie wiemy, czy jest, czy go nie ma. Trzeba dowieść, że jest życie przyszłe, albo że go nie ma, albo że nie wiemy, czy jest, czy go nie ma. I podobnie jest ze wszystkimi innymi rodzajami rzeczy, jakie wspomniałem: z materią, przestrzenią, czasem, z umysłami innych ludzi, z innymi umysłami, które nie są umysłami ani ludzi, ani zwierząt. Ażeby dowieść, że jakiś poszczególny pogląd na Wszechświat jest poprawny, trzeba dowieść, gdy chodzi o te rzeczy, albo że one istnieją, albo że nie istnieją, albo że my nie wiemy, czy one istnieją, czy też nie istnieją. I wszystkie te zagadnienia, jak widzicie, można rozważać z osobna dla nich samych. Istotnie wielu filozofów nie próbowało podać ogólnego opisu całości Wszechświata. Próbowali oni tylko odpowiedzieć na jakieś jedno lub na kilka spośród tych zagadnień wtórnych.

Jest jeszcze inny rodzaj zagadnień wtórnych, jakie w moim rozumieniu należy szczególnie wymienić. Wielu filozofów spędziło znaczną część swego czasu na próbach, aby zdefiniować bardziej jasno, jaka różnica zachodzi między tymi różnymi rodzajami rzeczy. Na przykład, jaka jest różnica między przedmiotem materialnym i aktem świadomości, między materią i umysłem, między Bogiem i człowiekiem, i temu podobne. I na te pytania, dotyczące definicji, bynajmniej nie tak łatwo odpowiedzieć, jak by można mniemać. l nie trzeba myśleć, że są to pytania, które dotyczą po prostu słów. Dobra definicja rodzajów rzeczy, o których twierdzimy, iż są we Wszechświecie, oczywiście powiększa jasność naszego poglądu. Ale nie jest to też jedynie sprawa jasności. Gdy, na przykład, próbujemy określić, co rozumiemy przez "przedmiot materialny", to znajdujemy, że jest wiele różnych własności, które przedmiot materialny może posiadać, a o których nigdy uprzednio nie myśleliśmy; i nasz wysiłek, by to zdefiniować, może nasi w ten sposób prowadzić do wniosku, że całe klasy rzeczy mają pewne własności, albo że nie mają pewnych innych własności, o których byśmy nigdy nie pomyśleli, gdybyśmy po prostu zadowolili się stwierdzeniem, że są przedmioty materialne we Wszechświecie, nie dociekając, co rozumiemy przez to stwierdzenie.

Możemy więc powiedzieć, że duża klasa mniej ważnych problemów filozoficznych polega na tym, iż się dyskutuje, czy duże klasy rzeczy, o jakich wspomniałem, istnieją, czy też nie istnieją; oraz czy my po prostu nie wiemy, czy one istnieją, czy nie istnieją; a także na próbach definiowania tych klas i na rozważaniu, w jakich one pozostają do siebie stosunkach. Znaczna część wywodów filozoficznych polegała na roztrząsaniu tych zagadnień, dotyczących Boga, życia przyszłego, materii, umysłów, przestrzeni i czasu. I o wszystkich tych zagadnieniach można powiedzieć, iż należą do tej dziedziny filozofii, którą zwiemy metafizyką.

Teraz dochodzimy do pewnej klasy zagadnień, o których można powiedzieć, iż należą do innych działów filozofii, lecz mają również oczywiste znaczenie dla pierwszego głównego problemu, który dotyczy ogólnego opisu Wszechświata. Jednym z najbardziej naturalnych pytań, jakie powstają, gdy ktoś stwierdza jakiś fakt, który mamy skłonność podawać w wątpliwość, jest pytanie: jak pan to poznał? I jeśli osoba dana odpowiada na to pytanie tak, iżby pokazać, że nie dowiedziała się o tym fakcie w żaden z tych sposobów, w jakie można zdobyć rzeczywistą wiedzę, jako przeciwstawienie prostej wiary, co się tyczy faktów tego rodzaju - to wyprowadzimy wniosek, że ta osoba w rzeczywistości faktu tego nie zna. Innymi słowy, stale przyjmujemy w życiu potocznym, że jest tylko ograniczona liczba sposobów, w jakie można zdobyć rzeczywistą wiedzę o pewnych rodzajach faktów; i że jeżeli dana osoba stwierdza jakiś fakt ,o którym nie dowiedziała się w żaden z tych sposobów, to faktycznie nie zna tego faktu. Otóż filozofowie również bardzo szeroko posługiwali się tym rodzajem argumentów. Próbowali klasyfikować wyczerpująco wszelkie możliwe rodzaje sposobów, w jakie możemy poznawać rzeczy; a następnie wyprowadzali wniosek, że skoro pewne rzeczy, które stwierdzali inni filozofowie, albo w które oni sami uprzednio wierzyli, nie są znane w jeden z tych sposobów, to te rzeczy nie są znane w ogóle.

Stąd też znaczna część wywodów filozofii polegała faktycznie na tym, iż próbowano poklasyfikować wyczerpująco wszelkie sposoby, w jakie możemy poznawać rzeczy; albo też, że próbowano opisać dokładnie poszczególne sposoby ich poznawania.

To pytanie: jak poznajemy i wiemy w ogóle cokolwiek, obejmuje implicite trzy różne rodzaje pytań.

Pierwsze jest tego rodzaju. Gdy ktoś nas pyta, jak poznajemy daną rzecz, to może to znaczyć, że pyta: Czym jest poznanie tej rzeczy lub wiedza o niej? Jakiego rodzaju rzeczą jest poznanie, co zachodzi, gdy poznajemy tę rzecz? Na czym polega to zdarzenie, które nazywamy poznaniem? To pierwsze pytanie, jakiego rodzaju rzeczą jest poznanie - co zachodzi, gdy coś poznajemy - to pytanie, które jest wspólne filozofii i psychologii; wielu filozofów próbowało dać na nie odpowiedź. Próbowali oni rozróżnić rodzaje rzeczy, jakie dzieją się w naszych umysłach, gdy poznajemy różne rzeczy; i próbowali wskazać, co jest wspólne im wszystkim, jeśli w ogóle jest im coś wspólne.

Ale, po drugie, jest też coś innego, co można mieć na myśli, gdy się stawia pytanie, czym jest poznanie. Albowiem nie mówimy, że znamy jakieś twierdzenie, na przykład, że materia istnieje, o ile nie chcemy stwierdzić, że to twierdzenie jest prawdziwe: że jest prawdą, iż materia istnieje. Tak więc w pytaniu, czym jest poznanie, zawarte jest pytanie, co rozumiemy, mówiąc, że jakieś twierdzenie jest prawdziwe. To pytanie jest różne od pytania psychologicznego, które dotyczy tego, co zachodzi w naszym umyśle, gdy coś poznajemy czy też coś wiemy. Ogólnie mówiono też, że pytanie, co to jest prawda, jest pytaniem, należącym do logiki w najszerszym znaczeniu tego terminu. A logikę, lub co najmniej pewne jej części, uważa się za dział filozofii.

I wreszcie można mieć jeszcze inną rzecz na myśli, pytając, jak poznajemy lub jak coś wiemy. Można mieć mianowicie na myśli to, jaką mamy rację, by w daną rzecz wierzyć. Albo innymi słowy: jaką inną znamy rzecz, która dowodzi, że ta rzecz jest prawdą? I filozofowie rzeczywiście wiele zajmowali się również i tym pytaniem; pytaniem, w jakie różne sposoby można dowieść, że jakieś zdanie jest prawdziwe; jakie są te wszystkie, różne, rodzaje racji, które są dobrymi racjami, by o czymś mieć przeświadczenie. I to pytanie również zalicza się do działu logiki.

Tak więc jest ogromna dziedzina filozofii, która zajmuje się różnymi sposobami, na jakie poznajemy rzeczy; i wielu filozofów niemal wyłącznie zajmowało się zagadnieniami, które należą do tej dziedziny.

Wreszcie, jeżeli mamy dać pełne przedstawienie filozofii, to musimy wspomnieć jeszcze jedną klasę zagadnień. Jest dział filozofii, który nazywa się etyką lub filozofią moralną; i ten dział zajmuje się klasą zagadnień, które są zupełnie różne od wszystkich tych zagadnień, jakie dotychczas wyliczałem. W życiu potocznym wciąż wszyscy stawiamy takie pytania, jak: Czy taki a taki wynik dobrze będzie osiągnąć? Czy też będzie to złe? Czy takie a takie działanie słusznie będzie wykonać, czy też niesłusznie? I filozofia moralna, etyka, stara się przeprowadzić klasyfikację wszystkich tych różnych rodzajów rzeczy, które mogą być dobre albo złe, słuszne albo niesłuszne; i to w ten sposób, ażeby można było powiedzieć: nic nie może być dobre, o ile nie posiada pewnych cech charakterystycznych, albo tej czy innej spośród cech charakterystycznych; i podobnie nic nie może być złe, o ile nie ma pewnych cech charakterystycznych, albo tej czy innej spośród cech charakterystycznych. Podobnie rzecz się ma z pytaniem, jakie rodzaje działań byłyby słuszne, a jakie niesłuszne.

Wszystkie te zagadnienia etyki mają bardzo wielkie znaczenie dla naszego ogólnego opisu Wszechświata, a to z dwóch racji.

