http://www.rp.pl/artykul/456562.html?print=tak

DRUKUJ

Tak, straszmy dzieci baśniami

Monika Janusz-Lorkowska 04-04-2010, ostatnia aktualizacja 04-04-2010 00:00

Rozmowa z prof. Grzegorzem Leszczyńskim, kierownikiem Pracowni Badań nad Literaturą

Dziecięcą i MłodzieŜową w Instytucie Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego

2 kwietnia obchodzony był w Europie Międzynarodowy Dzień

KsiąŜki Dziecięcej. Fetuje się go od ponad 40 lat. W Polsce bez

echa, ale był Wielki Piątek i waŜna rocznica – śmierci Jana Pawła

II.

Grzegorz Leszczyński: Gdyby święto ksiąŜki dziecięcej przypadało u

nas w innym czasie, równieŜ byłoby niezauwaŜone.

Dlaczego pan tak uwaŜa?

autor: Dominik Pisarek

Bo w Polsce nie ma społecznego i medialnego zainteresowania

źródło: Fotorzepa

literaturą dla dzieci. To jest bardzo specyficzna cecha naszej kultury.

Prof. Grzegorz Leszczyński

Wiem, Ŝe w modzie jest narzekanie na własny dom i ja tak utyskiwać

+zobacz więcej

nie lubię. Ale w tym przypadku, niestety, dzieje się coś naprawdę

dziwnego i powód do narzekania jest ogromny, bo nie dotyczy jakiejś

błahostki, tylko duchowej kondycji młodego pokolenia.

Dla porównania – w Szwecji recenzuje się kaŜdą nową ksiąŜkę dla dzieci w prasie codziennej,

odnotowywane są teŜ wznowienia. W Danii na tworzenie sztuki dla dziecka przeznaczanych jest 25

proc. budŜetu resortu kultury. W Finlandii powołano narodowy Instytut KsiąŜki Dziecięcej zajmujący

się badaniem tej literatury i jej promocją. PowaŜnie traktuje się ksiąŜkę dziecięcą i duŜy nacisk

kładzie się na wyrabianie nawyków czytelniczych u młodego pokolenia we Francji, Włoszech i w

Niemczech.

Dlaczego w Polsce literatura dziecięca traktowana jest niepowaŜnie?

Widzę trzy powody tej sytuacji. Po pierwsze, wielu uwaŜa, Ŝe zajmowanie się w jakikolwiek sposób

dziecięcością jest infantylne. Po drugie – nie udało nam się wytworzyć tradycji, powszechnego

zainteresowania ksiąŜką dla dziecka, pospolitego w tym kierunku ruszenia. Próbowała to robić

akcja „Cała Polska czyta dzieciom” (rok 2010 to jej dziewiąta edycja, red.), ale bez specjalnego

wsparcia władz. Jedynie minister Rafał Skąpski (wiceminister kultury w rządzie Leszka Millera,

red.) mówił głośno, Ŝe priorytetem jest ksiąŜka dziecięca, ale były to tylko deklaracje. Trzeci powód

– przy całym szacunku dla rodzimej twórczości, nie mamy swojego Andersena, Milne’a, Astrid

Lindgren, braci Grimm czy Tove Jansson...

Pański wybór „Polskie baśnie i legendy” wydany w 2005 r. świadczy o tym, Ŝe w Polsce

wielu pisało bądź pisze świetnie dla dzieci.

Ale nie mamy do czynienia z czymś takim jak duma narodowa z dokonań tych twórców. Nie

umieliśmy ich wypromować na świecie. Tylko jak promować coś, czego sami nie znamy?

Zaprzepaściliśmy np. absolutnie pionierską ksiąŜkę wprowadzającą najmłodszych w tematykę

śmierci, naprawdę wielkiego kalibru powieść dla dzieci – „Zwierzoczłekoupiór” Tadeusza

Konwickiego. Do dziś utwór znany nielicznym w kręgach inteligenckich...

ZauwaŜył pan, Ŝe po okresie disneylandyzacji literatury dziecięcej w latach 90. mamy

wreszcie ogrom, wręcz zalew pięknie ilustrowanych ksiąŜek. Zastanawiam się jednak nad

ich zawartością literacką. Mówiąc wprost: czy nie mamy przerostu formy nad treścią?

Nie, zdecydowanie nie. To nie są ksiąŜki tylko do oglądania, bardzo wiele z nich ma znakomity

poziom literacki. Są równieŜ świetne tekstowo. Fenomenalnie pisze dla dzieci Lilijana Bardijewska,

jej „Moja ciotka sroka” jest rewelacyjna. Poza tym ciągle aktywne są Joanna Papuzińska, Joanna

Kulmowa i Wanda Chotomska, z poetów Małgorzata Strzałkowska. Z piszących panów – Grzegorz

Kasdepke, Paweł Beręsewicz. Ten ostatni napisał świetną rzecz – „Warszawa. Spacery z

Ciumkami”. Stworzył ksiąŜkę, która uczy miłości do tzw. małych ojczyzn. Poruszający, pięknie

wydany jest "Wroniec" Jacka Dukaja, baśń osnuta wokół wydarzeń związanych ze stanem

wojennym.

