background image

Dlaczego powinniśmy promować uprawy roślin genetycz-
nie modyfikowanych?
W roku 1994 nie było jeszcze upraw roślin genetycznie modyfikowa-
nych (GM). Natomiast w 2006 r. na świecie już ponad 10 mln rolników, 
na ponad 100 mln hektarów, uprawiało GM: soję, kukurydzę, rzepak, 
bawełnę i inne. W tym samym roku Polska importowała blisko 2 mln 
ton zmodyfikowanej soi i kukurydzy na cele paszowe. 

To są podstawowe fakty. Opierając się na nich, odpowiem na po-

stawione pytanie za pomocą innych pytań: Czy możemy ignorować 
postęp nauki i techniki? Czy możemy zrezygnować z innowacyjnych 
technologii? Jak wysoką cenę będziemy musieli zapłacić za rezygnację, 
czyli za popełnienie błędu zaniechania? 

To nie jest kwestia promowania. Po prostu, jeżeli chcemy wytwarzać wy-

sokiej jakości i w sposób ekonomicznie uzasadniony nowoczesne produkty 
rolnicze – nie możemy zrezygnować z innowacyjnych technologii. 

Czy możemy mieć pewność, że jesteśmy w stanie w pełni 
kontrolować efekty wprowadzania nowych genów i rearan-
żacji DNA? Przyznaje Pan Profesor, że „nie da się przewidzieć 
skutków wielopokoleniowych”. Czy warto więc ryzykować?
Przez minione 10 lat produkcji i konsumpcji roślin GM nie było ani jed-
nego doniesienia o negatywnych skutkach dla człowieka lub środowiska. 
Było natomiast wiele niepotwierdzonych faktami sensacji, drukowanych 
w prasie popołudniowej. Unia Europejska wydała ponad pół miliarda euro 
na badanie biobezpieczeństwa roślin GM. W ich efekcie stwierdzono, że 
zmodyfikowane rośliny są równie bezpieczne (lub równie niebezpieczne) 
jak wszelkie inne, natomiast kontrola produktów GM jest dużo bardziej 
surowa. Oczywiście, nigdy nikt rozsądny – w żadnej zresztą kwestii – nie 
będzie mówił o 100% bezpieczeństwie. Nasze doświadczenie i prace ekspe-
rymentalne uzasadniają mówienie o bardzo dużym prawdopodobieństwie. 
To samo dotyczy wielu innych, podobnych zagadnień. Przykładowo, 
nie mamy żadnych doświadczeń związanych z efektami konsumpcji 
kiwi w naszym środowisku przez Słowian, pszenżyto konsumujemy od 
50 lat bez wstępnych, wielopokoleniowych doświadczeń żywieniowych 
na zwierzętach. Takie przykłady można mnożyć. 

Proces zmiany łańcucha DNA ma miejsce od dawien dawna. Przecież 

w swej „oryginalnej i pierwotnej” formie w naszej żywności występuje 
zapewne tylko kilka gatunków (np. niektóre ryby, kraby). Nie robimy 
więc nic nowego. Pewności co do skutków nie mamy, bo absolutnej 
pewności nigdy mieć nie możemy. Natomiast prawdą jest, że zarówno 
ludzie, jak i zwierzęta nie ucierpieli do tej pory w efekcie konsumpcji 
GM roślin i ich produktów pochodnych. A przecież to nie tylko żyw-
ność, lecz również GM bawełna, tytoń i dodatki do żywności. 

Często mówi się, że „nowe rolnictwo” ma pomóc w walce 
z głodem na świecie. Ale przecież głównym problemem 
globalnego rolnictwa nie jest brak pożywienia, tylko jego 