Po pierwsze, z pewnością jednym z najbardziej ważnych faktów, dotyczących Wszechświata, jest to, iż są w nim te różnice tego, co dobre i złe, tego, co słuszne i niesłuszne. I wielu ludzi myślało, że z faktu, iż są te różnice, można wyprowadzić inne wnioski, co się tyczy tego, co jest we Wszechświecie.

Po drugie zaś, wiążąc wyniki etyki, co się tyczy tego, co może być dobre lub złe, z konkluzjami metafizyki, co się tyczy rodzajów rzeczy, jakie są w ogóle we Wszechświecie, zdobywamy środki, by odpowiedzieć na pytanie, czy Wszechświat, ogólnie biorąc, jest dobry czy zły, i jak dobry lub zły w porównaniu z tym, jaki by mógł być: jest to pytanie tego rodzaju, które rzeczywiście wiele rozważali różni filozofowie.

W konkluzji tedy myślę, że to, co podałem powyżej, jest słusznym opisem tego rodzaju pytań, jakie rozważają filozofowie. Spróbuję też w dalszych rozważaniach powiedzieć coś o możliwie wielu sprawach, o jakich już wspomniałem, o ile tylko będę miał na to miejsce. Zamierzam rozpocząć rozważaniem pewnych spośród tych sposobów, w jakie poznajemy rzeczy. A przede wszystkim rozważę pytanie: jak poznajemy istnienie przedmiotów materialnych, przyjmując, tak jak to zakłada zdrowy rozsądek, że my wiemy, iż one istnieją. A następnie, gdy już rozważymy, jak to poznajemy i wiemy, jeśli w ogóle wiemy, przejdę do pytania, czy faktycznie wiemy o ich istnieniu. Będę przy tym próbował odpowiedzieć na zasadnicze obiekcje tych filozofów, którzy utrzymywali, że my z pewnością nie wiemy o istnieniu tych przedmiotów. W toku tej dyskusji dojdziemy do bardzo wielu konkluzji, dotyczących tego, na jakie sposoby poznajemy rzeczy; i będziemy w lepszej pozycji, by rozważyć, o jakich rzeczach poza przedmiotami materialnymi możemy wiedzieć, że istnieją.

Przejdę więc teraz do rozważania najbardziej pierwotnego sposobu, w jaki, jak się zdaje, zdobywamy wiedzę o przedmiotach materialnych - tę wiedzę, którą mamy za pośrednictwem zmysłów - przez to, że je widzimy, słyszymy i czujemy.

Św. Anzelm z Cantenbury

PROSLOGION
przełożył Tadeusz Włodarczyk

z: Anzelm z Cantenbury, Monologion, Proslogion,
Biblioteka Klasyków Filozofii, Wyd. Nauk. PWN 1992, s. 137-173.

WSTĘP

Kiedy już pod wpływem przynaglających mnie próśb niektórych braci wydałem pewne dziełko jako przykład medytacji nad racjonalnością wiary prowadzonych przez kogoś, kto cicho z sobą samym rozprawiając, wydobywa na jaw to, czego nie zna, dostrzegając, że stanowi ono splot wielu zazębiających się wzajemnie argumentów, zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie można by znaleźć jednego argumentu, który poza sobą samym nie wymagałby żadnego innego do wykazania, że jest słuszny, i sam jeden wystarczałby do stwierdzenia, że Bóg naprawdę jest i że jest najwyższym dobrem, nie potrzebującym żadnego innego, a którego wszystkie inne rzeczy potrzebują do tego, by być i być w sposób dobry, jak również [do wykazania] tego wszystkiego, w co wierzymy odnośnie do substancji bożej. Kiedy tak często i z całą pilnością zwracałem moją myśl do tego [zagadnienia] i niekiedy wydawało mi się, że można już uchwycić to, czego szukałem, a kiedy indziej wymykało się zupełnie przenikliwości umysłu, w końcu, tracąc nadzieję, chciałem odstąpić od tego jakby od szukania rzeczy, której znalezienie jest niemożliwe. Gdy jednak chciałem ową myśl zupełnie od siebie odsunąć, by na próżno zajmując mój umysł nie przeszkadzała w innych [zajęciach], w których mógłbym zrobić postępy, wówczas wbrew mej woli i na przekór przyjmowanej postawie obronnej, coraz bardziej i bardziej zaczęła narzucać się z pewnego rodzaju natręctwem. Któregoś dnia, gdy byłem zmęczony gwałtownym opieraniem się jej natręctwu, w trakcie tej walki myśli ukazało mi się w taki sposób to, w [znalezienie] czego zwątpiłem, że z całym zapałem podjąłem tę myśl, którą z niepokojem od siebie odrzucałem.

Sądząc zaś, że gdyby zostało spisane to, ze znalezienia czego ja się cieszyłem, mogłoby to spodobać się komuś, kto by to przeczytał, napisałem niniejszą rozprawkę na ten temat i kilka innych, przyjmując postać kogoś, kto usiłuje wznieść swój umysł do kontemplowania Boga i próbuje zrozumieć to, w co wierzy. Ponieważ zaś sądziłem, że ani to [dziełko], ani tamto, o którym wyżej wspomniałem, nie jest godne miana książki, ani też tego, by umieścić na nich nazwisko autora, a jednak nie uważałem też, by można je było rozpowszechniać bez jakichś tytułów, które by w pewien sposób zachęcały do ich przeczytania kogoś, w czyje ręce by się dostały, przeto każdemu z nich nadałem własny tytuł: pierwsze nazwałem: Przykład medytacji nad racjonalnością wiary , a drugie: Wiara poszukująca zrozumienia. Kiedy już jednak obydwa zostały przez wielu przepisane z tymi właśnie tytułami, wielu - a najbardziej przewielebny arcybiskup Lyonu Hugo, pełniący w Galii obowiązki legata apostolskiego, który nakazał mi to powagą apostolską - wymusiło na mnie, abym umieścił przed nimi moje imię. Aby wypadło to zręczniej, pierwsze nazwałem: Monologion to znaczy: "rozmowa z samym sobą", drugie natomiast: Proslogion to jest: "mowa skierowana do kogoś".

Rozdział 1

Pobudzenie umysłu do kontemplowania Boga

Nuże więc, słaby człeczyno, oderwij się nieco od swych zajęć, schroń się na chwilę przed naporem twych burzliwych myśli. Odrzuć teraz przytłaczające [cię] niepokoje i odłóż na później wyczerpujące cię troski. Zajmij się nieco Bogiem i spocznij w nim na chwilę. "Wejdź do izdebki" twego umysłu, wyrzuć [z niej] wszystko oprócz Boga i tego, co cię wspomaga w poszukiwaniu go, i zamknąwszy drzwi, szukaj go. Mów teraz, całe serce moje mów teraz do Boga: "Szukam oblicza twego, oblicza twego, o Panie, poszukuję" ".

Teraz więc, o Panie, Boże mój, poucz moje serce, gdzie i w jaki sposób ma ciebie szukać, gdzie i w jaki sposób ciebie znaleźć. Panie, jeżeli tutaj ciebie nie ma, to gdzież mam cię nieobecnego szukać? Jeżeli zaś jesteś wszędzie, to dlaczego nie widzę cię obecnego? Ale z pewnością zamieszkujesz światłość niedostępną. A gdzie jest światłość niedostępna? Albo też, w jaki sposób przystąpię do światłości niedostępnej? Albo kto mnie zaprowadzi i wprowadzi do niej, bym mógł ciebie w niej ujrzeć? A dalej, po jakich znakach, pod jakim obliczem mam ciebie szukać? Nigdy cię nie widziałem Panie, Boże mój, nie poznałem twojego oblicza. Cóż uczyni, najwyższy Panie, cóż uczyni ten twój tak bardzo oddalony od ciebie wygnaniec? Cóż uczyni twój sługa, starający się o twoją miłość, a daleko odrzucony od twego oblicza? Gorąco pragnie cię widzieć, a zbyt ukryta jest przed nim twarz twoja. Pragnie przystąpić do ciebie, a mieszkanie twoje jest nieprzystępne. Pragnie cię znaleźć, a nie zna miejsca, w którym przebywasz. Gorliwie stara się ciebie szukać, a nie zna twego oblicza. Panie, jesteś moim Bogiem i jesteś moim Panem, a nigdy cię nie widziałem. Ty mnie stworzyłeś i odrodziłeś, i każde moje dobro otrzymałem od ciebie, a jeszcze cię nie poznałem. A wreszcie, zostałem uczyniony po to, by ciebie oglądać, a tego, do czego zostałem uczyniony, jeszcze nie uczyniłem.

O nędzny losie człowieka, odkąd stracił on to, do czego został uczyniony! O jakże twardy i okrutny ów upadek! Ach, co stracił, a co znalazł?! Co odeszło, a co pozostało?! Utracił szczęście, dla którego został uczyniony, a znalazł nędzę, dla której uczyniony nie został. Odeszło to, bez czego nic nie jest szczęśliwe, a pozostało to, co samo przez się jest tylko nieszczęśliwe. Wtedy pożywał człowiek chleb aniołów, którego teraz łaknie; teraz spożywa chleb twardego znoju, którego wtedy nie znał. Ach, powszechna [jest] żałoba ludzi, wszechogarniający płacz dzieci Adama! On wymiotował z przesytu, my jęczymy z głodu! On miał wszystkiego w nadmiarze, my żebrzemy. On szczęśliwie posiadał i nędznie porzucił, my nieszczęśliwie odczuwamy brak, żałośnie pożądamy i - niestety - pozostajemy próżni. Dlaczego nie ustrzegł dla nas, skoro mógł to łatwo uczynić, tego, czego brak tak mocno odczuwamy? Dlaczego zamknął przed nami światło, a otoczył nas ciemnością? Dlaczego pozbawił nas życia i skazał na śmierć? Nędzni, skąd zostaliśmy wypędzeni, a dokąd zostaliśmy zagnani! Skąd strąceni, a w co pogrążeni! Z ojczyzny na wygnanie, od oglądania Boga do naszej ślepoty! Od radości nieśmiertelności, do goryczy i grozy śmierci! Nieszczęsna zmiana! Od tak wielkiego dobra, do tak wielkiego zła! Potworna strata, potworny ból, potworne to wszystko!

