background image

Przygnębiający taniec: list o pieniądzach na festiwale

Jarosław Suchan

07.04.2011 aktualizacja: 2011-04-07 17:05

O

d kilku dni trwa przygnębiający taniec wokół sprawy dofinansowania łódzkich festiwali.

Rekomendacje zaproponowane przez zespół ekspertów, których po raz pierwszy powołały władze miasta, najpierw 
zostały oprotestowane przez organizatorów niedocenionych (lub niewystarczająco, ich zdaniem, docenionych) festiwali, 
później zaś zakwestionowane przez Radnych wchodzących w skład Komisji Promocji. W rezultacie władze miasta 
postanowiły zwiększyć pulę środków przeznaczonych na festiwale w tegorocznym budżecie, zaś ich rozdzielenie 
ostatecznie powierzyć Radnym wspomnianej Komisji.

Uważam to, co się stało, za niepokojący precedens, który może w negatywny sposób wpłynąć na przyszłość kultury w 
naszym mieście.

Od kilku miesięcy - odpadnięcie z rywalizacji o miano Europejskiej Stolicy Kultury miało tu znaczenie przełomowe - 
środowisko twórców i animatorów apeluje do władz miasta o podjęcie działań mających poprawić dramatyczną sytuację 
łódzkiej kultury. Jednym z głównych postulatów jest naprawa systemu przyznawania dotacji, tak by stał się on bardziej 
transparentny, mniej uznaniowy i by środki publiczne wydawano na rzeczywiście wartościowe inicjatywy. Kluczową rolę 
miałyby odgrywać w tym ulepszonym systemie komisje składające się z ekspertów niezależnych od władz miasta i 
niepowiązanych z ubiegającymi się o dotacje. O takim rozwiązaniu była między innymi mowa na spotkaniu 
zorganizowanym z inicjatywy pani prezydent Agnieszki Nowak, która zechciała roztoczyć swój patronat nad publiczną 
debatą o przyszłości kultury w Łodzi i zmierzyć się z trudnym problemem jej finansowania. W spotkaniu tym wzięli udział 
przedstawiciele zarówno instytucji i organizacji kulturalnych, jak i Urzędu oraz Rady Miasta. Wszyscy zgodnie uznali, że 
obecny model finansowania festiwali i pozostałych wydarzeń kulturalnych jest zły. Wszyscy też zgodzili się, że to 
eksperci winni decydować o tym, jakie festiwale i wydarzenia zostaną dofinansowane z budżetu miasta. Część, między 
innymi niżej podpisany, postulowała, by eksperci zaczęli działać dopiero od nowego roku, gdy zostaną wypracowane 
nowe ramy formalnoprawne i nowe procedury. Inni - między innymi przewodniczący Komisji Promocji w Radzie Miasta, 
pan Bartosz Domaszewicz oraz dyrektor Biura Promocji, pan Bartłomiej Wojdak - uznali, że zespół ekspercki powinien 
zostać powołany już w tym roku i "wpasowany" w dotychczasowe ramy prawne. Niektórzy odnosili się sceptycznie do 
pomysłu powoływania do zespołu eksperckiego osób związanych z instytucjami. Inni, w tym także przewodniczący 
Komisji Promocji, przekonywali nas (piszę "nas", bo byłem, przyznaję się, jednym z owych sceptyków), że potrzebni są 
ludzie z wiedzą, ale także z doświadczeniem praktycznym i że takich poza instytucjami znajdzie się niewielu.

Teraz, kiedy wokół rekomendacji ekspertów rozpętała się burza, ci sami, którzy namawiali do jak najszybszego 
powołania eksperckiego zespołu i do wejścia w jego skład również osób z instytucji, nabrali wody w usta i udają, że nie 
mieli z tym pomysłem nic wspólnego. Milczą, kiedy pod adresem ekspertów padają zarzuty, nie starając się wyjaśnić 
opinii publicznej całego kontekstu, w jakim formułowane były eksperckie rekomendacje. Chowają się za plecami tych, 
których najpierw nakłonili do zaangażowania swojej wiedzy, doświadczenia i czasu w całe to przedsięwzięcie.