zła dystrybucja. Czy żywność genetycznie modyfikowana 
może więc w jakikolwiek sposób przyczynić się do roz-
wiązania tego problemu?
Globalnie, w skali świata ma miejsce nadprodukcja. Ale kto ma płacić 
za koszty transportu? Czy właściwe jest dawanie przysłowiowej „rybki”, 
czy raczej „wędki”? Zrozumiałe i oczywiste, że lepsze jest udostępnienie 
technologii produkcji niż samego produktu. Faktem jest również, że 
współcześnie ludzie umierają z głodu, jak również chorują z powodu 
braku określonych składników – mikroelementów – żywieniowych. 
Więc zdecydowanie tak. Agrobiotechnologia może pomóc, a wręcz już 
pomaga. Przykładowo, podjęto już przemysłową uprawę ryżu wzboga-
conego technikami inżynierii genetycznej w żelazo oraz prowitaminę 
A (dotychczas uprawiany ryż prawie nie zawiera tych komponentów). 
Gwałtowny wzrost liczby rolników produkujących rośliny GM odno-
towany jest w krajach biednych. To są nader istotne wskaźniki. 

Ze strony organizacji ekologicznych padają zarzuty, że 
genetyczne modyfikacje pożywienia mają na celu tylko 
i wyłącznie pomnożenie kapitału wielkich korporacji 
i zabijają tradycyjne, ekologiczne rolnictwo. Jak Pan 
Profesor odniósłby się do tych zarzutów? 
Zgadzam się z tezą, że firmy pracują za pieniądze i dla pieniędzy. No tak, 
ale przecież my wszyscy (czy może prawie wszyscy) pracujemy za pieniądze 
i chcemy mieć tych pieniędzy więcej. Możemy odwrócić pytanie: kto i za 
jakie pieniądze wspiera przeciwników innowacyjnych technologii? Natomiast 
nonsensem jest zarzut zabijania tradycyjnego, ekologicznego rolnictwa. 
Po pierwsze, tradycyjne nie jest synonimem ekologicznego. Po drugie, 
ekorolnictwo jest o 50% mniej wydajne i o 50% droższe niż standardowe. 
No i wreszcie po trzecie, agrobiotechnologia nie koliduje z ekorolnictwem. 
Konieczna jest – co bardzo istotne – koegzystencja, czyli współistnienie trzech 
podstawowych form rolnictwa: ekorolnictwa, rolnictwa zintegrowanego oraz 
opartego o GM. Nikt z ekspertów nie zakłada dominacji roślin genetycznie 
zmodyfikowanych. Sądzi się, że uprawy GM nie przekroczą 20% całkowi-
tego areału. Natomiast całkowita rezygnacja z roślin GM doprowadzi do 
zasadniczego wzrostu kosztów. Trzeba przecież pamiętać o bioenergetyce 
i biomateriałach, których podstawą jest rolnictwo. W sytuacji, gdy pasze 
GM są około 10% tańsze od standardowych, a gwarantowane „nie-GM” 
średnio o 30% droższe – to rezygnacja z pasz GM oznacza zasadniczy wzrost 
kosztów produkcji: mleka, jaj i mięsa. Rzecz jasna, możemy zamiast pasz 
importować kurczaki, które… są karmione paszami GM przez producenta 
w innym kraju. Tylko gdzie sens takiej operacji, w efekcie której stracimy 
rynek i szansę na stworzenie nowych miejsc pracy?

Jak Pan Profesor widzi dalszy rozwój GMO?
Produkcja GMO będzie się rozwijać – z nami lub… bez nas. Jednak z całą 
pewnością będziemy konsumować produkty GM, bowiem nie ma od 
tego ucieczki. W żywotnym interesie naszego społeczeństwa jest, abyśmy 
byli nie tylko konsumentami, lecz również producentami, którzy potrafią 
wytwarzać majątek i tworzyć nowe miejsca pracy. Jak już wspomniałem, 
nie sądzę aby produkty GM były podstawą wyżywienia. Chociaż już dziś 
są podstawą do produkcji pasz przemysłowych. Kluczem jest zachowanie 
zdrowego rozsądku i równowagi pomiędzy różnymi formami produkcji 
rolniczej, z których każda ma swoje istotne zalety, jak i wady. 

Żywność genetycznie 

zmodyfikowana – za i przeciw

Z prof. dr. hab. Tomaszem Twardowskim, 
przewodniczącym Polskiej Federacji Bio-
technologii, rozmawia Rafał Cekiera.