Ale cóż ja nędzny, jeden spośród wielu nieszczęsnych synów Ewy oddalonych od Boga, cóż ja przedsięwziąłem, czego dokonałem? Dokąd dążyłem, do czego doszedłem? Do czego dążyłem, za czym wzdycham? Szukałem dobra, a oto przerażenie!" Dążyłem do Boga, a natrafiłem na siebie samego. Szukałem odpocznienia w moich tajnikach, a znalazłem ból i udrękę w mym wnętrzu. Chciałem się śmiać w radości mojego umysłu, a muszę skowyczeć, bo drży moje serce. Spodziewano się wesela, a oto skąd bólem nabrzmiewają wzdychania!

A ty, o Panie, dokądże jeszcze? Jak długo, Panie, będziesz nas zapominał, dokąd odwracał będziesz od nas twoje oblicze? Kiedy spojrzysz na nas i nas wysłuchasz? Kiedyż wreszcie oświecisz nasze oczy i ukażesz nam twarz twoją? Kiedyż z powrotem dasz nam siebie? Spójrz Panie, wysłuchaj, oświeć nas, ukaż nam siebie samego! Przywróć nam siebie, aby było nam dobrze, ponieważ bez ciebie jest nam tak bardzo źle! Ulituj się nad naszymi trudami i wysiłkami zmierzającymi ku tobie, bo my bez ciebie nic nie możemy! Wzywasz nas, wspomóż nas! Błagam cię, Panie, bym nie stracił nadziei wzdychając, lecz bym odetchnął ufając! Błagam cię, Panie, serce moje przepełniło się goryczą w swoim opuszczeniu, wlej w nie słodycz twojej pociechy! Błagam cię, Panie, łaknąc rozpocząłem cię poszukiwać, obym nie ustał pozbawiony ciebie! Przystąpiłem głodny, obym nie odszedł nie nakarmiony! Ubogi przyszedłem do bogatego, nędzny do miłosiernego, obym nie wracał z pustymi rękami i wzgardzony! I jeżeli wzdycham przed spożyciem, to daj, abym przynajmniej po tych wzdychaniach miał coś do spożycia! Panie, przygięty do ziemi, mogę patrzeć jedynie ku dołowi, wyprostuj mnie, bym mógł spoglądać w górę! Winy moje przerosły mą głowę, otaczają mnie zewsząd i jak ciężkie brzemię mnie gniotą. Wypłacz mnie, ujmij mi ciężaru, by ich otchłań nie zamknęła nade mną swej paszczy! Niech wolno mi będzie spojrzeć w górę na twe światło choćby z daleka, choćby z głębi! Naucz mnie szukać ciebie i pokaż się szukającemu, ponieważ ani nie mogę cię szukać, jeżeli ty mnie nie pouczysz, ani też znaleźć, jeżeli ty się nie ukażesz. Obym szukał cię pragnąc i pragnął szukając! Obym cię znalazł kochając i kochał znajdując!

Wyznaję, Panie, i dziękuję za to, że stworzyłeś we mnie ten twój obraz, bym pamiętając o tobie, o tobie myślał i ciebie kochał! Został on jednak do tego stopnia zamazany naporem występków, tak bardzo zaciemniony oparami grzechów, iż nie może czynić tego, do czego został uczyniony, jeżeli ty go nie odnowisz i nie naprawisz. Nie usiłuję, Panie, przeniknąć twojej głębi, gdyż w żadnym razie nie przyrównuję do niej mego intelektu; pragnę jednak do pewnego stopnia zrozumieć twoją prawdę, w którą wierzy i którą kocha moje serce. Nie staram się bowiem zrozumieć, abym uwierzył, ale wierzę, bym zrozumiał. Albowiem i w to wierzę, że jeżeli nie uwierzę, nie zrozumiem.

Rozdział 2

Bóg naprawdę jest

A więc, Panie, który udzielasz zrozumienia wierze, daj mi, bym zrozumiał, na ile to uważasz za wskazane, że jesteś, jak w to wierzymy, i jesteś tym, w co wierzymy. A wierzymy zaiste, że jesteś czymś, ponad co niczego większego nie można pomyśleć. Czy więc nie ma jakiejś takiej natury, skoro powiedział głupi w swoim sercu: nie ma Boga? Z całą pewnością jednak tenże sam głupiec, gdy słyszy to właśnie, co mówię: "coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane", rozumie to, co słyszy, a to, co rozumie, jest w jego intelekcie, nawet gdyby nie rozumiał, że ono jest. Czymś innym bowiem jest to, że rzecz jest w intelekcie, a czymś innym poznanie tego, że rzecz jest. Kiedy bowiem malarz zastanawia się nad tym, co zamierza dopiero wykonać, to bez wątpienia ma w intelekcie to, czego jeszcze nie zrobił, ale nie poznaje jeszcze, że to jest. Kiedy zaś już namalował, to ma i w intelekcie to, co już wykonał, i poznaje, że to jest. A więc także głupi przekonuje się, że jest przynajmniej w intelekcie coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, ponieważ gdy to słyszy, rozumie, a cokolwiek jest rozumiane, jest w intelekcie. Ale z pewnością to, ponad co nic większego nie może być pomyślane, nie może być jedynie w intelekcie. Jeżeli bowiem jest jedynie tylko w intelekcie, to można pomyśleć, że jest także w rzeczywistości, a to jest czymś większym. Jeżeli więc to, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest jedynie tylko w intelekcie, wówczas to samo, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest jednocześnie tym, ponad co coś większego może być pomyślane. Tak jednak z pewnością być nie może. Zatem coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, istnieje bez wątpienia i w intelekcie, i w rzeczywistości.

Rozdział 3

Nie można pomyśleć, że [Boga] nie ma

Ono w każdym razie tak bardzo prawdziwie jest, że nawet nie można pomyśleć, że nie jest. Albowiem można pomyśleć, że jest coś, o czym nie można by pomyśleć, że nie jest, a to jest czymś większym niż to, o czym można pomyśleć, że nie jest. Dlatego, jeżeli o tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane, można pomyśleć, że nie jest, wówczas to samo, ponad co nic większego nie może być pomyślane, nie jest tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane, a to być nie może. Zatem coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, jest tak bardzo prawdziwe, że nawet nie można pomyśleć, że tego nie ma.

I tym jesteś ty, Panie, Boże nasz. Jesteś wiec tak bardzo prawdziwie, Panie, Boże mój, że nawet nie można pomyśleć, że nie jesteś. I słusznie. Gdyby bowiem jakiś umysł mógł pomyśleć coś lepszego od ciebie, wówczas stworzenie wzniosłoby się ponad stwórcę i wydawałoby sąd o stwórcy, a to jest niesłychanie absurdalne. O wszystkim zaś innym, co jest, z wyjątkiem ciebie jedynie, można pomyśleć, że nie jest. Ty więc jedyny posiadasz byt w sposób najbardziej prawdziwy ze wszystkich rzeczy i dlatego też w sposób największy ze wszystkich, albowiem nic innego nie jest tak bardzo prawdziwie i dlatego wszystko inne ma mniej bytu. Dlaczego więc powiedział głupi w swoim sercu: nie ma Boga, skoro dla rozumnego umysłu jest tak bardzo widoczne, że ty jesteś najbardziej ze wszystkich? Czyż nie dlatego właśnie, że jest głupi i niemądry?

Rozdział 4

W jaki sposób głupi powiedział w sercu to, co nie może być pomyślane

Ale w jaki sposób powiedział w sercu to, czego nie mógł pomyśleć; albo jak nie mógł pomyśleć tego, co powiedział w sercu, skoro tym samym jest powiedzieć coś w sercu i pomyśleć? A jeżeli naprawdę, ponieważ zaiste, naprawdę i pomyślał, gdyż powiedział w sercu, i nie powiedział w sercu, ponieważ nie mógł pomyśleć, [to znaczy, że] nie w jeden tylko sposób coś jest wypowiedziane w sercu lub pomyślane. Inaczej bowiem myśli się o rzeczy, gdy myśli się o słowie ją oznaczającym, ą inaczej, gdy ma się na myśli samo to, czym ta rzecz jest. Tak więc na pierwszy sposób można pomyśleć, że Boga nie ma, natomiast na drugi w żadnym wypadku. Niewątpliwie nikt rozumiejący to, czym jest Bóg, nie może pomyśleć, że Boga nie ma, choćby nawet wypowiadał te słowa w sercu albo bez żadnego znaczenia, albo nadając im jakieś obce znaczenie. Bóg bowiem jest tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane. Ten, kto dobrze to rozumie, doskonale rozumie, że to coś jest w taki sposób, że nawet nie można pomyśleć, że nie jest. Kto więc rozumie, że Bóg w taki sposób jest, ten nie może pomyśleć, że go nie ma.

