Wakacje


Przepraszam, że tyle czasu zabrało mi pisanie tej części, ale jakoś nie mogłam się za to zabrać... Ona będzie zupełnie inna... Styl mojego pisania zmienia się wraz ze mną...

 

Lina - Teraz możesz mnie poca... - i zamknął jej usta słodkim pocałunkiem...

Dziewczyna spojrzała się w okno.. Na dworze panował zaduch wyczuwalny również w domu, ciężkie chmury wisiały nad zamkiem zwiastując niemałą burzę. Było jeszcze wcześnie... Bardzo wcześnie. Słońce jeszcze na dobre nie pojawiło się na horyzoncie, a ona leżała ubrana we wczorajszą suknię na łóżku. Obok niej siedział Gorry, trzymając jej dłoń w swoich silnych palcach.

Gorry - Zasnęłaś jak rozmawialiśmy... Musiałaś być bardzo zmęczona, przepraszam, że nie dałem Ci iść wcześniej spać...

Lina - N.. nie... Nic się nie stało.. - rzuciła gdzieś w przestrzeń, zbyt zamyślona, żeby wiedzieć, co właściwie powiedział do niej chłopak. Wstała z łoża i podeszła do okna. Przesunęła ręką po barwnym witrażu przedstawiającym bladą czarownicę, lekko wytartą od starości. Odchyliła zatrzaski i otworzyła okiennicę. Zimny, porwisty wiatr uderzył w jej twarz, po pokoju przepłynęła fala powietrza...

Lina - Czujesz...?

Gorry - C... Co?

Lina wdrapała się na parapet, niebezpiecznie chwiejąc się targana podmuchami wiatru. Jej barwna, falbaniasta suknia, powiewała zasłaniając całkowicie chlopakowi widok z okna. Oparła ramiona na drewnianej futrynie, ugiełą jedną nogę, staneła pewniej. Miedziane, długie włosy powiewały artystycznie, cała scena wydawała się być jakby nierealna... Panujący półmrok, rozświetlany tylko przez małą, olejną świecę wypełniał całe pomieszczenie, będące pokojem Liny..

Lina - Patrz. Widzisz?

Obróciła się do niego.

Gorry - Aale co? Nie wiem o co Ci chodzi..

Lina - Wstań. Podejdź. Popatrz za okno. Zbliża się jesień... Wiesz.. Dorosłam przez te dwa miesiące. To wszystko takie dziwne... Ten czas mnie zmienił. Zmienił wszystko.

Gorry - Hmm.. Możliwe... Ale co się stało, że dopiero teraz sobie to uświadomiłaś?

Podszedł do niej powoli.

Gorry - Zejdź z okna, to niebezpieczne...

Lina - Patrz. Widzisz jaka pogoda? Taka.. Ponura... Lato mija. Czas płynie nieubłagalnie. Wrócą rodzice, poprzedni stan... Czy spowrotem tak zdziecinnieję? Czy będzie jak teraz... Poza tym...

Obróciła się ostrożnie ponownie w stronę przestrzeni za oknem.

Lina - Poza tym czuję, że coś się swięci... Nie podoba mi się to. Będzie burza... Możliwe, że jedna z ostatnich dla kogoś z nas... Gorry... Boję się.

Gorry - Zejdź z okna. Lina natychmiast! Co ty mówisz? Czego się boisz? Burzy?

Lina - Nie burzy. Tego, co ona ze sobą niesie. Mieliśmy tutaj przez dwa miesiące sielankę, jakich mało... Mam wrażenie, że to się ziści... Równowaga między dobrym, a złym musi zostać zachowana... Może się mylę, ale... ehh.. Plecę jakieś głupoty, wybacz...

- LINAAA!!! Linaaa!

Drzwi otworzyły się z głośnym trzaskiem, do pokoju wpadła zdyszana Mey, krzycząc przeraźliwie.

Mey - Lina co Ty robisz?! Wychyliłam sie przez okno i zobaczyłam, że stoisz na parapecie, czy Ty naprawdę myślisz, że to dobry pomysł żeby się zabijać?! Przecież jest taka wichura! Poza tym śniło mi się, że..

Lina - Mey przestań...Nie chciałam się zabić.. Skąd ten pomysł w ogóle..