ZA

laboratorium przemysłowe | temat numeru BIOTECHNOLOGIA

Laboratorium | 

9

/2007

40

background image

A jakie jest Państwa zdanie na ten temat?

Zapraszamy do wzięcia udziału w internetowej sondzie, znajdującej się na stronie naszego czasopisma: www.laboratorium.elamed.pl. 
Czekamy również na Państwa listy – laboratorium@elamed.pl. Nadsyłane opinie będziemy zamieszczać na stronie internetowej. 
Zapraszamy do dyskusji!

Hasło jednej z kampanii Greenpeace brzmi: Stop GMO. Ja-
kie są główne powody, dla których nie powinniśmy wpro-
wadzać upraw roślin modyfikowanych genetycznie?
Uprawy GMO nie są nikomu potrzebne. Istnieją tysiące naturalnych 
odmian kukurydzy, ryżu i innych roślin, które są od wieków uprawiane 
i wciąż świetnie się sprawdzają w różnych warunkach klimatycznych. 
GMO to nowa, niedostatecznie przebadana technologia, która już teraz 
stwarza poważne zagrożenie dla środowiska naturalnego (np. wciąż od-
notowuje się kolejne przypadki zanieczyszczenia gatunków naturalnych) 
oraz zdrowia ludzi i zwierząt. Ponadto Greenpeace sprzeciwia się wpro-
wadzaniu wszelkiego typu patentów na rośliny, zwierzęta i ludzi, a także 
na ich materiał genetyczny. Życie nie jest towarem przemysłowym.

Obrońcy genetycznie modyfikowanej żywności twierdzą, 
że jest ona najbezpieczniejsza dla zdrowia – jest stale 
pod ścisłą kontrolą, to żywność najlepiej i najdokładniej 
przebadana. Co Pani sądzi o takim argumencie?
Jest on całkowicie bezpodstawny. Gros badań nad GMO to badania 
krótkoterminowe, przeprowadzane lub zlecane przez koncerny agro-
chemiczne – trudno więc wierzyć w ich obiektywność. 
W czerwcu 2007 r. zorganizowany przez the United States National Human 
Genome Research Institute zespół naukowców (35 grup badawczych z 80 or-
ganizacji) obalił paradygmat Central Dogma, na którym zbudowano cały 
przemysł biotechnologiczny. Naukowcy dowiedli, że wbrew jego założeniom 
geny nie działają od siebie niezależnie, odpowiadając ściśle za przynależne 
sobie funkcje, lecz ich działanie jest bardziej złożone i opiera się na szeregu 
współzależności. Siatka powiązań między genami oraz ich współdziałanie 
wciąż pozostają dla nas nieznane (The New York Times, July 1, 2007).

Według Polskiej Federacji Biotechnologicznej nie stwier-
dzono tak naprawdę ani jednego przykładu negatywne-
go oddziaływania GMO na zdrowie ludzi, zwierząt bądź 
środowisko. Może więc w istocie nie ma się czego bać? 
Każdej poważnej innowacji w dziejach ludzkości zawsze 
na początku towarzyszyły obawy.
Badania naukowe potwierdzają negatywny wpływ GMO na zdrowie 
zwierząt laboratoryjnych, u których zaobserwowano pojawianie się 
reakcji toksycznych w narządach wewnętrznych czy mniejszy przyrost 
ciała niż u zwierząt karmionych odmianami tradycyjnymi. Z GMO łączy 
się też wzrost zachorowań na alergie wśród ludzi. Osoby pracujące na 
farmach, gdzie uprawia się GMO, ze względu na występowanie zwięk-
szonej liczby objawów alergicznych, zostały uznane za grupę specjalnego 
ryzyka. Obawy towarzyszące GMO są jak najbardziej uzasadnione. 
Transgeniczne organizmy, które pojawiają się w łańcuchu pokarmowym 
czy środowisku naturalnym mogą się nieskończenie długo mutować 
i praktycznie niemożliwe staje się ich wycofanie. A przecież wciąż nie 

znamy mechanizmów funkcjonowania genów. Biotechnologia skazuje nas 
na mimowolne uczestnictwo w globalnym eksperymencie naukowym.