Dzięki ci, dobry Boże, dzięki ci, ponieważ to, w co wcześniej dzięki twojemu darowi wierzyłem, obecnie dzięki twojemu oświeceniu rozumiem w taki sposób, że [nawet] gdybym nie chciał wierzyć w to, że ty jesteś, to nie mógłbym tego nie wiedzieć.

Rozdział 5

Bóg jest tym wszystkim, co lepsze jest, gdy jest, niż gdy tego nie ma, i on jedynie istniejąc sam przez siebie, czyni wszystko z niczego

Czymże więc jesteś, Panie Boże, ponad którego niczego większego nie można pomyśleć? Ale czymże jesteś, jeżeli nie tym, co - najwyższe ze wszystkich rzeczy - jako jedyne istniejąc samo przez siebie, wszystkie inne rzeczy uczyniło z niczego? Wszystko bowiem, co nie jest czymś takim, jest mniejsze od tego, co może być pomyślane. Tego jednak o tobie nie można pomyśleć. Jakiego więc dobra mogłoby braknąć najwyższemu dobru, przez które jest wszelkie dobro? Ty więc jesteś sprawiedliwy, prawdomówny, szczęśliwy i [jesteś] tym wszystkim, co lepsze jest, gdy jest, niż gdy nie jest. Czymś lepszym jest bowiem być sprawiedliwym niż niesprawiedliwym, szczęśliwym niż nieszczęśliwym.

Rozdział 6

W jaki sposób jest wrażliwy, chociaż nie jest ciałem

Ale jeżeli czymś lepszym jest być wrażliwym na doznania zmysłowe, wszechmocnym, miłosiernym, niepodległym cierpieniom, aniżeli takim nie być, to w jaki sposób jesteś wrażliwy, jeżeli nie jesteś ciałem, albo wszechmocny, jeżeli nie możesz wszystkiego, albo miłosierny i jednocześnie niepodległy cierpieniom? Jeżeli bowiem wrażliwe są jedynie rzeczy cielesne, ponieważ zmysły reagują na ciało i są w ciele, to w jaki sposób ty jesteś wrażliwy, skoro nie jesteś ciałem, ale najwyższym duchem, który jest czymś lepszym niż ciało?

Jeżeli jednak postrzeżenie zmysłowe nie jest niczym innym jak poznawaniem albo czymś, co odnosi się do poznania - ten bowiem, kto postrzega zmysłowo, poznaje stosownie do właściwości zmysłów, na przykład barwy poprzez wzrok, smaki poprzez zmysł smaku - to nie bez słuszności mówi się, że to wszystko w jakiś sposób postrzega zmysłowo, co w jakiś sposób poznaje. A więc, Panie, chociaż nie jesteś ciałem, to jednak naprawdę jesteś w najwyższym stopniu wrażliwy na doznania zmysłowe w taki sposób, w jaki ty wszystko w najwyższym stopniu poznajesz, a nie w taki, w jaki poznaje zwierzę cielesnym organem zmysłowym.

Rozdział 7

W jaki sposób jest wszechmocny, chociaż wielu rzeczy nie może [dokonać]

Ale w jaki też sposób jesteś wszechmocny, jeżeli nie możesz wszystkiego? Albo: jeżeli nie możesz ulec zniszczeniu ani kłamać, ani sprawiać, żeby prawda była fałszem, aby na przykład to, co zostało uczynione, nie było uczynione i podobnie wielu innych rzeczy, to w jaki sposób możesz wszystko?

A może móc te rzeczy nie jest mocą, ale właśnie niemocą? Albowiem ten, kto może je [czynić], może czynić to, co nie jest dla niego pożyteczne i czego czynić nie powinien? I im bardziej może je czynić, tym bardziej nieszczęście i przewrotność mogą oddziaływać na niego, a on coraz mniej może się im przeciwstawiać. Kto zatem w ten sposób może [czynić], może nie dzięki mocy, ale właśnie dzięki niemocy. Nie dlatego bowiem mówi się o nim, że może, ponieważ to on sam może [czynić], ale dlatego, że jego niemoc sprawia, że coś innego może [oddziaływać] na niego, albo według jakiegoś innego sposobu mówienia, tak jak wiele rzeczy nazywa się w sposób niewłaściwy. Na przykład, gdy używamy "być" zamiast "nie być" lub "robić" zamiast "nie robić", lub "nic nie robić". Przecież temu, kto zaprzecza, że jakaś rzecz jest, często mówimy: "jest tak, jak mówisz, że jest", chociaż wydaje się, że w sposób właściwszy należałoby powiedzieć: "nie jest tak, jak mówisz, że nie jest". Mówimy również: "ten tu siedzi i tak samo robi tamten" albo "ten odpoczywa i tak samo robi tamten", gdy tymczasem "siedzieć" znaczy w pewien sposób "nie robić", a "odpoczywać" znaczy "nic nie robić". Tak więc, gdy mówi się, że ktoś posiada moc czynienia lub doświadczania czegoś, co mu nie wypada lub czego nie powinien, wówczas przez moc rozumie się niemoc, albowiem im bardziej posiada tę moc, tym mocniejsze są w stosunku do niego nieszczęście i przewrotność, a on wobec nich tym bardziej bezsilny. A więc, Panie Boże, dlatego tym prawdziwiej jesteś wszechmocny, ponieważ nie możesz [czynić] niczego dzięki niemocy i nic nie ma mocy przeciw tobie.

Rozdział 8

W jaki sposób jest miłosierny, a niezdolny do odczuwania cierpień

Ale w jaki sposób jesteś jednocześnie i miłosierny, i niezdolny do odczuwania cierpień? Jeżeli bowiem jesteś niezdolny do odczuwania cierpień, to nie współcierpisz; a jeżeli nie współcierpisz, to nie masz serca, które cierpi z powodu współczucia z cierpiącym, a to właśnie znaczy być miłosiernym. Jeżeli jednak nie jesteś miłosierny, to skąd się bierze tak wielka pociecha dla cierpiących?

W jaki więc sposób, Panie, jesteś i nie jesteś miłosierny, jeżeli nie tak, że jesteś miłosierny z naszego punktu widzenia, a nie jesteś z twojego punktu widzenia? Jesteś zapewne w naszym odczuciu, a nie jesteś w odczuciu swoim. Gdy bowiem ty patrzysz na nas cierpiących, to my odczuwamy skutek [działania pochodzącego od ciebie, który jesteś] miłosierny, ty [zaś] nie odczuwasz wzruszenia. Jesteś więc zarazem miłosierny, ponieważ ratujesz cierpiących i wybaczasz twoim grzesznikom, i nie jesteś miłosierny, ponieważ nie jesteś dotknięty żadnym współczuciem dla cierpienia.

Rozdział 9

W jaki sposób w pełni sprawiedliwy i sprawiedliwy w najwyższym stopniu wybacza złym; a także, że sprawiedliwie okazuje złym miłosierdzie

W jaki jednak sposób wybaczasz złym, skoro jesteś w pełni sprawiedliwy i sprawiedliwy w najwyższym stopniu? Jak bowiem bezwzględnie i w najwyższym stopniu sprawiedliwy czyni coś niesprawiedliwego? Albo jakaż to jest sprawiedliwość dawać zasługującym na wieczną śmierć wiecznotrwałe życie? Dlaczego więc, dobry Boże, dobry dla dobrych i złych, dlaczego zbawiasz złych, jeżeli nie jest to sprawiedliwie, a ty nie czynisz niczego niesprawiedliwego?

Czy może dlatego, ponieważ dobroć twoja jest niepojęta, ukryte jest to w światłości niedostępnej, którą zamieszkujesz? Zaiste, w najwyższej i najbardziej tajemnej [głębi] twej dobroci ukrywa się źródło, z którego wypływa strumień twego miłosierdzia. Chociaż bowiem jesteś bezwzględnie i w najwyższym stopniu sprawiedliwy, to jednak nawet w stosunku do złych jesteś łaskawy dlatego, ponieważ jesteś bezwzględnie i w najwyższym stopniu dobry. Byłbyś bowiem mniej dobry, gdybyś nie był łaskawy wobec nikogo, [kto jest] zły. Lepszy bowiem jest ten, kto jest dobry dla dobrych i złych, aniżeli ten, kto jest dobry tylko dla dobrych. I lepszy jest ten, kto jest dobry wobec złych i w karaniu, i w przebaczaniu, aniżeli ten, kto [jest dobry] tylko w karaniu. Dlatego więc jesteś miłosierny, ponieważ jesteś bezwzględnie i w najwyższym stopniu dobry. I podczas gdy - być może - widać, dlaczego odpłacasz dobrem dobrym a złem złym, to w każdym razie z głębokim zdumieniem trzeba patrzeć na to, dlaczego ty, bezwzględnie sprawiedliwy i nikogo nie potrzebujący, udzielasz dobra złym i winnym wobec ciebie. O głębokości twojej dobroci, o Boże! I widać, dlaczego jesteś miłosierny, i nie można tego przeniknąć. Widać, skąd wypływa strumień, a nie przenika się do źródła, z którego on się rodzi. Albowiem z pełni dobroci pochodzi to, że jesteś łaskawy dla twoich grzeszników i w głębi dobroci ukrywa się racja, dla której się to dzieje. Chociaż bowiem z dobroci płacisz dobrem dobrym, a złem złym, to jednak wydaje się, że domaga się tego natura sprawiedliwości. Kiedy jednak udzielasz dóbr złym - to i wiadomo, że w największym stopniu dobry [Bóg] chciał to uczynić, i zdumiewa zarazem, dlaczego w najwyższym stopniu sprawiedliwy [Bóg] mógł tego chcieć.