Mey podeszła do stojącej w oknie Liny i pociągneła ją bezceremonialnie za sukienkę tak, by spadła z okna do środka pokoju. Lina runęła z piskiem na podłogę. W tym momencie drzwi otworzyły się z trzaskiem, silny podmuch wiatru porównywalny niemal do wichury wpadł do pomieszczenia przez wejście i wyleciał oknem. Straszny przeciąg zaczoł hulać po korytarzach zamku, wpadając przez jakieś okno na strychu bądź piwnicy, może parteru.. Okropne jęki jakie począł wydawać z siebie stary dom, brzęczały w uchu, ogłuszając wszystkie żywe istoty znajdujące sie w budynku. Ramiona otwartej okiennicy obiły się gwałtownie o futrynę, zatrzaskując się. Stary zabytkowy witraż rozkruszył się od uderzenia i rozpadł na drobne kawałeczki. Na zewnątrz rozpętała się okropna burza, grzmoty przekrzykiwały się z dudnieniem nagłej ulewy i świstem przeciągu. Osoby znajdujące się w pokoju Liny oniemiały z wrażenia. Lekkie rzeczy zaczęły dosłownie fruwać w powietrzu, zasłony, kortary i baldachim znad łóżka, zaczepione o ramę okna powiewały to do środka, to na zewnątrz pokoju przesłaniając widok. Pomieszczenie wydawało się być srodkiem jakiegoś oszalałego tornada..

 

Pierwszy grzmot obudził Vala śpiącego spokojnie w swoim łożu. Podniósł się i spojrzał za okno, zobaczył deszcz i okrągłe, białe kulki lecące z nieba.

- Grad. Szykuje się straszna burza...

W tym momencie jego dalsze słowa zagłuszył jęk przeciągu przelatującego przez korytarze. Wstał, ubrał pierwsze lepsze spodnie na siebie i wyszedł. Przy otwieraniu drzwi uderzył w niego silny podmuch wiatru. Z wysiłkiem zamknął drzwi i udał się do pokoju Mey. Niestety tam jej nie zastał, więc poszedł do Liny. Krzywił się słysząc echo przeciągu, tak głośne, że aż trudne do zniesienia. Zobaczył, że drzwi pokoju Liny są otwarte, a wiatr i różne lekkie materiały fruną właśnie w tamtym kierunku. Podbiegł do wejścia, a podmuch prawie go tam wciągnął. Trzymając się futryny stwierdził, że powinien zamknąć owe drzwi. Z wysiłkiem złapał za klamkę i puścił się drewnianego oparcia. Drzwi zatrzasnęły się, wpychając go do środka.

 

Rozpętane piekło w pokoju nagle ucichło. Zatrzymało się, jakby nagle ktoś je zupełnie odciął od reszty domu.

Lina - C.. Co się stało?!

Zrozpaczona Lina krzyczała rozglądając się po zagraconym pomieszczeniu... Nic nie znajdowało się na swoim miejscu, szafa leżała na środku pozwijanego dywanu, zasłony dalej powiewały, zerwane i podarte w oknie, szkło z witraża zaśmiecało cały pokój, biblioteczka została pusta - wszystkie książki były porozrzucane po całym pomieszczeniu... Gorry leżał pod szafką, na szczęście żył, tylko nie mógł się ruszać przygnieciony jej ciężarem, a Mey...

Lina - G... GDZIE JEST MEY!? Meyyyyyy, gdzieś jest!

- Tu... - dobiegł ją słaby głos, pochodzący zza rozwalonej szafy przy oknie. Mey leżała obsypana szkłem, pokaleczona, przygnieciona szafą z ubraniami, z nienaturalnie wykrzywioną, zakrwawioną nogą...

Lina - Meyyy!! - krzyczała jednocześnie płacząc i czołgając się cała obolała do siostry - jak ty wyglądasz siostrzyczko.. Jejku to wszystko przeze mnie, jak ja mogłam...

Płakała ściągając z dziewczyny resztki szkła, książek i innych rzeczy. Deszcz wpadający przez potrzaskane okno mieszał się z czerwonym płynem na ciele obu postaci znajdujących się w jego pobliżu. Mey na wpół przytomna, pomagała Linie wyciągać ze swojej skóry odłamki wbite na szczęście niezbyt głęboko.

Lina - Muszę cię gdzieś przenieść... Nie możesz tu zostać, tylko jak?

Gorry - Lina... Lina przy drzwiach ktoś leży... to chyba Val, on musiał zamknąć drzwi.. Może on pomoże ci przenieść Mey...

Val..?

Leżał przy drzwiach, bardziej oszołomiony niż ranny, nie ruszał się, wpatrywał w ścianę, gdzieś nad łóżkiem Liny..

Lina - Val obudź się, pomóż mi z Mey!

Chłopak obrócił się i spojrzał na postać mówiącą do niego. Przyglądał się dłuższą chwilę martwym wzrokiem, niebardzo wiedząc, co się stało. Podrapał się w potylicę, po czym zrozumiał jaka jest sytuacja. Podpierając się ręką, wstał z ziemi i podszedł do obu dziewczyn. Obszedł leżącą Mey i delikatnie podniósł, by nie uszkodzić jej bardziej niż była. Podążył za Liną, która utykając zdecydowała, że położą ją w jej pokoju, wcześniej sprawdzając czy i tam wiatr się nie dostał i nie narobił szkód.