Ale czy rozwój GMO nie jest silnym i ważnym orężem 
w walce z problemem głodu na świecie?
Argument jakoby GMO miało ocalić świat od głodu pokazuje cynizm 
przemysłu biotechnologicznego. Według K. Annana i innych działaczy 
afrykańskich rolnicy z krajów rozwijających się nie potrzebują kolejnej, dro-
giej technologii, która uzależni ich od międzynarodowych koncernów, lecz 
wsparcia upraw odmian tradycyjnych poprzez rozwój lokalnej infrastruktury. 
Nie ma potrzeby wprowadzania do ekosystemów zmutowanych odmian, 
których wartości odżywcze nie są do końca poznane, a które nie zapewnią 
samowystarczalności żywieniowej lokalnych społeczności. Poza tym, jak 
podaje WHO, problem głodu nie wynika ze zbyt małej ilości żywności, lecz 
jej niewłaściwej dystrybucji. Na świecie istnieją nadwyżki żywności. 

Czy rozwój GMO nie jest naturalnym efektem zwiększania 
efektywności w rolnictwie, przejawem nieuniknionego 
postępu technologicznego?
GMO nie przyczynia się do zwiększenia efektywności w rolnictwie. Większe 
plony uzyskuje się zwykle w pierwszych latach upraw. Później – na skutek 
wykształcenia się szkodników wtórnych i tzw. superchwastów odpornych 
na stosowane środki owado- i chwastobójcze – plony maleją, a rolnicy 
zmuszeni są stosować coraz więcej pestycydów (produkowanych w dużej 
mierze przez te same firmy agrochemiczne, od których kupuje ziarna), co 
z kolei dodatkowo wyjaławia glebę i zwiększa koszty upraw GMO.

Czy we współczesnym świecie, stechnicyzowanym, zuni-
fikowanym, z globalnym rynkiem kontrolowanym przez 
międzynarodowe korporacje, jest jeszcze miejsce na 
tradycyjne rolnictwo? 
Oczywiście, że tak. Tradycyjne, a raczej zrównoważone rolnictwo jest 
jedyną szansą na długofalowy rozwój upraw, które poprzez przyjazne 
środowisku metody są w stanie dostarczyć nam zdrową i bezpieczną 
żywność. Obecny, przemysłowy model rolnictwa oparty na monokultu-
rze upraw, w którym na masową skalę stosuje się środki ochrony roślin 
i nawozy sztuczne, prowadzi do erozji gleby, rujnuje ekosystemy lądowe 
i wodne, przyczynia się do zwiększenia efektu cieplarnianego. Coraz 
częściej rozumiemy, że taka sytuacja, zamiast zapewnić bezpieczeństwo 
żywnościowe na świecie, w rzeczywistości mu zagraża. 

Jakie są finalne cele Państwa kampanii? Absolutny zakaz 
produkcji żywności modyfikowanej czy doprowadzenie 
do jasnych i czytelnych oznaczeń, pozwalających konsu-
mentowi na odpowiedzialny wybór?
Celem kampanii Greenpeace jest zakaz produkcji żywności GMO 
z powodów natury ekologicznej, zdrowotnej, społecznej i etycznej. 
Oznaczenia produktów dotychczas się nie sprawdziły, gdyż na skutek 
niekontrolowanych zanieczyszczeń upraw konsumenci są notorycznie na-
rażani na nieświadome spożywanie GMO, które jest przez nich – de facto 
na całym świecie – odrzucane. Nawet pracownicy firmy Monsanto, 
największego globalnego producenta GMO, zażądali, by na stołówce 
zakładowej była podawana tylko żywność wolna od GMO.  

‰ 

Z Joanną Miś, koordynatorką Kampanii Stop 
GMO, Greenpeace Polska, rozmawia Rafał 
Cekiera.

PRZECIW

41

temat numeru BIOTECHNOLOGIA l laboratorium przemysłowe

Laboratorium | 

9

/2007

41