O miłosierdzie, z jakże obfitej słodyczy i słodkiej obfitości dla nas wypływasz! O niezmierzoności dobroci Boga, jakże wielkim uczuciem powinni cię kochać grzesznicy! Zbawiasz bowiem sprawiedliwych, ponieważ towarzyszy im sprawiedliwość, [grzeszników] natomiast uwalniasz, chociaż sprawiedliwość ich potępia. Tamtych, ponieważ wspomagają ich zasługi, tych, chociaż ich zasługi się temu sprzeciwiają. Tamtych, uznając dobra, które dałeś, tych zaś, przebaczając zło, którego nienawidzisz. O niezmierzona dobroci, która tak bardzo przewyższasz wszelkie zrozumienie, oby zstąpiło na mnie owo miłosierdzie, które pochodzi z tak przeogromnego twego bogactwa! Niechże ono, które wypływa z ciebie, spłynie na mnie! Wybacz z łaskawości, abyś nie karał ze sprawiedliwości! Chociaż bowiem trudno jest zrozumieć, w jaki to sposób twoje miłosierdzie godzi się z twą sprawiedliwością, to jednak koniecznie należy wierzyć, że nigdy nie sprzeciwia się sprawiedliwości to, co wypływa z dobroci, która przecież bez sprawiedliwości jest niczym, a co więcej, naprawdę zgadza się ze sprawiedliwością. W każdym razie, jeżeli dlatego jesteś miłosierny, ponieważ jesteś w najwyższym stopniu dobry, a w najwyższym stopniu dobry jesteś tylko i wyłącznie dlatego, że jesteś w najwyższym stopniu sprawiedliwy, to zaiste dlatego jesteś miłosierny, ponieważ jesteś w najwyższym stopniu sprawiedliwy. Wspomagaj mnie sprawiedliwy i miłosierny Boże, którego światła szukam, wspomagaj mnie, bym zrozumiał to, co mówię. Zaprawdę więc dlatego jesteś miłosierny, ponieważ [jesteś] sprawiedliwy.

Czyż więc twoje miłosierdzie wywodzi się z twej sprawiedliwości? Czyż więc przebaczasz złym ze sprawiedliwości? Jeżeli tak jest, Panie, jeżeli tak jest, to poucz mnie, w jaki to jest sposób? Czy może dlatego, ponieważ jest sprawiedliwe, że jesteś tak bardzo dobry, że nie można o tobie pomyśleć, [że jesteś] lepszy, i że działasz z taką potęgą, że nie można o tobie pomyśleć, [że działasz] potężniej? Cóż bowiem [jest] nad to sprawiedliwszego? Zaiste nie miałoby to miejsca, gdybyś był dobry tylko w odpłacaniu, a nie w przebaczaniu i gdybyś w dobrych przemieniał tylko niedobrych, a złych już nie! Takim to więc sposobem sprawiedliwe jest, byś przebaczał złym i złych przemieniał w dobrych. Wreszcie to, co nie dokonuje się sprawiedliwie, nie powinno się dokonywać, a to, co nie powinno się dokonywać, dokonuje się niesprawiedliwie. Jeżeli więc nie litujesz się nad złymi w sposób sprawiedliwy, to nie powinieneś okazywać im miłosierdzia; a jeżeli nie powinieneś okazywać miłosierdzia, litujesz się niesprawiedliwie. Jeżeli nie godzi się tego twierdzić, to słuszną jest rzeczą wierzyć, że sprawiedliwie okazujesz miłosierdzie grzesznikom.

Rozdział 10

W jaki sposób sprawiedliwie karze złych i sprawiedliwie im przebacza

Ale i to jest sprawiedliwe, abyś karał złych. Cóż bowiem bardziej sprawiedliwego niż to, by dobrzy otrzymywali dobro, a źli zło? Jakimże więc sposobem i to jest sprawiedliwe, byś złych karał, i to jest sprawiedliwe, byś złym przebaczał?

A może w inny sposób sprawiedliwie karzesz złych i w inny sposób sprawiedliwie złym przebaczasz? Kiedy bowiem karzesz złych, jest to sprawiedliwe, ponieważ odpowiada ich zasługom; kiedy natomiast złym wybaczasz, jest to sprawiedliwe nie dlatego, że odpowiada ich zasługom, ale dlatego, ponieważ pasuje do twojej dobroci. Przebaczając bowiem złym jesteś w ten sposób sprawiedliwy z twojego, a nie z naszego punktu widzenia, tak samo jak jesteś miłosierny z naszego, a nie z twojego punktu widzenia. Ponieważ tak jak zbawiając nas, których sprawiedliwie mógłbyś zgubić, jesteś miłosierny nie z tej racji, że ty odczuwasz wzruszenie, ale dlatego, że my odczuwamy skutek [twojego działania], tak samo jesteś sprawiedliwy nie dlatego, że dajesz nam należność, ale dlatego, ponieważ czynisz to, co przystoi tobie, [który jesteś] w najwyższym stopniu dobry. Tak więc bez sprzeczności sprawiedliwie karzesz i sprawiedliwie przebaczasz.

Rozdział 11

W jaki sposób wszystkie ścieżki Pana [są] miłosierdziem i prawdą, a mimo to Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach

Ale czy nie jest również z twojego punktu widzenia, Panie, sprawiedliwe to, abyś karał złych? Sprawiedliwe jest przecież to, że ty jesteś tak bardzo sprawiedliwy, że nie można pomyśleć, byś był jeszcze bardziej sprawiedliwy. A żadną miarą nie byłbyś taki, gdybyś oddawał jedynie dobrym dobro, a nie oddawał złym zła. Bardziej bowiem sprawiedliwy jest ten, kto wynagradza zasługi i dobrych, i złych, aniżeli ten, kto [odpłaca] tylko dobrym. Jest więc sprawiedliwe z twojego punktu widzenia, sprawiedliwy i łaskawy Boże, zarówno gdy wymierzasz karę, jak i gdy przebaczasz.

Naprawdę zatem wszystkie ścieżki Pana to miłosierdzie i prawda, a mimo to Pan jest sprawiedliwy na wszystkich swych drogach. I to zaiste bez sprzeczności, albowiem nie jest sprawiedliwe, by byli zbawieni ci, których chcesz ukarać, i nie jest sprawiedliwe, by byli potępieni ci, którym chcesz przebaczyć. Sprawiedliwe jest bowiem tylko to, co ty chcesz, a niesprawiedliwe to, czego nie chcesz. W ten więc sposób z twojej sprawiedliwości rodzi się twoje miłosierdzie, albowiem sprawiedliwe jest, abyś był w taki sposób dobry, byś był dobry również w przebaczaniu. I może to właśnie jest [powodem], dlaczego w najwyższym stopniu sprawiedliwy może chcieć dobra dla złych. Ale jeżeli jeszcze jakoś można pojąć, dlaczego możesz chcieć zbawić złych, to z całą pewnością za pomocą żadnej racji nie można wyjaśnić tego, dlaczego spośród równie złych swoją najwyższą dobrocią zbawiasz raczej tych, a nie tamtych, i potępiasz raczej tych, a nie tamtych w najwyższej sprawiedliwości.

W taki więc sposób naprawdę jesteś wrażliwy na doznania zmysłowe, wszechmocny, miłosierny i niepodległy cierpieniom, tak samo jak jesteś żyjącym, mądrym, dobrym, szczęśliwym, wiecznym i tym wszystkim, co jest lepsze, jeżeli jest, niż gdy nie jest.

Rozdział 12

Bóg jest samym życiem, którym żyje, i tak samo w wypadku podobnych [właściwości]

Z pewnością jednak czymkolwiek jesteś, jesteś tym sam przez siebie, a nie przez coś innego. Jesteś więc samym tym życiem, którym żyjesz, i mądrością, którą jesteś mądry, i samą tą dobrocią, którą jesteś dobry dla dobrych i złych, i tak samo odnośnie do podobnych [właściwości].

Rozdział 13

W jaki sposób on jeden jest nieograniczony i wieczny, skoro inne duchy są nieograniczone i wieczne

Lecz to wszystko, co w jakikolwiek sposób ograniczone jest miejscem lub czasem, mniejsze jest od tego, czego nie wiąże żadne prawo miejsca lub czasu. Ponieważ więc nic nie jest większe od ciebie, dlatego ciebie nie zawiera w sobie żadne miejsce albo czas, ale jesteś wszędzie i zawsze. A ponieważ można to powiedzieć jedynie o tobie, jedynie ty jesteś nieograniczony i wieczny, jakimże więc sposobem także inne duchy nazywane są nieograniczonymi i wiecznymi?