Owszem, można mieć do ekspertów pretensje o to, że zgodzili się pracować mimo formalnych niedoskonałości 
obecnego systemu. Osoby te miały jednak prawo wziąć na poważnie zapewnienia urzędników z Biura Promocji, że 
uczestniczą w działaniach zmierzających do naprawy złego systemu i że to jest pierwszy krok w tym kierunku.

To, co się dzieje, każe jednak postawić pytanie, czy rzeczywiście komukolwiek na naprawie tego systemu zależy? 
Władze miasta, jak tylko okazało się, że opinie ekspertów budzą u niektórych niezadowolenie, bez mrugnięcia okiem 
przekazały sprawę radnym, jednym gestem przekreślając całą ideę odpolitycznienia i profesjonalizacji procesu 
przyznawania dotacji. O ile przy tym eksperci oceniali wnioski według jasnych ustalonych wcześniej kryteriów, o tyle 
decyzje radnych miały charakter uznaniowy. Co, o dziwo, nikomu zdaje się nie przeszkadzać. Pewna część środowiska 
kulturalnego, która jeszcze wczoraj mocno gardłowała za koniecznością zmian w finansowaniu kultury, gdy tylko okazało 
się, że na skutek tych zmian może stracić, od razu zabrała się za ich podważanie i teraz zdaje się być w pełni 
zadowolona, że wszystko powróciło w dawne koleiny. Swoim zachowaniem mówią: niezależni eksperci? Jak najbardziej. 
Pod warunkiem że będą głosować tak, jak my chcemy!

Chciałbym być dobrze zrozumiany - mnie również rozczarowała praca zespołu eksperckiego. Tyle że ja uważam, że w 
swoich rekomendacjach był on zbyt mało radykalny. W Łodzi, tak naprawdę, jest miejsce na cztery, góra pięć dużych 

background image

festiwali i tylko one winny być wsparte przez miasto znaczącymi kwotami. W przypadku pozostałych festiwali - i to nie 
wszystkich - finansowy udział miasta powinien być zdecydowanie mniejszościowy. Nie rozumiem też, dlaczego dwa 
projekty festiwalowe - Fashion Week i Festiwal Rubinsteina - otrzymały znaczącą dotację poza konkursowymi 
procedurami (to pytanie, oczywiście, nie do ekspertów, tylko do władz miasta). A poza wszystkim zastanawia mnie, 
dlaczego forma festiwalu jest przez władze tak szczególnie uprzywilejowana. Czy rzeczywiście dla miasta ważne jest 
posiadanie dziesiątków festiwali, z których większość nie ma żadnego potencjału ani kulturotwórczego, ani 
promocyjnego? Czy też ważne jest, by miasto żyło kulturą na co dzień - a nie od wielkiego święta?

Jak widać, mam wiele zastrzeżeń do tego, jak dzieli się w Łodzi środki publiczne na kulturę. Żywiłem jednak nadzieję - i 
tę nadzieję wciąż chciałbym zachować - że obecne władze mają autentyczną wolę przeprowadzenia reformy w tej 
dziedzinie. Dlatego też, gdy Małgorzata Ludwisiak, wicedyrektorka Muzeum Sztuki zapytała mnie, czy powinna przyjąć 
zaproszenie do zespołu eksperckiego, uznałem, mimo wielu wątpliwości, że tak. Chciałbym wierzyć, że 
zakwestionowanie wyników pracy niezależnych ekspertów i przekazanie ich kompetencji radnym jest tylko wypadkiem 
przy pracy i że mimo wszystko uda się w Łodzi wypracować naprawdę przejrzyste i rzetelne zasady dzielenia środków 
publicznych na kulturę. Zarówno łódzka kultura, jak i mieszkańcy Łodzi na to zasługują.

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź

http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,9395375,Przygnebiajacy_taniec__list_o_pieniadzach_na_festiwale.html

 

dostęp: 9.04.2011 / 18:08:43


Document Outline