 

Mey leżała bezwładnie na pościeli w swym pokoju. Targały nią gwałtowne drgawki, krople potu spływały z czoła, a zęby miała zaciśnięte z tępego bólu trawiącego nogę. Nad nią stały Lina i Amelia, próbując uzdrowić jej połamaną nogę. W domu panowała grobowa atmosfera. W trakcie makabrycznych wydażeń, które odegrały się w pokoju Liny do domu wróciła Filia z Xellosem. Kompletnie poobijani, przemoczeni i zmęczeni do granic możliwości, doczołgali się na piętro do reszty mieszkańców Zamku. Vall i Gorry pomogli im się pozbierać i doprowadzić do porządku, później zabrali się za prowizoryczne sprzątanie, dołączając do Zela. Wszyscy obawiali się o Mey. Ame i Lina w pocie czoła starały się przynajmniej uśmierzyć jej ból, ale nic nie pomagało. Sytuacja wydawała się beznadzejna. Z chwili na chwilę było coraz gorzej - domownicy spodziewali się najgorszego... Od czasu do czasu nawoływali rodziców, choć wiedzieli, że ich nie usłyszą.

Lina odeszła od Mey ze łzami w oczach i poszła po wszystkich.

Lina - Musimy porozmawiać... - odezwała się niespodziewanie tuż za nimi.

Vall - Co z nią?? - spytał z nadzieją w głosie.

Lina westchnęła.

Lina - Jest... Beznadziejnie... Obawiamy się, ze nie można n... - jej głos utonął w żałosnym płaczu. Nogi się pod nia załamały i upadła na podłogę.

 

Coś mocno trzasnęło na parterze. Po chwili można było słyszeć coraz głośniejesze kroki.

- Co się tutaj dzieje?! Czemu nas wołacie?? Ejjjjjjj gdzie są wszyscy?! - dobiegał ich radosny głos matki Liny i Mey.

Lina słysząc owe dźwieki zerwała się na równe nogi. Nadzieja natychmiast w niej wezbrała.

Lina - Mamoooooooo!! - krzyczała przez łzy - Tutaj! Choć szybko! Stał sie coś strasznego...

Opowiedziała pokrótce całą historię matce, prowadząc ją do pokoju Mey. Gdy ta ją ujrzała, przeraziła się. Od razu wezwała wszystkich rodziców i zajęła się umierającą córką. Po paru chwilach Mey leżała na łóżku szpitalnym, gdzie zajmował się nią najlepszy znachor w całej okolicy. Wyglądało na to, że się wyliże, ale lekarz ostrzegał, by nie robić sobie zbyt wielkiej nadziei, że noga będzie w pełni sprawna. Matka Mey dowiedziała się od mistrza w swej sztuce, ze to nie był zwykły wypadek. Coś niewidzialnego zaatakowało jej córkę. Zadało jej ranę o wiele głębszą i bardziej bolesną, niż pogruchotana kość nogi. Obawiała się. W przeszłości coś podobnego spotkało jej kuzynkę w tym samym domu. z tą różnicą, że ona nie przeżyła... Wiedziała, że nic na to nie poradzi. Gdyby się tym zajęła, wydałaby wyrok na wszystkich. Westchnęła cicho i postanowiła nie dzielić się tym z nikim.

 

***

Po kilku tygodniach Mey opuściła szpital nieświadoma niczego. Dziwiła się, czemu jej matka zmieniła miejsce zamieszkania. Tłumaczyła się, że zamek był stary i chwiał się w posadach. Czuła, że to nie może być prawdziwy powód. Często rozmawiała na ten temat z Liną, która jednak nie widziała w tym nic nadzwyczajnego. Ale ona chciała tam wrócić... Bardzo.

________________

Koniec części 7, nie ostatniej :P

Meggy Kingyo

gosia-san@o2.pl

Bez sensu? wiem... :F

3

3



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ort wakacje 3
Cathy Williams Włoskie wakacje
Zmiany więcej z wakacji poza UE, Pilot wycieczek
„Wspominamy wakacje”- 6-l, Scenariusze zajęc - przedszkole, pozegnanie wakcji
scenariusz 17 2006 za nami juz wakacji czas, Scenariusze zajęc - przedszkole, jesień
Wakacje za granicą
MATURA USTNA słownictwo wakacje
ldm bezpieczne wakacje 5
ort wakacje 5
zakończenie roku - powitanie wakacji, szkolne, uroczystości, Pożegnanie klas, szkoły, Zakończenie ro
Antena na wakacje, KF, Anteny
niech zyja wakacje, dla przedszkoli
podanie wakacje 8ds id 364937 Nieznany
SPRAWDZIAN NA CZYTANIE ZE ZROZUMIENIEM skończyły się wakacje
Wakacje na wesoło na Orliku w Kolumnie 16
motyl gazetka wakacje
ort wakacje 1
recepta na wakacje(1)

więcej podobnych podstron