Na pewno ty jeden tylko jesteś wieczny, ponieważ ty jeden pośród wszystkich rzeczy, tak jak nie przestajesz być, tak samo być nie zaczynasz. Ale w jaki sposób tylko ty jeden jesteś nieograniczony? Czy może duch stworzony porównany z tobą jest ograniczony, porównany natomiast z ciałem - nieograniczony? Pod każdym względem ograniczone jest mianowicie to, co nie może, gdy całe jest gdzieś [w jednym miejscu], być równocześnie gdzie indziej [w innym miejscu]; dotyczy to jedynie rzeczy cielesnych. Nieograniczone zaś [jest] to, co jednocześnie całe jest wszędzie; to odnosi się jedynie do ciebie. Natomiast ograniczone i jednocześnie nieograniczone jest to, co będąc gdzieś [w jednym miejscu], może jednocześnie całe być gdzie indziej [w innym miejscu], jednakże nie wszędzie; to jest właściwe dla duchów stworzonych. Gdyby bowiem dusza nie była cała w poszczególnych członkach swego ciała, to nie czułaby cała w każdym z nich. Ty więc, Panie, jesteś nieograniczony i wieczny w sposób szczególny, a przecież i inne duchy są nieograniczone i wieczne.

Rozdział 14

W jaki sposób i dlaczego szukający Boga widzą go i nie widzą

Duszo moja, czy znalazłaś to, czego szukałaś? Szukałaś Boga, a odkryłaś, że jest on czymś najwyższym ze wszystkich rzeczy, ponad co nic lepszego nie może być pomyślane; i że to coś jest samym życiem, światłem, mądrością, dobrocią, wieczną szczęśliwością i szczęśliwą wiecznością; i że to coś jest wszędzie i zawsze. Jeżeli bowiem nie znalazłaś swego Boga, to w jaki sposób jest on tym, co znalazłaś i w czym rozpoznałaś go z taką pewną prawdziwością i prawdziwą pewnością? A jeżeli znalazłaś, to dlaczego nie czujesz tego, co znalazłaś? Dlaczego nie czuje cię wyraźnie dusza moja, Panie Boże, jeżeli cię znalazła?

Czyżby nie znalazła tego, o którym dowiedziała się, że jest światłem i prawdą? Jakim bowiem sposobem poznała to, jeżeli nie przez zobaczenie światła i prawdy? Albo czy mogła w ogóle poznać cokolwiek o tobie inaczej niż poprzez twoje światło i twoją prawdę? Jeżeli więc zobaczyła światło i prawdę, zobaczyła ciebie. A jeżeli ciebie nie zobaczyła, nie zobaczyła ani światła, ani prawdy. A może to, co widziała, jest i prawdą, i światłem, a jednak jeszcze nie zobaczyła ciebie, ponieważ widziała cię tylko trochę, a nie zobaczyła ciebie takim, jakim jesteś?

Panie Boże mój, mój stwórco i naprawicielu, powiedz mojej duszy, która [ciebie] pragnie, czymże [jeszcze] innym jesteś, aniżeli tym, co zobaczyła, aby jasno ujrzała to, czego pragnie. Natęża się, by więcej zobaczyć, a poza tym, co zobaczyła, nie widzi nic więcej, jak tylko ciemności; a nawet nie widzi ciemności, bo ich w tobie nie ma, ale widzi, że sama nie może widzieć więcej z racji na własne ciemności. Dlaczegóż to Panie, dlaczego? Czy jej oko jest zaciemnione przez jej słabość, czy też oślepione twoim blaskiem? Z pewnością jednak jest ona zarówno sama w sobie pogrążona w ciemnościach, jak i oślepiona przez ciebie. Zaiste zaciemniona jest swoją własną małością i przytłoczona twoją niezmierzonością. Zaiste ograniczona jest własną ciasnotą i owładnięta twoją wielkością. Jakże bowiem wielkie jest to światło, z którego tryska wszelka prawda, która przyświeca rozumnemu umysłowi! Jakże rozległa jest owa prawda, w której jest to wszystko, co jest prawdziwe, a poza którą jest tylko nicość i fałsz! Jakże jest ono niezmierzone, że jednym wejrzeniem widzi wszystkie rzeczy, które zostały uczynione i z czego, i przez kogo, i w jaki sposób zostały uczynione z niczego! Ileż jest tam czystości, ileż prostoty, ileż pewności i blasku! Z całą pewnością więcej, niż mogłoby pojąć stworzenie!

Rozdział 15

Jest większy, niż można pomyśleć

A więc, Panie, jesteś nie tylko tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane, ale jesteś również czymś większym, aniżeli można by było pomyśleć. Gdyby bowiem można pomyśleć, że coś takiego jest, to jeżeli ty tym czymś nie jesteś, to [znaczy, że] może być pomyślane coś większego od ciebie, a to jest niemożliwe.

Rozdział 16

To właśnie jest niedostępną światłością, którą zamieszkuje

Zaiste, Panie, to jest właśnie ta światłość niedostępna, w której mieszkasz. Rzeczywiście bowiem nie ma niczego innego, co mogłoby ją przeniknąć, aby tam ciebie dojrzeć. W rzeczy samej dlatego jej nie widzę, ponieważ jest ona dla mnie zbyt mocna, a jednak cokolwiek widzę, widzę dzięki niej, podobnie jak słabe oko wszystko, co widzi, widzi dzięki światłu słońca, którego w samym słońcu oglądać nie może. Mój intelekt jest wobec niej bezsilny. Za mocno ona jaśnieje, oko mej duszy jej nie obejmuje, ani też nie jest w stanie dłużej się w nią wpatrywać. Oślepione zostaje jej blaskiem, zwyciężone jej wielkością, przygniecione niezmierzonością, onieśmielone ogromem. O najwyższa i niedostępna światłości, o absolutna i szczęśliwa prawdo, jakże daleko jesteś ode mnie, który jestem tak blisko ciebie! Jak bardzo jesteś oddalona od mojego spojrzenia, a ja jak jestem widoczny dla spojrzenia twego. Cała jesteś wszędzie obecna, a ciebie nie widzę! W tobie się poruszam i jestem, a nie mogę do ciebie przystąpić. Jesteś we mnie i wokół mnie, a ciebie nie czuję.

Rozdział 17

W Bogu we właściwy mu i niewysłowiony sposób jest harmonia, woń, smak, delikatność, piękno

Panie, jeszcze jesteś ukryty przed moją duszą w twej światłości i szczęśliwości i dlatego pogrążona jest ona nadal w ciemnościach i we własnej nędzy. Rozgląda się bowiem dokoła, a nie widzi twego piękna. Nasłuchuje, a nie słyszy twej harmonii. Wącha, a nie czuje twego zapachu. Smakuje, a nie poznaje twej słodyczy. Dotyka, a nie wyczuwa twej delikatności. Posiadasz bowiem w sobie we właściwy tobie, niewysłowiony sposób te [właściwości], Panie Boże, który dałeś je rzeczom przez siebie stworzonym na właściwy im sposób zmysłowy, ale zmysły mej duszy odrętwiały, zamknęły się, otępiały na skutek zastarzałej choroby grzechu.

Rozdział 18

W Bogu, a także w jego wieczności, którą on jest, nie ma żadnych części

Ale oto znów zamęt, oto znowu smutek i żałoba wychodzi naprzeciw poszukującego radości i wesela! Dusza moja spodziewała się już nasycenia, o oto znów przygnieciona jest niedostatkiem. Bardzo chciałem już spożywać, a oto zaczynam jeszcze bardziej łaknąć. Usiłowałem wznieść się do światłości Boga, a wpadłem na nowo w me własne ciemności. A nawet nie tylko w nie wpadłem, ale czuję się nimi zewsząd otoczony. Wpadłem [w nie], zanim jeszcze poczęła mnie moja matka. Z pewnością w nich zostałem poczęty i przez nie ogarnięty przyszedłem na świat. Niegdyś z całą pewnością upadliśmy wszyscy w tym, w którym wszyscy zgrzeszyliśmy. W nim, który zbyt słabo dzierżył i niezręcznie utracił zarówno dla siebie, jak i dla nas, my wszyscy to straciliśmy, czego nie znamy, kiedy chcemy tego szukać, nie znajdujemy, kiedy szukamy, a gdy znajdujemy, nie jest to tym, czego szukamy. Ty mnie wspomagaj ze względu na dobroć twą, Panie! Szukałem twojego oblicza, oblicza twego, Panie, szukał będę; nie odwracaj ode mnie twej twarzy. Uwolnij mnie ode mnie dla siebie. Oczyść, uzdrów, wyostrz, oświeć oko mojego umysłu, by mogło ciebie oglądać. Niech moja dusza zbierze swe siły i całą mocą intelektu niech ponownie wpatruje się w ciebie, Panie.

Czym jesteś, Panie, czym jesteś i jako co cię pojmie moje serce? Z całą pewnością jesteś życiem, jesteś mądrością, jesteś prawdą, jesteś dobrocią, jesteś szczęśliwością, jesteś wiecznością i jesteś każdym prawdziwym dobrem. Są one liczne; mój ciasny intelekt nie może tylu na raz ogarnąć jednym spojrzeniem, by się wszystkimi jednocześnie rozkoszować. W jaki więc sposób, Panie, jesteś tym wszystkim? Czy [poszczególne dobra] są częściami ciebie, czy raczej każde z nich z osobna jest całością, którą ty jesteś? Cokolwiek bowiem jest złożone z części, nie jest czymś bezwzględnie jednym, lecz jest w jakiś sposób wielorakie i różne od siebie samego i albo w rzeczywistości, albo w myśli może być podzielone; wszystko to jest obce tobie, ponad którego nic lepszego nie może być pomyślane. Nie ma więc w tobie, Panie, żadnych części, nie jesteś też wielością, ale jesteś tak bardzo czymś jednym i tożsamym z sobą, że w niczym nie jesteś niepodobny do samego siebie; więcej nawet, ty jesteś samą jednością, której żaden intelekt nie może podzielić. A więc życie i mądrość, i pozostałe [dobra] nie są częściami ciebie, ale wszystkie one są czymś jednym i każde z nich jest całością, którą ty jesteś i którą są wszystkie pozostałe. Ponieważ więc ani ty nie masz części, ani też twoja wieczność, którą ty jesteś, więc nigdzie i nigdy nie ma [tylko] części ciebie albo twojej wieczności, ale wszędzie jesteś cały i zawsze jest cała twoja wieczność.