Gdy mamy niewiele czasu na czytanie, to dobry pomysł, by sięgać do dawnej literatury

1 z 2

06-04-2010 11:30

http://www.rp.pl/artykul/456562.html?print=tak

dziecięcej operującej archaicznym językiem?

Oczywiście. Doceńmy poznawcze i intelektualne moŜliwości dzieci. Dawny język to dawny sposób

myślenia, poszerza sferę doświadczeń młodego czytelnika. Dzięki temu w przyszłości nie będzie

miał barier językowych, obcując w szkole np. z utworami Kochanowskiego.

A co pan myśli o wszechobecnych w księgarniach tzw. skrótach klasyki dziecięcej,

streszczeniach baśni, cenzurowaniu ich z tzw. drastycznych momentów?

Te dzikie przeróbki, wariackie, amatorskie adaptacje słynnych baśni są straszne. Wydawcy chcą

sprzedać jak najwięcej produktu. Celowo uŜywam tu słowa „produkt”, a nie ksiąŜka. Stąd na

półkach księgarskich wszechobecny wyrób ksiąŜkopodobny, jakieś pseudoliterackie utwory „na

podstawie”. Najgorsze, Ŝe udają oryginały. Nikt nie informuje o rzeczywistym autorstwie, napisane

jest: Hans Christian Andersen „Baśnie”! A za tym opakowaniem kryje się obrzydliwa, nieudolna

grafomania.

Przerabianie na łagodniejsze wersje np. baśni braci Grimm tłumaczy się dobrem dziecka.

Kaleczy się w ten sposób jednak nie tylko literaturę, ale i dziecko. Baśń to gatunek idealny, od

zarania świetnie sprawdzone przedszkole ludzkości, elementarz osobisty uczący systemu wartości,

w którym dobro zwycięŜa, a zło musi być ukarane. Nie moŜemy więc wolno puścić wilka i

zaprzyjaźniać się z nim, bo postanowił zostać jaroszem, choć przedtem zjadł Czerwonego Kapturka

i babcię. To wbrew baśniowej logice. Przy takiej wersji wydarzeń młody czytelnik nigdy nie

zrozumie toposu wilka, nie pozna waŜnego kodu kulturowego. Wilk jest uosobieniem zła, podobnie

jak Baba Jaga.

UwaŜam, Ŝe tak jak nie naleŜy chronić dziecka przed przeraŜającą bądź dziwną ilustracją (bo i taką

powinno oglądać, by dobrze rozwijała się jego wraŜliwość i wyobraźnia) – tak teŜ nie powinno się

chronić go przed okrucieństwem zawartym w baśniach. Pokazywanie tylko dobra i piękna to

pozbawianie dzieci tej drugiej części świata. To tak jakby próbować wmawiać im, Ŝe doba nie ma

nocy, a w roku są tylko dni pogodne. Potem te dzieci w wieku nastoletnim są przeraŜone światem,

złem i są kompletnie nieprzystosowane do Ŝycia. Mało tego, zaobserwowałem coś takiego jak

efekt czytelniczego wahadła u dzieci.

Co to znaczy?

Jeśli w dzieciństwie karmione były łagodną literaturą, to potem tym chętniej sięgają tylko po

powieści grozy, horrory i science fiction. Dzieci i młodzieŜ chcą od ksiąŜki wraŜeń i emocji. Jeśli ich

tam nie znajdą, odrzucą ksiąŜkę, zadowolą się pełnymi emocji filmami i grami komputerowymi. Ale

tam nie ma tej mapy, którą dają baśnie uczące odróŜniania dobra od zła, a przyjaciela od wroga.

Tylko baśń, zawarte w niej symbole, archetypy, jej ogromna, przez pokolenia sprawdzona

mądrość, daje człowiekowi ten wewnętrzny kompas pomagający później w poruszaniu się po

emocjonalnym świecie.

rp.pl

śadna część jak i całość utworów zawartych w dzienniku nie moŜe być powielana i rozpowszechniania lub dalej

rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (w tym takŜe elektroniczny lub mechaniczny lub inny albo na wszelkich polach eksploatacji) włącznie z kopiowaniem, szeroko pojętą digitalizacją, fotokopiowaniem lub kopiowaniem, w tym takŜe zamieszczaniem w Internecie - bez pisemnej zgody PRESSPUBLICA Sp. z o.o.

Jakiekolwiek uŜycie lub wykorzystanie utworów w całości lub w części bez zgody PRESSPUBLICA Sp. z o.o. lub autorów z naruszeniem prawa jest zabronione pod groźbą kary i moŜe być ścigane prawnie.

2 z 2

06-04-2010 11:30