Rozdział 19

Nie jest on ani w miejscu, ani w czasie, ale wszystko jest w nim

Ale jeżeli dzięki twej wieczności byłeś i jesteś, i będziesz, być zaś w przeszłości nie jest tym samym, co być w przyszłości, a być w teraźniejszości nie jest tym samym, co być w przeszłości albo być w przyszłości, to w jaki sposób twoja wieczność jest zawsze cała?

Czy może z twojej wieczności nic nie przeminęło w taki sposób, że go już obecnie nie ma, ani nic się nie stanie, czego by jeszcze obecnie nie było? Nie jest więc tak, że byłeś wczoraj albo będziesz jutro, ale [jest tak, że] wczoraj i dzisiaj, i jutro jesteś. Więcej nawet, nie jesteś ani wczoraj, ani dziś, ani jutro, ale jesteś po prostu, poza wszelkim czasem. Albowiem "wczoraj" i "dziś", i "jutro" nie oznaczają niczego innego, jak bycie w czasie, ty zaś, chociaż niczego nie ma bez ciebie, to jednak sam nie jesteś w miejscu ani w czasie, ale wszystko jest w tobie. Nic bowiem nie obejmuje ciebie, ty natomiast ogarniasz sobą wszystko.

Rozdział 20

Jest on przed [wszystkim] i dłużej niż wszystko, nawet to, co jest wieczne

Ty więc wypełniasz i obejmujesz wszystko, ty jesteś przed i ponad wszystkim. Bez wątpienia jesteś przed wszystkim, ponieważ zanim cokolwiek powstało, ty jesteś. Ale w jaki sposób jesteś ponad wszystkim? W jaki bowiem sposób jesteś dłużej niż te rzeczy, które nie będą miały końca?

Czy może dlatego, że one żadną miarą nie mogą być bez ciebie, ty natomiast nie jesteś ani trochę w mniejszym stopniu także wtedy, jeżeli one wracają do nicości? Tak bowiem w jakiś sposób jesteś dłużej niż one. Czy może także dlatego, że o nich można pomyśleć, że mają koniec, o tobie zaś w żadnym przypadku [pomyśleć tego nie można?]. Tak bowiem mają one w jakiś sposób koniec, ty zaś nie masz końca w żaden sposób. A z całą pewnością to, co w żaden sposób nie ma końca, jest ponad tym, co w jakiś sposób się kończy. A może również i w ten sposób przewyższasz wszystkie rzeczy, także wieczne, ponieważ twoja oraz ich wieczność jest dla ciebie cała obecna, podczas gdy one nie posiadają ze swojej wieczności tego, co dopiero nadejdzie, tak samo jak już nie mają tego, co przeminęło? Tak więc z pewnością zawsze jesteś ponad nimi, ponieważ zawsze jesteś tam obecny, albo ponieważ zawsze obecne jest dla ciebie to, do czego one jeszcze nie doszły.

Rozdział 21

Czy to właśnie jest "wiekiem wieku" lub "wiekami wieków"?

Czy zatem to właśnie jest "wiekiem wieku" czy "wiekami wieków"? Tak samo bowiem jak wiek czasów zawiera w sobie wszystkie rzeczy czasowe, tak samo twoja wieczność zawiera w sobie także same te wieki czasów. Jest ona bez wątpienia wiekiem z racji niepodzielnej jedności, wiekami zaś z powodu nieskończonej niezmierzoności. I chociaż jesteś, Panie, tak wielki, że wszystko jest pełne ciebie i jest w tobie, to jednak w ten sposób jesteś poza jakąkolwiek przestrzenią, że nie ma w tobie ani środka, ani połowy, ani żadnej części.

Rozdział 22

On jeden tylko jest tym, czym jest, i tym, który jest

Ty więc, Panie, sam jeden jesteś tym, czym jesteś, i ty jesteś tym, który jest. To bowiem, co jest czymś innym w całości, a czymś innym w częściach, i w czym jest coś, co podlega zmianie, nie jest bezwzględnie tym, czym jest. I także to, co zaczęło od nie-bycia i o czym można pomyśleć, że nie jest i wraca do nie-bycia, jeżeli nie jest podtrzymywane w istnieniu, jak również to, co było kiedyś czymś, czym już obecnie nie jest i będzie dopiero czymś, czym obecnie jeszcze nie jest, to nie jest w sensie właściwym i absolutnie. Ty natomiast jesteś tym, czym jesteś, ponieważ tym wszystkim, czym kiedykolwiek albo w jakikolwiek sposób jesteś, jesteś tym cały i zawsze.

Ty jesteś również tym, który jest w znaczeniu właściwym i po prostu, ponieważ nie masz ani przeszłości, ani przyszłości, a tylko obecność i nie można o tobie pomyśleć, że kiedyś ciebie nie było. Jesteś też życiem i światłem, i mądrością, i szczęśliwością, i wiecznością, i wieloma tego rodzaju dobrami, a jednak jesteś tylko jednym i najwyższym dobrem, ty, który sam sobie całkowicie wystarczasz, nikogo nie potrzebujesz, a którego wszystkie rzeczy potrzebują [do tego], by być i być dobrym.

Rozdział 23

Dobro to jest w równej mierze Ojcem i Synem, i Duchem Świętym; i to, co jest wszelkim i całym, i wyłącznym dobrem, jest jednym, czego potrzeba

Tym dobrem jesteś ty, Boże Ojcze; jest nim również twoje Słowo, to znaczy twój Syn. Albowiem w Słowie, w którym ty wypowiadasz samego siebie, nie może być czegoś innego od tego, czym ty jesteś, albo czegoś od ciebie większego lub mniejszego, ponieważ Słowo twoje w tym samym stopniu jest prawdziwe, w jakim ty jesteś prawdomówny i dlatego jest ono samą prawdą, tak samo jak ty, a nie prawdą różną od ciebie; ty jesteś tak bardzo niezłożony, że z ciebie nie może się zrodzić nic innego, jak tylko to, czym ty jesteś. Tym samym [dobrem] jest jedna i wspólna tobie i twemu Synowi Miłość, to znaczy Duch Święty pochodzący od was obu. Albowiem Miłość ta nie jest nierówna ani tobie, ani twemu Synowi, ponieważ kochasz siebie i jego, a on [kocha] ciebie i siebie samego tak wielką [miłością], jak wielkim jesteś ty i on; nie jest też czymś różnym od ciebie i od niego to, co nie jest tobie i jemu nierówne; ani z najwyższej niezłożoności nie może pochodzić nic innego, jak to, co jest tym, z czego ono pochodzi. Czym zaś jest każdy z nich z osobna, tym jest cała Trójca razem: Ojciec i Syn, i Duch Święty, ponieważ każdy z osobna nie jest czymś innym, jak w najwyższym stopniu niezłożoną jednością i w najwyższym stopniu jedną niezłożonością, która ani nie może być zwielokrotniona, ani też nie może być raz tym, raz tamtym.

"Ale jednego potrzeba". A zatem tym jednym, czego potrzeba, jest to, w czym jest wszelkie dobro, owszem, co jest wszelkim i jedynym, i całym, i wyłącznym dobrem.

Rozdział 24

Przypuszczenie, jakie i jak wielkie jest to dobro

Teraz, duszo moja, pobudź i wznieś cały swój intelekt i - na ile tylko możesz - zastanów się nad tym, jakie i jak wielkie jest to dobro. Jeżeli bowiem poszczególne dobra są źródłem przyjemności, to pomyśl uważnie, jak wielkim źródłem przyjemności jest owo dobro, które zawiera w sobie przyjemność wszystkich dóbr, i to nie taką, jakiej doświadczyliśmy w rzeczach stworzonych, ale o tyle od niej różną, o ile Stwórca różni się od stworzenia. Jeżeli bowiem dobre jest życie stworzone, to jak bardzo dobre jest życie stwórcze? Jeżeli przyjemne jest przyniesione wybawienie, to jak bardzo przyjemne jest wybawienie, które przynosi wszelkie wybawienie? Jeżeli godna miłości jest mądrość płynąca z poznania rzeczy stworzonych, to jak bardzo jest godna miłości mądrość, która wszystko stworzyła z niczego? A wreszcie, jeżeli jest wiele i wielkich przyjemności w rzeczach sprawiających przyjemność, to jaka i jak wielka przyjemność jest w tym, który uczynił same te rzeczy przynoszące przyjemność?

Rozdział 25

Jakie i jak wielkie dobra są udziałem tych, którzy się nimi rozkoszują

Cóż będzie posiadał, a czego mieć nie będzie ten, kto będzie się radował tym dobrem? Z całą pewnością będzie miał to wszystko, czego zechce, i nie będzie posiadał tego, czego chciał nie będzie. Będą tam zapewne dobra ciała i duszy, jakich "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć". Dlaczegóż więc tułasz się po wielu drogach, człowieczku, szukając dóbr twojej duszy i twojego ciała? Ukochaj jedno dobro, w którym są wszystkie dobra, i to wystarczy! Pragnij dobra prostego, które jest wszelkim dobrem, i to starczy! Cóż bowiem kochasz, moje ciało, czego pragniesz, moja duszo? Tam jest, tam jest wszystko, cokolwiek kochacie, wszystko, czegokolwiek pragniecie.

Jeżeli piękno sprawia przyjemność: "sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce". Jeżeli zwinność albo męstwo, albo swoboda ciała, któremu nic nie może się oprzeć: będą podobni do aniołów bożych, ponieważ "zasiewa się ciało zmysłowe, a powstanie ciało duchowe", oczywiście co do możliwości, a nie co do natury. Jeżeli długie i zdrowe życie: [tam] jest zdrowa wieczność i wieczne zdrowie, ponieważ sprawiedliwi żyć będą na wieki i "zbawienie sprawiedliwych [pochodzi] od Pana". Jeżeli sytość: zostaną nasyceni, gdy się okaże chwała Boga, jeżeli ukojenie: będą upojeni obfitością domu bożego. Jeżeli melodia: chóry anielskie śpiewają Bogu bez końca. Jeżeli jakakolwiek rozkosz, nie nieczysta, ale czysta: Bóg napoi ich potokiem swoich rozkoszy. Jeżeli mądrość: [tam] ukaże się im sama w sobie mądrość Boga. Jeżeli przyjaźń: będą kochać Boga bardziej niż samych siebie, a siebie nawzajem tak, jak kochają samych siebie, Bóg zaś kochał ich będzie bardziej niż oni kochają samych siebie, ponieważ oni kochać będą go i samych siebie wzajemnie przez niego, a on kochać będzie siebie i ich przez samego siebie. Jeżeli zgoda: jedna będzie dla nich wszystkich wola, ponieważ nie będzie dla nich żadnej innej woli, jak tylko wola Boga. Jeżeli moc: będą wszechmocni względem swej woli, podobnie jak Bóg [jest wszechwładny] względem swojej. Tak bowiem, jak Bóg będzie mógł [spełnić] to, co zechce, przez samego siebie, tak samo oni będą mogli spełnić to, co zechcą, przez niego, ponieważ tak jak oni nie będą chcieli niczego innego, jak tylko tego, czego on zechce, tak samo on będzie chciał tylko tego, czego oni chcieć będą, to zaś, czego on zechce, nie może się nie spełnić. Jeżeli zaszczyty i bogactwa: Bóg nad wieloma postawi swoje sługi dobre i wierne, owszem, nazwani zostaną i będą "synami bożymi" i bogami, a tam, gdzie będzie jego Syn, tam będą i oni "dziedzicami Boga i współdziedzicami Chrystusa". Jeżeli prawdziwe bezpieczeństwo: z całą pewnością będą tak bardzo pewni tego, iż nigdy i w żadnym przypadku nie utracą tych, lub raczej tego dobra, podobnie jak pewni będą i tego, że sami z własnej woli go nie porzucą, jak również, że kochający ich Bóg wbrew ich woli nie odbierze go tym, którzy go kochają, a także że nic potężniejszego od Boga nie rozdzieli ich i Boga wbrew ich woli.

A jaka i jak wielka radość jest tam, gdzie jest takie i tak wielkie dobro? O serce człowiecze, serce odczuwające niedostatek, serce doświadczone utrapieniami, owszem, pogrążone w utrapieniach, jak bardzo byś się uradowało, gdybyś tego wszystkiego miało w obfitości. Zapytaj swego wnętrza, czy potrafi opanować swoją radość z tak wielkiej twojej szczęśliwości. Z całą też pewnością, gdyby ktoś inny, kogo kochałobyś zupełnie tak samo, jak siebie samo, posiadał tę samą szczęśliwość, to radość twoja by się podwoiła, ponieważ nie mniej cieszyłobyś się z jego szczęścia niż ze swojego. Jeśliby zaś dwu lub trzech, lub bardzo wielu posiadało tę samą szczęśliwość, to z racji na każdego z nich z osobna cieszyłobyś się tak samo mocno, jak z powodu twojej własnej szczęśliwości, gdybyś każdego z nich kochało, jak kochasz samo siebie. A więc w owej doskonałej miłości niezliczonej liczby szczęśliwych aniołów i ludzi, gdzie nikt nie kocha mniej drugiego niż samego siebie, każdy z osobna tak samo będzie się cieszył ze szczęśliwości innych, jak cieszy się z własnej. Jeżeli więc serce człowieka z ledwością pomieści swą własną radość płynącą z tak wielkiego swego dobra, to w jaki sposób zdolne będzie do tylu i tak wielkich radości? Ponieważ każdy cieszy się z czyjegoś dobra w takim stopniu, w jakim go kocha, to zaiste, tak jak w owej doskonałej szczęśliwości każdy będzie bez porównania bardziej kochał Boga niż samego siebie i wszystkich innych ze sobą, tak samo bez porównania bardziej cieszył się będzie ze szczęścia Boga, aniżeli z własnego i wszystkich innych razem ze sobą. Jeżeli zaś będą tak kochać Boga całym sercem, całym umysłem, całą duszą, jednak w taki sposób, że [nawet] całe serce, cały umysł, cała dusza nie wystarczy dla godności [tej] miłości, to z pewnością tak będą się radować całym sercem, całym umysłem, całą duszą, że [nawet] całe serce, cały umysł, cała dusza nie wystarczy do [objęcia] pełni tej radości.

Rozdział 26

Czy to jest [tą] pełnią radości, którą przyrzekł Pan

Boże mój i Panie mój, nadziejo i radości mego serca, powiedz mojej duszy, czy to jest ta radość, o której mówisz nam przez swego Syna: "Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna"?" Znalazłem bowiem pewną radość, pełną i więcej niż pełną. Chociaż radości owej pełne jest serce, pełen umysł, pełna dusza, pełen cały człowiek, to jeszcze radości tej będzie w obfitości ponad miarę. A więc to nie cała owa radość wniknie w tych, którzy się cieszą, lecz to cieszący się cali wejdą do tej radości. Powiedz, Panie, powiedz swemu słudze w głębi jego serca, czy to jest ta radość, do której wejdą twoi słudzy, którzy wejdą do radości swego Pana"? Ale z pewnością tej radości, którą cieszyć się będą twoi wybrani, "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć". A więc jeszcze nie powiedziałem ani nie pojąłem, Panie, jak bardzo cieszyć się będą owi twoi uszczęśliwieni [w niebie]. Zapewne radować się będą tak bardzo, jak bardzo będą kochać; a tak bardzo będą kochać, jak bardzo będą poznawać. Jak bardzo cię, Panie, podówczas poznają i jak bardzo cię ukochają? Z całą pewnością "ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć" w tym życiu, jak bardzo będą cię poznawać i kochać w tamtym życiu.

Błagam cię, Boże, obym mógł cię poznać, obym cię kochał, bym mógł się tobą radować. A jeżeli nie mogę w całej pełni w tym życiu, niech przynajmniej stale postępuję naprzód, aż nadejdzie ono w pełni. Oby tutaj pogłębiało się we mnie poznanie ciebie, a tam stało się pełne; oby [tutaj] wzrastała twoja miłość, a tam była pełna; by tutaj moja radość była wielka w nadziei, a tam była pełna w rzeczywistości. Panie, przez swojego Syna pozwalasz, a nawet radzisz, abyśmy prosili, i obiecujesz, że otrzymamy [to, o co prosimy], aby radość nasza była pełna. Proszę, Panie, o to, do czego nakłaniasz przez przedziwnego doradcę naszego, obym otrzymał to, co obiecujesz w twojej prawdziwości, aby radość moja była pełna. Prawdomówny Boże, proszę, bym otrzymał to, aby radość moja była pełna. Na razie niech rozważa to mój umysł, niech rozprawia o tym mój język. Niech kocha to moje serce i niech głoszą to moje usta. Niech łaknie tego moja dusza, pragnie moje ciało, niech tęskni za tym cała moja substancja, dopóki nie wejdę do radości Pana mego, którym jest - troisty i jeden - Bóg błogosławiony na wieki. Amen.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MOORE co to jest filozofia
Co to jest filozofia
Co to jest filozofia
co to jest filozofia [ www potrzebujegotowki pl ]
CO TO JEST FILOZOFIA 24 ST, Inne
Co to jest filozofia
CO TO JEST FILOZOFIA
1 Co to jest filozofia, jakie można w niej wyróżnić działy i czego one dotyczą
Co to jest filozofia
Str '1 rozdz. Co to jest umysł' Ryle, Filozofia UŚ
6 Co to jest i o co pyta ogólna filozofia bytu (ogólna teoria bytu)
Co to jest materia, Pedagogika studia magisterskie, filozofia
Str '1 rozdz. Co to jest umysł' Ryle, Filozofia UŚ
EDoc 6 Co to jest podpis elektroniczny slajdy
Co to jest seie
Co to jest teoria względności podstawy geometryczne
Co to jest widmo amplitudowe sygnału, SiMR, Pojazdy
CO TO JEST SORBCJA, Ochrona Środowiska

więcej podobnych podstron